Arrmirrr

avatar
GośćGość
Arrmirrr
Nie 19 Sty - 13:07
Imię: Armir
Nazwisko: Ni'ur
Pseudonim: Nie zdarza się by Państwo używali mojego pierwszego imienia, gama pseudonimów jest szeroka. Chlubią się w każdym możliwym synonimie "sługi" - mniej czy bardziej pozytywnym - Lis czy per Termofor. Siostrze sprawia przyjemność wołanie go Miruś.
Wiek: 25 lat
Rasa: Dachowiec
Ranga: Dachowiec z Wysp Księżycowych
Miejsce zamieszkania: Kraina Luster


Moce:


Zmiennokształtność - zmiana w lisa. Sierść w kolorze ciemnych włosów Armira. Zmysły zostają wyostrzone, lecz tylko świadomość ostaje się w stanie nienaruszonym. Komunikacja w tej formie zostaje ograniczona z jego strony do słuchania.
Żar - Armir w wielu przypadkach przez to ląduje w łóżkach właścicieli. Może wręcz emitować ciepłem, rozgrzewając posłania nawet największych marud jakimi są mali Paniczowie. Przez swoje zasługi zyskał miano Termoforu. Moc ta nie ogranicza się jednak do zadowalania innych. Może transferować ciepło do wybranego miejsca w ciele, kosztem wychładzania reszty. Nie wywołuje płomieni ani nie może rzucać żarem jako pociskiem, ale może odpalić sobie papierosa bez przeszkód.
Słońce - najprościej wytłumaczyć tę umiejętność przy użyciu kubka herbaty. Armir może wyciągnąć z niej całe ciepło w przeciągu kilku minut, trzymając naczynie w obu rękach. Może też przywrócić cieczy dawną temperaturę w ten sam sposób, proces trwa jednak dłużej i szybciej zagotujesz ją po prostu nad ogniem. By ogrzać większe obiekty potrzebuje pierwotnie sam absorbować znacząco ilość ciepła. Niewykorzystany nadmiar sprawia, że się okrutnie poci. (Moc działa przez dwa posty, następne cztery Armir siedzi w wannie)


Umiejętności:


Śpiew - od najmłodszych lat byłem trenowany do umilania czasu właścicielom poprzez akompaniowanie głosem swojej siostrze. Wykorzystano jedyny instrument, którego nie mogłem zniszczyć pazurami. Posługuje się tym jednak tylko podczas polecenia lub prośby małej Vi.
Broń biała - niejednokrotne asystowanie podczas lekcji fechtunku czy przyjacielskich potyczek dała możliwość poznania użyteczności ostrza. Nigdy nie było mi dane spróbować walki długim ostrzem, wprawnie umiem go za to unikać. W używaniu noża - czy sztyletu - nawet kucharz mi nie dorówna.
Szycie - zajęcie dla dziewcząt. Czas dorastania stwierdził, że ta zdolność przydaje się również posiadając zbyt ostre dla człowieka paznokcie. Początkowo szło dość mozolnie, robiąc więcej rozdarć niż było do naprawienia. Aktualnie obszywam już chustki i wstążki, ot tak, z nudów.


Wygląd zewnętrzny:


Atramentowe włosy, zazwyczaj odstają przy końcach, każdy w swoją stronę, żyją własnym życiem. Natarczywie poprawiane i wygładzane, szybko wracają do swojej poprzedniej formy, jeżeli nie bardziej wzburzonej. Uszy są w nich ukryty, jednak nie na czubku, tylko po bokach. Są typowo-nietypowe, ludzkie w dużym skrócie. Przez większość czasu. Gładko ogolony, z kształtnymi ustami i zgrabnym nosem już wygląda ponad przeciętnie. Koronacją są niebieskie oczy, lekko przymknięte o ciepłej barwie. Jako dzieci, byli pożądani ze względu na ich wyjątkową rasę oraz te oczy. Błękit nie tracił na głębi z czasem, w przypadku Vi narósł mrozem kontrastującym jej charakter. Armira żarzyły się wszystkimi gorącymi słowami, których nie mógł wypowiedzieć. Niektórzy mówią, że potrafią się rozpływać i otulać ciepłem obserwatora. Mogą mówić, co chcą. Posturą górował nad siostrą o prawie głowę, oboje podobnie smukli z budowy. Ubiera się w czerń, oficjalny strój pomaga znaleźć wymówkę dla całodobowego noszenia rękawiczek. Elegancja pozwala ukryć ostre pazury, zniekształcone i dużo ciemniejsze odcieniem. Po kilku incydentach z ich kompletną utratą, rękawiczki są idealną, bezkrwawą alternatywą. Jedyną widoczną aktualną oznaką bycia Dachowcem jest długi, wyszczotkowany ogon, mieniący się równą czernią pośród matowych materiałów.


Charakter:


Armir jest spokojny z natury, mogli by powiedzieć. Państwo są zadowoleni z jego zachowania. Posłuszny, cichy, okazujący im należny szacunek i miły dla oka. Idealny sługa. Wszystko się zgadza poza małym szczegółem. Armir nigdy dobrowolnie nie zostanie sługą. Dotychczasowe zajęcia to tylko przystanek na drodze do wolności. Ambicja by go zabiła, gdyby miał zostać w miejscu. Zawsze ma jasno określony cel, a od dłuższego czasu jest nim uwolnienie Dachowców z ich beznadziejnej sytuacji. Na co dzień nie bywał chodzącą życzliwością - to zadanie jego siostry - patrząc na swoje życie z wszystkimi "przywilejami" jakie otrzymał, wyobrażenie przebiegu dla zwykłego, burego Dachowca musiało być prawdziwym hadesem. Starał się zawiązywać przydatne znajomości, co bywało trudne przez rolę sługi - wcale nie przez niewyparzony język, skąd. Upór nie pozwoli mu jednak odpuścić. Choćby miał wywołać falę skandali, knuć czy zabić. Po śmierdzących trupach, byle do celu. Poza przyszłymi sprzymierzeńcami, ludzie nie bardzo go interesowali. Był raczej sceptycznie nastawiony, gdy którekolwiek raczyło zaszczycić go swoimi myślami. W wolnych chwilach woli dać upust swojej ciekawości, czytając cudze biblioteczki, wsłuchując się w kuchenne plotki czy wchodząc, gdzie akurat być go nie powinno.  Ponadto sprawował pieczę nad swoją uroczą siostrą. Razem dzieli się codziennymi błahostkami, pełnili służbę oraz snuli plany tak wielki, że wydawałyby się nierzeczywiste. Była osobą, która potrafiła obudzić w nim pokłady współczucia. Zawdzięcza jej wiele, a oddać za nią jest w stanie nawet więcej.


Historia:


Ta historia nie jest szczególna. Na ulicy miasta są setki podobnych do Armira, dużo bardziej odpowiednich by okazać im odrobinę litości czy ciepła. Los zrobił mu żart, czyniąc go tę szczyptę bardziej specjalnym niż inne Dachowce. Całe honor przez bardziej puszysty ogon i inne paznokcie. Wyspy Księżycowe to był jego miejsce przynależności. Jego i małej Vi. Urodzeni jako bliźniacze lisy, o różnych ubarwieniach i tych samych oczach. Na tyle niezwykłe, że mogły pokryć podatek i zostać przekazane Arcyksięciu. Musieli mieć wielką wartość. Rodzeństwo zostało oddane w wieku trzech wiosen na trening. W przyszłości przecież mieli zostać nieskazitelnymi sługami. Zamiast pieszczot ze strony matki i wspólnych zabaw, pierwszych zarazem ostatnich lat beztroski były kary. Byli za głośni, mało eleganccy i mazgajowaci. Armir rósł z wpajaną wiedzą, że to największy zaszczyt i musi być idealnym narzędziem dla swojego Pana. Nic poza perfekcją go nie zadowoli, na razie ma bicz, brak kolacji i upokorzenie. Jutro od nowa. Vi, pomimo bycia dziewczyną nie otrzymywała taryfy ulgowej. Armir starał się wspierać siostrę przy każdej okazji, w końcu mieli tylko siebie. Im więksi się stawali, tym surowsze kary stawały się za coraz mniejsze błędy. Wraz z tym wzbierał się gniew, chęć ucieczki, kipiąca desperacja. Byli nikim, niewidzialnymi rękami nakrywającymi do stołu, sprzątającymi, ścierającymi po jaśnie panach. Głosem, umilającym kolację gościom, ignorującym domagania własnego żołądka. Patrząc jednak na drżące ręce siostry, po ciężkim dniu, zmuszonej do kolejnej godziny grania na harfie dla głupiej fanaberii jakiegoś idioty, wystarczyło by coś w nim pękło. Naprawdę potrafił znieść wiele, nastając na jego najświętszy priorytet oznaczało dość. Zrobił wielką scenę na sam koniec kolacji, nawet udało mu się dać w twarz Jaśnie Panu. Był z tego dumny, zbyt dumny by krzyczeć, gdy wyciągnięto go i bicz po raz wtóry rozcinał mu skórę. A był to tylko początek. Podczas jednej z lekcji fechtunku Panicza, udało mu się pożyczyć dwa lekkie ostrza. Kradzież została wykryta, kolejne zamachy biczem, następne rany. Łatwo udało się namówić Vi do nauki korzystania z nich, po poprzednim incydencie. Trenowali nocami, w pustych ogrodach, wymykając się straży. Raz zabrakło im szczęścia. Wartownicy ich usłyszeli. Pomimo błagań oraz płaczu małej nie żałowali, obnażając jej plecy i bijąc pręgami, prawie do utraty przytomności. Nigdy więcej nie narażę swoją siostrę, przysięgał sobie. Armir był coraz bardziej przeczulony na punkcie Violet. Dotarł do desperacji, ofiarowując siebie Pani w zamian za brak bicza dla Lisiczki. Plan zakładał branie na siebie kar, umiał lepiej sobie radzić z bólem, był silniejszy. Właścicielka były jednak zainteresowane użyciem go jako żywego kaloryfera. Początkowo opuszczał ich pokoje zaraz po zjawieniu się Pani. Tymczasem stwierdziła, że da się z niego zrobić lepszy użytek i zaczęła zatrzymywać go na całą noc. Na starcie było ciężko, zamykając za sobą drzwi, wnętrzności zaczynały się skręcać i zwracały ich całą zawartość. Z czasem udało mu się opanować, aż dojdzie do najbliższego wiadra. Dwór Arcyksięcia wydawał się koszmarem, jakąś wyższą formą tortury i kpiny. Dopóki tam nie dotarł. Armir patrzył zaskoczony, jak słudzy z uśmiechem biegają po zamku. Nie otrzymywali kar cielesnych, tylko upomnienia. Mylili się, przybiegali spóźnieni, popełniali błędy. Tutaj traktowano to łagodniej, każdy popełnia gafy i to nic niezwykłego. Lis szukał wyjaśnienia, dlaczego wszędzie nie może tak być. Zamiast odpowiedzi, dostali rozwiązanie. Sam Arcyksiążę powierzył im tajną misję, mającą zakończyć podłe traktowanie nacji Dachowców, wyzwolenie ich od kar i dać możliwość lepszego życia. Propozycje przyjęli natychmiast, nie zastanawiając się nad przeciwnymi aspektami. Z perspektywy rodzeństwa ich po prostu nie było. Nie był już odpowiedzialny tylko za siebie oraz siostrę, a utrapione koty z wszystkich stron. Była to świetna szansa, Armir definitywnie jej nie zmarnuje.

Powrót do góry Go down





Yako
Gif :
Arrmirrr 5PUjt0u
Godność :
Lusian/Luci Foxsoul
Wiek :
Wizualnie 25
Rasa :
Lisi demon
Wzrost / Waga :
190/85 //
Znaki szczególne :
Kuleje, Blizna na lewym oku
Pod ręką :
Laska
Broń :
Naginata
Zawód :
W Świecie Ludzi - Aktor/Aktorka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t230-kp-yako https://spectrofobia.forumpolish.com/t1126-yako
YakoNieaktywny
Re: Arrmirrr
Pon 20 Sty - 22:28
Akcept

W imieniu Administracji, witam po Drugiej Stronie Lustra, naszego nowego "kotka" księżycowego!

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach