Skrzydła i puchaty ogonek

avatar
GośćGość
Skrzydła i puchaty ogonek
Sro 12 Lut - 15:36
Velnar mimo swojej krótkiej służby w Stowarzyszeniu Czarnej Róży otrzymał dość odpowiedzialne zadanie od samego Arcyksięcia, a zarazem najważniejszej osoby w całej Krainie Luster. Miał on bowiem chronić jedną ze służek zamieszkujących pałac. Opętaniec nie wiedział zbyt dlaczego takie zadanie zostało przydzielone właśnie jemu i dlaczego tak ważne jest ochranianie akurat tej jednej kobiety. Nawet jeśli to jest dużo więcej utalentowanych strażników, którzy posiadają większe doświadczenie w takich sprawach. Nie twierdził on jednak, że nie podoła wyzwaniu, w końcu nie byłby w stanie ochronić jednej osoby? Polecenie wydawało się banalnie proste, Velnar miał tylko zapewniać bezpieczeństwo Służce w drodze z i do pałacu, gdy będzie chciała gdzieś iść i zabierze go ze sobą. Nie wiedział jednak o kogo dokładnie chodzi, jedyne co zostało mu przekazane to to, że owa kobieta jest Dachowcem oraz ma na imię Violet. Velnar zaczął więc szukać tej osoby, aby zobaczyć jak ona wygląda. Idąc korytarzem zauważył spacerującą kobietę, którą postanowił poprosić o pomoc. - Przepraszam, czy nie wiesz może gdzie znajdę niejaką Violet Ni'ur? - zapytał patrząc na stojącą przed nim blondynkę.

Powrót do góry Go down





Violet Ni’ur
Gif :
Skrzydła i puchaty ogonek 88eda4a0673c5c533004f119182a3b92
Godność :
Violet Ni’ur
Wiek :
25 lat
Rasa :
Lisiczka
Wzrost / Waga :
168 cm i 55 kg
Znaki szczególne :
Białe lisie uszka i długi oraz puchaty lisi ogon
Pod ręką :
Sztylet
Broń :
Pazury, sztylet
Zawód :
Służka
Stan zdrowia :
Doskonały
https://spectrofobia.forumpolish.com/t557-violet-ni-ur#4459 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1170-violet-niur
Violet Ni’urDachowiec z Wysp Księżycowych
Dachowiec z Wysp Księżycowych
Violet dzisiejszego ranka postanowiła założyć na siebie błękitną (o tym samym odcieniu co jej oczy) sukienkę do ziemi. Była ona odrobinę dłuższa z tyłu, przez co się przyjemnie ciągnęła. Miała długi rękaw, a na gorsecie wiły się srebrne wzory układające się w róże. Na dłoniach miała założone błyszczące pierścionki, a na szyi śliczną kolię-obróżkę ze srebra i z tęczowymi kryształami w środku. Włosy spięła wysoko w plecionego warkocza, którego puściła na lewym ramieniu, a grzywkę pozostawiła jak zwykle niesforną. Wyperfumowała się, by pachnąc jak świeże owoce Aberu: niby to kwiatami, ale można było wyczuć nutę oceanicznej burzy. Do wysokich, srebrzystych butów włożyła zdobiony sztylet. Pomalowała się delikatnie, prawie niezauważalnie i wyszła z sypialni. Musiała ślicznie wyglądać, by w razie wezwania Arcyksięcia, dobrze się prezentować.
Wyszła z pokoju i ruszyła dużym korytarzem przed siebie.
By dostać się do kuchni (która była jej dzisiejszym celem – chciała się zapytać czy nie może pomóc przy roznoszeniu posiłków. Dziś nie wypadała jej kolej, ale zawsze warto było podpytać: w końcu każdego czasem łapie niemoc i nie może wywiązać się ze wszystkich obowiązków. Czasem nie wiąże się to nawet z chorobą, a sprawami osobistymi). Nim jednak udało jej się przejść przez te wszystkie poziomy pałacu do upragnionego miejsca, została zaczepiona przez jednego ze strażników, jak mogła wywnioskować po uzbrojeniu i wyglądzie. Gdyby nie był kimś  ze Stowarzyszenia Czarnej Róży, to zdecydowanie nie mógł by przebywać w Pałacu w takim stroju i z takim uzbrojeniem.
Uśmiechnęła się do niego miło, słysząc pytanie. Złapała materiał błyszczącej sukni, cofnęła prawą nogę do tyłu i skłoniła się lekko.
- Violet Ni’ur, we własnej osobie – powiedziała, powoli podnosząc opuszczoną głowę i spoglądając na mężczyznę -  czym mogę Panu służyć?
Następnie wyprostowała się, poprawiła kreację, przygładzając materiał delikatnymi dłońmi. Zastanawiała się czego straż może od niej chcieć. Czyżby zrobiła coś nie tak? Może Arcyksiążę nie był zadowolony z jej usług..? Aż jej się słabo zrobiło na samą myśl o takim scenariuszu. Oby się myliła i wszystko to, co wymyśliła, było dalekie od prawdy. Nie mogła przecież go zawieść. Nie po tym, jak okazał się taką dobrocią. Nie po tym, jak całe życie spędziła na nauce usługiwania.
Ledwie ruszyła głową, w nadziei, że nie zostanie na tym przyłapana. Musiała jednak wyrzucić ten okropny scenariusz ze swojej głowy. Na pewno wszystko było w jak najlepszym porządku.


Snowy white fox of the Arctic,
was it your brush-like tail
that sprayed snow, like crystal sparks,
adorning the dark sky with a shimmering veil?
A beautiful blaze of auroral displays

Skrzydła i puchaty ogonek 29bf52224b08a0d95f5956e79c9cc172
#87cefa
x x x x x

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Kto by się spodziewał, że pierwsza lepsza spotkana osoba będzie tą, której szukał. Szczęście ewidentnie mu dzisiaj sprzyjało. Ale czy ona w ogóle wie, że dostała strażnika? Jak zareaguje, ucieszy się czy może zdenerwuje? Velnar sam nie wiedział co ma zrobić po znalezieniu Violet i czy w ogóle mógł jej powiedzieć, ale skoro już ją znalazł to postanowił powiedzieć o co chodzi. Najwyżej zostanie ukarany przez Arcyksięcia, chociaż zbyt się tym nie przejmował, a sama kobieta mogła przecież wszystko już wiedzieć.
- Cóż, nazywam się Velnar i zostałem wyznaczony na Pani strażnika - powiedział do blondynki ciągle na nią patrząc.
- Jeżeli będzie Pani chciała gdzieś wyjść lub potrzebowała pomocy to proszę mnie o tym powiadomić - powiedział jeszcze do stojącej przed nim kobiety. - Służę pomocą - dodał  z lekkim uśmiechem, po czym przyłożył prawą rękę do piersi i delikatnie się ukłonił.

Powrót do góry Go down





Violet Ni’ur
Gif :
Skrzydła i puchaty ogonek 88eda4a0673c5c533004f119182a3b92
Godność :
Violet Ni’ur
Wiek :
25 lat
Rasa :
Lisiczka
Wzrost / Waga :
168 cm i 55 kg
Znaki szczególne :
Białe lisie uszka i długi oraz puchaty lisi ogon
Pod ręką :
Sztylet
Broń :
Pazury, sztylet
Zawód :
Służka
Stan zdrowia :
Doskonały
https://spectrofobia.forumpolish.com/t557-violet-ni-ur#4459 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1170-violet-niur
Violet Ni’urDachowiec z Wysp Księżycowych
Dachowiec z Wysp Księżycowych
Jakże jej ulżyło, kiedy mężczyzna przedstawił się jako jej osobisty strażnik. Znaczyło to tyle, że w żadnym wypadku nie zawiodła oczekiwań Pana Rosarium ani nie zrobiła (oczywiście przypadkiem, w końcu Violet to dobre dziewczę) czego niewłaściwego, powszechnie uznanego za coś złego!
- Bardzo mi miło Pana poznać, Panie Velnar – uśmiechnęła się do niego szczerze i zamachała lekko puchatym ogonem na znak zadowolenia oraz powitania jasnowłosego.
- Z wielką chęcią skorzystam z tego przywileju, dziękuję – odparła, kiedy wyznał, że ma go informować o wychodzeniu z Pałacu. Wydało jej się to bardziej niż oczywiste: była drogocennym darem i miała znaczenie na tle politycznym, doskonale o tym wiedziała. Ochrona była jej zatem bardzo potrzebna. Zwłaszcza, że jej umiejętności bojowe praktycznie nie istniały.
- Wybieram się do kuchni, może mi Pan potowarzyszy? – poprawiła kosmyk włosów z ramienia, odsyłając go na plecy. – Istnieje szansa, że zostanę poproszona o wybranie się na zakupy. W takiej sytuacji nawet lepiej, gdybyśmy byli w swoim towarzystwie. Myślę, że dzięki temu udałoby się zaoszczędzić czasu wszystkim – nie musiałabym Pana wszakże szukać po posiadłości.
To powiedziawszy, delikatnym gestem dłoni wskazała mu, w którą stronę powinni się udać i ruszyła.
- Pan wybaczy moje pytanie – zaczęła niemal od razu w drodze do kuchni – jednak chciałabym zapytać o Pańskie skrzydła. Nie zrobię tego bez pozwolenia, dlatego proszę, wyrazić swoje przemyślenia na ten temat i udzielić mi zgody, bądź też jej nie przyznawać.
Lisiczka nie miała wrogich zamiarów. Jej nie zadane jeszcze pytanie nie miało na celu obrazić Velnara. Chciała jedynie wiedzieć, czy strażnik naprawdę dawniej był człowiekiem. Gdyby tak faktycznie było, to chętnie wypytałaby go o jego dawny świat. Czy był tak piękny jak niektóre zakątki Krainy Luster, czy był tak samo okrutny dla niektórych istot? Czy kochał swój dom? Ach. Jakże chciała by wiedzieć.


Snowy white fox of the Arctic,
was it your brush-like tail
that sprayed snow, like crystal sparks,
adorning the dark sky with a shimmering veil?
A beautiful blaze of auroral displays

Skrzydła i puchaty ogonek 29bf52224b08a0d95f5956e79c9cc172
#87cefa
x x x x x

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Wyglądała na szczęśliwą gdy dowiedziała się, że Velnar został jej osobistym strażnikiem. Może coś się jej kiedyś stało więc postanowiono dać jej taki przywilej i dlatego jest szczęśliwa? Bardzo możliwe, w końcu nie wyglądała na taką, która ma znakomite zdolności bojowe, ale mniejsza o to. Niemalże od razu zaproponowała przejście z nią do kuchni, gdzie zmierzała zanim zaczepił ją Velnar. Mówiła też coś o wyjściu na zakupy. Ruszając w wcześniej obranym kierunku niemalże od razu zaczęła rozmowę z Velnarem pytając o zgodne na zadawanie pytań na temat jego skrzydeł. Cóż mogła zwyczajnie zapytać zamiast prosić o zgodę, ale widocznie tak już miała wpajane od dziecka, że musi przestrzegać tych wszystkich reguł i kulturalnie się do wszystkich odzywać.
- Tak jak mówiłem, nazywam się Velnar, nie musi Pani zwracać się do mnie tak oficjalnie jak do innych. To ja powinienem się zwracać do Pani z należytym szacunkiem. - powiedział do Violet i szczerze się uśmiechnął.
- A jeśli chodzi o skrzydła to może Pani o nie pytać, ale nie gwarantuje, że odpowiem na każde pytanie, a na niektóre sam mogę nie znać odpowiedzi - odpowiedział na wcześniej zadane pytanie, po czym dodał jeszcze: w końcu mam je dopiero kilka lat. - po czym popatrzył z lekkim uśmiechem na blondynkę. Ciekawe o co chce zapytać powiedział sam do siebie w myślach. W końcu ona żyła w tej krainie od urodzenia, czego mogła nie wiedzieć na ich temat? A może nigdy nie spotkała Opętańca lub nikt jej o nich zbyt wiele nie mówił? To wiele by wyjaśniało.

Powrót do góry Go down





Violet Ni’ur
Gif :
Skrzydła i puchaty ogonek 88eda4a0673c5c533004f119182a3b92
Godność :
Violet Ni’ur
Wiek :
25 lat
Rasa :
Lisiczka
Wzrost / Waga :
168 cm i 55 kg
Znaki szczególne :
Białe lisie uszka i długi oraz puchaty lisi ogon
Pod ręką :
Sztylet
Broń :
Pazury, sztylet
Zawód :
Służka
Stan zdrowia :
Doskonały
https://spectrofobia.forumpolish.com/t557-violet-ni-ur#4459 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1170-violet-niur
Violet Ni’urDachowiec z Wysp Księżycowych
Dachowiec z Wysp Księżycowych
Blondwłosa lisica odwzajemniła jego uśmiech.
- Jeśli jest Pan pewien, Panie Velnarze, to oczywiście, będę się zwracać do po imieniu – zamachała lekko ogonem – w zamian jednak proszę o to samo. Jestem nikim więcej jak sługą i nie potrzebuje być adresowana per pani.
Na dworze Arcyksięcia wszyscy zwracali się do siebie z szacunkiem. Nawet do tak pospolitej służby, jaką była Violet, mówiono z pełną kulturą. Doświadczenie to zalewało serce niebieskookiej ciepłem. U swych dawnych panów była nikim więcej, a rzeczą, nie warta większej uwagi, więc pomiatano jej osobą na wszystkie możliwe sposoby. Przynajmniej seksualnie nikt jej nie wykorzystywał. Najprawdopodobniej dlatego, że obawiano się, iż zostanie to okryte przez Pana Rosarium, której z nocy – nie, żeby Dachówka wierzyła, że ktoś tak wysoko postawiony i mający już kilka żon, wziąłby kogoś takiego, jak ona do swego łoża. Na szczęście dla lisa, jej dawni panowie mierzyli kogoś tak znakomitego jak Pan Agasharr, swoją miarą.
Słysząc aprobatę Opętańca, Violet kiwnęła do niego głową w podzięce i zadała swoje pytanie: Myślę, że odpowiedział Pan… Odpowiedziałeś na moje pytanie. Chciałam bowiem zapytać, jak długo je masz. A skoro mówisz, że dopiero kilka lat, to…. – cofnęła uszy nieśmiało, przerywając na chwilę. Złapała suknie i podniosła ją trochę wyżej, schodząc po schodach – może mógłbyś mi opowiedzieć, jak wygląda Świat Ludzi? Oczywiście, jeśli nie chcesz, to rozumiem! – zapowiedziała od razu – wiem, że może się to wiązać z nieprzyjemnymi wspomnieniami. Tak więc nie będę naciskać.
Po tym zamilkła i prowadziła go do kuchni. Jeśli zdecydował się coś powiedzieć, to kontynuowała wątek. Jeżeli stwierdził, iż nie odpowie, to resztę drogi przeszli w milczeniu.
- Dzień dobry – przywitała się z głównym kucharzem oraz resztą służby, będącą w kuchni. – Mogę Wam dziś jakoś pomóc? – posłała wszystkim miły uśmiech.
- Violet, dziecko drogie – zaczął kuchmistrz, wycierając ręce z mąki o fartuch – tak się wyubierałaś i wypachniłaś, przychodząc do kuchni? Oszalałaś? – poklepał ją przyjacielsko po ramieniu. – Jeszcze jakiegoś strażnika sprowadziłaś – zacmokał, widząc Velnara – dalej myślisz, że podjadam w czasie pracy? – uniósł brew – toż to tylko kosztowanie! – kontynuował swój wywód, a potem wziął karteczkę ze stołu. – Coś czułem, że przeczuwałaś, iż dziś idziesz na drobne zakupy. Zabrakło nam mąki i czekolady. Kup też trochę malin, chyba że ci się chce, to idź nazbieraj w lesie. Nie uświń się nimi tylko! Trudi mówiła, że ostania co zbierała, miała całą sukienkę w soku i za nic nie chciało się po sprać. – Gertruda „Trudi” była żoną starego kucharza oraz jedną z praczek dworskich. Ni’ur widziała ją kilka razy jak roznosiła wyprane rzeczy, a raz nawet pracowała razem z nią. Poczciwa kobieta. Tak, jak jej mąż.
- Oczywiście – wzięła dużo koszyk z półki, przygotowany na takie okazje bądź też na szybko zaplanowany piknik. – Będę uważać, do zobaczenia.
Skłoniła się wszystkim lekko na pożegnanie. Nim wyszła dostała jeszcze sakwę złota, by móc kupić to, co trzeba.
- Sprężaj się tylko! Za cztery godziny najpóźniej mam mieć gotowe ciasto! – usłyszeli jeszcze na odchodne.
Chodźmy lepiej szybko. Sama podróż zajmie nam godzinę w jedną stronę, może pięćdziesiąt minut, jak pójdziemy marszem. Zatem mamy tylko godzinę na zakupy. Nie sądzę by się udało zebrać maliny teraz, ale możemy później tak czy tak iść do malinowego lasu.


Snowy white fox of the Arctic,
was it your brush-like tail
that sprayed snow, like crystal sparks,
adorning the dark sky with a shimmering veil?
A beautiful blaze of auroral displays

Skrzydła i puchaty ogonek 29bf52224b08a0d95f5956e79c9cc172
#87cefa
x x x x x

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Zgodziła się mówić po imieniu i poprosiła o to samo. Tego nie spodziewał się Opętaniec, robiąc lekko zdziwioną minę, ale na tyle krótko ją utrzymał, że nie dało się tego zauważyć.
- Rozumiem, dziękuje za pozwolenie. - odpowiedział i ponownie się uśmiechnął. Violet po otrzymaniu zezwolenia na zadawanie pytań o skrzydła nie zwlekała zbyt długo z pierwszym z nich, choć nie do końca dotyczyło ono skrzydeł.
- Cóż.. Świat Ludzi jest nieco inny niż Kraina Luster. - zaczął odpowiadać na pytanie - Jest nieco inaczej zbudowany i inaczej funkcjonuje. Większość żyjących tam mieszkańców to Ludzie, gdybym nie trafił do tej Krainy, to pewnie nie wiedziałbym nawet, że żyją tam inne istoty. - zaśmiał się cicho. - Jest dość ładny, chociaż według mnie Kraina Luster jest ładniejsza. - dodał jeszcze do wcześniejszej odpowiedzi i spojrzał na blondynkę.
- Nie wiem, czy o taki opis Ci chodziło, ale możesz zapytać, o co chcesz, jeśli będę znał odpowiedź, to Ci jej udzielę. - powiedział jeszcze zanim weszli do kuchni, do której w końcu dotarli.
Violet od razu przywitała się z przebywającymi tam osobami i równie szybko otrzymała odpowiedź. Pewnie często tam przebywa i jest pomocna, skoro witają ją z takim entuzjazmem, powiedział w myślach Velnar.
Gdy Violet rozmawiała z kucharzem o tym, czy ma coś do zrobienia, a Opętaniec rozglądał się po kuchni, był w niej chyba pierwszy raz. To chyba nic dziwnego, w końcu jest strażnikiem, więc po co miałby przebywać w tym pomieszczeniu? Tym bardziej że nawet będąc człowiekiem, mało w niej przebywał.
Gdy Violet dostała wytyczne i zabrała wielki koszyk na zakupy oraz pieniądze na zakupy mogli wyruszyć. Z tego co powiedziała wynika, że mają mało czasu na zrobienie zakupów, a sama droga w obie strony pieszo zajmie 2 godziny.
Wychodząc z kuchni, Velnar wystawił rękę by zabrać koszyk i pieniądze, spoglądając przy tym na dziewczynę. Fakt, że te rzeczy wcale nie były ciężkie, ale po co ona miała je nieść?
W końcu wyszli z pałacu i ruszyli w stronę bramy. Chwile wcześniej Violet mówiła coś o Malinowym lesie, gdzie pewnie chciała iść, ale idąc pieszo, nie mieliby na to czasu. Velnar chwile pomyślał, idąc obok kobiety, po czym wystawił do niej rękę z koszykiem, dając jej do zrozumienia, że ma go wziąć, co też zrobiła, a pieniądze wrzucił do swojej torby.
- Gotowa? - powiedział do niej ukazując swój biały uśmiech i nie czekając na odpowiedź, jedną rękę położył za jej plecami, a drugą w okolicach tyłu jej kolan i podniósł ją. Miał przewagę w sile, więc nawet jeśli się opierała, to nic nie zdziałała. - Obejmij mnie za szyję i trzymaj się mocno! - powiedział do Violet. Lekko ugiął nogi, rozłożył swoje czarne, smocze skrzydła i odbił się od ziemi. Tym sposobem wzbił się w powietrze i ruszył w kierunku miejsca, gdzie mieli kupić składniki.
- Gdyby coś się działo to krzycz - powiedział jeszcze do Violet i nieco mocniej ją trzymał.

Powrót do góry Go down





Violet Ni’ur
Gif :
Skrzydła i puchaty ogonek 88eda4a0673c5c533004f119182a3b92
Godność :
Violet Ni’ur
Wiek :
25 lat
Rasa :
Lisiczka
Wzrost / Waga :
168 cm i 55 kg
Znaki szczególne :
Białe lisie uszka i długi oraz puchaty lisi ogon
Pod ręką :
Sztylet
Broń :
Pazury, sztylet
Zawód :
Służka
Stan zdrowia :
Doskonały
https://spectrofobia.forumpolish.com/t557-violet-ni-ur#4459 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1170-violet-niur
Violet Ni’urDachowiec z Wysp Księżycowych
Dachowiec z Wysp Księżycowych
To, co powiedział jej Velnar nie było niczym nieznanym powszechnie w Krainie Luster. Nawet ona, chociaż zamknięta pośród pałacowych bram – miała dostęp do takiej wiedzy. Zdaniem lisicy wszyscy zdawali sobie sprawę z tego, że w Świecie Ludzi żyją…ludzie.
- Bardziej sprecyzuje moje pytanie, przepraszam – cofnęła lekko uszy. Dachówka odniosła wrażenie, że źle się wyraziła oraz przedstawiła swoje intencje, dlatego też musiała wyjaśnić te sprawę.
- Panie Velnar, chciałam zapytać o miejsce, w którym mieszkałeś. Jestem posiadaniu wiedzy, że świat, z którego przybywasz jest bardzo różnorodny. Tak jak Wyspy, z których pochodzę mają w sobie naprawdę zróżnicowane miejsca, tak Kraina Luster ma ogrom terenów o bardzo wyjątkowy, precyzyjnym ułożeniu roślinności i na próżno jest szukać na Namalowanej Pustyni drzew z Herbacianego Lasu. Dlatego też, z tych wszystkich źródeł wiem, że dokładnie to samo zjawisko zachodzi w Świecie Ludzi – poprawiła luźny kosmyk włosów.
- Ludzie nie posiadają mocy, jednak są doskonałymi wynalazcami, prawda? Czy jakoś specjalnie przystosowują swoje środowisko do życia? A może tak jak my, budują domy tam, gdzie im się podoba, nie myśląc o ewentualnych konsekwencjach...?
*****
Ze skinieniem głowy w geście podzięki oddała mu niesiony koszyk. Był to miły gest ze strony strażnika – wcześniejsza straż z reguły nigdy nie nosiła za nią rzeczy, chyba że lisica o to poprosiła, bo nie była w stanie unieść wszystkiego sama.
Violet wychodząc z pałacu wspomniała pierwszy raz, kiedy znalazła się na jego placu. Razem z bratem pozostali związani w ciężkie łańcuchy, chociaż przywdziani byli w naprawdę dobre szaty. Z drżącym oddechem i strachem stała koło Armira, wyobrażając sobie najgorsze. Ile by dała, by wtedy wiedzieć, że jej życie stanie się tylko lepsze. Przeżyła bowiem najgorsze minuty, które ciągnęły się niczym godziny, a może i dni, zastanawiając się, jaką osobą będzie Arcyksiążę.
Z zamyślenia wyrwał ją gest Opętańca. Przyjęła koszyk, który jej podawał, jednak spoglądała na niego z lekkim niezrozumieniem. Czemu go jej teraz dawał, skoro kilka chwil wcześniej sam pragnął go nieść? Czyżby zmienił zdanie? Odpowiedź miała przyjść szybciej, niż się tego spodziewała.
- Ale..! – złapała się go mocno. Nie rozumiała, co tak właściwie mężczyzna chce zrobić? Czyżby zamierzał ją porwać? Dla jakiegoś okupu? Ale to nie mgło być możliwe! Był taki miły! No i nie dostałaby jakiegoś niegodziwca za strażnika, prawda? Tak więc jaki był powód tego zachowania? Tej akcji?
Bardziej słysząc, niż widząc (kobieta zamknęła oczy) przekonała się dlaczego to zrobił. Skrzydła uderzały mocno o powietrze, a uczucie wznoszenia się urosło w jej brzuchu. Wciągnęła szybko powietrze i ukryła twarz przed pędami powietrza w zagłębieniu jego szyi.
Więc to jest uczucie latania? Pomyślała, sama nie widząc jak opisać to galopujące ze strachu i podniecenia serce. Przepełnione ono było jakoby wolnością i czymś tak odległym, niby snem zmieszanym z nieodpartym pragnieniem czegoś jeszcze niepoznanego. Zastanawiające, przerażające oraz wspaniałe. Takie nowe, pierwsze, a w duszy niby znane. Nielogiczne.
Westchnęła ciężko, łamiącym się oddechem. Musiała spojrzeć, chociaż raz. Na kilka chwil otworzyć oczy i zobaczyć świat z takiej, a nie innej perspektywy. Dla siebie i Armira.
Powoli, trzymając się strażnika bardzo mocno, odwróciła głowę w przeciwną stronę. Chłodne pędy powietrza otuliły jej twarz. Nieśpiesznie, otworzyła oczy.
- To jest… - wyszeptała. A może tylko pomyślała? Nie była pewna. Strach wciąż kołatał się w jej piersi. Dominowało jednak coś innego: poczucie piękna. Malowniczy widok, który się rozciągał pod ich dwójką był jak z bajki. To najpiękniejsze, co w życiu widziała.


Snowy white fox of the Arctic,
was it your brush-like tail
that sprayed snow, like crystal sparks,
adorning the dark sky with a shimmering veil?
A beautiful blaze of auroral displays

Skrzydła i puchaty ogonek 29bf52224b08a0d95f5956e79c9cc172
#87cefa
x x x x x

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
- W takim razie proszę mi wybaczyć za nie zrozumienie pytania. - Powiedział, zastanawiając się, od czego ma zacząć. - Cóż, to prawda. W Świecie Ludzi nie mieszkańcy nie posiadają mocy i uzupełniają to, tak jak wcześniej wspomniałaś, wynalazkami, ale jest ich tak dużo, że nie wymieniłbym wszystkich choćbym robił to tydzień. - uśmiechnął się do kobiety. - A co do kolejnej części pytania, to masz racje, ludzie przystosowują środowisko do życia według własnych potrzeb. Często niszcząc przy tym lasy czy inne zielone tereny, ale nie jestem pewny czy budują domy, nie patrząc na ewentualne konsekwencje. Sam miałem dom rodzinny w jednym z miast i już się w nim wychowałem, więc nigdy nie musiałem budować innego lokum. - dodał jeszcze. Starał się odpowiedzieć na pytanie najlepiej jak tylko potrafił, czuł jednak że trochę mu to nie wyszło, ale może coś zrozumiała. Miał taką nadzieje.
******

Velnar zauważył, że kobieta nie do końca wie co się dzieje i trochę się boi. Trudno się dziwić. W końcu kto wie ile ona wychodzi z tego pałacu, a co dopiero lata trzymana przez jakiegoś gościa, którego zna od kilkunastu minut. No ale cóż, skoro mieli mało czasu to chociaż tyle może zrobić by nieco go zaoszczędzić. Pamiętał też, że blondynka wcześniej wspominała coś o zbieraniu malin i że mogą z tym nie zdążyć, więc takie przyśpieszenie raczej załatwi sprawę.
Można powiedzieć wtulona w szyje chłopaka, powoli zaczęła się przełamywać i chyba chciała spojrzeć na rozciągający się pod nimi krajobraz. Jeśli leciała pierwszy raz, a na razie wszystko na to wskazywało, to nie było to dziwne zachowanie, a jej ciekawość wzięła górę. Ciężko wzdychając, w końcu otworzyła oczy i ujrzała rozciągające się pod lecącą dwójką malownicze widoki rozległych terenów.
- Wszystko w porządku? - zapytał spoglądając na kobietę, miała błysk w oczach, co jasno dała Velnarowi do zrozumienia, że jest oczarowana tym widokiem. odpowiedział jej jeśli o coś zapytała, w przeciwnym razie dolecieli na docelowe miejsce milcząc, podziwiając przy tym krajobraz Krainy.
Będąc na miejscu, Opętaniec zatrzymał się w powietrzu i po wyprostowaniu się zwyczajnie zaczął tracić wysokość, do momentu stanięcia na ziemi w miasteczku, w którym mieli zrobić zakupy. Postawił Violet na ziemi i zapytał czy wszystko w porządku, ale przestał ją asekurować dopiero wtedy, gdy upewnił się, że może stać o własnych siłach. W końcu mogło być jej trochę słabo po takim nagłym przeżyciu, ale raczej wszystko z nią w porządku.

Powrót do góry Go down





Violet Ni’ur
Gif :
Skrzydła i puchaty ogonek 88eda4a0673c5c533004f119182a3b92
Godność :
Violet Ni’ur
Wiek :
25 lat
Rasa :
Lisiczka
Wzrost / Waga :
168 cm i 55 kg
Znaki szczególne :
Białe lisie uszka i długi oraz puchaty lisi ogon
Pod ręką :
Sztylet
Broń :
Pazury, sztylet
Zawód :
Służka
Stan zdrowia :
Doskonały
https://spectrofobia.forumpolish.com/t557-violet-ni-ur#4459 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1170-violet-niur
Violet Ni’urDachowiec z Wysp Księżycowych
Dachowiec z Wysp Księżycowych
Violet była oczarowana krajobrazem, który rozpościerał się pod nimi. Wpatrzona w kolorowe drzewa, wielkie pola, łąki i lasy niemal nie usłyszała pytania, które zadał jej Velnar. Nie odpowiedziała na nie jednak od razu: patrzyła na płynące chmury i wyciągnęła nawet dłoń (wiele ryzykując, bo mogła trzymać się jego szyi tylko jedną ręką) by spróbować pochwycić mijany obłok. Był zimny, mokry, gęsty a jednak łatwo go można było przeczesać palcami. Pozostawił na jej delikatnej dłoni skrystalizowane kropelki wody. Bolały, błyszczały w słońcu, stapiały się – powoli tworząc wilgotne stróżki, spływające po ręce i sięgające łokcia, gdzie się zatrzymywały i wsiąkały w materiał jej sukienki.
- Jak najbardziej w porządku – wyszeptała, a drżącą rękę ponownie umieściła na jego szyi. Była mokra i zimna, za co przeprosiła strażnika: nie chciała, by odczuwał dyskomfort z powodu jej ciekawości, aczkolwiek to się właśnie stało. Niepotrzebna czynność, ale ile frajdy i wiedzy przyniosła lisicy, tylko ona wiedziała.
*****
Wylądowali. Stali na kolorowej ulicy w Mieście Lalek, między licznymi witrynami sklepów. Intensywne zapachy rozciągały się w powietrzu: a to perfumy, jedzenie, a to bestie i inne Dachowce, nawet przypadkowi przechodnie. Wszyscy byli mieszanką, od której w pierwszej chwili zakręciło się białemu lisowi w głowie. Gdyby weszła do miasta normalnie, nie byłoby z tym problemu. Jednak przylecenie w ten sposób sprawiło, iż czyste i bezzapachowe powietrze (kłamstwo, powietrze pachniało wiatrem, czystością, swobodą, wolnością, deszczem) nagle zmieniło się w cały ten targ. Nietypowe uczucie. Ale szybko przeszło.
- Dziękuję Ci – powiedziała, łapiąc dłoń strażnika swoimi odpowiedniczkami – nigdy nie przeżyłam czegoś takiego. Jestem niezmiernie wdzięczna za możliwość doświadczenia latania i poznania tego niesamowitego uczucia.
Posłała mu promienny uśmiech i zamachała radośnie ogonem. Nie przejmowała się rozczochranymi włosami czy koszykiem, który wciąż trzymała przewleczony przez jedną z rąk. Ważne było rosnące w piersi uczucie, iż latanie jest niczym innym, a przyjemnością. Jej serce wciąż galopowało w piersi z ekscytacji.
- Powinniśmy już iść i kupić niezbędne rzeczy – to powiedziawszy, puściła jego dłoń i ruszyła w odpowiednią stronę.
Weszli do sklepu spożywczego, wybrali to, co mieli wziąć, a następnie zapłacili. Zajęło im to w sumie trzydzieści osiem minut: w sklepie była niewielka kolejka.
- Teraz pozostaje nam iść nazbierać malin – mówiła z nieschodzącym z twarzy uśmiechem.
- Dzięki Tobie będzie to możliwe – ponownie zamachała ogonem – bo gdybyśmy szli pieszo, nie byłoby nawet mowy, byśmy zdążyli. A tak, to śmiało się przejdziemy, pozbieramy malinki i zdążymy dojść do pałacu na czas!


Snowy white fox of the Arctic,
was it your brush-like tail
that sprayed snow, like crystal sparks,
adorning the dark sky with a shimmering veil?
A beautiful blaze of auroral displays

Skrzydła i puchaty ogonek 29bf52224b08a0d95f5956e79c9cc172
#87cefa
x x x x x

Powrót do góry Go down





Sponsored content

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach