Spectrofobia :: Hyde Park :: Archiwum X :: Misje & Konkursy
Patrz pod nogi
Pią 8 Sty - 21:36
Mówi się, że grobowce te są zamieszkane przez złe duchy. W nocy, która odpowiada ludzkiemu Halloween, młodzi śmiałkowie przychodzą tutaj, by odprawiać dziwne rytuały i przyzywać zmarłych. Czy im się udaje czy też nie? To wiedzą tylko Ci, którzy prowadzą te spotkania, bądź Ci, którzy chcą im przeszkodzić. W końcu co może być lepszego od nastraszenia bandy bachorów, w środku bezksiężycowej nocy? I to w otoczeniu gęstej, purpurowej mgły?
Ostatnimi czasy jednak zniknięcia zdarzają się nawet za dnia. Istoty i Bestie wchodzą, ale nie wychodzą z cmentarza. Nikt nie ma odwagi tego sprawdzić. Tym, którym udało się jakoś zbiec, nikt nie wierzy, że widzieli Koszmar we własnej osobie. Może dlatego, że tutaj podobieństwo ich relacji się kończy? Jedni widzą stado dwugłowych, skrzydlatych węży, inni pająki...a jeszcze inni....biedronki? No cóż....różne fobie istnieją. Nawet takie jak lęk przed biedronkami.
Informacja o tym miejscu dotarła do bractwa. Jednak czy oni dadzą radę coś poradzić? Nikt nic nie słyszał, nikt nic nie widział, a istoty znikają. Wchodzą i nie wychodzą, mało kto się wybija z tego schematu. Kto wie...może po prostu nadal tam są na jakieś niezłej imprezce? To jest już jednak zadanie dla członków Bractwa. W końcu Koszmarem zalatuje tam na kilometr. Aż mdło się robi...
Opiszcie proszę na start standardowo - co macie na sobie, co macie ze sobą. Jaką broń, jakie przedmioty. Z jakim nastawieniem się wybieracie.
Sob 9 Sty - 16:16
Sob 9 Sty - 17:52
Biały Królik był ubrany w czarną kurtkę z wysokim kołnierzem zakrywającym jego twarz aż po wysokość uszu. Pod okryciem miał na sobie swoją ulubioną koszulę w złote wzory, materiałowe, granatowe spodnie garniturowe w kratę oraz czarne sztyblety z nieco grubszą podeszwą. W razie gdyby na cmentarzu czekały na niego nieprzyjemne warunki pogodowe, takie jak ulewa powodująca powstawanie błota i pluchy. Prócz przedmiotów nie mających wielkiego znaczenia na walkę z potworami, miał on przypiętą do paska Kusarigame, kosę przypiętą do łańcucha z obciążnikiem na przeciwnym końcu, wykuty przez Kowala z Bractwa.
Przekroczywszy zniszczoną bramę ujrzał czekającego na białowłosego towarzysza, Askariego, znanego mu z szeregów Bractwa. Schodząc w dół w kierunku pierwszych pojawiających się w zasięgu jego wzroku grobów wyjął dłonie z kieszeni. Uniósł w jego kierunku prawą rękę w akcie powitania.
- Wybacz jeżeli musiałeś na mnie czekać, miło Cię widzieć, Askari.
John wypowiedział te słowa w kierunku kolegi starając się aby jego głos brzmiał sympatycznie, lecz dbając również o ton swojego głosu. Co by nie obudzić zmarłych leżących pod ziemią, ani nie zwrócić uwagi istot, których uwagę mogło zwrócić przybycie członków Bractwa.
Nie 10 Sty - 21:15
Wto 12 Sty - 0:51
- Spójrz Askari, zrobimy tak
Narysował na ziemi dwie stworzone z główek-kółek oraz patykowatych ciał postacie. Jedna figura, dzierżąc w dłoniach większy od siebie miecz, stała kawałek przed drugą. Następnie używając zerwanej gałęzi zaczął rysować i tłumaczyć kompanowi jak dokładnie działają jego moce oraz jak najlepiej można zastosować właściwości jego broni. Wytłumaczył mu, że najlepszym planem działania na pokonanie Koszmaru będzie aby Askari poszedł przodem, gdy z niedalekiej odległości John będzie wspierał go przy pomocy swojej Kusarigamy oraz mocy pozwalających zwiększyć walory defensywne Askara. Wytłumaczył mu, że absolutnie nie chcę go używać jako mięsa armatniego. Po prostu jego zdaniem będzie lepiej jeżeli to on zajmie linie frontu, a w ten Byron obejmie rolę obrońcy, wspierającego swojego kompana uderzeniami ze średniego dystansu. Opowiedział mu również o tym, że podejmowanie działań na własną rękę może ich narazić na utratę życia. Z tego też powodu, zdaniem Johna, powinni się nie rozdzielać i badać zakamarki nekropolii we dwójkę. Pokazał mu na swoim rysunku również, którą trasę powinni jego zdaniem obrać, tak aby zwiedzić możliwie każdy zaułek otaczającego ich lasu kamiennych nagrobków. Kiedy uznał, że wykorzystali wystarczająco dużo czasu na omówienie planu wyrzucił patyk z powrotem w kierunku krzewu i starł naszkicowany schemat ruchem buta. Pokazując palcem wskazującym lewej ręki jądro otaczającego ich cmentarzyska dał towarzyszowi sygnał, że powinni czym prędzej rozpocząć poszukiwania koszmaru i ruszyć w tym właśnie kierunku.
Pią 15 Sty - 22:32
Mimo początkowego żartowania, szybko przeszli do planowania. Jednak czy na pewno nie za szybko? Cmentarz nie był jakiś wielki, to prawda, jednak nie były to trzy grobowce na krzyż.
Były tutaj groby, nie tylko zamknięte, ale również takie nigdy niezamieszkałe, oraz grobowce, do których spokojnie można było wejść. Całość okalał stary, zniszczony płot. A upiorności scenerii dodawała wszechobecna purpurowa mgła, która akurat nie miała nic do czynienia z Koszmarem. Tak mógłby pomyśleć tylko ktoś, kto nigdy się nie znalazł w Mrocznych Zaułkach.
Trzymanie się razem zdecydowanie było dobrym pomysłem, pytanie tylko czy uda im się to osiągnąć. W końcu bardzo łatwo stracić kogoś z oczu, nawet jeśli ten ktoś stoi metr przed nami.
W pewnym momencie usłyszeli chichot małego dziecko oraz dziwny...chrzęst, dobiegający ze strony samego centrum cmentarza. Do tego w tamtym kierunku zawiał dość mocny wiatr, zupełnie jakby nawet nie zapraszał, a wręcz wpychał ich do środka.
Sob 16 Sty - 4:37
Sro 20 Sty - 15:34
Purpurowa mgła spowijająca cmentarzysko umiejscowione na pograniczu Miasta Lalek przyprawiała Johna o dreszcz na skórze. Klimat tego miejsca był co najmniej mroczny i wielu mieszkańców Krainy Luster nie odważyłoby się przekroczyć bramy upiornego miejsca. Jednakże nie on, nie nasz białowłosy Królik, który sam z własnej woli postanowił dołączyć do Bractwa i brać udział w tej nierównej wojnie mocy, którą toczyli z pojawiającymi się w krainie Koszmarami. Czy wcześniejszy John bałby się przebywać w tak ponurym miejscu? Możliwe, że trochę tak, jednakże i tak by kroczył raz obraną przez siebie ścieżką. W swym życiu wychodził z prostego założenia, że kiedy powiedziało się A należy także powiedzieć B. Skoro postanowił wziąć udział w tym wydarzeniu nie mógł tak po prostu zawrócić i zaniechać wykonania misji. Z resztą ktoś mądry kiedyś mu powiedział, że strach jest emocją, która sprawia, iż czujemy, sprawia, że serce w naszych klatkach piersiowych pompuje krew do żył dzięki czemu żyjemy i wiemy, że chcemy żyć dalej. Bez strachu bylibyśmy niczym więcej jak cieniami samych siebie, wypranymi z emocji. Tak czy inaczej dzisiaj Joel miał zupełnie inne nastawienie niż kiedyś. Choć Koszmar, którego mieli zgładzić wybrał sobie nadzwyczaj ponure lokum nie robiło to na króliczku większego wrażenia. Patrząc na podekscytowanego młodzika uśmiechnął się pod nosem i położył dłoń na jego barku i zaczął mówić, spokojnym tonem, chcąc zapewnić kolegę o swych dobrych zamiarach.
- Hej Askari, gdyby coś się działo czego nie dalibyśmy rady udźwignąć, to wiesz.
Zrobił chwilową pauzę, spojrzał mu w oczy, marszcząc przy tym delikatnie brwi.
- Nie ma czego się wstydzić, ani chojraczyć. Gdyby okazało się, że ten stwór jest dla nas za silny to spadamy stąd, a wiedzę którą zdobędziemy tu i teraz wykorzystamy później. Wrócimy tu i spuścimy mu srogie lanie, okej?
Kończąc swój wywód roześmiał się do kolegi. Choć nie było po nim widać ani trochę przerażenia przed zbliżającymi się wydarzeniami, Joel wolał to po prostu powiedzieć. Wręcz przeciwnie, młodszy stopniem komrat białowłosego emanował nadmierną chęcią do działania i ekscytacją, które również potrafiły być zgubne. Podobało mu się to z jak odważnym adeptem przyszło mu dzisiejszej upojnej nocy współpracować. Widząc jego entuzjazm zastanawiał się czy sam taki był kiedyś. Myśląc o nadchodzących wydarzeniach nie chciał aby cokolwiek się mu stało. Liczył na to, że opuszczą cmentarz bez żadnego uszczerbku. W końcu był starszy stopniem od niego co oznaczało, że był odpowiedzialny za Askariego. Gdyby coś miało pójść nie tak, jego priorytetem będzie przede wszystkim utrzymanie chłopaka przy życiu i ucieczka. No chyba, że nie będzie wyjścia i będzie zmuszony pokonać Koszmar w pojedynkę, taka konieczność również mogłaby się pojawić. Choć była to ostateczność, zawsze miał w głowie plan na trzy kroki do przodu, zakładając różne scenariusze.
Słysząc chichot małego dziecko oraz chrzęst od razu pomyślał o tym, że upiór mógł na przykład przetrzymywać zakładnika, który właśnie w ich obecności pożegnał się ze swym życiem. Ta myśl wprowadziła Joela w lekkie poddenerwowanie. Nie lubił kiedy komuś działa się krzywda w jego otoczeniu, szczególnie z powodu jakiegoś wstrętnego tworu nękającego Lustrzan. Zawsze zakładał, że mógł temu stworzeniu jakoś pomóc, przybyć wcześniej, szybciej wziąć się do roboty. Chichot dziecka dudnił mu w uszach, przecież zakładnicy się nie śmieją. To musiała być zachęta ze strony Koszmaru by wzięli się do roboty i podjęli z nim walkę. Czym prędzej sięgnął lewą ręką po kosę zaczepioną przy szlufce od spodni i pociągnął ją do góry wyciągając zawinięty łańcuch. Owinął go sobie wokół prawego przedramienia. Opuścił nieco w dół kosę przy pomocy swych palców i zaczął nią delikatnie, powolnie kołysać zataczając koło z lewej strony swojej sylwetki. Nie ma co odkrywać wszystkich kart od razu, jednakże dobrze jest mieć broń w ręku, co by się okazało, że wróg zaatakuje pierwszy. Czując pchający go w kierunku chichotu dziecka wiatr wiedział, że Koszmar namawia ich do podjęcia walki.
- Zaczyna się. Niech los nam sprzyja.
Obniżył ton głosu, jego mina była skupiona, usta wąskie, oczy wpatrywały się w plecy kompana, który również przygotował swój oręż i tak jak omawiali to wcześniej poszedł jako pierwszy. Widząc, że Askari przekracza próg cmentarza i rusza w kierunku, z którego dochodził odgłos czym prędzej pospieszył za nim, utrzymując jego tyły bezpieczne.
- Hej Askari, pamiętaj głowa na karku, nie? Nie wątpię, że wiesz to sam, bez moich rad, ale walka z przeciwnikiem to gra, w której liczy się to kto ile popełni błędów, nie to kto ile wyprowadzi uderzeń. Jeżeli zobaczysz na swojej drodze przeciwnika zrób krok w tył i przyjmij postawę defensywną, ja w tym czasie pobłogosławię nasze ciała i ruszymy do ataku.
Nie chcąc absolutnie obrazić swojego kolegi, John wciąż czuł ciążącą na nim odpowiedzialność za Adepta. Choć był skupiony na zbliżającej się wielkimi krokami walce z Koszmarem gdzieś z tyłu głowy myślał, że nie mógłby sobie wybaczyć gdyby coś się stało Askariemu. Potrząsnął głową starając się odrzucić od siebie te myśli, nie chciał w końcu żeby jego kompan odniósł wrażenie, że John się nad nim wywyższa i co gorsza traktuje go jak dziecko, którym z pewnością już nie był. Zacisnął jeszcze raz swe dłonie na Kusarigamie, którą dzierżył i pilnując tyłów posuwał się do przodu w niedalekiej od kolegi odległości.
Wto 26 Sty - 12:55
Byron mógł spokojnie zauważyć upadek towarzysza. A raczej, że nagle zapadł mu się pod ziemię. Grób nie jest głęboki, spokojnie może z niego wyjść z pomocą lub bez niej. Może być trochę poobijany, ale cóż, taki wojak się raczej siniaków nie boi, a jak rozchodzi to zapomni, że coś się stało. Gorzej z zapaszkami.
Jakby tego było mało, gdy tylko Ask wpadł do środka, nad nim rozległ się rozbawiony dziecięcy śmiech. Chyba ktoś się dobrze bawił.
Pon 1 Lut - 10:43
Spectrofobia :: Hyde Park :: Archiwum X :: Misje & Konkursy
|
|