Plotki,miecz i poezja

Alnari
Gif :
Plotki,miecz i poezja  5PUjt0u
Godność :
Alnari De Margant
Wiek :
Jakieś 619 lat, ale wyglądam na jakieś 19 no może
Rasa :
Szklany Człowiek - Podrasa - Naczynie Magii
Wzrost / Waga :
169 cm i 111 kg
Znaki szczególne :
Kryształowy blask widoczny w spojrzeniu, długie i lśniące włosy o szafirowej barwie.
Pod ręką :
Bezdenna sakwa a w niej wszystko co powinna nosić ze sobą zarówno dama jak i zawodowa łowczyni koszmarów.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t268-revi-destin#414 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1067-alnari
AlnariOcalały Klejnot
Plotki,miecz i poezja
Czw 18 Mar - 0:59
NEL
Moja willa od dawna nie gościła nikogo. Osiadający wszędzie kurz, stare sprzęty i zamknięte klamki przyzwyczaiły się do mojej i jedynie mojej niezbyt nachalnej obecności do tego stopnia, że boję się, czy nie uznają mnie już za ducha. Czasami tylko moje gołębie pocztowe przynoszą mi wiadomości, ale i one nie zostają na długo; przylatują jedynie na chwilę, przysiadają na gzymsie, oczekują, aż odbiorę od nich listy i przekażę odpowiedzi na nie, a potem - i one odlatują, pozostawiając mnie w samotności. Cicha samotnia niekiedy zdaje mi się być jedyną ostoją życia w wielkiej, pustej Otchłani.

A jednak, a jednak, sam nie wiem dlaczego, ale - otrzymawszy wiadomość od niejakiej Alnari - zgadzam się bez dłuższego namysłu na jej wizytę. Jest to przy okazji pierwszy raz od dawna, kiedy dowiaduję się, że moje zdolności władania bronią białą zostały przez kogoś docenione. Nie mogę powiedzieć, że nie potrafię walczyć mieczem, sztyletem czy nożem, ale jednak nigdy dotąd nie zdarzyło mi się nikogo uczyć tej misternej sztuki. Najwyraźniej czeka mnie pierwsze takie doświadczenie i mam szczerą nadzieję, że podołam temu skomplikowanemu dziełu.

Czekam na przybycie z niecierpliwością, obserwując z gabinetu z oknem wychodzącym na zewnątrz moje podwórze. Mam przygotowaną broń dla nas obojga, gdyby Alnari swojej nie przyniosła - para długich, siostrzanych sztyletów, który kiedyś sprzedała mi jednonoga baba z kościaną fają na targu w Dyniowym Miasteczku. Obydwa mają takiej samej długości rzeźbione rękojeści, jedynie jedną zdobi wizerunek splątanych ze sobą liści dębu, drugą - rozkładającego skrzydła kosa. Kupiliśmy je we dwoje i przez długi czas nosiliśmy je razem przy pasie; do dziś pamiętam, jak kosi sztylet na moich oczach przeorał gardło mierzącego do mnie z pistoletu mężczyźnie. Większość przedmiotów, które posiadam, ma za sobą jakąś historię, którą nawet po latach sobie przypominam. Z bólem, ze strachem, z nostalgią, ze śmiechem, ale nadal sobie przypominam.

ALNARI

Dołączenie do bractwa otwierało dla mnie sporo nowych drzwi, a za wieloma z nich czyhały zagrożenia. Właśnie dlatego uznałam, że należy poszerzyć wachlarz swych umiejętności bojowych. Bicz nie zawsze sprawdzał się w zwartej walce i dlatego moje myśli od dłuższego czasu lawirowały wokół ostrzy, a konkretniej klindze miecza.
Był jednak pewien problem, otóż nie bardzo chciałam, aby moi bracia dowiedzieli się, iż postanowiłam dołączyć do organizacji tępiącej Koszmary ani tym bardziej że poddałam się spaczeniu. Gdybym zaczęła nagle szukać pośród mistrzów szermierki, z całą pewnością pojawiłaby się, cała masa niewygodnych pytań a mój mały sekret szybko straciłby na swej wartości. Sprawa, tak czy siak, w końcu się wyda, jednak wolałam, by stało się to możliwie jak najpóźniej.
Właśnie dlatego postanowiłam odkurzyć pewną dawną znajomość z osobą, która nie powinna szczególnie zaciekawić ogarów w postaci mych starszych i nader troskliwych braci...
Z marionetkarzem poznaliśmy się przed laty, w jednym z popularnych wówczas klubów literackich. Początkowo nasze spotkanie planowałam zorganizować właśnie tam, niestety okazało się, że jakieś trzy lata temu lokal spłonął w pożarze... który jak głosiły plotki, wcale nie był wypadkiem.
Chcąc nie chcąc musiałam zatem wprosić się na gościnę do domu Marionetkarza.
Plusem była lokalizacja, gdyż w Szkarłatnej Otchłani mogliśmy liczyć na większą dyskrecję niż w Krainie.

Nie miałam też większych problemów z dotarciem pod wskazany adres, ani też z przedostaniem się do świata, w którym niebo wiecznie zasnute jest szkarłatem. Zakup equesa był dobrą inwestycją, stworzenie nie tylko prezentowało się elegancko jako wierzchowiec, ale też potrafiło otwierać portale między światami. To właśnie na grzbiecie jednorożca aktualnie podróżowałam.

Gdy w końcu dotarłam do rezydencji Marionetkarza, zaczęłam się zastanawiać czy ten posiada stajnię... Wcześniej jakoś wzięłam to za pewnik, aktualnie zmagałam się z tą wątpliwością. Wyćwiczonym i pełnym wdzięku ruchem zsunęłam się z siodła, po czym delikatnie poklepałam wierzchowca po boku. Eques zarżał na tyle donośnie, iż wątpiłam, abym w jakiś inny sposób musiała zakomunikować swoje przybycie. Postanowiłam zaczekać przed bramą. Wszak musiałam się dowiedzieć, czy nie będę musiała odprawić swego wierzchowca. Nie było to wielkim kłopotem, acz, wolałabym, aby zaczekał. Ponowne ściągnięcie go mogło mnie kosztować nieco wysiłku, szczególnie gdyby rumak wybrał się na wycieczkę do Krainy Snów.

Wszelkie niezbędne rzeczy, w tym również nowy srebrny miecz, jak i drobny prezent dla gospodarza, trzymałam ukryte w bezdennej sakwie.
Miałam na sobie dobrze dopasowany strój, który nadawał się zarówno do ćwiczeń z ostrzem, jak i konnej jazdy, a zarazem nadal zadawał szyku. Wszak odpowiednia prezencja nigdy nie była mi obojętna.


NEL

Stajnia nie jest i nigdy nie była mi potrzebna. Nie jeżdżę konno, a goście przybywają tutaj tak rzadko, że jej obecność nie jest tutaj chyba przydatna. Nie wspominając już o tym, że zdecydowana większość osób, które tutaj przybywają, porusza się po łańcuchu, po którym kopytnym zwierzętom jest dosyć trudno przejść. Nie mam więc pojęcia, jak się zachować, gdy rżenie informuje mnie o przybyciu tutaj Alnari.

Wychodzę jej na spotkanie. Podobnie jak mój gość, mój ubiór jest przygotowany do walki, jednak - jak zawsze - w stroju nie zabrakło żałobnej czerni. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz na moim ciele znalazł się komplet pozbawiony tej barwy. I to dobrze, bo w jaki sposób mogę milczeć na temat całej mojej żałoby? W jaki sposób mogę udawać, że zapomniałem o wszystkich, którzy ginęli na moich oczach?

- Dzień dobry, pani Alnari. Jest dla mnie zaszczytem mogąc panią tutaj gościć - jak wymagają tego zasady grzeczności, dygam przed dziewczyną i całuję jej dłoń na powitanie. Nie wyłapuję wzrokiem żadnej broni, ale odkładam na przyszłość pytanie na temat jej obecności; w tym magicznym świecie nic przecież nie jest niemożliwe, nawet niewidzialne miecze. Dopiero po tym geście mój wzrok prześlizguje się na equesa, z którym jednak coś trzeba zrobić. - Nie zdawałem sobie sprawy, że przybędzie tu pani na wierzchowcu - mówię dyplomatycznie, starając się jakoś delikatnie zasugerować, że nie mam najmniejszego pojęcia, co zrobić z tym zwierzęciem.


ALNARI

Szkarłatna Otchłań była niezwykłym miejscem, potrafiła jednocześnie przywrócić o zachwyt, jak i zawrót głowy. Niektórzy uważali ją za dość niegościnny i chaotyczny wymiar. Inni nie zamieniliby swoich dryfujących działeczek na żadne inne miejsce na świecie.
Jeśli chodziło o moją opinię, Otchłań była intrygująca, lecz nie zamieniłabym na nią Krainy Luster. To z nią czułam się pierwotnie związana i to w dość dosłownym sensie owych słów.

Nadal, głaszcząc wierzchowca przyglądałam się spokojnie, temu jak w drzwiach rezydencji pojawia się jej właściciel, powoli zmierzając w moją stronę.
-Dziękuję, miło widzieć Pana von Hershiwan, po tak długim czasie. Ciesze się, że moja wiadomość dotarła pod właściwy adres.
Również skłoniłam nieznacznie głowę na znak szacunku, w chwili kiedy moją dłoń musnęły wargi Marionetkarza. Nel nie zmienił się za bardzo od czasu naszego ostatniego spotkania, ale nie było w tym nic nadzwyczajnego. Dla nas istot długowiecznych proces starzenia się przebiegał inaczej.
-Wybacz, istotnie powinnam Cię uprzedzić. Chciałam sobie oszczędzić, całej tej przeprawy przez Bramę a eques jest bardzo pomocny w kwestii sprawnego poruszania się między światami.
Uznałam, że nie będę narażać ogrodu Marionetkarza na szwank, bestia sama potrafiła się o siebie zatroszczyć. Zresztą i tak miałam ją odesłać do Krainy, aby sprowadziła do nas pewnego Opętańca, który również powinien zatroszczyć się o poszerzenie swego wachlarza umiejętności. Wszak, jeśli miał znaleźć dla siebie miejsce pod skrzydłami Kryształowego Motyla, to powinien odpowiednio się reprezentować a posiadanie choćby podstaw w kwestii szermierki, miało podnieść jego „akcje”.
Kilkoma sprawnymi ruchami podpinałam paski siodła i uprząż, które następnie zginęły w bezdennej sakwie. Nie było sensu, aby bestia oczekiwała wezwania w pełnym rynsztunku.
-Wracaj do Motyla.
Wydałam krótką komendę i pogłaskałam stworzenie po łbie, to zarżało, ewidentnie urażone faktem, iż nie zostało potraktowane jako pełnoprawny gość. Z głośnym stukiem kopyt odbiegłoby po chwili zniknąć w tęczowym świetlnym rozbłysku migoczącego portalu.
-A zatem ten problem mamy z głowy.
Oznajmiłam, posyłając Marionetkarzowi ciepły uśmiech. Uznałam również, że był to dobry moment na wkupienie się w łaski przyszłego nauczyciela. Naprawdę doceniałam moc, niewielkiej sakiewki, którą miałam przytroczoną do pasa. Gdy ponownie zanurzyłam w niej dłoń i wyszeptałam słowo prezent, poczułam pod palcami materiał starej księgi.
Piękny wiekowy wolumin został przewiązany szafirową wstążką, podobnie jak elegancki notes oprawiony w czarną skórę, na której powierzchni wiły się drobne srebrzyste wzory, sprawiające wrażenie żywych.
-Mam nadzieję, że Ci się spodoba.
Z tymi słowami wręczyłam podarek swemu rozmówcy. Nawet dla mnie wyzwaniem było zdobycie pierwszego wydania dzieła Mistrza Terserisa. Dźwięczy tytuł „Kres wieczności” był zbiorem wyjątkowo dojmującej poezji. Zapamiętałam, że właśnie jeden z utworów Terserisa był tematów naszych dyskusji w klubie poezji.

Powrót do góry Go down





Nel
Gif :
Plotki,miecz i poezja  5PUjt0u
Godność :
Nel Eastace von Hershiwan
Wiek :
Wizualnie kilkanaście, realnie dużo więcej.
Rasa :
Marionetkarz
Wzrost / Waga :
178 cm / 59 kg
Znaki szczególne :
Unoszący się wszędzie wokół zapach papieru; palce albo uwalane atramentem, albo poobcierane od szorowania plam pumeksem; chaotyczny sposób wysławiania się; ponury wyraz twarzy.
Pod ręką :
Portfel z pewną zawartością pieniężną; paczka papierosów.
Broń :
Rzeźbiony sztylet.
Zawód :
Wolny strzelec
Stan zdrowia :
Fizycznie czuje się dobrze, duchowo jest znużony

https://spectrofobia.forumpolish.com/t701-nel#8205 https://spectrofobia.forumpolish.com/t714-korespondencja-nela-eastace-von-herwishwana
NelNieaktywny
Re: Plotki,miecz i poezja
Nie 21 Mar - 17:17
Przyszło mi wychować się w Szkarłatnej Otchłani i pomimo, że od ponad stu lat nie widziałem na oczy mojej kochanej rodziny (prawdę powiedziawszy, nie wiem nawet, czy jeszcze żyją i dosyć mało mnie to interesuje), to nadal czuję się mocno związany z tym miejscem. To tu jest mój dom. To stąd pochodzi ogromna ilość moich wspomnień. To tutaj, i nigdzie indziej, mogę żyć.

- Terseris! - krzyczę z cicha mimowolnie, ujmując w ręce jej podarunek. Arcydzieło, legendarne pierwsze wydanie, esencja duszy genialnego autora! Jakieś sześćdziesiąt lat temu jeden z egzemplarzy prześlizgnął się mi między palcami - jednonogi Kapelusznik z żółtą wysypką na całej twarzy sprzedał go dosłownie na moich oczach przypadkowemu kupcowi, co do którego zamiarów jestem do dzisiaj niepewny. Tą informacją niemal doprowadziłem do ataku serca pewnego znajomego mi Baśniopisarza o fantastycznym talencie do liternictwa, który od lat marzył o dołączeniu Kresu Wieczności do swojej kolekcji.

Po tym, jak wylewnie dziękuję Alnari (za jedną kartkę z tego tomu byłbym gotów się zastrzelić), zapraszam ją do domu na herbatę parzoną z ziół zebranych za jednymi z wrót w Lesie Drzwi; według legend, miejsce, które się za nimi znajduje, nie zostało nigdy zlokalizowane ani w Krainie Luster, ani w Szkarłatnej Otchłani, próżno też byłoby go szukać w Świecie Ludzi. Jeżeli dziewczyna się zgadza, spędzamy parę chwil wewnątrz, jeżeli nie - od razu udajemy się na otwartą przestrzeń za domem, gdzie zamierzam zacząć ćwiczenia.

Wyjmuję broń ze szczękiem; daję znak Alnari, by zrobiła to samo, po czym zaczynam mówić. - Po pierwsze, nie można dać sobie wmówić, że trzymasz broń źle. Nie ma tu znaczenia to, czy jesteś prawo-, czy leworęczna; zawsze trzymasz broń tak, jak czujesz, że będzie ci wygodniej - zaczynam, przerzucając sztylet z lewej dłoni do prawej. Nawyk jeszcze z cyrku. Staję następnie w lekkim rozkroku, uginam lekko kolana i rozstawiam stopy pod lekkim kątem; jestem gotowy do rozpoczęcia pojedynku. Po chwili wracam do mojej zwyczajnej postawy i kontynuuję. - Na początku trzeba się przyzwyczaić do broni w ręku. To uczucie na początku nie będzie się wydawało naturalne. Z czasem jednak sztylet stanie się naturalnym przedłużeniem dłoni - dodaję. Ja na przykład parę miesięcy męczyłem się z akceptacją nowego żelastwa w rękach, a teraz wołają mnie Nellym Żelaznej Dłoni! - Proszę mi powiedzieć, jakie punkty w ciele przeciwnika wydają się pani stwarzać najlepsze możliwości do ataku?

Powrót do góry Go down





Alnari
Gif :
Plotki,miecz i poezja  5PUjt0u
Godność :
Alnari De Margant
Wiek :
Jakieś 619 lat, ale wyglądam na jakieś 19 no może
Rasa :
Szklany Człowiek - Podrasa - Naczynie Magii
Wzrost / Waga :
169 cm i 111 kg
Znaki szczególne :
Kryształowy blask widoczny w spojrzeniu, długie i lśniące włosy o szafirowej barwie.
Pod ręką :
Bezdenna sakwa a w niej wszystko co powinna nosić ze sobą zarówno dama jak i zawodowa łowczyni koszmarów.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t268-revi-destin#414 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1067-alnari
AlnariOcalały Klejnot
Re: Plotki,miecz i poezja
Sob 27 Mar - 23:56
Entuzjazm ze strony Marionetkarza był większy, niż oczekiwałam. Po części cieszyłam się jego szczęściem, choć zapewne więcej radości dawała mi prosta satysfakcja z właściwie wybranego podarku.

Dobrej herbaty nie wypada odmawiać, dlatego też bez wahania przyjęłam zaproszenie swego gospodarza. Miły aromat wypełnił wnętrze saloniku, po którym rozglądałam się z ciekawością. Co ów pomieszczenia mogło zdradzić na temat swego mieszkańca? Gust lub jego brak, dbałość o szczegóły czy swoboda? Detale, tak wiele da się wynieść po zawartości czyjejś biblioteczki albo barku. Nie mówiąc już o prywatnej komnacie, gabinecie czy sypialni.
Rozmowa przy herbacie trzymała się bezpiecznych i dość standardowych tematów. Cześć znanego na salonach ceremoniału.

Po jakimś kwadransie a może dwóch, zdecydowaliśmy udać się za posiadłość marionetkarza, gdzie miał się rozpocząć mój trening.
Z zaciekawieniem obserwowałam instruktaż. Sztylet... mnie interesował miecz. Jednak to o czym do tej pory mówił lalkarz, tyczyło się tak naprawdę niemal każdego rodzaju broni.
Przez moment tak jak i figlarny uśmiech, przez głowę przemknęła mi myśl, że gdybym złapała klingę za samo ostrze, to mój nauczyciel nie zgodziłby się z własną radą. Nie było jednak przyjemności w podobnych prostych zaczepkach, tym bardziej iż ta mogła zostać łatwo obrócona przeciwko mnie samej.
-Staram się pracować nad zręcznością obu. Ale jeszcze mi daleko do oburęczności. Jeszcze...
Wtrąciłam, nadal przyglądając się lalkarzowi. Rozwiązałam bezdenną sake i przyłożyłam do niej dłoń, przyzywając do niej swój miecz. W świecie magi coś takiego nie dziwiło. Gdybym zaś podobną scenkę przedstawiła mieszkańcom świta ludzi, zapewne uznano by mnie za przeciętną iluzjonistkę.
Prawą dłoń miałam pewniejszą i od razu zdecydowałam, że to w niej będę dzierżyć oręż. Zaciskałam palce na srebrzystej rękojeści, starając się znaleźć dla nich jak najwłaściwsze ułożenie.
-Jeśli chodzi o obycie z bronią, to nie jestem pacyfistką. Biegle władam biczem bojowym. Jednak miecz czy sztylet to jednak zupełnie inna bajka. Będę musiała uważać na nabyte odruchy...
Wypowiedziałam głośno swą obawę. Niekiedy w czasie nauki znacznie lepiej przyswajało się nową umiejętność, kiedy stanowiło się swego rodzaju białą kartkę.
Po chwili obserwacji spróbowałam przyjąć tę samą postawę, którą chwilę wcześniej prezentował mój aktualny mentor.
-Tak dobrze? I proszę bez „Pani”, chyba możemy pozwolić sobie na nieco swobody?
Musiałam zastanowić się nad zadanym pytaniem, jednocześnie starając się przywołać z pamięci obrazy ostatnich pojedynków, które miałam okazje obserwować.
-Sądzę, że zależy to po części od przeciwnika i tego, czy chcemy go zabić, czy też nie... Jeśli miałabym zabić, celowałabym w miejsca gwarantujące szybkie wykrwawienie się.
Mówiłam to z dość chłodną obojętnością. Co mogło nieco niepokoić.

Powrót do góry Go down





Sponsored content

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach