Metamorfozy

Scavell
Gif :
Metamorfozy A7c78c1cf8554d3256eba773fd3bfcbe
Godność :
Irith Adelaide "Scavell" Bellclair
Wiek :
28 lat
Rasa :
Lunatyk
Wzrost / Waga :
170 / 60
Znaki szczególne :
blizna po cięciu na gardle
Pod ręką :
wymienione w poście eliksiry, broń, Scath, Przepaska ślepo-widzenia, Chmarny talizman
Broń :
Nysarth (rapier), mizerykordia
Zawód :
Adept Bractwa
Stan zdrowia :
zdrowa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t934-skrzynka-korespondencyjna-irith https://spectrofobia.forumpolish.com/t1113-scavell
ScavellDiabelski Bibliotekarz
Metamorfozy
Pią 22 Paź - 13:12
Przez zasłony w kolorze krwi nieśmiało przedzierały się pierwsze promienie mlecznego światła poranka, wolno rozpraszając mrok, jaki panował w pomieszczeniu domu uciech. Czarnowłosa kobieta, dotąd leżąca obok ciebie, z pewną niechęcią wstała z łóżka, przeciągnęła się leniwie i schyliła, by zebrać rozrzucone po podłodze ubrania.
- Dobrze się spisałeś, Gwiazdeczko – stała plecami do ciebie i zaczęła się wolno ubierać w bogato zdobione szaty. Z pewnością była to kolejna Upiorna Patrycjuszka znudzona wybranym przez familię oschłym mężem, szukająca nowych wrażeń w swym długim życiu w ramionach młodego kochanka. Cóż z tego, że była to płatna miłość, raczej nędzny substytut prawdziwego uczucia?
- Dawno się tak dobrze nie bawiłam. – zbliżyła się do ciebie, pogładziła cię po głowie w nieco matczynym geście i bladą dłonią złapała za twoją brodę, by niejako zmusić cię do spojrzenia w jej oczy – Choć myślę, że zawsze mogłoby być lepiej. – zaśmiała się cicho i zbliżyła swoją twarz do twojej, obserwując cię uważnie, lecz równie szybko podniosła się i wróciła do swojej toalety – Tylko kobieta może wiedzieć, jak prawdziwie zadowolić inną kobietę. – zawiesiła głos, jakby zastanawiając się nad czymś, może nad jakąś ofertą? Niemniej nic więcej już nie powiedziała.
Po doporowadzeniu się do nienagannego (a przynajmniej nie budzącego podejrzeń) stanu kobieta wyszła z zaciemnionego pomieszczenia chichocząc, pozostawiając na twych skroniach drobny, pożegnalny pocałunek mięsistych, czerwonych ust jako wyraz zadowolenia ze świadczonej usługi. A przede wszystkim karmazynową kopertę zabezpieczoną lakową pieczęcią – wzór przywodził na myśl dwójkę splecionych w ciasnym uścisku wężów.
Spoiler:


Metamorfozy 3lgQ88B
#886b8e | #af522d

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Metamorfozy
Pią 22 Paź - 21:41
Mogło być lepiej!? Tak wielka obelga nigdy nie dosięgła uszu Ezekiela. Równie dobrze kobieta mogła go opluć i spoliczkować, nie płacąc mu za to. Przecież był najlepszy w okolicy, jeśli nie na świecie. Za kogo ona się uważa?! Dla dobra ogółu chłopak zachował te przemyślenia dla siebie, darząc szatynkę jedynie czarującym uśmiechem na wyjście.

Zaskoczyła go jednak koperta, którą jego ostatnia klientka zostawiła na łóżku. Odczekał, aż skrzypiące drzwi zatrzasnął się, po czym, dla pewności, odliczył do dziesięciu. Kiedy był pewien, że kobiety nie ma przed drzwiami, złapał za karmazynową kopertę. Była dosyć ciężka, w środku brzęczały monety. Zmarszczył brwi. Czyżby kobieta nie zapłaciła przed wejściem do pokoju? Jeśli tak, to jakim cudem się tutaj znalazła? Spojrzał na pieczęć i delikatnie przejechał po niej kciukiem - dwa węże, splecione ze sobą. Skądś kojarzył ten symbol. Czy ktoś z Kart o tym coś mówił? Może jednak inny z klientów? Nieistotne. Zgrabnym ruchem przełamał lak i wysypał zawartość koperty na jedwabną pościel. Oprócz błyszczących monet chłopak znalazł coś jeszcze - kawałek sztywniejszego papieru, który upadł na zapłatę Ezekiela. Chwycił ją koniuszkami palców i przeczytał jej zawartość.

Zaproszenie? Do Beauchampsów? Chłopak obrócił kartkę w poszukiwaniu jakichś informacji na temat nastroju danego spotkania lub wymagań ubioru, lecz poza datą i godziną nic więcej nie znalazł. Odrzucił bezużyteczny kawałek papieru na poduszkę i zabrał się za liczenie zapłaty. Czy to zaproszenie to jakiś głupi żart? Oczywiście, każda noc z Ezekielem jest niezapomniana, lecz zwykle są one tajemnicą - nie bez powodu. Zazdrośni kochankowie czy agresywni małżonkowie są tu na porządku dziennym. Zaproszenia na dworki patrycjuszy były więc nowością, jeśli nie powiedzieć głupotą. Z drugiej strony jednak pośród wysoko urodzonych jest najwięcej niespełnionych miłości czy nieszczęśliwych małżeństw, których łoża są zimniejsze niż niejedna, zimowa noc. Mieli również bardzo głębokie sakiewki, które z pomocą zgrabnego dotyku Ezekiela w odpowiednie miejsca bardzo łatwo się rozwiązywały. Poza tym, dużo łatwiej nawiązywać znajomości, kiedy ma się na sobie ubranie, a te w wyższych strefach są nadzwyczajnie przydatne.

W momencie, w którym jego palec przeliczył ostatnią monetę z koperty, jego umysł podjął już decyzję. Ezekiel zszedł do recepcji i oddał tam należny im procent, po czym rzucił szybko, że przez resztę nocy bierze wolne. Wrócił po schodach do swojego pokoju i wyciągnął z szafy aksamitny żakiet z pokaźnymi falbanami przy makietach i szyi, spodnie do kompletu, czystszą koszulę oraz eleganckie półbuty, wszystko w atramentowym czarnym. Był to prezent od jednego z byłych klientów chłopaka, jednak ten nigdy nie miał okazji, aby go założyć. Kiedy w twojej profesji w kwestii ubioru mniej znaczy więcej, fikuśne falbanki i ciężkie do ściągnięcia spodnie nie są najlepszym wyborem. Kiedy przygotował swój strój i odsunął się, aby poddać go ocenie, zdał sobie sprawę, że czegoś tu brakuje. Szybkim ruchem otworzył szufladę w swojej szafce nocnej i wyciągnął z niej broszkę z czerwonym kamieniem - jedną z niewielu biżuterii, które posiadał. Umieścił ją na środku, tuż pod miejscem, gdzie ma znajdować się obojczyk. Zadowolony ze swojej pracy uśmiechnął się i zaczął wkładać na siebie skomponowany przez siebie strój - powinien chociaż trochę wyglądać na kogoś z wyższych sfer. Spryskał się swoimi perfumami o zapachu jaśminu i kory drzewa, po czym wyszedł na ulicę w poszukiwaniu wozu, który zabierze go wprost pod posiadłość Beauchamps.

Strój:
 

Powrót do góry Go down





Scavell
Gif :
Metamorfozy A7c78c1cf8554d3256eba773fd3bfcbe
Godność :
Irith Adelaide "Scavell" Bellclair
Wiek :
28 lat
Rasa :
Lunatyk
Wzrost / Waga :
170 / 60
Znaki szczególne :
blizna po cięciu na gardle
Pod ręką :
wymienione w poście eliksiry, broń, Scath, Przepaska ślepo-widzenia, Chmarny talizman
Broń :
Nysarth (rapier), mizerykordia
Zawód :
Adept Bractwa
Stan zdrowia :
zdrowa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t934-skrzynka-korespondencyjna-irith https://spectrofobia.forumpolish.com/t1113-scavell
ScavellDiabelski Bibliotekarz
Re: Metamorfozy
Sob 23 Paź - 18:26
Noc wydawała się spokojna, a odnalezienie powozu, który zawiózłby Ezekiela Andersena wprost pod bramy posiadłości Beauchamps nie stanowiło dla Cienia nader trudnego zadania; przy jednej z głównych ulic stały białe marionetkowe konie zaprzęgnięte do jedynej w okolicy dorożki, a na zdobionym koźle siedział rudowłosy stangret-Dachowiec ubrany w schludną liberię.
Byłeś już o krok od dorożki, zanim jednak udało ci się zagadnąć woźnicę o transport, do wozu bezceremonialnie podeszła dwójka wysokich, zakapturzonych postaci codziennie ubranych, a u ich boków wisiały drewniane okute laski. Po stroju i dzięki swoim powiązaniom z półświatkiem przestępczym mogłeś wnioskować, że są to przedstawiciele Milicji Zory, organizacji przestępczej o dość dobrej sławie, cieszących się zaufaniem prostej ludności Miasta Lalek. Mężczyźni zdawali się być bardzo pochłonięci dyskusją, mogłeś wychwycić pojedyncze słowa o „ładunku” i „metalu” oraz „napadzie na magazyn”. Jeden z nich położył dłoń na klamce i zwrócił się do Dachowca zachrypłym od alkoholu głosem.
-Woźnica, do „Tu quis es?”, szybko!
Widmo utraty jedynego obecnie środka transportu, który mógłby zawieźć cię szybko, wygodnie i elegancko na miejsce spotkania majaczyło przed tobą groźnie. Na placu było pusto, a piesza droga do posiadłości Beauchamps zdawała się być niezwykle długa, groziła również, że nie zdążysz na czas. Musiałeś więc szybko podjąć decyzję: walczysz, starasz się ich oczarować bądź przekupić, czy może szukasz innego rozwiązania sytuacji?

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Metamorfozy
Pon 25 Paź - 19:22
Ezekiel stał jak wryty, kiedy dwaj mężczyźni właśnie próbowali zabrać mu jedyny w okolicy powóz. Cień nie po to ubierał się w te fatałaszki i wypachnił się jak jakiś prawiczek na swoją pierwszą randkę, żeby teraz jakieś dwie kupy mięcha bez grama intelektu pozbawiły go możliwości pojawienia się na salonach. Nie obchodziło go, kim ci dwaj są ani dla kogo pracują - nikt nie będzie psuł mu plany na wieczór bez konsekwencji.

Robiło się coraz chłodniej. Chłopak rozważał klasyczne poderżnięcie im gardeł, ale tylko przez chwilę - to mogłoby zabrudzić mankiety jego rękawów, a do tego po takim pokazie woźnica mógłby nie być skory do zaoferowania Cieniowi swoich usług. Ezekiel przygryzł wargę. Mówili o jakimś napadzie, tak? Zobaczymy, czy podczas swoich treningów nie pomijali ćwiczeń na wytrzymałość.

Kiedy tylko chłopak odszedł od dorożki na kilka kroków, a jeden z Milicji Zory miał już przekazywać woźnicy zapłatę, z obu krańców ulic rozległy się krzyki i tupot dziesiątek ciężkich butów.
- Tam są! Brać ich!
W mgnieniu oka zza rogów ulic wylały się tabuny straży miejskiej, wszyscy uzbrojeni w metalowe pałki. Zbliżali się powoli w stronę dorożki, odcinając im główną ulicę i pozostawiając jedynie poboczne alejki jako drogę ucieczki. Ezekiel uniósł ręce do góry i spuścił głowę w dół, aby ludzie od Zory nie spostrzegli przypadkiem delikatnego uśmieszku, który formował się pod nosem chłopaka.
- Tańczcie, robaczki, tańczcie - powiedział do siebie w myślach.

Spoiler:

Powrót do góry Go down





Scavell
Gif :
Metamorfozy A7c78c1cf8554d3256eba773fd3bfcbe
Godność :
Irith Adelaide "Scavell" Bellclair
Wiek :
28 lat
Rasa :
Lunatyk
Wzrost / Waga :
170 / 60
Znaki szczególne :
blizna po cięciu na gardle
Pod ręką :
wymienione w poście eliksiry, broń, Scath, Przepaska ślepo-widzenia, Chmarny talizman
Broń :
Nysarth (rapier), mizerykordia
Zawód :
Adept Bractwa
Stan zdrowia :
zdrowa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t934-skrzynka-korespondencyjna-irith https://spectrofobia.forumpolish.com/t1113-scavell
ScavellDiabelski Bibliotekarz
Re: Metamorfozy
Wto 26 Paź - 21:05
- Nie dostaniecie nas żywcem! – krzyknął rudawy weteran i rzucił się z pałką, by obronić się przed szarżującą na niego milicją miejską. Obraz dwójki Marionetkarzy bijących się z powietrzem przykuł uwagę nielicznych przechodniów, którzy przyglądali się całej scenie z mieszaniną rozbawienia i zażenowania. Iluzja zadziałała tak, jak powinna, a przeszkoda została usunięta; dodatkowo zgromadzony tłum był zbyt zajęty groteskową sceną, by zainteresować się skorzystaniem z jedynej w okolicy dorożki.
Stangret również przyglądał się całej sytuacji wielkimi, kocimi oczami, pokręcił głową z bezradności i machnął dłonią zdając się mówić za mało płacą mi za tę pracę. Następnie przeniósł spojrzenie na Ezekiela i zachęcającym gestem zaprosił go do środka dorożki wyściełanej welurowym materiałem w kolorze zakrzepłej krwi. Poczekał, aż ten wsiadł, następnie zwinnie wskoczył na kozła i zaczekał na dyspozycję, w jakie miejsce ma się udać. Uzyskawszy informację o lokalizacji, strzelił lejcami, a marionetkowe konie ruszyły równomiernym kłusem po brukowanej uliczce Miasta Lalek.
Przez małe okienko powozu błyskały jasne światła latarni, a w oddali dźwięczał dzwon wybijający pełną godzinę – było już dosyć późno, niemniej Ezekielowi udało się dotrzeć w samą porę do wrót posiadłości.
Dwór Beauchampsów prezentował się okazale nawet na tle innych posiadłości patrycjatu: utrzymany był w neoklasycystycznym stylu, z rozległymi ogrodami rozciągającymi się dookoła niego. Z tyłu posiadłości Ezekiel mógł zobaczyć zarys czegoś, co mogło przypominać ściany żywopłotu, najprawdopodobniej stanowiącego labirynt, tak modny wśród wyższych sfer pragnących pochwalić się przed światem swoim majątkiem. W licznych oknach domostwa paliły się światła, a bystrzejsze ucho mogło wychwycić dźwięki muzyki. Wyglądało na to, iż u Beauchampsów toczy się przyjęcie.
Z posiadłości na spotkanie Cieniowi wyszedł mężczyzna ubrany z liberię lokaja; tym, co mogło przykuć uwagę Ezekiela, była biała maska przedstawiająca królika, którą sługa zasłaniał swoją twarz. Lokaj skłonił się nisko przed przybyłym mężczyzną.
-Z pewnością pan Ezekiel Andersen. Proszę za mną, Pan tych włości czeka już na pana. – nie czekając na odpowiedź, sługa ruszył przed siebie w stronę posiadłości.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Metamorfozy
Sro 27 Paź - 22:02
Chłopak uśmiechnął się, kiedy powóz zostawił w tyle walczących z nikim członków Milicji Zory. Chcieli dostać się do "Tu quis es?"... Cień powinien powiadomić o tym resztę Kart... Ale później, przecież nic się nie pali, za to zaproszenie do Beauchampsów ma swoje ograniczenia czasowe.

Kiedy dorożka wjechała przed bramę posiadłości, Ezekiel szybko przeskanował wzrokiem okolicę. Pracował z Czarnymi Kartami już dłuższą chwilę i nauczył się, jak robić szybki zwiad, jednak u Beauchampsów nie zauważył nic, czego nie spostrzegłby u innych, bogatych snobów. Wziął tylko głęboki oddech, wsłuchał się w ledwo słyszalne dźwięki muzyki i zaczął myśleć o tych wszelkich ploteczkach, które będzie w stanie usłyszeć na balu.

Ezekiel nigdy nie przyzna się do tego, ale lokaj wziął go z zaskoczenia - cudem tylko powstrzymał się od podskoczenia, kiedy ten przemówił do niego. Wpatrywał się w jego maskę królika i starał się dojrzeć, jak wygląda twarz, która ona skrywa, a przynajmniej kolor jego oczu. "Pan włości"? Czy kobieta, która dała mu zaproszenie, poinformowała kogokolwiek o przybyciu Cienia? Jeśli tak, to dlaczego ukrywała swoją nocną wizytę u mnie? Może tak naprawdę to jest bardzo otwarty związek, gotowy na odrobinę dzikiej zabawy? Nic dziwnego, kto nie chciałby odrobiny zabawy z Gwiazdeczką z Czerwonych Dzielnic? Jedno jest pewne - Ezekiel musi być gotowy na wszystko, a przynajmniej na większość.
- Nie zostałem poinformowany, że jest to bal maskowy - rzucił do mężczyzny, kiedy ten zaczął go prowadzić w stronę posiadłości - Czy jest możliwość, żeby jeszcze się w nią gdzieś zaopatrzyć?

Powrót do góry Go down





Scavell
Gif :
Metamorfozy A7c78c1cf8554d3256eba773fd3bfcbe
Godność :
Irith Adelaide "Scavell" Bellclair
Wiek :
28 lat
Rasa :
Lunatyk
Wzrost / Waga :
170 / 60
Znaki szczególne :
blizna po cięciu na gardle
Pod ręką :
wymienione w poście eliksiry, broń, Scath, Przepaska ślepo-widzenia, Chmarny talizman
Broń :
Nysarth (rapier), mizerykordia
Zawód :
Adept Bractwa
Stan zdrowia :
zdrowa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t934-skrzynka-korespondencyjna-irith https://spectrofobia.forumpolish.com/t1113-scavell
ScavellDiabelski Bibliotekarz
Re: Metamorfozy
Czw 28 Paź - 21:54
- To było niezbędne, bym odróżnił pana od reszty gości. Pan Beauchamps zadbał o każdy szczegół, by pańska wizyta przebiegła gładko i przyjemnie.– skłonił głową i otworzył drzwi do posiadłości, gestem dłoni zapraszając Ezekiela do środka; poczekał, aż ten wszedł, następnie zamknął za nim cicho i szczelnie drzwi.
Pomieszczenie, do którego weszli, okazało się być czymś w rodzaju holu; ściany były wysokie na jakieś trzy metry, udekorowane rozmaitymi scenami przedstawiającymi pejzażyki i zwieńczone łukowatym sklepieniem w kolorze nocnego nieba zdobionym srebrnymi gwiazdami. Na przeciwko drzwi znajdowały się szerokie, marmurowe schody, które na półpiętrze rozchodziły się na dwie strony.  Gospodarz na każdym kroku starał się ukazać swój przepych. W okolicy nie było widać żadnej żywej duszy, najwidoczniej goście bawili się w jednym z pomieszczeń na wyższym piętrze, skąd dochodziły śmiechy zmieszane z odgłosami muzyki.  
– Pan Beachamps wszystko panu wytłumaczy. Kontynuujmy. – lokaj dał Ezekielowi znak, by za nim podążył; skierował się w jeden z bocznych korytarzy i powiódł Cienia przez galerię portretów rodowych.
Zatrzymał się przy dębowych, okazałych drzwiach. Zapukał, a gdy usłyszał rozkaz „wejść!” szybkim gestem pociągnął klamkę, skłonił się i zaprosił Ezekiela do środka.
Gdy Ezekiel wszedł do pomieszczenia, mógł ujrzeć wysokiego mężczyznę, który nie wyglądał na więcej niż trzydzieści-trzydzieści pięć lat. Ubrany był w schludny, czarny frak, złoto-białą koszulę i wysokie buty; stał obok biurka i wodził palcami po złotej masce, która przedstawiała Tenebresa. Miał bladą skórę, krótkie, kręcone włosy spod których wyłaniały się długie, białe rogi podobne do kozich. Arystokrata, gdy tylko ujrzał Ezekiela, uśmiechnął się do niego powściągliwie.
- Och, pan Ezekiel! Miło, że pan wpadł. – gestem dłoni zaprosił na stojącą pod ścianą karmazynową kanapę. Sam udał się do barku, z którego wyciągnął kryształowe kieliszki i karafkę wypełnioną karmazynową cieczą, które postawił na dębowym stoliczku stojącym przed kanapą.
- Wina? – nalał sobie wino z karafki i jeśli Ezekiel zgodził się przyjąć jego ofertę, nalał również jemu. Następnie zajął wolne miejsce na kanapie, założył nogę na nogę i pociągnął z kielicha łyk alkoholu. – Wiele słyszałem o pana talentach. – omiótł postać Ezekiela badawczym spojrzeniem karmazynowych oczu.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Metamorfozy
Pią 29 Paź - 19:47
- Zawsze mogę je panu zademonstrować osobiście - Ezekiel uśmiechnął się zadziornie i skłonił się delikatnie. Podobają mu się ludzie, którzy nie owijają w bawełnę i wiedzą, czego chcą, a rogaty jegomość sprawiał wrażenie takowego. Rozejrzał się leniwie po pomieszczeniu, celowo ignorując arystokratę. Najpierw trzeba się zaprezentować, więc, podziwiając obrazy i resztę wyposażenia pokoju, obracał się, tak, aby Beachamp dostrzegł każdą część jego ciała. Powoli pomasował swoje udo, po czym w końcu obrócił się w stronę gospodarza i znowu rzucił w jego stronę uśmiech. Dla Cienia było to wyuczone przedstawienie - każdy ruch, każde spojrzenie było zaplanowane, a wykonanie było idealne. Rolę ślicznotki miał już wypracowaną do perfekcji, a poza tym nie musiał bardzo udawać.

Chłopak złapał za kieliszek i przejechał palcem wskazującym po jego krawędzi, nie odrywając wzroku od mężczyzny siedzącego na kanapie. Sam nie przysiadał się jednak - za mało o nim wiedział i nie znał do końca jego intencji.
- Dziękuję bardzo za zaproszenie. Rozumiem, że to pan mnie zaprosił, prawda? - wziął łyk z kieliszka, nadal patrząc się mu w oczy - Czy mógłbym jednak wiedzieć, czemuż zawdzięczam ten zaszczyt? Taki potężny i bogaty mężczyzna jak pan z pewnością mógłby zaprosić, kogo tylko by zapragnął - uśmiechnął się po raz kolejny, tym razem zrywając kontakt wzrokowy. Niechaj ma płochliwą piękność, przynajmniej na razie.

Powrót do góry Go down





Scavell
Gif :
Metamorfozy A7c78c1cf8554d3256eba773fd3bfcbe
Godność :
Irith Adelaide "Scavell" Bellclair
Wiek :
28 lat
Rasa :
Lunatyk
Wzrost / Waga :
170 / 60
Znaki szczególne :
blizna po cięciu na gardle
Pod ręką :
wymienione w poście eliksiry, broń, Scath, Przepaska ślepo-widzenia, Chmarny talizman
Broń :
Nysarth (rapier), mizerykordia
Zawód :
Adept Bractwa
Stan zdrowia :
zdrowa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t934-skrzynka-korespondencyjna-irith https://spectrofobia.forumpolish.com/t1113-scavell
ScavellDiabelski Bibliotekarz
Re: Metamorfozy
Nie 31 Paź - 21:06
Arystokrata wodził uważnym spojrzeniem za krążącym po pokoju Ezekielem, uśmiechnął się nieco drapieżnie i rozsiadł wygodniej na kanapie. Przez dłuższą chwilę trwał w milczeniu, bawiąc się splecionymi dłońmi. Słysząc słowa Cienia gwałtownie wstał i przeciągnął się.
     - Przyjemność po mojej stronie.– odwzajemnił uprzejmość i skłonił się lekko, dystyngowanie – Dziś rano już je widziałem i jestem pod wrażeniem. – zaśmiał się i miękkim krokiem podszedł do masywnego, dębowego biurka.
     Pochylił się nad nim, mruknął coś pod nosem i z szuflady wyjął mały przedmiot. Zbliżył się do Ezekiela wolnym krokiem i z zawiniątka wyciągnął coś, co przywodziło na myśl dziwnie znajomą obrożę. Założył ją sobie wolno na szyję, a chwilę po tym przed Ezekielem stała Upiorna klientka z dzisiejszego poranka; ta sama, która wręczyła mu zaproszenie do posiadłości. Uśmiechnęła się szeroko błyskając bielą równych, ostrych ząbków wskazując długim palcem na skórzaną ozdobę.
     - To jest Generis Collare. Mała, a przydatna rzecz, dzięki której można ulec przemianie i przyjąć płeć przeciwną. Niezwykle rzadka, istnieje jej tylko kilka egzemplarzy. Pomyślałam, iż może będziesz zainteresowany poszerzeniem wachlarza swoich umiejętności.- wygładziła dłonią za duże mankiety fraka i schowała dłonie do kieszeni w nonszalanckim geście.

     Pan Beauchamps zdjął z siebie obrożę i powrócił do swojej pierwotnej formy. Odłożył Generis Collare na miejsce i zabezpieczył zaklęciem. Licząc, iż zaintrygował Cienia swoją ofertą, oparł się dłońmi o biurko i zwrócił się do niego z poważnym wyrazem goszczącym na pociągłej twarzy.
     - Przejdźmy do interesów. Wiem, że potrafisz upodabniać się do osób według własnej woli i od przyjaciół wiem, że należysz do Kart. Na moim przyjęciu, wśród moich gości znajduje się osoba, która nadwyrężyła przyjaźń moją i mojej rodziny. Chcę, byś nauczył ją, że nie zadziera się z Beauchamps. W nagrodę oddam ci moją Generis Collare oraz hojnie zapłacę. Czy jesteś zainteresowany taką ofertą? – wyciągnął dłoń w kierunki Ezekiela oczekując, iż w ten sposób zawrą układ.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Metamorfozy
Wto 2 Lis - 16:26
Oczy chłopaka rozszerzyły się, kiedy mężczyzna przed nim zamienił się w jego ostatnią klientkę, jednak szybko opanował się - wiedział, że w takich wypadkach najlepiej nie zdradzać jakichkolwiek emocji. Nie był w stanie jednak powstrzymać błysku w oku, kiedy wodził wzrokiem za skórzaną ozdobą. Musiał ją zdobyć. Tym, skąd on w ogóle wiedział o jego powiązaniu z Kartami, zajmie się później.

Cień wyprostował się i spojrzał na Beauchampsa, tym razem bez nadprogramowej słodyczy.
- W jaki sposób miałbym to zrobić? - Ezekiel nie uścisnął jego ręki, przynajmniej na razie - Jeśli miał pan nadzieje na jakieś pobicie czy morderstwo, to mógł pan równie dobrze wynająć pierwszego lepszego debila z ulicy. Potrzebuję więcej konkretów, panie Beauchamps - Chłopak usiadł bokiem na biurku mężczyzny, przyglądając się jego twarzy.

Powrót do góry Go down





Scavell
Gif :
Metamorfozy A7c78c1cf8554d3256eba773fd3bfcbe
Godność :
Irith Adelaide "Scavell" Bellclair
Wiek :
28 lat
Rasa :
Lunatyk
Wzrost / Waga :
170 / 60
Znaki szczególne :
blizna po cięciu na gardle
Pod ręką :
wymienione w poście eliksiry, broń, Scath, Przepaska ślepo-widzenia, Chmarny talizman
Broń :
Nysarth (rapier), mizerykordia
Zawód :
Adept Bractwa
Stan zdrowia :
zdrowa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t934-skrzynka-korespondencyjna-irith https://spectrofobia.forumpolish.com/t1113-scavell
ScavellDiabelski Bibliotekarz
Re: Metamorfozy
Wto 2 Lis - 21:54
Pan Beuchamps roześmiał się kordialnie na słowa Cienia, chowając wyciągniętą rękę do kieszeni fraka i prostując się dosyć nienaturalnie, jakby starając się podkreślić swoją nadrzędną rolę gospodarza tego miejsca.  
- To by było marnotrawienie twoich talentów, Gwiazdeczko. Chcę, byś załatwił sprawę bardziej finezyjnie. – odwrócił się plecami do Cienia i spojrzał na biblioteczkę; sięgnął z niej dosyć opasłą księgę i przekartkował niedbale. Trudno było stwierdzić, czy jego zachowanie miało jakikolwiek cel. Z kieszeni stroju wyciągnął drewnianą fajkę i spojrzał uważnie na Ezekiela
- To, o czym mówisz, nie załatwiłoby sprawy należycie. Śmierć szybko kończy cierpienie, a rany można szybko wyleczyć. Chcę, mój drogi Ezekielu, by nasz miły gość zrozumiał powagę czynów, jakie popełnił, łamiąc naszą przyjaźń. A nic tak nie boli osobę publiczną, jak upokorzenie i infamia. Twoje zdolności nadadzą się do tego idealnie.
Nachylił się w stronę siedzącego mężczyzny tak, iż ich twarze dzieliły centymetry. Zbliżył dłoń do twarzy mężczyzny i delikatnym, pieszczotliwym gestem spróbował pogłaskać jego twarz.
- Chcę, byś stworzył niemałe zamieszanie wokół tej osoby. Nie interesuje mnie, jak do tego dojdziesz, ani jak daleko się posuniesz. Dla mnie liczy się efekt. Mała zdrada, nieprzyzwoite żarty, potwarz – do wyboru, do koloru. Proszę jednak o dyskrecję, a wiem, iż jest to twoja mocna strona; nikt nie może zdemaskować twoich działań, ani tym bardziej powiązać ich z moją osobą. – oddalił się do mężczyzny i spojrzał przez okno wychodzące na dziedziniec posiadłości.
Przez chwilę trwał w milczeniu, jakby ostrożnie ważąc następne słowa. Przygryzł w zamyśleniu dolną wargę i objął się zamyślony w talii.
- Osoba, której szukasz, nazywa się Edgar Vondereus, sprawuje pieczę nad swoim rodem. Na balu jest ze swoją żoną, Elżbietą i synem Charlsem. Wszyscy ubrani w rodowe, butelkowo zielone barwy. Szanowana postać o dobrej reputacji, burmistrz jakiegoś pipidowa. A przede wszystkim ekscentryczny Kapelusznik, rozpoznasz go bez problemu po jego ognistoczerwonej fryzurze i zielonym kapeluszu z wielką koniczynką na środku. Nawet na bal maskowy nie potrafił przyjść incognito. – ostatnie słowa mruknął bardziej do siebie, niż do Cienia, z widoczną złością wciskając dłonie w kieszenie stroju. Przygryzł trzymaną w dłoni fajkę i wypuścił wolno dym z ust – Czy masz jeszcze jakieś pytania?

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Metamorfozy
Sro 3 Lis - 11:23
Ezekiel nawet nie drgnął, kiedy dłoń arystokraty dotykała jego policzka. Czy podobało mu się to? Może. Beauchamps go potrzebował. Tylko jego, nikogo więcej. Uśmiechnął się na tę myśl, kiedy palec jego rozmówcy muskał jego skórę. Fakt, że jego jedno "nie" byłoby w stanie pokrzyżować plany bogatego, wysoko postawionego mężczyzny stojącego przed nim, dawał mu nieziemską satysfakcję. Oczywiście, konsekwencje takiej opcji mogłyby być śmiertelne, lecz liczyła się sama możliwość wyboru, a nie dokonany wybór.

Chłopak uważnie przyglądał się książce, którą Beauchamps wyciągnął i przeglądał przed chwilą. Zakładał, że nie ma tam żadnych informacji przydatnych dla jego zadania, lecz bardziej coś osobistego, personalnego - inaczej arystokrata z pewnością by mu ją pokazał. Przynajmniej tak mu się wydawało.
- Na co ta agresja, panie Beauchamp? - zapytał się i powolnym krokiem podszedł do mężczyzny. Stanął za nim i spróbował pomasować jego spięte ramiona - Złość piękności szkodzi - wyszeptał mu do ucha, po czym dodał - Odpowiadając panu, owszem, mam pytania, nawet całkiem sporo. Czy Edgar preferuje jedynie kobiety? Jakie są jego gusta - brunetki, blondynki, czy może rude? Czy ma mocną głowę, zażywa jakieś narkotyki lub leki? Czy są jakieś prywatne komnaty, do których mogę go zabrać? Myślę, że obroża mogłaby mi się bardzo przydać. Jednak naważniejsze pytanie - wskazał skinieniem głowy na opasły tom leżący przed nim - to co znajduje się w tej księdze.

Powrót do góry Go down





Scavell
Gif :
Metamorfozy A7c78c1cf8554d3256eba773fd3bfcbe
Godność :
Irith Adelaide "Scavell" Bellclair
Wiek :
28 lat
Rasa :
Lunatyk
Wzrost / Waga :
170 / 60
Znaki szczególne :
blizna po cięciu na gardle
Pod ręką :
wymienione w poście eliksiry, broń, Scath, Przepaska ślepo-widzenia, Chmarny talizman
Broń :
Nysarth (rapier), mizerykordia
Zawód :
Adept Bractwa
Stan zdrowia :
zdrowa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t934-skrzynka-korespondencyjna-irith https://spectrofobia.forumpolish.com/t1113-scavell
ScavellDiabelski Bibliotekarz
Re: Metamorfozy
Sro 3 Lis - 20:58
Arystokrata wydał z siebie aprobujący pomruk czując dłoń Cienia na swoich ramionach, nieco rozluźniając swoją postawę. Jedna z dłoni machinalnie powędrowała do kieszeni Upiornego, zdradzając jego niezbyt eleganckie nawyki. Nie odpowiedział jednak na pytanie Ezekiela – widocznie nie chciał wracać do nieprzyjemnego tematu, jakim była dla niego zdrada owego burmistrza-Kapelusznika. Zmarszczył brwi wysłuchując pytań Nieczystości, a jego wzrok znowu powędrował wzrokiem na leżące na biurko opasłe tomiszcze.
- Och? Widzisz, jako gospodarz muszę zadbać, by moi goście dostali odpowiednią ilość mojej atencji; w to wlicza się również opowiadanie anegdotek. – zaśmiał się i odłożył księgę na jej miejsce – Tego wieczora będę zabawiać ich historią Wysp Księżycowych. – westchnął i strzepnął z rękawa niewidzialne drobinki kurzu.
Powód rzeczywiście okazał się być błahy. Mężczyzna przezornie obejrzał się przez ramię na biurko, do którego włożył swój magiczny przedmiot i uśmiechnął się czarująco do Cienia.
- Gwiazdeczko, nie mogę tak po prostu oddać ci twojej zapłaty przed wykonaniem zadania. Jaką miałbym gwarancję, że wykonasz swoje zadanie, a nie po prostu znikniesz z moją Generis Collare w tłumie gości?
Zdał sobie jednak sprawę, że błądzi dookoła tematu, a najważniejsze pytania zadane przez Cienia ciągle nie zostały nagrodzone odpowiedzią. Zastanowił się chwilę odruchowo drapiąc się drewnianą fajką po gładkiej brodzie, a na jego twarzy powtórnie zagościł uśmiech, przez który tym razem przebijało się coś śliskiego. Czyżby satysfakcja?
- Choć zadanie może okazać się być znacznie łatwiejsze, niż przypuszczasz. Dawno temu istniały jakieś plotki, że kilkanaście lat temu, zanim objął stanowisko burmistrza, miał jakąś aferę z młodym Szklanym paniczykiem. Nie wiadomo, ile w tym prawdy, ale plotki były szybko dementowane i ucinane w zarodku, w końcu temat ucichł i nikt o tym już nie pamięta. Z tego co mi wiadomo nie przyjmuje żadnych środków ni leków.
Arystokrata złączył dłonie i dotknął zdobiący jego palec sygnet z jasnobłękitnym kryształem oprawiony w srebro – najwidoczniej był również posiadaczem Pierścienia posłańca. Momentalnie dookoła niego pojawiły się trzy małe, lodowe ptaszki. Jeden z nich usiadł na wyciągniętej dłoni pana Beauchampsa, który odsunął się nieco od Ezekiela i wyszeptał ptaszkowi niedosłyszalne przez Cienia instrukcje. Ptaszek zatrzepotał skrzydłami i wyleciał przez wpół uchylone okno. Arystokrata jeszcze przez chwilę spoglądał za nimi w mrok, po czym ponownie zwrócił się do Ezekiela.
- Przyjęcie zajmuje pierwsze piętro wschodniego skrzydła oraz przylegające do niego błonia. Charles, lokaj udostępni ci jedną z sypialni przy holu łączącym wschodnie skrzydło z budynkiem centralnym, moje małe ptaszęta już mu o tym doniosły. Drugie drzwi od lewej, wychodząc ze skrzydła.
Wielki zegar o mosiężnej tarczy wybił godzinę 22:00, a arystokrata pokiwał głową w zadumie. Spędzili bardzo dużo czasu w gabinecie, czas więc wracać na przyjęcie.
- Liczę, że zaspokoiłem twoją ciekawość. Przyjęcie powinno zakończyć się około 3:00, do tego czasu liczę, że uda ci się rozwiązać nasz mały problem. Jeśli nie masz dalszych pytań, proponuję, by każdy z nas poszedł w swoją stronę. Ty przodem, naturalnie. Goście zaczną się niecierpliwić, gdy ich gospodarza nie będzie zbyt długo. Aha, po wykonaniu zadania masz zameldować mi się niezwłocznie tutaj. Mój mały asystent może ci towarzyszyć. – wskazał na pozostałego przy nim ptaszka, który latał wesoło niedaleko głowy Cienia.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Metamorfozy
Czw 4 Lis - 15:32
Ezekiel wyciągnął palec w stronę lodowego ptaszka, aby przysiadł na nim. Przypatrywał się małemu stworzonku przez chwilę, po czym ukrył go w falbanach swojego stroju.
- Mam nadzieję, że przewidział pan dla mnie jakąś maskę.

Chłopak znalazł lustro u przeglądał się w nim przez chwilę. Musiał odrobinę zmienić swoją aparycje - przecież nie mógł ryzykować, że któryś z obecnych gości rozpozna go i puści z dymem całą operację. Przeczesał palcami swoje włosy, zmuszając je, aby się wydłużyły i zakręciły w drobne, kruczoczarne loczki. Nadał też sobie bardziej chłopięce rysy twarzy - zgrabnym ruchem dłoni zaokrąglił szczękę, zmniejszył nos i podniósł odrobinę zewnętrzne kąciki swoich oczu. Przypominał nieco rzeźbiarza, który z mokrej gliny tworzy własnymi rękami dzieło sztuki. Zastanawiał się również nad zmianą swojego wzrostu, przypomniał sobie o swoim ubraniu, które, niestety, nie zmieniłoby swoich gabarytów wraz z nim.

Wyspy Księżycowe? Ezekiel nie był zbytnio obeznany w sprawach geopolitycznych, nawet kiedy jeszcze otrzymywał jakąkolwiek edukacje. Ostatnio obiły się mu o uszy tylko i wyłącznie z plotek pospólstwa o skradzionej dostawie magicznego metalu. Taki skandal, i nikt nie wie, co się z tym stało. Właściwie przydałoby się, aby Cień dowiedział się więcej o tych Wyspach, dla dobra Kart i jego kieszeni. Jeśli ten arystokrata miał o nich jakieś pojęcie, chłopak z pewnością to wykorzysta - ale najpierw przyjemności, później praca. Trzeba znaleźć rudego Kapelusznika.

- W takim razie widzimy się za pięć godzin, panie Beauchamp - rzucił do mężczyzny, trzymając za klamkę od drzwi prowadzących na korytarz, po czym dodał - Mam nadzieję, że po tym wszystkim mnie również zabawi pan ów historyjkami. Słyszałem, że najlepiej opowiada się nago i z wielką chęcią przetestowałbym tę teorię - rzucił mu ostatni uśmiech i wyszedł, zmierzając w stronę sali balowej.
 

Powrót do góry Go down





Scavell
Gif :
Metamorfozy A7c78c1cf8554d3256eba773fd3bfcbe
Godność :
Irith Adelaide "Scavell" Bellclair
Wiek :
28 lat
Rasa :
Lunatyk
Wzrost / Waga :
170 / 60
Znaki szczególne :
blizna po cięciu na gardle
Pod ręką :
wymienione w poście eliksiry, broń, Scath, Przepaska ślepo-widzenia, Chmarny talizman
Broń :
Nysarth (rapier), mizerykordia
Zawód :
Adept Bractwa
Stan zdrowia :
zdrowa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t934-skrzynka-korespondencyjna-irith https://spectrofobia.forumpolish.com/t1113-scavell
ScavellDiabelski Bibliotekarz
Re: Metamorfozy
Pią 5 Lis - 21:55
- Charles już czeka na ciebie, Gwiazdeczko. Owocnych łowów. – uśmiechnął się pan Beauchamps po raz ostatni, nim zamknęły się za nim masywne drzwi do jego gabinetu.
Na korytarzu stał lokaj, który skłonił się przed Ezekielem nisko i zza pleców wyciągnął dwie maski: jedna z nich przedstawiała kruka i ozdobiona była czarnymi piórami na bokach, druga – była biała i przedstawiała lwicę; każda z nich zakrywała jedynie górną połowę twarzy. Sługa poczekał, aż Cień dokona wyboru, a następnie wsadził do Bezdennej Sakiewki pozostałą maskę.
- Posiadłość jest skomplikowana, sir, pozwolę sobie pana zaprowadzić, by nie musiał pan błądzić. - odeskortował Ezekiela w okolice wschodniego skrzydła, skąd dochodziły odgłosy trwającego przyjęcia.
Sala balowa była ogromnym pomieszczeniem zajmującym całe piętro. Jej kremowe ściany zdobiły złocone płaskorzeźby przedstawiające bliżej nieokreślone sceny rodzajowe wszelakiej maści: sielskie scenki z życia Kapeluszników przeplatane były scenami bohaterskiego poświęcenia Marionetek i Marionetkarzy w czasie wojny z MORIĄ. Podłogę stanowiły marmurowe, ułożone w szachownicę biało-czarne kafle, a przestrzeń do tańczenia od części rekreacyjnej odcinały rzędy wysokich kolumn sięgających aż wysokiego sufitu zdobionego starannie wykonanym, choć nieprzyzwoitym freskiem przedstawiającym akt. Z licznych balkoników zwieszały się rośliny wszelkiego rodzaju, tworząc miejscami kurtyny i wydzielając bardzo intymne przestrzenie. Zwykła szyba w oknach zastąpiona została witrażykami, a nad posadzką unosiła się delikatna czerwonawa mgiełka.
W części rekreacyjnej ustawione były okrągłe stoliki, przy których ustawione było po sześć krzeseł, każdy z nich przykryty szkarłatnym obrusem i udekorowany białymi kwiatami. W tłumie gości krzątali się służący oferujący przybyłym trunki wszelkiej maści.
Naprzeciwko drzwi, przez które wszedł Ezekiel, umiejscowiona była mała scena, na której zespół złożony głównie z Dachowców przygrywał walca. Na parkiecie tańczyło kilkanaście par, większość gości siedziała jednak albo przy okrągłych stolikach, albo w ustronnych alkowach wytyczonych przez roślinność. Wszyscy z nich mieli na sobie maski przedstawiające zwierzęta, a ci bardziej odważni – całe stroje inspirowane wybranym przez siebie stworzeniem.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Metamorfozy
Wto 9 Lis - 16:29
Wybór maski był dla Ezekiela najcięższym wyborem tego wieczoru. Jego dłoń instynktownie powędrowała w kierunku maski kruka, jednak zatrzymała się. Czarny ptak był oczywistym wyborem, patrząc na jego obecny strój i usposobienie, ale również jakże nieoryginalnym pomysłem na kostium. Przecież co czwarty szlachcic będzie zasłaniał swoją godność za maską kruka, a oni nie może być większością - jest przecież jedyny w swoim rodzaju. Lwica z drugiej strony była niekonwencjonalna, waleczna i odważna, jednak nie bardzo pasowała pod czarno-czarny strój Cienia. Po naprawdę dłuższej chwili, która z pewnością poddenerwowała lokaja, Ezekiel podniósł i założył maskę lwicy, mówiąc do siebie w myślach "Niechaj zacznie się polowanie".

Kiedy przed chłopakiem otworzyły się drzwi sali balowej, jego czerwone oczka szybko rozejrzały się po okolicy. Tłum gości jednak nie pozwolił mu nigdzie dostrzec zielonego kapelusza, za to zobaczył kogoś innego - młodą kobietę w masce pawia stojącą samotnie na uboczu i popijającej samotnie szampana. Cień natychmiast podszedł do niej, trzymając niemal karykaturalny pion, skłonił się jej nisko i wyciągnął do niej dłoń, bezgłośnie prosząc ją do tańca. Kiedy się zgodziła, stanowczo zaciągnął ją na parkiet i zaczęli tańczyć walca - Ezekiel oczywiście prowadził. Zgrabnie lawirował między innymi parami, mocno trzymając kobietę pod łopatkami. Zrobili razem kilka okrążeń i chłopak zadbał o to, aby każdy nieopodal parkietu był świadomy jego obecności. Cały czas uśmiechał się tajemniczo do pawicy, jednak on sam patrzył się przez ramię kobiety, szukając Kapelusznika. Kiedy muzycy zakończyli grać walca, ten zatrzymał się teatralnie, pocałował swoją partnerkę w dłoń, po czym obdarzył ją ostatnim spojrzeniem i odszedł w stronę Edgara Vondereusa.

Powrót do góry Go down





Scavell
Gif :
Metamorfozy A7c78c1cf8554d3256eba773fd3bfcbe
Godność :
Irith Adelaide "Scavell" Bellclair
Wiek :
28 lat
Rasa :
Lunatyk
Wzrost / Waga :
170 / 60
Znaki szczególne :
blizna po cięciu na gardle
Pod ręką :
wymienione w poście eliksiry, broń, Scath, Przepaska ślepo-widzenia, Chmarny talizman
Broń :
Nysarth (rapier), mizerykordia
Zawód :
Adept Bractwa
Stan zdrowia :
zdrowa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t934-skrzynka-korespondencyjna-irith https://spectrofobia.forumpolish.com/t1113-scavell
ScavellDiabelski Bibliotekarz
Re: Metamorfozy
Czw 11 Lis - 19:31
Charakterystyczna zieleń kapelusza burmistrza mignęła w tłumie rozmawiających na granicy parkietu i części rekreacyjnej. Sączący wino Edgar Vondererus stał z żoną i grupą złożoną z trzech Upiornych; towarzystwo widocznie pogrążone było w rozmowie na temat aktualnych wydarzeń, od których Miasto Lalek aż wrzało. Ezekiel mógł wychwycić płomienne deklaracje, jakie Kapelusznik wygłaszał ku uciesze rogatych arystokratów – wszak sojuszników trzeba pozyskiwać wszędzie, a swoje polityczne zaplecze budować przy każdej, nawet najmniejszej okazji. Grupka sprawiała wrażenie zamkniętej i niezbyt otwartej na kontakty z osobami spoza niej – Lunatyka, który próbował dołączyć do ich rozmowy, odprawili z kwitkiem, a jego odejście okrasili prześmiewczym śmiechem.
Niezbyt przyjacielska atmosfera, jaką rozsiewali dookoła siebie powodowała, że na pewno warto byłoby rozproszyć te kółko wzajemnej adoracji, nim przejdzie się do bezpośredniej rozmowy z Edgarem. A takiemu zadaniu sala balowa z całą pewnością sprzyjała: działo się wiele i istniało wiele możliwości odwrócenia uwagi grupki, a wszystko zależało jedynie od kreatywności i skuteczności metod obranych przez Nieczystość. Pozbycie się Upiornych nie powinno stanowić Ezekielowi większego problemu, lecz pozbycie się żony – to dopiero wyzwanie! Wierna kobieta nie odstępowała mężowi na krok i żywiołowo przytakiwała na każde jego słowo, widocznie zaborczo i zazdrośnie chroniąc go od grzeczności wygłaszanych w stronę Edgara przez ciemnowłosą Upiorną.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Metamorfozy
Pią 12 Lis - 11:39
Ezekiel spojrzał ze współczuciem na żonę Kapelusznika. Była przywiązana do niego jak mały piesek pokazowy do słupa, zero autonomii. Znając takowe przypadki, pewnie nawet nie chce być swoją własną osobą - jest zadowolona z bycia ozdobą swojego męża. Pod pewnym kątem Cień dostrzegał w niej samego siebie - mniej seksownego i bez charakteru, to jasne, ale w pewnym stopniu i on, i ona, pragnęli uwagi innych. Różnica polegała na tym, że ona o nią prosiła, a chłopak zdobywał ją, czy inni tego chcieli, czy nie.

Ezekiel stanął pod ścianą, na tyle blisko Edgara i reszty, aby nie tracić ich z oczu, jednak wystarczająco daleko, aby nie podejrzewali go o podsłuchiwanie. Chłopak czekał na okazje. Na szczęście nie musiał czekać długo - na horyzoncie zobaczył kelnera z tacą pełną kieliszków z winem w kolorze intensywnej czerwieni, przypominającej bardziej krew niż trunek. Cień postawił jeden krok w stronę zielonego kapelusza, niby podziwiając akt. Niewinnie wyprostował swoją nogę, a reszta zadziała się szybko - trzask tłuczonego szkła, brzdęk metalowej tacy uderzającej o posadzkę i krzyki kółka wzajemnej adoracji. Ezekiel wycofał się ukradkiem i zakrył usta w udawanym zaskoczeniu, kiedy spostrzegł czerwone plamy zdobiące nienaganne stroje całej piątki. Wzrok każdego z okolicy również powędrował w ich stronę - wszak prawdopodobnie jest to najciekawsza rzecz, której doświadczyli tego wieczora.

Powrót do góry Go down





Scavell
Gif :
Metamorfozy A7c78c1cf8554d3256eba773fd3bfcbe
Godność :
Irith Adelaide "Scavell" Bellclair
Wiek :
28 lat
Rasa :
Lunatyk
Wzrost / Waga :
170 / 60
Znaki szczególne :
blizna po cięciu na gardle
Pod ręką :
wymienione w poście eliksiry, broń, Scath, Przepaska ślepo-widzenia, Chmarny talizman
Broń :
Nysarth (rapier), mizerykordia
Zawód :
Adept Bractwa
Stan zdrowia :
zdrowa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t934-skrzynka-korespondencyjna-irith https://spectrofobia.forumpolish.com/t1113-scavell
ScavellDiabelski Bibliotekarz
Re: Metamorfozy
Sob 13 Lis - 21:20
Mała dywersja, jaką postanowił przeprowadzić Ezekiel, okazała się być niezwykle skuteczna – nieszczęsny kelner zbierał resztki potłuczonego szkła rękoma, po których spływały strużki trunku zmieszane z gęstszą od nich krwią; mężczyzna widocznie został poraniony kryształowymi odpryskami, w które zamieniły się noszone przez niego na srebrnej tacy kielichy. Wino, które niósł, rozprysnęło się po całej okolicy, brudząc jasne stroje Upiornych. Rogacze miotali przekleństwa w stronę biednego, płaszczącego się Dachowca, który mamrotał niewyraźnie przeprosiny pod nosem i z widocznym trudem tłumił zbierające się w jego oczach łzy. Prawie doszłoby do rękoczynów, gdyby nie grupa służących, którzy szybko przybyli posprzątać utworzony bałagan i zająć się poszkodowanym, w stronę Upiornych deklarując jedynie grzeczne przeprosiny.
- Cóż to za niekompetencja, kto zatrudnia takich niekompetentnych służących?!- pieklił się jeden z rogaczy, widocznie bardzo rozeźlony tym, że jego nowy, śnieżnobiały frak został w tak
- Istne barbarzyństwo! – dorzucił emisariusz z Wysp Księżycowych o granatowej skórze, a resztę przekleństw stłumił pod nosem.
- Chodźcie, mazgaje, zaraz się wami zajmę – westchnęła rudowłosa arystokratka o rysach twardych i krępej budowie – widocznie jeden z Rogatych Rycerzy. – Do zobaczenia, Egdarze, liczę, że gdy spotkamy się, uda nam się dokończyć rozmowę – skłoniła się sztywno i razem z pozostałą dwójką wyszli z sali balowej.
Ale pani Vondereus dzielnie trwała u boku męża, jak prawdziwej żonie przystało. Ich strój najmniej ucierpiał – były to zaledwie małe plamki na makiecie zielonego żakietu u Edgara i kilka plamek na spódnicy sukni w podobnym kolorze u pani Elizabeth.
-Och, Edgarze, to istna katastrofa. Jak ty wyglądasz! – zawołała i chusteczką wyciągniętą z malutkiej torebki zaczęła wycierać wino.
Oderwanie tej kobiety od mężczyzny może wymagać czegoś więcej, niż poświęcenia kelnera. Ezekiel musiał się pośpieszyć - para wyglądała na gotową, by opuścić salę i udać się w ustronne miejsce, by dokonać wymaganej toalety, a ponowne odnalezienie Kapelusznika może stanowić problem.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Metamorfozy
Pią 19 Lis - 0:17
Całe współczucie, jakie chłopak miał w stosunku do żony Kapelusznika, zniknęło równie szybko, jak się pojawiło. Jej maniera i trwanie przy mężu do ostatniej chwili przestało wzbudzać żal, a jedynie rozpalało irytację. Jak bardzo jedna kura domowa może utrudnić mu dostanie się do magicznej zabawki, którą tak bardzo potrzebował? Jego zęby zacisnęły się, kiedy kobieta bezskutecznie wycierała plamy wina ze stroju jej małżonka, nieświadoma, na czyich nerwach pogrywa. Ezekiel chciał przeprosić ją w myślach za to, co zamierzał zrobić, ale trwało to tylko chwilę. Wszak sama na to sobie zapracowała.

Minęła chwila, zanim żona Edgara zdała sobie sprawę, że muzyka ucichła. Stała w ogłuszającej ciszy, kiedy nagle usłyszała szepty.
- Dziwka...
- Zaraz zaczną się macać na środku sali...
- Zero wstydu...
- Widziałeś jej sukienkę?
- To skandal...
- Takiego dekoltu to nawet w burdelu nie noszą...


Wtedy poczuła pierwsze szarpnięcie. Ktoś złapał ją za włosy, lecz kiedy się odwróciła, nikogo nie zauważyła. Czuła niezliczone pary dłoni ciągnące za jej suknie, jakby chciały rozerwać ją na strzępy. Głosy przybliżyły się, z szeptania między sobą przerodziły się w krzyk.
- Szmata!
- Uwaliła się winem jak świnia!
- On ciebie nawet nie kocha!
- Nic nie znaczysz! Nic!
- Kto ciebie tutaj w ogóle zaprosił?!
- Tam są drzwi!


Poczuła uderzenie. Grad pięści niewidocznych napastników bombardował ją z każdej strony. Napierali na nią z taką siłą, że ta musiała schować głowę w dłoniach. Mimo wszystko najgorsze jeszcze nie nadeszło. Skryta za zasłoną z własnych dłoni usłyszała komentarz wyróżniający się na tle anonimowych krzyków.
- Zasłużyłaś na to - powiedział chłodno i dumnie głos brzmiący niemal idealnie jak Edgar Vondereus. Nie było w nim ani krzty współczucia ani emocji, jedynie chłodne obwieszczenie prawdy. W całym tym chaosie niemal niemożliwe dla pani Vondereus byłoby dostrzeżenie czerwonych, żarzących się oczek obserwujących ją zza maski białej lwicy.



Spoiler:
 

Powrót do góry Go down





Scavell
Gif :
Metamorfozy A7c78c1cf8554d3256eba773fd3bfcbe
Godność :
Irith Adelaide "Scavell" Bellclair
Wiek :
28 lat
Rasa :
Lunatyk
Wzrost / Waga :
170 / 60
Znaki szczególne :
blizna po cięciu na gardle
Pod ręką :
wymienione w poście eliksiry, broń, Scath, Przepaska ślepo-widzenia, Chmarny talizman
Broń :
Nysarth (rapier), mizerykordia
Zawód :
Adept Bractwa
Stan zdrowia :
zdrowa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t934-skrzynka-korespondencyjna-irith https://spectrofobia.forumpolish.com/t1113-scavell
ScavellDiabelski Bibliotekarz
Re: Metamorfozy
Sro 24 Lis - 20:45
Iluzja rzucona przez Ezekiela zadziałała na Kapeluszniczkę w sposób, jaki zaplanował sobie Cień. Ciężko oddychając upadła na ziemię i próbowała w cieniu swoich dłoni znaleźć jakąkolwiek otuchę. Ostatecznie łzy napłynęły do jej oczu i zaczęła krzyczeć w niebogłosy, przykuwając do siebie uwagę okolicznych gapiów.
- Jacob, chodźże no tu. – zawołał pan Vondereus z widocznym zniesmaczeniem przyglądający się poczynaniom swojej żony. Tłum dookoła Ezekiela szemrał, że to nie pierwszy raz, gdy dostała ataku histerii pomieszanego z atakiem paniki.
Młody chłopak, na oko osiemnastoletni Kapelusznik dotąd zabawiający rozmową Dachowca nieopodal ferelnej scenki skłonił się nisko i szybko przybiegł na zawołanie swojego ojca. Jedno krótkie spojrzenie na swoich rodziców pozwoliło mu zrozumieć, do czego doszło.
- Zaprowadź swoją matkę i pomóż jej dojść do siebie. – głos starego Kapelusznika był stanowczy i nie wyrażał zgody na jakikolwiek sprzeciw.
Jacob westchnął ciężko i pochylił się nad histeryzującą kobietą; ta drgnęła i instynktownie wtuliła się w jego ramiona.
- Chodźmy, mamo. – pomógł jej wstać i wyprowadził z sali balowej.
Pan Edgar stał jeszcze chwilę i fukał coś pod nosem, wyraźnie wściekły zachowaniem żony-histeryczki. Wziął bezceremonialnie od pobliskiego kelnera kieliszek wypełniony winem i zaczął go wolno sączyć. Musi wpierw załagodzić skołatane nerwy, nim spróbuje zniwelować popełnione przez jego małżonkę faux pas – nie może przecież pozwolić, by ich dobra opinia została zszargana.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Metamorfozy
Czw 25 Lis - 21:29
Kiedy kobieta była odprowadzana w towarzystwie nieprzyjemnych spojrzeń, chłopak poczuł bardzo niesmaczny rodzaj dumy. Udało mu się. N a r e s z c i e.
- Jesteś porażką całej rodziny. Nienawidzę cię - usłyszała głos brzmiący jak jej syna. Ezekiel nie musiał tego robić. Po prostu miał na to ochotę - sadystyczną ochotę całkowitego zmieszania z błotem tej, która nieumyślnie przeszkodziła mu w zrobieniu tego, na co miał ochotę.

Cień szybko rozważył wszystkie możliwości, jakie otworzyła mu wcześniejsza sytuacja. Kapelusznik był w tym momencie widocznie poddenerwowany, co mocno utrudnia mu nawiązanie zwyczajnej konwersacji typu "jak gdyby nigdy nic". Cholera. Zostało mu tylko albo ściągnięcie na siebie całej uwagi, albo zrobienie z siebie głupa i kompletnie przypadkowe wpadnięcie na mężczyznę.

Albo połączenie obu.

Ezekiel podszedł szybkim krokiem do muzyków. Za pomocą słodkich słówek i kilku monet poprosił o coś żywszego, a Dachowcy nie mieli nic przeciwko. Najwidoczniej im również znudziło się ciągłe granie powolnych walców. Cień modlił się tylko, aby ci upudrowani arystokraci z kijami w tyłku potrafili ruszać biodrami nie tylko do wolnego trzy czwarte. Smyczki zaczęły agresywnie szarpać struny kontrabasów, palce pianisty skakały zgrabnie po klawiszach, któryś z muzyków wyciągnął trąbkę. Całą salę balową wypełniły dźwięki swinga, zaskakująco dobrze doprawionego folkowymi brzmieniami. Niemalże natychmiast głowy wszystkich obecnych odwróciły się w stronę sceny - zdecydowanie trudniej rozmawia się o sprawach biznesowych przy tego typu muzyce niż przy walcu. Tłum z początku nie był zachwycony tak nagłą zmianą nastroju, ale Ezekiela to nie obchodziło - po prostu mieli zwrócić swoją uwagę na parkiet, a szczególnie liczył na jedną osobę w osobliwie zielonym kapeluszu. Szybko przeczesał tłum w poszukiwaniu odpowiedniej partnerki do tańca. Okazała się nią być młoda dziewczyna w perłowej sukni przyozdobionej śnieżnobiałymi piórami, która skrywała się za maską łabędzia. Tupała nogą w rytm muzyki, widocznie nabierając energii, a Ezekiel doskonale wiedział, gdzie ją może spożytkować.
- Mogę prosić? - zapytał, wyciągając dłoń w jej kierunku.

Dziewczyna rzeczywiście potrafiła tańczyć. Z gracją zawijała i odwijała się na ręce Cienia, a jej stopy i dłonie synchronicznie latały tam i z powrotem w rytm muzyki bez zastanowienia. Udało im się nawet wykonać kilka podrzutów. Gdyby nie był tutaj w konkretnym celu, mógłby się naprawdę dobrze bawić. Niestety, nie mógł sobie na to pozwolić. Na pewno nie w tym momencie. Na parkiecie, oprócz niego i łabędzicy, znalazło się jeszcze kilka par - młodych, najpewniej dzieci jakichś wysoko postawionych szych, którzy wreszcie mogli się wyżyć i poluzować kołnierzyki koszul. Wzrok Ezekiela lawirował między parami, szukając Edgara Vondereusa. Chciał, aby ten poczuł na sobie jego wzrok - czy ten ogląda jego popisy na parkiecie, czy nie, ciężar czerwonych oczu ma wypalać dziurę w tym butelkowozielonym kapeluszu.

Kiedy upłynęło trochę czasu, Cień przeprosił swoją partnerkę, udając zadyszkę, i usunął się wgłąb sali. Zgarnął od pierwszego lepszego kelnera kieliszek z winem i stanął - całkowicie przypadkowo, oczywiście - niedaleko Kapelusznika, niewinnie podziwiając zdobienia sufitu sali.

Powrót do góry Go down





Scavell
Gif :
Metamorfozy A7c78c1cf8554d3256eba773fd3bfcbe
Godność :
Irith Adelaide "Scavell" Bellclair
Wiek :
28 lat
Rasa :
Lunatyk
Wzrost / Waga :
170 / 60
Znaki szczególne :
blizna po cięciu na gardle
Pod ręką :
wymienione w poście eliksiry, broń, Scath, Przepaska ślepo-widzenia, Chmarny talizman
Broń :
Nysarth (rapier), mizerykordia
Zawód :
Adept Bractwa
Stan zdrowia :
zdrowa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t934-skrzynka-korespondencyjna-irith https://spectrofobia.forumpolish.com/t1113-scavell
ScavellDiabelski Bibliotekarz
Re: Metamorfozy
Czw 2 Gru - 20:57
Kapelusznik początkowo zignorował zmianę muzyki i zamieszanie, jakie powstało na parkiecie. Nadal irytowało go przedstawienie, którego autorką była jego histeryczna żona, stał chłodno na granicy parkietu i wolno sączył wino z kielicha. Mimo wszystko pan Edgar był urodzonym politykiem, który starał się wykorzystać każdą możliwą okazję na swoją korzyść. Czy zatem dziwaczna scena z żoną nie wpłynie na jego obraz jako dobrego i troskliwego męża, którego los naznaczył małżonką o słabych nerwach? Wszak była to przypadłość częsta u Kapeluszników. Mężczyzna doprowadził się do porządku, poprawił muszkę i wyprostował przekrzywiony ciemnozielony kapelusz. Już miał opuszczać salę balową, gdy poczuł na sobie czyjś przenikliwy wzrok, co tylko bardziej wyprostowało jego postawę. Czyżby stał się właśnie obiektem plotek? Mruknął coś pod nosem i bacznie rozglądał się po sali szukając wzrokiem tego, kto go obserwował. W końcu jego spojrzenie przecięło się ze spojrzeniem Ezekiela. Kapelusznik zmarszczył brwi, starając się najwidoczniej jak najlepiej zapamiętać owego dziwnego tancerza. Uważnie obserwował jego ruchy. Ezekiel z pewnością prezentował się olśniewająco na parkiecie, choć tłum tańczących par szybko oddzielił go od starego Kapelusznika.
Jak się okazało, niedługo po tym nieznajomy mężczyzna w masce lwicy znalazł się nieopodal przebranego za kozła Edgara. Kapelusznik ważył przez chwilę swoją sytuację starając się odgadnąć, jaką strategię powinien przyjąć – czy zignorować nieznajomego, czy może spróbować go oczarować? Wszak czuł się nieco paranoicznie, jakby Ezekiel znał jego najbardziej wstydliwe sekrety. Ciekawość jednak wzięła górę nad Edgarem. Ciągle trzymając w dłoni kielich zbliżył się nonszalanckim krokiem do Cienia i zatrzymał w półkroku. Początkowo wodził od niechcenia wzrokiem po tańczących parach, następnie odchrząknął i zwrócił się bezpośrednio do Andersena. Jego głos był ochrypły, a przeciąganie niektórych głosek mogło wskazywać albo na stan upojenia alkoholem, albo na dziwną manierę mówienia.
- Wyśmienity z pana tancerz. Choć nieortodoksyjny. Pozwolę spytać, gdzie nauczył się pan tych ruchów? - wypowiedź okrasił wymuszonym chichotem.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Metamorfozy
Czw 16 Gru - 12:34
Cień wiedział, iż prędzej czy później jego ofiara łyknie przynętę, ale zawsze przyjemnie jest dostać potwierdzenie swoich racji prosto od wszechświata. Odwrócił się, z początku udając zaskoczenie, jakby cała sytuacja nie powstała wcześniej w jego głowie.
- Och, dziękuję bardzo - uśmiechnął się, pamiętając, że podstawą szczerego uśmiechu są śmiejące się oczy - Mój ojciec posyłał mnie na lekcje tańca, kiedy byłem mały - skłamał. Mimo stanowiska, rodzice Ezekiela nie posiadali aż takich bogactw, by szastać nimi na prawo i lewo oraz spełniać zachcianki swoich dzieci. Chłopak musiał podszywać się pod jednego z uczestników kursu, dopóki prowadzący nie zdali sobie sprawy z ów małego przekrętu. Starczy! Teraz ważna jest misja, skarcił się w myślach.
- Natomiast co z panem? Nie tańczy pan? - zapytał się, zabarwiając swój głos sztuczną niewinnością, po czym zaczesał swoje czarne loki za ucho i pociągnął z kielicha, nadal patrząc się w oczy Kapelusznika ukryte za maską. Nie chciał mówić za dużo. Wiedział, że w kontaktach z mężczyznami warto dać im przestrzeń do popisu. Niektórzy z nich bardzo lubią myśleć, że to właśnie oni zrobili ten pierwszy krok - dobrze działa to na ich poczucie wyższości i kontroli sytuacji.

Powrót do góry Go down





Scavell
Gif :
Metamorfozy A7c78c1cf8554d3256eba773fd3bfcbe
Godność :
Irith Adelaide "Scavell" Bellclair
Wiek :
28 lat
Rasa :
Lunatyk
Wzrost / Waga :
170 / 60
Znaki szczególne :
blizna po cięciu na gardle
Pod ręką :
wymienione w poście eliksiry, broń, Scath, Przepaska ślepo-widzenia, Chmarny talizman
Broń :
Nysarth (rapier), mizerykordia
Zawód :
Adept Bractwa
Stan zdrowia :
zdrowa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t934-skrzynka-korespondencyjna-irith https://spectrofobia.forumpolish.com/t1113-scavell
ScavellDiabelski Bibliotekarz
Re: Metamorfozy
Pią 28 Sty - 1:04
Twarz mężczyzny wykrzywiła się na krótko w grymasie niezadowolenia na słowa Ezekiela. Szybko jednak zdał sobie sprawę ze swojego nietaktu i wymusił na sobie grzeczny uśmiech.
- Raczy pan wybaczyć, ale nie jestem w nastroju do tańca. Moja małżonka dostała kolejnego załamania nerwowego. Biedna kobieta w takich chwilach potrzebuje chwilę samotności, ewentualnie akompaniamentu mojego syna - chłopak działa na nią jak lekarstwo. Mimo wszystko traumatyczne wspomnienia potrafią wracać nawet po wielu latach. - westchnął ciężko i obejrzał się przez ramię w stronę alkowy, w którym to kierunku została odprowadzona jego żona. Dłoń powędrowała w kierunku brody i spoczęła w bezruchu na zaroście - Niedługo, jak tylko ochłonie, powinienem się do niej udać. Przede wszystkim powinna być silna.
Kapelusznik wyprostował się przesadnie i powrócił wzrokiem do swojego rozmówcy. Na jego wąskich wargach zatańczył przelotny uśmieszek, który jednak szybko ustąpił miejsca na powrót zadumie.
- Co pana sprowadza na to przyjęcie przepełnione splendorem gospodarza tego domu? Rzadko się zdarza spotkać nową twarz na przyjęciu w tej posiadłości, zwłaszcza, gdy organizator jest dosyć konserwatywna osobą jeśli chodzi o dobór towarzystwa.

Powrót do góry Go down





Sponsored content

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach