Śpiewaj śpiewaj ptaszku

Rene
Gif :
Śpiewaj śpiewaj ptaszku - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Rene Dubois
Wiek :
25
Rasa :
Dachowiec
Wzrost / Waga :
180 cm | 59 kg
Znaki szczególne :
Pełno piegów. Kocie uszka i ogon.
Pod ręką :
Portfel i klucz do pokoju, jeśli akurat wynajmuje.
Broń :
Własne kły i pazury
Zawód :
Dorywczo kucharz
https://spectrofobia.forumpolish.com/t889-rene#12204 https://spectrofobia.forumpolish.com/t896-sesje-rene#12325
ReneNieaktywny
Podczas gotowania wody, dachowiec wstawił na ogień także patelnię. Trochę oliwy, czosnek, do tego zaraz poleciały pomidory w kawałkach. Chciał je poddusić by zmiękły, więc to dało mu okienko czasu zająć się Anastazją. Umył ręce i podszedł do niej ze spirytusem i bandażem. Ponieważ przypomniało mu się, że mieli głębiej schowaną maść, ją też wyjął i ze wszystkim uklęknął obok siedzącej dziewczyny. Delikatnie ujął jej dłoń, oceniając jej obrażenia podczas dezynfekcji rany. Nawet nie wpadło mu do głowy by ją ostrzec, że może to szczypać. Był zbyt zmęczony po tym co mu zrobiła, aby myśleć zupełnie trzeźwo. Niemal całe skupienie pilnowało czasu przygotowywania posiłku, więc na całą resztę zostało mu już dosyć niewiele. Raczej nie było szans by zrobił jej przez to krzywdę, bo jednak uzbrojony był w rzeczy niegroźne, ale na delikatność nie było co liczyć.
- Nie będzie trzeba szyć. - oznajmił fachowo, smarując rany kobiety maścią. Następnie zabandażował wszystko w taki sposób by było jej wygodnie, a zaraem by opatrunek wytrzymał jak najdłużej.
- Nie mocz tej ręki dzisiaj. Na noc nie musisz zmieniać bandaży, ale rano powinnas je zdjąć, jeszcze raz wszystko ostrożnie zdezynfekować i znowu zabandażować. - gdy z nią skończył, jeśli gdzieś po drodze nie próbowała go znowu krzywdzić za bycie zbyt nieostrożnym, bez zwlekania chłopak powstał na równe nogi i wrócił do garów. Już mógł posolić wodę i wrzucić spaghetti. Nawet bez komentarza Anastazji, Rene solił wodę na makaron tak by w smaku przypominała morską. Pasta chłonęła naprawdę niewielką ilość wywaru, więc aby była dobrze doprawiona, trzeba było się nie oszczędzać już przy gotowaniu. Pomidory potrzebowały więcej czasu, ale dzięki temu, że były bardzo dojrzałe, szybko zaczęły się rozpadać. Wystarczyło dostosować wielkość ognia w obu miejscach by mieć pewność, że wszystko się idealnie ze sobą zgra i nie przegapić momentu w którym należało wszystko połączyć. To było niemal jak taniec, tylko, że bez muzyki. Coś co rudzielcowi sprawiało ogromną frajdę, nawet w takich okolicznościach. Wiedział co zrobić by osiągnąć oczekiwany efekt, ale miał też pole do manewru. Sztuka kulinarna wymagała trzymania się przepisów, a zarazem pozwalała na eksperymenty. Do tego była przyjemna dla zmysłów - zapachy i wygląd potraw, a później także kosztowanie ich były warte zachodu.
- Gotowe. - oznajmił jeszcze po dłuższej chwili. W rękach już miał dwa talerze z nałożonymi porcjami. Parujący, ociekający gęstym sosem makaron zdobiły pojedyncze listki bazylii. W chwili, gdy nastolatek ustawił danie przed Anną, coś go olśniło.
- A nie, czekaj. Un moment, s’il vous plaît. - już z pustymi rękoma zajrzał do jeszcze innej skrzyni i wyciągnął z niej spory kawałek parmezanu. Z szuflady wyciągnął tarkę i już stał nad talerzami by posypać je odpowiednią ilością sera.
- C'est parfait. - uśmiechnął się. Zrobił to przy Annie chyba pierwszy raz. Tak szczerze i radośnie. Z dumą. Zupełnie inaczej niż na scenie przed obcymi.


His words... #ff6600
His voice... Caleb Hyles

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach