Mowa jest srebrem, milczenie złotem.

Bane
Gif :
Mowa jest srebrem, milczenie złotem. 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Chociaż pozornie praca Organizacji MORIA wydawała się być bezcelowa, jeśli wziąć pod uwagę ogromną przewagę światów magicznych, a już na pewno monotonna, była poniekąd powołaniem. Przez mury Forvaxu, siedziby MORII przewinęła się jak dotąd cala masa ludzi i nieludzi, chcących dołączyć, zasilając szeregi organizacji. Nie każdy się jednak nadawał i tylko poprzez cykliczne przeprowadzanie testów, można było ocenić przydatność jednostki na danym stanowisku. Jeśli zachodziła potrzeba, żołnierze byli przekwalifikowywani, przydzielano im inne sektory czy zadania, lecz nigdy bez faktycznego powodu nie pozbywano się żadnego z członków MORII. Szefostwo lubiło bowiem wierzyć, że każdy się do czegoś nadaje, wystarczy jedynie obrać odpowiednią drogę.

Reinhardt Garlindt, obecny Zarządca kierował organizacją ostrożnie i dość zachowawczo, skupiając działania MORII wokół badań światów jakie udało im się odkryć. Niejednokrotnie sprzątał po poprzednich szefach, docierając za pomocą żołnierzy do miejsc, w których ich poprzednicy pozostawili ciekawe materiały bądź raporty, które stanowić mogą zagrożenie dla samej organizacji. Na takie misję wysyłano przeważnie Zwiadowców, bo kto jak nie oni, lepiej nadawałby się do takiej roboty.
Tak też im było tym razem, Garlindt długo przyglądał się dokumentom w których to opisano mu lokację znajdująca się w Szkarłatnej Otchłani, gdzie poprzedni Zarządca utrzymywał bazę wypadową. Było to naprawdę dobre miejsce, dlatego od wielu lat stacjonowała tam jednostka zbierająca informacje dotyczące zarówno fauny i flory, jak i samych mieszkańców okolicznych, lewitujących wysepek. Nie mieli problemów z wtopieniem się w tłum, bowiem pośród nich znajdowało się kilku Marionetkarzy i Lunatyków, którzy z własnej woli postanowili lata temu dołączyć do MORII.
I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie fakt, że ostatni raport nie dotarł na czas, próbki również i ślad po nich zaginął. Niepokojące było to, że w systemach MORII nadal figurowali jako aktywni, mimo iż na terenie Krainy Luster technologia miewała spore problemy z działaniem. Oznaczało to jedno - albo dezercję, albo błąd systemu. I jedno, i drugie jest niestety możliwe.

Po długim namyśle, w końcu zdecydował kogo poślę. Kurt osobiście zarekomendował Huntera, zaznaczając że chłopak powinien wrócić do czynnej służby jak najszybciej, i od razu brać udział w normalnych misjach, bez taryfy ulgowej.
Drugim wyborem była Yakasha, postać dość kontrowersyjna, której jeszcze nie udało się rozwinąć skrzydeł. Reinhardt wiedział, że ta para średnio się dogaduje, lecz nie przejmował się ich zdaniem na temat drugiej osoby. Najważniejsza była skuteczność. Nie zawsze będą mieli okazję współpracować z zespołami zaufanych osób, dlatego również i takie wypady były potrzebne.
Gdy był już pewien, przekazał rozkazy dalej a te w końcu trafiły do samych wyznaczonych Zwiadowców.

Nakazano im ubrać czarne mundury, w których zazwyczaj MORIA poruszała się w terenie. Wzmocnione dodatkowym lekkim pancerzem stroje może nie były dobrym kamuflażem w świecie gdzie każdy ubiera się we wszystkie kolory tęczy, lecz stanowiły ochronę dla żołnierzy.
Broń dowolna, jednak doradzono im by wyposażyli się głównie w broń białą, zaznaczając że palna bywa tam zawodna.
Reszta wyposażenia miała być ich własną inicjatywą.
Na miejsce przeniesiono ich Krzyżami, wczesnym porankiem i chociaż początkowo towarzyszyła im jeszcze dwójka żołnierzy, szybko się oddzielili kierując się do innej bazy, by wykonać swoje rozkazy.
Cóż więc pozostało dwójce Zwiadowców? Mieli do wyboru, albo od razu udać się na miejsce albo zajść do najbliższej działającej małej bazy, by dowiedzieć się czegoś więcej na temat misji.


Ranga B.
Uczestnicy: Yakasha i Hunter, Zwiadowcy Organizacji MORIA.
Cel: Sprawdzić bazę MORII i poznać powód zerwania kontaktu, ustalić co się stało z żołnierzami.
Opcjonalnie: odnaleźć ich, zebrać jak najwięcej przedmiotów z bazy, zatrzeć ślady bytności MORII.
Nagroda: Nieznana, dostosowana do rangi misji.

W pierwszym poście opiszcie wyposażenie i pierwszą interakcję między postaciami a następnie podejmijcie pierwszą decyzję. Od niej będzie zależało to, czy w następnym poście zostanie zamieszczony opis bazy docelowej w której ma być przeprowadzony zwiad, czy bazy w której postacie zaczerpną informacji.


Ostatnio zmieniony przez Bane dnia Pon 25 Lip - 0:23, w całości zmieniany 1 raz



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Hunter
Gif :
Mowa jest srebrem, milczenie złotem. 5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
W końcu coś zaczęło się dziać. Mimo, iż jeszcze nie zakończyłem rehabilitacji, Kurt uznał, że powinienem już wyruszyć w teren. Lekarze też nie mieli nic przeciwko, wiedząc mniej więcej na czym będzie polegać misja, więc nie miałem co marudzić. co innego mój kochany braciszek. Od razu zaczął panikować jednak jakoś udało się go udobruchać obietnicą próbek oraz tym, że nie będę szarżował. Z tego co jednak było nam powiedziane, to nie będzie to misja bojowa, tylko zwiady, a przynajmniej tak to zrozumiałem. Niestety nie miał kiedy ściąć mi włosów, dlatego byłem zmuszony by po prostu spiąć je w wysoki kucyk, by jak najmniej mi przeszkadzały.
Z westchnieniem założyłem czarny mundur zwiadowcy. Mundur, którego myślałem, że jednak nigdy nie będzie mi dane założyć. Nie w celu pójścia w nim na misję. Nie wziąłem jednak kasku, coś mi mówiło, że tylko by przeszkadzał. Dodatkowo wziąłem maskę, którą przewiesiłem sobie przez kark oraz okulary przeciwsłoneczne, które na razie znalazły się na czubku mojej głowy. Na szyi zawieszoną miałem Blaszkę Zmartwienia. Znów nosiłem ja praktycznie non stop.
Do uda przytroczyłem swojego Srebrnego Kruka -  pistolet desert eagle, z powiększonym magazynkiem. Cztery zapasowe władowałem do Sakwy. Do paska przytroczyłem tomahawka zamiast standardowego noża. Na plecy zarzuciłem Berrett M82a1, a do Sakwy powędrowały trzy zapasowe magazynki (plus jeden już na swoim miejscu). Lunetę schowałem do Sakwy Do Bezdennej powędrowała też apteczka, w której znajdowały się - pęseta, opatrunki antyseptyczne, plastry wodoodporne, pasek do zamykania ran, opatrunki różnej wielkości, opatrunki parafinowy na rany powierzchniowe i oparzenia, chusta trójkątna, bandaże elastyczny, opatrunek żelowy, bandaże krepowe, jednorazowe rękawiczki, agrafki, nożyczki, plastry z opatrunkiem, plaster na rolce, skalpel, dwa zastrzyki z adrenaliną, leki przeciwbólowe (nie wiem po jakiego chuja ale niech mu będzie), sole trzeźwiące, kropelkę, butelkę z alkoholem.
Dodatkowo zapakowałem również śpiwór, racje żywnościowe, manierkę z wodą, lornetkę, glowsticki, swoją zapalniczkę typu zippo, paczkę fajek to wiadomo, że trzeba zabrać. Russell spakował mi jeszcze lodówkę na próbki, skoro już mu obiecałem, że coś wezmę i kilka słoiczków, zabezpieczonych odpowiednio. Znalazła się tam również mocna lina. Na samym dnie, schowany w pudełeczku, umieściłem krzyż zwiadowcy. Nigdy nie wiadomo, kiedy przyda się droga ucieczki, a lepiej, by go nie znaleźli, w razie czego.
Sakwę schowałem do dobrze zabezpieczonej kieszeni munduru. Tak by jej nie stracić, ale jednocześnie by mieć do niej bezproblemowy dostęp. Kieszeń znajdowała się po lewej stronie, a w jej wnętrzu można było wyczuć mały karabińczyk do którego Sakwa została przypięta.

Gdy byłem gotowy, wybrałem się na miejsce odprawy. Yakashi skinąłem tylko głową. Co miałem więcej mówić. Nie mieliśmy zbyt dobrego początku znajomości, a jeszcze części tego spotkania nie pamiętałem więc sam nie wiedziałem jak do niej podejść. Ale była żołnierzem, więc uznałem, że tak ją będę traktować. Tym bardziej, że obecnie byliśmy na tym samym stanowisku. Nie wiedziałem jednak, że nie miała jeszcze okazji, żeby się wykazać. Jakoś mało mnie to interesowało, a prawdę mówiąc nie miałem za wiele czasu, żeby móc się zapoznać z kartą swojej towarzyszki.

Gdy już się przenieśliśmy na miejsce, rozejrzałem się, żeby zorientować się, gdzie w ogóle się znajdujemy. Lepiej wiedzieć mniej więcej czego się spodziewać po otoczeniu.
Następnie spojrzałem na Smerfetkę - myślę, że lepiej najpierw sprawdzić, czy ktoś czegoś nie wie - zaproponowałem. Wolałem się dowiedzieć czy są jakiekolwiek informacje na temat straconej bazy, które do nas nie dotarły, niż iść na ślepo. Lepiej wiedzieć cokolwiek. Choć najchętniej wskoczyłbym już do akcji i kogoś rozpierdolił, to wolałem jednak zacząć ostrożnie. Ostatnie mój wyskok bez planu, nie skończył się dla mnie zbyt przyjemnie.


Ostatnio zmieniony przez Hunter dnia Sro 20 Lip - 10:14, w całości zmieniany 1 raz

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Dzień, w którym dostałam przydział od Renihardt'a, był dniem, w którym zakurzone kości, otrzepałam z niego. Dostałam przydział za pomocą kuriera, który złapał mnie na siłowni, gdy biegałam na maszynie. Zatrzymałam się, wyciągając z uszu słuchawki, wcisnęłam stop na panelu i przyjęłam wiadomość od niego. Zdziwiłam się. Zaskoczona tym z kim szłam na ten wypad za lustro. Zamyśliłam się nad dokumentami. Pożegnałam się z żołnierzem i wróciłam do biegu. Misja wydawała się prosta, mieliśmy trafić, zrzuceni za pomocą magicznej teleportacji, oddaleni spory dystans od miejsca docelowego, przedostać się na wrogim terytorium, obcego "kraju" do kryjówki naszego wywiadu, dowiedzieć się czemu urwana została komunikacja, naprawić ją i wrócić z raportem do dowódcy. Proste zadanie, zostałam stworzona, sama się wykreowałam, by uczestniczyć w takich misjach. Zatrzymałam bieżnie, wyszłam z siłowni, omijając innych ćwiczących, napiłam się z butelki wody, wytarłam pot z twarzy i karku. Byli tam umięśnieni faceci, a moje myśli poleciały w kierunku Huntera. Będzie mi towarzyszył, albo ja jemu, czy może razem sobie będziemy. Tamta sytuacja w barze była pomieszana przez niechęć do jego pijanej wersji, gdy weszłam do łazienki, a on przystawił mi gnata. Byłam wtedy pijana i pamiętam, że z chęcią bym mu pociągnęła. Kręciły mnie czasami takie chore akcje, ale na trzeźwo, teraz tak myśląc, wyrwałabym mu tego gnata i przyłożyła mu go do skroni. Oczekiwałam przeprosin od niego, albo jakieś skruchy? Sama nie wiem. Mógłby wyjaśnić czemu, ześwirował?. Zapowiadało się tak fajnie, a jemu odwaliło, szowinista, który preferuje wytaczać granice damsko męskie w toaletach. Pokazałam mu cycki, a on nie chciał sobie ich pomacać w tak intymnym miejscu jak łazienka. Co z tego, że Kurt czuł się wtedy źle i musiał mu pomóc? Totalnie spierdolił mi wtedy humor, mógłby to naprawić.

Umyłam się pod prysznicami, ubrałam sportową bieliznę a później mundur moryjskiego zwiadowcy, kask założyłam, maskę podniosłam na usta, taktyczne rękawice i okulary przeciwsłoneczne, nagolenniki, łokietniki, dobrze zasznurowane buty, na udzie miałam pas z kaburą, a tam włożoną Berette 92, z magazynkiem 15 nabojów, przyczepioną latarką, obok była włożona w inną kieszeń, narzędzie wytłumiające, przykręcany tłumik, który planowałam w pewnych delikatnych i wymagających ukrycia obecności sytuacjach, przykręcić. Na lewym udzie natomiast miałam przyczepiony pas z czteroma magazynkami zapasowymi. Pakowałam plecak taktyczny o pojemności 50 litrów, także matowego koloru. Włożyłam do niego panczo przeciwdeszczowe, koloru leśnego, kamuflującego, kurtkę przeciwdeszczową tego samego koloru, skarpety i bielizna na zmianę, zapasowe sznurówki, krzesiwo, wojskowe racje żywnościowe, które po naderwaniu pudełka, były samoczynnie podgrzewane, apteczkę (2x strzykawkę z adrenaliną, antybiotyk, paracetamol, opatrunki 5x, nożyczki, bandaże różnej długości, spinki chwytające do bandaży, pasek uciskający, butelkę z alkoholem, szczypce chirurgiczne, chusta trójkątna, sole trzeźwiące, kłębek szwów). Włożyłam także śpiwór, metalowe sztućce, opakowanie wojskowych sucharów, kłębek żyłki saperskiej, mina claymore, dwie butelki gazu pieprzowego. Do plecaka przymocowałam linę wspinaczkową. Zamknęłam plecak, a z przodu, gdzie był lekki pancerz uniformu, wisiały szelki, do której po lewej stronie włożyłam trzy magazynki do karabinu wyborowego Remington MSR z nóżkami taktycznymi, wzmacnianą kolbą oraz założonym tłumikiem i lunetą krótkiego zasięgu (przybliżenia na sto metrów, bez elektroniki), moro odcieni. Ruszyłam do hangaru, w którym mieliśmy zostać przeniesieni krzyżami. Włosy miałam spięte w jeden warkocz i wyglądał jak kucyk, usadowiony pod krawędzią hełmu z tyłu.

Gdy zostałam przeniesiona, wraz z Hunterem, który kiwnął mi głową, ja mu tylko podarowałam spojrzenie, dające do zrozumienia, że odebrałam jego przywitanie. Nie chciałam się odzywać, więc wydłużyłam dystans między mną a nim. Po teleportacji szłam z tyłu jego pleców, obserwując perymetr. Dwójka innych kierowała do innej bazy, a mi brakowało noża taktycznego, więc rzuciłam seksowne pytanie - Użyczyłbyś mi swojego noża kotku? Najwidoczniej mi wypadł. - Przed tym gdy się rozeszliśmy, może mi wtedy podarował nóż. Gdy Hunter się odezwał. Ściągnęłam maskę, by wyraźniej odpowiedzieć - Spoko dla mnie - Beznamiętne, szybki i stanowcze zgadzam się. Zakryłam twarz ponownie i rozglądałam się dokoła, szukając przez zasłonięte oczka, okularami, jakiegoś ruchu na linii plaży, oraz tego, co do niej przylegało, określając wygląd tego miejsca. Szukając jakichś zabudowań, wysokich drzew, na które można było się wspiąć, skalnej półki, na której ustawić się mogłam, ogólnie charakterystycznych miejsc, w których także się dało ukryć.

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Mowa jest srebrem, milczenie złotem. 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Nic nie wskazywało na to, by w początkowej części misji miało stać się coś niespodziewanego. Samo przeniesienie do Szkarłatnej Otchłani mogło być niemałym szokiem, zwłaszcza dla osób które wcześniej nie bywały w tym świecie, jednak dzięki odpowiedniemu przygotowaniu w kwaterze głównej organizacji, każdy żołnierz wiedział z czym będzie miał do czynienia. A przynajmniej mniej więcej.
Początkowo idący z Yakashą i Hunterem żołnierze wysunęli się na przód, obierając za cel działającą bazę, pozostawiając dwójce Zwiadowców decyzję, co będą robić dalej. Wytyczne były proste, lecz droga do wykonania misji nie została określona jasno, co dawało pewne pole manewru. Co zdecydują Zwiadowcy?

DECYZJA: Pójście do działającej bazy w celu zdobycia informacji.

Wiatr rozwiewał ciemne włosy Huntera i niebieskie Yakashy. Niesione nim drobinki piachu wciskały się pod pancerz powodując nieprzyjemne drapanie. Wszystko dookoła było czerwone jak krew...
Pytanie Yakashy zbiło z tropu zarówno jednego, jak i drugiego żołnierza. Niższy spojrzał na nią jak na wariatkę, po czym korzystając z tego, że byli daleko od surowego spojrzenia Zarządcy i jego Zastępcy, wyszczerzył się paskudnie, oblizując usta. Tak, nie nosił maski co samo w sobie powinno być dla Zwiadowców sygnałem, że nie mają do czynienia z Człowiekiem. A przynajmniej zauważył to Hunter, który miał już do czynienia z Lustrzanami.
- Wypadł ci nóż, tak? - żołnierz zmrużył oczy, podchodząc do Zwiadowczyni. Drugi, wyższy od niego o głowę spojrzał najpierw na Huntera, później na swojego kolegę i również się zbliżył. Jego twarzy jednak nie wiedzieli, bowiem zakrywała ją maska.
- Noża ci nie użyczę, skarbie. - powiedział niższy, siląc się na uwodzicielski ton - Ale z przyjemnością dam ci potrzymać inny sprzęt. - dodał puszczając jej oczko. Uśmiech zniknął z jego ust tak szybko jak się pojawił. Mężczyzna odwrócił się od Yakashy i po prostu wrócił do marszu, kierując się do bazy.
Wyższy spojrzał na kobietę i przez chwilę mierzył ją wzrokiem oczu ukrytych za goglami.
- Jeśli faktycznie zgubiłaś nóż, nie przyznawaj się do tego na głos. - powiedział grobowym tonem. Odwrócił się na chwilę w stronę Huntera, kiwnął mu lekko głową i ruszył za kolegą.
Hunter miał wrażenie, że skądś kojarzył ten głos, tylko skąd? Mógł to być jeden z jego dawnych dowódców, albo może jakiś Świeżak, z którym mężczyzna miał do czynienia na szkoleniu... Nie było to teraz na tyle ważne, by zaprzątać sobie głowę, dlatego też nie pozostało im nic innego jak kontynuować marsz.

W drodze do działającej bazy mieli okazję przyjrzeć się krajobrazowi. Znajdowali się na jednej z lewitujących wysp której klimat był zadziwiająco przyjazny - przechodzili przez rosnący kępami lasek, mijali wydmy a wszystko to w kompletnej ciszy, zaburzanej jedynie szumem wiatru i chrzęstem buciorów na różnych nawierzchniach.
Droga nie była długa i już po chwili razem z dwójką żołnierzy dotarli na miejsce, do zgrabnie wkomponowanego w krajobraz bunkierka. Na pierwszy rzut oka wyglądał na zdecydowanie za mały by pomieścić nawet czterech ludzi, jednak po przekroczeniu bramy i wylegitymowaniu przez strażnika, zagłębili się w istny labirynt korytarzy, prowadzących wgłąb ziemi.
Nie mieli szans zdecydować co dalej, bo już po chwili wyszła ku nim kobieta, wyglądająca na około 50 lat, w mundurze oficerskim świadczącym o wyższej randze. Miała krótkie, sięgające ramion włosy w kolorze zboża i całkiem ładne, zielone oczy. Przygryzała wargę a siateczka zmarszczek na jej twarzy układała się w jasny przekaz: nie była zadowolona z ich obecności.
- Przysyła was góra, tak? - zagadnęła - W porządku, nie będę dyskutować. Za mną.

Poprowadziła ich dalej, ignorując jakiekolwiek pytania, jeśli jakieś się zrodziły. Zarówno Yakasha jak i Hunter mogli odczuć, że pani dowódca jednostki nie ma ochoty na udzielanie jakichkolwiek informacji i jeśli to zrobi, to zapewne tylko dlatego, że i do niej dotarły rozkazy płynące bezpośrednio od Garlindta.
Wprowadziła ich do niewielkiego pokoju w którym na pojedynczym krześle siedział wpatrzony w blat stołu, ubrany w brudny kitel naukowiec. Wzrok miał nieobecny a twarz zupełnie martwą, a gdy Yakasha, Hunter i dowódca weszli do sali, spojrzał na nich beznamiętnie.
- Zróbcie co macie zrobić i spierdalajcie. Nie mam ochoty na problemy większe, niż te które już mam. - warknęła kobieta i tak po prostu wyszła, wprawiając Zwiadowców w konsternację. Czy tylko oni mieli wrażenie, że działo się tu coś, czego nie byli na tym etapie w stanie pojąć? Zupełnie tak, jakby oglądając serial pominęli kilka odcinków i teraz musieli odnaleźć się w kolejnej serii, z brakami w poznanej fabule.
- Nazywam się Stern. - powiedział wreszcie naukowiec, wstając i podając rękę każdemu ze Zwiadowców - Wszyscy wiemy po co tu jesteście, dlatego darujmy sobie wstęp. - dodał rzeczowo - Od bardzo długiego czasu nie otrzymaliśmy żadnego sygnału od sąsiadującej bazy zwiadowczej, która w swoim założeniu miała informować nas w razie gdyby ktoś niepowołany zanadto zbliżył się tu do nas. Prowadzimy tu badania o których Lustrzanie nie mogą się dowiedzieć, dlatego też potrzebowaliśmy dodatkowych oczu, że tak się wyrażę. - skwitował zerkając najpierw na Yakashę, potem na Huntera, a że on również nie miał maski, Zwiadowcy mogli zauważyć jego niezwykłą barwę oczu - zieleń z czerwonymi plamkami.
Krótka pauza spowodowana była tym, że naukowiec przeczesał długimi palcami czarne jak smoła włosy i odchylił się nieco na krześle.
- Wyprzedzając wasze pytania, żołnierze sprawdzili co się stało. Dowódca Heatherm którą mieliście przyjemność poznać, wysłała tam patrol. A to z czym wrócili przeszło nasze najśmielsze oczekiwania. - pokręcił głową - A raczej z kim wrócili.

Tempo dziejących się dookoła Zwiadowców rzeczy było nieco przytłaczające, lecz dodawało to jedynie powagi sytuacji. Sprawa była na tyle poważna, by inni członkowie MORII nie bawili się w zbędne kłapanie ozorem. Wszystko było konkretne, krótkie i zwięzłe, a przyzwyczajeni do takiego systemu Yakasha i Hunter wiedzieli, że jeszcze przyjdzie czas na pytania.
- Chodźcie. Lepiej będzie jak wam ją pokażę. - powiedział grobowym tonem.
Przeszli dalej, w głąb bazy. Żołnierze zdawali się nie zwracać na nich uwagi a dowódca gdzieś zniknęła. Naukowiec poprowadził ich do części, która przypominała wyglądem szpital. Wszystko było czyste i białe, urządzone bardzo skromnie lecz widać było, że każdy mebel ma określoną funkcję i nie znalazł się tu z przypadku.
- Ostrzegam. Jeśli któreś z was jest wrażliwe... - zawahał się po czym skrzywił nieładnie - Pierdolić to wszystko. Musicie ją zobaczyć na własne oczy.
Otworzył drzwi i wpuścił Zwiadowców do środka, do pustej sali z wielkim lustrem weneckim, po którego drugiej stronie, w drugiej części dzielonego pomieszczenia leżała na łóżku kobieta. Albo to, co z kobietą kiedyś było.

Żyła, o czym świadczył fakt, że rzucała się na wszystkie strony, ciągnąc za pasy jakimi ją przypięto. Pozbawiona włosów, wychudzona... Krzyczała a z jej ust cały czas wylewała się gęsta, srebrzysta ciecz, plamiąc wszystko dookoła. Oczy miała wybałuszone, ścięgna na szyi napięte do granic wytrzymałości.
Naukowiec podszedł do tafli i spojrzał na Zwiadowców, pozwalając im napatrzeć się na nieszczęsną istotę.
- Kiedyś była Zwiadowcą, zupełnie jak wy. Stacjonowała właśnie w tamtej bazie. - powiedział - Bez obaw, nie widzi nas i nie słyszy. Z resztą, nawet gdyby było inaczej, postradała zmysły. - wzruszył ramionami - Znaleziono ją przykutą do ścian w jej bazie. Leżała naga, w kałuży tej srebrnej cieczy jaką... wydala przy każdym dźwięku. - spojrzał na kobietę - Od znalezienia krzyczy tylko jedno zdanie: Mowa jest srebrem, milczenie złotem. I... wszystko wskazuje na to, że jest w ciąży. - zrobił pauzę wpatrując się w szamoczącą się, wymiotującą srebrem byłą żołnierkę - Badanie palpacyjne potwierdziło, że nosi dziecko Lustrzanina. Lekarz stwierdził wyrostki w czaszce, będące zalążkami rogów. Od tamtej pory nie ma chętnych, by wybrać się tam ponownie i dokładniej zbadać bazę. Jakoś... niespecjalnie mnie to dziwi. - ponownie się krzywił, przechodząc w stronę drzwi i opierając się na jednej ze ścian - Dowódca Heather najchętniej puściłaby starą bazę z dymem. Szefostwo nie zgadza się jednak na tak radykalne kroki, ponieważ w tamtej bazie mogą znajdować się raporty istotne dla organizacji oraz same informacje o tym, co postanowiło zaatakować żołnierzy. - westchnął - Ja sam natomiast, jeśli chcecie znać moje zdanie, jestem po prostu ciekaw, co stało się z pozostałymi stacjonującymi tam istotami. Nasza koleżanka póki co wymiotuje srebrem, nosząc w sobie magiczne dziecko. Zastanawiam się co stało się z mężczyznami... - uniósł dłoń i popukał się po brodzie - Mniemam, że wasze rozkazy są jasne i zakładają wycieczkę w tamto miejsce. Dobrze, że przyszliście najpierw tutaj. Przynajmniej wiecie czego możecie się spodziewać. - posłał im blady uśmiech - Jeśli wolno spytać, co zamierzacie dalej?



Za Wami pierwsza decyzja. Jakie przyniesie skutki, czas pokaże. Na tym etapie historii akcja może się wydawać dość wartka, jednak zapewniam, że jeszcze będzie moment w której zwolni, a wtedy nadejdzie czas kolejnych decyzji ważnych dla przebiegu misji.
W tej chwili proszę o zdecydowanie, co zamierzacie dalej. Nie ma tu prostego wyboru, w zasadzie możecie wszystko. Proszę jednak o precyzyjne określanie co postacie robią lub zamierzają robić. Jeśli to ułatwi sprawę, na koniec posta możecie wrzucać podsumowanie w jednym zdaniu co postanowili. Pozwoli nam to na dynamiczne prowadzenie fabuły.
Co zatem stanie się w następnej chwili?


Ostatnio zmieniony przez Bane dnia Pon 25 Lip - 0:28, w całości zmieniany 1 raz



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Hunter
Gif :
Mowa jest srebrem, milczenie złotem. 5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
Yakasha tylko na mnie spojrzała, nie raczyła nawet mi kiwnąć głową na dzień dobry. Cóż…chyba za mną nie do końca przepadała. To potwierdziło się, gdy odsunęła się ode mnie, gdy już znaleźliśmy się…zdaje się, że nad Morzem Łez, a przynajmniej tak mi się wydawało patrząc a to słone powietrze.
Nie skomentowałem tego, że od razu zwiększyła między nami dystans. Niech se robi co chce, byle tylko nie wpłynęło to na przebieg misji, bo inaczej dostanie po tym głupim łbie. To moja pierwsza misja na tym stanowisku oraz pierwsza po kilkumiesięcznej przerwie, więc tym bardziej nie dam jej zjebać tego, tym bardziej przez jakieś bezpodstawne foszki. No bo skąd miałem wiedzieć, czemu się tak ode mnie odsuwa? Skoro się bała, mogła powiedzieć, że nie chce i chuj. Na pewno coś by wymyślili innego. Skoro była Zwiadowcą to na pewno by coś pomyśleli.
Rozglądałem się po okolicy i założyłem maskę, gdy usłyszałem pytanie dziewczyny. Spojrzałem na nią z lekkim niedowierzaniem w oczach. Jak jej nóż mógł tak…po prostu wypaść, żeby ona tego nie zauważyła? To jest raczej mało możliwe. No chyba, że ma pokój wyściełany w chuj miękkim dywanem. Cóż nie mnie to oceniać. Choć…dziwnie było, że nie było widać nigdzie na jej mundurze żadnej pochwy na nóż. Ech…. Będzie zabawnie.
Spojrzałem z góry na Lustrzaka, gdy ten zaczął „poderwać” Yakashę. Na razie nie posuwała się za daleko ale jeśli trzeba będzie to byłem gotowy ich rozdzielić. Niekoniecznie delikatne. Ale będę się starał.
Zerknąłem na gościa, który skinął mi głową – znamy się? – zapytałem i spuściłem okulary na nos. Karabin jak na razie miałem na ramieniu, rozglądałam się jednak uważnie. Nie przesadzałem z ostrożnością, nie skradałem się, nie wymyślałem jakiś dziwnych manewrów czy podchodów. Dałem się prowadzić dwóm żołnierzom.
Na miejscu wylegitymowaliśmy się i daliśmy poprowadzić babce, która chyba tutaj rządziła. Jednak poza tym chyba nie była z naszego przybycia zbyt zadowolona. Ale dlaczego? Z tego co wiem, nikogo tutaj jeszcze nie wysłano więc nie mogło to być spowodowane tym, że co chwila przychodziła tutaj nowa drużyna. Na razie jednak nie pokazywałem po sobie, że coś jest nie tak. A z moją martwą mordą było to możliwe. Dałem sobie okulary znów na czoło, nie były mi potrzebne w budynku. Rozejrzałem się ukradkiem po bazie. Nic ciekawego. Jak każda inna baza.
Zmarszczyłem lekko brwi, gdy kobieta dosadnie powiedziała, że nas tutaj nie chce. Problemy? Jakie mogą mieć problemy, że tak nie chce kolejnych. Mam wrażenie, że to nie baza docelowa będzie nam sprawiać największe problemy, choć chyba lepiej jeszcze tego nie przesądzać. Odprowadziłem ją wzrokiem i przeniosłem spojrzenie dwukolorowych oczu na naukowca. Kolejne dziwadło. Do tego…jego strój jakoś nie przemawiał za nim. Ech…chyba za dużo czasu spędzałem z Ruru. On by go wyjebał na zbity pysk za to, że nie dba o swój wygląd. Pewnie by powiedział coś w stylu, że brudne ubranie zabrudzi próbki czy insze chujstwo. Ugh. Dobra, koniec….
- Cross – uścisnąłem mu dłoń, starając się nie robić tego za mocne. Raczej nie chciałbym zacząć od miażdżenia mu palców. Skinąłem mu głową, gdy przeszedł od razu do sedna. To co mówił, pokrywało się z naszymi raportami.
Uniosłem brew, naznaczoną małą blizną – kim? – przynieśli jakiegoś Lustrzaka, który nie należał do ekipy czy raczej coś innego się stało? Na razie chyba jednak dowiedzieć się co ma nam do powiedzenia, żeby czasem nie zamknął się w sobie.
Przepuściłem ich w drzwiach i dałem poprowadzić do sali. Spojrzałem na gościa z powątpiewaniem, gdy powiedział o wrażliwości. Naprawdę sądził, że gdybyśmy byli jacyś wrażliwi, to byśmy zajmowali się tą robotą? Tym bardziej, że pochodziliśmy z głównej siedziby, gdzie przeprowadzano raczej mało przyjemne do oglądania eksperymenty. W końcu weszliśmy do środka i szczerze….takiego widoku się nie spodziewałem. Spojrzałem na naukowca oraz na Yakashę. Co tam się do chuja działo, że takie skarby przynosili z patrolu? Nawet jak na Krainę.
- To Człowiek? – zapytałem wprost. W końcu stwierdzeni, że była Zwiadowcą, nie oznaczało potwierdzenia co do jej rasy. Skrzyżowałem ręce na piersi, pozwalając mu dalej opowiadać o tym przypadku. Zmarszczyłem brwi – jakiś rogacz wyruchał niższą formę życia? – powiedziałem jakby do siebie. (jeśli naukowiec powiedział, że to nie Człowiek, Hunter tego nie powiedział)
Spojrzałem na mężczyznę – Szefostwo wie o tym wszystkim? Oraz ta cała Heather chce zrobić? – upewniłem się. To mi nie pasowało do raportów. Owszem…Reindhardt mógł zataić pewnie rzeczy, ale coś mi mówiło, że nie w tym rzecz. Spojrzałem gościowi prosto w oczy. Był…jakiś nazbyt spokojny.
- To się jeszcze okaże – nie musiał znać konkretnych naszych rozkazów, w końcu mogliśmy też sprawdzić tę placówkę – najpierw chciałbym się dowiedzieć co nieco o tamtej bazie – powiedziałem spokojnie po czym zapukałem lekko palcem prawej ręki w szybę – oraz o niej – zrobiłem pauzę i znów skrzyżowałem ręce na piersi – o to pierwsze zapytam tamtej paniusi – wskazałem kciuki na drzwi – a o nią Ciebie – przeszedłem kilka kroków, podchodząc bliżej naukowca – co o niej wiadomo poza rzyganiem srebrem i byciem w ciąży…co to za ciecz? – wolałem wiedzieć na co się przygotować. Nie lubiłem takich zadań, wolałem gadanie przekazać komuś innemu, jednak tym razem nie było wyznaczonego dowódcy, dlatego nie byłem pewien czy mogę to przekazać Yakashi czy nie.

Hunter postanawia najpierw zebrać więcej informacji na temat tego co stało się w bazie, zaczynając od informacji na temat samej pacjentki zamkniętej za lustrem weneckim. Cóż za ironia...

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Szłam wyciszona, skupiona na marszu. Rozglądając się, na swoje strony, czasami obróciłam głowę do tyłu. Szkarłat był przedziwnie piękny, ale kojarzył mi się okropnie z krwią. Jestem jednak przyzwyczajona do jej widoku, nie jak wtedy, jak przy pierwszej likwidacji. Gdy uzyskałam odpowiedź od pary towarzyszących im zwiadowców, ściągnęłam i wytarłam okulary o kawałek munduru. Milczałam przez większość ich zaczepnych odpowiedzi, bo o to mi chodziło. Niższy odpowiedział mi tak jak typowy facet, tak jak oczekiwałam od niego. Cóż, charaktery morijskich facetów nie różniły się zbytnio od pewnego schematu, który miałam zapisany w głowie. Typowi faceci.  Ściągnęłam także maskę i uśmiechnęłam się zwodniczo, kobieco, gdy jeden nawrócił temat z ostrego jak brzytwa noża, na swój sprzęt między nogami. Drugi dał mi poradę, jak lekarz pierwszego kontaktu, co mnie w duchu rozbawiło. Chciałam tylko wycisnąć od nich ich drogocenny nóż, albo nawet kilka, żeby udekorować swoją kamizelkę, nie chodziło mi o nic więcej. Tylko zgrywałam idiotkę. Konwersacje mogłam urwać jakąś krótką neutralną odpowiedzią w takim razie, bo nie ma co się kłamliwie spoufalać, albo oceniać ich głębiej. Na pewno byli doskonale przygotowani, posiadali swoje doświadczenie, przeszkolenie i na koncie mieli tak jak ja mnóstwo zabójstw, potwierdzonych likwidacji. Nie udało mi się jednak uzyskać tego, co chciałam, to odpowiedziałam krótkim, skromną tonacją ~ Dzięki za radę. ~ Założyłam okulary, naciągnęłam maskę i wróciłam do marszu. Sprawdziłam, czy jest nabój w komorze, był nabity, gotowy do wystrzału. Poprawiałam pasek i patrząc na Huntera. Może jest zazdrosny w jakiś ten swój popierdolony sposób, ale mogło mi się zdawać. Teraz był trzeźwy, skupiony pewnie na misji jak ja i całkowicie oddał się temu przyjemnemu stresującemu, wywołującemu strach, adrenalinę, dziwne, normalne i nienormalne, wojenne podniecenie, instynkt przetrwania i przemianę w drapieżne umundurowane zwierzę — euforyczne uczucie. Odcięłam się więc od ludzkich wspomnień z klubu i wróciłam do obserwacji perymetru, otoczenia i wyłapywaniu szelestów z otoczenia. Nasłuchiwałam wszystko, co wokół się działo, starałam się nie słuchać odgłosów kroków, oddechów, słów, tylko to, co było wokół. Totalna cisza, nic się nie działo, aż do bramy bazy, malutkiego bunkra.

Wylegitymowałam się, milcząc, jedynie podając dokładne numery, nazwę, dane, co tam potrzebowali, to powiedziałam. Ściągnęłam okulary, zaczepiłam o kołnierz, ściągnęłam maskę, patrząc na chłopaka, a raczej faceta, zwiadowcę, z którym doświadczałam nowego lądu. Czułam się dobrze w parze z Hunterem, zero wątpliwości co do zgrzytów przeszłości. Uśmiechnęłam się, co mógł zauważyć, choć pewnie zrzuci to na drugi plan, to jakoś, w swoich myślach, że znów go podrywam, czy próbuję podejść. Będzie musiał wyznaczyć granice między kroczem a mną. Bardziej ten uśmiech był mimowolny, nie taki specjalny, po prostu, ten świat mnie przytłaczał, ale też dawał nową mnie. Czerwona otchłań działała na mnie kojąco, ale także przytłoczyła mnie, jakbym była jak dawniej, pod ostrzałem, a raczej znowu. Znów czułam, że żyje i odcięłam się od świata technologicznie zaprogramowanej cywilizacji, gdzie wszystko jest ułożone, od oddechu aż po jedzenie w brzuchu. Zrzuciłam genetyczne futerko owieczki i wcieliłam się w wilka, który musiał teraz przetrwać w stadzie. A liczyło to stado dwie osoby, mnie i faceta o czarnokruczych włosach. Słuchałam ciężkich wypowiedzi, które kroiły moje uszy, od tego lachociąga, prawdopodobnie szefowej, która nas odebrała z wejścia. Nie komentowałam, tylko myślałam o tym co mówiła. Wyrzuty miała do naszego wspólnego przełożonego, że wchodził jej w kompetencje. Nic dziwnego, była stara, spasiona i brzydka. Miałam farta, że nie widziała mojego seksownego ciałka oraz mojego tyłka, o ba, jeszcze tych długich nóg jak u modelki, plus tego abs na brzuchu, jędrnych cycków, tylko twarz. Cóż, może też przeze mnie była taka chamska z bolcem w dupie, niewydymana. Zwracałam uwagę na przechodzących korytarzem innych pracowników, liczyłam ile osób, było w bazie.

[Prosiłbym o dokładną ilość, żebyś mi podała, jeżeli udało mi się policzyć żołnierzy, których mijaliśmy, idąc do pokoju, do naukowca, a później idąc z nim do pokoju z lustrem weneckim.]

Bunkier dawał mi się w znaki, pogłaskałam się po szyi, przetarłam twarz z potu. Kilka razy w swoim życiu mieszkałam, czyli stacjonowałam w podziemnych placówkach, jako najemniczka, jednak była to tylko baza wypadowa. Stresowała mnie myśl mieszkania, na terytorium wroga, czyli tak jakby obranym definicją wojennego terytorium. Postanowiłam zrzucić te myśli i skupić się na konwersacji, nie myśleć o tym, że bombardowanie wrogich oddziałów, na bunkier, potrafiłoby przyprawić mnie o jeszcze większą burzę myślową. Babka wyszła i zostawiła ich, po krótkim spierdalać z naukowcem w pokoju, który wydawał się dla mnie normalny, oprócz tych jego oczu. Podałam mu delikatnie dłoń, w rękawicy, nie ścisnęłam. ~ Mundri... Yakasha. ~ Moje kolorowe oczka zabłysnęły przyjaznym blaskiem wobec doktora. Położyłam dłonie na kolbie, która wisiała lekko niżej poziomu cycków. Jeszcze odpięłam kask, i przyczepiłam sobie go na zapięciu przy pasku od spodni, po prawej stronie. Naukowiec wydawał się niezadbany, ale po jego natłoku słów, w które wsłuchałam się i dałam pokierować się w dźwięk jego słów. Słuchałam w ciszy, patrząc na niego. Nie skomentowałam, tylko zastanawiałam się, dlaczego tak strasznie nakreślali tutaj zarys ich obecności tutaj, jakby chcieli coś potwierdzić. Sama ich obecność była potwierdzeniem, ich misja, wiedzieli, że się tutaj zjawią, a strasznie potwierdzali to na każdym kroku. Naukowiec, dowódczyni. Musieli mieć coś za uszami, do ukrycia, może po prostu nie byli potrójnym AAA+ i mieli braki w doskonałym pełnieniu służby, albo naprawdę, coś ukrywali, jak kartele które rozbijałam w Ameryce. Milczałam i analizowałam. Naprawdę dziwne było to omawianie faktów dokonanych, takie mącenie mętnej wody.

Doprowadził nas przez tak jakby szpital, do pokoju, do której, wpuścił mnie pierwszy wraz z nim Hunter. Zareagowałam ponownie przyjaznym wzrokiem i uśmiechem, którym chciałam trafić w jego twarz, jak celnym strzałem snajperskim. Wróciłam do rzeczywistości, która mnie totalnie wgięła w siedzenie. Jęknęłam cicho, przez chwilowe rozluźnienie przyjaznym gestem do Huntera. Kaszlnęłam, a moje myśli wpadły w tor, zmieszany z kolejnymi opisami sytuacji naukowca. W jego "wprowadzenie", w "raport sytuacji", z "wypadu zwiadowców", do "bazy docelowej", zrozumiałam, że życie potrafi zaskakiwać. Poza tym rozmowa o dziwnym stanie poszkodowanej, która nagle była w ciąży, zarażona jakimś dziwnym wylewającym się płynem, który miał związek na pewno z jej stanem zapłodnienia, dał mi do zrozumienia, że i naukowiec był trochę dziwny. Miał te oczy. Wtedy bardziej sobie uświadomiłam, że wśród stacjonujących tutaj żołnierzy mogą być w naszych szeregach, liczni magiczni. W bazie jakoś nie zwracałam na to uwagi, ale tutaj ta myśl była bardziej... przerażająca, bo lekko się zatrzęsłam. Pomyślałam jednak szybko o sobie, o swoim doświadczeniu, treningu i o swojej esencji, o tym co mnie kreowało i znów wróciłam do bycia drapieżnikiem. ~ Ona, ma jakoś na imię? ~ Spytałam się cichym wkurwionym głosem, lecz było w nim wyczuć przerażenie, zmieszanie, a zwłaszcza mój wrażliwe spojrzenie, które wbijałam w wiercącą się kobietę. Malutkimi krokami podeszłam do lustra weneckiego, jakbym była robotem, zaprogramowanym. Zmuszałam się do tych kroków, chciałam tam wejść i ją przytulić albo skrócić jej męki, sama nie wiem, co działo się w mojej głowie, więc postanowiłam to ułożyć. ~ Ma jakieś ślady, obrażenia, siniaki, krwiaki, wewnętrzne ślady gwałtu? Mówisz, że była przykuta. Łańcuchami, sznurami? Wbite były na śrubach, które można było przykręcić wiertarką, czy wbite młotem, albo "dziwna" magią, mocami? ~ Zerknęłam przez sekundkę na niego, zastanawiając się nad tymi porywczymi opisami. Chciałam przez moment wpierdolić mu ostry nóż między oczyska. Wyrobiłam sobie chyba podświadomie opinie o naukowcach, ale na szczęście wyrzuciłam ją szybko do śmietnika, na drugi plan, przyszły, na kiedyś. Opanuj się. Nie mogę sobie pozwolić, żeby wyczytał mnie jak z probówki swojego mikroskopu. Wróciłam do patrzenia na dziewczynę. ~ Zwiadowcy zauważyli przy wejściu do bazy jakieś ślady po walce, wyrwanych drzwiach, wyłamanych, ślady wybuchów, łuski na korytarzach, ślady zaschłej krwi ludzkiej albo lustrzanych? ~ Uruchomiłam w sobie maszynkę wojenną, tropicielstwo miałam w krwi, odnajdywanie śladów, zwłaszcza że poczułam teraz nieodparty gniew do lustrzanego ścierwa, które postanowiłam wytropić podczas tej misji i uśmiercić wszystkich kurwa, wszystkich, ale to później. Zaczęłam oddychać głęboko, starając się uspokoić. Wzruszyłam się lekko, nie będę przecież ryczeć.

Yakasha postanawia to co Hunter.

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Mowa jest srebrem, milczenie złotem. 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Hunter bardzo słusznie zwrócił uwagę na jednego z żołnierzy. Przeczucie podpowiadało mu, że mogą się znać a zapytanie wprost potwierdziło, że miał rację - żołnierz w kilku oszczędnych słowach przyznał, że miał okazję kilka razy trenować w grupie do której przydzielony był młody Cross. Dodał kilka przyjaznych słów, kilka komplementów, lecz nie rozwodził się dłużej na temat ich znajomości, uznając że w obecnej chwili nie jest to tak istotne. Na koniec zapewnił, że jak będzie okazja to zaprosi go na piwo czy coś innego, aby może wspólnie odstresować się w wolnej chwili. Jak na małomównego żołdaka, był przyjaźnie nastawiony.

Yakasha została niestety zignorowana. Wyższy żołnierz swoje już powiedział i naprawdę nie miał niczego złego na myśli. Po prostu w niektórych sytuacjach przyznanie się do tego, że zgubiło się broń, było jawnym zaproszeniem do likwidacji. MORIA była w tym temacie dość tkliwa i gdyby Zarządca dowiedział się, że Zwiadowca gubi broń, nie byłby zadowolony.

Przez cały czas wędrówki Zwiadowcy mieli czas by przyjrzeć się zarówno krajobrazowi jak i samemu wnętrzu bunkra, oraz samym żołnierzom. Zarówno Yakasha jak i Hunter zachowywali czujność, jednak to kobieta postanowiła dokładniej zwracać uwagę na mijanych czlonków organizacji. Udało jej się naliczyć łącznie około ośmiu prostych żołdaków, trzech naukowców i jednego mechanika (w ogrodniczkach, z kieszeń spodni wystawały brudne klucze i inne narzędzia). Ich wspólną cechą było to, że wszyscy wydawali się być zmęczeni, niewyspani i być może chorzy? Jeden z naukowców kaszlał paskudnie. Oprócz tego nic więcej nie przykuło uwagi niebieskowłosej.

Rozmawiający ze Zwiadowcami pan Stern wzbudził podejrzliwość, co samo w sobie nigdy nie powinno być źle oceniane. Z czystym sumieniem można było bowiem powiedzieć, że niewypowiadanym, nieoficjalnym mottem organizacji było "Zawsze zachowuj czujność." Przyuczani do służby członkowie byli uczeni, że nie wszystko co wygląda bezpiecznie takie właśnie jest, a nie każdy napotkany Człowiek jest Człowiekiem. I wszystko wskazywało na to, że Stern Człowiekiem nie był.
Naukowiec skierował wzrok zmęczonych oczu na Huntera i zamrugał kilkukrotnie, przyglądając się jego twarzy.
- Człowiek. - powiedział zakładając ręce na piersi - Badania nie potwierdziły zarażenia Anielską Klątwą. - dodał, demaskując swoje pochodzenie, bowiem ludzcy naukowcy MORII posługiwali się chętniej bardziej naukową nazwą przypadłości, jaką łapali po Drugiej Stronie Lustra Ludzie - Nie mam pojęcia kto ją zapłodnił, wiem jedynie że dziecko ma wyrostki na czaszce. - wzruszył ramionami po czym przeniósł spojrzenie na Yakashę.
Wydawała się być wstrząśnięta, być może zdenerwowana co nie umknęło uwadze naukowca. Zmrużył oczy i skrzywił się lekko, nieprzyjaźnie.
- Ma imię. - powiedział powoli - Clara Bauer. 34 lata. - spojrzał w lustro weneckie za którym wciąż szamotała się ofiara - To dość zaskakujące, ale nie, nie znaleźliśmy żadnych śladów gwałtu ale chciałbym zaznaczyć, że minęło już trochę czasu od poczęcia. Jeśli założymy, że ciąża magiczna trwa tyle samo co ludzka... Jest jakoś w szóstym miesiącu. Co samo w sobie jest zastanawiające, ponieważ sześć miesięcy temu Clara i reszta załogi wysyłała raporty i nic nie wskazywało na to, że coś jest nie tak. - westchnął - Oczywiście... Bierzemy pod uwagę romans z Lustrzaninem. Mogła go ukrywać. Bardziej zastanawia mnie jednak powód przykucia w bazie i sama jej przypadłość. - zrobił krótką pauzę - Była przykuta łańcuchami. Wyglądały tak, jakby były wtopione w mur. Niestety nie znam szczegółów, Zwiadowcy którzy z nią powrócili nie zwrócili uwagi na sposób przytwierdzenia bo... cóż, skupili się na Clarze. Jeśli chodzi o samo wnętrze, jeden z nich zaraportował, że w środku unosi się metaliczny smród a na ścianach rozmazano srebrną i złotą farbę.
Kobieta nadal krzyczała a ilość wylewającej się z niej cieczy była zatrważająca. Nie chciała umilknąć, rozglądała się na wszystkie strony, napinała mięśnie, próbowała się wydostać. Nie pomagało to w skupieniu.
Naukowiec przetarł oczy, dając świadectwo zmęczeniu. Skrzywił się pod naporem pytań. Był na nie przygotowany, jednak nie zmieniało to faktu, że spowiadanie się Zwiadowcom było po prostu męczące.
- Szefostwo... - westchnął kręcąc głową - Wiedzą tylko o braku informacji ze strony małej bazy. Nie sądzę, by wiedzieli o Clarze. Heather raczej nie była chętna by raport był szczegółowy, ponoć osobiście skreśliła połowę przygotowanych informacji i edytowała raport tak, by góra wysłała nam Was i nikogo więcej. - przyznał z lekkim uśmiechem - Proszę, nie oceniajcie jej od razu. Ma naprawdę dużo na głowie a ta cała sprawa z Clarą i resztą... Nikt nie lubi przyznawać się do błędu, prawda? Heather czuje się odpowiedzialna za zaginięcie żołnierzy z małej bazy.

Na chwilę zapadła cisza, przerywana wykrzykiwaną frazą. Stern przeszedł się po sali, zbierając myśli i zerkając po zgromadzonych w jego bezpośrednim otoczeniu osobach - zerknął na Huntera, na Yakashę, na Clarę... Widać było, że potrzebuje czasu by przygotować odpowiedź. Mogło to być spowodowane zmęczeniem...albo nie do końca czystymi intencjami.
- Clara dołączyła do organizacji niedawno i z tego co wiem była zdeterminowana, bardzo zależało jej na misjach w terenie. Matka była naukowcem za czasów poprzedniego Zarządcy, ojciec był zwykłym Człowiekiem, który w wyniku popełnionych zbrodni został osadzony w więzieniu w Glassville. Dobra uczennica, świetny rekrut, bardzo posłuszna ale i myśląca. Jej służba przebiegała spokojnie, z charakteru była naprawdę miłą osobą. - zamrugał oczami - I oto jak skończyła. Biedne dziewczę. - pokręcił głową - Badamy obecnie substancję jaką wymiotuje, nie jestem w stanie na tym etapie powiedzieć czym to jest dokładnie. Nie ma właściwości żrących ani drażniących, to jest pewne, sprawdziliśmy to. Pachnie jak krew ale krwią nie jest. Jak tylko będziemy wiedzieli więcej, podzielimy się z Wami wszystkim co będzie konieczne. - posłał Zwiadowcom blady uśmiech - Jeśli macie ochotę, możecie do niej iść, nie jest niebezpieczna. Próbuje uciec, ale nie wykazuje agresji w stosunku do innych żołnierzy. Nie sądzę jednak, byście byli w stanie wyciągnąć coś, co będzie miało sens.

Nagle drzwi pokoju otworzyły się a do sali weszła pewnym krokiem Heather, dowódca bazy. Zmierzyła wszystkich wrogim spojrzeniem, podpierając się pod boki.
- Wystarczy tej gadki szmatki. - warknęła - Stern, wypierdalaj. Masz robotę do wykonania, prawda? Za pięć minut czekam na ciebie w swoim gabinecie. Przygotuj raport. - dodała krzywiąc się na naukowca - A Wy... Zamierzacie wybrać się do tej jebanej bazy czy może przybyliście tu by tylko zadawać pytania? Jeśli to drugie, to nie mam czasu Was niańczyć. - wywróciła oczami - A jeśli pierwsze, to zabierajcie dupy w troki i lećcie na zwiad.
- Heather, nie powinnaś się denerwować... - Stern podszedł do kobiety, kuląc się odrobinę pod naporem jej wściekłego spojrzenia.
- Morda. - warknęła twardo - Za pięć minut u mnie. Tym razem ci nie odpuszczę.
Naukowiec skinął głową Yakashy i Hunterowi, po czym jak szczur przemknął obok dowódcy i zniknął w korytarzach bunkra. Zwiadowcy zostali sami z Heather i krzyczącą Clarą.
- No? Co dalej? - kobieta aż kipiała ze złości a jej oczy ciskały gromami.


Strzępy informacji to zdecydowanie za mało, prawda? Niestety tempo akcji jest naprawdę duże a każda decyzja ma znaczenie. Na tym etapie chcę zauważyć, że jeśli wasze postacie nie zgadzają się ze sobą w kwestii następnych kroków, macie możliwość ich rozdzielić a wtedy fabuła będzie prowadzona dwuliniowo. Niestety ze swojej strony nie mogę wskazać, czy rozłąka będzie dobrą, czy złą decyzją - pozostawiam to Wam.

Na ten moment informacje jakie otrzymaliście są niepokojące:
- w bazie w jakiej przebywacie panuje dziwna, napięta atmosfera
- Szefostwo nie wie co naprawdę stało się w małej bazie
- Stern jest zadziwiająco spokojny
- Clara Bauer, żołnierz przetransportowany z małej bazy, wymiotuje srebrem (nieprzebadaną substancją) i jest w ciąży z Lustrzaninem
- Heather zachowuje się wrogo i wszystko wskazuje na to, że próbuje doprowadzić sprawę do końca szybciej, niż jest to możliwe

Jakie będą następne kroki Yakashy i Huntera?



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Hunter
Gif :
Mowa jest srebrem, milczenie złotem. 5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
Skojarzyłem dość szybko kim jest zamaskowany gość. Wymieniliśmy kilka zdań. Oczywiście, że chętnie wyskoczę z nim na jakieś piwo. Nie przywiązywałem wagi do tego z kim trenuję, ale nie ignoruję ich całkowicie, więc potrafiłem skojarzyć, że kogoś wcześniej spotkałem. Miło tak zacząć misję, od swobodnej pogawędki. Nie trwała długo i też nie zawierała zbyt wielu słów, w końcu obaj raczej nie byliśmy wygadani, więc nie było to w naszej naturze, by paplać przez całą drogę.

Pokręciłem głową - góra nie lubi też kłamstw, zwłaszcza Streicher - powiedziałem patrząc na nią z góry - nóż odpadł Ci razem z pochwą? - powiedziałem i skupiłem się na drodze. W końcu byliśmy na terenie wroga. Nie ważne jak spokojnie tutaj było. A Yakasha sama powinna się skupić, zamiast podrywać dopiero co spotkanych facetów. Byliśmy w pracy, a nie na imprezie.

Nie skupiłem się na ilości pracowników, jednak ich stan zdecydowanie zwrócił moją uwagę. Byli zmęczeni, zaniedbani. Coś zdecydowanie było tutaj nie tak. Nie uwijali się jak mrówki, więc to nie tak, że mieli w chuj roboty. Chociaż to mogły być pozory. Coś jednak zdecydowanie było tutaj nie tak. Zerkałem na pracowników, próbując wychwycić jakieś niepokojące spojrzenia, coś co zdradziłoby mi cokolwiek o tym co tutaj się dzieje. Nie zdejmowałem maski, odkryłem tylko oczy.

Nie chciałem odpowiedzi na to, czy to jakiś Upiorny ją przeleciał. Było to tylko myślenie na głos. Wyrostki na głowie najbardziej pasowały do tych zapatrzonych w siebie chujków, którzy uważają się za panów świata. Choć dziwne było, żeby jakiś chociażby tknął jakiegoś Człowieka...uważali nas za robactwo.

Spojrzałem na swoją towarzyszkę. Co ona się tak zaczęła spinać? Początkowo rzucała uśmieszkami na lewo i prawo, a nagle dostała jakiegoś ścisku jajników. Po co jej imię ofiary? Dobra...chciała ją uczłowieczyć, ale poza tym? Ech....chyba jednak zrozumienie kobiet nie było da mnie. Kto wie, może się utożsamiała i też przeszła przez coś podobnego, nie koniecznie ze strony Lustrzan. Sam mógłbym to odebrać dość osobiście, jednak nie był to czas ani miejsce na emocje.
Zmarszczyłem brwi - pół roku? Kiedy urwał się kontakt i kiedy wysłano patrol, by sprawdzili powód? - dopytałem, wpatrując się we wrzeszczącą kobietę. Jej głos był wkurwiający. Pomyślałbym, że to przez to wszyscy są tacy zmęczeni, jednak gdy tu przyszliśmy nic nie było słychać, mogłem więc odrzucić taką możliwość.
- Metaliczny zapach... - jak krew czy jak farba....ciekawe. No i nadal co stało się z resztą osób, które tam stacjonowały....
Ech...tak jak myślałem. Zataili praktycznie wszystko. Powiedzieli tylko tyle, że stracono bazę i nic więcej - nikogo więcej? Co masz na myśli? - zerknąłem na niego z ukosa. Dlaczego zależało jej na tym, żeby wysłali Zwiadowców, ale nikogo więcej nie chciała? I kogo? Naukowców? Nie chciała by odebrano jej kobietę? Hmmm.... czyżby je coś łączyło?
- Nie musisz jej tłumaczyć - dodałem jeszcze. Może przestawałem być miły, ale to nie miało teraz znaczenia, a przynajmniej ja miałem to gdzieś.
Zaraz...zależało jej na misjach w terenie? Podszedłem z znów do lustra. Dobra jej matka była naukowcem....ojciec trafił do paki. Heh....dlaczego to takie znajome? Też chciałem szybko iść w teren, jednak mnie po prostu nosiło...ona nie wyglądała taką narwaną. Ale cóż.... pozory mogą mylić.
Palnąłem Yakashę delikatnie w łeb, by zwrócić na mnie jej uwagę. Nie użyłem prawie w ogóle siły ale i tak mogła poczuć, nietypowa twardość dłoni, skrytej pod rękawiczką - zluzuj majty bo ci jajniki wybuchną - warknąłem na nią. Miałem wrażenie, że za bardzo ją zaczyna ponosić.
Odpowiedział na jedno z moich niezadanych pytań. Pachnie jak krew, ale krwią nie jest. To czym jest to srebrne gówno! Robią badania.... jednak to nie to samo, co gdyby wysłali to do Forvaxu.
Pokręciłem głową - podziękuję - nie nadawałem się do rozmów z takimi osobami, a moja aparycja też w tym by nie pomogła.

Spojrzałem na damulkę, która postanowiła nam przeszkodzić. Jajogłowy od razu zaczął się zachowywać jak zaszczuty pies. To nie było dobre. Wyprostowałem się, gdy się do nas zwróciła - pójdziemy do tej jebanej bazy, jednak nie bez uprzedniego przygotowania - powiedziałem wprost - zbyt dobrze wiem co oznacza lecenie w ciemno na takich misjach - dodałem jeszcze. W końcu tak się skończyła moja ostatni wyprawa za Lustra. Niezbyt przyjemnie.
Widząc, że naukowiec chce wyjść, gwizdnąłem na niego - Ty Gwiazdeczka. Potrzebuję próbki od ten całej Clary, czy jak jej tam - wwiercałem w niego spojrzenie swoich dwubarwnych tęczówek - pani Heather raczej nie powinna mieć nic przeciwko, skoro nie chce mieć więcej problemów niż ma oraz chce nas stąd wygonić - nie miało co nawet udawać uśmiechu, w końcu miałem na ryju maskę - potrzebuję próbkę tej dziwnej mazi, jej włosów, skóry, krwi. Domyślam się, że śliny raczej nie zdobędziemy przez co gówno...a i wymaz z pochwy i wyniki jej badań - spojrzałem znów na niego - i próbki mają to być świeże próbki, a nie jakieś zamrożone wieki temu. Masz aż pięć minut, na pewno zdążysz - dodałem jeszcze i przeniosłem wzrok na kobietę. Mogło to się wydawać dziwne, że jako żołnierz wiedziałem o co prosić, jednak skoro miałem brata, który jest jednym z głównych naukowców to czemu miałbym tego nie wiedzieć? Mogłem ich nie rozumieć, ale to już inna sprawa - skoro się pani tak spieszy to mam nadzieję, będzie pani współpracować? - przeniosłem dłonie na biodra, patrzyłem jej prosto w oczy. Może i była tu dowódcą, ale w tym momencie nie ratowało jej to przed konsekwencjami - przekaże mi pani raporty, które zostały zatajone, dodatkowo potrzebuję plan tamtej bazy, spis osób, które tam stacjonowały, raport z poprzedniego patrolu, nie tylko z tego co zobaczyli w środku ale i na zewnątrz - mogła zobaczyć w moich oczach, że raczej jej autorytet nie zrobi na mnie wrażenia. Byłem pewny siebie i nie miałem zamiaru ustąpić - może udać nam się dogadać. Ja dostanę co chcę, a pani się nas pozbędzie i kto wie, może wymyślę sposób, żeby góra nie dowiedziała się na temat pani niekompetencji i podejrzewanej zdrady? W końcu czemu zatajałaby pani praktycznie większość ważnych rzeczy? - uniosłem jedną brew. Może naciskałem zbyt mocno, jednak sam chciałem się stąd wynieść jak najszybciej ale też dowiedzieć jak najwięcej. Mój głos w trakcie całej wypowiedzi był spokojny, wręcz wyprany z emocji, ale pokazywał jednocześnie pewność siebie. wiedziałem czego chcę.
Mogłem wydawać się rozluźniony jednak dokładnie obserwowałem jej ruchy i zachowanie. Wolałem zdążyć z reakcją, jakby jej jednak coś odwaliło. Ta baza była pojebana a kto wie czy to nie przez tę pizde naprzeciw mnie.
Ugh.... nienawidziłem tyle gadać....oby szybko udało nam się do czegoś dojść...

Hunter stara się wyciągnąć jak najwięcej od dowódcy bazy. Jest bezpośredni i nieugięty.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Popatrzyłam na Huntera, który patrząc na mnie z góry, skomentował moje zagubienie noża. Oni wszyscy chyba są jacyś inni. Definitywnie chciałam tylko podkraść nóż, nic więcej, dlatego też podrywałam. Milcząc, dalej szłam w kierunku bazy, zapominając o całym zajściu. Rzeczywiście gdyby podkablowali mnie do szefostwa, musiałabym tłumaczyć się z braku noża, ale powiedziałabym wprost, że nie wzięłam, bo nie zmieścił mi się limit, który mogłam udźwignąć i chciałam wykorzystać towarzysza, do odebrania mu jego własności materialnej, tyle. Po wejściu do bazy naliczyłam jedynie żołnierzy, których było dla mnie zdecydowanie za mało, więc pewnie gdzieś poukrywało się drugie tyle, po swoich komnatach, pokojach, apartamentach, warsztatach i magazynach, ogólnie koszarach. Ośmiu trepów, trzech naukowców oraz jeden mechanik. Czyli średnio wewnątrz bazy było szesnastu, sześciu naukowców, dwóch mechaników plus dowódczyni oraz ten naukowiec, który zaprowadził nas do pokoju z weneckim lustrem, czyli siedmiu naukowców. Razem wszystkich było dwudziestu pięciu, tyle mniej więcej powinno być żywych w tym bunkrze, plus dodatkowe parę osób, które mogło być zaskoczeniem dla całego równania.

Myślałam o tym, że gwałt, który mógł odbyć się na niej, odbył się dawno temu, poczęcie miało miejsce miesiące wstecz, mógł się odbyć w pierwszy dzień, w którym urwał się z bazą kontakt, a do momentu, w którym dowódczyni wysłała patrol, minęło sporo czasu. Musiała przez ten czas być sama, zdana na siebie i być przetrzymywana w bazie, skuta łańcuchami, co by oznaczało, że była dokarmiana przez ten czas. Czyli ktoś musiał dbać przez ten czas, w którym znikły raporty od Clary i jej towarzyszy, aż do momentu, w którym wysłani zwiadowcy ją przynieśli do bunkra. W sumie przydałoby się dokładne nakreślenie na kalendarzu, w który dzień nie przyszedł raport, a ile dni temu wysłali zwiadowców z misją do tamtej bazy i kiedy powrócili do bunkra z dziewczyną. ~
Clara była dokarmiana w takim razie, ktoś o nią dbał, nawet jeżeli przykuł ją łańcuchami do muru, ktoś musiał podtrzymać życie matki i jej dziecka, do momentu, w którym zwiadowcy ją odnaleźli. Czemu zwiadowcy nie natrafili na wrogów? Trafili w lukę między posiłkowaniem dziewczyny? Czy wróg pozwolił na zabranie Clary do bazy? Jeżeli ta druga opcja, to możemy być pewni, że jesteśmy w tym momencie obserwowani przez wrogie oddziały lustrzanych. Zwiadowcy wrócili z koniem trojańskim. Jeżeli pierwsza, to jeżeli powrót miał miejsce parę dni temu, to wróg na pewno wie o zniknięciu Clary, czyli jej szuka, może grasuje wokół bazy. Będziemy musieli być czujni. ~
Hunter próbował mnie uderzyć w tył głowy, ale uniknęłam jego uścisku, łapiąc jego łapę, a potem opuszczając ją do normalnego zwisu, z jego ramienia. ~ Luzuje, spokojnie. Panuję nad swoimi ludzkimi odczuciami, Hunter. ~ Odpowiedziałam, patrząc na niego ze stanowczym spojrzeniem. Po mojej twarzy mojej było widać przez chwilę zdenerwowanie całą sytuacją ze zgwałconą kobietę, albo zmuszoną do seksu ze swoim kochankiem, bo romans też nie mogli wykluczyć z całej układanki, choć gwałt był bardziej prawdopodobny, chyba że kochanek miał jakieś chore fazy, na krępowanie i bondage. Całe te wywody naukowca naprawdę przyprawiły mi ból do głowy, w pewnym momencie gdy zaczął tłumaczyć jej historię, aż mnie mdliło, żeby mu nie przywalić z prostego. Bardzo dokładnie wszystko opisywał. Clara wydawała się z opisu normalną dziewczyną, która miała łeb na karku, jedynie ta historia z ojcem, który przesiadywał w więzieniu, była hańbą na raporcie z jej służby. Ja się zaciągnęłam z powodu zemsty na lustrzanym teleportującym się zabójcy, który napadł na mój i ojca konwój dawno temu. ~ Ja z chęcią porozmawiam. Zaprowadź mnie tam doktorze. ~ Ruszyłam do wyjścia, gdy nagle w drzwiach pojawiła się Heather, która zaczęła rzucać swoim perfidnymi słowami na lewo i prawo, próbując wszystkich porozstawiać, tak jak grał jej umysł. Naukowiec opowiadał o tym, że jej ciężko dowodzić bazą, ale nie miał nic przeciwko wyjawić im tego, że utajniała połowę faktów i detali w swoim raporcie do głównej bazy, co oznacza, że jest jakimś debilem, który kłapie jęzorem i nie stara się pomóc dowódcy w dziwny, skomplikowany i nielogiczny sposób. Może stawia swoją kartę na swoją dziwną naukową szczerość.

Hunter powinien sobie poradzić z przepytywaniem dowódczyni, na pewno, tak dwa silne charaktery, stykną się w boju służbowego żargonu, to wszystko zostanie wyjaśnione w parę chwil. Ruszyłam za naukowcem, który powinien mnie zaprowadzić do pokoju z Clarą, między czasie gdy szedł po świeże wyniki badań i probówki dla Huntera, którego zostawiłam z uśmiechem na twarzy i lekkim chichotem, który dopiero za plecami dowódczyni, zabrzmiał na korytarzu. Weszłam do pokoju za lustrem weneckim, do którego powinien doprowadzić mnie Stern. Podeszłam bliżej do dziewczyny i przedstawiłam się ~ Nazywam się Yakasha, Claro, słyszysz mnie? Co oznacza "Mowa jest srebrem, a milczenie złotem?" Kto ci kazał to zapamiętać ~ Dodałam spokojnym tonem, stojąc przed jej stopami, które były zakute w pasy, do łóżka, na którym leżała i wierciła. Moje nozdrza wypełnione były zapachem tej srebrnej mazi. Ohydnie to pachniało, jak w rzeźni. Chciałam uzyskać odpowiedzi od dziewczyny, więcej skojarzeń na temat tego przysłowia, które oznaczało dla mnie dualność, liczbę dwa, stare przysłowie mówiące, że cenna jest mowa, a milczenie jeszcze droższe. Chciałam usłyszeć, jakieś inne, niezwiązane z sytuacją słowa od dziewczyny, która może jak zobaczy mnie, poczuje moją obecność i mój głos, zacznie mówić, jak uruchomiona bomba zegarowa lub robot.

Yakasha zostawia dyskusje z dowódczynią Hunterowi, a sama udaje się z kierunkowskazem naukowca, do pokoju z Clarą, żeby ją wypytać o więcej szczegółów związanych z tym przysłowiem, o którym mamrocze.

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Mowa jest srebrem, milczenie złotem. 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Stern, chociaż wyglądał na spokojnego - zbyt spokojnego - zaczynał zdradzać oznaki zdenerwowania bądź przemęczenia. Rozmawiający z nim Hunter z pewnością zauważył pogłębiające się zmarszczki przy ustach, częstsze mruganie dziwnymi, nieludzkimi oczami, pocieranie podbródka. Naukowiec, podobnie jak i inni, wystawiony był na mocny stres. A co było w tym wszystkim dodatkowo denerwujące, w jego mniemaniu Zwiadowca zadawał strasznie dużo pytań.
- Kontakt urwał się jakieś dwa miesiące temu. Początkowo nie odbieraliśmy tego w negatywny sposób, mała baza potrafiła nie odzywać się nieraz i dwa, trzy tygodnie. Kiedy minął miesiąc z kawałkiem, wysłaliśmy patrol. Przynieśli nam wtedy Clarę i od tamtej pory nikt nie chce się tam nawet zbliżać. - westchnął - Czyli... mamy ją tutaj od jakichś dwóch tygodni. - spojrzał w oczy Hunterowi - A po cóż Heather chciałaby was tutaj więcej? Nie mamy warunków do "goszczenia" połowy garnizonu. - uśmiechnął się kpiarsko, jakby pytanie mężczyzny było głupie samo w sobie. Nie ciągnął jednak tematu, uznając, że dość już tłumaczenia motywów dowodzącej w bazie kobiety.

Kiedy odezwała się niebieskowłosa, Naukowiec zwrócił ku niej swoje oczy i wysłuchał jej podejrzeń. Nieźle główkowała, co spotkało się z kiwaniem głową Sterna wraz z każdym wnioskiem dziewczyny, jednak jeśli oczekiwała jakiegoś potwierdzenia jednej z wysnutych teorii, musiała się obejść smakiem, bowiem mężczyzna nie zamierzał zabierać głosu.
Nie dane im było porozmawiać dłużej, bowiem do pokoju wkroczyła wspominana Heather i postanowiła po swojemu zaprowadzić porządki. Widząc nastawienie Huntera i jego irytującą martwą mordę, kobieta skrzywiła się i założyła ręce na piersi.
- Tak mówisz, słoneczko? - zapytała słodkim głosikiem - To wiesz też, że waszym jebanym obowiązkiem jest zrobić zwiad w terenie. Od kiedy to Zwiadowcy marnują czas w działającej bazie? Może jeszcze na herbatkę mam was zaprosić?! - zmrużyła oczy, ciskając gromami w Crossa - Sprawa jest prosta: Ktoś porwał członków zespołu małej bazy, podrzucił po nie wiadomo jakim czasie zaciążoną Bauerównę, która teraz próbuje utopić nas wszystkich w srebrnych rzygach. Macie tylko iść tam i stwierdzić, że baza jest pusta i nadaje się do likwidacji. Nic więcej. Przecież nie od dziś wiadomo, że z magicznymi skurwielami nie ma co wojować. Na tym etapie nie mamy z nimi szans! - kobieta gotowała się i z trudem panowała nad emocjami.

Stern, wysłuchując polecenia Huntera uniósł jedną brew. Wszystko było dla niego jasne, jednak w związku z tym, że otrzymał wcześniej polecenie od swojego bezpośredniego przełożonego, nie był tak chętny do wykonania tego, o co prosił Hunter. Z czasem gdy przysłuchiwał się wymianie zdań zdał sobie jednak sprawę, że jego sytuacja znacznie się może pogorszyć, jeśli nie będzie współpracował z młodym Zwiadowcą. Pokiwał więc głową, godząc się na dostarczenie próbek.
Zanim jednak to zrobił, zaprowadził do Clary zainteresowaną jej stanem Yakashę. Nie powiedział kobiecie jak powinna się zachować, Clara przecież i tak była zapięta pasami więc nie będzie w stanie zrobić jej żadnej krzywdy.
Stern otworzył niebieskowłosej drzwi i zostawił kobiety same, w akompaniamencie krzyków i wypowiadanego w agonii jednego zdania.

Hunter nie dawał za wygraną, i chociaż początkowo nieugięta poza Heather stawała mu w opozycji, po jakimś czasie kobieta po prostu westchnęła, rozcierając nasadę nosa. Nie tylko prości pracownicy byli zmęczeni, również ona zdawała się być niewyspana i zestresowana.
- Rób co chcesz, cwaniaczku. - warknęła po jakimś czasie - Ale masz mi się nie kręcić po jednostce i nie przeszkadzać innym w pracy. Jak się dowiem, że kogoś nagabujesz, osobiście spuszczę ci wpierdol. - dodała, wymierzając w jego stronę palec - Wszystkie potrzebne rzeczy o których wspomniałeś wyda ci Stern, w stosownym czasie. W tak zwanym międzyczasie możesz, nie wiem, popatrzeć sobie na koleżaneczkę, iść się wysrać albo zwalić konia. Co kto lubi. - wzruszyła ramionami, po czym nie zaszczycając go nawet zwykłym "Na razie" czy "Do później", wyszła z pomieszczenia, trzaskając drzwiami. Hunterowi pozostało więc czekać, o ile zechciał dalej kontynuować rozpoznanie z Yakashą u boku, lub wyjść i idąc korytarzami bazy, próbować dowiedzieć się czegoś więcej.

Yakasha początkowo musiała znieść dobre pięć minut krzyków Clary. Kobieta rzucała się na łóżku, chlapiąc na wszystkie strony srebrem, zdając się nie zauważać nikogo i niczego. Na nic zdało się przedstawianie, bo chociaż było wyrazem kultury Zwiadowczyni, przypięta pasami ofiara nie zwracała uwagi na jej obecność.
Z tej perspektywy wyglądała jeszcze gorzej - łysa, pozbawiona włosów głowa miała widoczną sieć szarych, nabrzmiałych pod skórą żył. Oczy w których błyszczało szaleństwo, były przekrwione a mięśnie szarpiącej się kobiety tak napięte, że jeszcze chwila i mogła nabawić się kontuzji.
Źle się patrzyło na to wszystko.
I nagle, jak za dotknięciem magicznej różdżki, Clara zamilkła i zatrzymała się, upadając bezwładnie na posłanie. Jej oddech zwolnił a usta zamknęły się, sprawiając że na chwilę srebrna maź zatrzymała swój ciek. Cisza przedłużała się w nieskończoność a Clara powoli odwróciła się do Yakashy i spojrzała na nią... inaczej. Jej twarz wykrzywiła się nie w szaleństwie, a w rozpaczy. Brzuch ciężarnej lekko zafalował, prawdopodobnie pod wpływem serii kopnięć noszonego pod sercem malucha.
Skrzywdzona, patrzyła na przybyłą do niej dziewczynę. Rozluźniła ciało, pasy nie napisały się już pod wpływem siły szarpiącej się Clary. Przez chwilę wyglądała po prostu jak młoda, wyniszczona dziewczyna, skazana na ten los przez niesprawiedliwy świat, którego nie mogła być częścią a którego częścią się stała. Przez magiczne dziecko, jakim obdarzył ją nieznany mężczyzna. Jej lico zdawało się błagać o pomoc, w oczach pojawiły się łzy. W swej chwilowej przytomności chwyciła się za brzuch tak, jakby chciała ukryć go przed całym światem.
- R...ra...tuj. - wykrztusiła z trudem, na wstrzymanym oddechu.
Być może spokój przedłużałby się dalej, gdyby nie to, że już po chwili Clara drgnęła, wybałuszyła oczy i rozpoczęła kolejne długie minuty krzyków i wypluwania srebra. Traf chciał, że pierwsze torsje targnęły nią tak silnie, że wypluwana substancja wystrzeliła w stronę stojącej od strony nóg kobiety Yakashy.


Yakasha: wykonaj rzut na unik, k100.
Hunter: decyduj - zostajesz i czekasz na Yakashę / idziesz rozejrzeć się po bazie.




That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Wysłuchałam dokładnego opisu na linii czasu. Zastanawiało mnie bardzo to dlaczego baza nie dbała o komunikację między posterunkami, nie powinno tak być, że na terytorium wroga, w szkarłatnej otchłani, nie ma ze sobą kontaktu. Przecież to obcy świat, wrogo do nas nastawiony, najważniejsza jest tu porządna, solidna komunikacja. Brak komunikacji dla mnie był nie do dopuszczenia. Stern potakiwał gdy wysunęłam wniosek na temat wroga. Musiał się ze mną zgadzać, ale nie chciał tego przyznać. Wyciągnęłam więc wniosek, że nie zabezpieczyli powrotu, ani nie sprawdzili, czy ktoś ich obserwuje. Wraz z Hunterem przed podróżą do opuszczonego posterunku, będą musieli być czujni i porozmawiać na ten temat. Baza pod dowództwem Heather miała wiele braków, a gdy ona weszła i zaczęła się drzeć, uśmiechnęłam się pod nosem, zostawiłam chłopaka z nią, przeszłam obok dowódczyni i z pomocą Sterna, weszłam do pokoju z Clarą. Hunter na pewno wyciągnie wszystko, co potrzebują, ustawi ją do pionu, miałam taką nadzieję. Zamknęłam drzwi za sobą, słuchając krzyków dziewczyny, agonii cierpienia, które wypadały z jej strun głosowych, podeszłam bliżej do łóżka, wpatrując się w nabrzmiałe szare żyły, w których pewnie toczyła się ta srebrzysta substancja. Jej łysa głowa, na której pewnie przed poczęciem, było mnóstwo włosów, które pięknie otaczały jej twarz. Smutno mi było, że spotkało to ją. Wiedziałam, że sama się zapisała na służbę w Morii, ale kroiło mi się aż serce, jak oglądałam jej stan. Najwidoczniej wróg nie miał żadnych emocjonalnych i ludzkich odruchów, bo potrafił uczynić takie zło, które spotkało Clarę. Muszę być gotowa, żeby pamiętać, żeby odebrać miłosierdzie komuś takiemu, kogo spotkam na penetrowaniu opuszczonego posterunku. Nie będę się cackała z lustrzanym, lustrzanymi, którzy zgotowali taki los Clarze. Zastanawiało mnie też, czemu ciąża nie została przerwana. Choć pewnie to naukowe  sprawy, badania i formalności, które musiałam zaakceptować, pracując dla korporacji farmaceutycznej. W końcu Clara odezwała się do mnie, zaskoczona drgnęłam z podniecenia i nachyliłam się u podnóża stóp nad nią, ściskając w gniewie barierki. Odpowiedziałam pośpiesznym tonem ~ Przed czym cię uratować? ~ Dostała znów ataku, a w moich oczach było widać łzy wzruszenia, potem jedynie leciały na mnie jej wydzieliny, których starałam się uniknąć.

Zostaję w pokoju z Clarą i próbuję dowiedzieć się jak najwięcej.

Losowanie : https://spectrofobia.forumpolish.com/t59p375-losowania#13504
Wypadło : 87

Powrót do góry Go down





Hunter
Gif :
Mowa jest srebrem, milczenie złotem. 5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
Widziałem, że gość jest zmęWidziałem, że gość jest zmęczony, ale też jakiś podejrzanie spokojny. Ale może to ja byłem przewrażliwiony na ten temat i zbyt ostrożny….a chuj. Lepiej więcej uważać, że stracić jakąś kończynę…he…hehe….tja….
Zmrużyłem oczy, gdy mówił, że czasem tracili kontakt na dłużej. Tak nie powinno być, tym bardziej w świecie, gdzie komunikacja była bardzo ograniczona. Nie było tutaj krótkofalówek, telefonów czy tym bardziej komputerów. Dlatego wiadomości mogły być przekazywane tylko przez odpowiedniego kuriera albo patrole. Kurwa…tamta baza chroniła im dupska, przynajmniej to wynikało z tego co mówili, więc tym bardziej powinni się interesować czy wszystko jest w porządku. Co za spierdolina… Czy to były jeszcze pozostałości po poprzednim Zarządcy? Jeśli tak…to Garlindt na bank miał jeszcze w chuj roboty przy sprzątaniu. Aż mu chyba współczuję.
- Nie macie warunków, nawet dla dwóch osób – powiedziałem od niechcenia. Poza tym, że chciała tylko dwóch Zwiadowców, ale żadnego naukowca? Nikogo bardziej technicznego? Jedna osoba by jej zrobiła, aż taką różnicę? Coś mi tu śmierdziało i to bardzo. I nie chodziło o te pierdoloną maź z pokoju obok (nie, nie czułem jej tutaj ale no).
Spojrzałem na Yakashę. Dobrze kombinowała, choć nie koniecznie musieli trzymać ją w bazie przez cały ten czas. Bo po chuj brać wszystkich a jedną zostawić i łazić tam? Równie dobrze mogli ją tam dać tuż przed przysłaniem patrolu. Tylko wtedy skąd by wiedzieli, kiedy ktoś się tam wybierze? Baza nie mogła być aż tak daleko od tej, w której się teraz znajdowaliśmy, żeby mieli czas na podrzucenie kobiety i przykucie jej do ściany. Pomasowałem nasadę nosa. Ta misja robiła się coraz bardziej popierdolona, a wydawała się tak prosta na początek. Przynajmniej jeśli chodzi o polecenie – zbadać bazę. No kurwa spoko, ale dlaczego ta druga musi mieć tyle tajemnic?!
Słuchałem uważnie co miała do powiedzenia. Czyli to co myślałem mogło być prawdą. Podrzucili ją? – skąd pani wie, że ją podrzucili, a nie była tam cały czas? – zerknąłem na nią swoim szmaragdowym okiem. Odwróciłem się do niej przodem – i skąd pani wie, że to nasza jedyna misja? – uniosłem naznaczoną blizną brew. W końcu kto powiedział, że nie mogliśmy jednocześnie robić za jakąś kontrolę, czy działająca bez też czasem czegoś nie kombinuje albo coś jej nie grozi. Skoro tu byli naukowcy to na pewno Reinhardt oczekiwał regularnych raportów z ich postępów. Oczywiście, babsztyl miał rację, jednak czy musiała o tym wiedzieć? Nie musiała. Najwyżej potem mi Kurt wpierdoli. Trudno, przeżyję.
Uśmiechnąłem się kącikiem ust, choć kobieta nie mogła tego zauważyć, przez maskę, którą nadal miałem na mordzie – od kiedy bazy nie spełniają swoich jebanych obowiązków i nie oddają raportów takich jakimi być powinny – odpowiedziałem, a mój głos w ogóle nie zdradził lekkiego rozbawienia – wole czarną kawę – dodałem jeszcze i spojrzałem w stronę lustra. Czy ta pizda serio weszła tam z pełnym sprzętem, plecakiem bronią i kurwa wszystkim?! A chuj….niech ją obrzyga, ale ja jej nie będę pomagał w czyszczeniu tego wszystkiego.
Chociaż wydawało się, że doktorek zrozumiał sytuacje, że nie może tak po prostu mnie olać. Chociaż tyle dobrego. Trzeba wiedzieć, na czym się więcej straci.
Gdy raszpla zaczęła mi grozić, podszedłem do niej tak, że palcem dźgnęła mnie w mostek. Spojrzałem na nią z góry po czym złapałem jej palce prawą dłonią i „lekko” ścisnąłem (o ile jej nie uniknęła w ostatnich chwili). Dając znać, że nie jestem tylko kupą mięśni – nie mógłbym pozwolić by połamała sobie pani pazurki – ścisnąłem trochę mocniej – a tym bardziej kosteczki, czyż nie? – szepnąłem jej w ucho po czym wyprostowałem się i puściłem jej rękę, zupełnie jakby nic się nie stało. Skinąłem jej głową, gdy uznała, że idzie. Mogę się wysrać i zwalić konia? Kurde gdybym tylko wiedział, to bym sobie nie ulżył w domu tylko tutaj sprawdził jak zajebiste mają kible. Kto wie, może mają jakieś magazyny ciekawe czy zdjęcia na drzwiach, żeby pracownicy mogli sobie ulżyć? Ja pierdole… jak dobrze, że nie pracuję w tej bazie, bo była by tu bardzo szybko rzeźnia, pewnie większa niż w tamtej bazie.
Spojrzałem jeszcze raz na Yakashę. Chyba średnio jej szło. Dlaczego w ogóle była tam sama i nie było nikogo kto by sprawdzał cały czas czy laska czegoś nie odpierdala? Coraz mniej mi się tutaj podobało.
Nie chciało mi się na nią czekać. Raczej nie jest tak jebnięta, żeby pójść do bazy sama. Postanowiłem więc ruszyłem na spacer po placówce. Chodziłem spokojnie, rozglądałem się. Sprawdzałem czy baza czasem nie zrobiła się jakaś podejrzanie pusta. Zaglądałem do pomieszczeń, ciekawy czym w ogóle się tutaj zajmują. Przy okazji czasem kogoś zaczepiłem, pytając raz o kibel, a raz o palarnie. Nie, nie miałem potrzeby, ale chciałem się zorientować też jak są nastawieni pracownicy. Nie wypytywałem jednak o nic związanego z misją. Słuchałem jednak uważnie. Czy nie było jakiś plotek czy czegoś. Szukałem jakiejś palarni albo kuchni by zrobić sobie kawy. Cóż. Nie od dzisiaj wiadomo, że tak najłatwiej wyciągnąć info. Przy ploteczkach przy kawie lub fajce, a nie przeszkadzając innym w pracy. To co wybrałem zależy od tego co znalazłem jako pierwsze. Jeśli jednak pierwsza była kuchnia, ale była pusta, to razem z kubkiem kawy kontynuowałem poszukiwania palarni. W końcu jestem młodziakiem, więc mogę być z dowódcą i czekać aż on skończy pierdolić z raszplą, więc to nic dziwnego, że się szlajam nie? Niezależnie od tego co znalazłem jako pierwsze, to jeśli znalazłem kogoś kto korzysta z przerwy, zapytałem czy można się dołączyć, udając niepewnego, jakiegoś nowicjusza. Może nie jakiegoś zestranego ze strachu w majty ale takiego, co jeszcze jest w miarę grzeczny.

Hunter zwiedza placówkę, próbując ogarnąć czym się dokładnie zajmuje. Jednocześnie próbuję znaleźć jakieś miejsce spotkań i ploteczek (kuchnia/palarnia - bądź miejsce które za takową służy) i tak dołączyć się do pracowników. Czy to przy małej czarnej czy przy fajeczce.

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Mowa jest srebrem, milczenie złotem. 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
YAKASHA

Chociaż Yakasha, zdawać by się mogło, jako jedyna okazała skrzywdzonej kobiecie trochę serca, niestety w ostateczności na niewiele się to zdało. Oprócz jednego, urywanego słowa, z ust kobiety nie wydostało się nic więcej co miałoby sens w ich obecnej konwersacji. Co gorsze, ofiarą wstrząsnęły ogromne torsje, w wyniku których srebrna wydzielina jaką wymiotowała Clara, wystrzeliła w stronę żołnierki.

Rzut: 87
Poziom trudności: 75
Wynik: SUKCES


Całe szczęście niebieskowłosa nie traktowała treningów z lepszymi od siebie jako nieprzyjemną konieczność i lata wyszkolenia dały o sobie znać. Chociaż srebrna maź minęła ją niemal o cal, w ostatniej chwili udało się jej wykonać piękny unik, dzięki któremu ani jedna kropelka nie splamiła jej ubioru czy fragmentu ciała. Czy miała się czego bać, jeśli nie liczyć ubrudzenia? Cóż, jak powiedział Stern, substancja nie do końca była przebadana, bo jak mieli ją sprawdzić w tych polowych warunkach? Nie kwapili się do wysłania próbek do Świata Ludzi. Ogólnie wszystko tu było dziwne, niedopilnowane i śmierdziało jednym wielkim kłamstwem. Tylko za który sznurek pociągnąć, żeby ta tkanina spleciona z kłamstw zaczęła się pruć?
Niestety Yakasha nie dowiedziała się niczego więcej. Nie pomogły łzy, nie pomogły jakiekolwiek pytania. W jej głowie tłukło się jedno, wypowiedziane przez chwilą przez Clarę słowo, którego znaczenia niestety nie poznała. Niestety żołnierkę ogarnęło poczucie beznadziei, bo chociaż udało jej się dowieść, że pod szaleństwem ciężarnej nadal skrywa się myśląca istota, niestety ten mały sukces był za mały by wskazać Yakashy co dalej.
Miała wybór: albo spędzać z Clarą kolejne minuty i liczyć na cud, że odezwie się do niej ponownie, albo opuścić miejsce i zdecydować do dalej. Jak na ten moment mieli naprawdę dużo czasu, można było powiedzieć że nielimitowaną ilość, bowiem nikt ich nie ścigał. Wyganianie dowodzącej miało ich jedynie zniechęcić do przebywania w bazie, a nie faktycznie zadziałać, bowiem gdyby kobieta naprawdę chciała by stąd poszli, już dawno zamknęłaby im drzwi przed nosem, wcześniej wypychając ich na zewnątrz.


HUNTER

Ewidentnie Heather i Cross nie przypadli sobie do gustu. Choć nie wprost, rzucali sobie wyzwanie za każdym razem gdy któreś otworzyło usta. Problem jednak był zasadniczy: Heather, chociaż była tu dowodzącą, dopuściła się strasznych zaniedbań względem szefostwa MORII, a Hunter przybywał do tej bazy właśnie na polecenie szefostwa. Dlatego też, nawet jeśli byłby niżej stopniem, obecnie miał nad zezłoszczoną panią przewagę. Więcej kart, i to nie w rękawie a normalnie, w rozłożonej w wachlarz talii.
Kobieta zgrzytnęła zębami kiedy uczepił się jej niewygodnymi pytaniami. Powiedziała za dużo i od razu tego pożałowała, ale nie sądziła, że trafiła na myślącego byczka. Cóż, może faktycznie MORIA mocniej stawiała nacisk na mózg? Nie to co kiedyś... Dawnymi łatwiej było manipulować, to pewne.
Zdając sobie sprawę z własnej porażki, westchnęła i potarła nasadę nosa. Poczekała aż Hunter skończy, ale chociaż wydawać się mogło, że trochę spuściła z tonu, nie odezwała się ani słowem. A gdy mężczyzna chwycił jej rękę, w jej oczach mignął strach, ale tylko na ułamek sekundy. Hunter widywał już go w twarzach swoich przeciwników, dlatego nie miał problemu z odczytaniem stanu emocjonalnego Heather. Mimo wszystko jednak postanowiła, że wychodzi i to też zrobiła, nie odzywając się już do niego w żaden sposób.

Całą tę sytuację można było nazwać małą wygraną Huntera, bo chociaż dowodząca zagrała na jego nerwach wyjątkowo ładny utwór, ostatecznie wyszła i dała mu wolną rękę, a przynajmniej tak to wyglądało z perspektywy Zwiadowcy.

Decyzja: odłączenie od Yakashy, zwiad w placówce.

Korzystając z "przywileju", postanowił poszwendać się po bazie i wyniuchać ile się dało. Stern gdzieś zniknął i pozostało mieć tylko nadzieję, że wykonuje polecenie Huntera. Chociaż sam z siebie Naukowiec był trochę dziwny, sprawiał wrażenie ogarniętego na tyle, by bez problemów dostarczyć to, co zostało mu wymienione.
Spacerek początkowo odbywał się w kompletne ciszy a mijani żołnierze stojący na wartach, oraz przemykający korytarzami naukowcy sprawiali wrażenie nieobecnych. Ich twarze były szare, zdradzające skrajne zmęczenie ale Cross był nie w ciemię bity i wiedział czym mogli się wspomagać. W końcu środki pobudzające nie były w MORII towarem zakazanym.
W końcu jednak zaszedł w mniej senną część bazy, konkretniej do kuchni w której przy blacie uwijała się drobna, niemiłosiernie rozczochrana kobieta, o włosach w kolorze mocnej czerwieni. Oczy przysłaniały jej wielkie, okrągłe okulary a biały kitel zdradzał, że albo była jednym z mózgowców albo medykiem.
Niestety wyglądało na to, że oblała się kawą, bo część jej płaszcza nasiąknięta była brązowym płynem, na blacie kuchennym leżał potrzaskany, szklany dzbanek a z jednej dłoni ciekła niebieska strużka.
Mamrotała pod nosem, przejęta wydarzeniem, a że była sama to mogła sobie pozwolić na ciche przekleństwa. Dopiero kiedy zauważyła, że w pomieszczeniu oprócz niej jest też inny żołnierz, zamknęła usta i posłała mu niepewny uśmiech, skupiając się na sprzątaniu szkła i wylanej kawy.
- Zaraz zrobię nową, momencik. - powiedziała grzecznie i faktycznie, po chwili sprzątania, wyjęła po prostu nowy dzbanek, nastawiła kawiarkę i odetchnęła, opierając się tyłem o blat - Jeszcze chwilka... Lubisz czarną czy z mlekiem? - spojrzała na niego, obejrzała od stóp po głowę po czym przygryzła wargę, spuszczając wzrok i rumieniąc się... na niebiesko.
Czy Hunter wykorzysta sytuację?

Kolejka dowolna, z racji rozłączenia.



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Hunter
Gif :
Mowa jest srebrem, milczenie złotem. 5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
Uśmiechnąłem się w duchu, gdy kobieta w końcu odpuściła. Widać, że nie wszystko sobie przemyślała. Za dużo tutaj działo się niewiadomych, żebym sobie to teraz ot tak odpuścił. Plus nie chciałem oberwać znów po skórze, za coś na co nie do końca miałem wpływ. Ugh...ale przynajmniej raszpla przekonała się, że nie jestem kimś, kogo może sobie ignorować. Cóż. Nie byłem typowym tępym osiłkiem, który tylko walił po mordach i przerabiał przeciwników na szwajcarski ser. Owszem, w tym byłem najlepszy, jednak to nie znaczyło, że głowy nie umiałem używać oraz że ślepo słuchałem rozkazów. No...z tego ostatniego to byłem znany nawet w głównej placówce, a raczej z tego, że średnio wychodzi mi ich słuchanie, w szczególności, jeśli coś mi w nich nie pasowało.
Spacerowałem, oglądając dokładnie co tam się działo. Wszyscy byli jak jakieś pierdolone zombie. Tylko się nie rozpadali i tak ja dawali zgniłym mięchem. Tak sobie przynajmniej wyobrażałem zombie patrząc na filmy, gry i inne takie. Jednak i tak nie wyglądali na zdrowych. Zdecydowanie przydałaby się jakaś pomoc z Forvaxu i coś mi mówiło, że jeśli Szefo się dowie o tym, to zaraz kogoś wyśle do pomocy. Nie wiem jak było wcześniej, no tylko tyle co z opowieści jakiś starszych pracowników, jednak wiedziałem, że teraz Zarządca dbał o swoich więc raczej nie zostawi ich tak sobie, by tutaj padli z wycieńczenia...albo przedawkowania bo nie wiem jakim gównem się napędzali. Nawet Lustrzanie potrzebowali paliwa, niezależnie jakie by nie było.
W końcu znalazłem jakieś spokojniejsze i mniej zzombifikowane miejsce. Widząc kobietę, zatrzymałem się na moment i przeanalizowałem szybko z kim mam do czynienia. Najprawdopodobniej jakaś jajogłowa. Albo medyk albo naukowiec. Do tego...Lunatyczka. W sumie....raczej nie powinno mnie już dziwić, że za Lustrem jest więcej dziwolągów w bazach niż Ludzi. W końcu są tutaj bezpieczniejsi i często lepiej znają tereny, florę i faunę. W końcu mnie jednak zauważyła, więc wszedłem całkiem do środka - w końcu ktoś milszy dla oka - rzuciłem i rozejrzałem się uważnie po wnętrzu. Widać, każdego dopada tu zmęczenie albo jakaś nerwica.
Skinąłem jej głową gdy powiedziała, że przygotuje nową. Czekając postanowiłem trochę jej pomóc. Bardzo ostrożnie usunąłem szkło ze stołu i wyrzuciłem je. Nie będziemy przecież pić przy masie szkła.
Spojrzałem znów na nią - czarną - uśmiechnąłem się delikatnie - bez żadnych dodatków - puściłem jej oczko i podszedłem ostrożnie - najpierw jednak daj na to zerknąć, pomogę - zaproponowałem, wskazując na jej przeciekającą rękę. Byłem spory i to bardzo jednak nie oznaczało to przecież, że nie umiem być delikatny!
Wyciągnąłem dłoń i czekałem na jej decyzję - nie bój nic, nie gryzę - dodałem jeszcze na zachętę. Jeśli wyciągnęła rękę, chwyciłem ją delikatnie i obejrzałem dokładnie - masz tu jakieś opatrunki? Albo...miejsce gdzie mógłbym uzupełnić swoje? - zapytałem, patrząc jej prosto w oczy. Niezależnie od odpowiedzi, przemyłem ranę wodą i obejrzałem dokładnie. Jeśli zauważyłem jakieś kawałki szkła, wyciągnąłem pęsetę z kieszeni, z Sakwy i ostrożnie je usunąłem, uprzedzając, że może zaboleć. Gdy było już czysto, ponownie przepłukałem ranę i jeśli wskazała mi jakieś opatrunki, bądź poinformowała, że mogę u niej uzupełnić swoje, opatrzyłem ranę, żeby więcej nie paskudziła wokół swoją niebieską posoką. Jeśli nie, poszukałem jakiegoś ręcznika papierowego bądź urwałem kawałek jej kitla, by jakoś opatrzeć ranę. By wytrzymała póki nie będzie miała okazji zrobić tego prawidłowo.
Zaraz się też od niej odsunąłem i wyciągnąłem z kieszeni paczkę fajek - może coś na nerwy, do kawusi? - zaproponowałem luźnym tonem. Sam jednak nie brałem żadnego ani nie odpalałem, póki nie podjęła swojej decyzji. Jeśli jednak odmówiła, po prostu wzruszyłem ramionami i schowałem paczkę, zajmując miejsce na jednym z krzeseł, czekając na obiecaną kawę. Maskę zdjąłem gdy podała mi kawę.


Próba zagrabienia sobie zaufania i przychylności "tubylczej" poprzez pomoc w opatrzeniu rany, uprzejmość oraz fajeczkę.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Cała ta sytuacja nie podobała mi się, nie znałam Clary, ale gdy doświadczyłam bliższej obecności jej koło mnie, czułam się pozbawiona nadziei, na jakikolwiek dobry obrót spraw. Stan dziewczyny, którą ja mogłam być, bo obie wybrałyśmy ten zawód, sprawiał, że łży chciały ze mnie lecieć, lecz na szczęście wytarłam oczy o rękaw. Uniknęłam z łatwością jej dalekosiężnych wymiocin, cierpiała biedaczysko, a ja chciałam jej pomóc, musi ze mną współpracować, warto poświęcić parę minut na siedzenie z nią. Podeszłam pod drzwi, pod które położyłam ekwipunek, plecak z karabinem wyborowym, odpięłam kask, ściągnęłam okulary i spięłam do torby. Dawało mi dużo do myślenia to, że winą jest tutaj system wojskowy, który nie sprawdził się na terenie wrogiego wymiaru. Trzeba będzie dokładnie opisać swoje przemyślenia dotyczące szkarłatnej otchłani, po tym jak ukończę misję. Podeszłam z powrotem do łóżka i stanęłam nad kobietą chorą. Smutnym tonem rzekłam do niej ~ Co oznacza srebro i złoto Claro? ~ Chciałam jej powiedzieć, że ją uratuję i że wszystko będzie dobrze, ale musiałam skupić się na misji. Wrogowie mogli podstawić dziewczynę jako jeńca wojennego w bunkrze, po fakcie gdy go wyczyścili podczas ataku, a ona jest tylko przynętą, koniem trojańskim który... Boże, a jeżeli ona w coś ewoluuje? Zastanawiałam się nad tym czy w tym momencie wokół bunkra byli rozmieszczeni lustrzani, którzy byli odpowiedzialni za atak. Technologia tutaj jest ciężko użyć, więc łańcuchy, którymi była stopiona ze ścianą na bank były za pomocą ognistych lub termicznych mocy. Wiele do przedyskutowania mamy z Hunterem, pomyślałam. Ciekawe co u niego, czy zdobył bardziej konkretne informacje. Popatrzyłam na dziewczynę i zaczęłam masować prawą dłonią delikatnie jej obolałe nogi ~ Claro, co oznacza to zdanie? Srebro i Złoto? ~ Dodałam spokojnym i zrozumiałym, donośnym tonem pełnym troski i cierpliwości ~ Czy to zdanie oznacza Cię i Dziecko? Chodzi tutaj o ciężarne kobiety? ~ Dodałam kilka sekund później, oczekując odpowiedzi, miała ciągle ataki, ale na pewno mnie usłyszała jak za pierwszym razem.

Zostaję jeszcze kolejkę z Clarą i próbuję się coś dowiedzieć.

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Mowa jest srebrem, milczenie złotem. 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
HUNTER

Na jego pierwszy komentarz, kobieta jedynie przełknęła ślinę. Co sobie pomyślała? Któż to wie. Poprawiła na szybko ubranie obciągając w dół krótką spódniczkę, tylko odrobinę dłuższą od kitla i sięgającą połowy ud, wygładziła kitel i zabrała się za sprzątanie, zarumieniona, albo jak kto woli, sina na twarzy z powodu zawstydzenia.
Naprawdę chciała zrobić kawę ale słysząc przybyłego mężczyznę, który zwrócił uwagę na jej rękę, uniosła ją i schowała w drugiej, ściskając palcami. Odwróciła się początkowo tak, by jej nie widział, ale po kilku sekundach szybkiego namysłu - w końcu był miły - wróciła do niego spojrzeniem i zbliżyła się do niego, wyciągając nieśmiało rękę.
- N-nie trzeba. To tylko draśnięcie. - mruknęła. I faktycznie, Cross mógł zauważyć, że nic wielkiego jej się nie stało. Możliwe więc, że miała problem z krzepliwością... oni wszyscy wyglądali na mocno przemęczonych.
Gdy tylko dotknęła jego dłoni, cofnęła swoją jak oparzona. Jej własne zachowanie tak bardzo ją zaskoczyło, że zamrugała kilkukrotnie po czym zaśmiała się, cała niebieska na twarzy.
- Prze-przepraszam. Nie jestem przyzwyczajona do dotyku. - przyznała, ale wyciągnęła rękę i pozwoliła Hunterowi się nią zająć - W szufladzie powinny być jakieś plastry i... - spojrzała mu głęboko w oczy - ...i inne takie. - dodała, spuszczając szybko wzrok i uśmiechając się uroczo.
Być może nie zwróciła na to uwagi, lecz on z pewnością: kobieta przysunęła się do Huntera i zahaczyła biodrami, ni to przypadkiem, ni to celowo. Jeśli jakoś to skomentował, udała że nie wie o czym on do niej mówi.
Gdy było po wszystkim, uśmiechnęła się rozpromieniona i dziękując za pomoc, wróciła do zaparzania kawy. Nie trwało to długo, zdawać by się mogło, że kobieta poczuła się o wiele pewniej. Poprawił jej się humor i wyglądała na bardziej wypoczętą niż jeszcze chwilę temu.
Hunterowi nie pozostało nic innego od zajęcia wolnego miejsca i delektowania się podsuniętym kubkiem gorącego, czarnego jak noc napoju. Już po pierwszym łyku poczuł znużenie, ale czy było wynikiem zawiłości misji czy atmosferą? Ciężko powiedzieć. Wszystko było tu dziwnie tajemnicze, irytująco niejasne i... takie męczące.
Pani naukowiec przysunęła swoje krzesło do krzesła Zwiadowcy i pochyliła się, opierając głowę na zgiętych w łokciach rękach. Miała wielkie oczy a burza czerwonych włosów, chociaż wyglądała na totalny pierdolnik na głowie, dodawała jej uroku. Pachniała intensywnie...cynamonem?
- Nie, dziękuję. - powiedziała radośnie po czym patrząc w jego oczy przygryzła wargę - Ale ty możesz palić, śmiało. - dodała szybko wskazując na papierosy - Jesteś tu nowy?
Po stołem trąciła jego kolano swoim, ale nie dała po sobie poznać czy zrobiła to celowo. Niezależnie od tego czy zareagował czy nie, przysunęła się jeszcze bliżej, najwyraźniej spragniona kontaktu fizycznego.

YAKASHA

Pozostanie z Clarą w pokoju początkowo wydawało się być bezcelowe. Kobieta znowu powtarzała jedno zdanie, wypluwając z siebie zadziwiające ilości srebrnej cieczy. Rozglądała się szalonym spojrzeniem po całym pomieszczeniu, przebiegając po Yakashy wzrokiem zupełnie tak, jakby ta była meblem. Głucha na słowa niebieskowłosej, trwała w swoim transie i nic nie wskazywało na to, by ponownie się z niego przebudziła.
A jednak.
Albo Yakasha była dzieckiem szczęścia, albo miała jakieś cudowne moce wpływające na Clarę, albo po prostu była na tyle uparta by dostać to, czego chciała. Cokolwiek by to nie było, skrzywdzona kobieta po kolejnym pytaniu żołnierki ponownie spojrzała na nią trzeźwo, chwyciła się za brzuch i z rozpaczą wypisaną na twarzy otworzyła usta...by zakrztusić się srebrem. Rozkaszlała się niesamowicie, tym razem celując tak by nie ochlapać Yakashy. Trwało to długo i odbierało nadzieję na porozumienie, a jednak po minucie kaszlu Clara wzięła głośny wdech i znowu wgapiła się w przybyłą do niej członkinię organizacji.
- P-powiedz...mu... - szepnęła z trudem hamując wymioty, chwytając mocno przedramię Yakashy i przyciągając ją do siebie - T-to... jego dziecko... - dodała drżąc na całym ciele - Musi wiedzieć... Szybko! - zawyła po czym opadła na poduszki a z jej ust trysnęła fontanna srebra. Kobieta znowu zaczęła się miotać, ale tym razem w jej ruchach było coś... coś kazało żołnierce podejrzewać, że chyba nie popadła w szaleństwo. Nie do końca.
Clara, wijąc się w konwulsjach spojrzała na Yakashę przerażonym wzrokiem po czym uniosła dłonie i przystawiła je sobie do boków głowy, imitując... rogi. Jelenie rogi, rozwidlone.
Drzwi otworzyły się z impetem a do środka wparowali medycy z naręczem szmat i ręczników. Jeden z nich, ostatni który wszedł do pomieszczenia, naciągnął rękawiczki i patrząc na Yakashę z zaciekawieniem, podszedł do Clary.
- Wystarczy na dziś. Chyba nie chce jej pani zabić, prawda? - powiedział beznamiętnym głosem - Proszę wyjść. Muszę zbadać pacjentkę.
Yakasha właśnie została wygoniona... ale czy tak łatwo podda się rozkazom jakiegoś bezimiennego lekarza? Po tym co się właśnie dowiedziała? Może... gdyby została dłużej...
Mężczyzna zgromił ją spojrzeniem czarnych oczu i powtórzył polecenie, naciskając na każde słowo.



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Udało się, miałam dobre przeczucie, gdy złapała moje ramie i nawiązała ludzki kontakt, radość mną ogarnęła. Wsłuchałam się w jej słowa, choć widać, że miała ciężko, naprawdę trafiłam w sedno. To, co powiedziała, dała mi do myślenia. Złapałam dziewczynę za dłoń, wspierając ją, a do pokoju kilka chwil później wbiegli medycy. Coś powiedział do mnie i go posłuchałam, ta poszlaka mi wystarczy. Zebrałam swój ekwipunek, założyłam na siebie, maskę zostawiłam opuszczona, okulary w kołnierzu. Ruszyłam korytarzem, szukając Huntera. Musiałam mu powiedzieć, co się dowiedziałam i podsumować wszystko z nim. Gdzieś poza uszami żołnierzy. Clara dała mi jasność na to wszystko, była z kimś w związku, był to na pewno lustrzany, nie był jej wrogiem w takim razie, atak nie miał związku pewnie z jej ciążą, nie była ofiarą gwałtu, co mnie cieszyło. W opuszczonej bazie powinniśmy znaleźć jej pokój albo zapiski, kierując się tym, co się dowiedziałam od niej. Może prowadziła samotna pamiętnik albo ktoś z przełożonych zapisał tam w raportach, ze podopieczna miała kontakt z mieszkańcami szkarłatnej otchłani. Gdy znajdziemy jej faceta, dowiemy się więcej na temat wrogów, którzy zrobili czystkę w bazie. Omijałam pospieszne żołnierzy, których napotkałam, nie pytałam się o drogę, starałam się kierować znakami, szukając drogi do szatni, stołówki, messy, pokoju odpoczynku. Clara musiała mieć romans lub być w związku z jakimś lustrzanym stamtąd, wiec na pewno ktoś stamtąd ich widział albo ich wyhaczył jak się spotykali. Trzeba będzie przeszukać kwatery prywatne, znaleźć ich dzienniki a najlepiej trafić do pokoju dziewczyny, tam może być więcej na temat jej miłości. Która dziewczyna we wrogim świecie, w czasie wojny, nie zwierzałaby się tutejszemu doktorowi albo pamiętniku? Może ta cala akcja z atakiem na tamtą bazę była z winy Clary i jej Romea? Lustrzani nie potrafili zaakceptować ich związku, wiec postanowili się pozbyć. Trzeba będzie znaleźć mapę i może przyjrzeć się jakieś wiosce albo punktom, gdzie zamieszkiwali cywile, na pewno ta baza wiedziała takie rzeczy.

Przeszukuje bazę w poszukiwaniu Huntera.

Powrót do góry Go down





Hunter
Gif :
Mowa jest srebrem, milczenie złotem. 5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
Co ją tak wystraszyło? Miałem aż taką krzywą mordę? Kto to wie. Ale chociaż dała się opatrzeć. Zawsze dobrze zbierać sobie sojuszników, nigdy nie wiadomo kiedy się mogą przydać.
Uniosłem jedną brew - może i draśnięcie, ale krwawi solidnie - powiedziałem - wytrzymaj - dodałem, gdy zaczęła się tłumaczyć, że nie jest przyzwyczajona do dotyku, ale czemu tak było? Bo była Lustrzakiem? Miałem nadzieję, że to o to chodzi, albo, że sama takowego unika, a nie że coś z nią jest nie tak i to bardzo. Jeśli to ostatnie to pewnie szybko się dowiem, albo nie dowiem się nigdy, bo jakoś nie miałem zamiaru tutaj wracać, o ile nie będę oczywiście musiał. Bo nie do końca byłem na pozycji, żeby sobie wybierać czy chcę iść na misję w dane miejsce czy też nie. Mogę coś napomknąć ale nic więcej.
Skinąłem jej głową i wyciągnąłem z szuflady czystą gazę, by dokładnie obmyć jej ranę i ją obejrzeć oraz plaster do cięcia i nożyczki (chyba, że ich tam nie było to je wyciągnąłem z Sakwy). Zerknąłem też czy nie ma tam czegoś przydatnego co bym mógł przybrać na dalszą część naszej wyprawy. Kto wie co można znaleźć w takich miejscach.
Gdy jej rana była ogarnięta, usiadłem na wolnym miejscu, czekając cierpliwie na swój mroczny napar bogów. Miałem nadzieję, że to nie będzie jakaś ciemna breja tylko coś co kawą można by nazwać, albo przynajmniej obok niej stało. Nie uszło mojej uwadze jej niby to przypadkowe zachowanie. No cóż. Jakoś byłem przyzwyczajony do czegoś takiego ale cóż. Cnotka czy nie może uda mi się to jakoś wykorzystać?
Podziękowałem i upiłem łyka. Zrobiłem się jakiś...senny? Ale nie wiedziałem czy jest to spowodowane tą całą sytuacją czy samą kawą. Wolałem jednak nie ryzykować. W tym miejscu wszystko było możliwe, dlatego po prostu zacząłem kręcić kubkiem w palcach. Bez pośpiechu, ćwicząc paluszki prawej ręki przy okazji. Bo czemu nie.
Pachniała...ciekawie i strasznie się przymilała. Nie przyzwyczajona do dotyku....jaaasne....tak bardzo, że go pragnie więcej i więcej. Ech.
Uśmiechnąłem się bardzo delikatnie i podziękowałem. Wyjąłem jedną fajkę i odpaliłem. Zaciągnąłem się z westchnieniem ale nie dmuchałem jej w nos. Dla jednych mogło to być seksowne, dla innych po prostu niegrzeczne.
- Nie do końca - przyznałem - choć ta misja i baza...to dla mnie nowość - dodałem zgodnie z prawdą - a Ty? Długo tutaj pracujesz? - ugh znowu rozmowy. Miejmy nadzieję, że Yakasha mnie potem nie będzie zagadywać. Swoją drogą ciekawe czy coś się dowiedziała oraz czy nie została czasem obrzygana. Oby nie....
- Czy tutaj tak zawsze? - wskazałem ruchem głowy na wyjście z kuchni, niezależnie od jej odpowiedzi - jakbyście byli po ataku zombie? - dodałem jeszcze w formie wyjaśnienia. Może dowiem się coś przydatnego, albo poznam powód dla którego tutaj tak wygląda. Czy to tylko przez to, że nie ma ich kto chronić (to mogli dawno skontaktować się z góra i prosić o wsparcie) czy jednak dzieje się tutaj jeszcze coś innego. Cały czas utrzymywałem z nią kontakt wzrokowy. Czasem nawet lekko napierałem na jej kolana własnym, jednak nie za mocno. Tak jakbym sobie po prostu co jakiś czas poprawiał ustawienie nogi. Niech się nacieszy bliskością póki może, a może i to jakoś zaowocuje?

Stara się zyskać zaufanie pani w kitlu, jednocześnie wyciągając z niej jakieś przydatne informacje na temat tego co się odjaniepawla w tej placówce.

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Mowa jest srebrem, milczenie złotem. 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
YAKASHA

Gdyby żołnierka próbowała dyskutować z przybyłym do Clary medykiem, prawdopodobnie zostałaby najzwyczajniej w świecie wyrzucona z sali. Całe szczęście Yakasha postanowiła po prostu odpuścić i pójść w swoją stronę.
Mijani żołnierze mierzyli ją nieprzyjaznym wzrokiem, naukowcy spuszczali wzrok i dopiero kiedy ją wyminęli, oglądali się za nią i szeptali pod nosem. Czy mieli powód? Cóż, nawet jeśli nie, najwidoczniej było w jej wyglądzie coś, co ich ciekawiło.
Szukanie Huntera samo w sobie było dobrym celem, jednak jeśli Yakasha myślała, że pójdzie jej tak łatwo, to bardzo się myliła. Przechodząc w miejsca na miejsce, w końcu została zaczepiona przez dwóch wysokich mężczyzn w mundurach MORII, którzy trzymając karabiny w rękach, zastąpili jej drogę.
- Gdzie się pani wybiera? - zaczepił jeden, blondyn o ładnych, zielonych oczach i sympatycznym uśmiechu. Drugi był milczący, ale nie sprawiał dobrego wrażenia. Czarne jak noc, długie włosy miał spięte w wysoki kucyk, który opadał mu falą na prawe ramię. I pewnie nic w jego wyglądzie nie byłoby niezwykłego, gdyby nie to, że miał na czole trzecie oko. Wszystkie trzy miały inne kolory tęczówek: jedna była niebieska, druga różowa a trzecia żółta. I wszystkie oczy mrugały w innym momencie.
- Szuka pani kogoś? - zagaił blondyn - A może się pani zgubiła?
Niestety Yakasha nie miała możliwości wyminięcia żołnierzy, bo ci zastąpili jej drogę, wypełniając swoimi napakowanymi ciałami całą przestrzeń korytarza.
Co zrobi żołnierka?


HUNTER

Napotkana kobieta miała w sobie coś, co było jednocześnie interesujące ale i irytujące. Była dość rozkojarzona, przynajmniej do momentu gdy na horyzoncie nie pojawił się Hunter. Gdy tylko złapała z nim kontakt, zaczęła się do niego kleić, co było całkowitym przeciwieństwem jej słów.
Nie minęło nawet pięć minut, a już była tak blisko mężczyzny, że ktoś mógłby obstawiać za tym, że za chwilę wyląduje na jego kolanach. To, że Cross napiecał na nią nogami pod stołem bardzo jej się podobało.
- Dłuuugo. - powiedziała, patrząc mu w oczy - W zasadzie od początku. - dodała z uśmiechem. Nie naciskała na rozmowę, raczej na kontakt fizyczny którego najwidoczniej była spragniona. Rumieniła się ten swój ciekawy sposób i przygryzała wargę, kokietując jak tylko mogła.
Kiedy zapytał o zombie, zaśmiała się nerwowo i na chwilę odwróciła wzrok, zerkając za ramię, jakby sprawdzała czy na pewno są sami. Gdy już upewniła się, że nikt im nie przeszkadza, nachyliła się w jego stronę i posyłając mu psotny uśmiech, puściła mu oczko.
- Ostatnio jesteśmy trochę zmęczeni. - mruknęła - To z powodu tej drugiej bazy. Pewnie słyszałeś o tym, co tam się stało. Co ja mówię, na pewno słyszałeś bo przecież jesteś tu z tego powodu! - palnęła się otwartą ręką w czoło - Biedna Clara... Nie wyobrażam sobie jak się musi czuć. - pokręciła głową po czym na dłuższą chwilę zamilkła. Mierzyła wzrokiem swojego rozmówcę by w pewnej chwili zmrużyć oczy i nachylić się ku niemu jeszcze bardziej, kolanami napierając na jego nogi w naprawdę odważny sposób. Dłonie schowała pod stołem.
- Wiesz... Wydaje mi się, że wiem coś, co mogłoby wam się przydać. Tobie i tej niebieskiej ślicznotce. - powiedziała konspiracyjnie - Jesteście tu w konkretnym celu, nawet ta rozmowa odbywa się z konkretnego powodu. Chcesz coś ode mnie wyciągnąć... A ja mogę ci to dać. Ale... Nie zrozum mnie źle... Wszystko ma cenę. - uśmiechnęła się lekko i zrobiła coś, co dało Hunterowi wskazówkę o co może jej chodzić. Jej dłoń wsunęła się najpierw na udo mężczyzny, po czym przesunęła się wyżej, aż do wrażliwszych partii, by w końcu palcami musnąć Huntera właśnie "tam".
Kawa była dobra, ale cała ta sytuacja sprawiała, że Zwiadowca poczuł się zmęczony. Dopiero co przybyli a już dają się wciągać w gierkę prowadzoną w tym dziwnym miejscu.
Jedno spojrzenie na okularnicę pozwoliło mu zauważyć, że w spojrzeniu kobiety pojawiło się pożądanie. Wciąż przygryzając usta zaczęła masować go wolnymi ruchami, pewna, że dostanie to, czego chciała.
Tylko co na to wszystko Hunter?


Kolejka dowolna.



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Hunter
Gif :
Mowa jest srebrem, milczenie złotem. 5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
Od początku? Ciekawe ile ta baza w ogóle stałą tutaj, jednak czy miało to znaczenie? Wcześniej nie było problemów...podejrzewam, że pracowali tutaj jeszcze za poprzedniego Zarządcy, a patrząc na zachowanie Heather mogłem w to uwierzyć. Możliwe, że nie spotkała jeszcze Szefa, kto wie może mu podsunę pomysł żeby ruszył tutaj swój ważny, zamaskowany zadek i sam dokonał też jakiejś inspekcji, a nie wysłał nas by sprawdzać co się dzieje? Chyba będzie musiał się tutaj wybrać, bo patrząc na tę samowolkę to tak średnio się zapowiadało, żeby coś się tutaj miało poprawić. Nawet jeśli ogarnie się już co się stało z tamtą bazą.
Ledwo zauważalnie zmarszczyłem brwi - skąd ta pewność? - zapytałem, mając na myśli oczywiście to, że w końcu naszym celem był właśnie baza, a raczej brak kontaktu z nią. Nie zaprzeczałem jednak czy ona nas widziała, czy już jakieś plotki chodziły po bazie? Sam nie wiedziałem, jednak jakoś nie chciałem tutaj zbyt długo zostawać. Niech ta Smerfetka się spieszy z tym swoim zapewne bezsensownym przesłuchaniem, a doktorek z próbkami dla nas. No chyba, że mamy po nie wpaść przed powrotem, czego wolałbym uniknąć. Ech....tyle niewiadomych. Jeszcze nic się nie wydarzyło tak naprawdę, a już czułem się zmęczony. Cała ta sytuacja mnie drażniła. Zacisnąłem mocniej palce na kubku, jednak szybko je poluzowałem, gdy ten zatrzeszczał żałośnie, obwieszczając, że jeszcze trochę, a stół ponownie zostanie zalany ciemnym napojem. Szybko upiłem trochę więcej kawy.
Spojrzałem na kobietę. Jak się obejrzała za siebie. Ta raszpla była aż taka wredna, że nawet nie można było marudzić na zmęczenie? To tym bardziej powinna poinformować górę, a nie, że kontakt się urwał i chuj - wiem tylko, że kontakt się urwał. Tutaj dowiedziałem się o Clarze. Że tylko ją znaleziono - wyjaśniłem krótko, wzruszając ramionami. Może wie coś więcej, co by się nam mogło przydać.
Spojrzałem na nią z góry, gdy przyznała, że może posiadać jakieś ciekawe informacje. Uśmiechnąłem się kącikiem ust i otoczyłem ją ramieniem, przyciągając ją trochę bliżej. Nachyliłem się do jej ucha, owiewając go swoim ciepłym oddechem - przyszedłem napić się kawy - powiedziałem niskim głosem. Zaraz jednak szepta stał się bardziej mruczący, jakby jeszcze trochę niższy. Palcami lewej dłoni lekko uniosłem jej podbródek i złożyłem na boku szyi lekki, ledwo wyczuwalny pocałunek. Drugą dłonią ostrożnie zacząłem masować wewnętrzną stronę jej uda, zachęcając by przerzuciła nogę przez moje kolano. Taka cnotka, tak nie lubi dotyku, a tak bardzo chce czegoś więcej? Zobaczymy czy dostanie - wysoko się pani doktor ceni - wymruczałem zalotnie, zbliżając się do jej ciekawszych terenów - wpierdol od waszej szefowej, dodatkowe kończynki, może jeszcze coś innego w zamian, za odrobinę przyjemności oraz niepewne informacje? - zapytałem drażniąc ją dłonią. Obserwowałem dokładnie jej reakcje. Musiałem wiedzieć czy nie używam zbyt dużej siły. W końcu nie o taką torturę mi chodziło - nie lubię płacić za kota w worku, lubię obejrzeć najpierw towar - wymruczałem jeszcze, ponownie ledwo co muskając jej skórę ustami. Ukrytym w rękawiczce kciukiem lekko przejechałem po jej wargach, a drugą dłonią starałem się dostać pod jej bieliznę, niech ma choć trochę tego co chciała. Jednak nie próbowałem jak na razie dostawać się ani trochę głębiej - więc jak? Uchylisz rąbka tajemnicy? - wymruczałem i delikatnie przygryzłem jej płatek ucha - nie mamy za wiele czasu - dodałem jeszcze, jakby z żalem, choć czy był on prawdziwy to już musiała sama ocenić. Dodatkowo specjalnie nie wspominałem gdzie się znajdujemy i że każdy może tutaj wejść. Troszeczkę zabawy należy się każdemu, nawet dziwolągom zza Lustra.
Miałem nadzieję, że jednać coś będę mógł z niej wyciągnąć bez konieczności ściągania spodni, choć mogła w nich wyczuć, mogła wyczuć, że jej działania oraz zapach powoli osiągały zamierzony cel. W sumie może szkoda, że nie mieliśmy za dużo czasu, bo trafiła na kogoś dość mocno wyposzczonego. A ja nigdy nie kończyłem na szybkim numerku. Ugh.... nie żebym w ogóle chciał z nią to robić, jednak byłem facetem! Cynamon, pieszczoty i kilkumiesięczny celibat? Na każdego by zadziałały...

Hunter próbuje zachęcić swoją rozmówczynię to uchylenia rąbka tajemnicy by zorientować się czy informacje warte są swojej ceny oraz ryzyka z tym związanego.

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Mowa jest srebrem, milczenie złotem. 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
HUNTER

Naukowiec z każdą chwilą stawała się coraz śmielsza. Posyłała Zwiadowcy uśmiechy, przygryzała wargę i ocierała się o niego, zaprzeczając temu co powiedziała na początku. Wysłuchała jego słów zaczepki i wyszczerzyła zęby w uśmiechy, "rumieniąc" się jeszcze mocniej.
- Nie znam cię. - powiedziała słodkim głosem - A ja znam tu wszystkich. Stąd wiem, że jesteś obcy. A że wiem też, że Heather zwróciła się o pomoc do szefostwa... Łatwo dodać dwa, do dwóch. - dotknęła jego nogi i przesunęła dłonią w górę, zatrzymując palce mniej więcej w połowie uda.
Przychylność Huntera bardzo ją cieszyła, nie minęło kilka minut a zaczęła się wyginać w jego stronę, ocierać i mruczeć, zupełnie jak kotka. Mężczyzna, nie dość że czuł irytację spowodowaną zagmatwaniem, czuł zmęczenie bo najwidoczniej wszyscy chcieli wodzić go za nos. Po co więc ich tu zawołano, skoro tak ładnie idzie im zamiatanie tragedii pod dywan?
Kobieta przysunęła się jeszcze bardziej i położyła dłoń na jego kolanie. Pewnie, bez nieśmiałości którą cechowała się jeszcze przed chwilą. Zapadła dość krępująca cisza w ciągu której naukowiec patrzyła mu w oczy i czarowała swoim uroczym uśmiechem.
- Racja, kontakt się urwał... już jakiś czas temu. - zachichotała, co było dość dziwną reakcją na to co stało się z Clarą i co działo się ogólnie w tej cholernej bazie.
Scenariusz nabrał pikanterii kiedy Hunter postanowił podejść kobietę, wykorzystując jej broń. Westchnęła, zachwycona i zarzuciła swoje nogi na kolana Zwiadowcy, zgrabnie ładując się na niego swoim tyłeczkiem. Kto by pomyślał, że jajogłowa, mówiąc brzydko, będzie taka chętna do niegrzecznych igraszek.
- Odrobinę przyjemności? - jęknęła robiąc naburmuszoną minę - Oj, możesz być mile zaskoczony. Umiem naprawdę wiele. - dodała nachylając się do jego ucha - A wiem jeszcze więcej. Nie jesteś pewien informacji, tak? Dobrze, dam ci polizać tort, zanim dam porcję. - zachichotała i poprawiła się na nim tak, że usiadła okrakiem, przylegając do niego całym ciałem.
Odważnie. I trochę lekkomyślnie, ale kobiecie wcale to nie przeszkadzało. Zarzuciła mu ręce na szyję i uśmiechnęła się lubieżnie.
- Ale za pierwszą informację, chcę buziaka. - zmrużyła oczy - Takiego... naprawdę dobrego buziaka.
Odczekała aż Hunter się namyśli po czym ponownie nachyliła się do jego ucha, by powiedzieć mu coś w tajemnicy. Jej zapach był intensywny, jeszcze bardziej niż przed chwilą a Cross mógł poczuć, jak powoli zaczyna pulsować mu głowa. Migrena? Może to stres...
- Heather ma pierdolca na punkcie dzieci. - szept kobiety stał się ostry, prawie nieludzki a głos, mimo iż należał do drobnej pani naukowiec, kojarzył się ze złośliwym chochlikiem - Zapytaj kolegów, założę się, że każdy miał już okazję ją mieć. - dodała, wysunęła język i przesunęła czubkiem po płatku ucha - Nasza pani dowódczyni wyjątkowo lubi... duży sprzęt. - odsunęła się na chwilę od niego i uniosła dłonie, przystawiając je do czoła. Rozcapierzyła palce i przez chwilę wyglądała jak jeleń.
Oblizała usta w wyjątkowo wulgarny sposób i ponownie przysunęła się do niego. Była... ciężka a Hunter odczuwał coraz większe zmęczenie. Powieki stały się ciężkie, co kontrastowało z tym, że jako zdrowy mężczyzna mógłby okularnicę nawet zaraz... Nawet na stole czy podłodze.
- Szkoda, że Clara też lubiła duży sprzęt. - zachichotała - A teraz pocałunek. - uniosła palec i dotknęła swoich ust.
Czy Hunterowi się wydawało...? Wyglądała niby tak samo ale trochę... inaczej. Miała większe oczy, bardziej ponętne usta, uładzone włosy. Wiła się na jego kolanach. Nawet sylwetkę miała jakby bardziej cieszącą oko. Uśmiechała się do niego niewinnie a w oczach skrzyły jej psotne iskierki.
- Czekam.


Proszę, rzuć kostką (wystarczy k10). W następnym poście zostanie opisany wynik.




YAKASHA

W tej kolejce zostajesz pominięta. Bardzo proszę o nadrobienie kolejki. Jeśli z jakichś powodów jest to niemożliwe, proszę o kontakt (PW, Discord).



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Hunter
Gif :
Mowa jest srebrem, milczenie złotem. 5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
Dobra miala racje. Ale nie pokazalem tego po sobie. W sumie nie byo tutaj na tyle duzo osob zeby wszystkich nie znac. Dowiedzialem sie jednak czegos ciekawego. To ta stara raszpla wezwala pomocy. Dlaczego wiec tak sie rzucala. Co spowodowalo, ze zaczela sie zachowywac tak, jakby nasza wizyta zostala na niej wymuszona? Czy to przez to co dzialo sie z ta cala Clara czy raczej ktos inny mial na nia wplyw? Skoro byli tutaj tez Lustrzacy, a dodakowo jeszcze uwiklany byl w to jakis Rogacz to ktos mogl a nia naskoczyc, ze miala czelnosc wzywac pomocy. Choc jak na razie jeszcze nie mialem pomyslu kto to mogl byc. Kto wie, moze nawet sam zainteresowany rogacz?
Unioslem jedna brew - jakis czas temu? Czemu tyle zwlekala? - postanowilem, ze nie bede sie przyznawal do tego, ze wiem jak dawno temu urwal sie kontakt. Przynajmniej jesli chodzi o to co mowila Heather i Stern - widze, ze cie bawi ta sytuacja - dodalem jeszcze. Cos. Byla jebniete i to wale nei tak fajnie jak to lubie. Byla wariatka, ktora uwazala, ze jest dzieki temu fajna. Juz wole te psychiatre, z ktora spedzalem czas w willi, nim dotrwalem do operacji. Ona miala tylko jeden taki dziwny odpal na temat dzieci i seksu, a potem juz byl spokoj. Tutaj juz bylo gorzej i nie zapowiadalo sie, zeby miala przestac.
Zamruczalem cichutko, gdy wspiela sie na mnie. Cos pozory trzeba zachowywac.
Zasmialem sie nisko - mnie bardzo trudno zadowolic moja droga - powiedzialem i scisnalem mocno jej posladki. Niech ma choc troche tego co chce. Mogla poczuc pod soba, ze moj organizm nie pozostaje jej dluzny, jednak to co sie dzialo w mojej glwoie to byla zupelnie inna hisoria. Z jednej strony w sumie czemu by nie, brzydka nie byla, jednka z drugiej...to jednak Lustrzanka, a te mnie w ogole nie pociagaly. Ugh....masakra ta misja - ale zobaczmy co masz mi do zaoferowania - dodalem jeszcze, mruczac jej do ucha. Kto wie, moze faktycznie dowiem sie czegos przydatnego i interesujacego?
Dlaczego w ogole zaczela pusowac mnie glowa? Czy mialo to byc cos na wzor migreny czy inszego bolu glowy? Nie podobalo mi sie to ani troche. Ta sytuacja robila sie coraz bardziej dziwna. I wkurwiajaca.
Czekaj...lubi dzieci? To ta wielka tajemnica? Co...chce, zeby bachor sie urodzil nie wazne czy Clara przezyje czy nie? Czy chodzilo o cos jeszcze innego?
Jednak to co powiedziala jako nastepne od razu naprowadzilo mnie na to co sie tutaj dzieje. Nic tylko sie pierdola.... u nas by to nie przeszko, nie na taka skale. Tym bardziej skoro wszyscy sa tacy zmeczenie to juz nie jest wymowka by gorzej pracowac, skoro maja czas na igraszki.
czulem sie...zmeczony. A to bylo niepokojace. Tym bardziej, ze nie zrobilismy jeszcze nic co by az tak wyciagnelo ze mnie energie. Chyba, ze to nie cos co zrobilem...a kto z kim spedzalem obecnie czas?
- Daczego szkoda? - zapytalem, unoszac jedna brew. czyzby konlurencja dla naszej drogiej pani doktor?
Gdy zaczela sie zmieniac, bylem pewny ze cos kombinuje. Nosz kurwa...jak ja nie nawidze lustrzakow. Mysla ze wszystko im wolno. Siegnalem ostroznie lewa reka do kruka, a druga zlapalem ja za szczeke. Moze nie jakos bardzo delikatnie, ale na tyle, zeby nie zrobic jej zbytniej krzywdy - szkoda, ze ja tez lubie duze sprzety - powiedzialem i w tym samym czasie (o ile nie uniknela tego jakos), przypozylem jej lufe miedzy poslady - ale za to bardzo nie lubie klamliwych lustrzakow - spojrzalem jej prosto w oczy. W moich mogla dostrzec co najwyzej irytacje ta cala sytuacja.
Nachylilem sie do jej ust i ucalowalem ich kacik - i nie nawidze, gdy takie scierwa mnie wykorzystuja - znow spojrzalem jej gleboko w oczy - zaczniesz sie wiec zachowywac czy mam cie zapoznac z moim duzym sprzetem? - mowiac to, prycisnalem do niej mocniej zimna lufe pistoletu. Coz...jesli liczyla na to, ze bede tak chetny jak cala reszta to sie przelizyla. Kto wie...moze to ona stoi za tym ogolnym zmeczeniem calej bazy, a nie zlikwidowanie tej drugiej?

(rzuty przestlane w wiadomosci prywatnej. Gdy bede miala dostep do komputera, umieszcze link w poscie)

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Mowa jest srebrem, milczenie złotem. 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Przez jakiś czas Hunter wydawał się być chętny igraszkom. Pani naukowiec, czując napierającego na nią mężczyznę, a dokładniej jeden jego wyjątkowo twardy element, zamruczała jak kotka. Zwiadowca miał pełne prawo myśleć, że coś tutaj było nie tak, że wszyscy w tej bazie byli jacyś... niespełna rozumu. Czy to w ogóle możliwe, żeby ta roztrzepana, nieco nieśmiała kobieta tak szybko zmieniła się w sukkuba? Zwłaszcza, że jeszcze przed chwilą mówiła, że wszyscy są tutaj bardzo zmęczeni?
Przesunęła się jeszcze bliżej, siadając na nim okrakiem, mocniej napierając na jego wrażliwość, w tej chwili niemal w pełni gotową do działania. Zarumieniła się w ciekawy, niebieski sposób i zmrużyła oczy, łasząc się do niego. Zdawać by się mogło, że w ogóle nie słyszy mężczyzny, skupiwszy się na cielesnym obcowaniu.
- Możesz sam ją o to zapytać. - powiedziała uśmiechając się tajemniczo - Myślę, że i twoim sprzętem nie pogardzi. - dodała chichocząc - Czy mnie bawi? Może. Bo widzisz, śmieszy mnie, że wy, Ludzie, traktujecie swoje ciała jak... narzędzia. Prokreacja na pierwszym miejscu. - pokręciła głową i usiadła na nim mocniej, dociskając swoje wrażliwości do jego - A jak nie wychodzi, to wariujecie. Zupełnie jakby posiadanie potomstwa było jedynym sensem waszego życia.
Kobieta nie zamierzała zejść i ocierała się o niego całkiem intensywnie. Po jakimś czasie na jej twarzy, dokładniej w oczach, pojawił się błysk zniecierpliwienia. Zmarszczyła brwi, lecz uśmiech nie spełzł jej z ust.

Wynik rzutu podany w wiadomości prywatnej: 2 = Sukces

Znowu przez jakiś czas nie ignorowała słowa Huntera. Zwiadowca czuł pulsowanie w głowie, lecz nie było ono jakoś specjalnie silne. Mając za sobą operację bez znieczulenia, Cross przecież mógł wytrzymać niemal wszystko, prawda?
Naukowiec w pewnej chwili zatrzymała się, czując między pośladkami coś zimnego. Spojrzała mu w oczy i uśmiechnęła się drapieżnie a błysk w oczach sprawił, że Hunter mógł być pewien, że powróciła myślami do ich rozmowy. Chwycona za podbródek nie wyrywała się.
- Mmmm... Kusząca propozycja, chociaż wolałabym to, co trzymasz między nogami. - zachichotała - Nie lubisz kłamliwych Lustrzaków, tak? I bycia wykorzystywanym? Skarbie, chyba więc pomyliłeś adresy. Służysz MORII i mówisz, że nie lubisz być wykorzystywany? Nie bądź śmieszny. - odsunęła się nieco dolną połową ciała ale nie cofnęła zbyt mocno, bo lufa pistoletu naparła na nią od tyłu - Powiem ci coś, Człowieku. - odparła całkiem poważnie, patrząc na niego ze spokojem - Wszystko to, co tu widzisz powstało z jakiegoś powodu. Ma jakiś cel. Prosty, lecz znany jedynie zarządzającym. Oskarżasz mnie o kłamstwo? A kto nie kłamie. - uśmiechnęła się lekko, lecz wesołość nie sięgnęła oczu - Powiedziałam ci już za dużo a zapłata była marna. Kto więc tu kogo wykorzystał? - przechyliła na bok głowę, nadal trzymana mocną ręką Huntera - Z resztą... Czekaj, coś ci pokażę. - wyciągnęła rękę i chwyciła delikatnie jego podbródek. Jeśli protestował albo co gorsza wzmógł groźby, uniosła ręce i zapewniła go o dobrych zamiarach, po czym wróciła do chwytu. Przekrzywiła jego głowę na bok, lekko ją unosząc.
- Teraz je widzisz? - zapytała szepcząc - W rogu, tuż przy suficie patrzy na nas małe oczko. - zanuciła - Ci, którzy na nas teraz patrzą, gdybyśmy zaczęli zabawę prawdopodobnie odwróciliby wzrok, bo cóż ciekawego może być w uprawianiu seksu na krześle, w socjalu. Niejeden raz to widzieli. - mruknęła - Kiedy jednak wyciągnąłeś broń, nachylili się i patrzą wyjątkowo uważnie, zastanawiając się czy już powinni interweniować czy jeszcze się wstrzymać. Być może ogląda nas sama Heather. - zachichotała i puściła jego twarz - Gdybyś więc zamknął mordę i pokornie dał się poujeżdżać, w czasie zabawy powiedziałabym ci więcej. Ale jesteś głupi i samolubny. Tępy mięśniak co lubi wymachiwać gnatem. - warknęła po czym nie zważając na wepchnięty między pośladki pistolet i to, że Cross ją mocno trzymał, wyszarpnęła się, wstała i zeszła z jego kolan. Wygładziła ubranie i wróciła do lady kuchennej, z której zabrała nowy kubek. Nalawszy sobie kawy, chwyciła naczynie i ruszyła w stronę wyjścia.
- Powodzenia w szukaniu odpowiedzi, byczku. - powiedziała z pogardą - Może jak wsadzisz Heather, to dowiesz się czegoś więcej. Bo twoja koleżanka to chyba na niewiele się już przyda.
Wyszła.

Yakasha zrezygnowała z misji. Na potrzebę prowadzonej fabuły jej postać zostanie wykorzystana jeszcze w jednej scenie.

Jakby na potwierdzenie jej słów do sali weszło dwóch umundurowanych mężczyzn. Pierwszy był blondyn, uśmiechający się przyjaźnie i nucący coś pod nosem. Tuż za nim do pokoju socjalnego wszedł jego czarnowłosy kolega a za nimi... Yakasha. Wyglądała na otumanioną, patrzyła przed siebie niewidzącym spojrzeniem, miała rozdziawione usta i wydawała się być całkowicie nieobecna. Trzecie oko czarnowłosego, to na czole, było obecnie szeroko otwarte, świeciło złotą poświatą i wpatrywało się intensywnie w żołnierkę.
- Jesteś Hunter, prawda? - zagaił blondyn - Mała rada, na przyszłość pilnuj swojej małej, niebieskiej koleżanki, okej? Albo jak już decydujecie się rozdzielać i węszyć, niech niunia nie pląta się po bazie jak smród po gaciach. Wydawało mi się, że na szkoleniu coś mówili o dyskrecji przy przeprowadzaniu zwiadu. - zaśmiał się i spojrzał przez ramię na swojego milczącego kolegę - Słuchaj, nie mamy nic do ciebie, zgoda? Niuchaj dalej, nam to naprawdę nie przeszkadza. Ale koleżankę sobie pożyczymy, bo za bardzo rzuca się w oczy. No i chyba źle się poczuła. - spojrzał na nieruchomą Yakashę - Nie bój nic, nawet jej nie tkniemy. Posiedzi sobie w izolatce i wydobrzeje. Nie chcemy żeby się okazało, że złapała od Clary tego jej syfa. - wzdrygnął się - Jakbyś chciał pomocy, wal do nas jak w dym, okej? Znajdziesz nas bez problemu, patrolujemy korytarze. - uśmiechnął się przyjaźnie i nagle palnął w czoło - Ach, cham ze mnie. Jestem Segast i uprzedzę twoje pytanie, jestem Marionetkarzem. Nie ma sensu ukrywać rasy. - wskazał na kolegę, który uniósł nieco głowę ale nadal jego trzecie oko nie przestawało wpatrywać się w Yakashę - Tamten to Lier. Jest Cyrkowcem. Skoro więc formalności mamy za sobą, zabieramy koleżankę a ty baw się dobrze. Jakby co, jesteśmy opodal. - machnął mu ręką po czym nie czekając na jakąkolwiek reakcję, wyszli, prowadząc ze sobą żołnierkę w tylko sobie znanym kierunku.
Hunter został sam, ale miał już kilka informacji z których mógł skorzystać, prawda? Pytanie tylko jak postanowi je wykorzystać i co zrobi w dalszej kolejności?


Segast (Marionetkarz) i Lier (Cyrkowiec) to sprzyjający z jakichś powodów Hunterowi NPC. Z racji rezygnacji Yakashy, w czasie misji Hunter może skorzystać z ich pomocy, jednak jeśli zdecyduje się współpracować z jednym, drugi pozostanie niegrywalny. Oznacza to, że Hunter może połączyć siły tylko z jednym z nich. Na tym etapie rozgrywki nie wie o nich praktycznie nic, ale nie musi decydować już teraz.
Oczywiście może też kontynuować misję sam, bez żadnego wsparcia. Decyzję pozostawiam graczowi.



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Hunter
Gif :
Mowa jest srebrem, milczenie złotem. 5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
Może byłaby ciekawszą zabawką na jeden raz, gdyby nie jej pierdolenie, a obecnie średnio miałem ją jak uciszyć. Nic tylko - seks, seks i jeszcze raz seks. A...i duże sprzęty. Nie miała ciekawszych tematów do rozmowy? Gdy zaczęła marudzić o prokreacji, prychnąłem - trafiłaś, pod zły adres, to nie mój temat - odparłem głosem bez emocji (w sumie nic nowego).  Serio musiała mi tutaj marudzić o prokreacji? Nie planowałem mieć żadnego bachora na swojej głowie. Wystarczył mi mój starszy brat, nie potrzebowałem jeszcze nikogo w drugą stronę.
Moje ciało niestety albo stety reagowała na jej poczynania. Była bardzo wygłodniała Aż tak znudziła się tymi, którzy się tutaj kręcili? Czy raczej mieli mniejsze sprzęty, które jej już nie interesowały? Nie miałem pojęcia jak to odczytać, ale jak na razie czemu by tego nie wykorzystać. Lekko wypchnąłem biodra, podbijając ją delikatnie. Niech się panienka chwilkę nacieszy.
Serio narzuca mi teraz, że pracuję dla MORII, więc jestem wykorzystywany? Oj chyba będę musiał sobie tę pannicę zapamiętać. Nie dość, że osłabia ekipę to jeszcze takie teksty? Zaśmiałem się krótko, ale nisko bardzo, pewnie aż jej zawibrowało w piersi - a kto powiedział, że ja MORII również nie wykorzystuję? - zapytałem cicho. Cóż. Za to mi kara nie grozi, w szczególności, że szef doskonale wiedział, dlaczego dołączyłem do Organizacji. Że zrobiłem to z dwóch powodów i oba doskonale znał. No teraz trochę się to zmieniło, ale nie było to ani trochę ważne.
No cóż. Była zabawna. Chyba przyzwyczajona do tego, ze sama wykorzystuje wszystkich wokół, a tu nagle psikusik. Ktoś nie chce rozebrać przed nią spodni i dać sobie poskakać na swoim kutasie. No proszę proszę. Mała, pijawka i do tego dziwka.  
Spojrzałem na nią znudzony. Nie odsuwając broni ani na moment. I co z tego, że nas obserwowali? Miałem tylko nie przeszkadzać nikomu w pracy. A ona chyba miała przerwę. Poza tym. Z tego co się nasłuchałem, bardzo możliwe, że wyszedłby z tego z niczym więcej jak burą. A o to się nie martwiłem. Poza tym, ta niunia raczej nie wyglądała na taką, która wielce krzyczy i panikuje, że się im grozi. Z resztą - myślałem, że lubisz duże sprzęty i ostrzejszą zabawę - powiedziałem, jakby z lekkim wyrzutem w głosie - sama powiedziałaś, że seks na krześle to nic ciekawego - uśmiechnąłem się kącikiem ust.
Gdy w końcu ze mnie zeszła i zaczęła rzucać we mnie komplementami, podszedłem do niej bez zastanowienia. Schowałem broń na swoje miejsce i przycisnąłem kobietę do blatu, napierając na jej pośladki - moja energia to wystarczająca zapłata, pijaweczko - wymruczałem do niej - ale dziękuję za komplementy - powiedziałem u puściłem ją. Nie uraczyłem jej już nawet spojrzeniem, jednak gdy znów zaczęła mówić o wsadzaniu komukolwiek rzuciłem tylko - faceci muszą być zdesperowani. Jesteś nudniejsza niż flaki z olejem - powiedziałem, zabierając swój kubek i dopijając swoją kawę.

Akurat podszedłem znów do zlewu, gdy usłyszałem jak ktoś wchodzi i jeszcze się do mnie zwraca - hm? - spojrzałem na nowoprzybyłych i westchnąłem widząc z nimi Yakashę...do tego jakąś taką....niedojebaną - co odpierdoliła? - cóż. Nie było sensu od razu atakować i stawać w jej obronie, nie wiedząc, czy na pewno jest w niebezpieczeństwie. Mogło to być spowodowane tym, że przebywała razem z Clarą, a mogło to być coś innego.
Skrzyżowałem ręce na piersi, stojąc prosto i słuchając co blondi ma do powiedzenia - z tego co wiem, jest Zwiadowcą o wiele dłużej niż. Ale widać, niańki i tak potrzebuje - pokręciłem głową i rozmasowałem nasadę nosa. Pulsowanie na szczęście już ustawało. Jebana dziwka.
Spojrzałem znów na nich, gdy powiedział, że "pożyczą sobie" tę smerfetkę. Obejrzałem ją jeszcze raz dokładnie i zauważyłem, że jej dłonie, niby skryte w rękawiczkach, ale bez palców są...srebrne. Warknąłem zirytowany - bierzcie ją sobie - machnąłem dłonią, jednak zaraz spojrzałem blondasowi prosto w oczy - jednak lepiej, żeby wróciła do Forvaxu w jednym kawałku. Nie mam zamiaru dać sobie uciąć drugiej ręki. Nie za jej głupotę - mówiąc to zdjąłem rękawiczki, ukazując jedną sporą dłoń, całkowicie jednak normalną, a drugą, z czarnego metalu. Rękawiczki zaraz jednak trafiły do kosza. Nie miałem czasu by pozbywać się zapachu śledzia w cynamonie. Ohyda!
Na dalsze słowa skinąłem mu głową, odwracając się od nich i przemywając twarz zimną wodą. Musiałem się ogarnąć zanim miałem cokolwiek zrobić. Gdy się przedstawili, czy raczej to blondas ci przedstawił, wyprostowałem się i przeczesałem włosy mokrą dłonią - Hunter, ale to wiecie - zacząłem - Człowiek, choć nie do końca - jak zapytają to może im powiem. Tutaj widać rasa nie była aż taka ważna jak w głównej bazie.
Skinąłem im jeszcze głową. Może za łatwo ich puściłem ze swoją towarzyszką, ale  co mi teraz po niej. Dodatkowo...i tak czułem już pismo nosem, że co najmniej tydzień spędzę na kwarantannie gdy wrócę do domu. Ech....pytanie tylko czemu ten milczek używał mocy. Sprawiała problemy czy fakt tylko za bardzo rzucała się w oczy. W chuj go tam wie... Ale, że ona się rzucała w oczy i przeszkadzała a ja nie? A to ciekawe...ale cóż. Wygląda na to, że sam będę musiał skończyć tę misję, bo nie miałem zamiaru wracać do bazy tylko z informacją, że tutaj wszyscy  wszystkich dupczą.
Rozpuściłem długie, gęste, lekko falowane włosy i przeczesałem je kilka razy, po czym ruszyłem przed siebie, po drodze, na nowo związując je w wysoki kucyk, a gumkę trzymając w zębach. Rozglądałem się i szukałem jakiejś jadłodajni. Musiałem coś zjeść po spotkaniu z tą pijawką. Najchętniej to bym się przebrał i wziął prysznic ale na misje raczej nie nosi się dwóch mundurów, a patrząc na ekipę jaka się tutaj kręciła...raczej mojego rozmiaru nie będą mieć. Kto wie, może potem zaczepie tę kolorową parkę i poproszę o jakieś rękawice?
Jeśli ktoś mnie zaczepiał, mówiłem wprost, że szuka jakiejś jadalni, jadłodajni czy co oni tam mają. Chciałem coś zjeść i może poobserwować. Bo szczerze to ta parka przed chwilą była pierwszymi osobami, które spotkałem i nie wyglądały na jakieś padnięte. Kto wie. Może to geje i dlatego laska ich nie zeżarła? Albo nie wiem. Będę usiał ich wypytać. Na razie uzupełnić energię. Może kogoś o coś jeszcze wypytam, ale raczej zazwyczaj do mnie nie lgnięto więc kto wie.[/b]

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Mowa jest srebrem, milczenie złotem. 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Kwestia napalonej pani naukowiec została ostatecznie zakończona i w zasadzie oprócz lekkiego zmęczenia, Hunter wyszedł z rozmowy cało. Była irytująca, to fakt, lecz po tym jak skończyła się wymiana zdań mógł mieć pewność, że długo jej nie zobaczy.

Inaczej sprawa się miała w przypadku nowych znajomych - Segasta i Liera. Chociaż za zgodą Crossa zabrali Yakashę obiecując, że nie zrobią jej krzywdy, drogi tej trójki miały się jeszcze skrzyżować. Czas pokaże kiedy i w jaki sposób.

Poszukiwanie stołówki nie zajęło wcale dużo czasu, bowiem wyglądało na to, że nie tylko Hunter wpadł na pomysł zjedzenia czegoś na ciepło. Duża sala, w tej chwili pełna członków organizacji, zapraszała do środka zapachem zupy warzywnej i pieczonego mięsa. Cóż, być może tym razem Hunter będzie mógł trochę spokojniej pozbierać potrzebne informacje.
Nie miał powodu by się ociągać i gdy tylko wszedł do środka, skierował swoje kroki na koniec kolejki. Nikt go nie zaczepiał, nikt też nie wykazywał jakiegoś większego zainteresowania nowym kolegą. Wszyscy zgromadzeni zdawali się być pochłonięci jedzeniem, w stołówce słychać było gwar koleżeńskich rozmów.
Gdy nadeszła kolej Zwiadowcy, zza lady uśmiechnęła się do niego młoda kobieta o krótkich, brązowych włosach i smutnych, szarych oczach. Zaproponowała mu zupę z białych warzyw lub rosół (do wyboru), a na drugie danie pieczonego kurczaka bądź rybę, obie opcje z warzywami. Nikt nie zamierzał mu czegoś racjonować, kobieta zachowywała się grzecznie jednak w jej wyglądzie było coś, co podpowiedziało Hunterowi, że sytuacja w bazie ją przygnębia. Albo był inny powód.
Niestety mężczyzna nie miał czasu by zapytać, nawet jeśli chciał, bo tuż za nim czekała kolejka żołnierzy, głodnych i zirytowanych własnym zmęczeniem. Co było dziwne, bo skoro wstrzymano patrole z powodu dziwactwa jakie miało miejsce w małej bazie, wszyscy powinny być wypoczęci.
Niezależnie od tego co wybrał, kobieta dorzuciła mu jeszcze małą porcję ciasta czekoladowego i poprosiła by zajął miejsce przy wolnym stoliku. Nie było łatwo znaleźć coś wolnego...
Uniesiona w górę ręka machająca do Huntera przyciągnęła wzrok ale i całego Zwiadowcę, bo oto machał do niego nie kto inny jak Segast, chwilowo bez kolegi. Czemu był taki... przyjazny? Cóż, może warto było się dosiąść i dowiedzieć czegoś więcej.
Zanim jednak Cross ruszył w stronę blondyna, kątem oka dostrzegł znajomą twarz - przy pustym stoliku siedziała Heather, wmieszana w tłum, niemal niewyróżniająca się z całej zgromadzonej gawiedzi. Ubrana tym razem w zwykłą koszulkę na ramiączkach i zielone bojówki. Wyglądało na to, że potrafiła spuścić z tonu i przyjść na obiad jako jedna z żołnierzy, a nie jak niektórzy, zamykać się w swoich kwaterach i zajadać rarytasami.

Zwiadowca miał więc wybór: albo przyjazny, ale nieznany mu Marionetkarz, albo wrogo nastawiona pani dowódca. Cóż uczyni Hunter? Nałożone, niesione na tacy jedzenie niestety stygło.



Prosty wybór: Segast bądź Heather. Jeśli gracz nie wie którą opcję wybrać, może rzucić kostką k6 gdzie wyniki 1-3 to dowódczyni, 4-6 to nowy kumpel.
Proszę natomiast by w następnym poście, niezależnie od wyboru, gracz podsumował czego się już do tej pory dowiedział wliczając domysły. Pomoże to w rozwoju fabuły, bo z racji odejścia drugiego gracza (Yakasha), musi być ona odrobinę zmieniona.
Z góry bardzo dziękuję.



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Sponsored content

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach