Mowa jest srebrem, milczenie złotem.

Bane
Gif :
Mowa jest srebrem, milczenie złotem. - Page 3 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Układanie się z Lustrzakami nigdy nie było łatwe. Przyzwyczajeni do krętactwa, posługujący się magią z taką łatwością, jakby używali sztućców, nie dawali Ludziom żadnego powodu by tamci mogli im zaufać. To, co było zrozumiałe, zasługiwało na zaufanie. To, co dziwne i pokraczne, generujące chaos, nie tylko na nie nie zasługiwało. Zasługiwało na potępienie.
Już samo przebywanie z mieszkańcami tych dziwnych krain doprowadzało do szału. Pokraczne uśmiechy, sztucznie nadmuchane intrygi, te wszystkie... cukierkowe kolory okraczone czerwonym pyłem Szkarłatnej Otchłani. Nawet Nemael, chociaż wyglądał jak anioł w tej bieli, w ostateczności okazał się być zepsutym do szpiku kości, rogatym monstrum, który nie widział problemu w likwidowaniu innych istot dla osiągnięcia własnych celów.
Chociaż... czy Morijczycy byli inni? Od lat przemierzając obce krainy "badali" nowe ziemie, siejąc śmierć. Bo co z tego, że ich wyprawy miały na celu zdobycie próbek w zrozumieć nowe światy, skoro na końcu zawsze i tak śmierć zabierała wszystko, czego się dotknęli?
Lier patrzył na Crossa a w jego twarzy z każdą chwilą malowała się coraz większa złość, okraszona sporą dozą rozpaczy. Bardzo chciał, aby to wszystko się tu skończyło... Aż tak bardzo?
Zignorował pytanie o strzelenie. Nie znał się na broni palnej co, o dziwo, nie przeszkadzało mu w pracy w MORII. Jaką miał rangę? Czym się zajmował? Nie wyglądał ani na naukowca, ani na wojownika. Trzymał się dupy blondyna jak rzep psiego ogona i to tyle. Pytanie tylko, który z nich był ważniejszy w ich duecie.
- Nie ma bazy, nie ma Heather. - warknął kolorowooki, szarpiąc Nemaelem - A co ma się dziać, do kurwy nędzy? Wywiało cię daleko, bardzo daleko! Dookoła nie ma nic, jest goła skała! A tego namiotu nie widać od razu, stąd moje poszukiwania, z resztą... Kurwa, potem ci opowiem! - krzyknął - To nie jest film fabularny, bym wszystko teraz opowiadał a ty nie jesteś dociekliwym widzem!
Tym jednym zdaniem potwierdził, że ma wiele wspólnego ze Światem Ludzi, lecz jego gadanie nie niosło za sobą żadnych odpowiedzi a jedynie mnożyło pytania.
Nemael zarechotał paskudnie w myślach Crossa i jeśli ten na niego spojrzał, puścił mu oczko. Był nadzwyczaj pewny siebie, jak na kogoś, komu przystawia się lufę do twarzy. W co oni wszyscy pogrywali...? Gdzie tu była logika...?
A może...
No właśnie. Przecież byli w Szkarłatnej Otchłani, świecie w której nie ma czegoś takiego jak logika! w miejscu, które przez wiele lat było badane a jednak pozostawało tajemnicą, głównie przez swoją nieprzewidywalność. Skoro tych krain nie imały się żadne reguły, to może i w tym wypadku należało myśleć nieszablonowo? Tylko jak to zrobić, kiedy z jednej strony mamy Liera, Morijczyka i towarzysza broni o wątpliwej motywacji, i Nemaela, wroga o ujawnionych motywach. Kogo poprzeć? Co zrobić?
- Decyzja należy do ciebie, człowieku. - powiedział cicho białowłosy - Będziesz wierny swoim i wypełnisz rozkazy? Czy może pozbędziesz się "problemu", który wdarł się w naszą rozmowę i po wszystkim odejdziesz w swoją stronę? Co wybierasz? - uśmiechnął się słodko - Zastanów się tylko, która z opcji będzie mniejszym złem.
Lier szarpnął Lustrzaninem i wyszczerzył zęby, warcząc zupełnie jak dzikie zwierzę. Widać było, że zaczyna z trudem panować nad emocjami.
- Nie czas na kupowanie czasu. Kończ to i uciekajmy stąd do naszych! - rzucił z rozpaczą w głosie.
Nadszedł czas decyzji. Czy Hunter pozostanie wierny swoim ideałom? A może postanowi uwierzyć słowom Nemaela, doda do puli ofiar jeszcze jednego Cyrkowca i zapewni tym samym spokój terenom spornym?



W następnym poście gracz musi dokonać ostatecznego wyboru. Jeśli nie chce sam decydować, może zdać się na kostki. W wyniku wydarzeń i przebytych rozmów, Hunter dowiedział się m.in:
- że dowódczyni większej bazy próbowała ułożyć się z lokalnym możnowładcą, oferując mu pomoc w zwalczeniu klątwy
- że doszło do wymiany cywili, jednak strona Morijska nie dotrzymała warunków umowy i zabiła przedstawiciela Lustrzan
- że Clara, będąca przedstawicielem Ludzi, przebywając przy Nemaelu żyła w dostatku i w wyniku zbliżenia zaszła w ciążę, co potwierdza, że rasy mogą się ze sobą łączyć lecz ich potomek dziedziczy cechy jednej ze stron (dziecko Clary miało rogi)
- że mała baza została zlikwidowana w odwecie za śmierć przedstawiciela Lustrzan a Clara oddana, owładnięta tą samą klątwą co Nemael (podejrzenie, że jest to zaraźliwe, lecz nie wiadomo jaką drogą)
- że Heather, kiedy zaczęło robić się niebezpiecznie, nie wytrzymała presji i wysadziła dużą bazę, zabierając wiele tajemnic do grobu
- że wysadzenie przeżył Stern, Lier i kilku innych, co daje nadzieję na poznanie przynajmniej kilku odpowiedzi
- że Nemaelowi zależy tylko na wygonieniu Ludzi z jego ziem
- że obecnie znajdują się na pustkowiu, sami w namiocie a armia Nemaela zniknęła - czy w ogóle była prawdziwa?
To tylko niektóre z rewelacji. Być może pomogą podjąć decyzję.



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Hunter
Gif :
Mowa jest srebrem, milczenie złotem. - Page 3 5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
Uniosłem brew, gdy porównał te sytuację do filmu fabularnego. Serio? Do tego to jego niecierpliwe spojrzenie. Kurwa jakbym ja chciał mu zaprezentować co by się stało jakbym jednak pociągnął za spust. Tym bardziej, że nie miałem teraz w ręku jakiegoś koliberka. Nie mogłem jednak tego zrobić. Nie mogłem wrócić z pustymi rękoma, a skoro faktycznie byłem w jakimś.... Pczcimiu Wyższym czy na innym Wygwizdowie to raczej nie miałem szans na znalezienie jakiś dowodów na to co się tak właściwie stało i dlaczego z drugą bazą też się urwał kontakt. Bo co wezmę? Złotą poduszkę, pokrytą jakimś jebanym jedwabiem, żeby pochwalić się jak dobrze mnie tutaj traktowano? Pfffff. Już widzę czerwonego na mordzie Kurta, który na moich oczach rozbebesza poduszkę po czym obrzuca mnie pierzem i zakłada mi resztę truchła na łeb. Jakoś nie chciało mi się potem tego syfu wyciągać z włosów.
Powtrzymałem warknięcie, gdy piękniś postanowił mi zarechotać w łepetynie. Kurwa już mnie to zaczynało drażnić. Może byłoby to spoko, gdybym tez tak umiał, albo jakbym kogoś obgadywał, ale w tej sytuacji nie było to wskazane. Jednak, tak jak mówił, musiałem podjąć decyzję.
I prawdę mówiąc....nie musiał długo czekać na moją odpowiedź.
Odsunąłem w końcu lufę od krtani Namaela i uśmiechnąłem się do niego...okrutnie. Nic jednak nie powiedziałem, tylko (o ile nie zareagował na to w żaden sposób, ale miałem nadzieję, że Pizdooki umie go utrzymać jeszcze te dwie czy trzy sekundy), odwróciłem broń i kolbą zajebałem w skroń Lustrzaka, chcąc go tym ogłuszyć. Co może być lepszym dowodem na to co tu się stało niż naoczny świadek i ktoś kto siedział w samym środku tego gówna? Do tego przydadzą się jeszcze dwie takie osoby.
Spojrzałem na bruneta - zabierz nas do doktorka - powiedziałem i jeśli tylko wstał, złapałem go za mundur tuż pod gardłem - i lepiej nie prowokuj kogoś z bronią - warknąłem, patrząc mu prosto w oczy - gdybym pociągnął spust, on nie miałby głowy, a Ty byś miał wielką dziurę w brzuchu - syknąłem, chcąc go uświadomić, co by go czekało po czym sprawdziłem, czy na pewno mam wszystko i złapałem rogacza, przerzucając go sobie przez ramię jak worek ziemniaków - idziemy - ponagliłem swojego "towarzysza". Nie ma bazy, nie ma po co tutaj siedzieć, a skoro Stern siedział w tym tak samo jak Heather to miałem zamiar postawić go przed sądem, bo wynikało z tego, że bardzo duża liczba naszych Ludzi i Nieludzi straciła życie właśnie przez tę parkę i ich idiotyczne pomysły, a do tego MORIA straciła sporo sprzętu i próbek. O ile oczywiście to co powiedział ten Elf dla ubogich, było prawdą....ale tym się zajmą już specjaliści w Forvaxie.

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Mowa jest srebrem, milczenie złotem. - Page 3 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Atmosfera była naprawdę gęsta lecz mimo to, wszystko wskazywało na to, że Hunter panował nad tym wszystkim. Jego spokój drażnił Liera, podsycając pewnego siebie Nemaela, który był przekonany, że wyjdzie z tego wszystkiego zwycięsko. Jego przemówienie było wiarygodne a sam Cross zdawał się być na tyle rozsądny, by przyjąć to wszystko za prawdę.
Albo taki głupi.
Lier krzywił się coraz bardziej i już miał powiedzieć coś więcej, gdy nagle Zwiadowca inaczej chwycił broń i ogłuszył trzymanego rogacza, przez co te zwalił się na miękkie poduszki. Cyrkowiec był zaskoczony, może dlatego nie przytrzymał go w miejscu.
- C-co ty...? - zapytał zaskoczony i kiedy zdał sobie sprawę z tego, że Hunter już podjął decyzję, jego twarz wykrzywiła się w strachu - Zwiadowco... N-nie rób tego. Łatwiej będzie jak go zabijesz, naprawdę! - zrobił krok ku Crossowi ale zatrzymał się w miejscu słysząc ostrzegawczy ton. Złapany za koszulę na piersi, uniósł ręce w geście poddania.
- Hunter... Nikt nie musi o tym wiedzieć! Przecież... to już koniec. Po prostu pozbądźmy się problemu, ty wrócisz do bazy a my posprzątamy tu i odbudujemy bazę. - zaśmiał się nerwowo - Po co ci więcej problemów?
Wyglądało na to, że Lier chciał innego scenariusza. Nie sądził, że ten tępo wyglądający osiłek o głupim imieniu oznaczającym "Łowcę", potrafi korzystać z mózgu. Doprowadzenie ich wszystkich przed sąd było... najlepszym rozwiązaniem dla MORII, ale nie dla tych, którzy pracowali w bazach.
- Posłuchaj... Może rozejdziemy się każde w swoją stronę? Zabierz go sobie. - szturchnął nieprzytomnego butem - A ja... po prostu odejdę? - jego twarz zdradzała zdenerwowanie i chciał powiedzieć coś więcej ale krótki komunikat "idziemy" sprawił, że skulił się w sobie i spełnił rozkaz. Zebrał jeszcze tylko z ziemi nóż po czym chwycił Crossa za dłoń, gapiąc się na trzymanego przez niego Nemaela i...

Trzask sprawił, że ocaleli żołnierze wzdrygnęli się a jeden z nich zaklął paskudnie. Siedzący na czerwonej ziemi Stern gapił się gdzieś w dal, odrętwiały, wymiętoszony jakby ktoś go krowie z gardła wyjął. Z resztą wszyscy tak wyglądali. Zostało ich niewielu, kilku żołnierzy, kilku naukowców wśród których była kobieta, którą Hun poznał w dość niecodziennych warunkach. Nigdzie nie było Heather, nie było też znajomego blondyna czy Clary.
Lier puścił rękę Huntera i bez słowa, ze spuszczoną głową podszedł do czerwonowłosej, która rzuciła mu się na szyję. Czy byli parą? Być może. Albo rodzeństwem... Z resztą, czy to ważne?
- To już koniec, prawda? - zapytał Stern, nadal nie podnosząc wzroku - Wygląda na to, że tak. - zaśmiał się niewesoło - Chyba więc zasługujesz na wyjaśnienia, chłopcze. Lepiej, byś poznał prawdę tutaj niż oglądając nas wszystkich na sali sądowej. Może... może wtedy zeznasz trochę łaskawiej. - uśmiechnął się do swoich myśli i zrobił długą pauzę, po czym dał sygnał jednemu z żołnierzy, by przejął nieprzytomnego i związał go solidnie - Na pewno wiesz, jak to jest kochać. Ale czy wiesz, co to znaczy kochać bezgranicznie? Kochałem ją. Robiłem to wszystko bo... kochałem ją i byłem pewien, że jej plan jest najlepszym jaki można było stworzyć. Docelowo, wszyscy mieliśmy żyć w harmonii. - schował twarz w dłoniach - Dogadała się z tubylcami, wszystko szło jak po maśle... A potem... Pojawił się ten piękniś i... Ona zapomniała o mnie, spędzała z nim każdą chwilę i... - naukowiec zaczął płakać i potrzebował chwili by się uspokoić - ...chciała mieć z nim dziecko, rozumiesz? Przecież to chore! CHORE! - krzyknął nagle - Dlatego go zabiłem. Bo zawadzał. ZA-WA-DZAŁ! - zaśmiał się obłąkańczo - To ze mną miała mieć dziecko. Ja ją kochałem i byłbym świetnym mężem i fantastycznym ojcem. Ostatecznie zdała sobie z tego sprawę i... - zacisnął pięści ze złości - Gdyby nie ten tutaj... Nadal by żyła. Była przy nadziei. Mielibyśmy syna! - zawył i ponownie się rozpłakał - To nie tak miało wyglądać! Nie tak! Niech szlag trafi to wszystko! Niech szlag trafi MOR...
Nagle oczy Sterna otworzyły się szeroko by następnie uciec w tył. Nieprzytomny naukowiec zwalił się na twarz, pchnięty drobną dłonią kobiety o niebieskich rumieńcach i czerwonych jak krew włosach. Brwi miała zmarszczone, oddychała szybko tłumiąc łzy.
- Kończmy tę farsę. - powiedziała cicho, prawie szeptem - Stało się to, co się stało. Poinformuj Zarządcę, niech po nas przyjadą. - zwróciła się do Huntera - Chcę... odpocząć. - dodała, opuszczając głowę. Lier podszedł do niej i objął ją czule, opierając czoło z zamkniętym trzecim okiem o czubek jej głowy - Cokolwiek się nie stanie... Spotkamy się jeszcze, prawda? Lier? - zapytała cicho, uśmiechając się słabo.
Cyrkowiec nie powiedział nic więcej, nie chciał przecież kłamać. Przez chwilę trzymał ją w ramionach po czym spojrzał na Crossa i przez chwilę po prostu na niego patrzył.
- Mowa jest srebrem, milczenie złotem. - mruknął mrużąc oczy - Gdy dotrzemy na miejsce i wezmą nas przed sąd a tobie każą zeznawać... Zdecyduj czego w życiu potrzebujesz bardziej. - dodał, pociągając czerwonowłosą na bok by w spokoju mogła przeżyć ostatnie chwile razem.



W następnym poście proszę o opisanie ostatnich poczynań w Szkarłatnej Otchłani oraz samo przeniesienie do głównej siedziby MORII w Świecie Ludzi. Kolejny post będzie już opisywał akcję w samym Forvaxie i będzie ostatecznym podsumowaniem misji oraz jej zakończeniem.



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Hunter
Gif :
Mowa jest srebrem, milczenie złotem. - Page 3 5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
Spojrzałem na niego jak na jakaś najgorszą na świecie pluskwę. On tak na serio? Pokręciłem głową, gdy powiedział, że mam ich zostawić samym sobie - zostaliście sami i jak to się skończyło? - zapytałem, unosząc jedną brew - czy ktoś w ogóle kontaktował się z Forvaxem po zmianie władzy? - zapytałem jeszcze. Miałem wrażenie, że bardzo chciał uniknąć dostania się do Forvaxu, w przeciwieństwie do jego koleżki, który oddałby wszystko by się tam zjawić. Ale dlaczego tak było? Przez to, że był Cyrkowcem? W sumie jakoś nie miało to znaczenia.
- Koniec laby - powiedziałem wprost. Mógł zobaczyć w moim zmęczonym tą całą sytuacją wzroku, że nie mam zamiaru go już słuchać. Może i w jego oczach byłem tylko żołdakiem, jednak to ja tutaj teraz rządziłem i nie miał nic do gadania.

Rozejrzałem się, gdy dotarliśmy na miejsce. Fakt nie zostało za wiele z basy. Gość będzie miał przesrane i to bardzo. Niech się modli, żeby to nie Kurt zajął się jego sądem bo raczej za wiele z niego nie zostanie.
Zrzuciłem rogacza z ramienia, tak, że padł obok moich nóg i skrzyżowałem ręce na piersi.
Gdy się rozgadał, pomasowałem palcami nasadę nosa, w wyraźnie zirytowanym geście - czyli mam rozumieć, że poświęciła życia mnóstwa osób zamieszkujących obie bazy, oraz szczęście swojej ukochanej tylko dlatego, że ktoś miał większe kochones? - spojrzałem na niego jak na jakieś ścierwo. Dobra, miłość miłością, ale przez to wpadł w takie bagno, że nigdy się z niego nie uwolni.
Powinni to rozwiązać między sobą, a nie w taki sposób. Już sam fakt, zawarcia paktu z tubylcami był czymś, na co będą kręcić nosem, ale jednak skoro działało to na korzyść, to mimo kręcenia nosem, na bank przymknęliby na to oko, jednak to co stało się później....raczej nie.
Tym bardziej jak zeznam co właśnie doktorek miał zamiar powiedzieć, nim ta dziwka mu przeszkodziła.
- To Baza MORII czy telenowela - warknąłem przeczesując czarne włosy. Rozejrzałem się po ocalałych, oszacowując ilu jest przytomnych a ilu nie - ilu z was ma Krzyże albo umie się teleportować między światami? - zapytałem wprost, spoglądając na Liera. W końcu nie wiedziałem na jakiej zasadzie działa jego moc.
Serio robiła się z tego jakaś jebana moda na sukces. Same romanse, seksy i tak dalej....kurwa mać, aż dziwne, że mieli w tej bazie żłobka czy przedszkola....a może mieli? Jak tak to Gwiazdunia będzie miał jeszcze bardziej przejebane.
Zerknąłem na nich jeszcze z góry, poprawiając swoją broń na ramieniu i czekając aż do końca zapakują moją paczkę, żebym mógł ją w miarę bezpiecznie przetransportować - jestem coś winien blondi, więc jak będziecie grzeczni, może nie skończy się to źle - powiedziałem wprost i podszedłem do nich. Złapałem rudzielca pod brodą - ale ty wisisz mi nowe rękawiczki, tamte zajeżdżały śledziem - wyszczerzyłem się wrednie ale nie wykonałem żadnego ruchu. Po prostu się odsunąłem. Rozejrzałem się jeszcze raz po okolicy. Trzeba było ruszyć dupska.
- Lier, twoim zadaniem jest pilnowanie, żeby nikt stąd się nie ruszył, poza osobami, które mogą się od razu przenieść do głównej siedziby - powiedziałem nie znoszącym sprzeciwu głosem - jeśli choć jednej osoby zabraknie, to osobiście ci spiorę tyłek i ta pizda na głowie ci nie pomoże - wycelowałem metalowym paluchem prosto w jego trzecie oko - pójdę przodem z naszą przesyłką dla Zarządcy i poinformuję, że mają natychmiast wysłać tutaj pomoc. Nie ma co zostawać w tej Krainie, skoro nie ma już żadnej z baz - westchnąłem. Miałem nadzieję, że nie dostanę po dupie, za to, że nawet nie zajrzałem do drugiej bazy ale nie miałem takiej możliwości - co w ogóle się stało z moją towarzyszką? - zapytałem jeszcze Liera, przerzucając sobie rogacza znów przez ramię i grzebiąc łapą w kieszeni w poszukiwaniu Krzyża. Wolałem wiedzieć, że wracam sam, czy wysłali ją już wcześniej.
Przywołałem wszystkich i kazałem zgłosić się tym, którzy idą ze mną. Policzyłem ich i obejrzałem twarze by skontrolować czy wszyscy są, po czym dałem znak do "wymarszu".

Na miejscu od razu przekazałem to co najważniejsze. O tym, żeby natychmiast powiadomili Zarządcę i jego Zastępcę o moim powrocie o tym kim są osoby, które razem ze mną się tutaj dostały, tym bardziej, że nie wszyscy mieli na sobie pewnie mundury. Przekazałem odpowiednim służbą rogacza, przekazując, by zamknęli go w jakiejś izolatce ponieważ nie wiem jak do końca działa ta jego dolegliwość oraz sam zgłosiłem, prawdopodobnie sam będę musiał przejść badania w odosobnieniu, żeby nie narażać reszty bazy. Nie zdawałem jednak raportu z całej akcji, na to jeszcze przyjdzie czas, na razie najważniejsze było, żeby wszystkich sprowadzić do Forvaxu, zanim tubylcy zorientują się że ich szefunio zniknął (o ile jacyś tubylcy w ogóle byli) albo póki nie zeżra ich jakieś ciekawie wyglądające zwierze. Wątpiłem by ktokolwiek tam miał siły na jakąkolwiek walkę.

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Mowa jest srebrem, milczenie złotem. - Page 3 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Chociaż początkowo Stern wykazał się ogromną chęcią do rozmów, już po chwili dołączył do nieprzytomnych i nie udzielił odpowiedzi na żadne z zadanych pytań. Lier zdawał się kontrolować sytuację na swój własny, dziwaczny sposób bo gdy tylko naukowiec zamilkł, oczy ocalałych skierowały się prosto na niego i czerwonowłosą Lustrzankę. Z przestrachem przeskakiwali spojrzeniem również na Huntera, kilka kobiet zaszlochało zdając sobie sprawę w jak fatalnej sytuacji się znalazły.
Sąd? Tak, to był w tej chwili ich najpoważniejszy problem. I pewnie gdyby nie okoliczności, nikt nie martwiłby się osądem ale... przecież każdy z nich był w to zamieszany. Jeśli nie bezpośrednio, to poprzez uległe milczenie i akceptowanie takiego stanu rzeczy.
Tylko kilku z nich posiadało Krzyże lecz ich twarze wyrażały strach, co było potwierdzeniem, że albo ich wcześniej nie używali albo w tej chwili nie byli chętni by ich użyć. Czy można im było się dziwić?
Lier unikał spojrzenia Crossa, przygasł i albo patrzył gdzieś w dal albo w ziemię a jego towarzyszka, wcześniej dość pyskata, gryzła wargę ni to w złości ni w stresie.
- Jest bezpieczna. - powiedział Cyrkowiec, wskazując siedzącą w kącie Yakashę. Nie wyglądała najlepiej, z jej ust ciekła strużka srebrnej śliny co było dość niebezpiecznym sygnałem - mogła zarazić się srebrnicą. Nie wymiotowała jednak jak Clara, może więc była nadzieja by ją uratować? Wzrok miała nieobecny, wyglądała jakby spała na siedząco z otwartymi oczami. Nikt jednak nie kwapił się by wyjaśnić co jej się stało. Mało to było w szeregach Morii poturbowanych przez los żołnierzy, którzy do końca życia musieli zmagać się z PTSD?
Na słowa Crossa Lier kiwnął głową ale nie powiedział nic więcej. Ocaleli zaczęli gromadzić się i przygotowywać do podróży z pomocą Krzyży. Czy Forvax był gotów na te wszystkie rewelacje, jakie ze sobą przyniesie wysłany do Szkarłatnej Otchłani Zwiadowca?
Wyglądało na to, że misja zbliża się ku końcowi, ale czy Hunter mógł zaliczyć ją do udanych? I tak i nie.
Zło bowiem zależy od punktu widzenia.

Gdy tylko pojawił się w placówce, od razu dopadli go pełniący służbę żołnierze. Nieprzytomnego od razu przejęli i z pomocą naukowców zapakowali do wielkiego inkubatora na kółkach, co pozwoliło na przetransportowanie rogatego dziwologą na badania. Kilku Zwiadowców, wysłuchując instrukcje Hintera, od razu udało się po resztę ocalałych. Gdy tylko wracali, zabierali poszarpanych wykolejeńców do cel, nie zważając na ich protesty czy lament.
- To już wszyscy. - powiedział posępny żołnierz z wielką szramą znaczącą jego czoło - Trupy pozbieramy już sami, bez pośpiechu. Ale się porobiło... - dodał, łapiąc się pod boki i kręcąc głową - Szkoda tej z czerwonymi włosami. Kiedyś miałem okazję z nią służyć, była całkiem całkiem. No nic. - wzruszył ramionami.
W sali odpraw zrobiło się głośno i tłoczno, ale nigdzie nie było...
- Hunter. - spokojny, lecz tnący jak ostry nóż głos Zarządcy przeniknął przez hałas a jego właściciel zbliżył się do Crossa niespiesznym krokiem, prawie spacerowym. Ukryta za bandażami twarz pozostawała jak zawsze nieruchoma, ale w głosie słychać było oprócz spokoju aprobatę. Idący za nim Kurt Streicher zdawał się być piekielnie zmęczony, miał jeszcze bardziej przekrwione oczy, usta zaciśnięte w kreskę a brwi zmarszczone, co dodawało mu powagi.
- Melduj, Zwiadowco Cross. - rzucił twardo, nie wychodząc ze swojej roli. Oczywiście nie wymagali od Huntera pełnego raportu, na to przyjdzie pora. Po usłyszeniu wszystkiego, co miał im do powiedzenia mężczyzna, Kurt kiwnął głową, podziękował i odszedł w stronę ciągniętych ku celom ocalałym, chcąc rozeznać się w temacie.
Przy czarnowłosym już po chwili stał już tylko Zarządca, ale nie trwało to długo bo tchnienie później Huntera trącił inny Zwiadowca. Podał mu małe zawiniątko.
- To chyba twoje, co? - powiedział cicho. Reinhardt nie skomentował przekazania przedmiotu, jedynie lekko przechylił głowę wykazując w ten sposób zainteresowanie.
Zwiadowca szybko odszedł w swoją stronę i ponownie Zarządca i Cross zostali sami. Wszystko wracało go swojego porządku, na sali znowu zrobiło się cicho a reszta wróciła do swojej pracy.
- W nauce kompromisy są zdradą sprawy. - westchnął Reinhardt - Nauka jest zawsze osiągnięciem jednostki, nigdy zaś efektem kooperacji grupy. Kompromisy zaś są nie do uniknięcia w polityce, gdyż bardzo często wynik bywa osiągnięty tylko przez ugodę miedzy sprzecznymi opiniami. Polityka jest zawsze rezultatem współdziałania między ludźmi, stąd siłą rzeczy musi się opierać na kompromisie. - dodał patrząc gdzieś w dal i robiąc dłuższą pauzę - Każdy powinien znać swoje miejsce. Cieszę się, że nie próbujesz wychodzić poza rolę, Hunter. - dodał kiwając z aprobatą głową po czym ruszył w swoim kierunku, wymijając go z wolna. Przystanął tylko na chwilę, zawahał się po czym położył dłoń na zawiniątku, które dostał Cross od Zwiadowcy.
- Jest coś, o czym powinieneś wiedzieć. - powiedział cicho - Twoja maska... jest nieszczelna. Gdy opuszczałeś Forvax nie miała tej szczeliny. - wskazał palcem na twarz mężczyzny - Zgłoś się na badania, chłopcze. A to... - wskazał na tobołek - Zachowaj. Może ci się przydać... prędzej niż myślisz.
Nie minęła chwila a odszedł, zostawiając Huntera samego z jego myślami. Jeśli brunet odwinął pakuneczek, jego oczom ukazał się kolorowy kamyczek wielkości paznokcia kciuka. Mienił się wszystkimi kolorami tęczy. Dołączony był do niego świstek tkaniny na którym węglem skreślono kilka słów:
"Lichy to kruk, co zdobycz z rąk wypuszcza. Do zobaczenia, ptaszyno. "
Narysowane poniżej oko wpatrywało się prosto w Huntera.
Nie było mowy o pomyłce, przecież Cross znał to oko.
Mimo, iż częściej było zamknięte.



KONIEC




Dziękuję za udział w misji.
Nie można jednoznacznie powiedzieć, że gracz osiągnął zwycięstwo jednak doprowadził sprawę do końca na korzyść organizacji - w związku z tym, nagrodą będzie KAMIEŃ DUSZY.

Niestety jednak Hunter dopuścił do tego, że jedna z ważniejszych postaci uciekła, co przyczyni się w przyszłości do wielu niespodzianek - swoistą karą za takie poprowadzenie misji jest więc ANIELSKA KLĄTWA z którą Zwiadowca będzie musiał się zmierzyć. Z pomocą MORII lub bez niej, decyzja należy do gracza.






That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Sponsored content

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach