Kawiarenka „Kwiat paproci”

avatar
GośćGość
Francuz miał oko do ludzi, a przynajmniej lubił tak myśleć. W swojej karierze zawsze potrafił dogadać się z potencjalnymi klientami i dystrybutorami, nie mówiąc już o stażu w aptece, gdzie musiał nauczyć się rozmawiać z ludźmi. Teraz czuł się jakby wrócił do tych młodzieńczych lat.
- Jestem takim samym człowiekiem jak moja córka, czy pan. Miałem życie przed wkroczeniem do krainy luster, a teraz nie tylko skrzydła będą mi utrudniały bytność po drugiej stronie jeśli wrócę. - powiedział obracając się na chwilę by pokazać rosnące powoli skrzydła. - 8 dni. To, jak widać, od niedawna. - powiedział wracając do normalnej pozycji. - Nie wiem ile takie skrzydła rosną, jednak wydaje się, że u każdego jest trochę inaczej. Szczególnie, że mam nie tylko skrzydła. - Powiedział skupiając się na tym by zmienić tylko swoją twarz w lisi pysk. Było to trudne, ręce też mu się delikatnie skurczyły, ale gdy skupił się na swojej osobie wrócił do normalnych kształtów. - Nie wiem co jest gorsze. Nauka panowania nad tą przemianą, czy strach przed istotami o chorej wyobraźni. - Dodał patrząc ukradkiem w stronę Tulki. Ona została zmuszona by być lisem. On dostał to jako dodatek, niemal bez wysiłku.
Nie komentował kwestii herbaty i latania. Frank był chudym mężczyzną. No i wielu opętańców latało nie zależnie od ich figury. To jego córka, przez swój tryb życia, wyglądała jakby jadła same okruszki. Ale Kayl już to poprawi. Przy nim będzie musiała jeść.
- Więc co zamierzasz zrobić? Będziesz szukał pracy, czy ta osoba która użyczyła Ci pieniędzy wymogła już byś był na wyłączność? - zażartował, mając nadzieję, że tak nie jest. Koncept mafijny jest bardzo stary, równie dobrze mógł mieć miejsce i tutaj. Chociaż z drugiej strony, zdarzali się też zwyczajnie dobrzy ludzie. Kayl chciał sobie tym pytaniem pomóc w zrozumieniu Franka.

Powrót do góry Go down





avatar
Gif :
Kawiarenka „Kwiat paproci” - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Boone
Wiek :
26
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
181 cm/ 76 kg
Znaki szczególne :
Ślad po oparzeniu na całej lewej stronie twarzy
Pod ręką :
Plecak, troszkę pieniędzy i oczywiście niedziałający telefon
Broń :
Krótki miecz lub pistolet jako skrzydła
Zawód :
doręczyciel przesyłek
https://spectrofobia.forumpolish.com/t263-frank-boone https://spectrofobia.forumpolish.com/t1084-frank
FrankŻelazna Melodia
Żelazna Melodia
- Może i tak... Ale mimo wszystko, chyba podziękuję. Herbaty na jakiś czas mi starczy.
Odpowiedział pogodnie, rzeczywiście nie sprawiając wrażenia, jakby mówił coś wbrew sobie. Może i grzeczniej byłoby przyjąć, ale Frank zwyczajnie nie chciał brać, gdy wiedział że zapewne nigdy się nie odwdzięczy. Nawet takich małych rzeczy. Zresztą... Pare dni temu był w lesie dosłownie zrobionym z herbaty. Torebki walały mu się wszędzie.
Widząc powoli rosnące skrzydełka u mężczyzny, Frank lekko zmarszczył brwi. Z ledwo skrywanym zawodem i może nawet niezadowoleniem. Miał nadzieję, że będzie tu choć jeden człowiek. Nie zarażony niczym... Kayl poza tym zmienił nagle twarz w lisią. Opętaniec wcisnął się nieco mocniej w siedzenie, wbijając w niego zdezorientowane spojrzenie. Powoli się przyzwyczajał do takich widoków. Nie mógł jednak ukryć podejrzliwości i lekkiej obawy. Szybko się jednak zreflektował i jego twarz znów przybrała bardziej przyjazny wyraz.
- 8 dni... - pokiwał głową, przyglądając się wyrostkom - Wie Pan... Moje mają ledwie kilka tygodni. Rośnie to szybciej od grzyba w moim pokoju. Nie wiem, czy dla Pana to powód do zmartwień, czy wręcz przeciwnie...
Odpowiedział mu pogodnie, poczuł się jednak trochę dziwnie, gdy rozmówca nagle zerknął na córkę. Czuł, że niezręcznie będzie z nim rozmawiać o tym, jak jego dziecko porwano i "przerobiono" lekko. Wolał wrócić do tematów z cyklu pleśni w jego hostelowym pokoju. Mężczyzna jednak sam zadał mu pytanie. Jakże ważne, bo Frank się nad nim głowi od tygodni.
- Nie, wątpię by od kogokolwiek tego wymagała... - pokręcił nieco głową - Nad pracą nie myślałem. Nie ma chyba zresztą zawodu, do którego bym się nadawał z moim aktualnym stanem wiedzy.
Odpowiedział szczerze. Praca była kolejną z rzeczy, które wydawały mu się abstrakcją na początku. A teraz stawały coraz bardziej realne i musiał zacząć o nich myśleć. Po krótkim zamyśleniu, jakie wywołało to pytanie zerknął w kierunku Tulki. Uświadomił sobie, że najprawdopodobniej przerwał właśnie dzień córki z ojcem. Zamiast jednak bić się w pierś, postanowił przynajmniej wrócić do ich tematu i skończyć gadać o własnym życiu.
- To właściwie... Co robicie dzisiaj w tej części miasta?
Zwrócił się do dziewczyny, chociaż w zasadzie oboje mogli odpowiedzieć na to pytanie.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Mieć dość herbaty, było dość dziwnym stwierdzeniem. Z drugiej strony, była tu żelkowa plaża, mógł być i herbaciany park. Albo krzak. Albo jeszcze coś innego. Wzruszył ramionami i upił łyka swojej herbaty. Mężczyzna był dorosły, robił to co chciał.
Francuz zaśmiał się na porównanie do grzyba.
- Nie przejmuję się zbytnio. Moje córki mają tu swoje życie, a ja nie mam do czego wracać. Wszystko co znajdę w świecie ludzi to bolesne wspomnienia i konsekwencje bycia odmieńcem. Pogodziłem się z tym jak tylko zobaczyłem tutejszą wieżę zegarową. Czasu się nie cofnie. A ja już wtedy wiedziałem, że będę skrzydlaty prędzej czy później. Jak widać, wybrałem opcję prędzej. I tak muszę się nauczyć jak się nimi posługiwać. - Skomentował bardziej optymistycznie. - Patrzenie non stop na negatywy ostatecznie tylko nas ogranicza. Lepiej mieć też w sercu możliwe korzyści... U Ciebie będzie to całkiem solidna ochrona przed mniej przyjazną częścią krainy... o ile dobrze pamiętam na co pozwala melodia. - skomentował. - Jestem ciekawy co mi wyrośnie. - dodał z delikatnym uśmiechem. Nawet jeśli miałoby to być coś wstrętnego, przynajmniej byłoby jego. A obecnie miał mało takich rzeczy.
- I po co ten pesymizm? Nigdy nie pracowałeś fizycznie? Albo nie pracowałeś nad drobnymi naprawami w domu? - zapytał delikatnie. - Tutaj nie ma wielu rzeczy, to fakt, ale też są rzeczy, które chcieliby mieć, a nie mają. Nasza wiedza jest cenna. - skomentował.
Słysząc ostatnie pytanie tylko westchnął.
- Wydaję swoją pierwszą wypłatę na najpotrzebniejsze rzeczy. - powiedział wskazując na siatki. - A tak poza tym, mamy za sobą długi dzień, postanowiliśmy się odprężyć. - dodał sięgając po herbatę. Chyba Frank za bardzo tonie w myślach. Nie zauważył smoka, nie zobaczył zakupów... A może po prostu nie wnika w cudze interesy, lub próbuje zagaić. Cokolwiek to było, udzielił treściwej odpowiedzi.

Powrót do góry Go down





avatar
Gif :
Kawiarenka „Kwiat paproci” - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Boone
Wiek :
26
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
181 cm/ 76 kg
Znaki szczególne :
Ślad po oparzeniu na całej lewej stronie twarzy
Pod ręką :
Plecak, troszkę pieniędzy i oczywiście niedziałający telefon
Broń :
Krótki miecz lub pistolet jako skrzydła
Zawód :
doręczyciel przesyłek
https://spectrofobia.forumpolish.com/t263-frank-boone https://spectrofobia.forumpolish.com/t1084-frank
FrankŻelazna Melodia
Żelazna Melodia
Słysząc słowa Kayla, odetchnął trochę głębiej i zerknął ukradkiem na smoka. Nie interesował go akurat teraz, ale chciał zawiesić wzrok na czymś, co nie będzie rozmówcą. W milczeniu słuchał tego co ma do powiedzenia, nie wyglądał jednak na zbytnio szczęśliwego. Nie był jednak zły, czy poirytowany jego słowami... Po prostu nieszczęśliwy. Może dlatego, że właśnie dotarło do niego, że w istocie nie potrafi poradzić sobie z tym, co mu los zaserwował. Był słaby na swój sposób...
- Pogratulować tylko. - kiwnął delikatnie głową z uznaniem, uśmiechając się tylko nieco krzywo - Co prawda nie zgadzam się w kwestii czasu, ale tylko pozazdrościć mogę zorganizowania.
Jego głos nie zdradzał, co w zasadzie sobie myślał w środku. Teoretycznie on także powinien tak do tego podchodzić... Ale wciąż trzymał się kurczowo myśli, że znajdzie lekarstwo i wróci do starego życia. Fanatycznie wręcz się uchwycił tej wizji.
- Ochrona... Zabawne, że przydać mi się mogła akurat wtedy, gdy o tym nie wiedziałem. Liczę, że Panu w przeciwieństwie do mnie spodobają się skrzydła.
Stwierdził życzliwie, aczkolwiek nie do końca szczerze. Oj wciąż nie był przekonany do swoich. Dziwiło go to, ale najwyraźniej istnieją osoby, które chcą takich mocy.
- Cóż... Nie o to chodzi. Nie znam się nawet na tutejszej walucie. Nie mam papierów żadnych. Nie wiem zresztą nawet, gdzie miałbym pracy szukać.
Odpowiedział mu na pytanie odnośnie pracy. Nie żeby chciał tu pracować, ale też krążyły mu po głowie takie myśli i mało opcji widział.
- Ah... To przepraszam, że przeszkodziłem.
Uśmiechnął się nieco przepraszająco, gdy opętaniec pokazał mu siatki i wyjaśnił powód wizyty. O tyle dobrze, że przynajmniej nie wyłudził herbaty od nich jeszcze.


Ostatnio zmieniony przez Frank dnia Czw 5 Wrz - 17:44, w całości zmieniany 1 raz

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Kawiarenka „Kwiat paproci” - Page 2 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Słuchała uważnie wymiany zdań/ Frank nadal wydawał się bardzo niezadowolony z tego, że musiał tutaj trafić. No cóż...prawdę mówiąc to chyba żadne z siedzącej tu trójki Opętańców nie miało wyboru co do tego czy chcieli tutaj trafić. Co prawda Kayl trafił tuz własnej woli, ale gdyby nie to, że trafiły tutaj jego córki to nawet by się o tej Krainie pewnie nie dowiedział.
- Frank? Co Ci się nie podoba w Twoich skrzydłach? Poza tym, że nie możesz wrócić do Świata Ludzi? - zapytała, unosząc jedną brew i próbując jedząc powoli swoje wyborne ciasto.
Zaśmiała się cicho, po czym jednak szybko przeprosiła - wybacz...waluta nie jest skomplikowana. Jedna złota moneta to dziesięć srebrnych, a jedna srebrna to dziesięć miedzianych, więc nie ma tutaj filozofii...gorzej jakbyś chciał przeliczać na franki brytyjskie, to by się zrobiło ciekawie - przyznała, poruszając leniwie ogonem - a co do papierów...mało kto tutaj na to zwraca uwagę - przyznała, mieszając powoli zawartość filiżanki - w Klinice na to patrząc w większości przypadków, ale głównie dlatego, że zarówno założyciel jak i obecny Dyrektor pochodzą ze Świata Ludzi. Ja jednak nie posiadam takowych, a i tak nie dość, że tam pracuję, to jestem lekarzem - wzruszyła ramionami - swoją drogą...jak myślisz ile ja mogę mieć lat? - zapytała, uśmiechając się tajemniczo. Zdecydowanie nie wyglądała na tyle ile miała, tylko na starszą, ale Frank nie musiał tego wiedzieć.
Machnęła ręką na jego przeprosiny - nic się nie dzieje, choć ciekawi mnie, czemu nas zaczepiłeś? - zapytała, ale nie było widać w jej oczach urazy. Po prostu była ciekawa jego powodów.

Powrót do góry Go down





avatar
Gif :
Kawiarenka „Kwiat paproci” - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Boone
Wiek :
26
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
181 cm/ 76 kg
Znaki szczególne :
Ślad po oparzeniu na całej lewej stronie twarzy
Pod ręką :
Plecak, troszkę pieniędzy i oczywiście niedziałający telefon
Broń :
Krótki miecz lub pistolet jako skrzydła
Zawód :
doręczyciel przesyłek
https://spectrofobia.forumpolish.com/t263-frank-boone https://spectrofobia.forumpolish.com/t1084-frank
FrankŻelazna Melodia
Żelazna Melodia
Słysząc że Tulka wreszcie się odezwała, przeniósł powoli na nią trochę wzrok z trochę niepewnym wyrazem twarzy. Niepewnym głównie przez jej pytanie. Takiego akurat się nie spodziewał... Nie w tym momencie. I gdyby miał wybierać co mu się nie podoba, to chyba wyszłoby, że wszystko. Póki co ani trochę mu nie pomogły, wbrew zdaniom wielu napotkanych osób.
- Czy ja wiem? Nie jest zbyt wygodne nosić to na plecach. Skoro już pomijamy kwestię mojej ucieczki ze świata ludzi, to przede wszystkim przeszkadzają. Są niewygodne. Od kilku tygodni nie mogę spać na plecach... Do tego są wielkie, rosną i sprawiają, że czuję się nienaturalnie. Jak odmieniec. Lepiej byłoby już spytać, co mi się w nich podoba... Oszczędzilibyśmy czasu.
Odpowiedział z ledwo wyczuwalną goryczą w głosie. Znów wróciła do niego ta bezsilna wściekłość, że bez pytania go tu zaciągnięto i zarażono jakimś świństwem. A potem wyrzucono i radź sobie człowieku z nową parą kończyn.
- No widzisz, ja nie wiem ile tu co kosztuje... Nie chcę pracować za niewolniczą zapłatę. Wolałbym zresztą mieć jakąś gwarancję, a zdaje się, że tylko ta wasza klinika stosuje umowy.
Fakty były takie, że Franka mogli wykorzystać, pobić i wyrzucić do rowu bez złamanego grosza. Głównie to chyba odstraszało go od pracy tutaj. I rzecz jasna sam strach przed tym, co jeszcze napotka w trakcie roboty. Słysząc to dziwne pytanie, Opętaniec zmarszczył nieco brwi ze zdziwienia.
- Czy ja wiem... Czemu pytasz? - zaczął przyglądać jej się uważnie - No ale cóż... Nie pobij mnie, ale pewnie 19... Albo 20... Coś pomiędzy.
Wzruszył nieznacznie ramionami. Nie widział w odpowiadaniu na to pytanie nic strasznego. Ale trochę niepokoił go jej uśmiech.
- Ah, widzisz... Po prostu zobaczyłem ciebie. Stwierdziłem, że to będzie... odpowiednie.
Odpowiedział jej ostrożnie. Nie chciał bezpośrednio mówić, że wciąż mu się odzywa głos sumienia. Jakoś musiał się odwdzięczyć... Dziewczyna naprawiła go i to za nic.
- Swoją drogą... Długo planowaliście tu być? I naprawdę ciągaliście ze sobą tego smoka?
Spojrzał nieco niepewnie w kierunku gada na kolanach Tulki.

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Kawiarenka „Kwiat paproci” - Page 2 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Wysłuchiwała go uważnie i westchnęła - wiem, że dla Ciebie to jest dziwne, ale nie obrażaj się...ale w sumie dla Krainy wyglądasz dość zwyczajnie. Ale doskonale wiem o czym mówisz. Trochę mi zajęło, zanim sama przyzwyczaiłam się do swojego wyglądu - przyznała i uśmiechnła się delikatnie ze zrozumieniem. Chciała by pomóc Frankowi, ale w sumie nie do końca wiedziała jak. Miała wrażenie, że to dość trudny przypadek. Zazwyczaj Ludzie w końcu odpuszczali i znajdowali sobie nowe zainteresowania, znajomych. Ale znajdowały się też osoby takie jak Jocelyn albo właśnie Frank. Chociaż on się jeszcze jakoś trzymał. Nie chciała, żeby skończył tak jak jej siostra. Ale wolała się nie odzywać na ten temat przy ojcu, nie chciała by jego humor się znów pogorszył.
- Jak nie będziesz kupował na targach tylko w sklepach to się nauczysz szybko cen. Ale nie są one jakoś wygórowane. A co do pracy...jeśli chcesz to mogę popytać znajomych czy nie wiedzą o jakiejś dobrej pracy...słyszałam też że w "Smoczym Lotosie" łatwo można dostać pracę i właściciel płaci dobrze. Tam zawsze możesz zacząć. Wiem, że ostrzegałam Cię przed Arystokratami, ale z tego co słyszałam, różni się od stereotypowych, więc myślę, że jak nie będziesz chamski to będzie ok - zaproponowała. Nie chciała się narzucać. Spojrzała na ojca, w końcu to on go poznał osobiście. Tulka nie miała tej możliwości.
Zaśmiała się, słysząc odpowiedź Opętańca - nie mam za co Cię bić, ale spudłowałeś - przyznała - mam piętnaście lat, Kayl może to potwierdzić. Trafiłam tutaj mając jedenaście, od trzech lat zwierzam Krainę, więc skoro poradziło sobie takie dziecko, to na pewno Ty też dasz radę - puściła mu oczko.
Spojrzała pytająco na Kayla - w sumie nie wiem...praca na dziś skończona i nie wiem czy wracamy dziś do domu czy jeszcze nocujemy w Klinice - przeniosła wzrok na Franka - Levi sam się przypałętał...wpadł mi do zakupów i potem nagle uznał, że moje skrzydła należą do niego i trudno się go pozbyć. Ale przyda się towarzysz, który może zmieścić się w kieszeni, albo zmienić w ośmiometrowego potwora - wyszczerzyła swoje ostre kły.Taka była prawda. Dodatkowo Levi był mógł ziać ogniem i był szybki, więc w razie czego obrona przez atakami i chłodem łączy się w jedno a także pozwoli im szybko dostać się do Kliniki.
Leviathan ziewnął szeroko, pokazując swój niebieski, rozwidlony jęzor oraz ostre kły. Rozłożył skrzydła by je wygodniej ułożyć.
Spojrzała na Kayla, dając mu możliwość do wypowiedzenia się. Sama nie wiedziała czy jeszcze jakieś zakupy powinni zrobić czy też nie.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Francuz siedział spokojnie, nie wtrącając się w wymianę zdań. Co mógł wtrącić sam nie mając jeszcze w pełni rozwiniętych skrzydeł?
Spojrzał się po prostu na Franka z niemym pytaniem, "czy to naprawdę coś do czego nie da się przyzwyczaić?"
Na pytanie o płacę i koszty też nie miał odpowiedzi. Jeszcze nie był pewien czy nie przepłacił za stół który dokupił, ani czy ubrania które wybrał nie są przypadkiem śmieciami. Tak jak określiła to Julia, doświadczenie przychodzi z czasem.
Dopiero kiedy córka zaproponowała by Frank udał się do Mefisto, uśmiechnął się nieco szerzej.
- Smoczy lotos to dobry wybór. Jeśli tam pójdziesz, pozdrów Mefisto ode mnie. Wpadnę do niego za kilka dni.- powiedział z uśmiechem, wspominając dziwność ostatniego spotkania. Nie działo się to dawno, jednak dawało mu to więcej tematów do rozmowy z nietypowym arystokratą.
Przy pytaniu o wiek, uśmiechnął się. Cieszył się, że córka dorosła, ale nie zamierzał jej traktować jakby miała 20 lat. Należało jej się chociaż odrobina luzu, przynajmniej teraz, gdy ktoś mógł jej pomóc w codziennych trudnościach. Nie zdziwił się też na odpowiedź Franka.
Kiedy uwaga znów wróciła w jego stronę, zawiesił wzrok na herbacie. Był zmęczony, ale nie na tyle by już uciekać. Po kilku sekundach postanowił dać dyplomatyczną odpowiedź.
- Nie czuje potrzeby robienia większych zakupów. Poczekam jeszcze jakiś czas. Dokończymy na spokojnie rozmowę i możemy wracać do domu. Przydałoby się przedstawić Leviego reszcie Twoich domowników. Nie wiem jak zareagują konie, ale mam pewne podejrzenia co do Kropki. - powiedział z delikatnym uśmiechem. Walczył, by nie ziewnąć, jak na razie mu się to udawało.
- Jak na razie, mamy czas. Chyba z niczym nam się nie śpieszy. - dodał po upiciu kolejnego łyka herbaty.

Powrót do góry Go down





avatar
Gif :
Kawiarenka „Kwiat paproci” - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Boone
Wiek :
26
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
181 cm/ 76 kg
Znaki szczególne :
Ślad po oparzeniu na całej lewej stronie twarzy
Pod ręką :
Plecak, troszkę pieniędzy i oczywiście niedziałający telefon
Broń :
Krótki miecz lub pistolet jako skrzydła
Zawód :
doręczyciel przesyłek
https://spectrofobia.forumpolish.com/t263-frank-boone https://spectrofobia.forumpolish.com/t1084-frank
FrankŻelazna Melodia
Żelazna Melodia
Przemilczał słowa Julii. Gdy Kayl spojrzał w jego kierunku, nieznacznie odwrócił wzrok z tym samym, niezmiennym wyrazem twarzy. Zaciętością. Wiedział swoje, że nie potrafi przyzwyczaić się do skrzydeł. Ale nie chciał znowu kłócić się na ten temat. Słyszał to wiele razy i pewnie jeszcze więcej razy usłyszy. By odpuścił, by zaakceptował tą metalową zarazę. Ale on wciąż się łudził, że zdoła się ich pozbyć. Choćby pośrednio. Nie miał niestety żadnych argumentów, więc przemilczał. I odezwał się dopiero, gdy powiedziała o pracy.
- Na pewno nie będzie, jak znowu przylecą motyle...
Mruknął cicho pod nosem do samego siebie. Ledwo słyszalnie, ale nie mógł się powstrzymać od tego komentarza. Tulka już raz przestrzegała go przed arystokratami. Szczęśliwie myliła się i wszystko byłoby świetnie, gdyby nie przyleciały te przeklęte motyle.
- Zajrzę tam kiedyś... - stwierdził niezbyt przejonan, już głośniej - Może nawet dzisiaj. Mefisto hm...
Powtórzył imię mężczyzny, zapisując je sobie w głowie. Brzmiało dziwnie. Jak z jakiejś gry. Pewnie by się uśmiechnął, gdyby nie to, że wszak miał go odwiedzić. Chociaż nie był pewien, czy zbierze się na tyle w sobie, by zrobić to dzisiaj.
Słysząc ile dziewczyna ma lat, Frank zmarszczył czoło ze zdziwienia. Spojrzał na nią, mrużąc nieco oczy, jak gdyby podejrzliwie. Miał wrażenie, że żartuje. Ale nie wyglądała mu na taką... Zatem rzeczywiście. Jakby powiedział za mało, to jeszcze pół biedy. Przesadzenie z wiekiem kobiety to horrendalny błąd.
- Wybacz... - mruknął zdezorientowany - Może po prostu zadziwiająco dobrze sobie radzisz. Albo ja jestem zadziwiająco głupi... Nie sądzę zresztą, bym miał zbytni wpływ na to, co się ze mną dzieje.
Na koniec pokręcił nieco głową. Wciąż trudno mu było uwierzyć, że Tulka ma ledwie 15 lat. Czyli pracowała w klinice w zasadzie nielegalnie...
- Niech się lepiej nie zmienia w tą większą wersję... - wymamrotał cicho, zerkając na smoka - Cóż, jeśli chcecie wracać, to nie będę was zatrzymywać. Aczkolwiek nawet miło się rozmawia.
Pokiwał delikatnie głową i uśmiechnął się nieco w odpowiedzi. Grzecznie bo grzecznie, ale mówił szczerze. Rozmowa z ludźmi, przynajmniej byłymi była lepsza od uciekania przed wampirem, czy innym monstrum. Nie zamierzał ich jednak zatrzymywać, jeśli zamierzali by już wracać. Prędzej czy później, i tak znowu będzie musiał wrócić do samotnego zwiedzania miasta.

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Kawiarenka „Kwiat paproci” - Page 2 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Zamrugała zaskoczona, gdy wspomniał o motylach - motyle? Czyli Ciebie też dopadły...to już chyba jakaś plaga...bo nas też dopadły i mam wrażenie, że na pewno znalazłoby się jeszcze więcej taki osób, które zostały ofiarami ich działania... - westchnęła ciężko, przypominając sobie sytuację z Hali Wycieczkowej. Miała nadzieję, że to się już nie powtórzy. Z historii Kayla też mogła wywnioskować, że nie było to zbyt przyjemne dla niego, żeby to przeżywać po raz drugi...
- Mefisto Weles, jeśli się nie mylę - spojrzała pytająco na ojca, czy się nie pomyliła. Nie spotkała go nigdy, więc nie miała jak opisać Frankowi jak go pozna. Chociażby jak wyglądają jego rogi, albo jaki ma kolor włosów, co chyba by było najbardziej charakterystyczne, żeby ktoś Opętańca nie zrobił w konia, ale z tego co słyszała, to raczej było to mało możliwe, chyba że byłby to ktoś kto nie jest pracownikiem Upiornego.
Zaśmiała się szczerze - nie mam co wybaczać. Wiem, że wyglądam na starszą. Ba! Mam nawet siwe włosy - pociągnęła palcami swoja białą grzywkę. To nie była żadna tajemnica - skutek dużego nadużycia mocy - dodała jeszcze.
- nie jesteś tak głupi. Gdyby tak było, to powiem Ci, że byśmy się tutaj nie spotkali, bo po prostu raczej nie byłbyś w stanie. Są tutaj istoty, które umieją to wykorzystać i atakują tylko takich więc no... - spojrzała Frankowi w oczy. Nie wiedziała już w ogóle jak by mogła mu pomóc, poza tym co już powiedziała.
Spojrzała na swoją herbatę i ciasto. Jeszcze trochę by posiedziała - mamy jeszcze trochę czasu - powiedziała, choć widziała, że Kayl chyba powoli chciałby wracać. Chciała jednak coś jeszcze nowego Opętańca zapytać - Frank powiedz mi ... widzę, że już czujesz się trochę swobodniej i nie trzymasz skrzydeł tak sztywno, co tylko wyjdzie na dobre, bo mogłoby to doprowadzić nawet do ich amputacji, a niestety to nie jest wyjście...bo odrastają i to boleśnie bardzo - skrzywiła się - ale czy próbowałeś cokolwiek robić, żeby nauczyć się latać, albo chociaż rozmawiałeś z kimś jak ruszać skrzydłami, bo podpowiem Ci, że to nie jest góra dół,czy przód tył - zaśmiała się krótko - czy w ogóle nie jesteś tym zainteresowany? Bo jeśli chcesz mogę ci pokazać jak zacząć, jakbyś kiedyś jednak chciał spróbować? - zapytała zaciekawiona. Nie narzucała się ani nic. Jeśli nie chciał to niech nie chce, to nie była jej sprawa, ale uznała, że skoro tutaj mogłaby choć trochę pomóc to czemu nie? I tak pewnie będzie to później tłumaczyć ojcu, ale nie zaszkodzi jak już teraz będzie miał choć trochę teorii, bo dla niego to raczej nie będzie nic więcej, skoro jeszcze nie posiada wystarczająco dużych skrzydeł.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Wspomnienie o motylach było nieprzyjemne. Rany... Nigdy więcej stwierdził Kayl w myślach po czym pokręcił głową. Bycie molestowanym, nie pamiętanie własnego imienia... Było mu po prostu głupio. Zakrył bladość kubkiem herbaty, siorbiąc kolejny łyk.
- Czerwone włosy, sztuczne srebrne oko, obecnie może mieć gdzieś blisko inny rodzaj smoka. W sensie, ma motyle skrzydła. Znaleźliśmy go razem ostatnio, dziwna bestyjka, na pewno nie zieje ogniem. - opisał Mefisto. - Nie lubi jak się do niego zwraca tytułami. Chociaż nadal lepiej zachować uprzejmość na początku. Jak nie patrzeć, ma na pewno więcej niż 200 lat. W sumie, nawet o to nie pytałem... - zaczął się zastanawiać, czy zostało to wspomniane.
- Na upartego możesz być nawet listonoszem, jak już tak jedziesz sobie po inteligencji. Nie wydaje mi się byś miał problem jak już dowiesz się gdzie szukać. - skomentował krótko Kayl.
Propozycja nauki latania była czymś czego Kayl się nie spodziewał. Dobrze wiedzieć, że jest to trudniejsze... Z drugiej strony, ciekawe, czy jego skrzydła będą wystarczające by na nich latać. Nie mówiąc już o tym co się z nimi wiąże.
Przeciągnął się delikatnie.
- Zawsze można próbować znaleźć lek, ale to na pewno nie będzie łatwe... Nie jesteś pierwszą osobą ze skrzydłami. I na pewno nie ostatnią. Chyba łatwiej będzie zrobić coś by je ukryć. - zaczął głośno myśleć.

Powrót do góry Go down





avatar
Gif :
Kawiarenka „Kwiat paproci” - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Boone
Wiek :
26
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
181 cm/ 76 kg
Znaki szczególne :
Ślad po oparzeniu na całej lewej stronie twarzy
Pod ręką :
Plecak, troszkę pieniędzy i oczywiście niedziałający telefon
Broń :
Krótki miecz lub pistolet jako skrzydła
Zawód :
doręczyciel przesyłek
https://spectrofobia.forumpolish.com/t263-frank-boone https://spectrofobia.forumpolish.com/t1084-frank
FrankŻelazna Melodia
Żelazna Melodia
- Taaak...
Odpowiedział trochę niechętnie na pytanie odnośnie motyli. Najwyraźniej nie miał ochoty ciągnąć tego tematu. Trudno mu się zresztą dziwić. Wolał nie przyznawać się do tego, co stało się na wzgórzu. Szczególnie, że zamierzał po prostu o tym zapomnieć.
- Em, rozumiem... Dziękuję. - pokiwał głową na potwierdzenie swoich słów - Wypytam o niego, gdy tylko będę w okolicy.
Odpowiedział bez zbytniego entuzjazmu. Temat pracy również był dla niego dość irytujący. Nie był nigdy leniem. Ale wolał musieć pracować w tym miejscu później, niż prędzej. Zdawało się jednak, że zbytniego wyboru nie ma. Lekarstwa być może nie znajdzie nigdy. A pieniądze kończyły mu się już teraz.
- Nie, ale w tym rzecz, że nie wiem. - wzruszył ramionami w odpowiedzi do Kayla, po czym zerknął na Tulke - Nie żeby coś mnie atakowało tu średnio co kilka dni...
Mruknął cicho pod nosem. Nie miał na celu, by to usłyszała, a tym bardziej odebrała jakoś negatywnie. Wszak zgiełk miasta mógł go zagłuszyć. Ale o jej uszach zapomniał. Wciąż się nie nauczył, że tutaj jego mamrotanie i tak pewne istoty mogą usłyszeć. W pełni spojrzał na nią dopiero podczas tego, gdy zaproponowała mu naukę latania. Z każdym jej słowem coraz bardziej widoczne było zastanowienie na jego twarzy, gdy próbował dojść, do czego zmierza. Było to jednak nic w porównaniu do zdziwienia, jakie wywołało ostatnie z jej pytań.
- Ja... no nie. - w międzyczasie kątem oka spojrzał na drugiego z opętańców - Ktoś mi już mówił, że powinienem się nauczyć latać... Nie żebym tego chciał, ale byłoby przydatne. Więc jeśli rzeczywiście chcesz mi pomóc to... no dzięki. Byłbym wdzięczny.
Skinął jej głową, po czym przełknął nieco bardziej nerwowo ślinę. Wizja latania stawała się coraz bardziej realna. Zbliżała się nieubłaganie, a on wciąż nie wiedział, czy w ogóle przeżyje jakiekolwiek próby. Nie wyglądał na przekonanego do latania. Ale tak jak powiedział, będzie przydatne. I może odkryje jakiś sposób, by je przynajmniej schować.
- Tyle to wiem... Tylko tego czegoś nawet schować się nie da. O usunięciu nie mówiąc.
Odpowiedział nieco ponuro ojcu Tulki. Sam już o tym wielokrotnie myślał. Po części dlatego chciał nauczyć się skrzydeł używać. Ale nawet ukryć ich nie potrafił. Nie uśmiechało mu się zresztą łażenie ciągle z gnatem w kieszeni. Bo to był zdaje się jedyny sposób na to, jaki przychodził mu do głowy.

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Kawiarenka „Kwiat paproci” - Page 2 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Spojrzała zaskoczona na ojca, gdy ten wspomniał o sztucznym oku. A to ciekawostka, będzie musiała chyba spytać przy okazji Ciernia czy to prawda, czy po prostu on tak dziwnie wygląda czy coś...raczej Aeron powinien znać młodego Welesa....w końcu obaj to Arystokraci z dobrych rodów.
Już nie kontynuowała tematu pracy. Nie każdy lubił o tym myśleć, a tym bardziej, gdy najchętniej uznałby wszystko za zły sen i wrócił do domu jakby nigdy nic. Niestety tutaj nie było to możliwe. A szkoda....dla wielu osób byłoby to wybawienie, ale też nie dla wszystkich. Pewnie gdyby było to możliwe to Kayl nigdy by nie przybył do Krainy Luster, a Julia by go pewnie nigdy nie poznała...pewnie nawet nie poznałaby Joce. Ciekawe jakby jej losy potoczyły się w takim wypadku...nie miała pojęcia.
Nie skomentowała jego kolejnych słów. Jakoś nawet nie wiedziała jak by mogła to zrobić.
Wzruszyła ramionami - to zależy od ciebie. Byłoby dobrze, bo skrzydła mimo iż spore mogą pomóc w takich sytuacjach, że nawet byś na to nie wpadł. Na przykład przy zwykłym przenoszeniu czegoś, czy przy utrzymaniu równowagi - powiedziała spokojnie, ale nie jakoś nachalnie - ja przez pierwszy rok przebywania tutaj, myślałam, że to coś złego, że mam skrzydła. Potem chodziłam z narzutą, żeby je zakryć, póki nie poznałam swojej siostry, która mi powiedziała, że to w sumie nic złego. Potem spotkałam innego Opętańca, który nauczył mnie podstaw latania - dodała jeszcze i uśmiechnęła się, przytakując głową.
- Jak bardzo umiesz nimi poruszać? - zapytała, wstając i odchodząc kawałek. Nikt się nie zbliżał nic nie jechało i było wystarczająco miejsca by mogła rozprostować swoje potężne, pierzaste skrzydła.
Gdy już pokazał, poprosiła by rozprostował kilka razy skrzydła i je złożył, poruszał nimi w określony sposób, by się przyzwyczaił, dopiero potem pokazała mu dokładny ruch. Miał robić ósemki, powoli równolegle, poza tym musiały się zsynchronizować. Jeśli miał problem z ruchem, zaproponowała, że pokieruje jego skrzydłami póki ten nie załapie o co właściwie chodzi.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Kayl siedział cicho. Frank nie chciał rozmawiać na tematy w których mógł się wypowiedzieć, a temat latania jak go interesował, tak był poza jego zasięgiem. Jego skrzydła potrzebowały przynajmniej 2 tygodni by wyrosnąć w poważny sposób. Ich wzrost nie był zbyt szybki.
By nie psuć klimatu rozmowy po prostu uśmiechał się delikatnie i przytakiwał gdy padało coś z czym się zgadzał, lub udawał zamyślonego gdy Frank podawał swoje argumenty. Miał już gotową opinię. Ale nie było sensu teraz jej wyrażać. Skoro córka miała przyjemność z rozmowy, po prostu czekał i korzystał z okazji by dowiedzieć się czegoś nowego.
Z drugiej strony, jego myśli błądziły. Jaki tak naprawdę pomysł miał na siebie? Miał pracę, miał zapewnione kilkadziesiąt więcej lat życia oraz magiczną zdolność zamiany w lisa. A co chce osiągnąć sam z siebie? Szczęśliwą rodzinę? Julia była szczęśliwa z tego, że przy niej był. Ale jednocześnie czuł się obco w jej życiu. Czegoś mu widać brakowało. Więzi wynikającej z wychowania dziecka? Patrzenia jak rośnie? Cieszenia się jej nowo zdobywaną pasją? Uspokajania jej po kiepskich momentach w jej życiu?
Opcji było dużo. Kayl natomiast nie miał swojej odpowiedzi. Julka przyszła na świat bo to on chciał wychować więcej niż jedno dziecko. Fakt wpływu porodu na jego żonę był już sprawą drugorzędną, przynajmniej w tej chwili. A przynajmniej tak chciał Kayl. Nie mógł przez to spać po nocach. I ten portret... Czy patrzenie na nią nie było błędem? Co tak naprawdę miał robić dalej.
Na zewnątrz jego oczy zrobiły się nieobecne, gdy biernie uczestniczył w rozmowie. Nie patrzył na młodych opętańców, popijał herbatę i liczył na palcach, coś analizując.

Powrót do góry Go down





avatar
Gif :
Kawiarenka „Kwiat paproci” - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Boone
Wiek :
26
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
181 cm/ 76 kg
Znaki szczególne :
Ślad po oparzeniu na całej lewej stronie twarzy
Pod ręką :
Plecak, troszkę pieniędzy i oczywiście niedziałający telefon
Broń :
Krótki miecz lub pistolet jako skrzydła
Zawód :
doręczyciel przesyłek
https://spectrofobia.forumpolish.com/t263-frank-boone https://spectrofobia.forumpolish.com/t1084-frank
FrankŻelazna Melodia
Żelazna Melodia
Frank wsłuchiwał się w milczeniu w słowa Tulki. O jej skrzydłach i o jej przeżyciach. Pozornie pouczających i dających do myślenia... W praktyce jednak nie mających nic wspólnego z sytuacją Boonea. Może i tylko w jego głowie, ale jednak... To było obce. Obce życie, należące do Julii. W jakimś stopniu współczuł jej, bo wiedział, co sam musiał znosić, nie był w stanie jednak go zaakceptować. Przykłady zawsze pomagały tylko w teorii. W rzeczywistości niczego nie można być pewnym, dopóki samemu się tego nie doświadczy.
- Dzięki... - na jego twarzy wykwitł delikatny, smutny uśmiech - Ale nie sądzę, bym kiedykolwiek pogodził się z myślą, że jestem opętańcem. Mam ludzką naturę. Niezależnie, co mi wyrośnie na plecach... Niestety zdaje się, że tutaj staje się ona balastem. Świat ludzi zostawiłem za sobą.
Odpowiedział jej z tym samym smutkiem, który widoczny był na jego twarzy. Trudno było to już nazwać ponurością. On po prostu wiedział... Ze prędzej czy później będzie musiał się podporządkować. Porzucić to, co ludzkie. W pewien sposób pogodził się już z tą myślą. Lecz wciąż go ona przytłaczała za każdym razem, gdy budził się rano i musiał znów zanurzać w ten obcy świat.
- Umiem poruszać... I to tyle.
Również wstał od ławki, urywając nagle ten ponury ton w głosie. Poczuł jakieś ukłucie wściekłości na samego siebie. Nie planował tak ochładzać atmosfery przy stole. W ogóle nie planował w tak dosadny sposób mówić tego, co myślał w danej chwili. Dla równowagi, wróciły do niego siły z początku rozmowy. Znów wróciła mu pogodność, a przynajmniej starał się, by tak to wyglądało. Nie było powodu, by komukolwiek miał udzielać się jego skopany od tygodni humor. Dlatego przynajmniej starał się udawać, że mu przeszło.
- Hmmm... Większe od moich... Mam czuć się zawstydzony?
Rzucił półżartem, prostując własne skrzydła. Były one spore, jednakże wciąż nie dorównywały tym należącym do Tulki. Zrobił jak kazała. Co prawda powoli i ostrożnie, jako że musiał skupić się poważnie na tym ruchu. Ćwiczył już bez większych oporów. Wiedział doskonale, że nawet sam siebie nie przekona, iż jest mu to niepotrzebne. Robił ósemki, a przynajmniej starał się robić. Ruch ten był o wiele trudniejszy, od zwykłego machania. Zmarszczył nieco brwi w skupieniu, wciąż jednak nie był w stanie załapać tego rytmu. Z sporą niechęcią, ale poprosił dziewczynę o pomoc. Pochłonięty nauką przestał już zwracać uwagę na siedzącego wciąż przy stoliku Kayla. I tak był nieobecny myślami.

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Kawiarenka „Kwiat paproci” - Page 2 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Widziała smutek w oczach mężczyzny. Spojrzała na swojego ojca. Czy on też tak tęsknił? W końcu tam zostawił swoją chorą żonę....zostawił wszystko by odnaleźć córki. Popełnił zbrodnię, żeby tylko się tutaj dostać...ale czy na pewno było warto? Czy na pewno był z tego powodu szczęśliwy? Albo przynajmniej usatysfakcjonowany? Nie miała pojęcia. Wiedziała, że wiele dusi w sobie...ale nie do końca do niej docierało dlaczego.
Przytaknęła głową i przyglądała się uważnie ruchom mężczyzny. Były niezbyt zsynchronizowane, sztywne. Będzie potrzebował trochę się poruszać no niestety.
Zaśmiała się - moje są po prostu starsze oraz wyćwiczone, staram się latać zawsze wieczorem, a czasem też rano, by uspokoić umysł. Trochę tak jak poranny jogging ale w powietrzu - odpowiedziała z uśmiechem. Nie musiała przecież mówić, że tak też męczyła organizm gdy nie mogła spać w nocy. By jakoś się do tego zmusić.
Pomogła mu poznać ruchy - nie przejmuj się, są też Opętańce, które nie latają. Jedni z własnej woli, ale i tak ruszają skrzydłami, tacy którym skrzydła na to nie pozwalają, przez swoją budowę, albo tacy co skrzydła po prostu są za bardzo zniszczone, a nie chcą się zdecydować na ich amputację, by odrosły silne i zdrowe, dlatego jeśli uznasz, że latanie nie jest dla Ciebie to nie przejmuj się, nikt cię nie będzie oceniał - mówiła, czekając aż załapie ruchy.
Gdy już mniej więcej załapał, odsunęła się - przyspiesz trochę, gdy poczujesz się pewnie, a ruch, który wykonujesz do przodu i w dół, wzmocnij, jakbyś chciał się odepchnąć - zaprezentowała, nie używając jednak siły za wiele, bo po prostu by się od niego odsunęła i tyle.
Poprosiła by spróbował kilka razy po czym dodała jeszcze, że jakby chciał spróbować wzlecieć, musi ugiąć kolana i lekko się odbić. By ćwiczył gdy będzie miał ochotę oraz by wcześniej zawsze rozruszał skrzydła, przynajmniej na początku. Zakwasy w końcu to nic fajnego - musisz wzmocnić swoje mięśnie na plecach, jeśli chcesz latać, ale to nie jest zbyt długi proces - zapewniła go.
Sama zaczynała być zmęczona, ale starała się tego nie pokazywać. Zerkała jednak co jakiś czas na ojca, sprawdzając czy wszystko w porządku, bo trochę nie podobało jej się, że jest taki nieobecny nagle.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Lekcja latania początkowo nie przykuła jego uwagi. Senna atmosfera jaka panowała w jego myślach wywołała też mniej przyjemne wspomnienia, twarze martwych najemników, na które przecież starał się nie patrzeć, krew ściekająca mu po rękawicach, które zostawił tam, na ciele ostatniego... spojrzenie na pobitego cyrkowca w celi...
Potrząsnął głową. Tego już nie ma, to był inny świat. Świat do którego już nie wróci, przeszłość o której nikt nie musi wiedzieć. Ci co powinni już słyszeli i tylko tyle jest ważne. Skupił ponownie swój wzrok i dostrzegł, że córka i ich nowy towarzysz wstali, przy czym Julia wyraźnie patrzyła się na niego ze zmartwieniem w oczach. Uśmiechnął się do niej delikatnie i sam wstał, by zaraz się pochylić do Leviathana, zostawionego na krześle. Patrzył się z uwielbieniem na skrzydła, ale zachowywał spokój. W końcu żadne pióro nie odpadło, za którym mógłby gonić. Kayl poklepał stworzenie po głowie i sam przyglądał się córce. Prezentowała się właśnie z tej pięknej strony, aktywnej, z uśmiechem na twarzy...
Jak mógł nie wspominać jej matki...
Zamknął na chwilę oczy i wstał.
- Też będę musiał poćwiczyć... W sumie nie sprawdzałem czy mogę nimi ruszać w taki sposób... - skomentował, po czym skupił się na mięśniach pleców. Jego skrzydła były bardzo malutkie i sztywne, ale delikatnie się przemieszczały razem z mięśniami w okolicy łopatek.
- Ekhm... Sobie za szybko nie polatam - stwierdził. - Zobaczymy jak urosną. - powiedział spokojnie.
Realnie nie przejmował się. Chodziło tylko o rozładowanie sytuacji. Teraz mógł spokojnie usiąść i czekać ile będą chcieli tu jeszcze siedzieć. W normalnej sytuacji dałby im okazje pogadać na osobności, w końcu reprezentował starsze pokolenie, ale teraz miał powód by czekać.


Ostatnio zmieniony przez Kayl dnia Sro 11 Wrz - 18:33, w całości zmieniany 1 raz

Powrót do góry Go down





avatar
Gif :
Kawiarenka „Kwiat paproci” - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Boone
Wiek :
26
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
181 cm/ 76 kg
Znaki szczególne :
Ślad po oparzeniu na całej lewej stronie twarzy
Pod ręką :
Plecak, troszkę pieniędzy i oczywiście niedziałający telefon
Broń :
Krótki miecz lub pistolet jako skrzydła
Zawód :
doręczyciel przesyłek
https://spectrofobia.forumpolish.com/t263-frank-boone https://spectrofobia.forumpolish.com/t1084-frank
FrankŻelazna Melodia
Żelazna Melodia
- Ja raczej nie należę do porannych sportowców, więc chyba nie mam co na takie liczyć.
Stwierdził z rozbawieniem, po czym machnął lekko ręką. Żarty żartami, ale szczerze wątpił, by udało mu się je kiedykolwiek do tego stopnia wyćwiczyć. Może to z lenistwa, a może z niechęci. A może przez zbliżające się nieuchronnie obowiązki. Dopiero teraz do niego dotarło, że dotychczas miał w zasadzie wakacje. Siedział cały dzień w hostelu albo zwiedzał miasto... Wakacje się skończyły. Będzie musiał mieć co jeść, jako że jego eskapada znacząco się wydłużyła względem pierwotnych planów.
- Aż takiej ofiary z siebie nie będę robić... Nie przypominam sobie, bym miał lęk wysokości.
Mruknął przyciszonym głosem, gdy ta wspomniała o innych opętańcach. Może i nie chciał i wolałby się trzymać ziemi, ale teraz ciężko mu było rezygnować. Latanie mogło rzeczywiście mu się przydać, a nie chciał znów doznać jakiś obrażeń przez własną głupotę. W momencie, w którym dziewczyna puściła jego skrzydła, na chwilę zawahał się, próbując nie zgubić czasem nadanego przez nią rytmu. Trochę się pogubił, parę razy zatrzepotał nie tak jak trzeba, ale ostatecznie się udało. W międzyczasie kątem oka zauważył, że i najstarszy w towarzystwie opętaniec postanowił się trochę rozerwać. Był jednak zbyt skupiony, by przyłożyć jakąś większą wagę do jego słów. Podejrzewał zresztą, że prędzej swoje słowa kierował do córki, niż do niego.
- Dzięki.
Odpowiedział krótko, kiwając głową na widok zaprezentowanego ruchu. Sam spróbował machnąć trochę silniej skrzydłami, nie poczuł jednak żadnego, nagłego uniesienia. Nadal stał na ziemi. Machnął jeszcze parę razy, starając się włożyć siłę w taki sposób, w jaki mu mówiła. Stopy miał jednak wciąż na bruku. Szybko doszedł do podobnego wniosku, co Tulka... Będzie musiał wzmocnić mięśnie. Na samą myśl o tym pojawiła się w jego głowie dość zabawna wizja siłowni przeznaczonej specjalnie dla skrzydlatych.
- Jeśli mnie nic do tego czasu nie zeżre... Może nawet zdążę zacząć ćwiczyć, zanim coś mnie zeżre.
Stwierdził cicho, masując ukradkiem swój kark. Od tych całych ćwiczeń jakoś dziwnie zaczął go boleć. Chociaż winy trochę mogło ponosić jego nieustanne obracanie się za siebie. W ślad za dziewczyną, zaczął zerkać w kierunku jej ojca. Jakby samemu próbując dociec, co mu tam krąży po głowie. Lub dając znak, by lekarka przestała uczyć jego, a skupiła się na rodzicu.

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Kawiarenka „Kwiat paproci” - Page 2 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Zaśmiała się ale już tego nie komentowała. Wygląd i rozmiar skrzydeł to była sprawa indywidualna. Każde były inne, oryginalne, mało kiedy zdarzały się podobne. Nawet jeśli nie różniły się kolorem, to kształtem. Na przykład u Truciceli skrzydła mogły być podobne do skrzydeł różnych ptaków, dlatego trudno bardzo było o powtórki.
Uśmiechnęła się - tylko nie próbuj skakać z wysokich kamieni czy klifów, bo możesz się go nabawić - skomentowała tekst o lęku wysokości - przynajmniej nie na początku. Jakaś ławka czy mała górka jest w porządku, ale po prostu uważaj, żebyś nie wrócił tym razem ze złamana nogą - puściła mu oczko. Sama wiedziała o czym mówi. Najpierw wylądowała na głowie Joce, a potem spadła na kamienie, gdy zderzyła się z ptakiem...dlatego doskonale wiedziała jakie są konsekwencje.
Widziała jak próbuje się odepchnąć od ziemi ale poczekała jeszcze z dalszymi instrukcjami. Niech poćwiczy, ale szło mu już coraz lepiej.
Spojrzała na ojca, Domyśliła się, że chciałby już wracać, ale i tak nie miała za wiele do przekazania Frankowi - ćwiczyć mięśnie już powoli można zacząć, wtedy łatwiej Ci przyjdzie poruszanie już całymi skrzydłami, pokażę Ci w domu jak - zaproponowała, żeby pokazać, że nie będzie go tutaj przetrzymywać za długo, tylko po to by pokazać coś co mogą zrobić w domu.
Pokręciła głową w rozbawieniu -nic Cię nie zeżre, nie martw się - powiedziała i odsunęła - na koniec powiem ci jak się wzbić. Nie gwarantuję, że od razu się to uda, ale będziesz wiedział...a.... i nie ląduj nigdy na proste, sztywne nogi, trochę jakbyś zeskakiwał z murku jakiegoś - dodała jeszcze póki pamięta.
Zaczęła ruszać skrzydłami tak jak mu pokazywała, po czym ugięła nogi w kolanach i lekko podskoczyła, uderzając mocniej skrzydłami, po czym zawisła na moment i wylądowała. Zaproponowała by Frank spróbował kilka razy, zanim powiedziała - na razie tyle mogę cię nauczyć, mam nadzieję, że to ci pomoże - dodała jeszcze - i przepraszam...ale chyba musimy się zbierać, do malinowego trochę się jedzie, a jeszcze musimy przedstawić smoka pozostałym zwierzakom - uśmiechnęła się przepraszająco i spojrzała na Kayla pytająco, czy ten się z nią zgadza.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Dalszą cześć lekcji oglądał już nieco przytomniej, ale nie chciał się dołączać. Nie było sensu. Skrzydła nie ruszały się, były malutkie... Jedyne co mógł w tym momencie zrobić to dopić herbatę słuchając o czym mówią.
Kiedy córka po raz kolejny spojrzała się, kiwnął głową i wstał.
- Chyba masz rację. Robi się późno.- Odpowiedział przeciągając się.
- Miło się rozmawiało. Do następnego razu!- pożegnał się wyciągając dłoń w stronę Franka.
Po chwili złapał siatki i z wielką niechęcią zaczął iść w stronę wyjścia z kawiarenki.
/ZTx2

Powrót do góry Go down





avatar
Gif :
Kawiarenka „Kwiat paproci” - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Boone
Wiek :
26
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
181 cm/ 76 kg
Znaki szczególne :
Ślad po oparzeniu na całej lewej stronie twarzy
Pod ręką :
Plecak, troszkę pieniędzy i oczywiście niedziałający telefon
Broń :
Krótki miecz lub pistolet jako skrzydła
Zawód :
doręczyciel przesyłek
https://spectrofobia.forumpolish.com/t263-frank-boone https://spectrofobia.forumpolish.com/t1084-frank
FrankŻelazna Melodia
Żelazna Melodia
Uśmiechnął się nieco słysząc te wszystkie instrukcje. Zastosował się do wszystkiego co mu powiedziała, wciąż jednak nie zdołał się wzbić. W zasadzie nie poczuł nic szczególnego tam z tyłu. Nie oczekiwał raczej czegokolwiek innego. Czuł jednak jakieś tam ukłucie zadowolenia. Teraz wiedział przynajmniej, jak się do tego zabrać. I był dziewczynie wdzięczny. Chociaż nie wiedział nawet, jak to pokazać. Chyba tylko słowami mógł.
- Zapamiętam. - zaśmiał się krótko - Postaram się to wszystko zapamiętać... Z góry przepraszam, jeśli nie zdołam. I no... Wielkie dzięki. Naprawdę.
Odpowiedział pogodnie, samemu najwyraźniej zbierając się do wyjścia. Założył znów plecak i kiwnął głową wpierw Tulce, a później jej ojcu.
- Wzajemnie. Do następnego.
Uścisnął mu rękę, po czym dość szybko puścił i zaczął iść gdzieś w kierunku tłumu. Wolał ulotnić się, zanim zepsuje pozytywny wydźwięk całego spotkania. Niewiele tu takich miał. Zresztą... Musiał w końcu się czymś zająć. Teraz, gdy już dotarło do niego, że musi to zrobić, każda chwila zwłoki go irytowała. Zamierzał mieć już święty spokój od wszelkich trosk. I oddać w końcu pieniądze Rim.

ZT

Powrót do góry Go down





Sponsored content

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach