Domek Skrzydlatego Liska

Gawain
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 9 5PUjt0u
Godność :
Gawain Keer
Wiek :
Wygląda na około 30 lat.
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
183 cm / 76 kg
Znaki szczególne :
Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki, cienka blizna na brodzie od lewego kącika ust
Pod ręką :
klucz do domu Yako (w KL) i mieszkania, pieniądze // Event:
Broń :
Nóż ceramiczny, sztylet, kusza
Zawód :
Najemnik do prac wszelakich, zielarz
Specjalne :
Administrator, Strażnik toku fabuły
https://spectrofobia.forumpolish.com/t225-gawain-keer https://spectrofobia.forumpolish.com/t226-nie-az-takie-tajne https://spectrofobia.forumpolish.com/t250-kontakt-z-keerem https://spectrofobia.forumpolish.com/t1085-gawain
GawainDręczyciel
Dręczyciel
Podziękowanie zabrzmiało sztucznie, lecz oczekiwał podobnego obrotu spraw. Nie z zapartym tchem czy tęsknotą, gdyż był świadom nagłości z jaką zaproszenie zostało rzucone. Bane był zbity z tropu i powiedział to, czego go uczono lub to, czego myślał, że Keer oczekiwał.
- Ależ nie. To ja dziękuję. Byliśmy pana pacjentami już tyle razy... niech pan chociaż da się zaprosić na podwieczorek - odparł białowłosemu. - Chyba że nie przypadły panu do gustu moje nalewki - splótł dłonie za plecami i pokiwał się na palcach stóp. Na twarzy Cienia błąkał się wyzywający uśmieszek. Wyraźnie był pewien jakości swoich wyrobów. Radość i duma trwały jednak krótko. Tematy stały się poważniejsze, a emocje cięższe. Wyznanie lekarza szokowało, choć nie treścią a czasem w jakim zostało wypowiedziane. Blackburn zwyczajnie wziął go z zaskoczenia. Tak to jest z emocjami.
"Po tym jak trafiłem do Krainy Luster." Po tym jak trafiłem do Świata Ludzi. Keer właśnie przeglądał się w krzywym zwierciadle.
- Mówi pan o wyparciu - stwierdził z przykrością, zdając sobie sprawę, ile musiał przejść Bane. Mógł zostać naznaczony przez szaleństwo, wpływ Krainy lub okazać Cyrkowcem. Każda z tych możliwości oznaczała bolesną tranzycję, drogę naznaczoną cierpieniem. Widywał wielu podobnych podróżnych. Zagubionych, niepewnych. Wcześniej lub później. Niektórzy odnajdywali po tej stronie raj, inni piekło. - By nie uchodzić za hipokrytę i moralistę... jestem pana przeciwieństwem. Miałem zbyt wiele emocji. Moje wybrakowanie maskowałem agresją wycelowaną w wszystko i wszystkich, a tak naprawdę w siebie samego. Lecz by i pana nie zanudzać, podpowiem. Nie pomogło. Tak samo jak zagłuszanie emocji wszelkimi sposobami. One po prostu są. Są nami. Strach, który nas przygważdża. Magnetyzujące pożądanie, pchająca na przód chciwość i unosząca nas radość. I owszem, wracają. Całe szczęście, bo inaczej by nas nie było - łypał to na Bane'a, to na Kazama. Nadal nie był przekonany do całego przedsięwzięcia, ale lekarz zdawał się być rozumny. Naprawdę sprawiał wrażenie zaniepokojonego stanem Julii i to w dobry sposób. Miał tylko nadzieję, że to nie kwestia dobrego dnia.
Instynktownie cofnął się o krok widząc dosłownie łapczywą dłoń Kazama wyciągającą się ku niemu. Gest przyprawiał o dreszcze, jednak Bane oddelegował Bestię jednym skinieniem. Keer powiódł za nią wzrokiem aż nie zniknęła za ścianą.
Po reakcji Blackburna zaczął żałować swych burzliwych i dość zaczepnych słów. Zmarszczył brwi na wzmiankę o przemijaniu, uciekł wzrokiem w bok i zacisnął tak pięści, jak usta. Niezbyt miły temat porannej pogawędki. Bane miał do uleczenia duchowo chorą Julię, a on do poskładania niestabilnego Demona. Powiedzieć, że ich problemy były podobne, to jak nic nie powiedzieć. Zegar tykał w najlepsze, a on ledwo dotrzymywał kroku Yako. Lis w kółko, do znudzenia powtarzał, że są sobie równi, lecz nadal nie dostrzegał na jakiej płaszczyźnie. A może po prostu byli tak samo popieprzeni?
Uniósł dłoń w obronnym i uspokajającym geście, gdy białowłosy nagle urwał.
- W porządku, rozumiem. Nie musi się pan tłumaczyć - powrócił do oficjalnej formy i łagodniejszego tonu. - Rozumiem, bo mnie też kiedyś zabraknie. Mam prawie sześćdziesiąt lat, nie wiem ile pan. Może nie mam tyle do stracenia co Upiorni, ale za sto pięćdziesiąt lat, jeśli wcześniej nie ulegnę wypadkowi, umrę. Niestety tylko ja, bo moja ukochana będzie żyła jeszcze długo. Jeśli w ogóle może umrzeć ze starości... - przygryzł wargę i oparł się o blat jakby zmęczony. Teraz naprawdę rozumiał. Wszystko, co robił ten mężczyzna, było dla Julii. Z dobrej, nieprzymuszonej woli i szczerego serca. Facet najzwyczajniej w świecie kochał i martwił się o dziewczynę. - W jej życiu będę jedynie epizodem. Nieważne jak istotnym. Jest ode mnie o setki lat starsza i o setki mnie przeżyje. - zakręcił kciukami młynka wpatrując się najpierw w swe dłonie, a potem w krajobraz za oknem.
- Na pana miejscu byłbym dla Julii tu i teraz - pozwolił myśli wybrzmieć, a potem zginąć w ciszy spokojnego domu.


Domek Skrzydlatego Liska - Page 9 PbcKfC9

Ekwipunek:

Aktualny ubiór:


Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 9 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Rozmowa, chociaż oscylowała wokół tematów ponurych, była przyjemna. Bane już dawno nie pozwolił sobie na tak długą i otwartą dyskusję. Gawain, chociaż nie sprawiał wrażenia godnego zaufania, był przyjemnym rozmówcą. Może nawet i dobrym powiernikiem? Cyrkowiec nie chciał jednak powierzać mu swoich problemów a tym bardziej tajemnic, dlatego starał się ucinać rozmowę gdy schodziła na tematy niewygodne. Jeszcze będąc Człowiekiem, uwielbiam mówić o sobie, chwalić się bogactwem i sukcesami. W Krainie Luster... Niekoniecznie. Chociaż to w Świecie Ludzi więcej nagrzeszył, tu odbywał pokutę.
Uśmiechnął się na wzmiankę o nalewce. Już samo słowo o niej poprawiło mu humor, pamięć podsunęła nieziemski smak owoców. Pamiętał tą butelkę. Jak każdą inną, ale ta konkretna była wyjątkowo dobra.
- Nie smakowała? - podjął - Proszę nie być fałszywie skromnym. - pogłębił uśmiech - Gdybym mógł, nie odstawiałbym szklanki od ust. Była wyborna. - zaśmiał się lekko - Panie Keer, ma pan wiele talentów.
Rozmowa o przemijaniu była dołująca, dlatego należało szybko zboczyć z obranej drogi. Bane wysłuchał Gawaina i skinął mu głową w geście podziękowania. Może i różnili się jak ogień i woda, lecz swoje przeżyli i nikt nie powinien rozliczać ich z tego, kto miał ciężej.
- Racja. - powiedział patrząc na niego uważnie - Inaczej by nas nie było.
Nie mógł się nie zgodzić. To właśnie przeżerające go na wskroś zepsucie, chciwość i pożądanie doprowadziło go tu, do miejsca w którym się znajdował. Może gdyby nadal pozostał wydmuszką bez uczuć, dalej tułałby się po krainie i oszukiwał siebie i innych, że jego życie ma jakiś sens.
Zamrugał kilkukrotnie gdy Gawain podjął temat przemijania. Niechcący zszedł na niego, zagalopowawszy się w swoich wynurzeniach. Nie mógł wypowiedzieć się na temat swojego wieku, bo przez pobyt po drugiej stronie lustra wypaczył jego "licznik". Gdy tu trafił, miał około czterdziestki. Nie wiedział ile jeszcze pożyje, zwłaszcza że podupadał na zdrowiu.
Najbardziej bał się tego, że pewnego dnia po prostu nie będzie w stanie się podnieść i stanie się ciężarem dla Julii. Chciał by była szczęśliwa ale nie był pewien czy jest w stanie jej to zapewnić.
Skinął głową zgadzając się z Gawainem.
- Jestem tylko dla niej. - powiedział z powagą. Chyba wypadałoby sprawdzić co u dziewczyny. Sen był jej potrzebny, ale Bane poczułby się pewniej gdyby wstała wypoczęta, dając świadectwo temu, że Pożeranie snów nie oddziałuje na śniącego w żaden nieprzyjemny sposób.



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Gawain
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 9 5PUjt0u
Godność :
Gawain Keer
Wiek :
Wygląda na około 30 lat.
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
183 cm / 76 kg
Znaki szczególne :
Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki, cienka blizna na brodzie od lewego kącika ust
Pod ręką :
klucz do domu Yako (w KL) i mieszkania, pieniądze // Event:
Broń :
Nóż ceramiczny, sztylet, kusza
Zawód :
Najemnik do prac wszelakich, zielarz
Specjalne :
Administrator, Strażnik toku fabuły
https://spectrofobia.forumpolish.com/t225-gawain-keer https://spectrofobia.forumpolish.com/t226-nie-az-takie-tajne https://spectrofobia.forumpolish.com/t250-kontakt-z-keerem https://spectrofobia.forumpolish.com/t1085-gawain
GawainDręczyciel
Dręczyciel
Odwzajemnił uśmiech. Bane'a był trochę przygaszony przez spoczywające na nim ciężary ostatnich wydarzeń, ale szczery. Jego własny okazał się szelmowski. Bardziej niż zamierzał, ale rozpierała go duma.
- Kto wie, może zamiast wyrobów leczniczych powinienem zająć się trunkami? - rozłożył ręce w pytającym, zastanawiającym geście. - Choć to tylko jedno z moich dodatkowych zajęć. Ciężko nazwać to konikiem. Nie jestem aż takim pasjonatem za jakiego mógłby mnie pan uważać - odparł lekko i bez zająknięcia.
Cień zmrużył powieki, a pociągłą twarz naznaczył drapieżny uśmiech. Przeszedł parę kroków, przyglądając się sprzętom. Odnalazł słowo, którego szukał. Niepogodzony. Ze sobą, ze światem. Facet mógłby się otworzyć, wygadać, przerobić traumę, ale sam kiedyś kroczył tą ścieżką. Teraz wiedział, co robił źle i że będzie popełniał kolejne błędy. Sztuką było ich unikanie i przyznanie się do nich, naprawa szkód, jeśli to możliwe... ale to już zahaczało o moralność, pojęcia dobra i zła. Nie lubił czarno-białych, spolaryzowanych określeń nieprzystających do rzeczywistości.
- Mam nadzieję, że uda się panu odnaleźć równowagę. Zdaje się, że ma pan już punkt zaczepienia... - odparł pogodnie, spojrzeniem wskazując drzwi za którymi spała Julia. Nie chciał go strofować, pouczać, a lakoniczna odpowiedź Blackburna to sugerowała. Keer nie był pewien swojej aktualnej roli. A może to stan psychiczny Bane'a grał tu większą rolę? Zwyczajnie podjął trudny temat i zapewne... trafił w punkt. Takie miał już parszywe szczęście, że jak zbierało mu się na poetyczne opisy, w jego mniemaniu delikatniejsze, wpadał na osoby, które mogły odnaleźć w nich coś z siebie. Skłaniał się ku drugiej opcji. Powtarzanie czyjejś wypowiedzi słowo w słowo oznaczało silne emocje lub kłamstwo.
Prychnął rozbawiony i odrobinę rozgoryczony reakcją Bane'a. Zatkało go, a potem jakby się ocknął i przypomniał sobie, że świat wokół nadal istnieje. - Tylko niech pan jej nie wypytuje o koszmary. Zjadam tylko je, nie ich źródło. Jak się spało? Śniło ci się coś? - podsunął, żeby siwy nie stał jak kołek. Żeby już nie wyglądał na takiego zmarnowanego. Jego niemoc i strach przypominały mu o własnych problemach. - Niech pana nie krępuje moja obecność. Widziałem już wszystko. Niczego nie ukradnę - wskazał na drzwi i obrócił się w stronę okna.
Wtedy właśnie poczuł mrowienie. Skóra wokół macek zaczęła się nieprzyjemnie napinać i ściągać, a potem swędzieć. Odstawił filiżankę i podwinął rękaw. Macki... usychały!
Zaśmiał się krótko, nie dowierzając. Każda z nich kurczyła się, po czym odpadała z cichym "plop", gdy przyssawka puszczała. Nie było pod nimi fioletowych plam. Tylko lekko zaczerwienione kółko, blednące z każdą chwilą. Zaczął wytrząsać je z nogawek, sięgać pod materiał swetra i we włosy, by wyciągnąć każdą z nich. Dla Bane'a zapewne wyglądało to na atak pląsawicy.
U jego stóp trochę się ich zebrało i nagle biegł już za Furorem, który uznał, że suszone macki to dobra przekąska.
- Nie żryj tego, debilu! - ponownie się zaśmiał i ubiegłszy parę kroków, złapał i wepchnął gagatkowi dłoń w pysk.  Schował obślinioną mackę do kieszeni, po czym odciągnął Furorowi luźną skórę pyska do tyłu. Teraz naprawdę wyglądał tak, jak się przed chwilą zachował. - To materiał badawczy... - wycedził w żartach, po czym wytarmosił go  i  pieszczotliwie podrapał za uchem. Zaczął zbierać resztę macek. Może wzmocnią, któryś ze specyfików lub znajdą dla nich zastosowanie w Wieży? Najważniejsza była jednak Yako. Miała rację! Niepotrzebnie się przejmował i panikował. Narobił rabanu o nic, ale jak mógłby się nie przejmować?
- No i co się tak gapisz? Zazdrosny? -wyszeptał i pomachał macką przed Furorem, który zaskomlał coś w swym lisim języku, po czym obrócił się do niego tyłkiem i poszedł sprawdzić, czy jeszcze coś jest w misce lub się w niej magicznie nie pojawiło.
Opłukał dłonie pod wodą, po czym poszedł sprawdzić, czy u Julii i Bane'a wszystko w porządku.


Domek Skrzydlatego Liska - Page 9 PbcKfC9

Ekwipunek:

Aktualny ubiór:


Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 9 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Chociaż o trunkach mógłby rozmawiać godzinami, nie wypadało chwalić się Gawainowi, że alkohol ma specjalne miejsce w menu lekarza. Bane mógłby zasłaniać się tym, że wódka po prostu nie działa na niego tak, jak na normalnych ludzi, ale jednak mimo wszystko alkoholizm był uzależnieniem. A medyk nie wiedział w jakim stopniu w Krainie Luster jest uznawany za tabu.
Pokiwał głową na słowa rurzielca ale nie podjął już tematu. Może faktycznie Keer mógłby zająć się wytwarzaniem nalewek i wieść spokojne życie rzemieślnika? Bane w zasadzie nie wiedział o nim prawie nic, ale miał podstawy by sądzić, że praca Cienia nie należy do spokojnych. Po czym tak wnosił? Ano, zazwyczaj spotykał Gawaina zestresowanego, albo dotkniętego jakąś przypadłością. Może nie powinien tak szufladkować ludzi, lecz miał prawo wyrabiać sobie o nich własne zdanie.
Równowaga. Uśmiechnął się pod nosem, spuszczając wzrok. Chociaż rozpaczliwie pragnął aby w końcu ją odnaleźć, umykała mu. Czuł się tak, jakby biegł korytarzem w stronę klamki, lecz nie przesuwał się ani i centymetr.
Bywały dni spokojniejsze, kiedy mógł oszukiwać samego siebie, że ma nad swoim życiem pełną kontrolę. Bywały też i takie, kiedy jego rozchwianie emocjonalne było widoczne gołym okiem.
Przeniósł wzrok na drzwi, tam gdzie patrzył Cień. Tak, Julia była punktem zaczepienia chociaż Bane użyłby innego określenia. Była mu ostatnią deską ratunku. Lata temu pojawiła się między nimi więź, która mimo nadwyrężania, nie puściła i pozwalała myśleć, że jeszcze wszystko będzie dobrze. I chociaż sam Blackburn był fatalnym kandydatem na partnera, to może Julia będzie w stanie tolerować jego charakter i odchyły i da mu chociaż iluzje normalnej relacji?
Skinał głową w podzięce za podpowiedzi. Zrobił się małomówny. Może ze stresu? A może po prostu uznał, że nie zawsze trzeba kłapać ozorem aby pokazać swoją wartość. Bane oczywiście uwielbiał się wymądrzać i błyszczeć, ale Gawain zdawał się być odporny na jego urok osobisty. I może właśnie, paradoksalnie, dlatego tak dobrze się z nim rozmawiało.
Nie czekając dłużej, poszedł do Julii. Drzwi otworzył cichutko, nie chcąc fundować jej nagłego zrywu ze snu. Niezależnie jednak czy spała czy nie, zbliżył się powoli do fotela i przykucnął przy nim, wpatrując się w nią z uczuciem.
Jeśli musiał ją obudzić, zrobił to delikatnym głaskaniem.
- Witaj, Śpiąca Królewno. - powiedział cicho - Zbudziłbym cię buziakiem, lecz żaden ze mnie książę no i nie chce atakować cię jego pikanterią. - dodał, pamiętając jak kiedyś określiła ich pocałunki - No, chyba że bardzo chcesz. - uśmiechnął się szelmowsko, przez co przez chwilę wyglądał jak rozleniwiony, stary kocur. Celowo zachowywał się jak gdyby nigdy nic osobliwego się nie wydarzyło.



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 9 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Spała w najlepsze. Dzięki temu, że Gawain zjadł jej koszmary, nie męczyły jej, ale raczej nie mogła powiedzieć, że cokolwiek jej się potem jeszcze śniło. Raczej była pustka, a przynajmniej potem nie mogła sobie nic przypomnieć takiego, żeby coś tam się śniło.
Zaczęła się jednak budzić tuż przed tym, jak Bane wszedł znów do pokoju. Coś marudziła przez sen i wierciła się na fotelu, który jednak średnio się nadawał do spania. Nawet jeśli była jeszcze dzieckiem, to nie była wcale taka malutka.
Słońce zaczynało jej świecić w oczy, co naprawdę nie było przyjemne.
Gdy Bane zaczął ją głaskać po głowie, uchyliła oczy, ale zaraz je zamknęła, zakrywając się kocem - czemu tu jest tak jasno....to boli.... - zamarudziła ignorując słowa narzeczonego na temat całowania.
Zaraz też zakryła jeszcze uszy, które przycisnęła sobie do głowy dłońmi - czemu oni tak hałasują....głowa mi pękaaaa.... - powiedziała jeszcze, mamrząc coś jeszcze pod nosem. Wyraźnie rum przed snem nie do końca jej służył. Może i ją uśpił....ale to był jego jedyny plus - chce mi się rzygać i pić jednocześnie...umieraaaaam...... - powiedziała jeszcze, wbijając się bardziej w fotel, a następnie....z niego się zsuwając, zawijając się mocniej w koc i robiąc z niego szczelny kokon, który niestety nie chronił przez kacem tak, jakby tego chciała lisia dziewczyna....dodatkowo potężne skrzydła wcale tego wszystkiego nie ułatwiały....

Powrót do góry Go down





Gawain
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 9 5PUjt0u
Godność :
Gawain Keer
Wiek :
Wygląda na około 30 lat.
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
183 cm / 76 kg
Znaki szczególne :
Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki, cienka blizna na brodzie od lewego kącika ust
Pod ręką :
klucz do domu Yako (w KL) i mieszkania, pieniądze // Event:
Broń :
Nóż ceramiczny, sztylet, kusza
Zawód :
Najemnik do prac wszelakich, zielarz
Specjalne :
Administrator, Strażnik toku fabuły
https://spectrofobia.forumpolish.com/t225-gawain-keer https://spectrofobia.forumpolish.com/t226-nie-az-takie-tajne https://spectrofobia.forumpolish.com/t250-kontakt-z-keerem https://spectrofobia.forumpolish.com/t1085-gawain
GawainDręczyciel
Dręczyciel
Jak bobem... grochem o ścianę, choć nie do końca. Groch coś tam sygnalizował, ale nie bardzo miał ochotę na rewanż. Ściana jak zawsze pozostawała niewzruszona. Cholera by wzięła wszystkie kulinarne przysłowia i powiedzonka. Czy to ważne czy to bób, cieciorka, czy kukurydza? Jeden pies. Nasiona i tyle.
Bane tylko spuszczał głowę, kiwał nią, uśmiechał się, ale czy faktycznie stały za tym głębsze przemyślenia? Nie był pewien i właśnie przez oszczędne gesty rozmówcy odnosił wrażenie, że gada do siebie lub przyjmuje rolę mentora, której nienawidził. Rzadko ktoś znosił jego słowa z taką cierpliwością, jaką odznaczał się dziś Blackburn. Przyprawiało go to o dysonans poznawczy. Gdzie słynne "spadaj na drzewo"? Czemu nie słyszał "chuja cię to obchodzi"? Nowa, zupełnie obca rzeczywistość objawiała się w pełnej krasie. A może to wynik napiętej atmosfery?
Kurde, jak nic za mocno naciskam. Jeszcze chwila i facet pęknie.
Nie był jednak najgorszym i najbardziej irytującym mentorem w Krainie. Podpowiedź, a przede wszystkim pewność z jaką ją podsunął, wyraźnie uspokoiła mężczyznę. Zresztą, szarolicy nie musiał używać słów, by okazać emocje i zaangażowanie. Ledwo wytrzymywał stanie w miejscu i granie idealnego pana domu. Śpieszno mu było do Julii. Martwił się, zabiegał, pragnął się wykazać i zostać nagrodzonym. Cień w pełni to pojmował. Kto nie chciałby usłyszeć podziękowań, dojrzeć uśmiechu wybranki lub poczuć jej dłoni na swym policzku? Dodatkowo Bane wyraźnie miał małe pojęcie o przedstawicielach jego rasy. Obawiał się wchłaniania snów, wpływu tego procesu na psychikę Śniącej i złej sławy otaczającej Cienie. Bądź co bądź nie mówiono o nich w superlatywach. Samych superlatywach traktowano jako żart.
Oparty o framugę obserwował kochanków, gdy Furor odstawiał fochy i sztuczki z klapniętym ogonem. Bane czule gładził chcącą rzygać Julię. Czy było coś bardziej romantycznego? Uśmiechnął się pod nosem. - Jeśli macie źródlaną wodę, kwaśne owoce i miętę lub melisę odechce ci się i jednego, i drugiego - zagadnął chrapliwym szeptem, by nie burzyć spokoju domostwa i nie drażnić wrażliwych uszu Renard. Och tak. Kac. Fakt, iż Julia przejmowała się nim, a nie ostatnimi wydarzeniami, wróżył dobrze. Z drugiej strony... on już tam był. Zwiedził tę uliczkę. Alkohol i zapomnienie, które obiecywał, będzie nęcił bardziej.
Bystry potok był nieopodal. Malin było w bród. Pod znakiem zapytania stały zioła, które uspokoiłyby trzewia. Naturalny izotonik, jak ludzie zwykli nazywać podobne napoje, mógł zdziałać cuda. Przynajmniej w tym przypadku. Sam nigdy nie mógł się nadziwić, że organizmy istot odmiennych ras podpowiadają czego im potrzeba, gdyż sam mógł kaca jedynie przeczekać.
Jeśli wskazano mu drogę do ogrodu bez słowa ruszył w jego stronę przywołując Furora paroma klepnięciami w udo. Chwila ciszy i spokoju dobrze zrobi im obojgu. Julia i Bane stanowili nękaną kłopotami i troskami parę, lecz byli urokliwi we wzajemnych zabiegach. Keer bez trudu potrafił wyobrazić sobie ich wspólną przyszłość. Pełen radosnego gwaru dom, biegającego, wszędobylskiego brzdąca. Skrycie i niezazdrośnie im tego życzył.


Domek Skrzydlatego Liska - Page 9 PbcKfC9

Ekwipunek:

Aktualny ubiór:


Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 9 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Widok Julii sprawił, że mężczyzną zawładnął spokój. Wszelkie troski gdzieś uleciały, zniknął stres a razem z nim wszystko dookoła. Nie liczył się już Gawain, Zanisshi, reszta zwierzaków i domek. Bane patrzył na swoją małą, bezbronną Tulkę i czuł w sercu ciepło, którego zawsze tak pragnął. Czy to właśnie miłość?
Uśmiechnął się mimowolnie, kiedy naciągnęła na głowę koc. Spodziewał się, że dziewczyna źle zniesie duże dawki alkoholu, ale ten, kto nigdy nie miał kaca, niech pierwszy rzuci kamieniem. Tylko proszę nie celować w twarz!
Jej marudzenie było na swój sposób urocze, dlatego białowłosy nie starał się go ukrócić. Z uśmiechem na ustach wstał i podszedł do mebli, w poszukiwaniu naczynia które nadałoby się łapania zawartości jej żołądka.
Nie oceniał. Może przez to, że sam wiele razy był w podobnym a nawet gorszym stanie? Ileż to razy leżał we własnych wydzielinach i obiecywał sobie, że już nigdy więcej nie tknie wódki?
Normalnie, zwalczyłby klin klinem, ale podawanie skrzydlatej kolejnych dawek alkoholu mogło się źle skończyć. Dlatego gdy już znalazł miskę, wrócił do niej.
Gawain, co zaskakujące, zaoferował swoją pomoc. Co prawda Bane nie bardzo wiedział, czy Julia posiada zapasy wymienionych składników, ale zdawało mu się że widział mały ogródek na tyłach domu. Podzielił się z rudzielcem swoim spostrzeżeniem, ale dodał, że nie jest pewien czy znajdzie tam wszystko co potrzebne. Jeśli była w stanie, Julia musiała potwierdzić czy jest w ogóle czego szukać.
Gdy zostali sami, medyk pochylił się nad kokonem w którym schowała się Opętana i zapukał w niego, zupełnie jakby pukał w drzwi.
- Wiesz, nie musisz chować się w kokonie. Fazę gąsienicy i poczwarki już dawno masz za sobą, mój motylku. - powiedział konspiracyjnie, po czym "na czuja" odnalazł łączenie końców koca i wsunął dłoń do środka. Macając na ślepo, odnalazł jej włosy i twarz, i przyłożył chłodną dłoń do jej czoła.
- Wychodź, motylku, jest ci tam za ciepło. To tylko potęguje mdłości. - dodał już pewniejszym głosem.
Cieszył się, że kac był ich jedynym zmartwieniem. Oczywiście nie można chwalić dnia przez zachodem słońca, ale Bane powoli uczył się cieszyć z małych rzeczy.
Tak było łatwiej.



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 9 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Nie podobało jej się, że tak dużo przy niej gadali. Mamrotała coś niezadowolona w swoim kokonie. Słysząc jednak możliwość, żeby jedno ze źródeł bolesnego hałasu sobie poszło, odpowiedziała cicho - są w ogrodzie - tylko tyle była w stanie wyksztusić. Na szczęście Bane zaraz wyjaśnił, gdzie dokładnie może coś znaleźć. I dobrze...zaraz było trochę ciszej.

Gawain, gdy tylko przeszedł na tyły domku, mógł nie tylko zobaczyć spore drzewo, otoczone niezapominajkami w wielu kolorach, oraz tabliczkę upamiętniającą pochowaną tam parę, ale niedaleko również mały ogródek, który na pewno miał jakiś potencjał, jednak nie był jak na razie zbyt dobrze wyposażony. Choć mógł zauważyć, że Tulka na pewno planuje zrobić tam coś więcej. Pewnie nie miała jeszcze okazji, albo wystarczającej wiedzy na ten temat.

Gdy tylko Medyk znów się odezwał, pomarudziła coś pod nosem i skuliła się bardziej. Jednak gdy tylko dotknął jej czoła, zaraz wtuliła się w chłodną, sporą dłoń. Niepewnie wysunęła się ze swojego ukrycia, zaraz jednak się skrzywiła - ale tu jest jaaaasno....ja nie chceeee..... - zamarudziła ponownie i wtuliła się w swojego mężczyznę, wydając z siebie bliżej nieokreślone, ale zdecydowanie niezadowolone dźwięki i miętosząc mu koszulkę w malcach.
Jej twarz była zielonkawa, jednak jak na razie nie było tak źle, by musiała korzystać z naczynia, przygotowanego przez Bane'a, jednak zdecydowanie daleko było jej do dobrego samopoczucia. Nawet w pewnym momencie ją mocno dość naciągnęło, ale dała radę to przezwyciężyć - umręęęęę...dziś na peeewno - mamrotała zachrypniętym głosem. Jak dziecko....którym w sumie jeszcze była, mimo tego co przeżyła, nadal była jeszcze dzieckiem, które potrzebowało uwagi i uczucia, mimo, ze się do tego wprost nie przyznawała. Chciała uchodzić za dorosłą, która daje sobie jakoś radę....w obecnej sytuacji jednak nawet nie próbowała tego nikomu udowadniać. Była zbyt rozkojarzona kacem, którego chyba powinna się spodziewać...mimo wszystko przyszedł nagle. I nie wiedziała, że wtedy człowiek czuje się aż tak.... - jestem kupką....ja nie ceeee..... - dodała jeszcze i znów z trudem powstrzymała wymioty.

Powrót do góry Go down





Gawain
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 9 5PUjt0u
Godność :
Gawain Keer
Wiek :
Wygląda na około 30 lat.
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
183 cm / 76 kg
Znaki szczególne :
Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki, cienka blizna na brodzie od lewego kącika ust
Pod ręką :
klucz do domu Yako (w KL) i mieszkania, pieniądze // Event:
Broń :
Nóż ceramiczny, sztylet, kusza
Zawód :
Najemnik do prac wszelakich, zielarz
Specjalne :
Administrator, Strażnik toku fabuły
https://spectrofobia.forumpolish.com/t225-gawain-keer https://spectrofobia.forumpolish.com/t226-nie-az-takie-tajne https://spectrofobia.forumpolish.com/t250-kontakt-z-keerem https://spectrofobia.forumpolish.com/t1085-gawain
GawainDręczyciel
Dręczyciel
Skinął głową, choć wątpił, by Julia w swoim obecnym stanie dostrzegła tę drobną kurtuazję. Klapnięciem w udo przywołał do siebie Furora. Jak obrażony by nie był, nie lubił zostawać sam na sam z obcymi. Niespiesznie wyszli. Bestia lubiła sobie poniuchać, a on potrzebował czasu na przyzwyczajenie wzroku. Mocno dziś świeciło.
Skierował się w stronę ogromnych malinowców uginających się pod ciężarem owoców. Wpełzł pomiędzy szerokie liście i zerwał kilka dorodnych jagód wielkości pięści. Trochę dla nich, trochę dla zazdrosnych zwierzaków. Czerwień splamiła mu dłonie. Z ulgą przyjął myśl, że to jej odpowiedni rodzaj, podobnie jak kojącą nieobecność ulotnego towarzysza. Zjawy nie było. Być może macki wpływały na coś więcej niż ciało.
Zawrócił do domku i obszedł go. Drzewo i tabliczka przyciągnęły go do siebie. Otoczone niezapominajkami wyglądały niczym sanktuarium.
- Lukes i Kaise. Ci, którzy nigdy nie przestali iść za głosem serc - przeczytał na głos w zamyśleniu, lecz nie wzbudziło to w nim większych emocji. Na imiona składały się tylko litery. Nie stały za nimi żadne twarze czy wspólne chwile. Zapewne mieszkali tu wcześniej. Kim byli? Może kiedyś zada Renard to pytanie.
Wspomniany przez Julię ogród okazał się zdziczałymi chabaziami. Rośliny toczyły zacięty bój o wodę, światło i miejsce. Mięta plasowała się na drugim lub trzecim miejscu w wyścigu. Ostrożnie przykucnął - nie chciał upuścić nabrzmiałych od soku malin - i zerwał ze dwa tuziny listków. Dziewczyna musiała czymś uspokoić i wyściełać buntujący się żołądek.
Wszedł do środka najciszej jak potrafił i podreptał do kuchni, by ułożyć wszystko na blacie i opłukać dłonie przy wdzięcznym akompaniamencie stęków i jęków dziewczyny. Ni w ząb nie rozumiał jej bełkotu. Za to jego uszu doszło słowo motyl, które wywołało huragan myśli. Aeron i kryształowe róże zatańczyły mu przed oczami. I Yako... wystarczył tydzień i już tęsknił. Pracował, a on by tylko przeszkadzał, rozpraszał. Lis miał pewnie tonę papierów do przeczytania i podpisania, wywiady, zdjęcia... i cały... cały ten kram.
By nie powiedzieć bankiety i spotkania...
Niby nic, ale czuł, że powinien przy Nim być. Niby Yako okazywał pogardę dla rodzaju ludzkiego na każdym kroku, a jednak myśl, że uganiają się za nim bogate lafiryndy i szemrane typki uwierała.
Koniec tego! Musiał czymś zająć ręce. Praktycznie podkradł się do Bane'a, by nie robić hałasu.
- Przepraszam. Mam już wszytko, tylko głupio tak grzebać wam po szafkach - wyszeptał, po czym przeniósł wzrok na Julię-kupkę. Uśmiechnął się z politowaniem i współczuciem. Jako Cień znał ten ból aż za dobrze, a jednak nie mógł sobie odmówić małej wyprawy wstecz do czasów pierwszych wypadów do karczmy. Wiedzieli, że nie powinni, ale i tak zakładali się o to, który wytrzyma dłużej. Nigdy nie sięgnął po laury, za to zbadał granice swojej wytrzymałości w miarę bezpiecznych warunkach. Tak jak dziś Julia.
Jeśli Bane dał mu wolną rękę poszedł przygotowywać napój. Chociaż tak mógł okazać wdzięczność, bo zwykłe dziękuję było w jego mniemaniu marną zapłatą za najście.


Domek Skrzydlatego Liska - Page 9 PbcKfC9

Ekwipunek:

Aktualny ubiór:


Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 9 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Kto by pomyślał, że Julia będąc zielona na twarzy niemal jak młody szczypior na wiosnę, będzie przy okazji tak urocza. Bane uśmiechał się pod nosem słysząc jej jęki. Nie komentował ich, bo wiedział, że kaca trzeba po prostu przeczekać. Nic nie dają modlitwy, zaklinanie, obietnice że już nigdy nie weźmie się alkoholu do ust, wyzwiska czy wpadanie w dołek. Znał to dobrze.
- Jest jasno, bo dalej mamy dzień. - powiedział spokojnie, obejmując ją ramionami. Pierwszy raz widział ją w takim stanie i zdecydowanie widok ten należał do sympatyczniejszych.
- Nie umrzesz, bez przesady. - zaśmiał się. Temat śmierci co prawda nie był śmieszny, ale w tej chwili Bane nie chciał psuć atmosfery.
Podsunął jej miskę bo widział, jak ją ciągnie. Rzyganie nie było wcale złym pomysłem, jednak Bane wątpił by Tulka zdecydowała się na wyrzucenie z siebie toksyn przy nim, a co najważniejsze przy Gawainie. To trochę tak, jakby zaprosili gościa i postanowili napaskudzić na podłogę. Ku chwale ojczyzny.
- No juuuż... - wymruczał i przesunął dłonią po jej plecach - Marudzenie nic nie pomoże. Wiem co mówię. - dodał z uśmiechem.
Gdy Keer wrócił do domku, Bane z niemałym zaskoczeniem przyglądał się mu przez chwilę. Macki odpadły całkowicie i pewnie medyk nie powinien tak dziwić się na widok normalnego Gawaina. A jednak.
Zostawił na chwilę Julię i podszedł do rudowłosego Cienia. Jego słowa o panoszeniu się i grzebaniu po szafkach dobrze o nim świadczyły. Wyglądało na to, że w Krainie Luster bywają i tacy, którzy zostali dobrze wychowani. Nadal pozostawał to padół największego zepsucia, ale myśl, że pośród plugawców bywają jednostki jak Keer albo Julia, była po prostu pocieszająca.
- Dobrze widzieć pana w pełnej krasie. - powiedział, posyłając mu nieco złośliwy uśmiech. Obudzenie Julii podziałało na niego uspokajająco. Wrócił mu humor.
Wyjaśnił mężczyźnie gdzie co jest i jeśli tamten potrzebował pomocy, starał się być użyteczny. Tulka dostała miskę, w razie czego nie zarzyga połowy domu.
- Dziękujemy za pomoc. - powiedział, patrząc Gawainowi w jego dziwne oczy - Jak się pan czuje? Bez dodatkowych kończyn?


P. S. Kolory dodam później.



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 9 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Kryła twarz w koszuli mężczyzny. Dla niej było za jasno. Nie można zasłonić chociaż okna czy coś? Czuła się w jego ramionach bezpiecznie. Ale to nie zmieniało faktu, że nadal czuła się jak kupa. Raczej zbyt szybko nie wróci do rumu. Może troszeczkę, ale nie w takiej ilości....
- Umreee....umieraaam - zamarudziła, nie zgadzając się ze słowami mimo wszystko o wiele bardziej doświadczonego mężczyzny. Ona w tym momencie wiedziała o wiele lepiej. To jej racja była tą większą.
Prychała pod nosem. Pokręciła głową, ale zaraz tego pożałowała. Ta miska obok ją denerwowała. Nie chciała rzygać. Już dość się jej naoglądał w takim stanie.
I znów przyszedł Keer ale tym razem był ciszej więc nie marudziła. Ale za to .... zabrał jej przytulankę! - Baaaane - zamarudziła chowając głowę w koc - nie zostawiaj mnieee - powiedziała jeszcze.
Wyjrzała ostrożnie, żeby nie stracić wzroku od tego okropnego światła. Widząc jednak, że mężczyzna zajął się w pełni gościem, znów zaczęła jęczeć - Baaaanee.....już mnie nie kochaaa....BLE - na szczęście zdążyła do miski. Jak już zaczęła to już poszło. Z krótkimi przerwami, ale jednak opróżniła swój żołądek, po czym padła na podłogę, krzywiąc się - umreeee..... - powiedziała jeszcze i zaczęła coś marudzić, w swoim rodzimym języku. Nie wiadomo czy to coś ważnego czy nie. Jeszcze ją naciągało i próbowała coś jeszcze z siebie wyrzucić, jednak nie miała już w brzuchu nic, co by mogło się z niego wydostać.

Powrót do góry Go down





Gawain
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 9 5PUjt0u
Godność :
Gawain Keer
Wiek :
Wygląda na około 30 lat.
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
183 cm / 76 kg
Znaki szczególne :
Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki, cienka blizna na brodzie od lewego kącika ust
Pod ręką :
klucz do domu Yako (w KL) i mieszkania, pieniądze // Event:
Broń :
Nóż ceramiczny, sztylet, kusza
Zawód :
Najemnik do prac wszelakich, zielarz
Specjalne :
Administrator, Strażnik toku fabuły
https://spectrofobia.forumpolish.com/t225-gawain-keer https://spectrofobia.forumpolish.com/t226-nie-az-takie-tajne https://spectrofobia.forumpolish.com/t250-kontakt-z-keerem https://spectrofobia.forumpolish.com/t1085-gawain
GawainDręczyciel
Dręczyciel
Zerknął na Bane'a i odparł mu identycznym uśmiechem.
- Do pełni jeszcze trochę mi brakuje, ale owszem... to mój żywioł - spojrzał na maliny i miętę. Za namową mężczyzny zaczął wyciągać potrzebne utensylia. Dla większości były kuchenne, ale Gawain nigdy nie postrzegał ich w ten sposób. Poczuł, że jest na swoim miejscu. Brakowało tylko zapachu ziół. Mięta ze wszystkich sił próbowała nadrobić nieobecność pozostałych aromatów, ale średnio jej szło. Wszak była tylko miętą.
Nastawił wodę do gotowania, po czym umył maliny i liście. Gdy owoce oddawały nadmiar wody, przygotował swój arsenał: garnek, sito, mniejszy garnek i sporawy dzbanek. Wyciskanie owoców wielkości pięści mogło zabić każdą miskę. Gliniane i porcelanowe naczynia szybko poddałyby się wywieranemu naciskowi, a drewniane wypiły sok i pozostałyby kolorowe do końca świata. Nałożył sito na garnek, wrzucił owoce i zaczął wyciskać sok mniejszym garnkiem. Zaczynał powoli, by nie skąpać w czerwieni uroczej kuchni. Oparł łokieć o konstrukcję i czekał.
- Nie ma za co. Nie lubię mieć długów, nawet wobec tak zwanej karmy - docisnął owoce mocniej, gdy zyskał pewność, że nie wystrzelą. Teraz oba łokcie były już oparte o garnek. Resztę dociśnie dokładniej łyżką, bo pestki i tak były zbyt duże, by przecisnąć się przez oczka.
- Oraz bez zapomnianych snów i zjawy obserwującej każdy krok? Niepomiernie lepiej - zaśmiał się gorzko i głośno odetchnął. Na chwilę przymknął powieki, by otworzyć je z kolejnym oddechem. Pokręcił głową, ale w końcu się odezwał. - Gdyby to trwało... miałem plan spędzić czas choroby podobnie jak Julia. - Zerknął na dziewczynę. Mogłaby zatrudnić się jako nietypowy katalog kolorów farb. Jej twarz zdobiły najróżniejsze odcienie zieleni, choć przeważnie były blade.
- Myślałem, że się kończę. Jako Cień, jako osoba... w ogóle. Że ta przeklęta kraina w końcu dorwała i wycisnęła... - spojrzał na owoce i rozbawiony prychnął pod nosem. - Wycisnęła ze mnie już wszystko - dokończył myśl i wzruszył ramionami. Zdjął garnek i wygrzebał sporą łychę. Woda się już zagotowała, więc pozwolił jej stygnąć.
- Wracając do kończyn - zaczął ugniatać owoce i przerabiać je na miazgę. - W końcu nic nie łaskocze mnie po tyłku. - Uśmiechnął się szelmowsko. - Zostawić czy wyrzucić? Może przydać się na jakiś dżem... nie wiem, ciastka? - zagadnął, przekładając sito na mniejszy garnek i zaczął przygotowywać miętę. Każdy delikatnie zmielił w dłoniach i przerywał na mniejsze kawałeczki, by roślina szybciej puściła soki. Jeden z nich przystawił do nosa. Ogarnęło go znajome uczucie, wspomnienia napłynęły szerokim strumieniem, ale nie poddał się nim. W zasadzie nie wiedział, czemu to zrobił. Liść wylądował w dzbanku razem z innymi.
Dodał sok. Gorącą wodę przelał kilka razy z jednego garnka do drugiego, by zebrać wszystko i przy okazji ją ostudzić, zanim przelał ją do dzbanka. Zielone listki zawirowały pośród czerwieni.
- No to gotowe - oparł się o blat i zanim wziął się za sprzątanie, oderwał połowę jednej z malin i wręczył ją Furorowi. Zniknęła w momencie zetknięcia się z jego pyskiem. Lis coś zagaił, machnął parę razy łbem na boki - znaczy kwaśne. Spojrzenie nadal miał maślane, a Gawain drugą połowę owocu.
- Niech ci będzie, obżartuchu - wręczył mu resztę poczęstunku i zabrał się za mycie garów.


Domek Skrzydlatego Liska - Page 9 PbcKfC9

Ekwipunek:

Aktualny ubiór:


Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 9 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Julia jęczała, marudziła i wydawała z siebie całą gamę odgłosów, które miały świadczyć o jej złym samopoczuciu. Wiele z tego było przesadzaniem, ale Bane postanowił nie stopować jej potrzeby koncertowania. Właściwie trochę bawiło go, że przy jednoczesnym bólu głowy, ma ochotę jeszcze cokolwiek mówić.
Słuchał więc cierpliwie, a gdy wrócił Gawain, podszedł do niego i nawiązał rozmowę. Może i Julia powinna być w centrum uwagi, lecz medyk chciał okazać zainteresowanie i szacunek Cieniowi, który było nie było, był ich gościem.
- To pan przyszedł po pomoc, a tymczasem sam pan jej udziela. - powiedział Bane uśmiechając się lekko - Proszę wybaczyć, że nie byłem w stanie zająć się pana ponadprogramowymi kończynami. Wygląda na to, że muszę się trochę podszkolić, bo nie poznałem z czym mamy do czynienia. - wyjaśnił. Gawain pewnie nie wymagał tłumaczenia się z niewiedzy, jednak Blackburn uznał, że przez wzgląd na jego nieoceniony wkład w uspokojenie Tulki, wytłumaczenie mu się po prostu należy.
Przyglądał się mężczyźnie wytwarzającemu specyfik dla dziewczyny. Zawsze lubił obserwować pracę innych.
Gdy Gawain powiedział o swoich obawach, Cyrkowiec spojrzał w bok w stronę okna. Uśmiech gdzieś zniknął z jego twarzy, mężczyzna zacisnął usta w cienką linię. Przez chwilę wahał się czy cokolwiek powiedzieć. Chciał jak najlepiej dobrać słowa, by nie wyjść na kogoś kto użala się nad sobą.
- Dobrze wiedzieć, że nie tylko ja nie uważam tego miejsca za raj. - powiedział cicho, tak żeby Julia go nie usłyszała. Nie chciał, by pomyślała, że nie jest z nią szczęśliwy. Po prostu... Z Krainą Luster jak narazie wiązało się więcej bolesnych wspomnień niż tych radosnych.
Koncert dziewczyny zmienił się nagle w bełkot, gdy zawartość żołądka postanowiła opuścić jej marudzące ciało. Medyk przeprosił Keera i podszedł do skrzydlatej, by w razie czego przytrzymać ją albo jakoś pomóc. Na szczęście miska była w dobrym miejscu i Julii udało się nie zapaskudzić całego domu.
Po serii wymiotów, ostatecznie zaległa na podłodze. Nie miał zamiarów jej dźwigać, bo wiedział że może się to skończyć kolejną fontanną. Sam po alkoholowych przygodach w Świecie Ludzi wyglądał przecież tak samo.
Przykucnął przy niej i dźgnął ją złośliwie palcem, uśmiechając się szelmowsko.
- Wykitowałaś już? - zapytał - Chciałbym zaserwować panu Keerowi obiadek, ale nie będę sobie brudził rączek dobijaniem.
Nie znęcał się jednak nad nią długo, bo już po chwili złapał miskę i wstał.
- Proszę wybaczyć, wyniosę jedynie... urobek. - powiedział i tak też zrobił. Nie zajęło mu to dużo czasu. Gdy wrócił napój dla Julii był już gotowy.
Bane poprosił Cienia by zostawił wyciśnięte owoce. Nie miał co prawda pomysłu co z nimi zrobić, ale może Tulka jak już poczuje się lepiej to nabierze apetytu? I zrobią na przykład naleśniki?
Wrócił i pierwsze co zrobił, to podał dziewczynie czystą miskę i szklankę wody. Jeśli potrzebowała pomocy, pomógł jej wstać di siadu.
- Przepłucz usta. - powiedział krótko. Nie chciał jej męczyć, miał nadzieję że skrzydlata zdawała sobie sprawę że im szybciej wykona polecenia i wypiję grzecznie specyfik Gawaina, poczuje się lepiej.



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 9 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Zawarczała cicho, gdy Bane dźgnął ją palcem i skuliła się całkiem w kłębek - spierdalaj - wyburczała mało wyraźnie. Nie miała humoru, czuła się paskudnie więc nie zwracała nawet uwagi na to, że raczej nie powinna się tak wysławiać, a tym bardziej do swojego narzeczonego. Po prostu nie była sobą. Owszem, przeżyła w życiu gorsze chwile niż ta, jednak to było coś innego i na pewno nie czuła się z tym dobrze. Tym bardziej ze świadomością, że nie są sami w domku, co wcale nie pomagało jej się lepiej zachowywać.
Nawet nie uraczyła mężczyzny spojrzeniem, gdy ten wynosił to co zostało z zawartości jej żołądka. Marudziła coś tylko po francusku miętosząc koc na wszystkie strony i nie mogąc znaleźć sobie wygodnej i w miarę jak najmniej rzygogennej pozycji.
Podniosła swój zbolały wzrok dopiero, gdy wrócił do niej z pustą miską. Usiadła z wielce niezadowoloną miną i przepłukała usta. Od razu zrobiło jej się lepiej, gdy nie czuła tego paskudnego smaku w ustach. Choć sama woda nie uratowała sytuacji, w szczególności, że bolał ją teraz jeszcze brzuch oraz gardło, podrażnione zawartością żołądka, która przez nią przeszła. Kilka razy przepłukała usta i spróbowała też gardło, ale tylko się spluła, dlatego resztę zawartości naczynia po prostu wypiła, wzdychając ciężko. Spojrzała na ukochanego i wyciągnęła do niego szklankę, z błaganiem w oczach. Chciało jej się pić, ale już miała dość gadania i ględzenia. A to chyba dobrze wróżyło.
Gdy dojdzie do siebie to na pewno będzie jej naprawdę głupio, że tak się zachowała nie tylko przy Toksynku, ale również przy Cieniu.

Powrót do góry Go down





Gawain
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 9 5PUjt0u
Godność :
Gawain Keer
Wiek :
Wygląda na około 30 lat.
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
183 cm / 76 kg
Znaki szczególne :
Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki, cienka blizna na brodzie od lewego kącika ust
Pod ręką :
klucz do domu Yako (w KL) i mieszkania, pieniądze // Event:
Broń :
Nóż ceramiczny, sztylet, kusza
Zawód :
Najemnik do prac wszelakich, zielarz
Specjalne :
Administrator, Strażnik toku fabuły
https://spectrofobia.forumpolish.com/t225-gawain-keer https://spectrofobia.forumpolish.com/t226-nie-az-takie-tajne https://spectrofobia.forumpolish.com/t250-kontakt-z-keerem https://spectrofobia.forumpolish.com/t1085-gawain
GawainDręczyciel
Dręczyciel
Pokręcił głową uśmiechając się delikatnie.
- Jeśli się pan przejmuje, to zupełnie niepotrzebnie. Owoce, zioła i cały ten kram dają mi dużo wytchnienia - odparł miękko. Na tłumaczenia Bane'a machnął ręką. - E tam, gadanie. Trochę chorób widziałem, ale czegoś takiego... nigdy. To mogła być anomalia, jakich wiele w Krainie. Zakładając, że cała się z nich nie składa. Następna okazja może się panu zdarzyć jutro albo nigdy - skonstatował. Skupione na garnkach jastrzębie oczy łypnęły na Blackburna, gdy padło słowo raj. Cień odpowiedział mu ochrypłym, przyciszonym rechotem.
- Raaaj - przeciągnął, jakby chciał posmakować brzmienia. Pociągłą twarz wykrzywił okrutny uśmiech. Słyszał wiele określeń Krainy Luster i każde pozostawiało zbyt dużo niedopowiedzeń. - To jest raj. Najgorszy z możliwych, bo każdy ma własny. I tak ścierają się cukierkowe uliczki, polany wypełnione światłem z pobojowiskami i salami tortur. Dziecięca beztroska pośród krwawej łaźni - pociągnął z przesadzoną lekkością. - Wystarczy trzymać się swojego.
Zerknął za Bane'a, gdy Julii zaczęło być gorzej i postanowił, że lepiej będzie otworzyć kuchenne okno. Zawsze to mniej niemiłych zapachów. Dla nich lekka niewygoda, ale dziewczyna nie musiała się dodatkowo męczyć.
Właśnie rozchylał skrzydła, gdy usłyszał przekleństwo. Jego brwi powędrowały w górę. Wow. Czyli jednak nie była taką przyzwoitką za jaką ją uważał. Zawsze była uprzejma, usłużna i cichutka... kurna, brakowało jej ikry i nie potrafił pojąć jakim cudem ktoś taki w ogóle przekroczył próg Wieży. Co najmniej martwiące. A tu proszę! Cicha woda, brzegi rwie.
Skinął głową Bane'owi, gdy ten poleciał z pełnym wiadrem i dokończył przygotowania i sprzątanie. Napój w końcu ostygł, więc wygrzebał i napełnił dwa kubki. Sam spił tylko małą łyżeczkę i stwierdził, że proporcje są w porządku.
- Starczy dla was obojga. Proszę - postawił kubki na stoliku, w zasięgu dłoni Julii.


Domek Skrzydlatego Liska - Page 9 PbcKfC9

Ekwipunek:

Aktualny ubiór:


Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 9 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Gawain imponował Cyrkowcowi opanowaniem i trzeźwym podejściem do tematu. Miał rację, już któryś raz w ciągu jednego dnia. Faktycznie, Bane miał okazję widzieć macki pierwszy raz w życiu ale nie mógł być pewien, że ostatni. Następnym razem będzie przygotowany i podejdzie do tematu bardziej profesjonalnie, zgłębiając temat. Tu nie miał warunków. Nie chciał sprowadzać pracy do domu, a już na pewno nie chciał robić z niego laboratorium. Jeszcze tego brakowało by przerabiał któreś z pomieszczeń, wstawiał łóżko szpitalne i zasypywał wnętrze sprzętem medycznym. Klinika nie kojarzyła się skrzydlatej zbyt dobrze przez wydarzenia ostatnich tygodni, dlatego białowłosy ograniczał nawet rozmowy o tym miejscu.
Na śmiech Cienia sam zareagował krzywym uśmiechem. Kraina Luster była ponurym żartem chorego psychicznie boga, o ile ktoś taki stworzył to miejsce. Cukierki, lukier, maskotki, cała gama kolorów... W połączeniu z bólem, cierpieniem, niestabilnością psychiczną większości tu żyjących. Dobre miejsce na ucieczkę, gdy ma się coś za uszami. Dlatego właśnie po eksperymentach MORII zwiał tu bez wahania.
Nie spodziewał się wulgaryzmu w ustach ledwo żywej dziewczyny. Spojrzał na nią szeroko otwartymi oczami, zaskoczony jej złością. Przez chwilę milczał, wybałuszając oczy po czym nagle parsknął głośnym śmiechem. Nie mogąc powstrzymać wesołości, wsparł się na pierwszym lepszym meblu który miał pod ręką, i śmiał się do rozpuku. Po długiej chwili otarł łzę, która zakręciła mu się w oku.
Po powrocie z czystym wiadrem znowu zaczął się śmiać. Chichot wstrząsał jego ramionami. Może to nerwy z niego zeszły?
Odebrał od Julii szklankę i miskę po przepłukaniu ust i dalej ciesząc się jak głupi do sera, przeszedł do kuchni i wylał brudną wodę przez okno. Walić maniery. Tulka przed chwilą pokazała, że czasami w tym domu występują ich deficyty.
Podziękował Gawainowi i zabrał jedną szklankę, od razu podając ją Julii. Uśmiech na ustach wskazywał, że nadal jest mu wesoło. Cisnął mu się na usta komentarz odnośnie jej rzucania mięsem, ale postanowił nie drążyć tematu.
Zabrał drugie naczynie i przystawił je do nosa. Napój pachniał przyjemnie. O wiele lepiej od rzygowin, które obecni w domu odbierali jako chwilowy, niekomfortowy zapaszek a wyczulone zmysły Bane'a jako straszliwy swąd.
Zaciągnął się zapachem i upił łyk. Przyjemny smak malin i mięty. Niby nic trudnego, a jednak był pod wrażeniem umiejętności Gawaina. On sam potrafił spalić nawet wodę na herbatę.
- Musze przyznać, że zyskuje pan przy dłuższej znajomości. - zagaił medyk z rozbrajającą szczerością - Przepraszam, za wszelkie przykrości, które doświadczył pan z mojej strony. - dodał, uspokajając się po śmiechu dobrym naparem - Jest pan zawsze u nas mile widziany. Nie jestem typem ultra towarzyskiej osoby, ale rozmowy z panem to czysta przyjemność. Zapraszam częściej.
Zerknął ukradkiem na Julię, ale jej widok z połączeniu z "Spierdalaj" które tłukło się jeszcze w jego pamięci sprawiły, że znowu parsknął, prawie zachłystując się napojem. Pokręcił głową i ponownie skierował swoje czarno-zielone ślepia na stojącego nieopodal mężczyznę.



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Gawain
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 9 5PUjt0u
Godność :
Gawain Keer
Wiek :
Wygląda na około 30 lat.
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
183 cm / 76 kg
Znaki szczególne :
Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki, cienka blizna na brodzie od lewego kącika ust
Pod ręką :
klucz do domu Yako (w KL) i mieszkania, pieniądze // Event:
Broń :
Nóż ceramiczny, sztylet, kusza
Zawód :
Najemnik do prac wszelakich, zielarz
Specjalne :
Administrator, Strażnik toku fabuły
https://spectrofobia.forumpolish.com/t225-gawain-keer https://spectrofobia.forumpolish.com/t226-nie-az-takie-tajne https://spectrofobia.forumpolish.com/t250-kontakt-z-keerem https://spectrofobia.forumpolish.com/t1085-gawain
GawainDręczyciel
Dręczyciel
Widział, że trafił we wrażliwą strunę. Doświadczenie i wiedza musiały być prawdziwą dumą lekarza. Przejmował się czyimś zdrowiem w równym stopniu co swoją renomą. Idealny, najlepszy, trudno dostępny dla przeciętniaków, jawił się niczym bóg. Prawił morały, wypowiadał niewygodne prawdy, po czym przykładał dłonie i czynił cuda. Trudno było mu mieć to za złe. Po jego krzywym uśmiechu dochodził do wniosku, że Bane zatracił się w pracy i kurczowo się jej trzyma, by nie zwariować do reszty.
Głośny śmiech odrobinę zbił go z pantałyku i oddalił od poważnych przemyśleń. Tchnął w dom dużo ciepła, miłej codzienności. Problemy nadal gdzieś grzały miejsce w jego kątach, ale póki co tylko nieprzyjaźnie łypały na parę, trzymały się na dystans. Bane w końcu porzucił oficjalną manierę i zachowywał się jakby był u siebie.
Uśmiechnął się blado na jego komentarz.
- Ostrożności nigdy za wiele. W końcu jestem kimś obcym - odbił piłeczkę i pokręcił głową na przeprosiny. Doceniał je, ale nie były mu potrzebne. - W porządku. To nie była planowana wizyta i byłem znerwicowany - wzruszył ramionami, po czym zaśmiał się krótko na wzmiankę o ultra towarzyskości. - Ja też nie, ale zawsze miło pogadać. Wszak jesteśmy sąsiadami, a przysłowiowy cukier w końcu się któremuś skończy. I cieszę się, że smakuje - wskazał palcem na napój. Widząc spojrzenie Blackburna odkleił się od framugi.
- Czas już na mnie. Muszę zająć się domem, lisami i resztą zwierzyńca - westchnął cicho. - Julia i tak musi wydobrzeć. Gdyby coś było nie tak, wystarczy przejść przez zagajnik, przekroczyć gościniec i potem iść pod górkę. Nasz dom jest na wzgórzu, dość osłonięty. Ewentualnie krzyczcie. Cosiek lub któryś z lisów z pewnością was usłyszy - wytłumaczył, po czym przywołał Furora do siebie. Bestia szybko zjawiła się przy nim. Wywalony jęzor i duży bandzioch świadczyły o niebywałym szczęściu zwierzaka. - Ewentualnie mogę zaprowadzić. Wrócić na wieczorny spacer, gdybyście mieli ochotę - napomknął. I tak nie miał do roboty niczego co wymagałoby natychmiastowej interwencji.


Domek Skrzydlatego Liska - Page 9 PbcKfC9

Ekwipunek:

Aktualny ubiór:


Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 9 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Uśmiech nie schodził mu z ust kiedy Gawain zbierał się do wyjścia. Na informacje o tym, że ma gromadę lisów do ogarnięcia, Bane uniósł lekko brew ale nie pytał o nic więcej. Sam miał gromadę zwierząt, mimo że nigdy nie przepadał za czworonogami. Jeśli jednak chciał żyć z Julią, musiał zaakceptować jej stadko takie, jakim jest. W jakimś tam stopniu zastąpią im dzieci.
Jeszcze raz podziękował za pomoc przy snach dziewczyny i zapewnił, że następnym razem postara się lepiej pomóc, z czymkolwiek by nie miał do czynienia. Na koniec uścisnął dłoń i zapytał, czy napewno wszystko jest w porządku. Jeśli tak, to nie zatrzymywal dłużej Cienia, jeśli nie to wykonał niezbędne czynności by przywrócić ów porządek. Jeśli wymagało to użycia mocy, nie wahał się ani chwili.
- Dziękuję, ale może przełóżmy to na kiedy indziej. - powiedział na propozycję spaceru - Muszę jeszcze załatwić dzisiaj parę spraw. Nie sądzę też, by Julia była skora do pieszych wędrówek. - wyszczerzył się złośliwie, patrząc w stronę skrzydlatej - Co najwyżej na trasie łóżko-łazienka.
Wizyta Keera, chociaż niespodziewana, okazała się być miłym doświadczeniem. Sam Gawain objawił się jako osoba całkiem towarzyska, grzeczna i co najważniejsze inteligentna. Bane żałował, że wcześniej traktował go szorstko ale jedne przeprosiny w zupełności wystarczą. Cień zrobi z nimi co zechce.
Pożegnał go przyjaźnie i zapewnił, że jeszcze nie raz dane im będzie się spotkać. Odprowadził go do drzwi i jeszcze długo patrzył za odchodzącym mężczyzną, obserwując drogę jego spaceru.
Cóż, przyda im się chociaż jedna życzliwie nastawiona osoba w sąsiedztwie. Na wypadek gdyby potrzebowali wsparcia.
Gdy Keer opuścił dom, Bane podszedł do Tulki i spojrzał na nią z góry. Długo nie wytrzymał z kamienną twarzą i zaraz pojawił się na niej kpiarski uśmieszek.
- Aleś pokazała. - zachichotał. W międzyczasie w pokoju pojawiły się zwierzaki i zaczęły obwąchiwać wszystkie kąty. Futrzak Gawaina zostawił zapach który był dla nich niesamowicie interesujący.



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Gawain
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 9 5PUjt0u
Godność :
Gawain Keer
Wiek :
Wygląda na około 30 lat.
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
183 cm / 76 kg
Znaki szczególne :
Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki, cienka blizna na brodzie od lewego kącika ust
Pod ręką :
klucz do domu Yako (w KL) i mieszkania, pieniądze // Event:
Broń :
Nóż ceramiczny, sztylet, kusza
Zawód :
Najemnik do prac wszelakich, zielarz
Specjalne :
Administrator, Strażnik toku fabuły
https://spectrofobia.forumpolish.com/t225-gawain-keer https://spectrofobia.forumpolish.com/t226-nie-az-takie-tajne https://spectrofobia.forumpolish.com/t250-kontakt-z-keerem https://spectrofobia.forumpolish.com/t1085-gawain
GawainDręczyciel
Dręczyciel
Uścisnął dłoń lekarza i pewnie skinął mu głową. Od Cienia biła nowo odkryta energia, nadzieja i lekkość ducha, których ostatnimi czasy nieprzerwanie łaknął. W końcu pozbył się zarówno zjawy jak i niesfornych macek. Co prawda podejrzewał, że to upływ czasu miał największy wpływ, lecz nie wykluczał odpoczynku. Brakowało mu własnego kąta, kogoś czuwającego podczas snu. Bane zapewnił mu naprawdę wszystko, co pomogłoby nawet zwyczajnie wymęczonej osobie, o chorym nie wspominając.
- W pełni rozumiem - prychnął rozbawiony i również rzucił okiem na Julię. Dzisiejszego poranka okazała się niesforną lisiczką. Cóż... widocznie lisy nabierały charakterku z wiekiem. Przed Banem stało niemałe wyzwanie, tym bardziej, że Julia była w wieku nastoletnim. Jeszcze wszystko przed nimi.
- Wpadajcie. Czy to w odwiedzinach, czy potrzebie. Niech wam się wiedzie i do następnego razu - rozłożył ramiona i krótko wzruszył ramionami, biorąc swe własne słowa za niewymagającą dalszych tłumaczeń oczywistość, po czym ruszył w drogę powrotną. Z każdym krokiem czuł jak cienka, niewidzialna nić łącząca go z Julią napręża się, powodując lekki dyskomfort. Czy dojdzie do siebie? Czy pogodzi się ze zmianami? Czy postanowi zamknąć sprawę... raz na zawsze? Te i wiele innych pytań kołatało się pod rudą czupryną.
Na skraju lasu obrócił się jeszcze, posłał Blackburnowi krótki salut, po czym zniknął między szerokimi liśćmi malinowców. Jego opiekunom i gospodarzom również należała się prywatność i chwila wytchnienia. Zostawił ich samym sobie.

[Z/T]


Domek Skrzydlatego Liska - Page 9 PbcKfC9

Ekwipunek:

Aktualny ubiór:


Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 9 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Słysząc jego śmiech skuliła się bardziej i znów schowała pod koc, przeklinając go w swoim ojczystym języku. Musiało to dawać jeszcze lepszy efekt, bo Medyk w ogóle się nie uspokajał. Jej ogon co jakiś czas bił nerwowo, zupełnie jak u kota, a skrzydła mocno przylegały do jej ciała. Uszy miała płasko położone, ale długo nie wytrzymała pod kocem bo znów zaczęło jej się robić niedobrze.
Odebrała napój, nadal krzywo patrząc na swojego wybranka. Skrzywiła się mocno - kwaśne - powiedziała niezadowolona ale mimo krzywienia się.... piła dalej. Chciało jej się pić i mimo wszystko był smaczny. Ale mordka się krzywiła. Szkoda, że nie miała tego w takim kubeczku-słoiczku ze słomką. Mogłaby się położyć, a tak? Musiała siedzieć! To nie było fajne...
Obserwowała mężczyzn, krzywiąc się mocno, pokazując tym samym jak kwaśne jest to co właśnie dostała. Gawain po chwili wyszedł nawet się nie żegnając, a dziewczyna przeniosła wzrok na Cyrkowca - ale, że co? - zapytała i znów chciała upić trochę soku, ale skończył się - chce mi się pić.... - dodała jeszcze i spróbowała wstać, ale jej pojęcie równowagi praktycznie nie istniało i gdy tylko oderwała się trochę od ziemi, zachwiała się i po chwili znów klapnęła na tyłeczek, mamrocząc coś niezadowolona pod nosem.

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 9 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Chociaż początkowo wizyta Gawaina nie była mu do końca na rękę, ostatecznie cieszył się ze spotkania. Co prawda nigdy nie stronił od ludzi, bo jako medyk zajmował się ich całymi setkami, ale rzadko pozwalał na odwiedziny we własnym domu. A tu, u Julii był jego nowy dom, prawda?
Śmiech uleciał gdy tylko Keer opuścił budynek. Bane jeszcze pomachał na jego salut i wrócił do dziewczyny, przyglądając się jej uważnie. I chociaż na jego ustach nadal błądził uśmiech, w domku panowała cisza i spokój.
Wredotek wylazł skądś i nie przejmując się nikim i niczym, uwalił się na środku pokoju, rozwalony jak skóra z diabła. Gdyby zwierzęca mimika twarzy była podobna do ludzkiej, Cyrkowiec przysiągłby że jego Niechniur jest wielce niezadowolony faktem, że ktoś nasmrodził w jego domu psem, ale z lenistwa nic z tym nie zamierza zrobić.
Na narzekanie dziewczyny, Bane przeszedł do kuchni i do czystej szklanki nalał zimnej wody. Wrócił do skrzydlatej i podał jej ją, by następnie usiąść w pobliżu. Założył ręce na piersi.
- Znasz powiedzenie "Ogień zwalczaj ogniem"? - zapytał po chwili, niby to z powagą a jednak w jego oczach czaiło się rozbawienie - Woda pomoże jedynie na suchość w ustach, ale na nic więcej. Twoje złe samopoczucie wynika z wydzielania metanolu po wypiciu dużej ilości alkoholu. Na to pomaga tylko jedno. - zamknął na chwilę oczy, uśmiechnął się po czym poszedł na chwilę do pokoju. Dobrał się do swojej torby z której wyjął piersiówkę.
Wrócił do kuchni i wlał zawartość piersiówki do nowej szklanki, mniejszej. Przezroczysta ciecz zachlupotała gdy podszedł do Julii i wręczył jej naczynie.
- To czysta wódka. - powiedział obserwując ją uważnie - Pomoże. Zaufaj mi.
Jako stary alkoholik wiedział co mówi. Metoda może nie była najzdrowsza, ale działała. Sprawdził to na sobie jeszcze w czasach gdy normalnie jak człowiek mógł się upić.
Stał więc ze szklanką czystej nad skrzydlatą, pozostawiając jej decyzję czy skorzysta z wódki czy woli wlewać w siebie hektolitry zwykłej wody.



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 9 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Przyjęła szklankę i od razu ją opróżniła. Spojrzała na ukochanego i przytaknęła niepewnie głową, że zna to powiedzenie. Ale nie do końca do niej docierało dlaczego o tym teraz mówi. Złe samopoczucie zwalczać złym samopoczuciem? Co ma? Nagadać samopoczuciu, żeby samo poczuło się źle?
Odprowadziła go wzrokiem, gdy wyszedł z pokoju i pogłaskała rozwalonego Wredotka. Musiała do niego sięgnąć, więc jak Bane wrócił do salony to sama leżała rozwalona na podłodze, na brzuchu, z rozwalonymi na boki wielkimi skrzydłami i coś marudziła pod nosem. Podniosła się z lekkim trudem i spojrzała na niego po czym na szklankę z przezroczystą cieczą.
Skrzywiła się lekko i sięgnęła po naczynie. Powąchała je i niepewnie spojrzała jeszcze na Medyka. Wierzyła mu, że pomoże....w końcu miał doświadczenie, ale jakoś nie była przekonana co do picia czegoś takiego. W szczególności, że zapach nie zachęcał do spożycia tego w jakikolwiek sposób.
W końcu jednak się zmogła i upiła łyka. Trochę za dużego, bo naprawdę chciało jej się pić. Szybko jednak tego pożałowała. Rozkaszlała się i próbowała złapać oddech. To jednak było dla niej za mocne, dlatego od razu oddała szklankę mężczyźnie - wolę umierać - powiedziała już bardziej składnie, mocno zachrypniętym od alkoholu głosem. Pamiętała to pieczenie, z dnia, kiedy się pierwszy raz spotkali, gdy spadła ze zjeżdżalni i złamała sobie skrzydło - jak można coś takiego pić.... - była młoda, nie rozumiała. Ale czy było ją za co winić? Nie oceniała przez to Cyrkowca, po prostu....to nie było coś dla niej. Kaszlała jeszcze chwilę, ale chyba było już z nią lepiej. Skrzydła miała nadal rozwalone na boki, były dla niej w końcu za duże (w jej mniemaniu), i nie było jej przez to za wygodnie, ale cóż...nie marudziła już jaki to Bane jest zły i niedobry, że jej nie kocha i nie krzyczała jak bardzo umiera.

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 9 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Gdy wzięła szklankę z wódką, założył ręce na piersi i obserwując jej poczynania, po prostu czekał. Wiedział, że alkohol Julii nie posmakuje, ale przecież nie o to chodziło. To Bane pije wódkę dla smaku, ona miała to zrobić by jej pomogło na kaca.
Wzięła łyka i rozkaszlała się. Szybko sięgnął po naczynie i zabrał je od niej, aby przypadkiem nie upuściła szkła na podłogę. Wredotek uniósł łeb i fuknął niezadowolony, bo o ile przed chwilą skrzydlata go miziała i było mu miło, tak teraz przylazł ten wielki głąb o białych kłakach i spowodował, że Tulka zaczęła kaszleć.
Wstał, otrzepał się machając ciałkiem na boki i nawarczał na swojego właściciela.
- A ty co? - syknął Bane, patrząc na futrzaka - Nie robię jej nic złego.
Gdy Julia wygłosiła, że woli umierać, uśmiechnął się lekko i zamknął oczy, nadal stojąc w pobliżu. Wredotek zbliżył się do dziewczyny i otarł o nią łebkiem, nadal zerkając nieufnie na medyka.
Na drugą uwagę zaśmiał się cicho i nie czekając długo, wlał w siebie resztę zawartości szklanki którą jej zabrał.
- A można. I można nawet to lubić. - puścił jej oczko po czym odstawił naczynie i zszedł na podłogę, siadając obok niej. Pogładził pióra jednego ze skrzydeł.
- Są piękne. - powiedział cicho, podziwiając puchate kończyny. Przez chwilę głaskał je, nie mówiąc nic.
Spojrzał na nią i pogłębił uśmiech, przyciągnął ją do siebie i tak po prostu przytulił. Pocałował ją we włosy i pociągnął na siebie, samemu kładąc się na podłodze.
- Poleżymy chwilę na podłodze, ale potem zabiorę cię do łóżeczka. - wymruczał, głaszcząc leżącą na nim dziewczynę po włosach, nie omijając lisich uszu. Musiał i chciał się do nich przyzwyczaić.
- Kocham cię, wiesz?



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 9 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Wredotek stanął w jej obronie, a ta tylko poklepała go po łebku. No nie była nauczona na alkohol i chyba nie chciała tego zbyt szybko zmieniać. Tym bardziej jeśli chodzi o przyzwyczajanie się do tak mocnego alkoholu - ja podziękuję - powiedziała, odkrztuszając jeszcze. Była przyzwyczajona do palenia, wywołanego śliną swojego wybranka, ale to było zupełnie inne. Nie podobało jej się...może w jakiejś małej ilości, albo coś co się dodaje do słodyczy to jeszcze, ale nie coś takiego....
Opuściła uszy i westchnęła, gdy zaczął gładzić jej skrzydło. Było to przyjemne, choć nadal trochę...nienaturalne. Nie mogła się do tych skrzydeł przyzwyczaić - może i tak...ale nie czuję się jakby były moje - przyznała zerkając na błyszczące, ozdobne pióra, o wiele ładniejsze niż poprzednie, które były zwyczajne - są strasznie ciężki....i duże...nie umiem się do nich przyzwyczaić - przyznała smutno, odwracając wzrok od błyszczących piór.
Dała się pociągnąć i wtuliła się w Cyrkowca, wzdychając - dobrze - wyszeptała, łasząc się delikatnie. Podobało jej się jak głaskał jej uszka. Zamknęła oczy, a jej ogon delikatnie zaczął się poruszać na boki - nie popisałam się dziś...przepraszam - wymruczała cicho, wyraźnie niezadowolona z samej siebie.
Podniosła się lekko, słysząc jego pytanie i dała mu całusa w polik. W końcu obecnie całowanie jej nie byłoby zbyt przyjemne - ja Ciebie też - powiedziała i lekko połasiła się do niego pod brodą - i dziękuję, że ze mną jesteś.

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 9 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Uśmiechnął się do niej łagodnie i poruszył swoim nowym ogonem. Kita śmiesznie majtała się przy każdym ruchu.
- A może właśnie one są pewnym symbolem nowego rozdziału w życiu? - zapytał - Jak mój ogon. Oboje przeszliśmy wiele. Sprawiłem ci wiele przykrości, nie wypieram się tego. Ale to co było zostało już za nami. - dodał spokojnie - Też nie jestem idealny, zmieniłem się przez czas spędzony w tym świecie. Na niektóre zmiany nie miałem wpływu, jak oczy czy... ogólny wygląd. Ale na niektóre miałem i mam wpływ. Chcę się zmieniać na lepsze. Chcę się nauczyć żyć w normalnym związku, stworzyć normalną rodzinę. - uśmiechnął się - Twoje nowe skrzydła są piękne, bo są twoje. Są inne niż tamte, ale twoje. A ja kocham wszystko, co twoje.
Gdy wylądowali na podłodze, głaskał ją powoli, pozwalając się jej zrelaksować. Sam też był nieco zestresowany dzisiejszym dniem, mimo iż zakończył się lepiej niż Cyrkowiec przypuszczał.
- Nie przejmuj się. Pan Keer zdawał się być... Zainteresowany twoim losem i poczynaniami, ale nie sądzę by żywił urazę. - wyjaśnił cicho.
Na wyznanie miłości i całusa uśmiechnął się jedynie. Jeszcze przez chwilę leżeli na podłodze, po czym Bane dźwignął ją i siebie do siadu i czytając pod ramiona pomógł jej wstać. Następnie wziął ją na ręce i puścił oczko.
- Co powiesz na prysznic? - zapytał - Wspólny? - wyszczerzył zęby - Będę grzeczny, obiecuję!
Jeśli się zgodziła, zabrał ją do łazienki i nie czekając na nic dłużej, pomógł się rozebrać. Sam też szybko pozbył się ubrań i wciągnął ją pod strumień ciepłej wody.
Jeśli jednak nie zgodziła się na taki scenariusz, zaniósł ją prosto do łóżka.



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Sponsored content

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach