Sala odpraw

Reinhardt
Gif :
Sala odpraw 5PUjt0u
Godność :
Reinhardt Garlindt
Wiek :
455 lat
Rasa :
Doppelganger
Wzrost / Waga :
Zmienne.
Pod ręką :
Portfel z pieniędzmi i dokumentami.
Broń :
-
Zawód :
Zarządca MORII
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t401-reinhardt-garlind?highlight=reinhardt https://spectrofobia.forumpolish.com/t1110-reinhardt
ReinhardtDoppelganger
Doppelganger
Sala odpraw
Nie 30 Cze - 2:27
Sala odpraw Lx6iVk5


W tym miejscu pojawiają się ci, co powracają do MORII za pomocą krzyży.

Powrót do góry Go down





Reinhardt
Gif :
Sala odpraw 5PUjt0u
Godność :
Reinhardt Garlindt
Wiek :
455 lat
Rasa :
Doppelganger
Wzrost / Waga :
Zmienne.
Pod ręką :
Portfel z pieniędzmi i dokumentami.
Broń :
-
Zawód :
Zarządca MORII
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t401-reinhardt-garlind?highlight=reinhardt https://spectrofobia.forumpolish.com/t1110-reinhardt
ReinhardtDoppelganger
Doppelganger
Re: Sala odpraw
Nie 30 Cze - 4:29
Nowe metody organizacji pracy, ekonomiki ruchów elementarnych, ergonomii stanowisk pracy, oznaczenie tras kolorowymi taśmami na podłodze, wewnętrzne szkolenia, częste ćwiczenia alarmu i ewakuacji obiektu, oraz możliwie największe skrócenie drogi z punktu „A” do punktu „B”, zaowocowały tym, że wszystko działało teraz jak w zegarku. Szybko, sprawnie i potrzebowało na to minimum czasu. Na białych i podświetlonych na niebiesko korytarzach panował ożywiony ruch, ale ludzie poruszali się bezkolizyjnie. To była filozofia Kaizen w czystym wydaniu.
Poruszali się początkowo razem z tłumem, aby przy skrzyżowaniu odbić w bok ruszając za taśmą koloru zielonego, a następnie na rozwidleniu, za taśmą koloru czerwonego.
Gdy dotarli do sali odpraw, wszyscy pracownicy, czyściciele w kombinezonach oraz uzbrojony oddział Wewnętrznej Ochrony Strefy Transportowej byli już w pogotowiu.
Sygnał z MOLOCHA oznaczał, że idzie pilny transport a to mogło oznaczać ewakuację, potrzebę pilnej pomocy medycznej lub wyjątkowego „gościa”.
Reinhardt zwykła nazywać jeńców gośćmi. Koniec końców, to placówka badawczo rozwojowa a nie obóz wojskowy.
- Załóż maskę Kurt – powiedział Reinhardt ustawiając personel i Kurta za szybą ochronną.
Widać było, że nowy dyrektor, ma mentalność starego kapitana statku – „Najpierw załoga a potem ja”.
Gdy wszyscy już zajęli miejsca, także i Garlindt stanął za szybą.
Pozostawało czekać na to, co przyniesie najbliższa chwila.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Sala odpraw
Nie 30 Cze - 5:06
W kompleksie wypoczynkowym rozmawiało im się naprawdę miło. Po misji, na której musiał albo milczeć albo wydawać konkretne rozkazy, rozmowa niemal o pogodzie, był po prostu miłą odmianą. Kurt lubił tu przesiadywać choćby dlatego, że panował tutaj luz, o który naprawdę trudno w czasie pracy. Co prawda dla niego trening, główkowanie nad mapami czy planowanie kolejnych ruchów też było jakąś formą relaksu, ale zdecydowanie, jak każdy normalny człowiek, lubił posiedzieć przy piwku.
Zaśmiał się szczerze gdy usłyszał o dyskryminacji, potem kiedy Garlindt odezwał się kobiecym głosem, zakrztusił się piwem gapiąc na niego z uznaniem, później wysłuchał o pasożycie. I pewnie miałby pytania, ale nagle przerwał im dobrze znany, wiele razy już słyszany w czasie ćwiczeń i akcji, alarm MORII.
Machinalnie poderwał się z miejsca, prawie przewracając krzesło barowe i napiął mięśnie rąk, ale nie ruszył się, oczekując na rozkazy dowódcy. Na szczęście nie musiał czekać długo, bo Reinhardt był obok i momentalnie nakazał przemieszczenie do Hali odpraw.
Poruszali się jak w dobrze nakręconym mechanizmie zegarka. Nic nie było przypadkowe, na terenie Forvaxu ciężko było o panikę, bo nawet jeśli personel i żołnierze poruszali się biegiem, nie wpadali na siebie. Duży wkład w ten porządek miało naklejenie kolorowych taśm. Początkowo wszyscy śmiali się z pomysłu nowego Zarządcy, ale szybko połapali się w systemie.
Alarm wył niepokojąco, a on i Garlindt biegli przed siebie. Kilka razy Streicher zerknął w bok na dowódcę i widząc pracujące pod mundurem mięśnie, uśmiechnął się pod nosem. Zarządca nie próżnował, pewnie jak inni, w wolnej chwili trenował na sali. Może da się kiedyś namówić na wspólną siłkę albo jakiś sparing?
Szybko dotarli do Hali, pracownicy byli już gotowi do akcji. Zauważył uzbrojonych żołnierzy i szybko pożałował, że był tylko w zwykłym, cywilnym stroju a nie w ubraniu sił specjalnych. Ustawiony przez dowódcę za szybą, rozejrzał się szybko. Zawsze był pod wrażeniem szybkości i skuteczności działania MORII i był zwyczajnie dumny, że zasilał jej szeregi. W takich chwilach jak ta, adrenalina buzowała a on chciał działać, ale wiedział, że lepiej będzie jeśli pozostanie w bezpiecznym miejscu.
Na sygnał Reinhardta podano mu maskę. Mężczyzna skinął głową w podzięce i założył ją szybko, śladem wszystkich innych pracowników. Kiedyś zastanawiało go, dlaczego Garlindt nie zakłada maski... ale potem pomyślał, że pewnie pod maską ma jakieś cholerne ustrojstwo, które hamuje w razie czego wszelkie syfstwa które przynoszą ze sobą Lustrzanie. Technologia przecież poszła na przód.
Stał za szybą i na przemian zaciskał i prostował dłonie, sfrustrowany, że nie może być teraz wśród 'swoich' z bronią. Może dlatego, że był trochę zmęczony, irytacja była tak widoczna w jego zachowaniu.
- Dodaj jeszcze łamanie kodeksu pracy, przez zmuszanie pracownika do pracy w przysługującym mu czasie wolnym. - powiedział cicho, podchodząc do Garlindta - Oj, zbiera ci się. Zbiera.
Nerwy mieli napięte jak postronki, ale Kurt musiał powiedzieć to, co mu zaświtało w głowie, bo potem mógłby zapomnieć i zmarnowałby się taki dobry, dowcipny tekst! Skoro już wszyscy mają go za milczka i outsidera, niech przynajmniej Zarządca wie, że Niemiec potrafi zażartować.
Czekali na jakikolwiek ruch. Co wydarzy się za chwilę?

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Sala odpraw 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Re: Sala odpraw
Nie 30 Cze - 5:34
INGERENCJA MISTRZA GRY – za prośbą Gracza

Nagle na środku sali, w miejscu do tego przeznaczonym, zmaterializowała się trójka żołnierzy i trzymana przez nich kobieta, zawinięta w kaftan bezpieczeństwa i związana liną. Alarm wył jak dziki, nie przestając ani na chwilę a kiedy tylko przybysze pojawili się w Hali, wszystkie oczy i lufy karabinów zostały skierowane w ich stronę.
- Porucznik John Sullivan melduje Grupę Trzecią w składzie 4 + 1. - krzyknął dowódca czwórki. Nie zdejmowali masek w obawie o swoje zdrowie, ale jeśli zajdzie taka potrzeba, będą gotowi się wylegitymować nawet swoimi twarzami. Skuteczniejszą metodą oczywiście będzie przepuszczenie ich przez skanery.
W podziemiach Forvaxu, które były dosłownie naszpikowane zabezpieczeniami, dodatkowo blokowana była magia. W Hali odpraw czujek i radarów było tyle, że żaden Lustrzanin nie prześlizgnąłby się niepostrzeżenie.
- Melduj + 1. - odpowiedział dowódca oddziału Wewnętrznej Ochrony Strefy Transportowej.
- Kobieta, Opętaniec, Kategoria 1. Wymagany lekarz. Zabezpieczona. - porucznik wysunął dziewczynę na przód lekkim pchnięciem.
W stronę przybyłych ruszył personel czyszczący w kombinezonach. Kiedy znaleźli się na wyciągnięcie ręki, wyciągnęli sprzęt i opryskali każdego z żołnierzy i kobietę płynem którego zapach przywodził na myśl pomarańcze, migdały i świeżo skoszoną trawę.
Zwiadowcy następnie poszli za pracownikami - musieli zostać dokładnie sprawdzeni. Na środku sali pozostała bezbronna, unieruchomiona kaftanem i liną dziewczyna, wyglądająca jak siedem nieszczęść. Nie protestowała, nie rzucała się jak dzika. Po prostu siedziała na posadzce i czekała co będzie dalej. Czyżby już całkowicie straciła nadzieję?
W stronę dziewczyny ruszyła kobieta w białym kitlu i masce, która zakrywała jej połowę twarzy. Na piersi miała plakietkę z napisem: "dr Wells".
- Proszę zachować spokój. - powiedziała miłym, spokojnym głosem. Obejrzała ją szybko i widząc nasiąknięty opatrunek przy plecach oraz ogólnie nienajlepszy stan, zawołała dwóch pomocników. Przybyli, pchając przygotowane wcześniej łóżko transportowe.
- Za chwileczkę pani pomożemy. - zapewniła lekarka - Co panią boli?



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Sala odpraw
Wto 2 Lip - 15:03
Czy spodziewałam się przejęcia przez patrol Morii, obezwładnienia przez nich, teleportacji i znalezienia się w samym środku budynku ich organizacji?
Nie. Mowy nawet o tym nie było. Jedyne czego mogłam się spodziewać przy tym jakże idiotycznym i brawurowym zrywie, to tego że się wywrócę i połamię. Moje ciało było w tak nędznym stanie, że w niektórych momentach bałam się że byle dotknięcie złamie mi kości. Oczywiście były to irracjonalne strachy, ale jednak były i nie mogłam ich od siebie odgonić...
To co się stało po znalezieniu się w Szkarłatnej Otchłani, było ciężkie dla mnie do pojęcia. Słysząc cokolwiek o zamieszkach przy bramie, nie podejrzewałam tego co się tak naprawdę tam działo. Jedno wielkie Kongo. Piraci, pająki, jacyś ludzie. CHAOS. To słowo było, aż zbyt adekwatne do sytuacji. Moje ciało działało automatycznie, mózg mi się po prostu wyłączył. Biegłam co sił w płucach i nogach, desperacko chcąc dotrzeć do jakiegokolwiek bezpiecznego miejsca. Nie oglądałam się za siebie, wiedziałam bowiem co zobaczę, a nie chciałam by nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Nie chciałam tam umierać. Słyszałam jedynie dzikie wrzaski i wiele nóg pędzących za mną. Adrenalina była wtłaczana do mojej krwi z taką prędkością, że gdybym się zatrzymała to bym umarła. Tak czułam. Jeśli się zatrzymam to umrę. Nie panowałam nad twarzą, myślami.
Uciekaj.
Nagle w moją stronę, dosłownie z naprzeciwka zaczęło biec czterech mężczyzn. Nie miałam pojęcia co się dzieje. Poczułam się zamknięta w potrzasku i Pierwszy raz od dawna, żałowałam że nie mogę wzbić się w powietrze. Zaczęłam skręcać gwałtownie, by mieć jakiekolwiek szanse na ich ominięcie, ale nic to nie dało. Poczułam jedynie wstrząs i rwący ból w okolicy skrzydła. Ból był na tyle silny, że odrętwienie jakie po nim nastąpiło uniemożliwiło mi określenie gdzie dokładnie oberwałam. Z oczu zaczęły lecieć mi łzy. Jedyne o czym pomyślałam, to o tym że to dobrze, że zdążyłam pożegnać się z Gregorym. Nawet jeśli miałabym umrzeć wtedy, przynajmniej umarłabym spokojna. Ale mężczyźni których wzięłam za sprzymierzeńców piratów, okazali się zupełnie kimś innym. Gdy już miałam paść twarzą w ziemię, dźwignęli mnie i zaczęli uciekać. Nie byłam w stanie wykrztusić z siebie słowa. Starałam się jedynie jak najmniej wadzić, jakoś magicznie ważyć mniej czy cokolwiek... Byleby jakkolwiek pomóc. Gdy znaleźli schronienie, okazało się że jednego z nich trafili. Żal który ścisnął moje serce był nie do opisania. Tak długo izolowałam się przed takimi uczuciami, że nagły ich napływ pozbawił mnie tchu.
Kompletnie obcy mężczyzna, ratując mnie oberwał. Oberwał i poświęcił się dla dobra tej grupki. Osłonił nas, byśmy mieli czas uciec. Chciałam dotknąć jego ręki, podziękować, jakoś uspokoić... Ale nie byłam w stanie. Mężczyzna rzucił się do przodu, na atakujących.
Wiedziałam że ten obraz, wryje mi się do końca życia w pamięć. Posłusznie ścisnęłam krzyż, myśląc że teraz wszyscy umrzemy i pozostało modlić się do któregokolwiek boga, ale nie taki był cel mężczyzn. Gdy tylko wszyscy ścisnęli krzyże, coś nas wciągnęło a mnie pozbawiło czucia w całym ciele.
Gdy odzyskałam poczucie istnienia, znajdowałam się w jakimś budynku. Otaczały mnie zimne mury, obcy ludzie i krzyk. Dawałam ze sobą zrobić wszystko i chyba zaczynałam rozumieć co się dzieje. Te krzyże nie dawały mi spokoju, jakbym wiedziała co to było ale nie wiedziała gdzie to schowałam...
Byłam tak zamroczona, że podczas wyciągania pocisku czy cokolwiek to było- czym oberwałam, nie ruszałam się, ani nic nie mówiłam. Ból zawsze był kwestią indywidualną, a w moim przypadku ból był kotwicą ze świadomością.
Nie byłam w stanie skupić się na żadnym konkretnym słowie, zlały się więc one w jeden szum, tłumiący moje zmysły.
Założyli mi kaftan, skrzydła związali. Byłam wykończona do tego stopnia, że nijak nie zareagowałam, a miałam ochotę się śmiać. Co by powiedział Ojciec i Julia, Bane czy Gregory... Matka... Gdyby zobaczyli mój ostateczny upadek? Zawiozą mnie do psychiatryka. To była jakaś ustawiona akcja, byłam wręcz pewna że Anomander albo Bane maczali w tym swoje paluchy.
Ale może tak będzie lepiej? Twarze przewijały się jedną za drugą, "oddział" który mnie odebrał różnił się od tamtych mężczyzn i to znacznie. Byli bardziej...
Profesjonalni?
Jeśli tak to można nazwać... Kolejna teleportacja, zniesiona przeze mnie w identyczny sposób. Znowu straciłam poczucie własnego bytu. Było to przerażające, ale też błogie uczucie...
Znaleźliśmy się znowu w jakimś budynku. Alarm który uderzył w moją głowę, ocucił mnie najbardziej jak to było możliwe. Bolesne ukłucie migreny, wędrowało po mojej głowie, pobudzając pracę mózgu. W końcu zaczęłam dostrzegać coś więcej niż ludzi bez twarzy i słyszeć coś więcej niż szum. Chociaż przy tym alarmie, usłyszeć cokolwiek innego było wyczynem...
Mierzyli do mnie żołnierze.
Wmurowało mnie to. To raczej nie tak to wygląda w psychiatrykach.
Porucznik Sullivan. Brzmiał jak jakaś postać z filmu kryminalnego.
+1, byłam ja. Dodatkowym bagażem w postaci niesprawnego opętańca. Nie wiem czemu, cała ta procedura wydała mi się tak surrealistyczna, że aż śmieszna. Przecież to nie może być prawda. Trafiłam do jakiejś tajnej bazy rządowej i będę królikiem doświadczalnym czy jak?
Opryskali mnie jakimś ładnie pachnącym mydłem? Mgiełką? Cholera wie co to było...
Zostałam na chwilę sama gdy tamci odeszli w siną dal. Po chwili podeszła do mnie dr. Wells.
I wtedy do mnie dotarło.
Moria.
Znalazłam się w siedzibie MORII. Nie było innej opcji. Krzyże, procedury, musztra, cała ta otoczka... Znalazłam się u swojego celu... Ulga jaka zalała moje ciało była nie do opisania.
- głowa, nie czuję skrzydeł i trochę mnie to martwi.- niepokoiło mnie to, bo wiedziałam że mogę przez to stracić przytomność a chciałam tego uniknąć. Chciałam jak najwięcej chłonąć z obecnej sytuacji.

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Sala odpraw 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Re: Sala odpraw
Nie 7 Lip - 16:17
INGERENCJA MISTRZA GRY – za prośbą Gracza

Kobieta uśmiechnęła się ze współczuciem do skrzydlatej. Dziewczyna wyglądała fatalnie i wymagała hospitalizacji, jeśli nie przez wzgląd na skrzydła, to na jej głowę. Skoki między światami nigdy nie były przyjemne, niektórzy nawet reagowali nudnościami, ale ból głowy zawsze był niepokojący.
- Przewieziemy panią do gabinetu i tam zbadamy, dobrze? - dr Wells wyglądała na sympatyczną, miała ładne, duże sarnie oczy i uroczy uśmiech z dołeczkami w policzkach. Czy ktoś taki może być zbrodniarzem, skoro cała MORIA to zwyrodnialcy?
Pomocnicy podsunęli łóżko na kółkach które opuścili prawie do ziemi. Ostrożnie pomogli skrzydlatej na nim usiąść a następnie ułożyli ją tak, by leżała na brzuchu, by związane skrzydła pozostawały na widoku. Obchodzili się z nią jak z jajkiem, uważając by nie szarpać za mocno i by nie uszkodzić niczego.
Wszystkiemu przyglądali się żołnierze MORII, zarówno ci którzy do niej mierzyli jak i ci, skryci za szybą. Opętana mogła rozejrzeć się po obiekcie, nikt jej tego nie bronił. Ludzie nosili dziwne maski, które zapewne miały ich uchronić od przyniesionych nieopatrznie wirusów czy bakterii. Bezpieczeństwo na pierwszy miejscu.
- Jak masz na imię? - zapytała lekarka, kiedy pomocnicy podnieśli łóżko i leżącą na nim dziewczynę - Ja jestem Katherine, ale możesz mówić mi Kat. Będzie prościej. - posłała jej szczery, miły uśmiech - Nie musisz się już o nic martwić, jesteś w dobrych rękach. Zadbamy, żeby ból głowy zelżał i zajmiemy się skrzydłami. Możesz nam zaufać.
Łóżko ruszyło, pchane przez pomocników. Lufy broni odprowadziły wiezioną Jocelyn i personel który się nią zajął, kilku żołnierzy podążyło za nimi korytarzem.
Za szybą, kierownictwo MORII ruszyło w stronę skrzydła szpitalnego, by tam kontynuować wprowadzanie procedur. Wyłączono też alarm.

z/t - wszyscy, przeniesienie do innego tematu



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Hunter
Gif :
Sala odpraw 5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
Re: Sala odpraw
Pon 12 Kwi - 14:49
Nie trwało to długo. Zabrałem Farfocla (również smycz dla niego, tak w razie w), przebrałem się w luźniejszą koszulę, zakładaną przez głowę, wygodne spodnie (Choć nie bojówki, w końcu nie mogłem pokazać, że mam coś wspólnego z jakimkolwiek wojskiem), oficerki. Rękę nadal miałem w usztywniaczu. Wolałem nie wylądować w gipsie na dłużej.... Zabrałem ze sobą też trochę waluty, która była respektowana po drugiej stronie. Kto wie. Może zgłodnieję, a może rozwiążę komuś pysk, bez wzbudzania dodatkowych atrakcji? Wziąłem ze sobą broń, którą dokładnie przeczyściłem. Mimo wszystko, nie mogłem iść całkowicie bez możliwości obrony. Na szyi widniała Blaszka. Byłem gotowy by wybrać się na małe polowanie.
Zawołałem "psa" i ruszyłem do Sali Odpraw. Tam załatwiłem wszystkie formalności. Wypisałem dokumenty tak jak kazał mi szef. Utrapienie z tym, ale cóż. Chciałem iść do Krainy i skoro to był warunek to nie miałem nic przeciwko temu.

Powrót do góry Go down





Marianne
Gif :
Sala odpraw 5PUjt0u
Godność :
Marianne Anne Blackwood
Wiek :
28 lat
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
170cm/65kg
Znaki szczególne :
Tatuaż pod lewym obojczykiem, blizna na lewym przedramieniu
Pod ręką :
Drobne, telefon, słuchawki, naszyjnik z Kamieniem Dusz, Bursztynowy Kompas
Zawód :
Lekarz w Morii.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t751-marianne-anne-blackwood#9176
MarianneNieaktywny
Re: Sala odpraw
Wto 13 Kwi - 15:45
Zabawne, jak niektóre sytuacje potrafią doprowadzić do zamieszania. Przypadkowe zachowania i wyuczone przez lata reakcje. Pani doktor dostała dzisiaj wolne, o które się nie prosiła. Cóż mówi się trudno, liczyła na to, że uda jej się posiedzieć w laboratorium i pogrzebać w badaniach nowych hybryd jednak testy nie były skończone i nie miała za bardzo na to szans. Nie wiedząc co ma ze sobą za bardzo zrobić poszła w odwiedziny do rodzinnej rezydencji, a właściwie to na plac na prywatny tor przeszkód.
Jak tylko wróciła wzięła prysznic i przebrała się. Ograniczona garderoba trochę zaczęła jej przeszkadzać. Mimo wszystko w poprzedniej pracy dużo czasu spędzała w biurze i w służbowym uniformie więc nie przeszkadzało jej, że cała szafa mieściła się w małej walizce. Teraz miało to swoje minusy. Dlatego też miała na sobie szarą bokserkę, za którą nie szalała, do tego miała policyjne bojówki i trampki. Przy sobie jak zawsze miała naszyjnik z Kamieniem Dusz. Cóż szał stylu, mówi się trudno, powinna wyjść w końcu na zakupy.
Z braku lepszych rzeczy do robienia założyła kitel lekarski, w którym chodziła na stałe, związała wilgotne włosy w niski kok i ruszyła w stronę laboratorium. Trochę minęło więc powinna mieć co robić. Po drodze zauważyła Huntera, który zbliżał się do Sali Odpraw. Zatrzymała się w miejscu na chwilę zastanawiając się czy może nie powinna mieć tego gdzieś i nie zostawić go w spokoju. Nie mogła jednak pozwolić, by jakiś członek jej zespołu pchał się z niesprawną ręką do Krainy Luster. Przecież jakaś magiczna istota mogła go zaatakować i przyjdzie jeszcze bardziej połamany.
Dziewczyna ruszyła za nim. Gdy dotarła do sali mężczyzna już kończył wypisywać dokumenty. Zbliżyła się do niego i odezwała się.
-Hunter, naprawdę zamierzasz wybrać się gdziekolwiek z tą ręką? Czy ty jesteś niepoważny? Chodzisz bez usztywnienia i jeszcze wybierasz się na ,,wycieczki"?
Jej ton był pomieszaniem oskarżenia i troski jednak się tym nie przejmowała.

Powrót do góry Go down





Hunter
Gif :
Sala odpraw 5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
Re: Sala odpraw
Sro 14 Kwi - 14:21
Już miałem iść dalej, gdy ktoś postanowił mi przeszkodzić. Odwróciłem się i zobaczyłem burzę rudych włosów. Te jednak nie należały do mojego brata. Jakaś pannica, pani doktor. A...to ta nowa lekarka, która kręciła się po Organizacji od nie tak dawna. Ciekawe ile ona w ogóle wiedziała o Krainie, że tak nie chciała mi pozwalać na spacerki.
- Mam pozwolenie, więc nie twój interes - powiedziałem i odwróciłem się znów, ruszając do wyjścia. Nie musiałem nigdzie iść, chciałem jednak napisać jeszcze Ruru wiadomość, że wybieram się do Krainy, żeby nie miał jakiejś zwiechy, że nagle zniknąłem mu z wymiaru.
Farfocel szedł mi przy noce, nieufnie łypiąc na przechodzących obok, albo powarkując, gdy ktoś przechodził za blisko. Nie atakował jednak, widząc, że jego pan jest spokojny i zajęty czymś innym.
Gdy tylko wysłałem wiadomość, nie czekałem na odpowiedź. Pewnie albo by chciał mnie zatrzymać, albo na mnie wyjechał, albo zasypał prośbami o milion prezentów i próbek do badań. Jakoś nie miałem ochoty tego słuchać.
Schowałem telefon do Sakwy i wyciągnąłem Krzyż.
Jeśli lekareczka chciała mi jeszcze poramurdzić, to ją ignorowałem. Gwizdnąłem na Farfocla, ten wskoczył mi na ręce, a ja tepnąłem się prosto do Krainy Luster. Czas rozpocząć małe polowanie.
Niestety nie zauważyłem, że w ostatniej chwili pannica złapała mnie za ramię, przez co przypadkiem sama przeniosła się na Drugą stronę razem ze mną.

ZT x2

Powrót do góry Go down





Reinhardt
Gif :
Sala odpraw 5PUjt0u
Godność :
Reinhardt Garlindt
Wiek :
455 lat
Rasa :
Doppelganger
Wzrost / Waga :
Zmienne.
Pod ręką :
Portfel z pieniędzmi i dokumentami.
Broń :
-
Zawód :
Zarządca MORII
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t401-reinhardt-garlind?highlight=reinhardt https://spectrofobia.forumpolish.com/t1110-reinhardt
ReinhardtDoppelganger
Doppelganger
Re: Sala odpraw
Wto 14 Lis - 21:37
Nie od dziś wiadomo było, że w Forvax Public Health pracują najlepsi z najlepszych. Wykwalifikowani medycy o ponadprzeciętnych zdolnościach, dociekliwi, otwarci na poszerzanie wiedzy z wielu zakresów naukowcy, farmaceuci latami pracujący nad lekami, które chociaż nie były ogólnodostępne, niejednokrotnie ratowały życie... Forvax było nienagannie działającą korporacją medyczną, budzącą podziw a wśród niektórych zazdrość. Skryci za śnieżnobiałymi ścianami i wypolerowanymi szybami mózgowcy co dnia robili wszystko, by walczyć z chorobą i śmiercią, nieodłącznymi towarzyszkami życia.
Ale czy ktokolwiek, kto chociaż raz miał do czynienia z Forvaxem będąc pacjentem bądź klientem zastanawiał się kiedyś co napędza tę fantastycznie działającą machinę? Czy komukolwiek przyszło kiedyś do głowy, że piękna fasada skrywała śmiertelnie niebezpieczną organizację, posiadającą w swoich strukturach nie tylko naukowców czy medyków, ale i wykwalifikowanych żołnierzy, zwiadowców i... dziwaczne, cudaczne twory powstałe z licznych krzyżówek ras. I nie, nie chodziło o krzyżówki ras ludzkich. MORIA bowiem sięgała dalej, bardziej zachłannie czerpiąc z innych światów wszystko, co się tylko dało. A co było celem? Władza oczywiście. Czy może być coś lepszego od władzy?

Idący przed nowo zatrudnionym naukowcem rudowłosy mężczyzna zatrzymał się i odwrócił, robiąc dłonią zamaszysty ruch prezentujący salę w której się znaleźli. Był tu niesamowity ruch, prawie jak na lotnisku, lecz mimo to panowała tu przyjemna cisza, tylko od czasu do czasu przetykana pojedynczymi rozkazami, wydawanymi przez dowódców powracających, bądź udających się na misję.
- To właśnie sala odpraw. - powiedział rudzielec, przyglądając się elegantowi którego akta zdążył poznać przez ich "wycieczką". Oprowadzanie "nowych" po salach należących do organizacji nie należało do jego stałych obowiązków, ale dziś akurat zdarzyło się, że nie miał zbyt dużo do roboty bo i tak czekał na wyniki prowadzonych badań.
Nazywał się Yeren, co w obecnych czasach kiedy to można było nazwać dzieciaka nazwą popularnej firmy jak Coca Cola, nie stanowiło nic dziwnego. Owszem, imię to obco brzmiało, ale przyzwyczaić się można było do wszystkiego.
Yeren miał długie, związane w tej chwili w wysoki kuc rude włosy, upstrzoną piegami skórę a i przy tym wyglądał bardzo pospolicie. Albo... wyglądałby pospolicie, gdyby nie dziwaczny poblask w jego szarych oczach, zupełnie jakby tęczówki były wytopione ze srebra. Przez jego usta natomiast przechodziła brzydko zszyta niegdyś szrama. No, pięknisiem nie był, swoje pewnie przeszedł ale mimo iż zdawał się być znudzony oprowadzaniem, bardzo starał się pokazać "nowemu" wszystko. Aby ten czuł się w Forvaxie jak w domu, bo przecież o to chodziło, czyż nie?
- Wielokrotnie będzie pan tu wzywany, panie Anatowicz. Oczywiście powody będą zależne od pana stanowiska, jak już zostanie określone, jednak już teraz może się pan przyzwyczajać do tego miejsca. - rozejrzał się dookoła i już mieli iść dalej, kiedy nagle po wielkiej sali rozległ się krzyk.
Żołnierze (około czterech) zbiło się nagle w kupę i z każdej strony trzymali, albo raczej starali się trzymać miotającego się mężczyznę uwalanego we krwi, wrzeszczącego coś o rogatych demonach. Facet był w fatalnym stanie psychicznym, już po chwili dobiegli do niego medycy którzy bez wahania podali mu coś strzykawką. Nie minęła chwila, a "szaleniec" uspokoił się, usiadł spokojnie na podstawionym wózku inwalidzkim i dał się odprowadzić wgłąb Forvaxu.
- Zazwyczaj bywa tu spokojnie. - mruknął Yeren, przyglądając się uważnie Gregoremu - Ale proszę być przygotowanym na wszystko. Skoro jest pan tutaj, na pewno wie pan, że nasza codzienność odbiega od codzienności pierwszego lepszego naukowca. - dodał - Ale proszę się nie martwić. Początki są trudne, potem jest już tylko ciekawie. Grunt, to nie popaść w rutynę, ale tu nam to nie grozi. - uśmiechnął się, a było w tym uśmiechu tyle mroku, że aż trudno było uwierzyć, że ktoś o jego nieszkodliwej na pierwszy rzut oka aparycji, może uśmiechać się w tak diaboliczny sposób - Ma pan jakieś pytania na tym etapie, panie Anatowicz?

Powrót do góry Go down





Wrona
Gif :
Sala odpraw M2X4RaN
Godność :
Gregory ''Wrona'' Anatowicz
Wiek :
29
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
185/100
Znaki szczególne :
głębokie czarne oczy
Pod ręką :
notatnik, pióro oraz mała książka o nazwię ''Wielki Inkwizytor'' Fiodora Dostojewskiego, w kieszeni ''Bursztynowy Kompas''
Broń :
Nóż motylkowy
Zawód :
Naukowiec w MORII
https://spectrofobia.forumpolish.com/t1140-gregory https://spectrofobia.forumpolish.com/t1155-opis-wrony https://spectrofobia.forumpolish.com/t1152-kontakt-z-gregorym-wrona-anatowiczem https://spectrofobia.forumpolish.com/t1144-wrona
WronaNaukowiec
Naukowiec
Re: Sala odpraw
Wto 14 Lis - 22:35
Gregory podziwiał, wielką salę, pełną ludzi bynajmniej taką miał nadzieję, bardzo lubował się w precyzyjnym przyglądaniu się wszelkim rzeczom, dbałość o szczegóły to sobie cenił. Ci wszyscy zabiegani ludzie a jednocześnie jakoby spokojni, idealna dbałość o czystość i porządek, hm na myśl przychodziło mu tylko jedno słowo Utopia. Osoba która go oprowadza, nie wzbudziła jego zainteresowania....jeszcze. Gdy tak chodził za nim jak bezpański pies czasem w coś się wsłuchiwał, tylko momentami był zainteresowany co wzbudziło od czasu do czasu jego reakcje. Nie wielkie słowa parsknięcia wręcz w stylu - O to nawet ciekawe - po czym od razu przechodził do dalszego przypatrywania się. Jedną z pierwszych większych myśli było o tym czy to miejsce, ci ludzie dążą do władzy, człowiek może nieskończenie wiele, gdyby chciał zburzył by wszystko tylko po to by osiągnąć cel, dlatego gardzi słabymi, tymi którzy nie widzą celu, przyszłości, przez których gatunek ludzki jest gdzie jest, a inne istoty sobie pozwalają na więcej niż powinny, wewnętrznie był zły jak zaczął o tym myśleć, na szczęście nie zdążył wybuchnąć gniewem ponieważ...

Nagle w pewnym momencie przez pomieszczenie zaczęły unosić się krzyki, gdy ludzie wokół zaczęli panikować oraz starali się jak najszybciej pomóc osobie wykrzykującej jakieś słowa o ''rogatych demonach'', Anatowicz stanął dogodnie, poprawił płaszcz, złapał ręce za plecami i czekał, jego twarz wypruta z jakichkolwiek reakcji zero emocji nawet najmniejszego drgnięcia, niczym typowa poniedziałkowa rutyna, czarne puste oczy wpatrujące się.... ktoś by uznał w tragedię, nic bardziej mylnego Gregory widział w tym cel, przyszłość a co za tym idzie czyn, idee. Ah tak ''czyn'' bez niego nie ma celu, teraz gdy widział to co zostało mu ukazane na samym początku, nie to nie może być przypadek, jego czynem ma stać się zapobiegnięcie takim stanom bytu, a co należy zrobić ? Unieszkodliwić ? Usunąć ? Wyzbyć się tych istot ''za lustra'' parsknął pod nosem cicho - Nic tak prostego - musiało to wzbudzić ciekawość Yerena ponieważ spojrzał się w jego stronę jakby chciał o coś spytać, lecz ostatecznie tego nie zrobił. Anatowicz po chwili podniósł wzrok za fedory i spojrzał się w jego stronę, zauważył wtedy nieścisłości w jego wyglądzie, coś co nie pasuje do człowieka. Hm ciekawość zgubą... nie jednego ale w tym przypadku dla kogo? Uznał jednak że zostawi to na razie dla siebie. Z rytmu jego rozmyśleń wybudził go głos, rudzielca co zdenerwowało go ale nie może sobie jeszcze pozwolić na kompromisy, byłoby to za szybie a cała zabawa straciłaby sens a po za tym za dużo tu ludzi, po co robić zbędny szum. - Ma pan jakieś pytania na tym etapie, panie Anatowicz? - Oj i to niejedno mój drogi przyjacielu pomyślał. Lecz jeszcze nie teraz, za to z chęcią pozna więcej interesujących go tutaj miejsc. - Nie, nie mam na razie pytań, Panie… Yeren, przepraszam jeśli mogę zapomnieć imienia - wyczucie ironii może nie byłoby ciężkie gdyby nie idealne przepracowanie tak mowy języka jak i ciała Anatowicza. Położył dłoń odzianą w skórzaną rękawiczkę na jego ramieniu - Proszę kontynuować oprowadzanie, jest jak na razie zdumiewająco - po czym zdjął dłoń i wskazał ręka uśmiechając się aby prowadzić go dalej po obiekcie.

Powrót do góry Go down





Reinhardt
Gif :
Sala odpraw 5PUjt0u
Godność :
Reinhardt Garlindt
Wiek :
455 lat
Rasa :
Doppelganger
Wzrost / Waga :
Zmienne.
Pod ręką :
Portfel z pieniędzmi i dokumentami.
Broń :
-
Zawód :
Zarządca MORII
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t401-reinhardt-garlind?highlight=reinhardt https://spectrofobia.forumpolish.com/t1110-reinhardt
ReinhardtDoppelganger
Doppelganger
Re: Sala odpraw
Pon 20 Lis - 21:11
Mimo akcji z krzyczącym, w sali panował spokój. Dziwny, jeśli wziąć pod uwagę tłumy jakie się tędy przewalały, normalny jeśli byłeś Morijczykiem i bywałeś tu przynajmniej raz dziennie. Nowy naukowiec jeszcze tego nie wiedział, ale wszystko działało tu jak w szwajcarskim zegarku. Nie było mowy o przypadku, nawet gdy zdarzało się coś niespodziewanego, szybko znajdowali się ludzie, którzy zajmą się sprawą i ponownie zaprowadzą porządek.
Yeren przez chwilę przyglądał się panu Anatowiczowi ale nie powiedział nic. Na jego twarzy błąkał się cień uśmiechu, ale ciężko było powiedzieć co było przyczyną jego wesołości.
- Zapomnieć? - zapytał po chwili patrząc mu prosto w oczy - Proszę wybaczyć... Ja w takie historyjki nie uwierzę. - dodał puszczając mu oko - Gdyby miał pan problem z pamięcią... Nie byłoby tu pana z nami. - wzruszył ramionami - Chodźmy dalej. - wyszczerzył usta w drapieżnym uśmiechu i ruszył wolnym krokiem.
Pokazał nowemu całą salę, omówił przylegające do niej pokoje. Powiedział kilka słów o tym jak wyglądał plan dnia i po wszystkim ponownie wrócili do sali odpraw, gdzie Yeren ponownie rozejrzał się dookoła, jakby obawiał się, że Wrona zobaczy coś, czego zobaczyć nie powinien.
- Oczywiście otrzyma pan swój własny rozkład dnia. Jeśli jest taka potrzeba, może pan wnioskować o zakwaterowanie tu, w Forvaxie. Jeśli nie, otrzyma pan specjalną przepustkę i za każdym razem gdy będzie pan opuszczał miejsce pracy oraz do niego wracał, będzie pan poddawany rutynowym czynnościom sprawdzającym. - spojrzał mu w oczy po czym uśmiechnął się przymilnie, ale trochę sztucznie - Bez obaw, to codzienność każdego z nas. Chyba nie muszę tłumaczyć po co to wszystko.
Samo oprowadzanie po kompleksie było fascynujące a co dopiero to, o czym tamten mówił. Żołnierze zdawali się nie zauważać eleganckiego mężczyzny, zajęci swoją pracą. Zaczepieni, jeśli Wrona próbował, odpowiadali grzecznie ale nie wdawali się w głębsze dyskusje.
- Może... opowie pan coś o siebie? - zapytał nagle Yeren, zupełnie niespodziewanie i poza protokołem. Albo faktycznie był ciekaw nowego naukowca, albo chciał w ten sposób zbić go pantałyku - Czym się pan zajmuje? Co lubi pan robić? A przede wszystkim... - celowo zrobił pauzę i uniósł lekko głowę, zadzierając nosa i posyłając mu pełen wyższości uśmiech - Czy wie pan w ogóle czemu się tu znalazł? - jego oczy błysnęły srebrem, jakby na potwierdzenie, że Człowiekiem to on nie był. Nie w stu procentach.

Powrót do góry Go down





Wrona
Gif :
Sala odpraw M2X4RaN
Godność :
Gregory ''Wrona'' Anatowicz
Wiek :
29
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
185/100
Znaki szczególne :
głębokie czarne oczy
Pod ręką :
notatnik, pióro oraz mała książka o nazwię ''Wielki Inkwizytor'' Fiodora Dostojewskiego, w kieszeni ''Bursztynowy Kompas''
Broń :
Nóż motylkowy
Zawód :
Naukowiec w MORII
https://spectrofobia.forumpolish.com/t1140-gregory https://spectrofobia.forumpolish.com/t1155-opis-wrony https://spectrofobia.forumpolish.com/t1152-kontakt-z-gregorym-wrona-anatowiczem https://spectrofobia.forumpolish.com/t1144-wrona
WronaNaukowiec
Naukowiec
Re: Sala odpraw
Wto 21 Lis - 0:25
Po całej akcji która wydarzyła się na sali odpraw, istotne było to jak sprawnie działa cała organizacja. Bez zwlekania, podeszli odpowiedni ludzie, biorąc i doprowadzając poszkodowanego do sprecyzowanego miejsca. Faktycznie dobrze naoliwiona maszyna która działa sprawnie. Kątem oka zauważył że Yeren spogląda na niego, cóż nie chciał nic mówić po prostu, zainteresowało go to ale na razie nic z tym faktem jeszcze nie robił. Dociekliwość z jego pamięcią i tym że nie kupuje tego, wewnętrznie się zaśmiał oczywiście zewnętrznie nie ukazał tego a jedynie skierował swoje czarne puste oczy w jego stronę, przez chwilę myślał co by tu powiedzieć. Nie mógł tego tak zostawić, w tym przypadku uznał że zagranie ''głupiego'' może być odpowiednie w końcu, nowy naukowiec dopiero zapoznający się z tym wszystkim.
- Ah wie Pan jak to jest, jako nowy w tak pięknie rozbudowanym miejscu - westchnął - zdarza się że mogę zapomnieć - po czym ruszył za... zdawałoby się bardzo dociekliwym, oprowadzającym i ten uśmiech.
Bardzo dokładnie spoglądał na każdy pokój jaki mijał, wiele z nich posiadało nowoczesny sprzęt, potężne komputery ale również te bardziej ''prostackie'' biurka, sterty dokumentów, pełne szafki wypełnione papierami, jednym zdaniem, nie nudzi im się tutaj. Ewidentnie pracy jest co niemiara a ponadto każdy pokój niczym osobny świat który jest równoległy ale jednocześnie połączony. Gdy tak zwiedzali obiekt w momentach podążania pustymi, białymi korytarzami Anatowicz przyglądał się pracownikowi, wiele elementów się gryzło ze sobą, niespójności były widoczne ale jakby ukryte. Czy to możliwe ? Nie, nie czy na pewno ? Gdy Gregory tak kontemplował nagle głos rudzielca znowu mu przeszkodził gdy wrócili na sam początek.
- Chętnie zapoznam się z moim planem dnia, mam nadzieję że ludzie z ambicjami są tu doceniani - a ambicji miał wiele w zapasie czekających tylko aby się ukazać, tyle lat nauki w takim miejscu to niczym poczucie się w raju, brutalnym, nieprzyjemnym, skomplikowanym ale nadal słodkim raju - jestem w stanie zaakceptować wymagania codziennej rutyny sprawdzającej, nie daleko mam apartamentowiec - uśmiechnął się sztucznie - Oczywiście naturalnie domyślam się po co to wszystko, przecież nie chcemy tu... nieproszonych gości - w jego głosie było słychać powagę wypowiedzi, po czym udał się dowiedzieć czegoś gdy zauważył jednostki wojskowe przechodzące obok ale było to stratą czasu nie ma co się dziwić w końcu on jest nowy, nowi zawsze są męczący, lecz ewidentnie nie dla Yeren'a który znikąd zaczął zadawać prywatne pytania.
Zaciekawiło to Wronę, nagle taka ciekawość ? Zaiste interesujące. Stanął dogodnie wyprostował się przed nim, jedną rękę włożył do kieszeni, drugą zaczął gestykulować. - Cóż zajmuje się wieloma rzeczami, jak można się domyśleć, mój drogi dopiero co poznany kolego, biotechnologią na resztę szkoda tracić czasu aby opowiadać - machnął ręką, przecież nie jest tu aby rozmawiać o tym, a taka informacja powinna wystarczyć. - Co lubię ? - przykrył usta dłonią i pomyślał chwilę - Nic specjalnego, filozofię czy historie, czyż nie są to piękne dziedziny naukowe, tak... tak wiele można się dowiedzieć - powiedział to w specyficzny sposób podkreślając słowa by wybrzmiały dostojnie - ten kto uczy się na błędach historii, ten może dokonać czegoś wielkiego - przedostatnie pytanie o to co lubi robić ? Bes sensu, zmarnowanie takiego czasu na takie błahostki. - Cóż uwielbiam pochłaniać wszelaką wiedzę, dokonywać czegoś nowego, badać, analizować - lekko się zaśmiał - wiesz jak to naukowiec w końcu - ostatnie pytanie, chyba zbyt oczywiste, narzucające się, oczekujące czegoś czego mogło by się domyśleć - Co tutaj robię ? Czy wiem po co tu jestem ? - ucichł przez chwilę i utonął w swoich myślach - Otóż jestem tu, ponieważ pragnę... Aby ludzie wyzbyli się strachu, stali się potęgą, tego żeby to oni byli władczy, którzy dyrygują - powiedział to lekko unosząc głos, oczywiście że w tej wypowiedzi nie chodziło o ludzi, a o niego samego. - Tak, pragnę zniewolić te, te... - aż ciężko mu było się wysłowić - istoty, obrzydlistwo - złapał ręce za plecami i nachylił się do rudego - widziałeś, tego biedaka, ten czyn dał mi cel, celem jest nie pozwolić ponownie na coś takiego. Te wynaturzenia, spokojnie badania, eksperymenty tak, tak - zaśmiał się i złapał ręką twarz - pozwolą dowiedzieć się oraz to osiągnąć oczywiście z pomocą MORII - wymawiając to zauważył że, uśmieszek z twarzy rudzielca zszedł, oczy jakby się rozszerzyły, tak to srebro w oczach, te ślady na ustach, kto wie co dalej by znalazł, podszedł do niego po czym położył swoją prawą rękę, cały czas odzianą w czarną rękawiczkę na jego lewym barku, wychylił się za fedory i powiedział cicho - Ja wiem kim... nie, przepraszam czym jesteś - a następnie swoje puste czarne oczy skierował prosto w jego szare.

Powrót do góry Go down





Reinhardt
Gif :
Sala odpraw 5PUjt0u
Godność :
Reinhardt Garlindt
Wiek :
455 lat
Rasa :
Doppelganger
Wzrost / Waga :
Zmienne.
Pod ręką :
Portfel z pieniędzmi i dokumentami.
Broń :
-
Zawód :
Zarządca MORII
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t401-reinhardt-garlind?highlight=reinhardt https://spectrofobia.forumpolish.com/t1110-reinhardt
ReinhardtDoppelganger
Doppelganger
Re: Sala odpraw
Sro 29 Lis - 21:11
Yeren, chociaż sprawiał wrażenie odrobinę znudzonego, bacznie obserwował Wronę. Nie na polecenie przełożonego, po prostu ciekawiła go jego osoba. Ze wstępnych rozmów wynikało, że Anatowicz jest bardzo ambitny, dociekliwy, pojętny i... sprytny. Nie wszystkim w organizacji mogła podobać się taka mieszanka, lecz z wiadomych względów, Zarządca zdecydował o przyjęciu mężczyzny w szeregi MORII.
Wrona musiał wiedzieć, czym się tu zajmowali. Oprócz celu, który wydawał się być wspólny z celem organizacji, prawdopodobnie miał własny. Zemsta? A może po prostu zwykła ciekawość?
Na jego odpowiedź o pamięci jedynie pokiwał głową. Każdy miał jakieś swoje wady i chociaż Yeren nie sądził, by wadą oprowadzanego po Forvaxie naukowca była słaba pamięć, nie chciał dłużej drążyć tematu. Tak czy siak przyjdzie im razem pracować, wszystko wyjdzie w praniu.
- Dobrze to słyszeć. - skwitował na wieść o tym, że Wrona miał swoje lokum. No tak, tęgim mózgom zazwyczaj się powodzi, nie dziwne więc, że mógł pozwolić sobie na coś lepszego niż zwykłe mieszkanie.
Uśmiechnął się chytrze na wzmiankę o nieproszonych gościach. W Anatowiczu było coś, co kojarzyło mu się ze złoczyńcami z bajek. Był elegancki, tajemniczy ale śliski jak wąż. Jeśli kreował taką pozę, szło mu świetnie.
- Sto procent naukowca w naukowcu. - pokiwał głową z uznaniem, patrząc na niego uważnie a gdy tamten przeszedł do tematu istot zza Lustra, Yeren uniósł jedną brew. Ciekawiło go co tamten ma do powiedzenia, dlatego mu nie przerywał.
Wrona nie zaskoczył go brakiem tolerancji, bo prawie każdy członek MORII wykazywał się tą cechą. Pragnienie dominacji było natomiast czymś, co potwierdziło jego wcześniejsze obserwacje: facet jest niebezpieczny i trzeba mieć na niego oko.
- Wynaturzenia... - powtórzył i uśmiechnął się lekko - Czyż właśnie nie dlatego tu jesteśmy? By poznać ich naturę i móc zrozumieć to, co niezrozumiałe? - zapytał a jego oczy błysnęły nienaturalnie - Obawiam się jednak, drogi panie, że to nie MORIA jest dla pana, a pan dla MORII. Mając narzędzia i możliwości jakie daje organizacja oczywiście poszerzy pan horyzonty, jednak wolałbym, by pamiętał pan, że staje się częścią perfekcyjnie działającej machiny. - uśmiechnął się lekko - Ręka, chociaż doczepiona do ciała, nie steruje nim. Ciałem steruje mózg a nim jest nasz Zarządca, to oczywiste.
Już miał iść dalej, ale Anatowicz postanowił zbliżyć się i położyć mu rękę na ramieniu. Zaskoczony poufałością Yeren zmarszczył brwi i chciał poprosić o zachowanie dystansu, lecz Wrona powiedział coś, co sprawiło, że słowa, chociaż cisnęły się na usta, nie znalazły ujścia i nie wybrzmiały mimo chęci.
Nie odpowiedział od razu. Długo patrzył mu w oczy, w dwie bezdenne studnie, które zdawały się pożerać blask jego srebrnych tęczówek tak łapczywie, jak wygłodniały wilk swoją zdobycz.
- Co... masz zamiar zrobić z tą wiedzą? - zapytał cicho rudowłosy. Ciało miał napięte, twarz poważną ale również spiętą. Czyżby Wrona zahaczył wrażliwą strunę?

Powrót do góry Go down





Wrona
Gif :
Sala odpraw M2X4RaN
Godność :
Gregory ''Wrona'' Anatowicz
Wiek :
29
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
185/100
Znaki szczególne :
głębokie czarne oczy
Pod ręką :
notatnik, pióro oraz mała książka o nazwię ''Wielki Inkwizytor'' Fiodora Dostojewskiego, w kieszeni ''Bursztynowy Kompas''
Broń :
Nóż motylkowy
Zawód :
Naukowiec w MORII
https://spectrofobia.forumpolish.com/t1140-gregory https://spectrofobia.forumpolish.com/t1155-opis-wrony https://spectrofobia.forumpolish.com/t1152-kontakt-z-gregorym-wrona-anatowiczem https://spectrofobia.forumpolish.com/t1144-wrona
WronaNaukowiec
Naukowiec
Re: Sala odpraw
Sro 29 Lis - 22:45
Tak, miał to znalazł słaby punkt, bolesny ale jakże trafny. Widząc coraz większą nie pewność, zagubienie, strach, wiedział że musi zacząć wykładać karty na stół, jego... ofiara siedziała z nim w samym środku pyska lwa. Anatowicz był bezpieczny to on mógł tak naprawdę już w tym momencie wydać wyrok ale czy chciał ? Miał czystą rękę, mógł zażądać czego tylko chciał, chyba że rudowłosy kolega lubi jak się na nim robi eksperymenty, badania. Teraz wystarczyło to dobrze rozegrać - Oj mój ''przyjacielu'' co ja chce z tym zrobić ? - trzymając jedną rękę na ramieniu rudego drugą złapał się za czoło a spod dłoni wychylał się jedynie uśmiech na jego twarzy. Wiedział że to nie od niego teraz zależy, tak na prawdę to jak gra w szachy, wróg ma szacha, lecz wciąż jest w grze, teraz zależne było co on zaoferuje, czy ucieknie ? Grając dalej, a może się podda ? Sam Wrona był świadomy że jeden ruch oznacza ''szach mat'' na jego korzyść. Mmmm ten moment, gdy ofiara nie wie co robić. - Powiedzmy że to ty masz wybór, może chcesz mi coś zaoferować ? - Kto wie co Yeren ma pochowane w ''kieszeniach'' jeśli tu jest to na pewno nie bez powodu, musi mieć cel i zadanie a kluczowe od kogo oraz po co ? Nikt o zdrowych myślach by się tu nie pakował. Spojrzał jeszcze raz na niego, widział to napięcie na jego twarzy, ciele, postura jakby zesztywniała. - Nie jestem przecież potworem prawda ? Wiem że na pewno masz coś dla mnie cennego, jakieś informacje - to nie on był potworem, prawdziwy stał przednim. Lustrzaki, myślące ze są takie sprytne, a mówią że pycha to cecha ludzka, cóż najgorzej jak nie docenisz wroga. Sam Gregory miał wiele w głowie, tyle pomysłów co by z nim zrobić ale lubił pobawić się z ofiarą, gdy myśli że ma wybór ah ta złudność. Z trzymania go za ramię, objął jego kar, przybliżył do siebie a druga ręką zrobił zamaszysty ruch do przodu. - Widzisz to wszystko, coś pięknego. Cała ta placówka przeciw takim jak ty. Głupio być na ziemi wroga nieprawdaż ? A więc co ty na to aby pójść trochę na ubocze ? Wyjaśnić sobie parę spraw, a może i nawet sobie pomóc ? - Nadzieja cholerna nadzieja matka głupich, ale jakże słodka i niewinna, niczym dziecko wyciągające dłoń, lecz to ona jest złudna ale czy pod ścianą ma się jakiś inny sensowny wybór ? Ucieczka równa się szybkim złapaniem a może i rozstrzelaniem. Branie na litość he nie z Anatowiczem. Oszustwo może i chwilowe lecz jakie konsekwentne. -A więc Panie... ah znowu zapomniałem, najmocniej przepraszam... Yeren co ty na to ? - Zaśmiał się żartobliwe chodź temu drugiemu nie było do śmiechu. Liczył że się zgodzi, może by coś z niego wyciągną. Każda wiedza, informacja jest cenna a też każdy ceni swoje marne życie takie ulotne, liczył na to że rudy ma trochę oleju w głowie dzięki czemu będzie chciał współpracować na ten moment. Jeden błąd a mogła by się wydarzyć tragedia, Wrona nie lubił brudzić sobie rąk chyba że już naprawdę trzeba. Teraz gdy nastała głucha cisza, czekał spoglądając z góry na Yerena co powie dodając tylko - A więc jak będzie? - ciekawiła go odpowiedź

Powrót do góry Go down





Reinhardt
Gif :
Sala odpraw 5PUjt0u
Godność :
Reinhardt Garlindt
Wiek :
455 lat
Rasa :
Doppelganger
Wzrost / Waga :
Zmienne.
Pod ręką :
Portfel z pieniędzmi i dokumentami.
Broń :
-
Zawód :
Zarządca MORII
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t401-reinhardt-garlind?highlight=reinhardt https://spectrofobia.forumpolish.com/t1110-reinhardt
ReinhardtDoppelganger
Doppelganger
Re: Sala odpraw
Sro 6 Gru - 19:45
Atmosfera bardzo, ale to bardzo zgęstniała. Yeren przyglądał się swojemu nowemu "koledze" i przez dłuższą chwilę zastanawiał, czy aby Anatowicz nie blefuje. Nowi zawsze byli zbyt pewni siebie i dopiero po kilku dniach w organizacji ich temperamenty dawały się temperować. Do pełnego kształtowania potrzeba było jednak więcej czasu.
Cokolwiek nie kierowało mężczyzną, prowokował i chyba zapomniał o tym, że mając do czynienia z istotą magiczną, powinien mieć się na baczności. Ofiara zapędzona w róg stawała się bardzo niebezpieczna, czyż nie?
Rudowłosy uniósł hardo twarz i spojrzał na rozmówcę z góry. Jeszcze przez chwilę milczał by w końcu zmrużyć oczy i zmącić ciszę.
- Nie wiem, czy jesteś, czy nie jesteś potworem, Wrono. - powiedział cicho, przez zaciśnięte zęby co było dowodem na jego zdenerwowanie - Wiem jednak to, że otaczają nas inni pracownicy, w tym żołnierze. Oraz masa kamer. Wystarczy mój urwany krzyk, by zleciała się tutaj cała banda. Komu uwierzą, wieloletniemu pracownikowi czy Świeżakowi? - uśmiechnął się nerwowo - Doceniam, naprawdę doceniam ten pokaz siły, mój drogi. To dobrze, że masz motywację do działania i czujne oko. - dodał kiedy ręka tamtego znalazła się na jego karku - Ale chciałbym zaznaczyć, że nie wiesz o mnie nic poza tym, co możesz przypuszczać. Nie zamierzam ci się tłumaczyć, ale zważ proszę, że niezależnie od urodzenia, przyświeca nam jeden cel: pozyskać, zbadać i ostatecznie przejąć władzę w światach po Drugiej Stronie Lustra. Ku chwale nauki, ku chwale wiedzy i wreszcie aby poszerzyć horyzonty. - jego głos, chociaż zdenerwowany, brzmiał pewnie i twardo. Yeren był zestresowany, ale nie widział powodu dla którego został tak potraktowany. Postanowił więc poddać się Wronie i zobaczyć co stanie się dalej.
- Prowadź. - powiedział kiwając głową. Gdyby się nie bał, byłby głupcem. Ale czy Anatowicz naprawdę był tak pewien tego, że w ostatecznym rozrachunku to on będzie górą?
Mijani żołnierza rzucali im przelotne spojrzenia, ale na ten moment nikt ich nie zaczepił. Yeren szedł posłusznie i gdy wreszcie zatrzymali się w wybranym przez bruneta miejscu, spojrzał na niego beznamiętnie.
- Co teraz?

Powrót do góry Go down





Wrona
Gif :
Sala odpraw M2X4RaN
Godność :
Gregory ''Wrona'' Anatowicz
Wiek :
29
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
185/100
Znaki szczególne :
głębokie czarne oczy
Pod ręką :
notatnik, pióro oraz mała książka o nazwię ''Wielki Inkwizytor'' Fiodora Dostojewskiego, w kieszeni ''Bursztynowy Kompas''
Broń :
Nóż motylkowy
Zawód :
Naukowiec w MORII
https://spectrofobia.forumpolish.com/t1140-gregory https://spectrofobia.forumpolish.com/t1155-opis-wrony https://spectrofobia.forumpolish.com/t1152-kontakt-z-gregorym-wrona-anatowiczem https://spectrofobia.forumpolish.com/t1144-wrona
WronaNaukowiec
Naukowiec
Re: Sala odpraw
Czw 7 Gru - 11:44
Niepewność... haha miał tylko wewnętrzny śmiech, nie jednego zguba gdy tracisz grunt, bo nie wiesz jak postawić pewną nogę, dobrze, dobrze... jeszcze się Yeren przekona co do Wrony Wiesz kto tu jest ''potworem'' ? Tak to pytanie retoryczne. - uśmiechnął się w jego stronę ale tym razem to nie był sztuczny uśmiech, te słowa jakby prawdziwe nie pod przedstawienie. Następnie dotarło do niego słowa rudego, otaczają... NAS !? NAS !? Pomyślał, nie, nie, nie w głowie miał takie co im z pracownika takiego jak on, rudy lustrzak, nic nie wart chodzący śmieć tam gdzie ci którzy są jedynymi słusznymi, czarna owca w stadzie - Oh przyjacielu, zlecą się i co zobaczą, lustrzaka w szeregach którego... którego odkrył ''świeżak'' lubię ryzyko a ty ? - spojrzał się na niego lecz tym razem to on patrzył z góry, pomyślał no właśnie komu by uwierzyli, charyzmatycznemu nowemu LUDZKIEMU członkowi czy jakiemuś wystraszonemu czemuś... jakieś wynaturzenie które ma prawo grozić hahaha, kiwną ręką jakby na znak aby kontynuował swoją wypowiedź, w tym momencie dużo ryzykował sam nie wiedział czy tak na pewno będzie ale też zmniejszało to morale drugiej strony, a mu lekko podniosło, najwyraźniej zadziałało ponieważ po chwili usłyszał coś o docenieniu siły od czegoś takiego, pff puste słowa które przeleciały mu między palcami. Nie potrzebował niczyjego docenienia tym bardziej lustrzaków ale mimo nienawiści teatr musiał trwać - Dziękuje za docenienie ale nie potrzebuje ich - zabrał rękę z ''kolegi'', ukłonił się lekko ukazując swoją dostojność. Po czym wsłuchał się w słowa, o tym że nic nie wie o Yerenie, bla bla bla, zainteresował się w momencie usłyszenia ''Przyświeca nam jeden cel'' nie dowierzał przez chwilę lustrzak który zdradził swoich i ukrywa się pośród ludzi, co za wyrzutek, bezpański pies, jeszcze bez honoru. Te słowa akurat zatrzymał dla siebie... jeszcze. Gdy tak szli razem w ciszy kątem oka widział jak Rudy się stresuje, ewidentnie musiał być zamyślony całą sytuacją. W tym samym momencie Wrona rozglądał się, ci wszyscy żołnierze myślał sobie, taka siła. Gdyby tak w końcu wziąć się w garść i ruszyć na te zwierzęta za lustrem. Zatrzymali się lekko na uboczu ale też bez przesady, jednak ofiara też ma kły jakby coś miało się stać, dalej będą możliwości. Oparł się lekko o ścianę, poprawił fedorę, ręce skrzyżował i pustym wzrokiem skierował się do Yerena. Co teraz ? Teraz przeprowadzimy dżentelmeńską rozmowę. - uśmiechnął się chytrze - Jak to jest że lustrzak, ma takie same cele jak ludzie ? Nie lubisz swojego gatunku ? Chętnie się z tym zapoznam co lustrzak robi tu i jeszcze dziwnym trafem wyznaje te same wartości, sprzeciwia się innym lustrzakom, może wtedy zmienię o tobie zdanie. - wybrzmiał jakby delikatniej jakby chciał pokazać że się zainteresował, był ciekawy a co najważniejsze wyrozumiały, oczywiście że to wszystko nieprawda ale dobry aktor wie jaką maskę należy przybrać w danym momencie.

Powrót do góry Go down





Reinhardt
Gif :
Sala odpraw 5PUjt0u
Godność :
Reinhardt Garlindt
Wiek :
455 lat
Rasa :
Doppelganger
Wzrost / Waga :
Zmienne.
Pod ręką :
Portfel z pieniędzmi i dokumentami.
Broń :
-
Zawód :
Zarządca MORII
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t401-reinhardt-garlind?highlight=reinhardt https://spectrofobia.forumpolish.com/t1110-reinhardt
ReinhardtDoppelganger
Doppelganger
Re: Sala odpraw
Sob 9 Gru - 22:08
Yeren co jakiś czas przyglądał się swojemu rozmówcy i zastanawiał się, na ile tamten jest gotów. Trafił do MORII z powodu swoich osiągnięć i wiedzy, ale czy naprawdę był aż tak pewny siebie i swojej pozycji, by stawiać warunki? Ciekawość była jednak silniejsza i świadom również swoich atutów, Yeren dał się w spokoju poprowadzić na bok, gdzieś gdzie Wrona wyłoży mu swoje... warunki? Oczekiwania? Żądania?
Nie bał się odkrycia. Anatowicz był przekonany, że rudowłosy się ukrywa i nie wziął pod uwagę tego, że organizacja może znać jego pochodzenie. Ba, może. Zna je, i tyle. Może nie pierwszy lepszy zapytany żołnierz, ale przecież Zarządca wie kogo zatrudnia i nie dopuszcza do sytuacji w której w szeregi może wkraść się szpieg. Były takie sytuacje, ale szpicle szybko kończyli swoje misje, lądując na stołach operacyjnych by stać się częścią czegoś większego.
Częścią... czegoś większego. Tak, on sam, Yeren, też był przecież trybikiem w tej wielkiej machinie, która działała bez zarzutu. Wypełniał rozkazy, pracował w pocie czoła i poświęcał się pracy, jak wielu tu zatrudnionych. Miał swoje małe osiągnięcia, ale nie wychylał się poza swój stołek, aby nie napytać sobie biedy. Głównie dlatego, że po prostu nie lubił kłopotów.
Gdy się wreszcie zatrzymali, Yeren uniósł dłoń i nerwowo przeczesał nią swoje rude włosy. Potwierdzenie tego, że nie czuł się komfortowo w tej sytuacji? Tak, szukanie kontaktu ze swoim ciałem zdradzało niepewność. Marszczenie brwi, delikatnie ruchy kącików ust, przestępowanie z nogi na nogę...
Pytanie tylko czy faktycznie tak się denerwował, czy aby nie była to gra aktorska. Wszak członkowie MORII nie byli zwyczajnymi naukowcami czy żołnierzami. Wiedzieli z czym się wiąże praca w organizacji.
Postawa Anatowicza była zaskakująco swobodna, nawet trochę przyjazna a głos, chociaż poważny, nie brzmiał jak jawna groźba. Przez chwilę Lustrzanin patrzył na niego swoimi srebrnymi oczami.
- Faktycznie... nie urodziłem się Człowiekiem. - mruknął - Szkoda, że przy narodzinach nie dostajemy wyboru. - dodał uśmiechając się kpiarsko bardziej do siebie niż do Wrony - Moja matka była Człowiekiem. Ja nie jestem. Nie muszę chyba mówić po kim odziedziczyłem rasę. - jego twarz stężała, bo wcale nie mówił o łatwych rzeczach - Oprócz rasy... potrafię też więcej, niż Człowiek, dlatego chciałbym byś wiedział, że przez wzgląd na miejsce w którym się znajdujemy, pracowników i moje stanowisko, nie użyję żadnej mocy by cię zmanipulować. Forvax to mój dom, nie chcę go tracić a MORIA nie chce tracić mnie. Poświęciłem jej całe swoje życie, tak jak matka wcześniej swoje. - westchnął - Nie wybrałem rodziców. Co więcej, moja matka nie wybrała też sobie partnera, ona... Nie jestem chcianym dzieckiem, mój drogi, nowy kolego. I nie oczekuję współczucia, nie o to w tym wszystkim chodzi. Chciałbym jednak mieć wpływ na swoje przeznaczenie i mimo, iż nigdy nie będę Człowiekiem, wspierać rasę mojej rodzicielki najlepiej jak potrafię. Za krzywdę, jaką jej wyrządził ten, który mnie spłodził. Za to, że mimo upływu wielu lat, nadal o nim mówi i płacze na każde wspomnienie krzywdy, a gdy mnie widzi, i widzi we mnie jego samego... - zawahał się i odwrócił głowę w bok - Nie czas na zwierzenia, Wrono. Dasz się poprowadzić do dalszej części kompleksu czy może chciałbyś jeszcze trochę dżentelmeńsko pogawędzić? Wiesz, mamy tutaj kompleks wypoczynkowy, tam możemy kontynuować rozmowę, jeśliś taki ciekaw mojej historii i motywacji. - zmrużył oczy nieufnie i założył ręce na piersi, ale czekał na decyzję bruneta.

Powrót do góry Go down





Wrona
Gif :
Sala odpraw M2X4RaN
Godność :
Gregory ''Wrona'' Anatowicz
Wiek :
29
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
185/100
Znaki szczególne :
głębokie czarne oczy
Pod ręką :
notatnik, pióro oraz mała książka o nazwię ''Wielki Inkwizytor'' Fiodora Dostojewskiego, w kieszeni ''Bursztynowy Kompas''
Broń :
Nóż motylkowy
Zawód :
Naukowiec w MORII
https://spectrofobia.forumpolish.com/t1140-gregory https://spectrofobia.forumpolish.com/t1155-opis-wrony https://spectrofobia.forumpolish.com/t1152-kontakt-z-gregorym-wrona-anatowiczem https://spectrofobia.forumpolish.com/t1144-wrona
WronaNaukowiec
Naukowiec
Re: Sala odpraw
Nie 10 Gru - 19:17
Wrona udawał mimiką twarzy współczucie, lecz w głębie uradowany tym że nazywanie kogoś bezpańskim psem nie zostało rzucone na wiatr. Tak, smutna historia gdyby miał chusteczkę wyciągnąłby i dał do otarcia łez czy wysmarkania się... banał dalej utrzymywał pogardę w jego stronę, tylko nasuwa mu się powiedzieć że nikt nie wybiera, czuł że jest na wyższej pozycji lecz nie poprzez to rangę, poziom ponieważ tu jeszcze nie mógł się porównać, tylko jako rasa, mieszaniec z jego punktu widzenia to chyba najgorsza opcja, jest kimś ale tak naprawdę nikim, cienka nić do przekroczenia u ludzi jak i lustrzaków... ale jednak wybrał ludzi niby, nie wie na ile słowa są prawdziwe a na ile zwykła gra aktorska, nie jest tu nowy, ponadto jako w połowie lustrzak ma parę zagrań w kieszeni. Spoglądał na Yerena jak opowiada dalszą część o swojej jakże smutnej, nikogo nie interesującej historii z życia i te słowa ''To mój dom nie chce go tracić'' ojej zaraz się jeszcze Wrona popłaczę, ma nadzieję że MORIA po prostu dobrze umie wykorzystywać słabe ogniwa takie jak on i ta pewność że ''nie chce cię zmanipulować'' hahahaha tak na twarzy Wrony pojawił się uśmiech ale szybko go zakrył tak aby wyglądało to jako duże zdziwienie które chciał zakryć, nie chciał w końcu psuć tej jakże smutnej, przygnębiającej biorącej za serce sytuacji. Niechciany chłopczyk ? Oj jak Wronie przykro już miał oferować przytulasa na poprawę humorku, lekko się już nudził słuchając mieszańca, a o brak współczucia niech się nie martwi Gregory ma ważniejsze rzeczy do robienia jak martwienie się czymś takim. Odepchnął się od ściany którą opierał podczas wysłuchiwania jakże wzruszającej historii Rudego w momencie gdy ten obrócił głowę na bok. Oj mój drogi to naprawdę tragiczne... smutne co cię spotkało - ukłonił się - Wybacz moją odgórną ocenę - chwilę tak pozostał w ciszy, zastanawiając się na ile wychodzi mu gra aktorska, czy dobrze wyprofilował swoje ruchy, odpowiednio dobrał ton głosu ? Tak na pewno nie ma wątpliwości co do tego. - Na pewno mówienie o tym to nic prostego, więc dokończymy proszę zwiedzanie kompleksu. - wyciągną dłoń wskazując na główną hale z której miał go oprowadzać dalej - Jeszcze kiedyś dokończymy naszą rozmowę - Po czym poprawił krawat i czekał co jeszcze zostanie mu pokazane.

Powrót do góry Go down





Reinhardt
Gif :
Sala odpraw 5PUjt0u
Godność :
Reinhardt Garlindt
Wiek :
455 lat
Rasa :
Doppelganger
Wzrost / Waga :
Zmienne.
Pod ręką :
Portfel z pieniędzmi i dokumentami.
Broń :
-
Zawód :
Zarządca MORII
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t401-reinhardt-garlind?highlight=reinhardt https://spectrofobia.forumpolish.com/t1110-reinhardt
ReinhardtDoppelganger
Doppelganger
Re: Sala odpraw
Pią 22 Gru - 20:09
Reakcja Anatowicza była... teatralna. Jego brwi wędrowały ku górze, zupełnie jakby faktycznie wczuwał się w opowieść i zaczynał z wolna współczuć biedakowi. Zaiste, historia była dość poruszająca, żeby nie powiedzieć, że wzruszająca. Niejednego potrafiła chwycić za serce, niejednego zainteresować i... niejedną usidlić. Niechciany chłopiec walczący o dobre imię? Sprzeciwiający się losowi? Ukrywający we wrogiej organizacji tylko dlatego, że próbuje wypełniać sobie nadaną misję? Zbawiciel własnego losu. Oszukujący przeznaczenie...
Tylko czy Wrona w ogóle brał pod uwagę to, że historyjka mogła być zmyślona? Napisana na kolanie lub sklecona dla potrzeby chwili?
Yeren bacznie obserwował swojego rozmówcę kiedy ten powiedział, że chce wrócić do zwiedzania. Nie spodziewał się kontynuowania rozmowy, ale też nie przewidział, że Gregory tak szybko przejdzie dalej, porzucając chęć przesłuchania wrogiej istoty.
Posyłając mężczyźnie sztuczny uśmiech, wskazał dłonią by przeszli dalej. Puścił go przodem i długo patrzył mu na plecy, opowiadając o dalszych korytarzach. Nikt nie zwrócił uwagi na ich chwilową nieobecność na szlaku, ale kamery z pewnością wszystko zarejestrowały. Rudowłosy przecież ostrzegał nowego, czy nie?
Nim jednak zdążyli na dobre zagłębić się w historię kompleksu, nim Yeren pokazał wszystkie miejsca, które mogą zainteresować naukowca, na ich drodze stanęło dwóch mężczyzn. Nie, nie szli nigdzie i nie wpadli na spacerujących, po prostu stali w korytarzu i rozmawiali o czymś cicho.
Wyższy, pięknie umięśniony trzymał w dłoniach plik dokumentów. Miał na sobie czarny komplet złożony z klasycznej koszuli, spodni i butów. Ale w jego wyglądzie to nie ubiór był najbardziej interesujący, lecz jego twarz: włosy miał ciemne, ale na twarz opadało kilka kosmyków siwych włosów. Oczy które skierował na przybyszy były... ten widok zapadał w pamięć. Mężczyzna miał bowiem bardzo zmęczone oczy z czego jedno miało kolor błękitnego nieba, drugie zaś było ślepe a skóra wokół niego pomarszczona, jakby została poparzona.
Drugi był niższy i gdyby nie to, że wysoki odwrócił się ku niem pierwszy, można byłoby pomyśleć, że drugi jest manekinem. Dlaczego? Miał na sobie piękny mundur, przywodzący na myśl czarne, ssmańskie uniformy lecz próżno było szukać elementów twarzy, którze mogłyby zapaść w pamięć, bowiem cała jego głowa była zabandażowana czarnym płótnem. Jedynie wypukłość w miejscu gdzie powinien znajdować się nos i dwie wklęsłości oczu potwierdzały, że pod materiałem znajduje się twarz.
- Yeren. - zaczepił ten w bandażach a czujne oczy wyższego zwęziły się lekko, kiedy spojrzał na Wronę - Oprowadzasz nowego naukowca, zgadza się? - ton głosu był swobodny, niemal wesoły a jego właściciel zrobił krok, wychodząc na przeciw rudzielcowi i Gregoremu. Mięśniak stanął za swoim towarzyszem.
- Zarządco... - Yeren skinął głową z szacunkiem i uśmiechnął się szeroko - Nie inaczej. Pozwólcie panowie, że przedstawię...
- Gregory Anatowicz. - powiedział chłodnym tonem wysoki, wpatrując się jednym zdrowym i drugim ślepym okiem we Wronę - Witamy w Forvaxie. - dodał i wyciągnął rękę, robiąc krok w przód i stając na chwilę przed Zarządcą, zupełnie jakby chciał zakryć go własnym ciałem w razie ataku. Tylko... czy miał podstawy by spodziewać się ataku?
- Tak, panie Anatowicz, witamy! - potwierdził zabandażowany - Nazywam się Reinhardt Garlindt i jestem Zarządcą. A to Kurt Streicher, moja prawa ręka, Zastępca. - Reinhardt wolnym lecz stanowczym ruchem chwycił ramię Kurta i przesunął go na bok, dając mu w ten sposób do zrozumienia, że nie obawia się zagrożenia i nie chce być chroniony od frontu.
- Wybaczcie panowie, nie chcieliśmy przeszkodzić... - zaczął Yeren, ale uniesiona dłoń w rękawiczce należąca do Garlindta sprawiła, że nie dokończył wypowiedzi.
- Właściwie już skończyliśmy rozmawiać. Streicher, zostaw raporty na moim biurku. - powiedział Zarządca - Yeren, dziękuję za oprowadzenie gościa. Pozwolisz jednak, że teraz to ja przejmę pałeczkę? Chętnie zamienię słowo z panem Anatowiczem. - wskazał na Wronę na co rudowłosy od razu skinął głową i odsunął się na bok, jakby korytarz był scenąa on właśnie robił miejsce dla głównego aktora.
- Może przejdziemy do kompleksu wypoczynkowego? - zaproponował Reinhardt. Stojący za nim Zastępca nadal wpatrywał się w naukowca i mimo połowicznej ślepoty, wyglądał jak basior, który jedynie wyczekuje fałszywego ruchu swojej ofiary.
Co zrobi Gregory? Czy Wrona przestraszy się Wilka?

Powrót do góry Go down





Wrona
Gif :
Sala odpraw M2X4RaN
Godność :
Gregory ''Wrona'' Anatowicz
Wiek :
29
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
185/100
Znaki szczególne :
głębokie czarne oczy
Pod ręką :
notatnik, pióro oraz mała książka o nazwię ''Wielki Inkwizytor'' Fiodora Dostojewskiego, w kieszeni ''Bursztynowy Kompas''
Broń :
Nóż motylkowy
Zawód :
Naukowiec w MORII
https://spectrofobia.forumpolish.com/t1140-gregory https://spectrofobia.forumpolish.com/t1155-opis-wrony https://spectrofobia.forumpolish.com/t1152-kontakt-z-gregorym-wrona-anatowiczem https://spectrofobia.forumpolish.com/t1144-wrona
WronaNaukowiec
Naukowiec
Re: Sala odpraw
Pią 22 Gru - 21:41
Zwiedzanie stawało się nudne, bez polotu wypłukane ponieważ większość czasu rozmyślał nad rudowłosym oraz tym jak bardzo chce grać na emocjach Wrony, durny żeby go to jeszcze obchodziło. Nagle Yeren się zatrzymał więc automatycznie Wrona też, nie chciał zderzać się z tym czymś. Dwóch mężczyzn wysoki i niski, umięśniony oraz trochę mniej. Pomyślał sobie idealny duet się dobrał, lecz czemu rudy się tam zatrzymał ? Cóż na to pytanie szybko nadeszła odpowiedź. Same głowy całej organizacji stanęły prosto przednim o jak pięknie pomyślał, aczkolwiek szybko zamiast fascynacji poczuł... wzrok tak, tak ktoś tu chyba ewidentnie nie jest łatwo wierny, czy to problem ? Dla Wrony na pewno, nie szybko odbił spojrzenie lecz jego był bardziej przechwalny, ukazujący brak strachu, czy miał się czego bać ? Nie na pewno nie on, nie widzi powodu, rozumiał że ''nowa'' osoba można stanowić niebezpieczeństwo, lecz w jego mniemaniu to nie on tam je stanowił, tylko ten zasrany rudzielec. Wiedział że nie chce ukazać się jako, lekkomyślny, niewychowany czy też wywyższający się. Jednak póki co to on był pionkiem. Więc nie chciał  brać się do wypowiedzenia czegokolwiek nie proszony, jedynie przybrał swoją stabilną postawę, wyprostowany z rękami w tyle, mający głowę do góry, jedyny taki element to wzrok mający mówić wysokiemu, nie zastraszaj mnie wzrokiem. Jedynie tak stał i słuchał jak niszy podchodzi i mówi do jego ''przyjaciela'' stojąc lekko z boku, aż nagle zauważył  jak ktoś tu zgrywa wielkiego ochroniarza wychodzącego z przodu, stał nieruchomo w pozycji takiej jak cały czas, wiedział że musi się prezentować ale również nie może ukazać strachu, widząc jak ''Pan mięśniak'' wyciąga rękę cóż nie chciał sprawiać komplikacji, ściągną rękawiczkę przecież w niej nie poda ręki nie jest prostakiem, następnie również podał dłoń  - Miło mi poznać Panów - jego głos był miękki, delikatny tak aby było czuć że odnosi się z szacunkiem, przeciwieństwie do lustrzaka. - Jestem zaszczycony że mogę spotkać tu takie osobowości i to już pierwszego dnia - po tych słowach ukłonił się na powitanie, wiedział że wyciąganie dłoni w stronę zarządcy może zostać tu różnie odebrane, warto pamiętać że do samego zarządcy, głównie przez jednookiego. Podobała mu się w Reinhardtcie jego władczość że jednym ruchem pachołek ucichł. Gdy wskazał na Wronę ten założył z powrotem rękawiczkę, złapał się jedną dłonią za marynarkę, drugą poprawił krawat po czym, machnął ręką w podzięce i dodał - Z przyjemnością, to zaszczyt móc porozmawiać z kimś takim jak Pan - podczas tej wypowiedzi spojrzał jeszcze raz na Kurta, zgarbiony, niczym wilk który jest gotowy zaatakować jeśli popełni błąd ale pamiętaj to Wrona może odlecieć w każdym momencie mój drogi pomyślał a w złości i wydłubać drugie oko, po tym lekko się uśmiechnął uradowany swym powiedzeniem ale oczywiście w ich odbiorze jakby skierowane do odpowiedzi na spotkanie na odosobnieniu. - Proszę więc kierować - dodał po chwili aby móc na razie ustalić jedną rzecz - Najmocniej przepraszam ale jak mam się kierować w Pana stronę, lepiej Zarządco ? Czy może Reinhardt ? Proszę wybaczyć lecz wolę wiedzieć na przyszłość by nie popełnić błędu - mówił to w spokojnej tonacji, takiej ciepłej, jakby chciał stworzyć rodzinną atmosferę w końcu mają wspólny cel czyż nie ? Kierując się w stronę pomieszczenia rozglądał się po osobach, idąca przed nim sama głowa a za nim wielki ochroniarz, nie czuł się skrępowany nie pierwszy i nie ostatni raz się tak przemieszcza - Bardzo mnie uradowało to spotkanie, muszę przyznać że wnętrze jest wykonanie bardzo schludnie, a sama organizacja to ewidentnie jeden wielki organizm, działający bez zarzutów. A wojsko oh cieszy mnie ta siła militarna, widać że nie byle kto zarządza. - dodał gdy zbliżali się do danego pokoju tak aby chodź na chwilę zlikwidować cisze i stukot butów.

Powrót do góry Go down





Reinhardt
Gif :
Sala odpraw 5PUjt0u
Godność :
Reinhardt Garlindt
Wiek :
455 lat
Rasa :
Doppelganger
Wzrost / Waga :
Zmienne.
Pod ręką :
Portfel z pieniędzmi i dokumentami.
Broń :
-
Zawód :
Zarządca MORII
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t401-reinhardt-garlind?highlight=reinhardt https://spectrofobia.forumpolish.com/t1110-reinhardt
ReinhardtDoppelganger
Doppelganger
Re: Sala odpraw
Pią 12 Sty - 21:52
Jedyną twarzą z której nie dało się wyczytać emocji była twarz Zarządcy, skryta pod ciemnym materiałem, którym była owinięta głowa. Stojący przy nim Streicher wydawał się być znudzony albo tak piekielnie zmęczony, co w zasadzie byłoby lepszym wytłumaczeniem bo miał podkrążone, zaczerwienione oczy. Cóż, pierwszego dnia Wrona nie miał szans o tym wiedzieć, lecz szybko dowie się, głownie przez krążące po jednostce plotki, że Zastępca niewiele sypia a odkąd stracił wzrok w jednym oku, zdaje się nie sypiać wcale.
- Cóż, może sprawiam inne wrażenie ale jestem dość towarzyską osobą. Nie mam w zwyczaju ukrywać się przed innymi. - powiedział wesołym tonem Garlindt a Yeren uśmiechnął się, lecz mięsień na jego szczęce zdradził podenerwowanie. Czy Zarządca mówił prawdę? Pracownicy, oprócz Kurta, nie wyglądali na nadmiernie wyeksploatowanych, nie wyglądali też na takich, którzy w pracy się nudzą: wszyscy skupieni na pracy. Dyscyplina była tu najważniejsza.
- Bardzo przyjemnie to słyszeć, panie Anatowicz. - podchwycił, kiedy Gregory powiedział o zaszczycie - Pierwszy dzień i już mi pan schlebia. - zaśmiał się Reinhardt. Kurt uniósł jeden kącik ust a w jego niebieskim oku pojawił się błysk, kiedy spojrzał na Yerena. W co oni wszyscy grali? A może wcale w nic nie grali?
- W razie gdybyście mnie panowie szukali, jestem w swoim gabinecie. - powiedział twardo Streicher, skinął im wszystkim głową i odszedł w swoją stronę. Nie trzeba było długo czekać, bo już po chwili to samo uczynił rudowłosy, oznajmiając że wraca do pracy ale jest na każde zawołanie Zarządcy.
Przechodząc w stronę kompleksu wypoczynkowego, Reinhardt co jakiś czas zerkał na swojego nowego towarzysza, sprawiając że pewnie niejedna, nieznająca go osoba zastanawiałaby się jakim cudem widzi cokolwiek przez nawoje tkaniny. Widział. Doskonale widział. To inni nie musieli widzieć jego.
- Z pewnością zrozumie pan potrzebę pozostania na oficjalnej stopie. Zachowajmy kulturę, jeszcze przyjdzie czas na zwracanie się do siebie po imieniu. - powiedział uprzejmie, acz stanowczo - Niektórzy używają formy "szefie" ale nie sądzę, by pasowałoby to do pana sposobu bycia i wysławiania się, nota bene z wielką kulturą, panie Anatowicz. Dlatego też najodpowiedniej będzie zwracać się do mnie per "pan" i nazwiskiem lub funkcją, czyli "panie Zarządco". - wyjaśnił - Nie czuję potrzeby zaznaczania mojej pozycji, ale ten sposób na początek jest najlepszym rozwiązaniem. Później... zobaczymy. - wzruszył ramionami i przepuścił Wronę w drzwiach.
Poprowadził go w stronę kontuaru gdzie za ladą krzątała się drobna, ciemnowłosa kobieta. Widząc gości skinęła im głową i przygotowała szklanki. Chociaż nie wyglądała, zachowywała się jakby pełniła funkcję barmanki.
Reinhardt roześmiał się, siadając i wskazując Gregoremu krzesło barowe obok.
- Komplementy, komplementy... - pokręcił głową - Ciekaw jestem, panie Anatowicz, ile w tym jest szczerości a ile zwykłej chęci przypodobania się przełożonemu. - dodał - Ale proszę się nie martwić! Obie motywacje nie są złe!
Dziewczyna podała Zarządcy szklankę wody ze słomką i spojrzała na Wronę, czekając na zamówienie. Cokolwiek nie zamówił, zabrała się za przygotowanie napoju.
- Proszę mi o sobie opowiedzieć. - zagaił po chwili Reinhardt - Lubię poznawać nowych pracowników.

Powrót do góry Go down





Wrona
Gif :
Sala odpraw M2X4RaN
Godność :
Gregory ''Wrona'' Anatowicz
Wiek :
29
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
185/100
Znaki szczególne :
głębokie czarne oczy
Pod ręką :
notatnik, pióro oraz mała książka o nazwię ''Wielki Inkwizytor'' Fiodora Dostojewskiego, w kieszeni ''Bursztynowy Kompas''
Broń :
Nóż motylkowy
Zawód :
Naukowiec w MORII
https://spectrofobia.forumpolish.com/t1140-gregory https://spectrofobia.forumpolish.com/t1155-opis-wrony https://spectrofobia.forumpolish.com/t1152-kontakt-z-gregorym-wrona-anatowiczem https://spectrofobia.forumpolish.com/t1144-wrona
WronaNaukowiec
Naukowiec
Re: Sala odpraw
Sob 13 Sty - 13:09
Gregory skupiając się na wypowiedzi Reinhardta zauważył dziwne spojrzenie Kurta oraz uśmiech ? Na ten moment ciężko było mu ocenić jednoznacznie powód takiej zmiany, mimo wszystko cała jego główna uwaga padła na kogoś bardziej interesującego. Po chwili gdy wszyscy się rozeszli oprócz dwójki samego Anatowicza i zarządcy, gdy wysłuchał w jaki sposób ma się wypowiadać, jakiej formy używać oczywiście przytakiwał głową. Lecz jego słowa mówiące o braku chęci ukazywania swojej pozycji wydawały się po prostu próbą ukazania się ''jako ten dobrotliwy ojciec'', brednie... twarz Wrony zawierała wyrafinowany uśmiech oraz ewidentnie jako kogoś zainteresowanego, lecz w środku analizował. Według niego ktoś taki jak on na pewno czuje się pewien swej pozycji, a tym bardziej wie jak chce aby się do niego zwracano. Tylko silna ręka mogłaby zarządzać taką firmą, tylko ktoś stanowczy wie jak naoliwić maszynę tak aby działała, żył już w takich warunkach, nikt o dobrotliwym sercu, bez skazy, nie byłby na tyle szanowany oraz budzącym podziw czy szacunek. - Oczywiście, będę się zwracać należycie - kiwnął głową na znak aprobaty - Wszystko zaczyna się od formalności czyż nie Panie zarządco ? - zaśmiał się lekko po czym dalej się wyprostował oraz poprawił krawat, podążając dalej za szefem rozglądał się przez chwilę a dokładnie skupiał się na samym prowadzącym. Czuł czyjś wzrok, przygląda mi się ? Wyczekuje błędu ? Analizuje mnie ? He ciekawe czego się dowie. Takie myśli chodziły po głowie Gregoriego. Po wejściu do pokoju oraz usiądnięciu na wskazanym miejscu, przybrał pozycję osoby pewnej siebie, nogi mocno oparte, plecy wyprostowane a ręce stabilnie położone pod kątem do środka nóg. Zdjął kapelusz i położył obok siebie.
- Proszę mi uwierzyć ale obie wersje są poprawne - zaśmiał się delikatnie po czym mówił dalej - Nie mogę ukrywać że i Pańska osoba jak i organizacja budzą podziw, widać że musi mieć Pan to coś - wskazał otwartą dłonią na zarządcę - Nie każdy jest zdolny do prowadzenia tak wielkiej inwestycji i utrzymywania tego w takim stanie. Mogę się domyślać że wielu poddałoby się już dawno presji. - zrobił chwilową przerwę chcąc niby to złapać myśli a tak naprawdę zobaczyć reakcje Reinhardta - A sama organizacja też robi wrażenie, ci LUDZIE widać że wiedząc co robią haha w końcu muszą czyż nie? - tak musiał podkreślić ten wyraz, a pytanie retoryczne dodaje jakieś pikanterii - Oj Panie zarządco gdzie bym się martwił. Jedynie czym się mogłem zmartwić... - jego wzrok skupił się na jego własnych dłoniach pokrytych czarnymi rękawiczkami, jego czarne puste oczy lekko się rozszerzyły a brwi ewidentnie przybrały kształt złości - Zastanawiałem się jak to jest że jakiś lustrzak tu przebywa, a do tego mnie oprowadza po czymś co ma je likwidować... - na jego ustach ukazał się uśmiech - Ale po chwili do mnie dotarło, niech myślą, niech myślą że przyłączenie się je uchroni, hahaha bardzo sprytne wykorzystanie - jego wzrok znów skierował się w stronę szefa - wykorzystać i zgnieść lub niech ulegną... - chwilę tak patrzył się pustymi oczami w ciszy kiedy to dziewczyna przyniosła wodę o którą po prosił uśmiechnął się i powiedział - Serdecznie dziękuję - po wzięciu łyka wody wrócił do meritum - Proszę wybaczyć moją lekką złością w tej wypowiedzi, lecz zdziwiło mnie to - kiwnął głową i poprawił włosy. Coś o sobie to wiele można opowiedzieć, cała historia wiele zajmie pomyślał w głowie, po za tym czy chciał ? Kto o tak opowiada o swoim życiu, uśmiech pojawił się na jego twarzy - Może Pan zarządca sprecyzować ? Jakieś konkrety chęci zapoznania się z moją osobą. Moje opowiadanie może być tak długie niczym Wołga - po tych słowach przypomniał sobie pewną pieśń jaką mu kiedyś nuciła matka podążaj za wołgą, uśmiech pojawił się po tym na twarzy ale tym razem szczery, szczery uśmiech jakże rzadko spotykany.

Powrót do góry Go down





Reinhardt
Gif :
Sala odpraw 5PUjt0u
Godność :
Reinhardt Garlindt
Wiek :
455 lat
Rasa :
Doppelganger
Wzrost / Waga :
Zmienne.
Pod ręką :
Portfel z pieniędzmi i dokumentami.
Broń :
-
Zawód :
Zarządca MORII
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t401-reinhardt-garlind?highlight=reinhardt https://spectrofobia.forumpolish.com/t1110-reinhardt
ReinhardtDoppelganger
Doppelganger
Re: Sala odpraw
Sob 20 Sty - 20:26
Z każdą chwilą przebywania w towarzystwie nowego pracownika, Reinhardt utwierdzał się w tym, że Wrona jest odpowiednią osobą. Nie znał go jeszcze dobrze, ale coś... może szósty zmysł, podpowiadało mu, że Anatowicz będzie stanowił wartość na organizacji. Nie zwalniało go to w żadnym wypadku z obserwowania, ale sympatia Zarządcy mogła przynieść wiele korzyści.
Organizacja robi wrażenie? Nie mogło być inaczej. Słowa Gregorego łechtały przyjemnie ego Doppelgangera, skryta za zawojem materiału twarz Garlindta uśmiechała się szeroko na te wszystkie słodkości, płynące z ust Wrony. Pochlebca. Karierowicz... A może właśnie nie? Może właśnie to było jego prawdziwą motywacją, może mówił to co czuł a że czuł się w tym miejscu dobrze...
- MORIA działa jak dobrze funkcjonujący organizm, albo jak kto woli jak dobrze naoliwiona maszyna. - rzucił oklepanym tekstem. Cóż miał rzec na to wszystko? On już dawno wyleczył się z zachwycania funkcjonowaniem organizacji. Faktycznie, by utrzymać porządek trzeba było twardej ręki. Ludzie, co wcale nie było zaskakujące, potrzebowali silnego lidera, który poprowadzi ich ścieżką rozwoju. Naturalnym było, że gdy pojawia się na horyzoncie nowy ląd, trzeba go poznać wszelkimi sposobami a następnie... zdobyć. Tak działał świat, od wielu wielu lat. Gdyby nie chęć zagarniania nowych terenów, gdyby nie potrzeba rozwoju, Świat Ludzi stałby w miejscu.
- Jestem dumny z tego, na jaki poziom doprowadziłem organizację. - powiedział poważnie, pewnym głosem w którym próżno było szukać wesołości - Ale to dopiero początek. Początki są najtrudniejsze, lecz efekty tego trudu są później bardzo satysfakcjonujące.
Nie dał po sobie poznać, że jego słowa wpłynęły na niego w jakikolwiek sposób, lecz wewnątrz... Uśmiechnął się złowieszczo. Proszę proszę... Miał do czynienia z dobrym obserwatorem. Spryciarzem. Graczem. Jakich jeszcze argumentów użyje teraz? A jakich kiedyś w przyszłości?
Ambitnych ludzi dobrze było trzymać blisko siebie, ale nie pozwolić im wejść na głowę. Reinhardt nie miał przecież pewności, czy Wrona kiedyś nie spróbuje podważyć jego autorytetu. Chociaż... może to zbyt wcześnie na jakiekolwiek osądy.
Kobieta podająca napoje zachowywała się zupełnie jak maszyna, nawet nie patrzyła na siedzących mężczyzn kiedy zajmowała się sprzątaniem za kontuarem. Tylko ona sama wiedziała na ile przysłuchuje się ich rozmowie, a na ile nie.
Reinhardt zaśmiał się cicho, bardzo ciemnym tonem i odwrócił twarz ku Wronie. Bywały momenty kiedy żałował, że zakrywa twarz materiałem. Chciałby zobaczyć reakcję Gregorego na jego oczy. Kolor skóry. Na paszczę pełną ostrych zębów. Na to, że nie miał nic wspólnego z byciem Człowiekiem.
Odczekał dłuższą chwilę zanim zamilkł.
- Jest pan przerażająco błyskotliwy, panie Anatowicz. - powiedział z sympatią w głosie - Myślę, że nasza współpraca będzie naprawdę owocna. - dodał od razu - Bardzo chętnie sprecyzuję. Właściwie byłbym zawiedziony, gdyby tak po prosto zaczął pan opowiadać o sobie wszystko, co przyjdzie panu do głowy. Ma pan analityczny umysł, prawda? I lubi konkrety? Świetnie się składa, takich ludzi szukamy. - skinął głową - Zatem jeśli chodzi o konkrety... Proszę przybliżyć mi pana motywację, panie Anatowicz. Jaki ma pan stosunek do tego, czym się tu zajmujemy?

Powrót do góry Go down





Wrona
Gif :
Sala odpraw M2X4RaN
Godność :
Gregory ''Wrona'' Anatowicz
Wiek :
29
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
185/100
Znaki szczególne :
głębokie czarne oczy
Pod ręką :
notatnik, pióro oraz mała książka o nazwię ''Wielki Inkwizytor'' Fiodora Dostojewskiego, w kieszeni ''Bursztynowy Kompas''
Broń :
Nóż motylkowy
Zawód :
Naukowiec w MORII
https://spectrofobia.forumpolish.com/t1140-gregory https://spectrofobia.forumpolish.com/t1155-opis-wrony https://spectrofobia.forumpolish.com/t1152-kontakt-z-gregorym-wrona-anatowiczem https://spectrofobia.forumpolish.com/t1144-wrona
WronaNaukowiec
Naukowiec
Re: Sala odpraw
Sob 20 Sty - 22:20
Utrzymywał uśmiech na twarzy gdy tak słuchał Reinhardta lecz w głowie pojawiła się myśl o tym czemu zignorował jego pytanie na temat rudego lustrzaka, dziwne pomyślał ale cóż nie będzie dalej tego poruszać... nie teraz kiedyś to tego wróci. Na razie zostawia to dla siebie. W głębi siebie czuł że jest tu prowadzona wojna ? Walka ? Trudno powiedzieć lecz sam wiedział i sam w to grał że ten kto ukaże za dużo siebie, zbyt mocno otworzy se emocje albo powie zdanie za dużo będzie na przegranej pozycji. Tak to uczucie idzie za nim całe życie. Pochlebstwa ze strony kogoś takiego wzbudzały bardzo mocno, pozytywne emocje, czuł docenienie. Nie mógł jednak pokazać tego aż tak po sobie w końcu takie rozmowy są niczym gra w szachy, każdy ruch ma znaczenie. Przytakiwał, machał ręką w podzięce na to co było mówione do niego. Jednak po tym gdy pytanie zostało sprecyzowane, a chęć dowiedzenia się konkretnej wiadomości wymówione zwrócił uwagę na kelnerkę, cicha, spokojna, nic nie mówiąca... ale tu jest słucha nas. Jej działania można porównać do robota, przez chwilę tak zaczął nad tym myśleć próbował kątem oka przyjrzeć się jej. Zauważył że jej wzrok pada na szefa, lecz jednocześnie jest poddenerwowana, jej dłonie drżały jakby bała się że popełni najmniejszy błąd, tak to ewidentnie musi być spowodowane dużym nasileniem stresu, dodając częste mruganie ale czym by to było spowodowane ? Częste mrugania jest wtedy gdy dużo się mówi ale w kłamstwie a tu czyżby była na tyle zmęczona a może ma jakieś soczewki ? Ciężko było jeszcze doprecyzować te myśli, teraz skupił się na tym aby dobrze odpowiedzieć swojemu przedmówcy - A oczywiście, motywację można powiedzieć lekko banalna - zaśmiał się delikatnie - rozwój ludzkości, to jest priorytet. Musimy działać tak aby zwiększyć komfort gatunku ludzkiego, wynieść go na wyższy poziom. - chwilę przystopował, złapał oddech, zastanowił się - Chce aby ci którzy myślą z tamtej strony o nas jak o nic nie wartych śmieciach, że to ludzie są niczym karaluchy zawsze znajdą drogę i to oni zawsze wracają. - tak myślał, tak chciał aby było lecz czy było coś więcej ? Oczywiście że tak, na szczycie tego sukcesu aby stał sam Anatowicz aby to on był który doprowadził do tego. Ale nikt nie musiał o tym wiedzieć to jego własny cel. - Więc mój stosunek do tego jest bardzo przychylny, nie wiem jak bardzo Pan nienawidzi lustrzan, lecz ja ich nie trawie a ci którzy mają takie samo podejście są mi niczym przyjaciele. Organizacja pomagająca ludziom tym nieświadomym jak i chcąca zbadać krainę luster. Słyszałem co nie co o eksperymentach, każde wykorzystanie tego czegoś dla dobra ludzi jest wymagane i konieczne. Nie żeby było mi ich szkoda. - przerwał wypowiedź aby może dać chwilę na zadanie kolejnego pytania, może chęć do pytania się czegoś, jakieś nurtujące myśli może przelatywały tam za tym materiałem pomyślał. -Czy jeszcze może jakieś pytanie ? A może mam coś do powiedzieć do aktualnego? - powiedział z spokojem w głosie tak jakby był gotowe na kolejne ale również na dopowiedzenie.

Powrót do góry Go down





Sponsored content

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach