Freya

avatar
GośćGość
Freya
Pon 15 Cze - 22:56

| Freya Esther Redmond | 22 lata | Opętaniec | Trucicielka Serc | Kraina Luster |

Moce:

➤ Wzmocnienie – Freya potrafi zainfekować swoją krwią z piór (tylko po wyrwaniu) swój łuk, jak również jedną broń wybranej osoby. Trafienie ofiary powoduje paraliż trafionej części ciała na 2 posty, ulepszenie utrzymuje się maksymalnie dwa ataki, po czym kobieta musi odczekać 3/4 posty (w zależności od ilości ulepszonych broni) na ponownie użycie.
➤ Telepatia
➤ Hipnoza kolorami skrzydeł – działa 3 posty, potem 4 posty przerwy; obejmuje maksymalnie 2 osoby na raz.
➤ Lewitacja (bonus rasowy)

Umiejętności:

➤ Łucznictwo
➤ Skradanie się
➤ Medycyna – 3 lata studiów medycznych pozwalają jej na opatrzenie drobnych urazów, zwichnięć, czy głębszych ran, które nie wykraczają poza jej wiedzę. Natomiast niedługi staż jako naukowiec MORII poszerzył jej wiedzę na temat anatomii istot magicznych, czy ich chorób, choć nadal się o nich uczy.

Wygląd:

Stosunkowo niska – równe sto pięćdziesiąt pięć centymetrów wzrostu – o proporcjonalnej budowie ciała, wyprostowanej, atletycznej sylwetce, z wyraźnie zarysowanymi mięśniami na nogach i lekką muskulaturą na brzuchu. Biust ma kształtny, ale drobny, raczej przeciętnych rozmiarów.
Twarz Freyi jest lekko pociągła i dziewczęco zaokrąglona przy żuchwie, o cerze w kolorze kości słoniowej, na której niekiedy występują lekkie zaczerwienienia na policzkach oraz mostku małego nosa. Jej uroda choć subtelna i niewinna, nie przypomina w żadnym wypadku dziewczęcia, jest wręcz idealnie odpowiadająca ilości przeżytych lat. Ciekawe spojrzenie dużych, purpurowych oczu, z fioletową obwódką wokół źrenic i czarnymi, gęstymi rzęsami, między którymi dostrzec można kilka czerwonych włosków, z pewnością przyciąga spojrzenie. Częściej ją jednak można spotkać z niebieskimi oczami, które są efektem noszonych przez nią soczewek, natomiast pod lewym okiem można dostrzec niewielki pieprzyk. Usta ma pełne, często jednak ściągnięte w cienką linie, o kolorze intensywnej czerwieni.
Mutacja wpłynęła na zmianę w jej wyglądzie zewnętrznym – pomijając skrzydła, włosy kobiety, niegdyś rude i kręcone, stały się proste, lekko zawijane na końcach, a także ściemniały do czerwieni, niekiedy wpadając nawet w mahoniowy. Długością sięgają jej lędźwi, z przydługą grzywką opadającą na czoło i oczy. Gdzieniegdzie dostrzec można delikatnie odstające od całej reszty kędziorki, zapewnie pozostałości po kręconej teksturze kiedy była człowiekiem.
Z jasnych pleców kobiety, za sprawą mutacji, która powstała w wyniku połączenia się wstrzykniętej w ciało kobiety substancji i pasożyta, wyrastają dwie pary skrzydeł. Pierwszy dwa rzędy piór są śnieżnobiałe, natomiast ostatni rząd, tak samo jak miejsce, z którego wyrastają, przybrały kolor szkarłatu. Dodatkowo można dostrzec rozsypane po całej długości skrzydeł złote drobinki, które mienią się odbijając od siebie promienie słoneczne. Obie pary skrzydeł wyrastają między łopatkami, chociaż jedne para (znajdująca się kilka centymetrów wyżej) jest większa. Budową można je również porównać do skrzydeł łabędzia. Nie są szerokie, jednakże nie jest w stanie ich zakryć pod płaszczem, ze względu na ich długość.
W Kainie Luster stara się ubierać mało wyzywająco i krzykliwie, wręcz monotonnie. W większości przypadków odziewa ciemny płaszcz z kapturem, znalezione bądź zakupione za niewielką ilość złota ubrania, nierzadko już przez kogoś znoszone. Często jednak nierozłącznym elementem jej garderoby są czapki, bądź duże kapelusze, przez co mylnie może uchodzić za Kapelusznika (gdyby nie skrzydła). Chociaż w świecie ludzi zwracała duża uwagę na swoją aparycje, po drugiej stronie lustra stara się nie rzucać w oczy i przemykać wśród większych tłumów jako szarak.

Charakter:

Mimo trudnej sytuacji w jakiej się obecnie znajduje; zmiana w wyglądzie, skrzydła, nowy świat i przede wszystkim, utrata głosu, Freya nie podpada w rozpacz niemożności, skrupulatnie dążąc do poprawienia swoich warunków życiowych i odzyskania człowieczeństwa.
Skupia się głównie na własnym świecie wewnętrznym; zdobywaniu informacji na temat swojego spaczenia, a także możliwości odwrócenia klątwy, jednakże nie stroni przy tym od towarzystwa i nie izoluje się od istot magicznych. Zazwyczaj.
Na codzień jest raczej stoicka i zrównoważona, choć niekiedy zdaję się to być jedynie pozorami, dzięki którym kreowanie błyskotliwych rozwiązań w danej sytuacji nie spełza na niczym. W rozmowie sympatyczna i uprzejma, ale bardzo zdystansowana. Względem istot magicznych trochę zaściankowa i podejrzliwa. Nie traktuje każdej istoty jak swojego wroga, aczkolwiek niewiele brakuje, by jej uprzejmość zmieniła się w wątpliwą kalkulacje zamiarów swojego rozmówcy. Najpierw przewiduje najgorsze, opracowuje swój ewentualny plan ucieczki, a dopiero potem zdaje się rozluźnić na tyle, by czerpać przyjemność z rozmowy. Jest świadoma tego, że znajduję się w zupełnie obcym świecie, a jej jedyną deską ratunku mogą okazać się istoty, które jeszcze do pewnego czasu traktowała jak obiekty badań.
W głębi czuje niechęć do Lustrzan, wcale nie czuje się jedną z nich, ani też nie próbuje się wpasować. Nowe, magiczne umiejętności, skrzydła, czy ogólna zmiana w wyglądzie obrzydza ją. Stara się nie pokazywać po sobie jak bardzo dotknęła ją utrata głosu, ale również wzbudziła ciekawość porównywalną tą do ciekawości małego dziecka, jakby poznała świat z zupełnie innej perspektywy. Mimo telepatii, eksplorowanie umysłu drugiej istoty, nawet, jeżeli poparte jej własną ułomnością, zdaje się kłócić z jej moralnością na tyle, że używa jej naprawdę rzadko i tylko, kiedy inne sposoby porozumiewania się z rozmówcą zawodzą.
Jest pewna swoich racji, ale nie zamknięta na inne możliwości, a już na pewno nie narzucająca się ze swoimi. Stara się wzbraniać od ukazywania wszelkich oznak arogancji, jednakże raz wytrącona z równowagi, szybko traci spokój, a jej wiecznie opanowanie i nieufność zmienia się w zawiść, której towarzyszy bezczelne lekceważenie swojego potencjalnego przeciwnika. Takie chwile jednakże zdarzają się naprawdę rzadko i muszą być podparte wieloma innymi czynnikami, jak jej ogólne samopoczucie, czy zmęczenie. Niemniej wyrażanie swoich emocji bez słów, ubarwionego tonu, czy zwyczajnej możliwości rzucenia na prawo i lewo epitetami, zdaje się nie przynosić zamierzanego efektu. Któż bowiem bałby się stworzenia, które jedynie wymachuje łapami i wydobywa z siebie ledwie słyszalne jęki niezadowolenia?
Samodzielna, szybko się uczy, ale nie jest wszechstronna i nie pyszy się. Stosunkowo uniwersalna i elastyczna, potrafiąca odnaleźć się w większości różnych sytuacji. W momentach kiedy jej światopogląd skacze sobie do gardła z regułami panującymi w Krainie Luster, stara się kierować tym, co wydaje się poprawne i nie przyniesie szkód. Obecnie zajmuje się głównie zdobywaniem złota, niekoniecznie w sposób legalny i prawny, jak zwykła działać w świecie ludzi, ale stara się nie przekraczać pewnych granic. Pozyskują informację, nie wychyla się i nie wchodzi nikomu w drogę, chociaż zdaje sobie sprawę, iż niekiedy jest to nieuniknione.

Historia:

  „Jako człowiek, urodziłam się dwadzieścia dwa lata temu w Londynie. Moją matką była norweżką, była, bo zmarła na jakąś nieuleczalną chorobę 5 lat temu, w samotności i katuszach własnego umysłu, a jednak lekarze mówili, nie wiem czy przez wzgląd na mnie, czy faktycznie tak było – że uśmiechała się do siebie blado, z zamglonymi, ślepnącymi oczami, ostatnimi siłami wypowiadając szeptem imię mojego ojca. Była niczym niefrasobliwy romantyk, wiecznie z głową w chmurach, przywołując w pamięci obrazy jedynego mężczyzny, którego obdarzyła wielką, acz niezwykle bolesną miłością. O swoim obiekcie westchnień potrafiła rozmawiać godzinami, przytaczać nowo poznane epitety, czy tworzyć ich wspólną przyszłość, na którą liczyła do ostatniego tchu. A jednak nie był tak wspaniały jak w jej opowieściach. W prawdzie nigdy go nie poznałam, ale sam fakt, że zostawił moją matkę, stawia go w gorszym świetle. Podobno był Lustrzanem. Ciężko jest mi się do tego odnieść, do słów kobiety, która od kilku lat żyła chwilami, wygrzebując je z kotlin pamięci i przedstawiając tak, jakby recytowała jeden z wierszy, napisany przez jakiegoś niespełnionego artystę, którego napędzała artystycznie ta romantyczna niemoc, wyidealizowana i niezwykle zgubna miłość.
  Moje dzieciństwo było stosunkowo normalne, rosnąc w domu bez ojca nie zauważyłam, bym różniła się czymkolwiek od innych dzieci. Byłam tak samo samoluba, tak samo niecierpliwa i tak samo ciekawsza świata jak moi ówcześni, małoletni rówieśnicy. Dorastałam w domu pełnym matczynej miłości, choć niewątpliwie widziałam częściej jej powolny rozkład, w świecie książek z obrazkami magicznych stworzeń, londyńskiej metropolii, która pozwoliła mi rozwinąć się na tyle, na ile pozwalały nasze finanse. Te natomiast nie były nadzwyczajne, można wręcz powiedzieć, że wyjątkowo przeciętne. Wystarczały jednak na nasze zapotrzebowanie i pokrycie mojej nauki.
  Szybko musiałam dorosnąć. Matka zachorowała jak miałam 15 lat i musiałam zmierzyć się nie tylko z widokiem usychającego przez kilka lat ciała, ale również z jej psychicznym upadkiem, który najprawdopodobniej wpłynął na moje postrzeganie ludzkiego życia. Starłam się nie myśleć o swoich nastoletnich, czy też po prostu ludzkich, potrzebach. O potrzebie obojga rodziców, ich wsparciu, nużącej codzienności, gdzie moimi jedynymi zmartwieniami byłaby próba okiełznania burzy rudych loków, które jak zwykłam mawiać – na moje nieszczęście odziedziczyłam po ojcu, co w gruncie rzeczy jedynie przypominało mojej matce o nim za każdym razem, kiedy na mnie patrzyła. Nachodziły ją czasem momenty, w których siadała i bawiła się nimi niczym małe dziecko lalką. Lubiłam te chwile, paradoksalnie infantylne, a jednak tylko wtedy zdawało się, że była najbardziej świadoma otaczającego ją świata. Nuciła pod nosem melodię, której brzmienie dla nowego słuchacza mogło wydawać się niezwykle kojące, natomiast dla mnie było ciszą przed burzą, zwiastunem tragicznych wieści, czy co gorsza – świadczyły o jej ponownym zanurzeniu się w głębinach własnego obłąkania.
  Często powtarzała, że ojciec do niej mówi, że w jakiś magiczny, tylko im znany sposób (może miała na myśli telepatie?) porozumiewają się, że nadal ją kocha, mnie, że tęskni za nami i pragnie wrócić, ale nie może. Kiedy pytałam, gdzie jest, jak się z nim skontaktować, chociaż nie była to wola wynikająca z chęci poznania go osobiście, chciałam jedynie by matka nie odchodziła z tego świata ze świadomością (chociaż ta zdawała się w niej powoli umierać), że została porzucona. Odpowiadała mi wtedy, że gdzieś skryte są tajemne drzwi, które prowadzą do innego świata, do jego świata, że gdzieś tam w Krainie pełnych dziwów czeka na nią, a ona, uwięziona w ludzkim świecie, ze słabością ciała porównywalną do rośliny, nie może go odszukać. Równie często co się za to karciła, prosiła mnie bym jej obiecała, że kiedyś to ja przejmę tą powinność odnalezienie jedynego człowieka, przez którego skończyła, jak skończyła – bo ciężko obwiniać go o chorobę, a przecież to ona w ostateczności odebrała jej życie, prawda? Zawsze jak wychodziłam pytała, czy właśnie tam zmierzam. W tamtej chwili odpowiadałam, że tak, jakkolwiek absurdalnie to nie zabrzmi, chciałam by tkwiła w tym kłamstwie. Bowiem były to jedyne chwile, które rozjaśniały jej blade, wychudzone lico.
  Kiedy odeszła wiele się zmieniło, nie wiem czy mogę tak powiedzieć, czy tak przystoi, ale chyba na lepsze. Zastanawiam się do tej pory, czy gdyby mogła cofnęłaby czas i nigdy nie spotkała mojego ojca. Oczywiście wiem, że to gdybanie nic mi nie da, nigdy nie poznam odpowiedzi, nawet za życia nie potrafiłaby mi odpowiedzieć tak, aby mnie usatysfakcjonować. Pozostawała jednak ta gorycz, żal i złość, na nią, na niego, na samą siebie, że została tak dotkliwie zraniona, aż w końcu ten ból nie zaczął ją powoli i od środka, zżerać.
  Chwile spędzone z moją matką wiele mnie nauczyły, pokazały jak zgubne potrafią być marzenia, których gonitwa przypominała walkę z wiatrakami, jak ulotne i słabe jest ludzkie istnienie, jak wiele nam brakuje do doskonałości. Ale przede wszystkim ofiarowała mi cel w życiu, pragnienie dążenia do udoskonalenia naszego gatunku. Bo jak się potem okazało, wiele z jej opowieści nie były jedynie historyjkami niezrównoważonej psychicznie kobiety. A uświadomił mnie o tym pewien Anglik, z którym uczyłam się na tym samym uniwersytecie.
  Poznaliśmy się przypadkowo, chociaż w niezwykle studenckich warunkach – w bibliotece. Szybko znaleźliśmy wspólny język. Imponowały mi jego ambicje i wyniki w nauce. Sama przecież byłam jedną z lepszych studentek medycyny. Nasze relacje były czysto przyjacielskie do momentu, kiedy obydwoje nie wstąpiliśmy do organizacji MORIA. Cóż, właściwie to on wstąpił pierwszy, a potem zwerbował mnie. Z początku nie do końca rozumiałam co do mnie mówił, w natłoku tych wszystkich informacji stanęła mi przed oczami moja matka, majacząca o magicznej krainie, o istotach, które często możemy spotkać w książkach fantasy. Z tą różnicą, że Nico, bo tak zwykłam do niego mówić pieszczotliwie, choć on zdawał się być tym niewzruszony, przedstawił mi dowody, zachęcił do wspólnych badań w celu wzniesienia ludzkości na wyższy poziom i właśnie to mnie w nim urzekło. Szybko po tym zaczęliśmy się spotykać. Myślę, że połączyła nas wspólna pasja, dlatego ciężko tutaj mówić o głębszym uczuciu. Lubiłam go, bardziej niż kogokolwiek w tamtym okresie, ale nie nazwałabym tego miłością, raczej sprawiedliwą wymianą przyjemności. W końcu więcej czasu i tak spędziliśmy w laboratorium, czy na rozmowach dotyczących cyrkowców i tego, że są naszą przyszłością. Przyszłością ludzkości. Przynajmniej tak chcieliśmy o tym myśleć. Nicolas był moim partnerem zarówno zawodowym, jak i prywatnym, ale teraz jest również moją jedyną nadzieją na odzyskanie człowieczeństwa.
  Warto również wspomnieć, jak je w ogóle straciłam. Oczywiście, że za sprawą Anielskiej Klątwy, jednakże warto przybliżyć, dla samej siebie, jak doszło do tego, że znalazłam się w tej Krainie dziwów. Może spisanie tego na papier pozwoli mi lepiej zrozumieć to, co się stało.
  Dostałam zadanie zbadania drogi ucieczki jednego z naszych obiektów badań, który zbiegł z laboratorium. O klątwie grasującej na ludzkie ciała słyszał każdy członek Morii, była jednak na tyle tajemniczym zjawiskiem, że niewiele się o niej mówiło, a jeszcze mniej wiedziało. Zaproponowano mi zastrzyk, który miał być podobno zabezpieczeniem na pasożyta. Jak już nietrudno się domyślić, zastrzyk okazał się fiaskiem, a mi wyrosły na plecach skrzydła. Nie jedne, a dwie pary. Są do niczego, nie potrafię nawet na nich latać, umiem się jedynie unieść kilka centymetrów nad ziemią, jednak wydaje mi się ta umiejętność bezużyteczna. Skoro już i tak muszę paradować z piórami na plecach, to chociaż mogłyby się do czegoś przydać, prawda?
  Wszystko mnie w tym świecie dziwi, zaskakuje i jest dla mnie nowe. Z każdym dniem utwierdzam się w przekonaniu, jak bardzo tutaj nie pasuje, jak bardzo chcę wrócić do swojego dawnego życia i bycia człowiekiem. Muszę tylko uzbroić się w cierpliwość i znaleźć kogoś, kto będzie na tyle warty zaufania, aby liczyć na pomoc w przedostaniu się do świata ludzi i odnalezieniu Nicolasa. Mam jedynie nadzieję, że młody naukowiec nie okaże się przeciwieństwem pomocy i chwile spędzone razem skłonią go, aby zachował moją tożsamość w tajemnicy. Wiem przecież co czeka istoty magiczne w naszym świecie, w laboratorium, do którego trafiają, czy w ręce Nico, którego temperament niekiedy mnie przerażał.
  Piszę to, by nigdy nie zapomnieć kim się urodziłam, że mimo klątwy niebawem – taką mam nadzieję – znowu będę człowiekiem.”

Powrót do góry Go down





Tyk
Gif :
Freya D93840e52cb57748d5a24bdfa761040295dab6ee
Godność :
Lord Protektor, Arcyksiążę Agasharr I Rosarium
Wiek :
30 lat
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
178/75
Pod ręką :
Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae), Divard, zabawki
Zawód :
Lord Protektor Krainy Luster
Specjalne :
Główny Administrator
https://spectrofobia.forumpolish.com/t233-agasharr-rosarium#284 https://spectrofobia.forumpolish.com/t914-archiwa-arcyksiazece https://spectrofobia.forumpolish.com/t497-kancelaria-arcyksiazeca https://spectrofobia.forumpolish.com/t1121-tyk
TykArcyksiążę
Arcyksiążę
Re: Freya
Pon 15 Cze - 22:57
Akcept!

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach