Pokój braci Cross

Hunter
Gif :
Pokój braci Cross 5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
Pokój braci Cross
Nie 27 Gru - 14:07
Hunter otrzymał pokój w ramach awansu od samego Dyrektora organizacji.
Pokój jest przytulny i odrobinę większy od poprzedniego. Składa się z trzech pomieszczeń - pierwszego, gdzie znajduje się kanapa i telewizor, oraz aneks kuchenny. Ugotować się tutaj nic nie ugotuje, ale zrobić sobie kawę, schłodzić piwo czy odgrzać coś w mikrofali jak najbardziej się da. To dobrze, że nie muszą łazić nigdzie, w szczególności w wolny dzień, albo gdy Hunter chce odpocząć po misji. Mimo, że nie czuje bólu, to gdy jest poobijany, to marzy tylko o moczeniu się w wannie oraz leżeniu w łóżku bo gojące się rany nie należą do zbyt komfortowych.
Z pomieszczenia można przejść jeszcze do dwóch innych, oddzielonych drzwiami. Z jednej strony jest łazienka z dużym lustrem, toaletą praz w miarę dużą kabiną prysznicową. W sam raz dla dwóch osób.
drugie drzwi prowadzą do sypialni, w której znajduje się nie tylko duże łóżko, ale również kilka szaf, toaletka, komoda oraz szafa pancerna. Większość należy do Russella, który to musi gdzieś chować swoje klamoty. Do Huntera należy tylko szafa pancerna oraz jedna ze zwykłych szaf. Jakoś muszą sobie oddzielić garderobę, a każdy z nich uznaje inny rodzaj porządku, co nie rzadko ich denerwuje.
Tutaj spędzają większość czasu, rzadko kiedy wracają do swojego mieszkania. Głównie dlatego, że tutaj mają dostęp do laboratorium, w którym Russell spędza całe dnie, a kochany młodszy braciszek przecież nie zostawi go samego z innego powodu niż misja czy wypad na miasto. Nie po tym jednym eksperymencie, o którym pewnie będą pamiętać do końca życia.

Powrót do góry Go down





Hunter
Gif :
Pokój braci Cross 5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
Re: Pokój braci Cross
Czw 7 Sty - 21:46
- Jak śpię czy nawet jak zasypiam to nie muszę na Ciebie patrzeć. Mam zamknięte oczy - odpowiedziałem krótko. On serio myślał, że mnie to ruszy? Jak powie przy szefie, że go przytulam? Jakoś wątpię. Z resztą to co robię gdy śpię to inna sprawa, a co robię za dnia inna. Dodatkowo inaczej reaguję jak Russi jest ze mną w pokoju, inaczej gdy ktoś inny próbuje mnie podejść w nocy. Nie bez powodu spałem z bronią pod poduszką, nie tylko gdy byłem sam.
Wzruszyłem ramionami, gdy powiedział, że będę gruby. Jedna pizza raz na jakiś czas, grubasa ze mnie nie zrobi. A wątpię by zrobił mi jakąś pożywną i zdrową kolację, która jednocześnie będzie zrobiona szybko. A tak? Nie będę musiał za wiele czekać i będę mógł sobie zostawić też coś na śniadanie.
Spojrzałem na Kurta - przeprosiłem i nawet powiedział, że to pielęgniarz się mną zajmie. Mam mu jeszcze iść zanieść kwiatki na dodatkowe przeprosiny? - zapytałem.
Ech...szkoda, że już nie mogłem zacząć treningu - na nic innego nie liczę - powiedziałem jeszcze i odebrałem pudełko z gorącą kolacją.
Zgromiłem brata wzrokiem. Nie mógł już zamknąć tego wytapetowanego ryjka? Najpierw podrywał Głównego Zarządcę, by po chwili zrobić to z jego Zastępcą? I to jeszcze po otrzymaniu opierdolu? Ech...
- Miłego - rzuciłem i skinąłem głową bratu. Wstałem, wziąłem pizzę do ręki i ruszyłem od razu do pokoju. Z tego co wiedziałem od razu przenoszą rzeczy z jednego do drugiego, więc Russell będzie musiał sobie przenieść znów swoje graty. Przynajmniej nie trzeba się martwić przeprowadzką...

W końcu dotarliśmy do pokoju - nie zasłużyłeś ale masz - rzuciłem mu kartę i dałem otworzyć pokój. Wiedziałem, że i tak będzie próbował się wepchnąć do środka przede mną.
Gdy już otworzył, nie czekałem aż wejdzie całkiem tylko go wepchnąłem do środka, rozglądając się. Pokój jak pokój. Większy, co mnie cieszyło, bo miałem więcej miejsca na gry. No i był salonik, osobno od sypialni.
W salonie wisiały przygotowane dwa czarne mundury. Jeden bojowy, drugi odświętny. Uśmiechnąłem się kątem ust. Stylu nie można odmówić naszemu Zarządcy skoro zdecydował się na taki krój. Teraz tylko żeby mój porąbany brachu nie chciał tego zmieniać w żaden sposób ani mnie w nie teraz wciskać.
Na stoliku leżała moja Sakwa, dokumenty z przydziałem obowiązków oraz wykazem nowych treningów, które miały uzupełnić moje umiejętności. W końcu jako Zwiadowca musiałem umieć więcej niż jako zwykły żołnierz. Dodatkowo też nowe uprawnienia, przywileje, które mnie obowiązywały. Na przykład, nie musiałem już aż tak pilnować godzin na strzelnicy. Zajebiście!
Na dokumentach leżał też Krzyż Zwiadowcy, na łańcuszku. Uśmiechnąłem się wrednie, podnosząc go i przyglądając mu się - no to teraz mogę sobie sam chodzić na spacerki - rzuciłem tylko krótko i odłożyłem przedmiot na stół.
Pizzę odłożyłem wcześniej na aneks kuchenny. Ugryzłem spory kawałek i zacząłem się rozbierać, zaczynając od tego cholerstwa, które usztywniało mi bark. Inaczej bym się nie rozebrał. Nie bolało, ale i tak byłem ostrożny. Chciałem jak najszybciej zwiedzić łazienkę i pozbyć się tej krwi i kurzu. Mimo wszystko, mimo iż lubiłem się wybrudzić w walce, lubiłem być czysty i gotowy na nowe wyzwania.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Pokój braci Cross
Nie 10 Sty - 12:27
-I tak wiem, że podglądasz, gdy się przebieram – rzucił wrednie do brata i uśmiechnął się do siebie. Jakim cudem oni się jeszcze nie pozabijali? Z takimi typami osobowości? Cholera jeśli wiedział. Chyba tylko DNA ich matki powstrzymywało ich przed bratobójstwem. Nie, żeby Russ teraz miał realne szanse na pokonanie Huna, gdyby ten go wziął z zaskoczenia. Jak był dzieckiem, jasne, ale dorosłym facetem, wielkoludem/żyrafem? O sile tura? Zdecydowanie nie. Musiałby napuścić na niego kilku cyrkowców lub jakieś zwierzaczki, ale tylko tyle. Ewentualnie jakąś fancy broń, będącą w stanie rozszczepić jego atomy szybciej, niż ten mógłby zareagować. Ale, żyli sobie mniej więcej w zgodzie, więc nie było z tym problemu: zabiliby na spokojnie każdego dla drugiego brata, gdyby zaszła potrzeba. Taką relację mieli – drażnili się, przepychali, irytowali. Ale kochali się i robili dla siebie wiele.
- No co? – zapytał, widząc wzrok Hunhuna – przecież powiedziałem, czemu to robię – rzucił beztrosko. Któregoś dnia go z to zajebią, ale będzie warto.

- Kocham Cię! – podekscytowany wlazł/został wepchnięty do pokoju. Zaraz zaczął się rozglądać i zaglądać w każdy kąt.
Salono-kuchnio-jadalnia była ładnie urządzona. Ściany pomalowane były na śnieżno-biało. Panele miały przyjemny jasny odcień, pasujący do nóg niewielkiego stolika oraz do ramy mebli kuchennych, których blaty i szafki były idealnie białe. Kanapa była duża, popielato szara z dwoma poduszkami na niej leżącymi. Poduszki miały paskudny kolor. Zgnitej zieleni. Westchnął. Nie znali się na dekoracjach. O ile meble były dobre, o tyle dodatki (którymi były tylko te poduszki, sknery) prezentowały się okropnie. Będzie musiał uszyć porządne poszewki i poukładać jakieś ładne rzeczy na półkach.
Pognał do następnego pomieszczenia. Pokój. Również ubogo urządzony, ale też jasny i przyjemny. Ściany miały jasno-brązowy, może piaskowy kolor. Panele były ciemniejsze niż w salonie. Szafy, które już wiedział, że będą należeć głównie do niego – były biało-czarne. Toaletka Russella była w dokładnie takich samych barwach. Szafa pancerna zdecydowanie należała do Huna, więc nie poświęcał jej więcej czasu.
- ILE TU MIEJSCA, HUNHUN – krzyknął podekscytowany, otwierając je. Czyżby umarł i trafił do raju? Chyba tak.
Mieli jedno, duże łóżko. Brązowe, ciemniejsze niż ściany, ale jaśniejsze niż panele. Nie wyglądało na super miękkie, ale jak na to, że byli  takiej organizacji, to i tak się cieszył, że ma takie ładne miejsce do życia.
Również sobie zanotował, że musi ogarnąć jakieś dodatki do sypialni.
W końcu poszedł do drugiego (trzeciego) pomieszczenia. Łazienki.
- No i taki prysznic to ja rozumiem – skomentował, patrząc na duży (wystarczająco duży, by Hunter mógł się tam zmieścić na stojąco) prysznic dwuosobowy. Kabina była całkiem przezroczysta, ale gdyby chcieli, mogli sobie zamontować jakąś kotarę. Na jego szczęście prysznic miał dwa natryski: niższy, żeby różowowłosy mógł sięgnąć i wyższy dla heterochromika. Łazienka była szara. Płytki przy kabinie prysznicowej były ciemniejsze niż te na innych ścianach. Na jednej ze ścian wisiało duże lustro, w którym zaraz zaczął się przeglądać. Poprawił trochę włosy i sweterek, a potem uśmiechnął się do własnego odbicia.
Ich gust mimo wszystko nie był aż tak straszny.
- Hunhun – zaczął, kręcąc się koło młodszego – poradzisz sobie sam przez chwilę? Muszę iść coś załatwić.
Oczywiście nie zamierzał mu powiedzieć, co i gdzie musi załatwić. To będzie obecnie jego mała tajemnica… Kiedy Hun wzruszył na niego ramionami i poszedł do łazienki, naukowiec wyszedł z pokoju. Zabrał z sobą kartę, by móc swobodnie wrócić do ich miejsca, gdy tylko będzie gotów.

Powrót do góry Go down





Hunter
Gif :
Pokój braci Cross 5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
Re: Pokój braci Cross
Nie 10 Sty - 13:48
Wywróciłem tylko oczami na jego wyznanie. Oczywiście od razu zaczął się plątać pod nogami. Myszkował wszędzie gdzie tylko się dało. Nie zdziwiłbym się, gdybym się obrócił i znalazł go na szafie z głowa utkniętą za. Skubany był do tego zdolny by na pewno sprawdzić każdy kąt, w który może wetknąć te swoje badziewia. Pół biedy, że szanował prywatność na tyle, by nie wpychać swoich szpargałów do moich rzeczy.
Zająłem się swoimi sprawami, gdy ten dalej oglądał cały pokój, czy raczej mieszkanie. Zerknąłem tylko w jego stronę, gdy krzyknął o tym ile tutaj miejsca. Fakt. Było sporo. Choć znając jego odkrył jakieś wielkie szafy i już miał mokro na samą myśl tym co tam powkłada.
Rozbierałem się bez pośpiechu, rzucając cichy do kosza na pranie. Byłem zmęczony, ale nie aż tak, żeby bałaganić na wszystkie strony. Ruru gdzieś polazł, ale był nadal w obiekcie, dlatego nie miałem się czym przejmować. Wlazłem pod prysznic i nie miałem zamiaru zbyt długo spod niego wychodzić. Nie czekały mnie treningi, musiałoby się stać coś naprawdę poważnego, żeby wzywali mnie do akcji. Bycie rannym miało swoje plusy. Nie mogłem sobie odpocząć i poleniuchować na swój własny sposób.
Długo się moczyłem, zanim zacząłem myć. Kilka ran się przez to otwarło ale nie było to nic poważnego, więc nie przejmowałem się tym. W końcu wylazłem spod prysznica. Cała łazienka była zaparowana, razem z tym wielkim lustrem. Wytarłem się, a następnie przetarłem taflę, żeby sprawdzić jak w ogóle wyglądam. Siniaki już powoli schodziły, tylko te największe były jeszcze widoczne. Mniejsze otarcia powoli znikały, tylko poważniejsze rozcięcia się jeszcze otworzyły przez wodę o wysokiej temperaturze, ale po wyjściu szybko przestały krwawić. Jako iż nie czułem bólu, mogłem sobie pozwolić na naprawdę ciepłe kąpiele. No...chyba, że Ruru mi się wpierdolił do kabiny, wtedy nie było na to szans.
Przeczesałem wilgotne włosy i zawiązałem ręcznik na biodrach. Wysuszyłem się mniej więcej i wyszedłem z łazienki. Russella jeszcze nie było. Wiedziałem, że muszę na niego poczekać bo inaczej wywlecze mnie z łóżka tylko po to by mnie chwilę podręczyć po czym własnoręcznie do łóżka wepchnąć i zmienić w burrito. Usiadłem więc przy aneksie i zabrałem się za jedzenie. Jednocześnie przeglądając na necie jakieś głupoty. Musiałem też skontrolować co mój durny braciak znów wrzucił na insta. Czasem przesadzał i to grubo.... Miałem tylko nadzieję, że szybko wróci bo naprawdę byłem zmęczony. W lodówce znalazłem jeszcze zimne piwo. O...Tego to mi nie może zabronić!

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Pokój braci Cross
Sob 23 Sty - 20:46
Kiedy wyszedł z pomieszczenia, udał się od razu do laboratorium nr 2.
Nie planował być po za ich nowym pokojem dłużej niż było to koniecznie – szybkie przejście do laboratorium oraz wrócenie do HunHuna. Niestety w drodze powrotnej spotkał jedną ze swoich współpracowniczek, która w przypływie energii spowodowanej przedawkowaniem kofeiny i energetyków, zaczęła wypytywać go o powodzenie eksperymentu B2A67. Poprawił pudełeczko trzymane na rękach i po krótce przedstawił jej swoją hipotezę dotyczącą możliwego sukcesu eksperymentu. Nie miał pewności, czy zakończy się on w taki sposób, w jaki by chcieli: część uzyskanych danych była niejasna, lub niemożliwa do zinterpretowania. Nie mniej, obecne pomiary wskazywała na poprawę stanu oraz kondycji B2. Gdyby udało im się utrzymać ten sam poziom, nie wątpił, że (pod warunkiem, iż nie wystąpią inne komplikacje) A67 ma szanse na sukces.
- Z chęcią bym dłużej o tym z tobą podyskutował, ale muszę już iść – powiedział, puszczając jej oczko. – Widzimy się jutro na śniadaniu. Stawiam kanapki i herbatę – uśmiechnął się i zadowolony odszedł nim ta zdążyła przyjąć lub odrzucić jego ofertę. Teraz nie a wyjścia, musi z nim zjeść. Prawdopodobnie będzie tego żałować, jak różowowłosy już się rozgada, ale sama chciała!
- HunHun, już jestem ~ - zawołał entuzjastycznie, wchodząc do pokoju oraz kładąc na ziemi różowe pudełeczko. – Tęskniłeś~? – zrobił „kocią” (:3) minę oraz czegokolwiek by właśnie nie robił jego brat, otworzył pudełeczko, z którego wypadła urocza psinka z wielką, różową kokardą zawiązaną na szyi.
Pies, a raczej psowata istota, która była połączeniem wilka, warana i kruka, miała być prezentem urodzinowym dla ciemnowłosego, ale skoro nadarzyła się taka okazja, to Hunter dostanie swojego pupila wcześniej.
Zmodyfikowane genetycznie stworzenie miało czarną jak smoła sierść oraz gdzieniegdzie wystające pióra. Były one mięciutkie (zarówno futerko i piórka) niczym chmurka. Oczka zwierzak miał różne, tak samo jak jego braciszek. Jedno z nich było fioletowe, drugie czerwone. Jego język w pyszczku był cały niebieski, typowo warański.
Zwierzak od razu zaczął badać otoczenie, aż w końcu pognał w stronę Huntera i rzucił się na niego uradowany, domagając jego atencji.

Powrót do góry Go down





Hunter
Gif :
Pokój braci Cross 5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
Re: Pokój braci Cross
Sob 23 Sty - 21:08
Ruru był czymś cholernie podekscytowany. Aż chyba zaczynałem się bać co mu zaś wpadło do tego pokręconego łba. Oczy zaczynały mi się już zamykać. Ledwo udawało mi się utrzymać przytomność. Przez ostatnie trzy dni prawie nie spałem, do tego ta sytuacja zaraz po powrocie z misji. Miałem prawo być zmęczonym, a pokój był jedynym miejscem, gdzie mogłem spokojnie odpocząć i pozwolić sobie na relaks. Dlaczego mu to tak długo zajmowało?
W pewnym momencie nawet pomyślałem, że po prostu to pierdolę i potem go opierdolę za to, że tak długo mu to zajęło. Łóżko wzywało tak głośno, że nawet gdyby do pokoju wjechałby mi czołg, wzywając do boju, miałbym to głęboko w dupie.
Gdy w końcu wrócił do pokoju, ziewałem szeroko, przeciągając się przy tym. Uważając oczywiście na wybity bark - mhm - burknąłem, zamykając pudełko z pizzą. Zostały dwa kawałki. Wiedziałem, że ten jajogłowy mi nie odpuści jeśli zjem wszystko sam. Niby nie chce, niby to tuczące, a jak jest to się przyssie jak jebana pijawka.
- Rób swoje....chcę iść do.... - urwałem jak tylko się odwróciłem i zauważyłem, że wypuścił jakiegoś dziwnego stwora z pudełka - mówiłem Ci, żebyś nie przynosił tu swoich eksperymentów - westchnąłem ciężko i wstałem, gdy stworek zaczął mnie zaczepiać. Złapałem go za skórę i podniosłem do góry, przyglądając się jemu dziwacznemu, niby to psiemu, wesołemu pyszczkowi - powiesz mi co to za cholerstwo i co ono tutaj robi? - zapytałem brata, z wyczekiwałem w spojrzeniu.
Mógł zobaczyć oraz poczuć jak bardzo jestem zmęczony, ale również zainteresowany tym stworzeniem. Było nawet....urocze. Dlaczego w ogóle tak się do mnie łasił? Przecież dopiero co mnie zobaczył!
Puściłem stwora na pokój. Wziąłem z kawałka pizzy szynkę i rzuciłem mu ją. Wysoko jebany skakał i złapał ją od razu, za pierwszym razem, choć ta trochę owinęła mu się wokół pyszczka i biedak nie mógł sobie poradzić z tym, żeby ją z niego ściągnąć.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Pokój braci Cross
Sob 30 Sty - 16:35
Czuł zmęczenie brata, ale jego własna ekscytacja była silniejsza niż ono. Dlatego też z taką łatwością udało mu się je zignorować.  
- Ten jeden eksperymencik musiałem przynieść – odparł radośnie, obserwując zachowanie zwierzaczka. – To, mój drogi braciszku, jest Twój prezent z okazji awansu. Miałem ci go dać na urodziny, jak będzie już większy i bardziej podszkolony, ale nadarzyła się okazja, więc czemu by z niej nie skorzystać? – uśmiechnął się, widząc jak „piesek” wysoko skacze. Jak urośnie, będzie skakał jeszcze wyżej.
- To połączenie wilka, kruka i warana – powiedział, podchodząc do stolika i biorąc kawałek pizzy – wyjątkowo inteligentne stworzenie z tego pyśka – wziął gryza  zimnej potrawy – na chwilę obecną jest przyjazny tylko dla mnie i dla ciebie, więc trzymaj go, żeby nikogo nie zagryzł. Niby szczeniak, ale jak uwali? Będzie bolało, to gwarantowane.
Schylił się do zwierzaczka i pomógł mu z szynką obklejoną wokół pyszczka. Następnie zaczął go głaskać.
- Jutro przyniosę potrzebne rzeczy do pielęgnacji i zabawki. Nie zaczął jeszcze żadnego szkolenia bojowego, więc tym aspektem będziesz musiał zająć się sam~
To nie tak, że zwalał na niego całą robotę, ale… cóż, to pies Huna, więc jak sobie go wytresuje, tak będzie miał. Russowi miał pomóc w tym znajomy, który sam ma psa w domu, ale to szkolenie dotyczyłoby tylko bardziej podstawowych komend jak siad czy waruj. Nic bojowego czy ekstremalnego, jak to w zwyczaju mają psy wojskowe. Tyle dobrego, że zdążył go nauczyć załatwiać się na zewnątrz. 
- Mam nadzieję, że ci się podoba – spojrzał na brata – a nawet jeśli nie, nie przyjmuję zwrotów! – powiedział, unosząc brew i czekając na jakąkolwiek reakcje ze strony brata. Czy to pozytywną, czy też negatywną.
- Od razu mówię, nie chce, żeby spał w łóżku z nami. A jak już, to z twojej strony i z dala ode mnie. Jeszcze mi włosy zeżre – pogładził ręką różowe włoski w geście przepełnionym dramatyzmem i niby to troską. – Jak go nazwiesz? Nie ma żadnego imienia.
Dokończył swoją pizze, porozmawiał chwilę z bratem, nałożył na niego opatrunek, mówiąc mu jak bardzo musi teraz uważac na rękę i też poszedł wziąć prysznic.
Potem zwalił się do łóżka na Huna (uważając na jego bark) i poszedł spać. Od rana czego go dzień pełen wrażeń.

Powrót do góry Go down





Hunter
Gif :
Pokój braci Cross 5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
Re: Pokój braci Cross
Nie 31 Sty - 1:05
Zamrugałem zaskoczony - zrobiłeś tego cudaka specjalnie dla mnie? - zapytałem i spojrzałem znów na zwierzaka. To było nawet miłe - mam nadzieję, że masz pozwolenie? - dodałem jeszcze. Wolałem nie wplątać nas w kłopoty tylko dlatego, że mój kochany braciszek uznał, że zrobi mi prezent. Raczej nie mogli robić eksperymentów jaki im się żywnie podobają i do tego jeszcze dla prywatnych celów. Dlatego miałem nadzieje, że to paskudztwo zostało chociaż zgłoszone, że w ogóle powstało.
Uśmiechnąłem się okrutnie słysząc, że uwali każdego, kto do niego podejdzie - już mi się podoba - powiedziałem i podniosłem go znów za skórę. Jakoś wyglądało jakby naprawdę mu się to podobało, bo merdał tym swoim dziwnym ogonem. Przytaknąłem głową na informacje, że wszystko co jest potrzebne przyniesie rano. I dobrze, bo chciałem iść spać - ale nie sra po kątach? Jak tak to go zamknij w kiblu - dodałem całkowicie poważnie. Nie miałem zamiaru sprzątać gówien po tym wypierdku, nie we własnym pokoju!
Szczeniak był uroczy i było widać, że faktycznie, jakby poznawał naszą dwójkę. Jakbyśmy byli członkami jego stada. To dobrze. Byleby nie próbował stać się tutaj Alfa. Na to mu na pewno nie pozwolę!
Trzeba będzie pomyśleć nad jakimś szkoleniem. Czy nadawał się na wysłanie go na szkolenie tak jak inne psy? Można spróbować, ale wolałbym żeby kogoś nie zeżarł po drodze. Coś pokombinuje. Albo go wyszkolę po swojemu i już w ogóle nikt nie będzie wiedział jak nad nim zapanować! HA!
- Będzie spać, gdzie będzie. Ty i tak masz tego za dużo na głowie - rzuciłem wrednie. Miał je długie i gęste. Nie żebym zazdrościł. Sam miałem dość gęste i mocne włosy, jednak nie tak długie. Chyba by mnie wkurwiało to, że mi wszędzie latają, albo plączą. Czasem miałem je trochę dłuższe, tak jak teraz, ale raczej nie trwało coś takiego zbyt długo. Tylko grzywka na prawym oku zawsze była dłuższa, by zakryć to przeklęte oko....Na pytanie o imię tylko wzruszyłem ramionami. Nie miałem na to pomysłu.
Gdy Ruru mnie opatrywał, maluch wskoczył mi na kolana i tak zasnął. Głaskałem go więc po miękkim futerku i piórach, zastanawiając się co mam z nim począć. Trzeba będzie z nim popracować, nauczyć by nie bał się strzałów. Może się przydać w Krainie, gdzie takie cudaki to codzienność. Nie będzie się pewnie aż tak przez to rzucał tam w oczy. Co innego w Glassville, ale cóż. Jakoś miałem to w dupie.
Wiedziałem, że muszę uważać, dlatego spiorunowałem brata wzrokiem. Miałem już ponad dwadzieścia lat na karku. Bólu nigdy nie czułem, dlatego doskonale wiedziałem, jak bardzo musze uważać. Przynajmniej jeśli coś było nie tak, to nie że nie czułem nic....czułem dyskomfort, ale nie ból. Coś do czego się przyzwyczaiłem, nauczyłem ignorować na tyle, by funkcjonować, ale jednocześnie tego nie bagatelizować.
Wstałem, zrzucając psa z kolan i poczochrałem Russa po jego czuprynie - dzięki Ruru - uśmiechnąłem się lekko. Byłem naprawdę wdzięczny za ten prezent. Sam Russell pewnie pamiętał jak kiedyś przygarnąłem szczeniaka, które później znalazłem martwego za domem. Bo miał wypadek...obaj od razu wiedzieliśmy, że to raczej nie był wypadek. Ale nikt z nas nic nie mówił wtedy. Bardzo to przeżyłem, miałem kilka lat, gdy to się stało. Teraz mogłem mieć swojego psa. W końcu.
Postukałem w nogę i sennie udałem się do łóżka. Tam walnąłem się i zakryłem kołdrą, szybko przysypiając. Niestety Russell musiał mnie obudzić. Westchnąłem tylko, a czując jak maluch chce do nas dołączyć, wrzuciłem go na łóżku - chodź tu Farfoclu gupi - ziewnąłem szeroko i zasnąłem szybko. Poczułem tylko jeszcze jak psiak wciska mi się pod kołdrę, pod pachę, grzejąc przyjemnie.

Rano wstałem wcześnie, choć jak dla mnie i tak dość późno, bo przed ósmą. Zrzuciłem brata z siebie i poszedłem do kuchni. Farfocel polazł za mną. Nalałem mu wody do jakiejś miski. Nie wiedziałem co to je, dlatego uznałem, że kupie mu coś przy bieganiu. Niech się skubany uczy! Wypiłem trochę ciepłego mleka (a tak mnie naszło! Co nie wolno dorosłemu?) i ubrałem się na sportowo i poszedłem pobiegać, by trochę rozruszać siebie i młodego.

ZT

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Pokój braci Cross
Pią 28 Maj - 21:06
Minęło już trochę czasu od pojawienia się Farfocla w ich życiu na stałe. Chociaż wcześniej Russell miał już z nim do czynienia w laboratorium – teraz widywał go również w ich wspólnym pokoju. Genetycznie zmutowane szczenię rosło i miało się dobrze, co napawało różowo-włosego dumą. Pupil przez niego stworzony nie tylko prawidłowo się rozwijał, ale i służył HunHunowi; był jego przyjacielem, towarzyszem, który zawsze będzie mógł pomóc mu w boju.
Skupiając się na bojowaniu brata; Hunter był ponownie na odległej misji, w krainie cudaków, bestii i potworów. Carmel został (jak zazwyczaj) w siedzibie, by móc zajmować się pracami laboratoryjnymi. Ostatnimi czasy zaczął się zajmować tworzeniem genetycznie podrasowanych kocich istot, które mogłyby kamuflować się oraz być trujące. Tak więc, to nie tak, że nudził się podczas nieobecności brata w ich wspólnym pokoju. Dalej zajmował się komponowaniem odpowiednich programów na swoim padzie, tworzył projekty, animacje, wzory i szkice teoretycznie wychodowanego stworzenia, które łączyłoby wymagane, chciane oraz pożądane cechy. Po prostu… martwił się. Za każdym razem nuta niepokoju czaiła się pod jego skórą, kiedy Hunter był w terenie. Na dodatek w innym świecie. To było normalne, prawd? Każdy na jego miejscu czułby się niespokojny. Dlatego mieli blaszkę – magiczny przedmiot, który pozwalał im wyczuwać swoje wzajemne emocje, dzięki czemu obaj mieli pewność, że drugiemu nic nie grozi.
Dlatego też, gdy nagle poczuł falę podwyższonego stresu, zaniepokoił się jeszcze bardziej. Miał wrażenie, że coś było nie tak. Bardzo nie tak. Dotknął swojej części blaszki.
- HunHun…. – powiedział cicho, do siebie. Odłożył swoje rzeczy i zebrał się do wyjścia z pokoju. Z każdą chwilą jego złe przeczucia rosły.

z/t

Powrót do góry Go down





Hunter
Gif :
Pokój braci Cross 5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
Re: Pokój braci Cross
Sro 4 Sie - 13:08
Przez większość drogi się nie odzywałem, dopiero pod koniec zwróciłem się do Mari, ale nawet nie drgnąłem - powiedz....co powiedziałaś Garlindtowi? - zapytałem. Może za wcześnie, może nie powinienem, ale chciałem wiedzieć jaka była jej wersja wydarzeń. Wolałem sobie przemyśleć co ja sam powinienem mu powiedzieć. Dlaczego sądziłem, że mówiła mu cokolwiek? Znałem go chyba na tyle dobrze, by się tego domyślić. Chciał wiedzieć o wszystkim co się działo w MORII dlatego jeśli tylko miał okazję to wyciągał informacje. A Rudowłosa nie wyglądała na tak roztrzęsioną tym co się stało, żeby nie być w stanie mówić czegokolwiek, ani na tyle głupią, by nie mówić w ogóle nic, bądź coś ważnego ukryć.
Gdy dojechaliśmy do pokoju i "weszliśmy" do środka, a Ruru na chwilę się zatrzymał wstałem chwiejnie i przeszedłem na kanapę. Była wygodniejsza. Może to nie było za kulturalne ale walnąłem nogi na stół, a głowę odchyliłem w tył. Obok było wystarczająco miejsca by oboje jeszcze mogli sobie usiąść.
Zaczynałem się uspokajać i robiło mi się dziwnie zimno. Spojrzałem na okno, ale było zamknięte. Wątpiłem by w sypialni było inaczej.
Westchnąłem ciężko i przeczesałem włosy. Naprawdę potrzebowałem się umyć...ale prysznic na bank odpadał. Ale musiałem się też jako ogrzać i tak bardzo chciałem zapalić....
- Ruru... w sakwie... jest słoik....z herbatą...zrobisz trochę? - poprosiłem go. Nie miałem ochoty się ruszać, przynajmniej chwilę. Ale chociaż nie byłem już w tym paskudnym gabinecie. Tutaj nie waliło tak krwią i chemią.
Spojrzałem na Mari. Jeśli chciała niech zostanie, jednak... - powinnaś odpocząć.... - powiedziałem spokojnie i spojrzałem na nią. Poprosiłem brata by dał mi Sakwę, a gdy to zrobił, za pomocą zębów otworzyłem ją i oddałem lekarce ubrania. Po co mi jej ciuchy? A jak chciała to przynajmniej niech się przebierze, umyje, whatever. I tak sam nie miałem ochoty iść sam do łazienki - dzięki... - dodałem jeszcze. Jeden lekarz dostał darmowe przemeblowanie nosa, drugi też by to dostał gdyby chciał, ale jednak to dzięki reakcji Marianne, w ogóle tutaj jeszcze siedziałem.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Pokój braci Cross
Nie 15 Sie - 15:49
Zabrał brata do pokoju w towarzystwie lekarki. Chciał się odezwać, początkowo gdy zaczynali swoją trasę, ale zmienił zdanie. Hunter potrzebuje trochę ciszy, chociaż na chwilę, by mógł zebrać myśli, odetchnąć. Russell nawet nie wyobrażał sobie jak trudno mu musiało być zwłaszcza, kiedy musiał odpowiadać na masę pytań. Dlatego też dał mu czas: pozwolił nacieszyć się względnym spokojem i nie zamęczać. Kobiecie podpowiedział wzrokiem, aby zrobiła to samo. Dopóki HunHun sam się nie odezwie, powinni zachować milczenie.
Nie przerywał im rozmowy. W ciszy szedł dalej tak długo, aż znaleźli się w ich pokoju. Mniej więcej na środku pomieszczenia zatrzymał się z wózkiem. Otarł dłonią czoło. Nie było mokre, za to swędziało od łaskoczących go w nie włosów.
Nie skomentował sposobu, w jaki usiadł jego braciszek. Jak mógłby? Nie był pozbawionym współczucia czy wyrozumiałości patafianem. Jasne, gdyby Hunter zrobił to w normalnych warunkach… wtedy dostałby zjebkę i wykład odnośnie manier. Teraz tylko podszedł do brata, usiadł obok i położył mu dłoń na kolanie w geście wsparcia, szepcząc pod nosem, że wszystko jeszcze będzie dobrze.
Zdecydował podczas swoich rozmyślań, że za jakiś czas jeszcze raz poprosi szefa o możliwość zamocowania bratu mechanicznej ręki. A jeżeli się nie zgodzi i wywali go z Morii – Russell samodzielnie taką wykona i przytwierdzi do reszty jego ciała. Nawet gdyby to miało znaczyć, że będzie musiał ponieść straszne konsekwencje. W przypadku, gdyby Moria próbowała zmienić jego małego braciszka w cudaka…. Cóż, powinni się liczyć z tym, że planowane wybuchy bywają bardzo dokładne i śmiercionośne. Jeśli będzie trzeba: rudy puści całe to miejsce z dymem i zrówna z ziemią.
- Oczywiście – powiedział, natychmiast wstając oraz wyciągając słoiczek. Podszedł z saszetkami do lady, wyciągnął z szafki trzy kubki – O nie, ona nigdzie jeszcze nie idzie – oddał bratu sakwę, następnie nalewając wody do czajnika. – Pomoże mi cię umyć. Nie pójdziesz spać cały brudny! Jeszcze wda się zakażenie. Poza tym poczujesz się odrobinę lepiej bez tej całej krwi na sobie – posłał mu słaby uśmiech. Nastawił wodę, opierając się o blat oraz wkładając torebeczki do kubków. Niedługo wszyscy będą mieć herbatkę o smaku pomarańczy z czekoladą. Rozgrzeje, orzeźwi i osłodzi ich ból. Zwłaszcza, że herbaty z krainy miały wyrazisty smak, jakby się piło płynne przysmaki. W tej sytuacji sok z pomarańczy i gorącą czekoladę w jednym.
- Chciałbyś coś zjeść? - zapytał z troską.

Powrót do góry Go down





Marianne
Gif :
Pokój braci Cross 5PUjt0u
Godność :
Marianne Anne Blackwood
Wiek :
28 lat
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
170cm/65kg
Znaki szczególne :
Tatuaż pod lewym obojczykiem, blizna na lewym przedramieniu
Pod ręką :
Drobne, telefon, słuchawki, naszyjnik z Kamieniem Dusz, Bursztynowy Kompas
Zawód :
Lekarz w Morii.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t751-marianne-anne-blackwood#9176
MarianneNieaktywny
Re: Pokój braci Cross
Wto 17 Sie - 15:31
Słysząc słowa Huntera zagryzła wargę. Nie po to wcześniej przekazała tak lakoniczną odpowiedź by teraz wygadać się na korytarzu. Poza tym powinna przekazać Hunterowi co zaważyła, a czym podzieliła się z własnym szefem bez jego brata. Rozumiała, że byli bardzo zżyci jednak wolała mu oszczędzić szczegółów. Może dlatego, że wspomnienie Cienia wywoływało u niej mieszane uczycie strachu, lęku i fascynacji tym drugim światem.
-Później.
Odpowiedziała po chwili namysłu dość cicho.
Gdy weszli do pokoju stanęła i nie ruszała się obserwując jak Hunter siada na kanapie, a jego brat obok niego niosąc mu wsparcie. Czuła się trochę nieswojo stojąc z nimi jednak to była jej praca i nie powinna teraz odpuszczać. Przyjęła od Huntera swoje ubrania i zamrugała zaskoczona na słowa rudowłosego. Nawet nie wiedziała co ma powiedzieć ale zaczęła rozumieć, czemu opieka nad Hunterem ma być dla niej karą. Przecież będzie musiała pomagać w takich czynnościach jak prysznic czy ubranie się, póki nie przyzwyczai się do własnej ułomności.
Czuła się nieswojo wśród rodzeństwa stojąc z ubraniami w rękach, może była nawet zmęczona. Zastanawiała się również czy poszli do pokoju Huntera czy Russella, bo raczej nie spali razem w jednym łóżku...chyba że...tak. Zresztą to nie było teraz ważne bo stała w tym pokoju cała umazana krwią i wolała się nigdzie nie ruszać by nie ubrudzić innych rzeczy.
-Russellu, mógłbyś zostawić nas na chwilę samych? Myślę że mamy coś do omówienia.
Pamiętając jak zaaferowany był gdy wyszła z sali zabiegowej wolała nie wspominać mu o szczegółach ich wycieczki. Z żołnierzem musiała omówić to co powiedziała a ważniejsze czego to czego nie powiedziała głowie organizacji Morii. Może i była głupia, że tyle zataiła jednak zaryzykowała. W sumie sama nie wiedziała czemu ani po co. Będzie musiała się tłumaczyć i udawać głupią, a była wyszkolonym profesjonalistą, który zauważył wcześniej zagrożenie. Właśnie zauważyła a mimo to nie zareagowała poprawnie i nie powstrzymała odpowiednio Huntera wycofując się. Jego stan był jej winą. Powinna myśleć trzeźwo i reagować.
W złości wbiła wzrok w podłogę i zacisnęła pięści na ubraniach. Na szczęście dłonie były chyba jedyną częścią jej ciała czystą od krwi.

Powrót do góry Go down





Hunter
Gif :
Pokój braci Cross 5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
Re: Pokój braci Cross
Wto 17 Sie - 22:00
Skinąłem tylko lekko głową, dając jej znać, że rozumiem. W sumie to nie do końca rozumiałem, dlaczego nie chce mi powiedzieć tego co powiedziała Szefowi? Ale cóż...poczekam. Dowiem się w swoim czasie. Mam tylko nadzieję, że zanim Szef jednak zmieni zdanie i uzna, że ze mną porozmawia. Wolałbym wiedzieć jaka wersja wydarzeń jest mu znana, żeby to jakoś potem ewentualnie naprostować, a nie popychać Marianne w jeszcze większe kłopoty niż byliśmy teraz, bo coś mi mówiło, że jej też się oberwało.
Gdy Russell usiadł obok mnie, zerknąłem na niego. Otoczyłem swoim ramieniem i przytuliłem do siebie - wiem... - szepnąłem i zerknąłem nasze czoła, zamykając oczy. Był moją jedyną rodziną, praktycznie sam mnie wychowywał, choć nawet nie zdawał sobie z tego sprawy. Nie wiedział jak tak naprawdę traktował mnie nasz ojczym. Nigdy nie przyznałem się bratu do tego, że nie wszystkie obrażenia, z którymi wracałem do domu były z bójek. Takie wyjaśnienie było lepsze do przyjęcia, niż to, że spotykałem się z ojczymem i mimo iż już z nim nie mieszkaliśmy to nadal otrzymywałem od niego srogie lanie. Czemu to robił? Nie miałem pojęcia, w końcu i tak nie czułem bólu więc co to była dla mnie za kara? Że oglądałem zmartwionego brata? Nie wiem...
Puściłem go, żeby mógł przygotować jakąś herbatę. Naprawdę robiło mi się zimno. Spoglądałem na kobietę, która chyba nie do końca wiedziała co ze sobą zrobić. To wydarzenie pewnie nie tylko na mnie miało jakiś wpływ, chociaż...na mnie miało największy. Stałem się bezużyteczny. Czekałem tylko na wyrok, gdy Zarządca uzna, że nadaję się tylko na jakiegoś Cyrkowca, albo pozbędzie się mnie w inny sposób. Patrząc na to jak zareagował na to w jakim stanie wróciłem to nie miałem co liczyć by zmienił zdanie o mojej przyszłości....
Marianne chce ze mną porozmawiać? Bez Ruru? Odebrałem od niego herbatę i wpatrywałem się w nią chwilę - najpierw się przebierz - spojrzałem na kobietę - śmierdzisz krwią - dodałem jeszcze i wskazałem jej wzrokiem na łazienkę - chyba nie powinnaś się zajmować pacjentem...w takim stanie - coś mi mówiło, że raczej szybko nie odpuści. Butów jej nie pożyczę, ale tutaj może być boso. Jak będzie chciała niech się obmyje - ręczniki są w szafce naprzeciw drzwi - dodałem. W łazience można się zamknąć, więc mogła się czuć bezpiecznie. Nie musiała brać prysznica.
Upijałem powoli herbatę, nie czekając aż ta ostygnie. Chciałem się jak najszybciej ogrzać i iść spać. Ale jak na razie widać nawet na to nie zasługiwałem.
Pokręciłem głową na pytanie brata. Nie miałem apetytu do tego nadal było mi trochę niedobrze. Haftowania wolałbym im oszczędzić. Wystarczyło, że będą musieli mnie myć. Do dupy to wszystko...
- Ruru...jak Mari wyjdzie z łazienki, pójdziesz po Farfocla? - spojrzałem na niego - martwię się, że kogoś zje, albo oni mu coś zrobią.... - złapałem go za rękę, jeśli był na tyle przy swoich zmysłach, zauważyłby, że lekko drżę, ale obecnie nie można być nawet tego pewnym - poczekamy na ciebie z myciem - dodałem jeszcze.
Byłem tak cholernie zmęczony. Obecnie zasnąłbym chyba w środku bitwy, tak bardzo miałem dość. Spojrzałem tęsknie w stronę sypialni, ale cóż.... taki już los kaleki.
Sięgnąłem po kubek...albo raczej chciałem, bo zrobiłem to prawą ręką...a raczej chciałem zrobić. Zagryzłem mocniej zęby i ponowiłem próbę lewą ręką, po czym upiłem znów trochę zawartości. Nie smakowało mi. Ta herbata mimo braku cukru, była za słodka. A akurat za słodyczami nie przepadam....

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Pokój braci Cross
Czw 19 Sie - 13:20
Nawet przez chwilę nie zastanawiał się, jak ich krótka chwila intymności mogła wyglądać dla Mari z boku. Rudowłosy cieszył się nią, wtulając się w brata jak tylko może i uśmiechając się lekko, tym razem szczerze, bez żadnego wymuszenia. Zamknął powieki, by lepiej czuć Hunhuna i odetchnął płytko. Chociaż młodszy z rodzeństwa wciąż śmierdział krwią i brudem: nutka jego szamponu przedarła się przez resztę zapachów, kojąc nieco nerwy Russella. Hunter żył, miał się wystarczająco stabilnie, by okazywać mu czułość. Na razie to musiało wystarczyć.
Słysząc słowa lekarki, zmrużył oczy. Nie chciała rozmawiać przy nim? Jak to? Co takiego niby mogła chcieć od jego braciszka, że nie mogła tego powiedzieć w obecności mniejszego Crossa? Nie wiedział, ale musiało to być coś… niepokojącego. Czyżby chciała go ochronić? A może Hun jej coś powiedział wcześniej, jeszcze nim wrócili do MORII? Może to on chciał go przed czymś ochronić? Ale przed czym? I o ile jego tok myślenia był prawidłowy, w końcu mógł się mylić. Sekrety wcale mu się nie podobały. Podał więc tylko jej herbatę, by potem przytaknąć; jeżeli będzie to coś, co Russell powinien usłyszeć – Hunter mu powie. W końcu to nie tak, że ukrywali przed sobą  ważne informacje. Dotyczące obojętnej dziedziny.
Ponownie usiadł koło brata, wtulając się w jego bok.
Wziął swój kubek z herbatą w dłonie i przybliżył go do piersi, wydając przyjemny zapach napoju. Podmuchał go, biorąc łyka. Trochę sobie poparzył język, ale było warto. Słodki smak czekolady rozszedł się po podniebieniu w akompaniamencie orzeźwiającej pomarańczy. Pycha. Odłożył kubek na stolik na sekundę przed tym, nim został złapany za rękę.
- Oczywiście, że pójdę po niego HunHun – pogładził kciukiem wierzch jego dłoni. – I jasne. Jak tylko ona się ogarnie, to pójdę, na razie posiedzę z tobą. Powiedz, w skali jeden dziesięć, jak paskudnie się czujesz, przy czym, 10 to nawet ujdzie, a jeden to chyba zaraz padnę trupem? – spróbował zażartować, ale nie sądził, by to mu wyszło.
Udawał, że nie zauważył problemu braciszka z sięgnięciem po herbatę. Zamiast tego zamrugał szybko kilka razy, by się nie rozpłakać.

Powrót do góry Go down





Marianne
Gif :
Pokój braci Cross 5PUjt0u
Godność :
Marianne Anne Blackwood
Wiek :
28 lat
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
170cm/65kg
Znaki szczególne :
Tatuaż pod lewym obojczykiem, blizna na lewym przedramieniu
Pod ręką :
Drobne, telefon, słuchawki, naszyjnik z Kamieniem Dusz, Bursztynowy Kompas
Zawód :
Lekarz w Morii.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t751-marianne-anne-blackwood#9176
MarianneNieaktywny
Re: Pokój braci Cross
Czw 19 Sie - 16:07
Słysząc odpowiedź Huntera spojrzała na niego ostro. Może powinna być łagodniejsza i milsza dla niego ale nie miała za bardzo na to siły. Ciągle w głowie kotłowały jej się obrazy i myśli dotyczące dnia dzisiejszego i ich spotkania z ojcem Huntera.
- Jestem w lepszym stanie niż wasza dwójka razem. A zresztą...nie ważne.
Chciała wspomnieć o tym, że przecież nie jest z nimi z własnej roli tylko z rozkazu przełożonego, ale raczej nie powinna szukać dziury w całym. Poza tym czuła się naprawdę nieswojo widząc zachowanie braci. Może łączyły ich mocniejsze więzi niż zwykłe rodzeństwo, w sumie Russell przypominał bardziej kobietę niż ona, był drobny miał delikatne rysy twarzy i podchodził do wszystkiego związanego ze swoim bratem bardzo emocjonalnie.
Rudowłosa poszła do łazienki po drodze zabierając ręcznik. Prysznic powinien ją faktycznie odprężyć. Zamknęła się w łazience i rozebrała. Weszła pod prysznic i odkręciła ciepłą wodę powoli ją schładzając by się obudzić i lepiej myśleć. Rozejrzała się po kosmetykach zostawionych pod prysznicem i zamrugała szybko widząc damski płyn pod prysznic. Może jeden albo oboje braci mieli dziewczynę w organizacji. Nie jest to jakoś mało prawdopodobne więc głupio wyszło, że wcześniej o tym nie pomyślała.
Lekarka skarciła się w myślach, no tak ten dyskomfort jaki czuła widząc przytulających się braci był przez zazdrość. Głupią nieuzasadnioną zazdrość, której absolutnie nie powinna czuć. Marianne umyła się szybko ubrała szarą bokserkę, policyjne bojówki i kitel lekarski, który zapięła na piersi, ponieważ bielizna również ubrudziła się krwią z przesiąkniętej sukienki. Zabrała brudne rzeczy ze sobą by je wywalić.
Wychodząc z łazienki starała się nie przyglądać braciom i usprawiedliwić samą siebie, że to co czuła nie było zazdrością tylko zmęczeniem, a ona sama dalej przebywa w pokoju Crossów tylko dlatego, że dostała rozkaz opiekować się Hunterem. Nic więcej.
-Gdzie to mogę wyrzucić? Bo raczej się ich nie uratuje.
Bielizna była zawinięta w sukienkę, która aktualnie posiadała więcej koloru brunatnego niż zielonego.

Powrót do góry Go down





Hunter
Gif :
Pokój braci Cross 5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
Re: Pokój braci Cross
Czw 19 Sie - 16:45
Nie skomentowałem tego co powiedziała. Co z tego, że była w lepszym stanie skoro cała była w mojej krwi? Raczej jako lekarz powinna dbać o higienę, a nie kozaczyć jaka to ona niezniszczalna.
Gładziłem brata po jego rudych włosach. Jakoś nie myślałem o tym jak to może wyglądać z punktu widzenia osoby trzeciej. Ale prawdę mówiąc również potrzebowałem czyjejś bliskości, nie chciałem być teraz sam ale w życiu bym się do tego na głos nie przyznał. Nie po to miałem reputację jaka miałem by robić za jakiegoś pluszowego misia w oczach innych. To prawda, że miałem gdzieś co mówią o mnie inni ale jeśli by przeginali to szkoda marnować opatrunków przez coś takiego czyż nie? Poza tym nie chciało mi się słuchać kolejnego kazania Ruru. A szczerze wiedziałem, że jak tylko się uspokoi to się od niego nasłucham, jak jeszcze nigdy.
Zamyśliłem się na jego pytanie, wpatrując się w ten paskudny napar przed sobą. Chyba juz bym wolał jakieś jebane ziółka niż ten cukier - Trzy? Może cztery... - odpowiedziałem szczerze. Było mi zimno choć teraz co jakiś czas pojawiała się fala gorąca. Chyba się przeziębiłem.... No zajebiscie, starałem się jednak to jakoś ukryć przed bratem choć pewnie gdyby nie jego stan to jiz bym był zawinięty w kocyk z termometrem w dupie. Coś mi jednak mówiło, że pani doktor nie będzie aż tak mało spostrzegawcza.
O wilku mowa...
Spojrzałem na ubrania, które trzymała w ręce - pod zlewem jest specjalny kubeł - powiedziałem ale zerknąłem na Ruru żeby wziął to od niej. W końcu gość chyba nie powinien robić wszystkiego sam.
Upiłem znów herbatę, czekając aż Russell wyjdzie a Marianne w końcu powie co tam jej łazi po tej rudej główce. Im szybciej będę to miał za sobą tym lepiej.

Powrót do góry Go down





Marianne
Gif :
Pokój braci Cross 5PUjt0u
Godność :
Marianne Anne Blackwood
Wiek :
28 lat
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
170cm/65kg
Znaki szczególne :
Tatuaż pod lewym obojczykiem, blizna na lewym przedramieniu
Pod ręką :
Drobne, telefon, słuchawki, naszyjnik z Kamieniem Dusz, Bursztynowy Kompas
Zawód :
Lekarz w Morii.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t751-marianne-anne-blackwood#9176
MarianneNieaktywny
Re: Pokój braci Cross
Czw 2 Wrz - 9:05
Poczekała aż Russel wyjdzie. Spokojnie patrzała jak wstaje, zabiera od niej rzeczy i wychodzi. Przynajmniej mają chwilę dla siebie, ale co miała powiedzieć. W głowie kotłowało jej się tyle rzeczy, że nie wiedziała od czego zacząć. To był okropny dzień, oszukała przełożonego, naraziła siebie i współpracownika. Przez jej nieuwagę i brak konsultacji z zespołem medycznym zraniona została kolejna osoba. A teraz stoi i nie wie co ze sobą zrobić. Chyba wszystkie emocje, które do tej pory były zagłuszane przez adrenalinę zaczęły wychodzić. To znaczy, że musi szybko rozmówić się z Hunterem i pomóc mu się umyć by nie zauważył jak jest zmęczona.
-Zrzuciłam winę na siebie, że mnie nie odesłałeś. Reinhardtowi powiedziałam tylko, że kogoś szukałeś i trafiliśmy na agresywnego Cienia, który nas zaatakował bez powodu. Nie wiem kiedy szef będzie chciał z tobą albo mną jeszcze raz rozmawiać.... - zrobiła chwilę przerwy, wzięła w ręce swój kubek jednak go odłożyła czując słodką, mdłą woń - Mam tyle pytań, że nie wiem od czego zacząć. O tobie, twoim ojcu. jak, czemu. O twojej mamie. Rodzinie...Nie wiem czy chciałbyś nawet odpowiedzieć obcej osobie. -Otuliła się ramionami i spojrzała w sufit. Czuła tyle emocji, których nie powinna. Nie wiedziała co na w sumie powiedzieć, przecież Hunter może nie chce się spowiadać obcej osobie ze swojego życia. Poza tym mówił, że ten Cień zgwałcił jego matkę dlatego się zabiła. Czemu tak zareagował, czemu uciął rękę swojemu dziecku.
-Wybacz, w sumie to twoje prywatne rzeczy, nie powinnam się interesować. Możesz mieć pewność, że ni przekazałam niczego o tobie i nie powiem nikomu. Niezależnie czy tego chcesz czy nie. To dość osobista sprawa więc jak chcesz to powiesz innym jak nie to nie.
Hunter mógł zauważyć, że dziewczyna jest zmęczona o ile nie powiedzieć o niej, że roztrzęsiona. W kącikach jej oczu zbierały się łzy, z którymi walczyła mrugając, a które tańczyły dodając jej spojrzeniu smutnych iskierek.

Powrót do góry Go down





Hunter
Gif :
Pokój braci Cross 5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
Re: Pokój braci Cross
Pią 3 Wrz - 20:46
Odprowadziłem brata wzrokiem i upiłem znów trochę herbaty. Jakoś średnio mi pomagała. Chyba dopiero przeziębienie się zaczynało i nie mogłem polegać tylko i wyłącznie na ciepłej herbacie. Pociągnąłem lekko nosem, mając nadzieję, że dziewczyna tego nie zauważy.
Spojrzałem na nią uważnie, gdy zaczęła wyjaśniać co i jak - on wie, że poszedłem szukać ojca, więc pewnie się domyślił czyja to sprawka - powiedziałem spokojnie i upiłem znów tego zbyt słodkiego napoju herbacianego - ukarał Cię jakoś? - zapytałem jeszcze. Jeśli ukarał ją to nie mogłem powiedzieć czy za kłamstwo czy raczej za to, że to niby z jej winy cokolwiek się stało. Miałem jednak nadzieję, że nie było to nic do przesady złego. Nie wpadło mi do głowy, że to iż była teraz u mnie w pokoju znaczyło, że odbywa karę.
Nie skomentowałem jednak tego kiedy by chciał z nami porozmawiać. Z tego co widziałem, to raczej nie będzie to zbyt szybka rozmowa...przynajmniej jeśli chodziło o mnie.
Westchnąłem i spojrzałem na nią uważnie, zastanawiając się co zrobić. Odłożyłem herbatę i z wahaniem pomasowałem miejsce, z którego wcześniej wyrastało moje ramię - chyba nie mam wyboru...skoro i tak zostałaś już w to wciągnięta - przyznałem i pokręciłem głową - to co ci powiem wie Kurt, a jak on to możliwe też, że Reinhardt - powiedziałem spokojnie - ale nie wszystko jest znane Russellowi...dlatego proszę, żebyś nie powtarzała u tych rzeczy - spojrzałem na nią z prośbą w zmęczonych, dwubarwnych oczach.
Zakaszlałem lekko po czym odchrząknąłem, zastanawiając się od czego w ogóle zacząć.
- Mój ojciec....w sumie spotkałem go pierwszy raz... - zacząłem od tego - wiedziałem o nim tyle co ci mówiłem wcześniej...plus, że ponoć zgwałcił Lenore, ale patrząc na jego reakcję nie jestem pewien - spojrzałem jej w oczy - o tym lepiej nie wspominać Ruru....chyba by się załamał słysząc o możliwym romansie - dodałem szybko. Nie lubiłem mówić i było to raczej słyszalne, że nie jestem jakimś mówcą. Krótko, zwięźle i na temat.... tak było najlepiej - nie wiem nawet jak się nazywa....to była chyba moja jedyna szansa by się coś dowiedzieć - westchnąłem i zakaszlałem cicho - Lenore...nasza matka... o niej chyba dowiesz się więcej od Russella. Dla mnie jest to postać z opowieści i zdjęć. Więc raczej nie jestem odpowiedni by się wypowiadać... - widać było po tym jak o niej mówię, że naprawdę nie łączyła mnie z nią żadna emocjonalna więź. Ojczym często opowiadał o tym, że nawet mnie nie przytuliła gdy się urodziłem. Nie chciała na mnie patrzeć. Po co mam mieć jakiekolwiek emocje związane z kimś takim?
- Rodzina... moją jedyną rodziną jest mój brat... - dopiłem herbatę - to on znalazł Lenore, gdy się powiesiła. Przyszedł poznać brata, zastał martwą matkę i płaczące niemowlę. Miał wtedy sześć lat. Wziął mnie na ręce i nie chciał oddać ojczymowi. Ten chciał się mnie pozbyć, ale nie potrafił odmówić ukochanemu pasierbowi, który tak przypominał jego żonę - wzruszyłem ramionami - To Russell mnie wychowywał. Praktycznie sam.... ojczym tylko przed nim udawał, by pod jego nieobecność lać mnie ile wlezie i obwiniać o śmierć Lenore. Nasłuchałem się wiele.... - przeczesałem włosy i miałem nadzieję, że Mari zrozumie, że raczej nie przyznałem się przed starszym bratem, jak ojczym mnie traktował. Wystarczyło, że się mną zajmował przez większość mojego życia. No...praktycznie całe moje życie - potem gdy Ruru dorósł przenieśliśmy się do Ciotki, która też była naukowcem MORII ale przeszła na emeryturę. Pomagała Russowi ale to nie było proste, jak można się domyślić nie byłem za grzecznym dzieckiem.... - prychnąłem i odłożyłem kubek, który nie wiadomo czemu nadal trzymałem w dłoni.
Zerknąłem na nią i dopiero teraz zauważyłem łzy w jej oczach. Położyłem jej dłoń na głowie i lekko potarmosiłem. Nie miałem sił - o mnie ... nie wiem w sumie co chcesz wiedzieć.... - powiedziałem i zakaszlałem mocniej. Kurwa mać....

Powrót do góry Go down





Marianne
Gif :
Pokój braci Cross 5PUjt0u
Godność :
Marianne Anne Blackwood
Wiek :
28 lat
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
170cm/65kg
Znaki szczególne :
Tatuaż pod lewym obojczykiem, blizna na lewym przedramieniu
Pod ręką :
Drobne, telefon, słuchawki, naszyjnik z Kamieniem Dusz, Bursztynowy Kompas
Zawód :
Lekarz w Morii.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t751-marianne-anne-blackwood#9176
MarianneNieaktywny
Re: Pokój braci Cross
Czw 9 Wrz - 21:22
Słysząc pytanie czy ją jakoś ukarał otworzyła usta, zawahała się, zamknęła je i z lekkim grymasem niepewnie zaczęła mówić. W sumie to sama nie wiedziała czy to była jej kara, czy bardziej konsekwencja tego, że ona wykonywała zabieg. Możliwe że nie chodziło o to by ukarać medyczkę tylko by pilnować Huntera i jego rehabilitacji. Z drugiej strony kto wymaga takiej odpowiedzialności... a nie, czekaj przecież jest medykiem w organizacji, która walczy z potworami z innego świata. Musi być odpowiedzialna.
-W sumie jedyne co... to mam się tobą zajmować podczas całej rehabilitacji twojej zarówno jako lekarz prowadzący jak i przy codziennych czynnościach.
Słysząc, że Hunter chce się przed nią otworzyć zdziwiła się ale jednocześnie zrelaksowała. Okazał jej właśnie zaufanie. Zechciał powiedzieć o sobie coś więcej niż parę słów o niczym i to jeszcze wymuszone. Zrelaksowała się i usiadła obok niego na kanapie, nie za blisko by się nie spoufalać, ale na tyle by było jej wygodnie.
-Nie musisz się martwić nie opowiadam naokoło o tym co wiem i też nie mam za bardzo komu.
Od rozpoczęcia pracy nie zawarła z nikim bliższej relacji, jedynie tyle co potrzebne było do wspólnej pracy. Jest w tym też jej wina bo nie jest za bardzo rozrywkowa i nie przyciąga przez to do siebie ludzi. Słuchając mężczyzny cierpliwie siedziała przytakując. Nie chciała mu przerywać i nie miała nic ważnego do dodania. W sumie to nic nie wiedziała o jego ojcu, chociaż czuła, że gdyby tylko zechciała obcy by jej powiedział o sobie więcej jeśli tylko Hunter by się nie wtrącił w ich rozmowę, ale kto wie, może ona teraz siedziała by bez ręki. Czując ciepłą dłoń na głowie zaskoczona zamrugała i spojrzała zdziwiona na Huntera. Mógł zauważyć na jej twarzy zmęczenie i zdziwienie tą chwilową czułością. Przez to też Mari nie dostrzegła jak jedna z łez uciekła jej i zaczęła powolnie spływać po piegowatym policzku.
Co chciała jeszcze wiedzieć? Z pewnością dużo chciała wiedzieć o tym czym Hunter różni się od zwykłego człowieka, skoro jest w połowie Cieniem. Ciekawe czy odziedziczył po ojcu jakieś specjalne umiejętności. Jednak to nie był czas ani miejsce by o tym porozmawiać. Mężczyzna powinien wypocząć.
-Dużo bym chciała wiedzieć, ale będziemy mieli jeszcze okazję skoro zostałam mianowana twoją nieoficjalną opiekunką. Teraz ważne byś się wymył, odpoczął i wygrzał. Straciłeś dużo krwi i napewno jesteś osłabiony. Dodatkowo opatru ... - przerwała i zarumieniła się zmieszana odwracając wzrok i wbijając go w własne kolana. Znowu zaczynała swój medyczny monolog. W poprzedniej pracy strasznie ją karcili kiedy się tak rozgadywała a nie chciała do siebie zrażać pierwszej osoby, która się przed nią tu otworzyła.
-Przepraszam nie powinnam tyle mówić o pracy. Może ty byś się chciał czegoś o mnie dowiedzieć?
W końcu to było uczciwe. On coś powie o sobie, ona o sobie i są na wyrównanej pozycji. Chociaż, czy Hunter chce wiedzieć cokolwiek o niej? Może wolałby by poszła i jej obecność okaże się większą karą dla kruczowłosego niż dla rudzielca.

Powrót do góry Go down





Hunter
Gif :
Pokój braci Cross 5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
Re: Pokój braci Cross
Nie 12 Wrz - 12:33
Przytaknąłem jej tylko głową. Skoro ma być nią ka niech będzie. Już i tak nie za bardzo miałem cokolwiek do gadania. Pewnie i tak moja kariera tutaj skończyła się jak tylko wkroczyłem do Krainy. Szef nie był zadowolony z tego pomysłu więc nie liczyłem na cokolwiek. Miałem nadzieję, że nie trafię na stół. Kto wie może dostanę robotę na strzelnicy czy coś ale nic więcej nie było w moim zasięgu. Nie wiedziałem jednak czy była to kara dla rudzielca czy nie. Czy może to mnie ma pilnać więcej osób? To i tak nie miało już teraz znaczenia.
Widząc jej łzę, starłem ją delikatnie. Chyba można nawet powiedzieć, że czule, choć wyraz mojej twarzy czy oczy nie zmienił się ani trochę - zetrzyj je, bo Ruru mi potem nie da spokoju - powiedziałem cicho i zaraz zabrałem rękę. Nie uciekłem po prostu odsunalem się jakby nic się nie stało.
Unioslem nie znacznie jedna brew, gdy nagle urwała - dokończ co mówiłaś- powiedziałem zmęczonym głosem - myślisz o czym Russ cały czas mówi? Nie przeszkadza mi... Słuchanie innych - powiedziałem jeszcze. Byłem chyba dobrym słuchaczem. Można było mnie zalać monologiem a ja nie przerywałem. To że dużo z tego zapominałem od razu to już inna sprawa. Miałem nadzieję, że kobieta zrozumie to, że nie musi się przy mnie tak przejmować zdaniem innych na temat gadulstwa związanego z zawodem. Z resztą. Była moim lekarzem prowadzącym. Chyba powinna powiedzieć wszystko co mnie dotycz, żebym wiedział jak będzie wyglądać najbliższe kilka moich dni... Co najmniej.
Co ja chciałem wiedzieć? Co ja tak wzięło na poznawanie się nawzajem. Z resztą nawet nie wiem czy do ko ca słuchała tego co mówiłem bo nie zareagowała na nic poza moim pytaniem. Ale cóż... Ja się nie znam.
- Dlaczego postanowiłaś tu pracować? - proste pytanie a odpowiedź jest w stanie wiele o człowieku powiedzieć.
Nim jednak zaczęła mówić znów dostałem ataku kaszlu. Aż myślałem wie zgiąć lekko w przód. Naprawdę było mi zimno i czułem się bardzo chujowo i gownianie zarazem.
- sorry... - rzuciłem tylko gdy już się wyprostowałem i odchylilem znów głowę w tył, zamykając oczy i czekając na jej odpowiedź.

Powrót do góry Go down





Marianne
Gif :
Pokój braci Cross 5PUjt0u
Godność :
Marianne Anne Blackwood
Wiek :
28 lat
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
170cm/65kg
Znaki szczególne :
Tatuaż pod lewym obojczykiem, blizna na lewym przedramieniu
Pod ręką :
Drobne, telefon, słuchawki, naszyjnik z Kamieniem Dusz, Bursztynowy Kompas
Zawód :
Lekarz w Morii.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t751-marianne-anne-blackwood#9176
MarianneNieaktywny
Re: Pokój braci Cross
Pią 1 Paź - 16:06
Chociaż w mimice Huntera nie dało się dostrzec żadnych głębszysz emocji to twarz Mari nadrabiała za nich oboje. Zaszklone oczy dziewczyny zalśniły w zaskoczeniu gdy kruczowłosy otarł jej łze. Zaskoczona była zarówno tym, że płacze jak i samym gestem mężczyzny. Nie sądziła, że pokusiłby się na coś takiego. Może zrobił to by ją pocieszyć w tej sytuacji jednak było w niej coś bardzo intymnego. Coś co poruszyło delikanie serce młodej lekarki wywołując na jej policzkach przeuroczy rumieniec. Słysząc słowa Huntera zakłopotana naciągnęła rękaw kitla lekarskiego na dłoń i przetarła oczy. Dobrze, że rzadko się malowała i nie zamieniła się w pande.

To było dość pocieszające, że mężczyzna zachęcał ją do mówienia. Zazwyczaj ludzie ją uciszali nie chcą słyszeć kolejnych medycznych szczegółowych analiz ich samych. Ale i tak wolała się powstrzymać im dłużej siedziała tym bardziej była zmęczona. Słysząc pytanie mężczyzny zastanowiła się chwile.
Widząc jaki straszny atak dostał zerwała się i pomasowała go po plecach by chociaż troche zmniejszyć ból naciąganych mięśni międzyżebrowych. Gdy tylko przypomniała sobie, że Hunter w sumie nie czuje bólu zawstydzona kaszlnęła i odpowiedziała gdy mężczyzna znów oparł sie o kanape.
-W sumie to dlatego, że mnie zatrudnili. Miałam dobrą prace ale brakowało mi tam czegoś. A tutaj jest całkowicie inny poziom.
Ale to nie było teraz istotne. Lekarka klasnęła w dłonie i odezwała się rozkazująco.
-Marsz pod prysznic bo się rozchorujesz jeszcze bardziej.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Pokój braci Cross
Nie 3 Paź - 13:48
Samo pójście po Farfocelka nie stanowiło wyzwania. Wyzwaniem było dowiedzenie się, gdzie go zamknęli, a później wpuszczenie naukowca do pokoju. Psowate stworzenie wyło w zamknięciu, drapało w drzwi, ściany, gryzło, co tylko napotkało na swojej drodze. Zwierzaczek Huntera martwił się o właściciela. Russell doskonale go rozumiał. Sam by zaczął chodzić po ścianach i szaleć, gdyby ostatnim co pamiętałby ledwie żywy Hun, a on by się obudził gdzieś zamknięty.
- Nie mam siły się z wami szarpać. Po prostu otwórzcie te cholerne drzwi. Ja go zrobiłem, mnie zna, nic mi nie zrobi, a nawet jeżeli, to nic poważnego – powiedział, przecierając twarz dłonią. Wartownicy spojrzeli po sobie, po czym jeden z nich pokręcił głową.
- To zbyt niebezpieczne – drugi z nich wyrzekł, irytując przy tym rudego.
- Jak nie chcecie po dobroci, to inaczej to załatwimy – warknął Carmel – Jak zaraz nie otworzycie tych przeklętych drzwi, to przerobie was na karmę dla niego! I nie myślcie sobie, że to czcze groźby… Dobrze wiece, że takie mięcho jak was łatwo zastąpić i nikt nie będzie płakał, jak dwóch kolesi nagle zniknie, zwłaszcza, skoro macie się przydać do wykarmienia moich zwierzątek – powiedział swoim najzimniejszym oraz najspokojniejszym tonem. Doskonale wiedział, że dzięki temu brzmiał jak szalony psychopata.
Podziałało. Wystraszyli się jego groźby i otworzyli zamek drzwi.
- Dziękuję. Za troskę też – minął ich, kiedy tamci się odsunęli. – Zalecam wam, abyście trzymali się z dala bez względu na wszystko.  
Szczerze to nie interesowało go, czy się posłuchają. Jak dla niego mogli zostać karmą Farfocelka.
- Cześć pysiek – zagadnął, otwierając drzwi i wchodząc do pomieszczenia. Szybko za sobą zamknął. Farfocel zaczął na niego warczeć i rzucił się, by odgryźć mu nogę.
- Już dobrze mały, Hunhun jest bezpieczny – spróbował delikatnie, starając się nie krzywić, kiedy bestyjka ugryzła go w nogę. Szybko jednak puściła, nim wyrządziła poważniejsze szkody. Pies zaczął skomleć, spuścił uszy oraz podkulił ogon. Rozpoznał Russella odrobinę za późno.
- Nic się nie stało – mężczyzna pochylił się do swojego eksperymentu – gdybym mógł, też bym kogoś ugryzł – pogłaskał go lekko po łbie. Fafrocel na przeprosiny zaczął lizać go po ręce.
- Chodź, zabiorę cię do Huntera – wziął go na ręce. Jemu nic już nie zrobi, ale lepiej, żeby nikt nieznajomy się nie zbliżał.
Naukowiec trochę utykał, kiedy szedł przez zawiłe korytarze budynku.
- Ciebie też trzeba będzie umyć, słońce – mówił do stworzenia, żeby uspokoić ich oboje. Zwierzęta zawsze dobrze działały przy obniżaniu stresu. Dlatego też opowiadał po drodze, jak mu minął dzień oraz w jakim stanie jest jego braciszek.
- Nie wystrasz się, dobrze? – cmoknął go, nim wszedł do ich pokoju oraz puścił wyrywającego się szczeniaka na ziemię. Ten zaraz podbiegł do swojego właściciela, urządzając swoją własną inspekcję oraz witając się z nim.
- Wy się przywitajcie i idziemy się myć – następnie przeniósł wzrok na Mari. – Mnie uwalił w nogę, ciebie by rozszarpał na kawałeczki.
Wskazał swoją podartą nogawkę. Nie krwawił mocno, zwierzę szybko się zorientowało z kim na do czynienia i tylko wbiło swoje zęby w skórę oraz mięśnie nogi. Nic poważnego. Żadnej rany szarpanej. Za jakiś czas się zagoi.
Kiedy już Hun przywitał się ze swoim pysiaczkiem, razem z Marianne pomogli mu dostać się do łazienki. Posadzili go pod prysznicem (na specjalnym krzesełku). Russell zajął się rozbieraniem go z niepotrzebnych ubrań. Wtedy też zauważył coś, czego nigdy wcześniej nie widział.
- HunHun, co to za pierścionek? – zapytał, przyglądając się kawałkowi biżuterii.

Powrót do góry Go down





Hunter
Gif :
Pokój braci Cross 5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
Re: Pokój braci Cross
Nie 3 Paź - 20:20
Zerknąłem na nią z wdzięcznością w oczach, gdy mój atak kaszlu jakoś przeszedł. Może i nie pomagało to na ból, w końcu takowego nie było, jednak i tak było to pomocne a towarzyszący temu dyskomfort.
Przytaknąłem jej głową, gdy w końcu odpowiedziała na moje pytanie. Takich osób było tutaj mało, które nie miały styczności z Krainą ale jednocześnie o niej wiedziały. W końcu w szpitalu pracowały osoby, które były całkowicie cywilne. Nie miały pojęcia o drugiej stronie o niczym z tym związanym. No cóż. W sumie dobrze wiedzieć, że są takie osoby, które są zafascynowane tym światem. Jakby wszyscy chcieli zarżnąć wszystkich magicznych to byłoby zwyczajnie nudno.
Westchnąłem ciężko i kaszlnąłem i już miałem wstawać, gdy poczułem, że Ruru się zbliża. Spojrzałem wiec w stronę drzwi, akurat gdy te się otworzyły.
Farfocel zaraz do mnie podbiegł i próbował wskoczyć na kanapę. Skończyło się jednak na tym, że się od niej odbił i wylądował rozkraczony na podłodze. Spróbował jeszcze raz tym razem się już udało. Zaczął mnie wąchać, a ja potarmosiłem go lekko - będę żył - powiedziałem krótko i dałem się polizać. Dziwne uczucie, patrząc na to, że miał bardziej gadzi jęzor niż psi. Gdy jednak usłyszałem, że ugryzł Russella od razu pstryknąłem go w ucho - nie wolno gryźć swoich, zrozumiano? - warknąłem na niego groźnie po czym znów dostałem ataku kaszlu a Farfocel uciekł do swojego kojca, chowając się pod koc tak, że wystawał tylko ogon oraz koniuszek jego mokrego nosa.
Z lekką pomocą wstałem i udałem się do łazienki, gdzie z pomocą brata zacząłem się rozbierać. Nie przejmowałem się lekarką. Pewnie widziała już wiele męskich ciał w swojej karierze. Nie wyglądała na aż tak niewinną.
Najpierw pozbyłem się dolnych partii, spodni i uszkodzonych bokserek, by jak już usadzę dupsko, nie musieć się ruszać. Potem zdjąłem bluzę, odsłaniając resztę ciała oraz nowe bandaże i opatrunki.
Mari mogła zauważyć, że raczej przeszedłem już wiele w szczególności jak na swój wiek. Wiele blizn po postrzałach, bójkach, cięciach, podrapaniach czy ugryzieniach ale również takie, które wskazywały na to, że w domu wcale nie było za przyjemnie....choć Russell mógł to spokojnie mylić z obrażeniami po bójkach w gangach.
Spojrzałem na pierścień. Całkiem o nim zapomniałem - ten...Cień zostawił to po sobie. Nie mogłam zostawić tego tak na ulicy...kto wie czy się nie przyda - powiedziałem i wyciągnąłem do brata dłoń, żeby mógł mi zsunąć tę ozdobę. Nie chciałem jej chować, jednak też tak się kąpać w pierścionkach? To nie było w moim stylu, ani trochę.
Całe moje ciało pokryła gęsia skórka gdy przeszedł mnie dreszcz. Było mi tak cholernie zimno! Czekałem tylko na ciepłą wodę, która zacznie obmywać moje ciało. Szkoda tylko, że temperatura na pewno nie będzie odpowiednia....

Powrót do góry Go down





Marianne
Gif :
Pokój braci Cross 5PUjt0u
Godność :
Marianne Anne Blackwood
Wiek :
28 lat
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
170cm/65kg
Znaki szczególne :
Tatuaż pod lewym obojczykiem, blizna na lewym przedramieniu
Pod ręką :
Drobne, telefon, słuchawki, naszyjnik z Kamieniem Dusz, Bursztynowy Kompas
Zawód :
Lekarz w Morii.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t751-marianne-anne-blackwood#9176
MarianneNieaktywny
Re: Pokój braci Cross
Czw 7 Paź - 21:22
Nie odpowiedziała nic Russelowi. Była zbyt zmęczona by pyskować poza tym nie była trwserem dzikich zwierząt. Pozwoliła się obwąchać Farfoclowi ale nie chciała go dotykać. Od tak bo była zbyt zmęczona. Poza tym jako lekarz na codzień śmierdziała lekami i krwią więc dla sobra zwierzęcia nie będzie sie do niego dzisiaj zbliżać
-Może jednak sobie tą ranę chociaż zdezynfekuj?
O tak spaczenie zawodowe zaś sie odzywa. Gdy przeszli pod prysznic Mari poczuła jak się krępuje. Jak ma wykonywać takie czynności częściej to w końcu zemdleje ze stresu. Jest lekarzem a nie pomocą domową by kogoś myć. Dodatkowo Hunter nie należał do brzydkich mężczyzn. Dla pewności ustawiła się tak by widzieć plecy Huntera. Chociaż same w sobie wyglądały jak mapa bitwy powinna sie skupić. Miała zadanie do wykonania.
Nie skupiła się na rozmowie mężczyzn o pierścieniu. Hunter sam sie przyznał, że ten należał do jego ojca chociaż nie powiedział tego otwarcie.
Młoda lekarka czuje jak jej policzki szczypią przez bordowe rumieńce, które na nich widać. Dobranie temperatury wody zostawiła Russellowi, sama podczas mycia starała się skupić by nie zamoczyć bandaży i nie przedłużać czynności. Gdyby mogła to wybiegła by z pokoju, czuła jak ze stresu serce bije jej szybciej, jakby chciało sie wyrwać z piersi.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Pokój braci Cross
Wto 12 Paź - 13:49
Pokręcił głową.
- Nie bądź na niego zły Hun, biedak był przerażony i zdesperowany! Zamknęli go w jakiś ciasnym pokoiku, kiedy ostatnim co pamiętał przed wymuszonym sen, byłeś ty. Bardzo ranny, wykrwawiający się wręcz. I potem nagle otwieram drzwi po… powiedzmy, że niewielkich trudnościach z przedostaniem się przez strażników. Śmierdzę twoją krwią, więc to oczywiste, że pomyślał, że coś ci zrobiłem – westchnął lekko – i szybko zorientował się, kim jestem, więc tylko trochę mnie dziabnął. Nic poważnego. Pewnie nawet blizny nie będzie, a jak już to tak malutka, że ciężko będzie ją zauważyć.
Gdyby mu się nie podobała ta teoretyczna blizna, z łatwością mógłby się jej pozbyć. Jest naukowcem, ma odpowiedni sprzęt… nikt go raczej nie podkabluje, że używa na sobie maszyny powodującej regeneracje tkanki i przywracanie jej do pierwotnego kształtu oraz sposobu bycia. A nawet jeżeli, to ich szef nie powinien za bardzo narzekać, skoro Carmel jest tak dobrym pracownikiem! No i zawsze może powiedzieć, że wykonał takie, a nie inne działanie dla ustabilizowania emocjonalno-pychicznego, by jego praca była efektywna, jak zawsze.  A nie, by martwił się małymi bliznami na nodze.
Słysząc pytanie lekarki, tylko wzruszył ramionami.
- Potem, teraz najważniejszy jest HunHun.
W końcu dowiedział się, czym był tajemniczy pierścień.
- No dobra… dam go na razie do szuflady, potem pomyśli się co z nim zrobić – zsunął go z palca brata i zaniósł szybko do pokoju. Ukrył go w odpowiednim miejscu i zaraz wrócił.
- Już odkręcam, bo zaraz nam zamarzniesz tutaj – powiedział, przyglądając się lekarce, która z rumieńcem na twarzy wpatrywała się w plecy jego braciszka. A więc gustowała w jego typie facetów.
- Hunter należał kiedyś do gangu, dla mojego nieszczęścia i zmartwienia – zaczął opowiadać, polewając brata wodą i zaczynając jego delikatne mycie od frontu. – Jak sama widzisz, dużo przeszedł… Eh, nawet nie wiesz, jak się martwiłem o niego. U nas w mieście był taki paskudny gang, bardzo niebezpieczny. Srebrne Kruki czy jakoś tak…. – westchnął i zajął się myciem jego zdrowej ręki. Wtedy też zauważył pewien tatuaż, na który wcześniej nie zwrócił uwagi. Był podobny do tych, które widniały na ciałach członków Kruków. – Hun… powiedz mi, że mi się źle wydaje i oszalałem – to się nie mogło dziać, prawda? – należałeś do srebrnych?! Ten wzór! – wskazał palcem odpowiedni tatuaż, który trochę gubił się między innymi i trzeba było się przyjrzeć, by go ujrzeć – przecież ich przywódca to był demon! Demon z Galssville! Jakby ci coś zrobił? – zaś skoczyło mu ciśnienie i poziom stresu. – Wiesz, co ludzie o nim mówili? Że to gwałciciel, morderca, sadysta i masochista w jednym… a do tego…. do tego zjadał dzieci! Co gdyby ciebie tak gwałcił, a potem, gdyby się znudził, to by cię zjadł?! – może dramatyzował, ale plotki to plotki. On tylko je powtarzał. No, te, które zapamiętał.
Zrobiło mu się zimno i niedobrze. Pobladł, a potem zrobił się zielony. Nie chciał o tym myśleć, ale musiał się upewnić. Musiał.
- Czy — zawahał się — czy on cię kiedyś, no wiesz, zgwałcił..? – miał nadzieję, że nie. Modlił się do cholera wie czego, w końcu nie wierzy w żadnych bogów, a naukę, żeby hunhun nigdy tego nie doświadczył.

Powrót do góry Go down





Sponsored content

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach