Event Urodzinowy - grupa V

Scavell
Gif :
Event Urodzinowy - grupa V A7c78c1cf8554d3256eba773fd3bfcbe
Godność :
Irith Adelaide "Scavell" Bellclair
Wiek :
28 lat
Rasa :
Lunatyk
Wzrost / Waga :
170 / 60
Znaki szczególne :
blizna po cięciu na gardle
Pod ręką :
wymienione w poście eliksiry, broń, Scath, Przepaska ślepo-widzenia, Chmarny talizman
Broń :
Nysarth (rapier), mizerykordia
Zawód :
Adept Bractwa
Stan zdrowia :
zdrowa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t934-skrzynka-korespondencyjna-irith https://spectrofobia.forumpolish.com/t1113-scavell
ScavellDiabelski Bibliotekarz
Richard Lambert, znany wszystkim ze swych ekscentrycznych ekscesów Kapelusznik, miał trudności w znalezieniu gości chcących przyjść na jego przyjęcie urodzinowe: w pozyskaniu imprezowiczów nie pomagały ani uprzejme zaproszenia, ani kuszenie potencjalnych przybyszów wizją przewidzianych atrakcji i jedzenia, ani nawet płacze i lamenty samego gospodarza. Przyparty do muru, wpadł na plan doskonały - skoro zwykli profani nie chcą go dobrowolnie odwiedzić, to przymusi ich siłą do wzięcia udziału w przyjęciu. Przecież każdy kiedyś marzył o zostaniu porwanym na przyjęcie urodzinowe… prawda?
Warunki: Wszyscy goście, bez względu na płeć, ubrani są w piękne suknie balowe. Potrawy, które podano do stołu, budzą liczne wątpliwości - zdaje się, że współbiesiadnicy (obecni NPC) są sympatykami ludzkiego mięsa - czyżby przyjęcie kanibali? Postaci NPC śpiewają swoje wypowiedzi i ignorują wypowiedzi graczy, które nie są kwestiami śpiewanymi.
Członkowie: Otome, Arariel, Vyron

Powrót do góry Go down





Arariel
Gif :
Event Urodzinowy - grupa V 5PUjt0u
Godność :
Arariel
Wiek :
Wizualny 18
Rasa :
Senna Zjawa
Wzrost / Waga :
170/50
Znaki szczególne :
Specyficzne włosy i oczy, błyszcząca z bliska skóra. Androgyniczny wygląd.
Pod ręką :
Pędzle, farby, zwinięte płótna, torba B.I.S., Malowany Dom na obrazku.
Broń :
Sztuka i ideały... w ostateczności rysowany miecz.
Zawód :
Pustelny Malarz
https://spectrofobia.forumpolish.com/t687- https://spectrofobia.forumpolish.com/t691- https://spectrofobia.forumpolish.com/spa/Arariel
ArarielNieaktywny
  Absolutna ciemność.
  Kurczę, nie była do tego przyzwyczajona.
  Nawet w trakcie snu, po prostu przemierzała Krainę Snów, czasem półprzytomnie, ale zawsze były jakieś bodźce i ciąg świadomości.
  Bała się.
  Czy została pożarta przez ścigającego ją Dręczyciela?
  Powinna była jednak coś pamiętać… chyba że tak właśnie wyglądała śmierć.
  Nagle zaczęły dochodzić do niej śpiewne głosy.
  Była dość otępiona, ciężko było wyłapać jej sens słów, choć wydawało się, że dwie osoby się wymiają frazami.
  Z czasem dopiero zaczęła wyłapywać pojedyncze słowa. Coś o miłości, nożach, krwi.
Jacyś wszechwieczni sędziowie rozprawiali nad jej losem? Brzmiało srogo.
  Przyszło poczucie dyskomfortu, czuła nieokreślony ścisk i niewygodę. Miała ciało, a na środku pas zbyt mocno zaciśnięty. Siedziała na krześle, już chyba długo, bo cała była zdrętwiała. Zwykle nosiła tylko jeden strój, rozpoznawała więc nietypowy, lecz mocno zatopiony w pamięci krój. Suknia, w której była na balu zimowym.
  Zbyt drogie jak dla niej białe błyszczące pantofle. Wtedy wszystko wypożyczała, gdyż inaczej przekraczałoby to jej budżet. Ah, jak długo ćwiczyła taniec z obcasem, marząc o wzniosłym doznaniu szlachetnego tańca. Pamiętała jeszcze te odciski i jak siedziała stopkami w misce z wodą. W końcu nic nie wyszło z marzeń oprócz rozczarowania. Dalej były długie gołe nogi. Długo jej zeszło, by została do tego przekonana, zwykle przecież nosiła matowe skarpety do bioder. Spowita była w skromnie wyglądającą białą sukienkę, której klosz był suto podwójnie marszczony i z którego wydłużonego tyłu odchodził cienki tren, trzymający zawsze lekki kontakt z podłożem. Jej tak zwane dodatkowe uziemienie, którego bardzo potrzebowała. Drobną talię ściskał czarny pas, pierwszym świadomym zadaniem, którego się przedsięwzięła, było jego poluźnienie. Na górze top, z rękawami z przezroczystego materiału, dzielnie ukazujący również ramiona. Przytrzymywany był na szyi poprzez białą aksamitkę. Całość prezentowała się bardzo niewinnie i nieskazitelnie, zwłaszcza w połączeniu ze smukłą figurą i bladą skórą. Wyglądała niczym delikatny aniołek, którego mógł złamać niewielki podmuch. Miała jednak pewną cechę, którą mistrzyni ściegu bardzo świadomie wzięła pod uwagę. Strój był skromny i prosty, by nie odwracać uwagi od jej głowy, a wręcz by być dla niej kanwą. Jej włosy opalizowały setkami pastelowych kolorów. W przeciągu sekund powstawały tam liczne tęczowe królestwa, toczyły wojny, zawiązywały sojusze i w końcu umierały, by na ich ruinach urosły kolejne. Wystarczyło zmienić kąt widzenia, by zobaczyć zupełnie inną historię. To samo działo się na jej tęczówkach, niby streszczenie wydarzeń mających miejsce wyżej. Mimo że nie można było jednoznacznie określić jej płci, zwłaszcza przy braku jakichkolwiek krągłości na ciele, to prezentowała się bardzo dziewczęco jeśli nie nawet kobieco. Jedynie z bliska było widać bardzo drobne niedoskonałości, jak na obrazie o nierówno nakładanej farbie.
  Siedziała przy stole, po jej lewicy rogata osoba z grafitowymi kudłami o nietypowych srebrnych pasmach, a po prawej nieco niższa od niej dziewczyna o czarnych prostych włosach. Co do płci to wydawało się, że są w tym miejscu same kobiety, gdyż wszyscy ubrani byli w suknie. Hmm Jak to się stało, że tu trafiła? Świadomie zdecydowała się na drugie podejście do balu po tym wszystkim? I czemu u licha wszyscy wokół śpiewali, zamiast mówić, przypadkiem trafiła na spotkanie chóru? Postarała się dokopać do swoich manier, odłożonych na stertę rzeczy bezużytecznych.
  - Jeśli jeszcze się nie przedstawiałam, to jestem Arariel. Drogie Panie, gdzie my tak właściwie jesteśmy? Bo trochę się chyba zamyśliłam i zamknęłam w sobie. – mówiła, jednak na przekór zupełnie normalnym tonem, nie poddając się presji otoczenia.
  Zaczęła machać rękami i nogami, by wtłoczyć w nie trochę życia. Tak naprawdę nie były jej w smak interakcje z Upiorną, zaraz jeszcze Abstrakcja zostanie zbesztana, za to, że oddycha, ale musi jeszcze dojść do siebie zanim wstanie. Może można ją przekupić i ułagodzić dobrym słowem?
  - Zazdroszczę Pani pięknej figury, nie taki zdechlak jak ja. Nic tylko wziąć miecz i własnoręcznie obalić komunizm – zwróciła się z promienistym uśmiechem w stronę Vyrona. Ach ile innych rzeczy jeszcze chętnie by zrównała z ziemią. Choć miała wystarczająco oleju, by z anty monarchicznymi wizjami przed rogaczami się nie obnażać.
  Poczuła coś dziwnego do ciemnowłosej dziewczyny po prawej. Jakby może już ją kiedyś widziała, albo znała? Coś takiego komfortowego i własnego. Przyszły tu razem?
  - Mówiłam ci już, że jakbym miała siostrę, to byś ją przypominała? – tym razem zaczepiła Otome. Ah, jak chciała ją nagle namalować, niech tylko odzyska więcej sił. Zapisała w pamięci obraz jej wyglądu. Zgubiła w roztargnieniu nieco manierów.
  Na stole było jedzenie, jednak nie miała jeszcze apetytu, jedynie przechyliła zawartość szklanki licząc na herbatę.

Powrót do góry Go down





Vyron
Gif :
Event Urodzinowy - grupa V 5PUjt0u
Godność :
Vyron Laraziron
Wiek :
Wygląda na 30 lat
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
182 cm / 76 kg
Pod ręką :
Sakiewka z pieniędzmi, sakiewka z kryształowym pyłem, oprawiony klejnot "Tchnienie Muzy", pałasz, rewolwer czarnoprochowy typu Le Mat, sztylet w cholewie buta.
Broń :
Pałasz, rewolwer typu Le Mat, sztylet w bucie
Zawód :
Dręczyciel ludu pracującego i pasożyt społeczny
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t141-vyron-laraziron https://spectrofobia.forumpolish.com/t1124-vyron
VyronDemoniczny Książę
Demoniczny Książę
UWAGA! W TREŚCI POSTA POJAWIAJĄ SIĘ SŁOWA POWSZECHNIE UWAŻANE ZA WULGARNE ( I W ISTOCIE TAKIMI BĘDĄCE).

Na czas trwania eventu kolor kodu wypowiedzi postaci zmienia się na - #607d8b


Na początku była ciemność, a potem, z cichym jękiem i zdecydowanie mniej cichym przekleństwem na ustach, obudził się Chaos. Chaos odsłonił oczy, zdzierając z siebie jakąś brudną szmatę, którą ktoś zarzucił mu na rogaty łeb w chwili porwania i cisnął ją sobie pod nogi. Wtedy też okazało się, że miast w elegancki, paradny mundur, odziany jest w balową suknię. Chaos, który przyjął formę Vryona Larazirona, zaryczał niczym mieszaniec wściekłego niedźwiedzia i rannego łosia, a ów pojedynczy wulgaryzm, w tymże momencie zamienił się w radosny festiwal obelg, wyzwisk i złorzeczeń dotykających bezpośrednio porywacza-gospodarza, jego rodziny do piątego pokolenia wstecz oraz niemal wszystkich i wszystkiego co z nim związane, w tym jego przyjaciół, znajomych, zwierząt, roślin a nawet mebli.
- Ożeż ty katamito w zad chędożony! Ty parchaty i osrany kurwi synu! Ty …Agrrrhh! – wrzasnął, kopiąc z całej siły kłąb materiału, który przed chwilą z siebie zerwał, a który teraz poleciał w ciemność i uderzył o jakaś ścianę czy coś innego - Jak cię, kurwa, dorwę ty sodomito pierdolony, to zaczniesz żałować, że cię matka z pizdy wyrzygała! Zrobię Ci takie rzeczy, że skały zapłaczą, ty ...   – nie dokończył myśli, albowiem do jego uszu dobiegły nagle dźwięki trwającego przyjęcia, muzyki i śpiewów.
Wszystko wskazywało na to, że cała ta impreza ma miejsce tuż za drzwiami.
Wygładził suknię, poprawił wszystkie tiule i falbany by mimo porwania i niecodziennego stroju wyglądać możliwie godnie i dostojnie. Podszedł energicznie do drzwi, nacisnął klamkę i wyszedł z pomieszczenia, które okazało się być czymś na podobieństwo schowka na miotły.
Jego energiczne wyjście zwróciło uwagę jednego z gości, na co Viridian odpowiednio zareagował.
- Czego się gapisz chamie zawszony?! Chcesz wpierdol obskoczyć?! – zwrócił się, nawet w miarę uprzejmie, do patrzącego się nań nieznajomego, ale ten nie zareagował.
- Co?! Ignorujesz mnie kutasie krzywy?! Mówię do ciebie! – wydarł się Viridian na nieznajomego, ale ten ewidentnie nie zwracał uwagi na jego słowa.
Arystokrata wziął kilka głębszych oddechów i rozejrzał się dookoła. Wszyscy niezależnie od płci nosili balowe suknie i porozumiewali się za pomocą piosenek. Może to było kluczem?
- Ty obsrany skurwysynu, ty zawszona mendo,
Czego się na mnie gapisz, jebany przybłędo?
Nie chcesz odpowiedzieć bo masz w dupie kij?
Zaraz ci chamie przypierdolę w ryj!
– „zaparował” Viridian i byłby  przeszedł od razu do działania, gdyby jego uwagi nie przykuł ruch po lewej stronie.
- Ty! Poczekaj chwilę! – „zaśpiewał” ( o ile tak można było nazwać te improwizowane na szybko melodyjne katusze) zatrzymując młodego chłopaka roznoszącego po sali kieliszki z winem. - O tak! Wielce mi przypadłeś do serca ty „salowy powsinogo”, a właściwie nie tyle ty, ile to, co niesiesz na tacy. – powiedział wlewając w siebie kieliszek wina. Czuł jak trunek koi jego nadszarpnięte nerwy. Odwrócił się nawet do gościa, którego na wstępnie nico znieważył i któremu  zaproponował pranie po pysku, by powiedzieć, że tylko żartował, ale ten przezornie ulotnił się z miejsca, które jeszcze chwilę temu zajmował. Może to i dobrze, po co kusić los?
Sięgnął po kolejny kieliszek, który opróżnił jednym, szybkim przechyleniem. Wino było całkiem niezłe. Nie zostawiało na języku specjalnych smrodów korka ani beczki i nie było również jakoś nadzwyczajnie kwaśne, ale też daleko mu było do pierwszorzędnych trunków. Ot! Przyzwoita klasa średnia.
- Gdzie spierdalasz?! Stój w miejscu! – warknął Viridian sięgając po kolejny kieliszek i osadzając w miejscu młodzieńca, który chciał ruszyć dalej, a w miejsce owego kieliszka odstawiając pusty. Czynność tę powtórzył jeszcze pięciokrotnie, a widząc, że na tacy nie ma już niczego do picia, klepnął chłopaka w ramię - Dobra, spierdalaj bo inni też chcą się napić. No już, poszedł won!
Teraz, gdy napił się nieco wina, a pierwsze emocje już minęły albo nieco opadły, mógł przez chwilę pomyśleć i ułożyć jakiś plan.  
- Czyli jestem teraz gościem na przyjęciu urodzinowym u jakiegoś kapelusznika? – zapytał sam siebie Vyron a na usta, niczym wąż, wypełzł mu wyjątkowo podły i pełen jadu uśmiech - A zatem będę się bawił! Bawił tak, jakby miało nie być jutra! Oj! Mam nadzieję, że gospodarz jest osobą majętną, bo przyjdzie mu za te urodziny słono zapłacić.
Gdyby sam przyjął zaprzenie na takie przyjęcie, to z pewnością przybyłby z iście królewskimi darami dla solenizanta, ale jako, że został porwany i niejako zmuszony do uczestnictwa w tej hucpie, to solenizant\ jemu będzie musiał dać iście królewskie podarki, z ewentualną zamianą na gotowość do poniesienia potwornych kosztów, albowiem Viridian nie zamierzał się ograniczać.
W jego głowie pojawił się już nawet wstępny plan działania, a wyglądał on mniej więcej tak:

1) Uspokojenie się i wstępne zapoznanie z sytuacją.

Ten etap miał już niemal za sobą. Uspokoił się na tyle, by nie zabić nikogo od tak, a w danych okolicznościach, należało to uznać z niemały wyczyn. Wstępne zapoznanie się z sytuacją też wypadało całkiem nieźle, albowiem na chwilę obecną mógł stwierdzić, że jest chujowo, ale stabilnie.

2) Wizualne i osobiste zapoznanie się z wybranymi uczestnikami przyjęcia.

Właśnie zaczynał aktywnie rozglądać się po sali, szukając kogoś, z kim mógłby normalnie porozmawiać. Swoją wędrówkę w poszukiwaniu interlokutora urozmaicał sobie podstawianiem nóg obsłudze, tudzież aktywnym podcinaniem tejże, ale tylko wtedy, gdy była ona w trakcie roznoszenia po sali napojów lub potrawy. Im więcej kelnerów zaliczyło glebę, tym bardziej poprawiał się humor arystokraty i już wkrótce chodził on promienny jak słoneczko w ciepły czerwcowy dzień. Nawet balowa suknia przestała mu już przeszkadzać.

Reszta punktów jego ambitnego planu wymagała jeszcze dopracowania, ale i tak nie wyglądały tak źle:

3) Wypicie kilku głębszych na osłodę dnia i wielkopański spacer po stołach połączony z kopaniem potraw prosto w twarze gości.

4) Tańce towarzyskie ze sztachetami, ławami czy co tam komu w ręce wpadnie połączone z demolowaniem wnętrza w stylu klasycznym.

5) Demolowanie miejsca przyjęcia i krzywdzenie gości w stylu dowolnym aczkolwiek zdecydowanym.

6) Wywalenie przez gospodarza uczestników imprezy na zbity pysk.

Viridian znajdował się obecnie mniej więcej na środku sali, a szlak jego przejścia znaczą potłuczone szkło i zastawa oraz plamy po potrawach i winie, które obsługa stara się możliwie jak najdyskretniej posprzątać.
Jednak im dłużej chodził tym więcej widział istot z którymi nie miał ochoty nawiązywać jakichkolwiek relacji. Usiadł zatem przy stole, na wolnym miejscu pomiędzy dwoma dziewczętami lub jak kto woli młodymi kobietami i oddał się zadumie nad planem.
Z zamyślenia wyrwał go głos dziewczyny o opalizujących włosach, która siedziała po prawej stronie. Odwrócił do niej twarz i dłuższą chwilę przyglądał się jej oczom, które zdawały się żyć własnym życiem. Niesamowite zjawisko! Dziewczyna ciągle coś mówiła, ale on, zapatrzony i skupiony na czym innym praktycznie nic nie usłyszał.
- No ...   – odpowiedział nieco tępo, ale szybko odzyskał rezon - Dlaczego nie śpiewasz tak jak reszta?
Nie miał pojęcia jakim stworzeniem była jego sąsiadka, ale stanowiła maleńką ostoję normalności, na której miał zamiar się oprzeć. To właśnie z tej pozycji poprowadzi atak na całe to popierdolone przyjęcie.

Powrót do góry Go down





Otome
Gif :
Event Urodzinowy - grupa V 5PUjt0u
Godność :
Otome Bloodworth
Wiek :
wizualnie około 16
Rasa :
Senna Zjawa
Wzrost / Waga :
160 cm i 50kg
Znaki szczególne :
Zmieniające kolor i kształt oczy, ciało pokryte rysunkami
Pod ręką :
Plecak i kilka pierdółek w nim, ołówki i kartki pokurywane po kieszeniach
https://spectrofobia.forumpolish.com/t179-otome https://spectrofobia.forumpolish.com/t1107-otome
OtomeDzieło Sztuki: Abstrakcja
Senna Zjawa była dziś wyjątkowo senna, więc w pierwszych po ocknięciu tylko przekręciła się na bok usiłując powrócić do przyjemnej nicości. Rzadko kiedy zdarzało jej „spać”, więc chciała się nacieszyć tym momentem. Nie było jej to jednak dane, ze względu na dochodzący gdzieś z dołu hałas. Początkowo miała wrażenie, że to jakiś chór śpiewa swą pieśń, ale po wsłuchaniu się zauważyła kompletny brak rytmu i spójności. Jakby kilkadziesiąt osób śpiewało w jednym miejscu, ale każdy coś innego.
Gdy w końcu postanowiła otworzyć oczy i zwlec się z kanapy, odkryła iż znajduje się w wielkim, pustym pokoju. Nie miała jednak bladego pojęcia gdzie się znajdowała, widok za oknem także nie pomagał jej przybliżyć swej pozycji, może poza faktem że na pewno znajdowała się w Krainie Luster.
Nie miała też pojęcia jak się tu znalazła, a jej próba przypomnienia sobie co działo się nim zasnęła była niczym próba zapamiętania snu zaraz po przebudzeniu – niby człowiek wie, że o czymś tam śnił i ma jakieś przebłyski ale im bardziej próbuje sobie przypomnieć tym bardziej się od tego oddala.
Ostatecznie odpuściła sobie te marne próby, stwierdzając że szybciej uda jej się ustalić gdzie, jak i po co się tu znalazła, po prostu idąc to hałasujących na dole ludzi. Jednak gdy zaczęła się poruszać, zwróciła uwagę na kolejny nie pasujący w tej historii element, a mianowicie jej ubranie.
Gdy spojrzała w dół, odkryła że ma na sobie niebieską sukienkę, która niemal całkowicie odkrywała jej ręce i nogi wraz z licznymi rysunkami, pokrywającymi całą powierzchnię białej jak papier skóry. Jej nowa odzież do złudzenia przypominała chińską suknie ze Świata Ludzi. Nawet jej buty, czarne ze wzorami w czerwone kwiaty jak na sukience, wyglądały na typowo chińskie. Przeszło jej przez myśli, skąd komuś udało się to wytrzasnąć, zaraz jednak wzruszyła ramionami. Cóż, widziała już w tej krainie dziwniejsze przedmioty pochodzące zza drugiej strony Bramy. Niektórzy Lustrzacy mieli manię kolekcjonowania nieznanych przedmiotów, mimo że w tej krainie nie miały żadnej wartości ani nie było z nich większego pożytku.
Z pokoju wyszła na korytarz, którym udała się na klatkę schodową. Stamtąd miała bardzo dobry widok na szaleństwo które działo się na dole. Wielką posiadłość wypełniały istoty chyba każdej rasy Krainy Luster, a wszystkich niezależnie od płci łączyło jedno – każdy miał na sobie suknie.
Część ludzi siedziała przy stole biesiadnym, część tańcowała na parkiecie a jeszcze inni zdawali się błądzić bez celu. Obserwując to dziwne zgromadzenie udało jej się ustalić przyczynę hałasu który ją wybudził – wszyscy goście porozumiewali się ze sobą za pomocą śpiewu. No, prawie wszyscy poza jednym rogatym mężczyzną wywrzaskiwał najwymyślniejsze obelgi w stronę reszty gości.
Otome stwierdziła że lepiej będzie trzymać się od niego z daleka, dlatego też skierowała się do stołu w innej części sali by znaleźć sobie coś do picia i kogoś kto wytłumaczy jej o co chodzi w tym zbiorowisku.
Gdy zasiadła do stołu, jakaś dziewczyna natychmiast zaczepiła ją, gadając coś o siostrze której nie ma? Otome nie miała pojęcia o co jej chodzi, tym bardziej że byli do siebie kompletnie nie podobni, może poza faktem, że gdy zaczęła się przyglądać obcej osobie to oczy Zjawy przybrały podobny kolor do oczu Arariel.
Od odpowiedzi uratował ją Upiorny Wyzywacz, który zasiadł obok kolorowej dziewczyny i przyciągnął jej uwagę. O dziwo tym razem Rogacz wypowiadał się normalnie i słusznie zwrócił uwagę na coś, co Otome przeoczyła.
- Faktycznie, wydaje mi się, że poza naszą trójką wszyscy porozumiewają się tylko śpiewem. Tak właściwie, to wiecie z jakiej okazji jest to przyjęcie?

Powrót do góry Go down





Arariel
Gif :
Event Urodzinowy - grupa V 5PUjt0u
Godność :
Arariel
Wiek :
Wizualny 18
Rasa :
Senna Zjawa
Wzrost / Waga :
170/50
Znaki szczególne :
Specyficzne włosy i oczy, błyszcząca z bliska skóra. Androgyniczny wygląd.
Pod ręką :
Pędzle, farby, zwinięte płótna, torba B.I.S., Malowany Dom na obrazku.
Broń :
Sztuka i ideały... w ostateczności rysowany miecz.
Zawód :
Pustelny Malarz
https://spectrofobia.forumpolish.com/t687- https://spectrofobia.forumpolish.com/t691- https://spectrofobia.forumpolish.com/spa/Arariel
ArarielNieaktywny
  Zganiła się w myślach za oczekiwanie, że się przedstawią, gdy wypowie swoje imię. Oczywiście, czemu mieliby, jeśli może zrobili to już wcześniej, tylko po prostu nie pamiętała?
  Westchnęła.
  I na jaką cholibkę były jej te lekcje zachowania na balu? To jakaś ściema i mit, nikt z kim rozmawiała, nigdy się tego nie trzymał. Wszyscy mówili sobie na ty jak gdyby nigdy nic. Chyba tylko Arcyksiążę mógł mieć tak głęboko kijek, żeby zwracać się na Pan, ale tym razem prawdopodobnie nie było go w zasięgu, skoro były tu same kobiety.
  - A po co miałabym śpiewać? Skoro jeszcze nie zabrali mi talerza, to znaczy, że nie muszę! – odpowiedziała niczym ma banalną oczywistość. Może i była to jakaś konwencja, ale nie wyglądało na to, że ściśle utrzymywana. Jeśli okazuje się, że Arariel jest teraz chamem, no to cóż, trudno, żadnych regulaminów, które by podpisywała, nie pamiętała.
  - W sumie moim zdaniem prawdziwy cel przyjęcia nie ma znaczenia. Cel jest taki, żeby się napić i najeść ZA DARMO. – Tak, to nie pierwszy raz gdy wbiła na jakieś przyjęcie na krzywy ryj, tylko po to, żeby się nafaszerować. Jakoś przecież musiała radzić sobie ze swoją biedotą! Herbatka, której upiła, była dobra, ba, nawet jeszcze ciepła. Aż przechyliła całość filiżanki i wypiła duszkiem, by sobie zaraz dolać kolejną dawkę z dzbanka. Płyn miło nawilżył jej gardło i pobudził do życia. Mięta z cytryną i ziołami, idealnie na trawienie. A, tak w ogóle to nie było uzależnienie.
  Skojarzyła głos Upiornego, podczas gdy dochodziła wcześniej do siebie, półprzytomnie słyszała jakieś krzyki gdzieś za plecami. Niewiele zrozumiała, ale była bardzo zaintrygowana.
  - Z jakiej krainy pochodzisz? Nie kojarzę tego języka. Chyba że Pani jest zaklinaczką, albo czarodziejką słów? – odezwała się do Vyrona, pod koniec będąc widocznie zaskoczona. Aż przyłożyła rękę do ust, by je zakryć niczym w szoku. Nigdy jeszcze nie spotkała kogoś takiego. To brzmiało jak bardzo potężne inkantacje magiczne. Taka moc!
  - O Pani! Szukacie może uczniów?! Zawsze chciałam zgłębić tajemne arkana! – mówiła wyraźnie podekscytowana, z iskrą w oczach. Aż ciężko było uwierzyć, że kolory na jej tęczówce mogą poruszać się jeszcze żywiej niż wcześniej. Lubiła poszerzać swoją wiedzę, nie mogła odmówić takiej okazji. Trafić na porządną księgę magiczną to było wyzwanie, a żeby jeszcze na jakąkolwiek ją było stać.
  Czas było poddać się przeznaczeniu, z którego powodu tutaj była, to znaczy wreszcie coś zjeść. Zwłaszcza po pobudzeniu herbatą. Nałożyła sobie kotleciki i dziwnie wyglądającą sałatkę, by następnie zacząć je konsumować. Aż pisnęła z radości gdy z wnętrza mięsa wypłynął roztopiony ser.
  - Też widzę, jesteś biedna jak ja? – zauważyła rysunki na ciele drugiej Zjawy. Jeju, strasznie niewygodnie musiało się tak rysować. Tyle zakrzywień i niewygodny kąt. – Mogę ci pożyczyć trochę papieru, jak już stąd wyjdziemy. Trzeba wspierać artystów! – Sama nie mając wiele przy duszy, była bardzo gotowa się dzielić, zwłaszcza w imię sztuki i pasji.

Powrót do góry Go down





Vyron
Gif :
Event Urodzinowy - grupa V 5PUjt0u
Godność :
Vyron Laraziron
Wiek :
Wygląda na 30 lat
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
182 cm / 76 kg
Pod ręką :
Sakiewka z pieniędzmi, sakiewka z kryształowym pyłem, oprawiony klejnot "Tchnienie Muzy", pałasz, rewolwer czarnoprochowy typu Le Mat, sztylet w cholewie buta.
Broń :
Pałasz, rewolwer typu Le Mat, sztylet w bucie
Zawód :
Dręczyciel ludu pracującego i pasożyt społeczny
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t141-vyron-laraziron https://spectrofobia.forumpolish.com/t1124-vyron
VyronDemoniczny Książę
Demoniczny Książę
Z niezrozumianych dla niego powodów, istota o opalizujących włosach i niezwykłych oczach cięgle tytułowała go „Panią”. Działało mu to na nerwy, ale bodaj najgorszym, co mógłby zrobić w tej chwili, byłoby zareagowanie agresją. Dziewczę starało się być miłe i taktowne. Podobnie jak i on w jej wypadku, uznało zapewne jego przymusowy strój balowy za wskazówkę do interpretacji tego, czy jej rozmówca uważa się za mężczyznę czy za kobietę. Dobra metoda. Można nawet powiedzieć, że nad wyraz grzeczna i postępowa, a wyjątkowo przypadło mu do gustu.
Uśmiechnął się pod nosem słysząc to co powiedziała o balu. Jej słowa mogły wskazywać na to, że albo nie dysponuje zbyt wielkim majątkiem, albo jest przystosowanym oportunistą, gotowym wykorzystać nawet najmniejszą okazję do tego by poprawić swój stan.  
- Jakby nie patrzeć, masz rację, do tego głównie służą przyjęcia. Odpowiadając jednak na postawione pytanie, przyjęcie, na którym się obecnie znajdujemy, organizowanie jest z okazji urodzin pewnego kapelusznika nazwiskiem Lambert, imienia nie pomnę. O organizacji owego balu było w swoim czasie dość głośno, albowiem nasz gospodarz zwykł nie tyle zapraszać, co porywać gości na swoje przyjęcia. – powiedział uśmiechając się do rozmówczyni – Niestety, tym razem nieco się zagalopował w swoich poczynaniach, za co mam zamiar wymierzyć mu stosowną karę. Niemniej bawmy się Moje Drogie! Jak to mówią, niechaj szlachta się bawi i na koszta nie patrzy! – zawołał, a szczery uśmiech pojawił się na jego obliczu. Tylko zielone oczy pełne były gniewu, nienawiści i chęci zemsty, ale na to przyjdzie jeszcze pora.
Słysząc kolejne pytania, uznał że powinien na nie odpowiedzieć.
Pochodzę z Krainy Luster, a jestem raczej wojskowym niż zaklinaczem słów, choć obie te profesje mają ze sobą całkiem sporo wspólnego. – odparł z uśmiechem  – Zaś to, co słyszałaś, zwie się wyzwiskami, obelgami lub jak kto woli, grubymi słowami lub pospolicie przekleństwami, choć podstawowe znaczenie tych ostatnich nieco się zatarło.
Wyjaśnił sięgając po wino i upijając spory łyk.
Przekleństwa mogą służyć także jako tak zwane „dynamizatory” i „mobilizatory”. Dobrze użyte wyzwisko lub inwektywa często sprawiają, że pracownicy zaczynają pracować szybciej, a żołnierze dokładniej wykonują rozkazy. Jestem przekonany, że na tym przyjęciu, jeszcze nie raz dane ci będzie usłyszeć wyzywanie tu obecnych w moim wykonaniu.
Uśmiechnął się do swoich myśli i pokiwał lekko głową. Już on rozrusza to przyjęcie.
Słowa o biedzie, które dotarły do uszu Viridiana wzbudziły jego zaciekawienie. Po pierwsze wychodziło na to, że na przyjęciu przebywały istoty, będące przedstawicielami różnych stanów, a zatem należy sądzić, że ów szaleniec nazwiskiem Lambert, porywał wszystkich, którzy wpadli mu w łapy. Po drugie, znalazł w nich okazję, jaka mogła mu się nie przytrafić przez kolejne miesiące albo i lata. W związku z tym, sprawa przyjęcia i gospodarza mogły chwilę poczekać.
- Mimochodem usłyszałem to co powiedziałaś. – powiedział wstając i przechodząc tak, by stać między dwiema dziewczętami
- Wybaczcie proszę, nie przedstawiłem się, Jestem Wielki Książę Vyron Gravven Laraziron, Władca Kryształowych Pustkowi, Koregent Lodowych Gór i Namalowanej Pustyni – powiedział skłaniając lekko głowę – Czy zastanawiałyście się kiedyś nad tym, by ubiegać się o mecenat? Jeśli jesteście artystkami i tworzycie, wówczas mogłybyście się ubiegać o zwrot środków lub dofinansowanie do, tudzież sfinansowanie, powstającego dzieła. Niech mi będzie wolno spytać, w jakich technikach graficznych lub malarskich tworzycie? A może jesteście rzeźbiarkami?
Przykucnął przy rozmówczyniach ciekawy ich odpowiedzi. Ileż to lat minęło od czasu gdy ostatni raz rozmawiał z kimś o sztuce innej niż ta prowadzenia wojny czy kontaktów handlowych.
Lada dzień, na słupach ogłoszeniowych w całej Krainie Luster miały zawisnąć ogłoszenia, że On, Wielki Książę Vyron Laraziron poszukuje artystów-malarzy, literatów, złotników, rzeźbiarzy. Słowem, wszystkich tych (niezależnie od rasy), których natura i los obdarzyła talentem twórczym.
Pond to, najzdolniejszych i najbardziej ambitnych gotów był objąć osobistym mecenatem.

Powrót do góry Go down





Otome
Gif :
Event Urodzinowy - grupa V 5PUjt0u
Godność :
Otome Bloodworth
Wiek :
wizualnie około 16
Rasa :
Senna Zjawa
Wzrost / Waga :
160 cm i 50kg
Znaki szczególne :
Zmieniające kolor i kształt oczy, ciało pokryte rysunkami
Pod ręką :
Plecak i kilka pierdółek w nim, ołówki i kartki pokurywane po kieszeniach
https://spectrofobia.forumpolish.com/t179-otome https://spectrofobia.forumpolish.com/t1107-otome
OtomeDzieło Sztuki: Abstrakcja
Otome nie bardzo rozumiała czemu Arariel zwracała się do rogatego mężczyzny per „pani”, ponieważ mimo ubioru nie było wątpliwości jakiej jest płci. Ten jednak zdawał się nie zwracać na to uwagi, zatem i Zjawa nie skomentowała tej kwestii. Przysłuchiwał się dalej ich rozmowie.
Mężczyzna zdawał się być bardzo dobrze poinformowany, wiedział wszystko o dziwnym przyjęciu i jego gospodarzu… nie przejęła się za bardzo wieścią o tym, że została porwana bo nie wyglądało na to by groziło jej tu jakieś niebezpieczeństwo. Dziwiło ją trochę, że wszyscy goście tak po prostu się bawili ale widocznie mieli podobne podejście do niej? Albo po prostu byli wariatami jak większość istot w Krainie Luster.
Nie spodobała jej się informacja że mężczyzna jest „wojskowym”? Czyżby był jednym z tych gości w maskach? Zjawa nie bardzo za nimi przepadała, choć nie miała większych konfliktów z prawem.
Zaraz jednak rozmowa zeszła na przekleństwa, a tłumaczenia Rogacza mocno ją zdziwiły. Czyżby Arariel naprawdę nie słyszała nigdy jak ktoś przeklina i nie wiedziała co to za słowa? Skąd ona się wzięła? Nawet Otome to wiedziała… a miała ledwo ponad rok.
Dziewczyna sięgnęła po stojący przed nią kielich z ciemną cieczą. Powąchała ją i wykrzywiła twarz czując zapach alkoholu. Odsunęła śmierdzący trunek daleko od siebie i złapała za inne naczynie w którym zdawać się była miętowa herbata. W tym momencie zwróciła się do niej Arariel.
- Biedna? – Musiałą się chwilę zastanowić nad tym pytaniem. - Hm, myślę że można tak powiedzieć, bo nie mam domu i stałej pracy, ponieważ ciągle podróżuję. Chyba tak określa się biedę? Ale nie jestem aż tak biedna żeby nie mieć na papier. Te rysunki są po coś innego... – Nie dokończyła wypowiedzi, wahając się czy powinna zdradzać przeznaczenie rysunków na swym ciele, tym bardziej że musiała by w tym celu jeden z nich zmarnować. W tym momencie jednak wtrącił się Rogacz, który jak się okazało miał na imię Vyron. Dalej nie zapamiętała, za dużo miał tych imion.
Vyron niespodziewanie zaczął się ogłaszać księciem pustkowi i innych pustyń. A przecież wcześniej gadał że jest wojskowym. Coś chyba ściemniał… poza tym każdy mógł stwierdzić że jest księciem pustkowi, no bo tam nikogo i niczego nie ma więc nie ma jak tego udowodnić.
- No, ja to sobie po prostu rysuję. Na czarno biało. Czasem robię ludziom portrety albo karykatury że zarobić parę monet. – Odpowiedziała niepewnie. Zdolność rysowania posiadała odkąd została stworzona, nigdy jednak nie odbyła żadnej artystycznej edukacji, nie miała więc za bardzo pojęcia o technikach i innych takich rzeczach.
- I wracając do tematu. – Zwróciła się w stronę Arariel. - Te rysunki są na różnego rodzaje sytuacje. – To mówiąc uniosła lekko rękę, a jeden z pokrywających ją rysunków zaświecił się na fioletowo, po czym zaczął się ruszać i przybierać formę trójwymiarową. Już po chwili w okół jej kończyny znajdował się około półmetrowy wąż, który prześlizgnął się na ramiona dziewczyny a następnie po jej drugiej ręce zsunął się na stół i zaczął pełzać w stronę Arariel.

[Ożywianie rysunków 1/3]

Powrót do góry Go down





Arariel
Gif :
Event Urodzinowy - grupa V 5PUjt0u
Godność :
Arariel
Wiek :
Wizualny 18
Rasa :
Senna Zjawa
Wzrost / Waga :
170/50
Znaki szczególne :
Specyficzne włosy i oczy, błyszcząca z bliska skóra. Androgyniczny wygląd.
Pod ręką :
Pędzle, farby, zwinięte płótna, torba B.I.S., Malowany Dom na obrazku.
Broń :
Sztuka i ideały... w ostateczności rysowany miecz.
Zawód :
Pustelny Malarz
https://spectrofobia.forumpolish.com/t687- https://spectrofobia.forumpolish.com/t691- https://spectrofobia.forumpolish.com/spa/Arariel
ArarielNieaktywny
  Nawet się nie wzdrygnęła na wieść o tym, że zostali porwani. Była niestety do takich sytuacji już przyzwyczajona, często budziła się w zupełnie nowych miejscach, przy zupełnie obcych ludziach. W nocy podróżowała po krainach snów, nie mając jednak nad tym żadnej kontroli. Teraz przynajmniej była porządnie ubrana, nie w piżamie lub nago, więc i tak był to duży luksus. Nie stała się jej żadna krzywda, a wręcz mogła wiele zyskać, nie miała więc niczego za złe Kapelusznikowi. Wręcz przeciwnie, czuła się doceniona, jako że została wybrana na jednego z gości.
  - Osobiście zamiast karać wolałabym lepiej podziękować. Nic się nam nie stało, a innym sposobem pewnie nie mielibyśmy okazji się poznać. Złość tworzy złość, wdzięczność tworzy wdzięczność, a ja wolę kręcić spiralą szczęścia niż zawiści. – Nie chciała oczywiście niczego narzucać, mówiła więc, jak to widzi z własnej perspektywy. Ciężko było też jej po prostu pojąć, skąd biorą się u niego te negatywne emocje, bo sama była uradowana. Zresztą jeśli podziękuje właścicielowi, była większa szansa, że znów ją porwie! Zdecydowanie wolała trafić tutaj niż… aż zadrżała jak sobie przypomniała gdy pewnego razu ocknęła się w Upiornym Miasteczku.
  Zlustrowała Vyrona gdy określił się wojskowym. Spodziewała się ujrzeć ukryty karabin albo pistolet, ale nic z tego. Cóż, może nie był to strój służbowy. Znów zaczął wymawiać dużo mądrych obcych słów, które nic jej nie mówiły. Jakieś dyniomizatory? Coś do zamieniania w dynie? To zupełne przeciwieństwo do tworzenia magicznej karocy z dyni, ciekawe. Starała się bardzo usilnie skupić, by nie wypaść z nurtu wypowiedzi, przez co minę miała bardzo strwożoną. Było bardzo blisko, by dym nie poleciał jej uszami.
  - Oh, rozumiem! Przekleństwa, klątwy, czyli takie uroki! – Podsumowała w końcu, a na jej twarz wstąpiła klarowność i spokój. Czuła satysfakcję niczym po rozwiązaniu nurtującej łamigłówki. Niesamowite sprawy, by móc słowem wpływać na umysły i działania innych, zwłaszcza to zwiększanie ich wydajności.
  - Mogłabyś na mnie rzucić jakiś taki urok? Żebym szybciej mogła malować, albo żeby mnie inni postrzegali za bardziej piękną? Gdy będziesz na innych rzucać, będę się przysłuchiwać, może się sama nauczę! – Oczywiście, wolałaby zostać osobistą uczennicą pod jego skrzydłem, ale może z czasem da się do tego przekonać. Jeju, ile mogłaby osiągnąć znając jego tajniki!
  - Ojej! To nawet ja mam dom, zwijany, bo zwijany, ale zawsze coś! Moja koleżanka się śmiała, że jestem ślimakiem – odpowiedziała bardzo zatroskana losem Otome. Tyle je łączyło, sama też była podróżniczką bez stałej pracy. Wcześniejsze wspomnienie o siostrzeństwie nabierało coraz więcej sensu.
  Bardzo mocno skupiała się gdy Vyron wymieniał swoje imiona, wręcz subwokalizowała je pod nosem, żeby nie zapomnieć. Była bardzo zaskoczona, gdyż w końcu dotarło do niej, że określa się jako mężczyzna, przecież nosił kieckę. Nie rozumiała tego, ale wierzyła we własnoręczne kucie swego losu. Jeśli tak o sobie mówił, to będzie to szanować pełnym sercem. Trochę jej było żal, że nie dodała sobie więcej tytułów, ale tak naprawdę wszystkie były zmyślone, więc nie miała szans mu dorównać.
  - Yyy… - pierwszy raz ktoś zupełnie szczerze był zainteresowany jej talentem. Nie była przygotowana na takie podejście. Trochę ją to zamurowało. Jej oczy się delikatnie zaszkliły.
  - Maluje farbami na płótnie, choć szczerze mało kto jest chętny kupować. Gdy pokazuje je w karczmach, mówią, że to nic nie przedstawiające bohomazy, zbyt abstrakcyjne i nie mają pojęcia co tam jest. Bardzo miło byłoby mieć jakieś dofinansowanie, bo w akcesoria wkładam wszelkie oszczędności. Wątpię jednak, by ktoś był zainteresowany. – Jej największym problemem tak naprawdę nie był brak talentu, tylko niska samoocena i wiara w siebie. Nikt nigdy w pełni jej nie docenił, nie umiała tego zrobić sama. Nawet teraz wątpiła, by Vyron był z nią szczery, bo brzmiało to zbyt pięknie.
  - Jestem malarką z Namalowanej Pustyni, lewitujące tam w powietrzu obrazy są dla mnie wielką inspiracją. Zawiesiłam również kilka swoich. Właściwie co to jest ten koregent, był tam Pan? Znasz może boginię Alicyie? Jestem jej idolką i szukam jej tropu. Pozyskiwana z tamtejszego piasku farba pozwoliła mi bardzo zaoszczędzić na środkach. Gdybym miała tu jakieś farby to mogłabym coś spróbować stworzyć.
  Mimo że ciężko było jej uwierzyć w słowa, to rozgrzana wewnątrz nadzieja sprawiała, że miękła i rozpływała się wygodnie na krześle. Oczywiście nie wiedziała co to jest mecenat, ale brzmiało to dobrze.
Zdolność Otome ją bardzo zaskoczyła.
  - Wooooow! Też tak umiem, choć trochę inną techniką. – Spojrzała na własną dłoń. Zwykle musiała zatopić ją w płaszczyźnie, by wyciągnąć przedmiot na zewnątrz, choć nigdy nie próbowała wkładać ręki w czyjeś ciało. Spróbowałaby, gdyby nie obawa, że może to zaboleć.
  - Ramzes! – nazwała zwierzaka. Węża się wcale nie bała, wręcz czekała aż przypełza, żeby mogła go pomuskać po główce. Wstała nagle i podeszła za dziewczyną, by móc ją przyjaźnie objąć od tyłu.
  - Przypomnij mi swoje imię. Jak się nazywa twoja mama, może ciebie też Eruviele stworzyła? – pierwszy raz się spotkała z istotą, która tak bardzo by ją przypominała. Zazwyczaj inni ludzie byli dziwni, na dodatek nie rozumieli jej mocy

Powrót do góry Go down





Vyron
Gif :
Event Urodzinowy - grupa V 5PUjt0u
Godność :
Vyron Laraziron
Wiek :
Wygląda na 30 lat
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
182 cm / 76 kg
Pod ręką :
Sakiewka z pieniędzmi, sakiewka z kryształowym pyłem, oprawiony klejnot "Tchnienie Muzy", pałasz, rewolwer czarnoprochowy typu Le Mat, sztylet w cholewie buta.
Broń :
Pałasz, rewolwer typu Le Mat, sztylet w bucie
Zawód :
Dręczyciel ludu pracującego i pasożyt społeczny
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t141-vyron-laraziron https://spectrofobia.forumpolish.com/t1124-vyron
VyronDemoniczny Książę
Demoniczny Książę
Odnosił dziwne wrażenie, że dziewczyna o opalizujących włosach raczej słyszy niżli słucha, tego, co się do niej mówi. Zastanawiał się, czy jest to jej reakcja na stresującą sytuację w jakiej się znaleźli, czy też, jak to mawiają, „ten typ tak ma”. Wydawało mu się, że dość jasno wyjaśnił i zaznaczył, że określenie „przekleństwa”, a tym samym ich pierwotne znaczenie, nieco się zatarło, ale najwidoczniej interlokutorka usłyszała to co chciała.
Nie mógł jej winić, albowiem on sam, od czasu do czasu, też tak miewał. Co prawda tyczyło się to głównie sfery seksualnej i zaspokajania żądz wszelakich, ale jednak. W ten oto sposób, z wypowiedzi:
„ Vyron! Zarówno ty jak i ja musimy zrobić pranie! Zobacz ile się tego wala na podłodze! Jak tak dalej pójdzie to zostaniemy bez ubrań!”
W głowie Vyrona powstawało zdanie:
„Ty … i ja … na podłodze … bez ubrań”
Słysząc pytania o to, czy mógłby uczynić ja piękniejsza lub sprawić by malowała szybciej, chciał odpowiedzieć, że tak, i to bez najmniejszego problemu. W pierwszym wypadku, nie musiał nawet znać się na chirurgii plastycznej, albowiem wystarczyła do tego sama znajomość ekonomii i praw rządzących tym światem. Zatem jeśli chodzi o piękność, to wystarczyło przyjąć dziewczę na wychowanie a następnie zapewnić jej posag lub adoptować do herbu. Wtedy o jej rękę, jako wychowanicy lub krewnej rodu Laraziron, toczyłyby się prawdziwe boje, a dziewczyna miałaby adoratorów i adoratorek na pęczki, nawet gdyby wyglądała i wydawała dźwięki jak łysy orangutan po udarze.
Jeśli zaś chodziło o malowanie, to w tym wypadku wystarczyła znajomość podstaw psychologii i biologii. Wątpił, by dziewczyna była aż takim twardzielem, by nie przyspieszyć prac nad malowanym przez siebie dziełem, w chwili, gdy oprawca będzie zrywał jej paznokcie z palców u nóg, robiąc przerwy wygłaszanie motywatorów („Kończysz już? Jak nie, to bierzemy się za kolejny paluszek” itp.) lub dynamizatorów w postaci czy „Szybciej, kurwa!”, „Zapierdalaj, kurwa!” itp. itd.
Jednak nie mógł przedstawić dziewczynie takiej odpowiedzi. Uznał zatem za stosowne, że powinien mówić prościej i mniej kwieciście. Im prostszy przekaz, tym mniejsza możliwość nadinterpretacji, zanegowania lub pominięcia cześć wypowiedzi.
Nie. Niestety, nie. – odpowiedział krótko na pytanie rozmówczyni.
Widząc użycie mocy przez jedna z Artystek, Vyron aż klasnął w ręce.
TO BYŁO TO!
Dokładnie tego potrzebował by roznieść tę imprezę w drobiazgi!
Dzięki ci Artystyczna Duszo!
Drogie Panie, gdy to przyjęcie już się zakończy, a wy po nim odpoczniecie, zapraszam was do Himmelhofu, którego bramy stoją przed wami otworem. Bez trudu go znajdziecie, promienie słońca odbijające się w jego ścianach sprawiają, że widać go już z Herbacianych Łąk. Tam, wśród górskich szczytów, wodospadów i zieleni będziecie mogły spokojnie tworzyć, a jeśli wasze prace będą dobre, wówczas objęcie was mecenatem będzie zwykłą formalnością. Tymczasem ... – powiedział uśmiechając się i prostując. Miał nadzieję, że przybędą albowiem miał już dla nich nawet pierwsze zlecenia z dziedziny malarstwa i sztuki wizualnej, ale póki co, nie chciał zdradzać zbyt wielu szczegółów. Na wszystko, jak to mówią, przyjdzie pora.
Czy szanowne Panie zechcą mi pomóc? Mam tu przyjęcie urodzinowe do rozpierdolenia, a obawiam się, że samopas nie podołam.
Powiedziawszy to, Viridian doskoczył niczym ryś i pochwyciwszy węża tuż za łbem uniósł go w powietrze
Porywam na chwilę ... Kryzysa! Mam nadzieję, że jest bardzo głodny i zły. Tak swoją drogą możesz zrobić jeszcze watahę wilków? – zapytał radośnie, po czym skierował się w stronę jakiegoś otyłego arystokraty, który podśpiewywał coś dyszkantem do równie pulchnej szlachcianki.
Wspomnienia, ciepłe i miłe jak letni poranek, zalały jego umysł. Znowu byli z Dziadkiem na wyprawie do Świata Ludzi. Siedzieli w jakiejś loży na murach, a pod tymi murami stały masy brudnych wieśniaków skandujących jakieś dziwne słowa. Wtedy to, znajomy Dziadka, Człowiek z ciemną brodą, odziany w drogie choć wyjątkowo siermiężnie wykonane szaty, niejaki WaszeWieliczestwoIwanWasiliewicz, podczas swojego przemówienia uniósł dłoń ku niebu, dając tym samym znak, aby otworzyć klatki i wpuścić w tłum połapane wcześniej w całym imperium niedźwiedzie! Dziadek uznał to za przejaw dzikości obyczajów i prostactwa, ale Viridianowi bardzo się podobała taka niespodzianka dla ludu. Koniec końców nie każdy ma możliwość obcować codziennie z dziką przyrodą.
Wspomnienia odpłynęły, a on znowu był na sali.
A zatem tutejsze pasibrzuchy, dybidzbany, garnkoskroby i inni chędożeni hedoniści ze sflaczałymi sybarytami pospołu porozumiewali się tylko śpiewaniem? No to, już on im zaśpiewa!
Sięgnął myślami do lat swojego dzieciństwa i tam, wśród wspomnień, odnalazł najdurniejszą piosenkę o wężu jaką tylko był w stanie sobie przypomnieć.
Ja jestem wężem, bardzo się prężę
pełzam wciąż od rana do wieczora.
Drogi kolego, czy chciałby tego
by fragmentem być mego ogona?

Zaśpiewał i przyłożył grubasowi węża do trzeciego podbródka. Rozmaz… czy jak tam „opalizująca” nazwała tego węża, wgryzł się w sadło aż miło, a Vyron miał nadzieję, ze gadzina jest choć trochę jadowita.
Zabawa nareszcie się rozkręcała! Pozostawało tylko mieć nadzieję, że i dziewczęta do niej dołączą.
Tymczasem otyły szlachcic, odzyskawszy widać nieco zdolność do działania, zaczął machać łapami i charczeć
Spokój ty wszawy knurze! Trochę godności, opasie jebany! Zdychaj jak na mężczyznę przystało! – warknał Viridian, ale na jego twarzy błyszczał szczery, radosny uśmiech.

Powrót do góry Go down





Otome
Gif :
Event Urodzinowy - grupa V 5PUjt0u
Godność :
Otome Bloodworth
Wiek :
wizualnie około 16
Rasa :
Senna Zjawa
Wzrost / Waga :
160 cm i 50kg
Znaki szczególne :
Zmieniające kolor i kształt oczy, ciało pokryte rysunkami
Pod ręką :
Plecak i kilka pierdółek w nim, ołówki i kartki pokurywane po kieszeniach
https://spectrofobia.forumpolish.com/t179-otome https://spectrofobia.forumpolish.com/t1107-otome
OtomeDzieło Sztuki: Abstrakcja
Otome zdziwiła się trochę słysząc od drugiej dziewczyny o jej zdolności, ponieważ dotąd nie spotkała jeszcze nikogo z tą samą mocą. Dodatkowe zainteresowanie wzbudziło u niej pytanie Arariel o twórcę… czyżby ona też pochodziła z Krainy Snów? Początkowo wzięła ją za Baśniopisarkę, ale zaczęła mieć dziwne wrażenie że coś nie pasuje gdy dokładnie się jej przyjrzała. Sama zresztą też często udawała przedstawicielkę artystycznej rasy, bo dzięki jej oczom łatwo mogła się w nich wmieszać. Gdy dziewczyna ją objęła poczuła nietypową teksturę jej skóry, kolejny wspólny element…
- Otome. – Przedstawiła się krótko, uświadamiając sobie że jej rozmówcy już dawno podali swoje imiona. Zastanowiła czy powinna bezpośrednio zapytać o Krainę Snów? Nie chciała przypadkowo ryzykować ujawnienia swojej rasy przed jakimś cieniem, ale była też niezwykle ciekawa. Nigdy jeszcze nie spotkała innej Zjawy…
Jej rozmyślenia przerwało pytanie Vyrona, który znów zaczął kląć.
- Watahy raczej nie, może jednego. Chyba że miałabym bardzo duży i dokładny obraz, ale nie wiem. Nigdy nie próbowałam. – Odpowiedziała, jednak mężczyzna już gnał gdzieś przez sale z jej wężem. Pamiętając jego wcześnie wybryki, Otome miała złe przeczucia więc obserwowała go uważnie, a jej tęczówki zmieniły barwę na żółto-zieloną wyrażając zaniepokojenie.
Gdy Vyron przyłożył węża do gardła grubasa, dziewczyna dezaktywowała swoją moc, sprawiając że waż zmienił w plamę tuszu która rozlała się po twarzy i ubraniu grubasa.  Jej twór nie był jadowity, a jego kły były tak małe, że przy takiej masie tłuszczowej nie zrobiłby mu żadnej krzywdy, ale zjawa wolałby nie ryzykować agresywnej odpowiedzi zebranego tu tłumu.
Wstała od stołu i skierowała się w stronę Vyrona, po drodze muskając palcami jakiś obraz przedstawiający kila małych, świecących jak kule dyskotekowe ptaków. Stworzenia wyleciały z obrazu i zaczęły krążyć po sali, częściowo odwracając uwagę gości od zamieszenia.
Tymczasem Zjawa próbowała delikatnie odciągnąć Vyrona od drugiego mężczyzny.
- Myślałam że przez „rozpierdolenie” imprezy masz na myśli bardziej coś w stylu dosypania proszku przeczyszczającego do zupy a nie próbę zabójstwa, a z tym nie mam zamiaru ci pomagać.

[Ożywianie rysunków 2/3]

Powrót do góry Go down





Arariel
Gif :
Event Urodzinowy - grupa V 5PUjt0u
Godność :
Arariel
Wiek :
Wizualny 18
Rasa :
Senna Zjawa
Wzrost / Waga :
170/50
Znaki szczególne :
Specyficzne włosy i oczy, błyszcząca z bliska skóra. Androgyniczny wygląd.
Pod ręką :
Pędzle, farby, zwinięte płótna, torba B.I.S., Malowany Dom na obrazku.
Broń :
Sztuka i ideały... w ostateczności rysowany miecz.
Zawód :
Pustelny Malarz
https://spectrofobia.forumpolish.com/t687- https://spectrofobia.forumpolish.com/t691- https://spectrofobia.forumpolish.com/spa/Arariel
ArarielNieaktywny
  Mina jej nieco skwaśniała, gdy Vyron odmówił użycia na niej mocy. Po prostu nie chciał, była w jakiś sposób oporna, czy w czym był problem? Z jednej strony wiedziała, że dążenia do perfekcji nie można popędzać, ale była niecierpliwa, a w dodatku jej czas był ograniczony.
  Kiwnęła głowa i przyjęła mentalnie zaproszenie do nieznanego miejsca. Zaciekawienie słowami mężczyzny plasowały ten przystanek jako jeden z pierwszych po opuszczeniu balu, gdyby jeszcze wiedziała jakie myśli mu się kołatały po głowie, to pewnie biegłaby tam od razu po wyjściu z wyciągniętym ozorem.
  - Otome? – Spytała, a na jej twarz wstąpiła konsternacja. Wyglądała jakby nad czymś się głęboko zastanawiała, lub przypominała sobie coś głęboko zakopanego. Zacisnęła mocno oczy, wspinając się na wyżyny mentalnych wewnętrznych pojedynków. Pociągnęła mocno nosem wchłaniając zapach włosów dziewczyny, licząc, że może to doda jej weny.
  - Cholibka, jak by to skrócić. Oto, Tome, Ome? – wyjawiła co jej zakrzątało głowę. Zwykle przychodziło do niej to od razu po usłyszeniu imienia. - Omiś! – wykrzyknęła nagle w przypływie inspiracji, wypuszczając ją z uścisku. Jej cele jak zwykle są ponad zrozumieniem innych.
  Nie była do końca pewna jak może pomóc. Doświadczenie w rozpierdalaniu co prawda miała, ale nie była świadoma, że to o to chodzi. Często była w centrum nietypowych wydarzeń, zostawiając po sobie tylko plotki i historie o pstrokatym dziwadle.
  Wataha wilków była problematyczna. Armie szczurów mogła przywołać z łatwością, ale potrzebowała najpierw zasobów. Odeszła na kilka kroków i nagle kucnęła przyglądając się podłodze.
  - Cienista Panienko, jesteś tam? Masz może mój przybornik? – stuknęła kilka razy w podłoże, po czym spytała szeptem. Niedaleko wyłoniła się szara dłoń bestii Kazam z długimi palcami przypominającymi pazury. Trzymała pas, który Arari szybko odebrała i sobie przywiązała wokół talii. Miała tam kilka pojemników z farbą i pędzle. No, tak można było pracować. Obróciła się, by zobaczyć co właśnie wyprawia Vyron. Atakował słowem i wężem, choć chyba za mocno ścisnął zwierzę, bo się rozpłynęło. Podbiegła i zawtórowała za nim swoją wiązanką, licząc na zdobycie jego przychylności.
  - Kurwipongu, chujomiocie, koniowiązie, grudko piasku w skarpecie, jesteś taki gruby, bo mama ci powiedziała, żebyś wstydu się najadł, a jesteś wstydliwy?! Wiedz, że gang Wielkiego Księcia Larazirona przejmuje ten bal! – Wykrzyknęła pełna werwy, wskazując na obraną przez Rogatego ofiarę palcem. Nie wiedziała, że miała wewnątrz siebie takie słowa i sformułowania, to po prostu ta sytuacja wypuściła z niej bestie na zewnątrz. Prawda, obijały się jej o uszy różne zdania, na przykład gdy przebywała w mniej wybitnych karczmach, ale nigdy nie przykładała zrozumieniu tego większej uwagi. Nie miała tak naprawdę pojęcia, jaki ładunek kulturalny wypuściła, była to tylko przecież zabawa. Starała się teraz nauczyć jak najwięcej.
  Żadnej próby zabójstwa nie była świadoma, do tego tez by nie przyłożyła ręki. Wpadł jej jednak do głowy pomysł. Podeszła do miejsca, gdzie wcześniej siedziała, zrobiła sobie mały placyk na obrusie odsłaniając talerz, sztućce i szklankę, po czym zaczęła malować kolorowymi farbami… stół z pustymi pojemnikami i talerzami. Używała swojego zestawu z przybornika, mieszając kolory gdzieś w rogu stołu.
  - Panie Vyron, czy dobrze rozpierdalam? – spytała, by zwrócić uwagę, po czym dokonała ostatniego pociągnięcia pędzlem. Długi stół wraz z zastawą, w dalszej części pomieszczenia, przy którym siedziało z czternaście osób, nagle zniknął, jakby dotychczas był tylko iluzją. Iluzją na pewno nie było, to co było wcześniej w garnkach, talerzach i dzbankach, a teraz uwolnione runęło nagle prosto na podłogę, obryzgując wszystkich tam siedzących.
Zaklęła stół w obrusie znajdującym się przed nią.

Powrót do góry Go down





Vyron
Gif :
Event Urodzinowy - grupa V 5PUjt0u
Godność :
Vyron Laraziron
Wiek :
Wygląda na 30 lat
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
182 cm / 76 kg
Pod ręką :
Sakiewka z pieniędzmi, sakiewka z kryształowym pyłem, oprawiony klejnot "Tchnienie Muzy", pałasz, rewolwer czarnoprochowy typu Le Mat, sztylet w cholewie buta.
Broń :
Pałasz, rewolwer typu Le Mat, sztylet w bucie
Zawód :
Dręczyciel ludu pracującego i pasożyt społeczny
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t141-vyron-laraziron https://spectrofobia.forumpolish.com/t1124-vyron
VyronDemoniczny Książę
Demoniczny Książę
Przez chwilę patrzył zdziwiony na twórczynię węża.
Przecież on nie próbował zabić spaślaka. Jemu, zasadniczo, już się to udało. Koniec, końców wąż wgryzł się jak trzeba i jad szybko powinien dotrzeć do strategicznych organów, chyba że ...
Chwila, jakiej znowu próbie zabójstwa? – powiedział dociskając węża Lapsusa, czy jak mu tam było, do ciała spaślaka. - Czyli, że niby ta gadzina nie jest jadowita?
Z tego wszystkiego, aż puścił dzierżonego w dłoniach węża, który to niemal natychmiast przestał się prężyć i zwisał teraz żałośnie uczepiony podbródka grubasa.
Przeniósł spojrzenie zielonych oczu na spaślaka, a na jego twarzy zagościł wyraz niesmaku, pogardy i oburzenia
- I czego charczysz ty wszawy wieprzu?! Udawać ci się zachciało?! To jest bal, a nie kółko teatralne! – krzyknął na opasa po czym zakręcił się koło niego i sprzedał mu kopa w dupę posyłając gdzieś pod ścianę.
Słysząc stek oryginalnych wyzwisk uśmiechnął się pod nosem. Dziewczyna ewidentnie miała potencjał. Już miał ruszyć do kolejnego uczestnika przyjęcia, gdy do jego uszu dotarło obwieszczenie, że przejmują bal.
Przez chwilę stał i uśmiechał się do siebie. Wychodziło na to, że został Szefem Gangu. Nie jakiejś tam grupy przestępczej czy bandy, ale prawdziwego gangu pod wezwaniem jego samego!
Widać było, że zabawa w psucie przyjęcia rozkręca się w najlepsze i co ciekawe udało się w nią wciągnąć również jedną z dziewczyn.
- Mało, że dobrze! Przepięknie! Oby tak dalej! Daj z siebie wszystko! – wykrzyknął radośnie.
Skoro tak rozwijała się sytuacja, to i on sam uznał za stosowne użyć jednej z mocy.
Wskoczył na stół i rozłożył szeroko ręce.
- Szanowni Państwo! Czas na psoty! Szlachta się bawi i na koszta nie patrzy! – zawołał na całe gardło, po czym z jego ciała zaczęły wychodzić kopie.
Chwilę później siedmiu Vyronów, niczym Siedmiu Wspaniałych, stało na stole i uśmiechało się do siebie. Widać było że planują coś niedobrego.
I faktycznie!
Nie minęła chwila jak całe towarzystwo chodząc po stołach i kopiąc potrawy prosto w twarze zdziwionych gości pospołu z oryginałem,zaczęło śpiewać piosenkę.
- Smacznego życzy firma „Udław się!” – wykrzyknął jeden z Viridianów kopiąc kawał mięsa prosto w pokrytą dziobami po ospie gębę jakiejś wypomadowanej szlachcianki.
Kobieta wydała z siebie odgłos przypominający kwiknięcie pomieszane z sapnięciem i zwaliła się pod stół.
Zabawa ewidentnie się rozkręcała.

(Bardzo przepraszam, że tyle musieliście czekać na odpis.)

Powrót do góry Go down





Otome
Gif :
Event Urodzinowy - grupa V 5PUjt0u
Godność :
Otome Bloodworth
Wiek :
wizualnie około 16
Rasa :
Senna Zjawa
Wzrost / Waga :
160 cm i 50kg
Znaki szczególne :
Zmieniające kolor i kształt oczy, ciało pokryte rysunkami
Pod ręką :
Plecak i kilka pierdółek w nim, ołówki i kartki pokurywane po kieszeniach
https://spectrofobia.forumpolish.com/t179-otome https://spectrofobia.forumpolish.com/t1107-otome
OtomeDzieło Sztuki: Abstrakcja
Otome westchnęła ciężko chowając twarz w dłoni, gdy Vyron zaczął biegać po stole. Na domiar złego, jakby sam jeden nie był wystarczającym problemem, to nagle z jednego zrobiło się Siedem Nieszczęść.
Jako że mężczyzna kompletnie ignorował jej prośby o zaprzestanie rozróby, Zjawa odwróciła się do  Arariel, licząc że z nią łatwiej będzie nawiązać kontakt. Wyglądało jednak na to, że się spóźniła. Dziewczyna była już pod złym wpływem Księcia Rozpierdolonych Balów, czy czego on tam był władcą.
Ludzie z dwóch stołów, którzy utracili swe jedzenie i dobre humory, zaczęli się gromadzić wokół Vyrona i Zjaw, zamykając ich w pierścieniu. Gdy Otome zauważyła że niektórzy trzymali w dłoniach noże i widelce, złapała Arariel i pociągnęła ją za sobą bliżej jedynego męskiego członka zespołu Ich Troje. W pewnym momencie prawie zaliczyła fikołka, potykając się o jedno z dań zrzuconych przez Vyrona na podłogę Gdy zerknęła w dół zauważyła że było to… ludzkie udo?
Zaczęła rozglądać się po porozrzucanych na ziemi jedzeniu, a następnie przeniosła wzrok na tłum z widelcami w dłoniach i głodem w oczach. Jakby na potwierdzeniu jej obaw, z tłumu wyłonił się mężczyzna w sukience pokojówki i czapką kucharską na głowie, którzy trzymał w ręku tasak rzeźnicki.
- Jedzenie zmarnowaliście więc się nie dziwcie, że do gara trafiliście! - Zaśpiewał mężczyzna z tasakiem, a zaraz za nim tłum zaczął śpiewać „mięsny jeż, mięsny jeż ty go zjesz” powoli się zbliżając.
Nie widząc innej drogi ucieczki, Zjawa opadła na kolano i dotknęła dłonią podłogi, sprawiając że na chwilę stała się ona niematerialna. O ile Vyron i Arariel wcześniej się od niej odsunęli, powinni wraz nią spaść do znajdującej się poniżej piwnicy. Za nim jednak Otome zdezaktywowała swoją moc, mężczyzna z tasakiem zdążył skoczyć i przenieść się razem z nimi.
Gdy wylądowali na ziemi, kucharz zamachnął się tasakiem w stronę Zjawy, jednak ostrze po prostu przeszło przez jej głowę. Mężczyzna wiedziony siłą rozpędu przeleciał przez jej niematerialne ciało, a wtedy dziewczyna obróciła się na pięcie i sprzedała mu kopa. Z jakiegoś powodu przeciwnik nagle złapał się za krocze i padł na ziemie całkowicie bezbronny.
- O kurwa, ale ja jestem silna. – Stwierdziła zaskoczona swym zwycięstwem.

Powrót do góry Go down





Sponsored content

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach