Sekretnie Sekretne Rytuały Tyka i Colette

Tyk
Gif :
Sekretnie Sekretne Rytuały Tyka i Colette D93840e52cb57748d5a24bdfa761040295dab6ee
Godność :
Lord Protektor, Arcyksiążę Agasharr I Rosarium
Wiek :
30 lat
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
178/75
Pod ręką :
Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae), Divard, zabawki
Zawód :
Lord Protektor Krainy Luster
Specjalne :
Główny Administrator
https://spectrofobia.forumpolish.com/t233-agasharr-rosarium#284 https://spectrofobia.forumpolish.com/t914-archiwa-arcyksiazece https://spectrofobia.forumpolish.com/t497-kancelaria-arcyksiazeca https://spectrofobia.forumpolish.com/t1121-tyk
TykArcyksiążę
Arcyksiążę
Stowarzyszenie Czarnej Róży nie zostało wezwane by rozwiązać problem nękający Zagwoździe, lecz przybyło na miejsce i urządziło swój sztab w Karczmie Gillmana. Co prawda uczyniło to bez niczyjego zaproszenia, a tym bardziej bez wiedzy starego Gillmana, który zaginął trzy dni wcześniej, lecz czy jakikolwiek bohater pytał najpierw o zgodę? Stanowisko mieszkańców miasteczka było zresztą drugorzędne wobec ryzyka rozprzestrzenienia się dziwacznej plagi poza granice Zagwoździa, w tym nawet dotarcie zepsucia do Miasta Lalek.

Zagwoździe nawet w czasach pokoju nie było bezpiecznym miejscem. To jedno z tych miasteczek, gdzie choć każdy zna każdego, to nikt nigdy nie potrafi zidentyfikować sprawcy przestępstwa. Miasteczko gdzie wszyscy są szeryfami, a zarazem nikt nim nie jest. To miasteczko, w którym nie wiesz czy gorsze jest potworne monstrum czyhające na moście, czy może stojący przed mostem menele z widłami, pochodniami i kiepskiej jakości mieczami. Być może jakiś Tropiciel stwierdziłby, że dotarł do raju - każdy jest wrogiem, a więc nie trzeba hamować swego ostrza w żadnym wypadku. Jest tylko on, wrogowie, tajemne sekrety do odkrycia i bezimienna obecność księżyca.

Arcyksiążę nie był jednak Tropicielem, a bliżej byłoby mu do Arcymaga siedzącego w swej wieży i zlecającego jakiemuś bezimiennemu bohaterowi coraz to kolejne zadania mające przynieść mu chwalę i wielkość, a tak naprawdę realizujące wyłącznie interesy tego Arcymaga. Dlatego też siedział przy masywnym drewnianym stole ubrany w biel. Pod bielą znajdował się co prawda mundur przywodzący na myśl te noszone przez członków Stowarzyszenia Czarnej Róży, lecz nie był on za bardzo widoczny przez płaszcz. Na szyi miał zawieszoną chustę zdobioną wyszytymi złotymi nićmi różami, a na twarzy miał białą maskę. Srebrzysty jednoręczny miecz leżał na stole przed monarchą.
- Miejsce tyle paskudne, co intrygujące. - Szepnął sam do siebie spoglądając za oknem. Nie był jednak w stanie dostrzec niczego przez ulewny deszcz, który dudnił o szyby, ściany i dach karczmy. Ciężkie krople deszczu ugasiły ostatnie tlące się kawałki łodzi i portowej zabudowy po podpaleniach, które miały miejsce dzień wcześniej.
- W takich miejscach pokusa zrównania wszystkiego z ziemią, zasypania górą soli, jest silniejsza niż gdziekolwiek indziej. - Dodał w zamyśleniu do zebranych wokoł niego członków Stowarzyszenia Czarnej Róży.   Jak to bywa w takich miasteczkach sprawcy zniknęli bez śladu. Trudno stwierdzić, czy oddali się głębinom i ukrywają się teraz gdzieś na dnie rzeki, czy może ukrywani przez swych kompanów siedzą w swych domach i utrzymują, że nic nie wiedzą o wczorajszych wydarzeniach.
- Skoro mamy jednak bardziej cywilizowane metody, to proponuję do nich sięgnąć, zanim zdecydujemy się na prewencyjną rzeź. - Masowe ludobójstwo nie tylko mogłoby zostać wykorzystane w przyszłości przez obecnych lub przyszłych wrogów Lorda Protektora, lecz byłoby machaniem mieczem na oślep. Rosarium wolał precyzyjne i celne uderzenia.
- Jeżeli przybyliśmy za późno, by być świadkami portowej pożogi a nikt z miejscowych nie jest skory udzielić nam wsparcia, to pozostaje bądź to naprawić nasze spóźnienie, by ujrzeć tę przedziwną bitwę z nienazwanym wrogiem, bądź też wyciągnąć informacje za pomocą podstępu, groźby lub siły. Dlatego proponuję rozpocząć od rytuału. - Po tych słowach spojrzał na Colette, która została już poinstruowana o tym jaki będą rzucać rytuał, by miała czas przygotowania się.
Deszcz był tak silny, że członkowie Stowarzyszenia w Karczmie mogliby nie usłyszeć gdyby tuż obok nich rozgrywała się kolejna batalia. To było niepokojące.

Powrót do góry Go down





Colette
Gif :
Sekretnie Sekretne Rytuały Tyka i Colette 73824387e8e95d09caae6aa88ad993a4
Godność :
Aylin
Wiek :
wizualnie 20 lat
Rasa :
Upiorna Arystokratka
Wzrost / Waga :
160/55
Znaki szczególne :
albinizm, złote rogi
Pod ręką :
Fabuła: wymieniona magiczna biżuteria, Agma Draekwa, Carlunamis
Broń :
Anemon (szabla), sztylet
Zawód :
nadworny grajek i supertajny agent, zabaweczka
Stan zdrowia :
zdrowa
Specjalne :
Administrator, Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t805-colette https://spectrofobia.forumpolish.com/t825-menazeria-colette https://spectrofobia.forumpolish.com/t839-tajna-szpiegowska-skrzynka-colette https://spectrofobia.forumpolish.com/t1078-colette
ColetteKochanka muz
Kochanka muz

Wszystko zdawało się płynąć. Od spadających z ołowianych chmur kurtyn zimnego, nieprzyjemnego deszczu, który mieszał się z chłodem wszędobylskich kłębów gęstej jak mleko mgły, po małe potoczki deszczu spływające po nieutwardzonej glebie, miejscami tworzące małe jeziorka; nie wspominając nawet o płynącej w pobliżu Ailir, której dumna wstęga niknęła za horyzontem zmurszałych zabudowań portu. Zimny powiew wiatru z przeraźliwym świstem zawył wśród zapadłych wieżyczek magazynu i wprawił w ruch zardzewiały wiatrowskaz, który ze zgrzytem zaczął swoje upiorne tańce. Po plecach ubranej w czarne szaty kobiety przeszedł nieprzyjemny dreszcz - nie potrafiła jednak orzec, jaka przyczyna leżała u podstaw tego atawistycznego odruchu. Winna mogła być zarówno upiorna okolica i historie z nią związane, nieprzyjemną pogoda - w tył świadomości spychała możliwość, że może zwyczajnie czuć się obserwowana. Nie mogła przecież zachowywać się jak samospełniające się proroctwo nieszczęścia.


Spakowana w pośpiechu skórzana torba ciążyła na ramieniu Colette. Niespodziewane sytuacje wymagały szybkiego działania zwłaszcza, gdy w grę wchodziły dziwaczne anomalie w przyportowych wioskach grożące, że swym rozmachem obejmą nie tylko nieduże Zagwoździe, ale również rozprzestrzenią się na liczącą tysiące ludzi pobliską metropolię. Można by rzec, że była to sytuacja wprost wymarzona do poddania próbie zdolności mobilizacyjnych i operacyjnych Czarnej Róży.


Być może podzielałaby rozwiązania pewnego ambitnego rycerza światłości, który podobną sytuację postanowił rozwiązać za pomocą niszczycielskiego ognia. Ogrodnicy czasem mawiali, że niektóre chwasty były na tyle wytrzymałe, że potrzeba było płomienia, by się skutecznie pozbyć ich korzeni i nasion. Lecz póki w grę wchodziły tylko domniemania co do przyczyn owej dziwacznej plagi i próżno było szukać splugawionego ziarna, nie mogli przeprowadzić jakże efektywnej w swej prostocie czystki.


Wraz z resztą Stowarzyszenia Colette udała się do Karczmy Gillmana. Zatęchła oberża zmarszczyła nosek Upiornej i wykrzywiła usta, których nie skrywała smoliście czarna maska; jakkolwiek patronów wnętrze lokalu nie widziało przynajmniej od kilkunastu godzin, tak nie było w stanie jeszcze oczyścić się z intensywnego odoru niemytych ciał i skiśniętego taniego alkoholu. Jakkolwiek jednak karczma była co najmniej odpychająca, tak przynajmniej nic nie kapało kobiecie na głowę ni próbowało wpełznąć swoimi zimnymi jęzorami pod jej ciemne szaty, w które spowita była od stóp do głów.


Zdjęła kapelusz z czaplim piórem i cisnęła go na nieoheblowany stolik, a wkrótce dołączyła do niego również rzeczona torba, z której wnętrza wysypały się drobne błękitnoróżowe kryształy, które misternie załamywały na sobie światło świec i odbijały jego wielobarwne refleksy na sklepieniu wiekowego lokalu. Mała rzecz przywieziona przez Colette jeszcze z Wysp Księżycowych nie posiadała żadnych ponadnaturalnych magicznych właściwości, lecz stanowiła coś w rodzaju talizmanu, który zazwyczaj towarzyszył kobiecie w trakcie rzucania przez nią rytuałów, czasem jedynie bywał nośnikiem woli Tkaczki. Ujęła jeden z nich w dłoń ubraną w długą czarną rękawiczkę i poczęła się nim bawić w trakcie, gdy arcyksiążę wygłaszał swoją przemowę. Gdy osiągnęła ona swój punkt kulminacyjny, a liczne pary oczu przeniosły się na Colette, kobieta uniosła głowę i splotła ramiona za sobą.

Rytuał Minionych Walk powinien zatem pomóc nam znaleźć odpowiedzi na nasze pytania. Przynajmniej taką mam nadzieję. — ostatnie słowa wypowiedziała mniej pewnie i zbliżyła się do Agasharra niosąc ze sobą cały swój dobytek niezbędny do rzucania rytuału.


Uprzątnięty stół stał się czymś w rodzaju ołtarzyka, na środku którego wyłożono białą jak śnieg i poprzecinaną szkarłatnymi punkcikami skórę Abeliantusa. Na niej Colette namalowała czerwonym barwnikiem krzaczaste symbole, które tworzyły krąg przekształcający się w zacieśniającą się coraz ciaśniej spiralę. Gdy skończyła, na samym środku umieściła sporych rozmiarów błękitnoróżowy kryształ.

Sir, nie będę ukrywać, że się obawiam.- szepnęła na ucho Rosarium, gdy zbliżyła się do niego, by przekazać mu pędzel — Jakkolwiek znam ten rytuał, to mój pierwszy raz, gdy go odprawiam. - mogłaby przysiąc, że rumieni się pod maską.

Powrót do góry Go down





Tyk
Gif :
Sekretnie Sekretne Rytuały Tyka i Colette D93840e52cb57748d5a24bdfa761040295dab6ee
Godność :
Lord Protektor, Arcyksiążę Agasharr I Rosarium
Wiek :
30 lat
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
178/75
Pod ręką :
Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae), Divard, zabawki
Zawód :
Lord Protektor Krainy Luster
Specjalne :
Główny Administrator
https://spectrofobia.forumpolish.com/t233-agasharr-rosarium#284 https://spectrofobia.forumpolish.com/t914-archiwa-arcyksiazece https://spectrofobia.forumpolish.com/t497-kancelaria-arcyksiazeca https://spectrofobia.forumpolish.com/t1121-tyk
TykArcyksiążę
Arcyksiążę
- Wśród posępnego, chłodnego deszczu, w opuszczonym i zniszczonym miasteczku. - Słowa wypowiadane w zamyśleniu, gdy Arcyksiążę spoglądał przez mętne szyby karczemnych okien ku szarej pustce na zewnątrz. - Myślę, że to znakomity czas i miejsce na pierwszy raz. - Zwrócił się bezpośrednio do Colette, kierując ku niej swoje spojrzenie.

Rzadko można być całkowicie przygotowanym. Wyeliminować ryzyko przypadkowych potknięć, czy odsunąć groźbę nieprzewidzianych okoliczności, których nie dało się przewidzieć i wytrenować. Świat byłby wyjątkowo prostym i schematycznym tworem, gdyby do jego zrozumienia wystarczyło przeczytanie jednej, kilku bądź nawet mnóstwa książek. Podobnie nie do wszystkiego dało się przygotować przez doświadczeniem tego.

Oczywiście nie brak było osób, które twierdziły odmiennie. Były przekonane, że wystarczy nieszczera analiza własnych sukcesów i napawanie się własną wielkością, by móc poradzić sobie ze wszelkimi problemami. Wypieranie porażek i ucieczka wyłącznie do sukcesów to najprostsza droga do trwania w błędach i niezrozumienie tego jak należy wygrywać.

Rosarium objął Colette delikatnie przyciągając ją za pomocą ręki ułożonej na ramieniu kobiety. Przyciągnąwszy ją powiedział nieco ciszej:
- Wszystko gotowe? - Zapytał zebranych członków Stowarzyszenia Czarnej Róży, po czym przeszedł kilka kroków wziąwszy uprzednio pędzel przekazany mu przez Colette.

- Naszym celem jest dotarcie do źródła i zrozumienie wszystko co stało się w tym miejscu zanim Czarna Róża zareagowała i zjawiła się by zaprowadzić porządek. Wszak bez zrozumienia przyczyn nie możemy zapobiegać tego typu sytuacjom w przyszłości.
Wypowiadając te słowa Rosarium rozpoczął przygotowania do rzucania rytuału, a gdy skończył stanął w odpowiednim dla siebie miejscu wokół stołu, by rozpocząć.

Czekając aż pozostali Tkacze Magii zajmą swoje pozycje raz jeszcze zerknął w mętne szkło okien, jakby spodziewał się tam coś ujrzeć. Oczywiste jednak było, że Stowarzyszenie strzegło zarówno Karczmy, jak i jej okolic. Tak żeby nikt nie zakłócił rytuału i nie przeszkodził w tym, ażeby Czarna Róża poznała prawdę. Czy za tymi wydarzeniami stoi mroczny pielgrzym, który przybył by głosić bluźnierczą wiarę, czy też coś tkwiło w wodzie? Wszystko będzie trzeba ustalić. Rytuał miał być jedynie narzędziem, który to ułatwi.

Powrót do góry Go down





Colette
Gif :
Sekretnie Sekretne Rytuały Tyka i Colette 73824387e8e95d09caae6aa88ad993a4
Godność :
Aylin
Wiek :
wizualnie 20 lat
Rasa :
Upiorna Arystokratka
Wzrost / Waga :
160/55
Znaki szczególne :
albinizm, złote rogi
Pod ręką :
Fabuła: wymieniona magiczna biżuteria, Agma Draekwa, Carlunamis
Broń :
Anemon (szabla), sztylet
Zawód :
nadworny grajek i supertajny agent, zabaweczka
Stan zdrowia :
zdrowa
Specjalne :
Administrator, Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t805-colette https://spectrofobia.forumpolish.com/t825-menazeria-colette https://spectrofobia.forumpolish.com/t839-tajna-szpiegowska-skrzynka-colette https://spectrofobia.forumpolish.com/t1078-colette
ColetteKochanka muz
Kochanka muz

Atmosfera bez wątpienia sprzyjała wywoływaniu zjaw. Grube krople deszczu łomotały w drewniany dach oberży, a zimny wiatr wiewał przez szczeliny nieszczelnych okien jęzory chłodu. Było zimno i mokro, a Colette zamarzyła o jak najszybszym powrocie do Różanego Pałacu. Tak się miało jednak nie stać – nie mogła wrócić i zanurzyć się w ciepłej, miękkiej pościeli, dopóki zagadka tajemniczej epidemii, która dręczyła miejscową ludność, nie zostanie rozwiązana. Początkowa ekscytacja Upiornej wywołana przez widmo rychłej przygody ze szczyptą magii ustępowała niepewności.

Czując na sobie ciężar oczu Upiornego, odwróciła od niego spojrzenie, a jego wypowiedź pozostawiła bez dalszego komentarza – skinęła jedynie nieznacznie głową i zacisnęła kurczowo palce na swoim przedramieniu. Colette wydało się zatrważające, że chociaż nigdy nie miała lęku przed zamkniętymi pomieszczeniami, tak teraz wnętrze izby zdawało jej się być przytłaczająco zbyt ciasne i przepełnione, a przede wszystkim – przytłaczające. Nie mogła jednak dać poznać po sobie chwilowej niemożności, toteż uśmiechnęła się delikatnie, lekko mrużąc jasne, liliowe oczy.

Lecz nie długo mogła podziwiać brak poczucia estetyki osoby, która urządzała karczmę, bo już wkrótce jej uwaga na powrót została zagarnięta przez Upiornego. I choć ruch Rosarium, delikatny w swej stanowczości, był w gruncie rzeczy do przewidzenia, to wydarł z piersi arystokratki ciche westchnięcie zaskoczenia. Nie protestowała i dała mu się przyciągnąć, prawą rękę wsparła o jego pierś, a lewą odsunęła w bok, starając się nie ubrudzić go czarną i gęstą jak smoła farbą, którą wciąż ubrudzony był koniuszek trzymanego pędzla. Kto wie, jak mogłoby się to skończyć?
—  Tak. Taką mam nadzieję. — lecz głos jej zadrżał zdradliwie, przez co Colette odchrząknęła, by zatuszować swoje drobne potknięcie — Wydaje mi się, że bardziej przygotowani być już nie możemy! — tym razem spróbowała przybrać bardziej pogodny ton.

Przeciągle odprowadziła wzrokiem Rosarium i sama zajęła swoje miejsce przy stole. Nie czuła wszechogarniającego niepokoju, ręce również jej nie drżały – wiedziała, że w teorii nic im się stać nie powinno. Choć niesprzyjająca aura działała na nią przygnębiająco, była ciekawa rozwiązania tajemnicy i czuła determinację do podjęcia potrzebnych działań.

I już wkrótce powietrze wypełniło się przyjemną wibracją i dzwonieniem, gdy pierwsze słowa inkantacji wypowiedziane synchronicznie na dany znak wypełniły wnętrze oberży. Colette uwielbiała ten moment – miała wrażenie, że w tych intymnych chwilach dane jest jej obcować z magią w najczystszej postaci, która tworzyła dziwaczną w swej harmoniczności pieśń.

Nie usłyszała zgrzytu metalu o metal, gdy światło bijące ze środka stołu zgasło. Ku jej zaskoczeniu – było zupełnie cicho, ucichł nawet dudniący deszcz i świszczący wiatr. Połączyła swój wzrok z Agasharrem i zadarłszy podbródek rzekła:
—  Sir, nasz mały rytuał mogę chyba uważać za udany! — w jej oczach po raz pierwszy od przybycia Zagwoździa pojawił się subtelny błysk ekscytacji.


Ostatnio zmieniony przez Colette dnia Nie 5 Mar - 15:58, w całości zmieniany 1 raz

Powrót do góry Go down





Tyk
Gif :
Sekretnie Sekretne Rytuały Tyka i Colette D93840e52cb57748d5a24bdfa761040295dab6ee
Godność :
Lord Protektor, Arcyksiążę Agasharr I Rosarium
Wiek :
30 lat
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
178/75
Pod ręką :
Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae), Divard, zabawki
Zawód :
Lord Protektor Krainy Luster
Specjalne :
Główny Administrator
https://spectrofobia.forumpolish.com/t233-agasharr-rosarium#284 https://spectrofobia.forumpolish.com/t914-archiwa-arcyksiazece https://spectrofobia.forumpolish.com/t497-kancelaria-arcyksiazeca https://spectrofobia.forumpolish.com/t1121-tyk
TykArcyksiążę
Arcyksiążę
Motywacja Colette do pozostania w tej zimnej, cuchnącej mieścinie mogłaby być większa, gdyby większość mieszkańców nie była martwa. Tych którzy przetrwali, czy raczej zgłosili akces do przedwiecznej grozy z głębin, zostali wyeliminowani przez członków Stowarzyszenia Czarnej Róży.

Istotą problemu było jednak nie ratowanie mieszkańców, a ustalenie co było przyczyną całego zła, które zapanowało w odludnej, rybackiej wiosce. Mieszkańcy byli zgubieni jeszcze przed przybyciem Róży. Z punktu widzenia Lorda Protektora istotne było, żeby upewnić się, że przedziwna plaga nie roztoczy się dalej.

Dziwnym trafem tego typu zjawiska zawsze powiązane są z odludnymi, odciętymi sennymi wioskami rybackimi. Zupełnie jakby w miejscach tych było jakieś źródło wszelkich nieszczęść, ukryte przed oczami śmiertelników i przyciągające istoty o mrocznej, łuskowatej naturze.

Gdy rytuał został rzucony Rosarium, Colette oraz pozostali członkowie Stowarzyszenia Czarnej Róży biorący udział w rytuale, wciąż znajdowali się w karczmie. Otaczające ich widziadła zajęte były jedzeniem i piciem. Nie było tu jednak zbyt gwarno. Goście podzieleni byli na niewielkie, kilkuosobowe grupy rozmawiające ze sobą półszeptem.

- Przypomnij mi co wiemy? - Arcyksiążę zwrócił się do jednego z członków Stowarzyszenia Czarnej Róży, który wstał powoli od stołu, przenikając przez co najmniej dwie zjawy.

- Najwięcej trupów znaleźliśmy na placu targowym i targu rybnym. Najstarsze zwłoki odnaleźliśmy przy łodziach. Niewiele późniejsze są zwłoki, które znaleźliśmy w centrum wioski. - Koliber lakonicznie podsumowała informacje posiadane przez Stowarzyszenie Czarnej Róży, po czym zbliżyła się do okna - nic sobie nie robiąc z tego, że po raz kolejny przeniknęła kilka zjaw.

- Co o tym sądzisz? - Skierował swoje pytanie do Colette, jednocześnie dając ręką sygnał pozostałym członkom Stowarzyszenia Czarnej Róży, że przyszedł czas na opuszczenie karczmy - nawet jeżeli tylko za sprawą rytuału. Zanim jednak on sam wyruszy, to chciał usłyszeć opinię Colette. Nie tylko dlatego, że dzięki temu mógł zrozumieć w jaki sposób młoda członkini organizacji będzie starała się pojąć sytuację, lecz także dlatego, że ta pochodzi z wyspiarskiej domeny jednej z możnych rodzin Wysp Księżycowych. Może ma spojrzenie, które było obce pozostałym członkom organizacji, nie mającym zbyt wiele wspólnego z morzem.

Powrót do góry Go down





Colette
Gif :
Sekretnie Sekretne Rytuały Tyka i Colette 73824387e8e95d09caae6aa88ad993a4
Godność :
Aylin
Wiek :
wizualnie 20 lat
Rasa :
Upiorna Arystokratka
Wzrost / Waga :
160/55
Znaki szczególne :
albinizm, złote rogi
Pod ręką :
Fabuła: wymieniona magiczna biżuteria, Agma Draekwa, Carlunamis
Broń :
Anemon (szabla), sztylet
Zawód :
nadworny grajek i supertajny agent, zabaweczka
Stan zdrowia :
zdrowa
Specjalne :
Administrator, Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t805-colette https://spectrofobia.forumpolish.com/t825-menazeria-colette https://spectrofobia.forumpolish.com/t839-tajna-szpiegowska-skrzynka-colette https://spectrofobia.forumpolish.com/t1078-colette
ColetteKochanka muz
Kochanka muz

Magia rezonowała i wypełniała wnętrze karczmy swoją subtelną obecnością - wznosiła się i opadała niczym delikatna fala na morzu, obsiewając ciało Colette w gęsią skórkę. Minęła chwila, która zdawała się stanowić ułamek wieczności, nim prądy przybrały na sile i zaczęły formować się w humanoidalne kształty – jakże podobne do zjaw jej Carlunamisu. Widziadła powoli odgrywały swoje zwyczajne życia – czas wszak zatrzymał się dla nich w momencie, w którym śmierć ujęła ich w swoje zimne ramiona.

Colette dyskretnie spojrzała na profil mężczyzny wysłuchującego lapidarny raport Kolibra. Być może jej drobny nosek zmarszczył się na wypowiedziane przez członkinię Czarnej Róży słowa. Znaleźliśmy. Nie znała tych ludzi, lecz sposób, w jaki zginęli, budził w niej wątpliwości.

Może nawet pewien groteskowy rodzaj skrywanej wewnętrznie niezgody? Przecież dorastała na Wyspach, które z osobami niepodporządkowującymi się woli Księżycowej Arystokracji radziły sobie w sposób nie mniej stanowczy i… brutalnie ostateczny. Okolicznością łagodzącą decyzję Czarnej Róży powinno być to, że potrzebna była szybka reakcja, by przeciwdziałać zagrożeniu, które w każdej chwili mogło roznieść się na sąsiednie grunty, a ostatecznie – nawet na całe Miasto Lalek. Jednak… Czy było ono na tyle poważne, by konieczne było wybicie mieszkańców całego Zagwoździa? Wieśniacy zdawali się być objęci dziwacznym rodzajem szaleństwa, które popychało ich do groteskowych i śmiesznych zachowań, lecz według przekazanych im informacji, nie stanowili niebezpieczeństwa w literalnym znaczeniu tego słowa. Może wystarczyło ich odizolować, a następnie opracowawszy remedium wyzwolić z jarzm przedwiecznego obłędu?

Moment olśnienia był nagły. Brutalność decyzji co do losu Zagwożdżan nie pasowała jej do obrazu troskliwego Lorda Protektora, który Upiorna wytworzyła sobie w głowie. Defensora królikei, który w czasie ich pierwszego spotkania pomógł odnaleźć jej małego zbiega. Pogromcy Tofela, pokonanego jego własną bronią. Księcia-erudyty i mecenasa sztuki. A jednak w tle słyszała plotki o płonących stosach. Może zwyczajnie była wobec niego zbyt ufna?

Z niezbyt optymistycznego zamyślenia wyrwały ją słowa Rosarium zwrócone bezpośrednio do niej. Spojrzała na niego zmieszana i dłonią wygładziła niewidzialną zmarszczkę na czarnej rytualnej szacie.
Przepraszam. Ja… zamyśliłam się. — przyznała skonsternowana i uciekła spojrzeniem na rubasznego karczmarza-widmo, który trząsł się za ladą z gromkiego śmiechu — To… intrygująca i tajemnicza sprawa. Można by się zastanowić, czy może nie były to kultystyczne obrzędy Święta Głupców? Niecodziennie się zdarza, by cała wioska została… zainfekowana podobną, cudaczną plagą szaleństwa. — wydęła usta i zbliżyła się do Upiornego, zadzierając głowę by spojrzeć mu w twarz — To może być wszystko. Zemsta bóstwa, klątwa potężnego Tkacza czy wpływ Koszmaru. — zawahała się chwilę, wspierając się dłonią o rękę Upiornego — Cokolwiek to jest, chcę poznać jego źródło, lecz…. Przykro mi, że nie udało nam się nikogo uratować. — wypowiedziała słowa po dłuższej chwili namysłu ściszonym tonem, tak, by dotarły tylko do uszu Agasharra. Nie wypadało wszak podważać arcyksiążęcych dekretów – przynajmniej nie publicznie - a z pewnością w Lunis tak potraktowane zostałyby jej wątpliwości.

Powrót do góry Go down





Tyk
Gif :
Sekretnie Sekretne Rytuały Tyka i Colette D93840e52cb57748d5a24bdfa761040295dab6ee
Godność :
Lord Protektor, Arcyksiążę Agasharr I Rosarium
Wiek :
30 lat
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
178/75
Pod ręką :
Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae), Divard, zabawki
Zawód :
Lord Protektor Krainy Luster
Specjalne :
Główny Administrator
https://spectrofobia.forumpolish.com/t233-agasharr-rosarium#284 https://spectrofobia.forumpolish.com/t914-archiwa-arcyksiazece https://spectrofobia.forumpolish.com/t497-kancelaria-arcyksiazeca https://spectrofobia.forumpolish.com/t1121-tyk
TykArcyksiążę
Arcyksiążę
Tylko nierozsądne osoby poszukują mądrości w bezowocnym zwlekaniu i niepodejmowaniu działań. Jednak czymś więcej, niż tylko brakiem rozsądku, jest czynienie z takiej postawy swojej życiowej filozofii.

To oczywiste, że można było podjąć mniej drastyczne kroki. Zamiast wkraczać do miasteczka i uśmiercić opętanych mieszkańców, można było próbować pochwycić oszalałych mieszkańców i ich odizolować. Dałoby to może szansę na poszukiwanie lekarstwa. Stanowiłoby jednak wyjątkowo wysokie ryzyko. Nie wiadomo było czy mieszkańcy nie stali po stronie przedwiecznej grozy ze swojej własnej inicjatywy. Nie można było mieć pewności, że lekarstwo istnieje. Do tego nieznany był sposób rozpowszechniania się spaczenia. To wszystko powodowało, że pozostawienie kogokolwiek przy życiu stanowiło zagrożenie dla członków Stowarzyszenia Czarnej Róży oraz nawet mieszkańców Miasta Lalek.

Oczywiście w takiej sytuacji najłatwiej i najbardziej nieodpowiedzialnie byłoby zwlekanie. Próba przeciągnięcia decyzji, licząc, że problem sam się rozwiąże. Innym rozwiązaniem byłoby pragnienie osiągnięcia decyzji tylko doraźnie dobrej - bez uwzględnienia dalej idących konsekwencji. Rosarium nie miał zamiaru przyzwalać na żadne z tych rozwiązań i gdy sytuacja wymagała stanowczego działania, to tak powinno zachować się Stowarzyszenie. Agasharr zatem nie zastanawiał się teraz nad losem Zagwoździan. Ten był dla niego przypieczętowany w momencie, gdy zostali owładnięci szaleństwem. W czystej teorii może istniała hipotetyczna możliwość ich uratowania, lecz była ona zbyt nikła - by mogła zostać uznana za realną.

- Możliwe, że nie udało się nikogo uratować. Choć to zbyt wcześnie by to stwierdzić. - Odpowiedział zamyśliwszy się następnie, tuż przed tym jak członkowie Stowarzyszenia opuścili swój sztab.
- Możliwe także, że udało nam się tu uratować naprawdę wiele osób. Czasem rzeczy okazują się nie być tak oczywiste, jak mogłoby się wydawać. - Dodał po chwili, zbliżywszy swoje usta do ucha Colette i wypowiadając te słowa ściszonym głosem.

Nie można było zapominać, że gdyby podejrzenia Stowarzyszenia Czarnej Róży były prawdziwe, a szaleństwo miało charakter ekspansywny i potrafiło zarażać kolejne ofiary, to położone niedaleko Miasto Lalek ze swoją ogromną populacją byłoby zagrożone. Lekkomyślne ocalenie kilku Zagwoździan mogłoby oznaczać śmierć wielu tysięcy innych mieszkańców Krainy.

- W przypadku okultystycznych praktyk, Koszmarnych knowań i wszelkiej niegodziwej magii trzeba pamiętać, że wróg nie liczy się z żadnymi wartościami i nie cofnie się przed nawet najbardziej niegodziwymi podstępami. - Skierował swoje słowa do wszystkich zgromadzonych wokół niego członków Stowarzyszenia Czarnej Róży. Widział przed sobą przynajmniej kilkanaście zjaw włóczących się posępnie po ulicach Zagwoździa. Wypaczone postacie rzuciły się na inną zjawę, która wybiegła z jednego z domów. Pomimo swojej powolności oszaleli Zagwoździanie dopadli nieszczęśnika dzięki swej liczbie.

Członkowie Stowarzyszenia Czarnej Róży nie przyglądali się tej scenie zbytnio. Wiedzieli, że ich celem nie jest delektowanie się cierpieniem, a odkrycie jego źródła. Nagle jednak jeden z Różanych Czarnoksiężników powiedział:
- Oni nas chyba widzą. - Krótkie stwierdzenie wstrzymało pochód. Rosarium oraz jego towarzysze spojrzeli na istoty. Rzeczywiście oszaleli Zagwoździanie wydawali się patrzeć w ich stronę.

Powrót do góry Go down





Colette
Gif :
Sekretnie Sekretne Rytuały Tyka i Colette 73824387e8e95d09caae6aa88ad993a4
Godność :
Aylin
Wiek :
wizualnie 20 lat
Rasa :
Upiorna Arystokratka
Wzrost / Waga :
160/55
Znaki szczególne :
albinizm, złote rogi
Pod ręką :
Fabuła: wymieniona magiczna biżuteria, Agma Draekwa, Carlunamis
Broń :
Anemon (szabla), sztylet
Zawód :
nadworny grajek i supertajny agent, zabaweczka
Stan zdrowia :
zdrowa
Specjalne :
Administrator, Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t805-colette https://spectrofobia.forumpolish.com/t825-menazeria-colette https://spectrofobia.forumpolish.com/t839-tajna-szpiegowska-skrzynka-colette https://spectrofobia.forumpolish.com/t1078-colette
ColetteKochanka muz
Kochanka muz

Palce Colette wszczepiły się w materiał arcyksiążęcego munduru, gdy ciepły podmuch oddechu Upiornego musnął chłodny płatek ucha kobiety. Rdzeń przeszedł dreszcz – na tyle wyraźny, że kobieta zadrżała. Było nieznośnie zimno mimo warstwy grubego materiału, który miała na sobie.
Być może masz rację. — przyznała w końcu opuszczając wzrok; jasne rzęsy skąpały w swym cieniu liliowe oczy Upiornej — Nie wiem, czy byłabym w stanie dźwigać na swoich barkach ciężar decydowania o bycie lub niebycie podległych mi w ten czy inny sposób osób. — odwróciła głowę, by połączyć się spojrzeniem z arcyksięciem — Przynajmniej nie w tym momencie mojego życia. Być może to kobieca przypadłość czy miękkość charakteru, lecz ciężko mi zaakceptować, że czasem trzeba poświęcić jednostkę dla dobra ogółu, choć motywacja ta w żaden sposób nie powinna zasługiwać na potępienie. — dokończyła cicho i wraz z resztą Stowarzyszenia udała się na zewnątrz budynku.

Stan Zagwoździa szybko jednak uprzytomnił Colette powagę sytuacji. Powiodła wzrokiem po zjawach, które zachowywały się tak, jakby pogrążone zostały w bliżej nieokreślonym transie. W rzeczy samej, nie można było przecież wykluczyć, iż pozornie niegroźne anomalie w zachowaniu Zagwoździan nie przerodziłoby się w coś bardziej krwawego. Nie mogli wszak wykluczyć ingerencji Koszmaru w ów stan – a Koszmary były bytami nieprzewidywalnymi, które nie poddawały się prawidłom rzeczywistości, a tym bardziej kodeksowi moralnemu istot rzeczywistych.

Jej rozmyślania nie trwały jednak długo, bowiem jeden z Czarnoksiężników szybko skierował jej uwagę na inne tory. Krótkie, lapidarne zdanie zaowocowało rozpaleniem w Colette pierwotnego, bliżej nieokreślonego strachu, który postawił wszystkie jej zmysły na baczność. Cofnęła się o krok i wplotła palce w materiał płaszcza Rosarium.
To chyba nie powinno tak działać? — zapytała niepewnie i uniosła dłoń w geście, jakby chciała coś jeszcze wtrącić; zamarła w półruchu, bowiem rozentuzjazmowane zjawy wyraźnie zaczęły sunąć powolnym krokiem w stronę zgromadzonych na placyku członków Czarnej Róży.  — Jak mamy walczyć ze zjawami? — dodała jeszcze cicho – wuj Baltazar wszak był groźny tylko w mowie.

Powrót do góry Go down





Tyk
Gif :
Sekretnie Sekretne Rytuały Tyka i Colette D93840e52cb57748d5a24bdfa761040295dab6ee
Godność :
Lord Protektor, Arcyksiążę Agasharr I Rosarium
Wiek :
30 lat
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
178/75
Pod ręką :
Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae), Divard, zabawki
Zawód :
Lord Protektor Krainy Luster
Specjalne :
Główny Administrator
https://spectrofobia.forumpolish.com/t233-agasharr-rosarium#284 https://spectrofobia.forumpolish.com/t914-archiwa-arcyksiazece https://spectrofobia.forumpolish.com/t497-kancelaria-arcyksiazeca https://spectrofobia.forumpolish.com/t1121-tyk
TykArcyksiążę
Arcyksiążę
Lord Protektor nie zlekceważył dziwnego zachowania Zjaw. Dostrzegł zarówno ich nienaturalne dla tego rytuały zainteresowanie Tkaczami Magii i ich towarzyszami, jak również niepokój pozostałych członków Stowarzyszenia Czarnej Róży. W szczególności Colette.

- Twierdzenie o poświęceniu jednostki na rzecz ogółu mówi wiele o pewnych elementarnych wartościach. - Rozpoczął, jednak nim dane mu było skończyć przerwał. Dobył ostrza. Uczynił to niemal równocześnie z większością towarzyszących im członków Stowarzyszenia. Cierniści nie czekali na rozkaz - dobrze wiedzieli co w takiej sytuacji powinni uczynić.

Dwóch towarzyszących Tkaczom Magii Egzekutorów wystąpiło przed szereg. Jeden z nich rzucił nożem w najbliższą ze zjaw, zaś drugi stworzył w dłoni róże, którą następnie cisnął w grupę Zagwoździan. Działanie to było oczywistym rozpoznaniem zagrożenie. Sprawdzeniem, czy wróg może zostać zraniony przez zwykły atak bądź magiczny pocisk.

W międzyczasie Arcyksiążę kontynuował swoją wypowiedź skierowaną do Colette.
- Rozsądnym jest nie wartościować życia ze względu na liczbę. To podejście bardzo indywidualistyczne, które naprzód wysuwa jednostkę, a nie nieokreślony kolektyw. Z drugiej strony takie postrzeganie może prowadzić do egoistycznego poświęcania żyć dla jednostkowych korzyści.

- Krwawią! - Krzyknął członek Stowarzyszenia, gdy jego nóż ugodził Zagwoździanina i spowodował jego krzyk. Wypaczona postać próbowała wyrwać nóż tkwiący w jej czaszce, po czym padłą na ziemię. W chwili takiej, jak ta, nikt nie myślał o tym, by poprawiać Ciernistego i powiedzieć, że technicznie nie przelano nawet kropli krwi.

- Drugie rozwiązanie, za którym jednak nie stanąłem w tej sytuacji - jak możesz mylnie sądzić, to stwierdzenie, że dwa życia są warte więcej niż jedno. Trzy są warte więcej niż dwa i tak bez końca. Wtedy traci się postrzeganie indywidualizmu jednostki, lecz zarazem pozwala się na lepsze zadbanie o interes społeczności, kosztem jednak jej członków. Nie muszę mówić o wiążących się z tym zagrożeniach?

- Możemy... nie, musimy z nimi walczyć. - Powiedziała Ciernista Wiedźma stojąca obok Arcyksięcia trzymająca w dłoni elegancką laskę zakończoną misternie wykonanym srebrnym pawiem zdobionym barwnymi kamieniami szlachetnymi. Jej słowa stanowiły obserwację, że także magiczny atak dosięgnął celu kładąc "trupem" kilka zjaw. Jednakże także dostrzeżenie nieuniknionego charakteru starcia. Zagwoździanie musieli zostać zabici raz jeszcze.

- W tym przypadku sądzę, że nie wybrałem większego dobra kosztem dobra Zagwoździan, lecz chronię dobro niedotkniętych spaczeniem tego miejsca. Być może się mylę, ale podejmując decyzję przyjąłem, że tym tutaj nie da się już pomóc w żaden sensowny sposób.

- Proponuję spalić to miejsce i upewnić się, że wszelkie zepsucie koszmarów zostanie pogrzebane wraz z jego mieszkańcami. - Odpowiedziała kobieta z pawiem i ruszyła przed siebie, by za pomocą zaklęcia stworzyć wokół członków Stowarzyszenia barierę.
Rosarium uśmiechnął się i powiedział:
- Słyszałem już podobne słowa z ust Twojego brata.
Kobieta z pawiem zignorowała ten komentarz i zachowując profesjonalizm wyjaśniła:
- Teraz nie będą nas widzieć tak długo, jak nie znajdą się w zasięgu mojego zaklęcia, bądź ktoś nie opuści kręgu.

Lord Potektor złapał Colette za ramię, by ta nie oddalała się zbytnio. Puścił ją po chwili, gdy członkowie Stowarzyszenia zrobili kilka kroków w stronę portu. Wrogowie byli wszędzie wokół. Egzekutorzy likwidowali tych, którzy nadto się zbliżyli.
- Sytuacja jest nietypowa. - Zaczął zwracając się do najmłodszej stażem członkini wyprawy. - Te Zjawy nie powinny być realne i nie powinny wiedzieć o naszej obecności. Być może to wpływ koszmarnego spaczenia, jednak uważaj i nie przywołuj żadnych zjaw ani kopii. Nie wiemy, czy te nie zwrócą się przeciwko nam. Sprawdzanie tego w naszej sytuacji byłoby lekkomyślne.

Posuwali się dość sprawnie, choć przez konieczność przebijania się przez coraz liczniejsze zastępy Zagwoździan dotarli do portu znacznie później niż zakładali. Na brzegu rzeki ujrzeli zjawy, które zwrócone były twarzami w stronę głębiny, jakby czegoś wyczekiwały.

Powrót do góry Go down





Colette
Gif :
Sekretnie Sekretne Rytuały Tyka i Colette 73824387e8e95d09caae6aa88ad993a4
Godność :
Aylin
Wiek :
wizualnie 20 lat
Rasa :
Upiorna Arystokratka
Wzrost / Waga :
160/55
Znaki szczególne :
albinizm, złote rogi
Pod ręką :
Fabuła: wymieniona magiczna biżuteria, Agma Draekwa, Carlunamis
Broń :
Anemon (szabla), sztylet
Zawód :
nadworny grajek i supertajny agent, zabaweczka
Stan zdrowia :
zdrowa
Specjalne :
Administrator, Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t805-colette https://spectrofobia.forumpolish.com/t825-menazeria-colette https://spectrofobia.forumpolish.com/t839-tajna-szpiegowska-skrzynka-colette https://spectrofobia.forumpolish.com/t1078-colette
ColetteKochanka muz
Kochanka muz

Ach! Cóż więc mogła począć biedna Colette, otoczona mrowiem krwiożerczych zjaw, które ledwie kilka chwil wcześniej poniosły śmierć z rozkazu jej dobrodzieja? Zadrżała jakby pchnięta ostrzem mrozu i wtuliła się w ramię arcyksięcia, tworząc z niego naturalną osłonę przed zjawami. Czy  gdyby przybrała swą widmową postać, ją również ogarnęło by owe nadnaturalne szaleństwo? Nawet nie odważyła się o tym zbyt długo myśleć.
Ujęła dłoń Upiornego i przycisnęła się całym ciałem do umundurowanego ramienia, wzrok liliowych oczu wbijając w jego bladą twarz. Była ciekawa przyczyn owej anomalii, bowiem nie słyszała jeszcze o żadnym podobnym zjawisku - być może w  trzewiach wielkiej biblioteki jej ojca znalazłaby stosowne podania, była jednak zbyt młoda, by została wtajemniczona w zawiłe tajemnice Rossleriańskiego Kościoła Lunart’ha. Wraz z wiekiem przychodzi doświadczenie, a z doświadczeniem - mądrość. Nie można było wszak powierzać wielkich tajemnic z pogranicza rzeczywistości i nierzeczywistości byle młokosowi!
Przez jej ciało przeszedł dreszcz, pokrywając jej ciało w gęsią skórkę - szczęk metalu niósł się w nienaturalnej ciszy Zagwoździa, przypominając Colette stare opowieści o dzielnych rycerzach stających w szranki z szubrawymi rzezimieszkach pragnących złupić ich włości rodowe i ograbić ich z wszelkich kosztowności.
Mój panie! — westchnęła i splotła z nim swoje palce — Ciężki to los dźwigać na barkach taką odpowiedzialność. Musisz mieć osąd sprawiedliwy i ostry jak brzytwa, by podjąć decyzję, wszak przyjdzie ci obserwować w niedługim czasie owoc swoich czynów. Zatrute ziarno może z łatwością roznieść się na inne grunty, nic więc dziwnego, że pewniejszą rzeczą jest spalić zły plew i oddzielić to, co dobre od tego, co zatrute. Być może mogłabym jakoś ulżyć twoim trudom, gdy już uporamy się z zagwoździańskim problemem…? — jej głos był cichy jak szept, a słowa przeznaczone wyłącznie dla uszu Upiornego; Colette upewniła się, że nikt postronny jej nie usłyszy - wspięła się na palce i sięgnęła uszu Rosarium. Dystans ich dzielący był tak niewielki i na tyle kuszący, by panna Lucan obdarzyła małżowinę arcyksięcia muśnięciem drobnych warg wieńczącym jej wypowiedź. I zachichotała cicho, gdy odsunęła się od mężczyzny.

Nie oponowała, gdy jego silne ramiona zacisnęły się na niej i przyciągnęły do siebie. Westchnęła z zaskoczeniem i opadła miękko na jego pierś, wspierając się o nią dłonią schowaną w rękawiczce.
Mój panie, nawet nie śmiem! Kto wie, jaka plugawa i nieczysta abominacja dotknęłaby nawet moich odbić? — odrzekła cicho i spojrzała w kierunku walczących ze zjawami Egzekutorów.

Zjawy kłębiły się dookoła brzegu rzeki. Niektóre z nich czołgały się na czworaka wzdłuż piaszczystego wału przeciwpowodziowego, inne z nich  w groteskowy sposób zdawały się wznosić modły do bytu, który tkwił w trzewiach zagwoździańskiego akwenu. Wpierw nieme, zjawy poczęły wydawać z siebie dźwięki, które członkowie Stowarzyszenia w końcu mogli usłyszeć, choć niekoniecznie zrozumieć:
Leshas, megálishea kolokýtsha, dóshe mashkaitish kakhíahsh. — przez mrok niosła się pradawna inkantacja wypowiadana monotonnym, miarowym tonem przez Zagwoździan.

Zagwoździe zaczęło się gotować i burzyć - nie tylko dotyczyło to tylko zjaw, które napierały na strażników, czy poddawały się dzikim, opętańczym tańcom. Rzeczna woda zaczęła wrzeć i bulgotać.

Powrót do góry Go down





Tyk
Gif :
Sekretnie Sekretne Rytuały Tyka i Colette D93840e52cb57748d5a24bdfa761040295dab6ee
Godność :
Lord Protektor, Arcyksiążę Agasharr I Rosarium
Wiek :
30 lat
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
178/75
Pod ręką :
Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae), Divard, zabawki
Zawód :
Lord Protektor Krainy Luster
Specjalne :
Główny Administrator
https://spectrofobia.forumpolish.com/t233-agasharr-rosarium#284 https://spectrofobia.forumpolish.com/t914-archiwa-arcyksiazece https://spectrofobia.forumpolish.com/t497-kancelaria-arcyksiazeca https://spectrofobia.forumpolish.com/t1121-tyk
TykArcyksiążę
Arcyksiążę
Z wody wyłonił się obiekt o gargantuicznych rozmiarach, wokół którego woda wydawała się wrzeć. Tłum bezmyślnych zjaw, ignorujących członków Stowarzyszenia Czarnej Róży, w dalszym ciągu skandowała swą dziwną mowę.
- Mam wrażenie, że zaprzątają Cię myśli zgoła inne, niż otaczający nas Zagwoździanie. Może i słusznie. - Odpowiedział kobiecie, jednocześnie obserwując wyłaniający się z rzeki obiekt. Dopiero po ostatnim słowie spojrzał na nią i uśmiechnął się. Delikatnie musnął palcami jej szyję, na której wyraźnie czegoś dziś brakowało.

To, co wyłoniło się z wód, osiadło na mieliźnie. Zatrzymało się i zaczęło błyskawicznie gnić - zupełnie jakby od dawna było już martwe. Z wnętrza rozpadającego się ciała wyłoniła się humanoidalna postać przypominająca wyjątkowo wysuszonego starca o pokaźnym, niemal trzymetrowym wzroście. Najdziwniejszy był jednak fakt, że ten wydawał się wysysać życie ze zgromadzonych na brzegu, nieagresywnych Zjaw. Przynajmniej tak to wyglądało, gdy kolejni Zagwoździanie padali martwi wraz z krokami olbrzyma. Dodatkowo ten wydawał się nabierać sił.

Sam Arcyksiążę, Colette oraz członkowie drugiego wydziału nie byli zaangażowani bezpośrednio w walkę. Jedynie odpierali nadciągających ze strony miasteczka, podczas gdy walką z koszmarną abominacją zajmowali się Egzekutorzy. Nie oznacza to jednak, że Rosarium oraz zgromadzeni wokół niego próżnowali. Przede wszystkim starali się zrozumieć przyczynę przekleństwa, które dopadło to rybackie miasteczko.

Ostateczna prawa okazała się być rozczarowaniem i jednocześnie pokazem wielkiego braku rozsądku. Rybak odnalazł istotę, którą uznał za syrenę. Nie wiedział i nie mógł wiedzieć, że była to w istocie istota o pochodzeniu koszmarnym, wyrwana z Krainy Snów przez wydarzenia rozgrywające się na Ur'nathum. Słaby Koszmar wydawał mu się być idealnym materiałem na żonę, wszak uważał go za syrenę. Efektem ich miłości było nie tylko powstanie istoty żerującej na umysłach i energii życiowej Zagwoździan, lecz także otwarcie wrót dla o wiele potężniejszych Koszmarów. Nie tak potężnych jak Yh'naara, lecz wystarczająco silnych by spaczyć i skazić zepsuciem całe miasto.

[K O N I E C]

Powrót do góry Go down





Sponsored content

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach