Kryształowy wąwóz

Mefisto
Gif :
Kryształowy wąwóz - Page 3 5PUjt0u
Godność :
Mefisto Weles
Wiek :
490
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
196/95
Znaki szczególne :
prawe oko srebrne z czarną twardówką i blizna pod nim, kolczyki w obu uszach, wąskie, smocze źrenice, ostre kły, wypalony znak na prawej piersi oraz ręce, blizny po pazurach na torsie
Pod ręką :
broń, pieniądze
Broń :
włócznia
Zawód :
Jubiler, Barman, Kowal
Stan zdrowia :
Fabuła: Złamana lewa ręka, naderwane ucho, nie do końca wyleczone żebra
https://spectrofobia.forumpolish.com/t421-mefisto-weles https://spectrofobia.forumpolish.com/t1101-mefisto
MefistoNieaktywny
Re: Kryształowy wąwóz
Pon 26 Wrz - 13:41
I nagle zrobiło się tak cholernie cicho. Już nawet głos Fuoco do mnie nie docierał. Gdzie ja do chuja jebanego jestem?!
Warknąłem zirytowany i potrząsnąłem głową. Było tutaj tak cholernie cicho, że słyszałem bicie swojego serca! Do tego aż piszczało mi w uszach, a przynajmniej przez tę ciszę, miałem takie wrażenie. To nie było ani trochę przyjemne. Zdawało się też, że raczej to gówno nie pozwoli mi sobie po prostu stąd wyjść.
Zamrużyłem oczy gdy nagle rozbłysło światło. Nosz kurwa! Może jeszcze mi tu teatrzyk urządzi co? Już nawet nie można iść rozruszać zastanych kości bo jakieś badyle ci wchodzą w dupę i tyle. Jebane życie, jebana wyprawa, jebane Bractwo. Gdybym wiedział jak to się skończy, zostałbym kurwa w domu i zajął się córką...ale teraz nie ma już odwrotu.
Złapałem i wydłużyłem od razu włócznię. Jeśli to faktycznie był Ein Sof, to raczej nie przyszedł na pogaduszki przy kielonie - dlaczego nie dasz mi choć chwili spokoju - warknąłem i zacząłem powoli podchodzić do tego czegoś. Nie wyglądało jak to zadufane w sobie próchno, które spotkałem nie tak daleko stąd.
Zacisnąłem mocniej palce na broni. Nie spieszyłem się, nie szarżowałem, chciałem obejść to monstrum. Cały czas był podłączony do kopuły więc może jakbym mu urżnął ten ogon? Musiałem się do niego jakoś zbliżyć.
Zbliżałem się coraz bardziej, nie odrywając od niego wzroku. Byłem gotowy zaatakować w każdej chwili. Chciałem się stąd wydostać jak najszybciej, jednak sama szarża nie miała sensu, wolałem nie ryzykować, ale też nie mogłem zwlekać. Robiło się tutaj ciasno a to nie wróżyło dobrze.
Jeśli to gówno zaatakowało, starałem się uskoczyć, by zaraz po tym ruszyć w kierunku jego ogona, żeby móc pozbyć się go jak najszybciej. Gdybym tylko miał przy sobie Fuoco....

Smoczyca w tym czasie uważnie obserwowała nowo spotkane osoby. Nie podobały jej się, ale tym bardziej nie podobało jej się, że jej pan teraz nic nie mówi, ani nic nie robi.
Prawie spadła z jego ramienia, gdy nagle bez ostrzeżenia ruszył na tego szczeniaka. Co on mu zawinił? Był narwany, ale żeby aż tak. Zwiększyła swój rozmiar i złapała Upiornego za kołnierz zębami - Książę, ocknij się! To nie wróg! - Starała się do niego jakoś dotrzeć, choć dla innych brzmiało to jak syczenie i warczenie. Uderzała nietoperzymi skrzydłami, pilnując jednak tego dziwnego gaduły z bronią. Za dużo gadał. Dlaczego jednak drugi smok nie zareagował na to, że z jej panem coś się dzieje? Dlaczego....


Kryształowy wąwóz - Page 3 IK7sRNT
Mefisto - #6600FF
Ein Sof - #FFCC33
Fuoco - #EECFFF

Powrót do góry Go down





Basile
Gif :
Kryształowy wąwóz - Page 3 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 34 lata
Wzrost / Waga :
183 / 85
Pod ręką :
Muszkiet
https://spectrofobia.forumpolish.com/t940-basile https://spectrofobia.forumpolish.com/t969-skrzynka-na-listy-basila https://spectrofobia.forumpolish.com/t1072-basile
BasileKoszmarny Paladyn
Koszmarny Paladyn
Re: Kryształowy wąwóz
Pon 26 Wrz - 22:37
Dla wielu największym nieporozumieniem byłoby dopuszczenie do polowania na Koszmary osoby, która stanowi większe zagrożenie dla swoich sojuszników niż najstraszliwsze z Koszmarów. Osoba tak dalece egoistyczna, że nie zawahałaby się odmówić pomocy potrzebującym druhom, a wręcz przeciwnie - postanowiłaby ich wykorzystać. To w istocie nieporozumienie, żeby ktoś kto dla własnych zachcianek pogrzebałby świat miał bronić ludzkości przed Koszmarami. Mimo tego Diana była Tropicielką i polowała na Koszmary.
Drużyna Bractwa prowadzona przez Koszmar wydawała się nie być wcale tak niewiarygodna. Sam Basile znał Koszmary, które były zaprzysiężonymi wrogami swego własnego rodzaju.
Co nie oznacza, że miał zamiar rzuciwszy broń na ziemię paść w ramiona innego Tropiciela i poklepując się po plecach wymienić doświadczeniami. Zamiast tego Lunatyk zmarszczył brwi przyglądając się Koszmarowi.
- Czyli... - Zaczął lekko opuszczając lufę swej broni, tym samym pokazując, że nie ma zamiaru niespodziewanie atakować - przynajmniej tak długo jak Erishi i Mefisto nie wykonają żadnych ruchów, które mogłyby zadać kłam ich twierdzeniom o czystości intencji. Wszak uniesienie broni do oka nie zajmowało zbyt wiele czasu, a kilka metrów pomiędzy nimi zapewniało dostateczny czas na reakcję.
- Podsumowując naszą wieloznaczną sytuację: mamy tu kupców, co chcieliby przejść wąwozem, by móc dostarczyć swoje towary tym, którzy pragną je nabyć oraz ich dzielnych strażników chcących bronić tych pierwszych własnymi ciałami. Mamy też grupę z Bractwa, co przybyła tu by zgładzić Koszmar i upewnić się, że ten więcej nie wychyli nosa z Krainy Snów oraz mnie waszego skromnego narratora tej historii.
Skoro ludzie polują na innych ludzi nie tylko za opłatą, lecz często dla zwykłej przyjemności, to czemu Koszmary miałyby być wolne od tego typu zachowań i działać jak rój? Zresztą byłoby niezmiernie przerażające, gdyby wszystkie twory Krainy Snów działały jak jeden (nie)byt. W końcu czy nie oznaczałoby to, że Bractwo jest zgniłe w swych fundamentach? Może dlatego, że wykorzystują energię z Krainy Snów, a może z jeszcze innego powodu, który wymykał się rozumieniu materialnych istot? Tego Basile nie wiedział i nie miał zbyt wiele czasu ażeby się nad tym zastanawiać.
- Powiedzmy, że na razie wstrzymam się z osądami i przyjmę usłyszaną historię za prawdziwą, a przynajmniej nie będącą kłamstwem. Choć muszę przyznać, że... - Urwał w pół słowa i zwrócił się do kupców, którzy zaczęli się cofać. - Panowie wybaczą me słowa. - Dopiero po tym kontynuował kierując słowa słowa w stronę Koszmaru. - Łatwiej byłoby... Co twój druh czyni?! - Z początku Lunatyk mówił głosem spokojnym, takim który wskazywał na pewne rozluźnienie. Zresztą te było potwierdzone przez postawę. Lufa broni skierowana była gdzieś w bok, ku dołowi, podtrzymywana przez lewą dłoń Tropiciela.
Jednak z chwilą gdy Tropiciel ujrzał zachowanie opętanego mężczyzny ponownie uniósł swoją broń. Wystrzeliłby niezwłocznie, gdyby tylko nie dwa czynniki, które go powstrzymały. Po pierwsze zachowanie tego, który miał się nazywać MEfisto nie było spójne z tym co pokazywał Erishi, a więc czekał aż Koszmar wyjaśni mu co tutaj właśnie zaszło oraz czy stanie przeciwko swemu druhowi w obronie niewinnych. Po drugie strzał - nawet najbardziej celny - mógłby przypadkiem sięgnąć nie tylko Mefisto, lecz także strażnika karawany. Basile nie chciał działać dopóki były jakiekolwiek szanse na zachowanie przy życiu przypadkowej ofiary opętanej istoty. Mimo wszystko był gotowy na oddanie strzału oraz wciąż zważał na Koszmar, który mógł chcieć zaatakować największe dla siebie zagrożenie, skoro tylko jego druh odwrócił uwagę.

Powrót do góry Go down





Scavell
Gif :
Kryształowy wąwóz - Page 3 A7c78c1cf8554d3256eba773fd3bfcbe
Godność :
Irith Adelaide "Scavell" Bellclair
Wiek :
28 lat
Rasa :
Lunatyk
Wzrost / Waga :
170 / 60
Znaki szczególne :
blizna po cięciu na gardle
Pod ręką :
wymienione w poście eliksiry, broń, Scath, Przepaska ślepo-widzenia, Chmarny talizman
Broń :
Nysarth (rapier), mizerykordia
Zawód :
Adept Bractwa
Stan zdrowia :
zdrowa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t934-skrzynka-korespondencyjna-irith https://spectrofobia.forumpolish.com/t1113-scavell
ScavellDiabelski Bibliotekarz
Re: Kryształowy wąwóz
Sro 14 Gru - 14:31
Mefisto
Wbrew pozorom bestia nie zaatakowała jako pierwsza. Gałęzie Ein Sof coraz szczelniej tkały złote ciało koszmarnego stworzenia: istota, która początkowo przypominała węża z każdym stawianym przez nią krokiem zyskiwała coraz więcej szczegółów. Szczątkowe kończyny przednie, za pomocą których bestia darła ziemię zbliżając się w kierunku Upiornego przekształciły się w wielkie łapy zakończone ostrymi szponami, a z tyłu ciała wykształciła się kolejna para odnóży. Z plątaniny gałęzi na grzbiecie wyłoniły się dwa wielkie, błoniaste skrzydła sięgające sklepienia kopuły.
Istota była już w pełni uformowana. Długi ogon odłączył się od macierzy i owinął dookoła tylnych łap stworzenia.
Nie rozróżnisz już, gdzie się kończysz, a gdzie zaczynam się ja. – w głowie Mefisto rozległ się metaliczny głos, gdy złote spojrzenie bestii skrzyżowało się ze wzrokiem Upiornego. – Twoje ciało jest dla mnie marnym naczyniem, jedynie kruchą, śmiertelną skorupą. – bestia rozłożyła skrzydła i unosząc wielki, trójkątny łeb zaryczała przeszywająco – Ale i z marnej gliny artysta może ulepić przyzwoitą rzeźbę. Poddaj mi się. Tylko ze mną cokolwiek osiągniesz. Mój mały, marny, pogardzony i odrzucany robaczku. – metaliczny głos w ułamku sekundy przekształcił się w ciepły, niemalże troskliwy kobiecy głos. – Razem. Tylko razem możemy coś udowodnić światu.

Tymczasem fizyczna forma Mefisto kontrolowana przez Koszmar tylko zaśmiała się na słowa spaczonego Aurerum. Uścisk na szyi młodzika zacisnął się, a Upiorny uniósł go jeszcze wyżej, by po chwili rzucić nim jak szmacianą lalkę w kierunku gromadzącego się tłumu.
- Fuoco, spokój. Zasłoń mnie przed Erishi i tym drugim. Już. – głos, choć trochę chrapliwy, bez wątpienia należał do Welesa
Bestia bez zbędnej zwłoki wykonała polecenie swojego mistrza i ustawiła się pomiędzy Mefisto oddzielając go własnym ciałem od pozostałych Tropicieli.  


Mefisto w czasie zmagań z Ein Sof nie może komunikować się z bestią. Działania Aurerum będą kontrolowane przez Koszmar, który opętał ciało Upiornego i niejako podszywa się pod niego; Fuoco nie może wykryć zaistniałej zmiany.


Basile
Gdy tylko młody strażnik zawisł w powietrzu uniesiony przez Mefisto, stary najemnik będący zapewne dowódcą oddziału zamarł w półkroku i szerokimi oczami przyglądał się kuriozalnej scenie. Odrętwienie nie trwało jednak długo.
O cholera. – szepnął wąsaty mężczyzna i sięgnął po doczepiony do prostego pasa krótki miecz – Panowie, szybko się zgrupować! – nie trzeba było długo czekać, bo już wkrótce mały placyk zaroił się od uzbrojonych strażników; nieliczni tylko pozostali z kupcami z tyłu obozowiska.
Upiorny kopnął jeszcze ciało strażnika i uniósł ręce w górę, w geście kapitulacji, a na jego twarzy zakwitł szeroki uśmiech, nim zbliżył się w kierunku gromadzących się na przedzie karawany najemników.
- Nie no, spokojnie panowie. Ten szczyl po prostu naruszył moją przestrzeń osobistą.  – wzruszył ramionami i opuścił dłonie wsadzając je do kieszeni spodni.
Oczy Upiornego jarzyły się złotem, gdy spojrzał na obcego mu mężczyznę stojącego obok lidera jego drużyny. Zaciśnięte wargi aż zbladły pozbawione dopływu krwi gdy chłodne spojrzenie chłodno taksowało Koszmar; cała sytuacja wyglądała tak, jakby mężczyźni pojedynkowali się na spojrzenia. Po chwili Weles wysunął podbródek  do przodu i zwrócił się do nieznanego mu blondyna.
- O, kolega Tropiciel, jak miło, że pan wpadł. Tak. Widzisz, ten cherlawy niebieskowłosy człeczyna to tak naprawdę Koszmar. Mówi, że biały, ale kto go tam wie! Porwał mnie i przetrzymywał mnie przez miesiąc w swojej posiadłości grożąc, że jak się mu nie podporządkuję to zabije moją córkę i spali mi warsztat. Ja to osobiście bym go zabił, ale tak mnie urządził, że ledwo chodzę. – wzruszył ramionami.

Zapewnienia Mefisto o pokojowych zamiarach nie przekonały jednak strażników. Po szybkich oględzinach okazało się, że żółtodziób-nieszczęśnik w wyniku impetu upadku złamał rękę, w związku z czym nie mógł dłużej skutecznie pełnić służby. Dowódca oddziału zmarszczył sumiaste brwi i wskazał dłonią punkt za plecami mężczyzn.
- Nic tu po was. I tak jest nas mało, a jeszcze przez tego narwańca Mikael jest teraz bezużyteczny.


W porozumieniu z graczem Erishi postać zostaje wyłączona z misji w związku z nieobecnością gracza na czas nieokreślony. Po powrocie gracz będzie mógł ustalić z Mistrzem Gry możliwość zrealizowania misji w inny sposób.


Ostatnio zmieniony przez Scavell dnia Czw 2 Mar - 13:00, w całości zmieniany 2 razy

Powrót do góry Go down





Mefisto
Gif :
Kryształowy wąwóz - Page 3 5PUjt0u
Godność :
Mefisto Weles
Wiek :
490
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
196/95
Znaki szczególne :
prawe oko srebrne z czarną twardówką i blizna pod nim, kolczyki w obu uszach, wąskie, smocze źrenice, ostre kły, wypalony znak na prawej piersi oraz ręce, blizny po pazurach na torsie
Pod ręką :
broń, pieniądze
Broń :
włócznia
Zawód :
Jubiler, Barman, Kowal
Stan zdrowia :
Fabuła: Złamana lewa ręka, naderwane ucho, nie do końca wyleczone żebra
https://spectrofobia.forumpolish.com/t421-mefisto-weles https://spectrofobia.forumpolish.com/t1101-mefisto
MefistoNieaktywny
Re: Kryształowy wąwóz
Pią 6 Sty - 12:53
Chuj nie atakował, ale za to się tworzył coraz bardziej. Kuźwa...czyli odcięcie go od kopuły i tak by nic mi nie dało, skoro i tak sam to zrobił...ewentualnie może nie przybrałby formy takiego gada. Przekląłem pod nosem. Do tego przeszedł mnie bardzo nieprzyjemny dreszcz, gdy usłyszałem w swojej głowie ten znienawidzony głos. Ja pierdole. Nie wiedziałem gdzie jestem, co to za jebana kopuła ani dlaczego przestałem słyszeć Fuoco. Ta cisza była naprawdę niepokojąca. Nawet nie sądziłem, że brak jej głosu w głowie będzie tak niepokojący.
Potrząsnąłem głową. Nie czas na myślenie o takich rzeczach! Trzeba skupić się na tym gunwie naprzeciw mnie. Nie mogę pozwolić by znów przejął nade mną kontrolę, a tym bardziej by wyrosły mi kolejne dziwne elementy na ciele! Wyglądałem już wystarczająco dziwacznie!
Nie odróżnię gdzie ja się kończę a to coś zaczyna? Hmmm.... nie podobało mi się to, ale....może...
Spojrzałem szybko pod siebie po czym znów przeniosłem wzrok na stwora. Jak zawsze wygadany. Tylko by gadał i gadał...ech. Sam lubiłem sobie pogadać, ale bez przesady!
Głos się zmienił...na kusząco łagodny, jednak nie na mnie te numery. Może kiedyś bym za nim poszedł, teraz? Teraz nie miałem najmniejszej ochoty na takie gierki. Zgrzytnąłem zębami, gdy nazwał mnie robaczkiem, po czym...pokłoniłem mu się. Jednak nie opuszczałem gardy.
- Zaprawdę wielkie to wyróżnienie - powiedziałem po czym podniosłem wzrok, a moje oczy same zabłysnęły gniewnym złotem - jednak jakże równe pogardy - uśmiechnąłem się złośliwie - żeby chcieć udowodnić światu, że potrzebujesz pomocy kalekiego robaczka, by cokolwiek osiągnąć - zaśmiałem się i skróciłem włócznię, kierując jej ostrze w stronę swojej piersi - nie mógłbym Ci tego zrobić. Tak wspaniały Koszmar, a musiałby żyć w tak nędznej skorupie, która wcześniej sam uszkodził? - przyłożyłem ostrze do koszuli, w miejscu, gdzie znajdowało się wypalone przez Ein Sofa znamię - znalazłeś sobie niewłaściwego robaczka - rozciąłem koszulę razem ze skórą, uszkadzając znamię - wolę SAM udowadniać rzeczy światu, nie potrzebuję do tego takiego wrzodu na dupsku jak Ty! - warknąłem jeszcze i ruszyłem w kierunku stwora, mając nadzieję, że wkurwienie go sprawi, że będzie mniej uważny i skupiony. Nie leciałem jednak na ślepo, uważałem na jego kończyny, skrzydła i ogon, oraz paszczę, chcąc zaatakować najlepiej szyję, jednak któraś z nóg też będzie dobra. Jakoś wątpiłem by był na tyle genialny by podnieść się na dwie łapy i udostępnić mi swoje serduszko. Aż tak bardzo mnie nie kochał, by mi je ofiarować.

Powrót do góry Go down





Basile
Gif :
Kryształowy wąwóz - Page 3 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 34 lata
Wzrost / Waga :
183 / 85
Pod ręką :
Muszkiet
https://spectrofobia.forumpolish.com/t940-basile https://spectrofobia.forumpolish.com/t969-skrzynka-na-listy-basila https://spectrofobia.forumpolish.com/t1072-basile
BasileKoszmarny Paladyn
Koszmarny Paladyn
Re: Kryształowy wąwóz
Nie 29 Sty - 20:45
Basile nie słyszał jeszcze o tym, by Koszmar miał kogoś przetrzymywać wbrew jego woli przez miesiąc w posiadłości. W gruncie rzeczy to dla typowego Tropiciela obcującego na co dzień z Koszmarami kontrowersyjnie brzmiał już sam fakt, że Koszmar miałby mieć posiadłość. Choć pewnie gdyby więcej przebywał w Świecie Ludzi nazwałby to nową częścią Resident Evil i zastanawiałby się kiedy pojawią się zombie.
O fakcie, że Erishi był koszmarem Basila nie trzeba było informować. Sam mógł o tym wiedzieć, a ponadto nie zwykł wierzyć komuś, kto atakuje bez ostrzeżenia zasłaniając się "naruszeniem przestrzeni osobistej". Nie wiele różniło się to od ludzi, którzy swoje napastnicze wojny uzasadniają koniecznością zdobycia przestrzeni życiowej.
Najbardziej jednak w umysł Basila wpisały się słowa wiodącego straż karawany. Kapitan wyraźnie nie chciał wsparcia, które przyszedł zaproponować.

Faktem było, że Koszmar oraz jego spaczony towarzysz byli podejrzani i mogli stanowić zagrożenie, w szczególności, że jeden z nich zaatakował. Faktem było także to, że strażnicy karawany nie chcieli jego pomocy i widzieli go bardzie jako członka tej podejrzanej bandy prowadzonej przez Koszmar.

Na Marginesie Basile przypomniał sobie niezbyt wysokich lotów żart, jaki zwykł opowiadać, gdy był pytany co robił w karczmie do świtu. Mawiał wtedy zawsze, że gdy siedział rozmawiając, to do środka wszedł Koszmar, Tropiciel, Właściciel Cyrku, Baletnica oraz królewski gwardzista, a to był dopiero pierwsza z dziwnych osobistości, które widział tej nocy.

Lunatyk musiał ustąpić przed niechęcią strażników i pozostawić ich być może na pewną śmierć. Wszak strażnicy mieli wolną wolę, a jej przekleństwem dla osób, które chciały pomagać, był fakt, że wolną wolę można wykorzystać do autodestrukcji. Konsekwencją tego wszystkiego była konieczność wyruszenia przez Basila w dalszą drogę.
- To nierozsądne, by stojąc naprzeciw Koszmaru wystrzegać się tych, którzy z nim walczą. Jeżeli jednak waszą wolą jest samemu mierzyć się ze swoimi problemami a stojący przed wami Koszmar nie jest tym, którego szukam, to nie pozostaję mi nic innego, jak tylko życzyć szczęścia.

Nie odstąpił jednak od razu, lecz jeszcze wyczekiwał odpowiedzi strażnika karawany, wciąż zważając na obecność Koszmaru i jego pomagiera, czy kogokolwiek innego.
- Niezbyt wprawy jesteś w historiach. Zbyt wiele elementów się ze sobą nie zgadza. - Odpowiedział trzymając broń w gotowości. Wszak nieznajomy nie wyglądał jakby ledwo chodził, a do tego to on był agresorem. Nim jednak zdobędzie potwierdzenie od strażników karawany, że Ci nie chcą mieć z nim nic wspólnego to Basile postanowił przeciągać tę dyskusję.
- A jak córeczka ma na imię? - Zadał to pytanie, choć wątpił, by jakakolwiek córka rzeczywiście istniała. No chyba, że ta hora, którą się przytaczało nieraz w żartach.

Powrót do góry Go down





Scavell
Gif :
Kryształowy wąwóz - Page 3 A7c78c1cf8554d3256eba773fd3bfcbe
Godność :
Irith Adelaide "Scavell" Bellclair
Wiek :
28 lat
Rasa :
Lunatyk
Wzrost / Waga :
170 / 60
Znaki szczególne :
blizna po cięciu na gardle
Pod ręką :
wymienione w poście eliksiry, broń, Scath, Przepaska ślepo-widzenia, Chmarny talizman
Broń :
Nysarth (rapier), mizerykordia
Zawód :
Adept Bractwa
Stan zdrowia :
zdrowa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t934-skrzynka-korespondencyjna-irith https://spectrofobia.forumpolish.com/t1113-scavell
ScavellDiabelski Bibliotekarz
Re: Kryształowy wąwóz
Czw 2 Mar - 16:27
Mefisto
Potężny smoczy kształt zatrzepotał leniwie skrzydłami i… zachichotał wysokim, dziewczęcym tonem.
Widzisz, Mefisto — zaczął Koszmar delikatnym, kobiecym głosem — świat jest miejscem nieidealnym. Istoty śmiertelne dążą do wyzysku tych, którzy są od nich słabsi. Tylko najsilniejsi mogą wpasować się w tkankę ula, tylko oni mogą wywalczyć swoje miejsce w świecie. Dopiero ze mną zacząłeś pokazywać innym, że powinni się z tobą liczyć. Że jesteś czymś więcej, niż potworkiem. — ciepły powiew powietrza musnął policzek szarżującego Upiornego — Wszyscy tobą pogardzali. A teraz? Boją się ciebie. Budzisz respekt. Razem możemy zniszczyć toczące się koło niesprawiedliwości.
Działania Mefisto były bez wątpienia odważne. Na jego nieszczęście Koszmar nie był zbyt chętny do biernego czekania na cios włóczni wymierzony przez Upiornego. Ein Sof czekało cierpliwie, aż Weles zbliży się odpowiednio blisko – by w odpowiednim momencie użyć ogona, który schowany miał za tylnymi łapami. Cios był błyskawiczny i niemożliwy do uniknięcia – gruba wić poskręcanych gałęzi uderzyła boleśnie w brzuch mężczyzny, odrzucając go na plecy trzy metry dalej. Cios był bolesny, wyrywający dech z piersi; nie uszkodził jednak narządów wewnętrznych Upiornego.
Mefisiu, nie walcz. — głos Koszmaru zmienił się raz jeszcze; w umyśle mężczyzny dźwięczały słowa Francesci — Proszę. Nie chcę cię skrzywdzić.

Basile
Radziliśmy sobie do tej pory, poradzimy sobie dalej. Sami. — mężczyzna poruszył sumiastym wąsem i trwał chwilę w milczeniu, mierząc Basile chłodnym wzorkiem.
Widocznie wygrała z nim chęć jak najszybszego pozbycia się Tropicieli: westchnął i wystąpiwszy kilka kroków na przód, omijając jednak szerokim łukiem Mefisto dał im znać, by poszli za nim. Droga nie była długa, ledwie kilkanaście kroków dzieliło ich od skarpy, na której krawędzi przystanął mężczyzna.
Jak chcecie dopaść swój Koszmar, idźcie na południowy wschód. Tam jest ścieżka. — zbroja zgrzytnęła, gdy ręka dowódcy karawany wskazała na szeroką na dwa metry kamienistą drogę wiodącą między skupiskami ostro zakończonych kryształów — Szli tamtędy ludzie Eircka. Chciwy głupiec, nie mógł wysiedzieć i odłączył się od nas z częścią strażników ze trzy doby temu. Był uparty, twierdził, że to wszystko to tylko wymysły i chcą zmienić nasze trasy, aby pobierać większe myto. Miał dać nam sygnał, jak przekroczą Fos Nyada. Nie dali ani znaku życia. Wysłaliśmy bestie na zwiad i doniosły, że został po nich tylko niedopalone resztki wozu kilka godzin drogi stąd.
Tymczasem spaczone Aurerum dalej stało między Tropicielami, oddzielając Upiornego od Lunatyka. Syknęła cicho i nastroszyła piórka.
Nie musisz mi wierzyć. — Mefisto wzruszył ramionami i nerwowym ruchem pogładził Fuocco po głowie — Chcę się tylko stąd wyrwać i ubić ten Koszmar.
Opętany przez Koszmar Mefisto nie atakował. Obserwował uważnie ruchy Lunatyka, dłoń zaciskając na rękojeści trzymanej włóczni tak mocno, że pobielały mu knykcie.
Azusa. — głowa Upiornego odchyliła się do tyłu, gdy mężczyzna zadał pytanie, a na twarzy czerwonowłosego pojawiły się zmarszczki niezadowolenia — To idziemy po ten Koszmar, czy będziesz dalej wchodził mi z butami do życia?

Powrót do góry Go down





Mefisto
Gif :
Kryształowy wąwóz - Page 3 5PUjt0u
Godność :
Mefisto Weles
Wiek :
490
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
196/95
Znaki szczególne :
prawe oko srebrne z czarną twardówką i blizna pod nim, kolczyki w obu uszach, wąskie, smocze źrenice, ostre kły, wypalony znak na prawej piersi oraz ręce, blizny po pazurach na torsie
Pod ręką :
broń, pieniądze
Broń :
włócznia
Zawód :
Jubiler, Barman, Kowal
Stan zdrowia :
Fabuła: Złamana lewa ręka, naderwane ucho, nie do końca wyleczone żebra
https://spectrofobia.forumpolish.com/t421-mefisto-weles https://spectrofobia.forumpolish.com/t1101-mefisto
MefistoNieaktywny
Re: Kryształowy wąwóz
Pon 6 Mar - 17:38
Prychnąłem, słuchając tych dziewczęcych bredni - jakby wszyscy byli silni i tylko tacy mieli władzę, to ten świat byłby nudny - powiedziałem, nie odrywając wzroku od drewnianego gada - dopiero z tobą zacząłem być potworkiem - odwarknąłem, szarżując na niego. Nie miałem zamiaru mu ulegać. Kurwa, niech mnie po prostu zostawi! Wcześniej było o wiele lepiej! I traktowano mnie z większym szacunkiem bo widać było, że jestem Upiornym, a teraz?! Teraz brali mnie za jakiś dziwny twór i osoby, które mnie nie znały nie brały mnie w ogóle na poważnie. Nie, żebym się przejmował swoim statusem czy też tym czy nazywają mnie odpowiednio (w końcu to mnie wkurwiało najczęściej) ale jednak odrobina szacunku mi się należała.
Zaśmiałem się krótko - strach psuje mi interesy, więc pierdol się! - rzuciłem warczącym głosem. Kto przyjdzie do karczmy czy do sklepu kogoś, kogo się boi lub ma złą reputację?! Nikt! Tak więc niech lepiej nie uważa, że jest to dla mnie korzystne rozwiązanie - szacunek się zdobywa, a nie dostaje dzięki pomocy jakiegoś pierdolonego chwasta! - rzuciłem jeszcze, tuż przed tym, jak ten postanowił mnie odrzucić swoim ogonem.
Zaparło mi dech w piersi i musiałem chwilę poleżeć, nim dałem radę usiąść i wypluć nadmiar śliny z ust. Zakaszlałem kilka razy i otarłem usta dłonią.
Zamarłem, gdy usłyszałem tak bardzo znajomy głos. Długie włosy opadły mi na oczy, a ja zacząłem się trząść i nagle wybuchnąłem śmiechem. Śmiechem obłąkańca. Wstałem i zakaszlałem jeszcze kilka razy.
Włócznię oparłem na ramieniu i wyszczerzyłem się do smoka - nie chcesz mi skarbie zrobić krzywdy? Jakież to słodkie - zapytałem słodkim głosikiem po czym spojrzałem na niego spod byka i dodałem o wiele niższym i bardziej złowrogim głosem - jaka szkoda, że ja chcę zrobić krzywdę tobie - warknąłem i przyjąłem postawę bojową - i to od dawna, a teraz mogę to zrobić bezkarnie! - rzuciłem ale tym razem nie ruszyłem do ataku. Obserwowałem wszystkie siedem kończyn, każde najmniejsze drgnięcie gałązek.
- Siedzisz chwaście w mojej głowie i wybierasz taką osobę, by prosić bym nie walczył? - prychnąłem - chcesz mnie kontrolować? To najpierw mnie poznaj bo coś ci kurwa nie wychodzi - zaśmiałem się i pokręciłem głową - nie mogę uwierzyć, że tak mało o mnie wiesz. - pokręciłem głową z niedowierzeniem i opuściłem broń, jednak nie przestawałem być czujny. Brzuch bolał, plecy też ale co się dziwić.
Westchnąłem cicho - słuchach jebany chwaście skoro pierwszy raz chcesz pogadać to gadajmy - powiedziałem rozkładając ramiona po czym wskazałem na niego palcem, starając się trzymać poza zasięgiem jego łap czy ogona - ty chcesz moje ciało i władzę, a co ja będę z tego miał? Bo jak na razie to nie znalazłem żadnych pozytywów w tym naszym związku - powiedziałem wyraźnie znudzony, głosem.


Kryształowy wąwóz - Page 3 IK7sRNT
Mefisto - #6600FF
Ein Sof - #FFCC33
Fuoco - #EECFFF

Powrót do góry Go down





Basile
Gif :
Kryształowy wąwóz - Page 3 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 34 lata
Wzrost / Waga :
183 / 85
Pod ręką :
Muszkiet
https://spectrofobia.forumpolish.com/t940-basile https://spectrofobia.forumpolish.com/t969-skrzynka-na-listy-basila https://spectrofobia.forumpolish.com/t1072-basile
BasileKoszmarny Paladyn
Koszmarny Paladyn
Re: Kryształowy wąwóz
Sro 29 Mar - 22:14
Czyżby Mefisto pomylił się mająca w gruncie rzeczy rację i nie uwzględnił, że świat jest nudny? Przynajmniej z relatywistycznego punktu widzenia, który jest konieczny ze względu na istotę nudy. Biorąc pod uwagę, że nuda jest elementem postrzegania i oceny rzeczywistości, rzeczy i zjawisk, to bez wątpienia od obserwatora zależy czy coś będzie nudne, czy też nią nie będzie. Tylko obserwator może określić, że coś - w tym wypadku świat - jest nudny, a także że odczuwa nudę. Co gorsze to określenie pozostanie prawdziwe wyłącznie względem tego konkretnego obserwatora.
Tym samym jakakolwiek polemika związana z tym, czy darwinistyczny świat Hobbesowej wojny każdego z każdym byłby nudny czy nie byłaby pozbawiona sensu. Świat taki mógłby być jednocześnie nudny i ciekawy, a do tego mógłby być każdym z tych stanów niemalże nieskończoną ilość razy. Niemalże gdyż liczba obserwatorów jest mimo wszystko ograniczona - choć niezwykle trudna do oszacowania i precyzyjnego określenia.

Basile nie czuł się znudzony lekkomyślną postawą strażników karawany, lecz raczej zawiedziony. Stawali naprzeciwko koszmarnych sił, spaczonej istoty, z którą nie byli nauczeni walczyć. To nie to samo co drobni bandyci i złodzieje zakradający się do wozów w miasteczkach. Czuł raczej zawód, że jego pomoc została odrzucona. Czy jednak mógł postąpić wbrew woli tych mężczyzn?

Gdyby narzucił im pomoc, to nie byłby wcale różny od tyrana. Nie spodziewał się jednak oferty współpracy od spaczonego stworzenia. To znaczy technicznie Basile także był spaczony, lecz on nie atakował przypadkowych osób i nie chadzał na przechadzki z Koszmarem. Ostrożnie stawiał kroki, żeby nie musieć stąpać po ludzkich szczątkach. Nie atakował niewinnych. Co jednak jeżeli ten pokraczny stwór był jakimś cierpiącym Tropicielem, który nie został prawidłowo spaczony? Nawet wtedy mógł być jednak niebezpieczny. Basile wolał nie mieć za swoimi plecami kogoś, co do kogo nie może być pewien.

- Jeśli chcesz pokonać Koszmar czyhający w głębi tego wąwozu, pozostawię Ci drogę otwartą. Wrócę tu za jakiś czas sprawdzić, czy nie popełniłem błędu pozostawiając wydarzenia ich własnemu losowi. - Powiedział Basile, dodając pod nosem, bardzo cicho: - Jak ja nie lubię takiej bezczynności.

Dla Lunatyka było to najbardziej optymalne wyjście z tej sytuacji. Nie mógł bronić  strażników karawany wobec ich wyraźnego sprzeciwu, a także nie mógł zaufać spaczonej istocie, które być może nie jest pachołkiem Koszmaru, lecz nie ma sposobu by to zweryfikował. Jeżeli Mefisto rzeczywiście chciał pokonać Koszmar, to Basile mu to umożliwił. Nie miał jednak zamiaru walczyć przeciwko pozaczasowej grozie mając przy swoim bloku tak niepewną istotę, która w każdej chwili mogła zaatakować jego, zamiast Koszmaru.

Basile zniknął, jeżeli Mistrz Gry zgodzi się na użycie mocy rasowej, a jeżeli będzie pozostawał przy konieczności przygotowania jej do użycia, to po prostu odszedł, zachowując jednak na tyle rozwagi, by odwrócić się dopiero wtedy, gdy znalazł się w bezpiecznej - w jego ocenie - odległości.

ZT

Powrót do góry Go down





Scavell
Gif :
Kryształowy wąwóz - Page 3 A7c78c1cf8554d3256eba773fd3bfcbe
Godność :
Irith Adelaide "Scavell" Bellclair
Wiek :
28 lat
Rasa :
Lunatyk
Wzrost / Waga :
170 / 60
Znaki szczególne :
blizna po cięciu na gardle
Pod ręką :
wymienione w poście eliksiry, broń, Scath, Przepaska ślepo-widzenia, Chmarny talizman
Broń :
Nysarth (rapier), mizerykordia
Zawód :
Adept Bractwa
Stan zdrowia :
zdrowa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t934-skrzynka-korespondencyjna-irith https://spectrofobia.forumpolish.com/t1113-scavell
ScavellDiabelski Bibliotekarz
Re: Kryształowy wąwóz
Nie 30 Kwi - 0:37
Z monstrualnego cielska Koszmaru wystrzeliły fosforyzujące, złote korzenie, które oplątały oba rozłożone ramiona Upiornego i uniosły go w górę. Cichy, szyderczy śmiech zadudnił echem w głowie mężczyzny, powodując dotkliwy ból promieniujący na całą skroń.
Mefisiu, już nie musisz tak się popisywać, aby mi zaimponować. — raz jeszcze zaszczebiotał głos imitujący Sybillę — Chodź! Chcę… cię… przytulić. Mocno.  — kolejne macki wystrzeliły z korpusu smoka — Już na zawsze. Będziemy razem.
Nim jednak udało im się trafić w ciało Welesa, jego wizję przyćmiła nieopisana jasność, a on sam stracił przytomność. Nim to się jednak stało, w jego głownie zadudnił męski, ochrypły głos „Hej, ty!”.

Zbudził go siarczysty policzek wymierzony przez pochylającego się nad nim zakapturzonego mężczyznę. Jego ręce, uniesione w górę i przykute do skały, skrepowane były bransoletami tłumiącymi magię – o czym z łatwością mógłby się przekonać, gdyby spróbował użyć mocy. Z lewego łuku brwiowego Upiornego wolno sączyła się krew.
Wreszcie się obudziłeś. — mężczyzna wyprostował się i odszedł kilka kroków dalej, by zajrzeć do jednej ze skrzyń stojących naprzeciwko skrępowanego Upiornego. — Narobiłeś niezłego zamieszania.— zaczął wesołym tonem, wyjmując z kontenera coraz to nowsze szmaty — Kupcy nieomal cię nie zatłukli na śmierć. Na szczęście przybyliśmy w porę.
Gdy wreszcie znalazł, to, czego potrzebował, położył to na kamiennym stole – Mefisto ze swojej perspektywy nie mógł jednak dojrzeć, czym owa rzecz dokładnie była.
Nieznajomy ściągnął kaptur, a w lichym świetle jaskini zalśniły jego złociste włosy splecione w misterne, ściśle przylegające do głowy warkocze. Wrócił do Upiornego i usiadł naprzeciwko niemu na taborecie, swoją twarz mając na poziomie twarzy czerwonowłosego.
Gadaj, kim jesteś. Śmierdzisz jak Tropiciel.

Powrót do góry Go down





Mefisto
Gif :
Kryształowy wąwóz - Page 3 5PUjt0u
Godność :
Mefisto Weles
Wiek :
490
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
196/95
Znaki szczególne :
prawe oko srebrne z czarną twardówką i blizna pod nim, kolczyki w obu uszach, wąskie, smocze źrenice, ostre kły, wypalony znak na prawej piersi oraz ręce, blizny po pazurach na torsie
Pod ręką :
broń, pieniądze
Broń :
włócznia
Zawód :
Jubiler, Barman, Kowal
Stan zdrowia :
Fabuła: Złamana lewa ręka, naderwane ucho, nie do końca wyleczone żebra
https://spectrofobia.forumpolish.com/t421-mefisto-weles https://spectrofobia.forumpolish.com/t1101-mefisto
MefistoNieaktywny
Re: Kryształowy wąwóz
Pon 1 Maj - 13:00
Warknąłem mocno, gdy głowa zaczęła mi pękać. To gówno było coraz bardziej wkurwiające. Nie mogłem się skupić, słyszałem tylko ten głos. Tak znany i kiedyś kochany teraz już nie do końca. Koszmar chyba się zaciął na tym co było, gdy się pierwszy raz spotkaliśmy, a przecież tyle już się od tego czasu zmieniło. Ale to nie było teraz ważne. Próbowałem się uwolnić, jakoś wyrwać z tych paskudnych macek, jednak nie było to zbyt możliwe...a ta jasność.....wcale nie pomogła na ból głowy.....

Warknąłem i skrzywiłem się, czując jak polik mnie piecze, pewnie od plaskacza, który właśnie mnie obudził. Warknąłem i pokręciłem głową, która nadal trochę bolała. Otworzyłem oczy i rozejrzałem się. Jakaś jaskinia....skąd się tutaj wziąłem? Nie wiem. Chciałem się poprawić, bo...na kolanach w jaskini...średnio wygodnie, a kto wie ile tak klęczałem. Dopiero wtedy zorientowałem się, że moje ręce są w górze...przykute! Nie mogłem jednak spojrzeć w górę. Spróbowałem się uwolnić z bransolet, ale cóż....moja moc nie działała. No pięknie. Albo ktoś odrobił pracę domową, albo ktoś wolał się zabezpieczyć w razie jakby trafił na kogoś takiego jak na przykład ja.
Dopiero teraz zwróciłem uwagę na zakapturzoną postać. Szukał akurat czegoś w skrzyniach, ale średnio mogłem zobaczyć co. Pokręciłem głową i dopiero teraz poczułem, że coś ścieka mi po policzku. Jakoś jednak się tym nie przejąłem. Może jestem Księciem, ale to nie znaczy, że jestem jakimś delikatnym paniczykiem.
- Zamieszania? - zapytałem i lekko się poprawiłem w wyniku czego syknąłem lekko, gdy biodro postanowiło o sobie przypomnieć. Jednak raczej nie byłem w miejscu, żeby marudzić na taka niedogodność. W sumie...to nie wiedziałem jak się tutaj znalazłem, ani co się działo. Rozejrzałem się na tyle na ile byłem w stanie. Jakiś stół, taboret jakieś skrzynie. Okeeeey, ciekawa ta jaskinia - gdzie jest mój Aureum i moja broń? - zapytałem ignorując słowa o tym, że prawie mnie zatłukli. Jakoś...mało mnie to interesowało. Raczej bardziej interesujące było to, że Fuoco nie zareagowała na ich atak.
- Fuoco jesteś tam? - zawołałem w myślach. Cóż, bardzo przydatna rzecz, w końcu ten smok nie był taki zwyczajny. Nie dość, że inteligentny jak każdy Aureum (choć pewnie są jakieś wyjątki, jak w każdym wypadku) to jeszcze połączona ze mną tak, że praktycznie nie mogliśmy się od siebie odciąć, nie ważne, gdzie każde z nas się znajdowało. Tak,...sprawdzałem...nawet wycieczka do Szkarłatnej, bez Fuoco, nie odcięła tej dziwnej więzi.
Chyba znalazł to czego tak intensywnie szukał, bo odłożył to na stół. Nie było szans, żebym wiedział co to, więc nawet nie próbowałem się wyginać, żeby zmienić perspektywę - wy? - dopytałem, rozglądając się czy zauważę jeszcze kogoś. W sumie mógł mówić o sobie, w końcu mało to osób mówi o sobie w liczbie mnogiej? Nie zdziwiłoby mnie to, ale wolałbym wiedzieć z kim rozmawiam.
W końcu goguś pokazał swoją mordę. I....skrzywiłem się lekko. Znowu to jebane złoto! Będzie mnie chyba prześladować...tym bardziej patrząc na mój zawód.
W końcu posadził swój zad na miejscu. Spojrzałem na niego zmęczony wzrokiem i podniosłem ogon, mając zamiar zakryć jego twarz i lekko go odepchnąć. Bez agresji, bez nagłych ruchów, po prostu dać dobitnie znać, że ma się odsunąć - ty też i jedzie ci z mordy - rzuciłem i zanim zdążył coś odpowiedzieć odsunąłem ogon i przekrzywiłem lekko głowę - Mefisto - powiedziałem, patrząc mu prosto w oczy (o ile było to możliwe) - twoja kolej - dodałem jeszcze, odpowiadając częściowo na jego pytanie.
Wiem, nie byłem w miejscu, żeby kozaczyć i się stawiać, ale nie jestem osobą, która daje sobą pomiatać. Wolałem normalną konwersację, a tutaj? Mówi, że śmierdzę i jeszcze trzyma mnie przykutego do jebanej ściany! Schowałem nawet ogon za sobą tak, że nie mogłem go użyć do ataku, chcąc mu pokazać, że jestem spokojny i że nie miałem zamiaru walczyć. Przynajmniej na razie. Nie...nie ufałem mu. Nie czułem się też bezpiecznie. Ale skoro to Tropiciel, a przynajmniej tak przypuszczałem, czując znajomy "zapach" oraz patrząc na to, że czuł to samo ode mnie.


Kryształowy wąwóz - Page 3 IK7sRNT
Mefisto - #6600FF
Ein Sof - #FFCC33
Fuoco - #EECFFF

Powrót do góry Go down





Scavell
Gif :
Kryształowy wąwóz - Page 3 A7c78c1cf8554d3256eba773fd3bfcbe
Godność :
Irith Adelaide "Scavell" Bellclair
Wiek :
28 lat
Rasa :
Lunatyk
Wzrost / Waga :
170 / 60
Znaki szczególne :
blizna po cięciu na gardle
Pod ręką :
wymienione w poście eliksiry, broń, Scath, Przepaska ślepo-widzenia, Chmarny talizman
Broń :
Nysarth (rapier), mizerykordia
Zawód :
Adept Bractwa
Stan zdrowia :
zdrowa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t934-skrzynka-korespondencyjna-irith https://spectrofobia.forumpolish.com/t1113-scavell
ScavellDiabelski Bibliotekarz
Re: Kryształowy wąwóz
Wto 23 Maj - 21:20
Mefisto wzywał swoją bestię, licząc na to że ta odpowie na jego wezwanie. Tak się jednak nie stało i odpowiedzią była jedynie cisza.
Ciszą nie odpowiedział jednak Tropiciel o złotych włosach, który stał przed Mefisto.
- Nie jesteś zbyt rozmowny, co? - Mężczyzna odsunął się opierając dłonią o stolik.
- Jakby Ci to powiedzieć… - Zaczął wyraźnie zastanawiając się nad czymś, lecz wtedy przerwał mu drugi głos, który dobiegał z głębi jaskini, z części niedostępnej dla spojrzenia Upiornego Arystokraty.
- Jak chcesz go katować, to było go zabić. Mielibyśmy mniej problemu. Powiedz mu gdzie jest ta jego dzida.
Dłoń stojącego przed Mefisto Tropiciela uderzyła w stół a on sam spojrzał w rejony niedostępne dla oczu ich więźnia.
- Niech będzie - Odparł w końcu, lecz nie od razu nastąpiły dalsze słowa. Zupełnie jakby szukał czegoś we wspomnieniach. Ciche westchnięcie mogło świadczyć o tym, że niczego nie odnalazł.
-Twoja broń gdzieś tu leży. Zabraliśmy ją ze sobą, jednak nie mam pojęcia o jakiego Aureum chodzi. Gdy przybyliśmy nie było tam żadnego. Ale teraz do rzeczy. Na nic nam twoje imię. Jak powiemy ci, że ja jestem Andre, a mój towarzysz ma na imię Roberto, to nic ci to nie powie. Tak samo nam twoje imię nie mówi zupełnie nic. Znaczenie ma dla mnie od jak dawna jesteś Tropicielem i czy zachowanie, którego byliśmy świadkami, było w pełni świadome, czy też - jak z przyjacielem sądzimy - było efektem ingerencji Koszmaru.

Powrót do góry Go down





Mefisto
Gif :
Kryształowy wąwóz - Page 3 5PUjt0u
Godność :
Mefisto Weles
Wiek :
490
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
196/95
Znaki szczególne :
prawe oko srebrne z czarną twardówką i blizna pod nim, kolczyki w obu uszach, wąskie, smocze źrenice, ostre kły, wypalony znak na prawej piersi oraz ręce, blizny po pazurach na torsie
Pod ręką :
broń, pieniądze
Broń :
włócznia
Zawód :
Jubiler, Barman, Kowal
Stan zdrowia :
Fabuła: Złamana lewa ręka, naderwane ucho, nie do końca wyleczone żebra
https://spectrofobia.forumpolish.com/t421-mefisto-weles https://spectrofobia.forumpolish.com/t1101-mefisto
MefistoNieaktywny
Re: Kryształowy wąwóz
Sro 24 Maj - 11:43
Fuoco siedziała cicho, ale czułem, że tam jest. Westchnąłem więc. Miałem tylko nadzieje, ze nic jej nie jest. Nie podobała mi się ta sytuacja, ale musiałem się teraz skupić na sobie. Musiałem jakoś się wydostać, bo póki smoczyca nie odpowie, to nie miałem co liczyć na jej pomoc. Czułem się dziwnie, nie słysząc jej. Zupełnie tak jak przy starciu z tym zjebanym drzewem.
Dzida? Poruszyłem nerwowo końcówką ogona. A więc było ich tutaj więcej.
Zgrzytnąłem zębami, gdy zaczął pierdolić - o kurwa, gdybym wiedział, że Bractwo jest takie uczynne to wstąpiłbym o wiele szybciej - rzuciłem. Nie podobało mi się to. Gdzieś tutaj jest?
- Zniszczyli ją... - usłyszałem głos w głowie i pokręciłem głową. Nie chciałem w to wierzyć, nie byli takimi idiotami. Wiele razy słyszałem, jak mówili u Erishi, że każdy Tropiciel musi dbać o swój artefakt jak własne życie. Ta broń znaczyła dla mnie o wiele więcej. Przeszedł mnie dreszcz na samą myśl, że coś mogło jej się stać. Skończyła się moja cierpliwość. Poza tym....nie wierzyłem, że Fuoco tam po prostu zniknęła. Nie zostawiłaby mnie nawet na mój rozkaz, coś tutaj śmierdziało i to bardzo.
Westchnąłem, żeby choć trochę się uspokoić, bo moje oczy na pewno świeciły już wściekłym złotem. Spojrzałem złotymi gadzimi oczami prosto w tego rozgadanego ciulę - trzeba było zapytać wprost, a nie tak ogólnie - powiedziałem, a wachlarz na moim ogonie się rozwierał i składał, mięśnie miałem spięte, widać było, że gdybym nie był przykuty to gość już by miał piękniejszą buźkę, ale nie szarpałem się ani nic bo nie miało to najmniejszego sensu.
Wziąłem głęboki oddech i wypuściłem spokojnie powietrze - do Bractwa dołączyłem kilka miesięcy temu. Rytuał został przeprowadzony przez Erishi Ve'rse, który jest liderem jednej z grup, do której miałem dołączyć, jednak z powodów osobistych nasze drogi się rozeszły. I jak widać dobrze, bo nie dość, że zjebał sprawę i mam teraz gadające drzewo we łbie to jeszcze mnie zostawił na jedynej misji na jaką się z nim wybrałem, bo zakładam, że jak mnie znaleźliście to tego padalca tam nie był - zrobiłem krótką przerwę - w trakcie swojej krótkiej kariery spotkałem jedno drzewo, które uznawało się za pana i stwórcę wszystkiego i było właśnie w Kryształowym Wąwozie dlatego zdecydowałem się iść na te wyprawę, jakiegoś pso-węża który mi nawiał oraz wybrałem się na wycieczkę krajoznawczą na Ur'Nathum. Broń, która podobno gdzieś tutaj leży jest Artefaktem, jestem Kowalem, który ma takowe tworzyć - zamyśliłem się - coś jeszcze? - potarłem ogonem pod brodą zupełnie jakbym robił to dłonią czy palcem, wyrażając wielką zadumę - a tak. Nie, to nie było moje zachowanie tylko tego cholernego Koszmaru, którego esencji użyliśmy do mojego Rytuału, a którego mój kochany niedoszły lider nie wiedział jak się pozbyć czy nad nim zapanować, przez co jak widać, ze zwykłego Upiornego Arystokraty stałem się kapkę gadzinowaty, coś jeszcze chcesz wiedzieć pięknisiu? Czy może w końcu któryś z was mi powie co ja w ogóle tam odjebałem bo jak widzicie to raczej nie mam pojęcia co się działo oraz gdzie ja do cholery jestem i z kim mam tę nikłą przyjemność teraz rozmawiać? - pokręciłem głową - ostatnie co pamiętam to to, że spotkaliśmy jakiś kupców i tyle - dodałem jeszcze, patrząc gdzieś w bok.


Kryształowy wąwóz - Page 3 IK7sRNT
Mefisto - #6600FF
Ein Sof - #FFCC33
Fuoco - #EECFFF

Powrót do góry Go down





Scavell
Gif :
Kryształowy wąwóz - Page 3 A7c78c1cf8554d3256eba773fd3bfcbe
Godność :
Irith Adelaide "Scavell" Bellclair
Wiek :
28 lat
Rasa :
Lunatyk
Wzrost / Waga :
170 / 60
Znaki szczególne :
blizna po cięciu na gardle
Pod ręką :
wymienione w poście eliksiry, broń, Scath, Przepaska ślepo-widzenia, Chmarny talizman
Broń :
Nysarth (rapier), mizerykordia
Zawód :
Adept Bractwa
Stan zdrowia :
zdrowa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t934-skrzynka-korespondencyjna-irith https://spectrofobia.forumpolish.com/t1113-scavell
ScavellDiabelski Bibliotekarz
Re: Kryształowy wąwóz
Pią 9 Cze - 2:46
Fala gniewu Mefisto napotkała na nieprzebyte klify rozbawienia, gdy Tropiciel zaśmiał się głośno na belferski ton Upiornego Arystokraty.
- Trafił się nam arystokratczyna, co chce błyszczeć. - Mężczyzna przewrócił oczami i machnąwszy ręką podszedł do stołu, na którym usiadł, wspierając następnie przedramię na własnym kolanie.
Jego postawa wskazywała na swego rodzaju obojętność. Jednakże wbrew pozorom słuchał historii opowiadanej przez Upiornego Arystokratę z uwagę. Wskazywało na to pocieranie brody, czy spojrzenie na skutego więźnia.
- Mówiłem, że prowadzenie drużyny Tropicieli przez Koszmar to zły pomysł Andre. Mówiłem to wiele razy! - Dobiegł głos z głębi, którego źródła Mefisto nie był w stanie dojrzeć. Nie spotkał się on jednak z żadną reakcją ze strony zamyślonego mężczyzny.
- Spytaj go, czy widział Ysnerę, czy może Yh’nare, nie pamiętam jak ją nazywają w tych stronach. To bardzo ważne. - Dobiegł głos z głębi.
- Zamknij się na chwilę Roberto. - Rzekł Tropiciel, po czym westchnął, zsuwając się ze stolika.
- Nie mów, że znasz twórcę tej jego dzidki i naszło Cię na wspominki staruchu.
- Skopany rytuał to nie powód do żartów. - Odparł ostro, po czym dodał, tym razem skierowawszy swoje spojrzenie w stronę Mefisto - Widziałem jednak o wiele gorsze przypadki opętania, przez o wiele potężniejsze Koszmary.
- Mówisz o kucharzu Or’thara? - Głos z głębi przestał być rozbawiony, zamiast tego w słowach rozbrzmiewała nuta powagi - nieobecna wcześniej.
- Nie tylko, ale masz rację. Tamtego kucharza paskudnie opętało. W gruncie rzeczy stał się tylko kolejną manifestacją Koszmaru i to niezwykle potężnego. - Kolejne słowa skierował bardziej do Mefisto, niźli do swego towarzysza - W tamtej sytuacji pozostało tylko zabić nieszczęśnika.Tym razem nie jest tak źle. Trochę to drzewo namieszało tam z kupcami. Choć też bez przesady! Maks dwa trupy.
W tym momencie wtrącił się Roberto i wyraźnie zaprotestował:
- Tylko jeden! Ten drugi był nieprzytomny, ale bez wątpienia jeszcze żył.
- Dziękuję Roberto. No. Trochę było zamieszania i trzeba było ingerować. Dzięki zażegnaniu kłopotliwej sytuacji mogliśmy cię tu sprowadzić i zdecydować co z tobą zrobić. Skoro jesteś Tropicielem, to nie musimy się obawiać, że odrzucisz próbę wyleczenia cię. Naszym celem jest pozbycie się pasożyta i jak będziesz z nami współpracował, to możliwe będzie ograniczenie się tylko do niego. Choć tego obiecać nie możemy. Musimy raz jeszcze przeprowadzić rytuał inicjacji i tym razem poprawnie. Zaklęcia ochronne pozwolą na usunięcie wszelkiego wpływu Koszmaru, a ty będziesz mógł wrócić do polowania na te szkodniki. - Andre prowadząc swój monolog dość często spoglądał gdzieś w głąb pomieszczenia. Przez krótką chwilę na jego twarzy pojawił się delikatny grymas, być może nieznaczny uśmiech. Miało to miejsce akurat wtedy, gdy głos z głębi przemówił.
- Możemy ci nawet polecić kilku liderów, którzy przygarną takiego wyszczekanego paniczyka. Wszak nigdy dość rąk do walki z Koszmarami. Chyba że boisz się konkurencji Andre.
- Nie bardziej niż twoich żartów. Większość mojej najwybitniejszej konkurencji sam wyszkoliłem. Widzisz nowicjuszu wyruszyłem na wyprawę z dwoma młotkami, z czego jeden jest nieco zbyt gadatliwy. Jak los da, to wrócę z trzema. - Andre uniósł masywną dłoń, a jego palce zapłonęły przedziwnymi płomieniami o upiornie błękitnej barwie. - Jesteś gotowy na rytuał, czy potrzebujesz czasu na przygotowanie, pomodlenie się, czy cokolwiek tam uważasz za stosowne? Chyba że wolisz żebyśmy cię “wypuścili”.

Powrót do góry Go down





Mefisto
Gif :
Kryształowy wąwóz - Page 3 5PUjt0u
Godność :
Mefisto Weles
Wiek :
490
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
196/95
Znaki szczególne :
prawe oko srebrne z czarną twardówką i blizna pod nim, kolczyki w obu uszach, wąskie, smocze źrenice, ostre kły, wypalony znak na prawej piersi oraz ręce, blizny po pazurach na torsie
Pod ręką :
broń, pieniądze
Broń :
włócznia
Zawód :
Jubiler, Barman, Kowal
Stan zdrowia :
Fabuła: Złamana lewa ręka, naderwane ucho, nie do końca wyleczone żebra
https://spectrofobia.forumpolish.com/t421-mefisto-weles https://spectrofobia.forumpolish.com/t1101-mefisto
MefistoNieaktywny
Re: Kryształowy wąwóz
Pią 9 Cze - 15:09
Cóż, przynajmniej słuchać potrafili. Może nie byli tacy beznadziejni jak się wydawało. Cóż. W końcu samo gadanie nic nie udowadnia. Tak samo jak fakt, że udało im się mnie uwięzić. W końcu nie mogłem im wierzyć na słowo czy po prostu nie leżałem gdzieś nieprzytomny i tyle. W końcu nie miałem pojęcia co takiego się działo ze mną, gdy uciąłem sobie milusią pogawędkę z tym chwastem.
Zaraz....a więc Erishi to naprawdę Koszmar. Warknąłem cicho na te słowa. Dlaczego polował na swoich? A może jego cel był inny? Nie wiem. Kłamliwa jaszczurka z niego i miałem nadzieję, że kiedyś i Bractwo się przeciw niemu obróci.
- Yh'naara....widziałem - powiedziałem cicho, choć nie wiedziałem czy ten drugi gość to usłyszał. Jakoś mało mnie to interesowało.
Podniosłem jednak znów wzrok i przeskoczyłem między tym cały Andre a miejscem, z którego dochodził drugi głos - znacie mojego dziadka? - zapytałem zaciekawiony. W sumie nie było to niemożliwe. Nie wiem w jakiej drużynie był, wiem, że przez jakiś czas współpracował z Erishi, ale nic poza tym. No...i że też był kowalem. Ale to nie było za wiele informacji, nie ważne jakby na to spojrzeć.
No tak oczywiście. Zawsze mogło być gorzej. Spojrzałem na niego znudzony. Serio....teraz ich na wspominki wzięło. O...i jeszcze to pocieszenie, że tylko jedna osoba zginęła? Jakoś mnie to nie ruszyło. Może faktycznie Ein Sof mnie zmienił, albo to dlatego, że nie znałem tych osób. Sam nie wiem - skoro jest ciało to go nie zeżarłem co? - zapytałem tylko, lekko rozbawiony tą sytuacją.
Zaraz jednak zamrugałem i roześmiałem się, szczerym, niskim śmiechem - chcecie mi powiedzieć, że jedyne co trzeba było zrobić, to powtórzyć rytuał? - spojrzałem blondasowi w oczy- mówisz, że ten padalec nie mógł wpaść na takie proste rozwiązanie? - dopytałem jeszcze. W końcu....rytuał nie był prostu ani bezpieczny, jednak na pewno nie był skomplikowanym rozwiązaniem, skoro można go było przeprowadzić na początku kariery Tropiciela to czemu nie później jakby coś poszło nie tak?
Prychnąłem na ich propozycję - obejdzie się - powiedziałem wprost - nic mi nie wiadomo na temat, ze muszę należeć do jakiejkolwiek grupy. Mogę współpracować z każdą i tworzyć broń dla każdego, nie będę się spoufalał z jedną grupą - powiedziałem zgodnie z prawdą. Nie planowałem, przynajmniej na razie do nikogo dołączać. Będą potrzebować pomocy, wybiorę się z nim, będą potrzebować broni? Nie ma sprawy! Jednak nie miałem zamiaru być niczyim przydupasem. I tak z tego nic nie mieliśmy, przynajmniej nic finansowo. Dlatego też nie chciałem już być uwiązany, tym bardziej, że moje początki z Bractwem wcale nie były wesołe.
Wywróciłem oczami i wyszczerzyłem się wrednie - mam nadzieję, że te wasze bransoletki są wytrzymalsze, niż te łańcuchy ostatnio - zaśmiałem się i westchnąłem zamykając oczy - pozbądźmy się tego gówna.
Czy im ufałem? Niezupełnie. Jednak co mogłem zrobić. Pomijając fakt, że nie wiem gdzie jestem, nie byłem na tyle silny by się oderwać od ściany, a bez mocy to już w ogóle było niemożliwe. Do tego....był ten blondas, potem jeszcze jeden...i z tego co zrozumiałem gdzieś jeszcze jeden. Heh....cóż. Chyba lepiej zaryzykować.


Kryształowy wąwóz - Page 3 IK7sRNT
Mefisto - #6600FF
Ein Sof - #FFCC33
Fuoco - #EECFFF

Powrót do góry Go down





Scavell
Gif :
Kryształowy wąwóz - Page 3 A7c78c1cf8554d3256eba773fd3bfcbe
Godność :
Irith Adelaide "Scavell" Bellclair
Wiek :
28 lat
Rasa :
Lunatyk
Wzrost / Waga :
170 / 60
Znaki szczególne :
blizna po cięciu na gardle
Pod ręką :
wymienione w poście eliksiry, broń, Scath, Przepaska ślepo-widzenia, Chmarny talizman
Broń :
Nysarth (rapier), mizerykordia
Zawód :
Adept Bractwa
Stan zdrowia :
zdrowa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t934-skrzynka-korespondencyjna-irith https://spectrofobia.forumpolish.com/t1113-scavell
ScavellDiabelski Bibliotekarz
Re: Kryształowy wąwóz
Sob 10 Cze - 22:57
- Tak, znałem Arcturiusa. – westchnął i rzucił złowrogie spojrzenie na swojego towarzysza schowanego w głębi jaskini.
Andre zbliżył się do przykutego do ściany Mefisto. Błękitny płomień przybrał na sile, a gdy mężczyzna wykonał zamaszysty ruch ręką, dookoła Upiornego uformował się krąg złożony z drobnych, lewitujących ogników.
- Może cholernie boleć. Ale to już pewnie wiesz. – rzucił beznamiętnie i zacisnął pięść.
Ogniki zabłysnęły intensywnym światłem i osiadły na ciele Mefisto. Naelektryzowane powietrze buczało metalicznie, a przez ciało Upiornego przeszedł bolesny wstrząs, który zgiął jego ciało w pół. Andre mruczał pod nosem inkantacje układające się w jedno z pierwszych zaklęć ochronnych.
- Raz na zawsze pozbędziemy się tego pasożyta. – słowa Tropiciela skierowane były bardziej do niego samego, niż do Upiornego.
Półprzezroczysta, bladobłękitna błona zdawała się być rozpalona do białości, gdy Andre kończył inkantację ostatniego z zaklęć ochronnych. Pochylił się nad Mefisto i dotknął go w miejscu, w którym wściekle złotą barwą jarzyło się znamię zostawione przez Ein Sof – wtedy też ciało Upiornego ogarnęła nowa, paląca fala bólu, na tyle intensywna, że w jej wyniku stracił przytomność.

Gdy odzyskał przytomność, przez wnętrze jaskini sączyło się delikatne światło poranka. Po kajdanach na przegubach dłoni Upiornego zostały czerwone, przekrwawione pręgi. Jego jeszcze całkiem niedawne więzy zwisały tuż nad jego głową. W pewnej od niego odległości na stołku siedział brunet o długich, kręconych włosach, widocznie pochłonięty jedzeniem sporego rozmiarów kawałka sera. Odzyskanie przytomności przez Mefisto zauważył niemal natychmiast.
- No! Wreszcie się obudziła nasza księżniczka! – rzucił Roberto i wyszczerzył do niego zęby – Spałeś jak zabity i z Andre zakładaliśmy się, że nie dożyjesz ranka. Przez ciebie jestem stratny dziesięć miedziaków.
- Wydasz dziesięć miedziaków mniej na kurtyzany. – dobiegł głos Andre, a jego właściciel chwilę później zbliżył się do swojego towarzysza dzierżąc w dłoni włócznię należącą do Mefisto – W twoim przypadku jest to rzeczywista strata. – oparł oręż o ścianę niedaleko siedzącego pod ścianą Upiornego. Roberto otworzył usta, by zaoponować, lecz kowal szybko wszedł mu w słowo – Roberto znalazł twoją jaszczurkę. Nic jej nie jest, ale trochę ją pobijało. Śpi gdzieś w kącie.
- Udało nam się pozbyć tego… drzewa z twojej głowy. – rzekł po chwili Roberto, wstając ze stołka i pakując do materiałowej torby prowiant, który rozłożony był przed nim na prowizorycznym stoliku. – Jesteś pod tym względem czysty.
- Wracamy do Ur’Carrhae. Oglądałem twoja broń, jej również przydałby się rytuał. – Andre chwilę grzebał w płóciennym plecaku, który przewieszony miał przez ramię, nim wyjął z niego przetarty dziennik. Przekartkował go i wyrwał z niego kartkę, którą następnie podał Mefisto. – Masz. Gdybyś chciał nas znaleźć, szukaj nas w Szkarłatnej Othchłani. Udało nam się odnowić starą Ur’Carrhae, przyjmujemy tam wszystkich aspirujących Tropicieli, którzy chcą się jakoś przydać do walki z tymi koszmarnymi plugastwami. Możesz też udać się razem z nami, ale przypuszczam, że masz kilka istotnych spraw do załatwienia.

Wkrótce Tropiciele spakowali swój skormny dobytek i ruszyli dalej – z lub bez Mefisto.

Misja zakończona


Podsumowanie:
  1. Rytuał inicjacji Bractwa został powtórnie odprawiony z sukcesem. Mefisto nie jest w żaden sposób kontrolowany przez Ein Sof, nie może się z nim więc komunikować, ani ten nie może wpływać na jego zachowanie.
  2. Smocze cechy wyglądu pozostają jako wynik mutacji. Ogon działa na podobnych zasadach co zwykłe ogony zwierząt. Nie można używać jako chwytnej kończyny. Znamię na klatce piersiowej Tropiciela znikło pozostawiając po sobie niewielką bliznę. Efektem ubocznym rytuału jest wizualne postarzenie Mefisto. Zmiany wyglądu proszę wpisać do KP.
  3. Moce pozostają bez zmian. Jeżeli Mefisto chce stworzyć swój oręż Tropiciela, może udać się za zaproszeniem Andre do warowni Tropicieli w Szkarłatnej Otchłani – Ur’Carrhae.
  4. Brak trwałych obrażeń postaci. Przez najbliższą fabułę następującą po misji w Kryształowym wąwozie Mefisto będzie odczuwał zmęczenie związane z rytuałem oraz kłucie w miejscu blizny po znamieniu.

Powrót do góry Go down





Sponsored content

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach