Miasteczko Snowflake

avatar
GośćGość
Re: Miasteczko Snowflake
Sro 12 Sie - 20:10
Ogólnie rzecz ujmując, Lorianne nie angażowała się specjalnie w sprawy nieszczęsnego chłopca. Wszystko wskazywało na to, że dziecko nie planowało już niczego palić, mieszkańcy Snowlfake nie będą się topić, Arariel nie ruszy na ratunek, więc i Kapeluszniczka nie musiała udzielać jej wsparcia ani monitorować jej działań. A to, czy chłopiec zostanie pocieszony, czy też po prostu zostawią go tutaj by wypłakał sobie oczy, nie było już jej sprawą. Wypiła herbatkę, zjadła ciastko, zastanowiła się nad kolejnym ruchem.
Na szczęście moja Lori wybacza, nauczyłam się kilka rzeczy dzięki temu.
Kapeluszniczka nie musiała nawet podnosić wzroku by wiedzieć, że para błyszczących oczu wpatruje się w nią intensywnie. Nic to! Ciemnowłosa nie miała zamiaru nawiązywać kontaktu wzrokowego, na który właśnie czekał biedny chłopiec, ostentacyjnie nawet opuściła w dół powieki.
Moja Lori? Nie pierwszy raz została tak nazwana, choć dawniej wypowiadano jej pełne imię i tonem zdecydowanie bardziej aroganckim. Lata spędziła na służbie u Silverine, będąc jej służką, powierniczką, doradczynią, zabawką i popychadłem do wyładowania złości. Widocznie było w niej coś, co skłaniało innych do traktowania jej jak przedmiot. Zapewne właśnie ta cecha, która teraz pozwalała jej przyjmować to zupełnie obojętnie.
- Przepraszam... - chłopiec, nie mogąc pochwycić uwagi Lorianne, zdecydował się po prostu zapytać - Jak pomagać, żeby nie pomagać źle?
Z początku wydawało się, że Kapeluszniczka dalej ma zamiar ignorować malca, w końcu jednak otworzyła oczy. Znała, a raczej r o z u m i a ł a odpowiedź na to pytanie, tłumaczenie jednak czegoś takiego osobie bez odpowiednich doświadczeń i wiedzy wydawało jej się czynnością pustą i z góry skazaną na porażkę. Marnowaniem słów i sensów.
- Dam ci specjalny zegarek, który pomoże ci to pojąć. Obserwuj jego wskazówki, ale uważaj, by go nie uszkodzić. Kiedy zatrzyma się sam z siebie, będziesz już mądrzejszy o tę wiedzę - to mówiąc, wyciągnęła z czapki jeden ze swoich herbatkowych zegarków kieszonkowych.
Otworzyła kopertę, by po raz ostatni spojrzeć na jego tarczę. Było wczesne popołudnie, imbryczek natomiast wskazywał godzinę szóstą, nie była więc to odpowiednia pora na przerwę. Może to lepiej, nadal trzeba było zakończyć sprawę małego podpalacza.
Oczywiście w samym zegarku nie było niczego magicznego. Solidny mechanizm został niedawno nakręcony i miną lata, nim jego wskazówki ponownie się zatrzymają, lata nauki i doświadczeń dla pragnącego odpowiedzi chłopca. Niech ten przedmiot zostanie przy nim i przypomina mu o jego wczesnych ideałach. Czy oszukała go? Trochę tak, ale też i nie tak bardzo. Samej sobie nie miała niczego do zarzucenia.
Chłopiec z wypiekami na twarzy przyjął podarunek i obejrzał dokładnie, po czym troskliwie umieścił w kieszeni płaszcza. Następnie wrócił do sanek.
- Możemy spróbować i z miotłą - zgodziła się Lorianne, nareszcie rozumiejąc, co właściwie zaplanowała sobie koleżanka.
Pojawił się jednak i nowy pomysł, skupiony na osobie dziecka. Zapytany chłopiec wyprostował się z dumą.
- Mógłbym! Taaaakie ciężary mogę nią nosić! - oznajmił z dumą, wyraźnie zadowolony ze swoich możliwości.
Gdy to mówił, saneczki drgnęły, przesuwane mocą jego telekinezy. Nie poruszały się najszybciej, ale sunęły dość stabilnie, podążając za śladami kroków pozostawionymi wcześniej przez Arariel i Lorianne. Kapeluszniczka leciała obok nich na swojej miotle, znała ograniczenia tej mocy i nie chciała niepotrzebnie obciążać maluszka. Sam dzieciak robił się zresztą coraz bardziej nerwowy i kiedy cała trójka znalazła się pod bramą Miasteczka Snowflake, ledwie już kontrolował sanki. Bał się. Widok snujących się po ulicy mieszkańców przypomniał mu o horrorze, którego tego dnia sam stał się przyczyną.

Powrót do góry Go down





Arariel
Gif :
Miasteczko Snowflake - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Arariel
Wiek :
Wizualny 18
Rasa :
Senna Zjawa
Wzrost / Waga :
170/50
Znaki szczególne :
Specyficzne włosy i oczy, błyszcząca z bliska skóra. Androgyniczny wygląd.
Pod ręką :
Pędzle, farby, zwinięte płótna, torba B.I.S., Malowany Dom na obrazku.
Broń :
Sztuka i ideały... w ostateczności rysowany miecz.
Zawód :
Pustelny Malarz
https://spectrofobia.forumpolish.com/t687- https://spectrofobia.forumpolish.com/t691- https://spectrofobia.forumpolish.com/spa/Arariel
ArarielNieaktywny
Re: Miasteczko Snowflake
Sro 12 Sie - 21:17
Ucieszyła się, gdy młody zwrócił się do jej koleżanki. Miał szansę dostać poważną lekcję życia od tak niesamowitej istotki. No i była współpraca w rozwiązaniu problemu. Z uwagą słuchała pytania i niecierpliwie czekała na odpowiedź, gdyż… też chciałaby wiedzieć. Gdy Kapeluszniczka wyciągnęła zegarek i podarowała go chłopcu, malarka przestała na chwilę malować. Patrzała się na Zjawę Deserową z maślanymi oczkami, jakby licząc, że ta się domyśli o co chodzi. Jeśli jednak do tego nie doszło po dłuższej chwili to się odzywa.
- Loooriiiii… a masz też taki zegareczek dlaa mnie? – nie widziała w tym żadnego przekrętu, czemu wcześniej nie mówiła, że ma coś takiego? Też zasługiwała na taki! Przedmiot dający mądrość, czarnoksięski artefakt, nie pomyślałaby, że coś takiego w ogóle jest.

Pomysł z używaniem czarów był dobry. Trochę szkoda było jej, że ciemnowłosa postanowiła polecieć na miotle. Specjalnie projektowała sanki z myślą, że mogliby być wszyscy razem. Im bliżej byli miasteczka, tym bardziej zwalniali. Czuła niepewność chłopca siedzącego za nią widoczną w jego ruchach, na początku taki dumny, teraz zagubiony.
Zeszła z pojazdu i kucnęła obok.
- No. Wskakuj na plecki. Musisz być wyżej, żeby cię słyszeli. – zachęciła go. klepiąc się po ramieniu. Chłopak rozejrzał się po okolicy, spojrzał na Lorianne jakby szukając aprobaty, po czym zrobił. jak mu radziła malarka.
Gdy tylko się na niej umościł, podniosła się do góry. Trzymała jego nogi, by czuł się bezpiecznie. Najlepiej pewnie byłoby wlecieć na miotle w górę, ale wysyłanie go samego nie wchodziło w grę.
Ruszyła ku centrum Snowflake, na targ, gdzie kręciło się najwięcej ludzi i mogło go najwięcej osób z okien usłyszeć. Oglądała się oczywiście za Lori.
Leżały tu cały czas jej przybory na ziemi. Nikt nie odważył się nawet ich dotknąć, albo raczej nie zwracał na nie uwagi.
- No… dajesz. Po prostu powiedz, co czujesz. – zachęciła go, klepiąc delikatnie w nogę.
- Ja… Jaa…. Chcia- Chciałbym… - zaczął się po cichu jąkać, a łzy zaczęły się formować w jego oczach. Obraz roztopionego jeszcze podłoża, widok obojętnych chodzących ludzi. Na dodatek niektórzy mieli deformacje ciała, bardzo prawdopodobnie od TEGO wydarzenia.
- Musisz mówić głośniej, bo inaczej nikt nie usłyszy. Nie bój się, nikt nawet nie podejdzie. – znów go motywowała. Domyślała się, że prawdopodobnie nawet większość nie zwróci w ich stronę wzroku, a, co dopiero mieliby podjąć jakieś działania. Żyli swoim intymnym życiem, zupełni odcięci od otoczenia.
- No… ja chciałem, żeby było cieplej, chciałem pomóc, bo… bo wszyscy tacy zmarznięci. Ja nie chciałem nikogo skrzywdzić, ja chciałem dobrze, ja.. ja przepraszam! Przepraszam! – pod koniec już zaczął nawet wołać. Malarka obracała ciałem tak, by jego głos roznosił się po całej okolicy. Kilka osób podniosło na nich wzrok, ale nikt się szczególnie nie przejął. Zajmowali się nadal swoimi rzeczami.
- No… już, dobrze się spisałeś. – powiedziała, kucając, by dać mu zejść. Chłopak z przeszklonymi oczyma patrzał wprost na Lori, jakby znowu chcąc złapać jej uwagę i usłyszeć jakąś aprobatę. Biedna Zjawa Deserowa…

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Miasteczko Snowflake
Sro 12 Sie - 22:13
Minie zapewne sporo czasu, zanim chłopiec pojmie rzeczywiste znaczenie zegarka i słów Lorianne. Póki co cieszył się po prostu, przyzwyczajony był do wszechobecnej magii, ufał jej. Niestety, na wymówkę Kapeluszniczki dała się nabrać również Arariel, co wcześniej nie było brane pod uwagę. Niby było więcej zegarków, ale przecież Abstrakcja była starsza od malca, rozwijała się i uczyła znacznie szybciej. Nie musiała czekać na zatrzymanie wskazówek.
- Mam, ale to działa tylko na dzieci. Niestety, skazana jesteś na bardziej tradycyjną naukę - wyjaśniła ciemnowłosa, świadoma, że jeśli odmówi bez jakiegokolwiek wyjaśnienia, Senna Zjawa bardzo się zasmuci.
Inna sprawa, że Lorianne nie raz już w myślach porównywała koleżankę do dziecka, wierzyła jednak, że to przez tę naiwność i czystość serca, z których większość ludzi i nieludzi po prostu wyrasta, tak samo jak z noszonego za dzieciaka odzienia. Początkowo jeszcze walczysz, czy to z sentymentu, czy potrzeby, w końcu jednak porzucasz dawne szaty i jeszcze wszyscy chwalą, jak wspaniale wyrosłeś.

Arariel wzięła chłopca na plecy i pomogła mu przeprosić mieszkańców miasteczka. Trudno powiedzieć, czy przeprosiny te w ogóle dotarły do lodowych ludzi, Lorianne wierzyła jednak, że tak. A nawet jeśli nie, cała ta akcja była dość edukacyjna. Kto wie, czy Abstrakcja nie ochroniła właśnie młodziutkiego serca przed trucizną rozczarowania i wyrzutów sumienia.
- Nie przejmuj się tym, że na ciebie nie patrzą. Zrób to, co uważasz za słuszne. - mruknęła, ona po prostu by sobie poszła, ale to były jej przekonania, nie pragnęła ich nikomu narzucać - Każdy czasami popełnia błędy. Sztuką jest się do tego przyznać i stanąć naprzeciw konsekwencjom. Tak jak powiedziała Arariel, dobrze się spisałeś.
Łzy pociekły mu strumieniami, ale minę miał twardą, jakby chciał pokazać, że potrafi sprostać każdym trudnościom i teraz stał się mężczyzną. Dodał cicho, że kiedy następnym razem się spotkają, na pewno będzie już mądrzejszy. Rzeczywiście, w Krainie Luster wiek nie był szczególnie istotny, dla większości istot czas stał w miejscu. Mogło być i tak, że za kilka lat guzikowy młodzieniec pomoże Arariel i Lorianne.
Albo jednej z nich, bo przecież po takim czasie raczej już zakończą wspólną przygodę.
- Dziękuję. Nie zapomnę o was. I będę pilnował magicznego zegarka! - obiecał i przytulił obie mocno.
Kapeluszniczka nie opierała się, nawet poklepała go po drobnym ramieniu. Następnie dzieciak pomachał im na pożegnanie i... zniknął. Jak przystało na Lunatyka, którym był, po prostu przeskoczył do jednego ze znajomych sobie miejsc. Lorianne wysunęła swe zmysły by sprawdzić, czy przypadkiem nie znajduje się gdzieś w okolicy, po czym odetchnęła lekko i wskazała na porzucone przedmioty Arariel.
- Na nas też już pora. Rozbijemy krótki obóz poza miasteczkiem, by zjeść coś ciepłego, a potem ruszymy dalej. Najlepiej byłoby przed zapadnięciem zmroku dostać się do kolejnego miasta - mruknęła, podnosząc głowę na niebo by ocenić, czy zanosiło się na jakieś opady.
Jasnoszare chmury kłębiły się ponad nimi, nie przepuszczając słońca. Wyglądało jednak na to, że pogoda będzie dziś dla nich łaskawa.

Powrót do góry Go down





Arariel
Gif :
Miasteczko Snowflake - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Arariel
Wiek :
Wizualny 18
Rasa :
Senna Zjawa
Wzrost / Waga :
170/50
Znaki szczególne :
Specyficzne włosy i oczy, błyszcząca z bliska skóra. Androgyniczny wygląd.
Pod ręką :
Pędzle, farby, zwinięte płótna, torba B.I.S., Malowany Dom na obrazku.
Broń :
Sztuka i ideały... w ostateczności rysowany miecz.
Zawód :
Pustelny Malarz
https://spectrofobia.forumpolish.com/t687- https://spectrofobia.forumpolish.com/t691- https://spectrofobia.forumpolish.com/spa/Arariel
ArarielNieaktywny
Re: Miasteczko Snowflake
Sro 12 Sie - 23:04
Naburmuszyła się, już chciała pytać, czy aby na pewno, zawsze przecież mogą sprawdzić, może jeszcze nie jest dorosła. Na teraz jednak dość sprzeciwiania się autorytetom, już i tak była zmęczona, jej pasek silnej woli wyczerpany, na razie uwierzyła, że faktycznie na nią nie podziała.
Cieszyła się, że nie jest w tym sama. Dobrze było mieć kogoś blisko, zwłaszczazwłaszcza że sama Arari uważała, że nie nadaje się do tej roli. Lori podzieliła się swoją mądrością.
Chłopak mówił, że następnym razem będzie mądrzejszy. To był początek przygód malarki. Zaczęła się zastanawiać, jaka ona wtedy będzie. Może nie ruszy się szczególnie z miejsca, a chłopiec urośnie i byłby gotów zaryzykować wiele dla jej spojrzenia, jak to przedstawiała wczoraj ciemnowłosa. Młodzieniec założy, że ona dojrzała tak jak on, a tu klops…
Nie zauważała, na poziomie świadomości, jeszcze jak duże zmiany zachodziły w niej, mimo że minął tylko dzień.
Oczywiście dała się przytulić i położyła mu rękę na głowie, głaszcząc powoli. Zaśmiała się, widząc, jak w tym samym momencie Deserowa Zjawa kładzie mu dłoń na ramieniu. Chłopiec pomachał i niespodziewanie zniknął. Abstrakcja rozglądała się zmieszana na boki. Przetarła oczy, jakby nie dowierzając.
- Co jes… co za czaary – rzekła skonfundowana. Nawet nie była świadoma, że sama miała zbliżoną moc i wielokrotnie już znikała, choć działało to na nieco innej zasadzie.
Arariel zebrała swoje klamoty do torby i wróciła do koleżanki.
- Chodźmy więc – złapała sanki w ręce. To było dobre krzesełko albo stolik, szkoda było ich zostawiać jak miały niedługo obozować.
Gdy były w dogodnej lokalizacji o płaskim terenie zwróciła się do dziewczyny.
- Masz może toporek albo… drewno? – trochę dziwne by było mieć opał w kapeluszu, ale powoli zaczynała się przyzwyczajać, że można tam znaleźć wszystko. Ogólnie potrafiła się już takimi rzeczami zajmować, w domu paliła w kominku, a nawet sama chodziła do pobliskiego lasu rąbać nowe kłody. Cokolwiek dostałaby od dziewczyny, chciała się tym zająć przygotowaniem ognia, zostawiając jej resztę cudotwórstwa. Zamierzała nawet go rozpalić, choć pierwszy raz robiła to w tak lodowatych warunkach. Nie mogła się doczekać kojącego ciepełka, bo już naprawdę zimno dawało jej w kość.
- Uhh… nie wiem czemu, swędzą i bolą mnie strasznie ręce – wyrzuciła w pewnym momencie, po czym odwinęła jeden z rękawów. – Ohh… - zobaczyła obdartą rękę, miejscami do krwi. To wtedy, gdy upadła z talerza i poleciała wprost na twarz, jednak zasłoniła się kończynami. Druga ręka była tak samo poobijana. O dziwo zasychająca krew wydawała się w odcieniach tęczy i opalizowała jak jej włosy. Teraz jednak była już bardzo przyciemniona przez krzepnięcie, co wyglądało groteskowo. Oddalała wcześniej to uczucie, będąc za bardzo przyjęta przygodą i targana emocjami. Liczyło się życie innych ponad jej drobny uraz. Westchnęła niepewna co począć.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Miasteczko Snowflake
Czw 13 Sie - 0:08
Jak już wielokrotnie powtarzała Lorianne, w Krainie Luster wszystko było możliwe. Nie tłumaczyła, że chłopiec był Lunatykiem i takie zniknięcia były dla nich typowe. Tego rodzaju wiedza nie była jeszcze Arariel potrzebna, a i ciemnowłosa zdawała sobie sprawę, że wspomnienie o umiejętnościach typowych dla pewnej grupy istot będzie odkryciem przed Abstrakcją wierzchołka góry lodowej. Żadna odpowiedź nie zaspokoi ciekawości, po otwarciu zagadkowych drzwi czekały już kolejne, równie tajemnicze i fascynujące. Ciekawość, choć jako taka nie miała formy, mogła z powodzeniem robić za przewodnika, w dodatku bardzo nieprzewidywalnego.

Zatrzymały się niedaleko miasteczka, na terenie dostatecznie odległym, by obecność ognia nie sprawiała już nikomu problemów. Ostatnim, czego w tym momencie potrzebowały, były kolejne, samobójcze marsze lodowych ludzi. Lorianne miała szczerą nadzieję, że nie opuszczają oni granic swojego miasteczka.
- Coś się znajdzie - przyznała, ściągając z głowy czapkę.
Zagłębiła się niemal do połowy ramienia, grzebiąc z namysłem, a w końcu jej skupiona twarz wypogodziła się. Bez pośpiechu wydostała z wnętrza kilka drobnych szczapek drewna, idealnych do rozpalenia ogniska. Po nich wydobyła jeszcze kilka nieco grubszych, ale wciąż swobodnie przechodzących przez rondo czapki. Wszystko idealnie suche, sama nawet nie była pewna, jak długo leżało w środku, czekając na swoją chwilę. Lorianne miała zwyczaj magazynować potrzebne przedmioty wtedy, gdy na nie trafiała, korzystając z praktycznie nieskończonej pojemności kapelusza. Przydawało się to właśnie w chwilach takich jak ta - zima, mróz, wszystko przykryte puchem, a nawet jakby znaleźć trochę drewna nadającego się do opału, byłoby po prostu mokre i bardziej by się dymiło niż paliło.
Pozwoliła Arariel zająć się ogniskiem, zakładając, że jej torba B.I.S. zawiera jakieś narzędzia do krzesania płomienia. Sama tymczasem wyciągnęła z czapki kolejny przedmiot - tym razem był to rozkładany trójnóg, dzięki któremu można było powiesić kociołek lub czajnik ponad ogniem. W garnuszku, który został tam teraz umieszczony, czekał zakupiony przez Arariel gulasz. Pozostawało tylko czekać, aż się rozmrozi i zagrzeje, mieszając od czasu do czasu by uniknąć przypalenia. Lorianne była jednak dostatecznie głodna, by jakość jedzenia nie robiła jej teraz większej różnicy.
- Pokaż te ręce - widząc zadrapania, przywołała abstrakcję do siebie i westchnęła - Miałaś mi mówić od razu, jeśli coś się będzie dziać. To się tyczyło nie tylko twoich stóp...
Posadziła jasnowłosą przy ogniu, by ciepło ogniska choć trochę ją ogrzało. Sama przemyła obtarcia wodą z kapelusza, na szczęście nie była wcale lodowata. Mimo wszystko wysuszyła dokładnie skórę Abstrakcji i obwiązała rozerwanym na pół bandażem, po jednej części na każde przedramię. Nie znała się specjalnie na opatrywaniu ran, z pewnością jednak lepsze to było niż nic. No i przynajmniej Arariel nie będzie pchać łap w rany.
- Specjalistą nie jestem, ale raczej nic ci nie będzie. Nie mam żadnych maści, trzeba będzie poszukać aptekarza podczas wizyty w miasteczku. Szkoda by było, gdyby zostały ci blizny. - Senna Zjawa była przecież taka doskonała, nawet Lorianne uważała, że to niedopuszczalne.

Powrót do góry Go down





Arariel
Gif :
Miasteczko Snowflake - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Arariel
Wiek :
Wizualny 18
Rasa :
Senna Zjawa
Wzrost / Waga :
170/50
Znaki szczególne :
Specyficzne włosy i oczy, błyszcząca z bliska skóra. Androgyniczny wygląd.
Pod ręką :
Pędzle, farby, zwinięte płótna, torba B.I.S., Malowany Dom na obrazku.
Broń :
Sztuka i ideały... w ostateczności rysowany miecz.
Zawód :
Pustelny Malarz
https://spectrofobia.forumpolish.com/t687- https://spectrofobia.forumpolish.com/t691- https://spectrofobia.forumpolish.com/spa/Arariel
ArarielNieaktywny
Re: Miasteczko Snowflake
Czw 13 Sie - 0:43
To nie było drewno z jej okolic. Przyjrzała się mu bliżej, gdyż różniło się znacznie. Była przyzwyczajona do różnokolorowej kory i wnętrza, specyficznych zwojów, a także palety kolorów dymu. To natychmiast było… takie niezwykłe. Idealne do rozpalenia ognia i nie trzeba było się szczególnie bawić. Trochę podpałki z torby, zapałki, podmuchać i furczało jak miło. Z czasem zaczęła dokładać większe kawałki. Siedziała na sankach tuż przy ogniu, znalazłoby się też tam miejsce dla Lori.
Gdy Abstrakcja odsłoniła ręce, to Kapeluszniczka zaczęła się nimi zajmować. To było takie miłe, gdy ktoś się tobą opiekował. Robiła to z odpowiednią dozą delikatności. Zasadniczo mogła sobie jakoś sama z tym poradzić, ale teraz była już tak zmęczona, nie miała siły rozkładać całej torby i cudować. Miło było po tych wszystkich wrażeniach spocząć, zwłaszcza przy Lorianne. Uśmiechała się cały czas, gdy ta ją obmywała i bandażowała. Gdy było już po wszystkim, podwinęła rękawy.
- Dziękuje… - przysunęła się jeszcze bliżej ognia. Już był całkiem spory i jego blask koił.
- Hmm… masz może mapę okolicy? – spytała niepewnie, jakby to było coś nietypowego. – Nie wiem… mam u siebie w domu mapę, ale jakoś nie potrafiłam jej rozszyfrować. Szukałam i szukałam, gdzie jest Namalowana Pustynia, ale tam, gdzie był piasek, to tylko była jakaś Afryka. Czy my jesteśmy teraz w tej Afryce? I gdzie chciałabyś się udać dalej? – mówiła wcześniej coś o kolejnym mieście, choć Arari była ciekawa cóż to za lokacja i czy też charakteryzuje się czymś tak specjalnym, jak Snowflake.
Gdy Kapeluszniczka na chwilę miała odwróconą uwagę od kociołka, to sama malarka wzięła się za mieszanie. W tak miłym miejscu wzmagał się jej apetyt, jak już emocje osiadły. Po chwili złapała za pełną łyżkę i przysunęła sobie ją do ust. Syknęła tylko, odsuwając ją nagle.
- Gorące… - dodała, jakby było to coś nietypowego. Chyba nieco się poparzyła w buzię. Co za łamaga.
- Już dobre. – poprosiła dziewczynę o miski dla wygody jedzenia, choć okazało się, że ta ma tylko jedną. Oczywistym rozwiązaniem było, że jedna będzie jeść prosto z garnuszka. Rozdzieliły na dwie porcje. Arari przypadła miska, gdyż była mniejsza szansa na ponowne poparzenie się.
- Mmm...! Na ciepło nie najgorsze! – cieszyła się, choć przy takim głodzie, to by jej prawdopodobnie cokolwiek smakowało. Zresztą nigdy nie była szczególnie wybredna.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Miasteczko Snowflake
Czw 13 Sie - 2:18
Trudno było przewidzieć, co właściwie zrobiła sobie Abstrakcja i jak dobrze potrafiła to sama ocenić. Oczywiście Loriannne mogła zostawić jej zajęcie się zadrapaniami, gdyby jednak później okazało się, że przeoczyła przez to jakiś istotny szczegół, nie byłaby zadowolona. Arariel chciała w przyszłości dzierżyć miecz, trzeba było więc upewnić się, że jej ręce będą do tego zdolne.
Na pytanie o mapę Kapeluszniczka pokręciła głową.
- Nie potrzebuje mapy ktoś, komu odpowiada każdy kierunek. Wybierzemy się do miasta, które będzie widać z miotły. Zawsze jakieś widać - zapewniła, właściwie to nie było stresu, zawsze przecież mogły przenocować wewnątrz malowanego domku - Afryka? Nie słyszałam.
Kapeluszniczka nie widziała powodu, by tak po prostu zmieniać dobre zasady. Docieranie do jakiegoś celu sprawiało, że całodzienna wędrówka miała swój ściśle określony sens. Gdyby Lorianne pozbawiła tego siebie, zdając się na noclegi w chatce, nie byłaby już tak entuzjastycznie nastawiona do kolejnych wędrówek. Może nawet lepiej by było pozostać w miejscu na dłużej i wyruszyć do kolejnego dopiero, kiedy tamto zostanie już całkowicie wyeksploatowane.
Lorianne zaśmiała się cicho, gdy Arariel poparzyła sobie język.
- Jak tak dalej pójdzie, wykończysz się sama jeszcze pierwszego dnia przygody - siedziała na sankach obok koleżanki, bardzo wygodna sprawa, w przeciwnym wypadku rozkładałaby koc na mokrym śniegu, tymczasem mogła nim wyścielić pojazd by było im wygodniej.
Bardzo przyjemnie było tak jeść, spoglądając na piękno zimowego lasu. Gorący kociołek drgnął i sfrunął ze stojaka, poruszany jakąś niewidzialną siłą, wkrótce dołączyła do niego w powietrzu latająca szmatka i trochę śniegu. Przy użyciu telekinezy został dokładnie wyszorowany w środku, a na jego poprzednim miejscu Kapeluszniczka zawiesiła czajniczek do zagotowania wody, by wkrótce potem wyciągnąć z czapki eleganckie filiżanki. Sprawnie przygotowała herbatę, której aromat pobudzał i koił jednocześnie. Do tego biszkoptowe ciastko z kremem i truskawką na wierzchu. Nie miały niestety stolika, by Lorianne mogła pozwolić sobie na prawdziwą magię podwieczorka - rozstawianie całego serwisu, słoiczków z dodatkami, cukrów, owoców, patery ciastek, jej serce rwało się do tego, ale miały tylko obóz z żeliwnym trójnogiem i malowanymi sankami pod siedzeniem. Ale przynajmniej mogły pójść, dokąd dusza zapragnęła. Cena wolności.
- Gdy dotrzemy do miasta, będziemy musiały poszukać jakiejś pracy. Trzeba zarobić pieniądze by kupić ci porządną broń i opłacić jakieś lekcje... W czym jesteś dobra poza malowaniem? - zapytała, wracając do planowania - Ewentualnie zawsze możemy spróbować cię zareklamować jako wędrowną artystkę do malowania portretów, ale wtedy byśmy musiały się na dwory pchać... - zrobiła trochę skwaszoną minę, jej zdaniem Arariel bardzo się do takich miejsc nie nadawała.

Powrót do góry Go down





Arariel
Gif :
Miasteczko Snowflake - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Arariel
Wiek :
Wizualny 18
Rasa :
Senna Zjawa
Wzrost / Waga :
170/50
Znaki szczególne :
Specyficzne włosy i oczy, błyszcząca z bliska skóra. Androgyniczny wygląd.
Pod ręką :
Pędzle, farby, zwinięte płótna, torba B.I.S., Malowany Dom na obrazku.
Broń :
Sztuka i ideały... w ostateczności rysowany miecz.
Zawód :
Pustelny Malarz
https://spectrofobia.forumpolish.com/t687- https://spectrofobia.forumpolish.com/t691- https://spectrofobia.forumpolish.com/spa/Arariel
ArarielNieaktywny
Re: Miasteczko Snowflake
Czw 13 Sie - 3:16
- Kierunek w tył, też jest dobry? – spytała, czując lukę w tym rozumowaniu. Brzmiało to sprzecznie z postępem. W końcu zresztą kiedyś musiała zatoczyć koło i przeciąć jakieś miejsce, w którym już była. Nawet ktoś taki głupi jak Arari wiedziała, że świat się kiedyś kończy, tak naprawdę na lodowcach, a potem to można co najwyżej na głowę żółwia wskoczyć.
Lori nie kojarzyła Afryki. Musiało to być jakieś odległe miejsce, a mapa pewnie tylko bardzo lokalna.
- Podoba mi się to… Każde miejsce będzie zaskoczeniem. Patrząc na taką mapę, z góry wiesz, gdzie trafisz. – jasne, ciągnęła ją ciekawość, do poznania wszystkiego z góry. Chciała znać swoje miejsce na świecie, ale dzięki temu wszystkiemu było bardziej ekscytująco.
- Tak łatwo się nie dam! – odparła, napychając się dużą porcją gulaszu. Potrzebowała siły na dalszy podbój. Zadrżała, tak jej się dobrze zrobiło. Siedziała na miękkim kocyku. Przysunęła się do Lori, jak najbliżej mogła, miło było czuć jej ciepło, gdy wszędzie wokół tak siąpiło. I jeszcze to strzelanie drewek…
- Warto było… - powiedziała, podsumowując przygodę z miasteczka i ogólnie samo wyruszenie. Teraz mogła spokojnie wszystko przemyśleć.
- Hmm… pamiętasz coś z tego okresu, jak byłaś mała? Jak wtedy żyłaś? – z jednej strony męczył ją ten temat po rozmyślaniach na temat własnego rozwoju i błędów chłopca, którego poznały. Z drugiej zbliżała się do Lori i po prostu była ciekawa wszelkich rzeczy na jej temat, jej historii, tego co lubi, wszystkiego w zasadzie! Nawet nie pomyślała, że dla niektórych może to być drażliwy temat.
Teraz już miała stuprocentową wizję mocy dziewczyny. Zawsze gdzieś to jej umykało. Rzeczy ruszały się bez wpływu jej rąk. Niesamowite, choć nieco aktywujące zazdrość.
- Chciałabym tak leżeć na łóżku, a żeby pędzel sam malował. – rozleniwiła się. Tak to musiała marnować czas na spanie, odpoczywanie, a zresztą byłoby wygodniej niż cały dzień stać.
- Za każdym razem, gdy myślę, że już cię jakoś obejmuję umysłem, myśląc jaka jesteś niesamowita, to wyciągasz kolejnego asa z rękawa… znaczy z kapelusza, i już nie wiem jakiego określenia używać. Jesteś naprawdę nieuchwytna i nieskończona. – opisała ją na swój artystyczny sposób. Może Zjawa Deserowa nie była –wszech w niczym, ale mogła być –nie.
Herbatka i słodycze na deser. O wiele lepiej szło jej przygotowywanie naparu niż nieudolnej tęczowłosej, a do tego odpowiednie dobranie gatunku do sytuacji. Malarka od razu poczuła przypływ energii i bliską gotowość do ruszenia dalej. Brak stolika im szczególnie nie wadził, przynajmniej Arariel była w siódmym niebie z talerzem na kolanach.
Trochę się wzdrygnęła na pytanie o umiejętności. Na swój jako taki talent poświęciła całe życie, resztę zajęły książki. Lorianne za to radziła sobie dobrze w wielu sferach. Chodzenie po dworach było w ostateczności, ciemnowłosa zdążyła już jej obrzydzić szlachtę.
- Hmm… poza malowaniem, ale nie wiem w jakim stopniu to przydatne, ale zdaje się, że mam lepszą pamięć od innych. Zdziwiłam się, gdy moja Mama nie była w stanie zacytować całego opowiadania, albo powiedzieć ile jest książek na półce bez patrzenia podczas liczenia. Nie jest to za fajna rzecz do końca, bo są pewne rzeczy i obrazy, których wolałabym nie pamiętać, a są wyraźne wizualnie jak to, co się dzieje dzisiaj. – westchnęła, trochę smutniejąc, gdy zaczęła sobie przypominać pewne rzeczy. Nie chciała jednak pogarszać ogólnego pozytywnego nastroju, więc szybko starała się podnieść na duchu i myślała o przygodzie. – Jest jakaś praca, w której by się to przydało? – nie znała realiów, liczyła więc, że Lori jej jakoś podpowie.
- No i umiem naprawiać rzeczy. – rzuciła niezobowiązująco, jako drobnym dodatkiem.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Miasteczko Snowflake
Czw 13 Sie - 14:33
- No jasne! Tylko głupcy i ludzie z dodatkowym zestawem oczu nie oglądają się za siebie. - czy to oczy wynajęte, czy wyrastające gdzieś z tyłu głowy, na jedno wychodziło - Zresztą, skąd budujący ścieżki miał wiedzieć, jak dotrzeć do twojego celu? Nawet ty jeszcze tego nie wiesz. Kierunek w tył jest dobry jak każdy inny - podtrzymała swoje stanowisko.
Gdzieś tam zdawała sobie sprawę, że trochę się to kłóci z ogólnie przyjętą zasadą, że stawianie kroków w tył to regres i nie zbliża nikogo do celu. I generalnie się z tym zgadzała, jeśli ciastko leży i czeka już przed tobą na stole, wypada podejść i sięgnąć, jakiekolwiek podchody to zwykła strata czasu. Obecnie jednak ich ciastko nie znajdywało się wcale w zasięgu wzroku czy ręki, wszystko wskazywało nawet, że było dopiero na etapie powstawania. Co więc za problem, jeśli trochę się pokręcą w tę i nazad?
- Gorzej, jeśli wiesz dokładnie, dokąd musisz trafić - zachichotała Lorianne, bogata już o takie doświadczenia, czasami niełatwo było - Ale, na szczęście, na razie nas to nie dotyczy.
To dopiero była wolność. Móc siedzieć tak pośrodku przykrytego śniegiem lasu, nie spiesząc się, Kapeluszniczka popijała gorącą herbatkę, jej ciepło tak przyjemnie rozchodziło się po wnętrzu. Jeśli tylko zechcą, następnego dnia mogą powtórzyć to gdzieś na drugim końcu Krainy Luster. Nikt ich nie znał, nie były osobami, z którymi ktokolwiek musiał się liczyć, a więc też i nikt niczego nie oczekiwał. Wspaniale. Lorianne miała jednak niejasne przeczucie, że ten stan nie potrwa długo. Zerknęła z uśmiechem na siedzącą obok dziewczynę. Arariel całe życie spędziła w samotności, naturalne więc wydawało się, że będzie chciała spróbować smaku bycia częścią czegoś większego, grupy, organizacji, może cechu czy gildii.
- Jak myślisz, jest coś ważniejszego od wolności? - zwróciła się do niej, ot tak, by poznać jej obecne stanowisko.
Pędzel, który maluje sam? Z odległości łóżka pewnie ciężko byłoby dostrzec małe szczegóły, Lorianne wyobraziła sobie więc Abstrakcję malującą coś złożonego z wielkich, nierównych plam koloru. A może jednak byłyby równe? Trzeba by znaleźć artystę-telekinetyka i się przekonać.
- Och, to przecież takie proste, znam idealne określenie. - odpowiedziała, kraśniejąc nieco w obliczu komplementu - To moje imię! Co do dzieciństwa, no raczej? Myślę, że prędzej moja mama by zapomniała, ona stale o czymś zapomina. Ale herbatę robi naprawdę wspaniałą, kiedyś musisz spróbować.
Cytowanie całego opowiadania? Nie brzmiało to jak ironia, choć normalnie tego właśnie się można było spodziewać. Bo przecież każdy czytelnik zna na pamięć wszystkie słowa i sceny. Kapeluszniczka przypomniała sobie te romanse, które zmuszona była czytać panience na dworze hrabiego, i natychmiast gorąco w duchu podziękowała swojej pamięci za bycie selektywną i po prawdzie nawet nie najlepszą.
- Dobry materiał na szpiega. Wkręcić się do czyjegoś dworu pod pretekstem malowania, dostać się do tajnych dokumentów czy listów, przejrzeć wszystkie, zostawić... nikt się nawet nie zorientuje, a ty bez problemu przekażesz treść innej osobie. Tylko po co ci to - szpieg to nie bohater, nie takiej przygody szukała Arariel - Spróbujemy z naprawianiem. Zaczekaj tutaj, podlecę w górę by sprawdzić okolicę.
Wyciągnęła miotłę i wzniosła się w górę, łopocząc głośno połami płaszcza. Wiatr przy tej szybkości wydawał się jeszcze bardziej mroźny, Kapeluszniczka wzdrygnęła się mimowolnie. Przepatrywanie okolicy trwało więc krótko, na szczęście kolejna osada wydawała się dość blisko - normalnie pomiędzy miastami istniały większe odległości, ale trudno policzyć Snowflake jako normalną mieścinę. Kapeluszniczka wylądowała i wskazała koleżance nowy kierunek.
- Oby tym razem przywitali nas ciepłą strawą. - rzuciła lekkim tonem i zebrawszy rzeczy do czapki, zarządziła kontynuację podróży.

[zt]

Powrót do góry Go down





Arariel
Gif :
Miasteczko Snowflake - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Arariel
Wiek :
Wizualny 18
Rasa :
Senna Zjawa
Wzrost / Waga :
170/50
Znaki szczególne :
Specyficzne włosy i oczy, błyszcząca z bliska skóra. Androgyniczny wygląd.
Pod ręką :
Pędzle, farby, zwinięte płótna, torba B.I.S., Malowany Dom na obrazku.
Broń :
Sztuka i ideały... w ostateczności rysowany miecz.
Zawód :
Pustelny Malarz
https://spectrofobia.forumpolish.com/t687- https://spectrofobia.forumpolish.com/t691- https://spectrofobia.forumpolish.com/spa/Arariel
ArarielNieaktywny
Re: Miasteczko Snowflake
Czw 13 Sie - 15:25
Oczy z tyłu głowy. Cóż to za straszna istota musiała być, no bo jak, we włosach? Cyklopy znała, ale takich… w zasadzie szybko przypomniała się jej istota ze snów. Często wyglądała bardzo groteskowo i karykaturalnie, gałki oczne były rozłożone w różnych miejscach. Zamiast skupić się na przerażeniu, co nie było trudne w tak bezpiecznym klimacie, to zaczęła się zastanawiać, jak widać świat przez tyle oczu, umieszczonych na mackach i nogach. Gonił ją tak, jakby widział dobrze, więc… Tak parą oczu malować, a drugą czytać. Znajdywała wiele ulepszeń do swojego życia w czyichś mocach i możliwościach. Musiała jeszcze się nauczyć godzić z pewnym faktem rozdania kart na początku rozgrywki, których nie dało się wymienić.
Kierunek w tył jest dobry jak każdy inny. Dobrze, że Kapeluszniczka tak podeszła do tematu. Arari miała pewną obawę przed cofaniem, jakoby oznaczało to, że nigdy już nie wróci do obecnego punktu. Słowa koleżanki ją uspokoiły.
Cieszyła się nieznanym światem, który stawał do niej otworem. Nie wiedziała jeszcze którym, ale to było najlepsze. Pasował jej ten układ.
Na razie malarka nie snuła dalekosiężnych planów i tak jej ograniczona wyobraźnia by tego nie objęła. Dobrze jej było przy Deserowej Zjawie. Musiała się nauczyć funkcjonować w grupie, by myśleć o jakichkolwiek gildiach…Chociażby jakby miało jakąś ładną nazwę, jak takie Stowarzyszenie Umarłych Poetów, czy Kompania Najlepszych Malarzy Na Świecie to może dużo czasu by nie potrzebowała na zastanawianie się.
- Na razie karmie się wolnością po raz pierwszy i jest tak niesamowita, że ciężko poczuć coś innego. – była w tym zbyt świeża, by móc to tak wartościować, jak oczekiwała. Normalnie może by pomyślała o poczuciu bezpieczeństwa, czy czymś takim, ale teraz była nieustraszona.
- No tak… Lorianne, Lorianne… to najlepsze określenie. - Zaśmiała się. Szukała jakichś niestworzonych słów i magicznych poetyckich określeń, gdy coś prostszego było tak blisko w zasięgu ręki.
- Zaprowadzisz mnie kiedyś do swojej mamy? Naprawdę chciałabym poznać, jaka jest. Jeśli to ona uczyła cię robić herbaty, to musi być niesamowita w tym. No i co robiłaś, jak byłaś mała? – chciała się po prostu jak najwięcej dowiedzieć o koleżance, tak zżerała ją ciekawość, że pewnie, jak już wcześniej Kapeluszniczka zauważyła, każda odpowiedź była w stanie generować dziesiątki kolejnych pytań.
- Szpiega? Nie umiem kłamać… spytaliby się mnie kim jestem, to od razu by zobaczyli i się dowiedzieli, a co to za szpieg. – znała swoje ograniczenie. Wiedziała, że ktoś taki odznaczał się niezwykłą przebiegłością, której jej było brak. Abstrakcyjny umysł jednak podawał ciekawe rozwiązania.
- Chooociaż… Jakbym była niemą malarką? Hmm, Hmm? – wtedy nie musiałaby nic mówić. Lorianne by ją przedstawiła i tak dalej, jedyne czym mogłaby się zbłaźnić to miną, ale to o wiele trudniejsze niż poprzez słowa. – Ile można za taką pracę zarobić? – to tutaj stało się najważniejszym czynnikiem. Jeśli była to intratna pozycja, to czemuż decydować się na coś innego.
- Oki – patrzała w górę, jak odlatuje. Widziała. jak się rozgląda, gdy w pewnym momencie wskazała jakiś kierunek. Zupełnie nowy kierunek…

Zebrały swoje rzeczy i czas był ruszać. Zostawiła swoje sanki, gdyż już nie były potrzebne.
- Mam nadzieje, że będzie tam taka karczma z prawdziwego zdarzenia i będę mogła jak prawdziwy łowca przygód podejść do baru i rzucić – zmieniła nagle minę na srogą i naburmuszoną, ciężko określić co chciała pokazać, czyżby starego mężczyznę?
- Piwa karczmarzu! – krzyknęła tubalnie, chcąc skorygować swój głos, choć jej struny głosowe nie były do tego przystosowane, więc co najwyżej zabrzmiała jak chłopak zaczynający mutację. Następnie zamachnęła się ręką, udając, że coś rzuca. – To monety. – dodała już swoim głosem, by rozwiać wszelkie wątpliwości.
Gorzej, że nie miała pojęcia, z czym wiąże się alkohol. Dla niej to była tylko jakaś tam idea napoju, który piją awanturnicy, który nie odbiega szczególnie od innych poza nazwą i pewnie specyficznym smakiem. Nigdy takich rzeczy nie piła.
- O i zoo żeby tam było. - też o czymś takim czytała. Można tam było zobaczyć różne zwierzęta, z każdego miejsca na świecie. Na Namalowanej Pustyni to jedynie mogła ujrzeć kolorowe ptaki i mniejsze owady. Jedynie na obrazach widziała przedstawienia niektórych gatunków. - Takie z psami i kotami! - bardzo chciała je zobaczyć, miała nadzieje, że można je w zoo spotkać.

[zt]

Powrót do góry Go down





Sponsored content

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach