Zamek Himmelhof

Selene
Gif :
Zamek Himmelhof - Page 3 5PUjt0u
Godność :
Selene Gaspard
Wiek :
32
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
160/45
Pod ręką :
das
Broń :
wojskowy nóż
https://spectrofobia.forumpolish.com/t89-selene-gaspard https://spectrofobia.forumpolish.com/t1115-selene
SeleneMorfeusz
Re: Zamek Himmelhof
Sob 19 Cze - 15:20
- Ależ skąd, pytanie całkiem zrozumiałe. Ja również poznam rasę, którą pani reprezentuje. Może i jestem podobna do zwykłego człowieka, natomiast reprezentuje rasę Cieni - wyjaśniła spokojnie
Siedziała razem z drugą osobą, dawno nie miała okazji porozmawiać z kimś o zwykłych sprawach. W kuchni zawsze panował rygor, więc mogła sobie pozwolić na chwilę przyjemności.
- Co uważasz na temat Lorda? Ten jego gadający nietoperz Kazik, jest całkiem zabawny, ale niewychowana gnida - zaśmiała się lekko.
Spojrzała na Iris zadając to pytanie, zwykłe, niczym niewinne plotkowanie przez dwie kobiety o facetach. Wokół było całkiem przyjemnie. Załoga spisywała się jak powinna, czyli znikła z pola i nie próbowała nawet podsłuchiwać. Czasem w okolicy koszar było słychać zwykłe, dworskie życie, kiedy przechodziła jakaś rodzinka. Można rzec, że panował bardzo sielankowy klimat, taki, który uwielbiała. Selene bardzo dobrze czuła się w towarzystwie, jednak przeważnie wolała mniejsze grono osób.


#ff66ff

Powrót do góry Go down





Iris
Gif :
Zamek Himmelhof - Page 3 5PUjt0u
Godność :
Iris
Wiek :
Wizualnie 25 lat
Rasa :
Baśniopisarz
Wzrost / Waga :
175/70
Znaki szczególne :
Zmieniające kolor włosy i oczy.
Pod ręką :
Zwój papieru, pędzel i czarny tusz. Sakiewka z pieniędzmi. Broń.
Broń :
Bat.
Zawód :
Admirał Floty Wielkiego Księcia Larazirona
Stan zdrowia :
Zdrowa.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t133-iris-arcus https://spectrofobia.forumpolish.com/t1087-iris
IrisPonury Komediant
Re: Zamek Himmelhof
Pią 30 Lip - 21:31
Selene wydawała się być osobą bardzo spokojną, ale Iris czuła, że to tylko pierwsze wrażenie. Nie znała kobiety na tyle dobrze, by czuć się przy niej pewnie. Była w zamku nowa, dlatego też do wszystkich podchodziła z dystansem. No, może poza swoją załogą, którą już znała i zdążyła polubić, ale może to dlatego, że sama ich dobierała. Mieli swoje przywary, ale i całą masę zalet i niesamowicie przydatnych umiejętności.
- Jestem Baśniopisarką. - powiedziała bez ogródek, ponieważ nigdy nie wstydziła się swojej rasy. W Krainie Luster nada wierzono, że to właśnie Baśniopisarze wespół z kilkoma innymi istotami stworzyli ten świat, nadając mu kształt pędzlem, słowem i pieśnią. Iris lubiła myśleć o sobie jak o kimś, kto wiele dla świata znaczy, nawet jeśli jej rola była nieznaczna.
Drugie pytanie zbiło ją nieco z pantałyku. Zamrugała oczyma i przełknęła ślinę, zastanawiając się nad odpowiedzią. Książę Laraziron był... Po prostu był. Stał się częścią jej życia w dniu w którym postanowił przygarnąć ją na Himmelhoff. Kobieta żywiła do niego naprawdę silne uczucie, lecz nie mogła się do niego przyznać. Co powiedzieliby inni?
- Kryształowy Książę jest dla mnie najważniejszy. - powiedziała po namyśle, zdając sobie sprawę z tego, że może zabrzmieć jak fanatyk - Jestem mu w pełni lojalna i na każdy rozkaz. Dał mi nowe życie. - dodała uśmiechając się i rumieniąc mocno. Nie chciała powiedzieć za dużo, bo jeszcze wyjdzie na jaw jej mały sekret. Tak, podkochiwała się w Viridianie. Imponował jej majestatem, potęgą ale i spokojem jaki w sobie nosił. Jeszcze nie wiedziała o nim wiele, lecz czuła, że ten Upiorny Arystokrata to istota nosząca w sobie dobro. A tego potrzebowała po paśmie nieszczęść, smutku i negatywnych emocji jakie wstrząsnęły jej życiem.
- A co do Kazika... Cóż, jest całkiem słodki. Zwłaszcza, jak się nie odzywa. - powiedziała kobieta, chichocząc na wspomnienie miziania puchatego brzuszka.
Stres związany z przygotowaniami nasilał się z każdą minutą. Iris czekała na przybycie Vyrona jak na zbawienie, stęskniła się za nim niesamowicie. Zdawała sobie sprawę, że uczucie jakim darzy Upiornego nigdy nie zostanie odwzajemnione. Jednak dopóki nikt nie wiedział co czuła, mogła myśleć o nim w każdy sposób. A w tej chwili wyczekiwała go z zapartym tchem.
- Jak pani myśli, czy wszystko zostało dopilnowane? - zapytała niepewnie - Książę niebawem wróci... Chciałabym, żeby był zadowolony z powitania. Ponoć nieczęsto organizowano tu coś takiego, a ja uważam, że on zasługuje na ciepłe przyjęcie. Zwłaszcza, że wyprawa z tego co wiem nie była łatwa.



#ff0066

Powrót do góry Go down





Selene
Gif :
Zamek Himmelhof - Page 3 5PUjt0u
Godność :
Selene Gaspard
Wiek :
32
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
160/45
Pod ręką :
das
Broń :
wojskowy nóż
https://spectrofobia.forumpolish.com/t89-selene-gaspard https://spectrofobia.forumpolish.com/t1115-selene
SeleneMorfeusz
Re: Zamek Himmelhof
Sob 18 Wrz - 19:10
Ciekawa z niej osoba, w myślach Selene bardzo doceniła to co Iris mówiła. Można by rzec, że niejako została trochę oczarowana przez Baśniopisarkę. Siedziały sobie, zapewne część osób plotkowało o czym te dwie mogłyby ze sobą rozmawiać. Sel nie przejmowała się w ogóle tym, wiedziała, że to po prostu część życia na dworze. Zaśmiała się lekko na wspomnienie o tym, że najlepiej kiedy Kazik trzyma dziób na kłódkę. Omiotła wzrokiem wszystko w około, po czym zwróciła się do Iris
- Oczywiście, wszystko zostało dopilnowane na ucztę powrotną Księcia. Wszyscy doskonale wiedzą co mają robić, jak się zachować przy powrocie. Zostali odpowiednio przeszkoleni - uśmmiechnęła się szeroko.
Przemknęło jej jeszcze przez myśl, że panienka Iris chciałaby, żeby po powrocie Książe był zadowolony. Selene przez chwilę pomyślała.
- Podaruj Księciu ciasto, którego podobno nie ma i się nie przypaliło. Książe zapewne doceni starania. Przez żołądek do serca, taka droga czasami wiedzie do serca mężczyzny, zwłaszcza takiego co lubi sobie dobrze zjeść. - Ujęła jej dłonie, spojrzała w oczy i mrugnęła.
Puściła dłonie Iris, rozejrzała się jeszcze raz dokładnie, gdy upewniła się, że wszyscy, którzy byli pod jej zwierzchnictwem jako szefowej kuchni sprawują się wzorowo. Wróciła głową, spojrzała prosto w oczy Baśniopisarki.
- Zapewne chętnie by panienka się odświeżyła przed powrotem Księcia - zaśmiała się zalotnie.


#ff66ff

Powrót do góry Go down





Iris
Gif :
Zamek Himmelhof - Page 3 5PUjt0u
Godność :
Iris
Wiek :
Wizualnie 25 lat
Rasa :
Baśniopisarz
Wzrost / Waga :
175/70
Znaki szczególne :
Zmieniające kolor włosy i oczy.
Pod ręką :
Zwój papieru, pędzel i czarny tusz. Sakiewka z pieniędzmi. Broń.
Broń :
Bat.
Zawód :
Admirał Floty Wielkiego Księcia Larazirona
Stan zdrowia :
Zdrowa.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t133-iris-arcus https://spectrofobia.forumpolish.com/t1087-iris
IrisPonury Komediant
Re: Zamek Himmelhof
Wto 9 Lis - 19:34
Baśniopisarka nie mogła usiedzieć na tyłku. Nie mogła się doczekać powrotu Księcia głównie z tęsknoty za ich rozmowami. Przez wylotem Vyron zapraszał ją do swoich komnat gdzie zadawał czasami naprawdę trudne pytania, ale Iris zawsze wychodziła z nową wiedzą. Nie była świadoma o ilu rzeczach musiał dbać Książę. Dotąd wydawało jej się, że władca po prostu siedzi na zadzie i dobrze się prezentuje, a poddani odwalają za niego brudną robotę. Jakże się myliła!
Spędzanie czasu z Selene było przyjemne, ale kobieta nie mogła się za bardzo skupić na rozmowie, dlatego też ta zbytnio się nie kleiła. Iris uśmiechała się uprzejmie ale co chwilę uciekała wzrokiem w stronę drzwi, jakby zaraz miał się w nich pojawić Viridian. To niesamowite jak bardzo się za nim stęskniła.
Już sama myśl sprawiła, że spłonęła rumieńcem, odwracając na chwilę głowę speszona. Cieszyła się, że kucharka uspokoiła ją zapewnieniem, że wszystko zostało dopilnowane. Dziś wszystko musiało być perfekcyjne!
Baśniopisarka traktowała ucztę jak swoją własną, osobistą misję, zupełnie jakby od niej zależało jej życie. Chciała mu zaimponować. W jego oczach stać się nie tylko pracownikiem ale... kimś więcej. Osobą wartą uwagi.
- Ciasto... - podjęła po chwili czerwieniejąc na twarzy i nie dokończyła myśli. Była beznadziejną kucharką, jeszcze gorszym cukiernikiem ale w tort włożyła całe swoje serce. Może nie będzie smakował spalenizną, w końcu wyjęła go z piekarnika dość szybko, jak tylko poczuła nieładny zapach przypalanego ciasta. Może... Książę doceni starania.
Tak naprawdę czuła, że jej podarunek jest żałosny ale na nic innego nie miała już czasu. Ciasto miało naprawdę duże znaczenie, nawet jeśli Laraziron potajemnie wyrzuci je przez okno lub nakarmi nim płomienie buchające w kominku.
Zmarszczyła brwi i uniosła dłoń, przywołując pracownika kuchni. Parobek skłonił się z niepewnym uśmiechem.
- Przynieś nam butelkę wina. - powiedziała Iris - Mamy jeszcze trochę czasu, prawda? No. To napijmy się. - zarządziła, patrząc na Selene i uśmiechając się do niej szeroko. Nie chciała mówić "Napijmy się na odwagę" bo tylko ona z całego towarzystwa wydawała się być zdenerwowana powrotem władcy.
Po chwili faktycznie przyniesiono im niewielką butelkę i dwie szklanki. Nie było czasu na zabawę w ładne puchary czy kieliszki.
Iris odkorkowała butelkę i polała kobiecie, nie przyjmując sprzeciwu. Najwyżej Selene się nie napije. Ona miała ogromną ochotę na alkohol, dlatego gdy tylko napełniła swoje naczynie, wlała jego zawartość do gardła i przełknęła całość o mało się nie krztusząc. Przechodzący obok członek załogi Baśniopisarki zatrzymał się na chwilę i z uśmiechem pokręcił głową, lecz kobieta szybko posłała mu gniewne spojrzenie, na co tamten oddalił się bez słowa.
- Umm... Tak, dobrze byłoby się przebrać. - spojrzała na swoje ubranie, nieco zakurzone przez bieganinę w czasie przygotowań - Ale najpierw dokończmy butelkę. Pani zdrowie!



#ff0066

Powrót do góry Go down





Selene
Gif :
Zamek Himmelhof - Page 3 5PUjt0u
Godność :
Selene Gaspard
Wiek :
32
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
160/45
Pod ręką :
das
Broń :
wojskowy nóż
https://spectrofobia.forumpolish.com/t89-selene-gaspard https://spectrofobia.forumpolish.com/t1115-selene
SeleneMorfeusz
Re: Zamek Himmelhof
Czw 2 Gru - 23:12
- Bardzo chętnie się z Panią napije, bardzo przyjemna rozmowa, można odetchnąć od codziennych obowiązków - uśmiechnęła się.
Sięgnęła po swoją szklankę i zaczęła delikatnie sączyć alkohol. Nigdy wcześniej nie próbowała go pić. Nie wiedziała jak jej organizm zareaguje na kuszącą aromatem "truciznę". Zrobiło jej się gorąco i przyjemnie, niemal jak w kuchni, ale jakoś inaczej, tak jakby źródłem ciepła było jej wnętrze. Zdecydowanie na jej bladej cerze pojawiły się rumieńce.
- Pani zdrowie - po tym okrzyku dopiła resztę ze swojej szklanki.
Z upływającym czasem robiło jej się coraz bardziej błogo. Nie sądziła, że trunek tak mocno ją obezwładni. Nie pić alkoholu, zanotować na przyszłość. Ewentualnie malutka dawka. O jak mi dobrze. Tak, to był dla niej już znak, że należy odpocząć, wszystko było ustawione jak w zegareczku, takim tik tok robiącym. Nie wiedziała jak zachowa się jej ciało przy próbie wstania, spróbowała i przez chwilę balansowała, jednak zachwiała jej się jedna noga i upadła przed Baśniopisarką.Pewnie jej załoga będzie miała teraz kupę śmiechu, że ta obok to pić nie umie i w ogóle. Podniosła swoją głowę, spojrzała w jej zmiennobarwne oczy. Jakie cudne oczyska, nie widziałam takich. Jak to? One zmieniły kolor? Jak?
- Iris, czy mogłabym prosić Ciebie o pomoc w dotarciu do moich komnat? Sama widzisz, w tym stanie nie dam rady wrócić do siebie. - Spojrzała na Baśniopisarkę wzrokiem niczym kot ze Shreka, po czym chwyciła jej dłoń i z jej ust wydobył się dźwięk słyszalny tylko dla kobiety.
- Lord zapewne ucieszy się z dowolnego prezentu, ciasta, Twojej obecności. Musi być jakiś powód, dla którego trafiłaś tutaj, do jego domu. - Uśmiechnęła się szeroko i odbiło jej się czkawką.


#ff66ff

Powrót do góry Go down





Iris
Gif :
Zamek Himmelhof - Page 3 5PUjt0u
Godność :
Iris
Wiek :
Wizualnie 25 lat
Rasa :
Baśniopisarz
Wzrost / Waga :
175/70
Znaki szczególne :
Zmieniające kolor włosy i oczy.
Pod ręką :
Zwój papieru, pędzel i czarny tusz. Sakiewka z pieniędzmi. Broń.
Broń :
Bat.
Zawód :
Admirał Floty Wielkiego Księcia Larazirona
Stan zdrowia :
Zdrowa.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t133-iris-arcus https://spectrofobia.forumpolish.com/t1087-iris
IrisPonury Komediant
Re: Zamek Himmelhof
Sob 8 Sty - 16:57
W całym tym natłoku obowiązków dobrze było tak po prostu usiąść i się napić. Baśniopisarka obserwowała swoją rozmówczynię - Selene była piękną kobietą, sympatyczną i było w niej coś... matczynego? Iris nie wiedziała jak to jest mieć matkę, bo jej własna zmarła przy porodzie, ale jeśli miałaby sobie wyobrażać ją w jakiś sposób, kobieta zachowywałaby się właśnie jak Selene. Nie mówiła zbyt dużo, ale było czuć od niej ciepło kogoś, komu zależy na drugiej osobie. Tęczowooka nie znała kucharki i nie mogła o niej powiedzieć wiele, a jednak polubiła ją za spokój i to, że tamta nie była uprzedzona. Wielu mieszkańców ziem Vyrona patrzyło na nią nieufnie, Selene natomiast od razu przystała na rozmowę i nawet zgodziła się na wspólne picie, mimo iż lada chwila mieli przyjąć wracających z wyprawy żołnierzy i Księcia, a to wymagało trzeźwości umysłu. Przynajmniej połowicznej.
Im dłużej siedziały i więcej piły, tym wzrok Selene robił się coraz bardziej zamglony. Wyglądała na wstawioną a gdy odezwała się do Baśniopisarki, Iris zachichotała i uścisnęła jej dłoń.
- Oczywiście, nie ma problemu! - powiedziała a gdy tamta pociągnęła wypowiedź o obecności i radości Księcia, kobieta spłonęła rumieńcem. Trochę wypiła i czuła przyjemny kręciołek w głowie, ale nie była na tyle pijana by dać się wciągnąć w pijackie zwierzanie się. Nie mogła powiedzieć jej, że bardzo zależy jej na zadowoleniu Larazirona. Może nawet za bardzo jej na tym zależało.
W międzyczasie jej załoga krzątała się na sali, dopinając wszystko na ostatni guzik. W pewnym momencie do uszu kobiety doleciał dźwięk lutni - to jej oficer ratowniczy, Efran Pyle, przygotowywał się do umilania im czasu w czasie biesiady. Dołączyć mieli do niego jeszcze inni grajkowie, ale na razie był sam i najwidoczniej chciał wykorzystać ten czas na nastrojenie instrumentu.
Iris odstawiła napitek i wstała od stołu, obeszła go i zbliżyła się do Selene. Posłała jej wesoły uśmiech i jeśli kobieta na to pozwoliła, pomogła jej wstać tak, by kucharka nie przewróciła się o własne nogi. Efran zdawał się nie zauważać kobiet, pochłonięty kręceniem pokrętłami. Z resztą Iris nie prosiła go o pomoc, dlatego nie wtrącał się między dwie kobiety.
Pomogła Selene wstać i jeśli było trzeba, podtrzymała ją opiekuńczo.
- Chyba wystarczy na dziś, odpoczynek dobrze pani zrobi. Zwłaszcza, że byłoby miło gdyby była pani obecna na uczcie! - zachichotała i poprowadziła kobietę we wskazanym przez nią kierunku.



#ff0066

Powrót do góry Go down





Selene
Gif :
Zamek Himmelhof - Page 3 5PUjt0u
Godność :
Selene Gaspard
Wiek :
32
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
160/45
Pod ręką :
das
Broń :
wojskowy nóż
https://spectrofobia.forumpolish.com/t89-selene-gaspard https://spectrofobia.forumpolish.com/t1115-selene
SeleneMorfeusz
Re: Zamek Himmelhof
Pią 15 Kwi - 0:49
Pozwoliła sobie pomóc wstać, ponieważ pierwszy raz znajdowała się w takim stanie. Nie wiedziała też jak zareaguje jej reszta ciała na spożytą dawkę alkoholu. Głową w środku chciała jej co najmniej wybuchnąć, ciężko było jej się skupić na więcej niż jednej rzeczy. Szły razem, Iris opiekuńczo ją podtrzymywała.
- Dziękuję - wyszeptała ledwo, bo zbierało jej się na wymioty.
Idąc w stronę komnat Selene, minęły po drodze kuchnię, gdzie kobieta zebrała się na chwilę w sobie. Wydała jeszcze ostatnie polecenia reszcie dworskiej kuchni. Wszystko musiało być pod jak najlepszą kontrolą. Upewniwszy się, że pracownicy zrozumieli wszystkie zadania, wróciła do spaceru w stronę jej pokoju.
- Tak, zdecydowanie wystarczy. Bardzo chętnie dołączę na ucztę, ale teraz potrzebuje porządnego odpoczynku. - Posłała jej lekki uśmiech wyrażający wdzięczność za pomoc.
Skinęła głową do Iris na pożegnanie, Wiadome było, że to tylko chwilowe, i zobaczą się razem na uczcie, kiedy wróci Pan Zamku Vyron. Zamknęła drzwi od swoich komnat, zwinęła się w kłębek na łóżku. Zamknęła oczy, leżała i czekała aż stan upojenia alkoholowego przejdzie.


#ff66ff

Powrót do góry Go down





Vyron
Gif :
Zamek Himmelhof - Page 3 5PUjt0u
Godność :
Vyron Laraziron
Wiek :
Wygląda na 30 lat
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
182 cm / 76 kg
Pod ręką :
Sakiewka z pieniędzmi, sakiewka z kryształowym pyłem, oprawiony klejnot "Tchnienie Muzy", pałasz, rewolwer czarnoprochowy typu Le Mat, sztylet w cholewie buta.
Broń :
Pałasz, rewolwer typu Le Mat, sztylet w bucie
Zawód :
Dręczyciel ludu pracującego i pasożyt społeczny
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t141-vyron-laraziron https://spectrofobia.forumpolish.com/t1124-vyron
VyronDemoniczny Książę
Demoniczny Książę
Re: Zamek Himmelhof
Pon 25 Kwi - 13:13
***

Pozostające zazwyczaj we względnym spokoju zamkowe powietrze, ni stad ni zowąd zafalowało i zaszumiało cicho, a uderzenie serca później, wraz z cichym szelestem szat, pośrodku pomieszczenia pojawił się młody mężczyzna ubrany w zieloną liberię.
Goniec Okrętowy.
Młodzian rozerżnął się wkoło z zaciekawieniem, szukając kogoś znacznego, komu mógłby przekazać wiadomość.
- Słucham cie, z czym przybywasz? – odezwał się głos z ciemności, który chwilę potem przyjał formę starszego jegomościa o czarnych jak węgle oczach.
- Jego Najjaśniejsza Wysokość Wielki Książę Krainy Luster, Koregent Lodowych Gór i Namalowanej Pustyni Vyron Gravven Laraziron informuje o swoim powrocie. Z rozkazu Jego Najjaśniejszej Wysokości nakazuje się przygotować Himmelhof na wielce uroczyste przyjęcie Prześwietnej Deputacji z Ziem Koregentury i terenów Ościennych. Na osobiste życzenie Jego Wysokości, okręt wyląduje przed bramami miasta, skąd przy wtórze orkiestry, ulicami miasta, aż do schodów Pałacu, odbędzie się tryumf.
Sebastian Cardinale, majordomus Viridiana, skinął głową na znak że przyjął i zrozumiał wiadomość, po czym ruchem ręki odprawił posłańca. Starzec rozejrzał się wkoło jakby sprawdzając czystość pomieszczenia, a następnie wyjął z kieszeni srebrny zegarek i zerknął nań, po czym ponownie go schował.  
- Zostało dostatecznie dużo czasu na przygotowanie wszystkiego jak należy.
Zaklaskał w dłonie i już po chwili stał przed nim niemały tłumek istot dbających o to, by Himmelhof funkcjonował jak należy. Sebastian wydał wszystkim polecenia i instrukcje, po czym odprawił do powierzonych zadań.
Zerknął w lustro wiszące na ścianie i przeczesał palcami przerzedzone włosy.
- Jestem piekielnie dobrym Marszałkiem Dworu – powiedział do siebie z uśmiechem, a jego ciemne oczy rozjarzyły się czerwienią niczym rozdmuchane drobiny żaru.

***

Powrót do góry Go down





Iris
Gif :
Zamek Himmelhof - Page 3 5PUjt0u
Godność :
Iris
Wiek :
Wizualnie 25 lat
Rasa :
Baśniopisarz
Wzrost / Waga :
175/70
Znaki szczególne :
Zmieniające kolor włosy i oczy.
Pod ręką :
Zwój papieru, pędzel i czarny tusz. Sakiewka z pieniędzmi. Broń.
Broń :
Bat.
Zawód :
Admirał Floty Wielkiego Księcia Larazirona
Stan zdrowia :
Zdrowa.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t133-iris-arcus https://spectrofobia.forumpolish.com/t1087-iris
IrisPonury Komediant
Re: Zamek Himmelhof
Pon 4 Lip - 0:46
Zaprowadzenie pani Selene do komnat nie stanowiło jakiegoś wielkiego problemu dla Baśniopisarki. Nowo poznana kobieta najwyraźniej zupełnie nie miała głowy do alkoholu, co udowodniła upojeniem już po kilku łykach. Zaprawiona w boju Iris nawet nie czuła szumu w głowie, dlatego spełniła swoje zadanie i zabrała się za domykanie ostatnich spraw przed przylotem księcia.

Dosłownie nie mogła sobie znaleźć miejsca. Bajkał lśnił i był przygotowany do swojego fantastycznego, pokazowego przelotu. Uzbrojony w straszliwy sposób, miał przyćmić swoją potęgą i pięknem wszystkich tych, którzy mieli czelność wątpić w siłę księcia Larazirona. Załoga została poinstruowana by pozostać w gotowości i czekać na sygnał.
Ulice zostały przyozdobione, wszędzie było czyściutko i pięknie, za sprawą przymocowanych do budynków chorągwi, proporców i innych ozdób, mających uczcić powrót z Namalowanej Pustyni. Iris sama nie wiedziała w co jeszcze powinna się zaangażować, by całość była zadowalająca.
- Daj już spokój. - oficer wachtowy Vass, stojący przy ścianie stajni w której Baśniopisarka doglądała szczotkowania koni, przewrócił oczami - Jeśli wydaje ci się, że ta cała szopka ucieszy Wielkiego Księcia, możesz się zawieść.- dodał ponuro, przyglądając się swoim paznokciom.
Iris już miała odwarknąć mu coś wyjątkowo nieprzyjemnego, kiedy do pomieszczenia wszedł Efran Pyle, oficer ratowniczy i z dobrotliwym uśmiechem podszedł do pani Admirał, kładąc jej dłoń na ramieniu.
- Wszystko jest w najlepszym porządku. - powiedział z uśmiechem - Powinnaś udać się do siebie, trochę odsapnąć...
- I przygotować się tak, by wgnieść go w ziemię! - zakrzyknął Miltar, kucharz okrętowy, zarzucając jasny kuc długich włosów na plecy, prawie przy tym chlaszcząc Cardena po twarzy.
Baśniopisarka, nie bardzo wiedząc co im odpowiedzieć, zaśmiała się jedynie nieco speszona i poszła za radą załogi, kierując swe kroki do miejsca w którym mieszkała. Ciężko jej było nie zatrzymywać się na ulicy i sprawdzać ozdób, ale ostatecznie dotarła na miejsce i pozwoliła sobie na odpoczynek.

A odpoczynkiem były oczywiście przygotowania! Wzięła porządny prysznic, wyczesała swoje półdługie włosy, które od nadmiaru emocji mieniły się wszystkimi kolorami tęczy i zabrała się za upiększanie, najpierw decydując się na makijaż.
Znała już Vyrona na tyle by wiedzieć, że książę nie przepada za mocnym makijażem u kobiet. Podkreśliła więc nieco oczy, przypudrowała nosek i to wszystko. Nie była przecież brzydką kobietą, nie potrzebowała wiele by wyglądać olśniewająco.
Jej mundur wisiał na wieszaku, przygotowany, uprasowany i odpowiednio uperfumowany. Trikorn miał doprawione nowe pióra, przez co prezentował się naprawdę pięknie. Nie czekając więc na nic więcej, ubrała wszystko, sznurując gorset ciasno, ale bez zbędnej przesady. Przy przygotowaniach stresowała się już i tak wystarczająco, nie potrzebowała dodatkowych bodźców by czuć jak jej trzewia zwijają się w supeł.

Jeszcze przed pierwszym graniem, dotarła na miejsce gdzie mieli powitać wracających. Doprowadzono wypoczęte, świeże konie, zarówno dla książąt jak i dodatkowych gości, o jakich dowiedziała się od Marszałka. Zerkając w niebo wsłuchiwała się w wydawane komendy, obserwowała ustawianie orszaku, była świadkiem szybkiej próby orkiestry mającej powitać księcia hymnem Himmelhofu. Wszystko było... idealne.
Z uśmiechem na ustach, obróciła się na pięcie jak mała dziewczynka, z zachwytem podziwiając wszystko co zostało przygotowane. Czuła przyjemną ekscytację, jakiej nie czuła już od dawna. Tu był jej dom a z wyprawy właśnie wracał jej... książę. Tak, Wielki Książę Laraziron.
Skinęła głową swojej załodze, wystrojonej w czyste, ładne mundury na co oni ustawili się nieopodal w ładnym szyku, gotowi brać udział w powitaniu.
Róg obwieścił zbliżający się Samum a Baśniopisarka prawie pisnęła z radości. Widzący to żołnierze posłali jej ciepły uśmiech, bo i oni nie mogli się doczekać powrotu pana. No, może nie do końca samego jego powrotu co biesiady jaka już niebawem się rozpocznie, ale kto by się tam wdawał w szczegóły.
Statek sunął powoli po niebie a towarzyszący mu cień zalewał miejskie budynki, zwiastując cumowanie. Przygotowany do tego plac był na tyle szeroki by pomieścić Samum, czekającą na załogę delegację i gapiów, mieszkańców którzy postanowili brać udział w powitaniu, wiwatując z okazji zakończonej sukcesem wyprawy.
Iris nie czuła, by cokolwiek było przesadą. Nauczyła się cieszyć z wszystkiego, co miał do zaoferowania Himmelhof, nawet jeśli coś było teatralne i nie wyrost. Po czasie spędzonym w zamku wiedziała już, że jest częścią tej społeczności. Nie sądziła, że po tylu latach tułaczki odnajdzie w końcu miejsce, do którego będzie przynależeć i które z taką miłością przyjmie ją w swoje ramy.

Samum w końcu zacumowało a stojący nieopodal Baśniopisarki rumak Widmo-Ra, jakiego udało jej się niedawno pozyskać, zatańczył niespokojnie, chociaż z racji pochodzenia nie miał prawa niczego się bać. Jego grzywa płonęła wszystkimi kolorami tęczy. Majordomus przygotował symboliczny klucz a muzycy przytknęli instrumenty do ciała, szykując się na przyjęcie Wielkiego Księcia.
Iris wstrzymała oddech widząc Upiornego Arystokratę schodzącego z pokładu. Oczy błyszczały jej płynnym złotem.



#ff0066

Powrót do góry Go down





Vyron
Gif :
Zamek Himmelhof - Page 3 5PUjt0u
Godność :
Vyron Laraziron
Wiek :
Wygląda na 30 lat
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
182 cm / 76 kg
Pod ręką :
Sakiewka z pieniędzmi, sakiewka z kryształowym pyłem, oprawiony klejnot "Tchnienie Muzy", pałasz, rewolwer czarnoprochowy typu Le Mat, sztylet w cholewie buta.
Broń :
Pałasz, rewolwer typu Le Mat, sztylet w bucie
Zawód :
Dręczyciel ludu pracującego i pasożyt społeczny
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t141-vyron-laraziron https://spectrofobia.forumpolish.com/t1124-vyron
VyronDemoniczny Książę
Demoniczny Książę
Re: Zamek Himmelhof
Pon 25 Lip - 22:16
Samum z wolna podchodził do lądowania. Cześć żagli zwinięto,  by żaden, ze zdarzających się tu nader często nagłych podmuchów górskiego wiatru, nie szarpnął okrętem w końcowej fazie lotu, ciskając go w przepaść lub rozbijając o górskie zbocza.
Viridian wyszedł z kajuty, a podkute obcasy baczmagów zastukały o drewniany pokład. Nie mógł się już doczekać. Wracał do domu i skłamałby, gdyby powiedział, że nie było mu doń spieszno. Jakoś tak już bowiem było, że równie mocno, jak z domu w przysłowiowy step, serce rwało mu się ze stepu do domu.
Spojrzał na białe mury Himmelofu i uśmiechnął się nieznacznie. Hamował i tłumił emocje jak umiał najlepiej, ale nie był w stanie ukryć w pełni swojej radości. Czuł się jak małe dziecko, które otrzymało wspaniały, zapakowany prezent i za chwilę będzie mogło go otworzyć. W jego wnętrzu wszystko aż piszczało i wyrywało się do tego, by zeskoczyć z pokładu i niczym dzieciak popędzić na spotkanie ze starym, oddanym i wiernym jego rodowi Sebastianem, z Berą, którą zwał pieszczotliwie Cioteczką, jej synem, wielkim jak góra Larsem, śmiertelnie poważnym i trzymającym pieczę nad bezpieczeństwem Sabrekiem, ujmującym wszystkich swym nietuzinkowym charakterem Kazikiem, resztą chłopaków i … Iris - Panią Admirał Kryształowej Floty. Tym, co jego samego zaskoczyło, było włączenie owej kobiety do wąskiego grona „wybranych”.
Kilkukrotnie nabrał głęboko powietrza w płuca, starając się zdusić w sobie ekscytację. Nie był już młokosem, który mógł się kierować swoimi fanaberiami. Był Wielkim Księciem i musiał zachowywać się stosownie do roli jaką przyszło mu pełnić w tym nie najlepszym ze światów. Poddani musieli widzieć w nim sprawiedliwego Pana, któremu mogli zaufać i w ręce którego mogli bez obaw oddać swój los, wszyscy inni mieli zaś widzieć w nim okrutnika, agresywnego i wiecznie łaknącego krwi Arystokratę, który nawet za najmniejsze przewinienia karze srogo i bezlitośnie.
A przyjaciele?
Nigdy wcześniej się nad tym nie zastanawiał, albowiem do tej pory robił wszystko, by nie mieć przyjaciół. Dlaczego? Ano dlatego, że przyjaciele (i inni bliscy) byli jak fragmenty ciała, których nie kryła zbroja ani nie zasłaniała tarcza. Dla Vyrona stanowili zatem słaby punkt i śmiertelne zagrożenie, a dla ewentualnego adwersarza, cel idealny i wprost wymarzony do tego, by atakując go, zadać Viridianowi niepowetowane straty, a może nawet zmusić do ustępstw.
Może i nie miał „przyjaciół” w ścisłym tego słowa znaczeniu, ale po tej dziwacznej wyprawie na Pustynię zyskał „towarzyszy broni”.
Właśnie, jak zatem winni postrzegać go przyjaciele i towarzysze broni? Kim powinien dla nich być?
Niepewnie rozejrzał się po pokładzie jakby czegoś lub kogoś szukał, ale na nikim ani niczym nie zawiesił wzroku. Tym co przykuło jego spojrzenie było słońce odbijające się w murach Rodowej Siedziby Larazironów. Miał odpowiedź!
Jeśli kiedykolwiek będzie mu dane mieć przyjaciół, to będzie dla nich murem. Tak, to było dobre określenie. Będzie murem, za którym, w razie potrzeby będą mogli się schronić i zza którego prowadzić działania bojowe. Murem, który stanie zawsze między nimi a wrogiem, i będzie trwał tak długo, aż ostatni z adwersarzy padnie martwy, albo runie pod naporem.
Wziął głęboki oddech. To nie była dobra pora na takie przemyślenia.
Spojrzał na tłumy zebrane by ich powitać. Wyglądało to naprawdę imponująco. Widać było że Sebastian i inni nie próżnowali. Karne szeregi wojska, miejska straż w białych jak śnieg zbrojach, ciężcy strzelcy i konnica. Wszyscy wyglądali wspaniale.
Na powitanie wyszli także najwyżsi urzędnicy dworscy i oficerowie. Był stary Sebastian, była uśmiechnięta Bera, była jego Gwardia Przyboczna, była Pani Admirał, a razem z nimi mrowie mieszkańców i gości Himmelhofu. Po uśmiechniętych i szczęśliwych twarzach zebranych, widać było, że nie są to zgromadzeni pod groźbą srogiej kary nieszczęśnicy złapani przez miejskich drabów, ale przybyli z własnej woli cywile. Wielu z zebranych miało na rękach dzieci, które radośnie machały proporczykami.  
Okręt obniżył lot i już po chwili, pod stopami, dało się wyczuć lekkie drgnięcie. Wylądowali.
Viridian rozejrzał się po zebranych na pokładzie, odczekał aż załoga opuści trap po czym ruszył w dół, zapraszając do ruszenia za nim Aerona, Gawaina i Panią doktor Renard.
Gdy tylko postawił stopę na schodkach rozległ się świst trapowy, który ucichł w chwili gdy Wielki Książę postawił stopę na ziemi. W tej właśnie chwili, miejsce świstu zajęła orkiestra grająca hymn Himmelhofu . Uśmiechnął się słysząc znajome i mocne nuty. Uniósł rękę w górę by pozdrowić zebranych. Widząc ten gest zebrani poddani, żołnierze i oficjele wznieśli radosny okrzyk. Viridian odwrócił głowę i spojrzał na Aerona. Widzisz w czym tkwi różnica, Bękarcie? pomyślał po czym odwrócił się ponownie w stronę tłumu i ponownie go pozdrowił.
Niespodziewanie sto dwadzieścia cztery kolubryny podwójne przemówiły jednym głosem, sprawiając, że pod nogami zebranych dosłownie zadrżała ziemia. Vyron, nieco zaskoczony, przestał pozdrawiać zebranych i uniósł głowę by popatrzyć w niebo. Huk odbijał się jeszcze przez chwilę od górskich zboczy, a gdy zamilkł orkiestra zaczęła grać Hymn Kryształowej Floty.  
Tak oto  „Bajkał”, okręt flagowy Kryształowej Floty, oznajmił swoje przybycie i oddał hołd swojemu Panu oraz Dostojnym Gościom. Zamykające klucz i lecące po obu stronach, „Harmatan” i „Fen”, choć były rozmiarów „Samum”, to przy okręcie flagowym wydawały się być niewielkimi stateczkami. Jakby tego było mało, „Bajkał” niespodziewanie rozpostarł boczne maszty i rozwinął żagle. Leciał tak pośród górskich szczytów, ponad głowami przybyłych i zebranych, ponad Himmelhofem, a krwista czerwień, śnieżna biel, smolista czerń – kolory rodu Laraziron – przemawiały dobitnie i głosiły potęgę Wielkiego Księcia.

Podziwiając przelot zalążków swojej floty, Viridian cieszył się jak dziecko. Odszukał wzrokiem Iris po czym ledwo zauważalnie skinął jej głową. Tak naprawdę miał ochotę podbiec do niej, porwać w ramiona i śmiejąc się uściskać.
Dobra robota Pani Admirał!
Odczekał aż wszyscy goście zejdą z pokładu po czym poprowadził ich w stronę koni.
Viridian popatrzył na podstawione wierzchowce, dumę jego wielkoksiążęcych stajni, a następnie przeniósł spojrzenie zielonych oczu na Panią Doktor Julię Renard.
- Pani doktor, proszę mi powiedzieć, czy umie Pani jeździć konno? – zapytał, a w jego głosie dało się słyszeć zaciekawienie i coś na kształt troski pomieszanej z ciekawością.
Karne szeregi strzelców konnych, najbardziej znanej jednostki wojskowej Viridiana, w czarno-srebrnych i czarno-złotych paradnych mundurach zajęły swoje miejsca, gotowe towarzyszyć reprezentacyjnemu i tryumfalnemu pochodowi aż do zamku.

Powrót do góry Go down





Gawain
Gif :
Zamek Himmelhof - Page 3 5PUjt0u
Godność :
Gawain Keer
Wiek :
Wygląda na około 30 lat.
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
183 cm / 76 kg
Znaki szczególne :
Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki, cienka blizna na brodzie od lewego kącika ust
Pod ręką :
klucz do domu Yako (w KL) i mieszkania, pieniądze // Event:
Broń :
Nóż ceramiczny, sztylet, kusza
Zawód :
Najemnik do prac wszelakich, zielarz
Specjalne :
Administrator, Strażnik toku fabuły
https://spectrofobia.forumpolish.com/t225-gawain-keer https://spectrofobia.forumpolish.com/t226-nie-az-takie-tajne https://spectrofobia.forumpolish.com/t250-kontakt-z-keerem https://spectrofobia.forumpolish.com/t1085-gawain
GawainDręczyciel
Dręczyciel
Re: Zamek Himmelhof
Wto 26 Lip - 12:05
- Skąd pewność, że to ty będziesz niańczona? - wyszczerzył się wrednie. Zadowolony z jej odpowiedzi, poprowadził ją przez pokłady Samum i słuchał kobiecych wymówek na unikanie snu. A to włosy się zmierzwią, a to rozmaże makijaż, gdy przecież sen przydawał urody. Nie przemówisz - upór nastolatki wygrywał ze zdrowym rozsądkiem każdą batalię.
Znalezienie skromnego posiłku nie nastręczyło im większych trudności. Temat podjęty przez Julię daleki był jego gustom, gdyż ponownie w swoim życiu osadzał go w roli ambasadora Cieni.
- Nie, choć powinny. Nie trawimy waszego "normalnego" jedzenia. - Porozumiewawczo uniósł brwi, odrobinę rozbawiony formą pytania.
- Z płynami jest prościej, bo po prostu przelatują bez większego bólu, ale trzeba uważać na substancje przekraczające barierę krew-mózg, bo potrafią działać bardzo silnie. Stąd moje zamiłowanie do kawy i kapki alkoholu, jeśli o to chciałaś zapytać.
Przeciągnął się i wyciągnął nogi przed siebie niczym leniwy kocur, wyobrażając sobie burzliwą noc i ciasteczka, którą w kilku słowach nakreśliła w jego umyśle pałaszująca mięso dziewczyna.
- Co do gotowania, sądzę, że zamiłowanie wynika z fascynacji. Was zastanawiają sny, a Cienie smaki. Ale ja gotuję okropnie i schematycznie. Nie przemawiają do mnie te wszystkie poetyckie opisy dań... - wzruszył ramionami i nieznacznie się skrzywił. Nie do końca rozumiał stanowisko Cieni-kucharzy. Może ich dar wynikał z pochodzenia z mieszanych związków? To byłoby całkiem prawdopodobne. Zerknął ukradkiem na Julię. Czy jako medyk nie powinna tego wszystkiego wiedzieć?
Nie lenili się dłużej. Pokazał Julii jak bezpiecznie rozłożyć kuszę i jakie elementy wymagają szczególnej opieki. Luźna wymiana zdań schodziła na przeróżne tematy, dzięki czemu czas płynął szybko, jakby w próbie dorównania okrętowi. Charakterystyczne spięcie sygnalizujące zaśnięcie Żywiciela zwróciło jego uwagę. Inaczej znacznie później zauważyłby, że postanowienie Renard co do tego, by się nie kłaść, przełamała natura. Oparta o ścianę, z pochyloną głową wyglądała nienaturalnie spokojnie na tle aury formującego się snu. Ostrożnie objął ją w pasie i przeniósł na łóżko, rozsznurował buty i przykrył. Chciał odejść, lecz palcami uczepiła się mankietów jego płaszcza niczym małe dziecko. Zakuty w te delikatne okowy, pozwolił koszmarowi uzyskać kształty i dźwięki, które chłonął całym sobą, jednocześnie starając się zapamiętać jak najwięcej.
Wbrew swym założeniom związywał ich ze sobą mocniej. W przypadku zostania rozpoznanym ufność Julii będzie nieoceniona. A tak wiele razy ją przestrzegał i nakazywał ostrożność...

Urywki bolesnych wydarzeń mieszały się z burzliwymi przeżyciami ostatniej doby. Wyszli z kajuty, pojechali do zamku, lecz nie było w nim Vyrona, a zamek okazał się niezbyt dużym domkiem. Ucztę zastąpiła pogoń, szczękanie naczyń huk wystrzałów, gości myśliwi. Poszarpane, przypalone ciało Dachowca wymagało leczenia, które wymuszano groźbami pod adresem Julii. Raz za razem strzelano jej w rękę, gdy odmawiała. Nawet wtedy, gdy próbowała leczyć swojego oprawcę, rany otwierały się ponownie. Towarzysze Kocura zamienili się w Aerona i Vyrona, lecz nie stali się przez to milsi. Jeśli nie czekał jej strzał z broni Larazirona, zawsze zostawała jeszcze otwarta dłoń Ciernia.


* * *
Głośniejsze okrzyki i leniwe szuranie za ścianą dosięgnęły jego uszu. Musieli już podchodzić do lądowania, gdyż wrzawa narastała.
- Zbudź się Julio. – delikatnie szturchnął ją w ramię, po czym zaczął przygotowywać się do wyjścia. Narzucił na siebie chokhę, przeczesał włosy raz jeszcze i pozbierał rzeczy.
- Nie rozmazałaś się ani nic. Spotkamy się przy trapie. – posłał jej delikatny uśmiech i już go nie było.
Wyszedł powoli, by móc przyzwyczaić wzrok do bieli kryształowych murów Himmelhofu. Znacznie bardziej preferował mroki i cienie Dunkelheitu, lecz nie mógł odmówić piękna siedzibie Larazirona. Mimo ciężaru budulca całość wydała mu się niezmiernie lekka, że gdyby nie góra na której ją wzniesiono, wzorem Samum dawno odleciałaby w dal. Z trudem powstrzymał się przed dalszym śledzeniem splotów cudowności utkanej z kamienia i kryształu.
Ponieważ z pokładu schodzi się w tej samej kolejności w jakiej się wchodzi, ustawił się w pewnej odległości za Vyronem. Wtedy też spostrzegł powiewające proporce, orkiestrę, wojsko, świtę i mieszkańców, którzy wyszli im na powitanie. Poczuł, że wrasta w deski Samum, jakby te okazały się być z piasku i zapragnął ukryć się za maską, być jedną z osób w tłumie. Zacisnął zęby, a palce na mankietach, po czym sięgnął wzrokiem ku Cierniowi. Czy on też się tak czuł? Uwaga zebranych rozdzieli się między nich, co trochę uspokoiło skołatane serce Cienia.
Gwizd sprowadził go na ziemię. Dosłownie, bo właśnie ruszyli ku rozentuzjazmowanemu tłumowi. Radosne okrzyki mieszały się z hymnem. Było tak głośno, że nie słyszał własnych myśli, kiedy dodatkowo wypalono z dział. Zadarł głowę do góry i oniemiał. Rozpromieniony obserwował jak ogromny okręt rozwija żagle i płynie po niebie niczym zwinna rybka. Wolałby obserwować jego lot w ciszy, mimo że drugi hymn był równie uroczysty co pierwszy, bo przez donośną muzykę wszystko się trzęsło.
Przez intensywne powitanie Keer musiał się zastanowić, jakim cudem byli już przy koniach. Za cholerę nie wiedział, co ma innego robić poza ślepym podążaniem za Upiornym i doszedł do wniosku, że najlepszą opcją będzie się nie wychylać. Wystarczało, że wyróżniał się na tle bieli murów i zbrojnych. Uśmiechnął się pod nosem na pytanie Vyrona i dosiadł przeznaczonego mu wierzchowca. Po tym wszystkim co Julia ostatnio przeszła, miła odmiana należała się jej jak nikomu innemu.


Zamek Himmelhof - Page 3 PbcKfC9

Ekwipunek:

Aktualny ubiór:


Powrót do góry Go down





Thorn
Gif :
Zamek Himmelhof - Page 3 5PUjt0u
Godność :
Aeron Vaele
Wiek :
Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
182/100 (same rogi trochę ważą).
Znaki szczególne :
Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
Pod ręką :
Broń, zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
Broń :
Rapier.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t139-thorn https://spectrofobia.forumpolish.com/t949-ksiegi-klamstw https://spectrofobia.forumpolish.com/t1119-thorn
ThornDemoniczny Książę
Demoniczny Książę
Re: Zamek Himmelhof
Wto 26 Lip - 22:55
Stojąc przy relingu Samum, wpatrując się w skrzące się w słońcu mury Himmelhofu, czekał aż statek dosięgnie celu. Bardzo starał się zachować spokój, tłumacząc sobie, że przecież nie tak dawno odwiedzał Larazirona w jego siedzibie, więc można było rzec że znał te tereny. Droga do zamku wyglądała z tej perspektywy zupełnie inaczej niż z dołu, z końskiego grzbietu. Cała ta...wielkość przytłaczała go, sprawiając, że oddech stawał się płytszy a rogi na jego głowie ciążyły niemiłosiernie, przygniatając ich posiadacza do ziemi.
Patrzył i zastanawiał się kiedy Vyron miał okazję to wszystko zbudować. Nie chodziło mu o mury czy bryły budynków, bo to wszystko przecież można było postawił z pomocą magii. Chodziło o istoty, które z takim uwielbieniem patrzyły na swojego księcia. Na drania, który całemu światu dał się poznać jako jeden z najbardziej nieprzewidywalnych Upiornych Arystokratów ostatnich stuleci. Na tego, który według przekazów wymordował swoją własną rodzinę. Szlachcica, który w czasie wojny parł naprzód, za nic mając sobie brud, smród, ból i ścielące się pod jego nogami trupy.
Aeron był pod ogromnym wrażeniem zbudowanego przez Viridiana imperium, co tylko utwierdzilo go w tym, że gdy przyjdzie czas wyborów po której stronie się opowiedzieć, jego tęczowe oczy skierują się w stronę białej twierdzy Kryształowego Demona. Na to jednak co zobaczył po wylądowaniu nie przygotowałyby go żadne słowa.
Pierwszym co go uderzyło to hałas. Świst wiatru ucichł, robiąc miejsce wrzawie zgromadzonego, wstającego swojego pana ludu. Obserwował z góry ich roześmiane twarze, wypięte dumnie piersi zgromadzonych żołnierzy, powiewające proporce. Słuchał wygrywanych głośno melodii hymnów, zapierających dech ostrym tonom które obwieszczały wszem i wobec zwycięstwo Vyrona.
Zacisnął pieści czując potężne ukłucie zazdrości. Co mu po sympatii istot zamieszkujących miasta, skoro ci którzy mieszkają najbliżej, na jego ziemiach, nigdy nie będą patrzeć na niego chociaż z połową oddania w oczach, które widzi teraz? Szybko odrzucił myśl, zastępując ją emocją o wiele zdrowszą - cieszył się z siły swojego sojusznika. Lepszego nie mógł posiadać.
Ustawiając się za Viridianem, zszedł z pokładu rozglądając się na boki i posyłając napotkanym twarzom uśmiechy. Ich entuzjazm był zdecydowanie zaraźliwy.
Gdy nagle lica jego kompanów uniosły się ku górze, on zrobił to samo a jego oczy rozszerzyły się mocno. Nad ich głowami sunął najpiękniejszy statek, jaki Upiorny Arystokrata kiedykolwiek widział. I tak, przecież miał już okazję zobaczyć Bajkała, jednak dziś robił on wrażenie tak ogromne, że niemal zwalające z nóg. Przepięknie rozpostarte żagle powiewały w akompaniamencie utworu, ciesząc oczy zgromadzonych pod nim mieszkańców i gości, a towarzyszące mu po bokach mniejsze okręty dawały obraz wielkości Bajkała, zwłaszcza że Samum był wielkości tych mniejszych, a przecież sam w sobie był duży.
Onieśmielony bogactwem i zachowaniem witających ich poddanych Larazirona, odkrył że oddycha trochę za szybko, sprawiając że ciało zaczyna napinać się do akcji. Niepotrzebnie, ponieważ według słów gospodarza nie mieli się czego obawiać. Odetchnął kilka razy, maskując próbę uspokojenia się uśmiechem skierowanym do wszystkich, nikogo konkretnego, po czym zbliżył się do Viridiana, oglądając przy okazji podstawione im konie. Kobieta będąca Admirałem jego floty dosiadała Rumaka Widmo-Ra, stwora podobnego do tego, którego posiadał on sam, jednak w innych kolorach. Najchętniej właśnie na nim wjechałby do Himmelhofu, jednak słysząc pytanie Upiornego Arystokraty, wstrzymał się z wysypywaniem pyłu i przyzywaniem rumaka.
- Jak najbardziej. Sam osobiście udzielałem jej swego czasu lekcji. - wtrącił, patrząc na Julię z dumą, chyba pierwszy raz od dłuższego czasu. Zupełnie jakby zapomniał o tym, co jej zrobił jeszcze nie tak dawno temu.
Spojrzal też w stronę Gawaina i jeśli udało mu się uchwycić jego spojrzenie, uśmiechnął się do jego niepewnie, zdradzając, że nie czuje się tu na tyle pewnie, by rozstawiać kogokolwiek po kątach.
Hałas zgromadzonych istot, rżenie gotowych do jazdy koni, szczęk pancerzy ustawiających się za nimi wojsk... Wszystko to przypominało mu czasy, kiedy Kraina Luster gromadziła na ulicach miast setki gotowych do walki rekrutów, gotowych oddać życie w walce z nieznanym wrogiem. Z tą jednak kardynalną różnicą, że wtedy zamiast zachwytu na twarzach widział jedynie strach.
Teraz był już pewien, że świat myli się co do Kryształowego Księcia. Nie jest jednak gotów na prawdę.



Alden - #DC143C
Bianka - #228B22
Caius - #4169E1
Kaevan - #DAA520

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Zamek Himmelhof - Page 3 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Re: Zamek Himmelhof
Sro 27 Lip - 12:44
Nie chciała wstawać, łóżko nawet było wygodne, a dziewczyna naprawdę była zmęczona podróżą, leczeniem i wszystkim pozostałym co się tego dnia wydarzyło. A jak na jeden dzień było tego naprawdę sporo. W końcu jednak trzeba było wstać, tym bardziej, że potrząsanie nie ustawało, tak samo jak znajomy, ale nie pasujący do sytuacji głos - Pan....K..Keer? - otworzyła oczy. Usiadła i rozejrzała się. Dopiero po krótkiej chwili zorientowała się, gdzie jest - już...dotarliśmy? - zapytała i ziewnęła. Oczy ją lekko piekły, zupełnie jakby w trakcie snu płakała czy coś. Ale...nic nie pamiętała.
Skinęła rudowłosemu i poszła się ogarnąć. Nie zajęło jej to zbyt długo. Nie chciała, by Gawain na nią czekał, a tym bardziej wolała nie chodzić pomiędzy krzątającymi się po deskach statku. Założyła na siebie bolerko z kapturem. Stworzyła je ze Wstęgi.
W końcu ruszyła do miejsca zbiórki. Stanęła za Gawainem, jej Aureum siedział jej na ramieniu.
Wpatrywała się w zamek oszołomiona. Nie tego się spodziewała. Tak samo, jak tych radosnych okrzyków. Było głośno...i to bardzo. Położyła po sobie uszy, starając się jakoś ograniczyć hałasy. Zeszła z trapu zaraz za Cieniem. Nie chciała się od niego zbytnio oddalać. Larazirona nie znała na tyle by mu ufać, Cierniowi ufać nie już nie mogła.
Rozglądała się zszokowana, gdy nagle zaczęła się salwa. Huk spowodował, że nastolatka aż podskoczyła. Od razu instynktownie złapała się płaszcza Keera. Drżała na całym ciele, a Levi założył jej na głowę kaptur. Nie dawał on wiele ale trochę wyciszał to co się działo wokół. Smok urósł też trochę i otulił ją, rozglądając się nieufnie i wyplęzając swój ozór. Gdy nadleciał największy ze statków, połasił się do głowy swojej pani, by zwrócić jej uwagę na to co się dzieje. Tulka podniosła niepewnie głowę i patrzyła się w pokaz. Chciała zapamiętaj z tego jak najwięcej i potem podzielić się tym z ukochanym.
Dopiero po chwili zorientowała się, że zaraz będą mówili jechać przez cały ten tłum... nie czuła się przy tym za dobrze. Podobnie jak Gawain nie lubiła być w centrum uwagi. Dopiero wtedy też się zorientowała, że nadal trzyma Cienia z ubranie - prze...przepraszam - powiedziała cichutko, odsuwając się o krok.
Zaraz też przeniosła wzrok na Kryształowego Księcia. Nie zdążyła jednak odpowiedzieć na jego pytanie, gdy odezwał się drugi z Upiornych. Powstrzymała warknięcie i pod koniec jego wypowiedzi wtrąciła się - ale chętnie przyjmę kilka lekcji od kogoś bardziej doświadczonego - uśmiechnęła się niewinnie do Larazirona. Leviathan natomiast spojrzał na Ciernia z ... dziwnym niesmakiem. O ile magiczna Bestia mogła tak spojrzeć na inną istotę.

Powrót do góry Go down





Vyron
Gif :
Zamek Himmelhof - Page 3 5PUjt0u
Godność :
Vyron Laraziron
Wiek :
Wygląda na 30 lat
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
182 cm / 76 kg
Pod ręką :
Sakiewka z pieniędzmi, sakiewka z kryształowym pyłem, oprawiony klejnot "Tchnienie Muzy", pałasz, rewolwer czarnoprochowy typu Le Mat, sztylet w cholewie buta.
Broń :
Pałasz, rewolwer typu Le Mat, sztylet w bucie
Zawód :
Dręczyciel ludu pracującego i pasożyt społeczny
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t141-vyron-laraziron https://spectrofobia.forumpolish.com/t1124-vyron
VyronDemoniczny Książę
Demoniczny Książę
Re: Zamek Himmelhof
Sro 27 Lip - 16:57
- Czyli nie potrafi ... – powiedział śpiewnym tonem, jakby do siebie, ale widać było, że na jego twarzy błądzi delikatny uśmiech. Ewidentnie pił do nauk udzielanych przez Aerona. Czego niby, o właściwej jeździe konnej, mógł nauczyć tę dziewczynę były gwardzista? Gwardia walczyła i poruszała się pieszo i z jazdą konno miała tyle wspólnego ile chłopski wół z ciągnięciem arystokratycznej karety.
- … ale przynajmniej podstawy Pani zna. – powiedział patrząc na Julię - Jeśli zaś chodzi o naukę, to pomyślimy nad tym.
Powiedziawszy to wskazał jej jednego z koni, w jego opinii najspokojniejszego ze wszystkich, po czym podszedł do swojego rumaka, oparł lewą dłoń o łęk i przerzuciwszy nogę nad końskim grzbietem usiadł w siodle.
Orkiestra grała, zebrani poddani wiwatowali, a orszak, prowadzony przez Vyrona, ruszył wolno w stronę bramy wjazdowej, udekorowanej proporcami i flagami. Viridian uśmiechnął się i jeszcze raz uniósł dłoń w geście pozdrowienia. Gdy tylko przekroczyli potężne, wielokrotnie wzmocnione wrota, oczom jadących ukazała się szeroka Aleja Centralna. Bruk, a raczej materiał, który ją pokrywał przypominał nieco gumę. Gdy tylko konie postawiły na nim kopyta, ich krok stał się bardziej pewny i swobodny. Nie ślizgały się już na kamieniach, a pokrycie ulicy dawało im poczucie przyczepności.
 Stojące przy Alei Centralnej budynki wyglądały jak arcydzieła sztuki murarskiej i kamieniarskiej. Solidne a jednocześnie delikatne, pieściły oko ilością detali i filigranowymi elementami. Podcienie, otwarte na zewnątrz, ograniczone filigranowymi filarami i pełniące rolę szlaków migracyjnych dla pieszych mieszkańców i istot przebywających w mieście, również były zdobione, a co najważniejsze szerokie na tyle, że spokojnie mogły się tam mijać dwa wozy z towarem.  
Jadąc w górę Alei, wszyscy mogli dostrzec, że inne ulice (niemal równie szerokie) łączą się z nią pod kątem prostym, a ich „wloty”  mają kształt delty. Umożliwiało to nie tylko zastosowanie broni prochowej, wiatrowej lub parowej w czasie obrony miasta, ale także umożliwiało przeprowadzanie niszczycielskich szarży konnicy. Himmelhof stanowił zatem przykład miasta-fortecy, w którym każdy element, służyć miał nie tylko budowaniu poczucia estetyki, ale również miał walory obronne i praktyczne.
Na ile dało się dostrzec, nie tylko budynki przy głównej alei, ale też te położone przy pozostałych uliczkach zbudowane były w tym samym  stylu. Tym, co wyróżniało inne uliczki od Alei Centralnej, były obrośnięte różami pergole, które stanowiły ich zadaszenie. Była to specjalna odmiana krzewów, wyhodowana z dawien dawna przez matkę aktualnego władcy Himmelhofu. W niektórych miejscach, krzaki róż zaczęły piąć się po ścianach i porastać całe budynki, a ich kwiaty roztaczały wkoło cudną woń.
Julia Renard, o ile jej pamięć nie została zanadto naruszona, jako jedyna mogła skojarzyć, a nawet rozpoznać róże tej odmiany. Identyczne kwiaty porastały starą, zrujnowaną szopę stojącą cicho na uboczu, w parku otaczającym Klinikę. Czemu akurat ją? A któż to może wiedzieć.
Powoli, lecz nieustannie zbliżali się ku strzelistej bryle zamku. Minęli wielkie, wijące się schody, które stanowiły dawną drogę do zamku. Viridian uznał za stosowne, by goście nie męczyli się przed czekającą ich imprezą, dlatego też postanowił wykorzystać zbudowane niedawno dźwigi bezwysiłkowe, zwane po prostu windami.
Gdy tylko on, szanowni goście oraz najwyższe figury dworu wjechali na szczyt, ich oczom ukazała się klatka schodowa . Viridian nie spieszył się i pozwolił wszystkim na dokładną obserwację otoczenia. W porównaniu z Aeronowym Dunkelheitem, Himmelhof prezentował się jak dzieło sztuki, oaza szczęśliwości i spokoju.
- Po lewej znajduje się Sala Tronowa – powiedział, wskazując dłonią na otwarte szeroko wrota, za którymi znajdowała się wielka, obudowana kryształem sala z wewnętrznym mostkiem, na końcu którego stał tron Kryształowego Księcia. Ciepłe, ostre odbicia światła w fasetach kryształowego tronu mogły wskazywać na diament, ale pewności nie było.
- My zaś idziemy na prawo. – powiedział i ruszył przodem.
Gdy tylko służba otworzyła drzwi, ich oczom ukazała się ogromna sala balowa niemal w pełni gotowa na przyjęcie przybywających gości (nie było jeszcze grajków) i witająca ich wielkimi, okrągłymi stołami, które aż się uginały pod ciężarem wszelkiego rodzaju wiktuałów i napojów.
- Moi drodzy, zapraszam do stołu. Stoły jak widzicie są okrągłe, zatem na czas trwania tej zabawy wszyscy jesteśmy sobie równi i nie ma miejsc honorowych.
Powiedziawszy to uśmiechnął się i poprowadził Aerona, Gawaina, Julię oraz Iris w stronę jednego ze stołów, który zdawał się być jakby ciut ważniejszy od pozostałych.

Powrót do góry Go down





Thorn
Gif :
Zamek Himmelhof - Page 3 5PUjt0u
Godność :
Aeron Vaele
Wiek :
Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
182/100 (same rogi trochę ważą).
Znaki szczególne :
Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
Pod ręką :
Broń, zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
Broń :
Rapier.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t139-thorn https://spectrofobia.forumpolish.com/t949-ksiegi-klamstw https://spectrofobia.forumpolish.com/t1119-thorn
ThornDemoniczny Książę
Demoniczny Książę
Re: Zamek Himmelhof
Czw 28 Lip - 0:25
Najpierw spojrzał na Julię, bo słysząc jej uwagę poczuł się odrobinę dotknięty. Nie zamierzał się jednak z nią kłócić, co skoro uznała, że taka odpowiedź będzie najlepsza, będzie musiała zmierzyć się z jej konsekwencjami. Dobrze było słodzić Vyronowi, ale też trzeba było uważać, żeby nie przesadzić. Przychylność Kryształowego Księcia z pewnością była na wagę złota, ale czy musiała decydować się na cios poniżej pasa?
Był dumny ze swoich umiejętności i chociaż nie specjalizował się w jeździe konnej, w siodle utrzymywał się naprawdę dobrze a jego styl powodowania koniem biodrami wymagał jako takiej wprawy. Podpatrzył go lata temu u Larazirona, ale tego nikt nie musiał wiedzieć.
Drugą osobą na którą spojrzał był sam zielonooki Upioerny Arstokrata, który wydawał się być zadowolonym z tego co powiedział. Na twarzy Vaele pojawił się charakterystyczny grymas. Haha. Bardzo śmieszne, Książę Bucu. Zatrzymajmy tę karuzelę śmiechu, bo nie wytrzymamy tempa.
Mimo wszystko nie zamierzał zaczepiać i przedłużać konwersacji. Wszystko dookoła było tak ciekawe i jednocześnie rozpraszające, że ciężko było skupiać się na dogryzaniu. Zwłaszcza, że można je było odebrać jako przyjacielską przepychankę. Chyba.

Wskoczył na podstawionego, ładnego karego konia i od razu ustawił się w szeregu. Gdy ruszyli przez miasto, rozglądał się na boki i podziwiał jego uroki, raz po raz łapiąc się na tym, że jest totalnie rozkojarzony i nie wie na czym skupić wzrok. Wiwaty, ogólna wrzawa, muzyka, odgłosy maszerujących koni, tupot stóp... Tyle się działo!
Architektura Himmelhofu była tak inna niż Dunkelheitu... Wszystko tu było jasne, zdobne i zapraszające do podziwiania. Olśniewało swoim wyszukanym pięknem, upewniając wszystkich dookoła, że bogactwo Kryształowego Księcia to nie tylko moneta zalegająca w skarbcu czy drogocenne kamienie, ale cała jego siedziba razem z bezpośrednimi przyległościami.
Sunąc na przód, przyglądał się nie tylko mieszkańcom ale i szczegółom, które każdemu innemu mogłyby się wydać nieistotne - umocnienia, szerokość uliczek, symetria. Himmelhof był niesamowicie uporządkowanym miejscem, budowanym z rozwagą i według konkretnego planu. Aeron miał wrażenie, że nic nie było tu dziełem przypadku a patrząc na zadowolonego Viridiana, w którego spojrzeniu szczęśliwych oczu nadal dostrzegał niebezpieczny błysk, był pewien, że Upiorny Arystokrata nie budował swej twierdzy jedynie w oparciu o gust. Tak jak Dunkelheit miał odstraszyć już na pierwszy rzut oka, tak Himmelhof miał zaprosić do środka, by dopiero w murach zamku pożreć niczego nie podejrzewającą ofiarę.
Pozostawał więc czujny i mimo iż posyłał uśmiechy i pozwolił sobie nawet odmachać kilka razy, jego sylwetka była wyprostowana a wzrok czysty. Nasłuchiwać nie było sensu, bowiem przez wrzawę nie dało się słyszeć nic, co powinno w porę zaalarmować.
Strzeliste wieżyczki zamku były coraz bliżej a sam pochód, chociaż początkowo wydawał mu się rzeczą zbędną i napompowaną sporą przesadą, ostatecznie był doświadczeniem przyjemnym. Wstyd było się przyznać, lecz jego nikt nigdy tak nie witał. Z tego co wiedział, istoty magiczne chętnie zaludniały jego ziemie głównie dzięki nieskomplikowanemu systemowi podatkowemu, sporej swobodzie w budowaniu domu oraz w wykonywaniu pracy oraz ze względu na atrakcyjność samych terenów. Jego poddani byli więc zadowoleni, lecz nie tryskali radością jak ci, których właśnie mijał. Nie był do końca pewien czy powinien, ale zazdrościł Larazironowi uwielbienia.

Kary koń jakiego dosiadał był bardzo spokojnym zwierzęciem i bez problemu dał się prowadzić, a raczej sam podążał za resztą, dotrzymując im kroku elegancko i uniesioną głową. Siedzący na jego grzbiecie Aeron wyglądał godnie i starał się roztaczać aurę siły, lecz nie w sposób zadufany. Uwierzył Viridianowi, że lada moment najbliższe okolice obiegnie informacja o czynach Koregentów a nowy przydomek przylgnie do młodego Vaele równie łatwo jak te, jakimi nazywano zielonookiego Arystokratę. Dlatego też, by nie zrażać do siebie poddanych sąsiada, starał się zachowywać przyjaźnie ale też i nie jakoś specjalnie wylewnie.
Wskazana Sala Tronowa sprawiła, że poczerwieniał na twarzy. Kryształy... no tak, kto by się spodziewał? Rumieniec wywołał jednak nie sam kruszec a sposób w jaki uformowano sam tron i jego otoczenie. Ciężko było mu wyobrazić sobie Viridiana siedzącego pośród tej scenerii... Czas pokaże czy będzie miał kiedyś okazję.
Sala balowa również ociekała bogactwem, a zdobiony sufit w ocenie Aerona przytłaczał nieprzyjemnie, dając poczucie jakby zaraz miał ugiąć się od zdobień i spaść im na łby. Być może było to potwierdzeniem tego, że pochodził z nieprawego łoża i jego gust był bardziej plebejski, lecz on wolał surowość kamienia i oszczędne ozdoby, wykonane głównie z drewna czy giętego metalu. Nie odpowiadało mu ściekające z rzeźb złoto czy kolorowe gobeliny. Ale, jak to się mówi, ile istot tyle gustów, nieprawdaż?
Słowa gospodarza sprawiły, że dyskretnie rozejrzał się po napływających do sali gościach a lekki uśmiech zagościł na jego twarzy. Postanowił wynieść naukę z tego wydarzenia, nawet jeśli tak jak zapowiadano, ostatecznie sprowadzi się do popijawy. Poprowadzony przez Viridiana zbliżył się do stolika i jak nakazywała kultura, odsunął lekko krzesło Julii, czekając aż je zajmie by dosunąć ją delikatnie do blatu. Idąca z nimi pani Admirał aż promieniała radością i wpatrywała się w Larazirona z takim uwielbieniem, że pewnie gdyby nie okoliczności, rzuciłaby mu się do stóp i wycałowała buty. No chyba, że po jej głowie chodziło coś zgoła innego, lecz również mającego elementy wykorzystujące usta.
Uśmiechnął się do głupich myśl, odsuwając je na bok. Z jednej strony brakowało mu przy jego boku Rim, której chciałby pokazać te bogactwa. Z drugiej jednak cieszył się, że Upiorna zajęta była swoimi sprawami i nie musiała uczestniczyć w czymś, na co w jego mniemaniu nie była jeszcze odpowiednio przygotowana. Jeszcze będzie czas, by mogła uczestniczyć w bankietach, balach czy innych posiedzeniach.
- Chciałbym jeszcze raz podziękować za zaproszenie, Vyronie. - powiedział zajmując miejsce gdy panie siedziały już przy stole - Teraz, po czasie, muszę powiedzieć że cała wyprawa przeszła nam niespodziewanie gładko, chociaż początkowo wszystko wskazywało na to, że tak nie będzie. Zazwyczaj nie wierzę w zbiegi okoliczności, ale jeśli tym razem ich doświadczyliśmy, los był dla nas wyjątkowo łaskawy. - dodał uśmiechając się do wszystkich przy stole - Myślę, że jeszcze będzie okazja, ale już teraz, póki jestem jeszcze trzeźwy, chcę jeszcze raz podziękować i tobie, Gawainie. Przybyłeś na me wezwanie i udowodniłeś, że chociaż nasze światy są kompletnie różne, jesteś osobą godną zaufania. Dziękuję. - skłonił się lekko. Mówił do nich spokojnym, nie przesadnie głośnym głosem, sprawiając że podziękowania nie należały do uroczystych a raczej do takich... normalnych, szczerych, prosto z serca.
- Chcę też podziękować tobie, Julio. Chociaż z pewnością miałaś wiele innych obowiązków, nie pozostałaś głucha na mą prośbę i przybyłaś do Dunkelheit. Dziękuję za opiekę, jaką otoczyłaś nas i moich Domowników. - również i jej pokłonił się z szacunkiem. Nie chciał, by to wszystko brzmiało jakoś specjalnie patetycznie, nie chciał też wyskakiwać przed szereg bowiem pierwsze toasty zawsze należał do gospodarza bądź osoby szczególnie wyróżnionej. Po tych kilku słowach podzięki usiadł więc i patrząc na towarzyszy przy stole, posyłał grzeczne uśmiechy, czekając aż Laraziron oficjalnie rozpocznie świętowanie.


Alden - #DC143C
Bianka - #228B22
Caius - #4169E1
Kaevan - #DAA520

Powrót do góry Go down





Gawain
Gif :
Zamek Himmelhof - Page 3 5PUjt0u
Godność :
Gawain Keer
Wiek :
Wygląda na około 30 lat.
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
183 cm / 76 kg
Znaki szczególne :
Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki, cienka blizna na brodzie od lewego kącika ust
Pod ręką :
klucz do domu Yako (w KL) i mieszkania, pieniądze // Event:
Broń :
Nóż ceramiczny, sztylet, kusza
Zawód :
Najemnik do prac wszelakich, zielarz
Specjalne :
Administrator, Strażnik toku fabuły
https://spectrofobia.forumpolish.com/t225-gawain-keer https://spectrofobia.forumpolish.com/t226-nie-az-takie-tajne https://spectrofobia.forumpolish.com/t250-kontakt-z-keerem https://spectrofobia.forumpolish.com/t1085-gawain
GawainDręczyciel
Dręczyciel
Re: Zamek Himmelhof
Czw 28 Lip - 14:33
Ciche przepraszam Julii dotarło go niego ze sporym opóźnieniem. Zbył je zresztą oszczędnym skinięciem, ale teraz dochodziło do niego jego znaczenie. Musiała mieć niezłego pietra. Widać nawet lata spędzone na dworze Arcyksięcia nie przygotowały jej na takie sytuacje.
Wymiana zdań pomiędzy Renard i Cierniem pozostawała dużo do życzenia, lecz z drugiej strony Lisiczka nie była Aeronowi nic winna. Chyba nie, ale nadal pamiętał nastroszony ogon, gdy rozmawiali na pokładzie Samum.
- Może nie przesadziłem wspominając o szkole, wszak młodzi biorą przykład ze starszych. – zaśmiał się serdecznie, ustawiając się na swoim miejscu. Jej przytyk może nie był zbyt celny, ale dobrze wyprowadzony.
Miasto okazało się być niebywale schludnie zaplanowane. Szerokie, równe ulice zapewniały płynny ruch, łatwe rozplanowanie wart i tym podobne rzeczy, na których nie do końca się wyznawał. Poczuł się nieswojo. Każdy element misternej, urbanistycznej układanki zakładał kolektywizm, w przeciwieństwie do labiryntu Mrocznych Zaułków, gdzie każdy dbał przede wszystkim o siebie. Ciężko byłoby się tu ukryć czy uciec. Niezależnie od tego, którą opcję rozpatrywał, z największym prawdopodobieństwem zostałby złapany lub zestrzelony. Wątpił by mieli tu wielu potencjalnych rzezimieszków. Co najwyżej potencjalnych debili przeceniających swoje możliwości.
Zerknął na Vyrona i Aerona, ich delikatne uśmiechy i wystudiowane pozy. Czy również powinien pozdrowić mieszkańców? Jego obecne miejsce mówiło innym, że jest dość istotną osobą, ale z drugiej strony nie posiadał rogów. Jego rola również została dokładnie określona podczas przemówienia Larazirona tuż po wyprawie. Było nie było, krążyły o nim takie a nie inne opinie. Pozwolił sobie na odrobinę satysfakcji i równie delikatny co Upiornych uśmiech. Ponieważ jego czarne gały i błyszczące źrenice maskowały większość emocji, wyglądał teraz jak mniej wredny skurwiel w opozycji do wrednego skurwiela.
Wkrótce dotarli do najważniejszej budowli, gdzie wciągnięto ich do góry. Och, akurat tego brakowało w Dunkelheit! Miał serdecznie dość schodów na dziś, nawet jeśli klatka schodowa, na której się teraz znaleźli była przepiękna. Przypominała Keerowi wnętrze muszli oraz muzea, które dane mu było zwiedzić. Musiał przypominać sam sobie, że w istocie jest to dom Larazirona.
Sala tronowa przykuła jego wzrok na dłużej. Nie ze względu na majestat, lecz kryształy i rzucane przez nie refleksy. Choć mniejsze od tych na dalekich pustkowiach, nadal były równie hipnotyzujące… i ostre. Komuś mogłoby się wydawać, że wnętrze przypomina bombonierkę, pozytywkę czy podobny chłam, ale wystarczyłoby spojrzenie Viridiana, by pomalować je na zupełnie nowe kolory. I bardzo odpowiadające jego rodowym barwom.
Przeszedł do sali balowej i powstrzymał się od westchnięcia. Miał nadzieję na kameralną atmosferę. Szczerze, to liczył raczej na kamienną salę oświetloną (i zadymioną) pochodniami. Przynajmniej dywan był. Jeśli oślepnie, to przynajmniej nie ogłuchnie, a i tego nie był pewien. Wzrokiem odnalazł proszalne spojrzenie Julii i zajął miejsce obok niej (jeśli takie było). Stół był okrągły, więc mógł przystać na jej niemą prośbę.
Uniósł dłoń na podziękowania jakie padły pod jego adresem i uśmiechnął się mgliście. Miał ochotę udusić Aerona za to smarowanie wazeliną. Odpowiedział, owszem, ale nie spodziewał się niczego, co stało się potem. To był pierwszy i ostatni raz kiedy poszedł za nim w ciemno – obiecał sobie.
- To ja powinienem dziękować wam, mości Viridianie i Aeronie, za oba zaproszenia. Na wyprawę i do waszych siedzib – odkłonił się im lekko.
- I również nie wierzę w przypadki. Okazja spotkała się z naszym przygotowaniem – dodał jeszcze z dumą, lecz nie zdobył się na większą wylewność. Wielu myślało i czasem mówiło: „Cień przy stole, wół w stodole”. Było w tym nieco prawdy, bo poza pracą za blatami na jego pobratymców czekały raczej używki i hazard. Dziś dodatkowo dochodził problem klasowy, rasowy, honoru i pewnie jeszcze paru innych, z których nie zdawał sobie sprawy. Pasował tu jak pięść do oka i wolałby nie przyciągać niepotrzebnej uwagi kogoś zawistnego.
Lukullusowa uczta, którą wyprawił Vyron, a przygotowała cała chmara niezmordowanych kuchcików i podawaczy, odbijała się w rozświetlonych oczach zebranych. Keera bardziej interesowała zastawa, wystrój wnętrza i wyróżniające się poszczególne osoby. W czasie, gdy nie był akurat zagadywany a reszta powoli zajmowała miejsca, rozmyślał nad tym, ile zdobyczy techniki, kultury i gospodarki wynika z prostej konieczności konsumowania różnorakich pokarmów. W tym sensie praktycznie wszędzie był obcym i o ile dokazywanie sobie snami było akceptowane, to ciężko było ukryć fakt, że na przysypiających współbiesiadników Cienie patrzyły dokładnie tak samo, jak oni patrzeli na pieczyste jeszcze niezdjęte z rożna.
Stoły zastawiono dość wymyślnymi potrawami, zapewne dobranymi podług obowiązującej mody, choć dla niego każde takie było. Tłuszcz kojarzył mu się z zapalaną świecą łojową na początku pracy, woń licznych korzeni i ziół przywodziła na myśl ciepło letnich nocy. W obecnym tłumie próżno było szukać kogoś, kto tak jak on nie wyobrażał sobie smaku potraw, lecz odganiał od siebie to naiwne pragnienie dzielenia się odczuciami.  Nie okazywał znużenia i braku zainteresowania. Wiedział, jak ważna dla zadowolenia i morale jest ta uczta, i jaką okazją do zaprezentowania się jest dla Vyrona. Za bogactwem dań stała skomplikowana logistyka, dobrze prosperujący handel i rolnictwo. Poza tym ni z tego, ni z owego został towarzyszem Julii, więc posiedzenie w dużej mierze zejdzie mu na usługiwaniu i podawaniu upatrzonych przez nią kąsków. Chociaż ten jeden zwyczaj pozwoliłby mu nie czuć się jak piąte koło u wozu podczas biesiady.


Zamek Himmelhof - Page 3 PbcKfC9

Ekwipunek:

Aktualny ubiór:


Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Zamek Himmelhof - Page 3 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Re: Zamek Himmelhof
Pią 29 Lip - 5:20
Widziała to w oczach "brata". Zabolało. I o to jej chodziło. Póki jej odpowiednio nie przeprosi to nie wrócą do poprzedniej relacji. Choć nie wiedziała, czy to w ogóle jest możliwe. Raczej już do tego nie wrócą. Nie wiedziała czy Cierń zachowywał się tak przez drugiego Upiornego czy aż tak się zmienił. Szczerze, to miała nadzieję, że to pierwsze...bo to znaczyło, że jest szansa, że choć częściowo wróci to co było. Ostatnimi czasy w jej życiu zbyt wiele się zmieniło, nie wszystko było złe, ale jednak. Dlatego wolałaby, żeby więcej się nie zmieni...przynajmniej nie na gorsze.
Podeszła do wskazanego bułanka. Wydawał się, spokojny. Pogłaskała go po chrapkach, a ten prychnął. Zachichotała - wyglądasz jak spokojniejsza wersja mojego Paladina - powiedziała po czym sprawnie usadowiła się w siodle. Nie wyglądało jakby była niepewnym uczniakiem. Czego miała się obawiać?
Leviathan schował się pod jej kapturem, którego nie zdejmowała. Nie czuła się na tyle pewnie, żeby pozdrawiać innych czy dumnie jechać przez tłum. Tym bardziej, że sama nie miała nic wspólnego z tą wyprawą, z której wrócili. Ona tylko się potem nimi zajęła, więc nie miała co się pokazywać. Jechała w pobliżu Gawaina, głównie dlatego, że przy nim czuła się bezpiecznie.

Starała się nie zwracać uwagi na tłum. Rozglądała się po mieście. Było piękne. Naprawdę było na co popatrzeć - szkoda, że nie mam aparatu... - powiedziała do siebie, jednak mężczyźni mogli ją usłyszeć. Miała talent do rysunków, mogą spokojnie zastąpić zdjęcia, jednak....tutaj było tak wiele do uwiecznienia. Podjechała bliżej rudowłosego - dobrze, że nie jesteśmy w Świecie Ludzi...to miejsce szybko zostało by zniszczone i zaśmiecone - tylko on mógł (przynajmniej według tego co Tulka wiedziała) wiedzieć o czym dziewczyna mówi. Starała się jak najwięcej zapamiętać. Jednak w pewnym momencie coś innego przykuło jej uwagę. Aż zatrzymała na moment konia. Zobaczyła róże. Róże, których nie widziała nawet w Różanym Ogrodzie, ani przy Różanej Wieży. A tak przecież było tych kwiatów i ich odmian najwięcej. Te kwiaty widziała tylko w jednym miejscu... w Klinice! Gawain zwrócił jej uwagę, gdy ją zawołał. Szybko się ocknęła i pogoniła rumaka. Obejrzała się jeszcze na kwiaty. Co łączyło Larazirona i Klinikę? Coraz bardziej była ciekawa, czemu się tak tym interesował. Spojrzała na niego z zaciekawieniem. Może później uda im się porozmawiać na spokojnie.
Zamek trochę ją przytłaczał. Jednak nie w negatywny sposób. Było pięknie, choć czuła się trochę jakby zwiedzała jakiś zamek przerobiony na muzeum. Cóż...mieszkała już ładne parę lat w Krainie Luster, ale większość swojego (jak na znajdujące się osoby to bardzo krótkiego) życia spędziła wśród Ludzi. Tam takie miejsca były tylko historią. Uwielbiała takie miejsca.
Oglądała wszystko z zachwytem...póki nie zobaczyła sali tronowej. Lekko się skrzywiła. Uwielbiała kryształy i piękne kamienie, ale tych było....za dużo. O wiele za dużo. To aż krzyczało do niej jednym wielkim cringem. Będąc w tym pomieszczeniu ludzie mieli mieć wrażenie, jacy są mali i biedni. Nie ważne kto tam będzie się znajdował. Ugh... Chyba była za młoda by się tym zachwycać....albo po prostu miała uraz do takiego chwalenia się bogactwem jeszcze z czasów dzieciństwa. W końcu jej przybrane rodzice również bardzo lubili się tym chwalić.
Zdjęła kaptur, dopiero gdy weszli do sali balowej. Jak żałowała, że nie miała teraz z pięciu szkicowników i dużego zapasu ołówków, bo miałaby naprawdę sporo do uwiecznienia.
Podziękowała Księciu Vaele, gdy ten odsunął jej krzesło. Wysiliła się nawet na uśmiech. Szybko odszukała jednak wzrokiem Cienia, wysyłając mu błagalne spojrzenie. Sama tego nie rozumiała, ale wolała go mieć przy sobie. Miała wrażenie, że tylko jego zna.
Dopiero teraz zobaczyła panią kapitan. Spoglądała na nią przez chwilę. Skądś ją znała, ale nie umiała sobie przypomnieć. Jeszcze sporo musiała sobie przypomnieć. Niestety czasem przychodziło jej to łatwiej, a czasem trudniej, choć było coraz lepiej jeśli o to chodziło.
Zamrugała dopiero, gdy Aeron się do nich odezwał. Spojrzała na niego, słuchając uważnie.
Nie wtrącała się w wypowiedzi innych, jednak, gdy zwrócił się do niej, uśmiechnęła się delikatnie - prawdę mówiąc, ostatnio zajmuję się tylko domem i zwierzakami - podniosła zagipsowaną rękę - i jakże mogłabym odmówić pomocy, tym bardziej, że prośba została przez Księcia napisana osobiście? - powiedziała spokojnie - ale również dziękuję za zaproszenie, już w Świecie Ludzi chciałam odwiedzić podobne miejsca, jednak, żadne nie dorównuje temu zamkowi - dodała całkowicie szczerze. Naprawdę dawna chciała zwiedzić jakiś zamek na żywo. Była artystką, więc tym bardziej ciągnęło ją do takich miejsc.
Od tego jedzenia, które miała przed sobą, aż czuła, że niedługo zacznie jej burczeć w brzuchu. W sumie to pierwsze burczenia już wibrowały w trzewiach. Na szczęście nie były jeszcze na tyle głośne, by pozostałe osoby mogły to usłyszeć. Przełknęła ślinę, a Leviathan skoczył jej na kolan. Oparł się łapami o stół i węszył swoim krwistoczerwony, rozwidlonym ozorem. Julia zaraz go odciągnęła od stołu, by się o niego nie opierał - zachowuj się - powiedziała karcąco.

Powrót do góry Go down





Iris
Gif :
Zamek Himmelhof - Page 3 5PUjt0u
Godność :
Iris
Wiek :
Wizualnie 25 lat
Rasa :
Baśniopisarz
Wzrost / Waga :
175/70
Znaki szczególne :
Zmieniające kolor włosy i oczy.
Pod ręką :
Zwój papieru, pędzel i czarny tusz. Sakiewka z pieniędzmi. Broń.
Broń :
Bat.
Zawód :
Admirał Floty Wielkiego Księcia Larazirona
Stan zdrowia :
Zdrowa.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t133-iris-arcus https://spectrofobia.forumpolish.com/t1087-iris
IrisPonury Komediant
Re: Zamek Himmelhof
Pią 29 Lip - 11:05
Lądujący Samum obserwowała jak zaczarowana, szukając wzrokiem tylko jednej postaci. Była tak podenerwowana, że nawet nie zwracała uwagi na cichą wymianę złośliwości, między jej załogą, jaka odbywała się tuż za jej plecami. Przyzwyczaiła się, że lubili sobie dogryzać a w tej chwili nie było to taż ważne jak wracający do domu Kryształowy Książę.
Kiedy wreszcie obecni na statku wielmożowie zeszli na ziemię, czuła jak w jej gardle rośnie gula. Ależ ona chciała tak po prostu podbiec i złapać Vyrona w ramiona, ciesząc się że wrócił. Może przesadzała, bo z tego co było jej wiadomo, wyprawa nie należała do najcięższych a książę był przecież doświadczony.
Gdy obserwowała jego rozpromienione lico, wiedziała że wszystko jest w najlepszym porządku a powitanie mu się podoba. Bajkał leniwie sunął po niebie, zagrzmiał z armat a Baśniopisarka uniosła oczy ku niebu. Tak, wszystko było tak, jak poleciła. Załogom należy się pochwała!
Czas przyspieszył a ona wiedziała, że wszystko to działo się za sprawą stresu. Bez słowa, wymieniając się jedynie skinięciami i uśmiechami, wsiedli na konie i ruszyli ku zamkowi. Iris, uśmiechnięta od ucha do ucha, prowadziła swojego rumaka z tyłu, patrząc w rewers Larazirona jak w obrazek. Oczywiście od czasu do czasu zerkała w tłum i machała mieszkańcom, z którymi zdążyła się już zżyć. Nie znała wszystkich z imienia, lecz wiele twarzy najzwyczajniej kojarzyła, choćby ze spacerów po Himmelhofie.
Jeszcze do niedawna nie chciałaby brać udziału w takim wydarzeniu. Chowałaby się po kątach i może obserwowała z daleka? Dziś jednak, gdy wróciła pewność siebie, kobieta promieniała radością, roztaczając na wszystkie strony blask wszystkich barw tęczy, jakie błyszczały w jej włosach. Złote oczy skrzyły się wesoło.
Przejechali do sali, w której wszystko miało się zacząć. Na brak orkiestry skrzywiła się ledwo zauważalnie i odwróciła, posyłając swojej załodze surowe spojrzenie. Pomagali jej przecież w organizacji, dlaczego więc nie było tu jeszcze grajków?
Jeszcze zanim dotarli do stołu, korzystając z chwili gdy Upiorni Arystokraci oraz ich zaufani czekali aż sala się zapełni, Iris przeprosiła i odeszła na chwilę na bok, by przywitać się ze swoim starszym oficerem, Varnem Celtigarem, który to miał okazję towarzyszyć księciu w wyprawie, od początku do końca. Otoczony wiankiem pozostałych członków załogi Baśniopisarki, gdy tylko ją ujrzał, przepchnął się do niej i chwycił w ramiona. Zawsze traktował ją jak młodszą siostrę a wzięło się to z tego, iż kiedyś służył jej rodzicom. Był cudownie milczący w kwestii przeszłości i nie rozdrapywał ran, nie zmieniało to jednak faktu, że otaczał Iris braterską opieką.
Roześmiana, przywitała Marionetkarza ciepłymi słowami po czym nie przedłużając, wróciła do książąt i reszty.
Zaproszona do ich stołu, oblała się rumieńcem, ale nie odmówiła. Rozglądając się na boki dołączyła do szlachty, zajmując wolne miejsce i przyglądając się dyskretnie zgromadzonym przy stole towarzyszom Viridiana.
Księcia Vaele znała już i z opowiadań i z widzenia, a z tej perspektywy wydawał się być o wiele młodszy niż sądziła. Owszem, ciężko określić wiek Upiornego Arystokraty, lecz dziś, gdy mężczyzna nie miał na sobie zbroi a jedynie zdobne ubranie, cienie na jego twarzy malowały się inaczej, bardziej korzystnie. Miał całkiem przystojną twarz, bardziej surową od twarzy siedzącego obok Vyrona. Szczękę miał zarysowaną nieco wyraźniej a brwi grubsze, czarne jak smoła. Tęczowe oczy, zupełnie takie jak jej, miał okolone ciemnymi rzęsami co sprawiało, że w jego urodzie było coś tajemniczego. Mimo wszystko, gdyby miała go namalować, bez problemu udałoby jej się przedstawić lico młodego księcia.
Rudowłosy mężczyzna, chociaż na pierwszy rzut oka od razu sprawiał, że zaufanie chowało się do kieszeni, miał ciekawą urodę. Zawiesiła na nim spojrzenie na dłużej, zapamiętując rysy twarzy, wszystkie zmarszczki i to, jak układały się włosy. Miał fantastyczne oczy, mogłaby w nie patrzeć bez końca, analizując grę cieni. Rude kosmyki współgrały z całością i wydawały się być miłe w dotyku, jednak kobieta jeszcze nie upadła na głowę by wyskakiwać z propozycją dotknięcia mężczyzny. Ze wszystkich panów, on jeden wysyłał niemy sygnał, że nie czuje się tu komfortowo, dlatego Iris postarała się złapać jego spojrzenie i jeśli jej się udało, puściła mu oczko, dokładając przyjacielski uśmiech. Odkąd zadomowiła się w Himmelhofie, zawiązywanie znajomości szło jej o wiele prościej.
Ostatnią, na którą zwróciła uwagę, była dziewczyna z lisimi uszami. Baśniopisarka nie musiała długo się zastanawiać, znała ją przecież! Jak mogła dotąd jej nie zauważyć? Lisica kuliła się lekko, również sprawiając wrażenie zagubionej. Jej dwukolorowe oczy przyglądały się Upiornym a gdy padły podziękowania księcia Aerona, uśmiechnęła się na co Iris również uniosła kąciki ust.
Dopiero gdy przebrzmiały słowa Arystokratów, a mała bestyjka medyczki wspięła się na jej kolana i następnie została z nich zgoniona, Iris pochyliła się i sięgnęła dłonią ku dziewczynie. Dotknęła jej ramienia i uśmiechając się szeroko, skinęła jej głową.
- Julia Renard, prawda? - zaczepiła cicho, oczywiście jeśli była ku temu okazja i nikogo tym nie obraziła - Cudownie cię widzieć! Pamiętasz mnie? Jestem Iris Arcus, nie tak dawno miałyśmy okazję poznać się w Klinice... - urwała a w jej głowie, niczym rozkołysany dzwon, rozbrzmiały bolesne wspomnienia - Okazałaś mi wtedy serce. Ty i pan Jan. Dziękuję. - dodała, odganiając szybko smutne myśli - To niesamowite, jaki ten świat mały. Jest tyle rzeczy o które chciałabym zapytać... - zachichotała - Ale to później. Może uda mi się porwać cię na plotki, jeśli oczywiście będziesz miała chęć. A teraz bawmy się, w końcu jest okazja!
Na jakiś czas kobieta pozostała milcząca, ciesząc się po cichu z powrotu Vyrona i reszty, lecz nie wtrącając się w rozmowy. Zapytana o coś, odpowiadała lecz widać było po niej, że woli pozostać na uboczu, ustępując miejsca w dyskusji panom oraz Julii.



#ff0066

Powrót do góry Go down





Vyron
Gif :
Zamek Himmelhof - Page 3 5PUjt0u
Godność :
Vyron Laraziron
Wiek :
Wygląda na 30 lat
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
182 cm / 76 kg
Pod ręką :
Sakiewka z pieniędzmi, sakiewka z kryształowym pyłem, oprawiony klejnot "Tchnienie Muzy", pałasz, rewolwer czarnoprochowy typu Le Mat, sztylet w cholewie buta.
Broń :
Pałasz, rewolwer typu Le Mat, sztylet w bucie
Zawód :
Dręczyciel ludu pracującego i pasożyt społeczny
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t141-vyron-laraziron https://spectrofobia.forumpolish.com/t1124-vyron
VyronDemoniczny Książę
Demoniczny Książę
Re: Zamek Himmelhof
Pią 29 Lip - 20:13
Vyron wysłuchał tego co jego Szanowni Goście mieli do powiedzenia, ale dopiero to co powiedziała Julia było dla niego ciekawe. W Świecie Ludzi. A zatem to prawdopodobnie stamtąd pochodziła. Ciekawe. Odpowiedział na podziękowania skinieniem głowy, ale jego myśli dalej krążyły wkoło Julii i „Kliniki”. Jak się tam znalazła?
Z zamyślenia wyrwał go nagły impuls. Koło stołu, tuż przy Viridianie, pojawił się nagle wysoki, blady i szczupły mężczyzna z blizną na policzku. Włosy miał ciemne, a oczy czarne jak węgle. Ciemnozielona peleryna przewieszona przez ramie i wzmocniona stalą skórzana zbroja świadczyły o  tym, że mężczyzna wraca wprost w pola walki lub jakiejś misji. Pokłonił się zebranym i przekazał Arystokracie jakąś niewielką karteczkę i dość spory i ciezki mieszek, po czym skłonił się jeszcze raz i odszedł od stołu, dosłownie ginąc w tłumie.
Viridian przez chwilę w skupieniu studiował kartkę, po czym popatrzył na Aerona. Spojrzenie jego zielonych oczy było twarde i chłodne.
- Patrz uważnie, bo tylko od ciebie samego i twojego skupienia zależy, ile z tego zrozumiesz.
Wstał od stołu i uniósł w górę rękę.
Muzykanci, którzy w międzyczasie zaczęli przygrywać zebranym gościom ucichli, a chwile później zamilkła cała sala.
- Wszyscy już są?! Znakomicie! – zawołał radośnie Vyron donośnym, wyćwiczonym głosem dowódczym - Święto dzisiaj chłopcy i dziewczęta! Nie tylko podbiliśmy Namalowaną Pustynię, ale też wszyscyśmy wrócili do domu! Nikt z naszych nie został w tamtejszych piaskach! Nikogo dziś nie będziemy żegnać! Oj, będziemy dziś świętować!
Odpowiedział mu radosny okrzyk wielu żołnierskich gardeł.
- Będziemy jeść i pić aż pospadamy pod stoły! Będziemy tańczyć i śpiewać tak, aż zamek zadrży w posadach! – zawołał i tupnął nogą w podłogę robiąc ręką zachęcający gest - Moi dzielni towarzysze broni! Nim jednak zaczniemy jeść i pić, chciałbym wam podziękować! Za wasze oddanie, za zaangażowanie i za śmiałość!
Sięgnął dłonią do przyniesionej chwilę wcześniej sakwy i wyjął z niej złotą monetę, która rozmiarami przypominała dno kufla.
Odszedł od stołu i stanął jakby przyglądał się zebranym.
- Apedus Garrina! – wykrzyknął kierując się w stronę jednego ze stołów na środku sali - Tak! O tobie mowa!
Dodał, widząc jak zdezorientowany żołnierz Aerona rozgląda się wkoło zaskoczony.
- Bardzo mi się podobała troska, jaką otoczyłeś wyzwoleńców z Pustynnego Kła. Kiedy inni odwracali się od nich, ty oddałeś im swoją opończę i prowiant. Żołnierz powinien być jak dłoń! Otwarty i pomocny dla niewinnych i twardy niczym pięść dla wroga! Proszę, to dla ciebie. – powiedział Viridian podchodząc do żołnierza, gratulując mu i wręczając wielką, złotą monetę. Żołnierz spoglądał na podarek z niedowierzaniem i ściskał go, jakby ten miał mu zaraz ulecieć.
Ręka Vyrona ponownie powędrował do mieszka i coś z niego wyjęła.
- Varn Celtigar! – wykrzyknął Vyron odwracając się w stronę jednego ze stołów stojących przy ścianie - Powstań i pokaż nam się! Gdyby nie Ty, to szli byśmy teraz przez skwar dnia i ziąb nocy i sypali kurwami jak pustynna burza piachem. Nie dość, że mistrz marionetek to jeszcze prawdziwy Wilk Morski! – podszedł, przez chwilę rozmawiał z kapitanem statku, podziękował mu i wręczył podarek, po czym odwrócił się przodem do sali i zrobił kilka kroków jakby kogoś szukał.
Po sali rozszedł się szmer wielu głosów. Czy to możliwe, żeby ktoś taki jak Wielki Książę znał osobiście imiona i nazwiska wszystkich prostych żołnierzy? Czy naprawdę zwracał na nich uwagę? Wyglądało na to, że tak!
- Servandus Vunner! – zawołał biorąc się pod boki i patrząc na puste miejsce przy jednym ze stołów, przy którym siedzieli żołnierze Aerona - A to nicpoń! Jak tak, to pierwszy był do działania, a teraz wziął się i schował! Bywaj tu śmiały wojaku!
Rozległ się huk uderzenia, a stół przy którym jeszcze chwilę temu rzekomo siedział wywoływany żołnierz, aż zadrżał i podskoczył. Żołnierz, rozcierając głowę, wynurzył się spod niego, a minę miał nieco nietęgą.
- Patrzcie go jaki junak! Nie dość mu było prania po mordach sługusów wroga to jeszcze stołowi znienacka przypierdolił! – rozległ się śmiech setek żołnierzy - Jak tam, żołnierzu? Pięści nie bolą? - zapytał Viridian z troską.
Żołnierz pokręcił głową i odpowiedział na pytanie nieco niepewnie.
Vyron podszedł do niego, położył mu rękę na ramieniu i zaczął mówić dalej, ale tak by wszyscy słyszeli.
- To dopiero było! Wychodzimy z Bastardem z rozmów w podziemiach Kła, a ten mi mówi „Patrz!”. Ja odwracał łeb i co widzę?! Servandus wypłaca oprawcom dole za ich dotychczasową służbę! Pięciu ich było! Pięciu! A on lał ich po mordach tak, że aż im z pysków dymiło! – powiedział Viridian unosząc dłoń żołnierza, który teraz ewidentnie czuł się wyróżniony.- Przyjmij proszę ten podarek i pamiętaj by dbać o dłonie! – powiedział Vyron po czym wyjął z sakwy parę wykonanych ze złota kastetów.
- Teraz, jak przywalisz komuś w ryj, to możesz mówić, że przeciwnik dostał „złotego strzała”!
Znowu salę wypełniły śmiechy i głosy żołnierzy. Vyron tymczasem odwrócił się, zostawiając aeronowego żołnierza z jego nowymi zabawkami.
Szedł spokojnym krokiem w stronę jednego z najdalszych stołów
- Basa Barreos! – zawołał wskazując dłonią na niewielką, czerwonowłosą dziewczynę przy stole w samym rogu sali - Jak pragnę zdrowia, aleś sobie wybrała miejsce! Myślałaś, że się ukryjesz? Nuże! Pokaż nam się!
Dziewczyna poczerwieniała na twarzy, ale podniosłą się z miejsca.
- Patrzcie wszyscy! To chluba mojej armii! Wcześniej myślałem, że to taka nasza drobna ptaszyna, medyk i maskotka oddziału, alem się pomylił. To sokolica co się zowie! – podszedł do dziewczyny, uścisnął jej prawicę, ale obszedł ją i uniósł jej lewą rękę w górę.
Tłum wkoło zaszemrał. Czyżby Wielki Książę wiedział nawet to, że dziewczyna była leworęczna? Najwyraźniej tak! Niesamowite, jak dobrze znał swoich żołnierzy.
- Trzymając w tej ręce karabin, ustrzeliła łachudrę i mordercę, który wziął zakładników i targował się o swoją wolność. Nie znam nikogo innego, kto między dwie głowy, gołym okiem, na dwieście kroków, byłby w stanie wymierzyć, wystrzelić i trafić!
Dziewczyna pokraśniała jeszcze bardziej i zaczęła tłumaczyć, że to nic wielkiego, ze tak wyszło, a Vyron podchwycił to od razu.
- Patrzcie ją jaka skromna! Mówi, że to nic wielkiego! – zaśmiał i klasnął w dłonie, uznając to za paradny żart - Basa! Od jesteś starszym strzelcem! – powiedział kładąc dziewczynie dłoń na ramieniu - Przyjmij także ten skromny podarek w dowód mojego uznania. Ty zrobisz z niego lepszy użytek.
Powiedziawszy to, odpiął kaburę z rewolwerem i podarował broń dziewczynie, której oczy rozszerzyły się i przypominały teraz wielkie, błękitne studnie.
Salę wypełniły dźwięki braw i okrzyki gratulacji. Padła nawet jakaś propozycja małżeństwa, na którą głowna zainteresowana zareagowała pokazaniem języka. Śmiali się i krzyczeli teraz wszyscy. Zbrojni Arona i Strzelcy Viridiana stali się małą, żołnierską rodziną. Kombatantami.
Arystokrata powrócił do stołu, wziął antałek i osobiście napełnił Aeronowi, Gawainowi, Julii i Iris kielichy. Na sam koniec odstawił naczynie i poczekał, aż Aeron napełni jego puchar.
Gdy tylko aromatyczne wino wypełniło jego kielich, uniósł go w górę.
- No to co?! Pijemy?! – zapytał unosząc kielich w górę  i czekając, aż wszyscy naleją sobie czego zechcą - Towarzysz Broni! ZA NAS WSZYSTKICH! NIECH ZDROWIE I SZCZĘŚCIE ZAWSZE NAM SPRZYJAJĄ, A SŁONKO NIECHAJ DOBRZE NAM ŚWIECI!
Zawołał i jednym ruchem opróżnił swoje naczynie.
Imprezę można było uznać za rozpoczętą.
Grajkowie zaczęli grać, a służba kręcić się po sali by na bieżąco dopełniać i wymieniać na pełne to, co stało się puste.
Viridian usiadł przy stole i z uśmiechem popatrzył na siedzących.
- Doktor Renard, nie przepadam za zwierzętami przy stole, ale skoro jeden zwierz już jest i miał swój udział w wyprawie, a przez chwilę chciałem go nawet zabić, to może niech coś zje?   – powiedział Viridian z lekkim uśmiechem na twarzy po czym rozkazał jednemu ze sług przynieść miskę – Tak właściwie to czym się żywi to stworzenie?
Jakby na potwierdzenie tego, że Viridian nie lubi zwierząt przy stole, do sali, przez uchylone okno, wpadł mały, szary kształt, który jak naprowadzana na cel rakieta pomknął w strone Viridiana i usiadł mu na ramieniu.
Viridian spojrzał na małego, puchatego nietoperza spełzającego na stół po jego ręce i zrobił zakłopotaną minę. Dopiero co zwrócił Julii uwagę, a tu taka wtopa …
Nic to! Dziś jest impreza i wszyscy są równi! Nawet zwierzaki!
- Szefie! Szefie! Przepraszam, że przeszkadzam, ale czy wiesz, że jakiś rogaty skurwysyn zalągł ci się w klatce na „Samum”?! Ryj ma czarny jak sadza, rogi jak u … - zawahał się przez chwilę, unosząc łebek i patrząc na rogate oblicze Arystokraty z prawdziwie wrednym wyrazem pyszczka - barana i zeza który nadaje mu matołkowaty wygląd. Wulgarne z niego bydle jak ja pierdole, ciągle tylko kurwami rzuca! I to na kogo?! Na Ciebie Szefie! Mówię Ci! Bluzga tak, że aż zachciało mi się z nim pogadać. Podleciałem zatem do niego i mówię mu grzecznie
- „Hej Ty, kutasiarzu! Jak ty się wyrażasz o Szefie, zjebana gnido?! Wyjebał ci ktoś ostatnio?! Jak jeszcze raz otworzysz mordę , to wyrwę ci jaja, wsadzę do ryja, zacznę cię dusić aż ich nie połkniesz, tak że następnym razem kiedy będziesz srał, to wysrasz swoje własne jaja!”
On popatrzył na mnie tym swoim durnym ryjem i mówi po chamsku:
- „Jeszcze raz usłyszę, że ktoś się przyczepia do moich jaj, to mu tak przypierdolę...!”
Ja zaś, wzburzony wielce jego chamstwem, odpowiedziałem:
- „No to cho na solo ty spierdolino zasrana!”
On wtedy rzucił się na kraty i zaczął je gryź, szarpać, ślinić się jakimś glutem i w ogóle zachowywać się jak popierdolony! Mówię ci Szefie! Takiej dzikiej, pyskatej, wkurwionej i wulgarnej bestii w życiu nie widziałem! ... Myślę, że zostaniemy dobrymi kolegami.
– powiedziawszy to Kapeluterek wyszczerzył ostre ząbki w czymś co można było uznać za uśmiech.
Nagle futerko na jego grzbiecie poruszyło się niespokojnie, a on sam odwrócił się raptownie, jakby dopiero teraz dostrzegając istoty siedzące przy stole.
- Państwo wybaczą, że się nie przedstawiłem od razu, jestem Vespertilio Desmont Fledertier van der Flaggermus – Denevérek von Barlang ...
- Dla ułatwienia zwany Kazikiem – dodał Vyron wchodząc stworzeniu w słowo
Kapeluterek prychnął cicho i pazurkiem poprawił kraciasty kaszkiecik i czerwoną chusteczkę zawiązaną na szyi.
- Cześć Piękna! – powiedział do Iris, po czym jego małe, czarne jak onyksowe paciorki oczka spoczęły na Julii - No cześć! Wiesz, ile waży niedźwiedź polarny? Tyle, by przełamać pierwsze lody! Jestem Kapeluterek Vespertilio Desmont Fledertier van der Flaggermus – Denevérek von Barlang, ale możesz mówić na mnie Kazik. Powiedz mi, czy to Ty jesteś tą księżniczką, której od dawna szukam? Jesteś tak oszałamiająca, że po prostu zapomniałem, jakim tekstem chciałem Cię poderwać, ale założę się o dwadzieścia złotych monet, że nie pójdziesz ze mną na randkę. Niemniej musisz być dekoratorką wnętrz, bo jak tylko weszłaś do tego pomieszczenia, zrobiło się piękne i wręcz doskonałe.
Słysząc ten tekst Viridian aż parsknął.
- Kazik, skąd ty bierzesz te żenujące teksty …
- Szefie, mówiłeś bym uczył się od najlepszych, to biorę przykład z ciebie
- W życiu bym nic takiego nie powiedział!
- Jak ciebie nie było przejrzałem z nudów kilka zeszytów i w jednym, tym czarnym z czerwonym serduszkiem  …
Viridian zarumienił się i przez chwilę wydawać się mogło, że chciał zniknąć.
- Kazik … ja cię jednak zjem! – warknął na kapeluterka
- To ja spierdalam! Do widzenia Państwu! Jakby co to, leczę gadać z tym wulgarnym chujkiem! – powiedziała puchata kulka po czym wybiła się ze stołu i pomknęła w stronę okna.
Vyron, dalej czerwony jak radziecki sztandar, rozejrzał się po siedzących przy stole po czym złapał dzban z winem zaczął rozlewać do kielichów. Z tego wszystkiego nalał też sobie samemu.
- Moi drodzy, nie zebraliśmy się tu dla przyjemności! Pijemy! - powiedział i ponownie opróżnił naczynie jednym haustem jakby w ten sposób chciał zapić niezręczny temat.
Gdy odstawił kielich na stół ponownie popatrzył na zebranych po czym, jakby dla wyjaśnienia sytuacji dodał:
- No co! Kiedyś też byłem młody!

Powrót do góry Go down





Thorn
Gif :
Zamek Himmelhof - Page 3 5PUjt0u
Godność :
Aeron Vaele
Wiek :
Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
182/100 (same rogi trochę ważą).
Znaki szczególne :
Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
Pod ręką :
Broń, zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
Broń :
Rapier.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t139-thorn https://spectrofobia.forumpolish.com/t949-ksiegi-klamstw https://spectrofobia.forumpolish.com/t1119-thorn
ThornDemoniczny Książę
Demoniczny Książę
Re: Zamek Himmelhof
Pią 29 Lip - 22:30
Początkowo atmosfera była dość napięta. Aeron miał wrażenie, że nagromadzone emocje pełzną pod skórą niczym stłoczone w kanałach mrowiska mrówki. Wiedział doskonale, że to tylko wrażenie, ale swędziało go całe ciało. Nie czuł się komfortowo w tej sali, co było jedynie potwierdzeniem, że chociaż jak Vyron był księciem, on do tej roli raczej się nie urodził. Na każdym kroku widoczna była różnica między dwoma rogatymi szlachcicami i młody Vaele coraz częściej czuł, że zostaje z tyłu a wyprzedzający go Viridian nie pozwala się doścignąć.
Siedzenie przy jednym stole z Larazironem, jego panią Admirał, Gawainem i Julią było ciekawym doświadczeniem, bo chociaż bardzo chciał, nie potrafił się rozluźnić. Czuł spojrzenia obrażonej skrzydlatej i zaciekawione oczy Baśniopisarki. Zdawał się słyszeć w głosie Keera napięcie a Vyron... nooo, on to był w swoim żywiole. Ciężko było mu się dziwić, było z czego się cieszyć. Nienawykły do świętowania Bastard zachowywał się niemal niestosownie do chwili, posyłając co prawda uśmiechy lecz nie siląc się na nic więcej względem otoczenia.
I kiedy zielonooki Upiorny Arystokrata pochylił się ku niemu, prosząc o szczególną uwagę, Aeron zacisnął usta w cienką kreskę. Nie wiedział na co się przygotować... Już po chwili, słysząc co tamten ma do powiedzenia, miał ogromną ochotę przewrócić oczami, jednak powstrzymał wyraz dezaprobaty, wiedząc że w tej chwili setki par oczu patrzą nie tylko na przemawiającego Vyrona, ale i na niego.
W zasadzie słowa Kryształowego były bardzo miłe i mimo jego statusu, trafiały do prostych żołnierzy jak słowa towarzysza broni. Aeron słuchał więc i sam nie potrafił nadziwić się temu, że Laraziron zapamiętał imiona wojaków, i to nie swoich!
W miarę jak przemowa i rozdawanie podarków przedłużały się, on poczuł się przyparty do muru. Uchwycił spojrzenia kilku swoich ludzi, przewiercające go na wylot, zaciekawione i przesyłające wyrazy szczerego zdziwienia graniczącego z niezadowoleniem. Tak, może i morale żołnierzy wzrosło po tym, jak okazało się, że Viridian zna niemal wszystkich z imienia i nazwiska, lecz pozycja Aerona w tym rozdaniu była naprawdę nisko i zdawała się lecieć na łeb na szyję.
Nie miał mu tego za złe, bo i czemu miałby się złościć? Vyron był stworzony do dowodzenia wielkimi wojskami, miał ku temu predyspozycje i umiejętności, a on? Bastard? Co mu po tym, że otrzymał od Wielkiego Księcia Larazirona dodatkowy przydomek, skoro właśnie w tej chwili jego własne oddziały zaczynały pojmować, jak słabym jest liderem.
Nie dał tego po sobie poznać, lecz skurczył się w sobie i jedynie lekkie drżenie kącika ust zdradziło, że lekcja jaką udzielił mu sojusznik trafiła go naprawdę mocno. Być może był przewrażliwiony i wmawiał sobie nieprzychylne spojrzenia i szepty żołnierzy, ale czy po tym wszystkim to Vyron nie stanie się w ich oczach lepszym władcą?
Zamyślił się mocno, patrząc na drobną dziewczynę, która właśnie odbierała od swojego pana broń. Zewsząd dało się słyszeć wiwaty, oklaski. Padły słowa podzięki, kilka peanów pochwalnych na cześć Larazirona. I tyle.
Czy aby na pewno?
Aeron uśmiechnął się do powracającego do stołu Viridiana. Nie podziękował, bo na to jeszcze przyjdzie czas. Skoro miał wynieść z tego wszystkiego naukę, zamierzał pozostać czujnym pod początku do końca. A po wszystkim może będzie okazja by zamienić z zielonookim kilka słów.
Na znak rozpoczęcia zabawy, wychylił swoje naczynie, pozwalając by zawartość popłynęła palącą strugą w dół, rozgrzewając przy okazji cały przełyk. Nie krzywił się, miał już okazję próbować wszelakich napitków, od tych najwyższych lotów, po garnizonowe szczyny, nazywane przez gwardzistów gorzałką. Tu miał przewagę, dużo czasu spędził z prostymi żołdakami i można było powiedzieć, że wiedział jak wkupić się w ich łaski. Problem w tym, że wiedział jak podejść jednostkę. Nie tłum.
Gdy padło pytanie o Aureum, spojrzał na Bestię odganianą przez jej właścicielkę. Nie zamierzał się mieszać, zamiast tego chwycił antałek i polał siedzącemu nieopodal Cieniowi, posyłając mu lekki uśmiech.
- Nie było tak źle, co? - zagadnął - Wiem, masz mi wiele za złe. Cała ta wyprawa odbywała się trochę na wariackich papierach... Zazwyczaj tak nie działam. - dodał wzruszając ramionami - Zakopmy topór wojenny, miecz czy co tam będzie odpowiedniejsze. Myślę, że obaj nie mamy potrzeby by posyłać sobie mordercze spojrzenia. - wyszczerzył zęby - Twoje zdrowie, Keer.
Bardzo chciał rozluźnić atmosferę, wystarczyło mu już na dziś stresów. I tak był spięty, czuł na sobie spojrzenie własnych, wyróżnionych przez Viridiana żołnierzy. Wiedział, że tylko od niego zależy jak to wszystko potoczy się dalej. Nie miał przy sobie niczego, co nadałoby się na wyróżniające podarunki. Nie byli też w Dunkelheit, wyróżnianie żołnierzy na nie swoich ziemiach mogłoby zostać źle odebrane przez mieszkańców Himmelhofu.
To co stało się w następnej chwili sprawiło, że na dłuższą chwilę na jego twarzy zagościł grymas zdziwienia. Przyglądał się tęczowymi oczami małej, szarej, gadającej kulce, siedzącej na ramieniu Vyrona. Stworzonko bluzgało gorzej od niejednego, napotkanego w ciemnym zaułku draba, co przy jego rozmiarach było dość komiczne. Mimo to, Aeron zmarszczył lekko brwi i wsłuchał się w wypowiedź nietoperza, którego rozpoznał w szarym puszku.
Uszy więdły. Nawet Vaele, nawykły do przekleństw, musiał przyznać że Kazik opanował sztukę krasomówstwa perfekcyjnie. Onieśmielony aż tak wielką ilością słów wyjętych z rynsztoka, Upiorny Arystokrata spojrzał na Larazirona i to w nim utkwił wzrok na dłuższą chwilę, na tyle długą by być świadkiem, jak mężczyzna oblewa się rumieńcem. Wymiana zdań między rogatym a zwierzątkiem była ciekawa, jeszcze ciekawsze jednak było zachowanie samego księcia. Siedząca obok Baśniopisarka skrywała usta za dłonią, starając się powstrzymać chichot. Atmosfera zrobiła się niezręczna, ale on, właśnie w tym momencie poczuł, że powinien wkroczyć.
Czując jak alkohol zaczyna wpływać na jego humor (w międzyczasie wychylił kilka kielichów), wybuchnął głośnym, wesołym ale nie przesadnie rubasznym śmiechem. Klepnął Viridiana w plecy po przyjacielsku. Skoro wszyscy są równi, czas wystawić na próbę cierpliwość Kryształowego Księcia. I sprawdzić prawdziwość jego słów.
- Dalej jesteś, ale żeby walić takie teksty...? - parsknął wesoło, szczerząc się do przyjaciela - Wierzę, że z tym grymasem na twarzy możesz mieć problem z powodzeniem u pań. O, właśnie o tym grymasie mówię. Wątroba staje na sztorc! - wskazał na usta zaczerwienionego Vyrona. Czekał na gniewne "Jak śmiesz!" albo "Stawaj! Zetrę ci z ryja ten uśmieszek!" jak za starych dobrych czasów. Nie zamierzał go obrażać, bo nie o to w tym wszystkim chodziło. Sprawdzał Koregenta, przesuwał granicę aby przekonać się, czy tym razem zdoła dotrzeć do prawdziwego Larazirona. Tego skrywanego za tysiącem masek.
Objął go ramieniem, polewając mu do pełna i przysuwając naczynie. Uśmiechnął się przymilnie. Czy faktycznie zaczynał czuć wpływ alkoholu? A może wszystko było jedynie grą ku rozluźnieniu atmosfery?
Nie powiedział już nic więcej, nie chcąc dolewać oliwy do ognia. Zachowanie Viridiana było zawsze nieprzewidywalne, zatem i tym razem nie należało przeciągać struny. Pozostawał im język napitków, toteż Upiorny uchwycił swój kielich i wzniósł go wyżej, informując zielonookiego, że pije za jego zdrowie.
Dochodzący zza pleców hałas pijącego wojska upewniał go w tym, że wszyscy bawią się naprawdę dobrze. Muzycy przygrywali przyjemnie, nie jakoś przesadnie elegancko ale odpowiednio do sytuacji. Na niewielkim parkiecie zebrało się nawet kilku śmiałków, którzy postanowili rozruszać kości po rejsie na Samum.
Wszystko wskazywało na to, że czekał ich wszystkich całkiem przyjemny koniec przygody.


Alden - #DC143C
Bianka - #228B22
Caius - #4169E1
Kaevan - #DAA520

Powrót do góry Go down





Gawain
Gif :
Zamek Himmelhof - Page 3 5PUjt0u
Godność :
Gawain Keer
Wiek :
Wygląda na około 30 lat.
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
183 cm / 76 kg
Znaki szczególne :
Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki, cienka blizna na brodzie od lewego kącika ust
Pod ręką :
klucz do domu Yako (w KL) i mieszkania, pieniądze // Event:
Broń :
Nóż ceramiczny, sztylet, kusza
Zawód :
Najemnik do prac wszelakich, zielarz
Specjalne :
Administrator, Strażnik toku fabuły
https://spectrofobia.forumpolish.com/t225-gawain-keer https://spectrofobia.forumpolish.com/t226-nie-az-takie-tajne https://spectrofobia.forumpolish.com/t250-kontakt-z-keerem https://spectrofobia.forumpolish.com/t1085-gawain
GawainDręczyciel
Dręczyciel
Re: Zamek Himmelhof
Sro 3 Sie - 13:04
Było ciekawie, ale niezręcznie, przynajmniej dopóki Vyron nie przejął sterów. Ukradkowo zerknął na Aerona i sam zaczął obserwować poczynania Kryształowego Księcia. A było co oglądać. Laraziron miał dobry wywiad i wiedział jak zyskać przychylność poddanych. Ich samych także, bo któż nie chciałby mu służyć, widząc ostatni tryumf i tę ucztę? Nawet jeśli słowa nie były kierowane do niego, uśmiechy i zachwyty żołnierzy napełniały serce ciepłem. Był pewien, że reszta niewymienionych z imienia i nazwiska wojaków czuje to samo, czego potwierdzeniem były radosne okrzyki, a nawet propozycje zamążpójścia.
Koniec końców po słowach polało się wino. Uniósł kielich za Vyronem i wychylił z połowę. Nie chciał schlać się jako pierwszy, a napitek był całkiem zacny. Po co szarżować?
Aeron był chyba innego zdania, bo właśnie mu dolewał.
- Starczy! Bo przelejesz! – delikatnie odsunął dłoń z antałkiem, rozbawiony żarliwością kompana.
- Przestań je wykuwać, to zakopywać nie będzie trzeba – zgromił go właśnie jednym ze wspomnianych morderczych spojrzeń, po czym powoli się wyszczerzył i klepnął Ciernia w ramię. Odchylił się do tyłu i wycelował w niego palcem. - Źle nie było, ale na drugi raz lepiej miej gotowy kontrakt, bo po tych przygodach nie dam ci się znowu wrobić! Szybciej zejdę na zawał niż od broni, jak będziesz mnie tak wkopywał i nie ręczę za siebie, jeśli usłyszę dziś od ciebie kolejne dziękuję. - zaśmiał się nisko. - I twoje również. – przypił i zerknął na Baśniopisarkę, która zagadnęła wcześniej Julię. Iris wyglądała młodo, lecz coś w jej manierze przypominało mu jego babkę, nie taką znowu starą. Zwłaszcza wtedy, gdy wspomniała o Klinice. Pochwyciła jego spojrzenie. Mimowolnie uśmiechnął się lekko na puszczone mu oczko. To była jego pokazowa zaczepka! No i jak to wyglądało, po tym jak gapiła się na Viridiana jak na księcia z bajki czy niedostępnego kochanka?
Obrócił się bardziej w jej stronę.
- Zdaje się, że jako jedyni nie spotkaliśmy się wcześniej, pani Admirał. – uniósł dłonie w geście zdziwienia. No jak to się stało?
- Gawain Keer - przedstawił się, lekko się kłoniąc i odczekał sekundę, szukając reakcji lub jej braku na jego imię. Był ciekaw, czy opowieści go wyprzedzały, bo Aeron ostatnio bardzo podkreślał fakt, że się o nim mówi.
- Przelot okrętów wgniótł mnie w ziemię. Wspaniałe widowisko! Jest pani równie piękna, co skuteczna. Pani zdrowie! – uniósł kielich i upił łyk, nie spuszczając kobiety z oczu, gdy do sali wleciał nieto… kape… kłobutopirz, ale całe szczęście nie był to Gizd. Odetchnął z widoczną ulgą, a potem skrzywił się słysząc wiązankę. Przez ilość przekleństw musiał podwójnie się wysilić, by zrozumieć przekaz, który dałoby się zamknąć w paru krótkich zdaniach. Na dźwięk imion, tytułów i czego tam jeszcze nie wcisnęło to stworzonko, zmarszczył brew i posłał Vyronowi pytające spojrzenie. Całe szczęście ten pospieszył im z pomocą. Kazik i wszystko jasne!
Zaśmiał się na kiepską próbę podrywu, ale tekst o dekoracji wnętrz zbił go z tropu. Przez jego twarz przebiegł krótki grymas bólu, który zaraz porządnie zapił. Uśmiechnął się mgliście na widok zawstydzonego Larazirona i zwrócił się do Julii.
- Co to były za róże? - wsparł głowę na ręce. - Tak je podziwiałaś, że prawie rozbiłaś kolumnę i całą elegancję szlag by trafił - mówił głosem keramzytowych kulek ucieranych w dłoni, bo przez picie wzmogła się jego chrypka.
- A co do aparatu, jeśli nie masz żadnego, mogę postarać się dla ciebie jakiś zdobyć. Nie wiem tylko, ile by mi to zajęło. To antyki, a wątpię by ktoś produkował jeszcze w pełni mechaniczne aparaty. - wzruszył ramionami. - Poza tym z takimi sprzętami należy być ostrożnym. Podobnie jak lombardy, antykwariaty mogą być pod okiem MORII. Niby nic wielkiego, ale fakt, że analogowy i cyfrowy sprzęt nie działa u nas, jest dość istotny. Łatwo to potem wyśledzić.
No i alkohol rozwiązał mu jego zwykle zamkniętą gębę.
- Nie to co kiedyś, gdy można było sypnąć złotem i srebrem i nikt nie pytał, co to za monety. Był taki jeden, paser. Wypłacał dolę nie tylko naszym, ale ludziom też i ci w końcu zaczęli pytać o krążki. I on wtedy - Hurt nie detal, paser nie mennica! To są, kurwa, kolekcjonerskie okazy! - no to został, Kolekcjoner, do czasu aż jego bebechy poczęły nagle i mało kontrolowanie kolekcjonować ołów. Ha! - zarechotał krótko i ostro, jastrzębie oczy błysnęły groźnie. Dopił trzeci kielich. Miał już lekkie rumieńce, a uśmiech nie schodził mu z twarzy, lecz w jego ruchach nadal widoczne było pewne napięcie i gotowość do akcji.
- Trochę szkoda parszywca. No! To jak będzie, Julio? Mam za tym pobiegać? - zapytał, tym samym kończąc swój wywód.


Zamek Himmelhof - Page 3 PbcKfC9

Ekwipunek:

Aktualny ubiór:


Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Zamek Himmelhof - Page 3 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Re: Zamek Himmelhof
Czw 4 Sie - 16:59
Pamięć zaskoczyła w momencie, gdy kobieta się odezwała. Skojarzyła jej głos, a gdy ta się przestawiła, to Julia już całkiem przypomniała sobie byłą pacjentkę, która trafiła do Kliniki po naprawdę wielkiej stracie. Julia była wtedy jeszcze Pielęgniarką, doskonale jednak pamiętała kobietę, oraz jej partnera, który wydawał się mieć do młodej Opętanej wielkie wąty o to, że w ogóle miała czelność znajdować im jakieś zadanie, które nie polega na robieniu z siebie ofiary i opłakiwaniu nienarodzonego dziecka. Teraz była tutaj, więc może nie byli już razem? W sumie....nie byłaby inaczej wpatrzona w Kryształowego Księcia jak w obrazek... - tak pamiętam, miło mi znów Panią widzieć - uśmiechnęła się do niej uroczo. Co prawda w Klinice mówiła jej po imieniu jednak głównie dlatego, że chciała jakoś jej pomóc, a trzymanie się jakiś sztywnych reguł raczej by w tym nie pomogło. Teraz nie były w Klinice, kobieta była od niej starsza no i była Admirałem floty więc tym bardziej wypadało do niej mówić w bardziej oficjalny sposób - chętnie skorzystam z zaproszenia - dodała jeszcze. Prawdę mówiąc jeśli chodziło o to całe świętowanie to czekała tylko na coś do zjedzenia. Nie, nie była jakaś próżna czy niewdzięczna, po prostu.... jakoś nie była dusza towarzystwa i nie lubiła takich imprez, ale cóż. Teraz już nie było odwrotu skoro Gawain ją już tutaj zaciągnął.
Gdy Laraziron zaczął gratulować poszczególnym uczestnikom wyprawy do tego jeszcze wywoływać ich z imienia, uśmiechnęła się delikatnie i powiedziała jakby do siebie - chyba naprawdę trzeba zapamiętać, żeby nie wierzyć plotkom czy nawet swojej pamięci. Mogą one zwodzić zarówno na dobrą jak i złą stronę - nie przeszkadzała Vyronowi, jednak Gawain i być może Aeron mogli ją usłyszeć. Ale nie zwracała się do nikogo konkretnego. Zerknęła jednak ukradkiem w stronę Księcia, którego znała już trochę dłużej niż Gospodarza zamku, na którym się obecnie znajdowali.
Położyła po sobie uszy, gdy Vyron zwrócił się do niej bezpośrednio. Opuściła wzrok i przyciągnęła mocniej do siebie swoją Bestię. Laraziron był znany ze swojego rasizmu, więc początkowo pomyślała, że mówił o niej, jednak zaraz odrzuciła tę myśl. Spojrzała niepewnie na Upiornego - Aureum żywią się mięsem....dziękuję - powiedziała i chciała odłożyć smoka na podłogę by już nie denerwował bardziej gospodarza, choć prawdę mówiąc, gdyby kazał jej go wyrzucić z sali, poszłaby razem ze smokiem. W tym momencie jednak dołączył do nich ktoś naprawdę nieoczekiwany. Gadający nietoperz. I to by było na tyle, jeśli chodzi o brak zwierząt przy stole. Zerknęła na Upiornego rozbawiona i uniosła jedną brew. Jej Aureum przynajmniej był cicho i nie sprawiał, że mogły zwiędnąć uszy.
Zaraz jednak zamrugała, gdy ten cały Kazik...zwrócił się do niej - eee... - rozejrzała się nie do końca wiedząc co on takiego wygaduje - gdybym się zakładała to byś wygrał - powiedziała i pokazała pierścionek na palcu - no i raczej szybko by się skończyła, bo mój mały towarzysz bardzo lubi polować na latające stworzona, więc nawet jakbym nie miała nikogo to chyba nic by z tego nie wyszło- wzruszyła ramionami, trzymając mocniej Aureum. Był głodny więc od razu zareagował na potencjalną zwierzynę. Nie był jednak bezmyślnym zwierzaczkiem, który atakuje bez przemyślenia tego co ma zrobić. Skupił jednak swój wzrok na gadającym stworku i wyłapywał zapach swoim jęzorem. Był gotowy do skoku jednak nie zrobiłby nic bez zgody swojej właścicielki. Julia nie chciała Kazikowi grozić, wolała go jednak uprzedzić. Kazik nie był jednym z jej zwierzaków, których miała w domu pełno więc Aureum nie uznawał go za towarzysza ani za coś czego jeść nie wolno.
Gdy tylko gaduła odleciał, Julia ochoczo zabrała się do pałaszowania przygotowanych dań. Była wdzięczna Gawainowi za to, że trochę jej pomagał. Gips jednak utrudniał nawet takie proste zadania jak pokrojenie większego kawałka czy sięgnięcie po coś. Nie opychała się jednak. Jadła kulturalnie zerkając na pozostałych i popijając wino. Było smaczne, choć nie znała się na tym zupełnie. Wywróciła jednak lekko oczami, słysząc jak Aeron próbuje sobie zjednać Cienia. Ile on już w ogóle zdążył tego wypić?!
Sama jednak powoli zaczynała odczuwać działanie alkoholu. Cóż...nie miała za mocnej głowy, dlatego, gdy Keer zaczął chwalić Iris, szturchnęła go lekko - uważaj bo powiem pani Luci - pogroziła mu. Cóż...to chyba prawda, że alkohol dodawał odwagi. Zaraz jednak stęknęła cicho, przeżuwając kolejny kęs, gdy zabolał ją spuchnięty policzek oraz pęknięta warga. Przyłożyła zaraz do niego dłoń, jednak jeśli ktoś ją zapytał o powód, wymówiła się, że przypadkiem się po prostu w niego ugryzła, co niestety prawdą nie było. Levi zajadał się mięsem, które mu przyniesiono, a gdy skończył, ułożył się na kolanach dziewczyny i uciął sobie drzemkę.
Przeniosła wzrok na rudzielca, gdy ten zadał jej pytanie. Dopijała akurat wino ze swojego kielicha - o to chyba musisz spytać Gospodarza - powiedziała, spoglądając na rogatego - widziałam wiele gatunków róż, przecież sam Arcyksiążę ma ich naprawdę mnóstwo w swoich ogrodach - pomijając fakt, że w ogrodach Różanej Wieży było ich drugie tyle - jednak z tym jednym spotkałam się  tylko w jednym miejscu - zawahała się - porastają one starą szopę w parku przy Klinice. Nigdzie indziej takich nie widziałam, dlatego trochę zaskoczył mnie widok ich tutaj, tym bardziej w tych dość nieprzychylnych warunkach - wyjaśniła na spokojnie, dlaczego tak się nimi zainteresowała.
Zamrugała zaskoczona i pokręciła głową, podnosząc dłonie w górę, jednak najpierw wysłuchała co ma do powiedzenia. To naprawdę musiało być prostsze tak coś sobie załatwić niż dawniej. Ale cóż. Czasy zmieniają się nieubłaganie - dziękuję...powiedziałam tak, dlatego, że jest tak wiele rzeczy, które chciałabym pokazać Bane'owi, a zrobienie zdjęcia byłoby szybsze niż namalowanie tego. A sam wiesz, że jeśli mam czas to aparat nie jest mi potrzebny - uśmiechnęła się do niego - dawne aparaty, które by można tutaj użyć, niestety też potrzebują czasu, nie to co współczesne aparaty, które nie dość, że zrobią zdjęcie najwyższej jakości to jeszcze automatycznie przęślą Ci je na telefon czy komputer i możesz je drukować gdzie chcesz - wzruszyła ramionami i zamyśliła się - choć przyznam, że jakbym miała do takiego dostęp, starego typu aparatu to chętnie bym się nim pobawiła i nauczyła go używać, może nawet wywoływać je po staremu, jednak nie jest to coś przez co trzeba by ryzykować nakrycie przez MORIĘ, czy specjalnie to szukać. Może kiedyś jeszcze będę miała okazję - uśmiechnęła się - ale dziękuję bardzo za chęci - dodała jeszcze, przekrzywiając lekko głowę w bok. Gawain co jakiś czas przebywał w Świecie Ludzi do tego znał Foxsoulów, dlatego Julia nie musiała kombinować by mówił mu o tym w jakiś bardziej przystępny dla Lustrzan sposób. Na pewno wiedział o czym dziewczyna mówiła.

Powrót do góry Go down





Iris
Gif :
Zamek Himmelhof - Page 3 5PUjt0u
Godność :
Iris
Wiek :
Wizualnie 25 lat
Rasa :
Baśniopisarz
Wzrost / Waga :
175/70
Znaki szczególne :
Zmieniające kolor włosy i oczy.
Pod ręką :
Zwój papieru, pędzel i czarny tusz. Sakiewka z pieniędzmi. Broń.
Broń :
Bat.
Zawód :
Admirał Floty Wielkiego Księcia Larazirona
Stan zdrowia :
Zdrowa.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t133-iris-arcus https://spectrofobia.forumpolish.com/t1087-iris
IrisPonury Komediant
Re: Zamek Himmelhof
Czw 11 Sie - 0:32
Chociaż Iris nie mieszkała w Himmelhofie tak długo, by móc stwierdzić, że jego pan był w swoim żywiole, mogła z czystym sumieniem przyznać, że Laraziron naprawdę dbał o swoich. Fakt, uczta i cała oprawa była przygotowana przez jego poddanych i nie na jego polecenie a raczej z czystej sympatii do władcy, lecz to co zrobił Viridian dopełniło obrazu, a że jego mowy zazwyczaj były podniosłe i miłe dla ucha, i tym razem Baśniopisarka po prostu wsłuchała się w tembr jego głosu i chłonęła wszystko jak gąbka. Czy była łasa na pochwały? Po wydarzeniach które zmusiły ją do całkowitej zmiany otoczenia, kobieta łaknęła wszelkich form aprobaty. Nawet jeśli nie wprost i nie kierowanych do niej, a do jej załogi. Varn został wyróżniony, dlatego Iris gdy tylko złapała kontakt wzrokowy z Marionetkarzem, uniosła swój kielich na znak toastu.
Patrząc na księcia, utwierdzała się tylko w fakcie, że Upiorny Arystokrata nie jest i nigdy nie będzie obojętny jej sercu, które rwało się ku niemu od pierwszego dnia ich znajomości. Łączyły ich stosunki czysto zawodowe i brak było w tym wszystkim romantycznej otoczki, jednak Baśniopisarka lubiła myśleć, że zielone oczy, rozglądając się dookoła łowią właśnie ją. Cóż, Rim doradziła jej by była odważniejsza, lecz obecnie Iris nie była w stanie zrobić niczego więcej poza ciastem w kształcie serca, które ukryła w gabinecie Vyrona.
Drugi z książąt sprawiał wrażenie spiętego. Prędkość napełniania kielichów była naprawdę imponującą, ale Iris nie chciała pierwsza skończyć pod stołem, dlatego też grzecznie odmawiała, opuszczając co drugą kolejkę. Nie wtrącała się w rozmowę mężczyzn, grzecznie uśmiechając się pod nosem.
Kazikowi pomachała tylko, śmiejąc się z jego słów. A gdy zdradził swojego pana, zakryła usta dłonią, starając się nie wybuchnąć śmiechem, który byłby komentarzem do tekstu jaki w usta Vyrona włożył Kapeluterek.
Kiedy rudowłosy mężczyzna zwrócił się bezpośrednio do niej, spojrzała w jego niecodzienne oczy. Przez chwilę nie odrywała od nich wzroku a gdy się przedstawił, ukłoniła się w odpowiedzi.
- Żałuję, że nie mieliśmy okazji zapoznać się wcześniej. - powiedziała uprzejmie z tajemniczym uśmiechem - Iris Arcus. Ma pan zachwycające oczy, panie Keer. - pochyliła się ku niemu i wsparła głowę na zgiętych rękach, opartych łokciami na blacie.
Na komplement spłonęła rumieńcem i spuściła wzrok skromnie, zapominając już jak to jest otrzymać pochwałę od nowa poznanego mężczyzny.
- Dziękuję. To wszystko jest niczym, przy pana dokonaniach, dlatego tym bardziej jestem zaszczycona, mogąc wysłuchać komplementu z pana ust. - powiedziała, ale jej zakłopotanie trwało dosłownie kilka sekund bo już po chwili pochyliła się w jego stronę konspiracyjnie.
- Muszę przyznać, że na żywo robi pan większe wrażenie. W opowieściach nie ma wiele o pana urodzie, a jest pan przecież przystojnym mężczyzną. Ładnie zbudowanym. - uniosła dłoń i zmierzyła nią proporcje, zamykając jedno oko, jak przystało na artystę - Tak, jest pan naprawdę dobrze zbudowany. - gdy to powiedziała, w jej oczach błysnęło zaskoczenie bo właśnie zdała sobie sprawę, że zabrnęła za daleko - Proszę wybaczyć... Ja po prostu kiedyś dużo malowałam i... Cóż, zwalmy to na zboczenie zawodowe, czy jak się to nazywa. - zachichotała nerwowo i chwyciła kielich, upijając spory łyk.
Skupiła wzrok na Julii, ciesząc się że dziewczyna ją rozpoznała. Sprawiała wrażenie spiętej, dlatego Iris sięgnęła po karafkę i hojnie polała medyczce, uśmiechając się do niej zadziornie.
W następne rozmowy nie wtrącała się zanadto, lecz zaczepiona chętnie odpowiadała. Zwłaszcza, że alkohol, dobre jedzenie i zacne towarzystwo powoli zaczynały wpływać na dobry humor i gadulstwo Baśniopisarki.



#ff0066

Powrót do góry Go down





Vyron
Gif :
Zamek Himmelhof - Page 3 5PUjt0u
Godność :
Vyron Laraziron
Wiek :
Wygląda na 30 lat
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
182 cm / 76 kg
Pod ręką :
Sakiewka z pieniędzmi, sakiewka z kryształowym pyłem, oprawiony klejnot "Tchnienie Muzy", pałasz, rewolwer czarnoprochowy typu Le Mat, sztylet w cholewie buta.
Broń :
Pałasz, rewolwer typu Le Mat, sztylet w bucie
Zawód :
Dręczyciel ludu pracującego i pasożyt społeczny
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t141-vyron-laraziron https://spectrofobia.forumpolish.com/t1124-vyron
VyronDemoniczny Książę
Demoniczny Książę
Re: Zamek Himmelhof
Sob 20 Sie - 23:06
- A co jest nie tak z moimi grymasami? – zapytał marszcząc brwi i przybierając gniewny wyraz, który zaraz zniknął z jego oblicza - Może i wątroba staje od niego sztorcem, ale za to wszystko co powinno staje się mokre.
Ostatnią cześć wypowiedzi bardziej wymruczał pod nosem niż powiedział głośno i przy damach.
- Uprzedzając twoje ewentualne pytanie, tak, gacie i spodnie też. – dodał z uśmiechem, unosząc w górę puchar i wychylając go jednym ruchem, a następnie pozwalając, by Iris napełniła go ponownie.
- Nigdy nie byłem podrywaczem. Serce zawsze bardziej rwało mi się do walki niż do amorów, ale gdybyś kiedyś potrzebował ZŁOTYCH tekstów na podryw, to zawsze możesz się do mnie zwrócić. Gwarantuję, że dzięki takim perełkom jak: „Wiesz co, maleńka, masz piękne oczy... pasują do mojej pościeli”, albo „Wiesz, może i jesteś płytka, ale wierzę, że wejdzie cały!”, ewentualnie „Żułbym twe usta jak surową, soloną słoninę.”, tudzież „Jesteś tak piękna, że poślubiłbym twojego brata, byle tylko dostać się do twojej rodziny.” jedyne co ci pozostanie to stary, dobry onanizm.
Przysłuchiwał się wymianie zdań przy stole starając się połączyć fakty i to, kto zna się z kim i na jakich zasadach. Uznał jednak, że zamiast się męczyć i kombinować, po prostu zapyta wprost. Niech sami powiedzą co ich łączy.
- Powiedzcie mi, skąd się znacie? Bo z tego co widzę, Bastard wydaje się być wspólnym znajomym nas wszystkich.
Rozmowa Gawaina i Julii nieco go zaintrygowała. Przysłuchiwał jej się w milczeniu, ale jego myśli aż krzyczały.
- Co kurwa? Aparat fotograficzny, który wysyła zdjęcie do komputera? Niby po jaką cholerę wysyłać zdjęcia do rachmistrza, który miast liczyć, czyli robić to za co mu płacą, zaczyna je drukować? – Viridian uniósł jedną brew, ale nie odezwał się. Nie chicał pokazać że czegoś nie wie. Poza tym jakoś nie mieściło mu się w głowie, że od czasu upadku caratu podczas rewolucji jakiej dokonał cuchnący motłoch, czyli chwil gdy ostatni raz był w Świecie Ludzi, technologia poszła aż tak do przodu. Niby widział nowoczesną broń palną, ale dalej opierała się ona o principium. W dalszym ciągu cel rażony był pociskiem wyrzuconym z lufy przez gazy powstałe ze spalania ładunku miotającego. Jeśli zaś idzie o resztę sprzętu, to jakoś nie miał do tego głowy ewentualnie nie interesowało go to aż tak bardzo. Bo i po jakiego grzyba był mu np. niedziałający telewizor?
Postanowił jednak odezwać się na temat, który był mu bliski.
- Starą szopę? – zapytał Viridian, patrząc w oczy Julii i uśmiechając się nieznacznie – Ta „stara szopa”, jak ją raczyła Pani nazwać, była ongiś warsztatem, miejscem zabaw i spotkań. Tam powstawały jedyne w swoim rodzaju marionetki i historie, które zatarł czas. Jeśli zaś chodzi o ową różę, to ja, bez mała sześćdziesiąt lat temu, ją tam posadziłem.
Pamiętał to tak dokładnie, jakby to było wczoraj. Mała, zapłakana dziewczynka, której, choć sam tego wówczas nie wiedział, jakieś trzynaście lat później gotów był rzucić pod nogi cały świat. Ta sama dziewczynka, której nieczuła, zimna i martwa rzeźba stoi teraz głęboko w tajnej komnacie pod Himmelhofem trzymając w kryształowych dłoniach kryształowa różę, i której kryształowe włosy rozwiewa nigdy nie wiejący tam wiatr. Pamiętał jak dziewczyna prosiła by coś jej wyczarował. Odpowiedział,, że czarować nie potrafi, ale za to we wskazanym przez nią miejscu zasadzi roślinkę, która będzie miała w sobie magię. Dziewczynka wskazała na stojący nad małą rzeczką warsztat i powiedziała „tu”. Zasadził więc tam najpiękniejszą z roślin jaką kiedykolwiek widział. Różę z odmiany wyhodowanej przez jego matkę.
To właśnie pod tą różą, nieco ponad dekadę później, opowiadał owej dziewczynce historię o tym, jak to pewnego słonecznego dnia wszystkie uczucia bawiły się w chowanego. Szukało Szaleństwo, które bez problemów znalazło śpiące koło niego Lenistwo, rozglądające się raz w prawo raz w lewo Niezdecydowanie i stojącą z nim Bezradność, ukrywające się w najciemniejszej z jaskiń Wstyd i Smutek oraz Pychę wraz z Radością, które skryły się na najwyższej górze świata. Jednak mimo tego, że Szaleństwo szukało wytrwale i znalazło wszystkich uczestników zabawy, nie mogło odnaleźć Miłości. Wzięło wtedy kij i uderzyło nim różany krzew. Gdy tylko to zrobiło, z rośliny rozległ się nagle okrzyk bólu. Właśnie tam ukryła się Miłość. Uderzenie kijem sprawiło, że ostre, różane kolce wbiły się biedaczce w oczy. Miłość usiadła i płakała, a krew lała się jej po rękach. Szaleństwo, któremu zrobiło się przykro, stwierdziło, że od tej chwili, aż do końca czasów, zostanie jej przewodnikiem. To właśnie od tamtej pory Miłość jest ślepa i zawsze towarzyszy jej Szaleństwo.
To właśnie wtedy pocałował ja po raz pierwszy …
Wewnętrzny ból przeszył jego serce. By zamaskować grymas smutku sięgnął po kielich i opróżnił go za jednym zamachem.
- Niech mi Pani opowie coś więcej o Klinice. – powiedział, polewając wszystkim.

Powrót do góry Go down





Thorn
Gif :
Zamek Himmelhof - Page 3 5PUjt0u
Godność :
Aeron Vaele
Wiek :
Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
182/100 (same rogi trochę ważą).
Znaki szczególne :
Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
Pod ręką :
Broń, zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
Broń :
Rapier.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t139-thorn https://spectrofobia.forumpolish.com/t949-ksiegi-klamstw https://spectrofobia.forumpolish.com/t1119-thorn
ThornDemoniczny Książę
Demoniczny Książę
Re: Zamek Himmelhof
Nie 21 Sie - 22:09
Gdyby była z nimi Rim, prawdopodobnie w tej chwili zwróciłaby mu delikatnie uwagę, żeby trochę przyhamował z piciem. Jej nieobecność była mu jednak na rękę, bo dzięki temu mogła uniknąć nieprzychylnych spojrzeń Viridiana oraz ostrzału niewygodnych pytań. I tak trzeba będzie ją przygotować na rozmowę, ale tym zacznie się martwić po powrocie do Dunkelheit.
Polewał, bo przecież alkohol nie może wietrzeć, prawda? Robił to głównie dla poprawy atmosfery oraz humorów zebranych przy stole istot... ale również dlatego, by zapić wyrzuty sumienia. A te gniotły go wyjątkowo boleśnie.
- Czym byłoby życie bez odrobiny ryzyka? - zaśmiał się, mrugając do Cienia. Keer miał rację i Aeron zamierzał wziąć sobie do serca jego słowa, lecz teraz, po fakcie, nie było sensu roztrząsać tego, że Upiorny wpieprzył go w bagno. Fakt faktem, Gawain nie dał się wciągnąć na samo dno i wyszedł ze wszystkiego z twarzą oraz bez jakichś specjalnych obrażeń, ale sam fakt, że Aeron nie udzielił mu żadnych dokładniejszych informacji na temat wyprawy mógł budzić zastrzeżenia.
Alkohol zaczynał szumieć mu w głowie, nawet nie zwracał uwagi na to, że ze wszystkich on pije najwięcej. Po wysłuchaniu słów Viridiana, brunet palnął się ręką w twarz w wymownym geście.
- Zasmucę cię, mój drogi. - powiedział, pozwalając by zdrowy rozsądek zrobił miejsce upojeniu alkoholowemu i za późno gryząc się w język - Moich jak dotąd nie zmoczyłeś. Ale jak się postarasz, to kto wie? - zaśmiał się, chcąc ukryć własne zawstydzenie.
Jak on, do ciężkiej cholery, mógł powiedzieć coś takiego? Przy kobietach? Przy Gawainie?
Pani Admirał spojrzała na niego zaskoczona i zaśmiała się do wtóru, ale mocno zakłopotana, dolewając Larazironowi do pucharu. Mimo iż siedziała bardzo blisko Upiornego, ten zdawał się nie zwracać na nią uwagi w takim stopniu, na jaki by liczyła.
Kobieta odkaszlnęła dyskretnie, kiedy Viridian postanowił drążyć temat i pochwalić się tekstami na podryw. Aeron wlepił spojrzenie w stół i uśmiechał się głupio, nie wiedząc co powiedzieć. Atmosfera przy stole zrobiła się niezręczna, dobrze że pozostałe stoły bawiły się dobrze, o czym świadczyły wybuchy śmiechu żołnierzy obu Arystokratów.
- Doktor Renard znam jeszcze z dawnych lat. Pamiętam jak była... o, taka malutka! - pokazał, uśmiechając się szeroko i popijając z kielicha - Gawaina poznałem... cóż... to długa historia. - pociągnął z naczynia aż do samego dna, marszcząc brwi, co świadczyło o tym, że w rogatej głowie pozostały jeszcze jakieś szczątki instynktu samozachowawczego. No przecież nie powie, że przeleciał jego...partnerkę...partnera... Demona. I zabrał mu nóż. A potem dręczył podchodami i pierdolił o romantycznym odbieraniu snów i życia.
Gdzie ten alkohol...?
Kielich dopełniła mu siedząca z nimi Baśniopisarka, przyglądając mu się z zaciekawieniem. Posłał jej mglisty uśmiech, pamiętając jak zachwycała się tym, że na rozkaz Kryształowego Księcia dokonała najazdu na należącą do niego zbuntowaną wioskę. Wariatka.
- Ehm... Także tego. - bąknął, zdradzając, że zaczynał być poważnie wstawiony.
Towarzystwo zaczęło rozmawiać o Klinice a Aeron wykorzystał ten moment na to, by zamknąć jadaczkę i zastanowić się nad własnym zachowaniem. Tak, odreagowywał stres, inaczej nie dało się tego wytłumaczyć. Nie był przecież pijakiem, lecz dziś, siedząc wśród osób którym w pewnym stopniu ufał, mógł sobie pozwolić na spuszczenie gardy. I tak nikt nie będzie miał mu niczego za złe... Chyba.
Wspierając się opartym na stole łokciem, przysłuchiwał się wymianie informacji a jego wzrok stawał się coraz bardziej zamglony. Było mu dobrze a otaczające go istoty były mu na swój sposób bliskie.
Uśmiechnięty jak głupi do sera, przeczesał dłonią włosy ale zamiast je wygładzić, sprawił że kilka kosmyków opadło mu na czoło. W takim wydaniu sprawiał wrażenie o wiele młodszego niż był. Myśli galopowały mu w różnych kierunkach ale na żadnym temacie nie zatrzymał się na dłużej. Dobrze, że milczał.
Tęczowe oczy wpatrywały się w niego intensywnie, śledząc każdy ruch. Starał się nie zwracać uwagi na Baśniopisarkę, która dbała o zawartość drugiego Upiornego Arystokraty, a jednak dostrzegał jej spojrzenia. Nie wiedział co o tym wszystkim myśleć.
W pewnej chwili Iris, bo tak miała na imię, przysunęła się do Vyrona i z uroczym uśmiechem na ustach, nawet nie siląc się na dyskretny ton, zachichotała dźwięcznym głosem, kładąc dłoń na jego przedramieniu w poufałym geście.
- Książę Vaele chyba wziął sobie do serca opijanie wyprawy. - mruknęła rozbawiona - Może poproszę o coś słabszego?
Najwidoczniej zrobiła to tylko po to, by zwrócić uwagę Kryształowego na stan Aerona, bo gospodarz nie musiał wydawać konkretnych poleceń a już po chwili do ich stołu przyniesiono im nowy dzban. Kobieta przysunęła go ze słodkim uśmiechem w stronę bruneta.
Upiorny skinął jej głową z fałszywym uśmiechem i skorzystał, wlewając sobie zawartość do naczynia. Nie był zadowolony z tego, co otrzymał, ale może faktycznie powinien się trochę uspokoić?
Stracił zainteresowanie panią Admirał, skupiając ponownie wzrok lekko rozbieganych oczu na rozmawiających towarzyszy.


Alden - #DC143C
Bianka - #228B22
Caius - #4169E1
Kaevan - #DAA520

Powrót do góry Go down





Sponsored content

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach