Park osiedlowy.

avatar
GośćGość
Park osiedlowy.
Sob 9 Lut 2019 - 17:22

Duży park, w którym właściwie każdy znajdzie coś dla siebie. Wchodząc przez bramę mija się boiska do koszykówki, siatkówki i piłki nożnej wyłożone gumowym podłożem i otoczone wysoką siatką. Niestety nigdzie w okolicy nie ma wypożyczalni sprzętu, wiec piłkę należy przynosić ze sobą. Kto przyszedł na spacer, czy przejażdżkę rowerową, ma do dyspozycji duży teren pełen drzew, najróżniejszych ogródków, nawet z jednym malutkim jeziorkiem, oczywiście z dróżkami dla pieszych i osób na rowerach.
Oprócz tego na terenie parków znajdują się trzy place zabaw – jeden, najbliżej wejścia mały, składający się jedynie z kilku huśtawek ustawionych w kółku, kolejny przy wschodniej części – z małą piaskownicą, do której można zjechać po zjeżdżalniach, i kilkoma zabawkami na sprężynkach. I ostatni, w centralnej części parku, znajdujący się w całości w dużej piaskownicy, z kilkoma zjeżdżalniami, huśtawkami, drewnianymi domkami do zabaw i wszystkim, czego w takim miejscu można oczekiwać.
Nie można zapomnieć i o "kątach" tego jednego, a zarazem wielkiego parku, bowiem po zmroku potrafią skrywać wielkie niebezpieczeństwo, nie tylko w postaci dzikich zwierząt, które mimo ogrodzeń i tak potrafią dostać się do środka.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Park osiedlowy.
Sob 9 Lut 2019 - 17:44
Nastał kolejny wieczór, który ciągnął za sobą kolejne plany związane z badaniami, akcjami, jak i różnymi innymi pomysłami, na które wiecznie brakowało czasu. Jednak podczas tego biegu, Samuel nie miał problemu ze znalezieniem czasu dla siebie, choć niejednokrotnie sprawiał wrażenie osoby, której tego czasu notorycznie brakuje. Bzdura. Choć bywał pogrążony w swoich pracach, poświęcając im nie raz całe dnie i noce, nigdy nie zapominał o sobie. Był najważniejszy w tym wszystkim i jeżeli ktoś postrzegał to inaczej, to oznaczało iż z mężczyzny był niezły manipulant.
Tak czy inaczej opuszczając swoje mieszkanie w nieznanym celu udał się do po bliższego parku osiedlowego. Za dnia nie dało się tu wytrzymać, gdyż drące się dzieci zakłócały wszelki spokój i relaks. Nie raz patrzył na te ludzkie szczenięta, nie dostrzegając w nich nic innego jak organizer, który pozwala na przechowanie organów, bez żadnych opłat. W tym wszystkim jednak dzieci nie były najgorsze, bowiem i dorośli niejednokrotnie poprzez zwierzęca zachowania niemal prosili się by ugasić ich płomyk życia. Odwiedzał więc takie miejsca wieczorami, wiedząc że jest tu znacznie ciszej, spokojnie. Dziś nie zrobił wyjątku.  
Ubrany w staromodny strój pochodzenia z epoki wiktoriańskiej, przechadzał się spokojnym wszak ciężkim krokiem, pomiędzy alejkami, by dotrzeć do jednego z bardziej zaciemnionych miejsc w całym parku. Oczywiście były latarnie, lecz nie do każdego miejsca dochodziło światło. Tam też była ławeczka, jakby specjalnie postawiona dla niego. Usiadł na niej, po czym podziwiając mrok, który pochłaniał park niemal na każdym kroku. Dla umilenia sobie odpoczynku, wyjął piersiówkę, by też z niej zacząć sączyć alkohol.


Powrót do góry Go down





Parvatti
Gif :
Park osiedlowy. 5PUjt0u
Godność :
Parvatti Ray
Wiek :
1000 lat ponad, ale dalej się trzyma
Rasa :
Baśniopisarka
Wzrost / Waga :
165 cm/ 53 kg
Znaki szczególne :
Srebrno złote włosy, tęczowe oczy i elfie uszy.
Pod ręką :
Papierosy, klucze do mieszkania, portfel, zapalniczka, bransoletka Animicus.
Zawód :
Alkoholik, obieżyświat.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t189-parvatti
ParvattiNieaktywny
Re: Park osiedlowy.
Nie 10 Lut 2019 - 10:19
Parvatti korzystając ze spokojnego dnia postanowiła sobie pobiegać wieczorem po osiedlowym parku. Kiedy wracała do tego świata, do swojej małej kawalerki uwielbiała wieczorami przebiec się po parku, albo założyć swoje buty do tańca i ćwiczyć przed lustrem w mieszkaniu, albo w świetle latarni na już opustoszałym parku. Muzyka w słuchawkach bezprzewodowych puszczana z już przestarzałej mp3 i zapach wilgotnej ziemi daje jej pewną dozę wolności. Była w tym pięknym świecie, który pokochała setki lat temu. Mogła robić co chciała nie martwiąc się o statusy rodzinne, czy pozycje dworskie. Tutaj była tylko instruktorką tańca, która przyjechała na parę miesięcy odpocząć od swego rodzinnego kraju.
Tak więc ubrana w sportowy strój, czarne spodnie, buty, rękawiczki, błękitną kurtkę i zieloną czapkę biegała po parku. Długie, białe włosy związała w warkocz, a spiczaste uszy schowała pod czapką. Biegła sobie spokojnie nie bojąc się schodzić z oświetlonej ścieżki, przebiegać między krzakami i ciemnymi zaułkami.
W pewnym momencie chciała przeskoczyć przez ławkę postawioną w zacienionym miejscu. Już się rozpędziła, jednak w ostatniej chwili zatrzymała się opierając się o ławkę rękoma i przechylając się przez nią.
-Ja pierdole, ale się przestraszyłam.
Co tu robisz człowieku?

Przestraszyła się, jednak nie samego obcego siedzącego na ławce, tylko tego, że mogła go uderzyć przeskakując przez ławkę i przy okazji sama pewnie upadła by na ziemię. Odsunęła się od ławki i oparła ręce na kolanach oddychając ciężko po biegu. Jedną ręką wyłączyła muzykę puszczaną z mp3 by słyszeć ewentualną odpowiedź nieznajomego.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Park osiedlowy.
Nie 10 Lut 2019 - 18:10
Plusem zakończenia współpracy z regularnym wojskiem i przejściem w szeregi MORII było to, że przestał się przejmować przepustkami. Kiedyś, zmuszony do zgłaszania każdego wyjścia w miasto, musiał tłumaczyć się gdzie idzie i na jaki czas. Nie mógł zabalować, nie mógł zwyczajnie pospacerować nie przejmując się czasem. Zerkanie w zegarek stało się wtedy naturalnym odruchem, pilnował upływu minut i godzin, bo nie chciał narazić się na gniew przełożonych. Nie ma nic gorszego od przemykania cichcem między patrolami, tylko po to by po kryjomu położyć się do łóżka.
Obecnie był wolnym człowiekiem, bo chociaż robił to co kocha, nie czuł się uwiązany. Oczywiście miał swoje obowiązki, cały czas musiał pozostawać dyspozycyjny ale miał ten komfort, że nawet jeśli przesadzi z alkoholem na mieście, nie będzie musiał płaszczyć się przed nikim.
Tego wieczora wybrał się na spacer. Ubrany w ciemnobrązowe bojówki, czarny T-shirt, adidasy i dość cienką, czarną kurtkę przejściową, przechadzał się uliczkami miasta i przyglądał się mijanym witrynom. W swej wędrówce nie miał celu. Rozglądał się leniwie i palił, opróżniając paczkę swoich mentolowych papierosów.
Ktoś kiedyś powiedział mu, że palenie mentoli jest pedalskie... Kurt jednak miał gdzieś co myślą o nim inni. Znał swoją wartość i wiedział, że nie musiał podbijać sobie samooceny paleniem byle gówna. Miało mu to sprawiać przyjemność i tyle, żadnej filozofii w tym nie ma.
Słońce powoli chyliło się ku zachodowi kiedy postanowił skierować się do parku. Po drodze jednak poczuł lekkie pragnienie, dlatego wstąpił do małego sklepiku i kupił puszkę popularnego napoju, by w spokoju opróżnić ją na jednej z parkowych ławeczek.
Ściskając zakup w dłoni wszedł między drzewa. Park powoli stawał się wyludniony co bardzo mu opowiadało bowiem nie lubił dużych skupisk ludzi. Mijające go pary nie zwracały na niego uwagi, bo nie wyróżniał się niczym szczególnym. Otworzył puszkę który wydała lekki syk i zaczął spacerować, sącząc gazowany napój.
Widział truchtających ludzi, właścicieli psów ze zwierzakami, dzieci biegnące w stronę domu... Miejska sielanka. Kilka razy minęła go całkiem ładna dziewczyna, ale miała w uszach słuchawki i skupiona była na bieganiu, dlatego jej nie zaczepiał. Zastanawiały go jednak jej jasne włosy, które odznaczały się na tle szykującego się powoli do snu parku.
Opróżnił zawartość puszki, zgniótł ją i wrzucił do kosza, po czym sięgnął po paczkę fajek. Potrząsnął i zadowolony ze specyficznego grzechotania, wyjął jedną sztukę. Wsunął papierosa do ust i wyjął zapalniczkę. W mroku nie widział wskaźnika gazu, ale kiedy tylko nacisnął spust, ta syknęła nieprzekonująco, wydając ostatnie tchnienie. Na nic nerwowe naciskanie - koniec naboju.
Kurt skrzywił się i zatrzymując w miejscu rozejrzał dookoła. Ludzi było już naprawdę mało, zauważył obściskującą się parkę i uśmiechnął się pod nosem, bo zabiegi chudego chłopaka w prostej linii prowadziły do szczęśliwego zakończenia w łóżku. Byle nie w krzakach, bo ziemia bywa chłodna.
Przeszedł dalej i pewnie nie zauważyłby siedzącego na ławce jegomościa, gdyby nie stojąca przy nim dziewczyna. Dyszała po biegu, od razu rozpoznał jej ciekawe włosy.
Nie chciał się narzucać, ale w tej chwili był potrzebie, dlatego podszedł do nich i chrząknął cicho, chcąc zwrócić na siebie uwagę.
- Przepraszam, czy może mają państwo ognia? - zapytał z papierosem w ustach, uśmiechając się z grubsza przyjaźnie - Moja zapalniczka zaniemogła a strasznie chce mi się jarać.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Park osiedlowy.
Nie 10 Lut 2019 - 20:02
Siedząc sobie spokojnie na ławce, jednocześnie korzystając z cichego kąta w parku, zastanawiał się nad kilkoma sprawami. Z jego ust wydobyło się kilka zdań, sugerujących jakby gadał do siebie, lecz zdarzało się to raz na jakąś dłuższa chwile. Lubił czasem z sobą porozmawiać, wynikało to z tego iż nie każdy jego plan w głowie brzmiał tak samo, gdy już obierało się go w słowa. I gdy to robił, to zwyczajnie na nowo analizował poruszany przez siebie problem.
Cisza. Ciemność. Spokój.
Tego mu brakowało, takie ciemne zakątki pozwalały mu się wyciszyć i oczyścić swój umysł z nagromadzonych myśli i planów z całego dnia. Nie mógł sobie jednak pozwolić na codzienne takie wypady, dlatego czasem zdarzało mu się niczym kamienny posąg tkwić w jednym miejscu, nawet z godzinę. Powracając jednak do wieczora, wszystko szło bez żadnych komplikacji, gdyby do jego uszu nie dotarł tupot stóp. Zerkając za swoje ramie dostrzegł zbliżające się coś w jego kierunku. Sylwetka nieznanego ciała, wykluczała wszelkie zwierze. Mógł się uchylić, lecz nie musiał, zwłaszcza kiedy kobieta postanowiła wyhamować w samą porę, a on siedział jakby nigdy nic.  
- Dlaczego miałbym Ci powiedzieć?
Zapytał szorstko, lecz nie był w żadnym wypadku nie w humorze. Jego głos był też grubym, gardłowym, niemalże od razu wskazując iż był osobą starszą. Nie widział powodu by spowiadać się obcej dziewczynie, nawet jeżeli nie było to nic istotnego. Przysłonił jednak swoją piersiówkę, zakręcając ją, by następnie schować do wewnętrznej kieszeni płaszcza. Nie minęła długa chwila, a do jego uszu dotarły kolejne dźwięki, głos.
Ta harmonia doskonała jest jak niegojąca rana...
Niezależnie czy dziewczyna coś odpowiedziała, czy też nie, Mortis zerknie w kierunku kolejnej osoby, która postanowiła tu podejść. Miała powód... Gdyby nie hałasy nieznajomej, zapewne nie zauważyłby, że ktoś siedzi na ławce. Ah te baby...
- Dogadamy się. Ja nie mam fajek, Ty nie masz ognia.
Stwierdził dość obojętnie, po czym sięgnie do płaszcza szukając chwile zapalniczki. Wyda przy tym metaliczne stukoty, być może była to wina pęku kluczy. Znajdzie jednak to czego szukał, była to benzynowa zapalniczka. Dla upewnienia, odpali ją, zerkając na źródło ognia, które też po chwili zniknie, gdyż zostanie zamknięta kopułka. W przeciwieństwie do ognia ze zwykłych zapalniczek, ten był podjudzany kolorem niebieskim, wchodzący w fiolet. Gdy tylko sprawdzi swój sprzęt, wyciągnie rękę w kierunku nieznajomego, nie wstając z ławki, tym samym zmuszając go do podejścia.



Powrót do góry Go down





Parvatti
Gif :
Park osiedlowy. 5PUjt0u
Godność :
Parvatti Ray
Wiek :
1000 lat ponad, ale dalej się trzyma
Rasa :
Baśniopisarka
Wzrost / Waga :
165 cm/ 53 kg
Znaki szczególne :
Srebrno złote włosy, tęczowe oczy i elfie uszy.
Pod ręką :
Papierosy, klucze do mieszkania, portfel, zapalniczka, bransoletka Animicus.
Zawód :
Alkoholik, obieżyświat.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t189-parvatti
ParvattiNieaktywny
Re: Park osiedlowy.
Pon 11 Lut 2019 - 2:54
Słysząc odpowiedź tego obcego mężczyzny zdziwiła się. Czy naprawdę nie zauważył, że jest to dość retoryczne pytanie? Przecież nie była członkiem służb pilnujących porządku w mieście, ot zwykłe pytanie, które zadaje się w momencie kiedy spotykamy człowieka w miejscu, których zwykli ludzie zazwyczaj unikają. Nie zamierzała się tłumaczyć obcemu niczym jakaś idiotka. Szczególnie, że podszedł do nich kolejny mężczyzna pytając się, czy nie posiadają zapalniczki. Spojrzała na niego i pokręciła przecząco głową uśmiechając się na pół nieśmiało i na pół przepraszająco. Nie miała zapalniczki, jednak sama by chętnie zapaliła. Chociaż nie paliła po powrocie do Krainy Luster, to tutaj nie mogła się oprzeć smakowym tytoniom, owocowym bletką i gotowym papierosą, których nie trzeba było skręcać. Jednak nie będzie przecież prosić nieznajomego o papierosa i drugiego o zapalniczkę. Chociaż kobietą wybacza się takie zabiegi, to i tak zdawały się jej związane z chęcią zwrócenia na siebie uwagi w nowym towarzystwie lub dopasowania się do niego. A ona przecież już dość zwracała na siebie uwagę samym wyglądem, a do tego krótkotrwałego towarzystwa i tak się nie dostosuje. Przecież nie jest człowiekiem.
Paro zamyślila się i spojrzała w niego, gdy jej niedawny powód małego zawału szukał zapalniczki w kieszeni. Niebo zmieniało barwę z bordowej na granatową, a pierwsze gwiazdy migotały niesmiało na niebie. Robiło się późno, a ona nie wiedziała co ma ze sobą zrobić.
Zastanawiając się nad całą sprawą to po części nie chciała odejść bo zaciekawiło ją co ta dwójka mężczyzn w weekendowy wieczór robi w parku w takim miejscu, z dala od jakichkolwiek ludzi i dość mocno zacienionym. Przeważnie większość wybiera częściej uczęszczane ścieżki. Chyba, że młode pary lub nieletnie grupy nastolatków pijących piwo. Ale ani na jednych, ani na drugich nie wyglądali ci mężczyźni.
Baśniopisarka wyciągnęła ręce nad głowę rozciągając się by rozgrzane mięśnie się nie zastały przez tą nieoczekiwaną przerwę.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Park osiedlowy.
Pon 11 Lut 2019 - 18:04
Na odpowiedź nie musiał czekać długo, chociaż skrycie miał nadzieję, że nadejdzie ona ze strony dziewczyny. Jasnowłosa była naprawdę ładna, miała ciekawą urodę. Mimo sportowego stroju, spodobała mu się. Może nie na tyle, by się od razu zalecać, ale nie odmówiłby jej gdyby zaproponowała wspólne wyjście na drinka. Chociaż sprawiał wrażenie znudzonego i zmęczonego życiem, kiedy miał okazję czerpał garściami.
Dziewczyna pokręciła tylko głową z uśmiechem. Szkoda, nie usłyszał jej wcześniejszej wypowiedzi bo nie skupiał na niej swojej uwagi, stąd nie znał barwy jej głosu. Może jeszcze zdecyduje się do niego odezwać?
Spojrzał na siedzącego mężczyznę kiedy ten wypowiedział swoją kwestię. Kurt nie zareagował od razu, zamrugał, przetwarzając to co usłyszał po czym zaśmiał się krótko i wyjął paczkę papierosów.
Podobała mu się ta odpowiedź, nie była nudna. Takiej się nie spodziewał. Pytanie tylko, czy facet nie spróbuje jakichś sztuczek. Cóż, ufał ludziom na tyle, by przebywać w ich towarzystwie bez jakichkolwiek lęków czy paranoi, ale nie na tyle, by od razu podchodzić bardzo blisko. Wyciągnięta dłoń siedzącego sprawiła, że szatyn stuknął w spód pudełeczka, co sprawiło, że jeden papieros wysunął się poza linię pozostałych.
Kiedyś częstował bez wysuwania konkretnej sztuki i nie raz musiał później wyrzucać pół paczki, kiedy częstowany bezdomny pogmerał przy sąsiednich egzemplarzach. Streicher nic nie miał do samych bezdomnych, byli mu obojętni, ale ze względów higienicznych nie chciał później brać do ust tego, co zostało przez nich pomacane. Nigdy nie wiadomo co częstowani ludzie dotykali wcześniej.
Wyciągnął dłoń z paczką i podał mężczyźnie papierosa, jednocześnie drugą ręką wyjmując z ust swojego. Chciał odpalić go jego zapalniczką, ale póki tamten nie otworzy zgrabnej kopułki, nie zbliży swojego papierosa. Nie przez brak zaufania - zwyczajnie dziwnie wyglądałoby, gdyby wyciągnął obie ręce w jego stronę. Niech więc facet najpierw się poczęstuje, a potem będą myśleć o ogniu.
Nie wypadało pomijać kobiety, dlatego gdy tylko siedzący weźmie fajka, Kurt ponownie stuknie w spód i wysunie sztukę dla niej.
- Proszę się częstować. - powiedział grzecznie, posyłając jej lekki, nieco senny uśmiech - Swoją drogą, nie boi się pani zapuszczać w takie zaułki po zmroku? - zapytał z ciekawości, nie po to by ją wystraszyć.
Powoli zapadał zmrok i Streicher nie widział dokładnie koloru oczu ślicznotki, ale mógłby przysiąc, że nie były jednolite. Może nosiła soczewki? Przecież w XIX wieku wszystko jest możliwe.
Jeśli facet odpalił mu fajka, Kurt podziękował, zaciągnął się dymem i wypuścił go powoli ustami, patrząc to na dziewczynę, to na odpoczywającego jegomościa. Jeśli jednak tamten postanowił nie dzielić się ogniem, szatyn wsunął niezapalonego papierosa do ust. Robił tak zawsze, gdy nie miał możliwości zapalić, a bardzo mu się chciało.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Park osiedlowy.
Wto 12 Lut 2019 - 12:58
Pytanie retoryczne... Hym, też coś. Być może w towarzystwie osób które się znają zostało ono by tak odebrane, lecz w zaistniałej sytuacji... Eh. Może Samuel zwyczajnie zwykł odpowiadać na pytania, które uderzają bezpośrednio w niego, być może do tego przyczyniła się także różnica charakteru, cholera wie. Tak czy inaczej miał to za sobą. Cisza między nimi nie panowała zbyt długo, bo pojawiła się osoba trzecia, jak by tego było mało, jeszcze potrzebowała pomocy. Najzwyczajniej w świecie wyjął zapalniczkę i jeżeli ktoś tu się dopatrywał jakichkolwiek sztuczek, to musiał wierzyć we wszystko co mówi się o nieznajomych, bądź zwyczajnie naoglądał się za dużo filmów akcji, gdzie na każdym kroku próbują zajebać głównego bohatera.
Dostrzegając dziwne zachowanie młodzieńca, wydał się być niewzruszony jednak czyżby się ten czegoś obawiał, czy wychodzi z założenia iż jednak należy być czujnym na każdym kroku? W sumie jakby zerknąć na to z innej perspektywy, okiem Samuela z pierwszych miesięcy pobytu w mieście, to ten widziałby w nich idealnych kandydatów na źródło organów. Chłopak może nie do końca, jednak był młody i bez wątpienia posiadał w sobie kilka cennych części... Co do dziewczyny... Nie wyglądała źle, nie znał jej też, ale pierwsze wrażenie było bardzo pozytywne. Zarówno z jednego jak i drugiego dało by się wycisnąć spory pieniądz. Póki co jednak Mortis nie narzekał na brak funduszy, więc nie musiał szukać okazji do zarobku, co oczywiście nie oznacza iż zrezygnował z tego. Jego umysł i ciało nadal pamięta i łaknie. No ale wracając do papierosów i ognia.
Odrywając się od oparcia ławki sięgnął po papierosa, którego wyjmie z opakowania, dostrzegając tym samym niepewność w działaniach chłopaka, który był w każdej chwili gotowy na to by zabrać opakowanie jeżeli nie dostanie tego czego chciał. Niepotrzebnie, bo Samuel niczego nie planował. Nie był biedny i stać go było na fajki, nie musiał ich kraść. Tak czy inaczej, odpalił zapalniczkę, pozwalając chłopakowi by skorzystał z okazji i odpalił swojego papierosa. Gdy to zrobił, zapalił się drugi papieros, którego ustnik wylądował w ustach starszego mężczyzny. Słysząc jednak słowa nieznajomego zerknie na dziewczynę, gasząc zapalniczkę, lecz jej nie chował, a czekał na reakcje dziewczyny. Jeżeli weźmie papierosa na nowo odpali przedmiot, by udostępnić jej źródło ognia, jeżeli natomiast nie, to jego ręka wyląduje w kieszeni płaszcza i tam też pozostanie. Wolna ręka wysunie z ust papierosa, pozwalając na powolnym wydechu pozbyć się dymu z organizmu.
- Cóż za trafne pytanie...
Mruknie gardłowym głosem spoglądając na kłęby dymu. Nie że by tam go interesowało co robi tutaj dziewczyna, jednak jeżeli już są w towarzystwie, to niechaj już mają o czym rozmawiać.
- Jednak jakby nie patrzyć, co Ty tutaj robisz?  
Dokończy swoją wypowiedz na nowo zaciągając się papierosem. Oczywiście do nich podszedł po ognia, no ale po co był w parku?


Powrót do góry Go down





Parvatti
Gif :
Park osiedlowy. 5PUjt0u
Godność :
Parvatti Ray
Wiek :
1000 lat ponad, ale dalej się trzyma
Rasa :
Baśniopisarka
Wzrost / Waga :
165 cm/ 53 kg
Znaki szczególne :
Srebrno złote włosy, tęczowe oczy i elfie uszy.
Pod ręką :
Papierosy, klucze do mieszkania, portfel, zapalniczka, bransoletka Animicus.
Zawód :
Alkoholik, obieżyświat.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t189-parvatti
ParvattiNieaktywny
Re: Park osiedlowy.
Sro 13 Lut 2019 - 3:10
Słysząc propozycję przyjrzała się mężczyźnie, od razu spodobały jej się błękitne oczy które posiadał. Dodatkowo był przystojny i oceniając sylwetkę pod ubraniem pewnie wyprostowany. Czemu by nie miała skorzystać z propozycji. Pochyliła się do przodu, a długi warkocz opadł jej przez lewe ramię.
-Dziękuję bardzo - Jej głos był delikatny i melodyjny, przyjemny dla ucha i mógł się zdawać ponętny, dzięki swej głębi.
Pewnym ruchem wyjęła papierosa z paczki i spojrzała się na mężczyznę z zapalniczką. Jeśli obcy jej raczył ją uraczyć źródłem ognia to podziękowała skinieniem głowy z błogością zaciągając się jednym z pierwszych papierosów, od długich miesięcy. Jednak nie przyszło się jej długo rozkoszować w ciszy tą trucizną, ponieważ usłyszała pytanie.
Na twarzy kobiety wymalowało się zdziwnienie. Czemu bieganie po parku jest dziwniejszą czynnością, niż spacer z psem, czy nawet samemu, wyjście na piwo, czy powrót do domu przez park. Najstraszniejszą rzeczą jaką mogła tu spotkać to ludzie, a przecież i tych nie musi się obawiać. Przecież jest z innego świata i jest silniejsza od zwykłych ludzi. Zastanawiając się nad odpowiedzią usłyszała pytanie drugiego mężczyzny.
Co ja tu robię? Co ty tu robisz świrze, na najmniej oświetlonej ławce w tym cholernym parku! Może Pani lekkich obyczajów kontemplujesz widok zachodzącego słońca przy odorze psich kup?
Paro jeszcze raz pociągnęła papierosa by się uspokoić i nie wypowiedzieć na głos swych myśli.
-Myślę, że są inne, bardziej niebezpieczne miejsca w tym mieście, poza parkiem. Poza tym w takim towarzystwie chyba nie mam się czego bać? Chyba, że wy macie jakiś niecny zamiar?
Zapytała trochę zalotnie, jednocześnie spoglądając to na jednego, to na drugiego swojego rozmówcę. Chociaż wprawione oko zauważy, że więcej swojej uwagi poświęciła mężczyźnie stojącemu przed nią. Jednak były to tylko o parę sekund dłuższe spojrzenia tęczowych oczu.
-Równie ciekawe jest, co wy robicie w miejscu jak to.
Cel jej wizyty w tym miejscu jest oczywisty, biega po parku. Jednak ciekawszym zdaje się co sprowadziło do tego miejsca mężczyznę w stroju z poprzedniej epoki i młodego mężczyznę, którego prędzej spodziewała by się spotkać w barze, niż w parku w ten piątkowy wieczór.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Park osiedlowy.
Pią 15 Lut 2019 - 19:45
Skinął głową i posłał dziewczynie uśmiech kiedy ta wzięła jednego papierosa. Siedzący jegomość usłużnie poczęstował ich ogniem i teraz cała trójka mogła spokojnie zaciągać się trującym dymem.
Czy Kurt się stresował? Ciężko powiedzieć. Lubił spacery po parku, ciemność i ciszę. Bardzo dobrze czuł się w mroku bo wtedy mógł się skupić na wszystkich swoich zmysłach, które dzięki latom ćwiczeń miał wyostrzone. Nawet teraz starał się wychwytywać między słowami i oddechami tej dwójki dźwięki miasta i parku. Był wyluzowany, ale tylko pozornie, bo nauczył się by nigdy nie opuszczać gardy.
Siedzący facet wydał mu się być ponurakiem. Był też dziwacznie ubrany, ale Streicher nie miał zamiaru komentować jego poczucia stylu. W Glassville wiele osób nosiło ciuchy rodem z filmów kostiumowych. Nie raz Kurt uśmiechał się na widok śmiesznego nakrycia głowy czy makijażu.
A potem przypominał sobie, że Ludzie nie są sami na tym świecie. Że są też Inni, żyjący pośród nich tak zwani Lustrzanie. Odmieńcy, których powinno się wyłapywać i likwidować, bo stanowią zagrożenie dla siebie i innych.
Mężczyzna wypuścił ustami wielki kłąb dymu patrząc w niebo i zaciągnął się ponowie, kiedy dziewczyna zadała pytanie. Spojrzał w jej oczy i skupił wzrok na jej tęczówkach, które nie były takie, jak u zwykłych mieszkańców miasta. W mroku nie widział różnicy, ale był pewien, że są kilkukolorowe.
Na jej wypowiedź jedynie uśmiechnął się, nie odwracając wzroku od jej oczu. Dym wypłynął z jego półprzymkniętych ust, sprawiając, że przez chwilę wyglądał, jakby się ślinił.
- Noc jeszcze młoda. - powiedział wymijająco, nie precyzując o co mu chodzi po czym nagle wyciągnął do niej dłoń - Jestem Kurt. Kurt Streicher. - przedstawił się grzecznie - Przepraszam, czy nosi pani soczewki? - dodał znienacka, mrużąc swoje oczy by skupić wzrok jeszcze lepiej.
Ponurak nie był zbyt rozmowny i było w nim coś, co sprawiło, że szatyn zaniechał siadania obok niego. A jeszcze przed chwilą był gotów zapytać, czy może się przysiąść.
Słysząc jego ciemny, gardłowy głos przeniósł spojrzenie na jego twarz i zamrugał kilkukrotnie, zanim postanowił udzielić jakiejkolwiek odpowiedzi.
- Cierpię na bezsenność. - powiedział uśmiechając się szeroko - Wieczorny spacer pomaga mi się odstresować. No i jak się zmęczę, to wtedy mam szansę zasnąć. Ale... czy to takie ważne? - wzruszył ramionami - Jeśli jest pan księdzem, mogę powiedzieć więcej w ramach spowiedzi. Jeśli nie, to wątpię by opowieść mojego życia była na tyle fascynująca, by chciał ją pan poznać. - dodał i wrócił do palenia - Muszę przyznać jednak, że gdyby nie pani - tu wskazał na dziewczynę - nie zauważyłbym pana w mroku. Wygląda pan trochę... jak wampir. Proszę się nie obrażać, w dzisiejszych czasach to, zdaje się, komplement. - posłał mu promienny uśmiech.
Właściwie oboje trochę za mocno interesowali się powodami dla których pozostali postanowili wybrać się do parku. On zapytał z grzeczności, żeby nawiązać z dziewczyną rozmowę. Nie chciał jej przecież przesłuchiwać... przynajmniej nie teraz.
Przyglądał się jej z coraz większym zainteresowaniem. Jeśli ich spojrzenia się spotykały, za każdym razem posyłał jej zmęczony, ale miły uśmiech.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Park osiedlowy.
Sob 16 Lut 2019 - 16:54
O
odpalając papierosa sobie, jak i pozostałym, schował zapalniczkę delektując się "smakiem" papierosa, w między czasie skupiając swoją uwagę na kompanach. Gatka szmatka na rozluźnienie nie była zła o ile nie miała drugiego dna. No ale wracając...
Co ich tak ciekawiło ich pobyt w tym miejscu? Brzmiało to paradoksalnie, bo zarówno nic dziwnego nie było w bieganiu po parku, chodzeniu bez celu, czy w przypadku Samuela zwyczajny relaks po męczącym dniu. Czemu w najciemniejszym miejscu? Proste, by nikt go nie zaczepił, jednak tym razem dało to kompletnie inny efekt.
- Inne miejsca od tak nie stają się same z siebie niebezpieczne.
Skomentował słowa dziewczyny, niemal namacalnie dając znać iż to nie miejsce decyduje o jego statusie, a to kto w tym miejscu występuje. Miała jednak racje, nie miała się czego bać w obecnej chwili. Interesowało ją to co i mężczyźni tu robią. Nim odpowiedział na to pytanie pozwolił się wypowiedzieć nieznajomemu, wysłuchując go do końca. Na jego przedstawienie swojej osoby, skinął głową, ale sam nie wyjawiał swojej tożsamości, nie że nie chciał. Nie narzucał jej nikomu, a wiedząc jak potrafi wpływać na innych domyślał się iż być może jako jedyny w tym towarzystwie zostanie bezimiennym, co mu nawet odpowiadało.
- Zapytałem z grzeczności, nie z ciekawości...- Oznajmił bezceremonialnie, nie kryjąc prawdy, po chwili jednak będzie kontynuował. - Nie jestem też duchownym, wszak ludzie zdradzają mi różne swoje sekrety.
Dokończył obojętnym głosem, doceniając jednak iż chłopak nie planował mu się spowiadać z tego gdzie kupie swoje papierosy. Jak sam to określił, niezbyt go to obchodziło. Chłopak kontynuował swoja wypowiedz w między czasie Samuel obserwował dziewczynę, zaciągając się papierosem, którego już nie wyjmował z ust, przez co z jego ust niemal cały czas wydobywał się dym. Porównanie go do wampira było zabawnym, lecz nie na tyle by starszy z mężczyzn nawet się uśmiechnął. Przyjął tą ocenę ze stoickim spokojem, spoglądając na Kurta tym samym spojrzeniem.
- Do krwiopijcy mi daleko, lecz mam z nim kilka cech wspólnych, jak np taką iż w noce jak te, lubię odpocząć w cieniu licząc ilość trupów w mojej szafie. Chociaż one mi nie przeszkadzają... są ciche i nieme... Lecz identyczne.
Zabrzmiało to tak dwu znanie... Lecz w przypadku Samuela każde rozumowanie jego słów było trafnym. W dodatku mówił to tak wypranym głosem, choć gardłowym, jakby opowiadał o tym jakie jadł dzisiaj śniadanie. Nie mówiąc póki co nic więcej obserwował zachowanie dwójki ciesząc się kończącym już papierosem, przez co gdy już zdecydował iż mu wystarczy, to wyjmie papierosa z ust, i biorąc ślinę na kciuk i wskazujący palec złapie nimi za peta, tak by go zagasić, po czym odrzuci go w bok. Ktoś mógł wziąć to za zwyczajną pokazówkę smarkacza, lecz sam Mortis nie musiał nikomu nic udowadniać, zwłaszcza nieznajomym.


Powrót do góry Go down





Parvatti
Gif :
Park osiedlowy. 5PUjt0u
Godność :
Parvatti Ray
Wiek :
1000 lat ponad, ale dalej się trzyma
Rasa :
Baśniopisarka
Wzrost / Waga :
165 cm/ 53 kg
Znaki szczególne :
Srebrno złote włosy, tęczowe oczy i elfie uszy.
Pod ręką :
Papierosy, klucze do mieszkania, portfel, zapalniczka, bransoletka Animicus.
Zawód :
Alkoholik, obieżyświat.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t189-parvatti
ParvattiNieaktywny
Re: Park osiedlowy.
Czw 21 Lut 2019 - 0:31
Parvatti słysząc jak mężczyzna się jej przedstawia wyciągnęła rękę z serdecznym uśmiechem. Miło jest na chwilę odciąć się od panującej w tym świecie anonimowości XXI wieku. Ostatnio zdaje jej się, że ludzie coraz rzadziej się przedstawiają. Widzę cię w kinie, w pracy, dziennie mijam cię w klatce w bloku czyli cię znam. Nie wiem kim jesteś, ani jak masz na imię, ale to nie jest istotne, skoro obserwuje twój profil na instagramie.
-Miło poznać, mów mi Paro.-zrobiła krótką przerwę, a jej twarz oblał rumieniec widoczny nawet w coraz większym mroku parku.-Tak,
mam lekki kłopot ze wzrokiem i zazwyczaj ubieram soczewki. Ale nie przyglądaj mi się tak, proszę.

Jeśli mężczyzna puścił jej rękę zasłoniła dwoma dłońmi policzki ukrywając swoje zażenowanie. Przecież stała tu w dresie, zmęczona i spocona po biegu. Na pewno mogła poczuć się nieodpowiednio, kiedy przystojny mężczyzna się jej tak uważnie przygląda.
Słuchała wypowiedzi mężczyzny paląc dalej, jednak unikała jego wzroku, a rumieniec, choć zelżał, dalej nie opuszczał jej piegowatych policzków. Słysząc o bezsenności przypomniał jej się dobry przepis na ziołową herbatkę, która powinna pomóc na taką dolegliwość. Nie odczyła potrzeby dzielenia się przepisem, współcześni ludzie mniejszą nadzieję pokładają w mądrości ludowej i ziołolecznictwie.
Kiedy wspomniał o jej osobie uśmiechnęła się, rzucając przelotne spojrzenie Kurtowi. Miło było słyszeć, że zauważył ją nawet przy zmroku w takim miejscu. Może mu wpadła w oko? Kto wie.
Akurat skończyła palić swojego papierosa i zgasila go, rzucając na ziemię i przydeptując podeszwą adidasa. W tym samym czasie usłyszała jak mężczyzna, który dalej pozostał anonimowy zaczął mówić o trupach w szafie. Może to tylko nieprzyjemny dowcip, jednak jej się zdecydowanie nie spodobał. Poczuła dreszcz, który lekko, lecz widocznie wstrząsnął jej ciałem. Złapała się za ramiona krzyżując ręce.
-Proszę nie opowiadać takich niepokojących żartów. Albo przynajmniej zaśmiać się po ich wypowiedzeniu, bo człowiek może zacząć się bać.
Miała nadzieję, że to tylko żart, a nieznajomy nie okaże się seryjnym mordercą, który faktycznie w swojej szafie zbiera kolekcję z ludzkich kończyn. Sama myśl była dostatecznie obrzydzająca, szczególnie dla niej, kiedy od lat gardziła zbędną przemocą, a już w szczególności zabójstwem, które miało na celu spełnienie jakiś niezdrowych fantazji.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Park osiedlowy.
Nie 24 Lut 2019 - 1:27
- Heh, przynajmniej jest pan szczery. - skwitował ze śmiechem, kiedy tamten podał powód swojego zapytania. Kurt nie miał mu tego za złe, zwyczajnie zastanawiało go po co tamten silił się na grzeczność. Może w czasach kiedy każdy gdzieś się spieszy, między wiecznie spóźnionymi rzeszami ludzi znajdzie się osobnik, który zwyczajnie chce przystanąć i porozmawiać o przysłowiowej "dupie Maryni"? Któż go tam wie, mężczyzna nie dość, że wyglądał jak trup, nie podał swojego imienia. Chciał pozostać anonimowym - jego wola, ale statystycznie, jeśli w grupie osób chociaż jedna osoba się przedstawi, grupa zaczyna instynktownie takiej osobie ufać. Sprawdzony trik.
Nie ukrywał, że to dziewczyna stanowiła obiekt na którym chętniej zawieszał wzrok. Przyglądał się jej uprzejmie i posyłał uśmiechy. Przedstawiła się, więc i kontakt z nią stał się od razu łatwiejszy.
Mimo, iż nie w głowie mu były romanse, zaśmiał się przyjacielsko na jej prośbę i pokręcił głową.
- Jak mam przestać, kiedy stoi obok mnie ktoś tak ładny? - odparł uprzejmie - Znudził mi się widok własnej gęby w odbiciu telefonu, dlatego patrzę. I podziwiam. - dodał, z rozbrajającą szczerością.
Była na swój sposób urocza. Nawet w tym sportowym ubranku, zziajana i spocona. Nie widział jej rumieńców, ale gdy uniosła dłonie do twarzy, potwierdziła tylko, że jest zawstydzona.
Ludzie, gdy czuli się w ten sposób, często odruchowo szukali kontaktu z własną twarzą. Dotykali bezwiednie nosa, szczęki, zaczynali bawić się włosami. Zupełnie tak, jakby chcieli dzięki temu poczuć się pewniej.
Kiedy starszy odezwał się ponownie, Streicher spojrzał na niego uważnie. Na chwilę zniknął dobrotliwy uśmiech a jego twarz stężała, gdy oglądał go sobie od stóp po głowę. Ten człowiek był dziwny. Nie niebezpieczny. Po prostu dziwny. A tacy są chyba jeszcze gorsi.
Czy faktycznie miał trupy w szafie? Jeśli tak, to powinien się ich szybko pozbyć, bo martwe ciało zaskakująco prędko zaczyna śmierdzieć. Równie dobrze chciał tą gadką wystraszyć ich i odgonić, by w spokoju dokończyć papierosa.
Dziewczyna zadrżała, co nie umknęło uwadze Kurta. By pokazać, że nie ma złych zamiarów i by dodać jej otuchy, podszedł do niej i delikatnie objął ją ramieniem. Pewnie nie powinien tak wcześnie posuwać się do kontaktu fizycznego, ale w tej chwili zmartwił się tym, że się przestraszyła.
- Hej hej, już dobrze. - powiedział z papierosem w ustach - Nie martw się, w razie czego po prostu go zastrzelę. - powiedział i posłał jej promienny uśmiech po czym spojrzał na dziwaka - Ale chyba jeszcze nie ma takiej potrzeby, prawda?

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Park osiedlowy.
Wto 5 Mar 2019 - 12:20
Nie przedstawiał się, bo nie widział ku temu potrzeby. Ileż to się ludzi teraz spotyka i nie każdego imię chce się znać. Mortis wiedział iż zapewne nie spotka już ich, bo po co? Nie chciał ich poznawać, chyba że od środka, no i przede wszystkim nie narzucał się. Nie potrzebował też ich zaufania i nie wyglądał na kogoś kto nadaje się do tego typu rozmów. Z drugiej strony mógł zwyczajnie być nadmiar ostrożny.
Ci prawili sobie komplementy i wyglądali jak dwa gołąbki, a Mortis zdecydowanie czuł iż jest w złym miejscu. No ale wracając do parku. Rzucił wzrokiem na kobietę, przyglądając się jej reakcji na jego słowa. Zareagował na to... wcale. Większe zainteresowanie dało się dostrzec gdy usłyszał słowa młodszego mężczyzny.
-Haha
Zaśmiał się sarkastycznie, stosując się do słów dziewczyny, reagując tym zachowaniem na słowa nieznajomego. Nie obawiał się go. Wyglądał na zrównoważonego, dlatego wydawało mu się iż strzelanie do nieznajomych tylko przez to że mają trupy w szafie, nawet jeżeli nie prawdziwe, to nie jest wystarczający powód.
- Jakiś Ty odważny...
Skwitował, po czym wstał powoli z ławki, poprawiając swoje ubranie, by zaś spojrzeć na towarzyszów.
- Paro, mogę się tak do Ciebie zwracać?- Zapytał po czym nie czekając na odpowiedz dorzuci drogą część wymowy. - Jesteś urokliwą kobietą, bez wątpienia o ciepłym sercu, dlatego też nie obawiaj się. Kolekcjonuje tylko popsute zabawki, bądź te szczególnie znienawidzone.
Choć słowa miały być odebrane jako swojego rodzaju sposób na uspokojenie dziewczyny, to jednak zważywszy na sytuacje, mogło dać odwrotny efekt. Mortis liczył się z tym, gdyż wiedział że wzbudza wiele kontrowersji, lecz nie zależało mu na krzywdy osób które wykazują uczucia, a Paro wydawała mu się osobą tego typu. Na świecie brakowało tych emocji i uczuć, dlatego usuwanie je było by niczym innym jak strzałem w kolano. Czasem lubił popatrzyć na ciepłe emocje, bowiem to one wzbudzały w nim jakieś refleksje, pozwalały mu chwile się zastanowić. Zawstydzenie, czy też łagodne uśmiechu... Choć były mu obce to jednak przyprawiały go o dobre myśli. Po zakończeniu wypowiedzi jego spojrzenie ulokuje się na chłopaku.
- Jeżeli chcesz to strzelaj, wszak nie jesteś jedynym tutaj który ma broń, więc nie spudłuj.
Nie była to prowokacja, a swojego rodzaju ostrzeżenie skierowane do mężczyzny, który mógł atakować, lecz niech przyjrzy się dziwakowi. Nie wyglądał na kogoś kto nie umie się bronić.

Powrót do góry Go down





Parvatti
Gif :
Park osiedlowy. 5PUjt0u
Godność :
Parvatti Ray
Wiek :
1000 lat ponad, ale dalej się trzyma
Rasa :
Baśniopisarka
Wzrost / Waga :
165 cm/ 53 kg
Znaki szczególne :
Srebrno złote włosy, tęczowe oczy i elfie uszy.
Pod ręką :
Papierosy, klucze do mieszkania, portfel, zapalniczka, bransoletka Animicus.
Zawód :
Alkoholik, obieżyświat.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t189-parvatti
ParvattiNieaktywny
Re: Park osiedlowy.
Pon 11 Mar 2019 - 13:11
Zaczęła podobać się Baśniopisarce ta gra niewinnej i słodkiej. Miło słyszeć takie komplementy od nieznajomego mężczyzny, szczególnie w tym świecie, gdzie ludzie częściej byli szczerzy, a przynajmniej rzadziej silili się na niepotrzebne kłamstwa by innej osobie podbudować ego.
Gdy sytuacja zaczęła robić się niepokojąca poczuła ciepłą dłoń na swoim ramieniu. Spojrzała na Kurta i uśmiechnęła się przyjacielsko, chcąc w ten sposób mu podziękować za dodanie otuchy w tej chwili niepokoju. Gdy mężczyzna w staromodnym stroju odezwał się do niej zwróciła twarz w jego kierunku i spojrzała mu w oczy pełna niepokoju i ciekawości. Słowa mężczyzny nie dość, że jej nie uspokoił, to wprowadziły dodatkowy niepokój. Czyżby był on Marionetkarzem ? Jeśli tak, to na pewno był dość dziwny ponieważ, ci zazwyczaj kolekcjonują te piękne i udane dzieła, ale kto wie, może mężczyzna nie miał równo pod sufitem. Tak samo słysząc o broni w głowie zakołatała jej nieprzyjemna myśl, przecież zwykli mieszkańcy tego miasta nie nosili na co dzień przy sobie broni. Robili to jedynie pracownicy służb specjalnych na służbie i możliwie pracownicy Mori albo gangsterzy. Doborowe towarzystwo dla kogoś, kto pochodzi z drugiej strony lustra.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Park osiedlowy.
Sob 23 Mar 2019 - 23:18
Facet był niepokojący, ale nie był pierwszym mrukiem z jakim Streicher miał do czynienia. W pracy spotykał takich na pęczki, łatwiej bowiem ukryć prawdziwego siebie pod maską mrocznego milczka, dziwaka który ma odstręczające hobby. Im mniej przyjaźni zawrzesz, tym lepiej dla ciebie samego.
Kurt, chociaż nie krył specjalnie swojego imienia i nazwiska, ukrywał wszelkie informacje które mogłyby mu zaszkodzić. Całą jego historię znała jedynie MORIA i to był w stanie zaakceptować, przecież oddał tej organizacji całego siebie. MORIA była jego rodziną, domem do którego wraca się z uśmiechem. Uwielbiał przesiadywać w placówce, studiować mapy, obmyślać strategię czy nawet rozmawiać z żołnierzami. Byli prości. Gorzej było z istotami z drugiego świata - z tymi wolał ograniczać kontakt do przymusowego minimum. Nie bał się ich ale wolał pozostać nieufnym, może dlatego, że każde z nich dysponowało dziwaczną magią. On, jako Zastępca Dyrektora był w prawdzie prawie nietykalny, ale korytarze siedziby były długie i kręte... Nigdy nie wiadomo kiedy któryś z Dziwadeł, bo tak w myślach nazywał ich Kurt, postanowi zabawić się mocą. Streicher wolał nie mieć powodów do zemsty, przynajmniej nie większych niż już miał.
Patrzył ukradkiem na starszego, ale nie wyjmował swojej broni. Po co? Nie chciał go straszyć, tekst o spluwie miał raczej zapewnić dziewczynę, że ma sojusznika. Może też liczył na coś więcej, w ich relacji. Popisywał się? Trochę.
Dodatkowo chciał wybadać Parvatti. Każdy Człowiek wiedział, że legalną broń noszą tylko służby miasta takie jak policja, rządowi i... MORIA. Kurt chciał sprawdzić, czy jasnowłosa w jakikolwiek sposób uczepi się tematu. Najwidoczniej jednak nadzieje były płonne, bo nie odezwała się ani słowem.
Uśmiechnął się krzywo, drwiąco słysząc jego ostatnie słowa. A więc miał przy sobie gnata? Świetnie! Udało mu się dowiedzieć bardzo ciekawych rzeczy.
- Nie będę strzelał, nie dał mi pan jeszcze powodu. I mam nadzieję, że tak pozostanie. - powiedział wzruszając ramionami, trzymając się jednak blisko Paro.
Rozmowa jakoś niespecjalnie się kleiła i sprowadzała się do podejrzeń i niekoniecznie przyjaznych spojrzeń. Postanowił wykazać się daleko idącym odruchem opiekuńczości i objął kobietę lekko w talii, delikatnie przyciągając do siebie. Nie miał złych zamiarów o czym świadczył szczery uśmiech.
- Może dasz się zaprosić do kawiarni? Wiem, jest już późno ale znam tutaj, nieopodal, fajną knajpkę. - zaproponował i przeniósł wzrok na mężczyznę - Pan wybaczy, ale atmosfera jest wyjątkowo ciężka. Mam nadzieję, że miło spędzi pan dzisiejszy wieczór, my tymczasem może udamy się w inne miejsce. - papieros dopalił się całkowicie dlatego Kurt wyjął go z ust, podszedł do kosza i dogasił go w miejscu specjalnie do tego przeznaczonym. Popatrzył na nadzieją na Parvatti - liczył, że kobieta przyjmie jego ofertę i zostawią podejrzanego typka daleko za sobą. Niech sobie dalej kolekcjonuje ciała... ale na ich nie ma co liczyć.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Park osiedlowy.
Nie 24 Mar 2019 - 14:04
Choć nie miał wrogich zamiarów wobec dwójki, to jednak ci dobrze robili iż mieli się na baczności, wszak nie wiadomo kogo można spotkać po mroku. Niezależnie by był to jakiś pajac ubrany na różowo, czy też ktoś kompletnie inny, pokroju np Mortisa. Być może ta ostrożność wynikała z fachu, a sam mężczyzna starał się mieć oczy dookoła głowy, nawet wtedy gdy nic mu nie groziło. No ale mniejsza z tym. Rozmowa się im nie kleiła, owszem. Mortis swoim zachowaniem nie wiele pomagał, nie zachęcał do rozmowy. Taki typ. Streicher źle odczytał słowa nieznajomego, wszak nie miał przy sobie żadnego gnata, miał jednak coś co bez wątpienia w rękach Mortisa było bronią.
- Bardzo bohatersko to brzmi... Wspaniały tekst popisowy, lecz w ostatecznym rozrachunku, to strzał w kolano, dlatego też nie przechwalaj się tym co posiadasz, zwłaszcza przed kimś kogo nie znasz i jak sam oceniłeś przed kimś kto wygląda jak vroucolacas.
Nie zamierzał pouczać chłopaka, niemniej rada jaką do niego skierował nie była ani trochę kpiąca, wręcz przeciwnie. Oczywiście można zarzucić starszemu iż jest hipokrytom, bo sam też się przyznał że ma broń, jednak w porównaniu do młodszego nadal ma asa w rękawie w postaci efektu zaskoczenia. Zresztą nie zamierzali się bić, ani strzelać do siebie...
- Dziękuje Kurt. Bądźcie zdrowi i bawcie się równie dobrze, jak ja.
Pozdrowił ich w dość niecodzienny sposób po czym skinie do nich głową na pożegnanie. Po chwili postanowił ich zostawić, kryjąc się w mroku, więc niedługo po tym zniknie im z oczu.


z/t



Powrót do góry Go down





Parvatti
Gif :
Park osiedlowy. 5PUjt0u
Godność :
Parvatti Ray
Wiek :
1000 lat ponad, ale dalej się trzyma
Rasa :
Baśniopisarka
Wzrost / Waga :
165 cm/ 53 kg
Znaki szczególne :
Srebrno złote włosy, tęczowe oczy i elfie uszy.
Pod ręką :
Papierosy, klucze do mieszkania, portfel, zapalniczka, bransoletka Animicus.
Zawód :
Alkoholik, obieżyświat.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t189-parvatti
ParvattiNieaktywny
Re: Park osiedlowy.
Wto 26 Mar 2019 - 4:38
Gdy Kurt ją obiął poczuła się dość dziwnie. Może dlatego, że na 40 % wedłóg niej samen był członkiem Mori, a czego, jak czego to właśnie tej organizacji powinna się bać. Przecież była znienawidzonym przez rasę ludzką, paskudnym i plugawym stworzeniem. Nie kobietą, nie Baśniarką, nie muzą, nie nimfą. Była paskudą i wszystkim co złe.
Eh, gdzie ten świat prowadzi, za chwile będą nam kazać nosić transparenty by wiadomo było czy nie jesteśmy kosmitami.
Słysząc zaproszenie do kawiarni musiała się zastanowić nad odpowiedzią. Przecież to mogła być pułapka, ale nawet jeśli nie, to przecież jest w dresie! Nie może tak iść na kawę. Szczególnie z przystojnym mężczyzną, który w dość szybkim tempie przekracza kolejne granice bliskości.
Gdy bezimienny się pożegnał postanowiła pokiwać mu głową w geście pożegnania. Nie ważne co się zdarzyło, to kulturę osobistą każdy musi zachować. Kiedy tylko zniknął w ciemnościach oswobodziła się powoli z ciepłego uścisku Kurta i z uśmiechem odpowiedziała na jego miłą propozycję.
-Z wielką przyjemnością, jednak myślę,
że w tym stanie czuła bym się trochę nieodpowiednio. Nie będzie ci przeszkadzać jeśli wróciła bym do mieszkania? To w bloku, tu niedaleko. By umilić ci czas czekania, mogę zrobić kawę.

O S Z A L A Ł A Ś
Zanim się zorientowała, zaprosiła do mieszkania mężczyznę z Mori, a nawet jeśli nie z niej, to takiego, który właśnie był gotów się strzelać z obcym mężczyzną w parku, który był miejscem publicznym, a to na pewno nie było normalne. Jednak się nie bała, możliwe czuła niepewność, jednak kto by jej nie czuł.
Tylko, że w całej, zakręconej sytuacji znalazł się jeden istotny problem, przecież to nie jest Kraina Luster, gdzie ma rezydencję z pokojem gościnnym, tylko Świat Ludzi, a ona dodatkowo ma małą kawalerkę. A powinna wziąść prysznic po biegu. Jeszcze Kurt sobie pomyśli, że dziewczynę podniecają jakieś dziwne sytuacji i postanowiła co zaciągnąć do łóżka.
-Yyyy znaczy, no wiesz do niczego nie namawiam, tylko wiem, że po bieganiu raczej nie wyglądam ani nie pachnę niczym róża. Hehe.
Próbowała jakoś wybrnąć z dwuznacznej sytuacji. Ale pozostało tylko czekać, czy okazało się jak mężczyzna zrozumiał jej wcześniejsze słowa i też, czy miała się czego tak naprawdę obawiać z jego strony.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Park osiedlowy.
Sro 27 Mar 2019 - 20:32
Kiedy tylko mroczny mężczyzna oddalił się w sobie tylko znanym kierunku, Streicher dyskretnie wypuścił powietrze. Nie lubił puszyć się i zaznaczać terenu, ale tamten zachowywał się conajmniej dziwnie, dlatego też szatyn zdecydował się na kontakt fizyczny z Parvatti.
Gdy znaleźli się sami, puścił dziewczynę i sięgnął do swojej paczki papierosów.
- Przepraszam, że zacząłem cię obłapiać. - powiedział ze spokojem - Chciałem dać mu jasny sygnał, żeby spadał. Dziwny typ. - skomentował i wyjął jedną sztukę po czym poczęstował ślicznotkę - Z mojej strony nie masz się czego bać, nie jestem z tych co zaciągają w krzaki i gwałcą. Nie bawi mnie to. - stwierdził wkładając fajka do ust i odpalając go. Jeśli Parvatti postanowiła skorzystać z poczęstunku, również i jej podstawił ogień.
Przez chwilę stał w milczeniu i rozglądał się na boki, ale gdy zaczęła mówić, skupił na niej całą uwagę. Widać było, że zniknięcie faceta w czerni podziałało uspokajająco. Kurt palił, wydmuchując co chwilę dym w górę, tak, by przypadkiem nie uraczyć nim Parvatti. Co jak co, ale chamem nie był.
- Moja propozycja jak najbardziej jest aktualna, ale sądzę, że należy ci się małe wyjaśnienie. - powiedział i odjął papierosa od ust - Nie liczę na seks. Żeby bylo jasne. Za to fajnie byłoby po prostu usiąść i pogadać. Nawet o pogodzie. - posłał jej szczery uśmiech.
Robiło się coraz chłodniej i bezczynne stanie w środku parku powoli dawało się we znaki - Kurt nie myślał, że spacer mu się przedłuży dlatego nie ubrał się zbyt ciepło, ale biorąc pod uwagę, że wieczór zapowiadał mu się dobrze, nie narzekał.
-No pewnie, jeśli to sprawi, że będziesz się czuła lepiej. - wzruszył ramionami - A, i poczekam na dole. Nie chcę cię peszyć swoją obecnością, zwłaszcza, że dopiero co się poznaliśmy. - dodał - Jeśli nie zejdziesz w ciągu pół godziny, po prostu pójdę w swoją stronę. No, chyba, że potrzebujesz więcej czasu by przypudrować nosek, chociaż jak dla mnie nie musisz się upiększać. Już jesteś śliczna. - powiedział to tak, jakby stwierdzał wszystkim znany fakt i wypuścił dym.
Czekał na jej decyzję. Cokolwiek ona zechce, on grzecznie posłucha. Nie był w nastroju sprawiania problemów. Przecież na codzień miał z nimi do czynienia, aż do pożygu.

Powrót do góry Go down





Parvatti
Gif :
Park osiedlowy. 5PUjt0u
Godność :
Parvatti Ray
Wiek :
1000 lat ponad, ale dalej się trzyma
Rasa :
Baśniopisarka
Wzrost / Waga :
165 cm/ 53 kg
Znaki szczególne :
Srebrno złote włosy, tęczowe oczy i elfie uszy.
Pod ręką :
Papierosy, klucze do mieszkania, portfel, zapalniczka, bransoletka Animicus.
Zawód :
Alkoholik, obieżyświat.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t189-parvatti
ParvattiNieaktywny
Re: Park osiedlowy.
Pią 29 Mar 2019 - 2:47
Postanowiła skorzystać z propozycji i wyciągnęła z paczki papierosa, jednak zastanowiło ją jak go może odpalić, kiedy mężczyzna wsześniej nie miał zapalniczki.
A jednak.
Skoro z zapalniczką to wkręcał, to może z bronią też i okaże się tylko jakimś świrem, z dwojga złego lepszy świr, niż Moria.
Uśmiechnęła się i ospaliła papierosa zaciągając się dymem, z uśmiechem na twarzy. W sumie nie miała co narzekać, przecież szatyn przypilnował by ta dziwna sytuacja nie wymknęła się spod kontroli. Może jednak był tylko miłym gościem, który przechawala się po prostu bronią by odstraszyć innych swoją pewnością siebie. Ach, świat staje się dla niej za bardzo skomplikowany. Kiedyś było łatwiej, kiedy ktoś chciał ci zrobić krzywdę to od razu dało się poznać, że jest coś nie tak z człowiekiem. A teraz to nigdy nie wiadomo, czy gość mówi prawdę, czy nie. Czy wie o Krainie, czy nie. Czy jest zwykłym człowiekiem, czy może jednak jest innej rasy.
-Widzę, że naprawiłeś zapalniczkę.
Zagadała z uśmiechem wesoło. Od razu można było zauważyć, że nie ma mężczyźnie za złe tego drobnego kłamstwa, a nawet wykorzystała sytuację by móc z nim trochę poflirtować, a może tylko przyjacielsko wytknęła podstęp. Kto wie.
Słysząc wytłumaczenie zaśmiała się w duchu. Bardzo głosno i bardzo gorzko.
No tak Paro, jesteś stara i ludzie już wolą się do przodu wytłumaczyć, by nikt ich nie wziął za gerofili. Brawo ty. Zostanie ci w życiu stado kotów i Gra o tron.
Gdy usłyszała odpowiedź na swoje wytłumaczenie zrobiło jej się jeszcze gorzej na tym starym i zgorzkniałym serduszku. No nic, może po tej kawie skoczy do baru na butelkę ginu, która z pewnością ją pocieszy.
-No dobrze, to chodźmy chociaż pod klatkę,
Przy blokach powinno być odrobinę cieplej, niż w tym ciemnym parku. Postaram się przebrać w mniej niż 30 minut. Ale ty pewnie wiesz jak to się kończy z kobietami co?

Przytaknęła wesoło na propozycję i ruszyła w stronę wyjścia z parku dalej, nieśpiesznie paląc papierosa. Jednak, nawet te parę minut w ciszy mogło stać się krępujące więc po pierwszych krokach od razu zagaiła rozmowę.
-Czym się zajmujesz, jesteś policjantem?
Nie często spotykam ludzi z zezwoleniem na broń.

Oczywiście Paro nie uwzględniła, że broń może pochodzić z nielegalnego źródła. A nawet jeśli tak było, to wolała o tym nie wiedzieć dla własnego dobra. Spacer z pracownikiem Mori, to jedno, a wypytywanie się o nielegalne sprawy kogoś z półświatka to co innego. A najgorsze w tym wszystkim było, że nie wiadomo, która z tych opcji tak naprawdę jest gorsza.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Park osiedlowy.
Sob 30 Mar 2019 - 20:31
Jej komentarz na chwilę zbił go z tropu. Odjął papierosa od usa i spojrzał na nią, nie bardzo rozumiejąc o co chodzi. Kiedy wreszcie załapał sens jej wypowiedzi, uśmiechnął się szeroko i podrzucił zapalniczkę.
- Ups? Wydało się. - powiedział udając skruszonego - Kłamczuszek ze mnie. - puścił jej oczko. Nie chciał tłumaczyć, że zwyczajnie nie znalazł jej wcześniej, bo jest leniwy i kiedy nie znajdzie zapalniczki w jednej kieszeni, zazwyczaj nie chce mu się szukać w drugiej. No, chyba, że chce mu się strasznie palić a w pobliżu nie ma nikogo, kogo mógłby zaczepić.
Nie chciał jej zrobić przykrości ale najwidoczniej powiedział coś nietak. Widząc jej minę zganił się w duchu, że czasami bywał tak niedelikatny. Cóż, nie liczył na romans z nieznajomą, dlatego chciał ją uspokoić ale najwidoczniej mu nie wyszło.
- Po prostu... Nie chcę byś myślała, że chcę cię zaciągnąć do łóżka. - wyjaśnił - Chociaż jeśli ty miałabyś na to ochotę, to czemu nie? Jesteś miła, inteligentna i śliczna. Podobasz mi się. - dodał, wypuszczajć dym ustami.
Mimo wszystko dziewczyna przystała na propozycję, co ucieszyło Kurta, chociaż jak zwykle nie bardzo dał to po sobie poznać. Był typem spokojnego faceta, który nie ekscytuje się wszystkim co go spotka. No, chyba, że chodziło o strzelanie. Mając w dłoni karabin, podnieta rozpalała go od środka i był gotowy dyszeć z radości.
W tej chwili był jednak do przesady spokojny, pewnie nawet wybuch nie zrobiłby na nim wrażenia. Jednocześnie był skupiony na niej i słuchał co mówiła.
- Nie musisz się spieszyć. - zapewnił - Wolałbym, żebyś czuła się komfortowo, dlatego poczekam nawet, jeśli prysznic miałby zająć godzinę. - wyjaśnił - Ale jeśli chcesz mnie spławić, powiedz po prostu, że masz mnie gdzieś. - wuśmiechnął się do niej, jak gdyby nigdy nic. Chciałby spędzić z nią czas, ale nie miał w zwyczaju narzucać swojego towarzystwa kobietom.
Poszedł za nią paląc w spokoju a kiedy zadała pytanie, zbliżył się by lepiej ją słyszeć i nie musieć krzyczeć w odpowiedzi.
- Właściwie to byłem żołnierzem. - powiedział, zgodnie z prawdą - Kiedy odchodziłem ze służby musiałem złożyć broń, ale szybko złożyłem wniosek o pozwolenie cywilne no i dostałem, przez wzgląd na nieskazitelnie czystą kartotekę. - wyjaśnił cierpliwie zaciągając się papierosem - Kwestia przyzwyczajenia, jakoś tak lepiej czuję się z kaburą przy pasku. - wzruszył ramionami idąc dalej.

z/t - przejdźmy do innej lokacji

Powrót do góry Go down





Parvatti
Gif :
Park osiedlowy. 5PUjt0u
Godność :
Parvatti Ray
Wiek :
1000 lat ponad, ale dalej się trzyma
Rasa :
Baśniopisarka
Wzrost / Waga :
165 cm/ 53 kg
Znaki szczególne :
Srebrno złote włosy, tęczowe oczy i elfie uszy.
Pod ręką :
Papierosy, klucze do mieszkania, portfel, zapalniczka, bransoletka Animicus.
Zawód :
Alkoholik, obieżyświat.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t189-parvatti
ParvattiNieaktywny
Re: Park osiedlowy.
Sro 3 Kwi 2019 - 11:25
Uśmiechnęła się słysząc odpowiedź na temat zapalniczki, jednak zauważyła, że coś jest nie tak. Zauważyła, jak mężczyzna nie załapał jej wypowiedzi, jakby nigdy nie miał problemu z zapalniczką. Możliwym jest też, że jej po prostu nie znalazł wcześniej, albo, że specjalnie udawał, że jej nie ma. To teraz nie było zbyt istotne.
Po kolejnym wytłumaczeniu zaśmiała się. Nie dlatego, że nie podobało jej się to, co mówił mężczyzna, tylko dlatego, że dawno, naprawdę dawno temu ostatni raz z kimś tak rozmawiała. Zakryła dłonią usta i przez dobrą minutę starała się zdusić śmiech. Ostatecznie, aż musiała otrzeć oko, ponieważ w jego kąciku zebrała się mała łezka. Chyba zbyt niegrzecznie się zachowała więc jeszcze poklepała się po policzkach by na dobre się uspokoić.
-Wybacz, po prostu dawno, naprawdę dawno od nikogo nie usłyszałam tak miłej propozycji spędzenia wieczoru więc trochę głupieję, nie przejmuj się tym.
Czuła jak przez to głupie, ciągłe tłumaczenie zaś się czerwieni. W tym świecie było dla niej inaczej, znów czuła się, jakby miała z 200 lat i brała każdy oddech pełną piersią, jakby nie przeżyła wojny, śmierci przyjaciół, wielu ciężkich lat. Mogła znowu chodzić z sercem na dłoni i tylko nieliczne chwile, gdy przypomniała sobie o Mori ją stawiały do pionu i przeganiały z tego świata.
Gdy ruszyli i słyszała, że mógłby czekać godzinę zaśmiała się znowu.
-Gdybym miała zrobić sobie pełną metamorfozę tapety na twarzy to bym nie pozwoliła ci stać na tym mrozie, tylko zrobiła kawę, byś nie umarł z nudów.
Żarcik rodem z memów o kobietach, które po 5 godzin szykują się do wyjścia. Jednak nie zamierzała pozwolić tyle na siebie czekać, przecież to niegrzeczne i psuje cały klimat.
Słysząc, że był żołnierzem trochę się zmartwiła, jednak nie dała po sobie poznać. Nie lubiła wojska, głupia organizacja, która zaciągała i szkoliła młodych ludzi by zabijali innych nie patrząc na ich życie, tylko na kolor skóry, czy narodowość.
-To dobrze, że odszedłeś w stan spoczynku, wojna to nic dobrego, dla nikogo.
Chwilowy cień przemknął przez twarz Paro, jednak szybko zniknął. Nigdy nie lubiła przemocy, jednak z czasem jej nienawiść zamieniła się w niechęć, a potem jedynie lekkie obrzydzenie. Przecież nie jest kimś kto powinien zmieniać nagle świat, tylko tym, który uczy innych, czym jest łaska czasu.

Droga nie zajęła im długo, aż znaleźli się pod wielką, blokową płytą. Kobieta otworzyła drzwi kluczem i zniknęła za nimi, wjechała na swoje piętro windą, weszła do mieszkania, zrzuciła ubrania zostawiając je w kącie pokoju i wzięła szybki prysznic. Po zabiegu, stojąc przed lustrem w łazience założyła brązowe soczewki, a długie włosy splotła w kok, bez ładu. Spiczaste uszy zasłoniła czarną bandamką, która miała udawać coś w rodzaju opaski. Całość stroju dopełniła czarna koszulka na ramiączkach zdobiąca dekolt koronką i czerwone spodnie. Całość dopełniły czarne trampki i płaszcz, który przypominał dłuższą marynarkę. W kieszeniach znalazły się papierosy, telefon, klucze i scyzoryk. Czemu scyzoryk?
Bo jak nie wyjdzie wieczór, to w całodobowym nie otworzą ci butelki wina.

Kobieta zbiegła na dół i jeszcze sprawdziła czas, minęło 20 minut. Nie tak krótko jakby chciała, ale nie najgorzej. Dotarła do Kurta i mogli ruszyć dalej.

z/t

Powrót do góry Go down





Eliot
Gif :
Park osiedlowy. 6o4KVpA
Godność :
Eliot Wels
Wiek :
trzydzieści parę kilka coś, nie chce się przyznać do tej czwórki z przodu
Rasa :
Lunatyk
Wzrost / Waga :
178 cm | 79 kg
Znaki szczególne :
blizna na lewym boku, Suzuku: Generis Collare w użyciu!
Pod ręką :
papierosy, Animicus, Bezdenna Sakwa: m.in. Kosmata Brosza, Generis Collare, Zegarmistrzowski przysmak (2szt.)
Zawód :
ŚL: olaboga pisarz, z zawodu barman, w sercu na zawsze pan z warzywniaka | KL: informator/kurier informacji
https://spectrofobia.forumpolish.com/t1022-eliot https://spectrofobia.forumpolish.com/t1024-eliot https://spectrofobia.forumpolish.com/t1045-kontakt-z-eliotem#15620 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1081-eliot
EliotKolekcjoner Przypadkowych Obiektów
Re: Park osiedlowy.
Pon 24 Lip 2023 - 18:25
To był najwyższy czas, żeby po długiej nieobecności w domu uzupełnić zapasy w szafkach. Dziś rano zorientował się, że poza kawą i płatkami śniadaniowymi nie miał niczego do włożenia w gary, a alkohol i papierosy się nie liczyły. Nie chciał wyjadać rzeczy swojej współlokatorki Lou, więc nastała pora, której nie sposób było już odkładać na później - czas na zakupy. Takie porządne, z zapasami, i nawet odrobiną szaleństwa, bo zamierzał w tym tygodniu uraczyć Lou dobrą kolacją w ramach powrotu jak i w podziękowaniu za domową fryzjerską robotę. Obcięła jego ciemne, teraz już wchodzące w szarawe szpakowate odcienie kłaki, a on już się zajął swoją imponującą brodą. Od tamtego czasu leniwy kilkudniowy zarost znów objął jego twarz.

Droga do sklepu nie była daleka, ale w pewnym wieku i przy pewnej pogodzie po prostu musisz sobie usiąść na ławce w parku, żeby złapać oddech i przemyśleć kilka spraw na temat swojej egzystencji, ot typowy wtorek dla Eliota. Wieczorem będzie padać, na sto procent, Eliot czuł to w swojej rozległej, pulsującej odległym bólem bliźnie na boku. Nie spodziewał się, że to co gadają stare baby "ooo, łupie mnie w krzyżu, zanosi się na deszcz!" było jakkolwiek bliskie prawdzie, ale skoro teraz sam został starą babą przewidującą pogodę z sugestywnych impulsów własnych kości i blizn, został pokornym wyznawcą tego typu pogodynek.

Ponieważ nie pracował już w barze, ani w warzywniaku, a biznes podrabiania dokumentów dla magicznych na razie przycichł, miał dużo wolnego czasu. Prawdopodobnie powinien go spędzić szukając bardziej stałej roboty niż zabawa w pisarza, ale nie miał na to ochoty. Ledwo wrócił ze swojej rekonwalescencji w Szkarłatnej Otchłani i ulokował się z powrotem w domu z Lou. Wiedział, że potrzebuje czasu, żeby wrócić do normalności. Ha!, normalności. Ściągnął brwi i niemal skrzywił się, kiedy to słowo przeszło mu przez głowę. Co to w ogóle znaczyło, normalność. Nie miał już bladego pojęcia. Może powinien przestać dzielić swój świat przez pryzmat magii i normalności. Sam fakt, że był Lunatykiem w Świecie Ludzi przeczyło normalności. A jednak będąc tu czuł pewnego rodzaju... spokój. Bo po co inaczej by tu wracał? Kompletnie nic go tu nie trzymało. Może właśnie dlatego objawiało się to odczuciem względnej wolności? Pomimo wszystkich konsekwencji swoich czynów, znów wrócił na stare śmieci, do miejsc, które witały go tylko przykrymi wspomnieniami. Co było dziwną realizacją, głupią wręcz, na wyrost, i bardziej skomplikowaną niż by chciał, ale coś w tym mimo wszystko chyba było. Spodobała mu się ta myśl, więc wyciągnął notes, który był przerażająco starym plikiem ręcznie zszytych żółtawych kartek, elegancko oprawionych w skórę, przewiązanych najprawdziwszym rzemykiem. Ołówkiem zaczął gryzmolić coś o złudnej wolności, twardych faktach rzeczywistości i mentalnej niestabilności jakiej dorobił się przez nieustanne traktowanie swoich lunatycznych zdolności podróżowania między krainami jako skomplikowanej metafory na brak celu w życiu. I o potrzebie czasu leczącego rany. Spokoju ducha pozwalającego odpłynąć wspomnieniom tam, gdzie było ich miejsce, w przeszłość, a nie pozwalać im na stałe zatapiać się w duszę, skąd ciężko było je powtórnie wyłowić.

Zapisywanie rzeczy było nowym nawykiem Eliota, który wsiąknął w niego w czasie pracy nad książkami. Dziwaczny i staromodny notes idealnie pasował do jego zmęczonej i zadumanej sylwetki. Wyglądał jak pracownik biurowy, którego korpo wypluło dziś już z pracy i teraz na ławce wśród drzew i odległych krzyków dzieciaków na placu zabaw próbował sobie przypomnieć jak się stawia litery zamiast walić palcami w klawiaturę.

Powrót do góry Go down





Kikomi Toshokan
Gif :
Park osiedlowy. 5PUjt0u
Wiek :
24
Wzrost / Waga :
165 cm / 75 kg
Pod ręką :
Aktualnie czytana książka: „Babel czyli o konieczności przemocy” ; telefon komórkowy ; medalion po babci (Bursztynowy Kompas)
https://spectrofobia.forumpolish.com/t1054-kikomi https://spectrofobia.forumpolish.com/t1143-kontakt-z-kikomi https://spectrofobia.forumpolish.com/t1092-kikomi
Kikomi ToshokanBibliotekarka
Re: Park osiedlowy.
Pon 24 Lip 2023 - 21:25
Kikomi akurat miała, pierwszy od dłuższego czasu dzień cały dla siebie. Chcąc skorzystać z ładnej pogody udała się na krótką wycieczkę po okolicy. Była nowa w Glassville, jeszcze czasem się gubiła (dzięki niech będą niezawodnym Mapom Google) i  ciągle odkrywała jakieś nowe zakamarki. Wypożyczyła jeden z rowerów miejskich ze stacji w pobliżu biblioteki i skierowała się w stronę obrzeży miasta. Zdecydowanie wolała tą spokojniejszą dzielnicę od zatłoczonego centrum.
Miała wyjątkowy podły humor. Pomyślał by kto że praca w Bibliotece jest spokojna. Tylko książki, kawki i herbatki. Ha, chciałaby! Ludzie książek nie potrafią na czas oddać, potem robią afery i mają pretensje że kary za przetrzymanie trzeba płacić. Normalnie jakby pierwszy raz w bibliotece byli! No może ten student akurat był ale to go nie tłumaczy, przecież przypominała mu o zwrocie tydzień temu… Ehh, nie ma co narzekać, pracowała w dużo gorszych miejscach. Do tej pory wzdryga ją na myśl o tamtej obskurnej budce z kebabem.

Rozmyśla tak lawirując pomiędzy domami, niektóre z nich już wydawały jej się znajome. Podczas swoich wypraw próbowała zlokalizować rodzinny domek babci, na razie bezskutecznie. Z tego co opisywała, miał to być niski, piętrowy budynek z kolumnami, jasnymi ścianami, dużymi oknami ze szprosami i drzwiami wejściowymi z kolorowym witrażem przedstawiającym kompas. Niestety, domy które do tej pory mijała przypominały raczej nowoczesne wille niż małe dworki.  Zresztą, tyle czasu minęło i tamten dom pewnie dawno został zrównany z ziemią. Mimo to Kikomi nie traciła nadzieji na jego odnalezienie, taka z niej optymistka.

W pewnym momencie, mijając jeden z zakrętów zauważyła miedzy domami kawałek ogrodzenia i cała masę drzew. Cofnęła się i skręciła w tamtym kierunku. Przez jakiś czas jechała wzdłuż ogrodzenia aż w końcu trafiła na bramę wjazdową do czegoś co okazało się być miejscowym parkiem. I to całkiem ładnym i sporym parkiem. Zrobiła parę rundek między drzewami a potem posiedziała chwile nad jeziorem obserwując kaczki. Odkąd uwolniła się od rodziców i wiecznej nauki bardzo lubiła spędzać czas na świeżym powietrzu. W końcu jednak trzeba było się zbierać i wrócić do tego ciasnego pokoju który wynajmowała w centrum. Próbując wydłużyć powrót jak najbardziej, postanowiła się jeszcze przejść przez park prowadząc rower koło siebie.
Była już prawie przy wyjściu kiedy na jednej z ławek zobaczyła znajomą, zgarbioną postać. Mężczyzna akurat gryzmolił coś w zeszycie i jego twarz była zasłonięta ale Kikomi wszędzie pozna tą czuprynę. Eliot był jednym ze stałych czytelników biblioteki, nie raz widziała go w siedzącego w tej samej pozycji nad książkami. Wiedziała że gościu czasami jest nieprzytomny i zalega z oddaniem jednego albumu o królikach. Nie znała tu praktycznie nikogo i tak po prawdzie czasami brakowało jej rozmów z drugim człowiekiem, chociażby i o pogodzie. Stwierdziła że zaległa książka to idealna wymówka żeby go zagadać. Podeszła do niego pewnym krokiem, i lekko zaglądając mu przez ramię powiedziała:
- Dzień dobry Eliot! Co tam tak intensywnie piszesz w tym biednym zeszycie?


Ostatnio zmieniony przez Kikomi Toshokan dnia Sro 26 Lip 2023 - 19:39, w całości zmieniany 1 raz

Powrót do góry Go down





Eliot
Gif :
Park osiedlowy. 6o4KVpA
Godność :
Eliot Wels
Wiek :
trzydzieści parę kilka coś, nie chce się przyznać do tej czwórki z przodu
Rasa :
Lunatyk
Wzrost / Waga :
178 cm | 79 kg
Znaki szczególne :
blizna na lewym boku, Suzuku: Generis Collare w użyciu!
Pod ręką :
papierosy, Animicus, Bezdenna Sakwa: m.in. Kosmata Brosza, Generis Collare, Zegarmistrzowski przysmak (2szt.)
Zawód :
ŚL: olaboga pisarz, z zawodu barman, w sercu na zawsze pan z warzywniaka | KL: informator/kurier informacji
https://spectrofobia.forumpolish.com/t1022-eliot https://spectrofobia.forumpolish.com/t1024-eliot https://spectrofobia.forumpolish.com/t1045-kontakt-z-eliotem#15620 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1081-eliot
EliotKolekcjoner Przypadkowych Obiektów
Re: Park osiedlowy.
Wto 25 Lip 2023 - 12:13
Eliot lubił Kikomi, choć w ogóle jej nie znał. To, że ją lubił, nie było świadomą myślą, raczej ogólnym odczuciem na które nie składało się nic dużego czy konkretnego, a seria drobnych uprzejmości i profesjonalnej rzetelności, których doświadczył w jej bibliotece. Poczuł się dziwnie, widząc ją bez książek w tle, nie wypożyczającej mu kolejnego horroru (te z elementami nadprzyrodzonymi zdawały się być szczególnie w jego radarze zainteresowań), nie pochylającej się koło niego żeby naprawić w bibliotecznym komputerze to co akurat udało mu się zepsuć. Po raz pierwszy widzieli się "prywatnie", co było miłym zaskoczeniem i z pewnością dobrą okolicznością na swobodniejszą rozmowę.

I choć jego twarz pozostała nieporuszona, drugą myślą był cień niepokoju. To teraz wysyłali pracowników w teren jak psy myśliwskie albo komorników, żeby napastowali czytelników listami przetrzymanych książek podtykanymi pod nos? Wiedział, że jest to zwyczajna praktyka niektórych bibliotek w Lustrze, gdzie dosłownie można było zarobić rany postrzałowe z pistoletów skałkowych albo mieć przez następny miesiąc migreny po zaklęciu obezwładniającym, jeśli ważna książka nie wróciła w terminie. Miał niejasne wrażenie, że Świat Ludzi był pod tym względem bardziej cywilizowany. Tu wysyłano maile, potem krzywo na ciebie patrzyli zza lady i kazali płacić drobne opłaty za zwrot po terminie. Ale z jakiegoś niejasnego powodu wolał konfrontację na śmierć i życie z lustrzanym bibliotekarzem niż lekki błysk dezaprobaty i niewypowiedzianego, ale roznoszącego się w powietrzu rozczarowania niedotrzymania terminu od ludzkiej bibliotekarki.

Nie wiedział zaś, czemu obydwoje zachowywali się jakby książki miały stać strzeżone na półkach, za grubymi wrotami i w łańcuchach, zamiast w ciepłych dłoniach czytelnika, który czyni książkę cokolwiek wartą. Oczywiście, każdy bibliotekarz korzystał ze swojej palety umiejętności strażnika wiedzy zawartej w książkach jak i samego obiektu. Lustrzany bibliotekarz zazwyczaj posiadał bojowe umiejętności z różnych skomplikowanych przyczyn i zakres wiedzy na temat pradawnego i skomplikowanego magicznego prawa liter, ci ludzcy musieli korzystać z psychologicznej wiedzy i techniki wpływu społecznego, żeby utrzymać porządek w miejscu pracy, jeśli zachodziła potrzeba zapanowania nad sprawiającymi kłopoty czytelnikami.

- Och... - zawahał się na moment, jakby przyłapała go na czymś wstydliwym. Jakby nie patrzeć, właśnie eksplorował w pamiętniczku swoje emocjonalne rozterki. Lata zobojętnienia, życia z ciemnymi deszczowymi chmurami w głowie, w mgle niezrozumienia siebie i świata domagały się teraz subtelnie i powoli atencji, której efektem było między innymi pisanie. Zamknął z plaskiem notatnik. Nie było mowy o tym, żeby cokolwiek odczytała, bo pisał gorzej niż pijana kura pazurem, ale nie sposób było powstrzymać tego odruchu prywatności.
- Różne... przemyślenia - wyjaśnił powściągliwie, ale uśmiechnął się pogodnie i poklepał ławkę koło siebie, zachęcając ją, żeby przysiadła się do niego.

- Dzień dobry, a to ci niespodzianka. Nie widziałem cię wcześniej w tych okolicach. Wprowadziłaś się do Glassville nie tak dawno temu, prawda? Mieszkasz w tych osiedlach? - zagadał, zastanawiając się czy może przypadkiem nie są niedalekimi sąsiadami i nawet o tym nie wiedzieli. Z tyłu głowy dalej przeglądał swoje konto biblioteczne, próbując dojść do tego jakie książki należało komu zwrócić. Nigdy nie był zapalonym czytelnikiem, ale ostatnio istotnie miał ich zbyt dużo, większość pożyczona od rodziny, głównie od wujka Ludovica, spokojnie kurzyła się gdzieś w domu po drugiej stornie lustra. Ach, może dlatego tak bibliotekarze ścigali ludzi... Te książki nie leżały w jego ciepłych dłoniach, tylko łapały kurz i zamieniały się w podstawki na kubki...

Powrót do góry Go down





Sponsored content

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach