Park osiedlowy.
Strona 1 z 2 • 1, 2
GośćGość
Park osiedlowy.
Sob 9 Lut 2019 - 17:22
Sob 9 Lut 2019 - 17:22
Duży park, w którym właściwie każdy znajdzie coś dla siebie. Wchodząc przez bramę mija się boiska do koszykówki, siatkówki i piłki nożnej wyłożone gumowym podłożem i otoczone wysoką siatką. Niestety nigdzie w okolicy nie ma wypożyczalni sprzętu, wiec piłkę należy przynosić ze sobą. Kto przyszedł na spacer, czy przejażdżkę rowerową, ma do dyspozycji duży teren pełen drzew, najróżniejszych ogródków, nawet z jednym malutkim jeziorkiem, oczywiście z dróżkami dla pieszych i osób na rowerach.
Oprócz tego na terenie parków znajdują się trzy place zabaw – jeden, najbliżej wejścia mały, składający się jedynie z kilku huśtawek ustawionych w kółku, kolejny przy wschodniej części – z małą piaskownicą, do której można zjechać po zjeżdżalniach, i kilkoma zabawkami na sprężynkach. I ostatni, w centralnej części parku, znajdujący się w całości w dużej piaskownicy, z kilkoma zjeżdżalniami, huśtawkami, drewnianymi domkami do zabaw i wszystkim, czego w takim miejscu można oczekiwać.
Nie można zapomnieć i o "kątach" tego jednego, a zarazem wielkiego parku, bowiem po zmroku potrafią skrywać wielkie niebezpieczeństwo, nie tylko w postaci dzikich zwierząt, które mimo ogrodzeń i tak potrafią dostać się do środka.
GośćGość
Re: Park osiedlowy.
Sob 9 Lut 2019 - 17:44
Sob 9 Lut 2019 - 17:44
Nastał kolejny wieczór, który ciągnął za sobą kolejne plany związane z badaniami, akcjami, jak i różnymi innymi pomysłami, na które wiecznie brakowało czasu. Jednak podczas tego biegu, Samuel nie miał problemu ze znalezieniem czasu dla siebie, choć niejednokrotnie sprawiał wrażenie osoby, której tego czasu notorycznie brakuje. Bzdura. Choć bywał pogrążony w swoich pracach, poświęcając im nie raz całe dnie i noce, nigdy nie zapominał o sobie. Był najważniejszy w tym wszystkim i jeżeli ktoś postrzegał to inaczej, to oznaczało iż z mężczyzny był niezły manipulant.
Tak czy inaczej opuszczając swoje mieszkanie w nieznanym celu udał się do po bliższego parku osiedlowego. Za dnia nie dało się tu wytrzymać, gdyż drące się dzieci zakłócały wszelki spokój i relaks. Nie raz patrzył na te ludzkie szczenięta, nie dostrzegając w nich nic innego jak organizer, który pozwala na przechowanie organów, bez żadnych opłat. W tym wszystkim jednak dzieci nie były najgorsze, bowiem i dorośli niejednokrotnie poprzez zwierzęca zachowania niemal prosili się by ugasić ich płomyk życia. Odwiedzał więc takie miejsca wieczorami, wiedząc że jest tu znacznie ciszej, spokojnie. Dziś nie zrobił wyjątku.
Ubrany w staromodny strój pochodzenia z epoki wiktoriańskiej, przechadzał się spokojnym wszak ciężkim krokiem, pomiędzy alejkami, by dotrzeć do jednego z bardziej zaciemnionych miejsc w całym parku. Oczywiście były latarnie, lecz nie do każdego miejsca dochodziło światło. Tam też była ławeczka, jakby specjalnie postawiona dla niego. Usiadł na niej, po czym podziwiając mrok, który pochłaniał park niemal na każdym kroku. Dla umilenia sobie odpoczynku, wyjął piersiówkę, by też z niej zacząć sączyć alkohol.
Tak czy inaczej opuszczając swoje mieszkanie w nieznanym celu udał się do po bliższego parku osiedlowego. Za dnia nie dało się tu wytrzymać, gdyż drące się dzieci zakłócały wszelki spokój i relaks. Nie raz patrzył na te ludzkie szczenięta, nie dostrzegając w nich nic innego jak organizer, który pozwala na przechowanie organów, bez żadnych opłat. W tym wszystkim jednak dzieci nie były najgorsze, bowiem i dorośli niejednokrotnie poprzez zwierzęca zachowania niemal prosili się by ugasić ich płomyk życia. Odwiedzał więc takie miejsca wieczorami, wiedząc że jest tu znacznie ciszej, spokojnie. Dziś nie zrobił wyjątku.
Ubrany w staromodny strój pochodzenia z epoki wiktoriańskiej, przechadzał się spokojnym wszak ciężkim krokiem, pomiędzy alejkami, by dotrzeć do jednego z bardziej zaciemnionych miejsc w całym parku. Oczywiście były latarnie, lecz nie do każdego miejsca dochodziło światło. Tam też była ławeczka, jakby specjalnie postawiona dla niego. Usiadł na niej, po czym podziwiając mrok, który pochłaniał park niemal na każdym kroku. Dla umilenia sobie odpoczynku, wyjął piersiówkę, by też z niej zacząć sączyć alkohol.
Gif :
Godność :
Parvatti Ray
Wiek :
1000 lat ponad, ale dalej się trzyma
Rasa :
Baśniopisarka
Wzrost / Waga :
165 cm/ 53 kg
Znaki szczególne :
Srebrno złote włosy, tęczowe oczy i elfie uszy.
Pod ręką :
Papierosy, klucze do mieszkania, portfel, zapalniczka, bransoletka Animicus.
Zawód :
Alkoholik, obieżyświat.
ParvattiNieaktywny
Re: Park osiedlowy.
Nie 10 Lut 2019 - 10:19
Nie 10 Lut 2019 - 10:19
Parvatti korzystając ze spokojnego dnia postanowiła sobie pobiegać wieczorem po osiedlowym parku. Kiedy wracała do tego świata, do swojej małej kawalerki uwielbiała wieczorami przebiec się po parku, albo założyć swoje buty do tańca i ćwiczyć przed lustrem w mieszkaniu, albo w świetle latarni na już opustoszałym parku. Muzyka w słuchawkach bezprzewodowych puszczana z już przestarzałej mp3 i zapach wilgotnej ziemi daje jej pewną dozę wolności. Była w tym pięknym świecie, który pokochała setki lat temu. Mogła robić co chciała nie martwiąc się o statusy rodzinne, czy pozycje dworskie. Tutaj była tylko instruktorką tańca, która przyjechała na parę miesięcy odpocząć od swego rodzinnego kraju.
Tak więc ubrana w sportowy strój, czarne spodnie, buty, rękawiczki, błękitną kurtkę i zieloną czapkę biegała po parku. Długie, białe włosy związała w warkocz, a spiczaste uszy schowała pod czapką. Biegła sobie spokojnie nie bojąc się schodzić z oświetlonej ścieżki, przebiegać między krzakami i ciemnymi zaułkami.
W pewnym momencie chciała przeskoczyć przez ławkę postawioną w zacienionym miejscu. Już się rozpędziła, jednak w ostatniej chwili zatrzymała się opierając się o ławkę rękoma i przechylając się przez nią.
-Ja pierdole, ale się przestraszyłam.
Co tu robisz człowieku?
Przestraszyła się, jednak nie samego obcego siedzącego na ławce, tylko tego, że mogła go uderzyć przeskakując przez ławkę i przy okazji sama pewnie upadła by na ziemię. Odsunęła się od ławki i oparła ręce na kolanach oddychając ciężko po biegu. Jedną ręką wyłączyła muzykę puszczaną z mp3 by słyszeć ewentualną odpowiedź nieznajomego.
Tak więc ubrana w sportowy strój, czarne spodnie, buty, rękawiczki, błękitną kurtkę i zieloną czapkę biegała po parku. Długie, białe włosy związała w warkocz, a spiczaste uszy schowała pod czapką. Biegła sobie spokojnie nie bojąc się schodzić z oświetlonej ścieżki, przebiegać między krzakami i ciemnymi zaułkami.
W pewnym momencie chciała przeskoczyć przez ławkę postawioną w zacienionym miejscu. Już się rozpędziła, jednak w ostatniej chwili zatrzymała się opierając się o ławkę rękoma i przechylając się przez nią.
-Ja pierdole, ale się przestraszyłam.
Co tu robisz człowieku?
Przestraszyła się, jednak nie samego obcego siedzącego na ławce, tylko tego, że mogła go uderzyć przeskakując przez ławkę i przy okazji sama pewnie upadła by na ziemię. Odsunęła się od ławki i oparła ręce na kolanach oddychając ciężko po biegu. Jedną ręką wyłączyła muzykę puszczaną z mp3 by słyszeć ewentualną odpowiedź nieznajomego.
GośćGość
Re: Park osiedlowy.
Nie 10 Lut 2019 - 18:10
Nie 10 Lut 2019 - 18:10
Plusem zakończenia współpracy z regularnym wojskiem i przejściem w szeregi MORII było to, że przestał się przejmować przepustkami. Kiedyś, zmuszony do zgłaszania każdego wyjścia w miasto, musiał tłumaczyć się gdzie idzie i na jaki czas. Nie mógł zabalować, nie mógł zwyczajnie pospacerować nie przejmując się czasem. Zerkanie w zegarek stało się wtedy naturalnym odruchem, pilnował upływu minut i godzin, bo nie chciał narazić się na gniew przełożonych. Nie ma nic gorszego od przemykania cichcem między patrolami, tylko po to by po kryjomu położyć się do łóżka.
Obecnie był wolnym człowiekiem, bo chociaż robił to co kocha, nie czuł się uwiązany. Oczywiście miał swoje obowiązki, cały czas musiał pozostawać dyspozycyjny ale miał ten komfort, że nawet jeśli przesadzi z alkoholem na mieście, nie będzie musiał płaszczyć się przed nikim.
Tego wieczora wybrał się na spacer. Ubrany w ciemnobrązowe bojówki, czarny T-shirt, adidasy i dość cienką, czarną kurtkę przejściową, przechadzał się uliczkami miasta i przyglądał się mijanym witrynom. W swej wędrówce nie miał celu. Rozglądał się leniwie i palił, opróżniając paczkę swoich mentolowych papierosów.
Ktoś kiedyś powiedział mu, że palenie mentoli jest pedalskie... Kurt jednak miał gdzieś co myślą o nim inni. Znał swoją wartość i wiedział, że nie musiał podbijać sobie samooceny paleniem byle gówna. Miało mu to sprawiać przyjemność i tyle, żadnej filozofii w tym nie ma.
Słońce powoli chyliło się ku zachodowi kiedy postanowił skierować się do parku. Po drodze jednak poczuł lekkie pragnienie, dlatego wstąpił do małego sklepiku i kupił puszkę popularnego napoju, by w spokoju opróżnić ją na jednej z parkowych ławeczek.
Ściskając zakup w dłoni wszedł między drzewa. Park powoli stawał się wyludniony co bardzo mu opowiadało bowiem nie lubił dużych skupisk ludzi. Mijające go pary nie zwracały na niego uwagi, bo nie wyróżniał się niczym szczególnym. Otworzył puszkę który wydała lekki syk i zaczął spacerować, sącząc gazowany napój.
Widział truchtających ludzi, właścicieli psów ze zwierzakami, dzieci biegnące w stronę domu... Miejska sielanka. Kilka razy minęła go całkiem ładna dziewczyna, ale miała w uszach słuchawki i skupiona była na bieganiu, dlatego jej nie zaczepiał. Zastanawiały go jednak jej jasne włosy, które odznaczały się na tle szykującego się powoli do snu parku.
Opróżnił zawartość puszki, zgniótł ją i wrzucił do kosza, po czym sięgnął po paczkę fajek. Potrząsnął i zadowolony ze specyficznego grzechotania, wyjął jedną sztukę. Wsunął papierosa do ust i wyjął zapalniczkę. W mroku nie widział wskaźnika gazu, ale kiedy tylko nacisnął spust, ta syknęła nieprzekonująco, wydając ostatnie tchnienie. Na nic nerwowe naciskanie - koniec naboju.
Kurt skrzywił się i zatrzymując w miejscu rozejrzał dookoła. Ludzi było już naprawdę mało, zauważył obściskującą się parkę i uśmiechnął się pod nosem, bo zabiegi chudego chłopaka w prostej linii prowadziły do szczęśliwego zakończenia w łóżku. Byle nie w krzakach, bo ziemia bywa chłodna.
Przeszedł dalej i pewnie nie zauważyłby siedzącego na ławce jegomościa, gdyby nie stojąca przy nim dziewczyna. Dyszała po biegu, od razu rozpoznał jej ciekawe włosy.
Nie chciał się narzucać, ale w tej chwili był potrzebie, dlatego podszedł do nich i chrząknął cicho, chcąc zwrócić na siebie uwagę.
- Przepraszam, czy może mają państwo ognia? - zapytał z papierosem w ustach, uśmiechając się z grubsza przyjaźnie - Moja zapalniczka zaniemogła a strasznie chce mi się jarać.
Obecnie był wolnym człowiekiem, bo chociaż robił to co kocha, nie czuł się uwiązany. Oczywiście miał swoje obowiązki, cały czas musiał pozostawać dyspozycyjny ale miał ten komfort, że nawet jeśli przesadzi z alkoholem na mieście, nie będzie musiał płaszczyć się przed nikim.
Tego wieczora wybrał się na spacer. Ubrany w ciemnobrązowe bojówki, czarny T-shirt, adidasy i dość cienką, czarną kurtkę przejściową, przechadzał się uliczkami miasta i przyglądał się mijanym witrynom. W swej wędrówce nie miał celu. Rozglądał się leniwie i palił, opróżniając paczkę swoich mentolowych papierosów.
Ktoś kiedyś powiedział mu, że palenie mentoli jest pedalskie... Kurt jednak miał gdzieś co myślą o nim inni. Znał swoją wartość i wiedział, że nie musiał podbijać sobie samooceny paleniem byle gówna. Miało mu to sprawiać przyjemność i tyle, żadnej filozofii w tym nie ma.
Słońce powoli chyliło się ku zachodowi kiedy postanowił skierować się do parku. Po drodze jednak poczuł lekkie pragnienie, dlatego wstąpił do małego sklepiku i kupił puszkę popularnego napoju, by w spokoju opróżnić ją na jednej z parkowych ławeczek.
Ściskając zakup w dłoni wszedł między drzewa. Park powoli stawał się wyludniony co bardzo mu opowiadało bowiem nie lubił dużych skupisk ludzi. Mijające go pary nie zwracały na niego uwagi, bo nie wyróżniał się niczym szczególnym. Otworzył puszkę który wydała lekki syk i zaczął spacerować, sącząc gazowany napój.
Widział truchtających ludzi, właścicieli psów ze zwierzakami, dzieci biegnące w stronę domu... Miejska sielanka. Kilka razy minęła go całkiem ładna dziewczyna, ale miała w uszach słuchawki i skupiona była na bieganiu, dlatego jej nie zaczepiał. Zastanawiały go jednak jej jasne włosy, które odznaczały się na tle szykującego się powoli do snu parku.
Opróżnił zawartość puszki, zgniótł ją i wrzucił do kosza, po czym sięgnął po paczkę fajek. Potrząsnął i zadowolony ze specyficznego grzechotania, wyjął jedną sztukę. Wsunął papierosa do ust i wyjął zapalniczkę. W mroku nie widział wskaźnika gazu, ale kiedy tylko nacisnął spust, ta syknęła nieprzekonująco, wydając ostatnie tchnienie. Na nic nerwowe naciskanie - koniec naboju.
Kurt skrzywił się i zatrzymując w miejscu rozejrzał dookoła. Ludzi było już naprawdę mało, zauważył obściskującą się parkę i uśmiechnął się pod nosem, bo zabiegi chudego chłopaka w prostej linii prowadziły do szczęśliwego zakończenia w łóżku. Byle nie w krzakach, bo ziemia bywa chłodna.
Przeszedł dalej i pewnie nie zauważyłby siedzącego na ławce jegomościa, gdyby nie stojąca przy nim dziewczyna. Dyszała po biegu, od razu rozpoznał jej ciekawe włosy.
Nie chciał się narzucać, ale w tej chwili był potrzebie, dlatego podszedł do nich i chrząknął cicho, chcąc zwrócić na siebie uwagę.
- Przepraszam, czy może mają państwo ognia? - zapytał z papierosem w ustach, uśmiechając się z grubsza przyjaźnie - Moja zapalniczka zaniemogła a strasznie chce mi się jarać.
GośćGość
Re: Park osiedlowy.
Nie 10 Lut 2019 - 20:02
Nie 10 Lut 2019 - 20:02
Siedząc sobie spokojnie na ławce, jednocześnie korzystając z cichego kąta w parku, zastanawiał się nad kilkoma sprawami. Z jego ust wydobyło się kilka zdań, sugerujących jakby gadał do siebie, lecz zdarzało się to raz na jakąś dłuższa chwile. Lubił czasem z sobą porozmawiać, wynikało to z tego iż nie każdy jego plan w głowie brzmiał tak samo, gdy już obierało się go w słowa. I gdy to robił, to zwyczajnie na nowo analizował poruszany przez siebie problem.
Cisza. Ciemność. Spokój.
Tego mu brakowało, takie ciemne zakątki pozwalały mu się wyciszyć i oczyścić swój umysł z nagromadzonych myśli i planów z całego dnia. Nie mógł sobie jednak pozwolić na codzienne takie wypady, dlatego czasem zdarzało mu się niczym kamienny posąg tkwić w jednym miejscu, nawet z godzinę. Powracając jednak do wieczora, wszystko szło bez żadnych komplikacji, gdyby do jego uszu nie dotarł tupot stóp. Zerkając za swoje ramie dostrzegł zbliżające się coś w jego kierunku. Sylwetka nieznanego ciała, wykluczała wszelkie zwierze. Mógł się uchylić, lecz nie musiał, zwłaszcza kiedy kobieta postanowiła wyhamować w samą porę, a on siedział jakby nigdy nic.
- Dlaczego miałbym Ci powiedzieć?
Zapytał szorstko, lecz nie był w żadnym wypadku nie w humorze. Jego głos był też grubym, gardłowym, niemalże od razu wskazując iż był osobą starszą. Nie widział powodu by spowiadać się obcej dziewczynie, nawet jeżeli nie było to nic istotnego. Przysłonił jednak swoją piersiówkę, zakręcając ją, by następnie schować do wewnętrznej kieszeni płaszcza. Nie minęła długa chwila, a do jego uszu dotarły kolejne dźwięki, głos.
Ta harmonia doskonała jest jak niegojąca rana...
Niezależnie czy dziewczyna coś odpowiedziała, czy też nie, Mortis zerknie w kierunku kolejnej osoby, która postanowiła tu podejść. Miała powód... Gdyby nie hałasy nieznajomej, zapewne nie zauważyłby, że ktoś siedzi na ławce. Ah te baby...
- Dogadamy się. Ja nie mam fajek, Ty nie masz ognia.
Stwierdził dość obojętnie, po czym sięgnie do płaszcza szukając chwile zapalniczki. Wyda przy tym metaliczne stukoty, być może była to wina pęku kluczy. Znajdzie jednak to czego szukał, była to benzynowa zapalniczka. Dla upewnienia, odpali ją, zerkając na źródło ognia, które też po chwili zniknie, gdyż zostanie zamknięta kopułka. W przeciwieństwie do ognia ze zwykłych zapalniczek, ten był podjudzany kolorem niebieskim, wchodzący w fiolet. Gdy tylko sprawdzi swój sprzęt, wyciągnie rękę w kierunku nieznajomego, nie wstając z ławki, tym samym zmuszając go do podejścia.
Cisza. Ciemność. Spokój.
Tego mu brakowało, takie ciemne zakątki pozwalały mu się wyciszyć i oczyścić swój umysł z nagromadzonych myśli i planów z całego dnia. Nie mógł sobie jednak pozwolić na codzienne takie wypady, dlatego czasem zdarzało mu się niczym kamienny posąg tkwić w jednym miejscu, nawet z godzinę. Powracając jednak do wieczora, wszystko szło bez żadnych komplikacji, gdyby do jego uszu nie dotarł tupot stóp. Zerkając za swoje ramie dostrzegł zbliżające się coś w jego kierunku. Sylwetka nieznanego ciała, wykluczała wszelkie zwierze. Mógł się uchylić, lecz nie musiał, zwłaszcza kiedy kobieta postanowiła wyhamować w samą porę, a on siedział jakby nigdy nic.
- Dlaczego miałbym Ci powiedzieć?
Zapytał szorstko, lecz nie był w żadnym wypadku nie w humorze. Jego głos był też grubym, gardłowym, niemalże od razu wskazując iż był osobą starszą. Nie widział powodu by spowiadać się obcej dziewczynie, nawet jeżeli nie było to nic istotnego. Przysłonił jednak swoją piersiówkę, zakręcając ją, by następnie schować do wewnętrznej kieszeni płaszcza. Nie minęła długa chwila, a do jego uszu dotarły kolejne dźwięki, głos.
Ta harmonia doskonała jest jak niegojąca rana...
Niezależnie czy dziewczyna coś odpowiedziała, czy też nie, Mortis zerknie w kierunku kolejnej osoby, która postanowiła tu podejść. Miała powód... Gdyby nie hałasy nieznajomej, zapewne nie zauważyłby, że ktoś siedzi na ławce. Ah te baby...
- Dogadamy się. Ja nie mam fajek, Ty nie masz ognia.
Stwierdził dość obojętnie, po czym sięgnie do płaszcza szukając chwile zapalniczki. Wyda przy tym metaliczne stukoty, być może była to wina pęku kluczy. Znajdzie jednak to czego szukał, była to benzynowa zapalniczka. Dla upewnienia, odpali ją, zerkając na źródło ognia, które też po chwili zniknie, gdyż zostanie zamknięta kopułka. W przeciwieństwie do ognia ze zwykłych zapalniczek, ten był podjudzany kolorem niebieskim, wchodzący w fiolet. Gdy tylko sprawdzi swój sprzęt, wyciągnie rękę w kierunku nieznajomego, nie wstając z ławki, tym samym zmuszając go do podejścia.
Gif :
Godność :
Parvatti Ray
Wiek :
1000 lat ponad, ale dalej się trzyma
Rasa :
Baśniopisarka
Wzrost / Waga :
165 cm/ 53 kg
Znaki szczególne :
Srebrno złote włosy, tęczowe oczy i elfie uszy.
Pod ręką :
Papierosy, klucze do mieszkania, portfel, zapalniczka, bransoletka Animicus.
Zawód :
Alkoholik, obieżyświat.
ParvattiNieaktywny
Re: Park osiedlowy.
Pon 11 Lut 2019 - 2:54
Pon 11 Lut 2019 - 2:54
Słysząc odpowiedź tego obcego mężczyzny zdziwiła się. Czy naprawdę nie zauważył, że jest to dość retoryczne pytanie? Przecież nie była członkiem służb pilnujących porządku w mieście, ot zwykłe pytanie, które zadaje się w momencie kiedy spotykamy człowieka w miejscu, których zwykli ludzie zazwyczaj unikają. Nie zamierzała się tłumaczyć obcemu niczym jakaś idiotka. Szczególnie, że podszedł do nich kolejny mężczyzna pytając się, czy nie posiadają zapalniczki. Spojrzała na niego i pokręciła przecząco głową uśmiechając się na pół nieśmiało i na pół przepraszająco. Nie miała zapalniczki, jednak sama by chętnie zapaliła. Chociaż nie paliła po powrocie do Krainy Luster, to tutaj nie mogła się oprzeć smakowym tytoniom, owocowym bletką i gotowym papierosą, których nie trzeba było skręcać. Jednak nie będzie przecież prosić nieznajomego o papierosa i drugiego o zapalniczkę. Chociaż kobietą wybacza się takie zabiegi, to i tak zdawały się jej związane z chęcią zwrócenia na siebie uwagi w nowym towarzystwie lub dopasowania się do niego. A ona przecież już dość zwracała na siebie uwagę samym wyglądem, a do tego krótkotrwałego towarzystwa i tak się nie dostosuje. Przecież nie jest człowiekiem.
Paro zamyślila się i spojrzała w niego, gdy jej niedawny powód małego zawału szukał zapalniczki w kieszeni. Niebo zmieniało barwę z bordowej na granatową, a pierwsze gwiazdy migotały niesmiało na niebie. Robiło się późno, a ona nie wiedziała co ma ze sobą zrobić.
Zastanawiając się nad całą sprawą to po części nie chciała odejść bo zaciekawiło ją co ta dwójka mężczyzn w weekendowy wieczór robi w parku w takim miejscu, z dala od jakichkolwiek ludzi i dość mocno zacienionym. Przeważnie większość wybiera częściej uczęszczane ścieżki. Chyba, że młode pary lub nieletnie grupy nastolatków pijących piwo. Ale ani na jednych, ani na drugich nie wyglądali ci mężczyźni.
Baśniopisarka wyciągnęła ręce nad głowę rozciągając się by rozgrzane mięśnie się nie zastały przez tą nieoczekiwaną przerwę.
Paro zamyślila się i spojrzała w niego, gdy jej niedawny powód małego zawału szukał zapalniczki w kieszeni. Niebo zmieniało barwę z bordowej na granatową, a pierwsze gwiazdy migotały niesmiało na niebie. Robiło się późno, a ona nie wiedziała co ma ze sobą zrobić.
Zastanawiając się nad całą sprawą to po części nie chciała odejść bo zaciekawiło ją co ta dwójka mężczyzn w weekendowy wieczór robi w parku w takim miejscu, z dala od jakichkolwiek ludzi i dość mocno zacienionym. Przeważnie większość wybiera częściej uczęszczane ścieżki. Chyba, że młode pary lub nieletnie grupy nastolatków pijących piwo. Ale ani na jednych, ani na drugich nie wyglądali ci mężczyźni.
Baśniopisarka wyciągnęła ręce nad głowę rozciągając się by rozgrzane mięśnie się nie zastały przez tą nieoczekiwaną przerwę.
GośćGość
Re: Park osiedlowy.
Pon 11 Lut 2019 - 18:04
Pon 11 Lut 2019 - 18:04
Na odpowiedź nie musiał czekać długo, chociaż skrycie miał nadzieję, że nadejdzie ona ze strony dziewczyny. Jasnowłosa była naprawdę ładna, miała ciekawą urodę. Mimo sportowego stroju, spodobała mu się. Może nie na tyle, by się od razu zalecać, ale nie odmówiłby jej gdyby zaproponowała wspólne wyjście na drinka. Chociaż sprawiał wrażenie znudzonego i zmęczonego życiem, kiedy miał okazję czerpał garściami.
Dziewczyna pokręciła tylko głową z uśmiechem. Szkoda, nie usłyszał jej wcześniejszej wypowiedzi bo nie skupiał na niej swojej uwagi, stąd nie znał barwy jej głosu. Może jeszcze zdecyduje się do niego odezwać?
Spojrzał na siedzącego mężczyznę kiedy ten wypowiedział swoją kwestię. Kurt nie zareagował od razu, zamrugał, przetwarzając to co usłyszał po czym zaśmiał się krótko i wyjął paczkę papierosów.
Podobała mu się ta odpowiedź, nie była nudna. Takiej się nie spodziewał. Pytanie tylko, czy facet nie spróbuje jakichś sztuczek. Cóż, ufał ludziom na tyle, by przebywać w ich towarzystwie bez jakichkolwiek lęków czy paranoi, ale nie na tyle, by od razu podchodzić bardzo blisko. Wyciągnięta dłoń siedzącego sprawiła, że szatyn stuknął w spód pudełeczka, co sprawiło, że jeden papieros wysunął się poza linię pozostałych.
Kiedyś częstował bez wysuwania konkretnej sztuki i nie raz musiał później wyrzucać pół paczki, kiedy częstowany bezdomny pogmerał przy sąsiednich egzemplarzach. Streicher nic nie miał do samych bezdomnych, byli mu obojętni, ale ze względów higienicznych nie chciał później brać do ust tego, co zostało przez nich pomacane. Nigdy nie wiadomo co częstowani ludzie dotykali wcześniej.
Wyciągnął dłoń z paczką i podał mężczyźnie papierosa, jednocześnie drugą ręką wyjmując z ust swojego. Chciał odpalić go jego zapalniczką, ale póki tamten nie otworzy zgrabnej kopułki, nie zbliży swojego papierosa. Nie przez brak zaufania - zwyczajnie dziwnie wyglądałoby, gdyby wyciągnął obie ręce w jego stronę. Niech więc facet najpierw się poczęstuje, a potem będą myśleć o ogniu.
Nie wypadało pomijać kobiety, dlatego gdy tylko siedzący weźmie fajka, Kurt ponownie stuknie w spód i wysunie sztukę dla niej.
- Proszę się częstować. - powiedział grzecznie, posyłając jej lekki, nieco senny uśmiech - Swoją drogą, nie boi się pani zapuszczać w takie zaułki po zmroku? - zapytał z ciekawości, nie po to by ją wystraszyć.
Powoli zapadał zmrok i Streicher nie widział dokładnie koloru oczu ślicznotki, ale mógłby przysiąc, że nie były jednolite. Może nosiła soczewki? Przecież w XIX wieku wszystko jest możliwe.
Jeśli facet odpalił mu fajka, Kurt podziękował, zaciągnął się dymem i wypuścił go powoli ustami, patrząc to na dziewczynę, to na odpoczywającego jegomościa. Jeśli jednak tamten postanowił nie dzielić się ogniem, szatyn wsunął niezapalonego papierosa do ust. Robił tak zawsze, gdy nie miał możliwości zapalić, a bardzo mu się chciało.
Dziewczyna pokręciła tylko głową z uśmiechem. Szkoda, nie usłyszał jej wcześniejszej wypowiedzi bo nie skupiał na niej swojej uwagi, stąd nie znał barwy jej głosu. Może jeszcze zdecyduje się do niego odezwać?
Spojrzał na siedzącego mężczyznę kiedy ten wypowiedział swoją kwestię. Kurt nie zareagował od razu, zamrugał, przetwarzając to co usłyszał po czym zaśmiał się krótko i wyjął paczkę papierosów.
Podobała mu się ta odpowiedź, nie była nudna. Takiej się nie spodziewał. Pytanie tylko, czy facet nie spróbuje jakichś sztuczek. Cóż, ufał ludziom na tyle, by przebywać w ich towarzystwie bez jakichkolwiek lęków czy paranoi, ale nie na tyle, by od razu podchodzić bardzo blisko. Wyciągnięta dłoń siedzącego sprawiła, że szatyn stuknął w spód pudełeczka, co sprawiło, że jeden papieros wysunął się poza linię pozostałych.
Kiedyś częstował bez wysuwania konkretnej sztuki i nie raz musiał później wyrzucać pół paczki, kiedy częstowany bezdomny pogmerał przy sąsiednich egzemplarzach. Streicher nic nie miał do samych bezdomnych, byli mu obojętni, ale ze względów higienicznych nie chciał później brać do ust tego, co zostało przez nich pomacane. Nigdy nie wiadomo co częstowani ludzie dotykali wcześniej.
Wyciągnął dłoń z paczką i podał mężczyźnie papierosa, jednocześnie drugą ręką wyjmując z ust swojego. Chciał odpalić go jego zapalniczką, ale póki tamten nie otworzy zgrabnej kopułki, nie zbliży swojego papierosa. Nie przez brak zaufania - zwyczajnie dziwnie wyglądałoby, gdyby wyciągnął obie ręce w jego stronę. Niech więc facet najpierw się poczęstuje, a potem będą myśleć o ogniu.
Nie wypadało pomijać kobiety, dlatego gdy tylko siedzący weźmie fajka, Kurt ponownie stuknie w spód i wysunie sztukę dla niej.
- Proszę się częstować. - powiedział grzecznie, posyłając jej lekki, nieco senny uśmiech - Swoją drogą, nie boi się pani zapuszczać w takie zaułki po zmroku? - zapytał z ciekawości, nie po to by ją wystraszyć.
Powoli zapadał zmrok i Streicher nie widział dokładnie koloru oczu ślicznotki, ale mógłby przysiąc, że nie były jednolite. Może nosiła soczewki? Przecież w XIX wieku wszystko jest możliwe.
Jeśli facet odpalił mu fajka, Kurt podziękował, zaciągnął się dymem i wypuścił go powoli ustami, patrząc to na dziewczynę, to na odpoczywającego jegomościa. Jeśli jednak tamten postanowił nie dzielić się ogniem, szatyn wsunął niezapalonego papierosa do ust. Robił tak zawsze, gdy nie miał możliwości zapalić, a bardzo mu się chciało.
GośćGość
Re: Park osiedlowy.
Wto 12 Lut 2019 - 12:58
Wto 12 Lut 2019 - 12:58
Pytanie retoryczne... Hym, też coś. Być może w towarzystwie osób które się znają zostało ono by tak odebrane, lecz w zaistniałej sytuacji... Eh. Może Samuel zwyczajnie zwykł odpowiadać na pytania, które uderzają bezpośrednio w niego, być może do tego przyczyniła się także różnica charakteru, cholera wie. Tak czy inaczej miał to za sobą. Cisza między nimi nie panowała zbyt długo, bo pojawiła się osoba trzecia, jak by tego było mało, jeszcze potrzebowała pomocy. Najzwyczajniej w świecie wyjął zapalniczkę i jeżeli ktoś tu się dopatrywał jakichkolwiek sztuczek, to musiał wierzyć we wszystko co mówi się o nieznajomych, bądź zwyczajnie naoglądał się za dużo filmów akcji, gdzie na każdym kroku próbują zajebać głównego bohatera.
Dostrzegając dziwne zachowanie młodzieńca, wydał się być niewzruszony jednak czyżby się ten czegoś obawiał, czy wychodzi z założenia iż jednak należy być czujnym na każdym kroku? W sumie jakby zerknąć na to z innej perspektywy, okiem Samuela z pierwszych miesięcy pobytu w mieście, to ten widziałby w nich idealnych kandydatów na źródło organów. Chłopak może nie do końca, jednak był młody i bez wątpienia posiadał w sobie kilka cennych części... Co do dziewczyny... Nie wyglądała źle, nie znał jej też, ale pierwsze wrażenie było bardzo pozytywne. Zarówno z jednego jak i drugiego dało by się wycisnąć spory pieniądz. Póki co jednak Mortis nie narzekał na brak funduszy, więc nie musiał szukać okazji do zarobku, co oczywiście nie oznacza iż zrezygnował z tego. Jego umysł i ciało nadal pamięta i łaknie. No ale wracając do papierosów i ognia.
Odrywając się od oparcia ławki sięgnął po papierosa, którego wyjmie z opakowania, dostrzegając tym samym niepewność w działaniach chłopaka, który był w każdej chwili gotowy na to by zabrać opakowanie jeżeli nie dostanie tego czego chciał. Niepotrzebnie, bo Samuel niczego nie planował. Nie był biedny i stać go było na fajki, nie musiał ich kraść. Tak czy inaczej, odpalił zapalniczkę, pozwalając chłopakowi by skorzystał z okazji i odpalił swojego papierosa. Gdy to zrobił, zapalił się drugi papieros, którego ustnik wylądował w ustach starszego mężczyzny. Słysząc jednak słowa nieznajomego zerknie na dziewczynę, gasząc zapalniczkę, lecz jej nie chował, a czekał na reakcje dziewczyny. Jeżeli weźmie papierosa na nowo odpali przedmiot, by udostępnić jej źródło ognia, jeżeli natomiast nie, to jego ręka wyląduje w kieszeni płaszcza i tam też pozostanie. Wolna ręka wysunie z ust papierosa, pozwalając na powolnym wydechu pozbyć się dymu z organizmu.
- Cóż za trafne pytanie...
Mruknie gardłowym głosem spoglądając na kłęby dymu. Nie że by tam go interesowało co robi tutaj dziewczyna, jednak jeżeli już są w towarzystwie, to niechaj już mają o czym rozmawiać.
- Jednak jakby nie patrzyć, co Ty tutaj robisz?
Dokończy swoją wypowiedz na nowo zaciągając się papierosem. Oczywiście do nich podszedł po ognia, no ale po co był w parku?
Dostrzegając dziwne zachowanie młodzieńca, wydał się być niewzruszony jednak czyżby się ten czegoś obawiał, czy wychodzi z założenia iż jednak należy być czujnym na każdym kroku? W sumie jakby zerknąć na to z innej perspektywy, okiem Samuela z pierwszych miesięcy pobytu w mieście, to ten widziałby w nich idealnych kandydatów na źródło organów. Chłopak może nie do końca, jednak był młody i bez wątpienia posiadał w sobie kilka cennych części... Co do dziewczyny... Nie wyglądała źle, nie znał jej też, ale pierwsze wrażenie było bardzo pozytywne. Zarówno z jednego jak i drugiego dało by się wycisnąć spory pieniądz. Póki co jednak Mortis nie narzekał na brak funduszy, więc nie musiał szukać okazji do zarobku, co oczywiście nie oznacza iż zrezygnował z tego. Jego umysł i ciało nadal pamięta i łaknie. No ale wracając do papierosów i ognia.
Odrywając się od oparcia ławki sięgnął po papierosa, którego wyjmie z opakowania, dostrzegając tym samym niepewność w działaniach chłopaka, który był w każdej chwili gotowy na to by zabrać opakowanie jeżeli nie dostanie tego czego chciał. Niepotrzebnie, bo Samuel niczego nie planował. Nie był biedny i stać go było na fajki, nie musiał ich kraść. Tak czy inaczej, odpalił zapalniczkę, pozwalając chłopakowi by skorzystał z okazji i odpalił swojego papierosa. Gdy to zrobił, zapalił się drugi papieros, którego ustnik wylądował w ustach starszego mężczyzny. Słysząc jednak słowa nieznajomego zerknie na dziewczynę, gasząc zapalniczkę, lecz jej nie chował, a czekał na reakcje dziewczyny. Jeżeli weźmie papierosa na nowo odpali przedmiot, by udostępnić jej źródło ognia, jeżeli natomiast nie, to jego ręka wyląduje w kieszeni płaszcza i tam też pozostanie. Wolna ręka wysunie z ust papierosa, pozwalając na powolnym wydechu pozbyć się dymu z organizmu.
- Cóż za trafne pytanie...
Mruknie gardłowym głosem spoglądając na kłęby dymu. Nie że by tam go interesowało co robi tutaj dziewczyna, jednak jeżeli już są w towarzystwie, to niechaj już mają o czym rozmawiać.
- Jednak jakby nie patrzyć, co Ty tutaj robisz?
Dokończy swoją wypowiedz na nowo zaciągając się papierosem. Oczywiście do nich podszedł po ognia, no ale po co był w parku?