Fusowy Gaj

Lambert
Gif :
Fusowy Gaj - Page 4 PVfcvFQ
Godność :
Lambert Laventon
Wiek :
wizualne 28 lat, realnie 267 lat
Rasa :
Baśniopisarz
Wzrost / Waga :
184/74
Znaki szczególne :
ręce od łokci do dłoni ma granatowe, instensywnie czerwone oczy, ręce w wielu drobnych bliznach, bardzo ładny, przystojny mężczyzna
Pod ręką :
torba: szkicownik, artystyczne przybory; plecak: zielnik, bestionariusz, zestaw medyczny, zestaw podróżniczy
Broń :
sztylet z perłowym uchwytem
Zawód :
portrecista, malarz, ilustrator, artysta, podróżnik
https://spectrofobia.forumpolish.com/t1050-lambert https://spectrofobia.forumpolish.com/t1056-zapiski-i-drobne-podrozne-szkice https://spectrofobia.forumpolish.com/t1094-lambert
LambertMalarz Tęczy
Re: Fusowy Gaj
Wto 31 Paź - 22:56
Lambert złożył okulary i wsunął je do kieszeni spodni. Splótł ręce na piersi i obserwował Cyrkową. Cieszył się, że miejsce wywarło na niej dobre pierwsze wrażenie, to było ważne. Jak tu uczyć się czegokolwiek ze spiętymi ramionami? Żadna kreska nie będzie wtedy swobodna. On jednak, w przeciwieństwie do Nory, nie wyciągnął nic, choć jego druga torba najprawdopodobniej zaopatrzona była w różnego rodzaju narzędzia do rysowania i malowania, może jakieś przekąski i napoje na ten artystyczny piknik.
- Od rozmowy - odpowiedział łagodnie, z pierwszą nutą powagi w głosie dzisiejszego dnia. Tematyka rozmowy niewątpliwie była ważna i  bliska jego sercu i tak też traktował to spotkanie.

- Powiedziałaś w bibliotece, że potrzebujesz warsztatu i reguł. Rysować przecież umiesz. Widać, że jesteś jednym z tych szczególnych rodzajów samouków - twój styl jest wyraźny i niepowtarzalny. Techniczne wskazówki możesz znaleźć wszędzie, moja tajemnicza Noro, w poradnikach, w pierwszej lepszej pracowni, doskonalić warsztat powtarzając monotonne ćwiczenia. I jeśli chcesz żebym ci pokazał technikalia, skąd może w obrazie padać i ile jest rodzajów źródeł światła, jak głębiej myśleć kształtami i bryłami, które są w każdym obiekcie, jakie ruchy ocalą twój nadgarstek na dłuższą metę, to nie ma problemu, to wszystko możemy przerobić w swoim czasie. Ale jeśli chcesz... lepiej wyrażać się rysunkiem, przekształcać myśli i emocje w namacalny kształt i kolor, opowiedzieć historię życia jednym portretem, ach, to wtedy jest sztuka, wtedy coś w duszy gra, prawda?

Zrobił pauzę dla Nory i dla siebie. Odsunął klapę drugiej torby, wysunął swój szkicownik, obleczony w cienką, przybrudzoną już skórkę i z plamami na grzebiecie, i zaczął go kartkować.
- Nie mówię, że rysowanie biedronek i drzew dla czystej przyjemności i estetyki jest mniej ważne. Wszystko co narysujesz będzie dobre i ważne, bo akt twórczy taki jest. - Istotnie otworzył strony na wspomnianych biedronkach, które nawet w większości nie był typowymi czerwonymi propagandowymi owadami z uroczymi czarnymi kropeczkami, autor rozszerzył swoje studium przypadku na wiele innych gatunków biedronek, niektóre pomarańczowe, inne żółtawe, szarawe i bardziej podłużne. Nie wszystkie szkice były ładne, niektóre były wręcz nieakuratne i dokończone z niechlujnym, niecierpliwym pośpiechem.
- Co przez to chcę powiedzieć, że czasem intencje są ważniejsze niż to jak stawiasz kreskę albo jak cieniujesz. Nie musisz odpowiadać na wszystkie pytania na głos, możesz pomyśleć o odpowiedzi albo zapisać ją w swoim szkicowniku. To pomoże i mi nakierować cię tam gdzie nakierowana chcesz być, i miejmy nadzieję, że i tobie.
Zamknął szkicownik i przysunął go sobie wysoko do piersi, opierając na nim lekko podbródek, prawie można było odnieść wrażenie, że był to najcenniejszy skarb na świecie i chce go fizycznie ukryć wpychając go za żebra. Zajęło mu tylko sekundę, żeby zorientować się że palce zacisnęły się mocno na okładce, więc zaraz odłożył go na koc.
- Na początek powiedz mi, proszę, jaka tematyka sprawia ci najwięcej przyjemności.

Powrót do góry Go down





Nora
Gif :
Fusowy Gaj - Page 4 5PUjt0u
Godność :
Nora
Wiek :
Wizualnie około 20 lat
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
175/52
Znaki szczególne :
Blizna na policzku
Pod ręką :
Bezdenna sakwa a w niej szkicownik, scyzoryk, jakieś ziółka nazbierane po drodze, książka
Broń :
Sztylet
Zawód :
Ogrodniczka? Filantropka?
Stan zdrowia :
Wszystko w porządku
https://spectrofobia.forumpolish.com/t1060-nora https://spectrofobia.forumpolish.com/t1106-nora
NoraTancerka Ostrzy
Re: Fusowy Gaj
Pią 10 Lis - 20:16
Od rozmowy. Nie udało się tym razem ujrzeć zaskoczenia na twarzy Nory, ale na pewno można było stwierdzić, iż to zaskoczenie poczuła. Spodziewała się przecież tych sztywnych reguł, które trzeba znać jako malarz, rysownik czy inny ilustrator, a na pewno nie spodziewała się stwierdzenia, że "rysować przecież umie". Najgorsze jednak dopiero nadchodziło, bo łagodne stwierdzenie, iż Nora nie jest zbyt dobra w rozmowach było, no właśnie... łagodnym stwierdzeniem.

Spojrzała na szkicownik, usadowiony na jej kolanach. Być może Lambert miał rację. Tworzyła rysunki chaotyczne, pragnąć je tworzyć dobrze, a wręcz idealnie, by tylko dorównać aktualnym trendom. Wszystko co rysowała było losowe i być może było w tym ziarnko emocji, które przeżywała, ale były one na tyle płytkie i prozaiczne, że nie dało się ich wyczuć w szkicach. Wydawało się jakby szkice Nory były usłane frustracją i pośpiechem, tak widocznym w jej prawdziwym życiu, że nie potrafiła się ich wyzbyć. Do tej pory nie zauważała swojego egoizmu, bezwstydnie i bezboleśnie tworząc prostotę godną mas, czytelną, skromną i normalną.
Zgarbiona, oparła łokieć na swoim szkicowniku i usadowiła brodę na dłoni, spoglądając zagadkowo na Lamberta.
- Właściwie to... nie wiem. Rysuję to, co mi przyjdzie na myśl. Nigdy nie myślałam czy coś lubię czy nie - zastanowiła się przez chwilę, co widoczne było w jej mętnym spojrzeniu. Czy była to odpowiedź, której się spodziewał? A być może jednak było to dla niego zaskoczeniem - to, że ktoś nie ma pojęcia co sprawia mu największą przyjemność? - Czerpię przyjemność z samego faktu rysowania. Chyba chodzi o sam akt - nieważne czy są to biedronki czy pejzaże.

Wyprostowała się i zaczęła kartkować szkicownik.
- Czasem rysuję portrety osób, które spotkałam - wskazała całkiem dopracowany szkic jasnowłosego mężczyzny o zielonych oczach - ale teraz mam wrażenie, że wszystkie twarze wyglądają w pewien sposób tak samo.
Ten sam wyraz, pozbawiony emocji. Spojrzała w szmaragdowe oczy Dumy, patrzące teraz na nią pustym wzrokiem. Może właśnie w ten sposób widziała świat? Zapisała małą notatkę w rogu kartki i kartkowała dalej.
- Lubię rysować naturę. Tutaj, w Krainie Luster jest całkiem sporo inspiracji - wskazała na dziwne, wręcz abstrakcyjne kształty, przypominające sidła z czymś w rodzaju kolców. Kartkując dalej można było zauważyć, że nawet w portretach przewijają się elementy natury. - Chyba lubię łączyć różne rzeczy. Nie wiem jak to lepiej wytłumaczyć.
Spojrzała na Lamberta wyczekująco, jakby oczekiwała, że odpowie jej na wszystkie pytania, na które nie znała odpowiedzi. Jakby to właśnie on miał opowiedzieć jej kim jest, bo sama kompletnie siebie nie znała.

Powrót do góry Go down





Lambert
Gif :
Fusowy Gaj - Page 4 PVfcvFQ
Godność :
Lambert Laventon
Wiek :
wizualne 28 lat, realnie 267 lat
Rasa :
Baśniopisarz
Wzrost / Waga :
184/74
Znaki szczególne :
ręce od łokci do dłoni ma granatowe, instensywnie czerwone oczy, ręce w wielu drobnych bliznach, bardzo ładny, przystojny mężczyzna
Pod ręką :
torba: szkicownik, artystyczne przybory; plecak: zielnik, bestionariusz, zestaw medyczny, zestaw podróżniczy
Broń :
sztylet z perłowym uchwytem
Zawód :
portrecista, malarz, ilustrator, artysta, podróżnik
https://spectrofobia.forumpolish.com/t1050-lambert https://spectrofobia.forumpolish.com/t1056-zapiski-i-drobne-podrozne-szkice https://spectrofobia.forumpolish.com/t1094-lambert
LambertMalarz Tęczy
Re: Fusowy Gaj
Sob 11 Lis - 18:06
Można było odnieść wrażenie, że ogląda beztrosko chmury, ale kiedy tylko skierował na nią z powrotem wzrok, było w nim kryształowo czyste skupienie. Każde słowo zostało uważnie wysłuchane i przeanalizowane. Przez chwilę milczał, ewidentnie w skupieniu w głowie obracając kolejne pytanie, modyfikując je, zmieniając, wahając się. Odkrył, że z każdym kolejnym jej zdaniem coraz bardziej marszczy nos jak próbujący czytać gazetę borsuk. Borsuki nie potrafią czytać gazet, stąd też nos Lamberta wyrażał lekką dezorientację i próbę pojęcia czegoś co na pierwszy rzut oka wydaje się niepojęte.

- Nie wiesz... czy coś lubisz... czy nie? - powtórzył powoli pod nosem, oniemiały. Postukał palcem o policzek, porządkując swoją wiedzę o świecie. W miarę szybko porównał to sobie do licznych uczniaków i studentów sztuk pięknych, którzy przychodzą do szkół i torturowani są odgórnymi tematami i technikami, błądzą pomiędzy jednym zadaniem a drugim, rugani za własną ekspresję tracą z oczu pasję, zapominając dlaczego w zasadzie tam przyszli. Bo lubią tworzyć, tak? Lambert czuł, że nie jest to do końca właściwe porównanie, ale to było najbliższe tego co sam przeżywał w tym okresie nauki, nie wiedząc co tak właściwie lubi. Nora nie wie, bo nigdy nie miała czasu i sposobności aby to odkryć? Nie wie, bo nie wie jak patrzeć na świat? Nie wie, bo coś ją blokuje, czy nie wie, bo nie wie jak wiedzieć? Zelektryzowała go myśl, aż lekko się wyprostował, że mógłby pomóc jej odkryć co mogłaby lubić, a czego nie. Chciał zadać jej serią wystrzałową dwieście pytań po kolei, ale zacisnął usta, powstrzymując się od gwałtowności, zachowując to na razie dla siebie.

- Mmmhm... - wymruczał, patrząc na portret. Był… technicznie dobry. Model miał to samo spojrzenie co teraz Nora - odległe, zasnute jak zmącone jezioro, choć nawet gdyby miałby je zamknięte niewiele by to zmieniło. Miało to dla Lamberta tyle wdzięku i emocji co techniczny rysunek przekroju kłody w instrukcji dla tartaku. Ożywił się nieco na wspomnienie o naturze i o łączeniu rzeczy, ale zmarszczył na ułamek sekundy brwi. "Tutaj, w Krainie Luster", powiedziała Nora. Ciekawe sformułowanie. Lambert zachował je w pamięci.

-  Tak, myślę, że jest tu sporo miejsca do eksploracji. To dobrze, Noro, to oznacza duży potencjał - powiedział wznosząc palec do góry. - Rysowanie to też patrzenie. Obserwowanie. Jak skomplikowaną rzecz sprowadzić do prostych kształtów, jak z kształtów wydobyć znów głębię. To zrozumienie świata, portretowanej osoby, biedronki na swój sposób, i na swój sposób go ponowne wyrażenie. Czasami do tego trzeba… spojrzeć w głąb siebie. - Mówił o patrzeniu w głąb siebie, ale jego wzrok utkwiony był w Norze, nieświadomie próbując zerknąć w nią, przedostać się przez choćby pierwszą warstwę, dostrzec ten kąt, w którym załamywało się w niej światło, gdzie jej spięcie i krążenie myślami gdzie indziej przełamywało się tym, że zainicjowała to spotkanie, z tym, że się z nim spotkała, z tym, że-- Rozproszyły go jej bursztynowe oczy. Odchrząknął szybko.
- Świetnie! Czyli jednak jest coś co lubisz. Możemy chyba założyć, że to co rysujesz podświadomie najwięcej jest tym co do ciebie przemawia, albo próbuje przemówić. Chciałem spytać dlaczego właściwie wybrałaś rysunek, ale skoro mówisz, że samo rysowanie daje ci przyjemność… Hmm, ciekawe. Syndrom tej samej twarzy zaliczam jako odpowiedź na pytanie co sprawia ci trudność. Czy masz jakieś twórcze marzenie? – spytał z rozpędu, jednak chyba nie do końca dając temu pytaniu dostatecznie wiele myśli. Nora nie wiedziała czy coś lubi. Czy pytanie o marzenia nie było za dużym krokiem w przód? – Wybacz, jeśli to za dużo – wymamrotał szybko, przecierając oczy. - Czasem mnie ponosi kiedy rozmawiam z innymi artystami, zapominając że nie wszyscy idziemy tymi samymi ścieżkami. A ja, cóż, kończę jeden projekt i od razu zaczynam następny, szukam kolejnych wyzwań kolorów i znaczeń w rzeczach, które ich nie mają…

…do momentu aż zaczynały je mieć, ponieważ im je nadał.

Powrót do góry Go down





Nora
Gif :
Fusowy Gaj - Page 4 5PUjt0u
Godność :
Nora
Wiek :
Wizualnie około 20 lat
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
175/52
Znaki szczególne :
Blizna na policzku
Pod ręką :
Bezdenna sakwa a w niej szkicownik, scyzoryk, jakieś ziółka nazbierane po drodze, książka
Broń :
Sztylet
Zawód :
Ogrodniczka? Filantropka?
Stan zdrowia :
Wszystko w porządku
https://spectrofobia.forumpolish.com/t1060-nora https://spectrofobia.forumpolish.com/t1106-nora
NoraTancerka Ostrzy
Re: Fusowy Gaj
Nie 12 Lis - 13:33
Nora zgarbiła się bardziej, skuliła w siebie, zamykając ostatnie resztki powietrza pomiędzy cienkimi kończynami. Można było powiedzieć, że poczuła pewne uczucie, którego nie rozumiała, a tym uczuciem był wstyd - a więc Lambert zdziwił się stwierdzeniem o nic nie lubieniu. Podrapała się po karku, ale nie odpowiedziała nic, czuła się bowiem jakby dostała cios prosto w czoło, z jakiejś wielkiej, mocarnej rękawicy, a głowa odskoczyła jej do tyłu i już nie mogła dobrze usadowić się na karku.

Kiedy jednak zaczął znowu mówić, nie czuła w jego głosie dezaprobaty; postanowiła na niego spojrzeć. I tak mówił o patrzeniu, o obserwowaniu - w czym Nora, swoją drogą, była całkiem, całkiem dobra - a ona też patrzyła w te jego szkarłatne otchłanie, nawet kiedy on już odchrząknął i skończył, wciąż poważnym, zamyślonym wzrokiem. Spojrzeć w głąb siebie? Co to właściwie oznacza dla Nory? Gdyby tylko Lambert wiedział, zrozumiałby, dlaczego Cyrkowa tak usilnie nie chce zatapiać się we własne serce, dlaczego jej życiem steruje strach. Jaka byłaby Nora, gdyby nie spotkało jej to, co ją spotkało? Czy siedziałaby tu teraz rozluźniona, z szerokim uśmiechem, śmiejąc się z żartów Lamberta?
Spojrzenie w głąb, oznaczało dla Nory utracenie samej siebie. Tam, wewnątrz, jest ktoś inny, obcy, stworzony na potrzeby eksperymentu, zupełnie pozbawiony wrażliwości, okrutny, lubujący się we frenezji romantycznej.
Oderwała spojrzenie, wyprostowała się. Lambert ciągle brzmiał na zadowolonego, miała wrażenie, że oprócz rubinowych oczu składa się głównie z określeń "świetnie", "wspaniale", "wybornie". Skąd czerpał takie ilości pozytywnej energii pozostało dla Nory nadal zagadką, ciekawostką, której być może dowie się w swoim czasie. Wypadałoby jednak dać jakąś ciekawostkę od siebie. Powód, dlaczego Nora wybrała rysunek był wybitnie prosty - siedząc dzień w dzień w klatce, to jedyne zajęcie, jakie mogła sobie znaleźć. Tu komuś upadł długopis, tu kartka - niewiele myśląc zwijała to spod ich nóg, udając, że się przewraca, dostając solidnego kopniaka, ale za to będąc bogatszą o nową rzecz.
- Wybrałam rysunek, bo nic innego do wyboru nie miałam. To była jedyna rzecz, na jaką mogłam sobie pozwolić. Nie ma w tym wielkiego polotu, niestety - spojrzała gdzieś przed siebie, zastanawiając się czy Lambert wydedukuje coś z tej wypowiedzi. Nadal musiała być ostrożna, pomimo przyjemnego usposobienia, nie wiedziała kto obok niej siedzi.

Twórcze marzenie? Nora stwierdziła, że nie wytrzyma więcej w tej pozycji, a skoro nadal nauka polega na rozmowie, opadła do tyłu i położyła się na kocu. Podłożyła dłonie pod głowę i chwilę się zastanawiała.
- Chciałabym tworzyć coś z czego będę naprawdę zadowolona. Wziąć nić i przeciągnąć ją w końcu przez odpowiednią igłę. Chciałabym znaleźć to, czego mi brakuje. Ten brakujący element. A może elementy - spojrzała bystrym wzrokiem na Baśniopisarza. - A ty? Masz jakieś twórcze marzenie? A może je spełniłeś?

Powrót do góry Go down





Lambert
Gif :
Fusowy Gaj - Page 4 PVfcvFQ
Godność :
Lambert Laventon
Wiek :
wizualne 28 lat, realnie 267 lat
Rasa :
Baśniopisarz
Wzrost / Waga :
184/74
Znaki szczególne :
ręce od łokci do dłoni ma granatowe, instensywnie czerwone oczy, ręce w wielu drobnych bliznach, bardzo ładny, przystojny mężczyzna
Pod ręką :
torba: szkicownik, artystyczne przybory; plecak: zielnik, bestionariusz, zestaw medyczny, zestaw podróżniczy
Broń :
sztylet z perłowym uchwytem
Zawód :
portrecista, malarz, ilustrator, artysta, podróżnik
https://spectrofobia.forumpolish.com/t1050-lambert https://spectrofobia.forumpolish.com/t1056-zapiski-i-drobne-podrozne-szkice https://spectrofobia.forumpolish.com/t1094-lambert
LambertMalarz Tęczy
Re: Fusowy Gaj
Sro 15 Lis - 23:17
Widząc jej reakcję, a raczej bardziej wyczuwając ją, tchnęło go zmartwieniem. To dlatego, że za dużo gadał bez sensu, prawda? Jeśli tyle się gada to cudem jest nie palnąć czegoś bez sensu w którymś momencie. Coś mu się wyślizgnęło, coś rzucił bez uwagi i pomyślunku? Może za długo siedział sam w lasach, szedł przez ciszę pól tylko z wiatrem, pisał za dużo w swoim dzienniku zamiast socjalizować się z innymi ludźmi? Dobrzy bogowie, czyżby wyszedł z wprawy w rozmawianiu? Niemożliwe. Podniósł na nią wzrok jeszcze raz, żeby sprawdzić czy jest w niej coś co wyglądało jakby miała ochotę powiedzieć mu, żeby przestał gadać od rzeczy. Wyglądało na to, że na razie nie. Tak w zasadzie to wyglądała jakby myślami była kompletnie gdzie indziej.

- Rozumiem - powiedział ostrożnie, choć ciężko było stwierdzić, czy rzeczywiście cokolwiek zrozumiał. - Żaden powód nie jest zbyt mały. Czasami to jedyne co mogliśmy zrobić - dodał ostatnie zdanie już niemal szeptem, pod nosem, do siebie. Był Baśniopisarzem. Nie wiedział jak to wytłumaczyć, i czasem go to przerażało, że zostało określone kim będzie i co będzie lubił zanim się jeszcze urodził. Czy wybrałby malarstwo i rysunek gdyby był kimkolwiek innym, człowiekiem, Dachowcem, Cyrkowcem? Każdy może kochać sztukę, prawda? Czy gdyby był Szklanym Człowiekiem też zachowywałby się tak, jakby świat złożony był z setek tysięcy większych i mniejszych przecinających się nieustannie historii, każda śmiertelnie ważna na swój mały (nie)istotny sposób, i każda warta zapisania w księdze? Czy wtedy też musiałby nieustannie powstrzymywać się od wywrócenia samego siebie na drugą stronę, odsłaniając wszystkie nieukształtowane przemyślenia, śliskie wnętrzności, niepowstrzymane myśli? Tak wiele musiał ścisnąć w małym patyczku z włosiem na końcu i paru różnokolorowych pociągnięciach farbek. Czy wydedukował cokolwiek właściwie ze słów Nory? Nie, nie tworzył w głowie żadnych konstruktów jej przeszłości, choć czuł, że prawdopodobnie nie była ona lekka i prosta, dlatego nie ciągnął tego tematu kolejnymi pytaniami, które istotnie w zanadrzu czekające miał, nie wydawały mu się w żaden sposób właściwe.

Potaknął na jej słowa twórczego marzenia. To była świetna odpowiedź z którą łatwo potrafił się zidentyfikować. Co było dziwne zważywszy na to, że jego hobby było też jego pracą, marzeniem, spełnieniem, przymusem, wytchnieniem, więzieniem, zbawieniem. Wszystkim. I wciąż czegoś mu w tym brakowało. Zawsze była ta kolejna dodatkowa nitka, do której ciężko było znaleźć dobrą igłę; cóż za ładne porównanie! Teraz wydawał się być zaskoczony odbiciem pytania. Odbiegł spojrzeniem na bok i wysunął lekko dolną wargę. Zamilkł na moment.
- Miałem wiele dziesiątek lat, żeby zrobić wszystko co chciałem - powiedział, powoli dobierając słowa, jakby wiedział, że jeśli będzie mówić szybciej, straci nad nimi kontrolę i powie za dużo.
- Teraz tylko mam nadzieję, że umrę z pędzlem w dłoni. Dosłonie lub w przenośni. Czasem-- ach, nie mniej mnie proszę za głupca za to co powiem, ot dziecięca wyobraźnia. Kiedy byłem mały chciałem stworzyć coś co nie istniało, tak jak pierwsi Stwórcy Baśniopisarze. Coś z niczego. Akcja, która tworzy, która mimochodem kreuje coś ponad zwykłe znaczenie, a tym samym wprowadza w ruch życie. Chciałem wyczarować miejsce! Lokację namacalną, rzeczywistą, mającą znaczenie, chciałem namalować obszar, pogodę, ptaki, wodospady z lodu, mgły i światła, coś pięknego i naturalnego w jeszcze nieistniejącej przestrzeni. Wedrzeć się pomiędzy szczeliny kreacji istnienia. Dość szybko odkryłem jak bardzo ograniczona jest nasza baśniopisarska magia. Jak niewielkie i nieznaczące są te "magiczne talenty". Żałosne sztuczki - fuknął niemal wściekle w nagłym przypływie frustracji. Pokręcił smutno głową, a raczej jego dawne dziecięce ja pokręciło smutno głową. Kiedy odkrył, że jego moc potrafiła jedynie ożywiać małe rysunki z kartek tylko na kilka chwil, podarł papiery i zniszczył wszystkie swoje wymyślone miejsca, które dodawał w swoich dziecięcych rysunkach na mapę świata Krainy Luster. Teraz jego magia była o wiele silniejsza i pełniejsza niuansów niż kiedy miał kilkanaście lat, ale nic przecież nie mogło się równać z tak wielkim aktem twórczym o którym marzył jako dziecko. Przyłożył dłoń do policzka, westchnął tęsknie, wracając płynnie i lekko do łagodnego tonu. - Czasem mi się śni, że właśnie to robię. Tak szczerze, nawet gdybym potrafił byłoby to bez znaczenia, jestem zbyt głupi i za mało kreatywny na takie ogromne przedsięwzięcie. Teraz nie widziałbym nawet co mógłbym stworzyć. Dzieci mają o wiele więcej pomysłów i pewności siebie. Pozostaje tylko przelewać sny na płótna.

Może poza dopracowaniem swojego stylizowanego rysunku czy wreszcie złapaniem atmosfery słonego morskiego brzegu, nie miał za bardzo twórczych marzeń. Teraz miał obsesje. Dobrze, że Nora wybrała spotkanie w plenerze a nie w jego pracowni. Tam kryło się wiele myśli, pragnień i trudnych emocji, które wyrywał z siebie i zostawiał na płótnach.

- Nie jestem w tym zbyt dobry, co? W tym całym uczeniu - powiedział śmiejąc się lekko. - Obiecuję, że zaraz przejdziemy do praktycznej części. Chciałem jeszcze spytać, czy--
Przerwał w pół zdania i zadarł głowę do góry. Przez chwilę nie działo się kompletnie nic, aż w końcu przy odrobinie skupienia w oddali dało się usłyszeć szum. Z początku cichy, powoli narastający, tajemniczy, ale ewidentnie nijak związany z jakimkolwiek urządzeniem stworzonym przez ludzkie dłonie. Coś jak nadchodzący pomruk burzy, ale bardziej trzepotliwy, złożony z nakładających się na siebie krótkich dźwięków.
- To już. Tak wcześnie? Zaczyna się, Noro! - powiedział nie kryjąc ekscytacji w głosie. Położył się koło niej na plecach. - Nie zamykaj oczu. Po prostu oglądaj patrząc w górę, dobrze?
Pomimo swoich słów sam zamknął oczy, zatapiając się w narastającym dźwięku...

Powrót do góry Go down





Nora
Gif :
Fusowy Gaj - Page 4 5PUjt0u
Godność :
Nora
Wiek :
Wizualnie około 20 lat
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
175/52
Znaki szczególne :
Blizna na policzku
Pod ręką :
Bezdenna sakwa a w niej szkicownik, scyzoryk, jakieś ziółka nazbierane po drodze, książka
Broń :
Sztylet
Zawód :
Ogrodniczka? Filantropka?
Stan zdrowia :
Wszystko w porządku
https://spectrofobia.forumpolish.com/t1060-nora https://spectrofobia.forumpolish.com/t1106-nora
NoraTancerka Ostrzy
Re: Fusowy Gaj
Czw 16 Lis - 23:07
- Tak. Czasem to jedyne, co mogliśmy zrobić.
Żeby nie zwariować. Żeby nie oszaleć, ale już tak do końca, bo przecież każdy jest w jakimś stopniu szalony. Szalony przez swoją głowę, szalony na punkcie kogoś lub czegoś. Szalonym można być wobec nawet najbardziej prozaicznych spraw, takich jak bieganie codziennie o 6 rano przy wschodzie słońca.
Rozważania Nory, a rozważania Lamberta były całkowitym przeciwieństwem. Nora miast rozważać czy byłaby tym samym człowiekiem będąc kimś innym, zastanawiała się jedynie jak dokonać najprostszej rzeczy, byle by tylko robić cokolwiek. W tym przypadku trafiło na rysowanie, w innym przypadku prawdopodobnie na nic. Nie była na tyle rozwinięta by w wieku dziecięcym pisać wiersze, książki zaczęła czytać dopiero po ucieczce z laboratorium. Nora często szła po utartych szlakach, lub tych, które sama sobie udeptała - tak było po prostu prościej. Nie narażać się. Nie pokazywać. Siedzieć cicho.

Ale było coś, co Norę uruchamiało. Kiedy pierwsza krew poczęła spływać po bladym policzku, była to dla Nory głęboka w swojej żywiołowości obfitość okropności - makabryczność tej sceny przyprawiała o ciarki rozkoszy, a gęsia skórka odznaczała się na ciele pokrytym bliznami. Zachłyśnięte czerwienią oczy, same tą czerwienią rozbłysły, pobudzając jedynie gwałtowność ruchów i gestów, a pogłębiając przy tym opętane obłędem spojrzenie wariata. Gęsta ślina ciągnęła się pomiędzy siekaczem a trzonem, po części wydostając się na zewnątrz i skraplając pod stopami miękkie, szmaragdowe źdźbła, ale zanim opadły na ziemię, Cyrkowej już w tym miejscu nie było - zadawała już kolejny cios, i kolejny, i kolejny, pobudzając obłęd okropności, tworząc z niej rozkosz estetyczną, którą mogła się upoić.

Teraz leżała, patrząc w górę i próbując o tym zapomnieć. Próbowała skupić się na tym co mówi Lambert - a mówi bardzo dużo, na tyle, że Nora zauważyła, że czasem sama gubi się w wątkach - mimo to, było to wszystko intrygujące, to poznawanie innej perspektywy.
- Na pewno nie jesteś zbyt głupi i za mało kreatywny. I nie mówię tego tylko po to, żeby zrobiło ci się miło. Sądzę, że to tak naprawdę twoja wymówka. Zanim coś namalujesz, zrób to bez tej myśli. W końcu samo do ciebie przyjdzie, ale tylko, jeśli się uwolnisz.
Uniosła brwi, jakby sama zaskoczona tak długim zdaniem i taką otwartością, radą, którą mogłaby dać sobie samej. Obawiała się nieco swojej bezczelności, zerknęła na Lamberta szukając reakcji. Lambert natomiast bardzo gwałtownie przerwał swoją gadaninę, więc za jego radą, nieco zdziwiona, spojrzała w górę. Czyżby gwiazdy miały spadać? Ale o tej porze? Zmrużyła oczy, nie widząc nic, ale rejestrując jakiś dźwięk. Szum.
- Dobrze, ale... nie będę sobą, jeśli nie zapytam. Na co właściwie patrzymy?

Powrót do góry Go down





Lambert
Gif :
Fusowy Gaj - Page 4 PVfcvFQ
Godność :
Lambert Laventon
Wiek :
wizualne 28 lat, realnie 267 lat
Rasa :
Baśniopisarz
Wzrost / Waga :
184/74
Znaki szczególne :
ręce od łokci do dłoni ma granatowe, instensywnie czerwone oczy, ręce w wielu drobnych bliznach, bardzo ładny, przystojny mężczyzna
Pod ręką :
torba: szkicownik, artystyczne przybory; plecak: zielnik, bestionariusz, zestaw medyczny, zestaw podróżniczy
Broń :
sztylet z perłowym uchwytem
Zawód :
portrecista, malarz, ilustrator, artysta, podróżnik
https://spectrofobia.forumpolish.com/t1050-lambert https://spectrofobia.forumpolish.com/t1056-zapiski-i-drobne-podrozne-szkice https://spectrofobia.forumpolish.com/t1094-lambert
LambertMalarz Tęczy
Re: Fusowy Gaj
Pon 20 Lis - 22:51
On też podniósł brwi na długie zdanie Nory, nie tyle zaskoczony długością, a zawartością. Nie mówiła tego, żeby zrobiło mu się miło. Ale jednak zrobiło mu się miło, choć nie było nic kwiecistego w jej słowach. Podniósł zieloną dłoń zasłaniając lekki zielony rumieniec, który wkradł się na jego policzki. Mówiła wprost. I szczerze. I do niego. I choć nie szukał porady, to postanowił ją zachować w pamięci (tak jak podejrzewał - i on będzie mógł się tu czegoś nauczyć!), choć nie sądził, żeby Nora do końca zrozumiała o co mu chodziło. Uwolnić się, mówisz Noro? Uwolnić się...

- Na to - powiedział nagle, otwierając gwałtownie oczy, kiedy szum naparł bliżej, z góry. Falę dźwięków można było rozpoznać jako trzepot ptasich skrzydeł. Najpierw kilka sylwetek wleciało w ich pole widzenia, czarne plamki jak ziarna słonecznika na błękicie nieba, z każdą sekundą chmara powiększała się. Dziesiątki, setki-- nie, tysiące ptaków! Po chwili zrobiło się ciemno jak przy zaćmieniu słońca, utworzyły ruchomą chmurę nie tylko nad gajem i ich niewielkim przejaśnieniu łączki, ale pewnie też nad znaczną częścią Herbacianych Łąk. Leciały bardzo nisko, czasem niemal smyrając brzuchami po czubkach najwyższych gałęzi. I choć trzepotały skrzydłami i sporadycznie wykrzykiwały coś w swoim ptasim języku, zrobiło się cicho - cały las zamarł w bezruchu zahipnotyzowany tak jak i Lambert, obserwując masywny ptasi spektakl, który parł do przodu jak wzburzona morska fala.

- Migrację szkarłatnych wron - wyjaśnił Lambert. Jego oczy błyszczały w ptasiej ciemności i leśnej ciszy. Splótł palce na piersi, chłonąc.
- Ich przelot ponoć zwiastuje ostatnie ciepłe dni Herbacianych Łąk. Słyszysz? - spytał, kiedy ich krzyk nasilił się znacznie, żeby moment później ustąpić innemu, znów trudnemu do identyfikacji odgłosowi. Jakby dźwięk poślizgnięcia się na lodzie. - Ach, teraz. Widzisz?
Czerwone małe rozbłyski zaczęły kwitnąć i rozpadać się pomiędzy ptakami, jak mgliste fajerwerki. Szkarłatny blask wśród ruchomej czerni. Im więcej było rozbłysków, tym mniej było ptaków. On widział tylko kątem oka, bo przekrzywił głowę, żeby popatrzeć na Norę.
- Migrują do Szkarłatnej Otchłani na lęgi. Używają mocy teleportacji podobnej do Lunatyków. Przechodzą przez światy, żeby móc złożyć i wykluć jaja na samotnych lewitujących wyspach Otchłani. Używają zebranego w Lustrze ciepła, które oddają wysiadując i pilnując jaj. Dokładne miejsce docelowe ich wędrówki nie zostało jeszcze dobrze zbadane. Czasem można dostrzec ich obecność po tamtej stronie, ale opisy ich zachowań lęgowych nie zostały jeszcze dobrze zbadane i udokumentowane w literaturze. Sądzę, że za każdym razem wybierają w Otchłani inne miejsce, bardzo oddalone od przejawów cywilizacji. Nie dziwię się im... - powiedział, wyciągając rękę w górę, prawie jakby chciał włożyć dłoń w strumień lecących ptaków, który rzedł z każdą minutą, czerwień rozbłysków teleportacji odsłaniał coraz więcej nieba.

Ucichł w zadumie, pozwalając teatrowi natury trwać dalej, oddając ciszę polanie. Jego oddech na chwilkę przyśpieszył nierówno, kiedy wpadł w głowie na jakieś przykre wspomnienie. Zgiął rękę i przeczesał włosy jakby miało to też wyczesać myśli. Podniósł się do pozycji siedzącej, wychylił poza koc i zgarnął ptasie pióra, które spadły z nieba w tym całym zamieszaniu. Podał jedno z nich Norze, sam wsunął dwa pozostałe do kieszeni swojej kamizelki, skąd wystawały jak ozdobna poszetka. Po bliższej inspekcji można było zauważyć, że ustawione pod odpowiednim kątem błyszczą się czerwienią jak na pióra szkarłatnej wrony przystało.

Powrót do góry Go down





Nora
Gif :
Fusowy Gaj - Page 4 5PUjt0u
Godność :
Nora
Wiek :
Wizualnie około 20 lat
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
175/52
Znaki szczególne :
Blizna na policzku
Pod ręką :
Bezdenna sakwa a w niej szkicownik, scyzoryk, jakieś ziółka nazbierane po drodze, książka
Broń :
Sztylet
Zawód :
Ogrodniczka? Filantropka?
Stan zdrowia :
Wszystko w porządku
https://spectrofobia.forumpolish.com/t1060-nora https://spectrofobia.forumpolish.com/t1106-nora
NoraTancerka Ostrzy
Re: Fusowy Gaj
Sro 22 Lis - 21:45
Spoglądanie w niebo nigdy nie było tak hipnotyzujące jak teraz. Widok obezwładniał i choć słońce drażniło błyszczące w promieniach tęczówki, Nora uparcie patrzyła w górę, obserwując i słuchając spektaklu, który właśnie trwał. A kiedy wron pojawiało się więcej, i więcej, Nora uniosła się na łokciach, z uchylonymi, spękanymi wargami i konsterancją na bladym licu, jakby zupełnie nie rozumiała, dlaczego jej oczy mogą oglądać to przedstawienie. Działo się tu wiele, bo nie był to tylko wirtuozerski taniec wron, ale także światło, dźwięki - wszystko tu stanowiło całość, która uderzała swoją feerią, aż na skórze Cyrkowej pojawiła się gęsia skórka.

Jednocześnie, kiedy kilka liści, które poruszyły na gałęziach ptaki, zaczęło spadać dookoła nich, Nora usilnie starała się słuchać Lamberta. Ciężko było jej skupić się w obliczu czegoś tak osobliwego. Zaśmiała się na ostatnie słowa.
- Też im się nie dziwię. Pewnie gdybym była nimi, zrobiłabym to samo - powiedziała, a nawet trochę pożałowała, że nie przyszło jej być tak wolnym, jak ptak. Podniosła się do pozycji siedzącej, a zaraz później przyjęła jedno z ptasich piór od Lamberta. Obracała je w dłoni, jak drogi eksponat. - Dziękuję. Fajnie było zobaczyć coś tak wyjątkowego.
Sięgnęła ręką za głowę, odruchowo, zdając sobie sprawę, że od leżenia na plecach kompletnie zepsuła jej się fryzura. Rzadko zdarzało się, żeby Nora robiła coś więcej niż prosty warkocz, więc z niesmakiem zmrużyła oczy, kiedy wyczuła, że wysoki kok jest już niestety teraz jedynie niskim kokiem. Zakręciła jeszcze raz ptasim piórem w dłoni, napawając się jego błyskiem, po czym schowała je do sakwy. Spojrzała na Lamberta.

Zauważyła, że jakiś samotny liść zaplątał mu się we włosy, pewnie jeden z tych, które zrzuciły wrony; delikatny ruch można było dostrzec dzięki szelestowi ubrań, kiedy Nora pochyliła się w stronę Lamberta, jedną dłonią opierając się, a drugą sięgając do jego bujnej czupryny. Spojrzenie jej było głęboko zamyślone, mgliste, jakby nie była tu i teraz, a inercja wzięła nad nią górę - jakoby to nie do końca ta dłoń, nie do końca ta Nora wykonywała te ruchy. Kolory zdawały się przepływać przez Baśniopisarza, a zainteresowanie Cyrkowej wzrosło w ciągu sekundy, mając na horyzoncie kolejną zagadkę do rozwikłania. Jak to jest, że wydawały się wręcz błyszczeć? Było tu coś znacznie większego niż biel, coś, czego nie mogła opisać słowami. Nie wtopiła jednak bezczelnie swoich dłoni we włosy Lamberta, a jedynie delikatnie ściągnęła listek i pokazała go mężczyźnie, niby trofeum, uśmiechając się zagadkowo. Wiatr, który zerwał się nagle, wyrwał resztę włosów z poluzowanej już gumki, a niektóre z kosmyków prześlizgnęły się po twarzy Baśniopisarza. - Skoro już tu jest, może wykorzystam go do rysunku?
Spojrzała na zielony dar, obracając liścia między palcami, pieszcząc jego delikatną fakturę.

Powrót do góry Go down





Lambert
Gif :
Fusowy Gaj - Page 4 PVfcvFQ
Godność :
Lambert Laventon
Wiek :
wizualne 28 lat, realnie 267 lat
Rasa :
Baśniopisarz
Wzrost / Waga :
184/74
Znaki szczególne :
ręce od łokci do dłoni ma granatowe, instensywnie czerwone oczy, ręce w wielu drobnych bliznach, bardzo ładny, przystojny mężczyzna
Pod ręką :
torba: szkicownik, artystyczne przybory; plecak: zielnik, bestionariusz, zestaw medyczny, zestaw podróżniczy
Broń :
sztylet z perłowym uchwytem
Zawód :
portrecista, malarz, ilustrator, artysta, podróżnik
https://spectrofobia.forumpolish.com/t1050-lambert https://spectrofobia.forumpolish.com/t1056-zapiski-i-drobne-podrozne-szkice https://spectrofobia.forumpolish.com/t1094-lambert
LambertMalarz Tęczy
Re: Fusowy Gaj
Wto 5 Gru - 18:09
Ostatni raz widział taką migrację kilka dobrych lat temu. Teraz zastanawiał się, czemu tak długo zajęło mu ponowne zjawienie się w tych okolicach, żeby móc oglądać ten wir natury i magii, piór, liści, słońca, obłoczków czerwonej mgły, wyrazu twarzy Nory... Widząc ją taką, zapatrzoną, chłonącą, z kosmykami włosów wylewającymi się z fryzury, doznał uczucia, wręcz pragnienia, żeby zabrać ją wszędzie i pokazać jej wszystko co najpiękniejsze. Odwrócił wzrok w niebo, odkrywając w sobie kolejną rzecz, której nie czuł od lat - serce drżące delikatnie jak dźwięk oddalającego się trzepotu ptasich skrzydeł.

Przez chwilę nie wiedział co się dzieje, ale zaraz powoli i ostrożnie, i chętnie, pochylił się lekko w stronę Nory, żeby łatwiej jej było sięgnąć po to, co wypatrzyła. Zaśmiał się, kiedy pokazała mu swoje znalezisko. Chciał coś powiedzieć, ale szybko zamknął usta, zanim udało mu się zjeść któryś z kosmyków Nory, które połaskotały go w twarz jak babie lato.

- Dobry pomysł - przytaknął. Przyglądał się jej przez chwilę, kiedy ona przyglądała się liściowi, zanim wreszcie przysunął do siebie torbę i wyciągnął z niej swój szkicownik wraz z przyborami. Z jednego z piórników wydobył swój ulubiony ołówek. - Lubię zaczynać od rozgrzewki, żeby palce przypomniały sobie jak to jest trzymać ołówek, żeby wejść w rytm. Co o tym sądzisz? Zazwyczaj rysuję coś znajomego, coś co lubię, co rysowałem już setki razy.
Usadowił się wygodniej i zaczął skrobać po papierze. Ptasie sylwetki zaczęły zapełniać stronę.

Powrót do góry Go down





Nora
Gif :
Fusowy Gaj - Page 4 5PUjt0u
Godność :
Nora
Wiek :
Wizualnie około 20 lat
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
175/52
Znaki szczególne :
Blizna na policzku
Pod ręką :
Bezdenna sakwa a w niej szkicownik, scyzoryk, jakieś ziółka nazbierane po drodze, książka
Broń :
Sztylet
Zawód :
Ogrodniczka? Filantropka?
Stan zdrowia :
Wszystko w porządku
https://spectrofobia.forumpolish.com/t1060-nora https://spectrofobia.forumpolish.com/t1106-nora
NoraTancerka Ostrzy
Re: Fusowy Gaj
Sob 16 Gru - 23:56
Łapnęła swój szkicownik, ale zanim wzięła do ręki ołówek jeszcze chwilę obserwowała otoczenie. Wciąż jeszcze myślała o widoku, który było jej dane zobaczyć, o osobliwości tej chwili i jej znaczeniu. Ciężko było teraz, tak po prostu, zacząć coś rysować.
Spięła swoje jasne włosy, które już dawno przestały być elegancką fryzurą i wyrwała kartkę ze szkicownika, układając ją na oprawie. Nie, po czymś takim nie wypada używać ołówka - nie odda on tego, co powinien, tych barw, tej ekspresji. Jeśli to ma być rozgrzewka, to musi zachęcić do działania, rozgrzać umysł i palce, oddać klimat, by można było przystąpić do właściwego rysowania. Dlatego też Nora wzięła węgiel, ale otworzyła też szkarłatną farbę, zrobioną własnoręcznie z kwiatów rosnących w ogrodzie. Nie znała ich nazwy, wyrosły one po śmierci babki, na dziko, zupełnie jakby to ona odrodziła się w nich na nowo.

Najpierw użyła węgla, by oddać klimat ciemnej chmary ptaków, która jeszcze kilka chwil temu zawisła nad ich głowami. Stopniowo dodawała coraz więcej detali, by widoczny był zarys wron, kształt ptasich piór. Następnie naniosła czerwoną farbę, ale nie precyzyjnie, raczej na wyczucie, chcąc oddać aurę migotania, której byli świadkami. Zdążyła już upaćkać sobie twarz, co jakiś czas odgarniając jakiś zbłąkany kosmyk, który zasłaniał jej widoczność. Zahipnotyzowana, zupełnie zapomniała o Lambercie, który cały czas obok niej siedział. Spojrzała w końcu na niego, jakby zaskoczona tym, że on cały czas tu jest.
- Chyba mam inne spojrzenie na rozgrzewkę - zmarszczyła brwi, uśmiechając się głupio, jakby przepraszająco, unosząc swoje upaćkane dłonie. - Czasem ciężko zapanować nad zdrowym rozsądkiem.

Powrót do góry Go down





Lambert
Gif :
Fusowy Gaj - Page 4 PVfcvFQ
Godność :
Lambert Laventon
Wiek :
wizualne 28 lat, realnie 267 lat
Rasa :
Baśniopisarz
Wzrost / Waga :
184/74
Znaki szczególne :
ręce od łokci do dłoni ma granatowe, instensywnie czerwone oczy, ręce w wielu drobnych bliznach, bardzo ładny, przystojny mężczyzna
Pod ręką :
torba: szkicownik, artystyczne przybory; plecak: zielnik, bestionariusz, zestaw medyczny, zestaw podróżniczy
Broń :
sztylet z perłowym uchwytem
Zawód :
portrecista, malarz, ilustrator, artysta, podróżnik
https://spectrofobia.forumpolish.com/t1050-lambert https://spectrofobia.forumpolish.com/t1056-zapiski-i-drobne-podrozne-szkice https://spectrofobia.forumpolish.com/t1094-lambert
LambertMalarz Tęczy
Re: Fusowy Gaj
Sob 20 Sty - 21:20
- Chyba tak, ale każdy ma swój sposób. Jest idealne - zapewnił ją, choć bardziej patrzył na nią i jej czerwone od farby piegi niż na jej dzieło. Kiedy wreszcie zszedł wzrokiem na jej kartkę, zawiesił głos, przekrzywił głowę i miał coś powiedzieć, już pierwszy dźwięk uciekał z jego ust, ale to co powiedziała zaraz Nora sprawiło, że zaświeciły mu się oczy i wskoczył na inny tor myślowy i uczuciowy.
- Tak, tak, to jest to uczucie, prawda!? - ucieszył się i ożywił na jej uwagę, jedną ręką machając w powietrzu młócąc kółka, drugą wyciągając skądś lnianą chusteczkę i podając ją Norze, żeby wtarła dłonie. Chustka widziała już setki kolorów, które po wielu praniach wniknęły w materiał tworząc bladą mozaikę. - Czasem mam wrażenie, że jest to ucieczka, tylko ty i to co robisz, nic poza tym nie ma znaczenia, trans z którego trudno wrócić. Ekstaza, jak sen, a jednak tak solidne wrażenie! Ale zaraz orientuję się, jakże to może być to ucieczką, skoro to tak satysfakcjonujące i dobre uczucie. Och, przeważnie dobre, nie zawsze, ale ciągle... oddajesz świat tak jak chcesz. Rozumiejąc go, albo próbując go rozszyfrować, albo nadając mu znacznie w sobie. Znów plotę bez sensu! Czasem rysunek to tylko rysunek - zaśmiał się nerwowo.
Mówiąc to wszystko w międzyczasie wyciągnął stalówki i kałamarz. Czarnym inkaustem zaczął nadawać kontur ołówkowej szkarłatnej wronie na papierze, czerwonym podkreślając metaliczne odbicia w jej piórach i błysk w paciorkowym, łagodnym choć bystrym oku. Nie czekając aż rysunek wyschnie zawiesił nad kartką dłoń. Z papieru zaczęła wyłazić wrona, o wiele większa niż jej rysunkowy odpowiednik. Gramoliła się ociekając atramentem, aż wreszcie wyrwała z papieru nogi i jeszcze rozespana usiadła na dłoni Lamberta, teraz już żywa i solidna, miękka w piórach, twarda w szponach i dziobie. W szkicowniku pozostał po niej tylko blady, rozmazany cień. Chciała wzbić się w powietrze, ale Lambert szybko upuścił szkicownik i przytrzymał ją obydwiema dłońmi, nie było to przecież małe stworzenie. Nie panikowała, tylko zaczęła rozglądać się dookoła i krakać w swoim ptasim języku.

- Czy uczyniłabyś mi przysługę? Czy mógłbym zatrzymać twój rysunek? - spytał, wyciągając ptaka w dłoniach w jej stronę jak kupiec w dzień targowy próbujący dobić targu wymiennego.

ożywianie rysunków: 1/3

Powrót do góry Go down





Nora
Gif :
Fusowy Gaj - Page 4 5PUjt0u
Godność :
Nora
Wiek :
Wizualnie około 20 lat
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
175/52
Znaki szczególne :
Blizna na policzku
Pod ręką :
Bezdenna sakwa a w niej szkicownik, scyzoryk, jakieś ziółka nazbierane po drodze, książka
Broń :
Sztylet
Zawód :
Ogrodniczka? Filantropka?
Stan zdrowia :
Wszystko w porządku
https://spectrofobia.forumpolish.com/t1060-nora https://spectrofobia.forumpolish.com/t1106-nora
NoraTancerka Ostrzy
Re: Fusowy Gaj
Wto 23 Sty - 20:45
Przyjęła chustkę z niemym podziękowaniem, Baśniopisarz mógł jednak zauważyć minimalne kiwnięcię głową. Nie umknęła Cyrkowej rozczulająca nerwowość w głosie Lamberta, podczas wypowiadania dwóch ostatnich zdań skwitowanych sentencją "czasem rysunek to tylko rysunek" w akompaniamencie perlistego śmiechu, nie była jednak na tyle obyta, by zorientować się, skąd ta nerwowość wynika. Wycierając dłonie, przekrzywiła głowę na bok z zaciekawieniem godnym Sherlocka. Istotnie, Nora zgadzała się ze wszystkimi stwierdzeniami, które wypuściły przed sekundą mądre usta Lamberta, nawet nieco zadziwiając się, że potrafi opisać to, czego ona nie umiała. A może nawet można pokusić się o stwierdzenie, że nie była tego świadoma.
Ciężko było Cyrkowej cokolwiek odpowiedzieć na spostrzeżenia Baśniopisarza, może trochę w obawie przed kompromitacją - Nora nadal nie czuła się na tyle obyta i swobodna, aby wypowiadać wszelkie swoje myśli na głos; spojrzała zamyślona gdzieś w błękitne niebo, zastanawiając się jakby to było mieć na wszystko odpowiedź i obrazować swoje myśli z tak obezwładniającą swobodą, z jaką robił to Lambert.

Z westchnięciem spojrzała na towarzysza, który począł przedstawiać przed nią kolejne tajemnice świata, najpierw wrony, a teraz to? Dawkujmy proszę Norze doznania, bo zaraz dziewczyna wykituje z emocji.
Magia była wspaniała, zwłaszcza tak urokliwa jak ta, którą pokazywał jej Baśniopisarz. Serce zabiło jej mocniej raz czy dwa, kiedy Lambert wyciągnął dłonie z wroną w jej kierunku, prosząc o rysunek, w jej mniemaniu, kiepskiej jakości.
- Nie wiem czy to uczciwa wymiana - wymamrotała, ale wyciągnęła jednak swoje dłonie i przyjęła niespokojną nieco wronę w swoje ręce. Przez chwilę przyglądała się ptaszysku, wiercącemu się w jej paliczkach, marszcząc brwi w konsternacji. Oschły wygląd Cyrkowej mój przywodzić na myśl zgrymaszone, uschnięte źdźbło, w rzeczywistości jednak Nora zwyczajnie zastanawiała się dlaczego to żyje! I do tego jest tak namacalne. Nie miała jednak serca trzymać wrony zbyt długo, więc po chwili zwolniła swoje palce i pozwoliła jej odlecieć. - Co się teraz z nią stanie?
Spojrzała na Lamberta, jednocześnie przekazując mu swój rysunek. Wyglądała naprawdę poważnie, jakby przejmowała się losem biednej wrony, a wszystko byłoby jak najbardziej na miejscu, gdyby nie rozsiane na twarzy Nory plamy farby, której zapomniała zetrzeć. O chustce mimowolnie już zapomniała, spadła gdzieś pomiędzy urokliwym paplaniem Lamberta, a wyczarowaniem przez niego wrony. Skupienie nigdy nie było jej mocną stroną.
Jednocześnie gorączkowo myślała co ona mogłaby mu podarować, jaki skrawek magii urzeczywistnić. Choć blizny na ciele mówiły wiele, wiedziała, że wytworzenie ostrza będzie jej gwoździem do trumny, przyznaniem się do bycia Cyrkowcem, a bardzo nie chciała, żeby Baśniopisarz uciekł przed nią z krzykiem.

Powrót do góry Go down





Lambert
Gif :
Fusowy Gaj - Page 4 PVfcvFQ
Godność :
Lambert Laventon
Wiek :
wizualne 28 lat, realnie 267 lat
Rasa :
Baśniopisarz
Wzrost / Waga :
184/74
Znaki szczególne :
ręce od łokci do dłoni ma granatowe, instensywnie czerwone oczy, ręce w wielu drobnych bliznach, bardzo ładny, przystojny mężczyzna
Pod ręką :
torba: szkicownik, artystyczne przybory; plecak: zielnik, bestionariusz, zestaw medyczny, zestaw podróżniczy
Broń :
sztylet z perłowym uchwytem
Zawód :
portrecista, malarz, ilustrator, artysta, podróżnik
https://spectrofobia.forumpolish.com/t1050-lambert https://spectrofobia.forumpolish.com/t1056-zapiski-i-drobne-podrozne-szkice https://spectrofobia.forumpolish.com/t1094-lambert
LambertMalarz Tęczy
Re: Fusowy Gaj
Nie 28 Sty - 20:47
- Jak najbardziej nieuczciwa, ja zyskuję tu więcej - zapewnił ją, patrząc na odlatującego ptaka. On przynajmniej dostał jej rysunek, ona została z pustymi dłońmi. Wciął ostrożnie otrzymaną kartkę i położył obok swoich rzeczy, żeby doschła na nim farba. W przyjemnym słońcu wrona przez chwilę kręciła powolne okręgi wysoko ponad nimi, nad czubkami drzew, gdzie ciągle jeszcze przelatywały migrujące ptaki, aż wreszcie kompletnie zniknęła im z oczu.

- To tylko kuglarska sztuczka - mruknął zmieszany, nagle wcale nie taki zadowolony, że ją wykonał. A jednak zacisnął mocniej usta, kiedy ich dłonie zetknęły się na krótki moment, kiedy wkładał ptaka w jej ręce. Nie mógł oderwać od niej wzroku, kiedy otoczyła swoimi palcami małe stworzonko, zazdroszcząc swojemu dziełu tego dotyku i skupionej uwagi. Dał się ponieść pokusie próby oczarowania Nory magiczno-malarską sztuczką nie wiedząc, że będzie się musiał teraz z niej tłumaczyć, wstydząc się jej efektu. - Prędzej czy później wróci na kartkę, efemeryczny trik - westchnął, obrysowując szczupłym zielonym palcem kontury cienia w szkicowniku. Może to i lepiej, zastanowił się, przekrzywiając głowę w zastanowieniu, ewidentnie nie pierwszy, nie drugi, ani nie sety raz poddając swoje moce wewnętrznej krytyce. - Będzie bogatsza o wspomnienie twoich rąk, wiatru pomiędzy skrzydłami, słońca na piórach. - O ile to ma jakiekolwiek znaczenie, plama atramentu na papierze!, fuknął na siebie w myślach. Przygryzł bezwiednie paznokcia kciuka, a zaraz zaczął skubać zębami skórkę. Zmrużył jednak oczy, poddając swoje myśli kolejnej ewaluacji, próbując wydostać się ze spirali zalewających go myśli.
- Zawsze... wydają mi się bardziej żywe, kiedy do mnie wracają. Mają w sobie więcej hmm... uczucia, wspomnień. Tę chwilę jestem rad zachować na dłużej - wyznał szczerze i lekko, zupełnie swobodnie, nie zauważając nawet, że myśl w głowie nabrała kształtu w słowach. - Cieszę się, że zgodziłaś się na dzisiejsze spotkanie, dziękuję - wymruczał już niemal, wpatrzony w papier, bo jego dłoń coś rysowała, zapominając, że miały tu być jakieś lekcje rysunku. Ale to było najlepszym sposobem jaki znał na uciszenie kotłujących się myśli pod czaszką. Zerkał co jakiś czas na Norę, ołówek tańczył krągłymi ruchami, dość szybko można było zauważyć, że rysował właśnie ją. Kosmyki włosów na twarzy, plamki farby, obsunięte lekko ramiączko ogrodniczek, blizna na policzku, te frustrująco bursztynowe fascynujące oczy, błyskające tajemnicą w odległych spojrzeniach.


ożywianie rysunków: 2/3

Powrót do góry Go down





Nora
Gif :
Fusowy Gaj - Page 4 5PUjt0u
Godność :
Nora
Wiek :
Wizualnie około 20 lat
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
175/52
Znaki szczególne :
Blizna na policzku
Pod ręką :
Bezdenna sakwa a w niej szkicownik, scyzoryk, jakieś ziółka nazbierane po drodze, książka
Broń :
Sztylet
Zawód :
Ogrodniczka? Filantropka?
Stan zdrowia :
Wszystko w porządku
https://spectrofobia.forumpolish.com/t1060-nora https://spectrofobia.forumpolish.com/t1106-nora
NoraTancerka Ostrzy
Re: Fusowy Gaj
Pon 29 Sty - 20:48
Och, Nora uwielbiała wspomnienia, w końcu sama potrafiła do nich dotrzeć, każde były wspaniałe, być może oprócz jej własnych. A Lambert wydawał się mieć ich nieskończenie wiele, a ona w przypływie chwili zapragnęła je wszystkie dla siebie, kompletnie samolubnie, ale zadbałaby o nie, otulając je szczelnie swoimi chuderlawymi ramionami. Powstrzymała się jednak przed nieproszonym zaglądnięciem w jego głowę i spuściła wzrok na swój szkicownik, rejestrując jakiś niewielki ruch po swojej prawej stronie.
- To całkiem miłe, stać się częścią czegoś, prawda? - nie być kompletnym wyrzutkiem, skazanym na ostracyzm wśród obcych spojrzeń. Wsadziła swoją dłoń do sakwy, wertując jej wnętrze.
Zaskoczona powróciła spojrzeniem do tej niezidentyfikowanej do końca barwy włosów Lamberta, natomiast jej twarz zdradzała niewiele, przeszła kurs do bycia obojętną, trzymając w kieszeni serca certyfikat potwierdzający ukończenie. A to nie czasem tak, że to ona poprosiła go o spotkanie, a być może nawet nieco je wymusiła? Trybiki w głowie Cyrkowej zaczęły pracować z zawziętością, ale spalone zwoje nie mogły już wiele zdziałać.

- Wydaje mi się, że... - poczęła, ale znów, po prawej stronie, ten sam podejrzany szelest, urwała więc zdanie i szybkim ruchem zamachnęła się w kieruku dźwięku, wypuszczając z dłoni sztylet znaleziony przed chwilą w sakwie, który ze świstem wbił się w drzewo na jakieś dwadzieścia centymetrów nad ziemią. Serce zatłukło się o żebra tak mocno, że przez chwilę pomyślała, że nawet Lambert będzie mógł je usłyszeć, ale zatrzymało się na jedną setną sekundy, kiedy szelestem, który tak ją rozdrażnił, był... niebieski zając. Przestraszony pomknął gdzieś dalej w drzewa, przez chwilę pokazując im wspaniałość swoich długich, aksamitnych uszu.
Westchnęła niemal ze zmęczeniem, jedną ze swoich cennych sekund poświęcając na wdech, drugą na wydech, a trzecią na obezwładniający wstyd, że przeraziła się zwykłego zająca. Niemal poczuła się dawną sobą, skorą do określania jej mianem co najmniej "specyficznej", nie zaś zalęknionego, przyjaznego zwierzątka w klatce, którym niewątpliwie aktualnie się stała.
- Wybacz, Lambercie. Nie opanowałam jeszcze sztuki hamowania swoich naturalnych zapędów - mruknęła, nie patrząc na niego, zupełnie inna, jakby obca osoba. Strach przed powrotem do swojej przeszłości stał się jednak na tyle obezwładniający, że Nora wydawała się teraz kompletnie nieobecna, jakby wyślizgująca się z igły cienka nić, która zawisa na samym końcu, ale nie masz na tyle odwagi, by pociągnąć ją z powrotem w obawie przed kompletnym wypadnięciem. Gardło zadrgało jej kiedy przełknęła ślinę, wbijając paznokcie w dłoń niemal do krwi. Chyba jednak nie musi pokazywać swoich mocy, by Baśniopisarz istotnie uciekł przed nią z krzykiem. - Też masz coś, czego boisz się w życiu bardziej niż śmierci?
Zadając to enigmatyczne pytanie, prześlizgnęła spojrzeniem po jego twarzy, niemal z taką precyzją, jaką on malował właśnie jej obraz na kartce papieru.

Powrót do góry Go down





Lambert
Gif :
Fusowy Gaj - Page 4 PVfcvFQ
Godność :
Lambert Laventon
Wiek :
wizualne 28 lat, realnie 267 lat
Rasa :
Baśniopisarz
Wzrost / Waga :
184/74
Znaki szczególne :
ręce od łokci do dłoni ma granatowe, instensywnie czerwone oczy, ręce w wielu drobnych bliznach, bardzo ładny, przystojny mężczyzna
Pod ręką :
torba: szkicownik, artystyczne przybory; plecak: zielnik, bestionariusz, zestaw medyczny, zestaw podróżniczy
Broń :
sztylet z perłowym uchwytem
Zawód :
portrecista, malarz, ilustrator, artysta, podróżnik
https://spectrofobia.forumpolish.com/t1050-lambert https://spectrofobia.forumpolish.com/t1056-zapiski-i-drobne-podrozne-szkice https://spectrofobia.forumpolish.com/t1094-lambert
LambertMalarz Tęczy
Re: Fusowy Gaj
Pon 29 Sty - 23:36
Wyprostował się unosząc głowę na jej szybki gest, odruchowo ciągnąc wzrokiem za trajektorią lotu przedmiotu który wystrzelił w dal. Jego oczy błysnęły zaintrygowane.
- Każdemu się zdarza - zapewnił ją, choć i jego serce ścisnęło się na moment mocniej. Ledwo złożył czubek grafitu z powrotem na kartkę, bo cóż innego mógłby zrobić, to znów drgnął zaskoczony. W ostatnim momencie skomponował się gładko zanim dało się to w nim zauważyć i ujął policzek dłonią, wspierając się na niej w zamyśleniu. A myślał o dziesiątce rzeczy na raz. Po pierwsze, skąd u licha to pytanie?! I to tak nagle, tak przeszywające, nie pasujące do niczego. Nie, nie chodziło o samo pytanie, chodziło o to, że zadała je Nora. I o to, że od początku walczył ze sobą, żeby nie zadawać jej żadnych pytań, które mogłyby uchodzić za drażniące czy kłopotliwe. Miał wrażenie, że jeśli tylko spyta kim jest, skąd jest, co sprawia, że w lesie rozgląda się mimochodem przez ramię i doszukuje się kształtów w cieniach, to wyskoczy w powietrze jak ten zając którego przed chwilą przestraszyła, albo jak ptak załomocze skrzydłami, i zniknie mu z oczu, zrażona jego ciekawością i nachalnością. Może nie chciał pytać, zbyt upojony jej niedostępnością i aurą niewiadomej.

- Naturalnie - odparł wznosząc oczy w górę, wpatrując się w niebo, świadomy i czuły na spojrzenie, które na sobie czuł. Czego bardziej niż śmierci mogła się bać Nora? Czy skoro ona zaczęła, mógł o to spytać? - Szczerze mówiąc, niewiele o śmierci myślę, a przynajmniej nie o swojej. Śmierć jest nieuchronna - powiedział z rozmysłem, jakby miało to wszytko tłumaczyć, zdając sobie sprawę, że może to być rozczarowująca odpowiedź. Ewidentnie ten temat również miał gdzieś już przerobiony i przemyślany, choć niewątpliwie o kruchości i zakończeniu życia można długo rozprawiać. Jego usta zadrżały. Miał o wiele więcej do powiedzenia na ten temat, ale tytanicznym wysiłkiem tego nie zrobił.

Zamiast tego wstał i nieśpiesznie przeszedł przez polanę. Kucnął i wyciągnął sztylet z drzewa, zauważając z westchnięciem podziwu jak głęboko i mocno się wbił. Przez chwilę bawił się bronią, obracając i przyglądając się jej przyjemnie gładkiej powierzchni. Wiedziony bezmyślnie upiornym natchnieniem nacisnął i odrobinkę przesunął palcem po ostrzu, które bez problemu nacięło skórę. Kilka kropel wydostało się z małego nacięcia. Wytarł się o koszulę, gdzie czerwone drobinki zniknęły wśród innych kolorowych ciapek farby, i wrócił do koca. Oddał Norze jej własność, podając ją tak, by móc niby to przypadkiem musnąć palcami jej skóry.

- Czym są te naturalne zapędy, które wymagają atakowania szelestu trawy? Bardzo... nietypowy odruch obronny. Asertywny - dodał zaraz. Skończył szkic rysunku, na którym Nora trzymała wronę w dłoniach, otaczając ochronnym gestem i siebie, i trzymane zwierzę, wyrastającymi z jej pleców skrzydłami. Natychmiast przeszedł do następnego, ten z pewnością będzie miał w sobie Norę z albo sztyletami, albo zającami. Korzystał z tego, że ciągle miał ją przed oczami, zmieniającą się momentami w głosie i twarzy, jakby ulatywała z niej nagle dusza.

ożywianie rysunków: 3/3


Ostatnio zmieniony przez Lambert dnia Wto 30 Sty - 22:25, w całości zmieniany 2 razy

Powrót do góry Go down





Nora
Gif :
Fusowy Gaj - Page 4 5PUjt0u
Godność :
Nora
Wiek :
Wizualnie około 20 lat
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
175/52
Znaki szczególne :
Blizna na policzku
Pod ręką :
Bezdenna sakwa a w niej szkicownik, scyzoryk, jakieś ziółka nazbierane po drodze, książka
Broń :
Sztylet
Zawód :
Ogrodniczka? Filantropka?
Stan zdrowia :
Wszystko w porządku
https://spectrofobia.forumpolish.com/t1060-nora https://spectrofobia.forumpolish.com/t1106-nora
NoraTancerka Ostrzy
Re: Fusowy Gaj
Wto 30 Sty - 20:04
Nora znormalniała, w sposób nienormalny, ale normalny dla siebie - jeśli wiecie o co mi chodzi, w skrócie: to nadal ta sama Cyrkowa o obojętnym licu, która zapyta się ciebie dlaczego sernik można robić w mikrofali, a w ogóle to jak działa mikrofala? Ale zrobi to inaczej niż zwykle, bardziej ostrożnie, nie okazując swoich ekscentrycznych przyzwyczajeń, jak do tej pory miała to w zwyczaju. Kiedyś może nawet podroczyłaby się nieco, znalazłaby jakąś inną perspektywę, nawet jeśli sama się z nią nie zgadza, byleby tylko pociągnąć rozmowę dalej, w te inne, ciemne zakamarki, gdzie każda kropla odbija się echem we własnej głowie.

No ale co on nagle taki małomówny? Mogłaby przyłożyć jeden ze swoich ostrzy do jego gardła i zapytać jeszcze raz... wtedy na pewno odpowiedziałby bardziej zadowalająco! Powstrzymała się jednak i wydęła wargi nie ukrywając tym razem swojego rozczarowania.  
A więc jednak, poszedł sobie? Tak po prostu? Zostawił Cyrkową głodną odpowiedzi, a i bez tego była już i tak zdecydowanie za chuda. Podążała za nim spojrzeniem, marszcząc brwi, kiedy ślęczał tyle nad jej sztyletem, chyba nie miał w planach go ukraść? Nora na pewno byłaby niezadowolona...
Nie musiała jednak błądzić myślami dalej, bo wkrótce jej delikatne dłonie przyjęły z wdzięcznością swój dobytek, czując na plecach dreszcz, kiedy musnął jej cienką skórę.
- Obawiam się, że nie mogę ci powiedzieć - powiedziała, chwytając z kolei za swój dziennik i obracając się przodem do Baśniopisarza. Podciągnęła kolana i opierając na nich swój szkicownik, zaczęła coś bazgrać na papierze. - Ale mogę ci pokazać.

Rzuciła znaczące spojrzenie, sugerujące, że będzie potrzebowała na to kilka chwil. Nie mogła jednak przedtem powstrzymać się przed jednym - zaglądnięciem w głowę Lamberta. Więc kiedy jego szkarłatne oczy odnalazły jej, szybko wcisnęła się między zakurzone historie, wścibsko i bez zaproszenia. Proszę, daj ten bagaż wspomnień, otwórz ten zamek i wysyp, wylej, wyrzuć wszystko co jest w środku, a ja z troską pozbieram, zajmę się najlepiej jak potrafię, skleję w całość, Lambercie. Daj.
Baśniopisarz nie mógł wyczuć jej obecności, ale mimowolnie mógł pomyśleć o tym, co właśnie zobaczyła; mnóstwo szkarłatnych wron, które ze świstem padały na ziemię skąpane we krwi, huk i echo strzałów, chłodna cisza po wszystkim, wykonywane w milczeniu kroki, kilka twarzy, w tym jedna tak podobna do jego samego. Nora opuściła wzrok kreśląc nadal beznamiętnie coś w swoim szkicowniku, zszokowane serce zakręciło się jednak raz czy dwa, przygryzając od środka policzek w akcie nieświadomego kanibalizmu.
- Wychowywałeś się w dużej rodzinie - to nie było pytanie, raczej stwierdzenie, sucha informacja. - Jak to jest wśród takiego tłumu? Dużo się kłóciliście? Często o nich myślisz? - pytania wylewały się z Nory z prędkością światła, bez pomyślunku. - Masz dzieci?
Wyjątkowo nieeleganckie pytanie, na które Lambert zapewne mógłby się zakrztusić, Nora jednak nie znała pojęcia "dobrych manier", sama zastanawiając się jakby to było, gdyby ktoś nigdy nie zabrał jej od ludzkiej rodziny. Teraz, po tylu latach zapomniała już lica swojej matki, głosu swojego ojca, ich bezkształtne sylwetki rzadko nawiedzały ją w snach.

Wnikanie w historię 1/2


Ostatnio zmieniony przez Nora dnia Sro 31 Sty - 18:48, w całości zmieniany 1 raz

Powrót do góry Go down





Lambert
Gif :
Fusowy Gaj - Page 4 PVfcvFQ
Godność :
Lambert Laventon
Wiek :
wizualne 28 lat, realnie 267 lat
Rasa :
Baśniopisarz
Wzrost / Waga :
184/74
Znaki szczególne :
ręce od łokci do dłoni ma granatowe, instensywnie czerwone oczy, ręce w wielu drobnych bliznach, bardzo ładny, przystojny mężczyzna
Pod ręką :
torba: szkicownik, artystyczne przybory; plecak: zielnik, bestionariusz, zestaw medyczny, zestaw podróżniczy
Broń :
sztylet z perłowym uchwytem
Zawód :
portrecista, malarz, ilustrator, artysta, podróżnik
https://spectrofobia.forumpolish.com/t1050-lambert https://spectrofobia.forumpolish.com/t1056-zapiski-i-drobne-podrozne-szkice https://spectrofobia.forumpolish.com/t1094-lambert
LambertMalarz Tęczy
Re: Fusowy Gaj
Wto 30 Sty - 22:24
Znów naszły go wspomnienia. Wiedział, że tak będzie, kiedy tylko zdecydował się tu przyjść. Myślał, że nadpisze tym nowym wspomnieniem to stare, z polowania na migrujące ptaki z dziadkiem, ale ono, choć blade bo z czasu nastoletnich, uporczywie jak babie lato pokrywało jego dzisiejszy dzień. Dobrze - mimo wszystko to było ważne doświadczenie. Nigdy później nie widział takiej kotłowaniny czarni i pryskającej krwi, nawet kiedy bywał na polach bitwy czy obserwując ludzkie okrucieństwo. Młodość i delikatność zabarwiła ptaki we wspomnieniach wyjątkowo mocno. Kilka innych myśli przemknęło mu przez głowę, ale nie zwrócił na nie większej uwagi - zawsze było tu ciasno.

Odrzucił głowę do tyłu i zaśmiał się rozbawiony jej pytaniem, zasłaniając dłonią usta jak dama na balu, która była o jeden kieliszek sherry do przodu przed wszystkimi innymi. Miał błysk w oku i jego uśmiech definitywnie sięgał oczu, roześmianych i zadowolonych. Cóż za slalom konwersacji! Cisza, cisza, cisza, potaknięcie, tu kilka słów od siebie, a potem lawinowo - rzucanie nożami, pytania o sam rdzeń strachu przyćmiewający śmierć, czy miał dzieci!

Wydawało się, że podoba mu się w jakim to wszystko kierunku idzie. To było wręcz orzeźwiające, zdał sobie sprawę Lambert. Rozmowa z kimś nowym, nie obarczonym etykietą i dziesiątkami zasad, ewidentnie nietuzinkowym. Nie odbierał tego jako nieuprzejmość, skądże! Nie było w jej pytaniach prostoty, lekkości i charyzmy, zamiast tego było tam ziarno tajemniczej przyprawy, którego nie potrafił rozgryźć. Jedyne czego się obawiał, czy rzeczywiście będą ją interesować jego odpowiedzi. Jak większość, choć nie przyznałby się do tego głośno, lubił być w centrum zainteresowania, kiedy ktoś szczerze zwracał na niego uwagę. Nie raz mu jednak przyganiano, wprost i za plecami, że jest pleciuchem. Nigdy go to nie powstrzymywało przed byciem sobą, ale i takie przytyki gdzieś w środku zostają. Najadł się tego na pańskich dworach, gdzie każde słowo miało znaczenie, nieuważne pytanie mogło być punktem zapalnym nowej niszczącej reputację plotki, gdzie spojrzenia nigdy nie były pozbawione drugiego i trzeciego dna, a jednak większość z tego była cierpka i nieciekawa. Jakby dobrze się zastanowić, nie miał od dłuższego czasu z nikim konwersacji wystającej poza ramy standardowych rozmów. Przez ostatni rok podróżował niemal zawsze będąc w trasie samemu, wybierając ciszę, boczne szlaki i dzicz, z innymi podróżnymi wymieniając proste pozdrowienia i rozmówki, na przystankach w miastach i na wsiach będąc uprzejmym i prędkim, żeby znów wyjść na drogę. Przed portem Lapis lazuli natknął się na hrabinę Artemis Shepard, a po zejściu ze statku, już na Herbacianych Łąkach, na Lady Cassandrę, kolejną arystokratkę. Jakby mało spędził czasu uciekając od towarzystwa Upiornej Arystokracji i szlachetnych konwersacji! A potem łut szczęścia chciał, aby natknęli się z Norą w bibliotece.

- Jesteś jak dobra książka, której nie da się odłożyć, co chwilę coś nowego i wciągającego! Nie, nie mam żadnych dzieci - odpowiedział kręcąc głową. - I trafne spostrzeżenie! - klasnął w dłonie, nawet nie zastanawiając się jak wywnioskowała, że wychował się w dużej rodzinie. Nic go nie zaalarmowało w tych pytaniach, był jedynie zbity z tropy jak przeskakiwała z tematu na temat, jak nagle padały pytania jedno za drugim. - To zabawne, zazwyczaj ludzie sugerują, że jestem jedynakiem. Ale czy taka znów duża ta rodzina? Mam dwie siostry i-- i brata. Ale moi rodzice nie mieli rodzeństwa, więc nie mam żadnych ciotek, wujków ani kuzynostwa. Wśród takiego tłumu jest ciepło, skocznie, chaotycznie. Jest nieustannie, wiesz? Nieustannie przewijają się wydarzenia, historie i nastroje. To wszystko było tak dawno temu. Sporadycznie kłótnie, nigdy na długo, nie mógłbym sobie ich przypomnieć nawet gdybym chciał. Chyba, że chodzi o różnice artystyczne, Iris nie zna znaczenia "konstruktywnej krytyki" - wywrócił oczyma. - Czy o nich myślę? Och, dobre pytanie... Czasem - wzruszył niedbale ramionami, gładząc kartkę na którą wlał się na powrót rysunek wrony. Wróciła na miejsce swoich narodzin. - Ale nie tęsknię. Staram się ich odwiedzać kiedy jestem w okolicy. Poza moją matką, oczywiście, na nią jestem... - przez moment szukał odpowiedniego słowa, może łagodniejszego niż pierwotnie cisnęło się mu na usta, ale nie potrafił znaleźć zamiennika. - Na nią jestem ciągle wściekły. Czy naprawdę cię to interesuje? - spytał nagle, zaniepokojony z wielu przyczyn. - I co równie ważne, czy ty masz dzieci? - odbił pytanie, najwidoczniej była to ważna informacja, a kto wie czym go jeszcze Nora zaskoczy. Ale to najważniejsze pytanie ciągle było niewypowiedziane. Kim jesteś, droga Noro?, grzało się ta kwestia wewnątrz Lamberta. Może jej odpowiedź w rysunku da mu jakąś wskazówkę.

ożywianie rysunków: przerwa 1/2

Powrót do góry Go down





Nora
Gif :
Fusowy Gaj - Page 4 5PUjt0u
Godność :
Nora
Wiek :
Wizualnie około 20 lat
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
175/52
Znaki szczególne :
Blizna na policzku
Pod ręką :
Bezdenna sakwa a w niej szkicownik, scyzoryk, jakieś ziółka nazbierane po drodze, książka
Broń :
Sztylet
Zawód :
Ogrodniczka? Filantropka?
Stan zdrowia :
Wszystko w porządku
https://spectrofobia.forumpolish.com/t1060-nora https://spectrofobia.forumpolish.com/t1106-nora
NoraTancerka Ostrzy
Re: Fusowy Gaj
Sro 31 Sty - 18:57
Nora była maszyną. Celowo użyto tutaj czasu przeszłego, bowiem Cyrkowa usilnie starała się ten stan rzeczy zmienić, przeinaczyć, wymazać. Nie zmienia to jednak faktu, że została stworzona do innych rzeczy, niż zakładanie rodziny. I choć wizualnie przypominała dwudziestoletnią kobietę, w rzeczywistości, sama zastanawiała się ile lat minęło od jej ucieczki. Pięć, dziesięć, dwadzieścia, pięćdziesiąt? A może już sto? Liczby były jej sprzymierzeńcem pośród czterech ścian, ale po ich opuszczeniu już dawno przestały mieć dla niej znaczenie. Nora nie obchodziła urodzin, nie liczyła dni, wszystko dla niej działo się w linii ciągłej, bez szczególnych wydarzeń.

Kojący głos Lamberta działał jak słodki syrop na kaszel, jego szczery, perlisty śmiech był leczniczy, niemal idylliczny. Zapiekła ją łopatka, myśląc, że to niemal niepokojące. Hej, to nie może być tak, że ktoś bezinteresownie z tobą rozmawia. Nauczyłaś się tego przecież, wyciskanie emocji przez Dumę, przez Cecila, podstępne zachowania Evy. Ktoś wydaje się miły, ale koniec końców pragnie zatopić w tobie kły i wyssać twoje lepkie wnętrze do dna. Nadal naiwna, krocząc po tych samych gwoździach, liczysz na coś więcej niż egoizm, przewracając się po drodze kilka razy, łamiąc nogę, ścierając naskórek z łokcia, by na końcu pielgrzymki okazało się, że nie masz się do kogo modlić?
- Oczywiście, że mnie to interesuje. Przepadam za dziećmi - dziwne stwierdzenie od dziwnej dziewczyny. Dało się być może wyczuć lekki, niezauważalny żal w jej głosie. Być może nigdy nie będzie zdolna, by je mieć. Być może nie chce. Być może wszystko jedno. - Ale ich nie mam. Nie posiadam też rodzeństwa, dlatego ciekawią mnie szczególnie zażyłości rodzinne. Wydaje się, że miałeś całkiem szczęśliwe życie?
Odważyła się podnieść wzrok, głosząc tę śmiałą tezę. Przez chwilę błądziła wzrokiem po jego twarzy.
- Och, też jestem wściekła na moją - rzuciła nonszalancko, w istocie już dawno przestała odczuwać wściekłość, pomimo tego, że to ona praktycznie wrzuciła ją w brudne łapska przeznaczenia. Pozbawiła siebie zarówno tego, jak i żalu, no i generalnie większości emocji, które powinien posiadać zdrowy, w pełni zrównoważony człowiek. - Nie rozmawiamy ze sobą od lat - łatwo było zatem wywnioskować, że Nora została kompletnie sama. - Co takiego zrobiła, że żywisz wobec niej takie negatywne emocje? Wydajesz się osobą, która nie potrafi się długo wściekać.
A więc stało się! Nadszedł ten moment, w którym Cyrkowa zaczęła g a d a ć lub nawet paplać, wylewając z siebie kolejne, zapewne nietaktowne pytania. O czymś takim podobno rozmawia się z przyjaciółmi, nie zaś spotkaną w bibliotece dziewczyną.

Nagle wyrwała kartkę ze szkicownika, składając ją na pół, a potem jeszcze raz na pół. Być może była to profanacja, zginać rysunek (zdecydowanie nie powinno się tego robić!), Nora jednak zdawała się tym nie przejmować, trzymając w górze papierowy kwadrat między kciukiem a palcem wskazującym, opierając łokieć o swoje kanciaste kolano.
- Tu jest odpowiedź na twoje pytania, Lambercie - rzuciła zachęcająco, błądząc tajemniczym spojrzeniem po złożonej kartce. - Nieźle się dzisiaj obłowisz, pod warunkiem, że rozwiążesz moją zagadkę. Zgoda?

Powrót do góry Go down





Lambert
Gif :
Fusowy Gaj - Page 4 PVfcvFQ
Godność :
Lambert Laventon
Wiek :
wizualne 28 lat, realnie 267 lat
Rasa :
Baśniopisarz
Wzrost / Waga :
184/74
Znaki szczególne :
ręce od łokci do dłoni ma granatowe, instensywnie czerwone oczy, ręce w wielu drobnych bliznach, bardzo ładny, przystojny mężczyzna
Pod ręką :
torba: szkicownik, artystyczne przybory; plecak: zielnik, bestionariusz, zestaw medyczny, zestaw podróżniczy
Broń :
sztylet z perłowym uchwytem
Zawód :
portrecista, malarz, ilustrator, artysta, podróżnik
https://spectrofobia.forumpolish.com/t1050-lambert https://spectrofobia.forumpolish.com/t1056-zapiski-i-drobne-podrozne-szkice https://spectrofobia.forumpolish.com/t1094-lambert
LambertMalarz Tęczy
Re: Fusowy Gaj
Sro 7 Lut - 20:43
- Och! To trudne pytanie, czyż nie? - retorycznie spytał, łapiąc jej spojrzenie. - A może wcale nie jest... - mruknął kolejną myśl, która miała zostać w głowie ale sama się wyprowadziła przez usta. - Skłamałbym, jeśli powiedziałbym, że dorastanie w rodzinnym domu było sielankowym doświadczeniem, wszędzie są cienie. I szóstka artystów pod jednym dachem, wyobraź sobie! Co za humorzasta zgraja, każdy czuł się nad wyraz wyjątkowy jednocześnie przechodząc przez wszystkie etapy kryzysu egzystencjalnego kogoś, kto próbuje zapłacić rachunki tworząc sztukę. Iris i Carmen były od nas na tyle starsze, że szybko się wyprowadziły. Ja też kiedy tylko mogłem znikałem na długie podróże, a na studia artystyczne przeprowadziłem się do Miasta Lalek. Jakie było pytanie?... A, tak, nie narzekam, nikt nas nie bił i nikt w domu nie wciągał narkotyków nosem, nie głodowaliśmy. To było normalne życie i o nic więcej nie śmiałbym prosić - skończył z drobnym odległym uśmiechem na ustach, myślami będąc przy strzępkach wspomnień jakie ostały się z tamtych lat.

Kontynuował, choć niekoniecznie z takim entuzjazmem jak wcześniej. Może nawet trochę żałował, że w ogóle o swojej matce wspomniał, ale skoro to właśnie to, rozmowa o rodzinie, otworzyło nieco usta i wylało choć kroplę informacji z Nory, nie wycofał się. Może będzie będzie mu dane dowiedzieć się czemu matka Nory nie zasługuje na kubek z napisem "Najlepsza Mama Na Świecie". Mimochodem urwał róg kartki z notatnika i zaczął się nim bawić w dłoniach, składając i rozkładając papierek.
- Umarła niedawno, zostawiając za sobą zbyt wiele tajemnic, które wloką się teraz za mną jak odór rozkładających się zwłok. Im dłużej idę tropem jej niedokończonych spraw tym bardziej mam wrażenie, że— że była kimś innym niż mi się wydawało. - Karteczkę w dłoniach, teraz już wymiętoszoną, podartą i styraną, odrzucił na bok. Czerwone oczy zalśniły jakby mocniej, wścieklej, choć głos miał opanowany. - I tak ostatnie lata spędziliśmy na kłótniach. A co z twoją?

Zaintrygowany wziął od niej kartkę. Popatrzył na nią pytająco, potem na zgięty rysunek.
- Uwielbiam zagadki - wyszeptał natchnionym tonem jakby mu podarowała szkatułkę wysadzaną szmaragdami a nie papier. Istotnie Lambert lubił zagadki, szkoda tylko, że był fatalny w ich rozwiązywaniu, ale o tym Nora na razie nie musiała wiedzieć. - Zgoda!

Wyprostował się, poprawił włosy chowając kosmyki za uszy i otworzył wręczony mu rysunek-zagadkę.


ożywianie rysunków: przerwa 2/2

Powrót do góry Go down





Nora
Gif :
Fusowy Gaj - Page 4 5PUjt0u
Godność :
Nora
Wiek :
Wizualnie około 20 lat
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
175/52
Znaki szczególne :
Blizna na policzku
Pod ręką :
Bezdenna sakwa a w niej szkicownik, scyzoryk, jakieś ziółka nazbierane po drodze, książka
Broń :
Sztylet
Zawód :
Ogrodniczka? Filantropka?
Stan zdrowia :
Wszystko w porządku
https://spectrofobia.forumpolish.com/t1060-nora https://spectrofobia.forumpolish.com/t1106-nora
NoraTancerka Ostrzy
Re: Fusowy Gaj
Nie 11 Lut - 15:01
Och, liczna i zgrana rodzina! Gdyby tylko ona miała takie normalne życie, jak określił to Lambert, również nie śmiałaby prosić o nic innego.
Złapana w sidła własnej pułapki, nie miała pojęcia jak wybrnąć z odpowiedzią odnośnie swojej rodzicielki. Postanowiła zatem iść po najniższej linii oporu, jak miała w zwyczaju.
- Być może dowiesz się, kiedy rozwiążesz zagadkę - mruknęła, z przeświadczeniem, że raczej tak nie będzie.

Rysunek, który wręczyła Lambertowi przedstawiał osobliwy chaos, w każdym chaosie jest jednak ziarnko sensu. Nie mogła przecież narysować mu czterech ścian, w których spędziła tak wiele ciągnących się miesięcy, albo co gorsza, cyrku! Gdyby tylko przyjęły tę informację biedne kanały słuchowe Lamberta, byłby to przecież kompletny ambaras.
Na środku kartki widoczna była klatka, ale nie zwykła, byle jaka, o jakiej można było pomyśleć; klatka wyglądała jak dla niewielkiego kanarka, zakończona na górze półkolem. W środku klatki znajdowała się czarna wrona, która próbując rozłożyć swoje skrzydła, nie była w stanie wyprostować ich w pełni przez znikomą ilość miejsca. Szpony jej były ostre, lecz przypominały bardziej sztylety niż pazury - były proste, nie zaś haczykowate, jak to bywa u ptaków. Na ciemnym tle dookoła mieniły się ludzkie powieki z jasnymi białkami i czarnymi źrenicami, wpatrującymi się we wronę z widocznym zdumieniem, złością, obojętnością lub uwielbieniem. Tylko jedne oczy skierowane były w inną stronę, odcinając się od tego widoku, ale tylko Nora mogła wiedzieć, że to oczy jej matki.

W międzyczasie, kiedy Lambert studiował rysunek, spakowała wszystkie rzeczy i wstając strzepała z kolan jakieś zbłąkane resztki ziemi. Zerkała z góry na Baśniopisarza, spod niemal zmęczonych, półprzymkniętych powiek, zaszczycając go jedynie połową swojego bursztynowego spojrzenia.
- Nie oczekuję odpowiedzi teraz - zaczęła, odgarniając kosmyki, które powiewem wiatru powędrowały na jej twarz. - Możesz to uznać za zagadkę długoterminową.
Odwróciła się jeszcze w kierunku drzewa, gdzie jeszcze niedawno można było zobaczyć błękitnego zająca. Zmarszczyła brwi, sprawiając wrażenie zatroskanej.
- Dziękuję za dzisiejszą lekcję. Mam nadzieję, że pomimo moich zwierzęcych zachowań zechcesz dać mi jeszcze lekcje rysunku - spojrzała znów na niego, rozkoszując się szkarłatem jego oczu. - Jeśli tak, odezwij się do mnie. Mam nadzieję, że do zobaczenia, Lambercie.
Z wyjątkowo (a może raczej typowo) neutralnym wyrazem twarzy, ruszyła tą samą drogą, którą tu przyszli, wyciągając po drodze rękę w stronę latających motyli, z jakiegoś powodu chętnie siadających na jej wątłych dłoniach.

[z/t]

Powrót do góry Go down





Lambert
Gif :
Fusowy Gaj - Page 4 PVfcvFQ
Godność :
Lambert Laventon
Wiek :
wizualne 28 lat, realnie 267 lat
Rasa :
Baśniopisarz
Wzrost / Waga :
184/74
Znaki szczególne :
ręce od łokci do dłoni ma granatowe, instensywnie czerwone oczy, ręce w wielu drobnych bliznach, bardzo ładny, przystojny mężczyzna
Pod ręką :
torba: szkicownik, artystyczne przybory; plecak: zielnik, bestionariusz, zestaw medyczny, zestaw podróżniczy
Broń :
sztylet z perłowym uchwytem
Zawód :
portrecista, malarz, ilustrator, artysta, podróżnik
https://spectrofobia.forumpolish.com/t1050-lambert https://spectrofobia.forumpolish.com/t1056-zapiski-i-drobne-podrozne-szkice https://spectrofobia.forumpolish.com/t1094-lambert
LambertMalarz Tęczy
Re: Fusowy Gaj
Wto 20 Lut - 20:18
Wpatrywał się w kartkę w skupieniu dopóki nie podążył wzrokiem w stronę słów Nory, zadzierając głowę do góry. Och, jakby teraz chciał rzucić wszystko i uchwycić ten moment pożegnania, zamknąć jej twarz w portrecie z głębią lasu i jasnym niebie w tle, tańczące nitki włosów, nieuchwytność nikłej emocji w brwiach. Niemal czuł dłonią jak przyjemnie będzie dobrać farbę do koloru jej skóry i pociągnąć pędzlem tworząc jej łuk brwiowy na płótnie.
- Do zobaczenia, Noro - zdążył tylko rzucić, zapominając na chwilę języka w gębie, dlatego też nie zalał jej na odchodnym niczym więcej, choć z pewnością chciał. W ustach tylko pozostał miły kształt jej imienia. Odprowadził ją wzrokiem, aż ostatni skrawek jej ogrodniczek, końcówki włosów i ostatni motylek który się za nią wybrał w podróż nie zniknęły za ścianą drzew.

- Ależ urocza niepokojąca Noro - westchnął do siebie, kiedy już nastała cisza i nawet żadnego marudera z wron nie było słychać. - To jest właśnie sztuka - powiedział, przyglądając się rysunkowi-zagadce, który miał znaczenie. Nie potrzebowała żadnych lekcji, ale jeśli miało to być wymówką żeby ją częściej widzieć to niech będzie - drobiazgowy i dogłębny kurs rysunku do końca życia, proszę bardzo. - "Zwierzęcych zachowań" - wymruczał do siebie powtarzając jej słowa, tonąc już gdzieś w myślach. Złożył kartkę oraz upewnił się, że uprzednio odłożony na bok rysunek Nory wyschnął i obydwa wsunął do torby.

Położył się na plecach i przez jakiś czas wpatrywał się w niebo, pozwalając sobie na słodką chwilę bezruchu, ochłonięcia i wchłonięcia tego spotkania. Przymknął oczy.

Wieża. Ciemność. Małe okienko. Na zewnątrz, nad gęstym lasem zbierała się burza. Wycie zwierząt. Czuł obecność w komnacie wieży, ale nic nie było jasne, nic nie było oczywiste. Klaustrofobia i duszne powietrze zbierały się nad firmamentem jednostajnego koloru nieba. Uścisk w piersi, tak silny i przerażający że mógł być tylko jednym - tęsknotą, która rodziła kolejne swoje dzieci, brzydkie i zniekształcone wściekłość, niemoc, strach, dumę, poczucie winy. W oddali zagrzmiał grzmot i

Obudził się gwałtownie chciwie łapiąc powietrze. Zamrugał kilka razy, tyle co nic pamiętając ze snu. Przyłożył tylko rękę do piersi, żeby poczuć bijące szybko serce. Nie wiedział jak długo trwała drzemka, ale kolor nieba był już nieco inny jak i szelest wśród drzew. Obrócił głowę w stronę niebieskiego zająca, który stał znów przy polanie. Musiał mieć gdzieś niedaleko swoją jamę albo bardzo dobre źródło pożywienia, skoro wrócił. Zmierzyli się wzrokiem i obydwoje nie zwlekając już więcej zniknęli z polanki.

[zt]

Powrót do góry Go down





Sponsored content

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach