Ferie zimowe – czyli wspólny wyjazd Christophera i Seamair

Christopher
Gif :
Ferie zimowe – czyli wspólny wyjazd Christophera i Seamair  - Page 6 5PUjt0u
Godność :
Christopher Morrison
Wiek :
25
Rasa :
Dachowiec
Wzrost / Waga :
179/65
Pod ręką :
troszkę pieniędzy
Broń :
rozkładany nóż oraz niewielki pistolet
Zawód :
Różany strażnik
https://spectrofobia.forumpolish.com/t578-christopher#4939 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1076-christopher
ChristopherKot Czarnoksiężnika
Kot Czarnoksiężnika
Spojrzał na nią krótko i dostrzegł wyraźne zadowolenie z powodu sentencji, jaką przeciwko niemu wyciągnęła. Mógłby się z nią dalej sprzeczać i wymyślać jakieś złośliwe uwagi, ale uznał, że nie ma to większego sensu. Nie chciał też psuć jej satysfakcji, w końcu zdanie było całkiem trafione.
- Wygląda więc na to, że ktoś je za mnie postawił... Będę musiał się z tym jakoś pogodzić.
Uniósł nieco brwi i odwrócił wzrok gdzieś na trasę. Nie przywiązywał teraz zbyt dużej wagi do tego ich zakładu, do potencjalnej wygranej, czy przegranej, bardziej zajmowała go teraz aktualna chwila. Nie skończył nigdy na tym źle, więc może naprawdę nie miał się czym martwić.

Dachowiec spoglądał na jej reakcję i szybko dostrzegł, że trafił. Przynajmniej w coś trafił, nawet jeżeli niekoniecznie w to, czego akurat szukał. Był przekonany, że jakoś wiązało się to z całą historią, patrząc na zaskoczony wyraz twarzy dziewczyny, na co normalnie by nie pozwoliła, mimo wszystko nie taka miała być odpowiedź.
- Wiele masz tych historii, zdaje się że ciężar większości z nich nadal na tobie ciąży. Kiedyś jeszcze wykorzystam tę ostatnią szansę... Być może dla twojego własnego dobra.
Powiódł wzrokiem w innym kierunku, dając jej nieco swobody na przetrwanie jego słów. Wiodła nim czysta ciekawość i tyle, nie wątpił jednak że chęć, z jaką po pijaku szafowała własnymi tajemnicami sugeruje, jak ciążą jej niektóre z nich. Nie wiedział co ma z tym zrobić i czy coś powinien zrobić, czy było dobrym pomysłem brnięcie w to co jej musiało doskwierać od lat.

Czuł się, jak we śnie. Towarzyszyły mu bardzo dziwne odczucia i wszystko wydawało się nieco nierealne, jakby upił się po raz pierwszy od wielu lat. Doświadczył wreszcie tego mistycznego stanu oderwania od rzeczywistości i przyjemnego otępienia. Czuł napięcie i swego rodzaju obawę, czy to co robi jest właściwe, z drugiej strony jednak również pewną ulgę jakby zrzucił ciężar towarzyszący mu od bardzo dawna. Seamair nie cofnęła się, nie wyrwała, zdawała się równie zdezorientowanana co on i wprawiało go to w swego rodzaju osłupienie. Myślał, że po tym wszystkim by uciekła. Teraz nie był pewien, co się stanie i co zrobi, a to kłóciło się z jego zachowawczą naturą. O dziwo jednak nie czuł przerażenia.
- Tak... - odparł powoli i ostrożnie, jakby zła odpowiedź mogła go zabić - Nie rozumiem tego, ale tak jest. Czy to źle?
Zmarszczył nieco brwi, nie będąc pewnym jak odebrać jej słowa. Nie wydawała się zła, przerażona, ani rozbawiona tym, co usłyszała. Jej reakcja w wyobraźni strażnika mieściła się właśnie w tym zakresie, a teraz, gdy nie przejawiała akurat tych emocji, to był zbity z tropu. Nie wiedział, czy to dobrze, czy to źle, nie wiedział nawet czy sam powinien cieszyć się z faktów, które jej wyznał. Wszystko to jednak zniknęło w chwili, gdy padło z jej ust zdanie, którego mimowolnie się nie spodziewał. Serce mu stanęło na moment, a przez twarz przemknął jakiś cień. Nienawidziła... Słowo to utkwiło mu w pamięci i rozbiło nieco tę otępiającą atmosferę, która otulała ich jak dotąd. Poczuł się w jednej chwili bardzo źle, szybko jednak Seamair sprostowała swoje słowa, to jednak i tak nie do końca go uspokoiło. Nie wiedział w pierwszej chwili, co ma odpowiedzieć, więc patrzył na nią po prostu ściskając jej dłoń. Poczuł, że ta w pewnym momencie zadrżała, później zaś cofnęła się i przez ułamek sekundy strażnik obawiał się, że zamierza uciec. Otworzył na moment nieznacznie usta, jakby chciał jej coś odpowiedzieć, nic mu jednak nie przychodziło do głowy. Chciał ją uspokoić i zaprzeczyć, ale przez długi czas po prostu nie potrafił sformułować zdania.
- Nie obchodzi mnie przydział. - odrzekł wreszcie przyciszonym głosem, który brzmiał wyjątkowo słabo - Tu nie chodzi o moje obowiązki, to nie kwestia pracy, jaką muszę wykonać. Przecież bym ciebie nie zostawił tak po prostu...
Słowa, które padały z jego ust były szczere, choć Christopher ledwo był w stanie je z siebie wykrztusić. Wiedział jednak, że musi, bo z jakiegoś powodu czuł przerażenie na samą myśl by miała teraz odejść i że nie skończyliby tej rozmowy. Wiedział też jednak, że jej obawy są słuszne i choć nie wierzył w to, że mógłby tak się zachować, tak teraz taka wizja stała się oczywista. Przecież robił to zawsze - wykonywał zadanie i szedł dalej, nigdy nie szukał w tym niczego głębszego. Pierwszy raz czuł się w ten sposób, inaczej. Chciał jak niczego innego teraz, aby ją uspokoić i przekazać to, co czuł, ale nie był pewien czy potrafi. Gdy ta zamknęła oczy, zbliżył się znów do niej.
- Myślę, że należy ci się to jak nikomu innemu.
Poruszył niespokojnie palcami i wysunął drugą dłoń z rękawiczki. Po bardzo długiej chwili wahania uniósł rękę i ułożył ową dłoń na jej policzku. Naprawdę nie chciał, aby coś jej się stało. Chciał ją chronić za wszelką cenę, o wiele bardziej niż samego siebie, czy całe stowarzyszenie. Przerażała go myśl, że przez jakiś swój błąd podczas którejś misji mogłaby już nigdy nie otworzyć oczu.
- Oddałbym wiele, abyś nadal czuła się bezpiecznie. Ja... Widzę w tym sens.
Przez jego twarz znów przemknął cień, gdyż konsekwencje tych słów mogły go później przytłoczyć. Jego praca była jego sensem, zawsze i czuł się jak zdrajca, gdy docierało do niego powoli, że nie widzi głębszego sensu w tym wszystkim co robi. Gdy teraz stał tu i przyznał, że ona mu ten sens nadaje, to czuł się jakby właśnie dokonał aktu dezercji. Mimo to nie chciał się z tego wycofać. Stał blisko niej, na tyle że był w stanie poczuć ciepło jej ciała, to samo, które towarzyszyło mu od kilku dni i było czymś nowym.
- Chciałbym, abyś była przy mnie.
Dodał na sam koniec, po koleinych długich chwilach wahania. Czuł, że zaraz to wszystko runie. Dotykał go przemożny strach, że popełnił swego rodzaju błąd mówiąc wreszcie to wszystko... Nie wiedział jednak, czy kiedykolwiek jeszcze się na to zdobędzie.

Powrót do góry Go down





Seamair
Gif :
Ferie zimowe – czyli wspólny wyjazd Christophera i Seamair  - Page 6 Zero-two
Godność :
Erin Collins ale mów mi Seamair.
Wiek :
Już 19 lat gości mnie ten Świat.
Rasa :
Cyrkowcem się stałam lecz wcale nie chciałam...
Wzrost / Waga :
166 cm /46kg
Znaki szczególne :
Urocze acz ostre rogi na czubku głowy, drapieżne spojrznie o barwie szkarlatu, ozdoby w kształcie czterolisnej koniczyny.
Pod ręką :
Zestaw noży do rzucania, magiczne akcesoria, bezdenna sakwa..
Broń :
Srebrny rapier oraz zestaw noży do rzucania.
Zawód :
Samozwańcza opiekunka wszelkich bestii (szczególnie tych zamieszkujących Malinowy Las).
https://spectrofobia.forumpolish.com/t269-seamair#413 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1114-seamair
SeamairPoskramiacz
Poskramiacz
Być może dla mojego własnego dobra? Te słowa, przez krótką chwilę zasiały niepewność w mojej głowie. Czy to oznaczało, że srebrnowłosy jednak domyślił się odpowiedzi i postanowił odroczyć w czasie moją kolejną przegraną?
Choć muszę przyznać, że jakoś mnie to nie zmartwiło. Może to kwestia dobre humoru, który podszeptywał, że dobra passa musi w końcu odwrócić się na moją korzyść? Postanowiłam trzymać się tej myśli i nie martwić na zapas. Również tym, że mój protektor znów dowiedział się czegoś niewłaściwego na temat mojej osoby. Była to wiedza z gatunku tych, które gdyby spisać ją w postaci księgi… to trafiłaby do zbioru ksiąg zakazanych. Gdzie po latach obrastania kurzem, dałoby się z wolna zapomnieć o jej istnieniu. Niestety, spisywanie wspomnień nie sprawiało, iż można było wyrzucić je w ten sposób z pamięci. A szkoda. Byłoby to wiele praktyczne.

Cień uśmiechu zagościł na moich ustach, kiedy zielonooki z niecodzienną, nawet jak na niego powagą zadał proste pytanie. „Czy to źle?”.
Miałam ochotę wykrzyczeć, że oczywiście, że to źle… wszak był to jasny dowód na to, że coś było z nami nie tak. Ta relacja obrała kierunek, który przeczył wszystkiemu co właściwe i sensowne. Zdawało się to wszystko nierealne. Również, jak myśl, że mogę dawać komuś szczęście… i chyba właśnie to rodziło we mnie największy bunt. Zwyczajnie trudno było mi w to uwierzyć. Nawet jeśli wystarczyło mi jedno spojrzenie w chłodną zieleń oczu strażnika, aby upewnić się co do jego szczerości.
Ostatecznie nie odpowiedziałam na jego wątpliwość, sama, pozostając zbyt rozdarta między tym, co o tym sądzić. On sam zasługiwał na szczęście, co do tego nie miałam najmniejszych zastrzeżeń. Jedynie źródło owego szczęścia budziło mój sceptycyzm.

Gdy srebrnowłosy otworzył się przede mną, dotarło do mnie jak łatwo mogłam go zranić. Odsłonił się i wiedziałam, że mogłabym to wykorzystać. Oboje staliśmy właśnie przed poszerzającą się przepaścią. Moje słowa, czy nawet ich brak, mogły w tym momencie spowodować, że owa rozpadlina się pogłębi i nie sposób będzie ją pokonać…
Było to rozwiązanie, które podszeptywał mi lęk. Obawa przed tym, aby znów nie zostać zranioną czy porzuconą… Coś przed, czym broniłam się skutecznie od dawna, stawiając wokół siebie mur… który najwidoczniej nie okazał się dostatecznie szczelny, bowiem wiedziony kocią naturą Dachowiec, odnalazł w nim wyrwę. O której ja sama nie miałam pojęcia.
Czułam strach, który paraliżował mnie coraz mocniej, w chwilach, gdy pozwalałam sobie snuć nieśmiałe nadzieje, że przecież to nie musi znów skończyć się w taki sposób.
I nie była to moja jedyna obawa, bo co, jeśli to ja skrzywdzę? Zarówno logika, jak i fakty podpowiadały, że nie nadaję się na… w zasadzie na wiele ról. Jestem Czarownicą, znam się na truciu, krzywdzeniu. Jestem też wynaturzeniem…
Tyle że on wie o tym wszystkim, a mimo to, trzyma mnie za rękę, mówiąc o rzeczach, których nie spodziewałam się usłyszeć...nigdy.
Tylko czemu te słowa sprawiają, że czuję się zagubiona, i to, tak jak nigdy przedtem. Być może to przez to, iż ani przez chwilę nie wątpiłam w ich szczerość co tylko przydawało temu wszystkiemu więcej szaleństwa.

Otworzyłam oczy, gdy poczułam na policzku dłoń mężczyzny. Uniosłam na niego spojrzenie, lecz szybko uciekłam nim w dół, czując dziwne zawstydzenie tym, jak bardzo widoczne musiał być mętlik szalejący w mojej głowie.
Nie wiedziałam, czy za zasługą samego tonu głosu zielonookiego, a może wypowiadanych przez niego słów, lecz ów chaos myśli zaczynał się rozpraszać. A ja, choć kilka uderzeń serca temu, uważałam to za niemożliwe, zaczynałam się uspokajać.
Delikatnie przekręciłam głowę, tym samym, wtulając swój policzek mocniej w rękę Christophera, kryjąc w niej ciepły, a zarazem dziwnie nieśmiały uśmiech, który rozciągał się teraz na moich wargach.

Pozwoliłam wybrzmieć wszystkim słowom wypowiedzianym przez kotowatego. Potrzebowałam chwili, która mu mogła wydawać się wiecznością… aby rozstrzygnąć targający mną wewnętrzny konflikt. Bo to właśnie bycie rozdartą najbardziej wpędzało mnie w obłęd. I podejrzewałam, że nie tylko mnie.
Zbliżyłam się do jasnowłosego, na tyle, aby dzieliły nas już jedynie centymetry, po czym zadarłam głowę do góry, aby móc spojrzeć mu w oczy.
– Chcę tylko wiedzieć…
Odezwałam się, aby znów zamilknąć tym razem na krótką chwilę, w której moja dłoń niemal bezwiednie wylądowała na klatce piersiowej mężczyzny.
– Zdajesz sobie sprawę, że to szaleństwo?
Bo jak nazwać, to inaczej, biorąc pod uwagę naszą całą historię, i to jak w ogóle rozpoczęła się ta znajomość.
Znów mocniej ścisnęłam dłoń Christophera, szukając dla siebie otuchy, a raczej odwagi, przed tym, co chciałam powiedzieć.
– Z tym, że ja jestem gotowa, aby trwać przy szaleńcu… Być przy Tobie. Bo nawet jeśli to szaleństwo, to mnie również uszczęśliwia…
Miałam wrażenie, że głowa dosłownie mi paruje… dlaczego powiedzenie tego, kosztowało mnie aż tyle energii? Całkiem możliwe, że przez fakt, iż ta zlękniona część mnie, najwidoczniej robiła wszystko, aby te słowa nie wydostały się z mojego gardła. Ale stało się i było już za późno, aby strach, czy zwykły zdrowy rozsądek, mogły coś z tym zrobić.
– i mogę mieć tylko nadzieję, że nie opamiętasz się za szybko z tego obłędu…



~ Aktualny ubiór ~



Fabuła - Karczma Lalek
Spoiler:

Powrót do góry Go down





Christopher
Gif :
Ferie zimowe – czyli wspólny wyjazd Christophera i Seamair  - Page 6 5PUjt0u
Godność :
Christopher Morrison
Wiek :
25
Rasa :
Dachowiec
Wzrost / Waga :
179/65
Pod ręką :
troszkę pieniędzy
Broń :
rozkładany nóż oraz niewielki pistolet
Zawód :
Różany strażnik
https://spectrofobia.forumpolish.com/t578-christopher#4939 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1076-christopher
ChristopherKot Czarnoksiężnika
Kot Czarnoksiężnika
Nie było to dla niego łatwe, bo jak łatwe może być cokolwiek co jest dla nas nowe? Jego dłoń spoczęła na policzku dziewczyny i przeszył go momentalnie jakiś dreszcz. Przypominało mu to nieco wzdrygnięcie się po dźgnięciu przez kogoś, ale nie do końca. z jakiegoś powodu wcale nie czuł się źle z tym uczuciem, mimo że dotyk drugiego człowieka był dla niego tak obcy, że aż było to dla niektórych absurdalne. Gdy zdarzało mu się już kogoś dotknąć, to zawsze w celu ciosu lub innych czynności, których do przyjemnych zaliczyć nie można było. Z Seamair jednak wszystko wydawało się inne. Obce, wręcz go to nieco przerażalo, stanowiło też jednak pokusę, której coraz ciężej było mu się opierać przez mijające dni ich wyjazdu. Serce jednak biło mu szybko, bo cała ta niesamowita chwila mogła prysnąć w ułamku sekundy. Strażnik był świadom tego, że okazał odrobinę siebie, którą mogła ona z łatwością uderzyć. Opuścił tarczę, niepewny jeszcze czy może ją odrzucić, wystawiał się jednak na cios, który mógłby okazać się śmiertelny. Na jego twarzy przemknął zresztą cień, gdy dostrzegł zmieszanie w spojrzeniu czarownicy. Ze wszystkich emocji tej spodziewał się najmniej... Uświadomił sobie, że cały czas jest spięty jakby oczekiwał ciosu, w tym przypadku nie tyle fizycznego, co emocjonalnego. Był bezbronny na tym polu, bo i kompletnie niedoświadczony, dlatego nigdy nikogo tu nie wpuszczał aż do teraz. W końcu jednak dziewczyna po prostu wtuliła się w jego dłoń. Christopher poczuł, że jego serce bije jeszcze szybciej o ile to w ogóle możliwe. Nie wiedział już kompletnie co robi, ale nie potrafił przestać w to brnąć.
- Tak?
Spytał jedynie cichym i bezwiednym głosem, nim Seamair w ogóle zdążyła zadać do końca swoje pytanie. Przesunęła się do niego i dzieliło ich teraz ledwie parę centymetrów. Czuł jej zapach, jej ciepło, słyszał nawet bicie obu jej serc... Równie energiczne, co jego własne. Nie wiedział co o tym myśleć, bo czy ona się bała? Jeśli tak, to dlaczego podeszła jeszcze bliżej niego? Czemu nie uciekła, zostawiając go zranionego, skoro miała ku temu idealną okazję? Jej słowa ledwo przebiły się do niego przez plątaninę tych wszystkich myśli. Ktoś z boku mógłby rzec, że twarz dachowca jest powściągliwa i opanowana, tak jak zawsze, Seamair jednak znała go zbyt dobrze aby nie widzieć tych wszystkich wątpliwości tłoczących się w nim.
- Już chyba jestem szalony... Przez całe życie.
Odparł jej, ledwo mogąc wypowiedzieć te słowa. Było to mimo wszystko szczere, bo w tej lawinie dziwnych uczuć zrozumiał że być może to właśnie teraz jest zdrowy po raz pierwszy od lat. Jego cichy głos łatwo można było zgubić wśród górskiego wiatru, ona jednak stała na tyle blisko że nie miała jak ich nie usłyszeć. Czuła je wręcz przez wibracje jego ciała, które dało się poznać stojąc tak blisko. Jego oddech nieznacznie przyspieszył, gdy usłyszał dalszą część jej słów. Naprawdę to się działo... I to nie był sen. Strażnik nigdy wcześniej nie był tego świadomy, ale zdał sobie teraz sprawę że gdzieś głęboko pragnął to od niej usłyszeć od bardzo dawna. Tylko co teraz i co to dla niego oznaczało?
- Nigdy nie sądziłem... - zaczął i zaraz urwał, nie wiedząc nawet jak ubrać swoje wątpliwości w słowa - Nie do końca wszystko rozumiem.
Próbował jakoś przekazać ten mętlik w jego głowie. Te wszystkie odczucia, które były mu obce i których nie potrafił nazwać. Spojrzał jednak na jej twarz - na jej oczy, usta, lekki uśmiech który go z jakiegoś powodu cieszył. Wcześniej przyznawał to wielokrotnie, nie mógł przecież odebrać jej urody, teraz jednak, tu na szczycie, w świetle księżyca, po raz pierwszy zdał sobie sprawę jak piękna jest dla niego. I jak bardzo nie chciał, aby coś jej się stało. Pojawiła się odpowiedź, której szukał. I choć nie wiedział jeszcze, czy pasuje ona do tego, co czuje, to wątpliwości te zaczęły się rozwiewać gdy wypowiedział ją na głos.
- Kocham cię Seamair.
Rzekł wreszcie, czując całą wagę tych słów i dlatego włożył w nie tyle skupienia. Coś w nim zamarło w oczekiwaniu, mężczyzna jednak w impulsie podjął decyzję, która miała uchronić go od niepewności rozciągającej się w wieczność. Patrząc po raz kolejny już tego wieczoru w oczy czarownicy, pochylił się nad nią, zbliżając do jej twarzy i ucałował jej usta, trzymając mocno dłoń jakby chciał jej desperacko nie stracić.

Powrót do góry Go down





Seamair
Gif :
Ferie zimowe – czyli wspólny wyjazd Christophera i Seamair  - Page 6 Zero-two
Godność :
Erin Collins ale mów mi Seamair.
Wiek :
Już 19 lat gości mnie ten Świat.
Rasa :
Cyrkowcem się stałam lecz wcale nie chciałam...
Wzrost / Waga :
166 cm /46kg
Znaki szczególne :
Urocze acz ostre rogi na czubku głowy, drapieżne spojrznie o barwie szkarlatu, ozdoby w kształcie czterolisnej koniczyny.
Pod ręką :
Zestaw noży do rzucania, magiczne akcesoria, bezdenna sakwa..
Broń :
Srebrny rapier oraz zestaw noży do rzucania.
Zawód :
Samozwańcza opiekunka wszelkich bestii (szczególnie tych zamieszkujących Malinowy Las).
https://spectrofobia.forumpolish.com/t269-seamair#413 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1114-seamair
SeamairPoskramiacz
Poskramiacz
Moment, w którym zaczęłam kwestionować rzeczywistość pojawił się już dawno. Magiczna iluzja, urok albo sen… to wszystko zdawało się bardziej prawdopodobne. W takich właśnie okolicznościach, traciło się rozsądek i pozwalało sobie na więcej niż powinno. A jednak nie sposób było zaprzeczyć tym wszystkim odczuciom, które zmuszały mnie do tego, by wierzyć, że to nie wytwór czaru, czy mojej własnej wyobraźni.
Ciepło bijące od skóry mężczyzny, drżenie które czułam przy każdym wypowiadanym przezeń słowie. Spojrzenie zielonych oczu, które w tym momencie było tak intensywne, że również zdawało się niemal namacalne. Zdradzało rozdarcie, które nękało teraz Strażnika. Zagubienie mieszające się z pragnieniem… tak łatwo mogłam je odczytać, ponieważ sama też czułam się właśnie w ten sposób.

Strach. To że jeszcze go czułam… cóż, powinnam się cieszyć. Był to przecież jakiś dowód, że próbowałam zachowywać się rozsądnie. Uczyć się na błędach i trzymać z dala, przynajmniej od tego jednego rodzaju ryzyka, jakie niosło ze sobą uczucie…
Problem polegał na tym, że rozum podpowiadał jedno, a ciało drugie. Instynkty, które przypominały o sobie w chwilach zagrożenia, pozostawały uśpione. A ich sen zdawał się tym głębszy, im ściślej trwaliśmy przy sobie, niespiesznie, zmniejszając to, co pozostawało z dzielącego nas dystansu.

Czułam dziwny rodzaj zawstydzenia, gdy uderzyło we mnie, że to, na co tak często narzekałam teraz odbierałam za pociągające. Srebrnowłosy górował nade mną i aby nadal móc czytać co kryło spojrzenie przenikliwych kocich oczu musiałam zadzierać głowę ku górze.
– Nie sądziłam, że aż tak…
Dodałam cicho, kiedy Christopher przyznał się do bycia szalonym. To wiele wyjaśniało, bowiem, kto o zdrowych zmysłach mógłby czerpać przyjemność z mojego towarzystwa. Znaczy, było to możliwe, jeśli byłam miła… Ale w przypadku Strażnika, robiłam naprawdę wiele by określenie, takie jak miła, nawet nie przemknęło mu przez myśl. To, że wytrzymał tyle czasu i nie zrezygnował, zdumiewało mnie do dziś. Jak się jednak okazało, nie wyszedł z tego starcia bez szwanku.
Oszalał. Oboje, oszaleliśmy już dawno… i po prostu zabrakło nam sił, aby nadal to przed sobą ukrywać.
Dachowiec ostrzegał mnie przed górskimi lawinami… zaczynałam się obawiać, że za chwilę jakąś na siebie ściągniemy. Nerwowe bicie serc, przyspieszone oddechy, a przede wszystkim rumor, którego powinny narobić obracające się w perzynę fasady, jakie wcześniej wznieśliśmy wokół tej relacji.

Spoglądałam na mężczyznę z wyczekiwaniem, sądząc, że rozwinie swoją myśl, a może raczej obawę. W końcu niewiedza zwykle przyprawia nas o niepokój. Już chciałam coś powiedzieć, lecz ponownie sposób, w jaki przyglądał mi się kotowaty, sprawił, że nie byłam w stanie zebrać myśli.
A już moment później nie byłam w stanie myśleć w ogóle.
Słowa, choć wypowiedziane cicho i porywane wiatrem, dla mnie miały moc eksplozji. Nie spodziewałam się ich usłyszeć. Moje oba serca biły tak szybko, że gdybym tylko mogła się skupić na czymkolwiek poza stojącym przede mną Strażnikiem, to zaczęłabym podejrzewać że grożą mi z tego tytułu jakieś poważne medyczne konsekwencje.
A potem wszystko potoczyło się tak szybko, gdy zielonooki nachylił się ku mnie. Poczułam jego ciepły oddech rozbijający się o moją skórę, a potem wargi zatrzymujące się na moich ustach.
Wszystko to, co hamowało mnie wcześniej… rozpadło się i pękło niczym ogniwa łańcucha. Odeszły wątpliwości i w końcu wiedziałam, czego chce. Przynajmniej w tej właśnie chwili, a przecież liczyło się zawsze to, co teraz.
Oddałam pocałunek, jednocześnie nadając mu więcej głębi. Wolną dłoń uniosłam do twarzy mężczyzny, zatrzymując ją tam przez na moment. Później moje palce prześlizgnęły się na kark, aby ostatecznie zginąć pośród srebrzystych włosów.
Pocałunek smakował wspomnieniem alkoholu, słodką jęczmienna nutą. Czy o to, co właśnie się działo, można było oskarżyć alkohol? Nie w tym wypadku. Może jedynie przyspieszył bieg spraw, lecz z całą pewnością nawet najbardziej srogi trunek, nie mógł aż tak zamącić w głowie.
Teraz znów poczułam się trochę, jakbym była pijana. Zamroczona rozlewającą się po ciele falą ciepła i przyjemności.

W końcu musieliśmy się od siebie oderwać, choćby, po to aby zaczerpnąć tchu. Powietrze zdawało się teraz jeszcze bardziej przesycone lodowatą żeńskością. Odchyliłam głowę w bok, aby móc ponownie zbliżyć się do Christophera, po czym powiedziałam wprost do jego ucha.
– Też Cię Kocham.
Wiedzieliśmy, co to znaczy, ale czy zdawaliśmy sobie sprawę z konsekwencji tego, co się stało? Otworzyliśmy drzwi dla siły, która w swej naturze potrafiła być niezwykle przewrotna i z łatwością mogła zburzyć ład życia. To prawie jak z przyzwaniem demona… chociaż może jako Czarownica, wiedziałabym, jak z tako owym postępować. Ale z miłością? Wyglądało na to, że razem będziemy musieli nauczyć się jak z nią obchodzić.


~ Aktualny ubiór ~



Fabuła - Karczma Lalek
Spoiler:

Powrót do góry Go down





Christopher
Gif :
Ferie zimowe – czyli wspólny wyjazd Christophera i Seamair  - Page 6 5PUjt0u
Godność :
Christopher Morrison
Wiek :
25
Rasa :
Dachowiec
Wzrost / Waga :
179/65
Pod ręką :
troszkę pieniędzy
Broń :
rozkładany nóż oraz niewielki pistolet
Zawód :
Różany strażnik
https://spectrofobia.forumpolish.com/t578-christopher#4939 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1076-christopher
ChristopherKot Czarnoksiężnika
Kot Czarnoksiężnika
Szaleństwo - to słowo rzeczywiście do tego wszystkiego pasowało, ale czym właściwie owo szaleństwo było? Po prostu stanem, którego nigdy wcześniej Christopher nie doświadczał, wyglądało zresztą na to, że Seamair tak samo. Mężczyzna już od nie pamiętał jak dawna nie czuł się w ten sposób, ale wcale nie zdawało mu się to czymś nienormalnym... Wręcz jakby jakieś elementy układanki wskakiwały powoli na miejsce po tak długim czasie. Tu i teraz, patrząc z góry w oczy kobiety, która tak długo była cierniem w jego boku, zdawał się być bardziej szczęśliwy, niż był kiedykolwiek wcześniej. I jeśli było to szaleństwo, to był gotów oddać się mu.
- Chyba nie chcę ozdrowieć w takim razie.
Wyznał jej po dłuższej chwili, nie spuszczając z niej wzroku. Jego głos był cichy i spokojny, jak zawsze, tym razem jednak kryło się w nim coś więcej, co dziewczyna mogła wyczuć. Jakiegoś rodzaju delikatność, która kontrastowała z ostrym tonem, jakiego zwykle wokół niej używał. Jakby obawiał się, że jedno złe słowo może zburzyć wszystko to, co się teraz działo. Zresztą nie odbiegało to mocno od prawdy, bo naprawdę czuł, jakby zaraz miało to wszystko prysnąć i było to prawie tak samo silne uczucie, co rosnąca ekscytacja i radość z tej chwili. Prawie, bo jednak zostawało finalnie w tyle. Strażnik naprawdę chciał dodać coś więcej, jakoś wytłumaczyć to wszystko co się w nim kotłuje, ale zwyczajnie nie potrafił. Czuł się nieco przegranym w momencie, gdy widział, że czarownica na to czeka - patrzy na niego z wyczekiwaniem, a on nie może nic z siebie wykrztusić. Słowa, jakie później padły były niczym zapalenie malutkiego płomienia, który wkrótce rozniósł się i podpalił wszystko wewnątrz niego, aż wreszcie wszelkie wątpliwości spłonęły. W chwili, gdy pocałował Seamair poczuł, jakby znalazł się w innym, o wiele bardziej niesamowitym świecie. Ani chłód, ani zmęczenie, czy choćby wszelkie niepewności z wcześniej nie miały już teraz znaczenia. Liczyła się tylko ona i to, że pomimo jego przerażenia, nie odsunęła się i nie wzgardziła nim. Odwzajemniła jego uczucie, co było najszczęśliwszym, co mógł sobie wyobrazić, choć  nigdy wcześniej sobie z tego nie zdawał sprawy. Poczuł jej dłoń na policzku i przez cały ten czas nie czuł kompletnie, jak mijają kolejne chwile. W końcu jednak płuca zaczęły domagać się tlenu i musieli przerwać to, nie zamierzał wciąż jej jednak wypuścić. Oddychając ciężko, z bijącym niczym młot sercem, słuchał jak ta szepcze mu do ucha coś, co w normalnych okolicznościach zrzuciłby na karb iluzji. A może to wszystko to była tylko iluzja...? Nie nie, nawet nie chciał o tym myśleć...
- Tak chciałem to od ciebie usłyszeć.
Przyznał jej, mrucząc cichym głosem do jej własnego ucha. Zmrużył na moment oczy, trzymając kobietę w objęciach. Czuł jej ciepło, jej oddech, jej bliskość. I cieszył się nią, tu i teraz. Chciał, by ta chwila trwała wiecznie, więc stał z nią w ramionach, przyciskając do siebie niczym największy skarb. Tym właśnie dla niego w tym momencie była.
- Mam nadzieję, że to nie sen...
Powiedział po dłuższej chwili, a wahanie wyraźnie pojawiło się w jego głosie. Musiał podzielić się z nią tą wątpliwością i musiał to powiedzieć na głos, by sprawdzić, czy rzeczywiście nim nie był. Przy czymś tak wspaniałym, czego teraz doświadczał zawsze pojawiało się zwątpienie, czy na pewno nie jest to element jakiegoś wytworu wyobraźni. Niepewność więc zakwitła w nim niemal natychmiast po tym, nie chcąc odpuścić. Mężczyzna czuł, jak jego serce delikatnie zaczyna przyśpieszać, choć starał się z całych sił je opanować. Nie chciał o tym myśleć, chciał po raz pierwszy w życiu przestać planować, analizować, bronić się i po prostu móc skupić na chwili obecnej. Porzucić cały ten bagaż, który nie pozwalał mu się tym cieszyć, to jednak nie było takie proste, jak się szybko okazało. Mimo wszystko Christopher próbował, oddychając głęboko raz za razem i przyciskając Seamair do siebie. Jego kocie zmysły mogły teraz lustrować krajobraz za plecami jego towarzyszki, nie potrafił jednak wyłapać z niego żadnych szczegółów - widział góry, widział zorzę i widział całe to piękno, ale nic z tego nie potrafiło zatrzymać się w jego pamięci. Wypełniały je wyłącznie doznania płynące od kobiety, z którą zdawał się być teraz tak blisko. Liczył, że gdy podzieli się choć odrobinę swoimi wątpliwościami, to te przeminą i zyska pewność. Czekał, aż usłyszy od niej, że to nie sen... Choć nawet gdyby nim było, to nie chciałby się zwyczajnie budzić.

Powrót do góry Go down





Sponsored content

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach