Domek Skrzydlatego Liska

Tulka
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 3 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Uśmiechnęła się - ja lubię pomagać innym...a do tego mam moc, która mi to umożliwia, dlatego postanowiłam tam pracować - i nie tylko dlatego. Końcówkę jednak dopowiedziała sobie w myślach. Nie musiał przecież wiedzieć tego wszystkiego - a Ty będziesz w Aptece, więc też nie będziesz miał aż takiego kontaktu z chorymi.
Przytaknęła głową - Upiorna Arystokracja - odpowiedziała - trochę jak szlachta w Świecie Ludzi. Uważają, że wszystko im wolno i że nie wolno ich obrażać. Mają najwyższy status społeczny. W sumie to Krainą włada też Upiorny - wyjaśniła - w większości przypadków, można ich rozpoznać po rogach na głowie. O ile ich nie usunęli, albo nie są malutkie, czy ukryte we włosach lub pod nakryciem głowy - dodała jeszcze, żeby wiedział na przyszłość - po prostu trzeba uważać, nie trzeba im się wszystkim kłaniać, chyba, że się z nimi witasz. Po prostu lepiej nie podpaść...choć znam jednego, który jest zupełnie inny. Jest naprawdę w porządku. To jego służba mnie czasem nawiedza - dodała jeszcze.
Przytaknęła tylko głową na słowa o Moe i podziękowała ojcu, że choć trochę mu pomógł. Chłopczyk był uroczy, szkoda tylko, że nie znalazł się jeszcze nikt kto by go przygarnął pod swój dach.
Spuściła smutno oczy. Miał rację...patrzała wtedy na niego inaczej, ale co miała poradzić? Nie wiedziała co ma na to odpowiedzieć - nie przejmuj się. Każdy może mieć chwile słabości - Powiedziała tylko - nie ranisz mnie - albo ja już jestem tak przyzwyczajona, że tego nie widzę....
- Nie musisz tego ukrywać. Wybór pozostawiam Tobie. W końcu i tak zapyta jak się zaraziłeś w tak krótkim czasie. Co zrobiłeś, jak to się stało...więc wiecznie chyba nie będziesz tego ukrywać. A poza tym...chyba nie chcesz jej okłamywać na aż tyle tematów? - zapytała, patrząc mu w oczy.
Westchnęła smutno - wiem...ale wiem też, że pewnie jak już spotkasz Jocelyn, to najpewniej będziemy się widywać tylko w pracy. Nie zdziwię się jeśli tak się stanie i nie będę protestować. Ona bardziej Cię potrzebuje i tęskni. Ona jest Twoim głównym celem. Ja jestem po prostu dodatkiem - uśmiechnęła się delikatnie. Starała się utrzymywać dobrą minę. Nie chciała go za bardzo martwić...a pewnie tak się stanie, jak zobaczy obraz, który namalowała dla siostry.
Uciekła tylko wzrokiem na ostatnie słowa. Nie chciała już płakać, ale czuła jak łzy zbierają się pod powiekami. Na szczęście udało jej się je powstrzymać. Nie była gotowa by odpowiedzieć tym samym.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
-Z jakiegoś powodu ludzie boją się tej krainy... Widać to ta niewiedza ma spory wpływ. Aż ciężko mi zapytać, co Cię łączy z tym arystokratą? Czy raczej czemu jego służba tak o Ciebie dba... Chyba wolę nie wiedzieć. Jeszcze...- Powiedział i zapił zdanie sokiem.
- Jeżeli Cię nie ranię, to mnie nie okłamuj... - powiedział łapiąc córkę za dłoń. Nie był agresywny, jedynie zaznaczył swoją obecność.
- Nie chcę okłamywać Twojej siostry. Ale nie planuję też walki między wami. Skoro już tu jestem, to chcę najpierw zrobić wszystko, żeby żyło nam się lepiej.- Powiedział starając się uśmiechnąć.
Kiedy Julia wypowiedziała ostatnie słowa, przytulił ją, niezważajac na niewygodną pozycję.
- Nigdy tak o sobie nie myśl. Nigdy, rozumiesz? Jesteś moją córką, moim oczkiem w głowie i nie zostawię Cię. Jocelyn jest dorosła. Tak jak rozumiem, że mnie potrzebuje, tak wiem też, że to co zostało mi jako ojcu do zrobienia, to przygotowanie jej na to, że jestem, ale jest też życie w które wchodzi. Które ma teraz. I to dotyczy również Ciebie: Zawsze możecie mnie prosić o cokolwiek, zawsze możecie spędzić ze mną czas. Ale zawsze pamiętajcie też o sobie. Największą dumą napełni mnie fakt, że znajdziecie szczęśliwe życie w tym miejscu. Już wiem, że Ty masz pracę i jesteś wyjątkowo dobra, samodzielnie przeprowadzając operacje i odpowiadając za cały szpital. I może będzie brzmiało to głupio, ale ja zapytam dyrektora kiedy w końcu da Ci należny awans. Może nie przy rozmowie o pracę, dam mu kilka dni, bo może już to planuje. I napełnia mnie to taką ilością szczęścia, że mam gdzieś kim jestem dla kogo. To co chcę powiedzieć, to fakt, że nie chcę widzieć jedynie Twoje sukcesy. Chcę też Cię zobaczyć szczęśliwą. Realnie szczęśliwą, nie za tą maską. Mam wrażenie, że jest Ci bardzo ciężko. I chciałbym zabrać Ci chociaż nieco tego stresu rozwiązując chociaż te wątpliwości związane z moją osobą i naszą rodziną. Bo miłość, to też pewna niemoc, niepotrafienie się pogodzić z faktem, że druga osoba cierpi. A mam coraz mocniejsze wrażenie, że to Ty powstrzymujesz łzy non stop...- powiedział gładząc ją po włosach- Przed wszystkim, jesteś Julia, moja córka, D'Voir z domu, Renard z wychowania i teraz też z uszu i ogona. I taką Cię kocham.- Powiedział, przytulając ją do piersi. Chciał chociaż chwili szczerości z córką.

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 3 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
- Człowiek z natury boi się nieznanego. Tylko niektórzy za nim podążają - powiedziała spokojnie. Otworzyła szeroko oczy, po czy, zaśmiała się  - nie nie nie nie nie...nic z tych rzeczy - poruszyła na boki rękami oraz głową - kilka dni po tym jak trafiłam z doktorem Balckburnem do Kliniki, gdy doszłam do siebie po operacji, obecny Dyrektor w zamyśle powiedział, że co ze mną zrobi, że będę sprawiać problemy...dlatego uciekłam...chciałam pokazać, że sobie poradzę - przyznała i podrapała się zakłopotana po tyle głowy - znalazłam nauczycieli, którzy się mną zajmowali przez następne trzy lata, latania, historii Krainy, wszystkiego co powinnam wiedzieć, oraz medycyny...na początku mojej nauki, zanim w sumie ją rozpoczęłam, poproszono pewnego dowódce Gwardii o to by się mną zajął jeden dzień. Nie mam pojęcia dlaczego - powiedziała od razu - widać było, że nie wie co ze mną zrobić, więc wziął mnie na lody, potem kupiliśmy książki do nauki i potem pojechaliśmy do niego - trochę się rozgadała...ale skoro i tak chcą się bardziej poznać, to chyba nic nie szkodzi, że to powie - poznałam jego Służbę, która chyba mnie polubiła, książę, wtedy jeszcze Lord, nauczył mnie jazdy konnej i to od niego dostałam Albę, która powiem Ci, że o dziwo pozwala się dosiąść tylko mnie oraz jego Pokojówce - dodała w ramach ciekawostki - następnego dnia pojechaliśmy jeszcze na wycieczkę i potem mnie odwiózł. Polubiliśmy się i jest mi jak brat, ale tylko prywatnie. Jest Arystokratą, więc oficjalnie nic takiego nie ma - pokazała ojcu gestem, by nikomu o tym nie mówił - poza tym mimo, że nie wygląda i tak jest o wiele według mnie za stary, w końcu ma już kilka setek lat - dodała, udając zamyślenie i zachichotała.
Na jego następne słowa nie odpowiedziała. To nie było takie proste. Po prostu nie chciała ranić jego...nie chciała go martwić...
Westchnęła ciężko - walki i tak się nie uniknie. Nie zdziwię się, jeśli będzie na mnie zła za sam fakt, że jej nie powiedziałam, że tu jesteś...po prostu mamy inne poglądy przez co nie umiemy znaleźć nici porozumienia - wzruszyła ramionami. Na pewno wyniknie jakiś konflikt między nimi, gdy się spotkają. Była na to gotowa, ale niekoniecznie chciała, żeby Kayl był tego świadkiem.
Słuchała ojca z niepewną miną. Jocelyn właśnie nie umiała znaleźć szczęścia...nie umiała się w pełni wpasować. Może dlatego, że była starsza? Tulka tego nie wiedziała. Nie do końca to też rozumiała. No cóż...była tylko głupim dzieckiem.
Uśmiechnęła się do ojca, słysząc jak ją zachwala - nie musisz mnie tak chwalić, bo jeszcze popadnę w samozachwyt - zaśmiała się krótko - popełniam wiele błędów...za wiele według mnie. A co do awansu...nie pytaj o to. Dopiero kończy mi się okres próbny i chciałabym się dowiedzieć w ogóle czy dostanę etat na stałe czy też nie - podrapała się po tyle głowy - dlatego nawet nie myślę o awansie jak na razie. W końcu kończy się dopiero trzeci miesiąc mojej pracy tam - uśmiechnęła się niepewnie, z prośbą w oczach.
Znów opuściła wzrok. Wysłuchała go jednak tym razem do końca  - to prawda, że jest mi ciężko - przyznała - mam piętnaście lat, a już mam wrażenie, że przeżyłam za dużo...mam za dużo na głowie...chcę być dorosła, ale pozostali nie umieją tego wyśrodkować...ale wymagają za wiele, albo traktują jak dziecko...dość szybko straciłam kogoś kogo pokochałam...nie umiem się dogadać nawet z rodzoną siostrą...dlatego boję się, że Ciebie też w końcu stracę... - spojrzała na malunek na ścianie w salonie, który było widać, przez otwarte drzwi - chyba zamieszkałam tutaj bo chciałam uciec od tego wszystkiego...pokazać, że potrafię być samodzielna...do tego z tym domem wiąże się piękna i za razem tragiczna historia i nie chcę go zostawiać, gdy został mi już powierzony - dodała jeszcze.
Zrobiło jej się lżej trochę na sercu, dy usłyszała jego kolejne słowa. Ale nie płakała już. Nie chciała. Już dość łez. Po prostu wtuliła się w niego i starała uspokoić.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Trwał w uścisku tak długo jak chciała. Analizował w ciszy jej słowa i starał się znaleźć jakieś rozwiązanie. Cały czas przy tym gładził plecy i skrzydła córki. Było mu rzeczywiście ciężko, bo rozumiał co jest problemem, ale nie widział rozwiązania. Nieustanne starania by przekonać córkę do zaufania mu były wręcz bez sensu. Musiał pokazać to tym co robi. Więc teraz postanowił nieco zmienić podejście.
- Nie będę wnikał w to czego nie chcesz mi powiedzieć. I jeżeli rzeczywiście miało mi się coś stać, cieszę się, że spędzamy chociaż ten czas razem. Żałuję, że w takich warunkach. Żałuję, że tak późno. Ale nie zrobię już nic z tym co już miało miejsce. Mogę tylko iść do przodu. I mam nadzieje, że jest tam miejsce na to, żeby być obok Ciebie. A może zwyczajnie Cie zanudzę... Wtedy sama się ode mnie odsuniesz... To nam chyba jeszcze nie grozi, co?- zapytał żartobliwie.
- Będę Cię wspierał. I będę Cię kochał. Wystarczy, że na chwile podejdziesz, zawsze znajdę czas. - Powiedział cicho i poczekał aż się do końca uspokoi. Gdy spojrzeli już sobie na spokojnie w oczy uśmiechnął się.
- Czekolada i biszkopciki?

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 3 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
- Do...dowiesz się w odpowiednim czasie...ale na razie...chce się Tobą nacieszyć...wiem, że to samolubne...ale naprawdę nie chcę być teraz sama - przyznała i pociągnęła lekko nosem. Nie płakała. Po prostu była już tak bardzo zmęczona tym wszystkim. Psychicznie... Miała już dość. Kłótni, oskarżania jej, krzyków, ochrzanów oraz oskarżeń czy oczernień. Bała się, co Kayl powie na to, że była w związku nie tyle za starszym od siebie mężczyzną, ale w sumie ze swoim przełożonym. To chyba nie było mile widziane...Anomander nie miał nic przeciwko, a przynajmniej nic nie mówił, o ile się nie kłócili, ale nie wiedziała co powie na to jej ojciec...
Zaśmiała się krótko - ja...musiałbyś dać mi naprawdę dobry powód bym się odsunęła. Zmusić mnie do tego. Zanudzanie nie należy do tego - powiedziała i powoli się odsunęła. Oczy miała lekko zaczerwienione, ale nie było śladu łez.
- Dziękuję - westchnęła - ja...ja też postaram się nauczyć Cię kochać...ale...potrzebuję czasu. - spojrzała na niego przepraszająco. Musiała się przyzwyczaić do tej nowej sytuacji.
Uśmiechnęła się delikatnie i przytaknęła głową. Z ochotą przyjęła czekoladę - jak skończymy to pokażę Ci co jest za domem. Wiem, że rano wybrałeś się na spacer, ale na pewno nie wiedziałeś co się gdzie kryje - uśmiechnęła się i gdy tylko zjadła swoją porcję, pobiegła po rzeczy, które kupiła i poczekała aż Kayl będzie gotowy, po czym poprowadziła go w stronę wielkiego tulipanowca...nagrobku pewnej pary, która mieszkała tu przez kilka setek lat.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Kayl zaśmiał się słysząc słowa córki o miłości do niego.
- Pokazujesz swoją miłość od samego początku. Swoją troską, chęcią bronienia mnie przed tym co mogłoby mi zaszkodzić, starając się bym był szczęśliwy...- zaczął wyliczać. Nie czuł się tu niekochany. - Jak już, to chyba nie chcesz tego tak nazwać, bo się boisz. I nie mam zamiaru na Ciebie naciskać.- Powiedział, z szerokim uśmiechem.
Wyszedł do kuchni przygotować czekoladę. Zajęło to dosłownie kilka chwil, ale ten czas wystarczył, by Kropka usiadła na jego krześle. Spojrzał na nią. Zwierzak na niego. Odwrócił się, zaniósł czekoladę córce i usiadł na innym krześle.
- Chętnie to zobaczę jeszcze raz. Tym razem z lekcją historii. Mam nadzieję, że nie przesłodziłem.- powiedział biorąc pierwszy łyk. Jemu smakowała, miał nadzieje, że córce też.

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 3 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Uśmiechnęła się do niego z wdzięcznością. Cieszyła się, że ją rozumiał, że wiedział, czemu mu nie odpowie. Kto wie...może przyjdzie na to pora, ale nie chciała tego z siebie wymuszać. Wszystko co było dla niej ważne w końcu znikało. Bała się więc pokazywać, czy chociażby powiedzieć, że taki dla niej jest. Ważny. Bała się, że zniknie jak tylko osiągnie swój cel, z którym przybył do tego świata.
Czekała cierpliwie, ale nawet nie zauważyła, gdy Kropka zmieniła swoje położenie. Widząc jak jej ojciec wybiera inne miejsce, zaśmiała się krótko - mogłeś ją przegonić. To nie ona jest panią tego domu - powiedziała, ale nie naciskała. Skoro tak chciał, to niech tak będzie.
Uśmiechnęła się i przytaknęła mężczyźnie. Spróbowała czekolady - jest świetna - wyszczerzyła lisie ząbki i ze smakiem pochłaniała słodycz. Naprawdę uwielbiała czekoladę, a dopiero w Krainie mogła tak naprawdę zacząć się nią cieszyć. W domu rzadko kiedy miała okazję ją jeść.
Gdy tylko wypili, zabrała rzeczy, które szły do jej warsztatu i zaprosiła ojca na mały spacerek. Po drodze dali też jeść koniom oraz upewnili się, że system podawania wody działa. Nigdy nic nie wiadomo.
W końcu poprowadziła go w kierunku tulipanowca - natrafiłam na ten domek, gdy pewnego dnia, wracając do ... domu. Mieszkałam wtedy u znajomego, by trochę uspokoić prywatne sprawy, znalazłam poranionego Arlekina. Tego tęczowego kota, o którym mówiłam wczoraj - wyjaśniła - potem spotkałam właściciela, który poprosił bym zaszła z nim do domu, bo jego kot nie słucha, jego druga Bestia pogryzła tego kota. Wróciłam, zostałam poczęstowana ciastem i obiadem, a on cały czas mówił o swojej ukochanej, która jest chora. Okazało się, że jest Marionetką, która już nigdy nie ożyje...miała bowiem złamany kluczyć w zamku - westchnęła smutno i stanęła na skraju niebieskiej połaci - potem odkryłam w szopie ich ciała...kobieta była bardzo chora, była Opętańcem. Zmarła, a on razem z nią, ale...w sumie tego nie rozumiem...on żył...ale jego ciało nadal było w szopie.... - spojrzała na ojca - jakoś udało mi się go uświadomić o tym co robił...że to tylko Marionetka, która ma przypominać jego ukochaną...poprosił bym uczestniczyła w pogrzebie i zebrała najpiękniejsze kwiaty. On wykopał dół, złożył tam ciała i ...zniknął. Dołączył do ukochanej, zostawiając mi dom - powiedziała i wskazała na Marionetkę, która siedziała pod drzewem, również zarośnięta kwiatami - to Kaise...a raczej Marionetka, która miała ją przywrócić do życia. Zasadziłam tutaj niezapominajki...żeby zawsze pamiętać - dokończyła i poprowadziła go do szopy - a tutaj mam mały skarbiec - dodała lekko łamiącym się głosem i otworzyła budyneczek. Były tam sztalugi, różne przybory plastyczne. Szafki i szuflady z nimi. Raj dla każdego plastyka. Na środku stało jednak płótno na sztaludze, przykryte białą płachtą. Nie mówiła jedna nic o tym dziele. Może czekała na odpowiednie pytanie?

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
- Nie jestem jej właścicielem. No i chyba wolę, żeby mnie tolerowała. Jest... w pewien sposób jak kot... testuje, sprawdza... Może w końcu zaakceptuje. Amber wątpię by chciała się do mnie zbliżyć. Ewidentnie się mnie boi.- odparł chuchając na czekoladę.
Gdy zbierali się do wyjścia, Kayl podszedł na chwilę do kropki i podrapał ją leciutko po głowie. Po czym poszedł za swoją córką.
Historia tego domu była... co najmniej romantyczna. Nie mówiąc już o tym, że Kayl się zawstydził, że nie dostrzegł marionetki wśród roślinności.
- Po czymś takim ciężko by było zostawić ten dom... Niewielu by uszanowało to miejsce. Cieszę się, że trafiło na Ciebie.- powiedział, starając się ukryć delikatne wzruszenie. Był dumny, ale i smutny. Oto przed nim leżała wyjątkowa rodzina, dzięki której jego córka ma dach nad głową. Było to wyjątkowe, to na pewno. W duchu zmówił krótką modlitwę i ruszył w stronę szopy. To co zobaczył poprawiło mu humor. Coś, co realnie reprezentowało jego córkę. Realizacja jej duszy. Warsztat malarski.
- Grand vue! Dziękuję- powiedział, znów wzruszony.- Niesamowite miejsce- Powiedział podchodząc bliżej, lecz nie wchodząc do środka. - Wiem, że to Twoje prace, ale nie wiem nawet o co zapytać. Chociaż jedno pytanie jest oczywiste- Powiedział wskazując zakryty obraz.- To najnowsze dzieło? Mógłbym zobaczyć?

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 3 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Opuściła niepewnie uszy - znalazłyśmy się tutaj przez pewnego mężczyznę. Nie traktował nas najlepiej...dlatego obie mamy problem z dopuszczeniem do siebie mężczyzn...dlatego też się spinam gdy mnie przytulasz. Ja rozumiem co się dzieje...Amber jest zwierzęciem...przez co jest jej trudniej. Ale nauczy się - zapewniła go. W końcu Amber zaufała Bane'owi. Zaufała Caiusowi, Cierniowi. Jej nauczycielowi latania. Tutaj też na pewno się przyzwyczai.
- Gdy tutaj pierwszy raz przyszłam...ogród był martwy. Tylko trochę marnych kwiatów pozostało. Teraz dzięki małej pomocy wszystko odżywa. Nie mogłam tak zostawić tego domu... - dodała jeszcze, spoglądając na kwiecisty grób. Pewnie można to uznać, za dziwne, ale czemu miała nie uszanować woli poprzedniego gospodarza - to ich cienie są na ścianie w salonie, oraz ich słowa są tam napisane - dodała jeszcze.
Uśmiechnęła się, lekko zawstydzona. No cóż...była skromna. Lubiła się czasem popisać, ale to był jej kącik, do którego nikt nie miał wstępu. Nawet Caius z Bianką go nie widzieli.
Spojrzała na obraz i westchnęła. Chwyciła mężczyznę za rękę i poprowadziła go do środka - mówiłam Ci wcześniej, że pracuje nad czymś dla Joce...potrzebuję jednak opinii... - powiedziała niepewnie i zsunęła płótno. Ich oczom ukazał się obraz, który wyglądał jak zdjęcie...a nawet jeszcze bardziej żywo. W tle był domek Jocelyn, a przed nim leciał jej Rajski Ptak. Jednak tym co się rzucało w oczy, były postacie. Cztery osoby. Z przodu Jocelyn, z czarnymi jak noc skrzydłami, skrzącymi się tęczą, a obok niej Gregory. Za nimi stali rodzice. Trochę młodsza wersja Kayla, oraz jego lekko uśmiechnięta żona. Na ramionach mieli Niechniurki. Podobne do Kropki, ale większe. Na ramieniu Kayla siedział Ejty, a obok, na ramieniu Sophie, Banshee. Wszystko wydawało się takie, jakby zaraz miało wyjść z obrazu. Albo jakby można do niego wejść. Gdzieś w tle majaczył też gryf...prawdziwa postać Grega, ale nie był on zbyt widoczny. Można go było łatwo przeoczyć i jak ktoś nie wiedział to by się nie domyślił, że to ten sam karzełkowaty mężczyzna, który widniał na przodzie obrazu.
Obraz był namalowany, ale był naprawdę dokładny. Tulka odsunęła się trochę by zrobić ojcu miejsce - nie poznałam was nigdy...nie wiedziałam więc czy dobrze wszystko zobrazuję...musiałam się oprzeć tylko na tym, co widziałam na zdjęciach... - dodała jeszcze, niepewnie i nieświadomie pocierając nadgarstek, na którym widniał malunek, który idealnie odwzorowywał to co dziewczyna czuła na codzień.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
- Tu n'es pas seul, nous sommes avec toi- Powiedział podziwiając dokładność obrazu. Gdyby nie skala i przy bliższym przyjrzeniu delikatna nierówność z uwagi na kolejność nakładania kolorów, powiedziałby, że przemyciła aparat i drukarkę do tego świata. - C'est génial Julia- Mówił, z podniecenia wracając do francuskiego. Chłonął każdy element obrazu, powstrzymując się od dotknięcia twarzy Sophii... Była taka, jak chciał ją zapamiętać. Szczęśliwa... Pociągnął nosem, ale powstrzymał łzy. Potem przytulił córkę, podniósł ją delikatnie do góry i zakręcił się z nią kilka razy. - Dziękuję, dziękuję...- mówił, odstawiając ją na ziemię. Nadal radosny podszedł do obrazu. - Och Sophii... Twoja córeczka wyrosła na zdolniachę...- Powiedział, powoli przechodząc do innych postaci na obrazie. Skupił się na postaci stojącej przy Jocelyn i spochmurniał. Nie dlatego, że miał za złe córce bycie z kimś. Coś w jego twarzy sprawiało, że nie czuł się bezpiecznie. Z drugiej strony, te detale były wyjątkowe...
Gdzieś w oddali stało inne stworzenie, którego nie umiał zrozumieć. Najbardziej przypominała mu wielkiego orła, ale to równie dobrze mógł być gryf. Jednak coś go zakuło.
- Czemu na obrazie nie ma Ciebie?- zapytał szczerze zmartwiony. Czyżby nie czuła się częścią świata siostry? A może to wizja Jocelyn, jak chciałaby żyć w krainie luster. Co się między nimi stało?
Niezależnie co odpowiedziała, przytulił ją jeszcze raz. - Obraz jest piękny i podziwiam Twój talent. Może to ja mam zbyt wyidealizowane podejście.- dokończył cicho. Zachowywał się trochę jak pies. Tak bardzo się cieszył, ale czuł, że musi być przy córce. Puścił ją w końcu z uścisku i nie patrząc już na obraz, podszedł do farb i narzędzi córki. Oglądał pędzle, kolory farb i niemo myślał... Musiał jeszcze tyle przeanalizować...

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 3 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Uśmiechnęła się, widząc reakcje ojca na obraz. Czyli udało jej się to odwzorować tak jak chciała. I dobrze. W nocy miewała koszmary i wtedy zazwyczaj szła do szopy i pracowała. Zajęło jej to naprawdę sporo czasu. Starała się. Będzie jej przykro, jeśli Joce wyrzuci obraz...ale na to nie miała już najmniejszego wpływu.
Pisnęła zaskoczona i ścisnęła mocno skrzydła, gdy zaczął się z nią kręcić. Nie chciała nic tutaj zniszczyć. Musiała zamknąć oczy, gdy ją już postawił. Uciekła też wzrokiem, słysząc jak zwraca się do swojej małżonki.
Cofnęła się o krok i opuściła smutno uszy - nie mamy z Jocelyn dobrych relacji. Obecnie pewnie nawet nie chce mnie widzieć, a chciałam jej to dać. Więc nie chciałam by uznała, że wpycham się do jej rodziny na siłę - spojrzała bez wyrazu na pozostałe obrazki. Można tam było zobaczyć wszystko. Ludzi, istoty magiczne, Kayl i Sophie też się na kilku znaleźli, tak samo jak Jocelyn, pewnie gdy planowała obraz. Znaleźli się też dwaj mężczyźni bez koszuli. Jeden z rogami na głowie, mocno zbudowany, na różnych obrazkach miał różne tatuaże na ramionach i torsie, tylko ten na plecach się nie zmieniał. Czyżby coś planowała? Drugim był mężczyzna o białych włosach i niezdrowo wyglądającej szarej skórze. Dziwnych oczach, oraz z jasnymi wzorami na torsie i ramionach. Też był dobrze zbudowany, ale nie taki potężny jak poprzedni. Do tego obrazki były pomięte...a potem jakby rozprostowane.
Tulka zapomniała o nich, spoglądała na obraz, a raczej na malutkiego, rudego liska gdzieś za drzewem. Cichutkie wołanie, że też chciałaby być częścią całości, jednak nie mogła.
Na ścianie Kayl mógł tez zobaczyć malunek podobny do tego w salonie, ale bliżej podłogi. To pewnie tutaj znalazła ciała, o których mówiła.
Zakryła na nowo obraz, musiała go jeszcze zabezpieczyć, ale nie miała na to już dziś sił. Wzięła tylko tusze, by ustawić je obok ładnego zdobionego pudełka, w którym znajdowało się piękne pióro do kaligrafii. Mężczyzna mógł też zauważyć, że Julia używa nie tylko farb. Miała też naprawdę porządne markery, najlepsze w świecie ludzi, kredki, wiele ołówków, węgiel...co tylko dusza zapragnie...

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Słysząc wyjaśnienie, posmutniał trochę i dla lekkiej zmiany, zaczął oglądać  pozostałe obrazy. Widział tu wiele, od zwierząt, przez portrety, w tym jego własne ze zdjęcia, po ewidentną fascynację facetami w tatuażach. Wolał tego nie komentować, córka mogła używać ich jako modeli. Nie w sensie anatomicznym, bo to dziewczyna miała z pewnością opanowane, a raczej by nosić jej tatuaże.
Zwrócił też uwagę na potencjał by tworzyć na inne sposoby. Przybory do rysowania, markery ze świata ludzi o których nawet słyszał. Zaraz obok też skrzyneczka z tym, co jak podejrzewał, było piórem.- Masz tu swój mały raj na ziemi, co?- Zapytał cicho, zastanawiając się co mógłby zrobić, jak określić i skomentować tą pracownie. - Norka kreatywnego liska...- Powiedział po kilku minutach, zaczynając się uśmiechać. Czuł się zbyt skrępowany by tańczyć i zbyt dobrze by się nie śmiać. To wszystko, było stylem jego córki. Jej wyrażaniem siebie. Jej fizyczną formą duszy.
- Skoro boisz się, że odejdę, może mnie namalujesz, takiego jaki jestem teraz? Zawsze to coś, co będziesz miała blisko, niezależnie od sytuacji- zaproponował spokojnie, nie naciskając w żaden sposób. - Może nie dzisiaj, może nie jutro ani nawet nie za tydzień, ale wtedy gdy poczujesz na to ochotę. Spędzimy razem jeszcze mnóstwo czasu.- Powiedział uśmiechając się do córki. Czuł, że bała się zostać sama. I zastanawiał się, czy jeden z tych portretów przedstawia jej miłość. Nie był pewien. Fotorealizm farbami, był zbyt obiektywny, by wyczytać emocje artystki do osób na płótnie. Prędzej czy później się przekona.
Uśmiechnął się jeszcze raz do córki.
- Dziękuję, że mi to pokazałaś. To wszystko jest cudowne.

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 3 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Przytaknęła głową - tutaj mogę się schować i zająć tym co kocham najbardziej. Co zawsze uwielbiałam robić... poza tym jeśli zdarzyło mi się, że zatęsknię za czymś ze Świata Ludzi mogę to tu albo odnaleźć albo po prostu narysować to z pamięci - wskazała na jeden z małych portretów przedstawiający starszą kobietę - to moja Niania - powiedziała, po czym mimowolnie skierowała się wzrokiem na portret swojej przyjaciółki. Dziewczynki o granatowych włosach i kocich oczach. Mogła mieć może czternaście lat? Na pewno nie więcej. Przynajmniej wizualnie. Kayl mógł zobaczyć, że ta dziewczyna chyba coś dla jego córki znaczyła...
- Dawno nie rysowałam, patrząc na kogoś. - przyznała - rysuję z pamięci albo z opisu. Dzięki temu mogę rysować zawsze i prawie wszędzie, nawet jeśli osoby, która będzie na rysunku nie ma w pobliżu. Na pewno Ciebie też narysuję..zazwyczaj rysuję osoby, wtedy gdy o nich myślę - dodała jeszcze.
Mężczyzna po dłuższych oględzinach mógł też zauważyć które osoby były dla córki ważniejsze. Były zazwyczaj uśmiechnięte, nie wzbudzały strachu. Pokazane były pozytywnie, albo z ich charakterystycznymi cechami. Nawet w realizmie można było odkryć co dziewczyna myśli o tej osobie.
- Jeśli chcesz...to mogę w wolnej chwili narysować...albo namalować coś dla Ciebie...jeśli chcesz - spojrzała na niego niepewne. Nie chciała mu nic narzucać. Widziała jednak jego reakcję na to jak namalowała jego żonę. Pomyślała, że może...chciałby mieć taki obrazek. W końcu może się dostosować ze wszystkim. Rozmiarem i kształtem całości. Jakby chciał ją widzieć, w jakim otoczeniu.
- Cieszę się, że ci się podoba - uśmiechnęła się nieśmiało - wracamy? Jak chcesz o coś mnie zapytać to wiedz zawsze, że możesz - dodała jeszcze zachęcająco. Spojrzała jeszcze raz na zakryty obraz i jeśli ojciec chciał, to wróciła z nim do domu.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Kayl nie miał oka do sztuki. Całą swoją uwagę przeznaczył na wypatrywanie szczegółów i nie wszystkie był w stanie dostrzec. Dopiero po porównaniu ze sobą portretu niani i jakiegoś mężczyzny, zauważył pewne różnice. Dostrzegając to, jeszcze raz przyjrzał się innym obrazom. Emocje tych ludzi były widoczne. Ale też zamknięte na zawsze w tej jednej pozie, jak to ma zwykle obraz.
- Może się mylę, ale zawsze myślałem, że widząc, lepiej się maluje. Z drugiej strony, skoro uciekasz tu przed światem, nie dziwię się, że nie wpuszczasz tu kogoś bez powodu. Tym bardziej dziękuję za możliwość zobaczenia tego wszystkiego.- Powiedział wycierając oczy. Nie płakał, ale łzy wzruszenia już się zebrały.
Słysząc propozycje córki ucieszył się, jednak nie odpowiedział. Chciałby mieć obraz córki, jednak nie chciał nic konkretnego. Nie zamówi portretu żony, bo czuje ból serca za każdym razem gdy spojrzy na jej namalowany wizerunek, Nie poprosi o Jocelyn i Julię na jednym portrecie, bo czuł, że nie rozumiejąc ich konfliktu, mógł prosić o coś nierealnego.
-Cieszę się, że chciałabyś to dla mnie zrobić. Naprawdę. Ale nie wiem co bym chciał mieć. Może jak zobaczę coś w krainie luster, to się przekonam i o to poproszę. Na ten moment... To był niezły powrót do przeszłości. Niestety moje serce jest za słabe. Cieszę się widząc Twoją mamę, ale chcę też płakać, wiedząc co się z nią dzieje.- powiedział powoli podchodząc bliżej wyjścia.
- Tak, wracajmy. Już wystarczy mi emocji na dzisiaj. Co nie oznacza, że przestanę z Tobą rozmawiać. Po prostu... Jak na razie zmieńmy temat.- Poprosił i zasugerował przytulenie córki. Tym razem to on bardziej tego potrzebował.
- Więc, może powiesz mi jaką osobą jest Twój ukochany? Rozumiem wstyd jaki czujesz otwierając się przede mną, ale chciałbym też wiedzieć czego się spodziewać, gdy nawet przypadkiem mielibyśmy na siebie wpaść.- Powiedział, starając się nie pokazywać delikatnego zdenerwowania. Bał się o córkę. Ale też chciał, by czuła się przy nim swobodnie. Chociaż przez chwilę.

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 3 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Uśmiechnęła się delikatnie - może i jest łatwiej...ale jeśli rysowało się głównie potajemnie, albo bez możliwości by mieć kogoś przed sobą. Rodzic...Renardowie mieli to gdzieś - wzruszyła ramionami.
Przytaknęła głową, że rozumie - nie mówię, że teraz, ale jakbyś coś takiego potrzebował, to po prostu powiedz - uśmiechnęła się zachęcająco. Lubiła rysować, więc dla niej to będzie sama przyjemność.
Zgodziła się i wyszła za ojcem, zamykając za sobą swój warsztat. Wolała, żeby nawet przypadkiem nic nie stało się zawartości. Była dla niej zbyt cenna.
Zatrzymała się i spojrzała na ojca. Ma mu opowiedzieć o Banie? Ale...ile może powiedzieć? Ile Kayl zniesie...nie chciała, żeby rezygnował z pracy w Klinice, nie chciała też by zaraz na start zawiązała się między nimi jakaś kłótnia czy poważniejszy konflikt. Musiała go jakoś tak przedstawić, żeby nie było problemów...
Weszła do domu i usiadła w salonie, zastanawiając się co i jak powiedzieć. Amber weszła jej na kolana, więc od razu zaczęła ją głaskać, odruchowo.
Westchnęła i spojrzała na ojca trochę niepewnie - mój..ukochany... - nie wiedziała od czego zacząć - jak już mówiłam, jest ode mnie starszy...między nami jest jakieś dwadzieścia lat różnicy - zaczęła ostrożnie, uważnie obserwując reakcje Kayla na to co mówi - też był kiedyś człowiekiem...teraz jest Cyrkowcem - zagryzła wargę - dlatego...wolałabym, żebyś jak go spotkasz nie wspominał, że masz coś wspólnego z pewną Organizacją - poprosiła go jeszcze raz - jednak nie jest zamierzonym eksperymentem. Zrobił coś czego nie powinien, przez co podpał jakiejś grubej rybie, a ten postanowił go zamęczyć, przez co przypadkiem stworzyli Cyrkowca, który teraz mieszka w Krainie - powiedziała i zrobiła krótką przerwę.
- Nigdy nie podniósł na mnie ręki, ale popełnia błędy, jeśli chodzi o życie prywatne, mimo, że jest perfekcjonistą - wpatrywała się w rozpalony ogień i bezwiednie masowała nadgarstek - starał się o mnie troszczyć...widać było, że mu zależy...gdy zostałam zaatakowana - pomasowała ledwo widoczne blizny na szyi - wściekł się...a potem zrobił coś głupiego...poszedł do Krwiopijczyni, która chciała mnie zjeść...i prawie jej się to udało i postanowił ją ukarać...Wmawiał sobie, ze to kara...ale tak naprawdę zrobił dobrze i sobie  i jej - zagryzła dolną wargę, a jej źrenice zrobiły się wąskie, jak u lisa - gdyby powiedział, że coś jest nie tak...albo chociaż zdjął Blaszkę Zmartwienia z szyi, może byłoby mi łatwiej...ale czułam co on robi...jaką mu to sprawia radość...a byłam wtedy z Jocelyn i nie mogłam nic zrobić. Potem rozmawialiśmy...przez co ma trzy blizny na twarzy...po moich pazurkach -pokazała miejsca przy oku, gdzie go podrapała, a po policzkach popłynęły jej łzy - kilka dni później, przyszedł do mnie...było miło na początku, ale jak powiedziałam, że jestem zmęczona, nagle zaczął być dziwny. Zaczął mówić, że się mną znudził, że w sumie chciał mnie zaliczyć, ale jestem tak niedostępna, że mu się znudziło...wcześniej mówił, że poczeka...nigdy nawet nie pokazywał, że bardzo chce coś robić...był szczęśliwy, że ktoś go zaakceptował... - pociągnęła nosem, widać było, że jest w rozsypce... - nie mogę uwierzyć, że to co powiedział jest prawdą...widzę jak na mnie czasem patrzy, zupełnie jakby chciał mnie dla jakiegoś powodu odsunąć…ale tak na stałe...ja...chciałabym mu dać jeszcze jedną szansę...ostatnio nawet myślałam, żeby z nim porozmawiać, ale nie było go...a tak bardzo potrzebowałam czyjejś bliskości...ja...nie potrafię, przestać go kochać...to jedyny mężczyzna, któremu pozwoliłam się zbliżyć, po tym co się stało jak przybyłam do Krainy...i nie potrafię się nawet zainteresować żadnym innym...jakbym...zupełnie nie czuła żadnej potrzeby by kogoś bliskiego mieć....poza nim...- przyznała. Nie mogła przecież wiedzieć, że Bane faktycznie kłamał. Że przez to co odkrył na temat siebie, nie chciał jej ranić, chciał jej dać szansę, by znalazła szczęście. Tylko dlaczego nie rozumiał, że Lisiczka była najbardziej szczęśliwa właśnie z nm?
Cała się trzęsła. Amber poszła na swoje legowisko, a Julia oplotła kolana ramionami i przytuliła się do nich. Otuliła się też lekko skrzydłami. Przeżywała to wszystko na nowo. Czuła ból w sercu, nieznośne pieczenie w miejscu ugryzienia, do tego zrobiło jej się znów słabo...bała się...bała się reakcji ojca, oraz tego wszystkiego co jeszcze ją czekało.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Wrócił za córką do domu i usiadł tak by miała dla siebie miejsce. Lis od razu wskoczył na jej kolana, co wywołało drobny uśmiech u Kayla. Za chwilę siedział wsłuchany w historię córki. Gdy zaczęła płakać złapał za chusteczki i podał jej jedną, jednocześnie płosząc Amber z jej kolan. Gdy zwinęła się w kłębek usiadł obok i gładził ją po plecach.
- Z jednej strony chciałbym Ci powiedzieć, że wszystko jest ok, a z drugiej być wściekły, że robi Ci coś takiego. Ale widzę też coś jeszcze. Widzę, że czujesz się przy nim wyjątkowo i dlatego nie będę wysuwał pochopnych wniosków, a mam wielką ochotę przywalić mu w ten pusty łeb. Nawet jeśli stara się troszczyć, zasłużyłaś na więcej. Więc jeżeli czujesz się źle z tym jaki jest dla Ciebie teraz, pozwól mi się Tobą zająć, jak ojciec, którym dla Ciebie nie mogłem być. Pozwól sobie odpocząć. I poczekaj na odpowiedni moment. Coś musi być w nim, że go pokochałaś.- Powiedział dość szybko, z lekko mocniejszym tonem niż zwykle, dopiero przy końcówce odzyskując fason.
- Kocham Cię córciu. Martwię się o Ciebie nawet będąc zaraz obok i będę się martwił gdy się oddalę chociaż na chwilę. Bo to mogę zrobić na pewno. Być. I nauczyć Cię jak sobie radzić w niektórych sytuacjach. O ile mi pozwolisz.- Powiedział przytulając ją do siebie, głaszcząc już nie tylko jej plecy, ale całe skrzydła. Chciał dać jej czas, ale też chciał by nie panikowała. Bo to bolało, w ten dziwny sposób, jakby się zawiodło. A jeszcze nic nie zrobił. Oby wszystko wyszło na lepsze

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 3 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
- Dziękuję - powiedziała cichutko. Cieszyła się, że ma kogoś przy sobie. Czuła się trochę dziwnie, bo nikt nie dbał o nią w taki sposób. Dała się spokojnie przytulić. Zamknęła oczy i wtuliła się w ojca. Musiała się uspokoić. Nie łkała jednak. Płakała po cichutku. Była już zmęczona łzami, a te ciągle przychodziły...i co ona miała na to poradzić?
- Joce mnie nienawidzi...bo pokochałam kogoś, kogo ona nie trawi...brzydzi się mną ponieważ mam kogoś starszego mocno, a sama jestem nastolatką...a Bane jej nic nie zrobił...nie wiem czemu tak na niego reaguje...a przecież on pomaga innym...nawet jej pomógł...pozbawił ją blizn, tak jak mnie....ma w tym wprawę - oczy jej się zamykały i oddychała coraz spokojniej.
Po chwili odetchnęła jeszcze raz i ... zasnęła wtulona w ojca. Mamrotała coś przez sen, ale widać, nie tylko dla niego te dni były pełne emocji. Julia naprawdę była w rozsypce i tylko cudem jeszcze całkiem się nie posypała. Kayl mógł się przekonać, że naprawdę jest jej trudno. Trafiła tutaj cztery lata temu, czyli mała jedenaście lat...dała sobie radę, ale ile osób tak naprawdę sobie zdaje, że mimo iż mówi, że woli Krainę, to brakuje jej ciepła chyba bardziej niż jak mieszała w Gassville, w szczególności teraz, gdy nie mogła liczyć ani na starszą siostrę, ani na wybranka swojego serca.
- Trzeba kierować się głosem serca...ale co jeśli to boli? - powiedziała jeszcze cichutko, przez sen. Zupełnie jakby sama siebie o to pytała.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Pozwolił córce by się w niego wtuliła wylała swoje żale. Nie był zaskoczony, gdy jego podejrzenie, Bane Blackburn okazał się rzeczywiście być bliżej córki, a ta nie chciała tego powiedzieć w szpitalu. Przecież widział imię i nazwisko dyrektora, słyszał przynajmniej kilka razy... Jest szansa, że ktoś jeszcze nazywa się Bane, ale czy to teraz ważne? ...

Będzie ważne, gdy wróci- pomyślał nucąc kołysankę by córka mogła się wyciszyć. Potrzebowała odpoczynku, ale przynajmniej nareszcie otworzyła się na to kim jest i co musi robić. Co ma za sobą, co chce mieć przed sobą.

Zacisnął zęby a z lewego oka poleciała mu samotna łza. Fasada gotowego na wszystko ojca, choć tak dobra dla jego córki, jego też męczyła. Tylu rzeczy nie mógł zaakceptować... Tak bardzo bał się zobaczyć antykwariusza któremu sprzedał krzyż w klinice, walczącego o życie przez to, że dopadła go Moria... Może lepiej będzie użyć wstążki jako przebrania, ukraść krzyż i zniszczyć gdzieś daleko od ludzi... Ale czym? Jest tu jezioro czekolady, nie kwasu. Jest malinowy las, nie aktywny wulkan... A może to ostatnie gdzieś jest? Tylko czy jest tam lawa a nie landrynkowe jezioro? Nie był w stanie wiedzieć. Odetchnął. Zebrał się w sobie i pozwalając by córka leżała na nim, zaczął się modlić. Jak wtedy gdy jego babcia przechodziła przez zapalenie płuc, kiedy był za mały by jej pomóc. Też potrzebował się uspokoić. Odmówił dziesiątkę różańca po cichu i podniósł się razem z córką. Zaniósł ją do jej pokoju, Uważając na skrzydła położył na łóżku i przykrył kołdrą. Jednak nie wychodził z pokoju. Podsunął bliżej krzesło i siedząc na nim pilnował córki...

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 3 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Kołysanka jej pomogła. Tylko kołysanka Ciernia nie pomogła jej zasnąć. Ale może dlatego, że była pierwszą noc, z nieznanym w pełni mężczyzną w jednym pomieszczeniu? Pewnie tak. Ojca już trochę poznała, miała nadzieję, że nie zaufała mu za szybko. Była teraz jednak zbyt zmęczona na to by się zastanawiać. Po chwili już oddychała głęboko i spokojnie, mamrocząc coś pod nosem.

Gdy została przeniesiona do swojego łóżka, poprawiła się tylko pod kołdrą i spała dalej. Musiała naprawdę tego potrzebować. Spokojnego, niezakłóconego snu. Przynajmniej początkowo.

Gdy spała już głęboko, nagle zaczęła cichutko skomleć i płakać. Wierciła się mocno, biła z kołdrą. Błagała przez sen... - proszę...nie..przepraszam już nie będę...błagam...- wyraźnie czegoś się bała. Cała się trzęsła. Zupełnie jakby znów była małą dziewczynką.
Dobra pamięć była bardzo pomocna, ale jednocześnie...było to przekleństwo, bowiem pamiętała każdy, nawet najmniejszy szczegół wydarzeń. Znów czuła ten sam ból...ten sam strach.
Płakała, błagała, wyrywała się z niewidzialnych objęć. Musiało być naprawdę źle. Chyba tylko cudem nie popuściła...w końcu wiele razy moczyła łóżko po tym jak przyśnił jej się ten koszmar.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Kayl siedział i myślał. O tym co musi zrobić, o tym jak bardzo musiała zmienić się Jocelyn, ale przede wszystkim o żonie. I to te ostatnie sprawiły, że zaczął płakać niekontrolowanie, nadal siedząc blisko Julii. Jego łkanie nie obudziło córki, ale gdy zobaczył, że ma atak paniki momentalnie zebrał się w sobie i złapał córkę za ramię.
- J-Julia, dziecinko, obudź się- powiedział trzęsąc ją delikatnie za ramię, drugą ręką starając się ogarnąć swoją własną twarz.
- To był tylko sen skarbie, nic Ci nie grozi. - Powiedział i kucnął przy łóżku by być na wysokości jej twarzy. - Już wszystko dobrze, tata tu jest- Powiedział, starając się uśmiechnąć. Na pewno miał przekrwione oczy i zmęczoną twarz, ale teraz postawił córkę ponad wszystko i nie dbał czy zobaczy go w chwili słabości.
- Tak się o Ciebie martwiłem... Już dobrze lisku.- Powiedział gdy się obudziła i zaczął delikatnie ją masować po ręce. - Wszystko będzie ok, tata jest przy Tobie.- Powiedział jeszcze raz i pocałował ją w czoło. Nie chciał, by córka cierpiała. Miał nadzieje, że się uspokoi. Chociaż odrobinę, żeby mogła się wyspać. On nie musiał, jeszcze. Przynajmniej aż nie pojawi się Bane. A kiedy to będzie? Trudno przewidzieć. Więc przynajmniej przez tyle czasu poświęci każdy wolny moment córce.

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 3 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Wierciła się jeszcze długo. Nie mogła się obudzić. W końcu jednak usiadła i oddychała głęboko. Była spocona i oddychała głęboko ciężko. Chwilę rozglądała się po pokoju, starając się zorientować gdzie jest. Dopiero jak zobaczył ojca, trochę się uspokoiła.
- Prze...przepraszam...już dobrze - starała się uśmiechnąć, ale nie umiała. Nie po tym śnie. Nadal ciekły jej łzy z oczu, ale już było lepiej.
Dopiero po chwili, zauważyła, że coś jest nie tak - czy...czy Ty płakałeś?...siedziałeś tu przy mnie? - zapytała, widząc, że ma obok łóżka krzesło, a znajdowało się zupełnie gdzie indziej.
Nie wiedziała jak ma na to zareagować - przepraszam, że musiałeś to widzieć...ja...prawie codziennie mam koszmary - wyjaśniła i otwarła wilgotne czoło.
Spojrzała niepewnie na ojca i pogładziła go po policzku - idź spać - uśmiechnęła się z trudem - poradzę sobie. Musisz mieć jutro siły, żeby zorganizować piknik - zachęciła go. Wiedziała, że sama możliwe, że już nie zaśnie. Ale on powinien trochę się przespać... - dziękuję, że mnie obudziłeś.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
- Nie przepraszaj mnie za nic skarbie- powiedział instynktownie. Przytulił ją po prostu i nadal głaskał po ramieniu. - Nie musisz uciekać, już wszystko dobrze, możesz odpocząć- mówił dalej jak mantrę. Kogo tak naprawdę próbował uspokoić?

- To to nic. Po prostu się martwiłem- skłamał w oczywisty sposób ukrywając realny fakt płaczu. - Cały czas coś mruczałaś, zadawałaś pytania, chciałem się upewnić, że wszystko będzie ok. Jak się okazało, dobrze, że zostałem.- Powiedział już nieco luźniej. Z serca spadł mu ogromny ciężar.
- Naprawdę nie masz mnie za co przepraszać. Gdybym wiedział, to zaparzyłbym Ci melisy. Nadal mogę to zrobić, jeśli potrzebujesz- zaproponował.
- Dziękuję, że się o mnie martwisz, ale zawsze postawię Ciebie przed sobą. Nie będę spał spokojnie gdy coś się dzieje mojej córeczce.- powiedział głosem pełnym troski. - No i jest jeszcze wcześnie, słońce zaszło zaraz po tym jak zasnęłaś na dole.- powiedział czując rękę córki na policzku. - Oboje musimy odpocząć. Więc jeżeli potrzebujesz, zostanę nawet i całą noc. Jutro najwyżej nie pojadę do kliniki, prześpię się i naszykuję piknik. - Zaproponował, sam czując, że to nie jest opcja którą by wybrał. Ale chciał chociaż odrobinę wesprzeć córkę w trudnej dla niej sytuacji. - Wystarczy, że powiesz lisku- dodał uśmiechając się do niej.

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 3 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Zmarszczyła brwi - kłamiesz - odpowiedziała, patrząc mu prosto w oczy. - Nie chcesz mówić to nie - dodała jednak po chwili i wzruszyła ramionami. Widać miał swoje powody. Może nawet tęsknił za Światem Ludzi, żałował, że zostawił żonę samą sobie. Ale co Tulka miała zrobić? Pewnie zaraziła go, więc długo by tam nie pobył. Dodatkowo, jeśli to co powiedział o MORII było prawdą, to już nie miał co wracać. Chyba, że życie mu nie miłe.
Pokręciła głową - melisa na to nic nie pomoże. Moje sny to często wspomnienia...a że pamięć mam prawie fotograficzną, to sny tym bardziej wydają się realne - przyznała, opuszczając smutno uszy.
Westchnęła ciężko - naprawdę nie musisz się tak o mnie martwić. Jakoś sobie radziłam cały czas i to się nie zmieni. Musisz zadbać o siebie, bo nie chcę dodawać Jocelyn powodów, by mnie bardziej znienawidziła, a znając ją, za to, że wyglądasz marnie też mnie oskarży...w szczególności jeśli się dowie, że tutaj trochę czasu już spędziłeś - powiedziała spokojnie. Chyba jednocześnie nie chciała się za bardzo do ojca przyzwyczajać, gdyż doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że ich kontakty mogą się bardzo ograniczyć, gdy już sobie ustatkuje życie.
Zamknęła oczy i podrapała się po tyle głowy - nie musisz przy mnie siedzieć, naprawdę - uśmiechnęła się zmęczona - wezmę prysznic, przebiorę się i pójdę spać...i Ty też powinieneś. Nie chciałbyś oberwać skrzydłem, jakby znów Ci się co przyśniło - puściła mu oczko. Czekała na jego decyzję. Chciała zostać teraz sama, ale nie miała serca by powiedzieć o tym Kaylowi. Bo może to on potrzebował trochę czyjegoś towarzystwa.


Ostatnio zmieniony przez Tulka dnia Nie 21 Kwi - 19:32, w całości zmieniany 1 raz

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
- Mam za dużo myśli- powiedział gdy córka przejrzała, że próbuje coś ukryć.- Nie kłamię, że się martwię... Ale jest tego za dużo- powiedział odwracając wzrok.
Słysząc słowa córki przypomniał sobie ile razy czuł się obrzydzony wizją środków nasennych, po których mózg nie jest w stanie śnić w nocy, przez nienaturalne uśpienie mózgu. Czy córka tego próbowała? Wolał nie pytać, chociaż może powinien. Widział jednak, że córka nie ma ochoty przedłużać rozmowy. I to chyba był powód dla którego chciała by poszedł spać.
- Dobrze. To schodzę na dół. Nie siedź za długo- powiedział smutnym głosem. W jednym córka miała racje. Był zmęczony. I ona też. Czas spać.
- Dobranoc- powiedział z delikatnym uśmiechem wychodząc z pokoju. Za rogiem jednak spochmurniał i szedł na dół w bólu. Było wokół niego tyle problemów, a on nie miał rozwiązań na żaden. Kropka chyba też nie, wnioskując po tym, że spała na czuwającej nadal Amber. Przyglądała się nieufnie mężczyźnie, a gdy Kayl położył się na kanapie, wróciła do pół snu.
Tymczasem w głowie mężczyzny walczyło o uwagę wiele myśli. Nie płakał już, ale na zimno analizował możliwości. Aż w końcu zasnął, budząc się jeszcze kilka razy na kilka minut.

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 3 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Przytaknęła głową, słysząc jego wyjaśnienie - wiem, że tego dużo, ale trzeba się z tym uporać. Nie musisz się z niczym spieszyć...po prostu jeśli będziesz chciał to możesz mi się wygadać, albo gdy będziesz czegoś potrzebował - uśmiechnęła się delikatnie, choć ten nie sięgnął jej oczu.
- Dobranoc - powiedziała i poczekała, aż kroki znikną na dole. Dopiero wtedy wstała z łóżka. Była naprawdę roztrzęsiona i ledwo stała na nogach. Tylko grała silną, ale taka nie była. Starała się jednak, żeby jak najmniej osób o tym wiedziało.
Siedziała w wannie bardzo długo. Uspokojenie się po takich koszmarach zawsze jej sporo zajmowało. Gdy już wymarzła, ubrała się. Nie miała dziś sił latać, wyjęła więc swój podręczny szkicownik, ołówek i zaczęła rysować male, niezbyt dokładne rysunki. Różne rzeczy przypominały. Jedne to były małe sceny ze snu inne z piwnicy. Inne ze snu z Blackburnem. Ale nie było nigdzie twarzy. Po prostu postacie.
Nawet nie zauważyła, gdy zaczęło świtać. Znowu prawie nic nie spała. Zeszła na dół, zrobiła sobie mocne kakao z dodatkowymi witaminami, które od razu połknęła w formie tabletek. Brak snu jednak nikomu nie służył. Ojcu przygotowała kawy, do której również dodała trochę witamin, kładąc je na talerzyku obok kubka. Zaczęła powoli przygotowywać śniadanie, czekając aż Kayl do niej dołączy.

Powrót do góry Go down





Sponsored content

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach