Sypialnia Lorda Protektora

Palmira
Gif :
Sypialnia Lorda Protektora 5PUjt0u
Godność :
Palmira Adelaide Rosarium
Wiek :
24
Rasa :
Upiorni
Wzrost / Waga :
174/65
Znaki szczególne :
czasem przebiera się i udaje mężczyznę
Pod ręką :
shamisen, flet, Silny Niezależny Kociołek, Kostur Agm
Zawód :
Ciernista Wiedźma
https://spectrofobia.forumpolish.com/t503-palmira https://spectrofobia.forumpolish.com/t521-korespondencja-z-palmira#3764
PalmiraArystokratyczny Pętak
Arystokratyczny Pętak

Ogromna sypialnia, w której centrum znajduje się największe w całym pałacu łoże. Przysłonięte baldachimem o jedwabnych zasłonach, spoza których można dojrzeć czerwono-złote posłanie wykonane z najdroższych materiałów. Na samym wierzchu pościeli służba codziennie kładzie świeżą różę, a i nieraz obsypią łóżko tysiącem płatków, jeśli żona Arcyksięcia zapowie swoją wizytę.
Wszystkie meble w pomieszczeniu są starannie wykonane z dębowego drewna, symbolizującym siłę samego Lorda Protektora. Zdobią je wymyślne zdobienia, a gdy lepiej się im przyjrzeć, można ujrzeć, iż w rycinach kryje się stadko lisków, skaczących, a to ze stołu do szafy, a to z szafy do nocnego stolika.
Na ścianach wiszą obrazy leśnych widoków oraz kilka portretów ludzi ważnych dla Tyka. W pomieszczeniu unosi się przyjemna woń róż, jako iż pokój jest wypełniony wazami w strategicznych miejscach, gdzie ludzie odpowiedzialni za utrzymanie porządku, pilnują, by codziennie wymieniano piękne kwiaty.

_________

Palmira zawitała do Różanego Pałacu, bo chciała uciec od swoich rodziców. Znowu organizowali jakieś nieistotne herbaciane spotkania towarzyskie, na których oczywiście, oczekiwano jej obecności, chyba tylko po to, by mogła pokazać wszystkim swoją nadąsaną minkę. Pomyślała więc, że może trochę napsuć krwi rodzicielom i poudawać, że przecież ma bardzo ważne interesy w Różanym. Toż nie zabronią jej wycieczek, którymi mogą się pochwalić przed innymi. Już słyszała te ich wybitnie wyolbrzymione przechwałki "A nasza pierworodna znowu została wezwana przez samego Arcyksięcia" połączone z wywyższającymi spojrzeniami, wymownie mówiącymi "a ty jesteś niczym. Twój status to nędza w porównaniu do nas". Doprawdy, niby czemu ktokolwiek mógłby dowolnie brać udział w takim poniżaniu i wyścigu szczurów uwarunkowanym zwykłym szczęściem? Jeśli na tym polegało bycie arystokratą, to Palmira nie była w tej dziedzinie najlepsza. Na całe szczęście jednak, w innych była jak najbardziej utalentowana - kaprysach i psotach.
Wiedziała, że Arcyksiążę gościł w tej chwili w Różanym Pałacu, nie mogła więc się oprzeć chęci spotkania. Ale zwykłe przywitanie go w holu było nudne, a dziewczyna nie miała dzisiaj ochoty na nudę.
Wpadła do tykowej sypialni, rozglądając się dookoła w poszukiwaniu jakiejś inspiracji. Jej wzrok ostatecznie zatrzymał się na ogromnej szafie z pięknego drewna. Nie mogła zaprzeczyć kunsztu rzeźbieniom i gdy tak wpatrywała się w garderobę wpadła wreszcie na pomysł. Dziecinny, lecz Palmira w tej chwili nie przejmowała się za jak dojrzałą powinna uchodzić. Wskoczyła prosto do szafy, zamykając za sobą drzwi, acz nie do końca. Uchyliła je leciutko, tak by przez szparę mogła widzieć, jak ktoś wchodzi do pokoju, ale i tak, by jej samej nikt nie zobaczył. Pogratulowała sobie iście genialnego planu i tak oto oczekiwała ofiary swojego małego psikusa.
A gdy tak czekała, coś łaskotało ją w policzek. Pacnęła ręką, by odsunąć natrętne odzienie i tym samym odkryła, iż futerko, które ją drażniło, to kołnierz płaszcza. Na pewno był bardzo drogi i wykwintny, no bo nic innego Tyk by nie założył. To uzmysłowiło dziewczynie, że sama ma na sobie swój podróżniczy strój, koszulę z kamizelką i bryczesy, bardziej odpowiadające mężczyźnie niż kobiecie. Wiedziała, że to niespecjalnie przypadnie do gustu kuzynowi, ale nie zamierzała się teraz przebierać. Wszak musiała teraz cierpliwie oczekiwać najlepszego momentu, by zaskoczyć biednego Lorda.

Powrót do góry Go down





Tyk
Gif :
Sypialnia Lorda Protektora D93840e52cb57748d5a24bdfa761040295dab6ee
Godność :
Lord Protektor, Arcyksiążę Agasharr I Rosarium
Wiek :
30 lat
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
178/75
Pod ręką :
Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae), Divard, zabawki
Zawód :
Lord Protektor Krainy Luster
Specjalne :
Główny Administrator
https://spectrofobia.forumpolish.com/t233-agasharr-rosarium#284 https://spectrofobia.forumpolish.com/t914-archiwa-arcyksiazece https://spectrofobia.forumpolish.com/t497-kancelaria-arcyksiazeca https://spectrofobia.forumpolish.com/t1121-tyk
TykArcyksiążę
Arcyksiążę
Ośmielili się porwać jego kotkę!
Arcyksiążę nie wiedział co Elyanne robiła poza pałacem, dlaczego wsiadła do pociągu i wyruszyła do Miasta Lalek. Dowiedział się o tym dopiero przed kilkoma minutami, gdy powróciwszy do Różanego Pałacu zastał w swoim gabinecie listy, w tym ten z pogróżkami.
Był wściekły, że podczas gdy oficjalnie przejął Stowarzyszenie Czarnej Róży, gdy nędzny piracki atak wpadł na jego flotę wracającą do domu, grupka Marionetkarzy ośmieliła się w niego uderzyć i mu grozić!

Szybkim krokiem wszedł do sypialni rozpinając dwa górne guziki swojej błękitnej koszuli z wyszytymi na kołnierzyku czerwonymi różami. Wiedział dobrze co musiał zrobić. Nie mógł pozwolić sobie na okazanie słabości tak blisko Różanego Pałacu. Dopiero co przybił pieczęć Lorda Protektora na liście do zaufanych członków Stowarzyszenia. Rozkazy były proste - znaleźć Czarną Rękę i upewnić się, że już więcej nie tkną jego ludzi.
Tak naprawdę ledwo pamiętał Elyanne. Widział tę kotkę może ze trzy razy. Nie mógł jednak myśleć o swoich osobistych uczuciach. Skoro przyjął ją pod swój dach, a ona mu zaufała, to jeżeli porwali ją z jego powodu, musiał im dać nauczkę. Przede wszystkim jednak musiał się upewnić, że uda mu się ocalić kotkę.

Nie był świadomy tego, że w jego szafie ktoś siedzi. Podszedł do niewielkiego stolika stojącego przy łóżku. Wziął do ręki leżący tam owoc i zbliżył do ust wgryzając się w niego. Patrzył w stronę okna, gdzie dostrzegł mały skrawek ogromnego centralnego ogrodu. Był odpowiedzialny za przechadzających się tam ludzi.
W sypialni, z dala od ciągłych próśb, skarg i żądań mógł jednak odpocząć. Mógł rządzić, ale potrzebował pomocy. Kogoś a może czegoś, co mogłoby przejąć najbardziej błahe sprawy. Jeżeli ma prowadzić wojnę z MORIĄ i Piratami nie może doglądać problemów sąsiedzkich, czy przypomnieć gangom Marionetkarzy, że ich czas już minął.
Wsunął lewą dłoń w kieszeń spodni. Było tu tak cicho. Spokojnie.

Powrót do góry Go down





Palmira
Gif :
Sypialnia Lorda Protektora 5PUjt0u
Godność :
Palmira Adelaide Rosarium
Wiek :
24
Rasa :
Upiorni
Wzrost / Waga :
174/65
Znaki szczególne :
czasem przebiera się i udaje mężczyznę
Pod ręką :
shamisen, flet, Silny Niezależny Kociołek, Kostur Agm
Zawód :
Ciernista Wiedźma
https://spectrofobia.forumpolish.com/t503-palmira https://spectrofobia.forumpolish.com/t521-korespondencja-z-palmira#3764
PalmiraArystokratyczny Pętak
Arystokratyczny Pętak
Nie była pewna jak długo czekała schowana w szafie, ale było to wystarczająco czasu, by zaczęła z nudów przeglądać zawartość arcyksiążęcej garderoby. Oczywiście znalazła bardzo drogie stroje, ale wychowana wśród arystokracji, nie była tym szczególnie zdziwiona ani zauroczona. Doceniła jednak jakość materiałów, bo jako iż w środku szafy było ciemno, musiała głównie zdać się na zmysł dotyku. Tak więc przebierała palcami po płaszczach, koszulach i wykwintnych kamizelkach. Służba najwyraźniej wkładała też jakieś zapachy, bo pachniało kwiatowo, co bardzo się Palmirze podobało.
Pomacała chyba już niemal każdy skrawek jedwabiu i bawełny, jaki znalazła, gdy wreszcie usłyszała odgłos otwieranych drzwi. Wstrzymała oddech, bojąc się nagle, iż jej obecność zostanie zdradzona, jeśli tylko weźmie zbyt głęboki wdech.
Jej przezacny kuzyn jednak nie zdawał sobie sprawy z jej obecności, co tylko jeszcze bardziej pobudziło w niej zryw do psocenia. Poczuła, jak adrenalina ściska ją w brzuchu, przyjąwszy ją z radością. Poczekała moment, by upewnić się, czy Tyk przypadkiem nie przyszedł ze swoimi sługami, bądź kimkolwiek innym. Trochę by to jej popsuło szyki, gdyby ktoś ją zobaczył zanim zdąży spełnić swój jakże niecny plan.
Widząc go przez szparkę między drzwiczkami samego pod oknem, wyraźnie w coś zapatrzonego, uznała, że już lepszej chwili nie będzie. Z dzikim krzykiem wyskoczyła z szafy i prosto na Tyka, zamierzając wpaść mu na jego plecy. Tak naprawdę, gdyby się zastanowiła choć przez chwilę, zapewne spaliłaby się ze wstydu na myśl o takim braku szacunku dla szacowanej osoby, jaką był Lord Protektor, ale zew psocenia był zbyt silny, by dopuścić głos rozsądku. Zdarzało się to Palmirze dość często, za co nieraz była srogo besztana, ale to nigdy nie umniejszało jej figlom.
Była tak bardzo rozbawiona, że krzyk, który w zamiarze był straszny, szybko przemienił się w gromki śmiech i taka właśnie - roześmiana i zaczerwieniona - wpadła na Tyka, jeśli się nie odsunął.

Powrót do góry Go down





Tyk
Gif :
Sypialnia Lorda Protektora D93840e52cb57748d5a24bdfa761040295dab6ee
Godność :
Lord Protektor, Arcyksiążę Agasharr I Rosarium
Wiek :
30 lat
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
178/75
Pod ręką :
Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae), Divard, zabawki
Zawód :
Lord Protektor Krainy Luster
Specjalne :
Główny Administrator
https://spectrofobia.forumpolish.com/t233-agasharr-rosarium#284 https://spectrofobia.forumpolish.com/t914-archiwa-arcyksiazece https://spectrofobia.forumpolish.com/t497-kancelaria-arcyksiazeca https://spectrofobia.forumpolish.com/t1121-tyk
TykArcyksiążę
Arcyksiążę
Cichy dźwięk otwierającej się szafy wzbudził w Lordzie Protektorze niepokój. Ten, który pojawia się gdy coś, choć nie powinno się dziać, jednak się dzieje. Skrzypienie kogoś chodzącego po schodach w domu, w którym nikogo więcej nie ma, dźwięk deszczu kapiącego o dach w bezchmurną, księżycową noc, czy głos dochodzący zza twoich pleców, gdzie leżą martwe zwłoki twojej ofiary.
Nic więc dziwnego, że zapragnął niezwłocznie obrócić się w stronę, skąd dźwięk dobiegał. Może tchórz wolałby go ignorować, oszukiwać rzeczywistość. Rosarium nim jednak nie był i jeżeli miał stawić czemuś czoło, wolał przynajmniej móc spojrzeć temu w oczy.
Nim się obrócił doszły do niego kolejne dźwięki. Jakiś karykaturalny śmiech, a później śmiech. Dłoń uniosła się nieznacznie, by zanurkować w kieszeni i wyciągnąć coś z niej.
Chwila zwątpienia, a raczej rezygnacji nastąpiła, gdy obrócił się na tyle, by ujrzeć rudowłosą wiedźmę, która biegła w jego stronę.
Poczuł ulgę rozpoznając roześmianą twarzyczkę Palmiry i pozwolił jej na siebie wpaść, po czym objął ją dłońmi.
- Nastraszyłaś mnie! - Powiedział lekko podniesionym głosem, który wskazywał raczej na rozbawienie i teatralne oburzenie niż na szczery żal. Dłoń wysunęła się z jego kieszeni. Na szczęście tym razem nie był zmuszony do używania tego, co się w niej znajdowało.
- To szalenie miła niespodzianka zastać Cię tutaj tuż po powrocie, lecz nieco przedwczesna. - Jego palce zniknęły pod jej rudymi włosami. - Nie mam teraz zbyt wiele czasu na rozmowy, jedyne co wpadłem się przebrać. Nie zechcesz zaczekać na mnie w zakątku? Niezwykle urokliwe miejsce i dużo rudego. Będzie Ci łatwiej się tam zakamuflować, byś była niewidzialna. - Mówiąc ostatnie słowa raz jeszcze uśmiechnął się do kobiety, po czym odsunął się od niej i ściągnął koszulę, wyciągając z szafy strój mniej kojarzony z Lordem Protektorem.
Przede wszystkim nie w jego barwach, zamiast towarzyszącej mu zwykle czerwieni, bieli, złota i czerni ten był błękitny jak niebo w bezchmurny dzień w okolicach południa, gdy słońce było najwyżej na nieboskłonie.
-Tak naprawdę zatęskniłem za tym, by samemu nieco popsocić. Jednak niedługo będę potrzebny znów na urzędzie i koniec z psotami, toteż zależy mi na czasie. - Wyciągnął z szufladki białą maskę zdobioną niezbyt dużym czarnym piórem i założył ją, skrywając okolice oczy za cienką warstwą materiału.
-Do zobaczenia niebawem! - Przebrany i gotowy do swoich niewinnych gierek wyszedł z gabinetu przy użyciu jednego z tajnych przejść. W końcu nie chciał, by ktoś zobaczył jak wychodzi z arcyksiążęcych komnat - w Pałacu plotki roznoszą się niezwykle szybko. Każdy rozpoznałby w nim Arcyksięcia, gdyby tylko zrozumieli, że nikt więcej, no może poza Palmirą, nie wchodził do środka.


ZT

Arcyksiążę opuścił sypialnię, lecz nim Palmira zdążyła ją opuścić pojawił się arcyksiążęcy człowiek, który położył hrabinę Esme na łóżku. To było dość dziwne, to nieoczekiwane spotkanie. Wierny sługa korony przywitał się tylko i powiedział, że rusza by sprowadzić pomoc, jakby uznał, że powinien meldować swoje posunięcia krewnej swojego przełożonego. Następnie zniknął równie szybko jak przybył.

Powrót do góry Go down





Velo
Gif :
Sypialnia Lorda Protektora 5PUjt0u
Godność :
obecnie Velonika Cheshire
Wiek :
dziarskie, piętnastoletnie ciałko
Wzrost / Waga :
150cm / 40kg
Znaki szczególne :
jarzące się, złote oczy
Pod ręką :
Sakwa ściągana rzemieniem, na długim pasku, wisi na gałęzi obok, zaraz obok lekkiej opończy: przekąski, Pyskata Busola, zwój liny, puste fiolki na eliksiry, dobry humor i problemy egzystencjalne
Broń :
sztylecik w sakwie
Zawód :
Przygodystka!
Stan zdrowia :
MARTWA. Ups.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t792-velonika-cheshire https://spectrofobia.forumpolish.com/t295-koniec-koncow-wszystkie-kawalki-zloza-sie-w-calosc https://spectrofobia.forumpolish.com/t991-all-you-need-is-love-and-a-cat#14347 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1123-velo
VeloDuchowa Zguba
Wydawałoby się, że spała całe stulecie lub nawet stulecie i kawałek. Gdyby była w pełni zmysłów, natychmiast skoczyłaby z którejś wieży Pałacu, by nikt nie mógł wypomnieć jej, iż zemdlała (zemdlała, tak?) jak jakaś pierwsza lepsza Arcyksiężna. Sygnały z otoczenia dochodziły do kobiety przytłumione, mocno filtrowane, jak gdyby wpadła do Czekoladowego Jeziora i zapomniała wymyć z kanałów słuchowych i rzęs całej czekolady. Mieszały jej się głosy ze snu: wybuchy, uderzenia, błyski światła oraz te, których doświadczała naprawdę, podczas snu: rozmowy i dotknięcia. Na Magię, miała nadzieję, że nie wydarzyło się nic, co pokrzyżowałoby wszystkie wcześniejsze plany! Na pewno jakieś miała... za chwilkę je sobie przypomni, na razie jeszcze pięć minutek.
Głosy wokół stawały się nie głośniejsze, ale coraz bardziej wyraźne, możliwe do rozróżnienia i zrozumienia – a także, jak sobie uświadomiła, były równocześnie gorączkowe, a z pewnością pełne różnych emocji. Nie miała innego wyboru jak otworzyć błękitne ślepia i naocznie sprawdzić  o co cały ten ambaras.
Gdy to zauważono, rozmowy ustały, a później chyba z dwukrotnie wzrosły na sile – i były wycelowane bezpośrednio ku jej osobie. Potok pytań, z których nie mogła wyłowić ani jednego sensownego.
Dźwignęła się do pozycji siedzącej – nieco chyba za prędko, bo obraz rozmył się jej przed oczami, spowijając rzeczywistość filtrem Gaussa. (Fantastycznie. Nic nie pomaga na łupanie w czaszce tak dobrze jak powracające wspomnienia, które powodują li i wyłącznie następne bóle głowy.) Albo nie było to zwyczajne omdlenie, albo była bardziej zapuszczona dworskim życiem niż przypuszczała – wszak wojowniczce szybkie zmiany pozycji nie powinny w żaden sposób szkodzić.
Zadarła głowę, spojrzała, zamarła, zamrugała i spróbowała popatrzeć ponownie – wszystko na nic. Do zawrotów głowy doszły jeszcze omamy. Po raz trzeci powiodła wzrokiem od kobiety w średnim wieku do towarzyszącego jej chłopaka w medycznym fartuchu i znów na kobietę – nadal widziała przed sobą Dianę przyodzianą w długie i puchate królicze uszy oraz pasującą doń plisowaną sukienkę uszytą z pluszu lub flaneli – pośledniego materiału, który jej zdaniem nie nadawał się nawet na koszulę nocną – a więc strój absolutnie nieprawdopodobny u tej Lunatyczki. Stojący u jej boku młody mężczyzna, na oko nieco starszy od Sophie, miał ciemne włosy poskręcane w dziecięce, urocze loczki, a spomiędzy nich wystawały dwa mocne, zakręcone jak u kozła – albo barana – rogi. I na Kamień Nieszczęścia! naprawdę słyszała jak wypowiadane przez niego słowa przerywane były raz po raz przeciągłym „beeeee!” chyba w ramach urozmaicenia. Potrząsnęła głową tak stanowczo, że aż zmierzwione od snu czy leżenia, częściowo wysunięte zza aksamitnej wstążki włosy uderzyły ją po policzkach. Z nikłą nadzieją skierowała wzrok na mówiącą do niej kobietę, jednak powidok nie zniknął. Uśmiechnęła się ironicznie, nie odpowiadając na zadane właśnie pytanie.
— Cześć, mamo.

Oczywistym było, że hrabina Dianna de Chardonnay nie była jej prawdziwą matką, a zabezpieczeniem, którego razem z nazwiskiem i kilkoma innymi szczegółami udzieliła jej najnowszemu aliasowi, hrabinie Esmé. Po prawdzie Soph nie powinna używać tytułu hrabiny, a hrabianki, skoro jednak reprezentowała swoją rodzinę na dworze Arcyksięcia i tylko przysparzała jej chwały, zaś matka nie zamierzała udzielać się społecznie czy politycznie, zdecydowano, że równie dobrze może się nosić jako głowa rodziny, zaś prawa Krainy Luster często miały się zupełnie inaczej do tych ludzkich. Dodatkowo ród ten, od dawna parający się wytwarzaniem eliksirów, tak bardzo trzymał się na uboczu, że nikt nie był pewien, czy ich hrabiowskie mości nie miały tak naprawdę jakiejś córki (albo i trzech, tak było bowiem w rzeczywistości).
Oddanie Diany sprawom Korony z pewnością sprowadziło na rodzinę – gdyż ten „ród” składał się z bardzo małej ilości żywych członków – wiele podejrzliwych lub wrogich spojrzeń, nigdy jednak nie dała tego Sophie odczuć. Nie znaczyło to jednak, że nie bawiła ją rola „matki”, odgrywała ją więc z nawet więcej niż należytą starannością i poświęceniem. Jak na przykład teraz.
Po zbadaniu wszystkich odruchów, opukaniu jej i oglądnięciu (fachowo mówi się też w tym miejscu o „obmacywaniu”) i potwierdzeniu, że już wróciła do żywych i nic jej nie grozi, matka przekazała Esmé, z odpowiednim przeświadczeniem i namaszczeniem, że w takim razie jedynym wytłumaczeniem nagłego omdlenia musi być fakt, że Esmé jest w ciąży, i zostało to już potwierdzone wstępnymi badaniami. Medyk obok Dianny uśmiechnął się nerwowo, przepraszająco, i przytaknął.
Śpiącej (?) nieopodal Palmiry nie przyuważyła. Musi jej to wybaczyć, nie co dzień oświadcza się dziewczynie ciążę, która – jeśli któregoś razu Folly postanowiła sobie pofolgować – może być najprawdziwszą prawdą. Na tyle, że za moment Dianna i towarzyszący jej doktorek musieli za hrabiną de Chardonnay ruszyć w pogoń.


[koniec Sennego Więzienia] [zt]



Sypialnia Lorda Protektora Icegif-935

And I've seen your flag on the marble arch
And love is not a victory march
It's a cold and it's a broken Hallelujah

Powrót do góry Go down





Sponsored content

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach