Salon Lunarny

Tyk
Gif :
Salon Lunarny - Page 2 D93840e52cb57748d5a24bdfa761040295dab6ee
Godność :
Lord Protektor, Arcyksiążę Agasharr I Rosarium
Wiek :
30 lat
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
178/75
Pod ręką :
Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae), Divard, zabawki
Zawód :
Lord Protektor Krainy Luster
Specjalne :
Główny Administrator
https://spectrofobia.forumpolish.com/t233-agasharr-rosarium#284 https://spectrofobia.forumpolish.com/t914-archiwa-arcyksiazece https://spectrofobia.forumpolish.com/t497-kancelaria-arcyksiazeca https://spectrofobia.forumpolish.com/t1121-tyk
TykArcyksiążę
Arcyksiążę
Re: Salon Lunarny
Sob 7 Gru - 22:47
Zła kondycja w jakiej znajdowała się Seamair była niepokojąca. Bez wątpienia do jej nozdrzy nie dostało się aż tyle dymu, by odebrać jej, nawet chwilowo przytomność, bądź choćby zachwiać równowagę. Jej stan mógł mieć podłoże magiczne, choć w przeciwieństwie do Esme, to ona mogła być źródłem swych nieszczęść. Czy to możliwe, że jej zaklęcie bywa wyjątkowo męczące? Później Rosarium otrzymał pośrednio potwierdzenie swych domysłów.

Nie zwrócił jednak na tę chwilę większej uwagi, można by nawet powiedzieć, że dla Seamair zdawać się mogło, że jej niemoc pozostała niespostrzeżona. Nie patrzył na nią wtedy, ani chwilę później, gdy kobieta próbowała znaleźć miejsce, gdzie mogłaby odpocząć.  Jedynie czasem jego oczy zostały skierowane w jej stronę, w krótkim zerknięciu dając Arcyksięciu wszystkie informacje, które były mu w tej chwili potrzebne. Zdał sobie sprawę, że jej zadanie jest zbyt ważne, by pozwolić jej dalej być tak nieostrożną. Gdyby znalazła się w takim stanie wśród wrogów - byłaby na przegranej pozycji. Jej słowa tylko roznieciły płomienie obaw. Skoro ledwie Lynnette, niegroźnej dziewczynce udało się rozzłościć Seamair, to czemu nie mieliby tego dokonać żołnierze MORII? Oni byli świadomi i przekonani co do słuszności swoich działań. Niepokojące.

W międzyczasie do lewej ręki wziął trzymaną z nieznanego powodu w kieszeni monetę. Skupił się na tym, by użyć zaklęcia, o którym czytał na niej, by sprawić, że ta będzie zdolna uniemożliwić Seamair użycie swojego ognia, gdyby spróbowała spalić również stojące nieopodal krzesła - a może po prostu chciał potrenować to zaklęcie, przypominając sobie, co rozpoczął w Różanej Wieży, a czego nie miał sposobności skończyć.

Wysłuchał jej słów do końca, nie przerywając. Cierpliwie czekał aż Seamair powie wszystko, co tylko jej ślina na język przyniosła. I kto wie, czy nie był to błąd, bowiem wraz z ostatnimi słowami Różanej Czarownicy prysły nagle obawy ustępując miejsca rozbawieniu. Z ust Rosarium wydobył się przytłumiony śmiech, a na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech wskazujący jedynie na radość nie podszytą żadnymi intrygami, czy niegodziwością. Dłoń uniosła się w górę wy oparłszy kciuk o kącik ust ukryć swój uśmiech i nieudolnie spróbować zamaskować swoje rozbawienie przed światem. Ta historia była tak absurdalna, tak niedorzeczna w oczach Lorda Protektora, że nie mógł zareagować inaczej. Dla niego przebywanie w lisim zakątku było bardziej nagrodą, niż karą, a lisy były stworzeniami, o które dbał szczególnie. Szczęśliwiec, kto taką penalizacją zostałby obarczony.

- Wyborna historia! - Powiedział po dłuższej chwili, gdy znów złapał równy oddech i opuścił dłoń do balustrady. Spojrzał na Seamair i zapominając całkowicie o jej pytaniu postanowił powspominać. - I jest w niej coś prawdziwego! - Stwierdził nieoczekiwanie przypominając sobie choćby Dachowca, który włamał się kiedyś do Różanego Pałacu w poszukiwaniu jedzenia, a który ostatecznie został jednym z nadwornych muzyków Agasharra. Choć nie było to formą kary, lecz raczej nowej szansy, z której kotka skorzystała.
- A słyszałaś o tym, że Arcyksiążę za potłuczoną filiżankę spalić miał niewinnego Dachowca, nie zważając na płacz jej młodszej siostry i błagania kochanka? Niektórzy mówili nawet, że gdzieś w Różanym jest miejsce przeznaczone tylko do tego, by winni tego typu zniewag mogli zakończyć swoje życie w płomieniach. - Nawet nie zdawał sobie sprawy, że swoimi słowami może wzbudzić w Seamair niepokój, czy może podsycić trwogę, która ją ogarnia w związku z jego opowieściami. Dla niego były to absurdalne historyjki, opowiadane przez tych, którzy niemili pojęcia o Rosarium zbyt wiele. Wymysły snute po karczmach i na dworcach, gdzie nikt nawet nie wiedział jak Lord Protektor wygląda.
- Choć jak o tym myślę, zdaje się, że wolałbym zostać lisem niźli spłonąć. Zdecydowanie, choć nie wiem do końca od czego to zależy. Może jeśli szkoda jest ciało poczernić przypiekaniem, to przychodzi czas na błąkanie się wśród puchatych kulek po Zakątku? Chyba że znasz jeszcze jakieś opowieści, chętnie ich posłucham! - Był ponownie niezwykle rozbawiony i w tym wszystkim zapomniał nawet o rzeczach tak podstawowych jak projekt Dedal. Choć i tak nie planował wcześniej się nim w tej chwili zajmować. Jedynie uznał, że wykorzysta okazję, a więc mógł sobie pozwolić na chwilę żartów. I umknęło mu w tym wszystkim, że tylko on jeden wiedział, że żartują z niego, z tego co się o nim mówi na gościńcach.

Nauka 6 postów

Powrót do góry Go down





Seamair
Gif :
Salon Lunarny - Page 2 Zero-two
Godność :
Erin Collins ale mów mi Seamair.
Wiek :
Już 19 lat gości mnie ten Świat.
Rasa :
Cyrkowcem się stałam lecz wcale nie chciałam...
Wzrost / Waga :
166 cm /46kg
Znaki szczególne :
Urocze acz ostre rogi na czubku głowy, drapieżne spojrznie o barwie szkarlatu, ozdoby w kształcie czterolisnej koniczyny.
Pod ręką :
Zestaw noży do rzucania, magiczne akcesoria, bezdenna sakwa..
Broń :
Srebrny rapier oraz zestaw noży do rzucania.
Zawód :
Samozwańcza opiekunka wszelkich bestii (szczególnie tych zamieszkujących Malinowy Las).
https://spectrofobia.forumpolish.com/t269-seamair#413 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1114-seamair
SeamairPoskramiacz
Poskramiacz
Re: Salon Lunarny
Pon 9 Gru - 20:21
Przyglądałam się mężczyźnie z pewną dozą zdziwienia. Nie sądziłam, że owa historyjka rozbawi go do tego stopnia. Być może była to jedna ze świeższych opowiastek, której sensu nie zdążyło jeszcze wypaczyć przechodzenie przez dziesiątki czy setki ust. Plotki miały to do siebie, iż lubiły się rozrastać, zmieniać albo też gubić sens. To jak z winem, które ktoś nadmiernie rozcieńcza wodą, w końcu traci smak i moc.

Zaśmiałam się cicho i pokręciłam tylko głową z niedowierzaniem. Po czym przymknęłam oczy i uniosłam głowę, tak by móc choć przez chwilę nacieszyć się kojącymi promieniami słońca. Bo kto wiedział, kiedy znów będzie mi dane je ujrzeć, jeśli ta cała afera zaprowadzi mnie prostą ścieżką do pałacowych lochów. Tak... o tym, co spotyka wtrąconych tam nieszczęśników, też krążyło wiele soczystych opowieści.
-A kogo to On nie palił... słyszałam, ale znam wersję z nieczysto zagranym dźwiękiem, podczas prywatnego koncertu. Ponoć spłonął wtedy, nie tylko młody koci skrzypek, ale również i dyrygent odpowiedzialny za dobranie tak żałosnego zespołu.
Zanurzyłam palce w miękkich różowych włosach, odszukując w nich jednej ze wsuwek, która drażniła mnie od dłuższego czasu. Mimo iż wcześniej staranie układałam swe uczesanie, teraz uwolniłam kilka pasemek, aby te delikatnie opadły mi na odsłonięte ramiona. Wsuwkę zaś przez chwilę trzymałam między palcami, skupiając się na niej, by sprawdzić, czy też zapłonie... Tak się jednak nie stało. Widać byłam jeszcze zbyt wyczerpana pod względem magicznej energii. Dyskretnie zerknęłam przez okno, by przyjrzeć się panującemu w pomieszczeniu bałaganowi.
-A może nie zauważą...
Szepnęłam do siebie, uśmiechając się ironicznie, po czym przeniosłam szkarłat spojrzenia na swego rozmówcę. Wiedział, kim jestem, zatem niesprawiedliwym było, iż tylko ja nadal trwałam w niewiedzy, względem tego z kim pragnął zapoznać mnie los.
-Jestem w stanie uwierzyć w pociąg do ognia. Niewiele rzeczy czy może raczej zjawisk, potrafi być jednocześnie piękne, ale i straszne... Ogień ma w sobie coś mistycznego... dlatego postanowiłam nauczyć się właśnie tego, a nie innego zaklęcia. Mimo iż w moich księgach, przewinęło się wiele innych przydatnych czarów.
Zsunęłam nogi odziane w czarne zgrabne buty, które teraz zwisały z parapetu, nie dotykając ziemi. Złapałam za poły sukni i potrząsnęłam materiałem, by pozbyć się, choć części sadzy i pyłu, która na niej osiadła. Dopiero wówczas zsunęłam się na ziemię i ruszyłam w stronę balustrady.
Moje zdenerwowanie czy stres, na niewiele mi się zdadzą... nawet jeśli jeszcze dziś faktycznie miałabym odbyć wycieczkę do pałacowej celi, to i tak wkroczę tam z zadartą głową. Nie miałam zamiaru hańbić, płynącej w moich żyłach krwi. I nie myślałam jedynie o tej Upiornej.
-Sprawiedliwsza wydaje się wersja z ciężarem winy. Taka przemiana w lisa też może ze sobą przynieść okrutne skutki. Pomyśl, jak to by było, wróci do normalnego życia po dekadzie w lisiej skórze ? Gdyby to była prawda, to po lasach błąkałby się teraz nie jeden wariat, ganiający na czworaka za myszami, albo kopiący sobie przytulną norkę w cieniu jeżynowych krzewów.
Mimowolnie uśmiechałam się, bo wyobraźnia nieproszona zaczęła malować w moim umyśle barwne obrazy, dla wypowiadanych przeze mnie słów.
-Jest pełno opowieści, a jedna bzdurniejsza od drugiej. Gdyby faktycznie, miał karać czy też likwidować kogoś za przewinienia z rzędu nie nie dość dobrze wypolerowanej sprzączki od paska, albo podania zbyt kruchych ciasteczek do herbaty... ten pałac stałby się w końcu wymarły.
Przystanęłam kawałek dalej od białowłosego, zostawiając pomiędzy nami dość sporą przestrzeń. Położyłam dłonie na kamiennej balustradzie, po czym przyjrzałam się widokowi, jaki rozciągał się z tarasu.
-”Ludzi” łatwo zrazić, a to w nich zwykle tkwi potęga władców czy przywódców... Trzeba dawać powody, by inni chcieli stać za Tobą murem. Same rozkazy czy groźby śmierci nie załatwią sprawy, nie na tak wielką skalę.
Wypowiadając ostatnie zdanie, na chwile uniosłam dłonie do góry, jakbym chciała nimi wskazać ogrom krainy. W końcu jednak moje palce ponownie zacisnęły się na kamiennej poręczy.
-I dlatego nie lubię tej całej polityki, dworskiego życia i intryg... trzeba się za bardzo starać, dbać o na pozór nieistotne detale... kiedy na rozwiązanie sytuacji, istnieją dziesiątki prostszych sposobów.
W porę jednak powstrzymałam się przed rozpoczęciem wymieniania owych sposobów. Swoją drogą, chyba pierwszy raz zauważyłam, żeby stres rozwiązywał mi język... Zwykle robił to alkohol, dlatego też uważałam z ilością przyjmowanych trunków. Tym bardziej od czasu, gdy pewien drink, naprawdę zadziałał na mnie niczym mikstura odejmująca rozum... Szybko jednak odepchnęłam wspomnienie związane z Zegarmistrzem.
-Ale ilu jest takich, którzy święcie wieżą w nawet najbardziej niedorzeczną historię, która ponoć wyciekła z pałacowych murów... I nie wszystkie przecież dotyczą okrucieństwa Arcyksięcia. O tej mogłeś nie słyszeć. Jak to szło.... ah, tak! Ponoć co rok Arcyksiążę wysyła w cztery strony krainy, orszak dam dworu, którym towarzyszą rycerze odziani w szkarłatne zbroje. Zadaniem owego orszaku jest odnajdywanie, najpiękniejszych i najniewinniejszych panien w Krainie Luster, po to, by zabrać je do Wspanialej Willi, aby przyuczyć je, jak zachować się na dworze i umilić czas swemu Władcy. A ich rodziny wynagradza się złotem i klejnotami. Ponoć otrzymują ich tyle, ile ważyła owa niewiastka.
Przechyliłam głowę tak, by móc dostrzec reakcję, jaką wywołała kolejna z moich opowieści. Zaskakujące czego to się można nasłuchać w mieście, podczas zwykłej wizyty u krawca. Od kiedy Soren, przejął pieczę nad moim wizerunkiem, byłam mniej narażona na wysłuchiwanie podobnych bredni.
-A skoro już wymieniliśmy się paroma, ciekawymi historyjkami... Może zechcesz mi zdradzić, z kim los był tak uprzejmy mnie zerknąć? Moje miano znasz, lecz ja Twego nie.


~ Aktualny ubiór ~



Fabuła - Karczma Lalek
Spoiler:

Powrót do góry Go down





Tyk
Gif :
Salon Lunarny - Page 2 D93840e52cb57748d5a24bdfa761040295dab6ee
Godność :
Lord Protektor, Arcyksiążę Agasharr I Rosarium
Wiek :
30 lat
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
178/75
Pod ręką :
Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae), Divard, zabawki
Zawód :
Lord Protektor Krainy Luster
Specjalne :
Główny Administrator
https://spectrofobia.forumpolish.com/t233-agasharr-rosarium#284 https://spectrofobia.forumpolish.com/t914-archiwa-arcyksiazece https://spectrofobia.forumpolish.com/t497-kancelaria-arcyksiazeca https://spectrofobia.forumpolish.com/t1121-tyk
TykArcyksiążę
Arcyksiążę
Re: Salon Lunarny
Pon 9 Gru - 23:46
Czy historia o spaleniu kota, który mu źle zagrał miała jakiekolwiek podstawy? Rosarium zamyślił się, próbując przypomnieć sobie sytuację, która mogła stać się  przyczyną tej plotki, lecz po dłuższej chwili nie odnalazłszy w pamięci niczego takiego musiał stwierdzić, że ledwie to wymysł kogoś, kto chciał mieć pięć minut chwały.
Zupełnie było z historią biednej Eli, która uciekła z pałacu w wyniku nieporozumienia, a która została pojmana przez Marionetkarzy w Mieście Lalek. To nie był jednak czas, by o tym myśleć. Wydał już stosowne rozkazy Stowarzyszeniu i pozostało mu czekać, aż jego ludzie wykonają swoje zadanie.
- Zauważą, jestem o tym przekonany. - Powiedział rzuciwszy okiem na wciąż zadymione wnętrze salonu lunarnego i marne pozostałości po niegdyś pięknym dywanie (o którym do dnia dzisiejszego Rosarium nie miał nawet pojęcia, lecz wiemy, że strata zawsze boli bardziej niż cieszy posiadanie). Był jednak zamyślony, wciąż pogrążony w świecie gangów, które myślały, że Miasto Lalek jest ich i nie chciały przyjąć do wiadomości, że pojawił się tam Arcyksiążę, który objął opieką słabszych i miał zamiar zaprowadzić tam porządek. Przynajmniej część rodzin otwarcie się mu sprzeciwiała, a nawet Ci, którzy trwali w sojuszu mogli zdradzić w każdej chwili.
- Zresztą nawet gdyby nikt nie spostrzegł spalonego dywanu, to mała Lynnette postara się, by każdy w Pałacu usłyszał o tym co tu się stało. - Mówił do siebie, czy do Seamair? Mógł wydawać się nieobecny, szczególnie, że spojrzenie miał utkwione w unoszących się kłębach dymu wydostających się przez otwarte okno z salonu.
- Ależ proszę nie żartować z herbaty! Odpowiednie ciastka są niezwykle kluczowe i takich zniewag jak wybranie zbyt kruchych herbatników, co to się rozpadają nim zdążysz je ugryźć należy zakwalifikować do jednych z największych zbrodni! - Powiedział niby uniesiony, lecz łagodna twarz i uśmiech, co pojawił się tuż po ostatnim słowie, szybko mógł przekonać kobietę, że jej rozmówca znów żartuje i gdziekolwiek zawędrował swoimi myślami, już wrócił, tak jak i jego specyficzne poczucie humoru nakazujące żartować ze wszystkiego co działo się wokół - jak np. nieprzytomna Soph.
Przesunął dwoma palcami po pióru wystającym z maski skrywającej jego arcyksiążęcą twarz.
- Marzy Ci się spokojny domek na wsi z dala od dworu, gdzie będzie tylko rodzina i może jakaś najbliższa służba? - Jego słowa padły tuż po tym, jak Seamair zaczęła mówić o tym, ze nie znosi intryg i polityki. Czegoś, co niejednokrotnie już męczyło Arcyksięcia, lecz z czego nigdy by nie zrezygnował - nie na stałe. To był jego świat, w którym rósł od dzieciństwa i nie wyobrażał sobie świata, w którym wszystko było proste i nudne. Dla niego to byłby świat pozbawiony magii, obdarty z jakiegokolwiek uroku.
- Jak więc rozwiązałabyś swoją sytuację w prosty sposób? Jak potraktowałabyś kogoś, kto dopuścił się twoich przewinień wobec Ciebie samej w twoim własnym domu? Ktoś, kto próbowałby ukryć swoje winy, licząc, że nie zostaną spostrzeżone. - Nie brzmiał jednak jak surowy sędzia, który ocenia ją i próbuje przekonać do mającego zapaść wyroku. Uwaga była rzucona luźno, jak gdyby kolejna anegdota, którą nie trzeba było brać na poważnie. W istocie nie czuł do niej żadnej urazy i nie widział specjalnego powodu, by karać Seamair. To wszak tylko dywan, a ten łatwo jest wymienić. Gdyby jednak zamierzał ją karać, już dawno ujawniłby się kim jest i rozmawialiby zupełnie inaczej. Nie na tym teraz zależało Arcyksięciu.
Te słowa wypowiedział jednak dopiero po tym jak usłyszał kolejną zabawną historię. Ileż to bredni było wśród pospólstwa Krainy Luster? Ile niedorzecznych opowieści jeszcze krążyło z dala od jego uszu, których nikt nie ośmieliłby się mu powtórzyć, a które miały z prawdą tyle wspólnego co Lynnette z opanowaniem i rozsądkiem.
Na swój dwór co prawda sprowadził wiele kobiet, lecz jeszcze więcej znalazło się tutaj z własnej woli, czy zostało przysłane przez swoje rodziny. Tak wielki dwór, przez który każdego dnia przewijało się mnóstwo ważnych osobistości był idealnym miejscem dla ambitnej arystokratki by nawiązać ważne znajomości, czy nawet znaleźć przyszłego męża. Nigdy nie zdarzyło się, by musiał komukolwiek za coś takiego płacić. Choć bywały też przypadki takie jak Marcyś, którą zabrał z "rodzinnego" domu ze względu na to, że była tam źle traktowana. Gdyby nie był jednak takim despotą, który rozkazuje i ma siłę by poprzeć swoje słowa, to byłby nawet gotów zapłacić tyle złota ile biedne dziewczę same ważyło - zresztą zostałby wtedy nazwany skąpcem, bo Lapin nie była zbyt ciężka. Wspomnieć należy jednak, że Lord Protektor był obecnie bardziej zajęty polityką, niż poszukiwaniem dam dworu, które mogłyby mu umilać czas.
Znów roześmiał się i nim zdążył skomentować absurdalność tej historii, może nawet uświadomić, że byłby wtedy paskudnym skąpcem, skoro większość jego żon była drobna i lekka, to padło już dość niewygodne pytanie. Nie zbiło jednak Arcyksięcia z tropu, a skomentowane zostało jedynie łagodnym uśmiechem.
- Ludzie nie noszą masek, by się przedstawiać. Może mam powody by skrywać swoją tożsamość. - I mogło się wydawać, że Seamair pozostanie z niczym. Do czasu, gdy dłoń Arcyksięcia znów podążyła w górę i sprawnym ruchem ściągnęła maskę skrywającą część twarzy Lorda Protektora. Maska znalazła się pod palcami, na kamiennej balustradzie, a szkarłatne spojrzenie gospodarza spoczywało teraz na twarzy Seamair. Choć z drugiej strony mogła nie skojarzyć jego imienia z Arcyksięciem, mogła uznać, że znów z niej kpi, bądź najzwyczajniej w świecie przyjąć, że to tylko zbieg okoliczności, a on jest kimś z rodziny Lorda Protektora. W końcu kto tak łatwo uwierzyłby w spotkanie z osobą, o której tyle się słyszało?
- Agasharr Rosarium i darujmy sobie tę przydługą tytulaturę, bo przyznam szczerze, nie pamiętam jej nawet za dobrze.

Powrót do góry Go down





Seamair
Gif :
Salon Lunarny - Page 2 Zero-two
Godność :
Erin Collins ale mów mi Seamair.
Wiek :
Już 19 lat gości mnie ten Świat.
Rasa :
Cyrkowcem się stałam lecz wcale nie chciałam...
Wzrost / Waga :
166 cm /46kg
Znaki szczególne :
Urocze acz ostre rogi na czubku głowy, drapieżne spojrznie o barwie szkarlatu, ozdoby w kształcie czterolisnej koniczyny.
Pod ręką :
Zestaw noży do rzucania, magiczne akcesoria, bezdenna sakwa..
Broń :
Srebrny rapier oraz zestaw noży do rzucania.
Zawód :
Samozwańcza opiekunka wszelkich bestii (szczególnie tych zamieszkujących Malinowy Las).
https://spectrofobia.forumpolish.com/t269-seamair#413 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1114-seamair
SeamairPoskramiacz
Poskramiacz
Re: Salon Lunarny
Sro 11 Gru - 20:09
W pałacowych ogrodach gęsto było od róż... któż by się spodziewała prawda? Zapewne to właśnie ich woń, mogłabym teraz wyczuć w powietrzu. Oczywiście, gdyby nie wypełniał to teraz swąd spalonego dywanu. Swoją drogą musiał być naprawdę solidnie utkany, sporo zaklęciu zajęły tyle czasu jego strawienie. Albo też to ja nadal nie dość dobrze opanowałam tę sztukę. Wszak po tym, co czytałam w księdze, powinnam oczekiwać bardziej znacznie szybszego tempa. W końcu były to tylko naturalne włókna. Być może coś jeszcze robiłam nie tak? Tęczowa pożoga, jeśli wierzyć jej Twórcy mogła strawić niemal wszystko... począwszy od dywanu, a zakończywszy na żelaznej kutej bramie. Doceniałam ja nie tylko za niszczycielską moc, ale również efekt wizualny. Czy to nie byłoby piękne dać się porwać w taniec z samymi płomieniami? Tak... miałam zamiar tego spróbować, może podczas kolejnych Żywiosaliów?
-Mam już swój wymarzony „domek”, ale nie znajdziesz go na wsi. To nadal za blisko. A rodzinne życie nie jest dla mnie.
I nigdy nie będzie, już dobrze o to zadbano... Jedyny członek rodziny w każdym razie żyjący, z którym chciałam utrzymywać kontakt to mój dziadek, przez którego zresztą wylądowałam w Stowarzyszeniu. A zatem część winy za dzisiejsze wydarzenia mogłam przelać właśnie na niego. Ale cóż... nie była z tych, którzy szukali wsparcia czy pocieszenia u innych. Ceniłam sobie przede wszystkim swobodę i niezależność, to też wolałam sama stawiać czoła problemom. Niezależnie od tego, na jakie w życiu napotykałam.

Nie odpowiedziałam na pytanie dotyczące wymierzenia kary. Nie dlatego, że nie chciałam, lecz zwyczajnie musiałam się nad tą kwestią zastanowić, również nad tym ile szczerości może zawierać moja odpowiedź.

Mój rozmówca w międzyczasie odpowiedział na moje pytanie. Choć był to bardziej unik. Zdarzyłam jedynie delikatnie wzruszyć ramionami i gdy już miałam dodać, że nie musi być to wcale imię prawdziwe... zadowoliłabym się również fałszywym. Miało to zwyczajnie ułatwić prowadzenie dalszej konwersacji, skoro tak owa, jak widać, zaczynała „rozkwitać”. Nie spodziewałam się usłyszeć nic więcej w kwestii tożsamości rogacza. Tym większe było moje zdziwienie, kiedy biała maska zmieniła swe położenie, odsłaniając oblicze mężczyzny.
Przyglądałam się twarzy, o wyrazistych rysach, sprawiających, iż z całym przekonaniem można było określić ją „przystojną”. Najbardziej ciekawiły mnie jednak oczy, którym mogłam przyjrzeć się teraz znacznie dokładniej. Szkarłat mierzył się zatem ze szkarłatem... lecz o oczach Upiornego nagle pojawiło się dziwne wyczekiwanie... Na co czekał?
Odpowiedź przyszła sama, z chwilą, kiedy dotarł do mnie sens słów, jakie właśnie padły. Przez chwilę krótką jak uderzenie dwojga serc, stałam w całkowitym bezruchu z szeroko otwartymi oczami. Potem jednak ciszę, przeciął mój szczery i donośny śmiech. Odwróciłam się lekko, przysłaniając usta dłonią, aby stłumić ten objaw niespodziewanej wesołości.
Ponownie poczułam, jak oczy zaszkliły mi się od łez, które jednak szybko starłam wierzchem dłoni.
-Z tym Ci się naprawdę udało... Arcyksiążę...
Starałam się mówić płynie, lecz śmiech nadal pragnął zawłaszczyć sobie moje struny głosowe. Dopiero kiery wzięłam głębszy oddech, udało mi się opanować.
-Naprawdę mnie rozbawiłeś, a sądziłam, że po dzisiejszym dniu, tego wyczynu uda się dokonać jedynie butelce mocniejszego trunku. No może jej połowie. W każdym razie nie możliwe, by jednego dnia móc mieć aż takiego pecha. To by było zwyczajnie za wiele...
Zaczęłam przechadzać się po tarasie, rozważając jak, ewentualnie można by się z niego wydostać, omijając zadymiony salon. Gdy część stresu, zdołała ze mnie ulecieć, moje ciało, zaczęło przypominać sobie o rzeczach takich jak choćby pragnienie.
Po chwili odwróciłam się ku „Arcyksięciu”, przypominając sobie, że nie odpowiedziałam na jego pytanie.
-Wcześniej pytałeś o karę. Cóż... zawsze mogłabym zaproponować metodę „oko za oko.. i tak dalej”. Wizyta w moim domostwie, w celu spalenia mi dywanu.... byłoby, o czym opowiadać. Choć zapewne z dymem musiałyby pójść co najmniej dwa.. bo aż tak dużych, jak tamten nie posiadam. Gorzej byłoby z nakrzyczeniem na służbę... Wiec musiałoby paść na mnie samą. Ale jeszcze dla jasności...
Zrobiłam krótką pauzę, po czym dłonią wskazałam w stronę salonu. Z okna nadal wydobywała się struga dymy, może jedynie mniej gęstego niż chwilę wcześniej.
-Gdzie widzisz próby ukrywania swej winy? Czy biegam tam ze zmiotką i szufelką albo staram się rzucać na pokój jakieś maskujące zaklęcia? Ja doskonale zdaje sobie sprawę, z tego, gdzie jestem, oraz z faktu, iż czegoś takiego nie da się ot, tak... zamieść pod dywan.
Uśmiechnęłam się figlarnie, rozbawiona własną grą słów. Ponownie zbliżyłam się do balustrady, tym razem jednak opierając się o nią plecami.
-Również i sama nie próbuję się stąd ulotnić. Jedynie czekam. Jeśli, ktoś spyta, co się stało, dostanie taką samą odpowiedź, jaką i Ty otrzymałeś. Chce się, dowiedzieć co z Hrabiną, sądziłam, że ściągnęła mnie tu w sprawie Anielskiej, ale okazuje się, że miała dla mnie inne zadanie.



~ Aktualny ubiór ~



Fabuła - Karczma Lalek
Spoiler:

Powrót do góry Go down





Tyk
Gif :
Salon Lunarny - Page 2 D93840e52cb57748d5a24bdfa761040295dab6ee
Godność :
Lord Protektor, Arcyksiążę Agasharr I Rosarium
Wiek :
30 lat
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
178/75
Pod ręką :
Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae), Divard, zabawki
Zawód :
Lord Protektor Krainy Luster
Specjalne :
Główny Administrator
https://spectrofobia.forumpolish.com/t233-agasharr-rosarium#284 https://spectrofobia.forumpolish.com/t914-archiwa-arcyksiazece https://spectrofobia.forumpolish.com/t497-kancelaria-arcyksiazeca https://spectrofobia.forumpolish.com/t1121-tyk
TykArcyksiążę
Arcyksiążę
Re: Salon Lunarny
Czw 12 Gru - 23:50
Jakże przewrotny bywa los! Gdy pragniesz się gdzieś dotrzeć, ten nieoczekiwanie piętrzy przeszkody, a gdy czegoś unikasz droga jest łatwa i wiatr sam wpada w żagle. Znajdujący się w doskonałym humorze Rosarium, który żartował nieustannie wzbudził w Seamair tylko niepokój i nawet został posądzony o bycie mordercą biednej Esme. Gdyby tylko to usłyszała pewnie naprawdę przyczyniłby się do zgonu Hrabiny - ta umarłaby ze śmiechu, nie mogąc złapać powietrza. Wszak to nie on próbował ją niegdyś zabić.
Kiedy jednak tylko przyszło mu powiedzieć prawdę, rozbawił Różaną Czarownicę. I choć się tego nie spodziewał i postanowił zdradzić swoje prawdziwe imię tylko dlatego, że chciał przejść do spraw o wiele ważniejszych niż beztroska zabawa w pałacowych murach, to nie został potraktowany poważnie. Nie żeby się tym przejął jakoś specjalnie. Dopóki Seamair będzie wykonywać powierzone jej zadanie i badać Anielską Klątwę, to mogła wątpić w jego tożsamość.
Stąd też, gdy usłyszał jej słowa jedynie uśmiechnął się do niej i skinął lekko głową unosząc nieco prawą dłoń w iście teatralnym geście. Nie miał zamiaru zaprzeczać, przekonywać jej, czy też próbować dowodzić, że przecież jest sobą, a nie kimkolwiek innym. Zresztą swoim gestem mógł nawet utwierdzić Seamair w przekonaniu, że to wszystko jest tylko jednym z jego żartów.
Dlatego od razu przeszedł do kolejnych słów wypowiedzianych przez kobietę, które wydały mu się o wiele ciekawsze niż poddawanie w wątpienie
- To nie metoda, tylko zwykłe wyjaśnienie dla zemsty. Czy uczynienie tego samego nie zrównałoby ofiarę ze sprawcą? Ktoś, kto spaliłby komuś dywan w odpowiedzi na uczynienie tego samego nie byłby lepszy, a może nawet gorszy, bo jego działanie byłoby w pełni umyślne, podczas gdy pierwszy dywan mógłby spłonąć przez nieszczęśliwy zbieg okoliczności. Zresztą problemy pojawiają się także w szczegółach. Czy wartość tego co zostało zniszczone powinna być stała? Czy może powinna zależeć od majątku? W jednym przypadku wielcy mogą niszczyć cały dorobek biednych, bowiem nawet nie odczują tej zemsty, a w drugim w zamian za niewielką stratę może zostać zniszczone niewyobrażalne bogactwo. Nic w tym dobrego, ani specjalnie sprawiedliwego.
To nawet nie chodziło o dyskusję nad tym jak Seamair ukarać. Mogło to wyglądać jak negocjacje ze skazanym nad wymiarem kary i coś w rodzaju dobrowolnego poddania się tej karze, lecz czy Arcyksięciu zajętemu tyloma niezwykle istotnymi sprawami chciałoby się jeździć do domów każdego, kto spali mu dywan? Nie! Ten człowiek rzadko opuszczał Różany Pałac. I tylko po części była to zasługa tego, że wiązałoby się to z koniecznością przygotowania całego legionu ochroniarzy strzegącego bezpieczeństwa Lorda Protektora. Było to na tyle kłopotliwe, że już sam fakt konieczności przyjęcia Arcyksiażęcej Gwardii byłby dla Seamair niemałym kłopotem. Rosarium jednak teoretyzował, poruszając temat, który był szalenie ciekawy. Jeżeli chodzi o karanie ludzi, to trudno oczekiwać, że nie zaciekawi to takiego tyrana jakim był przecież - tak powiadają - Lord Protektor.
Uniesiona dłoń poruszyła się, jakby odganiając jakieś latające maleństwo, które znalazło się zbyt blisko jego ręki. W istocie jednak był to jedynie kolejny gest, który miał na celu przerwanie próżnej dyskusji o tym czy kobieta chciała uciec czy nie. Przecież przy ukrywaniu miał na myśli jedynie fakt, że liczyła, że nikt nie zauważy - co było raczej bardzo naiwne z jej strony. Był to kolejny żart, który został wzięty nazbyt poważnie. I o ironio! Jedyne co było poważne zostało wzięte za żart.
Jakiż to los bywa niesforny.
- Na obecną chwilę badanie Anielskiej Klątwy to jeden z priorytetów Stowarzyszenia. Stąd wydaje się niezbędne spytać co kryje się za dość enigmatycznym stwierdzeniem o losowych przyczynach przerwania pierwszego eksperymentu? Kim był twój obiekt testowy? Zgłosił się dobrowolnie, czy też był przymuszony do wzięcia udziału w badaniu. - Chociaż delikatny uśmiech nie zniknął z bladej twarzy Rosarium, to jego postawa, ton głosu jasno wskazywały na to, że jest poważny. Wyprostowany z dłonią wspartą o balustradę nie gestykulował prawie wcale, skupiony na słowach, które wypowiadał i na temacie, który był teraz poruszany.
Przez cały ten czas Arystokrata nieustannie miał w dłoni swoją monetę. Czy zaklęcie już działało? Czy też wypowiedziane w myślach inkantacje nie przyniosły żadnego sensu, a jego wiara w skuteczność swoich prób była jedynie złudną nadzieją?
Był świadomy, że im dłużej trwa kontakt z przedmiotem, tym trwalsze będzie zaklęcie. Dlatego wciąż jeszcze trzymał monetę, zamiast ją wypróbować. Powtarzał jednak zaklęcie co jakiś czas, w wolnej chwili, nie będąc pewien, czy wcześniejszy raz był skuteczny. Tak drobna - zdawać by się mogło - magia jest trudna do wyczucia i łatwo jest mylnie zinterpretować znaki.

Nauka: 7 postów

Powrót do góry Go down





Seamair
Gif :
Salon Lunarny - Page 2 Zero-two
Godność :
Erin Collins ale mów mi Seamair.
Wiek :
Już 19 lat gości mnie ten Świat.
Rasa :
Cyrkowcem się stałam lecz wcale nie chciałam...
Wzrost / Waga :
166 cm /46kg
Znaki szczególne :
Urocze acz ostre rogi na czubku głowy, drapieżne spojrznie o barwie szkarlatu, ozdoby w kształcie czterolisnej koniczyny.
Pod ręką :
Zestaw noży do rzucania, magiczne akcesoria, bezdenna sakwa..
Broń :
Srebrny rapier oraz zestaw noży do rzucania.
Zawód :
Samozwańcza opiekunka wszelkich bestii (szczególnie tych zamieszkujących Malinowy Las).
https://spectrofobia.forumpolish.com/t269-seamair#413 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1114-seamair
SeamairPoskramiacz
Poskramiacz
Re: Salon Lunarny
Nie 15 Gru - 22:47
Przysłuchiwałam się Arystokracie, który chyba po raz pierwszy pozwolił aż tak porwać się dyskusji. Widać było, że tematy dotyczące sprawiedliwości, kary czy polityki, musiały być mu drogie. Mnie zazwyczaj po prostu nudziły. I nawet jeśli argumenty, które przytoczył były jak najbardziej logiczne, to w moim wypadku często się nie sprawdzały. Jeśli chodziło o karanie, potrafiłam działać zdecydowanie zbyt impulsywnie. Z drugiej jednak strony, wiele rzeczy potrafiłam po prostu zignorować. Wyjątek stanowiło krzywdzenie bestii oraz oczywiście MORIIa. Te dwie sprawy, nigdy nie pozwalały mi na obojętne odwrócenie wzroku. W wypadku kłusowników było łatwo, miałam proste zasady. Jeśli przyłapałam kogoś na zastawianiu wnyków, otrzymywał pierwsze i ostatnie ostrzeżenie. Jeśli jednak, na moich oczach krzywdzono bestię, kończyło się to zawsze ponadprogramową porcją żelaza w ciele... zwykle w gardle.
-Spytałeś, jak ja postąpiłabym w takiej sytuacji, nie zapewniam, zaś że moje postępowanie byłoby tym słusznym i właściwym. Przedstawiam Ci tylko własny punkt widzenia, co nie znaczy jednak, że odrzucał logikę płynącą w Twoim.
Skwitowałam, nie bardzo mając ochotę dalej zagłębiać się w ten temat. W ostateczności moje zdanie nie będzie miało mocy, kiedy Arcyksiążę dowie się o mych wybrykach. Nie byłam naiwna, nie liczyłam na to, że uda mi się uniknąć tej czy innej kary. Postanowiłam po prostu na razie odsunąć od siebie tę ponurą myśl. Jedno było dla mnie pewne, jeśli dziś uda mi się spokojnie dotrzeć do swoich własnych czterech ścian, to moja noga znów szybko nie postanie w pałacowych włościach. Co to, to nie....
Między moimi palcami ponownie znalazła się wsuwka, którą do tej pory schowałam pomiędzy aksamitnymi różami, zdobiącymi dół gorsetu mojej sukni. Obracałam przedmiot w dłoniach, uważając, by nie wypuścić go spomiędzy palców odzianych w czarne rękawiczki. Łapanie tak drobnych przedmiotów, czy też takich wykonanych ze szkła, było co najmniej denerwujące, kiedy cienka warstwa materiału, broniła skórze kontaktu ze światem. Na co dzień, znacznie bardziej sprawdzały się rękawiczki z delikatnej i cienkiej skóry. Miałam ładne dłonie i zapewne wielu nie widziałoby potrzeby w ich kryciu. Mnie jednak drażniły paznokcie, które były mocniejsze i bardziej zaostrzone niż u większości osób. Początkowo bawiłam się w ich spiłowywanie, lecz te zawsze odrastały nadspodziewanie szybko. Miałam też świadomość, iż przeważającej większości osób ten drobny szczegół zwyczajnie by umknął... lecz mimo to podejmowałam starania, by w oczach nieznajomych uchodzić za zwyczajną Upiorną.

Gdy mój rozmówca poruszył temat Anielskiej Klątwy, moja uwaga automatycznie wzrosła, mimo iż nie podniosłam na niego spojrzenia. Byłam zapatrzona w odległą postać przechadzającą się przez różane ogrody. Wydało mi się nieco nieswoje, iż mężczyzna, co jakiś czas rozglądał się zdezorientowany, po czym ten czy inny bujniejszy krzew, czy kwiatowy zagon. Mimo iż z całą pewnością nie wyglądał na ogrodnika. Może po prostu coś zgubił?
-Młody chłopak, miał jakieś 21 lat, nie więcej. Zdrowy na ciele, jak i umyśle, bo o to drugie niekiedy trudno o ludzi, którzy przypadkiem wylądowali w Naszej Krainie. Trafił tu przypadkiem, z tego, co przekazał mi patrol, przy bramie. Był pijany. I nie nie zgłosił się dobrowolnie, musiałabym mu wyjawić cel moich badań, to zaś mogło wpłynąć na ich wynik.
Zamilkłam na moment, ponieważ poruszona została kwestia, która niejednokrotnie drażniła mnie samą. Wiedziałam jednak, że nie mogę obrać innej drogi. W ostateczności, to nie ja zaszczepiałam u kogoś pasożyta siłą. Sama zdawałam się w tej kwestii na przychylność losu.
-Obiektem moich obserwacji nie są sami ludzie, lecz pasożyt, którego niemal nie sposób dostrzec ani pochwycić, jeśli w pobliżu nie znajdzie się człowiek. Tak naprawdę zdaje się na los, to nie ode mnie zależy czy dana osoba, ulegnie przemianie, czy pasożyt się nią zainteresuje. Nie mniej prowadząc te obserwacje, zdobywam istotną wiedzę. To dłuższa i bardziej czasochłonna metoda, ale nie mam zamiaru posuwać się do-
Urwałam, kiedy wsuwka, która tkwiła między moimi złączonymi palcami, nagle przemieniła się w zapałkę. Tym razem tęczowy płomyczek ledwie się tlił, spalając swą ofiarę, kawałek po kawałeczku.
Nie zareagowałam na to w żaden bardziej gwałtowny sposób, gdyż czułam, że tym razem mam kontrolę nad żywiołem, mimo iż ponownie pojawił się nieproszony... na pewno i na to była jakaś metoda... musiałbym ponownie przewertować swój notes.
-w każdym razie... są ludzie, którzy żyją, w Krainie od lat a mimo to klątwa ich nie dotyka. To też jest coś, co wymaga ustalenia. Z informacji, które zebrałam od opętańców oraz moich własnych obserwacji i badań, sądzę, że może mieć na to wpływ czystość krwi. Mam na myśli część magicznego pochodzenia u danego człowieka, jeśli w jego rodzinie krew była mieszana z magicznymi rasami, jakaś jej część pozostaje i może być wyczuwalna przez pasożyta. Potrzebuję jednak więcej danych, by to potwierdzić... A co się tyczy losowych przyczyn, to w ręce mojego obiektu wpadł bursztynowy kompas.


~ Aktualny ubiór ~



Fabuła - Karczma Lalek
Spoiler:

Powrót do góry Go down





Tyk
Gif :
Salon Lunarny - Page 2 D93840e52cb57748d5a24bdfa761040295dab6ee
Godność :
Lord Protektor, Arcyksiążę Agasharr I Rosarium
Wiek :
30 lat
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
178/75
Pod ręką :
Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae), Divard, zabawki
Zawód :
Lord Protektor Krainy Luster
Specjalne :
Główny Administrator
https://spectrofobia.forumpolish.com/t233-agasharr-rosarium#284 https://spectrofobia.forumpolish.com/t914-archiwa-arcyksiazece https://spectrofobia.forumpolish.com/t497-kancelaria-arcyksiazeca https://spectrofobia.forumpolish.com/t1121-tyk
TykArcyksiążę
Arcyksiążę
Re: Salon Lunarny
Nie 22 Gru - 16:56
Jak cienka warstwa świeżego śniegu zdmuchiwana jest przez silny podmuch wiatru, tak chwila beztroski musiał ustąpić miejsca sprawą poważnym. Choć nie oznacza to końca żartów, końca uśmiechów, czy dobrego humoru, stoi za tym zmiana o wiele bardziej subtelna i o charakterze tak zasadniczym, że zmieniała wszystko.
Rosarium słuchał z uwagą opowieści Seamair, uważnie analizując każde wypowiedziane przez nią słowo. Gdy jakiś fragment go zainteresował kierował swoje spojrzenie na Czarownicę, a w pozostałym czasie spoglądał zamyślonym wzrokiem ku ścieżkom przecinającym zieleń ogrodu.
- Bursztynowy kompas. - Powtórzył, gdy Seamair przedstawiła mu całą historię. To właśnie te słowa były dla niego najbardziej niepokojące. Szczególnie wobec faktu, że obiekt badawczy był niewiadomą. Nie usłyszał zbyt wielu informacji, a przede wszystkim tej najważniejszej - czy miał jakieś powiązania z MORIĄ. Mogło to oznaczać, że Seamair zataiła przed nim część wiedzy lub jej nie posiadała. I to druga okoliczność wzbudzała w Arcyksięciu większy niepokój.
Wcisnął kciukiem trzymaną monetę, na której próbował użyć zaklęcia, choć przerwał - niestety zbytnio dając się pochłonąć ważnym sprawom.
- To dobrze, że nie wiedział o tym co robisz i ufam, że działałaś na tyle dyskretnie, że nie będzie mógł skojarzyć z Tobą nazwy Stowarzyszenia. Projekt Dedal jest jednym z kluczowych, a to oznacza, że powinniśmy go utrzymać w tajemnicy tak długo, jak tylko to będzie możliwe. Byłoby lekkomyślnie twierdzić, że jesteśmy gotowi na wszystko. - Stanął przodem do kobiety, opierając się bokiem o kamienną balustradę. Jego szkarłatne spojrzenie zostało zwrócone ku jej twarzy, jej oczom.
- Jednocześnie nie chciałbym, żeby Stowarzyszenie porywało bezbronnych i wbrew ich woli przeprowadzało na nich eksperymenty. Nie jesteśmy MORIĄ. W dalszych pracach musisz pamiętać o tych dwóch, nowych wytycznych - przede wszystkim dyskrecja, nikt poza członkami Stowarzyszenia, których wyznaczę do współpracy z Tobą nie mogą wiedzieć czym się zajmujesz, a nawet gdyby się dowiedzieli nie mogą wiedzieć, że robisz to w ramach Stowarzyszenia i że jest to część większej całości. Po drugie będziesz szukać ludzi, którzy z jakiegoś powodu sami zapragną stać się Opętańcami. Zwiedź ich pieniędzmi, opowieściami o potędze - czymkolwiek co będzie skuteczne, lecz nie wyjawiaj celu. Pod przymusem zajmij się członkami MORII, lecz pamiętaj, że nie mogą uciec. Dopilnuj, by tacy dali nam to czego trzeba i nie przeszkadzali w przyszłości.
To nie tak, że Arcyksiążę bezwzględnie wykluczał przymus. Nie mógł on się jednak stać zasadą. Rządy Lorda Protektora miały być sprawiedliwe, nawet jeżeli absolutystyczne. Zdawał sobie także sprawę, że przymuszeni często zwracają się przeciwko swoim oprawcom. Nie chciał do piratów dołączyć kolejnych komarów latających wokół jego głowy.
- Stanie tutaj przyniesie nam tyle pożytku, co spopielony dywan. Chodźmy. - Powiedział tylko stawiając pierwszy krok i nagle się zatrzymując i ponownie kierując wzrok na Seamair.
- Jeżeli uda Ci się ustalić kto jest zagrożony Anielską Klątwą oraz sposób, by przed nią chronić możesz liczyć na awans w szeregach Stowarzyszenia. - Czy to obietnica, czy może raczej próba zmotywowania? Tak naprawdę Arcyksiążę mając jeszcze w głowie jej słowa o czystości krwi zdał sobie sprawę, że w tej niezwyklej ważnej sprawie dwie kwestie wysuwają się na piedestał. Stowarzyszenie wiedząc kto jest zagrożony i w jaki sposób chronić przed klątwą mogłoby wykorzystać tę wiedzę przeciwko MORII. Oznaczałoby to, że mieliby kontrolę nad tym, co tak przeraża wielu członków tej przeklętej, ludzkiej organizacji.
Po tych słowach ruszył w stronę wciąż jeszcze nieco zadymionego salonu i wkroczył do wnętrza, by skierować się w stronę ogrodów. W zasadzie przekazał już kobiecie najważniejsze informacje. Choć wciąż pozostawało kilka detali, to nie było konieczności omawiać ich już teraz. Mógł więc pozwolić sobie na nie odwracanie się za siebie i nie sprawdzanie, czy Seamair poszła za nim.
Skąd wzięło się pragnienie skierowania się do ogrodów? Słysząc o bursztynowym kompasie obok myśli powiązanych ze Stowarzyszeniem pojawiły się także te, które dotyczyły drugiej ze spraw nie dających ostatnio Arcyksięciu spać - balu zimowego. Konieczne było podjąć wszelkie środki ostrożności, by tym razem nie pojawiły się żadne nieprzewidziane okoliczności - nawet jeżeli znów idealnie wpisałyby się w to, co było zaplanowane. Zapragnął więc osobiście sprawdzić jak idą przygotowania.

Nauka: 8 postów

Powrót do góry Go down





Seamair
Gif :
Salon Lunarny - Page 2 Zero-two
Godność :
Erin Collins ale mów mi Seamair.
Wiek :
Już 19 lat gości mnie ten Świat.
Rasa :
Cyrkowcem się stałam lecz wcale nie chciałam...
Wzrost / Waga :
166 cm /46kg
Znaki szczególne :
Urocze acz ostre rogi na czubku głowy, drapieżne spojrznie o barwie szkarlatu, ozdoby w kształcie czterolisnej koniczyny.
Pod ręką :
Zestaw noży do rzucania, magiczne akcesoria, bezdenna sakwa..
Broń :
Srebrny rapier oraz zestaw noży do rzucania.
Zawód :
Samozwańcza opiekunka wszelkich bestii (szczególnie tych zamieszkujących Malinowy Las).
https://spectrofobia.forumpolish.com/t269-seamair#413 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1114-seamair
SeamairPoskramiacz
Poskramiacz
Re: Salon Lunarny
Czw 26 Gru - 22:38
Słuchałam uważnie swego rozmówcy, mimo iż mój wzrok nadal błądził po pałacowych ogrodach. Brak ruchu z wolna zaczynał mi doskwierać, a to nie wróżyło nic dobrego...

Gdy po raz kolejny usłyszałam, o tym, jak priorytetową rolę odgrywał Projekt Dedal, przeniosłam wzrok na „Arcyksięcia”. Zastanawiałam się, czy ten pragnie właśnie, podświadomie zaszczepić ze mnie jakąś presję.... Zbędną, ponieważ zdawałam sobie sprawę z wagi tych badań i sumiennie się do nich przykładałam. Miałam swoje ograniczenia, wynikające ze zrządzeń losowych czy też chwilowych braków odpowiednich obiektów obserwacji... lecz mimo to działałam, spędzając godzinny na nudnych wywiadach i ponownych analizach dotychczasowego materiału badawczego. Prawdę mówiąc, mi samej ciężko było pojąć, dlaczego aż do tego stopnia zaangażowałam się w to całe przedświecie...

Niestety dalsza wypowiedź Arystokraty, zmusiła mnie do skupienia się na samej sobie. Działanie w sposób, który obrała, MORIIa było ostatnią, o co chciałam być posądzana. Mimo to sama niejednokrotnie, zarzucałam sobie, że to, co robię, nie jest właściwe... Podobne dylematy z czasem wpędziły mnie w bezsenność, która z kolei sprawiła, iż zaczęłam doskonalić jedną z receptur, powszechnie znanego eliksiru. Kołysanka sprowadzała magiczny sen. Niestety faszerowanie się eliksirami, mogłoby skończyć się więcej niż marnie... słyszałam już o osobach, które uzależniały się od ów eliksiru, licząc na to, iż ten pozwoli im układać sobie życie na nowo... z tym że w Krainie Snów. Zatem by nie dołączyć do sekty Śniących, sama zadowalałam się ziołowymi naparami, lub treningami, po których byłam tak wykończona... że sen przychodził równie niespodziewanie co zawodowy skrytobójca.
Teraz również nie pogardziłabym ziołowym naparem, gdy czułam, jak powietrze wokół moich dłoni zaczyna falować od gorąca. Zamknęłam oczy i skupiłam całą wolę na naturze, magicznej pożogi, starając się nie dopuścić do jej wybuchu... Naprawdę nie chciałam pogarszać swojej i tak kiepskiej sytuacji...
Zacisnęłam mocniej zęby, analizując słowa mężczyzny. Była w nich pewna niezgodność... skoro miałam nie brać swoich obiektów siłą, to czemu reguła miała zmieniać się w kwestii jeńców z tej parszywej organizacji? To, co mi zalecał, nie odbiegało wielce od moich dotychczasowych sposobów działań. Nikt nie wiedział, że to sprawy Stowarzyszenia, bo nie działałam spod maski, lecz posługiwałam się swym własnym wizerunkiem. Niejednokrotnie byłam już zmuszana do używania eliksirów czy rubinowego serca, aby ułatwić sobie pracę. Moje króliki doświadczalne nie wiedziały, co je spotka, ale i ja nie mogłam wiedzieć, czy to właśnie ten człowiek, stanie się obiektem zainteresowań pasożyta. Moja interwencja, jedynie przyspieszała cały proces, lecz nie decydowało o jego powodzeniu czy porażce. Był to układ, który mogłam zaakceptować.
Nie miałam zamiaru testować klątwy na jeńcach MORII, tym szumowiną należała się jedynie śmierć nie zaś szansa na nowe magiczne życie.
-To nie różni się wiele, od tego, co robię do tej pory. Ale „zabawa” z jeńcami jest zbyt ryzykowna. Po połączeniu z pasożytem moce magiczne mogą pojawić się w dowolnym momencie. Mogłyby zaskoczyć nie tylko nas, ale ich samych. Niekontrolowana moc może ściągnąć nieprzewidziane kłopoty. Nie wiadomo w końcu, jaki aspekt magii mógłby w nich wykiełkować.
Prychnęłam cicho, tłumiąc śmiech, gdy wspominałam o niekontrolowanej magii. Czyż niepięknym przykładem stał się mój dzisiejszy wybryk?
Nie miałam zamiaru siedzieć cicho i przytakiwać, gdy się z czymś nie zgadzałam. Wolałam na wstępie wyjaśnić tę sprawę.

Gdy białowłosy zaproponował, byśmy zmienili scenerię, automatycznie chciałam spytać, gdzie chce się udać, nie zdarzyłam, jednak bo ten odezwał się powtórnie.
Pokusa zajęcia wyższej rangi w szeregach stowarzyszenia... tak był to zdecydowanie trafnie dobrany argument albo jak kto woli przynęta. Jako Wiedźma, miałabym znacznie większą swobodę działania, a jednocześnie moje słowa i zdanie nabrałyby większego znaczenia. Była to też po prostu kwestia amblicji, kwestii pokazania tego, iż jest się w czymś dobrym, a mimo to nadal stać Cię na więcej.
-Mówisz o ochronie czy też raczej chodzi Ci o „zdjęcie” klątwy? Uleczenie...
Zapytałam, z wolna ruszając w ślad za swym rozmówcą. Wsłuchując się, w słowa odpowiedzi. Przystanęłam przed wejściem do salonu, po to w durnym iście teatralnym geście unieść materiał sukni, aby uchronić ją przed kontaktem z sadzą i popiołem. Jednocześnie zaklinałam rzeczywistość, czy mój towarzysz, akurat teraz nie zapragnął zerknąć do tyłu przez ramię, lub by nie spotkać kogo innego, kto będzie mnie widział w tej sytuacji.
Zt x 2


~ Aktualny ubiór ~



Fabuła - Karczma Lalek
Spoiler:

Powrót do góry Go down





Sponsored content

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach