Sztab Fyortersoli

Tyk
Gif :
Sztab Fyortersoli D93840e52cb57748d5a24bdfa761040295dab6ee
Godność :
Lord Protektor, Arcyksiążę Agasharr I Rosarium
Wiek :
30 lat
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
178/75
Pod ręką :
Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae), Divard, zabawki
Zawód :
Lord Protektor Krainy Luster
Specjalne :
Główny Administrator
https://spectrofobia.forumpolish.com/t233-agasharr-rosarium#284 https://spectrofobia.forumpolish.com/t914-archiwa-arcyksiazece https://spectrofobia.forumpolish.com/t497-kancelaria-arcyksiazeca https://spectrofobia.forumpolish.com/t1121-tyk
TykArcyksiążę
Arcyksiążę
Sztab Fyortersoli
Pon 22 Sie - 0:15

Sztab Fyortersoli

Ogrody Pałacu Gwiazd są ustronnym miejscem w samym sercu wielkiego miasta, w którym można skryć się w cieniu ozdobnych drzew. Ciszę i spokój zapewnia szczelne otoczenie ogrodów przez zabudowę pałacową z trzech stron oraz rzekę, przy której granicą ogrodów jest ledwie metrowy kamienny murek wyrzeźbiony w kamieniu na wzór krzewów. Zachodni kraniec stanowi półkolista balustrada i znajdujące się za nią budynki stajni, wieża spichlerzowa i kilka mniejszych zabudowań gospodarczych. Na południu swoje kwatery ma pałacowa służba, w tym niewielka straż pałacowa. Na wschodzie z kolei stoi sam Pałac Gwiazd wybudowany kilkaset lat temu przez zamożną rodzinę Upiornej Arystokracji i przejęty przed siedemdziesięcioma latami przez Fyortersoli.
To właśnie w tych ogrodach Eleonora Fyortersole postanowiła rozmieścić swój sztab. W szczególności ze względu na niedostępność ogrodu - Marionetkarze mogli przybyć na miejsce w przededniu bitwy i zachować swoją obecność w tajemnicy przez Milicją i to pomimo kilku namiotów, które zostały rozłożone na równo ściętej pałacowej trawie.

Większość namiotów, aż cztery, była przeznaczona na polowe szpitale, na wypadek gdyby żołnierze walczący po stronie Rodziny zostali ranni i wymagali by odpowiedniej pomocy uzdrowicieli - w większości Marionetek. Jeden, niezwykle długi namiot, stanowił schronienie dla Marionetkarzy, którzy byli odpowiedzialni za rozpoznanie. Za pomocą posiadanych przez nich zdolności magicznych, specjalnie przygotowanych Marionetek i obserwatorów na wieży spichlerzowej mieli za zadanie na bieżąco ustalać sytuację na froncie i poinformować dowództwo. Kolejny namiot w kształcie litery L miał stanowić miejsce do zakwaterowania oddziałów mających chronić sztab. Ostatni, okrągły namiot przeznaczony był dla grupy mającej analizować na bieżąco sytuację i przekazywać dowództwu informacje o najlepszych ruchach, bądź też rozważać plany dowództwa przed ich wprowadzeniem - o ile zwłoka trwająca około pół godziny byłaby dopuszczalna. Pozostała część sztabu rozlokowała się w zabudowaniach służebnych. Tam zakwaterowano część elitarnych oddziałów, swoje miejsce znalazło także dowództwo z samą Eleonorą Fyortersole oraz kuchnia, bądź w zabudowaniach gospodarczych. Stajnie przeznaczono ewentualnym jeńcom, z wieży uczyniono punkt obserwacyjny, natomiast magazyn pałacowy wykorzystano jako arsenał.  

W dniu bitwy w sztabie pozostały zaledwie pięć oddziałów gangu Marionetkarzy. Pierwszy z nich nazywany Sokolnikami ze względu na specyficzny wygląd i funkcjonalność Marionetek tworzonych przez przywódcę oddziału był odpowiedzialny za rozpoznanie i analizę sytuacji. Choć nie był zbyt liczny i mający broń raczej do obrony osobistej niż otwartej walki, to jego rola była nieoceniona. Dwa oddziały miały stanowić obronę sztabu przed atakiem od strony rzeki, bądź wyjątkowo silnym uderzeniem od południa. Pierwszy z nich był złożony z najwybitniejszych Marionetkarzy na usługach Eleonory i ich bojowych Marionetek. Drugi został wybrany do ochrony sztabu ze względów kurtuazyjnych - składał się z możnych Miasta Lalek, ich potomków bądź służby, przybyłych by wesprzeć Fyortersoli. Ostatnie dwa oddziały miały stanowić odwody. Toteż jeden z nich czekał na rozkazy w pobliżu schodów prowadzących do rzeki - gdzie w nocy sprowadzono dla nich łodzie, a drugi za Pałacem Gwiazd. W skład pierwszego poza Marionetkami dostrzec można było dostrzec także Dachowców. W drugim liczną reprezentację mieli Lunatycy, choć tych nie dało się łatwo odróżnić od Marionetkarzy przechadzających się między swoimi tworami.



Pierwszy dzień bitwy

Wątek Clio, Phoebus, Iskra

Proszę o opisanie w pierwszym poście posiadanego ekwipunku.

Eleonora Fyortersole naradzała się ze swoimi dowódcami od kiedy tylko do sztabu doszły wieści o pierwszych atakach. Choć trafnie udało się Rodzinie przewidzieć kierunek ataku Milicji Zory nie wszystkie oddziały dotarły na pole bitwy na czas.

Dotyczyło to przede wszystkim “przyjaciół” rodziny Fyortersole prowadzonych przez syna Eleonory i weterana wojny z MORIĄ Phoebusa. Marionetkarz napotkał po drodze na opór niewielkich sił Milicji, która spowolniły jego marsz i spowodowały, że do sztabu dotarł dopiero w okolicach siódmej. Phoebus mógł posłać swoich żołnierzy na most, na pierwszą linię dzięki czemu znacząco wzmocniłby obronę północnej części mostu lub pozwolił swoim ludziom odpocząć po kilkugodzinnym marszu. Bez względu na podjętą decyzję musiał jednak także poznać nowego członka swojego oddziału - Iskrę.

Kobieta została zwerbowana przez Rodzinę i poinstruowana o tym, do którego oddziału będzie przydzielona, lecz Phoebus spóźniał się. Marionetkarka mogła obserwować odwody Fyortersoli, lecz w istocie nie miała za wiele do zrobienia poza odpoczywaniem w cieniu ozdobnych drzew. Dopiero gdy od strony kolumnady nadeszli ludzie Phoebusa nadszedł czas by podjąć działanie i przekazać list uwierzytelniający dowódcy.

Liczne kroki dobiegające od strony kolumnady były dla Clio oczywistym świadectwem na to, że Phoebus w końcu dotarł. Marionetka mogła pozostać w okrągłym namiocie, gdzie miała analizować sytuację na polu bitwy wraz z innymi ludźmi Fyortersoli bądź też sprawdzić czy jej podejrzenia są trafne i to w istocie oddział jej twórcy właśnie zawitał do pałacowych ogrodów, gdzie urządzono sztab Rodziny Fyortersole.

Kolejka: Phoebus pisze pierwszy, reszta dowolnie

Kolejny post Mistrza Gry pojawi się w okolicach 3-4 września.
Gracze mogą w tym czasie wymienić między sobą do 3 postów na gracza.

Powrót do góry Go down





Phoebus
Gif :
Sztab Fyortersoli 6f7995a551a48242da1234ce2d5455a2
Godność :
Phoebus Richard Fyortersole
Wiek :
54 lata, wygląda na wczesną trzydziestkę
Rasa :
Marionetkarz
Wzrost / Waga :
180/78
Znaki szczególne :
Wypalone, puste oczodoły zasłonięte srebrną maską, nieznacznie zgarbiona postawa
Pod ręką :
złoty zegarek na łańcuszku, krótki miecz schowany pod płaszczem, pieniądze, Enyo
Broń :
krótki miecz
Zawód :
Capo Fyortersoli, twórca Marionetek
Kontrahent :
Clio
Stan zdrowia :
Zdrowy
https://spectrofobia.forumpolish.com/t894-phoebus-fyortersole https://spectrofobia.forumpolish.com/t1018-listy-phoebusa https://spectrofobia.forumpolish.com/t1108-phoebus
PhoebusKoszmarny Augur
Koszmarny Augur
Re: Sztab Fyortersoli
Pią 26 Sie - 19:54
Wojna nigdy się nie zmienia, jednak doświadczenia w jej wyniku zgromadzone mają istotny wpływ na jednostkę. Informacja o konieczności objęcia dowództwa nad jednym z oddziałów powierzonych mu przez jego matkę spadła na niego jak grom z jasnego nieba - w czasie jednej z odprawy zorganizowanych przez Eleonorę, które zwykły przeciągać się do późnych godzin nocnych przez konieczność omówienia istotnych kwestii strategicznych wymuszonych przez nową sytuację, głowa rodziny Fyortersole wraz ze swoimi oficerami poinformowała o zbliżającym się natarciu ludzi Zory na Akademię oraz Most Korzenny. Szpiedzy Rodziny bez wątpienia dobrze wypełnili swoje zadanie w tej materii. Tereny te były ościeniem wbijającym się w dzielnice Milicjantów, nic więc dziwnego, że wiedziony butną pewnością siebie Vincent postanowił je scalić, korzystając z wszechogarniającego chaosu wojny między gangami.

Wieść ta nie zachwyciła Phoebusa. Czuł, że na jego barki złożono atlasowy ciężar odpowiedzialności, którego udźwignięcie sprawiłoby istotny problem nawet dla olbrzyma. Bo czyż nie niósł na sobie ciężaru światów powierzonych mu pod dowództwo osób? Wystarczył jeden nieodpowiedni gest o nieodpowiedniej porze, jedna źle przemyślana decyzja, którą jego ludzie mogliby przypłacić życiem - a w walkach ulicznych, o czym dobrze się przekonał na własnej skórze, nie liczyła się wyłącznie liczebność wojsk, a spryt i odpowiednie wykorzystanie miejskiej zabudowy z jak największym elementem zaskoczenia.

Jakże ironicznym wydało się mężczyźnie, że po tylu latach pokoju stanie na polu bitwy wraz z jego druhami, z którymi ramię w ramię walczył z ludzkim najeźdźcą - lecz tym razem nie jako sojusznicy i kamraci broniący Miasta Lalek, lecz jako wrogowie ustawieni po dwóch stronach barykady, rozrywający metropolię lalkarzy niepotrzebnym starciem.

Początkowo planował odmówić, zrzec się niejako “przyrodzonego” prawa potomka Eleonory do pełnienia tej nie tylko istotnej, ale również bardzo honorowej funkcji. Lecz czy nie byłaby to znowu forma ucieczki? Rodzina zawsze pozostanie rodziną, a Phoebus nie mógł sobie pozwolić, by raz jeszcze ją porzucić - a teraz znajdowała się w większej potrzebie, niż przed trzydziestoma laty. Na bruku Mostu Korzennego zaważyć się miało o losie Fyortersoli, o ich pozycji w Mieście Lalek - w pewnym sensie była to walka o być lub nie być. Chyba nic bardziej nie bolało, jak przeciętność.

Most Korzenny nie był tylko istotną przeprawą; u jego stóp na północnej części konstrukcji wznosił się gmach Akademii Sztuk Pięknych, które potocznie zwykło się zwać Richardówką. Szkoła artystyczna nie była ważna wyłącznie ze względu na funkcję, jaką pełniła, lecz była również istotnym symbolem i monumentem wybudowanym ku czci zmarłego na wojnie Richarda Fyortersole. Jej strata nie byłaby druzgocąca, lecz z pewnością dotkliwa.

Nie protestował więc, lecz milcząco zgodził się z matką. Dowództwo nad oddziałem miał objąć w wieczór poprzedzający bitwę i przeprowadzić go z obrzeży Miasta Lalek do mieszczącego się przy Starym Mieście Pałacu Gwiazd.

Choć ciężar odpowiedzialności nie pozwalał Phoebusowi beztrosko cieszyć się chwilą, z dumą przyglądał się gromadzącym się w Parku Południowym na jego oczach osobach. Harmonia błękitu i złota ich kunsztownie wykonanych mundurów zachwyciłaby zawet ignoranta - lecz czy będą tak samo majestatycznie prezentować się, gdy zabarwią się kolorem krwi?

Trzon oddziału naturalną koleją rzeczy stanowili Marionetkarze - ci, którzy nie należeli do rodziny per se, lecz byli z nią powiązani siecią misternych kontaktów. Członkowie pomniejszych gangów, którzy zawarli sojusz z Rodziną i teraz ramię w ramię szli walczyć z Zorczykami, najemnicy, którzy wsławili się swoimi czynami na rzecz Eleonory, dzieci z domów artystów i notabli Miasta Lalek mający dług wdzięczności u rodziny mecenasów sztuki - stanowili bardzo różnorodną grupę zrzeszającą osoby z różnych sfer społecznych. Nielicznym z nich towarzyszyły Marionetki, które Fyortersole nadali im jako honorowych towarzyszy i jako wyraz ich przyjaźni. Wyposażeni byli głównie w krótkie miecze i zasilane magią garłacze bądź w inną broń czarnoprochową, lecz nie było to zasadą - każdy z nich przyszedł z tym, co miał i czym umiał walczyć. Phoebus znał niektórych z nich jako zdolnych Zaklinaczy.

Dołączyli również Lunatycy i Dachowce, którzy w głównej mierze mieli zajmować się - dzięki swoim predyspozycjom - przeprowadzaniem zwiadów i patroli okolicznych terenów. Wojny wszak nie wygrywa się wyłącznie przewagą sił, a znajomość pozycji i planów przeciwnika jest niemniej ważna, niż dobre wyposażenie wojska. Ci nie nosili mundurów Fyortersole, lecz zwyczajne ubrania - wtajemniczeni wiedzieli o umówionym sygnale i odwróconej żurawiej broszce na ich nakryciach głowy. Kilku Cieni o stosownych umiejętnościach pełniło rolę posłańców, którzy mieli przekazywać informacje pomiędzy oddziałem Phoebusa oraz sztabem.

Wsparcie medyczne stanowić miała mała grupka osób. Phoebus miał już możliwość poznania dwóch niewysokich Baśniopisarek-bliźniaczek o identycznych śniadych i piegowatych twarzach oraz włosach w kolorze ognistej czerwieni zaplecionych w ciasne warkoczyki. Każdej z nich towarzyszyła niebieskoskóra i złotowłosa Marionetka posługująca się szablą oraz rapierem. Według przekazanych mu informacji kobiety wraz z ich lalkami miały czekać na niego w sztabie. Towarzyszył mu jedynie Saul - Marionetka-pomocnik, która ostatnimi czasy wyszła spod ręki Phoebusa, a którą obdarzył ciemnymi włosami i zamiłowaniem do walki egzotycznym orężem, miał być przydzielony do pomocy trzeciej rekrutce-uzdrowicielce, lecz tą miał poznać dopiero w obozowisku.

Zegar na Wieży Zegarowej wybił ósmą wieczorem, gdy oddział Phoebusa pod osłoną nocy wyruszył w kierunku Pałacu Gwiazd. Wizja była wyjątkowo niewyraźna, niejednokrotnie mącąc swój obraz i roztaczając kalejdoskop wydarzeń przed oczami Augura - przyszłość mieszała się z teraźniejszością i przeszłością w dziwnym splocie osobliwych zawrotów głowy. Mężczyzna silniej nasunął na głowę srebrna maskę i zgrzytając zębami starał się zwalczyć narastającą niemoc.

Podmuch wiatru uniósł i zafalował błękitną, wyszywaną złotą nicią peleryną dowódcy i zniknął na rozciągających się przed mężczyzną szerokich alejach wiodących w kierunku Starego Miasta. Tak jak jego ludzie z oddziału, ubrany był w błękitny mundur ze stójką, na którym pięły się wyhaftowane złotą nicią misterne motywy roślinne, okalające jak kwiaty perłowe guziki koszuli, rozchodzące się po ramionach kaskadą zawiłych splotów. Białe bryczesy wpuszczone były w długie oficerki wykonane z jasnej, lakierowanej skóry, a do szerokiego pasa wysadzanego kamieniami szlachetnymi doczepione miał swoje dwa krótkie i sprawdzone miecze. Błękitny kapelusz, w który wetknięte miał żurawie pióro, był wyznacznikiem jego statusu dowódcy. Na serdecznym palcu prawej ręki wetknięty miał rodowy symbol z oprawionym Kamieniem Duszy - wykonany z jasnego złota, zdawał sie promieniować w ciemnościach swoją delikatną, modrą poświatą. W dłoni, nieco przezornie, trzymał złożone Umbraculum.

Trasa nie szła po myśli Phoebusa - gdy do Pałacu Gwiazd zostały jeszcze niecałe cztery mile drogi, jeden ze zwiadowców - rudowłosy Dachowiec o aparycji dziecka - doniósł mu o dużym nagromadzeniu sił Zory w Alei Różanej i okolicach Mostu Trzech Kwiatów wiodącego na Stare Miasto, przez który przemaszerować miał oddział Fyortersole. Gra zdawała się być nie warta świeczki, a ryzyko zbyt duże, toteż skonsultowawszy się ze swoimi oficerami, Marionetkarzem o orlim nosie i krzaczastych brwiach, kolegą ze swojego dawnego oddziału Admetem i Cyrkówką o zadziwiającym zmyśle taktycznym i darze dalekowzroczności, Charlotte, Phoebus podjął decyzję o zmianie trasy przemarszu. Do kolejnej przeprawy była daleka droga, a wszystkie inne pobliskie mosty leżały na terenach ludzi Vincenta, toteż czekał ich kolejny kilkugodzinny marsz i oczywiście istotne opóźnienie.

Słońce powoli budziło się ze snu, gdy na horyzoncie zamajaczyła charakterystyczna Wieża Przesilenia pnąca się wysoko w niebo - znak ten jednoznacznie wskazywał, że ich trasa powoli zbliża się ku końcowi i za nie więcej, niż trzy kwadranse znajdą się na terenie przepastnych ogrodów Pałacu Gwiazd. Atmosfera w oddziale była lekka, a morale zdawało się być wysokie - do uszu szatyna dochodziły wesołe rozmowy niecodziennych kamratów, którzy obiecywali sobie, że pokażą Zorczykom ich miejsca oraz rozplanowywali, co zrobią ze zdobytymi w czasie bitwy łupami; niektórzy łaskawiej obdarzeni przez naturę talentem muzycznym śpiewali sobie marszowe przyśpiewki.

Patrol zwiadowczy zmniejszył swoją odległość do dziesięciu minut drogi przed główną kolumną z Phoebusem na czele - był to dystans niezbyt duży, ale oddział Lupi miał już za sobą newralgiczne punkty i powoli docierał na tereny Fyortersoli. Zwiadowcy od czasu do czasu zawracali się, by poinformować Augura o przebiegu trasy i ewentualnych trudnościach na drodze, jednak gdy zbliżali się do skrzyżowania Alei Piernikowej i Rozmarynowej, żaden członek szpicy nie wrócił z informacjami do głównego korpusu od dłuższego czasu.

Coś musiało być nie tak, jednak Phoebus nie musiał czekać długo, by przekonać się o powodzie braku kontaktu ze swoją strażą przednią. Gdy główna kolumna wyłoniła się zza rogu skrzyżowania oblepionego po wszystkich stronach wysokimi kamieniczkami, oczom Fyortersoli ukazała się mała grupka Dachowców i Opętańców ubranych w charakterystyczne czarne szale Zory walcząca z jego oddziałem zwiadowców. Ciężko było stwierdzić, kto był bardziej skonsternowany - milicjanci widzący prawdziwy rozmiar oddziału Phoebusa czy ludzie Rodziny.

Starcie z kilkunastoosobowym patrolem ludzi Vincenta było tylko formalnością, wszak przewaga sił była tym razem znacząco po stronie Fyortersoli - niedobitki milicjantów uciekły w ciasne uliczki, a Phoebus wiedział, że nie może sobie pozwolić na pogoń za nimi, świtało już i do głównej bitwy pozostawało niewiele czasu. Oddelegował kilku ze swoich ludzi, aby zajęli się rannymi zwiadowcami, dokonali wstępnego opatrzenia ich ran i pomogli im dojść do ogrodów Pałacu Gwiazd. W większości były to powierzchowne obrażenia, lecz jeden z Lunatyków o kręconych włosach czarnych jak noc dostał kulę w nogę - a to z pewnością musiał obejrzeć medyk.

Zmęczeni podróżą i rozdrażnieni niespodziewanym starciem dotarli do sztabu. około godziny siódmej, kiedy słońce wisiało już wysoko na niebie. W gruncie rzeczy jego podwładni nie byli zawodowymi żołnierzami, a zbieraniną z całego miasta, nie mógł więc liczyć na ich niezachwianą lojalność w przypadku spadku morale. Przyda im się chwilą odpoczynku, nim rzucą się w wir walki.

Polecił swym oficerom przekazać rozkazy, a sam skierował się w kierunku rozstawionych w ogrodzie namiotów medyków, wszak miał do zwerbowania jeszcze jednego członka powierzonego mu oddziału. Saul i towarzysząca mu Enyo nieśli na prowizorycznych noszach postrzelonego Lunatyka.

- Medyka. - skinął w kierunku złotowłosego Marionetkarza, którego minęli przy wejściu do ogrodów, a chłopak niezwłocznie zniknął w poszukiwaniu uzdrowiciela.

Powrót do góry Go down





Clio
Gif :
Sztab Fyortersoli Elden-ring-age-of-the-stars_1
Godność :
Clio Fyortersole
Wiek :
22 lata
Rasa :
Marionetka
Wzrost / Waga :
160 cm / 40 kg
Znaki szczególne :
cztery ręce, jedno oko
Pod ręką :
.
Kontrahent :
Phoebus
Stan zdrowia :
zdrowa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t892-clio https://spectrofobia.forumpolish.com/t939-astralne-archiwum https://spectrofobia.forumpolish.com/t1017-sekretarzyk-clio https://spectrofobia.forumpolish.com/t1077-clio
ClioAstralna Archiwistka
Astralna Archiwistka
Re: Sztab Fyortersoli
Pon 29 Sie - 18:42
- Gdy skończy się pogardzana przez Ciebie bitwa, gwiazdy zatańczą. - Wyszeptała Marionetka spoglądająca na otaczające ją gwiazdy rozsiane po całej przestrzeni okrągłego namiotu rozstawionego w ogrodach Pałacu Gwiazd. Na kilka chwil znajdujący się tuż obok ludzie sprzyjający jej rodzinie nie mieli znaczenia. Choć Archiwistka słyszała ich słowa, to spychała je na dalszy plan.

- Mamy liczne zgłoszenia kontaktu z wrogiem na południe od mostu. - Krzyknął Marionetkarz przystanąwszy w świetle rzucanym promienie wiszącego nisko słońca, wpadającego przez wejście do namiotu. - Milicja przemieszcza się w niewielkich grupkach od Starego Miasta do rzeki Ailir. Zwiadowcy mają problem, by oszacować ich liczebność. - Dokończył oddychając ciężko. Liczne głosy rozeszły się po namiocie.

Clio przypomniała sobie słowa Eleonory Fyortersole wypowiedziane na dzień przed bitwą. Tuż po tym, gdy przywódczyni jednej z najpotężniejszych rodziny mafijnych Miasta Lalek zapytała dzieła swego syna, czy może na nią liczyć. Słowa Eleonory były odpowiedzią na stwierdzenie przez Clio, że zrobi wszystko co będzie trzeba, choć gdyby to tylko było możliwe pragnęłaby, żeby do żadnej bitwy nigdy nie doszło. Marionetka niespodziewanie przypomniała sobie co usłyszała, gdy poruszyła jedną ze swych gwiazd z duża szybkością. Sunące na tle granatowej ściany namiotu wspomnienie przywodziło na myśl spadającą gwiazdę. Wszelkie ciała niebieskie opuszczające swe miejsce i zmierzające ku ziemi rzeczywiście wyglądały jak tańczące gwiazdy. Nie było jednak związku pomiędzy tym pięknym tańcem a bestialskim rozlewem krwi - a mimo to bitwa była konieczna, by gwiazdy mogły zatańczyć.

- Poruszają się tyralierą, żeby wykryć naszych zwiadowców i utrudnić oszacowanie liczebności. Są rozproszeni - możemy bardzo łatwo zadać im bolesne straty. - Głos zabrał stary Marionetkarz, mąż zmarłej siostry Richarda Fyortersole. Choć jego siwa broda nadawała mu wygląd poczciwego staruszka, to oczy i postawa zdradzały ognisty temperament i niechęć do czekania. - Nie wiemy jak duże siły zebrali, a jeżeli zwiążemy swoje siły walką nie będziemy w stanie odpowiadać na ruchy przeciwnika. - Odparł mu młodzieniec z opaską zasłaniającą prawe oko. - Wiem, nie możemy gonić Zorczyków po całym Starym Mieście, lecz możemy ich odepchnąć. Zadać dotkliwy cios i wprowadzić chaos w ich szeregi. - Replika starca przyszła niezwykle szybko, a wraz z nią mężczyzna podszedł do jednego ze stołów - tego na którym umieszczono plan miasta. - Jeżeli wprowadzimy chaos w ich szeregach, to trudniej będzie im przygotować atak na południu. Zamiast związać nasze siły, zyskamy wolną rękę by wesprzeć północ z Pałacu Gwiazd. - Stanowczy ton zdradzał pewność siebie, gdy pomarszczoną ręką pokazywał na zamierzony przez siebie plan ataku.

Stronnicy Eleonory żywiołowo rozprawiali o kolejnych posunięciach, starając się ocenić ryzyko. Tymczasem Clio spoglądała w wspomnienia lśniące na płachtach namiotu niczym gwiazdy na nocnym niebie w bezchmurną noc. Czuła dziwny chłód, niepokój związany z brakującym oddziałem. Choć rozumiała, że Phoebus prowadził swych ludzi dłuższą trasą ze względu na niewielkie siły Milicji, które napotkał, to czuła niezrozumiałą obawę. W niczym nie pomógł fakt, że rozsądek  i logika nakazywały porzucić wątpliwości. Zwiadowcy donosili o kilku rannych, lecz bez wątpienia wspomnieliby o rannym dowódcy i to członku rodziny.

- Clio jakie siły Vincent mógł zgromadzić po tej stronie rzeki? Nasze ataki na starym mieście powinny pomóc oszacować liczebność wroga. - Dopiero pytanie skierowane do Marionetki przez starego Marionetkarza przypomniało Archiwistce, że nie może porzucić reszty swojej rodziny i przyjaciół. - Już mówię. - Odparła by zyskać kilka sekund czasu. Widziała, że wszyscy są w nią wpatrzeni i czekają. Rozłożyła szeroko ręce i zaczęła przeszukiwać swoje archiwum, a jej gwiezdne wspomnienia zatańczyły.

Marionetka zrezygnowała z kapelusza podróżnego, którego rozmiary byłyby niepraktyczne podczas intensywnych analiz przeprowadzanych przez grupę, do której należała. Ten leżał od dłuższego czasu na stole. Clio miała na sobie prostą błękitną suknię przewiązaną białym pasem zasłoniętą częściowo przez pelerynę z lekkiego, białego materiału zwieńczoną na ramionach i w górnej części pleców białym futrem. Na ramieniu, pod peleryną, miała przewieszoną torbę, w której spoczywał Kłamstwożerca. Peleryna spięta była okrągłą złotą broszą ze srebrnym gołębiem z rozpostartymi skrzydłami. Za pasem Archiwistka miała wetknięty lekki sztylet o niebieskiej rękojeści umieszczony bezpiecznie w kremowej pochwie. Pacyfistka nie miała jednak zamiaru go użyć, lecz nie mogła stanąć na polu bitwy bezbronna - mogłoby to być poczytane za lekceważące wobec walczących i przelewających swą krew dla Fyortersoli.

- Podczas ataków na Stare Miasto raportowano o obecności nie więcej niż pięciuset żołnierzy. Przynajmniej dwunastu z nich bez wątpienia można odliczyć. - Trudno było oszacować dokładną liczbę Milicjantów. Clio mogła bazować jedynie na raportach żołnierzy Fyortersoli i zsumować ich liczbę. Oczywiście biorąc pod uwagę możliwość wzięcia udziału w kilku walkach przez jednego żołnierza. Dlatego starała się także umieścić wszystkie starcia na mapie i wziąć pod uwagę, czy poszczególne oddziały mogły pojawić się w innym miejscu - odliczając te oddziały, które z wysokim prawdopodobieństwem zostały już uwzględnione. - Trudno określić jakie są rzeczywiste liczby oraz ilu może pojawić się w okolicach mostu. - Dodała po chwili, tuż przed tym jak zebrani wewnątrz namiotu ponownie zaczęli żywiołową dyskusję.

Właśnie w tej chwili do namiotu dotarł dźwięk marszu przynajmniej setki osób - przynajmniej tak oceniła to sama Clio. Kroki dobiegały od strony zabudowy gospodarczej, a to mogło oznaczać tylko jedno. Nadchodzące posiłki, a Marionetka wątpiła, by nie dotarły do niej informację o jakichś dodatkowych siłach. To musiał być Phoebus! Archiwistka niemal natychmiast wykluczyła możliwość przybycia flankujących sił Zory. Nie szliby tak spokojnie, a sztab byłby wypełniony pośpiesznie przygotowywaną obroną. Pewność przyszła wraz z radosnymi okrzykami.

- Proszę o zgodę na opuszczenie stanowiska. - Złączyła dłonie i skierowała swoje spojrzenie w stronę dowódcy. Ten kiwnął głową. Najpewniej był świadomy, że Marionetka będzie chciała przywitać Phoebusa. Gdy Archiwistka była już przy wejściu dodał do swego gestu jeszcze kilka słów: - Pozdrów Phoebusa.

Clio obróciła się. Kiwnęła głową i zrobiła krok w tył. Kolejny obrót i już szła w stronę maszerującego oddziału. Jej peleryna, choć ciężka, powiewała delikatnie u dołu unoszona wiatrem. Swoim okiem poszukiwała tylko jednej osoby - swojego stwórcy. Nie od razu jednak go dojrzała, gdyż ten odszedł nieco od kolumny, by wezwać medyka. Dopiero ujrzenie Enyo i Marionetki, której imienia Clio nie znała, lecz pamiętała jak Phoebus niedawno ją tworzył. Dopiero za sprawą tych dwóch Marionetek zlokalizowała samego Fyortersole.

Choć dotychczas szła powoli, to teraz trzy metry pokonała truchtem, po czym wróciła do spokojnego chodu. Podeszła do mężczyzny. Nie chciała mu przeszkadzać. Choć wolałaby, żeby bitwa w ogóle nie miała miejsca, to nie chciała w żaden sposób sabotować swojej rodziny. Musiała się jednak upewnić, że z Phoebusem wszystko w porządku wiedziona nieracjonalnym wątpliwościami. Zatrzymała się i złączyła górne dłonie w trójkąt.
- Jak duże są straty? - Zapytała pamiętając, że to nie czas na powitania, rzewne uściski i prywatę. Clio i Phoebus mieli swoją rolę, by gwiazdy mogły zatańczyć, a ona nie zamierzała Phoebusa odciągać od walki i siać w jego sercu wątpliwości. Jeszcze przed bitwą mówiła mu, by nie brał udziału, lecz skoro jej nie posłuchał, to musiała uznać jego decyzję i wierzyć, że  jej stwórcy nic się nie stanie.

Powrót do góry Go down





Iskra
Gif :
Sztab Fyortersoli DsVkl5j
Godność :
Eva M. Markovski // Iskra (Étincelle) Rosenthal
Wiek :
wizualnie 20+, mentalnie z 55 i ciut.
Rasa :
Człowiek z lustrzanym dziedzictwem? Zludziały Marionetkarz? Od pewnego czasu po prostu taktycznie omiń to pytanie.
Wzrost / Waga :
1,65 m // 54 kg
Znaki szczególne :
piegowata skóra, ognistorude włosy, nienaturalnie jasnozielone oczy (u Ludzi nosi przyciemniające soczewki); roślinny tatuaż na prawej połowie pleców, blizny na lewym przedramieniu i brzuchu
Pod ręką :
Frank i Ivor: kopertówka z Bezdenną Sakwą w środku || Wrona: czarna nerka ze szmacianką-zabawką przewieszona w poprzek piersi || Wrona: nerka zawieszona w poprzek piersi, termos z kawą || Sea: Duża, czarna torebka na ramię z przywieszką-szmacianką, część magicznych przedmiotów wśród biżuterii
Broń :
Walter P99 dawno temu zabrany Moriemu - gdzieś na dnie torby
Zawód :
projektant magicznych przedmiotów codziennego użytku || Bogu ducha winna dziennikarka
Kontrahent :
(nie)chciany asystent Saul Fyortersole?
Stan zdrowia :
fizyczny nienaruszony, ogólnie hemofobia || EVENT: trauma po widoku wybuchającego ciała Artemis i/oraz budzący się lęk przed krwią + częściowa niepoczytalność i fantomowe bóle (Koszmar)
https://spectrofobia.forumpolish.com/t264-iskra https://spectrofobia.forumpolish.com/t265-czy-ze-zmrozonego-serca https://spectrofobia.forumpolish.com/t266-kontakt-iskra-rosenthal-eva-markovski https://spectrofobia.forumpolish.com/t1088-iskra
IskraWybryk Natury
Re: Sztab Fyortersoli
Czw 1 Wrz - 2:45
Przybycie potężnej grupy ludzi wyrwało Evę z zamyślenia. Nie spodziewała się, że to wszystko tak wyeskaluje. Rozpoznała mężczyznę odłączającego się od reszty wyłącznie z powodu srebrnej maski, którą nosił. Uprzedzano ją, że dowódca jest niewidomy, ale w niczym mu to nie przeszkadza i poproszono o niezadawanie niedyskretnych (czyli wścibskich ergo iskierkowych) pytań. Odepchnęła się od drzewa, pod którym spędziła wczesny poranek po śniadaniu i ruszyła doń, upewniając się czy wszystkie jej rzeczy – pokrowiec ze skrzypcami, torba i turkusowy płaszcz – leżą w jednym miejscu.

Znów zapytała siebie w myślach co ona tu, do kurwy nędzy, robi. To zdecydowanie nie była jej walka. Już abstrahując od „to nie był jej świat”, przejęcie lub zachowanie władzy w Mieście Lalek nie będzie miało na nią wpływu. Gdyby nie zainteresowała się jak ostatnia kwoka plotkami, siedziałaby teraz we Wieży gildii, w spokoju czekając na zakończenie zamieszek, by ona i miasto mogli wrócić do poważnych spraw. Czy przybycie obcych delegatów naprawdę zdestabilizuje równowagę sił tak bardzo, że usprawiedliwia to zamienienie całego ogromnego, turystycznego i potężnego gospodarczo miasta w pole walki? Obie strony były idiotami, a Fyortersole wyglądali Iskrze po prostu na mniejsze zło. Zasadniczo więc jej obecność tutaj była dziełem przypadku. (I niepohamowanej, przeklętej ciekawości. A mogła siedzieć wtedy cicho.)

Gdy zbliżała się ku nim z bladą, ściągniętą niepokojem twarzą, bardziej wyglądała na jedną z surowych nauczycielek z Akademii Sztuk Pięknych niż na subtelną uzdrowicielkę, jak tamte dwie bliźniaczki. Płomiennorude włosy ściągnięte w gładki, ciasny węzeł na karku, odsłonięte czoło, standardowa czerwona szminka na wargach, teraz jak szkarłatna szrama przecinająca jasną, piegowatą twarz. Nic dziwnego, że złotowłosy mężczyzna szukający medyka nawet na nią nie spojrzał. W błąd wprowadzał nawet ubiór kobiety – widząc wieczorem, że sprawa tak bardzo wymknęła się spod kontroli, zmieniła dotychczasowy ubiór na wytrzymałą, choć lekką brygantynę. Tylko rękawy matowej kurtki były bardziej bufiaste niż wymagała potrzeba, a z ramion spływały tak samo czarne pasy materiału, ale nawet te rękawy oprócz magicznej biżuterii skrywały też szerokie bransolety, pełniące rolę karwaszy. Eva czuła się wtedy jakby szła na wojnę. Chyba nadal nie zdawała sobie sprawy, że faktycznie tak było, dopiero przebycie tak licznego oddziału Marionetkarza brutalnie ją otrzeźwiło. Spodnie i sztyblety również miała ciemne, a skórzane buty miały okute noski. Oprócz dwóch pierścionków na serdecznym palcu prawej dłoni był to jedyny błyszczący element jej stroju. Resztę stanowiły pas saszetkowy, nóż w poziomej pochwie na krzyżu i brzydka, wykrzywiona szmacianka w kształcie Mr. Limpeta przypięta do paska.
Jaskrawozielone oczy kobiety odszukały twarz – a raczej maskę? – Marionetkarza nim wręczyła mu list uwierzytelniający. Obok stała prawdopodobnie Marionetka, cała w błękicie i granacie, choć sugerował to jedynie charakter obecnego konfliktu, bo równie dobrze mogła być jednym z tych dziwacznie ubarwionych Upiornych Arystokratów z nowo poznanych Wysp. Uwagę przyciągało jedno stale zamknięte oko – wraz z włosami w kolorze kobaltu nie będzie trudno jej zapamiętać. Przelotnie zerknęła też na poszkodowanego na noszach i dwie kolejne osoby, które go transportowały – mężczyzna i kobieta, wszyscy w błękitach. Nie wyrywała się jednak do pomocy, wszak uzdrowicieli tu nie brakowało.
Prowadziło to do kolejnej kwestii. Myśli rudej kotłowały się i obijały o siebie, grożąc zalaniem ledwo wyrabiającego opanowania i hiperwentylującego się rozsądku. No proszę, i wyłażą w stresie dumne naleciałości.

Przybyła tu zeszłej nocy i przespała chyba tylko trzy godziny, co zważając na dokuczającą jej kolejny rok bezsenność nie było niczym niezwykłym – i w zupełności wystarczało do funkcjonowania. Brak jej było tylko Victora, choć w życiu nie przyznałaby się tygrysowi, że jego połajanki o nocnych, wampirzych spacerach – w których jej towarzyszył – i cieniach pod oczami – „dodającymi panience z dziesięć lat” – przyjmowała już jako wyraz troski, a nie dowód na postępujące zdziadzienie Anceu. Postanowiła – i jakimś cudem go przekonała – że sędziwy tygrys jak zawsze zostanie na straży mieszkania. Nigdy nie wiadomo co przyjdzie do głowy chuliganom Zory (lub i nie).
Godziny przed północą spędziła na zawieraniu znajomości, przyglądaniu się mapom i odpychaniu myśli jakoby to coś tutaj działo się na jakąś większą skalę. Dała się nawet namówić na podgrywanie na skrzypkach, choć do żwawych, wojskowych piosenek musieli jej w końcu znaleźć inny egzemplarz: Della Pieta nie znała pojęcia „skoczny” czy „pogodny”; jej najbliższym osiągnięciem były sonaty, ale nawet ta szybsza partia brzmiała nań tak rzewnie, że Eva po prostu się poddała. Magiczne skrzypce idealnie nadawały się do podkreślania podniosłych momentów i podnoszenia morale, ale przy rubasznych piosnkach… no po prostu nie.

Podała Phoebiusowi Fyortersole list polecający i usiłowała się nie krzywić i nie zarzucić go pytaniami. Naopowiadano i naobiecywano jej co innego, nie setkę zorganizowanych żołnierzy i Bóg wie ilu jeszcze gdzie indziej wokół mostu. Sam obraz obozu mógł wskazywać, że to nie będzie pospolita bijatyka, o której opowiadał jej przeklęty Theobal.
— Nazywam się Iskra Rosenthal, choć szczerze mówiąc wolałabym być nazywana, bo ja wiem — krótkie zerknięcie na leżące daleko pod drzewem skrzypce — na przykład Bardem. Nie jestem pewna czy ktoś mściwy — dobitnie zaakcentowała to słowo — nie zechce po tym wszystkim – nieokreślone machnięcie wymanikiurowaną dłonią — wyrównać rachunków. A ja lubię moją pracę i moją głowę na przytwierdzoną na stałe do ramion. — Było to wyolbrzymienie, ale ceniła stabilność i neutralność Gildii Marionetkarzy; ceniła też, że nikt nie nachodził jej we własnym mieszkaniu, a było podpisane nazwiskiem i profesją. (Z drugiej strony jakaś jej malutka, mściwa, ciemna część chciała zobaczyć wyraz na okrutnej twarzy barona Tyree w chwili, gdy oświadcza mu, że nie dotrzymał tak butnej obietnicy, że zanihiluje wszystkich, którzy chcieliby jej zagrozić.)
— Moim głównym pytaniem jest moje miejsce na tym ogromnym obrazku — zaczęła tak rzeczowo, że pewnie nieuprzejmie, jednak chciała wiedzieć – musiała wiedzieć – czy ma jeszcze szansę się wycofać. —  Wyruszamy na front czy będziemy bronić sztabu? I jaką przewiduje się zapłatę dla ochotników, którzy dla was i waszej rodziny będą narażać swoje zdrowie? — Nadal nie uświadamiasz sobie, że i życie, maleńka.


Ekwipunek:

Powrót do góry Go down





Tyk
Gif :
Sztab Fyortersoli D93840e52cb57748d5a24bdfa761040295dab6ee
Godność :
Lord Protektor, Arcyksiążę Agasharr I Rosarium
Wiek :
30 lat
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
178/75
Pod ręką :
Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae), Divard, zabawki
Zawód :
Lord Protektor Krainy Luster
Specjalne :
Główny Administrator
https://spectrofobia.forumpolish.com/t233-agasharr-rosarium#284 https://spectrofobia.forumpolish.com/t914-archiwa-arcyksiazece https://spectrofobia.forumpolish.com/t497-kancelaria-arcyksiazeca https://spectrofobia.forumpolish.com/t1121-tyk
TykArcyksiążę
Arcyksiążę
Re: Sztab Fyortersoli
Nie 4 Wrz - 18:01


Sztab Fyortersoli

Wątek Phoebus, Clio, Iskra

Z przepastnych ogrodów Pałacu Gwiazd widać było dobrze Richardówkę. Wymiana ognia jaka rozgorzała pomiędzy Fyortersolami a Zorą na Północy mostu była dobrze widoczna. Większość żołnierzy przebywających w zacisznym cieniu ozdobnych drzew wstało, by przyjrzeć się pokazowi ofensywnych zaklęć.

W tym samym czasie, gdy zgromadzone w Sztabie oddziały podziwiały wymianę ognia zwiadowcy podwoili swoją obecność. Raporty nadciągały zarówno z samej Richardówki, gdzie raportowano o tym, że sytuacja jest opanowana a żaden atak nie przebił się przez potężne, magiczne tarcze stworzone przez gwardyjskie Marionetki, lecz także z uliczek na południe od mostu, przy granicy starego miasta donosząc o ogromnym chaosie. Nieśli też wieść, że z Różanej Wieży wyleciało stado ptaków i wiele innych mniej istotnych raportów.


Choć Phoebus, Clio i Iskra bez wątpienia dostrzegli poruszenie w sztabie oraz mogli usłyszeć i zobaczyć potężne zaklęcia przecinające przestrzeń ponad Richardówką, to byli odcięci od większości informacji. Zwiadowcy nie zatrzymywali się, by udzielić informacji nawet członkowi rodziny Fyortersole - czas był obecnie zbyt ważny. Było tak jednak tylko do czasu aż zwiadowca - Dachowiec wybiegł z okrągłego namiotu i zaczął rozpytywać o Phoebusa Fyortersole.


Gdy w końcu dotarł do stojących obok siebie Phoebusa, Clio i Iskry zasalutował i żołnierskim głosem powiedział:
- Miau, Mam pilne wieści do Phoebusa Fyortersole, to pan sir? - Jeżeli otrzymał potwierdzenie, a biorąc pod uwagę niechęć do kłamstw pewnej Marionetki, to otrzyma je bez wątpienia przekazał rozkazy:
- Pański oddział Sir został wyznaczony do odepchnięcia szpicy Zory od Pałacu Gwiazd. Miau. Proszę przygotować się do wymarszu. Miau. Wyruszycie, gdy tylko dowództwo zatwierdzi atak.

Po ostatnim słowie nie czekał zbyt długo, lecz ponownie zasalutował i pobiegł w sobie znanym tylko kierunku, pewnie instruować kolejnych dowódców co do ich obowiązków.

Kolejka: Dowolna

Kolejny post Mistrza Gry pojawi się w okolicach 17-18 września.
Gracze mogą w tym czasie wymienić między sobą 1 post na gracza.


Powrót do góry Go down





Phoebus
Gif :
Sztab Fyortersoli 6f7995a551a48242da1234ce2d5455a2
Godność :
Phoebus Richard Fyortersole
Wiek :
54 lata, wygląda na wczesną trzydziestkę
Rasa :
Marionetkarz
Wzrost / Waga :
180/78
Znaki szczególne :
Wypalone, puste oczodoły zasłonięte srebrną maską, nieznacznie zgarbiona postawa
Pod ręką :
złoty zegarek na łańcuszku, krótki miecz schowany pod płaszczem, pieniądze, Enyo
Broń :
krótki miecz
Zawód :
Capo Fyortersoli, twórca Marionetek
Kontrahent :
Clio
Stan zdrowia :
Zdrowy
https://spectrofobia.forumpolish.com/t894-phoebus-fyortersole https://spectrofobia.forumpolish.com/t1018-listy-phoebusa https://spectrofobia.forumpolish.com/t1108-phoebus
PhoebusKoszmarny Augur
Koszmarny Augur
Re: Sztab Fyortersoli
Sro 14 Wrz - 13:17
Lapidarny rozkaz Marionetkarza został wykonany niemalże natychmiastowo - nie minęło kilka minut, nim u jego boku znalazły się Delia i Poppelia z towarzyszącym im wsparciem błękitnoskórych Marionetek. Phoebus przywitał przybyłych krótkim, żołnierskim skinięciem głowy, a Enyo i Saul przekazali nosze ochroniarzom bliźniaczek, którzy niezwłocznie przenieśli poszkodowanego do namiotu medyków.
- Dostał kulę w prawą nogę, prawdopodobnie z puffera. - wyjaśnił krótko Baśniopisarkom, które wymieniły ze sobą spojrzenia i skinąwszy synchronicznie głowami pośpieszyły za Marionetkami.
   Fyortersole nie dziwił się pośpiechowi medyczek - pocisk zapewne roztrzaskał się, a jego odłamki wbiły się głęboko w tkankę nogi Lunatyka. Ból zapewne był niemiłosierny, a proces oczyszczania rany - praco- i czasochłonny. Gdyby nie magiczne zdolności Baśniopisarek, kończynę zapewne trzeba byłoby amputować.
   Jego rozmyślania nie trwały jednak długo, a zostały rozproszone przez znajomy dziewczęcy głos. Głowa Phoebusa obróciła się w kierunku nadciągającej od strony sztabu Clio, a na jego ustach pojawił się cienki uśmiech. Skłonił się lekko przed przybyłą ściągając z głowy płynnym ruchem dłoni błękitny kapelusz; czaple pióro zafalowało na wietrze, nim nakrycie głowy ponownie skryło ciemię Fyortersole.
   Nie było czasu na kurtuazje ani wypominanie uchybień w etykiecie. Bitwa mogła rozpętać się lada moment, a Phoebus w każdej chwili mógł otrzymać rozkaz wymarszu. Po cóż więc niepotrzebnie wprowadzać niezgodę zbędnymi przytykami?

   Nim odpowiedział na jej pytanie, spojrzał przez ramię na krzątający się w pobliżu oddział Lupi. Nie była to jeszcze pora żniw - przyjdzie im jeszcze poczekać kilka chwil, nim ruszą w bój i rozpoczną wojenny taniec. Prawdziwego rachunku strat przyjdzie im dokonać dopiero w nadciągających dniach - zbiorą pokłosie nadciągającej jak burza bitwy.
- Ranili syna Monnetów, poza tym bez większych strat. Na szczęście napotkaliśmy tylko na liczący około tuzina osób oddział zwiadowców Zory, którzy zaatakowali naszych - zapewne myśleli, że napotkali mały oddział naszych ludzi przeprowadzający rekonesans. - pogładził się dłonią w rękawiczce po spiczastym podbródku - My również nie zadaliśmy im dotkliwych szkód. - urwał i spojrzał w kierunku zbliżającej się do nich rudowłosej kobiety.

   Początkowo pomylił ją z jednym z ludzi ze sztabu jego matki, lecz wątpliwości Phoebusa zostały szybko rozwiane przez kobietę. Skłonił się na jej powitanie i uniósł rąbek kapelusza. Przyjął od niej zwitek papieru i rozłożył go zwinnym ruchem ręki. Z treści listu wynikało, że ma przed sobą ostatnią z uzdrowicielek, które miały wesprzeć siły jego oddziału. Przedstawianie się uznał za zbytek - kobieta znała już jego personalia, w innym wypadku nie przekazałaby mu wprost do rąk swoich referencji, toteż wyłącznie skinął głową słysząc godność rudowłosej.
   Ku rozbawieniu Phoebusa, wywód kobiety został okraszony magicznym spektaklem bladobłękitnych kul magicznego ognia, które z charakterystycznym szmerem niwelowane były przez magiczną kopułę, którą Tkacze Fyortersolów roztoczyli ponad ich głowami - na ten moment byli bezpieczni. Siły Rodziny nie pozostawały dłużne i Marionetki-magicy z hukiem słali swoje własne magiczne pociski w kierunku ludzi Zory.  
   Nie przerywał jej monologu, lecz z głową zwróconą w stronę ogrodów obserwował zarówno Iskrę, jak i przedpole sztabu, na którym panowało istotne poruszenie; przemykający zwiadowcy przybierali osobliwą postać istot o wielu kończynach wijących się niczym węże. Tępy ból głowy zmarszczył nos Marionetkarza, którego głowa obróciła się centralnie w kierunku twarzy uzdrowicielki.
- Droga pani Rosenthal, lada chwila rozpocznie się bitwa. Nie jest to ani czas, ani miejsce na handlarskie negocjacje odnośnie zapłaty za udzielone wsparcie. Mogę jedynie zapewnić, że każdy zostanie nagrodzony odpowiednio do jego zaangażowania, a Rodzina nigdy nie pozostaje dłużna swoim przyjaciołom. - przerwał słysząc, że jeden z Dachowców rozpytuje się wśród odpoczywających ludzi z jego oddziału o jego imię.

    Gdy kotowaty młodzieniec zbliżył się do ich trójki z pytaniem, skinieniem głowy potwierdził swoją tożsamość. Dziwaczna maniera językowa wywołała cień uśmiechu na wąskich wargach Marionetkarza. Rzeczywiście bitwa zgromadziła całą gamę osobliwych osobistości po stronie Fyortersole.
- Oczywiście. - rzekł krótko i odsalutował oddalającemu się zwiadowcy.

   Przywołał do siebie swoich oficerów i rozkazał im przygotować oddział Lupi do wymarszu. Ustawił ich przy dużym placu niedaleko głównej bramy wiodącej do Pałacu Gwiazd.
- Z jak dużymi siłami przyjdzie nam się zmierzyć? - zapytał telepatycznie Clio z twarzą wciąż zwróconą w stronę Marionetkarki - Jak pani widzi, otrzymała pani odpowiedź na swoje pytanie co do pani roli.  - posłał w jej stronę delikatny uśmiech - Z listu wynika, że dysponuje pani pewnymi… osobliwymi zdolnościami. Myślę, że jest to odpowiednia pora na ich zademonstrowanie, póki magiczne kule nad naszymi głowami są anihilowane przez kontrzaklęcia.  - odwrócił się w stronę zmierzających ku nim Marionetek - Saul.  - zwrócił się do Marionetki uczesanej w gładki kucyk, która razem z Enyo wracała od strony namiotów medyków - Wspomożesz panią w czasie bitwy swoimi zdolnościami.

Powrót do góry Go down





Clio
Gif :
Sztab Fyortersoli Elden-ring-age-of-the-stars_1
Godność :
Clio Fyortersole
Wiek :
22 lata
Rasa :
Marionetka
Wzrost / Waga :
160 cm / 40 kg
Znaki szczególne :
cztery ręce, jedno oko
Pod ręką :
.
Kontrahent :
Phoebus
Stan zdrowia :
zdrowa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t892-clio https://spectrofobia.forumpolish.com/t939-astralne-archiwum https://spectrofobia.forumpolish.com/t1017-sekretarzyk-clio https://spectrofobia.forumpolish.com/t1077-clio
ClioAstralna Archiwistka
Astralna Archiwistka
Re: Sztab Fyortersoli
Sob 17 Wrz - 21:13
Marionetka pozostałaby w swojej pozie pełnej powagi i spokoju niezależnie od tego co Phoebus by powiedział. Wszak była profesjonalistką i przybyła tutaj nie jako Clio Fyortersole, lecz członek oddziału przygotowującego plany działań. To znaczy bardzo jej zależało, by właśnie tak to wszystko wyglądało.
Wysłuchała raportu ze spokojem, nie spuszczając oczu z Marionetkarza. Dopiero gdy skończył mówić zerknęła gdzieś w bok na przechodzących obok nich Marionetkarzy.
W gruncie rzeczy Phoebus nie dołączył nawet do bitwy, a jego oddział już poniósł straty. Dla pacyfistki, jaką była Clio, to już było nadmiernie dotkliwe i niepotrzebne. Nie miała jednak zamiaru psuć morale oddziału, czy choćby samego Phoebusa i dzielić się swoją pesymistyczną opinią, wynikłą z antywojennego nastawienia.
- Sztab odetchnie z ulgą słysząc, że wszystkie oddziały są gotowe do walki. - Podsumowała Clio zupełnie tak, jakby miała już odejść. Tak się jednak nie stało - dalej trwała w swym miejscu i przyglądała się Marionetkarce, która miała być nowym członkiem oddziału Phoebusa.
Czy powinna ją ostrzec, że nie wyrusza na front, by stawiać na szali swoje zdrowie, lecz przede wszystkim życie? Czy zachęcić do wycofania się z tego bezsensownego rozlewu krwi, a może przeciwnie - zaryzykować jej życiem, by jako medyk mogła pomóc członkom oddziału Phoebusa i być może jemu samemu? Marionetka nie wiedziała, którą z dróg powinna podążyć, a zatem nie podążyła żadną, pozostając na zajmowanym dotychczas miejscu.

Gdy usłyszała pytanie zadane przez Phoebusa w jej głowie roiło się od myśli. Nie chciała posyłać Marionetkarza prosto na przeważające siły wroga - choć zdawała sobie sprawę, że te były rozproszone i garstka uciekających skutecznie może powstrzymać pochód setek, czy tysięcy chcących walczyć. Zdawała sobie też sprawę, że celem Fyortersoli nie było wbicie się klinem w szyki kamienic starego miasta, lecz jedynie wzburzenie spokojnej tafli szyków Milicji, by Ci nie byli gotowi pojawić się u stop Pałacu Gwiazd na czas. Mimo to odczuwała niepokój.
- Z moich obliczeń wynika, że na Starym Mieście może być nie więcej niż pięciuset ludzi, jednak jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem powinieneś mieć przewagę liczebną. Gdy tylko ludzie Vincenta zaczną się organizować powinieneś wycofać się do Pałacu Gwiazd.
Clio powstrzymała się w ostatniej chwili, by w swym telepatycznym przekazie nie dodać "przynajmniej tak sądzę". Nie ona decydowała o planach Fyortersoli, lecz dzięki swojej pozycji w okrągłym namiocie wiedziała dobrze co mówiły najważniejsze osoby odpowiedzialne za przygotowanie planu działania.
Dzięki temu mogła wiedzieć więcej niż prości żołnierze i wyciągać wnioski. Nie była jednak nieomylna i tysiące przeczytanych tomów tylko utwierdziło ją w tym fakcie.
W gruncie rzeczy jednak fatalistyczny, wręcz apokaliptyczny charakter bitwy, powodował niepokój Clio, która obawiała się swoich sądów. Nie chciała by przez jej błąd ktokolwiek utracił swoje życie, a jednocześnie zdawała sobie sprawę jak ważne są morale i że nie może pokazywać wątpliwości.
Wydmuchała powietrze z Marionetkowych ust, po czym uniosła dłoń w żołnierskim geście i powiedziała:
- Wracam na pozycję. - Nim jednak obróciła się i pozostawiła Phoebusa oraz jego oddział losowi i ich własnym możliwością dodała jeszcze, tym razem za pomocą telepatii:
- Uważaj na siebie.
Następnie skierowała swoje kroki w stronę namiotu. Nie mogła dopuścić do tego, żeby nie być obecna w namiocie, przez który przechodziła cała wiedza Fyortersoli.


⋆˖⁺‧₊☽◯☾₊‧⁺˖⋆
MOONLIGHT BLUE
STARS ARE GLOWING

ANEW

Powrót do góry Go down





Iskra
Gif :
Sztab Fyortersoli DsVkl5j
Godność :
Eva M. Markovski // Iskra (Étincelle) Rosenthal
Wiek :
wizualnie 20+, mentalnie z 55 i ciut.
Rasa :
Człowiek z lustrzanym dziedzictwem? Zludziały Marionetkarz? Od pewnego czasu po prostu taktycznie omiń to pytanie.
Wzrost / Waga :
1,65 m // 54 kg
Znaki szczególne :
piegowata skóra, ognistorude włosy, nienaturalnie jasnozielone oczy (u Ludzi nosi przyciemniające soczewki); roślinny tatuaż na prawej połowie pleców, blizny na lewym przedramieniu i brzuchu
Pod ręką :
Frank i Ivor: kopertówka z Bezdenną Sakwą w środku || Wrona: czarna nerka ze szmacianką-zabawką przewieszona w poprzek piersi || Wrona: nerka zawieszona w poprzek piersi, termos z kawą || Sea: Duża, czarna torebka na ramię z przywieszką-szmacianką, część magicznych przedmiotów wśród biżuterii
Broń :
Walter P99 dawno temu zabrany Moriemu - gdzieś na dnie torby
Zawód :
projektant magicznych przedmiotów codziennego użytku || Bogu ducha winna dziennikarka
Kontrahent :
(nie)chciany asystent Saul Fyortersole?
Stan zdrowia :
fizyczny nienaruszony, ogólnie hemofobia || EVENT: trauma po widoku wybuchającego ciała Artemis i/oraz budzący się lęk przed krwią + częściowa niepoczytalność i fantomowe bóle (Koszmar)
https://spectrofobia.forumpolish.com/t264-iskra https://spectrofobia.forumpolish.com/t265-czy-ze-zmrozonego-serca https://spectrofobia.forumpolish.com/t266-kontakt-iskra-rosenthal-eva-markovski https://spectrofobia.forumpolish.com/t1088-iskra
IskraWybryk Natury
Re: Sztab Fyortersoli
Nie 18 Wrz - 1:51

Niełatwo było rudą zbić z tropu, jednak wiele rzeczy było dla niej w Krainie nowych i (lub) dziwacznych. Cóż to jeden rok tutaj naprzeciw wszystkich pozostałych, jakie spędziła u Ludzi? Znaczy, u siebie. U siebie. Gdy więc nad jej głową wybuchły fajerwerki, które fajerwerkami nie były, mogła gdzieś po drodze zgubić raz lub dwa swój idealny brytyjski akcent. Nie spodziewała się, że zaklęcia mogą przybierać takie rozmiary i przemierzać takie dystanse. Jak dotąd zajmowała się magią codzienną – Zaklinaniem, instalowaniem magii, projektami… z magią ofensywną miała tyle wspólnego co w chwili, gdy Seamair spaliła jej ubranie do samego stanika.
Może dlatego nie obruszyła się na zmarszczenie nosa i przytyk Marionetkarza, że to nie czas i miejsce na ustalanie zapłaty. Chciała go zapytać do kogo w takim razie ma się zwrócić gdyby zginął; chciała stwierdzić, że dopiero przybył, a sytuacja zaognia się już od nocy, więc skąd miała przypuszczać, że teraz jest już blisko początku natarcia; chciała odwrócić się na pięcie i odejść w cholerę, bo pięknych, okrągłych słówek o ochronie, przyjaźni i zapłacie już się nasłuchała wcześniej i nic z nich nie wynikało, ale mężczyzna odwrócił się w kierunku innego dźwięku, kończąc dyskusję.
Ale została.
Została.

Została. Dlaczego? Chyba tylko z niezrozumiale wiążącego poczucia obowiązku, bo w końcu zadeklarowała się, że udzieli pomocy – jak się okazuje, całej tej setce żołnierzy. Och, a nie było bardziej obowiązkowej i nienagannej osoby niż Eva Masochistka Markovski. Nawet gdy nie była do końca przekonana, gdy nie było to w jej interesie, nawet gdy wnętrze krzyczało, żeby się stąd zabierała, a skóra cierpła jej na grzbiecie, kobieta beznamiętnie spoglądała na toczące się wokół zdarzenia, bo porzucenie sprawy niedokończonej – ba! na samym jej początku – nie wchodziło w grę. Fyortersole potwierdził swoją tożsamość i odebrał wytyczne, zaiste nieco rozjaśniając jej ciemności i mnożąc jeszcze więcej pytań. Za niedługo będzie go musiała uświadomić, że ma o niej zafałszowane mniemanie. Wydawał swoje rozkazy odpowiedzialnym ludziom, a Eva bez zaskoczenia zaobserwowała, że faktycznie  m u s i a ł  podzielić taki oddział na mniejsze, by sprawnie nim komenderować.
Gdy zwrócił się do niej, nie odpowiedziała uśmiechem. Dopiero po chwili zorientowała się, że przesadzona dworność Marionetkarza przypomina Evie jej własną, którą w całym swoim niepokoju zepchnęła na dalszy plan, jako tym razem zbędną do przeżycia. On mówił, a ruda odetchnęła aż do przepony, a potem wypuszczała powietrze dwa razy dłużej, przeciągle, uspokajając szalejący puls, starając się odzyskać kontrolę, wyjść ze stuporu, w który wprowadził ją natłok (niechcianych) wrażeń. To doprawdy skandaliczne, żeby musiała dopominać się o informacje, o szczegóły, żeby zaproszono ją tu „bo każdy medyk jest bezcenny, panienko Iskro”, a później zbywano głodnymi kawałkami o „zapewnieniach przyjaźni”. Och, tak nie będzie.
Nawet nie spojrzała na przydzieloną jej kukiełkę, na odchodzącą czteroręką Marionetkę, stawiając tyle potrzebnych kroków, by znaleźć się centralnie przed Phoebiusem i gdy mógł poświęcić jej uwagę, uśmiechnęła się szelmowsko.
— O ile wiele bym dała, żeby usłyszeć jak woła monsieur poprzez pole bitwy „droga pani Rosenthal, miałbym prośbę o uleczenie tego tu oficera!” — ton głosu miała niemal jowialny, naznaczony wstrzymywanym śmiechem  — tak naprawdę prościej będzie „Iskro” lub „Bardzie”. Po bitwie możemy wrócić do konwenansów albo wypić bruderszaft. Jak mam się do pana, dowódco, zwracać? — Z oczami błyszczącymi humorem wyglądała młodziej, choć nadal nie na swoje dwadzieścia dwa lata. Znów zerknęła w kierunku ozdobnych drzew, gdzie zostawiła puzdro ze skrzypcami, odnosząc się do „treści listu”. Nie dadzą jej teraz spokoju; przeklęci, zakręceni koneserzy artefaktów. — W takim razie czas na demonstrację. Zanim jednak nastąpi, musimy sprostować pewną rzecz: nie jestem obyta z waszymi zwyczajami, nie chodziłam do Akademii Bojowej Ligi Legend, mieszkam po tej stronie Lustra od roku i nie mam bladego pojęcia gdzie ma być moje miejsce w formacji, więc proszę o telegraficzny skrót wszystkiego, żebym komuś (niechcący) nie zrobiła krzywdy, bo będę na tyłach zamiast na początku. Chciałabym też znać możliwości pozostałych uzdrowicielek, żeby zaplanować działania oraz wiedzieć, czy mamy doleczać pana żołnierzy do pełni zdrowia, żeby wrócili do walki, czy tylko goić poważne rany, by można ich bez zagrożenia życia wycofać do sztabu. Oraz czy uzdrawianie podlega pana ocenie, czy jest pod moją jurysdykcją.  — Wiele razy czytała o dowódcach, którzy zakazywali prób leczenia ran prawdopodobnie śmiertelnych, ceniąc ekonomię bardziej od życia. Albo zupełnie w drugą stronę – gdy bez sił uzdrawiano już ewidentnie martwego członka załogi.

Zaczerpnęła oddechu i uświadomiła sobie, że Fyortersole powinien dostać możliwość odpowiedzi, i już więcej nie mówiła. Nie odeszła jednak bez odpowiedzi. Dopiero wtedy wróciła do drzew, zauważając, że jak cień podąża za nią… Saul, prawda? Doszła do wniosku, że i tak nie ma pojęcia czego się spodziewać, więc obecność darowanego ochroniarza w niczym jej nie zaszkodzi. Byleby specjalnie nie wchodził w drogę i nie miał zwyczaju komentowania rzeczywistości. Na razie jednak zarzuciła na ramiona płaszcz, a torbę i futerał podała Marionetce, sama niosąc szerokie krzesło coraz bardziej wgłąb oddziału Phoebiusa, znosząc ich spojrzenia z półuśmieszkiem, niepomna, że ze skrzypcami w dłoniach i stołkiem w drugiej ręce wygląda jak nie na tym obrazku. Później będą inaczej śpiewać.
Gdy już obyła się nieco w sytuacji, na pewno nie można było jej odmówić braku pewności siebie. Stała na tym krześle, jakby robiła to codziennie odkąd przyjechała do Miasta Lalek. A może to objaw zmęczenia materiału? Może było jej już wszystko jedno, i tak nie miała pojęcia w co wdepnęła.
Attention, s'il vous plaît — zawołała ze swojego podestu, niemal nie panując nad rozbawieniem. Jej turkusowy płaszcz odznaczał się w otoczeniu morza błękitu, jednak nie na tyle, by z lotu ptaka ktoś zdołał wyłuskać ją jako jednostkę. Że najpierw usuwa się medyków też wiedziała. — Jestem waszą nową uzdrowicielką. Zielone skrzypce oznaczają leczenie i inne dobroci w promieniu 25 metrów. Poproszę o usunięcie tarcz mentalnych! — A potem bez wahania i czekania przyłożyła instrument do obojczyka i przesunęła smyczkiem po strunach. Dłoń podtrzymująca mostek pojaśniała ni to zielonym, ni złotym blaskiem, ale całość zgromadzonej magii została łagodnie wessana do instrumentu jakby Eva wcale nie aktywowała mocy. Dymne szkło rozświetliło się limonkowym światłem i zapulsowało. I zaczęła grać.


Nauka umiejętności „Trzeźwy umysł” [1/25]


Ostatnio zmieniony przez Iskra dnia Czw 16 Lut - 17:56, w całości zmieniany 2 razy

Powrót do góry Go down





Tyk
Gif :
Sztab Fyortersoli D93840e52cb57748d5a24bdfa761040295dab6ee
Godność :
Lord Protektor, Arcyksiążę Agasharr I Rosarium
Wiek :
30 lat
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
178/75
Pod ręką :
Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae), Divard, zabawki
Zawód :
Lord Protektor Krainy Luster
Specjalne :
Główny Administrator
https://spectrofobia.forumpolish.com/t233-agasharr-rosarium#284 https://spectrofobia.forumpolish.com/t914-archiwa-arcyksiazece https://spectrofobia.forumpolish.com/t497-kancelaria-arcyksiazeca https://spectrofobia.forumpolish.com/t1121-tyk
TykArcyksiążę
Arcyksiążę
Re: Sztab Fyortersoli
Nie 18 Wrz - 21:55


Sztab Fyortersoli


Wątek Clio


Marionetka wróciła do namiotu akurat momencie, w którym dyskutowano nad losem Richardówki. Do sztabu napływały doniesienia o ludziach Zory znajdujących się wewnątrz budynku. Mieli wedrzeć się tam za pomocą teleportacji i po ich ruchach dość szybko stało się jasne, że planowali otworzyć bramę.
Na nic jednak były w tym temacie zdolności Marionetki, która nie byłaby w stanie dość szybko przeanalizować sytuacji, by ta nie uległa diametralnej zmianie. Mogła jednak spróbować przewidzieć możliwe posunięcia Zory uwzględniając, że Tenebres szli od frontu, a Krakenobójcy walczyli na piętrach. Z raportów, które były szczątkowe i nadesłane w pośpiechu za pomocą magii, wynikało że liczba Krakenobojców jest zbyt niewielka, by cały oddział mógł znajdować się w boju. Najważniejszym zadaniem dla małej Clio było jednak spróbować przewidzieć cele i kierunki ataku zarówno teraz, jak i później - jeżeli Richardówka padnie bądź gdy zostanie utrzymana przez Fyortersoli.


Wątek Phoeubs, Iskra


Oddział Phoebusa zabawiany przez nowego medyka muzyką wydawał się wyjątkowo spokojny. Choć jeszcze chwilę wcześniej pogrążeni byli w spekulacjach na temat tego gdzie zostaną wysłani, bądź na przechwałkach jak łatwo poradzili sobie z napotkanymi Milicjantami, teraz słuchali uważnie muzyki.

Ze sztabu szły jednak wieści, które zmącą spokój jaki ogarnął ludzi Phoebusa. Mężczyzna o ostrych rysach twarzy ubrany w błękitny mundur trzymający w ręku złociste berło podszedł do syna Eleonory z mapą w prawej ręce.
- Witaj Phoebusie, przynoszę rozkazy. Czas nagli. - Stojący nieopodal dowódcy żołnierze pośpiesznie zrobili miejsce na stole, a przybyły mężczyzna rozłożył swoją mapę na stole i kontynuował. - Zora czyści przedpola Pałacu Gwiazd. Rozproszyli się znacznie, żeby objąć jak największy teren i wyeliminować naszych zwiadowców. Sztab zdecydował, że należy zasiać chaos w ich szeregach. Niech uciekają. Nie masz z nimi walczyć, a jedynie spłoszyć. Twój oddział jest zbyt mały, żeby mierzyć się z głównymi siłami nadciągającymi ze starego miasta, a poza tym ryzykowałbyś okrążenie. Szybki atak i odwrót do Pałacu Gwiazd. Wyrusz, gdy będziesz gotowy, lecz nie zwlekaj.


Mężczyzna odpowiedział na ewentualne dalsze pytania Phoebusa, gdyby takie się pojawiły. Wszelkie pytania proszę zadać w kolejnym poście. Proszę zawrzeć w następnym poście także przygotowania do wymarszu, rozkazy dla oficerów i zebrać oddział. W kolejnym poście będziecie już brać udział w walce.


Kolejka: Phoebus, Iskra

Kolejny post Mistrza Gry pojawi się w okolicach 8-9 października.
Gracze mogą w tym czasie wymienić między sobą 2 posty na gracza.

Powrót do góry Go down





Iskra
Gif :
Sztab Fyortersoli DsVkl5j
Godność :
Eva M. Markovski // Iskra (Étincelle) Rosenthal
Wiek :
wizualnie 20+, mentalnie z 55 i ciut.
Rasa :
Człowiek z lustrzanym dziedzictwem? Zludziały Marionetkarz? Od pewnego czasu po prostu taktycznie omiń to pytanie.
Wzrost / Waga :
1,65 m // 54 kg
Znaki szczególne :
piegowata skóra, ognistorude włosy, nienaturalnie jasnozielone oczy (u Ludzi nosi przyciemniające soczewki); roślinny tatuaż na prawej połowie pleców, blizny na lewym przedramieniu i brzuchu
Pod ręką :
Frank i Ivor: kopertówka z Bezdenną Sakwą w środku || Wrona: czarna nerka ze szmacianką-zabawką przewieszona w poprzek piersi || Wrona: nerka zawieszona w poprzek piersi, termos z kawą || Sea: Duża, czarna torebka na ramię z przywieszką-szmacianką, część magicznych przedmiotów wśród biżuterii
Broń :
Walter P99 dawno temu zabrany Moriemu - gdzieś na dnie torby
Zawód :
projektant magicznych przedmiotów codziennego użytku || Bogu ducha winna dziennikarka
Kontrahent :
(nie)chciany asystent Saul Fyortersole?
Stan zdrowia :
fizyczny nienaruszony, ogólnie hemofobia || EVENT: trauma po widoku wybuchającego ciała Artemis i/oraz budzący się lęk przed krwią + częściowa niepoczytalność i fantomowe bóle (Koszmar)
https://spectrofobia.forumpolish.com/t264-iskra https://spectrofobia.forumpolish.com/t265-czy-ze-zmrozonego-serca https://spectrofobia.forumpolish.com/t266-kontakt-iskra-rosenthal-eva-markovski https://spectrofobia.forumpolish.com/t1088-iskra
IskraWybryk Natury
Re: Sztab Fyortersoli
Czw 6 Paź - 1:48

Zabawiany? Muzyka tworzona na żywo, przed sami nosami i sercami zdolna jest poruszyć nawet polityków, nawet wojowników. Wskazywały na to zapatrzone twarze oddziału, ich mimowolne przysunięcie się do grającej Marionetkarki. Muzyka łagodzi obyczaje, a dobrze, by żołnierze wyciszyli się przed następną próbą – w końcu słyszała, że stoczyli potyczkę jeszcze przed przybyciem do sztabu. Nawet jeśli teraz jeszcze nie wierzyli, że jest zdolna uleczyć ich na taką skalę, wierzyła, że sam nośnik miał w sobie moc. Gdyby chciała sparaliżować ich strachem, z pewnością należałoby zagrać inną, bardziej szarpaną melodię, choć przez myśl przeszło jej, że ballada wyciskająca nie tylko łzy wzruszenia, ale i mocz z przestrachu dopiero byłaby widowiskiem. Wyszczerzyła się wtedy, zupełnie nieadekwatnie do płynącej melodii, choć nie zgubiła rytmu. Powietrze wokół wydawało się jakby naelektryzowane, oddychało się łatwiej, a zmęczenie spływało i odchodziło w niepamięć. Zadrapania i siniaki wchłaniały się, a ludzie wokół odzyskiwali siły jak po dobrze przespanej nocy. Sama Eva nie odczuwała tej mocy, nietrudno było jednak zauważyć różnicę na otaczających ją twarzach. Dowódca oddziału stał za daleko, ale Saul przypatrywał się jej z dziwną intensywnością. Ulga na twarzach żołnierzy napełniała ulgą i ją, i nietrudno było w tym samozadowoleniu uśmiechać się coraz szerzej. Ci, którzy byli zbyt nieufni, by uwierzyć kobiecie i nie opuścili barier mentalnych, niech teraz żałują.
Gdy po dwóch lub trzech minutach melodia dobiegła końca, Eva zatrzymała się w ostatniej pozie, z policzkiem przytulonym do szkła skrzypiec, z dłonią co zawisła nad instrumentem jeszcze jakby w oczekiwaniu, i wsłuchiwała się w ciszę. Tę ciszę, która nastawała zawsze po ostatnim dźwięku; ciszę, która niezmącona była jeszcze przez oklaski, okrzyki czy przez wznowioną rozmowę. Ciszę, w ciągu której kontempluje się usłyszany właśnie cud muzyki, nawet jeśli tylko przez sekundę lub jej ułamek. Wreszcie zamrugała, wracając do żywych i poprosiła donośnie, z przepony:
— Jestem waszym Bardem. Jeśli są jeszcze jacyś poszkodowani albo niewyspani, niech podejdą. Ci z chorobami przewlekłymi i bólami też. — Tego nie potrafiła na stałe uleczyć, ale wyrównanie ich stanu do najlepszego, na jaki było ich stać musiało wystarczyć. Samo uśmierzenie bólu chromej nogi na godzinę czy dwie z pewnością stanowiło błogosławieństwo. — Jeśli ktoś z was posiada moc albo zaklęcie usypiania, wywoływania iluzji, halucynacji, może coś innego co może zadziałać na wrogawroga, na Boga! — zapraszam tutaj do siebie. Też możemy to wykorzystać.
Na razie jednak zebrała się do zejścia ze swej prowizorycznej sceny i ujrzała wyciągniętą rękę Marionetki-ochroniarza. Zapatrzyła się na nią, na gest tak znajomy i odległy zarazem, bo właściwy życiu we Francji, pod okiem matki i innych panien z dobrych domów, nawiązujący do tańców, flirtów i robienia dobrej miny do złej gry. Tutaj też go spotykała, też wyciągano ku niej dłonie pomagające wysiąść z powozu i proszące do tańca, jednak po raz pierwszy od bardzo dawna tak wyraźnie uderzył ją  dysonans między światami. Nie była t a m; była tu i to wszystko było prawdziwe. Prawdziwe były pewnie śmiertelnie parzące fajerwerki nad ich głowami, prawdziwe były bronie u pasa żołnierzy, prawdziwe były wykrzykiwane rozkazy do wymarszu.

Znów zamrugała, otumaniona, i jej spojrzenie skrzyżowało się z tym błękitnym, Marionetki. Gdyby miała czas i możliwość, grzechem byłoby takiej twarzy nie uwiecznić w obrazie. Kwadratową szczękę i przenikliwe spojrzenie dobrze oddałyby piórko i tusz, ale poruszał się tak cicho i płynnie, że w tej samej chwili stwierdziła, że mocne linie tylko zakłamałaby rzeczywistość, skrzywiły zaskakująco smukłe dłonie i tę tak nie na miejscu wstążkę, ściskającą nad karkiem czarne włosy. Chwyciła mocno jego bark, ignorując pomocną dłoń i zeskoczyła, ani nie rezygnując, ani nie korzystając z jego pomocy. Nie była panną w potrzebie, choć rozumiała, że część konwenansów po prostu tak wyglądała. Stanęła przed nim i zadarła głowę, by spojrzeć mu w twarz. Patrzył jej w oczy bez krztyny nieśmiałości.
— Saul. Jestem Iskra. — Nie było sensu używać pseudonimu, skoro stał obok podczas części rozmowy z Phoebiusem, tak jak i nie było teraz sensu w „panowaniu” sobie. — Mogę cię prosić, żebyś nosił ze sobą moją torbę? W środku jest apteczka, eliksiry w metalowych piersiówkach i inne drobiazgi. Gdyby doszło do walki — potoczyła niezbyt spokojnym spojrzeniem po oddziale wokół — zwłaszcza gdyby doszło do walki, zostaw ją koło mnie. Skrzypce wolę mieć przy sobie. Na czym dokładnie polegają twoje „zdolności”?
— Tnę i siekam to, co chce cię pociąć i posiekać. Z magią miejmy nadzieję poradzą sobie inni.
Spojrzała nań, nieco zaskoczona. Dotychczas spotykała się raczej z dość bezosobowymi Marionetkami, a na pewno cichymi i pozbawionymi jako takich emocji. Jakby czytając jej w myślach, Saul ironicznie kontynuował:
— Bardzo więc proszę, nie daj się pociąć i posiekać, bo Phoebius obetnie mi premię.
Eva parsknęła, wpół śmiechem, wpół z niedowierzania. Jego absurdalna pewność siebie zakrawała na żart, zupełnie jak z jakiegoś mema. Gdy wzrok powędrował jej ku przypiętej u pasa katanie, poczuła ciężar własnego noża, ciężar rzeczywistości.
— W takim razie pomóż mi przypomnieć sobie podstawy — rzekła, odkładając futerał pod kolumnę i sięgnęła ku Saulowi dłonią, ignorując nienaturalny chłód jego skóry. Odebrała mu torbę, rzuciła obok skrzypiec i jednym ruchem wyciągnęła nóż z pochwy na krzyżu. Wojskowi poruszali się wokół nich jak rzeka, opływając wokół, wykonując rozkazy, niecierpliwie, a może nerwowo, oczekując. Nie mieli za wiele czasu, bo w każdej chwili mogli podejść do nich żołnierze, których poprosiła, mógł zjawić się Phoebius, mógł nadejść rozkaz do wymarszu, ale Eva chciała, musiała, potrzebowała coś zrobić z dłońmi, a skoro na razie nie mogła grać, zamierzała poćwiczyć, tak jak gorączkowo powtarza się materiał ostatnie kilkanaście minut przed egzaminem.
Poruszała ramionami i wykonała skręty, rozgrzewając mięśnie i ścięgna, a potem nakazała mu odebrać sobie nóż. Niech czuje się spokojny, że jego pensja jest bezpieczna, bo ruda tanio skóry nie odda.

Gdyby faktycznie zgromadzili się następni poszkodowani lub osoby z mocami, o których mówiła, oderwie się od zmagań z Saulem, tak samo w przypadku nadejścia Phoebiusa lub posłańca. Razem z jej strażnikiem byli gotowi do wyruszenia w zasadzie natychmiast, do sprawnego działania Eva potrzebowała jedynie wiadomości o swoim miejscu w oddziale oraz pozostałych informacji, o które poprosiła Phoebiusa.


Kolejka zamieniona przy porozumieniu z drugim graczem

Powrót do góry Go down





Clio
Gif :
Sztab Fyortersoli Elden-ring-age-of-the-stars_1
Godność :
Clio Fyortersole
Wiek :
22 lata
Rasa :
Marionetka
Wzrost / Waga :
160 cm / 40 kg
Znaki szczególne :
cztery ręce, jedno oko
Pod ręką :
.
Kontrahent :
Phoebus
Stan zdrowia :
zdrowa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t892-clio https://spectrofobia.forumpolish.com/t939-astralne-archiwum https://spectrofobia.forumpolish.com/t1017-sekretarzyk-clio https://spectrofobia.forumpolish.com/t1077-clio
ClioAstralna Archiwistka
Astralna Archiwistka
Re: Sztab Fyortersoli
Nie 16 Paź - 22:32
Marionetka była przytłoczona natłokiem informacji, jakich była świadkiem po przekroczeniu magicznego progu namiotu. Świat na zewnątrz, choć przepełniony mackami batalii, był jasny od porannego słońca. Jasnozielona trawa jaśniała odbijając promyki słońca. Namiot był ciemny, chroniony przed docierającym wszędzie blaskiem. Najważniejszy był jednak gwar panujący wewnątrz. Poza namiotem niewiele mówiono. Wyczekiwano tego co miało nadejść już za chwilę. Wewnątrz nieustannie wymieniano się spostrzeżeniami, uwagami czy pomysłami.

Marionetce od tej nagłej zmiany zakręciło się w głowie i delikatnie pochyliła się do przodu. Szybko jednak odzyskała równowagę wykonawszy krok w przód i dolnymi rękoma chwyciła materiał swojego "munduru"
- Zajmę się swoim zadaniem. - Odparła i wkroczyła na sam środek namiotu, a zarazem do centrum swego Astralnego Archiwum by po raz kolejny wypełnić pomieszczenie gwiazdami.

Widziała swym zamkniętym okiem plany Miasta Lalek - tak aktualne jak tylko były dostępne dla rodziny Fyortersole. Miała przed okiem także zebrane informacje o możliwościach obu walczących stron. Starała się dostrzec porządek w chaosie i poszukiwać odpowiedzi w niepewnej przyszłości.

Archiwistka zatrzymała się w swych rozmyślaniach. Złączyła ręce i zdała sobie sprawę, że gwar sztabu zmącił jej trzeźwe spojrzenie. Chciała odkryć przyszłość za pomocą teraźniejszości. To było nierozważne. Pozbawiła się w ten sposób klucza do uzyskania odpowiedzi - zupełnie jak gdyby próbowała przebić drzwi za pomocą drobnych, marionetkowych piąstek, zamiast cofnąć się i po klucz.

Pozbawiła się kontekstu, a bez niego nie mogła skutecznie zrozumieć tego co Vincent Zora chciał osiągnąć. Bez wątpienia, gdyby liczyła się wyłącznie teraźniejszość, to Eleonora nie zawahałaby się wysadzić mostu porzuciwszy jego północny skrawek. Przeszłość zadecydowała jednak o tym, że Rodzina musiała strzec gmachu ofiarowanego ich byłemu przywódcy.

Clio Fyortersole, Astralna Archiwistka spojrzała więc w przeszłość. Gang Vincenta był stosunkowo młody, niemal tak młody jak sama Clio. Rozrósł się niesamowicie, podobnie jak wiedza zgromadzona w Astralnym Archiwum. Zora walczył od wielu lat. Najpierw z MORIĄ, a później ze swoimi przeciwnikami w Mieście Lalek. Nawet podział wpływów pomiędzy największymi gangami nie zakończył wiecznej krucjaty Milicji. Walczyli z drobnymi przestępcami w imię wyższych ideałów - choć sami nie byli od nich wcale różni.

Marionetka zadała sobie pytanie, która ją przeraziło - choć pozostawała nieruchoma, siedząc w samym centrum namiotu. Co jeżeli walka jest dla Vincenta Zory tym samym, czym dla Clio Fyortersole jest gromadzenie wiedzy? Czy ona kiedykolwiek zawahała się by przekroczyć kruk nowej biblioteki, pełnej nieprzeczytanych jeszcze książek? Nie, a więc dlaczego Milicja miałaby przestać walczyć?

Nie wolno zapominać, że Most Korzenny nie jest celem, lecz jedynie przejściem. W czasach pokoju codziennie Milicjanci przechodzili koło Richardówki. Most był im potrzebny by móc walczyć w taki sam sposób, jak drzewiec jest niezbędny do władania włócznią. Jeżeli Vincent zajmie północ bez wątpienia zaatakuje wszystkimi swoimi siłami południe - być może uda mu się nawet zdobyć Pałac Gwiazd. Taki obrót spraw zwiastowałby niechybny odwrót Fyortersoli, którzy nie będą ryzykować okrążenia i odcięcia.

Jeżeli jednak Vincentowi nie uda się przełamać oporu Marionetek, to jego sytuacja stanie się znacznie trudniejsza. Siły Starego Miasta nie są wystarczające by zdobyć Pałac Gwiazd, a im dłużej Richardówka będzie w rękach Eleonory, tym bardziej będzie prawdopodobne, że Stare Miasto zaatakuje samo.

Pałac Gwiazd nie mógł bronić się samodzielnie atakowany z dwóch stron i dlatego tak ważne było utrzymanie Richardówki. Chodziło bowiem tak naprawdę o to, by to Vincent musiał dzielić swoje siły pomiędzy sam most i wznoszącą się tuż obok Akademię zamiast konieczności podziału sił Fyortersoli pomiędzy atakujących z północy i ze strony starego miasta.

Marionetka dostrzegła jednak pewną lukę, którą dotychczas pomijała. Aktualnie siły Milicji nie walczyły na dwóch, lecz zaledwie na jednym froncie. Obrońcy samego mostu byli zbyt słabi, by realnie zagrozić weteranom Zory. Clio pozostało zastanowić się tylko czy Fyortersole są w stanie zmienić tę sytuację i zmusić Vincenta do walki na dwóch frontach oraz jakie wiążą się z tym zagrożenia.



⋆˖⁺‧₊☽◯☾₊‧⁺˖⋆
MOONLIGHT BLUE
STARS ARE GLOWING

ANEW

Powrót do góry Go down





Phoebus
Gif :
Sztab Fyortersoli 6f7995a551a48242da1234ce2d5455a2
Godność :
Phoebus Richard Fyortersole
Wiek :
54 lata, wygląda na wczesną trzydziestkę
Rasa :
Marionetkarz
Wzrost / Waga :
180/78
Znaki szczególne :
Wypalone, puste oczodoły zasłonięte srebrną maską, nieznacznie zgarbiona postawa
Pod ręką :
złoty zegarek na łańcuszku, krótki miecz schowany pod płaszczem, pieniądze, Enyo
Broń :
krótki miecz
Zawód :
Capo Fyortersoli, twórca Marionetek
Kontrahent :
Clio
Stan zdrowia :
Zdrowy
https://spectrofobia.forumpolish.com/t894-phoebus-fyortersole https://spectrofobia.forumpolish.com/t1018-listy-phoebusa https://spectrofobia.forumpolish.com/t1108-phoebus
PhoebusKoszmarny Augur
Koszmarny Augur
Re: Sztab Fyortersoli
Sro 19 Paź - 14:50
Pięciuset ludzi. I choć liczba ta bledła w obliczu tysięcy istnień poległych na polach konwencjonalnych bitew, dla liczącego niecałą setkę oddziału Lupi była to przewaga znacząca – i jasny sygnał, by nie wdawać się w niepotrzebną walkę. Byłoby to niczym innym niż samobójczą szarżą lichego czółna na piętrzące się fale wzburzonego morza.
Ty również. —  wysłał Clio krótką grzeczność za pomocą telepatii, nim jego uwaga na powrót skupiła się na stojącej przed nim Iskrze.
Phoebus w swoim krótkim jak na lustrzaną istotę życiu doświadczył dostatecznie wielu konfliktów, by wiedzieć, czego się po niej spodziewać. I choć dla wielu zapewne bitwa była okazją, by sprawdzić swoją odwagę i męstwo oraz splądrować co tylko da się splądrować i nie jest na stałe przymocowane do ziemi, Marionetkarz już dawno nie był tym samym młokosem, który razem ze swoim oddziałem ochoczo szturmował pozycje moryjczyków kierowany li-tylko poczuciem patriotycznego obowiązku. Odwrócił głowę od Iskry i zadarł ją do góry, twarz kierując w stronę iglicy wieńczącą wieżę spichlerzową.
Na odłożenie konwenansów na bok przyjdzie jeszcze czas, cieszmy się tą krótką chwilą przed burzą w otoczce splendoru Pałacu Gwiazd, nim rzucimy się w wir bardziej prymitywnych uciech. — któż by przy zdrowych zmysłach dobrowolnie chciał kroczyć pod ostrzałem artyleryjskim? — Phoebus. „Panie Fyortersole” zapewne niepotrzebnie odwracałoby tuziny głów. — wszak Rodzinę łączyły nie tylko więzy krwi, a nazwisko nosili również zasłużeni sprzymierzeńcy, którzy honorowo zostali weń wchłonięci.
Choć siły Fyortersole składały się z rozmaitych grup, rozkazy co do większości spraw były zunifikowane. Nacieszywszy swój wyimaginowany wzrok widokiem nieba, na którym rozgrywał się prawdziwy spektakl magicznych ogni, z wąskim uśmiechem odwrócił twarz do Iskry.
Proszę, nie krępuj się. Delia i Poppelia nie gryzą i zapewne z chęcią podzielą się swoimi talentami i wytycznymi przekazanymi medykom. — uniósł kapelusz żegnając w ten sposób umuzykalnioną Marionetkarkę.

I choć występ trwał w najlepsze, to Phoebusowi nie dane było długo trwać w zadumie. Znajoma twarz mignęła w tłumie i zmaterializowała się przed mężczyzną w postaci jednego z przybocznych jego matki – nie wieściło to zatem niczego dobrego.
Witaj, Arturze. Nie inaczej. — westchnął i zbliżył się do stołu, odruchowo pochylając się nad nim, by móc przestudiować mapę.
Rozkazy zdawały się być proste, toteż Phoebus nie miał do niego żadnych pytań – zapewne zlekceważył to przez fakt, że w każdej chwili mógł skomunikować się bezpośrednio z Clio, aby doprecyzować otrzymane informacje. Zapewne bez wpływu nie pozostał również fakt, że Marionetkarz poczuł w swoim ciele gwałtowny przypływ adrenaliny – nie było innego wyjścia, niż uciekać lub walczyć.
Zatem niech będzie, skoro przypaść ma nam rola lisowczyków, niech tak się stanie. Wyruszamy niezwłocznie.

Admet!  — przywołał do siebie jednego ze swych oficerów — Koniec przedstawienia. Kości zostały rzucone, zbierz ludzi do wymarszu. Wyruszamy przepłoszyć Zorczyków spod Pałacu Gwiazd. Rozdzielili się i przemieszczają się w małych grupkach, polują na naszych zwiadowców. Dowództwo mówi, że mamy nie wdawać się w bezpośrednią walkę, a jedynie przepłoszyć ich z naszych terenów, które zajęli. Nie bijcie się więc niepotrzebnie, mamy być jak straszne widmo – szybko pojawiamy się i jeszcze szybciej znikamy, bo ze strony Starego Miasta nadciągają główne siły Zory. Mają nad nami przewagę liczebną. Nie igrajmy niepotrzebnie z losem, Fortuna bywa mściwa dla naiwnych głupców. — przez twarz Phoebusa przeszła zmarszczka niezadowolenia, a dłoń uniosła się do pulsującej skroni — Nie rozdzielamy się, aby ewentualny odwrót przebiegał jak najsprawniej. Zwiadowcy będą nas osłaniać.
Oczywiście Phoebusie, już się robi. — skinął krótko głową i odwróciwszy się płynnie na obcasie odmaszerował w kierunku zebranych dookoła podestu żołnierzy wykrzykując pod ich adresem krótkie rozkazy.

Z pewnym zniecierpliwieniem przyglądał się, jak ludzie z jego oddziału w pośpiechu uwijają się w przygotowaniach – poprawiają odzienie, naciągają zbroje, sprawdzają swój ekwipunek. Phoebus mógłby przysiąc, że ich gorączka zaczyna się mu udzielać, toteż nim jego ludzie uformowali klin, wzrokiem odszukał swoją zbyt narwaną zgubę.
Charlotte!  — płowowłosa Cyrkówka z krótkim „tajest!” zbliżyła się i w przesadzonej manierze zasalutowała — Zbierzesz swoją grupę operacyjną, wiesz, kto jest ci przydzielony. Waszym zadaniem będzie ubezpieczanie głównego korpusu od flank. Doglądacie zagrożenia i nas informujecie, w razie dostrzeżenia wroga nie krępujcie się – daję wam wolną rękę. Niezwłocznie masz mnie poinformować, gdy zauważysz, że ludzie Vincenta zaczynają się sensownie organizować – to sygnał do odwrotu. Nie oddalajcie się zbyt daleko od Pałacu Gwiazd, nie jesteśmy gotowi do samodzielnej walki z głównymi siłami Zory, w związku z czym możemy mieć problemy, by udzielić wam pomocy. Stawiacie na dywersję.
Dywersja to moje drugie imię! — wyszczerzyła ostro zakończone drobne ząbki w szerokim uśmiechu — No to na co czekacie, do mnie, do mnie! Idziemy zabawić się z ludźmi Vincencika! Widzę, jak tryskacie optymizmem, podoba mi się to! — dookoła podekscytowanej kobiety sformował się liczący kilkanaście osób mały oddział lekko wyposażonych osób, które dotychczas pełniły funkcję zwiadowców.

Z tłumu wojskowych krzątających się po obozie wyłoniły się dwie kobiece postacie bez wątpienia zmierzające w kierunku gawędzącej z Saulem Iskrze. Choć wyglądały niemalże identycznie, różnił je strój – pierwsza z nich ubrana była w lekką skórzaną zbroję, spod której wyzierały fragmenty błękitnawej tuniki, a druga ubrana była w prosty mundur Fyortersoli, na który narzuconą miała krótką pelerynkę w odcieniach różu.
Bard, tak? — do kobiety oraz towarzyszącej jej Marionetce zbliżyły się dwie bliźniacze kobiety o płomiennych włosach w obstawie ich błękitnoskórych ochroniarzy — Jestem Delia. — przedstawiła się jedna z nich wyciągając w kierunku Iskry bladą dłoń upstrzoną jasnymi pieprzykami — A ja Poppelia. — dorzuciła druga i dygnęła w przesadzonej manierze, po czym synchronicznie roześmiały się wspierając o towarzyszących im Marionetkach — Słyszałyśmy, że jesteś trzecią do naszego uzdrowicielskiego trio! Admet kazał nam się zbierać. — twarz Deli przybrała strapioną maskę — Podobno ze sztabu popłynęły rozkazy, że mamy przegonić Zorczyków spod Pałacu Gwiazd.  — rzuciła jakby od niechcenia Poppelia — Nic strasznego, raczej nikt nie powinien ucierpieć, ale lepiej, byśmy ich ubezpieczały. — Baśniopisarki wymieniły ukradkiem porozumiewawcze spojrzenia — Pójdziesz z nami!— ostatnie zdanie wypowiedziały równocześnie posyłając Marionetkarce promienne uśmiechy — Nie wiemy, ile Phoebus ci przekazał, obstawiamy, że zapewne nic, więc pozwól, że cię wtajemniczymy. — jeżeli Iskra nie oponowała, Baśniopisarki ujęły ją pod ramiona, w przeciwnym razie poprzestały tylko na lekkim dotknięciu ją w ramię — Leczymy wszystkich z oddziału. W większości to nie są najemnicy ani zaciągowi, tylko „przyjaciele” Rodziny. Jak się zapewne domyślasz, niezbyt dobrze to by zostało odebrane, gdybyśmy zostawili któregoś z nich na łaskę lub niełaskę Zorczyków. Idziemy praktycznie na same tyły formacji, mimo wszystko walczymy w mieście i miło być odpowiednio zasłoniętym! — Poppelia machnęła niedbale ręką, a oczy o czerwonych tęczówkach uważnie wbiła w Iskrę – Masz jakieś pytania?

Powrót do góry Go down





Iskra
Gif :
Sztab Fyortersoli DsVkl5j
Godność :
Eva M. Markovski // Iskra (Étincelle) Rosenthal
Wiek :
wizualnie 20+, mentalnie z 55 i ciut.
Rasa :
Człowiek z lustrzanym dziedzictwem? Zludziały Marionetkarz? Od pewnego czasu po prostu taktycznie omiń to pytanie.
Wzrost / Waga :
1,65 m // 54 kg
Znaki szczególne :
piegowata skóra, ognistorude włosy, nienaturalnie jasnozielone oczy (u Ludzi nosi przyciemniające soczewki); roślinny tatuaż na prawej połowie pleców, blizny na lewym przedramieniu i brzuchu
Pod ręką :
Frank i Ivor: kopertówka z Bezdenną Sakwą w środku || Wrona: czarna nerka ze szmacianką-zabawką przewieszona w poprzek piersi || Wrona: nerka zawieszona w poprzek piersi, termos z kawą || Sea: Duża, czarna torebka na ramię z przywieszką-szmacianką, część magicznych przedmiotów wśród biżuterii
Broń :
Walter P99 dawno temu zabrany Moriemu - gdzieś na dnie torby
Zawód :
projektant magicznych przedmiotów codziennego użytku || Bogu ducha winna dziennikarka
Kontrahent :
(nie)chciany asystent Saul Fyortersole?
Stan zdrowia :
fizyczny nienaruszony, ogólnie hemofobia || EVENT: trauma po widoku wybuchającego ciała Artemis i/oraz budzący się lęk przed krwią + częściowa niepoczytalność i fantomowe bóle (Koszmar)
https://spectrofobia.forumpolish.com/t264-iskra https://spectrofobia.forumpolish.com/t265-czy-ze-zmrozonego-serca https://spectrofobia.forumpolish.com/t266-kontakt-iskra-rosenthal-eva-markovski https://spectrofobia.forumpolish.com/t1088-iskra
IskraWybryk Natury
Re: Sztab Fyortersoli
Czw 20 Paź - 3:57
Eva roześmiała się po raz kolejny, choć ciężko dyszała. Kilka rudych kosmyków wysunęło się spod ciasno splecionego węzła, a kurtka kobiety leżała rzucona na pudło ze skrzypcami. Saul oczywiście nie musiał się rozbierać, siłą rzeczy i istotą bytu nawet się nie zasapał, ale wydawał się zadowolony z takiego obrotu spraw. Też by była zachwycona, gdyby się okazało, że człowiek, którego miała leczyć umie uleczyć się sam. W międzyczasie na ile potrafiła, opowiedziała mu o zakresach jej samoobrony, właściwości żywej zawieszki Mr. Limpeta, sposobie działania Della Piety, posiadanej magicznej biżuterii, zabranych runach Zaklinania. Te ostatnie wzięła bardziej do noży, z przyzwyczajenia preppersa niż myśli, że u jej boku faktycznie stanie ktoś władający mieczem.
Kilka minut i kilka prób z ostrzem wystarczyło, by Iskra się rozluźniła, rozgrzała z chłodu stresu i poranka. Marionetka nie była w stanie udzielić jej żadnych bliższych informacji, a nie uśmiechało jej się biegać po całym ogrodzie w poszukiwaniu uzdrowicieli. Albo odciągać od pracy tych z namiotów. Którzy i tak nie ruszali w pole. Nadal była wściekła, że Phoebus tak ją zbył, ale naraz hektyczne dotąd przygotowania stały się w jakiś sposób i bardziej gorączkowe, i zorganizowane, i Eva zrozumiała, że coś się zmieniło. Coś się stało.
No ale nadal, kurwa, nie wiedziała co, bo jej dowódca lubił być zagadkowy.

Zdążyła na powrót założyć brygantynę i porządkowała właśnie lnianą tkaninę koszuli, gdy dopadły do nich bliźniaczki. Eva nie musiała się bać o przegrzanie po treningu – powrót do rzeczywistości znów odjął z jej twarzy i dłoni całe ciepło.
Spojrzała bystro na dziewczęta, które wcześniej przedstawiono jej jako uzdrowicielki. Jak dla Evy, były zbyt radosne jak na osoby wyruszające na bitwę. Z drugiej strony, otwarcie mówiły, że potyczka nie powinna przysporzyć Fyortersolom trudności. Oby.
Była jednak wdzięczna za wszystkie te informacje, z którymi przybyły. Gdyby nie ich starania, Iskra z Saulem najprawdopodobniej zostaliby niechcący pod tym drzewem, a Phoebus mógłby winić tylko siebie.
— T a k w ł a ś n i e! — miała ochotę wykrzyczeć w odpowiedzi na ich słowa. Wreszcie ktoś, kto też przyznaje w najlepszym razie ekscentryczność, w dużo gorszym – niekompetencję ich dowódcy. Nie powiedziała jednak ani słowa, bo choć bliźniaczki zachowywały się niezwykle przyjacielsko, jej przyjaciółkami nie były. Musiała pamiętać, że była między obcymi ludźmi. Gdy próbowały do niej sięgnąć, cofnęła się płynnie w tył, wpadając na szeroką pierś Saula, więc dotknęły tylko przedramion w rękawach kurtki. Tyle mogła znieść. Najwyraźniej nie pochodziły z zimnego chowu, jak Eva.
— W jaki sposób otrzymujemy rozkazy? Czy oficerowie mają jakieś odznaczające się munduhy? — Ruda na ułamek sekundy przymknęła powieki i wzięła tak głęboki oddech, że pod plecami znów poczuła ciało Saula. Nadal tam stał? Obróciła się na pięcie i chwyciła półotwarty, dedykowany futerał skrzypiec. Dociskała paski i zastanawiała się czy w ogóle wie, czego nie wie. — Jestem w Krainie Luster od roku, więc nie mam  ż a d n e g o  pojęcia jak działają tu takie rzeczy — rzekła w końcu bez skruchy. — Przypuszczam, że ranni będą przenoszeni na tyły, do nas, ale jeśli nie damy rady zaleczyć ran do końca to zostają z nami czy ktoś będzie oddelegowany, by przehransportować ich do Pałacu?
W końcu odparcie sił Zory w każdej chwili mogło się zmienić w coś innego – w jedną lub drugą stronę. A może to nie były właściwe pytania i Evę po prostu paraliżował największy lęk perfekcjonistów – miała wziąć udział w czymś, czego nigdy nie ćwiczyła, i musiała to zrobić świetnie. Albo ktoś zginie.
Przełknęła ślinę i uśmiechnęła się do kobiet.
— Zdaję się na waszą opiekę, Delio, Poppelio. Moje skrzypce przetwarzają magię osobistą na obszahową, więc jeśli znacie kogoś o przydatnych umiejętnościach to mogę tak poszerzyć każde zaklęcie i moc, jak długo dotyczą żywych istot. Jak najbardziej łączy się to z naszym leczeniem i pobieha tylko część dostępnej magii, więc powiedziałabym, że to ekonomiczne. — Uśmiechnęła się znów, tym razem krzywo i przewrotnie. Równocześnie poszukała spojrzeniem Saula, czy jest już gotowy do drogi, czy ma jej torbę. Ruszyła za bliźniaczkami ku żołnierzom, Marionetka ruszyła za nią, wspierając rękę na rękojeści miecza. Dopiero gdy przypasał ją na powrót, z bliska dostrzegła, że katana jest bardzo, bardzo długa.
— Ça va aller. Ça va aller.


Ostatnio zmieniony przez Iskra dnia Sob 12 Lis - 17:41, w całości zmieniany 1 raz

Powrót do góry Go down





Tyk
Gif :
Sztab Fyortersoli D93840e52cb57748d5a24bdfa761040295dab6ee
Godność :
Lord Protektor, Arcyksiążę Agasharr I Rosarium
Wiek :
30 lat
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
178/75
Pod ręką :
Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae), Divard, zabawki
Zawód :
Lord Protektor Krainy Luster
Specjalne :
Główny Administrator
https://spectrofobia.forumpolish.com/t233-agasharr-rosarium#284 https://spectrofobia.forumpolish.com/t914-archiwa-arcyksiazece https://spectrofobia.forumpolish.com/t497-kancelaria-arcyksiazeca https://spectrofobia.forumpolish.com/t1121-tyk
TykArcyksiążę
Arcyksiążę
Re: Sztab Fyortersoli
Sob 22 Paź - 1:13


Sztab Fyortersoli


Wątek Phoebus, Clio, Iskra


Oddział dowodzony przez Phoebusa został przygotowany tak dobrze, jak pozwalały na to zmienne i nie znoszące zwłoki warunki pola bitwy. Nie było jednak teraz czasu na dodatkowe ćwiczenia, czy musztrę. Po przejściu przez okazały hol Pałacu Gwiazd znaleźli się na placu przed pozycjami Fyortersoli.

Ludzie Phoebusa po swojej lewej stronie mieli zajęty przez Fyortersoli most. Pozycje na nim były bezpieczne - próba przejścia przez przeprawę bez zajęcia Richardówki oznaczałaby konieczność walki na dwóch frontach i wielkie ryzyko rzezi najbardziej prestiżowych oddziałów Milicji. Ryzyko, którego Vincent nie mógł podjąć. Po prawej stronie biegła Aleja Korzenna. To jednak naprzeciwko siebie sprzymierzeńcy rodziny mieli swoich wrogów.


W kilku wąskich uliczkach dało się już dojrzeć niewielkie, liczące do tuzina osób grupy Milicjantów. Nie wyglądali jednak jak zaprawieni w boju żołnierze a na widok znacznie większego oddziału Fyortersoli większośc z nich przywarła do ścian. Największa grupa licząca ponad dwadzieścia osób znajdowała się na szerokiej alejce obok Muzeum. Żołnierze Zory w pośpiechu sformowali swoje szyki.


Phoebus mógł zdecydować o tym w jaki sposób wykona swoje zadanie. Podzieli swoje siły, czy też uderzy wszystkimi na największą grupę, a może jedynie ograniczy się do manifestowania swojej obecności i stworzy zagrożenie, zagrozi użyciem siły licząc, że blef przyniesie większe korzyści niż ryzykowany atak.


Niemniej istotne zadanie stało przed medykami, w tym Iskrą. Musieli znaleźć odpowiednie miejsce do tego, by przygotować prowizoryczny punkt medyczny, gdzie mogliby leczyć rannych. Bez wątpienia w murach Pałacu Gwiazd jest bezpiecznie, lecz ten jest stosunkowo daleko od pola bitwy oraz musiałby mieć otwarte bramy - a to jest dość ryzykowne. Drugie miejsce - Most Korzenny - wydaje się być miejscem, które w każdej chwili może pojawić się na linii frontu, lecz bez wątpienia łatwiej będzie transportować na most rannych. Ostatnie miejsce - przed Muzeum - jest bardzo blisko frontu i choć bezpieczne - na tyłach wojsk Phoebusa, to ze swej natury sam punkt dość szybko musiałby zostać porzucony. Skoro tylko Zora przegrupuje swoje siły i ściągnie posiłki. Iskra jest proszona o przedstawienie stanowiska swojej postaci na temat tego, gdzie powinien zostać rozstawiony punkt medyczny.


Tymczasem Clio kontynuuje swoje rozważania. Musi uwzględniać nie tylko posunięcia własnych oddziałów, lecz przede wszystkim możliwości jakimi dysponuje wróg - choć te częściowo były ukryte za mgłą. Marionetka musi też zdecydować, czy sensowniej będzie pozostać na zajętych defensywnych pozycjach - wierząc w ich grube mury - czy lepiej jest wyprowadzić atak, odsłaniając się tym samym za cenę inicjatywy.

Kolejka: Dowolna

Gracze mają czas na napisanie posta do 5 listopada.
Mogą w tym czasie wymienić między sobą 1 post na gracza.

Powrót do góry Go down





Iskra
Gif :
Sztab Fyortersoli DsVkl5j
Godność :
Eva M. Markovski // Iskra (Étincelle) Rosenthal
Wiek :
wizualnie 20+, mentalnie z 55 i ciut.
Rasa :
Człowiek z lustrzanym dziedzictwem? Zludziały Marionetkarz? Od pewnego czasu po prostu taktycznie omiń to pytanie.
Wzrost / Waga :
1,65 m // 54 kg
Znaki szczególne :
piegowata skóra, ognistorude włosy, nienaturalnie jasnozielone oczy (u Ludzi nosi przyciemniające soczewki); roślinny tatuaż na prawej połowie pleców, blizny na lewym przedramieniu i brzuchu
Pod ręką :
Frank i Ivor: kopertówka z Bezdenną Sakwą w środku || Wrona: czarna nerka ze szmacianką-zabawką przewieszona w poprzek piersi || Wrona: nerka zawieszona w poprzek piersi, termos z kawą || Sea: Duża, czarna torebka na ramię z przywieszką-szmacianką, część magicznych przedmiotów wśród biżuterii
Broń :
Walter P99 dawno temu zabrany Moriemu - gdzieś na dnie torby
Zawód :
projektant magicznych przedmiotów codziennego użytku || Bogu ducha winna dziennikarka
Kontrahent :
(nie)chciany asystent Saul Fyortersole?
Stan zdrowia :
fizyczny nienaruszony, ogólnie hemofobia || EVENT: trauma po widoku wybuchającego ciała Artemis i/oraz budzący się lęk przed krwią + częściowa niepoczytalność i fantomowe bóle (Koszmar)
https://spectrofobia.forumpolish.com/t264-iskra https://spectrofobia.forumpolish.com/t265-czy-ze-zmrozonego-serca https://spectrofobia.forumpolish.com/t266-kontakt-iskra-rosenthal-eva-markovski https://spectrofobia.forumpolish.com/t1088-iskra
IskraWybryk Natury
Re: Sztab Fyortersoli
Nie 13 Lis - 1:38
Oczywiście, że Eva zadawała pytania jakby strzelała z karabinu maszynowego! Chciałaby zobaczyć te wszystkie istoty gdy próbują kupić w Glassville przejazdówkę w biletomacie autobusu! Wtedy by pogadali jak to jest gdy otacza cię magia, której za cholerę nie rozumiesz.
Później jednak maszerowali przez Pałac Gwiazd, którego artystyczna dusza Iskry nie potrafiła opisać inaczej niż „wspaniały”, więc skupiła się na tej odrealnionej myśli, że chciałaby tu kiedyś wrócić, a jeszcze następne później stanęli u jego bram, by ruszyć w uliczki naprzeciwko i wtedy już odebrało jej mowę na dobre. Czuła jedynie pięść zaciśniętą na gardle i żołądku.
Mimo, że znajdowały się na tyłach formacji, kobieta była boleśnie świadoma zagrożenia, w jakie wchodzili. Och, no pewnie, że nie była narażona tak bardzo jak zwiadowcy czy żołnierze Fyortersoli, ale czy nie było innego wyjścia niż rzucać na rzeź ponad sto osób? Albo zgładzić tyle samo? Dobrze wiedziała o czym cichcem rozmawiali ze sobą Marionetkarze ze sztabu – po drugiej stronie konfliktu stały osoby tej samej rasy, tego samego pochodzenia co oni; w tym momencie ni mniej, ni więcej, a rozpoczynali wojnę domową. Potrząsnęła głową. Brzydziła się manipulacją i machlojkami, ale czy nie lepiej byłoby zniszczyć życie pięciu osobom niż pozbawić żywota pięć setek? Przełknęła wzbierającą żółć. Nie miała teraz luksusu rozmyślania, co owy utylitaryzm mógł znaczyć dla niej samej, choć...
Wciągnęła gwałtownie powietrze, gdy na jej spięte ramię opadła dłoń. Szarpnęła się błyskawicznie w półobrocie do tyłu, ale przed jej twarzą zawisła inna, przyciskająca palec do własnych ust. Jaskrawoniebieskie oczy wpatrywały się w jej własne i przez bardzo długą sekundę widziała w nich swoje odbicie – kredowobiałą, nakrapianą piegami twarz i rozszerzone strachem spojrzenie. Dłoń zaciśnięta na barku pchała ją powoli i zdecydowanie do tyłu, oddalając od pozostałych dwóch uzdrowicielek na tyle, by jeszcze nie złamać ewidentnie szyku oddziału.
— ODDYCHAJ — warknął Saul, ale spojrzenie miał zmartwione, nie wściekłe. — Nie wiem co trenowałaś, ale sięgnij do tego. Oddychaj, czerp i zajmij się swoją robotą. — Zerknął na własną rękę, jakby zastanawiał się co ona tam robi i po chwili ją zabrał. — Je suis avec toi pour te protéger.
Eva zrobiła wielkie oczy, ale nic nie powiedziała. A może „nic by nie powiedziała”, bo wtedy zwróciły się do nich bliźniaczki i ruda musiała się zająć robotą.
Zrobiła wdech, tym razem długi i w miarę kontrolowany, choć dla niej zauważalnie drżący, i wypuściła powietrze przez zęby, ściskając paski pokrowca od skrzypiec. I jeszcze raz, a tym razem oddech był przedłużony, podzielony na partie, z czego ostatnie dwie wypychała boleśnie wolno, do samego bezdechu, zmuszając serce do zwolnienia szaleńczego biegu. Nic jednak nie będzie mogła poradzić na wymykający się akcent.

Wysłuchawszy bliźniaczek, pierwszą myślą i wyborem Evy był Most – wystarczająco blisko i wystarczająco daleko – wystarczająco pasywnie – jednak zmusiła się, by zacząć myśleć. (I oddychać.) Przyłożyła palec do ust, papugując gest Saula, i szybko przeanalizowała sprawę, posiłkując się masą pochłoniętych w życiu książek, a także zasadami ojca (Znajdź problem, znajdź drogę wyjścia i znajdź sposób na oba) i sztuk walki, które od małego przyswajała. Wyrzucała sobie w myślach, że nie zabrała Pozytywki Sekretów, która ukryła by ich przed ciekawskimi oczami – skoro wreszcie dowiedziała się co robi – ale nadal miała problem z  prezentami od barona Tyree. A może miała problem z nieznanymi prezentami, bo Widmo-Ra używała, a Kameę czasem zakładała, choć to potęgowanie intuicji i wrażliwości według niej nosiło jakieś złowrogie znamiona. Wreszcie zdecydowała, że zasadniczo brakuje jej podstawowych informacji. (Znowu.)
— Czy mamy pojęcie co planuje Phoebus?— Znów ta uciążliwa zabawa w głuchy telefon; miała nadzieję, że na jakimś etapie będzie mogła otrzymywać rozkazy równie bezpośrednio co bliźniaczki. Inna sprawa, że ogarnięcie setki osób w czasie rzeczywistym było czymś, co mogła podziwiać, a na pewno zrozumieć, że wymaga czasu.— Jeśli jeszcze nie, to najlepiej będzie na hazie trzymać się naszych żołnierzy. Dopóki nie ruszą w głąb uliczek, albo się nie rozproszą, lepiej być pod hęką – u Ludzi w takim momencie na skupionych razem przeciwników wypuszczano gaz. — Eva czytała zastraszająco dużo książek pomimo braku wolnego czasu. Włącznie z „Wojnami Makowymi”, które bardzo się jej podobały i nie podobały. — Optuję za fhontową ścianą Muzeum, pomiędzy krzewami gahdenii, które nas zasłonią. Będziemy schowane od ulicy, ale będzie też można obserwować zza winkla pole walki. A jeśli dowódca zmieni zamysł lub zmieni się nasza sytuacja, to miejsce przy przyczółku mostu — wskazała ręką na rzeczony tête de pont, przechodzący w zgrabny łuk, pierwszy ze zdobiących most; nie poszły w las te zajęcia przygotowawcze na architekturę! — zapewni nam równie dobrą osłonę. A na razie ja bym phoponowała trzymać się blisko oddziału.
Gdy znowu obróciła się do towarzyszek i napotkała przeciągłe spojrzenie Saula, nie wytrzymała i warknęła:
Co?
— O, od razu poczuła się raźniej!
Marionetka uśmiechnęła się kącikiem ust i rzuciła:
— Naprawdę spodziewałem się urzędniczki.
— Potem zmierzyła wzrokiem otaczające ich zabudowania i orzekła: — Znalezienie osłony i ustawienie się do niej plecami będzie dla nas wszystkich ważne— odezwał się, po części przyznając Evie rację. — Zostanie dzięki temu tylko pięć kierunków, których musimy bronić — skwitował i spojrzał pod stopy. — O ile w szeregach Zorczyków nie znalazły się bardzo dosłownie krety, cztery. We trójkę poradzimy sobie z ochroną punktu medycznego – czy to przy Muzeum czy przy łuku Mostu. Skupcie się na rannych, a walkę zostawcie nam.


Nauka umiejętności „Trzeźwy umysł” [2/25]


Ostatnio zmieniony przez Iskra dnia Czw 16 Lut - 18:24, w całości zmieniany 2 razy

Powrót do góry Go down





Clio
Gif :
Sztab Fyortersoli Elden-ring-age-of-the-stars_1
Godność :
Clio Fyortersole
Wiek :
22 lata
Rasa :
Marionetka
Wzrost / Waga :
160 cm / 40 kg
Znaki szczególne :
cztery ręce, jedno oko
Pod ręką :
.
Kontrahent :
Phoebus
Stan zdrowia :
zdrowa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t892-clio https://spectrofobia.forumpolish.com/t939-astralne-archiwum https://spectrofobia.forumpolish.com/t1017-sekretarzyk-clio https://spectrofobia.forumpolish.com/t1077-clio
ClioAstralna Archiwistka
Astralna Archiwistka
Re: Sztab Fyortersoli
Nie 13 Lis - 21:13
Przygotowania do ataku na południu, choć przepełnione trwogą i niepewnością nie mogło się równać z Richardówką, która stała się polem prawdziwej bitwy. Gdyby południe było w całości w rękach Fyortersoli to Clio nie wątpiła, że Eleonora posłałaby swoje oddziały prosto na odsłonięte Cienie Tenebres. Należało mieć jednak na uwadze, że ewentualna odsiecz spotka się z krakenobójcami, którzy mogą ją skutecznie opóźnić, a także z atakiem oddziałów Zory zgrupowanych na Starym Mieście.
To wszystko powodowało, że siły Fyoretersoli znalazłyby się na otwartym terenie pomiędzy oddziałami Zory. Próba udzielenia pomocy im oznaczałaby opuszczenie bezpiecznych schronień i wyjście w pole - tracąc tym samym walory bycia obrońcą, mogącym się ukryć za grubymi murami Pałacu Gwiazd i Richardówki.
Okazanie słabości jest zasadzką, na którą odpowiedzią jest odsłonięcie flanki. Czy ta słabość też jest zasadzką? - Zapytała Clio słuchając rozmów Marionetkarzy, którzy rozprawiali właśnie nad możliwościami Zory. Obawiano się nie tylko Krakenobójców, lecz także że słabość oddziałów idących w stronę Pałacu Gwiazd jest pozorna.
Chcą oczyścić teren zanim do boju wkroczą ich główne siły. Jeżeli jednak będzie potrzeba mogą zlekceważyć drobne niebezpieczeństwo dywersji by odciąć nasze siły na moście. - Odparł do Marionetki jeden ze zgromadzonych w namiocie stronników Fyoretersoli.
Czy nie powinniśmy ukryć w naszej słabości zasadzki i przygotować się na tę ewentualność? - Zapytała zupełnie jakby recytowała jakąś wymuszoną formułkę, lecz szybko spuściła wzrok zdając sobie sprawę, że właśnie planuje jak zabijać. Nie samodzielnie, lecz jak pomóc w tym swojej rodzinie. To była niezwykle nieprzyjemna wizja, a zarazem nieuchronna. Marionetka nie wyobrażała sobie postąpić inaczej.
Rozważamy to, jednak to mogłoby zaangażować znaczne siły i poważnie osłabić nasze zdolności obronne w Pałacu Gwiazd. Nasza zasadzka to pozorna słabość i nierzeczywisty strach. Chcemy by myśleli, że nasze siły są mniejsze i słabsze niż w rzeczywistości. Gdyby Vincent wiedział co spotka jego ludzi w Akademii, to nie liczyłby na zwycięstwo przez szybki szturm. Teraz mamy okazję wykrwawić jego doborowe oddziały, a może nawet je rozbić - gdy uda się przejąć inicjatywę.
Marionetka cicho westchnęła na dźwięk słowa "wykrwawić". Rozumiała jednak, że w takiej walce, rozgrywającej się nie na otwartym polu, lecz w labiryncie miasta, najważniejsza nie jest siła. O wiele cenniejsza była przebiegłość i zwycięstwo w długie szermierce zasadzek.
Trzeba było wykazać się nie tylko sprytem, lecz także cierpliwością oraz stanowczością. Najważniejsza była świadomość zasadzki, by móc ocenić jak realne jest zagrożenie i jakie kroki przedsięwziąć, by uczynić je pozornym.
Nawet jeżeli zaprawione w boju legiony Zory czekały w granicach Starego Miasta to powodzenia działań Phoebusa spowoduje, że nie będą mogły łatwo i sprawnie dostać się w okolice mostu. Nawet niewielkie siły, nie osłabiające zbytnio obrony Pałacu Gwiazd, będą wystarczające by zatrzymać Zorę na Alei Korzennej i innych szerokich drogach, a w tych wąskich będą ludzie Vincenta, którzy uniemożliwią przejście.
Żeby ten plan się udał konieczne było jednak wywołanie chaosu. Nie tylko sprawienie, by w oczach dowódców Zory w wąskich uliczkach czyhały całe armie lekkich oddziałów Fyoretersoli, lecz także odepchnięcie tych oddziałów, które miały pozbyć się zwiadowców.


⋆˖⁺‧₊☽◯☾₊‧⁺˖⋆
MOONLIGHT BLUE
STARS ARE GLOWING

ANEW

Powrót do góry Go down





Tyk
Gif :
Sztab Fyortersoli D93840e52cb57748d5a24bdfa761040295dab6ee
Godność :
Lord Protektor, Arcyksiążę Agasharr I Rosarium
Wiek :
30 lat
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
178/75
Pod ręką :
Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae), Divard, zabawki
Zawód :
Lord Protektor Krainy Luster
Specjalne :
Główny Administrator
https://spectrofobia.forumpolish.com/t233-agasharr-rosarium#284 https://spectrofobia.forumpolish.com/t914-archiwa-arcyksiazece https://spectrofobia.forumpolish.com/t497-kancelaria-arcyksiazeca https://spectrofobia.forumpolish.com/t1121-tyk
TykArcyksiążę
Arcyksiążę
Re: Sztab Fyortersoli
Sob 3 Gru - 22:44

Sztab Fyortersoli


Wątek Phoebus, Clio, Iskra


Oddział dowodzony przez Phoebusa przebył Pałac Gwiazd i znalazł się po jego drugiej stroniem, na przedmurzu pozycji zajmowanych przez siły Fyortersoli. Przebyli najłatwiejszą drogę i skoro tylko stanęli na rozległej Alei Korzennej, to pojawiły się problemy. Żołnierze, którym przewodził Phoebus nie byli doskonale wyszkolonym i zdyscyplinowanym wojskiem. Choć w większości rwali się do walki, ich pragnienie rozlewu krwi było raczej wadą niż zaletą. Dużo czasu zajęło synowi Eleonory rozstawienie swoich ludzi, bo co chwilę ktoś opuszczał szeregi. Czasem chcąc wystrzelić w stronę odległych Zorczyków, innym razem sprawdzić co u druha stojącego po drugiej stronie linii Fyortersoli. Oficerowie Phoebusa starali się zrobić wszystko, by zapanować nad niesfornym wojskiem i im się to wprawdzie udało, lecz stracili cenne minuty mogące dać im element zaskoczenia.

To wszystko sprawiło, że Milicjanci choć pozostający jeszcze na Alei Korzennej w mniejszości, mieli kilka chwil, aby przygotować prowizoryczną obronę. Wykorzystali to, co mieli pod ręką by naprędce wznieść barykady mające powstrzymać marsz sił Fyortersoli i pozwolić im utrzymać swoje pozycje zanim nie otrzymają posiłków. Toteż gdy oddział Phoebusa w końcu starł się z Milicjantami, to nie odniósł spodziewanego, szybkiego zwycięstwa. Zamiast tego zatrzymał się na granicach Alei Korzennej i rozpoczął regularną walkę z siłami Milicji.


Fyortersole mieli przewagę, lecz jednocześnie byłoby nierozsądne angażowanie sił na tak dalece wysuniętych pozycjach. Szczególnie, że na północy mostu wciąż oczekiwali Krakenobójcy, wypchnięci z Richardówki i gotowi do skierowania na dowolny odcinek frontu dzięki ich zdolnościom. Zora bez problemu mogła wykorzystać ich by odciąć oddział Phoebusa i uniemożliwić odwrót. Z drugiej strony zbyt szybkie cofnięcie sił Fyortersoli napełniłoby ochotników walczących dla Zory bojowym duchem i mogło spowodować, że Ci będą walczyć z większą zaciekłością niż dotychczas. Phoebus musiał podjąć decyzję o dalszych krokach i przekazać rozkazy oficerom, którzy przybyli do niego zdać raporty.


W tym samym czasie, gdy ludzie Phoebusa starli się z siłami Zory, Iskra oraz inni medycy zaczęli przygotowywać punkt medyczny. Ostatecznie, po niezbyt długiej dyskusji, postanowiono zająć dziedziniec muzeum, tuż za linią frontu. Mając jednak na względzie, że była to pozycja wysunięta głęboko przed linię Pałacu Gwiazd, ograniczono się do przygotowania miejsc, gdzie będzie można położyć rannych, opatrzyć ich rany a następnie odesłać do Sztabu Fyortersoli.


Medycy nie musieli czekać zbyt długo na pierwszych rannych. Pechowy Kapelusznik oberwał dachówką, która trafiła go w głowę i co gorsze doszczętnie zniszczyła piękny cylinder. Mężczyzna lekko krwawił i jego stan nie wydawał się być poważny - choć kto wie jakie ukryte skutki mogło mieć to uderzenie. Chwilę później przyniesiono Marionetkarza ze złamaną nogą i kilkoma płytkimi rozcięciami na rękach oraz Lunatyka, który stracił trzy zęby i obficie krwawił z ust.

Kolejka: Dowolna

Gracze mają czas na napisanie posta do 18 grudnia.
Mogą w tym czasie wymienić między sobą 1 post na gracza.

Powrót do góry Go down





Clio
Gif :
Sztab Fyortersoli Elden-ring-age-of-the-stars_1
Godność :
Clio Fyortersole
Wiek :
22 lata
Rasa :
Marionetka
Wzrost / Waga :
160 cm / 40 kg
Znaki szczególne :
cztery ręce, jedno oko
Pod ręką :
.
Kontrahent :
Phoebus
Stan zdrowia :
zdrowa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t892-clio https://spectrofobia.forumpolish.com/t939-astralne-archiwum https://spectrofobia.forumpolish.com/t1017-sekretarzyk-clio https://spectrofobia.forumpolish.com/t1077-clio
ClioAstralna Archiwistka
Astralna Archiwistka
Re: Sztab Fyortersoli
Nie 18 Gru - 1:50
Nie wszystkie wieści są złe. Jednak lekkomyślnie byłoby sądzić, że przybyła informacja musi być dobra, skoro taka się wydaje w pierwszej chwili. Nie od razu też posłańca przynoszącego z pozoru trwożne słowa należy wbijać na pal z wściekłości.

Zdobywanie wiedzy nie jest wcale trudne. Żeby sięgnąć po informacje zawarte w książkach wystarczy tylko umieć czytać. No dodać do tego należy niezbyt wygórowane zdolności intelektualne, by pojąć sens czytanych słów. Gromadzenie informacji było dla Clio bardzo proste. Jednak tutaj podczas tej zbrodniczej batalii nie chodziło o to, by gromadzić wiedzę.

Zadanie stojąca przed małą Marionetką było o wiele bardziej skomplikowane i nawet przy zdobyciu wszelkich możliwych informacji dotyczących każdego biorącego udział w tym bestialskim rozlewie krwi, mając wgląd w plany, zamiary i myśli - Clio i tak nie byłaby w stanie powiedzieć nic pewnego. Mogłaby jedynie wskazać na to, co jest bardziej, bądź mniej prawdopodobne. Brak pewności był niepokojący i znacznie chłodniejszy niż gwiezdna pustka.

Spojrzenie błękitnego oka Marionetki powędrowało ku jej dłonią. Na palce prawej dłoni przesuwające się po wnętrzu lewej. Nerwowe słowa miotane przez Fyoretersoli, a także wyczuwalne w namiocie napięcie nie pomagały Marionetce się skupić. Sytuację komplikował do tego fakt, że musiała łączyć ze sobą dwa fronty.

Wypchnięcie Krakenobójców oznaczało porażkę Vincenta na froncie północnym. Nie zupełną, po której pozostaje tylko paniczny odwrót, lecz raczej drobny pstryczek. Ta wygrana oznaczała jednak zagrożenie. Dysponujący silnymi zdolnościami translokacyjnymi Marionetkarze mogli pojawić się w dowolnym miejscu na froncie. Także na plecach sił Phoebusa.

Taka możliwość nie wydawała się zbyt realna. Cienie Tenebres musiałyby zaatakować przez most. Pomimo siły tego oddziału desperacka próba przejścia rzeki mając na plecach Marionetki rodziny byłaby niewarta ryzyka. To oznaczało, że Krakenobójcy byliby pozostawieni sami sobie, wystawieni na atak. Mimo tego oznaczałoby to ogromne starty wśród ludzi Phoebusa. Podobnie jak Krakenobójcy, tak i najdalej wysunięty oddział Eleonory walczyliby na dwóch frontach.

Z zamyślenia Clio została wyrwana przez gońca, który wpadł do namiotu i zdyszany oznajmił, że Marionetka jest wzywana do sztabu. Pomimo że Clio usłyszała swoje imię, to nie od razu ruszyła się ze swojego miejsca.
Hmmm? — Wydała z siebie niewyraźny dźwięk. Nie wynikał on z niezrozumienia słów, lecz raczej sytuacji. Czy to Eleonora ją wzywa? Czy może ktoś inny? W jakim celu? Czy powinna się tym niepokoić? W tej chwili największy niepokój wiązał się jednak z tym, że nie miała czasu wszystkiego przemyśleć. Ktokolwiek i z jakiegokolwiek powodu ją wzywał, nie miało to znaczenia. Podczas bitwy każda chwila jest cenna.

Archiwum zniknęło, a Clio zsunęła się z zajmowanego przez siebie miejsca.
Prowadź. — Oznajmiła podchodząc do wyjścia namiotu i mijając posłańca. Szła z uniesioną głową, lecz kątem oka spoglądał ku Richardówce po drugiej stronie rzeki. Nie mogła wiele dostrzec, lecz to tylko mnożyło pytania.


⋆˖⁺‧₊☽◯☾₊‧⁺˖⋆
MOONLIGHT BLUE
STARS ARE GLOWING

ANEW

Powrót do góry Go down





Iskra
Gif :
Sztab Fyortersoli DsVkl5j
Godność :
Eva M. Markovski // Iskra (Étincelle) Rosenthal
Wiek :
wizualnie 20+, mentalnie z 55 i ciut.
Rasa :
Człowiek z lustrzanym dziedzictwem? Zludziały Marionetkarz? Od pewnego czasu po prostu taktycznie omiń to pytanie.
Wzrost / Waga :
1,65 m // 54 kg
Znaki szczególne :
piegowata skóra, ognistorude włosy, nienaturalnie jasnozielone oczy (u Ludzi nosi przyciemniające soczewki); roślinny tatuaż na prawej połowie pleców, blizny na lewym przedramieniu i brzuchu
Pod ręką :
Frank i Ivor: kopertówka z Bezdenną Sakwą w środku || Wrona: czarna nerka ze szmacianką-zabawką przewieszona w poprzek piersi || Wrona: nerka zawieszona w poprzek piersi, termos z kawą || Sea: Duża, czarna torebka na ramię z przywieszką-szmacianką, część magicznych przedmiotów wśród biżuterii
Broń :
Walter P99 dawno temu zabrany Moriemu - gdzieś na dnie torby
Zawód :
projektant magicznych przedmiotów codziennego użytku || Bogu ducha winna dziennikarka
Kontrahent :
(nie)chciany asystent Saul Fyortersole?
Stan zdrowia :
fizyczny nienaruszony, ogólnie hemofobia || EVENT: trauma po widoku wybuchającego ciała Artemis i/oraz budzący się lęk przed krwią + częściowa niepoczytalność i fantomowe bóle (Koszmar)
https://spectrofobia.forumpolish.com/t264-iskra https://spectrofobia.forumpolish.com/t265-czy-ze-zmrozonego-serca https://spectrofobia.forumpolish.com/t266-kontakt-iskra-rosenthal-eva-markovski https://spectrofobia.forumpolish.com/t1088-iskra
IskraWybryk Natury
Re: Sztab Fyortersoli
Nie 18 Gru - 23:38
Wielkim atutem Evy była jej zdolność do postrzegania własnych zalet i słabości w krystalicznie czystym, niemal brutalnym świetle, największą przywarą zaś - świadome ignorowanie tychże jeśli jej nie pasowały. I może właśnie  d l a t e g o  dopiero teraz uświadomiła sobie, że w obecnej sytuacji przeraża ją nie tyle strach przed brakiem doskonałości, co przed brakiem kontroli.
Ileż razy brała udział w zawodach, ćwiczeniach czy po prostu bójkach - ale zawsze to o n a wybierała swoje walki. A teraz to ona, doświadczona pod pewnymi względami wojowniczka, zmagała się z atakiem paniki, klęcząc pod krzakiem różowej jak włosy Seamair gardenii. Niewidzący wzrok machinalnie podążał za jedyną poruszającą się sylwetką, którą "znała" - Marionetka Saul czaiła na brzegu miniaturowego ogrodu Muzeum jak kot gotowy do skoku, a jej beznamiętne naraz oczy skanowały i przestrzeń na tyłach wojsk, i okolice mostu i rzeki.

Z marazmu wyrwał ją nie brzdęk ostrzy czy inne odgłosy walki, lecz pierwszy z rannych, mężczyzna z wgniecionym kapeluszem, który nadal kurczowo ściskał. Zaraz potem Saul przyciągnął do ich malutkiego punktu kogoś z krwawiącą nogą i to tym od razu się zajęła. Przed powrotem na poprzednie stanowisko krótko spojrzał rudej w twarz i chyba wydawał się zadowolony z tego, co ujrzał. Zawahała się, po czym złapała go za nadgarstek, zatrzymując.
- Weź jego phaszcz - szarpnęła za zapinkę z żurawiem przy szyi nieboraka, uwalniając materiał, wyciągając go w kierunku Marionetki - i powieś na któhejś gałęzi, żeby oznaczyć naszym miejsce gdzie jesteśmy. Powiedz to samo żołnierzom na tyłach, żeby wyszli wam naprzeciw, żebyście nie musieli za daleko opuszczać okolicy punktu medycznego, by przejąć rannych. - Zamrugała i zapytała poniewczasie, zwracając się i do Saula, i do bliźniaczek-Baśniopisarek:- Czy to dobhy pomysł? Myślę, że powinien raczej pomóc naszym niż przyciągnąć uwagę wroga. - W r o g a,  na bogów.
Saul poczekał na opinię bliźniaczek, a dokładniej ich ochroniarzy - skoro głównym zadaniem było utrzymanie punktu bezpiecznego - czym do żywego ubódł Iskrę. Puściła go jak oparzona, odwracając się do mężczyzny z uszkodzoną nogą.
Wyciągnęła przed siebie lewą, wiodącą rękę i niemal ją położyła na kończynie. Światło rozgorzało na wnętrzu dłoni Marionetkarki, a ona zamknęła oczy, przesuwając nią od biodra rannego aż po stopę. Wyczuła moment, gdzie zaczynało się uszkodzenie i choć nie była pewna czy to złamanie, zmiażdżenie czy w jeszcze inny sposób uszkodzona kość, nie potrzebowała tego do szczęścia. Blask zlał się ze skóry Iskry wprost na ranę, wnikając leczniczą mocą w każdą rozerwaną tkankę, by ją podreperować, i rozpełzł, składając i scalając kość jak dziwaczne puzzle. Nie mogła uczynić żołnierza jak nowym, posprzątała jednak wszystkie krytyczne zranienia. Gdyby próbował wrócić do walki, uszkodzenie odnowiłoby się w try miga, ponieważ nie zostało uleczone do końca, jednak pozostawione w spokoju do zagojenia - lub potraktowane magią regeneracyjną, czy to którejś z bliźniaczek, czy już w sztabie - zrośnie się bez śladu. Tu też wkradał się jej konstruktorski i Marionetkarski, podświadomy charakter - była nie medykiem polowym, a artystką. Nie łatała na twardo, lecz odnawiała. (W obecnej sytuacji to może się okazać bardziej niż do dupy, więc zamierzała brać przypadki kosmetyczne i anatomiczne - kto lepiej niż artysta poskłada ten śliczny, niepowtarzalny nosek dziedzica jakiegoś tam domu?)

Dlatego też jeśli z Kapelusznikiem wynikły jakieś komplikacje i któraś z bliźniaczek nadal nie zajęła się krwawieniem z ust, zrobiła to Iskra - ujęła głowę mężczyzny i mocą wyszukała obrażenia, które na szczęście (lub nieszczęście) objęły tylko zęby, pewnie po uderzeniu w twarz. Jeśli któreś się ruszały, na powrót je osadziła, zaś dziury po brakujących zębach zasklepiła, tamując krew. Jeśli będzie miał szczęście i przeżyje, będzie mógł sobie wstawić nowe, choćby i złote.

Powrót do góry Go down





Phoebus
Gif :
Sztab Fyortersoli 6f7995a551a48242da1234ce2d5455a2
Godność :
Phoebus Richard Fyortersole
Wiek :
54 lata, wygląda na wczesną trzydziestkę
Rasa :
Marionetkarz
Wzrost / Waga :
180/78
Znaki szczególne :
Wypalone, puste oczodoły zasłonięte srebrną maską, nieznacznie zgarbiona postawa
Pod ręką :
złoty zegarek na łańcuszku, krótki miecz schowany pod płaszczem, pieniądze, Enyo
Broń :
krótki miecz
Zawód :
Capo Fyortersoli, twórca Marionetek
Kontrahent :
Clio
Stan zdrowia :
Zdrowy
https://spectrofobia.forumpolish.com/t894-phoebus-fyortersole https://spectrofobia.forumpolish.com/t1018-listy-phoebusa https://spectrofobia.forumpolish.com/t1108-phoebus
PhoebusKoszmarny Augur
Koszmarny Augur
Re: Sztab Fyortersoli
Pon 19 Gru - 22:59
Nigdy nie liczył, że przyjdzie dowodzić mu idealnie wyszkoloną armię. Walki uliczne, do których przywykł w ciągu swoich długich pięciu dekad życia, były diametralnie różne od wielkich bitew, o których artyści układali swoje pieśni czy malowali obrazy. Niemniej na jego szczęście nie miał do czynienia z prawdziwą batalią, w której na otwartym polu w szranki stawały dwie armie, lecz właśnie jedną z owych licznych małych potyczek ulicznych, w jakich był zaprawiony – choć skala była różna, to zasady działania mechanizmów zadziwiająco do siebie zbliżone.
Z pewnym niesmakiem obserwował ekscesy niektórych z członków podległego mu oddziału. W czasie operacji wyrywanie się przed szereg nigdy nie jest czymś pożądanym – i choć Phoebus sam nie określiłby siebie mianem geniusza taktycznego wiedział, że żeby mechanizm sprawnie działał, wszystko musiało do siebie idealnie pasować i ze sobą współgrać. Na szczęście jego oficerowie również doszli do podobnych jemu wniosków i ze swoim autorytetem strofowali i przywoływali do porządku ochotników – a przynajmniej próbowali.
Mimo wszystko miał pod sobą zbieraninę – co prawda szlachetnie urodzoną, ale niewyszkoloną i niewyposażoną zbieraninę, która w rzeczywistości miała niskie znaczenie wojskowe. W przypływie złości przez myśl przemknęło mu nawet, że najwidoczniej matka ceni go tylko na tyle, by powierzać mu wyłącznie pozornie ważne zadania. Szybko zganił się jednak za unoszenie się emocjami – ograniczały one wszak możliwości racjonalnego osądu sytuacji, z którym jako dowódca nie mógł się rozstać, inaczej narażał swoich podległych na pewne niebezpieczeństwo.
Ze wszystkich stron dopływały do niego nowe informacje o położeniu Zorowców – nie raz sprzeczne nie tylko ze sobą nawzajem, ale również sprzeczne wewnętrznie. Usta Fyortersole wykrzywiły się w niezadowolonym grymasie, a dłoń powędrowała w zamyśleniu do spiczastego podbródka.
– Nie wygląda to dobrze. – mruknął do Admeta, gdy ten przekazał mu informacje o tym, że ich oddział napotkał na opór. Mieli działać sprawnie, a każda sekunda zwłoki oddalała ich od szybkiego sukcesu i możliwości relokacji sił. – Ale nie możemy się wycofać. To prości ludzie widzący sukces w bezrozumnym użyciu siły. Niech nasi utrzymają pozycje i podszczypują patrole wroga, nie idziemy głębiej bo nas odetną od głównego korpusu. Przekaż Charlotte, żeby skupili się na obserwacji północy. Jak na razie jest zbyt cicho.

Powrót do góry Go down





Tyk
Gif :
Sztab Fyortersoli D93840e52cb57748d5a24bdfa761040295dab6ee
Godność :
Lord Protektor, Arcyksiążę Agasharr I Rosarium
Wiek :
30 lat
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
178/75
Pod ręką :
Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae), Divard, zabawki
Zawód :
Lord Protektor Krainy Luster
Specjalne :
Główny Administrator
https://spectrofobia.forumpolish.com/t233-agasharr-rosarium#284 https://spectrofobia.forumpolish.com/t914-archiwa-arcyksiazece https://spectrofobia.forumpolish.com/t497-kancelaria-arcyksiazeca https://spectrofobia.forumpolish.com/t1121-tyk
TykArcyksiążę
Arcyksiążę
Re: Sztab Fyortersoli
Nie 15 Sty - 17:30

Sztab Fyortersoli


Wątek Phoebusa


Barykady ustawione przez Milicjantów mogły zapewnić im osłonę tylko na krótką chwilę. Wkrótce nieliczne siły Zory zostały zmuszone do cofnięcia się. Z reguły odwrót był ułożony, w czym tylko pomógł rozkaz Phoebusa by nie dać się wciągnąć w uliczne walki - gdzie przewaga liczebna Fyortersoli nie miałaby takiego znaczenia.

Jednak niewielka część ludzi Zory skupiona na wąskiej uliczce skręcającej gwałtownie w prawą stronę, by połączyć się z ulicą Babeczkową, przerażona tym, że oddziały Phoebusa mogłyby ich odciąć podczas odwrotu rzuciła się do ucieczki. Gdy Zorczycy znaleźli się już na ulicy Babeczkowej zapanował chaos. Wycofujący się wolno ludzie Zory wymieszali się z tymi, którzy biegiem wypadli z bocznej uliczki. Część Milicjantów myślała, że to wrogowie i również rzuciła się do ucieczki, a inni stanęli do walki ze swoimi sojusznikami.

Wydarzenie to nie miało większego wpływu na sytuację na linii frontu, jednak wieści o tej bratobójczej potyczce dość szybko rozniosły się wśród niedoświadczonych ludzi Vincenta. Milicja Zory cofnęła się w głąb miasta, by tam się przegrupować i zaczekać na przybycie głównych sił, a także na zabezpieczenie tyłów, by uniknąć kolejnego samobójczego chaosu.

Oznaczało to, że choć ludzie Phoebusa byli na wysuniętych, niezwykle zagrożonych pozycjach - choć ryzyko nieco zmalało po tym jak Cienie Tenebres rozpoczęły odwrót spod Richardówki - to udało im się zabezpieczyć przedpola Pałacu Gwiazd.

Phoebus musiał podjąć decyzję czy pozostanie na tych pozycjach, czy też cofnie się do Pałacu Gwiazd bądź przesunie swój oddział na most.


Wątek Iskry


Początkowo do punktu medycznego ściągnęło sporo rannych, lecz z czasem - jak oddziały Zory zaczęły się cofać - punkt medyczny nie miał zbyt wiele pracy. Medycy Fyortersoli mogli odetchnąć w cieniu rozległego gmachu. Przynajmniej do czasu aż nastąpiły dwa zdarzenia, które wymagały koniecznej interwencji.

Po pierwsze ludzie Phoeubsa przyprowadzili ze sobą pochwyconego Milicjanta. Jego przesłuchanie mogło pozwolić na zdobycie nowych informacji, lecz ten nie był zbyt rozmowny. Jak się okaże, przy dokładniejszym badaniu przyczyną tego stanu rzeczy nie była jego niechęć do odkrycia tajemnic Zory przed ludźmi Fyortersoli, lecz niezdolność do mówienia jako takiego.

Nie został przyprowadzony w łańcuchach, a szedł obok żołnierzy Fyortersoli. Nic nie wskazywało na to, by miał zamiar podejmować jakiekolwiek wrogie działania. Należało tylko znaleźć sposób, by się z nim porozumieć i wyciągnąć od niego niezbędne informacje o siłach Zory.


Po drugie z gmachu Muzeum wyszło kilku strażników służących władzom Miasta Lalek. Nie spodobało im się to, że tuż przed terenem zajętym przez Miasto i nie biorącym udziału w konflikcie znajdują się ludzie Fyortersoli. Najprawdopodobniej powodem była niechęć do angażowania się po którejkolwiek stronie konfliktu. Strażnicy swoje stanowisko wyrażali w sposób wyważony, lecz sugerowali, że najlepiej byłoby gdyby Fyortersole się wynieśli spod Muzeum. Trzeba było ich przekonać, że nie jest to najlepsza pora na takie rozmowy, czy też wyjaśnić, że punkt jest tutaj tylko tymczasowo.


Proszę o wybranie przy której sytuacji zaangażuje się Iskra. Możesz w swoim poście uwzględnić zachowania i wypowiedzi postaci niezależnych, przy czym w wypadku strażników miejskich będą oni bardzo uciążliwi i niechętni do zmiany zdania. Żołnierz Zory zirytuje się i odmówi współpracy, jeżeli uzna, że próbuje się go nakłonić do zdrady Milicji. W innym wypadku będzie bardzo życzliwy przesłuchującym go osobom.

Kolejka: Dowolna

Gracze mają czas na napisanie posta do 30 stycznia.
Mogą w tym czasie wymienić między sobą 1 post na gracza.

Powrót do góry Go down





Iskra
Gif :
Sztab Fyortersoli DsVkl5j
Godność :
Eva M. Markovski // Iskra (Étincelle) Rosenthal
Wiek :
wizualnie 20+, mentalnie z 55 i ciut.
Rasa :
Człowiek z lustrzanym dziedzictwem? Zludziały Marionetkarz? Od pewnego czasu po prostu taktycznie omiń to pytanie.
Wzrost / Waga :
1,65 m // 54 kg
Znaki szczególne :
piegowata skóra, ognistorude włosy, nienaturalnie jasnozielone oczy (u Ludzi nosi przyciemniające soczewki); roślinny tatuaż na prawej połowie pleców, blizny na lewym przedramieniu i brzuchu
Pod ręką :
Frank i Ivor: kopertówka z Bezdenną Sakwą w środku || Wrona: czarna nerka ze szmacianką-zabawką przewieszona w poprzek piersi || Wrona: nerka zawieszona w poprzek piersi, termos z kawą || Sea: Duża, czarna torebka na ramię z przywieszką-szmacianką, część magicznych przedmiotów wśród biżuterii
Broń :
Walter P99 dawno temu zabrany Moriemu - gdzieś na dnie torby
Zawód :
projektant magicznych przedmiotów codziennego użytku || Bogu ducha winna dziennikarka
Kontrahent :
(nie)chciany asystent Saul Fyortersole?
Stan zdrowia :
fizyczny nienaruszony, ogólnie hemofobia || EVENT: trauma po widoku wybuchającego ciała Artemis i/oraz budzący się lęk przed krwią + częściowa niepoczytalność i fantomowe bóle (Koszmar)
https://spectrofobia.forumpolish.com/t264-iskra https://spectrofobia.forumpolish.com/t265-czy-ze-zmrozonego-serca https://spectrofobia.forumpolish.com/t266-kontakt-iskra-rosenthal-eva-markovski https://spectrofobia.forumpolish.com/t1088-iskra
IskraWybryk Natury
Re: Sztab Fyortersoli
Czw 2 Lut - 1:19
Gdy ogarnęła złamanie, bliźniaczki chyba właśnie kończyły z dwoma pozostałymi pacjentami. Cieszyła się, że początek okazał się tak… spokojny. Nadal pamiętała przestrogi Kaliny, że zakazanego słowa nie wymawia się, póki nie zejdzie z dyżuru. Bogowie jednak wiedzieli ile ten jej „dyżur” potrwa. A jeśli to początek długofalowej wojny, a nie decydująca potyczka? Nie miała najmniejszej ochoty stawać się etatowym medykiem w wojnie, która jej nie interesowała.
Byłaby uprawiała to biadolenie dalej, gdyby nie żołnierze z jeńcem, którego – jak się okazało – chciano przesłuchać. Jak się okazało, oczywiście, że w punkcie medycznym! Po drugiej stronie alei stał Pałac Gwiazd!
Zorczyk, jak ich nazwał Saul, przyszedł sam, nieskrępowany. Czyżby dezerter? Szpieg? Czarne szale porządkowały w szeregi Vincenta, zapinki z żurawiem – Eleonory. Gość niezaprzeczalnie nosił szal, ale nie traktowano go jak wroga. Inna sprawa, że mogli się po prostu znać, więc potraktowali „schwytanie” tak, jak dzieci bawiące się w dwa ognie: „trafiony”, więc po dobroci i bez szkody po prostu schodzisz z boiska.
Przechyliła głowę, ale nie podeszła od razu. Dopiero gdy bliźniaczki zaczęły sprawdzać czy jeniec nie odniósł obrażeń i jego nie-mowa nie jest skutkiem jakiejś mocy, Eva korzystając ze skupienia pozostałych na tamtym, gwizdnęła złożony na marynarce żołnierza czarny, miękki szal. Jeśli jej się udało, zawiązała go sobie w pasie, pod turkusowym płaszczem. Mógł się w przyszłości przydać.

Zresztą zaraz potem za ich plecami otworzyły się drzwi Muzeum, w którego ogrodzie obozowali. Iskra słyszała, że władze Miasta zupełnie odcięły się od walk, jakby to nie była ich sprawa. Już widziała minę Franka, jej quasi-ludzkiego znajomego, na wieść, że policja i straż miejska stwierdziły, że poczekają, aż wojna gangów się skończy i będą rozmawiać z tymi, którzy wybili pozostałych. Pytanie czy o warunkach poddania gangsterów czy kapitulacji policji.
O ile nie zamierzała mieszać się do nie swoich spraw, tak nie potrafiła przymknąć oka na ludzi istoty!, które porzuciły służbę. Może i na rozkaz przełożonych, niemniej nie będzie ich głaskać po główkach. Rudowłosa uniosła dłoń w kierunku zaniepokojonych Baśniopisarek, pokazując, że zajmie się tą kwestią. Ruszyła w kierunku dwóch postawnych mężczyzn: jednego ze szramą biegnącą w poprzek twarzy, drugiego piegowatego i rudego jak ona.
— Nie możecie tu zostać — postanowił piegowaty, nim jeszcze Iskra dobrze znalazła się w zasięgu głosu. Na ulicach wrzało od uderzeń i krzyków, ponad dachem Muzeum unosił się też dym. — Znajdź swojego dowódcę i mu to przekaż.
— W tym kontyngencie — to było dobre słowo, prawda? — ja jestem dowódcą i mówię, że się stąd nie ruszamy.
Mężczyźni spojrzeli na nią dziwnie, ale nie wiadomo czy z powodu tej stanowczej odmowy, pochodzącej od drobnej, bladej kobiety, czy bo właśnie nieświadomie zasugerowała, że są siłami przysłanymi z zewnątrz, od innych książąt lub ugrupowań.
— To neutralny teren. Nie chcemy kłopotów od żadnej ze stron — włączył się drab o poharatanej, choć miłej twarzy.
— To się świetnie składa, bo my jesteśmy bardzo neutralnym plutonem, leczącym wszystkich po kolei, jak widzicie. — Zrobiła to, co potrafiła najlepiej czyli zaczęła kłamać. Znów zignorowała „panowanie” i „paniowanie” sobie, to nie były zwykłe czasy oraz zwykli ludzie, i wskazała zarówno spinki z żurawiem, jak i czarny szal (czy to na sobie, czy niedaleko jeńca) pośród obecnych. Żołnierz na chwilę stracił rezon, jednak drzwi znów się otworzyły i stanęła w nich kobieta oraz dwóch kolejnych mężczyzn. Ta z przodu, w skórzanej kurtce i pasie nabijanym ćwiekami, pozując na „ostrą babkę” w ubraniach z pewnością pochodzących ze Świata Ludzi, wzięła się pod boki i zmarszczyła jasne brwi. Najwyraźniej wysłanym wcześniej schodziło zbyt długo. (No raczej, w końcu wdali się w dyskusję z dziennikarką.)
— To nie pole namiotowe. Natychmiast mi się stąd zbierajcie.
Eva nie wytrzymała. Wszędzie dymi, ludzie wrzeszczą, gość ze złamaną nogą leżący w rabatce peonii nadal trochę jęczy, bo zapomniała dać mu eliksiru przeciwbólowego, a ta jej każe zwijać karimatę, bo to nie pole namiotowe.
Przymknęła uczernione cieniem powieki i odetchnęła głęboko, w ramach liczenia do dziesięciu, bo na nie nie miała czasu, a nie mogła też eksplodować furią jak nastolatka. Wśród tego oddechu poszukała leżącego na piersi ciężaru mroźnego opala i zaczerpnęła jego mocy, kierując słowa w kierunku owej blondynki, która zachowywała się jak przywódczyni, a więc prawdopodobnie w tej grupie nią była.
Madame — zamruczała, patrząc jej w oczy, sondując czy reaguje na głos. Jak się boleśnie przekonała na Seamair, blokada mentalna psuła nawet najprostsze plany. Tym razem podziałało! Dowódczyni skupiła na niej niepodzielną uwagę, a źrenice rozszerzyły się odrobinę, jak po zażyciu czegoś. Kontynuowała głosem jak miód: — Jesteśmy tu tylko tymczasowo, póki nie wycofają się żołnierze. Obiecuję, że znikniemy gdy tylko zaczną się przemieszczać.
Twarz Iskry przeciął lekki uśmiech, w oczach zamigotały iskierki, a w głowie skrzydła rozłożył diaboliczny plan.
— A skoro jak pani widzi jesteśmy równie neutralni jak wy — znów wskazała zarówno błękit i żurawie Fyortersoli, jak i szal oraz mundur Zorczyka, który przecież stał nieskrępowany, nieprzymuszony, istny okaz współpracy i braku wrogości, a także nie dające się przypisać do nikogo ubrania Delii i samej Iskry — to byłoby fantastycznie gdyby przypadkiem znalazły się u was jakieś niepotrzebne materiały opatrunkowe i napary przeciwbólowe oraz trochę prowiantu — zasugerowała aksamitnym głosem Marionetkarka i uśmiechnęła się pięknie. Cały czas skupiała uwagę na kobiecie, choć była świadoma pozostałych żołnierzy oraz tego, że jej żądania muszą się wydawać choć po części zasadne, a argumenty wiarygodne. W końcu kobieta otrząśnie się kiedyś z zauroczenia, a nikt nie lubi mieszania w głowie.
Wychodziła teraz na hipokrytkę, ale Iskra nie robiła tego dla własnej korzyści lub rozrywki, a w celach (niemal) altruistycznych. Postanowiła więc martwić się moralniakiem później i jeszcze raz się uśmiechnęła.
— Gdybyście mogli nam odrobinę pomóc, wiele by to dla mnie znaczyło!



użycie Przedmiotu: Szept Królowej Śniegu, 1/3 posty
Nauka umiejętności „Trzeźwy umysł” [3/25]


Ostatnio zmieniony przez Iskra dnia Czw 16 Lut - 18:33, w całości zmieniany 1 raz

Powrót do góry Go down





Phoebus
Gif :
Sztab Fyortersoli 6f7995a551a48242da1234ce2d5455a2
Godność :
Phoebus Richard Fyortersole
Wiek :
54 lata, wygląda na wczesną trzydziestkę
Rasa :
Marionetkarz
Wzrost / Waga :
180/78
Znaki szczególne :
Wypalone, puste oczodoły zasłonięte srebrną maską, nieznacznie zgarbiona postawa
Pod ręką :
złoty zegarek na łańcuszku, krótki miecz schowany pod płaszczem, pieniądze, Enyo
Broń :
krótki miecz
Zawód :
Capo Fyortersoli, twórca Marionetek
Kontrahent :
Clio
Stan zdrowia :
Zdrowy
https://spectrofobia.forumpolish.com/t894-phoebus-fyortersole https://spectrofobia.forumpolish.com/t1018-listy-phoebusa https://spectrofobia.forumpolish.com/t1108-phoebus
PhoebusKoszmarny Augur
Koszmarny Augur
Re: Sztab Fyortersoli
Pią 3 Lut - 16:02
Wbrew temu, co paranoicznie przypuszczał, natarcie nie okazało się przemienić w rzeź jego ludzi przeprowadzoną znienacka przez główny korpus Zory – można by posilić się na stwierdzenie, że osiągnął pewien sukces i przynajmniej opóźnił Milicjantów w dotarciu na przedpola Pałacu Gwiazd. Była to jednak kropla w morzu potrzeb, a Phobesu przypuszczał, że jeszcze niejednokrotnie dane mu będzie powspominać swoje dawne, wojskowe dzieje z ich cieniami oraz blaskami.
Nim ją usłyszał, już ją zobaczył – młodo wyglądającą Cyrkówkę o jasnych płowych włosach związanych w ciasny koński ogon, która zmierzała do niego sprężystym krokiem z szerokim uśmiechem wypisanym na śniadej twarzy. Mimowolnie odwzajemnił uśmiech i odwrócił się w jej kierunku; jakkolwiek było to niepotrzebne, ludzie zdawali się czuć bardziej komfortowo, gdy rozmawiali z kimś twarzą w twarz.
Phoebusie, Zorczycy biją się między sobą! — z jej piersi wydobyło się krótkie parsknięcie, które kobieta zdusiła nadgarstkiem — Tego tośmy się nie spodziewali!
Wkrótce dołączył do niego i Admet, który w sposób skrótowy streścił mu przebieg ich starcia. Utrzymanie morale na wysokim poziomie nie należało do najłatwiejszych zadań, ale drobne zwycięstwo zawsze je podnosiło. Ważnym jednak było, by nie przekuć sukcesu w porażkę – Marionetkarz obawiał się, że jego niezdyscyplinowany oddział da się ponieść impulsowi chwili i będzie chciał dalej gonić wroga po krętych, ciasnych i nieznanych alejkach – a na to zgodzić Phoebus się nie mógł.
Ich zadanie zostało wykonane, a więc nic tu po nich. Nie zamierzał ryzykować ewentualnego starcia ze wsparciem Zory – nie, gdy nie wiedział czego się spodziewać, a w każdej chwili w jego niewielki oddzialik uderzyć mogły siły głównego korpusu wojsk Milicji. Przewaga wiedzy oraz zajmowanie odpowiednich pozycji były niezaprzeczalnie istotne w czasie zwykłych bitew toczonych na polach, lecz nawet one bladły w porównaniu do nieprzewidywalnych realiów starć toczonych w miastach. Zamknięte przestrzenie i liczne zaułki stanowiły okoliczności sprzyjające elementowi zaskoczenia – a Phoebus nie lubił być zaskakiwany.  
Jakie są rozkazy? — ton Amdeta był ponaglający, co Phoebus doskonale rozumiał; nie warto było przedłużać.
Zmarszczył nos i ujął swój podbródek między palce; chwilę gładził się nimi w zamyśleniu, nim ostatecznie zadecydował. Posłał Clio krótki, lapidarny impuls - „Przegoniliśmy Zorczyków. Przekaż Eleonorze, że wracamy”.
W rzeczy samej Admeta czekało trudne zadanie. Fyrotersole przewidywał, że jego ludzie mogą w najgorszym wypadku okazać się niechętni do powrotu, wszak ich ego łechtane było ich drobnym sukcesem.
Zgrupuj ludzi, wracamy do Pałacu Gwiazd. Idziemy po nowe rozkazy, Zorczycy sami się nie rozgromią.

Powrót do góry Go down





Clio
Gif :
Sztab Fyortersoli Elden-ring-age-of-the-stars_1
Godność :
Clio Fyortersole
Wiek :
22 lata
Rasa :
Marionetka
Wzrost / Waga :
160 cm / 40 kg
Znaki szczególne :
cztery ręce, jedno oko
Pod ręką :
.
Kontrahent :
Phoebus
Stan zdrowia :
zdrowa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t892-clio https://spectrofobia.forumpolish.com/t939-astralne-archiwum https://spectrofobia.forumpolish.com/t1017-sekretarzyk-clio https://spectrofobia.forumpolish.com/t1077-clio
ClioAstralna Archiwistka
Astralna Archiwistka
Re: Sztab Fyortersoli
Sob 4 Lut - 0:56
Myśli, niczym krople wody, gdy są zbyt nieliczne nie prowadzą do niczego dobrego. Tak jak pojedyncze krople wody przedostające się do wnętrza pomieszczenia wprowadzają do niego nieprzyjemną wilgoć, tak pojedyncze myśli, niezwiązane wzajemnymi więzami i nie tworzące wspólnej całości potrafią poprowadzić do najgorszych możliwych decyzji.
Clio jednak nie miała tego problemu. W jej wypadku nie można mówić o powolnej erozji spowodowanej nadmierną wilgocią, a raczej o tsunami, które nie tyle przedarło się przez ściany budynku, lecz zmyło je wraz z fundamentami.
Przypływ informacji był niewiarygodny. Marionetka nie nadążała z weryfikacją ich wiarygodności, a sprawy nie ułatwiał fakt, ze brak jej było wielu dostępnych danych. Choć jej myśli uciekały do członków Rodziny, to musiała pamiętać, że jej zadaniem jest czuwanie nad wszystkimi walczącymi po stronie Eleonory. To wszystko sprawiło, że Archiwistka poczuła się zmęczona.
Od kataklizmu myśli zakręciło się w jej głowie i lekko zachwiała się, musząc podeprzeć się dolną lewą dłonią, aby nie przechylić się w sposób nadto widoczny.
Muszę chwilę odpocząć. - Oznajmiła prostując się i łącząc swoje górne dłonie na kolanach. Nie czekała jednak na reakcję, czy pozwolenie. Nie dlatego, że była tak pewna swego, lecz po prostu jej głowa była zbyt wypełniona myślami. Musiała odpocząć, wyjść na zewnątrz z namiotu gdzie w każdej chwili toczono wiele rozmów i każda na inny temat.
To nawet nie tak, że nie zdawała sobie sprawy, że niektórzy ją zrozumieli. Może zdawali sobie sprawę, że nigdy dotychczas nie brała udziału w żadnych działaniach wojennych i otwarcie deklarowała się jako ich przeciwniczka. Słyszała także nieprzychylne głosy. Teraz się nimi nie przejmowała, lecz zapewne wielokrotnie będzie do nich wracać w przyszłości. Na szczęście nie była straszliwą wiedźmą, która dzięki doskonałej pamięci potrafiła odpłacić za krzywdy nawet po wielu latach. Była tylko pokojową Astralną Archiwistką.
Zamknęła swoje oko ciesząc się chwilą spokoju, oderwanego od dręczących ją myśli. Nie zalewały ją bowiem same informacje i konieczność ich analizy, a przede wszystkim śmierć, ból i cierpienie, którymi podszyte były ruchy wojsk, zajmowanie przez oddziały pozycji, czy odwroty.
O ile łatwiej byłoby jej nie myśleć o tym wszystkim. Widzieć jedynie liczby i nie podsuwać obrazów konsekwencji.
W gruncie rzeczy, jak zauważyli niektórzy spośród obecnych w namiocie, Clio nie była na zbyt wielu wojnach. Zwykle analizowała informacje w spokojniejszych warunkach i bez zastanawiania się jak wielką stratą dla miasta będzie brak pysznego ulicznego jedzenia ze względu na śmierć trzech braci zajmujących się od kilkudziesięciu lat rodzinnym interesem.


⋆˖⁺‧₊☽◯☾₊‧⁺˖⋆
MOONLIGHT BLUE
STARS ARE GLOWING

ANEW

Powrót do góry Go down





Tyk
Gif :
Sztab Fyortersoli D93840e52cb57748d5a24bdfa761040295dab6ee
Godność :
Lord Protektor, Arcyksiążę Agasharr I Rosarium
Wiek :
30 lat
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
178/75
Pod ręką :
Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae), Divard, zabawki
Zawód :
Lord Protektor Krainy Luster
Specjalne :
Główny Administrator
https://spectrofobia.forumpolish.com/t233-agasharr-rosarium#284 https://spectrofobia.forumpolish.com/t914-archiwa-arcyksiazece https://spectrofobia.forumpolish.com/t497-kancelaria-arcyksiazeca https://spectrofobia.forumpolish.com/t1121-tyk
TykArcyksiążę
Arcyksiążę
Re: Sztab Fyortersoli
Wto 14 Lut - 0:05

Sztab Fyortersoli


Wątek Iskry


Działania Iskry wywarły umiarkowanie pozytywny skutek. Przede wszystkim nawet za sprawą użytego przedmiotu nie udało się przekonać nikogo do tego, żeby korpus medyczny można określić neutralnym.
- Jesteście oddziałami Fyortersoli, a my nie bierzemy udziału w waszej wojnie z Zorą. - Nim jednak Iskra uznała, że użyty przez nią przedmiot nie wywołał żadnego skutku dowódca straży muzeum kontynuował.
- Nie mamy żadnych zapasów. Chronimy muzeum, a rzeźby i obrazy ani nie chorują, ani też nie jedzą. Jednak możemy wam pomóc. W końcu Fyortersole w swoim czasie wiele zrobili dla tego muzeum. Najciężej rannych, którzy nie będą już mogli wziąć udziału w walce, możecie wnieść do Muzeum. Możemy też wam dać pyłek konserwujący. Co prawda zwykle jest używany dla zachowania eksponatów, ale związana z nim magia powinna dać nieco więcej czasu na wyleczenie ran.
Gdyby pomoc została przyjęta, to jeden ze strażników Muzeum wyruszyłby po wspomniany wcześniej magiczny pył. Nim jednak wrócił, to przywódca muzealnej straży dodałby jeszcze:
- A teraz zbierajcie się stąd. W terenie Muzeum nie ma miejsca na rozlew krwi. Nawet w słusznym celu.

Niespodziewanie tuż obok muzealnych strażników pojawił się rosły Lunatyk dzierżący w rękach dwustronny topór. Na jego widok ludzie Fyortersoli sięgnęli po broń, a straż muzeum cofnęła się, tak by utworzyć półokrąg nieopodal wejścia.
- To jest neutralny teren. Walczcie gdzie in-dziej. - Padły gniewne słowa ze strony straży muzealnej. Milicjant jednak uniósł swoją broń w jednej ręce, drugą kładąc na piersi.
- Vincent Zora bardzo na to liczy, lecz nie uszło naszej uwadze to małe zbiorowisko. - Następnie zwrócił się do ludzi Fyortersoli, którzy pośpiesznie zorganizowali się do walki. Było ich niewielu, wszak mieli tylko chronić medyków, a nie prowadzić walkę z kimkolwiek. Na razie nie atakowali. - Jestem posłańcem. Nie przychodzę się z wami bić psy Eleonory. Mam się tylko upewnić, że Miasto pozostanie neutralne.


Wątek Phoebusa

Większość oddziału Phoebusa bez słowa ruszyła w stronę Pałacu Gwiazd, gdy tylko padł rozkaz odwrotu na bezpieczne pozycje. Niemniej mała grupka - Lunatyk o gęstej rudej brodzie w zielonej czapce myśliwskiej, łysy Cień oraz Dachowiec o trzech ogonach nazywany Cerbkitkiem stanęli na zdobytych barykadach Zory.
Rozglądali się przez chwilę, ani myśląc opuścić swych stanowisk, po czym kotołak krzyknął:
- To nie czas na tchórzliwe cofanie! Musimy atakować i zgnieść te psy Zory tu i teraz.
Stojący obok niego Lunatyk chwycił jakąś szczotkę za wyjątkowo długi kij unosząc ją w górę niczym sztandar.
- Ma rację! Rozbijmy ich natychmiast, nie pozwólmy zebrać sił. Czeka nas chwała!

Na ramieniu Lunatyka spoczęła dłoń Cienia, który stanąwszy za swym towarzyszem krzyknął jeszcze głośniej niż troje poprzedników.
- Za nami bracia! Po wieczną chwałę i dla dobra Rodziny nie ustąpimy, a zamiast tego bić się będziemy do ostatecznego zwycięstwa. Za mostem już zwyciężyliśmy. Przegońmy ich zatem i Stare Miasto zgarnijmy.
Choć odzew nie był zbyt liczny, to część oddziału Phoebusa zatrzymała się. Wahali się, czy nie przyłączyć się do trójki agitatorów. Fyortersole musiał reagować szybko, ażeby nie doprowadzić do bratobójczych walk - do jakich doszło po stronie Zory.

Kolejka: Dowolna

Gracze mają czas na napisanie posta do 24 lutego.

Powrót do góry Go down





Sponsored content

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach