Karczma Lalek

Eliot
Gif :
Karczma Lalek - Page 3 6o4KVpA
Godność :
Eliot Wels
Wiek :
trzydzieści parę kilka coś, nie chce się przyznać do tej czwórki z przodu
Rasa :
Lunatyk
Wzrost / Waga :
178 cm | 79 kg
Znaki szczególne :
blizna na lewym boku, Suzuku: Generis Collare w użyciu!
Pod ręką :
papierosy, Animicus, Bezdenna Sakwa: m.in. Kosmata Brosza, Generis Collare, Zegarmistrzowski przysmak (2szt.)
Zawód :
ŚL: olaboga pisarz, z zawodu barman, w sercu na zawsze pan z warzywniaka | KL: informator/kurier informacji
https://spectrofobia.forumpolish.com/t1022-eliot https://spectrofobia.forumpolish.com/t1024-eliot https://spectrofobia.forumpolish.com/t1045-kontakt-z-eliotem#15620 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1081-eliot
EliotKolekcjoner Przypadkowych Obiektów
Re: Karczma Lalek
Pią 8 Gru - 0:17
- Oho - mruknął do siebie, kiedy Lou wkradła się na scenę, jakby była co najmniej jej własnością. Czy dzisiaj był jakiś specjalny wieczór zaskakiwania Eliota? Bo coraz bardziej takiż też był, co może nawet dobrze robiło mu na psychikę, czasem trzeba wyjść do ludzi, poczuć jakąś zakurzoną emocję.
- "Z n a m  w o k a l i s t k ę" - przedrzeźniał ją pod nosem, ale uśmiechnął się mimowolnie półgębkiem, kręcąc głową rozbawiony. "Ballada o nieszczęśliwej miłości". Gdyby nie wiedział kto stoi na scenie mógłby pomyśleć, że czeka ich jakaś przydługa, smętna balladka. Ale na scenie stała diablica wcielona, która już oznajmiła to i owo o swojej ogładzie. Posłusznie dołączył do niemrawych braw od tych jeszcze co trzeźwiejszych, jak i tych bardziej entuzjastycznych, które zagrzmiały od bardziej wstawionych gości karczmy. Pojawiły się nawet zachęcające gwizdy jakie można usłyszeć kiedy piękna, pewna siebie brunetka wchodzi na scenę.

Machnął dłonią zwracając uwagę kelnerki, zamawiając jeszcze raz to samo, mając nadzieję, że uda mu się dopić to, i może jeszcze kolejne piwo, zanim Lou zadecyduje rozpętać swój niecny piekielny plan, pełen zwrotów akcji i wybuchów, tak dla odmiany dla czarno-białej sceny pod prysznicem. Nie wiedział co kombinowała, ale z pewnością to wyjście było do jakiegoś stopnia zaplanowane. Nie przejmował się tym za bardzo, tylko śledził ją wzrokiem, żeby nie minąć niczego dobrego.
Piwo podała mu znajoma już nam kelnereczka. Znów nachyliła się do stolika, kiwając głową na scenę z gwiazdą wieczoru na deskach:
- Och, z charakterkiem, prawda? - zachichotała.
- Żebyś tylko wiedziała - potwierdził, dłonią lekko muskając miejsce gdzie czuł obrys prezentu na piersi. Chwila, czy miała w ręku... tak, miała w ręku tamburyn. Ostrożnie wyciągnął telefon z kieszeni. Tamburyn, dzwony, zdobyczny kapelusz, kowbojki i jeszcze brakowało, żeby krzyknęła "yeehaw!". Wprawdzie nie było tu żadnego zasięgu, ale nie potrzebował go przecież, żeby szybko zrobić zdjęcie.

Powrót do góry Go down





Lou
Gif :
Karczma Lalek - Page 3 5PUjt0u
Godność :
Louise Clark
Wiek :
26
Rasa :
Lunatyk
Wzrost / Waga :
171/58
Znaki szczególne :
Papieros w dloni, piegi, obezwładniający uśmiech
Pod ręką :
Zawsze coś mądrego do powiedzenia! No i pomadka do ust
Broń :
Scyzoryk, sztylet
Zawód :
Skandalistka
Stan zdrowia :
Zawsze może być lepiej
https://spectrofobia.forumpolish.com/t721-louise#8549 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1008-louise#14612 https://spectrofobia.forumpolish.com/t972-kontakt-z-lou https://spectrofobia.forumpolish.com/t1095-lou
LouKlucznik
Re: Karczma Lalek
Nie 10 Gru - 23:50
Melodia była żywa, folkowa, miała w sobie coś z muzyki bluegrass, tawernowy, zupełnie nieokrzesany styl. Za to głos Lou, kiedy pierwsze dźwięki z jej strun głosowych uwolniły się wpadając do mikrofonu, wybrzmiewając gromkim echem, były po prostu... przeciętne. Ktokolwiek, kto spodziewał się usłyszeć pełen wysokich i trudnych dźwięków głos, na pewno mógł się zawieść. Nie można powiedzieć, że nie umiała śpiewać, jednak był to głos taki jak wszystkie - poprawny, niski, bez uniesień.
Uniesieniem były jednak emocje, które okazywała w trakcie swojego występu - waliła w tamburyno z całej siły, zaczepiała widownie i kręciła się po scenie, jakby miała owsiki. Dodatkowo, o dziwo, było to całkiem skuteczne - widownia bawiła się dobrze, a przynajmniej ci, co chcieli się dobrze bawić, podłapali prosty, wpadający w ucho refren, krzycząc wkrótce wraz z Louise. W pewnym momencie, krótkim gestem pokazała muzykom, że czas zwolnić tempo. W końcu, jakby przypomniała sobie, że gdzieś tam na sali dalej jest Eliot, odwróciła się w jego kierunku i zaśpiewała kolejne wersy.

Staram się usilnie z pamięci cię wyrzucić
Choć tonę w tym tak bardzo, że trzeba mnie cucić
Nie powiem ci że kocham, chyba po moim trupie
Lecz na ucho ci szepnę: możesz cmoknąć mnie w dupę!


Przy ostatnim wersie odwróciła się już w kierunku kogoś innego, mężczyzny, który siedział najbliżej. Pochyliła się i oparła ręką na jego barku. W końcu nadal trzeba było dokończyć performance - wyśpiewała więc pierwszą część wersu szeptem, by potem zakończyć gromkim krzyknięciem i na nowo wesołą melodią; muzycy ożywili się, na sali rozległy się krzyki i wiwaty, a ci, którym mniej podobał się występ Louise jedynie spoglądali na nią z zaciekawieniem, dlaczego była na tyle odważna, by zaśpiewać, nie umiejąc śpiewać.
Lou usadowiła zabrany kapelusz na głowie mężczyzny i odstawiła mikrofon. Ukłoniła się nisko, a kiedy zeszła ze sceny, kilka par zaczęło tańczyć na podeście. Ale Lunatyczka myślała już zupełnie o czymś innym - o wersie, który zaśpiewała do Eliota. Oboje mieli kogoś, kogo stracili, kto zniknął z ich życia ot tak, po prostu. Czy nie należy im się w obliczu tego taki kawałek? Czy Anastasia nie powinna choć raz usłyszeć, że może go... no właśnie?
Przecisnęła się między ludźmi do stolika. Tłum zrobił się wyjątkowo gęsty, ale udało jej się usiąść na przeciwko Eliota i spojrzeć na jego reakcję. Jaka by nie była, nie mogła powstrzymać szerokiego uśmiechu, który wcisnął się na jej twarz.
- I jak - pociągnęła łyk piwa. - Załatwić ci ten autograf?

Powrót do góry Go down





Eliot
Gif :
Karczma Lalek - Page 3 6o4KVpA
Godność :
Eliot Wels
Wiek :
trzydzieści parę kilka coś, nie chce się przyznać do tej czwórki z przodu
Rasa :
Lunatyk
Wzrost / Waga :
178 cm | 79 kg
Znaki szczególne :
blizna na lewym boku, Suzuku: Generis Collare w użyciu!
Pod ręką :
papierosy, Animicus, Bezdenna Sakwa: m.in. Kosmata Brosza, Generis Collare, Zegarmistrzowski przysmak (2szt.)
Zawód :
ŚL: olaboga pisarz, z zawodu barman, w sercu na zawsze pan z warzywniaka | KL: informator/kurier informacji
https://spectrofobia.forumpolish.com/t1022-eliot https://spectrofobia.forumpolish.com/t1024-eliot https://spectrofobia.forumpolish.com/t1045-kontakt-z-eliotem#15620 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1081-eliot
EliotKolekcjoner Przypadkowych Obiektów
Re: Karczma Lalek
Nie 17 Gru - 22:23
- Pewnie, nawet kilka, żebym mógł je zacząć sprzedawać - rzucił, zwracając jej uwagę gestem głowy, że coś za nią zaczyna się dziać. Nawet przez sunącą masę ludzi po karczmie mógł dostrzec jak przy innym stoliku mężczyzna dźgał łokciem pod bok swojego kolegę, od którego Lou pożyczyła kapelusz, jakby namawiał go, albo wręcz wyzywał, żeby podszedł do Louise. Ten pokręcił głową i machnął na kolegę rękę odganiając go jak natrętną muchę. Kolega zaśmiał się i sam ciekawie łypnął w stronę ich stolika. Przez chwilę Eliot miał wrażenie, że gość wstanie i podejdzie do nich, ale tamci wrócili do rozmowy, co uspokoiło go trochę, bo wolał porozmawiać z Lou nad piwem, niż być świadkiem jakiegoś niezręcznego podrywu.

- Inspirujące! - Podniósł kufel do góry na toast jej sukcesów scenicznych. - Specyficzny i w ogóle niepodejrzanie trafny tekst. Będę musiał go przemyśleć w samotności przed naszym zbitym lustrem w łazience, dla odpowiedniego dramatycznego nastroju - powiedział, zasłaniając się lekkim żartem. Na tym etapie ich znajomości Lou bez problemu mogła zauważyć, że trafiła gdzie chciała swoimi słowami - znalazł te wyśpiewane słowa i zrozumiał je. Przez żołądek do serca, przez muzykę do duszy...

- To co takiego ostatnio robiłaś w Lustrze? - spytał. - Co zmieniło--
Przerwał, bo ktoś stanął przy ich stoliku, z wyraźną natychmiastową potrzebą przerwania konwersacji. Był to nikt inny jak gość, którego wcześniej Eliot obserwował. Najwidoczniej zdecydował się na ruch. Miał na ustach głupi uśmiech, który pewnie Lunatyczka widziała już tysiące razy. Uśmiech kogoś, kto poczuł się wyjątkowo i odważnie, żeby zagadać do kobiety, która była bez wątpienia spoza jego ligi.
- Co za występ! - skomplementował Lou, ewidentnie bardziej pijąc do jej wyglądu i energii niż syreniego śpiewu, zaszczycając Eliota tylko szybkim pobieżnym zerknięciem. Najwidoczniej nie wyglądali na zakochaną po uszy parę, więc może to piwo które wcześniej wypił powiedziało mu, że ma tu jakąś szansę. Eliot z trudem wstrzymał uśmiech, aż zadrgały mu kąciki ust. Odchylił się na swoim krześle i wyskubał papierosa z opakowania, częstując też Lou, wyciągając ku niej przez stolik dłoń z pudełkiem, kiedy karczmowy adorator robił swoje.
- Często tu tak dajesz czadu, Louise? Może dasz się zaprosić na jakiegoś drineczka?

Mimowolnie wzrok Eliota skierował się w tłum, szukając kogoś. Może to słowa Lou go tchnęły, może nostalgia związaną z ponownym zobaczeniem kelnereczki, której imię wreszcie sobie przypomniał. Miała na imię Lilianna i skoro byli w temacie podrywów, Eliot zastanawiał się czy udałoby mu się, tak w imię dobrych starych czasów, zapytać ją co robi po swojej zmianie i czy chce odświeżyć parę wspomnień...

Powrót do góry Go down





Lou
Gif :
Karczma Lalek - Page 3 5PUjt0u
Godność :
Louise Clark
Wiek :
26
Rasa :
Lunatyk
Wzrost / Waga :
171/58
Znaki szczególne :
Papieros w dloni, piegi, obezwładniający uśmiech
Pod ręką :
Zawsze coś mądrego do powiedzenia! No i pomadka do ust
Broń :
Scyzoryk, sztylet
Zawód :
Skandalistka
Stan zdrowia :
Zawsze może być lepiej
https://spectrofobia.forumpolish.com/t721-louise#8549 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1008-louise#14612 https://spectrofobia.forumpolish.com/t972-kontakt-z-lou https://spectrofobia.forumpolish.com/t1095-lou
LouKlucznik
Re: Karczma Lalek
Nie 17 Gru - 23:20
Zerknęła przez ramię, kiedy Eliot wyraźnie zasugerował, że z tyłu ma miejsce jakaś interesująca akcja; zderzyła się spojrzeniami z mężczyzną o wzroku zdecydowanie nieskalanym myślą, więc zaraz odwróciła się z powrotem, kompletnie ich ignorując. Nie przyszła tu dzisiaj na niezobowiązujące flirty, może nawet trochę dziwiąc się, że nie ma na nie ochoty.

- Swoją drogą, nie żeby coś, ale przydałoby się nowe lustro. Wiesz, jestem kobietą, lubię czasem popatrzeć na moje bezgraniczne piękno - podniosła swój kufel w toaście. W głębi serca cieszyła się, że Eliot zrozumiał jej zamiary. Cieszyła się też z faktu, że nie był w stanie dokończyć następnego pytania, a ona nie musiała na nie odpowiadać, natomiast... to co wydarzyło się później, również nie znajdowało się w jej dzisiejszych planach, przyjęła więc papierosa od Eliota i spojrzała na jegomościa, który odważył się podejść. Uśmiechnęła się uśmiechem numer pięć - słodkim i głupkowatym.
- Często daję czadu, ale niekoniecznie tu. Niestety, jak widzisz, jestem trochę zajęta. Może innym razem.
Odwróciła się w stronę Eliota, który lustrował w tym momencie całą salę, udając, że wcale go tu nie ma, licząc, że nachalny podrywacz po prostu odpuści, nie widząc chęci z jej strony.
Nic bardziej mylnego. Amant niepokojąco nachylił się do Louise zionąc swoim nietrzeźwym oddechem.
- Nie daj się prosić...
Lou wiedziała już, że się nie wywinie. Postanowiła więc przybrać pozę numer dziesięć, czyli proszę mnie zostawić w spokoju. Wyprostowała się i założyła dłonie na biodrach.
- Słuchaj mnie, drągalu - rzuciła, już nie tak miło. - Przyszłam tu z kimś i nie mam czasu na bzdury. Jest tu wiele pięknych dam, które możesz wziąć na drinka lub zaprosić do tańca - stworzyłam ci do tego świetną okazję moim występem!
Amant jednak nie dawał za wygraną, łapiąc ją za łokieć. Jakaś niebieskoskóra Lustrzanka podeszła i zaczęła go odpychać.
- Zostaw ją, nie widzisz, że nie chce z tobą rozmawiać?
- Nie chce? No to zaraz zachce...
I wtedy właśnie, moi mili, rozpoczął się owy harmider, skandal, czy też awantura, która nieunikniona była już od samego początku. Tak zwany efekt domina - drągal popchnął niebieską, żeby dostać się do Lou, ale w tym czasie inny facet rzucił się na niego, bo jak to tak popychać młode damy? W mgnieniu oka znaleźli się także w tym dramatycznym tańcu koledzy owego adoratora. Louise przeskoczyła nad krzesłem, próbując zgarnąć Eliota za ramię, bo był to zdecydowanie odpowiedni czas, żeby się ulotnić, jednak amant pozostawał niepokonany - przepchnął się do niej i znowu złapał ją za ramię, tym razem mocniej i agresywniej. A do tego złamał jej papierosa. A papierosy były teraz bardzo, bardzo drogie.
Lou nadepnęła mu mocno na stopę, a kiedy pochylił się z bólu, cisnęła łokciem w jego twarz i choć skrzywił się niemiłosiernie, to dalej się nie poddawał. Ścisk mocno utrudniał jej następne manewry i musiała już sięgnąć po ostatnią deskę ratunku.
- Ty zdziro... Zapłacisz mi za to...
- Eliot... - spojrzała błagalnie, a w tym błagalnym spojrzeniu było głośne "pomóż mi proszę, zrobię ci za to wystawny obiad, będą krewetki, wino i co tam tylko zechcesz". Tymczasem pan niezniszczalny dalej próbował przeciągnąć ją do siebie.

Powrót do góry Go down





Eliot
Gif :
Karczma Lalek - Page 3 6o4KVpA
Godność :
Eliot Wels
Wiek :
trzydzieści parę kilka coś, nie chce się przyznać do tej czwórki z przodu
Rasa :
Lunatyk
Wzrost / Waga :
178 cm | 79 kg
Znaki szczególne :
blizna na lewym boku, Suzuku: Generis Collare w użyciu!
Pod ręką :
papierosy, Animicus, Bezdenna Sakwa: m.in. Kosmata Brosza, Generis Collare, Zegarmistrzowski przysmak (2szt.)
Zawód :
ŚL: olaboga pisarz, z zawodu barman, w sercu na zawsze pan z warzywniaka | KL: informator/kurier informacji
https://spectrofobia.forumpolish.com/t1022-eliot https://spectrofobia.forumpolish.com/t1024-eliot https://spectrofobia.forumpolish.com/t1045-kontakt-z-eliotem#15620 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1081-eliot
EliotKolekcjoner Przypadkowych Obiektów
Re: Karczma Lalek
Czw 4 Sty - 21:00
Nie rzucił się na pomoc, kiedy spławiała go za pierwszym i drugim razem, wierząc, że jest, może brzydko to ujmując, "samodzielna" i zaradna w takich sytuacjach. I była, ale ludzka głupota wraz z alkoholem była nie do pojęcia i wykraczała poza to, co dało się załatwić stanowczymi słowami odmowy. Ale uparciuch nie był w nastroju na słuchanie ze zrozumieniem, a kiedy doszło już do fizyczności z jego strony, Eliot wstał ze swojego miejsca. Nim zdążył zareagować, zrobił to ktoś inny, a potem zaczęło się zamieszanie.

Eliot kątem oka zobaczył jak w stolikach gdzieś za nimi wybucha kolejne ognisko bójki z jakiś błahych powodów. Niektórzy się dołączali, bo tego właśnie oczekiwali od wieczornego wypadu na piwsko - miłego zwieńczenia klasyczną bójką. Inni wznosili kufle i dopingowali kolegom i koleżankom, gdzieś zaczęły latać mniejsze zaklęcia, zza lady zaczęli wchodzić wykidajła, żeby uspokoić gromadę. Muzycy grali w najlepsze, perfekcyjnie w nierówne i zmieniające się tempo dalej upadających kostek domina. Do mózgu Eliota dotarł obraz kilku dachowców zamieniających się w koty. Niektórym łatwiej tak było dać kota zmyć się, a inni chcieli wykorzystać okazję i zrobić użytek ze swoich pazurów. Obraz w mózgu w milisekundę zainicjował iskrę pomysłu, która tak mu się spodobała, że niemal połamał sobie palce, kiedy szybko sięgał do kieszeni.

Wyciągnął złotą bransoletę, jeden z cenniejszych przedmiotów jakie posiadał, i wsunął ją na nadgarstek. Błysnęło czerwonym blaskiem, który odbił się od jego oczu i nadał upiornie zadowolony wyraz jego uśmiechowi, który skierował do natręta, który śmiał nagabywać Lou.
Gardłowy ryk przedarł się przez harmider, a tam gdzie stał wcześniej Lunatyk, stało teraz wielkie brązowe zwierzę. Dwa i pół metra w długości, metr pięćdziesiąt w kłębie i 360 kilogramów żywej niedźwiedziej wagi, które dalej zdawało się uśmiechać na pysku.

Amant rozszerzył oczy widząc, że bestia ewidentnie skierowana była ku niemu, ale impuls strachu sprawił, że tylko bardziej zacisnął dłoń na Lou.
Eliot-niedźwiedź nie potrzebował nawet się wysilać ani starać - masa ciała i rozmiar robiły tu lwią niedźwiedzią robotę - ruszył do przodu wywracając stolik, pyskiem oddzielając ich od siebie. Pchnął mężczyznę na ziemię i postawił potężną misiowatą łapę na rękę drącego się gościa. No proszę, była to ta sama ręka, którą ściskał Lou, i przesunął na nią ciężar ciała. Chrupnęło cicho łamaną kością, burza dźwięków wchłonęła ten dźwięk, ale nie pochłonęła już wrzasku bólu, który przebił się i poleciał pod sam sufit. Nachylił się nad nim pyskiem, wielki guzik jego nosa mocno dmuchał groźbą, jakby próbował go wyzwać. Spróbuj jeszcze raz taki numer, na jednej ręce się nie skończy, promieniowała od niego ostrzeżenie podparte już wykonaną przemocą.

Odwrócił się do Lou. Choć czuł się jak pluszowy miś wyciągając ku niej swój mokry nos, to w typowo zwierzęcy sposób wąchał sprawdzając i upewniając się, że wszystko u niej w porządku. Zamrugał do niej niewinnie.


Animicus: 1/8

Powrót do góry Go down





Lou
Gif :
Karczma Lalek - Page 3 5PUjt0u
Godność :
Louise Clark
Wiek :
26
Rasa :
Lunatyk
Wzrost / Waga :
171/58
Znaki szczególne :
Papieros w dloni, piegi, obezwładniający uśmiech
Pod ręką :
Zawsze coś mądrego do powiedzenia! No i pomadka do ust
Broń :
Scyzoryk, sztylet
Zawód :
Skandalistka
Stan zdrowia :
Zawsze może być lepiej
https://spectrofobia.forumpolish.com/t721-louise#8549 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1008-louise#14612 https://spectrofobia.forumpolish.com/t972-kontakt-z-lou https://spectrofobia.forumpolish.com/t1095-lou
LouKlucznik
Re: Karczma Lalek
Sob 6 Sty - 14:08
Nie tylko amant rozszerzył oczy ze zdziwienia, kiedy przed nimi zamiast Eliota pojawił się... misiek. Na pewno nie spodziewała się takiego rodzaju pomocy, w jej umyśle na ułamek sekundy pojawiła się wizja Lunatyka, który popycha niechcianego adoratora, albo, już w wersji ostatecznej, używa swojej pięści, która ze świstem przelatuje tuż przed twarzą Louise... teraz natomiast ze świstem przeleciał przed nią wielki misiek, ona sama zatoczyła się, kiedy dłoń niechcianego adoratora ześlizgnęła się z jej nadgarstka, który do ostatniego momentu próbował pociągnąć ją za sobą.
Ustała jednak na nogach, z bardzo głupią miną, patrząc jak Eliot najpierw rzuca się na jegomościa, a potem, ku uciesze Lou, łamie mu rękę. Dźwięk gruchotanych kości podniósł ją na duchu, określiłaby go jako jeden z najpiękniejszych melodii, której dane jej było usłyszeć. Na pierwszym miejscu oczywiście był jej śpiew.

Ale mrugający do niej słodko misiek-eliot to było już zdecydowanie za dużo. Była przygotowana na awanturę, ale nie na te słodkie oczęta.
- Żartujesz... - mruknęła i rozglądnęła się w poszukiwaniu wyjścia. Zanim jednak ruszyła w tamtą stronę, z gracją podeszła jeszcze do drągala, wzięła kowbojską czapkę, która spadła mu z głowy, nałożyła na siebie i mrugnęła mu na pożegnanie. Kiwnęła głową do Eliota, wskazując drogę do wyjścia i ruszyła w tamtym kierunku, mając nadzieję, że uda się wyskoczyć przez jedno z otwartych okien. Próbując przecisnąć się przez tłum, na jej drodze, ku ich nieszczęściu, stanął jeden z kolegów amanta.
- Nie tak prędko...
W mgnieniu oka chwycił za krzesło stojące tuż obok i zamachnął się... lecz nie na Louise, a na Eliota. Lunatyczka wiedziała, że swoimi wątłymi rękami nie da rady zatrzymać uderzenia, więc musiała sięgnąć już po drugą deskę ratunku tego wieczoru - swoją moc. Podmuchem silnego wiatru rzuciła kuflami pełnymi piwa, które stały na stoliku nieopodal, prosto w kark atakującego. Piwo i szkło zaczęły migotać w powietrzu, a kiedy wszystko wraz z gościem spadło na ziemię, zadowolona z siebie Lou zrobiła krok do tyłu, chcąc wydostać się w końcu z tego chaosu, poślizgnęła się jednak na rozlanym alkoholu i runęła jak długa wpadając na następnego groźnie wyglądającego typka. Gdzieś w całym tym harmiderze mignęła kelnerka, próbująca uspokoić całą sytuację, albo raczej wyrzucić wszystkich robiących burdę.
Spojrzała na swoje mokre sztruksowe spodnie i z irytacją zaczęła na czworaka czołgać się pod najbliższy stolik. Zapomniała o Eliocie, mamrocząc pod nosem coś o swoich nowych gaciach, wygrzebując z ramienia kawałek szkła. Może uda się jeszcze zmyć tę plamę...

Aerokineza 1/3

Powrót do góry Go down





Eliot
Gif :
Karczma Lalek - Page 3 6o4KVpA
Godność :
Eliot Wels
Wiek :
trzydzieści parę kilka coś, nie chce się przyznać do tej czwórki z przodu
Rasa :
Lunatyk
Wzrost / Waga :
178 cm | 79 kg
Znaki szczególne :
blizna na lewym boku, Suzuku: Generis Collare w użyciu!
Pod ręką :
papierosy, Animicus, Bezdenna Sakwa: m.in. Kosmata Brosza, Generis Collare, Zegarmistrzowski przysmak (2szt.)
Zawód :
ŚL: olaboga pisarz, z zawodu barman, w sercu na zawsze pan z warzywniaka | KL: informator/kurier informacji
https://spectrofobia.forumpolish.com/t1022-eliot https://spectrofobia.forumpolish.com/t1024-eliot https://spectrofobia.forumpolish.com/t1045-kontakt-z-eliotem#15620 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1081-eliot
EliotKolekcjoner Przypadkowych Obiektów
Re: Karczma Lalek
Sob 20 Sty - 22:58
Ach, rzucanie krzesłami, to przywołuje wspomnienia. ...cholera, głównie wspomnienia z Anastasią. Tak się poznali, jakby nie patrzeć... Ona zapukała do jego domu, żeby przystało na Stracha porwać dowolnego człowieka, on rzucił w nią krzesłem, czego nie zapomniała mu złośliwie aż do samego końca i stało się ich małym wewnętrznym żartem. Przebłysk uczucia i tęsknoty zadudniły echem  w jego wielkim niedźwiedzim sercu, stanął w pół kroku rozkojarzony pośród wielkiej burdy w karczmie. Ale jak to szło? "Staram się usilnie z pamięci cię wyrzucić / Choć tonę w tym tak bardzo..." Nie, nie to, to drugie, to następne, to ważniejsze. "Możesz cmoknąć mnie w dupę!" Tak, to! Boże, czemu to ciągle było takie trudne.

Chwilowe znieruchomienie dało szansę otoczeniu na przeprowadzenie ataku, które Lou zgrabnie odparła, choć niewątpliwie żadne krzesło nie mogło zaszkodzić trzem setkom jego niedźwiedziej wagi. Ocknął się i ruszył przed siebie, rozkoszując się swoim ciałem. Melancholia od razu rozpłynęła się w satysfakcji rozmiaru i wagi którą nagle dysponował. Cokolwiek robił, robił od niechcenia, wszystko rozsuwało się przed nim albo rozsuwał sam wielką łapą. Może powinien rzucić wszystko w pierony i zostać niedźwiedziem w jakimś lesie na stałe? Ten kto stworzył serię Animicusów wiedział co robił, dając bransolecie ograniczenia czasowe. Rozejrzał się dookoła szukając Lou, ale szybciej niż czołgającą się gdzieś w piwie na podłodze przyjaciółkę dostrzegł stojącą przy ścianie Liliannę, która już zrezygnowała z prób ogarnięcia sytuacji - tego nie było w jej zakresie obowiązków kelnerki. Stanął nad nią i z dużą niechęcią odmienił swoją formę, ale robił to w imię ważniejszych spraw. Całkowicie już ludzki Eliot skitrał artefakt z powrotem do kieszeni.
- Och, to ty - zdziwiła się robiąc wielkie oczy. Eliot wyszczerzył się radośnie. - To ty niszczysz nam stoły i krzesła! - fuknęła zaraz, doskonale wiedząc co robi, grając lekko obrażoną, ale coś błyskało wesoło w jej marionetkowym oku. Uśmiech Eliota zamienił się w smutną podkówkę, podejmując grę. - Od kiedy umiesz zamieniać się w dzikie bestie?
- Od ostatniego razu nauczyłem się całej masy nowych sztuczek.
- Ach tak? - spytała, kiedy oparł się koło niej o ścianę. Stanęła na palcach, opierając dłoń na jego piersi, żeby pogładzić jego szpakowate włosy. Ostatnio kiedy się widzieli, nie miał ani jednego siwego włosa. Ewidentnie bawił ją, a może raczej rozczulił fakt, że on się postarzał, a ona niezmiennie trwała w formie w jakiej została powołana do życia.
- Z wiekiem przychodzi doświadczenie, Lili. Co powiesz na to, żebym odebrał cię jutro po zmianie, możemy nadrobić zaległości. Możesz dopisać to do mojego rachunku - rzucił, pokazując palcem chaos panujący w karczmie. Lilianna powściągnęła uśmiech, ale nie zdołała przygasić błysku w oku. Ha, może powinien rzeczywiście wziąć od Lou autograf. Nie tylko na pamiątkę jej fenomenalnego występu, ale za słuchanie jego ckliwych uczuciowych rozterek i o wiele więcej.
- No dobrze, może być. Och, czy to nie twoja przyjaciółka? - spytała, wypatrując w tłumie i wskazując palcem na sunącą przed siebie uparcie Louise, bardziej zajętą stanem ubrań niż szkłem w ramieniu.
- Cholera!... - wykrztusił pośpiesznie, cmoknął Lili w policzek i rzucając krótkie "do jutra!" popędził do Lou.

Złapał ją pod ramię wyciągając spod bunkra ochronnego stolika i dźwignął na nogi, rzucając okiem na jej ranę. Zajmą się tym jak już będą w miejscu innym niż środek burdy.
- To co, idziemy do domu? Może jeszcze zdążymy na Clue, wiesz, ten z 1985 roku, z młodym Timem Currym?


Animicus: 2/8

Powrót do góry Go down





Lou
Gif :
Karczma Lalek - Page 3 5PUjt0u
Godność :
Louise Clark
Wiek :
26
Rasa :
Lunatyk
Wzrost / Waga :
171/58
Znaki szczególne :
Papieros w dloni, piegi, obezwładniający uśmiech
Pod ręką :
Zawsze coś mądrego do powiedzenia! No i pomadka do ust
Broń :
Scyzoryk, sztylet
Zawód :
Skandalistka
Stan zdrowia :
Zawsze może być lepiej
https://spectrofobia.forumpolish.com/t721-louise#8549 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1008-louise#14612 https://spectrofobia.forumpolish.com/t972-kontakt-z-lou https://spectrofobia.forumpolish.com/t1095-lou
LouKlucznik
Re: Karczma Lalek
Nie 21 Sty - 0:01
Próbując wycisnąć z nogawki resztę piwa, rozglądnęła się po sali. Nie umknęły jej bystremu oku zaloty Eliota w stosunku do uroczej kelnerki i choć przewróciła oczami, dobrze wiedziała, że sama zrobiłaby to samo. Zwalczyła w sobie chęć wstania i wtrącenia się do wymiany zmian, której niestety nie była w stanie usłyszeć, by oczywiście odbić Eliotowi tę słodką dzieweczkę, bo jak to tak, ktoś jest zainteresowany kimś innym niż ona? To jest... totalnie nie w porządku, zupełnie wyjęte spod prawa, a w ogóle to też niesprawiedliwe, bo ona siedzi tu i płacze nad miedzianym sztruksem, a Eliot jakby zdaje się nie rozumieć powagi tej sytuacji...

Wtem ktoś szarpnął ją za ramię i już była gotowa rzucić się swoimi szponami na delikwenta, którym jednak okazał się nikt inny jak Eliot.
- Do domu? Ja dopiero zaczynam zabawę - rzuciła, prostując się dumnie, strzepując teatralnie wyimaginowany kurz, który mógłby osadzić się na ubraniu. Zaraz jednak omiotła salę dookoła i westchnęła, ale nie z rezygnacją, a bardziej z zadowoleniem. - Trochę narozrabiałam, co?
Wzruszyła ramionami na znak co złego to nie ja i ruszyła w kierunku wyjścia. A jednak kryjówka w bunkrze pod stolikiem była całkiem niezłym pomysłem, bowiem nikt nie zdawał się zwracać już uwagi mokrą od alkoholu Louise. W międzyczasie powstały już całkiem nowe konflikty.
- Miałam chociaż nadzieję na spektakularne wyjście, wiesz, ja wskakuję na twój grzbiet i wylatujemy z karczmy, jak jeździec na swoim rumaku. Zepsułeś całą zabawę. - Mruknęła, krzyżując ręce na piersi. - Jak nie opiszesz tego w swojej następnej książce to będę bardzo, bardzo niezadowolona.

Pchnęła drzwi karczmy, łapiąc w końcu trochę chłodnego powietrza. Temperatura panująca w karczmie nie była zbyt litościwa dla organizmu Lunatyczki. Ale w końcu! W końcu mogła zapalić. Wyciągnęła więc z kieszeni złamanego papierosa, wsadziła do ust i czekała niecierpliwe, aż Eliot wyciągnie zapalniczkę i obsłuży niesforną wokalistkę.
- Obawiam się, że od jutra na drzwiach będą wisieć nasze podobizny z dopiskiem "wstęp wzbroniony". Ale przynajmniej nie musiałeś płacić rachunku, co nie?

Powrót do góry Go down





Eliot
Gif :
Karczma Lalek - Page 3 6o4KVpA
Godność :
Eliot Wels
Wiek :
trzydzieści parę kilka coś, nie chce się przyznać do tej czwórki z przodu
Rasa :
Lunatyk
Wzrost / Waga :
178 cm | 79 kg
Znaki szczególne :
blizna na lewym boku, Suzuku: Generis Collare w użyciu!
Pod ręką :
papierosy, Animicus, Bezdenna Sakwa: m.in. Kosmata Brosza, Generis Collare, Zegarmistrzowski przysmak (2szt.)
Zawód :
ŚL: olaboga pisarz, z zawodu barman, w sercu na zawsze pan z warzywniaka | KL: informator/kurier informacji
https://spectrofobia.forumpolish.com/t1022-eliot https://spectrofobia.forumpolish.com/t1024-eliot https://spectrofobia.forumpolish.com/t1045-kontakt-z-eliotem#15620 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1081-eliot
EliotKolekcjoner Przypadkowych Obiektów
Re: Karczma Lalek
Wto 20 Lut - 18:54
- Witaj w klubie wykluczonych...
Obmacał się po piersi sprawdzając czy prezent od Lou bezpiecznie leżał w kieszeni, jednocześnie lokalizując zapalniczkę. Nagły punkcik pomarańczowego blasku niemal zabolał w oczy odpalony w półmroku oświetlonym nielicznymi ulicznymi lampami i światłem sączącym się z okien karczmy za ich plecami. Poczęstował dzisiejszą gwiazdę estrady i pierwszy klocek domina chaosu ogniem i sam uskutecznił swój nałóg, zaciągając się papierosem. W milczeniu chłonęli spokój przerwy papierosowej, słuchając jednym uchem harmideru dochodzącego zza ściany. Eliot przyglądał się ranie na ramieniu Lou, aż z zadumy wyrwało go stukanie w szybę. Kiedy obejrzał się, zobaczył gestykulującą Lili. Zerknął w stronę drzwi, skąd właśnie wypadło dwóch wykidajłów, rozglądając się dookoła z niezadowolonymi minami osób, które chętnie wyładowałoby na czymś swoją frustrację. Możne najlepiej na osobach które były w epicentrum dzisiejszego wybuchy nadaktywności bojowej w karczmie której mieli pilnować?
- Czas na nas - stwierdził krótko i nawet nie dogaszając końcówki papierosa pstryknął nim w ciemność. Wziął Lou za rękę, zawsze miał wrażenie, że lepiej to stabilizowało podwójne lunatykowanie, ale może chciał mieć tylko wymówkę żeby ją złapać, i obydwoje zniknęli, pozostawiając po sobie tylko dym papierosowy.

[x2 zt > Dom baletnicy]

Powrót do góry Go down





Sponsored content

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach