Karczma Lalek

Fatum
Gif :
Karczma Lalek - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Fenrisa Arcelia Timandra Unenia Meara (FATUM) Weridust
Wiek :
Wyglądam na jakieś 24 i na tyle się czuję!
Rasa :
Kapelusznik albo niedorobiony Cyrkowiec, mentalnie coś pomiędzy.
Wzrost / Waga :
Całe 173 cm i niecałe 61 kilogramów chodzącego uroku osobistego, doprawionego gramem szaleństwa.
Znaki szczególne :
Ja cała jestem szczególna!
Pod ręką :
Jasper(czapka), o ile rękę trzymam na głowie.
Zawód :
Artystka sceniczna! Błazen - akrobata, dawca uśmiechów.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t436-fatum#2159 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1083-fatum
FatumOaza Spokoju
Re: Karczma Lalek
Nie 3 Lis - 13:22
Nie wkurzaj kotów, bo Cię podrapią albo pogryzą. Coś była na rzeczy. O czym zdałam sobie sprawę ,czując jak jeden z pazurów kocura zadrapał mi policzek. Zapewne, gdybym w porę nie odchyliła się, na krześle miałabym rozorane pół twarzy. Ale już to jedno draśnięcie, wystarczyło... Kocur właśnie wcisnął wielki czerwony guzik, którego absolutnie nie powinien ruszać.
Zapomniałam o swym rogatym towarzyszu i skupiłam się zupełnie na agresorze, w którego ramię bezceremonialnie się teraz wgryzłam. Dachowiec wrzasnął coś wściekle i zaczął się miotać, co spowodowało, że oboje spadliśmy z krzesła. Zirytowana tym, że po raz kolejny poczułam jak, kocie szpony szarpią mi skórę. Warknęła, po czym z całej siły, walnęłam sierściucha w głowę, celując w okolice ucha, bo wiedziałam, że to u nich dość wrażliwy obszar.

Niestety pech chciał, że nie dowiedziałam się o skuteczności swego ataku, gdyż nagle sama poczułam okropny ból z tyłu głowy. Zdaje się, że upadając, trafiłam na coś, co nie kwalifikowało się jako dobra poduszka.... lecz niezrażona, wyciągnięta na ziemi w dość dziwacznej pozycji, zaczęłam popadać w dziwną senność. Gdy pomyślałam, że przydałby się jeszcze jakiś ciepły kocyk, nagle zwalił się na mnie kocur, który chwiał się i zataczał. Zatem mój cios musiał być niezły. Uśmiechnęłam się na tą myśl, próbując jeszcze zepchnąć z siebie dachowca... Zapach gorzelni, który wydobywał się z jego gęby, musiał spotęgować moją senność, gdyż nagle świat zaczął się rozmywać.
-Hej.. Nath, jestem śpiąca wiesz... ale nie chce koca z tego sierściucha... chcę ładniejszy
Wymamrotałam tylko pół zrozumiale, po czym faktycznie zasnęłam. Zostawiając, swego zagubionego w świecie kompana, z masą nowych problemów. Które zbliżały się pod postacią karczemnej obsługi.

Powrót do góry Go down





avatar
Gif :
Karczma Lalek - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Nathan
Wiek :
17 lat
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
168 cm/ 50 kg
Znaki szczególne :
Blizny w okolicach rogów, szyi oraz jedną długą, rozciągającą się na tyłach głowy i przysłoniętą przez włosy.
Pod ręką :
Nic
Broń :
Brak
Zawód :
Brak
NathanNieaktywny
Re: Karczma Lalek
Wto 5 Lis - 18:03
Chłopak chciał otworzyć usta, by zakrzyknąć ostrzegawczo. Bardzo chciał... Zbyt jednak wrósł w siedzenie, by uprzedzić swoją towarzyszkę w reakcji. Nim zdążył cokolwiek wykrztusić, ta już tłukła się z kotem, po czym padła na ziemię nieprzytomna. A Nathan poświęcić musiał kilka sekund zdębienia, by otrząsnąć się z szoku. Przemoc nie była mu obca. Widział ją i czuł, że czasami tak trzeba. Ale to było przecież domeną zwierząt... Nie spodziewał się czegoś takiego zobaczyć u jego własnego gatunku, który przecież różnił się od zwierząt pod tak wieloma względami.
- Fatum! - krzyknął przerażony, zrywając się nagle z krzesła - Co się dzieje?!
Dosłownie doskoczył do kobiety i spróbował zrzucić z niej sierściucha, co niestety zbyt łatwym zadaniem nie było. Utkwił wzrok w jej śpiącej twarzy, niezbyt rozumiejąc, co to wszystko znaczy. Szybko się do tego okazało, że nie ma tu dosłownie nikogo, kto chciałby mu to wytłumaczyć. Podniósł wzrok na idącą ku nim obsługę oraz zszokowanych często, tak samo jak on, gości karczmy. Cyrkowiec pewien, że są to jacyś pobratymcy kocura, znów się lekko zjeżył na głowie i zmrużył wojowniczo oczy. Nie zamierzał im pozwolić dorwać jego towarzyszki we śnie.
- Idźcie! Zostawcie ją!
Warknął do zmierzającemu ku nim personelowi. Uwaga wszystkich skupiona była na bójce i być może dlatego goście przeoczyli wkroczenie dość charakterystycznej postaci. Pozbawionego mięsa i skóry, wiecznie uśmiechniętego kościotrupa.

Powrót do góry Go down





Fatum
Gif :
Karczma Lalek - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Fenrisa Arcelia Timandra Unenia Meara (FATUM) Weridust
Wiek :
Wyglądam na jakieś 24 i na tyle się czuję!
Rasa :
Kapelusznik albo niedorobiony Cyrkowiec, mentalnie coś pomiędzy.
Wzrost / Waga :
Całe 173 cm i niecałe 61 kilogramów chodzącego uroku osobistego, doprawionego gramem szaleństwa.
Znaki szczególne :
Ja cała jestem szczególna!
Pod ręką :
Jasper(czapka), o ile rękę trzymam na głowie.
Zawód :
Artystka sceniczna! Błazen - akrobata, dawca uśmiechów.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t436-fatum#2159 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1083-fatum
FatumOaza Spokoju
Re: Karczma Lalek
Sob 22 Lut - 0:34
Nie do końca ogarniałam, co się stało... ale bałam się, cholernie bałam się, że to już czystka. Zaryłam paznokciami o drewnianą podłogę, po czym zaczęłam nienaturalnie szybko oddychać. Gdy otworzyłam oczy, widziałam twarze, tak wie obcych twarzy.... z moich ust nie wiadomo kiedy, zaczął wydobywać się nerwowy chichot.... Do czasu aż moje spojrzenie nie zatrzymało się na rogatym chłopaku. Był zdenerwowany, a może nawet wystraszony. Ale był Nathanem! Poznałam go! Ten fakt ucieszył mnie do tego stopnia, że bez zastanowienia poderwałam się z podłogi, łapiąc bruneta w objęcia. Zapewne równie mocne co zatrzaskujące się sidła na niedźwiedzia.
-Nathan! Pamiętam Cię, wiesz! Tylko głowa mnie boli...
Kątem oka dostrzegłam nieprzytomnego sierściucha i powoli zaczynały docierać do mnie niedawne wydarzenia. Uwolniłam Nathana, ze swych objęć, po czym podniosłam się z ziemi i szepnęłam do swego towarzysza.
-Spadamy stąd na 4... 2...35... teraz!
Krzyknęłam i złapałam chłopaka, pociągając go za sobą w stronę wyjścia.
Niestety, ktoś z obsługi chciał nas powstrzymać kiedy, właściciel zaczął coś krzyczeć o kosztach napraw i podobnych bzdurach. Niestety, dla tego kogoś, ponieważ osoby blokujące nam dostęp do wyjścia, potraktowałam telekinezą.
-Nara frajerzy! Ile można czekać na proste zamówienie! Jedna gwiazdka na sto, nie polecam!
Zt x 2

Powrót do góry Go down





Yako
Gif :
Karczma Lalek - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Lusian/Luci Foxsoul
Wiek :
Wizualnie 25
Rasa :
Lisi demon
Wzrost / Waga :
190/85 //
Znaki szczególne :
Kuleje, Blizna na lewym oku
Pod ręką :
Laska
Broń :
Naginata
Zawód :
W Świecie Ludzi - Aktor/Aktorka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t230-kp-yako https://spectrofobia.forumpolish.com/t1126-yako
YakoNieaktywny
Re: Karczma Lalek
Pon 8 Mar - 8:45
Nie był chętny do szukania kocura. Jak się pozabijają to się pozabijają. Nie jego sprawa.
Gdy tylko się pożegnali, ruszył powoli w kierunku zapachu, trochę naokoło, tylko by sprawdzić czy ten kocur tam jest, a jak nie? To pójdą sobie po prostu dalej. Piwo w miłym towarzystwie było o wiele bardziej kuszącą propozycją.
Po drodze nie rozmawiali za wiele, jednak gdy tylko żadne ciekawskie ślepia na nich nie spoglądały, Lusian przybrał swoją zwyczajową formę, mężczyzny o długich, białych włosach. Gdy tylko dotarli na miejsce, wpuścił ją przodem i ostrożnie dotarli do jednego z wolnych stolików. Miał ochotę na dobre piwo. Nie chciał najebać koleżanki, tylko spędzić z nią miło czas.
- Nie rozumiem jakim cudem ten człowieczek tutaj przeszedł i nikt go nie zatrzymał. Może uznali, że jest za głupi by cokolwiek zrobić? - zachichotał się wrednie i poprosił o kartę by wybrać coś ciekawego. A raczej by jego towarzyszka wybrała, bo sam miał ochotę zdać się na barmana i jego specjał albo najnowsze piwko jakie tutaj można dostać. Pieniądze w końcu nie grały aż takiej roli dla niego. Czasem można zaszaleć bardziej.
- Ale zapomnijmy o nim, powiedz raczej co słychać u Cienie - uśmiechnął się i poruszył swoim białym ogonem i spoglądał na nią swoim szkarłatnym spojrzeniem - odwiedziłaś jakieś ciekawe miejsca? Albo ktoś w końcu skradł to niewinne serduszko? - wyszczerzył się wrednie, podpierając brodę na splecionych palcach i nie odrywając od niej swojego drapieżnego wzroku. Przekręcił lekko głowę, a rubin na jego szyi zabłyszczał delikatnie.

Powrót do góry Go down





Parvatti
Gif :
Karczma Lalek - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Parvatti Ray
Wiek :
1000 lat ponad, ale dalej się trzyma
Rasa :
Baśniopisarka
Wzrost / Waga :
165 cm/ 53 kg
Znaki szczególne :
Srebrno złote włosy, tęczowe oczy i elfie uszy.
Pod ręką :
Papierosy, klucze do mieszkania, portfel, zapalniczka, bransoletka Animicus.
Zawód :
Alkoholik, obieżyświat.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t189-parvatti
ParvattiNieaktywny
Re: Karczma Lalek
Sro 10 Mar - 8:42
Normalnie zostawiłaby całą sprawę w spokoju. Co ją by obchodził jakiś biedny idiota, który na własne życzenie chce wyhodować sobie parę skrzydeł. Jednak obawiała się, że Dachowiec, który przybył z biedakiem może go wykorzystywać do odwrócenia od siebie uwagi i coś knuć.
Jednak nie o to powinni się martwić, ponieważ zasiedli w karczmie by uraczyć się przyjacielskim winem, piwem lub innym trunkiem i ploteczkami. Bo po to się właśnie wybrali do baru bez Człowieka i bywalca spelun. Jak to starzy przyjaciele musieli obgadać cały świat.
-Jest wiele sposobów. Zmiana warty, chwilowa nieuwaga albo drzemka, chyba że udaje takiego debila i zabił strażnika, zanim ten się zorientował.
Widocznie dzisiaj mieli całkowicie inny humor. A może taki trzymał Baśniopisarkę stale od sytuacji w karczmie? Przyjęła kartę od swojego przyjaciela i zaczęła się jej przyglądać. Słysząc pytanie zmarszczyła brwi, zrobiła oburzoną minę i teatralnie machnęła kartą w przyjaciela by go trzepnąć w głowę. Wiedziała, że się albo uchyli albo osłoni, więc nie starała się za bardzo. Nie chciała mu zrobić krzywdy.
-Czasami to cię nie znoszę stara mendo! -pokręciła głową i pomasowała czoło by się uspokoić. Była wyjątkowo zła. -Przecież rozmawialiśmy o tym na balu. Nawet ja nie jestem tak zimną suką by od razu mi przeszło. Ehhh, przepraszam, jestem nerwowa przez to że źle sypiam.
Chciała już się zapytać o ukochanego jej przyjaciela jednak przyszedł kelner zaaferowany jej zachowaniem. Postanowiła złożyć zamówienie.
-Podwójny Burbon z lodem. A dla Ciebie kochaniutki?
Już spokojna skierowała pytanie do Yako. Kiedy tylko obsługa zebrała zamówienie białowłosa odezwała się znowu.
-A w sumie jak u ciebie i twojego śmiertelnie poważnego rudzielca?.

Powrót do góry Go down





Yako
Gif :
Karczma Lalek - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Lusian/Luci Foxsoul
Wiek :
Wizualnie 25
Rasa :
Lisi demon
Wzrost / Waga :
190/85 //
Znaki szczególne :
Kuleje, Blizna na lewym oku
Pod ręką :
Laska
Broń :
Naginata
Zawód :
W Świecie Ludzi - Aktor/Aktorka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t230-kp-yako https://spectrofobia.forumpolish.com/t1126-yako
YakoNieaktywny
Re: Karczma Lalek
Pon 15 Mar - 1:27
Uniósł jedną brew i prychnął - serio sądzisz, że jest aż tak dobrym aktorem? - zapytał, krzyżując ręce na piersi. Wątpił, by to była prawda. Pewnie albo dotarli tutaj jakoś inaczej dzięki jego koleżce, albo po prostu musieli mieć szczęście. Przecież nawet jest powiedzenie, głupi ma zawsze szczęście. Może to być prawda w tym wypadku.
Zaśmiał się, gdy na niego naskoczyła - gomene, nie mogłem się powstrzymać - uśmiechnął się przepraszająco - przez to tak źle sypiasz? Czy jest ku temu jakiś inny powód? - zapytał, opierając brodę na splecionych dłoniach. Wpatrywał się w jej tęczowe oczy, oczekując od niej odpowiedzi - czy może coś innego Cię męczy? - dopytał jeszcze.
Pokręcił głową, słysząc jej wybór. Chyba naprawdę musiała się denerwować, skoro sięgnęła po coś mocniejszego - ja po prostu jakąś nowość, którą polecacie. Lubię próbować nowych rzeczy - uśmiechnął się uprzejmie do kelnera. Niech sami zdecydują. Miał ochotę na jakąś niespodziankę. Dzięki temu nie zawiedzie się, jeśli nie przypadnie mu to do gustu. W końcu pozwolił komuś zdecydować za niego.
- Obecnie mamy małą przerwę - powiedział, drapiąc się po karku, przy okazji lekko poruszając skórzaną, niebiesko-czerwono-fioletową obrożą z rubinem oraz doczepionym do niej łańcuszkiem z Blaszką - wracam do pracy po praktycznie dwóch latach przerwy od poważnego nagrywania, więc większość czasu spędzam po Drugiej Stronie. On ma swoje obowiązki tutaj, poza pilnowaniem domu, naszego zoo i ... dzieciaka - dodał niepewnie na koniec, zerkając na nią kontrolnie - a Ty co porabiasz ostatnimi czasy, poza niespaniem - pokazał jej lekko języczek, przymykając oko zadziornie.

Powrót do góry Go down





Parvatti
Gif :
Karczma Lalek - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Parvatti Ray
Wiek :
1000 lat ponad, ale dalej się trzyma
Rasa :
Baśniopisarka
Wzrost / Waga :
165 cm/ 53 kg
Znaki szczególne :
Srebrno złote włosy, tęczowe oczy i elfie uszy.
Pod ręką :
Papierosy, klucze do mieszkania, portfel, zapalniczka, bransoletka Animicus.
Zawód :
Alkoholik, obieżyświat.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t189-parvatti
ParvattiNieaktywny
Re: Karczma Lalek
Wto 16 Mar - 12:58
W sumie cała ta teoria spiskowa nie miała sensu. Tak więc widząc zachowanie lisa i słysząc jego słowa Paro zaśmiała się i przetarła czoło ręką. No tak, w sumie racja, nie powinna dziczeć i szaleć bo jakiś idiota przeszedł przez Lustro. Eh mniejsza. W sumie jej przyjaciel ma racje i powinna się tym nie przejmować i zostawić to.
Na pytanie czy przez to źle sypia uśmiechnęła się niedowierzająco i lekko zmarszczyła brwi.
-Oczywiście, że nie. Nie szlocham w poduszkę przez jakiegoś dupka, który nie rozumie co stracił. Niech idzie do piekła, pewnie jakby teraz trafił to Morii to sama bym się do nich przeszła z popcornem tylko po to by pooglądać jak go męczą.
Rozgadała się patrząc w ścianę i wymyślając najgorsze formy tortur. Jakoś ją to dziwnie uspokajało. Gdy Lusian jeszcze raz zapytał się co ją męczy spojrzała na niego i drgnęła. Pomasowała sobie kark, by się uspokoić i podrapała po nim.
-Dalej mi ktoś kradnie sny i mam przeczucie, że to jedna i ta sama osoba. Czasami pamiętam urywki, wydaje mi się, że już rozpoznaję twarz i znowu ucieka. Denerwuje mnie to, męczy. Nie lubie kiedy ktoś zabiera mi kontrole nam jakąś częścią mojego życia.
No to dzisiaj zdecydowanie był dzień zwierzeń. Paro się nie cackała, tylko waliła od razu z grubej rury. Może potrzebowała się wygadać? Czuła się trochę samotna, szczególnie, że lata mijają niektórzy zajęli się rodziną inni karierą, a ona stoi w miejscu.
Słuchając swojego przyjaciela zmarszczyła brwi. Przerwa w związku nie bierze się z niczego. Zawsze jest jakiś powód.
-To napewno nadmiar obowiązków, czy coś jeszcze się dzieje? Wiesz, że jeśli chcesz to chętnie ci pomogę.
Yako się bardzo zmienił przez te setki lat, przez które się nie widzieli. Jednak dalej był jej przyjacielem i jeśli istniała taka potrzeba to Paro poszła by za nim w ogień. Albo przynajmniej dzieciaka może im przypilnować.
-A właśnie przypomniało mi się, kiedyś spotkałam twojego rudzielca w pałacu i pytał się w sumie o nauki dla dziecka. Jeśli to by was trochę odciążyło to mogę się nim zająć. Tylko bym musiała odkurzyć salę do nauki w dworku.
Każda okazja była dobra by zająć czymś głowę, a edukacja nowego pokolenia może być świetną okazją. Zmęczy się przy dzieciaku i może będzie lepiej spać i przestaną jej przeszkadzać nagłe, nocne zrywy, czy zabawa w kotka i myszkę z tajemniczym wielbicielem.

Powrót do góry Go down





Yako
Gif :
Karczma Lalek - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Lusian/Luci Foxsoul
Wiek :
Wizualnie 25
Rasa :
Lisi demon
Wzrost / Waga :
190/85 //
Znaki szczególne :
Kuleje, Blizna na lewym oku
Pod ręką :
Laska
Broń :
Naginata
Zawód :
W Świecie Ludzi - Aktor/Aktorka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t230-kp-yako https://spectrofobia.forumpolish.com/t1126-yako
YakoNieaktywny
Re: Karczma Lalek
Pią 19 Mar - 5:11
Przekrzywił lekko głowę, słysząc jak bardzo jej Cierniuch zalazł za skórę. Nie komentowałem tego jednak. Wolałbym, żeby nie trafił do MORII, nawet miło się z nim spędzało czasu. Poza tym był dość przydatny, ale niech sobie ma swoje marzenia. Oby akurat tych konkretnych nigdy nie spełniła.
Zamyślił się, słysząc o snach - a myślałaś nad moją propozycją z balu? Albo próbowałaś kiedyś świadomego snu? Może wtedy dowiedziałabyś się więcej - wzruszył ramionami. To naprawdę była zagwostka. Szkoda, że nie umiał wymyślić jakiś innych porad, które by coś mogły pomóc w jej problemie. Jemu nie przeszkadzało to, że Gaw zjada jego sny. Może dlatego, że w sumie nie potrzebował snu, więc ich brak jakoś na niego za bardzo nie wpływał? To było możliwe. Dlatego też nie do końca mógł zrozumieć w czym jest tak naprawdę problem. Poza tym, że ktoś narusza jej prywatność.
Uśmiechnął się i pokręcił głową - Gawain ma swoje obowiązki tutaj, a ja tam. Jeśli jest taka możliwość to wpada w odwiedziny, jednak nie mamy możliwości by spędzić ze sobą zbyt wiele czasu. W końcu jak wyjaśnię, że w moim pokoju nagle jest jakiś rudzielec, a nikt go nie wpuszczał na teren nagrań ani nic? Poza tym dopiero zaczynamy, więc jeszcze nie ma aż tyle roboty. Nauka roli, jeszcze jakieś dopracowania, nauka nowych osób. Znów użeranie się, że nie chcę żadnego statysty czy kaskadera....choć nie wiem po co kaskader w tym filmie ale ok - wzruszył ramionami i spojrzał na nią spokojnie - naprawdę nie masz się o co martwić.
Otworzył szeroko oczy, po czym zaśmiał się szczerze - odkurzyłabyś salę, a on by ją na nowo zakurzył - powiedział wyraźnie rozbawiony jej propozycją - trenowałaś kiedyś jakiegoś zdziczałego zwierzaka? Bo to w sumie jest podobne - zamyślił się - musisz kiedyś wpaść, to Ci Cośka przedstawię, jednak na pewno nie rzucę cię na aż tak głęboką wodę, by dać ci go uczyć bez zobaczenia się z nim i pozwolenia na zdecydowanie czy na pewno tego chcesz - uśmiechnął się do niej przepraszająco - nie, że nie wierze w twoje umiejętności, jednak Cosiek to dość...hmmm.... szczególny przypadek. Nawet nie wiesz ile nam zajęło to, żeby chociażby przestał gonić z gołym tyłkiem - wzruszył ramionami. Jak miał jej wyjaśnić, że to...nie do końca ich dziecko? W końcu Luci go nie urodziła, nikt go nie urodził. Został stworzony w jakimś tajemnym labo bez ich wiedzy. Gdyby Cosiek, nie zwiał od Pardona, pewnie by się o nim nie dowiedzieli zbyt szybko, a tak? Mieli małego, ambitnego lisa na głowie, który niestety lepiej dogadywał się z ich Bestiami niż ze swoimi opiekunami.

Powrót do góry Go down





Parvatti
Gif :
Karczma Lalek - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Parvatti Ray
Wiek :
1000 lat ponad, ale dalej się trzyma
Rasa :
Baśniopisarka
Wzrost / Waga :
165 cm/ 53 kg
Znaki szczególne :
Srebrno złote włosy, tęczowe oczy i elfie uszy.
Pod ręką :
Papierosy, klucze do mieszkania, portfel, zapalniczka, bransoletka Animicus.
Zawód :
Alkoholik, obieżyświat.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t189-parvatti
ParvattiNieaktywny
Re: Karczma Lalek
Sob 20 Mar - 9:44
Widziała jak się skrzywił. Cóż mogła poradzić, przecież i tak by go nie skrzywdziła. Albo raczej. Nigdy nie była specjalnie chętna do zabijania kogokolwiek, po prostu była zła, zmęczona i nie miała zajęcia, którego mogła by się trzymać. Słysząc swojego przyjaciela lekko się skrzywiła. Oczywiście, że próbowała, wiele razy, to ją dodatkowo męczyło. Nie lubiła jak ktoś ingerował w jej życie, bez pozwolenia. A 1000 lat życia robi swoje, jej sny są częścią jej wspomnień, częścią jej, a ktoś bez pozwolenia żywił się nią.
-Myślałam, ale macie dużo zajęć, nie chcę być problemem. Świadomego snu też próbowałam, ale mało to daje jak nic z niego nie pamiętasz bo jest zjedzony i tak wiem, że ten Cień się ze mną bawi, bo czasami zostawia mi urywki snów, tak, że bym się odwróciła i zobaczyła jego twarz. Myślałam nawet czy by nie znaleźć kogoś z Bractwa do pomocy.
Wiele miała pomysłów, a jakoś jeszcze nie wpadła na nikogo z Bractwa. A przydało by się. Może by przy okazji rozwiązała inne nurtujące ją pytania, dotyczące tego wyimaginowanego Świata Snów, który powinien istnieć. Słysząc Lusiana, Baśniopisarka uśmiechnęła się. Cóż trochę rozumiała, czemu chcą mu załatwić kaskadera, skoro już raz miał wypadek i zniknął ze sceny, to muszą dbać o swoją gwiazdę.
-Tylko nie bądź dla nich taki surowy. W końcu pracują z prawdziwą gwiazdą po przejściach, to będą chuchać i dmuchać byle by ci dogodzić jak najlepiej.
Słysząc o ich dziecku uśmiechnęła się delikatnie. Pamiętała, jak na balu wspomniał o tym, że Cosiek jest w sumie Cyrkowcem, więc nie zdziwiło ją to, że jest dzikusem. Jednak czy ten dzieciak mógłby być gorszy od rozwydrzonych, rogatych bachorów, które gardzą wszystkim, nawet swoimi nauczycielami i są bezkarne? Skoro przeżyła takich setki to jeden lis jej nie zabije.
-No oczywiście, że chce poznać to cudo nauki. I spokojnie kochany, mówiłeś, że jest Cyrkowcem. Skoro przeżyłam z pewnym wrednym lisem, który robił to na co miał ochotę, to i mały dzikus mnie nie pokona. Poza tym dzieci, to w sumie są takie małe zwierzątka.
Z uśmiechem podniosła przyniesioną właśnie przez kelnera kryształową szklankę z trunkiem, by się napić.

Powrót do góry Go down





Yako
Gif :
Karczma Lalek - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Lusian/Luci Foxsoul
Wiek :
Wizualnie 25
Rasa :
Lisi demon
Wzrost / Waga :
190/85 //
Znaki szczególne :
Kuleje, Blizna na lewym oku
Pod ręką :
Laska
Broń :
Naginata
Zawód :
W Świecie Ludzi - Aktor/Aktorka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t230-kp-yako https://spectrofobia.forumpolish.com/t1126-yako
YakoNieaktywny
Re: Karczma Lalek
Pon 22 Mar - 16:16
Przytakiwał jej głową. Nie wiedział jak jej pomóc - a próbowałaś jakoś nie wiem....doprowadzić do snu bez snów? - zapytał niepewnie - nie znam się na tym. Tak jestem w związku z Cieniem, ale jakoś nie interesowałem się tym - przyznałem drapiąc się za śnieżnobiałym uchem - gdzieś słyszałem, że jak się ktoś bardzo zmęczy albo nie wiem...upije to potem śpi bez snów. Nie wiem na ile to prawda, bo sam jak wiesz nie potrzebuję za wiele snu - nie żeby w ogóle nie potrzebował go, ale to raczej nie temat na rozmowy w miejscu publicznym.
Wywrócił oczami - tja, tylko że poprzedni wiedzieli, że ja nie lubię jak ktoś mnie zastępuje. Łatwiej mi wtedy wczuć się w rolę, a to, że jestem kaleką - wzruszył ramionami- i tak mam grać kalekiego wilkołaka, kulejącego, tak więc co za problem, że sam nie chodzę już jak kiedyś? - spojrzałem jej w oczy. No cóż...niestety życie nie potoczyło się tak jakby tego chciał. Ostatnimi czasy miał dość sporo pecha...niestety.
Zaśmiał się - Cosiek to zupełnie inna liga - wyszczerzył szeroko zęby - ja to byłem po prostu wredny i zapatrzony w siebie, jak na bóstwo przystało - wyprostował się, prostują pierś i poruszył zadowolony puchatym ogonem - jednak on w ogóle nie rozumie świata dwunożnych. Dla niego celem jest bycie alfą, być dobrym polowatorem, łapać dobre ptaszku i dostać się do napoi w zielonych butelkach - wyliczył na palcach, spoglądając w sufi, jakby potrzebował by to wszystko sobie przypomnieć. Ale prawda była taka, że wcale nie potrzebował do tego nic. Za dużo razy już się nasłuchał tego wszystkiego w każdej sytuacji jak tylko był w Norce.
Uniósł jedną brew, słuchając jej ostatniego wypowiedzianego zdania - to mój syn chyba nie był dzieckiem, bo nie wiem czy nazwałbym go małym zwierzątkiem - pokręcił głową. Owszem. Chris był czasem dość dziki, szalał, ale to jednak dziecko. Mimo wszystko to w porównaniu z Cośkiem to daleko mu było do zwierzątka.

Powrót do góry Go down





Parvatti
Gif :
Karczma Lalek - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Parvatti Ray
Wiek :
1000 lat ponad, ale dalej się trzyma
Rasa :
Baśniopisarka
Wzrost / Waga :
165 cm/ 53 kg
Znaki szczególne :
Srebrno złote włosy, tęczowe oczy i elfie uszy.
Pod ręką :
Papierosy, klucze do mieszkania, portfel, zapalniczka, bransoletka Animicus.
Zawód :
Alkoholik, obieżyświat.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t189-parvatti
ParvattiNieaktywny
Re: Karczma Lalek
Wto 23 Mar - 14:56
-Wiem, nie martw się tym, złapie skurwiela i sprostuje wszystko. można nie pamiętać swoich snów i budzić się z złudzeniem, że ich nie było jednak to nie prawda. A wolę wiedzieć kiedy na mnie żeruje. A może straci dzięki temu czujność i uda mi się go rozpoznać, jeśli zapamiętam jego twarz.
Słuchając swojego przyjaciela zmarszczyła brwi. Gdyby tylko mogła to chętne wyleczyła by wszystkie rany lisa. Niestety jedyne co mogła by zrobić to stworzyć chwilową iluzję. Na moment przywrócić mężczyźnie pełną sprawność, by potem znowu obarczyć go całą fizyczną ujemnością. Nie miała serca, by zrobić taką nadzieję jej przyjacielowi.
-Założę się, że i tak dasz im popalić i będzie po twojemu. Nawet jeśli nie jesteś sprawny to gadane dalej masz.
Podniosła delikatnie szklankę w geście toastu w stronę lisa. Cóż bądź co bądź to taka była prawda. Lata mijały, już nie byli w Japonii, a jej przyjaciel przeszedł bardzo dużo, to i tak jest wciąż tym samym dumnym i niepokornym lisem, nawet jeśli założyli kaganiec. Słysząc o tym co lisi Cyrkowiec wyprawia wzruszyła ramionami. Cóż kiedyś będzie miała okazję poznać to fascynujące stworzenie, a przynajmniej taką miała nadzieję.
-Moim zdaniem tym bardziej trzeba go nauczyć jakiś podstaw zachowania. Ale to wasza decyzja.
Słysząc o jego biednym synku wyciągnęła rękę przed siebie i pomasowała przyjaciela po ramieniu. Wiedziała, że strata żony i dziecka wywołała u niego traumę i wcale się nie dziwiła. Gdyby sama miała rodzinę nie wybaczyła by sobie pewnie, że ją straciła. Ale nie miała ani rodziny, ani nikogo. Paro zaczęła obracać w dłoni szklankę i podziwiając głęboką barwę jej zawartości. Jej myśli oddaliły się w pustą przestrzeń skupiając całą swoją uwagę na szkle i alkoholu się w nim znajdującym.

Powrót do góry Go down





Yako
Gif :
Karczma Lalek - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Lusian/Luci Foxsoul
Wiek :
Wizualnie 25
Rasa :
Lisi demon
Wzrost / Waga :
190/85 //
Znaki szczególne :
Kuleje, Blizna na lewym oku
Pod ręką :
Laska
Broń :
Naginata
Zawód :
W Świecie Ludzi - Aktor/Aktorka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t230-kp-yako https://spectrofobia.forumpolish.com/t1126-yako
YakoNieaktywny
Re: Karczma Lalek
Nie 11 Kwi - 9:17
Skinął tylko głową i upił swojego piwa - twoje życie, twoje sny, twoja głowa, ale jak co to mów - powiedział spokojnie, ale też jakby od niechcenia. Cały Yako. Nie pokaże czy mu zależy, no chyba, że to chodziło o Gawaina, ale to była zupełnie inna sytuacja. Zaczął bawić się blaszką, przytwierdzoną na łańcuszku do skórzanej obroży, ozdobionej rubinem. Nagle ścisnął ją i spojrzał kobiecie w oczy - ej albo spróbuj wyśnić coś niestrawnego - zaproponował i uśmiechnął się, przypominając sobie jak Gawain marudził, gdy zjadł jeden z jego dziwnych snów - Gawain raz zjadł jeden z moich dziwnych i potem wyglądał jakby się naćpał. Był dla niego za cukierkowy - zachichotał - może jak będziesz miała jakieś dziwne, to wtedy się odczepi, albo łatwiej będzie ci się czegokolwiek dowiedzieć? - przekręcił głowę i trzepną białym uchem, patrząc prosto w jej tęczowe oczy.
Wyszczerzył się wrednie - no ba! Lubią ze mną pracować, bo nie jestem jakiś rozpieszczonym bubkiem, który tylko chce kasy i tego by go lizali po dupie, a do tego pewne moje aspekty bardzo ułatwiają zdobycie tego co chcę, bez bycia rozpieszczonym bachorem - uśmiechnął się rozbrajająco, przymykając powieki i wwiercając w nią wzrok. Aura działała naprawdę mocno, choć ostatnimi czasy okazywało się, że nie zawsze i nie na każdego. Ech...chujowo.
- Porozmawiam z Gawainem, ale podkreślam, że robisz to na własną odpowiedzialność - wziął porządny łyk piwa - wychowywanie go to naprawdę bardziej tresura dzikiego zwierza niż wychowanie dziecka. I myślisz, że nie próbujemy go nauczyć czegokolwiek? To nie jest takie proste, tym bardziej gdy rozumuje często bardziej jak dziki lis, niż jak dziecko - dodał jeszcze i dopił swój napój.
Uśmiechnął się kącikiem ust i pokręcił głową, dając znać, że nie musi się przejmować. Minęły już prawie trzy lata od tego czasu. Jakoś nauczył się żyć z tym, choć czasem miewał jeszcze koszmary, w których słyszał wrzask swojej rodziny. Śmiech pijanego kierowcy. Sam w sumie nie wiedział, czemu nakręcił potem film, który to wszystko przedstawiał. I to zanim wrócił do siebie, zanim był zdolny do powrotu do pracy. Jebnięcie o samochód plecami wcale nie należało do przyjemnych rzeczy.
- Nie próbuj się mi tu upić, nie będę cię nosił - rzucił, widząc jak wpatruje się w zawartość szklanki. Chciał trochę rozluźnić atmosferę. Wracając na trochę inne tory.

ZT


Ostatnio zmieniony przez Yako dnia Nie 11 Lip - 20:08, w całości zmieniany 1 raz

Powrót do góry Go down





Parvatti
Gif :
Karczma Lalek - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Parvatti Ray
Wiek :
1000 lat ponad, ale dalej się trzyma
Rasa :
Baśniopisarka
Wzrost / Waga :
165 cm/ 53 kg
Znaki szczególne :
Srebrno złote włosy, tęczowe oczy i elfie uszy.
Pod ręką :
Papierosy, klucze do mieszkania, portfel, zapalniczka, bransoletka Animicus.
Zawód :
Alkoholik, obieżyświat.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t189-parvatti
ParvattiNieaktywny
Re: Karczma Lalek
Sro 14 Kwi - 22:25
Parvatti uśmiechnęła się i przytaknęła na słowa lisa. Wiedziała, że jednak mu zależy inaczej nie było by tej rozmowy, nie było by propozycji. Jej przyjaciel nie szukał by na darmo rozwiązań tej nieprzyjemnej sytuacji i nie proponowałby własnej pomocy. Słysząc o zatruciu snem Paro zamyśliła się i z uśmiechem poklepała ręką w stół.
-Właśnie wiesz, że o tym myślałam? Może faktycznie spróbuje. Może faktycznie coś mdłego?
Słysząc, że nie jest rozpieszczony przewróciła oczami. Mogłaby powiedzieć co innego, bo poznała go kiedy był co najmniej rozpieszczony, jednak widząc jego uwodzicielski uśmiech przygryzła wargę i odwracając wzrok kiwnęła głową na znak, że się zgadza i lekko uderzyła ręką w stół.
-Nie mąć mi w głowie ty mąciwodo, dawno z nikim nie byłam, nie musisz mi o tym przypominać. A jak chcesz sprawdzić czy twój urok działa to przypomnę ci jak przestanie co?
Mówiła to w żarcie jednak udawała zdenerwowaną. Co prawda nie potrafiła się złościć na Lusiana, może dlatego, że na swój sposób jej pomógł gdy trafiła do Japonii, a może dlatego, że był jest jedną z nielicznych twarzy, które dalej może oglądać po setkach lat.
-Dobra, dobra, nie będę się czepiać waszego wychowania. Wy mi proponujesz pomoc i ja wam, co zrobicie to wasza sprawa. I tak chciałabym ujrzeć ten cud współczesności, poza tym na balu miałam mało szans porozmawiać z Gawinem, a może bym chciała poznać twoją drugą połówkę nie sądzisz? Ty mojej nie poznasz bo nie istnieje, albo stoi na półce w monopolowym.
Słysząc, że ma się nie upijać uśmiechnęła się zadziornie i wypiła zawartość szklanki na raz. Oczywiście, że się tym nie upije, przecież nie miała tak słabej głowy.
-Dobra kochaniutki. Czas się zbierać, mam jeszcze parę rzeczy na głowie. Daj znać kiedy będziesz miał chwilkę na kolejne piwko, niestety dzisiaj czasem nie mogę szastać bo inaczej paru rogaczy będzie mnie ścigać.  Nawet nie wiesz jak te podłe mendy głośno krzyczą. A im są głupsi tym głośniej.
Może nie powinna tak mówić ale mogła sobie pozwolić. Za długo żyła by byle dzieciak z rogami, który ma ledwo 300 lat będzie jej rozkazywał. Oj nie nie.
-To co idziesz ze mną czy zamierzasz pić w samotności?
Paro poczekała na odpowiedź przyjaciela i albo go uściskała na pożegnanie, albo ruszyła z nim by się trochę podprowadzić i rozejść do własnych spraw.

z/t

Powrót do góry Go down





Seamair
Gif :
Karczma Lalek - Page 2 Zero-two
Godność :
Erin Collins ale mów mi Seamair.
Wiek :
Już 19 lat gości mnie ten Świat.
Rasa :
Cyrkowcem się stałam lecz wcale nie chciałam...
Wzrost / Waga :
166 cm /46kg
Znaki szczególne :
Urocze acz ostre rogi na czubku głowy, drapieżne spojrznie o barwie szkarlatu, ozdoby w kształcie czterolisnej koniczyny.
Pod ręką :
Zestaw noży do rzucania, magiczne akcesoria, bezdenna sakwa..
Broń :
Srebrny rapier oraz zestaw noży do rzucania.
Zawód :
Samozwańcza opiekunka wszelkich bestii (szczególnie tych zamieszkujących Malinowy Las).
https://spectrofobia.forumpolish.com/t269-seamair#413 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1114-seamair
SeamairPoskramiacz
Poskramiacz
Re: Karczma Lalek
Pon 10 Paź - 1:45
Wybierając się tego ranka na zakupy, zdecydowanie nie przypuszczałam, iż dzień przyniesie ze sobą tyle atrakcji. A już na pewno nie tego, iż zaowocuje nową i ciekawie zapowiadającą się znajomością. Ponoć przyjaźnie zawierane w nieoczywistych okolicznościach potrafiły okazać się całkiem trwałe. I może jeszcze za szybko aby mówić o przyjaźni, lecz obie zadecydowałyśmy, iż przygodę, która splotła nasze ścieżki, należy odpowiednio uhonorować.
Wspólne spędzenie rozpoczynającego się wieczoru, niosło ze sobą wiele możliwości, które kusiły szczególnie teraz, gdy nie miałam pewności jak długo jeszcze dane mi będzie cieszenie się podobną swobodą. Nie wiadomo kiedy misja, na którą wyruszył mój strażnik, znajdzie swój finał... ale intuicja, podpowiadała mi, że niebawem znów zyskam swój drugi cień, w postaci wiecznie posępnego Dachowca. Z drugiej strony, coraz częściej przyłapywałam się na tym, że moje myśli krążą wokół kotowatego... Nie znałam celu ani rangi jego misji. A praca dla Róży, niemal zawsze wiązała się z ryzykiem. Tylko czy ja naprawdę martwiłam się o istotę, która była równie namolna co owiani złą sławą Koszmarni Dręczyciele? Nawet jeśli, to zdecydowanie nie byłam gotowa na to, aby to przyznać. Nawet przed sobą samą.

Z Iskrą byłyśmy zgodne również co do tego, że dzielnica, w której zakończyłyśmy nasze polowanie na złodziejską wywłokę, nie szczególnie nadaje się na świętowanie. Naturalnym następstwem tych spostrzeżeń była zmiana lokalizacji.
Zielonooka zaproponowała odwiedzenie Karczmy Lalek, która cieszyła się sporą popularnością, a nawet dobrą renomą. A przynajmniej tak powiadali, bo osobiście nigdy tam nie byłam, chociaż wiedziałam, gdzie sam lokal się znajduje. Nie należałam do fanów chmielowych trunków, ale też nie dałam im zbyt wielu szans na wkupienie się w swe łaski.
Zresztą sama nie byłam w stanie rzucić innej kontrpropozycji co do miejsca, w którym mogłybyśmy spędzić czas. Nie należałam do szczególnie aktywnych bywalców tawern, karcz a ostatnim czasem nawet kawiarenek... Zwykle wolałam spędzać czas w swych azylach z dala od zgiełku świata.
Ale przecież każdy potrzebuje czasem odrobiny odmiany czyż nie?

Przed przybyciem do samej karczmy musiałyśmy poświęcić trochę czasu na doprowadzenie się do względnej ogłady. Okazało się, że panna rabuś, nie chciała tanio sprzedać swej skóry. Magia dziwnie obiera swe formy i posiadaczy, widać w przypadku tej dziewuchy umiłowała sobie świetlisty pył, którym może nie mogła nas skutecznie zranić, choć najwidoczniej próbowała oślepić albo zadusić...
Pozbycie się połyskliwych drobinek ze skóry i włosów zajęło nieznośnie sporo czasu a rezultat i tak nie był w pełni zadowalający. A przynajmniej w moim wypadku. Teraz jednak ktoś mógł uznać to za swego rodzaju zabieg kosmetyczny, w którym co prawda poniosła mnie fantazja... ale ilość błyszczących drobinek przestała być komiczna bądź abstrakcyjna. Wiedziałam jednak, że z każdym moim krokiem drobiny brokatu osypują się za mną delikatnie, czego efekty zdradzał każdy mocniejszy refleks światła.
W kwestii ratowania swojego aktualnego stroju, walkę z góry uznałam za przegraną. Całe szczęście jako posiadaczka bezdennej sakwy byłam przygotowana na konieczność zmiany dotychczasowej stylizacji. Znalezienie miejsca na przebranie się też nie było szczególnie kłopotliwe, gdy użyłam pozytywki sekretów. Musiałam jedynie poinformować nową znajomą o zachowaniu bezpiecznego dystansu. Zdecydowanie nie znałyśmy się jeszcze tak dobrze, abym życzyła sobie oglądania mnie w samej bieliźnie. Jeśli rudowłosa wyraziła taką potrzebę, użyczyłam jej niewidzialnej opoki, jaką zapewniała pozytywka.

Skoro wybierałyśmy się do centrum miasta, to uznałam, że należy zachować pozory, jakie zwykle przywdziewałam na tę okoliczność. W tych rejonach mogłam trafić na znajome pary oczu, które winny rozpoznawać we mnie Upiorną Pannę, za jaką uchodziłam.
Moją nową kreację określiłabym mianem elegancko-figlarnej. Ktoś inny mógłby uznać ja po prostu za krzykliwą, ale to dobrze. Wielu Arystokratów lubiło pozwalać sobie na śmiałość i odrobinę czy nawet potężną dawkę ekstrawagancji. Moja nadal balansowała w granicach przyzwoitości.
W mojej kreacji dominowała rubinowa czerwień, kontrastując z bielą uroczych falbanek i czarnymi zdobnymi akcentami. Krótka sukienka z dobrze leżącym gorsetem oraz długim rozdwojonym tiulem, dobrze podkreślała sylwetkę, a jednocześnie pozwalała na zachowanie sporej swobody ruchów.
Nauczona doświadczeniem, na ramiona narzuciłam jeszcze bolerko-niewidko. Nie wiadomo, czy nie wdamy się w jakąś sytuację, która będzie wymagała, aby prędko zniknąć komuś z oczy. Włosy pozostawiłam rozpuszczone, nie miałam czasu ani ochoty, by układać je w jakąś kunsztowną fryzurkę. Wystarczyło, że dalej mieniły się w nich drobiny brokatu...
Gdy byłam już niemal zadowolona ze swego aktualnego wizerunku, przypomniałam sobie o czarcim ogonie, kołyszącym się przy moich nogach. Zdecydowanie nie miałam ochoty mierzyć się teraz z bólem po wyrwaniu kończyny... dlatego skończyło się na zwinięciu ogonka i ukryciu go pod sukienką. Dopełnieniem stylizacji były muszkieterki na długim i wąskim obcasie oraz niewielka torebka z czarnej skóry.

Kiedy obie byłyśmy już uszykowane, udało się nam znaleźć wolną dorożkę, której właściciel był rad, gdy usłyszał o celu naszej podróży. Widać kurs miał być, opłacalny a kto wie, czy woźnica nie postanowi zafundować nam trasy „krajoznawczej”. Choć może tylko mi samej wydawało się, że widziałam chciwy błysk w fioletowych oczach mężczyzny.

Stając naprzeciw osławionego przybytku, w którym niepodzielnie panowały chmiel, zabawa i marionetki, słyszałyśmy za sobą furkot odjeżdżającej dorożki, która od razu zdobyła nowych klientów w postaci, ledwo trzymającej się w pionie pary Kapeluszników. Przez chwilę powiodłam za nimi spojrzeniem, zastanawiając się nad mocą tutejszych trunków. W powietrzu dało się słyszeć żwawą melodię, która niosła dźwięki fletu, skrzypiec i lutni... a przynajmniej tak zgadywałam. Muzyka zdecydowanie podziałała na mnie niczym trafiony wabik.
-Czy jest coś, o czym powinnam wiedzieć, zanim przekroczymy progi lokalu? Może wyznaje się tu jakieś szczególne zasady?
Nasz Świat bywał dziwny, podobnie jak i jego mieszkańcy. Zdarzyło mi się kiedyś zostać wyproszoną ze sklepu, ponieważ nie okazałam na wejściu rodowej srebrnej łyżeczki... a podobnych historii miałam jeszcze kilka w swej kolekcji. Dlatego stałam się bardziej przezorna.
Rozejrzawszy się po otoczeniu, skupiłam spojrzenie na ogrodzie przynależącym do lokalu. Kręciło się po nim sporo osób, ktoś nawet zabawiał swych towarzyszy pokazem magicznych sztuczek. Przymrużyłam oczy, gdy w powietrzu, zaraz nad dachem karczmy rozbłysła seria wielobarwnych fajerwerków.
-Ktoś tu lubi hucznie świętować. Widać jest okazja.



~ Aktualny ubiór ~



Fabuła - Karczma Lalek
Spoiler:

Powrót do góry Go down





Iskra
Gif :
Karczma Lalek - Page 2 DsVkl5j
Godność :
Eva M. Markovski // Iskra (Étincelle) Rosenthal
Wiek :
wizualnie 20+, mentalnie z 55 i ciut.
Rasa :
Człowiek z lustrzanym dziedzictwem? Zludziały Marionetkarz? Od pewnego czasu po prostu taktycznie omiń to pytanie.
Wzrost / Waga :
1,65 m // 54 kg
Znaki szczególne :
piegowata skóra, ognistorude włosy, nienaturalnie jasnozielone oczy (u Ludzi nosi przyciemniające soczewki); roślinny tatuaż na prawej połowie pleców, blizny na lewym przedramieniu i brzuchu
Pod ręką :
Frank i Ivor: kopertówka z Bezdenną Sakwą w środku || Wrona: czarna nerka ze szmacianką-zabawką przewieszona w poprzek piersi || Wrona: nerka zawieszona w poprzek piersi, termos z kawą || Sea: Duża, czarna torebka na ramię z przywieszką-szmacianką, część magicznych przedmiotów wśród biżuterii
Broń :
Walter P99 dawno temu zabrany Moriemu - gdzieś na dnie torby
Zawód :
projektant magicznych przedmiotów codziennego użytku || Bogu ducha winna dziennikarka
Kontrahent :
(nie)chciany asystent Saul Fyortersole?
Stan zdrowia :
fizyczny nienaruszony, ogólnie hemofobia || EVENT: trauma po widoku wybuchającego ciała Artemis i/oraz budzący się lęk przed krwią + częściowa niepoczytalność i fantomowe bóle (Koszmar)
https://spectrofobia.forumpolish.com/t264-iskra https://spectrofobia.forumpolish.com/t265-czy-ze-zmrozonego-serca https://spectrofobia.forumpolish.com/t266-kontakt-iskra-rosenthal-eva-markovski https://spectrofobia.forumpolish.com/t1088-iskra
IskraWybryk Natury
Re: Karczma Lalek
Czw 20 Paź - 0:37
Gdy Seamair spytała o zasady dotyczące karczmy, którą Eva „wybrała”, ruda uniosła brew. Niby nie wypadało stwierdzać, że zaproponowała pierwsze z bardziej tłumnych miejsc, które przyszło jej do głowy, a jednak właśnie to powiedziała. Z przewrotnym, tak typowym dla niej, kpiarskim uśmieszkiem:
— Tata zawsze mi powtarzał, żebym nie spotykała się z nieznajomymi, a już szczególnie w odosobnionych miejscach. Niby ciemną uliczkę mamy już za sobą... ale staram się być grzeczną dziewczynką — zakończyła bezwstydnie, zupełnie mijając się z prawdą. — W każdym razie – sądzę, że to zwyczajna, ogólnodostępna knajpa, tyle tylko, że z alkoholi podają głównie piwo. Nie jestem fanką, ale ostatnio kremowe piwo z dyni było świetne, więc równie dobrze możemy zobaczyć co jeszcze mają w tej waszej krainie. Jeśli nie będzie ci smakować to zawsze możemy zmienić lokal…albo zakończyć imprezę, dokończyła w myślach.
Nadal nie była pewna w jaki sposób znalazły się w takiej sytuacji. Jakoś tak to… eskalowało. Znów. (Nawet nie miała pojęcia jak bardzo zamierzało jeszcze eskalować jej życie.) Żałowała żałosnego ataku na Seamair, choć nie na tyle, żeby wybierać się z nowo poznaną dziewczyną na drinka. (Już) nie była aż tak otwartą osobą.

Bo gdy Upiorna Arystokratka (sic! rogi!) odstawiła się jak Stróż na Boże Ciało, główkę rudej zaprzątnęły trzy sprawy: jak wyprodukować sobie taką bezdenną torebkę i czy Michael Cors się nada, co tu zrobić żeby w knajpie nie wyglądać jak służąca Seamair i po trzecie, że podobną pozytywkę dostała niedawno od barona Tyree, ale była zbyt dumna, by zapytać co robi. O ile wcześniej Eva przelotnie zastanawiała się co zrobić ze swoim bezbluzkowiem i czy będzie bardzo przeszkadzać podczas sięgania po kufel, tak obecnie priorytet braku koszuli wzrósł, bo ruda podświadomie czuła, że o ile obie mogły się pojawić poobdzierane i przybrudzone, tak tylko jedna z nich – no nie bardzo.
Nie uśmiechało się jej kraść bluzki od złodziejki i nieomal zapytała Seamair o jakąś wolną koszulę w tej jej szafie bez dna, ale nadal miała zakrwawione spodnie i twarz, a pojawienie się w takim stanie w środku Miasta Lalek spowodowałoby li i wyłącznie wezwanie patrolu straży miejskiej. Bez sensu cofać się do mieszkania – pomimo bliskości od centrum komfort własnych czterech ścian z pewnością by ją wchłonął, a dodatkowo nie zamierzała sprowadzać doń nieznajomych. Późnym wieczorem zamknięte były też wszystkie sklepy z ubraniami… oprócz jednego miejsca. Pasaż eleganckich butików, coś w rodzaju paryskiego „złotego trójkąta”, rozpoczynał urzędowanie dopiero popołudniem i nadal był otwarty. Zabrał ją tam pierwszy raz przeklęty Laurent i chyba wciąż miała otwarty rachunek w jednym z obuwniczych. A więc postanowione: nowe buty, a Czarodziejska Wstęga posłuży za ciuszek. Naprawdę musiała sobie sprawić taką Bezdenną Torebkę. A na razie: do salonu! (Ale pod osłoną Bolerka-Niewidka.)
W progach saloniku powitano ją z zaskoczonym, strwożonym, ale usłużnym „tędy, mademoiselle Étincelle”. A Eva po raz pierwszy od dawna cieszyła się z reputacji Laurenta, braku pytań i spuszczonego wzroku subiektów. (Choć jej pokrwawioną, łypiącą wyzywająco osobę przyjęto z bardziej kamienną twarzą niż na przykład taki ich woźnica – ale przynajmniej nawet nie pomyślał, żeby spróbować zdzierać za przewóz. Zresztą na do widzenia ruda wręczyła mu o trzy monety za dużo, w uniwersalnym geście przyciskając palec do swoich wciąż czerwonych ust.)
Poprosiła o sandały na stabilnym obcasie, ręcznik do obmycia twarzy oraz wodę dla niej i Seamair. Także i różowowłosa mogła śmiało korzystać z dostępności lustra i bieżącej wody. Konsternacja ekspedientów nieco minęła, gdy Eva wyłoniła się z gotowalni z czystą twarzą, poprawioną kreską i w aksamitnym, szmaragdowym kombinezonie. A może to był welwet? Nie miała najbledszego pojęcia. Buty, o które zrobiła tyle hałasu uszyto z podobnego, ciemnego materiału, a w kostce mocował je szeroki, wysadzany drobnymi kryształami pasek; parę centymetrów wyżej zaczynał się już mankiet nogawki. Biorąc pod uwagę renomę i umiejscowienie sklepu, załamujące wewnątrz siebie światło, nieregularne kamyki były i minimalistyczne, i rzadkie, i sybaryta w Evie promieniał ze szczęścia. Nawet jeśli wydał właśnie pół miesięcznych zarobków na sandałki. (A może właśnie dlatego.)
Na głębokim dekolcie w szpic kołysał się Mroźny Opal, a bransoletki – włącznie z tą z księżycowego metalu – po domyciu rąk wróciły na nadgarstki rudej. Bolerko i stanik upchnęła  w torbie, a podartych spodni po prostu się pozbyła. On s’arrache. Mogły ruszać dalej.

A powodem, dla którego Eva dobrze zapamiętała Karczmę Lalek był jej widok po zapadnięciu zmroku. Mijała kiedyś to miejsce późnym wieczorem i tak jak wtedy, napawała się teraz sznurami światełek porozciąganymi między pniami drzew, świetlnymi ptaszkami powtykanymi wśród ich liści i kocami na oparciach ławek i foteli, gdyby któryś z gości nie przepadał za chłodem wieczora. Może przypominały się jej nocne, długie spotkania z Kaliną i Markiem, a może sentyment wywoływał sam deszcz świateł, jednak ta niepozorna w dzień karczma wywarła wtedy na Marionetkarce niezatarte wrażenie.
Ruszyła do brzegu ogrodu – niezbyt w tłumie, ale i nie zupełnie na uboczu. Chciała móc obserwować pokaz magicznych sztuczek – skoro był dostępny dla wszystkich – i zgodnie z zamysłem usiąść w okolicy innych osób, ale w noce takie ta: gdy była zmęczona, poruszona i niepewna, nie lubiła bywać w centrum uwagi. Nadal nie przetrawiła tego, co zrobiły w norze tamtej złodziejki. Czas poświęcony na doprowadzenie się do względnego porządku, wizyta w butiku, cicha podróż dorożką – wszystkie pozwoliły jej pozbyć się resztek agresji, pozostałości ich „zemsty” na dziewczynie, ale była pewna, że jeszcze nie dotarł do niej całokształt zdarzeń. Przez większość tamtego czasu miała wrażenie jakby stała obok drugiej siebie, tylko obserwując. Nigdy nie zastanawiała się, unikała zastanawiania,  k i e d y  zaczęła postrzegać świat jako wielkie zagrożenie zamiast wielkiego parku rozrywki i może to właśnie skłoniło ją do przyjęcia zaproszenia Seamair. Może znów miała nadzieję, że alkohol wystarczy do zatarcia i utopienia tych resztek samoświadomości.

Już po chwili malutka laleczka recytowała im litanię dostępnych trunków, choć Eva ledwo ogarniała, że porter to piwo ciemne, a pszeniczne nie będzie takie gorzkie. Nie daj Magio, żeby ktoś kazał jej rozróżnić stout od portera, nie wspominając nawet o tutejszych ich rodzajach. Źle by jednak było, gdyby nasz elegancki, etatowy alkoholik nie potrafił wybrnąć z takiej sytuacji, przerwała więc Marionetce uprzejmie, choć stanowczo i poprosiła o niezbędnik imprezowy, czyli koktajl. Na tym się znała.
— Black Velvet to ciemne piwo z szampanem i to właśnie poproszę — orzekła, a potem zwróciła się do Upiornej. — Seamair, też drinka? Kieliszek rumu i limonka idealnie nadają się do jasnego piwa. Co do zwykłych albo magicznych piw — kontynuowała z przekąsem — bardziej na pewno doradzi ci specjalistka. — Tu wskazała na ich tycią kelnerkę. Spojrzała na towarzyszkę spod rzęs. Była jeszcze jedna sprawa, która męczyła rudą, odkąd opadł kaptur peleryny Seamair. — Czy powinnam zwracać się do ciebie jakoś bardziej formalnie, p a n i? — zapytała, unosząc brew i kącik ust w półuśmiechu.


Ostatnio zmieniony przez Iskra dnia Pon 5 Gru - 21:21, w całości zmieniany 2 razy

Powrót do góry Go down





Arte
Gif :
Karczma Lalek - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Arte Francis Monet
Wiek :
nieco ponad 200, fizycznie 18-22
Rasa :
lunatyk
Wzrost / Waga :
172cm/61kg
Znaki szczególne :
niebieski tatuaż na prawej dłoni i przedramieniu
Pod ręką :
-
Broń :
sztylet
Zawód :
informator
https://spectrofobia.forumpolish.com/t957-arte-francis-monet#13979
ArteNieaktywny
Re: Karczma Lalek
Sob 12 Lis - 15:56
Trudno było znaleźć Artego, gdy faktycznie się go szukało, ale trafić na niego przypadkiem? Banalnie prosta sprawa. Wychodź regularnie z domu i prędzej lub później go spotkasz. Udaj się do tej czy innej tawerny, tego czy owego miejsca pełnego ludzi, a szansa jeszcze bardziej wzrośnie.
Tego dnia Monet wyjątkowo nie zbierał informacji – przynajmniej nie to było jego głównym celem, gdy przekroczył drzwi Karczmy Lalek, bo co mógł wyłapać ze skrawków rozmów, to jego. Nie, to miał być spokojny dzień, przewidział na niego tylko jedną „produktywną” rzecz.
Przyszedł ubrany w typowy dla siebie sposób – dziewiętnastowieczny ubiór, prawie cały czarno-biały z pominięciem błękitnej kamizelki i kilku srebrnych kolczyków w uszach. Rozejrzał się za pustym stolikiem. Chwilę po jego wejściu  siedząca samotnie Upiorna Arystokratka wstała, zapłaciła i ruszyła w stronę wyjścia. Arte pewnym, sprężystym krokiem podszedł do dopiero co opuszczonego stolika. Siadając, dyskretnie wsunął dłoń pod blat. Wyczuł tam kopertę przyklejoną na tyle luźno, by można było ją oderwać bez większego wysiłku.
Śledzenie podejrzanych o zdradę małżonków zdecydowanie było jednym z jego ulubionych typów zleceń. Stosunkowo małe ryzyko połączone z przyzwoitym zarobkiem. Upiornych Arystokratów szczególnie uwielbiał – nikt tak jak oni nie przejmował się opinią publiczną, a mało kto mógł dorównać im w ilości pieniędzy. Bonusowe punkty, jeśli odnosili się do niego ze wzgardą przez niższy status i przez to nieświadomie odsłaniali jakieś drobne sekrety. Idealni klienci.
Wyciągnął ze swojej teczki gazetę – miał w niej (teczce, nie gazecie) jeszcze parę podstawowych rzeczy, jak portfel czy notatnik – i nieśpiesznie zaczął wypełniać krzyżówkę, popijając zamówione piwo. Minęło może piętnaście minut, gdy uznał, że czas się zbierać – chowając gazetę, oderwał od spodu blatu kopertę i ją także włożył do teczki. Upewnił się szybko, że zawartość przedostatniej wyglądała na zgodną z umówioną kwotą. Pieniądze dokładnie przeliczy w domu. Ojciec ostatnio wspominał o nieszczelnym oknie w jednym z pokoi, których i tak nie używali, ale niech będzie, naprawi je.
Miał już wyjść, pożegnać się z Miastem Lalek, w którym spędził ostatnie kilka dni, domykając różne sprawy – już miał to zrobić, ale gdy jego wzrok powędrował w stronę drzwi, zobaczył dwie wchodzące osoby. To, naturalnie, samo w sobie nie było ani trochę dziwne, mowa była wszak o popularnym przybytku. Nie, uwagę Artego przykuła twarz jednej z nich, a do twarzy pamięć miał bardzo dobrą.
Zdecydowanie widział ją kiedyś w Świecie Ludzi.
To wystarczyło, by wzbudzić jego zainteresowanie. Odczekał, aż złożą zamówienia i zostaną same, po czym podszedł do ich stolika i usiadł przy nim tak, jakby puste miejsce czekało specjalnie na niego. Zawsze mógł się zwinąć, jeśli na kogoś czekały, ale zamierzał wykorzystać tę chwilę jeden na dwa.
- Nie spodziewałem się, że cię tu spotkam – zwrócił się do ludzko wyglądającej kobiety tak, jakby świetnie się znali, a nie spotkali przelotem raz w życiu. Przerzucił spojrzenie na Cyrkowczynię. – Arte, Arte Monet, Lunatyk, miło poznać – powiedział takim tonem, jakby to wszystko wyjaśniało. – Odnoszę wrażenie, że za wami bardzo długi dzień – stwierdził lekko, splatając palce na stole.
Uwielbiał obserwować reakcje ludzi. Zastanawiał się, czy właśnie zaczął dłuższą rozmowę, czy może zaraz zostanie wyproszony z lokalu za przeszkadzanie klientom.

Powrót do góry Go down





Seamair
Gif :
Karczma Lalek - Page 2 Zero-two
Godność :
Erin Collins ale mów mi Seamair.
Wiek :
Już 19 lat gości mnie ten Świat.
Rasa :
Cyrkowcem się stałam lecz wcale nie chciałam...
Wzrost / Waga :
166 cm /46kg
Znaki szczególne :
Urocze acz ostre rogi na czubku głowy, drapieżne spojrznie o barwie szkarlatu, ozdoby w kształcie czterolisnej koniczyny.
Pod ręką :
Zestaw noży do rzucania, magiczne akcesoria, bezdenna sakwa..
Broń :
Srebrny rapier oraz zestaw noży do rzucania.
Zawód :
Samozwańcza opiekunka wszelkich bestii (szczególnie tych zamieszkujących Malinowy Las).
https://spectrofobia.forumpolish.com/t269-seamair#413 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1114-seamair
SeamairPoskramiacz
Poskramiacz
Re: Karczma Lalek
Wto 29 Lis - 2:06
Czy w Krainie Luster, faktycznie można było nazwać coś zwyczajnym? Tak, ale problem polegał na tym, że to, co zwyczajne dla Kapelusznika mogło okazać się, niedorzecznym dla dajmy na to Cienia (i zapewne przedstawiciela każdej innej rasy, którego zestawiłoby się z przeciętnym Kapelusznikiem). Życie w tym świecie uczyło czujności, ale i zdystansowania się do pewnych spraw. Z tym pierwszym zwykle szło mi znacznie lepiej niż z drugim.

Po przekroczeniu progu tawerny, moje zmysły zostały zbombardowane intensywnością nowych bodźców. Gwar ludzkich głosów i śmiechów, muzyka, która od razu przeskoczyła na wyższy punkt w liście moich priorytetów no i te wszystkie zapachy... mimowolnie zmarszczyłam nos, który zdecydowanie nie był przyzwyczajony do tak intensywnej mieszanki alkoholu, tytoniu oraz samych bywalców lokalu. Wiedziałam, że początkowe uczucie przytłoczenia szybko minie... a jednocześnie mój organizm dość obcesowo dawał mi do zrozumienia, że ostatnim czasem zbyt rzadko opuszczam leśne ostępy czy zacisze własnej pracowni.

Mimo dość sporego oblężenia, udało nam się całkiem sprawnie odnaleźć wolne miejsca. I na szczęście dla mego nosa, był to stolik na powietrzu. Barwny pokaz świetny, który rozgrywał się, przed lokalem,przywiał ze sobą mroźne wspomnienie zimowego balu. A także, powracającą natrętnie myśl o niespodziewanym powrocie mojego protektora... z którym, zdecydowanie nie chciałabym się konfrontować tego wieczoru. Być może, ta natarczywość czarnych scenariuszy, jakby kocur miał się nagle objawić, podnosząc się za któregoś ze stolików...mogła przybierać oznaki paranoi. Chwilowo moim jedynym sensownym pomysłem na pozbycie się rozkwitającego obłędu, była próba podtopienia go w wysoko procentowym trunku. Sądząc po ilości butelek o najróżniejszych kształtach i barwach, coś z lokalnych wyrobów powinno sprostać temu zadaniu.

Rozmiar naszej kelnerki początkowo wprawił mnie w zdumienie, a nawet obawę, że tak drobna istota może zostać zadeptana w równie gwarnym miejscu. Często jednak niewielki rozmiar sprawiał, że jego posiadacz mógł pochwalić się większą zwinnością, być może podobnie było w przypadku tutejszej miniaturowej obsługi.
Tutejsze menu było bardzo bogate, a marionetka w sporym skrócie starała się przedstawić najbardziej godne zainteresowania pozycje. Wśród jednych z nich był drink kryjący się pod nazwą „Lazurowe widmo”, określenie to było mi znajome, jak zresztą każdemu, kto zgłębiał wiedzę na temat bestii. Tak właśnie zwano inaczej Noaliksy. Co prawda nie miałam pewności czy w tym konkretnym przypadku nawiązanie faktycznie odnosiło się do lisich bestyjek, ale zaintrygowało mnie to dostatecznie, aby spróbować. Moja wiedza na temat alkoholi, głównie oscylowała głównie w temacie nalewek oraz środków do dezynfekcji... zatem nieszczególnie przysłuchiwałam się i tak obco brzmiącym nazwom, skupiając się głównie na dodatkach, a szafirowe jagody brzmiały całkiem zachęcająco. Czym dokładnie był księżycowy likier, postanowiłam nie pytać, zaś powtórzenie nazwy trunku, na jakiej bazował cały ten specjał, groziło permanentnym splątaniem języka.
-Poproszę Lazurowe widmo.
Oznajmiłam krótko, dając do zrozumienia, że nie potrzebuję porady w tej dziedzinie. Wiedziałam, czego chcę. Nawet jeśli faktycznie nie do końca wyznawałam się w tym, czym właściwie było to coś... dlatego moje zamówienie obejmowało również nutkę tajemnicy i dreszczyk ekscytacji. Postawa, której mój opiekun zdecydowanie by nie pochwalił, szczególnie że już raz przywiodła mnie do zguby. Ale dziś miałam ochotę się pobawić, póki miałam ku temu sposobność.
-Do tego „talerz przystawek lalkarza” podwójny.
Szybko uzupełniłam swoje zamówienie, gdy tylko poczułam, jak mój pusty żołądek daje znać o swoim istnieniu. Potyczka z Iskrą, a także późniejsza zabawa w polowanie, kosztowały mnie sporo energii, którą teraz należało uzupełnić. Przy tak odczuwalnym deficycie, postanowiłam nie przejmować się zachowywaniem pozoru panienki, która zadowoli się kilkoma listkami sałatki. Tym bardziej że tak owej nie wypatrzyłam w liście dań. Chętnie zjadłabym coś znacznie konkretniejszego, ale wybór był ograniczony. Jak widać, nie można mieć wszystkiego.
Przez moment mój wzrok podążył w ślad za drobniutką kelnerką, lecz ta szybko zniknęła na tle grupki gości odchodzących od swego stolika.
Z ust mojej towarzyszki padło pytanie, które automatycznie sprawiło, iż jedna z moich brwi lekko uniosła się ku górze, a twarz nabrała nieco ironicznego wyrazu.
-Nie sądzisz, że nawet jeśli by tak było, to czas na podobne grzeczności minął gdzieś bezpowrotnie między ciosami a flarą płomieni?
Nie była to jasna odpowiedź na zadane przez rudowłosą pytanie. Na potrzeby naszych wewnętrznych teatrzyków, dzięki uprzejmości Rosarium miałam swój ród i garść związanych z nim przywilejów. Ale i utrapień, których dowodem była ilość listów zalegająca w jednej z moich pocztowych skrytek. Widać nawet mało znaczący klan, który przeszedł gorsze chwile w swej historii, nie mógł uciec przed próbami wciągnięcia na polityczną arenę.
Ostatecznie uznałam, że nie widzę potrzeby, aby przywoływać na scenę Lady Erin Aureavem, wszak Upiorni też lubią mieć swe sekrety, a tym bardziej tacy, których przyłapało się podczas „spaceru” po okolicy o dość mało pochlebnej opinii. Nie wspominając, o całej reszcie dalszych wydarzeń.
-Po naszych dzisiejszych przygodach, Seamair wystarczy w zupełności.
Oświadczyłam, kwitując swą odpowiedź nieco zadziornym uśmiechem.

Nim nasza rozmowa zdarzyła bardziej się rozwinąć, ktoś postanowił ją zakłócić. Młody (a przynajmniej młodo wyglądający), elegancko odziany, ciemnowłosy jegomość ni z tego, ni z owego postanowił przysiąść się do naszego stolika. Jako że całkiem sprawnie trzymał pion i nie dało się od niego czuć specyficznej woni pod tytułem „o jedną kolejkę za daleko”, tak szybko wykluczyłam możliwość zwykłej pomyłki w poszukiwaniu własnego stolika. Musiałam powstrzymać cisnący się na usta złowrogi uśmieszek, który wywołała myśl o drugim najbardziej prawdopodobnym scenariuszu. Ktoś dostrzegł dwie samotne panny, które z całą pewnością potrzebują męskiego towarzystwa... Od czasu, gdy Szron podążał za mną niczym cień, ilość natrętnych adoratorów w moim otoczeniu spadła do zera... to też, bardzo uradowała mnie wizja „utarcia nosa” potencjalnemu amantowi.
Niestety moje nadzieje zostały zgaszone z chwilą, gdy nieznajomy odezwał się do mojej towarzyszki, zaś z jego słów wynikało, iż faktycznie nieznajomym pozostawał jedynie dla mnie.
Przeniosłam pytające spojrzenia na zielonooką, szukając odpowiedzi na pytanie, czy przypadkiem spotkany znajomy istotnie był tak owym.
Gdy mężczyzna zwrócił się do mnie, wbiłam w niego przenikliwy szkarłat swego spojrzenia. Na wzmiankę, o której rasie przedstawicielem był niejaki Arte, moje źrenice zwęziły się nieznacznie, a kąciki ust drgnęły mimowolnie.
Lunatycy... Ci, którzy stanęli na mojej drodze, zdecydowanie nie przyczynili się do tego, abym zaskarbiła sobie sympatię wobec ich rasy.
Pierwszy porwał mnie za młodu i przyłożył rękę do tego, kim się stałam. Kolejny próbował uwieść, w dodatku posuwając się do używania w tym celu magii. Ostatniemu sama zdołałam skraść serce, lecz na moje nieszczęście ze wzajemnością. W pewien sposób każdy z wymienionych błękitno krwistych nauczył mnie tego, że nie warto tracić energii i czasu na cudze uczucia. To też, nic dziwnego, że w towarzystwie Lunatyka moja czujność od razu podskoczyła o kilka stopni wzwyż na swej zwyczajowej skali. Nie mniej należało dopełnić pewnym konwenansom, wszak ten konkretny błękitno krwisty jeszcze niczym mi nie zawinił. Nie licząc samego przerwania pogawędki z nową znajomą oczywiście.
-Mnie również miło jest Cię poznać Arte. Możesz zwracać się do mnie Seamair.
Celowo wypowiedziałam jego imię, aby lepiej zapoznać się z jego brzmieniem i łatwiej je zapamiętać. W moim głosie nie dało się znaleźć niechęci, lecz nutkę pewnej rezerwy.


Ostatnio zmieniony przez Seamair dnia Sob 10 Gru - 3:50, w całości zmieniany 2 razy


~ Aktualny ubiór ~



Fabuła - Karczma Lalek
Spoiler:

Powrót do góry Go down





Iskra
Gif :
Karczma Lalek - Page 2 DsVkl5j
Godność :
Eva M. Markovski // Iskra (Étincelle) Rosenthal
Wiek :
wizualnie 20+, mentalnie z 55 i ciut.
Rasa :
Człowiek z lustrzanym dziedzictwem? Zludziały Marionetkarz? Od pewnego czasu po prostu taktycznie omiń to pytanie.
Wzrost / Waga :
1,65 m // 54 kg
Znaki szczególne :
piegowata skóra, ognistorude włosy, nienaturalnie jasnozielone oczy (u Ludzi nosi przyciemniające soczewki); roślinny tatuaż na prawej połowie pleców, blizny na lewym przedramieniu i brzuchu
Pod ręką :
Frank i Ivor: kopertówka z Bezdenną Sakwą w środku || Wrona: czarna nerka ze szmacianką-zabawką przewieszona w poprzek piersi || Wrona: nerka zawieszona w poprzek piersi, termos z kawą || Sea: Duża, czarna torebka na ramię z przywieszką-szmacianką, część magicznych przedmiotów wśród biżuterii
Broń :
Walter P99 dawno temu zabrany Moriemu - gdzieś na dnie torby
Zawód :
projektant magicznych przedmiotów codziennego użytku || Bogu ducha winna dziennikarka
Kontrahent :
(nie)chciany asystent Saul Fyortersole?
Stan zdrowia :
fizyczny nienaruszony, ogólnie hemofobia || EVENT: trauma po widoku wybuchającego ciała Artemis i/oraz budzący się lęk przed krwią + częściowa niepoczytalność i fantomowe bóle (Koszmar)
https://spectrofobia.forumpolish.com/t264-iskra https://spectrofobia.forumpolish.com/t265-czy-ze-zmrozonego-serca https://spectrofobia.forumpolish.com/t266-kontakt-iskra-rosenthal-eva-markovski https://spectrofobia.forumpolish.com/t1088-iskra
IskraWybryk Natury
Re: Karczma Lalek
Sob 10 Gru - 1:09
Gdy Eva zaczynała sądzić, że osiągnęły jakieś kruche porozumienie, nić wiążącą je humorem lub wspomnieniem wspólnego… rajdu, różowowłosa w trzy sekundy znów stawała się oschła i antypatyczna. I tak w kółko. Po cóż zgodziła się przyjść do tawerny, mówiąc, że chce spróbować piwa, tylko po to, by zamówić likier? Żeby jeszcze była pewna, że faktycznie było czego spróbować, ale to tak jakby przyszła do Lidla po książkę kucharską. Niby mają tam książki, niby nawet reklamował je Okrasa, ale czy na pewno będzie to niezła (albo choć porządna) książka kucharska, jaką można dostać?
Znaczy, wiecie, Iskra nie jest aż tak tępa. Wie, że jej towarzyszka ma niepokorny, a nieprzejednany charakter, niemniej ruda zawsze źle znosiła ludzi emanujących pasywną agresją. Teraz tylko uśmiechnęła się półgębkiem, patrząc prosto w twarz tamtej, aż nie opowiedziała na drugie pytanie.
Seamair wystarczy w zupełności miała lwią część racji, ale Eva nie byłaby sobą, gdyby nie znalazła riposty. Odchyliła się na wyściełanym fotelu, przypatrując wnikliwie strojowi i postawie towarzyszki.
Rarissime. Musisz być jednym z tych dziwnych Upiornych Arystokratów, bo arystokrata z krwi i kości już w ciemnej alejce postraszyłby mnie nazwiskiem albo strażą stojącą za tym nazwiskiem. Moja matka z pewnością by tak zrobiła.
Nie potrafiła się przymknąć i nie prowokować, nie insynuować. (Kalina nazwała by ją „poczemuszką”.) Ale nie była przecież teraz tą pogodną, szaloną Iskrą; wydawała się być szalona w zupełnie inny sposób. Choć siedziała rozparta: wygodnie, niemal nonszalancko, wewnętrznie nie mogła znaleźć sobie miejsca. Ciężko powiedzieć czy było jej źle w ten cichy, zbolały sposób, czy czuła się tykającą bombą.  Ale nie mogła, a więc nie da tego komfortu i innym.

Gdy do ich stolika bez ostrzeżenia przysiadł się obcy mężczyzna, ruda obróciła się doń gwałtownie, już gotowa ostro powiedzieć słowo lub dwa. Miała dosyć niespodzianek na dziś. Była jednak tak skupiona na Seamair, że rozpoznała równolatka dopiero po chwili i spojrzenie jej złagodniało. W Krainie nie musiała nosić soczewek, więc kolor oczu miała zdecydowanie jaśniejszy niż butelkowa zieleń, którą pamiętał Lunatyk, ale nie musiał tego oczywiście zauważyć, w ogrodzie i tak było ciemno. Wspomnienie zamajaczyło gdzieś w meandrach pamięci, a potem nic znaczące „tu” wskoczyło w odpowiednie miejsce, łącząc się w całość. Wtedy też musiała być nieco wstawiona – nie, żeby przez ostatnie kilkanaście miesięcy często bywała trzeźwa – bo przecież wciąż przypominał jej Agapita, więc powinna go rozpoznać na pierwszy rzut oka. (Gdyby to Marek zapisał się do trupy aktorskiej, wystawiającej na przykład „Cyrano”, bien sûr.) Długie, czarne włosy i stosunek do świata, jakby nie był naprawdę, albo nie brał go naprawdę, były charakterystyczne. Nie miała pewności czy panowie zostaliby najlepszymi kuplami, czy by się pozabijali, jednak pierwiastek magii w młodym mężczyźnie obok niej sprawił, że już nie zamierzała go dopuścić gdziekolwiek w pobliże jej ludzkich znajomych.
Przechyliła głowę, gdy się przedstawiał, skanując go spojrzeniem. Znów, to nie był odpowiedni moment, ale musiała sobie w domu przeanalizować co oznaczało, że spotkała go zarówno tam, jak i tu. Oraz co to spotkanie znaczyło dla niego. Szybkie zerknięcie po usłyszeniu tonu arystokratki upewniło Evę, że wróciła sztywna Upiorna, na rudej spoczęło więc podtrzymanie konwersacji, bowiem Seamair chyba nie zamierzała wykopać niespodziewanego gościa. Niech i tak będzie, lepiej go pozna.
— Monet! — rzekła, ponieważ od pewnego czasu nazywała ludzi (i nie-ludzi) jak jej się tylko żywnie podobało. Informacja o przynależności do Lunatyków wezbrała w piersi Iskry ogniem, który starannie zignorowała. O ile rozmydlona pamięć jej nie zawiodła, poprzednim razem również używała jego nazwiska, ponieważ miało dla niej familiarny, francuski wydźwięk. — Wydaje mi się, że dla mnie to jeszcze większa niespodzianka niż dla ciebie. Spotkaliśmy się — zwróciła się do Seamair — gdy ten oto monsieur stwierdził, że ostatnie wolne krzesło w całej bożej kawiarni – tak wiem, c l i c h é  — machnęła dłonią — jest akurat przy moim stoliku. No więc, na pewno nie było. Przysiadł się do obcej osoby – to chyba taki nawyk, jak widzisz – i miał szczęście, że zna się na muzyce i tańcu.
Obejrzała się przez ramię, gdzie trwał festiwal sztucznych ogni, magicznych sztuczek i muzyki na żywo. We wieczory takie jak ten aż ją swędziały ręce, by chwycić za skrzypki i popłynąć z muzyką, zamiast z alkoholem. A jednak jedna droga jest łatwiejsza.
Ich zamówienia właśnie postawiono, a Iskra gestem zachęciła Lunatyka, by skorzystał z obecności kelnerki i też coś wybrał. Tak się stało wtedy i jeszcze raz potem, i jeszcze raz jeszcze później, niemniej nie można oczekiwać, by znajomość zapoczątkowana usiłowaniem morderstwa rozwinęła się pierwszego dnia w zażyłą przyjaźń. Upili się więc całą trójką na smutno, pomimo wszelkich prób wesołej obsługi, i rozeszli w swoje strony niedługo potem. Ups.


[zt x 3]

Powrót do góry Go down





Lou
Gif :
Karczma Lalek - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Louise Clark
Wiek :
26
Rasa :
Lunatyk
Wzrost / Waga :
171/58
Znaki szczególne :
Papieros w dloni, piegi, obezwładniający uśmiech
Pod ręką :
Zawsze coś mądrego do powiedzenia! No i pomadka do ust
Broń :
Scyzoryk, sztylet
Zawód :
Skandalistka
Stan zdrowia :
Zawsze może być lepiej
https://spectrofobia.forumpolish.com/t721-louise#8549 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1008-louise#14612 https://spectrofobia.forumpolish.com/t972-kontakt-z-lou https://spectrofobia.forumpolish.com/t1095-lou
LouKlucznik
Re: Karczma Lalek
Pon 27 Lis - 2:13
Ostatnimi czasy Eliot był tak męcząco milczący (oprócz sporadycznych momentów, kiedy wypił za dużo przygotowanego przez nią dyniowego latte), że Lou ciężko było uwierzyć w fakt, że teraz ciągnęła go właśnie pod rękę ku drzwiom znajomej dla siebie karczmy. Chrzęst ziemi wydobywający się spod obcasa brązowych kowbojek, dawał obraz chodu zdeterminowanego, może nawet pośpiesznego, podekscytowanego. Włosy upięła w niski kok, z którego już z każdej strony wystawały pojedyncze kosmyki, zupełnie pozbawione jakiegokolwiek ładu. Ubrała się dzisiaj wyjątkowo "w jej stylu", czyli sztruksowe dzwony w kolorze miedzianym, jasna bluzka na ramiączkach w kwiatki i buńczuczny uśmiech. Co od razu można było zauważyć to fakt, że Louise wzbogaciła się o te parę kilo, które wcześniej zgubiła, bo w końcu w tym stroju można było ujrzeć krągłości a nie tylko ubranie na wieszaku, wystawione na bazarze. Była to oczywiście niewątpliwa zasługa Eliota, nagle okazało się, że jest komu przygotowywać posiłki, co oznaczało, że sobie też trzeba było zacząć. A żeby utrzymać Eliota jak najdłużej w chałupie, zanim znowu się ulotni, to robiła to, co umie najlepiej - gotowała. Przez żołądek do serca, prawda?

Kiedy weszli przez wielkie, okrągłe drzwi, im oczom ukazali się lokalni muzycy dający popis swoich umiejętności, ale także dość spora ilość osób - śmiechy i gwar rozmów można było usłyszeć jeszcze zanim weszło się do środka. Lou cofnęła się o krok, prawie wpadając na Eliota, kiedy jedna z beczek z piwem przeturlała się pod jej nogami, nie zniechęciła się jednak a nawet uśmiechnęła i podążyła do stolika, który właśnie przed chwilą się zwolnił.
- Dobrze że jest miejsce! Raczej rzadko się to zdarza - poinformowała, a kiedy kelnerka pojawiła się przy stoliku, zamówiła dwa piwa. - Nadal nie wierzę, że dałeś się wyciągnąć. Już dawno nie widziałam cię w takim miejscu, jak to. Dlaczego? Dlaczego się zgodziłeś?
Skrzyżowała ramiona na piersi i uśmiechnęła się zawadiacko. Uśmiech ten, niestety, w połączeniu z rozbieganym po sali spojrzeniem, zwiastował tylko i wyłącznie jedno - kłopoty. Albo chociaż jakąś dziwną, nieprzyjemną, bądź co najmniej kompromitującą sytuację, która nie powinna mieć miejsca, jeśli wszyscy chcieliby żyć w spokoju.

Powrót do góry Go down





Eliot
Gif :
Karczma Lalek - Page 2 6o4KVpA
Godność :
Eliot Wels
Wiek :
trzydzieści parę kilka coś, nie chce się przyznać do tej czwórki z przodu
Rasa :
Lunatyk
Wzrost / Waga :
178 cm | 79 kg
Znaki szczególne :
blizna na lewym boku, Suzuku: Generis Collare w użyciu!
Pod ręką :
papierosy, Animicus, Bezdenna Sakwa: m.in. Kosmata Brosza, Generis Collare, Zegarmistrzowski przysmak (2szt.)
Zawód :
ŚL: olaboga pisarz, z zawodu barman, w sercu na zawsze pan z warzywniaka | KL: informator/kurier informacji
https://spectrofobia.forumpolish.com/t1022-eliot https://spectrofobia.forumpolish.com/t1024-eliot https://spectrofobia.forumpolish.com/t1045-kontakt-z-eliotem#15620 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1081-eliot
EliotKolekcjoner Przypadkowych Obiektów
Re: Karczma Lalek
Wto 28 Lis - 20:24
- Mam niejasne wrażenie, że coś jest nie tak - mruknął do niej, kiedy niemal wpadła na niego uciekając przed beczką piwa, już wyciągając ręce żeby ją łapać, ale sama jak strzała znalazła pion i pociągnęła go dalej.

- Nie wiem. Mogliśmy teraz siedzieć na kanapie z dobrą kolacją oglądając Psychozę na kanale z klasykami filmowymi... - westchnął, ale było widać, że mimo woli już zaczynał się powoli rozluźniać w znajomym hałasie i atmosferze karczmy. Kiedyś to była jego codzienność, teraz przypadkowa sporadyczność. Picie w karczmie lub barze, albo w nim pracowanie. Ciężko było stwierdzić, czy mu tego brakowało. Na razie rozglądał się dookoła powściągliwie, tak dla równowagi dla zbyt szerokiego uśmiechu Lou. Posłał jej podejrzliwie spojrzenie. Czasem zapominał, że trzeba się mieć przy niej na baczności, jej dobra kuchnia i cisza w domu uśpiły jego czujność. Coś tak czuł, że cisza nie potrwa długo - Lou miała przecież w sobie pokłady iskier chaosu, a takie miejsca jak te zamieniały się przy takich ludziach jak ona w skład materiałów wybuchowych.
- Lepiej powiedz mi dlaczego--
- Och, pan Eliot Wels, co za miła niespodzianka! - Przerwał mu wesoły, zbyt wesoły, głos. Pochyliła się nad ich stolikiem urocza drewniana marionetkowa kelnereczka, uważnie spoglądając na Eliota, który niechętnie obserwował nabierającego ostrości wrażenia "aha, to jest nie tak" o którym napomknął wcześniej Lou, a które teraz pędziło w jego stronę.
- Dwa piwa, proszę bardzo. Ile to już lat jak cię tu nie było? Dziewięć, dziesięć, więcej? Wiesz, że nie anulujemy długów za przedawnienie, prawda? - spytała nie oczekując odpowiedzi. - Hmm, no proszę, do twarzy ci z siwizną... - westchnęła i zaraz zwróciła się do Lou teatralnym szeptem:
- Swojego czasu nasz regularny bywalec, jeden z tych co zawsze mówią "dopisz do mojego rachunku". A potem znikł, a rachunek został.
- Te dwa też możesz dopisać do mojego rachunku - zapewnił Eliot, przyciągając do siebie kufel.
- Nie ma problemu, ale wiesz, że nie wypuścimy cię stąd, dopóki nie uregulujesz płatności, prawda?
Odwróciła się na pięcie i zniknęła pomiędzy stolikami, roznosząc dalej trunki.

Eliot złapał spojrzenie Lou i bez słowa podniósł kufel na niemy toast. Dobry początek! Nie wydawał się być szczególnie poruszony tym powitaniem, choć musiał przyznać, że imponowała mu pamięć i kelnerki, której drewniana aparycja nic się przez te lata nie zmieniła, jak i tego, co pilnie strzegł niespłaconych rachunków (mało efektywnie w kwestii ich egzekucji, za to pamiętliwie). Sam ledwo co pamiętał swoje wypady do Karczmy Lalek, istotnie rzadko kiedy wychodził stąd trzeźwy.
- Lepszym pytaniem niż czemu ja się dałem wyciągnąć jest to, czemu zadałaś sobie trud, żeby to zrobić - wrócił do rozmowy, choć tak naprawdę podskórnie odpowiedź już znał.

Powrót do góry Go down





Lou
Gif :
Karczma Lalek - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Louise Clark
Wiek :
26
Rasa :
Lunatyk
Wzrost / Waga :
171/58
Znaki szczególne :
Papieros w dloni, piegi, obezwładniający uśmiech
Pod ręką :
Zawsze coś mądrego do powiedzenia! No i pomadka do ust
Broń :
Scyzoryk, sztylet
Zawód :
Skandalistka
Stan zdrowia :
Zawsze może być lepiej
https://spectrofobia.forumpolish.com/t721-louise#8549 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1008-louise#14612 https://spectrofobia.forumpolish.com/t972-kontakt-z-lou https://spectrofobia.forumpolish.com/t1095-lou
LouKlucznik
Re: Karczma Lalek
Wto 28 Lis - 21:24
... i robić to, co robimy w każdy wolny wieczór - przewróciła oczami. - Poza tym, ile razy można oglądać scenę pod prysznicem? Ten film leci co najmniej trzy razy w tygodniu...
Nie żeby przeszkadzało jej oglądanie ciągle tych samych filmów, w końcu sama Louise ma skłonności do przesady, w wielu, naprawdę wielu kwestiach, natomiast bywają momenty, że ponad wygodne leżenie na kanapie z paczką popcornu wybierze kilka godzin prawdziwych emocji, dokładnie jak dzisiaj.

Wyprostowała się ze szczerym zdziwieniem, kiedy kelnerka zagadała do Eliota, rzucając mu szerokie spojrzenie. Spodziewała się, że Lunatyk był już w tym miejscu, ale że stałym bywalcem? Do tej pory w jej mniemaniu przeszłość Eliota kręciła się raczej w barach znajdujących się w Świecie Ludzi, aniżeli tych Lustrzanych, w końcu tam się poznali. W międzyczasie, kiedy urocza kelnerka zagadywała Eliota, Louise pociągnęła solidny łyk z kufla. Ach słodkie, zimne bąbelki.

Nachyliła się do dziewczyny, kiedy ta zwróciła się do niej. Tekst jednak tak ją zaskoczył, że prawie zadławiła się piwem.
Pokasłując, ze zmarszczonymi brwiami, zrobiła na migi jakiś dziwny znak, że rozumie i "ten typ właśnie na takiego wygląda", nie zdołała jednak wykrztusić słowa, bo kelnerka zdążyła zniknąć wśród innych stolików.
- Myślę, że znasz odpowiedź na to pytanie, panie "dopisz do mojego rachunku" - wykrztusiła, kiedy pozwoliło jej na to ściśnięte jeszcze gardło i wzniosła kufel do toastu. - Poza tym, musisz zobaczyć dzisiejszy występ! Znam osobiście wokalistkę, mogę nawet załatwić ci autograf.
Mrugnęła porozumiewawczo do Eliota i wyszczerzyła zęby. Na ten moment na scenie grał okoliczny zespół, a jeden z muzyków co jakiś czas zaśpiewał coś grając jednocześnie na gitarze. Zamyśliła się na krótką chwilę.
- Kiedy wróciłeś, zapytałeś mnie kiedy ostatnio byłam w Krainie Luster. Powiedziałam ci wtedy, że nie mam tu do czego wracać - pochyliła się i spojrzała na Eliota swoim błękitnym spojrzeniem, na ten moment jeszcze całkiem trzeźwym. - Zdałam sobie sprawę, że jednak mam. To miejsce zdecydowanie jest warte powrotów. Patrz ile tu piwa... można by w nim brać kąpiel. Byłabym jak Kleopatra. Mleko, piwo... jeden pies. To i to się pije, prawda?
Prawda była jednak nieco bardziej zawiła - Louise nie skłamała, mówiąc, że to miejsce jest warte powrotów, ale nie powróciłaby do niego, gdyby nie Jo, który ukradł jej notatki. To wtedy po ich spotkaniu wyruszyła na spacer, odwiedzając zapomniane przez nią miejsca, na których w jej pamięci zdążyła osadzić się gruba warstwa kurzu. Cóż, kiedyś trzeba posprzątać.

Powrót do góry Go down





Eliot
Gif :
Karczma Lalek - Page 2 6o4KVpA
Godność :
Eliot Wels
Wiek :
trzydzieści parę kilka coś, nie chce się przyznać do tej czwórki z przodu
Rasa :
Lunatyk
Wzrost / Waga :
178 cm | 79 kg
Znaki szczególne :
blizna na lewym boku, Suzuku: Generis Collare w użyciu!
Pod ręką :
papierosy, Animicus, Bezdenna Sakwa: m.in. Kosmata Brosza, Generis Collare, Zegarmistrzowski przysmak (2szt.)
Zawód :
ŚL: olaboga pisarz, z zawodu barman, w sercu na zawsze pan z warzywniaka | KL: informator/kurier informacji
https://spectrofobia.forumpolish.com/t1022-eliot https://spectrofobia.forumpolish.com/t1024-eliot https://spectrofobia.forumpolish.com/t1045-kontakt-z-eliotem#15620 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1081-eliot
EliotKolekcjoner Przypadkowych Obiektów
Re: Karczma Lalek
Sro 29 Lis - 21:57
- Występ? Sprawdzałaś kto dzisiaj gra zanim tu przyszliśmy? I jeszcze znasz wokalistkę. Jesteś bardzo przygotowana - stwierdził, nie bez nuty zarzutu, że brzmiała jakby planowała to wyjście od dłuższego czasu. Rozglądnął się dookoła na jej dalsze słowa. Karczma jak karczma, no piwo jak piwo, całkiem przyjemnie, muzyka grała, ludzie hałasowali i zbyt głośno się śmiali. To miejsce nie było warte żadnego powrotu, szczególnie, że tym razem będzie musiał rzeczywiście zapłacić. Pomijał już fakt, że nie miał czym zapłacić. Ostatnio owszem zaczął znów zarabiać jakieś pieniądze, ale zdecydowanie nie w walucie Lustra. Podziemnego kantoru lustrzanych złotych monetek na funty już dawno nie odwiedzał, nie mając zbyt wielu wydatków po tej stronie lustra, poza prostymi sprawunkami.

Ale Lou miała rację (oczywiście, że miała rację, obydwoje dobrze wiedzieli, że miała rację), jakaś odmiana od kanapowego stylu życia była na miejscu. A napić i tak się musiał, szczególnie po ostatnich wydarzeniach deszczowej przygody w Otchłani z małą irytującą Upiorną Różą.
- To miejsce zawsze będzie ciągnąć, czy tego chcemy czy nie - mruknął, chętnie zatapiając i przełykając te słowa piwem. - Rzeczywiście, zawsze mieli tu dobry wybór. Słyszałem, że teraz nawet sprowadzają piwo z Dyniowego Miasteczka. Tego nie dostaniesz w Glassville. Niestety Lustro ciągle ma dużo do zaoferowania.
Podniósł pytająco jedną brew, zainteresowany jej nagłą zmianą serca na temat powrotu do Lustra, ale nie pytał wprost, zostawiając do jej decyzji czy chce brnąć w ten temat. W czasie trwania tej rozmowy niewinnie zerkał dookoła, jakby upewniając się, że nie czekają go kolejne niezapowiedziane niespodzianki od personelu, lub co gorsza, innych gości karczmy.

Powrót do góry Go down





Lou
Gif :
Karczma Lalek - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Louise Clark
Wiek :
26
Rasa :
Lunatyk
Wzrost / Waga :
171/58
Znaki szczególne :
Papieros w dloni, piegi, obezwładniający uśmiech
Pod ręką :
Zawsze coś mądrego do powiedzenia! No i pomadka do ust
Broń :
Scyzoryk, sztylet
Zawód :
Skandalistka
Stan zdrowia :
Zawsze może być lepiej
https://spectrofobia.forumpolish.com/t721-louise#8549 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1008-louise#14612 https://spectrofobia.forumpolish.com/t972-kontakt-z-lou https://spectrofobia.forumpolish.com/t1095-lou
LouKlucznik
Re: Karczma Lalek
Czw 30 Lis - 2:12
Istotnie, była znakomicie przygotowana na dzisiejszy wieczór. Eliot natomiast nie miał pojęcia, co szykowała jako główną atrakcję i będzie musiał jeszcze chwilę poczekać. Lichy uśmiech pojawił się pod nosem Lunatyczki, słysząc tę nutę zarzutu w jego głosie, bo przecież kochała wszystkie emocje, pozytywne, negatywne, pomieszanie z poplątaniem, nie ważne co, ważne by się działo.
Wzruszyła ramionami, pociągając solidny łyk piwa. Nie uszło jej uwadze, że ewidentnie coś do niego dodawali, ale czy był to imbir czy jakaś inna fikuśna przyprawa prosto z Miasta Lalek, tego już nie potrafiła określić. Postanowiła sobie w duchu, że spróbuje wyciągnąć te informację od jednej z kelnerek - albo uśmiechem numer siedem, albo... siłą.

- Racja - westchnęła zrezygnowana, może nieco zbyt teatralnie. - Chyba od tego nie ucieknę, choć bardzo bym chciała.
Czy jednak oziębłe serce nie potrzebuje jedynie iskierki by wzniecić prawdziwy ogień? Louise niewiele potrzebowała do wybuchu, żyjąc gwałtownie w gonitwie myśli, zupełnie bez pomyślunku. Być może ziarno zostało już zasiane, ale czy wyrośnie z niego dorodna róża czy jedynie same kolce, które swoją ostrą postawą zranią delikatną duszę do krwi? Lou w rzeczywistości jedynie udawała silną, wewnątrz będąc jedynie klekotem, w którym silnik rzęzi ostatkiem sił.

- A jak twoje spotkania autorskie? Może będziemy niedługo leżeć na kanapie i zamiast horrorów w telewizji, będzie leciał serial na podstawie twoich opowieści? - podparła brodę na dłoni i spojrzała na Lunatyka. - Gdybyście szukali aktorki do głównej roli, nie krępuj się mnie polecić, czuję, że mogę zrobić furrorę na ekranie... A, właśnie. Mam coś dla ciebie, panie pisarzu.
Sięgnęła do tylnej kieszeni i wyjęła zawiniątko, które już wcześniej dość mocno z tej kieszeni wystawało. Prostokątny przedmiot opakowany był w beżowy papier (prawdopodobnie do pieczenia, no bo skąd) i szmaragdową wstążkę z kokardą, w sam raz pod kolor oczu Eliota.
Kiedy zainteresowany rozpakuje prezent zobaczy złotą... tabakierę. Ale za to jaką! Wklęsłe i wypukłe ornamenty zdobiły boki, a środku zaś był prążkowany wzorek.
- I jak? - Lou bacznie obserwowała jego reakcję, splatając dłonie przed sobą, na stoliku. - Podoba ci się?

Powrót do góry Go down





Eliot
Gif :
Karczma Lalek - Page 2 6o4KVpA
Godność :
Eliot Wels
Wiek :
trzydzieści parę kilka coś, nie chce się przyznać do tej czwórki z przodu
Rasa :
Lunatyk
Wzrost / Waga :
178 cm | 79 kg
Znaki szczególne :
blizna na lewym boku, Suzuku: Generis Collare w użyciu!
Pod ręką :
papierosy, Animicus, Bezdenna Sakwa: m.in. Kosmata Brosza, Generis Collare, Zegarmistrzowski przysmak (2szt.)
Zawód :
ŚL: olaboga pisarz, z zawodu barman, w sercu na zawsze pan z warzywniaka | KL: informator/kurier informacji
https://spectrofobia.forumpolish.com/t1022-eliot https://spectrofobia.forumpolish.com/t1024-eliot https://spectrofobia.forumpolish.com/t1045-kontakt-z-eliotem#15620 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1081-eliot
EliotKolekcjoner Przypadkowych Obiektów
Re: Karczma Lalek
Wto 5 Gru - 19:01
- Było na nim zaskakująco dużo Lustrzanych. Całość była dosyć ekscytująca, muszę przyznać, nawet jak na takie małe spotkanie w lokalnej bibliotece - powiedział wznosząc brwi, choć jego twarz niekoniecznie to potwierdzała. Cóż, jak zwykle trzeba będzie zaufać mu na słowo, że mówił to co myślał. Z kolei nigdy nie pomyślałby, że przyjdzie podpisywać mu własne książki i odpowiadać na pytania, na które odpowiedzi musiał czasem szyć na bieżąco. Uśmiechnął się znad piwa na jej komentarz. - Oczywiście, że bym cię polecił, a potem poczekalibyśmy na sławę, moją pisarską, twoją aktorską, żeby właściwie nadużyć jej wraz z alkoholem, narkotykami i wieloma skandalami.

Spojrzał na nią, potem na pakunek, potem znów na nią, zanim w końcu wziął prezent do ręki. Nudny beż papieru kłócił się z kolorem wstążki. Podniósł pakunek ważąc go w dłoni, posyłając Lou przenikliwie pytające spojrzenie. Pociągnął kokardę i odsłonił papier.

- Bardzo. Powiedz, że nikomu jej nie ukradłaś - zażartował mrukliwie, chyba po to, żeby ukryć fakt, że istotnie mu się podobała. Nawet bardziej niż sam przedmiot doceniał gest. Na chwilę podniósł oczy ku górze, marszcząc czoło, próbując sobie przypomnieć czy może dziś nie są jego urodziny albo coś takiego, ale nie - nie przypominał sobie, żeby nawet mówił Lou, kiedy ma urodziny. Zresztą, nigdy ich specjalnie nie świętował odkąd zwinął się z rodzinnego domu.
- Niezbyt ekstrawaganckie? Nie wiem czy złoto to mój kolor.
Jakby nie patrzeć, nie posiadał nigdy niczego więcej jak startego skórzanego woreczka na tytoń lub tabakę i zmiętego pudełka papierosów. Zamilkł na chwilę, bawiąc się przedmiotem obracając go w palcach i oglądając dokładniej, aż w końcu wsunął go za pazuchę. Choć lokal wokół nich nie zamilkł, jakaś grupa dwa stoliki dalej wybuchnęła gromkim wstawionym śmiechem, to miało się wrażenie, że przy ich stoliku zapanowała przyjemna atmosfera bliskości, która wygłuszyła na krótką chwilę wszystko dookoła.
- Dziękuję, Louise, ale... dlaczego?

Powrót do góry Go down





Lou
Gif :
Karczma Lalek - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Louise Clark
Wiek :
26
Rasa :
Lunatyk
Wzrost / Waga :
171/58
Znaki szczególne :
Papieros w dloni, piegi, obezwładniający uśmiech
Pod ręką :
Zawsze coś mądrego do powiedzenia! No i pomadka do ust
Broń :
Scyzoryk, sztylet
Zawód :
Skandalistka
Stan zdrowia :
Zawsze może być lepiej
https://spectrofobia.forumpolish.com/t721-louise#8549 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1008-louise#14612 https://spectrofobia.forumpolish.com/t972-kontakt-z-lou https://spectrofobia.forumpolish.com/t1095-lou
LouKlucznik
Re: Karczma Lalek
Sro 6 Gru - 19:32
Kiwnęła głową. Zdawała się być usatysfakcjonowana odpowiedzią odnośnie jej kunsztu aktorskiego, bo rzecz jasna, gdyby tylko odpowiedział inaczej, naraziłby się na gniew Wielkiej Louise i jej Wielkiego Ego.
Spojrzała na swoje splecione dłonie. Niesamowite jak tak krótka i prozaiczna wypowiedź, mogła ująć w sobie tak wiele - i wcale nie chodziło tu o niewątpliwe umiejętności aktorskie Lunatyczki - Louise zdała sobie sprawę, jak dobrze Eliot ją zna i jak umiejętnie wchodzi z nią w rozmowę, doskonale wiedząc, co teraz powiedzieć. Zmarszczyła brwi, wyglądając na niemal niezadowoloną tym faktem, że ktoś przejrzał ją tak prosto, jakby patrzył przez szybę.

- Oczywiście, że ją ukradłam - powiedziała, ewidentnie już rozchmurzona. - Naprawdę myślałeś, że wydałabym pieniądze, żeby dać coś komuś zupełnie bezinteresownie?
Louise powiedziała to takim tonem, że właściwie nie można było stwierdzić, czy to prawda, czy kłamstwo.
- Lubię zrobić czasem dla kogoś coś miłego, żeby zobaczyć zdziwienie na jego twarzy... - och Louise, gdybyś tylko umiała się przyznać. - A teraz przepraszam na chwilę, muszę kogoś zapowiedzieć.
Wstała i ruszyła w kierunku sceny. Po drodze zgarnęła kowbojski kapelusz z głowy jakiegoś barczystego gościa, który odwrócił się gwałtownie, jakby miał zaraz wszczynać awanturę, ale kiedy zobaczył za sobą uroczą brunetkę, zaniechał działań i jedynie podniósł dłonie w geście poddania.
Lou podeszła najpierw do muzyków, szeptając jednemu z nich na ucho, po czym stanęła przed mikrofonem i chrząknęła znacząco, czekając aż w sali zapanuje choć pozorna cisza.
- Witam serdecznie! Przed państwem wystąpi teraz prawdziwa dama. Jej ogłada sięga mniej więcej tam, gdzie jej kowbojskie buty  - wskazała na kowbojki na swoich stopach - więc niezbyt daleko. Proszę o brawa panie i panowie - Louise Clark i jej "Ballada o nieszczęśliwej miłości"!

Nie była pewna, czy w pamięci Eliota widniało jej nazwisko. Rodzice Lou, jeszcze za swojego życia, opracowali kilka ważnych ksiąg, aktywnie angażując się w Lunatyczne środowisko. Kiedy jak grom z jasnego nieba spadła informacja o ich śmierci, mówiło się w okolicy, że być może nie wytrzymali presji, rozłąki z dziećmi. Że być może pojawiła się jakaś choroba, a oni kochali się tak mocno, że nie mogli bez siebie żyć. Prawda była jednak brutalnie inna, ale wiedziała o tym tylko Lou, która nie chcąc niszczyć ich historii, zostawiła ich w oczach innych jako Romeo i Julia, nigdy nie mówiąc nikomu, jak było naprawdę.

Z tamburynem w dłoni, dała znać muzykom, że mogą zaczynać.

Powrót do góry Go down





Sponsored content

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach