Domek Skrzydlatego Liska

Bane
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 8 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Re: Domek Skrzydlatego Liska
Pią 21 Sie - 22:17
W nieco innych okolicznościach Bane byłby dumny z Julii i jej chęci do niesienia pomocy. Szybko się uczyła i była już naprawdę wprawionym medykiem, dobrze znała się na istotach z tego świata i budziła zaufanie.
Problem w tym, że udzieliła pomocy poza kliniką i przy użyciu medykamentów stamtąd wyniesionych. Nie podobało mu się, że dziewczyna korzystała z zapasów kliniki gdy udawała się do wieży, przecież jej nauczyciele powinni zapewnić jej wszystko co potrzebne.
Jaka była rola Gawaina? Co on robił w wieży? W głowie rodziło się naprawdę sporo pytań, Cyrkowiec czuł że skrzydlata nie powiedziała mu wszystkiego. Oczywiście był świadom, że nie ma osób kryształowo czystych i każdy ma jakieś tajemnice, ale chciałby by Tulka była z nim szczera.
Przez chwilę zastanawiał się czy nie poruszyć z nią tematu wynoszenia leków. Nie wiedział ile pamiętała, dlatego wahał się czy powinien ponownie ją ganić. Anomander bardzo skrupulatnie podchodził do zapasów i prawdopodobnie dalej żywił by urazę, ale traf chciał że skrzydlaty skurwysyn się ulotnił i ślad po nim zaginął.
Nie podjął z Cieniem rozmowy o lekach. Kowal głową w zamyśleniu, zadowolony że Keer rozumie jak wiele ryzykowała Opętana by go wyratować.
Skoro sprawa gościny została już wyjaśniona, Bane stał się nieco spokojniejszy. Obecność Cienia może i nie była im do końca na rękę, ale Blackburn przynajmniej mógł wypełnić przysięgę lekarską. Mimo wolnego dnia, miał więc czyste sumienie.
- Łazienka też jest do pańskiej dyspozycji. Jeśli jednak ma pan ochotę na kąpiel, proszę uprzedzić bo muszę nagrzać wody. - tłumacząc, białowłosy poczuł się jak gospodarz chałupy żywcem wyjęty ze średniowiecza. Czy w Świecie Ludzi kiedykolwiek musiał myśleć o takich rzeczach? Życie wydawało się być łatwiejsze i wygodniejsze, ale nie mógł narzekać na to co spotkało go w Krainie Luster. Jako Cyrkowiec, eksperyment który uciekł MORII był skazany na tułanie się po tym świecie w poszukiwaniu własnej tożsamości i miejsca, gdzie mógłby osiąść na dłużej. Los po raz kolejny podsunął mu pod nos życzliwe istoty i życie potoczyło się dobrym torem. Mimo, że był nadętym, egocentrycznym kutasem, szczęście go nie opuszczało. Może pozostanie tak już do końca?
- Będę w pobliżu. - skinął głową posyłając mu uśmiech.
Gdy Gawain umościł się na kanapie, Bane idąc za radą rudowłosego, poszedł do Julii. Starał się stąpać po cichu, nie chcąc jej obudzić. Od jakiegoś czasu nie czuł jej obecności przez Blaszkę Zmartwienia, dlatego też sądził ze zasnęła.
Wredotek był przy niej przez cały czas i widząc jak dziewczyna próbuje zabrać się za rysunek, usiadł obok zainteresowany jej działaniem. Szybko pożałował, bo gdy Julia zdenerwowała się i nagle rzuciła szkicownikiem, odskoczył i zjeżył się cały, prychając na przedmiot który wylądował gdzieś poza łóżkiem. Nie pojmował, że to tylko rzecz, sądził że szkicownik zranił skrzydlatą dziewczynę.
Zaczęła płakać a on niepewnie podszedł do niej i umościł się na jej stopach, skrzydłami okrywając je jakby chciał je uchronić przed całym światem.
Bane wszedł akurat gdy Julia wydała z siebie szloch. Ze spokojem podszedł do niej, usiadł na skraju łóżka i objął ją, przyciągając do siebie.
Byłby zmartwiony, gdyby po tym co usłyszała po prostu poszła spać. Gdyby nie przejmowała się wspomnieniami, olała je i przeszła po prostu do porządku dziennego. Łzy świadczyły jednak o tym, że skrzydlata mimo traumy jest w dalszym ciągu normalną, wrażliwą osobą.
Bolały go jej łzy ale co mógł począć? Lepiej by znała prawdę i wypłakała się teraz, niż żeby żyła w nieświadomości. Ona sama musiała zwalczyć swoje demony, tutaj Keer miał rację.
- Jestem z tobą, Aniołku. - powiedział cicho. Wredotek otarł się pyszczkiem o jej kostkę, okazując wsparcie.
Cyrkowiec nie oczekiwał odpowiedzi. Po prostu chciał, by wiedziała że ma w nim sojusznika i oparcie. Oczywiście o ile potrzebowała pomocy.
Zauważył leżący na podłodze szkicownik i krzywe rysunki. Poczuł smutek bo chyba wiedział co przelało czarę goryczy. Ale niestety, mimo chęci nie był w stanie uleczyć jej ręki.
Dobrze, że chociaż skrzydła odrosły większe, mocniejsze i piękniejsze, dając nieśmiały sygnał, że słowa Bane'a o sile Julii mogą wcale nie być przesadzone.



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 8 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Tulka była wdzięczna, że Wredotek przy niej jest. Choć nie okazywała tego. Nie mogła się na niczym skupić. W głowie nadal miała wspomnienia z jej pierwszej samodzielnej wizyty domowej....która skończyła się dla niej tragicznie.
Nawet nie zauważyła, kiedy Bane wszedł do pokoju. Przynajmniej póki nie usiadł obok i nie przytulił jej do siebie. Spojrzała na niego zaskoczona po czym po prostu...przeszła na jego kolana i wtuliła się do niego.
Zacisnęła piąstkę, mnąc jego koszulę oraz mocząc ją łzami, które nadal płynęły spod jej powiek. Szlochała i nie umiała się uspokoić. Nawet nie zauważyła, że nim Lekarz wszedł do pokoju, podrapała dość głęboko już i tak ranną rękę. Ale...czy to miało jakiekolwiek znaczenie?
- Dlaczego chcesz ze mną być? - zapytała nagle, nie podnosząc wzroku - do niczego się nie nadaję....mam problemy z pamięcią, mam tylko jedną sprawną rękę, bo drugą nawet nie dam rady przenieść kubka...już nie będę mogła Ci pomagać przy zabiegach...nie w aż takim stopniu - jej głos się załamał i wtuliła się w niego mocniej, nie chcąc się nawet na moment odsunąć - nawet latać nie potrafię! - pociągnęła nosem i zaniosła się głośniej szlochem, drżąc na całym ciele - dlaczego....dlaczego mnie to spotkało...co zrobiłam nie tak... prze...przecież mu pomogłam....uratowałam jego nogę....więc czemu... - teraz bardziej przypominała dziecko. Małe, wystraszone, które nie rozumie co się właściwie stało. Nie rozumiała powodów, które kierowały starym Dachowcem. Nie rozumiała tego, jak można tak polować sobie dla samej zabawy. Była roztrzęsiona i nie potrafiła się sama uspokoić.
Skrzydła przyciskała do siebie mocno, a uszy prawie zlewały się z jej włosami. Piąstki zaciskała mocno na jego białej koszulce, ale zdecydowanie było widać różnicę między jej lewą, a prawą dłonią. Zdecydowanie bardzo daleko było jej do chociażby zadowalającej kondycji, zarówno fizycznej, jak i tym bardziej psychicznej...
- Jestem teraz tylko oszpeconą kaleką, która do niczego się nie nadaje...będę Ci tylko zabierać czas.... - wyszeptała zachrypniętym głosem. Nigdy nie uważała się za ślicznotkę, uważała, że słowa iż jest piękna były grubo przesadzone....ale teraz czuła się naprawdę szpetna....mocno naderwane ucho, które pewnie też takie będzie gdy schowa lisie uszy, spore blizny na plecach, po tym jak jej skrzydła dosłownie wystrzeliły z jej pleców....jak miała czuć się dobrze? - może byłoby lepiej....jakby jednak mnie dopadli....

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 8 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Tulka była w złym stanie. Winnym takiego stanu rzeczy był tylko i wyłącznie Bane i jego ogromna chęć poznania koszmarów dziewczyny i skonfrontowania jej z prawdą. Chciał by poznała swój sen bo wierzył, że pomoże jej to przypomnieć sobie wiele z tego, co utraciła. Wypadek był z pewnością traumą i pozostawił po sobie skazę nie tylko na jej ciele ale i na duszy. Pewnie gdyby żyli w Świecie Ludzi, szukałby dla niej porządnego psychiatry... Ale nie są w Świecie Ludzi. Gdyby tam żyli, nie byliby ze sobą.
Przytulił ją mocno, pozwalając by weszła mu na kolana. Przesunął się z nią wgłąb łóżka i oparł o poduszki tak, że Tulka niemal leżała mu na piersi. Miętosiła i moczyła mu ubranie, ale czy to ważne?
Jej słowa były niespodziewane i może właśnie dlatego Bane nie odpowiedział. Płakała i wypowiadała na głos rzeczy, które nie były prawdą. Dla niego była całym światem, nie wyobrażał sobie funkcjonowania bez niej. Przecież próbował ją od siebie odsunąć, wiele razy i zawsze kończyło się to źle.
Uczucie jakie ich połączyło było czymś niestosownym, niemoralnym. On jako starszy facet nie powinien wykazywać tak głębokiego zainteresowania nieletnią osobą. A ona? W głębi duszy była jeszcze dzieciakiem. Łaknącym uczucia i zrozumienia podlotkiem. A jednak jedno z drugim żyło razem i nie wyobrażali sobie innego scenariusza.
- Mógłbym o to samo zapytać ciebie, słońce. - powiedział cicho, ze spokojem lekko ją kołysząc - Jestem starym zboczeńcem, bucem i narcyzem z problemem alkoholowym. Mordercą i nadmijdupą, niestabilnym psychicznie dupkiem. - dodał - Dlaczego chcę z tobą być? Bo cię kocham. Ja, nieznający się na tych... partnerskich sprawach, niepotrafiący normalnie adorować kobiety kwiatami czy innymi prezentami. Ja, Bane Blackburn, schwytany przez MORIĘ za zgwałcenie dziewczynki na przystanku autobusowym. Zmieniony w dziwadło. Nieprzystosowany do życia. Kocham cię, Julio Renard, i nic tego nie zmieni.
Chciał ją jakoś uspokoić ale wiedział, że nie może tego zrobić w prosty sposób. Była rozbita na milion kawałków a on starał się je poskładać, ale musiał być bardzo ostrożny i precyzyjny.
Pogłaskał ją po włosach, przeniósł dłoń na lisie uszy, potem na skrzydła. Były inne. Piękniejsze.
Gdy pytała czemu ją to spotkało, poczuł ukłucie żalu. On zadawał sobie takie pytania przez długi czas po tym jak zrobiono z niego chodząca bombę biologiczną. Zastanawiał się nad tym za każdym razem gdy pilnował, by nikt nie zetknął się z jego płynami ustrojowymi. Każdego ranka gdy zakładał rękawiczki, pytał dlaczego spotkała go taka kara. I choć wiedział, nie przyjmował takiego wytłumaczenia.
- Świat... Niezależnie od wymiaru, jest przesiąknięty okrucieństwem. - powiedział cicho - My, istoty myślące jesteśmy najgorszym co ziemia mogła zrodzić. Niszczymy, zabijamy, znęcamy się nad słabszymi tylko i wyłącznie dla przyjemności. Chociaż wiemy, że jesteśmy niezwyciężeni, potrzebujemy nieustannego potwierdzania, że panujemy nad innymi. - przytulił ją mocniej - Stałaś się ofiarą okrucieństwa i tego, co w nas najgorsze. Wiem, to boli. Będzie bolało, najdroższa. - mruknął ze smutkiem - Ale wiesz co? Ty jesteś ponad to. Nie znam drugiej takiej osoby jak ty. O czystym sercu, niesamowitej wrażliwości i wytrzymałości skały. Jesteś dla mnie niedoścignionym wzorem, nigdy nie będę taki jak ty a jednak postaram się być najlepszą wersją siebie. - uśmiechnął się delikatnie - Nie byłoby lepiej gdyby cię dopadli. Los chciał, byś przeżyła i dlatego rzucił w twoją stronę pana Keera. Nic nie dzieje się bez przyczyny. Jesteś zbyt cenna dla świata, by był w stanie tak łatwo się ciebie pozbyć. - pocałował czubek jej głowy - Jesteś zbyt cenna dla mnie. Nie jesteś oszpeconą kaleką, po prostu musisz dojść do siebie. Daj sobie czas. - odsunął ją delikatnie od siebie i wskazał na swoją twarz. Palcem przesunął po bliźnie na szyi, potem po tych na oku a następnie "zamigotał" srebrzystymi bliznami na dłoniach. Uśmiechnął się do niej promiennie, chcąc ją podnieść na duchu.
- W tym związku to ja robię za Bestię, moja Piękna. I nie oddam ci tego tytułu. - powiedział - Jestem z tobą i zawsze będę. Choćbym miał walczyć ze wszystkimi światami naraz, nie pozwolę byś zniknęła z mojego życia. Jesteś moim jedynym i największym skarbem. Tylko Ty nadajesz mojej egzystencji sens, pamiętaj o tym.



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 8 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Wtulała się w niego i moczyła jego koszulkę, jednocześnie odrobinę brudząc ją krwią z zadrapań, które chwile wcześniej pozostawiła na niesprawnej ręce. Płakała...ale jak miała tego nie robić? Tego wszystkiego co ją ostatnimi czasy spotkało było za dużo. Nie potrafiła już utrzymać łez. Nie umiała już udawać, że wszystko jest w porządku.
Słuchała go i zaczynała się powoli uspokajać. Pociągała nosem i co jakiś czas szlochała, z trudem łapała oddech, ale już nie był to tak paniczny płacz jak jeszcze chwilę wcześniej.
Wtuliła się w niego mocniej i zamknęła oczy. Wsłuchiwała się w bicie jego serca. Wolne, spokojne. Ją też uspokajało. Jej własne serce jednak przyspieszyło, gdy dwa razy przyznał co do niej czuje.
Westchnęła i pociągnęła nosem, gdy pogładził ją po uszach oraz skrzydłach. Uwielbiała gdy ich dotykał, gdy robił to bez namawiania, bez jej słowa.
- Ja...rozumiem, że...istoty na tym świecie są okrutne...nawet....czasem w świecie zwierząt się tak dzieje...choć nie tak bardzo ale...dlaczego....dlaczego robisz coś takiego komuś, kto Ci pomógł...my...myślisz, że...że to było...zaplanowane? - zapytała, mocniej zaciskając piąstkę na jego koszuli.
Pokręciła głowa - kiepski sobie wybrałeś wzór....wcale nie jestem taka wytrzymała. Ja...tylko udaję...nie chcę..nie chcę nikogo martwić, a odkąd trafiłam do Krainy to ciągle ktoś musi się mną zajmować...ja chcę...pokazać, że potrafię sobie sama poradzić, a potem...znów ktoś mi musi pomagać - znów pociekły jej łzy z oczu.
Podniosła wzrok i spojrzała mu w oczy - a jeśli...nie dojdę do siebie? Nie będę mogła ci pomagać...nie będę mogła rysować...latać.... - z trudem powstrzymywała kolejny wybuch płaczu.
Spojrzała na niego, gdy wypowiadał dalsze słowa. Nagle po prostu go przytuliła. Oplotła jego kark ramionami i pociągnęła nosem - naprawdę...już mnie nigdy nie zostawisz? - zapytała cichutko z wyraźną nutą nadziei w głosie. Lekko drżała, ale naprawdę potrzebowała go. Był jedynym, który próbował ją zrozumieć, jedynym, który się na niej skupił, poświęcił jej swój czas i w końcu....pokazał, że chce spędzić z nią swoje życie...mimo tego ile miała pecha oraz jaka była młoda. On chciał z nią być....wybrał ją, mimo, iż wokół na pewno znalazły wiele innych...lepszych od niej samej.

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 8 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Słuchanie płaczu Julii nie należało do rozrywek najprzyjemniejszych, a jednak jakaś głęboko ukryta, mroczna część Blackburn'a odczuwała w tej chwili satysfakcję. Bane nie potrafiłby powiedzieć dlaczego tak się czuł, dlaczego mimo iż chciał ją uspokoić i pocieszyć, jednocześnie skrycie pragnął by poznała się na okrucieństwie świata. By wyciągnęła z doświadczenia lekcję.
Może dlatego, że w głębi duszy miewał zapędy sadystyczne? Od lat przebywał tam gdzie cierpienie, w Świecie Ludzi bawił się w swoistego zbawcę gdy ktoś przybywał do jego kliniki, wykładał pieniądze i opowiadał mu ckliwą historię. Pomagał, oczywiście przyjmując zapłatę i uszczęśliwiał ludzi. Zagłuszał sumienie, bo gdy dniami bywał zbawcą, nocami był potworem. Chlał ile wlezie, rozbijał się po klubach i dupczył każdą chętną która akurat się nawinęła.
Był wtedy świętym grzesznikiem.
A teraz? Był kreaturą stworzoną by niszczyć. Cyrkowcem sączącym jad, zakażającym wszystko czego się dotknie. Nawet gdy chciał czynić dobro, siał zniszczenie.
Tu, w Krainie Luster odbywał swoją karę za ziemskie czyny. Czy właśnie ten świat można nazywać Piekłem?
A jednak... Na jego drodze stanęła Julia. Mała, bezbronna przepustka do lepszego życia. Aniołek, który miał być próbą sprawdzającą, czy dla Bane'a znajdzie się jeszcze choć cząstka wybaczenia.
Głaskał ją teraz, tulil do piersi i całował rude włosy. Bawił się więc znowu w zbawcę, niósł pocieszenie jak kiedyś. I chciał tego. Chciał, by jego rola już nigdy się nie zmieniła. Chciał by Julia cierpiała, by mógł być dla niej oparciem.
Chciał być... Potrzebny. Jak dawniej.
- Nie wiem. Nie mogę wypowiadać się za... Oprawców. - powiedział cicho, gdy zadała pytanie - Czasami... Bywa tak, że ludzie dopiero z czasem stają się potworami. A czasami bywa tak... Że potworami już się rodzą. - dodał patrząc gdzieś w dal, ponad jej głową.
Uspokajała się. Odzyskiwała spokój ducha a on poczuł lekkie ukłucie strachu, że za chwilę już nie będzie mógł być dla niej całym światem.
Odrzucił szybko myśl, zdając sobie sprawę jak samolubnie ona brzmi. Julia była najważniejsza.
- Nikt tak do końca nie jest samodzielny, mój aniołku. - powiedział cicho z powagą - Dążymy do tego by być samodzielni, samowystarczalni. Dorośli, niezniszczalni. A w głębi duszy jesteśmy bardzo delikatni. Ukrywamy się za maskami, sami wierzymy w to, że nie można nas skrzywdzić. A kiedy komuś się udaje... Mamy tyle pytań. - westchnął i oczami wyobraźni zobaczył kokpit samochodu. Zobaczył sterczącą z jego piersi, pogiętą kierownicę. Poczuł ból. Następnie ujrzał salę w której zmieniono jego życie. Poczuł zapach chemii, usłyszał własny krzyk, zduszony konwulsjami. A potem...
Zobaczył Anomandera. Na miejscu jednego z naukowców MORII. Przystawił lustro. Bane zobaczył w nim... Alkisa. Siebie. Alkisa! On był Alkisem! Miał niebieskie oczy swojego ojca i policzki w piórach. Strach w oczach mieszał się z bólem.
Bane zadrżał zamykając mocno oczy. Cóż za okropna wizja...
- Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo mi pomagasz samą obecnością, Julio. - powiedział otwierając oczy i patrząc na nią - Nie musisz pracować. Po prostu bądź. Zadbam o Twoje zdrowie, zadbam o samopoczucie. Poprawa przyjdzie z czasem. - dodał - Ale daj go sobie. Bądź cierpliwa.
Gdy zadała ważne pytanie, ujął jej twarz w dłonie i uśmiechnął się. Scałował łzy z jej policzków by na końcu spojrzeć jej głęboko w oczy.
- Tam gdzie ty, tam i ja. - mruknął i złożył na jej ustach długi pocałunek. Czasami to wystarczyło za tysiąc słów.
Przedłużał chwilę jak tylko się dało, muskając dłonią jej szyję i policzek. Była rozbita ale on ją poskłada. Nie pozwoli, by jego mała Tulcia była nieszczęśliwa.
Po chwili jednak jego zdradziecki brzuch zaburczał nieprzyzwoicie głośno. Bane oderwał się od niej, nie bez żalu, i zaśmiał się zakłopotany.
- Cóż, chociaż jesteś dla mnie najlepszą słodyczą, ciało domaga się też i przyziemnych, nudnych pokarmów. - wzruszył ramionami - Co powiesz na to, bym przygotował nam coś do jedzenia? Nie musisz się stąd ruszać, przyniosę ci coś do łóżka. - pogłaskał ją i pocałował w czoło - A potem poleżymy razem, porozmawiamy... Chociaż, jeśli pytasz mnie o zdanie, wolałbym użyć ust do czegoś innego. - wyszczerzył się sprośnie, ale miało to za zadanie trochę ją rozśmieszyć - Kocham cię, Julio Renard. - dodał już nieco poważniej, ale nadal z uśmiechem - I sprawie, że będziesz szczęśliwa. Obiecuję.



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 8 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Nie rozumiała tego. Ale czy w ogóle chciała? Co tutaj było z resztą do rozumienia. Zrobili jej krzywdę. Trauma, którą będzie miała przez jakiś czas mogła być porównywalna do tego co zrobił jej Giping, jednak...czy to nie było w pewnym sensie gorsze? On jej nie okaleczył na tyle by miała jakieś problemy z funkcjonowaniem, bo też nie o to mu chodziło. Myśliwi i pacjent chcieli ją zabić. Nie przejmowali się tym, że może się jej coś stać.
Zacisnęła palce znów na jego koszuli. Wiedziała, że nigdy nie będzie w pełni samodzielna, ale...chciała pokazać, że nie potrzebuje pomocy we wszystkim. Że może mieszkać sama, dać sobie radę, ale tu co? Co chwila ktoś musiał jej pomagać, co chwila coś zepsuła - ale...Tobie na przykład nie trzeba co chwila pomagać...nie trzeba się Tobą zajmować, a mną..... - pociągnęła nosem i przełknęła z trudem ślinę, chowając twarz w jego koszuli.
Podniosła wzrok - ja...jak ci pomagam? - zapytała niepewnie, patrząc na niego zapłakanymi oczami. Była roztrzęsiona, a jej oczy były zaczerwienione mocne i podpuchnięte. Ale to raczej nie było nic dziwnego - i ... ja chce pracować...nie chcę być darmozjadem i .... i... chciałam zawsze pomagać innym....choć teraz...nie wiem czy każdy na to zasługuje - uciekła wzrokiem w bok ściszając mocno głos, choć Bane, ze swoim czułym słuchem na pewno nie miał problemu z dosłyszeniem tego.
To nie tak, że jej się spieszyło,...no może trochę. W końcu nie chciała mu zabierać czasu, ani żeby się o nią martwił. Chciała być pomocna nie tylko w domu, przygotowując mu posiłki czy pomagając mu się jakoś zrelaksować.
Rozluźniła się, gdy ją pocałował. Zrobiło się jej przyjemniej. Pomogło jej się to uspokoić i to bardzo. Gdy jednak zaburczało mu w brzuchu, zaśmiała się krótko - przepraszam....przeze mnie nie zjadłeś śniadania - pogładziła go po policzku, który trochę drapał od porannego zarostu. Sobą w ogóle się nie przejmowała. Prawdę mówiąc nie miała apetytu, do tego miała dość mocno ściśnięty żołądek i wątpiła, że da radę cokolwiek w siebie wcisnąć.
Złapała znów mocniej jego koszulę - nie...nie zostawiaj mnie....nie chcę być teraz sama - powiedziała błagalnie, z paniką w głosie. Zaraz jednak zaśmiała się i pocałowała go delikatnie - wybacz....ale jak na razie nie mam na to sił....z resztą ty też musisz dojść do siebie - powiedziała i wstała z niego, dopiero teraz zauważając plamy na koszulce - prze...przepraszam...potem Ci ją wypiorę - powiedziała i podniosła ubranie - daj....żeby nie zostały plamy - powiedziała, patrząc mu prosto w oczy. Widocznie potrzebowała czegokolwiek, żeby odwrócić swoją uwagę od ostatnich wydarzeń.

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 8 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Uśmiechnął się do niej lekko, lecz w jego oczach próżno było szukać wesołości. Julia potrafiła zadawać naprawdę kłopotliwe pytania. Kłopotliwe... Bo trafne. Idealnie przemyślane, choć z pozoru wypływające z jej ust nieskładnie i pod wpływem emocji.
Przez chwilę patrzył na nią, odnajdując w jej tęczówkach każdą, maleńką plamkę. Widział miejsce w którym szarość mieszała się z bursztynem.
Co miał jej powiedzieć? Że tak naprawdę był dużym dzieckiem ktoremu trzeba pomagać na każdym kroku? Że mimo powierzchowności i udawanej siły, był roztrzęsiony i pragnął wiecznej atencji? To właśnie dlatego w Klinice zachowywał się jak kutas. Był zazdrosny o uwagę Anomandera, chciał coś dla niego znaczyć. Potem... Po śmierci Alkisa, coś w nim pękło. Był świadom, że wystarczy tylko kropla by czara goryczy przelała się.
Co miał jej powiedzieć? Że jej obecność jest dla niego hamulcem, który nie pozwala mu popaść w szaleństwo? Że to ona sprawia, że jeszcze nie skończył z tym wszystkim? Że ona, Julia Renard, jest jedyną "stałą" w jego życiu przepełnionym "zmiennymi"? Nie radził sobie sam ze sobą lecz gdy ona była obok, mógł przynajmniej udawać, że wszystko jest w porządku. Mógł oszukiwać samego siebie, że jest normalny i potrafi żyć normalnie.
Bo tego pragnął najbardziej w świecie. Normalności. Akceptacji otoczenia.
- Pomagasz. - powiedział cicho - Po prostu pomagasz. - dodał. Może kiedyś zdobędzie się na odwagę i powie jej o wszystkim? Ileż emocji skrywał w sobie, doprowadzając samego siebie do stanu przyduszenia. To nie tak, że jej nie ufał. On po prostu sam nie był gotowy by mówić o takich rzeczach.
Dorosły a jednak tak... Niedojrzały.
Słuchał jej cierpliwie bo musiała się wygadać. W nim mogła odnaleźć wsparcie. Bane znał ją jak nikt inny i tylko on potrafił zrozumieć targające nią emocje.
Faktycznie, była małym pechowcem. Chciała udowodnić światu, że jest samodzielna ale za każdym razem działo się coś, co te próby udowodnienia niweczyło. On widział w niej siłę i determinację, lecz działania prawie zawsze kończyły się fiaskiem.
Uśmiechnął się ponownie, zamykając oczy i patrząc na nią spod półprzymkniętych powiek.
- Też kiedyś chciałem pomagać. - powiedział cicho, przeciągając specyficznie "s" w każdym słowie - Potem jednak pojawił się lepszy powód.
Nie dokończył. Mogła się domyśleć o co chodzi. Bane był cholernym materialistą i chociaż niektóre ze swoich wad starał się zwalczać, tak miłość do pieniędzy i wygód nigdy mu nie przeminie. Uczył się być bardziej empatyczny ale obiecał też, że nie będzie kłamał. Jego słowa, choć brzmiały jak słowa totalnego dupka, były szczere. Niestety, a może stety?
- Znajdź inny powód. Jeśli inni zawiedli cię tak, że straciłaś chęć niesienia pomocy, znajdź inny powód którym wyjaśnisz to, co robisz. - powiedział - Tak będzie ci łatwiej.
Przewidział, że Tulka nie będzie chciała go puścić dlatego złapał ją w objęcia i uniósł. Postawił obok siebie, patrząc na nią z góry z uśmiechem.
- Nie zostawię. Pójdziesz ze mną. - pochylił się i dał jej całusa w nos - Kakao samo się nie wypije.
Wredotek doskoczył do skrzydlatej i otarł się o jej kostki, zupełnie jak kot.
Machnął ręką na koszulę. Przecież łzy to nie... Krew. Zmarszczył brwi widząc czerwone plamy. Spojrzał na nią uważnie, zaniepokojony. Przez chwilę szukał źródła, lecz gdy cisza się przedłużała, postanowił zapytać wprost.
- Skąd ta krew? - brzmiał poważnie bo najzwyczajniej w świecie się martwił. Tulka była teraz słaba i roztrzęsiona, dlaczego i skąd krwawiła? Odgonił od siebie ponure myśli które podsuwały mu najgorsze scenariusze, lekko potrząsając głową.
Nie wyglądał teraz może jak ziszczenie mokrych snów nastolatek, ale nadal był przystojny. I zdawał sobie z tego sprawę dlatego mimo zarostu i włosów w nieładzie, puścił jej flirciarsko oczko.
Gdy zdjęła z niego koszulkę, sapnął. Nigdy nie miewał problemów z rozbieraniem się przy niej lecz dopiero teraz zdał sobie sprawę, jak bardzo jego ciało się zmieniło. Poczuł ukłucie paniki, gdy zdał sobie sprawę że ma na piersi potężne blizny po pazurach... Tej jebniętej potworzycy. Rosemary.
- Chodźmy. - powiedział nieco poważniej niż zamierzał. Może chciał odwrócić jej uwagę od piersi i niewielkiego tatuażu, który został naruszony? Czuł się winny, ale przeszłości nie zmieni. Mógł jedynie próbować uciec od pytań.
A co jak co, tchórzostwo od lat wychodziło mu najlepiej.



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 8 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Nie naciskała. Skoro nie chcial mówić dokładnie to niech nie mówi. Może kiedyś to z niego wyciągnie, ale jak na razie nawet nie miała na to siły.
Spojrzała na ukochanego. Inny powód... Ale jaki? - to... To nie tak, że nie chce pomagać.... Ale... Mam wrażenie, że nie wszyscy na to zasługują.... Po tym co się stało, to... Żałuję że uratowałam mu te nogę... A jeszcze trochę i by ją stracił... - zagryzła dolna wargę, uciekając wzrokiem w bok. Była wyraźnie tym zawstydzona... W końcu nie powinna tak mówić, jednak jak miała myśleć inaczej?
Zaśmiała się krótko, gdy pocałował ją w nos - dziś to chyba przydałoby mi się jakieś z dodatkiem.... Ale nie wiem jakim - przyznała niepewnie. To Bane był tutaj znawca. Pewnie mógł się domyślić co miała na myśli. Nie chciała się upijać ale.... Chyba potrzebowała czegoś na odreagowanie.
Skuliła się w sobie widząc jego spojdzenie. Westchnela cichutko i schowała rękę za plecy - chy... Chyba trochę się podrapałam...ale to nic poważnego - powiedziała cicho i pokazała mu rękę. Wiedziała, że jeśli tego nie zrobi to on i tak jakoś ja zobaczy. Przed nim nie umiała nic takiego ukryć. Na przedramieniu znajdowały się dość głębokie zadrapania, jednak jeśli się je dobrze opatrzy nie pozostanie po nich ślad. Tylko groźnie wyglądały, przez to że krwawiły.
Nie zwróciła nawet uwagi na blizny. Średnio umiała się skupić na czymkolwiek. Zeszła za nim spokojnie i usadowiła się przy stole. Nie chciała przeszkadzać.
Zauważyła jednak, że drzwi do salonu są zamknięte - pan Keer nie poszedł do domu? - zapytała zdziwiona.

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 8 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
W pełni rozumiał jej wątpliwości. Doświadczyła niewdzięczności w pełnym tego słowa znaczeniu oraz niesamowitego okrucieństwa, którego nie dało się wyjaśnić racjonalnymi argumentami. Bane nie mógł tłumaczyć zachowania oprawców bo nie znał ich motywacji. Może mieli powód? Może byli przez kogoś nasłani? Nie chciał myśleć w ten sposób bo to by oznaczało, że Julia nie jest bezpieczna.
- Ja też czasami żałowałem, że komuś pomogłem. - przyznał - Na początku kariery. Później moje wyrzuty sumienia skutecznie tłumiły pieniądze. Naprawdę, inaczej się do tego podchodzi gdy wiesz, że tak czy siak otrzymasz nagrodę. - wyjaśnił swój punkt widzenia - Nigdy nie znalazłem się w niebezpieczeństwie ale chyba właśnie taki jest urok tej cholernej Krainy. - skrzywił się z niesmakiem. Z roku na rok poznawał Krainę Luster coraz lepiej. I zaczynał przekonywać się, że wcale nie jest tu tak kolorowo, jak wydaje się być na pierwszy rzut oka.
- Zatem dziś będzie kakao z prądem. - uśmiechnął się i puścił jej oko. Nie chciał jej upijać ale rozumiał potrzebę odreagowania w ten sposób. Gdyby mógł, sam uchlałby się w trupa.
Kto wie, może Tulka pozwoli mu dzisiaj trochę wypić? Brakowało mu jego ulubionego napoju.
Gdy pokazała mu rękę, zmarszczył brwi. Podrapała się? Przez chwilę patrzył na nią uważnie. Chciał zadać jej pytanie o okaleczanie, ale to chyba nie była odpowiednią pora. Nie chciał jej smucić czy denerwować.
Gdy zeszli na dół, najpierw oczyścił jej rękę. Robił to delikatnie i z wprawą osoby, która wie co robi. Środek odkażający mógł szczypać bo był na bazie czystego spirytusu, ale przecież skrzydlata nie pierwszy raz była ranna.
Po chwili jej ręką była opatrzona a on mógł zająć się przygotowaniem napojów i posiłku. Lubił spędzać z nią czas, nawet gdy nie mówiła wiele dlatego cieszyła go jej obecność.
Minęło kilka minut i kakao z rumem było gotowe. Skąd Bane wziął rum? To zaskakujące, ale znalazł to w szafce Julii. Nie pytał jednak skąd go ma. Przecież miała prawo trzymać w domu co tylko chciała.
Podał jej gorący napój z uśmiechem i niemym pytaniem wypisanym na twarzy. Nie chciał by piła sama dlatego sam sięgnął po szklankę i jeśli nie miała nic przeciwko, nalał sobie czystej wódki (akurat wódkę to kupił on, nie ona).
Jeśli nie oponowała, podszedł i stuknął o jej kubek i wzniósł niemy toast. Wypił zawartość duszkiem.
Na jej pytanie spojrzał czujnie na drzwi do salonu. Nie zapomniał o gościu.
- Został by odpocząć. Potrzebuję tego. Odniosłem wrażenie, że nie może znaleźć sobie bezpiecznego miejsca dlatego... Zaproponowałem, by został na dłużej. - wyjaśnił - W końcu pod okiem dwóch medyków nic mu się nie stanie.
Zabrał się za robienie posiłku. Nie był zbyt dobry jeśli chodzi o gotowanie, ale potrafił zrobić prosty omlet. Już po chwili na talerzu przed dziewczyną leżał pulchniutki placek a obok miseczki z dżemami. Taki sam zestaw przygotował sobie Bane i gdy wszystko było gotowe, usiadł do stołu.
- Poczekamy chwilę, niech pan Keer złapie chwilę niezmąconego odpoczynku. Zajrzę do niego jak tylko zjem. - uśmiechnął się pakując sobie do ust spory kawałek omleta. Nie namawiał jej do jedzenia, ale byłby spokojniejszy gdyby normalnie jadła. Miałaby wtedy więcej sił i może wtedy pech zacząłby ją omijać?



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 8 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Spojrzała smutno w dół - fajna mi nagroda... - powiedziała cicho, przyciskając do siebie skrzydła oraz osłabioną rękę. Była teraz w dołku. Nie widziała w niczym celu, nie widziała pozytywów czy przyszłości, na którą chciałaby czekać. Widziała tylko smutek i niepowodzenie. Widziała wszystko tylko w odcieniach szarości.
Uśmiechnęła się do niego z wdzięcznością, jednak gdy spojrzał na nią pytająco, po prostu unikała jego wzroku. Sama nie wiedziała nawet kiedy to zrobiła... Co więc miała mu na ten temat powiedzieć?
Zeszli na dół, a ona dała się opatrzeć. Trochę się krzywila, ale nie marudziła tylko grzecznie czekała aż skończy. Całe szczęście nie próbował odruchowo jej leczyć. Taki ból byłby dziś dla niej zbyt wielki. Nie po tym wszystkim co się dowiedziała.
Podziękowała za napój i upiła łyka, wzdychając. Widząc jednak pytające spojrzenie lekarza, uśmiechnęła się delikatnie - chyba lepiej pije się w towarzystwie prawda? - zapytała, zerkając w stronę kuchni, jakby zastanawiając się czy nie zajść jednak po całą butelkę. Nie podobało jej się to... Ale chciała się jakoś wyciszyć... Bez brania leków...
Nie oponowała widząc jak wypija całą szklankę na raz. Tym razem nie miała nic przeciwko temu....
Podziękowała za omlet i wysłuchała go - w porządku, byle mu zwierzaki nie przeszkadzały - powiedziała spoglądając na jedzenie. Średnio miała apetyt ale powoli zaczęła coś tam dziubac. Bez przekonania, ale wiedziała że musi coś zjeść. Szybciej zniknęła zawartość kubka, o wiele za szybko i gdy tylko sięgnęła po niego i zauważyła, że jest pusty westchnęła o odsunęła naczynie, zerkając niepewnie na swojego narzeczonego.

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 8 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Wiedział, że musi dać jej czas. Sporo czasu, jeśli miała całkowicie wydobrzeć. Zdawał sobie sprawę, że dziewczyna będzie wracać myślami do traumatycznych wydarzeń, ale czasami właśnie tak trzeba. On sam musiał oswoić się z własnymi demonami. Po przybyciu do Krainy Luster nie radził sobie ze sobą, całkowicie się zablokował i nie mógł odnaleźć. Pragnął akceptacji, ale jak zaakceptować kogoś, kto krzywdzi samym dotykiem?
Dopiero z czasem pojął, że nie on jeden jest dziwadłem. Że cały ten świat jest ich pełen i przez to istoty które są w jego mniemaniu dziwne, dla Krainy Luster są całkowicie normalne. Musiał więc zmienić myślenie, aby pasować do reszty.
Nie marudziła kiedy opatrywał jej rękę. Nie próbował leczenia, bo pamiętał co stało się gdy użył mocy na złamaniu. Julia była obarczona jakąś klątwą i nic nie mógł na to poradzić. Powiązał ją z Keerem bo na to wszystko wskazywało, ale tak naprawdę nie miał pojęcia co się działo. Rozpoznał jedynie dziwaczne macki.
Nie jadła ale on jej nie poganiał. Nie zamierzał wpychać jej jedzenia do gardła. Sam był głodny, dlatego bez wahania pochłonął swoją porcję.
Wredotek otarł się o jego kostki i przeszedł do Julii, liżąc ją po łydce. Czort wiedział, co zwierzak chciał. Dostał jeść dlatego raczej nie był głodny.
Gdy skrzydlata opróżniła kubek i spojrzała na Bane'a, medyk uniósł brew. Nie spodziewał się po niej takiego zdecydowania.
- Hmm... Okej. - powiedział lekko rozbawiony i zabrał jej naczynie, by dać jej dolewkę. Na szczęście zrobił nieco więcej kakao.
Tym razem rumu wlał odrobinę odważniej. Jeśli chciała się upić, to nie mogła trafić na lepszą okazję i towarzystwo. Nigdy nie każ alkoholikowi kontrolować kto ile pije, bo to chyba normalne, że będzie polewał jak dziki.
I tak też robił Cyrkowiec. Gdy tylko dopiła, hojnie dolewał. I sam też pił, przecież nie zostawi jej samej przy kielonie. Oczywiście w siebie wlewał o wiele więcej bo i tak nie zdoła się upić.
- Powoli skarbie, bo zaraz wylądujesz pod stołem. - skomentował rozbawiony - Chodź tu do mnie. - wyciągnął dłoń i jeśli pozwoliła, przyciągnął ją do siebie. Usadził ją sobie na kolanach i objął. Przez chwilę kołysał, pozwalając jej przywyknąć do takiego ułożenia.
- Sprawdzimy coś. - przysunął sobie jej kubek i wziął mały łyk kakao po czym chwycił jej podbródek i złączył swoje usta z jej ustami. Pocałował ją namiętnie, wlewając odrobinę kakao przez co pocałunek smakował czekoladą i rumem.
Gdy zakończył, odsunął się i uśmiechnął tryumfalnie. Jemu się podobało, ale czy i jej?
- Twój smak... Jest moim ulubionym. - wymruczał i schował twarz w jej włosach, ustawiając usta obok jej ucha. Polizał płatek.
- Jak mógłbym poprawić ci humor, ukochana? - zapytał, nie próbując żadnych sztuczek. Nie chciał wymuszać zabaw w momencie gdy ona jest totalnie rozbita.



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 8 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Jadła powoli i małymi porcjami. Miała naprawdę ściśnięty żołądek i gardło, przez co naprawdę trudno było jej cokolwiek przełknąć. Nie za bardzo czuła też smak tego co je. Nie skupiała się ją tym w ogóle. Ostatecznie zjadła może jakaś ćwiartkę omleta, ale więcej nie dała rady.
Bane dolewał, jak tylko opróżniała kubek, a jej coraz bardziej szumiało w głowie. Nie zjadła za wiele, do tego poza jakimś kieliszkiem wina na wspólnym obiedzie, raczej nic nigdy nie piła. Była naprawdę młoda, a przez jej stan bardziej podatna na działanie procentów.
- to wyląduje, a ty jako dobry narzeczony mnie spod niego pozbierasz - powiedziała, upijając kolejnego łyka swojego trunku, który chyba z każdą porcja zawierał coraz więcej rumu, a coraz mniej kakaa.
Usadowiła się na jego kolanach i westchnęła cicho, opierając się o jego nagi tors. Spojrzała na niego, gdy kradł jej kakałko ale nie zdarzyła zareagować, nim go trochę upił. Zamruczał ajednak i westchnęła przy pocałunku. Zaraz jednak też zakaszlała - a Twój jest ostrzejszy niż zwykle - powiedziała, gdy udało jej się już opanować. No cóż.... Chyba nigdy się jeszcze nie całowali zaraz po tym jak Bane sobie wypił. A przez jego ruch z kakałem, smak wódki jeszcze bardziej się przebił - mam wrażenie, że już kiedyś coś takiego robiliśmy.... Ze kradłeś mi kakao by mnie pocałować - powiedziała, znów się o niego opierając i przymykając oczy. Nawiązywała do jej powrotu do Kliniki, gdy zaczęli się do siebie zbliżać i to bardzo. Choć nie pamiętała kiedy to było.... Tylko coś jej mówiło, że już coś takiego przeżyła.
Milczała chwilę, gdy zadał pytanie - nie dasz rady mnie naprawić, cofnąć czasu, ani zwrócić mi moich skrzydeł, prawda? - pytanie zdecydowanie było retoryczne. Doskonale znała na nie odpowiedź - po prostu bądź ze mną... I nie dawaj się już tak drapać... - przejechała dłonią po bliźnie, spoglądając smutno ja tatuaż - bo jak nie to tego kogoś rozszarpie i to boleśnie.... Ze ma gdzieś czyjaś pracę i odbiera czyjaś własność, a ciebie zamknę w piwnicy na smyczy o będziesz mógł tylko mnie przytulać i robić mi kakałko _zabrzmiała niezwykle poważnie, choć nie do końca wyraźnie. Wbiła w niego lekko pazurki, ale tylko na moment bo zaraz się do niego połasiła - i nie będzie żadnych pieszczot - sięgnęła znów po kubek i wypiła, wzdychając cicho - mój Toksynek.... Nikomu cie nigdy nie oddam. Już nie.... - wymruczał mocniej się do niego wtuliła, dopominając się pieszczot, głasiania i tułania - uwielbiam twój zapach - wyszeptała jeszcze, wpychając nos nad jego obojczyk i wzdychając z zadowoleniem.

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 8 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Faktycznie już kiedyś podbierał jej kakao. Pamiętał wszystko jak przez mgłę i nie bardzo wiedział czemu się tak działo, ale to nie pora by roztrząsać problemy z pamięcią. Może to kwestia emocji a może problemów z głową? Któż to wie.
Uśmiechnął się do niej i otarł usta dłonią, bo odrobina kakao zebrała się w kąciku warg.
- Racja. - przyznał, ale nie drążył tematu. Ich relacja rozjaśniła się już na tyle, by nie musiał szukać sposobów by skraść jej pocałunek. Byli parą, niezależnie od tego co sądzi o nich otoczenie.
Widział spojrzenie Keera. Oceniające. Bane nie wiedział co łączy jego i skrzydlatą, ale zachowywał czujność w tej kwestii. Nie podobało mu się zainteresowanie Cienia Julią, lecz z drugiej strony nie mógł zabronić jej kontaktów z jej znajomymi. Chciałby ją mieć tylko dla siebie, ale wiedział że zakazami i kontrolą wyrządziłby jej wielką krzywdę.
Zauważyła blizny na piersi i naruszony tatuaż. Cyrkowiec nie był zadowolony z tego co doprowadziło do zniszczenia jej dzieła, ale czasu już nie cofnie. Przepraszać też nie było sensu.
Zamruczał i wtulił się w nią gdy zaczęła mówić o piwnicy. Jej obecność i grzeszne słowa, które brzmiały śmiertelnie poważnie... To wszystko działało na jego wyobraźnię.
- Mmmm... Brzmi kusząco. - przyznał i ugryzł ją delikatnie w szyję. Oczywiście pilnował by nie naruszyć skóry. Jeszcze tego mu brakowało by ją uszkodził swoimi syfskimi wydzielinami.
Na jej komplement odnośnie zapachu speszył się mocno. Sam nie lubił swojej woni, lekko toksycznej, niebezpiecznej i przywodzącej na myśl coś kwaśnego. Łączył ten zapach z tym kim się stał, a mimo chęci jeszcze nie pogodził się do końca z tym, że nie jest już Człowiekiem.
Odsunął się od niej z łagodnym uśmiechem, nie chcąc wzbudzać podejrzeń i delikatnie zepchnął ją z własnych kolan by mógł wstać.
- Pora zajrzeć do naszego gościa. - powiedział i ruszył w stronę salonu, gdzie spał Gawain.
Starał się być bardzo, ale to bardzo cicho. Otworzył drzwi ale nie wszedł od razu. Zmarszczył brwi i potrząsnął głową, bo miał wrażenie że coś mignęło mu w ułamku sekundy przed oczami. Nie potrafił wyjaśnić co, ale było to na tyle niepokojące by zbliżył się do śpiącego powolnym, ostrożnym krokiem.
Nie chciał go budzić, ale jeśli będzie trzeba, zrobi to. Rozejrzał się po pomieszczeniu ale Cień był sam.
Może zdawało mu się, że coś zobaczył? Mógł mieć jakieś omamy. Takie rzeczy zdążają się nawet i zdrowym, wypoczętym osobom.
A przecież Bane nie był zdrowy.



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 8 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Przylgnęła do niego i gładziła opuszkami palców uszkodzony malunek. Nie był trudny do wykonania, ale też tusz, którego użyła nie był tani, sama go wymyśliła, żeby współgrał z pozostałymi znakami na jego ciele, które świeciły przy każdym użyciu mocy. Chciała, by stał się jednym, a nie po prostu jakimś randomowym rysunkiem, który nie wiadomo skąd się wziął. Lubiła, jak wszystko do siebie pasowało.
- Chcesz być zamknięty beze mnie? Nie móc mnie dotknąć chyba, że chcę się poprzytulać, jedyne co móc robić to kakałko? Dziwny jesteś, skoro to jest kuszące - zaśmiała się, ale to odbiło jej się czkawką...dosłownie.
Sama była zła, nie do końca wiedziała kiedy to się stało, ale nie chciała drążyć tematu. Nie chciała wiedzieć kto to zrobił, w jakich okolicznościach ani dlaczego - naucz mnie kiedyś usuwać takie blizny...pozbędę się tego - powiedziała nagle, patrząc na niego błyszczącymi oczami, które chyba miały w sobie już trochę za dużo procentów.
Widać było, że nie jest zadowolona z tego, że Bane zrzuca ją z kolan, ale poczłapała...dość krzywo...za nim do salonu. Sama zobaczyła coś w pokoju i przetarła oczy - chyba za dużo wypiłam.... - powiedziała i spojrzała na rudzielca, który spał w najlepsze na kanapie. Widząc go, sama uznała, że chyba to dobry pomysł by do niego dołączyć.
- Wygląda, że wszystko jest ok - powiedziała i ziewnęła, po czym pociągnęła Narzeczonego w stronę fotela i popchnęła go niemrawo na niego. Jeśli usiadł, rozsiadła się na jego kolanach i wzdychając wtuliła - cieplusi jesteś - powiedziała jeszcze i po prostu zasnęła, mając gdzieś, co pomyśli sobie Cień gdy tylko się obudzi, ani nawet nie myśląc o tym, że przecież w ten sposób po prostu go obudzi.

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 8 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Uśmiechnął się pod nosem na jej uwagę o tym, że chyba wypiła za dużo. Chyba? On był pewien. I pewnie dalej wlewałby w nią alkohol ciesząc się, że w końcu dziewczyna zaczęła stanowić dla niego kompana od kielicha. Nie było to dobre podejście, ale Bane bywał samolubny. Bardzo często.
Gdy pociągnęła go na fotel, chciał zaprotestować ale nie chcą budzić cienia, przemilczał zachowanie skrzydlatej. Chciała bliskości i ewidentnie była pijana, więc był gotów wiele jej wybaczyć. Tym bardziej, że faktycznie Keer spał sobie smacznie i wyglądało na to, że nie obudzi go ich cicha rozmowa.
Cyrkowiec usiadł w fotelu i patrzył na Julię, która wgramoliła się mu na kolana, zwinęła w kulkę i wtuliła tak, że niemal czuł jak zgniata mu brzuch w kręgosłup. Zaśmiał się cicho i objął ją ramionami.
Zanim zdołał cokolwiek powiedzieć, ona już zasnęła. Jej duże skrzydła opadły spokojnie, nakrywając go jak kołdrą. Już po chwili poczuł, jakie dawały ciepło i zaczęło mu się robić gorąco, ale ani myślał zrzucać ją z siebie.
Julia miewała ostatnimi czasy gorsze dni i chociaż Bane starał się zapełniać jej myśli głupotami które miały odwrócić uwagę, różnie mu szło. Pojawienie się Gawaina oczywiście zachwiało jej równowagą, a jeszcze bardziej to, że na polecenie medyka opowiedział o wszystkim, ale Blackburn czuł, że tak trzeba.
Zastanawiała go przyszłość i stan dziewczyny. Nie był psychiatrą, ale ciekawiły go zmiany nastrojów, bo przecież sam miewał ich od groma. Nie potrafił tego profesjonalnie nazwać, ale Tulka zdawała się aż emanować energią charakterystyczną dla istot słabszych, przygotowanych na najgorsze. Miała energię... ofiary. Chociaż z pewnością nie chciała za taką uchodzić, starała się być samodzielna i dorosła, w jego oczach nadal była małą, zagubioną dziewczynką.
Pociągało go to. Cholernie pociągało, biorąc pod uwagę, że w nim buzowała energia drapieżnika. Miewał myśli sprośne, myśli okropne. Wyobrażał ją sobie w różnych sytuacjach, siebie w różnych sytuacjach. Zawsze razem i zawsze w... nieprzyzwoitej pozie. O tak, czuł że chce ją mieć, zdominować, uzależnić od siebie.
Kochać aż na zabój!
Przesuwając delikatnie dłonią po jej włosach a później skrzydłach, chłonął za pomocą dotyku fakturę jej piór. Przymknął lekko oczy, bo chociaż nie był śpiący, ona sprawiła że spokój zagościł w jego sercu i umyśle. Lubił ciszę.
Spod rzęs obserwował śpiącego Keer'a i zastanawiał się, jak to jest żywić się snami. Był ciekaw, jakie smakują najlepiej. Może koszmary? Albo te słodziutkie, tęczowe kiedy to śniący mknie na jednorożcu. Będzie musiał zapytać Gawaina o smak takich snów i jego upodobania.
Bo pewnie gdyby Bane był Cieniem... zajadałby się jedynie tymi mokrymi snami.



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Gawain
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 8 5PUjt0u
Godność :
Gawain Keer
Wiek :
Wygląda na około 30 lat.
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
183 cm / 76 kg
Znaki szczególne :
Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki, cienka blizna na brodzie od lewego kącika ust
Pod ręką :
klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze // Event:
Broń :
Nóż ceramiczny, sztylet, kusza
Zawód :
Najemnik do prac wszelakich, zielarz
Specjalne :
Administrator, Strażnik toku fabuły
https://spectrofobia.forumpolish.com/t225-gawain-keer https://spectrofobia.forumpolish.com/t226-nie-az-takie-tajne https://spectrofobia.forumpolish.com/t250-kontakt-z-keerem https://spectrofobia.forumpolish.com/t1085-gawain
GawainDręczyciel
Dręczyciel
Z oddali dochodziły do niego strzępki rozmów prowadzonych przez domowników. Nie zwracał na nie większej uwagi. W końcu mógł odpocząć. Ktoś czuwał, ktoś kręcił się wokoło. Brzęk naczyń, szum wiatru za oknem, nic nie miało większego znaczenia. Nareszcie mógł zażyć snu po koszmarze własnej codzienności wypełnionej przez śledzącą go marę i oblepiające ciało macki. Chyba tak czuli się Śniący. Chyba... zmęczony i zmożony alkoholem umysł Cienia nie wnikał we własne przemyślenia. Chociaż pięć minut. Dajcie pospać jeszcze chwilę.
Poruszony zapadnięciem Julii w sen rozchylił powieki. To nie było pięć minut. Światło układało się już inaczej. Zmieniły się odbicia, zmieniły cienie. Powietrze w pokoju nagrzało się, gdy słońce sięgnęło ponad linię drzew okalających polanę. Teraz pachniało drewnem i olejkami kwiatów zebranych w wazonie. Rośliny zebrano w wazonie w pokoju obok... lecz pachniały cudownie. Musieli otworzyć drzwi...
Do sielankowego obrazu nie pasowały jedynie ostatnie rozbrzmiewające w jego głowie słowa.
Wygląda, że wszystko jest ok.
Tak jakby mogło być źle. Tak jakby ktoś lub coś mogło mu zagrażać. Usiadł i szybko przetarł rękawem zlepione powieki, ale zjawy nie było. Rozejrzał się po saloniku. Ktoś był, ale nie Ona. Tylko Bane z Julią na kolanach. Zazdrość ukłuła go lekko, lecz rychło przypomniał sobie, że to nie jest drugi, obcy Cień czyhający na jej sny. Przecież Bane był jej opoką, jej partnerem. Keer wątpił, by białowłosy był w stanie zrozumieć problemy i rozterki Julii bez wglądu w jej sny, w odkrytą tkankę emocji, ale... zawsze mógł pomóc. Prawda?
- Och... zasnęła - wyszeptał na wpół przytomny i przeciągnął się, by ulżyć mięśniom, jednak jego wzrok był nadal zafiksowany na dziewczynie. Wyglądał jakby zastanawiał się co z nią zrobić. Leniwy, rudy kocur, który może pacnie łapą myszę przed sobą, a może nie zrobi nic. A jednak ochota odbijała się w oczach Keera. Niepewna, bo sen potrzebował czasu, by się uformować. Coś woniało w oddali, coś przyciągało uwagę, lecz na tyle słabo, że nie warto było ruszać nawet palcem. Póki co, Julia była tylko pomostem między tu i teraz a rozległą i dziką Krainą Snów. Gawain jednak szybko się zreflektował i przypomniał sobie, że nie przebywa sam na sam ze Śpiącą.
- Proszę wybaczyć... czy widział pan - tutaj Keer ziewnął, nakrywając usta dłonią - Przepraszam. Coś dziwnego, gdy spałem? - dokończył pytanie.


Domek Skrzydlatego Liska - Page 8 PbcKfC9

Ekwipunek:

Aktualny ubiór:


Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 8 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Trzymanie jej na kolanach, chociaż bardzo miłe, przysparzało mu też problemów. W razie potrzeby, nie mógł zareagować, miał zajęte ręce i cały okryty był jej skrzydłami.
Przyglądał się przez dłuższą chwilę śpiącemu Cieniowi, ale oprócz myśli dotyczących zjadania snów, nic innego nie zaprzątało mu głowy. Wyglądało na to, że leniwe południe spędzi w ciszy, ale nie przeszkadzało mu to jakoś specjalnie.
Gdy nagle Keer uniósł się do siadu, Bane cicho sapnął. Tyle mu wystarczyło? Odpoczął? Nie spał zbyt długo, chociaż trzeba przyznać że drzemka nie trwała też jakoś przesadnie krótko. Cyrkowiec nie znał się na Cieniach i nie miał pojęcia czy w ogóle potrzebują odpoczynku, skoro żywią się snami. Gawain obudził się więc wyglądało na to, że to by było na tyle, jeśli chodzi o odpoczynek.
Czy jest jednak możliwe by miało to jakiś związek z zaśnięciem Julii?
Zmarszczył brwi i spojrzał na niego, lekko mrużąc oczy. Keer patrzył na dziewczynę... Trochę zbyt intensywnie. Lecz Bane nie wiedział, czy faktycznie tak było, czy jego wyobraźnia i skłonność do zazdrości podsuwały mu taki obraz rudowłosego mężczyzny.
- Jak widać, rola niańki wychodzi mi nad wyraz dobrze. - powiedział nieco złośliwie, chociaż gdyby ktoś zapytał go czy taki obrót spraw mu przeszkadza, zapewne by zaprzeczył.
Obserwując uważnie swojego rozmówcę, posłał mu uprzejmy lecz nieco sztuczny uśmiech. Gawain wyglądał trochę lepiej, obecnie nie przypominał aż tak bardzo śmierci z rudą grzywą. O ile to możliwe, cienie pod oczami lekko się wygładziły przez co wyglądał o wiele młodziej.
- Nie zauważyłem niczego podejrzanego. - powiedział, lecz zaraz się zreflektował - Chociaż... Mam wrażenie, że gdy tu wchodziłem mignął mi przed oczami ciemny kształt. Może postać? Nie wiem, ciężko określić bo nie jestem tego do końca pewien. - dodał - Odpoczął pan trochę? Jak się pan czuje?
Zaproponowałby kawę ale obecnie ręce miał zajęte. Śpiąca Julia grzała i była ciężka, głównie przez to że zwiotczały jej masywne skrzydła.
Widocznie nie tylko Cień potrzebował odpoczynku. Bane tylko miał nadzieję, że skrzydlatej nie zamęczy jakiś koszmar.



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Gawain
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 8 5PUjt0u
Godność :
Gawain Keer
Wiek :
Wygląda na około 30 lat.
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
183 cm / 76 kg
Znaki szczególne :
Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki, cienka blizna na brodzie od lewego kącika ust
Pod ręką :
klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze // Event:
Broń :
Nóż ceramiczny, sztylet, kusza
Zawód :
Najemnik do prac wszelakich, zielarz
Specjalne :
Administrator, Strażnik toku fabuły
https://spectrofobia.forumpolish.com/t225-gawain-keer https://spectrofobia.forumpolish.com/t226-nie-az-takie-tajne https://spectrofobia.forumpolish.com/t250-kontakt-z-keerem https://spectrofobia.forumpolish.com/t1085-gawain
GawainDręczyciel
Dręczyciel
Re: Domek Skrzydlatego Liska
Pią 25 Wrz - 20:19
Keer lekko przekrzywił głowę w bok na słowa lekarza. Zawierały w sobie coś kwaśnego, niemiło odbijającego się w umyśle, jednak nie brzmiały całkowicie poważnie. Według niego, Bane cieszył się z rezultatu swoich działań, lecz światło, w którym go one stawiały, zupełnie mu nie odpowiadały. Gdyby śledzące Gawaina spojrzenie neonowo zielonych źrenic mogło palić, byłby już kupką popiołu. Oj tak, facet nie tylko chciał być alfą, ale i musiał być za alfę uznany. Znał ten typ z doświadczenia.
- Aż dziw bierze... - spojrzał na Bane'a wymownie, po czym znów przeniósł wzrok na Julię. - że zasnęła tak łatwo - dodał, rozpościerając nad sobą ochronny spadochron. Wszczynanie kłótni lub co gorsza bitki nie było jego dzisiejszym celem. Podejrzewał, czego użył Blackburn do uśpienia Renard, zwłaszcza że tej nie budziły ich rozmowy, ale nie dziwił się im. Co prawda istniały lepsze sposoby na uśmierzenie bólu, uśpienie sumienia lub stłumienie niechcianych myśli, ale sam używał alkoholu w tym celu nie raz, nie dwa. Doraźnego i skutecznego. Na jakiś czas... do czasu.
Już chciał odetchnąć, gdy jego uszu doszła co najmniej niepokojąca relacja. Na twarzy Keera odbiła się groza i napięcie, które no nowo wyciosały dopiero co wygładzone cienie pod oczami. Opuścił nogi na podłogę, by nie musieć nadwyrężać karku, patrząc na Bane'a i zyskać nieco komfortu.
- Chce mi pan przez to powiedzieć, że to nie zwidy? - Zmielił w palcach krawędzie rękawów. - Ja... lepiej. Fizycznie - zająknął się na pytanie białowłosego. Patrzył gdzieś pod nogi, po czym zamrugał parokrotnie, wyraźnie zaskoczony tym, co usłyszał. Delikatnie pokręcił głową, uniósł ją, by móc ponownie zmierzyć się z wiecznie kpiącym uśmieszkiem lekarza i jego nieustępliwym wejrzeniem.
- Powiedzmy... pospałbym dłużej. A i tak to był mój najdłuższy nieprzerwany sen od ponad tygodnia. A prócz tego... - tutaj wzrok Keera znów padł na śpiącą, bezbronną Julię. Na hipnotyzujące, opalizujące w leniwie prześlizgującym się świetle skrzydła. Skrzyły w rytmie jej oddechu, który niebawem przestanie być taki równomierny i spokojny. - jestem po prostu głodny. - dokończył bez zażenowania. Wstyd zachowywał dla sytuacji niezagrażających jego życiu, homeostazie, a w chwilach egoizmu, jego wygodzie. Mówienie, że się wytrzyma, że da się radę, było klepaniem się po pleckach. Czasem działało, ale jeśli do czegoś należało się przyznać, to była to własna niedyspozycyjność. Mogli się śmiać i szydzić, ale koniec końców zwykle pomagali. A jeśli nie, wypadało się przyznać choćby przed samym sobą.
- Uprzedzając wszelkie pytania, nie wyrządzę jej tym krzywdy. Wręcz przeciwnie, mając na uwadze, że jej snom będzie raczej daleko do marzeń i barwnych abstrakcji - Gawain wyszeptał z rzadko obserwowaną u niego czułością i namaszczeniem, a jego oblicze złagodniało. Zwykle czujne jastrzębie oczy, teraz wpatrywały się w eter. Cień z pewnością sięgał pamięcią do zagarniętych przez siebie pamiętnych snów. Dotykał sobą czegoś pozazmysłowego, niedostępnego dla mężczyzny przed nim i wydawał się być tym owładnięty.
- Nie budź jej, albowiem sny uleczyć może tylko Cień - na bladą twarz wstąpił lubieżny uśmiech, a bursztyn rozbłysnął drapieżnym blaskiem. Keer oparł się wygodnie i posłał Blackburnowi wyzywające spojrzenie. - Albo odmów mi i przekonaj się sam. Choć na twoim miejscu, wolałbym być wtedy z dala od szponiastych skrzydeł... - dodał nieco ciszej, gładząc jedną z poduszek leżących obok.


Domek Skrzydlatego Liska - Page 8 PbcKfC9

Ekwipunek:

Aktualny ubiór:


Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 8 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Gawain Keer wyglądał znacznie lepiej niż przed kilkoma godzinami. Teraz przynajmniej patrzenie na niego nie powodowało niemal fizycznego bólu. Podkrążone oczy zdawały się patrzeć teraz bystrzej, jaśniej, jakby wraz z odpoczynkiem Cień zdobył umiejętność spoglądania głębiej.
Bane uśmiechnął się kpiarsko i uniósł głowę, patrząc na niego z wyraźnym wyzwaniem. W gruncie rzeczy, Keer był osobą sympatyczną choć specyficzną. Cyrkowiec podejrzewał, że przy dłuższej znajomości pewnie i by się dogadali. Na ten moment rudzielec zachowywał kulturę i pokorę, mimo iż język miał cięty a jad sam napływa razem ze śliną.
Wybrnął. Trzeba mu to przyznać, bo chociaż początek zdania był zaczepką, którą Bane nawet byłby gotów podjąć dla zabawy, tak koniec kierował uwagę tylko i wyłącznie na śpiącą Julię.
- Upiła się. - skwitował - Wyprzedzając oskarżenia: Upiła się na swoje własne życzenie. Owszem, polewałem, ale byłbym chamem gdybym tego nie robił, skoro prosiła. - wymówki, wymówki, wymówki. Prawda była prosta: polewał, bo wreszcie miał kompana do chlania. Oczywiście będzie pilnował by dziewczyna nie wpadła w nałóg, ale dziś było jej tego trzeba. Można powiedzieć, że wymęczona dniem, została utulona alkoholem do snu.
Skinął głową gdy Gawain powiedział, że czuję się lepiej. O to tu chodziło. Bane przeczuwał, że zaśnięcie skrzydlatej ma związek z obudzeniem się Keera, ale wolał nie poruszać tego tematu i poczekać na rozwój wydarzeń.
A czekać nie musiał długo, bo już po chwili spojrzenie rudowłosego zaczęło uciekać w stronę śpiącej.
Gdy Cień bez żenady przyznał, że ma chrapkę na sny Tulki, Bane otworzył szerzej oczy i uśmiechnął się szeroko, niczym Kot z Cheshire. O tak, na to liczył! Za chwilę będzie świadkiem bardzo intymnego aktu pożerania snów przez istotę, o której tak mało wiedział. Nie mógł wymarzyć sobie lepszego scenariusza.
W jego oczach błysnęła ekscytacja jednak przez dłuższą chwilę nie powiedział nic. Obserwował rozmówcę, chłonął jego słowa a gdy zobaczył jego lubieżny uśmiech...
Poczuł jak jego serce zaczyna przyspieszać, oddech stał się nieco płytszy. Twarz siedzącego na kanapie mężczyzny była... Tak, Bane widział to. On pragnął snów Julii jak spragnione zwierzę wody. Pożądał ich. Pożądał... Jej.
A ona była w tej chwili jego własnością. Bane trzymał ją na kolanach, decydował o niej. Gawain nie prosił o pozwolenie, on oznajmiał że właśnie chce sięgnąć w stronę Opętanej i nadgryźć ją, skubnąć zaledwie, żeby zaspokoić pragnienie.
Kurwa... ależ to... Podniecające!
Białowłosy spojrzał na niego spod półprzymkniętych powiek. Uśmiechnął się leniwie, z satysfakcją przeciągając chwilę niepewności. Atmosfera gęstniała z każdą sekundą.
- Podano do stołu. - powiedział w końcu powoli, głosem ciemniejszym, okraszonym czymś więcej. Ekstazą, czystą pierwotną żądzą. Był teraz jak człowiek, któremu dane będzie obserwować coś co nie jest przeznaczone dla jego oczu.
Patrzył na Keera i czekał na jego ruch, a szaleństwo odbijało się jedynie w jego zielonych źrenicach, bowiem twarz pozostała zastygła w grymasie spełnienia.



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Gawain
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 8 5PUjt0u
Godność :
Gawain Keer
Wiek :
Wygląda na około 30 lat.
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
183 cm / 76 kg
Znaki szczególne :
Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki, cienka blizna na brodzie od lewego kącika ust
Pod ręką :
klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze // Event:
Broń :
Nóż ceramiczny, sztylet, kusza
Zawód :
Najemnik do prac wszelakich, zielarz
Specjalne :
Administrator, Strażnik toku fabuły
https://spectrofobia.forumpolish.com/t225-gawain-keer https://spectrofobia.forumpolish.com/t226-nie-az-takie-tajne https://spectrofobia.forumpolish.com/t250-kontakt-z-keerem https://spectrofobia.forumpolish.com/t1085-gawain
GawainDręczyciel
Dręczyciel
Prowokował. Doskonale zdawał sobie sprawę, do czego mógł doprowadzić podobny komentarz, a jednak Blackburn pozytywnie go zaskoczył. Oczywiście nie wątpił, że za uśmieszkiem lekarza kryły się niewybredne i celne riposty, aczkolwiek stanowiłyby miłą odmianę. Zwykle obrywał. Wzięty na poważnie słuchał kazań, swoich praw lub grożących mu kar, jakby nie wolno mu było mieć swojego zdania... a przynajmniej wyrażać go w swobodny sposób. Dziś pozwolił nie wybrzmieć ani jednym, ani drugim. Nie, gdy na szali było coś tak ulotnego.
- Zdziwiłbym się, gdyby było inaczej - odparł i odetchnął głęboko, po czym nieznacznie się skrzywił, gdy jedna z macek zawinęła się wokół jego ucha. Całe szczęście to znajdowało się pod przydługawą, ryżą czupryną. - Nie chodzi oczywiście o fakt usługiwania damie, czy też rzekome przymuszanie jej do przyjęcia mocniejszych trunków. Byłbym zaskoczony, gdyby zasnęła z taką łatwością bez ich udziału... - dodał zaraz i udał, że poprawia niesforny kosmyk, chcąc pozbyć się niesfornego ciała fioletowego.
Reakcja Bane'a na dość codzienne w Krainie Luster wyznanie była odrobinę nietypowa, by nie rzec żenująca. Mężczyzna uraczył go iście szaleńczym uśmiechem, jakby lada chwila miał mu wyciąć organy na handel. A może taki miał fetysz? Wariatów i zbzikowanych typków nie trzeba było ze świecą szukać. Żadne igły w żadnym sianie. Gdzie nie postąpisz tam dziwactwo, a ostatnimi czasy natrafił na tyle kuriozów, że granica pomiędzy paranormalnością a szarą codziennością zaczynała się zacierać. Może właśnie dlatego brak komentarza odnośnie widziadła go nie zaniepokoił.
Nabierający kształtów sen był jednak bardziej absorbujący. Przybierał niemalże fizyczny wymiar, w miarę zagęszczania się aury. Charakterystyczny dla koszmarów rys dał się wyczuć już teraz. Przelotnie skrzyżował wzrok z białowłosym. Był zaaferowany, podniecony. Niejedna istota dała się zwieść opowieściom i legendom. Kraina Snów i wiecznie trwające w jej okowach łowy poruszały wyobraźnię wielu. Spożywanie intymnych, nocnych przeżyć budziło silne emocje. Przekraczało tabu, nakreślone sacrum. Wyczekiwanie Blackburna zawisło w powietrzu i zdało się Cieniowi dziecięco niewinne. Gdyby nie jego słowa, Keer przysiągłby, że przestał oddychać.
- Nie oczekuj fajerwerków. To nie tort - skwitował i lekko klepnął poduszkę. Nie lubił wypytywania o pożywianie się, ale w tym wypadku mógł zrobić wyjątek. Nikt nie przymuszał go do spożywania... materiału. Węglowodanów, białka i innych tam składników, których nie miał prawa przyswoić.
Jakby na sygnał Cyrkowca Julia zaczęła się wiercić. Wzywała ojca i swego ukochanego. Prosiła o pomoc i wsparcie. Niejasno mamrotała o strachu i cierpieniu, przyciskając skrzydła do ciała, starając się osłonić przed wyimaginowanym zagrożeniem. Nie chciał i nie zamierzał pozwolić jej czekać a sobie głodować. Powstał i podszedł do dziewczyny, nie spuszczając jej z oka.
- Wypocznij... - wyszeptał, wyciągając dłoń i delikatnie muskając gładkie pióra Julii. Czule się przy tym uśmiechnął, jednak wokół oczu, które zamknął, próżno było szukać kurzych stópek. Z cichym westchnieniem ulgi i satysfakcji rozchylił usta, lecz szybko zmarszczył brwi.
- Pozwól, że przeproszę na moment - tym razem zwrócił się do Bane'a, który bez trudu mógł dojrzeć zielonkawy odblask zwierzęcych źrenic Cienia, gdy ten spojrzał na niego z góry.
A potem, w okamgnieniu, Keer zniknął. Julia stawała się coraz to bardziej poruszona. Zdawało się, że zaraz wyrwie się ze snu, czy to za sprawą ruchu skrzydeł i rąk, czy krzyku na ustach. Nic takiego jednak nie nastąpiło. Lisiczka uspokoiła się, dla zewnętrznego obserwatora całkowicie samoistnie. Odetchnęła głębiej, rozluźniła się i poprawiła na kolanach ukochanego. Wtedy, jak za obrotem kalejdoskopu, Cień powrócił... Zyskał nieco koloru, wyglądał na zaspokojonego, lecz niezadowolonego.
- Same strzępy... - powiedział ni do siebie, ni do Bane'a, przeczesując włosy dłonią. - Nie wyciągnę z niej nic więcej, chyba że poczekam na kolejny cykl - wychrypiał i padł na sofę. - Czyli mniej więcej półtorej godziny, choć u różnych istot różnie bywa - wyjaśnił, po czym obdarował Bane'a kpięcym uśmiechem. - Zawiedziony co?


Domek Skrzydlatego Liska - Page 8 PbcKfC9

Ekwipunek:

Aktualny ubiór:


Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 8 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Obserwował czujnie ruchy Keera, zbliżającego się do Julii. Nie wiedzieć czemu, skojarzył mu się w tej chwili z czającym się rysiem, który właśnie wypatrzył ofiarę i lada chwila skoczy, by pochwycić ją swoimi ostrymi jak brzytwy pazurami. Gawain jawił mu się w tej chwili jako drapieżnik, wyjątkowo wygłodzony drapieżnik, który otrzymał pozwolenie na zaspokojenie najbardziej prymitywnej z potrzeb. Samo pożywanie się w ten sposób było niesamowicie ciekawe, ale Bane wiedział, że choćby nie wiadomo jak się starał, nie będzie świadkiem samego procesu. Musiałby być kimś zupełnie innym.
Dziewczyna przez chwilę rzucała się i popłakiwała, wzywając na pomoc to medyka, to swojego ojca. Zastanawiał go stopień zżycia się zwłaszcza z tą drugą postacią. Ojciec Julii pozbył się jej w najokrutniejszy sposób - oddając ją obcym, nieprzychylnym dziewczynce ludziom. Cyrkowiec swoje miał za uszami, ale gdyby miał dziecko, nie postąpiłby w taki sposób. Trzeba być najgorszym z potworów, by porzucać owoc własnych chuci. Niczemu niewinne dziecko.
Uniósł brew kiedy tamten pogłaskał skrzydło. W jego mniemaniu gest ten był... dość intymny. Może nawet za bardzo. Bane nie lubił, gdy ktoś obcy dotykał jego Tulci.
A potem Cień przeprosił, zniknął a dziewczyna zaczęła szamotać się w koszmarze jak dzika. Medyk pochwycił ją mocniej, zagryzając zęby i modląc się, by nie zrobiła sobie krzywdy. I żeby on, Gawain Keer, nie zrobił jej krzywdy. Może i jego intencje były dobre, jednak Cyrkowiec zupełnie nie znał się na pożeraniu snów. Nie wiedział zatem, czy to boli, jak to wygląda i co po sobie pozostawia.
Przycisnął ją do siebie, ignorując machające na wszystkie strony skrzydła. Zaniepokojone zwierzęta, jeśli były w pomieszczeniu, to właśnie zwiały pod meble. Bane już miał zakląć głośno, wyrażając swoje niezadowolenie, kiedy to dziewczyna nagle uspokoiła się i zwiotczała w jego ramionach. Pierwsza myśl była przerażająca: zabił ją, skurwiel. Tulka poruszyła się, układając się wygodniej na jego kolanach, co było sygnałem, że chyba wszystko z nią było w porządku. Blackburn odetchnął i poluźnił uchwyt, dając jej więcej przestrzeni.
Nagłe pojawienie się Cienia sprawiło, że wciągnął gwałtowniej powietrze. Ile by nie przebywał w tej dziwnej krainie, nigdy nie przyzwyczai się do tych wszystkich teleportacyjnych mocy.
Przez chwilę przyglądał się Gawainowi, który natomiast wydawał się być conajmniej zawiedziony. Opadł na sofę, co prawda wyglądając o wiele lepiej niż przed "posiłkiem", lecz skrzywiony na twarzy. Szybko podzielił się z białowłosym swoją opinią na temat snów skrzydlatej.
- Zawsze to tak wygląda? - zapytał, skutecznie ukrywając ciekawość pod znudzonym tonem głosu - Zawsze doprowadzasz Śniącego do płaczu, krzyku i konwulsji? - jego ton nie miał w sobie ani grama oskarżenia, a jednak Keer mógł poczuć coś na kształt zawodu - Ma to wpływ... na smak snów?



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Gawain
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 8 5PUjt0u
Godność :
Gawain Keer
Wiek :
Wygląda na około 30 lat.
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
183 cm / 76 kg
Znaki szczególne :
Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki, cienka blizna na brodzie od lewego kącika ust
Pod ręką :
klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze // Event:
Broń :
Nóż ceramiczny, sztylet, kusza
Zawód :
Najemnik do prac wszelakich, zielarz
Specjalne :
Administrator, Strażnik toku fabuły
https://spectrofobia.forumpolish.com/t225-gawain-keer https://spectrofobia.forumpolish.com/t226-nie-az-takie-tajne https://spectrofobia.forumpolish.com/t250-kontakt-z-keerem https://spectrofobia.forumpolish.com/t1085-gawain
GawainDręczyciel
Dręczyciel
Podobne reakcje były dla niego codziennością. Zawód, znudzenie i szara rzeczywistość. Cała magia utykała po drugiej stronie, zamknięta w sennych mirażach zachęcała by po nią sięgnąć. Keer każdorazowo cieszył się z tego stanu rzeczy. Gdyby mógł zwizualizować dla Bane'a rozpościerającą się wokół Śniącej aurę, ten z pewnością wahałby się dłużej i bardziej obawiał się jej krzywdy. Zwiastowała koszmary kłębiąc się i rozrastając niczym burzowa chmura.
Chciał pociągnąć rozpoczęte przed posiłkiem tłumaczenie, ale Blackburn uprzedził go kolejnym pytaniem. Tym razem to ciemna brew Gawaina uniosła się w zdziwieniu.
- Nie moja w tym zasługa. Po prostu poczekałem na odpowiedni moment, tuż przed kulminacją, przez którą Julia natychmiast by się wybudziła. Szczerze... nie sięgam pamięcią, kiedy ostatnio musiałem podsycać koszmar, by był do przyjęcia. - Przeczesał nadal zmierzwione włosy dłonią. Zabieg jedynie częściowo je ułożył, ale Keer wyglądał o niebiosa lepiej niż o bladym poranku.
- Porównałbym to raczej do... -  zamyślił się i szukał odpowiednich słów. - odpowiedniego rodzaju używki. Jeśli ktoś jest uzależniony od nikotyny, alkohol mu nie pomoże. Podobnie jest ze snami. Oczywiście każdy pozwoli nam przeżyć, ale skutki wchłaniania nieodpowiednich snów potrafią być bolesne. Dla Cieni, gwoli ścisłości - uśmiechnął się blado do mężczyzny. Miał nadzieję, że im się uda, że staną na wysokości zadania. I że nikt niepowołany do nich nie zawita.
Spoglądał na spokojnie śpiącą Julię. Mogła odpocząć nietrapiona zbędną gwałtownością okropnych wspomnień, które zafundowali jej oprawcy. Tylko jak sobie poradzi z kolejnymi? Sama, gdy nie będzie nad nią czuwał?
- Dysponuje pan jakimiś środkami zaradczymi na wypadek powtarzania się koszmarów? Wcześniej wspomniał pan o nowym towarzyszu. Kto to taki? - przeniósł wzrok na Bane'a. Wlazł i niczym Złoty Loczek, pił z czyjejś filiżanki, spał na czyjejś kanapie i zjadł czyiś sen. Nie chciał traktować ich z buta, zostawić bez upewnienia się, że mają wszystko, czego mogliby potrzebować.


Domek Skrzydlatego Liska - Page 8 PbcKfC9

Ekwipunek:

Aktualny ubiór:


Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 8 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Re: Domek Skrzydlatego Liska
Nie 11 Paź - 14:03
Bane lubił rozmawiać z Keerem. Cień był mężczyzną inteligentnym, przy którym poruszanie tematów wrażliwych nie kończyło się fochem a spokojną wymianą zdań. Nie mieli zbyt dużo okazji do dyskusji, lecz gdy już się trafiła, Cyrkowiec cieszył się z każdej chwili.
Pożeranie snów było czymś, czego Blackburn nie mógł sobie nawet wyobrazić. Tłumaczył sobie, że pewnie wygląda to jak wsysanie powietrza przez zęby, pochłanianie ich jak odkurzacz ale jak to wyglądało naprawdę? Tego nie mógł wiedzieć i pewnie nigdy się nie dowie.
Spojrzał na dziewczynę po czym widząc, że uspokoiła się i zaczęła wreszcie normalnie oddychać, podniósł się z nią na rękach. Najdelikatniej jak mógł, położył ją na fotelu na którym wcześniej siedział. Przytulanie jej było oczywiście bardzo miłe, ale Bane'owi zdrętwiały już i kolana i ręce. Julia nie ważyła wiele ale jej skrzydła były duże i trochę niewygodne do objęcia.
Wskazał Gawainowi kuchnię, na znak że może powinni zmienić miejsce rozmowy. Chciał by skrzydlata odpoczęła.
W międzyczasie do pokoju wróciły zwierzęta. Amber zwinęła się w kulkę u stóp swojej pani, Kropka zajęła miejsce na podłokietniku a Wredotek na oparciu fotela.
- Muszę przyznać, że styl życia macie ciekawy. - powiedział białowłosy, głosem pozbawionym emocji - Mówię całkiem serio. Pewnie gdyby nie okoliczności, wypytałbym o więcej szczegółów. Może bym je spisał? Nie chcę jednak za bardzo męczyć. - uśmiechnął się delikatnie, po czym zapytał czy Keer napije się kawy. Jeśli tak, przygotował dwa kubki parującego napoju. Ktoś mógłby stwierdzić, że Bane przesadza nie tylko z alkoholem czy perfumami - kawę pił kilka razy dziennie. Co poradzić? Anomander pokazał mu kiedyś świetną mieszankę ziaren z Krainy Luster u od tej pory Blackburn nie był w stanie pić innej.
Zamyślił się kiedy padło pytanie. Nie odpowiedział od razu, ale nie było to spowodowane chęcią zrobienia dramatycznej pauzy a po prostu ostrożnym doborem słów.
- Można tak powiedzieć. - stwierdził - Jakiś czas temu zaprzyjaźniłem się z pewną istotą, która jest w stanie uwolnić od emocji. Tak jak Cienie zabierają sny, tak ta istota zabiera uczucia przez co po części zabiera ze sobą zmartwienia. - spojrzał w oczy swojemu rozmówcy - Pomaga mi... Odetchnąć po całym dniu stresu. Dzięki niej patrzę na swoje problemy zupełnie inaczej, bez ładunku emocjonalnego. - wyjaśnił powoli po czym spojrzał nagle w sufit - Zanisshi. Pokaż się.
Spod sufitu, na ramiona medyka spłynął czarny dym, zakotłował się wokół jego twarzy i ostatecznie uformował za nim, rozlewając widmowe ręce i splatając je na szyi Bane'a. Zanisshi przyjął postać człowieka ale o ciężkiej do zidentyfikowania płci. Duże, świecące oczy patrzyły na Gawaina ale na jego sztucznej twarzy trudno było szukać jakichkolwiek emocji.
- Zanisshi to Kazam. Zaliczany do bestii, lecz bardziej przypomina byt astralny. Nie ma jednej formy. - powiedział - Przyczepił się do mnie w jednym z gorszych okresów mojego życia. I tylko dzięki niemu jeszcze nie zwariowałem. Zanisshi słucha mnie jak diabeł grzmotu, dlatego pomyślałem, że może byłby skłonny zabrać emocje osoby, którą wskażę. Nie proponowałem jeszcze tego Julii... Gdy go zobaczyła, wydawała się być nieco zdenerwowana. Nie chcę jej niczego narzucać.



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Gawain
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 8 5PUjt0u
Godność :
Gawain Keer
Wiek :
Wygląda na około 30 lat.
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
183 cm / 76 kg
Znaki szczególne :
Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki, cienka blizna na brodzie od lewego kącika ust
Pod ręką :
klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze // Event:
Broń :
Nóż ceramiczny, sztylet, kusza
Zawód :
Najemnik do prac wszelakich, zielarz
Specjalne :
Administrator, Strażnik toku fabuły
https://spectrofobia.forumpolish.com/t225-gawain-keer https://spectrofobia.forumpolish.com/t226-nie-az-takie-tajne https://spectrofobia.forumpolish.com/t250-kontakt-z-keerem https://spectrofobia.forumpolish.com/t1085-gawain
GawainDręczyciel
Dręczyciel
Re: Domek Skrzydlatego Liska
Pon 12 Paź - 21:56
Za delikatną, acz stanowczą namową białowłosego, przeszedł do kuchni. Stwierdzenie, które padło z ust gospodarza po, jakby nie było dość intymnych wyznaniach, zdało się mu oschłe. Blackburn chyba zdał sobie z tego sprawę, bo zaraz podparł je "mówieniem serio". Keer krótko parsknął pod nosem, bo lekarz chyba starał się mu oddać za wcześniejszy nie-afront, a na wzmiankę o przeniesieniu detali na papier z uznaniem kiwnął głową. - Nie mam nic przeciwko podobnemu pomysłowi. Dziś faktycznie bym odmówił, ale jako że mieszkam nieopodal, czemu by nie? - dyplomatycznie podjął temat. - Raz pan już u nas zabawił, teraz ja pana odwiedzam, ale to wszystko nadal ma charakter... mało towarzyski. Z miłą chęcią ugościlibyśmy was na obiedzie lub podwieczorku. Luci, choć jej figura temu przeczy, jest naprawdę dobrą kucharką - uśmiechnął się ciepło na wspomnienie uradowanego pichceniem Yako, lecz szybko się zreflektował i odrobinę spochmurniał - A przynajmniej tak słyszałem. Nie potrafię tego ocenić - przyznał, uświadamiając sobie, jak różne są od siebie ich światy. Snów zapewne było tyle, ile przepisów na pomidorową, ale ani jedni, ani drudzy nigdy nie będą mogli docenić ich w pełni. Niemożność podzielenia się czymś tak prostym była Gawainowi miła i smutna zarazem. Piękna w swej nieuchwytności. Niedościgniona...
Keer zamrugał, budząc się ze snu na jawie, jaki zgotowała mu - aż wstyd się przyznać - myśl o pomidorowej. Czasem Kraina Snów ciągnęła go ku podobnym rozważaniom niczym magnes pomijając wszelkie przyziemne kwestie. Wówczas zapominał się i bez reszty poddawał podobnym rozważaniom, niczym nawiedzony wierszokleta.
Pożeranie emocji na dobre go ocuciło.
- To niebezpieczne - rzucił krótko i bez wahania, wbijając w lekarza spojrzenie szeroko otwartych oczu. - Pomijam społeczne tabu, ale to uzależniające... - widać było, że chce powiedzieć coś jeszcze, jednakże jego rozchylone usta opuściło jedynie wydychane powietrze, gdy ukazał się wspomniany przyjaciel. Zanisshi, bo takie miano nosił Kazam, ukazał się im i objął medyka, jakby miał zamiar go zadusić. Według Cienia to właśnie robił. Powoli, bezboleśnie, a jednak skutecznie i nieodwołalnie. Pozbawiał Bane'a emocji każdego dnia i nie pozwalał mu mierzyć się z własną słabością. Pokręcił głową i odstąpił na krok.
- Wiem, rozumiem i nie oceniam... lecz nie skorzystam. Przestrzegam jednak - przełknął ślinę patrząc Bestii prosto w jarzące się ślepia. - to się w końcu zemści. - Machnął dłonią wskazując Blackburna i przyssanego do niego Kazama. - Brak emocji... to również brak pragnienia, by mieć jakiekolwiek emocje - spiął brwi zaniepokojony i zmartwiony. Bane z pewnością nie miał łatwo, ale pozbawiony głębszych uczuć mógłby uznać, że te przynoszą Julii tylko cierpienie, ograniczają skuteczne działanie. Pozostałaby mu jedynie chłodna kalkulacja. Ile czasu minie zanim brak propozycji zamieni na przymus? Chciałby powiedzieć Bane'owi, że Kazam będzie się go słuchał już zawsze, że gorszy okres w końcu minie, ale nie mógł. Ani pierwszego, ani drugiego nie był pewien i nie mógł obiecać. I pomyśleć, że niektórzy mieli obiekcje przed pożeraniem snów!
- Wiem co to - tym razem w głosie Cienia wyraźnie było słychać wrogość. - Wiem, że bywa przydatne, kojące, obiecujące... ale dla mnie to omam. Wyobraź sobie... Julię bez emocji i powiedz, że to jest dobre, właściwe - wypalił wzburzony. Echa snów, które dane było mu zobaczyć i wchłonąć, rozbrzmiewały w sprzeciwie. Nawet słaba, Julia miała w sobie wolę walki. Nawet błagając o koniec... ten koniec był tylko jej. Nie potrafił wyobrazić jej sobie zupełnie pustej i nie chcącej tej pustki niczym zapełnić. Sama myśl bolała.


Domek Skrzydlatego Liska - Page 8 PbcKfC9

Ekwipunek:

Aktualny ubiór:


Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 8 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Re: Domek Skrzydlatego Liska
Sro 14 Paź - 21:24
Nieprzyzwyczajony do zaproszeń, spojrzał na Cienia nieco zaskoczony. Nie należał do osób popularnych, może nawet i nie do lubianych, a jednak Keer właśnie zaprosił go do siebie, zupełnie bez związku z jego profesją. Bane poczuł się jednocześnie źle i dobrze, bo o ile zaproszenie było bardzo miłe, tak białowłosy miał wątpliwości czy faktycznie byłby mile widziany w domu Cienia. Z Luci się znał, ale ciężko mu było określić relacje jaka ich łączyła. Bliższy był mu Lusian, z nim to można było konie kraść. Albo balować do upadłego w klubach.
- Dziękuję. - powiedział zmieszany, uciekając spojrzeniem gdzieś w bok.
Zanisshi oplótł widmowymi rękoma szyję Blackburna ale ten zdawał się nic nie czuć. Przyzwyczaił się do dziwacznego zachowania Bestii i nawet jeśli ta poza była bardzo sugestywna, Bane nie reagował z żaden sposób.
Wysłuchała zaniepokojonego rudzielca, kiwając głową na znak, że z niektórymi postulatami się zgadza.
W pewnym momencie jednak uśmiechnął się, lecz grymas ten niewiele miał wspólnego z wesołością. Było w nim coś z melancholii, tęsknoty z przeszłością a może nawet smutku? Ciężko określić.
- Wiem czym jest życie pozbawione emocji. - powiedział łagodnie - Bo sam takie prowadziłem. Po tym jak dostałem się do Krainy Luster, byłem wybrakowany. Nie czułem radości, strachu, smutku. Nie czułem nawet bólu. Po prostu trwałem, budząc się każdego dnia gdzie indziej i kontynuując swoją wędrówkę donikąd. - mężczyzna spojrzał w bok, na okno - Dopiero kiedy zostałem przyjęty pod dach kliniki, zacząłem się zmieniać. Nie chcę zanudzać pana swoją historią, dlatego przejdę od razu do puenty: otoczenie sprawiło, że emocje wróciły i w moim wypadku uderzyły ze zdwojoną siłą, powodując u mnie przesadzone reakcje na niektóre bodźce. Nie twierdzę, że taki scenariusz pojawiłby się w każdym wypadku, ale mam podstawę by twierdzić, że emocje wracają. Po czasie, ale zawsze. - wyjaśnił - Rozumiem, że sama perspektywa pozbawiania kogoś emocji brzmi koszmarnie, ale ja nie mam zamiaru nikogo na to skazywać. Julia jest wolną osobą i wbrew swojej niepozornej postury, sama może o sobie decydować bo dzieckiem już nie jest. - ciągnął mężczyzna - Jeśli zatem poprosi mnie, bym jej pomógł ujarzmić problemy emocjonalne i będzie nalegać, zaproponuję jej rozwiązanie, które sprawdza się w moim wypadku.
Keer mógł myśleć o nim co tylko chciał. Bane przyzwyczaił się do wyzwisk, do oskarżania, do krzyku i łez. Był potworem i świętym, w jednym ciele. Zdawał sobie sprawę z własnych słabości ale jednocześnie był zbyt tchórzliwy by stanąć naprzeciw nim i zacząć nad sobą pracować. Dlatego Zanisshi co wieczór pojawiał się nad jego głową i wysysał jakąś cząstkę jego duszy, robiąc miejsce na chłodną kalkulację. W mniemaniu medyka, tak było lepiej. Ale czy kiedyś, te Pożeranie emocje, tak po prostu się nie skończą? Każde naczynie ma dno, a przecież również i człowiek jest naczyniem.
Kazam zafalował, wyciągając jedną rękę w stronę Gawaina. Ruch był na tyle niepokojący, by zareagował sam Bane - machnął ręką, rozwiewając niematerialną dłoń Bestii. Widmo poruszyło się niespokojnie i wzbiło ku górze, by w następnej chwili przeniknąć przez ścianę i najpewniej schować się gdzieś przy dachu.
Westchnął na ostatnie słowa gościa. Cień zdenerwował się i miał ku temu powody, ale Bane jedynie westchnął, zapominając, że podniesione głosy mogą obudzić Julię.
- Chcę jej szczęścia. Jej spokoju. Jej zdrowia, zarówno fizycznego jak i psychicznego. - powiedział dobitnie - Chcę by była silna, uodporniła się teraz, gdy jestem obok, by później żyć dalej kiedy w końcu mnie zabrak... - poniewczasie ugryzł się w język. Zmarszczył brwi i zaklął pod nosem, uciekając wzrokiem. Jak mógł powiedzieć coś takiego przy obcej osobie?
Nie było rady. Mleko się rozlało. Bane odetchnął i wrócił spojrzeniem do Keera, ale nie powiedział już nic więcej. W jego oczach natomiast żal mieszał się ze złością. Chciał dla Julii jak najlepiej, za wszelką cenę.



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Sponsored content

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach