Skwer w centrum miasta

Hunter
Gif :
Skwer w centrum miasta  - Page 6 5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
Re: Skwer w centrum miasta
Sro 26 Maj - 13:19
Prychnąłem tylko na jego odpowiedź. Czy on chciał mnie sprowokować? Jak tak to coś mu nie wychodziło. Nie znałem jej na tyle by darzyć ją jakimś rodzajem miłości. Była dla mnie tylko kobietą z opowieści brata i ojczyma. Potem ciotki. Nawet chyba nie darzyłem jej sympatią. Była dla mnie zupełnie obcą kobietą. Jedynym co mnie z nią łączyło był Ruru. Normalnie pewnie nawet bym nie szukał tego chuja przede mną, albo tylko bym się zastanawiał, ale nie spieszyło by mi się w ogóle.
Lekko się skrzywiłem, ledwo zauważalnie, gdy nagle iluzja zniknęła. A więc tak naprawdę był większym dziwadłem niż większość tego co tworzył mój kochany braciszek? Zacisnąłem mocniej palce na broni, umieszczając wskazujący a spuście, a kciuk na kurku. Gość wyglądał jakby miało mu zaraz już całkiem odwalić.
Gdy znów się odezwał, zdążyłem tylko zasłonić Mari swoim ciałem. Nie wiedziałem kto będzie jego celem. Nie zdążyłem jednak się odsunąć na tyle by samemu nie oberwać.
Cięcie było gładkie. Rozcięło nie tylko skórę i mięśnie, ale również kości. Do tego też usztywniacz zsunął się z barku, gdy ciężkie ramie opadło z nieprzyjemnym plaskiem na ziemię.
Warknąłem i od razu strzeliłem w jego rękę, by uniemożliwić mu dalsze machanie żelastwem. Trafiłem.
Farfocel wskoczył Mari prosto w ramiona, wystraszony tym co się działo.
- Moja?! - warknąłem i wycelowałem prosto w środek jego obleśnego czoła. W moich oczach również płonął gniew. Nie czułem nic, ani upływu krwi, ani nic. Adrenalina robiła swoje. Jednak Mari mogła zauważyć, że raczej za długo nie ustoję. Kac, oraz brane leki skutecznie spowalniały zakrzep krwi, w szczególności w tak rozległej ranie - zabiła się, bo nie mogła codziennie oglądać kogoś, kto przypomina jej o gwałcicielu! A nie była w stanie zabić własnego dziecka, więc sama się zabiła - podniosłem głos. Pierwszy raz od nie pamiętam kiedy, podniosłem głos na kogoś. Moje serce przyspieszyło, a to wcale nie pomagało w moim stanie.
Gdy tylko ruszył się, żeby zadzwonić tym jebanym dzwoneczkiem, nacisnąłem spust, jednak....Kruk mnie zawiódł. Nie wystrzelił - kurwa! - warknąłem. Spróbowałem jakoś na szybko odblokować broń, jednak bez jednej ręki było to dość trudne.
Nim zdołałem ogarnąć broń, mężczyzna już uciekał. Oddałem w jego stronę kilka strzałów jednak nie wiem, czy trafiłem z którymkolwiek razem.
- KURWA!! - wrzasnąłem i opadłem na kolana. Nic się nie dowiedziałem. KURWA NIC. Potwierdziło to tylko, że jest moim ojcem, wiem (chyba) jak wygląda ale nic więcej. Spojrzałem pod kolana. W powiększającej się kałuży krwi oraz deszczówki, bo chyba w międzyczasie zaczęło padać, zobaczyłem pierścień. Schowałem broń do Sakwy i podniosłem zakrwawioną biżuterię. Jedyne co mi teraz zostało, jedyny ślad. Zacisnąłem mocno palce na nim. Ktoś się zbliżał, jednak jedno spojrzenie w ich stronę, zatrzymało ich. Zielone oko było doskonale widoczne. Widać był kimś znanym, skoro na to reagowali.
Ech....trzeba wracać, ale tak bardzo nie miałem ochoty. Zawiodłem na całej linii. Nie zdobyłem, żadnych jebanych informacji!
Mari spokojnie mogła zauważyć, jak robię się coraz bardziej blady. Jeszcze  nie czułem, żeby coś było nie tak. Nawet chyba jeszcze do mnie nie dotarło, że właśnie straciłem jedną rękę, a to mogło spokojnie oznaczać, że moja kariera jako Zwiadowcy zakończyła się, zanim się tak naprawdę zaczęła.

Powrót do góry Go down





Marianne
Gif :
Skwer w centrum miasta  - Page 6 5PUjt0u
Godność :
Marianne Anne Blackwood
Wiek :
28 lat
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
170cm/65kg
Znaki szczególne :
Tatuaż pod lewym obojczykiem, blizna na lewym przedramieniu
Pod ręką :
Drobne, telefon, słuchawki, naszyjnik z Kamieniem Dusz, Bursztynowy Kompas
Zawód :
Lekarz w Morii.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t751-marianne-anne-blackwood#9176
MarianneNieaktywny
Re: Skwer w centrum miasta
Pią 28 Maj - 17:54
Parę razy chciała zareagować jednak się powstrzymała i to niepotrzebnie. Jednak zauważyła więcej, niż mężczyźni byli w stanie dostrzec w gniewie. Widziała ci się dzieje z Cieniem, chociaż nie do końca to rozumiała. Było parę możliwości, które powinna lepiej zbadać.
Jednak nie spodziewała się tego co się stało. Widok twarzy obdartej ze skóry ją zaskoczył i to bardzo, była w szoku i odruchowo odsunęła się o parę kroków. Widziała modele anatomiczne i trupy obdarte żywcem, ale nie żywą istotę.
Widząc płynącą krew i opadającą na ziemię rękę zamknęła na chwilę oczy. Otworzyła je i czuła jak ogarniają ją emocje, które jednocześnie odsuwała dając upust adrenalinie.
Wkurwiona zaklęła jednak nie podeszła od razu pomóc Hunterowi. Cóż lepiej nie pchać się do paszczy lwa prawda. Szczególnie, że mężczyzna chciał szczelać i to strzelać do własnego ojca, który mu odrąbał rękę. Odsunęła od siebie wystraszonego psa, jednak szybko pogłaskała go po łbie. Biedactwo pewnie jest w niezłym szoku.
Wyciągnęła z sakwy mężczyzny swoje ubrania, a z nich Łazarza. Dopiero co dostała zabaweczkę i znów musiała się zgłosić po nową porcję. Sprawnie wbiła igłę w ramię mężczyzny by zatrzymać krwawienie. Widząc że Hunter robi się blady, schowała rzeczy z powrotem by nie zostawić po sobie śladów, zabrała rękę mężczyzny, Farfocla i kucnęła przed mężczyzną dłoń opierając na jego policzku.
-Wracamy. Sala 45B, skrzydło C. JUŻ.
Była stanowcza i zdeterminowana. Jeśli mężczyzna nie trafi na stół może się pożegnać z ręką. Skoro był w połowie Lustrzakiem nie powinni się bać o możliwość zarażenia klątwą raczej. Ale nie ma też za dużo czasu by to sprawdzać.

z/t 2x

Powrót do góry Go down





Velo
Gif :
Skwer w centrum miasta  - Page 6 5PUjt0u
Godność :
obecnie Velonika Cheshire
Wiek :
dziarskie, piętnastoletnie ciałko
Wzrost / Waga :
150cm / 40kg
Znaki szczególne :
jarzące się, złote oczy
Pod ręką :
Sakwa ściągana rzemieniem, na długim pasku, wisi na gałęzi obok, zaraz obok lekkiej opończy: przekąski, Pyskata Busola, zwój liny, puste fiolki na eliksiry, dobry humor i problemy egzystencjalne
Broń :
sztylecik w sakwie
Zawód :
Przygodystka!
Stan zdrowia :
MARTWA. Ups.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t792-velonika-cheshire https://spectrofobia.forumpolish.com/t295-koniec-koncow-wszystkie-kawalki-zloza-sie-w-calosc https://spectrofobia.forumpolish.com/t991-all-you-need-is-love-and-a-cat#14347 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1123-velo
VeloDuchowa Zguba
Re: Skwer w centrum miasta
Pią 3 Cze - 22:24
Założył jej pas i buty, aby później wziąć w ramiona i ponieść w stronę zachodzącego słońca. (Prawie.) Kotka cieszyła się tym lotem, nawet jeśli afekt jej kochanka pozostawiał sporo do życzenia, a odpowiedzi były krótkie i nieco beznamiętne. Z drugiej strony, nic dziwnego, że tylko ją poganiał – uciekali ze szpitala i na wyciskające łzy z oczu ponowne spotkania jeszcze znajdą czas.
Bestyjka w kolorze ni mniej, ni więcej a lila-róż cały czas trzymała się jej szyi i obojczyka, kompletnie obojętna na Franka – czy to próbowałby ją znów przegonić, czy pogłaskać. W końcu miała własne skrzydełka, no nie? Velo wciąż nie była pewna dlaczego puchaty, latający kotek o oczach jak u modliszki (może po prostu dali jej w tej Klinice za dużo leków?) postanowił chodzić akurat za nią, ale obróżki nie miał, czyli równie dobrze mógł być i kotki! Wprawdzie podczas wizyty u lekarza-magika bestyjka ani myślała wejść do środka i dziewczyna myślała, że tyle z ich wspólnej podróży, jednak latający kotek znalazł do niej drogę gdy tylko wyszli z mgieł Mrocznych Zaułków.

Sama Velo czuła się znacznie lepiej, bo szyny na rękach mogły wreszcie zostać zdjęte, a ucisk w żebrach i płucach zelżał, jednak nadal była obolała i nie dotrzymywała tempa Frankowi. Za każdym razem jednak bezwiednie dolatywała mocą te kilka brakujących jej kroków, więc nie była pewna czy zauważył, że nie nadąża.
Postanowiła zapytać go o dwie najbardziej nurtujące ją rzeczy, ale nie była pewna od której zacząć. Postanowiła być rozważna, nie romantyczna.
— W sumie może zajdziemy po moje rzeczy do tej znajomej? Mówisz o Kejko? Czy o kimś innym? Muszę jej wytłumaczyć całą tą ucieczkę, bo jeszcze będzie miała przez nas kłopoty...
Byli nieomal na skwerze blisko centrum, brakowało im tylko schodów opadających ostro w dół ku placykowi. Brukowany chodnik, którym szli, biegł przez jakiś kwiecisty park i Velo co chwilę przystawała, by obejrzeć jak bardzo aksamitne płatki ma anemon rosnący w rządkach przy alejce, albo schodziła zeń ku drzewom, bo musiała zobaczyć z bliska ten odcień zieleni i fioletu na liściach – w końcu przez dłuższą chwilę sądziła, że ostatnią zielenią jaką zobaczy będą pąki na gałęziach tych żywych konarów…
Kotka stanęła nagle i niemal potknęła się o własny, bijący niespokojnie ogon. Nadal nie mogła się do niego przyzwyczaić. Skąd do cholery ta myśl?
Nie zdołała jednak zagłębić się w ponure rozważania, ponieważ nieomal u stóp schodów przed nimi trwała właśnie... walka? A może szarpanina? Kobieta i mężczyzna, oboje młodzi, ledwo co nie nastolatkowie, dźgali palcami w kierunku filigranowej, zbudowanej z szarego stopu Marionetki. Oni nosili mundury, ona muślinową sukienkę przed kolano.
— O, biją się — zwróciła uwagę Franka, patrząc w dół z zaciekawieniem błyszczącym w złotych ślepiach. Nie zrobiła ani kroku bliżej, jakby nie zamierzała interweniować.



Skwer w centrum miasta  - Page 6 Icegif-935

And I've seen your flag on the marble arch
And love is not a victory march
It's a cold and it's a broken Hallelujah

Powrót do góry Go down





avatar
Gif :
Skwer w centrum miasta  - Page 6 5PUjt0u
Godność :
Boone
Wiek :
26
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
181 cm/ 76 kg
Znaki szczególne :
Ślad po oparzeniu na całej lewej stronie twarzy
Pod ręką :
Plecak, troszkę pieniędzy i oczywiście niedziałający telefon
Broń :
Krótki miecz lub pistolet jako skrzydła
Zawód :
doręczyciel przesyłek
https://spectrofobia.forumpolish.com/t263-frank-boone https://spectrofobia.forumpolish.com/t1084-frank
FrankŻelazna Melodia
Żelazna Melodia
Re: Skwer w centrum miasta
Pią 10 Cze - 10:41
Frank szedł do swojego mieszkania utrzymując dość mordercze tempo mimo wszystko, a to dlatego, że nie przepadał za tą okolicą. Co prawda miasto lalek nie wyróżniało się jakoś pod względem bezpieczeństwa, ale po zmroku zawsze wychodziły jakieś indywidua, których wolałby nie poznawać. Zresztą był zmęczony i zwyczajnie chciał wrócić do domu, a nie dostrzegał że ledwo co wyleczona Velo nie dotrzymuje mu kroku. Robiła to zresztą na inny sposób, taki bardziej magiczny.
- Coś ty, nic jej przecież nie zrobią. - wzruszył ramionami, nie mając zbytnio ochoty wnosić tego kłamstwa u kolejnej osoby - Już minęliśmy niestety, potem skoczymy... Teraz już się późno robi.
Westchnął cicho i rozejrzał się po uliczkach. Byli już niedaleko od jego mieszkania. W końcu będzie musiało wyjść na jaw to kłamstwo, ale to już jutro albo za parę dni. Frankowi na myśl przyszło, że ten żart to dobitny dowód na to, że życie tu mu nie służy. Tego typu humor był przecież bardziej właściwy kapelusznikom i innym dziwom niż jemu, studentowi fizyki. Nawet kłamanie szło mu lepiej, chociaż może to była zasługa tego że był zmęczony o zwyczajnie nie miał siły myśleć o tym jakie to wszystko durne. Prychnął cicho pod nosem do samego siebie i obejrzał się na kotkę. Była teraz zajęta oglądaniem kwiatów. Opętaniec otworzył usta, myśląc nad tym by zacząć jakąś rozmowę, ale dotarło do niego, że to kiepski pomysł. Nie może jej pytać o cokolwiek, bo przecież jako kochanek powinien takie rzeczy wiedzieć. Pokręcił głową i skupił się na drodze, ale wtedy kolejna przeszkoda postanowiła uprzykrzyć im życie i wydłużyć tę wędrówkę.
- Ah to jest... Nie tak rzadkie w tych okolicach. Mnóstwo tu dziwnych ludzi. I nie tylko.
Podrapał się po karku i spojrzał po wszystkich innych odnogach aby sprawdzić, czy będą w stanie jakoś ominąć całość. Szybko okazało się, że nie, co Frank skwitował cichym westchnieniem zawodu. Będą musieli najwyraźniej w jakimś stopniu wplątać się w kłótnie, zresztą mundury sugerowały że to nie do końca zwykła bójka. Nie lubił tych mundurowych. O ile zdążył się przekonać, ktokolwiek pilnował porządku na ulicach to raz że robił to kiepsko, a dwa że nie odpowiadał przed żadnym oficjalnym rzędem co sprawiało, że mogli w zasadzie robić co chcą. Sami stanowili sobie państwo.
- Lepiej nie podchodz, szybko to załatwimy.
Mruknął i sam ruszył w dół schodów na spotkanie z obwiesiami. Schodząc z ostatniego schodka złożył skrzydła i wyprostował się nieco, aby wyglądać mniej biednie, niż w istocie był. Postanowił zwrócić się wpierw do mundurowych, przybierając na twarz grzeczny, a przynajmniej obojętny wyraz twarzy.
- Jakiś problem?
Spytał, zerkając na marionetkę.

Powrót do góry Go down





Velo
Gif :
Skwer w centrum miasta  - Page 6 5PUjt0u
Godność :
obecnie Velonika Cheshire
Wiek :
dziarskie, piętnastoletnie ciałko
Wzrost / Waga :
150cm / 40kg
Znaki szczególne :
jarzące się, złote oczy
Pod ręką :
Sakwa ściągana rzemieniem, na długim pasku, wisi na gałęzi obok, zaraz obok lekkiej opończy: przekąski, Pyskata Busola, zwój liny, puste fiolki na eliksiry, dobry humor i problemy egzystencjalne
Broń :
sztylecik w sakwie
Zawód :
Przygodystka!
Stan zdrowia :
MARTWA. Ups.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t792-velonika-cheshire https://spectrofobia.forumpolish.com/t295-koniec-koncow-wszystkie-kawalki-zloza-sie-w-calosc https://spectrofobia.forumpolish.com/t991-all-you-need-is-love-and-a-cat#14347 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1123-velo
VeloDuchowa Zguba
— No dobrze, po prostu pożyczysz mi którąś ze swoich bluz — uśmiechnęła się w odpowiedzi, bo cały czas miała na sobie luźną koszulę, totalnie wyglądającą na szpitalną, koc na ramionach i absolutnie pasujące do całości ciężkie górskie trepy. Aż dziw, że nikt ich jeszcze nie zaczepił, by zapytać z której placówki uciekła. Druga sprawą było o której jest wieczorny obchód w Klinice ergo jak szybko zorientują się, że nawiała im pacjentka z urazem wielonarządowym.
— Dziwnych? Masz na myśli „ciekawych”? — zapytała po chwili, w sumie już jego oddalające się plecy.
Sama stanęła na pierwszym schodku i obserwowała jak do nich schodzi i wypytuje. Tamta dwójka kotłowała się od całkiem dobrze skrywanych emocji – ich pięści nie były zaciśnięte, a postawa na szerokiej podstawie mogła sugerować pewność siebie, nie bojowość, tak samo wyraz twarzy, a jednak kotka podświadomie wyczuła to, czego nie pokazywali – i teraz wiedział to też Frank. Od metalowej Marionetki, co ciekawe, nie wyczuwała niczego. Nie reagowała też na wymachiwanie palcami i na pojawienie się Opętańca, a na pewno nie zareagowała jeszcze ani jednym słowem. Cofnęła się tylko o krok i przez ciało Velo przebiegła przelotna fala przypływu i odpływu.
Frank nie chciał, żeby ingerowała, bo bał się o nią i jej delikatny obecnie stan zdrowia! To było słodkie i przemyślane z jego strony, została więc na szczycie schodów. Wyprostował się, by wyglądać na wyższego, i faktycznie przewyższał wzrostem nawet drugiego mężczyznę, a stalowe skrzydła tylko przydawały mu powagi.
Para w mundurach, ze zwisającymi z ramion smoliście czarnymi szalami, stała się bardzo defensywna gdy wkroczył Frank. Wyglądali na młodszych od niego – choć kto to tutaj może wiedzieć – i nie za bardzo podobała im się ta interwencja.
— Żaden, proszę pana. Załatwiamy prywatne interesy z tą tutaj — znów dźgnął palcem w kierunku dziewczyny o zbyt gładkich policzkach i zbyt łagodnych rysach twarzy. Tylko oczy miała wielkie i niebieskie, a ręce zaciskała na fałdach sukienki. — Z Marionetką Fjolololich. Może pan spokojnie iść dalej.
To było zaproszenie i furtka, by pójść dalej swoją drogą, bo to przecież nie ich interes.


Ostatnio zmieniony przez Velo dnia Nie 7 Sie - 17:23, w całości zmieniany 1 raz



Skwer w centrum miasta  - Page 6 Icegif-935

And I've seen your flag on the marble arch
And love is not a victory march
It's a cold and it's a broken Hallelujah

Powrót do góry Go down





avatar
Gif :
Skwer w centrum miasta  - Page 6 5PUjt0u
Godność :
Boone
Wiek :
26
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
181 cm/ 76 kg
Znaki szczególne :
Ślad po oparzeniu na całej lewej stronie twarzy
Pod ręką :
Plecak, troszkę pieniędzy i oczywiście niedziałający telefon
Broń :
Krótki miecz lub pistolet jako skrzydła
Zawód :
doręczyciel przesyłek
https://spectrofobia.forumpolish.com/t263-frank-boone https://spectrofobia.forumpolish.com/t1084-frank
FrankŻelazna Melodia
Żelazna Melodia
Re: Skwer w centrum miasta
Pią 5 Sie - 12:48
Zerknął na nią przelotnie, marszcząc nieco brwi w zmartwieniu, czego starał się nie pokazywać jawnie. Ubrań dużo nie miał, nie był więc pewien czy w ogóle ma jakieś czyste bluzy. No cóż... Ostatni czas spędzał w dość sporym zaniedbaniu. Często sobie myślał, że mu odbije w takim stanie, ale potem i tak żył dalej po swojemu.
- Coś powinno się znaleźć. - odparł dość wymijająco i spojrzał na nią z uniesionymi brwiami - Mówił ci ktoś, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła? Zaufaj mi, gdy mówię dziwnych, to mam na myśli dziwnych... Często niebezpiecznych.
Odwrócił wzrok i skupił się na drodze. Wiedział co mówi, bo sam współpracował z różnymi takimi typami spod ciemnej gwiazdy. Lepszej pracy jednak nie miał, a za coś musiał tu żyć. Jaki świat by to nie był, pieniądze były potrzebne i tu, i tu. Frank wolał nigdy nie pytać co dokładnie jest w paczkach, bo nie był to jego interes, co regularnie przypominali mu pracodawcy. I w tym przypadku mógłby tp powiedzieć, bo wszak konflikt jakiejś dziewuchy z żandarmami to nie ich interes, mężczyzna jednak czuł że dla dziewczyny nie skończyłoby się to dobrze.
- Pierwsze słyszę. - mruknął - Zamierzacie ją zbić, przesłuchać, aresztować czy co? I na jakiej podstawie to niby robicie?
Założył ręce na piersi i zmierzył wzrokiem wyższego z nich. Czuł, że ma przewagę w tym starciu. Nie był typem wojownika i na pewno nie był potężny jak na tutejsze standardy, ale żył tu wystarczająco długo by wiedzieć, że ci tutaj mogliby mieć problem mu sprostać, o ile oczywiście nie mają schowanych magicznych przedmiotów. W co wątpił.
- W tym mieście, a zwłaszcza w tej dzielnicy nie ma samosądów. Jest to pilnowane, więc słucham...
Oczywiście była to nieprawda, ale wiek jegomościów przed nim sugerował mu, że może pobawić się w lekką manipulacje. Było to zresztą jego niewypowiedziane marzenie, by ktoś ogarnął wreszcie ten chaos.

Powrót do góry Go down





Velo
Gif :
Skwer w centrum miasta  - Page 6 5PUjt0u
Godność :
obecnie Velonika Cheshire
Wiek :
dziarskie, piętnastoletnie ciałko
Wzrost / Waga :
150cm / 40kg
Znaki szczególne :
jarzące się, złote oczy
Pod ręką :
Sakwa ściągana rzemieniem, na długim pasku, wisi na gałęzi obok, zaraz obok lekkiej opończy: przekąski, Pyskata Busola, zwój liny, puste fiolki na eliksiry, dobry humor i problemy egzystencjalne
Broń :
sztylecik w sakwie
Zawód :
Przygodystka!
Stan zdrowia :
MARTWA. Ups.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t792-velonika-cheshire https://spectrofobia.forumpolish.com/t295-koniec-koncow-wszystkie-kawalki-zloza-sie-w-calosc https://spectrofobia.forumpolish.com/t991-all-you-need-is-love-and-a-cat#14347 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1123-velo
VeloDuchowa Zguba
Kotka obserwowała konfrontację. Frank był bardzo spokojny, mniej neutralny, a raczej zblazowany, a jednak zatrzymał się przy grupce. Stało to w sprzeczności z tym co jej przed chwilą powiedział, a więc obserwowała zajście z jeszcze większą fascynacją, próbując dojść dlaczego miesza się w nie swoje sprawy.
— Oczywiście, że to nie samosąd! — oświadczył mężczyzna, zaciskając na koniec usta i cofając się o krok. — Vincent Zora współpracuje z radą miejską! Wszystko jest…
Legalne — wypełniła ciszę jego towarzyszka.
— Legalne, otóż to! Co pan, też od Fjoleloli? To proszę trzymać swoje marionetki w szeregu! A nie, że kręcą się bez opiekuna na nie swoim terenie i straszą obywateli! — Chłopak w szalu wypiął pierś i uniósł podbródek. Drobna, ale całkiem muskularna Marionetka, z bliska wyglądająca jakby cała składała się z błyszczącej zbroi, a sukienka była tylko niezgrabnym dodatkiem, znów zacisnęła ręce na materiale.
Velo równocześnie poczuła ucisk w żołądku oraz jakby drobne nóżki owadów przebiegały jej wojskiem po skórze. Wzdrygnęła się i na wszelki wypadek postanowiła stanąć u boku Franka. Jednym lekkim susem pokonała murek i schody, na jednej nodze lądując za jego plecami. Uniosła się na palcach, z niekłamaną ciekawością i pijąc do jego ostatniej rady:
— A oni to nie są niebezpieczni? Wydają się poirytowani twoimi pytaniami. Nie zaatakują nas zamiast jej?
Wszystko to z otwartymi oczyskami, wpatrując się bez mrugnięcia okiem w dwójkę… napastników? Przez amnezję nie była świadoma, że w Mieście Lalek toczą się jakieś walki, a oni z Frankiem znaleźli się właśnie na ich granicy, bo większość Starego Miasta przynależało do terenów kontrolowanych do Zory, ale skwerek na jego obrzeżu, gdzie obecnie się znajdowali, był już pod opieką rodziny Fyortersole. Najwyraźniej któraś ze stron miała nadzieję na zmianę w układzie sił.


Ostatnio zmieniony przez Velo dnia Sob 13 Sie - 22:56, w całości zmieniany 2 razy



Skwer w centrum miasta  - Page 6 Icegif-935

And I've seen your flag on the marble arch
And love is not a victory march
It's a cold and it's a broken Hallelujah

Powrót do góry Go down





avatar
Gif :
Skwer w centrum miasta  - Page 6 5PUjt0u
Godność :
Boone
Wiek :
26
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
181 cm/ 76 kg
Znaki szczególne :
Ślad po oparzeniu na całej lewej stronie twarzy
Pod ręką :
Plecak, troszkę pieniędzy i oczywiście niedziałający telefon
Broń :
Krótki miecz lub pistolet jako skrzydła
Zawód :
doręczyciel przesyłek
https://spectrofobia.forumpolish.com/t263-frank-boone https://spectrofobia.forumpolish.com/t1084-frank
FrankŻelazna Melodia
Żelazna Melodia
- Rady miejskiej? A skąd ja mam wiedzieć, że wy z rady miejskiej? Jakieś potwierdzenie chociaż?
Prychnął rozbawiony, zakładając ręce na piersi. Wyprostował się jeszcze bardziej, aby górować nad oponentami. Nie musiał walczyć z nimi, wystarczyło ich odstraszyć. Chwilę przyglądał się temu, z którym rozmawiał, po czym przeniósł wzrok na marionetkę, tę co spowodowała cały ten szum.
- Jedyny, kto tu straszy obywateli to wy. Zabierajcie się łaskawie i nie wrzeszczcie, marionetką zajmę się ja. No chyba że wątpisz w to, że to zrobię?
Uniósł nieco brwi z pytającym wyrazem twarzy. Pytanie miało jedynie go wystraszyć i odciągnąć od odpowiedzi przeczącej. W tym momencie kłótni jednak napatoczyła się Velo, która sfrunela wprost do niego z murka. Zerknął na nią krótko, nieco skonstruowany, bo spodziewal się że zostanie na miejscu.
- Są, ale nie dla mnie. Ty jesteś słaba, dopiero co wyzdrowiałaś, dlatego powinnaś się trzymać z daleka. Morderstwo tutaj się zdarza, wolelibyśmy nie mieć jej na sumieniu.
Westchnął cicho i wrócił wzrokiem do strażników.
- No? Chcemy się kłócić czy rozejdziemy jak dorośli?
Ironią w tym wszystkim było to, że Frank pomimo że mieszkał tu jakiś czas i znał trochę ulice, to pierwsze słyszał o radzie miasta, czy fjololich. Zawsze zakładał, że panuje tu swoista anarchia... Chociaż nikt też nie mówił, że ta rada nie jest samozwańcza.

Powrót do góry Go down





Velo
Gif :
Skwer w centrum miasta  - Page 6 5PUjt0u
Godność :
obecnie Velonika Cheshire
Wiek :
dziarskie, piętnastoletnie ciałko
Wzrost / Waga :
150cm / 40kg
Znaki szczególne :
jarzące się, złote oczy
Pod ręką :
Sakwa ściągana rzemieniem, na długim pasku, wisi na gałęzi obok, zaraz obok lekkiej opończy: przekąski, Pyskata Busola, zwój liny, puste fiolki na eliksiry, dobry humor i problemy egzystencjalne
Broń :
sztylecik w sakwie
Zawód :
Przygodystka!
Stan zdrowia :
MARTWA. Ups.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t792-velonika-cheshire https://spectrofobia.forumpolish.com/t295-koniec-koncow-wszystkie-kawalki-zloza-sie-w-calosc https://spectrofobia.forumpolish.com/t991-all-you-need-is-love-and-a-cat#14347 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1123-velo
VeloDuchowa Zguba
Zwolennicy Zory chyba nie spodziewali się… racjonalnych argumentów. A z pewnością nie byli przygotowani, by ktoś chciał od nich dowodów, że są tymi za których się podają, skoro nosili czarne szale i powoływali się na radę Miasta Lalek. Nieznajomy już miał to wypunktować, a kotka poczuła wzbierające w piersi i żyłach gorąco, ale choć otworzył usta, zaraz bez słowa je zamknął – albo stwierdzając, że bez sensu tracić czas na jałowe gadanie, albo podświadomie rozumiejąc, że argumentów Opętańca nie mogą podważyć, bo w sumie to nie mają przy sobie żadnego żelaznego listu. Mieszkańcy byli przyzwyczajeni, że z Zorą się nie dyskutuje. Niektórzy byli nawet wdzięczni, że „zwyczajni” Marionetkarze mają ich pod opieką, w przeciwieństwie do wiecznie knujących coś Fyortersoli.
Na puentę Opętańca młody mężczyzna burknął coś pod nosem, zgoła nie dorośle, a jego towarzyszka zmierzyła Franka oceniającym i jakby zapamiętującym go spojrzeniem. Po tym się oddalili.

Frank z pewnością był skupiony na parze, więc to uczepiona jego barku, lewitująca Velo zauważyła drgnięcie dziewczyny (?) na jego „zajęcie się Marionetką”. Tamta mocniej zmięła materiał, słuchając wymiany zdań. Była naprawdę zgrabnie wykonana – srebrzyste płytki miały jednakowy, trapezoidalny kształt i zachodziły jedna na drugą, a tylko jej drobną twarz stworzono z jednego kawałka, przez co wyglądała jak pąk wyrastający spośród listków lub origami. Włosy miała jasne, prawie białe i ścięte na wysokości brody, a na buzi gościł niepewny wyraz. Wpatrywała się we Franka ze drżeniem jeszcze większym niż gdy byli z nimi jeszcze poplecznicy Zory, zaś Velo nadal miała wrażenie jakby tabun mrówek bez wytchnienia maszerował jej od szyi aż po czubki kciuków. Zmarszczyła brwi, próbując nazwać to nieprzyjemne doznanie, bo przecież czuła je już wcześniej! A to wydawało się ważne.
Wtedy też z uliczki od strony Marionetki wypadła kolejna postać. Pędem skierowała się w ich stronę i niemal bez tchu stanęła między Marionetką a Frankiem i Velo.
— Nic wam nie jest?
Nieznajomy był dosyć niski, jeszcze niższy od Marionetki, i zupełnie łysy. Jego opalona skóra lśniła od potu.



Skwer w centrum miasta  - Page 6 Icegif-935

And I've seen your flag on the marble arch
And love is not a victory march
It's a cold and it's a broken Hallelujah

Powrót do góry Go down





avatar
Gif :
Skwer w centrum miasta  - Page 6 5PUjt0u
Godność :
Boone
Wiek :
26
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
181 cm/ 76 kg
Znaki szczególne :
Ślad po oparzeniu na całej lewej stronie twarzy
Pod ręką :
Plecak, troszkę pieniędzy i oczywiście niedziałający telefon
Broń :
Krótki miecz lub pistolet jako skrzydła
Zawód :
doręczyciel przesyłek
https://spectrofobia.forumpolish.com/t263-frank-boone https://spectrofobia.forumpolish.com/t1084-frank
FrankŻelazna Melodia
Żelazna Melodia
Re: Skwer w centrum miasta
Pon 15 Sie - 14:29
Mężczyzna zacisnął usta, obserwując oddalających się strażników. Dopiero gdy ci zniknęli mu z pola widzenia, odetchnął głębiej, jakby napięcie całe z niego schodziło. Czuł w żyłach adrenalinę mimo, że z wierzchu przez całą rozmowę starał się wyglądać na opanowanego. Rzadko kiedy wchodził w konfrontację... Z kimkolwiek. Pokręcił krótko głową i zerknął na Velo, która w międzyczasie zdążyła uczepić się jego barku. Znów błysnęła mu w głowie myśl, jak daleko ta drwina z niej jeszcze zajdzie. Zaczął dochodzić powoli do wniosku, że to może niekoniecznie żart go pcha w to wszystko coraz dalej.
- Może jestem hipokrytą.
Mruknął cicho kwitując całą sytuację, zupełnie jakby chciał powiedzieć coś, co jak mniemał, zapewne cisnęło się kotce na usta. Westchnął cicho i przeniósł wzrok na marionetkę, nieco już zmęczony, był to bowiem długi dzień. Zmierzył ją dokładnie wzrokiem i z lekką konsternacją spostrzegł, że ta jest jeszcze bardziej przerażona, niż wcześniej, czego nie potrafił zrozumieć. Przecież dopiero co ją uratował od tych świrów, którzy mogli jej coś zrobić. Skrzywił się nieco, ale nie skomentował tego, w zamian jako pierwsze kierując do niej pytanie.
- O co właściwie tym dzieciakom chodziło? Nie wyglądasz na handlarza narkotyków, żołnierza, ani nawet zbója. W tych okolicach nie łazi się samemu o tej godzinie...
Otworzył usta, by coś jeszcze dodać, ale wtedy jakiś nieznajomy wparował między nich, znów przerywając konwersację, na którą opętaniec miał szczerą nadzieję. Chciał ocenić, czy skoro już złamał własny kodeks i zainterweniował, to zrobił to słusznie. Zmierzył łysola wzrokiem, który wyrażał niezadowolenie.
- Nie... Nic nam nie jest. Jestem dużym chłopcem, poradzę sobie z ewentualnym atakiem marionetki, więc mógłby Pan oddalić się.
Pokręcił krótko głową, po czym zerknął na Velo, by zobaczyć jej reakcję na całe starcie. Szczęśliwie usłuchała jego rady i nie mieszała się w całe zajście, jedynie obserwowała.

Powrót do góry Go down





Velo
Gif :
Skwer w centrum miasta  - Page 6 5PUjt0u
Godność :
obecnie Velonika Cheshire
Wiek :
dziarskie, piętnastoletnie ciałko
Wzrost / Waga :
150cm / 40kg
Znaki szczególne :
jarzące się, złote oczy
Pod ręką :
Sakwa ściągana rzemieniem, na długim pasku, wisi na gałęzi obok, zaraz obok lekkiej opończy: przekąski, Pyskata Busola, zwój liny, puste fiolki na eliksiry, dobry humor i problemy egzystencjalne
Broń :
sztylecik w sakwie
Zawód :
Przygodystka!
Stan zdrowia :
MARTWA. Ups.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t792-velonika-cheshire https://spectrofobia.forumpolish.com/t295-koniec-koncow-wszystkie-kawalki-zloza-sie-w-calosc https://spectrofobia.forumpolish.com/t991-all-you-need-is-love-and-a-cat#14347 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1123-velo
VeloDuchowa Zguba
Tamci odchodzili, a Frank w tym czasie mamrotał jakieś niekoherentne samooceny. Może to dlatego, że zaczynał pachnieć burzą, a po skórze kotki rozchodziły się przyjemne, choć niewidoczne nawet dla niej błyskawice. Może sam też był niespokojny, choć dotąd świetnie to ukrywał. Ba, ukrywał! Tłumił w sobie tak skutecznie, że Velo sądziła, że nic go ta napięta sytuacja nie obeszła!
Poruszyła ramionami, napawając się elektrycznością w powietrzu. Elektrycznością emanującą od Franka, mimo że nie była prawdziwa i sam zainteresowany nie był w stanie jej wyczuć. To odczucie należało tylko do Veloniki i bardzo, ale bardzo była z tego zadowolona.
Prąd w żyłach mieszał się jednak z czymś innym, a to z kolei ją złościło – złościło, bo nie była w stanie powiedzieć skąd pochodziło. Odwrócili się do Marionetki i choć Opętaniec zadał szereg pytań, kukiełka tylko popatrywała na nich, zaciskając usta. Sprawiała wrażenie kogoś, kto w każdej chwili może uciec, kto bardzo chce uciec, ale boi się, że po odwróceniu wystawi się na cios.

A potem jeszcze pomyliła niepokój z frustracją. Wydało się to takie oczywiste chwilę po tym jak zapachniał Frank i wtedy, gdy obcy mężczyzna chwycił laleczkę za nadgarstki.
— No już, rybko, puść — nalegał, patrząc tamtej prosto w oczy, i uwolniwszy dłonie kukiełki pokazał naszej parze wysuwane z kostek dłoni szpony, które Marionetka dotąd skutecznie chowała. Nie trzeba wspominać, że puszczony luźno muślin spódnicy nosił ślady podłużnych nacięć.
— Darcy ma trudności z… napadami złości — dokończył już ze znaczniej mniejszą swadą, wolniej i ciszej, bo Velo właśnie lewitowała centymetry od szponów Marionetki, przyglądając się im z uwagą dziecka pierwszy raz oglądającego mrówki pod lupą. Zsunięty koc opadł bez słowa na bruk pomiędzy nią a Frankiem.
Chciał dodać, że pewnie bała się, że może ich skrzywdzić, ale wtedy kotka wyciągnęła swoje łapki i zmaterializowała własne stalowe szpony, choć tylko Frank przy odrobinie chęci zauważyłby, że nie wyglądają mu na specjalnie prawdziwe. Bardzo autentyczne były jednak dla pozostałej dwójki – mężczyzna odskoczył, a Darcy ruszyła na Velo.



Skwer w centrum miasta  - Page 6 Icegif-935

And I've seen your flag on the marble arch
And love is not a victory march
It's a cold and it's a broken Hallelujah

Powrót do góry Go down





avatar
Gif :
Skwer w centrum miasta  - Page 6 5PUjt0u
Godność :
Boone
Wiek :
26
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
181 cm/ 76 kg
Znaki szczególne :
Ślad po oparzeniu na całej lewej stronie twarzy
Pod ręką :
Plecak, troszkę pieniędzy i oczywiście niedziałający telefon
Broń :
Krótki miecz lub pistolet jako skrzydła
Zawód :
doręczyciel przesyłek
https://spectrofobia.forumpolish.com/t263-frank-boone https://spectrofobia.forumpolish.com/t1084-frank
FrankŻelazna Melodia
Żelazna Melodia
Re: Skwer w centrum miasta
Sob 10 Wrz - 14:06
Opętaniec otworzył na moment usta, spoglądając na marionetkę i jej niezwykłe uzbrojenie. Nagle stracił jakoś zaufanie do tej osobistości, na pewno przestał zakładać, że jest niewinną istotą. Bóg wiedział ile osób zginęło od tych pazurów, ale Frank postanowił nie myśleć o tym. Po chwili zacisnął usta z pewną dozą frustracji, zwęził również oczy.
- Nie wiem czyja to marionetka i w sumie mało mnie to obchodzi, ale moglibyście łaskawie trzymać w lepszym miejscu uzbrojone panienki, które nie kontrolują emocji?
Założył ręce na piersi i wykrzywił nieco usta. Drażniło go nieco, że mimo wyraźnej próby pomocy, najprawdopodobniej zostałby zaatakowany przez to coś. Nie był pewien, jakby sobie z tym poradził, bo każde stworzenie w tym cholernym wymiarze było unikatowe i często dziwaczne. Opętaniec chciał coś jeszcze dodać, ale wtedy przypomniał sobie o Velo, o której trochę zapomniał w całej tej sytuacji. Spostrzegł, że ta przygląda się marionetce niebezpiecznie blisko, a późnej tworzy coś na swoich rękach przypominające szpony Darcy. W jednej chwili dopadł do niej i wystawił skrzydło odgradzając ją od marionetki.
- EJ! - krzyknął - Spokojnie żesz na litość boską... Idźcie może łaskawie do domu, co? - spojrzał na Velo - My też tam zmierzamy. Mogłabyś nie bawić się magią.
Sapnął poirytowany i odsunął się, o ile marionetka zaprzestała ataku. Tego jeszcze tylko brakowało, żeby polała się tu krew. Doprawdy nie miał pojęcia, po co targał to dziewczę ze szpitala...

Powrót do góry Go down





Velo
Gif :
Skwer w centrum miasta  - Page 6 5PUjt0u
Godność :
obecnie Velonika Cheshire
Wiek :
dziarskie, piętnastoletnie ciałko
Wzrost / Waga :
150cm / 40kg
Znaki szczególne :
jarzące się, złote oczy
Pod ręką :
Sakwa ściągana rzemieniem, na długim pasku, wisi na gałęzi obok, zaraz obok lekkiej opończy: przekąski, Pyskata Busola, zwój liny, puste fiolki na eliksiry, dobry humor i problemy egzystencjalne
Broń :
sztylecik w sakwie
Zawód :
Przygodystka!
Stan zdrowia :
MARTWA. Ups.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t792-velonika-cheshire https://spectrofobia.forumpolish.com/t295-koniec-koncow-wszystkie-kawalki-zloza-sie-w-calosc https://spectrofobia.forumpolish.com/t991-all-you-need-is-love-and-a-cat#14347 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1123-velo
VeloDuchowa Zguba
Mężczyzna nie zdołał wytknąć Frankowi, że jeszcze przed chwilą kazał mu spadać, bo „z jedną Marionetką sobie poradzi”, bo dalej wszystko potoczyło się bardzo szybko.
I to nie była wina Velo, wcale! Kotka chciała tylko zobaczyć pazury! I stworzenie własnych, niemal identycznych, też było instynktowne, a nie celowe! Tak bardzo spodobał jej się ten egzotyczny pomysł na broń (od kiedy to ona lubiła broń?), że wyobraziła sobie co by było, gdyby prawdziwy kot miał takie prawdziwe (ale ogromnie długie) szpony. No i się stało. Zaskoczona otworzyła buzię, bez słowa patrząc na owoc jej imaginacji. Ominęły ją wówczas reakcje nieznajomych i dopiero zasłona z metalowych piór Franka, który w samą porę zdążył odgrodzić ją od Marionetki wyrwała ją z zaskoczenia, albo stanu podobnego doń, skoro zaskoczenia odczuwać nie mogła.
Darcy w tym czasie nie wyhamowała i bardzo malowniczo (i melodyjnie) stuknęła pazurami i czółkiem o metal frankowego skrzydła. Zainteresowany poczuł to pewnie jako wstrząs i odepchnięcie, jednak Marionetka klapnęła na tyłek i była tak samo zaskoczona jak Velo swoimi pazurami. Kotka schowała je zaraz za plecy i wyjrzała zza ochronnej kotary, popatrując na laleczkę zupełnie niewzruszona tym atakiem. Zachowywała się jak kilkuletni dzieciak, nieświadomy zagrożeń i konsekwencji czynów. (I pewnie na takim mentalnym etapie teraz była.)
Mężczyzna z kolei prędko podszedł do Marionetki i próbował ją podnieść, pozbierać z bruku, jednak jak wiadomo kukiełki są znacznie cięższe niż na to wyglądają. „Poszkodowana” nie zamierzała wstawać i równie dziecięcym i ciekawskim wzrokiem patrzyła na Velonikę. Wyparowały z niego napięcie i frustracja i zostało tylko drobiazgowe, niemal namolne spojrzenie, jak gdyby Marionetka nagle poczuła się bezpieczna. Obie się na siebie gapiły, ignorując opiekunów, a nieznajomy próbował kontynuować, nieco wzburzony:
— Przecież gdyby miała wam zrobić krzywdę to by się nie powstrzymywała — machnął ręką w kierunku przecięć w sukience — tylko zrobiła wam krzywdę! Można powiedzieć, że raczej to pańska… siostra? zaatakowała nas! Darcy jest jak dziecko: wszystko ją interesuje, nie rozumie do końca świata i nawet jeszcze nie mówi! Ożywiłem ją dosłownie parę dni temu. Wyszła na spacer, ale długo nie wracała, więc zacząłem szukać. Co się właściwie stało? Czymś ją zdenerwowaliście? Czy was sprowokowała?
Dziewczęta z kolei od gapienia z daleka przeszły do gapienia się z bliska. Velo zanurkowała powoli pod skrzydłem Franka, a Darcy z siedzenia podniosła się na klęczki, kończąc nos w nos z kotką. Velo czuła błyskawice w żyłach i jeszcze coś – fale ciepła, jakby płynne słońce albo płyny miód oblewały jej ramiona i szyję.



Skwer w centrum miasta  - Page 6 Icegif-935

And I've seen your flag on the marble arch
And love is not a victory march
It's a cold and it's a broken Hallelujah

Powrót do góry Go down





avatar
Gif :
Skwer w centrum miasta  - Page 6 5PUjt0u
Godność :
Boone
Wiek :
26
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
181 cm/ 76 kg
Znaki szczególne :
Ślad po oparzeniu na całej lewej stronie twarzy
Pod ręką :
Plecak, troszkę pieniędzy i oczywiście niedziałający telefon
Broń :
Krótki miecz lub pistolet jako skrzydła
Zawód :
doręczyciel przesyłek
https://spectrofobia.forumpolish.com/t263-frank-boone https://spectrofobia.forumpolish.com/t1084-frank
FrankŻelazna Melodia
Żelazna Melodia
Re: Skwer w centrum miasta
Nie 2 Paź - 18:29
Frank cóż... Nie był tak beztroski, jak Velo, która najwyraźniej dobrze bawiła się w tej całej sytuacji. Sapnął poirytowany, gdy marionetka wylądowała na ziemi, było w tym również trochę ulgi, bo równie dobrze mógłby nie zdążyć i teraz mieliby trupa na ulicy. Zerknął na dziewczynę, czy jeszcze żyje, a ta najwyraźniej kompletnie się niczym nie przejęła. Opętaniec nastroszył się nieco z frustracji, bo był już naprawdę na skraju cierpliwości. To był ciężki dzień, jeszcze zabrał tę dziewczynę, co okazało się chyba najgłupszym pomysłem w tym roku, a teraz to... Nie miał jednak czasu zwrócić uwagę swojej niby narzeczonej, bo musiał zmierzyć się z właścicielem marionetki. Zwrócił ku niemu wzburzone spojrzenie.
- Gdyby nas zaatakowała, to marnie skończyłoby się zarówno dla niej, jak i dla ciebie. - wskazał na niego palcem - Gówno jej zrobiliśmy. Napadła ją straż i chciała ją wypędzić, powiedziałem im, by spieprzali. Może jednak mii rację, patrząc na to wszystko...
Zacisnął usta i spojrzał na kotkę. Była dziwna, naprawdę dziwna. Pomijając to, że miała amnezję, to jeszcze te jej dziwne czary oraz beztroskie podejście, jakby nie miała tych parunastu lat, a sześć. Niczym więc jak małolata chwycił ją i odciągnął od marionetki, która pazurami mogłaby rozplatać jej gardło w ułamek sekundy. Cóż za durnote mieli w głowach ci lustzanie...
- Przede wszystkim to zastanawia mnie po co tworzysz marionetki ze szponami zdolnymi do cięcia ludzkiego mięsa. - wypluł z niezadowoleniem, mimo że dobrze wiedział po co - Dzieci mają to do siebie, że są durne, ale nie mogą nikomu zrobić krzywdy. Nie chciałbyś wiedzieć, co by się stało, jakbyś im do łapy dał glocka.
Obrzucił nieprzyjemym spojrzeniem marionetkarza i jego twór, po czym cofnął się parę kroków, ciągnąc za sobą Velo. Czas w końcu do domu, bo nie da rady na ulicy nawet pięciu minut dłużej.
- Późno się robi, chodź.
Rzucił do dziewczyny.

Powrót do góry Go down





Velo
Gif :
Skwer w centrum miasta  - Page 6 5PUjt0u
Godność :
obecnie Velonika Cheshire
Wiek :
dziarskie, piętnastoletnie ciałko
Wzrost / Waga :
150cm / 40kg
Znaki szczególne :
jarzące się, złote oczy
Pod ręką :
Sakwa ściągana rzemieniem, na długim pasku, wisi na gałęzi obok, zaraz obok lekkiej opończy: przekąski, Pyskata Busola, zwój liny, puste fiolki na eliksiry, dobry humor i problemy egzystencjalne
Broń :
sztylecik w sakwie
Zawód :
Przygodystka!
Stan zdrowia :
MARTWA. Ups.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t792-velonika-cheshire https://spectrofobia.forumpolish.com/t295-koniec-koncow-wszystkie-kawalki-zloza-sie-w-calosc https://spectrofobia.forumpolish.com/t991-all-you-need-is-love-and-a-cat#14347 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1123-velo
VeloDuchowa Zguba
Do Velo niekoniecznie docierała zaciekła dyskusja mężczyzn – koniec końców nikomu nic się nie stało, prawda? – i większość dialogu ginęła w studni spojrzenia dziewczyny przed nią.
— Po co? Pod kamieniem pan żyjesz? — Nieznajomy parsknął, zezłoszczony. W głębi piersi kotki zadudniło. — Sam pan przegonił tych łobuzów! Zorczycy stają się nie do zniesienia! I pomyśleć, że z tymi samymi Marionetkarzami walczyłem przeciwko morijskiej zarazie. Nadęci, zaślepieni głupcy.
Potoczył spojrzeniem po pustoszejącym placu.
— Niemożliwe, żeby Ludzie się poddali, więc mamy większe problemy niż szukanie zwady między sobą. A te tępaki próbują wywołać bójkę z każdym, kto stanie im naprzeciw, jakby siła miała rozwiązać wszystkie problemy. To nie idzie w dobrą stronę… — Teraz jego wzrok spoczął na obu dziewczętach: tej u jego stóp oraz kotce, która zaciekle szamotała się w objęciach Franka – bardziej jednak jak naburmuszona nastolatka niż maszyna do zabijania, którą niegdyś była. W końcu stanęła obok Opętańca, jednak buńczuczna mina i założone na piersi ręce dobitnie oznajmiały co myśli o pójściu stąd (razem z nim). Czerpała siłę z tego dudnienia w piersi, z każdego głuchego uderzenia serca – i każde mówiło, że jeśli jej kochany jeszcze raz zrobi coś wbrew jej woli to żarty się skończą i na niego nakrzyczy!
Marionetkarz z kolei westchnął wtedy z rezygnacją i tylko machnął na nich ręką.
— Rozejdźmy się, panie. Dzieci są tylko dziećmi i wyraźnie musimy ich bardziej pilnować. A pilnujcie się dobrze, bo coś wisi w powietrzu. — Ściszył głos. — Niesnaski między Solami i Zorczykami dawno już wyszły poza poszturchiwanki i ptaszki śpiewają, że szykuje się coś paskudnego. Jeśli możecie, wyjedźcie z miasta.

Velonika spojrzała na niego ze zdziwieniem, ale złość tląca się w serduszku nakłaniała do zignorowania mężczyzny, który zdenerwował Franka, który z kolei odbił to sobie na niej! Wydęła więc tylko usta i zignorowała jegomościa, ale do Marionetki pomachała z lekkim sercem, krzycząc „do zobaczenia!” jak gdyby zamierzała jeszcze wrócić. Laleczka przekrzywiła głowę i – u licha! – uśmiechnęła się radośnie, a kotka roześmiała się, czując łaskotanie na całym ciele. To uczucie zupełnie wymyło złość skierowaną ku Frankowi. Miał chłopak szczęście!
Poszła jednak sama, bez słowa, nawet się na niego nie oglądając. Na placu ubywało ludzi, co było dosyć niespotykane jak sobie z zaskoczeniem uświadomiła. Wiedziała, że Miasto Lalek nie jest miastem, które zasypia, nie tak zupełnie. Stare Miasto zwykle pulsowało życiem i ruchem i nawet taki lekkoduch jak ona czuł, że coś jest nie tak. Postawiła uszy i nastroszyła ogon, ale nie była pewna czego się spodziewa. W końcu zdecydowała się ruszyć dalej – i nie zaszła dalej niż trzy kroki, bo z kamieniczki obok wypadła wysoka Dachówka o burzy mahoniowych włosów.
— Chocolate! — wrzasnęła i złapała ją za ramiona. A Velo znała i nie znała tej kobiety, ale Kitty nigdy dobrze nie przyjmowała odmowy, przytknęła więc przed ten uparty koci nos plakat z jej podobizną – plakat, który był rozwieszony gęsto po centrum Miasta, plakat osoby zaginionej. (Naprawdę totalnie niezwiązany z ucieczką z Kliniki.) Frank mógł zaobserwować jak Kitty Cheshire najpierw na nią wrzeszczy, a potem zamyka młodszą siostrę w ramionach.

[zt]



Skwer w centrum miasta  - Page 6 Icegif-935

And I've seen your flag on the marble arch
And love is not a victory march
It's a cold and it's a broken Hallelujah

Powrót do góry Go down





Sponsored content

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach