Wyprawa po pierścień

Wilk
Gif :
Wyprawa po pierścień 2aDwF1P
Godność :
Caspian Grizzled aka Wilk.
Wiek :
Wizualnie jakieś 28 lat.
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
180 cm | 71 kg
Znaki szczególne :
Blizna na udzie. | W Krainie Luster: wilcza głowa zamiast ludzkiej; skóra w kolorze smoły.
Pod ręką :
Drewniana laska, paczka papierosów, benzynowa zapalniczka, leki przeciwbólowe, telefon.
Broń :
Drewniana laska i zabójczy urok osobisty.
Zawód :
Zawodowe pożeranie ludzi; biznesmen; właściciel kasyna.
Stan zdrowia :
Kuleje na prawą nogę.
Specjalne :
Grafik-Koder
https://spectrofobia.forumpolish.com/t543-wilku https://spectrofobia.forumpolish.com/t625-woof-woof https://spectrofobia.forumpolish.com/
WilkLudożerca
Wyprawa po pierścień
Nie 17 Maj - 0:27
  Drewniany budek postawiony został na rozstroju dróg i był główną noclegownią, a zarazem atrakcją przejezdnych. W karczmie jak zawsze było głośno i tłoczno. Skąpo ubrane kelnerki zgrabnie manewrowały między pijanymi gości, by dostarczyć im przepełniony kufel piwa. Jedna z nich znalazła się właśnie obok stolika, przy którym zasiadała Diana. Dziewczyna położyła naczynie na drewnianej powierzchni i posłała liderce bractwa szeroki, acz niezwykle sztuczny, uśmiech. Zapewnie myślała, że kobiecie i tak będzie bez różnicy nastawienie pracownicy, wszakże wszyscy byli tutaj odurzeni korzennym trunkiem. Upewniła się, że Dianie niczego więcej nie potrzeba i oddaliła się na zaplecze kuchenne.
  Nie było to jednak miejsce, gdzie ludzie przychodzili zaczerpnąć spokoju. Harmider i wieczne bójki były dla klientów codziennością, również niebezpieczne okolice Upiornego Miasteczka zdawały się podsycać nieprzystępność tego miejsca. A mimo wszystko goście, którzy akurat nie spali pod własnym stolikiem, czy nie brali udziału w bójkach, zdawali się cieszyć tym niepokojącym klimatem karczmy.
  Nasza bohaterka również nie pozostała w samotności na długo. Chociaż jej stolik znajdował się na samym końcu wyszynku, to właśnie tutaj z głośnym impetem wylądowała plecami na drewnianym blacie postać. Kobieta po chwili mogła dostrzec, że z ciemnego, gdzieniegdzie postrzępionego płaszcza, wystawał jasny ogon, a w miejscu głowy widoczne dwa, średniej wielkości stożki, które z początku wyglądały jakby chciały się przebić przez cienki materiał kaptura. Dachowiec. Tym właśnie była nieszczęśnica, która z hukiem zakłóciła spokój Panny Cardan. Nad jej zwiniętym z bólu ciałem stał wysoki mężczyzna, którego ciało chwiało się od nadmiaru alkoholu.
  – Cholerny pchlarzu, oddawaj mój wisior! – rozległ się donośny głos mężczyzny, a zaraz po tych słowach sięgnął ręką dość nieudolnie w stronę swojego skórzanego pasa, przy którym wisiał futerał ze średniej wielkości ostrzem. Wraz z flegmatycznie wysuwającym się mieczem, kotka poczęła machać  rękoma, chcąc tym samym odgonić rzucone w jej kierunku oskarżenie. Zerknęła kątem oka w stronę kufla, do którego wpadł jej pukiel popielatych włosów, by po chwili posłać niewinne spojrzenie napastnikowi.
  – Kochaniutki, żadnego Twojego wisiora nie mam, to jakieś nieporozumienie! – rzuciła w obronie kotka. – Moja partnerka to potwierdzi! – dodała zaraz, rzucając wymowne spojrzenie albinosce. Mężczyzna dopiero po słowach Dachowca powędrował spojrzeniem w stronę Cardan, marszcząc krzaczaste brwi. Nie trwał długo w bezruchu i ciszy, wysuwając swój miecz do końca i wymierzając go w stronę Diany:
  – Pewnie obie to uknułyście, ladacznice! – jednym, choć niezwykle chwiejnym i nieporadnym ruchem ostrza, mężczyzna zrzucił ze stolika kufel piwa, którzy z trzaskiem rozbił się o drewnianą podłogę. Przybrał postawę bojową, gotów do wymierzenia w ich stronę kolejnego ciosu, tym razem prosto w rękę kotki. Ta natomiast nie odwróciła błagalnego spojrzenia od Diany, już nie oczekując od niej tylko potwierdzenia jej wcześniejszego kłamstwa, lecz dodatkowo pomocy!

Powrót do góry Go down





Diana
Gif :
Wyprawa po pierścień 4a8fd4f9cf6e221328ca4d9a6518b2cc
Godność :
Diana Candran
Wiek :
Wizualnie ma 25 lat
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
170 cm / 63 kg
Znaki szczególne :
Tatuaż = dwa karpie koi: czarny i biały, Proteza wykonana na Wyspach Księżycowych zamiast lewej ręki, fioletowe oczy, broń o delikatnej, srebrzystej poświacie
Pod ręką :
Katana i czemu Tyk nie zmienia opisów
Broń :
Daishō
Zawód :
Liderka Bractwa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t603-diana#5487 https://spectrofobia.forumpolish.com/t913-skarbic-diany https://spectrofobia.forumpolish.com/t1016-skladzik-diamentow https://spectrofobia.forumpolish.com/t1079-diana
DianaSiedem Nieszczęść: Chciwość
W jednym Candran musiała się zgodzić z debilem zakłócającym jej spokój. Kimkolwiek był szemrany typek, uszata abominacja zwana Dachowcem, to określenie cholerny pchlarz pasowało doskonale. Diana nie lubiła, gdy nie mogła cieszyć się ciszą, a w szczególności gdy sprawcą całego zamieszania byli pijacy i osoby ułomne.
Diana spojrzała chłodno na kotkę, lecz jej ametystowe spojrzenie szybko uciekło gdzieś w bok. Na miecz strącający właśnie zamówiony przez nią alkohol. To nie była jednak jedyna herezja, której Tropicielka doświadczyła w tym krótkim czasie.
Kłamstwa wypowiadane przez Dachowca były najmniejszym problemem przy naruszeniu własności Cienia oraz groźbie skierowanej w jego stronę. Toteż większa uwagę poświęciła mężczyźnie, na którego twarz skierowała swoje fioletowe spojrzenie.
- Jedno z was zapłaci za to piwo. - Odparła tonem, który wydawał się pasować do tej sytuacji jak eleganckie ostrze do zapijaczonej mordy szczerbatego pirata.
Nie była jednak na tyle naiwna by czekać z założonymi rękoma, gdy ktoś skierował w jej stronę scyzoryk. Nawet jeżeli jakość tego była poślednia i nie mogła się równać katanom Candran, to jego sztylecik mógł wyrządzić jakąś szkodę. Dość subtelnie Tropicielka cofnęła jedną dłoń z blatu, delikatnie obejmując palcami rękojeść swojego krótszego ostrza, która nadawało się o wiele lepiej do walki w ciasnych pomieszczeniach.
Szybkiedi spojrzenie na zastaną sytuację wystarczył, by w głowie wyszkolonej zabójczyni pojawił się dość konkretny plan działania. Jeżeli ta karykatura szermierza ośmieli się choćby spróbować użyć swojego ostrza, raz jeszcze obrazi Dianę, ta nie będzie zwlekać. Dłonią pozostającą na stole złapie za jego krawędź i szarpnie mocno w górę. Nie przejmowała się tym, że kotka wyląduje na ziemi - to nawet lepiej. Przede wszystkim jednak drewniany blat powinien sprawić, że półgłówek nie będzie w stanie się nawet obronić - ostrze jego miecza zostanie uderzone i nie będzie miał czasu by nad nim zapanować. Diana potrzebowała go znacznie mniej, by dobyć swój krótki miecz i zakończyć tę parodię walki jednym szybkim cięciem w tors mężczyzny.
Kobieta była pewna siebie - była wszak wyszkolonym Tropicielem, a przeciwko sobie miała kogoś, kto nie wyglądał nawet na trzeźwego. Nie dopatrzyła się w jego ruchach gracji właściwiej wyszkolonym szermierzom. Nawet gdyby jakimś cudem udało mu się zablokować jej atak - miała więcej narzędzi mogących mu przynieść śmierć, także sztyletów, którymi mogła łatwo zakończyć co rozpoczęła. Nawet jeżeli jej przeciwnik byłby silniejsi, w ocenie Diany nie będzie miał dość czasu by to wykorzystać.

Powrót do góry Go down





Wilk
Gif :
Wyprawa po pierścień 2aDwF1P
Godność :
Caspian Grizzled aka Wilk.
Wiek :
Wizualnie jakieś 28 lat.
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
180 cm | 71 kg
Znaki szczególne :
Blizna na udzie. | W Krainie Luster: wilcza głowa zamiast ludzkiej; skóra w kolorze smoły.
Pod ręką :
Drewniana laska, paczka papierosów, benzynowa zapalniczka, leki przeciwbólowe, telefon.
Broń :
Drewniana laska i zabójczy urok osobisty.
Zawód :
Zawodowe pożeranie ludzi; biznesmen; właściciel kasyna.
Stan zdrowia :
Kuleje na prawą nogę.
Specjalne :
Grafik-Koder
https://spectrofobia.forumpolish.com/t543-wilku https://spectrofobia.forumpolish.com/t625-woof-woof https://spectrofobia.forumpolish.com/
WilkLudożerca
Re: Wyprawa po pierścień
Pon 18 Maj - 23:05
  Zdawało się, że dzisiejszego wieczoru przyjdzie kotce odgrywać rolę ofiary. Najpierw trzaśnięcie plecami o drewniany stolik, a teraz upadek na ziemię. Wolała jednak nie wstawać i zostawić walkę tym, którzy się na tym najwidoczniej znali, obserwując z dołu dalszy przebieg wydarzeń.
  Mężczyzna burknął coś pod nosem, ale był widocznie zadowolony widokiem upadającej na ziemie kotki. Uśmiechnął się sam do siebie, kiedy cofnął swoje ostrze z zaskakującą szybkością jak na kogoś, kto jeszcze chwilę temu chwiał się na własnych nogach. Nie oznaczało to jednak, że jego następny atak okaże się tak celny, jak zdawać by się mogło po aparycji jego ciała. Był zdecydowanie większy od Diany, by wręcz nie powiedzieć, że był jak dwie takie. Niemniej był jedynie rozpustnym rozbójnikiem, który niemal zbyt dużego doświadczenia w walce, a już na pewno nie takiego, jaki posiadała Tropicielka. O swoim błędzie jednak dowie się w sposób brutalny i bolesny, bowiem krótkie ostrze Cienia wbiło się w jego pierś, przebijając nie tylko jego skórę i mięśnie, krusząc także jedno z żeber, ale przede wszystkim dumę. Pokonała go kobieta, której aparycja z pewnością przywodziła prędzej myśli o kruchości i pięknie, niźli szermierza z siłą przekraczająca niejednego mężczyznę.
  Nie była to rana śmiertelna, aczkolwiek mężczyzna potrzebował koniecznie medyka, dlatego dwaj, najprawdopodobniej znajomi napastnika, przeciągnęli jego otyłe ciało aż do wyjścia i zniknęli za masywnymi, drewnianymi drzwiami speluny. Zgromadzenie wokół przewróconego stolika Tropicielki zaczęło się powoli rozchodzić i wracać do swoich wcześniejszych czynności — picia, śpiewania jakichś pijackich ballad i czerpania ogólnej przyjemności z obecności w przetłoczonej, śmierdzącej alkoholem i potem karczmie.
  Po skończonej i wygranej przez Diane walce, kotka podniosła się z ziemi i otrzepała tył płaszcza, robiąc przy tym naburmuszoną minę, kiedy jej oczy dostrzegły nową dziurę w materiale okrycia, powstałą podczas obrotu stołem. Dodatkowo odczuła przeszywający ból w prawiej miednicy, najwidoczniej dwa upadki pod rząd na twardą powierzchnię dały się wreszcie we znaki Dachowcu, kiedy potencjalne zagrożenie zostało zażegnane, a adrenalina zaczynała z niej uchodzić. Oburzająco zerknęła na pośredniczkę swoich cierpień, jednak zamiast obrzucić ją ciągiem epitetów, klasnęła głośno w dłonie i zgięła się w pasie, by móc się lepiej przyjrzeć swojej bohaterce, a przy tym rozprostować obolałe mięśnie. To nie odpowiednie miejsce i pora na zuchwałość, zwłaszcza po tym kiedy była świadkiem zalążka umiejętności Cienia.
  — Wspaniały pokaz! — klasnęła ponownie, uśmiechając się od ucha do ucha. — Za takie coś należy wznieść toast! — rozejrzała się po karczmie i uniosła lewą dłoń do góry, przywołując tym samym kelnerkę, która i tak pędziła w ich stronę, by posprzątać powstały podczas potyczki bałagan. Razem z jakimś zapijaczonym i szczerbatym ochotnikiem, podniosła stół i przystąpiła wycierania podłogi szmatą, której zapach działał na wyostrzone zmysły kotki wręcz odurzająco. Położyła na ramieniu pracownicy rękę, ta zaś pod uściskiem dłoni, podniosła się z kolan i spojrzała na kotkę pytająco.
  — Kochana! Nie czas na sprzątanie, przynieś nam dwa kufle i dzban piwa! Powiedz Thedel'owi, że wróciła Judith. — dodała zerkając na widocznie zdezorientowaną kelnerkę. Kotka machnęła zbywająco dłonią, co by pośpieszyć młódkę do działania, po czym sama zajęła miejsce na ławie obok. Ta na szczęście nie uległa zniszczeniu, ponieważ jej nogi przybite były gwoździami do ziemi. Kiwnęła głową, informując Diane, by też spoczęła na swoim wcześniejszym miejscu i rzekła w jej stronę:
  — Sama powiedziałaś, że któreś z nas zapłaci za piwo. — dodała szybko jakby na usprawiedliwienie swojego zaproszenia, a tym samym w obronie przed widocznym niezadowoleniem ze strony Panny Candran na myśl o towarzystwie kotki.
  Milczała, aż do ponownego zjawienia się wyzywająco ubranej dziewczyny, która w towarzystwie pobrudzonego od piwa i potrawki fartuchu, a także z wielką tacą, przykuła uwagę kotki bardziej, niż powinna. Zlustrowała ją wzrokiem pełnym pożądania, jakby właśnie patrzyła na coś niezwykle apetycznego.
  — Prawdziwy z Ciebie wojownik, co? — zagaiła po dłużej ciszy, odprowadzając kelnerkę wzrokiem, która uprzednio jeszcze napełniła ich kufle trunkiem. Złapała za swój i upiła duży łyk, po czym wytarła usta wierchem dłoni, pozbywając się pozostałości po pianie. Nie pozostawiła jednak Dianie zbyt wiele czasu na odpowiedź:
  — Nie będę ukrywać, że zaimponował mi ten drobny pokaz szermierskich umiejętności. — kontynuowała, zaś na jej twarzy pojawił się przenikliwy uśmiech. Pochyliła się w stronę blatu, oparła o niego łokcie, rozejrzała się wokół, jak gdyby harmider nie był wystarczająco głośny, aby zagłuszyć jej konspiracyjny szept:
  — Potrzebny mi ktoś taki. — dokończyła, wbijając spojrzenie w ametystowe oczy Tropicielki. Oczywiście zdawała sobie sprawę, że nic w tym świecie nie jest za darmo, dlatego z pomocą, jakby przekonywująco, by białowłosa szybko nie straciła nią zainteresowania, przyszedł szelest rozbijających się o siebie złotych monet, które w burym woreczku dawały znać iż bynajmniej nie jest ich mało. Czy to jednak będzie wystarczające, by Diana zgodziła się wysłuchać planów Nocnego Muzykanta?

Powrót do góry Go down





Diana
Gif :
Wyprawa po pierścień 4a8fd4f9cf6e221328ca4d9a6518b2cc
Godność :
Diana Candran
Wiek :
Wizualnie ma 25 lat
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
170 cm / 63 kg
Znaki szczególne :
Tatuaż = dwa karpie koi: czarny i biały, Proteza wykonana na Wyspach Księżycowych zamiast lewej ręki, fioletowe oczy, broń o delikatnej, srebrzystej poświacie
Pod ręką :
Katana i czemu Tyk nie zmienia opisów
Broń :
Daishō
Zawód :
Liderka Bractwa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t603-diana#5487 https://spectrofobia.forumpolish.com/t913-skarbic-diany https://spectrofobia.forumpolish.com/t1016-skladzik-diamentow https://spectrofobia.forumpolish.com/t1079-diana
DianaSiedem Nieszczęść: Chciwość
Re: Wyprawa po pierścień
Wto 19 Maj - 23:56
Cięcie było czyste, choć zadało mniejsze obrażenia niż Candran liczyła, a może raczej nieoczekiwana pomoc sprawiła, że gbur nie był w stanie wykrwawić się konając długie godziny.
Wizja powolnego zgonu o wiele bardziej odpowiadała Dianie niż ratunek z rąk jego towarzyszy, którzy na pewno byli wspaniałymi druhami. Tyle że ich wartość nie była wiele wyższa niż wartość lodówki na Syberii - choć ta jednak może się przydać, żeby się ogrzać przy skrajnym temperaturach.
Trzeba było schować ostrze, uprzednio wycierając je o skraj płaszcza. Gdy miecz spoczął w pochwie przywieszonej przy pasie Cienia, Diana spojrzała na kotkę.
Z dwóch drani, którzy zakłócili jej spokój pozostała tylko ona, a wiec zgodnie z wypowiedzianymi słowami to ona będzie musiała zapłacić za alkohol.
Stała niewzruszenie do czasu, aż kotka wykonała swoje zadanie - zamówiła alkohol, wtedy Diana podeszła do zajmowanego przez siebie wcześniej miejsca i usiadła, opierając się wygodnie.
Czy była wojownikiem? W pewnym sensie owszem. Potrafiła walczyć i nie musiała obawiać się stawania naprzeciwko szermierzy, których spotykała na swojej drodze. Jednak jeżeli już miała walczyć z rzeczywistymi przeciwnikami - którzy nie byli Koszmarami - wolała atakować z ukrycia, tak by nie dać komuś szansy na dobycie oręża. Tak, Candran sama siebie określiłaby raczej zabójcą, niż wojownikiem.
Zamyślenie w jakie wpadła kobieta sprawiło, że zupełnie nie zwróciła uwagi na kotkę, która przyglądała się kelnerce. W zasadzie niespecjalnie przejmowała się marudnym pchlarzem, który najwyraźniej czegoś od niej chciał.
Bez wątpienia Dianie spodobały się rzucane przez uszatą pochwały i chyba tylko dlatego jeszcze nie kazała jej spadać, a cierpliwie pozwalała jej mówić.
Jak się okazało Diana trafnie oceniła intencje kotki - czegoś od niej chciała. Ametystowe spojrzenie skierowane zostało na twarz Dachowca, gdy ten bezceremonialnie oznajmił, że potrzebuje kogoś takiego jak ona. Czy ona miała Candran za najemnika? Płatne ostrze, które wykona zadanie dla każdego, kto jej zapłaci? Otóż nie, Cień był chciwy i szybciej przebiłby jej pierś ostrzem, a zapłatę wzięła nie wykonując żadnego zadania.
- Do rzeczy. - Oznajmiła tylko krótko obojętnym głosem, patrząc z obojętnością na kotkę. Szybkim ruchem ręki chwyciła oferowane jej na zachętę monety, biorąc to tytułem opłaty od wysłuchania. Schowała pieniądze w wewnętrznej kieszeni swojego płaszcza, a następnie oparła łokieć o blat stołu i wsparła na swojej dłoni skroń. Zapowiadała się długa opowieść.
Dopiero w tej chwili Cień zaczął się zastanawiać kim jest osoba przed nią. Gadatliwą babą - to na pewno. Biorąc pod uwagę posiadane informacje - najpewniej trudniła się kradzieżą. Czy więc myśli, że Diana będzie ją chronić, gdy ona będzie próbowała kogoś okraść? Chce właściciela, który będzie chronić małego psiaka, gdy okaże się, że nagle zniknie płot zza którego ten szczeka na tych po drugiej stronie. Kpina.
Z drugiej strony Candran nie miała na najbliższy czas żadnych planów. Mogła więc wysłuchać kłaczka i rozważyć, czy chce się go bronić, czy cokolwiek tam pchlarz od niej oczekuje. Może nawet, jeżeli zapłata okaże się dostatecznie wysoka Diana zgodzi się wykonać to nudne zadanie.

Powrót do góry Go down





Wilk
Gif :
Wyprawa po pierścień 2aDwF1P
Godność :
Caspian Grizzled aka Wilk.
Wiek :
Wizualnie jakieś 28 lat.
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
180 cm | 71 kg
Znaki szczególne :
Blizna na udzie. | W Krainie Luster: wilcza głowa zamiast ludzkiej; skóra w kolorze smoły.
Pod ręką :
Drewniana laska, paczka papierosów, benzynowa zapalniczka, leki przeciwbólowe, telefon.
Broń :
Drewniana laska i zabójczy urok osobisty.
Zawód :
Zawodowe pożeranie ludzi; biznesmen; właściciel kasyna.
Stan zdrowia :
Kuleje na prawą nogę.
Specjalne :
Grafik-Koder
https://spectrofobia.forumpolish.com/t543-wilku https://spectrofobia.forumpolish.com/t625-woof-woof https://spectrofobia.forumpolish.com/
WilkLudożerca
Re: Wyprawa po pierścień
Wto 23 Cze - 18:59
  — Tak, tak, oczywiście.— rozłożyła ręce, uśmiechając się. Cierpliwość Diany, a raczej jej brak, wzbudziły w kotce mieszane uczucia. Miała nadzieje, że podczas ich współpracy kobieta zachowa pewne rzeczy dla siebie. Kotka może wyglądała na towarzyską i grzeczną, jednakże jak każdy posiadała pewne granice, które raz przekroczone, potrafiły wytrącić ją z równowagi. Szczególnie jeśli chodziło o interesy.
  — Będzie tego więcej. — skinęła głową w stronę ulatniającej się z jej rąk sakiewki i głośnym wyschnięciem pożegnała się z wczorajszym dorobkiem. Nie bez powodu ofiarowała Dianie przedwczesną zapłatę, żadne usługi nie były darmowe. Ta drobna zachęta miała przede wszystkim pokazać Candran, że warto wysłuchać Dachowca.
  — Mówi Ci coś nazwisko Rochembert? — zapytała i niezależnie od odpowiedzi Tropicielki, upiła łyk alkoholu, kontynuując:
  — Francis Rochembert był znanym alchemikiem, a jeszcze lepszym oszustem. Każdy chciał eliksir, który podobno dawał potężną siłę. Głupcy nie wiedzieli jednak, że to jedynie iluzja. Skubaniec mieszał tanie alkohole z jakimiś niegroźnymi ziołami, a potem zaklinał wywar, wywołując w głowie konsumenta obrazy, które ten chciał ujrzeć. Nawet plotkarze nie byli w stanie powstrzymać jego przekrętów. Po prostu się ich szybko pozbywał, zanim zdążyli narobić większych szkód. — urwała, kiedy kelnerka po raz kolejny zawitała przy ich stole, zostawiając na blacie talerz z zakąskami. Sięgnęła po ciepły kawałek chleba i kiedy upewniła się, że pracownica nie będzie w stanie ich podsłuchiwać, zwróciła swoją uwagę ponownie w stronę Diany.
  — Dążę do tego, że dorobił się sporego majątku i zginął, zanim zdążył z niego skorzystać. Właściwie nie dlatego, że zabrakło spadkobierców, koleś ukrył swoją fortunę gdzieś w podziemiach. Wystarczy tam pójść i wszystko zgarnąć. — wzruszyła ramionami i podniosła do góry rękę, jakby przerywając Dianie możliwość zabrania głosu, gdyby ta miała jakieś spostrzeżenia.
  — Wiem jak to brzmi i wiem jakie możesz mieć pytania. Skąd niby wiem, że majątek nadal tam jest i czemu ktoś wcześniej go nie zwinął? Cóż, powiedzmy, że musisz mi zaufać i uwierzyć w ten kawałek metalu. — zaśmiała się, wyciągając z kieszeni kluczyk na sznurku. Zakręciła go wokół palca i przyjrzała mu się dłuższą chwilę. Przedmiot wyglądał na stary, trzon klucza był długi i poprzecierany, a w niektórych miejscach zardzewiały.
  — Dzięki niemu dostaniemy się do piwnicy. To jak? — podniosła spojrzenie i zawiesiła je twarzy na białowłosej. Im szybciej wszystko ustalą, tym szybciej dotrą na miejsce zanim zacznie się ściemniać. Sama aura Upiornego Miasteczka była wystarczająco przytłaczająca, a co dopiero kiedy miejsce ognistej tarczy zajmował księżyc. Jeżeli Diana miała jakieś pytania czy obiekcje, teraz był na to czas.

Powrót do góry Go down





Diana
Gif :
Wyprawa po pierścień 4a8fd4f9cf6e221328ca4d9a6518b2cc
Godność :
Diana Candran
Wiek :
Wizualnie ma 25 lat
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
170 cm / 63 kg
Znaki szczególne :
Tatuaż = dwa karpie koi: czarny i biały, Proteza wykonana na Wyspach Księżycowych zamiast lewej ręki, fioletowe oczy, broń o delikatnej, srebrzystej poświacie
Pod ręką :
Katana i czemu Tyk nie zmienia opisów
Broń :
Daishō
Zawód :
Liderka Bractwa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t603-diana#5487 https://spectrofobia.forumpolish.com/t913-skarbic-diany https://spectrofobia.forumpolish.com/t1016-skladzik-diamentow https://spectrofobia.forumpolish.com/t1079-diana
DianaSiedem Nieszczęść: Chciwość
Re: Wyprawa po pierścień
Wto 30 Cze - 23:45
Czy Candran słuchała kotki? Owszem, nie lubiła lekceważyć zadania, które zgodziła się przyjąć i za które oczekiwała zapłaty. Nie oznacza to jednak, że sama futrzastoucha mogła liczyć na spojrzenie Cienia. Ametystowe oczy błądziły gdzieś po wnętrzu, szukając czegoś, czego nie były w stanie dojrzeć.
- Muszę? - Westchnęła teatralnie z obojętnością, zasłaniając palcami lekko otwarte usta. Na chwilę nawet spojrzała na kotkę. Groźby były zbędne, zresztą Candran nie zależało na zastraszeniu "zleceniodawcy". Liczyła jednak, że ten kudłacz zdaje sobie sprawę, że jeżeli spróbuje ją oszukać to skończy z ostrzem katany w brzuchu szybciej niż zdąży powiedzieć po japońsku "proszę, nie zabijaj mnie", a także szybciej niż można powiedzieć to w jakimkolwiek innym języku poza francuskim.
Francuzi słyną z tchórzostwa, więc na pewno mają jakieś krótkie dwuliterowe słowo przeznaczone do tego tylko, by móc błagać ewentualnego oponenta o litość. Istnieje szansa, że kotka mogłaby zdążyć wypowiedzieć te krótkie słowo.
Na szczęście Diana nie znała francuskiego, więc nie zrozumiałaby przesłania nawet, gdyby miała dość czasu, by cofnąć ostrze.
Analizowała słowa sierściucha. Czy obchodziło ją skąd kotka ma takie informacje? Niespecjalnie. Bardziej zastanawiała się, czy ta nie próbuje jej oszukać. Zwabić do swoich kumpli czekających w jakiejś losowej i nudnej grocie.
To jedna oznaczało, że Candran dostałaby swoją nagrodę. Musi tylko uważać, żeby nie pobrudzić jej nadto krwią.
Przez chwilę mogło wydawać się, że propozycja zostanie odrzucona. Diana co prawda przyjęła zapłatę, lecz gdy kotka tylko skończyła mówić ta zamiast odpowiedzieć wstała z zajmowanego przez siebie krzesła. Zrobiła nawet krok w stronę wyjścia, lecz wtedy przypomniała sobie o drobnym, niemalże nieistotnym detalu.
Przechyliła nieco głowę w lewą stronę, tak by kątem oka zerknąć na Dachowca.
- Po prostu prowadź. - Powiedziała, nie do końca jasno wyrażając się, by ta mówiła nieco mniej i ograniczyła się do informacji istotnych. Rochembert mógł być nawet brytyjską królową i papieżem w jednym, a niespecjalnie interesowałby pannę Candran. Istotne było zadanie i rzekomy skarb, który miał kryć się gdzieś w jakichś przeklętych podziemiach zamknięty w czymś, co dało się otworzyć kluczem kotki - a może to był tylko zwykły klucz?
Jaki był powód małej wiary Candran poza jakąś dawką wrodzonego cynizmu? Fakt, że zadanie brzmiało jak coś niezbyt wymagającego. Ukryty w jakiejś dziurze skarb. Dlaczego więc kotka potrzebowała do tego pomocy?
Z drugiej strony, czy przekonanie się, że Diana potrafi władać ostrzem i złożenie propozycji według wizji Cienia nie byłoby nierozsądne? Zlecenia od sierściuchów są takie kłopotliwe, a zleceniodawcy nadmiernie gadatliwi!
- I pomińmy już to mamienie fortuną i przejdźmy do komplikacji. Nikt rozsądny nie szukałby pomocy, by wejść do dziury, znaleźć dziurkę od klucza i włożyć do niej klucz. - Ton głosu Diany pozostawał obojętny. To były dla niej informacje niezbędne, by móc się prawidłowo przygotować do starcia - nadto jako rasowy shinobi wolała wiedzieć o przeciwniku nim przyjdzie go zabić.
Pijacy nie liczą się jako przeciwnicy. To śmieci, które trzeba wyrzucić, bo w innym przypadku zaczynają brzydko pachnieć, a wokół nich zbiera się robactwo. Niestety w ich wypadku jest tak dosłownie.

Powrót do góry Go down





Wilk
Gif :
Wyprawa po pierścień 2aDwF1P
Godność :
Caspian Grizzled aka Wilk.
Wiek :
Wizualnie jakieś 28 lat.
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
180 cm | 71 kg
Znaki szczególne :
Blizna na udzie. | W Krainie Luster: wilcza głowa zamiast ludzkiej; skóra w kolorze smoły.
Pod ręką :
Drewniana laska, paczka papierosów, benzynowa zapalniczka, leki przeciwbólowe, telefon.
Broń :
Drewniana laska i zabójczy urok osobisty.
Zawód :
Zawodowe pożeranie ludzi; biznesmen; właściciel kasyna.
Stan zdrowia :
Kuleje na prawą nogę.
Specjalne :
Grafik-Koder
https://spectrofobia.forumpolish.com/t543-wilku https://spectrofobia.forumpolish.com/t625-woof-woof https://spectrofobia.forumpolish.com/
WilkLudożerca
  Uniosła brew wraz z ruchem Tropicielki, uważnie się jej przyglądając. Czyżby historia Rochembert’a nie przypadła białowłosej do gustu? Przez chwilę nawet targnął nią lęk przed odmową białowłosej. Nim jednak zdążyła jakkolwiek zareagować, Diana zwróciła się w jej stronę. Westchnęła z ulgą, po czym sama podniosła się z siedzenia. Rozejrzała się po wyszynku, a kiedy nie odnalazła wzrokiem kelnerki, zatopiła rękę w kieszeni płaszcza, wyciągnęła kilka złotych monet i zostawiając je za sobą na stole, ruszyła w stronę drzwi.
  Zatrzymała się przy nich wraz z kolejnymi słowami Diany. Polizała dolną wargę, próbując tym samym powstrzymać uśmieszek. Panna Candran potrafiła nie tylko władać mieczem, ale również łączyć informacje w spójną całość i dochodzić do całkiem trafnych wniosków. To bardzo dobrze o niej świadczyło, aczkolwiek było również przestrogą dla kotki, iż ta powinna bardziej zważać na wypowiadane słowa. Przecież zależało jej na owocnej współpracy. Dodatkowo nie planowała w najbliższym czasie kończyć z ostrzem katany w brzuchu. Natomiast przerzucie jej podpowiadało, że Diana nie zastanawiałby się dwukrotnie nad zadaniem kotce śmiertelnego ciosu, gdyby uznała to za słuszne.
  – Celna uwaga. – skomentowała krótko, wychodząc z karczmy. – Wspomniałam, że chodziły plotki, jakoby nasz Rochembert był także nerkomantą? – dodała po chwili.
  Rozejrzała się po okolicy. Poruszyła kocim uchem, gdy jej uwagę przykuło rżenie koni, po czym odwróciła głowę w kierunku, z którego dochodził hałas. Błękitne ślepia kotki od razu namierzyły starą furmankę, do której zaprzężone były przy pomocy orczyka dwa konie; jeden brązowy, drugi czarny. Każdy z koni miał w pysku kiełzno, do którego przymocowane były skórzane lejce, złączone ze sobą podwójnym węzłem. Pojazd jednak nie prezentował się obiecująco, pomijając starego woźnicę, który po wstępnej obserwacji wyglądał na śpiącego, a tym samym niegroźnego, tył fury był po brzegi zapełniony towarem. Pozbycie się wszystkiego zapewnie zajęłoby im sporo czasu, na to nie mogłyby sobie jednak pozwolić ze względu na porę i prawdopodobny brak zaangażowania ze strony Diany. Kotka nie potrafiła wyobrazić sobie białowłosej w sytuacji, w której przyszłoby jej pobrudzić sobie ręce od innej roboty, niż podczas walki mieczem.
  – Potrzebny nam transport. – mruknęła pod nosem, kiwając głową w stronę nieszczęsnego powozu.
  Ze względu na położenie karczmy na rozstroju dróg, w pobliżu nie było miejsca na postawienie stajni, Arcyksiężna kolej również nie wchodziła w grę, natomiast wylegujące się w okolicy bestie, które należały najprawdopodobniej do gości, nie wyglądały na skore do współpracy. To oznaczało, że chcąc nie chcąc fura była ich jedyną możliwością. Pytanie tylko – w jaki sposób to wykorzystają?
  – Jaki mamy plan, Pani Kapitan? – zapytała kotka. Awansowanie Diany na stanowisko przywódcy wydało się Judith naturalną koleją rzeczy. Kobieta od samego początku wolała działać, co jedynie utwierdzało Dachowca w przekonaniu, że ta lepiej sprawdzi się na stanowisku dowódcy.

Powrót do góry Go down





Diana
Gif :
Wyprawa po pierścień 4a8fd4f9cf6e221328ca4d9a6518b2cc
Godność :
Diana Candran
Wiek :
Wizualnie ma 25 lat
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
170 cm / 63 kg
Znaki szczególne :
Tatuaż = dwa karpie koi: czarny i biały, Proteza wykonana na Wyspach Księżycowych zamiast lewej ręki, fioletowe oczy, broń o delikatnej, srebrzystej poświacie
Pod ręką :
Katana i czemu Tyk nie zmienia opisów
Broń :
Daishō
Zawód :
Liderka Bractwa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t603-diana#5487 https://spectrofobia.forumpolish.com/t913-skarbic-diany https://spectrofobia.forumpolish.com/t1016-skladzik-diamentow https://spectrofobia.forumpolish.com/t1079-diana
DianaSiedem Nieszczęść: Chciwość
Każdy zna te wspaniałe historie o szlachetnych nekromantach wskrzeszających armię śnieżnobiałych szkieletów, które na jego rozkaz ratują damy z opresji, przeprowadzają staruszków przez ulicę i chodzą zawsze nienagannie ubrani z nieco upiornymi, acz kunsztownie wykonanymi kosturami. No dobrze. Może nie każdy zna te historie, ale Diana potrafiła wyobrazić sobie takiego nekromantę.
Wbicie w jego gardło skryte za jedwabną chustą to czysta przyjemność. Zdawała sobie jednak sprawę, że zapewne nekromancja nie oznacza tu tworzenia wyidealizowanych szkieletów, a istot o wiele mniej przyjemnych. I cuchnące, rozpadające się przez zgniliznę zombie nie były tutaj najbardziej paskudnymi ze stworzeń, które Candran mogła sobie wyobrazić.
Spojrzała na kotkę, która pytała jej jaki jest plan. Rzuciła raz jeszcze okiem na otaczającą ich scenerię. Czy mieli jakieś wyjście? Mogli ruszyć pieszo lub udać się do całkiem innego świata - a żadne z tych jakoś Dianie nie odpowiadało.
Diana nie specjalnie chciała też spędzić kilka kolejnych godzin na niewygodnych deskach wozu, który nie mógł zapewnić nawet minimum należnej jej wygody. I choć koński grzbiet niewiele ma wspólnego z wygodnym łóżkiem, to w obecnej sytuacji wydawał się być o wiele lepszy.
- Zajmiesz się końmi. Pojedziemy na nich. - Diana wydała kotce polecenie, po czym sama nieśpiesznie położyła dłoń na rękojeści krótszego miecza, pewnym krokiem podchodząc do śpiącego.
Nie było powodu by ryzykować, a więc Diana po prostu chciała poderżnąć mu gardło, podczas gdy jej zleceniodawca będzie zajęty organizowaniem transportu. Dzięki temu będzie mieć pewność, że ten się nie obudzi i nie zrobi zamieszania.
Dla pewności przed dobyciem ostrza, gdy była już prawie przy nieszczęśniku, który miał okazję przysnąć, rzuciła okiem na drzwi prowadzące do wnętrza karczmy. Gdyby miała wyjątkowego pecha i znajomi woźnicy wyszli, to łatwo było wziąć go do zakładnika, by w miarę bezpiecznie uciec. Jeżeli natomiast okaże się, że nikt nie będzie ich niepokoił to wykonała cięcie, tak by poderżnąć gardło starca.

Powrót do góry Go down





Sponsored content

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach