Dworzec AKL

Violet Ni’ur
Gif :
Dworzec AKL - Page 2 88eda4a0673c5c533004f119182a3b92
Godność :
Violet Ni’ur
Wiek :
25 lat
Rasa :
Lisiczka
Wzrost / Waga :
168 cm i 55 kg
Znaki szczególne :
Białe lisie uszka i długi oraz puchaty lisi ogon
Pod ręką :
Sztylet
Broń :
Pazury, sztylet
Zawód :
Służka
Stan zdrowia :
Doskonały
https://spectrofobia.forumpolish.com/t557-violet-ni-ur#4459 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1170-violet-niur
Violet Ni’urDachowiec z Wysp Księżycowych
Dachowiec z Wysp Księżycowych
Re: Dworzec AKL
Pon 13 Kwi - 10:39
Lisiczka była zdezorientowana swoim obecnym stanem, jednak uczucia nią targające były przyjemne: miłość rozlała się w jej piersi, ogrzewała wnętrze i przyśpieszała bicie serca. W napięciu czekała na słowa Zjawy, czy udzieli jej tej przyjemności i pozwoli ze sobą zostać? Och, a może nawet odwzajemni jej nagłe uczucie? Czy ktoś taki jak on, zechciałby być partnerem służki? Ta myśl przeszyła ją całą. Nie liczyło się już nic innego: serduszka latające wokół Velnara, różowy rękaw Weny czy nawet nowe bestie, które latały po przedziale. Marzenie przeplatane z nadzieją zakwitło w Violet i blondynka nie mogła na to nic poradzić. Chciała być z Weną, pragnęła tego jak niczego innego! Czemu? Kochała go i tylko to było ważne. Nawet fakt, że to uczucie wzięło się jakby znikąd, jakby było klątwą, zaklęciem rzuconym na bidne dziewczę – na Violetkę, która kochała w ten sposób kogoś po raz pierwszy.
Gdy jej strażnik nazwał ją skarbem, zmarszczyła brwi lekko zdezorientowana. Od kiedy mieli taki rodzaj relacji? Lubili się, nawet bardzo! To właśnie Velnar był jej pierwszym przyjacielem. Miała brata, oczywiście, ale to wciąż jej brat, nie ktoś inny. Lisiczce zależało na Opętańcu, nie chciała by był w złych emocjach, pragnęła dla niego jak najlepiej – jednak nie była pewna czy mogła zostać, stać się dla niego kimś, kogo nazywałby „skarbem”. Zwłaszcza, że miała teraz Wenę i to od niego chciała słyszeć takie, a nie inne słowa.
Warga jej zadrgała, gdy Zjawa zasugerował, że Velnar jest jej ukochanym. Nie był, nie w ten sposób. Kochała go tak, jak kocha się najdroższych przyjaciół, nie kochanków.
- Nie jesteśmy powiązani takimi relacjami – powiedziała w końcu, patrząc to raz na jednego to na drugiego mężczyznę. – Przyjaźnimy się – dodała, patrząc teraz tylko na Velnara. Przekrzywiła głowę, gdy znów została nazwana czułym określeniem.
- Ja…. – zawahała się i wzięła drżący oddech. Nie miała pojęcia, jak właściwie powinna się czuć. Zignorowała zatem to pytanie, niepewna czy zna na nie odpowiedź. Skupiła się na innej części wypowiedzi strażnika – nic nie szkodzi – posłała mu słaby uśmiech. Naprawdę, nie wiedziała skąd mu się to wzięło. Sprawiało ją to w zakłopotanie. Zwłaszcza, że stali teraz przed Zjawą.
Ukryła twarz w dłoniach, niepewna co powinna teraz zrobić. Jak to się stało, że znalazła się w takiej sytuacji? Kiedy to zabiega o względy nieznajomego, a ktoś tak bliski – nagle, na swój sposób, wyznaje uczucia podobne do tych nowych, targających niebieskooką?
Podwinęła ogon, niszcząc gładki materiał sukni. Westchnęła cichutko i równie cichym tonem zagadnęła Wenę: naprawdę chciałabym z panem chociaż chwilę zostać.
Czekała na jego odpowiedź, nie mając dość śmiałości by spojrzeć mu w oczy. By w ogóle oderwać dłonie od twarzy.


Snowy white fox of the Arctic,
was it your brush-like tail
that sprayed snow, like crystal sparks,
adorning the dark sky with a shimmering veil?
A beautiful blaze of auroral displays

Dworzec AKL - Page 2 29bf52224b08a0d95f5956e79c9cc172
#87cefa
x x x x x

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Dworzec AKL
Wto 28 Kwi - 15:33
Velnar stał obok Violet, nie wiedząc co ma zrobić. Skąd wzięło się to nagłe uczucie, którym Violet obdarzyła nieznajomego mężczyznę i jak w ogóle do tego doszło? Przecież dopiero kuliła się ze strachu, że ten chce ją uderzyć, a teraz takie coś... Coś tutaj nie gra powiedział w myślach, słuchając rozmowy pozostałej dwójki. Violet tłumaczyła w niej, że z Velnarem nie łączą ją żadne tego typu relacje, są przyjaciółmi i tyle. Oczywiście nie kłamała w tej kwestii.
Velnar postanowił obserwować jeszcze chwile co się wydarzy. Do tego czasu stał obok i starał się zauważyć coś co mogłoby zdradzić, że mężczyzna użył na lisicy jakiegoś czaru. W końcu po chwilowej niezręczności wywołanej przez nieoczekiwane czułe zwroty Velnara do kobiety, ta znów odezwała się do Weny z prośbą o pozostanie z nim.

Powrót do góry Go down





Wena
Gif :
Dworzec AKL - Page 2 093205cd83a7da5e2990ebaeff9e8b89
Godność :
Astrid Lumizione, bądź inaczej i każde z imion równie prawdziwe.
Wiek :
500 lat
Rasa :
Senna Zjawa
Wzrost / Waga :
Raz taka, innym razem inna... Może żadna, skoro to tylko kula światła?
Pod ręką :
Nic
https://spectrofobia.forumpolish.com/t414-kuleczka https://spectrofobia.forumpolish.com/t1154-opisy-weny https://spectrofobia.forumpolish.com/t989-wampirze-lisciki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1125-wena
WenaKrwiopijca
Re: Dworzec AKL
Sob 16 Maj - 16:38
Aritside chciał mieć spokój. Czy więc działał przeciwko sobie używając swojej magicznej zdolności na biednej Violet? W żadnym razie, jak dotąd wszystko szło zgodnie z jego planem.
Co zostało zauważone ze skrywaną radością przez Zjawę, nawet jej strażnik zamknął swój dziób i przestał dzielić się ze światem mądrościami powstałymi w jego ptasim móżdżku. Milczenie nie ozłoci jego postrzępionych piór, lecz przynajmniej umożliwi mu zachowanie pozorów bycia istotą myślącą.
Musiał jednak wymyślić co zrobić z drugim z kłopotów - ciekawską wiewiórką, która nie wiedziała, że nie wpycha się nosa gdzie Cię nie proszą. Mogła w tym czasie robić tyle pożyteczniejszych rzeczy niż odwracanie uwagi Aristide od swej niedoli - np. zamiatać pociąg kitą, czy polować na myszy. Wtedy może przydałaby się jej niezbyt kulturalna maniera parcia nosem przed siebie aż nie natrafi na przeszkodę, której nie będzie można pokonać.
- Och... - Wena spojrzała na nią szeroko otwartymi oczami i z dłonią przy rozchylonych ustach, które wypowiedziały to krótkie słowo - oznakę zdziwienia. - Czy nie próbujesz mnie zwieść? Zakpić z udręczonej duszy fałszywą troską? - W iście aktorskim stylu położył dłoń na mostku, przechylając lekko głowę i robiąc minę gdyby naprawdę obawiał się jakiejś niegodziwości ze strony Violet. - Jak mogę Ci zaufać? Dlaczego miałabyś nie pragnąć mnie oszukać? - Mówiąc to odsunął dłoń od swojego ciała i spuścił wzrok. Kciukiem oraz palcem wskazującym dotknął nosa i tylko zerkał dyskretnie w stronę Violet co ta zrobi na tę jego niewiarę.
Nie miał żadnego konkretnego planu, liczyło się tylko przedstawienie i zakpienie z tych głupców, co Wenie spokój naruszyli.

Powrót do góry Go down





Violet Ni’ur
Gif :
Dworzec AKL - Page 2 88eda4a0673c5c533004f119182a3b92
Godność :
Violet Ni’ur
Wiek :
25 lat
Rasa :
Lisiczka
Wzrost / Waga :
168 cm i 55 kg
Znaki szczególne :
Białe lisie uszka i długi oraz puchaty lisi ogon
Pod ręką :
Sztylet
Broń :
Pazury, sztylet
Zawód :
Służka
Stan zdrowia :
Doskonały
https://spectrofobia.forumpolish.com/t557-violet-ni-ur#4459 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1170-violet-niur
Violet Ni’urDachowiec z Wysp Księżycowych
Dachowiec z Wysp Księżycowych
Re: Dworzec AKL
Sob 24 Paź - 13:53
Trzymając dłonie przy piersi, zaczęła kręcić przecząco głową.
- Ależ nie! Nie mam tak niegodziwych zamiarów. To żadna gra, czy też kpina! – w jej głosie dało się wyczuć ton desperacji. Bowiem lisiczka desperacko pragnęła, aby mężczyzna o złotych oczach jej wierzył. – Nigdy nie śmiałabym się posunąć do takiego czynu. – Uszy miała spuszczone, wargi drżące. Nie wierzył w jej prawdomówność oraz szczerość. Myślał, jakże okrutnie dla uczuć białej lisiczki, że to zwykła fasada, teatralna szuka odgrywana tuż przed jego nosem. Nie była to jednak prawda. Żarliwe uczucia Violet względem Weny były szczere. To, co czuła względem długowłosego było magiczne, niezwykłe i niespotykane. Nigdy nie czuła się w ten sposób, nie miała motyli w brzuchu oraz nie łaknęła całą sobą przebywać w towarzystwie samca. Nie chciała, aby to się skończyło. Zebrała więc w sobie całą odwagę i na jak kogoś tak niedoświadczonego w tych sprawach przystało, wyznała mu: Proszę, naprawdę nie okłamuje pana. Poczułam coś do pana, coś, czego nie czułam nigdy wcześniej. Proszę mi powiedzieć, jak mam panu udowodnić szczerość mych intencji? W jaki sposób winnam przedstawić panu moje słowa, aby zostały uznane za prawdziwe?
W oczach blondynki zebrały się łzy. Biedaczka nie wiedziała, co pocznie, jeżeli Wena całkowicie ją odtrąci, nazywając zakłamaną. W końcu jak ona, niczemu winna służka, mogłaby mieć niecne zamiary? Nigdy nie zrobiła niczego niewłaściwego. Już jako szczenię zrozumiała, że łamiąc zasady i robiąc złe rzeczy, spotka ją kara. A kiedy była odrobinę starsza, gdy ćwiczyła z Mirusiem walkę na sztylety… Po tej karze długo płakała nocami, żałując popełnionego czynu. Dlatego też nigdy, ale to nigdy nie byłaby nieszczera w stosunku do kogoś, kogo kocha!


Snowy white fox of the Arctic,
was it your brush-like tail
that sprayed snow, like crystal sparks,
adorning the dark sky with a shimmering veil?
A beautiful blaze of auroral displays

Dworzec AKL - Page 2 29bf52224b08a0d95f5956e79c9cc172
#87cefa
x x x x x

Powrót do góry Go down





Wena
Gif :
Dworzec AKL - Page 2 093205cd83a7da5e2990ebaeff9e8b89
Godność :
Astrid Lumizione, bądź inaczej i każde z imion równie prawdziwe.
Wiek :
500 lat
Rasa :
Senna Zjawa
Wzrost / Waga :
Raz taka, innym razem inna... Może żadna, skoro to tylko kula światła?
Pod ręką :
Nic
https://spectrofobia.forumpolish.com/t414-kuleczka https://spectrofobia.forumpolish.com/t1154-opisy-weny https://spectrofobia.forumpolish.com/t989-wampirze-lisciki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1125-wena
WenaKrwiopijca
Re: Dworzec AKL
Sro 6 Sty - 19:55
Czym jest Wen, który porzuca typową dla siebie teatralność i nie traktuje każdej chwili w swoim życiu jak aktu jakiejś wyjątkowo kiczowatej sztuki, gdzie bohaterzy z rożny dzieł spotykają się ze sobą dla zdobycia świętego Graala, który okazuje się być puszką Pandory ukradzioną przez Lokiego z buddyjskiego klasztoru Irokezów, czy innych indian? Czy tylko formułującą przesadnie długie zdania, których i tak nie może wypowiedzieć, kulką światła? Czy też może jest niewen? To prawie jakby był niebem. Oznacza to nie mniej, niż to, że Wena za dużo ostatnio jadła i zdecydowanie zbytnio przybrała na wadze, choć w tym wypadu może raczej na objętości. Nie to, żeby niebo ze wszystkimi jego gwiazdami, czarnymi dziurami i innymi wielkimi bakłażanami nie było zbyt ciężkie, lecz nie to jest tu najważniejsze.
Tak samo, choć z całkiem innych przyczyn, nie było dla Aristide najważniejsze co zrobić z dziwnymi, nieproszonymi gośćmi na jego bagnie... znaczy przedziale! Liczył się tylko cel podróży, a wszystko pomiędzy mogło tylko od niego odciągać, nawet jak zapewniało rozrywkę.
- Mówisz o szczerych intencjach z psem przy ręku, co kły swoje paskudne obnaża i warczy na mnie, jakby gotów ugryźć! O jakiej szczerości tu mowa, gdy gróźb trwożyć się muszę! Póki ten zwierz tu jest, w żadne pakty nie uwierzę.
Powiedział głosem lekko podniosłym, jakby właśnie przemawiał w Brytyjskim parlamencie i nawoływał do zdecydowanej odpowiedzi na niezbyt uprzejme wizyty towarzyskie niemieckiego lotnictwa, które choć liczne dary przynoszą, to nazbyt wybuchowych.
Obecność tej kobiety wcale nie była dla niego jakoś specjalnie znośna, ale jeżeli miał wybierać pomiędzy ujadającą jak pies kurą, a jakimś kotem, czy innym pchlarzem, to zdecydowanie wołał nie zostać podziobanym. Choć liczył się z tym, że plan jego nie musi wcale zadziałać i był gotów także na takie ewentualności.

Powrót do góry Go down





Violet Ni’ur
Gif :
Dworzec AKL - Page 2 88eda4a0673c5c533004f119182a3b92
Godność :
Violet Ni’ur
Wiek :
25 lat
Rasa :
Lisiczka
Wzrost / Waga :
168 cm i 55 kg
Znaki szczególne :
Białe lisie uszka i długi oraz puchaty lisi ogon
Pod ręką :
Sztylet
Broń :
Pazury, sztylet
Zawód :
Służka
Stan zdrowia :
Doskonały
https://spectrofobia.forumpolish.com/t557-violet-ni-ur#4459 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1170-violet-niur
Violet Ni’urDachowiec z Wysp Księżycowych
Dachowiec z Wysp Księżycowych
Re: Dworzec AKL
Nie 10 Sty - 13:51
Jej strażnicy nie byli niegodziwymi istotami. Velnar, do którego teraz odnosiła się Wena pragnął chronić Violet przed złem tego świata. Zauważył, że coś jest nie tak, że to nie miłość realnie stworzona, a efekt zaklęcia, uroku nieczystego, klątwy mącącej w umyśle. Opętaniec o skrzydłach z metalu przejrzał Wenę, jego zamiary nieczyste, byleby tylko skrzywdzić uczucia niewinnej Violet.
Dlatego też, jak to Wen opisywał, szczerzył kły, ujadał oraz warczał: w nadziei na ochronę lisa. Blondynka jednak nie widziała tego w ten sam sposób; zbyt pochłonięta uczuciami.
- To mój przyjaciel – powiedziała żałośnie, podciągając nosem – strażnik. Nie jestem wielką damą, panią włości. Niczym więcej, jak służką dostojnego Pana, Lorda nas wszystkich – ogon włożyła między nogi zasmucona, zdenerwowana, bezsilna. – Nie może opuścić mego boku. Ma mnie strzec, bym jako cenny dar dla Arcyksięcia, nie wpadła w czyjeś ręce – nie chciała nawet myśleć, co by się mogło z nią stać. Była sługą, jakich wielu: Rosarium, nieważne jak dobrym by panem nie był, raczej nie przejąłby się jej ewentualną śmiercią samą w sobie. Problemem by się stało zabranie jego służki, odebranie jej życia. Wszakże toż to akt zniewagi, czystej bezczelności. Kradnąc coś, co należy do władcy Krainy Luster.
- Nie mogę prosić, by opuścił mnie, ale zaklinam. Nie kłamię, jestem szczera w uczuciach – łzy ciekły po jej policzkach, spadając na materiał sukni.
-  Nie jestem takim lisem! Wiem, co się o nas mówi, że jesteśmy podstępni, kręcimy oraz zwodzimy na pokuszenie innych. Ale to nie prawda! Przynajmniej nie w moim wypadku.
Och, czy brzmiał żałośnie, próbując go przekonać w szczerość swych intencji? Zdecydowanie tak. Ale cóż innego miała począć? Nie chciała porzucać Weny i odchodzić, gdy serce na sam jego widok waliło jej w klatce, a motyle fruwały w brzuchu.


Snowy white fox of the Arctic,
was it your brush-like tail
that sprayed snow, like crystal sparks,
adorning the dark sky with a shimmering veil?
A beautiful blaze of auroral displays

Dworzec AKL - Page 2 29bf52224b08a0d95f5956e79c9cc172
#87cefa
x x x x x

Powrót do góry Go down





Wena
Gif :
Dworzec AKL - Page 2 093205cd83a7da5e2990ebaeff9e8b89
Godność :
Astrid Lumizione, bądź inaczej i każde z imion równie prawdziwe.
Wiek :
500 lat
Rasa :
Senna Zjawa
Wzrost / Waga :
Raz taka, innym razem inna... Może żadna, skoro to tylko kula światła?
Pod ręką :
Nic
https://spectrofobia.forumpolish.com/t414-kuleczka https://spectrofobia.forumpolish.com/t1154-opisy-weny https://spectrofobia.forumpolish.com/t989-wampirze-lisciki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1125-wena
WenaKrwiopijca
Re: Dworzec AKL
Nie 17 Sty - 17:20
- Więc to tak. - Odparła Zjawa na słowa wypowiedziane przez Violet, tuż przed tym unosząc swoją dłoń - i wciąż różowy rękaw - na wysokość ust, by je nieznacznie przysłonić. Po słowach Wena potarła palcami podbródek, jednocześnie kierując swoje spojrzenie w stronę okna, widząc w oddali budynki Miasta Lalek.
Aristide milczał, jakby miał zupełnie zignorować całą wypowiedź Dachowca, tak się jednak nie stało. Chodziło jedynie o to, by dać jej czas na zwątpienie w swoje stanowisko. Wena wyśmienicie grała zranioną osobę!
- Nie jesteś!? - Podniosła głos dobrze udając poddenerwowanie. Daleko jednak było słowom Weny do krzyku. - Miałem tylko jedną prośbę, by pozbyć się tego, co wyraźnie mi zagraża i szczerzy kły. Jeden drobiazg, by udowodnić szczerość intencji! I choć o nic więcej nie prosiłem, choć to jedno by wystarczyło - odmówiono mi tego. I na cóż prosić, gdy każda z próśb zostaje zdeptana. Mam wierzyć w szczerość jakichkolwiek intencji, gdy przystawia mi się do gardła ostrze? Kto zgodziłby się na tak nikczemne warunki!? Kto by zaufał takiej osobie!
W trakcie tej wypowiedzi Aristide spojrzał w stronę Dachowca, by zobaczyć jej reakcję. W końcu po co całe to aktorskie przedstawienie, gdyby miało nie przynieść żadnego skutku?

Powrót do góry Go down





Violet Ni’ur
Gif :
Dworzec AKL - Page 2 88eda4a0673c5c533004f119182a3b92
Godność :
Violet Ni’ur
Wiek :
25 lat
Rasa :
Lisiczka
Wzrost / Waga :
168 cm i 55 kg
Znaki szczególne :
Białe lisie uszka i długi oraz puchaty lisi ogon
Pod ręką :
Sztylet
Broń :
Pazury, sztylet
Zawód :
Służka
Stan zdrowia :
Doskonały
https://spectrofobia.forumpolish.com/t557-violet-ni-ur#4459 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1170-violet-niur
Violet Ni’urDachowiec z Wysp Księżycowych
Dachowiec z Wysp Księżycowych
Re: Dworzec AKL
Wto 26 Sty - 14:38
Przecież nie mogła od tak kazać im wyjść. Mieli ją bronić i chronić. Wena oczekiwał tak wiele z jej strony. Była rozdarta, szczerze cierpiała. Jej emocje pochłonięte i zmienione przez magie sprawiały, że sama nie wiedziała, jak należało się zachować w tej sytuacji.
Drgnęła, kiedy podniósł głos. Jakże nie lubiła, kiedy ktoś na nią krzyczał. Emocje zadziałały na jej moc i zrobiło się chłodniej w przedziale. Ach, zawsze kiedy się denerwowała i bała, kiedy była tak roztrzęsiona; pozostawiona przed nieznanym, miała problem z utrzymaniem magii w miejscu.
Nie miała dla niego słow. Cóż miałaby mu powiedzieć? Wie, o co ją prosił! Słyszała go bardzo wyraźnie. W szlochu przyłożyła dłonie co twarzy. Ach, jeżeli to była romantyczna miłość, to wcale jej nie chciała!
- Pójdziemy sobie stad – powiedział nagle jej strażnik, kładąc jej dłoń na ramieniu w pocieszającym geście. Przyjaźnili się, a opętaniec nie chciał widzieć jej w takim stanie. Kiedy zaszlochana nie możne złapać dobrze powietrza, gdy jest tak smutna, że zaraz jej lodowa bestia wystrzeli i kogoś rozszarpie na strzępy.
- Ja… - zaszlochała żałośnie. To było tak bardzo nie fair w stosunku do strażnika.
Dziękuję – odpowiedziała cicho, patrząc jak zbierają się i wychodzą z przedziału, zostawiając Violet sam na sam z Weną. Spojrzała na Senną Zjawę mokrymi oczami. Zostali sami, tak, jak chciał. Co teraz? Czy przyjmie jej uczucia? A może zdepta, bo nie wydała rozkazu, by odeszli?


Snowy white fox of the Arctic,
was it your brush-like tail
that sprayed snow, like crystal sparks,
adorning the dark sky with a shimmering veil?
A beautiful blaze of auroral displays

Dworzec AKL - Page 2 29bf52224b08a0d95f5956e79c9cc172
#87cefa
x x x x x

Powrót do góry Go down





Wena
Gif :
Dworzec AKL - Page 2 093205cd83a7da5e2990ebaeff9e8b89
Godność :
Astrid Lumizione, bądź inaczej i każde z imion równie prawdziwe.
Wiek :
500 lat
Rasa :
Senna Zjawa
Wzrost / Waga :
Raz taka, innym razem inna... Może żadna, skoro to tylko kula światła?
Pod ręką :
Nic
https://spectrofobia.forumpolish.com/t414-kuleczka https://spectrofobia.forumpolish.com/t1154-opisy-weny https://spectrofobia.forumpolish.com/t989-wampirze-lisciki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1125-wena
WenaKrwiopijca
Re: Dworzec AKL
Czw 7 Paź - 21:21
Próżno się doszukiwać w umyśle Weny refleksji nad dramatami przeżywanymi przez nieproszonego współpasażera. Może byłby proszony, gdyby tylko Wena nie była zbyt pochłonięta swymi dolegliwościami i bólem istnienia, co nie pozwalał jej na zwyczajowe radosne harce i odgrywanie wielkich złych czerwonych kapturków zombie, czy innych dziwnych tworów, które powstaną w jej głowie.
Nie od razu więc zauważyła, że strażnicy opuścili pokój. Choć raczej spostrzegła to natychmiast, wszak uważnie ich obserwowała tak długo jak pozostawali w przedziale. Nie od razu jednak fakt ten przebił się do świadomości Zjawy. Zajętej prawdziwą tragedią jaka dotknęła jej pięknego, tymczasowego ciała - o którym zapomni ledwie za kilka chwil po jego zmianie.
- Och! Tych gburów o pustynnej kulturze już nie ma? Wielce rad jestem z tego powodu. Spokoju pozwala to zaznać i nie spoglądać z obawą na postacie. Pozbyć się myśli, kiedy jeden z drugim atakować postanowi. Znakomicie zatem.
Po tym spojrzenie Zjawy przeniosło się ku mijanemu w oddali laskowi. Dopiero następne spojrzenie w głąb przedziału, co nastąpiło około piętnastu sekund później, uświadomiło Wenie, że dziewczę wciąż tu jest.
- To o czym to była mowa, nim nam brutalnie przerwano? - Nie oczekujmy wszakże, że pogrążona w wiecznym aktorstwie Zjawa będzie przykładała większą uwagę do spraw minionych. Co już zostało zagrane, nie wymaga powtórzenia i miast tego trzeba pędzić do nowych scen. Nic więc dziwnego, że Aristide nie do końca wiedział o czym w zasadzie rozmawiali. Jego myśli nazbyt często uciekały w stronę dziwnej przypadłości, którą został zarażony. Na pewno przez tych paskudnych osobników, którzy ośmielali się jej grozić. Choć nawet Wena zdawała sobie sprawę, że Ci przybyli dopiero po tym, gdy zaraziła się tym paskudztwem. Niemniej ten mały zgrzyt fabularny nie przeszkadzał jej zrzucić na nich winę za całe zło tego świata. Włącznie z wymyśleniem czegoś tak paskudnego jak biała "czekolada"


Zt x2

Powrót do góry Go down





Kejko
Gif :
Dworzec AKL - Page 2 Animesher.com_blue-eyes-shigatsu-wa-kimi-no-uso-black-cat-1706833
Godność :
Kejko Hanari
Wiek :
23 wiosny
Rasa :
Dachowiec
Wzrost / Waga :
170 cm / 57 kg
Znaki szczególne :
Piękne neonowo niebieskie kocie oczy.
Pod ręką :
Torebka a w niej bardziej lub mniej istotne drobiazgi.
Broń :
dwa półdługie miecze, cienki srebrny łańcuch
Zawód :
Poszukiwaczka kłopotów... znaczy przygód // Muzyk solista
Stan zdrowia :
Poobijana po niedawnym starciu. Płytkie rany i zadrapania na ramionach, nogach oraz plecach. Rozcięcie na policzku.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t267-kejko-hanari-alias-kolysanka#415 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1091-kejko
KejkoLwie Serce
Re: Dworzec AKL
Wto 16 Lis - 1:30
To był słodko-gorzki poranek. Śniadanie w jednej z najpopularniejszych kafejek w Mieście Lalek, a potem polowanie w miejscowych butikach. Wszystko to w towarzystwie przyjaciółki, z którą miałam się nie zobaczyć przez najbliższy rok. Riel miała udać się do Szkarłatnej Otchłani, aby skupić się na prowadzonych przez siebie badaniach. Co dokładnie badała i dla kogo? Zawsze była niezwykle powściągliwa w tej sprawie, a mi wystarczało wyjaśnienie typu „to dla Akademii”. Nie dociekałam, bo zdawałam sobie sprawę, że Skrzydlata nie chce o tym mówić. Miałyśmy zresztą całą masę innych łączących nas tematów i zajęć. Aż do teraz... Myśl o tym, że moja anielica z sąsiedztwa ma sobie odfrunąć nie wiadomo gdzie, była dla mnie przytłaczająca. Ale nie miałam przecież prawa zabronić jej jechać... dlatego jedynym co mi pozostało, było jej należyte pożegnanie.
Na dworcu jak zawsze panował gwar i przewijały się tłumy istot najróżniejszego pokroju. W tym nasza dwójka, torująca sobie drogę bagażowym wózkiem.
-Wiem, że jedziesz na rok... ale to już przesada. Jak potem sama się z tym zabierzesz, gdy mnie nie będzie obok by targać twoje graty?
-Pewnie użyję uroku osobistego i znajdę jakiegoś miłego dżentelmena, który zechce mi pomóc. W ostateczności wynajmę tragarza, tak jak chciałam zrobić to teraz.
-Masz mnie i sama mówiłaś, że musisz teraz oszczędzać na wynajem...
-Tak mówiłam... całe szczęście mam Ciebie, jeszcze.
Na obliczu przyjaciółki pojawił się uśmiech, choć w spojrzeniu zdarzył odmalować się żal. Musiałam wziąć się w garść i nie doprowadzić do tego, abyśmy obie zdążyły się rozmazać na środku dworca... byłoby to mało dojrzałe a co gorsza zrujnowało makijaż, który rano pieczołowicie na siebie nałożyłam. Jak zawsze delikatny, odrobina pudru, miodowego błyszczyku, który świetnie nawilżał usta i oczywiście kredka i tusz podkreślające „kocie oko”. W kwestii malowania się nieodmiennie wyznawałam zasadę, iż piękno tkwi w prostocie. Choć zdaniem Riel byłam po prostu zbyt leniwa, aby poświęcić czas i energię na sięganie po inne upiększacze, od których nie stroniła sama dziewczyna. Mogłam się założyć, iż największa walizka, którą przyszło mi taszczyć, była pełna właśnie jej malowideł no i książek, bo bez tych również nigdzie by się nie ruszyła.
-Opanuj się, bo z zaciekami pod oczami, zalotne trzepotanie rzęskami nic Ci nie da i sama będziesz musiała to wszystko dźwigać.
Pogroziłam jej tylko, gdy udało nam się wnieść do pociągu ostatni kufer Skrzydlatej. Cała ta operacja zajęła nam zdecydowanie więcej czasu, niż zakładałyśmy dlatego, na pożegnanie nie zostało go wiele. Oczywiście Riel nie przeszkodziło to, aby w tych ostatnich minutach wprawić mnie w zakłopotanie, ale wściekłość. Choć ta druga miała w sobie więcej z teatralnego buntu i dezaprobaty niż złości.
Gdy pociąg ruszył, zostałam na dworcu, w dłoniach trzymając niewielkie ozdobne pudełko, oraz opasły notes z całą masą wystających z niego kolorowych zakładek. Nie zabrakło również pęku kluczy... Skrzydlata w ostatniej chwili bezczelnie wmanewrowała mnie w opiekę nad swoimi roślinkami... mimo iż wcześniej kategorycznie jej tego odmówiłam, ostrzegając, że nie mam ręki do roślin. Tym bardziej po ostatnich wydarzeniach z Kliniki... Oczywiście nie byłoby to problemu, gdyby chodziło o kilka kwiatków rozstawionych po domu... Kłopot polegał na tym, że moja droga sąsiadka miała całą szklarnię bogatą w najróżniejsze okazy roślin z wszystkich trzech światów! Pudełko zawierało prezent pożegnalny, który najpewniej miał mnie również udobruchać... i przekonać do tego, abym podjęła się powierzonej mi misji.
-Poczekaj no... wrócisz, to powyrywam Ci te Twoje białe piórka... I jeszcze myśli, że mnie przekupi...
Mruknęłam złowieszczo, wpatrując się w znikający pociąg. Położyłam uszy po sobie, gdy ten wydał z siebie wysoki i przeciągły gwizd. Skierowałam się do jednej z nielicznych wolnych jeszcze ławek, dostępnych na peronie. Za kilka minut miał polecieć kolejny pociąg. Nie wsłuchiwałam się jednak w ogłoszenia wykrzykiwane donośnym głosem jednego z zarządców dworca. Wszak jedyny interesujący mnie kurs właśnie opuścił stację.
Teraz moją ciekawość, zaprzątała zawartość pudełka, przewiązanego niebieską kokardą. Postanowiłam się nie zwodzić ani nie oszukiwać, że wytrzymam z rozpakowaniem prezentu do powrotu do domu i po prostu zrobiłam to od razu.
Zajmując miejsce na ławce, już chciałam przybrać wygodniejszą pozycję w siadzie skrzyżnym, lecz w porę przypomniałam sobie o fakcie, że mam dziś na sobie sukienkę. Chociaż z oddali przywodziła na myśl ozdobną białą bluzkę i czarną spódniczkę, wrażenie to pogłębiał również szeroki gorsetowy pas z miękkiej czarnej skóry, podkreślający talię. Całość można by uznać za całkiem elegancką, gdyby nie dodatki w postaci wysokich aż do kolan czarnych wiązanych traperów oraz skórzanej ramoneski, w tej samej barwie. Długie czarne jak obsydian włosy pozostawiłam rozpuszczone, wplatając w nie jedynie niebieską wstążkę. Nie zabrakło kilku innych drobiazgów o tym kolorze jak choćby magiczny kryształ osadzony na srebrnym naszyjniku. Lubiłam łączyć modę świata luster oraz tego ludzkiego, nawet jeśli wielu miejscowych wzgardziło tą drugą.
Gdy w końcu otworzyłam pudełko, z zachwytem wpatrywałam się w piękną złotą pozytywkę o pięknych malowanych zdobieniach. Miałam ochotę ją nakręcić i posłuchać, lecz z tym postanowiłam wytrzymać do powrotu w domowe zacisze. Uśmiechnęłam się, gdy na jednej ze ścianek dostrzegłam wyrytą maleńką dedykację. Do podarunku dołączono również opakowanie moich ukochanych przysmaków, marcepanowych myszek w białej czekoladzie. Już chciałam capnąć jedną, lecz rozsądek od razu zaczął mnie strofować na temat tego, jak kaloryczne było moje dzisiejsze śniadanie, oraz że jeszcze trochę a moja garderoba zacznie wymagać poszerzenia w niektórych partiach...
Westchnęłam z żalem, odkładając pudełko na ławkę, tuż obok mojego plecaka. Z pewną obawą zaczęłam przeglądać stronice pozostawionego mi notatnika. Wystarczyło kilka stronic, abym zaczęła dostawać migreny od nadmiaru botanicznych informacji...
-Skąd ja mam niby wytrzasnąć rubinową krzemionkę albo mleczny torf?!
Zaabsorbowana lekturą i idącymi za nią problemami na chwilę straciłam kontakt z rzeczywistością.


~Mrau~
Dworzec AKL - Page 2 Funnygifsbox.com_2016-11-24_15-27-34-1
#0099cc

Powrót do góry Go down





Wilk
Gif :
Dworzec AKL - Page 2 2aDwF1P
Godność :
Caspian Grizzled aka Wilk.
Wiek :
Wizualnie jakieś 28 lat.
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
180 cm | 71 kg
Znaki szczególne :
Blizna na udzie. | W Krainie Luster: wilcza głowa zamiast ludzkiej; skóra w kolorze smoły.
Pod ręką :
Drewniana laska, paczka papierosów, benzynowa zapalniczka, leki przeciwbólowe, telefon.
Broń :
Drewniana laska i zabójczy urok osobisty.
Zawód :
Zawodowe pożeranie ludzi; biznesmen; właściciel kasyna.
Stan zdrowia :
Kuleje na prawą nogę.
Specjalne :
Grafik-Koder
https://spectrofobia.forumpolish.com/t543-wilku https://spectrofobia.forumpolish.com/t625-woof-woof https://spectrofobia.forumpolish.com/
WilkLudożerca
Re: Dworzec AKL
Pon 22 Lis - 1:15
  Rozeźlone myśli krążyły wokół mniej lub bardziej brutalnych wizji mordu wszystkich, których mijał po drodze. Obawiał się tego co nieznane, a niepokój szybko zastępował gniewem. Ostrożnie więc stawiał kroki, których chrzęst niknął w natłoku dźwięków pchanych wózków bagażowych, czy uniesionych głosów podróżnych, jakby każdy z nich starał się przekrzyczeć pozostałe.
  – Trzymaj się blisko. – nakazał, po czym zerknął kątem oka na stworzenie człapiące obok jego lewej nogi. – A co najważniejsze nie rób kłopotów. – gdyby nie charczysty głos, z ust, czy raczej pyska Ludożercy, wydostałoby się ciche syknięcie.
  Pozwolił Shaytanowi trzymać skrawek jego koszuli, który stwór nerwowo gniótł między palcami. Jakkolwiek absurdalnie by to nie brzmiało, byli do siebie poniekąd podobni, niekoniecznie fizycznie, choć i w tym aspekcie posiadali pewne podobieństwo w postaci smolistej skóry. Mogli nawet uchodzić za ojca z synem. Abstrahując jednak od przedstawionego paradoksu, nie było to wcale takie niemożliwe do wyobrażenia. Kraina Luster z każdą wizytą utwierdzała go w przekonaniu, iż nie ma tu niemożliwego. I pewnie istoty, które nieświadome były prawdziwego pochodzenia tej dwójki, mogły ich właśnie z takowymi pomylić. Obydwoje przecież obdarzeni byli niezwykle diabelską naturą, z tym, że Wilk potrafił pohamować swój drążony obłędem umysł. Nie mógł jednak powiedzieć tego samego o swoim towarzyszu. Ten rogaty byt, o równie czarcim usposobieniu, był niczym magnes na kłopoty, wybujałe ziele – zapalczywy, krzykliwy i pełen gniewu. Niewiele było zatem z niego pożytku, a upust swym emocjom dawał w licznych bójkach, czy rabując mniej świadome jego nikczemnych zamiarów dzieci (bądź kotki). Sprawiał wiele problemów, buntował niczym ludzkie dziecię. Chwilami nawet Caspian zastanawiał się, czy właśnie tak wygląda wychowywanie dzieci i w duchu wychwalał samego siebie za brak zainteresowania płcią przeciwną (czy też jakąkolwiek). Uchroni go to od dodatkowych migren, czy ewentualnego mordu na własnym potomstwie. Z pewnością brakowało mu cierpliwości do ojcostwa. Od każdego oczekiwał perfekcyjnego zachowania, nie zwracając uwagi na wiek, czy brak doświadczenia. Właściwie Shaytan nie został odprawiony przez Wilka tylko dlatego, iż ten był poniekąd jego przewodnikiem w obcej krainie, a przy okazji zajmował się innymi bestiami. Chociaż zajmowanie się to w przypadku satyra wyjątkowo mocne słowo. Na pewno zadbał o to aby pamiętały, do kogo należą. Caspian wprawdzie nie interesował się ich losem i było mu zwyczajnie obojętne, czy podczas jego nieobecności zginą rozszarpane przez inne magiczne stworzenia, czy też przechwycone i sprzedane. Nigdy nie przywiązywał się do niczego, co było częścią tej wybujałej krainy, magia była mu przydatna, jednak nadto się nią nie interesował, niż wymagały to jego zdolności. Niemniej gardził nieposłuszeństwem, a przez swoją zaborczą naturę pewnie nie przyjąłby miło wiadomości, gdyby jego bestie postanowiły oddać się dobrowolnie w ręce kogoś innego.
  Przystanął obok ławki, na której zasiadała kotka i ledwo powstrzymał się od ciężkiego westchnienia. Wyglądało na to, iż nie przyjdzie mu odpocząć przed przyjazdem pociągu. Wprawdzie obok kotki znalazłoby się miejsce również dla niego, aczkolwiek wolał nie dzielić z nikim aż tak małej przestrzeni. Wystarczyło, że dworzec był pełny przeciskającego się między sobą motłochu. Wyciągnął z kieszeni kamizelki drewnianą fajkę i ponownie zerknął na miejsce obok czarnowłosej. Z chronicznie doskwierającym mu bólem nogi, który z bliżej nieokreślonego powodu nasilał się w Krainie Luster, nawet stojąc musiał przytrzymywać się laski, nie byłby zatem zdolny do odpalenia jej w obecnej pozycji. Natomiast powierzenie tego zadania Shaytanowi mogło zakończyć się fiaskiem, jakby kończyny, którymi został obdarzony nadawały się jedynie do siania chaosu. Z przekąsem schował drewniany twór i wbił spojrzenie jasnych tęczówek przed siebie. Skrzat natomiast dłuższą chwilę przyglądał się Kejko, zmarszczył smoliste czoło i analizował jej rysy twarzy, by zaraz ponownie schować się za Ludożercą. Ten nie zwrócił większej uwagi na intensywność, z jaką stwór zaczął wygniatać nowe zmarszczki w materiale jego spodni. I to spojrzenie zbitego psa, który świadom jest swojego wykroczenia.

  Jak przystało w naturze Shaytana, nie obyło się bez niezręcznej sytuacji. Na szczęście reakcja kotki ostudziła krótki temperament mężczyzny. W duchu był wdzięczny, że kobieta ulotniła się z miejsca tak szybko, pozwalając mu odetchnąć i uniknąć niepotrzebnej konwersacji. Skinął głową w jej kierunku, po czym razem z chochlikiem opuścili dworzec.

zt.


Ostatnio zmieniony przez Wilk dnia Nie 21 Kwi - 22:58, w całości zmieniany 1 raz

Powrót do góry Go down





Kejko
Gif :
Dworzec AKL - Page 2 Animesher.com_blue-eyes-shigatsu-wa-kimi-no-uso-black-cat-1706833
Godność :
Kejko Hanari
Wiek :
23 wiosny
Rasa :
Dachowiec
Wzrost / Waga :
170 cm / 57 kg
Znaki szczególne :
Piękne neonowo niebieskie kocie oczy.
Pod ręką :
Torebka a w niej bardziej lub mniej istotne drobiazgi.
Broń :
dwa półdługie miecze, cienki srebrny łańcuch
Zawód :
Poszukiwaczka kłopotów... znaczy przygód // Muzyk solista
Stan zdrowia :
Poobijana po niedawnym starciu. Płytkie rany i zadrapania na ramionach, nogach oraz plecach. Rozcięcie na policzku.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t267-kejko-hanari-alias-kolysanka#415 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1091-kejko
KejkoLwie Serce
Re: Dworzec AKL
Pią 3 Gru - 2:41
Nikt nie lubi, gdy nagle i bez zgody zostaje obarczony nowymi obowiązkami. A przynajmniej mi samej nie jest znana choć jedna równie wybitna persona, która skrycie czeka na nowe wyzwania od losu. Nie mogłam przypomnieć sobie nikogo takiego nawet wśród znajomych Kapeluszników, a przecież to ich zwykle cechuje ten rodzaj szalonego życiowego optymizmu, którym potrafią zarazić otoczenie. Znałam kilku, lecz niestety ich unikalny entuzjazm jakoś mi się nie udzielił. Dlatego też wizja zajęcia się całą wielką szklarnią napawała mnie paniką. Powierzenie mi tego zadania było z jej strony wyjątkowo lekkomyślne, to jak kazać czyścić cenną porcelanę osobie z cierpiącej na nagłe ataki drgawek i liczyć na to, że będzie dobrze...
Przeglądanie notatnika pochłonęło mnie zdecydowanie za bardzo, a z każdą kolejną przewracaną kartką jedynie utwierdzałam się w przekonaniu, że będę potrzebowała pomocy.
Na dworcu panował wieczny ruch, to też nie przejmowałam się mijającymi mnie dookoła istotami. Nawet kiedy ktoś przystanął koło ławki, którą zajmowałam, rzuciłam tylko krótkie spojrzenie na swoje rzeczy, aby sprawdzić, czy nie zajmują zbyt wiele miejsca. Było go wystarczająco wiele, ale mimo to pociągnęłam za pasek plecaka, przyciągając go bliżej siebie.
Jeszcze przez chwilę zagłębiłam się w lekturze, lecz kolejna porcja obcych mi botanicznych terminów sprawiła, że ostatecznie z cichym westchnięciem zamknęłam notes. Nie mogłam przesiedzieć na dworcu reszty dnia, tym bardziej że w perspektywie miałam poszukiwanie zdolnego, ale niezbyt drogiego ogrodnika. Podobno niektóre z Marionetek odnajdywały się w tym fachu, acz aktualnie nie miałam pomysłu, gdzie mogłabym upolować jakiegokolwiek kandydata czy kandydatkę. Trzeba będzie pokręcić się trochę po mieście i zdać na sukces kociego wywiadu.

Kiedy sięgnęłam do pudełka z prezentem, chcąc je spakować, wówczas od razu spostrzegłam, że czegoś w nim brakowało. A mianowicie bombonierki z marcepanowymi myszkami. Rozejrzałam się dookoła, zerkając nawet pod ławkę. Z tym że na ziemi ani nigdzie wokół też ich nie znalazłam, za to dotarł do mnie dźwięk cichego pomlaskiwania... Zastrzygłam uszami, po czym odchyliłam się do tyłu, wychylając się za ławki i skupiłam spojrzenie na małym łakomczuchu. Moje źrenice rozszerzyły się, a ogon zaczął rytmicznie podrygiwać, jakbym właśnie przyglądała się czemuś, co za chwilę mam zamiar upolować. Również w moim uśmiechu pojawiła się pewna niepokojąco drapieżna nutka. Delikatnie przymrużyłam oczy, które nadal wpatrywały się w postać o dziecięcej posturze i skórze niemal tak czarnej, jak moje futro. Ułożyłam dłonie tak, aby głowa znalazła na nich oparcie, ciało zaś zwróciłam bokiem, przez co moja postawa nabrała pewnej nonszalancji.
Z pewnym rozbawieniem oczekiwałam momentu, aż mały złodziejaszek zorientuje się, że jego postępek został zauważony.
Gdy rogata twarzyczka w końcu zwróciła się ku mnie, na moich ustach odmalował się zadziorny uśmieszek.
-Smaczne prawda? Szczególnie te w białej czekoladzie...
Dowody zbrodni w postaci czekolady rozsmarowanej na budzi małego rogacza, nie pozostawiały zbyt wielkiego pola do negocjacji. No, chyba że zaraz miałam usłyszeć, że łakocie nagle ożyły i same wpakowały mu się do ust... W zasadzie po tym, co spotkało mnie na pewnym cukrowym balu, byłabym bardziej niż ktokolwiek inny skłonna w to uwierzyć. Mimowolnie wzdrygnęłam się na wspomnienie ożywionego gigantycznego cukierka, który...próbował mnie zjeść. Po tym zdarzeniu długo nie miałam ochoty na nic słodkiego a do dziś nadal mam awersje do landrynek...
-Ale byłoby znacznie lepiej, gdybyś o nie poprosił. Postaraj się o tym pamiętać w przyszłości. Poczęstowałabym Cię i Twojego...
Dopiero w tym momencie moje lazurowe spojrzenie wdrapało się na górę po sylwetce wysokiej postaci, za którą skrywał się czort. Choć w Krainie Luster nie brakowało rozmaitości, a spodziewać należało się tego, co niespodziewane... to poddałam się chwilowemu zdumieniu, w jakie wprawiła mnie aparycja nieznajomego. Zamrugałam kilkukrotnie wpatrzona w wilka...a w każdym razie jego głowę. Na tle czarnego jak noc futra, odznaczały się chłodne błękitne ślepia, które tylko potęgowały wrażenie niebezpiecznej dzikości.
Elegancko ubrany mężczyzna wspierał się o laskę, co dodawało mu pewnej wytworności... Wpatrując się w niego, doznałam uporczywego wrażenia, iż ten kontrast dzikości i szyku, choć pozornie sprzeczny w jego wypadku spaja się w pasującą całość.
-..opiekuna.
Dodałam nieco ciszej. Gdy zdałam sobie sprawę, że dalej lustruję nieznajomego spojrzeniem, speszyłam się lekko i posłałam mu przepraszający uśmiech, jednocześnie uciekając wzrokiem ku postaci małego łakomczucha, który w międzyczasie zdążył jeszcze bardziej schować się za mężczyzną. Posłałam mu łagodny uśmiech, dając tym samym do zrozumienia, że nie jestem zła, może jedynie było mi nieco żal utraty ulubionych łakoci. Choć widok umorusanej czarciej budzi, miał w sobie coś na tyle rozczulającego, iż zdołał osłodzić mi tę stratę.
Zgrabnie podniosłam się ze swego miejsca, zakładając przy tym plecak na ramiona. Nie miałam w zwyczaju płakać nad rozlanym mlekiem, a już na pewno nie nad utratą kilku pralinek (nawet jeśli nie należały do tanich). Pochyliłam się jeszcze nad rogatą istotą i iście teatralnym gestem pogroziłam jej palcem.
-Tylko nie zjedz wszystkich naraz! Bo będzie Cię bolał brzuch.

Niedługo później po tym nieco niezręcznym a także niejako słodkim incydencie, przyszło mi pożegnać się z małym rogaczem oraz jego groźnie wyglądającym opiekunem, których pociąg w końcu wybił się z dworca. Lubiłam obserwować ten moment, zawsze ciekawiło mnie jak na taki widok zareagowałby mieszkaniec ludzkiego świata.
Ostatecznie wróciłam do domu, miałam jeszcze kilka dni a przed sobą sporo pracy. Do szczególnie trudnych wyzwań należało znalezienie odpowiedniego prezentu dla siostry, która w przyszłym tygodniu miała obchodzić urodziny. Zatem zapowiadała się wycieczka do Świata Ludzi.

ZT.


~Mrau~
Dworzec AKL - Page 2 Funnygifsbox.com_2016-11-24_15-27-34-1
#0099cc

Powrót do góry Go down





Clio
Gif :
Dworzec AKL - Page 2 Elden-ring-age-of-the-stars_1
Godność :
Clio Fyortersole
Wiek :
22 lata
Rasa :
Marionetka
Wzrost / Waga :
160 cm / 40 kg
Znaki szczególne :
cztery ręce, jedno oko
Pod ręką :
.
Kontrahent :
Phoebus
Stan zdrowia :
zdrowa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t892-clio https://spectrofobia.forumpolish.com/t939-astralne-archiwum https://spectrofobia.forumpolish.com/t1017-sekretarzyk-clio https://spectrofobia.forumpolish.com/t1077-clio
ClioAstralna Archiwistka
Astralna Archiwistka
Re: Dworzec AKL
Sro 28 Cze - 0:51
- Dobrze. - Padło w końcu z ust Astralnej Archiwistki. Zwlekała z odpowiedzią na tyle długo, że kroczący obok niej, ponad dwumetrowy ochroniarz, zdążył już porzucić oczekiwanie na odpowiedź. Toteż jego wilcza głowa zwróciła się w stronę Clio.
Marionetka dostrzegła to spojrzenie i by nie trzymać swoje ochroniarza zmieszanego wyjaśniła.
- Będę się trzymać blisko Ciebie, Arsif. - Wyciągnęła swoją drobną, błękitną rączkę. Palce zacisnęły się na pelerynie rosłej Marionetki. Był to jedynie symbol. Clio nie uważała by potrzebne było trzymanie się ubrań swego stróża. Był na tyle wysoki, że bardzo łatwo było go dostrzec nawet z odległości.

Poza tym o tak wczesnej godzinie, tuż po wschodzie słońca, na Dworcu Arcyksiążęcej Kolei Lustrzanej w Mieście Lalek nie było tłumów. Wszędzie wokół dało się dostrzec osoby i próżno byłoby szukać odosobnienia, lecz jednocześnie dwie Marionetki nie musiały się przeciskać przez stłoczonych wszędzie podróżników. I tylko dzięki tej wczesnej porze Archiwistka zobaczyła kątem oka kobietę o brudnej twarzy, w przetartych, wyblakłych ubraniach oraz tłoczące się wokół niej czworo dzieci.
- Kto to? - Szepnęła Marionetka unosząc swój nos w górę, by spojrzeć na wilcze oblicze Arsifa.

Uwagę Astralnej Archiwistki przyciągnął przede wszystkim kontrast. Wychudzone twarzyczki, uwidaczniające kości policzkowe stawały w opozycji do kolumn z zielonego marmuru wykończonych złotymi liśćmi. Poszarpane, wyszarzałe kurteczki były różne od mundurów Straży Dworca czy strzegących tego miejsca od początku wojny pomiędzy jej rodziną a ludźmi Vincenta Zory Arcyksiążęcych żołnierzy.

- Nie wiem. - Odparł warczącym głosem, wynikającym bardziej z budowy jego głowy, niźli z nieprzyjemnego usposobienia bądź złości, czy irytacji, po czym dodał jeszcze. - Pewnie jacyś uchodźcy.

Arsif zatrzymał się, czując jak drobna rączka Clio zaciska się na jego płaszczu i ciągnie go w tył. Choć może raczej Archiwistka pozostała na swojej pozycji, przyglądając się ludziom nazwanym przez Arsifa uchodźcami. Ochroniarz cofnęła się i swoim wzrokiem powiódł za spojrzeniem znajdującej się pod jej opieką Marionetki.

- Nie mamy czasu! - Wilcza Marionetka odezwała się tak głośno, że kilka przechodzących obok osób spojrzała na niego. Oko Fyortersole skierowało się na chwilę ku Arsifowi.
- Widziałam zegar. Do pociągu pozostała nam ponad godzina. - Wyjaśniła nie zdając sobie do końca sprawy, że Arsif pogania ją nie dlatego, że obawia się spóźnienia, lecz nie chciał by dziewczyna mieszała się w cudze sprawy. W ocenie strażnika Archiwistka była zdecydowanie zbyt ciekawska.

Clio Fyortersole przyglądała się temu jak Strażnik Dworca rozmawia z kobietą. Nie był wobec niej niemiły. Archiwistka określiłaby jego zachowanie jako uprzejme a nawet czułe. Mimo tego na twarzy kobiety dało się zaobserwować strach. Marionetka zastanawiała się czy powinna się zbliżyć, czy kilka kroków pozwoli jej zrozumieć o czym rozmawiają. Mogła zawsze spróbować czytać z ruchu warg, lecz nie była w tym biegła. Potrzebowałaby długich godzin analizy, by uzyskać odpowiedź a panna Fyortersole była ciekawska i nie chciała czekać.

Powrót do góry Go down





Edgar
Gif :
Dworzec AKL - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Edgar Jan Drosselmeyer
Wiek :
Wizualnie: 40-45 lat.
Rasa :
Marionetkarz
Wzrost / Waga :
195/120
Pod ręką :
Cygaro, prosta zapalniczka, zegarek kieszonkowy, klucze do warsztatu i do domu.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t901-edgar-jan-drosselmeyer#12532 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1080-edgar
EdgarObsydianowy Twórca
Re: Dworzec AKL
Nie 9 Lip - 16:36
Edgar po prostu lubił podróżować koleją. Za każdym razem gdy miał okazję zjawić się na Dworcu, przybywał o wiele za wcześnie by z uśmiechem na twarzy obserwować odjeżdżające w różne strony Krainy Luster piękne, misternie zdobione pociągi, maszyny które mimo rozmiarów i wagi miały w sobie ogromne pokłady elegancji i gracji. Mechnicy, którzy je konstruowali nie byli tylko rzemieślnikami a on, Marionetkarz, potrafił docenić piękno maszynerii.
Tak też był i dziś. Podpierając jedną ze ścian stał i rozglądał się na boki z dobrotliwym uśmiechem. Minęło sporo czasu odkąd zabrano się za budowę, ale czy ktokolwiek przeczuwał, że to miejsce będzie tak potrzebne? Wryło się w krajobraz, stało się nie tylko przystankiem z którego ruszano w drogę. Było kolejną architektoniczną perełką na mapie Krainy Luster.
Stojąca obok niego Marionetka pozbawiona twarzy nie ruszała się ani o milimetr, zastygła w pozycji nieco pochylonego uniżenie służącego. W dłoniach ściskała wielkie walizy, bez wątpienia należące do Drosselmeyera, bo przecież nie do niej samej.
Edgar spojrzał na wielki zegar i pokiwał w zadumie głową. Miał jeszcze trochę czasu, ale wyglądało na to, że jeśli chciał dotrzeć na miejsce w przewidzianym czasie, będzie musiał powoli udać się na peron. Nic go nie goniło, mógł równie dobrze wyjechać jutro, bo wycieczka ta była jego fanaberią. Niemniej skoro dziś spakował wszystko, dobrze będzie dowieźć sprzęty na miejsce.
- Chodźmy, mały spacerek nam nie zaszkodzi. - rzucił do Marionetki z uśmiechem na co wysoka postać poruszyła się w dość mechaniczny, sztywny sposób i bez jakiegokolwiek dźwięku ruszyła za swoim właścicielem. Edgar ubrany był w ciemnozieloną koszulę i ciemnobrązowe spodnie, czarną kamizelkę z której kieszeni zwisał złoty łańcuszek zegarka i ciemnobrązowy płaszcz. Całości dopełniały eleganckie sztyblety i kapelusz z szerokim rondem. Marionetka natomiast miała na sobie proste czarne spodnie i czarną koszulę i była stworzona na wzór mężczyzny, lecz przez to, że była pozbawiona twarzy a w jej miejsce wstawiono płaską maskę, ciężko było określać jej płeć. Jeśli w ogóle dało się określać płeć Marionetek. Czarne, syntetyczne włosy miała w nieładzie, co nadawało jej młodzieńczego wyglądu.
Nucąc pod nosem skierował kroki w stronę wyjścia na perony ale nie przewidział, że na jego drodze znajdzie się nagle gromadka dzieci. Cóż, dzieciaki miał to do siebie, że bywały niesforne, lecz ten, który wpadł na rosłego Marionetkarza do takich nie należał. Zachwiał się po prostu i przez nieuwagę wpadł na mężczyznę, odbił się od niego jak piłeczka i klapnął na zadek, ze zdziwieniem na twarzy. Musiał mocno zadrzeć głowę by spojrzeć w twarz Marionetkarzowi. W jego oczach pojawiły się łzy, które szybko wyżłobiły na brudnych policzkach korytarzyki.
- No już, przecież nic się nie stało. - powiedział rozbawiony Edgar, pochylając się nad dzieckiem i chwytając je pod pachami, by je unieść. Postawił zapłakaną istotkę. Stojąca nieopodal kobieta, najpewniej matka, zdawała się być zaniepokojona bo przerwała rozmowę ze strażnikiem i w kilku susach dobiegła do dzieciaka, chwytając poszarpany rękaw jego ubrania.
Drosselmeyer uniósł dłonie w przepraszającym geście a stojąca za nim Marionetka zakołysała się dziwnie. Nie puściła walizek, lecz przez chwilę miało się wrażenie, że zastanawia się czy nie interweniować. Nie doszło jednak do żadnej eskalacji bo kobieta odciągnęła chłopca i wróciła do rozmowy z mężczyzną, na co Marionetkarz jedynie westchnął i zerkając na Marionetkę, poruszył głową na znak, że czas kontynuować wędrówkę.
I pewnie ruszyliby w stronę peronu, gdyby nie osoba, którą Edgar zauważył najpierw kątem oka, lecz już po chwili odwracając się do niej frontem, mógł obejrzeć ją w pełnej krasie.
Zwracał uwagę na piękno, zwłaszcza w swojej najbliższej okolicy, dlatego z uśmiechem od razu podszedł do dziewczyny stojącej w towarzystwie drugiej, budzącej respekt istoty. Marionetka niosąca walizki w milczeniu podążyła za nim.
- Gdyby nie fakt, że próżno szukać na panience czerwieni, mógłbym rzec, że oto spotkałem Czerwonego Kapturka i Wilka. - zażartował stając naprzeciw piękności - Proszę wybaczyć, nie mogłem przepuścić okazji, dlatego postanowiłem się przywitać. - dodał uprzejmie - Proszę przyjąć komplement: jest panienka zjawiskowo piękna. I mówię to nie dlatego, że na coś liczę. Po prostu chciałem to panience powiedzieć. - uśmiechnął się dobrotliwie - Nazywam się Edgar Jan Drosselmeyer. A panienka? Chciałbym zapamiętać panienkę pod konkretnym imieniem, dzięki temu wspomnienia nie ulecą tak szybko.

Powrót do góry Go down





Clio
Gif :
Dworzec AKL - Page 2 Elden-ring-age-of-the-stars_1
Godność :
Clio Fyortersole
Wiek :
22 lata
Rasa :
Marionetka
Wzrost / Waga :
160 cm / 40 kg
Znaki szczególne :
cztery ręce, jedno oko
Pod ręką :
.
Kontrahent :
Phoebus
Stan zdrowia :
zdrowa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t892-clio https://spectrofobia.forumpolish.com/t939-astralne-archiwum https://spectrofobia.forumpolish.com/t1017-sekretarzyk-clio https://spectrofobia.forumpolish.com/t1077-clio
ClioAstralna Archiwistka
Astralna Archiwistka
Re: Dworzec AKL
Wto 18 Lip - 21:25
Nim nieznany mężczyzna w towarzystwie Marionetki zbliżył się do Clio i strzegącego jej Arsifa, kobiecie udało się zrozumieć dość dużo, by chcieć jak najszybciej opuścić to miejsce a jednocześnie zdecydowanie zbyt dużo, by móc tak po prostu odejść.

Nieoczekiwane słowa były dla niej niejako wybawieniem, chwilowym zagadnieniem, które pilniejsze było od nieznośnych myśli krążących po głowie Astralnej Archiwistki. Zwróciła swoją twarz ku nieznanemu jeszcze Marionetkarzowi i spojrzała na mężczyznę swoim okiem.

Clio Fyortersole znała opowieść, do której Marionetkarz nawiązywał. Wiedziała jaka w tej opowieści jest rola małej dziewczynki niosącej koszyczek do swej babci. Znała także rolę wilka będącego zagrożeniem, ukrytym choć widocznym. Sama myśl, że Arsif, jej wierny stróż, miałby być zagrożeniem wywołała rozbawienie. Wilcza Marionetka była dość bezpośrednia i niczym prawdziwy żołnierz wolała przecinać węzły, niż je rozplątywać. Miał jednak wielkie serce, choć łatwo było przeoczyć to przez jego ostre kły.

Kąciki warg Marionetki uniosły się nieznacznie ku górze zupełnie jakby ta była prawdziwą dziewczynką, zdradzała ją wyłącznie niebieska cera i oko pozostające bez ustanku zamknięte.

- Jestem Clio. - Odparła krótko, spoglądając na swojego wilczego strażnika. Była świadoma tego, że ten gotów byłby warknięciem wyrazić swoje niezadowolenie, gdyby Marionetka do imienia dodała nazwisko. Sama jednak zdawała sobie sprawę z niebezpieczeństwa. Szczególnie w samym Mieście Lalek, gdzie jej nazwisko było rozpoznawalne. Uśmiechnęła się do swojego stróża i następnie skierowała się znów ku Edgarowi.
- Tak jestem Clio. - Podsumowała. Następnie otworzyła usta, by zamknąć je po dwóch sekundach. Zupełnie jakby chciała coś powiedzieć, lecz z ust jej nie wyszedł żaden dźwięk.

Spojrzała raz jeszcze na nędzną kobietę, która zrezygnowała już z prób przekonania strażnika do czegokolwiek i przykucnęła przy swych dzieciach, tłumacząc im coś zapewne. Clio nie starała się już tego dociec.
- Jak nazwać niegodziwców stojących za tym, że niewinni, niezwiązani z bezsensownym konfliktem muszą opuszczać swoje domy i uciekać w biedzie, by szukać jedzenia jak wygłodniałe psy i żebrać o koc, by nie zamarznąć w mroźne dni. - Zapytała patrząc z delikatnie uniesioną głową, tak by jej niebieskie oko wpatrzone było w twarz Marionetkarza.

To co w jej słowach mogło wydać się nietypowego to spokój z jakim wypowiadała swoje słowa. Wydawała się opisywać najzwyklejsze zdarzenia, pomimo użycia przez nią słów mogących zakrawać o nazwanie ich apokaliptycznymi.

- To dla mnie ważne. - Dodała po chwili tak samo do Edgara, jak również do Arsifa, którego znała na tyle, by wiedzieć, że nie jest zadowolony z jej pytań zadawanych nieznanych przecież osobom.

Powrót do góry Go down





Edgar
Gif :
Dworzec AKL - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Edgar Jan Drosselmeyer
Wiek :
Wizualnie: 40-45 lat.
Rasa :
Marionetkarz
Wzrost / Waga :
195/120
Pod ręką :
Cygaro, prosta zapalniczka, zegarek kieszonkowy, klucze do warsztatu i do domu.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t901-edgar-jan-drosselmeyer#12532 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1080-edgar
EdgarObsydianowy Twórca
Re: Dworzec AKL
Sro 2 Sie - 21:23
Istota towarzysząca Clio była zaiste niepokojąca. Nie tylko przez wygląd, przywodzący na myśl wielkiego, poruszającego się na dwóch łapach wilka. Nie przez spojrzenie, które zdawało się przewiercać wszystkich na wylot. Przez milczenie. Edgar nauczył się, że milcząca istota bywa o wiele bardziej niebezpieczna od tego, która zwykła dzielić się z każdym swoimi myślami.
Miał okazję mu się przyjrzeć i chociaż starał się nie wgapiać w Wilka, szukał na jego ciele elementów, które mogłyby potwierdzić jego przypuszczenia. A założył, że ma do czynienia z Marionetką – nie przypominał sobie, by widział w Krainie Luster bądź Szkarłatnej otchłani rasę, która mogłaby pochwalić się wilczym pyskiem. Dlatego mimo iż to dziewczyna była o wiele ładniejszym obiektem do obserwacji, na chwilę skupił wzrok na większej postaci.
- Clio. - powtórzył za nią i uśmiechnął się szeroko – Dziękuję, bardzo ładne imię.
Jego Marionetka zakołysała się, zupełnie jakby niesiony bagaż sprawiał jej dyskomfort w postaci wielkiego ciężaru. Wystarczyło jedno spojrzenie, surowe spojrzenie Drosselmeyera, by stanęła prosto i nie poruszyła się już ani o centymetr.
Chciał o coś zapytać, lecz dziewczyna ubiegła go, wyrażając swoje zdanie na temat tego, czego była świadkiem. Podążył za jej wzrokiem i odkrył, że przygląda się kobiecie, którą on przed chwilą mijał. Uśmiech spełzł z jego ust, mężczyzna cicho westchnął po czym pochylił się i skubnął kraniec kapelusza, zupełnie jakby chciał naciągnąć go sobie na twarz.
- Władcami, moja droga. - mruknął w odpowiedzi – Władza to paskudna sprawa. Co u zwykłego człowieka jest wadą, u władcy staje się cnotą, jeśli swoim postępowaniem ocala przez to państwo. - dodał kręcąc lekko głową i patrząc prosto w jej błękitne spojrzenie – A oni właśnie w to wierzą, panienko Clio. Że ocalają świat. - westchnął, zerkając przelotnie na wilczego towarzysza – Nie widzą tego, że świat wcale tego nie potrzebuje.
Zamyślił się na chwilę. Cóż miał więcej powiedzieć tej młodej pannie? Czy pojmowała czym była polityka? Znała pojęcie układów i umów między frakcjami? Wiedziała czym jest prowadzenie wojny? On sam nie był ekspertem, żeby nie powiedzieć gorzej – kiedy tylko robiło się gorąco, zmieniał miejsce zamieszkania. Bo chociaż nie był pacyfistą, nie uśmiechało mu się przebywać w bezpośrednim sąsiedztwie tam, gdzie robiło się gorąco.
Podparł się pod boki i przez chwilę jeszcze obserwował scenę, nie znajdując komentarza na to, co wyprawiało się na Dworcu. Nigdy nie było tu spokojnie, ale teraz widok błagających o byle grosza uchodźców było jakby więcej.
- Ci, którzy ponoszą największe konsekwencje wojny, są dla państwa niewidzialni. - mruknął bardziej do siebie niż do dziewczyny i ponownie westchnął. Najchętniej zapaliłby cygaro, ale przy damie po prostu nie wypadało. Dlatego też ponownie skubnął kapelusz, chcąc zająć ręce.
- Czy wybiera się panienka w konkretne miejsce? A może przyszła pooglądać Dworzec? - zmienił temat, starając się skierować myśli Clio na nieco mniej przygnębiający nurt.

Powrót do góry Go down





Clio
Gif :
Dworzec AKL - Page 2 Elden-ring-age-of-the-stars_1
Godność :
Clio Fyortersole
Wiek :
22 lata
Rasa :
Marionetka
Wzrost / Waga :
160 cm / 40 kg
Znaki szczególne :
cztery ręce, jedno oko
Pod ręką :
.
Kontrahent :
Phoebus
Stan zdrowia :
zdrowa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t892-clio https://spectrofobia.forumpolish.com/t939-astralne-archiwum https://spectrofobia.forumpolish.com/t1017-sekretarzyk-clio https://spectrofobia.forumpolish.com/t1077-clio
ClioAstralna Archiwistka
Astralna Archiwistka
Re: Dworzec AKL
Pon 7 Sie - 15:58

Arsif w istocie był Marionetką, choć w przeciwieństwie do delikatnego ciała Clio, podatnego na uszkodzenia powodujące pękanie błękitnej skóry, jego ciało było stworzone do walki. Silne ciało wykonane z materiałów o wysokiej odporności pozwalało nie tylko na dźwiganie wielkiego miecza, lecz także na możliwość posługiwania się nim bez obawy o poniesione rany. Nie był jednak nieśmiertelny o czym w wirze walki lubił zapominać.
Clio słuchałą odpowiedzi, wszakże jak już oznajmiła Arsifowi pytanie było bardzo ważne. Jednak to co usłyszałą nie dało jej satysfakcji. Znała swoją rodzinę. Znała ambitną i bezwzględną Eleonorę Fyortersole, słyszała wiele opowieści o nieżyjącym już Richardzie Fyortersole, znała zarówno swego twórcę Phoebusa, jak i jego rodzeństwo oraz dalszą rodzinę. Władza była czymś, czym dysponowali, lecz nie była ani celem, ani nawet istotą. O wiele ważniejsza była dla Eleonory rodzina - o czym uwielbiała podkreślać przy obiedzie, a przede wszystkim co wynikało z wszystkich działań jakie podejmowała. Jednego była pewna: Eleonora Fyortersole nie wyruszyła na Most Korzenny by ocalić świat. Stanęła do bitwy, dlatego że wierzyła, iż milicja chce odebrać jej rodzince coś, co powinno należeć do niej. Broniła własnych wpływów i sentymentów. Nie mogła pozwolić, by Richardówka wpadła w ręce Vincenta. Nie ukrywała tego i jak się Clio zdaje wszyscy to rozumieli. Nawet Astralna Archiwistka wzięła udział w batalii nie dla wyższych celów, nie dla chwały i zaszczytów, lecz dla dobra swoich bliskich.
To co było jednak najbardziej rozczarowujące to niezgodność odpowiedzi z ascetycznymi oczekiwaniami Clio Fyortersole. Marionetka nie czuła się jak władczyni. Czuła, że jej udział w bratobójczej walce pomiędzy Marionetkarzami był uczestnictwem w brutalnym rozlewie krwi, w niezliczonej tragedii walczących, lecz także osób postronnych. Była współwinna śmierci i żałoby.
- Ten kto jest winny temu wszystkiemu nie jest władcą, jest zbrodniarzem. - Stanowczo zawetowała słowa Marionetkarza, po czym przymknęła swoje jedno oko, delikatnie spuszczając głowę. W tym stanie trwała zaledwie kilkanaście sekund.
- Nawet jeżeli mieli dobre intencje. Nawet jeżeli chronili to, co jest dla nich bliskie, to czyny, których się dopuścili są okropne i niewybaczalne. - Nie spuszczając wzroku z Edgara Clio kontynuowała. Jej głos był spokojny, nieco niepasujący do wypowiadanych przez nią słów. Zupełnie jakby cytowała cudzy utwór.
- Przepraszam was. - Sięgnęła lewą górną dłonią do niewielkiej sakwy przy pasie, ukrytej pod płaszczem. Wsunęła w nią dwa, a następnie trzy palce szukając czegoś. Zanim jednak wyciągnęła cokolwiek, usłyszała kolejne pytanie Edgara.
- Ja oraz mój przyjaciel - Zawahała się na chwilę, zastanawiając czy może nazywać Arsifa swoim przyjacielem. Czy byłby nim, gdyby nie rozkaz Phoebusa, by strzec Marionetki za wszelką cenę? Postanowiła jednak się nad tym teraz nie zastanawiać. - wyruszamy do Rubinowego Portu. To daleka podróż. Najdalsza jaką kiedykolwiek odbyłam, lecz jestem pełna pozytywnych myśli. Szczególnie, że nie jest to podróż pozbawiona obietnicy. - Jakby przeczuwając obnażone kły Arsifa, których nie mogła dostrzec, wciąż patrząc na swoją drobną dłoń w sakwie - teraz wewnątrz znajdowały się już wszystkie palce Marionetki, Clio dodała jeszcze. - Arsif jestem Ci wdzięczna za wszystko co robisz, lecz jestem przekonana, że zbytnia ostrożność zwróci na nas więcej uwagi, niż wszystko co powiem i co mam zamiar powiedzieć.
W końcu jej dłoń wysunęła się z sakiewki trzymając trzy niewielkie złote monety. Sprawnym ruchem dolnej lewej ręki, która na chwilę wyszła spod ukrycia ubrań, Clio schowała mieszek. Marionetka podała monety Arsifowi.
Nie mogła odmówić im pomocy, nawet jeśli o nią nie prosili. Brak prośby jest tylko wygodną wymówką by nic nie robić.
- Weź te monety i daj jedną tamtej rodzinie oraz wszystkim innym dotkniętym przez wojnę. Proszę. - Wilk spojrzał na zegar i przewróciwszy oczami wyciągnął dłoń, pozwalając Clio ułożyć monety pomiędzy jego masywnymi palcami.
Skoro tylko Archiwistka upewniła się, że Arsif poszedł, zwróciła się ponownie do Edgara:
- Pańska Marionetka niesie ze sobą naprawdę duży bagaż. Czy to oznacza, że nie tylko my wyruszamy w odległą podróż

Powrót do góry Go down





Edgar
Gif :
Dworzec AKL - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Edgar Jan Drosselmeyer
Wiek :
Wizualnie: 40-45 lat.
Rasa :
Marionetkarz
Wzrost / Waga :
195/120
Pod ręką :
Cygaro, prosta zapalniczka, zegarek kieszonkowy, klucze do warsztatu i do domu.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t901-edgar-jan-drosselmeyer#12532 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1080-edgar
EdgarObsydianowy Twórca
Re: Dworzec AKL
Czw 17 Sie - 20:16
Edgar skłamałby, gdyby powiedział, że stojąca przy nim drobna dziewczynka niczym go nie zaskoczyła. Zrobiła to wielokrotnie, lecz pierwszym co wprawiło wysokiego Marionetkarza w niemałe osłupienie była jej odpowiedź. Zaskoczenie trwało jednak zaledwie chwilę, bo już po chwili twarz mężczyzny stężała w kamienną maskę.
Tak, wiedział czym jest wojna bo chociaż nie mieszał się w żaden z konfliktów w bezpośredni sposób, widywał na ulicach ofiary bitew tych, którzy nie zamierzali brudzić sobie własnych rąk a wykorzystywali do tego sobie podległych. Nie trzeba było daleko szukać, jego własny brat, Eliasz, wmieszał się w wielką wojnę z Ludźmi, wypuszczając z piwnic posiadłości Marionetki, jakich nigdy wcześniej świat nie widział. Przerażający sześcioręcy... Drozd dziękował opatrzności, że nigdy nie dane mu było przebywać w ich towarzystwie dłużej, niż było to konieczne. Jego brat kierował się zupełnie inną filozofią i chociaż sprawiał wrażenie spokojnego, dobrodusznego starszego pana... w jego oczach krył się mrok, jakiego nie pozbył się z serca aż do końca swoich dni.
- Zgadzam się z tobą, panienko Clio. - powiedział cicho, poważnym tonem w który wkradła się chrypka - Jednak jedno, nie wyklucza drugiego. Widzisz, moja droga, ten świat działa tak, że łatwiej jest ukryć krew która plami ręce pięknymi, zdobnymi rękawiczkami niż zmyć ją wodą w byle strumyku. - dodał z nostalgią w głosie - Okropne? Tak. Czy niewybaczalne? Obawiam się, że czas wybaczy winy najgorszemu zbrodniarzowi. Skrzywdzeni zapamiętają, jednak żal z latami zacznie wygasać by w końcu zniknąć razem z pamięcią o największych okropieństwach. - westchnął i spojrzał na rosłą Marionetkę, która towarzyszyła drobnej Clio.
I nagle nastąpiła druga rzecz, która zadziwiła Edgara, a która kazała mu poważnie zastanowić się nad zakupem okularów przy pierwszej możliwej okazji. Clio miała cztery ręce! Szybko połączył jej urodę z dodatkowymi kończynami, niebieską skórę i manierę mówienia...
Zanim zadał bardzo ważne z perspektywy Marionetkarza pytanie, wysłuchał jej słów, poświęcając jej całą swoją uwagę. A gdy odesłała Wilka wręczając mu monety, uśmiechnął się pod nosem, odprowadzając go wzrokiem.
- Nie inaczej, panienko. My również wybieramy się w podróż. - potwierdził kiwając głową - Traf chciał, że również do Rubinowego Portu. - kłamstwo czy prawda, któż to wie? Marionetka trzymająca bagaże pozostała niewzruszona a Edgar uniósł lekko rondo kapelusza, by lepiej przyjrzeć się czterorękiej. Przywodziła mu na myśl twory brata, ale była od jego Marionetek zdecydowanie piękniejsza. Trochę jak... Lalki ojca. Dawno, dawno temu.
- Wybacz bezpośredniość, droga Clio. - zaczepił korzystając z nieobecności Wilka, którego Czerwony Kapturek, o ironio, wysłał rozdawać pieniążki - Czy jesteś może Marionetką?

Powrót do góry Go down





Clio
Gif :
Dworzec AKL - Page 2 Elden-ring-age-of-the-stars_1
Godność :
Clio Fyortersole
Wiek :
22 lata
Rasa :
Marionetka
Wzrost / Waga :
160 cm / 40 kg
Znaki szczególne :
cztery ręce, jedno oko
Pod ręką :
.
Kontrahent :
Phoebus
Stan zdrowia :
zdrowa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t892-clio https://spectrofobia.forumpolish.com/t939-astralne-archiwum https://spectrofobia.forumpolish.com/t1017-sekretarzyk-clio https://spectrofobia.forumpolish.com/t1077-clio
ClioAstralna Archiwistka
Astralna Archiwistka
Re: Dworzec AKL
Sro 18 Paź - 21:31
Clio istniała i była osobą świadomą od około ćwierć wieku. To zdecydowanie zbyt krótki czas, by móc poczuć znaczenie czasu. O przemijaniu bardziej czytała, niźli sama mogła być jego świadkiem. W tych opowieściach zmienność rzadko jednak była uznawana za coś dobrego, za lekarstwo. Zwykle podkreślano raczej negatywne jej cechy.
- Czas. - Szepnęła Marionetka pod nosem rozważając, czy rzeczywiście czas będzie zdolny wymazać jej poczucie winy. Przede wszystkim rozważała, czy będzie to możliwe w kontekście faktu, że nawet najbardziej odległe wspomnienia Clio Fyortersole jest w stanie ujrzeć tak, jakby właśnie się działy. W pewnym sensie granica między przeszłością a teraźniejszością mogła wydawać się Archiwistce pozorna. Z drugiej strony widziała tylko obrazy, dźwięki - odbierała wszystko co pochodziło z zewnątrz, lecz jej Astralne Archiwum nie zawierało w sobie tego, co pochodziło z niej samej. Myśli, uczuć, przeżyć. Czy zatem gdy jej wewnętrzne uczucia zostaną przytłumione przez czas, to spojrzy na rodzinę uciekającą z rodzimego miasta z zupełnie innej strony. Może dojrzy cos, czego teraz nie jest zdolna zauważyć?
- Zbrodniarz pokładający swoje nadzieję na odkupienie w upływie czasu jest tchórzem. - Odparła ostatecznie Clio patrząca na powracającego do nich Arsifa. Wilczy pysk nie pokazywał kłów, lecz samo spojrzenie było wystarczające, by zrozumieć jego niezadowolenie z poczynań Clio. Mylnie byłoby jednak interpretować to inaczej niż troskę ochroniarza o osobę, którą miał strzec.
- Dziękuję. - Powiedziała Archiwistka unosząc swoje spojrzenie w górę, ku rosłej postaci, jednocześnie szybko przeniosła wzrok w stronę Edgara, który oświadczył, że także podróżuje do Rubinowego Portu.
Czyżby był członkiem Stowarzyszenia Czarnej Róży? Clio Fyortersole zdawała sobie jednak sprawę z nieograniczonej mnogości możliwości i nie chciała stawiać na tak niepewny strzał. Była wszak Astralną Archiwistką i nie polegała na rzeczach tak niepewnych jak przeczucie.
- Ciekawość zmusza mnie do zadania pytania o wybraną trasę do Rubinowego Portu. - Odpowiedziała Marionetka składając swoje dłonie w piramidkę i spoglądając na Edgara - zdając sobie sprawę, że wszyscy są od niej wyżsi.
- Droga koleją na skraj Malinowego Lasu, a później do Szkarłatnej Otchłani przy pomocy lokalnego przewodnika, po czym skorzystanie z okrętu Kompanii wydaje się być całkiem rozsądną opcją, choć oczywiście równie interesujące mogą być poszukiwania translokacyjnego maga. Choć oczywiste jest, że usługi przekraczającego granicę światów są niezwykle kosztowne i rozsądne wydaje się skorzystanie z kompanii Lunatyków mających ponoć kręcić się regularnie w pobliżu Wrót Światów. - Słowa Clio zajęły może nieco zbyt wiele czasu, albowiem nie śpieszyła się, czyniąc przy okazji przerwy, w których przypominała sobie wszystkie warte uwagi elementy planowanej przez siebie podróży.
Gdy skończyła usłyszała kolejne pytanie, które niespecjalni się jej spodobało. Było nazbyt śmiałe, a do tego mogło nieść za sobą wiele implikacji - z których tylko nieliczne były dla Astralnej Archiwistki pozytywne bądź neutralne. Z drugiej strony Clio Fyortersole nie miała zamiaru wypierać się tego kim jest i to nie tylko z powodu swojej niechęci do kłamstwa - skazy wypaczającej pewność wspomnień zgromadzonych na rozgwieżdżonym niebie.
- Owszem, jestem. - Odpowiedziała lustrując Marionetkarza swoim okiem. Widziała role jaką pełniła jego Marionetka i spodziewała się wrogości. Nie obawiała się jednak - miała przy swoim boku Arsifa, własne magiczne zdolności. Liczyła jednak, że jej ocena była błędna i stojący przed nią mężczyzna nie będzie uważał jej za jakąś zbiegłą Marionetkę, uciekającą przed swoim stwórcą.
Nie okazała jednak w żadnym razie wrogości. Stała po prostu patrząc na twarz Edgara i oczekując tego, jakie będą jego dalsze kroki. Tym razem Arsif po prostu stał obok Clio przyglądając się - przynajmniej do czasu, gdy jakieś dziecko podeszło do niego przestraszone i w obawie wyciągnęło delikatnie rączkę do wilkogłowego, jakby chcąc zwrócić jego uwagę.


Ostatnio zmieniony przez Clio dnia Pon 13 Lis - 21:00, w całości zmieniany 1 raz


⋆˖⁺‧₊☽◯☾₊‧⁺˖⋆
MOONLIGHT BLUE
STARS ARE GLOWING

ANEW

Powrót do góry Go down





Edgar
Gif :
Dworzec AKL - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Edgar Jan Drosselmeyer
Wiek :
Wizualnie: 40-45 lat.
Rasa :
Marionetkarz
Wzrost / Waga :
195/120
Pod ręką :
Cygaro, prosta zapalniczka, zegarek kieszonkowy, klucze do warsztatu i do domu.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t901-edgar-jan-drosselmeyer#12532 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1080-edgar
EdgarObsydianowy Twórca
Re: Dworzec AKL
Nie 5 Lis - 20:04
Nie wiedzieć kiedy, ich rozmowa zeszła na filozoficzne tory. Edgar całkowicie błędnie zakładał, że dziewczyna nie będzie zainteresowana roztrząsaniem tak przykrych kwestii, jakim była wojna czy wynikłe z niej zbrodnie. Sam zdążył w ciągu swojego życia przyjrzeć się wielu sprawcom najgorszych okropności, widział cierpienie a przede wszystkim sam również w jakiś sposób go doświadczył. Czy jednak żałował tego, co go spotkało? Nie. Mało tego, starał się pozostać pogodnym Marionetkarzem, bo chociaż sam był bezdzietny, miał dla kogo żyć.
- Racja, panienko. - powiedział, trochę zaskoczony dojrzałością która przebijała przez jej słowa - Śmiem jednak twierdzić, że zbrodniarz nie tyle liczy na odkupienie, co na zapomnienie. Twe dwie rzeczy, jeśli za wspólny mianownik przyjąć czas, są do siebie bardzo podobne. Jak siostry bliźniaczki. - stwierdził, pozwalając sobie na abstrakcyjne porównania i dalsze drążenie tematu - Nie wiem, co siedzi w głowie takiej istoty, lecz wiem jedno: gdybym uczynił coś złego, nie zwracałbym uwagi, czy czas przyniósł to pierwsze, czy drugie.
Wilczy towarzysz Clio budził respekt i ilekroć Edgar patrzył na monstrum, czuł jak po plecach przebiega mu dreszcz. Było w nim coś przerażającego ale i fascynującego, coś co wciskało do ust masę pytań. Marionetkarz był jednak mężczyzną na tyle kulturalnym, by nie zasypać Wilka nimi od razu. Poprzestał chwilowo na obserwowaniu ruchów i odgadnięcie w myślach, czy istota ta jest może przedstawicielem Cyrkowców czy może tworem rąk rzemieślnika o wyjątkowo dziwacznym guście?
Marionetka która mu towarzyszyła a która trzymała walizki, przestąpiła z nogi na nogę ale oprócz tego ruchu, nie okazywała w żadne inny sposób swojego zniecierpliwienia czy dyskomfortu. Edgar zdawał się ignorować jej zabiegi, tylko co jakiś czas zerkając obojętnie na swojego lalkowego towarzysza.
Uśmiechnął się szeroko na pytanie Clio, ale nie zdążył od razu odpowiedzieć, bo ta postanowiła podzielić się z nim opcjami, jakie miał przed sobą podróżnik wybierający się do Rubinowego Portu. Odczekał chwilę i z dobrodusznym uśmiechem, poprawił kapelusz.
- Niech odpowiedzią na to pytanie będzie to, że lubię podróżować koleją. W Malinowym Lesie natomiast zdecyduję jak będzie wyglądała dalsza droga. Istnieje opcja, że będąc tam na miejscu jednak rozmyślę się i wrócę do punktu wyjścia? - zaśmiał się wesoło, zupełnie jakby powiedział coś śmiesznego - Moja podróż nie ma konkretnego celu, bo nigdy się nie zgubię, zawsze wrócę do domu. A że mam ich wiele... cóż, rzeknę jeszcze jeno tyle, że wszystkie światy są mi domem. - to mówiąc, puścił jej oczko by zaraz po tym spojrzeć na Wilka i również i jemu posłać ciepły uśmiech.
Gdy temat zszedł na postać samej Clio, Marionetkarz pokiwał głową gdy otrzymał odpowiedź. Czuł się zwycięzcą, że jego przypuszczenie okazało się prawdą. Czyli oko nadal miał dobre.
- Podoba mi się pewność, z jaką potwierdziłaś moje przypuszczenia. - pochwalił szczerze - Widzisz, moja ciekawość nie bierze się z niczego złego. Po prostu sam będąc Marionetkarzem, staram się dążyć do perfekcji, nadając moim podopiecznym jak najlepsze cechy zarówno charakteru, jak i wyglądu. - wyjaśnił szybko - Ciebie znajduję jako istotę fascynującą, droga Clio, zarówno pod względem aparycji jak i ostrości umysłu. Ciekaw jestem, kto jest twoim Twórcą, jednak o to nie śmiem zapytać. Może kiedyś dane mi będzie poznać tego mistrza. A może i nie? - wzruszył ramionami - Jestem szczęśliwy móc rozmawiać z kimś tak wyjątkowym, jak ty, Clio.
Jeśli wziąć pod uwagę podejście wielu Marionetkarzy, tolerancja Edgara mogła zaskoczyć a fakt, że nazwał Clio "kimś" mógł być jawnym sygnałem, że należy do "tych nowoczesnych", którzy nie więżą Marionetek i nie traktują ich jak służących. Tylko... jak wytłumaczyć zatem to, że mężczyźnie towarzyszyła lalka spełniająca funkcję tragarza? Czy był między nimi jakiś układ?
Edgar spojrzał na duży zegar i zmarszczył lekko brwi.
- Ależ ten czas leci... No tak, gdy i towarzystwo ciekawe, czas ulatuje przez palce jak piach. - pokręcił głową z pogodnym uśmiechem - Nie chciałbym się narzucać, ale jeśli panienka ma ochotę, oferuję swoje towarzystwo również i w pociągu. Myślę, że wszyscy pomieścimy się w jednym przedziale. - dodał patrząc na rosłego Wilka.

Powrót do góry Go down





Clio
Gif :
Dworzec AKL - Page 2 Elden-ring-age-of-the-stars_1
Godność :
Clio Fyortersole
Wiek :
22 lata
Rasa :
Marionetka
Wzrost / Waga :
160 cm / 40 kg
Znaki szczególne :
cztery ręce, jedno oko
Pod ręką :
.
Kontrahent :
Phoebus
Stan zdrowia :
zdrowa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t892-clio https://spectrofobia.forumpolish.com/t939-astralne-archiwum https://spectrofobia.forumpolish.com/t1017-sekretarzyk-clio https://spectrofobia.forumpolish.com/t1077-clio
ClioAstralna Archiwistka
Astralna Archiwistka
Re: Dworzec AKL
Nie 28 Sty - 1:01
Słowa Edgara odbiły się głośnym echem w umyśle Clio i pociągnęły za sobą lawinę wewnętrznych dylematów. Czy Clio mogła sobie pozwolić, by zawrócić? Zmierzała do Rubinowego Portu nie tylko jako Clio Fyortersole, lecz także jako nowa członkini Stowarzyszenia Czarnej Róży. Organizacji, o której słyszała już wiele a która pod pewnymi względami przypominała jej Rodzinę.
To jednak nie strach trzymał Marionetkę na obranej drodze. Nie groźba odwetu ze strony Czarnej Róży, czy nawet hańby jaka mogła spaść na Phoebusa, lecz przede wszystkim własny upór.
Clio poszukiwała. Pragnęła wiedzy, którą mogła zdobyć dzięki Stowarzyszeniu. Chciała poszerzyć swoje możliwości i sięgnąć dalej. Musiała udowodnić sobie i innym, że Astralne Archiwum nie ogranicza się wyłącznie do jej wspomnień, lecz może być narzędziem o wiele bardziej uniwersalnym. Potrzebowała jednak magii, która w niektórych kręgach zostałaby określona jako bluźniercza, heretycka, złowieszcza i zakazana.
- Wszystkie światy? - Powtórzyła cicho, lecz niestety nie dość cicho, by Edgar, Arsif i Marionetka niosąca bagaże swego twórcy nie mogli dosłyszeć tych słów. Dla zakamuflowania tej wpadki Clio niemal natychmiast podjęła temat podróży.
- Podróż też może być celem. W moim wypadku jednak cel jest jasny, choć droga do niego pozostaje spowita mgłą. Nie wyruszam do Rubinowego Portu by dojść do celu, lecz by znaleźć swoją drogę. Długo myślałam nad tym jak rozwiać mgłę, rozważałam wiele scenariuszy. Nie mogę zawrócić. - Powiedziała w ostatnich słowach podsumowując wszelkie wątpliwości, które ogarnęły ją na słowa Edgara.
Na pytanie Edgara Arsif wyszczerzył kły, lecz ustąpił widząc dłoń Clio wyciągniętą w uspokajającym geście. Rosła Marionetka była ostrożna. Wiedziała ile czeka ich po drodze niebezpieczeństw. Byli nie tylko członkami wpływowego gangu, lecz także żołnierzami Czarnej Róży - choć to ostatnie niespecjalnie podobało się strażnikowi Archiwistki. Choć wilcza Marionetka rozumiała, że Clio zdaje sobie sprawę z ryzyka, to uważał ją za zbyt ufną i łagodną.
- Wybacz. - Padło z jej ust, choć trudno było stwierdzić, czy mówiła do Edgara, by nie chował urazy za niewskazanie przez Clio swego twórcy, czy może do Arsifa, by nie gniewał się, że ciągnie za metaforyczną smycz, choć ten chce jej tylko strzec jak najlepiej. Może mówiła do obu?
- Mój Twórca jest tym, kto dotknął otchłani, lecz powrócił. - Powiedziała a Arsif parsknął i mruknął pod nosem:
- Poetka.
Clio niezrażona jednak swym strażnikiem kontynuowała:
- Z pewnych względów, o których nie wolno mi mówić, nie mogę zdradzić teraz niczego więcej. Może w lepszych czasach, gdy warunki będą bardziej sprzyjające wolno mi będzie o nim opowiadać. - W żadnym ze swoich słów Clio Fyortersole nie kłamała, choć starała się nie zdradzić zbyt wiele. Nie naprowadzić Marionetakrza, bądź wścibskich uszu na zbyt wiele.
Niemało problemów przysporzyła za to Arsifowi, który cały czas starał się analizować czy słowa wypowiedziane przez Clio są bezpieczne, czy też powinien zainterweniować. Dla wilka było frustrujące, że jego podopieczna brzydzi się kłamstwem. Nie rozumiał powodów tego obrzydzenia i uważał, że szlachetność Clio wzbrania jej fałszu, choć ten mógłby ją ochronić, a nie stoi na przeszkodzie sięganiu po mroczne sztuki magiczne.
- Z przyjemnością przyjmiemy towarzystwo w drodze do Malinowego Lasu. Szczególnie osoby, która uwielbia podróże i wiele widziała. - Clio poczyniła pewne założenie. Skoro Edgar mówił, że jego domem jest każdy ze światów, to zapewne zwiedził je wszystkie. Może nie całe, może tylko ich skrawki, lecz to wciąż o dwa światy więcej niż Clio. Mówił, że nie ma konkretnego celu w podróży, a zatem sama podróż musiała być tym celem. Skoro tak, to najpewniej był podróżnikiem i posiada opowieści, które Clio chciałaby usłyszeć.
Arsif pozostał spokojny. Czy to dlatego że obserwując rozmowę zaufał, że Clio wie co robi, czy może ze względu na świadomość jak nieskuteczne były jego wyrazy niezadowolenia, czy może w końcu wolał znajome zagrożenie niż bliżej niesprecyzowane, niepewne i mogące nadejść w przyszłości.

Powrót do góry Go down





Sponsored content

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach