[ Halloween 2020 ] Czerwony i Czarny

Tyk
Gif :
[ Halloween 2020 ] Czerwony i Czarny D93840e52cb57748d5a24bdfa761040295dab6ee
Godność :
Lord Protektor, Arcyksiążę Agasharr I Rosarium
Wiek :
30 lat
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
178/75
Pod ręką :
Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae), Divard, zabawki
Zawód :
Lord Protektor Krainy Luster
Specjalne :
Główny Administrator
https://spectrofobia.forumpolish.com/t233-agasharr-rosarium#284 https://spectrofobia.forumpolish.com/t914-archiwa-arcyksiazece https://spectrofobia.forumpolish.com/t497-kancelaria-arcyksiazeca https://spectrofobia.forumpolish.com/t1121-tyk
TykArcyksiążę
Arcyksiążę

Koszmarny Wątek


Czerwony i Czarny


Opis wątku: Zarówno posiadłość Blackmore jak i jej domownicy posiadają swoje mniejsze lub większe tajemnice i sekrety, ale jedno jest pewne – przyjęcia, które zwykła organizować głowa rodu, ekscentryczny nawet jak na Kapelusznika Archibald Blackmore, śmiało mogą uchodzić wśród tłumu za jedne z najwystawniejszych i najbardziej światłych wydarzeń towarzyskich w Krainie Luster. Mawia się, że przez swój rozrzutny styl życia zwiódł na swą familię zemstę złośliwej fatum – w wyniku nieszczęśliwego (i bliżej nieokreślonego) wypadku zmarł jego starszy brat i bratowa, przez co został zmuszony przyjąć pod swój dach dwójkę ich dzieci; po tym wydarzeniu wśród jego służby zaczęły roznosić się niczym zaraza plotki o cieniach przesuwających się nocą po ścianach domostwa oraz dziwnych odgłosach dochodzących z jednej z neogotyckich wieżyczek. Sam Archibald oczywiście dementował te pogłoski zrzucając wszystko na karb przesądności swoich podwładnych. Wkrótce jednak jego lokaja znaleziono martwego – z rozbitą głową – na schodach przed głównym wejściem do posiadłości. Jego śmierć z kolei pociągnęła życie jednej ze służących, która to z rozpaczy po stracie utopiła się w wodach jeziora okalających wyspę, na której mieściła się posiadłość. Pan Blackmore, by ratować swoją i tak wątłą już reputację, podjął decyzję rezygnacji z przyjęć na pewien czas, lecz teraz, gdy sytuacja z pozoru się uspokoiła, powraca i kieruje swoje zaproszenie właśnie do Ciebie, drogi gościu.

Nagroda: Złota Kamea
Z pozoru zwykła spinka z kameą przedstawiającą półprofil młodej kobiety. Gdyby obserwator przyjrzał się bliżej mógłby zauważyć, że postać oplatają macki, które z każdą chwilą zdają się coraz bardziej zacieśniać na białym ciele. Z biżuterii bije dziwna aura, która wyostrza zmysły swojego posiadacza i pozwala mu widzieć i słyszeć więcej – nawet niewidzialne i niewykrywalne, niemniej długie jej użytkowania powoduje ból głowy oraz stopniową utratę poczytalności.
Uwagi: bezpieczne użytkowanie – 2 posty, kolejne posty prowadzą do stopniowej utraty zdolności osądu sytuacji.


Prowadzący wątek przygotował 7 postów. Pierwszy pojawi się dokładnie w dzień Halloween, natomiast każdy kolejny po minimum 96 godzinach. Jeżeli gracz odpisze w terminie otrzymuje punkt. Zdobycie nagrody wymaga uzyskania 6 punktów. Jeżeli ktoś nie zdąży napisać posta w terminie powinien uwzględnić w swoim poście zarówno aktualny post prowadzącego jak i ten pominięty.


Powrót do góry Go down





Scavell
Gif :
[ Halloween 2020 ] Czerwony i Czarny A7c78c1cf8554d3256eba773fd3bfcbe
Godność :
Irith Adelaide "Scavell" Bellclair
Wiek :
28 lat
Rasa :
Lunatyk
Wzrost / Waga :
170 / 60
Znaki szczególne :
blizna po cięciu na gardle
Pod ręką :
wymienione w poście eliksiry, broń, Scath, Przepaska ślepo-widzenia, Chmarny talizman
Broń :
Nysarth (rapier), mizerykordia
Zawód :
Adept Bractwa
Stan zdrowia :
zdrowa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t934-skrzynka-korespondencyjna-irith https://spectrofobia.forumpolish.com/t1113-scavell
ScavellDiabelski Bibliotekarz
Posiadłość Blackmore powitała gości zapachem przypraw korzennych z najdalszych zakątków Krainy Luster, wiszącą w powietrzu intensywną wonią równie egzotycznych kadzideł i wosku pszczelego oraz aromatem cytrusów pochodzących z drzew w zdobnych, marmurowych doniczkach strzegących wejścia do okazałego, neogotyckiego gmachu o licznych wieżyczkach. Archibald Blackmore, głowa jednego ze znaczniejszych i posażniejszych rodów Kapeluszników, równie bogaty co ekscentryczny, zwykł mawiać, że zastaw się, a postaw się, zatem przyjęcia, które zwykł u siebie organizować śmiało mogły rywalizować z ucztami wystawianymi przez Upiornych Arystokratów z wyższych kręgów. Powszechną konsternację wśród lokalnej społeczności stanowił jednak fakt, w jaki sposób pan Archibald dorobił się tej niemałej fortuny. Oficjalna wersja mówiła, że odziedziczył po zmarłej, dalekiej rodzinie.
Posiadłość znajdowała się na wyspie na niedaleko linii brzegowej – jedyną drogą prowadzącą do niej był stary, długi na kilkanaście metrów most z desek tak spróchniałych, że w każdej chwili groziły zarwaniem – widocznie właściciel jeszcze nie przygotował odpowiednio posiadłości do przyjmowania gości po dotychczasowym letargu. A może nie chciał go naprawiać?
W progu domu stał i czekał na gości Archibald Blackmore, Kapelusznik w średnim wieku o szpakowatych włosach – ostatnie wydarzenia z pewnością dodał mu trochę siwizny. Z przesadną wręcz uprzejmością i nieco może zbyt drapieżnym uśmiechem witał przybyłych i kierował ich do Karmazynowej Sali – perły posiadłości rodu Blackmore, która swym przepychem mogła dorównywać niejednemu zamkowi Arystokraty. Tam czekały na nich najbardziej fantazyjne potrawy, jakie mogliby tylko sobie wyobrazić, główną rolę odgrywało jednak mięso stanowiące podstawę większości dań – jedno z dziwactw gospodarza.
Wkrótce do zebranych dołączył sam gospodarz ze swoimi podopiecznymi u boku – na oku dziesięcioletnią parą bliźniąt, chłopcu i dziewczynce o włosach w kolorze jasnego blondu i wielkich, niebieskich i przestraszonych oczach; mimo to, uśmiechały się w sposób niezwykle zbliżony do swojego wuja.
-Witajcie, moi drodzy, w posiadłości Blackmore! Nawet nie wiecie, jaką radość sprawia mi wasz widok!- rozpoczął gospodarz z przesadną egzaltacją – Z pewnością wielu z was słyszało rozmaite plotki na temat klątwy i tak dalej – zapewniam was wszystkich, że to tylko stek bzdur wymyślony przez moją konkurencję. Oświadczam wam, że wszystkie niedorzeczne plotki o duchach są jedynie bajkami mojej przedrogiej służby, mają po prostu zbyt bujną wyobraźnię! Jedźcie, pijcie i zażywajcie gościnności rodu Blackmore jak tylko możecie! Oficjalnie ogłaszam powrót przyjęć u Archibalda! - po swojej krótkiej mowie skłonił się, zajął miejsce i czekał, aby zabawiać gości.


[ Halloween 2020 ] Czerwony i Czarny 3lgQ88B
#886b8e | #af522d

Powrót do góry Go down





Nel
Gif :
[ Halloween 2020 ] Czerwony i Czarny 5PUjt0u
Godność :
Nel Eastace von Hershiwan
Wiek :
Wizualnie kilkanaście, realnie dużo więcej.
Rasa :
Marionetkarz
Wzrost / Waga :
178 cm / 59 kg
Znaki szczególne :
Unoszący się wszędzie wokół zapach papieru; palce albo uwalane atramentem, albo poobcierane od szorowania plam pumeksem; chaotyczny sposób wysławiania się; ponury wyraz twarzy.
Pod ręką :
Portfel z pewną zawartością pieniężną; paczka papierosów.
Broń :
Rzeźbiony sztylet.
Zawód :
Wolny strzelec
Stan zdrowia :
Fizycznie czuje się dobrze, duchowo jest znużony

https://spectrofobia.forumpolish.com/t701-nel#8205 https://spectrofobia.forumpolish.com/t714-korespondencja-nela-eastace-von-herwishwana
NelNieaktywny
Jako zaproszonemu, nie wypadało mi się nie zjawić na przyjęciu, nawet pomimo mych silnych, jakkolwiek głęboko skrywanych, obaw co do bezpieczeństwa uczestnictwa w takowym. Nie jestem osobą, która karmi swe uszy plotkami wyrywanymi z przypadkowo zasłyszanych rozmów, ale pomimo to i na moją samotną wyspę dotarły pewne pogłoski o podejrzanych zdarzeniach mających miejsce w rezydencji Kapelusznika. Nie zarzuciłbym sobie nadmiernego tchórzostwa, jednak nie widzę żadnego sensu w narażaniu życia bez dobrego powodu, a trudno zaprzeczyć, że mam pewne powody do niepokoju, będąc zaproszonym przez tak ekscentrycznego gościa do miejsca owianego tak złą sławą... Wreszcie jednak moje dobre maniery zwyciężają w pojedynku myśli i tego wieczoru znajduję się, wraz z innymi gośćmi, przed posiadłością. Pomimo to mam w rękawie broń, na wszelki wypadek.

Już na początku obawiam się o swoje życie; deski pomostu kołyszą się pod moimi nogami, wydając żałosne skrzypnięcia przy każdym mym kroku. Przez kilka chwil wyjątkowo źle myślę o gospodarzu przyjęcia, muszę jednak powściągnąć obelgi cisnące mi się na język, gdy docieram do drzwi i zostaję przezeń mile prztwitany. Gdy znajduję się w jadalni i zajmuję miejsce przy stole, nakładam sobie jedzenia na talerz, biorę jednak stosunkowo mało, podświadomie konstatując, że jeżeli w którejś z potraw jest trucizna, będę mniej narażony na jej spożycie. Nie mogę też nie zauważyć wszechobecności mięsa - mam szczerą nadzieję, że to nie ktoś, kogo znałem.

Kończę jeszcze jedzenie, gdy pojawia się Kapelusznik ze swoimi podopiecznymi. Zapewnia nas z rozbrajającą uprzejmością, że nie ma się czego obawiać. Jak na razie, nie stało się nic, co mogłoby mnie zaniepokoić, toteż postanawiam udzielić gospodarzowi kredytu zaufania. Przynajmniej tymczasowego.

Powrót do góry Go down





Arariel
Gif :
[ Halloween 2020 ] Czerwony i Czarny 5PUjt0u
Godność :
Arariel
Wiek :
Wizualny 18
Rasa :
Senna Zjawa
Wzrost / Waga :
170/50
Znaki szczególne :
Specyficzne włosy i oczy, błyszcząca z bliska skóra. Androgyniczny wygląd.
Pod ręką :
Pędzle, farby, zwinięte płótna, torba B.I.S., Malowany Dom na obrazku.
Broń :
Sztuka i ideały... w ostateczności rysowany miecz.
Zawód :
Pustelny Malarz
https://spectrofobia.forumpolish.com/t687- https://spectrofobia.forumpolish.com/t691- https://spectrofobia.forumpolish.com/spa/Arariel
ArarielNieaktywny
Ola Boga, została zaproszona! Czy to przez to, że była na balu Arcyksięcia? Aż tak chyba jej sława się nie rozeszła. Normalnie pewnie by odmówiła, po tych ostatnich wydarzeniach pojawiła się w niej pewnego rodzaju niechęć do szlachciców i wyniosłych zabaw na poziomie. Ta była jednak organizowana przez Kapelusznika, których bardzo ceniła, na dodatek była akurat dość blisko. Mmm… taka pyszna herbatka, może nawet będzie śmietankowo-truskawkowa. Dobrze, tak naprawdę głównym powodem, dla którego zdecydowała się przybyć, było darmowe jedzenie i picie. W żadne plotki o duchach i śmierciach nie wierzyła, przecież takowe nie istnieją, co każdy dorosły wie! A ona przecież jest dorosła!
Miała już upatrzoną suknię, tą samą, która miała na balu. Białe pantofelki, tego samego koloru skromna sukienka bez ramiączek, do połowy ud, a za nią kroczył długi tren. Jej ramiona i ręce osłonięte były przezroczystym materiałem. Choć poza wyglądem to problemem było wychowanie i charakter, niezbyt pasowała prawdopodobnie to tych ludzi, ale czego się nie robi, gdy coś rozdają za darmo?

Szla przez spróchniały most, ale piękny styl vintage! Właściciel wszystko miał zaplanowane. Nie miała w żadnym wypadku wybujałych oczekiwań. Szła sama, ale parła odważnie. W wejściu została przywitana i postąpiła zgodnie z lekcjami zachowania, które przekazała jej koleżanka, która była bardziej obyta w tych sprawach. Jeśli trzeba było wystawić rękę, to była na to gotowa. Została zaprowadzona do pięknej sali, z jeszcze piękniejszą zawartością stołów.
Usiadła obok złotowłosego wysokiego chłopaka. Choć w sumie coś nie pasowało, widząc jego sylwetkę, pomyślała wpierw, że to ktoś o wiele od niej starszy, ale z bliska nie wiedziała co sądzić. Miał poplamione atramentem ręce, to znaczy inteligent! Dużo czyta pewnie i pisze, może będzie dobrym partnerem do rozmowy. Ale najpierw…
Zaczęła nakładać wszystko jak leci. Wybór był dość duży, także starała się wziąć wszystkiego po kawałku. Ciągle nękała służbę, że herbata w czajniku się skończyła i trzeba jeszcze dorobić. Jej nieznajomy, Nel, jednak jakoś jadł bardzo markotnie.
- Nie smakuje ci? – spytała zaskoczona, bo jej podniebienie było wniebowzięte. Zwykle przez swoje finanse nie może sobie pozwalać na takie rozbestwienie. W zasadzie mogła służyć jako swojego rodzaju tester dla Marionetkarza. Wystarczyłoby spojrzał na jakąś potrawę, może wspomniał jakieś słowo, to ona chętnie bez zastanowienia weźmie kawałek i spróbuje.
- Te kotlety mają w sobie kotlety z kotletami, spróbuj! – zachęciła go, wskazując na jeden z półmisków.
- Jak się nazywacie? Ja jestem Arariel, Pustynna Malarka. – ocknęła się, że skoro się odzywa, to wypada się przedstawić.

Wyszedł Archibald i rozpoczął oficjalnie zebranie. Zaklaskała po wystąpieniu, nawet jeśli miała to robić sama i się ośmieszyć przez to. Mówił ładnie. Wyglądało na to, że miał ciekawą służbę, którzy lubią tworzyć bajki. Może powinni zostać pisarzami? Marnują się tutaj.
- Panie Archibaldzie, niesamowita gościnność i posiadłość! Herbatka pierwsza klasa. Zna pan jakąś ciekawą legendę albo opowiadanie o tym miejscu, albo okolicy? Lubię dobre historie, może nawet powie Pan, którzy ze służby mają taką dobrą wyobraźnię? Bo nawet nieprawdziwa historia może być! Też są ciekawe! – uśmiechnęła się do przechodzącego gospodarza.
- A… i jak wsadzili kotlety do kotletów? – dopytała, musiała wiedzieć, bo jak potem zasnąć?

//zaczepia Nela


Ostatnio zmieniony przez Arariel dnia Sro 4 Lis - 19:32, w całości zmieniany 1 raz

Powrót do góry Go down





Iskra
Gif :
[ Halloween 2020 ] Czerwony i Czarny DsVkl5j
Godność :
Eva M. Markovski // Iskra (Étincelle) Rosenthal
Wiek :
wizualnie 20+, mentalnie z 55 i ciut.
Rasa :
Człowiek z lustrzanym dziedzictwem? Zludziały Marionetkarz? Od pewnego czasu po prostu taktycznie omiń to pytanie.
Wzrost / Waga :
1,65 m // 54 kg
Znaki szczególne :
piegowata skóra, ognistorude włosy, nienaturalnie jasnozielone oczy (u Ludzi nosi przyciemniające soczewki); roślinny tatuaż na prawej połowie pleców, blizny na lewym przedramieniu i brzuchu
Pod ręką :
Frank i Ivor: kopertówka z Bezdenną Sakwą w środku || Wrona: czarna nerka ze szmacianką-zabawką przewieszona w poprzek piersi || Wrona: nerka zawieszona w poprzek piersi, termos z kawą || Sea: Duża, czarna torebka na ramię z przywieszką-szmacianką, część magicznych przedmiotów wśród biżuterii
Broń :
Walter P99 dawno temu zabrany Moriemu - gdzieś na dnie torby
Zawód :
projektant magicznych przedmiotów codziennego użytku || Bogu ducha winna dziennikarka
Kontrahent :
(nie)chciany asystent Saul Fyortersole?
Stan zdrowia :
fizyczny nienaruszony, ogólnie hemofobia || EVENT: trauma po widoku wybuchającego ciała Artemis i/oraz budzący się lęk przed krwią + częściowa niepoczytalność i fantomowe bóle (Koszmar)
https://spectrofobia.forumpolish.com/t264-iskra https://spectrofobia.forumpolish.com/t265-czy-ze-zmrozonego-serca https://spectrofobia.forumpolish.com/t266-kontakt-iskra-rosenthal-eva-markovski https://spectrofobia.forumpolish.com/t1088-iskra
IskraWybryk Natury
Kochała i przygody, i przyjęcia, tak więc nie mogła oprzeć się tej pokusie! A krwiożercze plotki otaczające rodzinę Blackmorów czyniły to przyjęcie jeszcze bardziej ciekawym! (Oczywiście Velonica Cheshire nigdy by nie przypuszczała, że przyjdzie jej ową uroczystość uświetnić własną śmiercią.) Wzięła przykład ze swej starszej siostry i kompletnie zignorowała ostrzeżenia Elijaha, najstarszego – i co tu mówić, najbardziej rozsądnego – z rodzeństwa.
Koniec końców zjawiła się na czas (choć ogólnie jej poczucie punktualności oscylowało w okolicach „szczęśliwi czasu nie liczą”), a teraz rozglądała po pysznej (i to nie z powodu tego całego jedzenia!) sali, do której ich poproszono. Między palcami cały czas miętosiła zerwany niepostrzeżenie listek cytrusa, co sprawiało, ze sama pachniała jak cytrus. Równocześnie uważała, by nie zazielenić nim sukienki; umarłaby z nudów podczas kolejnego „pouczającego” wykładu dorosłych, a tego bardzo nie chciała!

Ogólnie sama wyglądała dziś bardzo dorośle. Wybrana na przyjęcie sukienka nie miała ramiączek, ale od czego jest magia! tak więc nawet na jej dziewczęcym biuście wszystko trzymało się w tym miejscu, w którym powinno. W rekompensacie za powyższe braki kiecka była tak naprawdę wieloma falami śliskich, różnej długości frędzelków i nitek, poruszającymi się i przesuwającymi gładko jak tafla wody. (Nie widziała, dlaczego szwagierka zrobiła takie akurat porównanie. Jej osobiście wyglądało to jakby rąbnęła jakiemuś olbrzymowi ekskluzywną, szaroniebieską perukę.) Peruka peruką, ale gwoździem programu i tak była ogromna kokarda, będąca w rzeczywistości integralną częścią gorsetu. Szeroka, sztywna oraz wyszywana nićmi i kamykami wstęga pełniła tu funkcję ozdoby ozdób – coś tak jak Arcyksiążę był królem królów. (I nie wyglądała na taką, co to mogła się rozwiązać gdyby komuś przyszedł niezabawny pomysł pociągnięcia. De fakto, była zszyta.) Tak więc Velonica nie założyła ani kolczyków (których nie miała za dużo, bo zbyt łatwo zaplątują się w krzakach), ani kolii (bo naszyjnik z ptasich piór pożyczany od Kitty niekoniecznie zgrałby się stylem), pozwalając by jasne, mieniące się wszystkimi odcieniami złota i blondu włosy muskały jej gołe barki i szyję. Poniżej krawędzi sukienki były już tylko jej długi, kremowy ogon, gołe kolana, szczupłe łydki i proste, jasne balerinki, które w żaden sposób nie przydały malutkiej Velo wzrostu czy powagi. Ot, podlotek, który zgubił matkę lub guwernantkę. A tu wcale nie! Przyszła sama! (No i nie miała żadnej matki, która mogła by ją tu przyprowadzić.)

Skubnęła trochę orzechów, spróbowała miodu rubinowych pszczół i zabrała się właśnie za wybór mięsnego dania, gdy jej uwagę przyciągnęła zdecydowanie bardzo głośna para. (Po chwili obserwacji ich podstęp się wydał – tylko dziewczyna była zabawna i wciąż coś mówiła, zaś rówieśnik Velo – yay! nowi przyjaciele! – siedział chyba stosunkowo cicho, a z pewnością został przytłoczony przez osobowość tamtej.) Przysunęła się nieco bliżej, zastrzygła w ich kierunku puchatymi uszami i pochyliła nad stołem tylko po to, by parsknąć śmiechem prosto w półmisek mięs, gdy usłyszała rekomendację kotletów nadziewanych kotletami. Zabrała oczywiście cały ze sobą, widziała te karcące spojrzenia dorosłych. Przecież nie opluła go specjalnie! Koniec końców ona, szeroki na trzydzieści centymetrów porcelanowy talerz pełen koreczków i szaszłyków oraz asekuracyjny widelec zasiedli w niedalekiej odległości od tamtej parki. Dobra zabawa nie jest zła!

Gdy gospodarz skończył przemowę, talerz był lżejszy (a ona cięższa) o trzy wędzone szaszłyki i sześć serowych koreczków, a Velonica pomyślała, że zwalanie krwiożerczych plotek na ludzi, którzy dla ciebie gotują, ścielą ci łóżko i strzegą twojego domu nie jest za mądre. Ale co ona mogła wiedzieć, przecież jest jeszcze stosunkowo młoda. („I głupia” jak dodają niektórzy dorośli.) Nie powiedziała w takim razie nic, bawiąc się przednie, bo już nawet specjalnie nie ukrywała, że z zapartym tchem (choć z pewnej odległości) śledzi rozmowę dziewczyny z panem Blackmore.

Powrót do góry Go down





Scavell
Gif :
[ Halloween 2020 ] Czerwony i Czarny A7c78c1cf8554d3256eba773fd3bfcbe
Godność :
Irith Adelaide "Scavell" Bellclair
Wiek :
28 lat
Rasa :
Lunatyk
Wzrost / Waga :
170 / 60
Znaki szczególne :
blizna po cięciu na gardle
Pod ręką :
wymienione w poście eliksiry, broń, Scath, Przepaska ślepo-widzenia, Chmarny talizman
Broń :
Nysarth (rapier), mizerykordia
Zawód :
Adept Bractwa
Stan zdrowia :
zdrowa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t934-skrzynka-korespondencyjna-irith https://spectrofobia.forumpolish.com/t1113-scavell
ScavellDiabelski Bibliotekarz
II. Burza

Archibald odwzajemnił gościnności i gdy już miał zacząć snuć jedną ze swych przydługich opowieści, jedna ze służących przyszła i szepnęła mu coś na ucho, w wyniku czego ten skłonił się tylko przepraszająco do swojego rozmówcy i zniknął za kobietą. Przyjęcie trwało w najlepsze, gdy na widocznym przez wysokie okna horyzoncie zaczęły pojawiać się pierwsze chmury, które wkrótce zasłoniły cały nieboskłon ołowianym płaszczem. Odcięte od naturalnego światła gotyckie pomieszczenie - już i tak ciemne z racji gustu dekoratorskiego głowy rodu - pogrążyło się w jeszcze większym mroku. Szybko jednak służba z wyczuwalnym poruszeniem i pośpiechem, jakby bojąc się pozostawać choć chwilę w ciemności, rozpaliła więcej świec i - wydawać by się mogło – z obawą wyglądała co jakiś czas przez okno. Krótki błysk przeciął ciemność za oknem, a zaraz po nim świat zasłoniła kurtyna deszczu. Ogień w kominku tańczył pod wpływem gwałtownych podmuchów wiatru, a do stuku kropel deszczu dołączył bliżej nieokreślony huk. Przeczekaliście najgorsze i gdy tylko burza lekko zelżała wyszliście sprawdzić źródło owego hałasu. Tak więc wiedzeni przez Waszego gospodarza (który wrócił do Was po pewnym czasie od swojego zniknięcia) wyszliście z budynku i Waszym oczom ukazał się zgoła przewidywalny widok – drewniany most, którym tu trafiliście, był biletem w jedną stronę – gwałtowne fale wzburzonego jeziora zerwały zgniłe deski i uszkodziły konstrukcję tak, że jedyna droga powrotu z wyspy została zniszczona. Potrzebne było kilka dni, by naprawić szkody.
Wśród tłumu gości zaczął roznosić się nieprzychylny, pełen narzekań szum. Udało Ci się usłyszeć, jak dwóch Dachowców w sposób wybitnie ironiczny chwaliło nowe, ochronne zaklęcie zlecone przez Archibalda, które uniemożliwiało magiczne podróże na wyspę, a aura nie sprzyjała innym niż konwencjonalne metodom podróży. Niezadowolenie wyraźnie rosło, więc gospodarz postanowił interweniować. Poprawił swój imponujących rozmiarów kapelusz i zwrócił się twarzą do zebranych.
- Moi drodzy, bez obaw! Widać kapryśna aura nie chce, aby nasze przyjęcie kończyło się tak szybko! Będziecie wreszcie mogli doświadczyć, jak wielka jest nasza gościnność! Abby! – przywołał do siebie gospodynię, Lunatyczkę o podkrążonych oczach i włosach przyprószonych siwizną – Przenocujemy dziś naszych drogich gości, więc zaprowadź ich proszę do ich pokojów!
Służąca bez słowa skłoniła się i oddaliła się wolnym krokiem w stronę posiadłości; po kilku krokach zatrzymała się i spojrzała przez ramię czekając, aż goście za nią podążą. Powiodła ich przez labirynt korytarzy do skrzydła gościnnego, gdzie każdego przydzieliła do pokoju. Kończąc przydzielanie sypialni, wróciła po chwili do Ciebie z kompletem pościeli, którą położyła na brzegu łóżka i spojrzała Ci prosto w twarz z pewną dozą nieśmiałości.
- Proszę uważać w nocy i nie wychodzić z pokoju, nie chcemy żadnego kolejnego nieszczęścia – zarumieniła się nieznacznie i powtórnie spuściła wzrok, skłoniła się niezgrabnie i pospiesznie opuściła pomieszczenie. To, czy ją posłuchasz, zależy tylko od Ciebie, niemniej warto udać się na zasłużony odpoczynek.


[ Halloween 2020 ] Czerwony i Czarny 3lgQ88B
#886b8e | #af522d

Powrót do góry Go down





Nel
Gif :
[ Halloween 2020 ] Czerwony i Czarny 5PUjt0u
Godność :
Nel Eastace von Hershiwan
Wiek :
Wizualnie kilkanaście, realnie dużo więcej.
Rasa :
Marionetkarz
Wzrost / Waga :
178 cm / 59 kg
Znaki szczególne :
Unoszący się wszędzie wokół zapach papieru; palce albo uwalane atramentem, albo poobcierane od szorowania plam pumeksem; chaotyczny sposób wysławiania się; ponury wyraz twarzy.
Pod ręką :
Portfel z pewną zawartością pieniężną; paczka papierosów.
Broń :
Rzeźbiony sztylet.
Zawód :
Wolny strzelec
Stan zdrowia :
Fizycznie czuje się dobrze, duchowo jest znużony

https://spectrofobia.forumpolish.com/t701-nel#8205 https://spectrofobia.forumpolish.com/t714-korespondencja-nela-eastace-von-herwishwana
NelNieaktywny
Odwracam głowę w stronę odzywającej się do mnie Sennej Zjawy; nie zwróciłem na nią uwagi przy zajmowaniu miejsca przy stole i nie przyglądałem się też, ile i czego jadła, ona najwidoczniej miała mnie pod stałą obserwacją.

- Ależ skądże, jest wyśmienite - odpowiadam, zresztą zgodnie z prawdą. - Zastanawiam się jedynie, kto... co... posłużyło jako główny składnik tego przepysznego dania - dodaję ciszej, poprawiając się natychmiast przy "kim". Pomimo moich obaw co do składu potrawy, nakładam sobie wskazanych kotletów z nadzieniem i ostrożnie kosztuję. Faktycznie, smakuje wspaniale i przez chwilę rozkoszuję się prawdziwą symfonią rozgrywającą się na mym języku, zapominając o niepokoju. - Jestem Nel Eastace, miło mi poznać - odpowiadam na przywitanie Arariel.

Burza niespecjalnie mnie przeraża, aczkolwiek zaciśnięte na knykciach lewej dłoni palce prawej wyrażają moje niejakie zaniepokojenie. Most prowadzący na wyspę trzymał się na dobrą sprawę na słowo honoru i taka ulewa z łatwością by mu sprostała. Jak się okazuje, gdy deszcz ustaje, mam słuszność; konstrukcja jest w kawałkach. Idealnie. Wzdycham głęboko i wyłapuję uchem zgryźliwy głos Dachowca narzekającego na barierę ochronną założoną przez Archibalda. Marszczę ledwie zauważalnie czoło; kolejne zmarszczki pojawiają się na nim, gdy gospodarz ogłasza nam, że spędzimy noc w jego posiadłości. Jeżeli poznana przed chwilą Zjawa nie ma nic przeciwko temu, robię miękki krok w jej stronę, tak by słyszała mój zniżony głos (jeśli jednak nie czuje się z tym komfortowo, wszystko to mówię do siebie w myślach).

- Zabawny zbieg okoliczności - nie poruszam ustami, wzrok cały czas mam skierowany na mówiącego jeszcze Kapelusznika, tym samym więc mój głos jest bardzo monotonny i pozbawiony ekspresji. Nie mogę nie przygryźć warg, gdy Archibald nawet nie zająka się przy mówieniu o "naszych" sypialniach. - Pierwsze przyjęcie od dawna wyprawione przez pana na wyspie ogrodzonej magiczną barierą, podczas czego nagłe załamanie pogody (którego szanowny pan Blackmore nie jest świadkiem) pozbawia nas szans na opuszczenie tego miejsca. I znalazły się dla nas pokoje. Być może przesadzam, ale... - przełykam cicho ślinę, gdy Abby wiedzie nas w gardziel rezydencji. Nadążam jeszcze dodać ostatnie, wypowiedziane zdławionym szeptem słowa, i mieć nadzieję, że doatrły one do uszu Arariel: - ... czuję się niemal tak, jakby komuś zależało na tym, żeby nas tutaj zatrzymać.

Gdy docieram do pokoju, poświęcam chwilę, podczas której Abby nie ma w pobliżu, na rozejrzenie się wokół. Nie odbiega na pierwszy rzut oka od pokoi znajdujących się w moim domu, a przynajmniej tyle daję radę zauważyć, zanim służąca wraca z prześcieradłem... i dziwnym ostrzeżeniem. Dreszcz przebiega mi po plecach, gdy Abby mówi o kolejnym nieszczęściu, a po czole spływa strużka potu. Czyżbym się nie pomylił?!

- Oni... wyszli? - zadaję pytanie drżącym głosem, oczywiście odnosząc się do zmarłych niedawno służącej i lokaja.

Gdy tylko drzwi zamykają się za kobietą, zaczynam zastanawiać się, czy nie użyć przypadkiem prześcieradła jako liny awaryjnej, na wypadek, gdyby zaczęło dziać się coś zagrażającego mojemu życiu i zdrowiu. Nie zamierzam otwierać drzwi o północy i wychodzić beztrosko na korytarz, nie po ostrzeżeniu, które otrzymałem, ale zbyt długo już żyję, by sądzić, że jeżeli coś nie może cię dopaść przez zamknięte drzwi, to nie zrobi wszystkiego, by je rozbić. Cóż by jednak dała lina?! Nawet, gdyby pogłoski okazały się prawdziwe - myślę gorzko - a ja zdołałbym się stąd wydostać, to przecież nigdzie nie ucieknę.

Ostatecznie decyduję się związać prowizoryczny sznur z prześcieradeł, sam natomiast postanawiam spędzić noc na krześle, tak, by być gotowym do natychmiastowej akcji, gdy tylko dotrą do mnie niepokojące odgłosy. Kilkukrotnie przechadzam się po pokoju, by bardziej rozruszać mięśnie, po czym wreszcie siadam. Aktywuję Kosmatą Broszę, aby było mi nieco miękcej, po czym wreszcie siadam i próbuję zapaść w lekki sen.

Powrót do góry Go down





Arariel
Gif :
[ Halloween 2020 ] Czerwony i Czarny 5PUjt0u
Godność :
Arariel
Wiek :
Wizualny 18
Rasa :
Senna Zjawa
Wzrost / Waga :
170/50
Znaki szczególne :
Specyficzne włosy i oczy, błyszcząca z bliska skóra. Androgyniczny wygląd.
Pod ręką :
Pędzle, farby, zwinięte płótna, torba B.I.S., Malowany Dom na obrazku.
Broń :
Sztuka i ideały... w ostateczności rysowany miecz.
Zawód :
Pustelny Malarz
https://spectrofobia.forumpolish.com/t687- https://spectrofobia.forumpolish.com/t691- https://spectrofobia.forumpolish.com/spa/Arariel
ArarielNieaktywny
Kto co posłużyło za główny składnik? Nawet ona wiedziała, choć jej wiedza o kulinariach była znikoma. Herbatę zaparzyć umiała, no i zagotować wodę na jedzenie… W sumie to była prawie ta sama umiejętność. Mogła otworzyć paczkę ciastek. Patrzała przez chwilę w sufit jakby w głębokim zamyśleniu. Co było pierwsze, Kapelusznik czy Słodycze? Skąd słodkości się brały?
- Głównym składnikiem jest mięso. – odpowiedziała z pełnym przekonaniem, zupełnie niewzruszona. Zazwyczaj to ona musiała się od innych uczyć, dobrze, że wreszcie dorosła na tyle, by móc rozwiązywać wątpliwości innych.
- A mięso jest od zwierząt. Takich jak dinozaury, pająki, małpy, gryfy, SMOKI. – ostatnie słowo wyraźnie podkreśliła, widocznie skrzydlate bestie musiały jej jakoś grać na emocjach. - No ewentualnie pewnie rośnie na drzewie, jak większość rzeczy, oprócz oczywiście monet. – dobrze wiedziała, że pieniądze nie rosną na drzewie. Zaczęła się jednak nad tym zastanawiać głębiej. Jej umysł wskoczył na kolejny bieg.
- Szkoda, prawda? Że monety nie rosną na drzewie. Wtedy nikt by nie musiał pracować, każdy byłby ogrodnikiem i mógł się z tego utrzymywać. – prawdziwa utopia. Choć z drugiej strony… wtedy nie byłoby innych zawodów, nie mogłaby być bohaterem, nie miałaby gdzie zanieść czajnika, gdyby się zepsuł.
- Nelestace. – wymówiła z pełnymi ustami. Powtórzyła jego imię i nazwisko kilka razy, jednak za każdym razem podobnie się plątała. Nie było w końcu takie proste! Zresztą, czemu ona nie ma nazwiska? Przełknęła dużą porcję jedzenia, zaciskając mocno oczy i zaciskając mocno gardło.
- Niech będzie Nel po prostu. Nelek… jak Żelek. – uśmiechnęła się w jego stronę.

Tak w ogóle, to naprzeciw siedziała mała dama, Złotowłosa. Imponowała swoim wyglądem dziewczynie. Arariel miała duży problem by pokazać swoje nogi światu. Z rękami zgodziła się na kompromis, czyli przezroczysty materiał, inaczej by tego nie zdzierżyła. Nieznajoma jednak wydawała się pewna i kobieca w swoim stroju, a był to niesamowity strój. Senna Zjawa patrzała wcześniej zahipnotyzowana na płynne ruchy frędzli i… ramiona. No i ta kokarda, sama się bała czegoś takiego, że się rozwiąże albo o coś zahaczy. Ugh, na dodatek jeszcze włosy. Czemu wszyscy musieli mieć ładniejszy kolor od niej? Ogon i uszy? Dachowiec? Nie śmierdziała jak jeden z nich, a przynajmniej zapach tutaj nie dochodził. Może to ich księżniczka, to pewnie zupełnie inny poziom niż te co spotkała.
Ojej, czyżby ona się zaśmiała ze słów Abstrakcji? I to chyba nawet był taki miły śmiech, a nie jak to bywało z niektórymi, że wyrażali tak niechęć. Pogodnych ludzi trzeba trzymać blisko. Tęczowłosa już snuła jak ją zaczepi później.

Arariel nie przejmowała się chmurami. Dopóki była wewnątrz i nie lało na nią, to nadawało to niezłego klimatu. Wręcz wydawało się jej, że było to jak zaplanowany z góry program balu. Także, gdy zawalił się most, to nie była w żaden sposób przerażona. Było to zbyt wygodne, żeby nie było to częścią zabawy. Nie miała jeszcze takiego obycia w takich wydarzeniach, więc nie wiedziała czego się spodziewać i wszystko było możliwe. Zakładała, że w tych rejonach to normalne. Usłyszała o zaklęciu ochronnym i się zaśmiała, widząc oczywistą lukę.
- Ale ten czar działa w jedną stronę w takim razie. Skoro uniemożliwia magiczne podróże na wyspę, nie znaczy, że uniemożliwia magiczne podróże na zewnątrz. – wtrąca się. Oczywiście ona mogła się przeteleportować w każdej chwili, ale po co? Zapowiadało się, że będzie ciekawie, czyżby to miał być zrobiony klimat grozy? Haha, jeszcze nie miała okazji przeżyć opowiadania strasznych historii, czytała o tym w książce, musi coś takiego zrobić.
Nelek się do niej zbliżył i przedstawił swoje obserwacje. Pokiwała z akceptacją głową, rozumiejąc, co ma na myśli.
- Oczywiście, że to zaplanowane i im zależy. Niezłe intrygi i klimat, podoba mi się. Pewnie będą popularni, jeśli będą organizować takie ciekawe przedstawienia. Przyjdę do ciebie wieczorem, mam plan! – zapowiedziała z góry. Można spotęgować zabawę, jeśli znajdzie chętnych ludzi.

Gdy Abby wychodzi z pokoju, Arariel wyciąga materac z łóżka i kładzie pościel na ramieniu. No cóż, jeszcze wieczór, a nie głęboka noc. Nie tracąc czasu, wychodzi, ciągnąc za sobą element spańczy. Idzie wprost do pokoju Nela, puka, po czym wchodzi. Dobrze, że nie jest jakimś wampirem i nie musi czekać na zaproszenie. Nowy kumpel coś knuje z liną i... jest otoczony futrem? Spojrzała zaskoczona, z rozdziawioną buzią. Cóż to za moc, chyba nie jest jakimś wilkołakiem? Jadłby więcej mięsa niż ona w takim wypadku.
- Wow… Dziwnie śpicie tam, skąd pochodzisz. Nigdy nie miałam włochatego znajomego, ale w sumie super. Psy się miło tuli, to takiego człowieka z wieloma włosami pewnie jeszcze lepiej. – jej zdziwienie przerodziło się w fascynację. Sama nie chciała takiej umiejętności, ale mieć takiego towarzysza? Niespotykane!
- W innych pokojach też są krzesła, to tam możesz się zdrzemnąć. Jak się zbierzemy w kupę, to będzie bezpieczniej, a i straszne historie możemy sobie poopowiadać. No i jak będzie słychać pukanie w szybę, wycie za ścianą i duchy, to będzie raźniej i będzie można udawać, że się coś słyszało. – zachichotała pod koniec. Takiego wrażenia jej trzeba było. Trzeba było jeszcze jednak przynajmniej jedną osobę.
Wzięła ze sobą Nela w swojej futerkowej formie (zgodził się), po czym zaprowadziła go do pokoju kobiety Dachowca. Dobrze mieć tak idealną pamięć, że widziała, gdzie każdy poszedł.
- Puk, Puk, tu nieszczęście. – zapukała, odzywając się do klamki, ciesząc się do niej jak do sera. Oczywiście jednocześnie wypowiedziała onomatopeję swojej czynności, po czym bezpardonowo weszła. Wciągnęła swój materac i rzuciła go na pustą przestrzeń w pokoju i zaczęła nakładać prześcieradło.
- Jestem Arariel. – przedstawiła się. - To Nel. – wskazała palcem na humanoidalny kłąb futra.
- Wyglądacie na kogoś, kto doceni noc horrorów, dobrą zabawę i zresztą przyszłam was chronić przed duchami! – zamachała odważnie ręką, jakby dzierżąc udawany miecz. Nie zastanawiała się na ile zda się on na eteryczne istoty, ale po prostu chciała pokazać swoją waleczność.
Zgrywaj, że się nie boisz. Zgrywaj, że się nie boisz i nie potrzebujesz towarzystwa w nocy, bo boisz się sama spać. Wzięła głębszy wdech.
Usiadła na materacu.
- To jakie znacie dobre straszne historie? O, ja mam jedną. – i jeśli tylko było jej to dane, to przedstawia im historie Potwora Doktora Frankensteina, czekając na rewanż. Jeśli są jakieś świeczki, to je zapala, by dodać klimatu. Gdy już się znudzi i straci siły, to pada na pyszczek i idzie spać.

Jeśli jednak Kotka ich wyprosi, to po prostu zabiera Nela z powrotem do jego pokoju, tam się rozkłada i też opowiada historię.

Powrót do góry Go down





Iskra
Gif :
[ Halloween 2020 ] Czerwony i Czarny DsVkl5j
Godność :
Eva M. Markovski // Iskra (Étincelle) Rosenthal
Wiek :
wizualnie 20+, mentalnie z 55 i ciut.
Rasa :
Człowiek z lustrzanym dziedzictwem? Zludziały Marionetkarz? Od pewnego czasu po prostu taktycznie omiń to pytanie.
Wzrost / Waga :
1,65 m // 54 kg
Znaki szczególne :
piegowata skóra, ognistorude włosy, nienaturalnie jasnozielone oczy (u Ludzi nosi przyciemniające soczewki); roślinny tatuaż na prawej połowie pleców, blizny na lewym przedramieniu i brzuchu
Pod ręką :
Frank i Ivor: kopertówka z Bezdenną Sakwą w środku || Wrona: czarna nerka ze szmacianką-zabawką przewieszona w poprzek piersi || Wrona: nerka zawieszona w poprzek piersi, termos z kawą || Sea: Duża, czarna torebka na ramię z przywieszką-szmacianką, część magicznych przedmiotów wśród biżuterii
Broń :
Walter P99 dawno temu zabrany Moriemu - gdzieś na dnie torby
Zawód :
projektant magicznych przedmiotów codziennego użytku || Bogu ducha winna dziennikarka
Kontrahent :
(nie)chciany asystent Saul Fyortersole?
Stan zdrowia :
fizyczny nienaruszony, ogólnie hemofobia || EVENT: trauma po widoku wybuchającego ciała Artemis i/oraz budzący się lęk przed krwią + częściowa niepoczytalność i fantomowe bóle (Koszmar)
https://spectrofobia.forumpolish.com/t264-iskra https://spectrofobia.forumpolish.com/t265-czy-ze-zmrozonego-serca https://spectrofobia.forumpolish.com/t266-kontakt-iskra-rosenthal-eva-markovski https://spectrofobia.forumpolish.com/t1088-iskra
IskraWybryk Natury
W tym momencie nadchodzi zwykle dysonans, którego znieść nie mogą co bardziej zdrewniałe jednostki. Mianowicie w chwili, gdy większość gości przeklinała Archibalda za nie–tak–dobre zorganizowanie i zabezpieczenie przyjęcia – w końcu zostali uwięzieni na jego wyspie, wyspie na której już dochodziło do trochę–bardzo–śmiertelnych wypadków – Velonikę zaczynała przepełniać ekscytacja, której nawet specjalnie nie ukrywała. Bursztynowożółte, brokatowe oczy lśniły niecierpliwością, a w żołądku fruwały nie motyle, a kłębiło się chyba całe zoo.
Kolejna przygoda! – zapiała w myślach.
Ostrzeżenia gosposi tylko dodawały smaczku. Może to ona, najmłodsza z Cheshirów, będzie w stanie rozgryźć zagadkę posiadłości Blackmore?! Problemem było tylko jak się za nią zabrać. Była małą zabijaką i mąciwodą, nie detektywem. Rozwiązanie przyszło do niej samo – dosłownie! – zastając ją wpatrującą się w noc za oknem. Za drzwiami pokoju zastała tę zabawną parę, którą wypatrzyła tego wieczora na kolacji. Wpuściła ich czym prędzej, choć dosadniej można by powiedzieć, że się wprosili. Młoda dziewczyna, materac z łóżka oraz włochaty nastolatek u jej boku. Nie, żeby miała coś przeciwko!

Gdy się już przedstawili, kilkukrotnie powtórzyła w myślach ich imiona. Raczej nie zapominała twarzy, jednak imiona... Imiona są jak tytuły książek i ballad! czyli niekiedy ma się ochotę nazwać je zupełnie inaczej niż miał–na–myśli–autor.
Jestem Velonica — wymieniła uprzejmości, jednak na słowa Arariel oczy znów jej zabłysły. Wzięła się pod boki, racząc oboje szerokim, nieco ostrozębatym, godnym kota, uśmiechem. — Spadliście mi z nieba! Właśnie się zastanawiałam czy ktokolwiek z tych sztywniaków będzie miał ochotę na przygodę, czy tylko poukrywają się w prześcieradłach i tak będą czekać świtu!
Po umoszczeniu się na materacach, pozawijaniu w koce i poopieraniu na poduszkach byli gotowi na straszne historie. Zauważyła też, że Niedźwiedź Nel w przeciwieństwie do dziewczyny chyba nie wziął ze sobą żadnych rzeczy – jeśli tak było, zaoferowała mu poduchę i miejsce na swoim własnym materacu, również wyjętym z ram łóżka i rzuconym na podłogę obok tego Arariel. Historia dziewczyny budziła dreszczyk emocji, ale Velo nie miała bardzo ochoty na zmyślane historie, w końcu byli w NAWIEDZONEJ POSADŁOŚCI BLACKMORE! Tak więc po zakończeniu opowieści o potworze Frankensteina – która bardzo brzydko kojarzyła jej się z tą paskudną organizacją ze Świata Ludzi – nie zaczęła własnej opowieści, a skierowała tor rozmowy na potworności, które działy się nie gdzieś daleko, a w TYM DOMU.
— Myślę, że oboje wiecie, jak złą sławą owiany jest ten dom, ta rodzina i te przyjęcia, które Archibald Blackmore zwykł wydawać — snuła, a oczy jarzyły się jej jak dwa węgielki, choć otoczeni byli tylko miękkim światłem świec. — Jak myślicie, co Archibald mógłby zyskać poprzez te wszystkie śmierci? Musiał wziąć na wychowanie ich dzieci, więc chyba marny to interes, jeśli zabił brata i jego żonę. A może jesteście z tych, którzy wierzą, że faktycznie rzucono na niego jakąś klątwę? — W Krainie Luster, krainie magii, wszystko było możliwe. Inna sprawa, że największymi potworami spod łóżka bywamy my sami.


Ostatnio zmieniony przez Iskra dnia Wto 17 Lis - 22:05, w całości zmieniany 1 raz

Powrót do góry Go down





Scavell
Gif :
[ Halloween 2020 ] Czerwony i Czarny A7c78c1cf8554d3256eba773fd3bfcbe
Godność :
Irith Adelaide "Scavell" Bellclair
Wiek :
28 lat
Rasa :
Lunatyk
Wzrost / Waga :
170 / 60
Znaki szczególne :
blizna po cięciu na gardle
Pod ręką :
wymienione w poście eliksiry, broń, Scath, Przepaska ślepo-widzenia, Chmarny talizman
Broń :
Nysarth (rapier), mizerykordia
Zawód :
Adept Bractwa
Stan zdrowia :
zdrowa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t934-skrzynka-korespondencyjna-irith https://spectrofobia.forumpolish.com/t1113-scavell
ScavellDiabelski Bibliotekarz
III. Głosy

Nagle rozległo się głośne pukanie do drzwi, a po chwili do miejsca, gdzie przebywasz, bezpardonowo wszedł jeden z Dachowców, których rozmowę o magicznej barierze udało Ci się podsłuchać minionego wieczora. Był wyraźnie poruszony, omiótł wzrokiem pomieszczenie i zwrócił się do Ciebie:
- Czy… widzieliście może Gavina? – i widząc niezrozumienie na Twojej twarzy westchnął dramatycznie i zaczął nerwowo tłumaczyć – Gavin, mój przyjaciel, również Dachowiec, metr dziewięćdziesiąt wzrostu, czarne włosy i futro. Widzieliście go?
Wydało Ci się, że przez drzwi słyszysz odgłos szybkich kroków, jakby ktoś biegł, odległy chichot i dziewczęcy głos nucący jakąś bliżej nieokreśloną melodię, lecz Dachowiec sprawiał wrażenie, jakby niczego nie słyszał. Stał tylko i czekał na Twoją odpowiedź. Nim jednak udało Ci się udzielić pełnej odpowiedzi, nagle rozległ się dochodzący prawdopodobnie z dołu huk. Dachowiec wzdrygnął się, otworzył drzwi i rozejrzał się po korytarzu.
- Chodźcie szybko! To chyba z jadalni! – obejrzał się na Ciebie, czy idziesz, i szybko popędził sprawdzić źródło hałasu.
Na miejscu zastaliście raczej niecodzienny widok. Przy starannie zastawionym stole siedziała dwójka dzieci – wychowanków Archibalda - ubranych w białe stroje. Na krzesłach zostały usadzone pluszowe zwierzęta, niektóre widocznie nadgryzione zębem czasu – tu brakowało jakiegoś oka, tam naderwana była jakaś kończyna. Niektóre z siedzisk były wolne, jakby czekały na kolejnych gości. Postawiony na środku dzbanek z herbatą buchał zachęcająco parą i kusił owocowo-cynamonową wonią. Równie apetycznie wyglądała i pachniała pieczeń, która była jedynym dodatkiem do herbaty. Dzieci spojrzały po sobie z pewnym zdziwieniem widząc Wasze przybycie, ale szybko uśmiechnęły się do siebie.
- O, witajcie! - chłopiec podniósł się i skłonił z galanterią – Razem z moją przedrogą siostrą postanowiliśmy urządzić sobie swoje własne przyjęcie, skoro wuj nie był zbytnio zachwycony naszą obecnością na jego przyjęciu. Ale wuj kazał nam być miłymi dla gości, więc może zechcecie do nas dołączyć? Będziemy zachwyceni! Prawda, Colette? – zwrócił się do swojej siostry, która energicznie potrząsnęła głową i spróbowała chwycić Cię za rękę i usadzić na wolny miejscu – Och! Bylibyśmy wprost zachwyceni! – powtórzyła słowa brata i uśmiechnęła się szeroko.


[ Halloween 2020 ] Czerwony i Czarny 3lgQ88B
#886b8e | #af522d

Powrót do góry Go down





Nel
Gif :
[ Halloween 2020 ] Czerwony i Czarny 5PUjt0u
Godność :
Nel Eastace von Hershiwan
Wiek :
Wizualnie kilkanaście, realnie dużo więcej.
Rasa :
Marionetkarz
Wzrost / Waga :
178 cm / 59 kg
Znaki szczególne :
Unoszący się wszędzie wokół zapach papieru; palce albo uwalane atramentem, albo poobcierane od szorowania plam pumeksem; chaotyczny sposób wysławiania się; ponury wyraz twarzy.
Pod ręką :
Portfel z pewną zawartością pieniężną; paczka papierosów.
Broń :
Rzeźbiony sztylet.
Zawód :
Wolny strzelec
Stan zdrowia :
Fizycznie czuje się dobrze, duchowo jest znużony

https://spectrofobia.forumpolish.com/t701-nel#8205 https://spectrofobia.forumpolish.com/t714-korespondencja-nela-eastace-von-herwishwana
NelNieaktywny
- Ciekawe jakich - odpowiadam cicho, bawiąc się widelcem lśniącym mi w alabastrowych palcach. Nie znam się na rodzajach mięsiw, ani zwyczajnych, ani magicznych, aczkolwiek nie mogą strząsnąć z siebie cienkiej warstewki niepokoju. - Interesujące, lecz taka sytuacja mogłaby prowadzić do rozkładu społeczeństwa. A przy tym... czym byłaby sztuka w takim świecie? Pieśnią bogaczy skierowaną dla bogaczy? - zaczynam filozofować, na chwilę zapominając o moich obawach. Na nadany mi przydomek lekko marszczę czoło w zaskoczeniu, jestem raczej przyzwyczajony do bycia nazywanym po prostu Nelem lub Nellym, a już z pewnością nie do porównywania mojego imienia do żelków. - Albo Rondelek - dodaję rym. Mógłbym od biedy dodać jeszcze Pantofelka, Naklejka albo Kolejka.

Gdy Arariel puka do moich drzwi i proponuje mi wyjście, nie mam problemu ze zgodzeniem się. Strasznych historii znam w bród. - Zimno jest. Taka ilość owłosienia świetnie grzeje - odpowiadam na jej zainteresowanie tyczące się mojego sposobu spania, którego wcale nie kultywuję w moich rodzinnych stronach. - Owszem, takie futerko jest zupełnie przyjemne w dotyku - gdzieś pod zwałami futerka na mojej twarzy wykwita uśmiech. Nie pozbywam się owłosienia (większe prawdopodobieństwo, że ewentualny napastnik zejdzie z drogi niedźwiedziopodobnej istocie, niż wątłemu Marionetkarzowi jest bardzo przekonującym argumentem) i oto kroczę w stronę cudzego pokoju.

- O tak! Niechaj drżą duchy przed rycerzami Zakonu Złotego Pelikana, oddanymi swej misji chronienia bezbronnych i mszczenia niesprawiedliwie potraktowanych, jak to poprzysiągł przed bogami tysiące wieków temu nasz założyciel, wielki mentor Lec Hampi-nang! - przemawiam, gdy Arariel przedstawia się i mówi o bronieniu nas przed duchami. Staram się nadać memu głosowi jak najgłębszej i najniższej barwy, tak, by brzmieć niczym przybysz z innej rzeczywistości; potrząsam wyciągniętą nad dłonią głową, w której trzymam wyimaginowany topór czy miecz. Pod futrem puszczam oczko do towarzyszki.

Znam Frankensteina, ale mimo to z przyjemnością wysłuchuję Arariel drobiazgowo opowiadającej tą przerażającą historię. Po plecach przychodzi mi dreszcz, gdy Zjawa mówi o przeżyciach Victora przy akcie ożywienia monstra; serce ściska się z żalu, kiedy nieszczęśliwy potwór "zaprzyjaźnia się" z rodziną, tylko by zostać przez nią tak boleśnie odrzucony; z fascynacją śledzę jej gibkie ruchy, gdy palce zabójcy wsuwają medalion zabitego dziecka do kieszeni śpiącej Justine; przygryzam wargę aż do krwi w momencie, gdy nieszczęsny doktor odnajduje ciało Clervala. Pod koniec, kiedy narratorka przedstawia nam barwnie postać skazanego na własną zagładę potwora rozmywającą we mgle rozpostartej nad morzem, płaczę skrycie, aż gorzko, a łzy znikają w splotach futra, nim zobaczy je światło dzienne. Gratuluję niegłośno, acz wylewnie, Arariel jej przedstawienia, i - o ile wolno mi tak naruszyć czasoprzestrzeń sprzed wypowiedzi Velonicy - streszczam Macbetha, podkreślając szczególnie rolę Wiedźm. Moje ręce odgrywają teatr cieni na ścianie, a w kluczowym momencie podnoszę się z krzesła, by z najdrobniejszymi detalami opisać wygląd ducha Banquo. Wczuwam się, nie ma co, chociaż być może moi szlachetni towarzysze woleliby usłyszeć coś bardziej... lekkiego i pogodnego. Jak Trzech panów w łódce nie licząc psa. Arcydzieło!

- Jeśli mam być szczery, uważam, że to nie klątwa. Uważam raczej, że to sam pan Blackmore ma z tym coś wspólnego. Zakładam, że dzieci coś dziedziczą; nie mam pojęcia o kwestiach prawnych tej rodziny, ale niewykluczone, że nasz Kapelusznik może rozporządzać ich majątkiem aż do czasu, gdy te się usamodzielnią - pieniądze (i władza) każdemu smakują, tyle wiem, niektórym nawet bardziej niż życie własnej rodziny i przyjaciół, a opowiedziana przed chwilą historia dosyć upiornie pasuje do zaimplikowanej przeze mnie sytuacji. - Pozostałe śmierci... być może chcą utrzymać wizerunek klątwy unoszącej się nad domostwem i odsunąć od siebie podejrzenia. Albo są zupełnie niezwiązane z całą historią. Tego biednego lokaja mógł równie dobrze spotkać wypadek, który z kolei pociągnął za sobą samobójstwo - rozkładam owłosione łapki. Gryzę się w język, by nie dorzucić "a poza tym, Archibald to Kapelusznik i można spodziewać się po nim dosłownie czegokolwiek". Kto wie, czy nie traktuje tego wszystkiego jak świetnej zabawy.

- Nie przypomi- - zaczynam, przerywa mi jednak gwałtowny huk. Wzdrygam się i przychodzi mi na myśl, że po wszystkim będę musiał przekazać szanownemu gospodarzowi, co myślę o tym całym zdecydowanie zbyt długim i nieśmiesznym żarcie. Obracam się, żeby sprawdzić, czy moje towarzyszki idą ze mną, po czym ruszam za Dachowcem. Jeżeli dom się wali, to lepiej się stąd wydostać.

Pierwsze pytanie, które pcha mi się na usta, brzmi "z kogo jest ta pieczeń?". Spoglądając na roztrzęsionego Dachowca, postanawiam go jednak nie zadawać (biedny Gavin). Nie wiem, jak zareagować na propozycję dołączenia; stąd jest z pewnością bliżej do wyjścia, ale chyba bezpieczniej byłoby zamknąć się w pokoju na trzy spusty. Ostatecznie postanawiam być równie uprzejmy, co dzieciaki (w końcu to tylko dzieci urządzające sobie przyjęcie z pluszakami, a pieczeń po prostu została po uczcie), postępuję krok do przodu i - splatając włochate palce - odzywam się dyplomatycznie:

- Uhm... herbata pachnie tak cudownie, że nie mogę odmówić tego zaszczytu - kłaniam się nisko przed gospodarzami, w tyle głowy mówiąc sobie, że jeżeli herbata jest zatruta, albo coś, to przynajmniej pozostali się o tym dowiedzą i być może zdołają uciec.

Powrót do góry Go down





Arariel
Gif :
[ Halloween 2020 ] Czerwony i Czarny 5PUjt0u
Godność :
Arariel
Wiek :
Wizualny 18
Rasa :
Senna Zjawa
Wzrost / Waga :
170/50
Znaki szczególne :
Specyficzne włosy i oczy, błyszcząca z bliska skóra. Androgyniczny wygląd.
Pod ręką :
Pędzle, farby, zwinięte płótna, torba B.I.S., Malowany Dom na obrazku.
Broń :
Sztuka i ideały... w ostateczności rysowany miecz.
Zawód :
Pustelny Malarz
https://spectrofobia.forumpolish.com/t687- https://spectrofobia.forumpolish.com/t691- https://spectrofobia.forumpolish.com/spa/Arariel
ArarielNieaktywny
Zadrżała na myśl o rozkładzie społeczeństwa. Upadek sztuki brzmiał dla Malarki jak koszmar.
- Artyści zostaliby piromanami, a sztuką byłoby rąbanie i podpalanie drzew. Nie możemy do tego dopuścić. To byłoby zbyt męczące. – odpowiedziała chłopakowi z zupełną pewnością. Czuła, że takie byłoby wtedy jej powołanie, więc przecież logiczne, że innym z jej branży również. Takiej utopii precz!
- Zydelek, wróbelek, wafelek, serdelek, frędzelek. – weszła z nim w zabawę w wymienianie rymów.

~

Wintruzowali do pokoju Veloniki, jednak ta przyjęła ich bardzo ciepło.
Zakon Złotego Pelikana? Mmm… genialna nazwa, dobrze mieć tak mądrego towarzysza.
- To fakt! – potwierdziła, układając skrzyżowane ręce w zupełnie nienaturalny sposób, starając się przedstawić ich przywitalną formację. Uśmiechała się od ucha do ucha, to będzie genialna noc.
No i faktycznie spadli z nieba jak pelikany. Ułożyli się i zaczęły się opowieści. Pierwsza o Potworze Frankensteina. Senna Zjawa przywoływała kolejne stronice z pamięci, dosłownie widziała przed oczami słowa i żywe obrazki. Opowiadała ze swoistą pasją i żywiołem, miło było widzieć fascynacje od współrycerza Żelka.
Arariel była zawodową beksą. Może i nie widziała kropel, choć może wsłuchiwaniu się w ciszy mogła wychwycić jakieś siorbnięcie nosem, czy ciche szlochnięcie? A może po prostu wyczuła atmosferę grozy i pewnego rodzaju smutku i napięcie było już zbyt duże? Pewnie tak naprawdę po prostu chciała wykorzystać okazję…
- Tulaśki! - rzuciła się więc w pewnym momencie na futrzaka Nela, obejmując go czule. Jeśli Velonika była chętna, to Arariel również była skora do takiej poprawy nastroju.
Słuchała z uwagą chłopaka. Jej oczy mieniły się różnymi kolorami i wręcz gapiła się w niego nimi, zupełnie jak w obrazek. Rozszerzała oczy i otwierała buzię w zaskoczeniu przy mocniejszych scenach. Czasem ściskała mocno materac, by potem przykryć się szczelnie prześcieradłem, byleby jedynie część jej twarzy wystawała. Nie znała tej opowieści. Przeznaczenie i przepowiednie brzmią teraz jeszcze straszniej. Gdyby ona miała być w takiej sytuacji, brrr… To było dość straszne straszne, choć w zupełnie inny sposób niż brzydkie potwory. Odetchnęła z niejaką ulgą, ale również uszczęśliwiona, gdy skończył. Tylko czemu musieli wszyscy umrzeć…

~

- Co do klątwy… to klątwy istnieją? Ja to myślę, że to tylko takie rozpuszczone plotki, żeby zabawa była bardziej emocjonująca i mrożąca krew w żyłach, o! – to miało największy sens, bo po co inaczej by ich zapraszał? Bale rządziły się swoimi dziwnymi zasadami i nie miała zamiaru tego podważać, a przecież bawiła się dzięki atmosferze przednio. Znów jej personalna projekcja, gdyby chciała dobry bal, to tak właśnie by postąpiła. Za bardzo czasem przenosiła swoją wykrzywioną wizję na realny świat.
Gdy Nel zaczął insynuować morderstwa i samobójstwa, to nieco posmutniała. Naprawdę ludzie tutaj tak umierali? Ktoś w ogóle byłby zdolny do czegoś takiego w imię zysku? Nawet w Makbecie widzieli krew na rękach, a tutejszy Pan nie był szczególnie wzruszony. Musiałby być naprawdę książkowym złolem antagonistą. Tylko pokonanie takiego następuje dopiero po długiej podróży i na samym końcu opowiadania.
Rozeszło się pukanie. Ktoś słyszał jej piski przerażenia i śmiechy, i chciał się dołączyć do zabawy?
- Tylko jeśli przyniesiesz trybut! – powiedziała od razu, wtrącając się w słowa nowoprzybyłego. Dopiero po tłumaczeniach, gdy dała mu dojść do słowa, zrozumiała, że chodzi o jakiegoś Gavina.
- Co to za śmiech, ktoś się dobrze bawi bez nas? – skomentowała dziewczęce nucenie i chichot. Huk nie pozwolił jej jednak na plan połączenia dwóch drużyn i potencjalnej wymianie opowieści, ruszyli za Dachowcem na dół.

Hmm, prywatna imprezka z ciekawszymi gośćmi w formie pluszaków? Mają rozmach! Tylko ona była taaak nażarta. Po balu była tak napełniona, że zmienił się jej środek ciężkości, miała problem z balansem podczas siedzenia… dobra, trochę się jej ułożyło od tych opowieści, coś zmieści. Tym bardziej nie odmówi herbaty.
- W nocy miały być jakieś nieszczęścia, chyba nimi nie jesteście? Takie ładne kubraczki macie. – zaśmiała się, bo dzieci były raczej przyjazną atrakcją. Zasiadła zadowolona przy stole, między dwoma przytulankami. Gdyby tylko miała jakiś instynkt samozachowawczy, to by od razu skrytykowała za taką samowolkę, ale sama była łobuzem.
- Czemu wuj nie jest zachwycony wami? Za picie herbaty po nocach? To normalne, moja Matka też cały czas narzekała. Musicie jak najszybciej uciec z domu. – poradziła im, wtedy będą naprawdę wolne i szczęśliwe. Czyjeś niezadowolenie i zawiedzenie kogoś było wręcz dla niej fobią, więc bardzo się wczuła w ten temat. Skupiała się głównie na piciu napoju.
- Pan Kotek szuka swojego przyjaciela, takiego podobnego. – codzienny rasizm. - Gavin się nazywa. Gdzieś tutaj chodził? – spytała, gdyż poniekąd w takim celu tutaj przybyli.

Powrót do góry Go down





Iskra
Gif :
[ Halloween 2020 ] Czerwony i Czarny DsVkl5j
Godność :
Eva M. Markovski // Iskra (Étincelle) Rosenthal
Wiek :
wizualnie 20+, mentalnie z 55 i ciut.
Rasa :
Człowiek z lustrzanym dziedzictwem? Zludziały Marionetkarz? Od pewnego czasu po prostu taktycznie omiń to pytanie.
Wzrost / Waga :
1,65 m // 54 kg
Znaki szczególne :
piegowata skóra, ognistorude włosy, nienaturalnie jasnozielone oczy (u Ludzi nosi przyciemniające soczewki); roślinny tatuaż na prawej połowie pleców, blizny na lewym przedramieniu i brzuchu
Pod ręką :
Frank i Ivor: kopertówka z Bezdenną Sakwą w środku || Wrona: czarna nerka ze szmacianką-zabawką przewieszona w poprzek piersi || Wrona: nerka zawieszona w poprzek piersi, termos z kawą || Sea: Duża, czarna torebka na ramię z przywieszką-szmacianką, część magicznych przedmiotów wśród biżuterii
Broń :
Walter P99 dawno temu zabrany Moriemu - gdzieś na dnie torby
Zawód :
projektant magicznych przedmiotów codziennego użytku || Bogu ducha winna dziennikarka
Kontrahent :
(nie)chciany asystent Saul Fyortersole?
Stan zdrowia :
fizyczny nienaruszony, ogólnie hemofobia || EVENT: trauma po widoku wybuchającego ciała Artemis i/oraz budzący się lęk przed krwią + częściowa niepoczytalność i fantomowe bóle (Koszmar)
https://spectrofobia.forumpolish.com/t264-iskra https://spectrofobia.forumpolish.com/t265-czy-ze-zmrozonego-serca https://spectrofobia.forumpolish.com/t266-kontakt-iskra-rosenthal-eva-markovski https://spectrofobia.forumpolish.com/t1088-iskra
IskraWybryk Natury
Gdy obok niej nagle ze świstem przemknęła dziewczyna, rzucając się na Niedźwiedzia Nela, kotka roześmiała się radośnie, szczerze, niepomna przerażającej historii sprzed chwili. Takich wrażliwych i otwartych ludzi trzeba tej Krainie! Im więcej podróżowała, tym bardziej zauważała, że lustrzanie upodabniają się do podejrzliwych, skrytych Ludzi. Nikt już nie nocował, zakładając połączone obozowiska, zaś podwiezienie wozem rozpoczynało się od wywiadu środowiskowego – a skąd, a dokąd, a po co, a czemu? – zamiast rozwijać naturalnie w trakcie wspólnej podróży. Dlatego też cieszyła się z towarzystwa członków Zakonu Złotego Pelikana. Nie słyszała o nim nigdy wcześniej, dlatego z chęcią posłucha, ale to później, może jutro! Teraz obiecali sobie noc pełną strasznych opowieści! Jeśli jasnowłosa próbowała ją objąć, nie opierała się, choć sama nie wyszła z inicjatywą, by dołączyć do uścisku – pomimo otwartego, bezpośredniego usposobienia nie bywała tak serdeczna.
W tym przypadku podzielała podejście Nela, bo nie do końca wierzyła, by posiadłość otaczała złowroga klątwa, jednak teraz ten entuzjazm Arariel... jaką prawdą jest, że każdy kij ma przynajmniej dwa końce!
— Myślę, że dla tych martwych osób zabawa okazała aż nadto... mrożąca krew w żyłach — stwierdziła z kwaśną miną Dachówka. Nikt nie musiał wiedzieć, że lokaj był przyjacielem rodziny Cheshire, a „wypadek” przybił zwłaszcza jej brata, Elijaha. Zresztą, nie przybyła tutaj z ich powodu, a nawet jeśli, to zupełnie podświadomie. Z tą myślą powróciła do tematu klątw i wątpliwości Zjawy:
— A Kamień Nieszczęścia?! — zawołała z emfazą. (Jej ulubione miejsce w Szkarłatnej Otchłani, zaraz po Studni Zapomnienia. Gdyby nie trzeźwość umysłu przyjaciół, byłaby teraz przeklęta–na–wieki, z wypranymi wszelkimi wspomnieniami. TO było ekscytujące, nie plotki.) — Przecież jest prawdziwy i działa! Tak samo jak inne, złowieszcze miejsca. W krainie magii naprawdę łatwo jest złapać klątwę, zapewniam. Możemy się kiedyś po jakąś wybrać, Arariel, żebyś się przekonała na własnej skórze! — zaproponowała, z wyrazem twarzy i tonem głosu jakby zapraszała ją na zwykłą wycieczkę. (Bo i tak to w złotej główce Velo wyglądało. W końcu każdą klątwę można kiedyś zdjąć. Sama pozbyła się w ciągu tych sześćdziesięciu lat życia z pięciu czy sześciu, jeszcze zostały dwie.)

Chętnie kontynuowałaby dysputę, gdyby nie wtargnięcie innego Dachowca – jak się okazało, także bywalca popołudniowego przyjęcia. Zgubił towarzysza, jednak na pewno nie było go w żadnej z tutejszych szaf – była przekonana, iż Arariel przyciągnęła ze sobą jedynie Nela.
W chwili, gdy Dachowiec zacząć opisywać z(a)gubionego, ktoś się roześmiał i coś łupnęło. W jednej chwili wypadł na zewnątrz, a za nim Nel, nie pozostało więc chyba nic innego jak sprawdzić źródło hałasu. A mieli nie wychodzić i opowiadać sobie straszne historie!
Na dole, faktycznie w jadalni, Velonika spodziewała się zastać jakiś wypadek, jednak źródła łupnięcia nie dostrzegła, zaś przy stole królowała Popołudniowa Herbatka. A może Północna Przekąska? W każdym razie prezentowało się jak typowe–dziecięce–przyjęcie – z pluszakami i herbatką, tylko że ta była prawdziwa. Dziewczynka – Colette – pociągnęła ją do stołu, na co Dachówka z radosnym sapnięciem „Afterparty!” przystała. Usiadła pomiędzy zwierzątkiem wyglądającym jak leciwa, przerośnięta gąsienica a Nelem, który z niezwykłą galanterią podziękował za zaproszenie. Sama kotka wiele nie rzekła, bowiem Arariel produkowała się za całą ich czwórkę, tak więc uraczyła się herbatą i obserwowała całe towarzystwo. Parsknęła śmiechem – oczywiście wypluwając z powrotem do filiżanki przełykany właśnie napój – gdy Zjawa zasugerowała dzieciom ucieczkę z domu. To było tak rozkoszne, że za chwilę roześmiała się naprawdę, dużo głośniej i dłużej – wystarczyło, że spojrzała na pełną powagi twarzyczkę Arariel.
— Przepraszam — zaczęła się tłumaczyć, ocierając kąciki oczu, lecz nie dokończyła. — Faktycznie szukamy czarnowłosego Dachowca. Ale czy możecie mi też powiedzieć czym było to głośne uderzenie? Przybiegliśmy tutaj dlatego, że sądziliśmy, że zdarzył się jakiś wypadek.

Powrót do góry Go down





Scavell
Gif :
[ Halloween 2020 ] Czerwony i Czarny A7c78c1cf8554d3256eba773fd3bfcbe
Godność :
Irith Adelaide "Scavell" Bellclair
Wiek :
28 lat
Rasa :
Lunatyk
Wzrost / Waga :
170 / 60
Znaki szczególne :
blizna po cięciu na gardle
Pod ręką :
wymienione w poście eliksiry, broń, Scath, Przepaska ślepo-widzenia, Chmarny talizman
Broń :
Nysarth (rapier), mizerykordia
Zawód :
Adept Bractwa
Stan zdrowia :
zdrowa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t934-skrzynka-korespondencyjna-irith https://spectrofobia.forumpolish.com/t1113-scavell
ScavellDiabelski Bibliotekarz
IV. Sen

Dzieci zignorowały jednak pytania wyraźnie zbyt zaaferowane serwowaniem wyjątkowo aromatycznej zielonej herbaty maskotce, która kiedyś najprawdopodobniej miała przypominać niedźwiedzia polarnego. Dopiero po chwili chłopiec potrząsnął głową i spojrzał na gości.
- Ach, Gavin! Uroczy młodzieniec, prawda, Colette? – siostra zawtórowała mu krzycząc cieniutkim głosikiem „zachwycająco uroczy!” - Był u nas niedawno – również dołączył do naszego małego przyjęcia! Ale źle się poczuł, więc poszedł szukać Abby, zna się trochę na ziołach i najprawdopodobniej znajdziemy ich w kuchni! Tak nawiasem mówiąc- -nachylił się do Was w poufałym geście przysłaniając dłonią nieco usta i zniżając głos do konspiracyjnego szeptu - -Abby nie może spać po nocach i bawi się w gotowanie! Dopijmy herbatę, wszak zmarnować się nie może i chodźmy ich poszukać!
Widocznie myśl o nocnej przygodzie niezwykle przypadła mu do gustu. Poprawił swoje ubranie, energicznym ruchem dopił zawartość filiżanki, chwycił wypchanego lisa z okrzykiem „Chodźmy Panie Skoczysławie!” i dzielnym krokiem ruszył z maskotką pod pachą w stronę ciemnego korytarza wiodącego do skrzydła kuchennego. Jego siostra chwyciła swojego nieco wyleniałego białego króliczka i pośpiesznie ruszyła za nim. Przystanęła jednak w drzwiach i obejrzała się na was, czy za nimi podążacie.
Wasz nowy znajomy-nieznajomy Dachowiec spojrzał na was błagalnym wzrokiem i pospiesznie ruszył za nimi potykając się nieco o własne nogi.

Przemierzając ciemne korytarze zaczęło Ci się nieco kręcić w głowie, a wkrótce cały świat zaczął wirować Ci przed oczami i pogrążył się w jeszcze większej ciemności. Następnym widokiem, gdy przytomność zaczęła Ci powracać, były blade dziecięce twarzyczki pochylające się nad Tobą i przyglądające Ci się z mieszaniną fascynacji i zaniepokojenia. Dziecko ujęło z troską Twoją dłoń i na tyle, na ile mogło - pomogło Ci wstać i dojść do siebie.
- Waszmości! Dobrze się czujecie? To pewnie przez zmęczenie, jest tak późno! Ale chodźmy dalej! Musimy odnaleźć Gavina, prawda?


[ Halloween 2020 ] Czerwony i Czarny 3lgQ88B
#886b8e | #af522d

Powrót do góry Go down





Nel
Gif :
[ Halloween 2020 ] Czerwony i Czarny 5PUjt0u
Godność :
Nel Eastace von Hershiwan
Wiek :
Wizualnie kilkanaście, realnie dużo więcej.
Rasa :
Marionetkarz
Wzrost / Waga :
178 cm / 59 kg
Znaki szczególne :
Unoszący się wszędzie wokół zapach papieru; palce albo uwalane atramentem, albo poobcierane od szorowania plam pumeksem; chaotyczny sposób wysławiania się; ponury wyraz twarzy.
Pod ręką :
Portfel z pewną zawartością pieniężną; paczka papierosów.
Broń :
Rzeźbiony sztylet.
Zawód :
Wolny strzelec
Stan zdrowia :
Fizycznie czuje się dobrze, duchowo jest znużony

https://spectrofobia.forumpolish.com/t701-nel#8205 https://spectrofobia.forumpolish.com/t714-korespondencja-nela-eastace-von-herwishwana
NelNieaktywny
- Nelek serdelek... rym doprawdy godny udziału w sonecie - śmieję się na słowa nowej znajomej. Ku mojej uciesze, do tego dochodzi jeszcze fakt, że jakiś otyły Lunatyk siedzący tuż przed nami w niezbyt estetyczny sposób napycha się serdelkami właśnie (swoją drogą, jego sposób spożywania wygląda mniej więcej tak, jakby od tygodnia przetrzymywano go o chlebie i wodzie w jakimś maksymalnie strzeżonym więzieniu; trzęsące się przy jedzeniu, nieco obwisłe pucułowate policzki natomiast nadają mu pocieszny wygląd mopsa, dzięki czemu jegomość ten wzbudza we mnie należyte rozbawienie).

Niejakim zaskoczeniem jest dla mnie moment, w którym Arariel rzuca mi się w objęcia, ale szybko odzwajemniam uścisk i pozwalam jej - oraz Velonice, jeżeli wpada na taki pomysł - wtulić się w moje gęste, miodowe futro. Z pewnością w ten sposób jest znacznie cieplej i przytulniej całej naszej trójce, a i nieco brzemienia strachu opadnie z naszych dusz...

Parskam na propozycję ucieczki z domu ach, mieć znowu tych kilkadziesiąt lat mniej i być nastolatkiem, który opuścił rodzinną posiadłość po czym z lekkim, jakkolwiek starannie maskowanym niepokojem ujmuję filiżankę (o ile ta została mi podana) i wypijam jej zawartość. Herbata jest cudowna, zarówno pod względem smaku, jak i zapachu; pobrzmiewa w niej chyba nuta cynamonu, miło współgrająca ze smakiem brzoskwiń, a to wszystko połączone odległym echem jaśminu. Zastanawiam się, w zachwycie, który pomaga mi zapomnieć na chwilę o obawach, jaki rodzaj herbaty właściwie piję. Czy to coś z naszego świata? Wręcz czuję jakąś nadzwyczajność unoszącą się znad porcelany, co zazwyczaj wskazywałoby na obecność tutaj dawki magii, ale... nie, nie, cały ten czas temu, jeszcze w Świecie Ludzi...

- Cejlońska? - mruczę do siebie. Dawno temu w uroczej kawiarence otoczonej skrzynkami, w których rosły fiołki, na rynku małego miasteczka, którego nazwy nie pamiętam, ale w którym Ludzie na powitanie mówili guten morgen, piłem coś podobnego, coś, co w jakiś sposób przypomina mi pitą właśnie herbatę. Ten napar nazywano Ceylon Tee...

Wzmianka o gotowaniu przywraca mnie do rzeczywistości. Gavin zapewne zagubił się gdzieś w kuchni, razem z bezsenną Abby. Tylko mój takt powstrzymuje mnie od zadania pytania, które wręcz ciśnie się na usta. Ach, no cóż, miejmy nadzieję, że biedny Dachowiec faktycznie poszedł tam tylko po zioła lecznicze, nieprawdaż?

Dopijam herbatę - bo rzeczywiście byłoby mi żal, nawet jeżeli ma być trująca - i ruszam za dzieciakami. Staram się zapamiętać układ korytarzy, na wypadek, gdybyśmy musieli się stąd natychmiast wydostać... to jednak na nic się nie zdaje, gdy za trzecim zakrętem uginają się pode mną nogi i robi się zupełnie ciemno.

Gdy wracam do przytomności i widzę nad sobą dwójkę dzieci, przychodzi mi na myśl tylko jedno i bez żadnego przygotowania wypalam jak z rusznicy - Co było w tej herbacie? - a mój głos nie jest nawet w połowie tak silny i zdecydowany, jak powinien być. Bardziej jęczę, niż mówię.

Powrót do góry Go down





Arariel
Gif :
[ Halloween 2020 ] Czerwony i Czarny 5PUjt0u
Godność :
Arariel
Wiek :
Wizualny 18
Rasa :
Senna Zjawa
Wzrost / Waga :
170/50
Znaki szczególne :
Specyficzne włosy i oczy, błyszcząca z bliska skóra. Androgyniczny wygląd.
Pod ręką :
Pędzle, farby, zwinięte płótna, torba B.I.S., Malowany Dom na obrazku.
Broń :
Sztuka i ideały... w ostateczności rysowany miecz.
Zawód :
Pustelny Malarz
https://spectrofobia.forumpolish.com/t687- https://spectrofobia.forumpolish.com/t691- https://spectrofobia.forumpolish.com/spa/Arariel
ArarielNieaktywny
Tak, Arari była nadto ufna, co pewnie wielokrotnie się na niej odbije, ale w swojej niewiedzy przynajmniej była szczęśliwa i spokojna. Najpierw wytulała Nela, potem nie odpuściła Vel, no! Akumulatory naładowane!
Nazwę Kamień Nieszczęścia zapisała w głowie. Wydawało się, że to coś, co powinna znać. Znać… i może zwiedzić?
- Ale klątwy przecież są złe… choć… w sumie to brzmi ciekawie. Taka przygoda, by rozwiązać jakiś własny problem, to tak było w wielu opowiadaniach! Jestem gotowa się narazić, jeśli mają wyjść z tego epickie przeżycia! – odpowiedziała zupełnie niezrażona, a zachęcona propozycją. Ile taka sytuacja daje możliwości i perspektyw? Może doświadczyć rzeczy, o których nigdy by nie myślała!
- Jesteśmy umówione! – wzięła to zupełnie na serio, pełna determinacji.

- Gotowanie po nocach? Mama mówiła, żeby nie jeść o takiej porze, bo źle się będzie spało i się roztyje i w ogóle, jakby taki arbuz przez sen wyrósł w brzuchu, to rano masakra. – powiedziała zupełnie zaskoczona. Kto tutaj rządził i jak nieporadna była ta ich kucharka, nikt jej nie wychowywał? Dopili herbatkę, szykowało się na jakieś małe śledztwo, co natychmiast rozbudziło Zjawę i postawiło na równe nogi. Nic szczególnego, pójście do kuchni i zobaczenie co tam się dzieje, ale dreszczyk był! Gdyby tylko wszystko było zainscenizowane i znaleźliby sztucznego trupa i musieliby rozwiązać zagadkę, ale by było! Swoją drogą Skoczysław piękne imię. Miała zamiłowanie do nietypowych nazw. Złapała jednego z pluszaków, przedstawiającego słodkiego słonia z majtającą się na wszystkie strony trąbą.
- Jak on ma na imię i czemu nie Hefajstos? – chciała zabrać kolejnego przyjaciela na przygodę.
Szła za dzieciaczkami, razem z innymi. Tylko Dachowiec miał minę, jakby ta zabawa mu się nie podobała.

Idąc korytarzem, zaczęło jej się robić sennie, a raczej ciemnieć. Arari poleciała na pyszczek, osłaniając się odruchowo wypchanym zwierzęciem. Ocknęła się z dzieciaczkami wpatrzonymi w nią z góry. Niezaprzeczalnie, było późno, ale nie za późno! Bo na dreszcz emocji nigdy nie było. Tylko czo to się podziało? Raczej jej tak nigdy się nie działo. Co najwyżej nagle zasypiała z książką i nie pamiętała, gdzie skończyła rano, ale wtedy zazwyczaj siedziała na fotelu.
Zjawa rozejrzała się czy kojarzyła to miejsce z pamięci i czy wszyscy byli obecni.
- Co tak daleko ta kuchnia? – odparła nieco zdenerwowana. Jak daleko noszą te posiłki do jadalni? Wszystko tu było nie tak. Może mogłaby usunąć ścianę, żeby mieli na skróty?
- Dzieciaczki, może pójdziecie już spać skoro późno. Ja znam kilka kołysanek, a Żelek ma miłe futerko i jak się potuli przed snem, to się zasypia od razu. – zaczęła ich podstępnie sprawdzać. Jeśli będzie im nadto zależało, by kontynuować grę, to mają coś ukantowane! Haha, ale była geniuszem zła i przebiegłości.

Powrót do góry Go down





Iskra
Gif :
[ Halloween 2020 ] Czerwony i Czarny DsVkl5j
Godność :
Eva M. Markovski // Iskra (Étincelle) Rosenthal
Wiek :
wizualnie 20+, mentalnie z 55 i ciut.
Rasa :
Człowiek z lustrzanym dziedzictwem? Zludziały Marionetkarz? Od pewnego czasu po prostu taktycznie omiń to pytanie.
Wzrost / Waga :
1,65 m // 54 kg
Znaki szczególne :
piegowata skóra, ognistorude włosy, nienaturalnie jasnozielone oczy (u Ludzi nosi przyciemniające soczewki); roślinny tatuaż na prawej połowie pleców, blizny na lewym przedramieniu i brzuchu
Pod ręką :
Frank i Ivor: kopertówka z Bezdenną Sakwą w środku || Wrona: czarna nerka ze szmacianką-zabawką przewieszona w poprzek piersi || Wrona: nerka zawieszona w poprzek piersi, termos z kawą || Sea: Duża, czarna torebka na ramię z przywieszką-szmacianką, część magicznych przedmiotów wśród biżuterii
Broń :
Walter P99 dawno temu zabrany Moriemu - gdzieś na dnie torby
Zawód :
projektant magicznych przedmiotów codziennego użytku || Bogu ducha winna dziennikarka
Kontrahent :
(nie)chciany asystent Saul Fyortersole?
Stan zdrowia :
fizyczny nienaruszony, ogólnie hemofobia || EVENT: trauma po widoku wybuchającego ciała Artemis i/oraz budzący się lęk przed krwią + częściowa niepoczytalność i fantomowe bóle (Koszmar)
https://spectrofobia.forumpolish.com/t264-iskra https://spectrofobia.forumpolish.com/t265-czy-ze-zmrozonego-serca https://spectrofobia.forumpolish.com/t266-kontakt-iskra-rosenthal-eva-markovski https://spectrofobia.forumpolish.com/t1088-iskra
IskraWybryk Natury


Ledwo co afterparty się zaczęło, a już się zamknęło. Velonica skrzywiła wargi jak dziecko, któremu ktoś psuje najlepszą zabawę. Już–już miała wypytać o te wszystkie plotki (niemal) u źródła, gdy same źródła postanowiły, że bieganie w nocy po posesji jest najzupełniej w porządku i bardzo potrzebne! Dachówka czuła znużenie połączone ze zrezygnowaniem, jak zawsze gdy coś nie szło po jej myśli. Zaczynała się, wbrew zaistniałej sytuacji, nudzić.
Niedźwiedź Nel przed krotochwilą rozkoszował się herbatą, jednak już po sekundzie jest już pierwszy do działania, jak zawsze. Arariel skupiła się oczywiście na nie–dobrych–radach, lecz za moment też ruszyła do wyjścia. Dachowiec szukający kumpla lub kochanka (kto ich tam wie) w ogóle już znikał za rogiem, nie borykał się nawet siadaniem przy stole. W końcu i kotka ostatecznie podniosła się z krzesła, rozmyślnie zostawiając pół filiżanki herbaty – nie będzie piła na szybko, jak dzikus! – i ruszyła za pozostałymi, poganiana jeszcze – jak sobie wmawiała – przez spojrzenie Colette. Wiedziała, że zasadniczo przybyli tu właśnie, by odszukać Dachowca – Gavina – a jednak wałęsanie się po posiadłości zakrawało na rzecz, od której odwodziła ich sama Abby. Nie będzie szczęśliwa, widząc ich radosną gromadkę w samym środku nocy. Z drugiej strony, skoro nikt nie powinien wychodzić z pokojów, dlaczego Abby nie zostawała w swojej sypialni, żeby poczytać książkę?

Nowe pytania pączkowały w jej złotej główce, nie przegoniły jednak wcześniejszego niezadowolenia z przerwanego przyjęcia i obecnego snucia się po przydługich i przyciemnych korytarzach. Z drugiej strony niby była znudzona i odcięta od rozmów, a jednak nie na tyle, by odpłynąć podczas marszu! Gdy się ocknęła – z policzkiem przyklejonym do zimnej posadzki, podwiniętym, zagniecionym uchem i z zadartą co–nie–co kiecką – dzieci sprawdzały stan nie tylko jej, ale i pozostałych. Wychrypiane przez Nela Niedźwiedzia pytanie o dodatkową zawartość herbaty ocuciło ją momentalnie, choć nadal czuła się słaba i odrętwiała (i leżąca na podłodze). Jak długo tu leżeli?
W związku z pytaniem chłopaka interesowało ją czy towarzyszący im Dachowiec (albo może to oni towarzyszyli jemu? w końcu to on miał w tej wyprawie interes) również zaniemógł. Nie wiedziała co sądzili inni – bo może tylko ona straciła przytomność tak zupełnie? Pozbierała się powoli, wygładziła spódnicę, sprawdziła stan ogromnej kokardy i gdy już rozmasowywała zgniecione ucho, obserwowała innych. Dzieci wydawały się troszczyć, choć wyglądały bardziej na zaciekawione niż przestraszone omdleniem grupy gości. Kto je tam wie. Może też miały już po trzydzieści lat, albo sześćdziesiąt, jak sama Velonica. Choć wuj wydawał się traktować rodzeństwo jak zwykłe dzieciaki. No, oprócz tego, że mogły w–nocy–o–północy bez przeszkód i nadzoru przesiadywać poza własnym pokojem. Ba! Urządzać pluszakowe przyjęcie w głównej jadalni.
Abstrakcja Arariel (to był dobry przydomek po tych kilkudziesięciu minutach interakcji) próbowała przerwać eskapadę, jednak dzieci chyba wyznaczyły sobie cel – kuchnia. Zwerbalizowała wcześniejszy dysonans poznawczy, jeszcze sprzed odpłynięcia:
— Skoro to Abby nie kazała nam wychodzić z pokojów, to co sama robi na zewnątrz? Przecież ostatnie wypadki dotyczyły głównie służby — oznajmiła pozostałym otwarcie, jakby nie przejmując się towarzyszącymi im dziećmi. Czekała też jak zareagują na próbę odwołania wycieczki.
...Przecież to tylko dzieci! — zganiła się w duchu. A jednak zniecierpliwienie – pewnie przez tę niedopitą herbatę – bardzo jej doskwierało.

Powrót do góry Go down





Scavell
Gif :
[ Halloween 2020 ] Czerwony i Czarny A7c78c1cf8554d3256eba773fd3bfcbe
Godność :
Irith Adelaide "Scavell" Bellclair
Wiek :
28 lat
Rasa :
Lunatyk
Wzrost / Waga :
170 / 60
Znaki szczególne :
blizna po cięciu na gardle
Pod ręką :
wymienione w poście eliksiry, broń, Scath, Przepaska ślepo-widzenia, Chmarny talizman
Broń :
Nysarth (rapier), mizerykordia
Zawód :
Adept Bractwa
Stan zdrowia :
zdrowa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t934-skrzynka-korespondencyjna-irith https://spectrofobia.forumpolish.com/t1113-scavell
ScavellDiabelski Bibliotekarz
V. Rzeźba

Podróż ciasnymi korytarzami przeznaczonymi dla służby nie należała do najprzyjemniejszych – kłopotów dostarczał nie tylko wszechogarniający zaduch mogący przyprawić o kolejne zawroty głowy, ale również mrowie starych mebli i bibelotów rzucających na ścianie długie cienie i sprawiających wrażenie, jakby korytarz żył swoim własnym, nocnym życiem. Nie mówiąc już o wystających kantach i przedmiotach leżących na ziemi, na które wędrujący musieli uważać, by się nie potknąć czy uderzyć. W oddali słychać było stłumione odgłosy rozmów i chichotów zdających rozpraszać się, gdy nieco zbliżyło się do nich światło świecy trzymanej przez waszego młodego przewodnika. Mimo zapewnień chłopca, że jest to najszybsza droga wiodąca do kuchni, gościom mogło wydawać się, że minęły całe wieki, nim wreszcie dotarli do masywnych, dębowych drzwi.
W powietrzu unosiła się jeszcze słodka woń pieczeni. Dzieci popatrzyły chwilę na siebie, jakby się nad czymś niemo naradzały, otworzyły drzwi i weszły do pomieszczenia a za nimi szybkim wkroczył towarzyszący wam Dachowiec. Nim zdążyliście do nich dołączyć, usłyszeliście tylko, jak mówi drżącym głosem:
- Czy to…? - nie dokończył, upadł na kolana i z przerażeniem patrzył przed siebie.
Na stojącym na środku kuchni blacie, na wprost od wejścia, ustawiona była groteskowa rzeźba anioła – dopiero po chwili dotarło do Ciebie, że nie patrzysz na marmur czy mosiądz, a na ciało – poskręcane i powyginane kończyny zastygły w nienaturalnie teatralnym geście, otwarta jama brzuszna świeciła pustką, a płaty skóry na plecach poprzywiązywane żyłkami do belki stropowej przywodziły na myśl rozpostarte skrzydła. Na niezwykle bladym ciele narysowane było mrowie czerwonych oczu zdających poruszać się i obserwować każdy Twój ruch. Dzieci stały obok i patrzyły na zwłoki z czymś bliżej nieokreślonym, ponownym pomieszaniem fascynacji z zaniepokojeniem.
Drzwi za wami otworzyły się z hukiem i do pomieszczenia wbiegł wręcz Archibald ubrany w białą, nocną koszulę, a za nim wkroczyła równie nerwowo wyglądająca Abby, która jeszcze bardziej pobladła na widok zwłok i zakryła twarz ręką. Głowa rodu Blackmore z niedowierzaniem patrzyła raz na was, raz na rzeźbę, raz tylko obdarzając spojrzeniem swoich wychowanków.
- Musicie stąd wyjść. Teraz. – powiedział ściszonym tonem z dużym naciskiem na każde słowo i utkwił w was swój wzrok.


[ Halloween 2020 ] Czerwony i Czarny 3lgQ88B
#886b8e | #af522d

Powrót do góry Go down





Nel
Gif :
[ Halloween 2020 ] Czerwony i Czarny 5PUjt0u
Godność :
Nel Eastace von Hershiwan
Wiek :
Wizualnie kilkanaście, realnie dużo więcej.
Rasa :
Marionetkarz
Wzrost / Waga :
178 cm / 59 kg
Znaki szczególne :
Unoszący się wszędzie wokół zapach papieru; palce albo uwalane atramentem, albo poobcierane od szorowania plam pumeksem; chaotyczny sposób wysławiania się; ponury wyraz twarzy.
Pod ręką :
Portfel z pewną zawartością pieniężną; paczka papierosów.
Broń :
Rzeźbiony sztylet.
Zawód :
Wolny strzelec
Stan zdrowia :
Fizycznie czuje się dobrze, duchowo jest znużony

https://spectrofobia.forumpolish.com/t701-nel#8205 https://spectrofobia.forumpolish.com/t714-korespondencja-nela-eastace-von-herwishwana
NelNieaktywny
Nie dowiaduję się, czego ta dwójka dzieciaków dosypała do piekielnej herbatki, nie otrzymujemy też odpowiedzi na nasze pytania. Może to i lepiej, bo ostatnim, czego chcę, to przytulać do siebie wysoce podejrzane i potencjalnie niebezpieczne istoty... Tak czy inaczej, musimy dalej wędrować po korytarzach, które z pewnością nie są najprostszą drogą do kuchni i które bynajmniej nie wydają się być już bezpieczne. Klnę pod nosem. Jeżeli to dowcip, to jest doskonale przemyślany, jakkolwiek ciągnie się już zdecydowanie za długo. Trzeba było zostać w domu, gdzie mógłbym spokojnie spędzić noc i nie być wyrywanym z półsnu przez poszukiwania nieznajomego mi Dachowca.

Docieramy wreszcie do drzwi - no nie, jaka kuchnia na świecie miałaby takie masywne drzwi?! Przecież to skrajnie niepraktyczne! - i dopiero gdy słyszę jęk biednego kocura, postanawiam się ruszyć. Jednym krokiem długich nóg staję w progu i niemal bezgłośnie syczę na widok nagiego, zmasakrowanego ciała. Jeży mi się futerko, na języku zbiera nieprzyjemny, kwaśny smak, a nogi zaczynają drżeć. Jeżeli miałem jeszcze jakieś złudzenia co do tego, czy to wszystko jest tylko jakimś chorym dowcipem, to teraz wszystkie je straciłem.

- No zupełnie jak w... - pół bełkoczę, pół jęczę do siebie. Wojna Marionetek, rozbite lalki, dużo od niej gorsza wojna ludzi, tysiąc dziewięćset czternasty, Ziemia, Belgia, egzekucje. Och, Alicjo, strzały, rozbite na ścianie czaszki, słońce w hełmach, krzyki... Serce wali mi jak młot, ostatnim gestem w miarę wolnej woli rozpościeram ramiona i próbuję przynajmniej zasłonić dziewczynom ten niezbyt przyjemny dla oka widok. - ... Nikt nie musi tego widzieć, naprawdę - daję radę z siebie wydobyć, ale brzmi to bardziej jak nieartykułowany charkot, niż jak słowa. Bo mentalnie mnie już tu nie ma, duchowo jestem tych sto kilka lat temu na wojnie, słyszę terkot karabinów, czuję delikatną, miękką dłoń zaciśniętą na mojej, a czyjeś ciało właśnie obsunęło się na ziemię.

Głos mi powraca w chwili, w której zdaję sobie sprawę z obecności tutaj Kapelusznika odpowiadającego za cały ten cyrk. Odwracam się do niego, nim ten jeszcze daje radę otworzyć usta, i niemal nieświadomie wypluwam słowa. Mówię z jakąś tłumioną wściekłością, sygnalizuję mu, że jestem w stanie coś mu zrobić. Ja, w odróżnieniu od niego, mam broń. Jestem młody i silny... i jestem zdolny do wszystkiego. Fajne motywowanie się. - N'oser même pas nous approcher - mój ton jest ostrzegawczy, cichy, wrogi. Moje słowa są nieświadomym przedłużeniem podróży do wnętrza mych wspomnień, bo nawet nie zdaję sobie sprawy, że mówię po francusku. I że mam przy okazji fatalną wymowę.

Gospodarz przemawia, a ja zaczynam ładować swoje elektryczne dłonie. Jeżeli jeden gest wyda mi się podejrzany, będę gotów porazić go prądem i uciekać. Właśnie znaleźliśmy tutaj cholernego trupa! Nie zamierzam zachowywać spokoju. Ten facet, nawet jeżeli wydaje się być zaskoczony znaleziskiem, może być zdolny do wszystkiego. I nie będę miał wyrzutów sumienia, jeżeli trzaśnięcie go prądem pomoże nam się stąd wydostać. - Kto pójdzie, ten pójdzie, ze mną nie będzie tak łatwo. Żądam wyjaśnień. Co stało się z tym biedakiem, co mają z tym wspólnego pozostałe śmierci, dlaczego opowiedziano nam wszystkie te bzdury? - mówię, postępując krok w stronę Kapelusznika.

Powrót do góry Go down





Scavell
Gif :
[ Halloween 2020 ] Czerwony i Czarny A7c78c1cf8554d3256eba773fd3bfcbe
Godność :
Irith Adelaide "Scavell" Bellclair
Wiek :
28 lat
Rasa :
Lunatyk
Wzrost / Waga :
170 / 60
Znaki szczególne :
blizna po cięciu na gardle
Pod ręką :
wymienione w poście eliksiry, broń, Scath, Przepaska ślepo-widzenia, Chmarny talizman
Broń :
Nysarth (rapier), mizerykordia
Zawód :
Adept Bractwa
Stan zdrowia :
zdrowa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t934-skrzynka-korespondencyjna-irith https://spectrofobia.forumpolish.com/t1113-scavell
ScavellDiabelski Bibliotekarz
VI. Pułapka

Dziecięcy śmiech zagłuszył wypowiedzi gości i para bliźniąt podeszła do zebranych trzymając się za ręce. Abby widząc to odruchowo cofnęła się do tyłu i schowała się za swoim pracodawcą sprawiając wrażenie, że nie jest to pierwszy raz, gdy jest świadkiem takiej sytuacji.
- Nikt stąd nigdzie nie pójdzie, drogi Archibaldzie.- głos chłopca zaczął się zmieniać, stawał się niższy i bardziej ochrypły – Chcesz, aby ci intruzi poznali naszą małą, słodką tajemnicę? Wolałbym, by dołączyli do mojej ślicznej kolekcji rzeźb. - dodała jego siostra, której głos również uległ zniekształceniu.
Archibald pobladł jeszcze bardziej, nerwowo przełknął ślinę i starając się zachować rezon zrobił krok w przód i nerwowo wyciągnął do góry rękę, która z wyciągniętym palcem zastygła w ganiącym geście.
- Natychmiast przestańcie! – zbliżył się do swoich podopiecznych, lecz szybko został odepchnięty do tyłu niewidzialną siłą.
- Nie bądź niemądry. Sam spójrz  – zgodnie wskazały dłonią na groteskowego anioła- Nie masz już nade mną żadnej władzy
I zaraz po tych słowach mocny podmuch powietrza zatrzasnął masywne drzwi i odepchnął gwałtownie zebranych, a dzieci ciągle trzymając się za ręce zaczęły unosić się nad ziemią - z ich ciał zaczęły wyrastać długie, ciemne macki siekające powietrze. Słychać było, że recytują jakiś rodzaj inkantacji w dziwnym, niezwykle szorstkim języku. Wkrótce cała posiadłość zatrzęsła się w posadach a przybory kuchenne zaczęły wirować dookoła zebranych. Archibald upadł na tyle niefortunnie, że rozbił sobie głowę - Abby szybko pospieszyła, by dostępnymi jej metodami opatrzeć jego ranę.
- Te dzieci są naczyniami, potwierdzeniem układu, jaki zawarł mój brat a ich ojciec z jednym z Koszmarów w zamian za nasze bogactwo  - wycharczał ciężko i półprzytomnie spojrzał w kierunku gości – Wasz znajomy Dachowiec próbował uwolnić Koszmar, ale nie wszystko poszło zgodnie z jego planem. Musimy je powstrzymać, ale nie mogą zginąć, bo cała wyspa pójdzie na dno.


[ Halloween 2020 ] Czerwony i Czarny 3lgQ88B
#886b8e | #af522d

Powrót do góry Go down





Iskra
Gif :
[ Halloween 2020 ] Czerwony i Czarny DsVkl5j
Godność :
Eva M. Markovski // Iskra (Étincelle) Rosenthal
Wiek :
wizualnie 20+, mentalnie z 55 i ciut.
Rasa :
Człowiek z lustrzanym dziedzictwem? Zludziały Marionetkarz? Od pewnego czasu po prostu taktycznie omiń to pytanie.
Wzrost / Waga :
1,65 m // 54 kg
Znaki szczególne :
piegowata skóra, ognistorude włosy, nienaturalnie jasnozielone oczy (u Ludzi nosi przyciemniające soczewki); roślinny tatuaż na prawej połowie pleców, blizny na lewym przedramieniu i brzuchu
Pod ręką :
Frank i Ivor: kopertówka z Bezdenną Sakwą w środku || Wrona: czarna nerka ze szmacianką-zabawką przewieszona w poprzek piersi || Wrona: nerka zawieszona w poprzek piersi, termos z kawą || Sea: Duża, czarna torebka na ramię z przywieszką-szmacianką, część magicznych przedmiotów wśród biżuterii
Broń :
Walter P99 dawno temu zabrany Moriemu - gdzieś na dnie torby
Zawód :
projektant magicznych przedmiotów codziennego użytku || Bogu ducha winna dziennikarka
Kontrahent :
(nie)chciany asystent Saul Fyortersole?
Stan zdrowia :
fizyczny nienaruszony, ogólnie hemofobia || EVENT: trauma po widoku wybuchającego ciała Artemis i/oraz budzący się lęk przed krwią + częściowa niepoczytalność i fantomowe bóle (Koszmar)
https://spectrofobia.forumpolish.com/t264-iskra https://spectrofobia.forumpolish.com/t265-czy-ze-zmrozonego-serca https://spectrofobia.forumpolish.com/t266-kontakt-iskra-rosenthal-eva-markovski https://spectrofobia.forumpolish.com/t1088-iskra
IskraWybryk Natury
Niedźwiedź Nel nie zareagował entuzjastycznie lub zdecydowanie, jak to miał wcześniej w zwyczaju, ale niemal agresywnie, napinając i tak już niespokojną atmosferę. O ile jednak Velonica nie była pewna co myśleć o tej niespodziewajce – w końcu oskórowany, humanoidalny kształt nie powinien być czymś na porządku dziennym, a jednak w tym domu zdawał się być totalnie normalny – tak Nela instynkt nie zawiódł.
A może jednak. Gdy Archibaldem i pozostałymi w kuchni szarpnęło do tyłu jednym wietrznym uderzeniem, Dachówka w duchu stwierdziła, że zdecydowanie wolałaby być po drugiej stronie drzwi. W całym swoim optymizmie i spontaniczności nie chodziła na wyprawy nieprzygotowana, zaś natychmiastowe opętania i lewitacje wcale nie wydawały się kotce możliwe do opanowania na boso, w ciasnej sukience i z gołymi rękoma.
O ile nie martwiła się o klęczących gospodarzy i Nela, tak jeśli zaszła taka potrzeba, przycisnęła do posadzki obok siebie Arariel. Jeszcze by pobiegła, żeby łapać latające wokół radośnie garnki i noże!
Nie roztrząsała teraz głupoty Gawina, zapłacił za nią najwyższą cenę; krwawe oczy łypały na nich raz po raz. Skupiła się raczej na tłumaczeniach Kapelusznika, które choć logiczne, nie mieściły jej się w głowie, oraz na przeciwnikach, teraz jeszcze bardziej niż wcześniej niepokojących. Macki i mroczne inkantacje. Myeah. Plusem było, że chyba przestały zwracac na nich baczną uwagę.
— Wiatr i telekineza — wymruczała kocim, niskim głosem; słyszalnym dla osób w jej pobliżu, czyli gospodarzy i towarzyszy z pokoju, ale niegłośnym w ogólnym harmiderze. — Ściągnę ich i wszystko pozostałe w dół własną telekinezą, ale nie mam więcej zdolności bojowych. Gdyby ktoś mógłby ich pozbawić przytomności...

Powrót do góry Go down





Arariel
Gif :
[ Halloween 2020 ] Czerwony i Czarny 5PUjt0u
Godność :
Arariel
Wiek :
Wizualny 18
Rasa :
Senna Zjawa
Wzrost / Waga :
170/50
Znaki szczególne :
Specyficzne włosy i oczy, błyszcząca z bliska skóra. Androgyniczny wygląd.
Pod ręką :
Pędzle, farby, zwinięte płótna, torba B.I.S., Malowany Dom na obrazku.
Broń :
Sztuka i ideały... w ostateczności rysowany miecz.
Zawód :
Pustelny Malarz
https://spectrofobia.forumpolish.com/t687- https://spectrofobia.forumpolish.com/t691- https://spectrofobia.forumpolish.com/spa/Arariel
ArarielNieaktywny
Arari była ogromną fanką sztuki. Mimo że jej główną domeną były obrazy, to i rzeźbę potrafiła docenić. Nie miała większego pojęcia na temat anatomii, doceniała wizję artystyczną, choć była świadoma, że normalnie wygląda to inaczej. W jej główce był to oczywiście twór sztuczny, z gliny, dobrych farbek i innych składników, które pewnie rzeźbiarze bardziej znali. Innej myśli nie byłaby w stanie dopuścić, bo nie byłoby miejsca na coś tak dziwnego i strasznego w jej dziecinnym świecie. Żelek prawie natychmiast zasłonił przed nią ten widok, choć dla jej fotograficznej pamięci był wiecznie żywy. Przystawiła dłoń do własnego podbródka i zamknęła oczy, skupiając się na detalach, choć obserwując je we własnej wyobraźni. Motyw z oczami bardzo intrygujący.  Stała jak koneser przed arcydziełem w muzeum, zupełnie niewzruszona reakcjami innych. Pewnie i oni się nie znali. Właściwie, o co chodziło Nelkowi? Czy było tam coś… nieokrzesanego i nieodpowiedniego?
Nagle nawiedził ich właściciel przybytku, i ta, którą mieli znaleźć. Nie wyglądali jednak na zadowolonych. Grupka miała wyjść? Czyżby przyszli zbyt wcześnie na przedstawienie dzieła? Miało być zaprezentowane jutro przy śniadaniu?
Futrzany przyjaciel nie był zadowolony. Zaczął wypowiadać słowa w nieznanym języku. Mimo niskiego uspołecznienia nauczyła się już na tyle czytać emocje innych, by zrozumieć, że jest obecnie jakaś nieciekawa sytuacja. Tylko po co te napięcia?

Zaczęły przemawiać dzieci, przechodząc do ostatniego aktu przedstawienia.
Ciekawe, ciekawe… obserwowała wszystko z żywym zainteresowaniem. Była nieco zagubiona w fabule i miała poczucie, że coś jej umyka, ale głupio już było się tak wtrącać. Może potem dopyta. Archibald odleciał. Telekinezę już znała, choć wiedziała, ze nie działa na ludzi. Niezłe sztuczki tutaj mają.
Podmuch siły uderzył teraz na nich. Fakt, garnki i noże były faktycznie niepokojące, nie do tego służyły, jednak nie chciała ingerować w zamysł autorski.

Macki? Zaczynało się robić coraz dziwniej, a samą Abstrakcje przechodziły dreszcze. W sumie do tego momentu czuła fascynację, ale przestawało się jej już to podobać. Chciała już zakończenie i wrócić do łóżeczka. Ziewnęła przeciągle. Chwila…
Czy to jednak coś niezwykłego? Udział widowni? Gdy zdała sobie sprawę z implikacji tego, to wróciły do niej siły. Ich grupa, miała uczestniczyć w finale, mogli więc sami zadecydować jak ta historia się zakończy. Mimo że zgubiła się trochę w przebiegu wydarzeń, to jeśli miała swobodę, to przecież mogła zrobić co zechce!
Vel niczym prawdziwa aktorka, przedstawiła zwój warsztat artystyczny. Co mogła zrobić sama Zjawa?
Jej moce są raczej wspierające. Jest zręczna, co najwyżej może rzucić kamulcem albo garnkiem. Ahh, doda swoje dwa grosze, ale zrzuci odpowiedzialność na resztę, jeśli źle wybiorą, to przynajmniej nie będzie jej wina.
- Ja w skrócie umiem zaklinać rzeczy w obrazach… - trochę to wymagało czasu, żeby to wyjaśnić, a chyba im się śpieszyło. Z podręcznego bagażu wyciągnęła mały rulon płótna i wręczyła go Velonice.
- W środku jest duuuży ciężki kamień. Tylko… rzeczy z moich obrazów odklina się przez ich zniszczenie. Więc musisz polecieć swoimi mocami rulon nad dzieci i go jakimś odłamkiem przerwać, choć w jednym punkcie i bum! Zleci na nie wielki kamulec! – chyba to powinno ogłuszyć mackowe cosie? Sam zwój nic prawie nie ważył, ale po zniszczeniu jego zawartość magicznie wyskakiwała i gwałtownie rosła. Zostawiła użycie broni dla kobiety i jej wiatrowo telekinetycznych mocy.

Powrót do góry Go down





Scavell
Gif :
[ Halloween 2020 ] Czerwony i Czarny A7c78c1cf8554d3256eba773fd3bfcbe
Godność :
Irith Adelaide "Scavell" Bellclair
Wiek :
28 lat
Rasa :
Lunatyk
Wzrost / Waga :
170 / 60
Znaki szczególne :
blizna po cięciu na gardle
Pod ręką :
wymienione w poście eliksiry, broń, Scath, Przepaska ślepo-widzenia, Chmarny talizman
Broń :
Nysarth (rapier), mizerykordia
Zawód :
Adept Bractwa
Stan zdrowia :
zdrowa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t934-skrzynka-korespondencyjna-irith https://spectrofobia.forumpolish.com/t1113-scavell
ScavellDiabelski Bibliotekarz
VII. Katharsis

Dzieci wirowały coraz szybciej, deszcz tłuk wściekle o szyby kroplami większymi niż groch a wiatr wył potępieńczo poruszając nagimi gałęziami drzew, które oświetlane mdłym światłem księżyca rzucały długie cienie na kuchennej posadzce. Sztorm rozpętał się na dobre, jakby wody miały zaraz rozstąpić się i pochłonąć w swych odmętach wyspę wraz z jej mieszkańcami – złośliwa aura przybierała na silne wraz z każdą sekundą trwania rytuału. Goście mieli bardzo mało czasu na reakcję.

Jeśli nie udało im się podołać zadaniu bądź zdecydowali się nie interweniować w żaden sposób i pozwolić Koszmarowi dokończyć inkantację i uwolnić się z więzów paktu, dzieci wycieńczone rytuałem oddawały ducha i osuwały się martwe na zimną posadzkę. Ziemia trzęsła się, a oknami do posiadłości zaczęła gwałtownie wdzierać się woda, która po bardzo krótkim czasie sięgała już sufitu odcinając cenny dostęp tlenu. Mimo wszystko, goście zaczęli pogrążać się w nieświadomości. Lecz koniec nie nadszedł – kolejną rzeczą, jaka stanęła Ci przed oczami były znajome dziecięce twarzyczki pochylające się nad Tobą i przyglądające Ci się z mieszaniną fascynacji i zaniepokojenia. Dziecko ujęło z troską Twoją dłoń i na tyle, na ile mogło - pomogło Ci wstać i dojść do siebie.
- Waszmości! Dobrze się czujecie? To pewnie przez zmęczenie, jest tak późno! Ale chodźmy dalej! Musimy odnaleźć Gavina, prawda?
Zamykając Cię na wieki w cyklu w świecie Koszmaru.

Jeśli jednak gościom udało się skutecznie unieszkodliwić Koszmar nie doprowadzając do śmierci dzieci, Archibald mógł wreszcie się zbliżyć i szybko rozpoczął kreślić na ich ciałach skomplikowane znaki i wypowiadać inkantacje w tym samym, szorstkim języku. Wkrótce pogoda zaczęła się uspokajać, a macki wyrastające z ciał dzieci zaczęły drżeć i kłębić, wyrwały się z ich ciał i rzuciły na groteskową rzeźbę anioła, której kończyny zaczęły się poruszać. Częściowo przyzwany Koszmar posiadł ciało Gavina i omiatając zebranych pogardliwym wzrokiem pstryknął i rozpłynął się w powietrzu, a wraz z nim zniknął cały splendor posiadłości Blackmore. Goście mogli bezpiecznie opuścić posiadłość, lecz wkrótce w okolicy zaczęli ginąć ludzie, z których zwłok powstawały znajome, groteskowe rzeźby.


[ Halloween 2020 ] Czerwony i Czarny 3lgQ88B
#886b8e | #af522d

Powrót do góry Go down





Nel
Gif :
[ Halloween 2020 ] Czerwony i Czarny 5PUjt0u
Godność :
Nel Eastace von Hershiwan
Wiek :
Wizualnie kilkanaście, realnie dużo więcej.
Rasa :
Marionetkarz
Wzrost / Waga :
178 cm / 59 kg
Znaki szczególne :
Unoszący się wszędzie wokół zapach papieru; palce albo uwalane atramentem, albo poobcierane od szorowania plam pumeksem; chaotyczny sposób wysławiania się; ponury wyraz twarzy.
Pod ręką :
Portfel z pewną zawartością pieniężną; paczka papierosów.
Broń :
Rzeźbiony sztylet.
Zawód :
Wolny strzelec
Stan zdrowia :
Fizycznie czuje się dobrze, duchowo jest znużony

https://spectrofobia.forumpolish.com/t701-nel#8205 https://spectrofobia.forumpolish.com/t714-korespondencja-nela-eastace-von-herwishwana
NelNieaktywny
Podczas gdy Archibald wyjaśnia całą zaistniałą sytuację, ja milczę. Jedynie sarkastyczny i zupełnie pozbawiony rozbawienia uśmiech wykwita na moich ustach coraz szerzej, oczy coraz bardziej mrużą się w wyrazie skrajnego rozczarowania, w pewnym momencie bezgłośnie natomiast pytam że CO zrobił ten twój brat? Aż brak mi słów, by opisać głębokość głupoty, którą popisał się nasz gospodarz, zapraszając gości do posiadłości opanowanej przez tą dwójkę demonicznych dzieciaków. Teraz nie ma jednak czasu, by wygarnąć mu w twarz, co o nim myślę - teraz trzeba działać. Velonica i Arariel szybko prezentują nam swoje moce i, gwoli słuszności, muszę przyznać, iż przy nich moje zdolności wypadają dosyć blado. Przez chwilę chcę zapytać Arariel, po kiego grzyba zaklęła w zwoju kamień, ale gryzę się w język. Abstrakcja wygląda na osobę, która mogłaby kolekcjonować w zwojach kamienie.

- Co do mocy, to mogę otoczyć nas barierą, ta przynajmniej na chwilę je powstrzyma. Względnie stworzę iluzję, która je rozproszy, albo porażę je prądem - rozkładam bezradnie ręce. Ostatnia opcja zdaje się być najlepsza, ale do jej wykonania musiałbym rzucić się bezpośrednio na berbecie, uniknąć ich macek i mieć nadzieję, że są wrażliwe na prąd. A nawet w najlepszym razie zdołałbym pokonać tylko jedno z dzieci... - Chyba, że rzucę nożem w zwój - przychodzi mi do głowy. Wyciągam moje niezawodne kunai z buta i ściskam je w dłoni. Ta broń już nie raz uratowała mi życie (jeżeli liczyć ten raz, kiedy za jej pomocą polowałem na ryby w opuszczonej zatoczce) i całkiem niewykluczone jest, że teraz ocali mi je po raz kolejny. A jeżeli nie... to cóż, mój drogi Liu, być może zobaczymy się już za kilka chwil. Lub może nie - kto wie, jak kończą nieudolni pogromcy Koszmarów.

Spoglądam jeszcze na załamanego Dachowca i zastanawiam się, czy nie zwerbować i jego do pomocy pod pretekstem tego, że spotka nas zaraz to, co Gavina. Jednakowoż teraz liczy się każda sekunda, zatem pozostawiam płaczącego mężczyznę samemu sobie i dołączam do dziewczyn. Jeżeli te zgodziły się na mój plan z rzutem, to zajmuję miejsce w pobliżu Velonicy i czujnie spoglądam na unoszący się zwój. Mam jedną szansę i lepiej jej nie zmarnować, bo inaczej wszyscy będziemy przeklęci.

Gdy ten wznosi się nad głowy dzieci, ciskam weń bronią. Alicjo, wielka opiekunko Krainy Luster, jeżeli obchodzi Cię los twego dziecka, błagam cię - miej mnie w opiece i spraw, by kunai rozerwało zwój.

Powrót do góry Go down





Sponsored content

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach