[ Halloween 2020 ] Bestiożercy

Tyk
Gif :
[ Halloween 2020 ] Bestiożercy D93840e52cb57748d5a24bdfa761040295dab6ee
Godność :
Lord Protektor, Arcyksiążę Agasharr I Rosarium
Wiek :
30 lat
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
178/75
Pod ręką :
Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae), Divard, zabawki
Zawód :
Lord Protektor Krainy Luster
Specjalne :
Główny Administrator
https://spectrofobia.forumpolish.com/t233-agasharr-rosarium#284 https://spectrofobia.forumpolish.com/t914-archiwa-arcyksiazece https://spectrofobia.forumpolish.com/t497-kancelaria-arcyksiazeca https://spectrofobia.forumpolish.com/t1121-tyk
TykArcyksiążę
Arcyksiążę

Koszmarny Wątek


Bestiożercy

Opis wątku: Po brzemiennym w fatalne skutki magicznym eksperymencie odpowiedzialny za tragedię potomek rodu Hontaeil wzywa do interwencji legendarną sektę Bestiożerców. Nie ma pojęcia, że to właśnie ściągnie na jego głowę nieszczęście. Czy powiedzie mu się ucieczka z ich okrutnych szponów, czy jego łowcy zatriumfują i poślą go w ślad za całą jego rodziną w otchłań śmierci?
Nagroda: Omniscentio - ażurowy, srebrny diadem przyozdobiony przejrzystym kryształem na czole. Mówi się, że został stworzony przez założyciela legendarnej Świątyni Mądrości; był on tak zakochany w ogromie wiedzy, jaką posiadał, że nie zniósł myśli, by ta miała odejść ze świata wraz z jego śmiercią. Po założeniu diademu i dotknięciu dowolnego przedmiotu świadomość użytkownika zanika, natomiast ten zyskuje wiedzę na temat działania i sposobu użytkowania dotykanego urządzenia lub pojazdu; moc działa tak długo, jak dotyka tegoż przedmiotu. Do użycia mocy konieczny jest bezpośredni kontakt gołej dłoni z urządzeniem. Podczas używania tej zdolności użytkownik wpada w swoisty trans; jego umysł jest zamglony, nie reaguje na bodźce z zewnątrz, a po zakończeniu jej użycia nie przypomina sobie nic z tego, co wiedziała podczas działania. Moc działa wyłącznie na przedmioty, które mają prawo działać w Krainie Luster. Czas odpoczynku to dwukrotna ilość postów, przez które przedmiot był wykorzystywany.

Prowadzący wątek przygotował 7 postów. Pierwszy pojawi się dokładnie w dzień Halloween, natomiast każdy kolejny po minimum 96 godzinach. Jeżeli gracz odpisze w terminie otrzymuje punkt. Zdobycie nagrody wymaga uzyskania 6 punktów. Jeżeli ktoś nie zdąży napisać posta w terminie powinien uwzględnić w swoim poście zarówno aktualny post prowadzącego jak i ten pominięty.



Powrót do góry Go down





Nel
Gif :
[ Halloween 2020 ] Bestiożercy 5PUjt0u
Godność :
Nel Eastace von Hershiwan
Wiek :
Wizualnie kilkanaście, realnie dużo więcej.
Rasa :
Marionetkarz
Wzrost / Waga :
178 cm / 59 kg
Znaki szczególne :
Unoszący się wszędzie wokół zapach papieru; palce albo uwalane atramentem, albo poobcierane od szorowania plam pumeksem; chaotyczny sposób wysławiania się; ponury wyraz twarzy.
Pod ręką :
Portfel z pewną zawartością pieniężną; paczka papierosów.
Broń :
Rzeźbiony sztylet.
Zawód :
Wolny strzelec
Stan zdrowia :
Fizycznie czuje się dobrze, duchowo jest znużony

https://spectrofobia.forumpolish.com/t701-nel#8205 https://spectrofobia.forumpolish.com/t714-korespondencja-nela-eastace-von-herwishwana
NelNieaktywny
Średnie dziecko rodu Hontaeil nie miało otrzymać nawet czwartej części fortuny przepisanej jego rodzeństwu. Najstarszy brat miał zapewnioną zacną cząstkę spadku już dzięki samemu swemu pierworództwu, a jego odpowiedzialność i zręczność w interesach rychło pozwoliłaby mu pomnożyć przekazany mu majątek. Gdy, podczas jego długiej nieobecności, do domu dotarła wiadomość o ogromnych zyskach uzyskanych z jego inwestycji w hodowlę liso-koni z Wysp Księżycowych, ojciec bez zastanowień zmienił zapis w testamencie, świadczący przedtem na korzyść młodszego ze swoich latorośli. W rodzinie i poza nią mówiono dumnie, że najstarszy z Hontaeilów był niczym twarda, mocna gałąź, niemożliwa do wyrwania z korzenia swoich postanowień.

Los, zapewne w uznaniu zasług, których ten dokonał w jednym z poprzednich żyć, wynagrodził najmłodszego potomka urodą godną cherubina i charyzmatycznym usposobieniem. Kilka słów spływających z wężowego języka skrytego za perłowymi ustami wystarczały, by wkraść się w duszę słuchającego, zatruć jego myśli i zaburzyć widzenie. Był ulubieńcem rodziców i to dlatego ci bez najmniejszego zawahania zapisali mu sumę niemal dorównującą fortunie najstarszego brata. Mówiono o nim, iż stąpa w życiu po płatkach kwiatów.

O średnim synu mówiono mało, a on sam też niewiele się odzywał. Mówiono mało, bo nie było o czym mówić. Nie dorównywał swojemu rodzeństwu na żadnym ze wspomnianych pól, nie lubił się pokazywać publicznie, nie zrobił nic, co wyróżniło by go z szarego tłumu. Niczym nie zasłużył sobie na otrzymanie dodatkowej części majątku. Jego życie wypełniała obojętność ze strony starszego brata, urocze okrucieństwo młodszego i rozczarowane spojrzenia rodziców. Jeżeli jego rodzeństwu dostały się gałęzie krzewu i kwiaty róż, on otrzymał jedynie kolce. I pokój w piwnicy rezydencji, który mógł wykorzystywać w dowolny sposób.

Piwnica była jego grobem wykopanym mu za życia: spokojną mogiłą, w której mógł zaznać spokoju. Każdej nocy zakradał się do swojego ciemnego podziemia. Każdej nocy, popchnięty jakąś dziwną chęcią, jakąś chorą żądzą, jakimś okropnym pragnieniem, zbierał małe cząstki i dokonywał Dzieła. Przerażającego, wielkiego Dzieła, które wzbudziłoby w najdzielniejszych strach, Dzieła okropnego i niezwykłego. Okropniejszego niż on. Mijały noce, noce wypełnione pracą nad czymś strasznym i niedozwolonym do istnienia przez prawa rządzące wszystkimi trzema uniwersami. Aż wreszcie, gdy je ukończył, gdy wszystko było dokonane - spojrzał.

I w jednym spojrzeniu przedstawiła mu się groza tego, co uczynił. Zrozumiał, że podpisał kontrakt na okrutną śmierć swoją i swojej rodziny; że imię, które powinien nadać Dziełu, brzmiało Zniszczenie. Uciekł w popłochu ze swoich podziemi, nim zdążyło go dotknąć, mając w głowie tylko jedno: że zna kogoś, kto może przekreślić jego wyrok. Bestiożerców.

Kim byli Bestiożercy? Próżno ich szukać w książkach, próżno o nich pytać. Istnieli poza świadomością zwyczajnych, szarych ludzi. Legendarne, duchowe skrawki istnienia, znane tylko przez garstkę mieszkańców wszystkich światów, zajmujące się naprawieniem dziur w czarodziejskiej materii świata. Na każdą sprawę mieli tylko jedną noc, potem znikali bez śladu. Jeżeli nie udawało się im pokonać przeciwnika, dom, do którego ich wezwano, walił się, przysypując wszystkich mieszkańców i skazując ich na pewną śmierć. Swoiści magiczni egzorcyści, będący poza czasem i poza przestrzenią. Według niektórych wtajemniczonych w ich istnienie ostatni z nich zginął dawno temu. A jednak gdy młodzieniec wykonał rytuał ich przywołania, pojawili się przed nim: byty, które miały mu pomóc w rozprawieniu się z tym, co stworzył. Byty, które były stworzone, by niszczyć coś takiego, jak jego Dzieło. Byty, które teraz błagał o pomoc i które zgodziły się go wesprzeć w zniszczeniu jego tworu. Młodzieniec z ulgą pozwolił im wziąć się do pracy, błagając ich o szybkie zakończenie wszystkiego, co w swej głupocie zainicjował. Nie przewidział tylko jednego: że Bestiożercy będą dużo większymi potworami niż Dzieło.

I tutaj właśnie przechodzimy do tego, o czym zamierzam Wam opowiedzieć, moi nieznani czytelnicy. O moim udziale w tym wszystkim. O moim udziale, który jest wielki, większy, niż kiedykolwiek bym tego sobie życzył. To ja jestem średnim spośród dzieci Hontaeilów. To ja stworzyłem Dzieło i to ja wezwałem Bestiożerców do mojego domu. Przyznaję się do tego teraz, kiedy przyciskam się plecami do zniszczonej ściany, z ust broczy mi gęsta, gorąca posoka, a przed oczami mam nadal obraz mego starszego brata, z którego piersi jest wydzierane serce. Prawdopodobnie cała moja rodzina już nie żyje, a mnie spotka ten sam los - jeśli stąd się nie wydostanę i nie ucieknę jak najdalej.

To ja skrobię te słowa złamanym paznokciem na brzegu stołowej nogi. Ja, który zapoczątkowałem całą tą szaloną spiralę. Ja, który spośród całej mojej rodziny nie powinienem był przeżyć. Ja, który zrobię wszystko, byle wymknąć się z tej przeklętej rezydencji, zanim mnie złapią.

Od długiej chwili panuje cisza. Leżę tu, gdzie niegdyś był nasz salon, przywalony odłamkami zniszczonych przez Dzieło mebli. Boję się oddychać głośno; Dzieło już mnie nie znajdzie, wątpię, że teraz jest czynnym zagrożeniem, ale oni już tak. Mam czas tylko do ranka. Jeżeli stąd nie ucieknę, zginę.

Powrót do góry Go down





Velo
Gif :
[ Halloween 2020 ] Bestiożercy 5PUjt0u
Godność :
obecnie Velonika Cheshire
Wiek :
dziarskie, piętnastoletnie ciałko
Wzrost / Waga :
150cm / 40kg
Znaki szczególne :
jarzące się, złote oczy
Pod ręką :
Sakwa ściągana rzemieniem, na długim pasku, wisi na gałęzi obok, zaraz obok lekkiej opończy: przekąski, Pyskata Busola, zwój liny, puste fiolki na eliksiry, dobry humor i problemy egzystencjalne
Broń :
sztylecik w sakwie
Zawód :
Przygodystka!
Stan zdrowia :
MARTWA. Ups.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t792-velonika-cheshire https://spectrofobia.forumpolish.com/t295-koniec-koncow-wszystkie-kawalki-zloza-sie-w-calosc https://spectrofobia.forumpolish.com/t991-all-you-need-is-love-and-a-cat#14347 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1123-velo
VeloDuchowa Zguba
Zacznijmy może od zakończenia użalań i sformułowania planu. Przebywam w salonie na pierwszym piętrze, a więc od korytarza i klatki schodowej dzieli mnie jeszcze gabinet ojca, zaś po dobrnięciu na dół muszę pokonać marmurowy hol i niepostrzeżenie wyjść głównymi drzwiami. A może lepiej byłoby skręcić i skierować się ku kuchni i pomieszczeniom dla służby? Ta myśl była lepsza, bardziej nietypowa, nieadekwatna dla paniczyka. Uciekać przez tylne wejście! Znam ten dom jak własną kieszeń, jak ulubione buty - i muszę wykorzystać choć tę przewagę.

Z nieznaczną pomocą telekinezy odwalam i przesuwam przygniatające mnie meble - wyłącznie te, których nie mogę zdjąć sam; muszę oszczędzać siły i nie zwracać na siebie uwagi. Kto wie, czy Bestiożercy nie żywią się też magią? To, co uczynili z całym domem było niewyobrażalne. Nie czas jednak na traumatyczne wspomnienia. Wbijam palce w uda; pozostałe przy nich zdrowe paznokcie wpijają się w skórę, zaś te pokaleczone same w sobie wywołują ból, którego tak bardzo teraz potrzebuję do zachowania rozsądku i trzeźwości. Pomagając sobie ścianą staję w miarę prosto i ogarniam wzrokiem pomieszczenie, szukając szczapy drewna odpowiedniej do samoobrony. Leżąca nieopodal noga od stołu, która w chwili eksplozji próbowała przebić mi ramię, wygląda najbardziej zachęcająco. Uzbrojony, kieruję się ku drzwiom gabinetu, po drodze strzepując z koszuli drzazgi i pył. Bez większego powodzenia.
Potrzebuję mojej całej naukowej, niewzruszonej krwi, by zdobyć się odwagę i bezszelestnie przekręcić gałkę drzwi gabinetu. Planuję wślizgnąć się doń i jak najszybciej przypaść do następnych drzwi, gotowy czekać na okazję, by zbiec na dół. Po prawdzie to klatka schodowa jest wąskim gardłem tego planu - jeśli zostanę tam otoczony, na nic zda się cała moja ostrożność. Rozglądam się więc po gabinecie i zmieniam plan: delikatne firanki mej matki są równocześnie wystarczająco silne, by mnie utrzymać, jak i na tyle elastyczne, by związać je jedna z drugą i trzecią. Telekinezą ściągam karnisze i przystępuję do realizacji planu.


[zachęcam do kontynuowania mojej historii!]



[ Halloween 2020 ] Bestiożercy Icegif-935

And I've seen your flag on the marble arch
And love is not a victory march
It's a cold and it's a broken Hallelujah

Powrót do góry Go down





Arariel
Gif :
[ Halloween 2020 ] Bestiożercy 5PUjt0u
Godność :
Arariel
Wiek :
Wizualny 18
Rasa :
Senna Zjawa
Wzrost / Waga :
170/50
Znaki szczególne :
Specyficzne włosy i oczy, błyszcząca z bliska skóra. Androgyniczny wygląd.
Pod ręką :
Pędzle, farby, zwinięte płótna, torba B.I.S., Malowany Dom na obrazku.
Broń :
Sztuka i ideały... w ostateczności rysowany miecz.
Zawód :
Pustelny Malarz
https://spectrofobia.forumpolish.com/t687- https://spectrofobia.forumpolish.com/t691- https://spectrofobia.forumpolish.com/spa/Arariel
ArarielNieaktywny
Czym to do cholery było? Tak, według pogłosek wszyscy z nich wyginęli, ale jak zawsze, nie warto wierzyć we wszystko. Dotąd nie jestem pewien, czy to było naprawdę to, co miało być? Bestiożercy. A może tylko coś zdegenerowanego, co po nich pozostało? Albo jakiś naśladowca, który odpowiedział na wezwanie? Dopiąłem wszelkich starań, by rytuał przebiegł jak powinien, ale zawsze jest miejsce na błąd, zwłaszcza w takim stresie i pośpiechu. Poczułem ulgę, gdy istoty się pojawiły, jednak teraz nie wiem już w co wierzyć. Naprawdę muszę stąd uciec. Nie mam szans w obliczu dwóch tak destrukcyjnych sił.
Widziałem śmierć swojego starszego brata. Czułem głównie wtedy strach o swoje własne życie, niżeli zmartwienie jego losem, choć nie chciałem sprowadzić zagłady na swój cały ród. Nawet jeśli bym ich nienawidził, to bym tego nie zrobił.

Przecieram rękawem twarz. Ból mi towarzyszy niczym dzielny kompan. Wspomaga do działania, choć w pewnych kwestiach zamydla umysł. Gdy jestem już w gabinecie ojca, przychodzi chwila namyślenia się i ochłonięcia. Muszę wybrać bezpieczną ścieżkę. Zejście oknem wydaje się bezpieczniejsze, jeśli na mnie coś czyha, to za zakrętem, dużo więc ryzykuje schodząc po schodach. Jest szansa, że w ten sposób narobię mniej hałasu wewnątrz.
Widzę rękaw, na którym jest ślad krwi z ust. Czy aby w przypływie adrenaliny czegoś nie gubię? Dotykam przez chwilę swojego brzucha i klatki piersiowej, by wyczuć, czy nie mam jakiegoś złamania, czy urazów wewnętrznych.
Rozglądam się za okno i sprawdzam sytuację. Czy coś tam jest i zobaczy, jak wyjdę z okna? Jeśli tak, to przypadam do ściany i przysłuchuję się, lecz jeśli droga wolna, to przystępuje do planu. Zrywam firanki i zawiązuje ich końce. Jeden koniec obwiązuje mocnym supłem wokół nogi ciężkiej meblościanki, drugi wyrzucam za okno. Jeśli jest zablokowane, to będę musiał je rozbić. Wyrzucam najpierw swoją prowizoryczną broń, nogę od stołu, najlepiej na trawnik albo coś miękkiego i obserwuje efekt. Następnie siup, wiara w swoje wiązania i spokojne sunięcie po prowizorycznej linie w dół.

Powrót do góry Go down





Nel
Gif :
[ Halloween 2020 ] Bestiożercy 5PUjt0u
Godność :
Nel Eastace von Hershiwan
Wiek :
Wizualnie kilkanaście, realnie dużo więcej.
Rasa :
Marionetkarz
Wzrost / Waga :
178 cm / 59 kg
Znaki szczególne :
Unoszący się wszędzie wokół zapach papieru; palce albo uwalane atramentem, albo poobcierane od szorowania plam pumeksem; chaotyczny sposób wysławiania się; ponury wyraz twarzy.
Pod ręką :
Portfel z pewną zawartością pieniężną; paczka papierosów.
Broń :
Rzeźbiony sztylet.
Zawód :
Wolny strzelec
Stan zdrowia :
Fizycznie czuje się dobrze, duchowo jest znużony

https://spectrofobia.forumpolish.com/t701-nel#8205 https://spectrofobia.forumpolish.com/t714-korespondencja-nela-eastace-von-herwishwana
NelNieaktywny
Powolne ruchy mięśni i moja (niechaj będzie za nią wszystkim moim stwórcom dzięki) telekinetyczna moc musiały wystarczyć do pozbycia się fragmentów mebli z mojego ciała. Cicho, spokojnie, monotonnie, starając się, by nie wydać żadnego dźwięku, zdołałem odsunąć przygniatające mnie śmieci, jeden po drugim, z mojego torsu i nóg. Wymagało to co prawda wiele cierpliwości, moje kończyny były bowiem już od długiej chwili zdrętwiała, a nie pomagał też zimny pot oblewający mnie na każdy, najcichszy nawet podejrzany odgłos rozbrzmiewający w oddali. Wreszcie jednak byłem w stanie się podnieść; otrzymane rany teraz dopiero, uwolnione z okowów nałożonych na nie przez mój pogrążony w jakimś szoku umysł, rozpostarły się w kantacie bólu i rozpaliły żywym ogniem. Muszę wbić zęby w wargę, by nie jęknąć. Przyznać jednak trzeba, że jest niejaką ulgą wiedzieć, iż mam jeszcze nogi, i to na tyle sprawne, by utrzymać mnie w pionie, a nawet powieść ku gabinetowi mojego ojca.

Tutaj dopiero decyduję się na sprawdzenie otrzymanych obrażeń. Gdy próbuję wziąć głębszy wdech, okolice dziesiątego żebra przeszywa koszmarny ból, wyraźnie czuć też wokół nich silniejszą opuchliznę wśród ogromnego sińca rozciągającego się na torsie. Idiotycznie przypominam sobie, że w budowie żeber wyróżniamy corpus costae, collum costae i caput costae, które z kolei dzielą się na...

Wyglądam przez wybite już okno, z którego będę musiał potem usunąć resztki kolorowego szkła. Ziemia znajduje się kilka pięter niżej - całe szczęście, że firanki (ach, matko, niech ci będą dzięki za to, że postanowiłaś je na przekór ojcu w tym gabinecie) wydają się zapewniać bezpieczną drogę na dół. Nie mogę dłużej tracić czasu: wiążę płachty materiału w solidną linę i ciskam ją za okno, po czym sam podążam jej śladem. Modlę się, żeby lina nagle nie pękła pod moim ciężarem, gdyż w takim wypadku albo pożegnam się z życiem, albo złamię sobie kręgosłup i będę sparaliżowany patrzył na zagładę swojego domu, czując zadawany mi ból w każdej niepozbawionej czucia komórce ciała.

Po co?, przemyka mi przez myśl, gdy patrzę na obraz nędzy i rozpaczy pozostały z niegdyś pięknej rezydencji. Po co Bestiożercom pozostawianie ruin z budynków, do których zostali wezwani?

Opuściłem się już niemal o piętro, gdy słyszę nad sobą cichy odgłos darcia. Zamieram, spoglądam w górę. Delikatne bujnięcie jest tylko preledium do tego, by firanką coś gwałtownie szarpnęło; chwilę potem lina zaczyna kołysać się w szalony sposób, ciskając mną - kurczowo do niej przyciśniętym - w obydwie strony. Przychodzi mi do głowy, że nigdy już nie zobaczę światła dnia, i że lada chwila uderzenie w ścianę budynku lub zerwanie się liny zakończy moją egzystencję... nic takiego się jednak nie dzieje.

Jakimś cudem, jakimś cudem całkowicie niepoprawnym z punktu widzenia fizyki, przefruwam przez rozbite okno; lina amortyzuje większość z pozostałości szkła utkwionych we framudze, kilka z nich jednak rozcina mi knykcie i lewe ramię. Piekielnie boli, ale jakaś bardziej naukowa część mojego umysłu każe mi pogratulować samemu sobie osłonienia głowy ramieniem. Lepiej, bym przez pewien czas nie mógł ruszać sprawnie ręką, niż bym się wykrwawił...

To wszystko przemyka przez mój umysł na chwilę przed tym, jak wypuszczam rozchwianą linę z rąk i ląduję na podłodze. Osłaniam głowę, przetaczam się po ziemi, ale mimo to przeraźliwy ból przeszywa mnie na wylot. Nie jestem w stanie przez chwilę mówić ani się poruszyć; leżę na podłodze bez ruchu, niepewny, co się stało. Lina pęka i obsuwa się w splotach na ziemię. Wszystkie moje kości - poza jednym żebrem - są chyba w porządku, jestem potłuczony, boli mnie wszystko... ale nadal żyję.

Pokój, ku memu zaskoczeniu, nie jest przewrócony do góry nogami tak, jak to było w przypadku salonu. Dzieła tutaj nie było, byli za to Bestiożercy. Zdaję sobie z tego sprawę w chwili, w którym mój żołądek kurczy się do rozmiarów pięści niemowlęcia: na jednym z krzeseł, dokładnie tym samym, na którym siedział zawsze podczas spotkań rodzinnych, spoczywa mój młodszy brat. Oczywiście, jest martwy. Jedyną raną na jego ciele jest głęboko rozszarpana ostrym narzędziem pierś; wycięto mu z niej serce.

Powrót do góry Go down





Arariel
Gif :
[ Halloween 2020 ] Bestiożercy 5PUjt0u
Godność :
Arariel
Wiek :
Wizualny 18
Rasa :
Senna Zjawa
Wzrost / Waga :
170/50
Znaki szczególne :
Specyficzne włosy i oczy, błyszcząca z bliska skóra. Androgyniczny wygląd.
Pod ręką :
Pędzle, farby, zwinięte płótna, torba B.I.S., Malowany Dom na obrazku.
Broń :
Sztuka i ideały... w ostateczności rysowany miecz.
Zawód :
Pustelny Malarz
https://spectrofobia.forumpolish.com/t687- https://spectrofobia.forumpolish.com/t691- https://spectrofobia.forumpolish.com/spa/Arariel
ArarielNieaktywny
Marzy mi się zimny prysznic. Ten drapiący gardło pył, który na mnie osiadł, krew i pot. Cały jestem zgrzany tą atmosferą i napięciem. Teraz muszę się jednak skupić tylko na przeżyciu. Nie mogę brać głębszych wdechów, gdyż wtedy przeszywa mnie ból prawdopodobnie złamanego żebra. Ciężko będzie mi sprawnie biec i po prostu zbiec w takim wypadku, muszę zrobić wszystko niepostrzeżenie.

Wyglądam przez okno. Wszystko miesza mi się już w głowie. Byłem wcześniej pewien, że jestem na pierwszym piętrze, a do ziemi jest tak daleko. Za dużo czasu spędzałem w piwnicy, czy to po prostu roztrzęsienie? Świat na górze nigdy nie należał do mnie. Pewnie nie dam rady zejść na sam dół, ale obniżyć się nawet o kilka pięter to będzie duży postęp. W ten sposób ominę wszechstronny korytarz i klatkę schodową, na której łatwo byłoby mnie usłyszeć lub zobaczyć. Byleby dźwięk tłuczonego szkła się nie rozszedł za bardzo.

Plan z liną przestał wystarczać o wiele wcześniej, niż zakładałem. Usłyszałem dźwięk darcia. Logika nakazała, że musiałem ją o jakiś ostry element zaczepić i przez mój ciężar przestała dawać radę, ale mocne szarpnięcie otrzeźwiło mnie z takiego podejścia. Coś tam było i nie było to przyjacielskie. Czy ma znaczenie, które z nich? Odmawiam ostatnią modlitwę, wiedząc czym skończy się zderzenie z gruntem pierwszego stopnia, z takiej wysokości.

Rozbite okno pojawia się w moim zasięgu podczas majtania! Wlatuje przez nie jakimś cudem, kalecząc się nieco, choć nawet nie jestem tego przez kilka chwil świadomy, dopóki nie spojrzę na rękę i nie zauważę kropel krwi. Przetaczam się po ziemi, szkło nieprzyjemnie chrzęści pode mną. Ból… Odwieczny towarzysz. Gdy dochodzę do siebie, to wstaje powoli i się rozglądam
Z liny nici, meble w tym pokoju nie są rozwalone, tylko…
Młodszy brat. Normalnie piękny i majestatyczny, ze swoją niebiańską prezencją i aurą. Zawsze parszywie uśmiechnięty, umiejący zawsze po prostu wziąć to, czego chce i nieakceptujący sprzeciwu. Manipulant, ulubieniec rodziców. Teraz spoczywa na krześle, z rozdziawionym otworem na klatce piersiowej. Został tak samo potraktowany, jak mój starszy brat, naprawdę już wszyscy nie żyją? Robi mi się niedobrze na ten widok. Na jego twarzy już nie ma uśmiechu, tylko żal, mróz i smutek. Szlag, nie chciałem tego. Zaciskam ręce i biorę głębszy wdech, przypominając sobie dzięki temu łatwo o bolącym żebrze.
Znam rytuał ożywienia, jednak jest on bardzo toporny. Nie przywraca duszy, nie daje więc żadnego ukojenia dla żywych. Taki osobnik też nie przypomina za bardzo siebie i nie jest zbyt inteligentny, wywołałoby to tylko ból we mnie, choć zawsze jest to jakiś sposób na odwrócenie uwagi. Jeśli wyślę go przodem albo w inną stronę, to może ich odciągnąć i dać mi kilka sekund.
- Przepraszam… - szepczę. Szybko dochodzę do decyzji. Mój brat już nie żyje i nic go nie przywróci, ale mimo bezczeszczenia, może mi się jeszcze przydać. Nacinam palec na kawałku szkła i rysuje krwią odpowiedni krąg wokół krzesła. Wypowiadam formułkę z pamięci, przykładając roztwarte dłonie do podłogi. Młodszy brat powstaje, oczekując na moje rozkazy i będąc połączony ze mną mentalnie. Jego twarz jest obojętna i nic nie wyraża, stojący człowiek z dziurą zamiast serca wygląda abstrakcyjnie. Tylko jak to teraz rozegrać?

Powrót do góry Go down





Velo
Gif :
[ Halloween 2020 ] Bestiożercy 5PUjt0u
Godność :
obecnie Velonika Cheshire
Wiek :
dziarskie, piętnastoletnie ciałko
Wzrost / Waga :
150cm / 40kg
Znaki szczególne :
jarzące się, złote oczy
Pod ręką :
Sakwa ściągana rzemieniem, na długim pasku, wisi na gałęzi obok, zaraz obok lekkiej opończy: przekąski, Pyskata Busola, zwój liny, puste fiolki na eliksiry, dobry humor i problemy egzystencjalne
Broń :
sztylecik w sakwie
Zawód :
Przygodystka!
Stan zdrowia :
MARTWA. Ups.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t792-velonika-cheshire https://spectrofobia.forumpolish.com/t295-koniec-koncow-wszystkie-kawalki-zloza-sie-w-calosc https://spectrofobia.forumpolish.com/t991-all-you-need-is-love-and-a-cat#14347 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1123-velo
VeloDuchowa Zguba
Przez przelotną chwilę – nim nie zacznę rysować kręgu przywołania wokół jego krzesła – spoglądam na brata, mojego pięknego, czarującego (martwego) młodszego brata. Na widok tej dosadnej (nie)sprawiedliwości ogarnia mnie satysfakcja, którą się brzydzę – rodzeństwo brało od życia wszystko, czego tylko zapragnęło, ale samo życie zachowałem tylko ja. Gdy rytuał przebiega zgodnie z planem, zastanawiam się czy nie stałem się zbyt biegły w tego typu sprawach. To one doprowadziły do powstania Dzieła. Czy nie jestem za inteligentny dla tego świata, za światły.
Gdy wzrok pada mi na poranione, pokrwawione ramiona stwierdzam, że chyba jednak nie, skoro dodatkowo kaleczyłem się w palec, jakby farby wypływającej z nacięć po lądowaniu było za mało.

Trzewikiem po dywanie, by narobić jak najmniej hałasu, trzaskam kryształowe kieliszki matki, stojące dotąd w witrynce i pełną ich garść wręczam bratu. Sam niosę dwa większe kawałki witraża z okna – te również posłużą za dobrą broń przy użyciu telekinezy, wszak nogę od stołu straciłem na rzecz trawnika daleko w dole. Spoglądam na firanki, ale raczej nie mam czasu, by ponownie wiązać zarówno je, jak i siebie samego, wszak coś co strąciło mnie za pierwszym razem z pewnością szuka już drogi na dół. Rezydencja jest labiryntem korytarzy i przechodnich pokojów, jednak wyobrażam sobie, że Bestiożercy w związku z ich... profesją muszą być doskonałymi tropicielami. W myślach polecam bratu iść przodem, najmożliwiej cicho. Jest chudy i leciutki, nie powinien więc robić wielkiego hałasu, zwłaszcza po wykładanych dywanami korytarzach.
Będzie pierwszą strażą, wszak – za co już przeprosiłem – bardziej martwy, w przeciwieństwie do mnie, nie będzie. Pospiesznie, choć z oczami dookoła głowy ruszamy na zewnątrz i w prawo, oddalając się od głównego holu. Schody dla służących, to mój cel. Niewidoczne i na uboczu, wszak nikt nie chce oglądać posługaczy dłużej niż to konieczne, zwłaszcza w marmurowym holu. Być może w pomieszczeniach przeznaczonych dla nich znajdę więcej ciał, które posłużą za tarcze. Nie wyobrażam bowiem sobie, by Bestiożercy pozabijali państwo i zostawili w spokoju służbę. Nie wydają się z tych, którzy liczą się z winą i powinnością. Wszak winny jestem tylko ja, a jak na razie tylko ja wydaję się tu pozostawiony przy życiu.
Wydzieranie serc? – myślę, gdy wymijam brata i pociągam za wąskie drzwiczki, będące częścią boazerii i przez to niemal niewidoczne dla kogoś, kto nie wie czego szukać. Chcę pójść pierwszy dlatego, że coś co mnie szuka musi najpierw zejść w dół, z gabinetu ojca. Wobec tego bardziej prawdopodobne, że jeśli znajdzie ukryte drzwiczki, podąży za nami i zaatakuje zza pleców. Polecam bratu dokładnie je zamknąć i wygłuszam ukłucie sumienia. Lepiej on niż ja. Powoli stąpamy w dół, w mrok rozpraszany jedynie wątłym blaskiem magicznych kul wtopionych w ścianę. Muszę pamiętać, że pierwszy lub drugi stopień schodów, w każdym razie gdzieś na samym dole, okropnie trzeszczy. Lepiej unikać takich oczywistych hałasów.



[ Halloween 2020 ] Bestiożercy Icegif-935

And I've seen your flag on the marble arch
And love is not a victory march
It's a cold and it's a broken Hallelujah

Powrót do góry Go down





Nel
Gif :
[ Halloween 2020 ] Bestiożercy 5PUjt0u
Godność :
Nel Eastace von Hershiwan
Wiek :
Wizualnie kilkanaście, realnie dużo więcej.
Rasa :
Marionetkarz
Wzrost / Waga :
178 cm / 59 kg
Znaki szczególne :
Unoszący się wszędzie wokół zapach papieru; palce albo uwalane atramentem, albo poobcierane od szorowania plam pumeksem; chaotyczny sposób wysławiania się; ponury wyraz twarzy.
Pod ręką :
Portfel z pewną zawartością pieniężną; paczka papierosów.
Broń :
Rzeźbiony sztylet.
Zawód :
Wolny strzelec
Stan zdrowia :
Fizycznie czuje się dobrze, duchowo jest znużony

https://spectrofobia.forumpolish.com/t701-nel#8205 https://spectrofobia.forumpolish.com/t714-korespondencja-nela-eastace-von-herwishwana
NelNieaktywny
Niezależnie od tego, czy moje miejsce znajduje się na szczycie ziemskiej hierarchii umysłów, to jeżeli nie opuszczę walącej się rezydencji, nikt nigdy się o tym nie przekona. W końcu cały mój geniusz był przetrzymywany w podziemiach, przelewany w głąb Dzieła, którego nikt nie zapisze w kronikach. Jak zapamiętają przyszłe pokolenia zagładę rodu Hontaleiów? Czy uznają to za pożałowania godny magiczny wypadek? Jeżeli zginę, nikt nigdy zapewne nie pozna prawdy - chyba że moi oprawcy pozwolą Dziełu umknąć i terroryzować Krainę Luster, w co raczej wątpię.

Ja i mój martwy brat schodzimy po wąskich schodach, mając za broń odłamki szkła. Kiepska to obrona przed czymś, co jest w stanie przemienić całą imponującą rezydencję w ruinę; lepsze to jednak niż nic. Mój wzrok na ułamek sekundy prześlizguje się po idącym za mną mężczyźnie; myślę, co z nim zrobię, jeżeli jakimś cudem obaj się stąd wydostaniemy. Nakażę mu powrócić do swej martwoty i godnie pochowam ciało, czy może zatrzymam go jako pokornego sługę, używając sobie za lata doznawanych upokorzeń? Albo przeprowadzę na nim sekcję zwłok, choć z najwyższym trudem powstrzymuję się od użycia słowa wiwisekcja, obnażę ze skóry jędrne mięśnie, dotknę ciepłych jeszcze organów, oskrobię z mięsa kości... Może i to dziwne, że rozmyślam o pokrojeniu własnego brata, ale wiele razy wykonywałem już ten zabieg na zwierzętach (i kilku innych, hm, istotach), z każdym kolejnym razem przekonując się, że martwe ciała niewiele mają wspólnego z niegdyś zamieszkującymi je istotami. To tylko puste, nieruchome łupiny, w których nie ma zupełnie nic strasznego, tak jak nie wzbudza w nas lęku wyburzanie opuszczonego przez dawnych właścicieli budynku...

Schodzimy krętymi schodami w dół; zagryzam wargi. Jesteśmy blisko, jesteśmy tak blisko celu...


... i w tym momencie ciche skrzypnięcie zmieniające automatycznie moją krew w lód każe mi spojrzeć w górę, tylko bym mógł ujrzeć, jak bezwładne ciało z mokrym trzaskiem uderza o schody, natomiast napastnik ukazuje się mi w swej okropnej postaci. Postać skrywa pod czarnym płaszczem dokładny obraz tego, o czym przed chwilą myślałem; humanoidalne ciało poddane wiwisekcji. Odsłonięte organy pracują, serce, wydające się być przyszyte do aorty grubą nicią bije rytmicznie, płuca rozszerzają się i kurczą, przez żyły tętni krew.

Daję radę to zauważyć, nim cudem omija mnie uderzenie; potwór rzuca we mnie ciałem martwego brata, a ja zeskakuję z ostatnich stopni i rzucam się do ucieczki przez coś, co kiedyś było korytarzem rezydencji... a może postanawiam raczej stanąć do walki z Bestiożercą, bo tym z pewnością jest stojąca przede mną kreatura...?

Powrót do góry Go down





Velo
Gif :
[ Halloween 2020 ] Bestiożercy 5PUjt0u
Godność :
obecnie Velonika Cheshire
Wiek :
dziarskie, piętnastoletnie ciałko
Wzrost / Waga :
150cm / 40kg
Znaki szczególne :
jarzące się, złote oczy
Pod ręką :
Sakwa ściągana rzemieniem, na długim pasku, wisi na gałęzi obok, zaraz obok lekkiej opończy: przekąski, Pyskata Busola, zwój liny, puste fiolki na eliksiry, dobry humor i problemy egzystencjalne
Broń :
sztylecik w sakwie
Zawód :
Przygodystka!
Stan zdrowia :
MARTWA. Ups.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t792-velonika-cheshire https://spectrofobia.forumpolish.com/t295-koniec-koncow-wszystkie-kawalki-zloza-sie-w-calosc https://spectrofobia.forumpolish.com/t991-all-you-need-is-love-and-a-cat#14347 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1123-velo
VeloDuchowa Zguba
Jesteśmy już tak blisko, tak blisko – i jak w każdej historii o paskudnym początku i jeszcze gorszym dalszym ciągu, okazuje się to niewystarczające. Trzask za moimi plecami należy albo do ukrytych drzwi, albo już do mojego brata, jestem jednak zbyt zajęty uchylaniem się przed jego spadającym ciałem, by rozważać co jest czym. Zeskakuję, niemal spadam z ostatniego stopnia i pędzę dalej, próbując nie zwracać uwagi na potwora za mną. Ale jakiego potwora! Zachwyt zalewa mój umysł i gdy uciekam, czepiam się tej logicznej cząstki wydarzeń, która nie pozwala mi się zatrzymać – że ten wspaniały przykład oskórowanego ciała próbuje mnie zabić, a nie spokojnie leży na stole sekcyjnym, gotowy do zbadania. (Co za szkoda!) Jednak przelotny widok pozbawionych osłony narządów i tętnic rozpala we mnie nadzieję. Nim jeszcze na dobre odbiegnę od nieruchomego ciała brata – już jest martwy, może zdoła się poruszać i za chwilę znów ruszyć za mną? – telekinezą unoszę wszystkie rozsypane wokół kryształowe odłamki i ciskam w ścigającego mnie Bestiożercę ciągiem ostrych odłamków jak kłębiącym się rojem os. Precyzja w biegu jest trudna, a jednak to umysłu potrzebuję, nie dłoni czy nóg, siekę więc wieloma malutkimi ostrzami po aorcie u serca, po brzusznej, po naczyniach wieńcowych i wątrobowych, starając się je wszystkie przeciąć i na ile mogę, oglądając się w biegu obserwuję skuteczność. Jestem świadom, że moja galopada nie może trwać wiecznie – marny ze mnie sportowiec, tak więc muszę moich wrogów zgubić lub – o Kamieniu Nieszczęścia! – jakoś pokonać.



[ Halloween 2020 ] Bestiożercy Icegif-935

And I've seen your flag on the marble arch
And love is not a victory march
It's a cold and it's a broken Hallelujah

Powrót do góry Go down





Arariel
Gif :
[ Halloween 2020 ] Bestiożercy 5PUjt0u
Godność :
Arariel
Wiek :
Wizualny 18
Rasa :
Senna Zjawa
Wzrost / Waga :
170/50
Znaki szczególne :
Specyficzne włosy i oczy, błyszcząca z bliska skóra. Androgyniczny wygląd.
Pod ręką :
Pędzle, farby, zwinięte płótna, torba B.I.S., Malowany Dom na obrazku.
Broń :
Sztuka i ideały... w ostateczności rysowany miecz.
Zawód :
Pustelny Malarz
https://spectrofobia.forumpolish.com/t687- https://spectrofobia.forumpolish.com/t691- https://spectrofobia.forumpolish.com/spa/Arariel
ArarielNieaktywny
Poznane mi szczątkowe fragmenty wiedzy starały się bardziej przybliżyć naturę Bestiożerców. Zwłaszcza jeden z uznanym za radykalnego uczonych wyśmiał idee altruistycznej dobrej istoty, istniejącej dla ratowania świata. Ten specyficzny wygląd… Piękny, choć odległy od moich pierwszych wyobrażeń, bardzo pasował do wizji i przedstawienia Horkina. Gdybym tylko wiedział więcej na ich temat, jak powstali, co ich wiąże? Może to dałoby mi szansę w przeciwstawieniu się potworowi. Tylko tak właściwie co z Dziełem? Czy mogło jakoś wpłynąć na swojego antagonistę? Może jeszcze panoszyło się po posiadłości, by za chwilę wyskoczyć mi naprzeciw? To byłby dopiero koniec, między takim młotem i kowadłem. Skrzypiący stopień nie stanowi teraz dla mnie zagrożenia.
Muszę myśleć o teraźniejszości! To prawda, przeciwnik ma nademną przewagę siły szybkości i zręczności. Jedyne czym mogę zabłysnąć to spryt i mój umysł. Czasu jest jednak mało, możliwości jeszcze mniej. Duża część rytuałów, które znam, wymagają czasu do zainicjowania, brak im przydatności w bezpośrednim w starciu. Wysyłam w przeciwnika wszelkie odłamki, kawałek szkła trzymany w ręku może się przydać, by dać chociaż sobie kilka sekund i sprawdzić, czy rozwiązania fizyczne mają jakąkolwiek rację bytu. Jeśli bestia… o ironio nazywam tak chyba Bestiożercę, cóż może naprawdę jesteś tym co jesz. Jeśli bestia mimo wyglądającej na wrażliwą poprzez bycie odsłoniętą, jest twarda niczym stal lub otoczona jakimś magicznym polem, to mogę być w tarapatach.
Biegnę ile sił w nogach. To oczywiście niedużo, ale daje z siebie wszystko. Prawie się przewracam, starając się zmaksymalizować swoją prędkość. Gdy pokonałem wszystkie schody, wbiegam na korytarz, telekinezą zatrzaskując za sobą drzwi, które wcześniej były otwarte. Ktoś uciekał w popłochu? Szybko, coś po drugiej stronie co da mi chociaż kilka sekund na jakikolwiek ruch. Kamienny posąg przedstawiający mojego brata pięknisia… Znowu mi się przydasz. Pełnym telekinetycznym pociągnięciem przestawiam ozdobę pod drzwi, by utrudnić ich wyważenie lub otwarcie.
Mógłbym próbować się schować, czy to w jakiejś szafie, czy może zakryć obecność jednym z czarów. Nie oszukam jednak wszystkich zmysłów, jeśli istota lokalizuje po słuchu lub węchu, to ukrycie postaci nic mi nie da. Z wielkim rozczarowaniem dochodzę do wniosku, że nie mam innego wyjścia, niż kontratak. Przynajmniej zdechnę stojąc i próbując, dając sobie jakąś szansę.
Jeśli krew z naciętego palca zaczęła się tamować, poprawiam swój flamaster przy użyciu zębów. Stawiam pułapkę na linii prostej w stronę kuchni. Gorączkowo rysuje słowa i kształty na ziemi. Aktywuje znak, po czym ruszam do kuchni. Pomieszczenie jest połączone z jadalnią, więc nie będzie to ślepa uliczka. Gdy bestia przekroczy moją pułapkę, powinna ona wyrzucić z siebie płomienistą strugę. Na ile to coś jest odporne na ogień? Już snuje bardziej odważne plany.

Powrót do góry Go down





Nel
Gif :
[ Halloween 2020 ] Bestiożercy 5PUjt0u
Godność :
Nel Eastace von Hershiwan
Wiek :
Wizualnie kilkanaście, realnie dużo więcej.
Rasa :
Marionetkarz
Wzrost / Waga :
178 cm / 59 kg
Znaki szczególne :
Unoszący się wszędzie wokół zapach papieru; palce albo uwalane atramentem, albo poobcierane od szorowania plam pumeksem; chaotyczny sposób wysławiania się; ponury wyraz twarzy.
Pod ręką :
Portfel z pewną zawartością pieniężną; paczka papierosów.
Broń :
Rzeźbiony sztylet.
Zawód :
Wolny strzelec
Stan zdrowia :
Fizycznie czuje się dobrze, duchowo jest znużony

https://spectrofobia.forumpolish.com/t701-nel#8205 https://spectrofobia.forumpolish.com/t714-korespondencja-nela-eastace-von-herwishwana
NelNieaktywny
Pułapki, które zastawiam w takim pośpiechu, niewątpliwie są bardzo pomysłowe i zdają się skuteczne. Większość ciosów jest celna i chociaż na chwilę spowalnia potwora, znaki przyzywające ogień wychodzą mi doskonale, a figura świętej pamięci braciszka, którego ciało, sądząc po odgłosie, chodzący trup ostatkiem sił rozerwał na kawałki, na pewno powstrzyma kogokolwiek od wyważenia drzwi. Przez chwilę zastanawiam się, czy mój brat faktycznie zasłużył sobie na wieczne szczęście po śmierci. Jakkolwiek był rozpieszczony i nie mogę powiedzieć, że traktował mnie jak najlepszego przyjaciela, to właściwie łatwo mi go sobie wyobrazić siedzącego na chmurach, z aureolką nad głową, harfą czy czymś takim w ręce (nie mam pojęcia o instrumentach muzycznych, za to jestem w stanie rozróżnić dźwięk, który towarzyszy przecinaniu kości mostka od odgłosu przerzynanej miednicy, co mi w zupełności do szczęścia wystarcza) i z białymi, anielskimi skrzydłami na plecach. Natomiast ja... cóż, jeżeli dzisiaj przyjdzie mi umrzeć, to prawdopodobnie nie spotkam w wieczności swojego zbawionego braciszka.

Pułapki zdają się bardzo skuteczne. I niewątpliwie byłyby bardzo skuteczne - gdyby nie to, że atak przychodzi z innej strony, niż się tego spodziewam. Bo oto, gdy biegnąc, cicho sobie tryumfuję nad tym, jak to sprytnie podszedłem moich przeciwników, na moich oczach - cicho, niemal niedosłyszalnie, bez skrzypnięcia - klepki podłogi wzdymają i rozchylają się, jakby były z gumy, przecząc tym samym jakimkolwiek prawom fizyki, w które jestem jeszcze skłonny wierzyć. Spomiędzy nich wysuwa się płynnym, chrupiącym ruchem... olbrzymi kot, którego początkowo biorę za smugę dymu. Gdy staje przede mną w całej okazałości, okazuje się sięgać mi do kolan. Jego smoliste, brudne od wszystkiego, co mogę sobie tylko wyobrazić, futro zdaje się mieć konsystencję ostrych, szorstkich kolców. Przeszywa mnie spojrzeniem pary... dziwnie nieprawdziwych oczu. Wydaje mi się niemal, że jest wypchany.

- Niegościnnie z Twojej strony odrzucać zaproszonych - głos brzmi tak, jakby jego właściciel nie mówił od ładnych kilku lat, przeszedł ostrą gruźlicę i na dodatek właśnie został przejechany przez pociąg. Rozumiem jednak słowa, które też niewątpliwie dobiegają od kociska. - I nieszczodrze odmawiać im nienieprzyobiecanej zapłaty - kontynuuje. Zastanawiam się, czy martwy kot potrafi używać przysłówków, które nie zaczynają się od cząstki "nie". Och, co to za myśli. - Skoro uwolniliśmy Cię od tworu Twoich własnych rąk, wypadałoby Ci dać się nam przynajmniej napić. Jesteśmy nieniespragnieni.

Wraz ze słowami kot postępuje krok w moją stronę i - nie wiem, jak jeszcze to znoszę - po prostu przeobraża się, z każdym krokiem, w jakąś przerażającą kreaturę. Rośnie gwałtownie. Skóra pęka w wielu miejscach i zrasta się na nowo. Łeb przemienia się w zdeformowany pysk, spod uszu wyrastają potężne rogi, tępe kły przemieniają się w zabójczą broń. Ogarnia mnie nieokreślony lęk i orientuję się, że spojrzenie w jego puste oczy... jest nieznośne. Wzbudza w moim umyśle wspomnienie najgorszych czynów, których się dopuściłem, najgorsze myśli, które kiedykolwiek zaistniały. To, o czym chciałbym zapomnieć. Gorsze nawet od tego, co się dzieje-

Kulę się w obronie przed tym strasznym wzrokiem, czuję się przed nim nagi i bezbronny. Uderzenie łapy o podłogę popycha mnie na kolana; potwór rusza przed siebie, zmuszając mnie, chcąc nie chcąc, do wycofywania się rakiem... prosto w stronę mojej ognistej pułapki. Jeżeli jej dotknę, zginę. Czy się boję? Czy boję się bólu, który przyniesie ze sobą ogień trawiący moje poranione ciało, samej chwili, w której wszystko się skończy (ach, żegnaj mi, laboratorium), czy może raczej - tego, co potem? Jeżeli nie będzie mi dane pędzić życia Stracha, to przynajmniej w piekle spotkam sporo znajomych.

Głos kota nadal dudni mi w uszach, aż do bólu.

- Chcemy tylko nieniezasłużonej zapłaty i nieniesprawiedliwie ją wyegzekwujemy. Oddała nam już ją twa rodzina, teraz Twoja kolej - kroczek bliżej, aż wreszcie stajemy tak blisko znaków, że niemal już czuję na skórze piekący ból. - Zapłać nam na jeden z dwóch sposobów, a być może unikniesz dzisiaj nienieprzedwczesnej i niebezbolesnej śmierci.

Powrót do góry Go down





Sponsored content

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach