Domek Skrzydlatego Liska

Tulka
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 6 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Trochę ją zasmuciło to, że nie pomógł ale cóż...nigdy nie widziała go jeszcze chorego, przeziębionego, więc nie komentowała tego.
Odsunęła jego rękę i pogładziła go po policzku - Bane, jeśli faktycznie jesteś przeziębiony, to możesz mnie zarazić, a wtedy kto się nami zajmie? - zapytała, lekko przekręcają głowę. Podniosła się i jeśli tylko jej pozwolił cofnęła.
Zaśmiała się - pomyślę nad tym ale najpierw spróbujemy moje lekarstwo dobrze? - zapytała, uśmiechając się niewinnie.
Musiała pomyśleć nad jakąś kolacją i przygotować coś ciepłego do picia. Miała nawet pomysł co by mogło zasmakować jej ukochanemu, a przynajmniej taką miała nadzieję.
- Pozwolisz mi zrobić kolację? Potrzebujesz czegoś czy mam tu siedzieć i czekać na cud? - pokazała mu język i poruszyła ogonem. Skrzydła nadal trzymała blisko siebie. Nie ufała jeszcze nowym kończynom i trochę bała się zaufać. Nadal pamiętała ból, który wiązał się z ich odrastaniem.

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 6 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Wymamrotał coś pod nosem, kiedy dziewczyna wyraziła protest. Wiedział, że ma rację ale jakoś nie przyszło mu do głowy, żeby jej to przyznać. Nie miał siły też na sprzeczanie, mimo zaczepnego humorku.
Katar z każdą niemal sekundą przybierał na sile, co było dość zaskakujące. W Świecie Ludzi zazwyczaj przeziębienie rozwijało się w ciągu kilku dni... A co, jeśli to coś gorszego?
Bane niczym małe dziecko zagrzebał się w pościeli aż po same uszy, pozostawiając wystającą jedynie białą czuprynę. Przez katar i dreszcze, momentalnie zaczął czuć się brudny, a tego nienawidził jeszcze bardziej. Zwłaszcza, że był u Julii i naszykowała mu takie pachnące posłanko... Szkoda, że nie czuł dokładnie zapachów jej domu. Zatęsknił za nimi, mimo że katar miał od jakichś pięciu minut.
- Zdechnę. - wymamrotał śmiesznie zmienionym głosem, przez zatkany nos. Najchętniej wziąłby teraz kąpiel albo prysznic (naturalnie ze swoją lubą) a potem położył się spać.
W tej chwili Julia mogłaby zrobić z nim co chciała. Mimo marudzenia, był gotów zgodzić się na wszystko, byle tylko jakimś magicznym sposobem udało jej się zabrać od niego katar!
Podobno przeziębiony mężczyzna, to konający mężczyzna. A tu mamy do czynienia z Bane'm.
Można sobie wyobrazić ogrom tej katorgi.
- Nie masz co czekać na cud, bo sama już nim jesteś. - powiedział spod kołdry, robiąc sobie dziurę na jedno oko, które w ciemności błysnęło zielenią - Daj mi chwilę, zaraz pomogę ci z szykowaniem jedzenia. - dodał, ponownie kotłując się w pościeli by następnie wychylić się z niej całkowicie, będąc wymiętoszony jakby spał kilka lat - Dziękuję ci, najdroższa. Wiem, nie pomagam i jestem chujem ale to nie nowość. Zaraz się ogarnę.
I faktycznie po chwili zaczął się gramolić z kanapy, pociągając nosem i robiąc glupie miny człowieka, który ma milion boleści na raz.
A przecież to tylko zwykły katarek.



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 6 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Zachichotała pod nosem, widząc zachowanie mężczyzny. Niby taki stary, taki dorosły, a teraz zachowywał się jak mały chłopiec. Przysiadła na łóżku i pogładziła go po białej czuprynie - no już już - powiedziała cicho, przyglądając mu się czule. Może i był chujem ale kochała go. Naprawdę go kochała.
- Nie zdechniesz - wywróciła oczami i pokręciła głową. Dlaczego faceci tak przeżywali takie głupoty jak zwykły katar? W końcu to nic poważnego. Nie w tych czasach.
Mocno się zarumieniła, słysząc jego słowa - wcale nie jestem cudem - wydudrała pod nosem. Uciekła wzrokiem w bok, zaskoczona jego słowa. Ale słysząc kolejne, szybko się opanowała - o nie, panie Blackburn, dziś leży pan grzecznie w łóżeczku - powiedziała i położyła ręce na biodra - odkąd się znamy, cały czas Ty się mną zajmujesz teraz moja kolej - lekko zmusiła go by się znów położył i przykryła go dokładnie kołdrą - daj mi też się wykazać - poprosiła i ucałowała jego czoło - odpocznij, a jak bardzo chcesz coś robić, to napisz do Jana Sebastiana, że jutro nie będzie Cię w pracy i żadnego sprzeciwu - zmrużyła oczy groźnie, chcąc pokazać, że jej nie przegada i pewnie jak sam tego nie zrobi, to ona napisze list i go wyśle, a rano raczej nie będzie miał jak wyjść z domu. Nawet jeśli ona sama by jeszcze spała.
- Odpocznij Skarbie, możesz się zdrzemnąć, obudzę cię jak kolacja będzie gotowa, dobrze? - uśmiechnęła się delikatnie i jeśli jej na to pozwolił, poszła do kuchni by zacząć przygotowywać jakąś kolację oraz oczywiście samo lekarstwo dla Lekarza.

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 6 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Pewnie normalnie zacząłby protestować, ale ostatecznie jej słowa i postawa były miłe. Faktycznie jak dotąd to on się nią zajmował. Oczywiście w przerwach kiedy nie wbijał jej sztyletu w serce albo zatruwał jej życia.
Kiedy mówiła, przyglądał się jej ukradkiem i zdał sobie sprawę, że od dziś są kimś więcej, a nie tylko parą złączoną toksycznym związkiem.
Byli Narzeczeństwem.
Bane nie będzie już mógł bezkarnie kłamać, pogrywać z nią i jej uczuciami. Nie będzie mógł oszukiwać samego siebie, że nic do niej nie czuje. Kochał ją i chciał z nią być. Może to samolubne, ale wymarzył sobie by Julia Renard należała do niego. Była jego kobietą. Największym skarbem.
Mimo złego samopoczucia poczuł przyjemne ciepło rozlewające się po jego wnętrzu. Czy właśnie to nazywa się prawdziwą miłością? Chyba tak. Nie sądził, że będzie do niej zdolny.
- Pan Dupek był chory i leżał w łóżeczku... - mruknął, zagrzebując się ponownie w pościeli. Ależ mu było dobrze. Cieplutko, milutko. Czuł się bezpieczny, zupełnie jakby wszystkie problemy zostawił za drzwiami tego domku.
Przez dłuższą chwilę po prostu siedział w swojej kryjówce, pociągając nosem i gapiąc się w niewiadomy punkt. Czuł się tak, jakby był w jakimś śnie ale miał nadzieję, że nie przerodzi się on w koszmar. I jeśli to sen, niech trwa wiecznie. Bane mógłby się już nigdy nie obudzić, nie teraz kiedy wszystko zaczynało się układać.
Propozycja Tulki była rozsądna i Bane wychylił się by poprosić o papier i coś do pisania. Jeśli to dostał, wyszedł na chwilę ze swojego kokona i pochylił się nad stoliczkiem, aby napisać parę słów. Jan Sebastian musiał się dowiedzieć o jego nieobecności inaczej będzie szalał.
Zaczął formalnie, jak zawsze i bez zbędnego rozdrabniania się opisał problem i usprawiedliwienie. Gdy Julia powiedziała, że obudzi go na kolację, Bane jedynie pokiwał głową, marszcząc brwi nad pismem. Nie chciał by Jasiek źle go zrozumiał - ta Marionetka, jak na kukłę była domyślna ale i złośliwa. List od Cyrkowca mogła odebrać jako tanią wymówkę do tego, by pobyć trochę sam na sam ze skrzydlatą. Cóż, faktycznie białowłosy będzie u niej ale nie będą robić niczego sprośnego. Przynajmniej nie kiedy on ma ten cholerny katar.
Kończąc list poczuł się senny więc zawinął się w kołdrę. Jeszcze tylko nakreśli kilka słów kończących list, podpisze się i gotowe.
I faktycznie, na dole kartki wywinął swój ładny, elegancki podpis. Ciągnąc ostatnią kreskę, ostatniej litery nazwiska zamknął oczy.
Tak jak siedział, tak też zasnął. Zawinięty w kołdrę jak burrito. Z włosami opadającymi na twarz anioła, bo jak spał wyglądał wyjątkowo młodo. Może dlatego, że tylko w czasie snu mógł sobie pozwolić na totalne rozluźnienie twarzy.

W międzyczasie, spod drzwi wejściowych domku zaczął się sączyć czarny dym. Ledwo zauważalną stróżką pełzł powolutku ku śpiącemu mężczyźnie.
Zanisshi przywiał tu głód. A może tęsknota?
Ciężko stwierdzić.



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 6 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Zachichotała, słysząc jego komentarz. Podała mu papier listowy oraz pióro, by mógł spokojnie napisać wiadomość. Pewnie miałby potem problemy, albo mieliby niezapowiedzianego gościa, pod postacią wkurzonej Marionetki, gdyby tylko się dowiedział, gdzie znajduje się Medyk. A tak to chociaż będzie miał informacje, że ten po prostu się rozchorował. Nic poważnego, ale nawet jeśli do rana mu przejdzie, lepiej, żeby trochę odpoczął. Pamiętała jak wyglądał gdy się obudziła po usunięciu skrzydeł. Wyglądał gorzej niż cień samego siebie. A na pewno nie miał kiedy odpocząć po tym czasie.
Sama skupiła się na gotowaniu. Nuciła sobie spokojnie, gotując makaron i przygotowując sos do niego. Tak samo jak przygotowywała napoje dla ich obojga. Nie wiedziała tylko jak ma to wszystko przenieść bo ręka naprawdę zaczynała ją boleć, ale może po jednym talerzu da radę? Miała nadzieję.
Gdy wszystko było gotowe i zwierzaki też dostały swoje posiłki, wzięła sztućce i tacki by mieć na czym jeść i ruszyła do salonu.
Tam usłyszała syczenie Aureum, który znacznie zwiększył rozmiary i warczał na jakiś dziwny dym, który zaczął się zbierać wokół jej Narzeczonego. Krzyknęła zaskoczona i upuściła tacki, na których na szczęście nie znajdowało się nic, co by mogło się potłuc. Ale na pewno narobiło sporo hałasu.

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 6 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Nie śnilo mu się nic. Zupełnie jakby wpadł do ciemnej studni, unosił się teraz na powierzchni czarnej jak smoła wody. Odpoczynek był mu potrzebny, zwłaszcza po wydarzeniach ostatnich dni, toteż kiedy już mógł sobie pozwolić na sen, przyszedł on znienacka ale przyniósł ukojenie.
Nie bez znaczenia pozostawało samo miejsce odpoczynku. Bane przywykł do luksusów, wnętrz ociekających bogactwem i technologią ludzi a jednocześnie do praktycznej prostoty. Domek Julii był...inny. Ale to właśnie tutaj męzczyzna czuł, że jest na miejscu. Nie wiedzieć czemu, instynktownie czuł, że tu pasuje.
Ciepło buchające od kominka sprawiło, że dreszcze zniknęły ale nadal był zmuszony oddychać przez usta. Zatkany nos był u niego jednoznaczny ze złych humorem, bowiem po zostaniu Cyrkowcem każdy z jego zmysłów wyostrzył się niesamowicie. Białowłosy nauczył się polegać na węchu jak pies myśliwski i niejednokrotnie dzięki temu dopatrywał się u pacjentów chorób, które na pierwszy rzut oka brzmiały dziwnie i nieprawdopodobnie, a jednak okazywały się być strzałem w dziesiątkę.
Spał więc sobie smacznie, rozwalony na kanapie Tulki i ani myślał zamartwiać się otoczeniem, bo i po co? Byli u niej, co złego może się stać w domu? Miał nadzieję, że skrzydlata nie zatnie się nożem albo nie przypali sobie włosów w czasie przygotowywania posiłku. Aż tak niezdarna to chyba nie była.

Czarny dym powoli zaczął materializować się przy leżącym medyku w ludzką postać, nabierając kształtów powoli, jakby dopiero zastanawiał się jaką przybrać postać. Nie pomagała obecność Aureum, który postanowił dać o sobie znać sykiem i zwiększeniem rozmiarów.
Kazam, bo właśnie tym był dym, ostatecznie podpłynął do swojego pana i przyjął jego postać, reagując w ten sposób na agresję smoczyska. Jeśli Bane mógł spać w obecności gada, to taka postać wybrana przez Kazama, powinna go uspokoić. Wizerunek białowłosego który przybrał Zanisshi był jednak niedokładny. Widmowy Bane wyglądał upiornie, jakby nie spał od kilku miesięcy lub lat. Czarne cienie pod jarzącymi się jak żarówki oczami, szramy na całym ciele, potargane włosy... i wyszczerzone, ostre jak igły zębiska, bo gdy okazało się, że Aureum nie odpuszcza, Kazam postanowił pozostać w gotowości.
I gdy nagle podeszła do nich skrzydlata dziewczyna, Kazam syknął, wystawiając rozdwojony na wzór węża język, jednocześnie zakrywając sobą śpiącego na kanapie mężczyznę. Jeśli którekolwiek, albo skrzydlata albo Aureum zaatakują, Widmo będzie bronić swojego pana za wszelką cenę. Jego emocje są zbyt smaczne, by tak łatwo odpuścić sobie ten okaz.

Gdy tacki upadły powodując hałas, Bane nagle otworzył oczy i poderwał się, przestraszony nie na żarty. Przed oczami nagle pojawił mu się obraz Alkisa i jego samego, scena kiedy to wystrzelił i w efekcie zabił biedne stworzenie. Białowłosy spojrzał niewidzącym okiem na Julię i wtedy do niego dotarło - jest u niej, obok stoi Aureum, na podłodze leżą tace... ale skąd ta mglista postać przed nim?
- Zanisshi! - krzyknął nagle, rozpoznając Kazama. Widmo jak na sygnał, odwróciło się ku niemu i czując zdenerwowanie, przepłynęło w mgnieniu oka za niego, opatulając półprzeźroczystymi rękoma jego ramiona. Obudził się, więc teraz czas na posiłek!
Bane zerwał się na równe nogi i doskoczył do swojej narzeczonej, zakrywając ją swoim ciałem.
- Do ciężkiej cholery! Musisz zjawiać się tak znienacka!? - krzyknął w stronę Kazama, który w dalszym ciągu miał jego postać lecz nieco zmienioną - Nie waż się zrobić krzywdy komukolwiek w tym domu, rozumiesz? I co to w ogóle za postać!? - wskazał dłonią na Widmo.
Zanisshi zamknął usta i na powrót zamienił się w dym, lecz teraz o kształcie człowieka. Tylko jarzące się oczy pozostały, teraz znajdując się niżej bo Kazam pokłonił się w geście uległości.
Medyk westchnął i odwrócił się ku Tulce. Wziął ją w ramiona, przytulając ją do siebie. Był zdenerwowany, serce waliło mu jak młot.
- Wybacz. - wyszeptał - To Zanisshi... mój... Właściwie nie wiem czym jest. Pierwszy raz odwiedził mnie zaraz po... Nieważne. - nie chciał przyznawać się, że w dalszym ciągu nie uporał się z traumą po zabiciu Alkisa - Ma bardzo przydatną umiejętność i... pomaga mi. - tłumaczył się urywanie, sam nie wiedząc jak to wszystko ubrać w słowa - Nie zrobi wam krzywdy, nie gdy mu zakazałem. Jest mi posłuszny.



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 6 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Patrzyła na zjawę z przerażenie. Nie dość, że pojawiła się z dymu to jeszcze wyglądała jak koszmarna wersja jej Narzeczonego! Nie miała pojęcia co ma zrobić. Dlatego stała, zakrywając dłońmi usta i wpatrując się w postać szeroko otwartymi oczami.
Gdy Bane wstał, coś mówiąc, spojrzała tylko na niego, nie do końca rozumiejąc co się dzieje. Ale stanął w jej obronie! Oddychała płytko, a serce kołatało jej jak szalone.
Zaczęła się uspokajać dopiero, gdy Bane ją przytulił. Spojrzała na niego, a następnie na mglistą postać. Chyba miała pomysł co to jest...ale obecnie nie za bardzo myślała - ro...rozumiem - powiedziała cicho i przełknęła z trudem ślinę. Jakoś dziwnie zaschło jej w gardle.
Uśmiechnęła się blado i lekko odsunęła - ja...przyniosę nowe sztućce...kolacja gotowa...zaraz ją przyniosę - powiedziała trochę automatycznie. Zebrała sztućce z podłogi znów na tacki i wróciła powoli do kuchni.
Nie za bardzo wiedziała co ma teraz począć, jak się zachować przy tej dziwnej istocie. Skoro będą tu mieszkać razem to miała nadzieję, że nie będzie nagle wyłaniać się z szafy lub ciemnych miejsc. Obecnie była bardziej strachliwa niż zwykle.... i miała nadzieję, że to szybko minie, jednak nie mogła nad tym w pełni zapanować.
W kuchni musiała trochę się uspokoić, bo ręce zaczęły jej drżeć. Zamknęła oczy i oparła się o blat, ale po chwili już wróciła do ukochanego by przynieść tace i sztućce, a potem wrócić się po talerze. Niestety musiała to robić pojedynczo, gdyż nie dałaby rady złapać nic samą lewą ręką.

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 6 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Jej strach nie był niczym dziwnym, był naturalną reakcją na zjawę, która pojawiła się w jej domu. Gdy Bane ujrzał Zanisshi pierwszy raz, był gotów wrzeszczeć w niebogłosy ale po prostu tego wieczora był zbyt zmęczony i pochłonięty myślami, które go wyniszczały od środka.
Nie bardzo wiedział czym dokładnie jest stwór, ale kiedyś słyszał o widmach, które potrafią odebrać innym emocje, po prostu pożreć je zostawiając umysł cudownie czystym, niczym biała kartka gotowa by od nowa ją zapisać. Zanisshi właśnie to robił. A może robiła? Ciężko określić płeć istoty, która nie ma jednej postaci.
Cyrkowiec od dłuższego czasu miał problem z pogodzeniem się z tym, czego dokonał. I nie chodziło o karierę, a o wydarzenia ostatnich tygodni. Stało się wiele. Za dużo.
Przypieczętowanie związku z Julią pierścionkiem było w zasadzie ostatnią deską ratunku, ostatnim wystającym kamieniem z brzegu rzeczywistości, którego mógł się chwycić by nie utonąć w czarnej toni szaleństwa. Oświadczając się, podciągnął się desperacko i teraz tylko od niego będzie zależało, czy zdoła utrzymać się na powierzchni.
Kiedy się od niego odsunęła, spojrzał na nią badawczo. Sam wyglądał teraz jak krowie z gardła wyjęty, z rozsypanymi na wszystkie strony włosami i zmęczonym licem oraz cieknącym nosem, ale to Tulka zdawała mu się być teraz w gorszej kondycji.
Widział jej zmęczenie a jednak jak ostatni cham pozwolił jej samej zająć się posiłkiem. Co z niego za mężczyzna? Co za partner?
Pomógł pozbierać sztućce i naczynia po czym poszedł za nią do kuchni. Zanisshi w tym czasie ponownie zmienił formę na widmowy dym i przylgnął do sufitu, nie mogąc przepuścić okazji na posiłek. Czuł, że w domku zaczyna być pełno od soczystych emocji.
Bane zbliżył się do wspartej na blacie Julii, ostrożnie przylgnął do jej pleców jedną ręką obejmując ją w talii a drugą odgarniając włosy z karku. Uważał na wrażliwe jeszcze skrzydła.
Pochylił się i złożył na jej skórze pocałunek, dokładnie w miejscu kręgosłupa. Przez chwilę trwał z ustami przyciśniętymi do jej ciała, oszukując samego siebie że drżenie ust jest spowodowane zmęczeniem. Zmarszczył brwi chcąc powstrzymać falę negatywnych emocji.
- Julio... - szepnął cicho, nie przestając jej przytulać - Muszę ci coś... powiedzieć. - wyksztusił w końcu ale słychać było, że jest to dla niego trudne - Sądzę, że to pomoże zrozumieć... Kim jestem, kim się stałem, jaki jestem. - dodał, opuszczając głowę i wtulając nos w jej włosy. Tak, miał katar więc nie mógł poczuć jej zapachu, zapachu który ukochał. Mimo to uwielbiał jej dotyk, ciepło ciała i postanowił, że kiedy tylko będzie miał okazję, będzie przy niej, będzie z nią i będzie ją dotykał, przytulał. Ona była jedynym powodem dla którego nie skończył z tym wszystkim. Z życiem.
- Tylko błagam... Nie oceniaj mnie. - jego szept był tak cichy, że prawie niesłyszalny - Sam nie jestem w stanie pojąć swoich decyzji, nie umiem się z nich rozliczyć z... własnym sumieniem. - głos mu się zatrząsł, odrobinę mocniej ścisnął dziewczynę w talii, hamując emocje.
Odczekał chwilę by się uspokoić, wziął oddech i pozostając w nią wtulony (jeśli oczywiście nie zechciała zmienić pozycji), w końcu zebrał się na odwagę.
- Zacznę od początku. Od tego, że... Anomander, nasz były przełożony, był potworem.



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 6 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Nic nie powiedziała, gdy pomógł jej pozbierać naczynia.
Westchnęła cichutko, gdy ją objął - przepraszam...wystraszyłam się - przyznała, zamykając oczy. Lekko drżała, przez co nie wyczuła drżenia ukochanego.
- Tak? - zapytała cicho i pogładziła go po ręce, którą ją obejmował. Trochę się zmartwiła jego kolejnymi słowami, ale co miała poradzić? - o co chodzi? - zapytała ale nie odwróciła się. Coś jej mówiło, że Bane tego potrzebuje. Nie chciała go od siebie odsuwać. Gładziła tylko jego ramię, nie tylko by uspokoić Cyrkowca, ale również by samej się trochę ogarnąć.
Pokręciła głową i lekko zacisnęła palce na jego ręce - Bane...możesz mi powiedzieć wszystko. W szczególności jak coś Ci leży na sercu. Cieszę się, że jesteś ze mną szczery - powiedziała i odwróciła się.
Zmarszczyła brwi, widać nie do końca rozumiała o kogo chodzi. Anomander? Coś jej to mówiło, ale nie do końca wiedziała kto to był. Ich przełożony? A może...
- Zaraz mi opowiesz...ale najpierw pomóż mi z jedzeniem, dobrze? - uśmiechnęła się i pogładziła go po licu - potem będzie zimne, a ja nie dam rady zanieść tego jedną ręką - przycisnęła lekko lewą rękę do siebie. Bolała ją, potem poprosi Medyka, żeby na nią zerknął. To, że nie można jej zaleczyć mocą było bardzo problematyczne, a do tego nie zrosła się jeszcze. Musiała więc na nią uważać.
Jeśli mężczyzna się zgodził, pokazała mu stół w jadalni zaraz obok kuchni i zaniosła tam czyste sztućce oraz napoje. Dla siebie zrobiła kompot, a dla Lekarza, lekarstwo. Nie mówiła mu jednak co to jest, niech najpierw spróbuje. Grzane wino, ze specjalnymi ziołami raczej powinno mu pomóc, przynajmniej na tyle by nie umierał. Na kolację za to przygotowała makaron z sosem i łososiem. Szkoda by było, żeby zmarnować świeżą rybę.
Gdy wszystko było na stole usiadła i pokazała Narzeczonemu, że może zaczynać. Złapała go za dłoń i lekko ścisnęła. Tak na odwagę.

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 6 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Nie było mu wcale łatwo, ale czy ktoś powiedział, że będzie?
Mieszanina całkowicie skrajnych emocji mieszała mu w głowie. Już sam nie wiedział, czy to strach go tak paraliżuje, czy odraza a może smutek? Wydarzenia ostatniego czasu wstrząsnęły jego życiem u podstaw, zawaliły się niektóre wartości które wyznawał. Zmieniło się wszystko, jednocześnie nie zmieniając nic.
Anomander będący jego mentorem, wzorem który chciał doścignąć, okazał się być najgorszym z istot jakie kiedykolwiek można spotkać. Siewcą zła. Demoniczne skrzydła i gadzia powłoka pasowały do niego jak nic innego.
Bane spojrzał na Julię i poczuł ukłucie żalu, tak silne że mimowolnie uniósł dłoń do serca. Teraz gdy na powrót zaczął o tym wszystkim myśleć, czuł się źle ale nic na to nie mógł poradzić.
Bywały czyny, których nie żałował. Okropne rzeczy które zrobił, krzywdy które wyrządził... Niewiele w życiu żałował, ale najbardziej żałował tego co zrobił na progu Kliniki. Miejsca gdzie każdy powinien otrzymywać pomoc. Placówki w której ratuję się życie... A nie je odbiera.
Skinął głową na jej słowa i jedzeniu. Pomógł wszystko przenieść i gdy byli już gotowi, usiadł na przeciw niej, cały czas patrząc w blat stołu.
Minę miał ponurą, pociągał nosem bo męczył go katar. Dziewczyna przygotowała mu jakieś lekarstwo więc chwycił naczynie z parującą zawartością i przystawił do ust. Ufał jej.
Smak wina rozszedł się cudowną słodyczą po języku i zalał gardło. Mężczyzna uśmiechnął się i zmrużył lekko oczy. Julia wiedziała co dobre.
- Dziękuję. - mruknął cicho, odstawiając wino by nie pochłonąć go na raz całego.
Jeszcze przez chwilę siedział w milczeniu, zastanawiając się czy w ogóle powinien cokolwiek mówić. Skrzydlata straciła pamięć i powracała ona do niej partiami, kto wie czy w ogóle pamięta co działo się w Klinice?
Uścisk dłoni podziałał. Cyrkowiec uniósł na nią swoje czarno-zielone oczy i westchnął.
Początkowo opowiedział jej w wielkim skrócie jak wyglądało ich życie w Klinice, przedstawił każdą osobę w kilku zdaniach, przytoczył szczęśliwe chwile jak na przykład lot z Anomanderem, wspólne śpiewanie i posiłki. Chciał przypomnieć jej jak żyła.
Później nadszedł czas na gorszy fragment opowieści.
- Pewnie nie pamiętasz... Pewnego dnia, nie tak dawno, na progu Kliniki pojawił się wielki stwór, połączenie wielkiego drapieżnego ptaka z mężczyzną. Przyniósł kobietę w stanie agonalnym, z rozoranym brzuchem. - zaczął i zawahał się - To ja wybiegłem mu na spotkanie i... Strzeliłem do niego. Nie wiem, przestraszyłem się i myślałem... Byłem pewien, że to on ją tak zmasakrował. - ukrył twarz w dłoniach, ledwo panując nad emocjami - Uciekł. Kobietą zajął się Anomander, udało się ją wyratować ale pani Iris straciła dziecko. - każde kolejne słowo sprawiało mu niemal fizyczny ból - Ja... Podążyłem za potworem. Wtedy myślałem, że muszę go dobić. Widziałem ślady krwi, wytropiłem go... Znalazłem go w małej szopie w parku Kliniki. Nie był sam. - wstrząsnął nim szloch ale mężczyzna opanował się, biorąc oddech - Była z nim mała Marionetka, coś jak pajacyk. I to właśnie on wyznał mi prawdę, której nigdy nie chciałbym poznać. - tego było już za wiele, Bane jęknął a widmo unoszące się przy suficie, zafalowało, gotowe na posiłek.
Minęła chwila zanim się uspokoił. Ściskał dłoń Julii i tylko to sprawiało, że nie zaczął jeszcze wyć.
- Ten potwór... To był jego syn, Julio. Syn Anomandera. - załkał a potoki łez przeciekały spomiędzy rąk na blat stołu - Eryk, jego syn. Anomander... Kiedy chłopiec był dzieckiem, bił go, maltretował za to, że jego matka uciekła z ich córką. Wyżywał się na nim, katował. I pewnego dnia kiedy, prawie go zabijając doprowadził do uszkodzenia mózgu, Eryk się zmienił. Przestał być dzieckiem, stał się... Nie kontaktował. Anomander, ten potwór, on go zniszczył. Własnego syna! - Bane zawył ją dziki. Puścił jej dłoń a jego ciało zaczęło się trząść.
Spod sufitu spłynął na niego czarny dym. Zanisshi zmaterializował się na tyle by spojrzeć na skrzydlatą. W jego widmowych oczach było widać niemą prośbę i determinację. Musiał zabrać część emocji, by jego pan nie pogrążył się w szaleństwie.
I tak też się stało. Wystarczyła chwila drenażu by Bane poczuł się lepiej i był w stanie kontynuować.
Mężczyzna otarł twarz i spojrzał na swoją ukochaną.
- Nie jestem w stanie pojąć skali tego okrucieństwa. Mój umysł nie potrafi tego ogarnąć. - pokręcił głową - Ale to nie wszystko. Kiedy Eryk nie był już sobą, Anomander oddał go... Oddał go MORII. - nowe łzy ponownie popłynęły po jego policzkach - Rozumiesz? MORII. Tym potworom którzy uczynili ze mnie dziwadło! Sam uciekł do Krainy Luster a syna zostawił na pastwę MORII. - potrzebował chwili pauzy by ponownie się uspokoić. Z każdą kolejną minutą było to coraz cięższe.
- Z Eryka zrobili... Potwora. Bezrozumnego. Instynktownie szukał ojca, ale nieznany był tego powód. Może chciał się zemścić? Może chciał odpowiedzi na pytanie, czemu własny ojciec uczynił mu coś takiego... - Kazam unoszący się nad Cyrkowcem zafalował i odebrał mu dużą część emocji, sprawiając że głos Bane'a stał się spokojniejszy - A ja go zabiłem. Zabiłem Eryka, syna tego skurwysyna. Biedną istotę, która jedynie szukała swojego miejsca w tym świecie ale nie potrafiła poprosić o pomoc. Zabiłem go z zimną krwią... - opuścił wzrok - Przez tyle lat wierzyłem Anomanderowi... A tymczasem cały wykreowany przez niego świat był kłamstwem. Nasza więź była kłamstwem. Przez cały ten czas wierzyłem mu, mając pod nosem prawdę. Nie widząc jej w całym swoim zadufaniu. - ponownie skrył twarz w dłoniach ale Zanisshi tym razem odpuścił i wrócił pod sufit - Jestem mordercą. Nienawidzę siebie. Nienawidzę Anomandera. Nienawidzę tego świata... Wszystko jest tu przegniłe, obrzydliwe!
Rozpłakał się i trwało to długo, ale potrzebował tego. Potrzebował wyrzucić z siebie wszystkie negatywne emocje, wszystko co leżało mu na sercu.
- Gdyby nie ty... - powiedział nagle, chwytają mocno jej dłoni - Dalej myślę, by zakończyć to wszystko. Miewam dni kiedy... Ale ostatnio mniej. Bo jesteś przy mnie. Bo cię kocham a ty mnie. - uniósł jej dłoń i ucałował, mocząc jej skórę łzami - Jest mi ciężko. Ale to ty jesteś jedynym powodem, dla którego żyję, dla którego chcę się męczyć. Choćby i do końca świata.



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 6 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Widziała, że coś go martwi. Chciała go wysłuchać, miała wrażenie, że mu to pomoże. Była wdzięczna, że mimo wszystko jej pomógł.
Usiadła do stołu i sama upiła trochę kompotu. Nie przepadała za alkoholem, ale wiedziała, że to mu pomoże. Uśmiechnęła się miło, gdy podziękował - nie dziękuj, bo nie pomoże - powiedziała łagodnie - jak będziesz chciał to jest jeszcze sporo w garnuszku - dodała jeszcze. Cyrkowcowi alkohol nie szkodził, więc nie musiała się martwić, że zrobi go za dużo. Nie był w stanie się upić. Chociaż tyle dobrego.
Słuchała uważnie. Gdy wspomniał o tym, jak Anomander uczył ją latać, spojrzała smutno na swoje skrzydło i poruszyła nim lekko. Pogładziła miękkie pióra i westchnęła. Chciała by znów poczuć wiatr w piórach....ale nie na grzbiecie Leviego, tylko unieść się dzięki sile własnych mięśni. Mięśni, które nie chciały teraz jej słuchać.
Coś sobie przypominała, ale było to nadal za mgłą. Te wydarzenia chyba były trudniejsze do przypomnienia sobie niż pozostałe, które już do niej wróciły. Ech...chyba faktycznie potrzebuje czasu.
Spojrzała znów na ukochanego i gładziła jego dłoń. Potrzebował tego, wiedziała o tym. Czuła to.
Słuchała go uważnie. Pamiętała, że coś takiego było. Pamiętała Baśniopisarkę, której pomagała dość do siebie po trudnym zabiegu, oraz po tym jak straciła jeszcze nienarodzone dziecko.
Otworzyła szeroko oczy słuchając jego dalszych słów. Zakryła usta drugą ręką, a z jej oczu pociekły łzy. Widząc zjawę tylko przytaknęła głową. Skoro to mu pomoże, to niech mu pomaga. Widziała, że mężczyzna ledwo się trzymał.
Pamiętała jak Iris opowiadała o Alkisie. To pewnie ten potwór. A więc to tak skończył. Czy ona w ogóle o tym wie? Julia nie czuła się jednak na siłach by ją o tym informować, albo by ją szukać, by się w ogóle dowiedzieć, czy jest taka konieczność czy też nie.
- Bane...zrobiłeś to w trosce o pacjentkę - uśmiechnęła się przez łzy i sama pociągnęła nosem. Wstała i podeszła do niego. Przytulił go do piersi i zaczęła gładzić po białych włosach, chcąc pomóc mu się choć trochę uspokoić. Dla niej to też był szok.
- Proszę...nie mów tak....nie rób sobie nic...ja... - głos jej się załamał - ja sobie nie poradzę bez Ciebie. Nie pamiętam tylu rzeczy....boję się być sama....do tego nie mogę latać, a jedna ręka ledwo nadaje się do użytku....dlatego proszę zostań ze mną - przycisnęła go mocniej do siebie.
Z trudem powstrzymywała szloch.
- Nie wiem....czemu....ludzie są tak okrutni, nie ważne jakiej są rasy, w jakim świecie żyją... - zacisnęła powieki, drżała dość mocno - Ty zrobiłeś to by kogoś ratować...nie dlatego, że chciałeś mu zrobić krzywdę - mówiła cicho, gładziła jego włosy drżącą ręką - ale...ten co mnie porwał... - zawahała się i odsunęła od Narzeczonego, spojrzała mu w oczy.
- Bane...ja...ja pamiętam co się stało - powiedziała cicho, zagryzając dolną wargę i unikając jego wzroku - to...to był pacjent. Wysłał posłańca, by ktoś do niego przyjechał...że na polowaniu zaatakował go dzik. Miał nogę w strasznym stanie....do tego był strasznie niemiły, gdy zauważył, że przyjechało do niego dziecko....dopiero gdy zaszyłam ranę stał się miły i poczęstował mnie lemoniadą, z tabletką gwałtu.
Zrobiła krótką przerwę.
- Gdy się obudziłam była w pudle i słyszałam, że nogę rozwaliła mu poprzednia ofiara. Zrobili sobie zawody! Polowanie z bronią...z psami...a ja miałam uciec z lasu...nie wiem nawet gdzie to było, bo pojechała na Kryształowe...nie...nie pamiętam pamiętam...czemu pojechałam sama...czemu w ogóle ja tam jechałam...do tego....pamiętam, że było mi strasznie słabo podczas leczenia... - nie pamiętała zupełnie o swojej anemii...wiedziała tylko, że coś jest nie tak - to...to było straszne....psy były tak blisko...do tego gdy mnie postrzelili...nie miała już sił walczyć. Tak bardzo chciałam wrócić do Ciebie...do taty....nie rozumiałam czemu to się działo...i nadal nie mam pojęcia, dlaczego coś takiego robili....i teraz - pociągnęła nosem, bo już nie mogła powstrzymać płaczu - nawet nie wiem czy nadal chcę pomagać innym....komu należy pomagać, skoro oni potem robią coś takiego w podzięce... - sama się rozpłakała, opadając na kolana obok mężczyzny i zakrywając oczy dłońmi. Trzęsła się mocno. - dlatego proszę, nie mów więcej, że chcesz skończyć z sobą. Nie poradzę sobie sama....tylko przy Tobie czuję się bezpiecznie, dlatego błagam....nie zostawiaj mnie więcej... - mógł poczuć jej strach, niemoc, szok. Była załamana i mimo, iż wydawało się, ze wszystko z nią w porządku, sama potrzebowała pomocy. Trauma nie przechodziła, do tego przypomniała sobie wszystko co się stało....

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 6 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Wpowiedzenie tych wszystkich gorzkich słów, przypomnienie sobie wszystkiego co go rozstraja a następnie wyrzucenie z siebie tego żalu sprawiło, że poczuł się lżejszy. Niemal fizycznie. Podzielił się strachem z Julią, swoją partnerką i ukochaną. Poznała jego stan psychiczny, wszelkie wątpliwości ale czy rozumiała, jak bardzo jest z nim źle?
Był wdzięczny za jej słowa otuchy ale jak wiadomo, słowami nie da się uleczyć ran. Zwłaszcza tak wielkich. Obraz konającego Alkisa będzie go prześladował do końca jego dni, scena morderstwa będzie przypominała się co noc. I co noc będzie go budziła zlanego potem i z krzykiem na ustach.
W Krainie Luster nie ma istot szczęśliwych. Nawet jeśli się uśmiechają i bawią, są przepełnieni bólem, żalem i tęsknotą.
Bane sądził, że to właśnie tu jest jego miejsce, że w tym dziwnym świecie, pośród pokracznych stworów ma swój dom, będąc tak samo dziacznym jak oni. Szara, niezdrowa cera? Dziwne, jakby wywrócone kolorami oczy? I kwas w żyłach? Tak, Kraina Luster to miejsce dla niego... A jednak gdyby mógł, uciekłby stąd najdalej jak się da.
Tak, był tchórzem. Całe jego życie składało się z ucieczki przed odpowiedzialnością i samym sobą. Brzydził się sobą i jednocześnie kochał samego siebie, czyż to nie śmieszne?
Spojrzał na nią i kiedy zaczęła mówić co przeżyła, stojąc tak blisko niego, zamrugał oczami. Z każdym zdaniem otwierał je szerzej.
Nie miał pojęcia. Bo skąd? Nawet nie zainteresował się jej stanem, nie pytał, nie dociekał... Jakże straszliwie zapatrzony był tylko w siebie. To obrzydliwe.
Nie wiedział co powiedzieć. Pocieszyć? Nie, nie dało się. To co przeszła było straszne i miała prawo płakać. Jedyne co mógł zrobić, to zrozumieć jej ból, zabrać go od niej i próbować stworzyć jak najwięcej pięknych wspomnień, które z czasem zatrą te straszliwe.
Objął ją i podciągnął by wstała z podłogi. Przyciągnął ją do siebie, na swoje kolana i usadził na nich, przytulając ją do swojego serca.
Przez chwilę kołysał ją bez słowa, sam również łykając łzy. Byli skrzywdzeni. Oboje. Skala ich krzywd nie była porównywalna, bo takich rzeczy po prostu się nie porównuje. Ale każde z nich cierpiało, bardzo. I właśnie to ich łączyło oprócz miłości, która miała szansę zagoić rany.
- Słyszysz? - zapytał po chwili, przyciągając jej głowę do swojej piersi - To serce... Choć wolno... Bije dla ciebie. Dzięki tobie i dla ciebie. - mruknął, całując ją między lisie uszy.
Cóż mógł powiedzieć więcej?
- Kocham cię i to się nie zmieni. - wyznał z uczuciem - Spędzę z tobą każdą chwilę pozostałego mi życia. - dodał - Będziemy razem. Razem, Julio. - uśmiechnął się, ocierając wolną ręką łzy - Tylko ty zrozumiesz mój ból i tylko ja zrozumiem twój. - szepnął i delikatnie uniósł jej twarz, chwytając za podbródek.
Złożył na jej ustach pocałunek, delikatny jak muśnięcie skrzydeł motyla ale jednocześnie taki, w którym zawarte było całe jego uczucie, wszystkie emocje.
Byli złączeni czymś więcej niż wspólną historią.
Jeszcze przez chwilę kołysał ją, obsypując jej twarz pocałunkami.
Obiad, chociaż z pewnością był pyszny, chwilowo zszedł na dalszy plan. Cóż, na zimno też będzie wspaniały.
Bo z nią.



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 6 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Płakała, nie potrafiła już tego zatrzymać. Obiecała, że nie będzie tego robić, ale to co powiedział Bane i do tego wspomnienia, którymi teraz się z nim podzieliła zrobiły swoje. Tak naprawdę, nie ważne jak bardzo by się starała udawać dorosłą, była tylko wystraszoną dziewczynką.
Dała się podnieść i gdy tylko znalazła się na jego kolanach, przyległa do jego piersi, ufnie. On był jej azylem, przy nim czuła się najbezpieczniej. Pociągała nosem, chciała poczuć jego niezdrowy zapach. Zapach, który tylko ona lubiła, zapach, który potwierdzał, że osoba przy której się znajduje to na pewno jej Narzeczony. Nie kto inny. Tego nie dało się tak łatwo podrobić. Nawet mimo tego, że Bane dość często używał różnego rodzaju perfum.
Westchnęła, gdy przycisnął ją mocniej do siebie i wsłuchała się w powolne bicie jego serca. Zamknęła oczy i zaczęła się powoli uspokajać.
- Brzmisz, jakby nie zostało Ci już za wiele czasu - powiedziała cicho. Położyła dłoń na jego torsie i gładziła delikatnie, pociągając nosem.
Lekko się wystraszyła gdy poczuła coś dziwnego na plecach, ale okazało się, że to tylko Leviathan przyniósł im chusteczki. Podziękowała i odłożyła je na stół. Wzięła jedną i wydmuchała głośno nos. Podała je też ukochanemu - też Cię kocham i nigdy nie zostawię - wyszeptała i połasiła się lekko pod jego brodą.
Spojrzała na niego i lekko poruszyła ogonem, czując delikatny pocałunek.
Kołysanie działało na nią uspokajająco, ale też trochę usypiająco. W pewnym momencie ziewnęła lekko - przepraszam - powiedziała cichutko.
- Bane...zjedzmy może i potem wygrzejesz się, żebyś wyzdrowiał szybko - zaproponowała i jeśli jej pozwolił usiadła na swoim miejscu - wypij chociaż, póki ciepłe, bo potem już nie będzie tak działać - wskazała na wino.
Nadal była markotna ale starała się uśmiechać. Oczy miała podpuchnięte i była blada, ale jakoś musieli przez to przebrnąć. Ale wierzyła, że razem dadzą radę.

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 6 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
W związku nie wszystkie chwile są szczęśliwe i przepełnione śmiechem. Zdarzają się momenty smutku, momenty złości.
Bane i Julia wiele już razem przerobili. Odchodzili od siebie i wracali, zawsze bogatsi o kolejne doświadczenia. Cyrkowiec miał świadomość, że skrzydlata w zasadzie momentami bardziej przypomina dziecko, ale była tak młodziutka. Dopiero niedawno, można rzec, osiągnęła wiek który możnaby akceptować jako dorosłość. Niemniej nawet i Julia miewała problemy i smutki, i chociaż były inne, były dla niegio tak samo ważne jak jego własne.
Trzymając ją w objęciach czuł się spokojny. Gdyby nie to, że również w Krainie Luster trzeba pracować by przeżyć, nie ruszałby się stąd na krok. Ten uroczy domek w środku Malinowego Lasu miał i powoli stawał się już ich wspólnym azylem.
Pogładził dziewczynę delikatnie, patrząc na nią z góry lekko półprzymkniętymi oczami.
- Nie wiem ile pozostało mi czasu, ale całą jego resztę chcę spędzić z tobą. - mruknął - Nie myśl teraz o tym. Z resztą... Tak łatwo nie odpuszczę. - dodał nieco weselej - Najwyżej wrócę jako duch i będę cię straszył po nocach. - przycisnął ją nieco mocniej, wolną dłonią delikatnie łaskocząc w bok.
Chyba już dość smutków na jeden wieczór, jeszcze czekał na nich posiłek. Bane nie mógł doczekać się spróbowania przygotowanego przez dziewczynę dania.
Pomógł jej zejść z kolan i posłał jej uśmiech. Gdzieś tam w głowie dalej tkwił smutek i niepokój, ale Bane był teraz z Tulką i dzięki podzieleniu się emocjami z ukochaną, czuł się lżejszy.
Wypił pozostałe wino i pociągnął nosem. Wierzył, że napój pomoże, ale nie od razu. Jeśli mężczyzna się przeziębił to musi się wygrzać, po prostu.
Zaczął jeść, dziękując od razu za jej trud w przygotowaniu posiłku. Jedzenie było bardzo smaczne, mimo iż miał lekki problem z odczuwaniem smaku przez zatkany nos.
W pewnej chwili przeprosił i wyszedł by go wydmuchać w osobnym pokoju. Wrócił szybko i kolejne kęsy były o wiele smaczniejsze, gdy nosa nie zapychało już żadne świństwo. Chwilowo.
- Słońce moje? - zagaił w czasie jedzenia - Pokazywałem Ci kiedyś, jak dawniej wyglądałem? Jako Człowiek? - nie był pewien czy pochwalił się działaniem Różdżki, a był ciekaw jej reakcji na dawnego Bane'a Blackburn'a.



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 6 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Pacnęła go dłonią w tors, ale zaraz zaśmiała się zaraz, gdy zaczął ją łaskotać. Miała łaskotki i Medyk doskonale o tym wiedział.
Zeszła z kolan i usiadła na swoim miejscu - smacznego - powiedziała i uśmiechnęła się do Narzeczonego. Sama zaczęła jeść, mniejszą porcję. Ogon miała napuszony i lekko uniesiony, gdy wpatrywała się z Cyrkowca, chcąc wiedzieć jaka jest jego decyzja na temat tego czy mu smakuje czy też nie. Miała nadzieję, że tak, w końcu mężczyzna nigdy nie miał okazji spróbować jej kuchni. Może nie była świetna, ale musiała się nauczyć gotować, nie pamiętała kto ją tego uczył, ale chyba teraz nie było to takie ważne.
Spojrzała na Bane'a gdy zadał swoje pytanie. Położyła uszka niepewnie i spojrzała mu w oczy - chyyba nie...nie pamiętam - przyznała. Widać było, że naprawdę nie czuła się za dobrze z tym, że ma takie dziury w pamięci i nawet, gdy była jeszcze w Klinice, zdarzało jej się pytać o coś ukochanego więcej niż raz, a wcześniej przecież szczyciła się doskonałą pamięcią - ale chętnie zobaczę - dodała szybko. Była ciekawa jak wyglądał jeszcze w Świecie Ludzi. W szczególności, że doskonale wiedziała jak przeżywał zmianę wyglądu. Nie lubił się takiego jaki był teraz, dlatego chciała wiedzieć czy naprawdę wtedy był przystojniejszy czy też nie.

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 6 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Atmosfera w Domku nadal była napięta i balansowała między strachem a smutkiem. Wiele rzeczy nie zostało wypowiedziane na głos, ale chyba nie było potrzeby by drążyć tematy przykre. Julia i Bane mieli przed sobą jeszcze całe życie... A przynajmniej tak lubił o tym myśleć chirurg.
Kiedy powiedziała, że nie widziała go w dawnej wersji, posłał jej uśmiech. Ciekaw był, jak dziewczyna zareaguje na "starego" Bane'a, bo był całkowicie inny od obecnej wersji.
Tulka lubiła te jego białe kudły i szarą facjatę, tak mu kiedyś powiedziała. A jak zareaguje na 'normalne' kolory swojego mężczyzny? Blizn nie usunie, grymasu z ust również ale przynajmniej może przez chwilę poczuć się jak dawniej.
Dojadł pyszny posiłek, podziękował i przeprosił na chwilę. Wyszedł do swojej torby w której trzymał Różdżkę. Wrócił już po chwili, bo nie musiał szukać długo.
Teraz, gdy trzymał artefakt w dłoni, nie był już taki pewien czy chce poznać reakcję skrzydlatej. A co, jeśli stwierdzi, że wygląda... nienajlepiej? Zawsze starał się być najlepszy, wyglądać jak milion dolców. Uważał się za najprzystojniejszego, najlepszego we wszystkim.
Kiedyś imponował nie tylko wyglądem. Był obrzydliwie bogaty, utalentowany, miał własną firmę i obracał się w towarzystwie celebrytów. Kobiety same wskakiwały mu do łóżka, zabawiał się jak tylko umiał. Nie stronił od alkoholu i używek...
Ale teraz należało się ustatkować. Zrozumiał, że Julia jest wszystkim co potrzebuje do szczęścia.
Stanął przy niej i uśmiechnął się niepewnie, ale nie powiedział nic. Nie chciał przyznawać się do tego, że obawia się jej reakcji. Dodatkowo język urósł mu w gębie do rozmiarów jabłka. Prawdopodobnie zamiast powiedzieć coś sensownego, wybełkotałby coś w stylu "No dobra, to ja zaczynam". A przecież to głupie i niepotrzebne.
Skierował Różdżkę na siebie i dotknął czubkiem kolejno swojej skóry, oczu i włosów. Nie trzeba było czekać długo, bo już po chwili białe włosy pociemniały, oczy zmieniły kolor a odcień skóry ocieplił się.
Wystarczyło kilka mrugnięć by przed Julią stał szatyn o zwyczajnych, brązowych oczach. Wyglądał tak jak kiedyś. Dziś powiedziałby, że pospolicie ale... Czasem tęsknił za normalnością.
- I... jak? - zapytał patrząc na nią oczyma w kolorze czekolady. Przeczesał dłonią ciemne włosy, tak jak robił to kiedyś ale bez zwyczajowego dla siebie wyrazu twarzy totalnego dupka.
Kto by pomyślał, że arogancki Bane Blackburn zostanie ugrzeczniony przez drobną, skrzydlatą Tulcię.



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 6 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Re: Domek Skrzydlatego Liska
Pią 26 Cze - 13:14
Była ciekawa. Jak bardzo Bane się różnił w poprzednim życiu. Na pewno bardzo się zmienił...patrząc na to, że obecnie był siwy, a jego skóra daleka była od zdrowej. Przynajmniej wizualnie. Do tego te oczy, w które mogłaby się wpatrywać godzinami. Gdyby tylko Medyk wiedział ile rysunków, które przedstawiały nie tylko jego, ale właśnie jego dziwne oczy ma w swoich zbiorach. Rysunków, które rysowała prawie odkąd się poznali. Chyba nie chciała, żeby się dowiedział....jeszcze nie czuła się na to gotowa.
Trochę śmiesznie tak myśleć...że była bardziej gotowa na to by za niego wyjść niż na to by pokazać mu swoje wszystkie prace. Cóż...miała swoje wstydliwe dla niej tajemnice i nie chciała się nimi jak na razie dzielić.
Czekała cierpliwie. Widząc, jak Cyrkowiec się denerwuje, posłała mu pokrzepiający uśmiech. Chciała mu dodać otuchy. Nie poganiała, wiedziała, że sam musi się na to zdobyć. Ponaglanie nic tutaj nie pomoże. Pewnie tylko by pogorszyło to jego samopoczucie.
Wpatrywała się w niego, gdy zmieniały się jego kolory. Wyglądał...przeciętnie. Był przystojny to prawda, ale było widać, że mimo swoich cech, był zwyczajnym facetem, którym na pewno interesowało się wiele, wiele kobiet i pewnie nie tylko.
Podeszła do niego, by mu się bliżej przyjrzeć. Pogładziła jego lico, przeczesała brązowe włosy. W końcu nigdy jej nie powiedział, że nie lubi gdy ktoś (poza nią samą) to robi. Spojrzała mu głęboko w oczy, po czym uśmiechnęła się delikatnie.
- Musiałeś mieć wielkie powodzenie w Świecie Ludzi, prawda? - zapytała cicho i pogładziła jego lico. Lekko przejechała palcami po bliznach, które sama mu zostawiła - jakby zareagowały twoje fanki, wiedząc, że jedna nastolatka postanowiła cię trochę porysować? - zapytała zamyślona, jakby sama siebie.
W końcu jednak stanęła na palce i pocałowała go delikatnie w usta - tęsknisz za tym wyglądem? - zapytała jeszcze, patrząc w jego czekoladowe oczy. Tak znajome, a jednak tak obce.
Sama zaczęła się zastanawiać czy ona tęskni za swoim dawnym wyglądem. Zwykłe rude włosy, ludzkie uszy, jej własne...i nie poszarpane, brak skrzydeł i ogona.
Wyciągnęła chorą rękę by znów przeczesać jego włosy jednak skrzywiła się lekko i wycofała. Przesadziła dziś i ręka znów ją bolała. Ale zrobiła to co zamierzała drugą.
- Wolę Ciebie takiego, jakiego cię poznałam, ale ... jeśli tego potrzebujesz...nie zabronię ci zmian koloru - uśmiechnęła się delikatnie i cofnęła, oglądając go sobie jeszcze raz dokładnie. Naprawdę wolała jego dziwny, niezdrowy wygląd. Nieudane eksperymenty muszą trzymać się razem...prawda?

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 6 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
W głębi duszy wiedział, że Julia go nie odtrąci. Poznała go już gdy był zmieniony, gdy wyglądał inaczej. Przyzwyczaiła się do białych włosów, do szarej skóry i dziwnych, jarzących się oczu. A jednak był pewien, że gdy zobaczy go takiego, jakim był kiedyś, nie skrzywi się. Jej ciekawość była uzasadniona więc gdy zbliżyła się do niego, spojrzał jej w oczy. W jego brązowych czaiła się teraz niepewność.
Wysłuchał jej a gdy badała jego wygląd, jego twarz, ujął jej dłoń i przycisnął ją na chwilę do swojego policzka.
Zdał sobie sprawę, że nigdy nie powiedział jej jak bardzo lubi jej dotyk.
- W Świecie Ludzi byłem... Inną osobą. - powiedział cicho i skrzywił się gdy wspomniała o jego fankach - Byłem... Okropnym człowiekiem. Nie wiem jak zareagowałyby tamte kobiety i nie interesuje mnie to. - powiedział i spojrzał w jej oczy - Interesujesz mnie tylko ty.
Gdy przeczesała jego włosy, pochylił się i westchnął. Uwielbiał to uczucie!
- Jesteś jedyną osobą... Której pozwalam dotykać swojej głowy i włosów. - wyznał - Tylko tobie ufam na tyle, by ci na to pozwolić. - dodał - Uwielbiam to...
Przyciągnął ją do siebie aby pocałować, z całym uczuciem które wypełniało go od środka. Z całą miłością i przywiązaniem.
Poznała go zaraz po tym jak przybył do Krainy Luster. Gdy nie potrafił poradzić sobie z własnymi emocjami, gdy nie wyrażał ich prawie wcale. Potem trwała przy nim, gdy zmienił się na gorsze, szalał i przesadzał z wieloma reakcjami. Poznała go gdy był skurwysynem i akceptowała go. Znała go też od tej normalnej strony, czułej strony.
Przytulił ją mocno. Tak naprawdę potrzebował zrozumienia jak mało czego i uczucia. Prawdziwego uczucia, niepodyktowanego żadnymi korzyściami materialnymi.
Ścisnął ją uważając jednak by nie zrobić jej krzywdy. Jedną ręką sięgnął ku Różdżce i dotknął jej czubka. W ciągu kilku następnych sekund wróciły jego prawdziwe kolory, na powrót sprawiając że był tym samym Bane'm którego poznała Julia. Którego pokochała.
- Tak strasznie... Tak strasznie cię kocham. - powiedział z trudem wstrzymując łzy ulgi - Nie zrozum mnie źle... Kiedy cię pierwszy raz zobaczyłem, wiedziałem że odmienisz moje życie. Byłaś małą dziewczynką a jednak miałaś na mnie ogromny wpływ. Obserwując ciebie a potem tracąc cię na tak długi czas... Nauczyłem się czuć. Tęsknić, wyrażać smutek ale i uśmiechać się. Ty pokazałaś mi wszystkie kolory Krainy Luster i nigdy tego nie zapomnę. - odnalazł jej usta i ponownie je pocałował. Żarliwie.
Mogła poczuć jak bardzo ją kochał i jak mocno na niego działała. Nie tylko psychicznie, chociaż igraszki były w tej chwili ostatnim na co miałby ją namawiać. Po prostu kochał gdy była blisko i jego ciało okazywało to w jednoznaczny sposób.
- Chciałbym stworzyć z tobą rodzinę. Nigdy nie będziemy mieć dzieci ale... Mamy siebie. - uśmiechnął się nieśmiało - To największe bogactwo na jakie mogę liczyć od życia. Twoja miłość jest dla mnie najważniejsza.



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 6 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Słuchała go uważnie i delikatnie gładziła jego policzek palcami. Uśmiechnęła się nieśmiało, gdy przyznał, że tylko ona go interesuje. Może to było samolubne z jej strony, ale chciała tego. Chciała, żeby był całkowicie jej. By nie miał już skoków w bok. Była gotowa się poświęcić i pozwolić na ostrzejszą zabawę, może nawet taką jaką uwielbiał (w końcu nie do końca wiedziała jaka ona była), byleby został przy niej, by jej już nie zostawiał. Bała się, że kiedyś znajdzie jakąś, która go bardziej zainteresuje, która będzie dla niego odpowiedniejsza, niż jakaś biedna nastolatka, którą poznał kilka lat wcześniej i która postanowiła zakochać się w starszym od siebie mężczyźnie.
Zamrugała zaskoczona - naprawdę? - zapytała i uśmiechnęła się. Motyle zawirowały jej w brzuchu, była szczęśliwa. Było coś, czego nie mógł robić nikt inny...tylko ona! Nawet nie wiedział jak wiele to dla niej znaczyło. Chciała jeszcze raz przeczesać jego włosy, ale jej na to nie pozwolił. Zachichotała w jego usta i oddała pocałunek. Zamruczała przy tym cichutko i poruszyła delikatnie swoim ogonem, który jeszcze nie odzyskał tej swojej puszystości. Nie umiała dojść jeszcze w pełni do siebie, co niestety odbijało się na jej organizmie.
Wtuliła się w niego i wzdychała jego zapach. Całe szczęście ten się nie zmienił. Był nadal taki sam, mimo zmiany wyglądu.
Spojrzała w jego dziwne oczy i jej uśmiech się pogłębił. Takiego Blackburna pokochała. O szarej cerze, białych włosach i dziwnych oczach - ja też Cię kocham...dziękuję, że się mną wtedy zaopiekowałeś, że mimo wszystko zabrałeś mnie ze sobą - pogładziła znów jego lico - dziękuję, że zmieniłeś moje życie i pokazałeś, że mimo tego co się stało w przeszłości, nadal mogę cieszyć się życiem, mogę kochać i zaufać komuś - wyszeptała w odpowiedzi. Wplotła palce w jego miękkie włosy i zamruczała ponownie, odpowiadając równie żarliwie na jego pocałunek.
Czuła jego reakcję, ale miała nadzieje, że już nie będzie chciał się bawić, nie miała już na to sił, ale...nie wiedząc czemu cieszyło ją to. Cieszyło, że reagował na nią w taki sposób nawet jeśli nie była jakoś specjalnie ubrana czy najlepiej w ogóle nie ubrana.
Zaśmiała się i wtuliła się - mamy małe zoo, to wystarczy za dzieci - przyznała - nigdy nie sądziłam, że będę w stanie kogoś pokochać, że znajdę mężczyznę, a tym bardziej nie sądziłam, że będzie tak zdolny i przystojny, choć trochę gburowaty - zaśmiała się i wsunęła palce pod jego koszulę i lekko zaczęła szczypać jego boczki.
Mimo wszystko, nadal było w pewnym sensie dzieckiem, a już dość dziś było poważnych chwil. Śmiała się szczerze, była szczęśliwa. Mimo osłabienia i bólu ręki, który na razie starała się kamuflować. Potem zapyta swojego Narzeczonego, by ją obejrzał, czy na pewno wszystko dobrze się goi.

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 6 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Ta chwila należała tylko do nich. Mimo, że w domku były też Bestie, Bane skupiał całą swoją uwagę na dziewczynie, którą pokochał.
Nie przeszkadzała mu w tej chwili różnica wieku czy poglądów, czy jakiekolwiek różnice. Dobrali się jak w korcu maku. Ją skrzywdził los, a on w swym losie krzywdził. Cóż za cudowna para!
Kiedy usłyszał jej ostatnie słowa, zaśmiał się szczerze odchodząc trochę w tył.
- Mmmm zdolny i przystojny. - przeczesał włosy teatralnym ruchem - Mów mi jeszcze, Skarbie. Ale gburowaty? Nie wiem o kim mówisz. - udał, że złapał focha.
Długo nie wytrzymał bo już po chwili zaśmiał się, patrząc na swoją Julię.
- Każdy ma wady i zalety. Ja mam głównie zalety... - wyszczerzył zęby - Ale dla równowagi muszą być chociaż malutkie wady. Nie przejmuj się, widziałaś mnie już z najgorszej strony. - puścił oczko - A, przypomnę tylko że w nocy rzucam się po łóżku i głośno chrapię!
Wyglądało na to, że poczuł się lepiej. Czy to za sprawą napoju który przyrządziła skrzydlata, czy po prostu przez ich rozmowę... Nieważne. Ważne, że było między nimi lepiej.
- Dziękuję za obiad i za to, że się mną zajęłaś. - powiedział ze spokojem, posyłając jej uśmiech - Najpewniej po prostu się przeziębiłem. Nie umrę od tego. - wzruszył ramionami - Czy jest coś co chciałabyś porobić przez resztę dnia?
Nie bardzo miał pomysł jak miałoby wyglądać ich wspólne życie w domku. Nigdy nie miał rodziny i nie wiedział, czy w ogóle odnajdzie się w roli partnera. Narzeczonego.
Kto nie próbuje, ten nie wygrywa. Bane był gotów całkowicie zmienić życie byleby tylko odnalazł szczęście i spokój przy jej boku. Wierzył, że z czasem żal wygaśnie i Julia zapomni o wszelkich przykrościach jakie spotkały ją w życiu.
- A może jest coś, co chciałabyś mi powiedzieć? Albo porozmawiać na jakiś temat? - zagadnął - Wiesz, to twój dom więc i twoje zasady.



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 6 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Zaśmiała się widząc jego reakcję - i do tego tak skromny, że nawet najświętsi by się mogli schować - powiedziała, kręcąc głową z rozbawieniem. A jak już zaczął wspominać o tym jaki to jest pełen zalet to aż wywróciła oczami i podeszła do niego - jeszcze nie wylądowałam na podłodze, a chrapanie mnie jeszcze nie obudziło, więc na pewno nie jest aż tak źle - pokazała mu język z rozbawieniem.
Cieszyła się, że już mu lepiej. Że już nie zawodzi jak jakaś dramatyczna zjawa - wiem, że nie umrzesz, to Ty tutaj tak uważałeś - zachichotała. Faceci już chyba tak mieli. Bo pamiętała już sytuację, gdy zajmowała się kimś przeziębionym...Tylko przeziębionym, żadna grypa czy inne paskudztwo. Po prostu umierali, zawodząc jak to im źle i jak zaraz odejdą z tego świata. Chyba nawet raz zajmowała się kimś, kto chciał spisywać testament i nawet zaczął żegnać się z rodziną. Szkoda tylko, że rodzinka naprawdę myślała, że on zaraz wyzionie ducha i obwiniali za to biedną Julię. Ale cóż....ważne, że następnego dnia nagle był wielki cud i umierający już mógł wracać do pracy.
- Takie moje zadanie, ktoś musi się zajmować takim dużym bobo, prawda? - powiedziała, zadzierając nosa. Zaraz jednak oklapła. Prawdę mówiąc sama nie wiedziała co by mogli robić. W Świecie Ludzi pewnie mogliby usiąść i pooglądać telewizję, ale co mają robić tutaj? - chyba będę musiała nam załatwić jakieś planszówki, żebyśmy się nie nudzili za bardzo - zaśmiała się zakłopotana. Choć na dziś jeszcze miała kilka pomysłów.
Przekręciła głowę, by za chwile nią pokręcić - mylisz się, to jest nasz dom, Bane - powiedziała i pogładziła go po licu - ale skoro tak nalegasz to jest jedna zasada - uśmiechnęła się tajemniczo - jak się budzisz to masz mnie też obudzić, w szczególności jak gdzieś wychodzisz - powiedziała lekko naburmuszona - nie chcę wstawać i witać się z kartką...nie z nią się zaręczyłam - powiedziała poważnie, patrząc głęboko w jego oczy.
- A skoro Tobie jest już lepiej, to pozmywasz naczynia, ja wyślę Leviathana z Twoją wiadomością do Kliniki, a potem - uciekła wzrokiem w bok - obejrzałbyś mi rękę? Przesadziłam trochę i mnie boli - przyznała lekko zawstydzona, przytulając postrzeloną rękę do siebie, delikatnie.

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 6 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Bane miał świadomość, że jeszcze trocje czasu minie zanim przyzwyczai się do nowej rzeczywistości. Wierzył, że kiedyś to nastąpi ale zamierzał dać sobie czas. Dotąd zawsze mieszkał sam, na własnych zasadach i było mu z tym dobrze, ale czuł że ta zmiana dobrze mu zrobi.
Nie potrafił jednak wyobrazić sobie siebie jako koguta domowego. Nigdy nie uczył się ani gotować, ani porządnie sprzątać. Dlatego miał nadzieję, że Julia nie będzie bardzo zła jeśli zrobi coś nie tak albo po prostu nie będzie czegoś potrafił.
W domku czuł się nadal odrobinę nieswojo, ale było to spowodowane po prostu nową sytuacją życiową. Zaręczyli się, wyglądało na to że będą razem mieszkać. Tempo jego życia jakby przyspieszyło, by teraz zwolnić. Jak będzie dalej?
- Wiesz, planszówki są w porządku ale może... Poznalibyśmy się lepiej? - zaproponował - Chciałbym poznać cię na nowo. Dowiedzieć się co lubisz, jak się relaksujesz. Co ci się podoba a co nie. - dodał z łagodnym uśmiechem - Teraz, skoro jesteśmy narzeczeństwem, możemy pozwolić sobie na spokojniejsze docieranie się.
Gdy powiedziała, że to ich wspólny dom, posłał jej uśmiech. Nie odezwał się, bo potrzebował czasu by przyzwyczaić się do nowego życia.
- nie chciałem cię budzić byś wypoczęła. - wyjaśnił na słowa o kartce - Sama wiesz, że jesteś dość kruchą osobą. Wystarczy już nadwyrężania się i pracy ponad siłę. Kiedy możesz, wysypiaj się i odpoczywaj. Będę szczęśliwszy kiedy ty będziesz zdrowa i wypoczęta.
Wyglądało na to, że i tutaj będą musieli się dotrzeć. Julia miała skłonność do wpadania w tarapaty a Bane obiecał sobie, że już nigdy nie dopuści do tego by jego ukochana była w jakikolwiek sposób zagrożona. Choćby miał osłaniać ją własnym ciałem przed całym złem tego świata, zrobi to bez wahania. Teraz już był pewien swoich uczuć.
Kiedy dziewczyna poprosiła go o sprawdzenie ręki zmarszczył brwi. Wstyd było się przyznać, ale trochę zapomniał o jej ręce. Skupił się na tym co dookoła.
- W porządku. - skinął głową i tak jak prosiła zabrał się za naczynia. Pracował w ciszy, by skończyć jak najszybciej i gdy wreszcie wszystko było czyściutkie, wrócił do Julii i polecił by usiadła przy nim na krześle.



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 6 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Zaśmiała się, wyraźnie zakłopotana - dobrze...ale Ty też musisz mi coś o sobie opowiedzieć - pokazała mu zadziornie język. Była zmęczona, ale wiedziała, że da radę. Dla niego. Przecież nie musieli robić nic męczącego, mogli usiąść przy kominku i po prostu sobie porozmawiać. Byłaby to naprawdę miła odmiana, po tym wszystkim co się ostatnio działo.
Opuściła smutno wzrok i uszy - ale możesz mnie obudzić, żebym mogła dać Ci buzi i wrócę do spania, dla mnie to nie problem - powiedziała i lekko nadęła policzki - i ... kiedyś taka nie byłam...zanim trafiłam do Krainy prawie nie chorowałam, choć poobijana byłam cały czas - zaśmiała się zakłopotana i uśmiechnęła do niego delikatnie. Może nie będzie tak źle z tą rozmową? Może samo się to jakoś rozwinie i nie będą musieli się tym aż tak przejmować. Jak zacząć i jak pociągnąć to zaznajamianie się.
Szczerze? Nie spodziewała się, że zajmie się naczyniami bez marudzenia. A przynajmniej bez jakiegoś skrzywienia się, czy nawet żartobliwego marudzenia. Ale ucieszyło ją to. Usiadła na krześle i przyglądała się pracy mężczyzny. Była mu wdzięczna. gdyby teraz miała mieszkać sama...nie wiedziała jakby sobie z tym wszystkim poradziła. Z jedną ręką, złym samopoczuciem i ogólnym osłabieniem. Cieszyła się, że go miała, nawet jeśli czasem był marudny i gburowaty.
Przysunęła się do niego i uśmiechnęła delikatnie. Nie lubiła lekarskich kontroli czy badań, mimo, iż sama się tym zajmowała, a może właśnie dlatego? Ale ufała mu. Wiedziała, że sprawdzi wszystko jak należy i jeśli coś zaboli to nie zrobi tego specjalnie.
Odchyliła rękaw tak, by bez problemu mógł odwinąć bandaż i przyjrzeć się ranie postrzałowej oraz sprawdzić złamanie. Miała gips tylko dziesięć dni, zdecydowanie za krótko, ale stała się przestrzegać zaleceń i nie forsować, choć było to w jej przypadku naprawdę trudne....

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 6 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Jej słowa o pocałunku na dzień dobry sprawiły, że poczuł ciepło gdzieś w piersi, prawdopodobnie w sercu. Nie był przyzwyczajony do tego by ktoś go witał rano. Wszystkie kochanki które spędzały z nim noc ulatniały się jeszcze przed porankiem, bo nie pozwalał im zostać, jak to się mówi, na śniadanie. Liczył się tylko seks i koniec, do widzenia.
Ale przecież Julia była kimś innym. Dzisiaj została jego narzeczoną. Przecież pomieszkiwali już razem w Klinice, znał ją i mógł w pełni jej zaufać.
- Dzieci zawsze biegają poobijane. - wzruszył ramionami z uśmiechem. Już prawie nie pamiętał swojego dzieciństwa. Jedyne wspomnienia jakie posiadał były związane z jego siostrą. Toksyczna relacja jaka była między nimi była niezrozumiała nawet dla samego Bane'a, a co dopiero dla innych. Czy ją kochał? Może. Gdyby tak nie było, nie starałby się jej ratować. Była jego jedyną rodziną.
Zmywanie poszło mu całkiem sprawnie i udało mu się niczego nie pobić. Nie był niezdarą - jako chirurg charakteryzował się niesamowitą dokładnością w działaniu. Po prostu rzadko mył naczynia własnoręcznie.
Gdy skończył, poprosił skrzydlatą by usiadła przy nim a sam szybko skoczył po swoją torbę z narzędziami i apteczką. Przez lata skompletował zawartość torby tak, by znajdowało się w niej wszystko co najpotrzebniejsze.
Z pomocą Tulki dobrał się wreszcie do rany i marszcząc brwi sprawdził czy wszystko w porządku.
- Kiedy przyniesiono cię do Kliniki, chciałem cię operować. Ale byłem zbyt roztrzęsiony by dopuszczono mnie do zabiegu. - powiedział by zagłuszyć ciszę. Rana goiła się nieźle, nie paskudziła się ani nic.
Przez chwilę jeszcze patrzył na rękę dziewczyny, zastanawiając się nad wydarzeniami ostatnich dni.
- Żałuję, że nie mogę ci jej po prostu zaleczyć mocą. - przyznał. Gdy zakończył oględziny, uspokoił dziewczynę że to tylko przeforsowanie. Poprosił by uważała na siebie i oszczędzała się w najbliższych dniach.
- Standardowa lekarska regułka, moja słodka. Dbaj o siebie a szybko poczujesz się lepiej. - wygłosił z usienionym palcem i posłał jej uśmiech.
Spakował wszystko do torby i kiedy tak grzebał w niej, napotkał dłonią na coś dziwnego. Nie pamiętał by chował cokolwiek nowego, ale jego torbą czasami zajmował się personel Kliniki, uzupełniając zapasy leków i tym podobne, dlatego bardzo możliwe że któraś z Marionetek dołożyła coś ekstra.
Wyjął z torby długi przedmiot i rozłożył go sobie na rękach, oglądając dokładnie. Wyjęte z torby coś wyglądało jak... Ogon. Ucięty ogon, bo w miejscu gdzie powinien łączyć się z zadem właściciela, ktoś wykonał czyste cięcie.
Ogon był szary a jego koniec był zakończony białą szczotką w której skrywał się grot. Wyglądał jak ogon jakiegoś demona albo czegoś podobnego.
Spojrzał na Julię zaskoczony, ale postanowił ze nie będzie roztrząsał sprawy. Uznał, że rozluźni atmosferę.
- Ha! Ty masz skrzydła, uszy i ogon... To i ja sobie ogon dopnę, a co! - wstał i stojąc przed nią przystawił ściętą końcówkę ogona do krzyża. Chciał udać, że ma ogon ale tego co się stało nie przewidział.
Gdy tylko przystawił ogon, ten wyślizgnął mu się z ręki i wbił się w jego plecy sprawiając, że mężczyzna upadł i krzyknął jakby właśnie go postrzelono. Ból był niesamowity i rozchodził się od dziwnego ogona aż po samą szyję, przez cały kręgosłup.
Bane nie rozumiał co się właśnie działo, ale ból sprawił, że zdołał tylko spojrzeć na Julie i zatrzymać ją, jeśli spróbowała zerwać z niego ogon.
Był głupi, że tak po prostu przystawił cholerstwo do pleców. Nie wiedział skąd to ma 8 czym to jest. Zapomniał, że w Krainie Luster nic co na pierwszy rzut oka wydaje się być niegroźne, wcale takie nie jest.

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 6 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Dała się dokładnie obejrzeć, leciutko się krzywiąc gdy badał bardziej wrażliwe miejsce - nie przejmuj się - pogładziła go drugą dłonią po boku głowy - ja pewnie też bym nie dała rady. Ale byłeś przy mnie, prawda? - zapytała jeszcze. Bo wątpiła, by lekarz dał się ot tak wyrzucić z sali operacyjnej. Musiał tam chociaż być, nawet jeśli nie mógł sam operować.
Uciekła wzrokiem gdzieś w bok. Sama wolałaby dać się wyleczyć, ale po prostu nie dawała rady wytrzymać tego bólu... - wiem skarbie...ale skoro nie możemy tak zrobić...to ile to zajmie, zanim kość się zrośnie? - spojrzała na niego niepewnie. Nie chciała by musiał się nią długo zajmować. By się o nią martwił jak będzie w pracy. Chciałaby wrócić do Kliniki...oczywiście nie jako pacjentka. Do tego nigdy nie miała nic złamane...nie w Świecie Ludzi, więc tym bardziej było to dla niej utrapienie. Do tego...była artystką! Całe szczęście, że mogła używać obu rąk, a nie tylko jednej.
Uśmiechnęła się do niego - dziękuję, doktorku - powiedziała i dała mu całusa w polik. Poprosiła jednak by zabandażował ją na nowo, w końcu chyba powinna być usztywniona choć trochę...chyba, że lekarz uznał inaczej.
Przyglądała się, jak wyciągał dziwny przedmiot - co to jest? - zapytała, początkowo nie rozpoznając przedmiotu.
Ogon? Ale...czemu on miał ogon w swojej torbie lekarskiej? To nie miało najmniejszego sensu.
Zaśmiała się - taki z ciebie diabeł? - powiedziała rozbawiona i przyglądała się, jak mężczyzna przykłada go sobie do krzyża.
Zamurowało ją jednak, gdy ten nagle krzyknął i upadł na podłogę. Do tego ogon...sam się ruszał! I chyba był przytwierdzony do niego.
Wstała i od razu padła do ukochanego. Jednak nie miała zamiaru ruszać ogona, który zaczynał uderzać na wszystkie strony - Bane uspokój się, już dobrze... - przytuliła go do siebie. Gładziła go, spoglądając na wijącą się, dodatkową kończynę - chyba faktycznie dopiąłeś sobie ogon - zaśmiała się krótko, próbując jakoś rozładować sytuację, która na pewno nie była zbyt przyjemna dla Cyrkowca.

Powrót do góry Go down





Sponsored content

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach