Domek Skrzydlatego Liska

Tulka
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 10 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Opuściła wzrok, słuchając jego słów. Zarumieniła się lekko i przytuliła do niego, wtulając głowę pod jego brodę. Tak bardzo potrzebowała bliskości i nawet nie zdawała sobie sprawy jak bardzo potrzebne jej są takie słowa. Słowa, które będą dla niej wsparciem, które pokażą, że naprawdę ma kogoś bliskiego, na kim może polegać, komu może zaufać.
Oparła głowę o jego bark i przejechała delikatnie palcami po bliźnie na jego szyi. Naprawdę oboje przeszli tak wiele, w zaledwie kilka lat, które spędzili w Krainie, do tego czas, który był tuż przed tym jak tam trafili.
Zamknęła oczy i uspokajała się. Mruczała cichutko. Podobała jej się taka pieszczota. Niewymuszone głaskanie. Mimo wszystko była pieszczoszkiem. Mogłaby tak spędzić cały czas. Leżąc z ukochanym i dać się głaskać. Wiele więcej jej nie było potrzebne.
Spojrzała na niego sennie, gdy nagle się podniósł i wziął ją na ręce - Ty i grzeczny? - zachichotała, ale zgodziła się. Była zmęczona. Dzień jeszcze trwał ale działo się naprawdę wiele - ale potem idziemy razem do łóżeczka - powiedziała, gdy postawił ją na podłodze. Nie chciała zostawać teraz sama. Wiedziała, że prawdopodobnie następnego dnia Cyrkowiec pójdzie już do pracy, a ona jeszcze nie będzie się do tego nadawać... Ale musiała być silna. Dla niego. Nie chciała sprawiać zbyt wielu problemów.
Dała się rozebrać i poczekała aż Bane zrobi to samo. Weszła pod prysznic i przytuliła się do niego, gdy poczuła na sobie pierwsze krople wody. Westchnęła, uśmiechając się błogo. Lubiła taki czas. Gdzie nic nie musieli robić, tylko spędzali ze sobą czas. Nawet nie musieli rozmawiać. Byle mogli być razem, ciesząc się swoją bliskością.

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 10 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Czasami słowa były zbędne. Bane, dotychczas rozgadany przy Tulce, po wypowiedzeniu paru słów, po prostu uśmiechnął się i zaniósł dziewczynę do łazienki. Na jej uwagę zaśmiał się jedynie, przytulając ją mocno.
- A potem idziemy razem do łóżeczka. - potwierdził - I dziś będzie bez szaleństw, dlatego ty też bądź grzeczna.
Będąc już w łazience, wzięli wspólny prysznic. Był grzeczny, ograniczając się do przytulania, mycia plecków i skrzydeł oraz krótkich całusów. Wiedział, że dziewczyna właśnie tego potrzebowała, możliwe że on sam również. Przez jakiś czas po prostu stali pod wodą i korzystali z czasu spędzonego razem.
Po prysznicu, przenieśli się od razu do łóżka. Bane przytulił swoją ukochaną i tak po prostu zasnęli, wtuleni w siebie. U ich stóp ułożyły się Niechniurki i Amber. Wszyscy nareszcie mogli odpocząć.

Bane obudził się dość wcześnie i starając się nie obudzić Julii i zwierzaków, ubrał się i przygotował do pracy. Wiedział, że nie może sobie pozwolić na kolejny dzień wolnego.
Będąc już przygotowanym do wyjścia, napisał kilka słów w liściku do skrzydlatej:

"Muszę wracać do pracy. Postaram się skończyć wcześniej. Kocham Cię.
B."


Czas naglił, dlatego używając Animicusa zmienił się w ptaka i czym prędzej udał się do Kliniki.

Zt



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 10 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Prysznic faktycznie był bez większych niegrzeczności. Jakiś całuski i przytulaski się w końcu nie zaliczały do grzeszków. Cieszyła się, że spędzają razem czas, że jest tak blisko. Chciała mu tyle pokazać tego dnia. Chciała pokazać ogródek, zapytać co by mogli tam hodować, oraz swój warsztat. W końcu powinien wiedzieć, gdzie dziewczyna by ewentualnie znikała, gdy już choć trochę wydobrzeje. Jednak wszystko się pomieszało.
W łóżku wtuliła się ufnie w ukochanego, wzdychając z zadowoleniem. Połaskotała go lekko w bok tuż przed snem, jednak chwilę później spała już spokojnie. Mężczyzna grzał przyjemnie, do tego jego toksyczny zapach uspokajał ją, jakkolwiek by to nie brzmiało.

Spała w najlepsze gdy Medyk wstał i postanowił zebrać się do pracy. Obudziła się niedługo potem, czując jak mężczyzna się oddala. Usiadła i przetarła oczy - Bane? - zapytała, jednak odpowiedziała jej cisza. Westchnęła cicho. Czując jak jeszcze już daleko, domyśliła się, że znów to zrobił...
Westchnęła i poszła się ogarnąć. Zeszła na dół i nakarmiła zwierzaki, nie wiedziała co ze sobą zrobić. Widziała liścik ale jedyne co przez to czuła, to smutek. Prosiła by ją budził...chociażby po to by się pożegnać. W końcu mogła potem spać dalej.
Zjadła niezbyt chętnie śniadanie i nie wiedziała co ma ze sobą zrobić. Głowa ją nadal trochę bolała, tak samo jak brzuch. Zaczęła sprzątać.
Przypomniała sobie o kuszach pistoletowych, które znalazła krótko po przeprowadzce. Wyciągnęła je i zastanawiała co robić przez resztę dnia. Zrobiła ciasteczka z miąższu malinowego oraz takie dla zwierzaków. Zrobiła ich w zamyśleniu trochę za dużo, ale trudno.
W końcu uznała, że nie chce siedzieć sama w domu. Nawet jeśli Bane miał wrócić szybciej.
Na odwrocie kartki napisała własny liścik:

Poszłam na spacer ze swoim nowym Narzeczonym - panem Liścikiem. Jest przy mnie gdy się budzę, kocha mnie, jest miły i mogę go schować w kieszeni więc ode mnie nie ucieknie.
Kocham, J.

PS. Poszłam odwiedzić pana Keera.


Dodała końcówkę, żeby się nie martwił, gdzie ją posiało. W razie czego będzie wiedział gdzie zacząć szukać. No i mógł się domyślić, że nie poszła sama. Leviathana nie było w domu, tylko pozostałe zwierzaki, tak więc na pewno miała choć odrobinę obrony w razie jakiejś dziwnej sytuacji.
Zabrała ciasteczka i kusze, ubrała się i wsiadła na grzbiet swojej wiernej Bestii.

ZT

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 10 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Wróciła do domu dość szybko. Tym razem nie miała jakoś ochoty na długie loty. Chciała spotkać się z Toksynkiem, czuła jednak, że w domu go nie zastane.
Gdy tylko dotarła na miejsce, powitały ją zwierzaki. Nie lubiły być same. Nie na tak długo, dlatego do razu się nimi zajęła. Wysztokowała Amber, Niechniurki oraz Albę, by żaden zwierzak nie był zazdrosny. Nakarmiła je. Miała problem z Albą, nie miała na tyle siły by nosić ciężkie siano. Na szczęście na pomoc przyszedł Levi. Tak chciałaby, żeby Bane był w domu, pomógł jej trochę. Wiedziała, że teraz by sobie już sama nie poradziła, nie póki nie dojdzie całkiem do siebie. Gdyby nie Levi....sama nie wiedziała co by ze sobą zrobiła.
Bane nadal nie wracał. Czuła, że coś jest nie tak, ale nie do końca rozumiała sygnały wysyłane przez Blaszkę. Nie wyglądało na to, że jest to coś poważnego, ale jednak, martwiła się. To był minus Krainy. Nie było tutaj możliwości szybkiego kontaktu, jak na przykład za pomocą telefonu.
Nie wiedziała co robić, dlatego zabrała się za kolację. Nic wielkiego, czuła jednak, że mężczyzna wróci głodny. O ile nie zje kolacji w Klinice.... co miała nadzieję, nie nastąpi.
Gdy skończyła, zajęła się nowym podopiecznym. Małym Avi, bo zdawało się, że tym właśnie była opierzona kulka. Kiedyś chyba o nich czytała. Znalazła więc jakiś spory kwiat w ogrodzie i przesadziła go do doniczki, po czym umieściła w nim malucha, który od razu zaczął sączyć słodki nektar. Uśmiechnęła się na ten widok i przyniosła swój szkicownik oraz ołówek. Nie miała nic lepszego do roboty więc zaczęła sobie bazgrolić, nie do końca skupiając się na tym co robi.

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 10 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Gdy dotarł do domku, był już padnięty. Używanie Animicusa w momencie, w którym nie był w pełni siły było ryzykowne lecz ułatwiało sprawę. Sfrunął tuż przed drzwiami i zmienił postać, lecz zanim wszedł do środka, zatrzymał się z uniesioną ręką.
Usłyszał ciche miauknięcie. Potem kolejne.
Spojrzał w bok. Przy progu domku leżał koszyk a w nim, pod niebieską szmatką poruszało się coś niewielkiego. Pochylił się i uniósł materiał a wtedy jego oczom ukazały się dwa, małe, białe kotki. Miauczały głośno i szamotały się a widząc medyka, zaczęły wspinać się po wiklinie by dotrzeć do jego ręki.
Nie wiedział co powinien o tym myśleć. Kolejne zwierzęta... Rzucił szmatkę okrywając koty i chwycił rączkę koszyka, unosząc go wysoko. Może i nie było mu to na rękę, ale nie może zostawić tych maluchów na śmierć a taka z pewnością by je tu spotkała, jeśli zostałyby na nos same. Nie uśmiechało mu się rano sprzątać krwi rozwleczonych po progu truchełek.
Zabrał koszyk ze sobą, wszedł do domku i rozejrzał się po wnętrzu. Czuł zapach czegoś wyjątkowo pysznego, co pozwoliło mu założyć, że Julia jest w domu. Czy gdzieś dzisiaj wychodziła? Zapyta ją, lecz najpierw zdejmie płaszcz.
- Wróciłem. - powiedział nieco głośniej, stawiając koszyk na podłodze. Dosłownie po kilku sekundach dopadł do Wredotek ale widząc poruszający się koszyk, zatrzymał się z bezpiecznej odległości i zjeżył śmiesznie futerko. Bane zaśmiał się niewesoło, odwieszając płaszcz.
- Julia? - zaczepił - Jesteś w domu? - pytanie to wydawało mu się być tak... normalne. Wrócił do domu zostawiając problemy za progiem, jedyne o czym marzył to kolacja, prysznic i sen z ukochaną przy boku. Miał nadzieję że scenariusz jaki sobie obmyślił dojdzie do skutku.
Przeszedł w głąb domku. Wredotek chodził dookoła koszyka, kotki walczyły z niebieską szmatką ale jak na razie przegrywały.
Tulka siedziała nad szkicownikiem a obok niej stał kwiat, na którym siedział malutki ptaszek sączący nektar. Najwidoczniej nie tylko on znalazł dziś kolejne zwierzątko. Uśmiechnął się i podszedł do niej od tyłu. Objął ją i pocałował w czubek głowy, dokładnie między lisimi uszami.
- Cześć piękna. - wymruczał, ani myśląc o tym by ją puścić. Pachniała... Julią. Tym wszystkim co ukochał, tym co dawało mu poczucie bezpieczeństwa. Zalała go fala miłości którą mimowolnie posłał przez Blaszkę.
- Tęskniłem. - dodał, ponownie przystawiając do jej włosów usta. Zamknął oczy.
Nareszcie wrócił do domu.



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 10 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Początkowo nie zwróciła uwagi na to, że Bane jest już blisko, ani nawet, że wszedł do domku. Levi za to od razu wyjrzał z salonu, sprawdzając kto wszedł do budynku. Upewniając się jednak, że to partner jego pani, wrócił na dywanik przed kominkiem by odpocząć. W końcu się dziś nalatał, a też potem był jeszcze na polowaniu.
Kropka poleciała zaraz za Wredotkiem więc sama zainteresowała się koszykiem. Była trochę bardziej "odważna" i co jakiś czas szturchnęła koszyk albo szmatkę, zaraz jednak odskakiwała od niego.
Zareagowała dopiero, gdy usłyszała swoje imię. Podniosła wzrok - jestem w jadalni - zawołała do niego.
Uśmiechnęła się, gdy w końcu się pojawił. Zamruczała cichutko, gdy została przytulona - witaj w domu - powiedziała i pogładziła dłonią jego ręce. Westchnęła zadowolona - też tęskniłam - wymruczała i przymknęła oczy, ciesząc się tą chwilą. Uwielbiała jego zapach i jego ciepło. Czuła się przy nim bezpiecznie.
Podniosła głowę, patrząc na niego, a następnie dotknęła jego policzka. Uśmiechnęła się uroczo i lekko przyciągnęła go do siebie, składając na jego ustach pocałunek - pewnie jesteś głodny? - zapytała, z lekką nadzieją w głosie. Miała nadzieję, że nie jadł w pracy. Chciała z nim zjeść posiłek, a sama nie jadła obiadu, więc trochę głodna była. Do tego spędziła sporo dnia na świeżym powietrzu.
Nie chciała się od niego odsuwać, ale jeśli potwierdził, wstała, uwalniając się z uścisku i odłożyła szkicownik na stół. Nie zabraniała mu do niego zaglądać. Jeśli spojrzał na ostatnie rysunki mógł zobaczyć kilka małych szkiców. Pana Keera po locie na Levim, Cośka, zachwyconego wielkim smokiem. koi, Bestie, małego ptaszka, który siedział na kwiatku, kanarki. Przynajmniej się nie nudziła tego dnia.
Sama poszła do kuchni, by nałożyć im ciepłego ryżu oraz kurczaka w sosie curry. Miała nadzieję, że obiadokolacja mu zasmakuje. Prawdę mówiąc pierwszy raz przygotowywała coś takiego. Obok na blacie stał talerz, z ciasteczkami z dżemem malinowym, które przygotowała rano.

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 10 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Atmosfera panująca w domu sprawiła, że Bane poczuł się senny. Ale nie tak, jak gdyby był straszliwie zmęczony. Czuł spokój, bijący niemal od każdego mebla.
Wredotek i Kropka podchodziły coraz śmielej do koszyka, kocięta miauczały coraz głośniej.
- Znalazłem na progu dwa małe koty. - powiedział i poszedł po koszyk. Przeniósł go do kuchni ale nie powiedział nic więcej, bo nie bardzo wiedział co powinien. Postawił koszyk na podłodze i jeśli Julia zainteresowała się jego zawartością, pozostawił kotki pod jej opieką. Miała w sobie wiele pokładów troski, zatem mogła zdecydować co z nimi dalej.
- Nie mogłem ich zostawić. W nocy pewnie coś by je zeżarło.
Amber pozostawała poza zasięgiem jego wzroku, podobnie Leviathan. Mały ptaszek siedzący na kwiatku wyglądał uroczo, ale Cyrkowiec nie zapytał skąd się wziął, bowiem uznał że skoro znajduje się w domu, Julia musiała go albo znaleźć albo od kogoś dostać. Jakikolwiek byłby powód jego obecności, Bane nie miałby w temacie posiadania malca nic do gadania.
- Jak wilk. - powiedział, trzymając ją nadal w objęciach. Droczył się z nią i nie pozwalał odejść, lecz w końcu głód wygrał. Zaburzało mu w brzuchu, dlatego puścił dziewczynę i obserwował jak idzie w stronę kuchni.
Sam przeszedł do stołu, po drodze zerkając na szkice, a kiedy dostał swoją porcję jedzenia, wciągnął powietrze nosem i aż zaświeciły mu się oczy.
- Sama to przygotowałaś? - zapytał ale nie czekał na odpowiedź - Pycha!
Naprawdę był głodny, dlatego od razu zabrał się za jedzenie.
Danie było przepyszne. Bane dawno już nie jadł curry, a już na pewno nie przygotowanego domowo. Jadł aż mu się uszy trzęsły.
Gdy zaspokoił pierwszy głód, zwolnił i pozwolił sobie na delektowanie się smakiem. Brał do ust mniejsze kęsy, dłużej żuł i uśmiechał się do Julii.
- Co porabiałaś w ciągu dnia? - zapytał, chcąc zapełnić ciszę.
Gdzieś z tyłu głowy zaświeciła myśl. Musiał powiedzieć Tulce o tym co zaszło w Klinice. O różach, o pacjentce i o jego własnym zachowaniu. O pożarze. Kiedy będzie odpowiedni moment?
Nie teraz. Teraz zajadał się pysznym jedzeniem i cieszył, że jest już w domu, przy niej. Był ciekaw czym zajęła sobie dzień. Wierzył, że pamiętała o zdrowiu, niemniej chciał się dowiedzieć, czy nie forsowała się zanadto.



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 10 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Podniosła uszy, zainteresowana i spojrzała na koszyczek. Kociaki? Wstała i podeszła do koszyka. Odsłoniła maluchy, które od razu zaczęły się domagać atencji. Uśmiechnęła się czule. Pogłaskała je po miękkim futerku, a te zaczęły głośno mruczeć - dobrze zrobiłeś - powiedziała, uśmiechając się do ukochanego. Jeden kociak miał oczy zielone, drugi brązowe, poza tym, były identyczne. Uśmiechnęła się, widząc tę różnicę.
W międzyczasie do domku weszła Amber. Od razu wyczuła, że coś jest nie tak i przydreptała do swojej pani. Z zainteresowaniem zaczęła zaglądać do koszyka i tykać maluchy noskiem. Julia przyglądała się jej uważnie. Była na pewno zainteresowana. Nagle wzięła jednego w paszczę i zaniosła do swojej leżanki. Polizała go kilka razy i wróciła po niego - no to kotki mamy z głowy - zaśmiała się i podeszła do lisicy by ją pogłaskać. Nie martwiła się o maluchy. Amber chyba potrzebowała być mamą. I tyle.
Nie wyrywała mu się. Sama cieszyła się, że w końcu był blisko. Gdy jednak zaburczało mu w brzuchu, zaśmiała się. Przyniosła mu jedzenie dość szybko, jednak była ostrożna. Przyniosła również sobie, mniejszą porcję. Usiadła naprzeciwko i przyglądała się, jak jej narzeczony zajada. Zarumieniła się, widząc, że naprawdę mu smakuje i przytaknęła głową na jego pytanie - cieszę się, że Ci smakuje - powiedziała i sama zabrała się do jedzenia.
Spojrzała na niego, gdy zadał pytanie - trochę posprzątałam, zrobiłam ciasteczka....potem byłam odwiedzić pana Keera. Pomogłam muwykąpać Schnee. Pamiętasz? Tego co był z panem Lusianem jak był z Klinice. Jest wieeelki - pokazała rękami jak bardzo ten mały, trzęsący się maluch urósł - potem pozwoliłam by Levi wziął jego i Cośka na wycieczkę. Dzieciak naprawdę uwielbia smoki - uśmiechnęła się czule - a potem... - zawahała się i wstała. Przyniosła list, który dostała od Księcia - potem przyszedł Kamerdyner Księcia Vaele.... i przekazał nam listy od niego. Po tym wróciłam do domu. Nakarmiłam zwierzaki, zrobiłam kolację i czekałam na ciebie - skróciła historię i spojrzała na niego, chcąc wiedzieć jak zareaguje na treść listu.
- A tobie jak minął dzień? - zapytała, gładząc go stopą po nodze. Była ciekawa co takiego porabiał w pracy.

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 10 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Kątem oka zauważył, jak Amber która właśnie weszła do domku zaopiekowała się kociakami. Na chwilę zawiesił wzrok na lisicy. Nie bardzo wiedział co ma o tym myśleć, bo zawsze pamiętał, że lisy były drapieżnikami. Z drugiej strony nigdy nie obserwował jak zachowuje się lis przy szczeniakach lub kociętach. O dzisiejszym wieczorze będzie bogatszy o nowe doświadczenie.
- Czyli nasz zwierzyniec powiększył się o kolejne maluchy. - zaśmiał się cicho. Nie miał nic przeciwko zwierzętom, o ile będą szczęśliwe. A wierzył, że będą bo Tulka zawsze zajmowała się nimi wkładając w opiekę całe serce.
Przygotowane przez dziewczynę curry zjadł ze smakiem, delektując się każdym kęsem. Nie przypominał sobie by kiedykolwiek jadł tak dobrego kurczaka. Fakt, był głodny ale potrafił docenić pyszne jedzenie a to które przygotowała Opętana było fantastyczne.
Spojrzał na nią badawczo kiedy wspomniała o znajomym rudzielcu. Ostatnimi czasy bywali ze sobą blisko. Pewnie gdyby nie wiedział o tym, że Keer ma już drugą połówkę, byłby zazdrosny.
Właściwie... Trochę był zazdrosny.
- Pamiętam. - powiedział kiwając głową - Czyli miałaś całkiem pracowity dzień. Nie przemęczałaś się zanadto, prawda? - dopytał kontrolnie.
To nie tak, że chciał ją wiecznie kontrolować. Zwyczajnie martwił się o jej zdrowie, bo wiedział, że była krucha. Przynajmniej w jego oczach. W chwilach gdy coś jej się działo, widział małą dziewczynkę z placu zabaw, z dnia kiedy się poznali.
Zmarszczył brwi i odstawił sztućce, gdy powiedziała o liście. Nie podobało mu się, że Upiorny Arystokrata wypisuje do Tulki. Już nawet nie chodziło o zwykłą zazdrość. Bane po prostu wiedział, że kontakty z nimi zawsze sprowadzały problemy.
Wyciągnął rękę i zabrał list. Szybko go przeczytał ale humor wcale mu się od tego nie poprawił. Czuł, że pomoc o której jest mowa niekoniecznie będzie polegać na zwykłym uzdrawianiu.
- Czemu nie napisał do mnie? Przecież mnie zna. - zastanowił się na głos lecz nie mogąc odnaleźć odpowiedzi, spojrzał na skrzydlatą. Przez chwilę milczał w zamyśleniu.
- Ufasz mu? - zapytał wprost. On nie ufał mu za cholerę, ale nie chciał by Julia czuła się ubezwłasnowolniona. Chciał, by sama decydowała o swoim losie. On, Bane, w razie czego stanie obok niej, nawet jeśli Tulka wpadnie w wir dworskich układów i polityki.
Oddał jej list. Skończył już jeść i czuł się zdecydowanie lepiej. Podziękował za pyszną kolację i uśmiechnął się do niej, czując jak dziewczyna zaczepia go pod stołem.
- Początkowo wszystko było w porządku. Dzień, jak codzień. - powiedział wzruszając ramionami - Ale potem... W czasie leczenia pacjentki skrzydło w której się znajdowaliśmy zostało zaatakowane. Nie wiem przez kogo i czemu, ale ściany obrosły ogromne róże. Wdarły się do środka. - starał się opowiadać powoli, żeby jej nie zdenerwować - Oplotły mnie i pacjentkę. Wydzielały dziwny zapach, niewiele pamiętam... - skrzywił się - Jan się ich pozbył. Spalił je ale przy okazji gabinet. Nie było innej opcji. Będzie trzeba przeprowadzić tam remont. - westchnął zrezygnowany - No i... Jest jeszcze coś. - mruknął szczerze zawstydzony - Ja... Pod wpływem narkotycznego zapachu pocałowałem pacjentkę.
Cisza jaka zapadła była okropna. Bane chciałby cofnąć czas, ale wiedział że to niemożliwe. Było mu straszliwie wstyd, że postąpił tak, jak postąpił ale teraz niewiele mógł już zrobić.
Na szczęście mimo ciszy Blaszka przesyłała burzę uczuć. A czasami nie potrzebne były żadne słowa, by zdradzić co czuje druga osoba.



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 10 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Uśmiechnęła się delikatnie - chyba będę musiała jednak dać malucha do klatki, skoro mamy teraz dwa koty - spojrzała na kwiat i pogładziła palcem delikatnie małą główkę.
Przytaknęła głową - uważałam, pan Keer też by nie pozwolił mi się przemęczać - nie chciała się przyznawać, że posprzątała mu trochę salon, lepiej, żeby o tym nie wiedział. Nie chciała słuchać kolejnych kazań, a Bane też lubił je wygłaszać - on...pożyczył mi też...taką opaskę na oczy, która podobno sprawia, że widać szkielet....może...może potem byśmy to wypróbowali i...sprawdziłbyś moją...rękę? - spojrzała na niego niepewnie, zawstydzona. Aż tak intymnie nie było nigdy....żeby aż oglądał jej szkielet, bez niczego? Aż przeszły ją ciarki na samą myśl. Pomasowała otuloną bandażem rękę.
Pokręciła głową - nie wiem czemu....może...dlatego, że za tobą nie przepada? - wiedziała, ze tak akurat na pewno jest - albo jakiś inny powód jest...zapytam go jak będzie okazja bo Alden nie chciał nic wyjaśnić - westchnęła.
Spojrzała na niego i przytaknęła głową - on jest...jak mój starszy brat.... nie ufam mu w pełni...ale wiem, że jeśli obieca mi bezpieczeństwo to tak będzie...to honorowy Upiorny - wyjaśniła i spojrzała ukochanemu prosto w oczy. Mógł zobaczyć i poczuć, że się bała. Musiała przejechać przez Pustkowia, żeby dostać się do zamku, a Pustkowiami nie miała zbyt dobrych skojarzeń....nie chciała tam jechać sama. Nie chciała też jechać z jakimiś żołnierzami, których nie znała. Nawet jeśli Aeron im ufał, to ona już nie. Chciałaby zabrać ze sobą swojego Cyrkowca....ale wiedziała, że to niemożliwe...
Wysłuchała go uważnie, gdy opowiadał o tym co się działo w pracy. Gdy opowiedział o dziwnych atakujących roślinach, otworzyła szeroko oczy i postawiła wysoko uszy, jednak, gdy tylko dopowiedział końcówkę, opuściła je, razem z głową. Wpatrywała się w stół.
Czy żałował? Spojrzała na niego. Patrząc na to co wysyłała Blaszka...tak.... Westchnęła - możesz mi przysiąc na wszystko, że zrobiłeś to TYLKO przez to, że pojawiła się ta dziwna roślina? - Spojrzała mu prosto w oczy. Była poważna. Mimo swojego wieku, umiała postawić na swoim. Bane należał do niej i nie miała zamiaru go nigdzie puścić!

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 10 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Spojrzał na małego ptaszka. Nie znał się zbytnio na faunie i florze Krainy Luster, lecz wydawało mu się, że wyglądające jak on maluchy nazywało się Avi. Jeśli tak, to Julia zdobyła zaufanie kolejnej magicznej bestii. Jak ona to robiła?
- Może nie będzie tak źle. - powiedział wzruszając ramionami - Nauczy się latać to będzie mu łatwiej zwiać. Ewentualnie kotki mogą mieszkać poza domem. Mogę zrobić im... budę? - ostatnie zabrzmiało głupio, ale Cyrkowiec nie wiedział co mógłby zaproponować.
Na informację, że Julia nie przemęczała się w towarzystwie Gawaina pokiwał głową z uznaniem. Nie chciał, by w takim stanie narażała się na przeciążenie. Nie chodziło o zadrapania, bo te przecież mogła uleczyć. Nauczony, że Opętana jest raczej słabego zdrowia, musiał i chciał o nią dbać, lecz nie mógł zamykać jej pod kloszem. Skrzydlata prawdopodobnie długo nie wytrzymałaby w zamknięciu, nawet jeśli dobrze by ją traktował. Może i bywał zazdrosny, lecz wiedział, że nie powinien przesadzać ani w jedną, ani w drugą stronę.
- Szkielet? - spojrzał na nią badawczo i przez chwilę nic nie mówił - Dobrze. Jeśli jednak okaże się, że to coś z kośćmi, obawiam się, że leczenie będzie trudne. Wykracza poza moją specjalizację... Ale coś poradzimy. Nie martwmy się na zapas. - dodał pocieszająco.
Temat Upiornego Arystokraty sprawił, że Bane poczuł się lekko zdenerwowany. Nie lubił rogaczy. Byli nadęci, przekonani o swojej zajebistości. Wydawało im się, że trzęsą całym światem lecz zapominali, że to właśnie ci gorsi tworzą ich świat.
Białowłosy pamiętał wizytę Aerona Vaele. Zachowywał się jak pan i władca, a w rzeczywistości skamlał o pomoc. Bardzo starał się nie pokazać, że coś go boli a jednak przyszedł z workiem złota i oczekiwał leczenia. Okej, tak powinno się to odbywać: zapłata = leczenie, ale przez cały czas leczenia Upiorny zachowywał się jak lepszy. Zajmował się nim Anomander, dostał najlepszy pokój. Nawet marionetkowy personel traktował go inaczej.
- Starszy brat? - zapytał unosząc jedną brew - Cóż, jeśli tak uważasz, to w porządku. Niemniej proszę cię, byś w jego towarzystwie uważała i w razie potrzeby ratowała się ucieczką. Ja nie ufam mu wcale. - dodał bez ogródek bo nie było potrzeby by krył się z poglądami na temat rogatego - Mam nadzieję, że kogoś przyśle po ciebie, żebyś nie musiała drałować do niego sama. Z tego co wiem mieszka dość daleko.
Blaszka była bardzo przydatnym artefaktem. To właśnie dzięki niej można było poczuć, co naprawdę czuje druga osoba i czasami samo to wystarczało za tysiąc słów. Bane poczuł od niej strach, zaraz później Julia mogła poczuć ogromny wstyd. Obiecywał jej wiele a jednak wystarczyła odrobina narkotyku by łamał obietnice. Ranił nawet wtedy, gdy tego nie chciał. Nawet wtedy, gdy nie był tego świadomy.
Spojrzał jej głęboko w oczy. Bursztyn z domieszką szarości w jednym. Przecież tak kochał te oczy. Mimo to, pytanie dziewczyny go zaskoczyło. Na tyle, by nie odpowiedział od razu. Niestety mogła to odebrać jako wahanie, jednak on wierzył, że Blaszka zdradzi jej jego podejście.
- Tak. - odpowiedział pewnym głosem - Nie ryzykowałbym utraty reputacji dla pohamowania chuci. Raz mi wystarczy, dostałem nauczkę. - zmarszczył brwi - No i... Nie mógłbym cię tak ranić. Nie gdy mówiłem, że pracuję nad sobą. Nie po tym, jak poprosiłem cię o to byś była przy mnie do końca mych dni. - dodał z żalem.
To co stało się w Klinice było niewątpliwie pewną próbą zarówno dla samego Bane'a jak i Tulki. Czy mimo jego wybryku, nadal będą układać swoje życie w szczęściu i miłości? Cyrkowiec bardzo w to wierzył, że nie miał odwagi po raz kolejny prosić o wybaczenie. Bał się, że tym razem go nie otrzyma.



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 10 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Uśmiechnęła się do niego - ale pamiętasz, że mamy też dwie Niechniurki, które umieją latać i zjadają również ptaki? - zapytała i pogładziła go po dłoni - coś się wymyśli, na razie on tylko je i śpi, więc nie trzeba się aż tak przejmować. A kotkami zajmie się Amber - dodała jeszcze spoglądając na lisicę, która zajęła się czyszczeniem kociąt. Maluchy uspokoiły się i ziewały, choć na pewno były głodne, będzie im musiała coś potem dać.
Przytaknęła głową na jego pytanie. Słysząc jednak dalszą wypowiedź, westchnęła - Bane...pamiętasz, że zostałam postrzelona prawda? - spojrzała mu prosto w oczy - nie możemy zrobić tutaj zdjęcia by sprawdzić czy wszystko jest w porządku, a mocy też nie można użyć...chciałam, żebyś po prostu sprawdził czy na pewno wszystko się dobrze goi....to chyba nie wykracza poza Twoje kompetencje, prawda? - raczej jako chirurg plastyczny powinien wiedzieć jak wygląda kość. Sam musiał je przestawiać i zmieniać, co prawda w innych częściach ciała ale jednak. Więc raczej powinien wiedzieć, czy coś co się goi tak powinno wyglądać, czy jednak doszło do jakiegoś przemieszczania czy innej niedobrej rzeczy.
- Wiem skarbie - powiedziała wzdychając - on.... - chyba musiała mu to w końcu powiedzieć - gdy uciekłam od ciebie....te kilka at temu, moi nauczyciele poprosili go by się mną zajął przez chwilę... mimo, że był to jego obowiązek i nie wyglądał na zadowolonego z tego, że musi zajmować się dzieckiem, spędził ze mną miło czas. Wziął mnie na lody, poszedł ze mną kupić odpowiednie książki, po czym zabrał mnie do swojej Rezydencji na Odwróconym Osiedlu. Wtedy nie był jeszcze Księciem. Spędziliśmy miło czas z jego służbą, nauczył mnie jeździć konno. To od niego dostałam Albę. To na niej uczyłam się jeździć. Zawsze potem mogłam na niego liczyć, naprawdę jest dla mnie jak starszy brat, mimo różnic jakie nas dzielą no i... - zawahała się - to jego Służba, jego kucharz, pokojówka i kamerdyner pomagali mi ogarniać ten dom, gdy go dostałam. Nie wiem czy on sam o tym wie, bo z tego co mówili przyszli z własnej inicjatywy, dlatego raczej nie mogę odmówić - dodała jeszcze, spoglądając na niego z nadzieją w oczach.
- I nie martw się, będę miała Kompas w razie czego no i zabiorę Leviathana, nawet potężny Książe Upiorny Arystokrata pobrudzi swoje spodnie, gdy stanie oko w oko z wielki, ziejącym ogniem Aureum - zachichotała na samą myśl i jakby na potwierdzenie można było usłyszeć potężne ziewnięcie smoka, z salonu. Julia uśmiechnęła się na to tylko, spoglądając w tamtą stronę.
Przełknęła ślinę - jeśli nie wyśle, to ja się tam nie zjawię - powiedziała wprost - mieszka w Lodowych Górach, które znajdują się za Kryształowym Pustkowiem. Nie pojadę tam sama, już nie. Nawet jeśli będzie ze mną Leviathan... ja...po prostu się boję....boję się tego miejsca i na pewno napomnę w liście z odpowiedzią, że mam nadzieję, że wyśle po mnie kogoś - westchnęła ciężko, przymykając oczy, starając się uspokoić. Pustkowia były naprawdę traumatycznym dla niej miejscem. Bała się go. Wiedziała, że w samym zamku, nawet jeśli znalazłby się tam ten sam Dachowiec, który jej to zrobił, to szybko by już go nie było, gdyby tylko Aeron się dowiedział co jej zrobił, jednak....na samym Pustkowiu, była bezbronna. Nie chciała by historia się powtórzyła.
Westchnęła ciężko i wstała. Była zmęczona nie miała siły by się kłócić. Musiała mu zaufać. Podeszła do niego i usiadła mu na kolanach. Pocałowała go mocno i długo po czym przytuliła się, wsłuchując w zbyt powolne bicie jego serca - chyba muszę szybko wracać do pracy, skoro beze mnie nie jesteś w stanie utrzymać się w ryzach nawet kilku dni po tym jak mi się oświadczyłeś - oznajmiła i przytuliła go mocniej. Pogładziła go po miejscu, gdzie wytatuowała mu swoją własną łapkę - Bane, jesteś mój i nie oddam cię już tak łatwo. Nie zapominaj o tym - powiedziała poważnie, nie odrywając ręki od jego piersi. Mógł poczuć jej miłość, ale również zazdrość. Nie chciała by ktokolwiek go dotykał inaczej niż jest to konieczne, patrząc na jego zawód. Ani by on dotykał kogokolwiek innego niż ona sama....

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 10 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
- Skąd go masz? - zapytał, patrząc w stronę ptaszka. Mogła mu powiedzieć wszystko: że znalazła, że sam przylazł, że dostała. Tak naprawdę niespecjalnie go to interesowało, ale obiecał, że się zmieni a zmiana oznaczała również ograniczenie chamstwa i podniesienie umiejętności społecznych. Chociaż był egocentrykiem, musiał od czasu do czasu wykazać zainteresowanie drugą osobą, żeby nie wyjść na buca. Uznał więc, że pytanie o ptaka będzie dobrym wstępem. Jak dotąd jeszcze nikt nie czytał mu w głowie, dlatego nikt nie mógł się dowiedzieć, że pytanie było zadane jedynie z grzeczności.
Kiedy zaczepiła go o sprawdzanie kości i zaznaczyła, że nie powinno wykraczać to poza jego kompetencje, spojrzał na nią uważnie. Tak zadane pytanie było odrobinę niegrzeczne, ale on nie zamierzał jej za to ganić. Zastanawiał się natomiast nad zmianą podejścia dziewczyny. Miał wrażenie, że i w niej zachodziła pewna zmiana, ale jeszcze nie wiedział czy na lepsze. Na pewno zdawała się być pewniejsza siebie i to było na plus, jednak jeśli nic się nie zmieni w temacie wpadania w tarapaty, takie zestawienie może być jeszcze bardziej niebezpieczne. Czym innym było ładować się w niej, czym innym ich szukać.
- Nie wykracza. - powiedział ostrożnie, nie spuszczając z niej badawczego spojrzenia czarno-zielonych oczu - Jak zjem to możemy się tym zająć. Jeśli tylko będziesz miała ochotę. - dodał, rezygnując z zaczepek, które cisnęły mu się na usta.
Wysłuchał jej słów o Upiornym z pozornym spokojem, bo im więcej mówiła, tym bardziej zazdrość w nim buzowała. A więc uciekła od niego by trafić pod skrzydła rogacza? Ależ wspaniałomyślny, łaskawy pan. Przyjął ją do siebie, zadbał o nią. Karmił wyposażał w książki, uczył. Przy nim z pewnością czuła się dobrze. Dawał jej wszystko, na co miała ochotę. Może nawet była traktowana jak księżniczka?
Czy doszło między nimi do czegoś więcej? Miała prawo odreagować po tym, jak doświadczyła przykrości ze strony Bane'a. Jak czuła się w obecności Księcia Krainy Luster? Jak dotykał Książę Krainy Luster? Jak... całował Książę Krainy Luster? I gdzie?
- Cieszę się zatem, że dobrze cię traktował. - powiedział - Oby niczego nie chciał w zamian. - dodał cicho.
Na chwilę wstał i odniósł naczynia. Od razu je umył, żeby nie stały w zlewie. Nie trwało to długo, lecz wystarczająco dużo czasu by uspokoił myśli. Był w domu, przy niej, zatem powinien cieszyć się spokojem i jej obecnością, a nie rozmyślać o tym, co robiła kiedyś. Nawet jeśli czegoś nigdy nie robiła.
Wrócił na krzesło najedzony i zadowolony. Chociaż perspektywa tego, że Julia będzie musiała jechać aż w Lodowe Góry była niepokojąca, postanowił jej zaufać. Według niego, mogła odmówić, nawet jeśli narażałoby ją to na gniew rogatego gogusia. Jeśli jednak ona uważała, że powinna spełnić swój obowiązek (ktokolwiek by go na nią nałożył), to pojedzie. Była już duża i samodzielna. Jedynym warunkiem był to, by ktoś po nią przyjechał.
- Jeśli nikt się nie zjawi, ja cię zawiozę. - powiedział odchylając się na oparcie. Będzie się to wiązało z wzięciem wolnego, ale nie martwił się tym teraz tak bardzo, jak bezpieczeństwem Tulki.
Rozmowa zeszła na ciężkie tematy. Bane wiedział, że rani ją wyznaniem, jednak obiecał również, że nie będzie jej okłamywał. Czasami nawet najgorsza prawda była lepsza od kłamstwa i właśnie tą zasadą Cyrkowiec zamierzał się kierować. Jego wybryk w Klinice nie był dokonany przy pełnej świadomości. Oczywiście białowłosy będzie się chciał dowiedzieć, kto stoi za atakiem róż, jednak zanim rozpocznie śledztwo, chciał po prostu odpocząć. A do pełnego odpoczynku potrzebował również czystego sumienia. Dlatego się przyznał, postanawiając, że weźmie konsekwencje na klatę.
Chociaż Julia zareagowała dziwnie spokojnie, siadając mu na kolana i wtulając się w niego i całując dowiodła, że wcale nie było jej to obojętne. Objął ją, zamykając na chwilę oczy, lecz zaraz po tym otworzył je i jedną dłonią złapał ją delikatnie za podbródek, kierując jej twarz w stronę swojej.
- Mówisz, że trzeba mnie kontrolować? - zapytał uśmiechając się złośliwie - Jestem dorosły a dzisiejszy wypadek spowodowany był narkotykami. Jeśli mi nie wierzysz, możesz zapytać Jana. Sprzątał po wszystkim i czuł dziwaczny zapach, który mnie otumanił. - dodał wzruszając ramionami, lecz nie puszczając jej brody - Jestem twój a ty moja. Również o tym nie zapominaj. - powiedział cicho po czym zaatakował ją pocałunkiem, który raczej nie miał wiele wspólnego z delikatnością.
Trwał długo, może nawet za długo, ale Bane nie miał zamiaru odpuszczać. Tutaj był u siebie, czuł się bezpiecznie i był spokojny, bo wszystko co ukochał miał obok. Trzymał Julię w objęciach i całował ją wygłodniale. Jeśli się nie opierała, w pewnej chwili dźwignął ją wstając i trzymając w ramionach w końcu oderwał usta.
- Zabieram cię teraz ze sobą. - powiedział - Nie ma sprzeciwów! - dodał z uśmiechem. Miał gdzieś czy protestowała. Przeniósł ją do sypialni, położył na łóżku po czym wspiął się i zawisł nad jej twarzą, przyszpilając ręce do materaca. Nie odezwał się jednak ani słowem a jedynie uśmiechał zagadkowo. Był ciekaw, co skrzydlata zrobi w następnej kolejności.



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 10 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
- Znalazłam go w krzakach obok domu pana Keera. Wyglądał na wystraszone i głodnego to go wzięłam....pan Keer pozwolił mi go na czas pobytu tam umieścić w klatce z kanarkami, a potem użyczył klatkę, żeby maluch był bezpieczny gdy nie ma mnie obok - wyjaśniła sytuację swojemu ukochanemu. Wiedziała, że to dodatkowe obowiązki, jednak ptaki dorastały dość szybko, a ona i tak była uwięziona teraz w domu. Nie chciała wybierać się nigdzie dalej, nawet z Leviathanem przy boku.
Widziała, że chyba trafiła w jakiś czuły punkt, zadając pytanie w taki sposób. Jednak chciała też tym pokazać, że nie będzie się wywijał swoimi umiejętnościami w sytuacji, gdy każdy kto przeszedł studia medyczne chyba powinien wiedzieć. Przecież to, że nie da się kości zaleczyć nie mogło byś spowodowane tym, że ma z nią jakiś problem. Było to coś związanego z magią. Inaczej każde leczenie by bolało a ich moce nie sprawiały przecież żadnego bólu, tylko dodawały trochę temperatury i tyle.
- Trzymam za słowo - powiedziała tylko i uśmiechnęła się delikatnie. Chciała się dowiedzieć czy wszystko w porządku. Odkąd zaczęła faktycznie żyć w tej krainie, nie musiała się martwić o żadne złamania, zwichnięcia czy skaleczenia. Teraz było inaczej. Musiała się wyleczyć sama, bez pomocy jakiejkolwiek magii co tylko jeszcze bardziej ją irytowało. Nie mogła zrobić nic i znów ktoś musiał się nią zajmować, a do tego nie mogła się ani trochę przyzwyczaić.
Położyła dłoń na jego dłoni i uśmiechnęła się do niego uroczo - Bane, on nawet nie zgadza się, żebym zrobiła dla niego coś za darmo. Na przykład w podzięce za to, że się mną wtedy zajął chciałam poszerzyć jego tatuaże za darmo, a i tak wróciłam do domu mieszkiem złotych monet. Nie martw się, nie mam zamiaru się wplątywać w nic związanego z polityką, ani zaciągać u niego długu. Założę się, że nawet za tę wizytę dostanę jakieś wynagrodzenie....i pewnie wrócę obładowana jedzeniem - zrobiła przerażoną minę na samą myśl - ale nie ma co o tym teraz myśleć.
Poczekała aż mężczyzna wróci z kuchni. Nie upierała się, że ona umyje. Była naprawdę zmęczona. Może nie tyle fizycznie co psychicznie. Jednak czy Bane zdawał sobie z tego sprawę. Czy zdawał sobie sprawę jak ważna to była dla niej decyzja? Nie chodziło o Ciernia... chodziło o trasę, jednak on skupił się tylko na tej jednej kwestii. Do kogo jedzie...
Otworzyła szeroko oczy, w nich Cyrkowiec mógł zobaczyć szczęście, zaraz jednak uciekła wzrokiem w bok i pokręciła głową - nie. Jak nie przyśle nikogo to nie jadę. To jemu zależy na tym bym przyjechała, to czemu mam mu się podawać na srebrnej tacy? Niech się sam postara - chętnie pojechała by ze swoim narzeczonym. Jednak naprawdę nie chciała też pokazywać, że jest na każde zawołanie Księcia. Nie chciała tam jechać, nie chciała jechać przez Kryształowe. Bała się. Bardzo się bała...miała też nadzieję, że nie wyśle jakiegoś obcego jej faceta zakutego w zbroję. Ech...sama nie wiedziała co ma robić - ale dziękuję, że to zaproponowałeś - dodała jeszcze, uśmiechając się do niego delikatnie.
Spojrzała mu prosto w oczy i uśmiechnęła się zadziornie - mówię, że za bardzo poluzowałam ci na początku smycz. Teraz trzeba ją porządnie skrócić - powiedziała i zacisnęła mocniej jego krawat po czym lekko za niego pociągnęła - Jan Sebastian nie umiej je utrzymać, to ja muszę to zrobić - wyszczerzyła się wrednie.
Już miała mu odpowiedzieć, ale w zamian sapnęła tylko zaskoczona. Chciała go odepchnąć ale szybko uległa, odpowiadając na pocałunki. Usta ją lekko piekły, ale kochała to uczucie. Uwielbiała jego pocałunki, tak unikatowe. Chciała tylko, by tylko ją nimi raczył, by nikt inny nie mógł ich już poczuć. Nie chciała go ponownie stracić.
- Eeej... - rzuciła tylko ale nie miała siły się wyrywać. Opadła na łóżko i spojrzała na niego cała zarumieniona. Dobrze wiedziała, czego Bane teraz od niej oczekuje. Ona jednak nie miała zamiaru tak szybko ulegać. Zrobiła smutną minkę - a więc tak to jest? - zapytała - jestem twoja...ale jak zabawka a nie partnerka? - pociągnęła nosem - obiecujesz i nie dotrzymujesz obietnicy. Najpierw karteczka rano....potem Klinika, a teraz zapominasz co obiecałeś kilkanaście minut po tym jak złożyłeś obietnicę? - uciekła wzrokiem w bok - myślałam, że jestem dla ciebie ważna, że chcesz bym szybko doszła do siebie, a wolisz mnie zaciągnąć do łóżka, zanim sprawdzisz czy na pewno wszystko ze mną dobrze? - zapytała lekko łamiącym się głosem i zerknęła na niego kątem oka. Złapie się? Czy się obrazi? Miała nadzieję, że jednak uda jej się na niego wpłynąć chociaż na tyle. Chciała dać mu małą nauczkę za to, że nie dotrzymał rano obietnicy i praktycznie od początku musiała być sama. Nienawidziła się budzić sama...w pustym łóżku, które właśnie traci ciepło ciała.

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 10 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Na wytłumaczenie pochodzenia Avi pokiwał jedynie głową. Nie miał zamiaru jej rozliczać, ani tym bardziej ganić za to, że postanowiła udzielić pomocy napotkanej istocie. Magiczne bestię bywały przydatne, sam Bane posiadał przecież jedną, jeśli nie liczyć Wredotka. W Klinice została druga, Alam, ale nim Cyrkowiec narazie się nie przejmował a już napewno nie uważał, że stwór należy do niego.
Choćby Julia tłumaczyła mu codziennie kim dla niej jest przystojny, bogaty książę Vaele, Bane i tak będzie zazdrosny. Czuł to. Chociaż wierzył, że Opętana nie robiła z nim nic, co mogłoby ujść za coś więcej niż przyjaźń, białowłosy miał swoje podejrzenia. Nie mógł mieć pretensji, bo sam do najwierniejszych nie należał. Cieszył się jednak, że teraz są razem i złożyli wiele obietnic, których on chciał dotrzymać. Przypominał mu o nich pierścionek podarowany dziewczynie i ten dom, w którym postanowili zamieszkać razem.
Zauważył, że perspektywa podróży wcale jej się nie podoba. Przez Blaszkę czuł jej wahanie z domieszką strachu. Nie chciał prawić jej morałów, dlatego też wiele uwag zachował dla siebie. Niemniej chciał okazać wsparcie, dlatego kiedy podziękowała za propozycję wspólnej jazdy w nieprzyjazne tereny gór, uśmiechnął się do niej i skinął jej głową.
Przyduszony i pociągnięty za krawat zmarszczył brwi i spojrzał jej w oczy. To co w nich zobaczył absolutnie go zachwyciło, dlatego już po sekundzie wyszczerzył się zaczepnie, jakby rzucał wyzwanie.
- A więc to tak. - wymruczał, niczym zadowolony kocur. Nie spodziewał się u niej takich zagrywek, ale coś mu mówiło, że jeszcze chwila a z niewinnej, skrzydlatej dziewczynki zrobi się zadziorna, niegrzeczna Opętana. Ta perspektywa bardzo mu się podobała.
Pocałunek był pełen żaru. Bane, chociaż nie zaciągnęła jego krawatu na tyle, by stracił dech, jedną ręką delikatnie go poluzował. Na takie zabawy przyjdzie jeszcze pora.
Gdy zaniósł ją na łóżko i położył na nim, ona mimo rumieńca wydawała się być niezbyt zadowolona z takiego obrotu wydarzeń. Już miał coś powiedzieć, wisząc nad nią z oczekiwaniem by przełamać ciszę, jednak to ona postanowiła odezwać się jako pierwsza.
I gdy tak słuchał jej słów, uśmiech spełzał mu z ust a w oczach pojawiało się niedowierzanie. Patrzył na nią szeroko otwartymi oczami, milcząc. Gdy skończyła jeszcze przez chwilę nad nią wisiał, cały zdrętwiały po czym uniósł się i przeszedł do siadu.
Najpierw spojrzał w bok, potem znowu na nią. Nie mógł uwierzyć, że ona odbiera jego starania w taki sposób. Czuł się z tym źle. Bardzo źle.
- Ja... - zaczął ochryple - To nie tak. - jeszcze bardziej zmarszczył brwi - Nie jestem dobry w okazywaniu uczuć, ale bardzo się staram. Pracuję nad sobą. - dodał a przez Blaszkę w stronę Julii wyciekł żal oraz złość, która nie była skierowana w jej stronę. Bane był zły na siebie.
- Nie jesteś moją zabawką. - powiedział nagle po chwili milczenia, zaciskając dłonie w pościeli - Sądziłem, że daję ci odczuć, że znaczysz dla mnie bardzo dużo. Widocznie jednak nie wychodzi mi to tak, jakbym chciał.
Mężczyzna zsunął się z łóżka i wstał, odwracając się do niej plecami. Było mu przykro. I był zmęczony. Może dlatego rozmowa zbaczała im dzisiaj na niezbyt miłe tory? Odechciało mu się zabaw, ale nie dlatego, że Julia go nie pociągała, bo było wręcz przeciwnie. Po prostu poczuł się nagle bardzo staro.
- Chyba muszę się przejść przed snem. - powiedział nagle, ale nie ruszył się z miejsca. Zupełnie jakby czekał na jej pozwolenie, albo... Albo by go zatrzymała.



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 10 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Czuła, że Bane jest zazdrosny, ale nie miała pojęcia co ma z tym zrobić. Nie chciała Cierniowi odmawiać całkowicie. Była ciekawa czemu poprosił akurat ją, czemu nie poprosił o wiele bardziej doświadczonego Cyrkowca, który dodatkowo był teraz w formie. Nie to co ona. Ona nie mogła nic. Nie wiedziała nawet czy da radę pomóc cokolwiek, ale chciała pomóc. Chciała spróbować. Potrzebowała udowodnić nie tylko przed innymi, ale przed samą sobą, że nie jest kaleką...że da radę pracować, chociażby pomagając w małych rzeczach. Nie chciała całymi dniami przesiadywać sama w domu. Czuła się wtedy tak, jakby była utrzymanką. Zajmowała się domem, zwierzakami, ale nie zarabiała. Nie oczekiwała przecież, że Bane wiecznie będzie jej płacił za nic. Była teraz na chorobowym, ale co z tego? Chciała jak najszybciej wracać do pracy, chociażby miała zajmować się tylko siedzeniem w papierach.
Sama się wyszczerzyła i poruszyła ogonem. Efekt ją wyraźnie zadowalał, sama mimo zmęczenia miała ochotę spędzić czasu z ukochanym, oczekiwała jednak, że sam też dotrzyma danego słowa.
Usiadła, gdy mężczyzna odwrócił się do niej tyłem. Westchnęła i przeklęła pod nosem w swoim rodzimym języku. Przesadziła.... ech....naprawdę muszą się poznać lepiej, by jakoś ze sobą żyć. Był starszym a strzelał fochy jak nastolatka. Masakra z nim.
Gdy powiedział, że idzie się przejść spięła się cała. Pióra napuszyły się mocno, tak samo jak jej włosy i futerko - znów uciekasz....znów zostawiasz mnie samą? Tak jak rano? - zapytała z żalem w głosie, wyciągając z kieszeni opaskę, którą dał jej Cień. Założyła ją sobie na oczy, w wyniku czego na łóżku klęczał teraz szkielet dziewczyny. Była zawstydzona i to bardzo. Nie wiedziała jak wygląda - chciałam tylko żebyś sprawdził jak przechodzi gojenie się. Nie chcę siedzieć sama w domu, nie chcę się budzić w pustym łóżku... nie chcę być ciężarem... - dodała jeszcze i czekała na jego reakcję, na to co powie. A może po prostu sobie wyjdzie i znów ją zostawi? Nie chciała niszczyć na stroju, ale chciała mu uświadomić, że jednak naprawdę przejmuje się swoim zdrowiem....mogła jednak użyć zupełnie innych słów.
Jeśli się odwrócił mógł zauważyć kilka śladów po starych złamaniach czy urazach, to jednak nie powinno go dziwić, skoro była taka ciapowata. Nie było śladu po złamaniu skrzydła, w końcu te zostały już usunięte, a nowe nie miały żadnych urazów jeszcze. Jednak to co powinno go interesować to ręka, z której nie tak dawno Jan Sebastian wyciągnął pocisk.
Czy jednak medyk zdawał sobie sprawę jak się czuła? Bała się, że nie będzie mogła już robić zastrzyków, że nie będzie mogła pomagać w pracy, że nie wróci do swojej pasji. Mogła rysować drugą ręką, jednak była tak przyzwyczajona do tego, że może używać obu, że trochę zniechęcało ją to od jakiegoś poważniejszego tworzenia, poza jakimiś bazgrołami. Nie chciała być dla niego ciężarem.

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 10 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Przez chwilę stał i patrzył przed siebie, odwrócony do niej tyłem. Nie zrozumiał słowa w obcym języku. Gdy odezwała się do niego w zrozumiałym, spojrzał na nią przez ramię. Przez chwilę nie potrafił jej zrozumieć, ale nie dlatego, że mówiła w innym języku. Po prostu pogubił się w emocjach, nie wiedział o co jej chodziło.
- Uciekam? - zapytał cicho a przez Blaszkę mimowolnie przeciekło zdziwienie ale i lekka irytacja. Dzisiejszego wieczoru emocje szalały i Bane czuł, że coś mu umyka, że nie tak to powinno wyglądać.
- Zostawiłem cię rano, bo musiałem iść do pracy. A najzwyczajniej w świecie nie chciałem cię budzić. - powiedział z chłodem w głosie, czując się przeładowanym i kompletnie zdezorientowanym.
Gdzieś nad swoją głową usłyszał odległy szept Zanisshi, który tylko wyczekiwał chwili, kiedy będzie mógł nasycić się nadmiarem uczuć i zabrać od swojego pana natrętne myśli. Jeszcze nie był ku temu czas, dlatego Cyrkowiec poruszył się nagle niespokojnie, drgnąwszy jakby dotknął go w rękę ktoś o wyjątkowo zimnych rękach. Białe włosy zafalowały i grzywą opadły na jedno oko.
Patrzył hardo na Julię. Próba charakterów. On był o wiele starszy od niej, ale wcale nie bardziej pewny siebie. Robił dobrą minę do złej gry, oszukiwał wszystkich i samego siebie, że jest panem swojego losu. A tymczasem był jak chorągiewka, powiewająca na wietrze.
I nagle jego oblicze złagodniało. Zamknął oczy i uśmiechnął się delikatnie. Tak wyglądał o wiele młodziej i przyjaźniej, ale co siedziało w jego głowie wiedział tylko on.
Podszedł do Skrzydlatej w momencie w którym wyjęła opaskę. Nie zdążył nic powiedzieć zanim ją założyła i już po chwili siedział przed nim szkielet. Widok ten podziałał jak kubeł zimnej wody i Bane znowu stał się chłodnym, kalkulującym medykiem. Pochylił się nad szkieletem i zaczął bez słowa oglądać każdą kość.
- Nie będziesz ciężarem, jeśli zaakceptujesz mnie takiego, jakim jestem. - powiedział cicho, muskając smukłymi palcami kość jej ramienia, tą która miała widoczny ślad po operacji Jana - Nie zmieniaj mnie na siłę. Nie naciskaj. Sam muszę do tego dojść. Sam muszę się zmienić, a stanie się to w moim tempie. - dodał nie patrząc jej w oczy - Mówiłem ci już, że mam problem z... Nigdy nie byłem z nikim w prawdziwym związku. Nie znam się na tym. Muszę się tego nauczyć, Julio. Nauczyć, że nie powinienem zostawiać cię samej bez słowa. Że nie powinienem tak po prostu wychodzić, zostawiając liściki. - uśmiechnął się lekko - Teraz już wiem, że nie tego chcesz. Dałaś mi dziś wskazówkę, jak nie powinienem postępować. - czarno-zielone oczy przeskakiwały po całym jej szkielecie, lecz mimo skupienia na pracy mężczyzna nie przerywał - Jedno wiem na pewno: Nie jesteś moją zabawką. I jeśli kiedykolwiek tak się poczujesz, wiedz że nie taka jest moja intencja. Daj mi wtedy sygnał, że nie tędy droga. Jeśli chcesz, możemy ustalić jakieś...hasło. Nie wiem. - zamilkł i przez dłuższą chwilę oglądał kości.
Nie podobało mu się to, co widział bo o ile skrzydła były w porządku, tak ręka wyglądała po prostu nie tak, jak powinna. Ale on, jako chirurg nie znał się na tym tak dobrze, jak Anomander. A gada aktualnie nie było w pobliżu, zatem niestety niewiele będzie się dało zrobić. Nie tutaj.
- Możesz zdjąć opaskę. Skończyłem. - powiedział odchodząc kilka kroków. Znowu zamilkł, tym razem zastanawiając się nad czymś przez dłuższą chwilę. Jak mógł jej pomóc?
- Obawiam się, że rękę będzie musiał zobaczyć ktoś bardziej doświadczony. - westchnął, ale niestety jego słowa nie niosły ze sobą żadnego rozwiązania.
I nagle w jego głowie zaświtał pomysł szalony na tyle, by mężczyzna zganił się za niego w myślach. Skrzywił się i szybko odepchnął od siebie ideę. Może i był skurwysynem, ale nie takim jak poprzedni Dyrektor Kliniki. Dlatego też to, co przyszło mu do głowy było niemożliwe do wykonania.
Nie będzie kolejnym, który odda bliską sobie osobę w łapy MORII.



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 10 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Westchnęła tylko. Ile razy ma mu powtarzać jedną rzecz, żeby ją zapamiętał. Gdyby minął tydzień, czy więcej, od momentu, gdy prosiła go by jej nie zostawiał. Ale jeden dzień? Naprawdę aż tak ciężko było to zapamiętać?
Klęczała na łóżku i słuchała go uważnie. Czuła się dziwnie, czuła się odsłonięta. Mimo, iż wiedziała, że przed nią stoi Bane, było trudno jej usiedzieć. Drżała lekko gdy dotkał jej kości, nie wydała jednak z siebie żadnego dźwięku. Chciała poczekać aż skończy. Analizowała jednak to co mówi. Chciała go poznać lepiej...ale czy on chciał lepiej poznać ją? Jakoś tego nie widziała...Ona miała być cierpliwa, ona miała się nauczyć, ona miała go zaakceptować, a co w drugą stronę? On mógł sobie robić co chce?
Zdjęła Maskę i wróciło jej ciało na swoje miejsce. Uciekła wzrokiem w bok, gdy powiedział, że powinien obejrzeć to specjalista - czyli pozostaje czekać aż samo się zagoi - skwitowała. Bo kogo znajdą? Nie miała zamiaru zaufać nikomu spoza Krainy, nikomu kto może być związany z tą przeklętą MORIĄ, nie chciała tak ryzykować. Na szczęście nie wiedziała, co chodzi medykowi o głowie. Wiedziała jednak, że w Krainie znajduje się może jedna osoba, która by jej pomogła i był nią pan Anomander. Nie wiedziała jednak gdzie może go znaleźć, a coś jej mówiło, że Bane nie byłby zadowolony z tego, że dziewczyna się z nim spotkała.
Schowała maskę do kieszeni - może jednak byłoby lepiej, jakbym nadal miała rękę w gipsie? Ryzyko byłoby mniejsze.... - westchnęła jakby do siebie, po czym przeniosła znów wzrok na białowłosego, który mógł poczuć smutek, który płynie przez Blaszkę od dziewczyny. Oraz jakiś dziwny brak nadziei na to, że jej się polepszy.
- A wracając... żartowałam z tą zabawką. Chciałam się podroczyć i też dać ci jakąś wskazówkę...skoro coś obiecujesz, dotrzymaj słowa - powiedziała z lekkim zawodem - prosiłam cię nie dalej jak wczoraj, byś nie zostawiał mi liścików....to nie z nimi się zaręczyłam.... - westchnęła ciężko i spojrzała mu prosto w oczy - wiesz czemu tego tak nie lubię? Czemu nie chcę być sama gdy się budzę? Nie wiedzieć, gdzie poszedłeś, póki go nie przeczytam? - zapytała poważnie, zaciskając palce na miejscu, z którego był wyciągnięty pocisk - ponieważ pierwszy raz gdy tak zrobiłeś był wtedy gdy myślałam, że będzie lepiej, gdy zrobiłam ci tatuaż, a ty i tak poszedłeś do tej suki - warknęła i przycisnęła skrzydła do swoich pleców - potem musiałam sama jechać do pacjenta, na swoją pierwszą wizytę domową, bez ciebie i sam doskonale pamiętasz, jak ta wizyta się skończyła - zacisnęła mocniej palce i skrzywiła się lekko - Bane...ja się po prostu boję, że to się znów stanie, że to co się dzieje teraz jest tylko okrutnym snem. Że obudzę się znów w tym pudle, otoczona psami oraz uzbrojonymi istotami. Gdy mnie obudzisz Ty, będę wiedzieć, że idziesz do pracy. Zawsze mogę wrócić do spania, ale będę miała świadomość, że nie zastanę znów karteczki, której nawet nie mogę życzyć miłego dnia. Że znów jedyny posiłek o ile...zjemy wspólnie, będzie dopiero wieczorem. Bane...tęsknię za tobą. Miałeś wziąć wolne, mieliśmy razem odpocząć, a i tak jedyny czas jaki ze sobą możemy spędzić to ta godzina czy dwie wieczorem, zanim zjemy i pójdziemy spać - nie chciała prawić mu morałów, ale skoro tak się upierał, że nigdy nie był w związku się musi nauczyć...to niech się do cholery uczy! A nie popełnia te same błędy w kółko i w kółko.
Naprawdę nie chciała psuć nastroju, jednak obecnie była na niego po prostu zła. Wiedziała, ż jest starszy, wiedziała, że nigdy nie był w związku, że trudno mu wyrazić emocje. Jednak...czy ona kiedykolwiek była w jakimś związku? Tym bardziej nie powinna go uczyć co ma robić....w kółko powtarzał, że jest starszy, ale poza prawieniem morałów nie pokazywał jej tego. Akurat w momencie, gdy najbardziej potrzebowała jego wsparcia. Gdy nie mogła nic.... a i tak była zdana tylko na siebie.
Mimo wszystko, wydawała się spokojna. Nie krzyczała na niego oraz nie płakała. Była po prostu zmęczona. Do tego jedyna nadzieja, jaką miała, że będzie mogła szybko wrócić do pracy, właśnie prysła. Pojedzie do Lodowych Gór, tak jak powiedziała, jednak potem czuła, że znów będzie skazana na zamknięcie w czterech ścianach ich małego domku.

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 10 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Atmosfera w domku uległa znacznej zmianie i każde z nich miał na to niestety duży wpływ. Zwierzęta gdzieś zniknęły, prawdopodobnie zajęte sobą lub żarciem. Może to i lepiej? Gdyby teraz zaczęły przeszkadzać, nie poprawiłoby to nastroju panującego w pokoju.
Bane starał się ją zrozumieć, jednak pokłady egocentryzmu jakie w sobie nosił były ogromne. Prosił o wyrozumiałość i czas, bo tylko o to mógł prosić. Od siebie dawał to samo. Nie złościł się na nią, nie ponaglał jej, słuchał tego co miała do powiedzenia i naprawdę starał się pracować nad sobą, ale jeszcze wiele dni i nocy minie, zanim stanie się empatycznym i godnym zaufania mężczyzną, czyli tym, który byłby dla niej idealny.
Czasami czuł, że do niej nie pasuje. Mieli odmienne spojrzenie na świat, bo inaczej szli przez życie. Cały świat zdawał się potwierdzać to, że nie powinni iść przez nie razem. To już nawet nie była kwestia wieku, chociaż ten stanowił istną przepaść. Białowłosy zagubił się w tym wszystkim i już sam nie wiedział, kim jest tak naprawdę. W jego własnym mniemaniu brakowało mu charakteru i tej ikry, którą miał kiedyś. Owszem, był kutasem jakich mało, uwielbiał traktować kobiety przedmiotowo a pieniądze rozpieprzał na prawo i lewo, wlewając w siebie zatrważające ilości alkoholu. Wstydził się przeszłości, lecz jednocześnie była ona jego podstawą. Znakiem rozpoznawczym.
Nigdy nie odpowiedział za swoje zbrodnie i to, że nadal chodził po tym świecie żywy było darem od losu i jedynie potwierdzało, że Kraina Luster jest miejscem w którym prawo jedynie widnieje na papierku. Albo i wcale. Bo kto miał go ścigać? Arcyksiążę? Upiorna Arystokracja? Przecież nieraz ratował im dupy.
Może więc uznali, że Cyrkowiec bardziej przydatny jest żywy, niż martwy? To by miało sens. Ale nie nadawało ani trochę więcej wartości jego zepsutemu bytowi. Już nawet sam Blackburn czuł się przegniły do cna i łapał na tym, że nie rozróżnia co jest dobrem, a co złem.
Wielu swoich czynów żałował. Wielu nie. Ale niezależnie od podejścia, nie lubił wracać do tego co było i analizować na nowo to, co zaszło.
Czuł się obecnie jak we śnie, który momentami wymykał się spod kontroli, a innymi momentami stawał się do bólu przewidywalny i nudny. Jak telenowela brazylijska. Ale... może tego potrzebował? Pewnej dozy stabilizacji, którą mógłby nazwać bezpieczeństwem?
Spojrzał na dziewczynę po tym, jak zdjęła maskę. W takiej wersji wyglądała o wiele lepiej, dlatego posłał jej lekki uśmiech na powitanie. Wiedział, że nastrój sprzed kilku chwil już nie wróci, ale nie miał zamiaru psuć go jeszcze bardziej.
- Możemy pomyśleć o gipsie. Gdyby nie ból, uleczyłbym ją mocą. Nie chcę jednak nakładać na ciebie jeszcze więcej cierpienia. - powiedział spokojnie - "Primum non nocere", czyli „Po pierwsze nie szkodzić”, jak mawiał Hipokrates. - dodał, chociaż nie sądził by dziewczyna wiedziała o czym jest mowa. Nie wymagał od niej znajomości łaciny. Nie wymagał nawet znajomości medycyny, bo tu, w tej dziwacznej krainie można było zostać tym, kim tylko się chciało. Bez papierków, bez dyplomów. Cóż za wygodne życie!
Smutek przesączający się przez Blaszkę był odczuwalny niemal tak silnie, jakby Bane sam go czuł. Przez chwilę patrzył na Julię uważnie, po czym szarpnął za krawat i rozsupłał go, odrzucając na bok.
Poruszyła naprawdę delikatny temat, do którego nie chciał wracać. Otrzymał już karę za swoje postępowanie i w swoim własnym mniemaniu jego wina została zmazana w momencie, w którym zmierzył się z nową rzeczywistością. Z jej smutkiem, ze złością ówczesnego Dyrektora Kliniki i z martwym spojrzeniem szkarłatnych oczu kuratora, oraz jego wkurwiającym, monotonnym głosem. Odpokutował, bowiem przyjął karę z pokorą i starał się zachowywać odpowiednio. Czy czyny wykonane pod wpływem narkotyku, który nie został zaaplikowany za jego zgodą również mają dołączać do listy przewinień? Czy powinien być za nie rozliczany?
Wysłuchał jej ze spokojem, mimo smutku i złości jaka buzowała przez łączący ich artefakt. Wszystko co czuła Julia stało się nagle jasne a komunikat łatwo przyswajalny. To były właśnie wskazówki, jakich chciał. Proste i szczere, dzięki którym będzie mógł wysnuć wnioski i na nich budować poprawę.
Patrząc na nią spod półprzymkniętych oczu, zbliżył się do niej i przykucnął przed nią, opierając dłonie na jej kolanach. Jeśli spojrzała mu w oczy, uśmiechnął się lekko, ale zarówno przez Blaszkę jak i uśmiech prześwitywał jego własny smutek.
- Nie zostawię cię już nigdy więcej. - powiedział cicho - Nigdy z własnej woli. Nie obudzisz się już sama. Nie będziesz sama. Daję słowo. - sięgnął po jej dłoń, przyciągnął do siebie i drugą pogładził pierścionek, który jej podarował. Długą chwilę milczał, lecz Blaszka zdradzała wszystko to, czego nie potrafił powiedzieć na głos.
On też za nią tęsknił, lecz był świadom swoich słabości i tego, że nie daje jej szczęścia. Jednocześnie był piekielnie samolubny, bo nie pozwalał jej wybrać kogoś innego. Świadomie wpędził ją w toksyczny związek i sączył jad poprzez usta, za każdym razem gdy coś powiedział, a już zwłaszcza gdy ją całował. Bardzo chciał wierzyć, że kiedyś się zmieni a uśmiech skrzydlatej stanie się na powrót wesoły, pełen życia.
Spojrzał na nią w górę. Nie zabrał rąk, nie przestał dotykać pierścionka. Muskał jej palce swoimi, powoli w swoistym tańcu. Cisza przedłużała się w nieskończoność a on czuł, że była to pewna próba. Co powinien zrobić w następnej chwili? Nie chciała głębszego dotyku. Nie chciała bliższego kontaktu. Zamierzał to uszanować. Jednocześnie nie mógł zostawić jej samej, bo nie chciała samotności. Nie mógł i nie chciał uciekać.
Uchylił lekko usta i podniósł się wyżej, jednocześnie napierając na nią by położyła się na łóżku. Ponownie nad nią zawisł. Na jego policzkach wykwitł charakterystyczny dla niego rumieniec, który niewiele miał wspólnego z czerwonością zwykłych, zdrowych rumieńców.
Pochylił się i zbliżył usta do jej lisiego ucha. Jego oddech owionął rude futro. On sam poczuł zapach jej włosów, zaciągnął się nim dyskretnie. Nie chciał by odebrała jego poczynań, jako czynów napaleńca. Nie chodziło tutaj o obcowanie cielesne, a już na pewno nie o takie, jakich doświadczał w przeszłości.
- Jak mam udowodnić, że jesteś dla mnie najważniejsza? - zapytał szeptem - Co zrobić, byś była pewna? Powiedz tylko słowo. - dodał, zanurzając nos w kosmykach, trącając jego końcem nasadę lisiego ucha. Dotąd niezbyt przepadał za dotykaniem jej zwierzęcych elementów, lecz przebywanie z nią pozwalało mu przyzwyczaić się do nich i je zaakceptować. Były częścią dziewczyny, która lata temu poruszyła jego zgniłe serce i wlała w nie uczucie.
Zamknął oczy i zsunął się niżej, moszcząc głowę na jej piersi. Policzkiem oparł się o klatkę piersiową i słyszał bicie jej serca. Przyległ do niej całym ciałem, przygniatając ją swoim ciężarem. Oczywiście jeśli chciała, mogła go z siebie zrzucić, on jednak z całego serca pragnął, by tego nie robiła. Nie wiedział co mógłby zrobić więcej, bez narzucania swojej woli. Dlatego wsłuchał się w bicie z zamkniętymi oczami. Łapy trzymał przy sobie.
- Cały jestem twój. - powiedział cicho - Powiedz, czego pragniesz a jak postaram się to spełnić. Żebyś była szczęśliwa. Żebyś wreszcie była szczęśliwa.



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 10 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Gdy odsłoniła oczy i spotkała jego spojrzenie oraz delikatny uśmiecha, sama się uśmiechnęła, jednak nie było w tym ani grama wesołości. Był to naprawdę smutny uśmiech. Nie czuła się dobrze. Brakowało jej tego komfortu psychicznego. Nie chciała być ciężarem, nie chciała też zostać kaleką. Bała się tego co będzie.
Przytaknęła głową - tak chyba będzie najlepiej.... - westchnęła ciężko, opuszczając uszy po bokach głowy i uciekając wzrokiem gdzieś w bok. Było widać, że jej się to nie podoba. Jednak tak będzie bezpieczniej, w szczególności patrząc na jej pecha. Będzie jej na pewno o wiele trudniej, poradzić sobie z codziennością, gdy ręki praktycznie nie będzie mogła używać. Ech...dodatkowo będzie musiała z nim jechać na zamek. Czy to na pewno był dobry pomysł?
Klęczała na łóżku. Otuliła się swoim puchatym ogonem. Nie płakała. Starała się nie płakać już tyle...o to ją prosił. Spojrzała na niego, gdy położył dłonie na jej kolanach - nie składaj obietnic, których nie będziesz umiał dotrzymać - powiedziała cicho. Już obiecywał kilka rzeczy, a i tak dalej robił to czego miał nie robić. To nie tak, że nie widziała jak się stara. Widziała. Jednak były też inne rzeczy, na które nie zwracał uwagi. Sama była młoda i popełniała błędy. Pewnie będzie lepiej jak będzie starsza, ale i tak musiała dodać swoje.
Położyła się na łóżku. Nie opierała się - po prostu bądź...dla mnie...ze mną. Ja też muszę się wiele nauczyć - powiedziała wprost. Zamknęła oczy, a jej oddech lekko przyspieszył, gdy poczuł jego ciepły oddech przy swoim uchu. Spojrzała na niego spod przymkniętych powiek. Zaczęła go głaskać po jasnych włosach. Przeczesywała je palcami, gdy tak na niej leżał. Zawahała się jednak, gdy powiedział, że chce, żeby w końcu była szczęśliwa. Czy zdawał sobie jednak sprawę jak wiele rzeczy się na to składa? Nie będzie w pełni szczęśliwa, póki znów nie będzie mogła latać, gdy nie będzie musiała się martwić samym wyjściem z domu.
Podniosła delikatnie jego głowę i spojrzała mu w oczy - pragnę ciebie, na razie skupmy się na tym, reszta przyjdzie z czasem - uśmiechnęła się delikatnie i pochyliła całując go. W tym pocałunku mój jednak wyczuć nie tylko smutek i tęsknotę, ale również żar.
Zmusiła go, żeby się podniósł i sama przeniosła się do siadu. Nie odrywała od niego ust. Tęskniła za nim. Bardzo. I to nie tak, ze nie chciała by ją dotykał, chciała by najpierw sprawdził, dotrzymał słowa, a nie od razu brał się do tych przyjemniejszych rzeczy.
Nie przerywając pocałunku, zaczęła powoli rozpinać jego koszulę, odsłaniając jego wyćwiczone ciało. Chciała go poczuć jak najbliżej. Zmieniła się, to było pewne. Nie była już tak niepewna w tych sprawach. Chciała tego. Tylko z nim, tylko dla niego mogła taka być. Tylko przy nim, przy nikim innym - nie myśmy o tym co było czy co będzie. Skupmy się na tym co jest teraz - wymruczała, zarumieniona mocno, kładąc jego dłonie na swojej tali, zapraszając go w ten sposób do czegoś więcej niż same pocałunki.

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 10 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Gips wcale nie był złym pomysłem. Z pewnością będzie dziewczynie przeszkadzał, ale obecnie był jedynym sposobem, aby nawet przypadkiem nie uszkodziła ręki jeszcze bardziej. Gojenie nie nastąpi szybko, bo niestety nie mogli użyć swoich mocy. Bane'a zastanawiał ból który odczuwała, lecz nie istniało inne wytłumaczenie poza czymś co można było nazwać klątwą. Nie był magiem i nie znał żadnego, który mógłby powiedzieć mu coś więcej. Jedno było pewne - Julia przeszła naprawdę wiele i pozostała jej po tym pamiątka w postaci cierpienia.
Jej prośba aż ociekała smutkiem. Cyrkowiec był nieco zaskoczony takim użyciem słów, lecz żal dziewczyny był zbyt mocny by zignorował jej słowa. Miał nie składać obietnic, których może nie dotrzymać. Czy tak będzie lepiej? Obawiał się, że skrzydlata może być początkowo usatysfakcjonowana, lecz z czasem może zacząć jej to przeszkadzać.
Wiedział czym są obietnice bez możliwości dotrzymania. Był lekarzem. Wiele razy obiecywał, że wszystko będzie dobrze. A gdy okazywało się inaczej, okłamywał świat i samego siebie, że ostateczny wynik był zasługą losu, bo przecież on zrobił wszystko co było w jego mocy.
Pokiwał głową gdy przyznała, że i ona potrzebuje czasu. Był egocentrykiem, ale jeśli dawała mu tak jasny sygnał, musiał go wziąć pod uwagę. Może takie ciężkie rozmowy były im potrzebne, by się lepiej poznać? Przebywanie z osobą latami wcale nie oznacza, że zna się ją na wylot. Było jeszcze wiele kwestii nieodkrytych, które potrafiły zaskoczyć zarówno Opętaną jak i jego samego.
Zamruczał jak zadowolony kocur, kiedy poczuł jej dłonie we włosach. Lubił gdy go głaskała i pozwalał jej na to, bo czuł się bezpiecznie. Wiedział, że Julia nie zrobi mu krzywdy. Nigdy nie zrobiła. To on ją krzywdził.
Pewnie gdyby dalej leżeli w bezruchu, mężczyzna w końcu by zasnął, zmęczony całym dniem sensacji. Zachowanie Tulki zmieniło się jednak a gdy go pocałowała, poczuł od niej samej oraz z Blaszki, że dziewczyna nabrała śmiałości. Żar, tak mocno wyczuwalny w pocałunku, zaskoczył go i Bane poddał się lekkiemu pchnięciu, przechodząc do siadu.
Nie przerywała pocałunku a on starał się odpowiadać, lecz robił to zachowawczo, ciekaw do czego posunie się skrzydlata. Stęsknił się, to napewno. Dopiero co się zaręczyli więc prawem zaręczonych, lgnęli do siebie jak tylko nadarzyła się okazja. A teraz była okazja. Byli razem, sami w domku. Czy można wuymarzyc sobie lepsze okoliczności?
Gdy zaczęła rozpinać mu koszulę, poczuł jak skacze mu ciśnienie. W głowie zaczęło mu się kręcić od emocji a serce łomotało, zdradzając ekscytację. W dalszym ciągu był to rytm wolniejszy od bicia serca normalnego człowieka, ale przecież Julia go znała i mogła usłyszeć kiedy serce bije w przyspieszonym rytmie.
Uśmiechnął się i kiedy dziewczyna oderwała od niego usta, on niczym spragniony łapiący się butelki z wodą, drgnął w jej stronę, mając nadzieję że w ten sposób przedłuży pocałunek.
Jej słowa sprawiły, że na twarzy Bane'a pojawił się mrok. Uśmiech satysfakcji. Błysk pożądania.
Zmieniła się, oj zmieniła. Podobała mu się ta zmiana.
Położył ręce na jej talii, pokierowany jej dłońmi i od razu przesunął je w górę, pod koszulką. Nie miała górnej części bielizny. To tylko wzmogło chęć na więcej i więcej.
Pociągnął ją i usadowił na sobie okrakiem. W krótkich spodenkach mogła poczuć charakterystyczne wybrzuszenie. Cóż, Cyrkowiec nie mógł już kłamać, że myśli o czymś niezwiązanym z ukochaną.
Uniósł się lekko na łokciach i zbliżył usta do jej ust, lecz nie złożył na wargach pocałunku. Zmrużył oczy i spojrzał w jej oczy, spod półprzymkniętych powiek.
- Dziś ty jesteś panią swojej przyjemności, Julio. - wyszeptał, owiewając gorącym oddechem jej usta - A ja będę grzeczny. Spełnię każde twoje życzenie. - uniósł lekko biodra, napierając na jej wrażliwe miejsca - Dziś ty decydujesz co robimy, a co nie. Daj się ponieść, kochanie. Potrzebujesz tego, uwierz mi.
Chciał jej w ten sposób powiedzieć, że czasami aby wyrzucić z siebie negatywne emocje, trzeba zaszaleć. Co jak co, on wiedział czym jest szaleństwo, zwłaszcza w łóżku. Miał nadzieję, że jej nie onieśmieli.
Wsunął rękę pod jej bluzeczkę i objął palcami jedną pierś. Pogłębił uśmiech lecz zamarł w bezruchu, czekając na jej sygnał. Bardzo chciał, by dzisiaj to ona pokazała mu, że umie wyrazić to, czego pragnie.
Rozluźnienie przyda im się obojgu.



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 10 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Uśmiechnęła się, gdy mężczyzna zamruczał zadowolony. Wiedziała, że lubi te swoistą pieszczotę. Ją to też uspokajało i relaksowało. Miał miękkie i gęste włosy, więc chętnie mu je przeczesywała.
Zmieniła się, chciała więcej, była już pewniejsza, ale nadal daleko jej było do pannic, które pchaly się medykowi do łóżka, kiedy tylko miały taka okazję. Poza tym. Ona w przeciwieństwie do większości z nich była wierna. Nie miała zamiaru nikomu innemu pozwolić na takie sytuacje. Tylko Bane mógł ją taka zobaczyć, tylko on mógł jej tak dotykać, robić z nią takie rzeczy.
Zarumieniła się mocno i westchnela, gdy przejechał dłońmi po jej bokach. Przeszedł ją przyjemny dreszcz, a futerko i piórka lekko się napuszyły.
Widziała jego minę i to trochę ja speszylo ale starała się tego po sobie nie pokazać. Patdzyl na nią. Tylko na nią i tak miało zostać. Nikogo innego nie potrzebował i miała nadzieję, że lekarz szybko się tego nauczy. Chciała go tylko dla siebie, jednak wiedziała, że tego nie osiągnie. W końcu był lekarzem, pracował z ludźmi. Oglądał i dotykał inne kobiety by je zbadać i wyleczyć. Wiedziała o tym i nie miała zamiaru mu robić z tego jakiś wyrzutów, przynajmniej do póki się jakaś nie zai teresuje bardziej, albo jak to miało miejsce teraz - nie posunie się z kimś za daleko. Rozumiała, że nie robił tego z własnej woli, dlatego postanowiła, że nie będzie zbyt surowa, jednak nie mogła tego pozostawić samemu sobie. Musiała jakoś mu pokazać, że takie sytuacje wcale nie są jej obojętne.
Oddychała głębiej, słysząc jego cichy głos. Ogon lekko poruszał się na boki. Przeknrla ślinę i spojrzała mu prosto w oczy. Uśmiechnęła się uroczo, niewinnie - o nie mój drogi, nie ma tak łatwo - wymruczała i przeczesała mu włosy na skroni - dziś musisz sobie zapracować na łóżeczko - powiedziała, nachylając się do jego ucha i owiewając je swoim ciepłym oddechem, ledwo co muskając je ustami - nadal ci w pełni nie wybaczyłam za twój wybryk - dodała poważniej, niższym głosem. Przejechała paznokciem od jego jabłka Adama w dół, drażniąc jego szara skórę - nie chce dziś grzecznego chłopca. Mam chrapkę na niegrzecznego kochanka - serce waliło jej jak szalone. Bane na pewno to słyszał, w końcu miał o wiele bardziej wyczulony słuch niż normalni ludzie. Naparła na niego i poprawiła się, lekko go drażniąc. Czuła doskonale, że jest gotowy, że jest chętny na zabawy. Sam mógł zobaczyć że mimo jej słów, nadal była zawstydzona. W końcu robili to tylko dwa razy. Jednak wyraźnie się już do niego przekonała i nie uciekała od zblizeń - zapracuj na moje wybaczenie, pokaż, że Twoje przechwalki nie były bezzasadne - dodała jeszcze i przygryzła mu dość mocno płatek ucha. Oczywiście uważając, by nie przegryź jego skóry - jestem cała twoja - dodała jeszcze, pozbywając się swojej górnej warstwy garderoby.

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 10 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Choćby chciał, nie byłby w stanie ukryć zaskoczenia. Czuł, że Julia się zmieniła, że wydoroślała ale dotąd sądził, że nadal jest po prostu niedoświadczoną, niepewną dziewczyną, która sama nie wie na co może sobie pozwolić. Próbował wprowadzać ją w świat dorosłych w pełnym tego słowa znaczeniu, ale wiedział, że nie na wszystko skrzydlata jest w stanie się zgodzić. Wiele razy wychodziło, że Bane lubi zbyt ostre gierki na które Opętana nie ma ochoty. Brakowało jej odwagi a kompleksy skutecznie odbierały jej chęć na próbowanie nowego. Niepotrzebnie, bo przecież uwielbiał w niej wszystko. Już nawet do zwierzęcych elementów zdołał się przekonać, choć pewnie minie jeszcze trochę czasu zanim uzna je za ładne czy seksownie. Jego fetysze były nieco inne.
Patrzył na nią z dołu, wypychając ku górze biodra zdradzające gotowość. Nie odzywał się, postanawiając wysłuchać co ona ma do powiedzenia. A miała dużo i jednocześnie miało, lecz wystarczająco by zrozumiał, że ma przed sobą nie przestraszoną dziewczyneczkę, a kobietę chętną na eksperymenty. Szeptała seksownie, uwodziła go słowami, spojrzeniem i zapachem. Czuł go i był on najpiękniejszym zapachem świata. Czystym ciałem, które niecierpliwie dawało sygnał, że czas na zbliżenie.
Uniósł się na łokciach i zbliżył jej twarz do swojej. Ich nosy prawie się zetknęły, ale on nie pocałował jej a jedynie się uśmiechnął. Lubieżnie.
- Zatem ustalmy coś, najsłodsza. - wymruczał - Hasło bezpieczeństwa, bo jeśli mam być niegrzecznym kochankiem, zamierzam dać ci całego siebie takiego, jakim jestem. Muszę być jednak pewien, że ty chcesz tego samego co ja i że nie robię ci krzywdy. - zmrużył lekko oczy, patrząc w jej dwukolorowe tęczówki - "Wilcza jagoda". To będzie hasło. Jeśli przestanie ci się podobać, wypowiedź je.
Nie czekając na jej reakcję, zaatakował jej usta, zamykając ją w objęciach i dociskając jej biodra do swoich. Całował dziko i z pasją, ale nie trwało to długo. Już po chwili szarpnął ją i zmienili się miejscami tak, że on znalazł się na górze. Pozbyła się już bluzeczki, zatem miał pełen dostęp do jej atutów.
Zajął się jej wrażliwymi, odsłoniętymi częściami ciała, wsuwając rękę w spodenki i muskając ją palcami przez materiał. Jak na siebie, był naprawdę delikatny, mimo iż zdecydował się ją lekko podgryzać.
Jeśli nie protestowała, zszedł z ustami niżej, przez brzuch lekko skubiąc skórę. Gdy dotarł pod pępek, uniósł się i uśmiechnął do niej zadziornie a w jego oczach pojawił się mroczny błysk. Blaszka przesłała ogromnie silną fale pożądania.
- No to zaczynamy. - mruknął, oblizując usta po czym dosłownie zdarł z niej dolne części ubioru. Nieco brutalnie rozszerzył jej nogi i opadł między nie, dobierając się do niej z całą mocą, na jaką było go stać.



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 10 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Słuchała go uważnie, jednak gdy usłyszała o haśle bezpieczeństwa, otworzyła szerzej oczy. O czym on mówił? Jakie hasło bezpieczeństwa? Nie rozumiała o co chodzi, w końcu skąd miała wiedzieć o takich rzeczach? Jej porywacz w końcu jej o tym nie mówił, a potem nawet nie miała okazji by się czymś takim zainteresować.
Wilcza jagoda? Nie zdążyła jednak zadać pytania, gdyż jej ukochany już zabrał się do roboty.
Zaskoczyła ją tą nagłością, przez co początkowo się spięła, ale szybko zaczęła mu odpowiadać. Nie chciała dominować, jednak nie miała zamiaru być bierna ani leżeć jak jakaś kłoda. Nie ma takiej opcji! Już nigdy więcej!
Podgryzanie działało na nią i to bardzo. Nie trwało długo, aż jej głos zaczął rozbrzmiewać w całym domku. Całe szczęście, nie mieli bliskich sąsiadów, ani też nie mieszkali w budynku, w którym jest mieszka więcej osób. Byli sami, zwierzaki się nie liczyły, nie pod tym względem. Nie musieli się hamować, nie musieli się pilnować. Nikt nie będzie ich oceniał.
Przechodziły ją mocne dreszcze, a gdy skubał jej skórę coraz niżej i niżej, zaczynała śmiesznie odskakiwać za każdym razem, gdy lekko ją przyszczypywał zębami.
Gdy ponownie się odezwał, była już zdyszana. Zarumieniona mocno, wygięła się, gdy nagle mężczyzna pozbawił ją spodenek. Spojrzała na niego jednak zaraz zamknęła oczy, a jego imię wybrzmiało w domku. Wplotła palce w jego białe włosy i zacisnęła na nich palce.
Sam mógł się przekonać, że była gotowa, witała go wilgocią, której na pewno pragnął. W końcu kto tego nie pragnął, gdy zabierał się do zbliżenia z ukochaną osobą?
Doskonale czuła jego pożądanie, nie tylko przez Blaszkę ale też to, które wysyłał sam Cyrkowiec. Jednak ona nie była mu w tym dłużna. Sama go chciała, chciała to zrobić. Nie zmuszała się. Pragnęła go jak nikogo innego.

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 10 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Nie dał jej czasu na przemyślenia, protesty czy dodatkowe pytania. Prawdopodobnie pierwszy raz spotykała się z czymś takim jak hasło bezpieczeństwa, jednak Bane celowo wybrał słowa których nie używa się na codzień zbyt często. Sam jak dotąd słyszał o takich praktykach jedynie w opowieściach bo gdy przychodziło co do czego, w dupie miał jakieś hasła. Liczyło się jego zaspokojenie, nawet kosztem paru łez partnerki.
Zabrał się za Julię jak wygłodzony pies za szynkę. Pożerał ją, dosłownie spijając całe jej pożądanie, pomrukując z zadowoleniem. Przyjmował jej gotowość, wsłuchiwał się w jej głos. Jej zapach był bardzo intensywny i działał pobudzająco, jednak Bane nie pozbył się spodni. Jeszcze nie pora. Teraz zajmował się swoją narzeczoną i liczyła się tylko jej przyjemność.
Podkręcał tempo by po chwili odpuścić i w akompaniamencie jej westchnień, całować powoli i z uwagą, niemal metodycznie. Bardzo, bardzo dokładnie. Każdy cal jej ciała był wyjątkowy, jednak było takie jedno malutkie miejsce którym zajmował się z wyjątkową czcią. To właśnie to miejsce już po chwili uwagi sprowadzało skurcze, na które on był gotów o których wyczekiwał. Gdy nadeszły a dziewczyna wplotła dłonie w jego białe włosy, zamruczał z satysfakcją, starając się posłać rezonans swojego głosu prosto do jej wnętrza. Do serca.
Jej głośny jęk połączony z wypowiedzeniem jego imienia oraz spięciem całego ciała potwierdził to, na co Cyrkowiec liczył. Nie zamierzał jednak na tym poprzestać.
- Jeden. - powiedział cicho, unosząc się i patrząc na nią z góry. Wyglądała bosko. Zarumieniona, nieco zawstydzona a jednak gotowa na więcej.
Poprawił się i położył obok niej, układając głowę na wysokości jej klatki piersiowej. Z uśmiechem na ustach odnalazł to, co wrażliwe i zaczął całować, przygryzając co chwilę rozpaloną skórę. Smukłe palce chirurga odnalazły drogę i już po chwili badały najgłębsze zakamarki, niedostępne dla nikogo innego. Zwiększał tempo i poziom pikanterii, pozwalając sobie na odrobinę brutalności względem Julii. Podszczypywał, mocno napierał, ale i pozostawał czujny w razie wypowiedzenia słów bezpieczeństwa. Naprawdę miał zamiar w razie czego zwolnić a jeśli będzie trzeba nawet i przestać. Narazie jednak skrzydlata przyjmowała jego zabiegi i cudownie na nie reagowała, co tylko nakręcało go jeszcze bardziej.
Poprawił się na łóżku i wspiął nieco wyżej, ustami odnajdując jej opuszczone ku dołowi, lisie ucho. Palce pozostawały bezlitosne a jej jęki i odpowiedzi ciała świadczyły o tym, że zbliża się kolejny finał.
- Powiedz to, skarbie. - szepnął - Czego pragniesz, hmm? Jestem cały twój, ale muszę to usłyszeć. Co mam zrobić w następnej kolejności?
Miał naprawdę sprawne palce. Zębami chwycił końcówkę jej ucha, nie mocno ale na tyle by to poczuła. Czekał, ale nie przerywał tańca w jej wnętrzu, wychodząc na przeciw charakterystycznemu pulsowaniu.
Nie potrzebowali muzyki, bowiem oni sami stali się właśnie instrumentami, wygrywającymi utwory pełne pożądania, namiętności i czającego się za nimi mroku. Wygrywali własną pieśń miłości.



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Sponsored content

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach