Domek Skrzydlatego Liska

Bane
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 12 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Zamruczał i trącił nosem jej szczękę. Nie do końca podobało mu się twierdzenie, że jest dzieckiem, ale postanowił się nie kłócić. Wystarczyło mu już sporów na dziś. Może nawet na kilka następnych dni. Skorzystał więc z bliskości dziewczyny i przytulił ją jeszcze, przesuwając dłońmi po jej talii.
Wiedział, że nie o takim wymęczeniu mówiła, jakie on miał na myśli. Miał swoje potrzeby, jednak wiedział, że nie może narzucać swojego stylu życia drugiej osobie. Tempo jakim on żył niekoniecznie było dobre dla Julii.
Cieszył się, że zjadła jakiekolwiek śniadanie. Postanowił, że on zajmie się obiadem. Co prawda jego umiejętności kulinarne sprowadzały się do zrobienia jajecznicy i posmarowania chleba masłem, ale może jak w czasie pracy pomyśli nad daniem to uda mu się zrobić coś jadalnego? Tak, zrobienie obiadu było dobrym pomysłem.
Nie stroił się, bo nie było sensu. Wiedział, że nie spoci i będzie musiał zaliczyć jeszcze prysznic przed ewentualnym piknikiem. Jeśli nie dla bezpieczeństwa Julii i koni to dla własnego komfortu, bo co jak co, ale śmierdzieć nienawidził. A węch miał raczej czuły, jeśli chodziło o zapachy ludzkiego ciała.
Idąc z nią za rękę uśmiechał się pogodnie. Nie spodziewał się, że coś tak prostego poprawi mu humor. Zanisshi zabrał mu cześć emocji, lecz przy okazji sprawił, że odczuwanie świeżych było jakby łatwiejsze. Obecność Opętanej bardziej go cieszyła, podobnie otoczenie. Zwracał uwagę na krajobraz, lecz dzisiaj otoczenie domku wydało mu się jakby ładniejsze.
Stajnia była odpowiednio duża by pomieścić dwa konie. Bane dotychczas nie zawracał sobie głowy zwierzętami, bo uznał, że i tak należą co dziewczyny. Nie chciał wpierdzielać się tam, gdzie go nie proszono.
Zwierzaki wyczuły, że ich właściciele zostają dziś na miejscu i gdy tylko zauważyły, że idą do stajni, wystrzeliły z domku za nimi. Momentalnie zaczęły ganiać się po podwórku. Amber stała z kociętami, które wydawały się przestraszone otoczeniem, Kropka i Wredotek bawiły się w berka w powietrzu. Reszta zwierzyńca (Cyrkowiec już sam nie wiedział jakie zwierzęta jeszcze mają) gdzieś zniknęła, łącznie z Kazamem.
Gdy białowłosy wszedł do budynku uderzyła go od razu woń końskiego potu i innych wydzielin. Nie znał się na rzeczy, ale faktycznie rumaki chyba wymagały wymiany podłoża. Podszedł do jednego z boksu lecz widząc wielki koński łeb i ustawione do tyłu uszy, cofnął się na bezpieczną odległość. Nie oczekiwał, że konie go polubią. A przynajmniej nie od razu. Pachniał jak choroba i z tym się kojarzył a zwierzęta były bardzo wyczulone.
Dopiero gdy zawiesił koniom żłoby, zwierzęta spojrzały na niego łaskawiej, chociaż nadal z nieufnością. Postanowił ich nie niepokoić. Jeszcze będzie okazja by się zapoznać.
Jak poprosiła, tak zrobił i już po chwili ładował na taczkę cały zgromadzony pod kopytami syf. Fakt, nie była to czysta robota, ani nie lekka, ale nie narzekał. W zasadzie cieszył się, że może trochę poćwiczyć, bo dawno już tego nie robił. Nie był jakoś przesadnie umięśniony ale cherlakiem też nie był. A gdy miał świadomość, że patrzy na niego ukochana, prężył mięśnie i napinał się za każdym razem gdy unosił brudną słomę. Pewnie gdyby nie to kim był, zdjąłby koszulkę. Nie chciał jednak ryzykować. Konie i tak parskały zaniepokojone, czując zapach Blackburna.
Pozamiatał a potem rozebrał bale, na polecenie rudowłosej. W sumie nie musiała wiele mówić, bo ich działania zgrywały się ze sobą. Bane za dawnych lat widział kilka programów o koniach, więc co nieco wiedział. A przynajmniej tyle, że jak ktoś zrzuca z góry słomę, to nie dlatego by zrobić z bali siedziska a by wyścielić nowe podłoże. Wywijał więc widłami, grabiami i wszystkim co miał pod ręką. Rozkładał źdźbła dość nieporadnie, ale bardzo się starał, by konie miały czysto i miękko. Chyba... o to chodziło. Chyba.
Po skończonej pracy zarzucił sobie widły na ramię a wolną ręką podparł się pod bok. Odetchnął, bo trochę się zmęczył. Czuł, że właśnie tego potrzebował.
Kilka niesfornych kosmyków wymknęło się z kucyka i opadały teraz na czoło. Jak na kogoś, kto zabrał się za pracę fizyczną, wyglądał naprawdę nieźle. No ale co poradzić, nawet zmęczony i spocony Bane Blackburn był seksowny jak diabli. Już taki jego los.
- Nie pamiętam, czy już o to pytałem. - zaczął po chwili - Skąd je masz? - wskazał na jedzące konie, które zamiatały ogonami zadowolone z posiłku.



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 12 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Bane nie marudził. Prawdę mówiąc trochę się denerwowała czy jednak nie zacznie psioczyć. Konie potrzebowały porządków już jakiś czas temu, więc zapach ich moczu był naprawdę intensywny - przynajmniej nie musimy się martwić katarami - powiedziała lekko zakłopotana. Zatoki zdecydowanie im się przeczyszczą i to bardzo. Niezbyt przyjemne, ale na pewno choć trochę zdrowe.
Wiedziała, że konie nie będą chętne do poznania Cyrkowca, przez jego zapach, a w przypadku Alby sam fakt, że był facetem, ale widząc, że Julia się kręci obok, oraz, że mężczyzna ma na sobie zapach dziewczyny, nie była aż tak agresywna. Nie zrobi mu nic, póki do niej nie podejdzie na tyle blisko, żeby czuła się przez niego zagrożona albo póki nie zrobi czegoś niewłaściwego jej właścicielce.
Uśmiechnęła się, widząc, że nie musi mówić ukochanemu co ma zrobić ze słomą. Zrzuciła jej na tyle by zrobić dość grubą warstwę podłoża w każdym boksie. Niech mają wygodnie.
Zrzucała luźne siano bo dwa spore baliki się rozwaliły, ale poprosiła by go na razie nie ruszał. Gdy na dolnym poziomie zrobiła się spora górka, po prostu zeskoczyła na dół, śmiejąc się i wpadając w miękkie siano. Zaśmiała się i spojrzała z dołu na narzeczonego. Już czuła, że prysznic będzie mało przyjemny, ale czasem trzeba pocierpieć.
Wstała, jeśli wyciągnął rękę to z pomocą Narzeczonego. Uśmiechnęła się i poprawiła mu trochę włosy, wyciągając z nich słomę.
Sama przeniosła wzrok na rumaki - Albę dostałam od księcia Vaele. Krótko po tym jak uciekłam z Kliniki. To na niej uczyłam się jeździć, mimo iż jest dość narwana - uśmiechnęła się - miała na mnie czekać w jego Rezydencji zawsze jak go odwiedzę, przecież takie dziecko nie będzie mieć przy sobie takiego konia, białą klacz o dość unikalnym wyglądzie - uśmiechnęła się - od razu się polubiłyśmy. Okazało się, że jego nie za bardzo lubi i tylko jego pokojówka na nim jeździ - dodała jeszcze i złapała Bane'a za wolną dłoń - gdy przybył do Kliniki po pomoc, uznał, że mi ją da całkiem. Bo tęskni, stała się bardziej złośliwa, nawet odrzuciła zaloty jego ogiera - zaśmiała się na samą myśl o tym, że Tancerz oberwał od niej pewnie kilka razy. Wyszkolony koń wojskowy.
- Paladina....chyba dostałam na święta, nie pamiętam dokładnie od kogo - nie pamiętała, że to były Dyrektor dał jej go pod choinkę, w trakcie jedynych świąt, które spędzili razem w Klinice - jest spokojny jak na ogiera, ale też nie trzeba się martwić, że czegoś się wystraszy. Jest dobrze wyszkolony. Tata na nim jeździł ale potem go zostawił, nie chciał mi go zabierać, gdy postanowił jednak trochę bardziej poznać Krainę - zacisnęła trochę dłoń mężczyzny. Trochę tęskniła za tatą, ale nie mogła na o nic poradzić.
Pokręciła głową - myślę, że sobie z nim poradzisz - uśmiechnęła się uroczo do niego - chodź umyjemy się i też będziesz miał swoją karę za rano - wyszczerzyła się wrednie i pociągnęła go do domku. Bane nie miał długich rękawów, wiedziała więc, że na pewno będzie sporo wyszczypany od siana i słomy. Ale czy zdawał sobie sprawę, że to wyjdzie dopiero, gdy wejdzie pod wodę?

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 12 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Dopiero gdy zaczęła odpowiadać zdał sobie sprawę, że niepotrzebnie pytał. Paladina znał. A przynajmniej powinien znać. O Albie chyba już słyszał, lecz w obliczu tego co się odwaliło rano, nie wiedział czy powinien ufać pamięci. Czasami lepiej zapytać dwa razy niż udawać, że się coś wie.
Czas w stajni, chociaż pracowity, sprawił że w głowie mężczyzny przejaśniało. Czuł się dobrze, miał poczucie dobrze wykonanej roboty. Wreszcie mógł się przekonać co porabia Tulka, gdy jego nie ma w pobliżu.
Czy kiedykolwiek myślał, że będzie na starość czyścił stajnię? Cóż, raczej sądził że jeśli już, to będzie czyścił garaż i swojego ślicznego Mustanga. Los potrafi być naprawdę przewrotny.
Pokiwał głową na jej słowa. Co miał powiedzieć? Ten cały cholerny książę był chojny. Może nawet zbyt chojny jak na zadufanego arystokratę. Im wszystkim wydawało się, że wszystko i wszystkich można kupić złotem lub podarkami. Ciekawe co kupił u Julii. Może... Może po prostu przyjaźń. A może coś więcej.
Potrzasnął głową odganiając natrętne myśli. Nie chciał psuć sobie humoru. Z resztą Opętana już mówiła, że nie czuje do rogacza nic poza przyjaźnią. Jej wierzył.
- Póki nie wpadnie na pomysł pogryzienia mnie, powinno być dobrze. - powiedział odkładając narzędzia. Stajnia wyglądała o niebo lepiej i o niebo lepiej pachniała. Bane o dziwo czuł satysfakcję z takiego stanu rzeczy.
Pociągnięty za rękę, udał się posłusznie do domku. Zmęczył się i spocił, i w zasadzie Julia nie powinna go dotykać ale postanowił tym razem trzymać język za zębami. Znała go przecież i wiedziała na co może sobie pozwolić a na co nie.
Od razu poszli do łazienki i nie czekając ani chwili, Cyrkowiec zaczął zdejmować ubrania. Bałaganem będą przejmować się później, teraz zastanawiały go słowa dziewczyny.
- Karę? - zaczepił - Czyli nie wskakujesz ze mną? - ułożył usta w podkówkę. Na igraszki zbierało mu się w każdej chwili, o każdej porze dnia i nocy i jeśli tylko rudowłosa miała ochotę, byłby gotów do zabawy w kilka sekund. Tak na niego działała.
Samotny prysznic był jednak lepszym pomysłem. Bane czuł się po prostu brudny, puścił wodę i wszedł pod strumień. Już po chwili poczuł nieprzyjemne szczypanie.
- Co jessst... - warknął, drapiąc przedramiona. Nie robił tego wcale lekko, na skórze pojawiały się pręgi od paznokci. Całe ciało szczypało go niemiłosiernie. Nie przypominał sobie, żeby był alergikiem.
- Kurrwa... - warknął głośniej, drapiąc coraz bardziej gorączkowo - Nie wierzę. Złapałem pchły? - spojrzał pod nogi w poszukiwaniu małych, czarnych kropek. Nie znalazł nic więc tylko spojrzał na Tulkę pytająco.



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 12 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
- Jak nie zauważy, że chcesz mi coś zrobić, nie będę chciała żebyś podchodził albo nie uznasz, że chcesz na niej pojeździć to nic ci nie zrobi - uśmiechnęła się delikatnie. To nie tak, że uważała Cyrkowca za wroga, Alba naprawdę nie cierpiała mężczyzn, ale nikt nie potrafił powiedzieć dlaczego. Alden i Caius nie za bardzo zajmowali się końmi, Cierń nie był złym właścicielem, a mimo to nie chciała im pozwolić się zbliżyć. Tylko Bianka i ona sama miały prawo dosiadać tej białej klaczy. To było nawet pocieszające, mieć coś czego nikt inny nie może.
Doskonale wiedziała, jak działa jego pot, czuła lekkie szczypanie, ale nie było ono na tyle uciążliwe, żeby nie mogła tego znieść. Umyje porządnie ręce gdy dotrą do domu i nie będzie problemu.
Uśmiechnęła się niewinnie - myj się myj, bo przed nami jeszcze piknik, a jak wejdę pod prysznic z tobą, to znając Ciebie nie wyjdziemy, póki nie zmienimy się w dwie suszone śliwki, a ja nie będę mogła ustać na nogach - pokazała mu język, a sama poszła dokładnie przemyć ręce. Zerkała jednak w lustrze co też porabia jej Narzeczony. Czyżby faktycznie nie wiedział co się dzieje, gdy ktoś pracuje przy sianie?
Uśmiechnęła się pod nosem, gdy zobaczyła, jak mężczyzna zaczyna się drapać. Czyli faktycznie nie wiedział. Odwróciła się i przyglądała mu, uśmiechając się tajemniczo.
Nagle jednak skrzyżowała ręce na piersi i zrobiła naburmuszoną minkę - moje zwierzęta nie mają pcheł! - powiedziała odwracając się i udając focha. Słysząc jednak, że Bane nadal się drapie, westchnęła ciężko - przestań się drapać bo się poranisz - powiedziała i wzięła z szafki gąbkę - umyj się dokładnie, a potem wylecz się cały - powiedziała spokojnie - tak się dzieje, gdy się pracuje z pracą, słomą czy zbożem. Widać, kto tu jest mieszczuchem - zachichotała wrednie i sama powoli zaczęła się rozbierać - i nie martw się, mnie też trochę wyszczypie, w końcu wskoczyłam w siano z górnego piętra - uśmiechnęła się szeroko. Na taką karę zasłużył.

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 12 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
To, że był mieszczuchem było widać, słychać i czuć na każdym kroku. Bane nigdy nie miał okazji popracować na wsi toteż życie w Krainie Luster, pozbawionej elektryczności i innych wygód, było dla niego jednym wielkim sprawdzianem. Próbą, która raz była łatwa do zniesienia, innym razem szło mu ciężko i marzył o powrocie do Świata Ludzi. O tak, bywały takie dni gdy o tym myślał. W zasadzie posiadał wszelkie artefakty, które mogłyby mu ułatwić wizytę: Tęczową Różdżkę która wróciłaby mu normalne kolory, Bursztynowy Kompas pozwalający na ominięcie patroli MORII... Tylko czy było gdzie wracać? Minęło tyle czasu. Zapewne uznano go za zmarłego, jego klinikę sprzedano, majątek trafił w ręce miasta. Ciekawość była jednak zbyt mocna. Kto wie, może Blackburn wybierze się pewnego razu na wycieczkę.
Woda sprawiała, że wszystko swędziało go jeszcze bardziej. Starał się nie poranić, lecz świąd nie ustępował.
Nie chciał jej obrazić mówiąc o pchłach, dlatego gdy się naburmuszyła, wydał z siebie odgłos irytacji.
- Przecież nie mówię o zwierzętach. - wyjaśnił - W sianie też są pchły. Nie przeszkadzałoby mi to, że je mam bo i tak pewnie by zdechły po pierwszym ugryzieniu, gdyby nie to że ranki swędzą.
Szybko wyjaśniła mu czemu tak się czuł. Wcześniej nie miał okazji pracować z końmi, dlatego nie wiedział, że powinien ubrać coś z długim rękawem. Westchnął jedynie, uśmiechając się do siebie i kręcąc głową. No tak, mądry człowiek po szkodzie.
Jak poleciła, tak zrobił. Umył się dokładnie zmywając kurz i pot. Dwa razy namydlał całe ciało by mieć pewność, że napewno będzie czysty. Na punkcie czystości miał lekką obsesję.
Wyszedł spod prysznica i przepuścił dziewczynę, przepasając się ręcznikiem. Gdy ona się myła, on czesał białe kudły i spryskiwał ciało perfumami. Nie mógł inaczej, po prostu musiał pachnieć czymś innym od... Od jego własnego zapachu. On sam pachniał chorobą i gdy czuł od siebie tę woń, aż skręcało go w żołądku i czuł obdzydzenie.
- Co powinienem założyć? - zapytał wprost - Tak, żebym nie zadrapał się na śmierć, nie otarł żadnej części ciała i by nie odpadła mi dupa jak już będę siedział w siodle. - dodał precyzując.
Postanowił, że nie będzie sterczał w łazience tylko pójdzie przygotować jakiś koszyk. W końcu skoro mieli jechać na piknik, to musieli zabrać ze sobą odpowiedni sprzęt.
Ostatecznie wybrał jednak torbę, do której spakował koc, dwie małe poduszki pod głowy, małą apteczkę i jakieś pierdoły typu chusteczki, mieszek złota.
Na koniec wrócił do dziewczyny, dalej w ręczniku i czekał na jej instrukcje, co powinien ubrać. Naprawdę nie znał się na jeździe konnej.



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 12 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Westchnęła - gdyby w sianie były pchły to na pewno bym je zobaczyła na którymkolwiek ze zwierzaków. No i sama bym to poczuła, ale poza tym, że wszystko mnie szczypie, tak jak Ciebie teraz to nic więcej nie ma - powiedziała i pokręciła głową - konie jedzą to siano i w nim leżą, Amber ma gdzieś tam swoje gniazdo, Niechniurki też szaleją w słomie, gdyby tam były pchły całe siano poszłoby na spalenie, zwierzaki miałyby wielki dzień kąpieli i musiałabym jeszcze pozbyć się tego ze stajni, nie mam zamiaru się godzić na chociażby trochę pcheł - powiedziała i pokręciła głową. Wiedziała, że w sianie mogą być jakieś żyjątka, ale była pewna, żeby się o tym przekonała. A to siano miała już jakiś czas, na pewno by to zauważyła.
Umył się bez marudzenia i przestał się drapać, to dobrze. Sama się rozebrała i weszła pod prysznic gdy przyszła jej pora. Jeszcze nie brali tak kąpieli. Osobno, ale jednak obok siebie. Zarumieniła się, wiedząc, że na pewno będzie na nią zerkał. Syknęła, gdy woda dostała się do ranek, ale w przeciwieństwie do Narzeczonego, wiedziała o co chodzi, więc umyła się dokładnie. Nie moczyła tylko włosów. Wysychałyby za długo - poczekaj aż wyjdę to zobaczymy co przyniosłeś i wybierze się coś - powiedziała spokojnie.
Mycie się, nie zajęło jej długo i gdy Bane wrócił, akurat wychodziła i zaczynała się dokładnie suszyć. Gdy rozpostarła skrzydła doskonale mógł widzieć blizny po odrastaniu kończyn.
Osuszyła się i założyła szlafrok. Wzięła ukochanego za rękę i poprowadziła do sypialni. Tam przejrzała jego ubrania. Wybrała koszulę, buty w stylu oficerek, ale co ze spodniami? Przypomniała sobie coś jednak. Przeszukała swoją szafkę i wyciągnęła męskie spodnie na konie, podszyte miękką skórą i podała mu je - nie gwarantuję, że tyłek cię nie będzie bolał, na pewno będziesz miał zakwasy, ale przynajmniej się poruszasz - puściła mu oczko i sama ubrała swój strój. Włosy związała w warkocz i uśmiechnęła się - trzeba jeszcze osiodłać konie i możemy jechać - powiedziała, uśmiechając się - nie martw się, powiem ci co i jak. Ja jednak nie mogę nawet podnieść siodła - zrobiła przepraszającą minkę.

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 12 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Bane czuł się dziwnie, bo jeszcze nigdy nie był na pikniku. Ba! nigdy nawet nie zamierzał się na piknik wybrać. Z jednej strony cieszył się, że spędzi z dziewczyną trochę czasu, z drugiej jednak stresował bo nie wiedział jak powinien się zachować. Wiecznie spięty i z kijem w dupie, dziś miał się zrelaksować. Ale tak naprawdę, a nie uciekać w imprezy czy inne hedonistyczne zajęcia.
Przyglądał się dziewczynie gdy ta osuszała skrzydła. Poprzednie straciła, obecne różniły się od tamtych i widać było, że Julia nie do końca jeszcze przywykła do ich rozmiaru. Cyrkowiec zastanawiał się, jak silny musiał to być ból, utracić te dodatkowe kończyny. Ktoś, kto nigdy nie posiadał skrzydeł nie mógł jednak pojąć straty, czyż nie?
Ogonem machał leniwie na boki. Już całkowicie zapomniał, że doczepił sobie ten dodatek. Kończąca go kita wyglądała co prawda pokracznie, lecz mężczyźnie nie zależało, by ktoś komplementował ogon. No, chyba że chodziło o inny ogon. Znaczy się... No, nie ogon tylko... No dobra. Lubił komplementy. Uwielbiał. Niezależnie jakiej części ciała dotyczyły.
Podparł się pod boki oglądając zestaw, który wyjęła dziewczyna. Biała koszula była okej, lubił wyglądać elegancko. Buty które wyjęła kupił kiedyś pod wpływem impulsu i miały służyć mu w deszczowe dni, ale nie sądził, że nadadzą się do jazdy konnej. Chociaż z drugiej strony, w tym chorym świecie pewnie częściej można napotkać w sklepie buty do jazdy niż eleganckie sztyblety czy nawet kalosze, które nie będą wyglądały jak gumiaki do pracy przy zwierzętach.
Gdy wyjęła spodnie, uniósł jedną brew. Skąd miała męskie gacie, tak dobrze wykonane i z dobrego materiału?
- To spodnie twojego ojca? - zaczepił, odbierając zestaw od Opętanej. Niezależnie jednak od odpowiedzi, wzruszył ramionami i zaczął ubierać wszystko co zostało przygotowane. Nie zapomniał o bieliźnie, przy okazji wykorzystując moment gdy był bez majtek do pochwalenia się wdziękami. A tyłek, jak na gościa w tym wieku miał jeszcze całkiem całkiem.
Ubieranie nie zajęło mu dużo czasu. Gdy był gotów, wygładził koszulę i obrócił się dookoła własnej osi, prezentując się swojej wybrance.
- Jak wyglądam? - zapytał. Wyglądał jak milion dolców ale sam nie był przekonany co do swojego wyglądu. Nie miał nigdy na sobie tak dziwnych spodni, które były wzmocnione w nietypowych miejscach dodatkowymi podszewkami.
Obciągnął materiał w kroczu, bo trochę wpijał mu się w klejnoty rodowe, ale raczej była to kwestia nieprzyzwyczajenia niż prawdziwego dyskomfortu. Uniósł kilka razy nogi, aby rozruszać buty. Przeciągnął się, sprawdzając czy koszula nie wylezie mu ze spodni. Wszystko było na swoim miejscu. Dobrze się czuł w jasnych kolorach i tak też wyglądał, ale był próżny, dlatego pytał o zdanie Julii.
Nie pozostało im nic innego jak tylko wybrać się w podróż. Nie marnując ani chwili, zabrali dodatkowe rzeczy i przenieśli się do stajni, gdzie czekały na nich konie. Alba dalej prychała nieufnie za każdy razem gdy Bane obok niej przechodził, a Palladin chyba już przywykł do obecności Cyrkowca. Co koń, to inny charakter.
- Powiedz mi co i jak, żebym nie zrobił im krzywdy. - powiedział mężczyzna wskazując siodła, co było jawnym potwierdzeniem, że dobro zwierząt również miało dla niego znaczenie. Poinstruowany, zaczął od klaczy.
Ani ona, ani on nie byli zadowoleni z takiego obrotu wydarzeń, lecz Tulka nie mogła ich sama osiodłać. Przede wszystkim dlatego, że miała niesprawną rękę, a po drugie dlatego, że to on był facetem i wypadałoby, by zajął się kwestiami, które wymagają siły czy zręczności.
- Jak mnie upierdolisz, narzygam ci na pysk. - mruknął do Alby, uśmiechając się słodko i podchodząc z siodłem.



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 12 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Wybierała coś w czym mu będzie wygodnie, nie za ciepło. Znała się lepiej na jeździe konnej od niego i to o wiele, dlatego też nie chciała żeby się zniechęcił tylko przez to, że jest mu niewygodnie.
Pokręciła głową - to Twoje spodnie - powiedziała i wzruszyła ramionami - już od jakiegoś czasu chciałam Cię zabrać na wycieczkę, odkąd w sumie mam dwa konie. Jakoś kupiłam je pod wpływem impulsu dla Ciebie i jakoś...wyleciało mi to z głowy - uśmiechnęła się nieśmiało. Ale przynajmniej się nie zmarnują, a tak się o to martwiła w pewnym momencie. Wepchnęła je do szafy i tyle. Ale cieszyła się, że będzie chociaż w nich raz.
Nie mogła nie popatrzeć na swojego wybranka, gdy ten taki zadowolony z siebie, prężył się przed nią. A było na co popatrzeć. Zarumieniła się i sama wyciągnęła dla siebie strój. Choć nawet w trakcie ubierania się, zerkała na niego. Spodnie podkreślały to i owo. Nawet ogon nie przeszkadzał.
Sama ubrała trochę inne kolory. Włosy związała w kłoś.
Uśmiechnęła się zarumieniona i podeszła do niego, po czym pocałowała go namiętnie - wyglądasz zabójczo - powiedziała, mrucząc.
Poszli razem do stajni, biorąc po drodze torbę i zwinięty koc. Leviathan zaraz się uaktywnił. Nie puści przecież swojej pani bez jego opieki. Nawet jeśli nie jechała sama. Nie będzie się wtrącał, pewnie wybierze się na polowanie, ale nie zostanie w domu.
W stajni, pokazała mu które siodło należy do którego konia. Przytaknęła mu głową. Gdy wziął siodło Alby trochę się zawahała, ale odetchnęła i wzięła jej kantar, podchodząc do klaczy. Powiedziała mu co i jak ma założyć, jak zrobić, żeby było ono w odpowiednim miejscu jej grzbietu. Gdy zapinał pas, mógł pomyśleć, że jest trochę za ciasno, ale dziewczyna go uspokoiła, że tak się zawsze wydaje. Sprawdziła czy siodło dobrze leży, stając w jednym strzemieniu. W trakcie, gdy Bane zajmował się jednak dość ciężkim siodłem, dziewczyna zakłada kantar, uspokajając swoją przyjaciółkę. Ta prychała niezadowolona i nawet lekko podniosła kopytko, ale nie zrobiła nic poważnego. No... na koniec smagnęła Cyrkowca ogonem. Ale na tym się skończyło.
Następnie przyszła pora na Paladina. Oczywiście Julia doglądała jak jej Narzeczony zakłada siodło, pokazała mu też jak założyć mu kantar. Przy Albie wolała to jednak zrobić sama. Mniejsze szanse na utratę jakiegoś palca. Wyjaśniła też, czemu biorą kantary, a nie zwykłe ogłowia z wędzidłami. Mówiła, że konie są nauczone na sterowanie nogami, więc nie ma potrzeby na wędzidła, a też są wygodniejsze dla nich. Poza tym nawet takowych nie posiadała.
Doczepiła torbę do swojego siodła. Może i Paladin był silniejszy ale nie chciała stresować ukochanego. Wyprowadzili konie na zewnątrz, po drodze wzięła jeszcze uwiąz i przyczepiła do kantara Paladina - to tylko na początek, pojedziemy na Polanę i tam się dowiesz co i jak - zaproponowała. Podeszła do Paladina i wyjaśniła mężczyźnie dokładnie jak ma wsiadać, pokazując mu to, po czym odsunęła się i przytrzymała konia, żeby się nie odsunął - no dalej, wskakuj - zachęciła Cyrkowca. Paladin zrobił kilka kroków, przyzwyczajając się do nowego ciężaru na grzbiecie. Odsunęła się i trzymając uwiąz, pozwalając ogierowi zrobić kilka kroków - siedź prosto, usiądź wygodnie - powiedziała i gdy ten już siedział, dostosowała strzemiona do niego i pokazała mu którą częścią stopy ma się opierać. Powiedziała też jak ma trzymać wodze. Na razie tyle musi mu wystarczyć. Pozwoliła Paladinowi zrobić jeszcze kilka kółek, a mężczyzna spokojnie mół poczuć, że pod sobą nie ma jakiegoś słabego zwierzęcia, tylko mocne mięśnie, które zapewne rwały się do działania - to jak? Jedziemy? - zapytała i podeszła do klaczy. Usadowiła się w siodle, a Alba podropiła zadowolona. Julia podała uwiąz mężczyźnie i dała Albie trochę pokłósować wokół i poskakać sobie. Skoro chciała to niech się cieszy, póki może.
W końcu klaczka się uspokoiła i mogli ruszać. Wzięła uwiąz i ruszyła w wyznaczonym sobie celu. Zerkała na białowłosego uśmiechając się, kilka razy stając w strzemionach i poprawiając coś, przez co Cyrkowiec miał dodatkowe widoki, które chyba raczej należały do tych przyjemniejszych.

ZT - Bane + Tulka

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 12 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Re: Domek Skrzydlatego Liska
Sob 30 Paź - 21:36
Do domu wróciłem trochę wcześniej, bo jak sam zauważył, po wizycie Welesa i jego przyjaciela, był nie tylko zmęczony psychicznie, ale i rozkojarzony. Opróżnił żołądek lecz mimo to przez resztę dnia nie zjadł nic, bo wszystko stawało mu w gardle. Już sam nie wiedział czemu tak się działo. Przecież ostatecznie pożegnał mężczyzn bez strachu, w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku.
Jan szybko zauważył, że coś jest nie tak i wykazał się zadziwiającą jak na Marionetkę empatią - kazał mu iść odpocząć. Chociaż medyk mógł to zrobić w swoim pokoju bądź gabinecie dyrektorskim, zdecydował że po prostu wyjdzie dziś wcześniej do domu, robiąc Julii niespodziankę.
Na miejsce dotarl jeszcze przed zachodem słońca. Nie zwlekając, wszedł do domku i zawołał dziewczynę, lecz odpowiedziała mu cisza. Zwierzęta uniosły tylko głowy, ale widząc białowłosego, wróciły do drzemki. Tulka zapewne już je nakarmiła, ale gdzie się podziała?
Blaszka nie wysyłała niepokojących sygnałów, dlatego Bane postanowił, że nie pędzie stał jak widły w gnoju, tylko pójdzie się porządnie umyć, przebrać i zapełni sobie czas czymś przyjemnym.
Jak postanowił, tak też zrobił. Wziął gorący prysznic, przebrał się w wygodne, czarne spodnie dresowe i czarny, dość obcisły T-shirt. Na stopy wciągnął grube skarpety i zszedł na dół, do salonu, zgarniając po drodze książkę.
- Teraz pan ma relaks. - powiedział do Wredotka, który ziewnął szeroko ale nic sobie nie zrobił z gadania Bane'a.
Mężczyzna położył się na kanapie i rozpoczął pasjonującą lekturę, zabraną z kliniki książkę o historii medycyny.
Tak. Nawet taki buc i ignorant czasami czytał.
Minęło trochę czasu, zrobił się senny. Cisza panującą w domu uspokoiła go, sprawiając że poczuł się bezpiecznie. Zanim się obejrzał, zamknął oczy i zapadł w sen. Książka wysunęła mu się z rąk i klapnęła mu na pierś, unoszącą się lekko w spokojnym oddechu.
Jak spał, wyglądał o wiele młodziej i sympatyczniej, a przede wszystkim niewinniej. Zmarszczki na twarzy wygładziły się, pozostawiając twarz medyka milszą dla oka.
Spał w najlepsze bo tego mu było trzeba. Usta miał lekko rozchylone, był rozluźniony i... szczęśliwy. Tak po prostu szczęśliwy, choć zmęczony.



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 12 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Dzień był naprawdę intensywny. Bane chyba w końcu się nauczył, że ma ją budzić chociażby po to, żeby powiedzieć, że idzie. Żeby się nie martwiła. Chociaż nie spodziewała się, że postanowi się trochę rozgrzać przed pracą. W sumie...chyba powinna się tego spodziewać. Ale cieszyła się, że Bane ruszył do pracy po śniadaniu, w dobrym humorze. Do tego wypoczęty, po tych kilku dniach wolnego. Naprawdę było mu to potrzebne.
Dzień zaczęła (jak już Bane poszedł do pracy) od nakarmienia zwierzaków. Potem wymyła je i wyszczotkowała, przez co wszystkie futrzaki były teraz wyjątkowo puchate. Wszystkie, które mają futerko oczywiście.
Potem wybrała się do Kliniki po gips. Nie chciała jednak zawracać ukochanemu głowy, dlatego nie przeszkadzała mu w tym. Potem wybrała się na spacer po parku razem z Leviathanem. Nie rozstawała się z nim. Jednak czuła, że potrzebuje ochroniarza, a z tym smokiem czuła się bezpiecznie.
Resztę dnia porządkowała warsztat, jednak potem postanowiła sprawdzić jeszcze czy nie przyszła jej paczka. Do tego zrobi kilka trochę zakupów. Które niestety się trochę przedłużyły. Wróciła jak już było ciemno, a nie zostawiła żadnej notki. Uznała, że wróci przed Cyrkowcem, ale z tego co czuła, już wrócił do domu.
Weszła do domku - Bane? - zapytała, ale odpowiedziała jej cisza. Rozejrzała się i szybko znalazła śpiącego mężczyznę. Uśmiechnęła się czule i przyniosła mu koc. Wzięła książkę i odłożyła na bok. Przykryła go i ucałowała w czoło.
Czuła jak w pewnym momencie się stresował, potrzebował odpoczynku więc nie chciała budzić go. Niech jeszcze trochę pośpi, najwyżej go obudzi jak sama pójdzie spać. Ale jak na razie nie był zbyt zmęczona.
Levi rozpalił w kominku a Bon-Bon przyniósł jej szkicownik i ołówek. Zaczęła rysować, zapominając o paczce, którą zostawiła w kuchni, nie była bowiem jakoś ważna.
Rysowała śpiącego przed nią mężczyznę, tylko z zamkniętymi ustami. Siedziała na miękkim dywanie, nucąc sobie cichutko. Ręka, która była prawie cała w gipsie nie ułatwiała jej tego, na szczęście jakoś dała radę. Siedziała przodem do ukochanego, tak, że jeśli ten sie obudził, nie widział co dziewczyna dokładnie rysowała.

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 12 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Re: Domek Skrzydlatego Liska
Nie 31 Paź - 20:07
Chociaż ostatnimi czasy dużo odpoczywał, nie czuł wyrzutów sumienia. Zawsze pracował tylko i wyłącznie dla pieniędzy i sławy, a gdy już je osiągnął, mógł trochę przystopować. Gdyby ktos kiedy powiedział, że Blackburn pracuje z pasji, medyk wyśmiałby go okrutnie.
W domku było ciepło i cicho. Wiedział też, że Julia wróci cała i zdrowa, bo gdy się kładł Blaszka nie przekazała nic niepokojącego. Wiele mu do szczęścia nie było trzeba.
Spał snem sprawiedliwego, dlatego nie usłyszał kiedy weszła. Nie poczuł też jak zabrała książkę. Dopiero ciche nucenie, ktore dotarło do niego mimo snu sprawiło, że poruszył się i otworzył oczy.
I stało się coś, co można było nazwać magią - śpiąc wyglądał niemal bosko, lecz jak się obudził to jakaś złośliwa wróżka sprawiała, że wyglądał jak wrak człowieka.
Podniósł się i spojrzał na Tulkę spojrzeniem kogoś, kto nie spał od tygodnia. Włosy, jeszcze przed chwilą nieźle ułożone, miał rozpieprzone na wszystkie strony. Ogólnemu wyglądowi nie pomógł nawet uśmiech.
- Heeej. - przywitał się cicho i rozciągnął - Dawno wróciłaś? - zapytał i widząc ją siedzącą na podłodze ze szkicownikiem w ręku, pokiwał głową - Na tyle dawno byś znalazła już sobie zajęcie. - zaśmiał się - Co rysujesz?



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 12 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Drgnęła, gdy usłyszała głos swojego wybranka. Podniosła wzrok i zaśmiała się cicho. Te jego przemiany były fascynujące. Wyglądał jakby nie spał nie wiadomo ile, a przecież sama doskonale wiedziała, ile ostatnimi czasy sypiał. W końcu mieszkali i spali razem.
- Hej skarbie - uśmiechnęła się do niego czule i pokręciła głową - nie tak dawno - przyznała, a gdy zwrócił uwagę, że była czymś zajęta, podrapała się zdrową ręką po karku - uznałam, że nie będę Cię od razu budzić, więc zaczęłam rysować - powiedziała, a tuż za nią Levi przeciągnął się, grzany płomieniami z kominka, ziewnął i przewrócił się na grzbiet tak, że koniec jego ogona wylądował na głowie dziewczyny - idź ty jaszczuro! - odrzuciła ogon, ale smok tylko się oblizał i spał w najlepsze. Wszystkie zwierzaki już szykowały się do snu. Ona też pewnie niedługo będzie się zbierać.
Gdy zapytał co rysuje, nie mogła powiedzieć wprost, że jego. Bo jak to tak rysować drugą osobę jak śpi, do tego nie uważała tego za perfekcyjny rysunek, a przecież była perfekcjonistką. Teraz jednak nie mogła się ani skupić ani w żaden sposób zrobić tak by było jak ona chce. Głównie przez zagipsowaną rękę. Ale dla innych nie było widać tej różnicy.
- Rysuję portret bardzo niebezpiecznego zboczeńca, który grasuje po Malinowym i zaczepia niewinne dziewczyny.... jutro pójdę go zgłosić do Gwardii. Ale chciałam go narysować w miarę na świeżo, jakoś nie do końca ufam jeszcze swojej pamięci - zaśmiała się zakłopotana - a i tak widziałam go rano, a potem w Mieście Lalek chyba.... nie miałam jednak czasu ani głowy by się za to zabrać.
Czy Bane da się sprowokować czy jednak uzna, że dobrze robi i nawet nie zerknie na to co dziewczyna robi?

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 12 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Po przebudzeniu zawsze potrzebował kilku minut żeby dojść do siebie. Zazwyczaj siadał na skraju łóżka i przez minutę lub dwie po prostu siedział z zamkniętymi oczami i zbieral się do normalnego funkcjonowania. Tak też było i dziś.
Spuścił nogi na podłogę i usiadł, pochylając się do przodu. Skrzyżował ręce na piersi i posiedział tak, słuchając Julii.
- Wybacz, miałem ciężki dzień w pracy. - mruknął, przecierając oczy.
Kiedy zaczęła opowiadać mu co rysuje, odjął ręce od twarzy i spojrzał na nią niedowierzając temu co usłyszał. Zboczeniec? Rysowała zboczeńca?
Początkowo prychnął, uśmiechając się kpiarsko. Nie uwierzył, że faktycznie kogoś takiego widziała.
Z każdym kolejnym zdaniem czuł jednak, że narasta w nim złość. Julia nie kłamała...
- Zaczepiał cię? - zmarszczył brwi, przyglądając jej się podejrzliwie. Nie podobało mu się to, że Tulka podchodziła do tego z taką lekkością.
Wstał i przeszedł się po pokoju. Przez dłuższą chwilę nic nie mówił. W końcu stanął i patrząc na nią gniewnie, skrzywił się.
- Powinnaś od razu powiadomić Gwardzistów, w końcu od czegoś są, prawda? - warknął - Nie ważne, jutro zgłosimy go razem. Nie puszczę cię bez ochrony. - dodał twardo, ledwo hamując złość - Nie chcę sobie nawet wyobrażać... Nie. W domu będziesz bezpieczna. Od jutra nie będziesz wychodzić beze mnie. Przynajmniej dopóki Gwardia go nie złapie.



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 12 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Pokręciła głową - wiem, dlatego też Cię nie chciałam budzić - uśmiechnęła się do niego i postukała w Blaszkę na swojej szyi. Cieszyła się i to bardzo, widząc jak śpi spokojnie, z książką. To znaczyło, że jest lepiej. Wrócił do domu i to było najważniejsze dla niej.
- T...trochę. Wystraszyłam się. Chciałam go zgłosić jak będę wracać z Kliniki, ale ... widziałam go w Klinice i bałam się, że mnie zauważył i pójdzie za mną i mnie powstrzyma - opuściła uszka i bardzo się starała, żeby nawet odrobina rozbawienia nie przedostała się po Blaszce do Cyrkowca. Udało się go wkręcić, nie mogła ot tak od razu przerwać tego. Pewnie potem będzie tego żałowała, ale naprawdę miała dobry humor i nie mogła się po prostu powstrzymać.
Otworzyła oczy zszokowana - Baaaaane... - powiedziała żałośnie - a...a co jak będziesz w pracy? Też będę musiała siedzieć tutaj całkiem sama cały dzień? - zrobiła smutną minkę. Jak to tak? Niech ją chociaż bierze ze sobą! W Klinice jest pełno Marionetek do tego raczej nie wszystkie są niebojowe, tak więc byłaby bezpieczniejsza...ale raczej przed TYM zboczeńcem nawet cała armia by jej nie obroniła. Hehe.
Westchnęła ciężko - jak mówiłam...widziałam go w Klinice...może...kojarzysz go? Szybciej go wtedy złapią - powiedziała i podała mu szkicownik, jednak tak by nie od razu widział co jest tam narysowane. Oczywiście kłamała, nie widziała go w Klinice. Nie mieli okazji się nawet minąć, wiedziała jednak, że tam był. Więc nie do końca była to nieprawda. Mogła na niego tam natrafić.
Gdy już odwrócił szkicownik, mógł zobaczyć swoją własną twarz. Spokojną, młodszą, bez zmartwień. Śpiącego siebie. Tulka za to nadal siedziała na podłodze, niepewnie gładząc gips - i...jak...poznajesz go? - dopiero teraz mężczyzna mógł zauważyć psotne iskierki w jej dwubarwnych oczach. Po prostu nie mogła się już powstrzymać.

Powrót do góry Go down





Tyk
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 12 D93840e52cb57748d5a24bdfa761040295dab6ee
Godność :
Lord Protektor, Arcyksiążę Agasharr I Rosarium
Wiek :
30 lat
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
178/75
Pod ręką :
Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae), Divard, zabawki
Zawód :
Lord Protektor Krainy Luster
Specjalne :
Główny Administrator
https://spectrofobia.forumpolish.com/t233-agasharr-rosarium#284 https://spectrofobia.forumpolish.com/t914-archiwa-arcyksiazece https://spectrofobia.forumpolish.com/t497-kancelaria-arcyksiazeca https://spectrofobia.forumpolish.com/t1121-tyk
TykArcyksiążę
Arcyksiążę
Z wnętrza zacisznego domku gdzieś pośród drzew nie dało się usłyszeć wydarzeń, które rozgrywały się nieopodal na trakcie. Grupa Cieni z Wysp Księżycowych została zaatakowana przez awanturniczą bandę członków Milicji Zory.
Echo tego wydarzenia dotarło jednak do medyków w ich przyjemnym kąciku, gdy usłyszeli pukanie do drzwi. Pięć silnych uderzeń, z czego trzy pierwsze były regularne, a pomiędzy kolejnymi przerwa była coraz dłuższa.
Co zrobią mieszkający tu Cyrkowiec i Opętaniec? Zignorują nieznajomego, udając, że nie ma ich w domu? Czy może na wzburzeni brakiem taktu postanowią rozmówić się z nieznajomym, bądź z innego powodu sprawdzą o co chodzi?
Wtedy ujrzą najpierw marionetkę, wysoka na sto dziewięćdziesiąt centymetrów wykonaną z jasnego drewna ubraną w zielony strój myśliwski. Brak mimiki wywołany wykonaniem twarzy w całości z drewna - gdzie jedynym elementem ruchomym była żuchwa na miedzianych zawiasach, utrudniała odgadnięcie jego zamiarów. Inaczej było z drugim goście, którego brudna od krwi twarz była przepełniona bólem. Krew posklejała ciemnoszare włosy i spływała na brudny, potargany stroj. Mężczyzna wspierał się na ramieniu Marionetki prawą ręką, lewą natomiast miał zapewne złamaną, gdyż była wygięta w nienaturalny sposób.
- Pom... - Zaczął mówić, lecz ostatecznie jedynie syknął z bólu. Chociaż Marionetkarz był wysoki - gdyby stał wyprostowany sięgałby prawie dwóch metrów, to nie był w stanie utrzymać się na prostych nogach. Zamiast niego głos zabrała Marionetka.
- Proszę o wybaczenie, ale ten Marionetkarz potrzebuje pilnej pomocy, inaczej gotów zejść. - Głos tego osobnika był równie wymowny jak jego twarz - wcale. Wydawało się, że odczytuje z kartki prognozę pogody na cały dzień. - [b]Nalegam na pomoc, nie sprowadzimy tutaj żadnego zagrożenia. Odpowiedzialni za jego stan odjechali w swoją stronę, lecz nim dotrę z nim do Miasta Lalek, to zdążą mu już wykonać trumnę. Liczę na zrozumienie.
Ze względu na to, że zarówno Bane jak i Tulka często przebywali w mieście Lalek
mogli słyszeć o Milicji Zory i teraz rozpoznać ich herb, który znajdował się na guzikach stroju Marionetki oraz w formie odznaki na piersi Marionetkarza.

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 12 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
- Widziałaś go w klinice i tego nie zgłosiłaś? - zaczepił niedowierzając - Dlaczego mnie nie odszukałaś żeby mi powiedzieć? Mogłaś też powiedzieć Janowi, albo Alice. - dodał z wyrzutem.
Zastanawiało go to, kiedy Julia zrobiła się taka...niemądra. Nie można było tego zwalić na lenistwo, czy naiwność. Skoro wiedziała, że gdzieś w okolicy grasuje zboczeniec, powinna niezwłocznie powiadomić o tym Gwardię bądź kogokolwiek starszego od siebie, by ten poniósł wiadomość dalej.
Zmarszczył brwi. Naprawdę, Tulka czasami udowadniała, że dalej jest dzieckiem. Patrzył na nią surowo, czekając na coś więcej.
Gdy zaczęła narzekać na jego decyzję, zamknął oczy i uścisnął palcami nasadę nosa.
- Skoro był w Klinice, to tak. Będziesz siedziała w domu do odwołania. Mało tego, przyśle Ci tu Marionetkę, do czasu aż go nie złapią. - wyjaśnił - Dziś już późno... Jutro z rana zgłoszę to Gwardii. Ty zostaniesz w domu.
Stanął nad nią i gdy podała mu szkicownik, spojrzał na niego podejrzliwie. Podała mu go do góry nogami, dlatego pierwszym co rzuciło się w oczy była poza. Naszkicowała zboczeńca w takiej pozie? Serio...?
Dopiero gdy go odwrócił, wyraz twarzy mu złagodniał. Przez chwilę po prostu patrzył na dzieło.
A więc to tak wyglądał w czasie snu. Młoda, spokojna twarz, swobodna poza... Dotknął palcami rysunku i delikatnie przejechał po papierze. Sam nie wiedział czemu.
Spojrzał na nią unosząc brew i uśmiechając się drapieżnie.
- Mmm... Całkiem przystojny. Łapiemy go? Może się przydać, będzie nam gotował albo sprzątał. - odłożył szkicownik i podszedł do niej, łapiąc ją talii. Pochylił się i ugryzł ją delikatnie w płatek ucha.
- W czasie gdy on będzie nam usługiwał, my zajmiemy się ciekawszymi rzeczami. - mruknął, przyciskając ją do siebie i całując w szyję. Jednocześnie zaczął lekko łaskotać swoją wybrankę.

Zabawę przerwało im pukanie do drzwi. Bane zamarł i spojrzał w stronę z której dochodził dźwięk. Początkowo chciał przeczekać, ale nieustępliwe pukanie sprawiło, że w końcu oderwał się od Tulki i poszedł sprawdzić kto to.
Jeśli Julia poszła za nim, kazał jej stanąć za sobą. Osłaniając ją swoim ciałem, otworzył drzwi.
Prawie się zachłysnął widząc rannego i podtrzymującą ją Marionetkę. Uderzył go zapach krwi.
Ostatnie wydarzenia sprawiły, że stał się bardziej tchórzliwy, dlatego gdy zobaczył tamtych, pomyślał o ucieczce. Dopiero w drugiej kolejności o tym, że mogą potrzebować pomocy. Słowa Marionetki potwierdziły, że nie przyszli po szklankę cukru.
Nie podobało mu się to, kim byli. Czuł, że sprowadza na siebie i Tulkę zagrożenie, lecz chęć niesienia pomocy była zbyt silna. Nie zamknął im drzwi przed nosem, wysłuchał co mają do powiedzenia.
- D-dobrze... Jesteśmy lekarzami. Macie szczęście. - powiedział i skinął głową. Przesunął się i zrobił im miejsce, jednak to Julia ostatecznie musiała zdecydować, czy ich wpuścić.



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 12 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Opuściła smutno głowę, a uszy opadły jej po bokach ciała - Jan mnie wymęczył i psychiczni i fizycznie w trakcie zakładania gipsu i nie myślałam logicznie...przepraszam - powiedziała, ciekawa czy mężczyzna to kupi. Jan Sebastian nie należał do delikatnych osób, a jak zaczynał woje wywody i kazania to już w ogóle. A skoro już raz zakładał jej gips to tym bardziej musiała się nasłuchać po co w ogóle go zdejmowali skoro wróciła by znów mieć rękę unieruchomioną. No cóż.
Zrobiła żałosną minę i wgapiała się w niego - dostanę szlaban i niańkę?! Baaaneeee nie jestem dzieckiem - powiedziała robiąc naburmuszoną minę. No kurde przesadzał! Miała smoka i to mu nie wystarczyło?
Gdy otrzymał rysunek, skrzyżowała ręce na piersi (na tyle na ile się dało) i odwróciła lekko tyłem - to szukaj go, ja mam szlaban! - powiedziała ale zaraz zachichotała, gdy zaczął ją łaskotać i podgryzać - pomocy! Zboczeniec - zaśmiała się i wygięła szyję, przyciągając zdrową ręką ukochanego do siebie i całując go namiętnie.

Wystraszyła się słysząc pukanie. Spojrzała na Medyka. Też wolałaby to zignorować no ale się nie dało. Przepuściła ukochanego i spojrzała na Aureum - Levi - powiedziała cicho i klepnęła się po ramieniu. Bestia zaraz zmniejszyła się jak najbardziej i schowała we włosach dziewczyny. By w razie czego móc jej bronić.
Stanęła za narzeczonym i wysłuchała przybyszy. Nie podobało jej się to kim byli. Zdecydowanie, a jeszcze słowa, że nie ściągną na nich zagrożenia? Tym bardziej nie było to zbyt przekonujące. Ale...byli lekarzami...mieli obowiązek pomagać.
Gdy Bane zgodził się im pomóc, sama poszła do kuchni, gdzie szybko uprzątnęła stół i położyła na nim świeży obrus, by jak najbardziej ograniczyć zanieczyszczenia, a na stole będzie Blackburnowi o wiele prościej niż na podłodze czy w łóżku.
Rozejrzała się po suficie i szybko znalazła przesuwającą się po nim piankę - Bon-Bon szybko przynieś tę dużą apteczkę z góry - poleciła po czym zwróciła się do lisa - Amber zabierz maluchy - powiedziała, na co lisica zabrała zaspaną Kropkę, a Wredotek niechętnie poleciał za nią. Avi nie będzie im przeszkadzał.
Sama przygotowała wodę do zagotowania oraz nową gąbkę, kilka ręczników i czystych szmat. Po chwili już przed Lekarzem zawisła jego apteczka, na cienkiej pajęczej nici.
Za wiele nie pomoże ale Tula miała nadzieję, że choć trochę będzie przydatna. Niestety lewą rękę miała praktycznie całą w gipsie więc nawet nie miała nią jak ruszać.
Wszystko było gotowe dość szybko, razem z rozpalonym mocniej światłem. Cyrkowiec mógł zauważyć, że jedyne stworzenie, które nie dostało polecenia, to Aureum, jednak nigdzie nie mógł go też zauważyć.

Powrót do góry Go down





Tyk
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 12 D93840e52cb57748d5a24bdfa761040295dab6ee
Godność :
Lord Protektor, Arcyksiążę Agasharr I Rosarium
Wiek :
30 lat
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
178/75
Pod ręką :
Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae), Divard, zabawki
Zawód :
Lord Protektor Krainy Luster
Specjalne :
Główny Administrator
https://spectrofobia.forumpolish.com/t233-agasharr-rosarium#284 https://spectrofobia.forumpolish.com/t914-archiwa-arcyksiazece https://spectrofobia.forumpolish.com/t497-kancelaria-arcyksiazeca https://spectrofobia.forumpolish.com/t1121-tyk
TykArcyksiążę
Arcyksiążę

Marionetkarz czuł się coraz gorzej, nim Bane skończył mówić, ten już stracił przytomność. W efekcie czego Marionetka musiała wzmocnić chwyt, by mężczyzna nie upadł. Pomoc była potrzebna i to jak najszybciej.
- Aktualnie ten Marionetkarz nie może wyrazić swojej wdzięczności, lecz zapewniam, że w przypadku udzielenia mu pomocy będzie ona bezgraniczna. - Marionetka wciąż mówiła głosem, który nie wyrażał żadnych uczuć. Jednak przyglądając się mu uważnie mieszkańcy mogli zrozumieć, że przyczyną nie jest jego stoicyzm. Drobne gesty zdradzały prawdziwe emocje. Nerwowe spojrzenie w dół, gdy ciało Marionetkarza omal nie runęło. Kiwnięcie głowę i szybki krok do środka domostwa mogło zdradzać euforię znalezienie pomocy.
- Gdzie go zanieść? - Kolejną oznaką emocji było to, jak szybko Marionetka cofnęła swój pierwszy krok i podniosła nieprzytomnego Marionetkarza. Zrobiła to w pośpiechu, lecz z duża dozą staranności, jakby uważając by nie pogorszyć jego stanu.
Ten nie był najlepszy. Nie tylko jego głowa była zakrwawiona - najpewniej ze względu na jakąś ranę ukrytą pośród włosów, lecz także przy lewym boku dało się zauważyć na ubraniach ciemną plamę krwi. Same obrażenia może nie byłyby groźne, gdyby pomocy udzielono natychmiast. Bardzo prawdopodobne, że to właśnie utrata krwi odebrała mu przytomność. To jednak wymagało oględzin, a sam Marionetkarz niezwłocznej pomocy.

Marionetkarz przede wszystkim jest ranny w bok oraz w głowę, inne obrażenia możecie dodać wedle swego uznania. Natomiast teraz proszę napisać w jaki sposób go leczycie. Kolejny post MG będzie dopiero po zakończeniu udzielania pomocy. Marionetka będzie dość bierna, jednak ze względu na brak zdolności medycznych. Jeżeli każecie jej coś zrobić, to wykona polecenie.

Rzuciłem kostką na wynik pomocy. Marionetkarz przeżyje, ale przez jakiś jeszcze czas pozostanie nieprzytomny. Po udzielonej pomocy będzie mogli jednak rozpytać o wszystko Marionetkę, nim Marionetkarz odzyska przytomność.




Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 12 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Marionetka równie dobrze mogłaby zacząć go obrażać, ale Bane nie słuchał tego co ma do powiedzenia. Przyglądał się rannemu Marionetkarzowi i zastanawiał, jak wielkie kłopoty będą mieli gdy udzielą mu pomocy. Albo gdy mu jej nie udzielą i facet zejdzie na ich progu.
Tulka zgodziła się na wpuszczenie ich do środka, dlatego medyk przepuścił ich w drzwiach i zamknął je za nimi. Od razu zabrał się za pracę, pomagając Julii w przygotowaniu wszystkiego co niezbędne. W zasadzie niewiele miał do zrobienia, bo dziewczyna działała bardzo szybko i bez zbędnej zwłoki. Już po chwili stół był gotowy a z sufitu, na cieniutkiej pajęczej nici zwisała apteczka Cyrkowca.
- Tu, na stół. - powiedział białowłosy i korzystając z chwili kiedy skrzydlata przygotowywała wodę i ręczniki, związał włosy w kucyk, tak by nie przeszkadzały mu w pracy. Szybko umył ręce w zlewie i założył rękawiczki. O kiltu czy fartuchu mógł zapomnieć, nie znajdowali się przecież w Klinice. Nie miał też maseczki... Trudno. Może Marionetkarz nie złapie od niego jakiegoś cholerstwa.
Położony na stole był nieprzytomny. Jego stan był naprawdę zły, ale Bane'owi wystarczyła chwila na ocenę obrażeń. Chociaż wszystko wyglądało fatalnie i mogło zagrażać życiu, lekarz wiedział co powinien zrobić. Spojrzał najpierw na Marionetkę, potem na Tulkę.
- Rozbierz go. - polecił temu, który go przyniósł - Możesz po prostu rozciąć ubranie, albo je porwać. Po wszystkim dam mu coś swojego. - dodał rzeczowo - Tylko ostrożnie. Nie zrób mu dodatkowej krzywdy. Utrata przytomności działa w tej chwili na naszą korzyść, bo nie mamy nic przeciwbólowego co mógłbym podać bez ryzyka zaszkodzenia mu jeszcze bardziej.
Odczekał chwilę aż Marionetka wykona polecenie, po czym przywołał dłonią dziewczynę. Chociaż ranny i jego towarzysz popsuli im wieczór, Bane nie miał do nikogo pretensji. Wpadł po prostu w tryb pracy.
- Obmyj proszę głowę i ranny bok, muszę ocenić wielkość i głębokość ran a przez ten brud i krew nic nie widzę. - powiedział skrzydlatej, obchodząc stół dookoła.
Marionetkarz był cały podrapany i posiniaczony, wyglądał jak ofiara ciężkiej walki bądź wypadku. Nie było czasu na zadawanie pytań, dlatego Bane uprzejmie ale i stanowczo odsunął Marionetkę i zabrał się na dokładniejsze oględziny, zaczynając od miejsc uprzednio umytych przez Tulkę.

- Paskudne rozcięcie. - powiedział krzywiąc się. Skóra między włosami była rozcięta a świeża krew która się z niej sączyła wcale nie ułatwiała sprawy. Nie było czasu by golić głowę, dlatego Bane po prostu odgarnął mokre od juchy włosy i palcami wymacał rozcięcie, chcąc je naciągnąć. W domu nie mieli warunków do przeprowadzenia badań czy poważnej operacji, dlatego medyk musiał sobie radzić tak, tak umiał najlepiej.
Poprosił Julię by podawała mu narzędzia. Sprawiła się w tym wyśmienicie.
- Nienawidzę zszywać głowy. - powiedział oczyszczając ranę głowy spirytusem. Była mocno zanieczyszczona, dlatego podaną przez Julię pęsetą zaczął wyjmować wszelakie nagromadzone w niej syfy, które nie poddały się alkoholowi. Zajęło to dłuższą chwilę w ciągu której Bane klął na wyciekającą krew. Głowa zawsze najmocniej krwawiła a jak wiadomo, utrata każdej kropli krwi przybliża pacjenta do zgonu.
Cyrkowiec spieszył się więc, lecz pozostawał dokładny. Po chwili rana na głowie była zszyta dzięki igle i niciom z apteczki Bane'a. Sam białowłosy nie był zadowolony z szycia, ale w obecnej sytuacji nie dało się zrobić nic lepszego.

W następnej kolejności zajął się bokiem. Tutaj niestety było jeszcze trudniej, bo Marionetkarz został raniony głęboko. Chyba cudem się nie wykrwawił. A raczej nie cudem, a dzięki skrzepowi, którego niestety Bane musiał się pozbyć. Schlapał się przy okazji jego juchą jak rzeźnik przy uboju świń, co wywołało grymas na jego twarzy. Pozostał jednak milczący.
Tulka, przez wzgląd na stan i niesprawną rękę, musiała zadowolić się jedynie funkcją pomocy. Cyrkowiec uwijał się przy rannym, nie tracąc ani chwili. Szył, dezynfekował, sprawdzał, potem znowu szył, dezynfekował i sprawdzał. I po raz kolejny dzieło jego igły i rąk nie było piękne, ale musiało wystarczyć.

Nim się obejrzeli minęło naprawdę sporo czasu. Bane po opatrzeniu ran które zagrażały życiu mężczyzny sprawdził jeszcze resztę ciała. Wyglądało na to, że kończyny miał w całości. Oczy reagowały na mocniejsze oświetlenie, gdy unosił powieki a oddech, chociaż płytki, wskazywał na to, że jegomość przeżyje.
Usrany we krwi medyk wyprostował się i przeciągnął, na co gnaty odpowiedziały głośnym chrupnięciem.
- Będzie żył. - powiedział pewnym głosem, chociaż sam do końca pewien nie był. Szybko obejrzał pacjenta i gdy nie znalazł już żadnej wymagającej interwencji anomalii, odłożył narzędzia.
Był zmęczony, ale nie mógł pozwolić Tulce by to ona wyleczyła Marionetkarza mocą. Była jeszcze zbyt słaba na takie rzeczy, dodatkowo Cyrkowiec pamiętał jak magia działała na jej rękę. Nie chciał oglądać cierpiącej skrzydlatej.
Zanim jednak przystąpił do leczenia magią, spojrzał na Marionetkę a potem na Opętaną. Nie był pewien, czy dobrze robili. Chciał poznać jej zdanie.
- Dziękuję. - zaczął, bo Julia naprawdę była pomocna - Panowie naprawdę mieli szczęście, że na nas trafili, co? - uśmiechnął się blado, chcąc przełamać ciężką atmosferę. Uśmiech w połączeniu z tym, że był we krwi pacjenta, wcale nie dawał dobrego efektu. Ale przecież lekarze byli do takich widoków przyzwyczajeni, prawda?



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 12 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Jedyny fartuch jaki mogłaby mu zapewnić to ten, którego używała w warsztacie jednak mężczyzna raczej by w niego po prostu nie wszedł. Musieli działać z tym co było pod ręką. Nie byli przygotowani do takich zadań, praktycznie w warunkach polowych. Ale musieli jakoś pomóc.
Skinęła głową i po tym jak założyła w sumie rękawiczkę, zajęła się ranami. Czyściła je sprawnie i dokładnie. Gdy Bane oglądał głowę, sama usunęła jakieś strzępki nici i materiału z rany z boku. Nie ruszała jednak skrzepu. Gdyby miała sprawną rękę, podzielili by się pracą, teraz Bane był sam. Musiał to ogarnąć, a dziewczyna miała zamiar mu pomóc tyle ile była w stanie.
W trakcie szycia, ocierała też medykowi pot. Nie była to jakaś bardzo skomplikowana operacja ani nic, ale i tak chociażby kropla potu Cyrkowca mogła pacjenta zabić, dlatego musiała być uważna.
Jednocześnie uczyła się, zapamiętywała co i jak ma robić. Dodatkowo przyglądała się twarzy leżącego na stole mężczyzny, by jeśli tak zdecydują później go zgłosić. Choć o tym będzie musiała porozmawiać ze swoim Narzeczonym.
Czuła niezadowolenie Cyrkowca. Wiedziała jakim jest perfekcjonistą, ale obecnie nie za wiele mogli zrobić. Krwi przecież nie zatamują, a rany były w paskudnych miejscach oraz były na tyle głębokie, że w domowych warunkach nie mogli tego zrobić inaczej.
Westchnęła, gdy Lekarz uznał, że pacjent będzie żył. Poczuła ulgę nie chciałaby nikogo stracić, a tym bardziej w takiej sytuacji we własnym domu.
Uśmiechnęła się do mężczyzny i przytaknęła mu głową. Trzeba jeszcze go wyleczyć, ale nie była pewna czy chce, żeby Marionetka to oglądała. Zwróciła się więc do niej - gdy się obudzi będzie potrzebował czegoś na wzmocnienie. Za domkiem jest mały ogródek. Rośnie tam niewielki krzaczek. Jego liście wglądają zwyczajnie jednak są one prawie przezroczyste do tego zmieniają kolor jak się patrzy pod innym kątem, choć... - spojrzała przez okno - to może być teraz trudne do zauważenia - westchnęła - ale myślę, że to, że liście są bardzo cieniutkie da się zauważyć. Ja pomogę ogarnąć do końca pacjenta - wyjaśniła od razu dlaczego ona nie pójdzie. Bo Bane to wiadomo. Nie zostawi przecież pacjenta.
Gdy Marionetka wyszła, o dziwo bez większych problemów, dziewczyna westchnęła i pogładziła lekko smoka na swojej głowie, który na moment wysunął łeb ponad jej włosy, rozejrzał się i zaraz schował - to kończymy robotę? Pomogę Ci z tymi małymi obrażeniami - uśmiechnęła się - spokojnie dam radę, a Ty odpoczniesz chwilę, dobrze? - jeśli mężczyzna nie miał nic przeciwko, położyła dłoń na torsie pacjenta i zaczęła go powoli leczyć. Jej skrzydła mieniły się, a wzory na piórach bardziej uwidoczniły. Nie spieszyła się, nie chciała się przeforsować, ale skupiała się na każdym skrawku ciała pacjenta. Omijała jednak te najgorsze rany, tak jak obiecała.
Nagle jednak zmarszczyła brwi - możesz sprawdzić jego lewe udo? Od zewnętrznej strony? Chyba tam też trzeba zeszyć, ale raczej nie jest to poważne - powiedziała i odsunęła się, sięgając znów po szmatkę jeśli bedzie potrzeba wyczyszczenia czegoś.

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 12 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Tulka miała łeb na karku, mimo młodego wieku i skłonności do wpadania w kłopoty. Życie nauczyło ją niejednego i potrafiła zaskoczyć, w najmniej oczekiwanym momencie. Tak też było i teraz.
Gdy nakazała Marionetce wyjść w poszukiwaniu wymyślonego zioła, Bane uśmiechnął się konspiracyjnie do skrzydlatej. Nie potrzebna im była widownia w czasie leczenia. Póki Pinokio który przywlókł tu swojego pana nie pozna ich mocy i wszystkich umiejętności, będą mieli nad nim przewagę.
Gdy tamten wyszedł, Bane westchnął prostując się i wstrząsając ramionami, by je rozluźnić.
- Odpocznę po wszystkim. - powiedział gdy zaproponowała scenariusz - Jesteś pewna, że możesz go podleczyć? Nie chciałbym abyś się przeforsowała. - prawdę mówiąc w nim niewiele zostało już energii po całym dniu pracy. Służył innym istotom nie tylko radą ale i magią, i o ile ta pierwsza się nie wyczerpywała, tak ta druga owszem. Miał swój limit, którego niestety nie był w stanie przeskoczyć.
- Dobrze, ale proszę cię, nie szarżuj. - powiedział robiąc jej miejsce i obserwując jej poczynania. Tulka stała się bardziej pewna siebie co było naprawdę dobrym sygnałem. Pokładał w niej wielkie nadzieje, bo oprócz tego, że była jego drugą połówką którą upatrzył sobie lata temu, była też naprawdę dobrą uczennicą, która ma potencjał przewyższyć niejednego nauczyciela. Nie jego, bo to oczywiste, że Bane jest najlepszy z najlepszych. Ktoś śmie wątpić?!
Obserwował jej leczenie podziwiając mieniące się skrzydła. Były inne niż poprzednie, o wiele ładniejsze. Ich kolory zapierały dech w piersi i naprawdę potrafiły zahipnotyzować samym wyglądem. Czując nagłą potrzebę pogłaskania, wyciągnął dłoń zdejmując wcześniej brudną rękawiczkę i przejechał palcami po piórach, w dziwnej lecz podyktowanej pozytywnymi zamiarami pieszczocie.
Gdy nagle zwróciła jego uwagę na udo pacjenta, nie czekając ani chwili dłużej, Cyrkowiec podszedł do wskazanego miejsca i przyjrzał się nodze. Faktycznie, było na niej skaleczenie. Nie krwawiło, ale było na tyle głębokie by medyk założył kolejne rękawiczki i zajął się rozcięciem. Po raz kolejny szycie było zwyczajne, z czego oczywiście perfekcjonista wcale się nie cieszył.
- Zastanawiam się czy ta cała akcja nie ściągnie na nas kłopotów. - powiedział cicho, nasłuchując czy Marionetka nie wraca - Z pewnością widziałaś już kiedyś symbol jaki noszą w herbie. Nie znoszę mieszać się w politykę... - skrzywił się, dzieląc się z dziewczyną wątpliwościami - Oby Drewniak po wszystkim zabrał swojego ojczulka i dał nam spokój, bo przyznam, że o ile w Klinice w razie potrzeby interweniowałby Jasiek, tak tutaj nie wyobrażam sobie walki z Marionetką która nic nie czuje. - pokręcił głową, czarnowidz cholerny - Nic to, zobaczymy. Gotowe, noga zszyta. Zabieram się za leczenie.
Jak powiedział, tak też zrobił. Widowisko było jak zwykle spektakularne... A gówno, nie było. Bane wyglądał jak wyjęty krowie z gardła, zatem żadne wzorki i światełko nie pomogłoby jego wizerunkowi w obecnej chwili. On po prostu wyglądał jak wyrwany z łóżka skacowany facet, który musi wykrzesać z siebie jeszcze odrobinę energii która mu pozostała. Którą chciał wykorzystać w inny sposób... No trudno. Jest lekarzem, musi pomagać.
Trochę to trwało ale wyrobił się przed powrotem Marionetki. Miał jeszcze czas by odsapnąć. Gdy lalka wróciła z pustymi rękoma, Bane spojrzał na nią obojętnym wzrokiem. Wyprzedził jej słowa.
- Nie znalazłeś? Bywa. - skwitował - Nie przejmuj się jednak. Twój pan ma się już dobrze. Za chwilę pewnie się wybudzi.



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 12 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Uśmiechnęła się do mężczyzny czulę i położyła dłoń na jego dłoni - poradzę sobie - powiedziała spokojnie - muszę zacząć ćwiczyć, nie wiem czego chce brat ode mnie, a też nie mogę być wiecznie na chorobowym, bo nie powiesz mi, że w Klinice nie przydałaby się jeszcze jedna para leczących rąk - wiedziała, że Bane nie lubił jak wspominała Aerona, jednak w tym wypadku wolała nie ryzykować i nie przyznawać się do znajomości z kimś takim. Z jednej strony może ich to uratować, że się przyznają, ale z drugiej niestety mogłoby zaszkodzić.
- Dobrze - powiedziała i westchnęła, zabierając się do roboty. Nie chciała się przeforsowywać, w końcu nie chciała dodawać kłopotów ukochanemu. Zamknęła oczy by lepiej się skupić przez co drgnęła mocno, gdy Bane nagle dotknął jej skrzydła. To nie tak, że jej się to nie podobało, jednak naprawdę zaskoczyło. Uśmiechnęła się delikatnie i wróciła do pracy.
Westchnęła cicho - sama nie wiem...jako lekarze mamy obowiązek pomagać każdemu więc o to się chyba nie musimy martwić - powiedziała i spojrzała na pacjenta, upewniając się, że nadal jest nieprzytomny - jak...wygląda sytuacja z tajemnicą lekarską w takiej sytuacji? - masło maślane ale teraz nie myślała o takich głupotach jak składnia. Zaczęła oddychać trochę głębiej ale czuła, że jeszcze troszkę da radę. Nie miała zamiaru sięgać limitu, znała siebie jednak na tyle by móc sobie pozwolić na trochę więcej.
Przytaknęła mu też głową - w razie czego mamy Leviego. Wtedy jednak bardziej martwiłabym się o dom - zachichotała nerwowo. Stresowała się i Bane mógł to wyczuć. Chciała jednak pomóc i starała się jak mogła.
Odsunęła się i obserwowała Medyka przy pracy. Owszem, wyglądał na wyczerpanego, ale jak tylko sobie nieproszeni goście pójdą, to wezmą prysznic i pójdą spać. Choć jemu tez przygotuje chyba herbaty. Nie pobudzi go ale przywróci mu siły.
Niestety Marionetka wróciła z pustymi rękoma - ech... no trudno. Świeże są o wiele mocniejsze - przyznała i otworzyła szafkę. Kurcze.... Bon-Bon znów przełożył słoik, bo pewnie nie było słodyczy przez chwilę, a dziewczyna nie zdążyła ich zakupić - możesz podać mi ten czerwony słoik? - poprosiła Narzeczonego, bo przedmiot był dla niej obecnie niedostepny, był za wysoko i gdy podał to co chciała, wyciągnęła kilka prawie przezroczystych, suchych liści. Dała je do moździerza, rozgniotła na proszek i .... podpaliła. Zagotowała znów wodę, przesypała popiół do dzbanka i zalała. Po pokoju rozniósł się ziołowy zapach. Bane miał prawo nie znać rośliny, pochodziła ze Szkarłatnej Otchłani.
Rozlała napar do dwóch kubków i odczekała aż ostygnie. Akurat nie trzeba było tego pić na ciepło, chociaż tyle. Oparła się o blat i spoglądała na pacjenta. Trzeba poczekać, aż się obudzi. Miała nadzieję, że szybko się ulotnią. Naprawdę nie chciała problemów.

Powrót do góry Go down





Tyk
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 12 D93840e52cb57748d5a24bdfa761040295dab6ee
Godność :
Lord Protektor, Arcyksiążę Agasharr I Rosarium
Wiek :
30 lat
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
178/75
Pod ręką :
Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae), Divard, zabawki
Zawód :
Lord Protektor Krainy Luster
Specjalne :
Główny Administrator
https://spectrofobia.forumpolish.com/t233-agasharr-rosarium#284 https://spectrofobia.forumpolish.com/t914-archiwa-arcyksiazece https://spectrofobia.forumpolish.com/t497-kancelaria-arcyksiazeca https://spectrofobia.forumpolish.com/t1121-tyk
TykArcyksiążę
Arcyksiążę

Marionetka spojrzała na rannego Marionetkarza. Choć jej twarz nie wyrażała żadnych emocji, to ślady uczuć można było dostrzec w dłoniach, które dotąd zaciśnięte teraz zawisły otwarte.
- Muszę sprostować, albowiem doszło do okropnej pomyłki. Ten tu Marionetkarz nie jest moim panem, nie stworzył mnie. - Istota z drewna zbliżyła się wolno, lecz nie w stronę Bane czy Tulki, lecz do Marionetkarza, jakby gotowa była już teraz go zabrać z tego miejsca. - Stworzył mnie brat tego tutaj Marionetkarza. Jednak jego nie udało się uratować - gdy dotarliśmy na pobojowisko mój stwórca już nie żył. Pozostałe Marionetki zajęły się pogrzebaniem rannych, a moją misją było znalezienie pilnej pomocy - żadna z Marionetek z oddziału nie wie jak leczyć cielesnych. Jak powiedziano wcześniej - napastnicy odjechali i gdyby mieli poszukiwać tego tutaj Marionetkarza, to dobiliby go na miejscu. Z tego co mnie wiadomo, to przeciwnikami tego tutaj Marionetkarza i jego kompanów, w tym mojego stwórcy, były jakieś Cienie zza morza. Marionetkarze nazywali ich "przeklętymi wyspiarzami", jeżeli to cokolwiek wam mówi. - Marionetka mówiła jednostajnym tonem głosu, lecz po wypowiadanych słowach gospodarze mogli zdać sobie sprawę, że ta próbuje ich uspokoić co do własnego bezpieczeństwa i wyjaśnić sytuację.
- Czy gdy się obudzi będzie mógł iść? - Marionetka widocznie nie chciała zostawać tutaj zbyt długo. Trudno jednak stwierdzić, czy to chęć nie nadużywania gościnności, czy jakiś inny powód.
Pytanie jednak, czy Marionetkarz powinien tak szybko po zabiegu wyruszać w podróż? Oceną tego, w oczach Marionetki, mieli się zając medycy.

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 12 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Nie do końca podobało mu się to, że nie wiedzieli o przybyszach nic więcej poza tym, że byli Marionetką i Marionetkarzem i mieli powiązania z Zorą. Bane słyszał o nich w mieście ale były to jedynie plotki, którym do końca nie wierzył. Ostatecznie Skoro nie zagrażali Klinice, nie musiał zbierać o nich informacji, prawda?
A teraz niestety będą z nim powiązani, bo jako medyk udzielił pomocy, nie zadając pytań. Obowiązek wypełnił, lecz czuł że jego konsekwencje mogą nie być miłe. No chyba, że był po prostu czarnowidzem.
Na pytanie Tulki pokiwał powoli głową, patrząc w jej dwukolorowe oczy.
- Tajemnica obowiązuje nas nadal. - powiedział - Ale... Nie wiem czy łatwo będzie ją utrzymać jeśli ktoś będzie chciał wyciągnąć informacje siłą. Nie zamierzam cierpieć czy umierać za garść słów.
Gdy go poprosiła, podał jej słoik i w czasie gdy ona przygotowywała napar, on obejrzał na koniec ich pacjenta. Wyglądało na to, że jego życiu nie zagrażało już nic poważnego. Stracił dużo krwi więc będzie bardzo osłabiony, ale obrażenia zostały zaleczone.
Zmarszczył brwi na tłumaczenia Marionetki. Cienie zza morza? Przeklęci wyspiarze? To wszystko złe brzmiało.
- Nie, nic nam nie mówi. - skwitował, przechodząc w bok, robiąc istocie trochę więcej miejsca gdy podeszła do leżącego na stole mężczyzny.
Korzystając z chwili wolnego czasu, poszedł po ubranie dla Marionetkarza. Wybrał dla niego zwykłą białą koszulę, bez jakiś specjalnych zdobień i na tyle szeroką, by facet się w nią spokojnie zmieścił i by materiał nie uciskał świeżo zaleczonych ran. Przyniósł ze sobą ubranie i zawiesił je na oparciu pierwszego lepszego krzesła. W pomieszczeniu pachniało ziołami.
- Będzie mógł chodzić ale nie zalecałbym by od razu wybierał się w daleką podróż. - powiedział patrząc na nieprzytomnego - Zostaniecie tu jeszcze przez chwilę. Musi odzyskać część sił. - zadecydował białowłosy i jeśli Marionetka protestowała po prostu uniósł dłoń dając sygnał, że nie będzie dyskutował.
Czekali aż tamten się obudzi.


Ostatnio zmieniony przez Bane dnia Wto 16 Lis - 22:00, w całości zmieniany 1 raz



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 12 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Przytaknęła mu głową, gdy odpowiedział na jej pytanie dotyczące tajemnicy lekarskiej. Cały czas się uczyła i cieszyła się, że Bane cierpliwie odpowiada na jej pytania, choć czasem są jednak dość...głupie? Czy raczej dziecinne. Ale o ile nie zasypywała go nimi to nie musiała się martwić, że go rozdrażni, chyba, że trafiła na nieodpowiedni moment, na zawracanie mu głowy.
Pokręciła głową na pytanie Marionetki. Coś jej to mówiło, jednak miała wrażenie, że lepiej się na razie do tego nie przyznawać. Tym bardziej jak nie jest pewna swojej wiedzy. Może później nad tym pomyśli, teraz wolała skupić się na swoich zadaniach.
Bane poszedł po koszulę a Julia robiła im napary. Przygotowała trzy. Dla pacjenta, lekarza oraz dla siebie. Marionetki mało kiedy jadły cokolwiek, dlatego z automatu nie proponowała nic tej, która przyniosła rannego.
W międzyczasie, gdy woda się zagotowywała, usunęła szwy z ran. Były zagojone więc nie było już potrzeby by nici znajdowały się w ciele. Zagoiła jeszcze małe ranki.
Gdy herbaty były gotowe, odłożyła je na blat i jak tylko Bane wrócił, pokazała mu jeden z kubków, uśmiechając się uprzejmie. Sama usiadła bo zrobiło jej się odrobinę słabo i zajęła się swoim napojem. Jan Sebastian naprawdę ją wymęczył, a też spędziła poza domem sporo czasu, do tego leczenie. Tak jak mówił jej Narzeczony, jeszcze sporo sił musiała odzyskać, ale nie chciała być utrapieniem. Medykowi przygotowała napar ze względu na to, że miał dość stresujący dzień. Tym bardziej patrząc na to, że zastała go już śpiącego gdy wróciła do domu.
Herbata miała trochę ziemisty smak, przypominający kawę, jednak mimo iż dodawała sił i energii, nie wpływała na to jak się zasypia. Nie umożliwiała tego, więc nie musiała się martwić, że czeka ich bezsenna noc. No chyba, że mężczyzna uzna, że Pacjent musi u nich posiedzieć do rana. Wtedy już gorzej.
Spoglądała na pacjenta. To, że nie miał ran nie miało już znaczenia, bo swoimi mocami nie mogli otworzyć straconej krwi. Będzie osłabiony i na pewno obolały, a w takim stanie mało kto w ogóle będzie chciał się gdziekolwiek ruszać. Z resztą...przeniosła wzrok na Marionetkę, czy czasem Marionetki się nie męczyły? W razie problemów mogła go nieść, choć wtedy na pewno by się o wiele bardziej rzucali w oczy.

Powrót do góry Go down





Sponsored content

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach