Event Urodzinowy - grupa I

Scavell
Gif :
Event Urodzinowy - grupa I A7c78c1cf8554d3256eba773fd3bfcbe
Godność :
Irith Adelaide "Scavell" Bellclair
Wiek :
28 lat
Rasa :
Lunatyk
Wzrost / Waga :
170 / 60
Znaki szczególne :
blizna po cięciu na gardle
Pod ręką :
wymienione w poście eliksiry, broń, Scath, Przepaska ślepo-widzenia, Chmarny talizman
Broń :
Nysarth (rapier), mizerykordia
Zawód :
Adept Bractwa
Stan zdrowia :
zdrowa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t934-skrzynka-korespondencyjna-irith https://spectrofobia.forumpolish.com/t1113-scavell
ScavellDiabelski Bibliotekarz
Richard Lambert, znany wszystkim ze swych ekscentrycznych ekscesów Kapelusznik, miał trudności w znalezieniu gości chcących przyjść na jego przyjęcie urodzinowe: w pozyskaniu imprezowiczów nie pomagały ani uprzejme zaproszenia, ani kuszenie potencjalnych przybyszów wizją przewidzianych atrakcji i jedzenia, ani nawet płacze i lamenty samego gospodarza. Przyparty do muru, wpadł na plan doskonały - skoro zwykli profani nie chcą go dobrowolnie odwiedzić, to przymusi ich siłą do wzięcia udziału w przyjęciu. Przecież każdy kiedyś marzył o zostaniu porwanym na przyjęcie urodzinowe… prawda?
Warunki: Postaci budzą się na przyjęciu urodzinowym ze związanymi rękami i nogami oraz zawiązanymi oczami. Dookoła nich gnieżdżą się liczne szczury. Wszyscy goście ubrani są w czarne stroje żałobne, a niektórzy z nich noszą na twarzy maski doktora plagi. Wystrój jest przytłaczająco przygnębiający.
Członkowie: Diana, Fatum, Beatrice

Powrót do góry Go down





Diana
Gif :
Event Urodzinowy - grupa I 4a8fd4f9cf6e221328ca4d9a6518b2cc
Godność :
Diana Candran
Wiek :
Wizualnie ma 25 lat
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
170 cm / 63 kg
Znaki szczególne :
Tatuaż = dwa karpie koi: czarny i biały, Proteza wykonana na Wyspach Księżycowych zamiast lewej ręki, fioletowe oczy, broń o delikatnej, srebrzystej poświacie
Pod ręką :
Katana i czemu Tyk nie zmienia opisów
Broń :
Daishō
Zawód :
Liderka Bractwa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t603-diana#5487 https://spectrofobia.forumpolish.com/t913-skarbic-diany https://spectrofobia.forumpolish.com/t1016-skladzik-diamentow https://spectrofobia.forumpolish.com/t1079-diana
DianaSiedem Nieszczęść: Chciwość
Kto wie, czy gdyby przeklęty monsieur Lambert nie użył prawidłowych argumentów, to nie zwabiłby Chciwości bez uciekania się do gwałtu. Bogactwa kusiły Cienia o wiele lepiej, niż jedzenie, a lamenty jedyny drażniły lubujące spokój uszy Diany.
Odpowiednia zachęta mogłaby przynieść korzyść nie tylko dla Cienia, który przyszedłby na przyjęcie w konkretnym celu, lecz także dla samego Kapelusznika, którego głowa nie byłaby zagrożona odłączeniem się od ciała.
Candran uniosła głowę i otworzyła oczy. Ogarnęło ją nieopisane zdziwienie, gdy przed sobą miała tylko nieprzeniknioną ciemność. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę z kawałka materiału zasłaniającego jej twarz. Dopiero wziąwszy głęboki oddech poczuła jak mocno opaska zaciśnięta jest na jej nosie. W pierwszym odruchu chciała sięgnąć dłonią do twarzy, by pozbyć się uciążliwej szmaty. Wtedy poczuła, że jej ręce są skrępowane. Rozprostowała palce poruszając nieznacznie ręką, sprawdzając na jak wiele pozwalają jej więzy.
Gdziekolwiek znajdowała się Tropicielka była świadoma trzech faktów, które uznała za fundamentalne.
Po pierwsze ktokolwiek, bądź cokolwiek stoi za tym wszystkim - nie miało żadnego związku z Koszmaremi. Candran nie wyczuwała charakterystycznej obecności istot z najdalszych czeluści Krainy Snów. Co za tym idzie źródło jej problemów miało charakter czysto materialny i miało głowę, którą można było odciąć. Zatem pierwszym celem jest niezaprzeczalnie ustalenie kto ośmielił się ją związać i upewnienie się, że ta impertynencja się już więcej nie powtórzy.
Po drugie znalazła się w sytuacji niezrozumiałej i obcej. Podjęcie jakichkolwiek działań wymagało odpowiedniego rozpoznania. Wiedziała już, że komuś bardzo zależało, by nie mogła wykorzystać swoich dłoni - te nie miały prawie żadnej swobody ruchu. Była świadoma obecności myszy, bądź szczurów - słyszała ich wysokie piski, a jeden z nich przebiegł jej po czubku buta. Zdawała sobie sprawę również z tego, że komuś bardzo zależało, by nie miała zbytniej swobody także jeżeli chodzi o nogi - te zostały związane razem. To jednak wciąż niezwykle skąpe informacje, które wskazywały na jakąś wyjątkowo obskurną celę w zamkowych lochach. Gdy jednak przesunęła lekko nogi coś nie pasowało do jej teorii. Miała wrażenie, że podeszwy jej butów poruszają się po czymś miękkim, może dywanie. Elemencie wystroju, który zwyczajowo nie zdobi zamkowych lochów.
Po trzecie pomimo znajdowania się w istotnie niepokojącej sytuacji Candran zachowywała spokój. Oddychała miarowo, poruszając nieznacznie głową wiedziona dźwiękami dochodzącymi z otoczenia, przynajmniej tymi, które nie były szczurzą poezją. Więzy, którymi została spętana nie były magiczne, a do tego nie została pozbawiona oręża. To jasny znak, że porywacz nie docenił Chciwości.
Diana nie miała jednak zamiaru ujawniać wszystkich swoich kart, zanim nie dowie się czegoś więcej. Spokój dawała jej świadomość słabości więzów przeciwko jej magicznym zdolnościom oraz możliwość dobycia artefaktowych ostrzy w dowolnej chwili. Nie musiała się śpieszyć - wszak nie wiedziała czy wokół nie stoi trzydziestu uzbrojonych, gotowych do strzału strzelców.
Diana złapała palcami podłokietników swojego krzesła i oczekiwała na to, co wydarzyć się miało w najbliższej przyszłości. W tym oczekiwaniu pozwoliła sobie jednak spróbować wyładować swoją złość tłumioną przez wyszkolenie i świadomość sytuacji. Gdy piski zbliżyły się do jej nogi spróbowała przydeptać bądź to samego szczura, bądź chociaż jego ogon. Niestety pomiot dżumy uciekł, a Candran tylko dała znać pozostałym uczestnikom przyjęcia o swojej obecności.

Powrót do góry Go down





Fatum
Gif :
Event Urodzinowy - grupa I 5PUjt0u
Godność :
Fenrisa Arcelia Timandra Unenia Meara (FATUM) Weridust
Wiek :
Wyglądam na jakieś 24 i na tyle się czuję!
Rasa :
Kapelusznik albo niedorobiony Cyrkowiec, mentalnie coś pomiędzy.
Wzrost / Waga :
Całe 173 cm i niecałe 61 kilogramów chodzącego uroku osobistego, doprawionego gramem szaleństwa.
Znaki szczególne :
Ja cała jestem szczególna!
Pod ręką :
Jasper(czapka), o ile rękę trzymam na głowie.
Zawód :
Artystka sceniczna! Błazen - akrobata, dawca uśmiechów.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t436-fatum#2159 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1083-fatum
FatumOaza Spokoju
Ocknęłam się z wyjątkowo dziwnej drzemki... i to tylko dlatego, że coś zaczęło łaskotać mnie po kostkach. Będąc jeszcze na wpół przytomną, zachichotałam przeciągle, gdy znów coś miękkiego i ciepłego prześlizgnęło mi się po stopach. Instynktownie wierzgnęłam nogami, chcąc zrzucić z siebie istotę o co prawda miękkim futerku, ale też ostrych pazurkach, gdy mój ruch przyniósł pożądany efekt i moich uszu dobiegło pełne pretensji piśnięcie, zaczęłam domyślać się, co właśnie mnie otaczało. Myszy, szczurki albo któryś z magicznych odpowiedników, jednego z dwojga.
-Ojjj przepraszam...
Zajęczałam tylko, martwiąc się, że odtrącony gryzoń, śmiertelnie się na mnie obrazi. Lubiłam gryzonie, były mądre i milusie. Gdy swojego czasu posiadałam małe stadko rawenów, w ich asyście płatałam Lustrzanom naprawdę przednie figle. Istotki okazywały się szczególnie skuteczne w starciach z zadufanymi w sobie rogatymi szlachciankami. Wystarczyło, że taki gryzoń przeleciał którejś pod spódnicą i już okazywało się, że kobiecina jednak nie połknęła kija od szczotki i umie coś więcej poza dostojnym kroczeniem po salonie, Niemal wszystkie paniusie wywijały nogami nagle równie sprawnie co młodzież na dyskotekach w Świecie Ludzi.
Z miłych wspomnień wyrwało mnie jednak dość ciekawe spostrzeżenie, a nawet kilka tak owych. Przy wykonaniu gwałtownego ruchu nogą, poczułam jak, wrzyna się w nią lina. Podobna historia miała się z moimi dłońmi, nie sposób też było się przyjrzeć całej tej sytuacji, bo oczy również miałam skrępowane.
Wbrew pozorom, budzenie się w podobnych okolicznościach zdarzało mi się częściej, niż można by podejrzewać... dlatego byłam daleka od paniki, za to rozbudziły się we mnie zupełnie inne nadzieje.
Nie lubiłam czekania...ale czasem było warto wytrzymać, choć odrobinkę... Na moich wargach zatańczył figlarny uśmieszek, gdy wygodniej rozparłam się w swoim siedzisku. Niestety minęła kolejna chwila, a ja powoli docierałam do wniosku, że coś tu było nie tak. Przede wszystkim nie zgadzały mi się zapachy... bo podobnym okolicznością zwykle towarzyszyła odpowiednia paleta aromatów. Mieszanka alkoholu, słodyczy i perfum albo spoconych ciał. Brakowało też charakterystycznego szumu w głowie i przyjemnego bólu w pewnych partiach mięśni... co, chyba że zabawa jeszcze się nie zaczęła? Tylko w jakiej melinie wylądowałam tym razem, że wokół biegały małe futrzaki? Chwila kręcenia się na krześle pozwoliła mi również zdiagnozować, że jak na okoliczności, których oczekiwałam, miałam na sobie zdecydowanie za dużo ubrania. Coś zatem ewidentnie było nie tak.
Wszystko to coraz bardziej mnie nurtowało i nikłe zapasy mojej cierpliwości wyschły niczym płytka kałuża w słoneczne popołudnie. Korzystając ze swoich mocy, za sprawą telekinezy zsunęłam z oczu czarną opaskę, lecz nawet po jej usunięciu malujący się wokół mnie krajobraz malował się w tym właśnie kolorze.
-Dobra... to ewidentnie nie na takich imprezach zwykle się budzę. Na Miłościwy Chaos, ktoś tu umarł? A może dopiero ma umrzeć?
Przechyliłam głowę i ciekawskim spojrzeniem potoczyłam po postaciach zebranych w pomieszczeniu. Zero znajomych twarzy... czyżby klątwa odezwała się, szybciej niż powinna? Szybkie wyliczenia wskazywały jednak, że atak magicznej amnezji powinien spotkać mnie za coś koło dekady... Zatem cała ta sytuacja robiła się jeszcze bardziej dzika...
Zmarszczyłam brwi, gdy moje oczy zatrzymały się na kreacji, którą miałam na sobie. Nie było to nic pochodzącego z mojej własnej szafy, a co gorsze było w jednym kolorze! Zero wzorów, cekin, brokatu, fikuśnych i modnych błyskotek i krzykliwych barw.
-Dobra, przyznać się Świntuchy, który przebrał mnie w to wdzianko i co zrobił z moimi ubraniami?! Chcę je z powrotem... nie żartuję. Obszywanie tamtego topu cekinami zajęło mi wieki.
Dla dodania sobie animuszu już miałam zamiar kilkukrotnie tupnąć obcasami o podłogę, ale przypomniałam sobie o biednych ogoniastych stworkach. I coś jeszcze mi się przypomniało... lekko zirytowanym spojrzeniem powiodłam wokół swego miejsca, w końcu jednak zatrzymałam wzrok na znajomym plecaku, z którego wystawały dwie fikuśne różowe czułki, który poruszyły się niespokojnie.
-Mój bidny Skarbuś! Boi się...
Zatrajkotałam słodko, ale z plecaka nie wyłonił się dobrze mi znany puchaty różowy pyszczek. Widać moje bestyjki naprawdę się przestraszyły. Nie ma to tamto, będzie trzeba ubiegać się o zadośćuczynienie w smaczkach!

Powrót do góry Go down





Beatrice
Gif :
Event Urodzinowy - grupa I 401d4d757c9876c535eec532a3e403eb
Godność :
Beatrice Candran
Wiek :
295 lat
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
165/60
Znaki szczególne :
bardzo długie czarne włosy
Pod ręką :
Nicolas
Broń :
naginata, wakizashi
Zawód :
trudni się samobójczymi szarżami na Koszmary
Stan zdrowia :
w pełni zdrowa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t850-beatrice https://spectrofobia.forumpolish.com/t979-upiorna-skrzynka-beatrice https://spectrofobia.forumpolish.com/t1073-beatrice
BeatriceSiedem Nieszczęść: Nieczystość
Beatrice z pewnym zaskoczeniem odkryła, że świat dookoła niej stracił wszystkie barwy i kształty – dotychczas kolorowe wnętrze przytulnej kawiarni pogrążyło się w nieprzeniknionym mroku, a kobieta mogła poczuć, że jej twarz zakryta jest maską zasłaniającą jej oczy. Warknęła cicho pod nosem i spróbowała ruszyć ręką – swoboda jej ruchów była jednak ograniczona ciasnymi więzami, którymi ktoś przykuł ją do krzesła. Ten sam los spotkał jej nogi.
   Głęboki wdech uspokoił jej ciało. Umysł wiedziony wolą dążył do odtworzenia wydarzeń minionego wieczora i ustalenia powodu, z jakiego znalazła się w tej nieprzyjemnej i niezręcznej sytuacji. Ze wspomnień zaczął wyłaniać się obraz i głosy, najpierw odległe, po chwili bardziej wyraźne i ostre. Jakiś rudowłosy jegomość w zdecydowanie za małym kapeluszu z pewnością zbyt mocno uciskającym jego przepracowaną głowę chodził od stolika do stolika i zapraszał klientów na swoje przyjęcie. Większość z patronów z politowaniem kiwała głowami i zapewniała o swoim rychłym przybyciu na urodziny. Większość, lecz nie Beatrice.
   Czasem kobieta żałowała swojego niewyparzonego języka. Wiedziona przypływem chwili stwierdziła, że nie posiada czasu na takie dyrdymały i nie przybędzie na uroczystość, chyba, że za dopłatą. Nastąpiła gwałtowna wymiana zdań, lecz nim miały zapaść ostateczne argumenty w postaci dekapitacji delikwenta, Candran przed oczami zatańczyły mroczki, a świat zmysłów wkrótce skąpał się w ciemnościach. Nie chciała nawet wiedzieć, co ją spotkało, zanim się tu znalazła.
   Z pewnym zdziwieniem musiała stwierdzić, że mimo ciemności, jej zmysł słuchu jest wręcz rozpieszczany przez bodźce – wpierw przez ciche popiskiwanie, które zdawało się należeć do pospolitego szkodnika, a potem damski gadatliwy głos. Swój czy wróg?
   Więzy nie stanowiły żadnej przeszkody dla mocy Beatrice, zatem kobieta kierowana rosnącą w niej irytacją spowodowaną przez absurdalną sytuację, w jakiej się znalazła bez większego namysłu uwolniła prawą rękę z więzów i nerwowo zerwała szorstką opaskę  z oczu.
   Świat o dziwo pozostał w monochromatycznej kolorystyce. Otoczka zdawała się jednoznacznie wskazywać, że znalazła się na jakiejś dziwnej stypie. Sama Beatrice ubrana była w czarno-białą suknię z cisnącym ją gorsetem, krynoliną wymuszającą dziwną pozycję siedzenia. Kobieta zauważyła, że na kolanach ma białą maskę w kształcie przypominającym długi dziób ptaka. Zdawała sobie sprawę, że nie jest jedynym gościem, zatem odwróciła głowę, by przyjrzeć się swoim współbiesiadnikom. Po słowach nieznanej jej kobiety wywnioskowała, że nie tylko ona znalazła się w tym miejscu wbrew swojej woli.
   I zamarła widząc białowłosą Tropicielkę z protezą zamiast ręki. Nie spodziewała się takiego spotkania rodzinnego.
   - Dawnośmy się nie widziały, droga siostro. – na ustach Beatrice zatańczył wąski uśmiech, a niebieskie spojrzenie przeniosło się na drugą, nieznaną jej głośną „współtowarzyszkę” – Pani pierwszy raz w takiej sytuacji?

[1/5]


Ostatnio zmieniony przez Beatrice dnia Wto 14 Lut - 0:09, w całości zmieniany 1 raz

Powrót do góry Go down





Diana
Gif :
Event Urodzinowy - grupa I 4a8fd4f9cf6e221328ca4d9a6518b2cc
Godność :
Diana Candran
Wiek :
Wizualnie ma 25 lat
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
170 cm / 63 kg
Znaki szczególne :
Tatuaż = dwa karpie koi: czarny i biały, Proteza wykonana na Wyspach Księżycowych zamiast lewej ręki, fioletowe oczy, broń o delikatnej, srebrzystej poświacie
Pod ręką :
Katana i czemu Tyk nie zmienia opisów
Broń :
Daishō
Zawód :
Liderka Bractwa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t603-diana#5487 https://spectrofobia.forumpolish.com/t913-skarbic-diany https://spectrofobia.forumpolish.com/t1016-skladzik-diamentow https://spectrofobia.forumpolish.com/t1079-diana
DianaSiedem Nieszczęść: Chciwość
Czasami zdarza się pogrążyć w bezkresnej rozpaczy, gdy wszelkie perspektywy okazują się złudne a sytuacja zdaje się być beznadziejna. Nierozwiązywalność problemów prowadzi do utraty nawet najlichszego promyczka nadziei i uświadomienie sobie, że trzeba było brać bilet do piekła, gdy Ci go oferowali - byłoby to lepsze wyjście niż tkwić w mrokach własnej sytuacji. Chodzi o ten stan, gdy na pocieszycielskie "mogło być gorzej" odpowiadasz tylko "nie mogło".
Zwykle będąc na samym dnie nie można już zakopać się głębiej, a jedynie odbić się i rozpocząć wspinaczkę ku szczytom. Niezwykle rzadko dochodzi jednak do sytuacji, że dno jest rozległym bagnem, w którym zaczynasz się zapadać. Właśnie do takiej sytuacji swoje obecne położenie porównałaby Candran, gdyby tylko chciało jej się dzielić ze światem tak złożonymi myślami.
Skrzekliwe piski dochodzące zewsząd wydawały się być wyjątkowo brutalnym burzycielem ciszy. Gdyby ktoś zapytał Tropicielkę o najbardziej tandetny i nieprzyjemny dla uszu budzik, to ta bez wątpienia odparłaby, że szczurzy jazgot jest na drugim miejscu, zaraz za krzykami dzieci. Gdyby jednak ktoś ją zapytał czy wolałaby zostać wrzucona do dołu pełnego szczurów, czy też dzieci, to bez chwili zawahania odparłaby, że wybiera drugą opcję. Dzieci łatwiej było uciszyć ucinając im głowy, a szczury były mniejsze i uciekały znacznie szybciej.
Okazało się, że wszystko co Diana słyszała dotąd było jedynie zapowiedzią czegoś znacznie mniej miłego dla spokoju Cienia - zbędnego bełkotu istot nazywanych z grzeczności rozumnymi.
- Wybacz, że Cię nie powitam uściskiem, lecz jak widzisz jestem związana. - Diana odparła na słowa Beatrice nic sobie nie robiąc z tego, że jej siostra wie, że Diana wie, iż jej siostra jest świadoma zdolności Tropicielki - wszak dysponuje bardzo podobnymi. Cień mogła wstać z krzesła i uwolnić się z więzów w każdej chwili, lecz mimo to zwlekała.
Nie wyczuwała tutaj nic, co mogłoby mieć Koszmarne pochodzenie, co nie oznacza że okoliczne zapachy jej się podobały. Czuła się jak na uroczystości żałobnej, na której zarówno trup, jak i dania od wielu dni powinny znaleźć sobie inne miejsce.
Przez krótką chwilę Candran zastanawiała się nawet czy to nie jej droga siostrzyczka była przyczyną całego zamieszania, lecz zdała sobie sprawę, że Beatricę nie jest taką idiotką, by wiązać Tropicielkę. Najwidoczniej sprawcą nie był także drugi z głosów, który lamentował nad brakiem swoich ubrań. Co więcej czarnogłów nie zwrócił się do nikogo innego, a zatem wszystko wskazywało na to, że winowajca pozostawał w ukryciu. Być może czekał aż jego ofiary poczują bezsilność i zapoznają się ze sobą nawzajem. Jeżeli tak było w rzeczywistości to Diana dziękowała losowi, że trafiła tu z własną siostrą - dzięki temu dla odkrycia zagadki musiała poznać o jedną mniej osobę.
Oczekiwanie było kuszące, lecz przede wszystkim nużące. Na dodatek skrępowane ciało nie cieszyło się żadnymi wygodami. Ostatecznie więc Diana uczyniła dokładnie to samo, co kilka chwil wcześniej Beatrice. Zamiast jednak zwracać uwagę na nieznajomą Diana stanęła za własnym krzesłem opierając się o nie dłońmi i rozglądając się.
- Nie przeszkadzajcie sobie. - Dodała po dłuższej chwili poszukiwania czegoś wzrokiem w oddali. Wraz z tymi słowami oderwała dłoń od oparcia krzesła i postawiła kilka kroków wzdłuż długiego stołu. Nie zwracała większej uwagi na pierzchające w popłochu szczury. Może byłoby inaczej, gdyby paskudne gryzonie postanowiły ją zaatakować.

Powrót do góry Go down





Beatrice
Gif :
Event Urodzinowy - grupa I 401d4d757c9876c535eec532a3e403eb
Godność :
Beatrice Candran
Wiek :
295 lat
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
165/60
Znaki szczególne :
bardzo długie czarne włosy
Pod ręką :
Nicolas
Broń :
naginata, wakizashi
Zawód :
trudni się samobójczymi szarżami na Koszmary
Stan zdrowia :
w pełni zdrowa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t850-beatrice https://spectrofobia.forumpolish.com/t979-upiorna-skrzynka-beatrice https://spectrofobia.forumpolish.com/t1073-beatrice
BeatriceSiedem Nieszczęść: Nieczystość
W zasadzie Beatrice zastanawiała się, dlaczego jeszcze nie ulotniła się z przyjęcia, które niczym nie urągało manierami Świętu Głupców – nie byłaby to żadna filozofia dla osoby o jej zdolnościach. W rzeczy samej skłaniać ją ku temu mogły dwa powody: po pierwsze, chęć skonfrontowania się z jej porywaczem z prozaicznej przyczyny, jaką była chęć rewanżu, a po drugie – nie mogła przecież pozwolić, by Diana, która nie wyglądała, jakby gdzieś się wybierała, sama zgłębiła tajniki felernego przyjęcia i pozyskała potencjalne łupy. Nie mówiąc już o tym, że młodsza Candran wyszłaby przy niej na zwykłego tchórza.
   Na niewybredny komentarz Diany, Beatrice zmarszczyła tylko nos i z pewną egzaltacją wydmuchała przez nos powietrze w oburzonej manierze, niemniej wchodzenie w rodzinne pyskówki w takich okolicznościach wydało jej się nie być najrozsądniejszym rozwiązaniem. Zwłaszcza, że jeszcze nie dane było im spotkać ich gospodarza, który mógł czaić się wszędzie – oraz mógł posiadać jeszcze bardziej wyszukane metody skłaniania ludzi do uczestnictwa w przygotowanych przez niego atrakcjach zdaje się urodzinowych.
   Choć Beatrice musiała przyznać, że ogarnęły ją wątpliwości, czy znalazła się na uroczystości natalicia, czy może na specyficznym uczczeniu czyjego dies natalis. Zdawać by się mogło, że wystrój skłaniał się raczej ku drugiej z opcji: wyswobodziwszy się na chwilę od natrętnych myśli o starszej siostrze i oczyściwszy na ten jakże ulotny moment, młodsza Candran mogła przyjrzeć się wystrojowi: znajdowali się pośrodku bliżej nieokreślonego, niezwykle wysokiego pomieszczenia. Po krzyżowo-żebrowym sklepieni Cień wysnuła przypuszczenia, że muszą znajdować się w antycznym zamku bądź katedrze, lecz była świadoma dziur w swojej dedukcji. Przed nią ciągnął się długi stół zastawiony jedzeniem; nakryty był czarnym obrusem z lejącego się materiału. Dookoła nich paliły się błękitnym płomieniem ciemne świece umieszczone na wyjątkowo wysokich świecznikach.
   Co ważniejsze przy stole znajdowały się tylko cztery krzesła: trzy znajdujące się po jednej stronie stołu, przy których została posadzona Beatrice z resztą oraz jedno naprzeciwko nich, oczywiście u szczytu stołu. Krzesło było puste, więc kobieta przypuszczała, że jeszcze nie ma z nimi ich gospodarza.
   Powtórnie spojrzała na Dianę z pewną niechęcią i podobnie jak ona zacisnęła palce na oparciu drewnianego krzesła. W przeciwieństwie do siostry, Beatrice nie posiadała szóstego zmysłu do wykrywania przybyszów z odmętów Krainy Snów, toteż z góry założyła, że sytuacja, w jakiej się znalazła, musiała mieć iście koszmarny rodowód: może Tropicielka znów wmieszała się w jakieś afery z Kultem Snów, który planował wyrafinowaną w swojej głupocie zemstę?
   - Miałaś nie mieszać mnie w swoje sprawy z Koszmarami.- zwróciła się do starszej Candran z wyrzutem w głosie.
   W rzeczywistości Beatrice nie mogła przegapić okazji wmieszania się w sprawy Diany.

[2/5]


Ostatnio zmieniony przez Beatrice dnia Wto 14 Lut - 0:09, w całości zmieniany 1 raz

Powrót do góry Go down





Diana
Gif :
Event Urodzinowy - grupa I 4a8fd4f9cf6e221328ca4d9a6518b2cc
Godność :
Diana Candran
Wiek :
Wizualnie ma 25 lat
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
170 cm / 63 kg
Znaki szczególne :
Tatuaż = dwa karpie koi: czarny i biały, Proteza wykonana na Wyspach Księżycowych zamiast lewej ręki, fioletowe oczy, broń o delikatnej, srebrzystej poświacie
Pod ręką :
Katana i czemu Tyk nie zmienia opisów
Broń :
Daishō
Zawód :
Liderka Bractwa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t603-diana#5487 https://spectrofobia.forumpolish.com/t913-skarbic-diany https://spectrofobia.forumpolish.com/t1016-skladzik-diamentow https://spectrofobia.forumpolish.com/t1079-diana
DianaSiedem Nieszczęść: Chciwość
Diana wręcz uwielbiała mieszać swoją młodszą siostrę w sprawy z Koszmarami. Jej pomoc zawsze była nieoceniona i kobieta uwielbiała, gdy Beatrice przyjmuje na siebie wszelkie ciosy jakiegoś koszmarnego monstrum. Nie mniej lubiła, gdy niewyszkolona i niezdolna do walki z Koszmarami, a w szczególności zdobycia ich Esencji, krewna kręciła się jej pod nogami. Najbardziej to jednak Chciwość uwielbiała, gdy ktoś próbuje położyć swoje łapy na jej Esencji Koszmaru pozostawionej z wypędzonej poczwary.
- Aha. - Odparła na słowa siostry nie tylko nie świadoma, że cokolwiek obiecywała o nie mieszaniu w sprawy Koszmarów, lecz także w związku z faktem, że z wyżej wymienionych powodów obecność Beatrice była dla Cienia wręcz niewskazana.
Zrobiła kilka kroków wzdłuż stołu zastanawiając się dlaczego ktokolwiek stał za ich obecnością w tym miejscu nie pozbawił jej broni. Krótkowzroczność, pewność siebie, czy może chęć pozostania w ukryciu?
Bez względu na to, kto stał za tym wszystkim to Diana nie wątpiła nawet przez chwilę, że nie ma on żadnego związku z Koszmarem. Inaczej wyczułaby go bez najmniejszych wątpliwości.
- Tak poza tym, to nie ma tu żadnego Koszmaru. Możesz odetchnąć. - Dodała jeszcze do siostry tuż przed tym jak światła rozświetliły nagłe sam środek długiego stołu i postać, która się na nim pojawiła.
- Moi drodzy goście! Cieszę się, że mogę was powitać na najwspanialszym przyjęciu urodzinowym na cześć. - Pauza, w której Kapelusznik wykonał kilka obrotów rozrzucając wszędzie barwne konfetti, które po kontakcie z podłożem zmieniało się w szare, wyschnięte liście. Diana zdążyła obrócić się w jego stronę i ułożyć dłoń wygodnie na rękojeści miecza - będąc gotową dobyć go w każdej chwili.
W zasadzie zaatakowałaby już po pierwszych słowach, czy nawet po nagłym błysku światła, gdyby nie liczyła na typowe dla czarnych charakterów wyjawienie swojego złowieszczego planu przed śmiercią bądź porażką.
-Moją! Tak zgadliście! Jakże ja się cieszę, że was widzę!. - Powiedział po raz kolejny przypadkiem nogą zrzucając wiekowy imbryk, a ten roztrzaskał się z hukiem powodując płochliwą ucieczkę co najmniej pięciu szczurów.
Candran zastanawiała się, czy zwabienie ich tu na przyjęcie urodzinowe jest prawdziwym powodem, czy też może kryje się za tym coś jeszcze? Liczyła na drugą z możliwości, albowiem nie chciała żadnemu przeklętemu porywaczowi dawać prezentu urodzinowego - nawet jeżeli miała to być dekapitacja.
Mimo wszystko ta drobna niechęć raczej nie stanowiła realnej przeszkody przed zrobieniem tego, co powinno zostać zrobione.

Powrót do góry Go down





Fatum
Gif :
Event Urodzinowy - grupa I 5PUjt0u
Godność :
Fenrisa Arcelia Timandra Unenia Meara (FATUM) Weridust
Wiek :
Wyglądam na jakieś 24 i na tyle się czuję!
Rasa :
Kapelusznik albo niedorobiony Cyrkowiec, mentalnie coś pomiędzy.
Wzrost / Waga :
Całe 173 cm i niecałe 61 kilogramów chodzącego uroku osobistego, doprawionego gramem szaleństwa.
Znaki szczególne :
Ja cała jestem szczególna!
Pod ręką :
Jasper(czapka), o ile rękę trzymam na głowie.
Zawód :
Artystka sceniczna! Błazen - akrobata, dawca uśmiechów.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t436-fatum#2159 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1083-fatum
FatumOaza Spokoju
Moje nadzieje na miłe niespodzianki utonęły w smętnych barwach pomieszczenia, w którym jak się okazało, byłam przetrzymywana z dwiema innymi kobietami. Wszystkie trzy zostałyśmy skrępowane z bliżej nieznanych mi powodów. Może ktoś lub coś uznało nas za potencjalne zagrożenie? Albo samo chciało zabawić się w takiej właśnie roli, ale wówczas nam zostałby znacznie nudniejszy przydział w charakterze ofiar. Wszak wariatów na tym świecie nie brakowało, podobnie jak i w pozostałych, o czym mogłam przekonać się w trakcie licznych wycieczek.

Fakt, że nadal siedziałam na swym miejscu, wynikał tylko i wyłącznie z tego, że pomiędzy pozostałą dwójką wniknęła dość ciekawa wymiana zdań. Obie panny, było siostrami. Trybiki w mojej głowie już zaczęły pracować na wyższych obrotach, starając się powiązać tę wiedzę z naszą aktualną sytuacją.
Po chwili zwróciła się do mnie czarnowłosa panna o przyjemnie brzmiącym głosie. Słysząc jej pytanie, uśmiechnęłam się tylko i już miałam machnąć ręką, ale w tym samym momencie zdałam sobie sprawę, że dalej siedzę skrępowana w czasie kiedy obie kobiety zdołały się już oswobodzić. Przecież gorsza być nie mogłam, to też miast odpowiedzi z moich ust wydobył się ledwie słyszalny szept, który dla niewtajemniczonych słuchaczy mógł brzmieć niczym bełkot pomyleńca. W rzeczywistości inkantowałam zaklęcie, pod którego wpływem oplatająca mnie lina nagle zmieniła się w długie sznury pięknych perłowych korali. Gdy z impetem podniosłam się ze swego siedziska, zerwane perełki wystrzeliły na wszystkie strony, później dało się jeszcze, widzieć jak odbijają się i turlają na podłodze i pobliskim wyposażeniu. Robienie bałaganu zwyczajnie leżało w mojej naturze, to też nie bardzo przejęłam się faktem, że później ktoś na ów
koralach może się poślizgnąć. Według mnie taka ewentualność mogła okazać się całkiem stymulująca, walka o zachowanie mogła okazać się całkiem widowiskowa.
-Nee, już mi się zdarzało. Tyle że zwykle panowała wtedy znacznie żywsza atmosfera.
Z dezaprobatą zaczęłam przyglądać się swojej garderobie, po czym podjęłam kroki, które były po prostu niezbędne. Ze swego kapelusza wydobyłam tęczową różdżkę, po czym przemalowałam swój strój w dzikie odcienie fioletu, amarantu i lazuru.
-Uff od razu lżej na duszy.
Zerknęłam na obie kobiety, zastanawiając się, czy też nie poratować ich taką ożywczą dawką kolorów. Wówczas olśniło mnie, o czym myślałam jeszcze kilka chwil wcześniej i do jakich wniosków doszłam.
-Jesteście siostrami tak? To jakiś wasz zlot rodzinny czy coś w tym guście? Tylko wtedy nie bardzo wiem, co ja tu robię... Chyba że...
Zrobiłam kilka kroków w stronę swej rozmówczyni, przypatrując jej się teraz niczym kot, nagle objawionej legendarnej czerwonej kropce. Takim samym spojrzeniem obdarzyłam również białogłową, odchylając się, tylko aby mieć na nią lepszy widok.
-A może jesteśmy rodziną? Znacie mnie? Mam pewne defekty pamięci... więc nie bardzo mogę mieć względem tego pewność.
Tak zadawałam to pytanie znacznie częściej, niż ktokolwiek mógłby przypuszczać. Przez cholerną klątwę nie poznałabym teraz nawet własnej matki. Mogłam mieć zatem rodzinę, o której zwyczajnie zapomniałam. Na tę myśl jak zawsze, serce zabiło mi mocniej z ekscytacji, a na usta cisnął się uśmiech.

Powrót do góry Go down





Beatrice
Gif :
Event Urodzinowy - grupa I 401d4d757c9876c535eec532a3e403eb
Godność :
Beatrice Candran
Wiek :
295 lat
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
165/60
Znaki szczególne :
bardzo długie czarne włosy
Pod ręką :
Nicolas
Broń :
naginata, wakizashi
Zawód :
trudni się samobójczymi szarżami na Koszmary
Stan zdrowia :
w pełni zdrowa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t850-beatrice https://spectrofobia.forumpolish.com/t979-upiorna-skrzynka-beatrice https://spectrofobia.forumpolish.com/t1073-beatrice
BeatriceSiedem Nieszczęść: Nieczystość
Oczywistą oczywistością było to, że Diana nie zaangażowałaby swojej młodszej siostry w walki z Koszmarami; nie ze względu na troskę żywioną wobec rodzeństwa, a przez wzgląd na swoją własną, egoistyczną chciwość i niechęć do dzielenia się cenną Esencją Koszmaru. Beatrice zmierzyła albinoskę chłodnym spojrzeniem i zacisnęła dłonie w pięści, lecz wyraz jej frustracji skończył się na gniewnym zmarszczeniu nosa. Złość, jaka ją ogarnęła, być może wynikała nie z samych słów starszej Candran, a z tego, że Cień sama nie mogła pochwalić się podobnym wachlarzem umiejętności ze względu na to, że sama nie należała do Bractwa.
Bo i na cóż była Beatrice esencja, skoro nie mogła jej wykorzystać w sposób równie efektowny, co jej siostra? Powód zdawał się być banalny – Diana jej pożądała, a więc Beatrice nie mogła być od niej gorsza. Też chciała mieć mały kamyczek, który miał jej dać nadludzkie zdolności! Może dzięki temu w końcu byłaby lepsza od albinoski?
Co nie wyklucza Kultystów. – syknęła krótko do siostry, widocznie niezadowolona z uspokajających zapewnień Diany. – Albo kolegów po fachu szukających zemsty. – choć nie wiedziała, na jaką skalę Diana naraziła się innym Tropicielom, znając charakter swojej siostry mogła spodziewać się, że tworzyli liczne grono adoratorów dekapitacji najstarszej Candran.
W międzyczasie ich trzecia współtowarzyszka wyzwoliła się z więzów krzesła. Kobieta spojrzała z zaskoczeniem na małą metamorfozę, jakiej dokonała na sobie Kapeluszniczka – zdawać by się mogło z ogólnego wystroju miejsca, że gospodarz nie będzie zadowolony. Ale to był dopiero początek kłopotów.
Nieznajoma Kapeluszniczka snuła insynuację co do powiązań jej osoby z rodziną Candran. Cień zmarszczyła oczy i uważnie zmierzyła kobietę od stóp do głów – z tego, co było wiadome, jej rodzice nie byli żadnymi cudacznymi mieszańcami pół-Cieni, pół-Kapeluszników, by ta wybuchowa mieszanka eksplodując wydała owoc w postaci ekscentrycznej Kapeluszniczki. Nie mogła jednak wykluczyć, że jej ojciec gdzieś na boku posiadał nieślubne dziecko – to ryzyko zawsze przecież istniało!
Widząc, że kolorowa Kapeluszniczka zbliża się w jej kierunku, Beatrice początkowo próbowała się od niej instynktownie odsunąć, lecz widząc (zapewne!) postawę Diany pozostała nieruchoma na cudaczne podchody nieznajomej – by dodać sobie odwagi splotła ręce na wysokości piersi i z nieruchomą twarzą przyglądała się Fatum.
–  Chyba nie. – odpowiedziała z na pytanie zadane przez Kapeluszniczke, a jej oczy zrobiły się wielkie jak spodki, gdy zza pleców dobiegł ją nowy, męski głos – jak się spodziewała, należący do gospodarza urodzin-stypy.
Brakowało tylko, by Kapelusznik kazał im śpiewać pieśni urodzinowe na jego cześć i chwałę. Posłała szybkie spojrzenie w kierunku Diany starając się wychwycić i naśladować jej pozę i reakcję. Jej dłoń również powędrowała na rękojeść krótkiego miecza, lecz ku jej zdziwieniu – najstarsza Candran nie atakowała.
A może on jest jakimś twoim stryjkiem? – zmarszczyła brwi wskazując przez ramię kciukiem ich groteskowego gospodarza. Zdawać by się mogło, że rasa się zgadzała.

[3/5]


Ostatnio zmieniony przez Beatrice dnia Wto 14 Lut - 0:09, w całości zmieniany 1 raz

Powrót do góry Go down





Diana
Gif :
Event Urodzinowy - grupa I 4a8fd4f9cf6e221328ca4d9a6518b2cc
Godność :
Diana Candran
Wiek :
Wizualnie ma 25 lat
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
170 cm / 63 kg
Znaki szczególne :
Tatuaż = dwa karpie koi: czarny i biały, Proteza wykonana na Wyspach Księżycowych zamiast lewej ręki, fioletowe oczy, broń o delikatnej, srebrzystej poświacie
Pod ręką :
Katana i czemu Tyk nie zmienia opisów
Broń :
Daishō
Zawód :
Liderka Bractwa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t603-diana#5487 https://spectrofobia.forumpolish.com/t913-skarbic-diany https://spectrofobia.forumpolish.com/t1016-skladzik-diamentow https://spectrofobia.forumpolish.com/t1079-diana
DianaSiedem Nieszczęść: Chciwość
Dla Candran nie było ważne, czy jej ojciec, wuj, brat, kuzyn czy ktokolwiek inny związał się z jakąś Kapelusznicą, ani też czy jej matka, ciotka, siostra czy kuzynka weszła w płomienny romans z Kapelusznikiem. W zasadzie nie było nawet zbyt ważne czy dziwna, nieco zbyt głośna i tandetnie barwna kobieta była jej krewną, kultystką, czy też Tropicielką - choć to ostatnie można wykluczyć. Wszak Tropicieli także dało się wyczuć, tak samo jak można wyczuć spaczone istoty.
- Jesteśmy. To nie zlot rodzinny. Nie obchodzi mnie, czy jesteśmy rodziną. - Odpowiedziała krótko, dość obojętnie. Zupełnie jakby po prostu czytała książkę telefoniczną, czy inny równie nudny i beznamiętny tom.
Jej uwaga była skupiona przede wszystkim na Kapeluszniku, lecz nie mogła się oprzeć przed małym przytykiem skierowanym względem Beatrice.
- Uważasz go za kultystę, czy Tropicieia?
Kapelusznik na dźwięk tych słów zmarszczył brwi i zakręcił nosem. Aż kichnął z tego wszystkiego, że omal kapelusz nie zsunął się z jego kudłatej głowy.
- Nie, nie! Źle mnie zrozumiano! Nie rodziny szukałem, to same bufony bez krzty wyobraźni! Zaprosiłem was, najdrożsi moi goście, chcąc świętować dzień tak dla mnie ważny! Dzień gdy moja matka nieboszczka, pokój i wieczysta błogość jej  zbłąkanemu duchowi, wydała mnie na ten przepiękny świat! Jak się wam podoba wystrój? Funeralny i pełen zarazy, a wiecie dlaczego? Gdy się urodziłem, a miało to miejsce w Arbuzowym Grodzie, to panowała zaraza! Uznałem, że trzeba to uświetnić. Powiedzą panie moje drogie, że to niezbyt dobra okazja. Jednak nie! Bo gdyby nie zaraza co połowę miasta do grobu zagoniła, to moje życie potoczyłoby się o wiele gorzej. Ja natomiast zostałem praktykiem grabarzem, skoro tylko skończyłem jedenaście lat. To otworzyło przede mną nowe możliwości, pokazało wielki świat. Raz zaciągnąłem się na służbę do szanownego kata Williama...
Diana z początku ignorowała donośny głos Kapelusznika. Zapewne liczyła, że to stan przejściowy, niewart tego, by poświęcać mu uwagi. Jednakże wraz z każdą kolejną chwilą ten przejściowy stan nie chciał przejść. Zamiast tego trwał - zupełnie jakby nic sobie nie robiąc z upływu czasu. Toteż Candran westchnąwszy przewróciła oczyma i powiedziała krótko:
- Zamknij się już.
Co wywołało spore zaskoczenie w oczach Kapelusznika, co przyglądał się Dianie. Jego głos ucichł, a usta pozostały otwarte.

Powrót do góry Go down





Fatum
Gif :
Event Urodzinowy - grupa I 5PUjt0u
Godność :
Fenrisa Arcelia Timandra Unenia Meara (FATUM) Weridust
Wiek :
Wyglądam na jakieś 24 i na tyle się czuję!
Rasa :
Kapelusznik albo niedorobiony Cyrkowiec, mentalnie coś pomiędzy.
Wzrost / Waga :
Całe 173 cm i niecałe 61 kilogramów chodzącego uroku osobistego, doprawionego gramem szaleństwa.
Znaki szczególne :
Ja cała jestem szczególna!
Pod ręką :
Jasper(czapka), o ile rękę trzymam na głowie.
Zawód :
Artystka sceniczna! Błazen - akrobata, dawca uśmiechów.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t436-fatum#2159 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1083-fatum
FatumOaza Spokoju
Spieszmy się cieszyć z nadziei na odzyskanie krewnych, tak szybko odchodzą. Iskierki w moich oczach nieznacznie przygasły, gdy obie panny nie udzieliły mi pozytywnej odpowiedzi, na pytanie dotyczące naszego potencjalnego pokrewieństwa. Choć zdawało się, że ciemnowłosa nie miała całkowitej pewności i już tę niepewność wolałam, niż postawę, jaką zaprezentowała jasnowłosa. Jak mogła mówić, że nie obchodzą jej więzy rodzinne? I to w dodatku w obecności swej oficjalnej, jak się zdawało siostry. Biedne dziewczyna... Niechybnie skrzywdzona przez życie...
Co tylko potwierdzały jej dalsze wyczyny.
Objawił się nam Solenizant! (który niestety również nie był moim nowo odnalezionym krewnym... a powiadają, że świat mały a krew nie woda...)
Z rosnącym zafascynowaniem słuchałam opowieści naszego gospodarza, który to włożył sporo wysiłku w nadanie odpowiedniego tonu swemu przyjęciu. Poczułam się nawet głupio, przez fakt, że postanowiłam zmienić swoją stylizację. Ale mimo wszystko należało pozostawać wierną sobie, nawet na stypie nie zjawiłabym się w tak mrocznie ponurej odsłonie. Co to, to nie.
Mój entuzjazm dla postaci naszego bądź co bądź porywacza stał się zupełnie naoczny, gdy za moich pleców dało się dojrzeć puszysty psi ogon merdający radośnie z prędkością, która mogłaby zaniepokoić każdego posiadacza fotoradaru.
Gdy już miałam zaklaskać z podziwem i pogratulować mężczyźnie twórczej inwencji, nagle z ust mojej ponurej jasnowłosej nie siostry, padły słowa, których zdecydowanie nie powinno kierować się do kogoś, kto świętował urodziny. Widać Panna, była mało obeznana ze zwyczajami i przywilejami, jakie wiązały się z tym wyjątkowym dniem. Co należało zmienić.
Niczym wystrzelona z procy, skoczyłam, ustawiając się między Kapelusznikiem a fioletowooką, tej drugiej posyłając teraz karcące spojrzenie.
-Ej! Może grzeczniej! To jest SOLENIZANT!
Ostatnie słowo podkreśliłam wyjątkowo dobitnie, dodatkowo wskazując otwartą dłonią na rzeczonego solenizanta.
Zmierzyłam wzrokiem obie swe towarzyszki, które wydawały mi się zdecydowanie zbyt spięte, jak na urodzinową imprezę. Całe szczęście miałam wręcz genialny pomysł jak temu zaradzić.
-Skoro to urodziny to trzeba się bawić! To pierwszy raz jak ktoś was porwał, że takie spięte? Całe szczęście są na to metody!
Mówiąc to, przerzuciłam torbę, którą miałam na ramieniu, tak aby mieć do niej swobodny dostęp, po czym zaczęłam energicznie przebierać palcami po bokach materiału. Bestyjka kryjąca się w środku zaczęła się wiercić i wydawać odgłosy przypominające zew świnki morskiej.
Porządne podokuczanie Lulu, kończyło się zwykle jednym i również tym razem nie było wyjątków.
Leporius wystawił swe czułki, a z nich zaczęła uwalniać się chmura gęstego różowego dymu, który szybko rozchodził się po pomieszczeniu. Jeśli ten tylko zdoła dosięgnąć mych towarzyszek, to poprawa ich humorków była gwarantowana.
-Wszystkiego Najlepszego!
Zakrzyknęłam, po czym odwróciłam się napięcie, celując palcem w Kapelusznika.
-Panie... Jak Pan się nazywa? Chociaż to drugorzędną kwestia. Panie Solenizancie, jakie ma Pan urodzinowe życzenie ?

Powrót do góry Go down





Beatrice
Gif :
Event Urodzinowy - grupa I 401d4d757c9876c535eec532a3e403eb
Godność :
Beatrice Candran
Wiek :
295 lat
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
165/60
Znaki szczególne :
bardzo długie czarne włosy
Pod ręką :
Nicolas
Broń :
naginata, wakizashi
Zawód :
trudni się samobójczymi szarżami na Koszmary
Stan zdrowia :
w pełni zdrowa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t850-beatrice https://spectrofobia.forumpolish.com/t979-upiorna-skrzynka-beatrice https://spectrofobia.forumpolish.com/t1073-beatrice
BeatriceSiedem Nieszczęść: Nieczystość
Beatrice nie wychwyciła ironii w głosie Diany. Naturalnym jest więc, że potraktowała pytanie siostry jako zadane w pełni poważne, stąd też zmarszczyła brwi, namyślając się wielce nad sformułowaniem właściwej i rzetelnej odpowiedzi.
- Kultysta, jak się patrzy. – skwitowała krótko ujmując się palcami za podbródek, ignorując monolog Kapelusznika - Tropiciele nie mieliby nas po co porywać, a kultysta przynajmniej złoży nas w ofierze. Chyba, że masz jakieś zatargi…? – nie dokończyła pytania, spojrzała jedynie wyczekująco na siostrę.
Spodziewała się, że albo otrzyma odpowiedź zbywającą, albo Diana nie udzieli jej w ogóle żadnej odpowiedzi. Lecz na nieszczęście zaspokojenia ciekawości Beatrice co do spraw osobistych siostry, pstrokate stworzenie określające się mianem Fatum postanowiło zareagować i wejść między młot a kowadło. Czarnowłosa pokręciła głową z niedowierzaniem i zaplotła ręce na wysokości piersi. Nie interweniowała. Biorąc pod uwagę temperament Diany, śmiałość Kapeluszniczki mogła albo zostać kompletnie zignorowana przez starszą Candran, albo mogła zakończyć się zgonem kobiety.
Tuż obok Beatrice zmaterializował się mały portal, w który kobieta włożyła rękę. Chwilę pogrzebała w dziurze w czasporzestrzeni, nim wyciągnęła z niej paczkę popcornu w wersji instant, który otworzyła i zaczęła jeść.
- Stawiam na większego! -  rzuciła jakby zakładając, że kobiety zaczną się lada chwila bić.
Niestety, nie mogła długo napawać się sytuacją, bowiem Kapeluszniczka kierowana szarlatańskim podszeptem wyciągnęła z torby dziwaczne stworzenie, które momentalnie zaczęło rozsiewać dookoła cudaczny, różowy dym. Beatrice nie musiała czekać, aż dym dosięgnie pierwsze osoby znajdujące się obok Fatum by wiedzieć, że na pewno nie chce znaleźć się w rozchodzącym się coraz dalej obłoku. Popcorn rozsypał się na podłodze, a wygłodniałe stado szczurów rzuciło się na niego momentalnie, gdy Beatrice stała się niematerialna i przybrała swoją cienistą postać.
- Wiedziałam, że działają razem! – zacisnęła pięść i uniosła ją w górę, mimo, że słowa Kapeluszniczki zdawały się przeczyć jakimkolwiek powiązaniem z ich gospodarzem. – Chcą nas pozabijać lub ofiarować Koszmarowi! A może nawet jedno i drugie!

[4/5]


Ostatnio zmieniony przez Beatrice dnia Wto 14 Lut - 0:09, w całości zmieniany 1 raz

Powrót do góry Go down





Diana
Gif :
Event Urodzinowy - grupa I 4a8fd4f9cf6e221328ca4d9a6518b2cc
Godność :
Diana Candran
Wiek :
Wizualnie ma 25 lat
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
170 cm / 63 kg
Znaki szczególne :
Tatuaż = dwa karpie koi: czarny i biały, Proteza wykonana na Wyspach Księżycowych zamiast lewej ręki, fioletowe oczy, broń o delikatnej, srebrzystej poświacie
Pod ręką :
Katana i czemu Tyk nie zmienia opisów
Broń :
Daishō
Zawód :
Liderka Bractwa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t603-diana#5487 https://spectrofobia.forumpolish.com/t913-skarbic-diany https://spectrofobia.forumpolish.com/t1016-skladzik-diamentow https://spectrofobia.forumpolish.com/t1079-diana
DianaSiedem Nieszczęść: Chciwość
Kapelusznik zdecydowanie nie wyglądał na kultystę. I nie chodzi tutaj tylko o aparycję, lecz także o sposób zachowania, mówienia i wszystkie inne sprawy, których nie warto wymieniać.
- Świat... - Zaczęła chcąc przypomnieć swojej młodszej siostrze, że poza kultystami i Tropicielami istnieje spora grupa osób, które nie mogą być zaliczone do żadnej z dwóch wymienionych grup, a które mogłyby z jakiegoś powodu porywać ludzi. Chociażby żeby zdobyć wartościowe artefakty. Jednak musiała przerwać, gdyż tuż przed nią pojawiła się kobieta, która skokiem przebyła całkiem sporą odległość - zawdzięczając to najpewniej przodkom będącym kangurami, bądź innymi zwierzętami znanymi ze swej skoczności.
Dłoń Diany mimowolnie powędrowała ku rękojeści miecza. Stawanie tak blisko Tropicielki nie bez powodu mogło zostać przez nią odebrane jako atak.
Jednak to nie był atak, a raczej próba zwrócenia na siebie uwagi - jak oceniła Diana po zachowaniu Kapelusznicy.
To była mała przeszkoda, lecz nie na tyle istotna by zmieniać swoje zamierzenia. Dla wprawionego szermierza nie jest trudno ocenić jak bardzo należy się zbliżyć, by wróg znalazł się w zasięgu ostrza. Jednakże wykonanie tylko jednego kroku powodowało, że szansa na unik byłaby zbyt duża. Dwa szybkie kroki Diany, najpierw prawą, potem lewą nogą i sprawne cięcie skierowane w szyję zajętej szukaniem czegoś w torbie kobiety.
Diana nie miała zamiaru czekać, aż Fatum skończy, nie miała też zamiaru z zaciekawieniem godnym wyjącego wniebogłosy dziecka obserwować co takiego Kapelusznica dla niej przygotowała. Zamiast tego postanowiła działać, wykorzystując, że rozkojarzony oponent nie będzie miał zbyt wielu możliwości na wykonanie uniku przed wyszkolonym i wprawionym szermierzem.
Cięcie było wymierzone w szyję, lecz gdyby to nie sięgnęło celu, to drugie ostrze było już gotowe do tego, by dokończyć dzieła. Atak Diany miał miejsce niemal natychmiast, a więc w czasie, gdy Fatum zaczęła wypowiadać swój drugi dialog, po przerzuceniu torby, by czegoś w niej poszukać.
Oznacza to, że nie było dość czasu, by sięgnąć po bestię, lecz nawet gdyby bestia została użyta, to śmiejąc się, czy też nie, Diana nie miała zamiaru porzucić swych zamiarów.
Na później także musiały zostać odłożone przytyki skierowane do młodszej siostry i wyjaśnienie jej, że żaden z Kapeluszników nie wydaje się planować ich zabijać, czy ofiarować komukolwiek. Jest znacznie gorzej, gdyż zamiarem nakrytych głów było zmarnowanie ich czasu na bzdurnym przyjęciu.

Powrót do góry Go down





Beatrice
Gif :
Event Urodzinowy - grupa I 401d4d757c9876c535eec532a3e403eb
Godność :
Beatrice Candran
Wiek :
295 lat
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
165/60
Znaki szczególne :
bardzo długie czarne włosy
Pod ręką :
Nicolas
Broń :
naginata, wakizashi
Zawód :
trudni się samobójczymi szarżami na Koszmary
Stan zdrowia :
w pełni zdrowa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t850-beatrice https://spectrofobia.forumpolish.com/t979-upiorna-skrzynka-beatrice https://spectrofobia.forumpolish.com/t1073-beatrice
BeatriceSiedem Nieszczęść: Nieczystość
Dzikie akrobacje Kapeluszniczki, gwałtowna, acz przewidywalna reakcja Diany i  na domiar złego obłąkańczy śmiech solenizanta w tle - tego już było dla Beatrice zbyt dużo. Nie jej było przesądzać, czyja głowa się dzisiaj potoczy, choć spodziewała się,  że dla wyszkolonego zabójcy, jakim była jej siostra, dekapitacja niczego niespodziewającej się osoby nie byłaby zadaniem niewykonalnym – i dotyczyło to zarówno pstrokatej Kapeluszniczki jak i jej bardziej stonowanego kamrata.
Nie chcąc psuć sobie niespodzianki, gdy tylko zauważyła charakterystyczny ruch swojej siostry, ciągle będąc niematerialną, odwróciła się na obcasie pozbawiając się tym samym widoku na małe starcie. Mała cenzura, acz skuteczna – Beatrice wszak nie przepadała za widokiem krwi, i choć formalnie odbyła szkolenie tożsame szkoleniu Diany, to młodsza panna Candran nie potrafiła przekonać się do podstawowej podstawy swojego fachu. Może rzeczywiście bardziej pasowałyby jej trucizny?
Przywołany portal ukazujący dziwacznie współczesną i minimalistyczną kuchnię powiększał się z każdą chwilą, jakby niezależnie od woli Beatrice.
Jakkolwiek była ciekawa tego, jaki obrót przybiorą sprawy na felernym przyjęciu urodzinowym, tak Beatrice nie zamierzała marnować niepotrzebnie nieproporcjonalnej ilości czasu. Miała wszak ważniejsze i przyjemniejsze rzeczy na głowie.
Jej mały eksperyment udowodnił, że pomieszczenie, w którym się  znajdowali, w żaden sposób nie ograniczało jej talentów – nie potrzeba było jej dłużej przekonywać co do realizacji powziętego planu.
- Na mnie już pora. Mam… kilka spraw do załatwienia. – rzekła, choć liczyła się z tym, że jej słowa w ferworze walki mogą zostać zignorowane – Powodzenia siostro! – i zniknęła w jednym z przywołanych przez siebie portali, który wkrótce zaraz za nią się zamknął.

[zt, 5/5]

Powrót do góry Go down





Fatum
Gif :
Event Urodzinowy - grupa I 5PUjt0u
Godność :
Fenrisa Arcelia Timandra Unenia Meara (FATUM) Weridust
Wiek :
Wyglądam na jakieś 24 i na tyle się czuję!
Rasa :
Kapelusznik albo niedorobiony Cyrkowiec, mentalnie coś pomiędzy.
Wzrost / Waga :
Całe 173 cm i niecałe 61 kilogramów chodzącego uroku osobistego, doprawionego gramem szaleństwa.
Znaki szczególne :
Ja cała jestem szczególna!
Pod ręką :
Jasper(czapka), o ile rękę trzymam na głowie.
Zawód :
Artystka sceniczna! Błazen - akrobata, dawca uśmiechów.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t436-fatum#2159 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1083-fatum
FatumOaza Spokoju

Czy wiedziałam o czym, zaczęła opowiadać ciemnowłosa z sióstr? Nie bardzo. Kultyści ? Koszmary?
Mało było w tym sensu, do czasu aż nie uświadomiłam sobie oczywistej pomyłki. Dziewczyna z całą pewnością mówiła o kulturystach, którzy dręczyli ją w koszmarach! Może ganiało za nią stado napakowanych osiłków, próbujących nafaszerować ją proteinowym pudrem albo oferować karnet delux do najlepszej siłowni w mieście? Możliwości było wiele, podobnie jak i stężenia testosteronu w takich snach. Tak sny to zawsze była ciekawa dziedzina, choć nie każdy lubił dzielić się tym, co siedzi mu w głowie. Mogłabym pogratulować dziewczynie i dopytać o szczegóły, gdybym tylko nie była zajęta próbami poprawienia nastroju całej tej imprezy.
Niestety okazało się, że moje wysiłki nie spotkały się z najlepszym odbiorem ze strony białowłosej ponuraczki, której ostrze mogłam teraz podziwiać ze zdecydowanie zbyt bliska.
Przez bardzo krótką chwilę, gdy mój wzrok ślizgał się po klindze, umysł rozważał jakiegoż to środka mogła używać, tamta, że udało się pozyskać taki połysk. Kobieta nie wyglądała na mieszkankę Świata Ludzi i wątpiłam, by znalazła tak dużą zmywarkę, by zmieścić w niej miecz. Bo podobny błysk mógł dać właśnie dobry nabłyszczacz do tej machiny. Miałam kilka butelek tego cudownego specyfiku, lecz niestety nie posiadałam zmywarki. Ale może kiedyś się przyda co nie?

W każdym razie, o tym właśnie myślałam, gdy miecz z groźnym świstem ciął powietrze i jak się okazało również moją szyję! W ułamku sekundy świat zawirował jak podczas przejażdżki na zakazanej karuzeli. Zabolało i to jak… zarówno cięcie, jak i moment, w którym moja głowa runęła na ziemię, akurat zabrakło jakiegoś usłużnego szczurka, który mógł złagodzić ten dramatyczny upadek. A jeśli o dramatyzmie mowa, mój kat również mógł go doświadczyć. Jeśli białowłosa spodziewała się fontanny krwi, to się zdrowo rozczarowała. Z mojej jeszcze chwilę temu pięknej i gładkiej szyi wystrzeliła rzeka brokatu, oblewając wszystko wokół. Aż zrobiło mi się głupio, wiedząc, że Kapelusznik obchodzący swe święto zaplanował inny wystrój na ten dzień i nie miał on wiele wspólnego z migotliwym blaskiem. Na swoje szczęście i nieszczęście zarazem, upadłam tak, że nadal mogłam przyglądać się bladolicemu ponurakowi, który ewidentnie nie nadawał się na imprezy.
-Blada wywłoka! Człowiek do takiej z porcją darmowych endorfin a ta, tak się odpłaca. Phi…
Wykrzyczałam, na tyle na ile mogłam, w tym czasie zaś reszta mnie również postanowiła podzielić się szczerą opinią na temat zachowania białogłowej. Drżące ręce uniosły się, po to, by posłać ku kobiecie obelżywy gest, którego nauczyłam się w Świecie Ludzi.
-Panie Solenizancie, za rok proszę uważać przy komponowaniu listy gości! I może tak, mała pomocna dłoń? Kiepsko sobie radzę z odnajdywaniem siebie…

Powrót do góry Go down





Fatum
Gif :
Event Urodzinowy - grupa I 5PUjt0u
Godność :
Fenrisa Arcelia Timandra Unenia Meara (FATUM) Weridust
Wiek :
Wyglądam na jakieś 24 i na tyle się czuję!
Rasa :
Kapelusznik albo niedorobiony Cyrkowiec, mentalnie coś pomiędzy.
Wzrost / Waga :
Całe 173 cm i niecałe 61 kilogramów chodzącego uroku osobistego, doprawionego gramem szaleństwa.
Znaki szczególne :
Ja cała jestem szczególna!
Pod ręką :
Jasper(czapka), o ile rękę trzymam na głowie.
Zawód :
Artystka sceniczna! Błazen - akrobata, dawca uśmiechów.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t436-fatum#2159 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1083-fatum
FatumOaza Spokoju
Wyglądało na to, że moja dekapitacja zaskoczyła towarzystwo. Albo zszokowało ich to, że nawet w tak dramatycznym momencie gęba mi się nie zamykała. Coś tu faktycznie było nie tak, ale kto miałby czas się nad tym...głowić?
Moje usta przyozdobił triumfalny uśmieszek. Efekt jakże błyskotliwej bry słów mego wewnętrznego dialogu oraz myśl o tym ile mój bladolicy kat będzie pozbywać się z siebie brokatu, nie wspominając już o rachunku z pralni. Tak, należało się jej! Tak samo, jak wyproszenie z imprezy, dlatego szczerze liczyłam, że pójdzie w ślady swej bardziej rozgarniętej siostry i również szybko się ulotni.
W duchu zaczęłam się cieszyć, że tamte dwie jednak nie okazały się moimi krewniaczkami. Moja siostra na pewno jest tysiąc sześćset trzydzieści trzy razy lepsza! Czy jakoś tak, nie miałam aktualnie głowy do matematyki…
Pomoc ze strony solenizanta nie nadchodziła i już miałam zamiar upomnieć się o pomocna dłoń, gdy kątem oka namierzyłam podeszwy butów… których nie powinnam móc widzieć w takiej pozycji.
-Nosz… do jasnej ciasnej… naprawdę musiałeś zemdleć?
Ile jeszcze musiałam tak leżeć? Nie wiem, bo w zasięgu wzroku nie miałam ani jednego zegarka, za to całe stadko zaciekawionych szczurów, które odpędzała ode mnie moja królicza bestyjka. Różowa uszata słodka kulka futra była bardzo zazdrosna, w pewnym momencie potraktowała gryzonie swoją mocą i pomieszczenie wypełniło szczurze chichotanie. Tylko nie mam pojęcia dlaczego, brzmiało ono wyjątkowo ludzko? Sama też śmiałam się i śpiewałam jednocześnie. Moją serenadę stanowił teks reklamy, zasłyszanej w świecie ludzi
-Co kropelka sklei, sklei, żadna siła nie rozklei!
A tak się składało, że w swoim kapeluszu miałam kilka tubek tego magicznego specyfiku, co powinno wyjaśniać, czemu nie martwiła mnie moja aktualna dwuczęściowa sytuacja.
Jakoś tylko nie bardzo pamiętam, jak wszystko potoczyło się później…
Może urwał mi się film?
Może usnęłam wymęczona śmiechem?
A może… Neeee.
5/5 finito

Powrót do góry Go down





Sponsored content

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach