Błonia świątynne

Tyk
Gif :
Błonia świątynne D93840e52cb57748d5a24bdfa761040295dab6ee
Godność :
Lord Protektor, Arcyksiążę Agasharr I Rosarium
Wiek :
30 lat
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
178/75
Pod ręką :
Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae), Divard, zabawki
Zawód :
Lord Protektor Krainy Luster
Specjalne :
Główny Administrator
https://spectrofobia.forumpolish.com/t233-agasharr-rosarium#284 https://spectrofobia.forumpolish.com/t914-archiwa-arcyksiazece https://spectrofobia.forumpolish.com/t497-kancelaria-arcyksiazeca https://spectrofobia.forumpolish.com/t1121-tyk
TykArcyksiążę
Arcyksiążę
Błonia świątynne
Czw 5 Gru - 23:41


Błonia Świątynne

Rozległe tereny otaczające Zimową Świątynię ograniczane od otaczającego je lasu wysokim na kilkanaście metrów murem, na którego wieżach stali uważni arcyksiążęcy strażnicy, którzy bez problemu mogliby zareagować, gdyby ktoś próbował oszukiwać bądź wszczynał w tym miejscu awantury.
Na polach rozstawione zostały liczne, barwne namioty podzielone na kilka sektorów z pozostawionym wolnym miejscem tuż przy samej Świątyni, gdzie można było usiąść przy ogromnej fontannie, w której najniższym poziomie pływały barwne ozdobne ryby, nieco wyżej pod okiem czujnych, kamiennych delfinów woda wypełniona była świecącymi kulami i gdy ktoś stanął na murku i sięgnął po jedną z nich to zaraz po wyciągnięciu z wody wprawiła go w sen, w którym mógł przeżyć przygodę zależną od barwy kuli.
Na samym szczycie fontanny znajdował smok ściskający w jednej łapie worek pełen złota, mający symbolizować przygody czekające na arcyksiążęcych gości na tych rozległych polach, w drugiej zaś miecz, który miał im przypominać, że zdobycie czegokolwiek wymaga trudu i za darmo niczego tu nie dostaną. Smok ten, choć kamienny, nie był całkowicie nieruchomy, lecz jak zaczarowany poruszał się czasem, czy to machając skrzydłem, czy spoglądając na tych, którym udało się wygrać srebrne monety z połyskującą błękitem różą, bądź zionący bladoniebieskim płomieniem, gdy ktoś opowiedział przy nim zdrożny żart.
Pozostała część Błoni będzie się zmieniać w trakcie balu i znalezienie tego, co aktualnie jest dostępne wymaga zapoznania się z tematem informacyjnym. Minione atrakcje mogą być wykonywane przez tych, którzy je rozpoczęli, lecz już nie można ich rozpoczynać.

Sny i ich barwy:

Powrót do góry Go down





15
Gif :
Błonia świątynne 5PUjt0u
Godność :
Alice Murphy
Wiek :
19 lat
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
158/49
Znaki szczególne :
Bordowe oczy i rogi?
Pod ręką :
Czarna Karta, papierosy, krucza papierośnica, krucza zapalniczka, zapalniczka zippo.
Broń :
Kastet, rewolwer, sztylet, dwa magazynki.
Zawód :
Wszystkim za co zapłacisz.
Stan zdrowia :
Jeszcze zdrowa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t275-policz-do-15
15Nieaktywny
Re: Błonia świątynne
Pon 16 Mar - 20:14
15 wyszła na wielki teren okalający zamek i rozejrzała się. Piękny, zimowy krajobraz niczym z bajki się przed nią roztaczał. Zaśnieżone drzewa, biała łąka pełna puchu, który delikatnie spadał z nieba pojedynczymi płatkami strojąc wszystko dookoła w tym jej głowę. Ciekawiło ją co mieści się w kolorowych namiotach rozłożonych na błoniach, jednak równie, co znajdowało się w środku pięknej, wielkiej fontanny, przed którą nomen omen stali, ponieważ innego wyjścia na błonie nie było.
Alice podejrzewała, że zamek księcia musi być pełen przepychu i bogactwa, a z racji, że w tym świecie istniała magia, to i tego musiało być dużo, jednak nie spodziewała się ... tego.
Magia i zabawa przeplatały się aż prosząc, by człowiek wziął udział w jakiejś mniej lub bardziej tajemniczej atrakcji. Może właśnie to tłumaczyło, czemu tutaj było znacznie mniej ludzi niż w sali balowej. A może to przez chłód, do którego 15 się przyzwyczaiła.
-Powiesz mi co to za zwierzę.
Dziewczyna nie owijała w bawełnę i postanowiła zapytać od razu po przyjściu na błonia. Co prawda ciekawiło ją też jakiej rasy jest mężczyzna. Pewnie nie był ani Dachowcem, ponieważ nie miał kocich uszu, ani Upiornym Arystokratom, bo przecież ci mają rogi i chodzą nadęci, jakby im ktoś helu napuścił do tyłka.
Dziewczynka nie przestała się uśmiechać i kontynuując rozmowę poprowadziła mężczyznę do fontanny. Zajrzała do niej i zobaczyła kolorowe rybki. ciekawe jak żyły w chłodzie, oczywiście 15 postanowiła to sprawdzić i przybliżyła dłoń do wody by ją troszeczkę ochłodzić na tyle by rybki pływały dalej, tylko w wodzie z malutkimi, niewidzialnymi bryłkami śniegu.
Nie wiedziała o czym porozmawiać z mężczyzną więc zamierzała się przestać bawić w konwenanse.
-Ciekawi mnie jaką rasą pan jest. Nie znam jeszcze rak dobrze tego świata, a mnie to ciekawi.
Nie zamierzała ukrywać tego, że jest ze Świata Ludzi. Kolorowe oczy może wytłumaczyć tą chorobą, o której jej Ivor wspominał kiedy podczas jednej z wypraw. A najwyżej dopowie, że skrzydła jeszcze jej nie wyrosły. Od tak by za dużo nie blefować. Nie, by miała z tym problem jednak jej się nie chciało kombinować za dużo. Przynajmniej nie teraz. Przed nią jeszcze długa noc.

Powrót do góry Go down





Erishi
Gif :
Błonia świątynne 40ec629ee85918fd216992be0bd32b08
Godność :
Erishi (czyt. Er'shii)
Wiek :
Wygląda na kogoś przed trzydziestką
Rasa :
Gwiezdny/Marzenie Senne
Wzrost / Waga :
Względne
Znaki szczególne :
Coś na wzór tatuażu w kształcie smoka
Pod ręką :
Loth, wachlarz-sztylet, rapier, bezdenna sakiewka
Broń :
Pazury, wachlarz-sztylet, rapier
Stan zdrowia :
Perfekcyjny
https://spectrofobia.forumpolish.com/t614-erishi#5981 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1169-erishi
ErishiGwiezdny Marzyciel
Re: Błonia świątynne
Pon 16 Mar - 22:20
Marzenie Senne w zwyczaju miało bycie miłym i otwartym. Nigdy z góry nie zakładał, ze ktoś z nim rozmawia ponieważ czegoś od niego chce, czy też planuje w jakiś sposób później wykorzystać ich relację, by zdobyć upragnione rzeczy bądź też przywileje wynikające z samego faktu znania kogoś takiego jak Eri – niezwykłego, tajemniczego pod względem swej rasy, o niejasnych motywach. W końcu był tak podobny do Koszmaru, więc co robił po stronie prawych? Czemuż to litował się nad innymi bytami i obtaczał nad nimi opiekę? Po co walczył z kimś sobie tak bliskim? Dlaczego nie potrafił przejść obojętnie od potrzebujących? Co jest z nim nie tak, że wydaje się nie mieć żadnych zamartwień? Taki miał po prostu charakter. Nie oddawał się negatywnym emocjom, a jeśli już, to tylko w naprawdę dramatycznych i skrajnych sytuacjach. Chciał widzieć świat nie jako szary, przepełniony rożnymi odcieniami, a ten pokryty jaśniejącymi barwami, miłującymi każdą kroplę deszczu, która stanie się przyczyną, powodem i częścią tęczy.
Niektóry nazywali to „miękkim sercem”, „chodzeniem z sercem na dłoni”, a jeszcze inni – jego zdaniem bardziej szczerzy – „naiwnością”.
- Ach, zgadzam się, panienko. Loth ma niezwykle przyjemne dla oka umaszczenie. Tonacja koloru jego piór również jest wyszukana – nie jest on bowiem ani zbyt ciemny, ani jaskrawy. A te złote drobiny, pokrywające jego ciało? Dodają mu nuty tajemniczości oraz swoistej magii – odparł w bardzo rozbudowany sposób, rad, że jego ptasi przyjaciel został dostrzeżony. Większość istot, z którymi przyszło spotkać się Smokowi z reguły nie zwracała na niego uwagi od razu: ot, jakaś barwna ptaszyna.
- Alice? – powtórzył, smakując jej imię na języku. – Piękna godność dla pięknej pani.
Erishi przyjął jej zgodę na wspólną podróż i zwiedzanie atrakcji ze spiralą emocji, tańczącą wewnątrz niego. Radował się, gdyż nie musiał sam (z Astralisem) przemierzać urokliwych zakątków Pałacu Arcyksięcia. Z drugiej strony odczuł drobiny żalu, kiedy ta odmówiła (grzecznie) jego ramienia. Nie zamierzał jednak ubolewać z tego powodu czy tracić pogodę ducha. Z wciąż łagodnym uśmiechem na ustach, ruszył razem z Alice.
Kiedy dotarli na błonia, Marzyciel nie mógł nie zauważyć, jak przyjemnie to miejsce wyglądało. Kolorowe namioty były wszędzie, przyjemny śnieg prószył z nieba, a biała, puchowa, niby to chmurna warstwa białego posłania pokrywała ziemie. Krajobraz zimy w Krainie Luster zawsze wydawał się Eri przyjemny: obcy, bowiem w jego świecie nie było mrozów; znany, gdyż jaśniejące gwiazdy zawsze nad nimi czuwały i niekiedy zsyłały do Esteru błyszczące drobiny, niby te ogony spadających gwiazd.
Fontanna przez którą się znaleźli była zachwycająca. Rybki płynęły spokojnie w chłodnej wodzie najniższego poziomu kunsztu architektury, wyżej znalazły się połyskujące kule o nieznanym, tajemniczym blasku. Zachęcały by je dotknąć, a wyraźna moc, która była w nich zaklęta miała czemuś służyć. Jednak czemu? Bez sprawdzenia, raczej Niebiański nigdy nie pozna prawdy.
To jednak szczyt, wierzchołek fontanny przypadł Ladon do gustu najbardziej. Zachichotał cicho, widząc smoczą ozdobę. Na swój sposób nawet przypominała jego pierwotna formę: miała chwytne łapy, skrzydła i podłużny ogon. Jednak tyle z podobieństw: żadnych wypustek, piór czy futra. Sama wygrawerowana łuska, inaczej zakończony ogon.  
- To Astralis, droga Alice – odparł, poprawiając kosmyk włosów, który przy powiewie wiatru opadł mu prosto na twarz. – Nie uraczysz drugiego takiego stworzenia w żadnym świecie – westchnął, spoglądając przed siebie w bliżej nie określony punkt. Wspomnienia Luny, jego ukochanej, która zginęła ze szponów ptaka boleśnie otuliły serce Szkarłatnego Szpona.
Aterloth jakby wyczuwając (na pewno wiedział, zawsze wie) emocje swojego pana podleciał do rozmawiających i usiadł mu na ramieniu. Eri bezwiednie, jakby mechanicznie zaczął gładzić jego pióra. Bestia uszczypnęła go lekko w policzek, uważając by złotka zbroja nie wbiła się w jasną, delikatną skórkę. Po tym akcie Smok się ponownie skupił na otaczającej go rzeczywistości. Zbłąkane spojrzenie czerwonych oczu przez kilka chwil wyrażało głęboki smutek, żal, stratę. Szybko jednak te emocje zniknęły.
Ladon nie czuł się zaskoczony wyznaniem Alice na temat swojego pochodzenia. Nie wglądała mu na typową osobę, która by przebywała długo w Krainie Luster. Nie wykluczało to jednak magicznych korzeni i rasy, którą kobieta mogłaby reprezentować: równie dobrze mogła być cyrkowcem, kapelusznikiem, baśniopisarzem, który nigdy nie odkrył w sobie swoich zdolności.
- Świat Ludzi jest niewątpliwie przyjemnym miejscem. Zawsze najbardziej podobało mi się w Chinach, stąd też ubranie, powiedzmy, że blisko związane z tradycyjny hanfu – uśmiechnął się, przysiadając przy tym na fontannie. Dzięki grubemu futru nie czuł zimna kamienia.
- Moja rasa… - zaczął w końcu próby odpowiedzenia na jej pytanie – nie pochodzi stąd. Nie jestem również ze Szkarłatnej Otchłani, chociaż niektórzy mówią, że nadawałbym się na Szklanego Człowieka.
Marzenie jakby specjalnie odbiegało od tematu swej rasy. Czy taki był jednak jego zamiar? Nie. Dawno nie zajmował się czymś tak miłym, trywialnym jak zwykła pogawędka, więc przedłużał, jak potrafił.
- Jestem Marzeniem Sennym. Pochodzę z Esteru, wymiaru ukrytego głęboko w Krainie Snów. Moja pradawna istota nie jest pewna, ile wieków już przeżyłem. Sto? Tysiąc? Albo i dziesięć? Trudno zwrócić na coś takiego uwagę, gdy nieśmiertelność jest tak bliskim, acz nie dokładnym i pełnym, pojęciem.
Odwrócił głowę w stronę rybek. Tak samo jak wcześniej 15 – Eri zanurzył dłoń we wodzie, a następnie delikatnie pogładził kciukiem śliskie łuski rybki, która wpłynęła wprost do jego otwartej ręki.
- Alice, powiedz, skąd Twoje zainteresowanie Lothem? Wydajesz się bardziej niż ciekawa jego osoby, niż przeciętna osoba. Zastanawiam się teraz: to dlatego, że pochodzisz z innego świata, czy też może masz jakieś inne intencje?
Niebieskowłosy wiedział, ze raczej nie były one złe. Bowiem gdyby tak było, to Astra zaraz by go ostrzegł. 15 zatem musiało chodzić o coś innego. Jej ciekawość miejsca, w którym się znalazła, była chyba po prostu tak duża.
- Jeśli mogę – zaraz podjął kolejny wątek – znasz Arcyksięcia? Pytam, ponieważ nie sądziłem, że zaznam tutaj kogoś, kto niedawno, przybył do Krainy.
Smok nie miał niczego złego na myśli, on również zaspokajał swoją ciekawość.


Błonia świątynne Gbsms8o
#fba0e3 | #00cccc | Saga #ffb437 | Tydius #ff7098
najciekawsza postać pozytywna
x x x x x x

Powrót do góry Go down





15
Gif :
Błonia świątynne 5PUjt0u
Godność :
Alice Murphy
Wiek :
19 lat
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
158/49
Znaki szczególne :
Bordowe oczy i rogi?
Pod ręką :
Czarna Karta, papierosy, krucza papierośnica, krucza zapalniczka, zapalniczka zippo.
Broń :
Kastet, rewolwer, sztylet, dwa magazynki.
Zawód :
Wszystkim za co zapłacisz.
Stan zdrowia :
Jeszcze zdrowa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t275-policz-do-15
15Nieaktywny
Re: Błonia świątynne
Sob 21 Mar - 11:35
Dziewczyna była tak zauroczona zimowym krajobrazem, że zaskoczył ją chichot mężczyzny. Spojrzała na niego uważnie, jednocześnie zadając mu nieme pytanie dotyczące jego nietypowej reakcji.
Przecież nie mogła wiedzieć, że to figurka wprawiła Sennego w tak urokliwy nastrój. A dla niej to nie było ani oczywiste, ani nawet zgodne z zasadami logiki. Chociaż przecież ona sama tymi zasadami się nie kierowała. Po chwili też skierowała wzrok tam gdzie jej towarzysz i przyjrzała się figurce smoka. Nie potrafiła dostrzec co było w niej takiego zabawnego, ot zwykła figura. Albo mniej niż zwykła, ponieważ była wyjątkowo dobrze wykonana. Dla 15 jednak od samej figurki bardziej pochłaniała myśl o worku złota. Skoro władca tego świata jest bardzo bogaty, to przecież może tam wsypać prawdziwe złoto. A to już kusi złodziei takich jak ona.
Słysząc odpowiedź na temat ptaka, dziewczyna w myślach powtórzyła jego nazwę chcąc ją zapamiętać. Jednak dalsza część informacji zasmuciła ją. Na chwilę spuściła głowę przyglądając się klnąc w duchu. Przecież zawsze łatwiej było porwać dzikie ptactwo, niż już oswojone.
No nic, wszystkiego trzeba w życiu spróbować.
Chciała szybko wrócić do rozmowy by zdobyć chociaż odrobinę zaufanie swojego towarzysza. Podnosząc oczy i spoglądając na niego zauważyła smutek i okropny żal. Na sekundę zmarszczyła czoło, czego jednak nie było widać pod długą grzywką. Nie chciała jeszcze o to pytać. Przyjdzie na to czas.
Kiedy zaczął opowiadać o Chinach jej twarz wykrzywił grymas sztucznego uśmiechu.
-Ja nigdy nie wyjechałam z Anglii. Może mi przy okazji zwiedzania poopowiadasz o innych krajach?
15 wyjęła rękę z lodu. Nawet nie zauważyła, jak informacja o zwiedzaniu świata przez mężczyznę zadziałała na jej nienawiść do całego świata i siebie zamieniając wodę w coś przypominające konsystencją grudkowatą galaretkę.
Najwyżej ryby zdechną.
Słysząc jego rozwiązłą wypowiedź o rasie rozszerzyła oczy w zdumieniu. Skoro był Marzeniem Sennym to z pomocą Ivora łatwo będzie się jej pozbyć właściciela Astralisa. Lepiej być nie mogło!
-Łał, naprawdę żyjesz tak długo? Mój opiekun mówił mi, że kiedyś wszystkie marzenia były czyimś snem, ale zostały z niego wyrwane i natchnione magią ożyły w światach które znamy. Że możecie przybierać różne postacie, albo nie przypominać nawet ludzi. Niesamowite! A czy jak kładziesz się spać to śnisz?
Znowu trochę pozazdrościła mężczyźnie. Ona nie miała snów, żadnych. Lata ciężkiego szkolenia Mori przyniosiły skutki i potrafiła zasnąć tylko na chwilę. Płytki, słaby sen podczas którego potrafiła czuwać. Idealny dla takiego potwora jakim była.
Słysząc pytanie mężczyzny na jej twarzy pojawiło się zastanowienie. Tak jakby sama zadawała to pytanie. Czyżby jej nie ufał, uważał że coś kombinuje, czy zachowała się jakoś dziwnie?
-Może dlatego, że jestem stosunkowo krótko w tym świecie, jednak już niewiele przykuwa moją uwagę, a widząc go na sali wyglądał jak feniks. Mityczny ptak. A skoro powiedziałeś, że nie ma takiego innego to widocznie mam oko do rzadkich okazów.
Mówiąc ostatnie zdanie uśmiechnęła się wesoło i puściła oczko w stronę mężczyzny.
Potrafiła świetnie kłamać, kto wie może ma to w genach. A najlepszym kłamstwem dla ludzi jest prawda. Słysząc pytanie pokręciła głową i wspięła się na fontanne by przyjrzeć się lepiej kolorowym kulą.
-Nie znam, ale mój opiekun jest baronem, może on zna. Jak myślisz co to?
Zmieniła od razu tor rozmowy zainteresowana świecącymi, kolorowymi kulkami. Było w nich coś dziwnego, ale nie wiedziała co.

Powrót do góry Go down





Erishi
Gif :
Błonia świątynne 40ec629ee85918fd216992be0bd32b08
Godność :
Erishi (czyt. Er'shii)
Wiek :
Wygląda na kogoś przed trzydziestką
Rasa :
Gwiezdny/Marzenie Senne
Wzrost / Waga :
Względne
Znaki szczególne :
Coś na wzór tatuażu w kształcie smoka
Pod ręką :
Loth, wachlarz-sztylet, rapier, bezdenna sakiewka
Broń :
Pazury, wachlarz-sztylet, rapier
Stan zdrowia :
Perfekcyjny
https://spectrofobia.forumpolish.com/t614-erishi#5981 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1169-erishi
ErishiGwiezdny Marzyciel
Re: Błonia świątynne
Nie 22 Mar - 15:48
Erishi zastanowił się, co też takiego mógłby opowiedzieć dziewczynie o innych krajach.
- Chętnie Ci o nich opowiem, chociaż muszę zaznaczyć, że w wielu z nich byłem całe wieki temu, więc musiało się w nich wiele zmienić – posłał jej miły uśmiech. Przymknął na chwilę powieki, wybierając miejsce, o którym powie na początek.
- Myślę, że zacznę od Chin. To tam po raz pierwszy miałem odczynienia z Ludzkim gatunkiem. Było to bardzo dawno temu, nie pamiętam ile dokładnie. Byłem jedną z żon/konkubin cesarza. Miał ich na pęczki. Jego oficjalna żona, ta, która miała znaczenie na tle politycznym….Nie układało im się zbyt dobrze. Chociaż miała piękne serce i delikatne obycie, to nie należała do urodziwych osób. Stąd też niechęć cesarza do niej. W każdym razie….Pojawiłem się tam w czasach dobrobytu, chociaż jak się później dowiedziałem tylko pozornego. Wielcy Panowie, głownie Cesarz, otoczeni byli bogactwem. Wioski – małe i duże – które leżały najbliżej środka kraju były najbogatsze. Nie dało się tam uraczyć nawet jednego żebraka, czy głodującego psa. Wszyscy mieli wszystkiego pod dostatkiem. Chociaż ich stroje wyraźnie wskazywały na niską klasę, czasem nawet na bezdomnych, to i tak posiadali ubrania z dobrych tkanin. Niczego im nie brakowało. W pałacu było nawet lepiej: piękne i barwne szaty, bardzo drogie. Każdy miał własnego krawca. Jestem pewien, że nawet krawcy mieli swoich krawców – pokręcił głową z uśmiechem i kontynuował – pod względem politycznym było to zwykle cesarstwo. Nic, o czym byś się nie uczyła, bądź też nie słyszała. To jednak ludzie tworzą państwo, więc to na nich się skupię w tej opowieści, chociaż to już chyba zauważyłaś. A zatem: wioski na skrajach państwa nie liczyły się dla cesarza. Jego zdaniem tylko te najbliższe stolicy mogły liczyć na jakieś dofinansowania, w razie kryzysów. Reszta była zdana na siebie. Dlatego też ludzie głodowali, niekiedy zjadali nawet swoich poległych w walce z życiem członków rodziny. Nie było dla na ich ratunku innego niż złoto, którego nie mieli. Choroby zabierały każdego przedwcześnie, ich najdłuższy okres życia wynosił około czterdziestu lat. Z reguły jeśli dzieci przeżywały swoje pierwsze dziesięć lat, to umierały po kolejnych dziesięciu. Serce się krajało, gdy oglądało się te obozy śmierci – zacisnął usta w wąską linię. – Tradycja i kultura Chin, chociaż praktycznie się nie zmieniła, wtedy była jeszcze surowsza. Każdy miał nakaz dbać o swoją rodzinę, a ten, kto tego nie zrobił: został wygnany, niemalże skazany na tułaczkę bez możliwości powrotu. Byli też tam ludzie, których nazywano kultywatorami. Posiadali oni moce zdolne do walki ze złymi duchami. Te złe duchy to głownie Strachy i Cienie. Moce tych ludzi, bowiem tylko wybrańcy ze specjalnych sekt, mogli się zajmować kultywacją, pochodziły od rodziców z Krainy czy też Otchłani. Sądzę, że nawet dalecy krewni wystarczyliby, aby zwykli ludzie którzy mają w sobie drobiny krwi magicznej istoty, nauczyli się kilku przydatnych zaklęć. Dzięki temu mogli walczyć ze „złymi duchami”, które je prześladowały.
Myślę też, że sposób w jaki dosłownie każdy wyobraża sobie Chiny jest odpowiedni: rozweseleni ludzie, kolorowe szaty, huczne festyny z fajerwerkami, smaczne jedzenie, doskonałe herbaty. To wszystko było, jest i będzie nieodłącznym elementem tego kraju.

Chciał kontynuować, ale zauważył, a nawet wyczuł zmiany we wodzie, w której przebywały rybki. Zmarszczył brwi i spojrzał na Alice, która musiała być za to odpowiedzialna. Eri zwalił to jednak na fakt, że nie potrafi panować nad swoimi mocami. W końcu co innego mogło być przyczyna tego, że prawie zamroziła te urocze istoty na śmierć? A czemu prawie? Bowiem woda posiadała magiczne właściwości (w końcu był mróz, a ona i rybki były na zewnątrz, żeby nie zamarznąć, musiała być specjalna), więc wcale nie tak łatwo było ją zamrozić. Właściwie to jej konsystencja zmieniła się tylko na parę chwil, by zaraz powrócić do pierwotnej.
- Twój opiekun, kimkolwiek on jest, mówi tutaj o Sennych Zjawach. Chociaż Marzenia są z nimi powiązane, bliżej mi do Koszmarów niż do Sennych. Słyszałaś pewnie o nich, o Koszmarach? Potężne byty, które nawiedzają wszystkie światy? Można powiedzieć, że jestem tym samym co one, tylko zamiast szkodzić Wam, to chce pomagać.
Tak samo jak Zjawy, mamy różne kształty, często zupełnie do ludzi nie podobne. Moja pierwotna postać zdecydowanie nie przypomina człowieka. Może kiedyś będziesz mogła ją nawet zobaczyć
– uśmiechnął się ponownie, wyjaśniając kobiecie co i jak.
- Czy śnię? Nie wiem, czy mógłbym to ująć w ten sposób. Myślę, że lepszym powiedzeniem będzie, iż przenoszę się do Krainy Snów na ten czas. Moje ciało zbiera potrzebną mu do funkcjonowania energię, a moja postać astralna przemierza Sny innych. Mogę też dowolnie kreować własne miejsca do odpoczynku czy też zabawy, więc nie jest to koniecznością, bym zaglądał i zakłócał sny innych.
Dla niego podróż poprzez Krainę Snów związana była częściowo z powrotem do Esteru. Nie zawsze odnajdywał do niego drogę czy też miał dostateczne ilości czasu, by się do niego dostać. Jednak kiedy tylko mógł, to wracał do domu. Zawsze było dobrze być w domu.
- Rozumiem – pokiwał głową. Jej wyjaśnienia były jak najbardziej prawdopodobne.
- Baronem? Cóż, musi być to wysokiej klasy persona, więc bardzo możliwe, iż faktycznie zna gospodarza – zamrugał powiekami, kiedy tak szybko ucięła temat. Czyżby było w nim coś, co jej nie przypadło do gustu?
- Nie wiem, aczkolwiek uważam, ze te kuli są wyjątkowo piękne. Zastanawiam się, jaki rodzaj magii jest w nich zaklęty – smok wstał, otrzepał swoje ubranie, stanął na murku i sięgnął po jedną kulkę, którą podał Alice. Zdążył ją upuścić do jej drobnej dłoni, kiedy dopadły go nagłe senności, a jego świadomość przeniosła się do Krainy Snów.


Błonia świątynne Gbsms8o
#fba0e3 | #00cccc | Saga #ffb437 | Tydius #ff7098
najciekawsza postać pozytywna
x x x x x x

Powrót do góry Go down





15
Gif :
Błonia świątynne 5PUjt0u
Godność :
Alice Murphy
Wiek :
19 lat
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
158/49
Znaki szczególne :
Bordowe oczy i rogi?
Pod ręką :
Czarna Karta, papierosy, krucza papierośnica, krucza zapalniczka, zapalniczka zippo.
Broń :
Kastet, rewolwer, sztylet, dwa magazynki.
Zawód :
Wszystkim za co zapłacisz.
Stan zdrowia :
Jeszcze zdrowa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t275-policz-do-15
15Nieaktywny
Re: Błonia świątynne
Pon 23 Mar - 11:54
15 słuchała uważnie, zafascynowana opowieścią mężczyzny do tego stopnia, że nie odrywała od jego postaci szkarłatnych oczu, w których grały iskierki.
Przynajmniej tak się mogło wydawać, ponieważ delikatna uroda kobiety i jej wielkie oczy tworzyły taką iluzję niewinności. Dodatkowo co jakiś czas jej uśmiech na twarzy się poszerzał, to malał nadając jej grze aktorskiej dodatkowej dynamiki. Jakoś czasy gdy w Chinach panowali cesarze i ich armia dworskich pomagierów nie interesowały ją tak bardzo. Na szczęście miała podzielną uwagę, więc kontrolowała co mówił jej towarzysz i zastanawiała się czy kruczy baron o niej pamięta i czy przyjdzie do niej. Kto wie, może postanowił ją zostawić samą sobie jak to ostatnio miał w zwyczaju.
Zauważyła, że mężczyzna spojrzał na nią gdy zamroziła wodę. Spuściła głowę, jakby chcąc uniknąć bury z jego strony. Nawet jeśli by ją okrzyczał za zabijanie biednych istotek to niewiele by ją to obeszło. Nie pierwszy i nie ostatni raz ktoś na nią krzyczy. Widząc jak woda wraca do normy zaklęła w duchu, że nie spróbowała ich całkiem zabić. Oczywiście nie mogła dać po sobie tego poznać. Przecież udawała panienkę.
Psia mać.
Odpowiedź mężczyzny trochę zmartwiła 15 jednak jej reakcją była prawię że euforia spowodowana garścią nowych informacji. Nie przerywała mu w żaden sposób.
Nie zamierzała, co prawda na razie nie ma powodu, ale każda informacja na temat Cieni może jej się kiedyś przydać, szczególnie jeśli Ivor zacznie jej przeszkadzać swoją osobą.
Stanęła na murku, a raczej wspięła się na pierwsze piętro fontanny by do niej zajrzeć, chętnie przyjęła kulę od mężczyzny, jednak jedyne co zdążyła zauważyć to jej różowa barwa.
zt2x

Powrót do góry Go down





avatar
Gif :
Błonia świątynne 5PUjt0u
Godność :
Boone
Wiek :
26
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
181 cm/ 76 kg
Znaki szczególne :
Ślad po oparzeniu na całej lewej stronie twarzy
Pod ręką :
Plecak, troszkę pieniędzy i oczywiście niedziałający telefon
Broń :
Krótki miecz lub pistolet jako skrzydła
Zawód :
doręczyciel przesyłek
https://spectrofobia.forumpolish.com/t263-frank-boone https://spectrofobia.forumpolish.com/t1084-frank
FrankŻelazna Melodia
Żelazna Melodia
Re: Błonia świątynne
Czw 30 Kwi - 17:50
Z początku opętaniec nie czuł się zbyt pewnie w roli wieszaka, czy w ogóle towarzysza na bal. Przyjechał tu sam z zamiarem dobrej zabawy i nie spodziewał się, że tak szybko znajdzie kogoś, z kim będzie mógł wejść do środka. I na pewno nie spodziewał się, że będzie stanowić podporę za kontuzjowanej baśniopisarki. Dlatego z początku czuł się nieco spięty, ale nie trwało to zbyt wiele czasu. Uśmiech kobiety przekonał go, że powinien się jej towarzystwem cieszyć, nie zaś martwić. Widząc zaś, w jakie zakłopotanie wpadła, sam uśmiechnął się lekko z rozbawieniem. Nie miał jej za złe tych zarzutów - co więcej, nawet go w pewnym sensie cieszyły. Znaczyło to, że wciąż zachował coś z człowieka, czego tak usilnie na co dzień się trzymał. Wszak nie traktował życia tutaj jako przeprowadzkę, a chwilową niedogodność. I chyba dlatego nieco zawahał się przy odpowiadaniu jej na pytanie.
- Cóż, teraz już chyba dobrze. Ten świat jest... - przez chwilę szukał słowa, byle nie rzucić czegoś obraźliwego - Zaskakujący. Wciąż nie rozumiem jego dziwactw, ale chyba przyzwyczaiłem się, że wszystkiego się można spodziewać.
Uśmiech nieco zszedł z twarzy Franka, ale nie wyglądał na jakoś bardzo przygnębionego tematem. Po prostu przypomniał sobie, ile zajęło mu opanowanie panicznego strachu na samym początku. Musiał porządnie parę razy dostać w kość, by przestać się takimi rzeczami ekscytować. Jeszcze niedawno bał się śmiertelnie byle lisa, a dzisiaj... Dzisiaj świętował. Gołymi rękoma ubił koszmar, dlatego na balu postanowił opuścić gardę. Po niedługiej chwili uśmiech wrócił na jego twarz, co oznaczało, że mogli temat kontynuować. Chociaż on zdecydowanie bardziej był zainteresowany swoją towarzyszką. Gdy zaś ta roześmiała mu się prosto w twarz, on jedynie sam uniósł brwi z zaskoczenia. W kąciku jego ust pojawił się zalążek głupkowatego uśmieszku, gdy próbował zrozumieć, co tak kobietę rozśmieszyło. Cała ta atmosfera... Wybuch śmiech był niczym bomba. Baśniopisarka na szczęście szybko sprostowała sytuację.
- Ah, no to... wybacz. - odpowiedział jej lekko zdezorientowany - Coś obiło mi się o was o uszy, chociaż osobiście kogoś takiego, jak ty jeszcze nie widziałem.

Frank dał się swobodnie pociągnąć na błonia. Kiwnął jedynie głową, jakby wręcz z ulgą. Gdy tylko zobaczył, ilu gości się tu kręciło i ilu z nich było arystokratami, nieco przeszła mu ochota zagłębiać się w tłum. Wizja wyjścia gdzieś w okolice zamku wydała mu się o wiele bardziej kusząca. Po drodze zaś próbował kontynuować jeszcze rozmowę.
- Opowiesz mi nieco o swojej rasie? - zerknął na nią pytająco - Naprawdę niewiele mi mówiono, a wydajecie się bardzo ciekawi. O ile wszyscy są tacy, jak ty.
Ostatnie zdanie dodał dopiero po chwili, by sprostować swoje słowa. Był rzeczywiście ciekawy tego, kim był anioł, jakiego spotkał przed pałacem. Nie znał w swoim świecie kobiety, która tak zachwyciłaby go na pierwszy rzut oka. Jednak jeśli miał jakieś inne pytanie co do baśniopisarzy, to musiały one poczekać przez chwilę. Dotarli bowiem w końcu na błonia i Frank nieco zwolnił, by dokładniej przyjrzeć się wszystkim obiektom. Różnokolorowe namioty, bawiący się ludzie, piękna fontanna, a nawet smok, który zdawał się być żywy.
- Niesamowite miejsce... - pokręcił głową z podziwem, po czym zerknął na swą towarzyszkę - Chcesz odsapnąć? Czy może jakaś atrakcja wpadła ci w oko?
Sam opętaniec wydawał się być pełen energii. Wesoły i rześki, niezatroskany póki co przez nic. Zapewne gdyby Parvatti poprosiła go o wskoczenie do jeziora i przepłynięcie go, zrobiłby to bez większego narzekania.

Powrót do góry Go down





Parvatti
Gif :
Błonia świątynne 5PUjt0u
Godność :
Parvatti Ray
Wiek :
1000 lat ponad, ale dalej się trzyma
Rasa :
Baśniopisarka
Wzrost / Waga :
165 cm/ 53 kg
Znaki szczególne :
Srebrno złote włosy, tęczowe oczy i elfie uszy.
Pod ręką :
Papierosy, klucze do mieszkania, portfel, zapalniczka, bransoletka Animicus.
Zawód :
Alkoholik, obieżyświat.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t189-parvatti
ParvattiNieaktywny
Re: Błonia świątynne
Sob 2 Maj - 11:46
Słuchała go i obserwowała co chwilę zerkając kątem oka. Widząc jak zmarkotniał położyła dłoń na jego dłoni i ścisnęła ją. Wiedziała dobrze jak to jest gdy krążysz w świecie bez nikogo, zdany tylko na siebie. W takim wypadku każda przeszkoda choćby nie wiadomo jak mała była, rośnie do rozmiarów muru obronnego z fosą pełną rekinów. Parvatti chciała by wiedzieć co takiego przeżył mężczyzna przez swą podróż. Wysłuchać go i wesprzeć, jakoś pomóc słowem lub znaleźć dobrą, uczciwą pracę dzięki swym kontaktom albo dobre lokum do spania. Z drugiej strony nie chciała się jednak narzucać mężczyźnie i nie odezwała się, oraz puściła jego dłoń. Cóż miała powiedzieć, przecież była z dobrego rodu, otoczona drogimi i pięknymi rzeczami od dziecka.

Jednak rozmowa wróciła na właściwe tory. Nie powinni się wszak martwić podczas zabawy, nieprawdaż?
-Można powiedzieć, że pewnie nie spotkasz. Baśniopisarze chociaż z wyglądu przypominają mniej lub bardziej ludzi, to każdy jest inny. Jedni są pełni barw a inni utkani w monochrom.
Racja, przecież słyszała opowieści o Pisarzach wiecznie brudnych z tęczowego atramentu, albo o tych pogrążonych w melancholii, wokół których kwiaty traciły blask.
Słysząc pytanie o swoją rasę spuściła głowę udając, że patrzy pod własne nogi. Nie wiedziała co miała by opowiedzieć o rasie, której już nie ma. Wszak zostali bestialsko wybici przez Upiornych, poniżeni i zdziesiątkowani. A teraz albo się ukrywają, albo pełnią rolę dworskich psów, jak jej rodzice.
-Można powiedzieć, że wszystko co o nas usłyszysz jest pewną legendą. Baśniopisarzy jest bowiem teraz zaledwie garstka w całej Krainie Luster, jednak są wyjątkowi. Każdy jest inny, jedni zajmują się malowaniem obrazów, żywszych od otaczającego świata a inni spisują poezję tak pełną emocji, że twoje życie zdaje się nagle mdłe i za mało wzruszające. Jesteśmy jednak długowieczni. Niektórzy pamiętają zamierzchłe czasy, o których w podręcznikach do historii się nie pisze.
Biało włosa przerwała swą opowieść ponieważ dotarli na błonia. Sama rozejrzała się zadowolona spoglądając na kolorowe namioty. Faktycznie w tym roku bal był wyjątkowo dobrze przygotowany. Nie brakowało mu nic. Może powinna odwiedzić Arcyksięcia by mu pogratulować najlepszego przyjęcia w Lustrzanej Krainie. Oczywiście też zawsze najlepszego i najpiękniejszego jak każdy i pewnie też jedynego. Dziewczynie wpadł w oczy srebrny namiot z figurką lisa na wejściu. Oj tak. Jeśli było coś godnego dzisiaj uwagi to z pewnością musiało być w tym namiocie.
-Chodźmy tam. Ten cwaniak kocha lisy.
Ruszając szybciej zapomniała o nodze i oparła się na niej. Poczuła ból, który od razu postawił ją do pionu i uspokoił. O głupia na chwilę poczuła się jak dziecko, które biegało po tych błoniach zbierając wszelkie kary bo przecież Lorda Protektora nie można było bić rózgą. Czuła jak jej zlęknione serce bije w piesi gdy wchodzili do namiotu.
O dziwno ni było stosu w namiocie tylko...
Loteria!
-Chcesz wziąć udział? -Paro z wesołym, dziecięcym uśmiechem zagadnęła Franka, po czym odwróciła się do ludzi w namiocie. -Przepraszam, co można wygrać?

Powrót do góry Go down





avatar
Gif :
Błonia świątynne 5PUjt0u
Godność :
Boone
Wiek :
26
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
181 cm/ 76 kg
Znaki szczególne :
Ślad po oparzeniu na całej lewej stronie twarzy
Pod ręką :
Plecak, troszkę pieniędzy i oczywiście niedziałający telefon
Broń :
Krótki miecz lub pistolet jako skrzydła
Zawód :
doręczyciel przesyłek
https://spectrofobia.forumpolish.com/t263-frank-boone https://spectrofobia.forumpolish.com/t1084-frank
FrankŻelazna Melodia
Żelazna Melodia
Re: Błonia świątynne
Nie 3 Maj - 13:47
Frank podczas mówienia nawet nie zauważył z początku, jak brzmi. Użalanie się nad sobą... Robił to już tyle razy, że ten jeden wieczór chciał sobie odpuścić. Sądził, że brzmi dość normalnie, ale prawda sama wyrywała się na jaw - właśnie dlatego starał się ją omijać tego wieczoru. Gdy kobieta ścisnęła go za dłoń, w pierwszej chwili zerknął na nią jedynie zdziwiony. To wsparcie, którego nie spodziewał się otrzymać, a przecież stanowiło jedynie zwykłe uściśniecie ręki. Nie mógł wiedzieć, jakie myśli krążą po głowie Parvatti i że gdyby tylko poprosił, gotowa byłaby mu pomóc. Chyba to też było powodem, dla którego nie chciał wyciągać swoich własnych problemów. Kobieta zdawała mu się idealnym towarzystwem i za żadne skarby nie chciał psuć wieczoru swoimi smętnymi opowieściami, zwłaszcza jej. Już i tak narobił wystarczająco bałaganu, uderzając ją skrzydłem i kontuzjując. Uśmiechnął się do niej lekko, z wdzięcznością, po czym pozwolił, by rozmowa pofrunęła w nieco innym kierunku.

Żywo zainteresował się baśniopisarzami. Zazwyczaj był sceptycznie nastawiony do poznawania tego świata dla samej przyjemności, ale ta rasa z jakiegoś powodu przypadła mu do gustu. Głównie dlatego, że spotkał póki co tylko jednego jej przedstawiciela, ale też z powodu ich wyglądu chyba najbardziej zbliżonego do ludzi. Niestety szybko jego pytania wpędziły Parvatti w swego rodzaju zakłopotanie. Nie mógł wiedzieć, że za ich rzadkością kryje się mroczna historia. Zauważył jednak, jak patrzy pod nogi i szybko zrozumiał, że to nie był za wesoły temat.
- Brzmicie na fascynujący lud.
Uśmiechnął się lekko, próbując nieco podreperować atmosferę. Na jej dalszą część opowieści już nie odpowiedział, bo dotarli na miejsce i przyszedł wreszcie czas na atrakcje. Frank z początku sądził, że baśniopisarka zechce odpocząć, zwłaszcza z jej nogą. Szybko jednak wyprowadziłą go z błędu, z entuzjazmem rzucając się do jednego z namiotów. Widząc jej dziecięcy zapał zaśmiał się cicho z rozbawieniem. Lecz nie trwało to długo, bo noga dała o sobie znać. Meżczyzna skrzywił się nieco na ten widok i zrównał z nią krok, by łatwiej się było jej na nim oprzeć. Po dotarciu do namiotu ich oczom ukazała się ostatnia rzecz, jakiej Frank by się spodziewał.
- Hmm, chętnie... - uśmiechnął się, chociaż z mniejszym entuzjazmem, niż Parvatti - Ciekawe, ile osób bierze udział. Możemy się spróbować.

Powrót do góry Go down





Parvatti
Gif :
Błonia świątynne 5PUjt0u
Godność :
Parvatti Ray
Wiek :
1000 lat ponad, ale dalej się trzyma
Rasa :
Baśniopisarka
Wzrost / Waga :
165 cm/ 53 kg
Znaki szczególne :
Srebrno złote włosy, tęczowe oczy i elfie uszy.
Pod ręką :
Papierosy, klucze do mieszkania, portfel, zapalniczka, bransoletka Animicus.
Zawód :
Alkoholik, obieżyświat.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t189-parvatti
ParvattiNieaktywny
Re: Błonia świątynne
Pon 4 Maj - 13:36
Cała rozmowa mimo niemiłych wspomnień coraz bardziej się jej podobała. Frank nie był gburowaty ani pyszny. Nie należał też do Arystokracji, którzy kłamią nawet jak mówią o pogodzie. Była to wyjątkowo przyjemna odmiana. Gdy pobiegła poczuła jak Frank się z nią równa by wesprzeć ją ramieniem. Było słodkie i bardzo urocze. Możliwe, że w innej sytuacji przewróciła by się na chodnik przykryty śniegiem, albo w krzaki. Jest też oczywiście możliwość, że trafiła by na samca alfa, który by porwał ją na ramiona by pokazać jak jest męski i władczy, że trzymał ją w ramionach.
Słysząc jak zachichotał zdziwiła się lekko, jednak nic nie powiedziała. Możliwie powinna się trochę powstrzymać. Przecież była na balu, jako reprezentant wielkiego rodu. Wylosowała pierścień i założyła go na palec. Nie obchodziło ją co jest do wygrania, ani w sumie jakie są zasady. Jednak coś w duchu podpowiadało jej, że może być ciekawie.
-Jeszcze jest wcześnie, możliwe, że jesteśmy nawet pierwszymi w tym namiocie. Chociaż jest tyle gości, że nie wiadomo.
W sumie nie wiedziała czy powinni gdzieś jeszcze iść, czy nie. Może za bardzo zdominowała temat i zajęcia, które wykonywali. Gdy wyszli z namiotu Paro oparła się na ramieniu Franka i uśmiechnęła do niego.
-Chcesz iść dalej, czy obejrzymy co jeszcze jest w namiotach? Może opowiesz coś o sobie? Jak się tu dostałeś, a może nie... znaczy jak chcesz.
Czuła, że zakręciła się za bardzo. Poprawiła włosy z nerwów i rozejrzała się nie wiedząc co ma robić. W sumie może nie powinna się pytać o Franka, przecież dopiero niedawno odkrył Krainę Luster. A dla Baśniopisarki to tym bardziej jest tylko mała chwileczka, co nie jest dziwne skoro sama żyje ponad tysiąc lat już. Gdy szli przez błonia, to zaglądała do namiotów już pewniej. Noga już ją mniej bolała, ale jeszcze nie chciała puszczać Franka, może dlatego, że obawiała się, że inaczej od niej pójdzie.

Powrót do góry Go down





avatar
Gif :
Błonia świątynne 5PUjt0u
Godność :
Boone
Wiek :
26
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
181 cm/ 76 kg
Znaki szczególne :
Ślad po oparzeniu na całej lewej stronie twarzy
Pod ręką :
Plecak, troszkę pieniędzy i oczywiście niedziałający telefon
Broń :
Krótki miecz lub pistolet jako skrzydła
Zawód :
doręczyciel przesyłek
https://spectrofobia.forumpolish.com/t263-frank-boone https://spectrofobia.forumpolish.com/t1084-frank
FrankŻelazna Melodia
Żelazna Melodia
Re: Błonia świątynne
Pon 4 Maj - 23:19
Rozmówcy baśnipisarki również najwyraźniej rozmowa przypadła do gustu. Mogła to wywnioskować z jego pogodnego spojrzenia i rozluźnienia, którego brakowało mu na samym początku. Wtedy Parvatti była dla niego przecież jedynie przypadkowym gościem, który z jego winy ma kłopot i powinien ten kłopot naprawić. Patrząc zresztą na jej urodę, z początku sądził, że to członkini jakiegoś ważnego rodu i nie wypada mu się zbyt spoufalać. Z czasem jednak napięcie jakoś zniknęło, głównie wtedy, gdy z entuzjazmem godnym dziecka postanowiła rzucić się do loterii. Frankowi zresztą rozmawiało się z nią bardzo przyjemnie i w pewien pokraczny sposób cieszył się, że spowodował wypadek przed pałacem. Oczywiście opętaniec dotrzymał jej kroku i również postanowił wziąć udział w losowaniu. Miał jedynie nadzieję, że nagrodą nie będzie jakaś klątwą albo potwór.
- Możliwe, ale chyba nie musimy tu czekać. - chwycił pierścień i zaczął go oglądać z zainteresowaniem - Ciekawe, o co w tym chodzi...
Mruknął cicho zaintrygowany, po czym włożył pierścień na palec. Z błyskotki przeniósł spojrzenie na Parvatti, która już zdążyła uporać się z własnym. Niespodziewanie kobieta znów postanowiła dać nieco inicjatywy Frankowi, pytając go o dalszy plan ich małej wycieczki. Opętaniec odpowiedział jej uśmiechem i rozejrzał się uważnie po błoniach. Było
- Wygląda na to, że nie za wiele jeszcze tu gości, a zapewne do atrakcji potrzebne będzie ich towarzystwo. Może wrócimy tu później.
Ruszył powolnym krokiem w kierunku pałacu, pogrążając się na chwilę w myślach. Niestety wcześniej nie zapoznał się dokładnie z planem pałacu, toteż ciężko było mu coś wybrać. Szybko doszedł do wniosku, że będzie musiał zdać się na intuicję oraz szczęście.
- Słyszałem, jak niektórzy goście mówili o tutejszym jeziorze. Podobno to niesamowite miejsce.
O ile baśnipisarka zgodziła się na taki cel ich podróży, ruszył z nią spokojnym krokiem w kierunku właśnie jeziora. Przypuszczał, że będzie musiała nieco pomóc mu ze znalezieniem drogi. Pojawiło się jednak ponownie pytanie o niego samego oraz to, jak tu trafił. Tutaj Frank potrzebował dłuższej chwili, by jakoś poukładać w głowie sensowną opowieść i w ogóle przypomnieć sobie te "stare" czasy.
- No więc... To był zasadniczo przypadek. - uśmiechnął się lekko pod nosem - Kiedyś byłem człowiekiem. To znaczy, gdzie tam kiedyś... Jeszcze pół roku temu nie wiedziałem o istnieniu magii. Aż tu nagle wyrosły mi skrzydła. Przeraziłem się i ruszyłem szukać portali, które do tamtego momentu uważałem za bajki. Chciałem jakoś to odkręcić.
Pokręcił głową z nieco ponurym rozbawieniem. Starał się nadać temu trochę żartobliwego tonu, byle nie smęcić znów i się żalić. Na samo wspomnienie tamtych czasów odczuwał całą masę emocji, z których wyróżniało się swego rodzaju zażenowanie. Gdyby wtedy wiedział to, co teraz, wszystko to byłoby mniej bolesne. W międzyczasie jednak, gdy snuł swoją opowieść, zbliżali się do księżycowego jeziora.

ZT x2

Powrót do góry Go down





Christopher
Gif :
Błonia świątynne 5PUjt0u
Godność :
Christopher Morrison
Wiek :
25
Rasa :
Dachowiec
Wzrost / Waga :
179/65
Pod ręką :
troszkę pieniędzy
Broń :
rozkładany nóż oraz niewielki pistolet
Zawód :
Różany strażnik
https://spectrofobia.forumpolish.com/t578-christopher#4939 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1076-christopher
ChristopherKot Czarnoksiężnika
Kot Czarnoksiężnika
Re: Błonia świątynne
Sro 20 Maj - 22:34
No cóż, Christopher zdecydowanie wyglądał i brzmiał, jakby prosił się wręcz o wbicie obcasa. Znaczy, wyglądał nijak, jak zawsze. Jeśli jednak coś wynikło z jego znajomości z Seamair, to to, że arystokratka w jakimkolwiek stopniu potrafiła dostrzec jego emocje. Zresztą zapewne nie potrzebowała dużej zachęty, by poturbować go w jakimś stopniu. To mogłoby stanowić dla niej jedną z wielu atrakcji na błoniach, do których zresztą mieli zamiar się udać po wszystkim.
- Taaaa...
Mruknął tylko na odchodne, przewracając ukradkiem oczami, gdy zobaczył nadmierną uprzejmość Seamair. Nie rozumiał, po co te ceregiele. To tylko jej przyjaciel, jego dziewczyna i jej przyjaciółka. No i gdzieś tam w oddali zapewne partner tej ostatniej. Opętaniec nieszczególnie go interesował. Zresztą widział, że niedługo zapewne przestaną być pożądani, jako że lisica znalazła sobie przyjaciółkę do konwersacji. Christopher również pożegnał się czym prędzej, nie mając nawet siły prowokować bardziej czarownicy. A zrobiłby to, gdyby okazał tak kompletny brak szacunku.
- Miłego wieczoru, oby humory dopisywały skarbeńki.
Stwierdził krótko, tonem głosu, jakby właśnie przepowiadał im śmierć. Następnie ruszył razem z "ukochaną" strażniczką na błonia. Tam zajmą się sercami i może pójdą wreszcie do arcyksięcia.

Spacerowi towarzyszyła przemożna cisza oraz głuchy łopot serc uderzających o ściany bańki. Christopher zdawał się wręcz rozkoszować spokojem, a przynajmniej przez parę pierwszych minut. W końcu doszedł do wniosku, że idąc z tą konkretną czarownicą u boku, nigdy nie będzie mógł być spokojny. Wciąż był poirytowany i miał ochotę rozszarpać ją za całą akcję. Ale był pewien, że i tak go oleje... Jak zawsze.
- Z czego ty robisz te swoje wszystkie eliksiry kwiatuszku?
Spytał z wyraźnym zmęczeniem w głosie. Pytanie to było jedyną interesującą go rzeczą, która jednocześnie nie była reprymendą. Nie próbował już nawet myśleć nad tym, dlaczego wszędzie chce mu się wciskać te wszystkie słówka. Doszedł szybko do wniosku, że to jakiś dodatkowy efekt eliksiru. Ale cóż... przeżyje.
- Musisz się tego pozbyć.
Po dłuższej chwili spotkał na złapane przez nią serca, które niczym ptaszki w klatce chciałby wyrwać się na wolność. Uznał, że odpowiednim na to miejscem będzie namiot wyglądający na pusty. Trochę go to dziwiło, bo sądził, że mnóstwo ludzi się będzie kręcić na błoniach... Ale widocznie tańce i alkohol wygrywały póki co.

Powrót do góry Go down





Seamair
Gif :
Błonia świątynne Zero-two
Godność :
Erin Collins ale mów mi Seamair.
Wiek :
Już 19 lat gości mnie ten Świat.
Rasa :
Cyrkowcem się stałam lecz wcale nie chciałam...
Wzrost / Waga :
166 cm /46kg
Znaki szczególne :
Urocze acz ostre rogi na czubku głowy, drapieżne spojrznie o barwie szkarlatu, ozdoby w kształcie czterolisnej koniczyny.
Pod ręką :
Zestaw noży do rzucania, magiczne akcesoria, bezdenna sakwa..
Broń :
Srebrny rapier oraz zestaw noży do rzucania.
Zawód :
Samozwańcza opiekunka wszelkich bestii (szczególnie tych zamieszkujących Malinowy Las).
https://spectrofobia.forumpolish.com/t269-seamair#413 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1114-seamair
SeamairPoskramiacz
Poskramiacz
Re: Błonia świątynne
Sob 23 Maj - 1:39
Kroczący u mojego boku Dachowiec wydawał się zmęczony, jakby podczas krótkiej przeprawie przez jezioro padł ofiarą wampira energetycznego. Zaś jeśli chodziło o ilość emocji, jakie okazywał, można by podejrzewać, że regularnie zadawał się z jakimś wygłodniałym stadem Strachów. Były to jednak pozory, ponieważ kocur zwyczajnie wolał ukrywać, przed światem to, co czuje. A już w szczególności przed kimś, kto starał się skrzętnie wykorzystywać choćby najdrobniejsze opuszczenie jego gardy.
Zdziwiłam się, kiedy to srebrnowłosy przerwał zalegająca między nami ciszę. Do tego stopnia, że wyrwana z zamyślenia, niemal bezwiednie odpowiedziałam na zadane mi pytanie. Dopiero po chwili zastanawiając się, czemu właściwie miało posłużyć.
-Z ziół, korzeni, owoców, niekiedy z minerałów czy fragmentów żywych stworzeń bądź ich wytworów. Sierść, trochę krwi, skorupki jaj i.... w zasadzie skąd to nagłe zainteresowanie „alchemią”? Ach, chodzi Ci o „tamto”, czyż nie?
Moje usta wykrzywiły się w uśmiechu, w którym dało się wyczuć triumf. Wyglądało na to, że przeceniłam spostrzegawczość swego opiekuna. Byłam pewna, że po pierwszej próbie fortel z pierścieniem będzie spalony. A tu proszę. Postanowiłam nieco poigrać z losem oraz zapewnić koteczkowi coś, wokół czego będzie mógł kłębić myśli.
-Rozczaruję Cię, ale to nie sprawka eliksiru. Dopadła Cię odrobina naturalnej magii w połączeniu z myślą techniczną. Może następnym razem, zdążysz zarejestrować więcej szczegółów.
Oczywiście nie zdołałam oprzeć się przed jawnym rzuceniem wyzwania, mimo iż zdawałam sobie sprawę, że nie było to nic innego jak dolewanie oliwy do ognia. Cóż jednak mogłam poradzić na swe zamiłowanie do płomieni oraz widoku rozeźlonej twarzy swego dręczyciela. Znajdowałam rozrywkę w testowaniu granic jego wytrzymałości. A skoro i tak traktował mnie, jak duże dziecko? Od czasu do czasu faktycznie, pozwalałam sobie na takie, a nie inne zachowania, na które w życiu nie zdobyłabym się przy kimkolwiek innym. A już na pewno nie na trzeźwo.

Mój wzrok znów powędrował ku bańce oraz jej uroczym lokatorom. Jeśli faktycznie miała być to jakaś balowa rozrywka, to pomysłodawca zdecydowanie nie wykazał się inicjatywą. Coś takiego bardziej przydałoby się zakochanym podlotkom, które mają problem z interpretacją wysyłanych sobie nawzajem sygnałów. Gdyby jedno podobało się drugiemu, takie serduszka mógłby ich w tym utwierdzić. Wywczas miałoby to jakaś racje bytu, lecz do mnie przyczepiły się ot, tak, nie dając chwili zmiłowania. Może była to czyjaś śmieszna magiczna sugestia, że w życiu brakuje mi miłości. Jeśli tak, to gdy tylko dorwę odpowiedzialną za to osobę, zademonstruje jej, jak potrafię rozmiłować się w łamaniu jej palców... To zaś przypomniało mi o jeszcze jednej irytującej rzeczy.
-Ach i skończ już z tymi „kwiatuszkami” „skarbeńkami” i całą resztą.
Nakazałam, powstrzymując się od komentarza, że kocur nie musi starać się być dodatkowo irytującym. Sądziłam, że te docinki miały mnie irytować, kiedy znajdowaliśmy się w towarzystwie, wówczas nie wytykałam mu tego, martwiąc się, że wywołam jeszcze większy potok złośliwej słodyczy. Teraz kiedy zostaliśmy sami, nie miałam zamiaru dłużej tego wysłuchiwać.

Namiot, w którym się znaleźliśmy, rzeczywiście zdawał się dziwnie opustoszały. Być może goście pognali za jakaś bardziej spektakularną atrakcją? Dopiero po wnikliwszej obserwacji, dotarło do mnie, że wnętrze namiotu jest znacznie większe, niż wydawało się z zewnątrz. Poszczególne części rozdzielały przepierzenia stworzone z kryształowych zasłon. Drobne lodowe kryształki i sople, zawieszone na przeźroczystych nitkach, bujały się delikatnie, przy najmniejszym dotknięciu. Prosta a jakże urokliwa i funkcjonalna dekoracja. Za jedną w takich zasłon zauważyłam niewielki bufet, inna zaś zachęcała do wzięcia udziału w czymś o nazwie „Lisia Loteria”. Prychnęłam drwiąco, zastanawiając się nad rozmiarem obsesji, jaką osiągnęło umiłowanie Arcyksięcia dla tych właśnie stworzeń. Z ciekawości już miałam ruszyć w tamtą stronę, wtedy jednak kocur ponownie zwrócił się do mnie, jednocześnie wymownie zerkając na sercową zarazę.
-Na ich zniszczenie miałabym wiele sposobów, ale wiemy, jak to się kończy. Zneutralizowanie magii... zajęłoby sporo czasu. Spróbujmy zatem tego...
Mówiąc, jednocześnie rozważałam sposoby działania. Postanowiłam, spróbować czegoś prostego w tym celu otworzyłam przed sobą niewielki portal, prowadzący do jednej z jaskiń, w której niegdyś zbierałam składniki. To miejsce jako pierwsze przyszło mi na myśl w kategoriach „opuszczone, odosobnione”. Wepchnęłam bańkę do portalu, po czym zamknęłam go błyskawicznie, licząc, że pozbyłam się problemu. Teoretycznie w ten sposób nie niszczyłam serc, a jedynie zmieniłam ich położenie. Mimo wszystko nie mogłam mieć pewności czy magia rządząca konstruktami nie przeniknie tego „oszustwa”. Dlatego też na krótką chwilę ukryłam twarz w dłoniach, chcąc uchronić się przed zmasowanym atakiem krnąbrnych serduszek... które ponownie mogły zwiększyć swą liczebność... nic takiego jednak się nie stało. To też odetchnęłam z wyraźną ulgą.
-Chyba po problemie. A teraz skoro już się tu znaleźliśmy...
Poprawiwszy poły sukni i nie mając zamiaru, kończyć swej wypowiedzi ruszyłam w stronę atrakcji. Byłam ciekawa, na czym też polega cała ta lisia loteria. Niestety spotkałam się z niewielkim zawodem, licząc na coś znacznie bardziej porywającego, niż typowanie nieszczęśnika, któremu o północy zostanie doprawiona lisia kita i uszy. Lisie fetysze przeklętego tyrana... mimo wszystko, postanowiłam zaryzykować, uznawszy, że na dziś wykorzystałam już swoją pulę pecha, podczas akcji z sercami. Biorąc pod uwagę, że nie znałam, większości z balowych gości a przypominając sobie wypowiedzi Cienia odnośnie do lisiego przekleństwa, postanowiłam wytypować Gawaina, czyli aktualnie Lucjusza, jako lisiego nieszczęśnika. Przez chwilę zastanawiałam się jednak czy nie typować samego Rosarium, ostatecznie padło jednak na Cienia.
Na moim palcu błyszczał kolejny pierścionek, którego jak mnie poinformowano, nie będę w stanie zdjąć przed nastaniem północ.
-A ty nie masz w sobie żyłki hazardzisty?
Spytałam dachowca, choć byłam pewna, że nie będzie ryzykował możliwości ośmieszenia się. Sama nie bałam się, bo po prostu szanse były zbyt małe, ja zaś dalej wierzyłam w swoje szczęście. Skoro to nie uchroniło mnie przed sercową zmorą, widać zostało zmagazynowane w innym celu. Niespiesznym krokiem ruszyłam w stronę bufetu, po drodze rozgarniając kilka kryształowych zasłon.


7/7 - Miłość wisi w powietrzu
Lisia loteria > Gawain


~ Aktualny ubiór ~



Fabuła - Karczma Lalek
Spoiler:

Powrót do góry Go down





Christopher
Gif :
Błonia świątynne 5PUjt0u
Godność :
Christopher Morrison
Wiek :
25
Rasa :
Dachowiec
Wzrost / Waga :
179/65
Pod ręką :
troszkę pieniędzy
Broń :
rozkładany nóż oraz niewielki pistolet
Zawód :
Różany strażnik
https://spectrofobia.forumpolish.com/t578-christopher#4939 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1076-christopher
ChristopherKot Czarnoksiężnika
Kot Czarnoksiężnika
Re: Błonia świątynne
Sob 23 Maj - 17:44
Christopher słuchał wymienianych przez nią składników z typową dla siebie obojętnością. Nie trwało to jednak długo, gdyż arystokratka w końcu zajarzyła fakty, że pytanie nie padło z życzliwej ciekawości. Na pewno dachowca nie interesowało to, co Seamair robi w czasie wolnym. Ale nie ukrywał, że mogło mu się to w przyszłości przydać. No i wciąż nie był pewien, czym go potraktowała podczas tamtej krótkiej przechadzki, z areny do głównej sali. Wciąż głowił się nad tym, by uniknąć w przyszłości podobnych sytuacji. Bo zwykłe "ogarnij się i nie baw" niestety nie wystarczyło. Nie w przypadku Seamair. Z początku podejrzewał, że był to eliksir, co w dodatku potwierdził mu Gawain, szybko się jednak okazało, że chybił. Chociaż czy powinien wierzyć słowom samej sprawczyni?
- Następnego razu nie będzie. Skarbuś, jeszcze jeden taki numer i na następnie imprezy będziesz chodzić nago, bez biżuterii i bagażu. - zamyślił się na chwilę - Albo w jakimś lisim stroju. To nawet nasz kochaniutki arcyksiążę by zaaprobował. Dziwi mnie zresztą, że marnujesz drogocenne przedmioty na takie zabawy, gdy lada chwila mogą wezwać ciebie na misję.
Odparł jej nieco poirytowany i zaraz zamilkł. Nie miał nic więcej do powiedzenia oprócz tej krótkiej groźby. Skoro Seamair nie chciała z nim rozmawiać normalnie, to wrócą sobie do standardowego warczenia. Zastanawiał się tylko, czy arystokratka wie, że on nie żartował w ani jednym słowie. Przyzwoitości nie miał za grosz, zarówno swojej, jak i tej jego podopiecznej. Mógłby spokojnie posłać ją na bal i wmawiać przechodniom, że to po prostu najnowszy krzyk mody - niewidzialne ubrania.

Słysząc komentarz Seamair do jego słodkich słówek, zacisnął na chwilę zęby. Ile by dał, by same nie cisnęły mu się na usta. Czuł się z nimi jak kretyn, a nóż jeszcze ktoś pomyśli, że naprawdę czuje coś do arystokratki. O dziwo, nagle jego życzenie się spełniło. Poczuł nagle, jakby jakiś urok go opuścił. Otworzył na chwilę usta i przejechał językiem po zębach, jakby właśnie wypluł coś obrzydliwego.
- Kurwa spierdolona jego mać. Nieodpowiedzialna, skurwiała idiotka z mentalnością dwuletniego bachora, wkładającego byle lampę do dupy, by wkurwić rodzica. - przetestował język i spojrzał na towarzyszkę z zadowoleniem - Tak lepiej? Ty masz swoje serca, a ja to.
Jeśli naprawdę różowowłosej tak przeszkadzał bardziej kwiecisty język, dostała próbkę tego, jak może się do niej zwracać w zamian. W rzeczywistości Christopher nieco przesadził z bluzgami, ale zrobił to tylko po to, by przetestować, czy język go jeszcze nie zdradza. Potraktował to jako łamaniec językowy. Jasno z tego również wynikło, że nie z jego woli plótł te wszystkie głupoty. Ale cieszył się niejako, bo widział, że to ją irytowało.

Wkrótce i Semaair pozbyła się swego problemu. Morrison patrzył w milczeniu, jak posyła serca do groty. Pokręcił lekko głową z niedowierzaniem, jakby spodziewał się tego samego, co sama ich właścicielka. Spojrzał na nią z politowaniem, gdy zasłoniła swą twarz. O dziwo jednak, podziałało. Kocur uniósł nieznacznie brwi i rozejrzał się po namiocie, jakby zaraz przez jego ściany miały zacząć wdzierać się czerwone kształty.
- Mam, ale do hazardu, gdzie można wygrać coś realnego, a nie strój dla przedszkolaków.
Rzucił jej kąśliwie w odpowiedzi na propozycję, gdy tylko przeczytał szczegóły loterii. Gra stanowczo niewarta świeczki. Nie zamierzał paradować z lisimi uszami oraz ogonem, wyglądałby jak kompletny kretyn. Czasami dachowca dobijała infantylność ich szefa... Zastanawiał się, jak zdołał się utrzymać tak długo na tak wysokim stanowisku. Decyzja o przydzieleniu doświadczonego wojownika jako niańki dla rozwydrzonej czarownicy tylko potwierdzała teorię, że niezbyt wie, co robi.

Powrót do góry Go down





Seamair
Gif :
Błonia świątynne Zero-two
Godność :
Erin Collins ale mów mi Seamair.
Wiek :
Już 19 lat gości mnie ten Świat.
Rasa :
Cyrkowcem się stałam lecz wcale nie chciałam...
Wzrost / Waga :
166 cm /46kg
Znaki szczególne :
Urocze acz ostre rogi na czubku głowy, drapieżne spojrznie o barwie szkarlatu, ozdoby w kształcie czterolisnej koniczyny.
Pod ręką :
Zestaw noży do rzucania, magiczne akcesoria, bezdenna sakwa..
Broń :
Srebrny rapier oraz zestaw noży do rzucania.
Zawód :
Samozwańcza opiekunka wszelkich bestii (szczególnie tych zamieszkujących Malinowy Las).
https://spectrofobia.forumpolish.com/t269-seamair#413 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1114-seamair
SeamairPoskramiacz
Poskramiacz
Re: Błonia świątynne
Sob 23 Maj - 21:21
Na moich policzkach, zdążyły wykwitnąć rumieńce, czego przyczynę stanowiły słowa kocura. Wbrew pozorom, nie chodziło tu o zawstydzenie a jedynie czystą złość i irytację. Za kogo ten przeklęty myszojad się uważał, by myśleć, że może ot, tak mną dyrygować? Jednocześnie przypomniał mi o konieczności, paradowania w mundurku, którego haniebną cześć stanowił cholerny czepek z lisimi uszami. Przez krótki moment przestraszyłam się, że Szron wie coś na temat mojej kary... Był to moment, w którym po raz kolejny zaczęłam rozważać, czy wkręcenie mnie do lochu na kilka tygodni nie byłoby dla mnie korzystniejsze...
Złość, jaka tliła się w moim spojrzeniu, była niestety jawnym dowodem na to, że słowa mojego towarzysza, podziałały na mnie, bardziej niż chciałabym przyznać. Jednocześnie kocur sam strzelał sobie właśnie w kolano, podsuwając mi do głowy głupie pomysły, które jednak w desperacji czy czystej złośliwości byłabym gotowa wykorzystać.
-Uważaj sobie Koteczku. Bo sam możesz opuścić zabawę, owinięty jedynie własnym ogonem. I nawet nie będziesz musiał czekać z tym aż do kolejnej imprezy...
Na potwierdzenie prawdziwości własnej groźby miałam ochotę nadpalić rękaw koszuli Strażnika bądź spopielić ot, tak rząd zdobnych guzików na jego płaszczu. Powstrzymałam się jednak. Wolałam, by potraktował to jako blef. Jeśli ktoś w porę nie potrafił wyczuć w kimś zagrożenia, później cierpiał podwójnie...
-W przeciwieństwie do Ciebie nie żyje wyłącznie „pracą” i własnymi rzeczami mogę, komenderować wedle własnego widzimisię. A nawet w razie wyzwania i tak będę właściwie przygotowana.
Uznałam, że nie będę pochlebiać cholernemu Dachowcowi, wspominając, że pewne magiczne zabawki, w jakie ostatnio się wyposażyłam, powstały głównie z myślą o jego osobie. Prawda była taka, że swoją skuteczność mogły wykazać również w czasie eskapad prowadzonych dla Stowarzyszenia. Choć ich pierwotnym przeznaczeniem było utrudnianie żucia koteczkowi.

Zaskoczenie to ono właśnie objęło mnie przez krótką chwilę, kiedy przysłuchiwałam się wiązance, którą zafundował mi Strażnik. I zapewne zdziwiłabym tym wielu, ale tak wolałam to niż tą całą słodką paplaninę. Te słowa przynajmniej do niego pasowały. Od początku nie skąpiliśmy sobie szczerości w naszej „relacji”. Z drwiącym uśmiechem na twarzy, zrobiłam krok w stronę swego rozmówcy.
-Aż tyle Cię kosztowałoby zwrócić na siebie uwagę rodziców? Bo tak barwny przykład na pewno nie wziął się znikąd. Choć bardziej stawiałbym na kij od szczotki, którego do tej pory nie udało Ci się pozbyć. Ałć...
Nie zaczynaj gierek słownych ze żmiją, jeśli nie chcesz potem krztusić się jadem. Wypowiedzi, które padły z moich ust, zdecydowanie nie pasowały do obrazu uroczej młodej arystokratki. Ale skoro byliśmy sami... Słowa stanowiły potężną broń, podobnie jak sposób, w jaki się je wypowiadało. O dziwo Szron nie uciekał się do krzyku, mimo że większość tak chętnie podkreślała w ten sposób moc swoich słów. On wolał chłód lodowych odłamków, raniących równie dotkliwie co potłuczone szkło. W tej materii, jak i wielu innych reprezentowaliśmy dwa zupełnie inne style. „Skurwiła idiotka „była nowością w jego standardowym repertuarze. Można by pomyśleć, że kotek miał jakieś, ale do tego w jaki sposób się „prowadzę”. Odnotowałam to w pamięci, lecz sama obelga spłynęła po mnie gładko, jak i wiele innych. W końcu by coś takiego zabolało, obelgę musiałby rzucać, ktoś na kogo zdaniu by mi zależało.
Zastanowiło mnie, to co dodał chwilę później. Z wypowiedzi Strażnika, wynikało, że również padł ofiarą jakiegoś przekleństwa... a biorąc pod uwagę, że tylko nasza dwójka jak na razie borykała się w tak idiotycznym problemem... byłam skłon przypuszczać, że w całą rzecz mógł być zamieszany Rosarium.... może w ten sposób chciał nam zasygnalizować, że powinniśmy być dla siebie bardziej „mili”. Nie wątpiłam w to, że do Arystokraty w końcu dotarły wieści o tym, jak przebiegała nasza współpraca. Nie miałam jednak dowodów, a nie wyobrażałam sobie, bym wprost mogła zapytać naszego szefa, czy czasem z niejasnych mi powodów, nie uwziął się na naszą dwójkę...

Przewróciłam oczyma, słysząc odpowiedź nadętego kocura. Naprawdę, dziś wyjątkowo grał mi na nerwach. A może to wina tego całego otaczającego nas blichtru i luksusu? Zdenerwowanie, że ktoś mógłby przejrzeć dobrze zawoalowane intrygi, zdobnych strojów i postawy.
-To nie iluzja jest wygraną... Ale może by Ci się przydała. Z parą lisich uszu i puchatą kitą, może Arcyksiążę, spojrzałby na Ciebie przychylniej i zlecił Ci inną robotę. Bo jak widać ktoś z mentalnością dwuletniego bachora to już za duże wyzwanie.
I właśnie o to cały czas walczyłam, by to kocur się ugiął i prosił Rosarium o nowy przydział. Fakt, że mieliśmy się z nim dziś widzieć, sprawiał, że właśnie dziś, jeszcze dobitniej zatruwałam życie Szronowi. Mruczek, zaś tylko podsycał moją motywację, kiedy tak starał się udowodnić, że może mnie do czegokolwiek zmusić.
Przechodząc koło bufetu, miałam ochotę zgarnąć z niego coś mocniejszego, by choć odrobinę się otępić... zatrzymałam jednak dłoń w połowie drogi, uznając że nie jest to dobre posuniecie skoro czeka nas jeszcze rozmowa z przełożonym...


~ Aktualny ubiór ~



Fabuła - Karczma Lalek
Spoiler:

Powrót do góry Go down





Christopher
Gif :
Błonia świątynne 5PUjt0u
Godność :
Christopher Morrison
Wiek :
25
Rasa :
Dachowiec
Wzrost / Waga :
179/65
Pod ręką :
troszkę pieniędzy
Broń :
rozkładany nóż oraz niewielki pistolet
Zawód :
Różany strażnik
https://spectrofobia.forumpolish.com/t578-christopher#4939 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1076-christopher
ChristopherKot Czarnoksiężnika
Kot Czarnoksiężnika
Re: Błonia świątynne
Nie 24 Maj - 16:14
Dachowiec z niemałym zadowoleniem zauważył, że dla odmiany jego słowa zdołały wpłynąć jakoś na emocje arystokartki. Wkurzyła się. A wkurzona robiła swoje głupstwa o wiele bardziej głupiej, niż zwykle. Była wtedy przewidywalna i Christopher miał ułatwione zadanie. Tym razem na szczęście skończyło się na utarczkach słownych oraz zwykłych groźbach. Nie przejął się zbytnio jej groźbami, nawet pomimo tego, że był świadomy jej mocy. Musiał przejrzeć jej akta, więc co nieco na jej temat wiedział, chociaż rzadko podejrzewał, do czego będzie chcieć wykorzystać owe zdolności.
- Uwierz mi, że nie pierwszy i nie ostatni raz. - rzucił z dziwną swobodą - Naszego kochanego szefa nie widać nigdzie na imprezie, zatem nieszczególnie mnie to obchodzi. A odpowiadam tylko przed nim.
Cóż, Christopher w gruncie rzeczy był... wieśniakiem. Potrafił się zachować, ale nienawidził oficjalności. Pochodził z gór, a jedyne maniery, jakich się nauczył, to te podczas bardziej oficjalnych spotkań. Nie był ani szlachetnie urodzonym, ani dyplomatą. Potrafił te role grać, i to nawet dobrze, ale czuł się swobodnie tylko, gdy nie dusiły go pstrokate stroje oraz nie ograniczały wydumane maniery. Gdyby miał ku temu powód, wręcz z entuzjazmem rozebrałby się do naga i pobiegł popływać w lodowym jeziorze. Gdyby miał ku temu powód, mógłby owinięty samym ogonem przejść przez salę balową, ciesząc się z każdego zgorszonego spojrzenia. Chociaż wolał tego uniknąć ze względu na wizerunek. Tymczasem stwierdzenie, że żyje tylko pracą kocur potraktował z chłodną obojętnością. Uznał to jako coś pomiędzy komplementem, a stwierdzeniem faktu. Żył pracą, nic innego się nie liczyło. Praca wyciągnęła go z pierdolonego dołka zwanego MORIA i dała mu lepsze życie. Więc nie zamierzał od niej odstępować.

Gdy wreszcie skończył swą wiązankę i odetchnął głębiej, zerknął na Seamair. Ta okazała się zdziwiona, i słusznie. Nie planował nigdy obdarzyć ją tyloma przekleństwami na raz. Ale stało się i nawet cieszył się po części, że miał pretekst, by powiedzieć jej nieco więcej, co o niej myśli. Słysząc jej odpowiedź uśmiechnął się ledwo widocznie z rozbawieniem. A zatem zamierzała obrócić jego własne słowa przeciwko niemu... To były jego słowa, nie zamierzał na to pozwolić.
- U mnie w domu nie było lamp. Tylko świece. Tak barwne przykłady powstają mi w głowie za każdym razem, gdy widzę, jak się zachowujesz. Ale wybacz, jestem w pracy... - zadrwił cicho i się do niej nachylił - Nie wolno mi obrażać współpracowników.
Tyle z tego było. Podobnie jak jego słowa spłynęły po Seamair, jak słowa Seamair spłynęły po nim. Nie zamierzał się nimi szczególnie przejmować, bo i tak wiedział, co o nim myśli.

W kwestii swojej pracy nie zamierzał nawet się kłócić. Spojrzał na nią tylko z uniesionymi brwiami, jakby próbując wyobrazić sobie siebie samego w stroju lisa. Niedoczekanie, nigdy nie ubierze czegoś takiego. I szczerze zastanawiało go, skąd takie zamiłowanie wśród mieszkańców Krainy Luster do tych rudych stworzeń. Wredne, małe, a do tego bezużyteczne... Nawet psy wypadały przy nich lepiej. Mimo to, przypadek lisofilii ich szefa nie był odosobniony. Co najdziwniejsze.
- Widzę, że przynajmniej tu się zgadzamy. Potrzebna ci niańka, a ja niestety nią nie jestem. Ale spokojnie, chyba polubiłem tę pracę... Od czasu do czasu jesteś nawet śmieszna z tymi swoimi pyskówkami.
W tym momencie złośliwości przybrały bardziej bezpośredni wymiar. Coraz bardziej skłaniał się ku temu, by mówić jej prosto to, co o niej myślał, zamiast owijać w bawełnę. Ona i tak miała to gdzieś, a on przynajmniej mógł porządnie się wysłowić. Nie dał jednak im zbyt wiele czasu na zabawę przy loterii. W namiocie nie było nic innego, co by interesowało, zresztą nie zamierzał tkwić bezczynnie.
- Chodź, trzeba znaleźć arcyksięcia.
Rzucił do niej krótko i ruszył do wyjścia z namiotu. Zamierzał udać się do sali balowej, gdzie mógłby przebywać aktualnie ich szef.

ZT x 2

Powrót do góry Go down





Yako
Gif :
Błonia świątynne 5PUjt0u
Godność :
Lusian/Luci Foxsoul
Wiek :
Wizualnie 25
Rasa :
Lisi demon
Wzrost / Waga :
190/85 //
Znaki szczególne :
Kuleje, Blizna na lewym oku
Pod ręką :
Laska
Broń :
Naginata
Zawód :
W Świecie Ludzi - Aktor/Aktorka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t230-kp-yako https://spectrofobia.forumpolish.com/t1126-yako
YakoNieaktywny
Re: Błonia świątynne
Nie 31 Maj - 19:27
Zaśmiała się na słowa Parvatti - wierzę, ale jak znów mi dasz w twarz to Ci oddam i to z nawiązką - pokazała jej jeszcze język na pożegnanie. No cóż...co się spotykali i chciała się przywitać to zawsze ta się wystraszyła...niby starsza, a tak strachliwa.
Poczuła zazdrość ukochanego i zaśmiała się krótko, gdy Baśniopisarka już się oddaliła - ktoś tu jest zazdrosny o znajomość? - zapytała, szczerząc wrednie swoje lisie ząbki.
- Czemu nie - uśmiechnęła się do kochanka, słysząc jego propozycję i spojrzała na niego pytająco. Doskonale znała ten ruch. Przekrzywiła głowę i spojrzała głęboko w dziwne oczy Cienia. Czym on się tak denerwował?
Zamurowało ją, gdy w końcu to z siebie wydusił. I co on jest taki podekscytowany tym? - walkę na śmierć i życie? - zamrugała zaskoczona. Prawdę mówiąc nie wiedziała co ma o tym tak naprawdę myśleć ale uśmiechnęła się - ktoś tu chce powtórkę z polowania? - zapytała i pocałowała go czule - no dobrze...ale nie przesadzaj z kieliszkami, bo co to będzie za zabawa? Bo raczej mistrzem pijanej pieści nie jesteś - pokazała mu wrednie języczek i pociągnęła go na moment do środka, żeby zaopatrzyć się w wina.

Gdy dotarli na błonia, rozejrzała się zaciekawiona - em...ktoś tutaj naprawdę ma bzika na punkcie lisów - powiedziała widząc te wszystkie statuy - od czego zaczniemy? - rzuciła, nie mogąc się zdecydować na jaką atrakcję by się skusić.

Powrót do góry Go down





Gawain
Gif :
Błonia świątynne 5PUjt0u
Godność :
Gawain Keer
Wiek :
Wygląda na około 30 lat.
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
183 cm / 76 kg
Znaki szczególne :
Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki, cienka blizna na brodzie od lewego kącika ust
Pod ręką :
klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze // Event:
Broń :
Nóż ceramiczny, sztylet, kusza
Zawód :
Najemnik do prac wszelakich, zielarz
Specjalne :
Administrator, Strażnik toku fabuły
https://spectrofobia.forumpolish.com/t225-gawain-keer https://spectrofobia.forumpolish.com/t226-nie-az-takie-tajne https://spectrofobia.forumpolish.com/t250-kontakt-z-keerem https://spectrofobia.forumpolish.com/t1085-gawain
GawainDręczyciel
Dręczyciel
Re: Błonia świątynne
Wto 2 Cze - 14:00
Pożegnanie Lisicy z Baśniopisarką było co najmniej interesujące. Yako nie zwykła kontynuować płytkich, opartych na egoizmie kompana relacji. Za ich znajomością musiała kryć się garstka porywających opowieści.
- Dała Ci w twarz? – Ciemna brew Keera powędrowała do góry, by zaraz zmarszczyć się na widok nieodstępującego od nich kelnera z wielkim apetytem na plotki. Podał damie kieliszek i zaoferował jej swoje ramię.  - Twoje awanse zakończyły się fiaskiem, czy poszło o coś innego? – dopytywał. Keer pojmował, że kilkusetletnia istota dzieli przeszłość z innymi, lecz nie potrafił wyobrazić sobie sytuacji, w której Yako dostaje soczystego plaskacza od białowłosej. Baśniopisarka jawiła się raczej jako osoba niekonfliktowa, wielkoduszna i praworządna.
Tym razem Demon nie mógł wyczuć zazdrości, za którą omyłkowo wziął atmosferę podejrzliwości roztaczaną przez Cienia. A może faktycznie był trochę zazdrosny? Jemu samemu ciężko było stwierdzić, czy rzeczywiście był. Analizował, obserwował i szpiegował tak długo, że stało się to naturalną częścią szarego dnia. Bo w właśnie takie, słoneczne, niezapowiadające niczego przykrego dni, cały świat potrafił zwalić się na głowę. Czuwasz, jesteś święcie przekonany, że każdy element jest na właściwym miejscu. Cóż... nie jest.
- Nie wiem, czym miałabyś się chwalić i tyle. – Omiótł wzrokiem namioty i śnieżne pole, mrużąc powieki. - Cokolwiek jej powiesz, będzie półprawdą... Rany… czy nie mogli zorganizować balu o innej porze roku? Zwariować można od tego śniegu – zamarudził pod nosem. O ile chłód jako tako dało się znieść, to wszechobecna biel doprowadzała umysł do szału, a oczy do łez. - I jeszcze te fandzolone serca nie dają mi spokoju! – warknął, usiłując odgonić natrętny skutek klątwy, by móc zobaczyć wszystkie namioty na raz. Już nawet zaczął używać przekleństw i powiedzonek Gizda. Zaraza na tę łachudrę.
- Z białym futrem miałabyś tutaj przewagę – dodał prowadząc ją ku atrakcjom, które do zaoferowania miał bal i uśmiechnął się lekko. Cieszył się z jej zgody. Oczekiwał tego starcia, bardziej niż czegokolwiek. Takiego tańca jak Yako, nie otrzyma żadna inna.
- Spanie do najciekawszych nie należy… zwłaszcza na tym zimnie, więc może spróbujemy swojego szczęścia w autoironicznej, lisiej loterii. Jak nie my, to kto miałby to zrobić? – odparł i z trudem powstrzymał się przez zmierzwieniem czarnych włosów między uszami Luci. Na sekundę jego dłoń zawisła nad jej głową. - Wolę nie niszczyć Ci fryzury. – Opuścił ją i uśmiechnął się ciepło.

4/7 Miłość wisi w powietrzu


Błonia świątynne PbcKfC9

Ekwipunek:

Aktualny ubiór:


Powrót do góry Go down





Yako
Gif :
Błonia świątynne 5PUjt0u
Godność :
Lusian/Luci Foxsoul
Wiek :
Wizualnie 25
Rasa :
Lisi demon
Wzrost / Waga :
190/85 //
Znaki szczególne :
Kuleje, Blizna na lewym oku
Pod ręką :
Laska
Broń :
Naginata
Zawód :
W Świecie Ludzi - Aktor/Aktorka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t230-kp-yako https://spectrofobia.forumpolish.com/t1126-yako
YakoNieaktywny
Re: Błonia świątynne
Sro 3 Cze - 2:23
Sama spojrzała na kelnera i warknęła na niego, pokazując swoje demoniczne oczy. No...dla niego raczej lisie ale i tak. Ruszyła za swoim partnerem - nie było żadnych awansów - wzruszyła ramionami - kazałam jej zostać w jednym miejscu, a potem zażartowałam stając za nią i szepnęłam coś do ucha, ta się wystraszyła i dała mi w twarz - powiedziała szczerze. Co miała go okłamywać? Z resztą, nie zdradzała też na tyle szczegółów by było wiadomo jak dawno to było oraz tym bardziej, że nie była wtedy Luci. W sumie Lusi i Lusian wtedy jeszcze nie istnieli.
Uśmiechnęła się lekko rozbawiona - jeśli powiem jak się spotkaliśmy, to będzie prawda, a poza tym, po co ma znać całą prawdę? I tak wie więcej niż większość osób. W sumie jest to pierwsza osoba, z którą się zaznajomiłam gdy postanowiłam, że chcę pozwiedzać trochę świat - przyznała, mając nadzieję, że Keer zrozumie o co jej chodzi - i nie, nigdy do niczego między nami nie doszło, poza tym że kilka razy chciałam ją przerobić na karmę dla rybek - zachichotała. No cóż. Początki ich znajomości nie były chyba zbyt przyjemne dla Baśniopisarki. W końcu poznały się zaraz po zniszczeniu Sado. W sumie...nie licząc mnichów była chyba jedynym świadkiem tego zdarzenia, który to przeżył.
Uniosła lekko brew i przechyliła głowę w bok - fandzolone? Od kiedy używasz takiego słownictwa? - zapytała niepewnie - i wybacz....okularów nie wzięłam, a wolałabym się nie zmieniać - położyła po sobie smutno uszka. Gdyby się zmieniła w Lusiana, mogłaby się zmienić w takiego z okularami, ale chyba lepiej nie ryzykować.
Przyznała mu rację co do snu. Na zimnie to raczej średni pomysł, choć wdziała jakieś "zwłoki" nieopodal, więc pewnie ktoś się skusił. Jakoś jednak się tym nie przejmowała - to co musimy zrobić? - zapytała, podchodząc do odpowiedniego stanowiska.
Wcześniej jednak zauważyła ruch Cienia i zrobiła naburmuszoną minkę. Wzięła jego dłoń i położyła sobie na głowie - głasianie nie zepsuje mi fryzury - powiedziała, patrząc mu w oczy, a jej własnych było widać powage.

Powrót do góry Go down





Gawain
Gif :
Błonia świątynne 5PUjt0u
Godność :
Gawain Keer
Wiek :
Wygląda na około 30 lat.
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
183 cm / 76 kg
Znaki szczególne :
Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki, cienka blizna na brodzie od lewego kącika ust
Pod ręką :
klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze // Event:
Broń :
Nóż ceramiczny, sztylet, kusza
Zawód :
Najemnik do prac wszelakich, zielarz
Specjalne :
Administrator, Strażnik toku fabuły
https://spectrofobia.forumpolish.com/t225-gawain-keer https://spectrofobia.forumpolish.com/t226-nie-az-takie-tajne https://spectrofobia.forumpolish.com/t250-kontakt-z-keerem https://spectrofobia.forumpolish.com/t1085-gawain
GawainDręczyciel
Dręczyciel
Re: Błonia świątynne
Sob 6 Cze - 22:31
- Czyli oberwało się za lisie wybryki? - Cień porozumiewawczo uniósł brwi. Jego usta rozciągnęły się, gdy próbował pohamować śmiech. Kto sieje wiatr ten zbiera burzę. Gdyby wypił dwa kieliszki więcej, pewnie rechotałby i droczył ile wlezie. Mimo wymogu zachowania jako takiej wstrzemięźliwości już teraz dało się zauważyć zbawienny wpływ bąbelkowego trunku na Gawaina. Zwyczajowe fochy, agresywne spojrzenia i wyrzuty podszyte brakiem pewności siebie szły w niepamięć przykryte alkoholową mgiełką.
- Teraz już rozumiem. Wiesz, zastanawiałem się, czemu Parvatti jeszcze żyje, skoro dostałaś od niej w twarz. - Sprowokowany, zaczął szukać zaczepki, ignorując swe poprzednie postanowienie i występując przeciw obranej przez nich rutynie, w której to Yako przypierniczała się do niego częściej niż on do niej. Upił kolejny łyk szampana. - A ja wiem, po co miałaby ją poznać? - wzruszył ramionami. - Po prostu nie chciałbym musieć przerabiać nikogo na karmę. Chyba że dla lisów. - Pokazał jej język i odpowiedział rozbawionym prychnięciem.
Może faktycznie nie będzie tak źle. Yako nie dało się upić, otruć, seks był jedzeniem lub zachcianką, czas i pieniądze mrzonką. Praktycznie nie miała słabych punktów, które dałoby się wykorzystać. Parvatti znalazła się na balu zapewne przez wzgląd na kontakty z pałacem i swoją służbę. Wątpił by Baśniopisarka była w mocy przewidzieć przyszłość i postanowić zaczepić Yako ileś tam lat temu, tylko po to, by wypytać Demona o jakiegoś Cienia. Powinien się uspokoić i przestać w końcu świrować.
Zaśmiał się i przetarł twarz dłonią. - To przez Gizda. Jego opierzona, latająca mość rozbija się o moje szyby, krzycząc coś w stylu Zaś te pierońskie okna zawrził, fandzolony łoszkliwiec! Muszę przyznać, że jak na nietoperza pije wyjątkowo dużo, choć pojęcia nie mam gdzie i za co. Za to dużo gada... opowiada wiele interesujących historyjek. - Przedstawił sytuację kompana z przypadku. Gdyby był osobą, Keer nie zdzierżyłby jego towarzystwa, bo wywalanie dorosłego chłopa za drzwi męczy i nadszarpuje nerwy. Ciepnięcie maciupkim kapeluterkiem do otworu wentylacyjnego i włączenie wiatraka już mniej. - Ale zaczął zmieniać styl. Wyobraź sobie, że ostatnio zamiast mówić do mnie standardowym chopie! powiedział do mnie mordo. - Westchnął i pokręcił głową. Koleżka nie dość, że nie pozwalał sobie na nudę i banał, to wprost uwielbiał wszelkie odmiany slangu. Tylko czekać, aż wymyśli swój.
- Och, słodka. Nie trzeba. - Rozczulony przyciągnął ją bliżej siebie i ucałował w czoło, więc serduszka na moment owionęły również ją. Była opiekuńcza na każdym kroku, prawdziwie kochana! Anioł nie Demon!
- Lisku, wystarczy, że mam z kim zamienić słowo! Na ostatnim balu powymieniałem zaledwie parę uprzejmości, partnerka gdzieś zniknęła, a reszta wydarzenia upłynęła pod znakiem nawiązywania profesjonalnych kontaktów. - Mocniej ścisnął jej dłoń. - Śnieg i serduszka najzwyczajniej w świecie przeszkadzają mi w podziwianiu nie tylko świata, ale również Ciebie. - Delikatnie pogładził ukochaną między uszami.
- Zawsze łasa na pieszczoty, nawet na balu - nie omieszkał uraczyć jej komentarzem. Chciałby móc już tak zawsze. Cieszyć się każdą chwilą, gdzieś na krańcu świata, zbawiony od wszelkich trosk. - Jesteś olśniewająca - uśmiechnął się i poprawił cienkie pasmo włosów, które zbłądziło i wyrwało się z upięcia podczas tańca lub rejsu. Wszak jego dama powinna wyglądać idealnie... głównie dla samej siebie i parszywców, którzy mieliby czelność plotkować. Dla niego idealna była każda. Rozespana i powłócząca nogami, mająca na sobie tylko jego koszulę. Z rozwianymi włosami i w motocyklowym kombinezonie. Dziś przeszła samą siebie.
Zerknął na tablicę, na której widniało już kilka imion. Była Erin, Parvatti i Frank. - Zakładamy, być może przeklęte, pierścienie i ktoś z tej puli, nas wliczając... - Zatoczył palcem okrąg w powietrzu, wskazując na imiona, po czym wyciągnął dwa pierścienie z ozdobnej czary. - ...wraz z wybiciem północy otrzyma lisie uszy i kitę. Każdy typuje, kto to będzie. - Zacisnął pierścienie w dłoni. Parvatti wyraźnie igrała z lisami, ale Erin wykręciła Kocurowi niezły numer. Też powinien mieć coś z życia i otrzymać dzisiejszego wieczora choć jeden powód do uśmiechu innego niż kwaśny, aczkolwiek gdyby brał udział w losowaniu, to Keer postawiłby właśnie na niego. Trzeba trzymać ze swoimi!


Lisia loteria > Seamair
5/7 Miłość wisi w powietrzu


Błonia świątynne PbcKfC9

Ekwipunek:

Aktualny ubiór:


Powrót do góry Go down





Yako
Gif :
Błonia świątynne 5PUjt0u
Godność :
Lusian/Luci Foxsoul
Wiek :
Wizualnie 25
Rasa :
Lisi demon
Wzrost / Waga :
190/85 //
Znaki szczególne :
Kuleje, Blizna na lewym oku
Pod ręką :
Laska
Broń :
Naginata
Zawód :
W Świecie Ludzi - Aktor/Aktorka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t230-kp-yako https://spectrofobia.forumpolish.com/t1126-yako
YakoNieaktywny
Re: Błonia świątynne
Sro 1 Lip - 8:41
Prychnęła - nie za lisie wybryki akurat...po prostu nazwałam ją grzeczną dziewczynką, gdy oglądała jakiś teatrzyk, nic więcej - zrobiła naburmuszoną minę. W sumie prawie zawsze jak się spotykały to obrywała od Par, o ile nie przypomniała sobie na czas, że nie może podchodzić do niej od tyłu, bo ta z jakiegoś powodu zawsze reagowała w ten sam sposób, mimo, iż minęło już tyle czasu.
- Parvatti nadal żyje, ponieważ była inna, ciekawa wśród nudnych ludzi i znała wiele języków, co uznałam, za bardzo przydatne, choć muszę przyznać, że była wkurzająca i to bardzo. Poza tym musiała jej pilnować bo Japonia była wtedy bardzo zamknięta i gdyby chodziła sobie jak turyści robią to teraz, to już by jej nie było. Białe włosy i tęczowe oczy? To na pewno jakiś demon - wywróciła oczami przypominając sobie wierzenie z tamtych lat.
Westchnęła - przecież nie powiem jej nic co by Cię obciążyło, a jakby trzeba było to sama ją przerobię na karmę, może i kaleka ze mnie, ale jeszcze z Baśniopisarką sobie poradzę - dała mu krótkiego całusa w usta.
Zaśmiała się - faktycznie, wygadany z niego futrzak, choć chyba lepszy taki Gizd niż jakby Yuki albo Furor zaczęli gadać....jeśc jeść, boję, co to! Zabawka! Jeść - zaśmiała się cicho w rękaw, naprawdę rozbawiona tą wizją.
Przechyliła głowę, lekko i wysłuchała go - ja się nigdzie nie wybieram, w szczególności, że od Ciebie nie ucieknę - zachichotała i zamruczała gdy postanowił uraczyć ją pieszczotą. Poruszyła nawet puchatym ogonem.
Wysłuchała go i przytaknęła głową, spoglądając na listę uczestników. Wzięła pierścień i założyła go, obstawiając na Gawaina. Co prawda widziała Cośka, ale chciała zobaczyć jego w uroczym wydaniu!
Uśmiechnęła się do niego - to gdzie dalej mój drogi mnie zaciągniesz?- zapytała, poruszając leniwie czarną jak noc kitą.

Lisia loteria - Gawain

Powrót do góry Go down





Gawain
Gif :
Błonia świątynne 5PUjt0u
Godność :
Gawain Keer
Wiek :
Wygląda na około 30 lat.
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
183 cm / 76 kg
Znaki szczególne :
Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki, cienka blizna na brodzie od lewego kącika ust
Pod ręką :
klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze // Event:
Broń :
Nóż ceramiczny, sztylet, kusza
Zawód :
Najemnik do prac wszelakich, zielarz
Specjalne :
Administrator, Strażnik toku fabuły
https://spectrofobia.forumpolish.com/t225-gawain-keer https://spectrofobia.forumpolish.com/t226-nie-az-takie-tajne https://spectrofobia.forumpolish.com/t250-kontakt-z-keerem https://spectrofobia.forumpolish.com/t1085-gawain
GawainDręczyciel
Dręczyciel
Re: Błonia świątynne
Pią 10 Lip - 0:59
Ze spokojem przyjął tłumaczenia Demona. Jeśli Yako nie oberwała za swe zwyczajowe żarty, a Parvatti nie chowała urazy, to zapewne chodziło o jakąś prozaiczną rzecz. Nieważne, że miała miejsce setki lat temu - wojny potrafiły tyle trwać - ważne, że nie przeistoczyła się w zajadły konflikt.
- No dobrze już! Nie będę drążył! - zachichotał nisko, przyciągając Lisicę za talię. - W pełni daję Ci wiarę - wyszeptał pojednawczo, chcąc położyć kres niewygodnemu położeniu Luci i przemyśleń, które wolał czym prędzej od niej odegnać. Nie oczekiwał od niej tak obszernych tłumaczeń, a sam fakt, iż je otrzymał, świadczyły o tym, że Lisica poczuła się zaatakowana.
- Sądzisz, że ludzie skrzyknęliby się, by ją zabić? Tak bez odgórnego rozkazu? Myślałem, że macie w mitologii kilka dobrych i pożytecznych duszków. - Zamyślił się na moment. Najbardziej zaznajomiony był z podaniami o Kitsune, co chyba nikogo nie dziwiło, w drugiej kolejności interesowały go miejskie legendy, doniesienia o wiele nowsze i mogące wskazywać na obecność Lustrzan w Świecie Ludzi. Resztę yōkai traktował jako ciekawostkę, gdyż opowieści o nich, poza tym że pisane po niezłej ilości sake, były w znakomitej większości moralizatorskie lub wynikały ze zwykłej niewiedzy. Nie idź w góry sam, bądź uprzejmy i uczciwy, nie czyń nikomu krzywdy i tym podobne zalecenia i przestrogi.
- Wolałbym nie być na językach. Wygląda na taką, która lubi się bawić i dużo gadać, choć początkowo odniosłem zupełnie przeciwne wrażenie - W głosie Cienia pobrzmiewało zadowolenie. Gdzieś tam majaczyła się myśl, że Yako może go zwyczajnie urabiać i usypiać jego czujność, gdyż rzadko opuszczał gardę i pozwalał sobie na odpoczynek. Jednakże przy swej wybrance czuł się swobodnie i bezpiecznie. Jeśli żałował, to tego, że nie spotkał jej wcześniej.
Rzucił Luci spojrzenie z ukosa - Poczekaj no tylko! Dziś się śmiejesz, jutro będziesz zmuszona słuchać kiepskiego rapu! - ostrzegł ją i uśmiechnął się półgębkiem.
- Ani się waż! - tym razem to on się zaśmiał. Mogła próbować ucieczki, zdejmowania Blaszki i na nic by się to zdało. Zresztą... tak kładła po sobie uszy i gięła kolana, że wątpił w jej niecne zamiary. Znacznie szybciej zarzuciłaby mu powróz na szyję, żeby nigdzie nie mógł sobie pójść i musiał głaskać ją już zawsze.
Ktoś już na niego postawił, teraz przy imieniu miał już dwie kreseczki. Yako tworzyła w głowie lisie imperium.
- Na Arenę... chyba że zdążyłaś się rozmyślić - zaczął ją podpuszczać. - Chyba się nie boisz mnie rozpłatać. - Brew Keera powędrowała do góry. Póki co Yako nie dała po sobie niczego poznać, a jego aż skręcało w środku. - Grosik za Twoje myśli - szepnął z nadzieją.

6/7 Miłość wisi w powietrzu


Błonia świątynne PbcKfC9

Ekwipunek:

Aktualny ubiór:


Powrót do góry Go down





Yako
Gif :
Błonia świątynne 5PUjt0u
Godność :
Lusian/Luci Foxsoul
Wiek :
Wizualnie 25
Rasa :
Lisi demon
Wzrost / Waga :
190/85 //
Znaki szczególne :
Kuleje, Blizna na lewym oku
Pod ręką :
Laska
Broń :
Naginata
Zawód :
W Świecie Ludzi - Aktor/Aktorka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t230-kp-yako https://spectrofobia.forumpolish.com/t1126-yako
YakoNieaktywny
Re: Błonia świątynne
Pon 20 Lip - 10:43
Przytaknęła głowa - owszem, w naszej kulturze jest naprawdę wiele różnych bożków, demonów i tym podobne. Jednak przecież nie chodzą ot tak sobie po ulicach. Ludzie z jednej strony się boją i nie chcą problemów, ale z drugiej mogą uznać, że jest demonem, a wtedy może nie tyle by ją zabili to mielibyśmy spore problemy. Tak samo jakbym ja się ujawniła na środku ulicy. W szczególności po tym co się stało na Sado. Ludzie w Japonii są dziwni. Dodatkowo ona nie znała języka, więc tym bardziej uznano by, że nie jest naszym bóstwem. Tym bardziej jakby się odezwała po chińsku....to już by nie wróciła - wyjaśniła spokojnie.
Zaśmiała się - lubi się napić, ale potrafi dotrzymać tajemnicy. Dużą część swojego życia podróżowała. Więc nie jest tak źle, ale nie martw się, nie powiem więcej niż jest to konieczne do zwykłej rozmowy - puściła mu oczko. Wiedziała jak ważne jest dla Gawa pozostanie anonimowym, co trochę bolało, bo nie mogła go wziąć na żadne spotkanie w Świecie Ludzi, chociaż może skoro teraz ma Różdżkę to by się coś dało wymyślić?
Prychnęła słysząc jego odpowiedź. I tak to by było bardzo irytujące, jakby rozumiała Bestie. W szczególności jej Schnee, który mimo przybierania coraz większych rozmiarów nadal był bardzo strachliwy, choć i tak posłuszny. Chociaż tyle...
Zachichotała słysząc jego reakcję. No cóż. Lubiła się z nim droczyć, taka już była. Jak to lisek.
Zamrugała zaskoczona. No tak....Arena - nie...nie rozmyśliła się - uśmiechnęła się okrutnie. Była pewna, że da radę. W końcu była Demonem i zabiła już naprawdę wiele istnień. Nawet małe dzieci, czy noworodki, nie miała sumienia.
Spojrzała na ukochanego i uśmiechnęła się tajemniczo - po prostu nie mogę się doczekać. Chodźmy już - powiedziała mrucząc i ucałowała go lekko.
W międzyczasie nawet nie zauważyła, że na jej głowie pojawiła się druga para, białych uszu oraz drugi, biały ogon. I to na pewno nie ten, który należał do niej.

Powrót do góry Go down





Erishi
Gif :
Błonia świątynne 40ec629ee85918fd216992be0bd32b08
Godność :
Erishi (czyt. Er'shii)
Wiek :
Wygląda na kogoś przed trzydziestką
Rasa :
Gwiezdny/Marzenie Senne
Wzrost / Waga :
Względne
Znaki szczególne :
Coś na wzór tatuażu w kształcie smoka
Pod ręką :
Loth, wachlarz-sztylet, rapier, bezdenna sakiewka
Broń :
Pazury, wachlarz-sztylet, rapier
Stan zdrowia :
Perfekcyjny
https://spectrofobia.forumpolish.com/t614-erishi#5981 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1169-erishi
ErishiGwiezdny Marzyciel
Re: Błonia świątynne
Wto 13 Paź - 18:02
Wybudził się ze snu. Przeżyte przygody pozostawiły po sobie słodko-gorzki posmak. Smok nie był pewnym, co powinien o nim myśleć: z jednej strony zaczął się miło oraz przyjemnie, a z drugiej – koszar dopadł ich dwójkę, próbując uwięzić Eri i 15 w bezkresie swojego terytorium. Koszmar nie należał do silnych, atakował we śnie, nie świecie materialnym, a zatem nie stanowił aż tak dużego zagrożenia. Niemniej, mało przyjemnym było uczestniczyć w jednej z jego wizji rzeczywistości. W końcu zarówno Marzenie, jak i Zmora Senna, mogły tkać w snach dokładnie to, czego potrzebowali z niewiarygodną łatwością.
Skupił czerwone ślepia na zimowym niebie. U szczytu fontanny znajdował się oddany Aterloth, który strzegł fizycznych form towarzyszy.
- Wszystko dobrze, Alicjo? – zapytał dziewczęcia o kruczoczarnych włosach.
Odpowiedziała mu cisza przerywana szumem zimnego wiatru. Zaniepokojony podniósł się na łokciach oraz rozejrzał po okolicy. Zmartwił się, że koszarowi mogło udać się pochwycić dziewczę na sekundę przed obudzeniem i ponownie zamknąć w swoim labiryncie strachu. Smok musiałby wtedy ponownie, tym razem zamierzenie, dostać się do krainy snów, połączyć swą podróż do tego świata ze śniącą damą, zmaterializować się tam oraz ponownie stawić czoła kreaturze.
Nie odnalazł nigdzie 15. Nie było jej tam, gdzie upadła, ani kawałek dalej czy też z innej strony. Dziewczyna musiała go pozostawić tuż po swoim przebudzeniu. Loth nie pozwoliłby, aby coś jej się stało: była towarzyszką jego pana, walczyłby więc o fizyczną postać damy w razie potrzeby. Wniosek zatem był prosty – z nieprzymuszonej woli oddaliła się od fontanny.
Wstał, następnie się otrzepując. Wystawił przedramię, czekając aż Astralis zleci z góry i przysiądzie, by zacząć głaskać jego pióra wolną ręką.
- Wygląda na to, że znów zostaliśmy sami. Wielka szkoda, że Alicja nie chciała z nami zostać – powiedział do ptaka, głaszcząc go po łbie.
- Chodź, wrócimy do Sali. Wystarczająco już zmarzliśmy.
Ruszył więc z ptakiem na ramieniu do Sali Balowej.
z/t


Błonia świątynne Gbsms8o
#fba0e3 | #00cccc | Saga #ffb437 | Tydius #ff7098
najciekawsza postać pozytywna
x x x x x x

Powrót do góry Go down





Yako
Gif :
Błonia świątynne 5PUjt0u
Godność :
Lusian/Luci Foxsoul
Wiek :
Wizualnie 25
Rasa :
Lisi demon
Wzrost / Waga :
190/85 //
Znaki szczególne :
Kuleje, Blizna na lewym oku
Pod ręką :
Laska
Broń :
Naginata
Zawód :
W Świecie Ludzi - Aktor/Aktorka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t230-kp-yako https://spectrofobia.forumpolish.com/t1126-yako
YakoNieaktywny
Re: Błonia świątynne
Pon 9 Lis - 21:33
Yako nie obracała się za siebie. Naprawdę nie czuła się za dobrze. Była bardziej blada niż zwykle, można wręcz powiedzieć, że nienaturalnie blada. Było jej po prostu słabo i gdy tylko zniknęła Gawainowi z pola widzenia, oparła się o ścianę i złapała kilka głębszych wdechów.
To co się wydarzyło na arenie naprawdę się na niej odbiło. Z jednej strony nie pamiętała, kiedy ostatni raz ją aż tak poniosło, by straciła nad sobą całkowicie panowanie. Z jednej strony było to dość ekscytujące, z drugiej jednak....naprawdę przerażające. Mimo, iż nie było już bólu i śladów po walce....i tak doskonale pamiętała jakie to uczucie, gdy bełt Keera przeszył jej ramię, a następnie jego sztylet rozerwał gardło, by ostatecznie wylądować w jej sercu. Do tego ten straszliwy ból rozrywanego uda, przez jej własne zęby.
Chyba zaczynała się starzeć, skoro tak bardzo to na nią wpłynęło.
Zaraz ruszyła dalej, by w końcu znaleźć się na świeżym, chłodnym powietrzu. Nie przejmowała się brakiem płaszcza czy czegokolwiek. Chciała sobie pomyśleć i miała gdzieś to czy się zaziębi czy też nie. W szczególności, że jej strój za bardzo nie chronił przed zimowym chłodem.
Przysiadła przy smoczej fontannie i spoglądała gdzieś jakby w dal, przyglądając się leniwie opadającym płatkom śniegu. Takie spokojne i takie różnorodne...zupełnie jakby nic się przed chwilą nie stało....

Powrót do góry Go down





Sponsored content

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach