Zamek Dunkelheit

Thorn
Gif :
Zamek Dunkelheit - Page 13 5PUjt0u
Godność :
Aeron Vaele
Wiek :
Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
182/100 (same rogi trochę ważą).
Znaki szczególne :
Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
Pod ręką :
Broń, zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
Broń :
Rapier.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t139-thorn https://spectrofobia.forumpolish.com/t949-ksiegi-klamstw https://spectrofobia.forumpolish.com/t1119-thorn
ThornDemoniczny Książę
Demoniczny Książę
Re: Zamek Dunkelheit
Czw 11 Mar - 23:46
Wstępne omawianie sytuacji dobiegło końca. Aeron nie mógł i nie chciał powiedzieć Cieniowi nic więcej, bez obecności jeszcze jednej, bardzo ważnej persony. Vyron zasługiwał na to, by dowiedzieć się o wszystkim. Vaele chciał z nim omówić parę ważnych spraw głównie dlatego, że Kryształowy mógł wnieść dużo do sprawy świeżym spojrzeniem osoby trzeciej. Nie znał Batul i nie wiedział nawet, że przy okazji podboju przyjdzie im kogoś ratować. Aby nie wydarzyła się tragedia, wypadałoby uprzedzić Upiornego, by uważał kogo likwiduje.
Między nim a Gawainem pojawiła się cienka nić porozumienia. Arystokrata słuchał uważnie co tamten ma do powiedzenia, nie wdając się już w żadne dyskusje. Co dałoby przyznanie, że faktycznie dobrze się bawił, dosrywając Cieniowi? Trwało to nieznośnie długo, bo Upiorni inaczej postrzegają upływający czas. O tym Keer powinien wiedzieć, zatem nie było sensu stwierdzać oczywistości. A że Cierń mimo pięciuset lat na karku nadal czasami był dużym dzieckiem... Cóż, starzenie się też było kwestią indywidualną u rogatych. Ponoć następowało wtedy, kiedy przedstawiciel gatunku po prostu poczuł, że nadszedł czas posunąć się w czasie.
Niezależnie od przebiegu ich rozmowy, brunet nie zrzuciłby Gawaina z wieży. Co jak co, lecz nawet gdyby tamten śmiertelnie go obraził, Aeron po prostu zażądałby pojedynku. Był tradycjonalistą, żyjącym starymi zwyczajami dawnej epoki. Można było powiedzieć, że w pewnym sensie zatrzymał się w czasie, wierząc że honorowe starcie wyłoni tego, kto ma rację. Sięgał po nieczyste zagrania, byłby idiotą gdyby tego nie robił. Jakoś przecież zdołał przeżyć pośród nieprzychylnych mu Arystokratów. Nauczył się, by korzystać ze wszystkich środków, które ma się pod ręką.
Kiedy tamten uśmiechnął się, a następnie otwarcie zaśmiał, Aeron poczuł jak złość ulatuje gdzieś daleko. Wyrzucił z siebie to, co już się ulewało, resztę można było bezpiecznie zamknąć i zatrzymać dla siebie. Zdawał sobie sprawę, że pewnego dnia nie będzie w stanie utrzymać nerwów na wodzy. Zauważył, że się zmienił. Z poukładanego, grzecznego szlachcica stał się działającym momentami chaotycznie narwańcem, z ideą ulepszania świata wypisaną na tarczy, lecz mrokiem w sercu.
- O wiele łatwiej przychodzi nam działać, kiedy karmimy własne sumienia słodkimi kłamstwami. - powiedział nagle, uśmiechając się niewinnie. Nie powiedział nic więcej, ponieważ był pewien, że Keer wie o czym jest mowa. Aeron przez wiele setek lat w ten sposób usprawiedliwiał swoje czyny. Gdyby tego nie robił, nie wytrzymałby ciężaru wyrzutów sumienia. On, w przeciwieństwie do wielu innych Arystokratów, nie tłumaczył swoich czynów tym, że z racji statusu wszystko mu wolno. On kreował swój własny punkt widzenia, nierzadko przekuwając poczucie winy w siłę, która napędzała go do kolejnych, wątpliwych moralnie czynów. Z każdym kolejnym zdobywał przecież doświadczenie!
Podejrzewał, że jego ukłon speszy Cienia. Nie bez powodu zdecydował się na taki, a nie inny ruch. Chciał w ten sposób, wraz z okazaniem szacunku, wybić Keerowi argumenty. Może i Cień uważał go za całe zło tego świata, jednak musiał wiedzieć, że w tej konkretnej chwili Aeronowi bardziej opłacało się po prostu ugiąć kark, niż okazywać butę. Miał interes w tym, by Gawain czuł się doceniony, bo tylko w taki sposób mógł wykonać robotę dobrze.
Statek był już bardzo blisko. Gdy rudowłosy usłyszał kto ku nim zmierza a jego oblicze wyraziło zaskoczenie, Vaele poczuł satysfakcję. A co on sobie myślał? Że ktoś pokroju Ciernia nie może mieć wpływowych, budzących grozę sojuszników? Z Viridianem dogadywali się nieźle, głównie dlatego że każdy z nich czuł pewien sentyment do drugiego. Byli równolatkami i myśleli podobnie, przynajmniej tak było jeszcze do niedawna. Mimo zmiany, Laraziron wolał dzielić się z sąsiadem swoimi spostrzeżeniami niż podkładać mu kłody pod nogi. Może właśnie ta szeroko rozumiana serdeczność sprawiała, że tęczowooki po prostu lubił Kryształowego Księcia. Vyron, ten skurwiel zza miedzy, był mu jak brat.

Cóż, Vaele nie bardzo wiedział jak powinien zachować się pan i władca, wchodzący na pokład statku. Nigdy tego nie robił, zatem nie trudno było o gafę. Chciał przepuścić swoich żołnierzy, pilnując by wszystko zostało zabrane i by żaden z nich przypadkiem nie został w Dunkelheit. Widząc jednak schodzącego ku nim po podeście Vyrona, zmarszczył brwi i przeszedł na przód, gotów by się przywitać.
Laraziron wyglądał naprawdę dobrze. Wydawał się być wypoczęty i dobrze wyposażony, a nade wszystko pewny siebie. Majestat bił od niego, sprawiając, że czekający na załadunek żołnierze Aerona pospuszczali karnie łby. Zachowanie to było również spowodowane słowami Kryształowego.
Viridian zatrzymał się i taksował wzrokiem zgromadzonych, w szczególności skupiając wzrok na młodym Vaele. Świdrujące spojrzenie zielonych oczu wręcz krzyczało, że brunet popełnił kolejny błąd. A może Cierniowi tylko tak się wydawało? Poczuł jak zakłopotanie ściska mu gardło.
Nie bał się Larazirona. Znał go na tyle dobrze, by wiedzieć do czego jest zdolny. Bywały jednak chwile, kiedy po prostu czuł się gorszy. Po rozmowie w Himmelhofie wiedział już, że musi popracować nad renomą i sławą, jednak... na to potrzebował czasu. Sprawienie, by na sam dźwięk imienia, przechodził dreszcz wymagało dużych pokładów pewności siebie i pracy. A niestety z tym pierwszym Aeron miewał ostatnio problemy, zwłaszcza po wytknięciu, że jego armia jest przestarzała a on wierzy w ideały, które już dawno straciły na świeżości.
- Chodźmy. - burknął cicho w stronę Gawaina, dając mu tym samym do zrozumienia, że właśnie otrzymał rangę członka świty i nie ma prawa na ten temat dyskutować. Nie interesowało go, jak się z tym poczuje. Lepiej by Keer był w pobliżu, zwłaszcza, że miał odegrać w tej wyprawie niemałą rolę.
Wspinając się po deskach trapu, poczuł dumę. Samum zostało wykonane z jego drewna, solidnego i sprawdzonego. Można było więc powiedzieć, że potęga Vyrona wzrasta wraz z majątkiem Aerona. Ich losy były połączone wieloma splotami, jednymi grubymi jak łańcuchy, innymi wątłymi niczym włos.
- Dawnośmy się nie widzieli. - powiedział z szerokim uśmiechem, podchodząc bliżej do właściciela szkunera i wyciągając dłoń. We trójkę weszli na pokład i dopiero wtedy, żołnierze dostali sygnał by rozpoczęli zaokrętowanie. Aeron czuł, że puszczając ich przodem popełnił błąd, bo inaczej Viridian nie schodziłby do nich do połowy podestu. Kryształowy był jednak w łaskawym humorze i zamiast otwarcie drzeć łacha z tępego bękarta, postanowił kulturalnie odwrócić uwagę od obciachu, jaki narobił sobie właśnie jego sąsiad.
Cieszył się zarówno z obecności Viridiana jak i Gawaina. Czuł, że wszystko pójdzie w porządku, o ile w czasie wyprawy nie pozagryzają się nawzajem. A pierwsza okazja nadejdzie już niebawem, gdy będzie trzeba opracować plan.
Spojrzał na Keera, zaciekawiony jak tamten się zachowa w obliczu drugiego Upiornego Arystokraty. Był też ciekaw reakcji samego Larazirona, bo jak dotąd nie miał okazji pochwalić się tym, że prowadzi interesy ze znanym w szlacheckich kręgach mordercą.

Powrót do góry Go down





Gawain
Gif :
Zamek Dunkelheit - Page 13 5PUjt0u
Godność :
Gawain Keer
Wiek :
Wygląda na około 30 lat.
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
183 cm / 76 kg
Znaki szczególne :
Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki, cienka blizna na brodzie od lewego kącika ust
Pod ręką :
klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze // Event:
Broń :
Nóż ceramiczny, sztylet, kusza
Zawód :
Najemnik do prac wszelakich, zielarz
Specjalne :
Administrator, Strażnik toku fabuły
https://spectrofobia.forumpolish.com/t225-gawain-keer https://spectrofobia.forumpolish.com/t226-nie-az-takie-tajne https://spectrofobia.forumpolish.com/t250-kontakt-z-keerem https://spectrofobia.forumpolish.com/t1085-gawain
GawainDręczyciel
Dręczyciel
Re: Zamek Dunkelheit
Pią 12 Mar - 14:58
Viridian przyglądający się zebranym robił piorunujące wrażenie. Moc i godność biły od niego, podobnie jak słońce od srebrnych okuć zwieńczających rogi niczym niecodzienna korona. Swoją drogą, Cierń mógłby zaoszczędzić sobie kłopotu i zainwestować w podobną ozdobę. Rodowe barwy, bo wojsko Vyrona wyglądało podobnie, nadawały spotkaniu oficjalnego tonu.
Kryształowy Książę wyszedł do nich i już po jego pierwszych słowach wiedział, że coś poszło nie tak jak trzeba. Żołnierze Aerona pospuszczali głowy niczym skarcone psy. Wcześniejsze skomplikowane manewry okazały się niepotrzebne, bo wzajemne położenie poszczególnych grup utrudniało komunikację. Gdyby nie panująca na szczycie wieży cisza, mogliby go nie usłyszeć. Nie znał się na dyplomacji, ale z tego co pamiętał, podstawowe savoir-vivre miało zapobiegać podobnym wypadkom. Postanowił zawierzyć szeroko pojętemu dobremu wychowaniu i paru podpatrzonym na balach zasadom, bo Vaele właśnie wrzucił go na głęboką wodę.
W zielonkawym błysku źrenic wykwitła panika. Kurwa! Właśnie tego się obawiał, gdy Laraziron wspomniał o świcie. Mieli sobie pogadać, potem go przywołać, obgadać wszystko i odesłać, bo zwykle tak wyglądała odprawa. Ładny awans, nie ma co. Szybko ściągnął i schował maskę. Ani myślał się wykłócać.
Trzymał się parę kroków za młodym Vaele, po lewej, by nie wleźć między nich jak ostatni osioł. W tym układzie powinien również jawić się jako drugi w kolejności przy ewentualnej wymianie uprzejmości. Wątpił w taki scenariusz, ale przezorny zawsze ubezpieczony... i ciut spokojniejszy. Za nim podążyło trzech żołnierzy, ale nie zauważył u nich specjalnych oznaczeń. Tylko Aeron kojarzył te gęby. Mimo to poczuł się raźniej.
Wraz z kolejnymi słowami Upiornego zatrzymał się i nisko pokłonił. Czuł, że jako "członek świty" powinien swoim zachowaniem i czynami wyrażać jednomyślność. Przez moment widział tylko nogi Aerona, ale dzięki temu wiedział, kiedy tamten przystanie, a on sam się wyprostuje. O ile Ciernia otwarcie adresował przy wszelkich powitaniach, tak teraz milczał, by im nie przerywać. Wolał nie odzywać się niepytany i powtarzać odpowiednie formułki jedynie w myślach.


Zamek Dunkelheit - Page 13 PbcKfC9

Ekwipunek:

Aktualny ubiór:


Powrót do góry Go down





Vyron
Gif :
Zamek Dunkelheit - Page 13 5PUjt0u
Godność :
Vyron Laraziron
Wiek :
Wygląda na 30 lat
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
182 cm / 76 kg
Pod ręką :
Sakiewka z pieniędzmi, sakiewka z kryształowym pyłem, oprawiony klejnot "Tchnienie Muzy", pałasz, rewolwer czarnoprochowy typu Le Mat, sztylet w cholewie buta.
Broń :
Pałasz, rewolwer typu Le Mat, sztylet w bucie
Zawód :
Dręczyciel ludu pracującego i pasożyt społeczny
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t141-vyron-laraziron https://spectrofobia.forumpolish.com/t1124-vyron
VyronDemoniczny Książę
Demoniczny Książę
Re: Zamek Dunkelheit
Pią 12 Mar - 19:41
Ostentacyjnie omijał wzrokiem tragarzy i żołnierzy swojego sąsiada. Im szybciej Bękart weźmie ich w karby i zrozumieją, że tak naprawdę nie są pionkami, a jedynie pyłem na szachownicy, na której rozgrywa się Gra, tym lepiej dla nich. Dzisiejsza lekcja to ledwie początek.
Zainteresowało go za to co innego.
Zielone oczy prześlizgiwały się za to pomiędzy twarzami i sylwetkami świty Aerona, niczym wąż pośród kurcząt. Żołnierze wyglądali na zaprawionych w bojach ale interesował go rudy jegomość, którego pierwszy raz widział na oczy. Widział, co nie znaczy że o nim nie słyszał. Pałace Upiornych Arystokratów miały cienkie ściany jeśli chodzi o dyskrecję. On sam był przekonany o tym, że teraz, po wizycie młodego Vaele w Himelhofie, ich dziwnej naradzie połączonej z pacyfikacją wiosek, głowy co większych i bardziej znaczących rodów w Krainie Luster zaczną robić dokładny rachunek sumienia i z niepokojem spoglądać w niebo. Przynajmniej do czasu, aż obaj powrócą z wyprawy na pustynie.
- Fakt, powiedziałbym, że pamiętam nasze spotkanie jakby to było wczoraj, a było to ledwie sześć godzin temu. – uśmiechnął się lekko i podał Bękartowi dłoń.
Nie byli już w pałacowych salach, gdzie obowiązywały pewne zasady albo wręcz kanony zachowań. Byli na statku i szykowali się do walki. Teraz obyczaj wojskowy - a może to już była tradycja ? - i zwykła prostolinijność zastępowała intrygi. W końcu trzeba było zaufać drugiej stronie i wierzyć niezbicie w to, że nie wbije ona sztyletu w plecy ani nie doda trucizny do jadła.
Jako że najważniejsze osoby były już na pokładzie, Viridian uniósł rękę i niedbale machnął nią w powietrzu dając znak do załadunku.
Przez chwilę przyglądał się ukłonowi rudzielca. Ledwie zauważalnie pokiwał głową, zrobił krok i delikatnie dotknął dłonią jego przedramienia, dając niemy znak, który mógł być odczytany jako: „Zauważyłem Twój ukłon. Dziękuje za niego. Możesz się wyprostować.”
Uznał, że później, jeśli będą sami, powie Cieniowi, że są sytuacje, w których nie musi się on nisko kłaniać nikomu i że w takich sytuacjach jak ta, wystarczy tylko ruch głową, uniesienie dłoni do salutu albo zwykle podanie ręki.
Nie miał do niego pretensji, w końcu Cień nie musiał znać zasad rządzących na polu walki. To, co w pałacowych salach byłoby odebrane dobrze, tu mogło narazić jego zdrowie albo i życie na szwank. Wystarczyło choćby by zachwiał się pokład. W pozycji jakiej się znajdował ciężko było złapać równowagę.
- Kogóż to ze sobą zabrałeś? Kogom zyskał honor witać i z kim u boku przyjdzie nam wojować? – powiedział, a w jego głosie słyszalny był uśmiech.
Czort jeden raczył wiedzieć, czy cieszy się z faktu, że nareszcie dane mu będzie walczyć i zabijać czy też śmiał się z innego powodu.

Powrót do góry Go down





Thorn
Gif :
Zamek Dunkelheit - Page 13 5PUjt0u
Godność :
Aeron Vaele
Wiek :
Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
182/100 (same rogi trochę ważą).
Znaki szczególne :
Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
Pod ręką :
Broń, zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
Broń :
Rapier.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t139-thorn https://spectrofobia.forumpolish.com/t949-ksiegi-klamstw https://spectrofobia.forumpolish.com/t1119-thorn
ThornDemoniczny Książę
Demoniczny Książę
Re: Zamek Dunkelheit
Sob 13 Mar - 21:46
Aeron coraz częściej zastanawiał się, co było sekretem majestatu Viridiana. Nie był ani jakoś specjalnie wysoki, ani przesadnie umięśniony. Ubierał się stosownie do sytuacji, twarz miał przystojną ale według gustu Vaele nieco zbyt delikatną. Może właśnie dlatego każdy grymas odrazy czy złości sprawiał, że zapadała w pamięć. Kiedyś Vyron uwielbiał obwieszać się klejnotami, złotem i drogimi materiałami, obecnie nieco spuścił z tonu, lecz nada pozostawał ubrany bardzo stylowo. Nawet dziś, w czarnym stroju i czerwonym płaszczu prezentował się fantastycznie. Chodził wyprostowany z nieco uniesionym nosem, jakby nie interesowało go zerkanie na to, co ma pod stopami. Czy to wrodzona pycha, czy może jedynie maska? Minęło pięćset lat, a on dalej nie poznał swojego Najlepszego Wroga. Mógłby spędzić z nim na rozmowie kolejne millenium, jednak i tak nigdy nie poczułby, że dobrze go zna. Nieprzewidywalny, niebezpieczny. Chociaż Aeron ufał mu w wielu sprawach, nigdy nie mógł przewidzieć zachowania Kryształowego Księcia. Nawet teraz.
Gdy Laraziron dotknął ramienia zgiętego w pokłonie Gawaina, tęczowooki przygotował się mentalnie na to, że Cień zostanie zepchnięty z podestu. Może nawet by mu pomachał.
Nic takiego jednak się nie stało. Pozytywnie zaskoczony reakcją sąsiada Cierń, uniósł nieco jedną brew i spojrzał na Viridiana. Mieli szczęście, Książę był dziś w łaskawym humorze. Znowu zachował się zupełnie niespodziewanie.
Nigdy nie przyznałby tego otwarcie, lecz właśnie to w nim lubił. Vyron wiedział, jak działać by nie dać się rozgryźć. Tworzył wokół siebie legendę okrutnego, bezwzględnego pana życia i śmierci, nie liczącego się z nikim i niczym. Nie odkrywał swoich słabych stron, nawet w Grze potrafił zachować się jak trzeba. Chociaż bywał narwany, wszystko wydawało się być kontrolowaną częścią teatru.
O ile podanie dłoni było czymś normalnym, bo Upiorni nigdy nie stronili od siebie za bardzo, wiedząc, że w przyjaźni będą mieli więcej korzyści, tak dotknięcie członka świty było gestem poufałym, o ile nie zbyt odważnym. Viridian, w oczach Aerona, właśnie zdradził, że cokolwiek by się nie działo, ufa, że zabrany na pokład morderca nie spróbuje wbić noża w jego plecy. W obliczu ostatnich wydarzeń, zagranie to było naprawdę śmiałe.
Młody Vaele wiedział, że Laraziron rozpoznał Cienia. Bynajmniej nie z jego opowieści, bowiem tą przyjaźnią tęczowooki raczej się nie chwalił.
Sława Keera wyprzedzała go, mimo iż wieści o pewnym zabójcy krążyły po cichu, wplecione w dworskie intrygi. Vyron, nawet nie interesując się plotkami, musiał więc słyszeć o "Śmierci o jastrzębich oczach." Pięknych oczach, jak kiedyś określił je Aeron, lubujący się w zaglądaniu w te swoiste zwierciadła duszy.
- Przyjaciela Rodziny. - powiedział spokojnie Upiorny, uśmiechając się szczerze - Pana Gawaina Keera. - dodał po chwili.
Wiedział w jakiej sytuacji postawił samego Cienia, jednak niestety, rudzielec musiał mu to wybaczyć. Tak było po prostu lepiej. Bezpieczniej. Zaufanie było podstawą tej wyprawy, bo jeśli miała się powieść, Aeron musiał za niego poręczyć. Wiele słów krążyło po dworach, niektóre wypowiadane w trwodze, niektóre z podziwem, jednak wszystkie zestawiały postać Cienia z morderstwem.
Oczywiście zabieranie na pokład zabójcy z myślą zlikwidowania Larazirona byłoby skrajną głupotą. Przede wszystkim Vaele nie miał żadnego interesu w pozbywaniu się swojego jedynego sojusznika. Nikt tak jak Viridian, nie pomógł mu wzrosnąć w siłę. Co prawda Aeron obawiał się, że szlachetna bezinteresowność zielonookiego w każdej chwili może się skończyć, jednak na tę chwilę był również przygotowany. A przynajmniej czuł się przygotowany.
Tęczowe oczy czujnie rejestrowały każdy ruch Kryształowego Księcia, gdy tamten przechodził wgłąb pokładu. W międzyczasie trwał załadunek. Wyglądało na to, że nie tylko pan Dunkelheitu pomyślał o żywności i wodzie, oraz o dodatkowych kocach. Zdradziły to miny żołnierzy Larazirona.
Okute rogi Viridiana błyszczały złowrogo, kiedy przemierzali pokład. Trzech żołnierzy pozostało z tyłu na rozkaz Vaele, kiedy właściciel Samum wskazał drzwi i zaprosił do środka. Może i należeli do świty, jednak Aeron nie chciał dzielić się z nimi swoimi wątpliwościami oraz szczegółami wyprawy. Za dużo było tu niewiadomych, a on chciał je skorygować jedynie w obecności Vyrona i Gawaina.
Będąc już w środku, rozejrzał się po pomieszczeniu. Dla własnej wygody, wyjął zza pleców całe niesione przez siebie żelastwo, odpiął od pasa szablę. Pozostawił jedynie noże w pasku na piersi, bo te nie będą przeszkadzały mu ani w wygodnym siedzeniu, ani w rozmowie. Wszyscy zgromadzeni wiedzieli, że jeśli zajdzie potrzeba użycia broni, Aeron nie potrzebuje mieć jej pod ręką.
Poprawił magiczne rękawiczki, Dłonie Zjawy. Ostatni nabytek okazał się być naprawdę ciekawym artefaktem, którego działania na razie nie chciał zdradzać. Na pierwszy rzut oka wyglądały po prostu jak zwykłe, czarne, skórzane rękawiczki ze srebrnym obszyciem, układającym się w misterny wzorek.
Laraziron wskazał im krzesła, zatem nietaktem byłoby pozostać na stojąco. Zaproszony do stołu Upiorny, zbliżył się i oklapł na jedno z miejsc, pozwalając sobie na pewną dozę swobody. Co prawda nie wywalił nóg na stół, lecz rozsiadł się wygodnie i patrząc na gospodarza, posłał mu uśmiech.
- Cieszę się na naszą wyprawę. - zwrócił się do księcia poufale, wierząc, że nie uczyni mu w ten sposób despektu - Słowem wstępu z mojej strony niech będzie informacja, że pan Keer, chociaż nie będzie brał bezpośredniego udziału w najeździe, ma swoją rolę do spełnienia. I właśnie w związku z tą rolą, chciałbym prosić cię o to, byśmy wspólnie omówili plan. - powiedział Aeron, od razu przechodząc do konkretów - Pojawiły się bowiem... dodatkowe okoliczności, które chcę wziąć pod uwagę.

Powrót do góry Go down





Gawain
Gif :
Zamek Dunkelheit - Page 13 5PUjt0u
Godność :
Gawain Keer
Wiek :
Wygląda na około 30 lat.
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
183 cm / 76 kg
Znaki szczególne :
Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki, cienka blizna na brodzie od lewego kącika ust
Pod ręką :
klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze // Event:
Broń :
Nóż ceramiczny, sztylet, kusza
Zawód :
Najemnik do prac wszelakich, zielarz
Specjalne :
Administrator, Strażnik toku fabuły
https://spectrofobia.forumpolish.com/t225-gawain-keer https://spectrofobia.forumpolish.com/t226-nie-az-takie-tajne https://spectrofobia.forumpolish.com/t250-kontakt-z-keerem https://spectrofobia.forumpolish.com/t1085-gawain
GawainDręczyciel
Dręczyciel
Re: Zamek Dunkelheit
Nie 14 Mar - 15:59
Sześć godzin? Zorganizowali to wszystko w sześć godzin? Musieli kompletnie poszaleć albo byli piekielnie dobrze rozeznani i pewni swego, jeśli nie planowali tego znacznie wcześniej. Niezależnie od wersji, chciałby mieć do kogo wracać.
Cały spiął się pod palcami Larazirona. Niby nic takiego, ot przyjęcie ukłonu, lecz poczuł się zagrożony. Po pierwsze pewnie przesadził, choć z dwojga złego wolał w tę stronę, po drugie w jego zawodzie czyiś dotyk oznaczał śmierć... albo przepowiadał spełnienie się mokrych snów na jawie. W każdym razie Vyron dobrze wiedział, że nie zostanie zaatakowany, a nawet postanowił pokazać, że jest tego pewien. Dzisiaj nikomu podobny ruch się nie opłacał.
Mógłby też jednym pchnięciem oczyścić pokład z prezencji Cienia, ale dałby Aeronowi pretekst do wycofania się z całej akcji. Całe szczęście. niezależnie od wszystkiego, Amoralas czekał pod materiałem kamizelki.
Oczywiście Vyron tak zupełnie przypadkiem wyszedł na łaskawego i wyrozumiałego. Czy Keer polubił go przez to bardziej? Łatwiej było mu trzymać emocje na wodzy nie spotykając się z otwartą wrogością, to na pewno. Pamiętał jednak, że nie jest tu w celach towarzyskich i nikogo nie obchodzi nic poza efektem jego pracy. Spokój warunkowała jego przydatność.
Pochylił lekko głowę, gdy został przedstawiony Viridianowi.
- Zbyt łaskawyś, mości książę. Żaden ze mnie pan. - Posłał Aeronowi delikatny uśmiech, utkwiwszy wzrok szerzej otwartych oczu w jego osobie. Czysto grzecznościowy zwrot w obecności Upiornych wydał mu się śmieszny, zwłaszcza że nie dzielił ich aspiracji. Żart miał oczywiście drugie dno, do którego Cierń często pił. A jakby śmieszności dalej było komu mało Laraziron zagrał kartę honoru.
Przeszli przez połowę pokładu, prosto do nawigacyjnej, gdzie wskazano im miejsca. Podobna scenka przerażała większość młodych i niedoświadczonych szlachciców i szlachcianek. Pamiętał jak dziwił się Ajoe, że stresuje się zwykłym przyjęciem, tym czy stoły będą okrągłe czy prostokątne. Dziś już rozumiał. Według Gawaina Upiorni mieli przed nim pierwszeństwo pozycji i wieku, z drugiej strony on i Aeron byli gośćmi na pokładzie Samum, a więc cieszyli się specjalnymi względami. Odmowa zajęcia miejsca, choć dupę miał strzaskaną jak jasny gwint, oczywiście nie wchodziła w grę.
Zsunął kuszę z pleców i oparł ją o ścianę, przy okazji zauważając, że na śmierć zapomniał owinąć skórą grawer przedstawiający jastrzębia i lisa w wiecznym pościgu. Zanim ruszy po Batul będzie musiał poprawić przeoczenie. I nie tylko to. Zmiana wyglądu też była konieczna, gdyż zła sława lubiła złe miejsca, a on nie miał ochoty na dziewczynki w wydaniu haremowym. Według przestępczej braci powinien być równie dobrze umoczony, co oni - taki typ nie sypie i nie podburza reszty. Zaraz dostałby pokój z biuściastą dziewoją. Nie ważne, że nawet by jej nie tknął. Liczył się fakt wejścia do pokoju i zamknięcia drzwi.
Tak jak Aeron, nie odpinał sztyletu. Co zabawniejsze dalej targał ze sobą nóż w pomidory, ukryty w bucie, ale lepiej dla Ciernia, że o tym nie wiedział. Przy jego skłonności do rozbrajania wszystkich dookoła, mogło go to uratować. Zajął więc miejsce, gdy uczynił to Aeron i przysłuchał się jego słowom. Zostawił mu zaszczyt przedstawienia sytuacji, gdyż jego samego interesowały względy czysto techniczne. Kto, w jakim czasie, gdzie się spotkają lub do kogo się zgłosić. Wszystko, od A do Z, choć planów zdążą zrobić ze dwa. Jeszcze się nagada.


Zamek Dunkelheit - Page 13 PbcKfC9

Ekwipunek:

Aktualny ubiór:


Powrót do góry Go down





Vyron
Gif :
Zamek Dunkelheit - Page 13 5PUjt0u
Godność :
Vyron Laraziron
Wiek :
Wygląda na 30 lat
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
182 cm / 76 kg
Pod ręką :
Sakiewka z pieniędzmi, sakiewka z kryształowym pyłem, oprawiony klejnot "Tchnienie Muzy", pałasz, rewolwer czarnoprochowy typu Le Mat, sztylet w cholewie buta.
Broń :
Pałasz, rewolwer typu Le Mat, sztylet w bucie
Zawód :
Dręczyciel ludu pracującego i pasożyt społeczny
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t141-vyron-laraziron https://spectrofobia.forumpolish.com/t1124-vyron
VyronDemoniczny Książę
Demoniczny Książę
Re: Zamek Dunkelheit
Pon 15 Mar - 3:27
Słysząc Aerona, Zielonooki kiwnął głową na znak, że rozumie i przyjmuje jego słowa wiadomości.
Przyjaciel rodziny?! Ty nie masz rodziny Bękarcie! Ta półzwierzęca szmaciara i trzy nędzne zjawy to nie rodzina! – myśli Vyrona zaryczały jak rozsierdzony lew. Wewnętrzna bestia szalała w nim jak pożar po słomianych dachach wiejskich chałup i ze wszelkich sił chciała wyrwać się na zewnątrz. Najpierw z klatki umysłu, a potem z klatki ust.
Nie udało jej się.
Popatrzył chłodno na trzech żołnierzy. Aeron nie wymienił ich z imienia i nazwiska, nie podał nawet stopni ani funkcji. Byli zatem nikim i tak winni być traktowani. To, że znaleźli się w bękarciej świcie oznaczało, że bardziej niż doradców, owi trzej mieli pełnić funkcję ochroniarzy.
Tak bardzo się mnie lękacie, że wchodzicie z obstawą? Myślicie, że was wymorduję na tym statku? – popatrzył na Aerona, kiwnął głową dając znak by szli za nim, a delikatny uśmiech wypełzł mu na usta.
O tym, że uśmiechnął się do własnych myśli, a nie Bękarta wiedział tylko on. W końcu owszem, pomyślał o tym, by pozbyć się młodego dziedzica rodu Vaele i jego ewentualnych kompanionów. Z tego właśnie powodu wziął ze sobą sześćdziesięciu, a nie jak się początkowo umawiali pięćdziesięciu żołnierzy i kilkanaście jednostek broni więcej. Choć wstępnie zaniechał realizacji tego mrocznego planu, to wymyślił nawet bajeczkę o tym, jak to jego czcigodny sąsiad został śmiertelnie ranny na pustyni podczas działań wojennych. Mało tego, konając zdołał jeszcze podyktować mu testament, ale będąc zbyt słabym by utrzymać w dłoni pióro, potwierdził go własną krwią i odciskiem palca. Później zaś, wezwałby na miejsce swoja Panią Admirał. Ta miałaby stać i obserwować z pokładu statku małe, starannie wyreżyserowane przedstawienie. Tak oto pozyskałbym całkowicie niezależnego świadka, który mógłby pokazać wszem i wobec jak on, Vyron Laraziron spisuje ostatnią wolę konającego Aerona Vele i pomaga mu ją podpisać. Każdy mógłby zobaczyć jak Kryształowy Książę, okrywszy ciało zmarłego własną peleryną, wynosi je z pola bitwy w innego stronę statku. Piękna historia pokazana przez niezależnego świadka.
Gdy weszli do kajuty kapitańskiej wewnętrzna bestia już się uspokoiła, a myśli wróciły na dawne tory.
Sam nie wiedział czemu słowa Aerona tak bardzo go rozdrażniły, ale to nie był odpowiedni czas by się nad tym zastanawiać.
W czasie gdy obaj mężczyźni się rozbrajali (on sam też odpasał pałasz i odłożył rewolwer), Viridian postawił na stole garniec zimnego grogu obficie zaprawionego miodem, goździkami i cynamonem, trzy puchary, które od razu napełnił oraz takie mapy pustyni, jakimi dysponował. Chwilę później i on zajął swoje miejsce, ale nim to uczynił, zerknął jeszcze na broń Gawaina. Kusza wyglądała na dobrą, sprawdzoną i skuteczną broń, ale symbolika ornamentów zupełnie nic mu nie mówiła. Prawdę mówiąc, liczył na to, że miast ganiać niewinnego lisa, ptak będzie atakował pewien kwiat. No cóż, nie można mieć wszystkiego.
- On już bierze w nim udział Aeronie. – powiedział dość ostro i pociągnął łyk grogu z pucharu - Nim jednak opowiesz nam, o owych dodatkowych okolicznościach, wyjaśnisz kim lub czym są, gdzie są i tak dalej, to mam pytanie do naszego towarzysza.
Spojrzenie zimnych, zielonych oczu przepełzło niczym jadowity wąż i spoczęło na obliczu Gawaina.
- Powiedz mi, co cię skłoniło do pomocy mojemu Najlepszemu Wrogowi? Czy decydując się na ten krok pomyślałeś o tym, jak wiele możesz stracić i w imię czego to robisz?

Powrót do góry Go down





Thorn
Gif :
Zamek Dunkelheit - Page 13 5PUjt0u
Godność :
Aeron Vaele
Wiek :
Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
182/100 (same rogi trochę ważą).
Znaki szczególne :
Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
Pod ręką :
Broń, zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
Broń :
Rapier.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t139-thorn https://spectrofobia.forumpolish.com/t949-ksiegi-klamstw https://spectrofobia.forumpolish.com/t1119-thorn
ThornDemoniczny Książę
Demoniczny Książę
Re: Zamek Dunkelheit
Wto 16 Mar - 1:27
Aeron nie miał interesu w dogryzaniu Vyronowi, bo w przeciwieństwie do niego, nie czuł się wcale lepiej, obrażając drugą osobę. Możliwe, że brakowało mu pańskiego zadęcia. A może po prostu nie był aż takim skurwysynem.
Użycie tego konkretnego sformułowania było jednocześnie czymś na kształt płaszcza ochronnego, którym Vaele postanowił otoczyć rudowłosego, ale i czerwoną płachtą na byka. Czy Viridian jakoś skomentuje określenie? Wytknie mu, że przecież Bękart nie ma rodziny?
Nie. Nie wytknie. Bo Bękart myślał o rodzinie, czego dowodem były zaręczyny. Vyron natomiast pozostawał na tym polu w tyle. Był sam jak palec. Możliwe, że właśnie dlatego nie uczepił się "Rodziny", bo wiedział, że drugi Upiorny Arystokrata będzie w stanie odbić piłeczkę.
Aerona zastanawiało, czemu Laraziron jeszcze nie zdecydował się na ustatkowanie. Nie byli najmłodsi. Niechęć do posiadania potomstwa była w pewnym wieku zrozumiała, ale oni lata młodzieńcze mieli już za sobą. Wyszaleli się na wojnach, na dworach innych Arystokratów. Złamali kilka serc... Młody Vaele jeszcze do niedawna nie chciał zakładać rodziny, zarzekał się, że nie spłodzi potomka, ponieważ nie chce, żeby jego syn lub córka żyli z piętnem "dziecka Bękarta". Co zatem wpłynęło na zmianę decyzji?
Anomander. A raczej Tiberius, diabeł w ludzkiej skórze. Pewnego dnia poruszył z nim bardzo ważny temat, pytając wprost: "Po co umacniasz ród i gromadzisz fortunę, skoro po tobie nie przejmie jej nikt?". Gad zaczął sączyć jad spomiędzy swoich wykrzywionych w uśmiechu warg, a Aeron słuchał i czuł coraz większe wątpliwości. Skrzydlaty miał rację, dlaczego wcześniej tego nie zauważył?
Przypadkowe spotkanie Upiornej Arystokratki, bezimiennej i nic nie znaczącej pośród starych Graczy sprawiło, że pojawiła się przed nim fantastyczna okazja, do zmiany przyszłości swojego rodu. A że Rim jest dla innych Upiornych jedną, wielką niewiadomą, kilka nowych, mocnych kart pojawiło się w jego dłoni. Kiedy je wykorzysta? Czas pokaże.
Laraziron natomiast, mimo iż jego Himmelhof pełen był szczęśliwych mieszkańców, pozostawał sam. Vaele, zastanawiając się czemu zielonooki nie zmieni swojego życia, dopatrzył się aż trzech powodów: albo Viridian był głupi, albo ślepy, albo gustował w płci męskiej.
Dlaczego głupi? Bo mógł nie myśleć o dziedzictwie. Mógł tak jak kiedyś on, Aeron, znajdować milion durnych powodów, dla których nie chce się wiązać, nie chce zakładać rodziny i bawić się w wychowanie dzieci.
Czemu ślepy? Bo chociaż patrzył w niebo, po którym sunęły jego majestatyczne okręty, nie zauważał istot skłębionych u jego stóp, oddających mu cześć. Mógł po prostu wybrać kogoś z tłumu, zarządzić, że od dziś dana niewiasta będzie mu płodziła dzieci i zamknąć tym samym mordy wszystkim, którzy dywagują nad przetrwaniem rodu, który w herbie ma lwa.
Orientacja seksualna była sprawą prywatną każdego z rogatych. Zerkanie w stronę mężczyzn nie było niczym złym. Zasadniczo Viridian sprawiał wrażenie, jakby faktycznie nie interesowały go kobiety. Sam był piekielnie przystojny, zatem mógł mieć każdego.
Nie. Viridian był po prostu ślepy. Aeron na własne oczy widział Baśniopisarkę, która patrzyła na swojego pana jak na bóstwo i gotowa była paść mu do stóp, całując buty. Od Rim dowiedział się naprawdę dużo smakowitych rewelacji. Iris Arcus, bo tak nazywała się pani Admirał, była zadurzona w Kryształowym Księciu, jednak jej uczucie nie było odwzajemnione. Cóż za smutny scenariusz.
Tęczowooki był ciekaw, co z tego wyniknie. Obserwowanie zabiegów Baśniopisarki będzie nie lada rozrywką, zwłaszcza, że Vyron wydawał się być nieczuły na zaloty. Może ich nie zauważał? Cóż, jego problem. W odpowiedniej chwili Aeron pociągnie za parę sznurków. A gdy pani Arcus uda się zwrócić uwagę okrutnego Upiornego Arystokraty, Vaele zyska fantastyczne źródło informacji. Bo przecież Rim i Iris nadal będą się przyjaźnić, prawda? A on, nawet jeśli ufał sąsiadowi, nie pogardzi informacjami normalnie niedostępnymi dla uszu osób spoza bezpośredniego otoczenia zielonookiego.
W końcu informacja była najsilniejszą walutą.

Przyglądał się Viridianowi, jego ruchom, mimice twarzy. Coś w jego zachowaniu kazało mu pomyśleć, że wcale nie jest tak rozluźniony, jakiego próbuje grać. Znali się od bardzo długiego czasu i chociaż Aeron nie mógł go rozgryźć, widywał go w różnych sytuacjach.
Vyron postawił na stole garniec napitku i rozlał go do kielichów. Po raz drugi już w ciągu jednego dnia w głowie Upiornego zrodziła się niebezpieczna myśl. Laraziron mógł ich po prostu wytruć. Pierwszy pociągnął łyk, ale nie było to żadnym zapewnieniem dobrych intencji, bowiem istniało wiele sposobów na to, by pijąc z jednego naczynia, ducha wyzionęły konkretne osoby.
Zepchnął myśli o otruciu na dalszy plan. Przecież mu ufał, nie powinien zatem podejrzewać Viridiana o takie zagrywki. Nie w momencie, w którym na statku przebywali już nie tylko Aeron z Gawainem, lecz i pięćdziesięciu żołnierzy w barwach Vaele.
Ostry ton koregenta wyrwał go z zamyślenia. Brunet uniósł lekko jedną brew w niemym pytaniu.
O co się wkurwiasz?
Spojrzenie zielonych oczu zmieniło się, stając się o wiele chłodniejszym. Vyron prześlizgiwał się po ich twarzach, samemu zachowując nieprzenikniony grymas. Polował. Szukał zaczepki, czegoś co pozwoliłoby mu przejąć kontrolę. Tylko po co to robił? Przecież Samum było jego. Aeron nie uwierzyłby, za żadne skarby świata, że Viridian choć przez ułamek sekundy poczuł się niepewnie. Nie. Jego zachowanie z pewnością było częścią jego gry.
Najlepszemu Wrogowi...?
Młody Vaele wbił spojrzenie kolorowych oczu w sylwetkę Upiornego Arystokraty. Brwi ściągnęły się lekko ku dołowi, zdradzając lekkie podenerwowanie. Czemu Vyron postanowił nazwać go tak akurat w tej chwili?
Mężczyzna poczuł chęć udzielenia odpowiedzi na pytania, które w jego mniemaniu były po prostu durne. Po co pytać mordercę, czy zdaje sobie sprawę z ryzyka, skoro spotyka się z nim na co dzień? Co Kryształowy chciał usłyszeć? Starannie przygotowaną odpowiedź, wyrecytowaną niczym wierszyk w przedszkolu? Strata czasu.
Aeron nie odezwał się jednak ani słowem. Nie chciał bawić się w adwokata. Gawain miał swój rozum, cięty język i dumę, którą łatwo było zranić. Wpieprzanie się w tej chwili ze swoim komentarzem mogłoby zostać odebrane w naprawdę zły sposób. Gdyby Vaele odpowiedział za niego, wyglądałoby to tak, jakby ktoś zapytał pannę młodą stojącą na ślubnym kobiercu, czy chce małżeństwa, na co jej wybranek powiedziałby za nią "Tak, chce."
Chwycił puchar i upił trochę napitku. Grog zaatakował kubki smakowe słodyczą miodu, by następnie prześlizgnąć się po podniebieniu goryczką goździków i ostatecznie pozostawić posmak cynamonu, odczuwalny w nosie przy każdym wydechu.
Czekał. Skoro Viridian uparł się, że chce poznać szczegóły ich układu, proszę bardzo. Równie dobrze Cień mógłby podać mu swoją cenę, przeklęty Kryształowy i tak pewnie prędzej czy później ją pozna.
Aeron poczuł się odstawiony na bok, lecz nie robił z tego powodu scen. Przyzwyczaił się do takich scenariuszy, więc jeśli zielonooki chciał mu dopiec tym, że nie okazał zainteresowania planem, średnio mu to wyszło. Upiorni Arystokraci inaczej odczuwali upływ czasu, dlatego nawet gdyby pogawędka z Keerem miała trwać kilka następnych godzin, młody Vaele poczeka. Należał do tych cierpliwych.

Powrót do góry Go down





Gawain
Gif :
Zamek Dunkelheit - Page 13 5PUjt0u
Godność :
Gawain Keer
Wiek :
Wygląda na około 30 lat.
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
183 cm / 76 kg
Znaki szczególne :
Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki, cienka blizna na brodzie od lewego kącika ust
Pod ręką :
klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze // Event:
Broń :
Nóż ceramiczny, sztylet, kusza
Zawód :
Najemnik do prac wszelakich, zielarz
Specjalne :
Administrator, Strażnik toku fabuły
https://spectrofobia.forumpolish.com/t225-gawain-keer https://spectrofobia.forumpolish.com/t226-nie-az-takie-tajne https://spectrofobia.forumpolish.com/t250-kontakt-z-keerem https://spectrofobia.forumpolish.com/t1085-gawain
GawainDręczyciel
Dręczyciel
Re: Zamek Dunkelheit
Wto 16 Mar - 11:42
Obserwował jak Vyron napełnia puchary. Jeszcze kto gotów pomyśleć, że Keer z utęsknieniem wyczekuje napitku albo pilnuje, by nie dodano doń jadu, gdyby nie jego skrzywione w grymasie niezadowolenia usta. Dla Upiornych Arystokratów zawartość garnka pozostawała rozwodnionym alkoholem z aromatycznymi przyprawami i miodem. Lepszy rydz niż nic. Dla Cienia każdy składnik był smaczną trucizną. Zwyczajnie nie chciał pić, nie teraz. Całować podłogę będzie mógł później.
Skinął głową, przytakując swoim myślom, które pojawiły się po celnym komentarzu Larazirona. Oj, tak. Siedział sobie tu z nimi i poznawał plany. Po uszy umoczony w politycznej sadzawce, nie wiedział jeszcze, czym jest wypełniona. Ot, magiczne jeziorko - raz gówienko, a raz mleczko.
Wszyscy widzieli jak wkracza na pokład Samum w towarzystwie Aerona, wita się z Vyronem, a po skończonym załadunku zobaczą, jak razem odlatują w malowniczym świetle zachodzącego słońca spuścić Pustyni wpierdol. Nie musiał brać udziału w walce - każdy i tak wiedział swoje.
Najlepszemu Wrogowi?
Uniósł brew i nie mógł się nie uśmiechnąć. Było w tym coś smutnego i przykrego, a zarazem zupełnie naturalnego. Jak inaczej zareagować na niezmiennie brutalną rzeczywistość? Brakowało tylko monotonnego głosu narratora, który opisuje podchody i walkę samców o terytorium.
Pytania były pozornie bezsensowne i uświadczyły Keera w przekonaniu, że Vyron wie, kim jest i czym się para. Larazironowi brakowało jedynie informacji, dlaczego Cień jest właśnie tutaj, z nimi.
- Twemu Najlepszemu Wrogowi - podążył tropem podrzuconym przez Vyrona i przelotnie spojrzał na Aerona - pomaga się, gdy jest to opłacalne lub absolutnie konieczne. Niezależnie od stosunków panujących między wami, mam ograniczone pole manewru. Wybrałem najlepszą z dostępnych dla mnie opcji. Względy finansowe grają mniejszą rolę, bo złoto nie zapewni mi bezpieczeństwa. Nie na długo. - Sięgnął po kielich i pociągnął mały łyczek, symbolicznie przyjmując gościnę. Przyprawy i miód maskowały gorzki grog, podbijały najważniejsze nuty. Najbardziej lubił ciepły i pity w milszych okolicznościach, więc zostawił naczynie w spokoju.
Owszem, mógł zostać otruty, ale po co się tak kłopotać i wydawać pieniądze na drogie specyfiki? Gdyby Vyron chciał, aresztowałby go lub wypchnął za burtę, zaraz po potwierdzeniu jego tożsamości. Natomiast Aeron... cóż, samo zabicie sąsiada nie oznaczało, że jego włości przypadną  Larazironowi. Do tego potrzebował roszczeń, a więc dorwać Rim, skonsumować związek, zebrać głosy arystokracji. Z pewnością posiadał ku temu wszelkie środki. A jednak zdobyć, to nie to samo co utrzymać. Widocznie inwestycję oceniał jako nieopłacalną. Dla Keera był to grząski grunt - nie miał dostępu do ksiąg rachunkowych, spisów i list, które nakierowałyby go na źródło dochodów Upiornego. Nie znał powiązań z innymi rodami. Interesy Aerona pozostawały dlań tajemnicą. Wolał nie zmieniać tego stanu rzeczy zbyt szybko i oficjalnie.
- Owszem, pomyślałem. W imię zmiany, którą przyniosą te i pewnie przyszłe działania, stracić mogę absolutnie wszystko. Jeśli nie zrobiłbym nic, jedynie łudziłbym się, że moja sytuacja pozostanie niezmienna, że pozostanę neutralny i nietknięty. Wtedy faktycznie straciłbym wszystko, skazany na przypadek. - dokończył, by nie zanudzić Vyrona frazesami o pięknych kłamstwach, brzydkiej prawdzie i bezpiecznej dupie, bo już znał i słyszał je wszystkie. I tak się czegoś uczepi, dokładnie tak, jak czynił to wcześniej Aeron, ale taką miał rolę. Chciał wiedzieć z kim współpracuje, czy jego interesy są prawidłowo zabezpieczone i może dowiedzieć się czegoś nowego o swym oponencie przez pryzmat osoby Cienia.
Keerem kierowały podobne względy. Dzisiejsze manewry prawdopodobnie były pierwszym podmuchem wichru zmian przepowiadanego przez Aerona. Wolał inwestować i obserwować sytuację z bliska, niż czepiać się brzytwy w momencie, gdy zostanie zmuszony do wyboru strony.
Odetchnął cicho. Co powiedział, to powiedział. Miał tylko nikłą i beznadziejnie głupią nadzieję, że nie napytał sobie lub Cierniowi biedy. Przygotowywał się też na mentalny policzek albo całkowite milczenie. Dziś już raz dał się sprowokować i nie miał zamiaru powtarzać tego przykrego i żałosnego scenariusza, choć był on konieczny. Wołami musieliby go ciągnąć na ten statek, gdyby Vaele nie wykrzyczał tego i owego.


Zamek Dunkelheit - Page 13 PbcKfC9

Ekwipunek:

Aktualny ubiór:


Powrót do góry Go down





Vyron
Gif :
Zamek Dunkelheit - Page 13 5PUjt0u
Godność :
Vyron Laraziron
Wiek :
Wygląda na 30 lat
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
182 cm / 76 kg
Pod ręką :
Sakiewka z pieniędzmi, sakiewka z kryształowym pyłem, oprawiony klejnot "Tchnienie Muzy", pałasz, rewolwer czarnoprochowy typu Le Mat, sztylet w cholewie buta.
Broń :
Pałasz, rewolwer typu Le Mat, sztylet w bucie
Zawód :
Dręczyciel ludu pracującego i pasożyt społeczny
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t141-vyron-laraziron https://spectrofobia.forumpolish.com/t1124-vyron
VyronDemoniczny Książę
Demoniczny Książę
Re: Zamek Dunkelheit
Sro 17 Mar - 1:40
Słuchając tego co mówił Gawain, Vyron nie odrywał od niego wzroku.
Zmiany … Tak, zmiany nadchodziły wielkimi krokami, a choć dla mieszkańców żyznych terenów Krainy Luster będą to jedynie zmiany kosmetyczne, o tyle dla tych żyjących na pustyni zmiany będą ogromne. Mówiąc wprost, dla mieszkańców ziem pustynnych nadejdą teraz ciężkie czasy. Skończy się samowola i niczym nie ograniczona wolność działania. Ziemie do tej pory niczyje ( lokalny watażka to przecież nikt, z kim trzeba się liczyć) znajdą swojego pana. Podkuty but zdusi wszelkie próby oporu, a niepokornych czeka los karmy dla ścierwojadów, albo pomocy edukacyjnej dla opornych na wiedzę i recydywistów. Chciałoby się rzec, standard, coś do bólu oczywistego i ponad wszystko spodziewanego, jednak tym razem, takie działanie może okazać się gwoździem do trumny. Żyzne ziemie zaludnić jest bowiem łatwo, pozostałe po wymordowanych mieszkańcach domy szybko znajdą nowych lokatorów, ale pustynia? Ilu chętnych znajdzie się by zamieszkać i żyć w warunkach, gdzie za dnia zabija upał a nocą chłód? Miał co prawda parę pomysłów, ale te będą musiały poczekać niemal do ostatniej chwili. Najpierw musiał poznać teren i sprawdzić kim lub czym są zamieszkujące go istoty oraz w jakich warunkach żyją i jakie domostwa budują.
Wrócił myślami do osoby Rudego Cienia, a na jego obliczu przez chwilę zatańczył delikatny, dość niepokojący uśmiech. O czym myślał upiorny? To pozostawać mogło co najwyżej w strefie domysłów obu mężczyzn.
- No proszę, niby żaden z ciebie pan, a jednak masz tupet, by mówić do mnie na „ty”. – powiedział krzyżując ręce na piersi i uśmiechając się półgębkiem – Gdybyś zrobił to na przykład w pałacu lub przy innej okazji, wyrwałbym ci język  i zmusił byś go zeżarł. No, ale masz rację, że tak czynisz. Bierzemy udział w działaniach bojowych, a zatem krótkie formy są do przyjęcia. Tak więc ja jestem Vyron lub Viridian, tam siedzi znany ci Aeron, Bękart czy jak go tam zwą … Cieć? – popatrzył na Aerona ze złośliwym uśmieszkiem  - A ciebie zwać będziemy po prostu Gawainem lub bardziej obrazowo Rudzielecem.
No, to już sobie pożartowali i rozluźnili atmosferę. Przyszła pora by przejść dalej. Viridian spoważniał niemal natychmiast.
- Mylisz się, złoto zapewniłoby ci bezpieczeństwo, albowiem złota zasada mówi, że ten kto ma złoto określa zasady. Musi jednak tego złota mieć odpowiednio wiele. Tak swoją drogą, to ciekawy czas nam nastał. Czas, gdy przyjaciół rodziny się kupuje, a na dobrego wroga trzeba sobie po prostu zasłużyć. – pokręcił głową w udawanym zdziwieniu.
Nie był zazdrosny. Co to to nie. Nazwanie go przez Aerona „przyjacielem” odczytałby niemal jak obrazę. Koniec końców on był Prawowitym Dziedzicem, a Aeron jedynie nieszczęsnym Bękartem. Jednakże to cholernie niesprawiedliwe, że przyjacielem rodziny zostaje ktoś znany tak krótko, kto na dodatek nie jest Upiornym Arystokratą.
A może Bękart powiedział tak specjalnie by mu dopiec, by go zabolało i żeby odpłacić mu za naukę, której udzielił mu kilka godzin wcześniej? Tak, to było prawdopodobne.
Przeniósł zielone oczy na Aerona i przez chwilę wpatrywał się w niego.
- Co to za okoliczności o których wspomniałeś?  

Powrót do góry Go down





Thorn
Gif :
Zamek Dunkelheit - Page 13 5PUjt0u
Godność :
Aeron Vaele
Wiek :
Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
182/100 (same rogi trochę ważą).
Znaki szczególne :
Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
Pod ręką :
Broń, zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
Broń :
Rapier.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t139-thorn https://spectrofobia.forumpolish.com/t949-ksiegi-klamstw https://spectrofobia.forumpolish.com/t1119-thorn
ThornDemoniczny Książę
Demoniczny Książę
Re: Zamek Dunkelheit
Sro 17 Mar - 12:44
Chociaż w obecnej chwili i tak nie miałby nic mądrego do powiedzenia, czuł się zepchnięty na drugi tor. Był co prawda przyzwyczajony do lekceważenia, jednak w obliczu wyprawy jaką mieli wspólnie odbyć, taki stan rzeczy odrobinę go ukłuł. Viridian słynął z zadzierania nosa i ustawiania wszystkich pod swoje dyktando, i chociaż był sojusznikiem bez wątpienia cennym, o ile nie najcenniejszym, Aeron nie mógł pozwolić na umniejszanie jego roli. Tak, to Vyron dał statek który zawiezie im dupę na miejsce, jednak faktyczne prawo do roszczeń względem tamtych ziem miał nie on, a młody Vaele. Powołując się na prawo dziedziczenia, chciał wydrzeć pustynię dla Rim, a że Upiorna Arystokratka nie posiadała żadnych wpływów i władzy, on, Aeron Vaele, wspaniałomyślny i kochający wybranek serca białowłosej panny, miałby przejąć należne jej ziemie na zasadach regencji, a później zwykłego przejęcia majątku żony. To, że postanowił wplątać we wszystko Viridiana było zabiegiem niemal koniecznym, jeśli chciał by najazd nie zakończzył się fiaskiem. Niemniej, Laraziron powinien okazać chociaż odrobinę zainteresowania tym, który w ogóle podsunął mu pomysł wyprawy na pustynię i stworzył okazję. Dostanie swoją dolę, a jakże. Inaczej być nie mogło, bowiem sam Vaele nie utrzyma władzy w Kryształowych Górach i na sąsiadującej z nimi Namalowanej Pustyni. Ale wszystko miało się odbyć na zasadach współpracy. Tymczasem zielonooki, miast ustalać szczegóły, bawił się w gierki słowne i udowadnianie wszystkim dookoła, że to on jest panem sytuacji.
Albo był tak pewny siebie, albo robił dobrą minę do złej gry.

Gawain natomiast był sprytny i inteligentny. Aeron przekonał się o tym niejednokrotnie i mimo iż znał słaby punkt Cienia, w dalszym ciągu uważał go za niebezpiecznego gracza. Rudowłosy nie lubił przepychanek słownych, słodzenia i zawoalowanych kłamstw, jednocześnie zachowując tajemniczość zarówno w czynach jak i słowach. Na jego wypowiedź Vaele uśmiechnął się pod nosem.
Bezpośredni, ale wciąż zachowujący dystans. Pięknie podsumował stosunki między nimi panujące. Nazwany przyjacielem jedynie dla wygody, przyznał przed Viridianem co łączyło ich tak naprawdę. Zielonooki Upiorny nie powinien zatem drążyć, co konkretnie otrzyma Keer, bowiem odpowiedź już otrzymał.
Nie obyło się jednak bez komentarza Larazirona. Aeron przyglądał się Upiornemu gdy tamten wytykał Gawainowi śmiałość, i uniósł lekko jedną brew kiedy Arystokrata zaakceptował porzucenie oficjalnego tonu. Przekonany o swojej wielkości był gotów tak po prostu pozwolić, by zwracano się do niego po imieniu? Niesłychane.
Nie byłby sobą, gdyby nie dodał czegoś złośliwego. Wypowiedź Vyrona bez obelgi była wypowiedzią bez mocy. Była jak tort bez słodkiego kremu. Albo jak piwo bezalkoholowe.
O ile jawne nazywanie go Bękartem raziło, lecz było niemal powszechne, tak przekręcanie pseudonimu było po prostu głupie. Vaele uniósł brwi wykrzywiając twarz w zwątpieniu, po czym westchnął głośno, jakby przytyk siedzącego nieopodal Upiornego sprawił mu zawód.
- Cierń. - poprawił go ze spokojem - Dziwi mnie, że jeszcze nie zapamiętałeś tak krótkiego przydomku. Zwłaszcza, że dość często pojawia się na ustach naszych poddanych. - dodał, celowo zaznaczając jedno słowo. Viridian musiał pamiętać, że jest Koregentem a nie trzymającym wszystkich za mordy Tyranem, któremu wolno wszystko. Każdy z nich patrzył sobie na ręce. Obrażanie współposiadającego nie było ani grzeczne, ani nie podbijało prestiżu obrażającego. A przynajmniej nie w takich okolicznościach, w jakich się znaleźli.
Niemniej, Aeron odebrał dogryzanie pozytywnie. Był to nieśmiały sygnał, że Vyron dalej pamięta o ich relacjach i być może nie sięgnie po sztylet, z zamiarem wbicia go w plecy drugiego szlachcica. Dużo ich łączyło, dużo też dzieliło, jednak tęczowooki wierzył, że pół millenium znajomości i czegoś, co można było ostrożnie nazwać przyjaźnią, nie pozostanie bez znaczenia.
Po raz kolejny Gawain wykazał się mądrością i dalekowzrocznością, czyli cechą tych, którzy w niedalekiej przyszłości mają wielkie szanse na przeżycie. Aeron musiał się tego dopiero nauczyć, bo wszelkie plany jakie snuł miały dość krótki, z perspektywy Upiornych, termin ważności. Keer natomiast pod płaszczykiem wykonywania zwykłego zlecenia, prowadził własną grę. Za którą swoją drogą należała mu się pochwała.
I faktycznie, kiedy grunt pod nogami stanie się grząski, pewien Upiorny Arystokrata zamieszkujący zamek Dunkelheit, spojrzy w stronę rudowłosego Cienia i mimo iż darli koty, albo może właśnie dlatego, wyciągnie łaskawie dłoń i wyciągnie nieszczęśnika z bagna. Może i Aeron zbyt często sięgał po kłamstwo, lecz jeśli już coś komuś obiecał, starał się dotrzymać słowa. Z różnym efektem, ale naprawdę się starał. Dlatego ich umowa, chociaż podbita złotem, mogła oznaczać dla Keera ni mniej, ni więcej to, że w Vaele zapamięta pomoc i sam też jej udzieli, gdy przyjdzie na to pora.
Viridian też miał rację. Idąc tym tropem, oni obaj powinni w tej chwili spisywać umowy z Cierniem, w których to podana zostałaby konkretna suma w złocie. Bo może i Laraziron robił wrażenie, stojąc na swoim statku, jednak zakup aż trzech, mocno uszczuplił jego majątek. Aeron wzbogacił się na zamówieniu drewna w takiej ilości i jednego, konkretnego rodzaju, zatem mógłby zaryzykować stwierdzenie, że ze wszystkich tu obecnych, on był najbogatszy. Nie był to jednak konkurs na przerzucanie się argumentami. Nie rywalizowali o względy Gawaina.
- Nie bez powodu mówi się, by przyjaciół trzymać blisko, a wrogów jeszcze bliżej, Viridianie. - powiedział patrząc prosto w zielone oczy i uśmiechając się lekko. Tak, sypnął frazesem, ale czasem sytuacja po prostu tego wymagała. Vyron nie powinien dziwić się czasom, skoro sam kilka godzin temu uświadamiał sąsiada, że to co stare powinno zostawić się dawno za sobą.

Gdy wreszcie przeszli do konkretów, Aeron przez chwilę milczał, wpatrując się w rozłożone na stole mapy. Były bardzo niedokładne, co świadczyło tylko o tym, że Laraziron nie bywał wcześniej na pustyni, lub nie interesował się nią na tyle, by uaktualniać wiedzę. Dobrze. Taki stan rzeczy był do przyjęcia, bowiem wyglądało na to, że Vaele będzie miał najwięcej do powiedzenia. Dysponował mapami na tyle dokładnymi, by wiedzieć gdzie dokładnie znajdował się Kieł Pustyni, do którego mieli się udać, ale i by się nimi nie dzielić z każdym, kogo napotka. Długi czas studiował je w swojej bibliotece, zapamiętując rozmieszczenie punktów strategicznych. W przeciwieństwie do Viridiana i Cienia, nie został zwerbowany w pośpiechu.
- W siedzibie lokalnego władyki, którego zamierzamy odwiedzić, przetrzymywana jest matka mojej narzeczonej, Rim. - powiedział bez ogródek - Z tego co udało mi się ustalić, Upiorny Arystokrata do którego należą ziemie pustyni, zawarł umowę z wujem Rim, której przedmiotem, jakkolwiek by to nie wyglądało, jest Batul, biologiczna matka mojej wybranki. Wiem jak to brzmi. - uśmiechnął się szeroko, pewien, że i w głowach jego rozmówców pojawiła się scena, w której rycerz na białym koniu ratuje nieszczęśnicę z rąk oprawcy.
Odczekał chwilę, wykorzystując ją na upicie łyku grogu. Sam nie potrafił zdecydować, czy mu on smakuje, czy nie. W obecnej chwili był jednak jedynym zaserwowanym napitkiem, zatem musiał wystarczyć do zwilżenia gardła.
- Z racji, że sam nie mogę po nią iść, bowiem Batul śmiertelnie boi się naszej rasy, poprosiłem Gawaina o pomoc w wyciągnięciu jej z tego grajdołu. Uratowanie jej ma spore znaczenie, ponieważ Batul jako jedyna może poświadczyć, że Rim jest córką jej i tamtejszego władcy, tym samym umacniając nasze roszczenia do ziem pustyni. - wyjaśnił rzeczowo, licząc że Viridian nie wypali zaraz z jakimś złośliwym komentarzem - Jest jeszcze drugi świadek, który nie będzie tak chętny do gadania, niemniej chciałbym zaznaczyć, że z nim planuję rozprawić się osobiście. Wuj Rim. - spojrzał na Vyrona, potem na Keera - Nazwijcie to jak chcecie, jeśli będzie łatwiej, możemy uznać, że chcę dokonać zemsty. - wzruszył ramionami - To właśnie te okoliczności. Najazd najazdem, jednak Batul, jej brat i Upiorny Arystokrata to postaci kluczowe, dlatego prosiłbym, aby w czasie walki mimo wszystko zwracać uwagę, z kim się potykamy. Gawain ma zadanie proste jedynie z nazwy, wykonanie może okazać się naprawdę trudne. Natomiast my... Zajmiemy się resztą. Bliżej końcowej destynacji ustalimy więcej szczegółów, bowiem jeśli mam rację - a wiem, że ją mam - udało mi się pozyskać bezpośredni kontakt z przebywającym tam strażnikiem. - uśmiechnął się z tryumfem - Zatem, jeśli o mnie chodzi panowie, jestem gotów do drogi. Jakieś pytania?

Powrót do góry Go down





Gawain
Gif :
Zamek Dunkelheit - Page 13 5PUjt0u
Godność :
Gawain Keer
Wiek :
Wygląda na około 30 lat.
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
183 cm / 76 kg
Znaki szczególne :
Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki, cienka blizna na brodzie od lewego kącika ust
Pod ręką :
klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze // Event:
Broń :
Nóż ceramiczny, sztylet, kusza
Zawód :
Najemnik do prac wszelakich, zielarz
Specjalne :
Administrator, Strażnik toku fabuły
https://spectrofobia.forumpolish.com/t225-gawain-keer https://spectrofobia.forumpolish.com/t226-nie-az-takie-tajne https://spectrofobia.forumpolish.com/t250-kontakt-z-keerem https://spectrofobia.forumpolish.com/t1085-gawain
GawainDręczyciel
Dręczyciel
Re: Zamek Dunkelheit
Sob 20 Mar - 21:24
Vyron zdawał się wyśmienicie bawić, zastraszając i pogrążając wszystkich wokół. A może bał się i wolał, by inni bali się go bardziej? Niezależnie od wszystkiego Gawain połknął język, który tak bardzo chciał mu wyrwać Upiorny. Nie było mu do śmiechu. Siedział jak mysz pod miotłą i uważnie słuchał jego słów, by zagarnąć i wziąć sobie do serca je wszystkie.
- Może być Rudzielec, choć będę dziś zmieniał wygląd, mości Viridianie - odparł spokojnie, bez krztyny drwiny w głosie. Wielokrotnie pod swoim adresem słyszał gorsze, bardziej uwłaczające określenia, by "rudzielec" robił na nim jakiejkolwiek wrażenie. Wolał też nie odnosić się do zarzutów, by nie prowokować dyskusji. I faktycznie miał zamiar użyć różdżki. Włosy stanowiły mniejszy problem, ale oczy były praktycznie jego sygnaturą.
Na kolejne słowa mógł jedynie głośniej wypuścić powietrze nosem. Doskonale wiedział, że według arystokratycznej miary bogactwa, był żałosnym biedakiem. Viridian dostał swą delicję, wisienkę na torcie, choć Keer sam przecież przyznał, że złoto nie zapewniłoby mu bezpieczeństwa. Zwyczajnie nie liczył na jego wieczność. Walenie kruszcu w kieszenie było łatwym zagraniem. Jednakże musiałby celować w równie podatne jednostki - chorych, słabych, niecnotliwych, a mających dojścia, których koniec końców należało wyeliminować zanim się wykoleją i sypną informacjami komuś niepożądanemu. Zapłaciłby komuś, a ten ktoś zrobiłby coś z tymi pieniędzmi. Jeśli byłoby ich wystarczająco dużo, przyciągnąłby uwagę niespodziewaną przez resztę inwestycją. Musiałby kryć siebie, a więc również Cienia - źródło nagłego zastrzyku gotówki. Tak czy siak Keer nie dysponował podobnymi środkami.
Nie odrywał oczu od Vyrona, ciekaw jak zareaguje na ripostę Aerona. Sam Cierń wydał się zniesmaczony niskim zagraniem i według Gawaina odciął się całkowicie poprawnie. Najprawdopodobniej zawdzięczał tę umiejętność swojemu pochodzeniu i karierze Gwardzisty. Mimo wszystko Vyron grał dobrze, gdyż Vaele poniekąd był cieciem. Stał na straży głębiej położonych włości Larazirona. Odsłonięty, wrażliwy na ataki, czatował niczym pies. Otrzymywał swoją dolę, ale chyba powinien zacząć się osłaniać. Choćby po to, by trzymać wrogów w coraz mocniejszym braterskim uścisku.

Nie przerywał Aeronowi, gdyż zdołał poznać go na tyle, by wiedzieć, że lubuje się w dramatycznych pauzach i okazałych gestach. Im więcej Upiorny gadał, tym większe miał wątpliwości, że wyjdą z akcji cali, jeśli Viridian nie poprze inicjatywy Ciernia. Nie miał jednak wpływu na jego decyzję, więc skupił się na zgoła odmiennych aspektach.
Poprawił się na krześle, zawieszając wzrok na mapie.
- Wyczułem sarkazm, ale wolałbym mieć pewność, że wspomniane odwiedziny będą czymś więcej niż tylko niemiłym ci spotkaniem. - Lekko przekręcił się w stronę Aerona. Początkowo nie spoglądał mu w oczy, analizując i rozmyślając, jednak w końcu dotarł do dwóch opali osadzonych w przystojnej twarzy.
- Choć wiem, że może się zmienić po spotkaniu z naszym kontaktem, jestem ciekaw twojego planu. Jaki będzie charakter odwiedzin? Zamierzasz wtargnąć tam z grupą zbrojnych, czy początkowo będzie ona twoją obstawą? - Odchylił się w krześle, swobodniejszy niż po skargach i zażaleniach Vyrona. Cel kierował myśli na właściwe tory, opanowywał umysł bez reszty i wypierał niepotrzebne wątpliwości i bolączki.
- Możesz złożyć broń, wejść, wywołując tylko ciekawość i niepokój, a za zamkniętymi drzwiami wyrwać lub sklecić broń choćby z żyrandoli i tych ich fikuśnych kadzielnic. Wówczas prawie wszyscy najbardziej doświadczeni strażnicy ruszą z odsieczą. Obsługa burdelu będzie się chować - cicho i na zimno. Albo możesz wejść i zasiać terror, tylko wtedy musisz zająć cały budynek i wyeliminować większość strażników w zaledwie parę minut - mówił, mając przed oczami strażników biorących za zakładników gości lub prostytutki. Jak wówczas zachowałby się Upiorny lub jego podwładni? Negocjowaliby czy niezłomnie parli naprzód?
- Co do paniki, zapewne domyślasz się, jak zachowuje hałastra, która na co dzień dogląda kobiet. Wezmą się za nie przy pierwszej okazji, goście sypną groszem i zębami, a ktoś zwyczajnie rozwali sobie buźkę potknąwszy się o zagięty dywan. Przy czym wśród tych osób może być Batul lub wuj Rim. Według mnie, byłoby to niepotrzebne ryzyko. - Wyłuszczył swój punkt widzenia, chłodnym i stałym tonem. Nie obchodziło go, co się stanie z wujem szacownej narzeczonej Aerona ani z całą resztą przeklętego grajdołu, ale nie miał zamiaru zostawiać choćby cienia szansy, że ktoś wrazi komuś ostrze w brzuch. Jeśli Upiorni będą chcieli, przejmą burdel albo uczynią z jego zgliszczy pomnik ku czci moralności, ale dopiero po wyprowadzeniu z niego odpowiednich osób. Keer, jako osoba lubiąca porządek i pewny grunt, wierzył w ograniczanie strat i miał nadzieję, że Cierń nie zachowa się jak herszt na czele bandy, kierując się podobnymi założeniami. Przede wszystkim Cień był ciekawy metod działania młodego Vaele. W szczególności tym, czy będzie skupiony na swym celu, czy też poniosą go emocje.


Zamek Dunkelheit - Page 13 PbcKfC9

Ekwipunek:

Aktualny ubiór:


Powrót do góry Go down





Vyron
Gif :
Zamek Dunkelheit - Page 13 5PUjt0u
Godność :
Vyron Laraziron
Wiek :
Wygląda na 30 lat
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
182 cm / 76 kg
Pod ręką :
Sakiewka z pieniędzmi, sakiewka z kryształowym pyłem, oprawiony klejnot "Tchnienie Muzy", pałasz, rewolwer czarnoprochowy typu Le Mat, sztylet w cholewie buta.
Broń :
Pałasz, rewolwer typu Le Mat, sztylet w bucie
Zawód :
Dręczyciel ludu pracującego i pasożyt społeczny
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t141-vyron-laraziron https://spectrofobia.forumpolish.com/t1124-vyron
VyronDemoniczny Książę
Demoniczny Książę
Re: Zamek Dunkelheit
Wto 23 Mar - 0:45
+18 – tekst zawiera pewną ilość słów powszechnie uznawanych za wulgarne

Im dłużej słuchał tego, co mówił Bękart, tym większe ogarniało go zdziwienie. Ustalanie szczegółów bliżej celu znaczyło mniej więcej tyle, że albo od razu trafią z decyzją i będzie ona znakomita, albo dadzą dupy na całej linii i najazd pociągnie za sobą więcej ofiar niż było to w planach. Jednak tym co najbardziej na niego podziałało, co było niczym cios pięścią w mordę dla dopiero co przebudzonego, była rola Batul. Okazało się otóż, że teściowa Aerona przetrzymywana była w burdelu. Przecież jeśli ktokolwiek, kiedykolwiek dowie się o tym i wyciągnie z tego jakiekolwiek wnioski, to pozycja młodego Pana Vaele poleci na łeb na szyję.
Oto Bękart, o którym i tak większość szlachty ma wyrobione zdanie ze względu na pochodzenie, pojął za żonę skalanej krwi upiorną, której matka na dodatek była kurtyzaną.
- Moment, nim mnie cholera weźmie, znaczy się, że twoja przyszła teściowa, z której córą się chcesz żenić, pełni aktualnie zaszczytną rolę kurtyzany w pustynnym lupanarze, albo mówić dosadniej jest zwykłą kurwą w burdelu pełnym pierdolonych pustynnych włóczęgów?
Zacisnął pięść w kułak i przez chwilę rozważał, czy przypadkiem nie powinien w tej chwili sprzedać bękartowi klapsa w dziąsła na otrzeźwienie.
Czy on w ogóle zdawał sobie sprawę z tego, że jest dosłownie o krok od popełnienia towarzyskiego i politycznego samobójstwa? Czy wiedział, jakie skutki będzie mieć jego działanie?
Pokręcił głową nie mogąc uwierzyć w to, co właśnie do niego dotarło.
- Posłuchaj, gdy przyprowadziłeś na pokład Gawaina uznałem to za interesujące. Cóż to za ciekawy gość – mogłem pomyśleć – ciekawe jakie będzie jego zadanie. Gdy powiedziałeś nam o matce twojej przyszłej żony uznałem, że wiem już wszystko i znam rolę Rudzielca, a choć zakrawa to na łotrostwo, to tak będzie lepiej dla wszystkich. Jednak teraz, teraz nie wiem już nic. Mam nadzieję, że czegoś jednak nie zrozumiałem lub zrozumiałem opacznie. Czy ty chcesz mi powiedzieć, że zamierzasz ryzykować życiem Cienia, którego kilka chwil temu nazwałeś „przyjacielem rodziny”, by wyrwać z nierozpoznanego pustynnego burdelu jakąś kurwę, która jest ponoć biologiczna matką twojej narzeczonej-mieszańca? Aeron, ty nie jesteś klaunem, ty jesteś całym jebanym cyrkiem! Czy ty wiesz jak społeczność Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani zareaguje na wieść o tym, że Bekart połączył się więzami ze Skurwycórką?
Przez chwilę wszystko się w nim gotowało! Wychodziło na to, że środek decyzyjny Aerona wraz z całym sztabem ewidentnie zmienił adres i obecnie znajdował się w główce penisa. Nie dalej jak kilka godzin temu mówił temu narwanemu kretynowi by myślał! By chronić jako wizerunek jako potężnego i niepokonanego Pana, rozkazał wymordować i zrównać z ziemią trzy wsie pełne mieszkańców. Może i część z nich popierała buntowników, ale co zresztą? Co z kobietą która opatrzyła rany Bękarta, co z jej rodziną, co z pozostałymi niewonnymi istotami? Wszyscy oni zapłacili najwyższą cenę, byleby tylko utrzymać dla reszty świata pewien nierzeczywisty obraz.
Odwrócił głowę i spojrzał na siedzącego Cienia.
- Wiesz Gawain, pomyślałem sobie, że jeśli wszystko dobrze pójdzie, to po zakończeniu naszej eskapady będziesz mógł napisać coś w stylu „Moja wyprawa z Kryształowym Diabłem. Wyruszyłem, wróciłem i żyję”. Koniec końców chyba nie takie Diabeł straszny, ale widzę, że twój „przyjaciel” wyznaczył dla ciebie iście wiekopomną rolę godną Parsifala, Lohengrina, Lancelota czy innego Amadisa z Walii. Będziesz oto (najemnym) rycerzem na białym koniu. Powiedz, nie kusiło cię kiedyś, jako „Przyjaciela rodziny”, by go zarżnąć lub choćby okaleczyć?
Ponownie spojrzał na Upiornego.
- Wiesz co Aeronie, bardziej niż na „ciernia” pasujesz mi teraz „ciecia”. „Cierń” drażni, a ty po prostu wkurwiasz. Zamiast grać tajemniczego i skrytego mściciela, czy inne chuj wie co, lepiej powiedz nam jaki masz plan działania. Im wcześniej to zrobisz, tym więcej  będziemy mieć czasu by poprawić w tym planie ewentualne błędy i skoordynować nasze działania.  

Powrót do góry Go down





Thorn
Gif :
Zamek Dunkelheit - Page 13 5PUjt0u
Godność :
Aeron Vaele
Wiek :
Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
182/100 (same rogi trochę ważą).
Znaki szczególne :
Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
Pod ręką :
Broń, zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
Broń :
Rapier.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t139-thorn https://spectrofobia.forumpolish.com/t949-ksiegi-klamstw https://spectrofobia.forumpolish.com/t1119-thorn
ThornDemoniczny Książę
Demoniczny Książę
Re: Zamek Dunkelheit
Sro 24 Mar - 21:35
Gdy Aeron po raz pierwszy zaczął interesować się Pustynią i ruszył pierwsze pionki, przewidywał, że nie będzie łatwo. Samo przejęcie ziem nie nastręczało wielu trudności, gdy posiadało się silną armię, jednak on był świadom, że sam nie da rady. Pierwsza myśl, która zrodziła się w jego głowie była jednocześnie najlepszą: wciągnąć w to Viridiana. Vaele wiedział, że Vyron jest łasy na nowe ziemie i bogactwa, zatem przekonanie go, chociaż było pewnym wyzwaniem, nie było najtrudniejsze. Najtrudniejszym okazało się wyjaśnienie motywów, które kierują tęczowookim Upiornym Arystokratą.
Pewny swego, odwrócił głowę gdy padły pierwsze słowa rozmówców. Gawain posiadał denerwującą cechę dochodzenia prawdy. Nie nauczył się jeszcze, że przebywając wśród rogatych przedstawicieli szlachty, można było być prawie pewnym, że z ich ust wycieka tylko półprawda lub czyste kłamstwo. Każdy z nich grał jakąś rolę, przywdziewał maski i bawił się otoczeniem, jak wprawny aktor rekwizytami.
Aeron poczuł jednak, jak narasta w nim irytacja. Nikt nie powiedział, że przedstawienie im szczegółów związanych z wyprawą będzie łatwe, ale też nikt nie wspomniał, że z każdą minutą rozmowy ciśnienie młodego Vaele będzie wzrastało w tak szybkim tempie.
- Dobrze, skoro wolisz wprost: najedziemy jego siedzibę. - dopowiedział cierpko, krzywiąc się jakby zjadł coś, co niekoniecznie przypadło mu do gustu. Szanował Cienia za całokształt, ponieważ mimo dzielącej ich przepaści, rudzielec posiadał jakiś tam kręgosłup moralny, a takich istot było w tym świecie coraz mniej.
Keer gadał z sensem, dlatego tez Upiorny wysłuchał jego punktu widzenia bez przerywania. Prawdę mówiąc, nawet gdyby zabrano go na męki, Aeron nie przyznałby nigdy, że nie miał przygotowanego planu. A przynajmniej nie takiego, który warto byłoby przedstawić pozostałym ważnym personom wyprawy.
Wtargnięcie do burdelu niczym dzikus nie wchodziło w grę. Chociaż zabrał ze sobą naprawdę dobrych, wprawionych w boju wojaków, nie był do końca pewien jak poradziliby sobie z mieszkańcami Pustyni. Miał za mało danych, to na pewno. Wspominał już jednak o tym bodaj kilkukrotnie, lecz siedzący z nim przy stole mężczyźni uczepili się go jak rzep psiego ogona i żądali przedstawienia dokładnego scenariusza już teraz, natychmiast.
A może tylko on to tak odebrał? A każdym razie, nie wiedzieć czemu, irytacja wzrastała a Upiorny czuł przyspieszającą w żyłach krew. Oddech też zdradzał jego podenerwowanie.
- Kiedy znajdziemy się bliżej miejsca docelowego podróży, dostarczona nam zostanie mapa budynku. Dokładna mapa. - powiedział patrząc cały czas na Gawaina - Wiem, późno. Niemniej mapa pozwoli nam poznać układ pomieszczeń i umiejscowienie każdego z patroli. Złoto rozwiązało parę gąb, czekam jeszcze na informację, czy przekupiony udostępni nam swobodne wejście. Jeśli tak się stanie, będziemy mogli wejść do środka bez niepotrzebnych pytań i zostaniemy potraktowani jak wyjątkowo pożądani goście. Upiorny Arystokrata który tym zarządza jest łasy na pieniądz i każda wizyta przedstawiciela naszej rasy jest mile odbierana. Dlatego mamy kilka możliwości: albo wchodzimy i żądamy gościny, powołując się na stare prawa Upiornych, albo wchodzimy i od razu rozpoczynamy najazd. Pierwsza opcja jest o tyle wygodna, że godząc się na gościnę, zarządca musi się pogodzić z tym, że będziemy mu swobodnie łazić po obejściu. Odmowa jest możliwa, jednak zostanie potraktowana jako jawny policzek i sama w sobie będzie powodem, dla którego niektórzy mogliby zabić. - wyjaśnił pilnując, by głos nie zdradził zbyt wielu emocji. Gubił się w swoim toku myślenia i już sam nie wiedział, czy brzmi wiarygodnie, czy nie. Momentami nie poznawał samego siebie, ale można było powiedzieć, że mleko się już wylało.
- Druga opcja, chociaż z pewnością widowiskowa, pociągnęłaby za sobą straty w żołnierzach, a na to się nie godzę. A przynajmniej nie na głupią śmierć. - dodał na koniec, chcąc zatuszować fakt, że wcześniejsza wypowiedź była w zasadzie bełkotem kogo, kto gówno się zna na najazdach.
Viridian oczywiście wiedział gdzie wrazić igłę, żeby bolało. Vaele przeniósł na niego spojrzenie swoich tęczowych oczu, coraz wyraźniej zdradzających zdenerwowanie. Kiedyś nie było łatwo wyprowadzić go z równowagi. Obecnie jednak wiele się zmieniło.
- Nie jest tam z własnej woli. - powiedział mrużąc oczy i decydując się na przyjęcie jego słów na klatę. Co ma być, to będzie. Vyron znał go za dobrze, powinien zatem wyczytać między wierszami, że Aeron nie miał planu lecz kierowało nim coś więcej, niż zwykłe pragnienie zdobycia nowych terenów.
Cierń bardzo nie chciał zdradzać swoich motywów. Nie chciał przyznawać, co go napędzało do takich, a nie innych decyzji. Gdyby powiedział prawdę, spotkałby się ze śmiechem, pełnym politowania poklepywaniem po pleckach albo jawnym policzkiem. Jego duma już i tak wystarczająco ucierpiała w ciągu ostatnich miesięcy.
Uwolnienie Batul miało być jednocześnie prezentem dla jego narzeczonej jak i jego kartą przetargową w sprawie Pustyni. Przetrzymywany Dachowiec, chociaż dla wszystkich innych nie przedstawiał żadnej wartości, dla niego był ważnym elementem Gry. I chociaż momentami czuł się jak ślepy we mgle, wierzył że w końcu tryby zaskoczą i cała machina zagra dla niego pełną zgrzytów i klekotania pieśń zwycięstwa. I wtedy też będzie mógł powiedzieć, że jest spełniony, bowiem wszystko co go otacza znajduje się pod jego kontrolą. Władza była wszystkim.
Wbicie igły było jednak tylko słodkim wstępem do tego, co miało nastąpić zaraz potem. Laraziron zaczął gmerać żelastwem w ranie, rozszarpując ciało maleńką, ostrą końcówką. Czarę przelało jednak jedno.
- Z kimkolwiek bym się nie połączył, Kraina Luster i Szkarłatna Otchłań zareaguje tak samo! - nie wytrzymał i poderwał się z krzesła, wywracając przy okazji naczynie z nadpitym grogiem. Płyn rozlał się po krawędzi stołu, szczęśliwie omijając mapy i ciurkiem spłynął na podłogę.
Aeron patrzył prosto w zielone oczy, ze swoich ciskając gromami. Laraziron pogrywał odważnie. Dawno już nie dostał w mordę, lecz jeśli rozmowa potoczy się dalej takim torem, Vaele z chęcią przypomni mu jak smakuje pranie po pysku.
- Powiedz mi lepiej, w czym ci kurwa przeszkadza to, że chcę przy okazji najazdu wyrwać stamtąd Batul? - głos przeszedł w krzyk, kiedy Aeron po raz drugi już w ciągu jednego dnia został bardzo łatwo wyprowadzony z równowagi - Ryzykować życiem? Życie ma swoją cenę, Viridian, i jako Upiorny Arystokrata doskonale o tym wiesz. Keer otrzymał ofertę i na nią przystał, nie interesuje mnie nic więcej. - rzucił nie bawiąc się w owijanie w bawełnę. Nie było to prawdą, jednak w obecnej chwili chciał i musiał pokazać siebie samego od tego silnej i bezwzględnej strony. Czuł, że traci pozycję i wcale mu się to nie podobało.
Zgrzyt zębów był niemal słyszany dla otoczenia. Pięści miał zaciśnięte tak mocno, że aż pobielały mu kostki. A najbardziej zadziwiające było to, że w zasadzie ani słowa Larazirona, ani Gawaina nie powinny go aż tak rozzłościć. A jednak rozzłościły.
- Nie wkurwiaj mnie. - warknął do Vyrona, kiedy tamten zaczął sypać jakimiś dziwnymi, obco brzmiącymi imionami. Gdy jednak padło pytanie do Cienia, Aeron otworzył szerzej oczy i wykrzywił twarz, co ostatecznie potwierdziło, że w obecnej chwili miał problem z pohamowaniem agresji.
- Nie zapominaj się, Laraziron! - dodał głośno, marszcząc brwi - Nie jestem jednym z twoich przydupasów, skłonnych wylizać cię tylko po to byś zwrócił w ich stronę swe łaskawe wejrzenie! Nasze historie przeplatają się ze sobą od kilku stuleci i choćby przez wzgląd na to, przypominam o wzajemnym szacunku! - rzucił dysząc ze złości - Hamuj swój rozwidlony jęzor! - uderzył pięścią w stół, na co wywrócone naczynie po prostu spadło z łoskotem na podłogę.
I to by było na tyle jeśli chodziło o spokojną rozmowę dwóch Upiornych Arystokratów i Cienia, na pokładzie pięknego Samum pośród chmur.

Powrót do góry Go down





Gawain
Gif :
Zamek Dunkelheit - Page 13 5PUjt0u
Godność :
Gawain Keer
Wiek :
Wygląda na około 30 lat.
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
183 cm / 76 kg
Znaki szczególne :
Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki, cienka blizna na brodzie od lewego kącika ust
Pod ręką :
klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze // Event:
Broń :
Nóż ceramiczny, sztylet, kusza
Zawód :
Najemnik do prac wszelakich, zielarz
Specjalne :
Administrator, Strażnik toku fabuły
https://spectrofobia.forumpolish.com/t225-gawain-keer https://spectrofobia.forumpolish.com/t226-nie-az-takie-tajne https://spectrofobia.forumpolish.com/t250-kontakt-z-keerem https://spectrofobia.forumpolish.com/t1085-gawain
GawainDręczyciel
Dręczyciel
Re: Zamek Dunkelheit
Czw 25 Mar - 0:29
Resztką zachowanej cierpliwości zmusił się, by nie przewrócić oczami na widok zbolałej miny Aerona. Upiorny niby miał tyle lat na karku, a zachowywał się jak rozwydrzony bachor. Czego oczekiwał? Sam chciał kogoś inteligentnego. Nie raz, nie dwa dawał Keerowi jasno do zrozumienia, że właśnie za to go cenił. A teraz? Nie zadawaj pytań, tylko rób. Tylko jak, do jasnej ciasnej?!
Parokrotnie i szybko skinął głową. Czyli robili komuś wjazd na chatę. Dno psychologicznej wojny, totalny rozpiździel. Będzie głośno, będzie się działo, ale nie będzie radośnie.
- W porządku, rozumiem. Zwyczajnie muszę mieć rozeznanie, czego nie wiem, by móc się przygotować. - Starał się uspokoić podminowanego Aerona, na sekundę przerywając rozpoczęty monolog, w którym Upiornym ładnie sparafrazował to, co sam już podsumował. Mapa? A chuj z nią. Nie będzie miał czasu, by ją zapamiętać, przeliczyć odległości na kroki... trasy były najważniejsze. Jak wejść i przede wszystkim wyjść możliwie szybko i niepostrzeżenie. Patrole? Przemieszczają się i przybędą, gdy tylko zwęszą zagrożenie. Informator... tutaj Gawain się skrzywił. Gość mógł ich wkopać w każdej chwili, zakładając, że już tego nie zrobił. Nie lubił angażować osób trzecich.
- Prawa istnieją, żeby je łamać. Przeciwnik jest ospały, bo nikt go nie ruszał - nie było ku temu powodu. Mimo to nie zakładałbym, że nie zorientuje się, co się święci. Przy założeniu, że spokojnie wejdziemy, nawet wtedy żaden pieniądz nie powstrzyma go przed złamaniem gościny, jeśli w jasny sposób nie określisz swoich zamiarów... Dowódca i jego żołdacy, którzy nie chcą korzystać z oferty? To jak bicie na alarm - ponownie zrobił kwaśną minę. Naprawdę chciałby mieć dla Aerona lepsze wieści, lecz w burdelach, spelunach i zaułkach panował zgoła inny protokół. Diler musiał wciągnąć krechę, gość pójść na dziwki, kumpel obić mordę chłopu z przeciwnej bandy - jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. Inaczej jesteś spierdoliną lub gorzej - kapusiem i sprzedawczykiem. Wtedy mogiła... jeśli coś z ciebie zostanie.
A potem zaczął się show.
Żałował, że zajmowane przez niego krzesło nie jest obrotowe, bo chętnie by się pobujał, przysłuchując się wymianie zdań. Podeście Aerona było zastanawiające. Co nim kierowało? Empatia? Miłość? Misja, której celem jest wymazanie wszelkiego tałatajstwa? A może, o zgrozo, wszystko na raz? Zerknął wpierw na Vyrona, któremu lada moment wyparuje mózg, a potem na Aerona. Domyślał się jaka będzie jego reakcja na "zwykłą kurwę w burdelu", gdyż podczas wcześniejszych rozmów Upiorny unikał podobnych określeń, jakby miał mu od nich zwiędnąć język. A jednak... Vaele przyjął niemiłe słowa wyjątkowo spokojnie.
Oburzenie Vyrona martwiło Keera. Zasadniczy, okropnie rasistowski i z obsesją na punkcie czystości krwi... Cień był niemalże pewien, że gdyby podobny los spotkał członka rodziny Kryształowego Księcia, ten wyrzekłby się go bez mrugnięcia okiem i wybatożył każdego, kto choćby wspomni o istnieniu plamy na honorze - niegdyś osoby z mianem i obliczem. Jednakże trzeba było jakimś sposobem usprawiedliwić swoją władzę. Upiorni postawili na szlachetną krew i wielowiekowe tradycje, które w domyśle miały chronić interesy zarówno rządzących jak i poddanych. Musieli bronić swojego stanowiska lub odejść z niczym. Prosty rachunek.
Abstrahując od powodów, potencjalnych zysków i strat, faktycznie Aeron ryzykował jego życiem. Dla niego największą przeszkodą był brak rozpoznania, niedookreślony informator, który równie dobrze mógł ich już sprzedać. Skrzyżował wzrok z Larazironem, po czym zrobił wielkie oczy, bo Aeron właśnie zerwał się z miejsca. Spojrzał na Vaele zmieszany i zaniepokojony. Nie zgodziłby się z Cierniem. Istniała różnica pomiędzy nieprzychylnymi Upiornymi a wycelowanym w całą tradycję i rasę jawnym upokorzeniem. Może jemu było wszystko jedno, ale reszta, jakże zacnego towarzystwa, znienawidzi go, jeśli fakty ujrzą światło dzienne. Wszak skoro Aeron, bękart, sprowadził na dwór upadłą matkę swej żony-mieszańca, to kto wie, co inni Upiorni mają za rogami? Dopiero by było!
Z chęcią przerwałby ten marny popis. Mógł jedynie rozłożyć ramiona i posłać mężczyznom smutny uśmiech, gdy Aeron wspomniał o cenie - zupełnie jakby chciał powiedzieć "a nie mówiłem?". Tak po prawdzie, obecnie nie interesowało go nic więcej niż najbliższe kilkanaście godzin.
- Może nawet dostanę podwiązkę. - Vyronowi odpowiedział lekceważący i obojętny ton, bynajmniej nie w stosunku do osoby Upiornego, jednego czy drugiego. Gawain zwyczajnie nie mógł mniej dbać o romanse rycerskie, które tak ukochała sobie jego matka. Nie znał ich wszystkich - wystarczyło, że wiedział, skąd wzięło się jego imię. Nie obchodziło go również podejście Aerona. Na przestrzeni lat przywykł do podobnego traktowania. Dostawał kopa na szczęście, lecz dziwnym zrządzeniem losu, zawsze okazywał się być niezwykle twardy i celny.
Podejrzliwie zmrużył oczy, choć nie był tego do końca świadom, bowiem jego myśli zaprzątnął Świat Ludzi, skąd pochodziły przywołane przez Larazirona imiona i związane z nimi legendy. To i słowo "jeśli", bo faktycznie mógł nie wrócić. Za czyją sprawą, to się dopiero okaże. Już na etapie wczesnego planowania przypuszczał, że Vyron zechce przejąć Batul lub ją ukatrupić. Będzie musiał ścigać się z pustynnym wichrem i zbrojnymi "Kryształowego Diabła".
Prawie przyznał, że zdzielenie w pysk wielokrotnie stanowiło kuszącą opcję, ale cyrk Aerona wjechał na pełnej kurwie. Po raz kolejny jego zdrowy rozsądek odpływał w siną dal i wysyłał pocztówki z wakacji. Wbrew wszelkim przestrogom i radom wybuchał gniewem uzasadnionym jedynie urażonym ego. Czepiał się słówek, tonu - Keerowi aż zagrzało się serducho. Prawie jak za młodzieńczych lat, spędzonych wśród mało światłych ludzi, za to dzierżących ładne i niebezpieczne zabawki. Tak, dokładnie, jakby wpadł na ustawkę gangów... lub drące mordy Dachowce. Sposób na uzyskanie przewagi był zrozumiały, lecz nie w kontekście ściśle i sprawnie planowanych operacji. Niech prztykają się po wszystkim.
W dalszym ciągu mógłby zaszczycać krzesło swoim dupskiem i wcinać senny popcorn, lecz pamiętał, co stało się ostatnim razem, gdy Aeron stracił panowanie nad sobą. Zostawił Yako w dosłownie opłakanym stanie, bo Demon nie był w stanie się uspokoić. Na nowo przeżywał traumę. Na samo wspomnienie wzbierał w nim gniew, ale w obliczu oczekującego go zadania, zszedł na dalszy plan. Cień nie mógł pozwolić na eskalację beznadziejnie durnej kłótni. Cierń czy cieć, jeden pies! Chwila moment i nigdzie nie dolecą, niczego nie podbiją. Vyron miał rację w dwóch kwestiach - Cierń był wkurwiający i musieli zweryfikować plan.
Wstał i omijając puchar u swoich stóp, stanął za krzesłem. Jakoś czuł się bezpieczniej - oni też powinni, bo nie stanowił bezpośredniego zagrożenia.
- Skończcie wreszcie! - Syknął ostro, wyraźnie zniesmaczony i spięty. - Proszę! Potrzebujemy choćby zarysu planu! Jakikolwiek cel powziąłeś, Aeronie - nabrał powietrza - militarny, polityczny, mniejsza, ty decydujesz... - Wsparty o krzesło, zwiesił głowę i powiódł przed sobą dłonią, po czym obrzucił przestraszonym spojrzeniem ich obu. Tracili kontrolę nad wszystkim, każdy z osobna, a przecież mieli działać razem. Co za syf... - Kilka stuleci spędziliście razem i kilka stuleci starczy wam na pojedynki, mości książęta. Jeśli mamy odmienić czyjkolwiek los, musimy mieć coś więcej niż wejdź, znajdź i wyjdź. Choćby informacje, ile mam czasu zanim obrócicie wszystko w perzynę, ile dostał nasz kontakt, bo pewnie trzeba będzie przekupić go raz jeszcze, koordynację oddziałów i więcej... - usiłował nakierować rozmowę na dawny tor. - ...mamy znacznie więcej podobnych szczegółów do omówienia. - Wyszeptał, odpychając się od oparcia. W zdenerwowaniu przyłożył dłoń do czoła. Pragnął jedynie, by szlachetne pośladki spięły się równie dostojnie i uspokoiły zawartość trzewi. Polityka... chyba farsa. Przerzucali się wyzwiskami, mierzyli fajfusy, czas leciał, a oni stali w miejscu. Po prostu cudownie. Nie liczył na stałą strategię - zapewne obaj będą zmieniali ją w zależności od potrzeb - ale chciałby poznać chociaż oficjalną, początkową wersję, która stanowiłaby punkt wyjścia.


Zamek Dunkelheit - Page 13 PbcKfC9

Ekwipunek:

Aktualny ubiór:


Powrót do góry Go down





Vyron
Gif :
Zamek Dunkelheit - Page 13 5PUjt0u
Godność :
Vyron Laraziron
Wiek :
Wygląda na 30 lat
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
182 cm / 76 kg
Pod ręką :
Sakiewka z pieniędzmi, sakiewka z kryształowym pyłem, oprawiony klejnot "Tchnienie Muzy", pałasz, rewolwer czarnoprochowy typu Le Mat, sztylet w cholewie buta.
Broń :
Pałasz, rewolwer typu Le Mat, sztylet w bucie
Zawód :
Dręczyciel ludu pracującego i pasożyt społeczny
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t141-vyron-laraziron https://spectrofobia.forumpolish.com/t1124-vyron
VyronDemoniczny Książę
Demoniczny Książę
Re: Zamek Dunkelheit
Czw 25 Mar - 10:40
Reakcja Aerona wydała mu się być ciut przesadzona. Fakt, nie przebierał w słowach, ale to była wyprawa wojenna a nie pałacowe korytarze czy pokoje. Może i zachował się niezbyt elegancko, ale żeby od razu „rozwidlony jęzor”? Jak u węża jakiegoś? Vyron uznał, że będzie mu to zapamiętane i jak wszystko w swoim czasie, także i to, dostanie stosowną odpłatę. Skoro sugerował, że jest gadem to może faktycznie powinien pokazać jak zachowuje się gad? Cóż, miał na to sporo czasu. Koniec końców, wąż to nie wściekły kundel – nie atakuje na pałę.
- Już? Skończyłeś teatrzyk? Jeśli nie, to skończ bo nie robisz na nikim wrażenia. – powiedział znudzonym głosem i wypuścił powietrze nosem. Gniewne porykiwania młodego pana Vaele paradoksalnie działały na niego uspokajająco. Miło było wiedzieć, że coś tak błahego może wyprowadzić sąsiada z równowagi  - Twój krzyk nie pokazuje twojej siły, determinacji czy potęgi. Pokazuje tylko słabość, głupotę i to, że skończyły ci się argumenty. Poza tym widzę, że rozróżniasz pojęcia „słyszeć” i „słuchać”, bowiem słyszałeś co mówię, ale mnie nie słuchałeś. Szkoda. Wytłumaczę ci zatem kilka spraw tak, jakbym tłumaczył to najdurniejszemu cieciowi, a ty słuchaj uważnie.
Wziął w dłoń puchar, upił nieco trunku a następnie odstawił go na stół. Dawanie nauk Bękartowi zaczynało go nużyć. Ileż można przekazywać wiedzę komuś, kto zdaje się być mieszańcem kurwy i muła, czyli istotą oporną na wiedzę i trudną do zajebania? Miał nadzieję, że tym razem Bękart jednak będzie słuchał tego co się do niego mówi.
- Załóżmy że wszystko pójdzie dobrze i każda z istot obecnych na pokładzie „Samum” będzie mogła po całej sprawie powiedzieć, że w czasie podboju pustyni, Aeron Vaele zwany Bękartem lub jego towarzysz Cień zwany Gawain Keer, zabrał z pustynnego burdelu kobietę, którą następnie wziął na pokład statku i przetransportował do Dunkelheit. Jak się później okazało, była to matka narzeczonej Bękarta, która zapewne zagrzeje u nich miejsce na dłuższy czas. Jak do tej pory wszystko jest w miarę proste i zrozumiałe? Burdel-baba-chałupa-teściowa? Świetnie, przejdźmy dalej.
Uwierz mi, nikt nie będzie się zastanawiał co robiła w owym pustynnym burdelu ta niewiasta, bo przybytek ten kojarzy się dość jednoznacznie. Choćby zatem była w nim przetrzymywana w najgłębszych lochach i w charakterze więźnia sumienia, plotka, która ma to do siebie, że wróblem wyleci, a powróci wołem, uczyni z niej kurwę. Ba! I to jaką! Ladacznicę tak perwersyjną i zezwierzęconą, że ku uciesze gawiedzi oddawała się nawet psom i koniom, a mógł mieć ją każdy i to już za miedziaka, a w dni nieparzyste za darmo. Rozumiesz? Baba-burdel-dziwka. Jak myślisz, jak długo utrzymasz swój durny, rogaty łeb nad powierzchnią gówna, w które zamierzasz się wpakować?
– wstał, podniósł z ziemi zrzucony puchar i odstawił go na stół, następnie przeszedł kawałek wziął odłożony kilka chwil wcześniej  rewolwer, obejrzał dokładnie i położył go na stole przed Aeronem. Czarna, ciężka, stalowa konstrukcja zalśniła lekko w świetle lamp. - Położyłem przed tobą moją broń. Rewolwer-pif-paf. Jest nabita, ładunki prochowe i kule są na miejscach. By strzelić wystarczy poprawnie odwieść kurek, wycelować i nacisnąć spust. Uwierz mi, nawet wybitnie durny cieć sobie z tym poradzi. To co, zabijesz teraz mnie albo Gawaina? A może wybiegniesz na pokład i zaczniesz strzelać na oślep w kogo popadnie? Mówisz, że życie ma swoją cenę. Masz rację. Dlatego uprzedzę cię, że każdy z moich żołnierzy znaczy dla mnie nieskończenie więcej, niż ta twoja pustynna kurwa, kimkolwiek by ona dla ciebie, lub twojej lubej, nie była. Tysiąckroć więcej od owej Batul, znaczy dla mnie Gawain choć dopiero go poznałem, a stokroć twoi żołnierze. Zatem zanim kogokolwiek zabijesz w ramach urojonej prewencji, pomyśl, czy cię na to stać i jak długo będziesz cieszył się życiem gdy to zrobisz. Poza tym, masz w sumie tylko dziesięć strzałów. Dziewięć z lufy gwintowanej i jeden z gładkiej, a na statku jest ponad setka istot. Jak myślisz, dasz radę w ten sposób zapobiec plotce o zabraniu teściowej-dziwki i utopieniu się w gównie, które sobie mieszasz i szykujesz?
Dał Aeronowi chwilę czasu na przeanalizowanie tego co powiedział, a w tym czasie popatrzył na Gawaina. Zastanawiał się co on właściwie musi czuć. Jak ten szalony, pełen idiotycznie rozdanych ról świat wygląda z jego perspektywy. Chętnie zadał by mu kilka pytań, posłuchał jego historii, powiedział, że jeśli będzie kiedyś szukał spokojnego miejsca dla siebie i rodziny, to może się osiedlić na jego ziemiach, ale nie mógł tego zrobić. Musiał dbać o protokół i fasadę. Koniec końców cień związany był już w pewien sposób z Aeronem, a ktoś rozdarty pomiędzy dwie potęgi nie jest w stanie zachować neutralności nawet gdyby bardzo chciał. Szkoda. Wiedział już za to, że Cień nie ufa chyba nikomu, że jest skryty i wydaje się nie przepadać za towarzystwem istot innych niż jego najbliżsi. Zastanawiało go jakie ma pragnienia, motywacje i cele do których dąży. Czy Cienie, z całym ich sposobem bycia, charakterem i dążeniem do pozyskania żywicieli, były w jakiś sposób podobne do Doppelgangerów? To nie był czas na takie rozważania. Pochylił się i jednym ruchem zgarnął rewolwer, po czym wstał, odłożył go na wcześniejsze miejsce i powrócił do stołu.
- Nie przeszkadza mi, że chcesz ją stamtąd wyrwać. Przeszkadza mi, że przy tym nie myślisz. Warczysz i ujadasz jak wściekły pies. A wściekłe psy się zabija a nie hoduje. - powiedział - Na chwilę obecną mogę podsunąć do przemyślenia następujące rozwiązanie: Zatopię ją w kryształowej trumnie, to zapewni jej bezpieczeństwo. Poza nią pochwycę sobie też kilku innych nieszczęśników, a następnie, już po wszystkim odegram przedstawienie jak to sądzę ich za zdradę, dezercję, mordy, podburzanie do buntów, służbę wrogim interesom i tym podobne pierdoły. Mam nadzieję, że będą winni choć jednego z zarzucanych im czynów. Ze trzech lub czterech zabiję, a ją, zatopioną w krysztale, oddam tobie. Ot, taka moja zachcianka. Baba w kryształ dla Bękart, rozumiesz? – powiedział, a przez jego twarz przemknął delikatny grymas czegoś na kształt niesmaku, smutku, niezadowolenia - Ty zaś, zadbasz o to, by po powrocie do swojego zamku, na wszystkie strony poszła wieść o tym, jak to okrutny Kryształowy Książę zatopił tę nieszczęsną istotę w krysztale, ale ty, łaskawy i dobry pan uwolniłeś ją i przyjąłeś do siebie na służbę (czy co tam z nią dalej zrobisz), albowiem jej przewiny nie były aż tak straszne, by cierpiała wieczne katusze zatopiona w krysztale. W końcu, czyż wierność ojcu twej narzeczonej, prawowitemu mężowi owej kobiety (akt ślubu sobie podrobisz), który do tej pory władał pustynią, naprawdę zasługiwała na tak straszliwa karę? W ten sposób unikniesz ewentualnych plotek na swój temat, a ta cała Batul czy jak jej tam, nie będzie paradowała po pałacu z piętnem kurwy.
Już miał się zabrać za tłumaczenie różnic w postrzeganiu i reakcji Krainy Luster i Szkarłatnej otchłani, gdy odezwał się Gawain.
Miał rację.
Zachowywali się jak dwa barany. Jeden skakał, szarżował i rzucał się, a drugi prowokował, pokazywał wyższość i dumę stadnego samca.
Vyron popatrzył w oczy Cienia po czym powoli i lekko kiwnął głową. Gest ów można było odczytać na wiele sposobów począwszy od „Przepraszam. Masz rację” przez „Dziękuję za twoja uwagę” a na „Chyba nadzieję cię na rogi ty bezczelna pchło” skończywszy.
- Skupmy się na tym co powinniśmy zrobić i opracujmy plan, skoro takowego jeszcze nie ma. – powiedział Vyron przenosząc spojrzenie zielonych oczu na Ciernia - A ty, jeśli masz problemy z utrzymaniem nerwów na wodzy, to skocz do kingstonu, zwal sobie konia i wróć. Z tego co widziałem to chłopaki maja tam wielce pocieszne ryciny. Wiesz, takie z gołymi babami. – zakończył udając głos nastolatka podnieconego nagłym dostępem do „zakazanych owoców”.
Układanie planów działania, to jedna z rzeczy na których Viridian znał się dobrze. Działania lekkiej jazdy i strzelców konnych z założenia zakładały uderzenia z zaskoczenia oraz dywersję i były obliczone na maksymalizacje strat przeciwnika. Także i tym razem, mimo iż zamiast koni mieli statek, zasada pozostawała niemal taka sama. Różnicą było to, że miast niszczyć trzeba było przejąć zasób ruchomy i odprawić go do strefy bezpiecznej.
W jego głowie z wolna kształtował się zarys planu, ale nim go ujawni, będzie potrzebował uzyskać wiedzę, na temat słabych i mocnych stron Gawaina.
- Gawain, muszę zadać ci parę pytań, bo jeśli mamy układać plan, muszę wiedzieć jakie siły mamy do dyspozycji. Umiejętności Aerona, poza byciem wkurwiającym furiatem, znam od dawna, twoich niestety nie. Powiedz mi jakie warunki działania preferujesz, noc czy dzień? Jaką broń preferujesz? Znasz się na walce wręcz? Jako że działasz z zasady sam, to czy potrafisz działać w zespole? Jesteś w stanie tymczasowo nam zaufać czy jest coś czegoś się obawiasz? Myślę, że tyle pytań wystarczy bym mógł dokładnie określić twoją rolę.
Viridian jakby od niechcenia tupnął noga w deski podłogi.
- Poza tym, z  okrętu zmuszeni będziemy zejść nieco wcześniej, a najlepiej pod osłoną nocy i skał, bo jeśli „Samum” nadciągnie nad ów burdel, to możemy się pożegnać z elementem zaskoczenia. Witać nas będzie wtedy cała lokalna czereda, …. ale może to i dobrze?
Plan pierwotny właśnie zyskał kolejne odnogi, jednak zanim go przedstawi, musiał poznać przynajmniej kilka odpowiedzi Gawaina.

Powrót do góry Go down





Thorn
Gif :
Zamek Dunkelheit - Page 13 5PUjt0u
Godność :
Aeron Vaele
Wiek :
Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
182/100 (same rogi trochę ważą).
Znaki szczególne :
Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
Pod ręką :
Broń, zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
Broń :
Rapier.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t139-thorn https://spectrofobia.forumpolish.com/t949-ksiegi-klamstw https://spectrofobia.forumpolish.com/t1119-thorn
ThornDemoniczny Książę
Demoniczny Książę
Re: Zamek Dunkelheit
Czw 25 Mar - 20:52
Grunt zaczynał usuwać się pod jego stopami. Niemal czuł, jak deski Samum pękają, by wciągnąć go pod pokład. A może to pękały jego własne zęby, od częstego zgrzytania? Przeskakiwał spojrzeniem z Upiornego Arystokraty na Cienia, nie rozumiejąc tak po prawdzie dlaczego ta rozmowa przybrała ten tor i dlaczego dał się sprowokować. Było mu wstyd - jeszcze do niedawna był naprawdę spokojny, cierpliwy i ugodowy. Uśmiechem i kilkoma słowami potrafił załagodzić spór, wyciągając dla siebie jak najwięcej korzyści. Uchodził za jednego z najbardziej ugodowych Upiornych Arystokratów, z którym rozmowa była przyjemnością lecz i śmiertelnym niebezpieczeństwem, bowiem pod płaszczykiem gładkich, miłych słów potrafił przemycić zatruty sztylet. Co się stało, że tak się zmienił?
Coś w jego głowie blokowało logikę, jednak on nie potrafił w tej chwili tego przezwyciężyć. Czuł się głupi i bezlitośnie obdarty z resztek szacunku, jakim jeszcze do niedawna być może ktoś w tej sali jeszcze go darzył.
Oddychał szybko, strzelając spojrzeniem tęczowych oczu to na jednego, to na drugiego. Pewnie gdyby spojrzał na siebie oczami obserwatora, zaśmiałby się na widok furiata. A potem zapłakałby, rozpoznając w nim siebie samego.
Viridian wiedział gdzie ugodzić, by zabolało. Zrobił to w chwili, w której do Aerona właśnie docierało jak głupio się zachował, może właśnie dlatego poczuł straszliwy ciężar słów. Spojrzał na niego, prosto w jego zielone oczy a w jego własnych obok złości pojawiła się słaba iskra paniki. Zagalopował się. Zdecydowanie się zagalopował.
Chciał coś powiedzieć, lecz głos uwiązł mu w gardle. Zamiast tego zacisnął wyszczerzone zęby i zmrużył oczy, pilnując aby nawet najmniejszy odgłos nie wydobył się z jego ust. Nie mógł pokazać swojej słabości zaraz po tym, gdy Vyron tak pięknie podsumował jego zachowanie. Nie mógł potwierdzić, że tak naprawdę czuje się zagubiony. Nie mógł przyznawać, że całe to przedsięwzięcie jest ponad jego siły, zarówno fizyczne jak i psychiczne, lecz został zmuszony do podjęcia takich kroków przez wydarzenia ostatnich dni. Cierpiała jego duma, umacniana przez lata władza wykruszała się w rękach jak herbatnik a kobieta, którą wybrał na swą żonę... miała wątpliwości.
Nie miał do niej pretensji. Nasłuchała się o Upiornych strasznych rzeczy, bała się własnej rasy i zachowywała szeroko pojętą nieufność względem każdego z przedstawicieli, jednak... On liczył na zrozumienie. Wstyd mu było przyznać przed samym sobą, że jej niezdecydowanie ubodło go i popchnęło do tak radykalnych czynów, jakim była wyprawa na Pustynię. Batul miała być prezentem i jego łapówką, która sprawiłaby, że Upiorna wreszcie przestałaby się opierać.
Ach, jakże głupi i ślepi potrafią być mężczyźni, którymi kierują emocje tak silne, jak... pożądanie. Czy ją kochał? Nie umiał szczerze przyznać, co do niej czuje, bo nie znał miłości. Bez wątpienia była mu jednak drogą istotą, dla której był gotów wyszarpnąć byle Dachowca, choćby z piwnic najlepiej strzeżonego burdelu na Namalowanej Pustyni. Ziemie które zdobędzie będą zapłatą za trud, jednak aby osiągnąć pełny skutek i odzyskać to, co w jego mniemaniu utracił, musi porwać Batul i zająć się nią tak, jak należało.
Powstrzymał napływające do oczu łzy bezsilności, kiedy Laraziron raczył go kolejną porcją obelg. Tak, nawet on, Aeron, a może zwłaszcza on miał uczucia, które łatwo było zranić. Fakt, sam jeszcze przed chwilą drażnił Vyrona, ale był przekonany, że była to jedynie ich kolejna przepychanka słowna. Najwidoczniej źle wyczuł moment. Zbyt dużo nagromadziło się między nimi żalu, by w tej chwili wyciągać wszystko na wierzch, lecz Vaele czuł, że przepaść, która powstała między nimi zaledwie kilka lat temu, w tej chwili była szeroka i niemal nie do przebycia.
Odwrócił głowę i wbił wzrok w blat stołu, zaciskając pięści i marszcząc brwi. Przeklęty Viridian miał rację. On ZAWSZE miał rację. Cierń czuł, że ich dziwna przyjaźń wystawiona jest na wielką próbę. A raczej... że on, swoim durnych zachowaniem, do tej próby doprowadził. Ciężko będzie wrócić na poprzedni tor.
Gdy Vyron wstał, Aeron spojrzał ukradkiem na Keera. Cień miał okazję oglądać naprawdę frapujący spektakl. Czy opowie o tym rodzinie? A może puści w obieg informację, że Koregenci wcale nie są tak silni, ponieważ waśnią się między sobą? Taka wieść byłaby bardzo niebezpieczna.
Broń która została przed nim położona wyglądała obco. Vaele nie potrafił jej obsługiwać, konstrukcja była nieznana. Przyglądał się rewolwerowi z zaciekawieniem, skupiając wzrok na metalowych elementach. Słuchając wywodu, przesunął dłonią po dziwactwie, omijając jednak elementy, które zdawały się być ruchome. Nie potrafił obsługiwać tego cholerstwa i wolał nie ryzykować uruchomienia czegoś, czego nie rozumie. Co prawda widywał już broń palną, lecz sam z niej nie korzystał i nigdy się nią nie interesował, uważając że w starciu z mocami istot Krainy Luster nie miała szans.
Vyron nie przebierał w słowach. Prowokował, lecz robił to w taki sposób, że Vaele nawet nie myślał o przedstawionym scenariuszu. Nie miał interesu w zabijaniu ani Gawaina, ani Kryształowego Księcia. Wszedł na statek w zupełnie innym celu.
Złość wyparowała a Upiorny poczuł się upokorzony. Patrzył na broń i zastanawiał się nad tym, jak teraz wyglądał w oczach zebranych w sali mężczyzn. Nie przedstawiał sobą żadnej wartości, był jedynie rogatą kukłą, która, jak zauważył Viridian, potrafiła jedynie warczeć i miotać się na wszystkie strony.
Gdy Laraziron przedstawił swój plan, tęczowe oczy ponownie odnalazły jadowicie zielone. Trwoga wkradła się w oblicze młodego Pana na Dunkelheit, gdy słuchał jego propozycji. Gula w gardle narosła, gdy Aeron zdał sobie sprawę, że Vyron po raz kolejny proponował, by wszelka wina spadła na niego. Jeszcze przed chwilą mówił mu o reputacji a teraz był gotów poświęcić swoją?
- Nigdy nie zgodzę się na to, byś swoim dobrym imieniem płacił za moje widzimisię. - wykrztusił grobowym tonem, ciesząc się że jego głos nie zdradził, że został pokonany - Nie pozwolę, byś narażał się na dyshonor. Nie w tej sprawie.
Gawain Keer ostatecznie zakończył przedstawienie. Jego słowa reprezentowały głos rozsądku, którego najwidoczniej brakowało nie tylko Aeronowi, ale może i Vyronowi. Faktycznie spierali się o pierdołę, skakali sobie do gardeł jak szczeniaki. Kiedyś, gdy jeszcze bawili się w turnieje rycerskie i stawali przeciwko sobie, mogli sobie pozwolić na potyczki słowne by później nabuzowani stanąć w szranki. Obecnie byli na to już za starzy i zbyt dobrze się znali. A może wcale się nie znali?
Skinął głową, zgadzając się z Cieniem. Całe szczęście, Viridian również miał dosyć utarczek. I tak wyszło na to, że najsłabszym z całej trójki jest czarnowłosy Upiorny Arystokrata, który już dwukrotnie dał się wyprowadzić z równowagi. Vaele zamrugał, odpędzając ostatecznie wilgoć nagromadzoną w kącikach oczu. Nawet nad emocjami nie potrafił panować. Żałosne.
Na słowa o waleniu i gołych babach usiadł na swoim miejscu i wystawił otwartą dłoń, na znak, że już nie zamierza dopuszczać do podobnych akcji. Już wystarczająco się zbłaźnił.
Skierował swoje myśli na inne tory. Nie miał planu, ale miał ze sobą ciężkozbrojnych, których umiejętności był pewien. Nie chciał tracić żołnierzy lecz strateg był z niego marny. Miał nadzieję, że Vyron wyczuje sprawę nosem i przejmie pałeczkę, zaprzestając drwin.
Postanowił, że najlepszym rozwiązaniem będzie najzwyklejsze zamknięcie ryja. Swoje już powiedział, z większości fraz nie był dumny. Na przeprosiny przyjdzie jeszcze czas, chociaż prawdę mówiąc Aeron obawiał się, że Laraziron nie wybaczy mu "rozwidlonego jęzora". Niepotrzebnie użył tego określenia. Chyba zbyt często używał go w stosunku do swojego... doradcy.
Skruszony, siedział więc cicho i słuchał mężczyzn, starając się wynieść jak najwięcej z ich słów. Viridian postanowił go ignorować i taki stan rzeczy obecnie bardzo mu odpowiadał. Przeniósł spojrzenie na Gawaina, ciekaw jego odpowiedzi. Z pewnością informacje o które prosił Kryształowy będą miały znaczenie.

Powrót do góry Go down





Gawain
Gif :
Zamek Dunkelheit - Page 13 5PUjt0u
Godność :
Gawain Keer
Wiek :
Wygląda na około 30 lat.
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
183 cm / 76 kg
Znaki szczególne :
Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki, cienka blizna na brodzie od lewego kącika ust
Pod ręką :
klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze // Event:
Broń :
Nóż ceramiczny, sztylet, kusza
Zawód :
Najemnik do prac wszelakich, zielarz
Specjalne :
Administrator, Strażnik toku fabuły
https://spectrofobia.forumpolish.com/t225-gawain-keer https://spectrofobia.forumpolish.com/t226-nie-az-takie-tajne https://spectrofobia.forumpolish.com/t250-kontakt-z-keerem https://spectrofobia.forumpolish.com/t1085-gawain
GawainDręczyciel
Dręczyciel
Re: Zamek Dunkelheit
Pią 26 Mar - 13:47
Czuł się jak obserwator gry w dwa ognie, tylko zamiast piłek, Upiorni rzucali mięsem i ekskrementami niczym małpy. Strzelał zielonkawymi refleksami to w jednego, to w drugiego i zastanawiał się, czy nie powinien wyjść i dać im trochę przestrzeni. Sytuacja była wysoce niekomfortowa, ale Vyron właśnie zaczął wykład. Dociekliwość wygrała z pragnieniem ciszy i spokoju.
Słyszał, słuchał i rozumiał powody Larazironowego wścieku, bo sam doszedł do identycznych wniosków. Zastanawiał go jedynie motyw Ciernia, bo przecież musiał domyślić się tego wszystkiego już na samym początku. Realizacja tak śmiałego planu uczyniłaby z niego wielkiego głupca lub wielkiego rewolucjonistę. Jednak jedno spojrzenie rzucone w kierunku Aerona doszczętnie zniszczyło teorię o genialnym i zagmatwanym planie, którego on, prosty Cień, nie jest w stanie pojąć. Nie było żadnego planu. Była tylko Batul w jakimś burdelu, a on ją chciał wyciągnąć i już. Bo tak. Bo mógł. Stojący jak wbity młotem, ze wzrokiem utkwionym w blacie i milczący Vaele był przykrym widokiem. Z kretesem przegrał rozgrywkę, którą sam zainicjował. I pomyśleć, że kilkanaście minut temu szafował frazesami i dwuznacznymi uśmiechami. Współczułby, ale nie mieli na to czasu, a on głowy. Musiał pozostać chłodny i trzeźwo myślący. Emocje nie były dziś dobrym doradcą. Powoli opuścił wzrok, czując na sobie spojrzenie Aerona. Nie wiedział, co o tym wszystkim myśleć. W zasadzie zasłużył sobie na tę pogadankę i chyba w końcu to do niego doszło.
Zrobiło mu się głupio, gdy to Vyron podniósł kielich. Sam mógł to zrobić. A potem Upiorny wziął rewolwer. Każdy mięsień w ciele Keera spiął się w gotowości do skoku lub ucieczki. Z trudem utrzymywał nerwy na wodzy i zmuszał się, by nie użyć Klątwy. Nie spuszczał Larazirona z oczu, póki ten nie położył broni na stole. Może głupie, ale instynkt był silniejszy. Odsunął się o parę kroków, gdy Cierń dotknął rewolweru, by w razie przypadkowego wystrzału nie znaleźć się na linii ognia. Z podobnym żelastwem nigdy nic nie wiadomo, nie ważne jak zadbanym. Tęczowooki jednak uspokoił się i oklapł. Chyba zakończył swój pokaz. Kurtyna. Tylko oklasków brak.
Zmarszczył brwi rozważając kolejną propozycję Viridiana. Pozornie miała sens, ale nie zmieniała samej Batul i informacji o jej przeszłości. To dalej był burdel-baba-chałupa. Zmianie podlegał jedynie ostatni element. Plotki z "wziął kurtyzanę na dwór i pewnie rucha i matkę, i córkę" zamieniłyby się na "co za debile - wyrywają sobie kurwę, zamiast zwyczajnie ją przehandlować".
Widząc powszechną zgodę, wyprostował się i wziął głęboki oddech, ciesząc się, że mają kłótnię za sobą. Nareszcie mogli przejść do konkretów i faktycznego celu ich dzisiejszego spotkania.
- Właśnie z tych powodów od początku sądziłem, że moje zadanie powinno być samotne i nie będę zaskoczony, jeśli w trakcie dojdziecie do podobnego wniosku - dodał za przeciwnym pomysłowi Aeronem, również zajmując miejsce. Obrzucił swój kielich nienawistnym spojrzeniem. Nie było jednak chłodne, a pełne ognia. Kurna! Ale ten grog teraz kusił!
Skinął głową Viridianowi na znak, że jest gotowy. Żadne z pytań nie wychodziło poza standardowy zakres przewidziany dla takich przypadków. Co prawda wiele wolałby zostawić dla siebie, lecz nie każde zlecenie dawało mu swobodę wyboru podejścia. Keer ani drgnął, gdy bawiący się w myśliciela Kryształowy Książę tupnął nogą. Czyżby chciał wyciągnąć z Gawaina stratega? Interesującą wzmianką było również to, że Vyron nie znał wcześniej Aerona od jego wrażliwszej strony... Cierń musiał być po uszy zadurzony w Rim. Może garść informacji o jakże tajemniczym Cieniu poprawi mu humor. Był pewien, że Aeron czekał na tę chwilę od dawna.
- Zdecydowanie wolę noc. Widzę w ciemności prawie tak samo dobrze jak wy za dnia. Choć społeczności pustynne często funkcjonują o poranku i o zmierzchu, czyli wtedy gdy temperatura jest najkorzystniejsza, to wątpię by w burdelu ktoś spał - co zamyka mi jedną z dróg. Zwykle działam z ukrycia, w zupełnej ciszy. - Stłumione komendy, odgłos kroków, szuranie, stukanie skrzyń i pakunków, skrzypiąca melodia Samum, a w końcu ich oddechy i bicie serc - wszystko to na parę sekund spowiła złowroga, nienaturalna cisza. Niektórzy zarzekali się na własne matki, że coś w niej usłyszeli, tak jak widzi się majaki w kompletnej ciemności. Keer powoli ich z niej wynurzył i wkrótce gwar powrócił z pełną mocą, irytując i raniąc uszy Cienia.
- Niestety głośniejsze dźwięki, donośny krzyk czy wystrzał przebiłyby się przez moją barierę. - Kiwnął głową w kierunku rewolweru.
- Co do broni, posługuję się kuszą, od kiedy mogłem ją unieść. Łatwiej niż łuku używać jej w pomieszczeniach i nie wymaga czyszczenia i przecierania tak często jak lufa. - Uniósł brew, a wokół jego jastrzębich oczu pojawiły się kurze łapki. - Oraz w ostateczności czymś ostrym. Mniejszy kontakt, to mniejsze ryzyko, ale jeśli nie ma innej opcji, to pójdę na noże. - Wesołość szybko uleciała z Keera. - Działałem zarówno sam jak i w grupie. Tutaj nie mam większych preferencji, bo w obu przypadkach potrafi być wyśmienicie lub beznadziejnie. - Wzruszył ramionami, po czym uśmiechnął się półgębkiem, bo właśnie dotarł do swojej ulubionej, najbardziej grząskiej części. - I jestem w stanie tymczasowo zaufać... ale chwile pędzą, jedna za drugą. A czego się obawiam? Tylko tego, że wasze tymczasowe zaufanie za nimi nie nadąży. - Poprawił się w krześle. - Zanim przejdziemy dalej, chciałbym dodać coś od siebie. Gdyby stało się tak, że znajdziecie mnie sztywnego, wiedzcie, że niekoniecznie umarłem. Potrafię wprowadzić się w stan pozornej śmierci, więc po prostu przekażcie mnie wtedy medykowi. Jeśli zaś zacznę gnić... zrobicie ze mną, co uznacie za stosowne. - Sięgnął po kielich i upił grogu. Taka ilość aż tak na niego znowu nie wpłynie, ale nie było mowy o drugiej kolejce. Musiał się miarkować.
- Jeśli chcesz, Viridianie, mogę zrobić zwiad. Wyszukać niebezpieczne miejsca, łagodne i osłonięte stoki, których możemy nie dojrzeć z wysoka. Szkoda nóg ludzi i zwierząt, żeby połamali je w rozpadlinach. - dodał swobodnym tonem. Nie naciskał, jedynie luźno proponował. W końcu siedzieli w tym razem.


Zamek Dunkelheit - Page 13 PbcKfC9

Ekwipunek:

Aktualny ubiór:


Powrót do góry Go down





Vyron
Gif :
Zamek Dunkelheit - Page 13 5PUjt0u
Godność :
Vyron Laraziron
Wiek :
Wygląda na 30 lat
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
182 cm / 76 kg
Pod ręką :
Sakiewka z pieniędzmi, sakiewka z kryształowym pyłem, oprawiony klejnot "Tchnienie Muzy", pałasz, rewolwer czarnoprochowy typu Le Mat, sztylet w cholewie buta.
Broń :
Pałasz, rewolwer typu Le Mat, sztylet w bucie
Zawód :
Dręczyciel ludu pracującego i pasożyt społeczny
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t141-vyron-laraziron https://spectrofobia.forumpolish.com/t1124-vyron
VyronDemoniczny Książę
Demoniczny Książę
Re: Zamek Dunkelheit
Sro 31 Mar - 15:00
Słysząc wypowiadane grobowym tonem słowa Aerona uśmiechnął się pogardliwie. Czy on naprawdę nie potrafił trzeźwo myśleć?
- Biorąc pod uwagę moją sławę i fakt, że po zrównaniu z ziemią dzisiejszego ranka tych trzech wiosek na pograniczu, matki, jeśli jeszcze tego nie robią, na bank zaczną straszyć mną dzieci, nie będzie to żaden dyshonor. Pomyśl sobie raczej, ile w tych plotkarskich opowieściach szczęścia będzie miała ta twoja Batul, że miast zostać zabita trafiła w twoje ręce. No, ale jak tam sobie chcesz.
Aeron przestał go interesować. W tej chwili pracowały mózgi, a zatem mięśnie mogły sobie odpocząć przez jakiś czas. Wysłuchawszy tego co powiedział Gawain, Vyron wbił wzrok w stół i przez chwilę myślał.
Choć nie znał żadnych szczegółów, nawet położenia owego przybytku, to na szybko wymyślił w sumie trzy plany. Dzienny, nocny i dowolny zwany tudzież rezerwowym.
Plan ataku nocnego był równie wyrafinowany i subtelny, co wyprowadzenie „cepa weselnego” prosto ryj interlokutora na oficjalnym przyjęciu arystokracji. Zakładał otóż podlecenie „Samum” niemal nad sam burdel, szybki desant na linach, ustawienie części strzelców na straży i wejście całą bandą do wnętrza przybytku zaspokajania żądz cielesnych, mniej więcej pół godziny po godzinie trzeciej nad ranem, gdy noc jest najciemniejsza i większość istot odpoczywa lub jest mało czujna i zmęczona. Z tego co wiedział, był to również czas, gdy mało kto korzystał z usług dam do towarzystwa, zatem liczba ofiar pobocznych będzie nikła. Całość miała odbyć się możliwie cicho, zatem w tym wypadku jego strzelcy winni unikać otwierania ognia w budynku i działać jedynie jako wsparcie dla ciężkich jednostek Bękarta zaprawionych w walkach w zwarciu. W chwili gdy, oddziały Aerona i pod jego dowództwem opanowywałyby stopniowo kolejne poziomy burdelu, Cień miał udać się na poszukiwanie Batul. Plan nie zakładał tłumaczenia przyszłej teściowej Bękarta szczegółów i szczególików, zatem Viridian powinien pójść razem z Gawainem, by skoro tylko ją namierzą, wejść i zatopić ja w krysztale. Poza tym, może i Gawain potrafił walczyć na noże, ale co dwie głowy to nie jedna. Cholera raczy wiedzieć czy matka narzeczonej Ciernia nie miała przypadkiem obstawy lub nie była traktowana jako towar strategiczny i przeznaczony dla koneserów.
Plan ataku dziennego był nieco bardziej wyrafinowany. Zakładał otóż osłonięty desant (zejście z pokładu poza zasięgiem wzroku przeciwnika) w nocy, tak by pod burdel dotrzeć o świcie i zatrzymać się w nim na kilka godzin w charakterze klientów. Plan stawiał niejako na to, że mieszkańcy pustyni to cholerne dzikusy, które na widok okrętu na niebie zaczną się zwoływać, by pokazać sobie cud-machinę. W chwili, gdy większość ciekawskich i straży opuściłaby burdel, z pokładu na linach mieli opuścić się strzelcy i zająwszy pozycje uniemożliwić zebranym wycofanie się lub atak. Jakość tak już zawsze było, że miast uciekać czy się bronić, wszyscy woleli stać i oglądać desantujących się na linach żołnierzy, aż do chwili gdy będzie zbyt późno na jakiekolwiek działanie. W tym czasie, gdy Samum wabił i przyciągał uwagę plebsu, Gawain, Cierń i Vyron mieli zaryglować drzwi i działać w środku budynku, zajmując go i eliminując wymagające eliminacji cele. Plan nie był idealny, ale we trzech powinni sobie poradzić z kilkoma osiłkami. Przecież nikt nie wynajmuje mistrzów szermierki lub walki wręcz by ochraniali przybytek tego typu.
Dowolny plan, zwany też rezerwowym, różnił się od pierwszego tym, że o ile pierwszy zakładał jakiekolwiek działania taktyczne, o tyle trzeci nie. To było zwykłe działanie po linii najmniejszego oporu, tak zwane „na chama”, przypominające naprawianie zegara przez walenie weń młotkiem przy jednoczesnym rzucaniu kurwami. Plan zakładał po prostu przylecenie na miejsce o dowolnej porze dnia lub nocy, zejście z pokładu statku na ziemię, ustawienie wojsk i zawołanie na rozmowy kogoś decyzyjnego. Następnie, po ustaleniu kim jest ta osoba i czy faktycznie jest ważna, zatopienie jej w krysztale bez zbędnego gadania. Po tym ogłoszenie wszem i wobec, że oto następuje zmiana właściciela placówki i wszyscy, poza pracownikami seksualnymi, mają wypierdalać w kabanich podskokach. Tych, którzy stawialiby opór i nie chcieli w tychże spierdalać należało wybić. Od tak, dla przykładu. Następnie trzeba było tylko ustalić, która kurwa to przyszła teściowa i albo ją zabić (co szczerze doradzał Vyron) albo uratować (czego pragnął Aeron).
Przedstawił wszystkie trzy plany czekając na ewentualne kontrpropozycje, uwagi lub zmiany w tychże. Może i te trzy bękarty swobodnej myśli i zaskoczenia nie były jakoś specjalnie lotne, ale jak to mawiają lepszy rydz, niż nic, a ponadto z trzech zawsze da się sklecić jeden w miarę dobry.
Moce i umiejętności Gawaina były ciekawe, a możliwości jakie dawała ta dziwaczna strefa ciszy były wprost nie do przecenienia. Nawet jeśli moc ta nie była w stanie wyciszyć strzału, to dławienie się krwią, przedśmiertne rzężenie i inne dźwięki agonii, z krzykiem włącznie, powinna bez problemu zdusić.
- W jaki sposób chcesz poprowadzić ten zwiad? – zapytał autentycznie zaciekawiony i nieco zdziwiony - „Samum” porusza się z prędkością około 20-22 węzłów czyli szybciej, niż najszybszy biegacz, a nawet galopujący koń. Aby go doścignąć i przegonić dobry koń musiałby iść ciągłym cwałem przez wiele staj, co w takim terenie i na takim dystansie jest niemożliwe.

Powrót do góry Go down





Thorn
Gif :
Zamek Dunkelheit - Page 13 5PUjt0u
Godność :
Aeron Vaele
Wiek :
Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
182/100 (same rogi trochę ważą).
Znaki szczególne :
Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
Pod ręką :
Broń, zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
Broń :
Rapier.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t139-thorn https://spectrofobia.forumpolish.com/t949-ksiegi-klamstw https://spectrofobia.forumpolish.com/t1119-thorn
ThornDemoniczny Książę
Demoniczny Książę
Re: Zamek Dunkelheit
Pon 5 Kwi - 1:16
Parę ładnych setek lat znajomości z Viridianem nauczyło go jednego: Laraziron uwielbiał grać rolę złego. Wzbudzał strach, ogromną dozę ostrożności gdziekolwiek się pojawiał i szacunek, o jaki było naprawdę trudno jeśli nie był podszyty konkretną reputacją. Wiele razy pokazywał się ze swojej najgorszej strony i za każdym razem gdy to robił, młody Vaele sądził że to jego limit. Że nie będzie w stanie zrobić niczego gorszego, bo przecież każda istota ma sumienie i nie ma stworzeń, które są przesiąknięte złem aż do szpiku kości. A potem Vyron zaskakiwał go kolejnym swoim ruchem na planszy i tęczowooki Upiorny Arystokrata zaczynał zastanawiać się, czy powinien zmawiać ostatnią modlitwę czy zacząć klaskać i pogratulować rywalowi działań.
Spojrzał na zielonookiego. Chociaż Viridian przyjął jego wypowiedź z zainteresowaniem równym temu, jakie wykazałby słuchając opinii o pogodzie, Aeron miał zamiar upierać się przy swoim. Tym razem nie pozwoli Larazironowi grać tego złego. Nie dlatego, że go lubił czy że było mu go żal. Powód był jeden, lecz był na tyle silny by przesłonić wszystkie "za", które pojawiły się tuż po wygłoszeniu planu właściciela Samum: Vyron miał lada chwila stać się koregentem Pustyni a Aeron nie miał ani czasu ani ochoty polepszać wizerunku okrutnego Arystokraty po tym, jak Viridian zachowałby się w zaproponowany przez siebie sposób. Laraziron nie wiedział chyba jednej, bardzo ważnej rzeczy - ludy Pustyni zbierały się w gromady dla których najważniejszą wartością było zaufanie. Jak więc Vyron chciałby rządzić ziemiami, stawiając siebie w roli skurwysyna, któremu za nic jakiekolwiek kodeksy, czy to te spisane czy własne, dyktowane sumieniem?
To rozwiązanie prowokowało też wiele niewygodnych pytań. Czemu Kryształowy zagarnął Pustynię w tak brutalny sposób? Co chciał osiągnąć? Czemu zabrał ze sobą Bękarta i dlaczego "podarował" mu jedną z kurew zaatakowanego burdelu?
Nie. To nie Laraziron zabierał ze sobą Bękarta, a Bękart zabierał Larazirona. Oraz Gawaina. I chociaż rola Aerona została zepchnięta w obecnej chwili do roli mebla a Vaele słuchał w milczeniu, to jednak chciał brać czynny udział w wyprawie. Wyciągał z ich rozmowy własne wnioski, lecz nie mógł pozostać biernym.
A Kryształowy był inteligentny i sprytny, lecz zbyt pewny siebie. Nie znał terenu i nie wykazywał zainteresowania mapą, którą miał zdobyć dla nich tęczowooki. Interesował go jednak Keer i jego rola, co zupełnie przeczyło postawie, która kazała myśleć że ma gdzieś Batul i cały plan ratowania jej. Zielonooki Upiorny Arystokrata był naprawdę ciężki do rozgryzienia. Zwłaszcza teraz, gdy w głowie Ciernia dalej pobrzmiewało echo gniewu i wstyd. Pogubił się, lecz nie potrafił się do tego przyznać. Nie mógł narazić się na wyśmianie.
Informacje jakie udzielił Gawain były cenne i Aeron słuchał go uważnie, starając się zapamiętać jak najwięcej. Nie chodziło nawet o późniejsze ich wykorzystanie. Po prostu młody Vaele nie wybaczyłby sobie, gdyby Cieniowi coś się stało. A może... może wcale nie? Wszak istnienie rudzielca nie miało znaczenia i je miało. Jednocześnie.
Wbił spojrzenie w stół. Musiał pozbierać myśli. Czemu było tak ciężko? Słyszał w głowie głos i dźwięk wysuwanego gadziego jęzora. Znajomy głos Opętańca, który nie owijając w bawełnę uświadamiał go, jak świat potrafi być okrutny.
Nie szukaj przyjaźni. Ona nie istnieje. Wszystko co zbudowałeś do tej pory to pozory. Dałeś się wmanewrować w grę, której nie rozumiesz. Dajesz sobą manipulować, bo jesteś słaby. Czego się boisz? Co cię hamuje? W moim świecie już dawno urodzenie nie stanowi o władzy...
Syk przerodził się w pełen politowania śmiech.
...chujowo się sprzedajesz i wyrabiasz sobie równie chujową markę. Z tego co może być twoim atutem robisz sznur na własna szyję. Śmiech zmienił ton. Kto odważy się porozmawiać albo ubić interes ze Stalowym Bastardem, Księciem Cierni?
Aeron zamknął oczy. Naprawdę tak łatwo było nim manipulować? Gdzie podziała się jego pewność siebie i nieugiętość? Gdzie stalowy charakter? Kim się stał?
Na ułamek sekundy jego spojrzenie zetknęło się z zielenią oczu Larazirona. Nie wiedzieć czemu, w tęczy zamkniętej ciemną obręczą zalśniła panika. Vaele szybko odwrócił wzrok, nie chcąc zdradzać, że w jego głowie właśnie odbywała się walka dwóch głosów należących do istot, które miały w jego życiu ogromne znaczenie. Jedną zdążył znienawidzić, drugą skrycie podziwiał i ścigał, lecz umykała coraz dalej a on powoli tracił siły na pościg.
Chyba potrzebował odpoczynku.
Nie. Nie teraz. Teraz należało ustalić w końcu plan. Sensowny i skuteczny. To co przedstawił Gawain było istotne, natomiast pomysły Vyrona były dobre i można było je zaakceptować w ciemno. Cierń chciał jeszcze zaproponować jedno rozwiązanie.
- Wejdziemy tam sami, razem. Ja i ty, Viridianie. - powiedział znajdując w sobie śmiałość i opanowując przepełniony emocjami głos - Sami. Żołnierzy pozostaw w gotowości, moi mogą czekać na ziemi, nie znają manewru opuszczania się na linach dlatego najlepiej byłoby wysadzić ich wcześniej, by na miejsce dotarli o własnych siłach i pod osłoną nocy. Niemniej zarówno moi jak i twoi mają czekać w gotowości. - wyjaśnił starając się nie plątać w przedstawianiu planu - Wejdziemy tam razem. Zażądasz widzenia z panem ziem, przekazując informację o tym, że znalazłeś jego zbiegłą córkę i chciałbyś ubić interes. Pójdzie na to, bo od jakiegoś czasu szuka jej, z sobie jedynie znanych powodów. - wzruszył ramionami, ni to w geście obojętności, ni to w ruchu który miał rozluźnić napięte mięśnie - Żeby wszystko było jasne, ja odegram Rim. I zapewniam, będę naprawdę przekonujący. Jeśli dodatkowo Gawain posiada artefakt bądź moc zdolną manipulować kolorami, Upiorny nie będzie niczego podejrzewał. - uśmiechnął się lekko - Zakucie w kajdany będzie dobrym pomysłem, zwłaszcza jeśli będą metalowe. Wewnątrz zrobię z nich po prostu użytek. Ale zanim... Po kolei. Jak już wejdziemy i znajdziemy się w obecności właściciela przybytku, z pewnością zawoła wuja Rim, by potwierdził tożsamość przyprowadzonej Upiornej. To sprawi, że w jednym pomieszczeniu znajdą się dwie ważne osoby. Zajmę się jej wujem, tobie Vyronie pozostawiam Upiornego. - powiedział z powagą - Poruszenie z pewnością ściągnie większość drabów, na co powinni być przygotowani nasi żołnierze. Natomiast Gawain w tym czasie może spokojnie przedrzeć się do kwater niewolników i wykonać powierzone mu zadanie. - spojrzał na Cienia - Oto moja propozycja. W skrócie: ja udaję Rim, Laraziron który mnie pochwycił chce widzenia z jej ojcem, ojciec z racji że nie zna swej córki woła wuja, dzięki temu mamy okazję by ich capnąć, rumor zwołuje strażników ale nasi nas osłaniają, Keer bezpiecznie przeszukuje burdel.

Powrót do góry Go down





Gawain
Gif :
Zamek Dunkelheit - Page 13 5PUjt0u
Godność :
Gawain Keer
Wiek :
Wygląda na około 30 lat.
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
183 cm / 76 kg
Znaki szczególne :
Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki, cienka blizna na brodzie od lewego kącika ust
Pod ręką :
klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze // Event:
Broń :
Nóż ceramiczny, sztylet, kusza
Zawód :
Najemnik do prac wszelakich, zielarz
Specjalne :
Administrator, Strażnik toku fabuły
https://spectrofobia.forumpolish.com/t225-gawain-keer https://spectrofobia.forumpolish.com/t226-nie-az-takie-tajne https://spectrofobia.forumpolish.com/t250-kontakt-z-keerem https://spectrofobia.forumpolish.com/t1085-gawain
GawainDręczyciel
Dręczyciel
Re: Zamek Dunkelheit
Wto 13 Kwi - 13:36
Odpowiedź Kryształowego Księcia była oczekiwana, ale chyba zbyt szczera jak na prowadzoną grę. Honor to jedno. Viridian wyraźnie skłaniał się do podejścia "nieważne co mówią, ważne żeby mówili" przy założeniu, że na sam dźwięk imienia największy analfabeta zacznie spisywać testament obsranym patykiem. Niestety wszystkie jego strategie miały stały punkt - to on wydaje Batul Aeronowi. Czy faktycznie by to zrobił? Chciałoby się w to wierzyć... w to i ochronę dobrego imienia Aaerona. Tłumaczenia nie były aż tak przekonywujące i nadal pozostawały zbyt wiele miejsca na domysły i plotki, by kryształowy cyrk się opłacał. Poza tym... kogo tak naprawdę obchodzi czyjeś pochodzenie? Ileż kobiet zostało damami dworu czy faworytami, dorobiło się majątków i prężnych biznesów, tylko dlatego, że były ładne, mądre i chętne? Temat Batul powróci, ale jako ploteczka umrze zastąpiona kolejną burzliwą karierą lub wyskokiem jakiegoś bogatego synalka.
Zadziwiło go zdumienie na twarzy Viridiana. On tak serio i specjalnie? Przed chwilą rozmawiali o zejściu między skały. W nocy. Dla nich będzie ciemno, jak w dupie po czarnej kawie w piwnicy.
- Przy założeniu, że lądujemy w innym miejscu i podchodzimy pod burdel, mielibyśmy jedynie światło gwiazd. Chcąc nie świecić wszystkim czym popadnie, nie wejść w szczeliny i szybko dojrzeć inne zagrożenia, ktoś musi patrzeć. Dla mnie byłaby to przejażdżka, a dla was informacje. Fakt, możemy też podlecieć nad sam dach i nie dać im czasu na reakcję - odparł Larazironowi. Sprawiał wrażenie dziecka to rozstawiającego, to przewracającego ołowiane żołnierzyki. Ważył możliwości i sprawdzał ich obu mieszając koncepcje, rzucając pomysłami. Każdy był dobry, lecz osobiście wolałby uniknąć chaosu i zażartej walki, jeśli mogli uderzyć raz, prosto w cel.  Wtedy włączył się Aeron. Początkowo brzmiał wręcz nieśmiało, ale z każdym słowem odzyskiwał pewność siebie. Już nie proponował, a zakładał. Gawain zerknął na niego, gdy wspomniał o magicznych przebierankach. Ale walnął bombę. Przy trzymającym się procedur i sprawdzonych sposobów Vyronie, Vaele jawił się jako wizjoner lub szaleniec. Wyznaczył sobie cel i nie ulegało wątpliwości, że traktował sprawę osobiście. Jechał dla swej pani po najpiękniejszy kwiat i postawiłby na szali wszystko. Keer musiał jednak przyznać, że wolał jego podejście. Nie mieli rabować, palić i gwałcić, a wyciągnąć zakładnika, ukarać sprawców i przejąć władzę nad Namalowaną Pustynią. Gorzej, że obaj mieli trochę racji i jakiej opcji by nie wybrali, będą musieli coś poświęcić.
- Ryzykowny plan, głównie dla was, ale wywabilibyśmy cele. Przy odrobinie szczęścia może nawet samą Batul, jeśli tamtejszy Arystokrata wykaże się sadyzmem i arogancją. Nie jestem hazardzistą, ale powiedziałbym, że istnieje duża szansa na to, że wywlecze ją z zamiarem oświadczenia, że oto córeczka do niej dołącza i popatrzenia na jej istną panikę. W końcu niczego nie ogląda się z taką satysfakcją jak rodzinnej tragedii... - Na moment pod powiekami dojrzał oszalałego Keavana, Eileen w srebrnym pyle i rozżalonego Nishanta. Okrutne sceny rozegrane na deskach teatru świata. Poczuł ściskającą trzewia, irracjonalną obawę, że w tym przeklętym burdelu spotka Keavana. Pięknego, pełnego bestialstwa i kłamu potwora. Chociaż... może wtedy udałoby mu się go zabić? Odetchnął gwałtownie, otrząsając się z zamyślenia.
- Pytanie, co potrafi tamten. I mam taką rzecz. Tęczową różdżkę dla tęczowookiego księcia. I suknię też wyczaruję. Karocę już mamy - dodał niskim, spokojnym półszeptem, wpatrzony w pociągnięte tuszem wzgórza i wydmy.
- Jeśli nie przyprowadzi Batul, wejdę, gdy strażnicy opuszczą swoje stanowiska przy bramach i drzwiach, których z pewnością będą pilnowali. Mam bolerko-niewidko, więc nie będzie mnie ani widać, ani słychać. - Sięgnął po kielich i dopił resztkę grogu, tym samym kończąc przedstawiać plan Aerona ze swojego punktu widzenia.
- Na wszelki wypadek załóżmy na moment, że wychodzę ze współpracującą Batul, a was nie ma. Gdzie w takim wypadku się spotkamy? Na Samum? Jeśli nie będzie Samum, gdzie mam się z nią udać? - Przebiegł po nich wzrokiem. Wiedział, że pytania są mało dyplomatyczne, ale musiały paść. Potrzebowali paru procedur, a i Viridianowi nie ufał na tyle, by nie móc zakładać jego odwrotu.


Zamek Dunkelheit - Page 13 PbcKfC9

Ekwipunek:

Aktualny ubiór:


Powrót do góry Go down





Vyron
Gif :
Zamek Dunkelheit - Page 13 5PUjt0u
Godność :
Vyron Laraziron
Wiek :
Wygląda na 30 lat
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
182 cm / 76 kg
Pod ręką :
Sakiewka z pieniędzmi, sakiewka z kryształowym pyłem, oprawiony klejnot "Tchnienie Muzy", pałasz, rewolwer czarnoprochowy typu Le Mat, sztylet w cholewie buta.
Broń :
Pałasz, rewolwer typu Le Mat, sztylet w bucie
Zawód :
Dręczyciel ludu pracującego i pasożyt społeczny
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t141-vyron-laraziron https://spectrofobia.forumpolish.com/t1124-vyron
VyronDemoniczny Książę
Demoniczny Książę
Re: Zamek Dunkelheit
Czw 15 Kwi - 16:42
Sytuacja nieco się uspokoiła. Mało tego, nawet Aeron zaczął myśleć i snuć plany. No dobrze, nie plany a plan. Jeden, ale za to jakiś. Problem w tym, że ów był nieco dziurawy i mało pewny. Zbyt wiele w nim było ewentualnych „ale” i „jeśli”. Jeśli chcieli przeżyć, musieli go dopracować.
- Zaiste, jak w baśni. Księżniczka, dobra wróżka i kareta. Brak tylko kryształowych pantofelków, ale i na tę bolączkę zaraz coś poradzimy. Nie lękaj się Aeronie, ból będzie przejściowy i raczej przeżyjesz ten proces. Poza tym, nie przypuszczałem, że ta twoja Rim jest aż tak samcza i brzydka, że z powodzeniem możesz ją udawać. Powiedz, też poprawia jaja w nogawce i goli włosy na klacie? – zapytał z uśmieszkiem na twarzy - Co zaś się tyczy ciebie Gawain, to nie powiedziałeś jak chcesz dokonać zwiadu na tak wysuniętym przedpolu, ale byłbym głupcem gdybym z takowego zrezygnował. Jednakże zwiad zwiadem, ale czy masz możliwość równie szybkiego i sprawnego wycofania się? Jeśli nie to daruj sobie ten pomysł.
Robił dobrą minę do złej gry.
Tak naprawdę nie mieli do tej pory żadnego sensownego planu. Zwiad w prawdzie był rzeczą ogromnie przydatną, ale nie zastępował działań bojowych. Aeron, co było typowe dla niego jako osoby, chciał działać podstępem, oszukiwać i zwodzić, Gawain, cień-zabójca, opowiadał się za działaniem skrycie i ostrożnie najlepiej pod osłoną nocy, a według Viridiana, najlepszą taktyką był atak z zaskoczenia nastawiony na maksymalizację strat przeciwnika. Cóż, ciężko było wymagać od kogoś, kto niemal całe dorosłe życie dowodził chorągwiami lekkiej jazdy specjalizującymi się w zagonach na terytorium wroga, by nagle zmienił sposób myślenia. W końcu o ile ciężkozbrojni Ciernia byli niczym pancerna pięść gotowa gruchotać i tratować wszystko na swojej drodze, o tyle lekka jazda Vyrona była jak zaraza. Wszędzie było jej pełno, atakowała niespodziewanie i za cholerę nie dało się jej skutecznie zwalczać.
Statek zakołysał się lekko, a deski pokładu zaskrzypiały cichutko. Ogólnie rzecz biorąc, odczucie jakie towarzyszyło odcumowaniu, można było porównać do spaceru po unoszącym się na wodzie pomoście lub lekkim promie. Całość konstrukcji delikatnie zatańczyła pod nogami, ale zaraz się unormowała. Dało się wyczuć jak statek zmienia kurs, a w bulajach, w których wcześniej widać było tylko błękit nieba, dało się dostrzec murowaną wieżę Dunkelheitu.
- Odbiliśmy. Przed nami Pustynia. – jego słowa zabrzmiały dość sucho. Dało się wyczuć, że tak naprawdę myśli o czymś innym.
Wyglądało na to, że zarówno Cień jak i Bękart preferowali plan zaproponowany przez tego drogiego. No nic, może i mieli rację. Może działanie podstępem przyniesie więcej korzyści niż strat? Choć to nie on miał grać pierwsze skrzypce w utworze pod tytułem „Wyprawa po teściową”, ale zamierzał zadbać o to, by całość orkiestry wróciła do domów. Przeniósł spojrzenie na Ciernia
- Zakładając, że zastosujemy manewr z podstępem, powinniśmy wstępnie opracować jeszcze co najmniej dwa plany awaryjne. Z doświadczenia wiem, że lepiej mieć wstępnie opracowane plany „B” i „C” niż na poczekaniu je obmyślać. Co zatem zrobimy, jeśli ojciec Rim i jej wuj rozpoznają, że nie jesteś swoją narzeczoną? Zdajesz sobie sprawę, mój ty Cierniu nie beznadziejny ale kiepski, że nim wejdziemy na spotkanie z nimi zostaniemy rozbrojeni? Dla mnie to nie problem, po to noszę ozdoby z kryształami by w razie czego uformować z nich broń i pancerz, ale co z tobą? Myślisz, że kajdanami ich zmasakrujesz, a oni sami nie będą mieli broni? Poza tym nie znamy ich mocy i umiejętności. W tym wypadku to jednak nie problem bo możemy wysłać bezpośrednio z pokładu do Rim gońca z zapytaniem o moce jej ojca i wuja. Jeśli nie będzie wiedziała, to cóż, mamy problem. Nie mamy bowiem pewności, czy któryś z nich nie potrafi zakłócać lub blokować działania mocy tudzież nie stosuje prekognicji czy innego czary-mary. Z tego powodu postulowałbym raczej spotkanie na otwartym terenie. Przed burdelem. Chyba że będziemy mogli wejść z bronią przy boku, wtedy nie ma problemu. Ewentualnie przy próbie rozbrajania możemy się obrazić i spróbować wyjść, ale wtedy niemal na pewno zostaniemy zaatakowani przez cały garnizon, czy jak tam się nazywa ta burdelowa, zbrojna hałastra. W końcu jeśli twój teść chce dopaść córkę, to nie potrzebuje świadków.
Przez chwilę wpatrywał się w stół w zamyśleniu, po czym przemówił
- Burdel żyje z klientów zatem możemy sobie tam wejść i nikt nam nic nie zrobi. Zatem tu nie powinno być problemu. Możemy nawet podlecieć nad burdel, osadzić okręt na ziemi, zejść z pokładu i powiedzieć, że przywozimy córkę właściciela. W ten sposób w razie czego mamy na ziemi setkę żołnierzy gotowych do natarcia, a to silna karta negocjacyjna, bo jeśli będą chcieli zabić nas, to sami podążą naszą drogą chwilę później. Poza tym, co to za arystokrata co porusza się bez orszaku. Tymczasem Gawain, którego wysadzimy wcześniej, wejdzie do burdelu pierwszy, zamówi sobie kubek gorzały czy czego tam zechce, posiedzi i posłucha o czym szepczą ściany. A potem wejdziemy my (cali na biało) i to na nas skupi się uwaga. Jak już nas zaprowadzą na spotkanie z tamtejszym Jaśnie Chamem, znaczy przyszłym-niedoszłym teściem Aerona, Gawain będzie mógł zacząć działać. Jak już ustali gdzie jest Batul i wyprowadzi ją, wystarczy że wyprowadzi ją na zewnątrz tam już będzie czekać wojsko, które zapewni osłonę. Poza tym do tego czasu, jeśli nie zostaniemy rozbrojeni, powinniśmy już dokonać z Aeronem przekształceń własnościowych i wykidajłom ni jak nie będzie w smak atakowanie nowych właścicieli. Jak się zapatrujecie na taką modyfikację?


ZT x3 → Kieł Pustyni

Powrót do góry Go down





Thorn
Gif :
Zamek Dunkelheit - Page 13 5PUjt0u
Godność :
Aeron Vaele
Wiek :
Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
182/100 (same rogi trochę ważą).
Znaki szczególne :
Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
Pod ręką :
Broń, zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
Broń :
Rapier.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t139-thorn https://spectrofobia.forumpolish.com/t949-ksiegi-klamstw https://spectrofobia.forumpolish.com/t1119-thorn
ThornDemoniczny Książę
Demoniczny Książę
Re: Zamek Dunkelheit
Wto 7 Gru - 19:33
NPC - Caius

Do zamku Dunkelheit powozem jechało się naprawdę długo. Caius przez cały czas podróży opowiadał Julii o ostatnich wydarzeniach, szczędząc jej jednak szczegółów, bo jako nadworny kucharz nie wiedział wszystkiego. Alden skąpił mu jakichkolwiek informacji, Bianka niewiele więcej wiedziała dlatego mógł się podzielić z Tulką jedynie tym, co dowiedział się sam.
Przedstawienie jej sytuacji politycznej nie szło mu najlepiej, wszystko pomieszał i zagmatwał by w końcu warknąć ze złością i stwierdzić, że on nie nadaje się do tłumaczenia takich rzeczy. Powiedział jej za to o drugim Koregencie, o jego przerażającej armii i statkach, które sunęły po niebie, przecinając chmury. Jemu, Wilkowi, wydawało się to niemal nienormalne, bo w jego przekonaniu czworonogi i dwunogi pozbawione skrzydeł powinny poruszać się po ziemi, a nie pchać się na nieboskłon. Co innego taka Lisiczka, ona miała do tego prawo.
Trochę to trwało zanim opowiedział jej wszystko, ale gdy skończył, Opętana wiedziała już o nagłych zaręczynach Aerona i związanym z tym dziwnym zachowaniu, wiedziała o ruchach Upiornego jeśli chodziło o rządzenie swoimi włościami, poznała ostatnie poczynania Ciernia a przede wszystkim została wprowadzona w to, czym będzie się zajmować, o ile w ogóle cała ta sprawa na Pustyni zakończyła się sukcesem.
- Książę Laraziron... Nie podoba mi się.- powiedział a ciemnoniebieskie włosy zjeżyły mu się na głowie - Ma spryt lisa, inteligencję kruka, odwagę wilka. I władzę. - dodał cicho - Aeron ma z nim dobre układy, ale nie rozumiem ich. Nie wiem, czy się przyjaźnią czy jedynie rywalizują. - spojrzał przez okno - Nie martwiłbym się, gdyby nie to, że Cierń ostatnio nie jest sobą. Zachowuje się tak, jakby cofnął się co najmniej dwa stulecia, do czasów gdy zaczynał zabawę w Gwardzistę. - spojrzał na Tulkę - Jakby był... niedoświadczony. A przecież jest inaczej, prawda? Swoje przeszedł. - opuścił głowę i pokręcił nią zrezygnowany - Nie rozumiem go i chyba nie chcę rozumieć.
Cisza jaka zapadła między nimi była ciężka i przeciągała się w nieskończoność. Caius patrzył przez okno, za którym z wolna zaczynały pojawiać się tereny skaliste.
- Być może przyjdzie ci leczyć samych książąt. - powiedział po dłuższej chwili - Nie dam ci żadnej rady, bo kompletnie nie znam się na leczeniu, Lisiczko, ale proszę... uważaj na słowa. Kryształowy ma krótki lont a Aeron... ostatnimi czasy jeszcze krótszy. - westchnął i skrzyżował masywne ręce na piersi, marszcząc brwi.
Nie wiedział co mógłby powiedzieć więcej. Martwiło go to wszystko i wielu rzeczy po prostu nie pojmował. Ale z ich trójki nie on trzymał się najgorzej - Bianka była cieniem siebie. Przeżywała zmiany, ze strachem w oczach obserwowała ćwiczenia, płakała po nocach martwiąc się o swojego pana. Aeron tego nie widział, lecz wszystkie jego stresy odbijały się na nich, na jego jedynej rodzinie.
Caius zacisnął szczękę aż zagrały mięśnie żuchwy. Unikał spojrzenia dziewczyny, bo nie wiedział co mu wolno powiedzieć, a czego lepiej nie. Nie chciał jej martwić bardziej, niż jest to konieczne.
- Widać Dunkelheit. - powiedział grobowym tonem, wskazując palcem maleńki zameczek, majaczący w oddali - Czeka nas jeszcze przeprawa przez Kryształowe Pustkowia i będziemy na miejscu.


Ostatnio zmieniony przez Thorn dnia Sro 8 Gru - 20:07, w całości zmieniany 1 raz

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Zamek Dunkelheit - Page 13 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Re: Zamek Dunkelheit
Wto 7 Gru - 20:42
Słuchała Caiusa uważnie. Widziała jakie ma problemy z przekazaniem niektórych informacji, dlatego nie dopytywała o nie. Wiedziała, że jeśli będzie trzeba to się wszystkiego dowie, jednak dobrze, że miała chociaż wgląd w jakieś podstawy sytuacji.
Otworzyła szeroko oczy, gdy dowiedziała się o tym, że Aeron się zaręczył i to do tego tak nagle. Nie wyglądał na takiego, który by podejmował takie decyzje. Raczej by analizował długo wszystkie za i przeciw, ale w sumie nie znała go aż tak dobrze. Patrząc jednak na Caiusa, mogła spokojnie wywnioskować, że nie było to faktycznie naturalne zachowanie dla Księcia.
Ratowanie przyszłej teściowej, jako prezent dla Narzeczonej? Dość...ciekawy pomysł. Z jednej strony szlachetny, ale z drugiej...czy nie było to podszyte jeszcze czymś innym? Miała nadzieję, że Cierń nie wpadł po drodze na jakiś genialny pomysł. Rozumiała, że ma nic nie mówić przyszłej Księżnej Zamku, choć nawet nie wiedziała, czy w ogóle będzie miała okazję ją poznać. Rozumiała jednak, dlaczego została wezwana ona, a nie Bane. Pomijając oczywiście fakt, że Cierń chyba nie do końca się z Cyrkowcem lubił.
Przytaknęła mu głową - słyszałam już sporo o księciu Larazironie. W końcu trochę przesiedziała w Różanym Pałacu, a tam można się dowiedzieć o plotkach i innych tego typu rzeczach - przyznała.
Gdy zapadła cisza, uśmiechnęła się wyrozumiale do Wilka i przesiadła się obok niego. Z jednej strony dlatego, żeby dodać mu otuchy, ale z drugiej też dlatego, że zbliżali się do najgorszego punktu wyprawy, przez co Opętana chciała się czuć bardziej bezpiecznie - jakby ci to.... - chyba rozumiała co się dzieje z Aeronem, a przynajmniej miała nadzieję, że to o to chodzi - podejrzewam, że wszystkie zmiany są dla was ciężkie. Najpierw przeniesienie na Zamek, zmiana statusu Aerona, a teraz jeszcze jego nowa partnerka - uśmiechnęła się i szturchnęła go lekko w masywne ramię - on tak się zachowuje, bo w końcu...znalazł dla siebie samicę. Tę właściwą, a nie taką, by tylko dotrzymała mu towarzystwa - zaśmiała się i podrapała zakłopotana po tyle głowy - wiek nie ma tutaj znaczenia. Bane też robił wiele głupich rzeczy zanim w końcu mi się oświadczył i to niezbyt dobrych. Popisywał się, robiąc mi krzywdę i trochę trwało zanim to do niego dotarło, że nie tędy droga - zaczęła bawić się pierścionkiem zaręczynowym - wiem, że czterdzieści a kilkaset lat to duża różnica. Jednak Bane był człowiekiem tak samo jak ja. W Świecie Ludzi, jeśli dziewczyna w moim wieku, zostanie partnerką kogoś w jego wieku, jest uznawane, że robi to dla pieniędzy, została do tego zmuszona, albo jeszcze coś innego, ale raczej nie patrzy się na to przychylnie - starała się to jakoś mu wyjaśnić - jestem jego pierwszą stałą partnerką, tak samo jak...Rim? Dobrze pamiętam? Dla Ciernia. Musisz być wyrozumiały. Wierzę, że się ogarnie. Kto wie, może ona sama coś mu powie, jak tylko się dowie, że zachowanie nie jest dla niego zwyczajne? Albo ja mu coś powiem jak przegnie - zachichotała.
Opuściła wzrok - o to czy powiem coś nie tak się nie martwię. Raczej o to czy sobie poradzę... - zacisnęła palce na gipsie - nie jestem w pełni sił, do tego...mam swoje problemy - powiedziała, zerkając niepewnie za okno. Niedługo dojadą do Pustkowia. Szkoda, że nie dało się go ominąć.... - ale z Aeronem sobie poradzę. Z resztą jak znam jego sekret będzie to prostsze, a co mu da uwięzienie lub zabicie jednego z Lekarzy Kliniki na Wzgórzu? Raczej nie doda mu to dobrego imienia, a do tego narobi sobie wrogów. Wiem, że na pewno ma swoich jakiś znachorów, jednak nigdy nie warto mieć wrogów w miejscu, które może Ci pomóc w sytuacji, gdzie pieniądze już nie do końca dadzą radę - puściła do niego oczko - o jego krótki lont poza tym niech się martwi jego narzeczona - wyszczerzyła wrednie ząbki. Jednak nie podejrzewała, żeby Kucharz zrozumiał jej aluzję.
Widziała jednak, że nie tylko to go chyba martwiło - Coś jeszcze jest nie tak? Mnie możesz powiedzieć. Jeśli chcesz...możemy uznać to za tajemnicę zawodową, a jako lekarz nie mogę jej złamać - puściła mu oczko. Chcąc zachęcić do wygadania się. Lepiej, żeby to z siebie wyrzucił, tym bardziej, że mają teraz gościć Kryształowego Księcia. Lepiej by przy nim czegoś nie palnął, a dobrze wiedziała, że Wilk jest do tego zdolny.
Wyjrzała przez okno, we wskazanym kierunku, jednak szybko schowała się do środka. Zacisnęła mocniej palce na gipsie, co pewnie nawet Caius usłyszał. Jej oddech lekko przyspieszył, a na karku czuła zimny pot. Robiło jej się trochę słabo. Miała nawet wrażenie, że gdzieś w oddali widzi zarys kryształowych drzew oraz rezydencji pewnego Dachowca.
- Levi - zawołała słabo, po czym zorientowała się, że powóz jest zamknięty i smok sam do środka nie wejdzie - Caius...możesz go wpuścić...proszę... - poprosiła słabym głosem i jeśli Senny zgodził się spełnić jej prośbę, Aureum, zmniejszony do rozmiarów królika wparował do środka i usadowił się na kolanach swojej pani, starając się ją uspokoić. Dodać jej jakoś otuchy.

Powrót do góry Go down





Thorn
Gif :
Zamek Dunkelheit - Page 13 5PUjt0u
Godność :
Aeron Vaele
Wiek :
Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
182/100 (same rogi trochę ważą).
Znaki szczególne :
Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
Pod ręką :
Broń, zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
Broń :
Rapier.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t139-thorn https://spectrofobia.forumpolish.com/t949-ksiegi-klamstw https://spectrofobia.forumpolish.com/t1119-thorn
ThornDemoniczny Książę
Demoniczny Książę
Re: Zamek Dunkelheit
Sro 8 Gru - 20:48
Ani Caius, ani Bianka czy nawet Alden nie lubili zmian. Wcześniej, w rezydencji było im dobrze, bo była mała i łatwo było sprawdzać każdy zakątek. Teraz żyli w wielkim, przygnębiającym zamczysku, w którym panowała wieczna cisza i nawet muzyka Kamerdynera nie pomagała przegnać hulającego korytarzami mroku. Aeron od zawsze nosił w sobie coś, co ciężko było sklasyfikować, lecz co przypominało czarną plamę na kolorowym obrazie. Przeszłość ciągnęła się za nim jak smród za wojskiem i Upiorny, chociaż zapewniał wszystkich dookoła, że wszystko z nim w najlepszym porządku, miotał się jak dzieciak, próbując odnaleźć samego siebie.
Caius spojrzał na dziewczynę kiedy mówiła mu o jego panu. Może miała rację, lecz któż to mógł wiedzieć? Życie młodego Vaele było po prostu ostatnimi czasy pozbawione wygodnej stabilizacji. Senny nie wiedział sam kogo winić za taki obrót spraw, czy Rim czy samego Aerona. I co właściwie pokierowało nim do tak nagłych zaręczyn? Przecież nie spieszył się nigdzie. Miał tyle lat... Stulecia.
Zmarszczył brwi słysząc, że partner Julii robił jej krzywdę. Nie pojmował jak można kochać kogoś takiego. Ogólnie niewiele pojmował w tym temacie, bo został stworzony jako zwierzę. Czuł potrzebę opieki nad stadem, odczuwał pociąg i pragnienie by dać życie młodym ale... Wiedział też, że to wszystko nie jest możliwe. Miał stado, bo tak nazywał rodzinę, ale nie powiększali jej tak, jak powinni. Aeron wcielał w nią coraz to nowszych członków. Niekoniecznie odpowiednich.
- Nie mogę być wyrozumiały dla kogoś, kto jest Alfą a zachowuje się jak szczeniak. - warknął wreszcie, nie kryjąc zniecierpliwienia - Siedzę cicho, ale to wszystko narasta we mnie a instynkt podpowiada mi, bym stoczył z nim walkę o przywództwo. Rozumiesz? Nie pozwolę, by stadem przewodził słaby osobnik. Aeron dotąd był silnym, dobrym samcem ale... pogubił się. Traci samego siebie na rzecz kogoś, kim chciałby być ale nim nigdy nie będzie. - dodał - Słyszę co mówią jego żołnierze. Widzę jak wyjeżdża do coraz to nowszych konfliktów które pojawiają się na jego ziemiach. Nie jestem monarchą, ale chyba nie tak to powinno wyglądać, prawda? - wyszczerzył kły, błyskając żółtymi ślepiami ale szybko opanował emocje i odetchnął, a ramiona opadły mu trochę niżej - Ale możesz mieć rację. Może to okres przejściowy. Mam nadzieję, że tak jest.
Potrzebował rozmowy, chociaż wcześniej nie zdawał sobie z tego sprawy. Wiedział, że balansuje między szczerością wobec przyjaciółki a zdradą swojego pana. Modlił się w duchu by to, co powiedział teraz Tulce nigdy nie wyciekło poza powóz. Woźnica z pewnością nie podsłuchiwał, bo była magicznie uszczelniona.
Zaśmiał się gorzko słysząc jej słowa i pokręcił głową. Przesiadła się obok niego, dlatego mógł spokojnie objąć ją umięśnionym ramieniem i przyciągnąć do siebie, przytulając.
- Nie zabije cię, jeszcze nie zwariował. - powiedział z pewnością w głosie. Może i Aeron miał problemy, ale nie postradał zmysłów. Nie posunąłby się do tego, by krzywdzić bliskie sobie osoby. Chyba.
Uśmiech spełzł mu z twarzy gdy zadała kolejne pytanie. Odwrócił wzrok i wpatrzył się w ośnieżone szczyty. Nie odpowiedział od razu, zagryzł usta i przez chwilę walczył z tym co cisnęło mu się na usta. Ostatecznie postanowił nie mówić wszystkiego, ale chciał dać pewien sygnał Lisiczce.
- Gdy dotrzemy do Dunkelheit... Czy mogłabyś obejrzeć Biankę? Oczywiście po Książętach i najważniejszych członkach załogi, na końcu. - poprosił cicho - Zapłacę. Nie mam wiele, ale zapłacę. - dodał zrezygnowanym głosem - I... nie mów jej, że to ja cię nasłałem.
Zauważył zmianę w jej zachowaniu i gdy poprosiła go o wpuszczenie jej Bestii, zrobił to bez wahania. Nie bał się Aureum, bo wiedział, że należy do Julii i w razie potrzeby dziewczyna go powstrzyma. Usadowił się na jej kolanach ale nie posiedział na nich długo, bo po chwili Caius widząc zachowanie skrzydlatej, zgonił go machnięciem ręki i pociągnął ją by usiadła mu na kolanach. Objął ją, przytulając do swojej szerokiej, ciepłej piersi i pogładził jej rude włosy oraz uszy. Była inna, widział to ale bał się zapytać co do tego doprowadziło.
- Widzę, że nie tylko ja nie czuję się dobrze. - mruknął, zamykając oczy i opierając podbródek na czubku jej głowy. Spojrzał przez okno.
Niebo przecinał powietrzny statek Larazirona.


Alden - #DC143C
Bianka - #228B22
Caius - #4169E1
Kaevan - #DAA520

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Zamek Dunkelheit - Page 13 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Re: Zamek Dunkelheit
Sro 8 Gru - 21:59
Opuściła smutno wzrok, gdy wyjaśnił co dokładnie mu nie pasuje. Czyli to nie chodziło o samo znalezienie sobie narzeczonej, ale ogólnie o to co się dzieje na jego ziemiach. Ech....chyba będzie musiała z nim pogadać jak tak dalej pójdzie. Szkoda tylko, że teraz wyniósł się tak daleko przez co o wiele trudniej było go odwiedzić. Na Odwróconym mogła to zrobić praktycznie codziennie, a teraz? Kilka godzin jazdy w jedną stronę i to jeszcze przez Kryształowe. To wcale nie zachęcało do wizyt...
- Spróbuję wybadać co się dzieje. Czy tylko się popisuje, czy coś większego jest na rzeczy - powiedziała spokojnie - i tak chciała z nim prywatnie porozmawiać o .... - zaczęła się bawić pierścionkiem - o czymś innym, to może spróbuję też go jakoś zachęcić by opowiedział co się dzieje - zamilkła na moment, ale zaraz spojrzała na Kucharza i uśmiechnęła się przepraszająco - nie martw się. Nie powiem ani słówka na temat tej rozmowy - udała, że zamyka usta na kluczyk, a ten wyrzuca gdzieś za okno. Wiedziała, że nie może się wciskać w ich prywatne sprawy, ale skoro działo się coś niedobrego, nie mogła tego tak zostawić. Pewnie nie będzie wracać od razu więc miała nadzieję, że uda jej się odciągnąć Księcia od służby czy innych oficjeli i będzie mogła z nim porozmawiać, jak za dawnych czasów.
Sapnęła, gdy nagle ją przytulił, ale uśmiechnęła się też do niego. Sama potrzebowała odrobiny bliskości. A Caius....tak samo jak Bianka i Alden a nawet Aeron była jak jej Lustrzana rodzina. W końcu ojca odzyskała dość niedawno. Ale i tak to z nimi była bliżej.
- Jeśli by próbował to mam Aureum, a jak wiadomo smoki pilnują swoich skarbów. Ten, jakoś dziwnie upatrzył sobie moje pióra nad złoto czy błyskotki - powiedziała i wyprostowała lekko jedno skrzydła. To kremowe, a światło odbiło się od krętych wzorów na jej piórach.
Widziała, że się waha, ale nie naciskała. Wiedziała, że musi to wyjść od niego. Czekała cierpliwie, aż się weźmie w sobie i w końcu wyksztusi to co mu leży na sercu.
Zamrugała zaskoczona, słysząc jego prośbę, ale zaraz uśmiechnęła się łagodnie, ze zrozumieniem - oczywiście, że ją obejrzę - obiecała - jak tylko będę miała okazję - dodała jeszcze po czym uszczypnęła go w jego silne, umięśnione ramię, którym ją otoczył - nawet nie o tym nie myśl! Nie chce Twoich pieniędzy - powiedziała i spojrzała na niego z wyraźnym zdecydowaniem na twarzy - jeśli chcesz mi zapłacić, to upiecz to swoje pyszne, czekoladowe ciasto! - zarządziła i aż się oblizała na samą myśl.
- Mam jej...nie mówić, że to Ty mnie prosiłeś o to? Coś...nie tak? - zapytała. Coś jej świtało, ale nie umiała wyłapać tej małej iskierki - wiesz....jeśli nie chcesz by wiedziała, że ktoś doniósł, że coś jest nie tak, to zawsze mogę sama się zorientować, że nie jest z nią dobrze. Prawdę mówiąc gdy wyjaśniłeś mi po co tam jadę, miałam nadzieję, że poproszę Biankę o pomoc - podniosła lekko zagipsowaną rękę - nie wszystko dam radę zrobić jedną ręką, dlatego będę jej potrzebowała. No chyba, że wolałbyś, żebym tego nie robiła? - upewniła się. Nie chciała jej przemęczać, nie o to przecież chodziło. Jednak nie miała pojęcia w jakim stanie matka Rim dotrze na zamek. Czy da radę się sama umyć, rozebrać, powiedzieć co ją boli. Jeśli da radę to chociażby Tulka chciała jej pomóc się umyć...nie będzie w stanie. A Biance ufała najbardziej. Wiedziała, że może ją poprosić o takie rzeczy. Że Bianka nie skomentuje tego, że Julia przecież obecnie nie nadaje się do pracy lekarza. Nie póki jej ręka nie będzie w pełni sprawna.
Gdy Aureum usiadł jej na kolanach, znów przeniosła wzrok za okno. Teraz w oddali widziała wyraźnie kolorowe, kryształowe drzewa, które otaczały posiadłość, tak bardzo przez nią znienawidzoną. Nie było tak tego, jednak ona doskonale je widziała.
Spięła się cała, gdy Caius odgonił smoka i posadził ją sobie na kolanach. Spojrzała na niego ze strachem w oczach, jednak ten szybko zniknął, gdy tylko zorientowała się kim mężczyzna jest. Wtuliła się w niego ufnie i schowała twarz w koszuli. Nie chciała widzieć Kryształowego Pustkowia, nie chciała tutaj nawet być. Gdyby ktokolwiek inny ją o to poprosił, nie zgodziłaby się. Miała do tego prawo. Była na urlopie zdrowotnym. Pewnie gdyby nie fakt, że jest zaręczona z własnym szefem, miałaby problemy z tego powodu. No chyba, że jej szef byłby głodny pieniędzy i sławy, to by ją pchał w objęcia Upiornych tak, że już w ogóle nie miałaby wyboru.
Przełknęła ślinę i wtuliła się w niego mocniej - ja...nienawidzę Kryształowego Pustkowia - przyznała drżącym głosem - boję się go.... - dodała jeszcze. Jeśli Caius chciał, mógł ją wypytać o powód. Mówienie o tym miała już za sobą, jednak pierwszy raz musiała się zmierzyć z tym miejscem. Szkoda, że nie było innej drogi.
Nie odważyła się spojrzeć za okno. Wiedziała, że znów zobaczy te piękne drzewa. Nie widziała więc lecącego statku, który wiózł jej nowych pacjentów.

Powrót do góry Go down





Sponsored content

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach