Herbaciana Rzeka

Tyk
Gif :
Herbaciana Rzeka - Page 3 D93840e52cb57748d5a24bdfa761040295dab6ee
Godność :
Lord Protektor, Arcyksiążę Agasharr I Rosarium
Wiek :
30 lat
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
178/75
Pod ręką :
Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae), Divard, zabawki
Zawód :
Lord Protektor Krainy Luster
Specjalne :
Główny Administrator
https://spectrofobia.forumpolish.com/t233-agasharr-rosarium#284 https://spectrofobia.forumpolish.com/t914-archiwa-arcyksiazece https://spectrofobia.forumpolish.com/t497-kancelaria-arcyksiazeca https://spectrofobia.forumpolish.com/t1121-tyk
TykArcyksiążę
Arcyksiążę
Re: Herbaciana Rzeka
Sob 26 Paź - 22:32

Ophelii nie udało się całkowicie wyswobodzić Ivora. Nie była w stanie oswobodzić nawet samej siebie z mackowego uścisku. Jej starania nie poszły jednak na marne. Kobiecie udało się przesunąć Koszmarnego Ivora na tyle, by ten prawdziwy mógł uwolnić obie ręce.
To oznaczało, że dałby radę - nie zważając na swoją towarzyszkę - zepchnąć swoją kopię i wtedy mógłby ruszyć w stronę Strażnika, który przybrał wygląd Ophelii.
Dostrzegł jednak, że kryształ na jego głowie zaczął się świecić. Tak samo jak tuż przed tym, gdy promień wystrzelił po raz pierwszy. Szybki rzut oka na drugiego ze Strażników. On również już za chwilę miał użyć swojej koszmarnej zdolności.
To mogło oznaczać jedno - Ivor nawet jeżeli się uwolni może nie zdążyć dobiec do drugiego przeciwnika nim zostanie trafiony promieniem. Jednak czy to było w ogóle konieczne?
Czy jeden ruch może ich uratować i sprawić, że Koszmar zostanie zgładzony, a przynajmniej wygnany z tego świata? Czy to mogło być tak proste? Choć nie, ich przeprawa nie była w żadnym razie prosta.


Księżycowi Strażnicy 4/5

Gracze
* Moce:
Drossel: (1) n/d (2) 1/4 (3) 3/3
Ivor Tyree: (1) 1/3 (2) 1/2 (3) 0/2
* Ekwipunek:
Drossel: Miecz, pistolet (6 naboi)
Ivor Tyree: Miecz
Obrażenia:
Drossel: Niegroźna rana w brzuchu
Ivor: Kula w ramieniu, rana krwawi, wykrwawienie się za 47 postów, odczuwalne skutki utraty krwi za 17.

Powrót do góry Go down





Drossel
Gif :
Herbaciana Rzeka - Page 3 5PUjt0u
Godność :
Księżna Ophelia Rosemary von Avgrunnen; Lady Ravnbakke, Pani z Lodowych Gór
Wiek :
Ponad dwa stulecia, wizualnie mniej niż 30 lat
Rasa :
Upiorna Arystokracja
Wzrost / Waga :
166 | 51
Znaki szczególne :
Długie srebrne włosy, które rozpuszczone sięgają arystokratce aż za kolana. Zapach jaśminu lub białego bzu oraz białe szaty.
Pod ręką :
Rapier z posrebrzaną rękojeścią
Zawód :
Dama dworu, trucicielka, żar chaosu pod lodem stoicyzmu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t407-i-m-scared-of-what-s-inside-my-head
DrosselMieszkaniec
Re: Herbaciana Rzeka
Nie 27 Paź - 15:00
____Rzuciła Ivorowi chłodne spojrzenie. To znaczy, rzuciłaby, gdyby nie to, że nie miała jak spojrzeć na twarz swojego towarzysza.
____To nie o mnie trzeba się martwić! — prychnęła machając żałośnie nogami, jakby liczyła, że w ten sposób uda jej się wyrwać koszmarowi, tym samym pokazując jak silną i niezależną jest kobietą i dlaczego sir Tyree może być o nią spokojny. Gdyby to prawdziwy Cień trzymał ją w swoich objęciach zapewne przez jej ciało przechodziłyby przyjemne dreszcze podniecenia, tymczasem raz za razem wzdrygała się z obrzydzenia, gdy wijące się macki smagały jej ciało. Oby tylko nie próbowały się wślizgnąć pod jej ubranie, jak w tej dziwnej książce z obrazkami, na którą trafiła kilka lat temu w Świecie Ludzi!
____W trakcie tej szarpaniny dostrzegła, że głowa Koszmarnego Ivora zaczyna się świecić. Teraz mieli szansę na pokonanie koszmaru jego własną bronią. Właściwie, to szansa dla Cienia, bo ona poza wyrywaniem się i krzykami nie miała zbyt wielkiego pola do działania.
____ Ivor, szybko! Twoja kopia! — wrzasnęła, chociaż wcale nie musiała. Ufała swojemu przyjacielowi i wiedziała, że wyciągnie ich z tego bagna. Jak zwykle zresztą.




Ek man eftir Fimbulvetr
Þá drífr snær ór öllum áttum, Frost mikil ok vindar hvassir at vetr sá kemr.

Powrót do góry Go down





Ivor Tyree
Gif :
Herbaciana Rzeka - Page 3 57f072c14c914063a4b1855d9cbbf1d4
Godność :
Sir Ivor Tyree
Wiek :
Wygląda na 40-50 lat w rzeczywistości dużo więcej
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
197cm/85kg
Znaki szczególne :
Brak skóry na całej twarzy i głowie. Długi czarny łuskowaty ogon zakończony srebrnym ostrzem.
Pod ręką :
Srebrny dzwoneczek zawieszony na szyi, sakwa z pieniędzmi.
Broń :
Krwawa Jaskółka (Katana), Zdobiony srebrny rewolwer wysokiego kalibru, Zdobiony sztylet schowany w rękawie, Ostrze na końcu ogona
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t428-ivor-tyree https://spectrofobia.forumpolish.com/t501-obserwacje-obiektu-nr-kl-01612#3413 https://spectrofobia.forumpolish.com/t474-kruki-pocztowe-ivora https://spectrofobia.forumpolish.com/t1089-ivor-tyree
Ivor TyreeSiedem Nieszczęść: Pycha
Siedem Nieszczęść: Pycha
Re: Herbaciana Rzeka
Nie 27 Paź - 17:07
____A szlag by to wszystko... Przemknęło Cieniowi przez myśl, kiedy ponownie nie był w stanie wydostać się spod swojej koszmarnej kopii i Ophelii. Nie miał już żadnego pomysłu, uwolnił ręce ale kompletnie nie miał pojęcia co z nimi zrobić.
____Spojrzał na Drossel, która w pewien uroczy sposób niezdarnie próbowała wszystkiego żeby wydostać się z objęcia koszmaru. Było w tym coś zabawnego, jak machała swoimi chudymi nóżkami starając się oswobodzić. Chciał jej pomóc, ale nie miał już kompletnie pomysłu jak, nie był w stanie się ruszyć, krwawił, miał dość.
____I wtedy zobaczył światełko na końcu tunelu... No, nie do końca. Zobaczył błysk światła dochodzący z głowy swojej koszmarnej kopii. I wtedy go olśniło! Nawet już nie ważny był, brak jakiejkolwiek kreatywności jeśli chodzi o żarty sytuacyjne.
____- Będziemy potrzebowali masażu i długiej kąpieli, żeby odpocząć po tym wszystkim! - Rzucił Ivor chwytając ze wszystkich sił głowę swojej kopii i kierując ją w stronę Koszmarnego Księżyca, modląc się, żeby ten plan zadziałał. Jeśli nie zadziała, nie mogliby nic więcej zrobić, jak umrzeć.


We’re the best dressed here.
Forget the scruffy starlings
dishevelled thrushes
the gaudy tits and finches –
they’re all a waste of space.

We’re the real class act:
never a feather out of place
our blacks perfectly matched.
Like gangsters, ministers,
we demand respect.

Our quills drink in the light
like ink.


Murder of crows
Dilys Rose


Głos: #009966
MG: #CC0033

Powrót do góry Go down





Tyk
Gif :
Herbaciana Rzeka - Page 3 D93840e52cb57748d5a24bdfa761040295dab6ee
Godność :
Lord Protektor, Arcyksiążę Agasharr I Rosarium
Wiek :
30 lat
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
178/75
Pod ręką :
Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae), Divard, zabawki
Zawód :
Lord Protektor Krainy Luster
Specjalne :
Główny Administrator
https://spectrofobia.forumpolish.com/t233-agasharr-rosarium#284 https://spectrofobia.forumpolish.com/t914-archiwa-arcyksiazece https://spectrofobia.forumpolish.com/t497-kancelaria-arcyksiazeca https://spectrofobia.forumpolish.com/t1121-tyk
TykArcyksiążę
Arcyksiążę
Re: Herbaciana Rzeka
Nie 27 Paź - 20:21

Ivor oraz Drossel ujrzeli światło. Księżycowy promień wystrzelony przez koszmarną kopię Drossel trafił ich obu zsyłając poczucie beznadziejności i pewnej porażki. Nie byli w stanie użyć swoich mocy.
Wszystko wydawało się być stracone, lecz wtedy usłyszeli jak miarowa melodia wygrywana w tym miejscu przez dziwne, koszmarne siły zmieniła się, by po chwili zniknąć.
Słowa, które dotąd wydawało im się słyszeć zastąpiły inne, które choć niewypowiedziane wgryzły się w umysły pogromców koszmaru:
-Wkrótce się spotkamy.
Chwilę po tym ujrzeli jak ciała ich kopii zmieniają się, rozsypują w czerwony śnieg, który osiadł na ich ubraniach. Gdy unieśli spojrzenie na tarczę księżyca ujrzeli jak ta rozmywa się, jakby była tylko obłokiem dymu, który znika przerzedzony przez wiatr.
Ujrzeli też coś dziwnego spadającego z miejsca, nad którym unosił się Koszmar. Jeżeli zbadali by to bliżej zobaczyliby dziwny kamień, którego wnętrze wydaje się być płynne, a kształty zmienne. Nieznana im skała była dziwnie złowroga, lecz może już mieli okazję słyszeć o Esencji koszmaru i o tym, że niektórzy kupcy oferują za nie naprawdę wartościowe nagrody?

I choć wciąż byli ranni, wciąż odczuwali skutki trafienia księżycowym promieniem, to mogli być pewni jednego: koszmar został pokonany, choć jego pożegnanie wskazywało, że nie zgładzony.

Nagroda: 1 Esencja Koszmaru - sami zdecydujcie, kto ją weźmie.

Księżycowi Strażnicy 5/5

Gracze
* Moce:
Drossel: (1) n/d (2) 1/4 (3) 3/3 Zablokowane
Ivor Tyree: (1) 1/3 (2) 1/2 (3) 0/2 Zablokowane
* Ekwipunek:
Drossel: Miecz, pistolet (6 naboi)
Ivor Tyree: Miecz
Obrażenia:
Drossel: Niegroźna rana w brzuchu, poczucie beznadziejności
Ivor: Kula w ramieniu, rana krwawi, wykrwawienie się za 46 postów, odczuwalne skutki utraty krwi za 16, poczucie beznadziejności

Powrót do góry Go down





Drossel
Gif :
Herbaciana Rzeka - Page 3 5PUjt0u
Godność :
Księżna Ophelia Rosemary von Avgrunnen; Lady Ravnbakke, Pani z Lodowych Gór
Wiek :
Ponad dwa stulecia, wizualnie mniej niż 30 lat
Rasa :
Upiorna Arystokracja
Wzrost / Waga :
166 | 51
Znaki szczególne :
Długie srebrne włosy, które rozpuszczone sięgają arystokratce aż za kolana. Zapach jaśminu lub białego bzu oraz białe szaty.
Pod ręką :
Rapier z posrebrzaną rękojeścią
Zawód :
Dama dworu, trucicielka, żar chaosu pod lodem stoicyzmu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t407-i-m-scared-of-what-s-inside-my-head
DrosselMieszkaniec
Re: Herbaciana Rzeka
Sro 30 Paź - 10:38
____Cóż za bezczelna z nich para! Śmiali się i żartowali, zupełnie jakby wcale nie chodziło o ich życia, a walka z koszmarem była jedynie zabawą! Arystokratka i Pycha; uosobienia zuchwałości, drwiące teraz ze Śmierci, której to znów udało im się uciec.
____Wolisz gorące źródła, czy kilka chwil sam na sam w mojej wannie? — zachichotała starając się skupić uwagę koszmarnego Ivora na sobie samej poprzez próbę wyrwania się mu, dzięki czemu ten prawdziwy będzie miał szansę na obrócenie jego głowy. Uśmiech zniknął z jej twarzy, gdy oślepił ją blask fałszywego księżyca, a w jej sercu znów zagnieździło się uczucie beznadziejności. Zamiast infantylnej radości ze zwycięstwa na jej twarzy pojawiła się poważna pustka.
____Wcale nie wygrali. Jeszcze nie.
____Koszmarny Ivor rozsypał się pod nią, a ona miękko opadła na tors tego prawdziwego. Leżała przez chwilę w bezruchu wsłuchując się tylko w bicie serca mężczyzny, jakby chciała się upewnić, że on też przeżył starcie. To jednak było za mało; bez słowa uniosła się i zdjęła jego maskę, by zaraz potem obsypać jego twarz delikatnymi, lecz bardzo czułymi pocałunkami wyrażającymi jej szczęście (choć po trafieniu księżycowym promieniem było ono mniej odczuwalne), miłość do Ivora i strach o jego życie.
____Jesteś ranny. — zawyrokowała drżącym z przerażenia głosem, gdy błądzące po ciele mężczyzny dłonie natrafiły na mokrą krew. Zsunęła się z Cienia, jednak zrobiła to na tyle gwałtownie, że rana w jej brzuchu dała o sobie znać, na co zareagowała syknięciem. Nie było jednak czasu na użalanie się nad sobą; szybkim ruchem zdjęła swój płaszcz, swoją drogą kosztujący niemałe pieniądze, który zaczęła ciąć na mniejsze pasy z pomocą rapiera. Gorące krople spływały po twarzy arystokratki, gdy opatrywała swojego przyjaciela. Wyrzuty sumienia wywoływały u niej mdłości i duszności, bezradność wobec kuli w ramieniu, której nie potrafiła wyjąć, sprawiała, że chciało jej się wyć. — Bardzo boli?
____A ten niezwykły kształt, który opadł na ziemię po pokonaniu Koszmaru? Zajmie się nim za chwilę, teraz najważniejsze było zatamowanie krwawienia.




Ek man eftir Fimbulvetr
Þá drífr snær ór öllum áttum, Frost mikil ok vindar hvassir at vetr sá kemr.

Powrót do góry Go down





Ivor Tyree
Gif :
Herbaciana Rzeka - Page 3 57f072c14c914063a4b1855d9cbbf1d4
Godność :
Sir Ivor Tyree
Wiek :
Wygląda na 40-50 lat w rzeczywistości dużo więcej
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
197cm/85kg
Znaki szczególne :
Brak skóry na całej twarzy i głowie. Długi czarny łuskowaty ogon zakończony srebrnym ostrzem.
Pod ręką :
Srebrny dzwoneczek zawieszony na szyi, sakwa z pieniędzmi.
Broń :
Krwawa Jaskółka (Katana), Zdobiony srebrny rewolwer wysokiego kalibru, Zdobiony sztylet schowany w rękawie, Ostrze na końcu ogona
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t428-ivor-tyree https://spectrofobia.forumpolish.com/t501-obserwacje-obiektu-nr-kl-01612#3413 https://spectrofobia.forumpolish.com/t474-kruki-pocztowe-ivora https://spectrofobia.forumpolish.com/t1089-ivor-tyree
Ivor TyreeSiedem Nieszczęść: Pycha
Siedem Nieszczęść: Pycha
Re: Herbaciana Rzeka
Pon 4 Lis - 16:07
____- Po prostu nie wierzę... - To jedyne co udało mu się zebrać w głowie po tym, jak Księżyc rozpłynął się na niebie.
____Opadł całkowicie bezwiednie wyrzucając ramiona na boki. Leżał krzyżem i poczuł jak delikatna sylwetka upiornej opadła na niego. Nie miał nic przeciwko, nie była ciężarem. Jego ciało było odrętwiałe, rana ręki pulsowała bólem, a organizm starał się zablokować ból adrenaliną, tej jednak już chyba po prostu nie miał, albo sam się na nią uodpornił. Ivor nie miał siły, nie miał ochoty na nic. Chciał tylko leżeć tutaj i odpocząć chwilkę.
____Ophelia zdjęła z jego głowy maskę zaczęła całować go po twarzy. Zawsze fascynowało go to, że nie brzydziła się i nie bała jego prawdziwego oblicza. Jako jedynie nie reagowała na nie w jakikolwiek sposób. Dla niej dalej był tym samym czarnowłosym młodzieńcem, którego spotkała kiedyś. Nie stracił w jej oczach, pomimo tego, że wszyscy wokół po prostu uciekali na samą myśl o tym, co kryje się pod maską Cienia. Westchnął cicho i pogładził kobietę delikatnie po głowie.
____- Już dobrze, Ophelio, znowu wygraliśmy - powiedział spokojnym i nienaturalnie ciepłym głosem. Tylko przy niej potrafił z siebie wydobyć te ostatni ciepła i miłości jakie posiadał na dnie serca.
____Po chwili Ophelia zeszła z niego i syknęła z powodu rany na brzuchu. Ivor natychmiast zerwał się do pozycji siedzącej i przyłożył delikatnie palce do jej rany. Źrenice zwęziły się i pojedyncza krwawa łza spłynęła po jego policzku.
____-- Ja jestem ranny? Pani detektyw śmie żartować - żart. W ten sposób zawsze radzili sobie z podobnymi sytuacjami. Mógłby nie mieć ręki, a i tak starałby się obrócić całą sytuację w żart. Widział, że jednak rana jego towarzyszki nie była na tyle poważna, żeby spowodować jakieś poważniejsze komplikacje więc pozwolił swojej Królowej Lodu opatrzyć jego postrzeloną rękę. W międzyczasie rozejrzał się trochę po okolicy i zauważył swój roztrzaskany rewolwer i westchnął ciężko.
____-I gdzie ja taki znajdę? To była pamiątka rodzinna... Czyjejś rodziny... - Spojrzał na Drossel i pogłaskał ją delikatnie po policzku. - Ach, Ophelio... Kocham Cię i nie wiem co bym zrobił, gdyby coś Ci się tutaj stało... Ale i tak pewnie nie zgodzisz się na nie wychodzenie z sypialni do końca życia, co? - Powiedział i zaśmiał się cicho. Tak, bał się, że coś się jej stanie. Te ich okazjonalne "wypady" zawsze przypominały mu o śmiertelności jej i jego własnej. Przypomniał sobie, że nie zawsze jest w stanie zrobić wystarczająco, żeby ją obronić. Nienawidził tej bezsilności.


We’re the best dressed here.
Forget the scruffy starlings
dishevelled thrushes
the gaudy tits and finches –
they’re all a waste of space.

We’re the real class act:
never a feather out of place
our blacks perfectly matched.
Like gangsters, ministers,
we demand respect.

Our quills drink in the light
like ink.


Murder of crows
Dilys Rose


Głos: #009966
MG: #CC0033

Powrót do góry Go down





Tyk
Gif :
Herbaciana Rzeka - Page 3 D93840e52cb57748d5a24bdfa761040295dab6ee
Godność :
Lord Protektor, Arcyksiążę Agasharr I Rosarium
Wiek :
30 lat
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
178/75
Pod ręką :
Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae), Divard, zabawki
Zawód :
Lord Protektor Krainy Luster
Specjalne :
Główny Administrator
https://spectrofobia.forumpolish.com/t233-agasharr-rosarium#284 https://spectrofobia.forumpolish.com/t914-archiwa-arcyksiazece https://spectrofobia.forumpolish.com/t497-kancelaria-arcyksiazeca https://spectrofobia.forumpolish.com/t1121-tyk
TykArcyksiążę
Arcyksiążę
Re: Herbaciana Rzeka
Pon 4 Lis - 21:41

- Udało się wam! - Ciszę przerywaną tylko przez słowa Ivora i Opheliii rozdarł nagle radosny okrzyk młodego głosu dobiegający z północy. Gdy tylko zwrócili się, by zobaczyć kto do nich woła ujrzeli trzy kobiety idące powoli w ich stronę ubrane w podobne, których kołnierz zakrywał większość twarzy, zostawiając tylko niewiele miejsca, przez które dało się dojrzeć oczy zbliżających się postaci.
Pierwsza z nich była wyraźnie bliżej i jej kroki były o wiele żwawsze. Zbliżała się szybko i gdy przemówiła ponownie, gdy została już zauważona, nie było wątpliwości, ze to ona im wcześniej gratulowała. Młody głos zresztą idealnie do niej pasował, była najniższa z całej trójki, na oko mając może nieco ponad metr pięćdziesiąt wzrostu.
- To był Lun'narth, prawda? Widziałam z daleka księżyc i natychmiast skojarzyłam! - Stwierdziła niejako dumna ze swojego odkrycia. Jak student, który po wielu godzinach spędzonych na nauce w końcu opanował perfekcyjnie materiał i czuł potrzebę podzielenia się tym z całym światem. Godnym zaznaczenia jest szczegół, że dziewczynka trzymała w dłoni włócznię, która była dłuższa niż ona, pięknie zdobiona motywem słońca u podstawy grotu.
- Zamknij się Sol. - Odpowiedziała oschle idąca najbardziej z tyłu, zdawać by się mogło nieuzbrojona postać. Jej słowa zlały się jednak z wypowiedzianymi równocześnie przez ostatnią z nieznajomych, której dłoń spoczywała na pistolecie, gotowa by w każdej chwili dobyć broni i wystrzelić.
- Nic wam nie jest? Potrzebujecie pomocy z tymi ranami? - Po ostatnim pytaniu skierowała swoje spojrzenie na nieprzyjemną, nieuzbrojoną postać.
W czasie wypowiedzenia tych kilku zdań łowcy koszmarów zbliżyli się na odległość zaledwie kilku kroków i tam się zatrzymali, patrząc na tych, którzy pokonali grasujący w tym miejscu koszmar.

Powrót do góry Go down





Drossel
Gif :
Herbaciana Rzeka - Page 3 5PUjt0u
Godność :
Księżna Ophelia Rosemary von Avgrunnen; Lady Ravnbakke, Pani z Lodowych Gór
Wiek :
Ponad dwa stulecia, wizualnie mniej niż 30 lat
Rasa :
Upiorna Arystokracja
Wzrost / Waga :
166 | 51
Znaki szczególne :
Długie srebrne włosy, które rozpuszczone sięgają arystokratce aż za kolana. Zapach jaśminu lub białego bzu oraz białe szaty.
Pod ręką :
Rapier z posrebrzaną rękojeścią
Zawód :
Dama dworu, trucicielka, żar chaosu pod lodem stoicyzmu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t407-i-m-scared-of-what-s-inside-my-head
DrosselMieszkaniec
Re: Herbaciana Rzeka
Sro 6 Lis - 15:43
____To nieprawda, że niczego nie czuła patrząc na twarz Ivora, a raczej na to, co z niej zostało. Za każdym razem, gdy miała okazję widzieć swojego najdroższego przyjaciela bez maski, targały nią silny żal i gniew. Cień niczym sobie nie zasłużył na taki los. Jakiegokolwiek nie popełnił grzechu, obdzieranie go ze skóry było zbyt surową karą. Gdyby tylko zechciał wiedzieli kto go tak okaleczył... Ale nawet gdyby Baron znał prawdę, to nie chciałby jej o tym powiedzieć; znała go na tyle dobrze by wiedzieć, że nie pozwoli, by Ophelia się narażała próbując go pomścić.
____Otarła kciukiem samotną łzę przecierającą szlak na policzku jej ukochanego. Często zastanawiała się dlaczego to właśnie jej los zesłał Ivora; miała na sumieniu niejedno życie, w tym własnego męża i rodziców, była zwykłą żmiją, która w dążeniu do swoich ambicji nie cofnie się przed niczym, a mimo to On trwał przy niej i był gotowy zrobić dla niej wszystko. Z wzajemnością.
____Zostaniesz ze mną dopóki całkiem się nie zabliźni. — uśmiechnęła się łagodnie, gdy smukłe palce zajmowały się prowizorycznym opatrunkiem. — Nie pozwolę Ci odejść wiedząc, że to przeze mnie zostałeś ranny.
____Nawet gdyby nie byłoby to pośrednio jej winą i tak zapewniłaby mu najlepszą opiekę, jaką można otrzymać we wszystkich trzech światach. Jej ukochany zasługiwał na wszystko, co najlepsze. Po tym, co razem przeszli, zwyczajnie się mu to należało. Ophelia już dołoży do tego wszelkich starań. Już ich dokładała, nawet jeśli Cień niespecjalnie zdawał sobie z tego sprawę.
____Klatka, nawet wysadzana diamentami, wciąż jest więzieniem. — odparła tuląc jego głowę do swoich piersi, podczas gdy opuszki jej palców czule gładziły jego policzek. Nie zamierzała odpowiadać na jego wyznanie; Drossel nie była osobą, która z łatwością mówi o swoich uczuciach. Wyznawała zasadę, że lepiej świadczą o nich czyny, niż słowa, jak na przykład ten niezdarnie pocięty kaszmir przesiąkający krwią na jego ramieniu. Ale o tym Ivor już wiedział.
____Niestety, chwilę, która miała być tylko dla nich, przerwała trójka intruzów. Słysząc dziewczęcy głos niemalże natychmiast podniosła z ziemi maskę i nałożyła ją mężczyźnie. Na wszelki wypadek zasłoniła go też tym, co zostało z płaszcza, aby zdążył ją poprawić. Zdawała sobie sprawę z tego, że sir Tyree nie znosi, gdy ktoś ogląda jego twarz bez jego pozwolenia i wolała uniknąć kolejnego rozlewu krwi nad Herbacianą Rzeką.
____"Lun'narth", powtórzyła w myślach nazwę. A więc tak nazywał się koszmar, który właśnie pokonali. Coś podświadomie nakazało jej zapamiętać to imię, jakoby groźba tej abominacji miała się spełnić. Tymczasem pozostała kwestia nieznajomych, którzy zakłócili ich spokój. Czy potrzebowali pomocy z ranami? Zerknęła pośpiesznie na Ivora oceniając jego stan. Nie ukrywała, że zależało jej na jak najszybszym wyjęciu kuli z jego ramienia, jednakże nie wierzyła w bezinteresowną pomoc. Ona zawsze ma jakąś cenę, a bycie czyimś dłużnikiem w ogóle jej się nie uśmiechało.
____Już sobie poradziliśmy. — odparła mając nadzieję, że jej towarzysz nie będzie zły za zwłokę. W Różanym Pałacu zajmą się nim najlepsi, a przede wszystkim zaufani medycy. Nie powierzy swojego najlepszego przyjaciela trójce obcych kobiet, choćby nie wiadomo jak się zarzekały, że są "dobre". — Kim jesteście?




Ek man eftir Fimbulvetr
Þá drífr snær ór öllum áttum, Frost mikil ok vindar hvassir at vetr sá kemr.

Powrót do góry Go down





Ivor Tyree
Gif :
Herbaciana Rzeka - Page 3 57f072c14c914063a4b1855d9cbbf1d4
Godność :
Sir Ivor Tyree
Wiek :
Wygląda na 40-50 lat w rzeczywistości dużo więcej
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
197cm/85kg
Znaki szczególne :
Brak skóry na całej twarzy i głowie. Długi czarny łuskowaty ogon zakończony srebrnym ostrzem.
Pod ręką :
Srebrny dzwoneczek zawieszony na szyi, sakwa z pieniędzmi.
Broń :
Krwawa Jaskółka (Katana), Zdobiony srebrny rewolwer wysokiego kalibru, Zdobiony sztylet schowany w rękawie, Ostrze na końcu ogona
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t428-ivor-tyree https://spectrofobia.forumpolish.com/t501-obserwacje-obiektu-nr-kl-01612#3413 https://spectrofobia.forumpolish.com/t474-kruki-pocztowe-ivora https://spectrofobia.forumpolish.com/t1089-ivor-tyree
Ivor TyreeSiedem Nieszczęść: Pycha
Siedem Nieszczęść: Pycha
Re: Herbaciana Rzeka
Czw 7 Lis - 23:06
____ Nie przejmował się swoją raną, nie był człowiekiem, nie był Upiornym. Był czymś mniej, a zarazem więcej. Był niczym, a zarazem wszystko bez niego nie miałoby sensu. Był Cieniem. Wyliże się z tego, w ten czy w inny sposób, nie przetrwał tych dekad potrzebując pomocy z każdą mała raną.
____ - To tylko kolejna blizna do kolekcji, Ophelio - wymruczał delektując się ciepłem jej ciała. Nie ukrywał, że brakowało mu go od jakiegoś czasu. Gdy tak przytulała go do swojej piersi, objął ją ramionami i również przytulił. - Wiem, moje Serce... Nigdy nie mógłbym cię zamknąć, już raz widziałem jak twoje skrzydła krwawią od takiej klatki - ostatnie słowa przepełnione były ogromnym smutkiem i rozgoryczeniem. Do dziś nie wybaczył sobie, że nie uwolnił jej wcześniej, zanim jeszcze ją tak skrzywdzili.
____ -Ahhh - westchnął głęboko i rozmarzył się w chwili spokoju. - Zawsze pachniesz tak wspaniale, moja mała Królowo...
____Przypadkowi przechodnie, oczywiście. Zawsze coś musiało przerwać im chwile spokoju, zawsze ktoś musiał się wtrącić i zabrać mu tą chwilę. Kiedy tylko usłyszał głos zawarczał głośno, pochwycił rękojeść swojego miecza i już chciał doskoczyć do kobiet tylko po to, aby jak najszybciej ich krew nasyciła głód Jaskółki.
____Ophelia jednak była szybsza, doskonale wiedziała, co zaraz zrobi Ivor, że zaraz zamorduje tych, którzy ośmielili się im przerwać. Założyła mu jednak pospiesznie maskę na twarz i zakryła jego oblicze płaszczem. Nie chciała więcej rozlewu krwi. Cień - z trudem, bo z trudem - zaakceptował jej wolę i pozwolił mięśniom znowu się zrelaksować.
____Lun'narth, imię odbijało się echem w głowie mężczyzny jakby już kiedyś je słyszał. Jego podświadomość, jego dusza i serce mówiły mu, że musi je znać, że coś w tym imieniu jest... Jego. Spojrzał na leżący nieopodal kamień. Co to wszystko miało znaczyć?
____Ivor wstał by po chwili zorientować się, że jest u skraju wyczerpania. Nie miał siły z nimi walczyć, nie miał siły nawet ustać o własnych siłach. Zachwiał się znacznie i wbił ostrze miecza w ziemię, żeby mieć jakieś oparcie. Cóż za upokorzenie. Oj jak bardzo chciał, aby kruki wydłubały im teraz oczy. Cień zaklął siarczyście pod nosem w języku tylko sobie znanym.
____ - Tak jak zdążyła zauważyć moja droga towarzyszka, nie potrzebujemy waszej pomocy - wydobył się spod maski zimny, zdystansowany głos. Cień zebrał w sobie siłę i wyprostował odzyskując stabilną pozycję i idącą z nią w parze równowagę. Wydobył jednym płynnym ruchem miecz z ziemi i po wytarciu ostrza o róg płaszcza schował je do pochwy.
____ Nie obchodziło go, kim były te kobiety, wiedział, że zwiastowały jakieś kłopoty. Nie podobało mu się, że przyszły tutaj akurat jak razem z Ophelią pokonali to monstrum. Chciał jak najszybciej zająć się ranami przyjaciółki i odpocząć od tego wszystkiego.


We’re the best dressed here.
Forget the scruffy starlings
dishevelled thrushes
the gaudy tits and finches –
they’re all a waste of space.

We’re the real class act:
never a feather out of place
our blacks perfectly matched.
Like gangsters, ministers,
we demand respect.

Our quills drink in the light
like ink.


Murder of crows
Dilys Rose


Głos: #009966
MG: #CC0033

Powrót do góry Go down





Tyk
Gif :
Herbaciana Rzeka - Page 3 D93840e52cb57748d5a24bdfa761040295dab6ee
Godność :
Lord Protektor, Arcyksiążę Agasharr I Rosarium
Wiek :
30 lat
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
178/75
Pod ręką :
Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae), Divard, zabawki
Zawód :
Lord Protektor Krainy Luster
Specjalne :
Główny Administrator
https://spectrofobia.forumpolish.com/t233-agasharr-rosarium#284 https://spectrofobia.forumpolish.com/t914-archiwa-arcyksiazece https://spectrofobia.forumpolish.com/t497-kancelaria-arcyksiazeca https://spectrofobia.forumpolish.com/t1121-tyk
TykArcyksiążę
Arcyksiążę
Re: Herbaciana Rzeka
Czw 14 Lis - 23:38

Nieuzbrojona kobieta, która przed chwilą skarciła swoją towarzyszkę za mówienie zbyt wiele, teraz uśmiechnęła się delikatnie. Jej wyraz twarzy pozostał mimo to chłodny, przez lodowate spojrzenie skierowane w stronę Drossel i Ivora. Nie przepadała za nimi.
- Doskonale. - Jej obojętny głos mógł świadczyć o tym, że ma gdzieś co stało się z tymi, którzy walczyli z Księżycem. Prawdopodobnie od samego początku nie zamierzała się nimi zajmować, chyba że po to by skrócić ich cierpienie.
Pozostałe Tropicielki nie podzielały jednak jej niechęci. Choć Victoire była zdystansowana i mówiła raczej niewiele, to spojrzała w stronę Sarah dość wymownie, jakby czyniąc jej wyrzut, że nie troszczy się o dobro innych - którzy mogliby być ich potencjalnymi sprzymierzeńcami.
Ledwie rzut okiem, a później przywódczyni tropicieli wystąpiła do przodu o dwa kroki, zasłaniając sobą nienawistną "kapłankę" i życzliwym głosem przemawiając do Drossel i Ivora.
- Jestem Victoire Silencieux. Ja i moje przyjaciółki Sarah i ... - W środku słowa zapatrzona dotąd w niknący z wolna czerwony śnieg Sol, najmniejsza z Tropicielek, obudziła się nagle i słysząc o czym Victoire mówi krzyknęła głośno, wchodząc jej w słowo:
- Sol! To ja. - Co spotkało się z kolejnym już wymownym spojrzeniem, tym razem skierowanym w stronę dziewczynki.
Ciche westchnięcie i Lunatyk kontynuowała swoją przemowę, przerwaną przez nazbyt energiczną pogromczynię koszmarów:
- Jesteśmy członkiniami Bractwa, które poluje na istoty podobne do tych, z którymi właśnie walczyliście. - Znów wtrącając się w połowie Słowa Sol zakrzyknęła: - To koszmary! - Victoire mrugnęła tylko i wyszeptała zniechęcona imię swojej małej towarzyszki, po czym kontynuowała. - Tak, nazywamy je Koszmarami. Jeżeli nie trafiliście tu przypadkiem i chcecie dowiedzieć się więcej to znajdziecie nas w Różanym Pałacu. - Sol dodała do tego: - To ten absurdalnie wielki budynek tu niedaleko! Nie da się nie trafić. - W jej niewinnym dziewczęcym głosie i naiwności było nawet coś zabawnego.
Milcząca dodać Sarah, stojąca w cieniu Lunatyk odezwała się kpiącym głosem, wyglądając zza ramienia Victoire. - Spójrz tylko na nich Vic, ledwo przeżyli. Naprawdę sądzisz, że się do czegokolwiek przydadzą i odważą się tropić i polować na Koszmary? - Choć teraz tropienie odeszło na dalszy plan, Koszmary były zbyt liczne i zbyt silne, by Bractwo mogło je przeoczyć, to kiedyś znalezienie potworności, które pochodziła z sennych krain było o wiele trudniejsze. Stąd większość zdolności Tropicieli pomagała im w tym zadaniu.

Powrót do góry Go down





Drossel
Gif :
Herbaciana Rzeka - Page 3 5PUjt0u
Godność :
Księżna Ophelia Rosemary von Avgrunnen; Lady Ravnbakke, Pani z Lodowych Gór
Wiek :
Ponad dwa stulecia, wizualnie mniej niż 30 lat
Rasa :
Upiorna Arystokracja
Wzrost / Waga :
166 | 51
Znaki szczególne :
Długie srebrne włosy, które rozpuszczone sięgają arystokratce aż za kolana. Zapach jaśminu lub białego bzu oraz białe szaty.
Pod ręką :
Rapier z posrebrzaną rękojeścią
Zawód :
Dama dworu, trucicielka, żar chaosu pod lodem stoicyzmu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t407-i-m-scared-of-what-s-inside-my-head
DrosselMieszkaniec
Re: Herbaciana Rzeka
Sro 20 Lis - 14:03
____Niezaprzeczalnie z tej dwójki to Ophelia była bardziej opanowana, przynajmniej teraz, kiedy wszystkie emocje związane z bitwą opadły. Z cichym westchnieniem podniosła się w ślad z Ivorem. Jego temperament któregoś dnia sprowadzi na nich zgubę, nawet jeśli Cien był jednym z najlepszych wojowników, z jakimi Drossel miała do czynienia. Na cóż jednak przyda się doświadczenie w boju, skoro mężczyzna ledwo trzymał się na nogach? Chłodna dłoń upiornej spoczęła na jego zdrowym ramieniu i zacisnęła się lekko dając mu tym samym do zrozumienia, żeby odpuścił i pozwolił jej załatwić tę sprawę.
Księżna Ophelia von Avgrunenn, a mój towarzysz to sir Ivor Tyree. — przedstawiła siebie i przyjaciela nie zapominając przy okazji o podkreśleniu ich pochodzenia. Wyniosłość? Oczywiście, była wszakże skażona pycha prawie tak samo jak Cień, jednak w tym wypadku było to swego rodzaju ostrzeżenie.
____Uniosła rękę chcąc uciąć wypowiedź najmniejszej z łowczyni. Ta dziewczynka przypominała jej kogoś niezwykle irytującego, tylko kogo? Ah tak, już sobie przypomniała. Tę rudą dziewkę biegającą za Arcyksięciem. Obu najchętniej wbiłaby lodowy sopel między oczy. Zaraz jej spojrzenie powędrowało na niezadowoloną Sarah, która niezwykle odważnie wyrażała je zza pleców swojej towarzyszki. Chodź twarz Ophelii pozostawała niewzruszona, tak w błękitnych oczach odbijała się chłodna pogarda.
____Dłoń na ramieniu Ivora zacisnęła się jeszcze mocniej. Nawet o tym nie myśl, mój drogi.
Powiadomcie skrzydło szpitalne, że wkrótce przybędziemy. — po tych słowach odwróciła się plecami do łowczyń rozpuszczając srebrne włosy, które uwolnione sięgały aż do kolan arystokratki. Niewątpliwie ich obecna długość była swego rodzaju rekompensatą za chłopięcą fryzurę noszoną przed laty, gdy przemierzała trzy światy w męskim przebraniu. Ale o tym mógł wiedzieć tylko Ivor.




Ek man eftir Fimbulvetr
Þá drífr snær ór öllum áttum, Frost mikil ok vindar hvassir at vetr sá kemr.

Powrót do góry Go down





Ivor Tyree
Gif :
Herbaciana Rzeka - Page 3 57f072c14c914063a4b1855d9cbbf1d4
Godność :
Sir Ivor Tyree
Wiek :
Wygląda na 40-50 lat w rzeczywistości dużo więcej
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
197cm/85kg
Znaki szczególne :
Brak skóry na całej twarzy i głowie. Długi czarny łuskowaty ogon zakończony srebrnym ostrzem.
Pod ręką :
Srebrny dzwoneczek zawieszony na szyi, sakwa z pieniędzmi.
Broń :
Krwawa Jaskółka (Katana), Zdobiony srebrny rewolwer wysokiego kalibru, Zdobiony sztylet schowany w rękawie, Ostrze na końcu ogona
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t428-ivor-tyree https://spectrofobia.forumpolish.com/t501-obserwacje-obiektu-nr-kl-01612#3413 https://spectrofobia.forumpolish.com/t474-kruki-pocztowe-ivora https://spectrofobia.forumpolish.com/t1089-ivor-tyree
Ivor TyreeSiedem Nieszczęść: Pycha
Siedem Nieszczęść: Pycha
Re: Herbaciana Rzeka
Wto 10 Gru - 10:57
____ Prawda, której nie chciał nikomu przyznać. Nawet przed samym sobą. Był wyczerpany, polował na różne bestie i istoty przez długie lata swojego życia, ale na coś takiego trafił po raz pierwszy. Po raz pierwszy od wielu dekad, coś potrafiło go aż tak zmęczyć i poranić. Większość jego blizn miała przynajmniej sto lat. Ta nowa będzie mu przypominać o słabości, o tym, że nie mógł do końca ochronić swojej przyjaciółki. Zacisnął w złości na samego siebie dłoń na rękojeści miecza. Był wściekły na własną bezradność. Z amoku pogoni za własnymi myślami wyrwała go dłoń Ophelii na ramieniu. Spojrzał w jej stronę i skinął lekko głową, miała rację. Nawet gdyby udało mu się poderżnąć gardło tej najbardziej niestosownej, pozostała dwójka najprawdopodobniej by go dopadła. Nie miejsce i nie czas.
____ Po ostatnich słowach Sary uniósł głowę i spojrzał jej prosto w oczy. To małe, bezczelne stworzenie śmiało mówić o nich takie rzeczy? To oni pokonywali wielkie bestie terroryzujące różne krainy tego świata, gdy byli w trakcie podróży. To ich potęgi bali się zdrajcy i wrogowie królestwa. - Ty mała su- przerwało mu zaciśnięcie się dłoni przyjaciółki na jego ramieniu. Ivor syknął cicho i przeklął w tylko sobie znanym języku. Niech będzie, tym razem uda, że tego nie słyszał. Nie zamierza jednak siedzieć bezczynnie wiedząc, że bestie takiego kalibru terroryzują krainę luster. To ON jest koszmarem tych ludzi, nie te twory. I to ON zamierza położyć ich istnieniu kres.


We’re the best dressed here.
Forget the scruffy starlings
dishevelled thrushes
the gaudy tits and finches –
they’re all a waste of space.

We’re the real class act:
never a feather out of place
our blacks perfectly matched.
Like gangsters, ministers,
we demand respect.

Our quills drink in the light
like ink.


Murder of crows
Dilys Rose


Głos: #009966
MG: #CC0033

Powrót do góry Go down





Tyk
Gif :
Herbaciana Rzeka - Page 3 D93840e52cb57748d5a24bdfa761040295dab6ee
Godność :
Lord Protektor, Arcyksiążę Agasharr I Rosarium
Wiek :
30 lat
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
178/75
Pod ręką :
Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae), Divard, zabawki
Zawód :
Lord Protektor Krainy Luster
Specjalne :
Główny Administrator
https://spectrofobia.forumpolish.com/t233-agasharr-rosarium#284 https://spectrofobia.forumpolish.com/t914-archiwa-arcyksiazece https://spectrofobia.forumpolish.com/t497-kancelaria-arcyksiazeca https://spectrofobia.forumpolish.com/t1121-tyk
TykArcyksiążę
Arcyksiążę
Re: Herbaciana Rzeka
Czw 2 Sty - 23:42

Victoire wydawała się przyjąć ze spokojem odmowę nieznajomych. Jednak dlaczego rzuciła krótkie spojrzenie gdzieś w dół, nim uniosła spojrzenie i na jej twarz wolno pojawił się delikatny uśmiech - raczej wyuczona kurtuazja, niż szczera radość.
- Doskonale. - W takim razie pomyślnej drogi i powiadomimy Dwór o Państwa przybyciu. - Po tych słowach skinęła lekko głową, chwytając palcami za rondo swojego kapelusza i ruszyła w swoją stronę.
W tym czasie, a nawet i nieco wcześniej najmłodsza z dziewczyn straciła zainteresowanie pogromcami Koszmaru, zajęła się za to usilną próbą zebrania resztek czerwonego śniegu do płóciennego worka, lecz ten niknął zbyt szybko, rozpływając się w nicość prosto na jej dłoniach. Niezrażona tym faktem biegała do pozostałych jeszcze większych zasp, wciąż próbując i nucąc pod nosem jakąś melancholijną pieśń o księżycu.
- Lun'narth nie został zniszczony, a my nie jesteśmy posłańcami. - Rzuciła głośny komentarz, z jednej strony umniejszając zasługom tej pary, a z drugiej stając przeciwko zapewnieniom Victoire, że informacje zostaną przekazane. Jej słowa nie spotkały się jednak z żadną reakcją odchodzących powoli tropicielek.
- Drań zaciera ślady. - Powiedziała unosząc się znad kolejnej zaspy i rozglądając na boki mała Sol. Następnie zaklęła pod nosem, zwróciła się ku Drossel i Ivorowi. Pomachała do nich, a później odwróciwszy się pobiegła za swoimi towarzyszkami.

Członkinie Bractwa zt

Powrót do góry Go down





Lambert
Gif :
Herbaciana Rzeka - Page 3 PVfcvFQ
Godność :
Lambert Laventon
Wiek :
wizualne 28 lat, realnie 267 lat
Rasa :
Baśniopisarz
Wzrost / Waga :
184/74
Znaki szczególne :
ręce od łokci do dłoni ma granatowe, instensywnie czerwone oczy, ręce w wielu drobnych bliznach, bardzo ładny, przystojny mężczyzna
Pod ręką :
torba: szkicownik, artystyczne przybory; plecak: zielnik, bestionariusz, zestaw medyczny, zestaw podróżniczy
Broń :
sztylet z perłowym uchwytem
Zawód :
portrecista, malarz, ilustrator, artysta, podróżnik
https://spectrofobia.forumpolish.com/t1050-lambert https://spectrofobia.forumpolish.com/t1056-zapiski-i-drobne-podrozne-szkice https://spectrofobia.forumpolish.com/t1094-lambert
LambertMalarz Tęczy
Re: Herbaciana Rzeka
Pon 31 Lip - 7:39
Podróż przez Morze Łez było udręką, ale szczęśliwie krótką. To był jeden z gorszych rejsów na jakie Lambert się załapał, a bywał na wielu. Jako że był już w podróży od kilku miesięcy, jego zapas pieniędzy był na tym etapie skromny, a nie miał czasu ani ochoty rozstawić się nigdzie ze straganem oferującym portrety i malunki, więc za podróż statkiem zapłacił dodatkową parą rąk do pracy. Były to oczywiści jego ręce, co odczuł później bardzo dotkliwie. Statek był skromny i nieduży, ale obłożony towarem, więc poza marynarskimi obowiązkami zaprzęgnięto go również do załadunku i rozładunku dóbr.

Kiedy więc wszedł w głąb lądu, myśli i żołądek przestały falować w rytmie fal, każdy jego mięsień skrzywił się i zaczął marudzić, a Lambert, będąc w pełnej zgodności ze swoim ciałem, wtórował mu zmęczonymi myślami i marzeniami o wygodnym łóżku. Może gdyby nie stracił mapy jeszcze przed zaciągnięciem się, wybrałby o wiele dłuższą, ale przyjemniejszą trasę dookoła, ale było już zdecydowanie za późno na takie myśli. Ostatnie monetki wydał na uzupełnienie podstawowych zapasów żywności (i zakup kawy, która była w tej chwili zbytkiem, ale niezbędnym zbytkiem) i noc w wygodnym łóżku w przydrożnym zajeździe, a nie w namiocie pod lasem, jak miał w zwyczaju.

Zaraz później ruszył szlakiem wzdłuż Herbacianej Rzeki, niecierpliwie maszerując do wymarzonego Edenu, boskiego Raju, do miejsca które cierpliwie czekało, a jednak zmęczone ramiona i nogi tylko i wyłącznie popędzały. Kiedy dotarł na obszar zbawienia, czyli ziołowych gorących źródeł Herbacianych Łąk, głowę zasnuło mu miękkie zmęczenie zmieszane z ulgą. I dla takich momentów podróżował, dla nich żył - zasłużony odpoczynek po trudach dróg. Przez następne trzy dni na zmianę moczył się w zdrowotnych wodach, mył i suszył ubrania z kurzu dróg i morskiej soli, starannie wyczesywał z włosów wszystkie drobiny zebrane w podróży - małe robaczki, patyczki, listki, zaschnięte błoto, kołtuny. Wszystko to zostało usunięte, włosy znów lśniły perłowym blaskiem, skóra i ubrania zostały wyprane, i tak oto z wód wyłonił się tajemniczy piękny podróżnik pachnący ziołami gorących źródeł, czerwone spojrzenie żywych oczu schowane za okrągłymi okularami wskazywało na to, że tułacz odzyskał siły na dalszą drogę.

Wypoczynek dobiegał końca, spakował więc swój plecak i torbę, i ruszył znów w trasę, wracając na szlak wzdłuż Herbacianej Rzeki, niepewny dokąd właściwie powinien teraz iść. Może warto pójść do któregoś z większych miast i zaopatrzyć się w nową porządną mapę od kartografa? To był rozsądny plan, choć nie rozpalił w Lambercie iskry przygody. Miał dużo czasu żeby rozważyć swoje opcje, bo rzeka zdawała się wić przez ziemię bez końca, a on nie kwapił się aby oddalać się od prostej nadrzecznej trasy.

Podszedł do brzegu, żeby sprawdzić jaki dziś był dzień tygodnia. A, czwartek - w korycie płynęła herbata jabłkowa, jakby z miętowa nutą, może w tym miejscu wpływała do rzeki jakaś odnoga. Nie był to żaden smakowy faworyt Lamberta, ale ciężko gardzić tak szczodrymi darami natury. Z żalem zauważył, że zostawił nad gorącymi źródłami kubek. Ostatnie roztargnienie naprawdę dawało mu w kość. Z westchnieniem wyciągnął notatnik i nieśpiesznymi ruchami wyrysował prosty stalowy kubek. Popatrzył na niego i pokręcił głową. Nie, skoro i tak w końcu zniknie po ożywieniu go z papieru, równie dobrze mógłby napić się z czegoś ładniejszego. Więc narysował drugi, ceramiczny, ołówek mocniej i pewniej żłobił grafitem papier, na bokach kubek miał malowane farbką ozdoby jak słońce, księżyc i jabłko. Ale wydawało mu się nieprzyjemnym picie chłodnej rzecznej herbaty z tak ładnego i trochę zbyt ciężkiego naczynia. Więc zaczął rysować kolejny, nie zwracając uwagę na coraz większe pragnienie w gardle.

Powrót do góry Go down





Cassandra
Gif :
Herbaciana Rzeka - Page 3 5PUjt0u
Godność :
Lady Cassandra Incendio
Wiek :
1500, wizualnie 30 lat
Rasa :
Upiorna Arystokracja
Wzrost / Waga :
175/60
Pod ręką :
prosty nóż, scyzoryk i parasolka
Zawód :
Władczyni włości Incendio, wszak praca władcy jest o wiele bardziej wymagająca niż niektórym się wydaje
https://spectrofobia.forumpolish.com/t257-lady-cassandra-incendio https://spectrofobia.forumpolish.com/t1075-cassandra
CassandraDemoniczna Księżna
Re: Herbaciana Rzeka
Wto 1 Sie - 22:56
Zdecydowanie ostatnio potrzebowała zażyć trochę kontaktu z przyrodą. Ciągłe sprawy na najwyższym szczeblu władzy zaczynały ją trochę przytłaczać. A to ktoś przyszedł, że mu ostrokołem sąsiad na pole wjechał. A to udziel błogosławieństwa dla nowo urodzonego dzieciaka. Bycie władczynią nie należało do najłatwiejszych zajęć Cassandry. Czasami mocno ją to męczyło. A wiadomo, zmęczony władca, to markotny władca. Lubiła więc czasami zniknąć na jakąś dłuższą chwilę. Każdy potrzebuje złapać trochę oddechu od zajęć życia codziennego, niezależnie czy jest prostym chłopem czy kimś wysoko postawionym. Jak postanowiła, tak też zrobiła. Ubrała się w podróżne szaty, pod spodem miała jak zawsze dłuższą suknię.

Miło będzie usiąść nad Herbacianą Rzeką, zawsze wywołuje takie miłe chwilę, kojarzące się z pierwszymi promieniami słońca, lub dla innych kojarzyć się może z czasem podwieczorku. Wędrowała więc na swym rumaku, ponieważ wspominana rzeka była w trochę dalszej odległości. Gdy dotarła już na część swojej ulubionej polany, miała ze sobą kosz piknikowy, koc. W końcu czuła się wolna, daleko od obowiązków i wszystkich nudnych zajęć. Rozpostarła więc nad brzegiem rzeki koc w czerwono-czarną kratę, postawiła na nim kosz piknikowy, przygotowała nakrycie dla siebie i drugiej osoby. Brakowało jej ostatnio towarzysza, więc wyobrażała sobie, że ktoś siedzi z nią. Po wielu latach myślała, że samotność nie będzie jej tak doskwierać. Dobre sobie, tęsknota zawsze pozostawia swój cień wewnątrz, i potrafi atakować znienacka. Cassandra wygodnie rozsiadła się na kocu, nalała do filiżanki naparu, uniosła naczynie do góry i upiła kilka łyków. Ah, wspaniały bukiet ziół, tego potrzebowałam. Odstawiła na spodeczek. Wyciągnęła z kosza małe zawiniątko, wszak o rogi należy odpowiednio zadbać, zawartość zawierała maź wzmacniającą struktury kostne, a w szczególności rogi. Rozsmarowała trochę na dłoniach, po czym zaczęła nanosić na swoje rogi. Dokładnie rozprowadziła maść, a później pozwoliła sobie na rozmarzony wzrok i głębokie westchnięcie. W końcu trochę wolności.


#ff0033

Powrót do góry Go down





Lambert
Gif :
Herbaciana Rzeka - Page 3 PVfcvFQ
Godność :
Lambert Laventon
Wiek :
wizualne 28 lat, realnie 267 lat
Rasa :
Baśniopisarz
Wzrost / Waga :
184/74
Znaki szczególne :
ręce od łokci do dłoni ma granatowe, instensywnie czerwone oczy, ręce w wielu drobnych bliznach, bardzo ładny, przystojny mężczyzna
Pod ręką :
torba: szkicownik, artystyczne przybory; plecak: zielnik, bestionariusz, zestaw medyczny, zestaw podróżniczy
Broń :
sztylet z perłowym uchwytem
Zawód :
portrecista, malarz, ilustrator, artysta, podróżnik
https://spectrofobia.forumpolish.com/t1050-lambert https://spectrofobia.forumpolish.com/t1056-zapiski-i-drobne-podrozne-szkice https://spectrofobia.forumpolish.com/t1094-lambert
LambertMalarz Tęczy
Re: Herbaciana Rzeka
Sro 2 Sie - 17:24
Jeszcze jedna kreska, jeszcze jedno pociągniecie ołówkiem i jego arcydzieło miało ujrzeć światło dnia w realnych trzech wymiarach. Coś go tchnęło i bardziej wiedziony uczuciem niż świadomą myślą wyrysował swój kubek z którego pił w dzieciństwie. Niewielki, uszczerbiony, brzydki i krzywy jak cholera, bo ulepił go z gliny z pomocą ojca, a potem pomalował niepasującymi do siebie kolorowymi farbkami, głównie używając palców zamiast pędzli. Bez najmniejszego wysiłku ożywił przedmiot do życia i przyglądnął się z swojemu wspomnieniu w formie kubka z czułością. Już miał nabrać do niego herbaty, kiedy usłyszał końskie rżenie odbite nikłym echem nad taflą spokojnych herbacianych wód rzeki. Wyprostował się i czujnie rozejrzał się dookoła, nic jednak nie znalazło się w zasięgu jego wzroku, ale znów - wiedziony ciekawością większą od pragnienia, którego jeszcze nie udało mu się zaspokoić, ruszył w stronę z której jak mu się zdawało dobiegł dźwięk.

Już po chwili pomiędzy rzadko rozproszonymi drzewami dojrzał łączkę nad brzegiem i kogoś na niej piknikującego. Klasnął w dłonie zadowolony, uwielbiał napotykać ludzi w trakcie podróży. Z każdym krokiem stawało się coraz bardziej jasne kim owa osoba była. Rozpoznałby tę sylwetkę i rogi wszędzie, między innymi dlatego, że być może jego szkicowniki były pełne dziesiątek szkiców Cassandry ze szczególnym detalem na jej majestatyczne rogi. Zazwyczaj skończone szkicowniki kończył gdzieś w kufrach albo zapomniane piętrzyły się w kątach jego pracowni, ale te zawierające Demoniczną Księżną rodu Incendio z tajemniczych powodów często były gdzieś na wierzchu. Miał nawet przyjemność namalować jeden z jej oficjalnych portretów, a także kilka malunków dla osób z jej dworu. Arystokracja lubowała się w zdobieniu ścian swoich pałaców i zamków różnego rodzaju dekoracjami, wielkie płótna i pozłacane ramy zawsze nadawały odpowiedniego majestatu miejscu.

- Lady Cassandro! - zawołał, podchodząc bliżej i kłaniając się, aż dobytek na jego plecach zagrzechotał od nagłego ruchu.
- Co za niespodzianka cię tu widzieć, pani! Lambert Laventon, skromny malarz i podróżnik, do usług, mam nadzieję, że jeszcze gdzieś istnieję w pani choćby odległych wspomnieniach, a jeśli nie, chętnie je za pozwoleniem przywrócę! - zaczął świergotać jak słowik, to podekscytowany poprawiając okulary, to machając dłonią w której trzymał swój garnuszek albo przeczesując włosy. Zdaje się, że od czasu zejścia ze statku z Morza Łez nie miał nikogo, poza sobą, do rozmowy.

Czy to ta pora roku, że arystokracja wypełzała ze swoich barłogów wyłożonych jedwabiami, poduszkami i wygodami, żeby przypomnieć sobie czym były błoto, trawa i świeże powietrze? Najwyraźniej! Czteroroga dama była kolejną wysoko postawioną arystokratką na drodze Lamberta, co w zasadzie nie było tak częste jak mogłoby się wydawać. Co bardziej snobistyczni, przyzwyczajeni do luksusów i obawiający się o swoje życie woleli wypoczynek w letnich pałacykach a podróże ze służbą i strażą dla zachowania wizerunku i bezpieczeństwa. A jednak lady Cassandra siedziała sama, na kocyku, och, tu były rozłożone naczynia dla dwóch osób... Czyżby znów przeszkodził w jakiejś schadzce, w jakimś tajemniczym spotkaniu? Kiedy tylko to zauważył zmieszał się jakby i ucichł zewnętrznie i wewnętrznie.
- Mam żywą nadzieję, że nie przeszkadzam...

Powrót do góry Go down





Cassandra
Gif :
Herbaciana Rzeka - Page 3 5PUjt0u
Godność :
Lady Cassandra Incendio
Wiek :
1500, wizualnie 30 lat
Rasa :
Upiorna Arystokracja
Wzrost / Waga :
175/60
Pod ręką :
prosty nóż, scyzoryk i parasolka
Zawód :
Władczyni włości Incendio, wszak praca władcy jest o wiele bardziej wymagająca niż niektórym się wydaje
https://spectrofobia.forumpolish.com/t257-lady-cassandra-incendio https://spectrofobia.forumpolish.com/t1075-cassandra
CassandraDemoniczna Księżna
Re: Herbaciana Rzeka
Sro 2 Sie - 22:07
Cisza, spokój, spokojny śpiew ptaków, szum i bulgot rzeki. Jakże sielankowy nastrój nastał, można by wręcz odpłynąć w krainę sennych marzeń. Popijała sobie właśnie resztę herbatki, kiedy usłyszała głos, z pierwszego tonu nie była pewna czy go rozpoznała. Gdy pojawiła się sylwetka należąca do głosu, uśmiechnęła się ukradkiem. Tak, to był on, czasami miewała myśli gdzie krąży ten zdolny malarz. Fakt, że na zamku wisiało sporo jego prac, tym bardziej rad była, że go spotkała.

Wstała z pozycji siedzącej, by wymienić uprzejmości.
- Lambert, wieki Ciebie nie widziałam - odpowiedziała, obdarzając go promiennym uśmiechem.
- Wspomnienia trochę wyblakły, ale nie zapomniałam Ciebie, wszak Twoje dzieła wiszą u mnie na zamku. Wybitne są to dzieła, aczkolwiek chętnie posłucham i odświeżę swoje wspomnienia

Co prawda, czas i miejsce oraz sposób spędzania czasu, mogły wskazywać, że odbywała się tu jakaś romantyczna schadzka. W pewnym sensie była, ale nie w takim jakim myślicie. Wszak jak miło jest spędzać czas samemu z własnymi myślami, zmartwieniami, marzeniami, dla kogoś takiego jak Cassandra było wytchnieniem od ciągle powtarzającej się codzienności. Skoro więc zjawił się malarz, tym razem będzie miała kompana. Czasami kuchenna służba, która szykowała dla niej kosz dziwiła się, dlaczego zabiera podwójne nakrycia. Upiorna miewała dobre przeczucie, że kiedyś ktoś niezapowiedziany się zjawi, a wtedy będzie mogła tą osobę ugościć.
- Ależ skądże, nie przeszkadzasz, miło Ciebie zobaczyć, ile to już minęło od naszego ostatniego spotkania? - zaczęła się zastanawiać, licząc w głowie, dni, miesiące, lata.

Wskazała dłonią drugie nakrycie, zachęcając Lamberta, by przyłączył się do jej piknikowego posiłku. Uzupełniła filiżanki, pyszną, aromatyczną herbatą, z której wyczuwać można było jeszcze woń świeżo dodanych malin. Podała filiżankę mężczyźnie, sama biorąc swoją.

- Za spotkanie po latach - wypiła trochę ciepłego naparu.



#ff0033

Powrót do góry Go down





Lambert
Gif :
Herbaciana Rzeka - Page 3 PVfcvFQ
Godność :
Lambert Laventon
Wiek :
wizualne 28 lat, realnie 267 lat
Rasa :
Baśniopisarz
Wzrost / Waga :
184/74
Znaki szczególne :
ręce od łokci do dłoni ma granatowe, instensywnie czerwone oczy, ręce w wielu drobnych bliznach, bardzo ładny, przystojny mężczyzna
Pod ręką :
torba: szkicownik, artystyczne przybory; plecak: zielnik, bestionariusz, zestaw medyczny, zestaw podróżniczy
Broń :
sztylet z perłowym uchwytem
Zawód :
portrecista, malarz, ilustrator, artysta, podróżnik
https://spectrofobia.forumpolish.com/t1050-lambert https://spectrofobia.forumpolish.com/t1056-zapiski-i-drobne-podrozne-szkice https://spectrofobia.forumpolish.com/t1094-lambert
LambertMalarz Tęczy
Re: Herbaciana Rzeka
Pią 4 Sie - 18:34
Zmrużył powieki jak zadowolony wygrzewaniem się w słońcu kot, że jego prace jak i on sam gdzieś tam ciągle tliły się w przestrzeni jej pałacu jak i wspomnień, i odwzajemnił uśmiech.
- Głównie co pamiętam, to moje prędkie braki w czerwonych farbach na kolor twoich sukni, pani - zażartował lekko. - Ale ujrzałem w tym okazję, żeby wgłębić się w ten kolor trochę bardziej. Jeśli idzie o czerwone pigmenty, najlepiej sprawdzają się te z owadów, ciekawe, prawda? Lubię też te z korzeni, ale jednym z moich sekretów głębokiej wyjątkowej barwy czerwieni są jagody, bardzo szczególne, skryte głęboko w Malinowym Lesie... - W tym miejscu przerwał i przyłożył palec do ust, jak zwykle trochę teatralnie, niby to uciszając samego siebie przed wydaniem tak ważnej informacji, a i jednocześnie prosząc lady Cassandrę o zachowanie tego sekretu. Rzeczywiście, nie wiedzieć czemu czerwień pochłonęła go wtedy dogłębnie i do reszty. Korzystając z tego, że w tamtym czasie miał stałe zatrudnienie, skorzystał ze środków dworu i zafundował sobie wycieczkę do Szkarłatnej Otchłani, żeby tam studiując kolor tonąć we wszystkich odcieniach czerwieni. Teraz zaś złapał okulary za oprawki i podciągnął je do góry lokując je na głowie między włosami, odkrywając swoje absurdalnie czerwone oczy.

Pomimo jej zapewnień, że nie przeszkadza, rozejrzał się dookoła podejrzliwie. Nie licząc jej konia, rzeczywiście (na razie) byli sami. Zdjął więc z pleców dobytek i usiadł, zgrabnie podciągając i układając swoje szaty. W głębi ducha dziękował sobie, że zdążył w gorących źródłach zmyć z siebie podróżny pot i brud, i czystą dłonią ujął zaoferowaną filiżankę. Swojego małego glinianego potworka położył obok. Niedługo i tak sam zniknie, wracając na papier notatnika.
- Za spotkanie po latach - powtórzył za nią. - To rzeczywiście musiały być już lata, prawda? Nieprawdopodobne... Czasem zapominam, że czas istnieje, w podróży zbyt łatwo o tym zapomnieć - powiedział, patrząc gdzieś w chmury. Smak ciepłej herbaty na chwilę zamknął jego rozgadane usta, a spojrzenie zmiękło z rozkoszy nad chwilą. Chciał, żeby takie chwile trwały dłużej. Wiedział, że Lady Cassandra był obdarzona długowiecznością, tak samo jak on, choć z pewnością był młodszy od niej wiele setek lat. Nie wszyscy jednak mieli ten dar, co skłaniało Lamberta do wielu przemyśleń, szczególnie kiedy myślał o swojej rodzinie.
- Łatwo niekiedy zapomnieć jak cenny jest czas, zwłaszcza kiedy wydaje się nam, że mamy go nieskończenie wiele - mruknął pod nosem, chyba bardziej do swojej herbaty niż towarzyszki.

Przyłożył filiżankę blisko ust, ale nie wziął kolejnego łyka, a pozwolił ciepłu napoju grzać jego usta a zapachowi dochodzić do nosa. Zerknął znad filiżanki na arystokratkę. Lambert wyglądał jakby miał wiele pytań, ale nie śmiał burzyć lady Cassandrze spokoju wyjścia, które ewidentnie było próbą relaksu poza murami, w których czekały ją liczne obowiązki i dni po brzegi wypełnione sprawami do załatwienia. Nie dziwił się, że potrzebowała zaleźć chwilę spokoju dla siebie.

Powrót do góry Go down





Cassandra
Gif :
Herbaciana Rzeka - Page 3 5PUjt0u
Godność :
Lady Cassandra Incendio
Wiek :
1500, wizualnie 30 lat
Rasa :
Upiorna Arystokracja
Wzrost / Waga :
175/60
Pod ręką :
prosty nóż, scyzoryk i parasolka
Zawód :
Władczyni włości Incendio, wszak praca władcy jest o wiele bardziej wymagająca niż niektórym się wydaje
https://spectrofobia.forumpolish.com/t257-lady-cassandra-incendio https://spectrofobia.forumpolish.com/t1075-cassandra
CassandraDemoniczna Księżna
Re: Herbaciana Rzeka
Pon 7 Sie - 21:13
W jej oczach można było dostrzec wesoło tańczące iskierki, ze względu na radość spotkania z przyjacielem, z dawnych lat. Słuchała uważnie, jak opowiadał jej o tym, jak uzyskał tak wspaniałe barwniki. Lekko zachichotała, czasem gdy nie było w około niej nikogo z dworu, zdarzało jej się zachowywać jak nastolatka. Gdy przyłożył palec do ust, ona również to zrobiła.
- Ależ oczywiście, Twoje tajemnice są u mnie bezpieczne, nie do pomyślenia by było gdyby ktoś zaczął podrabiać Twój styl - wykonała gest zamykania kłódki kluczykiem, który znaczył, że będzie milczała.

Ciepła herbatka przyjemnie rozgrzewała w środku, miło było spotkać kogoś tak barwnego po tych długich latach. Czas dla niej wydawał się biec za szybko, ileż to już minęło od śmierci jej męża. Jak długo już rządziła swoimi ziemiami.
- Mam podobnie, czas toczy się nieubłaganie ciągle do przodu, wprawiony w ruch, nigdy nie staje. Przyzwyczaiłam się i już tylko obserwacja cyklu wszechświata wyznacza kolejne działania - westchnęła.
Siedzieli tak, wspólnie popijając herbatę, wspominając stare czasy i wspomnienia. Bardzo miłe wspomnienia. Cassandra nie spodziewała się, że spotkanie Lamberta tak pozytywnie ją nastroi, z drugiej zaś strony na jej twarzy przez chwilę widać było zmartwienie. Kolejne posiedzenie nad rzeką może być samotne, cóż można rzec, że już taki los władców. Ostatecznie zostają sami, Ci długowieczni muszą mierzyć się z trudami dużo dłużej niż zwyczajni ludzie. Po krótkim czasie, który dla Upiornej był niczym spadające ziarenko piasku, powrócił na twarz uśmiech oraz wyrażała ona wdzięczność, że mogła tę przyjemną chwilę spędzić razem z Lambertem.


#ff0033

Powrót do góry Go down





Lambert
Gif :
Herbaciana Rzeka - Page 3 PVfcvFQ
Godność :
Lambert Laventon
Wiek :
wizualne 28 lat, realnie 267 lat
Rasa :
Baśniopisarz
Wzrost / Waga :
184/74
Znaki szczególne :
ręce od łokci do dłoni ma granatowe, instensywnie czerwone oczy, ręce w wielu drobnych bliznach, bardzo ładny, przystojny mężczyzna
Pod ręką :
torba: szkicownik, artystyczne przybory; plecak: zielnik, bestionariusz, zestaw medyczny, zestaw podróżniczy
Broń :
sztylet z perłowym uchwytem
Zawód :
portrecista, malarz, ilustrator, artysta, podróżnik
https://spectrofobia.forumpolish.com/t1050-lambert https://spectrofobia.forumpolish.com/t1056-zapiski-i-drobne-podrozne-szkice https://spectrofobia.forumpolish.com/t1094-lambert
LambertMalarz Tęczy
Re: Herbaciana Rzeka
Wto 8 Sie - 14:59
Zdumiało Lamberta jej swobodne zachowanie, a z drugiej strony w jakiś sposób rozweseliło w duchu. Co było tylko kolejnym dowodem na to jak bardzo potrafił się różnić świat w korytarzach pałaców, gdzie zawsze ktoś patrzył i wymagał zachowania "zasad" od tego tutaj świata, na kocyku, na trawce, gdzie nie patrzył i nie osądzał nikt. Nie przypominał sobie, żeby miał wcześniej zbyt wiele okazji, żeby móc tak swobodnie i prywatnie rozmawiać z lady Cassandrą. A mimo to ciągle czuł barierę, dzielącą ich przepaść, której ona albo nie widziała, albo się nią nie przejmowała w ramach swoich "wychodnych" godzin.
- Proszę mi wybaczyć śmiałość jeśli pytam zbyt bezpośrednio, ale... - powiedział w pewnym momencie powoli, ostrożnie, jakby badał teren na ile może sobie pozwolić, w zamyśleniu wodząc  palcem kółka wzdłuż brzegu filiżanki - co w zasadzie słychać na włościach i u rodu Incendio? Przyznaję, że już od miesięcy nie nadstawiałem ucha na wiadomości-- no cóż, właściwie na plotki, powiedzmy sobie szczerze, na plotki co tam wrze lub drży wśród arystokracji. Ale skoro mam tak nadzwyczajną okazję spytać samą Księżną, aż żal choć nie spróbować spytać.

Było to poniekąd skomplikowane pytanie. Czasem służba wiedziała więcej co w trawie piszczy niż niejeden wysoko postawiony rogacz. Co innego odpowiedziałaby mu służba kuchenna, co innego drobny szlachcic, który nie kiwnął palcem na swoje utrzymanie bo słuszna sumka na spokojne życie sama spadła mu wraz ze spadkiem, a co innego młody rogaty Upiorny wypruwający sobie handlem żyły, żeby zadowolić wymagających rodziców. A co innego ktoś z samej góry, jak lady Cassandra. Z góry czasem nie było widać odległych kątów i najcichszych szeptów, zwłaszcza tych, które wolały pozostać nieusłyszane. Ale to właśnie ona była bijącym centrum i sercem rodu, więc kogo innego pytać jak nie ją, prawda? Z kolei Lambert znajdował się w intrygującej pozycji. Nigdy nie był stałym mieszkańcem żadnego z dworów, oficjalnie nie podlegał wewnętrznym strukturom i zawsze pracował na niezależnych kontraktach. Krótko mówiąc, zazwyczaj oferował swoje usługi i gdzieś tam się na dworze po prostu kręcił, dopóki nie skończył malować to co malować miał. Dawało mu to pewne pole manewru. Był trochę "swój" na usługach na dworze, pracownik, a trochę "nie swój", artysta malarz indywidualista bardziej gość, który może odejść w każdej chwili. Różnie to ludzie odbierali, i bardzo różnie związku z tym się do niego zwracali. Dzięki temu zawsze udawało mu się dotrzeć do niejednej ciekawej informacji...

Powrót do góry Go down





Cassandra
Gif :
Herbaciana Rzeka - Page 3 5PUjt0u
Godność :
Lady Cassandra Incendio
Wiek :
1500, wizualnie 30 lat
Rasa :
Upiorna Arystokracja
Wzrost / Waga :
175/60
Pod ręką :
prosty nóż, scyzoryk i parasolka
Zawód :
Władczyni włości Incendio, wszak praca władcy jest o wiele bardziej wymagająca niż niektórym się wydaje
https://spectrofobia.forumpolish.com/t257-lady-cassandra-incendio https://spectrofobia.forumpolish.com/t1075-cassandra
CassandraDemoniczna Księżna
Re: Herbaciana Rzeka
Wto 15 Sie - 1:45
Bez otoczenia dworek, służby i swoich poddanych, czasami w Cassandrze budziło się wewnętrzne dziecko, które chciałoby wszystkiego doświadczyć po swojemu. Chłopak wiedział jak wyciągnąć z niej informację. Hmm, w sumie część obrazów wypadałoby odrestaurować, może zaprosić go na swoje włości. Chwilę się zamyśliła, zdarzało jej się podczas rozmów czasami skierować myśli w stronę swoich poddanych, troszczyła się o nich najlepiej jak potrafiła.

- Ależ mój drogi, cóż może dziać się na dworze. Stary Jasiek narzekał, że mu sąsiad wjechał ogrodzeniem na pole. Kilka nowych małżeństw się pobrało. A i kilkoro dzieci się urodziło. Zwykłe nudne sprawy, a w rodzie Incendio trochę krzywo zaczynają patrzeć, że już długo nie ma Lorda na zamku - westchnęła.

Ostatnio po kątach słyszała, jak zaczynali podszeptywać o tym, że jak to tak, sama Lady. Cóż, nie były to przyjemne wiadomości dla niej, przyzwyczajona była do samotnego dbania o swój lud. Posmutniała trochę, uzupełniła filiżanki ciepłą herbatą. Wypiła swój napar.

- Ehh... od zaufanej służki dowiedziałam się, że chcą znowu mieć Lorda na zamku, staram się jak mogę dla moich ludzi, a i tak ciągle mentalność jak za czasów mojego nieodżałowanego męża. To jest też powód moich wycieczek nad Herbacianą Rzekę, jak mawiają, ściany pałacu mają uszy - wezbrały w niej mocno uczucia, łzy pociekły z jej oczu lekkim strumieniem.

Musiała pewnie wyglądać teraz mizernie, wielka Pani na włościach, a tu w zacisznym kącie smutki ją dopadły, bardzo doceniała też to, że nie jest tu sama. Otarła rękawem sukni swoje łzy, sięgnęła głębiej do koszyka, namacała butelkę. Wyciągnęła ją, odkręciła i napiła się prosto z gwinta. Napój był ciemnoczerwonej barwy, zapach lekko gryzący. Zdecydowanie była to butelka prawdopodobnie wiśniówki.

- A jakbyś chciał jeszcze nieraz odwiedzić moje włości, to jesteś na nim mile widziany, artyści zawsze znajdą u nas wikt i opierunek - uśmiechnęła się do Lamberta.

Zaszkliły jej się trochę oczy po wypitym alkoholu, wyciągnęła dłoń z butelką w stronę mężczyzny.
- Jak masz ochotę, częstuj się.


#ff0033

Powrót do góry Go down





Lambert
Gif :
Herbaciana Rzeka - Page 3 PVfcvFQ
Godność :
Lambert Laventon
Wiek :
wizualne 28 lat, realnie 267 lat
Rasa :
Baśniopisarz
Wzrost / Waga :
184/74
Znaki szczególne :
ręce od łokci do dłoni ma granatowe, instensywnie czerwone oczy, ręce w wielu drobnych bliznach, bardzo ładny, przystojny mężczyzna
Pod ręką :
torba: szkicownik, artystyczne przybory; plecak: zielnik, bestionariusz, zestaw medyczny, zestaw podróżniczy
Broń :
sztylet z perłowym uchwytem
Zawód :
portrecista, malarz, ilustrator, artysta, podróżnik
https://spectrofobia.forumpolish.com/t1050-lambert https://spectrofobia.forumpolish.com/t1056-zapiski-i-drobne-podrozne-szkice https://spectrofobia.forumpolish.com/t1094-lambert
LambertMalarz Tęczy
Re: Herbaciana Rzeka
Sro 6 Wrz - 22:23
Lambert nie przerywając kiwania głową i potakiwania, wchłaniając słowa lady Cassandry jak lniana ścierka wodę, płynnym ruchem wyciągnął już skądś bawełnianą chustkę dla łez Upiornej. Ale ona zdążyła zrobić użytek ze swojego rękawa sukni. I zanim zdążył chustkę schować, ona już piła z gwinta. Z niemym i niemałym zafascynowaniem oglądał ten jednoosobowy teatr niecodziennych zachowań. Wziął od niej butelkę. Jedną dłoń złożył na piersi, a drugą z butelką uniósł w powietrze w geście toastu.
- Za swobodę nad rzeką i za rządy bez Lordów. - Uczcił ich wspólnym moment i chętnie, idąc za przykładem Lady Cassandry, pociągnął z gwinta. Wzdrygnął się z zadowoleniem na rozchodzące się po ciele cierpkie ciepło. Podobało mu się to - czuł, że ostatnie dni były swojego rodzaju regeneracją, odpoczynkiem i relaksem, co niechybnie znaczyło, że niedługo znów nadejdzie intensywny czas nowości, zmęczenia i wyzwań. Nie było w jego naturze bać się takich dni, niemniej jednak z tym większą milczącą kontemplacją cieszył się z tego obecnego momentu.

- Nie rozumiem tego zniecierpliwienia brakiem Lordowskiej Mości. Szczególnie, że są to teraz twoje włości i twój ród, pani, i zdaje się, że dobrze prosperujące. Tak naprawdę nie wiem, kto mógłby cię do czegokolwiek zmusić, pani. Do diabłów z tradycjami... Ach, ostatnio na drodze natknąłem się na moją daleką kuzynkę, hrabinę Artemis z rodu Shepard. Ona z kolei zdaje się ma nadmiar kandydatów na przyszłego męża, od zaaranżowanego do związku młodzieńca, przez sekretnego narzeczonego, którego ponoć rzeczywiście kocha, aż po niechcianego dodatkowego adoratora. I widzisz pani, tak to właśnie jest, gdzieś jest tych chętnych zbyt wielu, a gdzie indziej ich obecność jest niepożądana i pożądana jednocześnie - powiedział, napił się jeszcze i podał jej butelkę. Przepił nachylając się nad filiżanką, wiśniowy posmak alkoholu przemieszał się z malinowym posmakiem herbaty.

- Zawsze są inne rozwiązania na tego typu problemy - dodał trochę ciszej, zamyślony, a ewidentnie zamyślony właśnie w tych rozwiązaniach, których prawdopodobnie Lady nasłuchała się od swoich doradców i krewnych. - Od prostego poddania się presji, po niebezpieczną opcję figuranta, a czemu by nie zrobić psikusa wszystkim, i zamiast Lorda pojąć jakąś damę i uczynić ród Incendio posiadaczami dwóch Lady na włościach, przecież były i takie przypadki. Zawsze też możesz pani postawić na swoim, z długowiecznością masz czas aby się zastanowić co dalej... Lub bardziej typowe rozwiązania - zakręcił dłonią w powietrzu - dziedzic. To często ostudza presję posiadania Lorda. Może być nieślubne, może być przysposobione-- Ach, proszę mi wybaczyć, z pewnością masz pani dość takich porad, skoro uciekłaś od tych zmartwień aż tu.
Zapatrzył się w dno pustej już teraz filiżanki, dłonią skubiąc jakąś wystającą nitkę koca. Rzeka raczyła ich swoim koncertem cichych szmerów i plusków, zapachem herbaty niesionej wiatrem czeszącym liście i trawę. To rzeczywiście było piękne miejsce na odpoczynek. Podniósł głowę i uśmiechnął się łagodnie, trochę przepraszająco, trochę niewinnie, trochę pocieszająco.
- Proszę się nie martwić, Lady Cassandro, nie wątpię, że sprawy wejdą na właściwe tory we właściwym czasie. Tym samym z niekłamaną przyjemnością chętnie skorzystam z zaproszenia na twój dwór - zapewnił ją. - Na razie jednak zmierzam do samego serca Miasta Lalek gdzie mam kilka spraw do załatwienia, a stamtąd... cóż, tego jeszcze sam nie wiem.

Powrót do góry Go down





Cassandra
Gif :
Herbaciana Rzeka - Page 3 5PUjt0u
Godność :
Lady Cassandra Incendio
Wiek :
1500, wizualnie 30 lat
Rasa :
Upiorna Arystokracja
Wzrost / Waga :
175/60
Pod ręką :
prosty nóż, scyzoryk i parasolka
Zawód :
Władczyni włości Incendio, wszak praca władcy jest o wiele bardziej wymagająca niż niektórym się wydaje
https://spectrofobia.forumpolish.com/t257-lady-cassandra-incendio https://spectrofobia.forumpolish.com/t1075-cassandra
CassandraDemoniczna Księżna
Re: Herbaciana Rzeka
Pon 11 Wrz - 23:57
Przysłuchiwała się z zaciekawieniem, zapamiętywała w myślach słowa wypowiadane przez Lamberta.

- Tak to jest, jak tradycja jest mocno zakorzeniona w korzeniach. Dlatego pojawiło się to zniecierpliwienie wśród pałacowej szlachty. Ciekawe opowieści, całkiem nietypowe jak na podejście Upiornych. Widać, że hrabina Artemis bardzo mocno wyzwolona z okowów dawnych zasad - powiedziała, wyraźnie zaciekawiona opowieścią Lamberta, i sama dopiła jeszcze pozostałą herbatę z filiżanki.

Pomału zaczęła się zbierać, schowała zastawa herbacianą do koszyka. Druga część wypowiedzi mężczyzny była bardzo ciekawa. W swoich myślach odnotowała, bądź co bądź ciekawe rozwiązania, które zostały jej przedstawione.

- Ależ nic się nie stało, Lambercie. Co do porad, dziękuję, być może kiedyś je wykorzystam. Natomiast tak, trzeba czasami odpocząć od tego całego zgiełku - uśmiechnęła się do niego ciepło.

- Dziękuję za wspaniała rozmowę oraz życzę zatem owocnej podróży do Miasta Lalek, oczywiście bramy mojego pałacu stoją dla Ciebie zawsze otworem. Pewnie część mieszkańców chętnie by chciała nowych obrazów spod pędzla tak znakomitego malarza - puściła oczko w jego stronę.

Zebrała swoje rzeczy do koszyka piknikowego, wzięła go w dłoń, pomachała na odchodne l ruszyła dostojnym krokiem w kierunku swojej posiadłości

[z/t]


#ff0033

Powrót do góry Go down





Lambert
Gif :
Herbaciana Rzeka - Page 3 PVfcvFQ
Godność :
Lambert Laventon
Wiek :
wizualne 28 lat, realnie 267 lat
Rasa :
Baśniopisarz
Wzrost / Waga :
184/74
Znaki szczególne :
ręce od łokci do dłoni ma granatowe, instensywnie czerwone oczy, ręce w wielu drobnych bliznach, bardzo ładny, przystojny mężczyzna
Pod ręką :
torba: szkicownik, artystyczne przybory; plecak: zielnik, bestionariusz, zestaw medyczny, zestaw podróżniczy
Broń :
sztylet z perłowym uchwytem
Zawód :
portrecista, malarz, ilustrator, artysta, podróżnik
https://spectrofobia.forumpolish.com/t1050-lambert https://spectrofobia.forumpolish.com/t1056-zapiski-i-drobne-podrozne-szkice https://spectrofobia.forumpolish.com/t1094-lambert
LambertMalarz Tęczy
Re: Herbaciana Rzeka
Nie 17 Wrz - 21:35
Skłonił się na pożegnanie, odprowadzając wzrokiem Lady Cassandrę, aż zniknęła na ścieżce gdzieś za drzewami. Zwinięty piknik pozostawił Lamberta z resztki smaku herbaty i nutą alkoholu na języku i kształtem majestatycznych rogów Lady w myślach.

Przez chwilę grzebał butem w ziemi tarmosząc wygładzoną przez koc trawę, aż wreszcie nasunął z powrotem na nos okulary i objuczył się plecakiem i torbą. Sam miał już ruszyć w dalszą podróż, nieco chmurnie nastawiając się na wizytę w Mieście Lalek, kiedy coś go tknęło. Był to dźwięk zwierzęcia, aż wciągnął powietrze z zaskoczenia. Koń Lady Cassandry! Nieuwiązany spokojnie zszedł z słońca pod cień drzew i tam już w ciszy pozostał, zajęty sobą. Ani on nie przejął się brakiem swojego jeźdźca, ani właścicielka, która odeszła piechotą, pochłonięta myślami i ciężarem obowiązków, mając wiele wciąż do przemyślenia, nie zorientowała się, że odchodzi inaczej niż przybyła.

Lambert stał przez chwilę skołowany. Biec za Lady? Zostawić konia licząc, że nic mu się nie stanie, ktoś po niego wróci? Nic sensownego nie przychodziło do głowy poza jedną myślą - zająć się problemem samemu, swoim sposobem. I tak też Lambert po zapoznaniu się z koniem (bezproblemowym, świetnie ułożonym prawdopodobnie przez koniuszego) dosiadł go i skierował stępem ku Miastu Lalek z założeniem, że tym bardziej będzie musiał odwiedzić Lady Cassandrę, przy okazji oddając jej konia. W międzyczasie zrobi z niespodziewanego prezentu użytek.

(zt)

Powrót do góry Go down





Sponsored content

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach