Karczma "Smoczy Lotos"

Tulka
Gif :
Karczma "Smoczy Lotos" - Page 2 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Re: Karczma "Smoczy Lotos"
Wto 23 Lip - 22:24
Upiła trochę wody i spojrzała na Blackburna pytająco, zanim zorientowała się o co pyta. Pokręciła głową i chwyciła wstążkę, zmieniając ją w rękawiczkę, łańcuszek, a następnie w drobny, srebrny kolczyk ze szmaragdową łezką. Taki sam jaki straciła gdy trafiła do Krainy. Jeden ze swojej ulubionej pary, którą dostała dawno temu od Kayla - to Czarodziejska Wstęga. Możesz ją zamienić w dowolną część garderoby, albo może Ci posłużyć za linę, bo jest dość mocna, wbrew pozorom - uśmiechnęła i chwilę przyglądała się kolczykowi jakby z tęsknotą. Obecnie wolała turkus, ale tak zapamiętała tę biżuterię. Po chwili, znów zmieniła ją w swoją pierwotną formę i zawiązała tym razem na przedramieniu. Tej samej ręki, na której nadgarstku widniała bransoletka, którą dostała od Medyka. No chyba, że białowłosy chciał ją obejrzeć to mu ją podała bez marudzenia, by sam mógł spróbować.
Zaśmiała się krótko, słysząc jego odpowiedź - ależ absolutnie nie może być kryształowy, bo jeszcze by się rozpadł pod naporem tej swojej wspaniałości - powiedziała, uśmiechając się trochę wrednie do niego.
Widziała jak wypija kolejne łyki spirytusu. Ale nic się nie odzywała jak na razie.
Słysząc co Bane mówi o jej urodzie, położyła płasko uszy oraz zarumieniła się mocno. Nigdy o tym tak nie myślała. Szczerze nawet nie zwróciła uwagi na to, że przecież mężczyzna faktycznie może mieć inne spojrzenie na to wszystko. W końcu sam tworzył "dzieła" dlatego chyba coś musiało być na rzeczy, jeśli zwrócił na nią swoją uwagę. Poza tym, że po prostu był zboczeńcem.
Pokręciła głową, gdy opróżniał kolejną szklankę - zwolnij ogierze, bo pójdę spać do swojego pokoju. Do domu nie mam jak wrócić, bo Kayl pewnie weźmie Paladina, więc dalej nie ucieknę - zaśmiała się po czym spojrzała mu prosto w oczy. Mógł w nich wyczytać, że naprawdę tego nie chce. Ale z drugiej strony nie dało się wyczuć, by mu choć trochę zabraniała pić. Chyba był jakiś dzień dobroci dla zwierząt. Po prostu prosiła by zwolnił, by potem nie śmierdział jak gorzelnia, ale zakazu ogólnego nie dostał. Nie tym razem.
Uśmiechnęła się tajemniczo i podziękowała kelnerowi, gdy podał im jedzenie. Za wino na razie się nie brała, wolała spróbować jak będą jednak sam na sam. Nie znała się na tym zupełnie, dlatego wolała poczekać.
Gdy kelnerzy już odeszli, spróbowała trochę i zamrugała zaskoczona - smaczne - powiedziała i upiła jeszcze trochę, ale nie piła jakoś dużo. Upijała raczej małe łyczki. Ale naprawdę zasmakowało jej to wino - a co do tatuażu, to powiem Ci, że jest baaardzo osobisty - powiedziała, spoglądając mu prosto w oczy, a w jej dwukolorowych tęczówkach, mógł dostrzec psotne ogniki. Widać było, że jej humor też się bardzo poprawił.
Spróbowała mięsa i było widać, że również jej zasmakowało. Nigdy nie słyszała o tej karczmie, ale na pewno będzie chciała tutaj częściej przebywać.
Przekręciła lekko głowę. Przynajmniej nie marudził, że jest starszy, tylko raczej wyglądał jakby śmieszkował - zaprosiłeś dziewczynę by ją udobruchać i potem zaprosić do wspólnego grzania pościeli, czy tez zdawało Ci się, że to coś więcej? - zapytała upijając trochę wina. Nie było w tym złośliwości, raczej czysta ciekawość. Chciała trochę lepiej poznać swojego wybranka, dowiedzieć się czegoś o jego przeszłości.
Zarumieniła się mocno, słysząc jego kolejne słowa. Całe szczęście odpuścił, bo chyba by zwiała do łazienki, żeby jej twarz nie dorównała kolorem jej włosom. Uciekła tylko wzrokiem w bok i przełknęła dyskretnie ślinkę - smacznego - powiedziała i westchnęła w duchu z ulgą. Całe szczęście nie kontynuował tego tematu.
Jedli chwilę w ciszy, którą jednak w końcu postanowiło przerwać - Toksynku? - zaczęła trochę niepewnie - powiedz mi...czy jak pracowałeś jeszcze w swojej Klinice, to przeprowadziłeś kiedyś operację z której nie jesteś dumny? - przekręciła zaciekawiona głowę - nie mówię, że mógłbyś zrobić to lepiej, ale, że ktoś sobie coś wymyślił, co raczej go oszpecało, albo było jakieś dziwaczne i raczej niechętnie to zrobiłeś? - naprawdę ją to ciekawiło. Nie planowała nigdy oddawać się takim operacją, ale na pewno Bane miał jakieś ciekawe historie, którymi mógłby się podzielić - co było w ogóle najdziwniejszym wymysłem z jakim się zmagałeś? - dodała jeszcze, patrząc mężczyźnie prosto w oczy

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Karczma "Smoczy Lotos" - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Re: Karczma "Smoczy Lotos"
Sro 24 Lip - 11:38
Przez chwilę przyglądał się wstążce, która okazała się być Artefaktem. Przydatna rzecz, zwłaszcza dla Tulki. Nie musi się martwić, że zmarznie, a co za tym idzie nie zachoruje. I dzięki temu nie będzie musiała zgłaszać niedyspozycji w pracy. To nie tak, że wymagał by wpadła w pracoholizm, zwyczajnie nie mógł już tłumaczyć jej samopoczucia przed Dyrektorem wiekiem. Teraz to on sam nim był, dlatego musiał wymagać od pracowników dyscypliny. Spory w zespole czy niedomaganie jednego z trybików maszynerii, były niedopuszczalne.
Nie zabral jej przedmiotu, po prostu obserwował zmiany i na koniec samo zawiązanie na ręce. Trzeba przyznać, że był trochę ciekaw skąd skrzydlata miała to cudeńko, ale nie zapytał. Będzie ku temu możliwość.
Przyniesiono dania i para zajęła się jedzeniem, początkowo w ciszy. Był to czas na przemyślenia, nie tylko nad tym, że potrawa jest wyśmienita. Bane był zadowolony, że Julii posmakowało wino. Nie chciał jej upijać, wiedział, że lisiczka źle reaguje na alkohol, w jakiejkolwiek by on nie był formie.
Dziwił się, że po takim czasie znajomości, Tulka tak bardzo chce na niego wpłynąć i go zmieniać. Był dorosłym mężczyzną, mial na karku czterdziestkę i pewnych przyzwyczajeń zwyczajnie nie zmieni - zwłaszcza tego, że lubi wypić. Kiedyś mógł obawiać się efektów upicia, kaca i innych nieprzyjemności z tym związanych. Teraz, kiedy alkohol na niego nie działał, mógł pić do woli i jedynym problemem był ewentualny zapach z ust. Co poradzić, Bane lubił pić i z tego nie zrezygnuje.
To samo tyczyło się seksu. Nie mógł jej obiecać wierności, bo nigdy wierny nie był. Mało tego, wiedział, że na pewno dojdzie do stosunku z kimś innym niż Julia. Już taki był, uzależniony od seksu, wódki i przekraczania granic. Bezkarny we własnym mniemaniu i o zaburzonym oddziaływaniu sumienia. Bo czy on je w ogóle miał?
- Zaprosiłem cię, bo miałem nadzieję na miły wieczór. Razem. - powiedział zgodnie z prawdą, krojąc kolejny kęs - Nie mam ułożonego scenariusza. Nie musi się to skończyć w łóżku. - dodał i włożył do ust kawałek mięsa - Oczywiście nie będę miał nic przeciwko takiemu obrotowi wydarzeń. Niemniej, nie zaciągnę cię siłą.
Danie było naprawdę wyborne i znowu zapadła cisza, w ciągu której mogli delektować się bukietem smaków. Cyrkowiec potrzebował takich momentów - chwil spokoju, kiedy nie musiał myśleć o swoich problemach, pacjentach i całym tym burdelu, który go otaczał, a do którego po części sam doprowadził.
Kiedy zadała mu pytanie, spojrzał na nią znad talerza ale nie odpowiedział od razu. Musiał się zastanowić nad odpowiedzią, dodatkowo chciał przełknąć to, co miał w ustach. Upił trochę wina i odłożył sztućce w pozycji "jeszcze nie skończyłem", oznaczającej mniej więcej tyle, by przechodzący kelner nie zabierał mu talerza.
- Jak wiesz, zawód, który wykonuję jest dość kontrowersyjny. Kiedy ktoś słyszy: "Jestem chirurgiem plastycznym", nie odbiera tego jako zwykłą informację, lecz wyrabia sobie od razu zdanie. Zastanawia się, nad etyką tego zawodu, koniecznością jego istnienia. Zadaje pytania, czy czuję się z tym dobrze, ile zarabiam. - zaczął - Ale kontrowersja nie polega na kwestii zarobku. Chcę, żebyś to zrozumiała, dlatego wyjaśnię słowem wstępu, a potem odpowiem na twoje pytanie. - posłał jej uśmiech - Podstawowym fundamentem zawodu lekarza, jest przysięga Hipokratesa. Jej treść jest znana każdemu, licencjonowanemu wykonawcy tego zawodu i jest najważniejszą zasadą, jaką powinien kierować się lekarz. W uproszczeniu, sprowadza się do tego, że medyk powinien zawsze nieść pomoc, ratować i naprawiać to, co życie postanowiło w kruchej powłoce jakim jest ciało, zepsuć. Słowem: ma po prostu pomagać i leczyć. - tłumaczył ze spokojem, jakiego dawno u niego nie było - Mam zatem pytanie: jak się ma do tego zawód chirurga plastycznego? Moją pracę można zakwalifikować jako 'pomoc' wtedy, kiedy pacjent uległ wypadkowi i potrzebuje zmiany, by normalnie funkcjonować. Można też nazwać 'ratunkiem', kiedy poprzedni chirurg coś zepsuł i ja muszę naprawiać to, co zostało popsute. Ale czy te dwa rzeczowniki pasują do zabiegów, kiedy pacjent, w tym wypadku już klient, przychodzi i prosi o zabieg, który z punktu widzenia lekarza nie jest mu potrzebny? Wyjmuje na stół plik gotówki i chce by usługa została wykonana? Zupełnie jakby przyszedł do stolarza i zamowił krzesło. - zrobił pauzę i spojrzał jej w oczy, uśmiech zniknął z jego ust - Widzisz, granica między lekarzem a zwykłym rzemieślnikiem bardzo się zaciera, zwłaszcza w takich przypadkach. Jestem kim jestem - chirurgiem, skończyłem studia medyczne ale według różnie pojętej etyki, nie powinienem nazywać się lekarzem, bo w istocie, nie leczę. Nie zawsze, w każdym bądź razie. - wyjaśnił swój tok myślenia - I właśnie teraz dochodzimy do odpowiedzi na twoje pytanie. Z punktu widzenia lekarza który ma nieść pomoc, wykonałem wiele zabiegów z których nie byłem dumny. Niektórych nawet odradzałem. Lecz z punktu widzenia rzemieślnika oraz człowieka, który chce zarabiać i mieć za co żyć, nie było ani jednego takiego zabiegu. Na przykładzie: powiększenie piersi do rozmiaru niemal gigantycznego - operacja ta jest naprawdę inwazyjna, odradzana i niebezpieczna, i nie byłem zadowolony, kiedy przyszło mi pakować w piersi pacjentki silikony wielkości małego arbuza. - skrzywił się - Ale zapłaciła, a co za tym idzie opłaciła usługę. Kontrowersyjną, ale wymagała, by moja klinika sprostała jej wymaganiom. Dla dobra renomy własnej i mojej placówki, wykonałem zabieg. Bez uśmiechu na twarzy, ale wykonałem. - wzruszył ramionami - Z większości prac jestem zadowolony, ale wszelkie poprawki typu powiększenie piersi, pośladków czy ust, kiedy to osoba chciała karykaturalnych efektów... Cóż, o tym się nie mówi. To się po prostu wykonuje i o tym zapomina. - uśmiechnął się kącikiem ust - Podobnie jest ze śmiercią na stole operacyjnym. Bo na stole chirurga plastycznego można umrzeć tak samo łatwo, jak na każdym innym. Oczywiście, lekarz robi wszystko by uratować człowieka... ale nie zawsze się da. - powaga jaka pojawiła się na jego twarzy świadczyła, że spotkał się z tym przykrym doświadczeniem - Kryje nas deklaracja, jaką podpisuje przed zabiegiem każdy pacjent. O świadomości komplikacji i ewentualnej śmierci. Niemniej, śmierć w czasie zabiegu który ma w teorii nas upiękrzyć, to zawsze temat tabu. - chwycił widelec i nóż, i zaczął kroić mięso - Jestem zaskoczony, że interesuje cię ten temat. - przyznał po chwili - Jeśli chcesz, odpowiem na dalsze twoje pytania. Nie powiem wszystkiego, bo obowiązuje mnie tajemnica lekarska, ale niektórymi rzeczami mogę się podzielić, w ramach solidarności, pani doktor. - puścił jej oczko, wracając do jedzenia.



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Karczma "Smoczy Lotos" - Page 2 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Re: Karczma "Smoczy Lotos"
Sro 24 Lip - 20:53
Zajadała się swoim daniem wyraźnie zadowolona. Co jakiś czas zerkała na mężczyznę, ale początkowo nie przerywała ciszy. Przynajmniej mogli trochę odpocząć. Zamrugała zaskoczona, gdy Bane odpowiedział na jej pytanie, po czym zaśmiała się wdzięcznie - Skarbie...ale ja pytałam o tamtą randkę z ery dinozaurów, a nie o naszą - powiedziała i pokazała mu język. Skoro nie ogarniał, to musiała się powrednić. Mało kiedy mogła się zachować jak na jej wiek przystało, dlatego takie drobne sytuacje były dla niej prawdziwą odskocznią od codziennych obowiązków. W szczególności teraz, gdy będzie musiała dużo pracować, nie będzie miała czasu na beztroskę. Zdawała sobie z tego sprawę doskonale.
Otwierała coraz szerzej oczy, słysząc jego wywód, na temat zawodu chirurga plastycznego. Przecież...zadała proste pytanie...ale w miarę jak tłumaczył zaczęła zauważać barierę, która między nimi stała. Wiedziała, że Bane jest starszy i to sporo, oraz, że ma o wiele większe doświadczenie, jeśli chodzi zawód.
Doskonale wiedziała, czym się zajmuje chirurg plastyczny i nie zadała tego pytania dlatego, że patrzyła na to stereotypowo. Po prostu była ciekawa.
Nie przerywała mu, słuchała uważnie, ale z jej oczu zniknął ten błysk, zupełnie jakby zrobiła coś nie tak. Tak samo opuściła lekko uszy.
Słuchała go uważnie. Wiedziała o tajemnicy lekarskiej, ale przecież nie są już w Świecie Ludzi i ona sama raczej nie wybierała się już nigdy na tamtą stronę. Dlatego pomyślała, że może coś powie, ale widać było, że jednak nie do końca.
Uśmiechnęła się do niego bardzo delikatnie - wiem czym się zajmowałeś, poza tym sama mogłam się przekonać, że to też może uratować życie. Nie mam pojęcia jak by się potoczyło moje, gdybym nadal miała te blizny - przejechała palcami po ledwo widocznych śladach, w miejscach, gdzie powinny znajdować się jej uszy - nie będę o nic wypytywać...nie chciałam się narzucać ani nic....nie wynikało to również z bardziej stereotypowego patrzenia na twój zawód - wyjaśniła, bawiąc się zawartością swojego kieliszka i nie odrywając wzroku od krwistego płynu - po prostu... - westchnęła ciężko i spojrzała na medyka - w Świecie Ludzi można znaleźć w internecie dużo....artykułów, o osobach, które robią sobie operacje, by upodobnić się do jakiegoś zwierzęcia, albo zabawki. Niektórzy chcą wyglądać jak demony, rozcinają sobie języki, dorabiają rogi, albo wszczepiają jakieś dziwne rzeczy sobie pod skórę by wyglądać jak jacyś kosmici. Albo dorabiają sobie na przykład trzecią pierś - wzruszyła ramionami - dlatego zapytałam, ciekawa czy Ty też coś takiego robiłeś, skoro sam powiedziałeś, ze skoro klient płaci to wymaga...ale jak nie chcesz to nie odpowiadaj, nie będę naciskać. Po prostu...nie pomyślałam o tajemnicy i tyle...przepraszam - powiedziała jeszcze i upiła wina, wracając do jedzenia.
Chciała luźno porozmawiać, dowiedzieć się czegoś ciekawego, ale dostała wykład na temat zawodu. Gdyby jeszcze było to coś o czym nie wiedziała...ale czy Bane naprawdę uważał ją za osobę, która nie zdaje sobie sprawy z takich rzeczy? Ale nie naciskała na kontynuowanie tematu.
Zaczęła się też zastanawiać nad czymś innym. Czy dawać mu Blaszkę? Czy na pewno ją przyjmie? Stresowała się znów, nie do końca wiedząc czy wyjdzie tak jak powinno. Zagryzła lekko dolną wargę i odsunęła talerz oraz odpowiednio ułożyła sztućce, na znak, że już skończyła jeść. Zjadła prawie wszystko co naprawdę było dla niej sporym wyczynem. Wzięła kieliszek i opróżniła go już całkiem, czekając na decyzję mężczyzny przed sobą.

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Karczma "Smoczy Lotos" - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Re: Karczma "Smoczy Lotos"
Czw 25 Lip - 10:30
Spojrzał na nią zaskoczony.
- Acha, o tamtą... - bąknął zmieszany, ale nie ciągnął tematu. Po co jej ta wiedza? Rozumiał, że była ciekawa, ale jeśli powie jej prawdę, skrzydlata nie będzie zadowolona. Bane w przeszłości zawsze zaciągał kobiety do łóżka, przeróżnymi sposobami. Dla niego liczył się tylko seks, nie wiązał się z nikim na dłużej. Nie znał uczucia jakim jest prawdziwa miłość, przywiązanie. Nie ufał nikomu, dlatego swoje życie kierował w typowo hedonistyczny sposób - jak najwięcej wziąć, doznać ogromnej przyjemności i spełnienia, nie bacząc na koszty.
Z drugiej strony nie chciał kłamać. "Tak, Julio, wtedy liczyłem na więcej." - jak by to zabrzmiało w ustach kogoś tak zepsutego? Przecież Bane nie nadawał się do normalnego życia. Nie nadawał się do stworzenia szczęśliwej, kochającej rodzinki. Do ćwierkania ze szczęścia, buziaczków na dzień dobry i dobranoc. Relacje jakie tworzył zawsze były nasiąknięte, chociaż po części, jego jadem, który psuł je od środka. Nawet związek z Julią był ogromnie toksyczny, oczywiście dla niej, bo Blackburn nie umiał inaczej. I nie chciał inaczej, czyż nie tak?
Reagowała nie tak, jakby tego chciał. W czasie gdy mówił, patrzyła na niego coraz szerzej otwierającymi się oczami i jej humor widocznie się pogarszał. Kiedy skończył, spojrzał na nią wyczekująco, ale nie musiał czekać długo na wyjaśnienie takiego stanu rzeczy.
Wysłuchał jej do końca lecz mniej więcej w połowie... gdzieś wewnątrz niego pojawił się maleńki płomyczek irytacji. Dlaczego ona musiała zawsze przyjmować taką postawę? Uległej, nieprzystosowanej do życia sierotki, która za wszystko przeprasza. Najchętniej przeprosiłaby za to, że żyje. Poza ta była fajna, ale w łóżku, kiedy miał nad nią kontrolę, kiedy wiedział, że cały teatrzyk prowadzi tylko do spełnienia. Teraz jednak irytowała, bo po raz kolejny stawiała go w roli tyrana, który potrafi jedynie wygłaszać długie mowy.
Na jego twarzy pojawił się tylko jeden sygnał, że mężczyzna poczuł się zirytowany - lekkie drgnięcie brwi. Szybko przywołał na usta uśmiech, który miał ukryć prawdziwy stan, a który mimo wszystko był dość chłodnym grymasem.
- Nie rozumiem, za co przepraszasz. - powiedział po dłuższej chwili - Zadałaś pytanie, ja odpowiedziałem. Nie oskarżam cię o wiarę w stereotypy, nie rozliczam z twojego zdania o mnie i mojej profesji. - spojrzał jej w oczy - Byłaś ciekawa, a za to nie powinnaś przepraszać. - dodał - Faktycznie, w Świecie Ludzi żyje wiele takich, którzy oddają fortunę za przeróżne zwierzęce wszczepy czy modyfikacje. Zazwyczaj robi się to w salonach tatuażu i piercingu: rozdwajanie języka, wszczepy pod skórę w kształcie smoczych wypustek. Albo śruby wystające ze skóry, mające być 'gniazdem' dla dokręcanych rogów. - uśmiechnął się i pokręcił głową, spuszczając na chwilę wzrok ale już po chwili uniósł głowę i spojrzał na nią z góry, a w jego dziwnych oczach błysnęła odraza - Nie ma to nic wspólnego z pięknem. Modyfikacje tego typu są zwyczajnie obrzydliwe. - zawyrokował, krzywiąc się nieładnie - Zdarzyło mi się ratować twarz osoby, której wykonano wszczepy. I zrobiono to bez odpowiedniej dezynfekcji. Ale może nie będę o tym mówił przy jedzeniu. - oparł brodę na dłoni i posłał dziewczynie uprzejmy uśmiech, drugą ręką trzymając widelec i grzebiąc w mięsie - Słowem: ja nie robiłem, ja naprawiałem. W mojej karierze nie trafiłem na kogoś, kto chciałby zapłacić mi za takie modyfikacje. Może byłem za drogi? - wzruszył ramionami z chłopięcym uśmiechem, który nagle rozjaśnił mu twarz.
Swoje dania dojedli w milczeniu i kiedy przyszedł czas na deser, podano im na powrót karty z menu. Bane przebiegł spojrzeniem po zapisanym arkuszu i wybrał dla siebie czekoladowy mus z dodatkiem karmelu z solą, bo jako jedyna pozycja, miał zaznaczone, że nie jest piekielnie słodki.
Odłożył kartę i kiedy przyszedł kelner, zamówił co chciał, oczywiście dając pierwszeństwo w wyborze skrzydlatej damie, która siedziała na przeciw, a która chyba nie była w humorze na dalszą rozmowę.



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Karczma "Smoczy Lotos" - Page 2 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Re: Karczma "Smoczy Lotos"
Czw 25 Lip - 17:52
Prychnęła rozbawiona - czyli jednak - powiedziała i machnęła swoją rudą kitą. Spodziewała się takiej odpowiedzi. Wiedziała, że z Blackburna jest pies na baby i że na pewno wiele razy będzie musiała udawać, że wszystko jest w porządku. Oraz, że nie zauważa jego wyskoków. Sama nie wiedziała, czy na pewno jest na to gotowa. Ale...chciała spróbować.
Widziała jak medyk się irytuje. Westchnęła ciężko, gdy zaczął tłumaczyć. Poczekała jednak aż skończy mówić. Po czym podziękowała za odpowiedź i zamilkła na chwilę ale bardzo krótką.
W końcu jednak wzięła się na odwagę - przeprosiłam bo....zabrzmiałeś trochę jak pan Anomander....i poczułam się znów jakbym była tylko głupim dzieckiem, któremu trzeba wszystko tłumaczyć....myślałam, że to pytanie jest nie na miejscu i chciałeś mi to uzmysłowić - wyjaśniła i uśmiechnęła się delikatnie do niego, mając nadzieję, ze to jakoś to załagodzi.
Spojrzała do karty deserów, zastanawiając się na co by miała ochotę. Podniosła wysoko uszy, a jej oczy zaświeciły się z zachwytu widząc, że mają w menu ciasto czekoladowe polane gęstą czekoladą, wypełnione lodami oraz płynną czekoladą. Za to uwielbiała magię, że takie cuda były możliwe. Dlatego też właśnie to zamówiła i potem widocznie nie mogła się na to doczekać.
Gdy tylko dostali desery, życzyła Baneowi smacznego i zabrała się za smakołyk. Mężczyzna naprzeciwko mógł aż zobaczyć błogość na jej twarzy. Naprawdę musiało jej to zasmakować.
Jednak szybko odłożyła łyżeczkę i spojrzała na białowłosego, zbierając się w sobie, by zadać mu pytanie - Bane...powiedz mi - zaczęła niepewnie bardzo - czy...jakbym podarowała Ci znów Blaszkę...to przyjąłbyś ją? - spojrzała na niego z nadzieją w dwukolorowych oczach - wiem...że nie będziesz wierny i nie dlatego chcę Ci ją dać...ale jakby coś się działo...to wtedy bym wiedziała - pamiętała, że Bane nie czuł nic przez Blaszkę, więc nie wiedziała czy on by coś czuł - jakbyś...jakbyś szedł gdzieś....to po prostu...ją zdejmiesz... - dodała jeszcze, uciekając wzrokiem. Było to dla niej bolesne, ale wiedziała, że to jest konieczne. Jeśli chciała z nim być, to musiała to przetrwać, może kiedyś uzna, że nie potrzebuje już innych....może.....

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Karczma "Smoczy Lotos" - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Re: Karczma "Smoczy Lotos"
Czw 25 Lip - 21:39
Spojrzał na nią uważnie i uniósł jedną brew, kiedy skrzydlata porównała go do Anomandera. Poczuł jak głęboko w jego wnętrzu wzbiera odraza do tego człowieka... czy może raczej do gada, bo Opętaniec miał więcej z niego. Podejście do van Vyverna diametralnie się zmieniło, po ostatnich wydarzeniach. Kiedy dowiedział się prawdy... miał ochotę zabić go własnymi rękoma. Sam Bane święty nie był, ale nie krzywdził w ten sposób.
Jego twarz pozostała spokojna, można powiedzieć, upiornie spokojna, jakby w jego głowie nie trwała wcale burza myśli. Uśmiechnął się lekko do Julii.
- Jeśli kiedykolwiek zadasz jakieś niestosowne pytanie, dam ci dyskretnie znać. - wyjaśnił - Teraz chciałem po prostu wytłumaczyć co mam na myśli i udzielić odpowiedzi. To wszystko. - wzruszył ramionami - Nie wahaj się pytać, jestem starszy i mimo wszystko mam większą wiedzę. I nie mówię tego, żeby zrobić ci przykrości. - sięgnął przez stół i chwycił jej dłoń - Jeśli mogę się podzielić nabytą wiedzą, podzielę się nią z tobą z przyjemnością.
Przyniesiono desery. Spojrzał krytycznie na to, co zamówił i chwycił łyżeczkę. Ostrożnie nabrał odrobinę musu i włożył do ust. I szybko przekonał się, że deser jest w istocie gorzkawy. Naprawdę dobry.
Patrzył na Tulkę kątem oka i chciało u się śmiać, bo dziewczyna była tak podniecona swoim wyborem, że pewnie gdyby miała możliwość, wzleciałaby pod sufit i zawyła z rozkoszy.
Już miał zabrać się za swój mus, kiedy usłyszał pytanie. Utkwił swoje dziwne oczy w jej twarzy i przez dłuższą chwilę studiował jej wyraz.
Co miał powiedzieć? Zgodzić się i za każdym razem martwić, że po drugiej stronie jest osoba, która cierpi? Czy może odmówić i sprawić jej cierpienie tu i teraz? Stał między młotem a kowadłem.
- Jeśli mi ją podarujesz... - zaczął spokojnym tonem - ...to przyjmę ją. Ale proszę, nie oceniaj mnie w momentach, gdy ją zdejmuję. - dodał i włożył trochę musu do ust.
Nie mógł... Nie chciał mówić, że nie chce by ona odczuwała cały ten ból, który trawi go od środka. Konflikt myśli, przemieszany agonią która wypalała wnętrze, przyprawiony chorobą. To wszystko stanowiło mieszankę wybuchową. Dzisiaj Bane czuje się stosunkowo dobrze, ale jak będzie jutro? Czy obudzi się w dobrym humorze? Czy obudzi się zdolny do pracy? Czy... w ogóle się obudzi?
Odrzucił natrętne myśli i przywołał na twarz uśmiech. Nie chciał sprawiać jej przykrości, nie chciał myśleć o bólu i innych strasznych rzeczach. Nie dziś. Nie teraz.



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Karczma "Smoczy Lotos" - Page 2 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Re: Karczma "Smoczy Lotos"
Czw 25 Lip - 21:52
Uśmiechnęła się do niego już spokojniej - dobrze - obiecała i sama położyła swoją drugą dłoń na jego i pogładziła ją czule. Naprawdę jej na nim zależało, naprawdę chciała z nim być. Wiedziała, że jest starszy oraz to, że nie należy do świętych. Ale co miała poradzić na to co do niego czuła? Tylko on tak na nią działał. Nawet Cierń, który chciał odwrócić jej uwagę nie umiał jej choć trochę rozpalić, żeby przestała myśleć o problemach. Tak już miała i chyba nigdy się to nie zmieni. Wiedziała, coś w jej wnętrzu mówiło jej, że nigdy nie da rady pokochać nikogo innego.
Patrzała mężczyźnie w oczy, gdy ten odpowiadał na jej pytanie. Jej oczy zalśniły radością i miłością - nie będę...obiecuję - powiedziała i sięgnęła do torebki. Wyciągnęła z niej pudełko, w którym znajdowała się połowa Blaszki, należąca do Blackburna, na męskim, srebrnym łańcuszku, a obok niej wisiorek z dwukolorowego bursztynu, który do złudzenia przypominał kolorem tęczówkę lisicy - nie musisz jej od razu zakładać. Nie będę naciskać. Załóż, kiedy uznać to za odpowiednie - poprosiła go i sama założyła swoją obróżkę z Blaszką po czym uśmiechnęła się do niego, zarumieniona. Ona była gotowa....chyba. Ale nie poganiała białowłosego ani trochę.
Jeśli nie założył Blaszki, skinęła mu tylko głową, na znak, że rozumie. Skoro nie był gotowy to go nie zmusi do tego przecież. Ale jeśli założył, uśmiechnęła się z ulgą, a jeśli sam Bane poczuł to co czuje dziewczyna, mógł poczuć radość, wdzięczność oraz...czyste uczucie. Bez fałszu, wahania czy tajemnic. Prawdziwą miłość, którą dziewczyna pałała do niego.
Spojrzała na jego deser, a następnie na Toksynka i uśmiechnęła się tajemniczo, jakby coś kombinowała. I faktycznie, sekundę później jej łyżeczka zanurkowała w deserze, a następnie trafiła do ust dziewczyny - gorzkie... ale dobre - przyznała i wróciła do jedzenia swojego deseru, jakby nic się nie stało.

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Karczma "Smoczy Lotos" - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Re: Karczma "Smoczy Lotos"
Czw 25 Lip - 23:56
- Dziękuję. - powiedział uśmiechając się łagodnie. W jakimś stopniu jej deklaracja uspokoiła go na tyle, by nie musiał martwić się tym co nadejdzie. Jeśli Julia faktycznie nie będzie mu robić awantur za jego wybryki, przynajmniej jeden problem będzie z głowy. A Bane miał ich ostatnio całkiem sporo.
Gorzki posmak czekolady i słodycz karmelu z solą równoważyły się, zapewniając Cyrkowcowi naprawdę ciekawe doznania smakowe. Kiedy ostatni raz pozwalał sobie na słodycze? Nie pamiętał. Nie przywiązywał wagi do spożywanego jedzenia, skupiał się raczej na innych przyjemnościach.
Przyjął połowę blaszki, wyciągając po nią dłoń. Kiedy błyskotka wylądowała na wewnętrznej stronie ręki ukrytej w rękawiczce, Bane poczuł jej ciężar. Nie, nie ten normalny. Nie ciężar materiału z którego została wykonana. Ciężar zaufania, obietnicy i niewypowiedzianego uczucia. Bo przecież Julia go kochała, lecz czy on kochał ją?
Chyba tak, chociaż sam nie wiedział, czy tak powinno się nazywać to uczucie. Pożądał jej, chciał mieć na własność. Opiekować się nią, być w jej centrum uwagi. Być jedynym obiektem westchnień i jednocześnie kimś, od kogo jest uzależniona. O tak. Kochał, ale na swój chory, toksyczny sposób.
Założył wisiorek z lekkim uśmiechem i kiedy tylko zapiął go na szyi, poczuł ogromną falę ciepła i szczęścia, wycelowaną w niego. Spojrzał zaskoczony, niemal przytłoczony emocjami na Julię - ich źródło.
Wcześniej tego nie czuł, a może ignorował? No chyba, że to bezpośrednia obecność działa w taki sposób. Dotknął palcem błyskotki, opuszczając wzrok na swoją dłoń a potem westchnął cicho, kładąc ręce na powrót na stół.
Nie czuł się teraz źle. Ogarnął go spokój tak wielki, jakiego nie powstydziłby się nawet Konfucjusz. Spojrzał na nią i posłał jej lekki uśmiech. Czy ona czuła, jaką harmonię właśnie osiągnął jego umysł?
I wtedy nagle jej łyżeczka wystrzeliła w stronę jego pucharku i podkradła mu trochę deseru. W pierwszym odruchu Blackburn poczuł złość - nie lubił, kiedy ktoś podbierał mu to, co jego. Wiedział jednak, że to nie kto inny a Julia, dlatego pohamował chęć uderzenia jej po ręce, wyrwania łyżeczki i odrzucenia w tył. Na miejsce złości wpłynęła na powrót irytacja.
Spojrzał na nią z powagą po czym uniósł lekko kąciki ust w chłodnym uśmiechu i palcem jednej dłoni przesunął pucharek z musem w jej stronę, dając do zrozumienia, że oddaje jej swoje danie.
- Dotknięte, sprzedane. - powiedział patrząc jej głęboko w oczy - Smacznego, psotnico. - dodał kąśliwie, przysuwając jej deser jeszcze bliżej.
Czerpał niemałą satysfakcję z obserwowania jej miny. Był ciekaw jak zareaguje. Nie mówił jej, że nie lubi takich wyskoków? Możliwe. Mimo długiej znajomości, nie wiedzieli o sobie wszystkiego.



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Karczma "Smoczy Lotos" - Page 2 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Re: Karczma "Smoczy Lotos"
Pią 26 Lip - 7:22
Czując jego zaskoczenie, jeszcze bardziej się ucieszyła, ale starała nie tryskać aż tak uczuciami. Bane poczuł to co ona. W końcu wiedział co się dzieje. Spłynęła na nią ogromna ulga. Może tym razem będzie lepiej? Może im się uda? Może przetrwają dłużej niż wcześniej. Ale jeśli nie to co wtedy? Nie chciała opuszczać Kliniki, a nie wiedziała czy sobie poradzi z jego widokiem codziennie w pracy. Ale to nie jest teraz miejsce, ani czas na takiego rozważania. Potrząsnęła lekko głową i uśmiechnęła się do niego.
Zaskoczył ją jego nagły wybuch gniewu. No...może nie wybuch, ale to co poczuła przez Blaszkę. Dlaczego go to tak bardzo zdenerwowało? Dlaczego potem się przerosiło to w irytacje? Nie wiedziała o nim zbyt wiele, jak widać o wiele mniej niż myślała.
Zrobiła naburmuszoną minę, gdy podsunął jej deser, ale zaraz zmieniła się we wredny uśmieszek - to znaczy, że jeśli sprawię, że spróbujesz mojego deseru to będzie Twój? - zapytała zalotnym, tajemniczym głosem, patrząc mu prosto w oczy. Lekko rozłożyła skrzydła, a od jej piór odbiło się trochę światła. Wystarczająco by moc zadziałała. W szczególności, iż medyk widział kolory o wiele wyraźniej niż inne osoby.
Pióra lekko zaszeleściły - naprawdę masz ochotę na mocno czekoladowy, ale za to słodki deser, zamiast swojego z goryczką? - zapytała, robiąc niewinną minkę. Ciekawe czy pamiętał co się stało, gdy próbował poderżnąć sobie gardło na jej oczach. Tą niemożność samodzielnego ruszenia chociaż jednym mięśniem. To uczucie, gdy ktoś zmusza jego ciało do wykonywania ruchów, wbrew woli mężczyzny.
Patrzyła prosto w oczy. Na pewno nie żartowała i była pewna siebie - to co? Zamieniamy się i zjesz grzecznie coś mocno słodkiego czy przełkniesz ten wybryk i przestaniesz się tak irytować? - dodała jeszcze. Skoro nie lubi czegoś takiego to niech powie, a nie strzela focha jak mała dziewczynka "dotknęłaś to ja jusz tego nie sjem!".
Nie chciała go zmuszać do jedzenia, tylko raczej pokazać, że nie jest aż tak uległa jakby tego Bane chciał. Miała też swoje zdanie oraz wolę. Jeśli jednak uznał, że nie będzie jednak jadł i koniec kropka, wzruszyła ramionami, złożyła skrzydła i odsunęła od siebie oba desery, pokazując, że ona w takim razie też nie je. Niech kucharz się wkurza, że nie smakuje. Skoro on był uparty to nie zamierzała mu ustępować.
Naprawdę się cieszyła na swój deser. Chciała go zjeść, ale była gotowa z tego zrezygnować, tylko po to by pokazać Bane'owi, że nie będzie z nią miał tak łatwo, jeśli wcześniej czegoś nie powie. Niech sobie będzie dorosłym, starszym od niej, niech sobie myśli co chce, ale ona nie zawsze będzie grzeczniusią, milusią dziewczynką, która zgodzi się na wszystko co on sobie wymyśli.

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Karczma "Smoczy Lotos" - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Wysłuchał jej ze spokojem i kiedy skończyła mówić, uśmiechnął się do niej, delikatnie unosząc kąciki ust i mrużąc oczy. Pochylił się i oparł o wsparte na stole zgięte ręce. Przez chwilę po prostu jej się przyglądał, bez słowa.
- Biorąc pod uwagę zasadę którą przed chwilą wygłosiłem: tak. - powiedział patrząc na jej deser. Ze pewnością był piekielnie słodki. Już samo patrzenie na ciasto wywoływało u niego cukrzycę, a co dopiero jedzenie! Prawdę mówiąc nie miał ochoty na jej danie. Celowo wybrał ten mniej słodki, bo zwyczajnie nie przepadał za mdlącym smakiem czekolady. Wolał wyraziste smaki.
- Wolałbym, żebyś zjadła swój deser. - powiedział puszczając jej oczko - Mój również. Przyda ci się solidna dawka cukru. Jesteś słabowita. - sięgnął ku niej i chwycił palcami jej policzek, po czym niczym ciotka rodem z filmów, potarmosił lekko jej skórę, pociągając za polik.
Zaśmiał się i odchylił na krześle. Naburmuszona Julia? Tego nie widzi się codziennie. Jej mina rozśmieszyła go lekko i nie zamierzał ukrywać uśmiechu. Pozytywne emocje przelały się przez Blaszkę i skrzydlata mogła je poczuć na sobie.
- Jedz jedz. Po posiłku zahaczymy jeszcze o kilka sklepów i pójdziemy po sprzęt i tusz. Skoro mi obiecałaś, czekam z niecierpliwością na tatuaż. - ponownie puścił jej oczko - Ale pamiętaj też, że obiecałaś, że nie będzie to kutas na czole. - znowu wyciągnął rękę i dał jej delikatnego pstryczka w sam środek czoła.
Lubił jej towarzystwo. Mógł się odstresować i zapomnieć o tym, kim jest, jakie ma problemy. Szkoda, że nie będzie mógł częściej wyskakiwać z nią poza Klinikę.



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Karczma "Smoczy Lotos" - Page 2 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Re: Karczma "Smoczy Lotos"
Nie 28 Lip - 23:43
Zrobiła jeszcze bardziej naburmuszoną minę, gdy potarmosił jej policzek, po czym go rozmasowała. Nie lubiła być aż do takiego stopnia traktowana jak dziecko. Czasem było to w porządku, chciała się przyzwyczaić do rozpieszczania, ale to już była przesada, która bardzo źle jej się kojarzyła. Pamiętała doskonale jak koleżanki jej przybranej matki przychodziły i sprawiały, że wracała do pokoju z całymi czerwonymi licami, ponieważ uznawały ją za tak słodką, że nie mogły się wręcz powstrzymać, a mówienie, że to boli wcale nie pomagało. Raz nawet skończyła z siniakiem na policzku za co dostała burę. Ale to przecież nie była jej wina!
Odsunęła jego deser od siebie, oddając mu go - sam to zjedz. Ja nie dam rady zjeść dwóch, chciałam tylko spróbować - wzruszyła ramionami i powiedziała, uznając, że raczej używanie na nim mocy w tym momencie nie będzie za dobrym pomysłem.
Sama się jednak uśmiechnęła, gdy poczuła rozbawienie chirurga. Nie czuła bólu czy też przemęczenia, ale śmiech, a to jej też poprawiało humor. I to nawet bardzo.
Uśmiechnęła się szeroko - sprzęt mogę użyć ten, który jest w Klinice. W domu mam nowszy, ale nie chce mi się po niego wracać - powiedziała, szczerząc ząbki - ten jednak całkowicie wystarczy, bo tatuaż nie będzie ani skomplikowany, ani też wymyślny - powiedziała tajemniczo. Zaśmiała się, słysząc o tym, że nie ma to być kutas na czole. Pomasowała sobie czoło, marszcząc brwi - to nie będzie ani kutas, ani na czole. Powiedziałam już, że to będzie coś osobistego. Ale nie powiem Ci co to, póki tego nie zrobię - pokazała mu język i zabrała się za swój deser, całkowicie ignorując ten, który wcześniej podetknął jej pod nos mężczyzna. Gdyby wiedziała, że tak zareaguje to by mu go nie podkradała. Ale cóż. Widać chyba będzie ją traktował jak dziecko, mimo iż Tulka naprawdę się starała być dorosła. Będzie ją tak traktował mimo iż byli razem. To trochę bolało. Nie mówiła, że ma być całkowicie traktowana jak w pełni dorosła kobieta....ale wolała by bardziej przechylało się to w stronę dorosłej osoby, niż dziecka, dodatkowo niewychowanego.

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Karczma "Smoczy Lotos" - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Re: Karczma "Smoczy Lotos"
Pon 29 Lip - 20:28
Nie mógł dłużej wytrzymać. Kiedy tylko odezwała się, podsuwając mu deser, parsknął niekontrolowanym, szczerym śmiechem. Zakrył usta dłonią i śmiał się długą chwilę, zwracając na siebie uwagę zarówno personelu jak i gości. Kiedy wreszcie opanował wesołość, otarł dlonią łzę która zakręciła mu się w oku od śmiechu i zabrał pucharek z deserem.
- Przepraszam. - powiedział z uśmiechem - Po prostu kiedy się dąsasz, jesteś tak urocza, że gdyby nie to, że boję się złapać cukrzycy, schrupałbym cię na miejscu. - pochylił się i dał jej lekkiego psztyczka w nos - Niech będzie. Zjedzmy nasze desery i ruszajmy dalej, bo przez twoje opowieści nie mogę się już doczekać efekty końcowego. Jestem ciekaw, co dla mnie wymyśliłaś. - puścił jej oczko.
Skończyli jeść w milczeniu, ale przez blaszki przenikały pozytywne emocje, dlatego Bane miał dobry humor. Najważniejsze, że nic go nie bolało.
Odpoczywał. Potrzebował takiej odskoczni już na samym początku, bo ilekroś pomyślał ile wkładu będzie wymagało prowadzenie Kliniki w obcym świecie... stresował się a to wywoływało ból głowy.
Dobrze, że ostatecznie kontrola tutejszych władz została odroczona, bo nie wiedział jak by sobie poardził kiedy jeszcze nie wszystko było ogarnięte.
Dokończył deser i odczekał aż skrzydlata zakończy, zawołał kelnera i uiścił opłatę dając ładny napiwek, po czym oboje wstali celem udania się dalej. No, chyba że Julia chciała tu jeszcze coś załatwić, wtedy Bane grzecznie poczekał.
Wyszli z Karczmy najedzeni i zadowoleni. Cyrkowiec czekał na dalsze instrukcje bo nie bardzo wiedział gdzie mają się teraz udać. To ona decydowała, bo w końcu była artystą, który wykona mu tatuaż. Czy cieszył się na zabieg? Pewnie. Nigdy nie miał robionego tatuażu i byl ciekaw czy to boli. Na pewno Julia będzie musiała uważać na jego krew, ale przecież wiedziała o jego toksyczności nie od dziś.
Ruszyli dalej. Na jego ustach gościł spokojny uśmiech, a Blaszka dyndała wesoło na szyi.

zt x2



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Ivor Tyree
Gif :
Karczma "Smoczy Lotos" - Page 2 57f072c14c914063a4b1855d9cbbf1d4
Godność :
Sir Ivor Tyree
Wiek :
Wygląda na 40-50 lat w rzeczywistości dużo więcej
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
197cm/85kg
Znaki szczególne :
Brak skóry na całej twarzy i głowie. Długi czarny łuskowaty ogon zakończony srebrnym ostrzem.
Pod ręką :
Srebrny dzwoneczek zawieszony na szyi, sakwa z pieniędzmi.
Broń :
Krwawa Jaskółka (Katana), Zdobiony srebrny rewolwer wysokiego kalibru, Zdobiony sztylet schowany w rękawie, Ostrze na końcu ogona
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t428-ivor-tyree https://spectrofobia.forumpolish.com/t501-obserwacje-obiektu-nr-kl-01612#3413 https://spectrofobia.forumpolish.com/t474-kruki-pocztowe-ivora https://spectrofobia.forumpolish.com/t1089-ivor-tyree
Ivor TyreeSiedem Nieszczęść: Pycha
Siedem Nieszczęść: Pycha
Re: Karczma "Smoczy Lotos"
Sob 14 Wrz - 14:15
Ivor był już zmęczony gonieniem za kolejnymi możliwymi kandydatami dla swojego przełożonego. Być może bardziej był zmęczony samym faktem, że ma jakiegoś przełożonego. Tak, to jest dużo bardziej prawdopodobne.
Cień spacerował spokojnym krokiem przez miasto starając się zaplanować swoje kolejne działania. Nie miał planów na ten czas, mógł odwiedzić swoją dawną przyjaciółkę, Drossel jednak teraz nie było na to chyba czasu. Wolał teraz skupić się na swojej dalszej ścieżce kryminalnej, której kobieta mogłaby nie zaakceptować. Cóż, kiedyś będzie musiała, ale to teraz nie ma znaczenia.
Mężczyzna spojrzał na szyld Smoczego Lotosu i postanowił wstąpić na wino i jakiś posiłek. Przekroczył więc próg karczmy i rozejrzał się po otoczeniu - nie było nikogo poza obsługą, idealnie. Cóż, w sumie to dość wczesna godzina jak na przebywanie w karczmie. Ivor uśmiechnął się pod maską i usiadł przy barze stukając przy okazji delikatnie palcami w stół, żeby zainteresować swoją osobą karczmarza.
- Witaj, podaj mi proszę kielich, butelkę wytrawnego wina i obiad - cokolwiek macie dzisiaj świeżego - powiedział kładąc na blacie garść monet aby karczmarz sam mógł sobie odliczać kwoty. Cień zamierzał odpocząć tu i spędzić trochę czasu, a nie chciałoby mu się co chwilę samemu wyjmować pieniędzy i ich odliczać.


We’re the best dressed here.
Forget the scruffy starlings
dishevelled thrushes
the gaudy tits and finches –
they’re all a waste of space.

We’re the real class act:
never a feather out of place
our blacks perfectly matched.
Like gangsters, ministers,
we demand respect.

Our quills drink in the light
like ink.


Murder of crows
Dilys Rose


Głos: #009966
MG: #CC0033

Powrót do góry Go down





avatar
Gif :
Karczma "Smoczy Lotos" - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Boone
Wiek :
26
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
181 cm/ 76 kg
Znaki szczególne :
Ślad po oparzeniu na całej lewej stronie twarzy
Pod ręką :
Plecak, troszkę pieniędzy i oczywiście niedziałający telefon
Broń :
Krótki miecz lub pistolet jako skrzydła
Zawód :
doręczyciel przesyłek
https://spectrofobia.forumpolish.com/t263-frank-boone https://spectrofobia.forumpolish.com/t1084-frank
FrankŻelazna Melodia
Żelazna Melodia
Re: Karczma "Smoczy Lotos"
Sob 14 Wrz - 16:19
A więc to tutaj... Smoczy Lotos. Im dłużej Frank myślał o tym miejscu, tym mniej podobał mu się pomysł szukania w nim pracy. Bolało go już chyba wszystko. Szczególnie plecy po nie tak dawnych naukach latania. Do tego kolana od nieustannego chodzenia po mieście, przeplatanego z biegiem, by jak najszybciej opuścić te mniej przyjemne dzielnice. Gdy w końcu dostrzegł szukany od tylu godzin szyld, miał ochotę położyć się na ulicy i po prostu zasnąć. Oparł się jednak pokusie... Wypuścił powietrze z ust, wyprostował i ruszył trochę bardziej pewnym krokiem w kierunku drzwi. Szukał pracy. Musiał sprawiać wrażenie przynajmniej nie przemęczonego. Nie żeby go obchodziła opinia tych wszystkich dziwacznych stworów...
Drzwi trzasnęły cicho, zamykając się za wchodzącym opętańcem o blaszanych skrzydłach. Ten na chwilę stanął w miejscu, rozglądając się po wnętrzu. W zasięgu wzroku znajdowała się tylko jedna jedyna osoba, niefortunnie jednak przy samym barze.
- Wodę... Czy co tam najtańszego macie do picia.
Mruknął ponuro, niechętnie zajmując miejsce niedaleko dziwnego osobnika w masce. Rzucił na blat jedną jedyną monetę, która nie przedstawiała zapewne żadnej wartości. Nawet on by się nie dał zwieść. Nie przyszedł tu jednak pić, tylko szukać pracy. Dlatego gdy tylko obsłużono drugiego z gości, a później nalano Frankowi wyjątkowo mocno rozpuszczonego piwa, zatrzymał karczmarza nim ten zdążył odejść.
- Mogę rozmawiać z właścicielem?
Spytał go przyciszonym głosem, otrzymując jednak odpowiedź przeczącą. Nie było go... Opętańcowi nagle przyszła ochota rozwalić tutaj coś.
- Japierdole...
Wymamrotał pod nosem, waląc głową w blat ze zrezygnowaniem, po czym zabrał się za powolne sączenie swojego najtańszego z najtańszych trunków.

Powrót do góry Go down





Ivor Tyree
Gif :
Karczma "Smoczy Lotos" - Page 2 57f072c14c914063a4b1855d9cbbf1d4
Godność :
Sir Ivor Tyree
Wiek :
Wygląda na 40-50 lat w rzeczywistości dużo więcej
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
197cm/85kg
Znaki szczególne :
Brak skóry na całej twarzy i głowie. Długi czarny łuskowaty ogon zakończony srebrnym ostrzem.
Pod ręką :
Srebrny dzwoneczek zawieszony na szyi, sakwa z pieniędzmi.
Broń :
Krwawa Jaskółka (Katana), Zdobiony srebrny rewolwer wysokiego kalibru, Zdobiony sztylet schowany w rękawie, Ostrze na końcu ogona
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t428-ivor-tyree https://spectrofobia.forumpolish.com/t501-obserwacje-obiektu-nr-kl-01612#3413 https://spectrofobia.forumpolish.com/t474-kruki-pocztowe-ivora https://spectrofobia.forumpolish.com/t1089-ivor-tyree
Ivor TyreeSiedem Nieszczęść: Pycha
Siedem Nieszczęść: Pycha
Re: Karczma "Smoczy Lotos"
Sob 14 Wrz - 17:52
Ivor czekając na swoje zamówienie wyciągną z kieszeni papierośnicę i zapalniczkę. Uniósł nieznacznie maskę i wetknął sobie w usta czarnego papierosa, którego zapalił przy pomocy ozdobnej, prawdopodobnie droższej niż ten lokal zapalniczki. Zaciągnął się głęboko dymem i wypuścił go powoli delektując się smakiem. Uwielbiał zioła ze świata ludzi, sprawiały, że jego wieczny ból stawał się bardziej znośny - chociaż przez chwilę.
I wtedy wszedł On, cały na... Nijako. Ivor zerknął na przybysza dalej paląc papierosa. Zamówienie cienia akurat zostało doniesione, więc nalał sobie do kielicha wina i wziął duży łyk. Okropne. Ale cóż zrobić, to nie jest wino z Różanego Pałacu - nie ma na co narzekać, sam wybrał ten przybytek. Westchnął cicho patrząc na sporych rozmiarów talerz wypełniony mięsem i warzywami. Jedzenie pachniało... Prosto i nijako. Ponownie coś, za co mógł winić tylko samego siebie za wybranie takiego, a nie innego lokalu. Wtedy usłyszał szept nowego klienta. Ciekawe... Pomyślał cień by po chwili zaśmiać się cicho z reakcji mężczyzny, który uderzył głową w blat. Dobrze, że ten blat nie jest zmiennokształtnym potworem, inaczej gość straciłby głowę.
Ivor spojrzał na talerz niezaczętego nawet jedzenia, i na Franka. Nagle w głowie pojawił mu się idealny pomysł, mimo wszystko opętańcy też mogą się przydać, chociażby do pierwszego szeregu. Cień uśmiechnął się lekko i zgasił papierosa w popielniczce, którą doniósł mu karczmarz. Podniósł się i przysunął talerz jedzenia do mężczyzny. Usiadł obok niego i dolał sobie wina do kielicha, tylko po to, żeby znowu naraz wypić prawie połowę.
- Zacząłbym od przedstawienia się, ale to może zaczekać - zaczął mówić Ivor. - Wyglądasz na zmęczonego i głodnego, więc najpierw zjedz proszę, a potem powiesz mi czemu szukałeś właściciela tego przybytku, co Ty na to? - Powiedział spokojnym i przyjaznym głosem. Musiał się dość mocno kontrolować, żeby nie obrazić jegomościa, chociażby tym jaki ma styl. Chociaż sam pewnie jest świadom tego, że daleko mu do porządnego wyglądu. Ivor zapalił kolejnego papierosa.
- Jeśli zdecydujesz się jednak, że picie tych szczyn jest poniżej twojej godności - proszę - nie krępuj się i zamów sobie coś normalnego. Na mój koszt - ostatnie rzucił bardziej w kierunku karczmarza, który przyjął do informacji, żeby mężczyzn rozliczać z pieniędzy Cienia.


We’re the best dressed here.
Forget the scruffy starlings
dishevelled thrushes
the gaudy tits and finches –
they’re all a waste of space.

We’re the real class act:
never a feather out of place
our blacks perfectly matched.
Like gangsters, ministers,
we demand respect.

Our quills drink in the light
like ink.


Murder of crows
Dilys Rose


Głos: #009966
MG: #CC0033

Powrót do góry Go down





avatar
Gif :
Karczma "Smoczy Lotos" - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Boone
Wiek :
26
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
181 cm/ 76 kg
Znaki szczególne :
Ślad po oparzeniu na całej lewej stronie twarzy
Pod ręką :
Plecak, troszkę pieniędzy i oczywiście niedziałający telefon
Broń :
Krótki miecz lub pistolet jako skrzydła
Zawód :
doręczyciel przesyłek
https://spectrofobia.forumpolish.com/t263-frank-boone https://spectrofobia.forumpolish.com/t1084-frank
FrankŻelazna Melodia
Żelazna Melodia
Re: Karczma "Smoczy Lotos"
Sob 14 Wrz - 19:43
Sącząc swoje rozmoczone piwsko, starał się za wszelką cenę ignorować dość nieprzyjemnie wyglądającego typa zaraz obok. Uciekał gdzieś wzrokiem, udając przy tym, że wcale nie zwrócił uwagę na maskę. Aczkolwiek było to tak perfidnie widać, że chyba nawet on sam o tym wiedział. Tym bardziej nie zdziwiło go, kiedy cień w końcu postanowił się do niego odezwać.
- Eee... Chyba podziękuję. - spojrzał na niego nieco niechętnie - Mamusia zakazywała brać rzeczy od obcych.
Wymamrotał z lekką ironią w głosie na propozycję posiłku. Nie był jakoś specjalnie głodny... Zresztą, mamusia miała rację. Jedzenia od obcych się nie brało. A szczególnie od TAKICH obcych.
- Na twój koszt... - powtórzył bezwiednie, jakby z podejrzliwością - Skoro tak, to na razie po prostu wypije piwo będące piwem w stu procentach...
Drugie zdanie bardziej skierował w stronę karczmarza, przyglądając się jednak bardziej swojemu rozmówcy. Podejrzany typ... Tak się ich chyba zwykło nazywać. W oczach opętańca widoczna była niechęć i pragnienie wyjścia stąd jak najszybciej. Wiedział jednak, że było już za późno. Cień nie dał mu okazji się wycofać. Zresztą, skoro zamierzał mu coś postawić... Co prawda nie lubił jeść czegoś na koszt kogoś innego, ale Frank czuł, że mężczyzna coś od niego chce. Jakoś nie szkoda mu była trwonić jego pieniędzy na piwo.
- Można wiedzieć, skąd takie pytanie?
Uniósł delikatnie brwi, zerkając ukradkiem na karczmarza, który nalewał gdzieś tam w kącie jego piwo.

Powrót do góry Go down





Ivor Tyree
Gif :
Karczma "Smoczy Lotos" - Page 2 57f072c14c914063a4b1855d9cbbf1d4
Godność :
Sir Ivor Tyree
Wiek :
Wygląda na 40-50 lat w rzeczywistości dużo więcej
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
197cm/85kg
Znaki szczególne :
Brak skóry na całej twarzy i głowie. Długi czarny łuskowaty ogon zakończony srebrnym ostrzem.
Pod ręką :
Srebrny dzwoneczek zawieszony na szyi, sakwa z pieniędzmi.
Broń :
Krwawa Jaskółka (Katana), Zdobiony srebrny rewolwer wysokiego kalibru, Zdobiony sztylet schowany w rękawie, Ostrze na końcu ogona
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t428-ivor-tyree https://spectrofobia.forumpolish.com/t501-obserwacje-obiektu-nr-kl-01612#3413 https://spectrofobia.forumpolish.com/t474-kruki-pocztowe-ivora https://spectrofobia.forumpolish.com/t1089-ivor-tyree
Ivor TyreeSiedem Nieszczęść: Pycha
Siedem Nieszczęść: Pycha
Ivor... Poczuł się osobiści urażony faktem, że mężczyzna nie przyjął od niego posiłku, pomimo tego, że Cień nawet nie miał okazji zrobienia z nim czegokolwiek podejrzanego. A nawet gdyby chciał go otruć, zrobiłby to odpowiednio silną trucizną, że Kris nie zdążyłby zauważyć, kiedy umiera. Ta myśl, chwilowo napełniła go satysfakcją i dziwnym spokojem. Lubił sprawiać, że ludzie cierpieli niemiłosierne katusze, jednak jak już miał się zniżyć do trucia kogokolwiek to wolał robić to efektywnie, a nie efektownie. Specjalnością efektownych trucizn był ktoś zupełnie inny.
Gdy Cień był tak zanurzony w przyjemnych rozważaniach, Kris odezwał się akceptując chociaż trunek z dobroci serca. Nawet Ivor odczuwał pewien dyskomfort widząc kogoś, kto musi się zniżać do pewnych bardzo niekomfortowych granic godności jeśli chodzi o tak grzeszne przyjemności jak alkohol.
- Pij dowoli, nie ma powodu, żeby się ograniczać. Życie mamy tylko jedno, równie dobrze możemy je spędzić na sprawianiu sobie samym przyjemności - powiedział spokojnym głosem wypijając kolejny kieliszek wina i zamawiając kolejną butelkę. Dał dyskretny znak karczmarzowi, że ma zadbać o to, żeby kufel jego towarzysza był zawsze pełny, a alkohol w nim dobry i mocny.
- Po prostu drogą dedukcji jestem w stanie stwierdzić, że bardzo zależy Ci na spotkaniu się z właścicielem lokalu, a ja mam możliwość zaaranżowania takiego spotkania, a nawet jeśli będzie Ci na tym bardzo zależało... - Tutaj Ivor zrobił przerwę pijąc wino i zapalając kolejnego papierosa, tylko i wyłącznie żeby stworzyć lekkie napięcie i suspens. - Mógłbym za Ciebie poręczyć jeśli chodzi o jakieś sprawy ważniejsze i niecierpiące zwłoki - ostatnie słowa wypowiedział z pewnego rodzaju udawaną skromnością. Oczywiście, miał w tym interes, ale nie zamierzał tego zdradzać tak szybko. Póki co Cień będzie grał pod korzyść tego przybysza, nikt nie wie kiedy będzie idealna okazja, żeby zacząć zahaczać tę zdobycz.


We’re the best dressed here.
Forget the scruffy starlings
dishevelled thrushes
the gaudy tits and finches –
they’re all a waste of space.

We’re the real class act:
never a feather out of place
our blacks perfectly matched.
Like gangsters, ministers,
we demand respect.

Our quills drink in the light
like ink.


Murder of crows
Dilys Rose


Głos: #009966
MG: #CC0033

Powrót do góry Go down





avatar
Gif :
Karczma "Smoczy Lotos" - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Boone
Wiek :
26
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
181 cm/ 76 kg
Znaki szczególne :
Ślad po oparzeniu na całej lewej stronie twarzy
Pod ręką :
Plecak, troszkę pieniędzy i oczywiście niedziałający telefon
Broń :
Krótki miecz lub pistolet jako skrzydła
Zawód :
doręczyciel przesyłek
https://spectrofobia.forumpolish.com/t263-frank-boone https://spectrofobia.forumpolish.com/t1084-frank
FrankŻelazna Melodia
Żelazna Melodia
Re: Karczma "Smoczy Lotos"
Wto 17 Wrz - 23:21
Podniósł kubek do ust, zaczynając powoli sączyć otrzymane piwo. Oczy miał lekko przymrużone, jakby ze zmęczenia. Nieznajomy był co prawda zagrożeniem, ale Opętaniec nie mógł powstrzymać wszechogarniającego zmęczenia i przybicia, gdy dowiadywał się takich rzeczy jak brak właściciela w lokalu.
- Jest powód taki, że muszę wrócić o własnych nogach do siebie...
Wymamrotał cicho, korzystając z okazji że na chwilę odłożył naczynie na blat. A później zamilkł i wbił tylko w Cienia ponury wzrok. Wyglądało to tak, jakby zamierzał zignorować słowa Ivora. Przełknął parę razy ślinę, westchnął cicho i po prostu patrzył. W rzeczywistości oceniał. Zachodził w głowę, kim jest ten człowiek i czy w ogóle jest człowiekiem. Oraz jaki interes ma, by przychodzić tu, zamawiać mu jedzenie na własny koszt, a następnie proponować pomoc. Była ta delikatna różnica między pieniędzmi zaproponowanymi przez Rim, a tym typem.
- Nie wiem... - odezwał się w końcu trochę obojętnie - Przyszedłem tu po pracę... Właściciel kiedyś wróci i chyba podziękuję Panu za pomoc. Nie sądzę, by na taką posadę potrzebne było poręczenie.
Mruknął cicho, wpatrując się ponuro w dym z papierosa. W rzeczywistości był nieufny i czuł niepokój wobec Ivora, ale emocje te skutecznie przykryło zmęczenie. Najwidoczniej też niezbyt był skory do przyjęcia jego pomocy. W zasadzie teraz jedyne, o czym myślał, to żeby wrócić do hostelu.
- Mam znać Pana skądś?
Spytał po chwili, trochę bardziej dla formalności. Możliwe było, że odpowiedź na to pytanie brzmiała tak. Wolał się upewnić.

Powrót do góry Go down





Ivor Tyree
Gif :
Karczma "Smoczy Lotos" - Page 2 57f072c14c914063a4b1855d9cbbf1d4
Godność :
Sir Ivor Tyree
Wiek :
Wygląda na 40-50 lat w rzeczywistości dużo więcej
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
197cm/85kg
Znaki szczególne :
Brak skóry na całej twarzy i głowie. Długi czarny łuskowaty ogon zakończony srebrnym ostrzem.
Pod ręką :
Srebrny dzwoneczek zawieszony na szyi, sakwa z pieniędzmi.
Broń :
Krwawa Jaskółka (Katana), Zdobiony srebrny rewolwer wysokiego kalibru, Zdobiony sztylet schowany w rękawie, Ostrze na końcu ogona
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t428-ivor-tyree https://spectrofobia.forumpolish.com/t501-obserwacje-obiektu-nr-kl-01612#3413 https://spectrofobia.forumpolish.com/t474-kruki-pocztowe-ivora https://spectrofobia.forumpolish.com/t1089-ivor-tyree
Ivor TyreeSiedem Nieszczęść: Pycha
Siedem Nieszczęść: Pycha
Re: Karczma "Smoczy Lotos"
Nie 22 Wrz - 23:14
Powoli łapał haczyk, był niepewny jednak coraz bardziej kusiły go dobra, które oferował Cień. W oczach mężczyzny widać było pewnego rodzaju desperacje, ale też ogromną ilość nieufności i zdystansowania do osoby Ivora. Nic dziwnego, mimo wszystko nawet na standardy tego świata, wyróżniał się dosyć znacznie. Miał jednak w zanadrzu pewne umiejętności oraz środki, dzięki którym miał pewność, że Kris zgodzi się na jego propozycję, jeśli tylko da mu wystarczająco czasu na zastanowienie się.
- Czy w takim razie jest to stanowisko godne aplikowania? - Zapytał ze spokojem w głosie Cień, zapalając kolejnego papierosa. -W takim razie, równie dobrze możesz znaleźć prace u mnie, a w przeciwieństwie do właściciela jestem na miejscu - zasiał ziarno. Teraz trzeba dać czas, aby podlewane desperacją i alkoholem zaczęło kiełkować i obrastać umysł oraz serce swojej ofiary.
Czy powinien go znać? Oczywiście, że powinien. Ale nie o to w tym momencie chodzi. Cień postanowił dać mężczyźnie jednak cień wyrozumiałości i nie urywać mu języka za taką obrazę. Mimo wszystko, jego rozmówca najprawdopodobniej nie był z tego świata, i nie znał jeszcze nikogo godnego wspomnienia.
- Ivor Tyree, Baron okolicznych ziem, służący pod koroną Królowej Lodu Ophelii Rosemary von Avgrunnen - Bogowie miejcie Ją w opiece - do usług - powiedział zniżając lekko głowę w ukłonie wymaganym do przedstawienia się. To wszystko? Brednie, owszem był Baronem, ale bez ziem, i bez korony. Ophelia? Królowała tylko jego sercu. Ale czy ten człowiek miał prawo wiedzieć takie rzeczy? Cóż... Ivor miał nadzieję, że jednak nie. Inaczej jego plan spaliłby na panewce, a dzisiejszego dnia znowu musiałby pobrudzić ręce czyjąś krwią.


We’re the best dressed here.
Forget the scruffy starlings
dishevelled thrushes
the gaudy tits and finches –
they’re all a waste of space.

We’re the real class act:
never a feather out of place
our blacks perfectly matched.
Like gangsters, ministers,
we demand respect.

Our quills drink in the light
like ink.


Murder of crows
Dilys Rose


Głos: #009966
MG: #CC0033

Powrót do góry Go down





avatar
Gif :
Karczma "Smoczy Lotos" - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Boone
Wiek :
26
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
181 cm/ 76 kg
Znaki szczególne :
Ślad po oparzeniu na całej lewej stronie twarzy
Pod ręką :
Plecak, troszkę pieniędzy i oczywiście niedziałający telefon
Broń :
Krótki miecz lub pistolet jako skrzydła
Zawód :
doręczyciel przesyłek
https://spectrofobia.forumpolish.com/t263-frank-boone https://spectrofobia.forumpolish.com/t1084-frank
FrankŻelazna Melodia
Żelazna Melodia
Re: Karczma "Smoczy Lotos"
Wto 24 Wrz - 19:51
Słysząc propozycję, zmrużył delikatnie oczy z podejrzliwością. Poza oczywistą obawą przed obcymi i ogólnie faktem, że Ivor był nieznaną mu dotąd istotą (dość przerażającą swoją drogą), to nie miał zbytnio oporów. Było mu to w zasadzie obojętne. Być może przez zmęczenie upił się zwykłym piwem (przynajmniej tak sądził, bo nie patrzył co mu karczmarz wlewał). A być może zwyczajnie nie wiedział, jak nieprzyjemną pracę mu się proponuje.
- Nie wiem czy jest... - odpowiedział zgodnie z prawdą - Znajoma poleciła mi to miejsce, a ja po prostu nie mam za co pokoju opłacić.
Opętaniec wyprostował się nieco i zaczął przyglądać uważnie dziwacznej masce. Dając do zrozumienia, że cień rzeczywiście się nie pomylił i mężczyzna mógł być zainteresowany pracą. Chociaż teraz w zasadzie jedynie ciekawiło go, co miałby dokładnie robić. Coraz trudniej było mu się jednak skupić. Myśli, które normalnie postawiłyby go od razu w stan gotowości, teraz rozmywały się jakby. Frank zamrugał kilka razy, próbując przegnać to uczucie. I usiłując przy tym zapamiętać dosyć wybujałe tytuły swego rozmówcy.
- A tak, tak, tak... - zawahał się nieco, jako że miał do czynienia z baronem - Ja jestem ten... Frank Boone, skromny podróżny z dalekich stron szukający tu pewnych rozwiązań.
Przedstawił się uprzejmie, chociaż usiłował przy tym udzielić jak najbardziej okrężnej odpowiedzi. Co przychodziło mu niestety z coraz większą trudnością. I chociaż miał ochotę pójść gdzieś zasnąć, pozostała jeszcze ta sprawa roboty... Czy to było aż takie głupie posunięcie przyjmować coś od tego obcego?
- I na czym...  miała by polegać ta praca?
Boone chwycił kolejny kufel i przyłożył do ust, zapominając na chwilę o swoich zasadach dotyczących ograniczonego zaufania. Ile ich już w zasadzie wypił...


Ostatnio zmieniony przez Frank dnia Czw 26 Wrz - 19:49, w całości zmieniany 2 razy

Powrót do góry Go down





Ivor Tyree
Gif :
Karczma "Smoczy Lotos" - Page 2 57f072c14c914063a4b1855d9cbbf1d4
Godność :
Sir Ivor Tyree
Wiek :
Wygląda na 40-50 lat w rzeczywistości dużo więcej
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
197cm/85kg
Znaki szczególne :
Brak skóry na całej twarzy i głowie. Długi czarny łuskowaty ogon zakończony srebrnym ostrzem.
Pod ręką :
Srebrny dzwoneczek zawieszony na szyi, sakwa z pieniędzmi.
Broń :
Krwawa Jaskółka (Katana), Zdobiony srebrny rewolwer wysokiego kalibru, Zdobiony sztylet schowany w rękawie, Ostrze na końcu ogona
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t428-ivor-tyree https://spectrofobia.forumpolish.com/t501-obserwacje-obiektu-nr-kl-01612#3413 https://spectrofobia.forumpolish.com/t474-kruki-pocztowe-ivora https://spectrofobia.forumpolish.com/t1089-ivor-tyree
Ivor TyreeSiedem Nieszczęść: Pycha
Siedem Nieszczęść: Pycha
Re: Karczma "Smoczy Lotos"
Czw 26 Wrz - 10:51
Kątem oka obserwował uważnie swojego rozmówcę i z każdym jego słowem, reakcją... Ivor widział, że jego plan zaczynał działać dokładnie tak jak to zaplanował. Frank coraz bardziej wpadał w sidła jego niecnego planu zrekrutowania go do szeregów Kart. Czuł już na końcu języka smak sukcesu. Miał już dość porażek, bądź kolejnych krwawych jatek, które musiał spowodować, żeby zrekrutować co niebezpieczniejszych osobników.
- Pracując dla mnie nie będziesz się musiał martwić o jakiekolwiek sprawy finansowe, a i praca też nie jest jakoś okropnie wymagająca - powiedział mężczyzna i zapalił kolejnego papierosa. Zaciągnął się kilka razy słuchając jak jego rozmówca się przedstawiał. Szukał czegoś, idealnie.
- Frank, nie wiem czego możesz szukać, ale zapewniam Cię, że w pracy, którą Ci proponuję poznasz mnóstwo wpływowych ludzi. Czegokolwiek szukasz i cokolwiek chcesz ostatecznie osiągnąć, to będziesz do swoich celów bardzo ułatwioną drogę - Cień mówił spokojnym i delikatnym głosem. Tak, praca być może nie była legalna w żadną stronę, ale nie kłamał. Pracując dla Kart, Frank będzie mógł osiągnąć wszystko czego tylko zapragnie - o ile będzie się dobrze spisywał. Ivor wiedział jednak, że takie osoby są zawsze rzetelne i godne zaufania jeśli chodzi o jakiekolwiek zadania. Zwłaszcza związane z przemytem i handlem.
- Chciałbym Ci zaproponować pracę na początku jako pewnego rodzaju kurier. Twoja praca będzie polegała na odbieraniu różnych paczek z jednego punktu i dostarczenie ich pod wyznaczony adres, do odpowiedniej osoby. Praca wymaga od Ciebie rzetelności i odpowiedzialności. Ale poza tym, mogę Cię zapewnić, że nie będą to jakieś ogromne przesyłki, które sprawią, że za kilka lat staniesz się garbaty - zaśmiał się cicho na samą myśl i wspomnienie, jak raz zamęczył biednego niewolnika to tego właśnie stopnia upośledzenia. Śmiech jaki wydobył się z jego ust brzmiał złudnie niewinnie.
- Oczywiście dostaniesz ode mnie zaliczkę na poczet wynajęcia jakiegoś miejsca do życia i kupienia najważniejszych rzeczy. To co Ty na to, Frank? - Zadał pytanie bardzo spokojnym, jednak już poważniejszym tonem. Nie naciskał, a mimo to głos przepełniony był pewnego rodzaju autorytetem.


We’re the best dressed here.
Forget the scruffy starlings
dishevelled thrushes
the gaudy tits and finches –
they’re all a waste of space.

We’re the real class act:
never a feather out of place
our blacks perfectly matched.
Like gangsters, ministers,
we demand respect.

Our quills drink in the light
like ink.


Murder of crows
Dilys Rose


Głos: #009966
MG: #CC0033

Powrót do góry Go down





avatar
Gif :
Karczma "Smoczy Lotos" - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Boone
Wiek :
26
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
181 cm/ 76 kg
Znaki szczególne :
Ślad po oparzeniu na całej lewej stronie twarzy
Pod ręką :
Plecak, troszkę pieniędzy i oczywiście niedziałający telefon
Broń :
Krótki miecz lub pistolet jako skrzydła
Zawód :
doręczyciel przesyłek
https://spectrofobia.forumpolish.com/t263-frank-boone https://spectrofobia.forumpolish.com/t1084-frank
FrankŻelazna Melodia
Żelazna Melodia
Re: Karczma "Smoczy Lotos"
Czw 26 Wrz - 19:38
- No to już zależy od tego, ile bym zarabiał.
Odpowiedział Frank bez entuzjazmu na zapewnienia Ivora dotyczące rozwiązania sporej części jego problemów. Odnosił wrażenie, że przy każdej robocie by to mu mogli powiedzieć. Wystarczy odpowiednio nagiąć fakty. Teraz jednak tą świadomość jakoś dziwnie mu zaćmił alkohol. Zresztą... Gdyby opętaniec nie był upijany, i tak by pewnie niewiele się zmieniło. Do desperatów świat należy.
- Szczerze wątpię, bym w ogóle to kiedykolwiek znalazł. Ale nie pogardzę znajomościami. Będzie może... łatwiej.
Boone machnął ręką i odwrócił się z powrotem do lady. Sam do końca nie wiedział, co chciał na koniec powiedzieć. Po prostu mówił. Co mu ślina na język przyniesie. Próbował jakoś ubrać w słowa swoje niewyraźne już trochę myśli. I Cień w zasadzie mógł odtrąbić sukces. Frank wpadł w jego sidła, chociaż trudno tu było mówić, by jakoś się starał. Bo co niby takiego robili... Rozmawiali o pracy. Opętaniec szukał jej, więc ten nieprzyjemny typ spadł mu prawie że z nieba. Może i wyglądał okropnie, i równie okropnie się śmiał, ale ostatecznie to pracodawca. Co było podejrzanego w szukaniu kuriera? Miało się wkrótce okazać, że bardzo wiele. Frankowi jakoś nie przyszło na myśl, że jest właśnie rekrutowany do organizacji przestępczej.
- Dobra... - mężczyzna wymamrotał cicho, siedząc nieco bokiem do rozmówcy i chwytając kolejną porcję alkoholu - Mogę robić za kuriera.
Rzucił trochę niewyraźnie, po czym wziął łyk z trzymanego kufla. Przymknął na chwilę oczy, po czym odetchnął głębiej ze zmęczenia. Kurier... Taka normalna robota. Po prostu przenoszenie przesyłek. Aż zbyt kusząca dla osoby, która chciała unikać konfrontacji. Na pewno bardziej od pracy w karczmie.
- Więc ile dostanę?
Wybełkotał ponuro, wpatrując się w połyskujące od płynu dno naczynia.

Powrót do góry Go down





Ivor Tyree
Gif :
Karczma "Smoczy Lotos" - Page 2 57f072c14c914063a4b1855d9cbbf1d4
Godność :
Sir Ivor Tyree
Wiek :
Wygląda na 40-50 lat w rzeczywistości dużo więcej
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
197cm/85kg
Znaki szczególne :
Brak skóry na całej twarzy i głowie. Długi czarny łuskowaty ogon zakończony srebrnym ostrzem.
Pod ręką :
Srebrny dzwoneczek zawieszony na szyi, sakwa z pieniędzmi.
Broń :
Krwawa Jaskółka (Katana), Zdobiony srebrny rewolwer wysokiego kalibru, Zdobiony sztylet schowany w rękawie, Ostrze na końcu ogona
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t428-ivor-tyree https://spectrofobia.forumpolish.com/t501-obserwacje-obiektu-nr-kl-01612#3413 https://spectrofobia.forumpolish.com/t474-kruki-pocztowe-ivora https://spectrofobia.forumpolish.com/t1089-ivor-tyree
Ivor TyreeSiedem Nieszczęść: Pycha
Siedem Nieszczęść: Pycha
Re: Karczma "Smoczy Lotos"
Pon 30 Wrz - 11:07
Z każdą kolejną chwilą widział, jak jego rozmówca sam siebie przekonuje, że to jest dobra oferta. Ivor siedział spokojnie patrząc kątem oka na Franka i zapisując sobie w pamięci każdą zmianę jego mimiki twarzy. Biorąc pod uwagę ceny w tym przybytku Cień zauważył. że ze stosiku pieniędzy, który zostawił na blacie znikało dość duża kwota pieniędzy przy kolejnych dolewkach. Nie miał tego za złe karczmarzowi, doliczył sobie najwidoczniej zasłużony napiwek - pracował bardzo dobrze.
- Znajomości zdobędziesz bardzo dużo i mówię tutaj o naprawdę wpływowych ludziach... Zdziwisz się jak bardzo - powiedział spokojnym głosem Ivor. Zapalił jeszcze jednego czarnego papierosa i wypił kolejny kieliszek wina. Wypił już chyba ze cztery butelki tego trunku, przekleństwo nie bycia do końca człowiekiem...
Usłyszał zgodę. Zgodę na podpisanie cyrografu z diabłem, za duszę, za serce, za ciało... Wszystko to w zamian za kilka złotych monet, wszystko to za jedynie iluzję dobrobytu i przyjemności cielesnych. Ach... Ludzie byli tacy... Intrygujący.
- Na początek dostaniesz 15 złotych monet każdego miesiąca na start, oraz jedną złotą monetę za każdą dostarczoną paczkę - powiedział Cień zaciągając się słodkim dymem z papierosa. -Dodatkowo na teraz, żebyś mógł się jakoś urządzić i przygotować do pracy - zwłaszcza kupił sobie jakieś bardziej prezentujące się ubrania - dostaniesz ode mnie 30 złotych monet - powiedział cień i wyciągnął z kieszeni kolejną sakiewkę. Odliczył z niej 30 monet i ułożył je w 6 słupkach po 5 sztuk każda przed swoim rozmówcą.  Zaraz obok położył matową, czarną wizytówkę z wytłoczonym złotym krukiem.
- Niedługo w mieście otworzy się dom uciech, nie martw się to tylko dodatkowy interes - całkowicie legalny oczywiście. Ale jak pokażesz komukolwiek z obsługi moją wizytówkę, skierują Cię do osoby, która przekaże Ci kolejne informacje na temat pracy - Ivor powiedział to wszystko jakby było kompletną oczywistością. Wiedział, że miejsce otrzymania kolejnego zadania mogło być dziwne, ale w tej krainie nic nie jest dziwne. - Masz jeszcze jakieś dodatkowe pytania?


We’re the best dressed here.
Forget the scruffy starlings
dishevelled thrushes
the gaudy tits and finches –
they’re all a waste of space.

We’re the real class act:
never a feather out of place
our blacks perfectly matched.
Like gangsters, ministers,
we demand respect.

Our quills drink in the light
like ink.


Murder of crows
Dilys Rose


Głos: #009966
MG: #CC0033

Powrót do góry Go down





avatar
Gif :
Karczma "Smoczy Lotos" - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Boone
Wiek :
26
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
181 cm/ 76 kg
Znaki szczególne :
Ślad po oparzeniu na całej lewej stronie twarzy
Pod ręką :
Plecak, troszkę pieniędzy i oczywiście niedziałający telefon
Broń :
Krótki miecz lub pistolet jako skrzydła
Zawód :
doręczyciel przesyłek
https://spectrofobia.forumpolish.com/t263-frank-boone https://spectrofobia.forumpolish.com/t1084-frank
FrankŻelazna Melodia
Żelazna Melodia
Re: Karczma "Smoczy Lotos"
Pon 30 Wrz - 18:56
Fakt ile pieniędzy pechlał jakoś umykał opętańcowi. W zasadzie wiele rzeczy mu teraz umykało. Na przykład fakt, że jest rekrutowany do organizacji przestępczej (nie żeby obchodziło go tutejsze prawo). Albo fakt, że jego rozmówca to swego rodzaju upiór skrywający twarz pod maską. Co z zasady powinno zadecydować o odrzuceniu oferty. Teraz... Teraz miał to w zasadzie w dupie. W jego coraz bardziej zamglonym zmęczeniem i alkoholem umyśle tkwiła tylko jedna myśl - praca. Nie liczyło się nawet, jak dużo zarabiał... Ważne, by mógł za to wynajmować jeszcze pokój przez jakiś czas.
- Taaak, z pewnością...
Wymamrotał tylko cicho w odpowiedzi na zapewnienia Ivora. Może i nie do końca wierzył. Ale nie miał nawet siły poddawać w wątpliwość jego słów. Zresztą... Jakie to miało znaczenie? Nie zależało mu na tym.
- Rozumiem... Tak. Tak. Tak...
Zaczął trochę nerwowo zapewniać, jakby nie chciał, by rozmówca stwierdził, że przysypia. Usiłował zapamiętać wszystko, co mu cień powiedział. Było to o tyle trudne, że coraz ciężej mu się było skupić. Jakimś cudem jednak dał radę... Na koniec spojrzał nieco tępawo na wizytówkę oraz pieniądze. Tak szybko... Tak gwałtownie jego problem się rozwiał... Kraina Luster była zaprawdę nieprzewidywalna.
- Nie, poradzę sobie ja... koś...
Wybełkotał na koniec i odruchowo sięgnął po kolejny kufel. Wbił w niego wzrok, jakby o Cieniu zapominając. Najwyraźniej rzeczywiście nie miał pytań. Albo w tym stanie ciężko mu było je zadać.

Powrót do góry Go down





Ivor Tyree
Gif :
Karczma "Smoczy Lotos" - Page 2 57f072c14c914063a4b1855d9cbbf1d4
Godność :
Sir Ivor Tyree
Wiek :
Wygląda na 40-50 lat w rzeczywistości dużo więcej
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
197cm/85kg
Znaki szczególne :
Brak skóry na całej twarzy i głowie. Długi czarny łuskowaty ogon zakończony srebrnym ostrzem.
Pod ręką :
Srebrny dzwoneczek zawieszony na szyi, sakwa z pieniędzmi.
Broń :
Krwawa Jaskółka (Katana), Zdobiony srebrny rewolwer wysokiego kalibru, Zdobiony sztylet schowany w rękawie, Ostrze na końcu ogona
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t428-ivor-tyree https://spectrofobia.forumpolish.com/t501-obserwacje-obiektu-nr-kl-01612#3413 https://spectrofobia.forumpolish.com/t474-kruki-pocztowe-ivora https://spectrofobia.forumpolish.com/t1089-ivor-tyree
Ivor TyreeSiedem Nieszczęść: Pycha
Siedem Nieszczęść: Pycha
Re: Karczma "Smoczy Lotos"
Sro 2 Paź - 15:33
- No. To skoro wszystko jasne - powiedział Cień wstając od baru. Skinął tylko karczmarzowi na znak, że może zachować sobie reszte pieniędzy, które zostawił w ramach opłacenia rachunku. - Widzimy się wkrótce, Panie Frank.
Słowa wypowiedziane przez Cienia nie były groźbą, ani obietnicą. Były po prostu ostatecznym zapewnieniem, że Frank nie ma gdzie uciec przed Krukiem. Ivor poklepał delikatnie swojego rozmówcę po ramieniu i skierował swoje kroki w stronę wyjścia. Jego ciężkie buty wystukiwały hymn żałobny skierowany w stronę duszy Franka. Cóż, chłopak będzie miał jeszcze dużo czasu, żeby pogodzić się z faktem utracenia niewinności.

[z/t]


We’re the best dressed here.
Forget the scruffy starlings
dishevelled thrushes
the gaudy tits and finches –
they’re all a waste of space.

We’re the real class act:
never a feather out of place
our blacks perfectly matched.
Like gangsters, ministers,
we demand respect.

Our quills drink in the light
like ink.


Murder of crows
Dilys Rose


Głos: #009966
MG: #CC0033

Powrót do góry Go down





Sponsored content

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach