Karczma "Smoczy Lotos"

avatar
Gif :
Karczma "Smoczy Lotos" - Page 3 5PUjt0u
Godność :
Boone
Wiek :
26
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
181 cm/ 76 kg
Znaki szczególne :
Ślad po oparzeniu na całej lewej stronie twarzy
Pod ręką :
Plecak, troszkę pieniędzy i oczywiście niedziałający telefon
Broń :
Krótki miecz lub pistolet jako skrzydła
Zawód :
doręczyciel przesyłek
https://spectrofobia.forumpolish.com/t263-frank-boone https://spectrofobia.forumpolish.com/t1084-frank
FrankŻelazna Melodia
Żelazna Melodia
Re: Karczma "Smoczy Lotos"
Czw 3 Paź - 18:43
- Taaaaaaaaaak...
Wymamrotał półprzytomnie mężczyzna, nie patrząc nawet na wychodzącego Cienia. Sączył w spokoju kolejne piwa, chyba wciąż nie wiedząc, że to nie jego szczyny z wodą. Zdawał się w zasadzie nieobecny. Jedyne co zrobił, to zgarnął jeszcze pieniądze oraz wizytówkę. Wpierw oczywiście gapiąc się na nie tępo przez minutę. W momencie gdy Cień go dotknął, skrzywił się wyraźnie. Ale wciąż nie odwrócił. I tak to siedział, jeszcze dużo czasu po tym jak Ivor wyszedł.
- Kurwa.
Wyrwało mu się z ust w pewnym momencie. To było jedyne słowo, które jego pół przytomne trybiki były w stanie wyprodukować. Kurwa... Jak on ma słabą sytuację. Wpierw zarażono go czymś z tej krainy, potem przeniósł się do niej, a teraz tu pracuje. Nie umiejąc praktycznie nic tu użytecznego. Z tymi myślami w pewnym momencie po prostu wyrżnął głową w blat. Alkohol w końcu go położył. Zaś jego skutki odczuł nawet rano, gdy zataczając się próbował dotrzeć do hostelu.

[ZT]

Powrót do góry Go down





avatar
Gif :
Karczma "Smoczy Lotos" - Page 3 5PUjt0u
Godność :
Boone
Wiek :
26
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
181 cm/ 76 kg
Znaki szczególne :
Ślad po oparzeniu na całej lewej stronie twarzy
Pod ręką :
Plecak, troszkę pieniędzy i oczywiście niedziałający telefon
Broń :
Krótki miecz lub pistolet jako skrzydła
Zawód :
doręczyciel przesyłek
https://spectrofobia.forumpolish.com/t263-frank-boone https://spectrofobia.forumpolish.com/t1084-frank
FrankŻelazna Melodia
Żelazna Melodia
Co za ironia losu, że to miejsce stało się jednym z częściej przez Franka uczęszczanych. Za nic nie chciał ładować się w kłopoty, a mimo to ciągle się go czepiały. Wszak w tym samym barze poznał barona, który wciągnął go, mimo że jeszcze tego Frank nie wiedział, do organizacji przestępczej. Na razie jedynie roznosił paczki. Jeszcze nie wiedział, że ten przybytek stanowi miejsce, w którym podjął zapewne najgorszą decyzję w swoim życiu. Póki co pamiętał go tylko z trunków, które pozwoliły mu zapomnieć nie raz już o rzeczywistości. Rzeczywiści, której szczerze nienawidził. Minęło kilka dni, odkąd pomógł chłopcu ściągnąć zwierzaka z drzewa. Właśnie wtedy mężczyzna uświadomił sobie po powrocie, że czuje się samotnie. Wcześniej miał Henryka, który chociaż był dosłownie trupem, to przynajmniej zdawał się posiadać własny rozum. Niestety, Henryk zniknął. Rim również zniknęła. Zasadniczo od kilku dni jedyne co robił, to roznoszenie paczek za podejrzliwie wysokie wynagrodzenie. Starał się wciąż nauczyć latania, od czasu do czasu nawet wychodząc na dwór na praktykę, ale  jeszcze nic z tego. Wkrótce jedynym zajęciem opętańca stało się pracowanie, spacery oraz ślęczenie w wynajętym pokoju. W końcu musiało do niego dotrzeć, że doskwiera mu samotność. Otaczały go obce istoty, w większości nieprzyjazne. Zatem czy Frank Boone przybył do Smoczego Lotosu szukać towarzystwa? Skądże znowu. Chciał tylko upić się, aż zapomni, że to już nie jego świat. 

Drzwi karczmy otworzyły się cicho i do środka wszedł młody Opętaniec z lekko zmęczonym spojrzeniem. Ubrany był w stare, wyraźnie znoszone jeansy i skórzaną kurtkę. Z pleców wystawała mu para pięknych, blaszanych skrzydeł anioła, których w rzeczywistości nawet nie potrafił używać. Nowy przybysz od razu upatrzył sobie stolik nieopodal lady, przy którym najczęściej tu przesiadywał. Skierował tam swe kroki i wtedy właśnie kątem oka dostrzegł białe włosy, wyróżniające się nieco na tle innych gości. Kobieta rozmawiała z kimś i pech chciał, że Frank przechodząc obok znalazł się nieco za blisko, nim jeszcze w ogóle skończyli.

Powrót do góry Go down





Diana
Gif :
Karczma "Smoczy Lotos" - Page 3 4a8fd4f9cf6e221328ca4d9a6518b2cc
Godność :
Diana Candran
Wiek :
Wizualnie ma 25 lat
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
170 cm / 63 kg
Znaki szczególne :
Tatuaż = dwa karpie koi: czarny i biały, Proteza wykonana na Wyspach Księżycowych zamiast lewej ręki, fioletowe oczy, broń o delikatnej, srebrzystej poświacie
Pod ręką :
Katana i czemu Tyk nie zmienia opisów
Broń :
Daishō
Zawód :
Liderka Bractwa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t603-diana#5487 https://spectrofobia.forumpolish.com/t913-skarbic-diany https://spectrofobia.forumpolish.com/t1016-skladzik-diamentow https://spectrofobia.forumpolish.com/t1079-diana
DianaSiedem Nieszczęść: Chciwość
-Ile potrzebujesz czasu, żeby zgładzić to cholerstwo? - Młody szlachcic siedząc przy pobliskim stoliku wstał odsuwając swoje krzesło. Rozejrzał się.
Rozmawiająca z nim kobieta nawet nie spojrzała w jego stronę. W przeciwieństwie do Arystokraty nie była specjalnie zaangażowana w rozmowę, znacznie więcej uwagi poświęcając płomieniowi świecy tlącemu się przed nią na drewnianym blacie tuż obok trójkątnego kapelusza z białym orlim piórem.
- Za dwa tygodnie zapomnisz o problemie. - Odpowiedź nie zadowoliła mężczyzny, który wciąż stał trzymając swoją dłoń na krześle.
- Zapłacę ile trzeba. To niezwykle pilna sprawa. - Jego ponaglenia wywołały ruch obleczonej rękawiczką dłoni Cienia. Palce odgarnęły kilka kosmyków włosów, a twarz nieznacznie przechyliła się w lewo, tak że kątem ametystowego oka Tropicielka widziała swojego rozmówcę.
- Jesteś kupcem, zajmij się straganem, a Koszmary zostaw mnie. - Dłoń, która delikatnie opadłą na ramię wykonała następnie niezwykle czytelny gest. Machnięciem kazała mężczyźnie spadać.
- Znajdę Cię gdy tylko unicestwię Koszmar. - Dodała westchnąwszy, widząc, że ten uparcie tkwił na swoim miejscu i nie ustępował jej stolika. Powierzone jej zadanie nie było trudne, jednak nagroda jaką obiecał ten desperat sprawiała, że warto było się go podjąć, gdy tylko znajdzie chwilę czasu.
Upiorny musiał odpuścić. Odstąpił od krzesła i ruszył w stronę wyjścia pozostawiając Candran w tak upragnionej samotności. Spojrzenie znów przeniosło się na świecę.
Frank był w Krainie Luster od niedawna, lecz w Karczmie, czy na ulicach Miasta Lalek mógł wielokrotnie usłyszeć to tajemnicze słowo "Koszmar". Nie wiedział jednak jaką treść niesie za sobą te kilka liter i może najwyższy czas, by się tego dowiedzieć od kogoś, kto nazwał się specjalistą w temacie?
Uzbrojona kobieta nie wyglądała znów wcale groźnie. Choć na jej plecach był zawieszony zakrzywiony miecz o białej rękojeści i misternie zdobionej pochwie, to zamyślenie, skupienie się na zdobiącemu stolik źródełku światła ujęło jej nieco grozy.

Powrót do góry Go down





avatar
Gif :
Karczma "Smoczy Lotos" - Page 3 5PUjt0u
Godność :
Boone
Wiek :
26
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
181 cm/ 76 kg
Znaki szczególne :
Ślad po oparzeniu na całej lewej stronie twarzy
Pod ręką :
Plecak, troszkę pieniędzy i oczywiście niedziałający telefon
Broń :
Krótki miecz lub pistolet jako skrzydła
Zawód :
doręczyciel przesyłek
https://spectrofobia.forumpolish.com/t263-frank-boone https://spectrofobia.forumpolish.com/t1084-frank
FrankŻelazna Melodia
Żelazna Melodia
Opętaniec nie należał do wścibskich, toteż w planach miał jak najszybciej wyminąć rozmawiającą  z klientem kobietę.  Skupił wzrok na drodze przed sobą, kończącej się na upragnionym stoliku i starał się wyprzeć z pamięci, że usłyszał cokolwiek. Kolejne problemy i kłopoty, których on nie chciał. Zapewne jakieś szemrane interesy, bądź zwykła prośba o transport mleka. Frank już miał minąć nieznajomych, gdy do jego ucha wpadł fragment rozmowy. Cholerstwo. Bestia. W jego sercu pojawił się niepokój i uświadomił sobie, że powinien jednak nieco więcej z rozmowy usłyszeć. Zwolnił wyraźnie kroku tak, by opóźnić swój przemarsz i nie rzucać się przy tym zbytnio w oczy. 

Cała rozmowa nie trwała dłużej, niż minutę, lecz Boone czuł, że nieco zbyt długo ociągał się. Zaczęło to wyglądać podejrzanie, nie to jednak w tamtym momencie zaprzątało jego głowę. Zamiast tego kołatało się po niej słowo "koszmar". 
- Wolne, jak mniemam. 
Nieco poddenerwowany Frank zmienił nagle swoją trasę i bez słowa pytania usiadł naprzeciwko białowłosej. Mimo że z początku wydawała się mało złowroga, to szybko do opętańca dotarło, że zapewne popełnił błąd. Przełknął nerwowo ślinę i zaczął rozmowę.
- Miło poznać, mam do szanownej pewną sprawę... 
Mężczyzna oparł ręce na stole i splótł je ze sobą, skupiając wzrok na cieniu. Z każdą chwilą zdawał się coraz mniej nerwowy, mimo tego, jak szybko podjął decyzję o podjęciu konwersacji. 
- Tak się składa, że parę dni temu polecono mi Panią znaleźć. Nie podano dokładnych personaliów, ale liczę, że dobrze trafiłem. Wolę jednak jeszcze spytać... Czym się Pani dokładnie zajmuje?
Głos jego zdawał się szczery, nawet pomimo faktu, iż wszystko to zmyślił. W życiu nikt nie polecił mu szukać białowłosej wojowniczki. Musiał jednak w jakiś sposób rozpocząć rozmowę, by wyglądało to przy tym w miarę naturalnie. Wciąż istniało prawdopodobieństwo, że trafił na kryminalistkę. Kobieta zresztą nie wyglądała na kogoś szczególnie pomocnego wobec obcych. Frank spodziewał się raczej dostać po mordzie, niż uzyskać odpowiedź, gdyby nie udawał, że jest klientem.

Powrót do góry Go down





Diana
Gif :
Karczma "Smoczy Lotos" - Page 3 4a8fd4f9cf6e221328ca4d9a6518b2cc
Godność :
Diana Candran
Wiek :
Wizualnie ma 25 lat
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
170 cm / 63 kg
Znaki szczególne :
Tatuaż = dwa karpie koi: czarny i biały, Proteza wykonana na Wyspach Księżycowych zamiast lewej ręki, fioletowe oczy, broń o delikatnej, srebrzystej poświacie
Pod ręką :
Katana i czemu Tyk nie zmienia opisów
Broń :
Daishō
Zawód :
Liderka Bractwa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t603-diana#5487 https://spectrofobia.forumpolish.com/t913-skarbic-diany https://spectrofobia.forumpolish.com/t1016-skladzik-diamentow https://spectrofobia.forumpolish.com/t1079-diana
DianaSiedem Nieszczęść: Chciwość
- Tak jak kilkanaście krzeseł przy innych stolikach. - Odparła na pytanie mężczyzny, nie spogladając nawet w jego stronę. Nie musiała by stwierdzić, że nieznajomy postanowił usiąść, pomimo wyraźnej aluzji i zaakcentowania, że sobie nie życzy tu jego obecności przez zasugerowanie innych stolików.Prawa ręka powędrowała na leżący na stole kapelusz. Nie miała powodu by tu dłużej zostawiać. Przyszła tylko odebrać zlecenie na Koszmar.
Gdy jednak jej palce ledwo dotknęły nakrycie głowy usłyszała słowa, które opóźniły nieco jej odejście.
Czyżby trafiła na kolejnego klienta chcącego pozbyć się Koszmaru? Tym razem może ciekawszego niż ten marny żart, który pustoszył piwnice szlachcica.
Palce Cienia przeczesały pióro zdobiące kapelusz, na którym skupiło się ametystowe spojrzenie Diany, rozważającej czy chce mężczyzny wysłuchać.
- Wiesz czym są Koszmary? - Pomimo że wiedza o tych przeklętych istotach rozpowszechniła się w ostatnim czasie, to wciąż tylko nieliczni rozumieli istotę tych plugawych bytów. Candran nie czekała na odpowiedź.
- Są problemem, który rozwiązuje. Za stosowną opłatą. Nie zajmuje się wilkami polującymi na owce, bandytami na szlaku, zaginionymi patelniami, czy płonnymi pogawędkami.
Jej głos był spokojny, nieco chłodny. Diana nie była zaangażowana w tę wymiane zdań, a ostatnie jej słowa mogły zostać odebrane jako pośpieszenie nieznajomego by przeszedł do rzeczy.
Dłoń cofnęła się pozostając na blacie, a kobieta oparła się na oparciu krzesła.
- Zamów mi coś do picia i przejdź do rzeczy. - W końcu nie będzie rozmawiała z klientem o suchym gardle, a skoro nie był umówiony powinien zapewnić jej wszystko co niezbędne, by go wysłuchała.
Frank nie pomógł sobie niepewnością. Diana uwierzyła w jego bajeczkę, a może nawet nie zastanawiała się czy mężczyzna jest szczery. Nie miało to dla Cienia żadnego znaczenia.
Jednak fakt, że nie znał personaliów panny Cardan mógł oznaczać tylko jedno. Ktokolwiek go mógł wysłać nie był klientem na tyle istotnym by Chciwość zdradziła swoje imię. To dość słaba rekomendacja. Jeżeli przybywa się z polecenia biedaka, który ze starej sakiewki wytrząsnął ledwie kilka monet, to czy sam mógł zaoferować stosowniejszą nagrodę? Zdaniem Diany należało temu zaprzeczyć, toteż było jej obojętne czy przyjmie zlecenie od mężczyzny.

Powrót do góry Go down





avatar
Gif :
Karczma "Smoczy Lotos" - Page 3 5PUjt0u
Godność :
Boone
Wiek :
26
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
181 cm/ 76 kg
Znaki szczególne :
Ślad po oparzeniu na całej lewej stronie twarzy
Pod ręką :
Plecak, troszkę pieniędzy i oczywiście niedziałający telefon
Broń :
Krótki miecz lub pistolet jako skrzydła
Zawód :
doręczyciel przesyłek
https://spectrofobia.forumpolish.com/t263-frank-boone https://spectrofobia.forumpolish.com/t1084-frank
FrankŻelazna Melodia
Żelazna Melodia
- Tak, tak... 
Mężczyzna zdawał się kompletnie zignorować fakt, iż kobieta nie życzyła sobie widzieć go przy stoliku. Parę miesięcy temu zapewne uciekłby w podskokach, ale teraz specjalnie go to nie martwiło. W ostateczności mógł co najwyżej dostać po mordzie. Liczył zresztą, że skoro tyle jest obecnych osób w karczmie, to i do tego nie dojdzie. Nieznajoma zdawała się niezbyt skora do konfrontacji, dlatego Frank musiał wyraźnie przyspieszyć z przedstawieniem sytuacji, niż to na początku planował. I musiał niestety rozegrać to tak, jak ona chciała.
- Oczywiście, wrócę za moment... 
Powiedział pośpiesznie, po czym wstał od stołu i ruszył do lady. Niestety była to zwykła karczma. Obsługa nie podchodziła do gości i pytała, czy łaskawie coś zamówią. Opętaniec musiał samemu powędrować do barmana i poprosić o dobre wino. Początkowo chciał zamówić zwykłą wódkę, ale w ostatniej chwili ugryzł się w język. Kątem oka zerknął w kierunku białowłosej, by ostatecznie stwierdzić, że tego typu osoba raczej nie przepadała za pospolitym trunkiem. Dostał dwa kieliszki, butelkę wina i po uiszczeniu opłaty mógł wreszcie wrócić do stolika. 
- Nie spodziewałem się spotkać akurat dzisiaj. Informator był dosyć skryty i skąpy w informacje... 
Mężczyzna starał się w ten sposób wyjaśnić swój brak przygotowania. Nie znał gustów nieznajomej, ale miał nadzieję, że strój i sposób bycia go nie zmylił. Nalał jej wina i podsunął kieliszek, samemu póki co darując sobie picie. Miał przecież mówić. 
- Nie wiem, od czego zacząć... - wziął głęboki oddech i zamyślił się na chwilę - Koszmary, tak? Zdaje się więc, że dobrze trafiłem. 
Przełknął ślinę i ponownie zamilkł na chwilę, uświadamiając sobie coś cholernie ważnego w tamtym momencie. On nic nie wie na temat koszmarów. Kobieta spytała go o to, ale przecież brzmiało to jak pytanie retoryczne. A przynajmniej tak Frank sądził. Nie wiedział, że to stosunkowo nowa wiedza. W ogóle nic nie wiedział, w tym to, co w zasadzie miałoby go sprowadzić do łowczyni. Żeby złożyć zamówienie, trzeba przede wszystkim mieć problem. Zatem nie mógł przyjść z zamówieniem... 
- Przyszedłem na szkolenie. W tej sprawie mnie tu przysłano. 
Opętaniec jedynie mógł podejrzewać, jaki błąd właśnie popełnił. Nie baczył jednak na to... Koszmary to coś, co przerażało nawet lustrzan. Chciał dowiedzieć się, czym one są. Głównie po to, by móc się samemu bronić.

Powrót do góry Go down





Diana
Gif :
Karczma "Smoczy Lotos" - Page 3 4a8fd4f9cf6e221328ca4d9a6518b2cc
Godność :
Diana Candran
Wiek :
Wizualnie ma 25 lat
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
170 cm / 63 kg
Znaki szczególne :
Tatuaż = dwa karpie koi: czarny i biały, Proteza wykonana na Wyspach Księżycowych zamiast lewej ręki, fioletowe oczy, broń o delikatnej, srebrzystej poświacie
Pod ręką :
Katana i czemu Tyk nie zmienia opisów
Broń :
Daishō
Zawód :
Liderka Bractwa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t603-diana#5487 https://spectrofobia.forumpolish.com/t913-skarbic-diany https://spectrofobia.forumpolish.com/t1016-skladzik-diamentow https://spectrofobia.forumpolish.com/t1079-diana
DianaSiedem Nieszczęść: Chciwość
Gdyby Diana wiedziała, że przypałęta się do niej jakiś przybłęda, to zapewne nie zgadzałaby się na miejsce spotkania wybrane przez zleceniodawcę. Nalegałaby na jakiś odludny zaułek, gdzie nikt nie będzie miał możliwości jej przeszkodzić. Owszem, nie spodziewała się tego spotkania, lecz w jej wypadku wolałaby żeby do niego nie doszło.
Jego szybka zgoda na zamówienie kobiecie jakiegoś napoju oznaczała dla Cienia tylko jedno. Kimkolwiek jest, nie odczepi się tak szybko. Palce bladej dłoni Candran stukały o drewniany stolik podczas, gdy Frank zamawiał wino.
Nie od razu, lecz Diana chwyciła swoimi palcami kieliszek z winem podsunięty przez Franka. Uniosła go nieznacznie z łokciem wspartym o blat. Ametystowe oczy zawiesiły się na czerwonej tafli wina poruszającej się nieznacznie przez ruchy nadgarstka Cienia.
Czekała aż w końcu nieznajomy powie cokolwiek, co miałoby jakieś znaczenie. Diany nie obchodził ani fakt, że informator był skryty. Skoro go do niej przysłał, to było więcej niż oczywiste, że był skryty. Nikt rozsądny nie przysłałby takiego pasożyta do panny Candran i nie upewniłby się, że ta nie pozna jego danych. Zresztą nie miało to żadnego znaczenia. Tak samo jak fakt, że Frank dobrze trafił. Może gdyby źle trafił i przepraszając odstąpiłby od stolika - wtedy Diana chciałaby, żeby się tym z nią podzielił. Utwierdzenie jej w przykrej konieczności marnowania czasu na jakiegoś przybłędę było natomiast dla niej równie złe, co reklamy, które trwają niemal pół godziny przed długo wyczekiwanym filmem, który koniecznie chce się obejrzeć.
- Szkolenie? - Szepnęła ledwo słyszalnie obojętnym głosem. Myśli nie wystarczyły Dianie, by mogła pojąć z jak absurdalną prośbą przyszedł do niej nieznajomy. Zwilżyła usta łykiem wina zamykając na krótką chwilę oczy.
Teraz tym bardziej była świadoma, że nikt przy chociażby resztkach rozumu nie przysłałby nowego rekruta do niej przedstawiając mu się. W ciągu zaledwie krótkiego łyku zdążyła trzykrotnie przekląć tego debila, który wpadł na tak genialny pomysł.
Niechęć Candran nie zaślepiła jej jednak zbiegu okoliczności, który zapragnęła od razu wykorzystać. Prosty Koszmarny Byt, na który Tropicielka nie chciała tracić czasu i rekrut, który może wykonać dla niej to zadanie. Oczywiście cała nagroda będzie przysługiwała Dianie. Nieznajomy powinien dziękować, że nie rozkazała mu zapłacić.
To znaczy kazała mu zamówić sobie coś do picia, lecz w jej odczuciu nie była to żadna zapłata, lecz minimum warunek żeby zechciała go wysłuchać.
- Dobrze Gabryś, mogę Cię szkolić. - Wino okazało się zyskać o wiele więcej uwagi niż Frank, na którego kobieta przez całą rozmowę nie spojrzała ani razu. Obojętny głos Cienia dobrze wyrażał jego nastawienie. Miała gdzieś nowego rekruta i liczyła tylko, że pod maską szkolenia wykona dla niej kilka zleceń, które były dla niej niczym skierowanie najwybitniejszego architekta do noszenia cegieł. Niespecjalnie obchodziło ją nawet jak ma na imię i skoro ten się nie przedstawił, uznała, że nazwie go sama, a i tu niespecjalnie długo myślała, lecz rzuciła pierwsze miano, które jej przyszło do głowy.
- Jakieś doświadczenie? Umiesz walczyć? - Walka z Koszmarami często była zupełnie inna od starć z istotami z Trzech Światów. Jednak nie wszystko umiejętności były nieprzydatne i dobre posługiwanie się mieczem, włócznią, czy nawet pistoletem było podstawą, na której można było wznieść całkiem solidnego Tropiciela. Przy czym Diana nie miała zamiaru tego wcale czynić. Wystarczyło jej upewnić się, że można go wrzucić na głęboką wodę i zaczekać spokojnie na łodzi aż wypłynie. Trzeba przyznać, że czekanie, gdy ktoś obwiązany jest ciężkimi kamieniami byłoby nie tylko niepraktyczne, ale i nierozsądne.

Powrót do góry Go down





avatar
Gif :
Karczma "Smoczy Lotos" - Page 3 5PUjt0u
Godność :
Boone
Wiek :
26
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
181 cm/ 76 kg
Znaki szczególne :
Ślad po oparzeniu na całej lewej stronie twarzy
Pod ręką :
Plecak, troszkę pieniędzy i oczywiście niedziałający telefon
Broń :
Krótki miecz lub pistolet jako skrzydła
Zawód :
doręczyciel przesyłek
https://spectrofobia.forumpolish.com/t263-frank-boone https://spectrofobia.forumpolish.com/t1084-frank
FrankŻelazna Melodia
Żelazna Melodia
- Szkolenie.
Powtórzył w ślad za szeptem cienia, tym razem jednak głośno i wyraźnie. Nie do końca wiedział, co kobiecie chodziło po głowie, ale wyglądało na to, że niezbyt przypadł jej ten pomysł do gustu. Chociaż nawet to było Frankowi trudno ocenić, bowiem rozmówczyni wyrażała sobą tyle emocji, co rozłożony od pięciuset lat nieboszczyk. O dziwo, w tym wypadku pomylił się tylko o jakieś 200 lat, co nie zmieniało faktu, że nawet gdyby posiadał wiedzę na temat jej wieku, wciąż dziwnym wydawałaby mu się ta obojętność. Nawet Henryk był bardziej komunikatywny, niż ona. Rozmyślania nieznajomej dały mu wystarczająco czasu, by samemu mógł w końcu nalać sobie wina i upić łyk. On nie bawił się jednak w żadne ceremoniały z tym związane. Alkohol to alkohol, jak lubił mawiać jego wujek... Zresztą do Boone'a dotarło w końcu, że białowłosej nie zaimponował trunek. Maniery również nie powinny. W zasadzie gdy następnym razem się odezwała, to opętaniec zaczął wątpić, czy w ogóle kontaktuje w pełni z rzeczywistością.
- Nazywam się Frank. - mruknął bez entuzjazmu - Mogę w takim razie poznać imię mojej nauczycielki?
Niestety mężczyzna nie wiedział jeszcze, na co się pisze. Nawet przez myśl mu nie przeszło, że ktoś postanowi rekruta rzucić od razu do walki. I to nie zwykłej walki z prostymi przeciwnikami, a z miejsca na zlecenie. Po słowach białowłosej Frank mógł spodziewać się jakiś bestii, nie podejrzewał jej jednak o tego typu podstęp. Chociaż dosyć szybko zrozumiał sam błąd, gdy pojawiło się dosyć oczywiste pytanie. Czy on cokolwiek potrafi?
- Walczyłem... Chociażby parę miesięcy temu, pod tą całą bramą.
Odpowiedział dość niechętnie, jakby wojowniczka mogła w jakikolwiek sposób wpełznąć mu do głowy i zobaczyć przebieg wydarzeń. W rzeczywistości ta walka niewiele miała wspólnego z doświadczeniem w tej kwestii. Frank potrafił jedynie strzelać, ale i w tym przypadku do tarcz, nie zaś szarżujących bestii. Spod bramy został ewakuowano, razem z oparzeniami na pół twarzy (które wciąż były widoczne). Trafił prosto do szpitala. Łowczyni jednak nie musiała tego wiedzieć, a Boone i tak nie miał w planach angażować się w bitki, co oznaczało lekki konflikt interesów z jego nową nauczycielką.
- Miło by było trochę teorii na początek. I wyjaśnień, od czego mam w zasadzie zacząć.
Cóż, opętaniec oczekiwał przynajmniej powierzchownego wprowadzenia w świat zwalczania koszmarów. Zasadniczo, to spodziewał się pozostawić tego typu karierę, gdy tylko otrzyma informacje, których mu potrzeba. O ironio, białowłosa planowała coś innego, czego on nie był w żadnym stopniu świadomy.

Powrót do góry Go down





Diana
Gif :
Karczma "Smoczy Lotos" - Page 3 4a8fd4f9cf6e221328ca4d9a6518b2cc
Godność :
Diana Candran
Wiek :
Wizualnie ma 25 lat
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
170 cm / 63 kg
Znaki szczególne :
Tatuaż = dwa karpie koi: czarny i biały, Proteza wykonana na Wyspach Księżycowych zamiast lewej ręki, fioletowe oczy, broń o delikatnej, srebrzystej poświacie
Pod ręką :
Katana i czemu Tyk nie zmienia opisów
Broń :
Daishō
Zawód :
Liderka Bractwa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t603-diana#5487 https://spectrofobia.forumpolish.com/t913-skarbic-diany https://spectrofobia.forumpolish.com/t1016-skladzik-diamentow https://spectrofobia.forumpolish.com/t1079-diana
DianaSiedem Nieszczęść: Chciwość
Czy naprawienie wcześniejszych błędów - wyjawienie swojego imienia przez Franka - mogło wpłynąć na Dianę, która postanowiła nazywać go Gabryś? Wszak nie wynikało to z jej obłąkania, a jedynie z prostego faktu, że nadanie mu przypadkowego imienia było o wiele prostsze i szybsze niż pytanie jak się nazywa.
Odpowiedź na pytanie zadane przy kolejnym łyku wina nie mogła paść od razu. Cieniowi nie śpieszno było zresztą zdradzać.
Kieliszek zdążył już z brzękiem zostać odłożony na stół nim Candran oblizała leniwie wargi i westchnąwszy - dając wyraz jak bardzo było dla niej zbędne zapoznawanie się jej nowego ucznia ze swoim nauczycielem - powiedziała w końcu:
- Diana. - Krótko, bez żadnych dodatkowych słów, od razu przechodząc do kolejnej poruszonej przez Franka kwestii.
Nie była pod wrażeniem walki w niewielkim przecież starciu pod Bramą. Z tego co słyszała nie było tam więcej niż dziesięciu uczestników po każdej ze stron, a każdy z nich był tylko człowiekiem. Walczył wedle ludzkich reguł.
Dobre na początek, lepiej że miał jakiekolwiek doświadczenie, lecz zdecydowanie rozczarowujące. Zaczęła nawet wątpić, że Frank będzie w stanie sprostać nawet tak prostemu zadaniu. Wtedy jednak będzie zmuszona się sama nim zająć - mogła stracić tylko nieco czasu.
Pytanie o teorię skłoniło Chciwość, by ta pierwszy raz od początku tego spotkania skierowała swoje ametystowe oczy w stronę swojego nowego ucznia. Chłodny wzrok pełen wyższości i rozczarowania oraz twarz, z której trudno było wyczytać jakiekolwiek emocje nie zwiastowały nic przyjemnego dla Opętańca.
- Zaczniemy od przeczytania podręcznika do walki z Koszmarami pióra Abdula Alhazreda. - Przyłożyła palce do ust, delikatnie rozchylając wargi - jakby nagle, nieoczekiwanie sobie o czymś przypomniała. - Och... Zapomniałabym, że takiego podręcznika nie ma.
Zgięta ręka wsparta na łokciu o blat stała się podporą dla skroni Diany, która pochyliła się w stronę mężczyzny. Patrzyła na niego, a może za niego, tym samym obojętnym spojrzeniem co wcześniej.
- Masz walczyć z Koszmarami. Czymś co nie pochodzi z tego świata. Nie pochodzi z żadnego z Trzech Światów. Z czymś wymykającemu się opisowi. Kilka wieków nie wystarczy by pojąć ich dziwną naturę. - Przeniosła wzrok na przestrzeń nieopodal nich, gdzie nie było niczego.
Diana była znudzona tą rozmową, choć trzeba przyznać, że naiwna prośba o wyjaśnienie teorii ją rozbawiła. Frank musiał sobie nie zdawać nawet z czym mają do czynienia. Był nieprzygotowany i bezbronny, ale to nic. Powinien poradzić sobie z tak słabą manifestacją koszmarnych zakamarków Krainy Snów.
Na środku karczmy, w miejscu, gdzie Diana patrzyła, pojawiło się przejście, za którym dało się dostrzec nagrobki i "niebo" Szkarłatnej Otchłani. Wolna, niezajęta podpieraniem głowy Cienia, dłoń wskazała na portal.
- To co musisz wiedzieć na tę chwilę, to że nie będziesz zabijał Koszmarów, ledwie spróbujesz wygnać je z tego świata, lecz zawsze pozostanie cząstka sił stojących za nimi. Maleńki kamień, który nazywa Esencją. Póki go nie zdobędziesz nie staniesz się prawdziwym Tropicielem. Ruszaj przez portal, niedługo czeka Cię Twoja pierwsza walka.

Powrót do góry Go down





avatar
Gif :
Karczma "Smoczy Lotos" - Page 3 5PUjt0u
Godność :
Boone
Wiek :
26
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
181 cm/ 76 kg
Znaki szczególne :
Ślad po oparzeniu na całej lewej stronie twarzy
Pod ręką :
Plecak, troszkę pieniędzy i oczywiście niedziałający telefon
Broń :
Krótki miecz lub pistolet jako skrzydła
Zawód :
doręczyciel przesyłek
https://spectrofobia.forumpolish.com/t263-frank-boone https://spectrofobia.forumpolish.com/t1084-frank
FrankŻelazna Melodia
Żelazna Melodia
Re: Karczma "Smoczy Lotos"
Sro 12 Lut - 19:41
Imię kobiety było zaskakująco normalne... Spodziewał się usłyszeć, że nie musi o tym wiedzieć albo by nie interesował się tego typu rzeczami. Zresztą jeśli już by je miała powiedzieć, to oczekiwał czegoś równie dziwnego, co cała ta kraina. Diana. Gdyby nie cała otoczka, jaką białowłosa wytworzyła wokół tego krótkiego słowa, to być może nawet doceniłby gest. Widząc jednak to, z jakim lenistwem popijała wino i jak obojętne jej to było, mógł jedynie dziękować niebiosom, iż nie wylała mu go na twarz, po czym wyszła. Chociaż może byłoby tak lepiej... Oszczędziłby sobie problemów, a czuł, że tych gromadzi się coraz więcej. Dobitnie się o tym przekonał, gdy cień wreszcie uraczył go spojrzeniem i bynajmniej nie było to przyjemne spojrzenie. Opętaniec zareagował na nie zmrużeniem oczu i lekkim wykrzywieniem twarzy, które natychmiast niemal zniknęło. Nie zamierzał przecież jej do siebie zrażać, chociaż z całą pewnością Diana spostrzegła, iż nie czuł się pewnie w jej obecności. I nie ufał jej, o sympatii już nie mówiąc. Jedyny logiczny powód, dla którego w tamtym momencie miałby kontynuować to przedstawienie, to było poznanie teorii stojącej za polowaniem na koszmary. Słyszał opowieści na ulicach, że te coraz częściej są spotykane i budzą w mieszkańcach grozę. A on był sam i musiał się jakoś bronić.
- Wystarczyłoby kilka porad...
Ponownie się skrzywił, tym razem już na dłużej. Teraz Diana mogła z całą pewnością stwierdzić, iż opętańcowi nie podobała się jej kpina. No i jak mu się dziwić... Czuł się urażony tym, iż jakaś obca kobieta drwiła z niego, gdy spytał o dosyć oczywistą rzecz. Na tyle urażony, by żeby nic nie powiedzieć, nalał sobie wina i zanurzył w nim usta na dłuższą chwilę. Dał sobie w ten sposób czas, by przegnać grymas. Żaden normalny człowiek przecież nie wysłałby rekrutów na jakąś misję bez uprzedniego przygotowania. Żaden. No ale przecież ani Frank, ani Diana nie byli ludźmi. A ta druga zapewne również nie była normalna.
- Skąd zatem ty wiesz, jak się z nimi walczy? - uniósł nieznacznie brwi, odklejając wreszcie usta od kieliszka - Studiowałaś je dłużej, niż te kilka wieków?
Dało się w tym wszystkim wyczuć lekkie rozbawienie. Dla Franka zabrzmiało to zupełnie tak, jak gdyby białowłosa rzeczywiście miała te kilkaset lat, by je poznać... Zachowywała się przecież jak ekspertka. Co za ironia, że była to najprawdziwsza w świecie prawda. Nieco zwątpienia pojawiło się na twarzy opętańca, gdy kobieta zmaterializowała portal. Zmarszczył czoło ze zdziwienia, spoglądając na przejście niepewnym wzrokiem. Podejrzewał, że popełnił błąd i to jego żartobliwy ton ją do czegoś sprowokował. A okazało się to być czymś jeszcze gorszym.
- Ale że co... - spytał zbity z tropu - Że już?
Podniósł nieznacznie głos. Nie mógł w nim ukryć lekkiej paniki i zdziwienia. Nie spodziewał się przecież zobaczyć portalu akurat w tym miejscu. No a poza tym... To była naprawdę szybka inicjacja.
- Mam tam iść sam?
Ponownie spojrzał w kierunku Diany z wyraźnym niedowierzaniem. Spodziewał się zobaczyć rozbawiony uśmiech. Nawet zażenowanie jego głupotą byłoby lepsze, niż poważna twarz Candran. Ona nie żartowała. Frank dopiero po kilku sekundach przyswoił ten fakt na tyle, by wstać od stołu i ruszyć w kierunku portalu. Nawet nie śmiał pytać o broń. Podobno sam ją może wytworzyć... Tylko że nie potrafił. Prowadzony niechęcią do nagłego wycofania się i resztkami pewności siebie wywołanymi winem (wypił go zapewne więcej od Diany), powolnym krokiem podszedł do przejścia. Podniósł nieco wyżej stopę, po czym przeszedł na drugą stronę, przełykając nerwowo ślinę.

Powrót do góry Go down





Diana
Gif :
Karczma "Smoczy Lotos" - Page 3 4a8fd4f9cf6e221328ca4d9a6518b2cc
Godność :
Diana Candran
Wiek :
Wizualnie ma 25 lat
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
170 cm / 63 kg
Znaki szczególne :
Tatuaż = dwa karpie koi: czarny i biały, Proteza wykonana na Wyspach Księżycowych zamiast lewej ręki, fioletowe oczy, broń o delikatnej, srebrzystej poświacie
Pod ręką :
Katana i czemu Tyk nie zmienia opisów
Broń :
Daishō
Zawód :
Liderka Bractwa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t603-diana#5487 https://spectrofobia.forumpolish.com/t913-skarbic-diany https://spectrofobia.forumpolish.com/t1016-skladzik-diamentow https://spectrofobia.forumpolish.com/t1079-diana
DianaSiedem Nieszczęść: Chciwość
Re: Karczma "Smoczy Lotos"
Czw 13 Lut - 22:17
Frank przyglądając się spojrzeniu Diany mógł zastanawiać się co siedzi w jej głowie. Jakie myśli owładnęły tą uroczą, pokrytą białymi włosami główką, lecz nie sposób było niczego konkretnego wyczytać ze spojrzenia kobiety.
Przynajmniej z pozoru, gdyż w istocie Diana niespecjalnie wiele myślała o Franku. Prawda, że z niego zakpiła, lecz wkrótce po tym słysząc jego błagalne skomlenie o informacje straciła jakąkolwiek ochotę, by utrzymywać kontakt wzrokowy.
Ponownie spojrzała na wino, które wydawało się jej o wiele ciekawsze niż siedzący obok człowiek. Nie mówiąc o tym, że smakowało o wiele lepiej.
Czy Diana zaśmiała się z powodu tego jak głupie wydało jej się podwójne pytanie Franka, czy też z zupełnie innego powodu, mężczyźnie nie było dane zbyt szybko się o tym dowiedzieć. Kobieta nieśpiesznie zbliżyła kieliszek, opierając chłodne szkło na swoich ciepłych, różowych ustach. Uniesiona dłoń przechyliła naczynie, sprawiając, że wino spotkało się z zamkniętymi jeszcze w tej chwili wargami Cienia. To z kolei spowodowało przymknięcie oczu, po którym dopiero usta kobiety rozchyliły się wpuszczając do środka pierwsze krople całkiem zacnego trunku. W tym gwarnym, śmierdzącym przybytku chwila rozkoszy wydawała się cenniejsza niż kiedykolwiek indziej.
Ametystowe oczy na nowo ujrzały świat, a panna Candran odłożyła wino na stolik i powiedziała:
- Wiem dość, by zrozumieć, że walka z Koszmarami to nie test w szkółce dla dzieciątek. Tu nie dostajesz zestawu pytań, ani nawet materiału, z którego masz się przygotować. Nigdy nie wiesz co Cię spotka, ani jak wiele prawideł okaże się fikcją. Ten test równie dobrze może być przepisaniem odpowiedzi z książki, jak i pewną porażką, gdy okaże się, że ktoś odebrał Ci kartkę, a ołówek próbuje Cię ukąsić. - Diana pozostawała obojętna niemal przez całą swoją wypowiedź. Jedynie przy ostatnich słowach ktoś uważny, skupiający się na głosie kobiety mógłby dostrzec ledwie migoczącą w ciemności iskrę rozbawienia.
Walka z koszmarami przez swą tajemniczość urzekała Cienia. To jedna z niewielu spraw na tym świecie, które potrafiły zaangażować Dianę, choć nie można zapominać, że nagroda - siła pochodząca z Esencji Koszmaru była tym czego Candran pragnęła.
- Już. - Odpowiedziała krótko, niespecjalnie przejmując się, a może kompletnie nie zwracając uwagi na wyczuwalną w głosie Franka panikę. Dopiła resztkę wina, które jeszcze znajdowało się na dnie jej naczynia.
Chwila, w której mężczyzna już miał przechodzić przez portal zbiegła się w czasie ze skierowaniem ametystowego spojrzenia na pozostałe jeszcze na stoliku wino. Toteż ujęła w dłoń pusty już kieliszek i odsuwając krzesło podniosła się, zwracając jednocześnie do Opętańca.
nie przyszła mu jednak na pomoc, nie powiedziała, że nie musi mierzyć się z nieznanym tak szybko. Zamiast tego rzekła jedynie:
- Weź wino. - I dopiero po tym, niezależnie czy jej polecenie zostało wykonane czy nie, pozwoliła Gabrysiowi - bo tak postanowiła przecież go nazywać - przekroczyć swój portal.
Sama, nie czekając specjalnie długo, ruszyła  za nim.

ZT x 2 do https://spectrofobia.forumpolish.com/t127-czerwonolistny-cmentarz#4496
(Będziemy w innej części cmentarza niż walka z Koszmarem, więc możesz pominąć to co się dziej na misji Fatum)

Powrót do góry Go down





Rim
Gif :
Karczma "Smoczy Lotos" - Page 3 5PUjt0u
Godność :
Rim Huriya
Wiek :
118
Rasa :
Upiorna Arystokratka
Wzrost / Waga :
167/45
Znaki szczególne :
Białe włosy, lekko spiczaste uszy, fioletowe wąsy na policzkach, fioletowe cętki na przedramionach i łydkach
Pod ręką :
Pamiątkowa bransoletka, pierścionek zaręczynowy
https://spectrofobia.forumpolish.com/t238-kp-rim https://spectrofobia.forumpolish.com/t1111-rim
RimNieaktywny
Re: Karczma "Smoczy Lotos"
Wto 13 Paź - 17:40
Nie poganiała go, wiedziała, że musi się jakoś ogarnąć. Widziała to i w sumie rozumiała. Nigdzie im się nie spieszyło, bo też gdzie by się miało. No może Aeronowi do obowiązków, ale jej? W sumie....nie do końca jeszcze wiedziała co będzie robić sama w zamku....może przesiedzi cały czas w bibliotece? A może zapyta Biankę bądź Caiusa czy może im jakoś pomóc? Chętnie by się dowiedziała o nich i zamku czegoś więcej, nie tylko z perspektywy gospodarza.
Ćwiczyła długo, starała się naprawdę mocno, nie narzekając ani razu. Podobało jej się, do tego Anioł słuchał jej coraz bardziej. Ale jednocześnie coraz bardziej bolały ją mięśnie.
Gdy Aeron chciał ją pocałować, chciała jakoś na to zareagować....ale nie dała rady i gdy tylko ich usta się zetknęły momentalnie odpuściła i zamknęła oczy. Zamruczała zadowolona, gdy zaczął ją gładzić po plecach. Uwielbiała jego bliskość i mimo, iż nie była gotowa na zbliżenie, to chciała być jak najbliżej. Westchnęła zadowolona, gdy w końcu się odsunął i uśmiechnęła się zarumieniona.
Przytaknęła głową gdy uznał, że jadą na miasto. Ciekawa była tylko gdzie się wybiorą.

W końcu dotarli na miejsce. Rim była cały czas uśmiechnięta, jednak było widać, że mimo wszystko nauka ją zmęczyła. Była obolała, choć nie chciała się do tego w ogóle przyznać. Nawet nie zorientowała się, gdy dotarli na miejsce. Musiała zejść z grzbietu swojego ogiera, a rumak Aerona po prostu zniknął wracając do swojego woreczka. Mieli jeszcze kawałek do przejścia, więc prowadziła swojego kapryśnego rumaka, nie przeszkadzało jej to jednak, gdyż przy niej był dość spokojny. Gorzej jak będzie musiał zostać sam w stajni albo przed miejscem, do którego zmierzają.
Już miała w sumie zapytać o cel spaceru, gdy coś rzuciło jej się w oczy. Od razu stanęła przed witryną i z niedowierzaniem wpatrywała w starą, dość zniszczoną bransoletkę, pochodzącą na pewno z Pustyni. Gdy tylko Książę do niej podszedł, pociągnęła nosem - wy...wygląda jak bransoletka, którą miała moja mama. Pokazała mi ją raz....ale tak to ukrywała ją przed wujkiem, wiedząc, że ją sprzeda...musiał ją znaleźć - powiedziała z wyraźnym smutkiem w głosie. Nie sądziła jednak, że Upiornego to jakoś poruszy i już po chwili, wpatrywała się oniemiała w przedmiot, który już nie leżał na witrynie, a w jej rękach. Spojrzała na niego w szoku, ze łzami w oczach i przytuliła go mocno - nie....nie musiałeś....ale dziękuję....nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy - powiedziała, ocierając łzy i uśmiechając się do niego z wdzięcznością.
Ruszyli dalej, a Rim przytulała do siebie pakunek z jedyną pamiątką po swojej rodzicielce. Może i bransoleta była stara i bardzo zniszczona, jednak jej to nie przeszkadzało. Bo przecież nie o to chodziło.
Dotarli do Karczmy i Rim przystanęła tylko - Smoczy Lotos? - przekręciła głową i skierowała się za Księciem do Stajni obok, by zostawić Farishtę. Uprzedzili jednak, że koń jest dość agresywny, na szczęście był trochę zmęczony, więc pewnie jedzenie i miejsce do odpoczynku dobrze mu zrobić. A widząc, że zostawia go Książę, stajenni raczej nie będą mu przeszkadzać, ani odmawiać dobroci.
Po wejściu do środka szybko znaleźli stolik w ukryciu, by nikt nie zawracał im głowy. Rim zostawiła pakunek i uśmiechnęła się przepraszająco - zaraz wrócę...wybierz proszę coś za mnie - dodała jeszcze i zniknęła w łazience. W końcu była dziewczyną, a na grzbiecie ogiera spędziła dziś cały dzień, miała prawo na trochę prywatności.

Powrót do góry Go down





Thorn
Gif :
Karczma "Smoczy Lotos" - Page 3 5PUjt0u
Godność :
Aeron Vaele
Wiek :
Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
182/100 (same rogi trochę ważą).
Znaki szczególne :
Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
Pod ręką :
Broń, zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
Broń :
Rapier.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t139-thorn https://spectrofobia.forumpolish.com/t949-ksiegi-klamstw https://spectrofobia.forumpolish.com/t1119-thorn
ThornDemoniczny Książę
Demoniczny Książę
Re: Karczma "Smoczy Lotos"
Wto 13 Paź - 20:41
Zakup bransoletki był dla niego drobnostką, a że w ten sposób mógł uszczęśliwić swoją partnerkę, nie wahał się ani chwili. Dokonując zakupu podpytał właściciela sklepu skąd ma błyskotkę, ale tamten odpowiedział tylko, że zdobył ją na targu. Oznaczało to jedynie tyle, że bransoletka mamy Rim została sprzedana i przechodziła z rąk do rąk. Nie była tania, ale Upiorny nigdy nie zważał na ceny, jeśli chodziło o pamiątki o bliskich.
- Nie dziękuj. Po prostu już nie płacz. - powiedział, ocierając czule łzę z jej policzka. Jej piękne, fioletowe oczy błyszczały smutkiem, ale pojawiła się w nich mała iskierka, która pozwoliła mężczyźnie myśleć, że może była z nim szczęśliwa? Czas pokaże, bo poznali się niedawno i jeszcze wiele o sobie nie wiedzieli. Niemniej ich znajomość zmierzała w dobrym kierunku.
Smoczy Lotos był dobrym wyborem, zważywszy że właścicielem był znany mu Upiorny Arystokrata. Aeron dzięki temu mógł być pewien, że zostaną ugoszczeni w przyjazny sposób.
Farishta został pozostawiony w stajni gdzie od razu zajął się nim cały sztab stajennych. Wizyta szlachty zawsze tak się kończyła, mimo iż sam młody Vaele nie wymagał, by służba biegała wokół niego jak nawiedzona. Chociaż otaczał się bogactwem, sam był mężczyzną skromnym i przyzwyczajonym do niewygód. Dlatego gdyby było inaczej i stajenni zaopiekowali się koniem jak każdym innym, nie miałby do nich pretensji.
Widmo-Ra, wymęczony podróżą wrócił do sakiewki, którą Aeron schował głęboko za pazuchą. W mieście było cieplej niż w górach, dlatego gdy tylko znaleźli się wewnątrz budynku i zajęli dogodne miejsce, brunet zdjął marynarkę i pozostał w samej koszuli. Nie chciał się przecież przegrzać, prawda?
Kiedy Rim przeprosiła go na chwilę i udała się do łazienki, Vaele rozejrzał się po sali. Nie było tłoczno, przez co mogli zjeść posiłek w spokoju i względnej ciszy. Wśród gości nie rozpoznawał nikogo ważnego, kilka twarzy mignęło mu kiedyś na patrolu ale nie czuł się zagrożony, dlatego już po chwili, czekając na swoją partnerkę, rozsiadł się wygodniej i uniósł leżące na stole menu.
Kątem oka dostrzegł jednak znajome, czerwone jak krew włosy i rogi. Podniósł wzrok znad karty i wypatrzył samego właściciela, jego dobrego znajomego sprzed lat, Mefisto Welesa.
Mężczyzna rozmawiał właśnie z kimś przy innym stoliku, śmiał się wesoło co świadczyło o jego dobrym humorze. Zawsze był dobrym gospodarzem, może właśnie dlatego tak dobrze odnajdywał się w prowadzeniu karczmy. Pośród zimnych ścian zamku zwyczajnie zanudziłby się na śmierć.
Zmężniał. Wyprzystojniał. Urósł, nabrał muskulatury. Rysy twarzy wyostrzyły mu się, przez co wyglądał naprawdę dobrze. Męsko.
Aeron złapał się na tym, że ogląda jego sylwetkę z delikatnie uchylonymi ustami, skupiając się wyjątkowo długo na ładnie wyrzeźbionych pośladkach znajomego Arystokraty, opiętych przez dobrze skrojone spodnie.
Potrząsnął szybko głową, odganiając niewygodne myśli. Co w niego wstąpiło? Weles oczywiście był przystojny, ale żeby myśleć o nim w taki sposób...?
Aeron ugryzł się mocno we wnętrze policzka, odganiając wyjątkowo natrętną myśl: Ciekawe jakie w dotyku są rogi Welesa?
Właściciel przybytku akurat odwrócił się w stronę bruneta i przepraszając pozostałych gości, skierował swoje kroki w stronę stolika zajmowanego przez Aerona. Zastanawiające było to, że mocno kulał i podpierał się na lasce. Rim nadal nie było na horyzoncie, przez co Cierń poczuł się niesamowicie niezręcznie.
Może dlatego, że gdy tak patrzył na Welesa, zrobiło mu się zdecydowanie za ciepło.

Powrót do góry Go down





Mefisto
Gif :
Karczma "Smoczy Lotos" - Page 3 5PUjt0u
Godność :
Mefisto Weles
Wiek :
490
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
196/95
Znaki szczególne :
prawe oko srebrne z czarną twardówką i blizna pod nim, kolczyki w obu uszach, wąskie, smocze źrenice, ostre kły, wypalony znak na prawej piersi oraz ręce, blizny po pazurach na torsie
Pod ręką :
broń, pieniądze
Broń :
włócznia
Zawód :
Jubiler, Barman, Kowal
Stan zdrowia :
Fabuła: Złamana lewa ręka, naderwane ucho, nie do końca wyleczone żebra
https://spectrofobia.forumpolish.com/t421-mefisto-weles https://spectrofobia.forumpolish.com/t1101-mefisto
MefistoNieaktywny
Re: Karczma "Smoczy Lotos"
Sro 14 Paź - 7:33
No i się zaczęło...musiałem wytłumaczyć chyba tuzinowi różnych osób dlaczego zmienił się mój wygląd, skąd te wypalone znaki oraz czemu w ogóle kuleję jak jakiś stary dziad. Początkowo było to wkurwiające ale z czasem klienci i zainteresowani po prostu przeradzali to w żarty, widząc, że lepiej mi nie zawracać głowy, a to było mi na rękę.
Zanim jednak w ogóle zszedłem do podziemi swojej kamienicy, przebrałem się. Postanowiłem też zaryzykować i zdjąć bandaże. W sumie to już mnie troszku irytowały. Założyłem luźną koszulę, z głębokim rozcięciem na klacie, dzięki czemu jeśli nie starałem się tego jakoś szczególnie ukryć, było widać ślady walki z Erishi, a dokładniej szramy po jego pazurach, oraz symbol dziwnego drzewa. Rękawy miałem podwinięte, przez bo było też widać wypalenie na jednej z rąk. Koszulę wpuściłem w dopasowane spodnie z miękkiej skóry, która aż tak nie drażniła mojego rozjebanego biodra. Spodnie za to wpuściłem w wysokie buty. Skoro już się miałem pokazać, to nie będę się też ubierał jak jakiś kaleka!
Akurat rozmawiałem ze stałymi klientami, gdy nagle przy jednym ze stolików, zauważyłem pewnego rogacza, którego nie widziałem od naprawdę długiego czasu, dlatego przeprosiłem swoich rozmówców i ruszyłem w stronę Księcia z Lodowych Gór.
Uśmiechnąłem się do niego, pokazując swoje już niezbyt "ludzkie" uzębienie, spoglądając na niego z góry swoimi gadzimi ślepiami - patrząc na strój to raczej nie jesteś tutaj bo ktoś doniósł, że wyszedł stąd z rozkwaszonym nosem, ani też nie jest to jakieś oficjalne spotkanie - powiedziałem spokojnie, lustrując go wzrokiem - przyznaj się Księciuniu, znudziło Ci się odmrażanie tyłka w tym twoim zamczysku? - zaśmiałem się i podałem mu rękę. Jeśli wstał, zamknąłem go w mocnym, męskim uścisku. Aeron mógł wyczuć jak moje dłonie są nie tylko wielkie, ale tez mocne i twarde. Widać nadal pracowałem dość dużo fizycznie. No cóż....siedzenie w papierkach nigdy nie było moim konikiem.
Dosiadłem się do niego - dawno Cię tutaj nie było stary druhu, co się u Ciebie działo przez te lata? - dopytałem, zaciekawiony nie tylko tym co go tutaj w ogóle przywiało, ale także co się z nim działo. Poza tym oczywiście, że dorobił się nowego tytułu, bo o tym słyszałem już wiele historii. Chciałem jednak usłyszeć wszystko z pierwszej ręki, samego punktu moich zainteresowań.


Karczma "Smoczy Lotos" - Page 3 IK7sRNT
Mefisto - #6600FF
Ein Sof - #FFCC33
Fuoco - #EECFFF

Powrót do góry Go down





Thorn
Gif :
Karczma "Smoczy Lotos" - Page 3 5PUjt0u
Godność :
Aeron Vaele
Wiek :
Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
182/100 (same rogi trochę ważą).
Znaki szczególne :
Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
Pod ręką :
Broń, zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
Broń :
Rapier.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t139-thorn https://spectrofobia.forumpolish.com/t949-ksiegi-klamstw https://spectrofobia.forumpolish.com/t1119-thorn
ThornDemoniczny Książę
Demoniczny Książę
Re: Karczma "Smoczy Lotos"
Sro 14 Paź - 23:06
Spotkanie Mefisto było na swój sposób jednocześnie mile jak i kłopotliwe. Aeron co prawda nie był głupcem i zdawał sobie sprawę, że wchodząc do Lotosu może natknąć się na właściciela, lecz jakiś mały głosik z tyłu głowy mówił mu, że wcale nie musi tak być.
To nie tak, że chciał go unikać. Po prostu dawno się nie widzieli i Upiorny bal się, że ich relacja mogła się ochłodzić. Nie zachodził do Lotosu, a przecież mógł. Mógł od czasu do czasu odwiedzić Welesa, zapytać jak tam życie. Tak robią kumple.
Ale czy oni byli kumplami? Znali się, dobrze im się ze sobą rozmawiało ale czy można było mówić o przyjaźni między dwoma Upiornymi tej samej płci?
Aeron patrzył na niego uważnie, oglądając jego twarz i całą resztę. Dopiero teraz, z bliska zauważył jak Mefisto bardzo się zmienił. Czerwona czupryna zczerniała w niektórych miejscach, rysy twarzy mu się wyostrzyły a oczy... Na wszystkie kręgi piekieł, w tych oczach można było utonąć.
I Cierń właśnie na chwilę utonął.
- Yyy... - zająknął się, wpatrując się w jego tęczówki. Ależ on miał piękne te oczyska. Aeron zawsze lubił patrzeć innym w oczy i podziwiać ich barwy, bo jako właściciel tęczy zamkniętej w obręczach oczu wcale nie było mu dość barw. Ale oczy Welesa były niesamowite!
- Znaczy... Tak. Hmm. Można tak powiedzieć. - powiedział i dopiero po sekundzie zdał sobie sprawę jak durnowato to brzmi - Ekhem. Byłem akurat w okolicy. - wyjaśnił, odchrząkując.
Brunet wstał i podał mu rękę. Uścisk miał mocny i pewny, co tylko sprawiło, że zainteresowanie młodego Vaele jego osobą wzrosło. Co porabiał przez ostatnie lata? Gdzie był?
Zanim zadał pytanie, padło ono z ust Welesa. Aeron uśmiechnął się lekko, uprzejmie i usiadł, wskazując właścicielowi karczmy miejsce obok. Wyglądało na to, że Rim jeszcze przez chwilę nie wróci, więc można było spożytkować ten czas na luźną pogawędkę z dawnym znajomym.
- Cóż, jak to mówią, działo się wiele i nic. Porządkowałem swoje sprawy rodowe i umocniałem swoją pozycję w polityce. - powiedział - Wiem jednak, że nigdy nie interesowałeś się specjalnie tymi sprawami, dlatego nie będę cię zanudzał. - wzruszył ramionami - Nie jestem sam... Jest ze mną moja nowa narzeczona. - dodał z wahaniem, nie będąc pewien jaka będzie reakcja Mefisto - Tak sobie pomyślałem... Zajmujesz się nadal jubilerstwem?


Alden - #DC143C
Bianka - #228B22
Caius - #4169E1
Kaevan - #DAA520

Powrót do góry Go down





Mefisto
Gif :
Karczma "Smoczy Lotos" - Page 3 5PUjt0u
Godność :
Mefisto Weles
Wiek :
490
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
196/95
Znaki szczególne :
prawe oko srebrne z czarną twardówką i blizna pod nim, kolczyki w obu uszach, wąskie, smocze źrenice, ostre kły, wypalony znak na prawej piersi oraz ręce, blizny po pazurach na torsie
Pod ręką :
broń, pieniądze
Broń :
włócznia
Zawód :
Jubiler, Barman, Kowal
Stan zdrowia :
Fabuła: Złamana lewa ręka, naderwane ucho, nie do końca wyleczone żebra
https://spectrofobia.forumpolish.com/t421-mefisto-weles https://spectrofobia.forumpolish.com/t1101-mefisto
MefistoNieaktywny
Re: Karczma "Smoczy Lotos"
Czw 15 Paź - 9:33
Widząc jak Upiorny się plącze, zaśmiałem się nisko i pokręciłem głową - uważaj bo zaraz się zarumienię, jak będziesz się tak dalej na mnie gapił, wiem, że jestem zabójczo przystojny, nie musisz mi tego tak udowadniać - wyszczerzyłem się wrednie. Cóż....jakoś nie przeszkadzało mi to, żeby jakiś facet się na mnie gapi, choć było to zaskoczeniem, że robił to Aeron Vaele. No cóż...zmieniają się gusta, nie mnie to oceniać.
Przytakiwałem głową, słuchając go. Uśmiechnąłem się przepraszająco, ale gdyby chciał się rozgadać na temat polityczny, to go wysłucham...choć nie koniecznie chętnie dołączę do dyskusji - słyszałem właśnie o Twojej zmianie statusu, Księciuniu - puściłem mu oczko.
To jednak jego kolejne słowa mnie szczególnie zainteresowały - ale...nie chcesz przez to powiedzieć, że zgodziłeś się na to by Ci kogoś wcisnęli? - upewniłem się. Gdy brunet mnie uspokoił, że to jego wybór, westchnąłem z ulgą po czym poklepałem go po ramieniu - no to mam nadzieję, że nas sobie przedstawisz, choć przyznaję, że mnie zaskoczyłeś - powiedziałem szczerze - zaskoczyłeś mnie, ale gratuluję - powiedziałem i rozejrzałem się po sali, zastanawiając się czy może ją wypatrzę - może opowiesz mi jak do tego doszło? W szczególności, że tak się wygrażałeś, że nigdy nikogo nie będziesz miał, a tym bardziej nie będziesz miał dzieci.... - urwałem nagle, bo sobie coś przypomniałem i zaśmiałem się - w sumie, chyba oboje przegraliśmy i wygraliśmy nasz mały zakład sprzed lat - powiedziałem i spojrzałem mu w tęczowe oczy - pamiętasz? Kiedyś dyskutowaliśmy o tym i przez to, że tak mówiłeś, że nie ustatkujesz się i nie spłodzisz dziecka, powiedziałem, że założę się, że Ty wcześniej kogoś znajdziesz i powiększysz ród niż ja - podrapałem się po karku zakłopotany - Ty pierwszy się zaręczyłeś, a ja... - uciekłem wzrokiem w bok - a ja okazało się, zostałem ojcem - spojrzałem na niego kontrolnie, nie wiedząc jak na to zareaguje. Przez moją wypowiedź mógł się domyślić, że dziecko raczej nie było ślubne czy tym bardziej planowane.
Prychnąłem rozbawiony - proszę mnie nie obrażać. Nie po to zostałem najlepszym jubilerem w Krainie, żeby nie ciągnąć dalej tego biznesu - powiedziałem, przyznając się tym samym ile udało mi się osiągnąć jako jubiler. Wiedział, że zająłem się tym, żeby dokopać rodzince, ale mógł nie wiedzieć jak daleko w tym zaszedłem - kowalstwem też nadal się zajmuje, co z resztą chyba widać - zachichotałem i podparłem się łokciem o stół.


Karczma "Smoczy Lotos" - Page 3 IK7sRNT
Mefisto - #6600FF
Ein Sof - #FFCC33
Fuoco - #EECFFF

Powrót do góry Go down





Thorn
Gif :
Karczma "Smoczy Lotos" - Page 3 5PUjt0u
Godność :
Aeron Vaele
Wiek :
Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
182/100 (same rogi trochę ważą).
Znaki szczególne :
Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
Pod ręką :
Broń, zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
Broń :
Rapier.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t139-thorn https://spectrofobia.forumpolish.com/t949-ksiegi-klamstw https://spectrofobia.forumpolish.com/t1119-thorn
ThornDemoniczny Książę
Demoniczny Książę
Re: Karczma "Smoczy Lotos"
Pon 26 Paź - 18:16
- Zabójczo przystojny... - mruknął pod nosem cicho, jakby do siebie - Fakt, tego ci nie można odmówić. - dodał, przekonany że Upiorny go nie usłyszy. Zaraz jednak zdał sobie sprawę, że chyba powiedział to mimo wszystko za głośno, bowiem chrząknął i odwrócił wzrok.
- Prawie każdy przedstawiciel naszego gatunku to chodzący ideał. - skomentował burkliwie - Po prostu dawno cię nie widziałem. Zmieniłeś się, dlatego ci się przyglądałem.
Gdy tamten skomentował nowy status bruneta, Aeron jedynie wzruszył ramionami. Fakt faktem, wiele się zmieniło. Pojawiło się kilka nowych obowiązków, ale odeszło też kilka starych dlatego nie mógł narzekać.
- Znasz mnie. Dla przyjaciół nadal jestem taki, jaki byłem. - uśmiechnął się uprzejmie - Tytuł jest przydatny, to prawda, ale przecież nie wyrósł mi nagle kij w pewnej części ciała bym kazał do siebie mówić "per Książę" staremu znajomemu. - uśmiech stał się nieco śmielszy bo i młody Vaele poczuł się pewniej, słysząc swobodę w mowie Mefisto. Co jak co, ale stare znajomości nie rdzewieją, zwłaszcza wśród Upiornych którzy żyją bo kilkaset lat.
Szybko wyjaśnił mu, że nie zgodził się na małżeństwo aranżowane. Pojawiło się kilka kandydatek, ale Arystokrata zbywał takie oferty. Do niedawna nie był wcale zainteresowany ożenkiem, ale od jakiegoś czasu zaczynała doskwierać mu samotność. Nie powiedział Welesowi, że oświadczyny były bardzo szybkie i spontaniczne, bo ten jeszcze mógłby nazwać go narwańcem. Aeron wierzył, że Rim w swoim czasie podejmie decyzję, z której będzie zadowolona. Nie chciał jej do niczego przymuszać.
- Po prostu uznałem... Że czegoś mi w życiu brakuje. - wyjaśnił krótko - To dość świeża sprawa ale... Nie żałuję decyzji. Nadal się poznajemy, lecz sądzę że jest to jedna z lepszych decyzji jakie podjąłem w ostatnim stuleciu. - wyznał, patrząc na niego z dołu.
Kolejne jego słowa sprawiły, że tęczowe oczy Aerona rozszerzyły się mocno. Podejrzewał, że Mefisto nie utrzyma chuci na wodzy, ale nie sądził, że nie zadba o zabezpieczenie. Przecież metod było bez liku. W zasadzie miał ochotę zapytać jak to się stało, ale karczma nie była dobrym miejscem na dysputy na temat stosunków płciowych. Dlatego tylko patrzył na niego zdziwiony i słuchał, nie bardzo wiedząc co powiedzieć.
Weles... Dorobił się więc bękarta. Aeron miał swoje zdanie na ten temat i był przeciwny takim scenariuszom. Dziecko Mefisto nie było niczego winne, jednak tytuł bękarta niestety będzie się za nim ciągnął do końca życia.
Już miał wygłosić, że nie jest to zbyt odpowiedzialne ze strony Upiornego, ale stwierdził, że zachowa uwagi dla siebie. Weles nie był młodzikiem, na pewno wiedział z czym się wiąże uprawianie miłości bez stosownych środków zaradczych i powinien teraz ponieść konsekwencje.
- Rozumiem, że uznałeś dziecko? - zapytał jedynie - Zająłeś się nim?
Nie chciał oskarżać, nie chciał komentować. Nie taka była jego rola.
Gdy temat zszedł na jubilerstwo, speszył się odrobinę. Nie chciał go obrażać, po prostu nie śledził jego kariery na bieżąco. Nieczęsto zaglądał też do jubilerów, by orientować się kogo wyroby są najlepsze. Fakt faktem, Mefisto tworzył arcydzieła, ale po prostu młody Vaele nie był na czasie.
Podsunął mężczyźnie kryształ Rim.
- Moja narzeczona... To należy do niej. Czy byłaby opcja stworzenia temu jakiejś ładnej oprawy? - zapytał wprost - Nie znam się na tym, zdaje się na ciebie, twoje doświadczenie i umiejętności. Oczywiście zapłacę.


Alden - #DC143C
Bianka - #228B22
Caius - #4169E1
Kaevan - #DAA520

Powrót do góry Go down





Mefisto
Gif :
Karczma "Smoczy Lotos" - Page 3 5PUjt0u
Godność :
Mefisto Weles
Wiek :
490
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
196/95
Znaki szczególne :
prawe oko srebrne z czarną twardówką i blizna pod nim, kolczyki w obu uszach, wąskie, smocze źrenice, ostre kły, wypalony znak na prawej piersi oraz ręce, blizny po pazurach na torsie
Pod ręką :
broń, pieniądze
Broń :
włócznia
Zawód :
Jubiler, Barman, Kowal
Stan zdrowia :
Fabuła: Złamana lewa ręka, naderwane ucho, nie do końca wyleczone żebra
https://spectrofobia.forumpolish.com/t421-mefisto-weles https://spectrofobia.forumpolish.com/t1101-mefisto
MefistoNieaktywny
Re: Karczma "Smoczy Lotos"
Pon 26 Paź - 20:37
Zmrużyłem swoje smocze ślepia i uśmiechnąłem się wrednie - mmmmhmmmm - wymruczałem tylko. Niech już mu będzie, że się sporo zmieniłem. No...była to prawda, ale wiedziałem doskonale, że to nie był prawdziwy powód. Ale cóż...nie moja sprawa, niech się patrzy jak mu się tak podobam.
Pokręciłem głową - doskonale wiesz, że nawet jakbyś mi rozkazał to bym Cię tak nie nazywał - powiedziałem spokojnie. Cieszyło mnie to, że Cierń w końcu się rozluźnia. Nawet nie do końca wiem, czemu był taki spięty. Ale cóż....zmienił się, to było widać. Tylko, że on zmienił się wewnątrz, a nie tak jak ja, na zewnątrz - dla mnie zawsze będziesz tym wrzodem na tyłku, który tak bardzo nie chciał łamach jakiś głupich zasad, albo był pierwszym, który się zjawiał gdy coś przeskrobałem. Ale przynajmniej było zabawnie, co nie? - wzruszyłem ramionami i uśmiechnąłem się. Książę czy też nie, Cierń pozostanie Cierniem.
Uśmiechnąłem się - cieszę się Twoim szczęściem i mam nadzieję, że wam się uda - powiedziałem szczerze. Mnie i Francesce się nie udało, dlatego tym bardziej chciałem wierzyć, że chociaż jemu się ułoży.
Widziałem jego zaskoczenie dlatego westchnąłem ciężko - byłem wściekły i ulany, ona też....jakoś tak wyszło i tyle - wzruszyłem ramionami, przeczesując z lekką frustracją włosy. Spojrzałem mu w tęczowe oczy - oczywiście, że uznałem. Jak tylko się o niej dowiedziałem i przekonałem się, że to naprawdę moja córka - powiedziałem pewnym głosem - pozwoliłem jej u siebie zostać...szkoda tylko, że dowiedziałem się o jej istnieniu dopiero po stu latach....ona też nie wiedziała, że to nie były mąż jej matki jest jej ojcem, a kto inny...no i szkoda....że jej matka jednak chyba bardziej skupia się na biznesach swojej rodziny niż na własnej córce...i kimś komu na niej zależało, bo wtedy byłoby wszystko z głowy. Już nawet miałem kilka projektów pierścionka w głowie, Azusa do tego też wyraziła zgodę, jednak gdy Francesca wyjechała uznałem....że chyba to nie było to. W szczególności, że wcześniej też nie widziałem, by coś więcej do mnie czuła... - chyba musiałem się po prostu wygadać - ale chociaż Azusa może żyć teraz jak chce, a nie cały czas u dziadków, którzy kierowali jej życiem - dodałem jeszcze, spoglądając gdzieś w dal. Widać mimo, iż byłem dupkiem to o rodzinę dbałem. A przynajmniej o tę, która też coś odwzajemniała. Naprawdę chciałem dobrze, chciałem to...naprawić. Jakkolwiek ale raczej nie było to już możliwe - no i....Azusa ma to gdzieś, statusy i to co o niej myślą, więc może nie będzie tak źle? - spojrzałem na niego z niepewnością.
Obejrzałem przedmiot i wysłuchałem jego prośby - nie ma problemu - powiedziałem i spojrzałem na niego - powiedz mi tylko....jaka ona jest? Wiesz...dla tego co lubi bogactwa to coś skromnego nie przejdzie, za to osoba skromna raczej nie będzie się dobrze czuła w zbyt dużych błyskotkach - wyjaśniłem spokojnie. Nie znałem jej, nawet nie widziałem jej na oczy, wolałem więc nie popełnić takiej gafy, który by mogła podkopać szanse na szczęśliwe życie pewnego Rogacza - a co do zapłaty, to w sklepie mam żelazne drzewo, mógłbyś trochę pozmieniać jego wygląd, w końcu co to dla ciebie - zaproponowałem. Nie zależało mi na pieniądzach aż tak bardzo. W szczególności przy odświeżaniu starych znajomości.


Karczma "Smoczy Lotos" - Page 3 IK7sRNT
Mefisto - #6600FF
Ein Sof - #FFCC33
Fuoco - #EECFFF

Powrót do góry Go down





Parvatti
Gif :
Karczma "Smoczy Lotos" - Page 3 5PUjt0u
Godność :
Parvatti Ray
Wiek :
1000 lat ponad, ale dalej się trzyma
Rasa :
Baśniopisarka
Wzrost / Waga :
165 cm/ 53 kg
Znaki szczególne :
Srebrno złote włosy, tęczowe oczy i elfie uszy.
Pod ręką :
Papierosy, klucze do mieszkania, portfel, zapalniczka, bransoletka Animicus.
Zawód :
Alkoholik, obieżyświat.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t189-parvatti
ParvattiNieaktywny
Re: Karczma "Smoczy Lotos"
Pon 26 Paź - 20:47
Parvatti szła po mieście szukając spokoju. Przynajmniej ten zamierzała znaleźć błądząc zamyślona w ten szalony i pełen niespodzianek dzień. Jeszcze rano miała plan na spokojne spotkanie z tajemniczym wielbicielem, potem kawę i długą wycieczkę, która by zmęczyła zarówno ją jak i jej wierzchowca. Jednak cały misterny plan posypał się jak tylko dotarła do miasta. Czuła się jak opętana, w jej głowie myśli goniły się nawzajem i prześcigały łącząc niewidzialne kropki w wątpliwe fakty. Sama zainteresowana nie była pewna czy to sprawka alkoholu, jej wybujałej wyobraźni czy jakiegoś podrygu jej dawnej młodości pełnej szaleństw ale przekonywała się, że dzisiejsze spotkanie jest połączone z jej ostatnim brakiem snów. Może to przez to, że spotkała bardzo tajemniczego cienia i sobie za dużo wmawia. Albo to przez ostatnie prezenty, listy i ciągłe uczucie, że jest obserwowana.
Przez te rozmyślania Parvatti nawet nie zauważyła, że jej jedwabna koszula wróciła do pierwotnego błękitnego koloru i przez zdarzenia w karczmie rozpięła się opadając z jednego ramienia. Również jej skórzane spodnie i oficerki odzyskały dawną czarną barwę. Jedyne co podczas podróży zrobiła to rozpuściła warkocz, z którego i tak wypadały niesforne kosmyki i zarzuciła złoto-srebrne włosy do tyłu pozwalając im się obijać o plecy i uda. Przeczesując je balcami pomyślała, że powinna je ściąć chociaż trochę bo jeszcze zacznie czyścić nimi chodniki.
Kobieta oprzytomniała dopiero przed wejściem do karczmy. Wzruszyła ramionami i weszła do Smoczego Lotosu kierując się schodami w dół na balkon. Chłód piwnicy działał kojąco na jej rozgrzane przez wino ciało i zmęczony umysł. Zamknęła oczy masując jedną dłonią kark a drugą opierając na balustradzie. Powietrze pachniało wilgocią, przyprawami, mięsiwem, chlebem i warzywami czuć było drewno z beczek i palony wosk świec. Cudowny zapach. Baśniopisarka uśmiechnęła się i otworzyła oczy uspokojona. Jednak widocznie nie na tyle dobrze.
Paro zamrugała parę razy, chyba zobaczyła przed sobą ducha. Zeszła szybko po schodach, jednak starała się powstrzymać głupie serce i wrodzoną ciekawość od biegu. W głowie kołatały jej się zdania, myśli, obrazy, wspomnienia. Zatrzymała się dopiero przed stolikiem przy którym przebywała dwójka Arystokratów. Stała nieruchomo, spięta i wyprostowana niczym struna. Chciała się odezwać jednak nie potrafiła, nie wiedziała co ma powiedzieć. Co powinna ...
Zamrugała parę razy powiekami nie wiedząc, czy to pył z Krainy Snów czy jakiś czar został na nią rzucony jednak znowu przyglądała się bliźniaczej parze tęczowych oczu.

Powrót do góry Go down





Thorn
Gif :
Karczma "Smoczy Lotos" - Page 3 5PUjt0u
Godność :
Aeron Vaele
Wiek :
Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
182/100 (same rogi trochę ważą).
Znaki szczególne :
Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
Pod ręką :
Broń, zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
Broń :
Rapier.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t139-thorn https://spectrofobia.forumpolish.com/t949-ksiegi-klamstw https://spectrofobia.forumpolish.com/t1119-thorn
ThornDemoniczny Książę
Demoniczny Książę
Re: Karczma "Smoczy Lotos"
Pon 26 Paź - 23:24
Złość i pijaństwo były złym połączeniem. A jeszcze gdy w pobliżu znalazł się ktoś interesujący, w powietrzu aż czuć było miętę a skórę łaskotały niewidzialne iskierki, złość i upojenie alkoholowe w połączeniu z resztą prowadziły do katastrofy. Pasowało to do Welesa. Od najmłodszych lat był niepokorny, robił wszystko na opak i kiedy mógł, na złość innym. Aeron pamiętał wszystkie te chwile kiedy miał ochotę po prostu sprać go na kwaśne jabłko, tak, aby gnojek nauczył się pokory. Nie było między nimi dużej różnicy wieku a jednak to właśnie brunet był dojrzalszy.
Zasady ustalono po to, by panował ład a ład jest gwarantem spokoju. A co jak co, Aeron Vaele niczego nie pragnął bardziej, niż świętego spokoju. Może dlatego przeniósł się w góry?
Nie spodziewał się takiego wywodu, dlatego gdy Mefisto zaczął mówić, Arystokrata jedynie zamrugał kilkukrotnie oczami. Wyglądało na to, że jego stary kumpel potrzebuje się wygadać... Cóż, może udałoby się spotkać kiedyś przy kuflu i powspominać stare dzieje? Ostatecznie, tak jak powiedział Weles, było śmiesznie.
Kiwnął głową na informację, że jego córka może liczyć na swojego ojca. Aeron nie miał takiego szczęścia, ale może to i lepiej? Kto wie, jaki byłby gdyby zajmował się nim ten, który go spłodził.
- Grunt, żeby była szczęśliwa. - powiedział uśmiechając się pojednawczo. Mefisto wiedział, jakie zdanie i statusach ma Aeron. Nie był tak sztywny jak reszta Upiornych w tej kwestii, ale mimo wszystko korzystał z przywilejów wynikających ze statusu i nie wstydził się tego. Nie obnosił się z tytułem czy majątkiem, ale gdy trzeba było, potrafił przypomnieć kim jest i co znaczy.
Gdy tamten zapytał go o styl ozdoby, Aeron zamyślił się. Niełatwo było mu dobrać słowa, lecz już po chwili ponownie się uśmiechnął i spojrzał gdzieś w bok.
- Rim jest... Delikatna, płocha, niepewna, wycofana. Ma w sobie ten rodzaj piękna, który nie jest oczywisty. Prostota i wielkie serce, to cechy którymi możnaby ją opisać. - powiedział cicho, łagodnym głosem - Jednocześnie gdzieś głęboko drzemie w niej iskra, która sprawia, że potrafi zawalczyć o swoje. Staje w obronie słabszych i... Nie boi się konsekwencji. Tak. Jest odważna. Choć na pierwszy rzut oka wydaje się być krucha i słabowita, ma w sobie ogromne pokłady siły i samozaparcia. Jest... - nie dokończył.
Kątem oka dostrzegł nagle postać, która zbliżyła się do nich i stanęła jak wryta, wpatrując się w nich jak zaczarowana. Odwrócił ku niej głowę i...
Tęcza napotkała tęczę. Wszystkie wspomnienia wróciły. Żar, który kiedyś buzował w żyłach, obudził się na nowo lecz o ile kiedyś był zwiastunem zbliżającego się pożądania, tak teraz przemienił się w przytłaczającą falę wstydu.
Mężczyzna, nie spuszczając oczu że znajomej Baśniopisarki, wstał powoli i cofnął się o krok, jednocześnie otwierając usta ze zdumienia.
- P-Parvatti...? - jego własny głos zabrzmiał jakby obco. Przeskoczył spojrzeniem z jej oczu na włosy, nos, usta. Na odsłonięte ramię i potem znowu na usta. Na jego policzkach wykwitły zdradliwe rumieńce.
- Parvatti! - powtórzył już pewniej i wyprostował się, wracając krok na przód.
Kiedyś łączyło ich pewne uczucie. Płomienne. Nieokiełznane. Niemal każde ich spotkanie kończyło się słodkim spijaniem słodyczy z ust. Byli sobie bliscy. Bardzo bliscy. On i ona. Wbrew całemu światu.
A potem on uciekł. Jak Kopciuszek o północy, lecz nie gubiąc pantofelka. Porzucił ją, tchórzliwie zostawił samej sobie by gonić za... Za czym właściwie?
- Parvatti... - po raz trzeci wypowiedziane jej imię brzmiało łagodniej i miało w sobie żal i prośbę o wybaczenie. Patrzył w jej oczy i nie wiedział co mógłby powiedzieć więcej. Żałował tego, co uczynił lecz gdyby cofnął czas... Nie. Nie da się cofnąć czasu. To co było kiedyś, nie powróci.
Wtedy był gotów powiedzieć, że ją kocha... ale życie potoczyło się inaczej.


Alden - #DC143C
Bianka - #228B22
Caius - #4169E1
Kaevan - #DAA520

Powrót do góry Go down





Mefisto
Gif :
Karczma "Smoczy Lotos" - Page 3 5PUjt0u
Godność :
Mefisto Weles
Wiek :
490
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
196/95
Znaki szczególne :
prawe oko srebrne z czarną twardówką i blizna pod nim, kolczyki w obu uszach, wąskie, smocze źrenice, ostre kły, wypalony znak na prawej piersi oraz ręce, blizny po pazurach na torsie
Pod ręką :
broń, pieniądze
Broń :
włócznia
Zawód :
Jubiler, Barman, Kowal
Stan zdrowia :
Fabuła: Złamana lewa ręka, naderwane ucho, nie do końca wyleczone żebra
https://spectrofobia.forumpolish.com/t421-mefisto-weles https://spectrofobia.forumpolish.com/t1101-mefisto
MefistoNieaktywny
Re: Karczma "Smoczy Lotos"
Wto 27 Paź - 8:15
Sam się uśmiechnąłem - patrząc na to co mi mówiła, to teraz chyba jest szczęśliwsza niż wcześniej, bo nikt jej nie zmusza do bycia Szlachcianką, nie cierpi tego. Jest raczej wolnym duchem, który lubi siedzieć w lesie, polować i strzelać z łuku. No i wie, że ja jej zmuszać do ślubu z nikim nie będę - zaśmiałem się krótko - dziwnie tak...nie dość, że dowiedzieć, się po stu latach, że jest się ojcem to jeszcze lepiej się dogadywać z dzieckiem prawie od początku niż matka, która ją zna od samego początku - powiedziałem trochę zakłopotany. Nigdy nie planowałem mieć dzieci czy zakładać rodzinę, ale...cóż. Stało się i nic na to nie poradzę.
Słuchałem uważnie, z lekkim uśmiechem, gdy opowiadał o swojej narzeczonej. Rim? Ciekawe imię....w ogóle nie przypominające żadnego Arystokratycznego. W sumie...nie wiedziałem nawet czy to Upiorna czy też nie, ale dla mnie to nie miało znaczenia. Ważne, żeby mój stary znajomy był z nią szczęśliwy. A to...było widać, że nawet jeśli nie jest to wielka miłość...to...na pewno pałał do niej jakimś pozytywnym uczuciem i miałem nadzieję, że im naprawdę się uda i że będę tego świadkiem.
Zmarszczyłem brwi, gdy nagle urwał i...zaczął gapić się na jakąś kobietę? Spojrzałem na nią i może i przeszłoby mi przez myśl, że to właśnie jego wybranka jednak....coś nie pasował mi do niej jej wcześniejszy opis. Dodatkowo szybko rozwiał moje wątpliwości, wypowiadając jej imię. Ale dlaczego tak na nią reagował? Czyżby....coś ich łączyło?
Postanowiłem jednak na razie nie ingerować, czekać jak to się rozwinie, ale na pewno jeśli jego wybranka za chwilę by się pojawiła, nie byłaby chyba zadowolona z tego jak teraz patrzy na tę kobietę. Ech, a zapowiadało się tak miło....


Karczma "Smoczy Lotos" - Page 3 IK7sRNT
Mefisto - #6600FF
Ein Sof - #FFCC33
Fuoco - #EECFFF

Powrót do góry Go down





Parvatti
Gif :
Karczma "Smoczy Lotos" - Page 3 5PUjt0u
Godność :
Parvatti Ray
Wiek :
1000 lat ponad, ale dalej się trzyma
Rasa :
Baśniopisarka
Wzrost / Waga :
165 cm/ 53 kg
Znaki szczególne :
Srebrno złote włosy, tęczowe oczy i elfie uszy.
Pod ręką :
Papierosy, klucze do mieszkania, portfel, zapalniczka, bransoletka Animicus.
Zawód :
Alkoholik, obieżyświat.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t189-parvatti
ParvattiNieaktywny
Re: Karczma "Smoczy Lotos"
Wto 27 Paź - 21:23
Widok znajomej twarzy, włosów, sylwetki sprawiła że do jej serca zaczęły napływać uczucia których pozbywała się wiele lat. Parvatti chociaż jest silna i nie poddaje się łatwo nie miała ani przed setką lat ani teraz szans w starciu z miłością, która kiedyś była dla niej nadzieją i życiem. Czuła się na nowo rozdarta między sercem, rozsądkiem, mądrością swego wieku i drganiem serca. Jednocześnie czuła się smutna wiedząc, że mężczyzna który stoi przed nią cofa się zaskoczony jej obecnością. Czuła wstyd, przytłaczający wstyd i ból w klatce piersiowej. Jednak w jej wnętrzu Wałczyła również radość, że chociaż odniej uciekł jak od zarazy to potrafiła wyryć o sobie ślad w pamięci. Chociaż tyle.
Słysząc w głosie ukochanego smutek pokręciła głową kładąc dłoń na piersi. Och jak raniące są dla ludzi uczucia bliskich.
Podeszła do mężczyzny ważąc każdy krok by nie powstała między nimi realna przepaść. Zastanawiała się co ma powiedzieć. Przecież nie łączyła ich żadna przysięga ani umowa, Upiorny był wolny mógł odejść. Jednak czemu odszedł, czym go uraziła, że zostawił ją samą bez słowa.
-Aeronie, ja..
Odezwała się stając przed mężczyzną parę centymetrów od niego. Chciała coś powiedzieć jednak jej głos pełnej słodyczy zadrżał. Paro czując jak w kącikach oczu zbierają się zdradliwe łzy stanęła na palcach i objęła arystokratę zarzucając mu ręce na szyję. Oczywiście mógł ją odepchnąć, zostawić. Jednak czy naprawdę była na tyle okropna, że nie zasługiwała nawet na to odwleczone pożegnanie? Wiedziała że to będzie koniec, nie ważne co dla nich szykował los nie przeżyła by kolejnego rozstania.
Jeśli jej pozwolił wtuliła twarz w jego kark chowając się przed oceniającym światem. Dłoń wplotła w miękkie czarne włosy z drugą oparła na piersi tam gdzie biło serce. Zacisnęła wargi chociaż nie potrafiła zatrzymać napływających łez.
Baśniopisarz, który twierdził że czas leczy rany nigdy nie był widocznie nieszczęśliwie zakochany.
Niezależnie czy płakała w ramionach księcia czy przed nim w końcu zebrała się na odwagę i odezwała mimo drżącego głosu.
- Proszę nie odrzucaj mnie, na tą chwilę... Ja... Nie... Wem że dawno temu już zdecydowałeś. Ale... Ale nie dałeś mi możliwości... Proszę... Chcę się pożegnać chociaż... Ja... Ja... Przy tobie mogłam przepisać gwiazdy.
PO paru słowach zaczęła szeptać zawstydzona, że pozwoliła sobie na takie przedstawienie.
Czuła jak głos jej się łamie a ból wraca wciąż na nowo. Serce jej pękało na myśl o dawnej miłości, możliwe że jednostronnej, jednak czy na pewno? Nawet tego nie wiedziała. Nie była pewna.
Zacisnęła mocno powieki i chociaż na chwilę uspokoiła się. Odetchnęła parę razy glęgoko i zamknęła oczy opierając brodę o obojczyk mężczyzny jeśli pozwolił jej na dotyk. Jeśli nie to stała gapiąc się w sufit. Dalej szeptała swoim już spokojniejszym i pełnym uczuć głosem.
-Przepraszam. To nie powinno tak wyglądać. W końcu jestem starsza powinnam się zachowywać. Daj mi proszę chwilę jeszcze.
Kto wie jakby się potoczyło to nagłe spotkanie gdyby rozstali się w innych okolicznościach. Albo poznali w innych, albo gdyby urodzili się w innych rodzinach. Może było by inaczej.
Jednak ich historia nie była tą wyjątkową. W obu światach były miliony dramatów i złamanych serc.
Parvatti zastanawiała się ciągle czemu. Czemu mężczyzna od niej odszedł, czemu jej nie chciał, czemu nie odpowiadał jej, czemu zostawił ją bez wyjaśnienia i odpowiedzi. Nie wiedziała jednak czy powinna być jeszcze bardziej zuchwała i dopytywać o to.
Postanowiła poczekać jeszcze chwilę i zadać najważniejsze dla siebie pytanie. Jednak by to zrobić musiała uspokoić pędzące serce i myśli. By się uspokoić przypomniała sobie ulubione tango. Znała na pamięć melodię i kroki. Palec wskazujący jej lewej dłoni bardzo delikatnie wybijał rytm kroków.

Powrót do góry Go down





Thorn
Gif :
Karczma "Smoczy Lotos" - Page 3 5PUjt0u
Godność :
Aeron Vaele
Wiek :
Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
182/100 (same rogi trochę ważą).
Znaki szczególne :
Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
Pod ręką :
Broń, zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
Broń :
Rapier.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t139-thorn https://spectrofobia.forumpolish.com/t949-ksiegi-klamstw https://spectrofobia.forumpolish.com/t1119-thorn
ThornDemoniczny Książę
Demoniczny Książę
Re: Karczma "Smoczy Lotos"
Pią 30 Paź - 21:58
Upiorny Arystokrata z którym Aeron rozmawiał jeszcze chwilę temu zszedł na dalszy tor. Pojawienie się Parvatti było tak niespodziewane, że brunet po wypowiedzeniu jej imienia aż trzy razy, zacisnął usta w kreskę i nie powiedział już nic więcej. Patrzył na nią swoimi tęczowymi oczyma i przeprowadzał wewnętrzna walkę ze swoimi myślami, i co gorsza, z uczuciami.
Kiedyś... Ta kobieta była dla niego ważna. Ośmielił się nawet przez chwilę myśleć nad wspólną przyszłością. Łączyło ich wiele ale jeszcze więcej dzieliło i kiedy zdał sobie sprawę, podjął decyzję by... Po prostu uciec.
Zachował się jak tchórz, ale nie miał wyboru. W gruncie rzeczy nie był gotów na związek. Nie z nią. Nie z Parvatti, kobietą która zasługiwała na płomienną miłość, prawdziwą miłość. Nie cielesną, choć ta była przecież ważna. Zasługiwała na uwagę, przywiązanie i szczere uczucie.
Patrząc na Baśniopisarkę poczuł żal. Ból w sercu zakłuł mocno. Mężczyzna poczuł się tak, jakby na jego barki spadł ogromny ciężar. Poczuł się... Stary.
Nie potrafił nic powiedzieć. Głos uwiązł mu w gardle. Emocje jakie nim targały były nie do opisania. Poczuł napływającą do oczu wilgoć. Tak, nawet on czasami płakał.
Nie pozwolił jednak łzom wydostać się poza powieki. Zagryzł zęby i już miał coś wyksztusić gdy nagle kobieta rzuciła mu się w ramiona, wieszając się na jego szyi. Złapał ją odruchowo i początkowo nie wiedział co uczynić.
Czuł pod palcami jej rozedrgane ciało, czuł jej zapach. Fakturę ubrania, skóry. Słyszał jej urywany oddech, drżenie głosu.
Parvatti. Niegdyś tak bliska mu osoba...
Objął ją, zamykając w swoich ramionach. Pochylił nieco głowę i zamknął oczy, marszcząc brwi. Ból który czuł w sercu był prawdziwy i bardzo silny. Aeronowi było żal i wstyd, że porzucił ją w imię jakichś swoich wyimaginowanych pobudek. Bo czym w obliczu uczucia byłby mezalians? Świat mknął naprzód, za kilkaset lat nikt już nie pamiętałby dnia kiedy młody Vaele porwał śliczną Parvatti i zbałamucił w krzakach, na wydanym przez jej rodzinę bankiecie. Co prawda scenariusz tamtego dnia był nieco inny, ale Upiorny pamiętał plotki jakie przez pewien czas krążyły po salonach.
Ściskał ją, przytulając do siebie. Ani myślał odtrącać. Już raz to zrobił.
Raz? Zrobił to wiele razy. Czym różnił się od swojego ojca, który lata temu wyślizgnął się z odpowiedzialności?
Zadrżał, co z pewnością zdołała poczuć. Już sam nie wiedział jak nazywają się emocje które nim teraz targały. Gdy powiedziała mu o gwiazdach...
- Proszę, nie mów tak. - szepnął prosto do jej ucha, chowając twarz w jej włosach.
Jej słowa bolały. Straszliwie bolały. Może dlatego, że była szczera? Aeron wiedział najlepiej, czym smakuje prawda. Goryczą.
- Wybacz mi, Parvatti. - powiedział cicho, przesuwając dłoń po jej plecach. Nie było w tym nic intymnego, wyglądali zapewne jak dwoje przyjaciół, którzy po latach spotkali się przypadkiem i postanowili okazać sobie trochę ciepła. Ileż było niewypowiedzianych słów i nienazwanych emocji między nimi...
- Wybacz. - drżenie głosu zdradziło smutek. Nie żałował swoich poczynań, lecz może gdyby mógł cofnąć czas, przeprowadziłby to wszystko inaczej? Ona zasługiwała na słowa prawdy a tymczasem on nakarmił ją słodkim kłamstwem. Tym co wychodziło mu w życiu najlepiej.
Zimna stal płynęła w jego żyłach czyniąc z niego istotę niezdolną do normalnego funkcjonowania. Czy tak będzie z Rim? Czy ją też w końcu zacznie okłamywać, bo tak jest wygodniej? Bezpieczniej?
- Parvatti... - płakała a on jedyne co mógł zrobić to głaskać ją, pozwalając na wyrzucenie negatywnych emocji. Nie wiedział, czy kobieta mu wybaczy ale bardzo pragnął by tak się stało. Była mu bliska i jeśli byłoby to możliwe, chciałby utrzymać znajomość. Czy miał jednak prawo pytać ją o to? Zranił ją, czuł się z tym okropnie. Ale minęło tyle lat...
Przycisnął ją nieco mocniej do siebie, dając tym samym sygnał, że ma w nim oparcie. Przez chwilę milczał, zbierając się w sobie na odwagę.
- Ja nie chcę się żegnać. - powiedział cicho - Porzuciłem cię, lecz teraz gdy spotkaliśmy się po latach... Każde z nas ma własne życie ale pozwól bym... - motał się w wypowiedzi, szukając odpowiednich słów - Bądź moją przyjaciółką, Parvatti. Miłość nie wróci, lecz nadal jesteś mi bardzo bliska.
W zasadzie Mefisto mógł poczuć się jak piąte koło u wozu, ale Aeron po prostu musiał zająć się Baśniopisarką. Był jej to winien.
Wiedział, że w każdej chwili mogła do nich dołączyć Rim ale wierzył, że dziewczyna zrozumie. Nie robił nic złego. Wiedziała, że był wiekowy i z pewnością nie liczyła, że nagle przez wzgląd na ich związek, mężczyzna urwie kontakty z innymi istotami.
Parvatti zaczęła się uspokajać. Zreflektowała się stwierdzeniem, że powinna lepiej panować nad sobą przez wzgląd na wiek.
Uśmiechnął się lekko i pokręcił głową. Odsunął ją delikatnie od siebie, dając jej odrobinę przestrzeni.
- A może właśnie tak powinno to wyglądać? - zapytał cicho - Bez samodyscypliny, bez ułożonego scenariusza? Spontanicznie. Szczerze. - dodał - Parvatti. Dziękuję. Za Twoje uczucie, za piękne wspomnienia. Przepraszam, że nie jestem w stanie dotrzymać ci kroku. Ja... - zawahał się, uśmiech spełzł z jego ust a spojrzenie uciekło gdzieś w bok - Dużo się zmieniło. Ja się zmieniłem.

Powrót do góry Go down





Mefisto
Gif :
Karczma "Smoczy Lotos" - Page 3 5PUjt0u
Godność :
Mefisto Weles
Wiek :
490
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
196/95
Znaki szczególne :
prawe oko srebrne z czarną twardówką i blizna pod nim, kolczyki w obu uszach, wąskie, smocze źrenice, ostre kły, wypalony znak na prawej piersi oraz ręce, blizny po pazurach na torsie
Pod ręką :
broń, pieniądze
Broń :
włócznia
Zawód :
Jubiler, Barman, Kowal
Stan zdrowia :
Fabuła: Złamana lewa ręka, naderwane ucho, nie do końca wyleczone żebra
https://spectrofobia.forumpolish.com/t421-mefisto-weles https://spectrofobia.forumpolish.com/t1101-mefisto
MefistoNieaktywny
Re: Karczma "Smoczy Lotos"
Sob 31 Paź - 22:55
Noooo i jakbym sobie teraz poszedł to by nikt nie zauważył. No cóż...mało istotne. Wyglądało na to, że Księciunio spotkał jakąś swoją dawną miłość. Nie tylko kochankę na kilka nocy, ale że faktycznie coś więcej ich łączyło. Ech....dość niefortunny czas na takie spotkania, w szczególności teraz, gdy Aeron nie był tutaj sam. Może dlatego właśnie postanowiłem im nie przerywać, zastanawiając się czy wyjdzie z tego jakaś drama czy też nie?
Siedziałem więc spokojnie i skinąłem tylko na jednego z pracowników, który po chwili przyniósł mi drinka, tak, że nikt nie zwrócił na to uwagi. No ale przecież nie będę tam siedzieć o suchym pysku.
Słuchałem sobie pary, ale jakoś nie ruszało mnie to. Chyba znów stałem się tym starym dupkiem. No trudno, jakoś mi to wisiało.
Tak siedząc sobie i słuchając ckliwej rozmowy, zauważyłem pudełko na stole i bez pytania ani nawet zastanowienia wziąłem je, by zobaczyć zawartość. Stara bransoleta, mocno uszkodzona, sporo warta....patrząc na to, że była po stronie stołu przy której pewnie miała usiąść narzeczona Ciernia, należała do niej. Czyżby ją dostała? Albo było to dla niej coś istotnego? Nie ważne. Tak by nikt nie widział, schowałem pudełko do kieszeni. Miałem pewien pomysł.
Rozejrzałem się po sali i zauważyłem białowłosą Upiorną, która schylała się po coś, wcześniej podskakując kilka razy na jednej nodze. Hmmm cóż się mogło stać? Szybko jednak dostałem odpowiedź, gdyż ta podniosła Paskudę, moją małą Peste. Ech....co robić?
Dziewczyna rozglądała się, pewnie w poszukiwaniu właściciela, skoro Bestia miała na szyi obrożę, a ja zastanawiałem się, czy ta dziewczyna nie była czasem wybranką stojącego obok bruneta. Jeśli tak....za chwilę może zrobić się ciekawie, w szczególności, że Książę, stał właśnie do niej tyłem.


Karczma "Smoczy Lotos" - Page 3 IK7sRNT
Mefisto - #6600FF
Ein Sof - #FFCC33
Fuoco - #EECFFF

Powrót do góry Go down





Parvatti
Gif :
Karczma "Smoczy Lotos" - Page 3 5PUjt0u
Godność :
Parvatti Ray
Wiek :
1000 lat ponad, ale dalej się trzyma
Rasa :
Baśniopisarka
Wzrost / Waga :
165 cm/ 53 kg
Znaki szczególne :
Srebrno złote włosy, tęczowe oczy i elfie uszy.
Pod ręką :
Papierosy, klucze do mieszkania, portfel, zapalniczka, bransoletka Animicus.
Zawód :
Alkoholik, obieżyświat.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t189-parvatti
ParvattiNieaktywny
Ma tak nie mówić? Ma ukrywać prawdę? Powiedziała to już raz wcześniej i była to prawda, przez swoje zauroczenie chciała wykorzystać swoje umiejętności dla Upiornego. Może dobrze się stało, że od niej uciekł? Może to właśnie było dla nich przeznaczone, może to z tym walczyła przez setki lat? Przed ponownym spotkaniem pełnym łez, raniących wspomnień, których sens się rozsypywał niczym stara kłoda w lesie poddająca się latom, warunkom pogodowym i żerującej na niej owadom.
Ciepło jego rąk było tak przyjemne jednak ugryzła się w język. Chciała od razu się poddać i wybaczyć mężczyźnie jednak czy jest w stanie, czy powinna wybaczyć komukolwiek tyle straconych lat, tyle smutku i cierpienia ile było w jej udziale? Drżący głos Aerona sprawił jej fizyczny ból, mimo wszystko nie chciała słyszeć jak był smutny. Kiedy ją mocniej przytulił musiała stanąć na palcach, traciła oparcie w postaci stabilnej podłogi. Jedynym punktem podparcia był ten, który nie raz zawiódł.
Słysząc o przyjaźni zadumała się i posmutniała. Nie wiedziała czy wybaczy mężczyźnie, a co dopiero czy będzie mogła zawrzeć z nim zdrową relację opartą na znajomości i rzadkich wizytach na kawie.
Gdy uścisk zelżał odsunęła się na tyle by móc uważnie przyglądać się tęczowym oczom. Piękne słowa odbijały się echem po jej głowie. Makijaż zmieszany z gorzkimi łzami zabarwił jej policzki czarnymi smugami.
-Nie dziękuj za coś czego nie chcesz przyjąć Aeronie. Nie wiem czy będę mogła ci wybaczyć, czy będę w stanie spojrzeć ci w oczu bez żalu za dawnymi latami. Nie mogę ci tego obiecać, jednak jeśli będziesz potrzebował mojej pomocy, czy rozmowy możesz na mnie liczyć. Chętnie będę dla ciebie przyjaciółką. -Nie mogła się zadeklarować, że on też będzie jej przyjacielem. Nie wiedziała czy przejdzie jej to przez gardło. - Jednak jeśli jeszcze raz mnie okłamiesz będziesz miał we mnie szczerego wroga. Obiecywałeś mi szczerość więc się z niej wywiąż.
Jej słowa choć początkowo zimne i obojętne wypełniło uczucie, którego nie potrafiła powstrzymać. Mówiąc przeniosła swoją dłoń z karku mężczyzny na jego policzek. Kiedy skończyła podniosła się jeszcze raz na palcach, stając prawie na czubkach butów i przytrzymała się karku mężczyzny składając na jego ustach delikatny pocałunek. Nie był to jednak gest namiętny, po prostu dotknęła swoimi ustami jego, był to gest bardziej symboliczny w którym mogła mu oddać wszystkie ich chwile pełne pasji i namiętność. Ich znajomość była piękna, płomienna i żywa jednak przyszedł jej kres, ogień strawił sam siebie i zniknął w kupce węgla.
Wszystko zaczęło się od ognia i tęczy tak skończy się na tęczy i wodzie.
Ostatnia łza spłynęła z jej oka kiedy odsunęła się od mężczyzny. Stanęła na ziemi stabilnie i odsunęła się o pół kroku. Uśmiechnęła się przyjaźnie i złączyła dłonie chowając je za plecami. W sumie powinni się w ten sposób rozstać bo sama czuła się niepewnie, skrępowana obecnością mężczyzny i swoim zachowaniem.

Powrót do góry Go down





Sponsored content

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach