Zamek Dunkelheit

Thorn
Gif :
Zamek Dunkelheit - Page 16 5PUjt0u
Godność :
Aeron Vaele
Wiek :
Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
182/100 (same rogi trochę ważą).
Znaki szczególne :
Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
Pod ręką :
Broń, zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
Broń :
Rapier.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t139-thorn https://spectrofobia.forumpolish.com/t949-ksiegi-klamstw https://spectrofobia.forumpolish.com/t1119-thorn
ThornDemoniczny Książę
Demoniczny Książę
Re: Zamek Dunkelheit
Pon 28 Mar - 22:08
Ta prosta wymiana zdań pozwoliła im przełamać lody. Szczerość i otwarte podejście, tego było trzeba im wszystkim. Byli zmęczeni, nie tylko Julia czy trójca, Gawain też z pewnością miał dosyć rewelacji ostatnich godzin. Sama podróż na statku może nie była przykra, lecz to co działo się wcześniej podniosło mu ciśnienie. Upiorni Arystokraci miewali dziwne metody działania ale nawet oni nie byli przygotowani na tak łatwe przejęcie Kła. Doszukiwali się we wszystkim podstępu lecz po dokładnym sprawdzeniu przybytku okazało się, że mieszkańcy Pustyni na prawde nie spodziewali się wizyty dwóch Książąt. Cóż, czas pokaże czy wyszło im to na dobre, czy też nie.
Alden posłał Keerowi ostrożny uśmiech, kłaniając się lekko w podzięce za miłe słowa. Bianka zareagowała spontanicznie lecz przez to zupełnie szczerze, z trudem tłumiąc radość. Nie mogła się doczekać wymiany, sama też miała coś, czym chciałaby się podzielić. Caius natomiast słysząc prośbę, która w zasadzie była uznaniem dla jego umiejętności, rozluźnił się, jednocześnie wypinając z dumą pierś. Lubił być doceniany.
- Nic pan nie zmarnuje! - machnął ręką - Jak coś nie wyjdzie, to da się to wojsku. Draby wszystko zeżrą, nawet przypalone czy surowe. - dodał ze śmiechem - Nie próbowałem jeszcze z zepsutym, ale pewnie i na to przyjdzie kiedyś pora. Ale zanim się na to zdecyduję, upewnię się, że Lisiczka ma chwilę wolnego, żeby wpaść i podyktować nam przepis na lek na sraczkę.
- Caius, opanuj się trochę! - Alden zakrył dłonią usta i niby zganił Wilka, lecz sam też był rozchichotany. Bianka zerkała na każdą osobę zgromadzoną w komnacie i nie mogła się nacieszyć tym, że tak dobrze się dogadywali. Napięcie gdzieś zniknęło, Gawain był dobrym Cieniem. O ile można tak nazwać kogoś, kto w naturze stanowi śmiertelnego wroga.
Cała trójka pokiwała grzecznie głowami na słowa medyczki i podziękowali jej, każde na swój sposób: Caius wyściskał ją, unosząc jej ciało wysoko w górę, Bianka wycałowała po policzkach a Alden po prostu podał rękę. Tak, nadal bywał w jej towarzystwie spięty i zarumieniony, jak jesienne jabłko.
Już mieli wychodzić, czując że i goście chcą opuścić komnatę, kiedy padły słowa rudowłosego. Panowie popatrzyli po sobie a Bianka uniosła dłoń, podchodząc do Keera.
- Och nie! Nie próbujcie tego! - odparła, mając na myśli piłowanie rogów - Korona naszego księcia jest bardzo wrażliwa i...
- Bianko. - Alden uciął jej wypowiedź stanowczo, uśmiechając się zagadkowo - Myślę, że czas już na nas. Powinniśmy odpocząć, za radą pani doktor. - żółte ślepia powędrowały w stronę skrzydlatej.
Prośba Tulki sprawiła jednak, że plany nieco się zmieniły. Pokojówka uśmiechnęła się promiennie, zgadzając się na pomoc a reszta podziękowała jeszcze raz i po prostu wyszła, kierując się w sobie tylko znanym kierunku.
Zielonowłosa doskoczyła do przyjaciółki, zachowując się tak, jakby ktoś odjął jej lat. Pojedyncze liście posypały się na podłogę.
- Czy chciałabyś się też przebrać? - zapytała bez ogródek - Znajdę coś odpowiedniego, wystarczy tylko słowo. - odwróciła się do Gawaina i posłała mu uśmiech, jednocześnie rumieniąc się mocno na twarzy - Dla pana też coś znajdę, chociaż moim zdaniem... w tym wygląda pan naprawdę dobrze. - spuściła wzrok, zawstydzona swoją śmiałością.


Alden - #DC143C
Bianka - #228B22
Caius - #4169E1
Kaevan - #DAA520

Powrót do góry Go down





Gawain
Gif :
Zamek Dunkelheit - Page 16 5PUjt0u
Godność :
Gawain Keer
Wiek :
Wygląda na około 30 lat.
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
183 cm / 76 kg
Znaki szczególne :
Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki, cienka blizna na brodzie od lewego kącika ust
Pod ręką :
klucz do domu Yako (w KL) i mieszkania, pieniądze // Event:
Broń :
Nóż ceramiczny, sztylet, kusza
Zawód :
Najemnik do prac wszelakich, zielarz
Specjalne :
Administrator, Strażnik toku fabuły
https://spectrofobia.forumpolish.com/t225-gawain-keer https://spectrofobia.forumpolish.com/t226-nie-az-takie-tajne https://spectrofobia.forumpolish.com/t250-kontakt-z-keerem https://spectrofobia.forumpolish.com/t1085-gawain
GawainDręczyciel
Dręczyciel
Re: Zamek Dunkelheit
Sro 30 Mar - 22:43
Ciemne brwi Cienia uniosły się nieznacznie. Anielski wyraz twarzy Lisiczki pozwalałby uwierzyć w jej szczere intencje, gdyby nie sytuacja oraz fakt, że zdążył ją już trochę poznać. Zaskakujące były również warunki - że w ogóle jakieś były. Mógł się jedynie domyślać jak brzmiały.
Nie wątpił w to, że Aerona prędzej czy później poniesie na tyle, że znów wyląduje pod skalpelem, ale Julia trochę za bardzo to pokazywała. Na jego gust, a o nim się nie dyskutuje, czyż nie? Podejrzewał, że miała gdzieś Grę i politykę, dzięki czemu czuła, że te sprawy jej nie dotyczą. Miał nadzieję, że faktycznie tak było.
Kolejne wyznanie sprawiło, że serce mocniej załomotało mu w piersi. Brzmiało tak pięknie, niemalże intymnie, aż zapomniał języka w gębie i sam się zmieszał. Skubnął palcami mankiety koszuli.
- To był zwykły przypadek. - bąknął uśmiechając się kwaśno. Cieszył się, że mógł pomóc, aczkolwiek nadal czuł niesmak, że warunki nie pozwalały na więcej. Na wzmiankę o teściach zachichotał nisko.
- Akurat do tego nie potrzeba detektywa. Więc... pewnie nie będziesz wracała z dowodami zbrodni przeciwko płci pięknej? - przytknął palec do swojego policzka, a jego oczy błysnęły ostrzegawczo. Był zły i rozbawiony jednocześnie. Cała ta sytuacja była sadystyczna. Granie na emocjach, mentalne siłowanie się miało wykazać zwycięzcę i przegranego w walce o dominację. Patrząc na zachowanie tej dwójki, według niego wygrywała Julia, ale postronny obserwator mógł mieć inne odczucia, gdyż nie zatrzymała ani nie skontrowała uderzenia.
- Cóż, kolejny przypadek! W końcu Aeron mógł wezwać do siebie kogoś innego. - w jego chrapliwym głosie pobrzmiewało zadowolenie. - Przynajmniej będę miał z kim gadać podczas podróży, a ty kogoś kto popilnuje ci pleców, gdy będziesz musiała zrobić przerwę. - skonstatował, po czym dziewczyna wzięła go z zaskoczenia. Zaśmiał się głośniej niż miał zamiar.
- Wiem, że rude jest wredne, ale nigdy bym tego nie zrobił! - Do głowy by mu to nie przyszło! Potrafił sobie umilać czas na najróżniejsze sposoby zamiast uprzykrzać życie współtowarzyszom. Czym innym było robienie kawałów śniącym mieszkańcom, a czym innym straszenie nastolatki, którym niczym mu nie zawiniła.

Gawain nie należał do rubasznych osób, ale cały dzień wśród zasłyszanych przytyków i niewybrednych żartów rzucanych przez żołnierzy obu Upiornych uniewrażliwiły go zupełnie, dlatego teraz zaśmiał się serdecznie. Wierząc wojskowym opowieściom same racje żywnościowe w połączeniu ze smołą, którą dostawali w kubkach, mogły wywołać podobne dolegliwości. Keer dopiero co przetestował napar i musiał przyznać, że smak równał się działaniu kofeiny. Dawał kopa. Nie wiedział, które wywarło na niego mocniejszy wpływ, ale przegnało senność.
- Trochę kapusty i odpowiednich ziół wystarczy, by zadziała się magia! - dodał z wyraźnie lepszym humorem. Gotowanie było dla niego stratą cennego czasu. Nie potrzebował tego rodzaju pożywienia, a gości mógł przyjąć w lepszej lub gorszej karczmie i przejmować się jedynie jakością obsługi zamiast odczuciami ich kubków smakowych. Jednak jeśli chodziło o Yako sprawa była bardziej skomplikowana. On też nie musiał, ale lubił jeść. Przynajmniej nie czynił tego w sposób rytualny, lecz sam akt nadal był dla Demona istotny. Dobrze będzie mieć przewodnika po niezbadanych rewirach.
Na pytanie Julii Keer spoważniał. Spojrzał jej prosto w oczy, szukając podpowiedzi za różnokolorowymi tęczówkami. Nadal się boczyła. Nie zdążył jej powiedzieć, że zawsze ma jakiś wybór, dopóki umie ponieść jego konsekwencje, gdyż Bianka wyskoczyła przed niego ze zmartwioną miną i podniesioną ręką. Zastygł na sekundę, robiąc wielkie oczy i nietęgą minę, ale na wzmiankę o wrażliwości uśmiechnął się rekinio. Oj! Doskonale wiedział o "przypadłości" Upiornego, a niedokończony komentarz Sennej zasiał w nim ziarno ciekawości, co do preferencji księcia. Wszak Bianka odniosła się do ich obojga, więc może było coś więcej na rzeczy. Nie zdołał pociągnąć tematu. Tym razem ubiegł go Alden.
- Zapamiętam - zapewnił tylko. - Zresztą to zaledwie metafora i żart. Nic dumie Aerona nie grozi, zapewniam. - odparł, po czym lekko skłonił się wychodzącemu Aldenowi i Caiusowi, dziękując za spotkanie i życząc zdrowia. Odprowadził ich wzrokiem, póki nie dotarł do niego trzask drzwi.
Nareszcie udało się im porozmawiać na luzie! Owszem, bardzo krótko i dość zdawkowo, ale obraz dworu Aerona Vaele był teraz spójniejszy. Miał okazję zaobserwować jego najbardziej zaufane osoby w ich "naturalnym" środowisku. Z całej trójki ostała się Bianka, której niepohamowany entuzjazm udzielał się na co dzień markotnemu Gawainowi.
Zwrócono mu uwagę, więc spojrzał po sobie. Szmaragdowy materiał koszuli trzymały w miejscu wypolerowane onyksowe guziki, małe zwierciadełka duszy, oraz wypleciony z czarnej skóry pas z parą przewieszonych zielonych chwostów. Grafitowe spodnie miał wpuszczone w wysokie buty. Brakowało tylko płaszcza, ale jedno pociągnięcie Wstęgi wystarczyło, by w jego dłoni spoczęła czarna kurta.
- Obejdzie się... i dziękuję. To cenna uwaga. - Odparł nisko, mile połechtany jej reakcją. Bądź co bądź trwała przy Aeronie od wielu lat i pewnie dobierała jego kreacje na najróżniejsze okazje. Jej zdanie w garderobianych kwestiach naprawdę się liczyło. Uśmiechnął się kącikiem ust, po czym włożył tymczasowy element ubioru.
Rozprzestrzenianie się ciemności tkaniny ograniczała lamówka, znacząca każdą krawędź bladym złotem. Rozcięte u dołu rękawy rozlały się na ramionach Keera i zwisały luźno, by płynnie podążać za jego ruchami niczym dwie jaskółki. Z powodzeniem mógłby użyć ich jako szala lub spięte w nadgarstkach podwinąć do góry. Połączył nieliczne haftki - wówczas wyszyty wzór przestał być plątaniną metalicznej nici i zarządził geometryczny podział ciała Keera. Wąskie rąby ciasno okalały Cienia w pasie niczym przytroczone ostrza. Srebrzyste ogony wznoszących się ku jego twarzy komet spływały rzędem w dół piersi, podobne do przydługich medali, dzieląc poły płaszcza na równe części. Przebiegały przez pas i dalej w dół, coraz cieńsze niknące w mroku. Tył płaszcza zdobił tylko jeden romb osadzony tuż pod karkiem, którego jasna smuga przecinała czerń wzdłuż kręgosłupa.
- Chyba nie najgorzej? Hmm? - zagadnął i okręcił się wokół własnej osi ciekaw zdania Julii i Bianki.


Zamek Dunkelheit - Page 16 PbcKfC9

Ekwipunek:

Aktualny ubiór:


Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Zamek Dunkelheit - Page 16 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Re: Zamek Dunkelheit
Czw 31 Mar - 15:38
Przekręciła lekko głowę - co Cię tak dziwi? To raczej nie jest tajemnica, że Bane nie przepada za Upiornymi, poza tym sam wiesz jak skończyła się moja ostatnia wizyta na Pustkowiu - poruszyła lekko potężnymi skrzydła i trzepnęła nadgryzionym uchem - gdybym nie obiecała, że wezmę ze sobą Leviathana, że nie zdejmę Blaszki nawet na ułamek sekundy oraz, gdyby nikt po mnie nie przyjechał i potem mnie nie odwiózł, to w życiu by mnie tutaj nie puścił - zaśmiała się gorzko, patrząc gdzieś w bok - pewnie gdyby były tutaj telefony to musiałabym się meldować co chwila - westchnęła i zamknęła oczy - choć z drugiej strony szkoda, że ich nie ma - przyznała jakby sama do siebie. Zaraz jednak pokręciła głową. Nie czas teraz na takie rozmyślania.
Przyłożyła dłoń do swojego policzka. Bolał i piekł, do tego był ciepły. Wiedziała, że jeszcze będzie nabierał kolorów - nie...wyleczę go zanim będę wracać - przyznała - jednak...na razie niech taki zostanie, niech pewna osoba się napatrzy no i też - zawahała się i lekko przygryzła wargę - na razie nie jestem w stanie go wyleczyć - przyznała, zawstydzona. Choć Gawain mógł się domyślić, że tak jest, skoro wcześniej po dziwnym rozbłysku wyglądało na to, że coś ją zaczęło boleć. I to w miejscu, w którym nie powinno. Do tego krwotok z nosa i ta dziwna zadyszka? Potrzebowała przerwy, to było niezaprzeczalne!
Uśmiechnęła się do niego z wdzięcznością - mam nadzieję, że przystanki nie będą konieczne - przyznała. Chciała opuścić te tereny jak najszybciej mogła, a skoro przyjechała w tę stronę bez żadnego przystanku tak tym bardziej da radę wrócić bez takowych.
Zachichotała - trzymam za słowo. W końcu jak mam zaufać komuś kto mnie sprawdza bez powodu? - uśmiechnęła się uroczo. Cieszyła się, że Cień nie ma takiego kija w tyłku, by się upewniać, że będzie go słuchać. Wiedział, że skoro ma wykonywać jego polecenia to ma je wykonywać a nie kozaczyć, więc raczej nie musiał się martwić o to.

Słuchała ich i zachichotała, gdy Caius wyraził swoje zdanie na temat żołnierzy - Gawain zostanie tutaj na kilka dni więc na pewno będziecie mieli okazję, tym bardziej, że Caius ma teraz wolne - powiedziała spokojnie - i myślę, że pan Keer lepiej się zna na ziółkach niż ja więc, przygotuje lepszy specyfik. Ale na pewno chcę to zrobić- przyznała. Nie znała się na tworzeniu lekarstw. Umiała stworzyć kilka prostych specyfików, jednak do Cienia było jej jeszcze daleko. Ale miała nadzieję, że kiedyś znajdą czas, żeby wymienić się wiedzą.
Uśmiechnęła się tylko do Bianki, gdy ta postanowiła wybić im z głowy dotykanie poroża Upiornego. Gawain jednak zaraz ją uspokoił, zapewniając, że nic mu nie grozi. Tulka za to spojrzała gdzieś w bok, jakby mówiła, że jest bezpieczny...na razie. Ale nie odezwała się. Zdecydowanie zachowywała się teraz jak sfoszana nastolatka, jednak mimo wszystko była nastolatką i nic na to nie poradzi.
Zamrugała zaskoczona i zaśmiała się, gdy Senna nagle do niej doskoczyła - chciałabym się umyć i przebrać. Nie chciałabym jechać taka wymięta i pachnąca - zaśmiała się zakłopotana i nieświadomie pogłaskała gips. Jakby miała czas to pewnie by sobie sama dała radę, ale jednak brak czasu i zmęczenie sprawiały, że musiała prosić o pomoc. Bianka jednak nie wydawała się na nią zła, a wręcz przeciwnie, dlatego Lisiczka nic nie mówiła.
Obejrzała go uważnie, krytycznym okiem i machnęła dłonią - uuujdzie - powiedziała, ale zaraz zachichotała i uśmiechnęła się do niego miło. By wiedział, że wcale nie ma o nim złego zdania, ani o jego stroju.
Sprawdziła, czy wzięła wszystko po czym Levi zabrał torbę i ruszyli za Pokojówką. Trochę mieli do przejścia, zanim dotarli do pokoju, który był przeznaczony dla pani Doktor. Julia rozejrzała się i wyjrzała przez okno. Widok był cudny...ale nie dla niej. Spojrzała tęsknie na łóżko i podeszła do swojej torby z ubraniami, chcąc wybrać coś w miarę na wypad do zamku. Choć znając Biankę i tak wyciągnie zaraz stroje nie wiadomo skąd i zrobi jej całą rewię mody.

Powrót do góry Go down





Thorn
Gif :
Zamek Dunkelheit - Page 16 5PUjt0u
Godność :
Aeron Vaele
Wiek :
Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
182/100 (same rogi trochę ważą).
Znaki szczególne :
Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
Pod ręką :
Broń, zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
Broń :
Rapier.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t139-thorn https://spectrofobia.forumpolish.com/t949-ksiegi-klamstw https://spectrofobia.forumpolish.com/t1119-thorn
ThornDemoniczny Książę
Demoniczny Książę
Re: Zamek Dunkelheit
Sob 2 Kwi - 2:26
Gdy została sama w obecności Julii i Gawaina, Bianka zrobiła się jakby bardziej zawstydzona. Przez większość swojego życia bała się Cieni, uciekała od nich, chowała się po kątach a gdy już dochodziło do konfrontacji, przybierała kocią postać i starała się odstraszyć napastnika kłami i pazurami. Keer był jednak inny. Czuła, że jest groźny i swoje o nim wiedziała, łącząc strzępki informacji uzyskanych od księcia z obserwacją rudowłosego mężczyzny.
Nie chciał pomocy, zatem pokornie pokiwała głową i z lekkim uśmiechem, przyozdobiona rumieńcem, odpuściła temat ubioru Gawaina. Obserwowała go gdy przywdziewał pozostałe elementy ubioru i pokiwała głową kiedy Keer zapytał je o zdanie.
- Wygląda pan naprawdę zacnie! - skomentowała entuzjastycznie.
Tulka potrzebowała kąpieli i pomocy, zatem gdy tylko o nie poprosiła, Bianka zaczęła swoją krzątaninę. Pożegnała Cienia wskazując mu kierunek w którym może się udać, jeśli chce już spotkać się z książętami i nie czekając ani chwili dłużej, poprowadziła skrzydlatą do wolnej komnaty. Tam naszykowała wodę w wannie i pomogła się Julii umyć, jeśli tylko ta ją o to poprosiła. Przez cały czas zabawiała przyjaciółkę plotkami, które podłapała u żołnierzy. I tak medyczka mogła dowiedzieć się o najlepszym miejscu w mieście gdzie dają pyszne piwo kremowe, o najzdolniejszym jubilerze który nazywał się Weles, o dziwnych atakach w Mieście Lalek oraz o tym, że konie Aerona potrzebowały nowych siodeł. Bianka napomknęła też o Tancerzu, który ostatnio nie miewał się dobrze, lecz jeśli Opętana chciała drążyć temat, Pokojówka powiedziała tylko, że jego stan ma związek z wiekiem. Ogier jeszcze do niedawna brykał jak młodziak, nie przejmując się tym, że liczby wskazują już wiek podeszły i dosłownie z dnia na dzień stał się bardziej osowiały i zaczął mieć problemy z apetytem.
- Wiesz, myślę, że przenosiny tutaj rozpoczęły jakiś nowy okres w życiu księcia Aerona. Nowy rozdział. - powiedziała ze smutnym uśmiechem - Ale nie nam oceniać, czy będzie on dobry i pełen radości, czy przepełniony mrokiem. Myślę, że to już zależy od samego księcia. - skwitowała, kończąc temat.
Ożywiła się mocno gdy przyszedł czas na ubieranie. Wydarła z szafy kilkanaście zestawów i rozłożyła je po podłodze, aby Julia mogła ocenić, co podoba jej się najbardziej. Czekała z niecierpliwością na decyzję i jakakolwiek zapadła, Bianka pomogła dziewczynie się ubrać, uczesać i jeśli chciała, delikatnie podmalować.
Pani doktor była już gotowa do podróży.

W międzyczasie książęta zakończyli rozmowy. Potrzebowali wyjaśnić sobie parę spraw na osobności, w miejscu gdzie nikt ich nie podsłuchiwał. Tematem rozmów była nie tylko polityka, ale i reformy jakie muszą zostać wprowadzony, aby koregenci mogli nadal żyć w symbiozie, uzupełniając się wzajemnie i kryć słabsze miejsca. Viridian jeszcze raz przedstawił sąsiadowi swój potencjał wojskowy, Aeron skonsultował z nim możliwości swoich żołnierzy. Obejrzeli razem parę map, przedyskutowali kolejne ruchy polityczne.
Obaj potrzebowali takiej rozmowy. Poważnej, chłodnej. Przedstawienia faktów, podzielenia się wątpliwościami, zapewnienia o dalszym niepisanym sojuszu. Dookoła mogło się dziać wiele, lecz gdy zamykali się razem w pokoju, mogli sobie pozwolić na zdjęcie masek jakimi mamili świat zewnętrzny. Byli wtedy po prostu dwoma mężczyznami, dorzucającymi swoje składniki do kotła zwanego 'Polityka'. Każdy popełniał błędy, każdy wykazywał się też sprytem i wiedzą w innych sytuacjach. Na tym polegała ta ich dziwna przyjaźń, która łączyła dwóch równolatków, między którymi ziała przepaść jeśli szło o wychowanie i doświadczenie życiowe. A jednak dogadywali się i najzwyczajniej lubili, nawet jeśli światu pokazywali się jako wieczni rywale.
Z komnaty wyszli zadowoleni i spokojniejsi, myśląc już o czekającej ich popijawie. Obaj udali się więc do wielkiej sali, gdzie z wolna gromadziło się wojsko gotowe do załadunku na statek. Morale było naprawdę wysokie co potwierdziły okrzyki żołnierzy, gdy tylko zobaczyli swoich panów. Na sygnał, wojacy zaczęli gramolić się na Samum a Upiorni Arystokraci doglądali procesu, stojące w swoim towarzystwie i czekając na Gawaina i zaproszoną do wspólnej zabawy panią doktor.


Alden - #DC143C
Bianka - #228B22
Caius - #4169E1
Kaevan - #DAA520

Powrót do góry Go down





Gawain
Gif :
Zamek Dunkelheit - Page 16 5PUjt0u
Godność :
Gawain Keer
Wiek :
Wygląda na około 30 lat.
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
183 cm / 76 kg
Znaki szczególne :
Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki, cienka blizna na brodzie od lewego kącika ust
Pod ręką :
klucz do domu Yako (w KL) i mieszkania, pieniądze // Event:
Broń :
Nóż ceramiczny, sztylet, kusza
Zawód :
Najemnik do prac wszelakich, zielarz
Specjalne :
Administrator, Strażnik toku fabuły
https://spectrofobia.forumpolish.com/t225-gawain-keer https://spectrofobia.forumpolish.com/t226-nie-az-takie-tajne https://spectrofobia.forumpolish.com/t250-kontakt-z-keerem https://spectrofobia.forumpolish.com/t1085-gawain
GawainDręczyciel
Dręczyciel
Re: Zamek Dunkelheit
Sob 2 Kwi - 13:48
- Uważaj, żebym nie powiedział ci tak samo po twojej metamorfozie - odgryzł się, udając złość, po czym wskazał dłonią na Biankę. - Takie rzeczy powinnaś mi mówić! - dodał z żalem, po czym uśmiechnął się pod nosem. Skinął Sennej głową, ale i tak został w sąsiedniej komnacie, by zaczekać na Lisiczkę i nie dawać jej powodów do dalszych wątpliwości. Jeszcze tego mu brakowało, żeby rozmyśliła się w ostatnim momencie.
Zajął wolne krzesło, skrzyżował ramiona na piersi i wbił spojrzenie w wypolerowany blat przed sobą.
W co grała Renard? Czy domyślała się, pod jakim ostrzałem znajdzie się na statku, czy też sądziła, że pytania i próby powinny być rozumiane w ich podstawowym znaczeniu?  Sądząc po zarumienionym policzku możliwe było to drugie, choć nie brakowało jej przebiegłości. Dobrze, a może gorzej, że książęta potrafili sprawdzić osobę zupełnie bezboleśnie, nie dając jej poczuć, że znalazła się pod lupą.
Zmarszczka pomiędzy brwiami Cienia pogłębiła się. Byle tylko Julia nie nadepnęła nikomu na odcisk.
Butna dziewczyna. Warunki, o których wspomniała, widocznie stanowiły pewną niewygodę, a on powiedział tylko "Ale ma rację", podczas gdy jego własna Blaszka uporczywie milczała. On sam miał dwa ciążące mu warunki - nie dać się zabić i nie pakować się w kłopoty. Renard zajęła jednakowe stanowisko odnośnie przerw w podróży, więc przynajmniej łatwiej będzie mu je spełnić.

Przygotowania nieco się przeciągały, więc pozwolił sobie na zapadnięcie w płytki półsen, przerywany przez natrętne myśli i dochodzące zza drzwi stuki, pluski oraz ściszone głosy kobiet. Cisza obwieściła koniec drzemki. Pewnie już kończyły, więc przetarł z twarzy resztki senności, wstał, przeszedł kilka kroków przeciągając się i stanął, oczekując Julii i Bianki.
Parę minut później jego oczom ukazała się odmieniona Julia. Delikatny makijaż podkreślał jej atuty, podobnie jak elegancki, ale wygodny strój. Policzek również przypudrowano, ale jeśli ktoś wiedział gdzie patrzeć, mógł się domyślić, że przyjął na siebie cios.
- Ujdzie - skwitował. Podszedł bliżej i przyjrzał się jej uważniej, po czym zwrócił się do pokojówki.
- Działasz cuda, Bianko. - pochwalił jej dzieło i tym samym zapewnił, że Julia wygląda lepiej niż przyzwoicie.
- Nie pozwólmy im dłużej czekać. Do zobaczenia. - lekko skłonił się Biance, wziął swoje rzeczy i gestem zaprosił Julię do dołączenia do niego.
- Służę ramieniem, gdyby miało być ci słabo. - powiedział, lecz nie wykonał żadnego ruchu. Zwyczajnie wolał, żeby Lisiczka wiedziała, że może na niego liczyć. Pociągnął ją wzdłuż korytarzy, a z każdym pokonanym, wokół nich pojawiało się więcej żołnierzy, a gdyby oni nie wystarczyli za drogowskaz, radosne okrzyki i wydawane instrukcje doprowadziłyby ich równie sprawnie.
Wkroczył do wielkiej sali, ciągnąc za sobą wstęgi rękawów i odmienioną Julię, by przystanąć w pewnej odległości i czekać na skinienie lub inny dyskretny gest. Szukał odpowiednich słów jak chromy ślepiec szabli. Dla Upiornych grzecznościowe formułki były niczym tlen i patrząc na nich wydawałoby się, że to przecież zaskakująco proste. Otwierasz usta i wydajesz dźwięk.
Gdy wyczekiwany sygnał nadszedł podeszli do Aerona i Vyrona.
- Wasze Książęce Mości - skłonił się i starał się nie pokazywać po sobie zdenerwowania, mając w pamięci słowa Kryształowego Księcia o wyrywaniu języków w pałacowych salach. Przynajmniej akustyka była w nich odpowiednia... Mógłby wymienić ich z dodatkowymi tytułami i nazwiskami, ale... któregoś musiałby wymienić jako pierwszego. - Jesteśmy gotowi do drogi. - oznajmił, prostując się. Zachodził w głowę, czy coś spieprzył i jak bardzo. Coraz bardziej zazdrościł Julii jej pobytu w pałacu Arcyksięcia, gdzie mogła nasiąknąć etykietą i skłaniał się do wzięcia jakichś lekcji.


Zamek Dunkelheit - Page 16 PbcKfC9

Ekwipunek:

Aktualny ubiór:


Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Zamek Dunkelheit - Page 16 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Re: Zamek Dunkelheit
Nie 3 Kwi - 13:33
Prychnęła i zadarła lekko nosa - to o mówienie sobie po imieniu się martwisz, ale o komplementy to już nie? - zmrużyła oczy i uśmiechnęła się delikatnie - naprawdę ciekawa z Ciebie osoba - dodała po czym zachichotała. Czas spędzony ze Służbą naprawdę dobrze jej zrobił. Nawet jak nadal wyglądała na zmęczoną, to choć trochę się rozluźniła. Choć patrząc na to co mieli teraz w planach, to raczej nie będzie ten stan trwał zbyt długo.
Skinęła Cieniowi i ruszyła za przyjaciółką. Leviathan człapał za nią, węsząc uważnie. Widać było, że mimo iż był smokiem, wcale nie czuł się dobrze w jakimś wielkim zamczysku. A może po prostu udzielał mu się nastrój jego pani?

Przyjęła pomoc Pokojówki, z lekkim wahaniem. Początkowo nie chciała odsłonić pleców, jednak to głównie z nimi miała problem. Jednak po chwili westchnęła i odsłoniła poznaczone bliznami po odrastaniu plecy, jednak miała nadzieję, że przynajmniej na razie Bianka nie poruszy tego tematu.
Ta zaczęła jednak z ploteczkami, na co Tulka westchnęła i zaczęła słuchać co takiego działo się w okolicy. Sama potwierdziła, że pan Weles jest zdolny oraz, że naprawdę warto iść od jego Karczmy. W końcu tam ją Bane wziął na randkę, do Smoczego Lotosu i patrząc na pudelka to tam kupił jej pierścionek oraz zamówił bransoletę z Kamieniem Dusz. Trochę zasmuciła ją informacja o Tancerzu, ale wiedziała, że nawet w Krainie nie ma nic co trwa wiecznie. Przecież nawet Upiorni się starzeli. Ale zaraz opowiedziała jej o swoich zwierzakach. O Niechniurkach, Amber, o tym, że ktoś zostawił im pod drzwiami kociaki, o mały Avi. Opowiedziała też jak znalazła Leviathana na co Bianka zaczęła się wesoło śmiać. No bo kto by pomyślał, że znajdzie tak potężną Bestię...w swoich zakupach?!
Uśmiechnęła się do niej miło - rozpoczęła nowy rozdział w życiu całej waszej czwórki - przypomniała - ale musicie pamiętać, że może i Aeron jest Księciem, ale to nadal jest Aeron. Ten sam Cierń, który dba o innych, tylko....wygląda na zagubionego - nadal była na niego zła, jednak wiedziała, że nie zmienił się. Ludzie nie zmieniają się ot tak. I nie tak bardzo. Nawet Bane nie zmienił się całkiem, choć naprawdę się starał. Sama się zmieniła, ale wątpiła, by tak wiekowa istota nagle zmieniła się prawie nie do poznania, tylko dlatego, że był teraz trochę bardziej ważny niż wcześniej. Ech...wolała starego Aerona.... i miała nadzieję, że w tym momencie się nie myliła - nie możecie mu dać się tak zamęczać! Jesteście rodziną.. - uśmiechnęła się nagle tajemniczo - nie wiem czemu, ale coś mi mówi, że jak pojawi się tutaj jeden taki mały rogacz to raczej będę tutaj często z wizytą, bo będzie panikował z najmniejszego, stłuczonego kolanka - zaśmiała się. Sama nie wiedziała czemu, ale miała wrażenie, że jeśli Aeron doczeka się potomka to właśnie tak będzie go traktować. Jak jakieś najdelikatniejsze jajeczko.
Dała się wytrzeć, chichocząc, gdy Bianka od czasu do czasu postanowiła ją połaskotać. Tak, miała odpoczywać, ale widziała jaka jest dzięki temu rozluźniona. Dlatego też nie zabraniała jej tego. Poza tym, coś czuła, że leżenie tyłkami do góry, na pewno nie jest w ich stylu. Po prostu by ich już całkiem pokręciło.
Westchnęła ciężko, gdy zobaczyła ile ma ubrań do wyboru - Bianko...ja naprawdę mogę ubrać coś swojego - ale zaraz uznała, że opór jej nie pomoże. Przejrzała ubrania i w końcu wybrała dość prosty ale jednocześnie ładny zestaw. Dała się też uczesać. Była wdzięczna przyjaciółce za fryzurę, która mimo bluzki zakrywa jej plecy by nie było za bardzo widać śladów po jej niedawnej przygodzie. Grzywka znów zakrywała jej oko, ładnie uczesana i mięciutka. Dała sobie również upudrować lico, by siniak nie był tak widoczny, żeby nie robiła wokół siebie zamieszania. Wolała zostać w cieniu. Do tego doszedł lekki makijaż (jak na avku), który dodał jej odrobinę drapieżności. Założyła do tego wysoko wiązane buty na lekkim obcasie, a pod spódniczkę założyła krótkie, czarne spodenki, żeby w razie czego nie pokazywała zbyt wiele.
Na górę założyła płaszczyk obszyty miękkim, lisim futerkiem. Zrobiła go ze Wstęgi, więc nie czuła się z tym źle. Poza tym w tym Świecie raczej nie można było kręcić nosem na futra. Blaszkę zdjęła ale tylko na ułamek sekundy, by dać ją na obróżkę, tak jak nosiła ją dawniej. W końcu jednak była gotowa.

Wyszły i zaraz prychnęła słysząc komentarz Cienia, ale uśmiechnęła się zaraz. Skinęła mu głową i przytuliła Biankę, dziękując serdecznie i nakazując, że ma iść się zrelaksować. Żadnego sprzątania pokoi czy ścielenia łóżeczek! Choć i tak wiedziała, że pierwsze co zrobi to posprząta ubrania i ogarnie jej pokój bo po prostu Bianka taka była.
W końcu ruszyli w kierunku sali, w które zbierali się żołnierze. Początkowo nie skorzystała z ramienia mężczyzny, jednak gdy coraz więcej żołnierzy zaczęło się pojawiać, jakoś instynktownie przylgnęła do niego. Czuła się tak bezpieczniej. To się w niej nie zmieniło. Przy jej drugim boku kroczył smok, zerkając groźnie na przechodzące osoby. A nie daj boże ktoś go szturchnął, zaraz został zaszczycony groźnym sykiem. Bo przecież jak wpaść tak łatwo na stworzenie wielkości sporego wilka?
Gdy dotarli na miejsce, stała i czekała cierpliwie. Westchnęła tylko gdy w końcu podeszli do Książąt i skłoniła się im grzecznie, posyłając im miły uśmiech - bardzo dziękuję, za zaproszenie Książę. Jestem zaszczycona - powiedziała jeszcze do Larazirona, na razie starając się nie pokazywać niechęci do Aerona, jednak wiedziała, że nie utrzyma tego zbyt długo bo ten pewnie nie będzie grzecznie siedział cicho.

Powrót do góry Go down





Vyron
Gif :
Zamek Dunkelheit - Page 16 5PUjt0u
Godność :
Vyron Laraziron
Wiek :
Wygląda na 30 lat
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
182 cm / 76 kg
Pod ręką :
Sakiewka z pieniędzmi, sakiewka z kryształowym pyłem, oprawiony klejnot "Tchnienie Muzy", pałasz, rewolwer czarnoprochowy typu Le Mat, sztylet w cholewie buta.
Broń :
Pałasz, rewolwer typu Le Mat, sztylet w bucie
Zawód :
Dręczyciel ludu pracującego i pasożyt społeczny
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t141-vyron-laraziron https://spectrofobia.forumpolish.com/t1124-vyron
VyronDemoniczny Książę
Demoniczny Książę
Re: Zamek Dunkelheit
Pon 4 Kwi - 2:08
Stał z Aeronem w wysokiej sali i niczym ciekawskie dziecko rozglądał się dookoła. Wcześniej jakoś nie było okazji, ale teraz, gdy spokojnie czekali na przybycie Gawaina i Julii, nic nie stało mu na przeszkodzie by ciut porozglądać się po wnętrzu. Dunkelheit w porównaniu z Himmelhofem wypadał jak ciemne lochy przy kwietnych ogrodach. Surowość ścian, brak kolorów i jakiś wewnętrzny mrok działały niezaprzeczalnie depresyjnie nawet na kogoś takiego jak Viridian.
Nie chciał komentować tego co widzi, ale wiedział, że Bastard wie co ciśnie się Kryształowemu na usta.
Z lekkim uśmiechem zastanawiał się nad tym, jakim szokiem dla Gawaina i dla Doktor Julii Renard będzie widok białego jak śnieg, błyszczącego w śłońcu Himmelhofu. W końcu, spośród wszystkich Arystokratów tego Świata, to on Vyron Laraziron, miał najgorszą reputację. Widząc jak wygląda siedziba nie-aż-tak-bardzo-podłego Bastarda, można było pokusić się na wyobrażenie wnętrza gniazda rodowego Kryształowego Pana. Ot! Chuda i zabiedzona służba, ucięte głowy na blankach, którym wrony wyjadają oczy i wyszarpują języki, oraz trupy dyndające radośnie na szubienicach pośrodku rynku, to było absolutne minimum.
Widząc kroczących ku nim Cienia i Skrzydlatą Viridian stanął bliżej Aerona. Słysząc słowa Gawaina i widząc pokłon Viridian drgnął chcąc wykonać ruch do przodu, ale w ostatniej chwili zamarł. Nie był u siebie. Skinął jedynie głową na powitanie.
Jego oczy na dłuższa chwilę spoczęły na Julii Renard.
- Zastałem ten dom Olimpem, bom boginię ujrzał na wstępie, a zostawiam go cekhauzem, bo owa bogini płynie z nami, co ty na to Aeronie? – powiedział uśmiechając się i kiwając głową Julii i zwracając się bezpośrednio do niej - Rad jestem Pani Doktor, że przyjęłaś moje zaproszenie, tym bardziej, że i moja Pani Admirał, Dowódca Kryształowej Floty, też z pewnością ucieszy się ze spotkania.
Nie powiedział nic więcej tylko wyprostował się i popatrzył na otwarte wrota
- O transport powrotny się nie lękajcie, a tymczasem zapraszam na pokład. Pora nam ruszać w drogę.
Powiedziawszy to, wskazał dłonią wyjście na blanki i opuszczoną gościnnie klapę latającego okrętu.
Ruszył przodem prowadząc wszystkich za sobą.
Będąc już niemal na szczycie schodów odwrócił się do środka i zawołał donośnym głosem
- Zamku Dunkelheit! Siedzibo Aerona Vaele - Stalowego Bastarda! Dziękuję ci za bezpieczeństwo i gościnę! – zawołał donośnym głosem i uniósł w górę rękę w geście salutu, a chwilę po nim ten sam gest wykonali jego żołnierze.
Zielone oczy spoczęły na Aeronie, a ich psotny błysk mówił wszystko.
Odwrócił się na pięcie i ruszył na okręt.
Po trapie wszedł pewnym i dziarskim krokiem. Widać było, że tak jak i jego wojska cieszy się z powrotu do domu i tego co ich czeka. Może i był Wielkim Księciem, ale był też żołnierzem i cenił te proste, można by rzec przyziemne przyjemności.
Uważnie obserwował wchodzących, a gdy tylko Gawain przekroczył końcowy próg trapu i znalazł się na pokładzie „Samum” Viridian zatrzymał go ruchem dłoni
- Nie ja jestem panem na Dunkelheit, ale tu, na moim statku, już mogę to powiedzieć. Ruszając z nami na Namalowaną Pustynię, tak naprawdę postawiłeś na szali swoje życie. Byłeś z nami w ogniu walki i chwilach spoczynku, a to znaczy, że jesteś mi towarzyszem broni. Tym samym zyskałeś prawo, by zwracać się do mnie po imieniu lub przydomkiem. Nie musisz też mi się kłaniać, chyba, że uznasz to za stosowne i odpowiednie za względu na czas i okoliczności. – powiedział, biorąc się pod boki i uśmiechając szeroko - I jak ci się widzi taki status? Tylko krótko i w żołnierskich słowach.
Odetchnął pełną piersią, a jego nozdrza już czuły zapach chłodnego, górskiego powietrza w tej samej chwili uniesiono trap, a statek z cichym skrzypnięciem odbił od blanków, rozłożył żagle i ruszył z wolna w stronę Himmelhofu.
Przed nimi ostatni etap podróży.

Powrót do góry Go down





Thorn
Gif :
Zamek Dunkelheit - Page 16 5PUjt0u
Godność :
Aeron Vaele
Wiek :
Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
182/100 (same rogi trochę ważą).
Znaki szczególne :
Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
Pod ręką :
Broń, zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
Broń :
Rapier.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t139-thorn https://spectrofobia.forumpolish.com/t949-ksiegi-klamstw https://spectrofobia.forumpolish.com/t1119-thorn
ThornDemoniczny Książę
Demoniczny Książę
Re: Zamek Dunkelheit
Pią 8 Kwi - 23:36
Nie czekali na pozostałych długo. Już po chwili kątem oka zauważył zbliżającą się parę rudzielców, odświeżonych i ubranych inaczej, w świeże zestawy. Julia przykleiła się do Keera jakby bała się otaczających ich żołnierzy, a przecież nie miała powodu, prawda? Aeron zerkał w jej stronę dyskretnie zastanawiając się ile w tej dziewczynie pozostało jeszcze z małej, przestraszonej kruszynki. Pamiętał dzień, kiedy miał ją pod swoją opieką i razem wybrali się głęboko do lasu, gdzie napotkali leśną nimfę. Istota przemawiała w bardzo ciekawy sposób, sprawiając, że wszystko co mówiła brzmiało jak przepowiednia. Kiedyś Upiorny Arystokrata wierzył we wszystko co mówiła. Dopiero z czasem przekonał się, że plotła trzy po trzy, tylko po to by zaskoczyć rozmówcę swoją przenikliwością. Tak naprawdę gadała jak wróżka na targowisku, łapiąc się tematów bezpiecznych, które pasują praktycznie do każdego. A może... może było inaczej i powinien jej wierzyć? Któż to wie.
Uniósł lekko głowę gdy Vyron się do niego zbliżył i spojrzał na niego marszcząc brwi. Mimo, iż miał obok siebie jedynego Arystokratę któremu ufał, był spięty i sprawiał wrażenie spłoszonego. Gdzieś na horyzoncie zamajaczył jasny kucyk włosów Kaevana, gdy razem z żołnierzami ustawiali się w sali, gotowi do załadunku.
Posłał Gawainowi uśmiech i odpowiedział lekkim ukłonem, okazując mu w ten sposób szacunek. Skrzydlata zdawała się unikać patrzenia na Aerona i ten wcale się temu nie dziwił. Jeśli jednak zdecydowała się na niego spojrzeć, mogła dostrzec badawcze, twarde spojrzenie tęczowych oczu, które uciekły zaraz po tym jak tylko napotkały jej własne. Na policzkach mężczyzny wykwitł lekki rumieniec wstydu, który mógł zostać odebrany w różny sposób.
Zmarszczył brwi i skrzywił się lekko, zerkając na Vyrona pytająco, lecz nie odezwał się ani słowem. O czym on mówił? Czym jest Olimp i to... to drugie? Nazwanie Tulki boginią też było trochę na wyrost. Może gdyby nie doszło między nimi do spięcia, potaknąłby na słowa Kryształowego, lecz teraz po tym co się stało, jedynie westchnął cicho.
Laraziron nie byłby sobą, gdyby go nie zaczepił. Aeron uśmiechnął się swoim najpiękniejszym, najszczerszym uśmiechem i posłał go najpierw Koregentowi, później Gawainowi a na końcu Julii, na dłużej zatrzymując na niej wzrok.
- Wielce cieszy mnie taki obrót spraw. - powiedział gładko, wspinając się na wyżyny kłamstwa i czyniąc je tak słodkim jak smak korzenia cykuty. Jedynie istota zdolna przejrzeć fałsz byłaby skłonna potwierdzić, że pomyślał coś zgoła innego.
Nie cieszył się z jej obecności, bo czuł, że zarówno Gawain jak i Vyron podejrzewają, że między panem na Dunkelheit a medyczką doszło do czegoś, co ochłodziło relację. Aeron obecnie był zbyt zawstydzony tym, co uczynił ale i dumny, by próbować jakichkolwiek przeprosin. Może jak ochłonie? Może na statku. Albo już w Himelhoffie. Albo wcale.
Informacja o Pani Admirał zwróciła jego uwagę. Czy Vyron mówił o tej Baśniopisarce, która miała w oczach szaleństwo? Widział to gdy opowiadała o inwazji, której dokonała na rozkaz swojego pana. Wtedy nie mógł uwierzyć, że kobieta jest zdolna do czegoś takiego, z takim uwielbieniem wpatrując się w Larazirona. Co jej obiecał? Kim dla niego była? Tyle pytań i tak mało odpowiedzi... Ale skoro Admirał była znana i przez Rim i przez Tulkę, oznaczało to, że była znana, rozpoznawalna lub po prostu kontaktowa. Wszystko musiało łączyć się w spójną całość, lecz na tym etapie Aeron nie potrafił złożyć układanki.
Gdy weszli na trap, skupił swój wzrok na statku który unosił się w powietrzu, czekając na tych, których miał zabrać. Bardzo ciekawiło go co zastanie na zamku Vyrona, bo gdy był tam ostatnio nie miał okazji rozejrzeć się tak dokładnie jak chciał. Wtedy przybył w jednym celu a nie by spędzić wieczór na tańcach i piciu. Dziś miało być inaczej i zamierzał wykorzystać sposobność by pociągnąć za parę języków, by dowiedzieć się nieco więcej o mieszkańcach włości Larazirona.
Zatrzymał się raptownie gdy nagle Kryształowy odwrócił się w stronę Dunkelheit i wygłosił krótką mowę. Początkowo pomyślał, że zielonooki kpi, później przez myśl przeszło mu to, że teatralne przemowy są zbędne. Zmienił zdanie gdy usłyszał jak tłum zgromadzony w sali zaszumiał szeptem głosów nienależących do żołnierzy. Odwrócił się i spojrzał na źródło hałasu. Jakież było jego zdziwienie gdy ujrzał twarze służby, która zatrzymała się w miejscu i pokłoniła głowy z uśmiechem, oddając szacunek księciu sąsiedniego zamczyska.
Zagryzł zęby. W co on grał? Nieważne, dowie się w innym czasie. Teraz należało odsunąć zmartwienia na bok i przygotować się na picie. Bo przecież czekała ich uczta, wedle słów Viridiana.
Gdy tylko postawił stopę na statku, westchnął chłodnym powietrzem Kryształowych Gór. Pogoda im dopisywała a ładujący się na pokład żołnierze byli zadowoleni i mimo ogólnej dyscypliny, zrelaksowani, pozwalając sobie na krótkie rozmowy. Nie było powodu by nakazywać im milczenia, to nawet lepiej, że nawiązywali kontakty z wojskowymi drugiego księcia.
Przeszedł dalej, robiąc miejsce reszcie a gdy Laraziron zwrócił się do Gawaina, Aeron przystanął i spojrzał na nich uważnie, unosząc lekko brwi. Gest zielonookiego był naprawdę miły, a że Vyron mówił normalnym, nieściszonym głosem, przechodząca obok załoga mogła usłyszeć wszystko co ten miał do powiedzenia. Takie przedstawienie sprawy było ogromnym zaszczytem, nawet jeśli Keer myślał o tym wszystkim inaczej.
Na twarzy Vaele pojawił się spokojny, łagodny uśmiech. Nagle wszelki stres uleciał gdzieś w siną dal, wszystko stało się jakby prostsze i milsze sercu. Skinął rudzielcowi głową na znak, że popiera decyzję Viridiana. Nie chciał się wcinać w rozmowę, bo nie czuł, by miał do tego prawo na nieswoim statku, lecz gdy będzie okazja, powie Cieniowi to samo. A z pewnością będzie okazja. Keer okazał się być mężczyzną słownym i godnym zaufania, a takich w Krainie Luster szukać ze świecą. Aeron był zadowolony, że tak naciskał na kontakt z Gawainem, bo mimo początkowej niechęci ich relacja ociepliła się i wszystko wskazywało na to, że między nimi pojawiło się coś na kształt koleżeństwa. No chyba, że Arystokrata przesadzał, a ponoć ostatnio zdarzało mu się to nader często.
Korzystając z chwili kiedy to Laraziron czekał na odpowiedz Keera, podszedł do Julii i pociągnął ją delikatnie za ramię, odciągając na bok. Spojrzał na nią uważnie, uśmiech zniknął z jego ust.
- Wybacz mi. Zachowałem się koszmarnie. - powiedział cicho a w oczach pojawił się cień wstydu - Na swoje usprawiedliwienie mam jedynie to, że wyprowadziłaś mnie z równowagi. Obiecuję, że więcej się to nie powtórzy. - dodał nieco bardziej oficjalnie.
Wiatr rozwiał czarne jak noc włosy targając nimi na wszystkie strony. Statek odbił od zamku i sunąc po niebie, ruszył w stronę Himelhoffu.


Alden - #DC143C
Bianka - #228B22
Caius - #4169E1
Kaevan - #DAA520

Powrót do góry Go down





Gawain
Gif :
Zamek Dunkelheit - Page 16 5PUjt0u
Godność :
Gawain Keer
Wiek :
Wygląda na około 30 lat.
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
183 cm / 76 kg
Znaki szczególne :
Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki, cienka blizna na brodzie od lewego kącika ust
Pod ręką :
klucz do domu Yako (w KL) i mieszkania, pieniądze // Event:
Broń :
Nóż ceramiczny, sztylet, kusza
Zawód :
Najemnik do prac wszelakich, zielarz
Specjalne :
Administrator, Strażnik toku fabuły
https://spectrofobia.forumpolish.com/t225-gawain-keer https://spectrofobia.forumpolish.com/t226-nie-az-takie-tajne https://spectrofobia.forumpolish.com/t250-kontakt-z-keerem https://spectrofobia.forumpolish.com/t1085-gawain
GawainDręczyciel
Dręczyciel
Re: Zamek Dunkelheit
Nie 10 Kwi - 16:11
Oszczędne skinięcia i ukłony były dokładnie tym na co liczył. Ot formalność. Czyli, że dobrze. Atmosfera była jednak niecodzienna. Zawieszeni w trwającej wokół szamotaninie Upiorni zachowywali się co najmniej dziwacznie, choć spokojnie. Aeron wyglądał jakby do skóry dobrały się jego własne ciernie, naprzemiennie przywołując i pozbywając się pokazowych uśmiechów. Nawet gdy trwał w bezruchu, zdawał się wiercić. Natomiast Vyron nadal przejawiał niezdrową fascynację Julią.
Komplement Kryształowego Księcia sprawił Keerowi satysfakcję. Gdyby nie szacowne towarzystwo, klasnąłby w dłonie i z wrednym rechotem wskazałby Lisiczkę palcem. Jeszcze kilka minut temu nazwała go ciekawą osobą, a wówczas pomyślał, że dziewczyna chyba nie zdaje sobie sprawy, ile wyrazów podziwu otrzyma tego dnia. Wszak podczas uczt obowiązkiem każdego zacnego męża było służenie i umilanie czasu paniom. Natenczas pozwolił sobie na uniesienie kącików ust, nie przejmując się, czym jest cekhauz i zniekształconym przez Śniących i wymysły matki wyobrażeniem Olimpu.
Westchnięcie Aerona, któremu przyglądał się od paru sekund, niemalże sprawiło mu przykrość. Nie usłyszał go, ale zobaczył. Tak jak z grubsza wiedział, co przeskrobał Upiorny, tak również to, że nie może sobie pozwolić na więcej. Wyszłoby nieszczerze i pogardliwie. Dlatego z cierpliwością przełknął kłamstwo, ten nieznośnie słodki ton, który zdążył już poznać i którego szczerze nienawidził. A może Vaele nie kłamał i w gruncie rzeczy był okrutnikiem szukającym sposobności do całkowitego upokorzenia swojej ofiary?
Zachodził w głowę, kim dla Julii jest Pani Admirał, skoro miałaby się ucieszyć z jej wizyty. Im więcej dowiadywał się o Renard tym bardziej miał wrażenie, że Lisiczka przed czymś ucieka. Z jej mocą, wiedzą i znajomościami mogłaby dokonać rzeczy wielkich, tym czasem siedziała w małym domku ze zwierzakami i przyszłym mężem. Salut i podziękowania Larazirona były na miejscu i więcej niż spodziewane, lecz Keer nadal w pamięci miał stan Bianki, Aldena i Cauisa, słowa Aerona "obawiam się, że większość chowa się nie przed tobą, a przede mną", "nie daję rady"... Z zaskoczeniem odkrył, że zawiódłby się, gdyby to nie było planowane działanie Vyrona. Służba na Dunkelheit oczywiście podzieliła entuzjazm księcia. Napracowali się przy pucowaniu, organizowaniu prowiantu i innych sprawunkach, które spadły na nich z dnia na dzień. Z drugiej strony czeladź Vyrona czekało podobne zadanie.
Laraziron odwrócił się, pokonał schody i trap, ale gdy Cień uczynił to samo, został zatrzymany tak nagle, że wszedł w stan gotowości. Porozumiewawczo łypnął w szmaragd Upiornego, wyczekując dalszego rozwoju wydarzeń, lecz każde wprawne oko zauważyłoby jego rozstaw nóg - nie wiedział, co zdarzy się za chwilę. Za to od pasa w górę nie działo się nic nadzwyczajnego. Widać było tylko dwóch rozmawiających mężczyzn.
Pierwsze zdanie podniosło mu ciśnienie, drugie i trzecie stopniowo je obniżały. Przy kolejnych już tylko kręciło mu się w głowie. Gdzieś z boku zamajaczyła  się sylwetka Aerona. Rzucił okiem w jego stronę. Miał ochotę odgonić Stalowego Bastarda machnięciem ręki niczym natrętną muchę, bo jego uśmiech i skinięcie tylko dolewały oliwy do ognia! Wcale nie czuł się uspokojony, a przyparty do muru.
- To zaszczyt... - odparł na długo wstrzymywanym wydechu.
- I kamień z serca, Vyronie. Im mniej skupiam się na formalnościach, tym łatwiej przychodzi mi działać. A okoliczności z grubsza znam. Mam nadzieję nie przynieść ci wstydu. - Wypowiedział imię z lekkim wahaniem w głosie, jakby testował, czy faktycznie mu wolno, lecz kolejne słowa popłynęły wartko i hardo niczym chłodny górski strumień. Zacisnął zęby i spojrzał na rozwijane żagle. Chciałby wypowiedzieć jedną, żartobliwą prośbę, by Viridian dał mu znać, gdyby zmienił zdanie, ale wiedział, że tamten pewnie rozpatrzy to w kontekście dwulicowości. Milczał więc i tylko smutno się uśmiechnął.
Wiatr zadął w jego ciemny płaszcz, uparcie wdzierał się coraz głębiej, aż Keer poddał się i zadrżał. Cień zapiął haftki luźnych rękawów, które do tej pory biły z cichym trzaskiem niczym proporce, uznając, że faktycznie potrzebował ciszy. Choć na sekundę. Oparł się o reling i obserwował załogę, szukając znajomych twarzy. Wśród tłumu błysnął uśmiech żołnierza, który szturchnął go, gdy Viridian robił z niego bohatera. Nieopodal stała Julia z Aeronem i być może zakopywali wojenny topór. Jednak Keer szukał konkretnego fałszywego oblicza i zastanawiał się kiedy powinien podejść. O ile w ogóle powinien. Bo co powiedziałby Kaevanowi? Że rozumie, ale potępia? Że są podobni, choć słabo go zna? Myślał też o całej wyprawie, o tym jak Aeron wciągnął go w nią bez większych wyjaśnień i o udziale Larazirona. Nie ważne, ile razy poprzerzucał wszystkie za i przeciw w swojej głowie - puzzle pochodziły z różnych zestawów, a dodatkowo okazywały się niekompletne.


Zamek Dunkelheit - Page 16 PbcKfC9

Ekwipunek:

Aktualny ubiór:


Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Zamek Dunkelheit - Page 16 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Re: Zamek Dunkelheit
Pon 11 Kwi - 20:54
Odsunęła się od Cienia, jak tylko dotarli do rogaczy. Nie wypadało się tak kleić do innego mężczyzny tym bardziej gdy miało się swojego wybranka.
Przywitała się uprzejmie i zaraz spłonęła rumieńcem, opuszczając swoje puchate uszka - trochę Książę przesadza, daleko mi do bogiń Olimpu - uśmiechnęła się do niego miło. To było miłe, ale na pewno nie była przyzwyczajona do aż takich komplementów tym bardziej od kogoś w sumie to obcego i z o wiele wyższym statusem społecznym - wystarczy Julia - powiedziała niepewnie. Była jeszcze młoda, a w towarzystwie tych panów to już w ogóle. Nie chciała się z nimi spoufalać. Jednak nie było potrzeby, żeby ją tytułowali. Nie była w pracy, a też na pewno teraz nie przypominała lekarza i to z żadnej strony. Spojrzała jednak na Upiornego z nutą niepewności w oczach - pani Admirał? - czyżby potrzebowała też jakiejś pomocy? Julia obecnie nie była w stanie za bardzo używać mocy, więc miała nadzieje, że to nic poważnego. Bo tez skąd miała wiedzieć, że pani Admirał jest jej była pacjentką? Uśmiechnęła się jednak ponownie, choć teraz nie był on taki szczery a raczej niepewny.
Na Ciernia nawet nie zerknęła, gdy powiedział, że cieszy się z tego, że ona też jedzie. Tja na pewno. A jej rośnie kaktus na czole. I to taki ładny z kwiatami.
Weszła na pokład i już chciała się rozejrzeć, tym bardziej, że Kryształowy zatrzymał pana Keera, ale odciągnął ją na bok Aeron. Spięła się mocno. Czego on od niej znów chciał? Wymusić na niej milczenie? Tym bardziej, że jedyne co było widoczne o ile ktoś nie wie o jej obrażeniach, była pęknięta warga?
Patrzyła na niego chłodno, ale wysłuchała uważnie co ma do powiedzenia. Przeprosił. Ale ona nie czuła jakby przepraszał. Raczej dawał jej do zrozumienia, że to wszystko jej wina. Czuła jakby nie uważał, że zasługuje na jakiekolwiek przeprosiny. Jej futerko lekko się zjeżyło a ogon zrobił sztywny. Jednak czy ktoś kto nie pracował ani nie mieszkał z lisami wiedział co to znaczyło? Chyba tylko Gawain mógł rozpoznać ten prosty gest. Jedyne co mógł zauważyć Aeron, choć pewnie miał zbyt wielką kłodę w tyłku by zwrócić na to uwagę, były wąskie źrenice, które przypominały teraz te lisa, a nie człowieka, jak to było do tej pory.
- Dziękuję Książę i przepraszam, że Cię sprowokowałam - powiedziała, lekko się mu kłaniając, jednak nie było to ani trochę szczerze - rozumiem, że to całkowicie moja wina, dlatego postaram się nie wchodzić Ci w drogę w trakcie mojego pobytu na zamku, bo lepiej bym została jeszcze kilka dni. O ile oczywiście nie masz nic przeciwko - jej głos był chłodny, jakby ciskała lodowymi soplami, a nie słowami. Machnęła nerwowo ogonem, by go trochę rozluźnić.
Jeśli Książę Kłamstw chciał naprawić choć trochę ich relacje, to raczej mu to nie wyszło, ani trochę. Julia doskonale wiedziała, że go sprowokowała bo taki miała zamiar. Jednak wytykanie jej tego na pewno nie było miłe, ani nie prowadziło do tego, żeby Opętaniec zapomniała o spuchniętym, nadal bolącym policzku. Dobrze, że nie mieli świadków (w końcu o Aldenie nie wiedziała), bo jeszcze do tego doszłoby jeszcze większe upokorzenie niż samo chodzenie z siniakiem na licu.
- A teraz przepraszam, oddalę się, żeby więcej Księcia nie denerwować - dodała i znów lekko się skłoniła. Odwróciła się jednak zatrzymała jeszcze i spojrzała przez ramię - a ...Alden, Caius i Bianka mają tydzień wolnego. Mogą wykonywać jakieś małe prace jednak nie bedą w pełnej dyspozycji - powiedziała, patrząc bez ani krzty lęku w oczach w tęczowe tęczówki mężczyzny - i nie, nie skarżyli się. Jestem lekarzem i mam oczy. Tak więc nie zasługują na żadną karę - dodała jeszcze i oddaliła się. Odeszła jak najdalej od wszystkich, na dziób statku, spoglądając na oddalający się zamek i spoglądając z lękiem w kierunku Kryształowego Pustkowia. Tak bardzo nie chciała tutaj być.....

Powrót do góry Go down





Vyron
Gif :
Zamek Dunkelheit - Page 16 5PUjt0u
Godność :
Vyron Laraziron
Wiek :
Wygląda na 30 lat
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
182 cm / 76 kg
Pod ręką :
Sakiewka z pieniędzmi, sakiewka z kryształowym pyłem, oprawiony klejnot "Tchnienie Muzy", pałasz, rewolwer czarnoprochowy typu Le Mat, sztylet w cholewie buta.
Broń :
Pałasz, rewolwer typu Le Mat, sztylet w bucie
Zawód :
Dręczyciel ludu pracującego i pasożyt społeczny
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t141-vyron-laraziron https://spectrofobia.forumpolish.com/t1124-vyron
VyronDemoniczny Książę
Demoniczny Książę
Re: Zamek Dunkelheit
Wto 12 Kwi - 3:12
Na ustawienie nóg Cienia, Viridian nie zwrócił uwagi, ale zwrócił uwagę na zachowanie gwardii przybocznej, która ten szczegół w zachowaniu Gawaina dojrzała i była gotowa do działania. Vyron jednak postanowił zignorować ewentualne zagrożenie ze strony Cienia. Ktoś w końcu powinien zaufać pierwszy. Doskonale też zdawał sobie sprawę ze swojej reputacji. Długo pracował na to, by wszyscy wkoło widzieli w nim niemal wyłącznie okrutnika, rasistę, rozmiłowanego w walce narwańca, pyszałka, rzeźnika i mordercę. Teraz mógł sobie pozwolić na to, by wykonać jeden niewinny gest.
- Nawet jeśli przyniesiesz, to jakoś to przeboleję. Towarzyszom broni wiele się wybacza. – odparł uśmiechając się i kiwając Cieniowi głową. Ich rozmowę uznał chwilowo za zakończoną i odszedł kawałek, by porozmawiać z jednym z oficerów o planowanym kursie i tym, że ten ma wysłać kogoś, by przekazać „gościom specjalnym”, przebywającym na pokładzie, gdzie mogą znaleźć swoje kajuty. Zatrzymał się jednak i kątem oka obserwował jak Bastard rozmawiał z Julią. Żałował, że nie słyszy o czym mówili, ale jego uwagę przykuł ogon dziewczyny. Sztywny i dość puszysty. Czyżby oto znalazł rozwiązanie?
- Techniczny, do mnie! – krzyknął nagle, a w jego oczach pojawił się charakterystyczny błysk
Minęło mniej niż dziesięć uderzeń serc, a przed Zielonookim prężył się oficer w mundurze podobnym do tego, jaki nosili strzelcy, ale różniącym się od nich kolorem lamówek i lampasów.
- Widzisz ogon tamtej dziewczyny?
Oficer zerknął szybko na ogon, a potem znowu na Viridiana i przytaknął
- To po jutrze chce mieć cztery takie ogony-wyciory, ale dostosowane wielkością do gardzieli pokładowych armat.
Oficer ponownie spojrzał na ogon Julii, tym razem nieco bardziej badawczo, zanotował coś na kartce, która razem z ołówkiem wyjął z kieszeni i kilkoma wprawnymi ruchami owego ołówka, na tej samej kartce, wykonał rysunek poglądowy. Vyron z zaciekawianiem zerknął na rysunek, skinął głową z uznaniem i odprawił oficera. Wyglądało na to, że właśnie udało mu się rozwiązać problem z przypadkowym zapłonem prochu, który następował w wyniku kontaktu z żarzącymi się pozostałościami zalegającymi w przewodzie lufy.
Widział jak oddalali się od Dunkelheitu, a to znaczyło, że musi wysłać do Himmelhofu gońca z wiadomością o powrocie. Koniec końców pierwsze wrażenie można zrobić tylko raz, czyż nie?  Szybko przekazał oficerowi wachtowemu to co miał mu przekazać, nim jego uwagę odwrócił ogon Julii, po czym ruszył w stronę gońca. Podszedł do mężczyzny odzianego w luźne, zielone szaty, który opierał się o maszt i na pierwszy rzut oka zdawał się drzemać. Tego, że nie spał, dowodziła nagła zmiana postawy, gdy zbliżył się do niego Arystokrata. Vyron przez chwilę mówił coś ściszonym głosem do mężczyzny, a ten jedynie przytakiwał. Chwilę później goniec pokłonił się przed swoim panem i z cichym cmoknięciem zniknął niczym złoty sen.
- Zaśpiewajcie coś! Wracamy do domu! – zakomenderował unosząc ręce w górę jakby podrywał tłum do działania.
Załodze nie trzeba było dwa razy powtarzać. Oficer pokładowy dał znać do dobosza, a ten do reszty, dość skromnej trzeba powiedzieć, orkiestry obecnej na statku i chwilę później, z ust większości żołnierzy popłynęła piosenka w dawnym języku Upiornych . Orkiestra, choć nieliczna, bo przeznaczona jedynie do wybijania marszowego kroku i nadawania tempa, spisywała się dzielnie. Tak dzielnie, że gdy przebrzmiała jedna piosenka, niemal natychmiast zaczęła się kolejna i to w tym samym języku.
Vyron poszedł na rufę okrętu, gdzie usiadł na jednej ze skrzyń, w których zapewne były resztki suchego prowiantu i oparłszy się plecami o reling, zamknął oczy. Wiatr rozwiewał mu włosy okręcając je wkoło rogów, a na jego twarzy widniał delikatny, ale szczery, uśmiech. Był spokojny i zrelaksowany. Oto bowiem, po raz pierwszy od dawien dawna, orkiestra nie musiała grać żadnej żałobnej pieśni, a uczta nie będzie zaczynała się „kielichem ciszy” za tych, którzy już nigdy nie powrócą z placu boju. Po raz pierwszy od dawien dawna wszyscy, który wyruszyli razem z nim do walki, wracają do domu. Wszyscy jutro uściskają swoje partnerki lub partnerów, a ojcowie wezmą na ręce dzieci i unosząc je w górę, będą śmiać się i opowiadać swoje przygody na podniebnym okręcie. Czyż mogło być coś piękniejszego dla dowódcy niż oglądanie ich wszystkich w komplecie?
Wsłuchał się w kolejną piosenkę, tym razem przyrównującą życie do gry w kości. Głosem wiodącym był jeden ze starszych wachmistrzów, rubaszny wąsacz o czerwonych oczach, a reszta strzelców obecnych na pokładzie robiła za „chór wujów” i z zapałem dośpiewywała refren. Trzeba przyznać, że wychodziło im to całkiem nieźle. Może powinien pomyśleć o wcieleniu tych wszystkich muzykantów do oddziału reprezentacyjnego?  Ta myśli rozbawiła go jeszcze bardziej.
Siedział sobie zatem oparty o reling i suszył zęby w radosnym uśmiechu.
Czy trzeba było mu jeszcze czegoś więcej?

Powrót do góry Go down





Thorn
Gif :
Zamek Dunkelheit - Page 16 5PUjt0u
Godność :
Aeron Vaele
Wiek :
Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
182/100 (same rogi trochę ważą).
Znaki szczególne :
Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
Pod ręką :
Broń, zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
Broń :
Rapier.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t139-thorn https://spectrofobia.forumpolish.com/t949-ksiegi-klamstw https://spectrofobia.forumpolish.com/t1119-thorn
ThornDemoniczny Książę
Demoniczny Książę
Re: Zamek Dunkelheit
Pią 22 Kwi - 23:07
Chociaż nigdy nie miał problemów z ukrywaniem prawdziwych uczuć czy humoru, przez wzgląd na swoje wychowanie i doświadczenie, Julia za każdym razem sprawnie czytała mierzy wierszami. Nie wiedział, czy było to spowodowane jej nieufnością, czy może z innego powodu. Nie drążył tematu. Widząc jej reakcję i słysząc odpowiedź, zmarszczył brwi i postanowił, że w jej obecności będzie starał się podwójnie. Nie zadowalało go to co usłyszał, głównie dlatego, że skrzydlata wlała w wypowiedź naprawdę dużo jadu, ukrytego pod słodką otoczką starannie dobranych słów.
Przez dłuższą chwilę patrzył na nią badawczo, skinął jej nawet głową jakby cieszył się z takiego obrotu sprawy i zgadzał się na jej pobyt na zamku. W zasadzie gdyby nie okoliczności, byłby zachwycony z tego, że postanowiła trochę z nimi pobyć, jednak w związku z tym, że ich relacja nieco się ostatnio ochłodziła, miał mieszane uczucia.
Posłał jej blady uśmiech kiedy go przeprosiła i odeszła w swoją stronę. Gdy załoga statku zaczęła śpiewać, przeniósł wzrok na Vyrona by zaraz potem rozejrzec się po pokładzie. Samum sunęło po niebie naprawdę szybko, jednak przesuwające się w dole tereny płynęły spokojnie. Niebo było bezchmurne, zupełnie jakby na powrót Pana Himmelhofu ktoś szykował tak piękną pogodę. Kto wie, może tak było?
Kaevan kręcił się na skraju widzenia, trzymając się raczej z boku lecz zawsze na podorędziu. Rozmawiał z załogą, oglądał statek, wyglądał na spokojnego a jednak sięganie po koniec wysoko upiętego kucyka zdradzało jego podenerwowanie.
Aeron nie zaczepiał go bo sam miał dosyć własnych problemów. Przeszedł pokładem i stanął przy Gawainie, uznając że jego towarzystwo jest w tej chwili opcją neutralną, najbezpieczniejszą.
- Wychodzi na to, że chyba jestem za stary by nadążyć za humorem nastolatki. - stwierdził cicho - Może ty odczytujesz ją lepiej. Wiesz może co ją ugryzło? - poruszył głową, wskazując skinieniem skrzydlatą dziewczynę.
Na horyzoncie zamajaczył zamek do którego zmierzali, lecz był jeszcze zbyt mały by podróżujący nim żołnierze i reszta pasażerów szykowała się do zejścia i rychłej popijawy.


Alden - #DC143C
Bianka - #228B22
Caius - #4169E1
Kaevan - #DAA520

Powrót do góry Go down





Gawain
Gif :
Zamek Dunkelheit - Page 16 5PUjt0u
Godność :
Gawain Keer
Wiek :
Wygląda na około 30 lat.
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
183 cm / 76 kg
Znaki szczególne :
Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki, cienka blizna na brodzie od lewego kącika ust
Pod ręką :
klucz do domu Yako (w KL) i mieszkania, pieniądze // Event:
Broń :
Nóż ceramiczny, sztylet, kusza
Zawód :
Najemnik do prac wszelakich, zielarz
Specjalne :
Administrator, Strażnik toku fabuły
https://spectrofobia.forumpolish.com/t225-gawain-keer https://spectrofobia.forumpolish.com/t226-nie-az-takie-tajne https://spectrofobia.forumpolish.com/t250-kontakt-z-keerem https://spectrofobia.forumpolish.com/t1085-gawain
GawainDręczyciel
Dręczyciel
Re: Zamek Dunkelheit
Sob 23 Kwi - 20:39
Na skinięcie Upiornego odpowiedział lekkim ukłonem. Wiedział, że przesadził z reakcją, lecz odruchy niejednokrotnie pozwoliły mu uniknąć poważniejszych obrażeń. Cień był prawie pewien, że doświadczony w boju Vyron zdaje sobie z tego sprawę i w pełni rozumie jego zachowanie, zwłaszcza, że dopiero co się poznali. Mógł się łudzić, ale musiał nieco przystopować, żeby nie dać mu powodu do sięgnięcia po radykalne rozwiązania.
Odpoczynek w Dunkelheit nieco wszystkich pokrzepił, ale rozmowy przycichły i było ich mniej. Każdy szukał swojego kąta, czegoś do roboty na pokładzie Samum, który mknął wyżej, starając się uniknąć nieprzychylnych prądów powietrznych odbijających się od szczytów.
W końcu znalazł Kaevana, lecz ten był pochłonięty innymi zajęciami. Gawain, pod którego rdzawą kopułą myśli kłębiły się w szale, delikatnie zmiął mankiet w palcach. Nie nadążał, wiedział zbyt mało, by zyskać poczucie bezpieczeństwa. Z drugiej strony na próżno szukał pamięci ostatniej chwili, w której nie czułby się zagrożony. Postanowił obserwować Vi Rimma podczas uczty, jeśli będzie miał ku temu sposobność.
Gdy Vyron zwrócił uwagę na Julię, Keer również przyjrzał się jej ogonowi. Faktycznie przypominał szczotę. Słowa Aerona zupełnie ją rozwścieczyły, gdyż kitę trzymała sztywno niczym drąg. Rozmawiali jeszcze przez chwilę i wymieli uprzejmości, po czym każde poszło w swoją stronę. Przynajmniej Julia, bo Vaele właśnie zmierzał ku Keerowi.
Skinięciem głowy i uprzejmym uśmiechem zaprosił lub powitał go u swego boku. Początkowe narzekanie wziął za dobrą kartę, lecz potem zerknął na Aerona z takim wyrazem twarzy, że nawet nie musiał pytać, czy Cierń zadał swoje na serio. Z łatwością mógłby wbić mu kolejną szpilę i do cna potępić wcześniejszy wybuch gniewu, lecz Upiorny nie wiedział wszystkiego. Keer odetchnął głębiej i rozpoczął krótką opowieść.
- Kryształowe Pustkowie. Na tych ziemiach straciła skrzydła. Znalazłem ją w opłakanym stanie i ktokolwiek jej to zrobił... To musiało trwać przynajmniej kilka godzin. - Zmarszczył brwi i mocno zacisnął usta. Wściekłość na moment wyryła na jego twarzy mocniejsze zmarszczki. Odepchnął się od relingu, gdy dano sygnał do śpiewu. Teraz nie będą musieli trzymać się z boku, gdyż większość ich słów pochłoną dziwaczne zgłoski. Gestem zaprosił Upiornego do spaceru po pokładzie Samum. Nie zamierzał kręcić się pośrodku, lecz obejść okręt i podziwiać panoramę.
- Podejrzewam, że gdzieś pod waszym nosem zaszył się gang. - kontynuował, gdy Cierń do niego dołączył. Splótł dłonie za plecami i powiódł wzrokiem ku świetlistej budowli majaczącej się w oddali. Czyżby to właśnie była siedziba Larazirona? Na tę chwilę rozróżnienie kształtów było dla niego problematyczne. Widział parę wież, mury, lecz poza tym światło głównie go irytowało.
- Nie byle jaki, bo dysponują bronią palną ze Świata Ludzi i nie chodzi mi o strzelby skałkowe. Muszą mieć zabezpieczony łańcuch dostaw. Dodatkowo lisy mają w tych stronach pecha i wątpię, by była to kwestia przypadku. Ktoś lubi urządzać polowania, różnego rodzaju igrzyska i podejrzewam, że inkasuje za nie...
Cień niespodziewanie przystanął i rozdziawił usta. W cieniu rzucanym przez kabiny kapitana dojrzał Julię stawiającą na relingu pierwszy krok. Podciągnęła się, złapała równowagę, po czym obróciła głowę i posłała mu, tak jemu, smutny uśmiech.
- Julia! To nowe skrzydła! - zakrzyknął, po czym rzucił się biegiem w jej kierunku.
- Sama mówiłaś, że masz pro... - próbował przekonać ją, by zrezygnowała, ale...
Wyskoczyła.
Dotarł we właściwe miejsce dopiero parę sekund później. Za późno.
- JULIA! - krzyknął za nią i obserwował jej lot szeroko otwartymi oczyma. Przeczesał włosy dłonią, obrócił się w stronę Aerona, jakby chcąc pokazać mu, że to kompletne szaleństwo, lecz zaraz znów pochylił się nad poręczą.


Zamek Dunkelheit - Page 16 PbcKfC9

Ekwipunek:

Aktualny ubiór:


Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Zamek Dunkelheit - Page 16 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Re: Zamek Dunkelheit
Nie 24 Kwi - 12:49
Książę się nie odzywał i sama nie wiedziała czy to dobrze czy jednak wolałaby, żeby jakkolwiek zareagował na jej słowa. Inaczej niż tylko kiwając tym swoim rogatym łbem. Ale przynajmniej jej nie naciskał i nie narzucał towarzystwa. No i też nie bił jej ponownie. Choć tym razem chyba Levi by mu nie odpuścił tak łatwo. Mimo wszystko, była to bardzo wierna bestia. Wierna i nie należąca do litościwych jeśli chodziło o jego panią. Dlatego też smok nie odchodził na krok, gdy Tulka rozmawiała z Upiornym. Raz zaatakował, kto więc da mu gwarancję, że mężczyzna nie zrobi tego ponownie?
Rozluźnił się trochę dopiero, gdy się od niego oddalili, a Opętaniec westchnęła, chcąc się rozluźnić. Chciała się jak najbardziej oddalić od tłumów. Wydawało się to łatwiejsze, gdy załoga nagle zaczęła śpiewać. Bardziej skupili się na sobie, na zadaniach, które mają wykonywać oraz na tym, że w końcu wracają do domu i do tego mają co świętować. Jaka szkoda, że rudowłosa nie podzielała ich entuzjazmu i humoru, ale cóż, nigdy nie była osobą, która lubiła jakiekolwiek imprezy. Raczej wolała trzymać się na boku.
W końcu znalazła sobie w miarę spokojne miejsce i spoglądała z niepokojem na Kryształowe, ale gdy tylko zauważyła zamek, przez dłuższą chwilę nie mogła oderwać od niego wzroku. Czegoś podobnego się nie spodziewała. Raczej nie pasował do ogólnego imidżu Kryształowego Księcia, ale nie jej to oceniać. Bawiła się przez chwilę Blaszką, przytwierdzoną do dusika, a Leviathan postanowił wyskoczyć i trochę polatać. Nie rzucał się jednak zbytnio w oczy. To ją zmotywowało. Skoro nie może się wznieść o własnych siłach....może da radę skoczyć i polecieć?
Stanęła na relingu i spojrzała w dół. Było naprawdę wysoko. Wystarczająco by Leviathan w razie czego ją złapał. Westchnęła ciężko i rozejrzała się. Szybko dojrzała znajomą czuprynę i posłała mężczyźnie smutny uśmiech.
Zrobiła krok, w trakcie, którego odwróciła się tak, że leciała plecami w dół. Gdy Gawain doskoczył do niej, chcąc ją złapać, posłała mu ponownie uśmiech i nagle zniknęła, przelatując przez jakąś samotną, większą chmurę.
Cień na pewno mógł się stresować. W końcu takiego lotu raczej nikt nie przeżyje. I raczej za wiele z niego nie zostanie. Nagle jednak mógł usłyszeć szum piór i skrzydeł. Julia wleciała w górę, okręcając się wokół własnej osi i śmiejąc się. Złożyła nagle skrzydła i wygięła się w tył, ponownie opadając. Udało się! Skrzydła dawały radę ją nosić!
Zaśmiała się ponownie, a śpiew nagle został zagłuszony przez ryk granatowego Aureum, który przybrał swój największy rozmiar i przeleciał nad pokładem, porywając rudowłosego i zrzucając go z niego. Nie robił mu krzywdy...przynajmniej nie fizycznej. Julia szybko zrównała się z mężczyzną i złapała go za ręce, by nie kręcił się jak ryże kupsko w przeręblu - sprawdzimy czy chmury są zrobione z waty cukrowej? - rzuciła, uśmiechając się niewinnie, jakby wcale nie spadali z przerażającej wysokości - przyzwij skrzydła, pora na pierwszą lekcję - zachęciła, a zaraz z nimi zrównał się Leviathan, asekurując rudzielce, by jednak nie skończyli jak odwrócony fajerwerek, gdzieś na białych terenach pod nimi.

Powrót do góry Go down





Vyron
Gif :
Zamek Dunkelheit - Page 16 5PUjt0u
Godność :
Vyron Laraziron
Wiek :
Wygląda na 30 lat
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
182 cm / 76 kg
Pod ręką :
Sakiewka z pieniędzmi, sakiewka z kryształowym pyłem, oprawiony klejnot "Tchnienie Muzy", pałasz, rewolwer czarnoprochowy typu Le Mat, sztylet w cholewie buta.
Broń :
Pałasz, rewolwer typu Le Mat, sztylet w bucie
Zawód :
Dręczyciel ludu pracującego i pasożyt społeczny
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t141-vyron-laraziron https://spectrofobia.forumpolish.com/t1124-vyron
VyronDemoniczny Książę
Demoniczny Książę
Re: Zamek Dunkelheit
Pon 25 Kwi - 18:19
Piosnki śpiewane przez załogę sprawiały, że poczuł się zrelaksowany. Na krótką chwilę zapomniał o tym, że gdzieś tam, w przysłowiowym „nieznanym” może czyhać na niego jakieś niebezpieczeństwo. Prawdą okazało się to, co opowiadał mu Starszy Brat. Na okręcie płynącym pod pełnymi żaglami, wiatr faktycznie wywiewał z głowy wszelkie troski, zmartwienia i smutki. Nie było przeszłości ani przyszłości, był tylko teraźniejszość i szum wiatru w uszach.
I właśnie w tej chwili teraźniejszość postanowiła przemówić.
I to jak przemówić!
Choć oczy miął zamknięte, to uszu zamknąć nie był w stanie i to właśnie do nich dobiegł rozpaczliwy okrzyk Gawaina. Początkowo usłużny i głęboko zrelaksowany umysł Viridiana podsunął mu wielce miły męskim zmysłom obraz Julii, która rozebrawszy się do rosołu i poruszając skrzydłami, zaczęła tańczyć w rytm śpiewanych piosenek, raz otwarcie eksponując, a innym razem nieco osłaniając to i owo puchatą kitą, wyrastającą znad kształtnego zadku. Jednakże, gdyby była to prawda, to głos Gawaina brzmiałby zupełnie inaczej.
Viridian, niespodziewanie wyrwany krainy niemal-sennych-marzeń, otworzył oczy dokładnie w chwili, gdy bestia, do tej pory spokojnie towarzysząca Julii Renard (której prawdę powiedziawszy nie widział teraz na pokładzie), zwiększyła swój rozmiar do około ośmiu metrów i zaczęła wykręcać nad okrętem ewidentnie szykując się do ataku. Stwór zdawał się na ten moment ignorować resztę załogi i wpatrywał się w stojącego przy relingu Gawaina, co pozwalało sadzić, że to Cień został wybrany na potencjalną ofiarę. Co tu się właściwie stało? Gdzie podziała się Julia i czemu to bydle atakowało kogokolwiek na JEGO okręcie? Że też zachciało mu się zamykać oczy akurat w takim momencie!
Nie było teraz czasu na zastanowienie się. Dosłownie czuł wyrzut adrenaliny! Czas zdawał się zwalniać, serce zaczęło bić szybciej, a po plecach przeszedł mu nagły, chłodny dreszcz.
Walcz!
Vyron poderwał się na równe nogi
- DO BRONI! ZABIĆ TO BYDLE! – wykrzyknął wściekły nie tylko na cała sytuację, ale też na samego siebie, że do zaistnienia owej w ogóle dopuścił.
Szybkim, niemal automatycznym ruchem dobył swojego rewolweru i wskazał nim na bestię. Znał swoich „chłopców”na tyle, by wiedzieć, że rozkaz który wydał, mogli oni zrozumieć wielorako, a on przynajmniej, w tej chwili, wolał mieć pewność, że przy okazji „zabijania bydlka”, żaden z podkomendnych nie strzeli do Gawaina lub Bastarda.
Nie było czasu na zmianę nastawy elementu uderzeniowego kurka. Ząb na kurku, ustawiony jeszcze przed wejściem do Kła, na kapiszon odpalający ładunek prochowy umieszczony w okrągłej, gładkiej lufie o długości niemal siedmiu cali i kalibrze .20 (15,62mm) miał w tej chwili swoje kilka sekund.
Viridian widział jak żołnierze na pokładzie chwytają za broń, ale wiedział, że nie zdążą jej dobyć, odbezpieczyć, wycelować i wypalić na tyle szybko by zabić stwora, zanim ten zdąży zbliżyć się do Cienia. Ktoś z końca okrętu, prawdopodobnie nie celując zbyt dokładnie, wprawdzie zdążył wypalić z karabinu, ale sądząc po braku reakcji stwora na trafienie cięzkim ołowianym pociskiem, wychodziło na to, że chybił. Sam Zielonooki, choć trzymał już w dłoni naładowaną broń, to również nie miał czasu na zabawę w celowanie po łbach, kręgosłupach, sercach czy innych żywotnych organach bestii. Miał tylko jeden, ale za to cholernie potężny strzał i musiał wykorzystać go najlepiej jak się da. Smok był wielkości małej stodoły, zatem miał obaw o to, że z takiej odległości chybi.
Widząc, że skrzydlaty gad zbliża się do Cienia, Viridian skierował lufę broni na tułów zwierzęcia (mniej więcej w okolice przedniej łapy) i nacisnął spust.
Odwiedziony kurek, z całą mocą daną mu przez uwolnioną nagle sprężynę, uderzył o kapiszon.
Rozległo się metaliczne szczęknięcie i krótkie syknięcie. a potem, choć rewolwer winien był przemówić hukiem stu gromów, wypluwając ołowiany pocisk wprost w bok atakującego zwierza, to jednak nastała cisza.
Strzał nie pał.
Kurwa niewypał! – pomyślał Viridian rozpaczliwie, obserwując jak bestia łapie Cienia, wyrzuca go za burtę okrętu, a potem znika wraz z w chmurach.
W przypływie desperacji chciał rzucić w skrzydlate bydle rewolwerem, ale w porę zdał sobie sprawę, że nawet gdyby to zrobił, to nie zdąży go trafić.
Wyjrzał za burtę okrętu, ale zarówno Cień jak i latająca gadzina Pani Doktor zniknęli już wśród chmur.
Był zły …
Był bardzo zły …
Był tak zły, że z owej złości i bezsilności niemal gotów był płakać ...
- Żołnierze! Strzelać bez rozkazu! Zajebać tego gadziego skurwysyna jak tylko się pojawi! Jebać tę smoczą kurwę choćby i z armat! – wykrzyczał zupełnie nieregulaminowy rozkaz po czym szybkim krokiem wyszedł na środek pokładu i zawołał do kapitana statku - Zatrzymać okręt! Zwinąć maszty!
Zielone oczy miotały gromy, a pięści miał zaciśnięte tak, że aż zbielały mu kości. Stojący na pokładzie mogli dostrzec, że w koło Vyrona z wolna zaczynały gromadzić się i wirować drobiny zielonego, kryształowego pyłu.
Wyruszał ze mną więc będę stać tu tak długo, aż znajdę jego ciało albo wyrwę je z trzewi tego jebanego gada! Znajdę go i pochowam! Nigdy nie zostawiłem i nie zostawię nikogo ze swoich na żer ścierwojadom! czuł, że wściekłość i połączony z nią chaos zaczyna wkradać się do jego umysłu. Znowu władzę nad nim zaczynała przejmować nienawiść, żądza zemsty i ślepa, wręcz bestialska chęć mordu. Wiedział, że nawet zwyczajowo noszona maska obojętności nie była teraz w stanie ukryć jego prawdziwych emocji. Może dlatego, że nie był w stanie jej teraz przywdziać?
Z rewolwerem w dłoni ruszył w stronę Aerona.
Jego gniew ogniskował się wyłącznie na podopiecznym Julii. Przelał na biedne stworzenie nawet tę część złości, jaką czół do samego siebie. Przecież miał prawo zamknąć oczy na własnym okręcie, prawda? Stwór zaś nie miał prawa atakować nikogo na terenie należącym do Niego, nawet jeśli jego pani zniknęła z pokładu …
No właśnie … gdzie ona się podziała?
Stojąc już przed bastardem wściekłym ruchem zdarł z kominka wypalony kapiszon i założył nowy, po czym schował broń do kabury. Tym razem nie będzie mowy o niewypale...
- Co tu się, kurwa jego mać, stało i gdzie jest doktor Renard? – zapytał patrząc Aeronowi w oczy, a wkoło nich wirowały co raz większe i grubsze spirale zielonego, kryształowego pyłu.

Powrót do góry Go down





Thorn
Gif :
Zamek Dunkelheit - Page 16 5PUjt0u
Godność :
Aeron Vaele
Wiek :
Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
182/100 (same rogi trochę ważą).
Znaki szczególne :
Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
Pod ręką :
Broń, zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
Broń :
Rapier.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t139-thorn https://spectrofobia.forumpolish.com/t949-ksiegi-klamstw https://spectrofobia.forumpolish.com/t1119-thorn
ThornDemoniczny Książę
Demoniczny Książę
Re: Zamek Dunkelheit
Wto 26 Kwi - 18:10
Gdyby ktoś zapytał go jeszcze kilka godzin temu, kto był mu najmilszym kompanem na statku, Gawain byłby prawie na samym końcu listy. Aeron nie ufał Cieniowi mimo zapewnień, że tak jest i wiedział, że ze strony rudzielca jest tak samo. Nie układało się między nimi dobrze lecz mimo to Upiorny Arystokrata nie odpuszczał, wierząc, że wszelkie niesnaski wynikają tylko i wyłącznie z nieznajomości drugiej osoby. Bez wątpienia Keer był cennym sojusznikiem, a teraz gdy udało się go przedstawić Vyronowi i zyskał jego względy, jego wartość wzrosła kilkukrotnie. Aeron zdawał sobie sprawę, że Cień prawdopodobnie będzie miał mu za złe całą tą szopkę, wszystkie elementy scenariusza i gorzkie słowa, które padły w czasie eskapady, lecz rogaty wierzył też, że ostatecznie dzięki sławie i niepisanej protekcji aż dwóch potężnych Arystokratów, Keer będzie mógł od czasu do czasu odpocząć i poświęcić czas rodzinie.
Nie, jego bezpieczeństwo i dobry humor nie były grą wartą świeczki, lecz jeśli dało radę upiec dwie pieczenie (albo nawet i trzy lub cztery) na jednym ogniu, to czemu by nie spróbować?
Odwzajemnił uśmiech podchodząc do mężczyzny, lecz nie silił się na to, by był w nim chociaż gram wesołości. Sprawił Julii przykrość i doskonale wiedział, że jeszcze długo będzie musiał mierzyć się z jej niezadowoleniem, lecz miał też nadzieję, że na potrzebę chwili dziewczyna schowa dumę do kieszeni. Mylił się, co ostatecznie potwierdzało to, że się zmieniła. Oboje się zmienili.
Kiedy tylko usłyszał co powiedział Keer, otworzył szerzej oczy, jednocześnie marszcząc mocno brwi i zaciskając usta w cienką kreskę. Straciła skrzydła? Na jego ziemiach? Jak to możliwe, że o tym nie wiedział? Oczywiście nie monitorował krzywd każdego mieszkańca Kryształowych Pustkowi, a przynajmniej nie osobiście, jednak jeśli doszło do wypadku w którym Opętaniec stracił skrzydła, on powinien o tym wiedzieć!
Zgrzytnął zębami, nie spuszczając wzroku z Cienia. W tęczowych oczach pojawiła się iskra gniewu, ostatnimi czasu dość często goszcząca w ciemnych obręczach tęczówek Aerona. Twarz mu stężała przez co nabrał o wiele poważniejszego, starszego wyglądu.
- Nie miałem o tym pojęcia. - przyznał, decydując się na szczerość. Gawain mógł pomyśleć o nim wszystko - od tego jakim jest władcą, skoro zbrodnie dzieją się pod jego nosem, po zarzucenie mu kolejnego kłamstwa lub ignorancji... Mimo wszystko nie spuścił wzroku i patrzył na niego twardo, sczytując słowa płynące z ust rudowłosego mężczyzny.
- Chcesz powiedzieć... że była torturowana? - zapytał ciszej, nie chcąc by ktokolwiek ich usłyszał, mimo wrzawy i rozlegających się dookoła śpiewów - Czemu mi o tym nie powiedziała? Przecież...kiedyś mówiła mi praktycznie wszystko... - zamarł w pół zdania, zdając sobie sprawę jak źle to brzmiało w obecnej sytuacji, po tym co uczynił jej w zamku. Nachmurzył się, zamykając usta i wstrzymując buzujący mu w żyłach gniew pomieszany z żalem.
- Kiedyś. - skwitował, patrząc w podłogę pokładu - Niech to wszystko szlag trafi. - dodał, zapominając że Gawain nie zna języka, jakim kiedyś operowali Upiorni Arystokraci - Dziękuję, że mi o tym powiedziałeś. Zajmę się tym gangiem najszybciej jak tylko będę w stanie. Ani ja, ani Laraziron nie możemy sobie pozwolić na...
Wypowiedź przerwał okrzyk Gawaina, który sprawił, że Aeron podniósł na niego pełne zdziwienia spojrzenie. Już nawet nie chodziło o wcinanie się w słowo, rogaty po prostu nie spodziewał się podniesionego głosu. Znaczenie słów dotarło do niego sekundę później.
Spojrzał w miejsce na które spoglądał Keer i poczuł, jak cała krew odchodzi mu z twarzy. Oczy prawie wyszły mu z orbit gdy zobaczył stającą na relingu dziewczynę i połączył to, co chciała zrobić z tym, co zakrzyknął do niej Cień. W następnej chwili czas przyspieszył, a może tak mu się wydawało, bo nie poruszył się ani o cal?
Gawain dopadł krawędzi i wychylił się za Julią, która postanowiła wyskoczyć za burtę i krzyczał za nią, co chwilę zerkając w stronę Vaele. Strach w jego oczach sprawił, że brunet poczuł jak sztywnieje całe jego ciało. Jakby był dotknięty połowicznym paraliżem, wyciągnął rękę w bok i chwycił się relingu, w obawie przed utratą gruntu pod nogami. Wychylił się lekko za Opętaną i gdy odkrył, że jej nie widzi, z jego ust wydobyło się ciche, lecz siarczyste przekleństwo. Uniósł przy tym dłoń i dotknął warg, jakby dziwił się temu co właśnie powiedział.
Ona... Została okaleczona na Pustkowiach, straciła skrzydła lecz odrosły. Wyskoczyła i pewnie nie czułby się teraz tak, jak się czuł, gdyby nie słowa Keera o nowych, niesprawdzonych skrzydłach.
Poczuł, że brakuje mu tchu.
W międzyczasie na statku wybuchła wrzawa, lecz nie związana z szantami a z pojawieniem się (a raczej zwiększeniem rozmiarów) Aureum, należącego do Tulki, który postanowił całkowicie zmienić swoje zachowanie i wykonując akrobacje między postawionymi masztami, doprowadzać załogę do zaniepokojenia. Z pewnością miało to związek z wyczynem Julii ale... czemu on to robił a nie ratował swojej pani?
Nie było czasu by zadać pytanie bowiem Bestia postanowiła rzucić się na Gawaina i wypchnąć go za burtę, prosto w objęcia śmierci, bowiem w jego zdolności latania nie wierzył.
Widząc to poczuł, że traci grunt pod nogami. Co tu się właściwie działo? Tulka wyskoczyła, Aureum zwariował i zabił Keera? I to wszystko na Samum! Na cholernym okręcie Vyrona Larazirona!
Puszczając się relingu uniósł dłonie i wplótł je we włosy, mierzwiąc je i obejmując rękoma głowę. Zgarbił się, nie rozumiejąc sytuacji i usilnie starając się wytłumaczyć to sobie wszystko i wymyślić dobre wytłumaczenie, jakim nakarmi opinię publiczną. Co on powie temu białowłosemu przychlastowi w Klinice? Że jego kobieta zginęła będąc pod opieką Arystokraty? No dobrze, takie rzeczy się zdarzały ale nie w momencie, w którym miała przyjechać jedynie na leczenie! Była opłacona jako medyczka i miała wykonać pracę w bezpiecznym domostwie Aerona Vaele.
A co powie Yako? Oczami wyobraźni widział jego gniew. A temu małemu... Kogitsunemaru? "Tatuś Gawain nie wrócił do domu, zginął w czasie rozmowy ze mną."
Z odrętwienia wyrwało go nagłe pojawienie się obok Vyrona i gniewne pytanie, lecz nie od razu Upiorny na nie odpowiedział. Odjął ręce od burzy czarnych włosów i rozejrzał się gorączkowo, chcąc ocenić sytuację. Samum stało, żagle opuszczono a załoga statku uwijała się przy wszelkiej maści broni, przygotowując się do działania. W tym wszystkim zauważył zdezorientowane twarze podległych mu żołnierzy, którzy nie wiedząc jak powinni się zachować, usuwali się z drogi ludziom Kryształowego Księcia. Nie otrzymali rozkazu co doprowadziło do chaosu.
Spojrzał na Viridiana, szybko okręcając w jego stronę głowę. Jeszcze przed chwilą zamglone strachem i dezorientacją oczy na powrót stały się błyszczące. Upiorny wypuścił wstrzymywane w płucach powietrze.
- Laraziron... odwołaj rozkaz. - w końcu cichy głos znalazł ujście i polał się wartkim potokiem, nie dając Kryształowemu Księciu ani sekundy na sprzeciw - Renard wyskoczyła, prawdopodobnie by polatać, nie uwierzę, że zdecydowałaby się na samobójstwo. Zbyt wiele ma do stracenia! - mówił szybko, nie spuszczając oczu z zielonych, jarzących się szaleństwem tęczówek Arystokraty - Tym bardziej nie pozwoliłaby, by jej bydle zabiło Keera. Nie jego! Ma wobec niego dług, uratował ją niedawno gdy w wypadku straciła skrzydła, tu na Kryształowych Pustkowiach. - dodał szybko - Nie mam pojęcia, czy tak jest naprawdę... Ale proszę, wstrzymaj swoich! Poczekajmy, zobaczymy co stanie się dalej. - wyciągnął ku niemu rękę, próbując nakryć nią broń, jaka towarzyszyła Viridianowi od dłuższego czasu a której konstrukcji Aeron jeszcze nie rozpracował - Vyronie. Proszę. Kilka uderzeń serca.


Alden - #DC143C
Bianka - #228B22
Caius - #4169E1
Kaevan - #DAA520

Powrót do góry Go down





Gawain
Gif :
Zamek Dunkelheit - Page 16 5PUjt0u
Godność :
Gawain Keer
Wiek :
Wygląda na około 30 lat.
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
183 cm / 76 kg
Znaki szczególne :
Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki, cienka blizna na brodzie od lewego kącika ust
Pod ręką :
klucz do domu Yako (w KL) i mieszkania, pieniądze // Event:
Broń :
Nóż ceramiczny, sztylet, kusza
Zawód :
Najemnik do prac wszelakich, zielarz
Specjalne :
Administrator, Strażnik toku fabuły
https://spectrofobia.forumpolish.com/t225-gawain-keer https://spectrofobia.forumpolish.com/t226-nie-az-takie-tajne https://spectrofobia.forumpolish.com/t250-kontakt-z-keerem https://spectrofobia.forumpolish.com/t1085-gawain
GawainDręczyciel
Dręczyciel
Re: Zamek Dunkelheit
Wto 26 Kwi - 21:20
Gdyby nie okoliczności i Więź z żywicielem, Keer smakowałby ujawnione odczucia Aerona niczym ambrozję i nektar. W końcu udało mu się wyciągnąć z Upiornego reakcję niebędącą kpiną mającą na celu prowokację lub próbę siły. Zaskoczenie, gniew i ból. Ostatni pokaz podobnych mikroekspresji w wykonaniu Vaele widział w Klinice. Widocznie zależało mu na Julii. Nie uderzyłby jej, gdyby było inaczej.
- Każdy ma swoje życie i problemy - odparł chłodno, nawykły do podobnych konwersacji. Krótko skinął głową. Bardziej z przyzwoitości, gdyż pytanie było retoryczne. Jak inaczej miałby nazwać drobiazgowe i obmyślone działanie, zamierzone na wyrządzenie komuś krzywdy przy jednoczesnym utrzymaniu go przy życiu?
Na kolejne nie odpowiadał. Po prostu odczekał aż Cierń poukłada swe myśli we właściwych szufladkach. Co prawda dźwięk obcego narzecza odrobinę zdezorientował Keera, ale nie naciskał. Aeron myślał teraz na głos, a strofowanie go nie przyniosłoby pożytecznych skutków.
- Spróbuję wyciągnąć od Lusiana i Julii więcej informacji, lecz to może potrwać. To nadal tylko podejrzenie zorganizowanej działalności. Mimo wszystko... - Ułożył dłoń na udzie, gdzie normalnie natrafiłby na zawieszony sztylet. Nie przekuł zamiarów w słowa i nic więcej nie powiedział, gdyż jego głos przywłaszczył sobie Dręczyciel a nogi poniosły go w stronę Renard.

*   *   *

Keer zapomniał o statku, wyprawie, uczcie i Upiornym Arystokracie obok. Czas też jakby przystanął, by móc obserwować przerażającą scenę i wydłużyć katorgę uczestników. Julię, wraz z jej uśmiechem, porwał wiatr. Brakło dosłownie paru metrów.
- No dalej. Dasz radę. - wychrypiał z naciskiem, taksując dziwnymi oczyma przestrzeń pod nimi. Przez kilka wykręcających mu trzewia sekund, nie działo się nic. Julia żyła, gdyż łącząca ich Więź nadal majaczyła się na granicy świadomości Cienia. Już zaczynał się zastanawiać, czy nie powinien ruszyć na ratunek, lecz bezsilność pchała go w objęcia paniki - Aerona, który starał się prześcignąć go w bladości, także.
Nie umiał latać, żadna lina nie była na tyle długa a Keavan chyba nie znał Julii, by móc skoczyć po nią i wrócić na pokład. Może nawet nie miałby tyle czasu, bo rozbiłby się wraz z nią?
Równocześnie pojawiła się druga odnoga myśli - czyżby Renard uciekała? Obraziła się po słowach Aerona, jakiekolwiek by one nie były i postanowiła dać dyla. To nie byłby pierwszy raz, kiedy Vaele stanąłby pomiędzy nim a jego żywicielem, prawda?
Jednakże nie spełnił się żaden z okropnych scenariuszy. Ulga, jaką przyniósł widok wznoszącej się Julii, wcisnęła w płuca Gawaina haust powietrza a na twarz ekstatyczny uśmiech. Radosna, nieskrępowana, z migoczącymi w słońcu piórami Lisiczka przywodziła na myśl mityczną istotę. Ucieleśnienie żywiołu.
Usłyszał ryk Aureum, który widocznie podzielał entuzjazm swej pani. Zmieszał się z niespodziewanym rozkazem Vyrona i hukiem wystrzału. Keer nie mógł nic poradzić, ledwie zdążył obrócić się w stronę nadlatującej bestii i nowopowstałego chaosu, gdy został...

W Y P C H N I Ę T Y

Reling gdzieś uciekł. Statek nagle urósł i górował nad Cieniem przez jedno mrugnięcie, a potem zaczął maleć. Leviathan uleciał w bok i zanurkował, natomiast Gawain siłował się z pędem powietrza i rotacją. Wiatr i szaleńczy puls w jego uszach zastąpiły mu świat.
- Spadam. To pewnie potrwa z minutę, pół... A jeszcze wczoraj śmiałem się, że może nauczę się latać. - pomyślał z przerażającym, nienaturalnym spokojem. Kotłował się w swym płaszczu, włosy przysłoniły mu twarz, ale co z tego? Gdzieś była upragniona góra, gdzieś dół, który na niego czekał.
Ileż to razy otrzymał pozornie śmiertelną ranę, by obudzić się z letargu i umknąć śmierci? Ryzykował zdrowiem, życiem, kończyną lub zmysłem... lecz przeważnie bez bólu i świadomości. Dziś było to bez znaczenia. I tak nie miał zamiaru krzyczeć na widok ostrych skał. Użyje mocy jak zawsze i tym razem zniknie bezpowrotnie i nieodwołalnie.
Stroboskopowy ciąg myśli i nerwowych kalkulacji przerwał zauważony przez niego ruch. Julia złapała go za przeguby rąk. Nie odczuł większej różnicy - raczej ciągnął ze sobą Renard prosto w przepaść.
Jakbyś nie robił tego na co dzień wobec każdej ważnej dla ciebie osoby...
Coś mówiła, ale przez ogłuszający hałas i własną panikę ledwo rozróżniał słowa.
- C-CO?! - zakrzyknął, gdyż od pędu wyło mu w uszach. Gapił się na Julię jak ostatni kretyn, na jej pogodną buzię wyginaną przez podmuchy, potargane włosy i jej skrzydła.
Oszołomione trybiki ponownie zaskoczyły. No przecież! Skrzydła! Amoralas!
Straciłem na to z pięć sekund!
W pełni oprzytomniał i aktywował medalion. W duchu modlił się, by wynalazek zadziałał, bo nie sprawdzał jego niezawodności.
Mgnienie oka później jego plecy zajarzyły się szkarłatem, a następnie wystrzeliły z nich skrzydła, przypominające te należące do myszołowa towarzyskiego. Znacznie wyhamowały upadek oraz przechyliły ich w bok. Szarpnięcie było mocne. Poczuł skurcz. Żebra i łopatki odezwały się bólem i na moment zabrakło mu tchu, ale żył. Jeszcze...
- Magnus Morget, ty w dupę ruchany dziadzie! - pomyślał uradowany, ale o uldze nie było mowy. Musiał zacząć natychmiast działać. Próbował odczytać bodźce przekazywane przez naprężone lotki i nowe mięśnie, ułożyć skrzydła tak, jak podpowiadały mu wspomnienia i wyobrażenia ptaków w locie.
- JULIA! NIE WIEM, I-LE MAM CZA-SU! CO TE-RAZ?! - wykrzyczał najgłośniej jak mógł. Jego dziwaczne oczy, teraz mocno zmrużone, przypominały studnie bez dna. Wewnątrz i wokół cieniutkich okręgów bursztynu panowała czerń, kryjąca zbyt przerażonego i w tej chwili niezdolnego do gniewu Gawaina.
Poprawił chwyt, obawiając się, że wyślizgnie się Julii i zaliczy ikarowy lot. Zdawał sobie sprawę, że będzie musiał ją puścić, nie ważne jak bardzo ciało odmawiało podobnego gestu. Obok nich szybował Leviathan - ich asekurant i jedyna nadzieja w razie niepowodzenia.
Raz kozie śmierć.


Zamek Dunkelheit - Page 16 PbcKfC9

Ekwipunek:

Aktualny ubiór:


Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Zamek Dunkelheit - Page 16 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Re: Zamek Dunkelheit
Sro 27 Kwi - 15:06
Działały! Skrzydła naprawde działy! Skoro mogła latać. Nie tylko szybować ale też latać! To będzie mogła też się wznosić z ziemi tak jak to robiła do utraty poprzednich skrzydeł. Musiała się ich nauczyć musiała się przyzwyczaić do tego rozmiaru! Lot nie był taki płynny jakby tego chciała jednak te kończyny nie były jeszcze do lotu przyzwyczajone. Cieszyła się tak bardzo, że spod jej powiek pociekły łzy, których jednak nikt nie mógł zauważyć. Poza tym i tak szybko zostały osuszone przez pęd powietrza. Była w swoim żywiole.
Tak bardzo była wszystkim podekscytowana oraz tak bardzo cieszyła się ze swojego genialnego pomysłu, by tak, a nie inaczej poprowadzić pierwszą lekcję latania, że zupełnie zapomniała, że w tym pędzie raczej nikt nie bedzie się słyszał, ale na szczęście Cień załapał co ma zrobić. Uśmiechnęła się do niego i przytaknęła mu głową. Ułożył inaczej skrzydła, jednak jak mu teraz przekazać co ma zrobić. Ziemia zbliżała się nieubłaganie. Levi pilnował ich jednak to nie oznaczało, że mieli zapas czasu.
Czując mocniejszy ucisk na przegubach westchnęła i pokręciła głową. Lekko się skuliła i jedną dłoń mężczyzny przesunęła na swoją przeciwległą kostkę. Tak by jego lewa ręka trzymała lewą kostkę. Jeśli przeniósł swoje dłonie tam gdzie miał, pokazała mu, że ma obserwować skrzydła i wyprostowała się, powoli prostując skrzydła przez co zaczęli hamować, a gdy był odpowiedni moment zaczęła poruszać swoimi pierzastymi kończynami. W końcu nikt nie chciał, żeby mu wyrwało skrzydła tym bardziej przy pierwszym locie! Zerknęła za siebie i jeśli mężczyzna powtarzał za nią, wygięła się lekko i zaczęła mocniej bić skrzydłami, chcąc zwiększyć wysokość. Musieli wrócić bliżej statku by rogacze mieli ich w polu widzenia. Jakoś nie wpadła na to jak mogli zareagować na to co się stało. No może chciała wystraszyć Aerona ale kto by pomyślał, ze drugi z Książąt postanowi zestrzelić jej Bestię? Która przecież nie była niczemu winna!
Jeśli udało im się złapać rytm, Aureum wzniósł się znów i rozproszył chmury dając  Upiornym wzgląd w to co działo się niżej. Pierwsza lekcja latania Cienia na pewno była bardzo stresogenna, ale czy na pewno nie było warto trochę zaryzykować?
Całe szczęście, że nie widziała broni ani nie słyszała wystrzałów. Wtedy to już naprawdę musieliby się modlić do kogokolwiek by przeżyła ten lot, a żadna kula, by nie trafiła smoka o złotej grzywie. Z Kryształowym Pustkowiem dawała rade, ale czy na pewno da radę gdy ponownie ktoś wyceluje w nią broń?

Powrót do góry Go down





Vyron
Gif :
Zamek Dunkelheit - Page 16 5PUjt0u
Godność :
Vyron Laraziron
Wiek :
Wygląda na 30 lat
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
182 cm / 76 kg
Pod ręką :
Sakiewka z pieniędzmi, sakiewka z kryształowym pyłem, oprawiony klejnot "Tchnienie Muzy", pałasz, rewolwer czarnoprochowy typu Le Mat, sztylet w cholewie buta.
Broń :
Pałasz, rewolwer typu Le Mat, sztylet w bucie
Zawód :
Dręczyciel ludu pracującego i pasożyt społeczny
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t141-vyron-laraziron https://spectrofobia.forumpolish.com/t1124-vyron
VyronDemoniczny Książę
Demoniczny Książę
Re: Zamek Dunkelheit
Sro 27 Kwi - 19:12
Choć nie był w humorze na żarty, a już na pewno nie na te, serwowane mu teraz przez Bękarta, które to trzeba zaznaczyć, były wyjątkowo niskich lotów, to parsknął paskudnie słysząc jego pierwsze słowa. „Odwołaj rozkaz” … a może jeszcze frytki do tego sobie Jaśnie Pan życzy? Nie, o odwoływaniu rozkazu nie mogło być mowy! A już pewnością nie po tym jak nakazał mu to Bastard.
Niemniej, choć wściekły, wysłuchał tego co miał do powiedzenia Aeron.
Jakby na to nie patrzeć, miał rację. Julia miała skrzydła, a zatem mogła chcieć na nich latać, a i zabójstwo Gawaina wydawało się być nie na miejscu.
Odetchnął, pozwalając by uszłą z niego część nagromadzonego gniewu.
Końcówka wypowiedzi Bastarda była zdecydowanie lepsza! „Proszę, wstrzyma swoich”. Trzeba było tak mówić od razu. Do pierwszego, jakkolwiek panicznego polecenia, choćby i bardzo chciał, to nie mógł, ze względu na suwerenny status jego ziem, przyrodzoną dumę i wizerunek wśród żołnierzy, przychylić ucha. Jednakże pokorną prośbę, choć niechętnie, mógł tymczasowo spełnić i to bez szkody dla wizerunku. Ot, łaskawy pan!
- Żołnierze! Strzelać wyłącznie na mój rozkaz! – wykrzyknął, zmieniając obowiązującą do tej pory komendę - Zadowolony? Uprzedzam, że jeśli za kilka chwil ich nie zobaczę to zmienię zdanie, nakażę okrętowi zejść niżej, pod pułap chmur, a wtedy nie ruszymy się stąd do chwili aż znajdziemy ciało Gawaina.
Pytanie i późniejsze słowa były aż ciężkie od nagromadzonych w nim negatywnych emocji. On sam najchętniej zamieniłby juliowe Aureum w mielonkę przetykaną tu i ówdzie ołowianymi pociskami, ale ciężko było nie uznać argumentu jaki przedstawił mu młody Vaele.
Złapał się mocno relingu, po czym wychylił się za burtę. Początkowo wydawało mu się, a chwilę później zyskał pewność, że pomiędzy przerzedzającymi się chmurami, rozganianymi przez Aureum, widzi Julię trzymającą Gawaina.
Widząc, że zarówno Julia jak i Gawain, który nagle dostał skrzydeł, unoszą się w powietrzu, pokiwał głową jakby na potwierdzenie. Wychodziło na to, że Aeron, choć wstrętny był z niego bękart, a zatem już z samego faktu urodzenia, w arystokratycznych dyskusjach racji mieć nie mógł, to jednak miał rację. Czyli jednak nie będzie musiał szukać ciała Gawaina, zatapiać go w krysztale i oddawać jego rodzinie. Odetchnął z ulgą, po czym uniósł w górę rękę.
- Żołnierze! Spocznij! Zabezpieczyć broń!
Strzelcy, którzy teraz bestię pani doktor Renard mieli jak na talerzu, opuścili broń, zdjęli kapiszony z kominków i zwolnili napięte kurki.
- Wasza Wysokość! Przepraszam ze inkomoduję, ale może by go, tego, tak z armaty huknąć, co? Mamy tu taką serpentynę co to łupu-cupu i po sprawie. - zaproponował z dobrotliwym, usłużnym   uśmiechem pokładowy ogniomistrz Lorax, jowialnie wyglądający łysy tłuścioch o przefarbowanych na jasny blond, wyjątkowo bujnych wąsach.
- Kusząca propozycja, ale obawiam się, że możemy przypadkiem zranić kogoś z latających. Nie martw się jednak! Hukniemy sobie … tyle, że na wiwat. I to ze wszystkich dział!
Ogniomistrz rozpromienił się jak słoneczko i w radosnych podskokach pobiegł wydać rozkaz by rozładowano armaty, ale zostawiono w nich ładunki prochowe.
Viridian ponownie wyjrzał za burtę, by popatrzyć na latających i na bestię, która o mało nie straciła życia.
Wiedział, że będzie musiał zwrócić na to Pannie Julii Renard uwagę, ale to akurat mogło poczekać.
Chwila …
Że co?!
Raptownie odwrócił się do Aerona, bo dopiero w tej chwili w pełni dotarły jego słowa.
- Jak, kurwa, na Kryształowych Pustkowiach? Przecież patrole, strażnice, strzeżone trakty i wyznaczone punkty popasu ... – Viridian aż zmarszczył brwi i rozłożył ręce w geście zdziwienia i zaskoczenia - Kto to zrobił i gdzie to dokładnie się stało?
Jeśli tylko te tereny leżą w jego jurysdykcji, to miał zamiar wysłać tam karną ekspedycję! Zbierze najgorszych skurwysynów spośród swoich żołnierzy i pod dowództwem Sabreka wyśle ich w tamto miejsce. Jeśli cokolwiek tam żyje, to błyskawicznie pożałuje tego, że w ogóle się urodziło ...

Powrót do góry Go down





Thorn
Gif :
Zamek Dunkelheit - Page 16 5PUjt0u
Godność :
Aeron Vaele
Wiek :
Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
182/100 (same rogi trochę ważą).
Znaki szczególne :
Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
Pod ręką :
Broń, zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
Broń :
Rapier.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t139-thorn https://spectrofobia.forumpolish.com/t949-ksiegi-klamstw https://spectrofobia.forumpolish.com/t1119-thorn
ThornDemoniczny Książę
Demoniczny Książę
Re: Zamek Dunkelheit
Sro 27 Kwi - 22:27
Twarz Viridiana była obecnie jedyną wiadomą, jedynym elementem który był stały, znany i przez to bezpieczny. Aeron widywał go już w różnym humorze, dlatego chociaż Kryształowy Książę ciskał z oczu gromami, brunet skupił na nim wzrok i nie odrywał od niego oczy, w duchu modląc się do wszystkich znanych mu bogów, ze wszystkich opisanych dotąd panteonów aby jego scenariusz, który przedstawił naprędce Larazironowi się sprawdził. Przez chwilę miał wrażenie, że Vyron mu się sprzeciwi, że każe spierdalać albo po prostu zignoruje jego słowa. Napięte mięśnie szczęki grały pod skórą, nadając twarzy zielonookiego iście upiornego wyglądu.
Czy tak wyglądał gdy odbierał życie?
Vaele odtrącił głupie myśli, skupiając się na jednym: na uspokojeniu jednego z najniebezpieczniejszych Arystokratów Krainy Luster. Nie dotknął jego broni, po prostu trzymał nad nią rękę by w razie potrzeby złapać lufę i... no właśnie, co? Wywalić ją za burtę? A może zniszczyć? Znał ten typ jedynie z opisów, widywał takie pukawki u Vyrona i jego żołnierzy ale sam nigdy nie zgłębiał zasad jej działania. Kojarzył ją z Ludźmi, a tych unikał jak tylko się dało, bazując raczej na mocach podległych mu istot i własnych, niż na zapożyczonej od obcych technologii.
Viridian był naprawdę zdenerwowany, czego nie potrafił ukryć nawet w stosunku do niego. Znali się jak łyse kobyły a jednak przez te wszystkie lata nie nauczyli się panować nad emocjami, gdy w grę wchodziła utrata kogoś, kto miał znaczenie. Nawet tęczowooki, chociaż uwielbiał grać, w obliczu niespodziewanych scenariuszy dawał się wytrącić z równowagi.
Aeron poczuł się teraz jak kiedyś, kiedy to on z ich tandemu był tym spokojniejszym, mniej narwanym i nieskorym do agresji. Zauważał w tej chwili jak bardzo się zmienili, wskoczyli w buty drugiego. Tylko czy któremuś wyszło to na dobre? Vyronowi na pewno, bowiem gdy był spokojny, zaskakiwał trzeźwością umysłu i piekielnym sprytem oraz fantastycznym zarządzaniem grupą. Urodzony przywódca.
- Tak. Dziękuję. - powiedział powoli, posyłając mu niepewny uśmiech, który w połączeniu z bladością jaka opanowała jego twarz tworzył naprawdę ciekawy efekt. Upiorny obserwował drugiego tak, jakby w rzeczywistości miał do czynienia z rozjuszonym drapieżnikiem, a nie rozumną istotą. Cofnął rękę, co sprawiło że odrętwiałe ciało drgnęło, przywodząc na myśl nienaoliwiony mechanizm. Strach był straszliwym pasożytem, który w najmniej oczekiwanym momencie potrafił uczynić z Aerona kogoś, kim ten nie był. Działał na niego w paskudny sposób a gdy tylko mężczyzna dopuścił do siebie myśl, że właśnie się mu poddaje, zaczynał samoistnie nakręcać spiralę, która potęgowała uczucie i w ostateczności doprowadzała go do szaleństwa.
Dziś udało mu się wygrać małe starcie, jakie odbyło się tylko w jego głowie.
Nie wychylił się razem z nim. Na czas gdy tamten wyglądał za reling, brunet zamknął oczy pozostając w bezruchu. Jeśli myślenie życzeniowe istniało, miał nadzieję, że bogowie patrzą teraz w jego stronę i biorą jego prośby pod uwagę. Naprawdę miał dosyć problemów, nie chciał tłumaczyć się całemu światu z ofiar, jakie ponieśli przez jego kaprys zdobycia skrawka ziemi. Wylecieli w pełnym składzie i w takim mieli wrócić.
Gdy tylko usłyszał kolejny rozkaz Viridiana, odetchnął ciężko i otworzył oczy. Czyli się nie mylił. Nie wierzył, by Julia była zdolna do zabicia Gawaina w taki sposób. Jej Aureum był jej wierny, więc nie mógł okazać jej nieposłuszeństwa wypychając Cienia za burtę. Mimo wszystko Vaele znał dziewczynę na tyle dobrze, by wiedzieć, że mimo różnych humorów, w jej sercu nie było ani grama zła.
Wysłuchał rozmowy Larazirona i podnieconego ogniomistrza, stojąc obok w ciszy. Wzrokiem odszukał jednego ze swoich oficerów i zawołał go ruchem głowy. Mężczyzna w zbroi podszedł bez wahania, wyprężył się przed swoim panem i odebrał proste rozkazy, mające na celu uspokojenie reszty i wyjaśnienie im pobieżnie sytuacji, by nie czuli się zdezorientowani czy pominięci. Żołnierz zaniósł słowa dalej i już po chwili niepokój na twarzach aeronowych ludzi zniknął, robiąc miejsce powadze i spokojowi, tak teraz potrzebnym by nie dopuścić do chaosu na statku.
Upiorny Arystokrata rozmasował nasadę nosa, zamykając na chwilę oczy. Wystarczyło by milczał kilka chwil dłużej, a wszystko potoczyłoby się inaczej. Wystarczył sprzeciw Vyrona. Kilka słów, albo ich brak by zaważyć na losie niewinnych, skorych do zabawy istot. Tulka w gruncie rzeczy nadal pozostawała w jego oczach dzieckiem, dziewczynką w ciele kobiety i jej wybryk, chociaż wyglądał makabrycznie, tłumaczył chęcią polatania, sprawdzenia nowych skrzydeł. Nie rozumiał wypchnięcia Keera ale gdy razem z zielonookim wyjrzał ponownie za krawędź Samum, ujrzał pośród chmur nie dwie, a trzy skrzydlate sylwetki.
Otworzył szerzej oczy i uśmiechnął się, nie mogąc ukryć zachwytu. Gawain Keer miał skrzydła? Fascynujące! Istniało naprawdę wiele wytłumaczeń dla pojawienia się dodatkowych kończyn, Aeron był ciekaw które z nich było prawdziwe. Postanowił zapytać towarzysza broni o jego sekret, którym nie podzielił się ani z jednym, ani z drugim Arystokratą.
Zachwyt trwał krótko, bo już po chwili na ziemię sprowadził go nie kto inny a Viridian, zadając istotne pytanie. Brunet przeniósł na niego spojrzenie tęczowych oczu i zmarszczył brwi, porzucając uśmiech na rzecz podkówki zdradzające niezadowolenie.
- Tak, Vyronie, na Kryształowych Pustkowiach. Na naszych ziemiach. - powiedział poważnym tonem - Najwidoczniej zbyt mocno skupiliśmy się na oglądaniu drzew sąsiadów, by dojrzeć drzazgę we własnych oczach. - skwitował - Zalęgło nam się jakieś robactwo. Nie powiem ci nic więcej, nie mam dokładniejszych informacji. Ale on - poruszył głową, wskazując szybującego w dole Keera - wie więcej. No i sama Julia. Jeszcze będzie okazja by zaczerpnąć języka, choćby po świętowaniu. - dodał już nieco łagodniej - Myślę, że na dziś już wystarczy nam zmartwień. Tobie pasuje srebro we włosach, mnie niekoniecznie. - wzruszył ramionami - Samum stoi. Najwidoczniej towarzystwo w dole potrzebowało odreagować na własny sposób. - wychylił się i ponownie spojrzał na machające skrzydłami istoty - W zasadzie... to dobry czas by spróbować czegoś nowego. - mrugnął do Viridiana, chcąc w ten sposób dać mu sygnał, że oboje powinni odpuścić, przynajmniej na chwilę. Byli na Samum razem ze swoimi załogami, co złego mogło się wydarzyć jeśli wiedzieli już, że Julia i Keer oraz Aureum po prostu postanowili się pobawić?
Upiorny Arystokrata sięgnął za koszulę i wyjął na wierzch zawieszony na szyi niewielki wisior w kształcie skrzydlatego serca. Przez chwilę patrzył na niego, obracając w dłoniach.
- Nigdy tego nie robiłem. - mruknął do siebie - Ale chyba to dobry czas by sprawdzić, czy był wart takiej ilości złota. - ścisnął wisior i napiął mięśnie. Magia sprawiła, że powietrze wokół Aerona pociemniało i zawirowało wokół jego sylwetki ciemnoszarym dymem. To co stało się w następnej chwili zaskoczyło zarówno jego jak i stojących nieopodal żołnierzy.
Z pleców Arystokraty wystrzeliły dwa potężne, czarne jak noc, pierzaste skrzydła, których końcówki lotek mieniły się granatem jak pióra sroki. Vaele sapnął zaskoczony ich ciężarem i zgarbił się, oglądając się w tył by dojrzeć jak wyglądają. Zaśmiał się jak podrostek, zaskoczony efektem końcowym.
- Nie pomyliłem się. To Amoralas. - powiedział do siebie, zachwycony z faktu posiadania cennego artefaktu. Aby przyzwyczaić się do skrzydeł, przeniósł ciężar ciała z nogi na nogę i spróbował nimi poruszyć, napinając mięśnie. Zaskoczyło go to, jak naturalnie przychodzi mu nauczenie się nowych ruchów. Były sztywne i mechaniczne, ale z każdym machnięciem szło mu lepiej. Po dłuższej chwili spojrzał na Viridiana i posłał mu chłopięcy uśmiech.
- Fantastyczne, prawda? - zapytał, nie mogąc ukryć podekscytowania. Nie miał odwagi skakać tak jak Julia, ale zaczął poruszać nimi, imitując ruchy ptaków. Czuł jak ciało staje się lżejsze, ale nadal dotykał stopami desek. Nie mógł sobie pozwolić na szaleństwo, bo wiedział, że w razie czego ani Julia, ani jej Aureum, ani Keer czy ktokolwiek inny nie uratują go przed śmiercią, choćby przez wzgląd na to, że swoje ważył.
Nie chciał dawać Larazironowi powodów do obniżenia lotu i schodzenia na ląd. Zwłaszcza nie po to, by zeskrobać ciało ze skał.


Alden - #DC143C
Bianka - #228B22
Caius - #4169E1
Kaevan - #DAA520

Powrót do góry Go down





Gawain
Gif :
Zamek Dunkelheit - Page 16 5PUjt0u
Godność :
Gawain Keer
Wiek :
Wygląda na około 30 lat.
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
183 cm / 76 kg
Znaki szczególne :
Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki, cienka blizna na brodzie od lewego kącika ust
Pod ręką :
klucz do domu Yako (w KL) i mieszkania, pieniądze // Event:
Broń :
Nóż ceramiczny, sztylet, kusza
Zawód :
Najemnik do prac wszelakich, zielarz
Specjalne :
Administrator, Strażnik toku fabuły
https://spectrofobia.forumpolish.com/t225-gawain-keer https://spectrofobia.forumpolish.com/t226-nie-az-takie-tajne https://spectrofobia.forumpolish.com/t250-kontakt-z-keerem https://spectrofobia.forumpolish.com/t1085-gawain
GawainDręczyciel
Dręczyciel
Re: Zamek Dunkelheit
Czw 28 Kwi - 13:13
Mimo wolniejszego spadku, pęd nadal utrudniał Cieniowi swobodny oddech. A może to wina ściskających go szponów strachu? Uskrzydlony, zaczął się uspokajać, a myśli nabierały wyrazistości podobnie jak krajobraz pod nimi. Przymknął powieki, by zebrać się w sobie. Zaufanie było teraz koniecznością. Pozbawiono go wyboru.
Początkowo nie pojmował sygnałów Julii. Zacisnął zęby i pozwolił przenieść swoją dłoń na jej kostkę. Chwycił ją mocno, obawiając się ponownej grozy swobodnego upadku i skinął głową. Złapał drugą nogę Renard i zaczął małpować ruchy.
Pierwszym manewrom brakowało pewności i precyzji, lecz nie dane mu było się na nich skupić, gdyż Lisiczka zaczęła bić skrzydłami i ciągnąć go w górę. Włożył cały swój wysiłek, by zrównać się z nią mocą i rytmem. Wkrótce poczuł, że to on zaczyna wlec Julię, a nie ona jego. Przełknął ślinę i puścił jedną rękę, gdy zyskał większą kontrolę, a wstrząs i przerażenie zostały przekute w pożyteczne napięcie. Delikatnie wygiął skrzydła, badając przechył. A przynajmniej taki był plan. Przy którejś z rzędu próbie, zrobił to zbyt gwałtownie i wyrwał się w bok.
Krzyknął krótko, orientując się, że leci bez trzymanki. Przez dłuższą chwilę wściekle łopotał skrzydłami, klnąc przez zaciśnięte zęby. Odzyskawszy rytm i nieco koloru na twarzy zrównał się z Julią. Miał ochotę udusić dziewczynę za tak nieprzemyślany wybryk. Pokręcił tylko głową, groźnie mrużąc oczy. Poza tym Keer wyglądał na skoncentrowanego i zdeterminowanego. Wszak chodziło o jego życie.
Dopóki nie szarżował, skręcanie nawet mu wychodziło, więc nadszedł czas na sztukę wzlotów i upadków. Chciał nabrać prędkości i wybić się nieco wyżej, zaprząc żywioł do pracy, zamiast tępo tłuc skrzydłami.
Tak jak poprzednio zaczął ostrożnie, stopniowo przyzwyczajając się do chwil oporu i jego braku. Dał nura, jednak nie schodził poniżej Leviathana, by zaraz na powrót się wznieść. Z miłym zaskoczeniem stwierdził, że latanie pod wieloma względami przypomina pływanie, ale ani myślał się nim delektować. Jedyne czego chciał, to znów stanąć na pokładzie statku.

Z mozołem osiągnął wysokość lotu, a bardziej postoju, Samum. Gdyby nie zwinęli żagli, za żadne skarby świata by ich nie dogonił. Omiótł wzrokiem załogę i Upiornych. Vyron trzymał broń, a Aeron, o dziwo również uskrzydlony, właśnie testował możliwości pierzastych kończyn. Zdawał się dobrze bawić. Czyżby posiadał podobną błyskotkę?
- Jeszcze tylko odrobinę. Tylko powoli. - skupił się na sobie i podchodzeniu do lądowania, boleśnie świadom ciekawskich spojrzeń. Nie ma co, Renard wywołała prawdziwe poruszenie. Szkoda tylko, że nie wiedział, co dokładnie zaszło podczas jego nieplanowanej nieobecności.
W mało eleganckim stylu, ale zachowując bezpieczeństwo swoje i innych, wzniósł się nad podkład niczym przerośnięty kurak. Gdy jego stopy nareszcie dotknęły desek, nogi odmówiły mu współpracy. Zasapany i rozemocjonowany, przyklęknął bez słowa, dodatkowo wspierając się na skrzydłach. Zamknął pozbawione wyrazu oczy i uśmiechnął się boleśnie. Ciałem Keera wstrząsnął dreszcz, gdy umysł zyskał czas i sposobność do przeanalizowania całego zdarzenia.
Przeżył i wyszedł z tarapatów bogatszy o nowe doświadczenia, ale miał tak kurewsko dość, że zwyczajnie wyciszył wszystko co mógł. Nie chciał słyszeć swojego oddechu, niespokojnego pulsu, troskliwych i podejrzliwych szeptów. Wystarczy chaos we własnej głowie.
Podniósł się, zaciął usta i z krzywdą wypisaną zmarszczkami oraz pochylonymi ramionami, podszedł i przytulił najbliższą ścianę. Upiornym posłał jedynie krótkie, płochliwe spojrzenie. Otulony skrzydłami wyraźnie wyczekiwał powrotu Julii, lecz wyprany z sił i entuzjazmu. Mógłby iść do kajuty, ale wyglądałby przy tym jak dziecko biegnące się wypłakać. No i co by tam robił? Walił w ściany? Liczył słoje w drewnie?

Głucha cisza 1/4
Amoralas 2/4


Zamek Dunkelheit - Page 16 PbcKfC9

Ekwipunek:

Aktualny ubiór:


Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Zamek Dunkelheit - Page 16 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Re: Zamek Dunkelheit
Czw 28 Kwi - 16:56
Dodawała mu otuchy uśmiechem gdy tylko mogła. Cały czas go pilnowała, dlatego gdy tylko postanowił się puścić, od razu skontrolowała czy wszystko w porządku. Wyglądało na to, że trochę mu zajmie nauczenie się sterowania i innych takich ale jednak nie będzie to na tyle długi czas by szybko z tego zrezygnował. W sumie...może jednak nie będzie tak źle? Przyglądała się jak sam próbuje skręcać i od razu do niego podleciała, gdy zdawało się, że stracił panowanie nad lotem. Westchnęła jednak z ulgą, widząc, że w porę się opamiętał. Leviathan też przez cały czas obserwował poczynania dwóch rudzielców. Trzymając się blisko nich, jednak nie na tyle, by utrudniać im lot. Kołował pod nimi uważnie ich obserwując. Musiał w końcu mieć pewność, że zareaguje na czas, gdy któreś z jakiegoś powodu zacznie spadać. Tak więc gdy tylko Cień postanowił pobawić się chwilowo w kamień, tak smok od razu ustawił się tak by w razie czego móc go złapać. Na szczęście nie było to konieczne.
Obserwowała uważnie jak Gawain próbował dostać się na pokład. Szło mu...dobrze jak na pierwszy raz. Ona za pierwszym razem wpadła na kogoś. Już nie pamiętała na kogo. Choć w sumie to nie był nikt ważny skoro nie pamiętała....po przygodzie na Kryształowym zapomniała sporo rzeczy ale stopniowo sobie przypominała. To jednak musiało być coś mało ważnego skoro nic jej o tym nie przypominało jak na razie.
Pierwsza lekcja skończyła się jedynie na małym uniesieniu i to pewnie z pomocą drugiego Opętańca, a następne lekcje były...dość wyczerpujące. No i dość długo zajęło jej nauczenie się samodzielnego lotu. Ba! Nawet po jednym miała pamiątkę, małą bliznę przecinającą jej prawą brew.
Trochę zrobiło jej się smutno, że Cień chce już wracać jednak chyba go trochę rozumiała. Nie wiedziała jak długo utrzymają się skrzydła no i też na pewno go wystraszyła. Czyżby przesadziła?
Śledziła uważnie każdy jego ruch skrzydeł, upewniając się, że wyląduje bez problemów. Jak na pierwszy raz wylądował cudownie! Widziała jednak, że sporo go to kosztowało. Pierwszy raz używał innych mięśni więc to mogło być powodem tego. Nie widziała aż tak dobrze z tej odległości. Widziała jednak, że nie padł od razu na glebę, więc nie musiała się już przejmowac. Jeśli coś będzie nie tak to na statku się nim zajmą. No i też nie wyglądał jakby wymiotował, to też przecież mogło się zdarzyć przy stresie.
Szybko przestała spoglądać za drugim rudzielcem bo Aureum zaczął ją zaczepiać. Latał wokół niej więc wylądowała na jego grzbiecie i zanurkowali by po chwili zacząć się wznosić trochę za blisko statku. Smok uderzył skrzydłami akurat gdy przelatywali obok Upiornych. Nikt nie oberwał jego piórami, jednak pęd powietrza mógł zachwiać ich równowagę, a może nawet wywrócić, jeśli ktoś miał ładne żagle na swoich plecach, których nie pomyślał, że lepiej byłoby złożyć.
Przelecieli swobodnie nad statkiem. Do góry nogami tak, że Tulka musiała spojrzeć w "górę", żeby zobaczyć co się dzieje na pokładzie. W końcu jednak odbiła się od grzbietu swojej Bestii i wylądowała swobodnie na deskach pokładu. Była zdyszana, doskonale czuła mięśnie, które tak dawno nie były używane. Nie wylądowała zaraz przy innych, ale wybrała miejsce bardziej puste. Tak by Levi mógł przy niej wylądować. Zmniejszył jednak do tego czasu swoje rozmiary i gdy tylko znalazł się obok niej, połasił się, a Tulka zaczęła przeczesywać jego złotą grzywę. Zerkała jednak co chwila na Cienia, wyglądał jakby chciał odsapnąć sam dlatego nie podchodziła do niego od razu. Wolała poczekać aż da znać, że jest gotowy z nią porozmawiać. Zauważyła jednak skrzydła u Vaele, a na jej ustach pojawił się lekki uśmieszek. Sroka....pasuje!
Była mocno zarumieniona przez co trochę bardziej było widać jej makijaż, jednak nie przejmowała się tym. Ani tym, że jej włosy wymagały ogarnięcia. Czuła się lepiej, mimo iż była bardziej zmęczona.

Powrót do góry Go down





Vyron
Gif :
Zamek Dunkelheit - Page 16 5PUjt0u
Godność :
Vyron Laraziron
Wiek :
Wygląda na 30 lat
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
182 cm / 76 kg
Pod ręką :
Sakiewka z pieniędzmi, sakiewka z kryształowym pyłem, oprawiony klejnot "Tchnienie Muzy", pałasz, rewolwer czarnoprochowy typu Le Mat, sztylet w cholewie buta.
Broń :
Pałasz, rewolwer typu Le Mat, sztylet w bucie
Zawód :
Dręczyciel ludu pracującego i pasożyt społeczny
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t141-vyron-laraziron https://spectrofobia.forumpolish.com/t1124-vyron
VyronDemoniczny Książę
Demoniczny Książę
Re: Zamek Dunkelheit
Pią 29 Kwi - 0:40
Vyron schował broń i uśmiechnął się do Aerona, z lubością smakując swój maleńki sukces. Może i był zdenerwowany (a nawet wściekły), ale nie do końca przestał myśleć. Gdy zdenerwowanie zeszło na tyle by móc normalnie funkcjonować, postanowił, że niejako dla sportu i aby odreagować, podpuści Bastarda nieco, chcąc sprawdzić czy jego interlokutor nie ubiera brutalnej prawdy w piękne słówka. Młody Vaele miał bowiem nadzwyczajną skłonność do zawijania wyjątkowo paskudnego i śmierdzącego gówna w błyszczące i kolorowe papierki pięknych słówek, a następnie wręczania ich w formie drobnych bonusów. Najlepsze było to, że gros osób wyjątkowo pozytywnie reagowało na otrzymanie takiego gównianego podarku. Wpływała na to zapewne aparycja i sposób bycia Aerona, któremu Viridian gdzieś w głębi serca i umysłu zazdrościł nieco, otwartości i umiejętności pozyskiwania sympatii innych istot. No ale cóż, takie życie. Poza tym gówno, nawet pięknie opakowane, dalej pozostawało gównem.
Osoba Julii Renard, dziewczyny z lisimi uszami i ogonem jak idealny wycior do działa, zasadniczo była mu obojętna. Jednakże interesowało go to, co przytrafiło jej się na Kryształowych Pustkowiach. Niby mógł zapytać wprost:
- „Jak ktuś ma pecha to i w dupie palec złomie! A cóże to był za wypadek, kumosicku?”
A wtedy Bastard pewnie powiedziałby mu:
- „Ano, bo widzicie Viridianku, ktuś albo cuś ujebało jej skrzydła.”
Choć, prawdę powiedziawszy, mógł odpowiedzieć również:
- „A co wam, kumie, do tego co to za wypadek?! Co, książkę piszecie? Idźcież w cholerę!”
Dlatego też, słysząc, że Julii przydarzył się wypadek, w którym straciła skrzydła, uznał że odegra wielkie niezrozumienie, sugerując, że może kryje się za tym coś więcej. Nie pomylił się.
Aeron mógł przecież pozwiedzać:
-” No i co z tego, że patrole, strażnice itd.? Vyron, wypadek to wypadek, a ten może przytrafić się każdemu. Nawet tobie czy mnie.”
Odpowiedział jednak tak, jak odpowiedział a Viridian się tego spodziewał. Zdradził mu zapewne wszystko, co wiedział na ten temat. Resztę informacji Zielonooki będzie musiał wydobyć od Gawaina, a jeśli się da, to od samej Julii. Jednakże tej ostatniej wolał nie wypytywać. Nie posiadał delikatności i miodnych ust Aerona, nie znał nawet doktor Renard, a zatem z jej punktu widzenia jakiekolwiek próby wypytywania o ów, jak nazwał to Aeron,”wypadek”, przypominałyby pełne czułości głaskanie poparzonego po oparzelinach. Zamiast ulżyć, to sprawiłoby tylko więcej bólu, a mimo tego, że jakby nie patrzeć Doktor Julia Renard z jego punktu widzenia była istotą niższą, to jednak nie zamierzał jej ranić. Koniec końców na zamku Bastarda udzieliła mu pomocy, w efekcie której, nawet jeśli nie był ranny, to poczuł się znacznie lepiej. Przestał go boleć kręgosłup od lat spędzonych w siodle, blizny przestały ciągnąć a i mięśnie wydawały się jakieś sprawniejsze. Poza tym ciekawiło go to, co dzieje się obecnie w domu Drosselmeyerów, w którym jak się dowiedział, teraz urządzono Klinikę.
Fakt, że na jego ziemiach pojawiło się jakieś robactwo wymagał pilnego działania. Robactwo każdego typu ma to do siebie, ze niekontrolowane zaczyna się rozmnażać, a gdy jest go wiele wypełza ze swoich zatęchłych nor. Dlatego też obiecał sobie, że zrobi wszystko, by pozbyć się tego gówna ze swoich terenów.
Pojawienie się skrzydeł na plecach Aerona naprawdę go zaskoczyło. Oznaczało to, że biżuteria, którą Bastardmiętosił w łapach, była niczym innym jak Amoralasem, do czego zresztą sam się później przyznał.
- O tak, zajebiste w chuj. – powiedział z przekąsem i słyszalnym w głosie uśmiechem. Fakt, skrzydła były imponujące, a fakt ich istnienia i barwa stanowiła mokry sen co najmniej kilkunastu co bardziej mrocznych nastolatków z Miasta Lalek.
W tym momencie koło burty pojawiała się bestia należąca do doktor Renard, a wiatr wywołany uderzeniem jej skrzydeł nieco zachwiał Viridianem a co dopiero Aeronem, któremu ta mroczna ozdoba przeniosła środek ciężkości.
- Zaprawdę powiadam ci, zajebiste! Zwłaszcza do froterowania podłóg. Powiedz, mieli też męską wersję? – zakpił Vyron przesuwając dłonią po piórach.
Ależ by takie chciał!
Choćby po to, by powiesić je sobie na ścianie i móc oglądać.
W gruncie rzeczy Viridian był jak sroka lub małe dziecko. Jeśli coś się błyszczało, miało ładne kolorki lub przyciągało wzrok, wówczas było kwalifikowane do kategorii, którą zwykł określać z języka Upiornych jako „Habenmöchten” czyli w wolnym tłumaczeniu „Chcieć Posiadać”. Właśnie do tej kategorii zostały przypisane skrzydła Aerona.
Przez chwilę patrzył na zmęczonego, a może wystraszonego swoim niespodziewanym i zapewne pierwszym lotem Cienia, a następnie przeniósł oczy na zarumienioną doktor Renard. Wygadało na to, że to krótkie latanie jej posłużyło.
Odwrócił się nieco od grupy, pogrzebał w sakiewce, po czym, gdy nikt nie zwracał na niego większej uwagi, wyjął z niej i założył na szyję niewielkie, złote serce ze skrzydłami. Złoty Amoralas, wisior przynajmniej o klasę lepszy od tego, który miał akurat na sobie Bękart. Uśmiechnął się do swoich myśli, bowiem po raz kolejny poczuł to satysfakcjonujące muśniecie ulgi i przyjemności. Po raz kolejny był lepszy od Bękarta. Zygu, zygu gołodupcu! pomyślał, starając się ukryć psotny uśmieszek. Te ich subtelne „przepychanki” i „kuksańce” o to, kto lepszy, stały się już tradycją i były dla Viridiana jak Viagra Light - co prawda nie stawiały, ale za to dobrze układały w spodniach. Choć za żadne skarby nie chciał tego przyznać, to Bękart był jego jedynym przyjacielem i zarazem najdroższą mu istotą, która jeszcze żyła.
Odsunął się od Aerona wychodząc na środek pokładu, tak by mieć słońce nieco z boku, po czym zatrzymał się, a kryształowy pył ponownie zaczął wkoło niego wirować.
Odczekał chwilę, by nieco więcej pyłu zgromadziło się w powietrzu i ...
Ogromne, śnieżnobiałe skrzydła wyrosły z jego pleców!
Uderzył nimi mocno wznosząc się około dwa metry ponad pokład. Rozproszony kryształowy pył wirował osiadał częściowo na lotkach i długich piórach okrywowych, sprawiając, że te lśniły w słońcu jakby były ozdobione brylantami. Viridian uniósł nieco ręce, zupełnie jakby gestem mówił „oto jestem!”, ugiął lew nogę nogę w kolanie, drugą zaś zostawił wyprostowaną. Majestatycznie powoli uderzał skrzydłami, które za każdym ruchem błyszczały w słońcu i rozwiewały kryształowy pył. Znając nieco „czarną legendę” Viridiana i spoglądając na pozę, którą przybrał na usta cisnęły się rożne słowa, a najbardziej te:
„Nie sądźcie, że przyszedłem pokój przynieść na ziemię.
Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz.
Bo przyszedłem poróżnić syna z jego ojcem, córkę z matką, synową z teściową; i będą nieprzyjaciółmi człowieka jego domownicy.

Cóż począć, w każdym świecie ktoś musi być tym złym. Tu wypadło na niego. Tym co setnie go bawiło był fakt, że skrzydła Bastarda, który zawsze chciał uchodzić za tego dobrego, były czarne jak noc, a jego białe jak śnieg.
- No dalej Aeronie, Stalowy Bastardzie, Cierniu i Pogromco Dachowca, pokaż na co cię stać! – powiedział spoglądając na mężczyznę z czarnymi skrzydłami na plecach - No, chyba że masz te skrzydła tylko do ozdoby i podrywania niezbyt inteligentnych dziewczyn, wtedy ok ...
Powiedział tym samym złośliwym tonem, jakim kilkaset lat temu zwracał się do niego na arenie.
Podrażniony Bękart to zmotywowany Bękart!
- Gawain? Pani doktor Renard? Dacie radę wzbić się w powietrze jeszcze raz? Chętnie był polatał i nieco się odstresował.

Powrót do góry Go down





Thorn
Gif :
Zamek Dunkelheit - Page 16 5PUjt0u
Godność :
Aeron Vaele
Wiek :
Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
182/100 (same rogi trochę ważą).
Znaki szczególne :
Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
Pod ręką :
Broń, zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
Broń :
Rapier.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t139-thorn https://spectrofobia.forumpolish.com/t949-ksiegi-klamstw https://spectrofobia.forumpolish.com/t1119-thorn
ThornDemoniczny Książę
Demoniczny Książę
Re: Zamek Dunkelheit
Sob 30 Kwi - 21:40
Czas przemija nierówno – raz rwie przed siebie, to znów niemiłosiernie się dłuży – ale mimo to przemija. Aeron Vaele chodził po świecie już ponad pięćset lat i w ciągu tego czasu swoje widział i swoje przeżył, bywały okresy gorsze i lepsze. Gdyby miał ocenić obecne czasy, określiłby je mianem dziwne, bo chociaż miał na karku naprawdę wiele lat, momentami czuł się jak młodzik, by zaraz później uginać się pod ciężarem własnych przemyśleń i problemów. Potwierdzeniem tego stanu były jego wahania nastroju, bardzo kłopotliwe dla jego otoczenia, będące tak naprawdę następstwem szybko zmieniającego się otoczenia Arystokraty i jego świadomości, że chociaż bardzo starał się nadążyć za pędem ku nowoczesności, niestety zostawał w tyle, obserwując z końca wyprzedzających go rówieśników. Viridian był tego fantastycznym przykładem, bo chociaż Vaele wydawało się, że zaskoczy go czymś nowym, szybko okazywało się, że Laraziron już dawno jest zaznajomiony z "nowinką". Tak też i było teraz. Aeron obserwował zielonookiego, ciesząc się, że udało mu się odciągnąć Arystokratę od pomysłu zastrzelenia Bestii Julii Renard. Za swój mały sukces odbierał to, że Vyron, jeszcze przed chwilą kipiący z wściekłości, przekierował emocje, pompując je w zainteresowanie, którego bardzo usilnie starał się nie okazywać. Cierń widział w oku tamtego błysk, może zazdrości a już na pewno zachwytu, bo skrzydła które prezentował były naprawdę piękne, na swój własny sposób. Masywne, czarne jak bezgwiezdna noc z mieniącymi się końcami lotek, ni to zielenią, ni to fioletem czy granatem. Nigdy wcześnie nie wypróbowywał Amoralasa a gdy już to uczynił, nie żałował efektu.
I to wcale nie tak, że chciał przyćmić Kryształowego Księcia, bo od lat wiedział, że jest to praktycznie niewykonalne. Nie. Po prostu od czasu do czasu Aeron czuł potrzebę zaimponowania swojemu jedynemu przyjacielowi, z którym darł koty od wielu stuleci. Nigdy mu tego nie powiedział, lecz w głębi serca czuł, że Laraziron jest mu jak brat. Ciężko było ocenić czy jak młodszy, czy starszy, bo bywały czasy kiedy jeden obierał rolę mentora, by zaraz później zrobić miejsce drugiemu. Była między nimi przedziwna więź, którą charakteryzowała skrywana sympatia, wieczne motywowanie się wzajemnie do bycia lepszym i... zaufanie. Tak. Bo chociaż Aeron mówił wszystkim dookoła, że Kryształowy to ostatnia osoba której powinno się ufać, on mu ufał. Mimo przykrości jakie potrafili sobie wyrządzić w ciągu pięciuset lat, nigdy jeden nie zdradził drugiego, ograniczając się zaledwie do kuksańców, zaczepek, niegroźnych przytyków.
Nawet teraz, widząc spojrzenie Vyrona i sprzeczne z mową jego ciała słowa, Aeron w duchu prawie piszczał z radości jak dzieciak, ciesząc się, że mógł w jakiś sposób zaimponować swojemu bratu-niebratu. Właśnie dla takich chwil, ulotnych i mijających zastraszająco szybko, warto było chodzić po świecie tak długo. Długowieczność charakteryzowała się zdobywaniem doświadczenia i mądrości, nudą ale i zbieraniem pięknych wspomnień, których już nikt mu nie odbierze. Bardzo chciałby, by takie momenty trwały dłużej, by te przykre przelatywały jak piach przez palce a te miłe trwały i nigdy nie gasły. Jaka szkoda, że mimo władzy jaką posiadał, nie potrafił sprawić, by jego życie było stabilne i szczęśliwe. Może właśnie przez te wszystkie zawirowania, które ostatnimi czasy szarpały nim na boki, potrafił cieszyć się z rzeczy tak błahych i to w najmniej oczekiwanym momencie.
Chociaż wypowiedziane z przekąsem, pierwsze słowa Viridiana były szczere. Vaele uśmiechnął się promiennie, przez co momentalnie jego twarz mogła wydać się o wiele młodsza, niż jeszcze chwilę temu. Żołnierze obecni na pokładzie również podziwiali pierzaste kończyny, wyrażając słowa uznania cicho, lecz nie w tajemnicy. Aeronowi zależało, by jego ludzie byli pewni, że ich pan ma w rękawie jeszcze kilka asów i Amoralas był jednym z nich.
Dłoń Larazirona wylądowała na jednym z piór, palcami chwycił je i przesunął, przyglądając się skrzydłom. Ten jeden prosty gest wystarczył, by tęczowooki poczuł, że zdobył uznanie koregenta. Musieli być silni razem, bo w innym wypadku ich współpraca dla jednego będzie po prostu męką. A on naprawdę nie chciał być ciężarem dla swojego jedynego, prawdziwego przyjaciela.
Kiedy właściciel Samum odwrócił się od niego na chwilę, Upiorny Arystokrata miał czas by spojrzeć w stronę Gawaina i Julii, którzy powrócili na pokład. Keer nie wyglądał na zadowolonego, ale najważniejsze było to, że był cały i zdrów. Jego skrzydła były również imponujące i po prostu ładne, o nieoczywistym wybarwieniu które bardzo do niego pasowało. Dziwnie było oglądać go z tymi dodatkowymi atrybutami, zwłaszcza przy stojącej nieopodal Tulce, zarumienionej i zadowolonej, i jej Aureum. Przez chwilę obserwował ich z oddali, uznając, że to chyba niezbyt dobry czas na zaczepianie. Zwłaszcza, że sam ledwo trzymał się na nogach, starając się wybadać gdzie teraz leży jego środek ciężkości. Dźwiganie rogów było wymagające, a co dopiero skrzydeł!
Poruszył nimi powoli, zerkając na boki i ucząc się ruchu mięśni, o których dotąd nie miał pojęcia. Plecy rwały lekko, przypominając o dawnej kontuzji i operacji, lecz nie czuł bólu, który byłby sygnałem dla niego by nie próbował lotu. Skrzydła nie zniszczyły też ubrania, co potwierdzało tylko to, że były efektem działania artefaktu a nie wyrosły naturalnie, jak u Julii.
Spojrzał w stronę Viridiana i gdy zobaczył zbierające się wkoło niego, wirujące zielone kryształki, zmarszczył nieco brwi nie bardzo wiedząc co nadejdzie w następnej chwili. A to co nadeszło wprawiło go w osłupienie.
Vyron Laraziron nie byłby sobą, gdyby nie odwalił szopki godnej boga, zstępującego na ziemię. Aeron coś czuł, że gdy kiedyś ktoś postanowi spisać dzieje Kryształowego Księcia, pióro zapłonie od barwnych epitetów, opisujących majestat Wielkiego Księcia. Z jego pleców wystrzeliły białe jak śnieg skrzydła i uniosły go, poruszając się powoli i z elegancją, a zielony pył zawirował mocniej, owiewając większą powierzchnię pokładu. Sam Arystokrata wykonał taką pozę, że w pierwszej chwili Vaele chciał parsknąć, lecz był zbyt oszołomiony samym faktem, że Vyron również posiadał Amoralasa. No, i całą chęć zaimponowania szlag trafił, co znowu wyszło, że Laraziron jest od niego o krok dalej.
Gdy usłyszał rzucone w jego stronę wyzwanie, przypomniał sobie czasy, kiedy rzucali rękawicami i wyzywali drugiego na pojedynek pod byle pretekstem. Oczami wyobraźni ujrzał te wszystkie razy, gdy stawali na przeciw siebie na arenie, walczyli do upadłego, obrzucali się gniewnymi spojrzeniami, szydzili i pluli sobie w twarz by potem na koniec podać sobie ręce i podziękować za rywalizację. O tak, Aeron poczuł jak w jego żyłach pojawił się dawno przygaszony ogień, napędzający ciało do działania. Zazwyczaj nie pozwalał się prowokować, lecz w tym wypadku wiedział, że Viridian robi to w wyrazie przyjaźni, do której nie przyznałby się nawet gdyby rwano z niego pasy. Posłał drugiemu rogaczowi złośliwy uśmiech, lecz nie tak pewny jakim uraczył go tamten.
Poruszył skrzydłami kiedy tamten zwrócił się do Tulki i Gawaina. Nie czuł się na siłach, by latać, bo jeszcze nigdy tego nie robił lecz nie mógł przecież odmówić zielonookiemu, a tym bardziej okazać słabości. By nie wyjść na gorszego w oczach załogi Samum i jego własnych żołnierzy, poruszył skrzydłami nieco mocniej, pilnując koordynacji ruchów i poczuł jak kończyny i wywoływane przez nie podmuchy podrywają go lekko od ziemi. Wiedział, że latanie samo w sobie nie jest łatwe... ale czy młode pisklęta nie są wypychane z gniazda by nauczyły się latać samoistnie? Skakanie ze statku było głupotą, ale może gdyby reszta jakoś zmotywowała go do działania... Czy słowa Vyrona nie były wystarczające? Były, do ciężkiej cholery! Przecież Aeron nie może wiecznie pozostawać w tyle!
Z determinacją wypisaną na twarzy machnął potężnymi skrzydłami i oderwał się od ziemi na wysokość mniej więcej jednego łokcia. Wybadał ruchy mięśni, postarał się szybko ich nauczyć i pozwolił sobie wznieść się wyżej, prawie sięgając Larazirona. Spojrzeniem odszukał stojącego w oddaleniu Kaevana. Blondyn skinął mu lekko głową, zapewniając że w razie potrzeby postara się złapać swojego pana i uchronić przed połamaniem albo śmiercią.
Zbliżając się do Viridiana, wiatr szarpnął nim i sprawił, że Aeron wpadł na drugiego Arystokratę, potrącając go mocno. Skrzywił się, wiedząc doskonale, że chociaż on sam nie odczuł tego jakoś specjalnie mocno, to swoje ważył i zielonooki być może będzie miał jakiegoś nowego siniaka.
- Wybacz. - mruknął zafrasowany - Robię to pierwszy raz. - dodał cicho i spojrzał na Gawaina - I chyba nie ja jeden. - dodał, starając się utrzymać nad pokładem, niedaleko Larazirona. Czarne pióra wyglądały tak, jakby były utkane z mroku a ich końcówki połyskiwały lekko w słońcu, nadając wyglądowi elegancji.
Aeron zastanawiał się, czy barwa była od czegoś zależna. Widział swoje, czarne skrzydła i te należące do Viridiana oraz Keera. Niemożliwe, by biel była odbiciem głębi Vyrona. Ktoś o jego reputacji i z taką historią nie mógł przecież mieć czystego serca i duszy... prawda?


Alden - #DC143C
Bianka - #228B22
Caius - #4169E1
Kaevan - #DAA520

Powrót do góry Go down





Gawain
Gif :
Zamek Dunkelheit - Page 16 5PUjt0u
Godność :
Gawain Keer
Wiek :
Wygląda na około 30 lat.
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
183 cm / 76 kg
Znaki szczególne :
Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki, cienka blizna na brodzie od lewego kącika ust
Pod ręką :
klucz do domu Yako (w KL) i mieszkania, pieniądze // Event:
Broń :
Nóż ceramiczny, sztylet, kusza
Zawód :
Najemnik do prac wszelakich, zielarz
Specjalne :
Administrator, Strażnik toku fabuły
https://spectrofobia.forumpolish.com/t225-gawain-keer https://spectrofobia.forumpolish.com/t226-nie-az-takie-tajne https://spectrofobia.forumpolish.com/t250-kontakt-z-keerem https://spectrofobia.forumpolish.com/t1085-gawain
GawainDręczyciel
Dręczyciel
Re: Zamek Dunkelheit
Sro 4 Maj - 14:41
Obserwował powietrzne ewolucje psotnej Julii i jej wiernego towarzysza. Uderzenie skrzydeł bestii posłało w ich kierunku silny podmuch, który lekko wstrząsnął Cieniem. Naprawdę, bardzo zabawne. Tylko psoty jej w głowie. Szczycący się swoimi skrzydłami Aeron miał mniej szczęścia. Barwa lotek, a raczej odblaski jakie słały, przyciągały uwagę wrażliwych na światło oczu. Czy mogła coś powiedzieć o ich właścicielu zamieszkującym ponure zamczysko? Jeśli tak, co jego skrzydła mówiły o nim samym?
Powierzchowne przemyślenia Keera przerwało lądowanie Julii. Wyglądała teraz żywo, jej ruchy nabrały sprężystości. Mimo zmęczenia biła od niej łuna siły i witalności, co zmusiło go do szybkiej oceny własnego stanu ciała i ducha. Jakoś się trzymał, ale stres nie odpuszczał.
Bezgłośnie podszedł do Julii otaczając ją swoją mocą, ciekaw czy zareaguje podobnie do Yako i zacznie kręcić uszami w każdą stronę. Stanął przed nią ze skrzyżowanymi ramionami i zaciętą miną. Spojrzał gdzieś bok, zbierając myśli. Miał żal do Renard, ale nie chciał dystansować się od niej przez resztę dnia. Świąteczny dzień zamieniłby się w pokaz niezręczności. Po co dokładać się do niesmaku po wyskoku księcia Vaele? Zawiesił wzrok na Lisiczce i przerwał barierę milczenia.
- Kiedyś kogoś zabijesz podobnymi wygłupami... - burknął pod nosem, oparł dłonie na swoich biodrach i odetchnął głęboko. - Pomyślałaś choć przed chwilę, co by było gdybym nie założył Amoralasa? Leviathan mógłby nie zdążyć, gdybyś ty również miała problem. - mówił spokojnym tonem. Przeczesał włosy palcami i rozmasował spięty kark. Nie potrafił się na nią złościć, gdy widział jak bardzo się cieszyła. Poza tym nawet pozostawiony sam sobie, nadal miał opcję wykorzystania Czarodziejskiej Wstęgi jako prowizorycznego spadochronu.
- No! Ale powiedzmy, że wynagrodziłaś sobie poniesione niewygody i moje namowy, więc jesteśmy kwita. Chętnie to powtórzę, tylko uprzedź mnie na drugi raz. - Uśmiechnął się mgliście i stanął obok niej. Widząc poufałość między Upiornymi skinął głową w ich kierunku.
- O-ho! Będą walki kogutów. - szepnął do niej, rozbawiony wzajemnymi zaczepkami szlachetnych panów.
Uskrzydleni Vyron z Aeronem ciekawie ze sobą kontrastowali. Vaele przywodził Cieniowi na myśl bajronicznego władcę zasiadającego pod wielką górą lub skrytego w labiryncie, okrytego mgłą fantazmatów, podczas gdy Kryształowy skrzył się w słońcu lub wyimaginowanym (albo i nie) ogniu armat i zniszczenia, zawsze odziany tak, by cała jego osoba stanowiła itinerarium świetności jego rządów. Keer śledził ich przepychanki z niemałą fascynacją, gdyż każdy podobny pojedynek przynosił nowe okazje do zachwytu.
Stalowy Bastard oczywiście podjął wyzwanie - nieszczególnie miał jakiś wybór, jeśli nie chciał, by jego przydomkiem został sflaczały ptak. Keer również nie musiał długo czekać na wywołanie do tablicy.
- Na krótko, ale tak.
Czy można się tak odstresować? Ruch pomagał, a tym razem będzie miał więcej kontroli niż gdy został rzucony w przepaść. Na chwilę odszedł od towarzystwa, by dobrać się do swoich rzeczy i przypiąć sobie broszę z niedźwiedziem. Zabezpieczeń nigdy dość. Wrócił, na rozgrzewkę kręcąc skrzydłami, po czym parokrotnie machnął nimi, by wznieść się na wysokość rogacizny. Początkowo starał się utrzymać poprzez kontynuację ruchów okrężnych, ale powiedzieć, że to męczące i niewygodne to mało. Machnął raz jeszcze, po czym zgiął je i pochwycił wiatr. Szybował w miejscu, musząc korygować swoje położenie jedynie podczas silniejszych podmuchów. Całkowicie odzyskał rezon, mogąc zaufać skrzydłom, swobodnie cieszyć się lotem oraz patrzeć na Samum z góry.


Zamek Dunkelheit - Page 16 PbcKfC9

Ekwipunek:

Aktualny ubiór:


Powrót do góry Go down





Sponsored content

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach