Zamek Dunkelheit

Tulka
Gif :
Zamek Dunkelheit - Page 15 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Re: Zamek Dunkelheit
Czw 10 Lut - 9:51
Uśmiechnęła się zachęcająco do Kotki - jak widzisz, nie musisz się niczym martwić. W końcu możesz odpocząć i nie bać o następny dzień - Julia wiedziała jak to jest. Przynajmniej po części. Wiedziała, że pewnie chce się spotkać z córką jak najszybciej, przekonać się, że nie została oszukana. Ale nawet jeśli to czy to by było aż tak złe? W końcu była wolna. Jednak Julia była chyba raczej zbyt młoda by zrozumieć co może czuć matka, która ma nadzieję, że jej dziecko jednak żyje i ma się dobrze.
Nie miała też zamiaru mówić jej, kim jej córka tutaj jest. Wolała nie być tą osobą, która to jej przekaże. To nie tak, że były to złe wieści jednak nie była to jej sprawa, a i tak już wtykała nos w zbyt wiele spraw Gospodarza tego zamku. Nie będzie się wtryniać w jego życie prywatne. To najbardziej prywatne. To nie jej sprawa, kogo sobie do łóżka zaprasza i z kim chce spędzić życie, jednak denerwowało ją to, że na rzecz nowej rodziny zaniedbuje tę, którą ma teraz.
Aureum początkowo niechętnie dawał się dotknąć, w końcu nie znał Bianki, jednak nie okazywał w stosunku do niej ani odrobiny agresji. Szybko jednak zmienił zdanie i dał się pieścić. Mimo wszystko był z niego pieszczoch, a nie czuł by którakolwiek z kobiet mogła zagrażać jego pani - widzę, że Leviathan Cię polubiła Bianko - zaśmiała się Julia - ale w sumie nie powinno mnie to raczej dziwić.
Mężczyzna wyprowadził ją z równowagi. Rozkazy rozkazami, ale nawet nie powiedział jak się nazywa ani nic. To wcale nie sprawiało, że był zaufanym kurierem. Miała nadzieję, że dostarczy paczkę oraz odpowiedź z Kliniki w nietkniętym stanie i nie będzie się interesował zawartością. Nie znała osób, które pracowały dla Aerona, dlatego nie mogła wybrzydzać, że chce kogoś innego bo nawet nie wiedziała, czy kogoś takiego znajdzie na zamku. A też nie mogła mieć pewności, że Książę Laraziron kogoś ze sobą zabrał. No i...chyba to nie był najlepszy pomysł, żeby iść po pomoc do drugiego Upiornego. Już i tak za dużo namieszała, a pewnie jeszcze sporo namiesza.
Na szczęście wyglądało na to, że mężczyzna nie miał Blokady Umysłu. I dobrze. Nie wiedziała jak mogłaby inaczej się go pozbyć.
Wyszedł idąc sztywno jak jakiś robocik, a dziewczyna odetchnęła. Złożyła skrzydła, a wzory na piórach przestały drżeć.
Oczywiście, że zauważyła, że się zmienił. Nie podobało jej się to. Przytaknęła na pierwsze pytanie pokojówki po czym westchnęła - mam nowe skrzydła, jednak ich moc nie zmieniła się, więc to na pewno nie ja - odpowiedziała i złapała w dłoń pióra, oglądając je - może...przez moją moc zakłóciłam jakąś jego - wzruszyła ramionami.
Tym razem Aureum nie zmalał i położył się w drzwiach tak, że nikt nie będzie w stanie wejść o ile nie umie przechodzić przez ściany albo się teleportować. Nie chciała, żeby ktokolwiek im przeszkadzał.
Westchnęła i podeszła znów do swojej pacjentki. Jeśli ta jadła, dała jej skończyć, jeśli nie, uśmiechnęła się delikatnie i poprosiła czy mogłaby rozebrać tunikę. Bielizna mogła zostać, nie było potrzeby by rozbierała się całkiem.
Poprosiła też by stanęła obok łóżka i zaczęła ją oglądać, każde zadrapanie czy siniaka. Dokładnie, sprawdzając czy nie ma jakiś poważniejszych obrażeń. Nie kazała żadnej z nich być cicho, nawet miło by się jej porozmawiało z którąkolwiek z nich.
Po dłuższej chwili wyciągnęła stetoskop i lekko ogrzała go w rękach - teraz chciałabym posłuchać twojego serca oraz płuc. Przyłożę tę końcówkę do twoich pleców i do klatki piersiowej, a Ty będziesz głęboko oddychać, dobrze? - uśmiechnęła się i wsadziła słuchawki w uszy po czym jeśli Dachowiec nie miała nic przeciwko, zaczęła ją osłuchiwać. Musiała się upewnić czy na pewno nic złego się nie dzieje i miała nadzieję, że słowa Księciunia, który tutaj rządził będą jednak błędne.

Powrót do góry Go down





Vyron
Gif :
Zamek Dunkelheit - Page 15 5PUjt0u
Godność :
Vyron Laraziron
Wiek :
Wygląda na 30 lat
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
182 cm / 76 kg
Pod ręką :
Sakiewka z pieniędzmi, sakiewka z kryształowym pyłem, oprawiony klejnot "Tchnienie Muzy", pałasz, rewolwer czarnoprochowy typu Le Mat, sztylet w cholewie buta.
Broń :
Pałasz, rewolwer typu Le Mat, sztylet w bucie
Zawód :
Dręczyciel ludu pracującego i pasożyt społeczny
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t141-vyron-laraziron https://spectrofobia.forumpolish.com/t1124-vyron
VyronDemoniczny Książę
Demoniczny Książę
Re: Zamek Dunkelheit
Nie 13 Lut - 11:39
A zatem torba, którą miała ze sobą Julia, w rzeczywistości należała nie do niej, a do niejakiego Banea Blackburna, jednak tym, co szczególnie zainteresowało Viridiana był drugi człon nazwiska tej osoby lub specyficznej nazwy praktyki lekarskiej. Van Wassenaer.
Czyżby w końcu trafił na ślad?
Zdusił jednak w sobie wszelkie emocje. Jeszcze nie czas by cokolwiek ujawniać. Czekał tyle lat to poczeka jeszcze ten jeden dzień.
Kolejne słowa bezlitośnie dowiodły tego, że nie było już „Warsztatu Eliasza”, a rodowa rezydencja Drosselmeyerów, ochrzczona przez prapraciotkę Vyrona imieniem „Rēko ”, co w trzeciej deklinacji lunarnej języka upiornych znaczy tyle co „Róża”, stojąca na wzgórzu, nazwanym nieco później Meyerberg, teraz była po prostu Kliniką na Wzgórzu. Wyglądało na to, że nikt już nie pamiętał, jak to miejsce zwało się wcześniej. Zapomniano czyim było domem, ile wspomnień się w nim kryło, ile sekretów, schowków i tajemnic kryły tamtejsze ściany, sale, piwnice i ogrody.
I ile wspomnień.
Tak oto siedziba rodowa Drosselmeyerów, gdzie tworzono jedne z najwspanialszych marionetek, zamieniona została na Klinikę, w której teraz leczy się chorych i wspomaga słabych. Może to i dobrze? Przynajmniej nie stoi odłogiem i nie niszczeje.
Odchylił głowę do tyłu i zamknął oczy. Chciał choć na chwilę znaleźć się tam, w tej nieistniejącej już od ponad trzydziestu lat krainie szczęśliwości. Serce zabiło mu mocniej i szybciej, gdy przed oczyma stanęły mu obrazy wspomnień. Maleńka drewniana chatka, którą obsadził różami identycznymi jak te, porastające domy, łuki i pergole u niego w Himmelhofie, spacerowe alejki w parku, zachodnie skrzydło skąpane w blasku zachodzącego słońca i Ona, biegnąca mu na spotkanie przez wybrukowany dziedziniec.
Otworzył oczy i uniósł głowę. Wrócił do realnego świata, ale w głowie cały czas kłębiły się myśli. Co teraz mieściło się w miejscu gdzie kiedyś był Jej pokój? Co znajdowało się w miejscu jego pokoju? Czy w pracowni Starego Eliasza dalej było tajne przejście? Myśli te sprawiły, że postanowił w najbliższym czasie odwiedzić Klinikę na Wzgórzu.
Kto wie, może nawet uda mu się upiec dwie pieczenie na jednym ogniu?
Słowa Gawaina wyrwały go z zamyślenia.
- Eliasz Drosselmeyer był ... specyficzny, by nie powiedzieć nieco szalony. Czasem, gdy wpadał w szał twórczy, jak to określała jego wnuczka, tworzył rzeczy tak dziwaczne, ze nawet ciężko to opisać. Dlatego, prawdę powiedziawszy, nie wydaje mi się, by on sam zastanawiał się nad czymś takim, jak specjalizacja. – powiedział Viridian w pierwszym odruchu, ale chwilę później na jego twarzy pojawił się wyraz skup – Jednakże, jeśli brać pod uwagę jego największe dzieła, to byłyby to marionetki bojowe lub takie, z których można było takowe zrobić. Zwłaszcza tak zwani Sześcioręcy. Chodzące maszynki do mielenia mięsa. Uwierz mi, oglądanie ich w akcji groziło, jeśli nie pomieszaniem zmysłów, to przynajmniej wstrząsem psychicznym i utratą apetytu na kilka dni. Co ciekawe, były one jednymi z nielicznych marionetek, które podczas Wojny stanęły po naszej stronie. Eliasz tłumaczył, że stało się tak, albowiem umieścił w nich coś, co nazywał „duszą”, a co wcześniej należało do istot żywych. Taka marionetka stawała się inna niż wszystkie. Niby trzeba było ja nakręcać tak jak pozostałe, ale coś w ich zachowaniu, sposobie bycia czy komunikacji sprawiało wrażenie, że nie pasuje ona do reszty. Niestety nie mam dostatecznej wiedzy w tym temacie, zatem nie jestem w stanie przybliżyć, o co dokładnie chodziło.
Słysząc o marionetkach pozbawionych twarzy Viridian zmrużył oczy i ściągnął brwi. Stary Eliasz nigdy nie robił marionetek pozbawionych oblicza. Twierdził, że marionetki pozbawione twarzy są jak Upiorni bez rogów czy Kapelusznicy bez kapeluszy. Twarz była zatem immanentną cechą każdej stworzonej przez niego marionetki.
- Jeśli chodzi o siedzibę Drosselmeierów to zasadniczo mógłbym się o nią ubiegać na podstawie dawnych więzów i koligacji, ale zrezygnowałem z tego. Jak widać na załączonym obrazku, wyszło to wszystkim na dobre. – powiedział uśmiechając się lekko - Jeśli zaś chodzi o marionetki pozbawione twarzy, to raczej nie są one tworami Eliasza, ani nikogo z rodu Drosselmeyerów. Ewentualnie, tylko nie wiem jaki w tym sens, mogą by to twory Eliasza, które zostały przez kogoś przebudowane i tychże oblicz pozbawione.
W umyśle Vyrona wszystko zaczynało się z wolna łączyć w jedną, niemal doskonałą całość. Teraz był już pewny, że musi udać się do Kliniki.
Wyglądało na to, że wszyscy tu obecni, poza Virridianem, byli w jakiś sposób zaznajomieni z istnieniem Kliniki. Najbardziej zaskoczył go jednak Aeron, który twierdził, że obejmował ja patronatem.
Myśli biegały mu po głowie wte i nazad niczym spłoszone tabuny dzikich koni.
W podzięce za przywrócenie zdrowia? Czemu ja nic o tym protektoracie nie wiedziałem do chuja wafla?! Sabrek, kutasie krzywy, już my sobie pogadamy ...
Nie odezwał się jednak nawet słowem.
Może tak będzie lepiej? Przynajmniej ukryje swoje niedoinformowanie.
Widząc zachowanie Gawaina, to jak nagle zasępia się, wbija wzrok w wodę i zaczyna łowić pływające płatki, Vyron uznał, że powinien sprawę wyjaśnić.
- Gawain, domyślam się, że nie do końca zgadzasz się z tym co powiedziałem, mam rację? – zapytał, mimo że domyślał się o co chodzi. - Powiedz mi proszę, chodzi o tych, którzy mimo swojej niewinności, zapłacili najwyższą cenę?
Bardzo interesowało go to, co w tym temacie do powiedzenia miał Cień. Czy faktycznie żal mu było tych niewinnych, którzy ponieśli śmierć razem z tymi, którzy zawinili? Czy znał jakikolwiek inny i skuteczny sposób na stłumienie rebelii i jednoczesną ochronę najbliższych przed konsekwencjami ich własnych błędów? Prawdą było to, że zabijanie niewinnych, jakiego z jego rozkazu dokonała Iris, było rzeczą złą i straszną, ale jeśli miał wybierać pomiędzy owymi niewinnymi, a tymi, którzy byli mu na swój sposób bliscy, to wtedy szale wagi zawsze i nieuchronnie przechylały się na stronę owych bliskich.
Słowa wdzięczności Aerona sprawiły, że Vyronowi zrobiło się cieplej na sercu. Ktoś w końcu docenił to, co zrobił i co chciał zaoferować. W pierwszym odruchu chciał pochylić się, poklepać Bastarda po ramieniu, powiedzieć, że mu pomoże, że obaj mi pomogą, bo w końcu od tego są przyjaciele, ale zamiast tego poprawił się tylko w basenie i powiedział:
- Za chuja mnie nie dogonisz! Żuj kurz z moich reform! Koniec końców, ktoś w Krainie Luster musi być sto lat za Dachowcami! Wypadło na ciebie! – mimo tych z pozoru złośliwych słów, na jego twarzy pojawił się szczery, radosny uśmiech.
W końcu dogryzanie Bękartowi było już niemal tradycją. Tradycją, z której ni jak nie chciał i nie mógł zrezygnować.
To co mówił Aeron o koszmarach, wyspie Ur’nathum i tym co działo się później chwilowo Vyrona nie interesowało. Miał inne sprawy na głowie. Odnotował jednak w pamięci to co powiedział Bastard.

Powrót do góry Go down





Gawain
Gif :
Zamek Dunkelheit - Page 15 5PUjt0u
Godność :
Gawain Keer
Wiek :
Wygląda na około 30 lat.
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
183 cm / 76 kg
Znaki szczególne :
Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki, cienka blizna na brodzie od lewego kącika ust
Pod ręką :
klucz do domu Yako (w KL) i mieszkania, pieniądze // Event:
Broń :
Nóż ceramiczny, sztylet, kusza
Zawód :
Najemnik do prac wszelakich, zielarz
Specjalne :
Administrator, Strażnik toku fabuły
https://spectrofobia.forumpolish.com/t225-gawain-keer https://spectrofobia.forumpolish.com/t226-nie-az-takie-tajne https://spectrofobia.forumpolish.com/t250-kontakt-z-keerem https://spectrofobia.forumpolish.com/t1085-gawain
GawainDręczyciel
Dręczyciel
Re: Zamek Dunkelheit
Nie 13 Lut - 20:31
- Och... - opuścił ramiona i posłał Aeronowi znużone spojrzenie. - Nie mogłeś tak od razu? - parsknął cicho pod nosem i pokręcił głową, nieco rozbawiony kolejnym teatrzykiem. Wiedział, że Upiorni lubią wiedzieć, co wiedzą wszyscy dookoła, ale żeby być aż tak małostkowym... dziecinada.
Oczywiście, że był za młody. Chodząc po tym i innych światach nauczył się pokory, przywykł do uczucia wyobcowania i spotykania się z nieznanym. Szkoda tylko, że we wszystkich opowieściach zmieniał się jedynie czas  i fakty. Natura istot bardzo rzadko, jeśli w ogóle... Choćby szał twórczy wspomniany właśnie przez Vyrona - przewijał się w niezliczonych historiach o Marionetkarzach i Baśniopisarzach.
- Wygląda na to, że te bez twarzy stworzył ktoś inny. Są raczej... mało kreatywne i wątpię, by miały w sobie to coś, czy jak to nazywał Eliasz, duszę. Z tego co wiem, nawet nie mówią. Cholera, nie pytaj mnie jakim cudem nie wpadają na ściany czy rozumieją polecenia. - zrobił duże oczy. Ruchome manekiny były dla niego zagadką.
- Chociaż skoro Sześcioręcy byli produkowani masowo, może zwyczajnie nie zdążył ich przerobić, a dzieło dokończył inny Marionetkarz. - teoretyzował. - Nie każdy lubi zastygłe w jednym wyrazie twarze. - wzruszył ramionami. Każdy miał swój sposób na artystyczne wyrażanie się. Mimo wszystko wiedział, że po dzisiejszej rozmowie nie spojrzy na budynek Kliniki tak samo. Przy każdej wizycie będzie szukał drobnych szczegółów w rzeźbionym kamieniu i drewnie, by poczuć się jak dziecko na tropie wielkiej tajemnicy starej posiadłości.
Uśmiechnął się za Larazironem, lecz zaraz rozmowa zeszła na inne tory, a jego zachowanie ponownie nie zostało niezauważone. Vyron zdawał się interesować wszystkim i wszystkimi. Stwarzał wrażenie, że nic mu nie umykało. No i nie siedzieli od siebie za daleko.
Skończyły się czasy bycia niezauważonym obijmordą...
Pokręcił przecząco głową i posłał Vyronowi czujne, ale spokojne spojrzenie jastrzębich oczu.
- To zupełnie nie tak. Doskonale wiem, że każdy pozostaje niewinny w swojej głowie. Złodziej kradnie, by przeżyć albo ma dzieci. Żołnierz zdezerterował, bo to nie jego wojna, a przecież jedna osoba nie zrobi różnicy. Tylko gdy przymknąć oko na takie występki pomnożą się one przez setki. Gdybyś pozostawił przy życiu niewinnych, tylko utwierdziłbyś ich w przekonaniu, że mieli rację... Nie wierzę, że wcześniej nie próbowałeś karać najgorszych dla przykładu, wszak wsie karmią miasta i grody i szkoda każdej pary rąk, ale w takim wypadku zwyczajnie nie miałeś wyboru. Inaczej ryzykowałbyś bunt chłopski. Trudno jednak nie wyobrażać sobie, jak to jest być nimi tuż przed śmiercią. Część zapewne nie miała pojęcia na co się pisze. - odparł zamyślony. Przynajmniej nie była to rzeź na tle rasowym. Świat Ludzi widział wiele wojen toczonych z błahych powodów. Duma, przeświadczenie o własnej nieomylności doprowadziły do istnych masakr.
- W każdym razie rozumiem powody twojej decyzji, lecz nadal mi ich żal. Jak głupie by to nie było. Podejrzewam, że to nie było łatwe.
Westchnął cicho i przymknął oczy, opierając się o cembrowinę. Ciepło doszło już do głowy i sprowadzało na Gawaina przyjemne odrętwienie. Myśli zwolniły w przeciwieństwie do tętna. Może dlatego zrobił się taki ckliwy?
I mówię to ja, ale faktycznie tak jest. Jest czas na bycie bezdusznym i czas na bycie współczującym. A na koniec... i tak to wszystko nie ma większego sensu.
Podziękowania Stalowego Bastarda podziałały na Cienia jak balsam dla duszy. Uważał, że był kiepski w pocieszaniu i dawaniu rad. Ba, zwykle rozmówca się obrażał, bo ktoś mu powiedział prawdę. Dzisiejsza rozmowa była chlubnym wyjątkiem.
- Nie dziękuj, tylko weź się za siebie! - wyszczerzył się i lekko klepnął Aerona w ramię, po czym parsknął śmiechem słysząc przytyk Larazirona. Przyłożył dłoń do czoła i posłał Vyronowi pełne niedowierzania spojrzenie. - Żuj kurz z moich reform... - powtórzył za nim bezwiednie. Skąd on brał te porównania?
- Wy Upiorni macie jakąś szkołę inwektyw i przytyków, czy to taka tradycja? - zapytał bardziej sam siebie niż ich, ale widać było, że jest ciekawy ich zdania.
Naturalnym tempem temat zszedł na Koszmary. Lżejszy temat do rozmów, może niemiły, ale pozbawiony moralnych pułapek. Jasnym było, że Koszmary były czymś czego należało się pozbyć. Z rosnącym zainteresowaniem słuchał wywodu Aerona i coraz bardziej spinał brwi, rzucając głębsze cienie na swą pociągłą twarz. Nic a nic mu się to nie podobało
- Najpierw piraci, teraz to... - machnął niedbale dłonią i oderwał się od mokrego drewna. - Czyli tysiące lat temu mieliśmy sektę, w zasadzie dwie, które ze sobą walczyły? - rzucił retorycznie i wziął głębszy oddech. - Wiesz, że to oznacza, że albo walczyli ze sobą przez cały ten czas i teraz jedna strona zyskała przewagę, albo jedni lub drudzy czekali tyle lat z konkretnego powodu. Cholera wie z jakiego, szaleńców nie brakuje. Wierząc plotkom, to będzie problem nas wszystkich. Czy twoje księgi wspominały, jaki był tego zasięg i konsekwencje? Czym są te Koszmary? - zapytał, lecz martwiło go coś innego. Koszmary pojawiały się prawie wszędzie, a ci którzy je przyzywali mogli swobodnie podróżować. Czy powinni bardziej pilnować granic obu światów? Czy SCR, gwardia i inne ugrupowania przeoczyły zagrożenie? A może zwyczajnie każdy o nim zapomniał? W końcu minęły tysiące lat...
- Tak w zasadzie, gdzie znajduje się Ur'Nathum? To w Szkarłatnej czy gdzieś indziej? - dodał zaraz, bo złapał się na tym, że w istocie nie ma pojęcia, gdzie jest wyspa o niecodziennej nazwie. Gdyby faktycznie unosiła się w odmętach Otchłani tłumaczyłoby to wiele trudności z wcześniejszym wykryciem działań tej czy drugiej sekty. Nikt nie zapuszczał się w krwistą pustkę, bo i po co? Grasowali tam piraci, czyniąc poszukiwawcze  przedsięwzięcia nieopłacalnymi.


Zamek Dunkelheit - Page 15 PbcKfC9

Ekwipunek:

Aktualny ubiór:


Powrót do góry Go down





Thorn
Gif :
Zamek Dunkelheit - Page 15 5PUjt0u
Godność :
Aeron Vaele
Wiek :
Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
182/100 (same rogi trochę ważą).
Znaki szczególne :
Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
Pod ręką :
Broń, zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
Broń :
Rapier.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t139-thorn https://spectrofobia.forumpolish.com/t949-ksiegi-klamstw https://spectrofobia.forumpolish.com/t1119-thorn
ThornDemoniczny Książę
Demoniczny Książę
Re: Zamek Dunkelheit
Nie 13 Lut - 23:14
Upiorny uniósł dłonie w geście obronnym, kiedy Gawain zaczepił go o wytknięcie wieku. Naprawdę nie miał niczego złego na myśli, nie miał to być żaden przytyk czy złośliwa uwaga. W zasadzie chciał w ten sposób uświadomić Vyronowi, że wypytuje osobę, która nie może jej udzielić odpowiedzi. Zielonooki Arystokrata potrafił być w swoich dochodzeniach naprawdę nieugięty a im wcześniej zrozumie, że Keer nie ma nic wspólnego z Kliniką poza byciem pacjentem i przyjaźnią z Julią, tym lepiej. Aeron wolałby, by Kryształowy Książę nie drążył tematu tam, gdzie i tak nie miał szans nic wykopać. Mógłby tylko zepsuć swoje relacje z Cieniem.
Chwileczkę. Przecież ich relacje i ewentualna sympatia to nie jego sprawa. Dlaczego więc tak dbał, by Laraziron wypadł w oczach Gawaina jak najlepiej? Młody Vaele powiedział już rudowłosemu, że to Viridiana powinni się bać tak naprawdę, czemu więc tak interesowały go dobre stosunki między mężczyznami?
Cóż, może dlatego, że jeden jest moim bezpośrednim sąsiadem i partnerem w biznesie, a drugi to wartościowy znajomy i płatny morderca... Obaj natomiast okazali się być mi przyjaciółmi. Tak sądzę.
Nie wtrącał się w wymianę informacji na temat Drosselmeyerów, bo swoje już powiedział. Pamiętał Eliasza i jego machiny zagłady, do dziś przerażały go za każdym razem gdy sobie o nich pomyślał. Czasami widok walczących potworów wracał w snach. A jeśli dodać jeszcze do tego fakt, że Aeron stracił prawie wszystkich żołnierzy, sam przy tym prawie nie ginąc...
Obraz kroczącego pośród zgliszcz wojska pod sztandarem Larazirona pojawił się przed jego oczami nagle i był tak realistyczny, że Upiorny poczuł potrzebę zawołania jadącego na przedzie Arystokraty, zwracając na siebie uwagę. To wtedy po raz pierwszy pomyślał o Vyronie jak o władcy Krainy Luster, któremu mógłby podlegać i robiłby to z dumą.
Potrząsnął głową, odganiając myśli i spojrzał na mężczyzn. Rozmowa toczyła się dalej, swoim spokojnym tempem mimo, iż temat wcale lekki nie był. Również i jemu zdarzało się robić coś, czego później żałował, a co było po prostu konieczne. Przypomniał sobie rozmowę sprzed wyprawy i widok wielkiego statku sunącego po niebie, a potem opowieść Baśniopisarki, upiorną pieśń niosącej śmierć. A najbardziej zaskakujące było w niej to, że wydawała się być ślepo oddana swojemu księciu i snuła historię o mordowaniu poddanych z uwielbieniem w oczach. Aeron wiedział, że będzie się musiał przyjrzeć tej kobiecie...
Podziękowanie podziałało tak, jak miało podziałać, bo Vaele naprawdę był wdzięczny. Nie oczekiwał klepania po główce czy słodzenia, albo wymówek. Panowie i tak byli w stosunku do niego delikatni.
Klepnięcie Keera sprawiło, że wyszczerzył zęby w uśmiechu. Czuł, że prędzej czy później znajdą wspólny język, tylko muszą się ku temu pojawić dogodne okoliczności. Wyglądało na to, że ciepła woda i zioła skutecznie rozluźniły atmosferę i rozpuściły kija w dupie niejednemu z nich.
Parsknął, po czym zaniósł się szczerym, głośnym śmiechem, słysząc tekst Larazirona. Wiedział, że zielonooki lubi wyszukiwać oryginalne przytyki, ale takim jeszcze nigdy go nie uraczył. Warto było czekać tyle dni na popis Upiornego!
- Psiakrew... No to ci się udało! - śmiał się, ocierając twarz dłonią i kręcąc głową. Gdyby nie woda, ktoś mógłby powiedzieć że ocierał łezkę rozbawienia, jednak obecnie ciężko było ocenić jak było naprawdę. Słysząc natomiast pytanie Gawaina pokiwał głową, wciąż nie mogąc zatrzymać chichotu.
- Jeśli taka szkoła by istniała, Vyron niejednokrotnie zadziwiłby samego wykładowcę. - skomentował patrząc na Viridiana. Nie chciał mówić, że tamten wyzywa go odkąd byli młokosami, czyniąc z tego swoistą sztukę. I chociaż początkowo zaczepki bolały, tak z czasem stały się stałym elementem ich rozmów. Coraz częściej Aeron doszukiwał się w nich malutkich oznak sympatii, tylko wyrażonej w iście Vyronowy sposób. Szorstko.
Chwilę trwało zanim się uspokoił lecz gdy temat zszedł na Koszmary, brunet zagryzł dolną wargę, gdy przyszło mu się zmierzyć z pytaniami Gawaina. Informacje jakie posiadał były dość mgliste, prawda była taka że jedynie liznął temat a wszystko co miał to albo plotki gawiedzi albo wzmianki z ksiąg. Nie czuł się dobrym źródłem dla swoich towarzyszy.
- Nie znam motywów jakie kierowały sektami, nie znam też szczegółów ich walk. Doszukałem się jedynie krótkich not o tym, że coś takiego miało miejsce lata temu. Możliwe, że nie posiadam ksiąg które lepiej opisują zjawisko, lub też takie nie powstały. - powiedział z rezygnacją - Wybacz, nie potrafię powiedzieć niczego więcej. Nie znalazłem nawet opisu czym są Koszmary. Jedynie że to plugawe istoty, demony. - dodał - Postaram się dowiedzieć czegoś więcej i może gdy spotkamy się następnym razem, będę mógł zaspokoić twoją ciekawość czymś więcej poza strzępkami informacji. A sama wyspa, według tego co udało mi się ustalić, znajduje się w Szkarłatnej Otchłani. Nic więcej jednak nie wiem. - westchnął patrząc na Gawaina i kręcąc głową.
Przez chwilę pomyślał o tym, że mogliby wspólnie zbadać temat, lecz zaraz przypomniał sobie, że ma swoje problemy którymi powinien się zająć. Reformy, przebudowa zamku... Musiał też ogarnąć swoje życie i wziąć się w garść, by na powrót stanowić dla Viridiana wsparcie, w razie gdyby na ich wspólnych ziemiach zadziało się coś niedobrego.
- A właśnie... - zaczepił po chwili, będąc nadal w dobrym humorze - Jak się miewa twój mały podopieczny, Kogitsunemaru? Mam nadzieję, że nie wystraszyłem go zanadto. Wtedy w zamku działy się doprawdy dziwne rzeczy. - uśmiechnął się kwaśno do wspomnień i spojrzał na Vyrona, czując potrzebę wyjaśnienia skąd zainteresowanie - Jakiś czas temu gościłem u siebie Gawaina z rodziną. Nie sądziłem, że przyprowadzi malca tak podobnego do siebie! Mówię ci, jakbyś go zobaczył... To niesamowite jak dzieci potrafią być podobne do swoich rodziców bądź opiekunów. Albo tak od nich różne. - uśmiechnął się, ciesząc się z tego, że być może udało mu się zejść na bezpieczny temat.
O ile faktycznie mu się udało.


Bianka nie wierzyła, by Julia zrobiła tamtemu krzywdę lecz czuła, że musi zapytać, nawet jeśli przyjaciółka miałaby się na nią pogniewać. Gdy otrzymała odpowiedź, pokiwała głową ze zrozumieniem i posłała dziewczynie przepraszający uśmiech.
Aureum pozwolił się pieścić więc kobieta miziała go w najlepsze, badając jego reakcje na dotyk w konkretnych partiach ciała. Jeśli dawał sygnał, że sobie czegoś nie życzył, przestawała i dawała mu odetchnąć. Gdy bestia położyła się w drzwiach, Pokojówka wróciła do krzątania się po pokoju. Robiła wszystko by nie stać bezczynnie i nie peszyć Batul.
W pewnej chwili gdy Julia na moment oderwała się od Kotki, Bianka podeszła do skrzydlatej i z troską na twarzy ujęła jej buzię delikatnie, zatrzymując w miejscu. Julia miała zaczerwieniony policzek, który dopiero z czasem spuchł, podobnie jak warga. Zielonowłosa dopiero z bliska dostrzegła, że Opętana ma niewielkie rozcięcie.
Chciała zapytać co się stało lecz miała wrażenie, że odpowiedź tylko ją przerazi. Otworzyła usta tylko po to by je zamknąć, rezygnując z wypowiedzenia jakichkolwiek słów. Spuściła wzrok i zostawiła dziewczynę w spokoju, wracając do pracy, którą zaczęła wykonywać ze smutkiem w oczach.
Po chwili rozległo się ciche pukanie, lecz w przeciwieństwie do kuriera, ktoś kto stał za drzwiami nie władował się bez pytania do środka. Bianka zatrzymała się i spojrzała na medyczkę, czekając na jej reakcję. Czy Tulka zignoruje pukanie? A może pozwoli temu komuś wejść, ryzykując że może to być niekulturalny blondyn z kolejną porcją wymówek?


Alden - #DC143C
Bianka - #228B22
Caius - #4169E1
Kaevan - #DAA520

Powrót do góry Go down





Vyron
Gif :
Zamek Dunkelheit - Page 15 5PUjt0u
Godność :
Vyron Laraziron
Wiek :
Wygląda na 30 lat
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
182 cm / 76 kg
Pod ręką :
Sakiewka z pieniędzmi, sakiewka z kryształowym pyłem, oprawiony klejnot "Tchnienie Muzy", pałasz, rewolwer czarnoprochowy typu Le Mat, sztylet w cholewie buta.
Broń :
Pałasz, rewolwer typu Le Mat, sztylet w bucie
Zawód :
Dręczyciel ludu pracującego i pasożyt społeczny
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t141-vyron-laraziron https://spectrofobia.forumpolish.com/t1124-vyron
VyronDemoniczny Książę
Demoniczny Książę
Re: Zamek Dunkelheit
Wto 15 Lut - 17:21
Vyron usmiechnał się lekko do Gawaina słysząc jego słowa.
- Nie dziwię się, że Aeron uznaje cię za przyjaciela rodziny. Żyję na tym świecie ponad pięćset lat, a nigdy nie spotkałem kogoś takiego jak Ty. – powiedział Viridian uważnie analizując to co powiedział Gawain. Zabójca z sumieniem i zdolnością do współczucia  był w opinii Viridiana rzadszy niż jednorożec - Czasem musi być ci cholernie ciężko, co? Jakoś tak już bowiem jest, że sumienie, zdolność rozróżnienia na winnych i niewinnych i przelewanie krwi nigdy nie idą w parze.
Pokiwał lekko głową, a na twarzy, jakby na chwilę uchylił maski, wymalował się wyraz współczucia. Cóż, tak już bowiem urządzony jest ten nie najlepszy ze światów, że jeśli chce się mieć miękkie serce, to trzeba mieć twarda dupę.
Zaraz jednak rozchmurzył się, a jego twarz pojaśniała. Wypisz-wymaluj wesolutkie słoneczko.
- Zdecydowanie tradycja! – odpowiedział szybko jak dziecko, które ktoś zapytał, czy woli iść na lody i na plac zabaw czy sprzątać pokój - Niczego nowego tradycją nazwać się nie da, ale ja kultywuję dogryzanie Aeronowi już dwieście pięćdziesiąt albo i trzysta lat, sam nie pamiętam, a po tak długim czasie, to już musiało się stać tradycją!
Popatrzył na Bastarda i uśmiechnął się rozbrajająco. Właśnie zdał sobie sprawę z tego, jak smutne i puste byłoby jego życie, gdyby nie ciągłe dogryzanie Bękartowi i rywalizowanie z nim na każdym kroku. Przypomniał sobie turnieje, bale, łowy i inne okazje, na których się spotykali. Zawsze dokładał wszelkich starań by choć odrobinę wyprzedzać Aerona. I tak, w chwili gdy ten zakładał srebro, to Viridian przywdziewał złoto. Jeśli ten zakładał bogatą szatę do kolan, to Viridian zakładał szatę jeszcze bogatszą, a na dodatek sięgającą ziemi. Raz, podczas turnieju tak się zagalopował w tej zabawie „Pierwszy-Najlepszy”, że słysząc iż Bekart wjeżdża w zdobnej, bojowej zbroi, kazał się zakuć w ociekający złotem paradny pancerz, w którym o mało się nie udusił. Nic, to! Warto było! Czasem, w chwilach refleksji, zastanawiał się nad tym, czy gdyby Aeron publicznie wsadził sobie w dupę palec, to on sam wcisnąłby sobie rękę aż po łokieć? Ile razy rozważał ten problem to zawsze wychodziło mu, że … TAK! Jeśli tylko przynosiłoby to chwałę i pozwoliło przyćmić Bękarta.
Nawet teraz, kupił od Młodego Vaele niemal całe jego sezonowane drewno, tylko po to, by jakiś czas później zaprezentować mu swoje latające okręty z miną mówiąca „Widzisz? Ja jestem wielki pan, a ty plebs cholerny”. Fakt, że zakup tychże okrętów poważnie spustoszył rezerwy finansowe jakoś umykał uwadze Jaśnie Pana Vyrona. A co tam! Szlachta się bawi i na koszta nie patrzy!  
Słysząc to co powiedział Aeron o szkole, Viridian poczuł się w obowiązku interweniować.
- Zadziwił? Wykładowcę?! – na twarzy wymalował mu się wyraz zdziwienia i zaskoczenia - Gdyby taka szkoła istniała, to byłbym w niej profesorem zwyczajnym! Już widzę te tłumy studentów pełzające pod drzwiami mego gabinetu i jęczące o wykład lub wiązankę wymyślnych wyzwisk, która oświeci ich prostackie umysły.
Zaśmiał się i ponownie odprężył. Słuchał rozmowy Aerona z Cieniem i zastanawiał się na ile te koszmary stanowią realne zagrożenie, a na ile jest to tylko rozdmuchana opowiastka. Doświadczenie podpowiadało mu, że jakoś tak już bywa, że słówko wyleci wróblem, a powróci wołem, ale nie miał na to żadnych dowodów. Co prawda nie miał też dowodów na to, że w istocie tak nie było, a koszmary stanowiły faktyczne zagrożenie, niemniej uznał, że nie będzie mieszał się do rozmowy.
Słysząc pytanie Bastarda kilka razy zamrugał szybko oczyma.
Kogi-co? Przecież tego imienia nie da się na trzeźwo wymówić! Poza tym jak takiego ... Kogielmogielmaru?… szybko przywołać do siebie czy ostrzec? Zanim ktoś wymówi to imię, to dzieciaka dawno już psy pożrą, konie stratują albo powóz rozjedzie. No, ale może to taka tradycja, że imię odziedziczył po jakimś przodku czy coś. Nie ma się co czepiać.
Już miał zapytać, o kogo właściwie chodzi gdy Aeron pospieszył z wyjaśnieniami.
Temat posiadania dziecka potrącił w Viridianie jakaś głęboko ukrytą strunę, a ta w odpowiedzi natychmiast przepełniła jego serce bólem.
- Tak. – powiedział, ale jakoś tak bez przekonania.
Czy była podobna? Miała oczy jak niezapominajki. Po matce. Ciemne, błyszczące włosy i jasną cerę. Po ojcu. I imię. Imię, które łączyło to co najlepsze: Imię matki, rubinowy fiolet i zieleń połączoną z metalem. Była żywym srebrem i mimo tego, że nie miała rogów, to kochał ją nad życie. - To prawda.
Wydawało się, że Vyron nieco przygasł, że cały humor, jakim jeszcze chwilę temu tryskał niczym gejzer, gdzieś się ukrył. Przeniósł spojrzenie zielonych oczu z Aerona na Gawaina.
- Nie jest łatwo być tatą, prawda? – z rozmysłem użył słowa „tatą”, albowiem „ojcem” może być każdy płodny mężczyzna, ale na to, by zostać „tatą”, trzeba sobie zasłużyć.
Zawsze bolało go to, że z ust własnego dziecka nigdy nie usłyszał słowa „tato” albo chociaż suchego i pełnego chłodu „ojcze”. Nie raz stał opierając się o drzewo i patrzył, jak jego pociecha się bawi, jak biega po trawie w kryształowej koronie i z kryształowym berłem w dłoni, starając się zmusić do uległości latające wkoło niej motyle. Niestety, choć do Niej mówiła „mamo”, to do niego, od początku, zmuszona była zwracać się słowem „pan”. I tak też czyniła. Dla niej jednaj, i tylko dla niej, nie był Wielkim Księciem,Władcą Kryształowych Pustkowi i Koregentem Lodowych Gór, a jedynie Panem Vyronem, ładnie pachnącym jegomościem, który miał rogi na głowie i robił śmieszne rzeczy z kryształu.
Westchnął cicho, a jego twarz zmieniła nieco wyraz. Początkowo wydawał się marzyć, ale potem oblicze mu stężało i widać było, że nad czymś myśli. Lada chwila siedzący razem z nim w wodzie mężczyźni mieli usłyszeć co też przyszło mu do głowy.
- Skoro jesteśmy przy dzieciach, to właśnie przyszła mi do głowy pewna myśl.  Otóż przyszło mi do głowy, by założyć w Krainie Luster … Akademię Wojskową, w której mogliby pobierać nauki uczniowie wszystkich ras i klas społecznych. Nawet mam już wstępną nazwę: Akademia Korpusu Jego Książęcej Mości i Krainy Luster albo, krócej, Akademia Rycerska tudzież Akademia Sztuki Wojennej. – uśmiechnął się lekko do swoich myśli, bo pełna nazwa szkoły chyba nie była najlepsza, ale jak to się mówi, na tym etapie lepszy rydz niż nic, albo jak to mawiał on sam, wybredny nie rucha - Niby mamy tu u nas różnorodne szkoły kształcące dzieciaki i młodzież w rożnych dziedzinach, ale żadna z nich nie kształci kadetów na przyzwoitym poziomie do zawodu wojskowego lub służby w administracji państwowej. Mało tego, często bywa tak, że dobrzy i obcujący absolwenci szkół trafiają do wojska jako rekruci, gdzie są oddawani pod opiekę dziesiętnika-niedojdy albo sadysty i później, jeśłi przetrwają takie szkolenie, sami stają się podobnymi niedojdami lub sadystami. No bo z kogo mają brać wzór i kogo naśladować? Z takich nie da się stworzyć nic dobrego bo zostali zepsuci zanim na dobre powąchali proch. Najeźdźcy ze Świata Ludzi, mówię o MORII, poczynają sobie co raz śmielej w Szkarłatnej Otchłani i tylko czekać, jak zaczną zakładać wkoło czatownie, placówki badawcze, bazy wypadowe i cholera wie co jeszcze. Jeśli pozwolimy im się rozleźć po naszym świecie, to choćby skały srały nie powstrzymamy tego nowotworu. Ich wyszkolenie i taktyka dalece odbiegają od naszego. Tak samo jest z wyposażeniem, które pod względem technicznym, zdecydowanie przewyższa sprzęty, którymi dysponujemy. Zatem jedyną opcja, jaka teraz przychodzi mi do głowy, na ich zatrzymanie, ograniczenie działań, a być może nawet późniejsze pokonanie, jest przeciwstawienie im wielostronnych, dobrze wyszkolonych i uzbrojonych jednostek, potrafiących prowadzić działania w każdym terenie. Dlaczego wielostronnych, a nie wszechstronnych? Ano dlatego, że jeśli ktoś jest dobry po trosze we wszystkim, to tak naprawdę, gdy przychodzi co do czego i zachodzi potrzeba wykorzystania prawdziwej wiedzy fachowej, jest cienki jak przecinek. Mam nawet pomysł na system motywujący kadetów do wytężonej pracy. Otóż trzech najlepszych absolwentów, czyli takich, którzy przez cały tok nauki zajmowali czołowe miejsca, po zakończeniu szkoły mogłoby liczyć na posadę oficera, a prymus, czyli ten pierwszy, jeśli pochodziłby z gminu, nawet na skartabellat, który po immatrykulacji dawałby mu pełne szlachectwo. Jak myślicie, ma to rację bytu?
Naprawdę ciekawiło go ich zdanie. Ciekawy był tego, czy gdy Syn Gawaina, ów Kogielmogiel czy jak mu tam, osiągnie wiek stosowny, ten byłby skłonny posłać go do takiej wyższej szkoły wojskowej, czy też nie. A jak będzie z Aeronem, czy jeśli ów będzie miał syna, to pośle go do wojska, czy też pozwoli mu samodzielnie wybrać drogę, którą ten chce kroczyć?[/color]

Powrót do góry Go down





Gawain
Gif :
Zamek Dunkelheit - Page 15 5PUjt0u
Godność :
Gawain Keer
Wiek :
Wygląda na około 30 lat.
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
183 cm / 76 kg
Znaki szczególne :
Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki, cienka blizna na brodzie od lewego kącika ust
Pod ręką :
klucz do domu Yako (w KL) i mieszkania, pieniądze // Event:
Broń :
Nóż ceramiczny, sztylet, kusza
Zawód :
Najemnik do prac wszelakich, zielarz
Specjalne :
Administrator, Strażnik toku fabuły
https://spectrofobia.forumpolish.com/t225-gawain-keer https://spectrofobia.forumpolish.com/t226-nie-az-takie-tajne https://spectrofobia.forumpolish.com/t250-kontakt-z-keerem https://spectrofobia.forumpolish.com/t1085-gawain
GawainDręczyciel
Dręczyciel
Re: Zamek Dunkelheit
Wto 15 Lut - 19:56
Kogoś takiego jak on. Uśmiechnął się delikatnie i ze spokojem przyjął słowa współczucia, choć poczuł ukłucie w sercu. Nadal układał sobie wszystko w głowie po robocie dla Keavana, lecz zaczynał rozumieć jego perspektywę i ile wzajemnych podłości mogło kryć się za pięknymi obliczami rodzeństwa. Nabrał nieco dystansu dzięki dwóm Upiornym, z którymi moczył dupsko.
- Tylko czasem. Dużo zależy od tego, kto stoi po drugiej stronie. - wychrypiał cicho.  - Zwyczajnie chciałbym zaufać i uwierzyć w tę niewinność. Zawsze kusi, ale jak tylko opuszczę gardę, to wszyscy "ja nic nie zrobiłem, to wcale nie było tak" wpakowaliby mnie w największe szambo. Z tym większym żalem odkrywam, że choć mogę pomóc, to najczęściej nie osobie przede mną. - spojrzał na niego porozumiewawczo spod byka. Zapewne miał podobne przemyślenia w chwilach, gdy okazywało się, że tłumaczenia, zakazy i przestrogi nie przyniosły efektu i znów trzeba kogoś ściąć czy powiesić.
Ileż to razy był zdradzany? Wodzony za nos jak jakiś mlekożłop? Świat Ludzi i Lustrzanie, na których się w nim natknął, szybko nauczyli go podejrzliwości, testowania każdej napotkanej osoby, jednak przede wszystkim radzenia sobie samemu i posiadania planu B. Dawno nie spotkał nikogo prawdziwie niewinnego.
Zmarszczył nos i zaśmiał się wrednie na wzmiankę o tym, jak długo sobie wzajemnie dogryzali.
- Trochę długo jak na końskie zaloty! - rzucił luźno i przysłuchiwał się dalszej wymianie zdań. Z łatwością wyobraził sobie godzinne posiadówy pełne najwymyślniejszych inwektyw w ich wykonaniu. Tylko arbitra brakowało.
Brak informacji na temat Koszmarów nie był zbyt pocieszający. Może to tylko bajania. W końcu każdy mógł znaleźć te same stare księgi, stworzyć i puścić opowiastkę w świat. Demony. Delikatnie zmrużył oczy na dźwięk tego słowa. Yako zapewne by to wszystko wyśmiał.
- Trudno. Zrobiłeś, co mogłeś. Może i sam popytam albo natknę się na coś podczas swych podróży. Jeżeli to wszystko prawda, bo póki co, niewiadomych mamy najwięcej. Bardzo wygodne narzędzie do rozbudzania wyobraźni. Kto nie chciałby odkryć tajemnic i zostać pogromcą Koszmarów? - wyszczerzył się i dumnie wypiął pierś.
Dobry humor uleciał z Gawaina jak powietrze z przebitej dętki. Za to oddech trzymał wewnątrz jeszcze przez kilka sekund. Pytanie zbiło go z pantałyku. Osunął się w balii, pozwalając wodzie otulić jego ramiona ciepłem.
- Szczerze, nie mam pojęcia, co roi się w jego głowie. Udało mi się wytłumaczyć mu to i owo, ale z każdym dniem jego upór rośnie. Kwadratowe norki, gotowane jedzenie, nasz język, o kulturze nie wspominając są w jego oczach coraz głupsze. Strachliwego dzieciaka zastąpił gbur używający głównie słowa "nie" i "sam". - odchylił się do tyłu i zamknął oczy, cały czas marszcząc brwi. Czy powinien gdzieś zgłosić działalność Pardona? Po co? Ten siedział w Świecie Ludzi i nosa stamtąd nie wyściubiał. Puścić Cośka wolno? Może to była najlepsza opcja, ale czy sobie poradzi? I co na to Yako? Mógł też doglądać małego co jakiś czas... ale czy faktycznie byliby rodziną? Na tę chwilę Cosiek radził sobie sam, biegał po lesie, spał w domu i pilnował swojego przyszywanego stada.
- Cóż, może jestem młody, ale nie znałeś mnie za dzieciaka. W jego wieku byłem równie wszędobylski i skory do bitki. - kąciki ust Cienia powędrowały lekko do góry. Rozchylił jedną powiekę, gdy Vyron poruszył drażliwszy temat niż samo istnienie dziecka.
- Nie, zwłaszcza gdy nie jesteś materiałem na tatę. - usiadł i przetarł twarz mokrymi dłońmi.
- Staram się zapewnić mu oparcie i wyposażyć w zestaw umiejętności, który pozwoli mu przetrwać, gdy mnie zabraknie. - Splótł dłonie i zmarszczył brwi.
Albo gdy będę musiał go porzucić, żeby jakiś nadgorliwy agent tej czy innej strony nie postanowił z niego wszystkiego wyciągnąć...
Nie miał pojęcia, co począć z tym fartem. Gdyby Pardon był kobietą wsadziłby mu dziecko tam skąd przyszło. A przynajmniej taką scenę sobie wyobrażał, gdy chciał poprawić sobie humor, bo mimo wszystko zżył się z przyszywanym synem. Za żadne skarby nie wywaliłby go ot tak.
- Mojego ojca wiecznie nie było. Pojawiał się co jakiś czas na parę tygodni, wyciskał ze mnie siódme poty i uczył czego mógł pod przykrywką wspólnego spędzania czasu i nadrabiania zaległości. Zrozumiałem czemu nie bawił się ze mną jak inni ojcowie, gdy odszedł. Wiele mu zawdzięczam. Mamie zresztą też. - uśmiechnął się gorzko, mrużąc oczy w złości. Im dłużej był w SCRze, im dłużej przyglądał się Cośkowi, sobie samemu na miejscu ojca, tym bardziej nabierał przeświadczenia, że jego dzieciństwo zostało skrupulatnie zaplanowane. Jaki jedenastolatek zna spis substancji na receptę wraz z przepisami na nie i jednocześnie odbywa przyspieszone kursy przetrwania w dziczy? Otrzymał bardzo specyficzne i wcale nie najtańsze wykształcenie, dzięki któremu siedział teraz z Aeronem i Vyronem. Gdzie byłby teraz, gdyby żyli?
Przysłuchiwał się kolejnemu pomysłowi Larazirona. Nie głupie, jednak jak zwykle Gawain miał jakieś "ale". W zasadzie jedno i bardzo konkretne.
- Powiedzieć coś o czymkolwiek i już ma pomysły! - parsknął pod nosem i wskazał ruchem głowy na Larazirona, po czym puścił Aeronowi oczko.
- Oczywiście, że ma. Nie wiem, czy kiedykolwiek byłeś po drugiej stronie Lustra, ale w tym porównaniu to my jesteśmy sto lat za Dachowcami. - odparł przyjaźnie. - Zastanawiam się jedynie, w jaki sposób chcesz prowadzić kadetów, gdy wyszkoleni oficerowie i ulepszone wyposażenie pozwoli Ci posunąć się dalej. Świat Ludzi zmienia się z dekady na dekadę a jego technologia postępuje w zawrotnym tempie. Czy gdybyś miał okazję wysłać tam grupkę obiecujących studentów, by nauczyli się zachowywać i myśleć jak Ludzie, zrobiłbyś to? Mieć przyczółek i wywiad na ich terenie, to by było coś! - jastrzębie oczy Cienia rozbłysły nową energią. Obserwował skostniałe procedury i przestarzałe metody badawcze SCRu i szczerze powoli zaczynał mieć dość stagnacji, ale jego ranga była jeszcze trochę za niska, żeby prowadzić poważne rozmowy z przełożonymi. Już i tak miał z nimi na pieńku. Nie myślał ani nie działał w taki sam sposób. Nie zadawać pytań, nie kwestionować rozkazów. Spoko, ale chciałby chociaż wiedzieć, jakimi mocami dysponują inni biorący udział w akcji. Teraz pojawiła się szansa na więcej... zakładając, że pomysł Vyrona w ogóle wypali.


Zamek Dunkelheit - Page 15 PbcKfC9

Ekwipunek:

Aktualny ubiór:


Powrót do góry Go down





Thorn
Gif :
Zamek Dunkelheit - Page 15 5PUjt0u
Godność :
Aeron Vaele
Wiek :
Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
182/100 (same rogi trochę ważą).
Znaki szczególne :
Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
Pod ręką :
Broń, zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
Broń :
Rapier.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t139-thorn https://spectrofobia.forumpolish.com/t949-ksiegi-klamstw https://spectrofobia.forumpolish.com/t1119-thorn
ThornDemoniczny Książę
Demoniczny Książę
Re: Zamek Dunkelheit
Wto 15 Lut - 23:57
Chociaż na pierwsze słowa Viridiana uśmiechnął się do Gawaina, uśmiech ten szybko spełzł z jego ust, pozostawiając Aerona w zadumie. Prawda była taka, że niewiele wiedział o rudowłosym Cieniu a jednak wszem i wobec nazywał go przyjacielem rodziny. Czy chciał w ten sposób zaznaczyć, że Keer jest nie do ruszenia, przynajmniej kiedy młody Vaele jeszcze dycha? Może, chociaż prędzej można było pod to podpiąć najzwyklejsze pragnienie otoczenia się istotami ciekawymi, które w razie potrzeby doradzą ale i przywalą w pysk kiedy trzeba. Z Gawainem znali się już jakiś czas i chociaż ich znajomość nie zaczęła się najlepiej (dokuczał mu w klubie nocnym...) i jej przebieg był dość burzliwy, gdyby któryś z nich znalazł się w prawdziwym niebezpieczeństwie, drugi z pewnością by się tym zainteresował. I nawet jeśli nie wprost, jakoś pospieszyłby z pomocą, czy to za sprawą sypnięcia groszem czy podstawienia osób, które akurat dziwnym trafem bardzo się przydadzą.
Żałował całej tej historii z Kaevanem, jednak nie miał na nią wpływu, a nawet jeśli by miał, pewnie poradziłby mu załatwić sprawę rodziny i raz na zawsze odciąć się od przeszłości, która wlokła się za nim jak smród za wojskiem.
- Niektórzy mówią, że mordercy nie mają sumienia. - powiedział łapiąc w dłoń ułożoną w miseczkę trochę wody i unosząc ją nad taflę, by po chwili wylać zawartość do basenu - Mówi się też, że nie mają go Upiorni Arystokraci. - dodał robiąc między zdaniami pauzy na zabawę wodą - A jednak jesteśmy tu, gdzie jesteśmy i rozprawiamy o naszych sumieniach. Czy więc faktycznie ich nie mamy, skoro mówimy tak, jakbyśmy nie byli ich pozbawieni? - zabrzmiało filozoficznie, ale Aeron chciał zaznaczyć, że plotki są czymś, co może być zarówno drzazgą w palcu, stryczkiem odcinającym od powietrza jak i przydatnym narzędziem. W rękach umiejętnego gracza dzięki nim można było zdziałać naprawdę wiele.
Na palcach dłoni całego pułku wojska nie zliczyłby nocy, kiedy siedział w łóżku i gapił się w ścianę, szarpany wyrzutami sumienia, bo zwyczajnie zabrakłoby mu rąk do liczenia. Żył już na tym świecie pół millenium i miał czas by popełnić niezliczoną ilość błędów, których żałował. A jak pokazały wydarzenia dni ostatnich, nie ze wszystkich wyniósł naukę.
Vyron też z pewnością swoje wycierpiał, bo chociaż opinię miał jednoznaczną, w wielu sytuacjach pokazywał się z zupełnie innej strony. Jaki więc był naprawdę? Nie dawał się łatwo podejść i pozostawał nieprzewidywalny, lecz na pewno nie miał serca z kamienia. Nikt nie miał.
Lżejszy temat rozładował atmosferę i gdy Gawain i Laraziron wymieniali się zdaniem na temat przytyków, Aeron po prostu się z tego śmiał. Fakt, Vyron uczynił z szydzenia sztukę, która z czasem stała się dla ucha milsza niż niejedna pieśń wyśpiewywana na bankietach szlachty. Kiedy Kryształowy mu wymyślał, brunet wiedział, że ma dobry humor.
- Wolałbym, aby te zaloty trwały jak najdłużej, bo nawet nie chcę myśleć jak zachowuje się, gdy postanawia zabrać się za sprawę "na poważnie". - zachichotał patrząc na Vyrona. Chociaż sam Vaele prowadził dość rozrywkowe życie, nie ograniczając się do jednej płci w temacie zabawy, na organizowanych przez arystokrację balach i bankietach które kończyły się w ten sposób, nigdy nie widywał Larazirona. Cóż, nudny gust to też gust, a o nich się nie dyskutuje.
Uśmiechnął się widząc wypiętego Keera. Temat Koszmarów zakończyli definitywnie, bo i nie było sensu gdybać czy rozprawiać nad kwestiami, które były nie do końca sprawdzone. Równie dobrze cała ta historyjka mogła być wyssana z palca, bo czemu nie? Dzieci straszono różnymi rzeczami, od czającej się w mroku, starej, zbzikowanej Baśniopisarki która zjadała kogo spotkała, po wyjące do księżyca Dachowce, które podgryzają w nocy wystające spod pierzyny kostki.
Pokiwał mądrze głową gdy Gawain powiedział o Kogitsunemaru. Aeron nie miał pojęcia co powinien powiedzieć, bo sam nigdy ojcem nie był i do niedawna był przeciwny posiadaniu potomka. Parę spraw przemyślał, lecz nie zmieniło to niczego w kwestii doświadczenia. Nie miał dzieci i nie potrafił się nimi zajmować, i tyle.
Słuchanie Cienia gdy mówił o sobie było całkiem przyjemne, bo świadczyło o cieniutkiej nici zaufania jaka połączyła trzech siedzących w ziołowej zupie mężczyzn. Nie wiedzieli o sobie wiele, ale im dłużej ze sobą przebywali i im więcej tematów poruszyli, tym było łatwiej zrozumieć się nawzajem.
- Z pewnością jesteś lepszym tatą niż niejeden ojciec. - powiedział krzyżując ręce na piersi i kiwając głową na potwierdzenie swoich słów - Ja dla przykładu ojca nie miałem, mimo iż oglądałem jego twarz dzień w dzień. - wzruszył ramionami - A matka przez pół życia okłamywała mnie, że mnie kocha, a gdy nadeszła okazja, poderżnęła sobie gardło na moich occzach, mówiąc mi że żałuje, że mnie urodziła. Cudowna kobieta. - pokręcił głową krzywiąc się ni to ze złości, ni to z żalu. Przerobił już ten temat wiele razy i może właśnie dlatego mógł o tym mówić z taką swobodą. A może wcale nie było łatwo, lecz uznał, że podzieli się informacją z kimś więcej poza własnym odbiciem w lustrze?
Nie chciał współczucia, w zasadzie liczył na to, że panowie zmilczą temat. Co sobie pomyślą, to ich. Może ta rewelacja pomoże im spojrzeć na Aerona z szerszej perspektywy? Cóż, nie miał rodziców którzy byliby dla niego wzorem do naśladowania, dlatego szukał sobie takowego wśród rówieśników. Padło na Kryształowego.
Viridian faktycznie miał milion pomysłów na minutę i gdy przedstawił kolejny, brunet wysłuchał jego słów z zainteresowaniem, potakując mu co jakiś czas. Nie odezwał się jednak od razu, bo potrzebował chwili by przemyśleć odpowiedź.
- Nie jest tajemnicą, że przez długi czas służyłem w wojsku a potem w gwardii. - zaczął patrząc to na jednego, to na drugiego - Tę całą przygodę zafundował mi mój opiekun, dziad, który stwierdził, że ciężka służba zamknie mi mordę a dyscyplina utemperuje charakter. Nie wiem więc, czy decyzja o wstępowaniu do takiej szkoły faktycznie byłaby decyzją samego wstępującego, czy jego rodziny. Wiesz jak jest, Vyronie, to nie my decydowaliśmy o tym czego będziemy się uczyć. No, przynajmniej nie ja. - powiedział opuszczając ręce do wody i zanurzając się nieco mocniej - Ale jeśli przyjąć, że akademia rzeczywiście będzie szkołą dla tych, którzy sami chcą się kształcić w tym kierunku, to czemu nie? Brzmi ciekawie, zwłaszcza jeśli studenci będą otrzymywać wykształcenie na wielu płaszczyznach, ewentualnie z czasem wybierając specjalizację. - uśmiechnął się zachęcająco - Nie wiem jednak gdzie znajdziesz odpowiednich nauczających. Od razu mówię, nie masz co szukać pośród byłych wojskowych czy gwardzistów. W większości to banda tępych osiłków a ja miałem być taki jak oni. - wzruszył ramionami - System wynagradzania brzmi dobrze, pod warunkiem, że podium zdobywałoby się umiejętnościami a nie pieniędzmi. Niejeden chciałby by jego syn czy córka otrzymali ciepłą, oficerską posadkę i związane z nią wynagrodzenie. Dlatego jestem zdania, że sam pomysł brzmi naprawdę świetnie, ale jeśli to wszystko ma się udać, potrzebujesz mocnych fundamentów na których zbudujesz to wszystko. A mówiąc fundamenty, mam też na myśli ogromne fundusze, bo jak rozumiem, szkoła ta miałaby być nieodpłatna, prawda? - zaczesał włosy mokrą ręką do tyłu - Nie chcę być... złośliwy, Vyronie, ale wydaje mi się, że nierozważnym będzie pozwolić sobie na jednoczesne budowanie statków i rozwijanie akademii. Każdy skarbiec ma dno. - skwitował - Oczywiście chętnie wesprę inicjatywę, lecz czy mój wkład finansowy nie będzie wyglądał właśnie jako próba wykupienia miejsca dla moich ewentualnych, przyszłych potomków? Ale, może zostawmy kwestie pieniędzy. Chcę po prostu powiedzieć, że może warto poczekać z tym jakiś czas.
Nawet jeśli Laraziron nie myślał o budowie Akademii w najbliższym stuleciu, Vaele chciał by jego obawy wybrzmiały. Skoro zielonooki zapytał ich o zdanie, to wypadało wykorzystać sposobność i wyrazić obawy. I chociaż to, co powiedział Aeron było wierzchołkiem góry lodowej, Viridian mógł się przynajmniej przekonać, że jego rozmówcy nie są tępymi klaskaczami, a myślą o sprawie poważnie. Czyli tak, jak należy.


Alden - #DC143C
Bianka - #228B22
Caius - #4169E1
Kaevan - #DAA520

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Zamek Dunkelheit - Page 15 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Re: Zamek Dunkelheit
Sro 16 Lut - 19:31
Osłuchała Batul dokładnie, dziękując jej na koniec za współpracę po czym obejrzała ją jeszcze dokładnie. Odpowiadała na pytania pacjentki jeśli takowe miała, nie przyznając się jednak, że wie cokolwiek o jej córce. Nie lubiła tak kłamać ale to nie była jej sprawa. Nie była psychologiem tylko lekarzem. Nie znała się na psychice choć starała się jak mogła pomagać nawet w tym. Czasem wystarczyła rozmowa, jednak nic więcej nie mogła zaoferować.
Bianka chodziła po pomieszczeniu. Troszeczkę to Tulkę rozpraszało, ale nie na tyle, żeby jakoś zwracać przyjaciółce uwagę. Niech chodzi. Julia po prostu nie była do czegoś takiego przyzwyczajona.
Zamrugała zaskoczona, gdy Senna ją zatrzymała. Lekko się skrzywiła, gdy Pokojówka niechcący dotknęła jej policzka - to nic takiego...pokłóciłam się z braciszkiem i trochę przesadziłam z wyrażaniem swojego zdania - uśmiechnęła się do niej przepraszająco i ujęła ją za nadgarstek odsuwając jej dłoń od swojego lica.
Gdy usłyszała pukanie, postawiła wysoko uszy. Spojrzała najpierw na drzwi i na Leviathana, który czekał na decyzję swojej pani po czym przeniosła wzrok na Biankę - sprawdzisz proszę kto to? - poprosiła i pozwoliła Batul się znów ubrać. Nie było potrzeby, żeby siedziała tutaj w samej bieliźnie.
Słysząc, że to Alden, poprosiła by poczekał aż Batul się ubierze po czym pozwoliła mu wejść. Uśmiechnęła się delikatnie widząc herbatę. Uznała, że na razie nie będzie Batul bardziej stresować. Była w nowym, nieznanym miejscu, nie znała tutaj nikogo...poza swoją córką o której nie wiedziała, że są tak blisko, a jednak tak daleko. Postanowiła jednak zostać kilka dni i ją obserwować, jeśli cokolwiek ją zaniepokoi to wtedy od razu wyśle próbki. Musiała jednak poinformować jakoś swojego Narzeczonego, że przez jakiś czas nie wróci do domu.
Napisała więc list, w którym poinformowała go o sytuacji. Przeprosiła i powiedziała, że tęskni. Przyznała, że najchętniej to by wróciła jeszcze tego samego dnia, jednak....nie chce zostawiać Pacjentki, zanim nie upewni się, że może to zrobić. Poprosiła też o jakieś porady.
List przekazała Kurierowi, informując go, że ma poczekać na odpowiedź i z nią wrócić.
Gdy przekazała wiadomość, poprosiła Biankę, by przysłała tutaj zaufaną pokojówkę, która, będzie mogła spędzać czas z Batul, pilnować ją by nic nie narobiła i by jadła. Przynajmniej póki Kotka nie dojdzie do siebie i nie przywyknie  do tego miejsca. Samej Dachówce poleciła by zjadła i położyła się spać. Obiecała, że będzie doglądać jej przez kilka dni. Dała tabletki z witaminami, do posiłku po czym przeprosiła ją, mówiąc, że musi zajrzeć jeszcze do trzech pacjentów, ale w razie czego może po nią posłać.
Pożegnała się i wyszła razem z Aldenem i Bianką (zaraz po tym jak przyszła pokojówka) i ruszyła za nimi tam, gdzie będzie ich najlepiej zbadać. Całą trójcę.

Powrót do góry Go down





Vyron
Gif :
Zamek Dunkelheit - Page 15 5PUjt0u
Godność :
Vyron Laraziron
Wiek :
Wygląda na 30 lat
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
182 cm / 76 kg
Pod ręką :
Sakiewka z pieniędzmi, sakiewka z kryształowym pyłem, oprawiony klejnot "Tchnienie Muzy", pałasz, rewolwer czarnoprochowy typu Le Mat, sztylet w cholewie buta.
Broń :
Pałasz, rewolwer typu Le Mat, sztylet w bucie
Zawód :
Dręczyciel ludu pracującego i pasożyt społeczny
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t141-vyron-laraziron https://spectrofobia.forumpolish.com/t1124-vyron
VyronDemoniczny Książę
Demoniczny Książę
Re: Zamek Dunkelheit
Wto 8 Mar - 23:52
Słuchał tego co mówili obaj mężczyźni o swoich najbliższych, w efekcie czego i jego myśli poszybowały w kierunku rodziny. Jacy byli? Ledwo ich wszystkich pamiętał, ale nie dlatego, że łaskawy czas sprawił, iż ich oblicza zaczęły zacierać mu się w pamięci, lecz powodu, że dokładał wszelkich starań by o nich zapomnieć. Dwaj bracia, trzy siostry i ojciec … wszyscy oni , no, może poza ojcem, dla niego bowiem los nie był aż tak łaskawy. byli już tylko wspomnieniem. Wspomnieniem, do którego nie chciał wracać. Dziadek, najstarszy brat i matka, te wspomnienia pielęgnował niczym kwiaty w ogrodzie, ale i one wraz z upływem kolejnych dziesiątków lat, zaczynały powoli blednąć. Czuł, że z dziesięciolecia na dziesięciolecie traci coś ważnego, coś czego utracie nie mógł w żaden sposób zaradzić.
Otrząsnął się ze stanu zamyślenia i ponownie popatrzył na siedzących z nim w basenie towarzyszy.
- Byłem kilka razy w Świecie Ludzi. – powiedział nie wdając się w szczegóły - Poznałem ich umiejętności modernizacyjne i dostosowawcze, ale podczas ostatniej wojny zauważyłem coś jeszcze. MORIA, w chwili gdy nas zaatakowała, mimo iż dysponował bronią automatyczną, nie miała tu ani aeroplanów, ani tanków, a jej wojska nie dysponowały środkami łączności. Wygląda na to, że nasz świat w jakiś sposób utrudnia im ekspansję i użycie najnowocześniejszej technologii w pełnym wymiarze..
Słysząc pytanie Gawaina, Viridian zamyślił się przez chwilę.
- Organizacja siatki wywiadowczej na terenie wroga, poza tym, że jest ogromnie kosztowna i niebezpieczna, wymaga sporych umiejętności zarówno od konspiratorów jak i ich dowództwa. Dlatego, jeśli miałbym zakładać jakiś przyczółek szkoleniowo-badawczy w Świecie Ludzi to z daleka od MORII. Później, gdy przyczółek generowałby przeszkolone jednostki starałbym się podejść jak najbliżej wroga. Najlepiej do samego serca. – pokiwał głową jakby potwierdzał – Tak. Gdybym miał grupę obiecujących rekrutów i przynajmniej jednego wyszkolonego opiekuna, to bym ich posłał, ale tylko wtedy, jeśli ich cechy anatomiczne odpowiadałyby Ludzkim. Ciężko mi sobie wyobrazić np. Aerona lub mnie samego, z tymi rogami na łbie, w roli takiego zwiadowcy niewyróżniającego się z tłumu Ludzi.
Viridian uśmiechnał się promiennie
- Ten wywód o rogach przypomniał mi to, jak młodu, gdy miałem ledwie siedemdziesiątkę na karku, zdarzało mi się straszyć ludzkich wieśniaków. Podchodziłem do nich wołając „Я съем твоих детей! Беги, глупый крестьянин!” co jak wówczas myślałem znaczyło dzień dobry, a ci zawsze wtedy uciekali wrzeszcząc coś o jakimś Diabole. Kimkolwiek on jest, musi być bardzo do mnie podobny, bo brali mnie za owego diabła bez mała setkę razy. Jeszcze zabawniej było jak wchodziłem do ichniej karczmy i siadałem za ławą. Ledwie poprosiłem w języku upiornych o coś do picia i do żarcia, a cały przybytek pustoszał w jednej chwili. Obsługiwałem się zatem sam, a jakiś czas później co odważniejsi zerkali przez okno, czyniąc przy tym głupie miny i chowając się jak na nich spojrzałem. Oj durne to ludzkie chłopstwo, jak pragnę zdrowia. A kiedyś, kiedyś, to nawet przez drzwi wepchnęli do karczmy takiego pociesznego brodatego grubasa w zabawnych szatach. Trzymałem wtedy w garści kawał mięsa z rusztu, a jako że nie miałem noża, to rozdzierając go na mniejsze części zacząłem do niego podchodzić i proponować w języku upiornych, że chętnie się z nim podzielę tylko musi mi pomóc bo nie mam noża, na co tamten zaczął wyć, wrzeszczeć i zemdlał. Odłożyłem tedy mięso i zacząłem dziada cucić, ale skubany co oczy otworzył i na mnie spojrzał, to mordę wydzierał i zaraz nazad odpływał. Oj, ciężko było się z kimkolwiek zapoznać w tym Świecie Ludzi. Niemniej, kiedyś trafiłem na coś takiego, co Ludzie nazywają „sabatem”. U nas mówimy na to po prostu orgia na łonie natury. Powiadam wam Panowie, obruchałem się wtedy za wszystkie czasy! Z pustą torbą do domu wróciłem! Co ciekawe, wszystko na konto owego Diaboła, niem mu pała twardą będzie. Ciekawe czy teraz też bywają takie atrakcje? Cholera aż mi się zachciało poswawolić! Wybrałbym się z chęcią jeszcze raz, ale przez ostatnie sto lat jakoś nie znalazłem czasu.
Na twarzy Vyrona pojawił się wyjątkowo bezecny uśmiech, a zielone oczy, w których pojawiał się równie bezecny błysk, szybko zlustrowały okolicę w poszukiwaniu jakiejś nieśmiałej niewiasty, którą On, rycerz o białym koniu, z chęcią by ośmielił. Jak na złość, żadnej w łaźni nie było.
Szkoda.
Słysząc słowa Aerona o fundowaniu szkoły Viridin zarechotał
- Nieodpłatna, a czemu? Nieodpłatna to ona może być dla najlepszych kadetów. Takim z przyjemnością opłacę naukę i zapewnię pomoce naukowe. Jednak nie mam zamiaru utrzymywać każdego kursanta! Z pewnością pomyśle o systemie stypendialnym dla tych co są zdolni i chcą spróbować swych sił, a których zwyczajnie nie stać na naukę, niemniej nie mam zamiaru finansować nauki jakiegoś niewydarzonego debila ze stanu chłopskiego, kupieckiego a zwłaszcza szlacheckiego. Dlatego myślę o egzaminach wstępnych jak w każdej szanującej się Akademii. Jeśli zaś chodzi o kadrę, to jeszcze o tym nie myślałem, ale mam już pierwsze typy. – mówiąc o typach uśmiechnął się znacząco, tak znacząco, żeby obaj mężczyźni zrozumieli, że myśli o nich - Niemniej to na razie tylko pomysł. Prześpię się z nim. Pomyślę. Kto wie, skoro Świat Ludzi tyle nas wyprzedza to może nawet porwie się naukowców ze Świata Ludzi?
Gdy wypowiadał ostatnie słowa, w jego oczach pojawił się ten dziwny, na poły niebezpieczny a na poły szalony błysk.
- To co, Panowie? Zbieramy się? Nie wiem jak wy, ale ja mam już ochotę coś zjeść i porządnie się napić. Poza tym jakiś czas temu zatrudniłem nową kucharkę i właśnie przyszła pora by poznać jej umiejętności.
Powiedziawszy to nabrał w dłonie wody, zmył z siebie pot i wyszedł z basenu, by wejść pod strumień chłodniejszej wody opadającej kaskadą ze ściny. Obmył się, spłukał pozostałości ziół i osad z wonności po czym wytarł się ręcznikiem i odział w przyniesione przez siebie ubrania na zmianę.
- Na Pannę Julię zaczekamy tu, czy już na pokładzie statku?

Powrót do góry Go down





Gawain
Gif :
Zamek Dunkelheit - Page 15 5PUjt0u
Godność :
Gawain Keer
Wiek :
Wygląda na około 30 lat.
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
183 cm / 76 kg
Znaki szczególne :
Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki, cienka blizna na brodzie od lewego kącika ust
Pod ręką :
klucz do domu Yako (w KL) i mieszkania, pieniądze // Event:
Broń :
Nóż ceramiczny, sztylet, kusza
Zawód :
Najemnik do prac wszelakich, zielarz
Specjalne :
Administrator, Strażnik toku fabuły
https://spectrofobia.forumpolish.com/t225-gawain-keer https://spectrofobia.forumpolish.com/t226-nie-az-takie-tajne https://spectrofobia.forumpolish.com/t250-kontakt-z-keerem https://spectrofobia.forumpolish.com/t1085-gawain
GawainDręczyciel
Dręczyciel
Re: Zamek Dunkelheit
Sro 9 Mar - 23:08
Mógłby się obrazić, przewrócić oczami lub wykonać inny podobny gest wyrażający dezaprobatę dla słów Aerona, ale Keer tylko uśmiechnął się półgębkiem. Ni to smutno, ni wesoło. Zachodził w głowę, czy Stalowy Bastard uważa go za pozbawionego sumienia skurwysyna, który udaje, że ma jakieś uczucia, czy odwrotnie. A może brał jego słowa za prawdę? Cień również obserwował swoich rozmówców, pieczołowicie budując ich obraz oraz ważąc wszystko na szali prawdy i łgarstwa.
Nie ważne, ile czasu spędziłby na analizie - czuł się komfortowo w otoczeniu Aerona i Vyrona. Tego drugiego odrobinę mniej, ale Kryształowy Książę skutecznie go urabiał. Słówko tu, spojrzenie tam. Wyrachowany w każdym calu, ale póki co raczej w dobrym celu.
Trochę pożartowali i poprzerzucali się niewinnymi docinkami. Miła odmiana, jakiej Gawain nie zażył od dawien dawna, jednocześnie płonęła w jego umyśle jasną, ostrzegawczą flarą. Zawsze się tak zaczynało. Kumple, przyjaciele po grób. A potem? Zwykle pierwszy zwiastun problemów rozwiewał towarzystwo na cztery strony świata.
- Nadzieja, miłość i wiara. Cnoty cenione przez krótkowieczne istoty rzadko wytrzymują próbę czasu w Krainie Luster, wiecznie wykrzywiającej każdy element. - odparł, słysząc króciutką wersję historii rodziny Aerona, która podsyciła ciekawość Cienia. Ile koszmarów musiał śnić, ile przerabiać traum! Najważniejszym było jak sobie z nimi radził... dopiero to, w oczach Gawaina, decydowało o wartości jednostki - jej wewnętrzne zespolenie. Gdyby tylko mógł zerwać zasłonę dzielącą wymiary i podejrzeć Vaele bez jego masek i dziwacznych wybiegów!
Zacisnął pięści pod wodą, starając się opanować ekscytację, którą wywoływały polowania na czyjeś rozterki. Z trudem powstrzymywał ruminacje o licznych obliczach, czekających na odkrycie.
- Może zabrzmi to nietaktownie, ale chciałbym mieć tyle czasu, by poznać swoich rodziców... - Patrzył w kierunku Vaele, ale nie na niego. Był myślami gdzieś daleko, w dawno odwiedzonych snach, zatartych wspomnieniach i z całym bagażem własnych i obcych emocji.
- Wszak najlepsze i najgorsze sny obracają się wokół tych samych, istotnych dla was osób. - wychrypiał, lustrując postać Upiornego.
Przysłuchując się wypowiedzi Vaele na temat rodziny, a teraz akademii, coraz bardziej dochodziło do niego, jak bardzo ugodził Aerona podczas rozmowy w Klinice. Samotność, porzucenie i niewypowiedziany żal wyzierały z niego z każdym słowem. Niby zasłaniał się realiami i typowym dla arystokracji wychowaniem, lecz ciężko było nie zauważyć, że Vaele jest dziś bardzo wylewny.
Uśmiechnął się na wzmiankę o ciężkim sprzęcie i trudnościach w komunikacji MORII. Dobrze tak skurwielom! Wystarczyło, że panoszyli się, gdzie im się żywnie podobało, jakby byli na pierdolonym safari. Jeszcze tego brakowało, żeby kręcili filmiki z ich życia i puszczali na Animal Planet.
- Jestem pozytywnie zaskoczony, że znasz ich uzbrojenie. Działo się tak dlatego, że MORIA nie jest jawna po ich stronie, jednostki wiedzą o Szkarłatnej Bramie. Ruchy wojsk nie pozostałyby niezauważone przez sąsiadów, a gdyby nagle zniknęły... chciałbym widzieć ich reakcję! - zaśmiał się, lecz zaraz spoważniał.
- Co do łączności, ludzie polegają na elektryczności. Ujarzmili piorun, ale z jakiegoś powodu, jeśli wyładowanie nie jest naturalne czy spowodowane mocą, nie działa. Próbowałem uruchomić najprostsze urządzenia. Gorzko się zawiodłem... Mimo wszystko, to kwestia czasu nim dorwą lub wyhodują jakiegoś telepatę, wypiorą mu mózg torturami i wykorzystają do własnych celów. - wzruszył ramionami. Nie mieli na to wpływu, mogli się tylko przygotować. W zamian Vyron potwierdził jego przypuszczenia, co było malutkim światełkiem w tunelu.
Już miał powiedzieć, że i na rogi znajdzie się sposób, gdy Laraziron zaczął wspominać dawne czasy. Z każdym zdaniem uśmiech Gawaina rósł. Poznawał obcy język, choć ni w ząb nie wiedział, co powiedział tamtym Upiorny. Odnajdywał się w tej historii. W innym czasie, zamiast gospody był sklepik, zamiast wieśniaków uparci i nie tak lękliwi seniorzy. Nazwano go "szatanistą". Szat nie miał, a do sekt mu daleko. W zasadzie dzięki zatwardziałym staruszkom dowiedział się, co to są subkultury, sekty i religia, osłuchał się dobrej muzyki i znalazł niszę, w którą mógł się wtopić.
Nie był tak dobry z historii, ale rachować umiał. Wychodziło mu, że Vyron jest starszy od Aerona o setkę, może półtora, bo ludzkie wsie wyglądały w ten sposób baaardzo dawno. Czego to się nie czyta, gdy siedzi się kolejne siedem miesięcy na odludziu?
- Bywają, choć o diabołach mówi się coraz mniej a sabaty to łączenie się z kosmosem, pocieranie kryształów! Ale takich normalnych! - Uniósł palec w górę i parsknął śmiechem.
- Pewnie gdzieś tam są takie grupy, ale tylko zabronią ci jeść mięso i każą medytować. - Rozłożył ręce i posłał mu nieco współczujące spojrzenie. Co miał poradzić? Może paradowały nago, organizowały orgie, ale jednocześnie nagrywały wszystko telefonem i raczej nie wierzyły w legendy. A nawet jeśli, to nie zamierzał dostarczać argumentów Vyronowi, żeby ten potem za nim latał i kazał organizować mu spotkanie z jakimiś oczadziałymi ludźmi. Wolał sobie go nie wyobrażać.
Zresztą nie musiał się bardzo starać. Vyron płynnie przeszedł do dalszych rozważań o akademii i kadrze. Keer tylko wyłupił oczy. Niby czego miałby uczyć?! Coś tam umiał, ale było wielu starszych i bardziej doświadczonych w boju od niego. Mniejszy problem miałby z samym procesem nauczania. Rzuciłby żółtodziobów w teren i wymusił praktykę, bo sam zaznał tyle teorii, co Dachowiec napłakał.
- Zgadzam się. Inaczej zaraz skiśniemy. - Przytaknął i poszedł w ślady Larazirona.
- Gdzie będzie wam wygodniej, choć Samum będzie lepsze. - Stwierdził, zapinając mankiety satynowej koszuli w kolorze butelkowej zieleni. - Zapewne zejdzie jej trochę czasu na zakończenie pracy i zebranie rzeczy, a w międzyczasie wszyscy zbiorą się na pokładzie. - odparł, sam zebrał swoje toboły i ukłonił się lekko.
- Postaram się, by nie zwlekała zanadto. - zakończył z bladym uśmiechem i opuścił łaźnię.

* * *

Dokładnie znał kierunek marszu. Gdyby mógł przenikać przez podłogi i ściany, zrobiłby to. Julia była niżej, z boku. Pokonał masę schodów, a korytarze znacznie się zwęziły. Pachniało w nich jedzeniem, mydłem i sadzą. Ani się obejrzał musiał przyklejać się do ściany, by przepuścić kogoś z tacą czy wiadrem. Kwatery służby, kuchnie, składziki. Wrzawa niczym w ulu. W końcu stanął przed właściwymi drzwiami. Zapukał w nie, odczekał dwa oddechy i wszedł do środka.
Wewnątrz zastał Julię oraz dobrze znaną mu trójkę Sennych Zjaw.
- Dzień dobry - przywitał się skinieniem głowy, po czym przeniósł wzrok na Lisiczkę. Zmarszczył brwi, dostrzegając jej poraniony i opuchnięty policzek. - Wybaczcie, że przeszkodzę. Julio, czas nas nagli, a wolałbym nie kazać czekać gospodarzowi ani jego gościowi. Mógłbym cię prosić na chwilę, gdy skończysz cokolwiek, w czym właśnie wam przerwałem? To nic takiego, więc się nie stresuj. - dodał, ani na chwilę nie puszczając klamki. Był gotów wyjść i zapewnić im prywatność. Po ostatnich wydarzeniach nie oczekiwał ciepłego przyjęcia. W końcu na ich oczach obił Aerona i kto, jak nie oni, doprowadzali go do porządku...


Zamek Dunkelheit - Page 15 PbcKfC9

Ekwipunek:

Aktualny ubiór:


Powrót do góry Go down





Thorn
Gif :
Zamek Dunkelheit - Page 15 5PUjt0u
Godność :
Aeron Vaele
Wiek :
Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
182/100 (same rogi trochę ważą).
Znaki szczególne :
Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
Pod ręką :
Broń, zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
Broń :
Rapier.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t139-thorn https://spectrofobia.forumpolish.com/t949-ksiegi-klamstw https://spectrofobia.forumpolish.com/t1119-thorn
ThornDemoniczny Książę
Demoniczny Książę
Re: Zamek Dunkelheit
Czw 10 Mar - 1:16
Gawain posiadał niesamowitą zdolność trafnego podsumowywania dyskusji. Potrafił tak dobrać słowa, by jego wypowiedź brzmiała jak sentencja, żywcem wyjęta z jakiejś mądrej księgi bądź zwoju. Również i tym razem nie zawiódł i gdy wypowiedział te kilka słów, zaskoczony ich doborem Aeron spojrzał na niego i pokiwał głową z uznaniem. Nie chciał litości, nie chciał słów pocieszenia. Keer okazał mu zrozumienie w bardzo delikatny, naprawdę taktowny sposób za co Upiorny Arystokrata był mu naprawdę wdzięczny. No i był pod wrażeniem, bo wyglądało na to, że w pewnych kwestiach nie pomylił się co do Cienia - rudzielec nie był zimnym skurwysynem, chociaż na takiego czasami się kreował. Ale czy powinien mu się dziwić? Każdy siedzący w tej sali nosił maski. Nie jedną, całą gamę masek, które przywdziewali w zależności od sytuacji.
Czy nadejdą kiedyś takie czasy, że będą mogli usiąść i tak po prostu pobyć w swoim towarzystwie? Bez słów, w których tak gładko można ukryć kłamstwo. Otulić się milczeniem jak ciepłym kocem, pozwolić sobie na opuszczenie gardy, a nawet i słabość, jeśli tego będzie wymagała chwila.
Jego spojrzenie stwardniało, kiedy tamten powiedział o czasie i poznawaniu rodziców. Aeron oddałby mu parę setek lat, jeśli w ten sposób mógłby oszczędzić sobie pewnych wydarzeń a jemu przysporzyć kilka w jakiś sposób pomocnych. Nie miał porównania, bo Upiorni Arystokraci żyli bardzo długo, zatem ich postrzeganie czasu było inne. Mogli sobie pozwolić na marnowanie go, na odwlekanie nawet ważnych decyzji a przede wszystkim na popełnianie wielu błędów, na których można budować doświadczenie. Szkoda tylko, że niektóre z nich niosą za sobą konsekwencje zbyt poważne, by je ignorować.
Mógłby przeklinać los za to, co mu się przydarzyło, za wszelki smutek, strach, wstyd i żal, a przede wszystkim za brak "normalności", której zazdrościł niejednej rogatej rodzinie. Mógłby też dziękować za to wszystko, bo mimo przykrości, wyniósł ogromną naukę i ukształtował charakter. On jednak wolał pozostawać w stosunku do przeszłości neutralnym, bo już dawno pogodził się z tym co było, przepracował traumy. Tylko w snach pozwalał sobie na objęcie konkretnego, jednego z dwóch stanowisk. I bywało tak, że budził się zlany potem, z krzykiem na ustach, a bywało i tak, że ze snu wyrywał go jego własny śmiech. Aż dziw, że jeszcze nie zwariował.
Chociaż... może to właśnie na tym polegał jego sekret? Największym atutem była nie siła, nie spryt czy mądrość a właśnie odporność.
Z zamyślenia wyrwały go słowa Viridiana. Przeniósł na niego spojrzenie tęczowych oczu i wsłuchał się w historię, do końca pozostając milczącym. Nie mógł pochwalić się takimi podróżami jak on, chyba że palcem po mapie, bo dzięki prezentom od Keera znał ukształtowanie lądów należących do Ludzi. Wiedział też co nieco o ich historii i kulturze, dowiedział się tego wszystkiego z ksiąg. Trochę też... zobaczył, lecz widok szklanych wież w głowie Anomandera był tak przytłaczający, że młodemu Vaele ciężko było nawet o tym myśleć, a co dopiero mówić.
W kwestii MORII również milczał, bo chociaż był zamieszany w politykę Krainy Luster, ostatnimi czasy skupiał się na problemach wewnętrznych. Z resztą... od dawna Ludzie nie przeprowadzili żadnego, poważnego ataku, dlatego monitorowanie ich poczynań, chociaż odbywało się nadal, spadło na dalszy tor. Nie mogli zrobić niczego, czego nie udałoby się zahamować lub odeprzeć. Przynajmniej na razie.
Elektryczność była dla niego tym, czym dla kamienia bieg. Gdzieś kiedyś spotkał się z tym określeniem, dowiedział się też o teorii na czym to wszystko polega (z ksiąg jakie otrzymał) ale czymże była sama teoria, skoro nie wykorzystał jej nigdy w praktyce? To nie tak, że nie chciał czy że nie potrafił. Po prostu nigdy tego nie potrzebował. Kraina Luster zasilana była magią, bowiem w każdej cząstce tego świata była magia. Niektóre istoty czerpały z niej więcej, inne mniej lecz magia była obecna od początku istnienia ich świata i będzie istnieć jeszcze długo po nich.
Historia Vyrona o diabołach była zabawna, dlatego też w czasie słuchania, Aeron chichotał przy coraz to lepszych fragmentach. Jego śmiech w pewnym momencie zmienił się na rubaszny, do wtóru z Larazironem. Nie znał go od tej strony, lecz wyglądało na to, że Kryształowy Książę od czasu do czasu pozwala sobie na przyziemne przyjemności. Chociaż, czy powinien się dziwić? Jemu wolno było wszystko, bo nawet jeśli nie po prośbie, to rozkazem. Jego reputacja zamykała przeciwnikom usta, jak tylko zdawali sobie sprawę z kim mają do czynienia.
Na słowa o odpłatnej nauce pokiwał głową. Nie wierzył, by Viridian dawał coś komuś za darmo, bo tylko głupiec by się na to zdecydował, dlatego też nie był zaskoczony słysząc wypowiedź. Pokiwał głową, przyznając mu rację i nie ciągnął tematu, sam czując, że już najwyższa pora by opuścili baseny, bo jeszcze chwila i będą pomarszczeni jak staruszkowie. Prawdę mówiąc gdyby Laraziron otwarcie zaproponował mu zostanie nauczycielem, pewnie by się zgodził. Potrafił rozmawiać z kadetami, w końcu zdarzało mu się szkolić świeżych gwardzistów.
Kiedy tamci wyszli z basenu, zrobił to samo i tak jak oni obmył się pod chłodniejszym strumieniem. Wytarty do sucha, ubrał na grzbiet czyste ubranie i pożegnał tymczasowo Gawaina, pozostając z Vyronem.
Dopiero gdy zostali sami zrobił się nieco bardziej rozmowny.
- Dziękuję ci. Za wszystko. - powiedział szczerze, wyciągając do tamtego rękę - Obyśmy nie żałowali decyzji, jakie zostały podjęte. Chcę byś wiedział, że masz we mnie sojusznika. Każdą radę wezmę do serca i wprowadzę w życie, a gdy spotkamy się kolejny raz, z dumą przedstawię ci siły, którymi w razie potrzeby wesprę twoich ludzi.
Jeśli nie mieli nic więcej do omówienia będąc w łaźni, Aeron poprowadził Kryształowego Księcia korytarzami do miejsca, gdzie będą mogli usiąść i poczekać na Julię i Gawaina - do małego saloniku, gdzie podano im herbatę i przekąski, jakimi mogą się posilić przed właściwą biesiadą, niechybnie szykowaną przez mieszkańców Himmelhofu.


Bianka nie mogła uwierzyć w to usłyszała. Aeron ją uderzył? Trwoga która pojawiła się na jej twarzy sprawiła, że zaparło jej dech w piersiach. Może dlatego nie powiedziała nic, chociaż miała ochotę wrzasnąć "Jak to!?". Potrząsnęła głową widząc badaną Batul. No tak, nie mogła robić przedstawienia przy gościu, i to tak znaczącym. Zmilczała wszystkie przekleństwa jakie cisnęły się jej na usta, powstrzymała łzy bezradności i wróciła do krzątania się po pomieszczeniu. Dopiero pukanie wyrwało ją z obowiązków.
Na polecenie Julii sprawdziła - był to Alden. Przyniósł ze sobą tacę, a na niej trzy filiżanki herbaty i małe ciasteczka, z pewnością upieczone na szybko przez Caiusa. Nie wpuściła go jednak od razu, odczekał chwilę i gdy już było można, dołączył do pań, milczący ale za to uśmiechnięty, jak zawsze tym swoim zagadkowym uśmiechem.
Kurier zaniósł list i wrócił po kilku minutach, z notką którą przekazał dziewczynie. Po spełnionym zadaniu oddalił się bez komentarza. Bianka cieszyła się z takiego obrotu wydarzeń, bo nie przywykła jeszcze do obecności Kaevana w zamku.
Alden był przeciwny decyzji medyczki, lecz pod karcącym spojrzeniem skrzydlatej westchnął jedynie i gdy pożegnali Batul grzecznie, on i Bianka poprowadzili Julię do kwater służby. Droga nie była długa, ale dość skomplikowana, bo co chwilę musieli przystawać, robiąc miejsce przechodzącym pracownikom.
Wreszcie znaleźli się w małym pomieszczeniu w którym już czekał na nich Caius. Siedział na skrzyni ze skrzyżowanymi na piersi łapami, cały uwalony w mące.  Minę miał tak znudzoną, że brakowało tylko by zasnął.
Przywitał dziewczynę uśmiechem, ale gdy dowiedział się o co chodzi, ten szybko spełzł z jego twarzy.
Poddawali się Tulce po kolei, pierwsza była Bianka i z nią medyczka miała najmniej problemu. Pokojówka wykonywała polecenia, rumieniąc się na twarzy. Odpowiadała na zadane pytania, bo wiedziała, że jest pośród swoich.
Po niej przyszła kolej na Caiusa i gdy zaczęło się badanie, Kucharz zaczął rzucać niewybredne żarty, maskując w ten sposób zakłopotanie. Próbował odwrócić uwagę od tego, że wzdryga się gdy Lisiczka dotyka go w miejscach, w których nigdy go nie dotykała. Ostatecznie jednak obyło się bez problemów a i humory wszystkim się poprawiły.
Najwięcej zabawy było z Aldenem. Mężczyzna zrobił się czerwony na twarzy i unikał patrzenia w twarz dziewczyny, spięty jak nigdy. Pozwalał na badanie, ale co chwilę napinał ciało i szybko ucinał kontakt, jeśli tylko była okazja. Był milczący. Caius szydził z Kamerdynera, Bianka starała się załagodzić sytuację, lecz marnie jej szło. W pewnym momencie nawet czerwonowłosy syknął nienawistnie na Kucharza, na co tamten zjeżył się, szczerząc kły.
Cóż, nawet Aeron miał swój mały cyrk. Kto bogatemu zabroni.


Alden - #DC143C
Bianka - #228B22
Caius - #4169E1
Kaevan - #DAA520

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Zamek Dunkelheit - Page 15 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Re: Zamek Dunkelheit
Czw 10 Mar - 12:03
Westchnęła w duchu z ulgą, gdy Bianka nie skomentowała jej słów. To nie był czas ani miejsce na coś takiego. Mogą porozmawiać później. Już w bardziej przychylnych warunkach. Gdy będą w gronie, w którym mogą na spokojnie porozmawiać. Tym bardziej, że między sobą wiedzą i widzą jaki jest Aeron. Ktoś nowy...nie powinien się tym interesować.
Alden nie wyglądał na zadowolonego z tego, że Julia chce ich zbadać, jednak nie przyjmowała odmowy. Chciała się nimi zająć najszybciej jak się dało.
Podziękowała Kurierowi, który na szczęście szybko się zmył. Nie polubiła go. Przeczytała wiadomość od Dyrektora po drodze, uśmiechając się delikatnie.
Ruszyły razem z Bianką za Aldenem. Za nimi człapał Leviathan, niosąc jak zawsze torbę. Powarkiwał trochę niezadowolony, gdy musieli się przeciskać przez jakieś bardziej tłumne miejsca. Julia była już zmęczona ale miała nadzieję, że potem będzie mogła coś zjeść i odpocząć.
Gdy dotarli na miejsce, skinęła głową Caiusowi. Widać było, że sam nie jest zadowolony z tego, że przyszła ich badać. Ech.... no cóż.
Najpierw zajęła się Bianką. Zabrała ją do rogu, za parawan, żeby miały trochę prywatności, a panom kazała się rozebrać od pasa w górę. Wypytała Biankę o samopoczucie, o to jak śpi i je ostatnimi czasy. Osłuchała ją dokładnie, sprawdziła oczy, zbadała mocą, czy nie ma jakiś obrażeń, które nie były widoczne gołym okiem.
Następnie przeszła do Caiusa i tutaj zaczęła się zabawa. Zauważyła jego reakcję na dotyk ale nie komentowała jej. Nie każdy lubił kontakt fizyczny, ale jednocześnie pewnie inaczej odbierał wszystko pod swoją zwierzęcą postacią, a inaczej pod ludzką. Gdy jednak zaczęły się jego pierwsze odzywki po prostu dostawał szturchańca w bok albo umięśniony brzuch. Dzieciak. Taki duży, a jednak taki dziecinny. Jego przebadała tak samo jak Biankę. Też zadawała pytania, ale nie był już tak skory do pomocy.
Alden też nie był pomocny, choć przynajmniej nie rzucał jakimiś żałosnymi tekstami. Ale Caius nadrabiał za niego. Julia zaczynała tracić cierpliwość do tych dziecięcych zagrywek. Naprawdę nie miała humoru teraz na coś takiego. Dlatego gdy zaczęli a siebie syczeć i warczeć, gwizdnęła, chcąc zwrócić uwagę mężczyzn, po czym następne co poczuli to piekące policzki oraz dłonie. Każdy z nich sam się spoliczkował - możecie skończyć zachowywać się jak jakieś dzieciaki? - warknęła na nich, pusząc swoje piórka. Była niższa i o wiele młodsza, ale dlaczego to ona tutaj robiła za tę racjonalną? - nie mam zamiaru znów was składać po tych waszych przepychankach - powiedziała, nawiązując do tego co było jakiś czas temu w Rezydencji jeszcze na Odwróconym Osiedlu - wtedy nie mieliście nikogo pod sobą, teraz tutaj kierujecie innymi istotami. Nie możecie się między sobą kłócić jak dzieci. Tym bardziej, że jesteście rodziną! - westchnęła i miała jeszcze coś powiedzieć, gdy nagle do pomieszczenia wszedł pan Keer.
Spojrzała na niego. Czego znów od niej chcieli? Miała się zająć Batul oraz Książętami i ich gościem, to czemu nagle jeszcze coś od niej chcą? Westchnęła ciężko - dobrze...zaraz przyjdę. Ale niech pan poczeka na zewnątrz - poprosiła i odwróciła się znów do Służby. Pomasowała nasadę nosa - chciałam was jeszcze pooglądać w waszych zwierzęcych postaciach - powiedziała, zastanawiając się co zrobić. Kazała im się ubrać. Spojrzała na drzwi - poczekajcie tutaj na mnie, zobaczę o co chodzi. Żadnego wymigiwania się od dalszych badań - powiedziała i złapała jeszcze Aldena za rękę by i jego sprawdzić mocą. Tak by każdy miał takie same badania. Musiała się upewnić, że to nic fizycznego. No i oczywiście nie leczyła im policzków. Kara jakaś musiała być!
W końcu wyszła do Keera - coś się stało? - zapytała, uśmiechając się uprzejmie, choć było w jej oczach widać, że naprawdę jest już zmęczona. Chyba to jeszcze nie jej czas by wracać do pracy.


Hipnoza kolorami skrzydeł

Powrót do góry Go down





Gawain
Gif :
Zamek Dunkelheit - Page 15 5PUjt0u
Godność :
Gawain Keer
Wiek :
Wygląda na około 30 lat.
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
183 cm / 76 kg
Znaki szczególne :
Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki, cienka blizna na brodzie od lewego kącika ust
Pod ręką :
klucz do domu Yako (w KL) i mieszkania, pieniądze // Event:
Broń :
Nóż ceramiczny, sztylet, kusza
Zawód :
Najemnik do prac wszelakich, zielarz
Specjalne :
Administrator, Strażnik toku fabuły
https://spectrofobia.forumpolish.com/t225-gawain-keer https://spectrofobia.forumpolish.com/t226-nie-az-takie-tajne https://spectrofobia.forumpolish.com/t250-kontakt-z-keerem https://spectrofobia.forumpolish.com/t1085-gawain
GawainDręczyciel
Dręczyciel
Re: Zamek Dunkelheit
Czw 10 Mar - 21:00
Ciężko było nie usłyszeć Julii karcącej którąś z Sennych Zjaw. Nie wiedział o co poszło ani komu się obrywało, lecz postanowił nie wnikać. Zapewnienie ze strony Lisiczki zupełnie wystarczyło, więc skinął głową, znów machnął drzwiami i tyle go widzieli. Oparł się o przeciwległą ścianę, wsunął dłonie do kieszeni i z wolna rosnącym znużeniem podążał wzrokiem za słojami drewna. Głośne klaśnięcia nie uszły jego uwadze. Może to jakiś zabieg czy badanie... Mhmm.
Renard do niego wyszła, więc uwolnił ręce i wyprostował się. Całe szczęście to nie ona tym razem oberwała.
- Chciałbym przekazać ci zaproszenie od Kryształowego Księcia, Vyrona Larazirona, na jego dwór. Wyraził duże zainteresowanie twoją osobą i gorąco pragnie powitać cię murach Himmelhofu. Niezmiernie liczy na twoją obecność. - odparł oficjalnie podchodząc bliżej. Im bardziej zmniejszał dzielący ich dystans, tym bardziej dało się zauważyć gniewny błysk w jego oczach.
- Skoro przekazałem zaproszenie, pozwól mi zapytać. Omija mnie jakiś konkurs na najmocniejszego liścia? Wtedy? Na korytarzu po naszych oględzinach? - zmrużył powieki, kierując wzrok na poraniony policzek. Julia była na wyciągnięcie jego dłoni. Zraniona odkrywała w nim nowe pokłady złości. Ledwo powstrzymał się, by nie ująć jej podbródka i nie obrócić zaczerwienionego lica ku światłu. Niezależnie od odpowiedzi dziewczyny odetchnął głębiej.
- W każdym razie, jeśli wyrazisz zgodę, czeka cię podróż na pokładzie Samum, latającym okręcie pana Larazirona, uczta w zamku oraz, jako bonus, będziesz mogła samą swoją obecnością i wyglądem wbić ciernie dość głęboko. Może nawet dostanie sporotrychozy. - Cień uśmiechnął się paskudnie, lecz miał tyle sympatii dla Lisiczki, że kurze łapki z łatwością dały się zauważyć. Zaraz jednak uniósł brwi i szybko sięgnął do kieszeni, a drugą ręką lekko przytrzymał Julię w pasie.
- Krwawisz - powiedział zanim zdążyła zaprotestować, czekając aż sama przytrzyma chusteczkę przy nosie.
- Chciałem dać ci czas na zakończenie pracy, ale... - zmełł jakieś słowo w wąsko zaciśniętych ustach. - Wykończysz się w ten sposób. Nie znasz powiedzenia, że lekarz sam się nie wyleczy? - dodał łagodniej. Na usta cisnęło mu się wiele mocniejszych argumentów. Mówił, żeby się nie przemęczała, żeby oszczędzała siły. Czemu aż tak się zaniedbywała? Co to za powołanie, jeśli któregoś dnia zasłabnie, walnie się w głowę i zwyczajnie wyzionie ducha...
- Potrzebujesz odpoczynku, inaczej żadnego z ciebie pożytku. - Blada i krucha, żaden cię nie wyrucha. Tak to szło, ale nie śmiał przyrównywać Julii do kobiet lekkich obyczajów, które majaczyły się w ciemnych oknach i zaułkach niczym duchy. Ale dla nich nie było odpoczynku... dla Renard owszem.
Nie zważając na protesty wziął ją na ręce i spojrzał jej prosto w oczy.
- Wal śmiało - wyszczerzył się rozbawiony i nadstawił policzek.


Zamek Dunkelheit - Page 15 PbcKfC9

Ekwipunek:

Aktualny ubiór:


Powrót do góry Go down





Thorn
Gif :
Zamek Dunkelheit - Page 15 5PUjt0u
Godność :
Aeron Vaele
Wiek :
Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
182/100 (same rogi trochę ważą).
Znaki szczególne :
Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
Pod ręką :
Broń, zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
Broń :
Rapier.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t139-thorn https://spectrofobia.forumpolish.com/t949-ksiegi-klamstw https://spectrofobia.forumpolish.com/t1119-thorn
ThornDemoniczny Książę
Demoniczny Książę
Re: Zamek Dunkelheit
Nie 13 Mar - 23:36
NPC

Cała trójca nie była zachwycona z badania, ale o ile Bianka zachowywała resztki kultury, tak panowie, potwierdzając, że są zdenerwowani i zwyczajnie nabuzowani, skakali sobie do gardeł. Dobrze, że nie w dosłowny sposób.
Pokojówka, zawstydzona rzeczowym podejściem Julii, przeszła razem z nią za parawan i dała się zbadać, chociaż po jej minie było widać, że jest bardzo zawstydzona. Nie lubiła okazywać słabości a ostatnio zdarzało jej się to dość często, przez co przy reszcie Sennych wypadała na delikatną. A przecież taka nie była, prawda? Była sporym kociskiem, tylko jej bardziej ucywilizowana forma była taka drobna.
Nerwowo przeczesywała zebrane na ramię włosy, zerkając na Julię, nie wiedząc czego się spodziewać. Gdy tamta zaczęła pytań, Bianka odpowiadała szczerze, ale za każdym razem zaznaczała, że ich stan wynika z przepracowana. Żadne z nich nie było przygotowane na tak dużą zmianę w życiu Aerona, na pojawienie się w zamku tylko nowych mieszkańców, na służenie już nie tylko młodemu Vaele ale i jego generałom czy wyżej postawionym, zaufanym doradcom. Co prawda ostateczne słowo miał zawsze Upiorny Arystokrata, jednak przez Dunkelheit ostatnio przewijało się zbyt dużo wysoko urodzonych, jak na gust służby. Nie narzekali, dawali z siebie wszystko i może właśnie dlatego byli tak padnięci.
Badanie magią tylko to potwierdziło, bo Bianka nie miała żadnych ran czy poważnych schorzeń. Niechętnie przyznała, że słabo sypia, każdą porę poświęcając na wypełnianie obowiązków. Prawie szeptem, w przypływie odwagi, poskarżyła się że Aeron chyba zapomniał, że nawet Senne Zjawy potrzebują odpoczynku. Zaraz jednak zreflektowała się tym, że sam książę też mało sypiał.
Caius nie był tak rozmowny. Ponarzekał jedynie na zachcianki żołnierzy, dla których przyszło mu gotować, wyraził zaniepokojenie tym, że wybranka Upiornego niewiele je i tyle. W badaniu wyszło, że jest po prostu zmęczony, co potwierdzał podłym nastrojem. Gdy dziewczyna zakończyła, zaczął marudzić, że powinna wpadać częściej bo gdy gotował dla niej, była jakby żywsza.
Alden był spięty ale ostatecznie badanie przeszło bez problemu. W pewnej chwili jednak gdy zaczęli przeszkadzać swoimi wtrętami, Julia zdenerwowała się a to co nastąpiło po tym sprawiło, że cała trójka zamarła w bezruchu, patrząc na nią z uznaniem.
Mężczyźni spoliczkowali się wzajemnie. Bardziej jednak od uderzeń podziałały na nich jej słowa. Popatrzyli po sobie, zmieszani swoim zachowaniem i spuścili łby jak skarcone dzieci. Na to Bianka nie wytrzymała i wybuchła szczerym, naturalnym śmiechem, sprawiając że już po chwili i Alden i Caius uśmiechali się szeroko. Już dawno nie mieli okazji poczuć się tak swobodnie. Najwidoczniej potrzebowali dać sobie po pyskach.
Scenę zmąciło pojawienie się pana Keera. Gdy tylko służba dojrzała go w drzwiach, wyprostowali się i skłonili jak na sygnał, co wyglądało dość osobliwie, bo panowie nie mieli koszul a Bianka miała sukienkę w nieładzie. Nie zabawił długo, bo skrzydlata poprosiła go by wyszedł i wydała swoim pacjentom konkretne polecenie.
Gdy poszli, cała trójka przybrała swoje zwierzęce postaci i przysiadła, czekając na dziewczynę. Tym razem grzecznie, bez bójek czy nawet małego zaczepiania.
Futro Bianki było trochę zmechacone, jakby faktycznie kotka nie miała czasu porządnie się wymyć. Caiusowe było nastroszone, ale ogólnie w dobrym stanie. Pióra Aldena straciły nieco blasku i niektóre były wymięte, ale też nie wyglądał najgorzej. Pozostało czekać na osąd i ewentualne rady pani doktor.


Alden - #DC143C
Bianka - #228B22
Caius - #4169E1
Kaevan - #DAA520

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Zamek Dunkelheit - Page 15 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Re: Zamek Dunkelheit
Pon 14 Mar - 0:09
Widziała jacy są spięci, nie była jednak pewna czy wynikało to z przepracowania, stresu czy samego faktu, że pewnie nie często mieli okazję, żeby oglądał ich jakiś lekarz. Ich słowa jednak potwierdziły, że są po prostu zestresowani tym wszystkim oraz, że Aeron naprawdę się zapomniał w tym co robi. Wcześniej traktował ich jak rodzinę, a teraz po prostu wykorzystywał...tak nie mogło być! Będzie musiała z nim naprawdę poważnie porozmawiać jak nadarzy się okazji i nie będzie świadków. Wolałaby tego nie robić przy drugim księciu czy nawet przy panu Keer.
Sama rozluźniła się i zachichotała, gdy atmosfera uległa zmianie. No cóż, chyba ej też tego brakowało. Przynajmniej obyło się bez jakiś większych obrażeń niż chwilowo zaczerwienione i obolałe lica. Cieszyła się, że w końcu może zaznać choć trochę swobody, w tym dość mało przychylnym miejscu. Wcześniej się nie odzywała na ten temat, ale obecnie nie była pewna czy chce tutaj kiedykolwiek wrócić. Nie chciała jednak martwić Służby. Byli ze sobą na tyle blisko by było to dla nich ważne. Szkoda, że przenieśli się tak daleko i do tego w tak nieprzyjemne rejony. W innym wypadku mogliby się częściej spotykać, a tak...przynajmniej na razie było to niemożliwe.
Wyszła w końcu do Cienia, mając nadzieję, że szybko to załatwi i wróci do swoich ostatnich pacjentów. Oby się nie okazało, że będzie musiała jeszcze się kimś zajmować bo na to nie miała już naprawdę siły.
Czekała aż powie to co chciał powiedzieć. Zamrugała zaskoczona, gdy w końcu przekazał zaproszenie - Książę Laraziron zaprasza mnie....na swój zamek? - upewniła się, czy na pewno wszystko dobrze zrozumiała - ale...dlaczego... - spojrzała w podłogę. Nie rozumiała co było w niej takiego, co mogłoby zwrócić uwagę jednego z Książąt. Bo co? Bo umie leczyć? A może miał jakieś inne plany, które raczej by się jej nie spodobały? Nie ufała mężczyznom. Przyjechała tutaj dlatego, że Aerona znała, a przynajmniej jej się tak wydawało. A tutaj miała jechać z kimś kogo dziś poznała do inne zamku...również umieszczonego w Lodowych Górach....z osobą, która nie miała zbyt dobrej reputacji i to jak się zachowywał w trakcie badań, nie miało najmniejszego znaczenia. Do tego planowali raczej picie, więc tym bardziej się nie nadawała do tego towarzystwa i nawet jej się ten pomysł zbytnio nie podobał.
Lekko zbladła po tym zaproszeniu, ale może Keer tego nie zauważy. Przycisnęła lekko skrzydła do siebie po czym słysząc kolejne pytanie, uciekła wzrokiem w bok - myślę, że o to powinien pan zapytać Księcia Vaele, a nie mnie - powiedziała wymijająco. To nie była jego sprawa, a też jakoś średnio miała ochotę o tym rozmawiać. Poza tym nie mogła powiedzieć dlaczego od Gospodarza oberwała. W końcu zakrawało to już o ich sprawy prywatne oraz by pokazało, że jednak nie okazała należytego szacunku, a przez to, że nie znał relacji jakie ich do tej pory łączyły, mógłby to odebrać w pokrętny sposób i już w ogóle nie zrozumieć.
Mógł tez się przekonać, że sama dziś nikomu nie przyłożyła, bo jej dłoń nie była ani trochę zaczerwieniona. Więc coś innego musiało się wydarzyć za drzwiami.
Zagryzła mocno dolną wargę, przez co znów ranka się otworzyła, ale zaraz zlizała małą kroplę krwi, która się pojawiła, zanim ta zdążyła uciec z wargi. Uczta brzmiała bardzo kusząco ale poza tym co ona tam będzie robić? - to...kusząca propozycja - powiedziała, słysząc o wbijaniu cierni. Doskonale wiedziała o co mężczyźnie w tym momencie chodziło - jednak nie wiem czy nie spasuje. Przyjechałam tutaj do pracy, więc nie mam nawet żadnych ubrań, które by nadawały się na taką okazję - uśmiechnęła się przepraszająco, mając nadzieję, że Cień odpuści i po prostu poleci z pozostałymi nie przejmując się nią. Chciała iść coś zjeść i spać. No i wymoczyć się w cieplej wannie. Nie chciała oglądać Pustkowia a ze statku na pewno będzie je doskonale widać. Co do ubrań...coś by się znalazło, no i też miała Wstęgę jednak.... naprawdę nie do końca chciała tam jechać. Bała się.
- Co? - spojrzała na niego i nie zdążyła zareagować. Spięła się, ale wzięła od niego chusteczkę i przycisnęła do nosa. Spojrzała na nią i westchnęła. Najwyraźniej przesadziła.
Uciekła wzrokiem w bok i położyła po sobie uszy - to niech pewien Książę następnym razem lepiej skoordynuje kiedy mają po mnie przyjechać, a nie, że po kilkugodzinnej podróży i to jeszcze przez Pustkowia - on powinien zrozumieć, dlaczego trasa miała znaczenie - od razu biegnę zajmować się kimkolwiek i to w dość średnich warunkach. Bez chwili odsapnięcia, czy nawet głupiej kanapki - była rozdrażniona tą całą sytuacją, widać było, że nie tego się spodziewała. Nie, żeby myślała, że sobie kilka godzin pośpi, zje dwa posiłki i zabierze się do pracy. Jednak nie byli po żadnej walce czy też na wojnie by musiała latać jak głupia od razu. Mogła usiąść i odpocząć chociażby kilka minut. Poukładać sobie wszystko. A co do warunków....duszne, wilgotne pomieszczenie, z bardzo małą ilością światła. No cudne....Aeron chciał lekarza czy masażysty, że postanowił zrobić to w tak ... klimatycznym miejscu? Do tego jeszcze to powitanie z bronią wymierzoną w jej stronę... na pewno nie tego się spodziewała.
Co pan nie powie. To zdanie cisnęło jej się na usta, jednak postanowiła zachować je dla siebie.
Otworzyła szeroko oczy, gdy nagle wziął ją na ręce. Może ufała mu bardziej niż innym mężczyznom jednak i tak nie było to coś czego by chciała - co pan robi? - spięła się mocno. Warknęła jednak groźnie, gdy nastawił policzek - proszę mnie natychmiast postawić - instynktownie chciała użyć mocy, jej skrzydła lekko zalśniły, jednak zaraz poczuła dziwne tąpnięcie. Zdecydowanie przesadziła i poczuła ból w klatce piersiowej. Przyłożyła dłoń do serca i starała się złapać kilka głębszych oddechów. Po chwili spojrzała na niego. Jednak jej oczy zrobiły się bardziej lisie. Do tej pory były normalne...ludzkie - postaw mnie - machnęła skrzydłem dość mocno uderzając go w tył głowy. Nie tak by stracił przytomność, ale zdecydowanie go to musiało zaboleć - nawet nie wie pan gdzie mam pokój, więc gdzie chce mnie pan w ogóle zabrać. Sama sobie poradzę - nie machała skrzydłami, bo wiedziała, że sama wtedy też oberwie, spadając na podłogę. Jednak nie miała zamiar grzecznie dać się nosić. W szczególności gdy nie było aż takiej potrzeby. Skąd w ogóle pomysł, że chciał ją wziąć do pokoju? No przecież jeśli chciałby ją zmusić do podróży to nie weźmie jej takiej całej wymiętoszonej i zapewne już pachnącej. Nie wypadało.

Powrót do góry Go down





Gawain
Gif :
Zamek Dunkelheit - Page 15 5PUjt0u
Godność :
Gawain Keer
Wiek :
Wygląda na około 30 lat.
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
183 cm / 76 kg
Znaki szczególne :
Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki, cienka blizna na brodzie od lewego kącika ust
Pod ręką :
klucz do domu Yako (w KL) i mieszkania, pieniądze // Event:
Broń :
Nóż ceramiczny, sztylet, kusza
Zawód :
Najemnik do prac wszelakich, zielarz
Specjalne :
Administrator, Strażnik toku fabuły
https://spectrofobia.forumpolish.com/t225-gawain-keer https://spectrofobia.forumpolish.com/t226-nie-az-takie-tajne https://spectrofobia.forumpolish.com/t250-kontakt-z-keerem https://spectrofobia.forumpolish.com/t1085-gawain
GawainDręczyciel
Dręczyciel
Re: Zamek Dunkelheit
Pon 14 Mar - 15:15
W pełni rozumiał jej wahanie. Sam czuł się niepewnie w obecnym położeniu i rozumiał, ile mogło wyniknąć z jednego, pozornie niewinnego spotkania.
- W rzeczy samej. Również polecę, choć oficjalnie wykonałem już swoje zadanie. - odparł z pewnością w głosie. Dlaczego, po co.  Czy zawsze wszyscy musieli pytać?
- Wypytywał mnie o samą Klinikę i jej historię, skąd się znamy. Zdaje się, że pamięta byłych właścicieli posiadłości i chciałby zabawić cię co najwyżej rozmową. Podejrzewam, że chętnie posłuchałby jak Klinika wygląda dzisiaj i w jaki sposób niesiecie pomoc. Trzeba przyznać, że jest dość zaangażowany w życie mieszkańców i swoich poddanych. - odparł ciepło i lekko. Był zadowolony ze współpracy. Jeszcze tego ranka obawiał się Vyrona i jego żołnierzy, że podróż będzie koszmarem, że nasłucha się inwektyw od chłopaków. Tymczasem było zupełnie na odwrót. Wszystko działało jak w zegarku. Do tego będzie musiał przywyknąć do tej nieco wymuszonej przez Upiornych zmiany swojego wizerunku.
- Będąc na usługach czy w gości kogoś podobnie sytuowanego ubrania są jedną z mniejszych przeszkód. Podejrzewam, że nie chcesz angażować służby, więc co powiedziałabyś na wstęgę? Mam ją przy sobie. Wystarczy twoja myśl. - delikatnie klepnął niedużą sakwę przy swoim boku. Uczynił to z niemałą satysfakcją. On nie miałby być gotowy na najprostszą wymówkę?
Spiął brwi i ułożył usta w dziób badając reakcję Julii. Jego przypuszczenia się potwierdziły. Nie chciał ciągnąć jej za język, zwłaszcza, że już teraz była zdenerwowana. Dodatkowo dość się nasłuchał. Ciężko było zignorować wściekłego Aerona pomimo zamkniętych drzwi i szumu wody.
- Tak zrobię. - kiwnął głową, choć wszystkie puzzle właśnie znalazły się na swoim miejscu. Zaraz jednak puścił jej oczko.
- Nie podpuszczaj mnie. Jeszcze bym cię wkopał i zrobił z ciebie skarżypytę. - Wrócił mu delikatny uśmieszek. Jakby to wyglądało, gdyby podbił do Vaele z podobnym pytaniem? Pewnie znów daliby sobie po mordach, choć wynik mógłby być zgoła odmienny.
Westchnięcie dziewczyny rozczuliło go odrobinę. Było też denerwujące, bo powinna zmartwić się swoim stanem i trochę zwolnić. Wysłuchał jej tłumaczeń, kiwając głową. Były na miejscu, lecz powinna więcej wymagać od otoczenia. W najgorszym wypadku Aeron odmówiłby dodatkowego wsparcia.
- Pewnie by cię nie popędzał, ale nikt nie był pewien, w jakim stanie wrócimy. Szczęśliwie dla nas zakończyło się na siniakach i zadrapaniach, lecz równie dobrze ktoś mógł stracić kończynę. - Spuścił wzrok. Nie chciał dać się porwać smutkom, dlatego przypuścił swój atak.
- Daję ci odpocząć - odparł zupełnie nieporuszony reakcją Lisiczki i rozejrzał się wokół, jakby wszystko było zupełnie normalne. Pierwszy protest był spodziewany, ale nie błysk światła, który zwrócił uwagę Keera. Coś jednak nie zadziałało. Słysząc jej ciężki oddech i kolejny protest, tylko uniósł brew. Ona tak serio?
- Auu! - syknął, gdy oberwał skrzydłem. Tak, serio serio. Zresztą lisie, zwężone oczy mówiły same za siebie. - No już! Dobra, zanim wyleczysz mnie z życia... - z miną kwaśną od irytującego bólu postawił ją na ziemi.  
- Wybacz, żartowałem... po prostu powiedz jak będzie źle. - bąknął zażenowany i rozmasował tył głowy. Upazurzone skrzydła były naprawdę twarde, czego potwierdzeniem był wyczuwalny pod palcami guz. Czy wszystkie lisowate zawsze walą w czerep?
- Wracając, mnie również byłoby miło, gdybyś z nami poleciała. Widoki są tego warte... i może nawet udałoby się namówić załogę Samum na mały wyścig z Leviathanem? Bo ja nie wiem, czy dałbym radę nawet z tobą. Niby to świecidełko mnie uniesie, ale najprawdopodobniej runąłbym prosto w dół. - naciągnął łańcuszek z zawieszonym Amoralasem. Chciałby polatać, ale łatwiej powiedzieć niż zrobić. W ogniu bitwy lub wypchnięty nie zastanawiałby się ani chwili, ale stojąc pewnie na ziemi wcale nie miał dużej ochoty tracić gruntu pod nogami. Przeniósł wzrok na Julię, na pozbawioną inicjałów chusteczkę w jej dłoni.


Zamek Dunkelheit - Page 15 PbcKfC9

Ekwipunek:

Aktualny ubiór:


Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Zamek Dunkelheit - Page 15 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Re: Zamek Dunkelheit
Pon 14 Mar - 21:47
Spojrzała na niego, unosząc jedną brew, zupełnie jakby mówiła no nie żartuj. Prawdę mówiąc to zdziwiłaby się gdyby nie wybierał się na tę wycieczkę. Tym bardziej patrząc na ich rozmowę w trakcie moczenia tyłków. Wszyscy trzej mężczyźni wydawało się, że nie mogą się doczekać aż zmienią lokal i będą mogli się utopić w tych chwilowych rozkoszach jakie daje alkohol. Ech....chyba jeszcze była za młoda, żeby zrozumieć takie zachowania. Owszem, lampka wina czy szampana przy jakiejś okazji rozumiała, czy nawet wypad na piwo, ale wielkie pijaństwo bo się coś świętuje? Tutaj by przydał im się bardziej Bane, a nie ona. Byłby pierwszy w kolejce do tego, żeby do nich dołączyć i wychlać więcej niż oni trzej razem wzięci, a potem wyśmiać ich za ich słabe głowy. Ech... tęskniła za tym pijakiem...
Opuściła wzrok oraz uszy - za wiele się ode mnie nie do wie. Nie znam historii tego miejsca, nawet nie pamiętam poprzedniego dyrektora. Więcej by się pewnie dowiedział od Bane'a albo najlepiej od Jana Sebastiana. W końcu poprzedni właściciel Kliniki go stworzył - powiedziała, mając nadzieję, że jakoś się z tego wymiga. Owszem, może i chciał porozmawiać po prostu o Klinice, spędzić miło czas, jednak dziewczyna nie koniecznie musiała mieć na to ochotę. Bała się tej wycieczki i nie podobał jej się ten pomysł. No i ... co do tego wszystkiego miało z tym wspólnego to, że dba o poddanych? Nie należała do nich. Chyba, że planował ją jakoś wykorzystać...to było bardzo możliwe.
Pokręciła głową i pokazała swoją Wstęgę - dziękuję, obejdzie się - powiedziała z rezygnacją - kogoś ze służby i tak bym musiała zaangażować - powiedziała i postukała się palcem po gipsie. Ręka była cały czas zgięta, więc miała naprawdę ograniczone pole ruchu, a co za tym idzie, najlepiej byłoby, żeby ktoś jej po prostu pomógł w przebieraniu się. Było jej wstyd, ale niestety taka była prawda.
Spojrzała na niego i wzruszyła ramionami - nasze relacje dziś i tak uległy naprawdę znacznemu pogorszeniu, więc prawdę mówiąc mam to gdzieś czy uzna mnie za skarżypytę czy też nie - mówiła szczerze. Jak odeśle ją do domu to aż mu za to podziękuje. Bo coraz mniej podobał jej się pobyt tutaj. Dowiadywała się coraz więcej rzeczy, których wolała nie wiedzieć. Owszem teraz nie ucieknie. Pomoże zarówno Batul jak i Trójcy, jednak gdyby nie to już by się zbierała do wyjścia.
- Wiem, przepraszam....ta wizyta przebiegła po prostu zupełnie inaczej niż myślałam. I nie chodzi tutaj o niczyje obrażenia - powiedziała, lekko zaciskając palce na gipsie. Myślała, że pan Keer zrozumie. Wie co się stało na Pustkowiu, na pewno wie, że dziewczyna boi się tego miejsca. Lekko zadrżała i podkuliła ogon pod siebie - i sama droga tutaj była dość stresująca - przyznała jeszcze. W sumie sama nie do końca wiedziała dlaczego. Ale skoro już to powiedziała, to nie miało to znaczenia. I tak się tego już nie cofnie.
- Sam się pan prosił - warknęła na niego. Sam powiedział wal śmiało. Skoro miał tak delikatną głowę, to już nie był jej problem.
Gdy tylko ją odstawił, cofnęła się o krok, jednak nadal była w jego zasięgu, jakby faktycznie zrobiło jej się słabo. Jednak jednocześnie na tyle daleko, żeby móc się czuć bezpiecznie i nie naruszał jej przestrzeni komfortu.
Naprawdę nie chciała jechać. Była zmęczona i głodna. I ani trochę w tym momencie przynajmniej, nie była zainteresowana zamkiem drugiego z książąt, jednak jakoś nie potrafiła domówić panu Keerowi.
Westchnęła w końcu - no dobrze....pojadę ale! - podniosła do góry palec wskazujący i zaraz dodała do niego środkowy - pod dwoma warunkami - spojrzał mu prosto w oczy, chcąc tym samym pokazać powagę jej warunków - po pierwsze da mi pan skończyć co zaczęłam, a w czym mi pan przeszkodził - wymieniła - po drugie, nie powie pan żadnemu z książąt o tym co pan widział. Że w ogóle badałam Biankę i resztę. Już i tak mają dość stresów. Nie potrzeba im kolejnych -nie odrywała od niego wzroku, czekając na jego decyzje. Nie miała zamiaru mu ulec, nie aż tak, żeby porzucić praktycznie swoją rodzinę w potrzebie tylko dlatego, że jakiś Szlachetka postanowił ją zaprosić w swoje skromne progi. Miała swoje priorytety i akurat teraz nie miała ani cienia wątpliwości, którą stronę wybrać.

Powrót do góry Go down





Gawain
Gif :
Zamek Dunkelheit - Page 15 5PUjt0u
Godność :
Gawain Keer
Wiek :
Wygląda na około 30 lat.
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
183 cm / 76 kg
Znaki szczególne :
Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki, cienka blizna na brodzie od lewego kącika ust
Pod ręką :
klucz do domu Yako (w KL) i mieszkania, pieniądze // Event:
Broń :
Nóż ceramiczny, sztylet, kusza
Zawód :
Najemnik do prac wszelakich, zielarz
Specjalne :
Administrator, Strażnik toku fabuły
https://spectrofobia.forumpolish.com/t225-gawain-keer https://spectrofobia.forumpolish.com/t226-nie-az-takie-tajne https://spectrofobia.forumpolish.com/t250-kontakt-z-keerem https://spectrofobia.forumpolish.com/t1085-gawain
GawainDręczyciel
Dręczyciel
Re: Zamek Dunkelheit
Pon 14 Mar - 23:35
Na chwilę starła uśmieszek z jego twarzy. Musiał chwilę pomyśleć zanim doszło do niego, jak musi wyglądać w jej oczach. Nie miał jednak zamiaru się tłumaczyć, bo straciłby jeszcze bardziej. Dodatkowo prawdziwe odpieranie ataków dopiero go czeka. Z ich trójki, jeśli nie w całej sali, zapewne będzie jedynym, który za wszelką cenę będzie starał się wypić jak najmniej... a przynajmniej przyjmować trunki najwolniej jak się da.
Spojrzał na Julię szeroko otwartymi oczami, gdy wspomniała o Janie Sebastianie. Sam fakt posiadania imienia wyróżniał go na tle reszty Marionetek i wierząc opowieściom Upiornych zabójczy arsenał w zanadrzu. Coś mgliście kojarzył, ale nie pamiętał, czy go widział. Cholera...
- Prawdopodobnie tak, ale raczej próbował dowiedzieć się, jak bardzo zmieniło się to miejsce. - wzruszył ramionami. - Sam odwiedziłem was dopiero jakieś trzy razy i zwykle nie miałem czasu przyglądać się posiadłości ani męczyć was gadką szmatką, a i tak zadawał mi pytanie za pytaniem. Choć gdybym wiedział, że jesteśmy sąsiadami... - pokiwał głową na boki. - Kto wie. Może wpadałbym do was częściej ze specyfikami. - posłał jej tajemniczy uśmiech.
Skrzyżował ręce na piersi, gdy wyciągnęła swoją Wstęgę. - A ja się tak staram... - Zrezygnowany opuścił ramiona wzdłuż ciała, ale jedynie grał i to dość kiepsko. Chciał poprawić jej humor, a przynajmniej stworzyć luźniejszą atmosferę. Niestety wiedział jakie to czasem trudne. Westchnął cicho ze zrozumieniem dla jej sytuacji. - Mam nadzieję, że nie będzie dokuczać ci zbyt długo - wskazał na gips.
Kolejne słowa Lisiczki przypomniały mu, że ma do czynienia z nastolatką. Będzie się boczyć do końca świata i jeszcze dłużej. Przynajmniej tak wydawało się jej dzisiaj. Co prawda policzek nie był małą sprawą, ale nie znał wszystkich szczegółów. Jego ingerencja tylko pogorszyłaby sytuację.
- Jeśli cię to pocieszy, to mam wrażenie, że coś doszło do tego rogatego łba. - Głośno wypuścił powietrze przez nos. To był grząski grunt. Aeron zmieniał oblicza w zastraszającym tempie i Keer zaczynał gubić się w tym co jest Grą a co nie. Na tym polegała... ale czy czyjeś życie powinno się nią stać? Czy sam Vaele wiedział na kogo patrzy w lustrze? Dlatego Keer nie śmiał się bardziej mieszać. Niech popłaszczy się trochę przed Julią, jeśli chce ją szczerze przeprosić. Z drugiej strony kilka godzin temu "płakał" nad sprzedawczykiem... Ech... Zwariować można.
Zmrużył oczy, widząc jak stres w niej zbiera i ściska ją w małą kulkę. - Wiem... zwyczajnie nie chciałem mówić tego głośno. - Wyprostował się aż chrupnęła któraś z jego kości. - Zawsze mam gulę w gardle, gdy tu jadę, ale w tych murach czuję się dobrze. I z góry wszystko jest mniejsze. - odparł ciszej. W zamku byli bezpieczni przed oszalałymi wytworami darwinizmu i mało przyjaznym klimatem. Kryształowe Pustkowie wypluło jego, Yako i teraz Renard ze szramami na ciele i duszy. To przeklęte miejsce za nic miało motywacyjne bzdety w stylu "Co cię nie zabije, to cię wzmocni".
Parsknął krótko, gdy ponownie zaczęła się z nim droczyć. - Będę pamiętał, żeby za drugim razem podkreślić, że nie z całej siły - odgryzł się. - Zwyczajnie twardy masz ten pazur. - przyznał bez dalszego bicia. Był pewien, że gdyby włożyła w cios więcej energii to jego głowa znalazłaby się następna w kolejce do szycia... lub taksydermisty.
Julia nadal była niepewna, podenerwowana, ale zaczynała się miotać. Zerkała to w lewo, to w prawo. Zastawiała się, a to już coś! Gdy w końcu wyraziła zgodę, ucieszony już otwierał usta, by coś powiedzieć, lecz wspomniała o warunkach. Opuścił uniesiony w górę palec i pochwycił jej spojrzenie. Zadumał się na moment. Bo tak. Bo mógł. No i nie chciał wyjść na zbyt łatwego lub zapalczywego.
- Z drugim nie mam żadnego problemu. Z pierwszym również, ale byłoby dobrze, gdybym naprawdę nie musiał nieść cię na rękach. - wyszczerzył się. - Nie musisz się spieszyć. Załoga Samum potrzebuje chwili, by ponownie zająć swoje miejsca, poukładać rzeczy i tak dalej. - Przeczesał włosy palcami.
- Mam przyjść po ciebie później, poślesz kogoś do nas czy mam zostać tutaj? - Za słowami w ruch poszły jego dłonie wskazujące poszczególne kierunki. - Zamek jest dość duży i nie chciałbym od razu zawracać z drugiego końca, ale mogę poszwendać się gdzieś wokół. - w zamyśleniu pogładził się po policzku. Gdzie tu się można napić kawy?


Zamek Dunkelheit - Page 15 PbcKfC9

Ekwipunek:

Aktualny ubiór:


Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Zamek Dunkelheit - Page 15 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Re: Zamek Dunkelheit
Czw 17 Mar - 20:33
- Jak był Pan u nas z Panem Lusianem, to wtedy jeszcze nie mieszkałam w Malinowym - przyznała - krótko po tym mieszkałam chwilę na Odwróconym - nie musiała przecież mówić, że mieszkała u Aerona. To nie była jego sprawa, poza tym potem by się pewnie pojawiły pytania, a po co a dlaczego, a co ich tak w ogóle łączy. Wolała tego uniknąć - dopiero później dostałam domek, w którym teraz mieszkam i mieszkałam tam bez wiedzy Bane'a. On wprowadził się do mnie dopiero, gdy dostałam wypis po ostatniej przygodzie - wyjaśniła, dając tym samym znać, że w sumie to za wiele nie stracił tak po prawdzie.
Wywróciła tylko ukradkiem oczami, gdy zaczął robić tę swoją dramę. No cóż... Niech się stara dalej, to nie jej sprawa.
Uśmiechnęła się smutno i zacisnęła lekko palce zdrowej ręki na gipsie  i opuściła lekko uszy - nie wiem, miejmy nadzieję, że nie dłużej niż to się odbywa normalnie - powiedziała cicho. Musiała się pilnować by nie zranić się w tę rękę. Wtedy nie będzie mogła wyleczyć nawet małego skaleczenia, przez tę durną klątwę czy co to tam jej było...
Spojrzała na niego pytająco. Coś dotarło do tego rogatego łba? Ciekawe niby co. Że podniósł na kogoś rękę, kto nie jest jego poddanym? Czy może, że nie powinien się wydzierać? Bo raczej nic związanego ogólnie z niepoprawnością jego zachowania. Jakoś nie chciała pytać. Przynajmniej nie w tym momencie. Może później do tego wrócą.
Przekręciła lekko głowę - był Pan już tutaj wcześniej? - zapytała zaciekawiona. Dla niej to był pierwszy raz. Pierwszy raz na zamku, w końcu w jego poprzednim domu, w Rezydencji była sporo razy. Ba! Nawet mieszkała tam przez jakiś czas. No....mieszkała to może za dużo powiedziane. Pomieszkiwała, byłoby chyba lepszym słowem. Poza tym...zamek był dość daleko. No dobrze. Keer mógł tutaj przejść przez Krainę snów, co na pewno skracało podróż, jednak to nie zmieniło faktu, że trochę ją to zaskoczyło. Nie wyglądał na takiego, który lubi przebywać w takim towarzystwie. Ale nie znała go za dobrze. Może się jej tylko to wydawało?
- To wcale nie było z całej siły - powiedziała naburmuszona i uciekła wzrokiem w bok. Cały czas przykładała jeszcze do nosa jego chusteczkę. Musiała poczekać krwotok ustanie, nim wróci do Służby. Inaczej to oni zajmą się nią, a tego wolała jak na razie uniknąć. Chciała ich zbadać do końca, zanim po prostu z nimi porozmawia. Nie przesłucha, a poplotkuje, pogada. To na pewno im wszystkim wyjdzie na dobre. Po prostu pogadać, pośmiać się. Tak jak dawniej. Zanim Aeronowi odbiło, zanim się zmienił. Gdy nie musieli się niczym przejmować.
Spojrzała na swój pazur, gdy tylko Cień o nim wspomniał. Nie umiała się do nich przyzwyczaić, tak samo jak do samych skrzydeł. Nie, nie zapominała, że ma te pazury. Po prostu...były dla niej naprawdę czymś dziwnym. Była jednak na nie skazana. Nie chciała znów przeżywać odrastania tych kończyn. nie było to ani trochę przyjemne. Ale przynajmniej nie trwało wieki. Skrzydła już od dłuższego czasu nadawały się do lotu, Tulka nie miała jednak siły ani jakoś nawet motywacji by nauczyć się latania. Chyba potrzebowała do tego jakiegoś bodźca.
Zamyśliła się - może to jest pomysł? Jak będzie mnie trzeba nosić na rękach to nie będę się nadawać do tego, żeby jechać gdziekolwiek i mogłabym się zawinąć w kołderkę i przespać - po chwili jednak spojrzała na rudzielca i westchnęła ciężko, jakby załamana - jednak przed Panem to i tak nie sposób uciec - powiedziała i pokręciła głową, jakby ją to załamało, ale czy było tak naprawdę? Czy sama zaczęła udawać? A może tylko się odpłacała za jego wcześniejsze aktorzenie.
Pokręciła głową na jego dalsze słowa - i tak muszę zmienić plany - spojrzała smutno na drzwi i sprawdziła czy krew przestała już lecieć -  miałam nadzieję, że potem po prostu z nimi posiedzę i pogadam. O niczym szczególnym, tak po prostu - przyznała. A na to na pewno nie mieli czasu - i już nie będę używać mocy, nie ma takiej potrzeby - dodała jeszcze, jako zapewnienie, że nie przesadzi już całkiem. Nie, żeby w ogóle była w stanie użyć mocy. Teraz raczej było to mało prawdopodobne. Nie dopóki czegoś nie zje i choć trochę nie odpocznie.
Czekała jeszcze chwilę, zanim to dziwne kłucie w sercu ustanie. Zamknęła oczy i oddychała spokojnie. Musiała wejść do pokoju w takim stanie w jakim wyszła, żeby się nie martwili, choć nie zdziwiłaby się jakby słyszeli ich rozmowę nawet bez specjalnego podsłuchiwania.
Na kolejne pytanie mężczyzny, wzruszyła ramionami - jak Pan chce. Jeśli nie boi się pan dużych zwierząt, które niekoniecznie mogą być przyjazne to może pan zostać i pilnować, żebym na pewno nie używała mocy - powiedziała spokojnie, jednak nie naciskała. Wiedziała też, że przy nim Trójca nie będzie aż taka rozluźniona jakby tego Tulka chciała. Ale cóż...nie chciała, żeby stał pod drzwiami albo czekał na nią nie wiadomo gdzie. Jakoś to przetrwają.
Niezależnie od jego decyzji, złapała jakąś służkę, która akurat przechodziła i poprosiła czy mają jakieś nowe szczotki do sierści i piór. Poprosiła by przyniosła je. Jeśli Keer chciał też o coś prosić to miał ostatnią okazję. Po tym ostrożnie weszła do pokoju. Nie słyszała by ktoś tam warczał czy się bił. Tym bardziej, że Leviathana zostawiła w środku, sama nie wiedziała nawet dlaczego. Pamiętała jednak, ze Caius ma pewne problemy z ogarnięciem świata gdy jest w wilczej formie. Obawiała się, ze może zaatakować Cienia, miała jednak nadzieję, że to się nie stanie.
- Wybaczcie, że tak długo - uśmiechnęła się do zwierzaków - i...niestety niedługo musze się zbierać do zamku Księcia Larazirona, ale jeśli pozwolicie to jutro chętnie z wami posiedzę - obiecała im - a teraz pokażcie mi się - powiedziała i podeszła do Aldena. Przy nim było najmniej roboty jeśli chodziło o sprawdzenie jego stanu. Ostrożnie sprawdziła stan piór, skrzydeł. Była skupiona na swojej pracy, ale było widać, że ta część należała już do tej bardziej relaksacyjnej. Jeśli w ogóle praca lekarza mogła być za taką uważana.

Powrót do góry Go down





Thorn
Gif :
Zamek Dunkelheit - Page 15 5PUjt0u
Godność :
Aeron Vaele
Wiek :
Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
182/100 (same rogi trochę ważą).
Znaki szczególne :
Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
Pod ręką :
Broń, zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
Broń :
Rapier.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t139-thorn https://spectrofobia.forumpolish.com/t949-ksiegi-klamstw https://spectrofobia.forumpolish.com/t1119-thorn
ThornDemoniczny Książę
Demoniczny Książę
Re: Zamek Dunkelheit
Sob 19 Mar - 23:08
W czasie gdy Julia była zajęta służbą a później Gawainem, Upiorni Arystokraci odbyli rozmowę na osobności dotyczącą ich wspólnej przyszłości, jakkolwiek by to nie brzmiało. Po "podboju" Pustyni musieli zająć się zagospodarowaniem nowego terenu, zapewnić mieszkańcom Kła jakiekolwiek godne warunki i przede wszystkim rozesłać wieści do innych rodów, że oto książęta Laraziorn i Vaele przejęli ziemie po starym rogaczu, który postanowił dobrowolnie im je oddać. Ani jeden, ani drugi nie wierzyli, że wszystko pójdzie tak gładko jak samo zdobycie Kła i przyległości, dlatego można było powiedzieć, że szykowali się na kolejny rozdział ich małej wojenki, jaką z pewnością rozpętali w świecie polityki. Czas pokaże kiedy zaczną napływać listy z innych zakątków Krainy Luster i ile z nich będzie pochwałami, ile czystym lizusostwem a ile groźbami.
Przy delikatnym winie, które nie przytępiało zmysłów, przedyskutowali więc kwestie ważne i te ważniejsze, pozwalając sobie na szczerość pośród czterech ścian przy nieobecności służby. Aeron dużo słuchał ale i dużo mówił, podobnie tamten, co pokazało, że mimo wielu potknięć i przepaści jaka ich dzieliła, Koregenci potrafili ze sobą współpracować, wzmacniając drugiego tam, gdzie wyczuwali jego słabość.
Rozmowę zakończyli w dobrych humorach, mimo niepokoju który czaił im się pod skórą. Ale przecież czekała ich zaraz sroga popijawa! Nie ma co się smucić w obliczu czegoś tak przyjemnego.


Trójca czekała grzecznie na powrót Julii, przebywając w swoich zwierzęcych formach. Odechciało im się harcować czy nawet pyskować, dlatego gdy wróciła, zastała ciszę, lecz atmosfera panująca w pokoju była jakby lżejsza.
Leviathan który pozostał z nimi wydawał się być w miarę spokojny, co tylko potwierdzało, że wszystko było w porządku. Nawet Caius, który nie był do końca "oswojony", nie łypał na niego wrogo, tylko leżał sobie na podłodze z półprzymkniętymi oczyma, odpoczywając w ciszy.
Gdy skrzydlata wróciła, Bianka podeszła do niej powoli i otarła się o nią, mrucząc cicho na powitanie. Chociaż i ona pozostawała dzikim zwierzęciem, była z nich wszystkich najbardziej ogarnięta, jeśli szło o panowanie nad emocjami w kociej formie. Przez chwilę jeszcze przesuwała futerkiem po nodze dziewczyny, ale gdy lekarka zajęła się Aldenem, odpuściła i podeszła do Leviathana, wyciągając szyję w jego stronę i poruszając małym, kocim noskiem wychwytując jego zapach. Nie bała się go bo i sama nie okazywała agresji, dlatego Bestia nie miała powodu by jej atakować.
Alden dał się obejrzeć, zerkając na Julię swoim żółtym okiem. Co jakiś czas otwierał dziób, by kłapnąć nim, jakby chciał coś powiedzieć, ale ostatecznie zachował milczenie. Po stanie piór było widać, że nie jest tak źle, po prostu ptaszor potrzebował odpoczynku. Mięśnie skrzydeł były lekko zesztywniałe, co zdradzało, że ostatnio często ich używał.
Następny do Tulki podszedł Caius, akurat w momencie w którym do komnaty wszedł Gawain. Wilk zjeżył się lekko i obnażył kły, wydając cichy warkot, ale szybko się opanował, najwidoczniej zdając sobie sprawę z kim ma do czynienia. Na czas oglądania go, łypał na Keera co jakiś czas ale i pozwalał sobie na liźnięcia Tulki, z czystej sympatii. Alden w tym czasie przeskoczył w kąt pokoju i zmienił postać dyskretnie. Już jako cywilizowana istota zajął pierwszy lepszy fotel i nie odzywał się, pozwalając reszcie działać. Przymknął lekko oczy, najwyraźniej odpoczywając.
W międzyczasie gdy Wilk był badany, Bianka podeszła powoli do Cienia i patrząc na niego kocimi oczami, obwąchała nogawkę. Była spięta i gotowa by w każdej chwili odskoczyć, ale najwidoczniej chciała przełamać strach przed Cieniem. Dużo o nim słyszała od Aerona i najzwyczajniej w świecie chciała go poznać, a w formie pantery mogła sobie pozwolić na takie pierwotne ruchy jak obwąchiwanie.
W pewnym momencie zrobiła krok do przodu i przesunęła nieśmiało pyszczkiem po jego nodze, zerkając na jego twarz, ciekawa reakcji. Pachniał ładnie. Ziołami.
Czy jej się wydawało, czy wyczuła walerianę?


Alden - #DC143C
Bianka - #228B22
Caius - #4169E1
Kaevan - #DAA520

Powrót do góry Go down





Gawain
Gif :
Zamek Dunkelheit - Page 15 5PUjt0u
Godność :
Gawain Keer
Wiek :
Wygląda na około 30 lat.
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
183 cm / 76 kg
Znaki szczególne :
Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki, cienka blizna na brodzie od lewego kącika ust
Pod ręką :
klucz do domu Yako (w KL) i mieszkania, pieniądze // Event:
Broń :
Nóż ceramiczny, sztylet, kusza
Zawód :
Najemnik do prac wszelakich, zielarz
Specjalne :
Administrator, Strażnik toku fabuły
https://spectrofobia.forumpolish.com/t225-gawain-keer https://spectrofobia.forumpolish.com/t226-nie-az-takie-tajne https://spectrofobia.forumpolish.com/t250-kontakt-z-keerem https://spectrofobia.forumpolish.com/t1085-gawain
GawainDręczyciel
Dręczyciel
Re: Zamek Dunkelheit
Pon 21 Mar - 11:26
Lusian. Miano przywołane przez Julię przywołało uśmiech na usta Cienia. Był pełen nostalgii i ironii. Brzmiało prześmiewczo, wykręcało istotę Demona, jakiego zdążył poznać. Jakiż był wtedy uprzejmy, nawet w bólu, sarkając na wszystko wokół.
- Nie musisz mówić mi per pan. Chyba, że chcesz.... - wetchnął spokojnie i zatopił się w jej różnokolorowych tęczówkach. Znajdował coraz mniej powodów, by kontynuowali zawiłości etykiety. Byli sąsiadami, pracowali razem, dostał od niej zlecenie... i była jego nieświadomą żywicielką. Drugorzędną, ale i tak chciał usłyszeć jak wypowiada jego imię.
- ...lub twój przyszły mąż byłby zazdrosny. Nie mam zamiaru budzić się przy akompaniamencie rytmicznie wbijanej siekiery w moje drzwi.
Obecnie żartował, ale zbyt wiele kłótni przeżył, by pozostać ślepym na dynamicznie zmieniający się świat wokół. Czy on, czy jego żywiciele, czy sąsiedzi, których wydawało mu się, że znał, sięgali po cięższe argumenty. Często przybierały fizyczną formę. Jakby plotki i oskarżenia materializowały się w formie cegieł rzucanych w okno albo gówno w kopercie. Wolał nie zachęcać lekarza do konfliktu.
Z łatwością zauważył, że Julia nie potrafi go odczytać. Zachował milczenie, gdy przewracała oczami, bo niewiele więcej mógł zrobić. Widać trafił na kolejną osobę, która miała kłopot z ciemnymi twardówkami i gubiła się w jego mowie ciała i mimice.
Znacznie lepiej radziła sobie ze słowami, a zainteresowanie reakcją Aerona było aż nadto widoczne.
- Zdaje się, że do serca również. Później - dodał, napotykając jej pytające spojrzenie. To nie był czas ani miejsce na rozbiór psychiki Aerona Vaele na części pierwsze. Nie, żeby uważał się za eksperta w tym względzie.
Pytanie ze strony Julii padło dość niespodziewanie, aż zaczął zachodzić w głowę, o co dokładnie pyta. Zdecydował się odpowiedzieć ogólnikowo, ale na wszystko po trochu.
- W zamku? Tylko raz. Wizyta była bardziej oficjalna, niemniej pewnych zasad należy dotrzymać. Nie lubię ich, bo nie znam wszystkich i ni w ząb mi się uśmiecha ich przestrzegać, ale w zamian zyskuję uprzejme politowanie i święty spokój. Za to jeśli chodzi o samo Kryształowe Pustkowie to byłaby trzecia wizyta i dwa razy tyle podróży. Sama mnie składałaś po jednej. - poddał jej pomysł na to w jakim celu udał się na rubieże Krainy Luster.
Serce nieco podskoczyło mu do gardła, gdy ciągnęła temat swojej niedyspozycyjności. Zasznurował usta na te kilka sekund, aż nie skończyła mówić. Koniec końców przedstawiła swoje warunki, on na nie przystał.
- Po części to prawda - wzruszył ramionami. - Choć nie dotyczy to każdego, kruszyno...
- Jeszcze zdążysz. Po odwiedzinach w Himmelhofie wracamy tutaj. Muszę pomęczyć Aerona paroma sprawami, a nie mogę tego zrobić przy Vyronie, bo zwyczajnie nie wypada. Możemy potem wracać razem, w końcu jedziemy w tę samą stronę. - wysunął kolejną luźną propozycję, gdy ona uspokajała oddech. Pogładził się po karku, słysząc o zwierzęcych formach Bianki, Caiusa i Aldena. Widział ich już w akcji i nie miał ochoty na powtórkę. Przyciąganie było jednak zbyt silne, by je zignorować. Niczym ćma do ognia lgnął do Sennych Zjaw, oderwanych fragmentów Krainy Snów związanych w ciało i kość. W jakiś pokrętny sposób czuł, że jest na swoim miejscu właśnie przy nich. Skinął głową.
Przypadkowej służce dołożył jeszcze zamówienie na najzwyklejszą małą czarną i poczekał, aż wróci do niego ze wszystkim. Chciał dać im chociaż parę minut swobody, zanim naruszy ich spokój raz jeszcze.
W końcu wręczono mu gliniany kubek z gorącym naparem i kubeł ze szczotkami o różnych kształtach i rozmiarach. Powoli i ostrożnie wszedł do środka. Dobrze, że nie wykonywał żadnych gwałtownych ruchów, gdyż Caius właśnie na niego zawarczał. Bursztyn i onyks spotkały się ze złotem kobylarza.
- To tylko ja... - wychrypiał przez lekko zaciśnięte gardło. - Mam tu wszystko, o co prosiłaś. - podszedł parę kroków, by z cichym stukiem postawić wiadro za Julią. Szum skrzydeł, a przede wszystkim ruch zwróciły jego uwagę. Posłał Aldenowi blady uśmiech. Nie zaczęli najlepiej, ale doceniał jego nienaganną prezencję i spokój jaki wokół siebie roztaczał. Szkoda tylko, że tak niechętnie przebywał w postaci orła. Była majestatyczna, a on zdawał się jej wstydzić. Już miał odwrócić się i zająć miejsce na przypadkowym stołku pod ścianą, gdy zauważył jak wielkie kocisko wącha go niczym smaczny kąsek. Mocniej ścisnął kubek i zamarł.
Nie lubił kotów. Były dla niego zbyt kapryśne i nieprzewidywalne. Większość spotkań z Dachowcami czy zwykłymi kotami kończyło się kradzieżą, zadrapaniami i jedną wielką bitką. A o Lani nawet wolał nie myśleć. Nie dość, że wariatka chciała go zagryźć, to jeszcze Yako śnił o niej na tle tęcz i jednorożców. Wzdrygnął się na to wspomnienie.
Instynktownie zrobił krok do tyłu, gdy Bianka się zbliżyła. Wydał z siebie zduszony pełen zaskoczenia i dziecięcej radości śmiech, gdy jej pyszczek natrafił na nogawkę.
- Wybacz Bianko, to był odruch. - rozluźnił się i jeśli chciała mogła się łasić, ile dusza zapragnie. Trochę niezręcznie, ale przynajmniej tak mógł wkraść się nieco w jej łaski. Zastanawiał się tylko, czemu go tak obwąchiwała. Przecież powinien pachnieć ziołami z kąpieli, a mieszanka była raczej zwyczajowa.
Upił łyk kawy. Chyba naprawdę był zmęczony, bo wolno dziś łapał. Ubrania! Pewnie przesiąkły zapachem ziół. Kocimiętki raczej nie zbierał, ale kozłka lekarskiego miał pod dostatkiem i rwał go jak marynarze portowe damy. Umm... tak, to mógł być jeden z powodów jej zachowania.
Patrząc jak Caius spoufala się z Julią zdecydował się delikatnie pogładzić Biankę po głowie. Nie musiał się nawet schylać. Cała trójka była większymi wersjami poszczególnych gatunków.
Z większą swobodą podszedł do upatrzonego stołka, klapnął sobie, wyciągając przed siebie nogi i opierając się o ścianę.
- Miałem nadzieję porozmawiać z wami podczas naszej ostatniej wizyty, ale... sprawy potoczyły się tak a nie inaczej. - odetchnął głębiej i na moment zapatrzył się w czerń kawy, którą trzymał w obu dłoniach. - Szczególnie z tobą, Aldenie. Po wypadku Lusian znienawidził Kryształowe Pustkowie, a to był pierwszy raz od tego czasu, gdy jego stopa tu postanęła. Nigdy wcześniej nie był taki drażliwy, wręcz agresywny. Mam nadzieję, że mu wybaczysz... Choć to on powinien cię przepraszać. - Dumny, wściekły Demon i w równej mierze durny. Cholera wie, co by zrobił, gdyby nie byli tu razem, co sam zresztą przyznał. Znów świecił za niego oczami i to dosłownie. W następnej kolejności zwrócił się do Bianki.
- Przynajmniej sadzonki dobrze się przyjęły. Wykorzystałem każdą, choć nie było to łatwe. Ogród Foxsoulów już wcześniej był tłoczny. Chciałbym się wymienić, jeśli jesteś zainteresowana. Wpadłem w tych okolicach na ciekawe grzyby. Poza świeceniem nie robią wiele, ale mogą przydać się w prochowni, są łatwe w hodowli. No i Aeron wspominał o twoich nalewkach. Mam na zbyciu zestaw bimbrowniczy - dokończył zachęcającym tonem i puścił jej oczko.
Nie bardzo wiedział, co powiedzieć Caiusowi. Kompozycje smaków i zapachów mówiły Cieniowi o poszczególnych składnikach, jednakże magia kuchennego kunsztu rozwiewała się przed nim. Gdyby tylko dane im było spędzić wcześniej więcej czasu, mieliby więcej tematów. Mógł jednak mówić za resztę swoich domowników.
- Wracając jeszcze do wizyty... nigdy nie widziałem, żeby dziecko mogło tyle zjeść. Kogitsunemaru normalnie stroni od przygotowanych potraw, wszystko chciałby jeść na świeżo, prosto z krzaka, ale tym razem twoja kuchnia, Caiusie, z nim wygrała. - błysnął zębami, po czym powiercił się na stołku, trochę zażenowany. - Ode mnie nigdy nie usłyszysz żadnej oceny, bo jako Cień jestem do niej zwyczajnie niezdolny. Lusian gotuje kolejne dania, ale zawsze kończy się tak samo. Napoje jeszcze jakoś znoszę, nawet lubię, ale cała reszta pozostaje poza zasięgiem moich zmysłów. Pomyślałem jednak, że z twoją pomocą mógłbym coś dla niego przygotować... oczywiście w odpowiednim czasie, w ścisłej tajemnicy i tylko jeśli zgodziłbyś się, żebym na jeden wieczór został najgorszym uczniem jakiego kiedykolwiek miałeś. - w oczach Keera pojawiła psotna iskierka. Oczami wyobraźni już widział, jak Wilk powstrzymuje się przed urwaniem mu łba po kolejnej porażce lub oczywistym dla niego pytaniu. Ba! Był nawet gotów przytaszczyć się tu z własnymi garnkami i utensyliami, byleby Caius poświęcił mu chwilę.


Ostatnio zmieniony przez Gawain dnia Pon 21 Mar - 21:48, w całości zmieniany 1 raz


Zamek Dunkelheit - Page 15 PbcKfC9

Ekwipunek:

Aktualny ubiór:


Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Zamek Dunkelheit - Page 15 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Re: Zamek Dunkelheit
Pon 21 Mar - 18:13
Zamrugała zaskoczona. Cień chciał...żeby mówiła mu po imieniu? Tego się nie spodziewała ani trochę! - chce pan....chcesz, żeby...nastolatka mówiła do Ciebie...po imieniu? - zapytała zaskoczona, ale nie naciskała, że nie chce. Co prawda z Aeronem była na Ty, jednak....jego poznała kilka lat temu, gdy jeszcze nie zwracała na to aż tyle uwagi. Zachichotała jednak na następne jego słowa - nie wiem czy chciałby narażać swoje święte rączki dla czegoś takiego jak to, że nazywam kogoś innego po imieniu - powiedziała, uśmiechając się delikatnie - na Księcia tylko warczy, jak widać, drzwi ma jeszcze całe - dodała. Tym bardziej, że nazywała Vaele braciszkiem co Toksynkowi w ogóle się nie podobało. Był zazdrośnikiem, ale znał Julię na tyle by wiedzieć, że nie da się dotknąć komuś innemu. Plusy posiadania partnerki z dość trudną przeszłością.
Prychnęła tylko i pokręciła głową - jakoś wątpię - powiedziała, uciekając wzrokiem gdzieś w bok. Ale cóż. Nie ważne. Nie chciała ciągnąć tego tematu. Póki nie zobaczy to nie uwierzy. Pomasowała się lekko w obolały policzek. Raczej łatwo nie będzie Upiornemu jej przeprosić. Zarówno przez jego dumę, jak i jej upartość. Nie miała zamiaru się tak łatwo poddawać i zgadzać na przeprosiny.
Przytaknęła głową, że rozumie. No cóż... Kryształowe zawsze miało złą reputację, tym bardziej nie rozumiała dlaczego Aeron się tutaj przeprowadził. Był teraz strasznie odgrodzony od wszystkich i wszystkiego. Może gdyby tak nie było, to by się tak nie zmienił? Któż to mógł wiedzieć...
Skinęła mu głową. Zamrugała zaskoczona - naprawdę mogę z pan....z Tobą wracać? - widać, że troszkę jej zajmie przerzucenie się "na ty". W końcu był starszy od niej, a była nauczona jak była. Może i była nastolatką, ale na pewno nie była rozpieszczona czy pyskata. Wiedziała jak się zachować....w większości wypadków.

W pokoju był spokój, dlatego odetchnęła i zabrała się do roboty. Dokładnie zbadała Aldena. Wiedziała, że pewnie nie czuł się swobodnie, ale zachichotała cichutko, gdy w pewnym momencie napuszył się śmiesznie cały. Obejrzała później jego szpony, czy nie są za długie, oraz jego nogi. Wyglądało na to, że wszystko jest w porządku i pozwoliła mu wrócić do swojej postaci. Nim to się jednak stało przejechała jeszcze dłonią po jego głowie - mamy jakiegoś pecha, że zawsze jak się widzimy, albo nie jestem w stanie latać, albo ktoś nam w tym przeszkadza - powiedziała z lekkim żalem, przyciskając do siebie swoje potężne skrzydła. Już od kilku lat próbują się wybrać na przelot, ale za każdym razem coś im w tym przeszkadza. Ech.... - ale...jeśli nie będzie Ci to przeszkadzać, że nie będę latać o własnych siłach to mogę do Ciebie dołączyć na grzbiecie Leviathana - zaproponowała.
Następnie zajęła się Caiusem, najpierw go jednak uspokajając, mając nadzieję, że się opanuje i nie rzuci na Cienia. Na szczęście nic takiego się nie stało i mogła zbadać jego mięśnie oraz sprawdzić futro. Przyjęła od rudzielca szczoty i zajęła się szczotkowaniem bydlaka. Miała to gdzieś czy mu się to podobało czy też nie. Drapała go przy okazji po brzuchu i za uszami. Śmiała się, gdy ją lizał. Zachowywała się zupełnie inaczej niż w trakcie badania mężczyzn. Nadal była profesjonalna, ale Cień chyba nie musiał się martwić tym, że się przepracuje. Wyglądała na zrelaksowaną, choć w jej oczach czaił się smutek i złość. Odpoczywała jednak też w ten sposób.
Sprawdziła też oczy, zęby i pazury wilka. Przy tych ostatnich zagryzła lekko dolną wargę - Caius bez gryzienia i uciekania dobrze? - poprosiła i wyciągnęła obcążki do pazurów, mając nadzieję, że będzie współpracować. Jak u kotów i ptaków ostre pazury były ważne to i psowatych już niezbyt, a tutaj nie miał takiej możliwości ścierania ich jak w cieplejszych okolicach.
Jednocześnie słuchała słów Cienia, starając się mu nie przeszkadzać. A więc pan Lusian też był na Kryształowym gdy się tak urządził - widać Kryształowe jest zakazane dla rudzielców i lisów, choć te drugie mają tu bardziej przechlapane - chciała się zaśmiać, ale chyba nie do końca jej to wyszło. Pan Keer też był w złym stanie, ale nie był w tak złym jak Foxsoul czy ona sama. Nie wytykała mu tego jednak.
Gdy skończyła z Caiusem przyszła kolej na Biankę. Nie zdążyła jednak nic powiedzieć bo Caius postanowił pokazać się z trochę innej strony. Skoczył na nią, wywracając ją na plecy na co dziewczyna pisnęła ale zaraz zaczęła się śmiać bo przerośnięty Wilk zaczął lizać ją po twarzy. Próbowała go zrzucić ale jedną ręką było to trudne - Caius dość, przestań - śmiała się głośno, wdzięcznie. Nagle jednak poczuła, że ciężar z niej zniknął i gdy otworzyła oczy zobaczyła jak jej smok podnosi Wilka za kark, jak jakiegoś niesfornego szczeniaka i przenosi na bok. Jeśli ten zaczął się rzucać, po prostu przygwoździł go do podłogi póki ten się nie uspokoił, a jeśli ten był grzeczny to go po prostu puścił.
Jeśli po tym zmienił swoją postać Cień mógł zauważyć, że zarówno on jak i Kamerdyner mają czerwony ślad na licu. Już zaczynały schodzić, ale nadal można było się domyślić co się stało.
- Bianko twoja kolej - zawołała ją, gdy już się uspokoiła, jednak kicia zdecydowanie była zbyt zafascynowana Keerem. Przekręciła głowę - co ona takiego na Tobie czuje? - zapytała Gawaina i podeszła cicho. Złapała kotkę za boczki znienacka, na co pantera podskoczyła do góry, najeżyła się i dopiero wtedy zorientowała się, że chyba jej kolej. Widać było, że robi to niechętnie ale w końcu podeszła do lisiczki i dała się zbadać, mrucząc przy tym głośno. Julia również u niej sprawdziła uszy, zęby i pazury. Bianka była pieszczoszką więc trudno było ogarnąć jej lejące się cielsko, ale i ją w końcu Tula wyszczotkowała dokładnie.
Gdy skończyła postanowiła "odczytać" werdykt - cała wasza trójka potrzebuje odpoczynku - powiedziała spokojnie, jednak głosem, który nie znosi sprzeciwu - wymoczcie się w łaźni, przynajmniej raz, by dać odpocząć mięśniom i nie ma, że nie - zgromiła wzrokiem Caiusa, który przecież nie lubił kapieli. Z resztą mieli się tylko wymoczyć, nic więcej - nie wiem jak lubicie spędzać czas, czy na polowaniach, czy leniuchując czy robiąc jeszcze coś innego - podrapała się po karku - jednak żadnego łażenia po nocach, żadnego sprzątania miliona pokoi, żandego gotowania dla całej kampanii. Caius może gotować dla was, w końcu to uwielbia, więc ci tego nei zabronię, Biance nie zabronię pomagania, z resztą...sama będę musiała cię prosić teraz o pomoc...chyba tak będzie bezpieczniej niż szukać kogoś zaufanego w tym zamieszaniu - westchnęła ciężko - Aeronem się nie przejmujcie. Sama mu powiem, że przez tydzień ma na was nie liczyć i ma was nie męczyć. Osobiście tego dopilnuję, dlatego po prostu cieszcie się wolnym - uśmiechnęła się do nich uroczo.

Powrót do góry Go down





Thorn
Gif :
Zamek Dunkelheit - Page 15 5PUjt0u
Godność :
Aeron Vaele
Wiek :
Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
182/100 (same rogi trochę ważą).
Znaki szczególne :
Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
Pod ręką :
Broń, zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
Broń :
Rapier.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t139-thorn https://spectrofobia.forumpolish.com/t949-ksiegi-klamstw https://spectrofobia.forumpolish.com/t1119-thorn
ThornDemoniczny Książę
Demoniczny Książę
Re: Zamek Dunkelheit
Pią 25 Mar - 19:12
Zaskoczona, że nie natrafiła pyszczkiem na jego nogę, spojrzała w górę. Cień od razu wyjaśnił dlaczego się cofnął, jednak mimo iż wyjaśnił to odruchem, Bianka cofnęła się trochę by zrobić mu więcej miejsca. Pachniał naprawdę ciekawie, ale jej cywilizowana część mówiła jej, że nie powinna się ta narzucać. Pozostała w pobliżu Keera ale oprócz zerkania na niego co jakiś czas, nie próbowała już innych interakcji. Dopiero gdy poczuła na swojej głowie dłoń Gawaina, zamruczała w odpowiedzi i powróciła do prób ocierania się, okazując w ten sposób sympatię. W głębi serca czuła, że ten konkretny Cień jest inny, lecz nie potrafiła powiedzieć czemu. Możliwe, że go w jakiś sposób idealizowała, albo po prostu chciała wierzyć w to, że Keer nie zrobi jej krzywdy.
Caius okazywał uczucie otwarcie, memlając Tulkę po twarzy i dopiero doprowadzony do porządku przez Leviathana, usiadł pokornie na wilczym dupsku. Nie wyglądał na zadowolonego i początkowo powarkiwał na Bestię, lecz w obliczu spotkania się z wielgachnym smokiem, już po chwili po prostu oklapł i zrezygnował z zaczepek. Badanie Bianki, chociaż początkowo lekarka miała trudności z przywołaniem, przebiegło sprawnie ale werdykt Julii nie spodobał się żadnemu z trójki. Nie wyobrażali sobie dnia bez pracy, dlatego wymyślenie sposobu na odpoczynek będzie nie lada wyzwaniem. Żadne z nich jednak nie podjęło tematu, pokiwali jedynie głowami i po chwili przyjęli swoje drugie postaci, otrząsając się jak z wody.
Alden już siedział, reszta też zajęła miejsca w stosownym oddaleniu, nie bardzo wiedząc co zrobić w dalszej kolejności. Gawain popijał z filiżanki, reszta zerkała na niego z zaciekawieniem. A gdy Cień otworzył usta, żółte ślepia błysnęły, kiedy trójca skupiła na nim swoje oczy.
Alden prawie zakrztusił się własną śliną, co zdradziło ciche kaszlnięcie i nieco szerzej otwarte oczy. Nie spodziewał się takich słów, nie spodziewał się przeprosin a już na pewno nie od rudowłosego Cienia. Już dawno zapomniał o zachowaniu Lusiana, biorąc je za wyraz złego samopoczucia.
- N-nie kryję urazy. - powiedział ostrożnie, uśmiechając się lekko - Niemniej dziękuję. To... wiele dla mnie znaczy. - dodał, pokazując się z zupełnie innej strony. Zazwyczaj opanowany, sprawiał wrażenie zagubionego, przypartego do muru. Był nieco spięty ale nie na tyle, by można było odczuć, że czuje się zagrożony. Po prostu nie liczył na przeprosiny, a jednak je otrzymał. Nie wiedział jak powinien zareagować.
Kiedy zwrócił się do Bianki, kobiecie aż zaświeciły się oczy. Uśmiechnęła się szeroko i uniosła zaciśnięte w pięści dłonie ku twarzy, zachwycona z tego co usłyszała. Ekscytacja sprawiła, że z jej włosów nagle sypnęły liście, co już dawno nie miało miejsca. Nie wyglądała jednak na zawstydzoną tym co się stało.
- Wymiana? - powtórzyła ucieszona jak dziecko - Tak! Oczywiście! Znaczy... będę zachwycona! Dziękuję! - skłoniła się nisko, cała rumiana na policzkach.
Jednak tym, co najbardziej zaskoczyło zarówno Aldena jak i Biankę, było zwrócenie się Gawaina do Caiusa. Wiedzieli, że Wilk nie do końca ufa Cieniowi. Jak to mówił, miał swoje powody, jednak można je było sprowadzić do tego, że po prostu Kucharz raczej uchodził za nieufnego w stosunku do osób, których nie znał. Dopiero przy głębszym poznaniu okazywało się, że niebieskowłosy jest sympatycznym, nieco rubasznym psiskiem, które za przyjaciółmi wskoczy w ogień.
Alden spojrzał na kucharza zaniepokojony, widząc w jego oczach niebezpieczny błysk. Bianka przysunęła się nieco w stronę Keera, gotowa by w razie potrzeby stanąć Caiusowi na drodze. Kto to widział by służba rzucała się na jednego z gości!
Pełna napięcia cisza minęła jednak tak szybko, jak zapadła, bo już po chwili mężczyzna potarł palcem miejsce pod nosem i uśmiechnął się rozbrajająco, prezentując dwa rzędy imponujących zębisk.
- No jasne! - zagrzmiał - Jak mógłbym się nie zgodzić? - zaśmiał się głośno.
- Caius! - Alden zwrócił mu uwagę, co było zbędne i było najwidoczniej jedynie odruchem świadczącym o stresie czerwonowłosego, bo widząc, że nic złego się nie dzieje, również zaśmiał się lecz w wyrazie zakłopotania. Bianka natomiast klasnęła w dłonie, patrząc na Gawaina z radością w oczach.
- Tak po prawdzie, równy z pana gość! - podjął po chwili Caius - Tylko proszę trzymać ząbki przy sobie, bo ja mam ostrzejsze! - kłapnął paszczą, co z pewnością dałoby lepszy efekt, gdyby pozostał w wilczej postaci.
To ostatecznie rozładowało napięcie. Cała trójka zachichotała wesoło, nabierając nieco żywszych kolorów.


Alden - #DC143C
Bianka - #228B22
Caius - #4169E1
Kaevan - #DAA520

Powrót do góry Go down





Gawain
Gif :
Zamek Dunkelheit - Page 15 5PUjt0u
Godność :
Gawain Keer
Wiek :
Wygląda na około 30 lat.
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
183 cm / 76 kg
Znaki szczególne :
Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki, cienka blizna na brodzie od lewego kącika ust
Pod ręką :
klucz do domu Yako (w KL) i mieszkania, pieniądze // Event:
Broń :
Nóż ceramiczny, sztylet, kusza
Zawód :
Najemnik do prac wszelakich, zielarz
Specjalne :
Administrator, Strażnik toku fabuły
https://spectrofobia.forumpolish.com/t225-gawain-keer https://spectrofobia.forumpolish.com/t226-nie-az-takie-tajne https://spectrofobia.forumpolish.com/t250-kontakt-z-keerem https://spectrofobia.forumpolish.com/t1085-gawain
GawainDręczyciel
Dręczyciel
Re: Zamek Dunkelheit
Pią 25 Mar - 21:08
Został wychowany w starym duchu, w czasach gdy samotne wyjście panny nazywano skandalem. Jednocześnie doświadczył innych dostępnych światów w najróżniejszych odsłonach. Sny obdarły go z niewinności, podróże ze złudzeń. Jeśli czegoś miał się po kimś spodziewać, to wszystkiego.
- Niedługo przestaniesz nią być. - odparł bez ogródek. Już teraz była silna. Może nie ciałem, ale duchem owszem. Butna, nieustępliwa, ale posiadająca przydatną wiedzę i umiejętności. Był pewien, że poradzi sobie w Krainie Luster.
Głośno wypuścił powietrze przez nos, niezdolny do ukrycia uśmiechu. Święte rączki. Brzmiało niewinnie i zbereźnie zarazem. No i cieszył się, że udało mu się polepszyć humor Lisiczki. Mogłaby dojrzeć smutek Cienia, gdyby znała go dłużej, uważniej wpatrzyła się w jego oczy, gdyż tylko one zdradzały, jak trudna to dla niego chwila. Szczęście. Chwilowe, ulotne i trudne do osiągnięcia kontra prymitywny chaos. Prozaiczne obelgi działały lepiej niż najgorętsze przysięgi... czy tak powinien wyglądać porządek świata?
- Książę mieszka daleko i ma straż. I Bane składał mu kręgosłup. Reklamacje nie działają w tę stronę, żeby mu go znów łamał. - Zmierzwił włosy niepewny, czy las i zarośnięta ścieżka są wystarczającą barierą. Raczej w to wątpił. Mimo wszystko to była część żartu, który kontynuował.
Odpowiedź na reakcję Aerona pozostawił bez komentarza. Będąc stroną tego, bądź co bądź, konfliktu, miała pełne prawo do swojego zdania. Wsunął dłonie w kieszenie spodni i wyprostowany jak struna przeciągnął spojrzeniem po kamiennych, wyślizganych ścianach. Oby tylko Aeron nie był tego wieczora zbyt dobrym aktorem. Poznał go na tyle dobrze, by wiedzieć, że świadomie lub nie chronił się w ten sposób. Keer milczał lub nienaturalnie się rozgadywał. Yako wybuchał i parł na przód. Każdy z nich miał swój sposób na radzenie sobie z przeciwnościami... a one zerkały na nich z odbić i każdorazowo zdawały się szydzić.
- Ummhmm - mruknął zamyślony, po czym ocknął się i spojrzał jej w oczy. - Nie planuję przeprowadzki, więc tak. Oboje wracamy do Malinowego Lasu, a mi nie będzie przeszkadzało twoje towarzystwo. Mam tylko jeden warunek. - Obrócił się i pochylił w jej kierunku, tak że rdzawe włosy opadły mu na twarz. - Gdy powiem uciekaj, uciekasz. Gdy powiem padnij, padasz. - Wypowiedział twardo i nisko, a chrypka ciągnęła się za ostrzejszymi głoskami niczym echo. - Przynajmniej dopóty nie dotrzemy w bezpieczniejsze rejony. Możesz mi to obiecać? - Jego ton złagodniał pełen nadziei na współpracę... i całkowite posłuszeństwo.

Obserwował Julię przy pracy. Z każdym pociągnięciem szczotki jej mięśnie się rozluźniały, zmarszczki, tak nieliczne, łagodniały. Chyba lubiła zwierzęta i co oczywiste, osoby, którymi się otoczyła. Nigdy wcześniej nie miał okazji widzieć jej takiej swobodnej.
Zaśmiał się nisko, słysząc o tym, co Julia ma do powiedzenia o otaczającym ich terenie.
- Nie jestem przesądny czy wierzący, ale ilość lisów wokół mnie w ostatnim czasie osiągnęła punkt krytyczny. Śmiałem się, że to klątwa. A teraz? Widać Kryształowe Pustkowie jest klątwą i dla lisów, i dla rudych. Niech je Otchłań pochłonie, ale odwrócę nasz wspólny los. - Poprawił oparcie o ścianę. Wiedział do czego piła Renard, jednak miał swoje podejrzenia, których nie chciał poruszać przy powiernikach Aerona. Gang który urządza igrzyska? Dachowce z bronią palną na polowaniu? To nie mógł być przypadek. Ktoś dał im giwery, czerpał zyski z cierpienia przypadkowych ofiar. Działania były zorganizowane, cykliczne, tożsame. To nie był jeden właściciel klubu i grupka przypadkowych sadystów. Stała za tym gruba kasa patronów i fanów mocnych wrażeń.
Oderwał plecy od kamienia, gdy Caius skoczył na Julię. Wyglądało groźnie, ale takie nie było. Cień z powrotem oparł się o szarą ścianę, obserwując jak Wilk zalizuje Lisiczkę na śmierć.
- I spoczęła pośród kałuż wilczego apetytu! - Uniósł kubek w górę, po czym upił toast na jej cześć. Niech leży na podłodze w spokoju! Niech jej kamienie miękkimi będą. Wtedy Leviathan wytargał Caiusa za skórę na karku i tyle było z rumakowania.
Zapatrzył na się zadyszaną i zarumienioną po szamotaninie Julię. Różnokolorowe tęczówki odzyskały swój blask, choć nadal tliło się w nich zmęczenie. Może uwielbiała latać, ale jej żywiołem było życie. Zwierzaki, rodzina, śmiechy i radosne okrzyki wypełniające każdą wolną przestrzeń. Scena złapała go za serce, gdyż sam chciałby móc stworzyć taki dom, pomóc Cośkowi z jego traumą, wesprzeć Yako i znaleźć złoty środek pomiędzy poszukiwaniem prawdy a miłą codziennością.
- Walerianę - odpowiedział na pytanie i potarł brew palcem, czekając aż Bianka zorientuje się, że Julia ją woła. Nie mógł nic poradzić na zapach swoich ubrań.
Błysk trzech par żółtych ślepi spotkał się z zielonym opalem Keera. Przez krótki moment dało się wyczuć napięcie, oczekiwanie i gotowość na wszystko. Cienia rozbawiło to uczucie, lecz nie pociągnęło za sobą uśmiechu, a jednak powitał je jak starego przyjaciela. Gdziekolwiek by się nie udał, przyciągał spojrzenia jako ten nowy, wyselekcjonowany, ktoś z zewnątrz. Miał ochotę rzucić tekstem, że przecież ich nie zje, ale nie każdy podzielał jego poczucie humoru. Aeron ledwo je wytrzymywał, nie mówiąc o wymęczonych Sennych.
Orzeł chyba nie przywykł do osobistych i bezpośrednich wycieczek, bo wyraźnie nie był gotowy na dzisiejszą.
- Więc jesteś jednym z nielicznych. Gratuluję. - Uniósł kubek w toaście i upił kolejny łyczek kawy. Wymiana zdań go usatysfakcjonowała. Ostatnimi czasy Yako z uporem maniaka palił wszystkie mosty, gdy Gawain przybijał nowe klepki. Machnął ręką na podziękowania.
- Nie dziękuj. Dla ciebie to może było zwykłe sarkanie, coś jak wasze przekomarzanki - omiótł ręką Sennych i pomieszczenie. - ale protokół i mnie szlag trafił. Nie wspominając o zwykłej przyzwoitości...
Należały mu się te przeprosiny. Przeszkolił służbę, wszystkiego pilnował i jeszcze oberwał niewybrednymi, zwierzęcymi alegoriami, gdy Yako powinien domyślić się, że chodzi o rasę. Według mieszkańców Krainy Cienie i Senne Zjawy były naturalnymi wrogami i wręcz powinny rzucać się sobie do gardeł. Tylko po co, gdy jedno nie jest głodne, a drugie nie stanowi zagrożenia?
Reakcja Bianki była... wybuchowa. W pierwszej sekundzie Keer myślał, że sypiące się liście to zły znak - sygnał, że zielona wróżka zaraz zemdleje, lecz nic takiego nie nastąpiło. Zerknął na Aldena z pytaniem w oczach. Czy ona zawsze tak miała?
- Naprawdę nie ma za co. - wykrztusił porażony energiczną odpowiedzią Bianki i pomachał przed sobą dłonią. - Trochę poskaczę po Krainie i wrócę, by ci je przekazać i pokazać jak je pielęgnować. To naprawdę nic takiego. - posłał jej niepewny uśmiech. Byłoby mu głupio, gdyby wrócił tylko z grzybami, dlatego obiecał sobie, że wróci do ogrodu i spisze gatunki, które już posiadała, by przynieść jej nowe okazy z Norki. Gorzej, że po grzyby musiał skoczyć do Wieży. Procedury wejścia, wyjścia, wypełnianie papierów i uwierzytelnienia zajmowały okropnie dużo czasu, lecz widząc roziskrzone oczy i gorący rumieniec Bianki nie potrafił narzekać na to nawet w duchu.
W trakcie wypowiadania kolejnych słów zauważył zaniepokojone spojrzenia, jakie wymieniali między sobą Bianka i Alden. Jak szykowali się do skoku, zmieniali pozycję i położenie. Było jednak za późno, by się wycofać. Wtedy faktycznie mógłby sprowokować Caiusa. Jednak rozeznanie nie zatrzymało zdradzieckiego ciała. Cień sam się spiął i pochylił, gotów do odskoczenia w bok. Dla niewprawnego oka, Keer po prostu się zgarbił.
Wypuścił wstrzymywane powietrze i ponownie oparł się o chłodny kamień, gdy głos Caiusa odbił się od ścian. Z kolei ostry ton Aldena był niczym strzał z bicza, a jego późniejszy śmiech podpowiadał, by nie ciągnąć wątku.
Miał dziś tak dużo szczęścia... ciekawe, czy starczy mu go na później.
- Teraz tak mówisz. Nie doceniasz tego beztalencia! Poczekaj, aż zmarnuję pierwsze składniki. - Poklepał się po piersi, a w jego uśmiechu odbijała się mieszanina wdzięczności, przerażenia i spodziewanego cierpienia. Nie był tragiczny, widział kiedy coś się jara, ale inni czasem celowo coś przypalali. Że niby sos ma wtedy ciemniejszy kolor, że smak lub konsystencja się zmienia. Mieszali, dolewali i działali swoje cuda, ale każdy polegał na zapachu i smaku. To one stanowiły o porażce lub powodzeniu. Dla Keera liczył się jedynie efekt - eliksir albo działał, albo okazywał się niewypałem. Zero-jeden.
W zakłopotaniu sięgnął dłonią do swego karku, gdy Caius nazwał go równym gościem.
Teraz taki był... bo mógł, ale ile taki stan się utrzyma? Jeśli ktoś zagrozi jemu albo jego rodzinie, osoby takie jak Caius mogą zejść na dalszy plan. Była jeszcze powinność wobec korony, osobista zemsta i chęć przychylenia nieba innym mieszkańcom Krainy Luster. Co wygra, gdy zostanie przyparty do muru?
Przecież znasz odpowiedź. - podpowiedział mu jego własny głos, ale pewniejszy, wyzuty z ograniczeń, dziki i mroczny. I głos miał rację. Przecież już raz wybrał, przedłożył Yako i swoje naprędce wykreowane życie nad obowiązek. Zerknął niebieskowłosemu prosto w żółte ślepia, by skupić myśli na nim.
- Nie wątpię! - wypalił i przyłączył się do wspólnych śmichów-chichów. Oj, ząbki miał ostre i może je sobie ostrzył... - Nawet mam już pomysł, ale pozwól, że zachowam go przynajmniej do jutra. - Przymrużył powieki, wyobrażając sobie radość i zaskoczenie Demona, po czym zwrócił się do Renard.
- To jak? Jesteś gotowa spiłować komuś rogi? - puścił Lisiczce kolejne oczko na znak, że żartuje, po czym jednym haustem dopił wystygłą już kawę i wstał. - Bo podejrzewam, że nikomu nie będziemy ich przyprawiali - wyszczerzył się szczeniacko i oparł dłonie na biodrach.


Zamek Dunkelheit - Page 15 PbcKfC9

Ekwipunek:

Aktualny ubiór:


Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Zamek Dunkelheit - Page 15 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Re: Zamek Dunkelheit
Sob 26 Mar - 18:54
Uśmiechnęła się delikatnie - może i mieszka daleko i ma straż, jednak na pewno kiedyś zawita znów do Kliniki - powiedziała, uśmiechając się niewinnie, co było w tym momencie dość podejrzane - poza tym Bane jednak zgodził się bym tutaj przyjechała. Mimo, iż zrobił to bardzo niechętnie i dał mi kilka warunków, które nie tylko ja musiałam spełnić ale również sam Książę. Choć szczerze nie wiem, czy on nawet o nich wie - wzruszyła ramionami. W końcu list mógł odczytać Alden i wysłać po nią Caiusa, a nie Aeron. Ale już w to nie wnikała - no i też.... - opuściła lekko uszy i zarumieniła się delikatnie - ja.... - zawahała się - Pan... - przygryzła lekko dolną wargę i westchnęła - zawdzięczam Ci życie, Gawainie....i Bane też się Ci wdzięczny dlatego....myślę, że nie będzie jakoś specjalnie zły na zwracanie się do siebie po imieniu - podniosła nieśmiało wzrok i w jej oczach Cień mógł dostrzec wdzięczność. Może i z samego lasu i od myśliwych uwolnił ją Leviathan, jednak to Keer dopilnował by doleciała cało na miejsce i uwolnił ją z niekończącego się koszmaru. Poza tym...pamiętała jaki zmarnowany był Bane gdy obudziła się już po operacji. Wyglądał gorzej niż cień samego siebie - poza tym podejrzewam, że tata by mu dał niezłą pogadankę, gdyby się dowiedział - zachichotała - a z przyszłym teściem chyba lepiej nie dyskutować - dodała jeszcze rozbawiona.
- Dziękuje - powiedziała tylko krótko. To naprawdę sporo dla niej znaczyło. Nie chciała specjalnie ciągnąć znów Caiusa, a też jakoś nie widziała się żeby jechać z jakimś obcym żołnierzem czy innym mężczyzną. Tym bardziej patrząc na to że znów będzie musiała przejechać przez Pustkowie. Bała się, że znów dostanie jakiegoś ataku paniki.
Przytaknęła mu jednak na zgodę - tylko proszę nie sprawdzaj bez powodu czy na pewno będę się słuchać. Chyba mam dość atrakcji jak na razie, a z tego co widzę to raczej te się szybko nie skończą - uśmiechnęła się przepraszająco. Było widać, że naprawdę jest zmęczona.

Widziała ich miny, dlatego westchnęła - nie mówię, że macie leżeć tyłkami do góry i nic nie robić. Sama bym chyba dostała kręćka jakbym w domu musiała leżeć cały czas w łóżku i szczerze byłam tego bliska gdy niedawno byłam do niego praktycznie przykuta - powiedziała spokojnie, delikatnie się uśmiechając - ale możecie się skupić na czymś na co nie do końca pewnie mieliście czas - spojrzała po Trójcy - na przykład Bianko, możesz poświęcić więcej czasu roślinom i ogródkowi. Nie przejmując się innymi rzeczami. Caius może eksperymentować w kuchni, nie zwracając czasu na to czy jest pora obiadowa czy też nie - przeniosła wzrok na Aldena - wybacz....Ciebie nie poznałam, na tyle dobrze, by wymyślić coś dla Ciebie - opuściła smutno wzrok - ale....zawsze możecie też iść na jakieś polowanie czy spędzić czas w zwierzęcych postaciach. O ile oczywiście to lubicie - podrapała się niepewnie po karku.
Spojrzała na Keera, gdy ten zaczął mówić o klątwie. Przytaknęła mu tylko głową, zajmując się kolejnymi osobami.
Śmiała się szczerze, nie przejmowała niczym. Ani etykietą, ani innymi bzdetami. Siedzieli tam nie przejmując się Gospodarzem czy jego Gościem specjalnym. Cień siedział z nimi ale mimo to, Senne zaczęły zachowywać się w miarę swobodnie. Nie byli tacy spięci, a to przecież głównie na tym Tulce zależało.
Gdy skupili się na rudzielcu, ogarnęła się jakoś po ataku wilka i wytarła twarz od jego śliny. Odłożyła szczoty na bok i zaczęła ogarniać swój sprzęt. Słuchała co mówią, jednak stała do nich tyłem. Czuła zmęczenie coraz bardziej, ale nie chciała martwić Służby. Niech odpoczywają. Niech się rozluźnią i powygłupiają. Porozmawiają.
Zamknęła na chwilę oczy, jednak otworzyła je i znów przywołała lekko zmęczony uśmiech na usta gdy Gawain się do niej odezwał. Odwróciła się - a mam jakiś wybór? - rzuciła. Mężczyzna na pewno wiedział, że dziewczyna naprawdę niezbyt chętnie pojedzie, ale robiła to w sumie dla świętego spokoju. Inaczej by zawracali jej głowę póki by się jednak nie zgodziła. A nie miała na to ochoty.
- Bianko, mogłabym Cię prosić o pomoc? - zapytała niepewnie. Nie chciała jej nic narzucać jednak naprawdę przyda jej się pomoc, do tego musiała się umyć, bo nie zaszczycała świeżością. A skoro ma jechać na inny zamek to powinna jakoś się prezentować. Miała nadzieję, że Pokojówka jej nie odmówi. Miała też nadzieję, że na statku będzie okazja coś zjeść bo raczej nie zdąży już nic wrzucić do gardła, nim będą musieli lecieć.

Powrót do góry Go down





Sponsored content

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach