Wielka Hala Wycieczkowa

Nishinoya
Gif :
Wielka Hala Wycieczkowa - Page 3 5PUjt0u
Godność :
Nishinoya
Wiek :
Wygląda na dwadzieścia
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
175 cm i 66 kg
Znaki szczególne :
Białe, anielskie skrzydła, które błyszczą się pod słońce
Pod ręką :
Szkicownik, ołówek, katana, czarodziejska wstęgą pod postacią broszki
Broń :
Katana
https://spectrofobia.forumpolish.com/t314-kruczek
NishinoyaNieaktywny
Re: Wielka Hala Wycieczkowa
Nie 22 Mar - 15:04
Słysząc jej uniesiony ton nie mógł się powstrzymać przed chichotem.
- No dobrze, skarbie. Nie będziesz roślinożernym kociakiem – pogłaskał ją delikatnie po głowie. – Dlatego też sądzę, że pokochasz japońską kuchnie całym sercem. Jemy mało, moim zdaniem za mało, warzyw, dużo mięsa i chyba jeszcze więcej ryżu – westchnął, wspominając niemalże każdy posiłek, starannie przygotowany, naładowanym mięsem przyrządzonym na kilkanaście sposobów oraz ryżem podawanym ze smakowitymi sosami i różnymi dodatkami.
- Nie dziękuję – grzecznie odmówił. Nie przepadał za arbuzem w czekoladzie. Jedyną postacią arbuza, za jaką przepadał, był sam arbuz. Żadne cukierki o tym smaku, czekoladki czy napoje. Jego zdaniem było to paskudne i bezczeszczące wspaniały i orzeźwiający smak owocu!
- Ano chrupki paprykowe. Jedne z najlepszych na calutkim świecie! – odparł i wypiął pierś, jakby to co powiedział miało jakieś wielkie znaczenie i było nie wiadomo jak ważne, a on był wręcz dumny, że słowa te mogły opuścić jego usta. – Nie mam żadnych specjalnych planów co do nich, jeśli o to pytasz – sugestywnie się uśmiechnął, nawiązując oczywiście do czekolady i bitej śmietany – po prostu mam na nie straszną ochotę.
Następnie pochylił się i pocałował Mari w usta czule. Odsunął się od niej z radosnym uśmiechem.
- Zgadzam się! Urocza i bardzo puchata chmurka na patyczku – odparł, przyciskając do ciała białe skrzydła. Zrobiło się tłoczno i nie dość, że kruczek kogoś nimi uderzył, to teraz jakieś dziecko wpadło prosto na jedno z nich i zdeptało mu pióra. Mało przyjemne.
Był ciekawy reakcji lwicy na watę. Czy jej posmakuje? A może stwierdzi, że jest za słodka i nie dla niej? Dlatego też, kiedy w końcu jej próbowała, czekał cierpliwe na reakcję. Jeśli ją polubi, to Nishi będzie mógł kupować ją częściej, specjalnie dla Mariś.
- Cieszę się, że Ci smakuje, skarbie – powiedział entuzjastycznie i zaraz dał jej kolejną porcję waty. Sam też zjadł troszkę, jednak większość oddał swojej ukochanej lwicy.
Po chwili usłyszał piszczenie i skowyt, dochodzący ze strony straganów.
- Słyszysz to samo, co ja? - zapytał, marszcząc brwi. Rozejrzał się w miejscu, jednak nie dostrzegł niczego specjalnego. Kilka straganów, jakieś pudła leżące na ziemi. Norma. Może mu się wydawało?


W świecie pełnym nienawiści ciągle musimy mieć nadzieję.
W świecie pełnym zła, wciąż musimy być pełni otuchy.
W świecie pełnym rozpaczy, nadal musimy mieć odwagę, by marzyć.
W świecie zanurzonym w nieufności, my ciągle musimy mieć siłę, by wierzyć.

Wielka Hala Wycieczkowa - Page 3 SlEYjw8
#edd282
x x x x

Powrót do góry Go down





Mari
Gif :
Wielka Hala Wycieczkowa - Page 3 5PUjt0u
Godność :
Marionette, ale woli jak mówi się do niej Mari
Wiek :
25
Rasa :
Dachowiec
Wzrost / Waga :
167/45
Pod ręką :
szkicownik, torba, broń
Broń :
sztylet
https://spectrofobia.forumpolish.com/t241-kp-mari https://spectrofobia.forumpolish.com/t1099-mari
MariNieaktywny
Re: Wielka Hala Wycieczkowa
Czw 23 Kwi - 13:37
Oblizała się delikatnie - no ja mam nadzieję, że nie każesz mi jeść tylko mięska! A właśnie - przypomniało jej się coś - kiedyś coś czytałam o jakimś....fo...tu....to...ku....takie coś do jedzenia no.... - opuściła uszy zirytowana, że nie zapamiętała tej prostej nazwy. Bo naprawdę miała tylko cztery literki! Ale cóż...to było rok temu chyba, więc miała prawo zapomnieć...
Wzruszyła ramionami - więcej dla mnie - ostatnio miała jakieś dziwne zachcianki, ale chyba po prostu już tak miała. Zajadała się owocami i nawet trochę ubrudziła czekoladą w kącikach ust. Ale nie zauważyła tego.
Zachichotała - nie miałam nic takiego na myśli - pokazała mu języczek - ale chętnie ich spróbuję. Skoro Tobie smakują to może mnie też? - zapytała i poruszyła zadowolona swoimi ogonami. Mruczała cichutko. Połasiła się do ukochanego.
Uśmiechnęła się szeroko wyraźnie zafascynowana watą. Zupełnie jak mały kociak. W sumie wewnętrznie właśnie była małym kociakiem, który musiał bardzo szybko dorosnąć, a teraz w końcu miała te możliwość, aby czerpać z życia i cieszyć się nim.
Najchętniej sama by zajadała się watą, ale łapki jej tego nie ułatwiały. Spojrzała na nie smutno i zastanawiała się, czy mogłaby zmienić je w ludzkie? Nie na stałe...tęskniłaby za nimi, ale tak jak zmieniła się w kota? Już się nad tym zaczynała skupiać, by spróbować, gdy nagle Kruczek zwrócił na coś uwagę.
Podniosła wysoko uszy i nasłuchiwała - takie...popiskiwanie? - zapytała i wstała, ruszając od razu w kierunku dziwnego dźwięku. Szybko znalazła pudło, które było jego źródłem, z otwarciem poczekała jednak na swojego ukochanego. W szczególności, że było to już w ciemniejszej alejce, gdzie znajdowały się opuszczone stragany.

Powrót do góry Go down





Fran
Gif :
Wielka Hala Wycieczkowa - Page 3 5PUjt0u
Godność :
Fran. Kotek. Frankotek? Frania!
Wiek :
23 lata.
Rasa :
kitku.
Wzrost / Waga :
175/54
Znaki szczególne :
w ludzkiej postaci: pieprzyk pod prawym okiem, piegi, znamię na nadgarstku, blizny na dłoniach i palcach. No i kocie uszy i ogon. Ale przez większość czasu zasuwa zwyczajnie jako kot.
Pod ręką :
zapalniczka, guma, i paczka papierosów poupychane po kieszeniach.
Zawód :
...kot?
https://spectrofobia.forumpolish.com/t636-frankotek#6186
FranNieaktywny
Re: Wielka Hala Wycieczkowa
Pon 27 Kwi - 13:31
Wielka Hala Wycieczkowa zawsze pełna była Lustrzan. Nic w tym zresztą dziwnego - w końcu było to miejsce, w którym można było znaleźć i zakupić dosłownie wszystko. Mnóstwo postaci przemykało między straganami, każda z nich rozglądająca się za czymś innym; dziwne cuda, przemycone z Krainy Ludzi? Może coś smacznego do jedzenia? Cudaczne żyjątka o przedziwnym wyglądzie? Wszystkie te różności spoczywały na widoku, zachęcając do podejścia, obejrzenia, być może zakupu. Na tym ostatnim szczególnie zależało miejscowym sprzedawcom, których przekrzykiwanie się miało zachęcić przechodniów do rzucenia okiem na ich towary. W rezultacie cały budynek wypełniał gwar mniej i bardziej donośnych głosów.
Wszechobecny hałas zdecydowanie sprawiał, że spokojne drzemanie było cokolwiek problematyczne. Kieszonka pewnej Baśniopisarki, pochylającej się akurat nad stoiskiem z mnóstwem bogato zdobionej zastawy oraz imbryków, poruszyła się delikatnie. Wewnątrz niej niewielki kotek przeciągnął się i ziewnął szeroko. Kotkiem tym była Frania, która po przetarciu puchatego pyszczka łapką parę razy niechętnie wyślizgnęła się z ów kieszonki i zeskoczyła wprost na alejkę. Przy okazji zwiększyła swój rozmiar do wielkości normalnego kocura, coby nikt jej przypadkiem nie zdeptał niczym byle gryzonia.
Ruszyła przed siebie, zwinnie przemykając między nogami kolejnych przechodniów, szczególnie uważając, coby przypadkiem nikt nie postawił swojego kolejnego kroku na jej długim ogonie. Niespecjalnie widziało jej się, że ktoś tak po prostu przerwał jej sen. Początkowo planowała zatem odnaleźć w tłumie drogę do wyjścia i rozejrzeć się za jakimś spokojniejszym miejscem, gdzie mogłaby kontynuować spanko, ale... Im dalej szła, tym wyraźniej do jej czułego nosa docierały zapachy najróżniejszych pyszności. Tyle dobrego jedzenia w jednym miejscu! Przystanęła więc na moment, napawając się nagromadzeniem tychże odczuć. Czy to ciepłe bułki? Paluszki rybne? Chrupki serowe? Młóciła ogonem w powietrzu w tę i z powrotem. Nie trudno było dostrzec, że totalnie odpłynęła. Nic więc dziwnego, że nie od razu spostrzegła drobną postać, która z wyciągniętymi przed siebie rękoma skradała się w jej stronę. Odskoczyła w ostatniej chwili! Dziecko, które próbowało ją złapać, sprawiało wrażenie jakby usiłowało uchwycić powietrze, wyraźnie zaskoczone oporem ze strony Frani.
- Kotek, magiczny kotek! Wszystko widziałem! Kici kici! No, chodź tu! - usłyszała. Prychnęła tylko na małego bandytę i odwróciła się by zniknąć w tłumie. Też coś! Nie jest jakimś głupim futrzakiem, by dać się złapać na byle mierne sztuczki. Wyglądało jednak na to, że łobuz nie zamierzał dać za wygraną - rozpychał się łokciami, zdeterminowany by się do niej przedostać i pochwycić. Nie tego się spodziewała. Fran z poirytowanym sykiem puściła się biegiem, a dzieciak za nią, robiąc przy tym niemałego rabanu.
- Kotek! Mój! Chodź tu, durny sierściuchu! Hej, niech ktoś mi pomoże złapać mojego kota!


Wielka Hala Wycieczkowa - Page 3 RKx4f7y

Powrót do góry Go down





Diana
Gif :
Wielka Hala Wycieczkowa - Page 3 4a8fd4f9cf6e221328ca4d9a6518b2cc
Godność :
Diana Candran
Wiek :
Wizualnie ma 25 lat
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
170 cm / 63 kg
Znaki szczególne :
Tatuaż = dwa karpie koi: czarny i biały, Proteza wykonana na Wyspach Księżycowych zamiast lewej ręki, fioletowe oczy, broń o delikatnej, srebrzystej poświacie
Pod ręką :
Katana i czemu Tyk nie zmienia opisów
Broń :
Daishō
Zawód :
Liderka Bractwa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t603-diana#5487 https://spectrofobia.forumpolish.com/t913-skarbic-diany https://spectrofobia.forumpolish.com/t1016-skladzik-diamentow https://spectrofobia.forumpolish.com/t1079-diana
DianaSiedem Nieszczęść: Chciwość
Re: Wielka Hala Wycieczkowa
Wto 28 Kwi - 22:07
Ruch dostrzeżony kątem oka przez Dianę odciągnął jej uwagę od celu, w którym przybyła w to zatłoczone, nieprzyjemne miejsce. Potrzebowała pewnych składników, na rytuał spaczenia tego zapaśnika, co na Koszmar wyruszył zbrojny w pięści.
Uśmechnęła się nawet, gdy teraz o tym pomyślała, na długo po odczuwanym całą sytuacją zażenowaniu faktem że przyjęła pod swoje skrzydła kogoś tak nierozważnego, kto sam pragnął by wprowadziła go w poczet Tropicieli. Ta nieporadność, właściwa dzieciom była nawet zabawna. Przynajmniej tak długo jak jej podmiot pozostawał daleko od Candran, zupełnie jak w przypadku dzieci.
Były zdecydowanie zbyt głośne i nie potrafiły słuchać nawet prostych poleceń. Często nawet jeżeli z początku wydawały się usłuchać normalnej osoby, to po kilku chwilach z ich małych, pokracznych główek uleciał cały rozsądek i znów wracały do swych nieznośnych praktyk. Najprostszym rozwiązaniem było więc zapobiegawcze uniemożliwienie formowania się w tych brzydkich czerepach bezsensownych pomysłów, a przynajmniej upewnienie się, że nawet gdyby pomysł taki się zrodził, to nie zostanie on wykonany przez krótkie, tłuste rączki i równie cudaczne nóżki. I choć kilka sznurów może się wydawać wystarczające, to dekapitacja jest o wiele skuteczniejszą metodą.
Metodą, która mogłaby zostać zastosowana właśnie w tej chwili. Jakiś bachor, będący uosobieniem tych wszystkich cech, które składały się na obraz małych demonków. Był głośny. Jego krzyki słyszała jeszcze zanim kątem oka dostrzegła kota zeskakującego z pobliskiego stoika, którego nie pochwyciły ani króciutkie rączki bachora, ani też sprzedawca wyraźnie sfrustrowany, że ktoś depcze jego piękne tkaniny. Początkowo jednak nie zwracała uwagi - to miejsce było dość gwarne, by zignorować czyjś krzyk.
Teraz jednak patrząc na sytuację, w której się znalazła zrozumiała, że zarówno kot, jak również belzebubowy pomiot zmierzają w jej stronę. Dostrzegła, że poczwara za nic ma sobie innych, rozpychając się łokciami. I o nieszczęście! Dekapitacja w tak zatłoczonym miejscu przysporzyłaby więcej kłopotów, niż ewentualnego pożytku. W końcu w obecnej sytuacji Candran pragnęła jedynie spokoju. Ściągnięcie na siebie uwagi okolicznych ludzi, czy ich ewentualny krzyk i panika nie pomogłyby jej w osiągnięciu celu.
Dostrzegła jednak dostatecznie dużo, by znaleźć inny sposób na ukaranie niegodziwca. Widziała co pragnął złapać i stwierdziła, że mu to odbierze - dla własnej satysfakcji. Zresztą koty raczej nie przywiązują się do jednego miejsca i nie musiała nawet go wyrzucać, by tam sam postanowił uciec. To wydawało się całkiem dobrym pomysłem. W końcu co za problem pozbyć się małego kota? Choć trzeba przyznać, że Diana nawet nie pomyślała o pozbawieniu go głowy. Miała zdaje się więcej cierpliwości dla zwierząt, niż względem ludzi.
Nie była małym, pokracznym dzieciakiem. Co więcej uciekający kot nie spodziewał się, że zostanie nagle pochwycony. Candran kucnęła akurat tuż przed tym jak Frania miała ją minąć i sięgnęła dłonią w jej stronę chwytając ją za kark i podnosząc. Upewniła się jeszcze, że pewnie trzyma kociaka, chwytając go od spodu drugą ręką - nie obawiała się pazurów, które nie byłyby w stanie przebić się przez całkiem solidny strój i wytrzymały strój, który Diana miała na sobie.
Dopiero upewniwszy się, że pochwyciła zdobycz spojrzała w stronę malca, który myślał chyba że kicia została zatrzymana, by mógł ją otrzymać. Nic bardziej mylnego.
Patrząc na niego z góry chłodnym wzrokiem Candran powiedziała tylko krótko:
- Jest mój. Sio. - I gdyby nie trzymane w dłoniach stworzonko zapewne Candran machnęłaby na niego ręką, w geście, który jednoznacznie kojarzy się z próbą przepędzenia czegoś.
Następnie, nawet nie czekając na reakcję chłopca odwróciła się i ruszyła w dalszą drogę. Rozluźniła uścisk i przeniosła swoje palce na głowę kota delikatnie po niej nimi stukając. Sądziła, że przestraszone zwierzę zapragnie teraz po prostu uciec. Nie miała zamiaru specjalnie go od tego odwodzić. Niech biegnie gdzie chce. Dla niej liczyły się teraz tylko składniki, których potrzebowała.

Powrót do góry Go down





Fran
Gif :
Wielka Hala Wycieczkowa - Page 3 5PUjt0u
Godność :
Fran. Kotek. Frankotek? Frania!
Wiek :
23 lata.
Rasa :
kitku.
Wzrost / Waga :
175/54
Znaki szczególne :
w ludzkiej postaci: pieprzyk pod prawym okiem, piegi, znamię na nadgarstku, blizny na dłoniach i palcach. No i kocie uszy i ogon. Ale przez większość czasu zasuwa zwyczajnie jako kot.
Pod ręką :
zapalniczka, guma, i paczka papierosów poupychane po kieszeniach.
Zawód :
...kot?
https://spectrofobia.forumpolish.com/t636-frankotek#6186
FranNieaktywny
Frania gnała przed siebie, prześlizgując się między nogami przechodniów i pod stołami, by następnie wyskoczyć z drugiej strony alejki i znów zniknąć w tłumie. Przeskoczyła przez kolejne parę stoisk i ani myślała zwolnić, choćby tylko po to by obejrzeć się, czy mały bachor dalej ją ściga. Ba, nawet nie musiała - wyraźnie słyszała za sobą wiązanki i niezadowolone okrzyki Lustrzan, których uparty dzieciak wręcz staranował, uparcie brnąc za nią. Gdzieś słychać było dźwięk szklanego przedmiotu, który wytrącony z rąk jednemu z przechodniów rozbił się w drobny mak na środku alejki. Odłamki zachrzęściły pod czyimś butem. Więcej krzyków. Cały incydent wywołał niemały bałagan. Najwyższa pora się stąd wynieść zanim pojawi się ktoś odpowiedzialny za utrzymywanie na terenie Wielkiej Hali Wycieczkowej spokoju i zgarnie ich oboje, pomyślała. A w zasadzie tylko ją, bo dziecko jak dziecko, pewnie mu się upiecze.
Skręciła zatem raz jeszcze, tym razem zdeterminowana by rzucić się ku wyjściu. Wskoczyła na najbliższy stragan, zeskoczyła na alejkę za nim i biegła dalej, cokolwiek zdyszana. Już nawet widziała drzwi! W tej samej chwili poczuła jednak pewny chwyt na karku, a łapami przebierała już tylko w powietrzu. Spanikowana spoglądała w stronę coraz bardziej oddalającej się powierzchni. W pierwszej chwili przekonana była, że to mały łobuz ją pochwycił. Wierciła się i próbowała wyrwać, pomimo odczuwalnego zmęczenia. Unosiła się jednak coraz wyżej i wyżej, a o ile nie poświęcała smarkowi zbyt wiele uwagi, to była pewna, że nie był aż tak wysoki.
Nie, złapał ją ktoś inny - co tylko potwierdziło się w momencie, gdy pętak ich dogonił, uśmiechnięty od ucha do ucha. Wyciągnął rączki w stronę Diany, jakby oczekując, że ta odda mu trzymanego kota. Jakież było jego zdziwienie, kiedy ta nie tyle tego nie zrobiła, co odwróciła się na pięcie i odeszła. Uśmiech w mgnieniu oka zniknął z jego twarzy, zastąpiony grymasem złości. Czerwony na gębie, trudno powiedzieć czy z oburzenia czy zmęczenia gonitwą, postąpił dzielnie za Candran. Nie zamierzał odpuścić teraz tylko dlatego, że jakieś paskudne babsko stwierdziło, że kot jest jej! To on widział go pierwszy! A ile się musiał nabiegać!
- Złodziejka! Kłamczucha! To ja go znalazłem, więc jest mój! Pomocy! Ta wiedźma ukradła mojego kota! Maaamo! - zasmarkany, dzieciak rzucił się na Dianę coby powstrzymać ją przed odejściem. Wyłożył się jednak jak długi, a z ziemi podniosła go dopiero jego rodzicielka, która wyraźnie niepocieszona odciągnęła go za ucho w przeciwną stronę w akompaniamencie płaczu, krzyków i dalszych bluzg pod adresem Diany.
Tymczasem Frania, mimo że już dużo spokojniejsza, była paskudnie zmęczona. Dyszała i dygotała, zastygła w dłoniach Cienia. Prawie jak figurka, gdyby nie to, że tak się trzęsła. Nie zastanawiając się nad tym zbytnio, mimowolnie zmniejszyła się do tycich rozmiarów, a następnie na chwiejnych łapkach wślizgnęła się do kieszonki Tropicielki, by tam złapać oddech i odsapnąć trochę po tej całej aferze. Zwinęła się w kłębek. Tylko minutka. Dwie. Może drzemka. Zasługiwała na to po tym, co przed chwilą przeszła!


Wielka Hala Wycieczkowa - Page 3 RKx4f7y

Powrót do góry Go down





Diana
Gif :
Wielka Hala Wycieczkowa - Page 3 4a8fd4f9cf6e221328ca4d9a6518b2cc
Godność :
Diana Candran
Wiek :
Wizualnie ma 25 lat
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
170 cm / 63 kg
Znaki szczególne :
Tatuaż = dwa karpie koi: czarny i biały, Proteza wykonana na Wyspach Księżycowych zamiast lewej ręki, fioletowe oczy, broń o delikatnej, srebrzystej poświacie
Pod ręką :
Katana i czemu Tyk nie zmienia opisów
Broń :
Daishō
Zawód :
Liderka Bractwa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t603-diana#5487 https://spectrofobia.forumpolish.com/t913-skarbic-diany https://spectrofobia.forumpolish.com/t1016-skladzik-diamentow https://spectrofobia.forumpolish.com/t1079-diana
DianaSiedem Nieszczęść: Chciwość
Wiedźma? Słysząc te słowa oddalająca się Diana ledwie parsknęła. Żadne ze słów, które zostały wykrzyczane za jej plecami nie miały dla Cienia żadnego znaczenia. Nie przejmowała się oszczerstwami rzucanymi przez pulchnego dzieciaka. Tak w istocie Candran niespecjalnie nawet obchodziło czy kot rzeczywiście był jego, czy też chciał złapać jakiegoś przybłędę.
Co nie oznacza, że nie poświęciła temu co ją otaczało uwagi. Słyszała uderzenie ciała o bruk i ledwo słyszalne kroki. Oddalające się krzyki dały jej odpowiedź na pytanie co do właściciela kota - a raczej faktu, że nie był nim ten paskudny dzieciak.
To była jednak ta alejka, w której był sprzedawca mający towary, które interesowały pannę Candran. Skręciła więc w nią porzucając płowe rozważania o trzymanym na jej rękach kocie, który nagle zaczął zmieniać rozmiar. Cień nie poświęcał kotu zbyt wiele uwagi - była wszak przekonana, że ten zmniejszył się, by łatwiej uciec. Może to nawet jakichś Dachowiec, którego przypadkiem uratowała?
- Powinni mi dać medal i nagrodę. - Pomyślała tylko zanim zrozumiała, że kot zamiast uciec postanowił schronić się w miejscu najmniej do tego właściwym. W kieszeni Tropicielki.
Nie przejmowała się tym jednak specjalnie. Kociak nie był zbyt ciężki i więcej problemu byłoby z wyciąganiem go, niż po prostu zignorowaniem jego obecności.
Podeszła do sprzedawcy i rozpoczęła z nim rozmowę.
Nie trwało to długo. Diana od razu przeszła do rzeczy mówiąc czego oczekuje. Cena była niezmienna, więc już po chwili zakupione przedmioty wylądowały w bocznej kieszeni płaszcza.
Następnie ruszyła w stronę własnego domu. W tym czasie z jej pamięci umknął ten nic nie znaczący dla Candran detal, że w jej kieszonce śpi kot. Najzwyczajniej irytujący bachor oraz zgarnięty przez nią z ulicy kot nie były dla niej znaczące na tyle, by zawracać sobie tym głowę. Szczególnie teraz, gdy cała sytuacja się już zakończyła.
Może gdyby spotkała ich gdzieś w pustej uliczce - takiej jak ta, w której Frank walczył z Koszmarem - wciąż myślałaby o kocie w jej kieszeni. Ogromna ilość bodźców napływającej zewsząd podczas spaceru wśród zatłoczonych straganów skutecznie odciągało uwagę Diany od rzeczy, które działy się wcześniej.
Ostatecznie więc nie pamiętała zupełnie o biednej Frani, gdy stanęła u progu własnego domu i ściągnęła płaszcz, a następnie rzuciła go na leżący w salonie fotel. Uderzenie, choć miękkie mogło zbudzić Franię. Nawet gdyby jednak wygrzebała się z kieszeni nie mogłaby nigdzie dostrzec Candran. Ta bardzo szybko zniknęła wchodząc po schodach na piętro.

ZT x2

Powrót do góry Go down





Mefisto
Gif :
Wielka Hala Wycieczkowa - Page 3 5PUjt0u
Godność :
Mefisto Weles
Wiek :
490
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
196/95
Znaki szczególne :
prawe oko srebrne z czarną twardówką i blizna pod nim, kolczyki w obu uszach, wąskie, smocze źrenice, ostre kły, wypalony znak na prawej piersi oraz ręce, blizny po pazurach na torsie
Pod ręką :
broń, pieniądze
Broń :
włócznia
Zawód :
Jubiler, Barman, Kowal
Stan zdrowia :
Fabuła: Złamana lewa ręka, naderwane ucho, nie do końca wyleczone żebra
https://spectrofobia.forumpolish.com/t421-mefisto-weles https://spectrofobia.forumpolish.com/t1101-mefisto
MefistoNieaktywny
Zanim wyszliśmy poszedłem się jeszcze ogarnąć. Ogolić, ogarnąć przydługie włosy i przede wszystkim ubrać. musiałem powrócić do starego stylu. Luźne spodnie, wpuszczone w oficerki, luźna koszula, by nic nie drażniło ran. O to, że pozamykają sklepy nie musieliśmy się martwić, w końcu duża część była otwarta non stop. Wszystko po to, by także Istoty, które wolały nocne życie też miały okazję do nich zajrzeć.
Zabrałem koszyk, w którym Eri zostawił Paskudę i zapakowałem ją do środka. Feather nie była zbyt zainteresowana spacerem, więc pozwoliłem jej rozwalić się na poduszkach i po prostu leniuchować. Tak już miała więc po co zmieniać jej zachowanie? Ona nie rozrabiała, a Paskuda? Tego nie mogłem być pewien, więc wolałem mieć ją na oku.
Nim wyszliśmy zajrzałem jeszcze do sklepu. Nie tylko po to by poinformować, że mnie nie ma, ale również by wziąć jakąś laskę. W końcu moją poprzednią rozjebałem ogonem. Aż ciarki mnie przeszły na myśl o poprzednim dniu. Pewnie wyglądałem jak jakiś dziad ale trudno, nie chciałem zbyt obciążać Azusy, tym by mnie pilnowała.

Droga nie była długa, ale i tak trochę się obawiałem. Byłem naprawdę zmęczony i po Klinice i po przygodach poprzedniego dnia. Pewnie gdyby nie mała smoczyca, to nadal bym sobie spał, ale cóż...skoro już wygramoliłem się z łóżka?
Poprowadziłem córkę do Hali, tam będzie chyba największy wybór wszystkiego - to od czego zaczniemy? - zapytałem, rozglądając się przy wejściu. Sporo mieliśmy do kupienia, a przynajmniej sporo planów, jednak nikt nie powiedział, że to wszystko mamy kupować na raz. Poprawiłem koszyk w ręce i ruszyłem we wskazanym przez młódkę kierunku.


Wielka Hala Wycieczkowa - Page 3 IK7sRNT
Mefisto - #6600FF
Ein Sof - #FFCC33
Fuoco - #EECFFF

Powrót do góry Go down





Azusa
Gif :
Wielka Hala Wycieczkowa - Page 3 5PUjt0u
Godność :
Azusa Weles
Wiek :
17 - wizualnie i mentalnie
Rasa :
Upiorna Arystokracja
Wzrost / Waga :
172 | 58
Znaki szczególne :
Znamię na karku, trzy kolczyki na lewym uchu
Pod ręką :
Kołczan [30 strzał], Mieszek [17 miedziaków]
Broń :
Nóż myśliwski i łuk kompozytowy
Zawód :
Aktualnie brak
https://spectrofobia.forumpolish.com/t586-azusa#5043 https://spectrofobia.forumpolish.com/t639-azusa#6249 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1070-azusa
AzusaDemoniczny Zawadiaka
Re: Wielka Hala Wycieczkowa
Pon 11 Maj - 16:53
W przeciwieństwie do Mefa, młódka nie traciła czasu na strojenie się. Po prostu wyszła w ubraniach, które aktualnie miała na sobie. Nie była zwolenniczką zbytecznych przebieranek, a wypad na miasto - nawet, jeśli udali się do Wielkiej Hali - nie wydawał się dziewczynie aż tak bardzo istotny, aby się przebierać. Zwłaszcza, że jej ubrania były w dobrym stanie. Pod tym względem zdecydowanie różniła się od swoich rodziców. W końcu i Francesca miała obsesję na punkcie zmieniania swoich ubrań, kiedy planowała wyjść na miasto.
- Od znalezienia łóżka dla mojej towarzyszki - odparła bez chwili wahania, wskazując na Fliksy.
Wróżka nie wyglądała na tak wstydliwą, jak przy pierwszym spotkaniu. Grzecznie siedząc na ramieniu Azusy, z fascynacją obserwowała nowe otoczenie. Obecność Upiornej wyraźnie ją ośmieliła.
- W sumie, wciąż nie nadałam jej imienia - zauważyła. - Szkoda, że nie umie mówić. Nie do końca rozumiem te wszystkie gesty.
O ile poszczególne sytuacje dało się jeszcze wyczytać, tak imię pozostawało wielką niewiadomą i nie była to wina samej małolaty. W końcu jak wypowiedzieć coś, co niema rasa przekazywała mową ciała? Istniał jakiś nietypowy alfabet? Na pewno. Jej towarzyszka nie należała do głupich istot. Mało tego, doskonale ją rozumiała.
- Chyba zaczekam z tym imieniem. Nie chcę nadawać jej nowego, bo zapewne jakieś ma. Spróbuję ją o nie podpytać. Jeżeli nic to nie da, wtedy coś wymyślę.
Mogła nazwać ją na wiele sposobów. Na przykład nawiązać do kwiatu, w którym się pojawiła. Do jego koloru, do jakiejś legendy, dnia jej przybycia. A może nawet od charakteru. Możliwości było dużo, ale najważniejsze, aby to ona była zadowolona. W końcu to wróżce przyjdzie nosić to imię.

Powrót do góry Go down





Mefisto
Gif :
Wielka Hala Wycieczkowa - Page 3 5PUjt0u
Godność :
Mefisto Weles
Wiek :
490
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
196/95
Znaki szczególne :
prawe oko srebrne z czarną twardówką i blizna pod nim, kolczyki w obu uszach, wąskie, smocze źrenice, ostre kły, wypalony znak na prawej piersi oraz ręce, blizny po pazurach na torsie
Pod ręką :
broń, pieniądze
Broń :
włócznia
Zawód :
Jubiler, Barman, Kowal
Stan zdrowia :
Fabuła: Złamana lewa ręka, naderwane ucho, nie do końca wyleczone żebra
https://spectrofobia.forumpolish.com/t421-mefisto-weles https://spectrofobia.forumpolish.com/t1101-mefisto
MefistoNieaktywny
Re: Wielka Hala Wycieczkowa
Sro 13 Maj - 14:02
Przytaknąłem jej głową i zacząłem się rozglądać, po dość dezorientującym, kulistym wnętrzu. W końcu znalazłem i wskazałem odpowiedni kierunek - co powiesz na coś z wikliny? Naturalne, w razie czego niezbyt trudne do naprawienia no i można pomiędzy coś wpleść, by było bardziej kolorowe, czy pasujące do Twojej nowej koleżanki? Może znajdziemy też coś dla Paskudy? - zaproponowałem i jeśli nie miała nic przeciwko to spokojnie ruszyłem w danym kierunku. Starałem się unikać przepychania z innymi osobami, by uniknąć też jakiegoś potrącenia i tak już mi się chujowo chodziło.
Zaśmiałem się krótko, słysząc jej rozważania na temat jej imienia - bez obrazy dla Twojej wróżki, ale mimo iż Bestie są bardzo inteligentne to możliwe, że nie mają swoich imion, tylko jakoś inaczej się identyfikują i komunikują - powiedziałem spokojnie, zerkając na Fliksy - ale skoro tak ważne jest dla Ciebie jej zdanie, to mam pewien pomysł - uśmiechnąłem się delikatnie do córki - może jak wpadnie Ci coś do głowy, co według Ciebie pasuje, zaproponuj jej imię i niech przytaknie głową jeśli jej się podoba? Niedawno miałem klientkę, która miała Fliksy i ta rozumiała jej polecenia, więc myślę, że to naprawdę inteligentne stworzenia - stwierdziłem.
Dotarliśmy do stoiska z różnymi przedmiotami, stworzonymi z wikliny i dałem jej wolną rękę co do wyboru, jednak sam też zaproponowałem kilka koszyków do podwieszenia gdzieś, jednak to nie do mnie należał wybór, ja tutaj tylko płaciłem. No i sam rozglądałem się za czymś dla Paskudy, zastanawiałem się też czy nie byłoby czegoś co mógłbym zrobić jej w ramach prezentu. Ale to chyba będę musiał ją o to zapytać, bo skoro ma Fliksy to mogłem jej dać coś do pewnej obrony.

Zakupy trwały dość długo, ale chyba udało się nam zdobyć wszystko co było nam potrzebne i nie tylko. Na drogę powrotną załatwiłem nam podwózkę, bo mimo, iż tego zbytnio nie okazywałem biodro naprawdę mi nakurwiało, a wypalenia i świeże blizny też do najprzyjemniejszych nie należały. Pewnie przesadziłem, wychodząc z domu tak wcześnie, ale teraz myślę, że będę mógł sobie spokojnie odpoczywać.

ZT


Ostatnio zmieniony przez Mefisto dnia Sro 1 Lip - 8:58, w całości zmieniany 1 raz


Wielka Hala Wycieczkowa - Page 3 IK7sRNT
Mefisto - #6600FF
Ein Sof - #FFCC33
Fuoco - #EECFFF

Powrót do góry Go down





Nishinoya
Gif :
Wielka Hala Wycieczkowa - Page 3 5PUjt0u
Godność :
Nishinoya
Wiek :
Wygląda na dwadzieścia
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
175 cm i 66 kg
Znaki szczególne :
Białe, anielskie skrzydła, które błyszczą się pod słońce
Pod ręką :
Szkicownik, ołówek, katana, czarodziejska wstęgą pod postacią broszki
Broń :
Katana
https://spectrofobia.forumpolish.com/t314-kruczek
NishinoyaNieaktywny
Re: Wielka Hala Wycieczkowa
Sro 20 Maj - 12:57
Nie musiał długo się zastanawiać na tym, co lwica chciała mu powiedzieć.
- Masz na myśli tofu, skarbie? – zapytał, uśmiechając się – taki biały, zwarty serek, którego wiele osób używa jako zamiennika do mięsa czy też ryb? – wolał się upewnić, że myślą o tym samym. Wydawało mu się jednak, że tak.
- Pobrudziłaś się – starł czekoladę z kącika jej ust i oblizał palec. Od razu zrobił minę, która świadczyła o tym, że bardzo mu nie smakowało. Na czekoladzie znalazł się sok z arbuza i według Yuu – było to ohydne połączenie. Zaraz przegryzł to swoimi słodkościami.
- Myślę, że posmakują – uśmiechnął się i objął ją skrzydłem – są słone,  ostre z posmakiem suszonej papryki. Niezdrowe, ale raz na jakiś czas nie zaszkodzi się poobjadać pysznościami – pocałował ją w czoło, kiedy ta się połasiła do niego.
- Tak, piskanie – odpowiedział. A więc mu się nie zdawało. Nawet jego luba to słyszała. – Wiesz skąd dobiega? – zapytał. Miała lepszy słuch od niego, więc łatwiej i szybciej mogła określić co wydaje te dźwięki oraz gdzie się znajduje.
Podążył za nią. Nie zapomniał o ich zakupach: zabrał je ze sobą. Nie mógł przecież zostawić ich na ławce i pozwolić, żeby jakiś złodziejaszek wszystko zwinął.
Przykucnął obok Mari. Z pudełka dobiegały dwa piszczące głosiki: jakiekolwiek stworzenia by nie były w kartonie, były – oprócz głośnych – ruchliwe.  
- Spróbuje otworzyć powoli. W razie czego bądź przygotowana – nie był pewien czego się spodziewać. Nawet jeśli nie było to nic groźnego, istoty mogły ich zaatakować w akcie prób obrony siebie.
Nieśpiesznie uchylił górę kartonu. Oczom Mari i Kruczka ukazały się dwa szczeniaki. Każdy z nich był inaczej ubarwiony, jednak tęczowe ogony wyraźnie wskazywały na to, że są to Reyuin. Ni to psie ni to lisie bestie, które żywią się kolorami.
- Jakie słodkie – uśmiechnął się do stworzonek, które teraz wystawiły łby poza pudełko i machały swoimi kolorowymi ogonkami, ciesząc się, że ktoś je otworzył.
- Cześć maluchy – powoli zbliżył dłoń do jednego z szczeniaków, który zaraz zaczął go lizać po ręce. Uśmiech skrzydlatego pogłębił się. Pogłaskał psiaka po głowie.


W świecie pełnym nienawiści ciągle musimy mieć nadzieję.
W świecie pełnym zła, wciąż musimy być pełni otuchy.
W świecie pełnym rozpaczy, nadal musimy mieć odwagę, by marzyć.
W świecie zanurzonym w nieufności, my ciągle musimy mieć siłę, by wierzyć.

Wielka Hala Wycieczkowa - Page 3 SlEYjw8
#edd282
x x x x

Powrót do góry Go down





Mari
Gif :
Wielka Hala Wycieczkowa - Page 3 5PUjt0u
Godność :
Marionette, ale woli jak mówi się do niej Mari
Wiek :
25
Rasa :
Dachowiec
Wzrost / Waga :
167/45
Pod ręką :
szkicownik, torba, broń
Broń :
sztylet
https://spectrofobia.forumpolish.com/t241-kp-mari https://spectrofobia.forumpolish.com/t1099-mari
MariNieaktywny
Re: Wielka Hala Wycieczkowa
Sro 20 Maj - 13:37
Zarumieniła się i położyła po sobie uszka. Wyraźnie zirytowana, że nie umiała zapamiętać tak prostej nazwy - tak...o to mi chodziło - powiedziała cicho., ale zaraz spojrzała na ukochanego - umiałbyś takie coś zrobić? Wiem, że to nie mięsko, ale zaciekawiło mnie....a wolałabym nie próbować tego robić, nie wiedząc jak to ma smakować - w końcu jakby zrobił to Nishi, albo jakby robili to całe tofu razem, to by miała obok kogoś, kto będzie wiedział czy to wyszło czy też nie.
Zamrugała zaskoczona ale zaraz zaśmiała się, widząc jak Kruczek się krzywi, po czym zagryza swoje smakołyki. No cóż...chyba faktycznie mu to nie smakowało. Każdy lubi jednak coś innego, dlatego, nie miała mu tego za złe.
Przekrzywiła głowę, słuchając o tych całych chrupkach - no to chętnie spróbuję, może uda nam się tutaj coś znaleźć? W końcu Hala słynie z tego, że mają tutaj sporo rzeczy ze Świata Ludzi? - zaproponowała, gdy przemyślała trochę sprawę. W sumie to musiało być ciekawe - w ogóle od kiedy Ty jesz niezdrowo? - dodała jeszcze, szczerząc wrednie swoje kocie ząbki.
Rozejrzała się uważnie, poruszając swoimi puchatymi radarami i poprowadziła Opętańca do źródła dźwięku.
Przytaknęła mu głową i przygotowała się na ewentualny atak. W końcu nie wiadomo co to było za stworzenie. Rozglądała się też, oraz nasłuchiwała, czy ktoś ich nie zaatakuje z innej strony. W końcu mogła to być pułapka, żeby ich najzwyczajniej w świecie okraść.
Zamrugała i schowała swoje pazurki, gdy zobaczyła co znajduje się w pudle - dlaczego są porzucone w pudle w takim miejscu? - zapytała cicho i sięgnęła do pudła po drugiego szczeniaka. Ten skulił się, jakby był gotowy na jakiś cios, ale czując mizianie między małymi uszkami zaraz pomerdał ogonkiem i zaczął lizać Mari po twarzy.
Zaśmiała się głośno i odsunęła stworka od siebie i zaczęła go głaskać - co z nimi zrobimy? Bo nie ma mowy bym je tutaj po prostu zostawiła, w końcu to szczeniaki - powiedziała, patrząc na ukochanego śmiertelnie poważnie. Nie wyglądało na to, żeby były to czyjeś szczeniaki, a tym bardziej, nie były dzikie. Bo po co ktoś miałby porywać dzikie szczenięta Bestii, a następnie po prostu je porzucić w wielkim sklepie? To nie miało najmniejszego sensu....

Powrót do góry Go down





Nishinoya
Gif :
Wielka Hala Wycieczkowa - Page 3 5PUjt0u
Godność :
Nishinoya
Wiek :
Wygląda na dwadzieścia
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
175 cm i 66 kg
Znaki szczególne :
Białe, anielskie skrzydła, które błyszczą się pod słońce
Pod ręką :
Szkicownik, ołówek, katana, czarodziejska wstęgą pod postacią broszki
Broń :
Katana
https://spectrofobia.forumpolish.com/t314-kruczek
NishinoyaNieaktywny
Zastanowił się krótko. Czy potrafiłby przyrządzić tofu od podstawy? Nie był pewien. Z reguły, jeżeli już go używał, to kupował gotowy i wtedy zajmował się gotowaniem warzyw, doprawianiem go. Nie sądził jednak, by coś stało na przeszkodzie, by spróbował.
-Myślę, że mogę spróbować. Nie obiecuję, że wyjdzie nie wiadomo jak smaczny, ani czy  ogóle wyjdzie, ale postaram się zrobić co w mojej mocy, żebyś mogła zjeść trochę – posłał jej uśmiech i nachylił się, aby pocałować ją w skroń. Był to mały i drobny gest, ale za każdym razem kiedy kruczek tak robił: czuł, że może wyrażać swoją miłość nawet w tak prosty oraz naturalny sposób.
- Poszukamy. Wydaje mi się, że nawet jeśli nie będzie paprykowych, to będą jakieś inne, równie dobre. No i jak to od kiedy? – zapytał – wszystkie słodycze są niezdrowe, a jakoś je jem – odetchnął – nie jakoś w nadmiarze, ale jem – przyznał, bo taka właśnie była prawda. Cała ta czekolada, czekoladki, lody i inne smakołyki, chociaż niesamowicie dobre i wspaniałe, były bardzo niezdrowe oraz szkodliwe. Ale chyba nikt nie potrafi się powstrzymać przed zjedzeniem czegoś, co naprawdę dobrze smakuje, prawda? Tak więc nie mógł się zdobyć na winienie siebie za taki, a nie inny sposób żywienia.
Z żalu ścisnęło go w klatce piersiowej. Ktoś porzucił te dwie psinki, nie zostawił nawet drobiny jedzenia czy wody. Zamknął pudełko, więc gdyby nie wydawały dźwięków, to nikt nie mógłby ich nawet znaleźć, myśląc, że karton to jakiś śmieć.
- Nie wiem, czy chce wiedzieć, dlaczego… - odparł, głaszcząc szczenię. Młody zwierzaczek był tak podekscytowany nagłym towarzystwem humanoidalnych istot, że nie mógł wysiedzieć w miejscu. Skakał, piszczał i kręcił się w koło. Pocieszny maluszek.
- Zabieramy ze sobą – był równie poważny, co ona. Nie zamierzał porzucać tych maluchów, nie takim typem człowieka, opętańca, był. Nie skaże ich na (ewentualną) śmierć w takim miejscu, jako dzieci. Nie ma mowy.
Wyciągnął z siatki z zakupami butelkę z wodą oraz odkręcił ją i nalał sobie trochę na dłoń, przystawiając ją bestyjce. Maluszek zaczął ją łapczywe pić, a Nishim targnął gniew. Ktokolwiek zostawił je, był podłym, okrutnym lustrzanem.
- Temu też dajmy pić – wskazał na pieska trzymanego przez Mariś. Kiedy przybliżyła go do albinosa, ten powtórzył swoje działanie i nalał na dłoń wodę. Druga psina również piła ją ze swoistą desperacją.
- Poszukajmy dla nich jakiegoś koszyka, żebyśmy mogli je przenieść. Na szczęście nie musimy się martwić o ich jedzenie, jakoże żywią się barwami.
Wziął szczenię na ręce i wstał. Pogładził pieska dłonią po główce, uśmiechając się lekko, kiedy zwierzak nadstawiał się do pieszczoty.


W świecie pełnym nienawiści ciągle musimy mieć nadzieję.
W świecie pełnym zła, wciąż musimy być pełni otuchy.
W świecie pełnym rozpaczy, nadal musimy mieć odwagę, by marzyć.
W świecie zanurzonym w nieufności, my ciągle musimy mieć siłę, by wierzyć.

Wielka Hala Wycieczkowa - Page 3 SlEYjw8
#edd282
x x x x

Powrót do góry Go down





Mari
Gif :
Wielka Hala Wycieczkowa - Page 3 5PUjt0u
Godność :
Marionette, ale woli jak mówi się do niej Mari
Wiek :
25
Rasa :
Dachowiec
Wzrost / Waga :
167/45
Pod ręką :
szkicownik, torba, broń
Broń :
sztylet
https://spectrofobia.forumpolish.com/t241-kp-mari https://spectrofobia.forumpolish.com/t1099-mari
MariNieaktywny
Re: Wielka Hala Wycieczkowa
Nie 19 Lip - 12:57
- Na pewno będzie dobry - uśmiechnęła się do niego i połasiła, mrucząc cichutko - wierzę, że ci się uda - dodała jeszcze.
Zrobiła naburmuszoną minkę - nie wszystkie słodycze są niezdrowe....ale mam wrażenie, że takie dziwnie przerabiane są bardziej od innych, skoro już tak się upierasz... - powiedziała, mając lekko nadęte policzki. Sama uwielbiała słodycze, ale nigdy nie uważała ich za jakieś niezdrowe.
Głaskała jednego psiaka, a ten o dziwo zaczął się uspokajać. Uśmiechnęła się widząc to. Było jej naprawdę żal tych maluszków...jak ktoś mógł tak zostawić te biedne Bestie, same sobie, zamknięte w pudełku, z którego pewnie nie umiały same wyjść. W bardzo ruchliwym miejscu co prawda, ale wyglądały tak, jakby tam spędziły już trochę czasu. Były bardzo spragnione i trochę zmarniałe.
O tym pierwszym mogła się przekonać jak tylko Nishi wyciągnął butelkę z wodą. Oba maluchy od razu rzuciły się na niego, żeby się napić. Nawet nie próbowała utrzymać swojego. Oba chlipały dość długo z dłoni Opętańca, a Mari mogła się tylko przyglądać. Znów spojrzała smutno na swoje łapy. Gdyby nie były takie....niezwykłe, to mogłaby teraz pomóc. A nie tylko siedzieć i się przyglądać...
Wzięła ponownie swojego maluszka i wstała, przytakując głową ukochanemu - niedaleko widziałam sklep z koszykami, można kupić coś do transportu i też coś do spania. Podejrzewam, że legowisko Luny będzie dla nich za małe - przyznała i poprawiła malucha w rękach. Wtulił się w jej miękkie łapki, na co Kotka się uśmiechnęła. Przynajmniej tutaj się do czegoś przydała...
Ruszyła powoli w stronę sklepu z koszykami i tym podobnymi, przy okazji rozglądając się, czy nie kupią jakiegoś kocyka, czy czegoś podobnego, żeby wyściełać koszyk. Przez cały czas przytulała maluszka, który zasnął na jej łapkach, wtulony w mięciutkie futro Kotki.

Powrót do góry Go down





Nishinoya
Gif :
Wielka Hala Wycieczkowa - Page 3 5PUjt0u
Godność :
Nishinoya
Wiek :
Wygląda na dwadzieścia
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
175 cm i 66 kg
Znaki szczególne :
Białe, anielskie skrzydła, które błyszczą się pod słońce
Pod ręką :
Szkicownik, ołówek, katana, czarodziejska wstęgą pod postacią broszki
Broń :
Katana
https://spectrofobia.forumpolish.com/t314-kruczek
NishinoyaNieaktywny
Re: Wielka Hala Wycieczkowa
Wto 20 Paź - 11:24
Szybko dotarli do wskazanego przez kotkę miejsca. Bez problemowo wybrali duży wiklinowy koszyk, ozdobiony wielką kokardą na czubku. Dokupili kilka kocyków dla psin i podziękowali sprzedawcy za usługę.
Nawodnione i teraz już coraz bardziej spokojne bestie – znalazły się zatem w dużym koszyku, wyścielonym dwoma puchatymi kocami. Dawniej o jaskrawych barwach, teraz ich całkowicie pozbawionych. Szczenięta pochłonęły je w mgnieniu oka, merdając swoimi tęczowymi ogonkami. Zadowolone, bardzo prawdopodobnie z pełnymi brzuchami, zwinęły się w kłębki oraz obserwowały otaczający je świat.
- Może poszukamy jeszcze jakichś zabawek? – zapytał, ściskając w jednej ręce wcześniejsze zakupy, a w drugiej koszyk szczeniąt. Mari przypadła rola niesienia nowych legowisk i jeszcze kilku innych koców.
- Na pewno poradzą sobie same, żeby się bawić, ale myślę, że nawet i Lunie moglibyśmy kupić coś nowego do zabawy – uśmiechnął się do ukochanej – Jak myślisz, spodobają jej się nowi przyjaciele? – przeniósł wzrok na małe bestyjki, a jego uśmiech poszerzył się. Okropnym przez kogoś było pozostawienie ich całkiem samych, w takim miejscu, nie mniej dobrze się złożyło, że akurat byli w pobliżu. Nie chciał nawet myśleć, co mogłoby się stać z nimi, gdyby ich nie usłyszeli oraz nie postanowili sprawdzić, a następnie otworzyć pudełka.
Szczęście było jednak po stronie maluchów. Kruczka i Mari również. Ich rodzina, powiększyła się o dwa radosne, przepiękne maluszki.
Może robił się stary, a może robił się sentymentalny, ale na samą myśl o rodzinie – pięknej kotce i ich bestiach, stawał się jeszcze szczęśliwszy. Już niedługo, gdy tylko nadarzy się odpowiednia okazja, wybierze się do jubilera, poprosi o wykonanie pierścionka zaręczynowego i poprosi albinoskę o łapkę.
Gdy kupili już wszystko to, co było im potrzebne – udali się w stronę domu. Nadszedł czas, aby maluchy zapoznały się z zupełnie innym życiem. Lepszym, pełnym ciepła oraz miłości życiem.

z/t x2


W świecie pełnym nienawiści ciągle musimy mieć nadzieję.
W świecie pełnym zła, wciąż musimy być pełni otuchy.
W świecie pełnym rozpaczy, nadal musimy mieć odwagę, by marzyć.
W świecie zanurzonym w nieufności, my ciągle musimy mieć siłę, by wierzyć.

Wielka Hala Wycieczkowa - Page 3 SlEYjw8
#edd282
x x x x

Powrót do góry Go down





Mari
Gif :
Wielka Hala Wycieczkowa - Page 3 5PUjt0u
Godność :
Marionette, ale woli jak mówi się do niej Mari
Wiek :
25
Rasa :
Dachowiec
Wzrost / Waga :
167/45
Pod ręką :
szkicownik, torba, broń
Broń :
sztylet
https://spectrofobia.forumpolish.com/t241-kp-mari https://spectrofobia.forumpolish.com/t1099-mari
MariNieaktywny
Re: Wielka Hala Wycieczkowa
Pią 25 Mar - 11:41
Ostatnie dni były cudowne. Razem z Yuu, Mari spędziła cudowne chwile. Często wybierali się na spacery i pikniki. Pracowali razem w ogródku, chcąc doprowadzić wszystko do porządku. Tresowali swoje nowe zwierzaki, by były grzeczne i im nie uciekały oraz by nie zjadały czegoś czego nie powinny. Nawet jeśli był to tylko kolor z jakiejś koszulki. Szkoda tylko, że była to ulubiona koszula Kruczka. A winowajcą okazał się Lisek, który należał do Kotki.
Mari postanowiła na następny dzień wybrać się na zakupy, żeb jakoś mu to zrekompensować. Chciała wstać rano, bo mieli jeszcze jakiś plany, ale Albinos nie chciał jej wypuścić z łóżka tak łatwo, a potem jeszcze przygotował jej śniadanie....W SAMYM FARTUSZKU. I do tego jej fartuszku. To sprawiło, że miała naprawdę cudowny humor, gdy wychodziła z domu i w końcu ruszyła do Wielkiej Hali Wycieczkowej. Luna była tego dnia dość leniwa, więc kotka wzięła...kotkę! Mała Gatto zaczęła się do niej przekonywać. Pewnie śmiesznie to wyglądało, że kot idzie za....kotem, jednak Mari miała to gdzieś. Miała naprawdę cudowny humor i chyba nic jej tego nie zepsuje. Spacerowała z koszykiem w ręce i oglądała różne smakołyki. Nie musiała się spieszyć bo Kruczek miał w planach wyżywanie się twórcze. Mówił, że naszła go wielka wena więc wiedziała, że i tak by razem nie spędzili czasu. Za bardzo będzie w swoim świecie, dlatego mogła pozwolić sobie na łażenie i szukanie najpierw jakiś łakoci, spałaszowanie czegoś razem ze swoją małą przyjaciółką, zanim dotrze do części z ubraniami i poszuka czegoś dla ukochanego. Będzie musiała też znaleźć jakiś koszyk dla Gatto oraz dla lisków bo trójca rosła jak na drożdżach.
Ubrana była w spodnie trzy-czwarte oraz ładną koszulę z szerokimi rękawami. Było dość ciepło, więc materiał był przewiewny. Włosy za to miała związane w wysoki kucyk, a po bokach jej twarzy swobodnie zwisały dwa srebrne pasma.

Powrót do góry Go down





Niamh
Gif :
Wielka Hala Wycieczkowa - Page 3 B09814a7327f1f061e4ef28d753e7e9c
Godność :
Niamh Muurteilat
Wiek :
17
Rasa :
Dachowiec
Wzrost / Waga :
150/40
Znaki szczególne :
Różowe oczy, dziecięcy wygląd
Pod ręką :
Fabuła: Wiklinowy koszyk z niedużą ilością monet i kluczami, w kieszeni krótki nożyk, pod sukienką do uda doczepiony sztylecik
Broń :
Dwa sztylety przymocowane paskiem do uda
Zawód :
Służka, mały złodziej
Stan zdrowia :
w pełni zdrowa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t873-niamh https://spectrofobia.forumpolish.com/t990-skrzynka-pocztowa-niamh https://spectrofobia.forumpolish.com/t1103-niamh
NiamhMiaucząca Zmora
Miaucząca Zmora
Powszechnie wiadomo, że tłumy od zawsze przyciągały do siebie kieszonkowców i innych wszelkiej maści drobnych złodziejaszków. Wabił ich ciężar w kieszeniach i sakiewekach praworządnych obywateli, którzy przychodzili na zakupy do Wielkiej Hali Wycieczkowej nieraz z całomiesięcznymi zarobkami. A przecież niebezpiecznie jest nosić przy sobie duże ilości pieniedzy! Dlatego też Niamh postanowiła, że pomoże cnym obywatelom i odciąży wielce szanowne osobistości z ich zmartwień i - oczywiście - sakiewek.
     Choć nie był to powód, dla którego tutaj przybyła, to jednak załatwianie sprawunków powierzonych jej przez Helen, starszawą gospodynię pana Corviusa, nie było zadaniem jakkolwiek ciekawym i emocjonującym a przede wszystkim - lukratywnym. Nic więc dziwnego, że kotka wiedziona widmem potencjalnego zysku postanowiła, że tym razem pokona wewnętrznego lenia i spróbuje urozmaicić sobie ten wypad na zakupy w sposób dosyć ekstrawagancki. A poza tym - nikt nie powinien zwrócić uwagi na Dachowca ubranego w schludny strój służki o dziecięcej wręcz aparycji, bijącej niewinnością na kilometr. Choć ujmowało jej to powagi, to z pewnością umożliwiało jej zręczne wymigiwanie się nie tylko od nieprzyjemnych obowiązków, ale również z poważniejszych tarapatów.
     Niamh nie była wybornym złodziejem, lecz nadrabiała to intuicją, dzięki której umiała wyczuć sytuację i obrać potencjalną ofiarę swoich figli oraz zmysł obserwacyjny, który podpowiadał jej moment, w którym trzeba było dokonać odwrotu na z góry opatrzone pozycje. Jedyne, czego jej było brak, to szczęście.
     Ciężkie westchnienie wydarło się z piersi młodej kotki, gdy powolnym ruchem, jakby od niechcenia, oderwała swoje ciało od murku, o który była dotychczas wsparta i zataczając ramionami małe kręgi powoli pobudziła do życia i przyszłego wysiłku odrętwiałe ciało. Poprawiła wieńczący jej głowę mały kapelusik i ruszyła w tłum z małym, wiklinowym koszyczkiem w dłoni.
     Snuła się tak między stoiskami bez większego sensu, szukając potencjalnej zdobyczy i na złość nie potrafiła wypatrzyć odpowiednio łatwego i tłustego celu. Już miała zrezygnować, gdy zauważyła bogato ubranego Kapelusznika, który pochylony nad stoiskiem wybierał dziwne minerały, których nazwy Niamh nie potrafiła przywołać w pamięci. Zastrzygła uszami i machnęła podekscytowana ogonem, lecz szybko opamiętała się. Przywołała na twarz wyraz wyuczonej obojętności i zaczęła się zbliżać w stronę swojej zdobyczy.
     Lecz nie dane było jej dojść do mężczyzny - przechodzący obok Lunatyk z naręczem ciężkich pakunków stracił równowagę i popchnął ją na przechodzącą w pobliżu kotkę-albinoskę. Niamh z racji swojej drobnej wagi łatwo straciła równowagę i przewróciła się, sycząc wściekle. Na jej nieszczęście, wysypała całą zawartość swojego koszyczka pod nogi kobiety - rozległ się dźwięk toczących się monet i ciężki szczęk kluczy, które panienka Muurteilat próbowała desperacko posprzątać.
     - Najmocniej panią przepraszam. - wydukała tylko z siebie i nie podnosiła głowy na kobietę, zbyt zaaferowaną własną, narastającą w niej złością.


Wielka Hala Wycieczkowa - Page 3 7pso9y

Powrót do góry Go down





Mari
Gif :
Wielka Hala Wycieczkowa - Page 3 5PUjt0u
Godność :
Marionette, ale woli jak mówi się do niej Mari
Wiek :
25
Rasa :
Dachowiec
Wzrost / Waga :
167/45
Pod ręką :
szkicownik, torba, broń
Broń :
sztylet
https://spectrofobia.forumpolish.com/t241-kp-mari https://spectrofobia.forumpolish.com/t1099-mari
MariNieaktywny
Spacerowała i oglądała towary, wesoło falując swoimi lwimi ogonami. Nuciła sobie coś pod nosem, a Gatto spacerowała obok niej. Bała się obcych więc trzymała się blisko kotki.
Mari pilnowała jej, ale też skupiała się na wszystkim wokół, choć czy na pewno? Lia nagle zasyczała i odskoczyła, a Dachowiec nie zdążyła zareagować na drugą kotkę, która na nią wpadła i je obie wywróciła. Mari zawarczała, ale zaraz się zreflektowała, słysząc jakiś młody głosik - nic ci nie jest? - zapytała i odsunęła się. Zaczęła pomagać jej zbierać pieniądze, swoimi kocimi, futrzastymi łapkami. Westchnęła ciężko widząc, że pieniądze chyba trzymała luzem w koszyku, albo po prostu w ogóle ich nie zabezpieczyła. Ech....taka młoda i taka naiwna. W tych tłumach łatwo o jakiegoś kieszonkowca. Sama wielokrotnie tutaj zarabiała na kromkę chleba, choć czy można to naprawdę nazwać zarabianiem? Sama nie wiedziała. Ale to już była przeszłość. Mimo to, postanowiła dać Kici małą nauczkę.
Pomogła jej, a następnie wstała i podała jej łapę - wstawaj - uśmiechnęła się do niej i gdy upewniła się, że nic jej nie jest, przyciągnęła ją do siebie - lepiej uważaj z pieniędzmi, nigdy nie wiadomo, kto może Ci je zwinąć - wymruczała i pożegnała się. Ruszyła przed siebie i zamachała jeszcze dziewczynie, w łapie trzymając pęk kluczy, który niepostrzeżenie zwinęła jej z koszyka, gdy dawała jej swoją życiową radę. Uśmiechnęła się niewinnie i ruszyła przed siebie, ciekawa co zrobiła dziewczyna.
Marionette nie poznała dziewczyny, choć zapach na niej jej się nie podobał. Nie wiedziała czemu ale źle jej się kojarzył. Nie pokazywała jednak tego po sobie. Nie podejrzewała, że właśnie spotkała się z osobą, która stała prawie na szczycie jej czarnej listy, której prawdę mówiąc chyba powinna unikać. Choć może po części powinna jej być wdzięczna? Sama się sporo zmieniła, jednak pewne elementy pozostały niezmienne, te same dwubarwne oczy, te same dwa lwie ogony oraz bardziej kocie niż ludzkie nogi oraz ręce.

Powrót do góry Go down





Niamh
Gif :
Wielka Hala Wycieczkowa - Page 3 B09814a7327f1f061e4ef28d753e7e9c
Godność :
Niamh Muurteilat
Wiek :
17
Rasa :
Dachowiec
Wzrost / Waga :
150/40
Znaki szczególne :
Różowe oczy, dziecięcy wygląd
Pod ręką :
Fabuła: Wiklinowy koszyk z niedużą ilością monet i kluczami, w kieszeni krótki nożyk, pod sukienką do uda doczepiony sztylecik
Broń :
Dwa sztylety przymocowane paskiem do uda
Zawód :
Służka, mały złodziej
Stan zdrowia :
w pełni zdrowa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t873-niamh https://spectrofobia.forumpolish.com/t990-skrzynka-pocztowa-niamh https://spectrofobia.forumpolish.com/t1103-niamh
NiamhMiaucząca Zmora
Miaucząca Zmora
Niamh czuła się rozdrażniona i nerwowo machała długim, białym ogonem zwieńczonym lwią kitą na prawo i lewo niczym rozeźlona żmija. Nie wiedziała, czy to przez nieszczęśliwy wypadek, który pokrzyżował jej plany, czy tłum ludzi, którego wręcz nienawidziła, czy może przez coś, czego jeszcze nie rozumiała, a przeczuwała. Wiedziała tylko, że najchętniej ulotniłaby się stąd jak najszybciej, przecież gdyby ktoś z gangu dojrzał jej niekompetencje, byłaby skończona przynajmniej towarzysko. Bo to bynajmniej nie uchodzi za rzecz zręczną wywalić się przy robocie przez jakiegoś zawszonego niezdarę, który to chodzić nie umie!
    Słysząc głos kobiety, Niamh początkowo myślała, czy jej nie zignorować i nie zająć się swoimi sprawami, lecz ta poprzez pomoc w zbieraniu drobniaków okazała jej dobroć, a za dobroć, jak ją uczono, należy odpłacać, bo inaczej jest się w długu. A długów Niamh nienawidziła bardziej, niż tłumów. Toteż leniwie podniosła głowę i spojrzała na kobietę wielkimi, różowymi oczami, w których postarała się przywołać coś na wyraz zaskoczenia. Wymusiła również uprzejmy uśmiech.
    - Wyliżę się, gorzej już bywało.
    Olśnienie spadło na nią jak grom z jasnego nieba w czasie upalnego lata, gdy tylko ujrzała ową specyficzną kocią łapę wyciągniętą w jej kierunku. Znała kilku Dachowców, ba! Sama była Dachowcem i spośród wszystkich innych przedstawicieli swej rasy nie spotkała więcej niż raz osoby, którą natura obdarzyła dodatkowym futerkiem w tych okolicach. Patrzyła więc przez chwilę na łapę z osłupieniem wymalowanym na twarzy i głową wolną od myśli, gdy wyciągnęła ostrożnie swoją drobną dłoń w jej kierunku i postanowiła, że skorzysta z jej pomocy.
    Może normalnie odmówiłaby i nie stawała w roli dłużniczki, gdyby nie fakt, że niezbyt była w stanie logicznie myśleć i podejmować racjonalne decyzje. Czuła się, jakby zauważyła ducha. Przyjrzała się twarzy kotki i tutaj już nie mogła uważać, że to ktoś inny. Jej rysy zdawały się być zbyt znajome i niemalże podobne do Niamhowej twarzy.
    - To i tak nie jest dużo, ale dziękuję za radę.  – powiedziała ostrożnie, rumieniąc się na policzkach.
    W pierwszej chwili pomyślała, że wyznaczona jest za nią duża nagroda i że pewnie by się nieziemsko wzbogaciła, gdyby ją wydała panu Corviusowi. Co prawda od jej ucieczki minęło wiele lat, lecz pewnie starzec nadal darzył ją tamtą obmierzłą sympatią.
    Lecz równie szybko przyszło opamiętanie – młoda była przecież współwinna tego, że kotka została zlana, niemalże do śmierci. Służba szeptała dużo o tych wydarzeniach oraz o zniknięciu ulubienicy nestora, lecz plotki były szybko dławione w zarodku i wkrótce temat ucichł. Wbrew pozorom Niamh też mogło być wstyd.
    Dochodził tu również czynnik ciekawości. Ciekawiło ją, co teraz porabia i jak się zmieniła. Była przecież mimo wszystko jej siostrą.
    No, ale zawsze istniało ryzyko, że ją z kimś pomyliła.
    Nic więc dziwnego, że Niamh nie była ukontentowana tym, że ta postanowiła sobie już pójść. Musiała ją jakoś zatrzymać, a brak kluczy, jak się okazało, gdy sięgnęła do koszyczka, tylko bardziej ją do tego zdeterminował. Nie martwiła się, że ktoś nieopatrznie wykorzysta te klucze – mimo wszystko bez odpowiedniego zamka klucz jest niczym więcej niż ozdóbką. Gdyby ich nie odzyskała, po prostu nie szłaby do miejsca, do których by pasował, a swoim urokiem osobistym przekonałaby kogo trzeba, by dorobił jej potrzebny zestaw kluczy.
    - Niech pani poczeka!  – wykrzyknęła za kobietą i ruszyła za nią w tłum – Nie podziękowałam pani jeszcze za dobroć, rzadko się zdarza, zwłaszcza w tych stronach, by ktoś pomógł obcej osobie.  – powiedziała grzecznie, gdy tylko zrównała z nią kroku.
    Nie musi przecież mówić wszystkim wkoło, jaki jest jej interes.


Wielka Hala Wycieczkowa - Page 3 7pso9y

Powrót do góry Go down





Mari
Gif :
Wielka Hala Wycieczkowa - Page 3 5PUjt0u
Godność :
Marionette, ale woli jak mówi się do niej Mari
Wiek :
25
Rasa :
Dachowiec
Wzrost / Waga :
167/45
Pod ręką :
szkicownik, torba, broń
Broń :
sztylet
https://spectrofobia.forumpolish.com/t241-kp-mari https://spectrofobia.forumpolish.com/t1099-mari
MariNieaktywny
Na pewno się zdenerwowała. Kto by się nie zdenerwował, że się wywalił, czy to przez kogoś czy też przez własne dwie lewe nogi. Ale nie jej było to oceniać. Skinęła jej głową, gdy kotka odpowiedziała, że to nic poważnego. To dobrze. Mari lubiła pomagać, ale też nie chciała się narzucać z takimi głupotami jak zdrapane kolanko. Dziewczyna wyglądała młodo, ale nie płakała, więc nie musiała się przejmować.
Przechyliła lekko głowę w bok, gdy ta nagle wyglądała jakby zobaczyła ducha. Uśmiechnęła się do niej uprzejmie - czy coś się stało? - zapytała i poruszyła lekko swoimi białymi uszkami. Lia wyglądała zza niej i mrauczała coś w tylko sobie znanym języku. Mari zaraz ją pogłaskała, żeby mała Gatto się uspokoiła. Nie lubiła tłumów, ani nawet innych osób, więc średnio jej się podobały takie przymilanki i postoje, gdy wokół tylko ciekawych rzeczy do zobaczenia!
Zaśmiała się - ilość dla kieszonkowca nie ma znaczenia. Jeden ukradnie mieszek pełen złota, a drugi mieszek pełen miedziaków, by potem nie zwracać na siebie uwagi jak coś kupi. W końcu skąd jakiś obdartus, miałby nagle pełno złota? - no jasne, nie każdy kieszonkowiec to obdartus, ale akurat o takich jej chodziło. Choć osoba, wyglądająca na porządną też by się pokusiła, choć może nie o garść drobniaków. Jednak patrząc na strój dziewczyny, pochodziła z dobrego domu. A raczej pracowała dla jakiegoś bogacza, więc kto wie czy ktoś nie poczuł się zbyt pewnie i po prostu nie dał jej sporej ilości pieniędzy na zakupy, zamiast po prostu pootwierać konta w odpowiednich miejscach i nałożyć ograniczenia, ile dana osoba może wziąć na raz. W końcu tak robiła szlachta.
Nie chciała odchodzić daleko, nie chciała też zabierać kluczy. Co prawda mogłaby śledzić młodą i dowiedzieć się do jakiej dziurki te klucze pasują, jednak skończyła z tym już dość dawno. No i też raczej by się nie chwaliła przed swoją ofiarą, że coś jej zwinęła. Chciała się po prostu podroczyć.
Jednak słowa dziewczyny ją zaskoczyły. Stanęła i odwróciła się, stawiając uszy wysoko. Spojrzała na dziewczynę uważnie i trochę niepewnie - a jeszcze rzadziej to, że ktoś tak bardzo chce za tę pomoc dziękować - powiedziała spokojnie i oddała jej klucze. Naprawdę ich nie potrzebowała, chciała tylko pokazać jak łatwo można coś stracić i nawet się nie zorientować - to naprawdę nic wielkiego, więc nie musisz się przejmować - dodała jeszcze, uśmiechając się uprzejmie i falując swoimi ogonami.
Nie wiedziała czemu, ale ta dziewczyna trochę ją niepokoiła. Nie, nie dlatego, że chciała podziękować za głupotę, ani nie to, że w ogóle się spotkały, po prostu....sama nie wiedziała. Do tego ten zapach. Z jednej strony była ciekawa, dlaczego był taki znajomy, ale z drugiej jej instynkt nakazywał, żeby ruszyła tyłek i szła już w swoją stronę, że z tego spotkania nie wyniknie nic dobrego.
Samego podobieństwa do dziewczyny jednak nie zauważała. Może dlatego, że nie była typem osoby, który lubi przeglądać się w lusterku? Albo po prostu nie wpadłaby na to, że gdzieś po Mieście Lalek może krążyć jej młodsza siostrzyczka. Coś jednak wydawało je jej się w tej kotce znajome.

Powrót do góry Go down





Niamh
Gif :
Wielka Hala Wycieczkowa - Page 3 B09814a7327f1f061e4ef28d753e7e9c
Godność :
Niamh Muurteilat
Wiek :
17
Rasa :
Dachowiec
Wzrost / Waga :
150/40
Znaki szczególne :
Różowe oczy, dziecięcy wygląd
Pod ręką :
Fabuła: Wiklinowy koszyk z niedużą ilością monet i kluczami, w kieszeni krótki nożyk, pod sukienką do uda doczepiony sztylecik
Broń :
Dwa sztylety przymocowane paskiem do uda
Zawód :
Służka, mały złodziej
Stan zdrowia :
w pełni zdrowa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t873-niamh https://spectrofobia.forumpolish.com/t990-skrzynka-pocztowa-niamh https://spectrofobia.forumpolish.com/t1103-niamh
NiamhMiaucząca Zmora
Miaucząca Zmora
Niamh nie tylko była kiepskim złodziejem, ale również nie należała do najlepszych strategów. Życie to wojna, jak to mawiali starsi, a na wojnę trzeba mieć plan. Nawet, gdy dotyczył on tak prozaicznych spraw jak nawiązanie kontaktu z siostrą, która nawet nie wie, że ma rodzeństwo. Dodatkowo, że się z tym rodzeństwem aktualnie rozmawia.
    Choć pannie Muurteilat nieraz brakowało taktu i ogłady w obyciu, to nie wyobrażała sobie odnawianie rodzinnych stosunków hasłem „nieznajoma, jestem twoją siostrą”. Może to byłoby najmniej wymagające rozwiązanie, ale też mogło spalić na panewce, a kobieta uznać ją za wariatkę. Musiała to zrobić zręczniej, choć zdawać by się mogło, miała do tego dwie lewe łapy.
    Wizja okrągłej sumki ciągle majaczyła gdzieś z tyłu głowy Niamh, która nie miała bladego pojęcia, cóż takiego mogłaby uczynić z tą znajomością. Wpadać do niej na niedzielne obiadki, chodzić na wspólne zakupy i plotkować o dziwnych poczynaniach lokalnych Marionetkarzy? A może wykorzystać do swoich niecnych celów i prowadzenia wygodnego życia, z dala od czasem niewdzięcznej pracy służki? Nie miała jednak czasu, by dzielić włosa na niedźwiedziu i roztrząsać każdej z opcji, musiała kuć żelazo póki gorące!
Toteż słysząc pytanie albinoski spojrzała na nią wielkimi z zaskoczenia oczami, wyraźnie zawstydzona tym, że się gapiła na jej rękę.
    - Niecodziennie spotyka się kogoś, o tak rzadkich kocich cechach. Niegrzecznie też to komuś wypominać. – pokiwała wolno drobną główką z pewnym nabożeństwem, a jasna grzywka zatrzęsła się i opadła jej na oczy. Kotka szybkim ruchem dłoni poskromiła ją i odgarnęła z twarzy. – Stąd też niestety moje niegrzeczne zdziwienie.
    Nie mogła odmówić zasadności słów kotki, wszak bywało, że złodzieje czasem bywali trzeźwo myślący i pragmatyczni i nie sięgali ponad swoją miarę. Choć Niamh zawsze miała tendencje romantyzowania złodziei, robienia z nich symboli wręcz rewolucyjnych – no bo przecież ci przedstawienie w pieśniach i książkach kradli bogatym i rozdawali biednym, natomiast inni mogli pozwolić sobie na wyrachowanie i życie w prawdziwym luksusie! Lecz tych drugich chyba często nazywa się władcami.
    - Niby tak, ale w sumie to nawet nie moje pieniądze. Gdyby ktoś je ukradł, jakoś wytłumaczyłabym się przed Helen. – wzruszyła ramionami – I tak ma u mnie dług.

   Rany, przemknęło jej przez myśl, po tym koniecznie muszę iść na urlop i się wyspać.

    Zastrzygła uszami i spojrzała na skierowane w jej stronę klucze. Zerkała chwilę na błyskające srebro, po czym uśmiechnęła się wdzięcznie i schowała je w bezpieczne miejsce pod fartuchem.
    - Też uważam, że dobre obyczaje giną w społeczeństwie, ot co! – powtórzyła słowa, które jeden ze starszawych członków gangu zwykł sobie mawiać mamrocząc na młodzież, jak to starsi ludzie mają w zwyczaju; miała przy tym całkowicie poważną minę i przyglądała się uważnie kobiecie - Ale przecież jakoś trzeba je cerować począwszy od własnego zachowania, prawda? W sumie to tylko na to mamy wpływ i nic więcej. – wolna dłoń powędrowała na brodę i spoczęła na niej, gładząc się po brodzie w zamyślonej, nieco przerysowanej manierze - Poza tym domyślałam się, że to pani wzięła moje klucze, no bo któż inny mógł to uczynić? Myślę, że ukróciliby mnie o głowę, gdyby dowiedzieli się, że je nieopatrznie zagubiłam – ups! – wzruszyła ramionami i przykryła usta wnętrzem dłoni, wydając z siebie dziewczęcy chichot.
    Niemniej równie szybko spoważniała i z nad wyraz dorosłym spojrzeniem wbiła wzrok w oczy kotki. Musiało wyglądać to dosyć kuriozalnie uwzględniwszy, że Niamh wyglądała bardzo młodo jak na swój wiek.
    - Widzi pani, pani pomoc sprawiła, że nieopatrznie zaciągnęłam u pani dług. A honor wymaga, by ten dług spłacić. Nie monetami oczywiście, bo i po co, skoro ich mało, a to przez nie tak mój honor się skalał? Może mogę pani w czymś pomóc? – spojrzała na nią wyczekująco – Klucze się nie liczą, bo odebrałabym je w ten czy inny sposób.


Wielka Hala Wycieczkowa - Page 3 7pso9y

Powrót do góry Go down





Mari
Gif :
Wielka Hala Wycieczkowa - Page 3 5PUjt0u
Godność :
Marionette, ale woli jak mówi się do niej Mari
Wiek :
25
Rasa :
Dachowiec
Wzrost / Waga :
167/45
Pod ręką :
szkicownik, torba, broń
Broń :
sztylet
https://spectrofobia.forumpolish.com/t241-kp-mari https://spectrofobia.forumpolish.com/t1099-mari
MariNieaktywny
Re: Wielka Hala Wycieczkowa
Pią 8 Kwi - 21:38
Zaśmiała się krótko - nie było niegrzeczne. Po prostu myślałam, że coś się stało - przekrzywiła lekko głowę, uśmiechając się do dziewczyny miło. Przyzwyczaiła się już do spojrzeń osób w tłumie, gdy przechodziła obok kogoś. Może same kocie elementy nie były aż tak dziwne, jednak o wiele trudniej było znaleźć Dachowca, który posiadał dwa ogony! A Mari była właśnie jedną z takich unikatowych Dachowców. Dlatego też została sprzedana gdy była jeszcze zbyt mała, żeby cokolwiek kojarzyć. Na pewno rodzinka zarobiła na niej sporo, jednak jakoś miała to już gdzieś. Ten etap życia miała daleko za sobą, więc nie musiała się o nic martwić. Szczerze, to najchętniej zapomniałaby nie tylko twarzy i nazwiska swojego właściciela, ale wszystkiego co jest z tym związane. Kto wie....może faktycznie zbierze się kiedyś na odwagę i usunie blizny pozostawione po jego ostatniej karze.
Uniosła jedną brew - Helen? - powiedziała prawie bezgłośnie. Wiadomo, nie znała Kotki, więc nie znała też jej znajomych, przełożonych czy też właścicieli (w końcu w Krainie nie było dziwne, że ktoś może kogoś nazywać swoją własnością czy właścicielem). Choć to ostatnie raczej odpadało, gdyż pewnie nie mówiła by o swojej pani, że ma u niej jakiś dług. Heh....ciekawa istotka, ale czy aby na pewno nie zbyt naiwna? Wydawała się jednak dość przyjazna. Takie niewiniątko.

Zamrugała zaskoczona. Dość.....dorosłe słownictwo jak na takie niewiniątko. W sumie to mogła być nawet starsza od Mari, w końcu do Kraina Luster. Nie można oceniać wieku po wyglądzie. Jednak jakoś nie pasował jej taki sposób mówienia dla tak dziecięco wyglądającej osoby. Jednak nie wypowiadała się na głos na ten temat. To nie jej sprawa. Pewnie i tak jak się teraz rozejdą, to nie spotkają się więcej.
Pokręciła głową - chciałam Ci tylko pokazać, jak łatwo coś stracić i się nie zorientować przez jakiś czas. Oddałabym Ci je za chwilę - uśmiechnęła się - mam ciekawsze rzeczy do roboty niż śledzenie kogoś by dowiedzieć się do jakiś drzwi pasują klucze i sprawdzić czy na pewno warto z nich skorzystać - zachichotała cicho - poza tym już nie zajmuję się takimi sprawami - puściła jej oczko. Była złodziejką, miała sporo problemów, jednak teraz jest już czysta. Dobrze, że o niektórych rzeczach nie wiedziało nawet Stowarzyszenie. A przynajmniej miała taką nadzieję.
Poruszyła uszami, gdy ta uznała, że odwdzięczenie się jej, jest sprawą honoru. Pomogła jej tylko pozbierać pieniądze do koszyka i tyle. To nie było wiele - nie musisz mi się niczym odwdzięczać - uśmiechnęła się miło, przekręcając lekko głowę w bok - uważaj na przyszłość, żebyś nie wpadła na kogoś, na kogo byś nie chciała i tyle - powiedziała spokojnie. Bo też jak to dziewczę mogłoby się jej odwdzięczyć? Zaprosić na kawę albo ciastko? Nie chciała zabierać jej pieniędzy, w żaden sposób.

Powrót do góry Go down





Niamh
Gif :
Wielka Hala Wycieczkowa - Page 3 B09814a7327f1f061e4ef28d753e7e9c
Godność :
Niamh Muurteilat
Wiek :
17
Rasa :
Dachowiec
Wzrost / Waga :
150/40
Znaki szczególne :
Różowe oczy, dziecięcy wygląd
Pod ręką :
Fabuła: Wiklinowy koszyk z niedużą ilością monet i kluczami, w kieszeni krótki nożyk, pod sukienką do uda doczepiony sztylecik
Broń :
Dwa sztylety przymocowane paskiem do uda
Zawód :
Służka, mały złodziej
Stan zdrowia :
w pełni zdrowa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t873-niamh https://spectrofobia.forumpolish.com/t990-skrzynka-pocztowa-niamh https://spectrofobia.forumpolish.com/t1103-niamh
NiamhMiaucząca Zmora
Miaucząca Zmora
Jasna brew powędrowała do góry i zastygła w wyrazie zaskoczenia odmalowanego na twarzy Niamh, jakby kotka była zaskoczona słowami ze strony nieznajomej. Szybko jednak panna Muurteilat zaśmiała się cicho i zmrużyła oczy, przysuwając się nieco do rozmówczyni w poufałym geście, jakby miała zdradzić jej najpilniej strzeżoną na świecie tajemnicę.
   - Gospodyni w domu osoby, dla której pracuję. Kapeluszniczka stara jak świat! – wzruszyła ramionami –  Czasem bywa prawdziwą zołzą, ale w gruncie rzeczy to raczej taka poczciwina, rzadko kiedy daje kary fizyczne a i często można z nią ugadać dzień wolny. I robi świetne paszteciki z wątróbki! – dodała z szerokim uśmiechem na wspomnienie przysmaków. – Służący z innych domów, z którymi rozmawiałam, strasznie marudzili na swoich panów. Cieszę się, że u mnie jak na razie nie jest tak źle.
   Pokiwała głową na słowa albinoski, a jej oczy błysnęły niespodziewanym blaskiem. Wbiła zaskoczone spojrzenie w twarz kotki i lustrowała ją przez chwilę uważnie, nim ponownie się odezwała.
   - Och, jak to? Pani była złodziejką czy walczyła ze złodziejami? – spytała się nieco nieufnie kładąc po sobie uszy – Czy może mnie pani czegoś jeszcze nauczyć, albo doradzić? Bo przecież warto wiedzieć, przed czym się chronić, a czego wystrzegać! – powiedziała z wyczuwalną nutką entuzjazmu w głosie – Bo w domu rzucali mi tylko ogólnikami, ot takimi mądrościami ludowymi. A przecież rada specjalisty jest po stokroć bardziej wartościowa!
   Kotka zdawała się ważyć przez chwilę ważyć słowa jakby bardziej nieśmiało, niż jeszcze przed chwilą. Wszak musiała ugryźć temat iście trudny, który należało bardzo ostrożnie rozegrać, a każdy krok groził bolesnym potknięciem. Zmarszczyła nosek i trwała chwilę w milczeniu, ważąc słowa, które na złość postanowiły nie przyjść do dziwnie pustej głowy Niamh.
   - W zasadzie to mi pani kogoś przypomina. Nie mogę sobie tylko przypomnieć, kogo. – dłoń powędrowała na brodę w zamyślonej manierze i pogładziła ją zaostrzonymi paznokciami. – Często pani bywa w okolicy? A może skusi się pani na ciasto? Mimo wszystko wolałabym się jakoś odwdzięczyć.


Ostatnio zmieniony przez Niamh dnia Nie 24 Kwi - 17:40, w całości zmieniany 1 raz


Wielka Hala Wycieczkowa - Page 3 7pso9y

Powrót do góry Go down





Mari
Gif :
Wielka Hala Wycieczkowa - Page 3 5PUjt0u
Godność :
Marionette, ale woli jak mówi się do niej Mari
Wiek :
25
Rasa :
Dachowiec
Wzrost / Waga :
167/45
Pod ręką :
szkicownik, torba, broń
Broń :
sztylet
https://spectrofobia.forumpolish.com/t241-kp-mari https://spectrofobia.forumpolish.com/t1099-mari
MariNieaktywny
Re: Wielka Hala Wycieczkowa
Sro 20 Kwi - 10:26
Przytakiwała jej głową, że rozumie, a na koniec uśmiechnęła się do niej miło, jakby czule - cieszę się, że trafiłaś na takiego pana - odpowiedziała - faktycznie, nie każdy ma tyle szczęścia - dodała, a wzdłuż jej kręgosłupa przeszedł niezauważalny dreszcz. Był on jednak bardzo dobrze wyczuwalny dla samej kotki, a tym bardziej nie był on ani trochę przyjemny. Nie pamiętała wiele z czasów, gdy żyła jeszcze u swojego właściciela. Pamiętała jednak ból, głód i ciągły strach. Nawet większy niż gdy żyła już na ulicy i codziennie musiała dosłownie walczyć o każdy kawałek chleba. Ale poradziła sobie! Wspomnienia z jego domu wydawały się zamazane, jakby coś nie pozwalało jej pamiętać. Może tak działała magia właściciela? A może sama sobie narzuciła coś takiego, przez całą traumę? Nie wiedziała i jakoś mało ją to tak naprawdę interesowało. Najchętniej nie pamiętała by nic, jednak blizny na plecach same nie znikną, a Dachówka nadal miała wyraźne dreszcze, gdy jej ukochany przejeżdżał po nich palcami.
Zaśmiała się zakłopotana i pomasowała łapą kark, uciekając wzrokiem gdzieś w bok - nie każdy chce zatrudnić trochę za chudego Dachowca, który mało wie o życiu - przyznała i uśmiechnęła się przepraszająco. To raczej nie było miejsce na takie rozmowy. W ruchliwej Hali, gdzie mogło być pełno niezbyt do tego przeznaczonych uszu. Niektórzy usłyszą przypadkiem inni z nudów, a jeszcze inni uznają, że może im się ta wiedza do czegoś przydać.
Zamrugała zaskoczona, gdy dziewczyna zapytała o jakieś porady czy nauki - a jest coś co byś chciała jakoś wiedzieć? - zapytała trochę niepewnie - sama nie wiem co mogłabym Ci poradzić, nie tak na poczekaniu - przyznała - może tyle, że zawsze jak ktoś na Ciebie wpadnie, albo jakoś podejrzanie się otrze to sprawdzić czy na pewno czegoś w koszyku nie ubyło i to nie zawsze są drogie rzeczy czy pieniądze, niektórzy kradną nawet głupią bułkę, bo po prostu są głodni. No i też starać się nie chwalić, nawet nieświadomie co się przy sobie ma. Czyli, kupujesz coś droższego na przykład i chowasz to w sklepie, a nie wychodzić, pokazujesz całemu światu co tam masz w koszyczku i potem dopiero chowasz te dodatkowe rzeczy - puściła jej oczko. Pewnie tego też ją uczyli, ale nie przychodziło jej teraz nic innego czy bardziej przydatnego do głowy.
Uniosła jedną brew i przechyliła lekko głowę, przez co jej ucho ze złotymi kolczykami nieznacznie oklapło, przez co musiała wyglądać dość uroczo, nawet mimo blizny, która przechodziła jej przez oko - kogoś Ci przypominał? Ale...wyglądem, czy charakterem czy jeszcze czymś innym? - zapytała trochę niepewnie. Co prawda dziewczyna mogła ją znać z widzenia, wpaść na nią kiedyś na ulicy, a może Kotka po prostu jej coś kiedyś zwinęła, choć to było mało możliwe, bo Mari nie okradała każdej napotkanej duszyczki. Raczej wybierała sobie cele, ewentualnie łapała co jej wpadło w puchate łapki, jednak na pewno nie okradała służących. No....chyba, że wiedziała dla kogo pracują, albo dostała jakieś zlecenie, bądź była to po prostu zemsta. Ale nie przypominała sobie, by taka urocza kicia była kiedyś jej celem. Poza tym...Mari wtedy raczej nie miała aż tak lśniących, srebrnych włosów, białego futerka, a ogony zawsze związywała tak, że wyglądały na jeden, więc mało prawdopodobne, żeby ją skojarzyła. Choć może jej coś świtać. No nic. Może się dowie.
Westchnęła - skończ z tą panią, mam na imię Mari - uśmiechnęła się i podała jej swoją puchatą łapę. Nie lubiła gdy ktoś do niej mówił per pani. A skoro już tak sobie rozmawiają, to nie zaszkodzi się przedstawić.
Pokręciła też głowa i spojrzała na swoją Gatto, która ocierała się o jej futrzaste nogi - bywam tutaj....raczej często, choć nie codziennie - przyznała i pogładziła po łbie kotkę, która oparła się łapami o jej udo, domagając się uwagi - no skoro tak nalegasz to niech będzie to ciastko - zaśmiała się - o ile zgodzisz się, żebym postawiła do tego ciastka jakąś czekoladę albo herbatę - dodała jeszcze z uśmiechem.

Powrót do góry Go down





Niamh
Gif :
Wielka Hala Wycieczkowa - Page 3 B09814a7327f1f061e4ef28d753e7e9c
Godność :
Niamh Muurteilat
Wiek :
17
Rasa :
Dachowiec
Wzrost / Waga :
150/40
Znaki szczególne :
Różowe oczy, dziecięcy wygląd
Pod ręką :
Fabuła: Wiklinowy koszyk z niedużą ilością monet i kluczami, w kieszeni krótki nożyk, pod sukienką do uda doczepiony sztylecik
Broń :
Dwa sztylety przymocowane paskiem do uda
Zawód :
Służka, mały złodziej
Stan zdrowia :
w pełni zdrowa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t873-niamh https://spectrofobia.forumpolish.com/t990-skrzynka-pocztowa-niamh https://spectrofobia.forumpolish.com/t1103-niamh
NiamhMiaucząca Zmora
Miaucząca Zmora
Postawa Niamh zdawała się być coraz bardziej rozluźniona, co przejawiało się również w dobieranych przez nią słowach. Straciły nieco na swojej górnolotności a i to, w jakim tonie były wypowiadane, zdawało się brzmieć, jakby kotka powoli pozbywała się cegiełek z muru oficjalności. W rzeczy samej Mari zdawała się być dla panny Muurteilat bardzo sympatyczną osobą, co z kolei spowodowało, że na horyzoncie pojawiły się majaczące w oddali czarne ptaki poczucia winy. Choć może to i dobrze, że tak sprawy się potoczyły? Mari dostała impuls, by wreszcie zawalczyć o swoje i wyrwać się spod dyktatury pana Corviusa, który podobno według plotek był dla kotki okrutny.
   - Przykro mi to słyszeć i dziękuję za porady. Wystarczy mi taka podstawowa wiedza! Czasem bywam zbyt roztargniona i łatwo zapominam o tak podstawowych rzeczach, ale to przez zabieganie! No i jakoś tak ciężko mi się przyzwyczaić, że ludzie to niekoniecznie pragną dobra dla drugiego. - rzekła z promiennym uśmiechem i skinęła lekko głową w ramach podziękowania.
   Stukot jej niskich obcasików wtórował każdemu krokowi, jaki stawiała Niamh. Z pewnością nie były to buty przystosowane do skradania się, ani innych, podobnych heroicznych czynów! Kotka z uwagą przysłuchiwała się słowom padającym z ust albinoski i co jakiś czas potrząsała jasną czupryną na znak, że jest aktywnym słuchaczem.
   Nie wyobrażała sobie sytuacji, w której przyjdzie do konfrontacji z prawdą. Zastrzygła uszami słysząc imię kotki – a więc rzeczywiście jej domysły znalazły potwierdzenie w rzeczywistości.
   - Niamh, ale możesz wołać mnie jak chcesz! Lubię, gdy ludzie są kreatywni i wymyślają mi przydomki, dzięki temu czuję się doceniana! – uścisnęła jej dłoń i zdziwiła się, jak bardzo puchata jest jej ręka. Było to bardzo przyjemne uczucie!
   Dopiero teraz zastanowiła się nad odpowiedzią towarzyszącej jej kotki. Nie mogła przecież wypalić „Mari. Jestem twoją siostrą”, choć zdawała sobie sprawę, że byłaby do tego zdolna. No cóż – najważniejsze znać swoje mocne i słabe strony. Wyraz pewnego zakłopotania wpełzł na twarz Niamh: skąpał różowe oczy w cieniu jasnych rzęs, wykrzywił kąciki drobnych ust do dołu. Trwała chwilę w milczeniu, nim się w sobie zebrała i przemówiła.
   - Wie pani… wiesz co, to jest coś takiego ciężkiego do uchwycenia. Chyba chodzi o wygląd! Nie potrafię tego nawet określić! Przepraszam, jeśli byłam zbyt śmiała. – rzekła nieznacznie rumieniąc się na policzkach.
   Zakłopotanie równie szybko jak się pojawiło, przemieniło się w wyraz zadowolenia, gdy kobieta zgodziła się na propozycję Dachówki. Uśmiechnęła się do niej powtórnie i o ile ta pozwoliła, ujęła kotkę pod ramię.
   - W takim razie cudnie, postanowione i będziemy kwita. Chodź za mną, znajomi polecali mi jedną ciekawą kawiarenkę całkiem niedaleko, jest przytulna i mają dobrą szarlotkę.
   Podróż nie trwała długo – ot kilka kroków, kilka schodów i znalazły się u stóp kawiarni o wdzięcznej nazwie „Noix” – budynku urządzonego w stylu neokolonialnym, o wygodnych, szerokich krzesłach do siedzenia.
   Lecz nim kobietom dane było wejść do środka, ich drogę zastąpił postawny jegomość, u którego boku wtórowała Marionetka o jasnoróżowej skórze, która miejscami była popękana. Mężczyzna spojrzał na przybyłe z góry i zmierzył je chłodnym, niemalże pogardliwym wzrokiem.
- Dokąd panie się udają?


Wielka Hala Wycieczkowa - Page 3 7pso9y

Powrót do góry Go down





Mari
Gif :
Wielka Hala Wycieczkowa - Page 3 5PUjt0u
Godność :
Marionette, ale woli jak mówi się do niej Mari
Wiek :
25
Rasa :
Dachowiec
Wzrost / Waga :
167/45
Pod ręką :
szkicownik, torba, broń
Broń :
sztylet
https://spectrofobia.forumpolish.com/t241-kp-mari https://spectrofobia.forumpolish.com/t1099-mari
MariNieaktywny
Re: Wielka Hala Wycieczkowa
Sro 27 Kwi - 20:38
Wzruszyła tylko ramionami, gdy powiedziała, że jej przykro. No cóż. Co miała powiedzieć. Uśmiechnęła się delikatnie - nie dawaj sobą dyrykować za bardzo. Musisz czasem znaleźć czas dla siebie, bo wkrótce będziesz zbyt zmęczona na cokolwiek - powiedziała z troską. Może nie miała takiego doświadczenia jak dziewczyna, ale widziała co się działo z nią w ciągu ostatniego roku, gdy nie mogła znaleźć swojego ukochanego. Gdy ją porzucił jedynie z pluszakami oraz listem. Na szczęście wrócił do niej, ale dziewczyna o mało nie zapracowała się wtedy na śmierć. Była naprawdę wyczerpana, ale w końcu mogła odpocząć i wylizać się ze wszelkich ran, których się nabawiła. Kruczek w końcu przy niej był i nie miała zamiaru go tak łatwo tym razem wypuścić ze swoich łapek!
Potrząsnęła głową. Teraz musiała skupić się na kotce przed osoba, a nie nad swoim życiem miłosnym!
Zamrugała i pokręciła głową - zostanę przy Niamh, to bardzo ładne imię - przyznała, uśmiechając się delikatnie - szczerze nie jestem zbyt dobra w nazywaniu czegoś. Wolę kreatywność związaną z rysunkiem niż pismem - przyznała trochę niepewnie. No cóż, może i straci w oczach nieznajomej, jednak i tak gdy się dziś rozejdą to pewnie nie spotkają się już nigdy więcej. W końcu skąd miała wiedzieć kim jest dziewczyna przed nią. I że ta pewnie będzie chciała być nadal w kontakcie.
Westchnęła niezadowolona - coś Ci chyba powiedziałam - powiedziała i pokręciła głową, ale uśmiechnęła się mimo wszystko - nic nie szkodzi, to przecież nie Twoja wina, że kogoś Ci przypominam czyż nie? - zapytała, poruszając lekko ogonami. Zapach dziewczyny też jej o czymś i kimś przypominał ale nie była też pewna, dlatego nic nie mówiła. No i nie chciała jej obrazić. Tym bardziej, że zapach wcale nie należał do najprzyjemniejszych, a raczej wspomnienie z nim związane takowe nie było.
Przytaknęła dziewczynie i ruszyła za nią. Wzięła Gatto na ręce, bo nie chciała by mała Bestia się gdzieś zgubiła - sprawdzimy czy Twoi znajomi maja dobry gust - zachichotała. Nie chciała się wrednić,ale cóż była ciekawa co to za miejsce. Tym bardziej, że ostatnimi czasy nie miała za bardzo czasu na to by zwierdzać. A przychodziłą tutaj tylko na zakupy ewentualnie kupowała coś na drogę, ale nie odwiedzała, żadnej kawiarni. Bo też co to za zabawa by siedzieć w kawiarni w pojedynkę?
Zmarszczyła jasne brwi, gdy jakiś mężczyzna postanowił je zatrzymać - przyszłyśmy spróbować szarlotki, z której to miejsce tak słynie, czy to coś złego? - zapytała, uśmiechając się niewinnie. Lia weszła jej na ramiona, dlatego Dachowiec miała wolne ręce. Splotła je za plecami, niby po to, żeby wygodniej jej było stać ze skrzydlatym kotem na ramionach, jednak tak naprawdę jedną łapą sięgnęła do sztyletu, który miała na plecach przy pasku. Wolała być gotowa jakby postanowił zaatakować.

Powrót do góry Go down





Sponsored content

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach