Smoczy Lotos

Erishi
Gif :
Smoczy Lotos - Page 7 40ec629ee85918fd216992be0bd32b08
Godność :
Erishi (czyt. Er'shii)
Wiek :
Wygląda na kogoś przed trzydziestką
Rasa :
Gwiezdny/Marzenie Senne
Wzrost / Waga :
Względne
Znaki szczególne :
Coś na wzór tatuażu w kształcie smoka
Pod ręką :
Loth, wachlarz-sztylet, rapier, bezdenna sakiewka
Broń :
Pazury, wachlarz-sztylet, rapier
Stan zdrowia :
Perfekcyjny
https://spectrofobia.forumpolish.com/t614-erishi#5981 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1169-erishi
ErishiGwiezdny Marzyciel
Re: Smoczy Lotos
Pon 13 Lip - 20:18
- Władzy? Masz na myśli to, że twój ojciec zabił twojego dziadka? – Marzenie Senne nie miało pojęcia, jakim sposobem zmarł stary kowal. Czyżby jego syn podjął się tak niehonorowej, niemoralnej i nieuczciwej czynności, że popełnił zamach (skuteczny) na życie swojego rodzica? W imię czego? Pozornej władzy nad… czym? Majątkiem? Ponieważ chciał być uznawany za głowę „rodziny”? Gwiezdny znajdywał trudność w pojęciu takiej sytuacji. Miał nadzieję, że nie była ona prawdziwa i po prostu źle zrozumiał Mefisto.
- Och, widzę, że zaszło między nami nieporozumienie. Nie mówię, abyś poszedł powiedzieć jej to teraz już, natychmiast. Twierdzę tylko, że któregoś dnia po prostu będziesz musiał to zrobić. Może za tydzień, może za miesiąc, może za tysiąc lat. To od Ciebie zależy, kiedy to się stanie.
Oczywiście, o ile zarówno on, jak i jego córka przeżyją te tysiąc lat. Śmierć niekiedy przychodzi bardzo nieoczekiwanie. Droga zdaje się kończyć szybciej, niż powinna. Nigdy nie wiadomo, co przyniesie czas.
- Nie, nie zamierzam cie nigdzie wysyłać. Będziesz trenować ze mną oraz resztą drużyny. Musisz poznać nasze zdolności i umiejętności, my musimy poznać twoje, by móc pracować zespołowo. Tylko działając sprawnie, jak naoliwiona maszyna – tak to się chyba mówiło – będziemy najskuteczniejsi.
Głupotą byłoby wysłać Mefisto w takim stanie na misję. Nawet, jakby się w pełni zregenerował, to i tak nie zostałby nigdzie wysłany ani zabrany razem z resztą drużyny. Nie, dopóki nie poznają się wystarczająco dobrze. Tworzenie więzi i budowanie zaufania to podstawa.
- Ach, tak. Wręcz nie mogłem oderwać rąk od ciebie – zachichotał. Miło było od czasu do czasu pożartować i oderwać się (częściowo, w końcu wciąż sprawdza jego rany) od stresów oraz niepokojów rzeczywistości.
- Naprawdę? – w jego głosie dało się usłyszeć wyraźnie zdziwienie – przecież dzięki niej możesz tworzyć piękno, ukazywać świat o wiele piękniejszym, niż niekiedy jest. Ta lilia zrobiona z widelca tylko temu dowodzi.
Głupcami byli ci, którzy nie doceniali estetycznych możliwości tej mocy.
- Tak, właśnie tak. Czarująco się go pozbyłeś – zawtórował mu śmiechem. Rzeczywiście, brzmiało to dość komicznie.
- Nie sądzę, by było coś wstydliwego i powodującego, że stajesz się „cieniasem”, kiedy jesteś ranny i potrzebujesz bandaży czy też plastrów. One powstały właśnie po to, by służyć w takich sytuacjach.
Smok nie rozumiał takiego toku myślenia. Niby kto tak uważał? Z jakimi istotami zadaje się rogaty, że jest wyśmiewany z tego powodu?
- Niektórzy potrzebują biegać na wolności tak długo, aż odnajdą swój spokój – skomentował – Azusa wyraźnie tego potrzebuje… Wcale jej się nie dziwię, muszę powiedzieć. Przez lata byłem w otoczeniu ludzi u władzy, którzy tworzyli farsy, ukrywali się za kłamstwami i półprawdami. Naprawdę można stać się chorym od tego. Zwłaszcza jeżeli wyznaje się szczerość, prawość oraz równość – miał lekko odległy ton, spowodowany tym, że chwilowo pogrążył się we wspomnieniach.
- Rodzicielstwo nie jest łatwe – uśmiechnął się z sentymentem – kiedy pierwszy raz zajmowałem się sierotami w świecie ludzi, nie potrafiłem niektórych z tych dzieciaków utrzymać w ryzach. Niesamowicie rozrabiali, nie chcieli się słuchać ani uczyć. Niestety, większość z nich płakała po nocach za straconą rodziną. Pamiętam, że dla ich ukojenia zwykłem grywać na prostych instrumentach i śpiewać im pieśni z mojego świata. Nie rozumieli ani słowa z tego języka, ale podobało im się. Niektórzy nawet sami zaciekawili się graniem czy też śpiewaniem. Jeszcze inni szukali sposobu na wyrażenie siebie poprzez sztukę i rysowali kijkami po piasku. Pocieszne to były istoty. Tęsknie za nimi każdego dnia.
I tak rzeczywiście było. Erishi pamiętał każdego, kim się opiekował. Każdą istotę, z którą zbudował więź i miał jakikolwiek kontakt. Wielka szkoda, że tylko on był długowieczny, że dopóki coś nie „zabije” jego fizycznego ciała i nie powróci do Esteru, będzie trwał wiecznie, podróżując między świtami.
- Nie myśl o sobie źle, Mefisto. Niekiedy ciężko jest znaleźć zajęcie, które będzie odpowiadało wszystkim. Któregoś dnia, gdy przyjdzie na to czas, a Azusa będzie w domu, znajdziesz rozwiązanie tego problemu.
To była tylko kwestia czasu, chwile, dni, czy też miesiące dla Mefisto i Azusy, aby odnaleźć się w relacji ojciec-córka i wiedzieć, jak dokładnie ze sobą żyć.
- Z wielką chęcią zobaczę coś takiego. Nie wątpię, iż to fantastyczna zabawa. Ale nie martw się, nie chcę, żebyś się teraz nadwyrężał. Odpoczywaj.
Nie skomentował jego wypowiedzi na temat broni. Nie potrzeba było słów, to nie ich arystokrata oczekiwał. Tak samo jak nie pragnął zrozumienia – chciał jedynie powiedzieć na głos to, co się kryje w jego sercu.
Obserwował go chwilę w milczeniu. Później uniósł dłoń i dotknął jego policzka. – Kiedy „śpię” moja esencja powraca do miejsca, z którego pochodzę. Ta fizyczna powłoka zostaje w twojej rzeczywistości, staje się niczym więcej, a pustą skorupą, która czeka, aż do niej powrócę – pogładził go kciukiem po skórze policzka – jednak nie jest to główny powód, dla którego uważam to za niemądre – uśmiechnął się lekko – obawiam się, że swoja przytłaczającą personą mógłbym pożreć cię żywcem. W przenośni, jak i dosłownie… Ale twoja młodość niewątpliwie będzie starała się mi udowodnić, że jest inaczej. Tak więc, jeśli masz odwagę, pozbądź się dzielącego nas dystansu – szepnął jeszcze: zaryzykuj.
Czyżby kowal władał jakąś mocą leczniczą? Chyba że miał na myśli coś zupełnie przeciwnego.
- Nie mów tylko, że zamierzasz sobie umyślnie robić krzywdę…
Erishi pierwszy raz w swoim długim życiu został nazwany gadzinem. Dość zabawnie to brzmiało. Nie mniej, nie wiedział, jak na to zareagować. Dlatego postanowił to przemilczeć.
- Prosperowanie to jedno, ale jak nie będziesz pracować, zyski kiedyś się skończą – stwierdził lekko, obserwując, jak ten wstaje – Lubię istoty, które poświęcają się temu, co robią. Dedykacja pracy wprowadza w ich życie spokój i harmonię. Harmonię, którą co jakiś czas będę zagłuszał i wyrywał cię z twojego bezpiecznego, mniej lub bardziej, świata.
Przeniósł wzrok na pudełko, którym bawił się rogacz.
- To była przyjemność, naprawdę. Dobrze nakierowane rozmowy oraz wyraźna chemia między rozmówcami zawsze przynoszą ukojenie i poprawienie samopoczucia – uśmiechnął się do niego łagodnie.
Przyjął pudełko i rozpakował je ostrożnie. Przyjrzał się bransolecie z podziwem.
Jest przepiękna – założył ją na lewą rękę, następnie przejeżdżając po niej palcami – nie wiem, jak winienem ci dziękować. To już drugi dar, który dziś od ciebie otrzymałem. Czym na nie zasłużyłem? – podniósł wzrok ze srebrzystej bransolety na mężczyznę.
- Wyglądasz na pracoholika, który niekiedy desperacko potrzebuje odpocząć, ale przez własną upartość, nie podejmuje się takich działań. Właśnie dlatego – wstał z krzesła i podszedł do niego, następnie kładąc mu dłoń na ramieniu – dopilnuję, abyś się nie przepracowywał. Możesz liczyć na częstsze lub też rzadsze wizyty z mojej strony.


Smoczy Lotos - Page 7 Gbsms8o
#fba0e3 | #00cccc | Saga #ffb437 | Tydius #ff7098
najciekawsza postać pozytywna
x x x x x x

Powrót do góry Go down





Mefisto
Gif :
Smoczy Lotos - Page 7 5PUjt0u
Godność :
Mefisto Weles
Wiek :
490
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
196/95
Znaki szczególne :
prawe oko srebrne z czarną twardówką i blizna pod nim, kolczyki w obu uszach, wąskie, smocze źrenice, ostre kły, wypalony znak na prawej piersi oraz ręce, blizny po pazurach na torsie
Pod ręką :
broń, pieniądze
Broń :
włócznia
Zawód :
Jubiler, Barman, Kowal
Stan zdrowia :
Fabuła: Złamana lewa ręka, naderwane ucho, nie do końca wyleczone żebra
https://spectrofobia.forumpolish.com/t421-mefisto-weles https://spectrofobia.forumpolish.com/t1101-mefisto
MefistoNieaktywny
Re: Smoczy Lotos
Wto 14 Lip - 21:13
Przytaknąłem głowa, ze znudzoną miną - dziadek nie zgadzał się z wieloma sprawami z ojcem. W szczególności, jeśli chodzi o mnie. Tylko dziadek trzymał mnie w domu, ojciec chciał się mnie jak najszybciej pozbyć. Tylko przez to, że mam to jebane oko - wskazałem na swoje srebrne oko - w końcu ojciec miał tego dość, wyszukał moment, gdy dziadek nie czuł się za dobrze i wyzwał go na pojedynek. Wygrał, dzięki czemu zdobył to czego chciał. Władzę. Ale po walce dziadek umierał przez jakiś czas, przez kilka dni. Wtedy też przekazał mi włócznię i powiedział, że mam robić to co sam uważam, a nie słuchać ojca. Tak też zrobiłem. Krótko po jego pogrzebie po prostu odszedłem z domu i zacząłem balować. Dostałem dość spory spadek po dziadku więc tym bardzie mogłem sobie na to pozwolić - zaśmiałem się krótko - ale w końcu się opamiętałem i to nie dlatego, że zabrakło mi pieniędzy - dokończyłem spokojnie. Nie było widać, żeby mnie to bolało czy coś. Po prostu opowiedziałem historię ze swojego życia i tyle.
Przytaknąłem mu głową - no to mam nadzieję, że spełni się tak jak mi życzysz i przeżyję jeszcze te tysiąc lat - uśmiechnąłem się delikatnie.
Spojrzałem mu w oczy - czyli zawsze będę łaził z wami, nigdy sam? Albo tylko z Tobą? - zapytałem. Chciałem wiedzieć na co się piszę - uprzedzę tylko, że nigdy nie walczyłem w drużynie. Nie w takiej, gdzie wymagana była znajomość siebie nawzajem i swoich umiejętności - wyjaśniłem. Wolałem mu to powiedzieć teraz, niż jak potem będzie miał do mnie wąty, że coś robię nie tak.
Prychnąłem i udałem, że przechodzą mnie ciarki, ale już tego nie komentowałem.
Wzruszyłem ramionami - jakoś tak wyszło. Jakoś nigdy tak na to nie patrzyłem. To po prostu moc, która dawniej pomagała mi zwinąć jakieś kosztowności czy robić w konia idiotów, a teraz po prostu dzięki niej zarabiam i mam sporo klientów bo mogę zrobić biżuterię prawie na poczekaniu, w większości przypadków, w szczególności jak ktoś jest niecierpliwy. Ale żeby to było coś czarującego... - naprawdę nigdy tak o tym nie myślałem, bo też czemu bym miał? Do tego nigdy nikt tak tej mocy nie nazwał.
Zaśmiałem się - droczyłem się z Azusą zaraz po tym jak się obudziłem. I jakoś tak doszło do rozmowy, że nie umie nakładać plasterków i zaproponowałem, że ją tego nauczę, to ona, że plasterki są dla cieniasów. Ale to były tylko żarty, nic poważnego. Z resztą, jakby naprawdę tak uważała, to myślę, że widząc, co jest pod nimi, szybko by cofnęła te słowa - uśmiechnąłem się do własnych myśli. Widząc, oczami wyobraźni jej przerażoną minę, gdybym pokazał jej świeże szramy po pazurach smoka.
Przyznałem mu rację - póki nie wpada w tarapaty, to nie mam nic przeciwko, nawet temu, że zadaje się z Dachowcami. Od razu uprzedzę pytanie, nie nie jestem uprzedzony co do innych ras. Mówię teraz bardziej....hmmm stereotypowo? Niech robi to co lubi. Dzięki temu nie przejmuje się tak ponowną nieobecnością matki oraz tym, że powinna mieć kontakt z dziadkami. Ja jej nie zmuszam do jakiś spotkań czy dobrego zachowania, może to tez nie jest do końca dobre, ale cóż...przynajmniej robi to co lubi - powiedziałem spokojnie, ale w moim głosie pojawiła się jakby nutka...smutku? Może tęsknoty? Ale w sumie sam nie wiedziałem do czego. W końcu za krótko mieszkałem z Francescą, żeby przyzwyczaić się do czyjejś obecności. A pomoc domowa mi przeszkadzała, więc tym bardziej....czemu tak się czułem?
Wzruszyłem ramionami - nie miałem dobrego wzorca rodzica, do tego całe życie balowałem, ruchałem, kradłem, biłem...więc co dobrego bym jej mógł przekazać. W trakcie wojny tworzyłem broń, by inne istoty mogły się zabijać, sam też nie mogę powiedzieć, że w życiu nie odebrałem życia, więc jakim wzorcem rodzica ja bym mógł być? - zapytałem szczerze. Nigdy nie uważałem się za świętego, a tak szczerze to daleko mi było do takowego.
Słowa o znalezieniu czegoś do roboty z Azusą przemilczałem. Bo tak szczerze, to wiedziałem co bym mógł z nią robić, jednak musiałem do tego wydobrzeć. Tak więc nie było sensu o tym teraz rozmawiać, a tym bardziej pytać kogoś, kto nawet nie widział jej na oczy, a tym bardziej jej nie znał ani trochę, by doradzał mi czy moje pomysły mają jakiś sens czy też nie.
Uśmiechnąłem się jednak, słysząc, że chętnie zobaczy wycieczkę na kanapie. Choć czy domyśla się, że sam się na niej przejedzie. To zostawimy do momentu, aż będę w stanie to zrobić bez obaw.
Przeszedł mnie dziwny dreszcz, gdy pogładził mnie po licu. Oddech lekko się pogłębił, ale nie na tyle, by smok to zauważył. Wyszczerzyłem zęby i spojrzałem mu prosto w oczy - mam się obawiać pożarcia przez weganina? - zapytałem i przejechałem mu pod brodą lekko zaostrzonym paznokciem - w przeciwieństwie do Ciebie jak jestem prawdziwym drapieżnikiem - dałem mu szybkiego całusa w usta - wiec może to randkowanie ze mną nie jest zbyt dobrym pomysłem, a nie z Tobą, dobrodzieju? - zaśmiałem się i w końcu odsunąłem.
Wzruszyłem ramionami - zawsze może stać się jakiś wypadek, mogę zjeść coś nieświeżego, nieświadomie, Paskuda może mnie zaatakować ogienkiem, albo spadnę w nocy z łóżka, przez co trochę się nadwyrężę - wymieniłem, odliczając na palcach - tak więc widzisz, jest sporo możliwości, czemu od razu miałbym robić sobie specjalnie krzywdę - wyszczerzyłem się wrednie do niego.
- Mam utalentowanych pracowników, dlatego mogę sobie pozwolić na lenistwo raz na jakiś czas. Pewnie nawet sami by kazali mi zostać dłużej i odpoczywać, by mieć pewność, że wyzdrowiałem. Przy okazji mogą pokazać też swoje umiejętności, co jest im bardzo na rękę. A mnie wzywają tylko w wypadkach, gdy jest to konieczne, albo potrzeba faktycznie użycia mojej mocy, a nie tylko ich sprawnych rąk - wyjaśniłem na spokojnie.
- Czyli jednak chcesz mnie zamęczyć co? - zapytałem, myśląc o tym jak wygląda moja praca. To nie tylko magiczne wytwarzanie biżuterii, ale również ciężka harówka w kuźni. Spędzanie tam wielu godzin dziennie, często nawet nocowanie. Używanie mięśni i głowy, w wysokiej temperaturze, z ciężkimi narzędziami i latającymi wszędzie iskrami. No cóż...oddanie się takiej pracy by zachować harmonię? No ciekawie, ciekawie.
Uśmiechnąłem się, widząc jak ogląda prezent - to podziękowanie za pomoc, mimo tego co się stało. A ta lilia wcześniej, to jakoś tak po prostu wyszło i tyle - powiedziałem szczerze, bez większego zaangażowania.
- Nie jestem pracoholikiem, uwierz - powiedziałem rozbawiony - nie szukam na siłę czegoś do roboty. Lubię zrobić porządnie i do końca to co zacznę. To, że wszyscy chętnie tutaj zaglądają, nie wynika tylko mojego talentu jubilerskiego, ale także z tego, że naprawdę ciężko pracuję jeśli już muszę. Ale leniuchować lubię. Nie lubię być do tego jednak zmuszanym - przyznałem z westchnieniem.
Uśmiechnąłem się i rozłożyłem ramiona - zapraszam i tak praktycznie mieszkam sam. Proszę tylko, byś nie zaskakiwał mnie w kuźni. Zapukaj, chrząknij czy cokolwiek bo nie chce mieć jeszcze Ciebie na sumieniu - uśmiechnąłem się wrednie - może przy okazji się czegoś nauczę, na przykład jak nie przesadzać z bandażowaniem - zachichotałem wrednie.


Smoczy Lotos - Page 7 IK7sRNT
Mefisto - #6600FF
Ein Sof - #FFCC33
Fuoco - #EECFFF

Powrót do góry Go down





Erishi
Gif :
Smoczy Lotos - Page 7 40ec629ee85918fd216992be0bd32b08
Godność :
Erishi (czyt. Er'shii)
Wiek :
Wygląda na kogoś przed trzydziestką
Rasa :
Gwiezdny/Marzenie Senne
Wzrost / Waga :
Względne
Znaki szczególne :
Coś na wzór tatuażu w kształcie smoka
Pod ręką :
Loth, wachlarz-sztylet, rapier, bezdenna sakiewka
Broń :
Pazury, wachlarz-sztylet, rapier
Stan zdrowia :
Perfekcyjny
https://spectrofobia.forumpolish.com/t614-erishi#5981 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1169-erishi
ErishiGwiezdny Marzyciel
Re: Smoczy Lotos
Nie 19 Lip - 19:44
Erishi pokręcił głową na słowa Mefisto. Czy naprawdę wygląd oka kowala stanowił aż taki problem dla jego ojca? Cóż było w tym oku tak niegodnego i wstydliwego, żeby wyraźnie się wstydzić, może nawet czuć wręcz obrazę w stosunku do własnego dziecka? Smok wpatrywał się uważnie w srebrną tęczówkę, jednak nie dostrzegł niczego takiego. Owszem, była nietypowa, inna, niezwyczajna dla ludzi. Ale żeby magiczna istota miała takie rozważania na jej temat? Żeby stworzenie zdolne (Eri nie wiedział, jakie moce ma ojciec Mefisto, użył tego w swoim umyśle, ponieważ właśnie to przyszło mu na myśl) objąć rozżarzone płomienie, okiełznać je, a następnie wydać im rozkaz i przyglądać się, jak niszczycielski żywioł postępuje zgodnie z wolą persony; miało wyraziste awersje ukierunkowane do czegoś tak pospolitego, jak specyficzne oko.
Te rozważania było głęboko smutne, jednak, jakaś część Marzenia chciała się roześmiać. Żeby to panowie i władcy magii, czegoś po stokroć bardziej nietypowego i nadzwyczajnego, mieli problem do niewielkiego szczegółu w aparycji. To naprawdę, na swój mroczy oraz nieprzyjemny sposób, było warte krótkiego śmiechu.
- Przykro mi, że cię to spotkało, to niezrozumienie ze strony ojca. Przykro mi również, że życie twojego dziadka zakończyło się w taki, a nie inny sposób. Oboje, zasłużyliście na lepsze i mniej bolesne chwile.
Przynajmniej dziadek nie odtrącał czerwonowłosego i akceptował go takim, jakim był.
- Ja również wyrażam takie nadzieje. Powiedz, uważasz, że tysiąc lat to wiele? – zapytał. Według Ladon czas był pojęciem dość względnym i chociaż odczuwał każdą upływającą sekundę, po tak wielu latach życia: nawet i dziesięć tysięcy lat nie wydawało się tak długim okresem czasowym.
- Początkowo, owszem. Później, jednak jeżeli taka będzie twoja wola, będziesz mógł wybierać się na misje całkowicie samodzielnie. Nie mniej, jak już wspomniałem, wolałbym, aby nie dochodziło za często do takiej sytuacji. Lepiej jest mieć kompana, który w razie potrzeby będzie cię wspierać, asekurować oraz pilnować twoich pleców.
Pokiwał głową, przyjmując to do wiadomości.
- To nic. Nauczysz się walczyć z nami. Zajmie to mniej lub więcej czasu, ale w ostatecznym rozrachunku, uda ci się to – posłał mu lekki uśmiech.
- Cieszę się, że udało mi się poszerzyć twoje horyzonty oraz pomóc spojrzeć na twoją moc z nowej perspektywy. Dobrze jest czasem zmienić zdanie na jakiś temat oraz przekonać się, że niektóre chwile, sytuacje, osoby, moce są czarujące.
Pokręcił głową. Córka Mefisto była zdecydowanie ciekawą osobą. Może któregoś dnia Szkarłatny Szpon będzie miał okazję ją poznać. A może oboje – ona i on – będą skazani na słuchanie opowieści o tej drugiej osobie do końca wieczności.
- Jeśli mogę zapytać, powiedz mi, proszę, dlaczego tak wiele istot traktuje Dachowóc, jako gorszy gatunek? Spotkałem się dokładnie z takim samym zjawiskiem w Świecie Ludzi, którzy istoty o innym kolorze skóry, wierzeniom, poglądom traktowali, jako kogoś, niekiedy nawet coś gorszego. Skąd bierze się taka wyższość i chęć poniżania oraz ustanawiania tak dużych podziałów społecznych? Rozumiem, że związane jest to z istotą pieniądza i ogólnym prawom czy też zasadą „normalności”, „społecznego uznania”, „wyznawania i rozumienia przez większość”, ale dlaczego w tylu stworzeniach istnieje taka potrzeba? Istoty rozumne, w rozróżnieniu od zwierząt, powinny traktować kogoś słabszego, chorego, „innego” z taką samą troską oraz zrozumieniem, jak kogoś o tym samym statusie społecznym, co oni.
Pytanie nie było łatwe, odpowiedź najprawdopodobniej równie taka nie była.
- Nie wiem, jaki mógłbyś być wzorcem rodzica – zaczął ostrożnie – może dobrym, może odnalazłbyś drogę w wychowaniu Azusy, a może byłbyś okropny i nie mógł sobie z tym w ogóle poradzić. Nie mnie przyszło sądzić twoją osobę. Każdy żyje tak, jak może.
Obserwował go z flirciarskim uśmiechem.
- Och, drogi Mefisto, można zostać pożartym na więcej sposobów, niż ci się wydaje – odparł, wpatrując się w jego oczy.
Jego śmiechu związanego z „prawdziwym drapieżnikiem” nie stłumił ten krótki i szybki całus. Właściwie, to tylko chyba tylko go odrobinę pogłębił.
- Prawdziwym drapieżnikiem, to może zostaniesz, jeśli uda ci się kiedyś pokonać mnie w walce. Dopóki to się nie stanie, będziesz… waleczną, agresywną ofiarą, która zrobi wiele, żeby nie zostać pożartą.
Wywrócił oczami.
- Jesteś niemożliwy.
Żeby tak mówić o swojej możliwej krzywdzie…
- Masz dobrych i lojalnych pracowników. To bardzo dobrze.
Lojalność jest bowiem najcenniejszym darem, jaki można komuś podarować. Szkoda, że tak wielu, nie miało o tym pojęcia.
- Oczywiście, że nie. Dlaczego tak mówisz? – zapytał niewinnym tonem.
Był zachwycony bransoletą i było to po nim widać.
- Dziękuję Ci, to piękne prezenty – uśmiech pogłębił się jeszcze bardziej na jego twarzy.
Erishi, nie wiedząc, jak inaczej przekazać mu, skale swojego zachwycenia oraz tego, jak bardzo docenia podarki, po prostu podszedł do Mefisto i objął go krótko oraz ostrożnie, praktycznie niedotykalnie wręcz, by nie zrobić mu krzywdy.
- Dobrze słyszeć, że nie wariujesz z powodu pracy – odsunął się od niego równie ostrożnie.
- Postaram się z całych sił, aby moja obecność była jak najbardziej wyczuwalna – posłał mu miły uśmiech.
- Może, jeśli będziesz na tyle pojętnym uczniem -  rzucił żartobliwie.


Smoczy Lotos - Page 7 Gbsms8o
#fba0e3 | #00cccc | Saga #ffb437 | Tydius #ff7098
najciekawsza postać pozytywna
x x x x x x

Powrót do góry Go down





Mefisto
Gif :
Smoczy Lotos - Page 7 5PUjt0u
Godność :
Mefisto Weles
Wiek :
490
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
196/95
Znaki szczególne :
prawe oko srebrne z czarną twardówką i blizna pod nim, kolczyki w obu uszach, wąskie, smocze źrenice, ostre kły, wypalony znak na prawej piersi oraz ręce, blizny po pazurach na torsie
Pod ręką :
broń, pieniądze
Broń :
włócznia
Zawód :
Jubiler, Barman, Kowal
Stan zdrowia :
Fabuła: Złamana lewa ręka, naderwane ucho, nie do końca wyleczone żebra
https://spectrofobia.forumpolish.com/t421-mefisto-weles https://spectrofobia.forumpolish.com/t1101-mefisto
MefistoNieaktywny
Re: Smoczy Lotos
Nie 19 Lip - 22:42
Uniosłem jedną brew - nie potrzebnie jest Ci przykro. Gdyby tak się nie stało, teraz pewnie bym nie miał tego co mam. Mieszkałbym sobie w rezydencji, pławił w luksusach, miał już gromadkę dzieci i żonę, która wybrałby mój ojciec, jaka w tym zabawa? - zapytałem i roześmiałem się krótko - a co do dziadka, to z tego co wiem to tylko syn mu nie wyszedł, a tak to miał dość ciekawe życie, więc tym bardziej nie powinno Ci być przykro - wyszczerzyłem smocze ząbki, we wrednym uśmiechu. Nasłuchałem się w dzieciństwie od dziadka wielu rzeczy, nasłuchałem się też od jego służby, która go uwielbiała, a także od tych, którzy byli przeciw niemu, więc miałem dość szerokie pojęcie o jego życiu. Dlatego tym bardziej byłem pewien, że nie było czego żałować. Zmarł, przegrał ze swoim własnym synem. No cóż....pewnie teraz to samo spotkałoby mojego ojca. W szczególności, jeśli nauczę się panować nad swoją nową mocą. Rozerwałbym go na strzępy! Aż uśmiechnąłem się dość niepokojąco, na samą myśl o tym, a moje oczy lekko błysnęły złotem. Choć tylko na krótką chwilę.
Wzruszyłem ramionami - to zależy jak na to spojrzeć. Ale skoro tak mówiłeś, że Azusa może nagle dostać wiadomość o mojej śmierci, to można to uznać za sporo, w szczególności patrząc na to, jak obecnie działa moje szczęście - powiedziałem bez większego entuzjazmu. No bo jak miałem odpowiedzieć? Dla Upiornego to nie było wiele, więc nie mogłem odpowiedzieć, że to długi czas, jednak z drugiej strony, naprawdę patrząc na to co się działo w ciągu ostatnich kilku dni?
Westchnąłem ciężko i pomasowałem kark - chyba nie mam wyboru, ale nie licz na to, że będę słuchał się całkowicie. Nie jestem bezmyślnym żołnierzykiem, który ślepo idzie za rozkazami. Mam własny rozum i własne zdanie, więc musisz się liczyć z tym, że może się zdarzyć tak, że nie do końca pójdę tam, gdzie sobie tego zażyczysz - nie wiedziałem jak wielkiego posłuszeństwa wymaga Erishi, dlatego wolałem go uprzedzić, że ja wcale taki grzeczniutki nie jestem. Z resztą, mógł się tego domyślić już przy naszym pierwszym spotkaniu.
To pytanie faktycznie było trudne...musiałem nad nim chwile pomyśleć - Upiorni zawsze uważali się za lepszych, jednak jeśli chodzi o Dachowców.... - podrapałem się po boku szczęki - myślę, że to dlatego, że najbliżej im do zwierząt, w sumie często są trochę jakby...zacofani? - spojrzałem niepewnie na Smoka - wszyscy mogą zmieniać się w koty, przez co są niżej w hierarchii, między zwierzętami, a innymi istotami. Ale to tylko moje domysły - wzruszyłem ramionami. Takie były moje przypuszczenia i tyle.
- Po prostu się nie widzę w tej roli. Nigdy jakoś nawet nie myślałem o tym, żeby mieć dzieci, a tu nagle, wracam z Kliniki, do mieszkania wpada jakaś małolata, wielce niezadowolona z tego, że musi widzieć się z Francescą, po czym oboje dowiadujemy się nagle, że to moja córka i jeszcze zostaje z nią sam na sam. No fajnie tak po stu latach dowiedzieć się, że zostało się ojcem i do tego zostać o tym poinformowanym w taki a nie inny sposób - przeczesałem czerwone włosy - aż można by pomyśleć, że uznała, że wykorzysta mnie, wmawiając, że to moja córka - powiedziałem, spoglądając w okno. No cóż...życie wywaliło mi się do góry nogami, całkowicie. Z samotnego faceta, nagle jestem ojcem...można wręcz powiedzieć, że samotnym ojcem. Tego na pewno w życiu się nie spodziewałem, choć patrząc na to jakie życie wiodłem? To było bardziej, niż możliwe.
Sam się zaśmiałem - pożrę Cię bez pokonywania w walce, jeszcze zobaczysz i wtedy zdecydujesz, czy faktycznie muszę zasłużyć na ten tytuł - wyszczerzyłem się wrednie.
Szczerze? Zaskoczyła mnie jego reakcja. Zazwyczaj ktoś by się zwiesił, wkurzył, ale na pewno nie roześmiał bardziej. Zaśmiałem się więc nisko - komuś się spodobało? - zapytałem, ponownie się do niego zbliżając - zawsze mogę powtórzyć - wymruczałem, patrząc mu prosto w oczy. Czekając na jego decyzję.
Przytaknąłem mu głową - zgodzę się, choć przyznam, że muszę uważać. Dlatego, do pracy w sklepie nie zapraszam nikogo z zewnątrz. Ani w kuźni. Tacy mogą iść do Karczmy, ale w sklepie jest za dużo łakoci dla złodziejaszków. A takich już kilku miałem. Ba! Nawet miałem młodą Upiorną, która ponoć chciała się uczyć, a potem się okazało, że zabierała sobie co ciekawsze błyskotki, bo uznała, że skoro tu pracuje to jej się należy - pokręciłem głową - a to niby Dachowcy to złodzieje. A właściwie jeden z nich jest jednym z moich najbardziej zaufanych pracowników - przyznałem, lekko rozbawiony.
Zaśmiałem się - a tak opowiadałeś o tej harmonii, którą można osiągnąć poprzez prace. To moja harmonia wygląda w takim razie tak, że padam na łóżko cały spocony, brudny i pachnący i mam ochotę zamordować każdego, kto wtedy postanowi mi zawracać głowę? - zapytałem rozbawiony. Oczywiście wiedziałem, że nie o to mu chodzi, ale jakoś tak mi coś takiego przeszło przez myśl.
Uśmiechnąłem się słysząc, że prezenty mu się podobają. Każdy lubi jak ktoś chwali jego prace.
Zmarszczyłem jednak brwi, gdy postanowił mnie objąć - ej...nie przesadzasz? - zapytałem i spojrzałem na niego uważnie. Nie wyglądało na to, że sam gest mi przeszkadzał, chodziło o coś innego - nie jestem, aż tak delikatny, możesz to zrobić normalnie - powiedziałem poważnie, patrząc mu w oczy, gdy tylko się odsunął. Co ja z papieru jestem czy co? Owszem jestem obolały i ranny, ale przecież nie umrę od głupiego przytulasa.
Uniosłem jedną brew, patrząc na niego - wyczuwalna? Ty faktycznie chcesz mnie tulać do snu. Obyś znał jakieś dobre kołysanki - zaśmiałem się.
Prychnąłem - może jestem leniem i nie zawsze się słucham, ale głupi nie jestem i przydatną wiedzę łapię bardzo szybko. To, że jestem kupą mięśni, nie znaczy, że w głowie nie mam nic - udałem poważnie obrażonego. Nawet odwróciłem się do niego plecami, krzyżując ręce na piersi.


Smoczy Lotos - Page 7 IK7sRNT
Mefisto - #6600FF
Ein Sof - #FFCC33
Fuoco - #EECFFF

Powrót do góry Go down





Erishi
Gif :
Smoczy Lotos - Page 7 40ec629ee85918fd216992be0bd32b08
Godność :
Erishi (czyt. Er'shii)
Wiek :
Wygląda na kogoś przed trzydziestką
Rasa :
Gwiezdny/Marzenie Senne
Wzrost / Waga :
Względne
Znaki szczególne :
Coś na wzór tatuażu w kształcie smoka
Pod ręką :
Loth, wachlarz-sztylet, rapier, bezdenna sakiewka
Broń :
Pazury, wachlarz-sztylet, rapier
Stan zdrowia :
Perfekcyjny
https://spectrofobia.forumpolish.com/t614-erishi#5981 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1169-erishi
ErishiGwiezdny Marzyciel
Re: Smoczy Lotos
Czw 23 Lip - 23:06
Rozważał przez chwilę słowa Upiornego, po czym powiedział: Cóż, wolność, jakkolwiek brutalna, nieprzejrzysta i zawiłaby nie była – zawsze pozostanie tym, czego serce najbardziej pragnie. Jak sam przyznajesz, na cóż nam wielkie pałace, dostatek i wszelkie inne dobra, jeżeli tkwimy zamknięci w klatce, pod czyimś nadzorem. Słyszałem, że istnieje gatunek ptaków, który nie jest w stanie pogodzić się z utraconą wolnością. Te, jak mawiają, barwne stworzenia umierają po dobie lub dwóch w zamknięciu. Tragiczne, aczkolwiek dające wiele do myślenia. Wolność dla nas wszystkich jest niezmiernie istotna, jesteśmy wstanie walczyć i ginąc w imię jej odzyskania. Jednak nie słyszałem, by jakikolwiek inny gatunek po prostu ginął, nie mogąc poradzić sobie z żalem i bólem po straceniu swej wolności – zrobił przerwę, ważąc kolejne słowa – Cieszę się, nie przypominasz jednego z tych ptaków, Mefisto. Dobrze jest cię znać. Byłoby wielką stratą, gdyby nasze ścieżki nie mogły się skrzyżować; czy to ze względu na twoją niewolę, czy nie możliwość do przeżycia w niej.
- Twój dziadek, jako członek Bractwa zdecydowanie miał ciekawe, jak to ująłeś, życie. Nuda na pewno mu nie doskwierała. Nie mniej, mimo twoich słów, wciąż odrobinę mi przykro. Nieważne, jaki nie byłby twój ojciec, wciąż był synem twojego dziadka. To, co zrobił, było wyrazem czystego okrucieństwa. Wizja władzy zapewne zawładnęła nim, przyćmiewając racjonalne myślenie.
O czymkolwiek by nie myślał Mefisto, sprawiło, że wyszczerzył się do siebie. Smok nie zapytał o jego myśli, nie skomentował tego gestu w żaden sposób: pozwolił mu trwać, by następnie przepadł w imię dalszej konwersacji.
- Czas to bardzo względne pojęcie. Koncepcja czasu zależy od wielu czynników, bodźców zewnętrznych. Dla jednych krótka chwila może okazać się niczym innym, a wiecznością – dla drugich z kolei, nieskończona linia czasu niczym więcej, ot zwykłym mrugnięciem oka. Byłem po prostu ciekaw, jak Ty to postrzegasz – wytłumaczył jeszcze, skąd w ogóle wzięło się pytanie dotyczące tego wątku.
Pokiwał głową w zrozumieniu.
- Nie pragnę zrobić z ciebie jakiejś marionetki, niezdolnej do samodzielnego ruchu. Chcę jednak, żebyś nie lekceważył moich słów i nie robił wszystkiego po swojemu. Czasem zajęcie jednej, jedynej pozycji może okazać się kluczowe dla naszego przetrwania. Wierze, jednak, że jesteś w stanie powiedzieć, gdy jest czas na… swobodę, a kiedy musisz się dostosować do wytycznych.
Niekiedy nie było innego wyjścia, innego ratunku, a posłuchanie się tego, co Ladon ma do powiedzenia.
Zastanowił się chwilę, gładząc dolną wargę kciukiem. – Co w sytuacji, gdy jakaś istota jest zmiennokształtna? Może ona zmieniać się w zwierzęta, tak samo jak Dachowcy, czy zatem jest postrzegana jako „gorsza” w takim samym stopniu, jak one? Przyznam, że to dość okrutne myślenie, wskazujące na krótkowzroczność i nadzwyczajną arogancję. Wszelkie życia, przecież, mają taką samą wagę. Bycie istotą humanoidalną nie czyni nikogo lepszym od kogoś, kto należy do zupełnie innego gatunku, nieprzypominającego humanoidów. Zresztą, nie każdy Dachowiec jest kotowatym. Są różne odmiany Dachowców, lecz najbardziej popularna i powszechna, jest rzeczywiście ta, zdolna do zmiany w kota.
Historia opowiedziana przez kowala zdecydowanie nie należała do przyjemnych. Aczkolwiek nie było w niej też niczego szczerze zaskakującego. Wielu samców dowiadywało się o posiadaniu potomstwa lata po jego (potomstwa) narodzinach. To tylko jedna z wielu opowieści, wciąż tak samo szokująca (dla każdego ojca) i wprawiająca w niepewność.
- Wierze, że w rzeczywistości mogliście mieć jakieś lepsze i bardziej dogodne warunki do poznania… Ale nie wiem czy rozumiem dobrze. Mówisz, że oboje dowiadujecie się, że jesteś ojcem. Oboje, w kontekście Ty i Azusa, czy Ty i Francessca?
Nie do końca było to jasne dla Eri. Partnerka Mefisto mogła mieć innych mężczyzn tamtymi dni i nie wiedzieć, czyim dzieckiem jest Azusa. Możliwe, że córce Mefisto udało się na własną rękę zdobyć jakieś informacje na temat możliwego i prawdopodobnego mężczyzny, mogącego być jej ojcem.
Marzenie zauważyło też, że to jeden z pierwszych razów podczas tej konwersacji, podczas którego kowal w ogóle wspomniał swoją partnerkę. Nawet podał jej imię.
- Próbuj, ale myślę, że zatrzymam swoje zdanie i prędko go nie zmienię – odpowiedział wesołym tonem.
- Och, nie chcę ranić twoich uczuć, ale to był tylko jeden całus. Nic nadzwyczajnego – pokręcił głową.
- Flirty żartami, ale myślę, że już nam wystarczy. Nasza relacja, obecnie, jest dostatecznie swobodna – odsunął się trochę od arystokraty.
- Naprawdę? Niewdzięczna istota. Z dobrego serca, jak myślę, przyjąłeś ja do siebie, a ona bezczelnie zabierała coś, co do niej nie należy. Zrozumiałbym, gdyby głodowała i podbierała ci jedzenie, by jakoś utrzymać swoje siły oraz siły swoich bliskich, ale coś takiego?
Doprawdy, niegodziwe zachowanie. Zwłaszcza ze strony kogoś, kto uważa się za lepszego od innych. Żeby taka osoba posuwała się do kradzieży „godnej” stereotypowego Dachowca? To już hipokryzja.
- Oczywiście, że nie. Nie sądzę, byś dobrze zrozumiał moje wcześniejsze słowa… Chociaż dręczy mnie niepewność: czy rzeczywiście zrozumiałeś coś opacznie, czy dalej się droczysz? Oto jest pytanie – rzucił, dramatycznym tonem.
- Nie chce sprawiać ci więcej bólu – wyrzekł szczerze – to wszystko. Stąd to nazbyt delikatne wręcz przytulenie. Nie chodzi o delikatność, nie jesteś zrobiony ze szkła, że byle stuknięcie i rozpadniesz się na milion kawałków, ale nie chce powodować więcej cierpienia, to wszystko.
Zmarszczył brwi. – Owszem, wyczuwalna. Nie zawsze przychodzę pod taką postacią, a jeśli jesteś zaabsorbowany jakimś zadaniem, czy chociażby poświęcasz całą swoją uwagę na czytanie książki, to możesz nie wyczuć mojego zapachu. Potrafię cicho przedostać się z jednego punktu do drugiego, pojawić się w jakimś miejscu, niby to z zaskoczenia. A co do kołysanek, to znam ich wiele. Wychowywałem wiele dzieci, z różnych ludzkich kultur i epok, także mam sporo pieśni i baśni do przekazania.
Uniósł brew i skrzyżował ręce na piersi, widząc zachowanie rogacza.
- Dobrze wiedzieć, że jednak nie jesteś głupcem z czarującą mocą. Jesteś inteligentem z czarującymi zdolnościami – uśmiechnął się, rozbawiony.


Ostatnio zmieniony przez Erishi dnia Sro 29 Lip - 19:52, w całości zmieniany 1 raz


Smoczy Lotos - Page 7 Gbsms8o
#fba0e3 | #00cccc | Saga #ffb437 | Tydius #ff7098
najciekawsza postać pozytywna
x x x x x x

Powrót do góry Go down





Mefisto
Gif :
Smoczy Lotos - Page 7 5PUjt0u
Godność :
Mefisto Weles
Wiek :
490
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
196/95
Znaki szczególne :
prawe oko srebrne z czarną twardówką i blizna pod nim, kolczyki w obu uszach, wąskie, smocze źrenice, ostre kły, wypalony znak na prawej piersi oraz ręce, blizny po pazurach na torsie
Pod ręką :
broń, pieniądze
Broń :
włócznia
Zawód :
Jubiler, Barman, Kowal
Stan zdrowia :
Fabuła: Złamana lewa ręka, naderwane ucho, nie do końca wyleczone żebra
https://spectrofobia.forumpolish.com/t421-mefisto-weles https://spectrofobia.forumpolish.com/t1101-mefisto
MefistoNieaktywny
Re: Smoczy Lotos
Nie 26 Lip - 12:45
Słuchałem go uważnie, zaskoczony lekko ciekawostką o ptakach, które giną dość szybko po tym jak tracą swoją wolność - jakbyś mnie nie poznał, to byś i tak nie wiedział co tracisz - odpowiedziałem - nie wiem czy bym padł jak te ptaki, gdybym nadal tkwił pod kontrolą ojca, jednak na pewno nie byłbym tym kim jestem - przyznałem, wzruszając ramionami.
Westchnąłem ciężko - mój ojciec to tchórz, który myśli tylko o forsie i władzy. Szczerze mówiąc posądził nawet moją matkę o zdradę, widząc, że na mojej głowie rośnie więcej rogów niż powinno, a ten ma hopla na punkcie "czystości krwi". Że też akurat mówi to Weles, skoro ten ród wywodzi się od połączenia Upiornych ze Szklanymi - zachichotałem - ale cóż....niestety na pewno jestem jego synem, więc jakoś musiałem to przetrwać - odruchowo pomasowałem kark, gdzie znajdowało się rodowe znamię.
Na jego rozważania o czasie oraz wyjaśnienie, skąd wzięło się to pytanie, po prostu przytaknąłem głową. Nie było sensu by dalej roztrząsać ten temat. W końcu każdy odbiera upływ czasu w zupełnie inny sposób.
- Ja tylko mówię, że nie będę Cię słuchał cały czas, tak więc nigdy nie powiedziałem, że nie będę słuchał uważnie. Lepiej jednak, żebyś uzbroił się w cierpliwość, w stosunku do mnie. Bo do grzecznych to nigdy nie należałem - uśmiechnąłem się trochę wrednie. Wiedziałem kiedy słuchać kiedy nie, ale nie lubiłem zostawiać na przykład swoich towarzyszy, wiedząc, że mogą mieć przez to mniejsze szanse na przetrwanie.
Zamyśliłem się - wtedy ktoś po prostu zmienia się w zwierze, ale zwierzęciem nie jest. Dachowcy są częściowo zwierzakami, są jakby ogniwem, które łączy zwierzęta z pozostałymi istotami. To nie jest to samo co po prostu możliwość zamiany w zwierze. Ale naprawdę nie ciągnij mnie za język. To są moje przypuszczenia, a nie jestem znawcą tematów, którymi nigdy się nie interesowałem - dlaczego musiał to tak drążyć? Skąd miałem wiedzieć czemu tak jest? Nie mam w głowie całej biblioteki. Jakoś nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Jakoś nigdy mnie inni nie interesowali, a tym bardziej ich problemy.
Westchnąłem - wybacz...ja i Azusa. Francesca wiedziała o tym od samego początku. Dlatego też miałem wątpliwości co do tego, że nagle zaprosiła tutaj córkę, o której nawet nigdy mi nie powiedziała, że ją ma. Już pomijając fakt, że to moja córka również....W sumie wiedziałem, że ma dziecko, jednak widziałem ją z daleka dawno temu, ale nawet nie pomyślałem przez moment, że to może być moja córka....w końcu to była tylko jedna przygoda, sto lat temu, nic więcej - wzruszyłem ramionami. Nie mówiłem, ze coś do niej wtedy poczułem...bo w sumie teraz miałem już do tego wątpliwości...zrobiłem dla niej wiele...ale...obecnie nie byłem pewien czy po prostu mnie nie wykorzystała....w końcu co chwila znikała, a w ostatniej chwili zostawiła córkę i znów zniknęła gdzieś, na nie wiadomo ile...córkę, którą też nawet nie za bardzo się zajmowała do tej pory.
Westchnąłem ciężko i odsunąłem się od niego. Skoro to tylko całus to niech to będzie tylko całus. No cóż, a chciałem się podroczyć, ale widać, z nim się tak nie da....
- Zgodzę się z Tobą. Gdyby to była jeszcze jakaś biedna Arystokratka, która faktycznie potrzebowała pieniędzy to jeszcze może bym zrozumiał, ale ją było stać na to, by za kieszonkowe kupiła sobie te błyskotki. Chciała się u mnie niby uczyć, by wprowadzić coś nowego do rodu, ale widać, to nie była prawda, dlatego teraz uważam kogo zatrudniam. Najpierw trzeba odpracować swoje w Karczmie i zdobyć moje zaufanie, a potem może się zastanowię nad możliwością pracy w sklepie. Najgorzej miałem z kowalami i osobami, które wytwarzają to co tam jest sprzedawane, ale tutaj na szczęście nie miałem jakiś większych problemów - powiedziałem, po drodze zamyślając się na moment, jakby chcąc sobie przypomnieć, czy były jakieś problemy czy też nie.
Zaśmiałem się nisko - droczę się. Siedzę od trzech dni w domu, chyba nie myślałeś, że będę milusi i grzeczniusi co? - zapytałem wywracając oczami.
Uniosłem jedną brew, wyraźnie znudzony tym tłumaczeniem. Podszedłem do niego i pstryknąłem w czoło - nie jestem tak delikatny. Nie jestem małą dziewczynką, która stłucze sobie kolanko i potem płacze jaki to świat jest zły. Poboli i przestanie, a zwykłe przytulenie mnie nie zabije - powiedziałem. Widać było, że nie lubię gdy ktoś się nade mną lituje i traktuje jak małe dziecko. Już niech sobie odpuści czułości całkiem, a nie pierdoli, że nie chce mi robić krzywdy. Już bez tego czułem się jak kaleka, co wcale nie było przyjemne, a teraz jeszcze ten tutaj musiał dorzucić swoje trzy miedziaki.
Zmarszczyłem brwi i podszedłem do niego by go ... powąchać - faktycznie dziwnie pachniesz... wcześniej tego nie zauważyłem - przyznałem. Już odkąd tutaj przyszedł ten zapach powoli się roznosił po mieszkaniu, ale nie wiem czemu nie zwróciłem na to uwagi. Próbowałem sobie przypomnieć czy wcześniej też coś takiego było, ale jakoś albo miałem dziurę w pamięci, albo tego po prostu nie było.
Wywróciłem ponownie oczami i podszedłem do stołu zabierając bandaże - nie chcesz mnie uczyć tylko się droczyć to nie - powiedziałem, udając focha i powoli pozwoliłem by bandaże ponownie zaczęły mnie oplatać. Może powinny oddychać, jednak po tym jak uznał, że jestem obecnie bardziej delikatny, za bardzo, żeby mnie normalnie uścisnąć jakoś nie miałem ochoty już pokazywać śladów po naszej walce.


Smoczy Lotos - Page 7 IK7sRNT
Mefisto - #6600FF
Ein Sof - #FFCC33
Fuoco - #EECFFF

Powrót do góry Go down





Erishi
Gif :
Smoczy Lotos - Page 7 40ec629ee85918fd216992be0bd32b08
Godność :
Erishi (czyt. Er'shii)
Wiek :
Wygląda na kogoś przed trzydziestką
Rasa :
Gwiezdny/Marzenie Senne
Wzrost / Waga :
Względne
Znaki szczególne :
Coś na wzór tatuażu w kształcie smoka
Pod ręką :
Loth, wachlarz-sztylet, rapier, bezdenna sakiewka
Broń :
Pazury, wachlarz-sztylet, rapier
Stan zdrowia :
Perfekcyjny
https://spectrofobia.forumpolish.com/t614-erishi#5981 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1169-erishi
ErishiGwiezdny Marzyciel
Re: Smoczy Lotos
Sro 29 Lip - 19:43
Poniekąd nie widziałby, co traci, owszem. Ale w jego rozumowaniu, w logice smoka był jeden drobny szczegół, który Mefisto przeoczył.
- Widzisz, przeznaczenie chciało, abym podążył taką, a nie inną ścieżką. Wierzę, że przebyłbym bardzo podobną lub może nawet niemalże identyczną drogę do tego punktu w czasie i przestrzeni. Gdyby Cię nie było z jakiegoś powodu, gdybyś nie stałbyś teraz u mego boku, ja wciąż przeżywałbym dokładnie te same wydarzenia z różnicami, uwzględniającymi Twój udział lub jego brak. Hipotetycznie zakładając, że najważniejszym punktem czasowym ostatnich dni – ponieważ tego nie możemy dokładnie widzieć – był rytuał, a dokładniej rzecz ujmując jego skutki: czyli Twoja przemiana, śmierć mego przyjaciela i odejście drugiego; odłączając Twój pierwiastek, Kyran zmarłby tak, czy tak. Jego czas w sferze materialnej dobiegł końca. Dlatego też, czy skończenie jego życia polegałoby na zginięciu z Twojej „ręki” czy też z powodu ataku koszmaru lub nieszczęśliwego wypadku – ten aspekt by się nie zmienił. Jego los wyznaczył tamten dzień, na dzień ostateczny. Przeznaczenie zdecydowało również o tym, że Bethy odeszła. Ta ścieżka była jej pisana, tak samo, jak pisane mu było dokonanie życia. A zatem, najważniejsze wydarzenia ostatnich dni, bez ciebie, odbyłyby się tak, czy tak. Nie mniej, jak powiedziałeś, w rzeczywistości nie wiedziałbym, co tracę, nie poznając Ciebie. Dlatego cieszę się, że Twój i mój los postanowił, byśmy się spotkali.
Zastanowił się chwilę: Nie sądzę, byś był, jak te ptaki. Twoja wola życia jest silna, tak samo jak twój upór i siła charakteru. Nie zginałbyś, ale możliwe, że również stałbyś się ojcobójcą.
Słowa Mefisto spowodowały, że lekkim wahaniem zapytał: Nienawidziłeś go, gdy byłeś dzieckiem? No i co z twoją matką? Czy nigdy nie sprzeciwiła się twojemu ojcu? Zwłaszcza gdy zabił twego dziadka?

Pokiwał głową z uśmiechem, odpowiadając na jego słowa.
- Mam wiele cierpliwości, więc wierzę, że nasza współpraca będzie udana. Owszem, początkowo możemy mieć różne wyobrażenia i nawyki, które będziemy musieli lekko nagiąć, dostosować, aby cała drużyna sprawnie funkcjonowała, aczkolwiek to tylko kwestia dłuższego lub krótszego czasu.
A co do twojej grzeczności… Charakterek to ty masz, trzeba przyznać
– odpowiedział rozbawionym tonem.
- Hmmm – wymruczał, trawiąc jego słowa. – Niech będzie, przyjmę to za tłumaczenie, aczkolwiek nie zgadzam się w tej kwestii ani trochę. Nie czuję się, jak zwierzę, czuję się sobą. Jestem również przekonany, że Dachowcy czują się sobą w takim samym stopniu, co ja. Nie mniej, dziękuje za próby wyjaśnienia tej kwestii.
Zdawał sobie sprawę, że teraz zapyta o coś wyjątkowo prywatnego, także spodziewał się odmowy w wyjaśnieniach lub też nawet skarcenia za takie słowa. Nie mniej, i tak zapytał.
- Skąd również pewność, że Azusa jest twoim dzieckiem? Nie chce kwestionować jej persony, ale skoro pojawiła się dosłownie znikąd w twoim życiu, to jak zostało ci udowodnione, że to twoja pierworodna? Oczywiście, jeżeli te pytania są… zbyt personalne, czuj się pewien, że nie musisz na nie odpowiadać lub możesz też zbyć mnie zwykłym „jestem pewien” tudzież „Bo wiem/bo tak”. Możesz również po prostu to zignorować i przemilczeć, przechodząc do kolejnego wątku naszej konwersacji.
Tutaj, reakcja Erishi zależała od udzielonej (bądź też nie) odpowiedzi rogacza.
- Nie do końca siedzisz w domu. W końcu byłeś na zakupach, prawda? – teraz to on się droczył.
- Odbierasz moją troskę w negatywny sposób – zaczął – prawdopodobnie musimy opracować inny sposób na wyrażanie swoich emocji wobec siebie – wyrzekł, zamyślonym tonem.
- Tak! Otóż mój zapach często mylony jest z zapachem Koszmaru, doprawdy nie wiem dlaczego. To, co teraz czujesz, to woń Marzenia Sennego. A fakt, że w ogóle możesz mnie wyczuć, jest skutkiem przejścia rytuału. No i opętania, ale skupmy się na rytuale. Każdy śmiertelnik, który przetrwa tenże rytuał, jest w stanie wyczuwać pierwotny zapach Koszmaru, no i Marzeń, więc nie ma potrzeby, aby widział on jego „prawdziwą” postać. Jest to umiejętność przypisana do Adeptów Bractwa, jakim ty jesteś obecnie. Rozwijając swoje umiejętności i ścieżkę, staniesz się później tropicielem, a wtedy posiądziesz zdolność realnego „zobaczenia”, jak wygląda koszmar. Nie mniej, zważywszy na to, co cię spotkało, nie wiem, czy ta umiejętność się rozwinie. A może już ją nabyłeś, tylko nie możesz jej kontrolować? Zastanawiające.
W rzeczywistości takie było. Czy Mefisto poprzez opętanie przez tamten Koszmar posiadł zdolności wykraczające poza zdolności istot, przechodzących rytuał w „normalny” sposób? A może, nie zmieniło to tak wiele i pozostawiało go, jako kogoś z „tatuażem” i zapach koszmaru?
- Naukę rozpoczniemy, jak wydobrzejesz. Teraz i tak nie będziemy w stanie ćwiczyć, nie ma tu reszty drużyny, a Twój dom, chociaż urokliwy, nie na zbyt dużej powierzchni.
Posłał mu pytające spojrzenie, kiedy zaczął zakładać na siebie bandaże. Zdaniem Ladon, skoro tyle czas musiał w nich chodzić, by nie pokazywać śladów Azusie, to teraz powinien wręcz z przyjemnością chodzić bez nich. Nie wspominając już o tym, że rany winny oddychać.


Smoczy Lotos - Page 7 Gbsms8o
#fba0e3 | #00cccc | Saga #ffb437 | Tydius #ff7098
najciekawsza postać pozytywna
x x x x x x

Powrót do góry Go down





Mefisto
Gif :
Smoczy Lotos - Page 7 5PUjt0u
Godność :
Mefisto Weles
Wiek :
490
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
196/95
Znaki szczególne :
prawe oko srebrne z czarną twardówką i blizna pod nim, kolczyki w obu uszach, wąskie, smocze źrenice, ostre kły, wypalony znak na prawej piersi oraz ręce, blizny po pazurach na torsie
Pod ręką :
broń, pieniądze
Broń :
włócznia
Zawód :
Jubiler, Barman, Kowal
Stan zdrowia :
Fabuła: Złamana lewa ręka, naderwane ucho, nie do końca wyleczone żebra
https://spectrofobia.forumpolish.com/t421-mefisto-weles https://spectrofobia.forumpolish.com/t1101-mefisto
MefistoNieaktywny
Re: Smoczy Lotos
Czw 30 Lip - 2:39
Wysłuchałem go uważnie i cierpliwie, unosząc jedną brew. Gdy skończył mówić, westchnąłem wszystko - czyli mówisz, że nie zależnie jakie są nasze wybory, los nas nakierowuje na to co on sobie "wymyślił"? - zapytałem, spoglądając na swojego rozmówcę - dzięki losie, jesteś kurwa zajebisty! - powiedziałem głośniej. W przestrzeń. Wiedziałem, że z losem nie da się pogadać, ale jakoś musiałem to skomentować. No a kurwa co ostatnio się ze mną działo? Stałem się jebanym kaleką i jeszcze los jebnął mi trwałą. No kurwa super....Zawsze o tym marzyłem...
Wzruszyłem ramionami - nic nie wyklucza tego, że jeszcze nim zostanę - powiedziałem, spoglądając gdzieś w bok. Nie mówię, ze go zabiję, ale nie mówię też że nie. Jak na razie nie utrzymujemy kontaktu, więc nie miałem ku temu okazji ani też powodu.
- Sam nie wiem. Nie wiem co to jest miłość rodzicielska, ale żeby ich nienawidzić, w szczególności ojca? Sam nie wiem. - spojrzałem na niego uważnie - matka? Matka popierała ojca. W sumie to ojciec nie zabił swojego ojca a teścia i wuja. Moi rodzice byli kuzynami. Takie tam Upiorne bzdety o czystości krwi - prychnąłem - jakoś nie wyglądało na to, żeby tęskniła po stracie swojego ojca, bo nawet nie odwiedzała go, a przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo. Dodatkowo to, że dziadek przypisał majątek swoim wnukom, a nie córce, chyba o czymś świadczy - wzruszyłem ramionami, wspominając tamte chwile. Zdecydowanie miałem zjebaną rodzinkę....
Wyszczerzyłem się tylko, na potwierdzenie tego, że mam charakterek. Wiedziałem, że będę musiał nauczyć się współpracy z innymi i pewnie czegoś co już tam mają sobie powymyślane i ustalone, ale cóż. Na to przyjdzie jeszcze czas i coś mi mówiło, że ten czas nie nastąpi zbyt szybko.
Skinąłem mu tylko głową, słysząc, że przyjmuje takie tłumaczenie. Sam nie jestem do końca pewien czemu tak jest, to tylko moje domysły.
Uniosłem brew i prychnąłem lekko rozbawiony - to nie jest nic osobistego - przyznałem - każdy Weles ma znamię, które przekazywane jest tylko z ojca na dziecko. Kobieta go nie może przekazać dalej, dlatego też można sprawdzić bardzo łatwo ojcostwo - odwróciłem się do niego tyłem i uniosłem trochę włosy, by odsłonić kark - mała pamiątka po szklanych przodkach. Sposób też by sprawdzić czy jakaś panienka nie chce Cię wrobić w ojcostwo - zachichotałem - wiem, że Azusa jest moja, gdyż wątpię by Francesca spała z moim ojcem, a obecnie nie ma żadnego innego męskiego potomka Welesów, żeby mógł sobie zrobić dzieciaka - powiedziałem i rozczochrałem sobie trochę przydługie włosy.
Spojrzałem na niego z miną "ty tak na serio?". - Byłem bo obiecałem. Miałem wrócić za chwilę z roboty, ale Ty mnie wyciągnąłeś "na piwo". Tak więc sam rozumiesz. Musiałem jej to jakoś wynagrodzić. Już wystarczy, że matka ją co chwila zostawia i znika na kilka lat, nie chcę żeby czuła się niechciana. Chociaż niech od jednego rodzica otrzyma jakąś uwagę i zainteresowanie jej życiem - powiedziałem trochę obojętnym tonem, choć można było zobaczyć, ze raczej nie jest to dla mnie aż takie obojętne.
Spojrzałem tylko na niego i początkowo nic nie mówiłem. Było widać, że raczej nie pasuje mi taka delikatność - nie traktuj mnie jak kaleki i od razu Ci powiem, tak, tak to odbieram. Skoro trzeba się ze mną cackać to jest coś naprawdę nie tak - wyjaśniłem spokojnie, patrząc mu prosto w oczy. Niech do niego dotrze, że nie jestem kimś, kto potrzebuje takiej delikatności. Mógł się domyślić, że raczej nie byłem wychowywany delikatnie, więc też nie lubiłem gdy ktoś mnie tak traktował.
Wysłuchałem go uważnie. Więc teraz będę czuł Koszmary? Ciekawie....ale przynajmniej będę wiedział, że to nie jest coś normalnego i że lepiej mieć się na baczności - czyli...jakbym miał już tę umiejętność...to bym widział Twoją prawdziwą formę? Jak to działa...nie widzę wtedy Ciebie tylko .... twoją prawdziwą postać czy po prostu mogę się skupić i sobie pooglądać? - zapytałem zaciekawiony tym tematem. W końcu mówi coś związanego z tym czym mam się zajmować i co będzie mi już towarzyszyć do końca życia. W końcu raczej nie pozbędę się z dupy nowego powonienia czy też tego wyglądu i nowych umiejętności.
Zaśmiałem się krótko - ktoś tutaj nie uważał w trakcie rozmowy - zerknąłem na niego - albo odpowiednie bandażowanie wymaga obecności wielu osób oraz trudnego treningu, na który jeszcze nie jestem gotowy - pokręciłem głową rozbawiony.
Widziałem pytanie w jego oczach, ale tylko wzruszyłem na nie ramionami. Czemu mam chodzić ze szramami na wierzchu, skoro nawet on, mówiąc, że mu to nie przeszkadza, że powinienem dać im oddychać. Ale co z tego, skoro przez to i tak traktuje mnie jakby nie wiadomo co mi było? To było jednak wkurwiające...


Smoczy Lotos - Page 7 IK7sRNT
Mefisto - #6600FF
Ein Sof - #FFCC33
Fuoco - #EECFFF

Powrót do góry Go down





Erishi
Gif :
Smoczy Lotos - Page 7 40ec629ee85918fd216992be0bd32b08
Godność :
Erishi (czyt. Er'shii)
Wiek :
Wygląda na kogoś przed trzydziestką
Rasa :
Gwiezdny/Marzenie Senne
Wzrost / Waga :
Względne
Znaki szczególne :
Coś na wzór tatuażu w kształcie smoka
Pod ręką :
Loth, wachlarz-sztylet, rapier, bezdenna sakiewka
Broń :
Pazury, wachlarz-sztylet, rapier
Stan zdrowia :
Perfekcyjny
https://spectrofobia.forumpolish.com/t614-erishi#5981 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1169-erishi
ErishiGwiezdny Marzyciel
Re: Smoczy Lotos
Czw 6 Sie - 17:18
Cóż, Mefisto wyjątkowo skrócił i uprościł całe twierdzenie oraz ideę przeznaczenia, jednak jego słowa mimo wszystko ujmowały w swoim zasięgu najważniejsze stwierdzenie.
- W lakonicznym pojęciu tego znaczenia, tak.
Niekiedy trudno jest zaakceptować to, co los dla nas przygotował. Erishi nie skomentował zatem przekleństwa rogatego: wiele przeszedł w ciągu ostatnich dni. Miał prawo wyrzucić z siebie negatywne emocje i rozładować napięcie w nim kłębiące się. Nawet jeżeli polegało na pustej bluzdze, skierowanej w przestrzeń.
Przemilczał stwierdzenie o możliwości stania się ojcobójcą. Personalnie potępiał takie działania, ale ta decyzja należy do Mefisto. A powodzenie tego zabiegu zależy od tego, czy czas materialnego jestestwa ojca rogacza, będzie zgody z czasem, kiedy to kowal postanowi (o ile tak postanowi) tego dokonać.
- Z genetycznego punktu widzenia takie małżeństwa i prokreacja są głęboko szkodliwe. Im bliższe pokrewieństwo, tym gorzej. Powiedz, czy jest to praktyka często stosowana wśród arystokracji?
Ludzie, dawniej nie posiadali wiedzy o możliwych skutkach takich działań, teraz jednak… Robią to z pełną premedytacją i świadomością szkodliwości reprodukcji. Twoi rodzicie… Byli świadomi negatywności swoich działań, prawda?

Nie mówiąc już, jak bardzo nieetyczne to działanie było. Smok znajdował je wręcz obrzydliwym. Przynoszącym więcej strat, niż korzyści. Na co komu bowiem dziecko z „czystą” (jakże zadufanym i zaślepionym trzeba być, aby wierzyć w czystości i nieczystość krwi!) krwią, kiedy jest ciężko chore na podłożu genetycznym? A jedyną realną przyczyną tejże choroby było właśnie kazirodztwo.
- Och, rozumiem – uśmiechnął się lekko i obserwował srebrny diamencik, widniejący na karku arystokraty. – Urokliwa pamiątka. Zakładam, że zawsze jest srebrzysty i błyszczy, jakoby obsypany brokatem. Chyba że w jakiś specyficznych sytuacjach ma inną barwę, albo u samic ukazuje się pod inną postacią, stąd ich niemożliwość do przekazania znaku? – dopytał, zaciekawiony tematem.
- Oboje mieliście zatem smutne i nieudane dzieciństwo – zaczął, poprawiając szatę – nie mniej przetrwaliście je i mogliście się zjednoczyć. Spotkało was wielkie szczęście. Niekiedy ci, którzy pragną ponownego zbratania, nigdy nie mogą go doświadczyć.
Jakże przykre, smutne i samotne było doświadczenie takiego stanu. Ladon nie życzył go nikomu.
Zmierzył go spojrzeniem, a później odpowiedział: Bardzo dobrze. Skoro tego sobie życzysz, tak będę postępować.
Może nie zawsze miał plany, aby nie być delikatnym, ale skoro jego życiu bezpośrednio już rany nie zagrażają… Może zgodzić się na takie porozumienie.
- Mógłbyś, owszem. Musiałbyś spojrzeć prosto na mnie, później zamknąć oczy i skupić się na tym, aby mnie zobaczyć. Nie wspomnienie mojego wyglądu sprzed kilku sekund, a prawdziwego mnie. Wtedy też mógłbyś mnie realnie zobaczyć i spoglądać na mą postać. Możesz to wypróbować teraz, przekonamy się, czy twoje opętanie zmieniło i ten aspekt – odsunął się na kilka kroków i rozłożył ręce w zachęcającym geście.
- Drogi Mefisto! Nakładanie bandaża wymaga specyficznego przygotowania, nabycia teoretycznej, a później praktycznej wiedzy. Zajmuje tygodnie, a nawet miesiące, by w końcu wykonać to działanie poprawnie. Doprawdy, nie wiem, czy jesteś gotowy na takie wyzwania – żartował dalej.


Smoczy Lotos - Page 7 Gbsms8o
#fba0e3 | #00cccc | Saga #ffb437 | Tydius #ff7098
najciekawsza postać pozytywna
x x x x x x

Powrót do góry Go down





Mefisto
Gif :
Smoczy Lotos - Page 7 5PUjt0u
Godność :
Mefisto Weles
Wiek :
490
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
196/95
Znaki szczególne :
prawe oko srebrne z czarną twardówką i blizna pod nim, kolczyki w obu uszach, wąskie, smocze źrenice, ostre kły, wypalony znak na prawej piersi oraz ręce, blizny po pazurach na torsie
Pod ręką :
broń, pieniądze
Broń :
włócznia
Zawód :
Jubiler, Barman, Kowal
Stan zdrowia :
Fabuła: Złamana lewa ręka, naderwane ucho, nie do końca wyleczone żebra
https://spectrofobia.forumpolish.com/t421-mefisto-weles https://spectrofobia.forumpolish.com/t1101-mefisto
MefistoNieaktywny
Re: Smoczy Lotos
Nie 16 Sie - 23:41
Westchnąłem ciężko. No cóż...chyba nie przepadam za swoim losem i chciałbym coś z tym zrobić, jednak...patrząc na to co mówił Smok, raczej cokolwiek zrobię było zaplanowane. Przejebane...i to bardzo.
Uniosłem jedną brew - w Krainie Luster nie patrzy się na to i Szlachta często coś takiego robi. W szczególności, gdy nie można znaleźć odpowiedniego partnera, bądź gdy nie chce przekazywać się swojego biznesu innemu rodowi. Zazwyczaj nie robi się tego między rodzeństwem, choć jeśli jakieś rodzeństwo jest za blisko nikt tego nie komentuje. Za to między kuzynostwem? Nie ma problemu i jakoś w większości wypadków nie ma problemów - wzruszyłem ramionami po czym skrzyżowałem ręce na piersi - czyżbyś sugerował, że coś ze mną nie tak właśnie przez takie zachowanie moich rodziców? - uniosłem jeden kącik ust nieznacznie. No cóż....tak to mogło zabrzmieć, w szczególności, że przed chwilą wymieniałem co takiego się moim rodzicom nie podobało we mnie.
- To indywidualna cena. Mój jest srebrnawy czasem z lekkim fioletowym przebłyskiem, jak moje prawe oko...a przynajmniej tak opowiadała mi siostra - powiedziałem bez zainteresowania i przeczesałem włosy - Azusa ma trochę inny znaczek, ciemniejszy, mniej rzucający się w oczy. Tak więc to coś co się przenosi z pokolenia na pokolenie jednak nie jest identyczne. Taki sam jest tylko kształt oraz umiejscowienie znamienia - wyjaśniłem. Nie miałem co tego ukrywać przez Erishi. Poza tym....nigdy tego nie kryłem, ale nie jest to coś czym się można chwalić. No dobra...nie mówiłem nigdy kochankom czy kurwom jak rozpoznaje czy dziecko jest moje, żeby nie mogły tego w żaden sposób podrobić, o ile to w ogóle możliwe oczywiście....ale to chyba jest logiczne. Eri przecież nie ucieknie się do takiego zachowania.
- Skoro tak uważasz - skomentowałem tylko jego słowa. Może i mieliśmy trudne dzieciństwo, jednak każde w inny sposób, co już z Azusą uzgodniliśmy zaraz przy pierwszym naszym spotkaniu. Nie chciało mi się dyskutować na ten temat.
Wywróciłem oczami. Serio? Skoro sobie tego życzę? To on taki empatyczny i nie widzi, że komuś coś nie pasuje, a wręcz utrudnia jego sytuację?
Zamknąć oczy i się skupić. A co mi szkodzi. Westchnąłem i zamknąłem oczy. Może dawałem mu zbyt duży kredyt zaufania, co Eri mógł zaobserwować przez to, że nagle spiąłem się bardziej, jakby gotowy do odparcia ewentualnego ataku. Skupiłem się, ale...nic nie widziałem - raczej nic z tego - westchnąłem po jakimś czasie - pewnie muszę jeszcze trochę pobyć sobie w Bractwie by się tego nauczyć - powiedziałem, ale jakoś nie było mi smutno. A może było? Czyli wygląda na to, że tylko wyglądem będę się wyróżniał.
Przyszło mi jednak inne pytanie do głowy - czy już miałeś...albo znałeś kogoś w podobnej sytuacji do mnie? Że rytuał się nie udał? - zapytałem, spoglądając na niego uważnie.
Skrzyżowałem ponownie ręce na piersi i napiąłem lekko mięśnie. Spojrzałem na niego, a moje oczy znów zalśniły płynny złotem - nie pierdol mi tu. Mówisz komuś, kto od kilku stuleci zajmuje się bandażowaniem, że ma się uczyć od samych podstaw? Wybacz, ale chyba Cię posrało. Mam to robić luźniej? Ok. Chciałem wiedzieć jak bardzo, ale skoro tak chcesz się bawić to się obejdzie - uśmiechnąłem się wrednie, a oczy wróciły do swojego koloru. Byłem nadal trochę blady i na skroni pojawiły się krople potu. Te przejawienia się Koszmaru we mnie, chyba jednak trochę na mnie wpływały, mimo iż sam nie zwracałem uwagi. Było jednak widać, że moje ciało nadal potrzebuje odpoczynku, a może to jednak było normalne?


Smoczy Lotos - Page 7 IK7sRNT
Mefisto - #6600FF
Ein Sof - #FFCC33
Fuoco - #EECFFF

Powrót do góry Go down





Erishi
Gif :
Smoczy Lotos - Page 7 40ec629ee85918fd216992be0bd32b08
Godność :
Erishi (czyt. Er'shii)
Wiek :
Wygląda na kogoś przed trzydziestką
Rasa :
Gwiezdny/Marzenie Senne
Wzrost / Waga :
Względne
Znaki szczególne :
Coś na wzór tatuażu w kształcie smoka
Pod ręką :
Loth, wachlarz-sztylet, rapier, bezdenna sakiewka
Broń :
Pazury, wachlarz-sztylet, rapier
Stan zdrowia :
Perfekcyjny
https://spectrofobia.forumpolish.com/t614-erishi#5981 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1169-erishi
ErishiGwiezdny Marzyciel
Re: Smoczy Lotos
Sob 22 Sie - 18:51
Rozmowa z Mefisto oraz zjedzenie z nim obiadu były miłym oraz pouczającym doświadczeniem nie mnie, ich wspólny czas zdawał się właśnie kończyć.
- Cóż, myślę, że będę się już szykować do wyjścia - powiedział - mam jeszcze kilka miejsc do odwiedzania, kilka osób , z którymi muszę porozmawiać.
Upewnił się, że wszelkie podarki, które dostał od arystokraty są w jego posiadaniu i przypadkiem ich nie zapomniał.
- Dziękuję Ci za poczęstunek oraz dary, są naprawdę piękne i to niezwykle miło z twojej strony, że mi je podarowałeś.
Zawołał Lotha, który przyleciał i usiadł mu na ramieniu, dumnie się prężąc.
- Uważaj na swoje rany, zobaczymy się niebawem.
Udał się w kierunku wyjścia.
- Dziękuję za gościnę. Bywaj.
To powiedziawszy, wyszedł.

Z/T


Smoczy Lotos - Page 7 Gbsms8o
#fba0e3 | #00cccc | Saga #ffb437 | Tydius #ff7098
najciekawsza postać pozytywna
x x x x x x

Powrót do góry Go down





Mefisto
Gif :
Smoczy Lotos - Page 7 5PUjt0u
Godność :
Mefisto Weles
Wiek :
490
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
196/95
Znaki szczególne :
prawe oko srebrne z czarną twardówką i blizna pod nim, kolczyki w obu uszach, wąskie, smocze źrenice, ostre kły, wypalony znak na prawej piersi oraz ręce, blizny po pazurach na torsie
Pod ręką :
broń, pieniądze
Broń :
włócznia
Zawód :
Jubiler, Barman, Kowal
Stan zdrowia :
Fabuła: Złamana lewa ręka, naderwane ucho, nie do końca wyleczone żebra
https://spectrofobia.forumpolish.com/t421-mefisto-weles https://spectrofobia.forumpolish.com/t1101-mefisto
MefistoNieaktywny
Re: Smoczy Lotos
Wto 13 Paź - 18:06
Spojrzałem na niego zdziwiony. Nagle nie ma czasu i musi iść? Serio? Coś nie chciało mi się wierzyć. Czyżbym powiedział coś nie tak? A może tylko tak udawał miłego? Tego nie wiedziałem.
Przytaknąłem mu tylko i grzecznie się pożegnałem. Padłem na kanapę i westchnąłem ciężko, spoglądając na swoje zwierzaki - co się tak gapicie? - zapytałem, widząc jak Paskuda przekręca łebek, a Feather jej w tym wtóruje. Jak na ślepotę to Peste naprawde szybko się orientowała co się dzieje.
Wziąłem ją na kolana i zacząłem głaskać. Nie wiedziałem co ze sobą zrobić.....nie usiedzę w domu, a czytać już mi sie jakoś nie chciało, ruszyłem więc na dół do Karczmy, może tam wpadnę na kogoś ciekawego?

ZT


Smoczy Lotos - Page 7 IK7sRNT
Mefisto - #6600FF
Ein Sof - #FFCC33
Fuoco - #EECFFF

Powrót do góry Go down





Azusa
Gif :
Smoczy Lotos - Page 7 5PUjt0u
Godność :
Azusa Weles
Wiek :
17 - wizualnie i mentalnie
Rasa :
Upiorna Arystokracja
Wzrost / Waga :
172 | 58
Znaki szczególne :
Znamię na karku, trzy kolczyki na lewym uchu
Pod ręką :
Kołczan [30 strzał], Mieszek [17 miedziaków]
Broń :
Nóż myśliwski i łuk kompozytowy
Zawód :
Aktualnie brak
https://spectrofobia.forumpolish.com/t586-azusa#5043 https://spectrofobia.forumpolish.com/t639-azusa#6249 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1070-azusa
AzusaDemoniczny Zawadiaka
Re: Smoczy Lotos
Czw 7 Sty - 18:37
Długo biła się z myślami, zastanawiając się nad tym, jakie kroki powinna podjąć teraz. Z jednej strony nie chciała od tak zostawiać Mefa. Nie po tym, co zrobił ze swoim ojcem. Choć znała go dość krótko, biorąc pod uwagę wiek ojczulka, wiedziała co nieco o jego problemach w przeszłości, a to pozwoliło jej wysnuć kilka teorii dotyczących jego reakcji na takie nagłe zniknięcie córki. Z drugiej strony, ta chwilowa rozłąka mogłaby jej pomóc. Nie chcąc dłużej na niego czekać i tracić cenne sekundy, które oddalały ją od celu, postanowiła napisać krótką, ale w miarę jasną wiadomość.

Sorka, że wybywam tak bez pożegnania, ale nie usiedzę już dłużej w jednym miejscu. Szlag mnie jasny trafia, bo najwyraźniej znowu to zrobiła. Zostawiła nas i zwiała. Nie chcę czekać kolejnego wieku, aż łaskawie się pojawi, by zapytać ją o motywy jej działań. Zamierzam dorwać ją w trybie natychmiastowym, by wyciągnąć od niej prawdę. Dlaczego się z nami bawi? Co takiego chciała osiągnąć? Z jednej strony nie mogę narzekać, wkurzanie takiego starego pryka jak ty, potrafi być zabawne. Wiesz jednak jak jest. Jeżeli nie złapię jej teraz, przez następne sto lat mogę nie mieć już takiej okazji. Może i przesadzam, może wyolbrzymiam, ale nie mogę tak po prostu odpuścić. Nie, gdy jest w zasięgu ręki. Mam szczerą nadzieję, że zastanę ją u dziadków. To właśnie tam zamierzam się teraz udać. Nie martw się, wezmę trochę pieniędzy otrzymanych od babki, aby umilić sobie nieco podróż. Zdrowiej szybko, nawet jeśli fajnie się wpieniasz, gdy ktoś próbuje zawiązać ci sznurówki.

PS. Jeżeli choć przez chwilę strzeli ci do łba by pomyśleć o tym, że to z twojej winy - przysięgam, wyrwę ci te różki, gdy wrócę.
Zusi


Miała nadzieję, że to wystarczy. Zostawiła kartkę w pokoju Mefa, po czym zabrawszy najistotniejsze rzeczy - w tym swój łuk i część wymienionych w liście pieniędzy, ruszyła na poszukiwanie matki.

/zt

Powrót do góry Go down





Mefisto
Gif :
Smoczy Lotos - Page 7 5PUjt0u
Godność :
Mefisto Weles
Wiek :
490
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
196/95
Znaki szczególne :
prawe oko srebrne z czarną twardówką i blizna pod nim, kolczyki w obu uszach, wąskie, smocze źrenice, ostre kły, wypalony znak na prawej piersi oraz ręce, blizny po pazurach na torsie
Pod ręką :
broń, pieniądze
Broń :
włócznia
Zawód :
Jubiler, Barman, Kowal
Stan zdrowia :
Fabuła: Złamana lewa ręka, naderwane ucho, nie do końca wyleczone żebra
https://spectrofobia.forumpolish.com/t421-mefisto-weles https://spectrofobia.forumpolish.com/t1101-mefisto
MefistoNieaktywny
Re: Smoczy Lotos
Sro 15 Wrz - 13:21
W końcu wróciłem do domu. Nawet nie wiem kiedy minęły te dwa miesiące. Zapomniałem też zupełnie o tym, że nie powiedziałem nic Eri. Ech....aż dziw, że nie czekał na mnie w mieszkaniu by mnie opierdolić. Ale kto wie, może skazał mnie już na straty. Chociaż moi pracownicy wiedzieli, więc pewnie mu powiedzieli. Chociaż szczerze mówiąc nie za bardzo miałem teraz głowę do czegokolwiek.
W trakcie podróży zdołałem mniej więcej podleczyć się z ran otrzymanych na Wyspie. W końcu trzy tygodnie to kupa czasu, a jak jeszcze masz pod ręką medyków to już w ogóle. Wróciłem więc do Krainy tylko trochę jeszcze obolały, a przynajmniej jeśli chodzi o rękę, która oberwała najwięcej.
Jaka szkoda, że przez te pół milenium, nie nauczyłem się żeby jednak uważać... gdy miałem już ruszać do domu i w końcu tak naprawdę odpocząć, przytulić córkę (o ile była w domu) oraz skontaktować się z pewnym Vege-Smokiem, usłyszałem pogłoski o jakimś Koszmarku, który grasował w tamtejszej okolicy. Ech...to nie był dobry pomysł...ani trochę.
Walka była trudna, do tego byłem zmęczony więc nie wszystko szło po mojej myśli. Ostatecznie chyba go nie zabiłem, bo nie zdobyłem, żadnej więcej esencji. Ale chociaż poszedł w chuj.
Wróciłem do domu w stanie o wiele gorszym niż jakbym teleportował się od razu z Ur'Nathum.... Adrenalina jeszcze ze mnie nie zeszła, więc nie całkiem docierał do mnie ból. Dzięki temu dałem radę dotrzeć do swojej sypialni, ale szybko z niej zawróciłem, gdy zobaczyłem list, pozostawiony przez Azusę. Miałem złe przeczucia.
Wróciłem na dół, a ból powoli zaczynał do mnie docierać. Kostka, która była dość mocno spuchnięta, zaczynała o sobie dawać znać. Lewą ręką prawie nie ruszałem, do tego robiła się sina. Pięknie...chyba to gówno mi ją złamało.... prawy nadgarstek też nabierał kolorów. Żebra cholernie mnie bolały przy oddychaniu, do tego nie widziałem na lewe oko. Zalała mi je krew z rozwalonej głowy. W sumie chyba miałem w krwi pół twarzy. Do tego dość głębokie zadrapania na szyi, które tylko cudem ominęły ważniejsze żyły czy tętnice czy jak to się tam nazywa. Ale i tak krwawiły dość obficie. Do tego liczne zadrapania, pogryzienia i stłuczenia. Ech... wyglądałem jak siedem nieszczęść...o ile nie od razu dziewięć!
Do tego włosy, które obecnie sięgały mi połowy pleców, były posklejane i też opadały mi na twarz. Czerwone jak krew, lekko falowane i gęste, z czarnymi pasmami zaraz przy twarzy. No cóż...ostatnio jakoś szybciej mi rosły....
Wziąłem butelkę jakiegoś bimbru czy czegoś z barku i usiadłem ze stęknięciem na podłodze. No...teraz już nie wstanę. Na pewno powinienem iść do lekarza....ale jakoś nie pomyślałem o tym. Chyba mój stan nie był zbyt sprzyjający dla tej czynności.
Przeczytałem list...kilka razy. No to by było na tyle jeśli chodzi o przytulanie córki. Zusi gdzieś wybyła....byłem znów sam. Nie mogłem na nikogo liczyć.... Z resztą...czego się spodziewałem? Z prawego oka pociekła łza, ale szybko zniknęła wśród krwi i włosów, które w trakcie walki uwolniły się od wstążki i teraz były wszędzie....musiałem je ściąć...ale jeszcze nie teraz.
Pociągnąłem kilka łyków z flaszki. Chciałem odpocząć. Ale coraz bardziej wszystko mnie bolało. Siedziałem taki piękny i pachnący jak jakiś menel. Cały w krwi i błocie...i chyba też ślinie tego czegoś z czym walczyłem. W sumie nie wiem co to było...pies? Wąż? Cóż...może ktoś jak obejrzy sobie pogryzienia to się kapnie, ale mi to jakoś nic innego nie przypominało...
Kurwa...zajebista wycieczka....


Smoczy Lotos - Page 7 IK7sRNT
Mefisto - #6600FF
Ein Sof - #FFCC33
Fuoco - #EECFFF

Powrót do góry Go down





Erishi
Gif :
Smoczy Lotos - Page 7 40ec629ee85918fd216992be0bd32b08
Godność :
Erishi (czyt. Er'shii)
Wiek :
Wygląda na kogoś przed trzydziestką
Rasa :
Gwiezdny/Marzenie Senne
Wzrost / Waga :
Względne
Znaki szczególne :
Coś na wzór tatuażu w kształcie smoka
Pod ręką :
Loth, wachlarz-sztylet, rapier, bezdenna sakiewka
Broń :
Pazury, wachlarz-sztylet, rapier
Stan zdrowia :
Perfekcyjny
https://spectrofobia.forumpolish.com/t614-erishi#5981 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1169-erishi
ErishiGwiezdny Marzyciel
Re: Smoczy Lotos
Nie 19 Wrz - 13:04
Marzenie Senne udało się do Smoczego Lotosu w jednym celu: dowiedzieć się, czy Mefisto postanowił już wrócić ze swojej dalekiej, długiej i zdecydowanie nieuprzedzającej wcześniej podroży. Erishi przychodził do jego karczmy, sklepu z biżuterią, pytając jego pracowników czy mają od arystokraty jakieś informacje dotyczące jego stanu, czy też przybliżonej daty powrotu. Niestety żadna z osób pracujących dla czerwonowłosego nie miała o nim żadnych wieści. Irytowało to smoka. Nawet bardzo, ponieważ oczywiście, sam powtarzał Mefowi, że ten nie jest kaleką, ale żeby znikać na tak długo bez żadnego słowa? Po prostu podrzucając mu zwierzaki – które notabene uwielbia i nie ma nic przeciwko, by zając się nimi od czasu do czasu, w końcu i tak ma zwierzyniec u siebie – oraz znikając bez słowa na….dziś będą dwa miesiące. Marzyciel nie dość, że praktycznie chorował ze zmartwienia w związku ze swoimi uczuciami do rogacza, to jeszcze czuł się zignorowany oraz zlekceważony jako jego lider.
Doszukując się jednak plusów tej sytuacji (nie było ich zbyt wiele) Gwiezdny nawiązał pewnego rodzaju więź z pracownikami Upiornego. Nie nazwałby jej czysto przyjacielskiej, raczej opartej głównie na wzajemnym szacunku, ale wystarczającej, by dowiedzieć się czegoś nie tylko o nich, ale także o samym Mefisto. Erishi uznawał to za wyjątkowo przydatne w wielu płaszczyznach.
- Dzień dobry Caipirin, jak się dziś miewasz? – zapytał uprzejmie głównego barmana, gdy znalazł się w jego zasięgu. Opętaniec o metalowych skrzydłach przywitał go lekko zdenerwowanym uśmiechem. Wytatuowany mężczyzna o dość przerażającym wyglądzie (aczkolwiek bardzo miłym usposobieniu, flirciarskim, och, jakże czarująco flirciarskim oraz ciepłych oczach) odpowiedział na jego przywitanie, przystępując z nogi na nogę.
- Panie Erishi, miło znowu widzieć – jego postawa zdradzała coraz większą nerwowość i Ladon zaczął zastanawiać się, czy to mogło być związane z jego osobą? Może krwistoczerwone hanfu z czarnym pasem mu nie odpowiadało? Powodowało jakieś nieprzyjemne wspomnienia?
- Caipirin, czy wszystko dobrze? – zapytał postawnego mężczyznę, kładąc mu dłoń na umięśnione ramie. Coś nieprzyjemnie skręciło się w jego żołądku. Czyżby dostał informacje od Mefisto? Jeżeli tak, to jakie? Żył? Miał się dobrze? Wracał? A może… nie, nawet nie chciał o tym myśleć. Nie mógł.
- Wrócił – powiedział, a marzenie odetchnęło, uświadamiając sobie, że wcześniej wstrzymywało oddech  – ale nie sądzę, by chciał się teraz z tobą widzieć, on…. – nie zdążył dokończyć wypowiedzi, ponieważ Marzenie przerwało mu, dziękując szorstko za informację.
Udał się na górę, nie zważając na nikogo. Pracownicy Mefisto zdążyli się przekonać, że ich pracodawca nie jest jedyną rogatą istotą, na którą w razie czego powinni uważać. Zwłaszcza, ze teraz Szkarłatnego ogarnęła wściekłość. Zmieszana z tonami ulgi, ponieważ wrócił – och, on wrócił! Żyje, jest w domu, już nic mu nie zagraża – ale ona podsycała tylko negatywność jego uczuć. Gdyby tylko usłyszał, chociaż kilka słów od rogacza nim wyruszył… Może wtedy nie musiałby się tak zamartwiać!
Czuł zapach krwi. Cierpkiej i słodkiej. Tej, który już zakrzepła; jeszcze płynącej. Oprócz niej rozchodził się zapach alkoholu oraz brudu. Najbardziej jednak (zaskoczyło go to, bardzo, niesamowicie wręcz i wytrąciło z rytmu na kilka chwil) wyczuwał zapach koszmaru, z którym rogaty musiał niedawno walczyć. Cóż za nieodpowiedzialna z niego istota!
- Mefisto Arcturusie Weles – powiedział gorzkim tonem, gdy tylko zobaczył siedzącego na podłodze mężczyznę – czy ty zdajesz sobie sprawę z tego, jak wielką ignorancją, nieodpowiedzialnością oraz głupotą się wykazałeś? – stanął koło niego, mierząc go spojrzeniem pełnym złości i zszokowania. Jego włosy były długie, bardzo długie, rany wyraźnie odznaczające się na ciele. Zmienił się przez swoją nieobecność, bardziej niż w normalnych okolicznościach powinien. „Jego” koszmar, Ein Sof musiał wpływać na fizyczność arystokraty, bardziej niż Marzenie wcześniej przypuszczało. Nie mniej czerwone ślepia świeciły nieprzyjemnie. Jak bardzo zdziwiony aparycją swojego obiektu zainteresowania by nie był: inne uczucia obecnie były silniejsze.
Założył ręce na piersi, przyglądając się dokładniej kowalowi, który wyglądał jak siedem nieszczęść. Stan jego ubrań ewidentnie świadczył o niedawno odbytej walce: jasna koszula została poszarpana i zniszczona, poplamiona krwią; spodnie miał przetarte, odznaczające się kurzem, buty ubrudzone błotem. Nie mniej… jego ubranie można było nazwać pirackim, co tylko upewniło Ladon, że Mefisto w rzeczywistości brał udział w wyprawie na wyspę, aby stoczyć walkę z wyjątkowo silnym koszmarem. Głupiec. Cóż za głupiec. Plotki i pogłoski na temat arystokraty o czerwonych włosach były prawdziwe. Stety lub niestety.
- Nie dość, że wybrałeś się na tak niebezpieczną misję bez powiadomienia mnie o niej, co jest twoim obowiązkiem wobec mnie, to jeszcze teraz wracając, stoczyłeś walkę z koszmarem. I popatrz, w jakim stanie się teraz znajdujesz. Próbujesz coś komuś – sobie? – udowodnić? Mało nie tracąc przy tym życia?  - zacisnął dłonie na materiale swojego hanfu. Dopiero teraz dostrzegł leżącą na podłodze zmiętą kartkę. Obrzucił ją zrezygnowanym spojrzeniem, obecnie wyczytując krótki fragment o wyruszeniu na poszukiwania matki. Tak więc Azusy nie będzie w domu, a Mefem nie będzie miał się kto zająć.
Wzdychając ciężko, mruknął, aby ten wstawał, bo zabiera go do kliniki.
- Oczywiście ty pokrywasz koszty leczenia – wziął kilka szybkich wdechów na uspokojenie.


Smoczy Lotos - Page 7 Gbsms8o
#fba0e3 | #00cccc | Saga #ffb437 | Tydius #ff7098
najciekawsza postać pozytywna
x x x x x x

Powrót do góry Go down





Mefisto
Gif :
Smoczy Lotos - Page 7 5PUjt0u
Godność :
Mefisto Weles
Wiek :
490
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
196/95
Znaki szczególne :
prawe oko srebrne z czarną twardówką i blizna pod nim, kolczyki w obu uszach, wąskie, smocze źrenice, ostre kły, wypalony znak na prawej piersi oraz ręce, blizny po pazurach na torsie
Pod ręką :
broń, pieniądze
Broń :
włócznia
Zawód :
Jubiler, Barman, Kowal
Stan zdrowia :
Fabuła: Złamana lewa ręka, naderwane ucho, nie do końca wyleczone żebra
https://spectrofobia.forumpolish.com/t421-mefisto-weles https://spectrofobia.forumpolish.com/t1101-mefisto
MefistoNieaktywny
Re: Smoczy Lotos
Nie 19 Wrz - 13:43
Siedziałem spokojnie, dopijając flaszkę i powoli odpływając. Było tak cicho...spokojnie...pusto. Nikt z pracowników nie przyjdzie sprawdzić czy wszystko ok. Nie tak od razu. W końcu ktoś zajrzy ale wiedzą, że nie mogą mi od razu zawracać głowy. W sumie co za różnica. Pewnie jakbym teraz tutaj padł to tylko ojciec by na tym skorzystał. Był drugi w kolejce do władzy i doskonale wiedział, że sam sobie ze mną nie poradzić. Chociaż...szkoda pracowników, pewnie by odeszli bo kto chciałby z nim pracować....
Zamknąłem oczy, chciałem odpocząć. Udam się do lekarza jak się obudzę. Obecnie średnio mi się to uśmiechało.
Jednak spokój nie trwał długo. Najpierw poczułem znajomy zapach, a następnie ktoś bez pardonu wparował mi do mieszkania - kurwa - powiedziałem tylko i uchyliłem prawe oko. Srebrno-złota, gadzia tęczówka spoglądała a "niespodziewanego" gościa. Zacisnąłem zęby i drgnąłem lekko gdy użył mojego drugiego imienia. Dawno mnie nikt tak nie nazywał. Nikt z moich pracowników nawet o tym nie wiedział, więc skąd wiedział o tym ten jaszczur? - ciebie też miło widzieć - powiedziałem tylko i bez niczego, po prostu dopiłem te kilka łyków z butelki i odłożyłem ją na bok, krzywiąc się lekko.
Stał nade mną wielki pan i władca, wyraźnie niezadowolony. Z jego przemowy mogłem to tym bardziej wyczytać. Wstałem z trudem, krzywiąc się przy tym. Ręka...noga....głowa....żebra... wszystko mnie bolało, do tego trudno mi się oddychało. Każdy wdech dodawał bólu. Ale nie było teraz czasu na granie słabeusza. Teraz co innego było istotne.
Wyprostowałem się i spojrzałem na niego z góry. Nie byłem w stanie otworzyć lewego oka, było zaklejone krwią, jednak to bardziej demoniczne, spoglądało na niego, zmieniając swoją barwę na złotą, a okalająca ją czerń tylko dodawała wrażenia, jakby przed nim wcale nie stał Upiorny Arystokrata, tylko gad, który raczej nie miał ochoty na pogaduszki - obowiązek? - zapytałem, a mój głos był lekko warczący choć dało się w nim wyczuć nutę zmęczenia - a kiedykolwiek mi o nich powiedziałeś? - tak...zdecydowanie teraz bardziej przypominałem smoka niż mój rozmówca, mimo iż to ja byłem marną podróbką - nawet mnie nie zacząłeś wprowadzać w życie Bractwa, więc jakim prawem się tak rządzisz? - warknąłem i zrobiłem krok w jego stronę. Nie miałem zamiaru go uderzyć i tak nie miałem siły. Chciałem tylko, żeby się odwalił, chciałem być sam, tak jak byłem sam przez większość swojego życia.
Gdy powiedział o Klinice warknąłem tylko - sam sobie idź - odwróciłem z zamiarem udania się do sypialni. Chciałem spać, chciałem się przebrać, mniej więcej ogarnąć co mi jest. Potem zdecyduję co dalej - zostaw mnie w końcu w spokoju - moje uczucia nie miały teraz znaczenia. Lubiłem go, to prawda, ale to nie oznacza, że dam się tak zdominować. Nie mógł wybrać gorszego momentu....


Smoczy Lotos - Page 7 IK7sRNT
Mefisto - #6600FF
Ein Sof - #FFCC33
Fuoco - #EECFFF

Powrót do góry Go down





Erishi
Gif :
Smoczy Lotos - Page 7 40ec629ee85918fd216992be0bd32b08
Godność :
Erishi (czyt. Er'shii)
Wiek :
Wygląda na kogoś przed trzydziestką
Rasa :
Gwiezdny/Marzenie Senne
Wzrost / Waga :
Względne
Znaki szczególne :
Coś na wzór tatuażu w kształcie smoka
Pod ręką :
Loth, wachlarz-sztylet, rapier, bezdenna sakiewka
Broń :
Pazury, wachlarz-sztylet, rapier
Stan zdrowia :
Perfekcyjny
https://spectrofobia.forumpolish.com/t614-erishi#5981 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1169-erishi
ErishiGwiezdny Marzyciel
Re: Smoczy Lotos
Nie 19 Wrz - 17:01
Oczywiście, że zauważył lekkie drgnięcie Mefisto na wzmiankę o swoim drugim imieniu. Arystokrata musiał zachodzić w głowę skąd Erishi je zna. Ponieważ to nie tak, że mógłby się udać do jego ojca i zapytać o nie tylko po to, żeby później zacząć od użycia go i dania mu zjeby, prawda? Chociaż to mogłoby ciekawie wyglądać, gdyby obcy „arystokrata” nagle udał się do rodzica Mefisto i bez żadnego wytłumaczenia zapytał o to, czy rogaty posiada drugie imię, a jeżeli tak, to jakie. Byłoby to zdecydowanie coś… wyjątkowo intrygującego do oglądania.
Senny również się skrzywił, gdy ten dopijał butelkę. Czasem się zastanawiał, co też padło mu na serce, że wybrało akurat jego. Było wielu kandydatów. Saga albo Rosea, ktokolwiek inny, kto jest Gwiezdnemu bliski. Ale cóż, ono jeszcze nigdy się nie pomyliło. Kochał Lunę z taką zażartością; do dziś w ciszy podczas niektórych pełni, opłakując jej śmierć. Ulubowywał sobie ludzi, którzy tak szybko się starzeli i umierali, że ledwie był w stanie poczuć ich pasję. I teraz kiedy zdawał się być gotowy na to, by wiecznie żyć, mając w sobie tylko ją – pojawił się Mefisto. Początkowo nie robiąc na nim większego wrażenia. A później go zobaczył. Jego jestestwo obnażone przed światem, smoczą formę kowala, nie mogąc uwierzyć w to, co widzą jego oczy. Od tamtej pory coś się w nim zmieniło, coś zaczęło przyciągać Ladon do niego. Nawet fakt bycia alkoholikiem nie może tego zmienić. Nawet pyskatość oraz bezczelność Mefa.
Ale tam, gdzie w sercu kryje się słodycz, jest też gorycz i złość. To właśnie one przemawiały teraz przez stworzenie utkane z marzeń. Tliły się w nim niczym ogień, rozpalając krew; mrożąc swym chłodem dusze, zmieniając Eri w kogoś, kim tak bardzo nie pragnie być.
- Tak, obowiązek. Myślałem, że to logiczne i każdy, nawet dziecko wie, iż trzeba poinformować swojego przełożonego o takich sprawach! A może twoi pracownicy mogą znikać bez słowa na dwa miesiące, by później wrócić bez uprzedzenia, jak gdyby nic! – warknął i słysząc dalsze słowa o braku poinformowania go o czymkolwiek, nie wytrzymał. Mefisto stał się świadkiem rzadkiego zdarzenia, kiedy to smok porzuca drogę pacyfisty i… daje mu z otwartej dłoni w twarz. – Jak śmiesz obwiniać mnie o brak informacji. Kiedy miałem twoim zdaniem to zrobić? Jak byłem zajęty innymi sprawami ? A może wtedy, gdy pojawiłeś się znikąd ze swoimi zwierzętami, pytając, czy się przez chwilę - a nie cholerne osiem tygodni - nimi nie zajmę, a potem uciekając szybciej, niż się pojawiłeś? Powinienem zrobić co? Wysłać telegram? Gołębia pocztowego? A może mobilizować wszystkich niższych i wyższych rangą członków bractwa, aby cię szukali i jak już znajdą, to powiedzieli o tych sprawach!? – niezwykłym zjawiskiem było dla Erishi tracić kontrolę w taki sposób. Nie, żeby Mefisto to wiedział.
- Nie. Zabieram cię do kliniki czy tego chcesz, czy nie. Moim obowiązkiem jest mieć pewność, że twoje rany nie zagrażają życiu. Zresztą, nie marudź, bo nie jestem w nastroju na przepychanki i po prostu cię stad wyniosę, jak nie pójdziesz po dobroci, uparty durniu.
Jakaś mała cząstka Erishi chciała przytulić arystokratę i powiedzieć, że wszystko się ułoży. Cząstka ta niestety była za mała, by mieć realnie jakiekolwiek znaczenie, dla któregokolwiek z nich.


Smoczy Lotos - Page 7 Gbsms8o
#fba0e3 | #00cccc | Saga #ffb437 | Tydius #ff7098
najciekawsza postać pozytywna
x x x x x x

Powrót do góry Go down





Mefisto
Gif :
Smoczy Lotos - Page 7 5PUjt0u
Godność :
Mefisto Weles
Wiek :
490
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
196/95
Znaki szczególne :
prawe oko srebrne z czarną twardówką i blizna pod nim, kolczyki w obu uszach, wąskie, smocze źrenice, ostre kły, wypalony znak na prawej piersi oraz ręce, blizny po pazurach na torsie
Pod ręką :
broń, pieniądze
Broń :
włócznia
Zawód :
Jubiler, Barman, Kowal
Stan zdrowia :
Fabuła: Złamana lewa ręka, naderwane ucho, nie do końca wyleczone żebra
https://spectrofobia.forumpolish.com/t421-mefisto-weles https://spectrofobia.forumpolish.com/t1101-mefisto
MefistoNieaktywny
Re: Smoczy Lotos
Nie 19 Wrz - 19:26
Na chuj się tutaj władował, nie mógł poczekać jeszcze chociażby dnia? Nie było mnie dwa miesiące, co to za różnica, czy minie jeszcze jeden czy dwa dni.... chciałem odpocząć w samotności w końcu to ona była mi pisania.
Warknąłem gdy zaczął mi coś zarzucać. To nie jest tak łatwo się nauczyć, że coś należy robić, a coś nie. W szczególności jak przez dziesięciolecia jedynymi osobami, którym musiałem zgłaszać swoją absencję byli moi pracownicy. Bo też komu jeszcze miałem coś mówić? To wystarczyło - a co? Wywalisz mnie teraz z drużyny? Ojej ależ mi przykro - warknąłem, zbliżając nieco swoją twarz do niego - zostanę wywalony z drużyny, do której nawet w pełni nie należę i której i tak się nie przydam, ach jaka strata - powiedziałem warcząc, z wyraźnym sarkazmem w głosie. Co mi po drużynie? Obecnie nic nie mogłem dać od siebie, jedyną osobą, z którą w ogóle rozmawiałem chociaż trochę był Erishi - a może po prostu jestem wypełnieniem miejsca, które zwolniłem nie z własnej woli i to przymusowo? - zapytałem marszcząc brwi. Nie chciałem wyciągać tego co się stało w trakcie mojego rytuału. Ale cóż... tak to teraz wyglądało. Jakby trzymał mnie tam tylko ze względu na tego idiotę, który wpadł mi między zęby. Chociaż co im po mnie. No chyba, że faktycznie potrzebują kowala. To mogę robić, ale jeśli faktycznie mnie nie potrzebuje, to chętnie sam zajmę się polowaniami!
Zaskoczył mnie tym plaskaczem. Moja głowa oskoczyła w bok i zabolała, ale nie było to tak poważne, żebym stracił równowagę. Zaśmiałem się tylko nisko - jak ty mnie pokonałeś? Czyżbyś tylko jako smok miał siłę by przywalić? Azusa by zasadziła większy cios - syknąłem przez zęby. Ale przekaz był prosty - bił gorzej niż jakaś dziewczynka. Nie zrobiło to na mnie szczególnego wrażenia.
Warknąłem ponownie - no nie wiem... może jak wpadłeś do mnie na obiadek? Zamiast wypytywać się o moje życie prywatne, a potem z dupy się zmyć mogłeś nie wiem...dać mi podstawy? Zacząć wprowadzać? Albo powiedzieć cokolwiek wartościowego! - wycelowałem palec prawej ręki w jego klatkę piersiową i dźgnąłem go - miałeś ku temu idealną okazję, jednak jak zawsze nic mi nie mówisz! Co ja pierdolony telepata, który czyta w myślach - dźgnąłem go mocniej, lekko popychając w tył - najpierw nie mówisz o zmianach jakie we mnie zaszły i wieeelce za to przepraszasz, a teraz wymagasz ode mnie współpracy i zachowywania się jak członek Bractwa, a poza spaczeniem, Koszmarem w głowie i zmianami nic innego w związku z tym nie mam? Zajebiście po prostu! - sam byłem wkurwiony, może nie powinienem tego wszystkiego mówić, ale obecnie miałem to gdzieś.
- Spierdalaj! Nikt Cię nie prosił o pomoc - powiedziałem, odsuwając się w końcu. Żebra bolały mnie od tego krzyku, oddychałem płycej a po skroniach zaczęły spływać kropelki potu - nie masz wobec mnie żadnych pierdolonych obowiązków! No może poza zajebaniem mnie jeśli w końcu stracę kontrolę! - moje oko nie zmieniało koloru na swoje srebrno nawet na ułamek sekundy, cały czas płonęło wściekłym złotem - stoję, nie pluję krwią, dycham. Żyję, więc wypierdalaj! Sam się sobą zajmę! Tak jak to robiłem przez moje całe pierdolone życie! - dodałem jeszcze, czekając, aż w końcu sobie pójdzie! Miałem go naprawdę dość! Moja włócznia zaczynała reagować na moją złość, nawet nie musiałem jej dotykać, a na jej ostrzu zaczęły się pojawiać pierwsze złote płomienie.


Smoczy Lotos - Page 7 IK7sRNT
Mefisto - #6600FF
Ein Sof - #FFCC33
Fuoco - #EECFFF

Powrót do góry Go down





Erishi
Gif :
Smoczy Lotos - Page 7 40ec629ee85918fd216992be0bd32b08
Godność :
Erishi (czyt. Er'shii)
Wiek :
Wygląda na kogoś przed trzydziestką
Rasa :
Gwiezdny/Marzenie Senne
Wzrost / Waga :
Względne
Znaki szczególne :
Coś na wzór tatuażu w kształcie smoka
Pod ręką :
Loth, wachlarz-sztylet, rapier, bezdenna sakiewka
Broń :
Pazury, wachlarz-sztylet, rapier
Stan zdrowia :
Perfekcyjny
https://spectrofobia.forumpolish.com/t614-erishi#5981 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1169-erishi
ErishiGwiezdny Marzyciel
Re: Smoczy Lotos
Pon 20 Wrz - 16:32
Im dłużej słuchał jego słów, tym mniej panował nad sobą. Mefisto obecnie doprowadzał go do stanu takiej wściekłości, że jedynie jego silna wola i cicha myśl – jest ranny, zmęczony, zdenerwowany, przygnębiony, bo znowu został porzucony przez kogoś bliskiego, urażony i zrozpaczony. Tak bardzo przepełniony samoobrzydzeniem, wątpliwościami, brakiem wiary w siebie. To tak smutne, że Erishi mógłby go ucałować, zatrzymać w objęciach, zapewniając, że nie zostawi go samego; że nie jest skazany na wieczną samotność   – powstrzymywały go od rzucenia się na niego w przypływie gniewu.
- Naprawdę uważasz, że za samo pyskowanie mógłbyś zostać wydalony z drużyny? Jesteś w błędzie – warknął – a nawet jeżeli by tak w rzeczywistości było, to gdybym chciał się ciebie pozbyć w jakiś sposób, to zostałbyś przeniesiony gdzie indziej!
Rozerwał kawałki ubrania, wbijając pazury w swoją skórę. Całym sobą powstrzymywał się przed nieatakowaniem arystokraty, stojącego tuż przed nim.
- Wypełniaczem miejsca?! – ryknął wściekle, gniewnie mrużąc oczy – Ty… podły, parszywy, okrutny!
Jego nerwy puściły. Zamachnął się gwałtownie i uderzył Mefisto z pięści prosto w twarz, by zaraz potem drugą ręką przygwoździć go do ściany, łapiąc za szyję. Pazury napierały na delikatną skórę, jednak jej nie przebijały.
- Nic się nie zmieniłeś, co? Zarozumiały, bezczelny, bezmyślny i pyskaty! – ton jego głosu oznaczał czysty gniew – miałem nadzieję, że jak urośniesz, to będziesz zachowywał się lepiej, zrozumiesz, że taki sposób obycia jest niewłaściwy. Fifi… ty…. Jak możesz w ogóle mówić takie rzeczy? Arcturusowi nie udalo się nauczyć ciebie niczego pożytecznego? – dyszał wściekle, patrząc mu prosto w złote oko. – I dla twojej wiadomości płeć wojownika nie ma znaczenia, gdy walczy się na śmierć i życie, więc nie powinieneś szydzić z kobiet, sugerując, iż są słabsze; niemogące skopać ci tyłka. Któregoś dnia znajdzie się taka samica, kto wie, może nawet ja, która w uczciwej walce cię pokona bez żadnego wysiłku! Azusa bijąca mocniej… czy teraz jest wystarczająco mocno? A może powinienem się bardziej postarać, skoro teraz nie robię na tobie wrażenia? – prychnął – nie lekceważ mnie Fifi, nie jestem kimś, kogo powinno się bagatelizować.
Puścił jego szyję, odsuwając się odrobinę. Nie zaciskał wcześniej ręki na tyle mocno, by uniemożliwić mu oddychanie, jedynie troszkę utrudnić.
- Chciałem być dla ciebie miły, zrobić to powoli. Wciąż leczyłeś rany, które ci zadałem. Próbowałeś przyzwyczaić się do myśli, że zostałeś przeklęty przez Ein Sof! Naprawdę chciałeś wtedy poznawać takie rzeczy? W takim razie następnym razem, gdy tylko wylądujesz przykuty do łóżka i ledwie żywy, zrobię ci taki wykład, jakiego długo nie zapomnisz!
Erishi starał się mieć z Mefisto dobre relacje (jak z każdym), próbował dać mu czas, by sobie wszystko poukładał, przemyślał na spokojnie, a teraz jest mu to wygarniane? A z czyjej winy muszą w ogóle się teraz kłócić? Gdyby kowal miał, chociaż odrobinę zdrowego rozsądku, to nie byli w takiej sytuacji.
- Moim obowiązkiem jest cię chronić, ty głupcze! Nawet gdybym miał się powołać tylko i wyłącznie na samolubne odczucia wobec ciebie, to chce cię chronić! I zrobię to, nawet jeżeli będzie to oznaczało, że będę musiał to zrobić przed samym tobą! Jeżeli będziesz cholernym zagrożeniem dla innych, dla siebie; jeżeli wbrew swojej woli – ponieważ nie jesteś mordercą niewinnych – zmienisz się w potwora, powstrzymam cię za wszelką cenę!
Kiedy Erishi tylko zamilkł, do pokoju nieśmiało wszedł Caipirin. Zaniepokojony Opętaniec postanowił sprawdzić, jak „dwaj” arystokraci sobie radzą.
- Dobrze, że jesteś – powiedział smok, nie dając barmanowi dojść do słowa – przywołaj karetę, potrzebujemy dostać się jak najszybciej do medyka.
Kiedy barman wytrącony z tropu spojrzał na swojego przełożonego, brązowowłosy go pogonił.
Na co czekasz? Idź już! – oczywiście zaraz pożałował swojego zachowania. Caipirin niczym nie zawinił w tej sytuacji, chciał tylko sprawdzić jak miewa się dwójka jego…. znajomych z braku lepszego słowa na daną chwilę.
Eirshi zdecydowanie będzie żałować wielu swoich słów i czynów, gdy tylko zacznie myśleć trzeźwo.


Smoczy Lotos - Page 7 Gbsms8o
#fba0e3 | #00cccc | Saga #ffb437 | Tydius #ff7098
najciekawsza postać pozytywna
x x x x x x

Powrót do góry Go down





Mefisto
Gif :
Smoczy Lotos - Page 7 5PUjt0u
Godność :
Mefisto Weles
Wiek :
490
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
196/95
Znaki szczególne :
prawe oko srebrne z czarną twardówką i blizna pod nim, kolczyki w obu uszach, wąskie, smocze źrenice, ostre kły, wypalony znak na prawej piersi oraz ręce, blizny po pazurach na torsie
Pod ręką :
broń, pieniądze
Broń :
włócznia
Zawód :
Jubiler, Barman, Kowal
Stan zdrowia :
Fabuła: Złamana lewa ręka, naderwane ucho, nie do końca wyleczone żebra
https://spectrofobia.forumpolish.com/t421-mefisto-weles https://spectrofobia.forumpolish.com/t1101-mefisto
MefistoNieaktywny
Re: Smoczy Lotos
Pon 20 Wrz - 21:50
Prychnąłem i lekko się przez to skrzywiłem - jakbym Ci gdziekolwiek indziej poszedł - on serio myślał, że jestem teraz jakimś popychadłem, którego można sobie przenosić z grupy do grupy? Niedoczekanie! Nie dam sobą aż tak sterować. Jak mnie nie chcą w tej drużynie, to nie pójdę do żadnej innej.
Uśmiechnąłem się okrutnie na jego słowa - dawno mnie nikt tak ładnie nie nazywał - powiedziałem z kpiną w głosie - mów mi jeszcze...
Nie dałem rady dopowiedzieć już nic więcej bo jego cios przerwał moje rozmyślania. Miał chłop krzepę, ale może to mnie się tak tylko zdawało przez to, że byłem taki osłabiony? Kostka lekko się ugięła pod moim ciężarem, ale smok szybko mnie zasekurował, choć nie miał pewnie takiego zamiaru. W szczególności patrząc na to jaki był teraz wkurwiony. Wieli pacyfista bił kogoś, kt był od niego teraz słabszy? Może się położę, a on sobie pokopie i mnie dobije? Chętnie to zrobię.
Szarpnąłem się lekko, ale szybko tego pożałowałem bo żebra od razu zaprotestowały, a z moich ust wyrwało się niechciane stęknięcie. Jednak nie było one spowodowane rozkoszą. Smok jednak nie przestawał. Jak urosnę? Nie zmieniłem? Co on pierdolił?
Zamurowało mnie jednak, gdy usłyszałem jak mnie nazwał. Fi...fi? Ostatni raz słyszałem to przezwisko tuż przed tym jak dziadek opuścił ten świat. Było to jedno z jego ostatnich słów.
Gdy zarzucił, że dziadek mnie niczego nie nauczył warknąłem groźnie - zamilcz! - a gdy to nie pomogło, na moich przedramionach zaczęły pojawiać się łuski, tak samo na moich policzkach i bokach szyi. Podduszał mnie, więc doskonale mógł je wyczuć. Nie słuchałem co ma do powiedzenia na temat płci. Nie interesowało mnie to w najmniejszym stopniu. Zacisnąłem palce na jego nadgarstku chcąc go zmusić by mnie puścił. Wbiłem lekko pazury, jednak moje dłonie nie były teraz takie silne. Obie bolały. Jedna od nadgarstka, druga od złamanej kości. Niech ten dzień już się w końcu skończy!
Zachwiałem się, gdy się w końcu odsunął. Rany coraz bardziej dawały o sobie znać. Coraz trudniej było mi oddychać - miły... - warknąłem trzymając złamaną rękę przyciśniętą do tyłowa - pierdolę takie bycie miłym! Nie byłem umierający! To według ciebie mam być w pełni sił by się cokolwiek dowiedzieć?! To lepiej kurwa już się zamknij i zostaw mnie! - tak jak wszyscy inni. Coś mnie ciągnęło do tego smoka. Coś sprawiało, że chciałem trwać przy jego boku, chronić go, tulić, całować. Jednak wiedziałem, że nie mogę się za bardzo przyzwyczajać. I tak zostawi mnie prędzej czy później, a jeśli miało to nastąpić to lepiej by było to jak najprędzej, zanim się przyzwyczaję, że jednak sam nie jestem.
Zaśmiałem się nisko, ale zaraz zakaszlałem, krzywiąc się. Dlaczego nie mogą mnie zostawić samego?! Dlaczego nie dadzą mi świętego spokoju! Byłem sfrustrowany, zmęczony! Kurwa mać... - to lepiej od razu mnie dobij...wszystkim będzie lepiej - powiedziałem cicho, opierając się mocniej o ścianę.
Spojrzałem nienawistnym spojrzeniem na swojego barmana. Jeszcze jego tutaj brakowało. I...dlaczego on do cholery jasnej słuchał Eri?! – pierdolony zdrajca - warknąłem w pradawnej mowie Upiornych.
Nie miałem jednak siły już walczyć. Skoro i tak ktoś z pracowników mnie już widział w takim stanie, naprawdę nie miałem już szansy nawet na odrobinę spokoju. Czy prosiłem o tak wiele - jesteś zadowolony? Jebany jeleniu - powiedziałem przez zęby, kuśtykając mocno w stronę kanapy, na której była jakaś koszula i spodnie, które rzuciłem tam na szybko przed wyjazdem. Skoro miałem iść do Kliniki, to raczej po opatrzeniu nie założę tych szmat, które mam na sobie. Poszły już na stracenie. - chodź trawojadzie - rzuciłem jeszcze, nawet na niego nie patrząc. Musiałem zachować choć tę odrobinę dumy jaka mi pozostała oraz szacunku pracowników. Straciłbym to, gdybym pozwolił się tak po prostu wynieść.... tylko to mi teraz zostało...
Nie dałem sobie nawet za bardzo pomóc. Może było to żałosne, jednak nie chciałem dotykać teraz smoka nawet trochę. I zdecydowanie nie wyszedłem przez żaden ze sklepów. Tylko frontowymi drzwiami od mieszkania.


Smoczy Lotos - Page 7 IK7sRNT
Mefisto - #6600FF
Ein Sof - #FFCC33
Fuoco - #EECFFF

Powrót do góry Go down





Erishi
Gif :
Smoczy Lotos - Page 7 40ec629ee85918fd216992be0bd32b08
Godność :
Erishi (czyt. Er'shii)
Wiek :
Wygląda na kogoś przed trzydziestką
Rasa :
Gwiezdny/Marzenie Senne
Wzrost / Waga :
Względne
Znaki szczególne :
Coś na wzór tatuażu w kształcie smoka
Pod ręką :
Loth, wachlarz-sztylet, rapier, bezdenna sakiewka
Broń :
Pazury, wachlarz-sztylet, rapier
Stan zdrowia :
Perfekcyjny
https://spectrofobia.forumpolish.com/t614-erishi#5981 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1169-erishi
ErishiGwiezdny Marzyciel
Re: Smoczy Lotos
Sro 22 Wrz - 13:12
Czy Mefisto nie rozumiał znaczenia „jeżeli chciałbym”? Najwyraźniej nie, skoro właśnie krzyczał, że nie dałby się przenieść… Szkarłatny przecież nie chciał go nigdzie przenosić! Czyż nie dał mu jasno tego do zrozumienia?
- Nie poszedł byś nigdzie indziej nawet, gdybyś chciał – to nie była stereotypowa smocza zaborczość względem osób, które uznaje za ważne dla siebie. To była nuta samotności, niezrozumienie związane z byciem smokiem. Mefisto nawet jeżeli teraz tego nie rozumie, to w przyszłości będzie w stanie pojąc odczucia Erishi.
Jęknięcie lekko zbiło go z tropu. Był bardziej poważnie ranny niż można było się po nim spodziewać? A może po prostu mu się podobało? Sam nie był pewnym, które wyjaśnienie byłoby lepsze w tej sytuacji. Prawdopodobnie żadne.
Spodziewał się, że arystokrata nie będzie tego pamiętać. Był mały, tak młody w tamtym okresie. Sam Erishi z ledwością był w stanie sobie przypomnieć wydarzenia sprzed dobrych pięciuset lat. Mogło ich być ciut więcej lub też odrobinę mniej, ale to nie miało znaczenia. Uśmiechnął się lekko z satysfakcją. Stało się tak, jak podejrzewał: Upiorny naprawdę był w stanie korzystać ze swoich smoczych mocy! I nie oznaczało to, że się przemienił. Nie całkiem. Ale te łuski, pazury (nota bene wbijające się w jego przedramię, rozdzierające skórę i powodujące krwawienie)! Nie powinien się z tego cieszyć – nie mógł jednak przestać.
- Już ci powiedziałem, że następnym razem nie będę miły i już pierwszego dnia, kiedy będziesz przykuty do łóżka zrobię ci taki wykład, że będziesz mnie jeszcze błagać, bym przestał, bo masz dość – ironią było, a może losu przeznaczeniem, iż niedługo naprawdę Mefisto będzie unieruchomiony w łóżku. Nie mniej: żadne z nich jeszcze o tym nie wiedział. Wkrótce miało się to zmienić.
- Nikomu nie było z twoją śmiercią lepiej – złość powoli z niego uchodziła. Nie była już tak silna, jak wcześniej. Na całe szczęście. – Dlatego nawet tak nie mów; tak jakby nie znalazłby się nikt na tym świecie, komu by brakowało twojej obecności. – Erishi by brakowało, ale miał pewność, że jego pracownicy również by za nim tęsknili.
- Uspokój się trochę nim wyjdziesz na ulice – powiedział, przecierając twarz dłonią – nie chcesz chyba, żeby każdy cie widział w takim łuskowatym stanie – rzucił.
Zamrugał, słysząc to, w jaki sposób został nazywany. – Moje rogi wcale nie sa taki złe. Wiem, że też ci się podobają, nie musisz zazdrościć – podrażnił go, chcąc trochę złagodzić ich napięcie…. Tak, zdecydowanie przesadził, Mefisto też. Dobrze, że chociaż zgodził się po dobroci iść do medyka. No i fakt, że zabrał pieniądze też się przydał. Ladon nie zamierzał płacić za karetę/lekarza.
- Tak, tak, wyzywaj moje poglądy, jak ci lepiej – powiedział, wychodząc tuż za nim.


z/t x 2


Smoczy Lotos - Page 7 Gbsms8o
#fba0e3 | #00cccc | Saga #ffb437 | Tydius #ff7098
najciekawsza postać pozytywna
x x x x x x

Powrót do góry Go down





Francesca
Gif :
Smoczy Lotos - Page 7 5PUjt0u
Godność :
Sybilla Francesca z Cournard
Wiek :
498 | 28/29
Rasa :
Upiorna Arystokracja
Wzrost / Waga :
172 | 64kg
Znaki szczególne :
Długie, białe włosy. Złote oczy . Niewielkie, dwa białe różki pod czupryną włosów.
Pod ręką :
parasolkę, torebeczkę z drobnymi rzeczami, wachlarz
Broń :
parasolka ze schowanym ostrzem, Kosa, Torebka z drobiazgami
Zawód :
Arystokratka | Bezrobotna
Stan zdrowia :
Obolała w niektórych miejscach, po ostatniej napaści.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t375-sybilla
FrancescaNieaktywny
Re: Smoczy Lotos
Sro 3 Maj - 12:32
Francesca po dłuższej przejażdżce z posiadłości gwiezdnego, dotarła do mieszkania Welesa. Westchnęła spoglądając na wyciągnięte kluczyki, wtedy ruszyła w stronę klatki schodowej, aby móc dotrzeć do drzwi, żeby je otworzyć i wejść do środka, a potem zamknąć je za sobą. Miała zamiar poczekać na niego tutaj, mając nadzieję, że niedługo tu się pojawi, przedtem zrobi mu obiad na trzy dni, wiedziała, że ma karczmę smoczy lotos i tam może jeść obiady ale chciała mu coś swojego ugotować z rodzinnych stron. Po odwiedzeniu łazienki umyła ręce, aby móc wziąć się do roboty. Po dłuższym czasie obiad był gotowy do podania albo do przechowania to już zależy wszystkiego od Upiornego. Dawno nie widziała swojej córki, jednakże dużo czasu minęło jak Azusa została oddalona od rodu Renardów przez jej rodziców nie mogła nadal przeboleć tego faktu.
Ojciec Upiornej zrobił mocną krzywdę na psychice Arystokratki, ale jedynym oparciem dla niej będzie Weles i dobrze nią się zajmie. Upiorna nie była od początku dobrą matką i zdawała sobie sprawę z tego wszystkiego. Miała nadzieję, że rozmowa przebiegnie dobrze i bez skomplikowanych pytań, o ile nie poruszy tematu co się ostatnio wydarzyło w gwiezdnej posiadłości.

Powrót do góry Go down





Mefisto
Gif :
Smoczy Lotos - Page 7 5PUjt0u
Godność :
Mefisto Weles
Wiek :
490
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
196/95
Znaki szczególne :
prawe oko srebrne z czarną twardówką i blizna pod nim, kolczyki w obu uszach, wąskie, smocze źrenice, ostre kły, wypalony znak na prawej piersi oraz ręce, blizny po pazurach na torsie
Pod ręką :
broń, pieniądze
Broń :
włócznia
Zawód :
Jubiler, Barman, Kowal
Stan zdrowia :
Fabuła: Złamana lewa ręka, naderwane ucho, nie do końca wyleczone żebra
https://spectrofobia.forumpolish.com/t421-mefisto-weles https://spectrofobia.forumpolish.com/t1101-mefisto
MefistoNieaktywny
Re: Smoczy Lotos
Czw 1 Cze - 13:17
Wróciłem do domu. Spojrzałem smutno na budynek i zapłaciłem woźnicy. Poszedłem najpierw do Karczmy i sklepu by przekazać, że wróciłem i że mimo iż raczej na razie nie wrócę do pracy to jestem już na miejscu dostępny. Byli zaskoczeni i pytali co się stało, że tak nagle wróciłem i to nadal w średnim stanie, jednak widząc moją minę, po prostu uznali, że sam im powiem, gdy przyjdzie odpowiednia na to chwila. Dowiedziałem się jednak, że Francesca już jest w mieszkaniu, a przynajmniej tak im się zdanie bo widzieli ją przed sklepem, oraz....że Azusa nie wróciła na noc do domu. Zmarszczyłem brwi. Nie byłem za tym by jej zabraniać czegokolwiek jednak wolałem wiedzieć, kiedy planuje spędzić noc poza domem, żebym się nie musiał martwić. Ech....ale przynajmniej wychodzi na to, że tylko dziś tak zniknęła....miałem tylko nadzieję, że nie długo wróci. Ale cóż...przynajmniej mogłem porozmawiać z Sybiś na spokojnie.
W końcu wszedłem do mieszkania i rzuciłem torby pod ścianę. Nawet....ładnie pachniało. Kiedy ona nauczyła się cokolwiek gotować?
Westchnąłem - hej...wróciłem - zawołałem i poszedłem się z nią przywitać. Dałem jej całusa w polik i spojrzałem co zrobiła - co takiego przygotowałaś? - zapytałem odsuwając się. Nie chciałem jej teraz "napastować". Czekała nas poważna rozmowa.
Gdy opowiedziała, przytaknąłem - ja...pójdę się przebrać i jak chcesz możemy zjeść na tarasie - powiedziałem spokojnie. Ubrania Bane'a były trochę przyciasne więc chciałem się przebrać. Nie czułem się nadal dobrze i byłem obolały. Choć przynajmniej byłem w stanie się poruszać nie narażając się na ból. Choć żebra jeszcze nie do końca chyba były wyleczone. Chyba faktycznie będę musiał się wybrać do Kliniki na kontrolę, gdy Bane wróci do pracy.
Poszedłem się ogarnąć i zanieść torby do pokoju, schować esencję. Westchnąłem i gdy przebrałem się w luźne spodnie i koszulkę z krótkim rękawem wróciłem na dół. Nie miałem ochoty na to, żeby się jakoś stroić. Chciałem po prostu odpocząć.
Wróciłem na dół, lekko kulejąc i jeśli trzeba było pomogłem jej, w końcu sama miała uszkodzoną rękę - jak się czujesz? Erishi Cię wyleczył czy nic nie zrobił? - zapytałem i podszedłem jeszcze do barku, szukając czegoś co będzie pasować do obiadu - masz ochotę? - zapytałem jeszcze, wyciągając jedną z butelek wina z własnej winnicy.


Smoczy Lotos - Page 7 IK7sRNT
Mefisto - #6600FF
Ein Sof - #FFCC33
Fuoco - #EECFFF

Powrót do góry Go down





Francesca
Gif :
Smoczy Lotos - Page 7 5PUjt0u
Godność :
Sybilla Francesca z Cournard
Wiek :
498 | 28/29
Rasa :
Upiorna Arystokracja
Wzrost / Waga :
172 | 64kg
Znaki szczególne :
Długie, białe włosy. Złote oczy . Niewielkie, dwa białe różki pod czupryną włosów.
Pod ręką :
parasolkę, torebeczkę z drobnymi rzeczami, wachlarz
Broń :
parasolka ze schowanym ostrzem, Kosa, Torebka z drobiazgami
Zawód :
Arystokratka | Bezrobotna
Stan zdrowia :
Obolała w niektórych miejscach, po ostatniej napaści.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t375-sybilla
FrancescaNieaktywny
Re: Smoczy Lotos
Czw 1 Cze - 14:41
Francesca posprzątała nieco w mieszkaniu, aby Mefiś i Azusa mieli czysto bo trudno żyć w kurzu i nieładzie. Potem usłyszała otwierające się drzwi frontowe, czyżby wrócił do domu? Po chwili usłyszała jego głos.
- Hej, witaj z powrotem - odpowiedziała spokojnym tonem głosu. Upiorna miała dzisiaj wyśmienity humor, nie była zła na nikogo.
- Pieczeń z kurczaka i ziemniaki w sosie miodowym - odpowiedziała krótko, wiedząc że powinien zjeść apetyczny obiad  - Mam jedyną nadzieję, że będzie Ci smakowało - dokończyła. - Dobrze, czemu by nie - zgodziła się na jego propozycję. Kiedy chciała Francesca wyciągnąć talerze, ale czuła się jedynie obolała bo za długo leżała w łóżku u gospodarza Gwiezdnej Posiadłości. Nie miała pretensji, bo wszyscy tam byli mili, chyba jedynie lekarz nie był zadowolony tamtejszą sytuacją, bo musiał mieć inne plany tamtego dnia. Niestety są takie niefortunne dni, które mogą zaskoczyć. Wcześniej jak widziała Mefisto to nie wyglądał zbyt dobrze, musiał dużo przejść po tamtejszym wypadku. Upiorna wolałaby aby on leżał w łóżku, ale jak znała życie zacznie protestować jak dziecko, dlatego wolała nie wyhylać się z propozycją. Wiedziała że czekała nas poważna rozmowa o wszystkim. Niestety skrzywiła nieco rekę i wydała drobne syknięcie, aby Weles tego nie usłyszał bo nie chciała pokazywać po sobie bólu i psuć przez to atmosferę w tej chwili.
- Dziękuję za pomoc - odparła do niego. - Trochę jestem obolała, ale mogłoby być gorzej. Tak wyleczył mnie, ale nadal odczuwam ból ręki i chyba będę musiała pójść na kontrolę ręki do lekarza bo bez tego się nie obejdę - odpowiedziała spokojnym tonem głosu.
- A jak twoje samopoczucie? Widzę że masz rękę w gipsie - spytała się go. Gdy usłyszała propozycję do picia wina, ją trochę dygnęło ale nie okazywała tego. Renardowa nie piła już żadnego alkoholu, ale byłoby niegrzeczne odmawiać mu dlatego ograniczy spożycie do minimum.
- Tak okazyjnie mogę wypić. Od tamtejszego czasu nie piję alkoholu - wolała podkreślić, ponieważ zamknęła tamtejszy rozdział z piciem i głupimi zachowaniami jakie odwalała w przeszłości w Smoczym Lotosie.
- Wracając do twojego stanu zdrowia, co się naprawdę stało? Martwię się o Ciebie - spytała się o jego stan zdrowia. Spoglądała się złotymi oczami, że inaczej wygląda niż kiedyś, ale jej to nie przeszkadzało nic a nic. Akceptuje go takim jaki on jest. Miała pewną propozycję dla Welesa, bo widziała jak kuleje i ma rękę w gipsie to mogłaby mu pomóc w obowiązkach domowych.
- Jeśli by Ci to nie przeszkadzało, chciałabym pomóc w domowych obowiązkach abyś sam nie musiał nadwyrężać ręki i reszty, powinieneś często odpoczywać - odpowiedziała z troską do Upiornego.

Powrót do góry Go down





Mefisto
Gif :
Smoczy Lotos - Page 7 5PUjt0u
Godność :
Mefisto Weles
Wiek :
490
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
196/95
Znaki szczególne :
prawe oko srebrne z czarną twardówką i blizna pod nim, kolczyki w obu uszach, wąskie, smocze źrenice, ostre kły, wypalony znak na prawej piersi oraz ręce, blizny po pazurach na torsie
Pod ręką :
broń, pieniądze
Broń :
włócznia
Zawód :
Jubiler, Barman, Kowal
Stan zdrowia :
Fabuła: Złamana lewa ręka, naderwane ucho, nie do końca wyleczone żebra
https://spectrofobia.forumpolish.com/t421-mefisto-weles https://spectrofobia.forumpolish.com/t1101-mefisto
MefistoNieaktywny
Re: Smoczy Lotos
Pią 2 Cze - 11:18
Szkoda, ze nie pieczeń jagnięca albo barania. Miałem na to wielką ochotę, ale cóż....skinąłem jej tylko głową, bo pachniało nawet smacznie. Przekonamy się gdy już spróbujemy.
Zanim poszedłem się przebrać, wypuściłem zwierzaki do ogrodu, gdzie rozwaliły się na trawie i zaczęły wygrzewać w słońcu. Gdy poszedłem na górę, przypomniałem sobie coś. Nie mam żadnych ubrań przystosowanych do tego, że mam ogon. Musiałem więc na szybko w spodniach zrobić odpowiedni otwór co było trudne, bo koniec mojego ogona miał wachlarz, więc raczej przez nic się nie przeciśnie. Ech...będę musiał iść do krawca i pozmieniać swoje ciuchy i zamówić pewnie jeszcze trochę. Już na zapas.
Skinąłem jej głową, gdy podziękowała za pomoc. Wysłuchałem jej na spokojnie - to dobry pomysł, bo nie wiadomo czy na pewno dobrze Cię ten kurczak wyleczył, tym bardziej, że jego właściciel nie był w pobliżu, a też nie lubi nikogo poza nim - przyznałem.
Westchnąłem - bo jest złamana - powiedziałem wprost. Nie musiała wiedzieć, że żebra też mam połamane, choć w większości są już wyleczone. Jednak na pewno nie do końca, więc też muszę iść na kontrolę. Jak moje samopoczucie... - jestem zmęczony, ale poza tym ujdzie - dodałem jeszcze, skupiając się na wyborze wina.
Nie zwróciłem uwagi na jej reakcję. Poruszałem leniwie ogonem i przeglądałem butelki czy mam coś delikatnego. Przyzwyczaiłem się do tej dodatkowej kończyny więc nie wisiała już bezwiednie, ale faktycznie stała się częścią mnie.
Spojrzałem na nią zaskoczony i podrapałem się po małej bródce....będę musiał coś pomyśleć by odzyskać normalny zarost....nie wiedziałem jednak co ten padalec użył, że poza głową i bródką nie miałem już żadnych włosków....żadnych!
- Tamtego czasu? - dopytałem. Jedna lampka jej nie zaszkodzi. Nalałem więc o dwóch lampek wina i schowałem resztę. Coś tylko na zwilżenie podniebienia. Nie lubiłem jeść o suchym pysku, musiałem mieć chociaż szklankę soku czy czegokolwiek.
- O co dokładnie pytasz? - spojrzałem na nią, siadając ostrożnie na tarasie. Spanie na wywróconym krześle jednak trochę się na mnie odbiło, a leki od Doktorka nie do końca pomagały ale nie mogłem na to marudzić, sam stwierdził, że to przez to, że trochę nam się popiło i .... no. Poużywało. Więc lepiej nie ryzykować. Ufałem mu pod tym względem. Bo czemu bym nie miał?
Spojrzałem na nią zaskoczony - nie mogę leżeć cały czas, mam już tego dość. Leżałem ostatnie dwa tygodnie i nie wyszło mi to na dobre...czemu chcesz mi pomagać? Dajemy sobie radę z Zusi - powiedziałem i spróbowałem pieczeni - hmmm smaczne - przyznałem skupiając się głównie na jedzeniu.
- Powiedz mi, co ci odbiło, żeby w takim stroju iść wieczorem przez las? - zapytałem wracając do zdarzeń z poprzedniego dnia.


Smoczy Lotos - Page 7 IK7sRNT
Mefisto - #6600FF
Ein Sof - #FFCC33
Fuoco - #EECFFF

Powrót do góry Go down





Sponsored content

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach