Jezioro księżycowe

Tyk
Gif :
Jezioro księżycowe D93840e52cb57748d5a24bdfa761040295dab6ee
Godność :
Lord Protektor, Arcyksiążę Agasharr I Rosarium
Wiek :
30 lat
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
178/75
Pod ręką :
Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae), Divard, zabawki
Zawód :
Lord Protektor Krainy Luster
Specjalne :
Główny Administrator
https://spectrofobia.forumpolish.com/t233-agasharr-rosarium#284 https://spectrofobia.forumpolish.com/t914-archiwa-arcyksiazece https://spectrofobia.forumpolish.com/t497-kancelaria-arcyksiazeca https://spectrofobia.forumpolish.com/t1121-tyk
TykArcyksiążę
Arcyksiążę
Jezioro księżycowe
Czw 5 Gru - 23:43



Jezioro Księżycowe




Jedno ze spokojniejszych miejsc na balu, któremu jednak nie brak uroku oraz atrakcji. Tafla wody pokryta jest grubą warstwą lodu, który pod światłem księżyca mieni się na przeróżne kolory. Lód nie stanowi jednakże problemu, aby w zimowy rejs się udać, co by uszy radować syrenim śpiewem, zaś spojrzawszy w górę napawać oczy ognistymi stworzeniami. Od feniksów, przez smoki, a kończąc na hybrydach, które nie wstydzą się swoich płomieni prezentować.


Lodowa powłoka magiczne posiada właściwości, która przy chociażby niewielkiem dotyku, rozchodzi się na boki, pozwalając tym samym uwolnić melodię śpiewaną przez morskie istnienia.


Przystań oferuje czteroosobowe łódki z białego drewna, a także łodzie dla miłujących się wzajemnie, chcących wyruszyć w podróż tylko we dwójkę, które dodatkowo udekorowane zostały kwiatowymi dodatkami. Niechaj jednak lubieżność myśli nie zawładnie waszymi umysłami!


W oddali odkryć można niewielkich rozmiarów wysepkę, gdzie na śmiałków nagroda będzie czekać. Pamiętajcie jednak, iż wynagrodzenia nie otrzymacie, dopóki zadań odpowiednich tam nie wykonacie.


Przy każdej łódce dostrzec można lodową tabliczkę, na której wygrawerowane zostały takie oto słowa:


Powrót do góry Go down





Tyk
Gif :
Jezioro księżycowe D93840e52cb57748d5a24bdfa761040295dab6ee
Godność :
Lord Protektor, Arcyksiążę Agasharr I Rosarium
Wiek :
30 lat
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
178/75
Pod ręką :
Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae), Divard, zabawki
Zawód :
Lord Protektor Krainy Luster
Specjalne :
Główny Administrator
https://spectrofobia.forumpolish.com/t233-agasharr-rosarium#284 https://spectrofobia.forumpolish.com/t914-archiwa-arcyksiazece https://spectrofobia.forumpolish.com/t497-kancelaria-arcyksiazeca https://spectrofobia.forumpolish.com/t1121-tyk
TykArcyksiążę
Arcyksiążę
Re: Jezioro księżycowe
Sob 21 Mar - 15:33
Chłód był pierwszym, co (przyszła) arcyksiążęca para mogła poczuć po opuszczeniu gmachu Zimowej Świątyni. Nieco niższa niż wewnątrz temperatura była jednak orzeźwiająca i nie dość dotkliwa, by stanowić przeszkodę w cieszeniu się przyjemnym spacerem.
Wędrówka ich była bowiem całkiem urokliwa, gdy kroczyli pewnie po drewnianych deskach stanowiących nabrzeże zmierzając do części, do której wstępu strzegli gwardziści. przed sobą mieli gwieździste niebo i wiszącą jeszcze dość nisko na niebie srebrną tarczę księżyca widoczną niemal w pełni.
Przez chwilę szli tak w milczeniu, czy to za sprawą uroku zmiany polegającej na opuszczeniu gwarnej sali i zamieniu jej na cichą, niemal bezludną przystań, czy też każde z nich miało w swojej głowie własne myśli, którym się pogrążyli - nie miało to większego znaczenia.
Faktem jest jednak, że Rosarium zastanawiał się nad pytaniem zadanym przez Lapin. Czy lubił, gdy się o nim mówiło? Pytanie to wydało mu się o tyle interesujące, że zwróciło jego uwagę na sprawy, które zwykle umykają zainteresowaniu Arcyksięcia. Będąc bowiem osobę powszechnie znaną, której działania w sposób znaczący wpływają na krajobraz zarówno Krainy Luster, jak i Szkarłatnej Otchłani przywykł, że ludzie o nim mówią. Traktował to jak coś oczywistego i był wobec tego obojętny. W końcu jakie można żywić uczucia wobec faktu, że woda jest mokra, a ogień gorący?
To prawda, że gdy ktoś stoi z przemoczonymi ubraniami i nigdzie nie może znaleźć choćby drzewa, którego liście zatrzymałyby choć część ciężkich i zimnych kropel, może przeklinać właściwości wody. Podobnie człowiek, który znalazłszy się zbyt blisko ognia poczuję zbyt dobrze jego ciepło, może przeklinać ten fakt. Nie zmienia to jednak tego, że wobec tego typu zjawisk pozostaje się zazwyczaj obojętnym i taki też miał stosunek Lord Protektor do bycia w centrum uwagi.
Odpowiedź, którą udzielił jeszcze na sali balowej Lapince była wyrazem właśnie tego stanowiska:
- Gdybym miał coś przeciwko temu, musiałbym być niezwykle nieszczęśliwy.
Nie dopuścił się jednak pewnej nieścisłości, gdyż widząc rumieniec na policzkach swojej partnerki mimowolnie uśmiechnął się do niej, sugerując, że żywi bardziej pozytywne uczucia względem bycia w centrum uwagi, niż było w rzeczywistości.
- Mówiłaś o przyjęciu u Haryntesów. - Powiedział dość cicho, choć przez panującą wokół ciszę, jego słowa były dobrze słyszalne.
- Pamiętam to przyjęcie. - Spojrzał na Lapinkę tuż po tym jak w końcu mogli ujrzeć prywatną łódź Arcyksięcia - o wiele większej niż pozostałe i pilnowanej przez Różową Sowę, która najwidoczniej przysnęła na dziobie, bo pozostawała w bezruchu. - Choć nie był to bal, to całkiem miło je wspominam. - Na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech, gdy odwrócił wzrok pod pozorem spojrzenia na łagodną, pustą taflę jeziora pokrytą grubym lodem. Pamiętał jak “zatruł” wino Haryntasa w ten sposób, że jego twarz zrobiła się cała zielona jak wiosenna trawa w promieniach popołudniowego słońca. Oczywiście nikt się nigdy nie dowiedział, że było to sprawką Arcyksięcia. Zresztą kto posądzałby go o takie dziecinne wybryki?
- Pamiętam, że byłaś oburzona, gdy pijany Lord Haryntas pomylił Cię, Marceille ze swoją nieślubną córką. Przez chwilę obawiałem się nawet, czy twoje spojrzenie go nie zabije. - Zaśmiał się gdy przywołał z pamięci obraz oburzonej Marcyś. Szybko jednak przyszło mu zmienić temat, gdyż skręcili w lewo ku drodze prowadzącej do prywatnej łodzi.
Biała konstrukcja wystająca ponad kadłub wyglądała całkiem imponująco. Chociaż mogła w sobie pomieścić może z sześć osób i to pod warunkiem, że żadne z nich nie ma dwóch metrów szerokości - choć wtedy zapewne nawet nie wszedłby do tej łodzi, więc niestety nie zaprosi biednego Haryntasa na rejs, to z daleka wydawała się o wiele większa. Z miejsca gdzie stali zdawała się być niewielkim okrętem..
- Gdy wracam wspomnieniami do tamtego przyjęcia zaczynam zadawać sobie pytanie: jak wiele Haryntas musiał wypić, by was ze sobą pomylić.. - Gdy to mówił spojrzał na trzymającą go za ramię, drobną kobietę, która zupełnie nie pasowałaby do rodziny słynącej nie tylko z wysokiego wzrostu, ale również nadmiernego zamiłowania do jedzenia i picia. Choć może to tylko Haryntas i jego trzech braci z tego słynęli. Ich ojciec oraz cała dalsza rodzina nie mierzyła ponad dwa metry wzrostu i przede wszystkim mieściła się w drzwiach. Idąc mijali jednak łodzie, te przy których Lapinka zostawiła wiadomość. Była to wyśmienita okazja, by pochwalić się Arcyksięciu Marcysiowym dziełem.
Miała jeszcze chwilę nim dotrą do gwardzistów strzegących dostępu do tej części nabrzeża, która nie była dostępna dla zwykłych gości. Tej przy której znajdował się pomost z przycumowaną doń prywatną łodzią Arcyksięcia, tak dobrze widoczną z miejsca, w którym byli Tyk i Lapinka.

Powrót do góry Go down





avatar
Gif :
Jezioro księżycowe 5PUjt0u
Godność :
Przyszła Arcyksiężna Marceille Lisette Rosarium {Sublinas}
Wiek :
Wizualnie osiemnaście lat.
Rasa :
Lunatyk
Wzrost / Waga :
158 cm / 42kg
Znaki szczególne :
Albinizm, jasne różowe oczy, zapach lilii.
Pod ręką :
Drewniana laska z króliczymi zdobieniami.
Broń :
Kwiatki
Zawód :
Wytwarzanie pefrum, a także zawodowa intrygantka.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t573-lapin#4771 https://spectrofobia.forumpolish.com/ https://spectrofobia.forumpolish.com/
LapinNieaktywny
Re: Jezioro księżycowe
Pon 23 Mar - 17:06
  Zmiana temperatury, choć gwałtowna, okazała się przyjemną odskocznią od przepychu w zimowej sali, aczkolwiek chcąc nie chcąc po jej ciele przeszedł dreszcz, przez co automatycznie objęła się wolną ręką, spoczywając dłonią na przedramieniu mężczyzny. Niekontrolowanie poczęła gnieść materiał Książęcego rękawa, kiedy bijące od niego ciepło walczyło ze sporadycznie uderzającym ją chłodem pchniętym przez wiatr.
  Nie była oburzona faktem, iż jakiś gruby pijaczyna, o twarzy cięższej niż masa jej całego ciała, w sposób niezwykle nieudolny stara się nawiązać z nią kontakt. Była świadoma swojej urody i ceniła sobie komplementy, niemniej problem stanowił czynnik, przez który Lord Haryntes w ogóle zainteresował się jej osobą. Jego przybrana córka nijak przypominała Lapin, aczkolwiek również nie to było powodem, dla którego Panna Sublinas pragnęła ujrzeć mężczyznę na jednej ze średniowiecznych gilotyn. Obrazą było dla niej porównywanie jej jestestwa z jakimkolwiek bytem, zatem nie ukrywała swojego niezadowolenia i z odrazą traktowała gospodarza, co nie umknęło spojrzeniu jej przybranej matki, a jak się teraz dowiedziała, również Tyk był tego świadkiem.
  – Mówią, że błędy zdarzają się każdemu, ale jakby to nie było wystarczającym przykładem jego nierozważności, doszły mnie słuchy, od razu jednak napomnę, Lordzie, iż nie lubuje się w plotkach – chyba, że dotyczą niej samej – Jakoby Hyrantesa ciągnęło w stronę swojej przybranej córki zdecydowanie mocniej, niż rola ojczyma nakazywała. Nie jednak przygarnięcie pod swe ojcowskie skrzydło było tutaj niesmaczne, a wiek pasierbicy. Przecież to jeszcze dziecko! – westchnęła ciężko przymykając przy tym oczy. Wraz z wracającymi wspomnieniami poczęła się zastanawiać co było gorsze, porównanie jej do księżniczki Glorii, czy świadomość zalotnego podejścia jej ojczyma. Niemniej niezależnie od powodu, sytuacja z tamtego wieczoru nie należała do wspomnieć, do których albinoska lubiła wracać.
  – Czy powiedzenie, że ujrzenie jego płonącego na stosie ciała, bądź ozdobionego gilotynowym ostrzem jest okrutne? – zapytała nagle, unosząc zamknięte dotychczas powieki i wbijając wzrok w Tyka. Twarz miała pełną majestatycznej pogardy. Trwało to jednak krótką chwilę, bowiem zaraz na jej twarzy pojawił się wesoły uśmiech, jak gdyby miało to być usprawiedliwieniem brutalnych myśli, czy wręcz nadać im żartobliwego brzmienia. Lapin jednakże nie żartowała, aczkolwiek nie znała Arcyksiężnego wymierzania sprawiedliwości, ani jego podejścia do przedstawianych przez nią tortur.
  – Wybaczy Lord moje nietaktowe poczucie humoru, pragnęłam jedynie zwalczyć traumatyczne przeżycia. – dodała zaraz i rozłożyła rękę (gdyż druga nadal znajdowała się w zgięciu łokcia mężczyzny) w geście bezradności, by chwilę później zaśmiać się melodyjnie, kiedy teatralnie zaakcentowane słowo odbiło się w jej głowie echem. Przyłożyła drobną dłoń do twarzy, niestety jej powierzchnia nie była wystarczająco duża, aby zakryć jej lico w całości. Lapin w ten sposób nie tylko uchroniła siebie od potencjalnego srogo oceniającego spojrzenia Księcia, ale tym samym dawała mu wolną rękę do popchnięcia żartu dalej.
  – Doprawdy, głupcami są Ci, którzy dla chwilowej ciężkości umysłu upijają się do stanu zaburzającego ich świadomość otoczenia. – podsumowała całą rozmowę. Co prawda nie gardziła alkoholem, ale też nie praktykowała go za często. Ograniczała się raczej do słodkich, bądź półwytrawnych win. Z pewnością była przychylna ku słodyczy, ale jednocześnie pragnęła pokazać swoją wyższość kosztowaniem drogich win, których czas leżakowania znacząco wpływał na odczuwaną na języku cierpkość.
  Kiedy znaleźli się łodzi na tyle blisko, by móc ją dokładnie obejrzeć, Lapin chwilę trwała zamyślona, wbijając w nią puste spojrzenie. Umknęły jej zatem szczegóły drewnianego tworu, gdyż myśli wędrowały wokół zdobionej laski, która przyjemnie nadała poważniejszego tonu jej dziewczęcej aparycji. A przynajmniej nadawała, bowiem Marcelina zapomniała zabrać jej z komnaty, mimo iż Książę upewnił się, by owy przedmiot trafił do niej ponownie zaraz po tym jak (rzekomo) straciła przytomność. Może to i lepiej. Dzięki temu będzie miała powód, by ponownie tam zagościć, a warto zauważyć, iż pomieszczenie idealnie wpasowywało się w jej gusta. Jak gdyby był to celowy zabieg.

Powrót do góry Go down





Tyk
Gif :
Jezioro księżycowe D93840e52cb57748d5a24bdfa761040295dab6ee
Godność :
Lord Protektor, Arcyksiążę Agasharr I Rosarium
Wiek :
30 lat
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
178/75
Pod ręką :
Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae), Divard, zabawki
Zawód :
Lord Protektor Krainy Luster
Specjalne :
Główny Administrator
https://spectrofobia.forumpolish.com/t233-agasharr-rosarium#284 https://spectrofobia.forumpolish.com/t914-archiwa-arcyksiazece https://spectrofobia.forumpolish.com/t497-kancelaria-arcyksiazeca https://spectrofobia.forumpolish.com/t1121-tyk
TykArcyksiążę
Arcyksiążę
Re: Jezioro księżycowe
Sro 25 Mar - 0:09
Słuchał miłego Lapinkowego głosu, lecz nie mógł ukryć rozbawienia w jakie wprawiły go jej słowa. Na jego twarzy wyraźny był łagodny, szczery uśmiech. Pojawił się wtedy, gdy kobieta wyraźnie zaznaczając, że nie lubuje się w plotkach uczyniła to w ten sposób, który nakazuje sądzić, że wręcz ubóstwia plotkować. Twarz Arcyksięcia tylko na chwilę spoważniała, lecz delikatnie podniesiony głos, gdy Króliczek zakrzyknęła, ze to dziecko, ponownie rozbawił Lorda Protektora.
Powodem tej radości nie był jednak fakt, że panna Sublinas wyglądała bardzo młodo, co w połączeniu z jej drobnym wzrostem powodowało, że sama przypominała dziecko. Znacznie bardziej Rosarium był rozbawiony żywiołowością z jaką Lapinka snuła opowieść o starym Hyrantesie.
Jeszcze większą, choć tym razem nieuzewnętrznioną radość sprawiło Arcyksięciu usłyszenie o możliwości spalenia starego arystokraty. W zasadzie Hyrantes był mu obojętny. On, jego córka i cała ich rodzina. zbyt wiele jednak słyszał o sobie plotek, jako o krwiożerczym piromanie wrzucającym na stos każdego, kto choćby krzywo spojrzy na jego Arcyksiążęcy majestat, by nie lubować się w używaniu metafory niegodziwców płonących na stosie. Toteż spojrzał na Lapinkę i w tej chwili ich spojrzenia się spotkały.
Kobieta nie dostrzegła jednak w obliczu Rosarium pogardy, czy zgorszenia jej słowami, wręcz przeciwnie. Po jej kolejnych słowach, stanowiących zupełnie zbędne wyjaśnienie Rosarium przemówił:
- Nietaktowane byłoby niezaproszenie Arcyksięcia na tak wyśmienite przedstawienie, jakim byłby stos tak wielki, że pomieściłby Hyrantesa. Myślę, że płomienie sięgałyby nieba. - Mówił to ze spokojem, choć z wyraźną fascynacją zarówno do tortur, jak również dla płomieni. W tej chwili na jakiś czas odwrócił wzrok od białowłosej, by spojrzeć w niebo, gdzie już niebawem miało się rozpocząć ogniste przedstawienie.
- Osobiście nie polecałbym jednak gilotyny. Fakt, że spadające z góry ostrze może wydawać się szlachetne - zupełnie jak ścięcie starym, rodowym mieczem, lecz może się źle kojarzyć. Na przykład z taką jedną rewolucją ze Świata Ludzi. Uwierzysz, że oni tam ścięli króla? Niedorzeczne! - Mówił to lekko zamyślonym głosem, przypominając sobie jak czytał o wielkiej rewolucji francuskiej. nie był to jeden z tematów, które lubił. W końcu był Arcyksięciem, sprawującym absolutne rządy w swoich włościach. I wszelkich rewolucjonistów osobiście spaliłby na stosie, co jest karą o wiele mniej humanitarną niż gilotyna - wszak na to właśnie zasłużyli, by cierpieć przed śmiercią.
Dopiero po chwili przypomniał sobie o słowach Lapinki i postanowił do nich wrócić, ponownie kierując swoje spojrzenie w stronę kobiety. Już prawie dotarli do gwardzistów, którzy na ich widok zasalutowali idącej parze.
- Liczę, że dzisiejszy bal okaże się mniej traumatyczny niż tamto przyjęcie. - Zaczął patrząc przed siebie, lecz z ostatnimi słowami, gdy już minęli strzegących prywatnej łodzi Arcyksięcia gwardzistów, zerknął na Lunatyczkę i dodał: - W gruncie rzeczy, to liczę, że jedyna trauma jaka wyniknie z dzisiejszego balu, to ta udawana, co może być wymówką dla rzekomego zasłabnięcia. - Ton jego głosu nie wskazywał jednak na to, by ten miał wobec nie jakikolwiek żal. W końcu bawił się z nią całkiem dobrze i co najważniejsze jeszcze ani razu nie mówiła o polityce, czy nie żądała rozwiązania jakichś problemów. I nie miało dla niego znaczenia, czy to dlatego że rozumiała, że bal to nie jest do tego właściwe miejsce, czy nawet o tym nie pomyślała.
Byli już prawie przy łodzi. Na dźwięk ich kroków Rubeol uniósł głowę i rozwinął swoje skrzydła - co wyglądało nawet całkiem majestatycznie, szczególnie że stał na dziobie łodzi.
- Głupcy? - Zamyślił się, gdy jeden z gwardzistów strzegących łodzi zaczął rozwijać pomost, który miał im pozwolić wejść na pokład. - Na pewno osoby niezwykle nudne. Tracą najlepszą cześć nocy na majaki. Jeśli taka ich wola niech robią co chcą - nie moją rolą jest chronić ich przed sobą samym. Wiedz jednak, że wydałem straży polecenia, by wszystkich, którzy zbytnio zasmakują w trunkach... - Zaśmiał się w tym miejscu i wskazał dłonią Marcysi, żeby weszła do łodzi pierwsza, podczas gdy on będzie tuż za nią. Nie mogli przecież przejść po wąskim pomoście idąc obok siebie - nawet jeżeli Lapinka byłaby w Rosarium wtulona. - Powiedzmy, że przygotowałem dla nich coś specjalnego. - Dokończył z uśmiechem łagodnym, lecz kryjącym w sobie coś niegodziwego, jakąś złośliwość, którą gospodarz przygotował dla tych, którzy zamiast korzystać z licznych atrakcji postanowili odpłynąć za sprawą zbytniej ilości alkoholu.

Powrót do góry Go down





avatar
Gif :
Jezioro księżycowe 5PUjt0u
Godność :
Przyszła Arcyksiężna Marceille Lisette Rosarium {Sublinas}
Wiek :
Wizualnie osiemnaście lat.
Rasa :
Lunatyk
Wzrost / Waga :
158 cm / 42kg
Znaki szczególne :
Albinizm, jasne różowe oczy, zapach lilii.
Pod ręką :
Drewniana laska z króliczymi zdobieniami.
Broń :
Kwiatki
Zawód :
Wytwarzanie pefrum, a także zawodowa intrygantka.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t573-lapin#4771 https://spectrofobia.forumpolish.com/ https://spectrofobia.forumpolish.com/
LapinNieaktywny
Re: Jezioro księżycowe
Sob 28 Mar - 0:09
  Uśmiechnęła się łagodnie na jego odpowiedź. Całe szczęście podzielał jej zdanie oraz niekonwencjonalne rozwiązanie problemu powstałego przez Hyrantesa. W przeciwnym wypadku poczęłaby głębokie rozmyślania nad ich wspólną przyszłością. Wszakże podział obowiązków Arcyksiężnej, której pragnął Tyk – podporządkowanej, nie bez powodu przecież sprawował władzę absolutną, choć i to planowała zmienić, a brutalnością jaka drzemała w tak drobnym ciele, byłby niemałym wyzwaniem. Do tego niezwykle męczącym, a to dla Lapin było niewskazane. Nie tylko ze względu na kruchość, ale zwyczajne wolałaby ten czas spożytkować na czymś, co przynosiło jej przyjemne doznania. Jak chociażby tworzenie pachnideł. A skoro mowa o perfumach – wiatr łagodnie unosił liliowy zapach białowłosej i mieszał się z orzeźwiającą bryzą dochodzącą z jeziora oraz ostrzejszym zapachem bzu, który znajdował się na ubraniu Księcia.
  – W takim razie proszę mi wybaczyć to niedopatrzenie! – zaśmiała się. – Następnym razem, przy podobniej koncepcji, postaram się zapamiętać by koniecznie zaprosić Arcyksięcia. – dodała szybko, zanim począł tłumaczyć wady wykorzystanej w jej pomyślnie gilotyny. Nigdy nie przywiązywała swych myśli do tak prozaicznych spraw, a tym bardziej nie interesowała się światem ludzi. Zwykłych, nijak obdarzonych magicznymi zdolności, pomijając iluzje magików, w które niektórzy głupcy ślepo wierzyli. Traktowała ludzi jak małpki, które za garść herbatników zrobią wszystko. Z tą różnicą, że herbatniki odgrywały rolę pieniędzy.
  – Niedorzeczne, że król, który winień trzymać poddanych w garści, został zaciągnięty pod ostrze. – być może mu się należało, być może tak musiało być, jednakże Marcelina w porównaniu do Tyka nie czytała historii pochodzących z drugiej strony lustra, nigdy nie rozszerzała swej wiedzy z tej dziedziny. Zatem nie bez powodu król, który daje się ściąć niczym byle grzesznik, wydał się w jej oczach niemądry, a już z pewnością łatwy do zastąpienia.
  Wzruszyła jedynie ramionami na jego wzmiankę o zasłabnięciu, jak gdyby wcale jej to nie ruszyło. W końcu nie dał jej również powodu, by się tym niepotrzebnie zadręczać, a skoro obydwoje czuli się dobrze i nieskrępowanie w swoim towarzystwie, to czemu by tego nie pociągnąć dalej? Zwłaszcza, kiedy plany Lapin zdecydowanie sięgały daleko zorganizowanej już w jej białej głowie przyszłości, w której dane jej będzie ujrzeć ich już jako wspólnie rządzące małżeństwo. Nie chciała jednak wyjść na nieuprzejmą i szybko dodała:  
  – Do zaoferowania mam nie tylko utratę przytomności. – na bladej twarzy Królika pojawił się zadziorny uśmieszek, który posłany komuś innemu, niż Arcyksiążę, mógłby nawet zostać odebrany jako sygnał do sprowokowania sporu. A już na pewno, gdyby taką osobą była (nieprawdziwa) obecna Arcyksiężna.
  Nie zareagowała na jego zaproszenie, a zatrzymała się przy pomoście, skierowała wzrok w stronę stojącej obok tabliczki i cierpliwie czekała, aż dokończy swoją myśl. Pragnęła teraz skupić jego uwagę na zapowiedzianej już wcześniej niespodziance, którą przygotowała. Nie oznaczało to jednak, że nie była ciekawa co takiego zaplanował sam Arcyksiążę, do czego zamierzała wrócić niebawem, jak już znajdą się na łodzi.
  – A tutaj Lord może zaobserwować drobny pokaz mojego poetyckiego talentu. – wskazała w stronę lodowej tabliczki, na którym wygrawerowany został krótki wierszyk. I chociaż prawdą było, iż żadnych zdolności nie posiadała, a już na pewno jej dłonie nie były stworzone do pisania wierszy, tak Lapin mówiła całkowicie poważnie. Zaślepiona własnym pięknem, niczym obłąkaniec chwaliła rzeczy, które w materialnym świecie wcale nie istniały. Cóż, w prawdzie wiersz faktycznie napisała sama, bez niczyjej pomocy, niemniej był to jedynie zlepek kilku (pasujących czy też nie) rymów, które w głowie Marceille brzmiały niczym dzieło znanych pisarzy, czekając jedynie na swą premierę w teatrze. Warto również nadmienić, że nawet nie połasiła się by wygrawerować je sama. Nie chodziło tu o brak zdolności, czy też możliwość rzeźbienia w bryle lodu. Coś takiego mógł każdy, nie zwracając jednak uwagi na końcowy efekt, a nawet zdarzyło się, że przed balem przybyła tutaj, gotowa spróbować swych sił wcielenia się w rolę Gepetto, aby wystrugać lodowego Pinokia. Niemniej plan równie szybko co się zrodził, tak umarł. Lapin nie potrafiła się pogodzić z myślą, iż miałaby robić coś dla kogoś na kim jej kompletnie nie zależało. Chodziło tu oczywiście o gości zimowego balu. Wystarczającą nagrodą powinien być dla nich fakt, że cokolwiek dla przygotowała! Jakże jednak przyjdzie jej się jeszcze rozczarować, gdy zrozumie, że nie pozostawiła na swym dziele podpisu. Jak na kogoś o tak egocentrycznym podejściu do życia, była wyjątkowo mało spostrzegawcza. Zwłaszcza w sytuacji, w której miała możliwość zaprezentowania się z innej strony. Mniej dramaturgicznej, aczkolwiek nadal groteskowej, biorąc pod uwagę użyte w wierszu słowa.
  – Zapomniałam laski. – krótkie i ciche mruknięcie, które podsumowało toczącą pod czaszką gonitwę myśli. Spojrzała na mężczyznę, lecz nie szukała u niego odpowiedzi. Słowa wyrwały się z jej ust niekontrolowanie. Nawet teraz nie będąc świadoma, że wypowiedziała je na głos. Wzrok miała łagodny, ale pusty, jak gdyby nadal wirowała w świecie fantazji, przemyśleń, czy nowo powstających intryg.
  Gwałtowne i niecierpliwe ruchy gwardzistów, sygnalizować miały o zdecydowanie przydługiej wymianie zdań między Lisem i Królikiem, zamiast ich pierwotnego planu, jakim było wejście na Książęcą łódź i wyruszenie w rejs. Lapin jednak ze swojej strony nijak nie zwracała na nich uwagi, wręcz wmawiała sobie, że są jedynie tworami jej wyobraźni, a w ostateczności lodowymi rzeźbami, które miała okazję zaobserwować przy Zimowej Świątyni.

Powrót do góry Go down





Tyk
Gif :
Jezioro księżycowe D93840e52cb57748d5a24bdfa761040295dab6ee
Godność :
Lord Protektor, Arcyksiążę Agasharr I Rosarium
Wiek :
30 lat
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
178/75
Pod ręką :
Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae), Divard, zabawki
Zawód :
Lord Protektor Krainy Luster
Specjalne :
Główny Administrator
https://spectrofobia.forumpolish.com/t233-agasharr-rosarium#284 https://spectrofobia.forumpolish.com/t914-archiwa-arcyksiazece https://spectrofobia.forumpolish.com/t497-kancelaria-arcyksiazeca https://spectrofobia.forumpolish.com/t1121-tyk
TykArcyksiążę
Arcyksiążę
Re: Jezioro księżycowe
Sob 28 Mar - 11:07
- Koniecznie. - Słowa te, wypowiedziane przez Arcyksięcia w odpowiedzi na obietnicę dołożenia starań, by zaprosić monarchę na wykonanie kary jakiegoś niewdzięcznego grzesznika, który nastawał na święte i nienaruszalne prawa lub po prostu okazał się zbyt irytujący, dla któregokolwiek z naszej uroczej pary Lisa i Króliczka, okazały się jedynie preludium do chichotu Agasharra. Trudno stwierdzić, czy bardziej był rozbawiony urokiem z jakim Lapinka mówiła o egzekucji radośnie się śmiejąc i słodko uśmiechając, czy też wizja spalenia kilku niegodziwców na stosie.
Spoważniał dopiero, gdy temat wrócił do Ludwika, tego nieszczęsnego głupca, który pragnąć uniknąć za wszelką cenę rewolucji doprowadził do własnej śmierci.
- Miał po prostu wyjątkowo słabe argumenty, a te warto mieć solidne i niepodważalne. - Coś w jego postawie, tonie głosu wskazywało, że mówiąc nie miał wcale na myśli rozmowy. Właściwszym byłoby doszukiwać się w jego słowach nawiązań do napisów umieszczanych na armatach: ultima ratio regum. W końcu czy nawet mając najszczytniejsze cele i najlepsze argumenty nie było łatwiej negocjować mając za sobą armię, której wróg musi się obawiać, niż będąc pozbawionym tego atutu?
I w istocie był to argument ostateczny, gdyż stosowany zbyt często mógłby utracić na znaczeniu. W szczególności, że żadna armia nie jest nieskończona. Rosarium mógł przygotować wszystko do inwazji na Wyspy Księżycowe w ciągu kilku tygodni. Mimo tego na razie liczył, że uda się rozwiązać tę sprawę za pomocą dyplomacji, bez jawnego angażowania arcyksiążęcych legionów. Pogrążony w myślach
Na jej uśmiech odpowiedział delikatnym kiwnięciem głowy i wypowiedzianymi niezbyt głośno słowami:
- Liczę na to.
Wkrótce po tym zrobił jeden krok do przodu, by lepiej móc się przyjrzeć tabliczce, na której umieszczone zostały Lapinkowe słowa. Wierszyk był prosty, lecz jego końcówka niezmiernie się spodobała Rosarium. Natomiast duma z jaką kobieta postanowiła się nim pochwalić była urzekające.
- O lodzie zdradliwym wiem bardzo dobrze.
ledwie figlem marnym. Ujrzymy zorze
stokroć odeń lepsze jak zawsze - gdyż fałsz
marniejsze oblicze niż prawdę zdobi.
Odpowiedział improwizowanym wierszem, wymyślonym na poczekaniu, a następnie wsunął delikatnie swoje palce w Lapinkową dłoń, unosząc ją nieznacznie.
W tym samym czasie delikatnie się nad nią pochylił - była wszak od niego sporo niższa - i dodał cicho, jakby te słowa miały trafić tylko do niej i nikogo innego - nawet stojących nieopodal Gwardzistów oraz przyglądającego się im Rubeola, może szczególnie nie dla tego ostatniego.
- Na długo zanim pokazałaś mi swój wierszyk wybór został już podjęty. Dzisiejsza noc to wszak czas zabawy. - Po tych słowach delikatnie pociągnął jej dłoń, przypominając, że powinna wejść do łódki.
Jeżeli przyszła pani Rosarium nie protestowała w żaden sposób, to wkrótce oboje siedzieli wygodnie w arcyksiążęcej łodzi widząc dziwy, jakimi łódź ta została przepełniona.
Wewnątrz było całkiem przyjemnie, nie dało się tu odczuć tego chłodu, który mógł im doskwierać jeszcze przed chwilą - a który był przez nich, zajętych ważniejszymi sprawami, konsekwentnie ignorowany. Ponadto chociaż wkroczyli do pomieszczenia, które z zewnątrz wydawało się być zamknięte i chronić przed wścibskim wzrokiem, to wewnątrz pozwalało na obserwację otoczone. Jedynie półprzeźroczyste ściany przypominały im o prawdziwej naturze arcyksiążęcej łodzi oraz pozwalały zlokalizować miejsca, w których po otwarciu okienek dało się spróbować zwabić syreny dotykając fałszywej tafli lodu i mącąc spokojną toń Księżycowego Jeziora.
Nie płynęli zbyt szybko. W końcu żadnemu z nich się nigdzie nie śpieszyło. Mieli jeszcze chwilę niż niebo zostanie rozświetlone tysiącem płomieni - a więc musieli zająć miejsce, z którego będą mieć najlepszy widok na pokaz. Czy było lepsze miejsce niż sam środek jeziora, gdzie Lis i Króliczek mogliby stać w centrum wspaniałego pokazu? To właśnie tam wolno sunęli po spokojnej wodzie.
- To nic. - To ostatnie słowa Arcyksięcia nim razem z Lapin znalazł się na pokładzie. Pozostawiona gdzieś laska nie miała teraz znaczenia. Fakt, że była całkiem ładna i kojarzyła się z tymi niestworzonymi historiami, jakie opowiadano o zamiłowaniu Agasharra do lisów, lecz pozostawiona została najpewniej w prywatnych komnatach. Miała stróża, którego wielu się bało - arcyksiążęcego węża, któremu Marcysia się nawet przedstawiła.
Lord Protektor przez chwilę obserwował oddalający się wolno brzeg.
- To dlatego - Rozpoczął, gdy jeszcze obserwował przystań, lecz wraz z kolejnymi słowami przeniósł wzrok na siedzącą tuż obok niego Marcysię. - tak zachwalałaś Księżycowe Jezioro? - Pamiętał dobrze, że gdy Lapinka mówiła o atrakcjach, to wymieniła tylko to jedno miejsce. Czy już wtedy myślała, by sprowadzić tutaj Arcyksięcia i pochwalić się swoim wierszykiem? Choć może wierszyk miał być jedynie pretekstem, a powód był zupełnie inny. Co też siedziało w tej małej główce otoczonej przez piękne, długie białe włosy? Pytanie to zadał sobie Rosarium, gdy patrzył na jej łagodną twarzyczkę z delikatnym uśmiechem na twarzy.

Powrót do góry Go down





Seamair
Gif :
Jezioro księżycowe Zero-two
Godność :
Erin Collins ale mów mi Seamair.
Wiek :
Już 19 lat gości mnie ten Świat.
Rasa :
Cyrkowcem się stałam lecz wcale nie chciałam...
Wzrost / Waga :
166 cm /46kg
Znaki szczególne :
Urocze acz ostre rogi na czubku głowy, drapieżne spojrznie o barwie szkarlatu, ozdoby w kształcie czterolisnej koniczyny.
Pod ręką :
Zestaw noży do rzucania, magiczne akcesoria, bezdenna sakwa..
Broń :
Srebrny rapier oraz zestaw noży do rzucania.
Zawód :
Samozwańcza opiekunka wszelkich bestii (szczególnie tych zamieszkujących Malinowy Las).
https://spectrofobia.forumpolish.com/t269-seamair#413 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1114-seamair
SeamairPoskramiacz
Poskramiacz
Re: Jezioro księżycowe
Pon 30 Mar - 23:22
Czekanie nazbyt blisko wejścia do Zimowej Świątyni, okazało się w moim przypadku kiepskim pomysłem. Od razu poczułam się niczym płomień, który wabił do siebie nocne motyle. Czułam na swoich barkach ciężar cudzych spojrzeń, które miast cieszyć jedynie drażniły.
Niemal zgromiłam spojrzeniem biednego lokaja, który podszedł do mnie z tacą pełną apetycznie wyglądających słodkości. Moje oblicze szybko złagodniało i po chwili namysłu porwałam dla siebie maleńkie ciastko, które wieńczyła róża wyrzeźbiona w świeżej truskawce. Pachniała naprawdę intensywnie, zaś pierwszy kęs przyniósł podniebieniu małą falę rozkoszy. Aż zaczęłam żałować, że zabrałam tylko jedną porcję.

Niestety moją mini ucztę doznań, postanowił przerwać wysoki blondyn o białej niczym porcelana skórze, która kontrastowała z garniturem o barwie ciemnego szmaragdu. Gdy tylko pochwyciłam jego spojrzenie, od razu pojęłam, iż właśnie śpieszy na ratunek samotnej niewieście...
Rzuciłam szybkie spojrzenie w stronę sali balowej, lecz nie udało mi się dostrzec wśród tłumu znajomej płomiennej czupryny. Westchnęłam bezgłośnie, po czym ruszyłam ku księżycowemu jezioru, jednocześnie nasłuchując, czy blondyn ruszył w ślad za mną. Bale to zdecydowanie nie była moja bajka, podobnie jak i nawiązywanie nowych znajomości, których to zwykle po prostu unikałam. No, chyba że ich adresat miał cztery łapy albo porastały go pióra czy łuski. Najgorsze było to, że później i tak będę do tego zmuszona... wszak miałam tu zbierać informacje o Opętańcach. I o ile zajęcie to okazywało się nawet zabawne, kiedy sama mogłam decydować o scenerii, tak teraz w otoczce tego całego blasku i przepychu, czułam się niemal jak w złotej klatce. Mimo iż mój wizerunek wprost idealnie wpasowywał się, w otoczę złotych krat.

Z każdym krokiem przybliżającym mnie do lodowej tafli, nad którą ożywała feeria zjawiskowych barw, ożywały również wspomnienia dotyczące pewnej szalonej wycieczki nad tęczowy krater. Zacisnęłam mocniej zęby i potrząsnęłam głową, odpędzając podłe wspomnienie. Gdy jednak wykonałam ten gest, uderzył we mnie słodki zapach, zaś na policzku poczułam coś miękkiego i ciepłego, co sprawiło, że od razu spłoszona odskoczyła w bok. Cały manewr udało mi się wykonać, jednocześnie nie potykając się o poły sukni, ani obcasy własnych szpilek. Co było jawnym świadectwem iście kociej zwinności. Zamarłam, gdy miast potencjalnego nieproszonego gościa, ujrzałam przed sobą dwa niewielkie serduszka, które lewitowały teraz jakiś niecały metr od mojej twarzy.
-Co do czorta... co to ma być.
Delikatnie wyciągnęłam wskazujący palec ku latającemu sercu, odpychając je od siebie, lecz to zaraz na powrót do mnie przylgnęło.

2/7 Miłość wisi w powietrzu


~ Aktualny ubiór ~



Fabuła - Karczma Lalek
Spoiler:

Powrót do góry Go down





Gawain
Gif :
Jezioro księżycowe 5PUjt0u
Godność :
Gawain Keer
Wiek :
Wygląda na około 30 lat.
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
183 cm / 76 kg
Znaki szczególne :
Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki, cienka blizna na brodzie od lewego kącika ust
Pod ręką :
klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze // Event:
Broń :
Nóż ceramiczny, sztylet, kusza
Zawód :
Najemnik do prac wszelakich, zielarz
Specjalne :
Administrator, Strażnik toku fabuły
https://spectrofobia.forumpolish.com/t225-gawain-keer https://spectrofobia.forumpolish.com/t226-nie-az-takie-tajne https://spectrofobia.forumpolish.com/t250-kontakt-z-keerem https://spectrofobia.forumpolish.com/t1085-gawain
GawainDręczyciel
Dręczyciel
Re: Jezioro księżycowe
Sro 1 Kwi - 0:54
Włos zjeżył mu się na głowie, gdy fala wściekłości uderzyła z podwojoną siłą. Yako była zła. Kurewsko zła. Nawet jeśli tylko przez chwilę, musiał się gęsto tłumaczyć. Uśmiechała się chyba tylko przez wzgląd na gości - po cóż miałaby przyciągać ich uwagę i jeszcze wstydzić się za swojego kochanka?
Na pierwsze pytanie skinął głową. Na drugie wzruszył ramionami i bąknął, że on go nie pił. Trzecie pociągnęło go za język. Oczywiście, że mógł się wytłumaczyć! Musiał!
Opisał więc spotkanie przy arenie, koniec pojedynku i natarczywość Kocura, która zatrzymała go odrobinę za długo. Jak zmyli się z Erin i zaraz szybko poszli po nią. Podzielił się też genezą całego wybuchowego finiszu Barona oraz przedstawił dalszy plan i personę Lucjusza Marthyra. Musiał wyglądać przy tym na prawdziwie zakłopotanego, bo kelnerzy omijali ich szerokim łukiem, dopóki nie skończył swego wywodu.
Został ostatni obiecany element - ogromnych rozmiarów gronostajowe futro, które skrzętnie ułożył na ramionach Luci, uważając na jej uczesanie i świecidełka.

- Erin i ja nie mamy długiej, wspólnej przeszłości. Pomagamy sobie wzajemnie. Przy Christopherze... trochę bardziej nam zależy, bo uniknięcie jego towarzystwa będzie nieuniknione. Teraz czy kiedyś znów się z nim spotkam i mimo wszystko wolałbym, żeby nikt nikogo nie chciał udusić jego własnymi flakami. -  Mówił przeprowadzając Yako przez bramę przywodzącą na myśl trzewia przenicowanego Lewiatana. Splątane macki i szklane, martwe oko nie sugerowały zapierającego dech w piersiach widoku, który czekał ich po drugiej stronie. Rozległe lustro odbijało miriady gwiazd, ogony feniksów przemykających niczym komety oraz płomieniste mgławice wzniecane przez smoki. Białe jak kość łodzie wędrowały przez ten migoczący bezmiar i rysowały na nim ledwie widoczne zmarszczki.
Przystanął i delikatnie przyciągnął Luci do siebie.
- Złość się ile chcesz... - wyszeptał, gładząc ją po policzku - Twojemu pięknu nigdy nie zaszkodzi. - Uśmiechnął się i ucałował miękkie usta Lisicy. - Aczkolwiek wolałbym, żebyś nie złościła się akurat na mnie. Ciesz się balem i nie przejmuj się nikim. Tutaj jesteś tylko Ty - Przyłożył jej dłoń do swej piersi i spojrzał w ametystowe oczy. Ujął ją pod ramię i zaczął iść w kierunku jeziora, pijąc ciemne wino, które dorwał w drodze tutaj.
Nie miał żalu do Erin, że wciągnęła go w swoją małą intrygę, ani do Yako, że się na niego złościła. Do Christophera również. Raczej do dwulicowego świata zmieniającego życia w kalejdoskopowym szaleństwie przypadków, przyczyn i skutków. Jak daleko musieliby się cofnąć, żeby nie dostać tajemniczych listów? Żeby Yodium nie poprosił jej do tańca? Żeby Kocur Christopher nie musiał pilnować Seamair jak pies? Rok? Dziesięć? Sto?
Bez trudu dojrzał złocącą się Erin. Samotnie stojąca na brzegu i odziana w zbyt krótkie pióra wyglądała jakby marzyła o dołączeniu do braci i sióstr zataczających koła na nieboskłonie. Przynajmniej przez chwilę, bo nagle uskoczyła w bok, a gdy podeszli bliżej, Gawain dojrzał dlaczego.
- Serca, jak mniemam - odpowiedział tonem znawcy. - Choć daleko im do anatomicznej poprawności - kolejno wskazał palcem na unoszące się serduszka, po czym uśmiechnął się rozbawiony.
- Luci, poznaj proszę Erin Aureavem. Erin, Luci Foxsoul - przedstawił sobie kobiety.


Jezioro księżycowe PbcKfC9

Ekwipunek:

Aktualny ubiór:


Powrót do góry Go down





Yako
Gif :
Jezioro księżycowe 5PUjt0u
Godność :
Lusian/Luci Foxsoul
Wiek :
Wizualnie 25
Rasa :
Lisi demon
Wzrost / Waga :
190/85 //
Znaki szczególne :
Kuleje, Blizna na lewym oku
Pod ręką :
Laska
Broń :
Naginata
Zawód :
W Świecie Ludzi - Aktor/Aktorka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t230-kp-yako https://spectrofobia.forumpolish.com/t1126-yako
YakoNieaktywny
Re: Jezioro księżycowe
Sro 1 Kwi - 12:06
- Trochę bardziej wam zależy? Żeby sobie pomóc? - uniosła jedną brew, spoglądając na kochanka, jednak dając się spokojnie prowadzić przed siebie. Nie chciała mu robić scen, nie tutaj. Nic by to nie dało, tym bardziej jej by to nic nie dało. Może Rudzielec by zrozumiał, ale za jaką cenę?
Spojrzała na niego, gdy się zatrzymał i przyciągnął do siebie. Uśmiechnęła się delikatnie, czując jego usta na własnych - a czemu nie mogę na Ciebie, skoro informacje, które równie dobrze mogą opisać Krainę, albo nawet Świat Ludzi, są ważniejsze niż tradycja, wykonywania pierwszego tańca ze swoim partnerem? - spojrzała mu głęboko w oczy i pogładziła po bladym licu, lekko zadzierając o nie pazurami, nie pozostawiając na nich jednak śladu. W jej oczach mógł dostrzec już nie złość, a żal. Yako była stara, dla niej tradycje, nawet takie mało znaczące dla innych, były ważne, ale czy Cień potrafił to zrozumieć?
Otuliła się mocniej futrem, ruszając w dalszą drogę.
Widok był naprawdę przepiękny! Otworzyła szerzej oczy i postawiła uszy, chłonąc płomienny spektakl. Dla Keera raczej było to wiadome, że Lisica kocha ogień. Choć zapewne o wiele bardziej swój, błękitny, jednak nie gardziła też tym zwyczajnym.
Widząc jednak kobietę, stojącą na brzegu, zaraz położyła uszy po sobie. Westchnęła jednak ciężko i przywołała na usta miły uśmiech. Nie mogła pokazywać, że coś jest nie tak.
Upiorna....to akurat było ciekawe, bo Gawain od nich stronił. Przez Blaszkę mógł odczuć pytanie i to takie, nie dające się zignorować.
Przywitała się grzecznie - miło mi Cię poznać - powiedziała, po czym z rozbawieniem w oczach, dziubnęła jedno z serduszek palcem - czyżby oczekiwanie na ukochanego? - zapytała, nie przejmując się tym, że dziewczyna przed nią może być wyższa statusem. Z resztą, kiedy ona tak naprawdę się tym przejmowała?

Powrót do góry Go down





Christopher
Gif :
Jezioro księżycowe 5PUjt0u
Godność :
Christopher Morrison
Wiek :
25
Rasa :
Dachowiec
Wzrost / Waga :
179/65
Pod ręką :
troszkę pieniędzy
Broń :
rozkładany nóż oraz niewielki pistolet
Zawód :
Różany strażnik
https://spectrofobia.forumpolish.com/t578-christopher#4939 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1076-christopher
ChristopherKot Czarnoksiężnika
Kot Czarnoksiężnika
Re: Jezioro księżycowe
Czw 2 Kwi - 2:36
Od pewnego momentu dachowiec podróżował już jedynie jako chmura mgły. Z góry wszystko lepiej widział, a w dodatku nie musiał przeciskać się pomiędzy ludźmi. Był szybszy i nie musiał martwić się, że Seamair ukryje się zawczasu. To jednak nie to go głównie martwiło od samego początku. Skoro pomagał jej strażnik, a na to wychodziło, to ich następne spotkanie może nie skończyć się zbyt miło dla całej trójki. Odetchnął z ulgą swoimi mglistymi płucami, widząc z powietrza, jak coś się błyszczy na tafli wody. Była to Seamair, a w dodatku była sama. Zaczął powoli opadać w jej kierunku, nie chcąc zbyt zwracać na siebie uwagi. Na tle ciemnego nieba mimo wszystko i tak nie powinien być widoczny. Dotarł akurat na moment, w którym arystokratka zaczęła się zabawiać z sercami. Zaraz potem jednak jego entuzjazm opadł, gdy zobaczył dwie nowe osoby zmierzające w jej kierunku. Znanego mu już rudzielca i najwyraźniej jego towarzyszkę na balu. Ciekawiło go, co też sobie mają do powiedzenia, ale nie należał do typów, którzy lubią szpiegować. Zmaterializował się na tafli lodu ledwie kilka chwil po tym, jak się sobie zaczęli przedstawiać. Kilkanaście metrów za nimi, by mieli okazję zauważyć go zawczasu, gdy będzie podchodził.
- Oh, nie sądzę koteczku. Jej wybranek już tu jest.
Odpowiedział za czarownicę, nawet, jeśli oznaczało to wtrącenie jej się w zdanie. Podszedł do nich, nie przyglądając się jednakże twarzy ani jednego, ani drugiego gościa. Towarzyszkę kolegi strażnika obdarzył jedynie przelotnym przywitaniem.
- Christopher Barker droga Pani, towarzysz tu obecnej truskaweczki.
Powiedział do kobiety, jedynie na chwilę zwalniając i zerkając w jej kierunku. Spośród tu obecnych interesowała go tylko jedna osoba i była to ta różowowłosa, oślizgła żmija.
- Zadowolony jesteś skarbeńku?
Uniósł nieznacznie brwi, wbijając w nią swe zimne spojrzenie. I dopiero w tamtym momencie zrozumiał, co takiego powiedział... Skarbeńku? Skąd te wszystkie słowa się u niego wzięły? Cóż, nie zamierzał się tym teraz przejmować. Dla stojących obok obserwatorów mogło to spotkanie wyglądać dość niewinnie. On z Seamair oboje mieli pewną wprawę w aktorstwie, a Christopher tym bardziej nie przejawiał tyle złości, ile powinien w rzeczywistości. Zasadniczo, to w ogóle nie wyglądał na rozeźlonego. Tylko Seamair mogła dostrzec sygnały, które to sugerowały. Że pod jego lodową skorupą kipi i że przez długi czas będzie ponosić konsekwencje tego, co z nim zrobiła przy arenie. Toczyli wojnę od miesięcy, ale to arystokratka wytoczyła właśnie o wiele większe działa. Wkroczyła na ścieżkę, z której nie ma już powrotu.

Powrót do góry Go down





Seamair
Gif :
Jezioro księżycowe Zero-two
Godność :
Erin Collins ale mów mi Seamair.
Wiek :
Już 19 lat gości mnie ten Świat.
Rasa :
Cyrkowcem się stałam lecz wcale nie chciałam...
Wzrost / Waga :
166 cm /46kg
Znaki szczególne :
Urocze acz ostre rogi na czubku głowy, drapieżne spojrznie o barwie szkarlatu, ozdoby w kształcie czterolisnej koniczyny.
Pod ręką :
Zestaw noży do rzucania, magiczne akcesoria, bezdenna sakwa..
Broń :
Srebrny rapier oraz zestaw noży do rzucania.
Zawód :
Samozwańcza opiekunka wszelkich bestii (szczególnie tych zamieszkujących Malinowy Las).
https://spectrofobia.forumpolish.com/t269-seamair#413 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1114-seamair
SeamairPoskramiacz
Poskramiacz
Re: Jezioro księżycowe
Pią 3 Kwi - 1:45
Melodia, której ciche brzmienie docierała gdzieś z głębi lodowego jeziora, była niezwykle upajająca. Wabiła, nieśmiało i subtelnie, niemal prosząc, by to właśnie jej poświęcić całą swą uwagę. Nie poradziła sobie jednak z omamieniem instynktu, który uznał, że to dźwięki zbliżających się kroków, są znacznie bardziej interesujące.
Mimowolnie zdarzyłam przyjrzeć się czułej scenie, nikt jednak nie lubił w podobnych sytuacjach czuć na sobie obcego wzroku, to też szybko wróciłam do obserwacji nieba. Niedługo jednak dane było mi podziwiać piękno żywiołu, którego majestat królował teraz nad nieboskłonem. A wszystko przez przeklęte serca... które mimo moich wszelkich prób odpędzenia wracały z coraz większą nachalnością. Z całą pewnością był to jakiś magiczny twór... nie potrafił reagować, przewidywać a jedynie powtarzał tę samą czynność... Przez chwilę trzymałam w dłoni jedno z serc, poddając je bardziej wnikliwym oględzinom. W dotyku przypominały puszyste pianki, które można było spotkać w niemal każdym sklepie ze słodkościami. To serca okazały się również źródeł słodkiego truskawkowego aromatu.
Moje badania, przerwało jednak pojawienie się Cienia w towarzystwie jego wybranki. Przyjrzałam się czarnowłosej lisicy, poświęcając dość sporo uwagi jej kreacji. Była dość nietypowa, niepodobna do mody panującej w tej części Krainy. Rzecz jasna, ten fakt nie umniejszał piękna stroju, właśnie przez swą nietypowość zwracał na siebie uwagę.
Starałam się zwracać uwagę na położenie uszu oraz ogona kobiety. Żyjąc pośród bestii, a także będąc zmuszoną do przebywania z chodzącym lodowcem, zdarzyłam się nauczyć, iż to właśnie te atrybuty okazują najszczersze zamiary czy targające rozmówcą emocje.
-Mnie również. Piękna i interesująca kreacja. Z całą pewnością zapada w pamięć.
Strój był piękny, choć sama nie wyobrażałam sobie siebie w podobnej kreacji. Zdecydowanie zbyt wiele warstw materiału, nawet jak na tak wytworną okazję. Cieszyłam się, że już na początku współpracy z Sorenem, wybiłam mu z głowy próby ubierania mnie w suknie o bufiastych spódnicach, którymi można było znokautować każdą mijającą Cię osobę.
Słysząc pytanie ze strony lisicy, jedna z moich brwi nieznacznie uniosła się ku górze, zaś przez usta przemknął cień cierpkiego uśmiechu. Gdy już miałam coś odrzec, nagle dobiegł mnie aż nazbyt znajomy głos. Drgnęłam nieznacznie, czując, jak oto znów znalazłam się na celowniku... Świadomość, że każdy mój gest czy ruch będzie obarczony ciężarem spojrzenia Dachowca, jednocześnie irytowała, ale i napełniała satysfakcją.
Z każdą kolejną wypowiedziom ze strony kocura, musiałam coraz mocniej zaciskać zęby. Christopher z całą pewnością był dla mnie kimś wyjątkowym... ponieważ nie spotkałam jeszcze istoty, która w równie wyjątkowo potrafiłaby mnie irytować swoją osobą. Na drugim miejscu wpasował się sam Lord Protektor, który zesłał na mnie tego przeklętego demona, mającego odgrywać rolę mego anioła stróża. Jedynym pozytywnym aspektem, który przynosiła, obecność Szrona było to, że odkrywałam w sobie coraz to nowsze pokłady kreatywności. Głównie w kwestii zwodzenia go i utrudniania mu pracy. Ciekawe czy nadal towarzyszyłam mu pod postacią zjawy... Będę musiała odwdzięczyć się Gawinowi za to małe, lecz znaczące urozmaicenie mojej intrygi.
Wbiłam spojrzenie w kocura, kiedy to z jego ust padł zwrot „truskaweczka”. Nie skomentowałam jednak tej złośliwości, która musiała odnosić się do otaczającego mnie teraz truskawkowego aromatu. Przeklęte serca... Sama cieszyłam się zmysłami znacznie bardziej rozwiniętymi niż u większości Lustrzan. Przekonałam się również, że i Dachowiec nader często korzysta z wyczulonego węchu... przez który ukrywanie się pod bolerkiem niewidkiem przynosiło marne rezultaty.
Gdy kocur zwrócił się bezpośrednio do mnie, zrozumiałam, w co właśnie grał. Choć takiej formy „mszczenia się” zdecydowanie nie oczekiwałam. Ale na wojnie ponoć wszystkie chwyty są dozwolone... Tak chcesz sobie pogrywać? Proszę bardzo...
-A wiesz, teraz kiedy tak na Ciebie patrzę, to nawet bardzo.
Odezwałam się, jednocześnie przywołując na twarz słodki i figlarny uśmiech, którego nie powstydziłaby się żadna kokietka.
Nie musiałam udawać zadowolenia, ponieważ faktycznie ogarnęła mnie mściwa fascynacja, kiedy to dokładniej przyjrzałam się swemu drogiemu strażnikowi. Jak zwykle przybrał chłodną i pozornie obojętną postawę, lecz był teraz wściekły... i to cholernie. Wyglądało na to, że właśnie przebiłam numer, który wycięłam mu nad urwiskiem. W głębi zielonych kocich ślepi widziałam, że miał ochotę, abym zasiliła szeregi lodowych posągów, które mijaliśmy w drodze do Świątyni. Wybornie... Należało zatem podgrzać nieco atmosferę.
-Choć prawdę powiedziawszy, spodziewałam się Ciebie nieco szybciej. Czyżby coś zatrzymało Cię po drodze?
W rzeczywistości liczyłam, że poszukiwania zajmą mu znacznie więcej czasu. Wiedziałam jednak, iż zawodowa ambicja, jest jedną z niewielu wrażliwych strun w duszy kocura. Czemu zatem nie spróbować nieco jej poszarpać?
Gdy jedno z serc, po raz kolejny wtuliło się w mój policzek, postanowiłam pozbyć się tej zarazy, nim zupełnie przesiąknę zapachem bliższym deserowi niż drogim pachnidłom.
Pochwyciwszy oba serduszka, zamykając je w dłoniach, po czym bezgłośnie przywołałam inkantację zaklęcia, zaś na moich dłoniach zatańczyły tęczowe płomienie. Spalanie tak małych obiektów nie trwało, długo to też płomienny spektakl, szybko wygasł. Przyniósł jednak zamierzony efekt.

3/7 Miłość wisi w powietrzu


~ Aktualny ubiór ~



Fabuła - Karczma Lalek
Spoiler:

Powrót do góry Go down





Gawain
Gif :
Jezioro księżycowe 5PUjt0u
Godność :
Gawain Keer
Wiek :
Wygląda na około 30 lat.
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
183 cm / 76 kg
Znaki szczególne :
Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki, cienka blizna na brodzie od lewego kącika ust
Pod ręką :
klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze // Event:
Broń :
Nóż ceramiczny, sztylet, kusza
Zawód :
Najemnik do prac wszelakich, zielarz
Specjalne :
Administrator, Strażnik toku fabuły
https://spectrofobia.forumpolish.com/t225-gawain-keer https://spectrofobia.forumpolish.com/t226-nie-az-takie-tajne https://spectrofobia.forumpolish.com/t250-kontakt-z-keerem https://spectrofobia.forumpolish.com/t1085-gawain
GawainDręczyciel
Dręczyciel
Re: Jezioro księżycowe
Pon 6 Kwi - 0:31
- Taa - z roztargnieniem przeczesał włosy. - Do naszej grupki dołączył nowy gość i jeszcze nie wiemy z czym go zjeść. Normalnie działamy osobno, ale tym razem, w drodze wyjątku,  trzymamy się razem. - mówił, gdy twarde, zmrożone źdźbła trawy chrzęściły pod podeszwami jego butów.
Delektował się pocałunkiem. Był krótki i słodki, podnoszący na duchu. Niedoczekanie. Yako zaraz boleśnie sprowadziła go na ziemię. Miał wrażenie, że przywalił w nią pyskiem z całą możliwą mocą. Zrobiło mu się straszliwie głupio. Westchnął głucho i patrzył na Luci szeroko otwartymi oczami. Dotychczas nie rozumiał. Sądził, że jego wybranką kieruje kapka zazdrości i chęć pokazania swojego partnera. Pokazania, że ten mężczyzna należy właśnie do niej. Okrutnie się pomylił.
- Yako... przepraszam. - wyszeptał tak, aby tylko lisie ucho było zdolne go usłyszeć. Przymknął powieki, gdy pazury Demona go podrażniły. - Myślałem, że będziesz wolała zaszaleć, wyrwać się. Zawsze mówiłaś, że nienawidzisz etykiety, sztywnych zasad i całego protokołu dyplomatycznego - oparł czoło o jej własne. - Skąd miałem wiedzieć? - pogładził ją po głowie i westchnął. Jak miał jej wynagrodzić bezpowrotnie utraconą chwilę? Ukradł księżniczce taniec z księciem! Chyba lepiej będzie do tego nie wracać i spróbować zapewnić jej jak najlepszą rozrywkę, nawet jeśli miałby to czynić z ciężkim sercem. Świadomość, iż zawiódł swą ukochaną przytłaczała i wysysała radość jaką winien czerpać z balu i jego atrakcji.
Reakcja Yako na Erin odrobinę zirytowała Cienia, bo była wprost dziecinna, ale podejrzewał, że ciężej kontrolować ruchy uszu i ogona od wyrazu twarzy. Skrycie go cieszyła, ale wolałby doświadczać podobnych dowodów wierności i lojalności podczas mniej oficjalnych wydarzeń.
Na dźwięk męskiego głosu obrócił się w stronę Kocura.
- To lis, nie kot - odpowiedział na zaczepkę Christophera znudzonym tonem, jakby tłumaczyłby mu tę oczywistość po raz setny tego samego dnia. Przestąpił z nogi na nogę, by móc pochylić się w stronę Seamair. Jednocześnie tym manewrem odgrodził Luci od Christophera. - Prawdziwie wybrany? - udał konspiracyjny szept nie spuszczając z oczu Kocura, któremu chyba coś pod deklem strzeliło od tego pyłu.
Dał im wymienić przytyki i złośliwości, po czym rozłożył ręce, wskazał otwartymi dłońmi na jezioro, łódki i wszystko co ich otaczało. Początkowo wyglądało to jakby się przeciągał i może w istocie tak właśnie było, ale zaraz wskazał palcem na Christophera.
- Przestań pleść farmazony i chodź! Będziesz ze mną wiosłował - przywołująco machnął ręką. - Panie również proszę z nami. Wolę byście wy wybrały łódź - skłonił się lekko i przepuścił obie damy przodem.


Jezioro księżycowe PbcKfC9

Ekwipunek:

Aktualny ubiór:


Powrót do góry Go down





avatar
Gif :
Jezioro księżycowe 5PUjt0u
Godność :
Przyszła Arcyksiężna Marceille Lisette Rosarium {Sublinas}
Wiek :
Wizualnie osiemnaście lat.
Rasa :
Lunatyk
Wzrost / Waga :
158 cm / 42kg
Znaki szczególne :
Albinizm, jasne różowe oczy, zapach lilii.
Pod ręką :
Drewniana laska z króliczymi zdobieniami.
Broń :
Kwiatki
Zawód :
Wytwarzanie pefrum, a także zawodowa intrygantka.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t573-lapin#4771 https://spectrofobia.forumpolish.com/ https://spectrofobia.forumpolish.com/
LapinNieaktywny
Re: Jezioro księżycowe
Pią 10 Kwi - 21:20
  Solidne i niepodważalne.
  Zatrzymała się myślami na tych słowach, a na jej bladej twarzy pojawiło się coś w postaci zdziwionego zniesmaczenia. Nie twierdziła, jakoby Arcyksiążę się mylił, jednakże czy on sam nie ściąłby (czy też w jego przypadku - nie spaliłby) grzesznika, który zarzuciłby mu brak twardych argumentów? Cóż. Ona nie potrzebowała by jej własne wykazywały się jakąkolwiek logiką, a tym bardziej wyśmiałaby tych, którzy oczekiwali od niej wyjaśnień na jakikolwiek temat. Działała według własnych reguł, niezależnie od nierozważności niektórych czynów i odnosiła dziwne przeczucie, że Agasharr mógł działać podobnie. Z tą różnicą, że Tyk potrafił swoimi słowami zagrać tak, by ludzie tańczyli według jego zasad. Lapin natomiast nie potrzebowała ich aprobaty, choć niewątpliwie pragnęła nimi rządzić.
  – Jakby zatem zareagował Arcyksiążę na wieść o tym, że to jego pragnie ściąć lud? – jeszcze trochę i na jej twarzy zagościłby delikatny, może trochę ironiczny uśmiech, jednakże zdążyła przygryźć dolną wargę, by powstrzymać ten bezczelny odruch. Lord mógł źle odebrać jej pytanie i uznać, jakoby chciała go w podobnej scenerii ujrzeć. Chociaż ceniła sobie widok ludzkiej głowy pozbawionej ciała, zdecydowanie przyjemniej jej się rozmawiało z Tykiem, kiedy ta znajdowała się na jego szyi. Spojrzała na niego zatem wzrokiem pełnym zmartwienia, dając mu tym samym do zrozumienia, że jego śmierć okazałaby się dla niej ogromną stratą. I wcale nie chodziło wyłącznie o Arcyksiążęce wpływy, które pragnęła przygarnąć w większym lub mniejszym stopniu. Rosarium był Lustrzanem, który nie tylko prezentował się przyjemnie dla oka, ale również rozmowa z nim wydała się Lapin ciekawa. Maniera oraz ukryty pod ładnymi słowami przekaz fascynował ją. Zastanawiała się, czy tylko jej nie umknęły szczere, acz niezwykle egoistyczne zamiary Księcia. Bo choć nie można mu było niczego oficjalnie zarzucić, tak dałaby uciąć rękę byle służbie, że pierwsze czym kieruje się każdy władca jest jego własne dobro, a dopiero potem dobro poddanych. Co w ogólnym rozrachunku było logicznym, by nie powiedzieć, że pożądanym, zabiegiem. Altruistyczny władca, to zgubny władca. Nie tylko wystawiałby się niczym tarcza na rzutki, ale jednocześnie zagrażał tym ustrojowi.
  – Nie ukrywam jednak, iż historia tego nieszczęśnika wydaje się na swój sposób ciekawa. Liczę, że Lord opowie mi o nim coś więcej. Jednakże nie teraz. Dziś powinniśmy cieszyć się widokami i wspólnym towarzystwem. Kto wie, kiedy Arcyksiążę znajdzie czas na ponowne spotkanie. – i nie miała tutaj na myśli przelotnej wymiany spojrzeć na Różanym dworze. Ostatnie zdanie wydukała z siebie jak pewnego rodzaju test, który pomoże jej określić czy starania uwodzenia Tyka kierują się w dobrą stronę, czy też zmierza ku zupełnej odwrotności.
  Wierszyk mężczyzny choć wymyślony na poczekaniu, był przyjemny, jednakże wsuwające się pod jej dłoń palce sprawiły, że kobieta na moment zapomniała odpowiedzieć na niego. Zerknęła na Rosarium kiedy się nad nią pochylił, by zaraz uśmiechnąć się blado na jego słowa. Posłusznie weszła do łódki, uprzednio ostrożnie podwijając tren sukni, co by przypadkiem o nic nie zahaczyć i zajęła miejsce na przeciwko Tyka, spoglądając najpierw na niego, a dopiero potem zwracając uwagę na zdobienia łódki, czy sam krajobraz miejsca. Pierwsze co zaobserwowała to przerwanie lekkich, acz czasami niezwykle nieprzyjemnych podmuchów wiatru. Oprócz tego wnętrze nie zaskoczyło jej swoim wyglądem. Arcyksiężna łódź wyglądała tak, jak każdy mógł się domyślać - dostojnie, zaprojektowana by zapewnić Księciu prywatność, z jednoczesną możliwością obserwowania co się wokół niego dzieje. Również dopiero teraz zwróciła uwagę na zapachy jakie unosiły się nad księżycowym jeziorem. Woń zamarzniętej tafli wody, czy popiołu rajskich ptaków, których pióra choć wiecznie w środku paleniska, nigdy nie gasły.
  Przyłożyła dłoń do okienka, ale nie napierała na nie, aby nadal pozostało zamknięte, ledwie muskała powierzchnie szyby palcami. Zwróciła się w stronę swojego partnera i skomentowała:
  – Piękna, ale czegóż innego spodziewać się po Arcyksięciu. – w jej słowach można było doszukać się cienia ironii, choć nie uważała, by było to coś złego. Nie mówiła bowiem niczego, o czym sam Tyk by nie wiedział. Przeniosła wzrok z mężczyzny na przystań, której obraz wraz z ruchami wioślarzy, powoli się rozmazywał. Nie domyślała się jeszcze, że to nie odległość powodowała podobny efekt, a pogarszający się wzrok. Wszakże nie płynęli szybko, toteż przestrzeń między przystanią a łodzią zmniejszała się bardzo powoli. Również z tego powodu nie zwróciła większej uwagi na pozostałych Lustrzan, którzy zdążyli się zgromadzić obok jeziora, a którzy byli wręcz najmniej istotną częścią tego miejsca.
  – Mam pytanie. – pauza po tych słowa była celowym zabiegiem, pozwalającym jej ocenić, czy mężczyzna sam nie pragnął właśnie czegoś powiedzieć. Zerknęła na jego twarz i kiedy otrzymała pozwolenie (niezależnie w jakiej formie), dokończyła:
  – Był Lord kiedyś po drugiej stronie lustra?


Ostatnio zmieniony przez Lapin dnia Nie 12 Kwi - 23:12, w całości zmieniany 1 raz

Powrót do góry Go down





Yako
Gif :
Jezioro księżycowe 5PUjt0u
Godność :
Lusian/Luci Foxsoul
Wiek :
Wizualnie 25
Rasa :
Lisi demon
Wzrost / Waga :
190/85 //
Znaki szczególne :
Kuleje, Blizna na lewym oku
Pod ręką :
Laska
Broń :
Naginata
Zawód :
W Świecie Ludzi - Aktor/Aktorka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t230-kp-yako https://spectrofobia.forumpolish.com/t1126-yako
YakoNieaktywny
Re: Jezioro księżycowe
Pią 10 Kwi - 23:31
Westchnęła ciężko - nie lubię etykiety, dyplomacji i tak dalej i tak dalej...nie lubię imprez w Świecie Ludzi, gdzie co chwila ktoś zawraca mi głowę i nie mogę się nacieszyć wolnym czasem czy spędzić go ze znajomymi - pogładziła go czule po ryżych włosach - ale jak myślisz, dlaczego tak się cieszyłam jak mnie zaprosiłeś? Bo w końcu mieliśmy pójść gdzieś razem, pokazać się. Nie na jakieś zakupy....tylko gdzieś faktycznie jako para...jeszcze nie mieliśmy takiej możliwości - opuściła smutno uszy, oraz puchaty, wyczesany ogon - dodatkowo obiecałeś, że nikomu tego tańca nie oddasz...a jaką mamy gwarancję, że będzie jeszcze jakaś inna taka okazja? - zapytała cicho, a przez Blaszkę Cień mógł poczuć smutek. Oboje nie mieli zbyt bezpiecznego życia. Yako może i była potężnym demonem, ale miała też swoje lata. Chciała mieć kogoś bliskiego, kogoś z kim może spędzić czas, ale nie mogła...bo zawsze przeszkadzała w tym praca któregoś z nich... - no trudno nie przejmuj się - rozchmurzyła się nagle, ale Keer mógł się łatwo domyślić, że to nie jest takie proste - było minęło, może potem to nadrobimy - zaproponowała, choć nie miała już ochoty na żadne tańce.
Uśmiechnęła się miło do nowo poznanej, a uszy powróciły do neutralnej pozycji. Może i była to dziecinna reakcja, ale cóż....przecież Gawain sam powtarzał wielokrotnie, że woli unikać Upiornych...Yako przestawało się podobać to, że co chwila dowiaduje się o jakiś jego kłamstwach i to nie tych dotyczących tego czym się zajmuje.....
- Dziękuję, Taka ściągnął ją dla mnie ze Świata Ludzi, ale z jakiejś odleglejszej jego części - kłamała, ale Rogata nie mogła tego poznać, no chyba, że sam Keer się jakoś wkopie. No cóż...raczej nie będzie miał co liczyć na grzecznego liska tego wieczoru.
Kocur nie za bardzo przypadł jej do gustu. Uśmiechnęła się i lekko skłoniła, przedstawiając się, jednak widząc jego całkowity brak zainteresowania, nawet nie tylko nią co zebranymi osobami nie wytrzymała i zwróciła się do swojego ukochanego - a więc to jest ten spirytusowy kocur, o którym wspominałeś? - powęszyła lekko i przekrzywiła głowę - faktycznie, pasuje - powiedziała po chwili zastanowienia - w sumie nie dziwię się, że Baron poczuł się urażony - dodała jeszcze. Nie mówiła specjalnie głośno, ale też nie kryła się z tym. Po prostu wyraziła swoją opinię. Ukradkiem przyglądała się tafli lodu pod stopami kocura, szukając jakiejś gałązki czy roślinki, lekko wystającej. Ciekawe czy jakby się trochę podgrzało "grunt" pod jego stopami to czy pokazałby jak czy kotki umieją pływać, czy też nie. Kusząca propozycja....
Nie realizowała jej jednak...na razie! bo Gawain szybko zaprosił je do łodzi, a ona podziękowała uprzejmie i dała się poprowadzić, idąc za rogatą. Może i coś tu jej nie grało, ale jak na razie zdecydowanie wolała towarzystwo różowowłosej od jej kudłatego kompana.


Ostatnio zmieniony przez Yako dnia Sob 11 Kwi - 15:29, w całości zmieniany 1 raz

Powrót do góry Go down





Tyk
Gif :
Jezioro księżycowe D93840e52cb57748d5a24bdfa761040295dab6ee
Godność :
Lord Protektor, Arcyksiążę Agasharr I Rosarium
Wiek :
30 lat
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
178/75
Pod ręką :
Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae), Divard, zabawki
Zawód :
Lord Protektor Krainy Luster
Specjalne :
Główny Administrator
https://spectrofobia.forumpolish.com/t233-agasharr-rosarium#284 https://spectrofobia.forumpolish.com/t914-archiwa-arcyksiazece https://spectrofobia.forumpolish.com/t497-kancelaria-arcyksiazeca https://spectrofobia.forumpolish.com/t1121-tyk
TykArcyksiążę
Arcyksiążę
Re: Jezioro księżycowe
Sob 11 Kwi - 3:59
Zniesmaczenie Lapin wzięło się z niczego innego, jak tylko z niezrozumienia słów, które wypowiedział Agasharr. Choć użył słów argumenty, nie chodziło mu wcale o dyskusję. Głupcem ten, który sądzi, że wszelkie spory mogą być rozwiązane za pomocą dyplomacji. W tym wypadku stos nie był więc alternatywą dla solidnych i niepodważalnych argumentów, a właśnie takim argumentem. Kto bowiem spłonąć w arcyksiążęcych płomieniach, ten przez milczenie przyznać musi rację tyranowi rządzącemu z Różanego Pałacu.
Władza nigdy nie była celem, do którego Lord Protektor dążył. Stanowiła jedynie środek, w który był wyposażony i z którego nie obawiał się korzystać. Władza była dla niego czymś tak naturalnym jak dłonie. Przywykł do wydawania rozkazów, lecz także do osób, które nie chciały słuchać jego rozkazów. Także tych, którzy chcieli go usunąć, bądź wystąpić przeciwko Arcyksięstwo otwarcie. To dla nich właśnie były zarezerwowane stosy, tak sławne w Krainie Luster.
Zachichotał słysząc pytanie o wizję ścięcia. Może i Lunatyczka pytała o wizję jego śmierci, lecz wydała się ona Arcyksięciu na tyle absurdalna, że nie mógł skomentować tego inaczej niż radosnym, szczerym śmiechem. Czy podejrzewał, że Lapin mogłaby snuć takie plany? W żadnym razie - uważał, że jest zbyt inteligentna, by planując zamach stanu sprawdzać jak zareaguje jego ofiara. Byłoby śmiertelnie lekkomyślne nie docenić kogoś, kto zdobył w Krainie Luster tak wielką władzę.
- Gdyby do uszu moich doszły te wieści niedorzeczne, że lud przeciwko mnie powstaje i głowy mojej pragnie toczącej się po posadzce po szybkim cięciu gilotyny, to zmartwiłbym się niemało. - Zaczął głosem spokojnym, mogącym sprawiać wrażenie, że Arcyksiążę jest rzeczywiście czymś przygnębionym. Zdradził go jednak delikatny uśmiech, który pojawił się przed kolejnymi słowami.
- Musiałbym wybierać sen bądź piękno płomieni, które bym dla ludu błądzącego wzniecił, by oświetlić im drogę do oświecenia, co oczyści ich popioły z grzechów.
Nie byłby jak Ludwik, co na gilotynie głowę swą stracił, nie miałby zamiaru uciekać. Nie uciekał przed zamachowcami, wyszkolonymi zabójcami, więc dlaczego miałby zlęknąć się chłopów z widłami?
- To historia nieudacznika i tchórza. Może i pozwoli na kilka uśmiechów, lecz w pełni popieram, by nie tracić dziś na nią czasu. - Uniósł wzrok spoglądając na księżyc - świecił dziś naprawdę pięknie.
- Kto wie... - Powiedział tylko cicho zamyślony nad ilością obowiązków, które spadły na niego ze względu na wydarzenia rozgrywające się na ogromnych połaciach terenu od Różanej Wieży w dalekich rejonach Szkarłatnej Otchłani, aż do nieszczęsnych Wysp Księżycowych. Nie można było rozwiązać wszystkich problemów, próbując zająć się wszystkim jednocześnie, a to oznaczało, że musiał wybrać ten rejon, który szczególnie potrzebuje jego zainteresowania oraz te, które będzie można pozostawić na później.
Siedząc oparł podbródek na dłoni, spoglądając na gwiazdy, przynajmniej do czasu, gdy na niebie pojawił się feniks, który wzleciał zza linii drzew na północy  i zbliżał się w stronę ich łódki, wolno poruszając rozłożystymi skrzydłami. To właśnie ów ptak przyciągnął wzrok monarchy.
- Najlepiej niespodziewanego. - Powiedział tylko, uśmiechnąwszy się delikatnie w stronę siedzącej naprzeciw niego kobiety. Następnie delikatnym kiwnięciem głową zachęcił ją, by zadała mu pytanie, które zdążyła już zapowiedzieć.
Zmrużył nieco oczy, ponownie kierując spojrzenie w stronę przelatującego nad nimi ptaka, który minąwszy ich zaczął unosić się, jakby chciał dotrzeć na sam księżyc. Kobieta jako Lunatyczka zapewne nieraz odwiedzała świat, gdzie powstała MORIA. Czy jednak to dlatego pytała, że było inaczej? Jak dotąd w rozmowie mówił więcej o tych nędznych niemagicznych pomiotach niż jego towarzyszka. Nie zastanawiając się nad tym dłużej odpowiedział:
- Wielokrotnie miałem okazję odwiedzić tę Krainę - nie mógłbym sobie odmówić przyjemności, jaką jest odkrywanie nieznanego, choć przyznam, że w wielu aspektach można czuć się zawiedzionym. Choćby miasta. Wiele jest po drugiej stronie lustra pięknych, monumentalnych gmachów, lecz większość stanowią nudne budyneczki niewarte tego, by je pamiętać. - Niebo wypełniły liczne ptaki zrodzone z płomienie, które opuściwszy swe kryjówki za horyzontem rozpoczęły taniec, niczym pary w głównej sali Zimowej Świątyni. W jednej chwili niebo stało się o wiele jaśniejsze, a Lord Protektor przyjął to z delikatnym uśmiechem na bladej twarzy.
- Jeśli o podróżach już mowa. Jak sądzisz, jak wielu spośród moich gości zrozumiało, że nie jesteśmy już na Herbacianych Łąkach?

Powrót do góry Go down





Christopher
Gif :
Jezioro księżycowe 5PUjt0u
Godność :
Christopher Morrison
Wiek :
25
Rasa :
Dachowiec
Wzrost / Waga :
179/65
Pod ręką :
troszkę pieniędzy
Broń :
rozkładany nóż oraz niewielki pistolet
Zawód :
Różany strażnik
https://spectrofobia.forumpolish.com/t578-christopher#4939 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1076-christopher
ChristopherKot Czarnoksiężnika
Kot Czarnoksiężnika
Re: Jezioro księżycowe
Pon 13 Kwi - 14:59
Rzeczywiście, Christopher kompletnie zignorował parkę obok Seamair. Natomiast nie samą Seamair. Chodziło mu w tej chwili tylko o nią i o to, by zrozumiała, że popełniła błąd - chociaż szczerze wątpił, by mu się to udało. Jednego tylko w tym wszystkim nie potrafił pojąć... Kobieta sama go tu ze sobą zabrała. Zatem albo była naprawdę głupia, że teraz próbowała się go pozbyć, albo to jakaś jej intryga, by dachowca ośmieszyć. Cóż, chyba przeliczyła się nieco.
- Kochany, w tej chwili jest to dla mnie naprawdę niewielka różnica.
Strażnik ledwo powstrzymywał się, by nie odpowiedzieć Cieniowi nieco bardziej wulgarnym językiem. Sądził, że przynajmniej on nie będzie bawił się w takie dziecinne zagrywki, jak Seamair. No i pozostawała jeszcze kwestia, jak u licha miałby zgadnąć, że to lisie, a nie kocie uszy. Z tego, co pamiętał, widział już bardziej wymyślne przymioty dachowców. Szczerze, to miał to w tamtej chwili gdzieś, tak samo jak rudzielca.
- Oh, doprawdy skarbie... - pokręcił głową z dezaprobatą, zwracając się do czarownicy - Jak ja ci się odwdzięczę...
Widział dokładnie, że dziewczynie jakąś dziwną radość sprawiało doprowadzenie go do skrajnych emocji. Jak dotąd, nie bawił się jeszcze w te jej gierki. Wykonywał jedynie swoją pracę. I to był błąd, bo najwyraźniej wmówiła sobie, że Christopher nie jest w stanie jej się zrewanżować. Dachowiec w głowie już układał lekcje dla tej pyskatej sroki.
- Akurat jeśli chodzi o pojedynek pyśki, to obaj wyszliśmy z niego zadowoleni. W przeciwieństwie do widowni, jak widać. - zerknął kątem oka na kotkę... a raczej lisice, wzrok miał wciąż jednak utkwiony w Seamair - Cóż, tak się składa misiu, że tak. Wiele kręci się tu zadufanych w sobie arystokratek z toną brokatu. Trudno się było rozeznać...
Niestety, nie dał się złapać na jej mały haczyk. Była ostatnią osobą, która mogła w jakiś sposób krytykować jego pracę. Sama połowę swoich składników zdawała się wykorzystywać na mikstury utrudniające mu życie.
- Farmazony? - uniósł nieznacznie brwi do góry - Skarbeńku, po prostu wyjaśniamy sobie swoje sprawy.
Zrobił nacisk na słowo "sprawy". Może i miał dość tej cholernej baby, ale nie życzył sobie, by ktoś mu przerywał. Mieli sobie coś do wyjaśnienia. Swoją drogą, te zdrobnienia i przezwiska godne kochanków dziwnie kontrastowały z jego chłodnym tonem. Lecz mimo swych słów, dachowiec skorzystał z oferty. Spojrzał tylko jeszcze nieprzychylnie na arystokratkę, która właśnie pozbywała się serc. Następnie wsiadł do łodzi i chwycił wiosło. Miał już po dziurki w nosie tego balu. Przysiągł sobie, że jezeli po tej wycieczce nie udadzą się do arcyksięcia, sam go tu zaciągnie... Chociaż miał dziwne wrażenie, że gdzieś tu mu mignął w okolicy. Także może nawet nie będzie musiał.

Powrót do góry Go down





Seamair
Gif :
Jezioro księżycowe Zero-two
Godność :
Erin Collins ale mów mi Seamair.
Wiek :
Już 19 lat gości mnie ten Świat.
Rasa :
Cyrkowcem się stałam lecz wcale nie chciałam...
Wzrost / Waga :
166 cm /46kg
Znaki szczególne :
Urocze acz ostre rogi na czubku głowy, drapieżne spojrznie o barwie szkarlatu, ozdoby w kształcie czterolisnej koniczyny.
Pod ręką :
Zestaw noży do rzucania, magiczne akcesoria, bezdenna sakwa..
Broń :
Srebrny rapier oraz zestaw noży do rzucania.
Zawód :
Samozwańcza opiekunka wszelkich bestii (szczególnie tych zamieszkujących Malinowy Las).
https://spectrofobia.forumpolish.com/t269-seamair#413 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1114-seamair
SeamairPoskramiacz
Poskramiacz
Re: Jezioro księżycowe
Wto 14 Kwi - 23:14
Mimo iż nadal wszyscy trwaliśmy w mroźnej i zaprawdę bajkowej krainie, to dało się wyczuć, iż atmosfera powoli się nagrzewa... choć zdecydowanie nie w tym pozytywnym sensie. Całą sytuację, mogłabym przyrównać do warzenia eliksiru, kiedy ledwie nieznaczne przekroczenie odpowiednich proporcji i dawek może nie tylko zniszczyć samą miksturę, ale również zmienić ją w coś bardzo wybuchowego. Teraz można już tylko było czekać na rezultaty słów oraz czynów, obserwując czy dojdzie do stabilizacji a może niebezpiecznej reakcji. Część mojej duszy, szczerze pragnęła tej drugiej z opcji, lecz ta pozostała i bardziej racjonalna pamiętała o tym, że nie powinnam wciągać w ten bój „niewinnych”.
Słysząc słowa, jakie skierował do mnie Cień, musiałam dosłownie ugryźć się w język, by nie dopowiedzieć „przez tyrana zesłany...”. Niestety za odpowiedź w tej chwili musiało wystarczyć wymowne spojrzenie.
Jeśli kocur, mógł żywić podejrzenia, iż stał się obiektem naszych dyskusji, tak po wypowiedzi lisicy zyskał co do tego pewność. Nie, żeby to zmieniało zbyt wiele w naszym aktualnym położeni, lecz czasem lepiej, aby domysły pozostawały tylko domysłami. Nie chciałam, aby Szron, snuł nazbyt wymyślne teorie, w których to cześć zasług czy raczej win (w jego mniemaniu) przypadła w udziale ognistowłosemu mężczyźnie.
Kolejne zaczepki, które padały z ust kocura, utwierdzały mnie w przekonaniu, iż ten nie zaskarbi sobie przychylności nowo poznanych znajomych. Przez krótką chwilę zastanawiałam się, czy nadmierna słodycz, jaka wkradała się w wypowiedzi Christophera, nie jest może jakimś elektem ubocznym mojej małej intrygi. Lecz miałam już całkiem spore doświadczenie z pyłkiem fliksów i nigdy wcześniej nie spotkałam się z podobną anomalią. Dlatego też szybko ową słodycz z powrotem podciągnęłam pod kiepską formę drwin oraz prób ośmieszenia mnie na towarzyskim gruncie. Bardzo chciałabym powiedzieć, że, taka błazenada nie robiła na mnie wrażenia... lecz niestety tania strategia, była cholernie irytująca w połączeniu z typową dla dachowca oziębłością.
-Mam tylko nadzieję, że po drodze nie naprzykrzałeś się zbyt wielu z nich.
Odezwałam się jeszcze do swego ochroniarza, jednocześnie przez chwilę pojedynkując się z zielenią kociego spojrzenia. Wystarczyło, że ten bałwan zatruwał życie mi. Na myśl, że ktoś inny z mojej winy był skazany na torturę jego towarzystwa, budziły się we mnie nieodkryte dotąd pokłady empatii. I to chyba właśnie owy balast, sprawiał, że w drodze do barek moje kroki straciły nieco z dawnej żywiołowości. Czy nasza czwórka, na środku magicznego w swej scenerii jeziora, była rozsądnym pomysłem? Z drugiej jednak strony nie chciałam marnować okazji, by czerpać z owej atrakcji. Kto wie, czy później miałabym na to szansę? Zirytowany Pan Strażnik, jeszcze gotów byłby ciągnąć mnie przy sobie za rączkę, niczym niesforną pięciolatkę, za którą ewidentnie uważał mnie od początku naszej znajomości. Traktując mnie w ten, a nie inny sposób, jedynie podsycał moją irytację a tym samym swą własną fatalną sytuację.
Oh tak... „Nasze sprawy” wyjaśniamy je już od kilku miesięcy i to bez pozytywnych rezultatów. Między naszymi oczekiwaniami względem rozwoju sytuacji, tkwił zbyt wielki konflikt interesów.
Nadęta arystokrata? Cóż może odrobinę, bo jakże tu nie czuć satysfakcji, kiedy cudze docinki kocur wyraźnie potrafił zignorować, zaś moje nawet te niewypowiedziane były w stanie pozostawić po sobie rysy. Nawet jeśli niewielkie to cieszyły jak diabli.
Mój zapas empatii ulotnił się z chwilą, gdy dotarliśmy do pomostu, gdzie przycumowane czekały piękne łódki. Problem był jednak taki, iż nie widziałam wielkiej możliwości wyboru, gdyż wersja dwuosobowa la amore, z miejsca krzyczała w mojej głowie NIE. Nie miałam jednak złudzeń, iż mój znajomy wraz ze swą partnerką właśnie taką barkę mogliby sobie wymarzyć. Cóż... będę musiała jakoś odpłacić się Cieniowi za te męki. Może kilka fiolek eliksiru będzie wystarczającą rekompensatą?
Zajęłam miejsce koło wybranki Cienia, a naprzeciwko swego dręczyciela. Wzrok starałam się skupić na nieboskłonie, tak by choć przez chwilę móc skupić się na czarownym pięknie podniebnej scenerii. Przez to też nie zauważyłam, iż za moimi plecami, gdzieś na wysokości ramion w powietrzu nagle zatańczyły słodkie serduszka. Z tą różnicą, że na miejscu dwóch zniszczonych teraz pojawiły się cztery nowe...
-Ciekawe ileż to czarów, uroków i mocy musiało zostać użytych, by wszystko to robiło tak zjawiskowy efekt. Tyle zachodu dla jednej nocy...
Rzuciła uwagę, chcąc skupić ewentualną rozmowę na stosunkowo neutralnym polu. Znów z oddali dobiegała czarująca melodia.


4/7 Miłość wisi w powietrzu


~ Aktualny ubiór ~



Fabuła - Karczma Lalek
Spoiler:

Powrót do góry Go down





avatar
Gif :
Jezioro księżycowe 5PUjt0u
Godność :
Przyszła Arcyksiężna Marceille Lisette Rosarium {Sublinas}
Wiek :
Wizualnie osiemnaście lat.
Rasa :
Lunatyk
Wzrost / Waga :
158 cm / 42kg
Znaki szczególne :
Albinizm, jasne różowe oczy, zapach lilii.
Pod ręką :
Drewniana laska z króliczymi zdobieniami.
Broń :
Kwiatki
Zawód :
Wytwarzanie pefrum, a także zawodowa intrygantka.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t573-lapin#4771 https://spectrofobia.forumpolish.com/ https://spectrofobia.forumpolish.com/
LapinNieaktywny
Re: Jezioro księżycowe
Pią 17 Kwi - 3:27
  Chichot Księcia choć uzasadniony, wywołał u niej niemałe zdziwienie. Tak frywolne zachowanie ze strony Tyka było dla niej nie tyle nowością, co miłą niespodzianką, że to jej przypadnie oglądanie go w scenerii innej, niż dyplomatyczna etykieta, teatralnie wygłaszane przemówienia, czy chociażby aura wiecznego despoty.
  – Nigdy bym nie przypuszczała, że Lord jest równie wierzący, co okrutny. – przerwała na chwilę, poprawiając zmarszczkę powstałą na rękawie.
  – Nigdy bym też nie pomyślała, że wyobrażenie tych słów przyniesie mi tyle przyjemności. – dodała zaraz, unosząc wzrok ze swojego przedramienia na jego twarz. Mimo iż poruszany przez nich temat nie należał do wesołych, z twarzy kobiety ani przez moment nie zszedł uśmiech. Nie był on jednak szeroki, ale subtelny, wręcz niewinnie dziecięcy w połączeniu z jej młodo wyglądająca twarzą.
  – Nie nudzi się Lord na dworze? – zaśmiała się cicho na własne pytanie. Doskonale zdawała sobie sprawę, jak absurdalnie musiało ono brzmieć i właśnie tak miało. Ta nieopatrzność była jawnym zagraniem ze strony Białego Królika, a której wcale nie zamierzała kryć. Niemniej szybko pospieszyła ze swoim kolejnym krokiem:
  – Doprawdy, tracę głowę w obecności Arcyksięcia. Wszakże dni ma Lord pełne nieustannie przybywających obowiązków, organizację balów, dbanie o interesy w Krainie, a przecież należy jeszcze znaleźć czas na rytualne palenie grzeszników. – odpowiedziała ze spokojem i wymuszonym zakłopotaniem, chociaż ostatnie zdanie o mało nie wzbudziło w niej wybuchu śmiechu, co oczywiście w porę powstrzymała, przykładając do ust dłoń. Rozłożyła ją płasko, aby zakryć szeroki uśmiech, jednakże zmrużone wesoło oczy zdradzały jej prawdziwe odczucia.
  – Ja nigdy. – skomentowała niemalże od razu jak skończył mówić o swoich podróżach i westchnęła ciężko, jakby sprawiła jej ta odpowiedź ogromny żal. To prawda, że jako Lunatyczka miała możliwość swobodnego poruszania się po krainach, nigdy jednak nie dane jej było zasmakować tego, co znajdowało się po drugiej stronie lustra. Uśmiechnęła się blado i dodała:
  – Uwięziona niczym królewna w wieży, chociaż posiadłość nasza ledwie z dwóch pięter. Duszona w klatce własnego pokoju, a teraz to oni duszą się pod ziemią. – oczywiście nawiązywała do swoich świętej pamięci rodziców. Wcześniej posmutniałe oczy, teraz błyszczały wesoło przez pojawiające się przed jej oczami obrazy dnia, w którym uszło z państwa Sublinas życie.
  Spojrzała na niego uważniej, kiedy zadał pytanie. Chwilę musiała się zastanowić, sięgnąć pamięcią gości, których zdążyła zilustrować wzrokiem podczas ich wspólnej intrygi na schodach. Spostrzegła tam jednak najwięcej Dachowców (czy też istot do takich podobnych), bądź zapadli jej w pamięci właśnie ze względu na swoje zwierzęce akcenty, a Ci przecież mieli już dostatecznie zszarganą reputację niewolników, których sama Marcelina bardzo chętnie by przygarnęła jako służbę.
  – To zależy jak spostrzegawczych ma Lord gości. – nie zamierzała jednak poprzestań na tych słowach, choć niewątpliwie lubowała się w przedłużaniu przerw między swoimi wypowiedziami. – Podejrzewam jednak, że to kwestia czasu, aż wszyscy zobaczą ile cieszących oko, magicznych, ale przede wszystkim bardzo zjawiskowych atrakcji dla nich Książę przygotował. Chociaż nie ukrywam, iż nie byłoby dla mnie większym zaskoczeniem, gdyby jednak okazało się inaczej. Gdyby pochłonięci własnym towarzystwem, zabrakło w nich zainteresowania, gdzie tak naprawdę ich Lord więzi. – zaśmiała się krótko, ale radośnie, wyolbrzymiając jak Tyk staję się w obrazach jej wyobraźni terrorystą, który podstępem zwabił swoich gości, zupełnie nieświadomych, aby potem żądać od nich okupu, a w ostateczności zabić. Choć to ostatnie zdecydowanie bardziej pasowało do niej. Ach, jakże nierozsądne było ze strony Upiornego poślubienie Rozaliny. Z pewnością nigdy nie zaproponowałaby równie szalonych pomysłów swojemu mężowi, co Lapin.
  Jej uwagę przykuł dźwięk trzepoczących skrzydeł feniksa, który przeleciał tuż obok ich łódki. Różowe ślepia dłuższą chwilę obserwowały rajską bestie, a kiedy ta wzleciała w górę na tyle wysoko, iż manewrowanie głową, by dalej obserwować stworzenie, okazało się dla kobiety niekomfortowe, przeniosła wzrok na zamarzniętą taflę wody. Zapatrzona w odbijające się w lodowym lustrze gwiazdy, wodziła myślami wokół sceny jaka miała miejsce w Zimowej Świątyni, a blady uśmiech został zastąpiony wrogo zmarszczonymi brwiami. Na twarzy Lunatyczki wymalowane było skupienie, jak gdyby intensywnie wymyślała skomplikowany plan, który pozwoli jej opanować świat. W istocie tak właśnie było. Co prawda świat ograniczał się aktualnie do uzyskania wpływów w Różanym Pałacu, aczkolwiek przejęcie dalszej części Krainy wydawało się o wiele prostsze, kiedy u boku stałby sam Arcyksiążę, nie tylko ze względu na swoją liczną armię, ale przede wszystkim ze względu na swoje niekonwencjonalne, by nie powiedzieć okrutne i brutalne, wizje sprawowania władzy. Nie zamierzała jednak obalać jego tyranii, wręcz przeciwnie - pragnęła się przyłączyć, ale dodatkowo rozszerzyć jego horyzonty. Nie ukrywała bowiem, że organizowanie balu, zamiast przejmowania coraz to większej ilości ziem okazało się dla niej niebywale nużące i szczerze nie rozumiała tego posunięcia. Wprawdzie Agasharr mógł planować coś nawet teraz, kiedy tak spokojnie dryfowali, raz po raz czując kilka mocniejszych drgnięć, kiedy wiosła zostały wprawione w ruch. Niemniej porzuciła tą myśl równie szybko, co zdała sobie sprawę, że byli tu zupełnie sami. Nie było zatem możliwości obserwowania Lustrzan (poza tymi znajdującymi się nad Księżycowym Jeziorem), a co za tym szło pozyskiwania informacji na ich temat i planowania ewentualnych intryg.
  Nagle w jej głowie pojawiła się masa pytań, jak gdyby wcześniej pewne informacje zostały przytłoczone nadmiarem emocji i wydarzeń, teraz uderzając w nią brakiem logiki, a już z pewnością brakiem odpowiedzi na pewne nieścisłości, na które mógł jej odpowiedzieć jedynie Książę. Podjęte przez niego decyzje, a także świadomość, że to ona – właściwie obca mu dwórka – siedziała z nim teraz w Książęcej Łodzi, nie Rozalina, sprawiły, że dziewczę zechciało podzielić się swoimi spostrzeżeniami razem z nim:
  – Tak myślę… – przerwała tylko po to, by wyolbrzymić napięcie wywołane przydługą ciszą z jej strony, a nawet, jeżeli Tyk odezwał się podczas jej przemyśleń, najprawdopodobniej go zignorowała.
  – Czym sobie zasłużyłam, że zgodził się Lord nie tylko poświęcić mi swój czas w Zimowej Świątyni, ale również pozwolił na spędzenie czasu sam na sam z Wielkim Protektorem Krainy Luster, Agasharrem Rosarium? – czy ona się własnie z nim droczyła nie tylko wyolbrzymianiem jego tytułu, ale również zupełnie niepotrzebnie przytaczając jego pełną godność?
  Poprawiła się na siedzeniu i oparła podbródek o dłoń, a także dopiero teraz skierowała przenikliwe spojrzenie na Księcia, wysuwając lewą nogę do przodu i nieświadomie zahaczając czubkiem czerwonego pantofla o obuwie mężczyzny. Zanim przystąpił do odpowiedzi, dodała szybko:
  – Czy może moje pytanie powinno brzmieć: czemu na mym miejscu nie zasiada Arcyksiężna?

Powrót do góry Go down





Gawain
Gif :
Jezioro księżycowe 5PUjt0u
Godność :
Gawain Keer
Wiek :
Wygląda na około 30 lat.
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
183 cm / 76 kg
Znaki szczególne :
Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki, cienka blizna na brodzie od lewego kącika ust
Pod ręką :
klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze // Event:
Broń :
Nóż ceramiczny, sztylet, kusza
Zawód :
Najemnik do prac wszelakich, zielarz
Specjalne :
Administrator, Strażnik toku fabuły
https://spectrofobia.forumpolish.com/t225-gawain-keer https://spectrofobia.forumpolish.com/t226-nie-az-takie-tajne https://spectrofobia.forumpolish.com/t250-kontakt-z-keerem https://spectrofobia.forumpolish.com/t1085-gawain
GawainDręczyciel
Dręczyciel
Re: Jezioro księżycowe
Sob 18 Kwi - 0:59
Czuły gest krył w sobie groźbę. Zawiedziona, smutna i rozzłoszczona Yako mogłaby za pomocą ostrych pazurków zerwać mu w tym momencie skalp i zachować go jako trofeum po niewypale kochanka, jakim znów się okazał.
- Oczywiście, że tak... noc jest jeszcze młoda - odparł, lecz był całkowicie zbity z tropu. Co miał teraz zrobić? Deser i kwiaty - bzdety godne co najwyżej podwieczorku. Taniec nie zatarłby przykrego wrażenia, a hazardowe zabawy nie gwarantowały sukcesu i wielkiej wygranej. Co by się jej mogło spodobać? Co mógłby jej zaoferować?
- Bogowie, co mam począć? Jest taka smutna, taka zła. Ten bal, te przebieranki... to wszystko jakaś pieprzona pomyłka! - zagryzł wargi i zacisnął opuszki palców na mankietach. Do tego czuł, że Yako jest coraz bardziej zaintrygowana i podejrzliwa. Za to ona mogła poczuć, że Cień ma ochotę kopnąć ją w kostkę. Jeszcze skończy z milionem zamówień i będzie dobrze, jeśli będą tylko na kiecki.
- Próbowałem wytłumaczyć krawcowi z naszych stron jak powinna wyglądać, lecz nie doszliśmy do porozumienia. Wszystko wyglądało jak beza lub motyl. Próżno strzępić język. - Och, tak. Na coś przydało się oglądanie jednym okiem komedii romantycznych oraz przeglądanie kobiecych pisemek, by przekonać się co lubią. A co lubią? Na pewno durne salony ślubne, w których wspomnianych bez było bez liku. Dla Gawaina wszystkie były takie same - paskudne.
A potem zapragnął kopnąć Yako nieco wyżej, w jej felerne udo, żeby się zamknęła... lecz Christopher zdawał się być rozkojarzony i nadal używał dziwacznego doboru słów. A może to jakaś nowa gra? Efekt pyłu? Posłał Seamair przepraszające i pełne współczucia spojrzenie.
Zastanawiał się, czemu tak się nienawidzili. Obie strony były związane rozkazem Arcyksięcia. Może źle pojęli całą sprawę? Przecież mając wspólny cel, wspólnego "wroga" chyba powinno im być po drodze? Wystarczyło tylko nie podskakiwać przez jakiś czas.
"Swoje sprawy" Gdyby były ich, to nie załatwialiby ich na balu, w miejscu skupiającym żądnych plotek i ekscesów. Oszczędziliby im niekończących się przytyków. Kuźwa, mogli się przynajmniej wzajemnie ignorować!
- Nie przynudzaj, bo dziunia do kolejnego posiłku doda ci środka odrobaczającego. - zaśmiał się gorzko, lecz na tyle cicho, by Seamair nie mogła wszystkiego usłyszeć, gdy szli już w kierunku łodzi. - I ja też, jeśli wasze kłótnie spierdolą wieczór Luci. - wycedził zerkając na Kocura. Wbrew pozorom, nie brzmiało to jak groźba, a ciche błaganie kochanka w kłopotach. - Swoją drogą, to musiał być w cholerę drogi dywan... - spojrzał w kierunku jeziora. Czemu zwyczajnie nie rozwiązali sporów na arenie? Dać sobie po mordzie i tyle.
Ponieważ Christopher usadowił się w łodzi, Keer przytrzymał ją dla wchodzących na pokład pań, po czym odcumował ją i odepchnął łódź nogą od pomostu. Dopiero teraz zasiadł koło Kocura i sięgnął do drugie wiosło.
Zadarł głowę zachęcony słowami Seamair.
- Tak... choć zapewne postrzegamy ten pejzaż zupełnie odmiennie - odparł, żałując że nie wziął ze sobą okularów. Wtedy widziałby wszystko tak jak oni. Wypowiadając te słowa pod ciemnym niebem pełnym gwiazd i płomieni, zdał sobie sprawę, że on i Yako niewiele różnią się od Seamair i Christophera. I też mogliby sobie dać po mordzie. I zapewne Demona ucieszyłby scenariusz pełen krwi i krzyku, a on w końcu przekonałby się czy śmierć jest taka sama jak jego letarg. Czy jest się w ogóle czego obawiać.
Zawsze uciekał. Przed bólem, przed strachem, przed bezsilnością poranionego ciała i zszarganego umysłu. Wtedy widział jedynie mrok i nie czuł już nic. Tyle się mówi o świetle w tunelu, a on miał tylko jedną myśl, której kurczowo się uczepiał - czy się obudzi.
Na Arenie mógłby się zmierzyć nie tylko z Yako, ale i z samym sobą. Wizja własnej śmierci, choćby na sekundę, przerażała i niezdrowo ekscytowała Dręczyciela. Tym razem mógłby przegrać i wygrać jednocześnie!
Serce zatłukło się w piersi - nie tylko od wiosłowania i cudownych widoków - sama myśl o starciu wypełniała Keera adrenaliną i dopaminą. Spojrzał w oczy Luci i uśmiechnął się szeroko i okrutnie, jakby właśnie znalazł nową lupę do spopielania nie tylko mrówek, ale całych wsi.


Jezioro księżycowe PbcKfC9

Ekwipunek:

Aktualny ubiór:


Powrót do góry Go down





Tyk
Gif :
Jezioro księżycowe D93840e52cb57748d5a24bdfa761040295dab6ee
Godność :
Lord Protektor, Arcyksiążę Agasharr I Rosarium
Wiek :
30 lat
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
178/75
Pod ręką :
Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae), Divard, zabawki
Zawód :
Lord Protektor Krainy Luster
Specjalne :
Główny Administrator
https://spectrofobia.forumpolish.com/t233-agasharr-rosarium#284 https://spectrofobia.forumpolish.com/t914-archiwa-arcyksiazece https://spectrofobia.forumpolish.com/t497-kancelaria-arcyksiazeca https://spectrofobia.forumpolish.com/t1121-tyk
TykArcyksiążę
Arcyksiążę
Re: Jezioro księżycowe
Nie 19 Kwi - 4:06
Jaki był Lord Protektor? Czy fakt, że potrafił skazać kogoś na śmierć, czy za wydawać by się drobne przestępstwa skazać na niezwykle okrutną karę oznaczał, że był okrutny? Czy biedny, głodny kociak zabłądziwszy do pałacowej kuchni powinien zostać ukarany cierpieniem płomieni tym gorszym, że nie wiązało się ze spopieleniem ciała i trwać mogło o wiele dłużej niż zwyczajny ogień, który przyniósłby ostatecznie ulgę w postaci śmierci? I gdzie było to całe okrucieństwo później, gdy nie tylko wybaczył włamywaczce, lecz także przyjął ją na dwór i sprawił, że nie była już więcej biednym, głodnym kotem?
Bez wątpienia Rosarium nie był szalonym okrutnikiem. Nie cofał się przed sięgnięciem po żadne środki, które mogły przynieść zamierzony przez niego cel. Był bezkompromisowy i niewiele jest działań, do których by nie mógł się posunąć. Jednocześnie wbrew licznym plotkom o jego sadystycznych skłonnościach nie zadawał cierpienia dla własnej przyjemności, a zawsze w jakimś konkretnym celu.
Widmo kary mogło skutecznie zapobiec buntowi, lecz było o wiele pewniejsze, jeżeli dołączyło się do niego świadomość, że bunt oznaczałby rezygnację z wygód. Znacznie łatwiej jest cierpieć, gdy nie ma się nic do stracenia, niż gdy ryzykuje się wszystkim.
Odwzajemnił uśmiech, który w jego stronę skierowała Lunatyczka. Wizja wrogów płonących na stosach była niezwykle przyjemna. Oznaczała nie tylko zażegnanie niebezpieczeństwa utraty głowy, lecz także tryumf, a kto nie lubił wygrywać. Ponadto płomienie miały w sobie coś, co przyciągało spojrzenie czerwonych oczu Agasharra. Czy to niebezpieczeństwo, jakie ze sobą niosły, czy też może ciepło? Były zbawieniem chłodną nocą i przekleństwem dla tych, którzy złamali ich prawa zbliżając się za bardzo. Może monarcha doszukiwał się w nich metafory własnych działań? Widział w płomieniach siebie - ciepłego dla podanych, którzy mu służyli i jednocześnie niebezpiecznego dla tych, którzy pozwalają sobie na zbyt wiele.
- Są przyjemności, których nie mógłbym sobie odmówić. I skoro ja tego nie uczynię, to nie ma nikogo kto stanąłby na drodze, by ogniem wyplenić herezję. Jednocześnie z tego samego powodu byłbym głupcem, gdybym nudził się na dworze. - Uśmiechnął sie raz jeszcze spoglądając na łagodną twarzyczkę Marceille, szybko jednak przeniósł wzrok na niebo przed sobą popadając w refleksję. Jego głos stał się zamyślony.
Czy mając do dyspozycji legion służby oraz największy w Krainie Luster pałac z niezliczonymi wygodami mógłby z czystym sumieniem powiedzieć, że się nudzi? Przy jego niemałych, niemal nieograniczonych możliwościach nuda byłaby osobistą porażką. Oznaczałaby, że brak mu kreatywności by znaleźć zajęcie mając więcej możliwości niż większość Lustrzan.
Refleksja ta przyszłą niespodziewanie, gdyż odpowiedź zbyt szybko pojawiła się w głowie Arcyksięcia. Nie nudził się. Nuda była jedną z tych rzeczy, której Lord Protektor nie doświadczał. Rządzenie pochłaniało wiele czasu, a przecież nie miał pod sobą tylko Arcyksięstwa, a także Stowarzyszenie Czarnej Róży i wiele pomniejszych "inwestycji", którymi trzeba było się zająć. Przygotowywana przez Violet i Armira rewolucja też nie mogła zostać pozostawiona samej sobie, jeżeli miała się udać. Dwóch naiwnych Dachowców to za mało, by przechytrzyć nie tylko Upiorną Radę Lunis, lecz także pozostałych mieszkańców Wysp. Co więcej poza obowiązkiem Rosarium miał także wiele zajęć, które mógłby zaliczyć do przyjemności. Nie mając na nie zbyt wiele czasu pomimo wielu przeżytych wieków nie mógł narzekać na nudę.
Nie planował żadnej wizyty po drugiej stronie Lustra. Zresztą środki ostrożności, które zapewne chciałoby podjąć Stowarzyszenie oznaczałyby pełnoprawną inwazję na świat MORII. Wizja ta jednak musiała poczekać. Zbyt wiele było spraw do załatwienia na miejscu, by myśleć o przechodzeniu przez lustro.
Sądził jednak, że Lapinkowe westchnięcie nie było wywołane tym, że ta nie odwiedziła nigdy Świata Ludzi, lecz raczej brakiem podróży jako takich i konieczność oglądania wciąż tych samych miejsc. Na to jednak miał pewną radę, w końcu niebawem miał opuścić Różany Pałac i wyruszyć na kolejną wyprawę - tym razem przez morze.
- Jak zapewne zauważyłaś odwiedzili mnie dość specyficzni goście. Planuję nie pozostać im dłużny i w najbliższej przyszłości także złożyć im wizytę. - Było już wiadome do czego Rosarium zmierzał, lecz mimo to uczynił pauzę trwającą kilka sekund, podczas której spoglądał w niebo.
Bez względu na to, czy wybierze się w podróż jednym z pociągów, czy też wyruszy na statkach zabranie kobiety ze sobą nie byłoby wcale dużym problemem. Skoro więc dla niego był to drobiazg, a mógł poprawić jej humor, to nie było powodu, by jej tego odmawiać. W końcu należało dbać o swoich poddanych.
- Jeśli chcesz możesz wyruszyć w tę podróż wraz ze mną. Lunis i okolicy z tego co słyszałem są zupełnie różne od tego co można zobaczyć na kontynencie. - Ot propozycja drobnej pomocy, znalezienia miejsca w Arcyksiążęcym orszaku dla Lunatyczki i umożliwienie jej zobaczenia nowych, nieznanych lądów.
Przyznać jednak trzeba, że Rosarium zdziwił się, gdy Lapinka użyła słowa "więzi", lecz nie dlatego że do jego głowy nie przyszła taka interpretacja. Wprost przeciwnie! Była ona niezwykle bliska prawdy, choć tylko jeżeli wyjść poza najbardziej banalne i prostackie skojarzenia. Więzić nie oznaczał przecież tylko skuć kogoś ciężkimi łańcuchami i zamknąć w miejscu, którego nie będzie mógł sam opuścić.
Uśmiechnął się łagodnie, patrząc na oblicze Marceille. Podparł twarz na zgiętych palcach lewej dłoni, lekko przechylając głowę.
- Najskuteczniejsze są te łańcuchy, których nie sposób dostrzec. Nie można uciec z celi, o której istnieniu nie ma się nawet pojęcia. - Odpowiedział przekonany, że kobieta przed nim mówiąc o więzieniu gości nie miała na myśli braniu za nich okupu, lecz właśnie to co Rosarium w istocie robił.
Choć powolne i systematyczne zdobywanie władzy. Tworzenie w umysłach ludzi obrazu siebie nie tylko jako gospodarza balu, lecz także jako rządzącego mogło wydawać się mniej skuteczne niż rozsyłanie wojsk w każdy zakątek Krainy Luster, to było o wiele skuteczniejsze. Jeszcze kilkanaście lat temu Rosarium był wyjątkowo bogatym magnatem i nic więcej. Nie mógł narzucić swojej woli wolnym miastom Krainy, czy negocjować w jej imieniu z Lunis. Obecnie za sprawą jego własnych kroków i dość przychylnych zbiegów okoliczności, które Agasharr wykorzystał był w stanie narzucać swoją wolę mieszkańcom Krainy, a nawet ogromnej części mieszkańców Szkarłatnej Otchłani. W istocie więził swych gości, lecz Ci nie tylko się temu nie przeciwstawiali, lecz sami podsuwali ręce, by móc je spętać niewidzialnymi więzami.
Oczywiście z władzy Lorda Protektora nie musiało płynąć dla Lustrzan nic złego. Był despotą. Rządził w sposób absolutny. Słuchał swych doradców, lecz to on podejmował decyzje. Czy jednak dla zwykłego mieszkańca Krainy Luster miało to jakiekolwiek znaczenie? Władza nie była dla nich dostępna, a oddając się jej mieli zapewnione wygody, po które sami nie byliby w stanie sięgnąć.
Przedstawienie, które rozgrywało się na niebie nad ich głowami było zaprawdę piękne. Niebo rozświetlone płomienistym trzepotem skrzydeł feniksów było piękne, nawet jeżeli tylko najjaśniejsze gwiazdy potrafiły przebić się przez ten blask i pozwolić się dostrzec z arcyksiążęcej łodzi. Obserwując to Lord Protektor na chwilę zapomniał gdzie się znajduje. Zamyślenie Lapin tylko pomogło oderwać się od rzeczywistości. Ta chwila milczenia pozwoliła Lunatyczce na refleksję, która zaowocowała kolejnymi pytaniami.
Czym zasłużyła? Zaintrygowała go przedstawieniem, a później sama zwróciła jego uwagę na właśnie to miejsce. Jak na razie nie mówiła o polityce i nie okazała, by miała w tej rozmowie jakiś interes, który chciała zrealizować. Dla Rosarium to wystarczyło by wybrać ją na towarzyszkę w tej jakże miłej podróży udekorowanej płonącym niebem. W tym miejscu można by jednak zadać pytanie dlaczego to Lapin stanęła przed wszystkimi zebranymi gośćmi i udała omdlenie prosto w ramiona gospodarza? To pytanie pozostawało bez odpowiedzi. I zapewne takie pozostanie, gdyż kolejne słowa całkowicie odwróciły uwagę Arcyksięcia od motywów Lapinki.
- Możemy mówić o twoim szczęściu, czy zrządzeniu losu. - Powiedział nieco nieobecnym głosem wywołanym faktem, że dopiero co chwilę temu oderwał się od pokazu feniksów i jego myśli, choć pojawiły się już w nich pewne przemyślenia, nie do końca wróciły do rzeczywistości. Szybko jednak jego można było widzieć rozbawienie, która nastąpiło już z kolejnymi słowami. - Kto by jednak wierzył w te banały? - Nim przeszedł dalej, po tej sugestii, że żadne z nich nie przyjmie tej wymijającej interpretacji nastąpiła krótka pauza. Działania Lapin świadczył o tym, że chciała się tu znaleźć, lecz o tym teraz Rosarium nie myślał. Zastanawiał się w jaki sposób powinien kobiecie odpowiedzieć.
Przede wszystkim arcyksiężnej na balu nie było. Nieobecna nie mogła zasiąść wraz z nią w łódce. Z tym że plan anarchistki sprawił, że Lapin mogłaby trwać w mylnym przeświadczeniu, że Rozalina jednak zaszczyciła przyjęcie swoją obecnością. Nie miał ochoty tłumaczyć wszystkich zawiłości intryg, a więc patrząc prosto w oczy Marceille powiedział:
- Znasz już odpowiedź, a na pewno masz wszelkie środki by ją poznać. - Więc Lapinka nie będzie miała tak łatwo i będzie musiała zabawić się w detektywa. Nie pozostawi jej jednak bez żadnej pomocy. Czasem bowiem wskazanie miejsca, w którym należy zacząć pomaga rozwiązać najtrudniejsze sekrety.  
- Słyszałaś opowieść o wilku w owczej skórze? Tej, w której wilk - drapieżnik przybrał na siebie jagnięcą skórę, by łatwiej mu było polować na bezbronne owieczki? Wilk nie musi obawiać się owcy, lecz co gdyby to owca przebrała się za wilka? - Co prawda nie wiedział jakimi motywami kierowała się anarchistka, lecz odebranie korony Lapin mogło zostać odebrane jako gest wynikający ze strachu o jej własną - udawaną przecież pozycję arcyksiężnej. Dla Rosarium było oczywiste, że prawdziwa monarchini nie obawiałaby się, gdy przed nią pojawi się dwórka i w ten sposób chciał naprowadzić Lapin na pierwszą z odpowiedzi: arcyksiężnej na balu nie ma. Zdawał sobie sprawę, że zapewne to jej może nie wystarczyć, lecz w takim wypadku byłoby zaledwie pierwszym krokiem.
Choć może sprawa nie była wcale tak prosta, jak wiedzącemu o wszystkim Rosarium się zdawało? Może jego słowa dało się zinterpretować w inny jeszcze sposób, o którym Arcyksiążę nawet nie pomyślał.

Powrót do góry Go down





Yako
Gif :
Jezioro księżycowe 5PUjt0u
Godność :
Lusian/Luci Foxsoul
Wiek :
Wizualnie 25
Rasa :
Lisi demon
Wzrost / Waga :
190/85 //
Znaki szczególne :
Kuleje, Blizna na lewym oku
Pod ręką :
Laska
Broń :
Naginata
Zawód :
W Świecie Ludzi - Aktor/Aktorka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t230-kp-yako https://spectrofobia.forumpolish.com/t1126-yako
YakoNieaktywny
Re: Jezioro księżycowe
Nie 19 Kwi - 13:31
Uśmiechnęła się tylko na gwarancję wspólnego tańca. Nie będzie to to samo i nie wiedziała czy w ogóle będzie miała ochotę na cokolwiek, ale cóż...obecnie nie miało to znaczenia. Czuła, że Gawain sam się denerwuje ale mógł poczuć jakąś dziwną satysfakcję idącą ze strony Demona. Zaśmiała się krótko, słysząc jego tłumaczenia - no z tego co opowiadałeś, to nawet ze zdjęcia nie umiał skopiować jak to ma wyglądać...chyba trafiłeś na złą osobę...jakąś podróbę krawca - zachichotała, zakrywając usta długimi rękawami.
Uśmiechnęła się w duchu, słysząc "kłótnie kochanków". Widać było, że się nie lubią, ale sposób gadania kocura był...dziwny. Taki...naturalny a jednocześnie nie pasujący do jego postaci czy wyobrażenia. Coś tutaj ewidentnie było nie tak...do tego te serduszka, które latały wokół rogatej.
Zerknęła na Rudzielca, gdy ten zaczął coś dudrać pod nosem. Więc jednak mu zależy.
- Jaki dywan? - tym razem nie wytrzymała. Nagle wyleciał z takim testem, musiała wiedzieć o co mu chodzi. Pewnie wynikało to z jakiś im znanych tylko spraw, a Yako nie lubiła być całkiem na boku. Nie leżało to w jej naturze....
Puściła rogatą przodem, niech się czuje ważniejsza, po czym sama zasiadła obok niej, dając panom możliwość by się wykazali.
Sama spojrzała w niebo i przytaknęła im. Był to piękny widok, choć gdyby płomienie przybrały bardziej błękitny kolor, na pewno bardziej by jej się to podobało ale nie narzekała. I tak było pięknie.

Powrót do góry Go down





Christopher
Gif :
Jezioro księżycowe 5PUjt0u
Godność :
Christopher Morrison
Wiek :
25
Rasa :
Dachowiec
Wzrost / Waga :
179/65
Pod ręką :
troszkę pieniędzy
Broń :
rozkładany nóż oraz niewielki pistolet
Zawód :
Różany strażnik
https://spectrofobia.forumpolish.com/t578-christopher#4939 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1076-christopher
ChristopherKot Czarnoksiężnika
Kot Czarnoksiężnika
Re: Jezioro księżycowe
Pon 20 Kwi - 19:22
Christopher był rzeczywiście wściekły, natomiast nie na tyle, by nie umieć się odgryźć. Co więcej, teraz przyszła mu jakby większa na to ochota, chyba razem z tymi cudownymi słówkami, które same pchały mu się na usta i wplatały do wypowiedzi. Niestety, wbrew woli rudzielca zapewne, ich spór postanowili nieco jeszcze przedłużyć. Bo takiej akcji mieli sobie COŚ do powiedzenia.
- Oh, skądże truskaweczko... - mruknął z odrobiną drwiny w głosie - Wystarczy mi jedna taka tego wieczoru, która mnie tu przyciągnęła.
Doprawdy, wciąż miał jej za złe, że nie wybrała sobie po prostu jakiegoś innego partnera i dała tym samym Morrisonowi spokój. Jedyną satysfakcję w tym wszystkim dawał fakt, że najwyraźniej to posunięcie bardziej zabolało samą pomysłodawczynie, niż jego ofiarę. Dachowiec oczywiście w duchu przeklinał ją, ale sam fakt tego, że tak desperacko próbowała się go pozbyć, świadczył tylko o tym, jak zależało jej na samotności. I nie potrafił jej zrozumieć, czemu nie wykorzystała tej jedynej okazji, by mogli od siebie odpocząć. Zapewne dalej by się z nią spierał, gdyby nie nagły ruch Gawaina, który postanowił czym prędzej pociągnąć go do łodzi. Strażnik w odpowiedzi zmarszczył nieco brwi z niezadowoleniem, że tak brutalnie mu przerwano, ale ostatecznie dał sobie spokój i wysłuchał rudzielca do końca.
- Kochaneczku, bawienie się eliksirami jest dziecinne, nie uważasz? - mruknął cicho w odpowiedzi, tak, by tylko on usłyszał - Spodziewałem się większego rozsądku. Utrzymaj swoją słodką przyjaciółkę w ryzach, to twojej partnerce włos z głowy nie spadnie.
Cień mógł to co prawda uznać jako groźbę, ale nie było to nią w rzeczywistości. I też nie brzmiało na nią. Dachowiec po prostu przedstawił mu swoje warunki, które miał nadzieję, jako miłujący kochanek, postanowi spełnić. Skoro miał mu wyświadczać przysługę, to oczekiwał, że w zamian ten mu ją ułatwi i nie będzie podjudzał swojej wszowatej przyjaciółki do psot.
- I nie wiem, o jakim dywanie wy wszyscy mówicie.
Dodał na sam koniec, co już mogła usłyszeć reszta. Jemu nie zdarzyło się usłyszeć historii z paleniem. Przedstawiono mu calą sytuację jako po prostu młodą czarownicę, która potrzebuje ochrony. W następnej chwili Chris usiadł w łodzi i chwycił za jedno z wioseł. Gdy tylko drugi ze strazników odepchnął ich od pomostu, zaczął wiosłować ze znudzeniem. Jego uwagę przykuło dopiero to, gdy za Seamair pojawiły się kolejne serca. Przez chwilę przyglądał się jej, jakby próbował dojść do tego, co następnie wykombinuje. Ostatecznie jednak zwrócił swój wzrok ukradkiem na Luci. Wcześniej nie miał okazji uważniej jej się przyjrzeć, a wolał wiedzieć, o kogo tyle krzyku narobił jej facet.

Powrót do góry Go down





Mefisto
Gif :
Jezioro księżycowe 5PUjt0u
Godność :
Mefisto Weles
Wiek :
490
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
196/95
Znaki szczególne :
prawe oko srebrne z czarną twardówką i blizna pod nim, kolczyki w obu uszach, wąskie, smocze źrenice, ostre kły, wypalony znak na prawej piersi oraz ręce, blizny po pazurach na torsie
Pod ręką :
broń, pieniądze
Broń :
włócznia
Zawód :
Jubiler, Barman, Kowal
Stan zdrowia :
Fabuła: Złamana lewa ręka, naderwane ucho, nie do końca wyleczone żebra
https://spectrofobia.forumpolish.com/t421-mefisto-weles https://spectrofobia.forumpolish.com/t1101-mefisto
MefistoNieaktywny
Re: Jezioro księżycowe
Sro 22 Kwi - 21:54
Wychodząc zabrałem jeszcze swój płaszcz, by jednak nie zmarznąć. W końcu mój strój nie zakrywał mnie tak dokładnie, jakby chciało się tego na zimową pogodę.
Szedłem spokojnie, kuśtykając i podpierając się swoją laską, oraz rozglądając by podziwiać piękne widoki. W szczególności te, które płomiennie rozświetlały nocne niebo.
Przyszedłem trochę wcześniej, ale chciałem to załatwić sam, bez Azusy. Coś mi tu nie pasowało...po co im kowal skoro pewnie mają ich pełno na swoich wyspach, ale to wolałem zapytać już tego wydelegowanego przez lorda Barwinka. Ciekawe co powodowało, że Upiorni z tamtych stron mieli taki, a nie inny kolor skóry. Jakoś nigdy się nad tym nie zastanawiałem.
Dotarłem powoli do przystani. Może i było to podejrzane, ale praca z Księżycowym Metalem była bardzo kusząca. Musiałem się więc dowiedzieć do czego im jestem tak naprawdę potrzebny i może...po co im w ogóle tak nagle ta broń, skoro mówił mi o tym szeptem?


Jezioro księżycowe IK7sRNT
Mefisto - #6600FF
Ein Sof - #FFCC33
Fuoco - #EECFFF

Powrót do góry Go down





Seamair
Gif :
Jezioro księżycowe Zero-two
Godność :
Erin Collins ale mów mi Seamair.
Wiek :
Już 19 lat gości mnie ten Świat.
Rasa :
Cyrkowcem się stałam lecz wcale nie chciałam...
Wzrost / Waga :
166 cm /46kg
Znaki szczególne :
Urocze acz ostre rogi na czubku głowy, drapieżne spojrznie o barwie szkarlatu, ozdoby w kształcie czterolisnej koniczyny.
Pod ręką :
Zestaw noży do rzucania, magiczne akcesoria, bezdenna sakwa..
Broń :
Srebrny rapier oraz zestaw noży do rzucania.
Zawód :
Samozwańcza opiekunka wszelkich bestii (szczególnie tych zamieszkujących Malinowy Las).
https://spectrofobia.forumpolish.com/t269-seamair#413 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1114-seamair
SeamairPoskramiacz
Poskramiacz
Re: Jezioro księżycowe
Czw 23 Kwi - 0:19
Jeśli słowo „truskaweczka” jeszcze raz padnie z ust tego cholernego drapichrusta, to wytargam, go za te śmieszne cętkowane uszy... Wszystko wskazywało, że, po dzisiejszym wieczorze nabawię się awersji do tych owoców.
Nie trudno było zgadnąć, kto poruszył temat, jeśli tylko jedna osoba znała szczegóły sprawy. Zdumiało mnie jednak to iż wszyscy nagle zaciekawili się czymś tak mało istotnym (przynajmniej dla większości osób, do której niestety nie można było wliczyć Arcyksięcia... ).
-Łatwopalny...
Odrzekłam, po czym posłałam Cieniowi jedno ze swych spopielających spojrzeń, mających dać do zrozumienia, iż temat nieszczęsnego dywanu został zakończony. Zdecydowanie nie miałam ochoty opowiadać tej historii w obecności Szrona. W przeciwieństwie do kocura Gawain cieszył się moją sympatią oraz zaufaniem, to też nie powstrzymałam się, aby nie wtajemniczyć go w szczegóły całego zajścia. Chociaż nawet Cień, nie wiedział o tym, że każdego miesiąca byłam zmuszona odbywać karę w postaci patrolowania cholernego Lisiego Zakątka... Fakt, mogłam skończyć znacznie gorzej, chociaż w lochach nie musiałabym się obawiać, że ktoś zobaczy, jak paraduję w śmiesznym uniformie... i robię za „cyrkowca na posyłki”. Niestety nadal nie udało mi się wymyślić, w jaki sposób skrócić swą udrękę. Może kolejny przełom w badaniach? Ale jak w tak krótkim czasie miałam znaleźć rozwiązanie problemu, którego poszukiwano już dziesiątki lat... Z drugiej strony miałam silną motywację... Dziś jednak chciałam się nieco zabawić. Skoro gospodarz zgotował nam tak wiele rozrywek, to czemu miałabym ich sobie odmawiać? Na pewno znajdzie się choć jedna czy dwie, które wpasują się nawet w moje jakże wybredne gusta.
Starałam się wyciszyć, wsłuchiwanie się w rytmiczny chlupot wody mielonej łopatami wioseł, był w tym całkiem pomocny. To na tym dźwięku wolałam się skupić, odległa słodka melodia może i nęciła, ale jednocześnie zaczynała mnie przyprawiać o poczucie senności.
Im głębiej wypływaliśmy w jezioro, tym chłodniejsza stawała się temperatura. Z początku starałam się ignorować ten stan rzeczy, przyglądając się jedynie, jak każdy kolejny oddech zmieniał się w lodowe obłoczki. Moja kreacja, choć piękna, to nieszczególnie chroniła przed aż takim chłodem. To jednak nie stanowiło problemu, kiedy znało się kilka przydatnych sztuczek, zaczerpniętych z alchemicznych zielników.
Gdy po plecach po raz kolejny przebiegły mi zimny dreszcz, sięgnęłam do swojej torebki, a dokładniej do ukrytej w jej wnętrzu bezdennej sakwy. Po krótkiej chwili trzymałam w dłoni niewielki szczelnie zamknięty słoiczek, którego połowę wysokości wypełniały drobne owoce o intensywnej pomarańczowo-żółtej barwie. Odkręciłam wieko naczynia, po czym wystawiłam je tak by każdy z tu obecnych miał do niego równie łatwy dostęp.
-Ktoś się skusi na ogniste jagody? Przez kilka godzin zażywały kąpieli w rubinowym rumie, ale na pewno nikt nie upije się niewielką ilością. Mają dość specyficzny smak, ale pomagają radzić sobie z chłodem. Przynajmniej na krótki czas.
Sama zgarnęłam dla siebie garstkę jagód, nie zwlekając z ich konsumpcją. Dwie osoby w tym towarzystwie, wiedziały jaką sztuką się param, zatem udowodnienie, iż owoce nie mają żadnych dziwnych skutków, wydawało mi się właściwym posunięciem. W końcu sama bym się nie truła ani nie ośmieszała.
Moje usta od razu wypełniła cała gama smaków. Jagody z początku cierpkie, nagle stawały się słodkie niczym miód, by na końcu zaskoczyć swoją pikanterią. Zdałam sobie sprawę, że nie każdy mógł być przyzwyczajony do takiej dawki ostrości, ale miałam pełne usta, więc nie wypadało się odzywać. Gdy tylko przełknęłam owoce, od razu poczułam jak mój żołądek, wypełnia fala ciepła. Gdy już miałam naprawić swoje niedopatrzenie, nagle w zasięgu mojego wzroku, pojawiło się latające serduszko...
-Na zapomnianych bogów... znowu to cholerstwo.
Obejrzałam się za siebie i z rosnącą irytacją, doszłam do wniosku, że tym razem kręci się wokół mnie jeszcze więcej pluszowych symboli miłości.
-Niech no ja znajdę tego kelnera...
Rzuciłam cicho, łapiąc jedno z serc, po czym bezceremonialnie wrzuciłam je do wody. Przez chwilę śledziłam wzrokiem czerwony punkcik, który co prawda nie utonął, lecz został uwięziony pod lodową taflą. Gdy już miałam zamiar to samo zrobić z pozostałymi sercami, spostrzegłam, że właśnie pojawiły się dwa nowe paskudztwa... W mojej głowie zaraz zamigotała opowieść, którą czytałam, będąc dzieckiem... Historia o półboskim herosie walczącym ze stworem, o dziesięciu głowach. Kiedy heros ścinał jedną z głów stwora, na jej miejsce pojawiały się dwie nowe... Wyglądało na to, że tu działała podobna zasada. Szkoda tylko, że nie pamiętałam zakończenia tej historii.
-Ktoś ma pomysł jak pozbyć się tego, raz a skutecznie?
Spytałam z lekką rezygnacją w głosie, dźgając palcem w jedno z serc, w tym samym czasie inne zdawały łasić się do mnie, niczym zaniedbane kociaki, domagające się atencji. Robiło się coraz gorzej...


5/7 miłość wisi w powietrzu

Wyzwanie balowe - Zimno mi!


~ Aktualny ubiór ~



Fabuła - Karczma Lalek
Spoiler:

Powrót do góry Go down





Tyk
Gif :
Jezioro księżycowe D93840e52cb57748d5a24bdfa761040295dab6ee
Godność :
Lord Protektor, Arcyksiążę Agasharr I Rosarium
Wiek :
30 lat
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
178/75
Pod ręką :
Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae), Divard, zabawki
Zawód :
Lord Protektor Krainy Luster
Specjalne :
Główny Administrator
https://spectrofobia.forumpolish.com/t233-agasharr-rosarium#284 https://spectrofobia.forumpolish.com/t914-archiwa-arcyksiazece https://spectrofobia.forumpolish.com/t497-kancelaria-arcyksiazeca https://spectrofobia.forumpolish.com/t1121-tyk
TykArcyksiążę
Arcyksiążę
Re: Jezioro księżycowe
Pią 24 Kwi - 17:16

Mefisto poczuł jak ktoś chwyta go za ramię uściskiem drewnianej dłoni, gdy jednak spojrzał nie ujrzał twarzy Marionetki, lecz wysokiego mężczyznę, którego ciało było z krwi i kości.
- Lord Sourin mnie przysyła. - Powiedział tylko po czym pewnym uchwytem zmusił Mefisto, by ten podążył we wskazanym przez niego kierunku. Celem była jedna z łodzi przybitych do przystani na Jeziorze.
Kimkolwiek był ów dziwny, podejrzany typ, co rozglądał się, gdy Mefisto miał czas by wsiąść do łodzi, musiał mieć coś do ukrycia. Nie pasował do balu, ani nawet do delegacji Lunis. Zamiast barwnego stroju miał na sobie nieco przybrudzony u dołu szary płaszcz zapinany srebrną klamrą - księżycem. Pod ubraniem dało się dostrzec coś, co mogło być zbroją. Cienkie ubranie układało się w sposób, który wskazywał, że znajduje się pod nim napierśnik.
Gdy znaleźli się już w łodzi odpłynęli na pewną odległość i dopiero wtedy mężczyzna przemówił:
- Słyszałem o czym rozmawialiście. Nie licz na księżycowy metal. Przywieźli go ze sobą tyle, że ledwo wystarczy na sześć broni, którą obiecali przekazać Tropicielom z tego całego Bractwa. Nie zabrali jednak ze sobą żadnego kowala i tu przychodzisz Ty, oznajmiający, że potrafisz wykonać tę broń.
- Sięgnął do kieszeni płaszcza i wyciągnął sześć małych zwojów zapieczętowanych herbem Lunis - półksiężycem. - Tutaj jest kopia zamówienia. Wszystko co musisz wiedzieć o tej broni. Księżycowy metal zostanie dostarczony w ciągu tygodnia. Na razie w ilości odpowiedniej do pierwszego zamówienia. - Wręczył zwoje Mefisto.
- Musisz jednak pamiętać, że w ostatnim czasie szeregi Bractwa powiększyły się znacząco, a niewiele mają cennego surowca, z którego wykonują swój oręż. Płacą wiele i wielu za tę cenę byłoby gotowych zabić.

Powrót do góry Go down





Sponsored content

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach