Jezioro księżycowe

Mefisto
Gif :
Jezioro księżycowe - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Mefisto Weles
Wiek :
490
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
196/95
Znaki szczególne :
prawe oko srebrne z czarną twardówką i blizna pod nim, kolczyki w obu uszach, wąskie, smocze źrenice, ostre kły, wypalony znak na prawej piersi oraz ręce, blizny po pazurach na torsie
Pod ręką :
broń, pieniądze
Broń :
włócznia
Zawód :
Jubiler, Barman, Kowal
Stan zdrowia :
Fabuła: Złamana lewa ręka, naderwane ucho, nie do końca wyleczone żebra
https://spectrofobia.forumpolish.com/t421-mefisto-weles https://spectrofobia.forumpolish.com/t1101-mefisto
MefistoNieaktywny
Re: Jezioro księżycowe
Sob 25 Kwi - 17:36
Spojrzałem na mężczyznę, który złapał mnie za ramię. Ruszyłem za nim, choć nie podobało mi się to, że tak mnie ciągnie - ej umiem iść sam...i to wygląda dość podejrzanie - powiedziałem i sam się rozejrzałem czy na pewno nikt się na nas nie gapi.
Wsiadłem ostrożnie do łodzi i cierpliwie poczekałem, aż trochę odpłyniemy. Gość wyglądał dość...nie wiem...no nie pasował do otoczenia, dodatkowo do tej delegacji, która tam pewnie dalej świeciła na schodach. Ten jednak nie był Upiornym. Wyglądał...normalnie no i przede wszystkim nie miał rogów.
Westchnąłem, gdy powiedział o tym, że nie dostanę metalu oraz, że w ogóle jakiś ze sobą wzięli i to jeszcze dla...Bractwa! To była dość ciekawa wiadomość.
- Czyli mówisz, że jestem potrzebny po to by dotrzymać obietnicy, czy też jakiegoś kontraktu czy innej umowy, że mieli Bractwu dać broń... dlaczego więc przywieźli sam metal? I nie zabrali kowala? - zapytałem zaciekawiony.
Przyjąłem zwoje, przytakując głową - czas, który został mi wyznaczony, trzy miesiące, mam nadzieję, liczy się od czasu dostarczenia materiału, a nie od teraz? - spojrzałem na niego uważnie. Bardzo nie podobało mi się, że ledwo co starczy materiału na broń. Nie będę miał jak sprawdzić działania no i też zawsze lepiej mieć trochę więcej surowca, w razie jakby coś poszło nie tak. Pytanie, czy są oni na tyle skąpi by łaskawie dać ledwo co starczający surowiec, czy po prostu było go tam tak mało? Jakoś mało wierzyłem w tę drugą opcję.
Rozwinąłem jeden ze zwojów, by w ogóle dowiedzieć się o jaką broń chodzi. Byłem też ciekaw czy jest napisane dla kogo ona jest - zdaję sobie z tego sprawę, łasych na pieniądze jest naprawdę wielu - będę musiał pogadać o tym z pewnym smokiem...wątpiłem by Bractwo nasłało kogoś na swojego członka, ale wolałem się upewnić.
- Pytanie co będę miał z tego, że zrobię tę broń? Oraz co jeśli nie podołam? - spojrzałem na swojego rozmówce. Wiedziałem tylko, że wyspy się odwdzięczą, ale nic więcej mi nie powiedziano - lubię takie wyzwania, jednak wolałbym wiedzieć na czym stoję- dodałem jeszcze. W szczególności, że faktycznie jeśli ktoś się dowie, że pracuję z tym metalem, mogę mieć problem z napalonymi na kasę najemnikami.


Jezioro księżycowe - Page 2 IK7sRNT
Mefisto - #6600FF
Ein Sof - #FFCC33
Fuoco - #EECFFF

Powrót do góry Go down





Tyk
Gif :
Jezioro księżycowe - Page 2 D93840e52cb57748d5a24bdfa761040295dab6ee
Godność :
Lord Protektor, Arcyksiążę Agasharr I Rosarium
Wiek :
30 lat
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
178/75
Pod ręką :
Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae), Divard, zabawki
Zawód :
Lord Protektor Krainy Luster
Specjalne :
Główny Administrator
https://spectrofobia.forumpolish.com/t233-agasharr-rosarium#284 https://spectrofobia.forumpolish.com/t914-archiwa-arcyksiazece https://spectrofobia.forumpolish.com/t497-kancelaria-arcyksiazeca https://spectrofobia.forumpolish.com/t1121-tyk
TykArcyksiążę
Arcyksiążę
Re: Jezioro księżycowe
Sro 29 Kwi - 19:18

- Powiedzmy, że plany się zmieniły. - Nieznajomy nie był zbyt rozmowny w kwestii zmiany planów, a może po prostu uznał, że nie jest to na tyle istotne, by dzielić się tymi informacjami z Mefisto, bądź oczekiwał, że ten się domyśli
- Czas liczy się w zasadzie od wczoraj. - Zaśmiał się, po czym dodał. - Spokojnie, przecież nikt Ci za małe opóźnienie chyba głowy nie utnie. - Spojrzałna inne łodzie, które sunęły po jeziorze, jaby sprawdzając, czy żadna z nich nie jest dość blisko, by siedzący na niej goście mogli ich usłyszeć. W końcu jego śmiech był czymś, co zwracało na siebie uwagę.
- Mnie pytasz? Co Ci obiecali? Wpuszczą Cię do Lunis? To pewnie Ci dadzą za wykonanie zadania jakieś monety, żebyś mógł zaszaleć w księżycowym mieście. - Ściszył głos i pochylił się w stronę Mefisto. - Lepiej żebyś podołał. - Po czym już normalny głosem, odchyliwszy się do tyłu dodał: - Jeszcze jakieś pytania? Wracamy.

Powrót do góry Go down





Mefisto
Gif :
Jezioro księżycowe - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Mefisto Weles
Wiek :
490
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
196/95
Znaki szczególne :
prawe oko srebrne z czarną twardówką i blizna pod nim, kolczyki w obu uszach, wąskie, smocze źrenice, ostre kły, wypalony znak na prawej piersi oraz ręce, blizny po pazurach na torsie
Pod ręką :
broń, pieniądze
Broń :
włócznia
Zawód :
Jubiler, Barman, Kowal
Stan zdrowia :
Fabuła: Złamana lewa ręka, naderwane ucho, nie do końca wyleczone żebra
https://spectrofobia.forumpolish.com/t421-mefisto-weles https://spectrofobia.forumpolish.com/t1101-mefisto
MefistoNieaktywny
Re: Jezioro księżycowe
Sro 29 Kwi - 22:34
Uniosłem tylko jedną brew. Plany się zmieniły? Czy może jednak szafirki nie chciały się dzielić nie tylko swoim metalem, ale również swoimi kowalami i ich czasem? Nie zdziwiłbym się....
Skrzywiłem się na jego śmiech, wyraźnie niezadowolony. To było takie śmieszne? - nie lubię się spóźniać z zamówieniami, nie ważne czy jest to naprawienie łańcuszka jakiejś biednej dziewczynki czy pełny rynsztunek dla dowódcy gwardii, tak więc tym bardziej nie podoba mi się to, że czas już leci, a ja dostanę metal za kilka dni - skrzyżowałem ręce na piersi. Domyślałem się, że nic z tym nie zrobię, ale wolałem to zaznaczyć - dodatkowo...metalu zawsze powinno być trochę więcej, a nie ledwo co, by w razie potrzeby mieć zapas, by coś naprawić lub dodać - westchnąłem ciężko i pomasowałem nasadę nosa.
- Wejście do miasta proponowali na zawarcie przyjaźni potem uznali, że mają dla mnie zadanie. Jedyne co się dowiedziałem, to że Lunis zawsze nagradza za pomoc - powiedziałem. W końcu kilka złotych monet by się zabawić w wielkim mieście to średnia nagroda. W szczególności dla Upiornego, który ceni sobie dobrze wykonaną robotę i nienawidzi jakiś wpadek, które wynikają z niechęci drugiej strony.
Westchnąłem ciężko i schowałem zwoje...widać będę miał na nie czas dopiero w domu. Zadrżałem i zawinąłem się mocniej w płaszcz - tja...trochę tu zimno - przyznałem po czym przyjrzałem mu się uważnie - ale zanim wrócimy, jest coś jeszcze na co powinienem uważać lub wiedzieć, oraz jaką mam pewność, że metal zostanie dostarczony? - zapytałem wyraźnie niezadowolony z niedoboru informacji oraz jak na razie średnich warunkach umowy. Miło by było wiedzieć coś więcej, bo szczerze ktoś kto przychodzi po swój pierwszy miecz podaje tych informacji więcej.


Jezioro księżycowe - Page 2 IK7sRNT
Mefisto - #6600FF
Ein Sof - #FFCC33
Fuoco - #EECFFF

Powrót do góry Go down





Violet Ni’ur
Gif :
Jezioro księżycowe - Page 2 88eda4a0673c5c533004f119182a3b92
Godność :
Violet Ni’ur
Wiek :
25 lat
Rasa :
Lisiczka
Wzrost / Waga :
168 cm i 55 kg
Znaki szczególne :
Białe lisie uszka i długi oraz puchaty lisi ogon
Pod ręką :
Sztylet
Broń :
Pazury, sztylet
Zawód :
Służka
Stan zdrowia :
Doskonały
https://spectrofobia.forumpolish.com/t557-violet-ni-ur#4459 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1170-violet-niur
Violet Ni’urDachowiec z Wysp Księżycowych
Dachowiec z Wysp Księżycowych
Re: Jezioro księżycowe
Nie 3 Maj - 14:28
- Głęboko chce wierzyć, że w każdym tli się chociaż odrobina dobra – powiedziała cicho, spoglądając w oczy marionetki – chyba wręcz desperacko potrzebuje tej wiary, by nie załamać się pod wpływem sztucznych uśmiechów i łgarstwa – w jej błękitnych oczach zalśniły łzy. Powstrzymała się jednak przed płaczem i nie pozwoliła nawet jednej wydostać się z oka oraz spłynąć po policzku.
Nie znalazła odpowiednich słów, którymi mogłaby opisać jak wdzięczna jest za zrozumienie. Zamiast tego uśmiechnęła się, lekko, bardziej szczerze, chociaż wciąż objęta przez przestrach i nie zadowolenie spowodowane obecnością niegodziwych upiornych z wysp.
Mężczyzna zaskoczył ją pocałunkiem w dłoń. Nie spodziewała się tego gestu: zawsze nazywana była bytem niegodnym, by robić cokolwiek innego, a służyć. Teraz jednak znalazła kogoś, kto doskonale rozumie w jakim lisica jest położeniu oraz ma ją za kogoś więcej niż wszystkie poznane wcześniej istoty. Ten mały gest, dla większości niemający znaczenia  - rozgrzał serce Violet.
- Dziękuję – szepnęła, a później uniosła dłoń w stronę Pinka i wahając się przez chwilę powiedziała: przepraszam za mój brak taktu – nie znali się bowiem dostatecznie długo, by pozwalać sobie na takie gesty. Służka przełamała jednak wpajane od szczeniaka wartości i zasady, zbuntowała się przeciwko swoim panom, chcąc poprowadzić mieszkańców Krainy Luster oraz Wysp Księżycowych do rewolucji. Zatem jej akcja, nawet jeśli była złamaniem wszelkich zasad, wydawała się błaha, niepozorna.
Lisica złożyła na policzku Pinka delikatny pocałunek, niby to dotyk skrzydeł motyla. Jej malinowe wargi wygięły się w odrobinę szerszym uśmiechu, a cofnięte do tej pory uszy – odrobinę podniosły.
W ten sposób chciała wyrazić, jak bardzo i szczerze cieszy się, że mogła go spotkać.
- Chodźmy zatem.
Służba przed wyjściem podała im wierzchnie okrycia, w których przybyli na bal.
Ciepłe (sztuczne) futro rozgrzało Violet, kiedy to wyszli z Sali Balowej i skierowali swoje kroki w stronę jeziora.
- Jest takie piękne – powiedziała, zadzierając głowę do góry – Niebo pokryte niezliczoną ilością gwiazd, ten chłód, niby to mrożący, a jednak tak kojący – jej nastrój wyraźnie się poprawił odkąd wyszli z pomieszczenia. Nie musząc spoglądać na Księżycowych – biały lis odzyskał wcześniejszą pogodę ducha. I chociaż myśli wciąż kłębiły się w jej głowie, chociaż przestrach i żal wciąż paliły jej duszę, postanowiła ignorować je tak bardzo, jak tylko może.
Księżyc lśnił unosząc się leniwie nad taflą jeziora, spowitą lodem. Lisica zaciekawiona dotknęła zamrożonych fal gołą rękę i odkryła, że warstwa lodu przy jej delikatnym ruchu rozstąpiła się przed jej palcami. Cofnęła dłoń. Gwardziści stojący nieopodal i polujący by nikt przypadkiem nie nabroił albo się nie utopił, nawet na nich nie spojrzeli. Lub spoglądali przez cały ten czas, udając, że jest inaczej.
- Lubisz zimę? – zagadnęła swoje towarzysza – czy Wy wszyscy lubicie zimę – poprawiła się, nie zapominając o bestiach, które Pink miał przy sobie.
- Ja ją wręcz uwielbiam – odparła – świat staje się pokryty bielą, a gwiazdy wcześniej pojawiają się na nieboskłonie.
Możliwe, że zamiłowanie Violet do tej pory roku związane było z jej mocami, które przejawiały się w zimowych klimatach. Pierwsza z nich zakładała przecież zmianę w białego lisa, a zatem takiego, którego futro jest grube, a możliwość zlania się z zimową scenerią wręcz idealna. Później moc pozwalająca jej leczyć – niby to płatki śniegu opadające na rany i zasklepiające je. Na końcu lodowe bestie, które pojawiają się, by ją chronić.


Snowy white fox of the Arctic,
was it your brush-like tail
that sprayed snow, like crystal sparks,
adorning the dark sky with a shimmering veil?
A beautiful blaze of auroral displays

Jezioro księżycowe - Page 2 29bf52224b08a0d95f5956e79c9cc172
#87cefa
x x x x x

Powrót do góry Go down





Gawain
Gif :
Jezioro księżycowe - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Gawain Keer
Wiek :
Wygląda na około 30 lat.
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
183 cm / 76 kg
Znaki szczególne :
Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki, cienka blizna na brodzie od lewego kącika ust
Pod ręką :
klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze // Event:
Broń :
Nóż ceramiczny, sztylet, kusza
Zawód :
Najemnik do prac wszelakich, zielarz
Specjalne :
Administrator, Strażnik toku fabuły
https://spectrofobia.forumpolish.com/t225-gawain-keer https://spectrofobia.forumpolish.com/t226-nie-az-takie-tajne https://spectrofobia.forumpolish.com/t250-kontakt-z-keerem https://spectrofobia.forumpolish.com/t1085-gawain
GawainDręczyciel
Dręczyciel
Re: Jezioro księżycowe
Nie 3 Maj - 22:25
- Jak widać złocone nożyce i szpile, to nie wszystko... - podsumował kwaśno. Grał handlarza tkaninami, lecz mimo swej śmiałości wiedział, że próby podszywania się pod krawca były skazane na porażkę. Wystarczyło jedno spojrzenie na jego dłonie, by byle laik stwierdził, że częściej dzierżyły broń lub cięższe narzędzia niźli igłę i nitkę. Gdy komuś zdarzało się dochodzić do podobnych wniosków, wymawiał się polowaniami na bestie o rzadkim umaszczeniu. Nie było to dalekie od prawdy, gdyż Keer chętnie korzystał z kuszy oraz złota, które przynosił handel skórami. W końcu jakiż wysoko postawiony jegomość nie zechciałby obszyć płaszcza ciepłym futrem o nietypowej barwie?
Na wzmiankę o łatwopalności dywanu, tylko się uśmiechnął. Na usta pchały się kolejne słowa opowieści o marnym losie przedmiotu, który może wprawdzie nie latał, za to doskonale grzałby stopy, jednakże spojrzenie Seamair skutecznie je zasznurowało. Naprawdę Christopher nie wiedział?! Skąd miał wiedzieć, że on nie wiedział?! Wybałuszył oczy w dość popularnym "no i co z tego?".
- Tańszy niż moje mieszkanie, prawda Luci? - zagadnął Lisicę, ale zaraz spoważniał. - To nasz taki żart. Też ją lubię wkurwiać - odparł ciszej na pytanie Dachowca. - Co do dziecinnych zabaw, to zależy od eliksiru. I nie zamierzam jej trzymać. To nie kot, to nie pies, którego zaduszę smyczą. A drugiej przecież pilnujesz ty, chyba że podczas ewaluacji chcesz chwalić się ilością pomocników - dodał bez złości. Christopher i Seamair chyba zbytnio się zapędzili i zapominali kim są i gdzie się znajdują. Zamiast się wzajemnie rozpracowywać, bawili się w przedszkole. Wątpił by celem Arcyksięcia było skłócenie agentów i doprowadzenie do konfliktów oraz rozłamów wewnątrz Stowarzyszenia. Każdy z nich lubił grać solo. Musieli, jeśli mieli działać bez przeszkód nawet w obliczu zdrady towarzysza, ale współpraca była niemniej ważna. Gawain sądził, że właśnie tego próbował nauczyć ich Rosarium.
A czy trzymał Yako na uwięzi? Chciałby powiedzieć, że tak, lecz kwestia była o tyle sporna co kłopotliwa. Lawirował między ustępstwami i głośno wypowiadanymi oczekiwaniami. Nie mógł dać jej poczuć swej wściekłości, zazdrości i strachu - musiała wierzyć, że jest wolna, dlatego luzował wszystkie zakazy, gdy uznawał, że jest w stanie kontrolować warunki, a obce siły nie stwarzają zagrożenia. Rzecz ułatwiała niekryjąca się ze swą zawiścią sama Yako. Za to na arenie będzie trudniej. Mogła wylać na niego całą złość i wypatroszyć jak królika... mała cena.
Keer zerknął na słoiczek i wiosłował dalej, rozglądając się wokół. Początkowo nie zwracał uwagi na Seamair, lecz po chwili zorientował się, że pytanie skierowane jest również do niego.
- Co? Och, ja podziękuję! Już wystarczy, że dziś piłem - odparł zaskoczony pomysłem. Zdarzało mu się jeść, lecz nie trzymał niczego w sobie zbyt długo, a aktualnie nie miał ochoty karmić rybek. - Może ty się skusisz, kochana? - zwrócił się do Yako, która nie musiała obawiać się otrucia. No i który lis wzgardziłby owocami?
- Zwyczajnie zostaw je w spokoju. Lada chwila i nie będzie cię zza nich widać - współczucie rozbrzmiało w głosie Gawaina. Sam wolałby nie być napastowanym przez latające serca, ale Sea uparcie zwiększała ich liczebność. - Co poradzisz bez ksiąg lub rady kogoś podobnie doświadczonego? Tutaj? Na jeziorze? - przybliżył swój punkt widzenia, choć wiedział, że Erin uwielbiała iść w zaparte i dowodzić swej waleczności na każdym kroku.


Jezioro księżycowe - Page 2 PbcKfC9

Ekwipunek:

Aktualny ubiór:


Powrót do góry Go down





Yako
Gif :
Jezioro księżycowe - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Lusian/Luci Foxsoul
Wiek :
Wizualnie 25
Rasa :
Lisi demon
Wzrost / Waga :
190/85 //
Znaki szczególne :
Kuleje, Blizna na lewym oku
Pod ręką :
Laska
Broń :
Naginata
Zawód :
W Świecie Ludzi - Aktor/Aktorka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t230-kp-yako https://spectrofobia.forumpolish.com/t1126-yako
YakoNieaktywny
Re: Jezioro księżycowe
Wto 5 Maj - 12:05
Zrobiła naburmuszoną minę - przeprosiłam, a do tego Lusian pomógł Ci to ogarnąć wszystko - lekko się zarumieniła i spojrzała na niego - ale widać pożary łączą - wyszczerzyła się wrednie. Czyli rogata obok spaliła dywan Arcyksięcia? Wesoło. Czyżby miała podobną moc? A może to jakieś zaklęcie? Zerknęła na nią, ale nic nie powiedziała.
Przeniosła swoje lisie spojrzenie na kocura. Czy on serio szeptał, przy kimś kto jest uważany za Dachowca, samemu nim będąc? No chyba, że przed swoją towarzyszką chciał to ukryć, ale przecież lisie uszy Luci bez problemu mogły wyłapać co mówi. Nie skomentowała tego jednak. Gawain już sam to zrobił i mógł poczuć lekkie zadowolenie z jej strony. To prawda, że jej nie zadusi smyczą. Ten lisek nie był taki grzeczny jakim by chciało się go widzieć.
Szybko jednak zignorowała marudę i spojrzała na rudzielca. Co on jakiś taki podniecony? Nie dosłownie...coś mu chodziło po głowie, a Demonica nie do końca wiedziała jak ma to rozumieć. Ale cóż....potem się dowie. Nie popełni takiego błędu jak futrzak obok niego i nie będzie ryzykować, że ten coś usłyszy. Ich prywatne sprawy będą załatwiać prywatnie, a nie w towarzystwie.
Gdy tylko usłyszała propozycję rogatej, zadrżała mocno, a jej futerko całe się mocno najeżyło - ja się chętnie skuszę. Rzeczywiście jest chłodnawo, a jestem tez ciekawa jak smakują - przyznała i sama się poczęstowała. Może i nie wiedziała czym zajmuje się rogata, ale czy miała się czego obawiać? Na nią zapewne i tak by to słabiej zadziałało. Ale cóż...nawet o tym nie myslała - mmm smaczne - przyznała i poruszyła delikatnie czarną kitą. Naprawdę były smaczne. Uwielbiała owoce, a do tego ten posmak rumu, sprawiał, że jeszcze bardziej punktowały - chyba będę musiała sama spróbować coś takiego stworzyć - uśmiechnęła się do kobiety.
Sama odgoniła kilka serduszek, które zaczęły plątać jej się przed nosem, co było dość denerwujące. Z ciekawości złapała jedno i ... ugryzła. Ciekawa czy to ma jakiś w ogóle smak. Jednak to się po prostu rozpadło na dwa. Skoro jednak nie da się pogryźć, to złapała jakieś mniejsze i połknęła w całości, może to na coś się zda? - hmmm a skoro tak mówiliśmy o dywanach, to może spróbować je spalić? Przed chwilą zadziałało, to może mój też coś pomoże? - zapytała i złapała jedno, po czym to zajęło się błękitnym płomieniem, dodając też trochę ciepła w łodzi, ale czy to na pewno pomoże?

Powrót do góry Go down





Parvatti
Gif :
Jezioro księżycowe - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Parvatti Ray
Wiek :
1000 lat ponad, ale dalej się trzyma
Rasa :
Baśniopisarka
Wzrost / Waga :
165 cm/ 53 kg
Znaki szczególne :
Srebrno złote włosy, tęczowe oczy i elfie uszy.
Pod ręką :
Papierosy, klucze do mieszkania, portfel, zapalniczka, bransoletka Animicus.
Zawód :
Alkoholik, obieżyświat.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t189-parvatti
ParvattiNieaktywny
Re: Jezioro księżycowe
Wto 5 Maj - 19:55
Widzą jak Fran uważnie ogląda pierścień wyciągnęła przed siebie rękę z tą ozdobą i zażartowała.
-Spokojnie, ten cię może nie ugryzie.
Zaśmiała się i spuściła dłoń by luźno opadła wzdłuż ciała. Co prawda to nie było pewne, przecież w Krainie Luster wiele jest zaskakujących rzeczy, których nie można się spodziewać. Nawet jej Reyuin jest dość zaskakującym stworzeniem, a przecież to zwykły pies. Znaczy się dość zwykły jak na ten świat, tylko, że zjadał jej kolory z ubrań jak go nie przypilnowała.
-Zobaczymy, Arcyksiąże pewnie wymyślił coś ciekawego do wygrania w loterii, bardziej mnie ciekawi jak ogłoszą zwycięzcę.
Kiwnęła głową zgadzając się na propozycję Franka. Błoni nikt nie powinien zamykać potem, a w nocy z pewnością będą wyglądać równie pięknie, dodatkowo będą mogli się ogrzać w namiotach.
Słysząc propozycję Opętańca uśmiechnęła się do niego z rumieńcami, które pojawiły się jej z powodu mrozu. Oczywiście, mogli iść nad jezioro, jednak ona musiała wrócić się po płaszcz. Nie spodziewała się, że będą dłużej przebywać na dworze, a przecież miała na sobie jedynie cienką suknię. Piękną, ale nie zabezpieczającą przed chłodem. Nie było jednak źle, cały teren zamku musiał być zaczarowany, bo niektórzy nawet nie zauważali chłodu. Przechodząc obok wejścia na salę balową zauważyła służącego i kiwnęła w jego stronę ręką.
-Poczekasz chwilę, założyłabym znowu płaszcz, bo jest troszkę chłodno już.
Powiedziała Frankowi jednocześnie puszczając jego ramię i pocierając własne. Całe szczęście służący szybko wrócił podając im ich wierzchnie odkrycia. Baśniopisarka zarzuciła sobie płaszcz i zapięła pod szyją na spinkę. Jednocześnie stanęła mocniej na obolałej nodze. Ból zelżał od chodzenia po Błoniach i już jej nie dokuczał. Postanowiła jednak podzielić się tym dopiero nad Jeziorem mając nadzieję, że mężczyzna od niej nie ucieknie z tego powodu.
Słuchała go z zaangażowaniem, dalej podtrzymując się na jego ramieniu.
-Wiesz, jeśli te wspomnienia cię bolą nie musisz opowiadać. Zapytałam się, bo często wygadanie się obcej osobie sprawia, że czujemy się lepiej.
Czuła, że się rumieni, na szczęście z zimna i tak miała różowiutkie policzki więc nie dało się tego zauważyć.

Na końcu drogi zauważyła zamrożoną taflę jeziora. Wskazała ją palcem z zadowoleniem. Pięknie skrzyła się pokryta lodem i jak widać nie tylko oni wpadli na pomysł rejsu łodzią ponieważ widać było parę osób. Parvatti puściła mężczyznę i odchodząc parę kroków stanęła przed nim i odwróciła się do niego z poważną miną.
-O już jezioro widać. Mam pytanie, czy zechcesz mi dalej towarzysz Franku Boone w dalszej części balu, nawet jeśli nie boli mnie już noga?
Wyciągnęła rękę do Opętańca, jeśli ten się zgodził na jej propozycję i podał jej dłoń to ją złapała z uśmiechem i wyszyła dalej cicho chichocząc. Oczywiście zawsze mógł zrezygnować z jej towarzystwa i wtedy grzecznie by się pożegnała. Przecież nie miała by co robić nad romantycznym jeziorem sama, bez nikogo.
-Czym się znajdujesz, pracujesz gdzieś w Krainie Luster? Zaadoptowałeś się do nowych warunków?
Ach te niezręczne pytania. Paro była w nich mistrzem. Lata temu pewne krępowała by się tak zagadywać obcego, jednak teraz nie miała nic do stracenia. W sumie to też nie zauważyła jeszcze nikogo przy kim musiała by się krępować z zachowaniem. Możliwe, że była dziecinna, ale jej samej to nie przeszkadzało.

Powrót do góry Go down





Tyk
Gif :
Jezioro księżycowe - Page 2 D93840e52cb57748d5a24bdfa761040295dab6ee
Godność :
Lord Protektor, Arcyksiążę Agasharr I Rosarium
Wiek :
30 lat
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
178/75
Pod ręką :
Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae), Divard, zabawki
Zawód :
Lord Protektor Krainy Luster
Specjalne :
Główny Administrator
https://spectrofobia.forumpolish.com/t233-agasharr-rosarium#284 https://spectrofobia.forumpolish.com/t914-archiwa-arcyksiazece https://spectrofobia.forumpolish.com/t497-kancelaria-arcyksiazeca https://spectrofobia.forumpolish.com/t1121-tyk
TykArcyksiążę
Arcyksiążę
Re: Jezioro księżycowe
Wto 5 Maj - 23:47

- I czego ode mnie chcesz? - Zaczął Marionetkarz wzruszywszy ramionami, wyraźnie rozbawiony, choć w żadnym stopniu nie zaskoczony słowami Mefisto. - Wiem tyle, że masz otrzymać ten metal i wykonać z niego broń. Wiem, ze najprawdopodobniej nie odmówiłeś Lordowi Sourin, skoro wysłał mnie, bym przekazał Ci wskazówki. Wiem też, że metal zostanie dostarczony, choćby Lunis miało wykorzystać do tego wszystkie dostępne na Kontynencie środki. I zdradzę Ci sekret, choć nie wiesz tego ode mnie. Otrzymasz cały metal, który z Lunis przywieziono. Cóż więc, że niektórzy przeceniają swoje siły? - Te słowa wypowiedział, gdy byli już prawie przy brzegu. Ściszył więc swój głos do szeptu.
Na zakończenie zapytał się jeszcze tylko gdzie dostarczyć metal, po czym otrzymawszy odpowiedź ruszył w swoją stronę - gdzieś ku bawiącym się w Zimowej Świątyni gościom.

Powrót do góry Go down





Mefisto
Gif :
Jezioro księżycowe - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Mefisto Weles
Wiek :
490
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
196/95
Znaki szczególne :
prawe oko srebrne z czarną twardówką i blizna pod nim, kolczyki w obu uszach, wąskie, smocze źrenice, ostre kły, wypalony znak na prawej piersi oraz ręce, blizny po pazurach na torsie
Pod ręką :
broń, pieniądze
Broń :
włócznia
Zawód :
Jubiler, Barman, Kowal
Stan zdrowia :
Fabuła: Złamana lewa ręka, naderwane ucho, nie do końca wyleczone żebra
https://spectrofobia.forumpolish.com/t421-mefisto-weles https://spectrofobia.forumpolish.com/t1101-mefisto
MefistoNieaktywny
Re: Jezioro księżycowe
Sro 6 Maj - 14:25
Wysłuchałem jeszcze dalszych słów Marionetkarza. Nie podobało mi się to, ale cóż...zgodziłem się to teraz nie mogłem się już wycofać, ale na pewno coś było w tym nie tak. W szczególności jak powiedział mi ten swój wielki sekret.
Przytaknąłem głową - nic nie słyszałem - powiedziałem na potwierdzenie tego, że nie zdradzę, że wiem to od niego.
Podałem mu adres, na który ma zostać dostarczony surowiec i powiedziałem, że jakby mnie przy tym nie było, to mają przekazać, że jest to dla mnie i by od razu dali to do warsztatu. Oraz by nie mówili co to za metal. Moi pracownicy i tak nie będą dopytywać, a sam ich poinformuje o dostawie, jednak w razie czego. W końcu lepiej ograniczyć jak najbardziej zagrożenie.
Westchnąłem ciężko i zastanowiłem się, co teraz zrobić. Na pewno będę musiał poszukać Erishi. Pogadać z nim. Ale na razie mam musiałem wrócić po córkę, by jej nie zostawiać samej. Ale chyba na razie odpuszczę sobie Arenę, może zaczniemy od jakiejś innej rozrywki?

ZT


Jezioro księżycowe - Page 2 IK7sRNT
Mefisto - #6600FF
Ein Sof - #FFCC33
Fuoco - #EECFFF

Powrót do góry Go down





Christopher
Gif :
Jezioro księżycowe - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Christopher Morrison
Wiek :
25
Rasa :
Dachowiec
Wzrost / Waga :
179/65
Pod ręką :
troszkę pieniędzy
Broń :
rozkładany nóż oraz niewielki pistolet
Zawód :
Różany strażnik
https://spectrofobia.forumpolish.com/t578-christopher#4939 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1076-christopher
ChristopherKot Czarnoksiężnika
Kot Czarnoksiężnika
Re: Jezioro księżycowe
Sro 6 Maj - 16:27
Christopher nawet nie próbował drążyć tematu nieszczęsnego dywanu, o którym wszyscy mówili. Pokręcił po prostu lekko głową i porzucił tę kwestię, przynajmniej z pozoru. Kiedyś będzie musiał się dowiedzieć, co też takiego strasznego zrobiła Seamair i komu w zasadzie. Skoro Gawain wspomniał to w kontekście ich relacji, to musiał mieć jakiś z nimi związek. Lecz to nie dywan w tamtej chwili zaprzątał głowę kocurowi najbardziej. Interesowało go jedynie to, w jaki sposób sprawić, by niesforna dziewucha przestała na chwilę rzucać się we wszystkie strony. Mieli konkretne zadanie, mianowicie dać prezent ich przełożonemu. Jeśli jeszcze raz Seamair spróbuje romansować z jakimiś typami spod ciemnej gwiazdy, to dachowiec jej coś po wszystkim zrobi. Gdy rudowłosy znów zwrócił się do niego, ten jedynie nieznacznie uniósł brwi. Gdyby Gawain potrafił czytać ze wzroku, zauważyłby w jego oczach "To nazywasz wkurwianiem? Żałosne...". Na szczęście te słowa pozostały w środku Christopherowej głowy
- Nie mówiłem o twojej partnerce. - spojrzał na niego z lekkim znużeniem - Chciałbym swojej pilnować kochaneczku, ale najwyraźniej słucha się tylko swojego przyjaciela, który ostatnim razem pozwolił mnie obezwładnić na środku korytarza. Pozwól nam cieszyć się wieczorem i przemów jej następnym razem do rozumu.
Mówił to oczywiście w pewności, że są wystarczająco oddaleni od Seamair. Partnerka Keera go nie obchodziła, chociaż miała uszy i rzeczywiście mogła słyszeć ich rozmowę. Zapomniał o tym fakcie, gdy jednak go sobie uświadomił, nie przejął się zbytnio. Gawain najwyraźniej źle go zrozumiał. To Seamair miał przemówić do rozsądku, gdy następnym razem spróbuje kogoś faszerować eliksirami zabranymi z domu. Wydawać by się to mogło wymianą przysług, ale prawda była taka, że to w interesie cienia leżało, by wieczór na łodzi był spokojny. Oczywiście samotnie Christopher też by sobie poradził, bo jakaś nastoletnia czarownica nie mogła wiecznie go wodzić za nos, ale nie pogardziłby małą pomocą.

Dachowiec nawet nie zauważył, gdy zrobiło się jakoś zimnej. Taki już był jego organizm - kochał mrozy, a męczył się w upały. Wychował się w skutych lodem górach, więc temperatura nie stanowiła dla niego problemu, czego nie można było powiedzieć o reszcie. Christopher pozwolił sobie na chwilę zamyślenia, korzystając z tego, że na łodzi panował względny spokój. Obserwował leniwie przesuwające się kształty na horyzoncie, majaczące na granicy mroku oraz światła. Niektóre z nich widać było tylko jako wybrakowane fragmenty w nocnym niebie, inne pozwalały na dostrzeżenie większej ilości szczegółów. Morrison znalazł sobie rozrywkę w obserwowaniu ich, co w jakiś sposób pomagało mu również spokojnie wiosłować. Miarowo, równo. Gdyby tylko nie towarzystwo jego partnerki, mógłby się nawet odprężyć. Szybko jednak Seamair dała znać o sobie, wyciągając swoje jagody. Pokręcił tylko krótko głową i rozejrzał się po reszcie gości. Powiedzenie "nie, dziękuję" było chyba w jego wykonaniu zbyt dużym wyczynem.
- Może po prostu poczekaj słoneczko, aż same znikną.
Jego słowa wyglądały na troskliwe, ale tylko przez magię, która kazała mu prawić takie słówka. W rzeczywistości były po prostu ironiczne. Christopher podzielił pogląd rudowłosego w kwestii serc. Palenie czerwonych obłoczków z pewnością nie należało ani do rzeczy romantycznych, ani spokojnych, na które to z kolei teraz miał ochotę Chris. Cały wieczór coś się działo i chciał po prostu chwilę odsapnąć. Tymczasem Seamair wraz z partnerką Gawaina kontynuowały całą tę pajacerkę. Ta druga zaczęła nawet jeść serca, co wywołało na twarzy dachowca lekką konsternację. Postanowił nie patrzeć na ich wygłupy i zerknął w kierunku brzegu. Pojawiały się tam wciąż nowe sylwetki, podobnie na jeziorze. Ich spokój nie potrwa już długo.
- Skarbeńki, sugerowałbym już powrót na ląd. Trzeba się zająć tymi sercami.
Trudno doszukiwać się w jego głosie troski, tak jak u cienia. On po prostu nie chciał, by mnożące się serca wywróciły ich łajbę albo udusiły jego podopieczną.

Powrót do góry Go down





avatar
Gif :
Jezioro księżycowe - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Boone
Wiek :
26
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
181 cm/ 76 kg
Znaki szczególne :
Ślad po oparzeniu na całej lewej stronie twarzy
Pod ręką :
Plecak, troszkę pieniędzy i oczywiście niedziałający telefon
Broń :
Krótki miecz lub pistolet jako skrzydła
Zawód :
doręczyciel przesyłek
https://spectrofobia.forumpolish.com/t263-frank-boone https://spectrofobia.forumpolish.com/t1084-frank
FrankŻelazna Melodia
Żelazna Melodia
Re: Jezioro księżycowe
Sro 6 Maj - 17:49
Słysząc słowa Parvatti, Frank uśmiechnął się lekko z rozbawieniem. Na szczęście załapał żart, o tyle lepszy, że miał zakotwiczenie w rzeczywistości. Może i opętaniec nie napotkał jeszcze na krwiożerczy pierścień, ale przykładowo tego ranka właśnie jego własna maszynka miała zamiar go zabić. Nie wątpił, że to samo mogłoby stać się z pierścieniem, chociaż miał szczerą nadzieję, że to zwykła ozdoba. Jego towarzyszce nic się nie stało, więc założył, że to rzeczywiście zwykłe pierścienie, nie zaś krwiożercza pułapka.
- Może te pierścienie to jakiś znak rozpoznawczy? - uniósł dłoń z błyskotką na palcu - Albo po prostu potwierdzenie wzięcia udziału... Cóż, dowiemy się po czasie.
Parvatti na szczęście zgodziła się ruszyć nad jezioro. Opętaniec już chciał tam popędzić, zauważył jednak jej rumieńce. O ile z początku uważał, że są efektem emocji i obrał je za znak, iż dobrze wybrał, tak szybko zreflektował się. Było zimno, a tym bardziej samej baśnipisarce, która ubrała wyjątkowo cienką suknię. Frank uśmiechnął się przepraszająco w jej kierunku.
- Tak, oczywiście.
Poczekał cierpliwie, aż służący przyniesie kobiecie odzienie. Sam również otrzymał płaszcz, który miał zapewnić mu więcej komfortu nad jeziorem. Co prawda teraz nie było mu szczególnie zimno, ale wiedział, iż nad wodą temperatura może gwałtownie spaść. Również włożył swój płaszcz i pozwolił Parvatti z powrotem oprzeć na swoim ramieniu.
- Nic nie szkodzi, pogodziłem się już jakoś, że to nie mój świat. - uśmiechnął się nieco, by rozładować atmosferę - To co robiłem było głupie na wiele sposobów, ale nie mogę tego unikać. Jeśli ciebie to ciekawi, to chyba mogę coś opowiedzieć.
Opętaniec celowo przy tym pominął fakt, iż wciąż się łudził. Jego ojczyzną był świat ludzi i chociaż stopniowo przyzwyczajał się do lustrzanego, miał nadzieję kiedyś jeszcze tam wrócić. Wystarczyło w jakiś sposób pozbyć się skrzydeł. Właśnie po to tu przecież przyszedł. Chociaż je ukryć. Planował to wszystko nawet pomimo wiedzy, iż po powrocie nic już nie byłoby takie samo. Być może nie byłby w stanie nawet wrócić na stałe.

Zamarznięte jezioro na szczęście zdołali odnaleźć wyjątkowo szybko. Gdy Parvatti wskazała mu je, Frank również zaczął dopatrywać się na horyzoncie innych osób, które tu ściągnęło. Cieszył się, bo po renomie tego miejsca spodziewał się istnych tłumów. Wtem jednak jego towarzyszka puściła go i zrobiła parę kroków naprzód. Boone mógł jedynie przyglądać jej się ze zdziwieniem, że w ogóle może już chodzić. Gdy ta spytała go o dalsze towarzystwo i wyciągnęła dłoń, on w pierwszej chwili jedynie zamrugał zaskoczony.
- No... Tak. Pewnie. - uśmiechnął się uradowany - Czemu miałbym nie chcieć?
Po pierwszej fali zdziwienia, przyszła ulga i radość. Jemu towarzyszyły najwyraźniej podobne obawy, co Parvatti. Czym prędzej złapał jej rękę i dał się pociągnąć dalej. Nie wiedział zbytnio, jak zareagować na chichot baśnipisarki, który jedynie pogłębiał przekonanie, iż nie była taka, jaka się zdawała na pierwszy rzut oka. Ale to tylko lepiej, bo Frank nie musiał się krępować.
- Niestety, to czym się chciałem zajmować niezbyt ma sens w tej krainie. Dlatego właśnie zacząłem pracować jako... listonosz? Roznoszę paczki. Wynajmuje mieszkanie, więc chyba jakoś się zaadaptowałem.
Wzruszył ramionami, na twarzy mając jednak lekkie zadowolenie. Ostatnimi czasy przemógł się i zdołał pokonać jednego z potworów, których dotąd jedynie się lękał. Także pytanie, czy się zaadaptował, przypominało mu o tym łechczącym ego wydarzeniu. Jego samego jednak bardziej interesowała partnerka.
- A jak z tobą? Zajmujesz się czymś? Jesteś członkinią jakiegoś rodu, jak ci rogacze, w sensie... arystokraci?
Spojrzał na nią zaciekawiony. Jak dotąd niewiele dowiedział się o niej samej. Wypytywał o rasę, nie wiedział jednak, kim jest sama Parvatti.

Powrót do góry Go down





Seamair
Gif :
Jezioro księżycowe - Page 2 Zero-two
Godność :
Erin Collins ale mów mi Seamair.
Wiek :
Już 19 lat gości mnie ten Świat.
Rasa :
Cyrkowcem się stałam lecz wcale nie chciałam...
Wzrost / Waga :
166 cm /46kg
Znaki szczególne :
Urocze acz ostre rogi na czubku głowy, drapieżne spojrznie o barwie szkarlatu, ozdoby w kształcie czterolisnej koniczyny.
Pod ręką :
Zestaw noży do rzucania, magiczne akcesoria, bezdenna sakwa..
Broń :
Srebrny rapier oraz zestaw noży do rzucania.
Zawód :
Samozwańcza opiekunka wszelkich bestii (szczególnie tych zamieszkujących Malinowy Las).
https://spectrofobia.forumpolish.com/t269-seamair#413 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1114-seamair
SeamairPoskramiacz
Poskramiacz
Re: Jezioro księżycowe
Nie 10 Maj - 3:11
Łatwo zapomnieć o nawykach żywieniowych Cieni, łatwiej niż mogłoby się wydawać. Choć przypuszczałam, że nie jednemu zdarzały się podobne gafy. Gorszą, byłoby częstowanie herbatą Marionetki, która z oczywistych względów była pozbawiona możliwości przyjmowania jakichkolwiek płynów czy posiłków. Z drugiej strony taki odruch, pokazywał, że nie szufladkuje się istot przez wzgląd na ich rasę, lecz stawia się wszystkich na równi. Ten aspekt bardzo przeszkadzał mi w zgrywaniu Upiornej, zdarzyłam przekonać się, że wielu spośród rogaczy uważa się za lepszych, tylko z racji swego urodzenia. Czemu krew upiornych miałaby być droższa niż ta należąca do Cienia albo Marionetkarza? Głupota.
Gdy zainteresowani skorzystali z poczęstunku, słoiczek wrócił na swe miejsce. Spodziewałam się, że Szron, nie tknie, niczego co zaoferuję. I jakoś mu się nie dziwiłam. Zwróciłam się jednak do lisicy, którą owoce wyraźnie zaintrygowały.
-Najlepiej zbierać je od świtu do południa. I uważać, by nie zrywać jeszcze niedojrzałych, łatwo je rozpoznać, po fioletowej linii przebiegającej przez środek owocu. Sok, tych niedojrzałych przypomina kwas.
Odpowiednio duża ilość, mogłaby trwale okaleczyć język czy przełyk. Właściwości, owoców czy ziół były niezwykłe, zerwanie i użycie tej samej rzeczy w innym momencie jej rozwoju mogło czynić ją przekąską lub narzędziem skrytobójczym.
Słysząc opinie ze strony Panów, pochwyciłam jedno z serc, po czym powiodłam spojrzeniem od jednego do drugiego. Bezczynność nie leżała w mojej naturze, zaś otoczenie wcale nie było, tak niesprzyjające, jak mogłoby się wydawać. Było jeszcze kilka rzeczy które, można było wypróbować. Rzuciłam pluszowym magicznym konstruktem dokładnie pomiędzy Gawaina a Christophera. Nie włożyłam jednak w rzut zbyt wiele siły, chcąc przekonać się, czy serce znów do mnie przyleci, skoro nie zostało uszkodzone. Chyba że kocur bądź rudzielec uznali to za atak, któremu należało zapobiec. Nie kryłam się jednak ze swymi zamiarami, może jedynie przez chwilę droczyłam się, celując na przemian niby to w jednego a później drugiego.
-Ostatnie doświadczenia nauczyły mnie, że rzeczy pozostawione samym sobie nie znikają same ot, tak, nawet jeśli bardzo się tego pragnie.
Słowa te oczywiście odnosiły się do obecności Szrona w moim życiu. Choć równie dobrze pasowałyby również do jątrzącej się rany czy niespłaconego długu. Nic nierobienie w obu tych przypadkach, tylko pogarszało stan rzeczy. Nim zdążyłam dodać coś jeszcze partnerka Cienia, zrobiła coś, co wywołało moje zmieszanie. Przez krótki moment podobne emocje odbiły się zarówno na twarzy mojej, jak i mego ochroniarza. Konsternacja.
Nie zdarzyłam nawet powiedzieć, że to kiepski pomysł, gdy właśnie za zębami czarnowłosej zniknęło jedno z serc. Przeniosłam spojrzenie na Cienia. Gdyby tylko mógł usłyszeć moje myśli, to w jego głowie rozbrzmiałoby: „Czemu na głębie otchłani, pozwalasz swojej lubej zjadać magiczne konstrukty?!”. Doceniałam dobre chęci, które jednak szybko przyniosły przeciwny rezultat, gdyż niszczone serca odradzały się w zdwojonej liczbie.
-Lepiej tego nie jeść... bądź co bądź to coś stworzonego z magii, a ta potrafi zachowywać się najróżniej. I o ile mając je przed oczami, możemy, widzieć co się dzieje, tak te będące w organizmie już niekoniecznie. Jeśli zaszłaby konieczność, mam trochę ziołowych ekstraktów...
Wolałam nie zagłębiać się w szczegóły, scenariuszy tego, co mogło dziać się w żołądku lisicy, lub dopiero dziać się zacznie. Miałam zbyt mało danych. Jednak niszczone serca, zaczynały się pomnażać, jeśli do tego procesu dochodziłoby w ograniczonej przestrzeni żołądka... gdzie przez kwasy trawienne serca podlegałyby ciągłej degradacji... Nie wyglądałoby to dobrze. Całe szczęście była to jedynie teoria, równie dobrze po pożarciu serce mogło tracić swe fizyczne właściwości. Osobiście wolałam jednak tego nie sprawdzać.
-Nie! Tylko się powieli... tak jak tamte.
Ale było już za późno... przez chwilę obserwowałam taniec błękitnych płomieni, a zaraz po nich pojawienie się dwóch kolejnych serc. Faktycznie już mało co widziałam, przez tę czerwoną chmarę... że też jeszcze musiały być to serca, które zwykle kojarzyły się z jednym miłość... Eh.
-Może faktycznie, lepiej już zawracać. Na stałym gruncie, spróbuję czegoś mniej inwazyjnego.
Drogę do brzegu, starałam się poświęcić na obserwację nieba, po którym przemykały teraz ogniste motyle. Tylko co jakiś czas, rzucałam dyskretne spojrzenie w stronę lisicy, by upewnić się, że zjedzone serce jej nie zaszkodziło. Nie chciałam, aby Gawain miał mi za złe, że poniekąd z mojej przyczyny ucierpiała jego luba.
Gdy dobiliśmy do brzegu, musiałam zachować sporo uwagi przy poruszaniu się a szczególnie wysiadaniu z łodzi. Serca były coraz namolniejsze i uparcie krążyły mi wokół głowy, skutecznie zawężając pole widzenia. To nie był pierwszy magiczny problem, na jaki natrafiłam w życiu i faktycznie, większość z nich sama znikała po czasie, tak jak zasugerowali to Strażnicy. Nagle przypomniało mi się przekleństwo, które dopadło mnie podczas wizyty w Smoczym Lotosie.
-W zasadzie pewien czas temu, borykałam się z czymś podobnym, choć mniej uciążliwym. Podczas wizyty w sklepie jubilerskim, jakieś dziwne kwiaty sprawiły, że, ja oraz właściciel sklepu sprowadzaliśmy różowe piętno, na wszystko, czego się wówczas dotknęliśmy. Zapewne po tamtym zdarzeniu, musiał wymienić kilka mebli w swojej pracowni. Wtedy jednak sprawę załatwiło włożenie rękawiczek, a następnego ranka objawy minęły.
Przelotnie zerknęłam na pierścionek w kształcie koniczyny, który zdobił mój palec. Był podarunkiem od Mefisto. Dziś w końcu mogłam go wykorzystać i byłam szczerze zadowolona z rezultatu.
Teraz jednak miałam stracić jeden ze swych asów, skrywanych przed kocurem... który kiedyś miał zostać wykorzystany podobnie jak i pierścionek z niespodzianką. Mówi się trudno... jakoś musiałam poradzić sobie z tą słodką zarazą, niszczącą mój wizerunek.
Przyłożyłam dłoń do ust, po czym na moment ułożyłam je tak, jakbym właśnie posyłała komuś całusa. Nie rozglądałam się jednak wokół i nie przejmowałam jak, mogło to zostać zinterpretowane. Nie potrwało długo, a stworzyłam coś, do złudzenia przypominającego sporych rozmiarów mydlaną bańkę, która uniosła się w powietrzu. Zatoczyłam łuk palcami, zaś bańka posłusznie okrążyła moją osobę, przy okazji pochłaniając do swego wnętrza wszystkie napotkane serduszka. Magiczne twory obijały się o wnętrze bańki, lecz nie mogły się uwolnić. Efekt był dość zadowalający.
-Teraz przynajmniej nie będą się wszędzie pałętać.


6/7 Miłość wisi w powietrzu
Wyzwania: Bitwa na śnieżki, Stare czasy


~ Aktualny ubiór ~



Fabuła - Karczma Lalek
Spoiler:

Powrót do góry Go down





Parvatti
Gif :
Jezioro księżycowe - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Parvatti Ray
Wiek :
1000 lat ponad, ale dalej się trzyma
Rasa :
Baśniopisarka
Wzrost / Waga :
165 cm/ 53 kg
Znaki szczególne :
Srebrno złote włosy, tęczowe oczy i elfie uszy.
Pod ręką :
Papierosy, klucze do mieszkania, portfel, zapalniczka, bransoletka Animicus.
Zawód :
Alkoholik, obieżyświat.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t189-parvatti
ParvattiNieaktywny
Re: Jezioro księżycowe
Nie 10 Maj - 14:43
Trzymała rękę Franka pewnie jednak nie za mocno. Może i nie chciała by ten jej uciekł, ale też nie może go trzymać na siłę przy sobie.
-A czym byś chciał się zajmować?
Praca jako listonosz trochę jej nie pasowała. Przecież większość listów i przesyłek dostarczanych jest przez sługi lub magię. Możliwe, że niektórzy jeszcze korzystali z takich usług niestety pewnie przesyłki należały albo do kategorii nielegalne, albo niebezpieczne. Na szczęście idąc za nią Frank nie mógł zauważyć jak zmarszczyła czoło i przygryzła wargę. Po chwili jej twarz złagodniała, a ona sama odwróciła się by iść tyłem.
-Nie boisz się? Dużo osób próbuje tak przeszmuglować rzeczy ze świata ludzi, nieraz w paczkach może być broń, jeśli by cię ktoś z gwardii złapał to mogą nie uwierzyć w tłumaczenie, że tylko ją dostarczałeś.
Widać było zmartwienie na jej twarzy. Sama zaopatrywała się w Świecie Ludzi w papierosy, czy ulubiony alkohol, którego nie mogli w Krainie stworzyć. Dodatkowo ubrania, a najważniejsze to dobre wspomnienia i emocje ludzi oraz muzykę i zabawę. Jednak ona była Rai, miała na tyle pieniędzy by sobie pozwolić na takie wycieczki. Ci którzy handlowali bronią i technologią byli nieraz bogatsi i groźniejsi od niej.
Słysząc pytanie Franka znów odwróciła się przed siebie by się o nic nie potknąć. Myślała, czy opowiedzieć mężczyźnie prawdę, czy też ją zmienić. Wychowała się w kłamstwie więc nie robiło jej to różnicy. Wyznanie prawdy też jej nie zaszkodzi, jej rodzina była znana więc pewnie prędzej lub później chłopak się o tym dowie.
-Można powiedzieć, że jestem podobna do tych rogaczy. Pochodzę z rodu Rai i praktycznie wychowałam się w tym zamku. Ale to było dawno, poza tym potem uciekłam do świata ludzi, więc nie jestem jakość specjalnie lubiana na dworze.
Parvatti mówiąc o tym utrzymywała żartobliwy ton i podśmiewała się z całej sytuacji. Wspominanie napełniało jej głowę setką wspomnień związanych z dzieciństwem i późniejszą podróżą po Świecie Ludzi. Niektóre były szczęśliwe, ale inne wbijały niewidzialne igły w jej serce, nawet po tak długim czasie. Tymczasem doszli do brzegu jeziora, gdzie czekały łodzie przygotowane dla gości.
-Chcesz popływać?
Białowłosa spojrzała na łodzie i umieszczone przy nich tabliczki. Jakoś nie spodobało jej się zakończenie tekstu ale też nie zniechęciło, ani nie wystraszyło. Ot teatralny dramatyzm jaki miał powstać zadziałał i nic więcej. Podziwiając jezioro zauważyła niedaleko nich przy brzegu białą lisicę. Niecodzienny widok, Baśniopisarka nie znała lisiego dachowca. A jedyna znana jej lisica była ruda i zdecydowanie inna.
Na szczęście była to tylko ciekawostka z otoczenia, nie dręcząca za długo jej myśli.

Wyzwanie: Stare czasy –3 pkt

Powrót do góry Go down





Gawain
Gif :
Jezioro księżycowe - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Gawain Keer
Wiek :
Wygląda na około 30 lat.
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
183 cm / 76 kg
Znaki szczególne :
Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki, cienka blizna na brodzie od lewego kącika ust
Pod ręką :
klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze // Event:
Broń :
Nóż ceramiczny, sztylet, kusza
Zawód :
Najemnik do prac wszelakich, zielarz
Specjalne :
Administrator, Strażnik toku fabuły
https://spectrofobia.forumpolish.com/t225-gawain-keer https://spectrofobia.forumpolish.com/t226-nie-az-takie-tajne https://spectrofobia.forumpolish.com/t250-kontakt-z-keerem https://spectrofobia.forumpolish.com/t1085-gawain
GawainDręczyciel
Dręczyciel
Re: Jezioro księżycowe
Nie 10 Maj - 15:21
- Zrobiła to bez ostrzeżenia i konsultacji ze mną. Choć powinna przeprosić ciebie, to mnie prosiła o wybaczenie. I mam swoje zadania. Pilnowanie jej do nich nie należy. - odparł zmęczony konwersowaniem z Dachowcem pozbawionym poczucia humoru. Po części też pilnował Seamair. Oni wszyscy się wzajemnie pilnowali, ale w życiu nie przyznałby się, że wypełniał nieswoje obowiązki. Christopher mógł uznać to za odmowę pomocy, brak chęci grania na przysługi, ale Keer ani myślał podważać treść arcyksiążęcych rozkazów. No i co pomyślałaby Luci, która i tak już usłyszała za dużo?
Gdyby Yako nie spróbowała owoców uznałby, że ktoś mu ją podmienił na fałszywego lisa. Smakowały jej, więc tym bardziej zainteresował się cennymi wskazówkami Seamair.
- Dojrzewają stopniowo czy wszystkie w tym samym czasie? Z fioletową linią czy nie, zrobię z nich użytek - podjął temat, którym zresztą się zajmował, choć ostatnio nie miał wiele czasu na zbiory. Chętnie udałby się w samotną wędrówkę po Malinowym Lesie i Herbacianych Łąkach. On, koszyk i sierp. Niby babskie zajęcie, zbieranie kwiatków, ale czasem trzeba było leźć z łopatą by innym razem wspinać się na wysokie malinowce. - Zwłaszcza że przypadły Ci do gustu - uśmiechnął się do Luci.
- Wszystko zależy od.. ej! - pacnął dłonią w nadlatujące serce.  Zaśmiał się, gdy je odbijał, ale jednocześnie zostało w jego dłoni. Jak? Przecież nie zniszczył tamtego! Pchnął kolejną kopię w stronę Seamair, lecz zatrzymała się w połowie dzielącej ich przestrzeni i powędrowało z powrotem do Keera. - Nie wierzę! Zaraziłaś mnie fruwającymi karykaturami organów! - wydyszał i ponownie pacnął serce dłonią, jakby odganiał wstrętne muszysko. - Przynajmniej pachną lepiej niż wnętrzności... - wbił połyskujące zielenią ślepia w Seamair, a potem w Yako, która z niewiadomego mu powodu wzięła i zeżarła jedno z serc Erin. - Luciii! Przestań! - zamarudził, gdy oświetlił go nagły niebieski błysk. Wymręczał coś, dociskając palce do zamkniętych powiek, po czym zajął się wiosłowaniem, bo zorientował się jak może wyglądać reszta wieczoru. Wyjdzie stąd jako nieprzenikniona chmura serc, gdyż Yako na stówę będzie przebijała je niczym mydlane bańki.
- Zgadzam się. Na środku jeziora nikt nam nie pomoże - odparł i załączał młócić wodę wiosłem, by ich obrócić. Nerwowo zerkał przy tym na Yako. Nie bledła, nie odbijało jej się. Może wyjdzie z tego cało. Tylko postawa lekkoducha doprowadzała go do szewskiej pasji.

Pomógł kobietom wysiąść. Zwłaszcza Seamair potrzebowała ramienia, by się zwyczajnie nie wydupić i nie wylądować nogą między łodzią a pomostem, bo serca zwieńczyły jej głowę, niczym dziwaczna korona.
- Dobrze się czujesz? - zapytał Yako, gdy już oboje stanęli na brzegu. Bacznie się jej przyglądał i chętnie zadałby pięćdziesiąt pytań więcej, lecz to nie był czas na wywiad lekarski. - Czemu, do licha, je zjadłaś? Co Ci strzeliło do głowy? - dodał zmartwiony i zły, kładąc dłoń na jej policzku. Pokręcił lekko głową - częściowo przez nachalne serce, lecz głównie w niedowierzaniu dla zachowania Lisicy, którego nie potrafił wyrazić słowami. Lisica uwielbiała ryzyko i zabawę, ale dziś dała pokaz głupoty i całkowitej lekkomyślności. Ujął ją pod ramię i obserwował poczynania Seamair. Mniej inwazyjny sposób uwięził serduszka w bańce. Brakowało jedynie sznurka, by mogła udawać, że trzyma niecodzienny balonik.
- Możemy mieć tylko nadzieję, że w przypadku serc będzie podobnie. Nie wyobrażam sobie funkcjonowania z tym... - dźgnął palcem pachnące truskawkami serce - przez resztę życia. - Z zazdrością patrzył na bańkę, którą wyczarowała Erin.

1/7 Miłość wisi w powietrzu


Ostatnio zmieniony przez Gawain dnia Pią 29 Maj - 10:15, w całości zmieniany 1 raz


Jezioro księżycowe - Page 2 PbcKfC9

Ekwipunek:

Aktualny ubiór:


Powrót do góry Go down





avatar
Gif :
Jezioro księżycowe - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Boone
Wiek :
26
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
181 cm/ 76 kg
Znaki szczególne :
Ślad po oparzeniu na całej lewej stronie twarzy
Pod ręką :
Plecak, troszkę pieniędzy i oczywiście niedziałający telefon
Broń :
Krótki miecz lub pistolet jako skrzydła
Zawód :
doręczyciel przesyłek
https://spectrofobia.forumpolish.com/t263-frank-boone https://spectrofobia.forumpolish.com/t1084-frank
FrankŻelazna Melodia
Żelazna Melodia
Re: Jezioro księżycowe
Pon 11 Maj - 14:27
Pytanie baśniopisarki dało Frankowi nieco do myślenia. Głównie dlatego, że nawet przez chwilę nie zastanawiał się, czym mógłby zajmować się w tej dziwacznej krainie. Roznoszenie paczek traktował jako jeden ze sposobów na przetrwanie - potrzebował przecież pieniędzy.
- Cóż, nie myślałem o żadnym zawodzie w tej krainie. Chyba trochę za mało o nim wiem. W świecie ludzi studiowałem... to znaczy, uczyłem się fizyki. Śmieszne, nie? W tym świecie nic z tego, czego się uczyłem, nie ma znaczenia. Tutaj nie ma reguł.
Zerknął na Parvatti z zaciekawieniem, kończąc swą wypowiedź. Nie był pewien, czy wie ona w ogóle, czym są studia albo jaką rolę ma nauka w świecie ludzi. Raczej nie spotka kogoś takiego jak fizyk, czy biolog, skoro prawa fizyki zmieniają tu się wedle widzimisię jakiegoś złośliwego bóstwa, zaś każdy organizm był od siebie tak różny, a do tego nieprawdopodobny. Parvatti wychowała się po drugiej stronie lustra, zatem zapewne nigdy nie spotkała kogoś, kto zajmowałby się takimi sprawami. Zaś Frank nie widział najmniejszego sensu kontynuować swojego zawodu w miejscu, gdzie całe jego wykształcenie idzie się kochać.
- Em... Płacą mi dobrze. Wydaje mi się, że to bezpieczna praca.
Odparł nieco zmieszany. Doskonale wiedział, że to, co robił, nie było zbyt legalne. Nawet kiedyś został napadnięty podczas dostawy, ale nie chciał zbyt drążyć tego tematu. Widząc jej zmartwienie, nie chciał tego jeszcze pogarszać, dlatego znów zaczął przerzucać temat bardziej na jej osobę.

Jej historia mogła wydawać się niezbyt wesoła, ale z jakiegoś powodu opętaniec uśmiechnął się z rozbawieniem na jej zakończenie. Trudno powiedzieć, dlaczego. Pewnie po części dlatego, że sama Parvatti śmiała się z tego, a po części dlatego, że zwyczajnie Frank gratulował jej w myślach. Natknął się na paru niezbyt przyjemnych arystokratów. Nazwanie ich snobistycznymi dupkami to chyba za małe słowo i chociaż znał paru porządnych, żaden z nich nie był silnie powiązany z jakimś rodem.
- Co najwyżej do tej lepszej ich części. - uśmiechnął się do niej - Mam w takim razie nadzieję, że nie pożałowałaś decyzji. Szkoda, że wtedy się na siebie nie natknęliśmy...
Mężczyzna po prostu starał się być miły. Nie był świadomy tego, że jego pomysł był kompletnie oderwany od rzeczywistości. Patrząc na Parvatti, mógłby stwierdzić, że uciekła do jego świata może parę lat temu. Tymczasem ona zapewne uczyniła to na długo przez narodzinami jego, jego rodziców i prawdopodobnie wielu pokoleń Boone'ów wstecz.
- Ciekawa zachęta...
Zmarszczył czoło i pochylił się nad tabliczką, do której dopiero co dotarli. Chwilę badał litery wzrokiem, jakby mając nadzieję, że nagle zmieni się ich treść. Na sam koniec po prostu wzruszył ramionami i podniósł wzrok z powrotem na Parvatti.
- Miejmy nadzieję, że to tylko żart gospodarza. Bardzo chętnie.
Oczywiście zgodził się na propozycję wycieczki na łódce. Wyglądało na to, że jeden z nich będzie musiał wiosłować - bez dwóch zdań Frank. Opętaniec przez chwilę bardziej był zajęty nocnym niebem, niż swoją towarzyszką, szybko jednak zreflektował się i pomógł Parvatti wsiąść do łodzi, samemu chwytając za wiosło. Odepchnął ich od brzegu i zaczął spokojnie wiosłować w te bardziej widowiskowe rejony jeziora. Po drodze zerkał z zaciekawieniem na całe otoczenie jeziora.
- Ciekawe, ile w tym magii...
Stwierdził z zamyśleniem, jakby nieco do samego siebie.

Powrót do góry Go down





avatar
Gif :
Jezioro księżycowe - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Przyszła Arcyksiężna Marceille Lisette Rosarium {Sublinas}
Wiek :
Wizualnie osiemnaście lat.
Rasa :
Lunatyk
Wzrost / Waga :
158 cm / 42kg
Znaki szczególne :
Albinizm, jasne różowe oczy, zapach lilii.
Pod ręką :
Drewniana laska z króliczymi zdobieniami.
Broń :
Kwiatki
Zawód :
Wytwarzanie pefrum, a także zawodowa intrygantka.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t573-lapin#4771 https://spectrofobia.forumpolish.com/ https://spectrofobia.forumpolish.com/
LapinNieaktywny
Re: Jezioro księżycowe
Pon 11 Maj - 19:13
  Jasna brew albinoski przesunęła się w górę, a powieki, wcześniej do połowy przymknięte, pozwoliły jasnym ślepiom przyjrzeć się uważniej bladej twarzy Upiornego.
  – Zaprasza mnie Lord na randkę? – rzuciła bezpruderyjnie, po czym zaczesała jasne pasmo włosów za ucho.
  – Jeżeli Arcyksiążę nalega. – jej głos zawachal się na chwilę, lecz nie zamierzała rezygnować z gry, na jaką swoimi słowami zachęcał ją Tyk. Czy może to wszystko zdawało się być jedynie jej wyobrażeniem? Może tak naprawdę Rosarium stwarzał wrażenie równie niewinnego, co twarz Białego Królika, która choć dziewczęco i bezbronne wyglądająca, wpędziła do grobu już nie jedno tchnienie. Z pewnością nie wyglądał na kogoś, kto mógłby swobodnie flirtować z niezamężną arystokratką, samemu będąc żonatym. Czy to przez wzgląd na jego tytuł, czy sam fakt, że przyszedł na bal w towarzystwie swojej (udawanej) małżonki, Lapin nie określiłaby zachowania Agasharr’a, jak flirt. Niemniej sprawiało jej niezwykłą przyjemność przeinaczanie w głowie jego słów, a potem używanie ich przeciwko niemu. Któż bowiem nie pozwoliłby sobie w takiej sytuacji na niewinną grę słów, która pod ukryciem delikatnego uśmiechu, rozwiewała grzeszność intencji?
  – Nie obawia się Lord plotek? Ktoś mógłby powiedzieć, że mamy romans. – zagadnęła po dłuższej pauzie, kręcąc wokół palca wcześniej zaczesany pukiel.
  – O ile już tak nie myślą. – dodała ciszej, a na jej twarzy pojawił się delikatny cień uśmiechu. I rzeczywiście nie powinno być dla nich większym zaskoczeniem, gdyby tak faktycznie było. Już ich wspólny taniec w zimowej świątyni dawał wiele do myślenia. Może nie tyle dla gości, co samej służby. Kojarzyli zapewnie Marceille z dworu, ale nie przypuszczano, że stosunek Tyka do Lapin jest tak bliski. Cóż, na tyle bliski, by móc wyobrażać ich sobie razem tańczących, kiedy ledwie kilka kroków od nich znajdowała się Arcyksiężna.
  A skoro o Arcyksiężnej mowa, Lunatyczce oczywiście nie wystarczyła odpowiedź mężczyzny. Przez cały czas jego wypowiedzi przyglądała mu się przenikliwie, jakby szukała momentu, w którym ten się zdradzi. Nie, żeby uważała, że kłamie, wręcz przeciwnie – wierzyła, że jego słowa były najlepszą odpowiedzią, jaką mógł jej teraz dać. Nie oznaczało to jednak, że była nią usatysfakcjonowana. Chciała znać szczegóły relacji arcyksiężnej pary, ale jednocześnie nie uważała się na tyle pewnie, by móc ten temat dalej ciągnąć. Mogła wyjść na wścibską dwórkę, czy co gorsza na kogoś, kto może podobne informacje wykorzystać przeciwko niemu. A przecież nie tak powinna wyglądać jej intryga rozbicia małżeństwa Tyka. Pragnęła zasiąść na miejscu obecnej Arcyksiężnej i postanowiła zrobić wszystko, by to marzenie ziścić. Niemniej musiała kryć swoją żądzę władzy, jednak nie zamierzała maskować uwodzenia, jakie w tym celu przygotowała. Zawsze mogła swoje zachowanie wytłumaczyć źle zinterpretowanym zachowaniem Tyka, który przecież też nie pozostawał wcale niewinny. Nawet jeżeli nie sposób było go posądzić o zdrożne myśli względem Lapin, tak nie dało się ukryć, że jego propozycje można traktować dwojako.  
  – Ma Książę coś na policzku. – zauważyła po dłuższej obserwacji, gdzie skupione w jednym miejscu spojrzenie, widocznie się czemuś konkretnemu przyglądało. Po tych słowach pochyliła się w jego stronę na tyle, na ile pozwoliła jej odległość między siedzeniami w książęcej łodzi i wyciągnęła powoli, wręcz flegmatycznie, dłoń w jego stronę. Zatrzymała ją kawałek od jego twarzy i jeżeli otrzymała od niego pozwolenie, opuszkami palców dotknęła jego policzka. Jej palce drgnęły, jak gdyby dotykała właśnie lodowej powierzchni, by po chwili pewniej przesunąć się po jego skórze i strzepnąć coś, co w istocie wcale nie istniało.
  – Och. Nic tu nie ma. Widocznie mi się przewidziało. – skomentowała, a na jej twarzy zagościł zadziorny uśmiech. Nie zabrała jednak dłoni, była niezwykle ciekawa jego reakcji, nawet jeżeli ta okaże się negatywna. Wszakże więcej zabawy czerpie się z nieznanego. Dodatkowo nie musieli się przejmować wścibskimi spojrzeniami, choć niewątpliwie właśnie przez konstrukcję łodzi, wiele mogło snuć różne teorie.
  – Powinien Książę być wyjątkowo czujny w towarzystwie kobiet. Może nie jesteśmy w stanie powalić mężczyzny siłą, aczkolwiek potrafimy wykorzystać podobne sytuacje. – oczywiście miała tutaj na myśli zamach na jego życie. Chociaż skrycie wiedziała, że Tyk się jej nie obawiał i nie dlatego, że nawet w obecnej sytuacji był od niej silniejszy jako mężczyzna, ale również dlatego, że Lapin nigdy nie dała mu powód do podobnych myśli. Zawsze okazywała mu wdzięczność za pomoc jaką jej ofiarował, choć niewątpliwie sprawiała też wiele problemów swoimi nagłymi wybuchami (dosłownie) agresji. Nigdy również nie zachowywała się w sposób podejrzany, nie spiskowała za jego plecami, wręcz oprócz służby Różanego Pałacu, nie wchodziła w interakcje z nikim. Jej życie na dworze Rosarium ograniczało się wyłącznie do tworzenia perfum i obmyślaniu planu, dzięki któremu zyska nieograniczoną władzę oraz podziw. A taką władzę mógł jej zapewnić właśnie Agasharr. Toteż jej dotychczasowe działania były świadome. W prawdzie nigdy w swoim życiu nie flirtowała i to nie dlatego, że nie potrafiła, z jej wyglądem pewnie niewiele potrzebowała by przykuć uwagę mężczyzn, niemniej żaden z potencjalnych obiektów westchnień nie wydawał się na tyle ciekawy, czy też w jej przypadku – na tyle zamożny, aby przebić się przez skorupę wiecznej odrazy względem wszystkich żyjących istot. Tyk był jednak inny. W prawdzie nie znała go na tyle dobrze, by móc go jakkolwiek inaczej oceniać, niż przez pryzmat tego co usłyszała, czy też sama zaobserwowała. A jej obserwacje skłaniały ją ku przekonaniu, iż był istotą ważną w Krainie Luster, a już na pewno podziwianą przez wielu. Nie zwykła również igrać z ogniem, jednak płomień Rosarium był na tyle przyciągający, że nie zastanawiała się nad konsekwencjami swoich działań. Jak na przykład teraz, kiedy otulona w rękawiczkę dłoń pewnie muskała kciukiem jego skórę. Nie była jednak tak niewzruszona, jak mogłoby się z pozoru wydawać. Ucho o różanym odcieniu, które wcześniej odsłoniła przed nim zaczesując włosy, jasno informowało o krępacji, jaką czuła będąc tak blisko Arcyksięcia.
   Powoli dopływali do niewielkiej wysepki, na której już z daleka dostrzec można było postać, różniącą się anatomią od Lustrzan. Syrena spoczywała na głazie, którego powierzchnia mieniła się w sposób podobny do tafli jeziora, a jej wyraz twarzy sugerował, że spodziewała się prędzej czy później towarzystwa. Uśmiechnęła się szeroko, ukazując tym samym ostro zakończone uzębienie. Nimfa wodna odrzuciła na plecy glony, które przypominać miały wyglądem włosy i wyciągnęła zachęcająco dłoń w stronę łodzi. Nie wiedziała kim byli jej goście, jednakże niezmiernie cieszyła się na ich przybycie. Oznaczało to bowiem, iż podejmą się próbie zagrania z nią w szachy. Co dla syreny w wolnym tłumaczeniu oznaczało dla nich rychłą śmierć. Nie zamierzała przecież przegrywać.

Powrót do góry Go down





Parvatti
Gif :
Jezioro księżycowe - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Parvatti Ray
Wiek :
1000 lat ponad, ale dalej się trzyma
Rasa :
Baśniopisarka
Wzrost / Waga :
165 cm/ 53 kg
Znaki szczególne :
Srebrno złote włosy, tęczowe oczy i elfie uszy.
Pod ręką :
Papierosy, klucze do mieszkania, portfel, zapalniczka, bransoletka Animicus.
Zawód :
Alkoholik, obieżyświat.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t189-parvatti
ParvattiNieaktywny
Re: Jezioro księżycowe
Pon 11 Maj - 20:15
Słysząc, że uczył się fizyki Paro podniosła brwi i przytaknęła ruchem głowy. Cóż miał rację, że większość praw fizycznych nie działa w Krainie, jednak nie oznacza to, że są bezużyteczne. Zwyczajnie ich światem żądzą inne reguły i trzeba je poznać i zrozumieć.
-Nie mogę się z tobą zgodzić. Co prawda zasadą z tego świata bliżej to teorii Dżabira Ibn Hajjan niż Alberta Einsteina, jednak mają one sens. Wystarczy spojrzeć na wszystko z innej perspektywy. -kobieta rozejrzała się, po czym kucnęła i zebrała z ziemi śnieg formując go w śnieżkę, podniosła się kontynuując wywód. -Śnieg jest dalej z zamrożonej wody, jednak jeśli odrobinę zmienić jego właściwości.. - rzuciła śnieżką w zamrożone jezioro, gdzie wpadła do wody zamiast rozbić się o taflę. - ... mamy magię. Tak samo jest ze światłem, materiałami i magią. Pozornie nic nie ma sensu. Pomyśl. Gdybyś ludziom żyjącym 1000 lat temu pokazał telefon to spalili by cię na stosie za czary. Może nie warto wszystkiego skreślać.
Nie powiedziała więcej o jego zawodzie. Może była naiwna i Frank bardzo dobrze wiedział co i dla kogo przenosi. To by też było możliwe, często ludzie nie są tymi, na których nam się wydają, w tym ona.
Słysząc jego odpowiedź zaśmiała się wycierając drobną łzę, która zebrała się jej w kąciku oka.
-Muszę cię zmartwić, ale nie mogli byśmy się spotkać. Zazwyczaj siedziałam w miejscach, których fizycy unikali. A napewno studenci z trudnymi egzaminami.
Nie zamierzała opowiadać, jak to paręset lat temu ubrana niczym szlachcianka wsiadła na konia i pogalopowała w siną dal. Na szczęście co jakiś czas odwiedzała świat ludzi by poznać nowe modne kluby, uczestniczyć w wielkich imprezach, często nielegalnych i życiu towarzyskim wspaniałych wysp.

Parvatti zanim wsiadła na łódkę stanęła na pomoście jak wmurowana widząc grupkę ciekawych osób właśnie wysiadających z łodzi. Nie było by w tym nic dziwnego, że goście przyszli popływać, jednak czemu wokół dwóch z nich było tyle serduszek. Jednak to kogo zobaczyła między nimi wywołało uśmiech na jej twarzy.
-Poczekasz chwilę? Tylko się przywitam.
Powiedziała to do Franka rozpromieniona i od razu ruszyła w stronę zgromadzenia. Na tyle szybko, że minęła wysokiego, rudowłosego mężczyznę, którego kiedyś spotkała w pałacu. Pisnęła radośnie i rozanielona zarzuciła ręce na czarnowłosą kobietę przytulając się do futra, którym była otoczona. Oczywiście mały elf musiał stanąć na palcach by uściskać znajomą.
-Luci! Ty lisico dawno cię nie widziałam.
Minęła chwila, zanim Baśniopisarka ją puściła i przytrzymała na odległość ramion. Pięknie ubrała się pamiętając o każdym detalu stroju, aż się serce radowało na taki widok.
-Pięknie wyglądasz.
Puściła kobietę i rozejrzała się po zebranych z miłym uśmiechem przyglądając im się tęczowymi oczami.
-Przepraszam Państwa za ten atak, nie chciałam przeszkadzać w zabawie.
Paro odsunęła się by nikomu nie przeszkadzać na podeście. Nie zamierzała zatrzymywać grupy więc jeśli taka była ich wola mogli ją opuścić by wróciła do Franka i popłynęła po jeziorze.

Powrót do góry Go down





Yako
Gif :
Jezioro księżycowe - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Lusian/Luci Foxsoul
Wiek :
Wizualnie 25
Rasa :
Lisi demon
Wzrost / Waga :
190/85 //
Znaki szczególne :
Kuleje, Blizna na lewym oku
Pod ręką :
Laska
Broń :
Naginata
Zawód :
W Świecie Ludzi - Aktor/Aktorka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t230-kp-yako https://spectrofobia.forumpolish.com/t1126-yako
YakoNieaktywny
Re: Jezioro księżycowe
Sro 13 Maj - 14:36
Od razu zanotowała informacje w głowie. I uśmiechnęła się, widząc, że Gawain też zainteresował się tymi informacjami. Co prawda również dla tych niezbyt jadalnych, ale cóż. Taki już był i nie miała zamiaru go od tego odwodzić - ciekawe czy dałoby się jakiś jeden krzaczek przesadzić do ogrodu - zamyśliła się. Domyślała się, że Gawain wolałby wycieczkę, ale przecież mógłby chodzić do lasu, czy gdzie one tam rosły, ale sama by miała do nich dostęp na spokojnie, jakby miała ochotę sobie coś dziubnąć.
Zaśmiała się krótko, widząc, że Gawain też zaczął mieć truskawkowe serduszka wokół siebie. Co prawda nie było to coś przyjemnego, jak najbardziej. Sama mogła się domyślić, że jest to pewnie wkurwiające. Ale wyglądało dość uroczo i zabawnie. Przytaknęła mu głową.
- Gomenasai - powiedziała, uśmiechając się niewinnie. Zupełnie wyleciało jej z głowy, że Cień ma bardzo wrażliwy wzrok, w szczególności na nagłe błyski. Cóż...na aktora by się nie nadawała, bo flesze by go oślepiały chyba już całkowicie. No chyba, że chodziłby ciągle w ciemnych okularach.
Chętnie by mu pomogła z wiosłowaniem, ale cóż...nie była teraz Lusianem. Nie wypadało...nie tutaj i nie w takim towarzystwie.

Spojrzała na ukochanego zaskoczona - tak....po prostu zniknęło zanim zaczęłam je połykać. Chciałam sprawdzić czy to coś pomoże, oraz byłam ciekawa smaku, ale nie mają takowego - wzruszyła ramionami - skarbie, jestem Lisem...nie zawsze mogę powstrzymać naturalne odruchy - wyszczerzyła lisie ząbki, trochę wrednie. No cóż, wkurwianie i zamartwianie innych miała chyba we krwi.
- Może to jest coś takiego jak te dziwne motyle, co jakiś czas temu nas prześladowały? Wtedy ich działanie też w końcu minęło, więc możliwe, że to też się skończy - powiedziała, przypominając sobie sytuację z wizyty u Cierniuli. Dodatkowo też zauroczenie Cośka....ale chyba o tym lepiej nie było wspominać.
Chciała coś jeszcze dodać, ale nagle została "zaatakowana" Spojrzała zaskoczona na białowłosą - Parvatti! - też ją przytuliła w geście powitania - nie sądziłam, że tutaj Cię spotkam - uśmiechnęła się do niej. Zarumieniła się i zachichotała - dziękuję, Ty też - przekręciła lekko głowę, poruszając jednym uchem. Nawet nie zauważyła, że nieoczekiwana chęć przywitania się Baśniopisarki, sprawiła, że jeden z jej dzwoneczków opadł cicho na futro, a następnie na śnieg, przez co nawet nie usłyszała, że błyskotka zniknęła.
- Gomene - powiedziała i stanęła obok niej - to Parvatti, dobra znajoma sprzed lat - powiedziała grzecznie i przedstawiła jej też pozostałychm oczywiście Gawaina przestawiając jako swojego partnera i podając imię, które jej podał wcześniej, żeby nie było.

Powrót do góry Go down





Christopher
Gif :
Jezioro księżycowe - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Christopher Morrison
Wiek :
25
Rasa :
Dachowiec
Wzrost / Waga :
179/65
Pod ręką :
troszkę pieniędzy
Broń :
rozkładany nóż oraz niewielki pistolet
Zawód :
Różany strażnik
https://spectrofobia.forumpolish.com/t578-christopher#4939 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1076-christopher
ChristopherKot Czarnoksiężnika
Kot Czarnoksiężnika
Re: Jezioro księżycowe
Czw 14 Maj - 21:44
Christopher skrzywił się tylko z lekkim niezadowoleniem na twarzy. Nie spodobała mu się odpowiedź Cienia - nie o to mu chodziło. O nie potrzebował przeprosin, a Seamair nie potrzebowała wybaczenia. Seamair potrzebowała solidnej nauczki i lekcji na przyszłość, by nie utrudniać mu roboty. Tu nie chodziło o jego dumę, czy ego - prędzej o jego robotę. No i swoistą zemstę, bo nie bez powodu siedział arystokratce cały czas na ogonie. Im bardziej się zapierała, tym bardziej dokręcał śrubę. Od tak, żeby zabawić się przy tym arcynudnym zadaniu. Mógłby przecież w tym czasie walczyć gdzieś albo reprezentować interesy organizacji... A on musiał robić za niańkę. Tylko tego jeszcze mu brakowało, by dziecko, które niańczył, buntowało się i narażało na szwank jego renomę profesjonalisty. Sam jednak również nie zamierzał jej tracić, więc szybko dał Gawainowi spokój. Skoro nie zamierzał mu pomóc, to nie będzie się z nim o to wykłócać.

Cała ta sytuacja na łodzi tylko jeszcze bardziej utwierdziła go w przekonaniu, że wybrał sobie nieodpowiednie towarzystwo. Chciał choć chwili spokoju - wpierw jedna zaczęła produkować serca, a potem druga je postanowiła zjeść. Trzeci w trosce o drugą też wyglądał, jakby lada moment miał wpaść w panikę. I tylko dachowiec miał chyba dość już tego wszystkiego. Po dopłynięciu do lądu po prostu wyskoczył na brzeg i zaczął przywiązywać łódkę, gdy tymczasem Cień odwalał tę bardziej romantyczną robotę i pomagał wysiąść. Gdy tylko skończył, Christopher otrzepał ręce i rozejrzał się po śnieżnej okolicy. Zauważył już z daleka dwie nowe sylwetki. Zmarszczył lekko brwi i przyglądał im się. W końcu jedna z nich zaczęła zbliżać się do nich, jak się szybko okazało, przyjaciółka niejakiej Luci.
- No świetnie...
Mruknął pod nosem ironicznie i zaczął rozglądać się za jeszcze kolejnymi gośćmi. Ten znajomy tego, tamten tamtego i tak wkrótce pół balu im się tu sprosi. Dobrze, że ci nieliczni znajomi Chrisa nie chodzili na tego typu imprezy. Szybko zniknęłaby bańka dostojności i spokoju - zapewne wróciliby na arenę. Strażnik chciał wreszcie ogarnąć nieco swoją podopieczną i szczerze mówiąc, po przejażdżce na jeziorku i walce z baronem, średnio miał ochotę na więcej znajomości.
- Może odejdziemy w jakieś ustronne miejsce się tym zająć skarbuś? - zerknął na Seamair, a potem resztę grupki - Skoro to zaraźliwe, to lepiej unikać tłumów, póki nie znikną.
Szczerze wątpił, by się zgodziła, ale może to jest jego dzień i dla odmiany czarownica zrobi coś, o co ją prosi. Jeśli jakimś cudem się zgodziła, to pożegnał się z typową dla siebie powściągliwością i ruszył razem z nią w kierunku pałacu.

Powrót do góry Go down





Tyk
Gif :
Jezioro księżycowe - Page 2 D93840e52cb57748d5a24bdfa761040295dab6ee
Godność :
Lord Protektor, Arcyksiążę Agasharr I Rosarium
Wiek :
30 lat
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
178/75
Pod ręką :
Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae), Divard, zabawki
Zawód :
Lord Protektor Krainy Luster
Specjalne :
Główny Administrator
https://spectrofobia.forumpolish.com/t233-agasharr-rosarium#284 https://spectrofobia.forumpolish.com/t914-archiwa-arcyksiazece https://spectrofobia.forumpolish.com/t497-kancelaria-arcyksiazeca https://spectrofobia.forumpolish.com/t1121-tyk
TykArcyksiążę
Arcyksiążę
Re: Jezioro księżycowe
Pią 15 Maj - 23:53
W oczach Arcyksięcia odbijały się płomienie, które wypełniały czerń nocnego nieba. Na dźwięk głosu Marceille szkarłatne spojrzenie przeniosło się na drobną kobiecą postać, która właśnie w tej chwili odsłoniła swoje ucho schowane dotąd za długimi, białymi włosami. Na twarzy monarchy pojawił się uśmiech, wyrażający szczere rozbawienie - zbyt szeroki, by uznać go za zwykłą kurtuazję.
Nawet nie pomyślał, że jego słowa mogą być przez kobietę odebrane jako flirt - wszak skoro nie miała okazji zbyt wiele w swoim dotychczasowym życiu podróżować, zaoferował jej udział w planowanej na następne tygodnie wyprawie. Skoro jednak przywołał w myślach swoje słowa uznał, że rzeczywiście mogłyby zostać mylnie odebrane. Nie przypuszczał jednak, że są słowa Lapin mogłyby być czymś więcej niż tylko dworowaniem.
- W takim razie uprzedzę Cię przed wyjazdem, żebyś nie spóźniła się na tę randkę. - Mówiąc to był wciąż wyraźnie rozbawiony. Nie widział powodu by przerywać grę zaproponowaną przez Lapin i psuć przyjemną atmosferę tego wieczoru. Nawet gdyby nie uważał, że jej słowa stanowią wyłącznie żart, to nie pasowało do niego zapobiegawcze zaprzeczanie - zbyt uwielbiał czynić przedstawieniem nawet najbardziej banalne chwile.
Plotki mogły być niezwykle niebezpieczne, szczególnie gdy dotyczą rządzących. Nieprawdziwa chęć rozgonienia protestujących za pomocą uzbrojonych oddziałów może stać się zarzewiem rewolucji, a historia o cudownie uratowanej księżniczce przyczyną wyniszczających wojen domowych. Czy to jednak oznacza, że Agasharr powinien bać się ewentualnego posądzenia go o zbyt bliskie relacje z Lapinką? Uśmiechnął się do kobiety, ledwie unosząc kąciki ust.
- Czy obawiam się plotek? - Powiedział szeptem, choć na tyle głośno, by bawiąca się swoimi włosami Marceille nie miała problemu z usłyszeniem jego słów. Z początku jej pytanie wydało mu się niedorzeczne. Dlaczego ktokolwiek miałby zarzucać mu romans z Lapin? Jednak już po kilku chwilach, gdy jego karmazynowe spojrzenie było skierowane na tafle fałszywego lodu. Taniec, a później wspólna przejażdżka łódką mogłaby zostać mylnie odebrana.
Czy to jednak powód do zmartwień? Władcy często miewali kochanki i nikt przesadnie tym faktem - może poza ich żonami - się tym faktem nie przejmował. To kolejny wygodny temat do plotek, kilku żartów. Nic specjalnego. Dwór zawsze pełen jest niedorzecznych teorii, które umierają z czasem. Nie widział powodu do zmartwień, nie dostrzegał żadnego zagrożenia w tych niewinnych pogłoskach.
Jego myśli uciekły jednak na chwilę ku jego własnym osobistym odczuciom. Przestał rozważać sprawę jako Arcyksiażę, a zastanowił się nad swoimi własnymi uczuciami. Nigdy nie przejmował się specjalnie plotkami na swój temat. Uwielbiał ich słuchać i wyśmiewać, te najbardziej niedorzeczne. Raz jeszcze spojrzał na Lapin - była piękną kobietą. Niech więc plotkują - a to da im tylko powód do wymiany spostrzeżeń i żartów przy następnym spotkaniu. Może by się jednak przejął, gdyby wśród pałacowych korytarzy niosłą się wieść, że żywi płomienne uczucia względem jakiejś innej kobiety? Takiej, z którą Rosarium nie chciał, by cokolwiek go wiązało? To wszak byłaby zwykła niedorzeczność, za którą Lord Protektor powinien kazać układać stos..
W końcu jednak nadszedł czas, gdy należało odpowiedzieć, co nastąpiło tuż po tym gdy Rosarium spojrzał na Lunatyczkę.
- Plotki mają tę naturę, że nie sposób odgadnąć czy są prawdziwe. Choć może to zbyt ogólne? W każdej plotce jest fałsz i prawda przemieszane w taki sposób by nikt nie mógł odróżnić jednego od drugiego. Przejmować się nimi byłoby niedorzecznością. - Uśmiechnął się szeroko przypominając sobie opowieści jakie usłyszał na swój temat od osób, które nie wiedziały z kim rozmawiają. Przywdziewanie maski widocznie było znakomitym pomysłem. Rozbawiony kontynuował: - Chętnie przy następnej okazji podzielę się z Tobą Marceille tymi z tych niewinnych plotek, które dojdą do moich uszu. - Wkrótce po tych słowach kobieta pochyliła się w jego stronę wyciągając swoją dłoń ku niemu. Skierował swoje spojrzenie na palce Lapin.
Zaintrygowała go, a tym samym nie mógł nie udzielić pozwolenia na realizację jej planów. Kiwnął delikatnie głową, udzielając przyzwolenia, po czym zaśmiał się słysząc, że niczego tam nie było. Czy to był tylko żart? Tak Rosarium to odebrał, choć zmrużył odrobinę oczy słysząc jej kolejne słowa.
Zanim to jednak nastąpiło delikatnie objął swoimi palcami drobną rączkę Lapin, kciukiem delikatnie głaszcząc po dłoni.
- Zdaje sobie z tego sprawę. - Wyszeptał, po czym obróciwszy lekko głowę musnął ustami dłoń Lapin, a następnie przesunął ją kilka centymetrów niżej, by nie przeszkadzała im w rozmowie. - Siła bez odrobiny sprytu jest niczym, a wam przebiegłości nie brakuje. Twoje troska jest jednak rozkoszna. - Pozwolił sobie na to uogólnienie zdając sobie oczywiście sprawę, że nie wszystkie kobiety mogą poszczycić się mądrością. Tak naprawdę jednak używając słowa “wam” miał na myśli osoby takie jak Lapin, które nawet jeżeli nie są zbyt silne pod względem fizycznym, nie potrafią rzucać samochodami, czy unieść Wielkiej Boskiej Pałki, to dzięki innym cechom są w stanie zrobić o wiele więcej - tyle że bardziej subtelnie.
Lord Protektor docenił Lapin, jej małą intrygę, która - jak sądził - miała na celu sprawdzić czy będzie w stanie się zbliżyć na tyle, by móc zagrozić Rosarium. I tak właśnie należało interpretować ten niewinny pocałunek w dłoń. Nie uważał jednak, by kobieta pragnęła zamachu na jego życie. Nie, to byłoby niedorzeczne biorąc pod uwagę nie tylko możliwe konsekwencje - Lapin byłaby ścigana nie tylko przez stronników Arcyksięstwa, lecz także przez Stowarzyszenie Czarnej Róży, czy wielu innych sprzymierzeńców, którym śmierć Agasharra nie byłaby na rękę, lecz przede wszystkim korzyści jakie Marceille mogłaby osiągnąć dopuszczając się tego czynu. Tych natomiast nie było zbyt wiele, o ile jakiekolwiek.
Co nie oznacza, że nawet przez chwilę nie spojrzał na sprawę mniej pragmatycznie. Wziął pod uwagę jaką osobą była Lapin i wszystkie te informacje, które o niej posiadał, lecz to tylko potwierdziło jego wcześniejszy osąd.
Białowłosy kątem oka dostrzegł wysepkę, na której wyczekiwała ich syrenia królowa. Uśmiechnął się do Lapin i o ile ta nie cofnęła swojej ręki, to położył na niej również swoją drugą dłoń i kierując swoje spojrzenie ku morskiej wiedźmie powiedział:
- Spójrz tylko. Czy to spojrzenie nie oznacza rzuconego nam wyzwania? Może głębinowa królowa usłyszała naszą rozmowę i zapragnęła udowodnić, że potrafi nas przechytrzyć? Czy to nie jest niedorzeczność? - Trudno było jednak doszukać się w jego słowach oburzenia. Bawił się tego wieczora całkiem dobrze i to zdecydowanie nie on zamierzał przegrywać w tym jakże powolnym pojedynku na przesuwanie figur.
Nie wiedział co prawda jeszcze czy Lapin podziela jego entuzjazm na przyjęcie rzuconej im rękawicy - nawet jeżeli jest to tylko interpretacja Rosarium - ani nawet czy kobieta będzie chciała zagrać. Łódź jakby nie czekając jednak na koniec rozmowy przybiła do wysepki na środku jeziora.
- Gdy moi ludzie znaleźli to miejsce przybyli do mnie z opowieścią o niezwykle intrygującym plemieniu syren mieszkających w wodach Księżycowego Jeziora. Ich władczyni, którą widzisz teraz przed nami ponoć zakochała się przed wiekami w podróżniku. Ten nauczył ją gry, którą uwielbiał - szachów.To tylko legenda, sama zainteresowana złości się, gdy ją słyszy. Zażądała jednak możliwości gry z gośćmi w zamian za nie ingerowanie w inny sposób w bal. Uważam, że nie możemy pozostawić rzuconego nam wyzwania bez odpowiedzi i powinniśmy z nią zagrać.
Jeżeli Lapin przystała na jego propozycję opuścili wkrótce razem łódź i zbliżyli się do syreny. Ta spojrzała na nich z szerokim, choć nieco niepokojącym uśmiechem zwiastującym niegodziwe myśli o odebraniu w tej grze czyjegoś życia.
- Więc przybywacie tu zagrać z wspaniałą Charybdą? Usiądźcie, wybierzcie swoje figury i niech rozpocznie się gra! - Pomiędzy wypowiadanymi przez nią słowami były znaczące przerwy, zupełnie jakby mówienie po opuszczeniu wody sprawiało jej problem. Jej głos wydawał się być przytłumiony, choć słowa był wyraźne - zupełnie jakby mówiła będąc pod wodą.[/color]


Ostatnio zmieniony przez Tyk dnia Sob 16 Maj - 2:30, w całości zmieniany 1 raz

Powrót do góry Go down





Seamair
Gif :
Jezioro księżycowe - Page 2 Zero-two
Godność :
Erin Collins ale mów mi Seamair.
Wiek :
Już 19 lat gości mnie ten Świat.
Rasa :
Cyrkowcem się stałam lecz wcale nie chciałam...
Wzrost / Waga :
166 cm /46kg
Znaki szczególne :
Urocze acz ostre rogi na czubku głowy, drapieżne spojrznie o barwie szkarlatu, ozdoby w kształcie czterolisnej koniczyny.
Pod ręką :
Zestaw noży do rzucania, magiczne akcesoria, bezdenna sakwa..
Broń :
Srebrny rapier oraz zestaw noży do rzucania.
Zawód :
Samozwańcza opiekunka wszelkich bestii (szczególnie tych zamieszkujących Malinowy Las).
https://spectrofobia.forumpolish.com/t269-seamair#413 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1114-seamair
SeamairPoskramiacz
Poskramiacz
Re: Jezioro księżycowe
Sob 16 Maj - 2:23
Podzieliłam się jeszcze kilkoma informacjami dotyczącymi jagód, tym samym odpowiadając na pytanie Cienia. Chciałam jeszcze opisać umiejscowienie polanki, na której sama często dokonywałam zbiorów. Zrezygnowałam jednak z tego pomysłu, ponieważ nie miałam zamiaru podawać kocurowi na srebrnej tacy, wskazówek do jednej z lokalizacji, w których mógł mnie odnaleźć. Udawało mi się uciekać i to nie raz, nadal miałam kilka azylów, o których istnieniu ten przeklętnik nie miał prawa wiedzieć.
Ze szczerym zdziwieniem przyglądałam się temu, co właśnie miało miejsce. Nieumyślnie sprowadziłam na rudzielca zarazę, której sama tak desperacko próbowałam się pozbyć.
-Wybacz, nie sądziłam, że mogą się przyczepić jeszcze do kogoś. Ale przynajmniej wiesz, jak kończy się próba ich niszczenia. Gdy tylko znajdę sposób na to, by się od nich uwolnić, będziesz pierwszym, który się o tym dowie.
Żałowałam, że tym który padł ofiarą sercowego wypadku, nie był Szron. Wówczas cała sytuacja bawiłaby miast wywoływać poczucie winy.
Było to jednak dość dziwne zjawisko, jeśli do zarażenia dochodziło poprzez kontakt to czy.... zerknęłam na lisicę. Czy któreś z serc również postanowiło zmienić swą ofiarę, a jedynie nie było widoczne, w chmarze moich własnych? W końcu siedziałyśmy blisko siebie i już teraz serduszka co chwila przelatywały koło twarzy czarnowłosej. Szukałam schematu działania oraz wyjaśnień, była to ta część mojej duszy, która niespodziewanie odnalazła się w świecie badań i eksperymentów. Ta, która uczyniła ze mnie Różaną Czarownicę.

Podziękowałam za pomoc przy wydostaniu się z łodzi, bo faktycznie nie było to łatwe. Trudno było, jedną ręką utrzymać poły sukni tak by nie wpadła do wody, a jednocześnie, odganiać sprzed twarzy cholerne serca. Całe szczęście pomysł z bańką okazał się trafionym.

Przez chwilę przysłuchiwałam się rozmowie, jaką prowadzili moi towarzysze. Motyle, o których wspomniała Luci... słyszałam o ich pladze, choć sama nie padłam jej ofiarą. Był to urok oraz przekleństwo Krainy, którą zamieszkiwaliśmy. Ale z dwojga złego, przynajmniej nikt nie miał powodów do narzekań na nudę.
Dzięki temu, że serca znalazły się w bańkowym więzieniu, na powrót mogłam cieszyć się z obserwacji otoczenia. Spojrzałam na kocura, kiedy ten mruknął coś pod nosem. Wyglądał na udręczonego tym wieczorem. Biedny mruczek, zapewne wolałby teraz być wysłany w najbardziej odległe strony krainy i walczyć z Pani Losu wie czym... niż być tutaj. Może ciąganie go za sobą po przyjęciach, złamałoby go szybciej niż moje dotychczasowe wybryki i ucieczki? Strategia do późniejszego przemyślenia...
Po chwili moją uwagę pochłonęła para, która wyraźnie zmierzała w naszym kierunku. Twarz zarówno jasnowłosej kobiety, jak i mężczyzny były mi obce. Metalowe Skrzydła, wyrastające za pleców nieznajomego od razu wzbudziły moje zainteresowanie. Podczas balu miałam prowadzić swoje obserwacje...teraz jednak było tu zdecydowanie zbyt tłoczno, aby przeprowadzić wywiad. Zresztą wolałam polować na skrzydlatych samotników, łatwiej było wówczas aranżować sytuacje, które później prowadziły do konwersacji na interesujące mnie tematy. Mimo wszystko poświęciłam chwilę, na zapamiętanie postaci mężczyzny, kto wie może jeszcze uda mi się go „dopaść” w bardziej dogodnym momencie. Okazało się, że białowłosa była znajomą lisicy. Czułam, że nadszedł właśnie czas na zamianę ról, więc skoro Luci musiała spędzić czas ze znajomymi Cienia, zapewne ten będzie musiał odpłacić się teraz tym samym. Cóż i tak już dostatecznie nadszarpnęłam dziś jego cierpliwość oraz dobrą wolę.
Skinęłam głową i posłałam nowo przybyłym życzliwy uśmiech, w czasie kiedy lisica dokonywała naszej prezentacji. Przez dłuższy moment zapatrzyłam się w wielobarwne tęczówki Parvatti, które przywiodły mi na myśl Upiornego, poznanego w trakcie szermierczego turnieju. Cierń...
Chwilę później odezwał się mój ochroniarz, zaś mnie ogarnęła przemożna ochota, by wbić mu w stopę, obcas swoich szpilek. Tego typu wypowiedź wyrwana z kontekstu, mogła zostać bardzo mylnie odebrana... kiedy ktoś nie znał odpowiednich faktów. I znów ”Skarbuś”... że jeszcze mu się nie znudziło, do czorta...
-Nam również miło poznać. Niestety jak wspomina mój towarzysz, musimy zająć się pewną naglącą kwestią. Gdyby koło kogoś z Państwa pojawiły się podobne konstrukty, to odradzam ich niszczenie... wówczas strasznie szybko się mnożą.
Mówiąc, wskazałam na bańkę, w której wnętrzu wirowała chmara pozornie uroczych i słodkich czerwonych serduszek. Faktycznie, coś takiego z powodzeniem mogłoby spełniać funkcję balonika, czy wymyślnej dekoracji w trakcie święta zakochanych. Tym bardziej należało się tego pozbyć.
Moje ego cierpiało... z racji tego, że musiałam przystać na prośbę Christophera... może znów uda mi się gdzieś ulotnić, choć teraz będzie zdecydowanie trudniej. Po podobnych wybrykach zawsze był znacznie bardziej czujny.
-Lucjuszu, wybacz mi, że zostawiam Cię z tym „sercowym” problemem. Znajdę Cię, jeśli tylko uda mi się znaleźć sposób na pozbycie się go. Tymczasem dziękuję Ci oraz Luci za towarzystwo. Zapewne zdążymy jeszcze na siebie wpaść, wszak noc jeszcze młoda. Zatem do zobaczenia.
Zadowolona z własnej gry sów uśmiechnęłam się. Pożegnawszy się ze znajomymi, zrównałam kroku ze swym towarzyszem. Dało się wyczuć, że nie spodziewał się, iż przystanę na jego propozycję. Nie powinno go to cieszyć. W końcu, grono znajomych zmuszało mnie do powściągania się ze złośliwościami. Gdy byliśmy sami, nie musiałam się hamować. Byłam pewna, że gdy tylko znajdziemy się w odpowiedniej odległości, usłyszę reprymendę, na temat swojego niecnego postępku, którego dopuściłam się w korytarzach areny.

Zt. x2


~ Aktualny ubiór ~



Fabuła - Karczma Lalek
Spoiler:

Powrót do góry Go down





avatar
Gif :
Jezioro księżycowe - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Przyszła Arcyksiężna Marceille Lisette Rosarium {Sublinas}
Wiek :
Wizualnie osiemnaście lat.
Rasa :
Lunatyk
Wzrost / Waga :
158 cm / 42kg
Znaki szczególne :
Albinizm, jasne różowe oczy, zapach lilii.
Pod ręką :
Drewniana laska z króliczymi zdobieniami.
Broń :
Kwiatki
Zawód :
Wytwarzanie pefrum, a także zawodowa intrygantka.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t573-lapin#4771 https://spectrofobia.forumpolish.com/ https://spectrofobia.forumpolish.com/
LapinNieaktywny
Re: Jezioro księżycowe
Wto 19 Maj - 0:43
  Przytaknęła kiwnięciem głowy na aprobatę dotyczącą jej pytania, widocznie z siebie zadowolona. Chciała pozostać niewzruszona tym, że Arcyksiążę zgodził się pójść z nią na randkę, nawet, jeśli było to wyłącznie wynikiem żartu. Coś jednak jej podpowiadało, że Lord jest człowiekiem słownym i chociaż nie miał na myśli wspólnego wyjścia w ramach poznania się bliżej, jak zwykli to robić ludzie sobą zainteresowani, tak z pewnością nie kłamał, że ją ze sobą zabierze. A te myśli już wywołały na jej twarzy szeroki, wręcz jadowicie triumfalny uśmiech.
  – Koniecznie. – dodała jeszcze na zakończenie, jakby wcale nie chciała się od tych myśli wspólnego wyjścia odrywać.
  Plotki miały w sobie niedocenioną przez niektórych moc, potrafiącą wzbudzić w istotach zamieszanie. Zwłaszcza w rękach kogoś, kto wymierzając prostackie zaklęcie w stronę samego władcy, celował prosto w konsternację poddanych na temat rządzącego. Mogło się bowiem zdążyć, że Ci zaczną wątpić w potęgę swojego Lorda, który niczym romantyczny, a przy tym tragiczny kochanek, pozwolił się uwieść, ładnej, bo ładnej, ale niewyróżniającej się z tłumu arystokratów, dwórce. Nikt nie zdawał sobie jednak sprawy z tego, jak wiele kryje się w głowie niewinnie wyglądającej Marceille, która przecież nie zamierzała wykorzystać Tyka w sposób równie banalny, co zauroczenie go i przejęcie władzy. Jej ambicje były większe. To prawda, że zamierzała zawrócić mu w głowie, jednakże nie tak, by wymierzając cios w plecy zrobić z niego ułomnego kochanka. Lękać powinni się Ci, którzy okazaliby sprzeciw ich potencjalnemu romansowi. Tak duże wpływy, które teraz posiadał Rosarium, a także jego umysł taktyka i przebiegłość Lapin, razem połączone z pewnością potrafią zasiać terror.
  Słowa Tyka miały sens, jednakże Lunatyczka doskonale zdawała sobie sprawę z plotek, które krążą wokół osoby Agasharra. Możliwe, że nawet on sam był prowodyrem w podsycaniu niektórych z nich, niemniej jej zdaniem powinien na nie uważać. Chcąc nie chcąc plotki oprócz bycia wyjątkowo irytującymi, mogły nieść za sobą klęskę, niezależnie od tego jak wysoko był postawiony Arcyksiążę, a może właśnie z tego powodu powinien być ostrożny.
  – A ja chętnie podzielę się z Arcyksięciem tymi, które sama zdążyłam usłyszeć podczas mojego pobytu w Różanym Pałacu. – a tych z pewnością nie było mało. – Zapowiada się zatem przyjemny wieczór pełen mitów w doborowym towarzystwie. – dodała bardziej sama do siebie, niż do niego, układając już w myślach obrazy ich następnego spotkania. Zdawać się mogło, że kobieta odpływa krótką chwilę w myślach, a rozmarzony wyraz twarzy mógł świadczyć o przyjemności jaką tam zastałą. W istocie tak bowiem było, gdyż głowa Lunatyczki, przepełniona zazwyczaj intrygami, teraz pochwalić się mogła wachlarzem zdrożnych ewentualności ich następnej miłosnej schadzki.
  Dotyk jego ust, choć zagrodzony przez cienki materiał rękawiczki, zaskoczył ją. Zastygła w bezruchu, że nie sposób było nawet poczuć drżenia jej dłoni, która nie protestowała, gdy Tyk ją pochwycił w swoją.
  – Och. – niekontrolowane westchnięcie wydobyło się z jej lekko rozchylonych ust, kiedy już zdołała okiełznać szok wywołany jego reakcją. Co prawda nadal nie wiedziała jak interpretować jego działania, niemniej nie zamierzała pozostać długo obojętna.
  – Jeszcze pomyślę, że chce Lord skraść mi pocałunek. – dodała już nieco pewniej, a jej różowe spojrzenie uciekło na jego wargi, zagościło tam jednak tylko na krótką chwilę, ledwie kilka sekund, aby ponownie powrócić do szkarłatu jego tęczówek. Spojrzała na swoją zakleszczoną między palcami Tyka dłoń i ostrożnie się wyprostowała, by ponownie zwiększyć między nimi odległość. Nie zabrała jednak dłoni, pozwoliła by pochwycił ją również w drugą i westchnęła, przenosząc spojrzenie tam, gdzie skierowane teraz były oczy Arcyksięcia, wsłuchując się w jego głos i nie zdajać sobie sprawy z tego, że na jej twarzy zagościł mocniejszy, niż powinien, rumienieć. Nie była to jednak zasługa nałożonego przed balem makijażu, a bliskości jakiej jeszcze przed chwilą doświadczyła.
  Nie trudno było doszukać się w tonie i doborze słów Tyka rozbawienia, które zaraz udzieliło się również Lapin, a potwierdzenie tego można znaleźć w jej kolejnych słowach:
  – Hańba! Chyba nie zdaje sobie jeszcze sprawy z tego, z jakimi mistrzami przyjdzie się jej zmierzyć! – ledwie powstrzymała się by zachować powagę i odrzuciła jasne pukle włosów na plecy, które wraz z wysoko uniesionym podbródkiem, świadczyć miały o wyniosłości Białego Królika, natomiast krzywo wygięte kąciki ust o teatralnym oburzeniu.
  Pragnęła zapytać co też takiego stało się z podróżnikiem, jednak wyzywające spojrzenie Królowy Syren i jej niecierpliwość zdawała się odgonić od kobiety chęć otworzenia ust w innym celu, niż obrzuceniu tej ciągiem obelg. Kiedy zatem wyszli z łodzi, znalazła chwilę aby dokładniej przyjrzeć się ich przeciwnikowi. Wodna nimfa, bo tak często były nazywane syreny, bardziej przypominała jej głębinowego potwora, z tymi wodorostami zamiast włosów i rzędem ostrych niczym brzytwa zębów, niźli morską kusicielkę. Zajęli miejsce naprzeciwko niej, a przed nimi znajdował się sporych rozmiarów lodowy stół, którego powierzchnia wygrawerowana została na podobieństwo planszy do szachów. Kryształowe pionki do gry mieniły się i odbijały blask unoszących się w powietrzu płomieni feniksów. Kiwnięcie ze strony Tyka było niczym nieme „Damy mają pierwszeństwo”, z czego Marceille czym prędzej skorzystała, przesuwając palcem biały pion o dwa pola do przodu. Chociaż był to dopiero początek, skupiła się na pojedynku niczym żądna wygranej łowczyni nagród, nie zwracając uwagi na to, że jej ramie styka się z ramieniem Arcyksięcia, zdecydowanie naruszając, już i tak wcześniej przekroczoną, przestrzeń osobistą.

Powrót do góry Go down





Gawain
Gif :
Jezioro księżycowe - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Gawain Keer
Wiek :
Wygląda na około 30 lat.
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
183 cm / 76 kg
Znaki szczególne :
Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki, cienka blizna na brodzie od lewego kącika ust
Pod ręką :
klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze // Event:
Broń :
Nóż ceramiczny, sztylet, kusza
Zawód :
Najemnik do prac wszelakich, zielarz
Specjalne :
Administrator, Strażnik toku fabuły
https://spectrofobia.forumpolish.com/t225-gawain-keer https://spectrofobia.forumpolish.com/t226-nie-az-takie-tajne https://spectrofobia.forumpolish.com/t250-kontakt-z-keerem https://spectrofobia.forumpolish.com/t1085-gawain
GawainDręczyciel
Dręczyciel
Re: Jezioro księżycowe
Wto 19 Maj - 23:56
- Wytrzymam, jeśli będzie ich tylko parę. Może to kolejna z atrakcji balu albo wybryki jakiegoś żartownisia - Machnął ręką, ale nie odganiał serca, gdy mu nie przeszkadzało. Niespieszno mu było do rozmnażania latającego, wątpliwego atrybutu męskości, dlatego serduszko aktualnie dyndało sobie na skroni Keera niczym naelektryzowany balonik i nigdzie nie zamierzało odfrunąć. - Przestań. Żartowałem, choć tylko trochę - uśmiechnął się chcąc się odrobinę podrażnić i popastwić nad przejętą Seamair. Już miał powiedzieć, że gdzieś na zapleczu z pewnością jest medyk lub ktoś zaznajomiony z podobnymi przypadkami, kiedy przypomniał sobie, że jeśli oni nie wiedzą, to nie wie nikt. A przynajmniej nikt kogo znają.

Zmarszczył brwi poddając słowa ukochanej szybkiej analizie. Zniknęło, czyli co? Chyba wróciły do "właścicielki" czyli Seamair. Żywił taką nadzieję, bo w przeciwnym wypadku trzeba będzie ciąć ją tu i teraz.
- Noo dobrze... - odparł bez przekonania i zacisnął wargi słysząc lisie wymówki.
- Ale uważaj z tym, bo i ja zacznę zachowywać się jak na Cienia przystało. - Ton Keera zabarwiła agresja. Patrzył na Luci z góry i nagle zmniejszył dzielącą ich odległość. - Ponoć co dobrego, to nie my - obdarował ją szelmowskim uśmiechem pełnym drwiny, po czym skończył te umizgi. Później się pobawią.
Zerknął na Yako i pogładził się po policzku. - Możesz mieć rację... - przyznał niechętnie, bo i tak wspominał motyle. Kto by pomyślał, że kilka owadów zepsuje obiecujące rozmowy.
Mrukliwy komentarz Dachowca zwrócił uwagę Cienia na zbliżającą się w ich kierunku białowłosą. Nie spodziewał się jednak "ataku" na swą ukochaną. Instynktownie cofnął się o pół kroku, a lewa dłoń spoczęła na udzie, lecz nie natrafiła na żaden ślad broni. Mając w głowie myśl, że Yako nadal miewa kłopoty z nogą, zdążył jeszcze obrzucić dziwnie znajoma kobietę groźnym spojrzeniem. Nikt ich jednak nie atakował, z nogą nie działo się nic niedobrego. Luci zdawała się cieszyć ze spotkania z Parvatti. Tylko te oczy... ile razy jeszcze wspomni dziś Ciernia, zmarnowany czas i popierdolony koniec wizyty?  
- Ależ nie przeszkadza pani. Wszak to bal. Nudno tańczyć na pustej sali, smutno słyszeć swój śmiech odbity od ścian - skłonił się lekko odzyskawszy rezon i przyjrzał się jej uważniej. Spotkał ją już w pałacowych ogrodach, lecz był wdzięczny Luci za przywołanie jej imienia. Odmieniona przez balową kreację była nie do poznania. Oby tylko czegoś nie palnęła. Wszak poznała go, gdy występował pod swoim prawdziwym mianem.
Pokiwał głową, gdy Seamair postanowiła ulotnić się z Christopherem. Podejrzewał, że chciała kontynuować podchody lub zwyczajnie odsapnąć, zwłaszcza po użyciu paru ze swych zdolności.
- Żywię przeświadczenie graniczące z pewnością, że tak właśnie się stanie, więc wybaczam w pełni. Bawcie się dobrze - posłał Erin cień uśmiechu i ponownie się skłonił - tym razem na pożegnanie. Odprowadził ich wzrokiem, lecz nie pozwolił sobie na ignorowanie Parvatti oraz jej skrzydlatego towarzysza. Opętaniec w pałacu Upiornego. Za wysokie progi, ale nie jeśli masz skrzydła. Heh. To był wyjątkowo podły i częsty żart. Zastanawiający był jednak rozmiar skrzydeł mężczyzny, bo dopiero rosły. Albo był nowy w ich stronach, albo uległ wypadkowi i właśnie hodował nową parę. Tak czy siak, podziękował sobie, że postanowił używać aliasu.
- Panie chciałyby nadrobić zaległości, jak mniemam, co dobrze idzie w parze z trunkami i przekąskami. Skuszą się panie na coś? Luci? - zaproponował, by nie stać jak kołek.

2/7 Miłość wisi w powietrzu


Ostatnio zmieniony przez Gawain dnia Pią 29 Maj - 10:15, w całości zmieniany 1 raz


Jezioro księżycowe - Page 2 PbcKfC9

Ekwipunek:

Aktualny ubiór:


Powrót do góry Go down





Parvatti
Gif :
Jezioro księżycowe - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Parvatti Ray
Wiek :
1000 lat ponad, ale dalej się trzyma
Rasa :
Baśniopisarka
Wzrost / Waga :
165 cm/ 53 kg
Znaki szczególne :
Srebrno złote włosy, tęczowe oczy i elfie uszy.
Pod ręką :
Papierosy, klucze do mieszkania, portfel, zapalniczka, bransoletka Animicus.
Zawód :
Alkoholik, obieżyświat.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t189-parvatti
ParvattiNieaktywny
Re: Jezioro księżycowe
Czw 21 Maj - 15:16
Kiedy przyjaciółka ją postanowiła przedstawić Parvatti uśmiechnęła się grzecznie do zebranych i skinęła delikatnie głową. Usłyszawszy ironię w głosie Dachowca zlustrowała go wzrokiem. Nie aroganckim, czy też karcącym, raczej pełnym rozbawienia i typowej dla tej kobiety ciekawości.
Jednak kiedy urocza parka stworzona z pozoru Upiornej i Dachowca ich opuściła Parvatti obejrzała wybranka swojej znajomej od stóp po czubek głowy. Po tym zabiegu spojrzała z wyrzutem na lisicę.
-Nic się nie chwaliłaś, czekają cię wyjaśnienia.
Odpowiedziała rozbawiona cała udając, że jej twarz marszczy się gniewnie. Istotnie nic nie słyszała o tym, by lis znalazł sobie w końcu stałą opokę w życiu, jednak jest w tym trochę też jej winy. Przecież mogła bardziej zainteresować się życiem przyjaciółki i częściej spotykać. Chociaż teraz pewnie ma jeszcze mniej czasu między partnerem i pracą jako aktor.
Słysząc propozycję rudowłosego Baśniopisarka szybko zaprzeczyła.
-Przepraszam, niestety muszę odmówić na razie. Mój towarzysz nie przepada za tłumami więc pokażę mu piękne zakątki tego pałacu i odnajdę was chętnie by biesiadować razem. Obyście mi tylko nie uciekli.
Oczywiście myśl o spędzeniu czasu przy dobrym winie i muzyce była kusząca, jednak nie rzuca się słów na wiatr. A teraz towarzyszyła przecież Frankowi, który na nią czekał. Postanowiła więc pożegnać się grzecznie i ruszyć do Opętańca.
-To co płyniemy?
Zagadnęła mężczyznę gdy tylko zbliżyła się do niego.

Powrót do góry Go down





avatar
Gif :
Jezioro księżycowe - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Boone
Wiek :
26
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
181 cm/ 76 kg
Znaki szczególne :
Ślad po oparzeniu na całej lewej stronie twarzy
Pod ręką :
Plecak, troszkę pieniędzy i oczywiście niedziałający telefon
Broń :
Krótki miecz lub pistolet jako skrzydła
Zawód :
doręczyciel przesyłek
https://spectrofobia.forumpolish.com/t263-frank-boone https://spectrofobia.forumpolish.com/t1084-frank
FrankŻelazna Melodia
Żelazna Melodia
Re: Jezioro księżycowe
Pią 22 Maj - 1:29
Opętaniec wzruszył tylko obojętnie ramionami. Nie miał żadnych sensownych argumentów wobec osoby, która była stałym mieszkańcem w tym świecie. Mimo wszystko, nie czuł, by było tu miejsce na fizyka, a przynajmniej takiego, jakim on miał zostać.
- Tylko tu naprawdę to jest magia... Ale może masz rację.
Odparł dość obojętnie, niezbyt wiedząc, co o tym myśleć. Póki co, praca mu odpowiadała w miarę (chociaż zdarzały się niepokojące moment). Musiałby chyba mieć żonę i dzieci, by zmienić pracę na bardziej dochodową.

Nie spodziewał się, że Parvatti nagle postanowi go zostawić. Spojrzał na nią wyraźnie zdziwiony, dopiero potem więcej uwagi poświęcając stojącej nieopodal grupce. Już chciał wspomnieć, że może przecież pójść z nią, gdy coś rzuciło mu się w oczy. Lisica. Przeklęta lisica, do której poszła przywitać się jego partnerka. Co prawda, to nie był ten, którego kiedyś spotkał... Ale na pewno jego siostra. Opętaniec zmrużył lekko oczy z niezadowoleniem, trochę uważniej przyglądając się całej reszcie. Rudzielec, arystokratka o różowych włosach oraz dachowiec, co wyglądał, jakby miał depresję.
- Zaczekam.
Odparł krótko, nie spuszczając z nich wzroku. Szczególnie Luci. Spodziewał się, że skoro ona tu jest, to też dziwaczny demon także. Teraz, gdy już nie trząsł się na widok zwykłego lisa... Ściskało go na myśl o tamtym spotkaniu. Nigdy nie przepadał za celebrytami, a bezczelność tamtego tylko potwierdziła jego obawy. Na szczęście baśniopisarka nie kazała mu długo czekać.
- Tak, chętnie.
Uśmiechnął się lekko, po dłuższej chwili jednak dopiero. Nie zwlekając zbytnio, podszedł do łodzi, by pomóc jej wsiąść.
- Swoją drogą... Tamta kobieta, z którą się witałaś, nie ma na nazwisko Foxsoul?
Spytał lekko zamyślony. Jeśli tylko kobieta wsiadła do łodzi, Frank wskoczył za nią, chwytając za wiosło i odbijając od brzegu. Z jakiegoś powodu w tamtej chwili wyjątkowo interesowała go tożsamość tamtej kobiety.

Powrót do góry Go down





Sponsored content

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach