Zimowa Świątynia

avatar
GośćGość
Re: Zimowa Świątynia
Nie 8 Mar - 21:24
Cała ta sytuacja wydała mu się równie niezręczna co zapewne swojej partnerce balowej. Zastanawiał się czy jakiekolwiek wytłumaczenia uratują kocią reputację i nie będzie zmuszony płaszczyć się w ramach przeprosin. Zaliczał Raven Black do szczupłego grona osób, którym mógł w niewymuszony sposób zaufać. Tak, mocne to słowo, jako że nikomu początkowo nie spowiada się i nie spoufala niepotrzebnie. Zdarzają się rzecz jasna wyjątki, ale to inny temat.
- Chwila, chwila... powiedziałem do licha ciasnego, że nie jestem napierdolony jak pień, słodyczy moja.
Denerwował się sytuacją, swoją niekontrolowaną mową słodzenia jak popierdolony, a wszystko to potęgował fakt, iż natrętny rak trzustki piersi macicy ramienia szyi kamienia mózgu dopiął swego i na oczach jego oraz innych odebrał mu osobę towarzyszącą. Pomijając fakt, iż wyglądało to zapewne żałośnie na oczach gapiów to i sam poczuł się poniżony, zdeptany jak porzucony przedmiot, zbesztany... honor i godność oraz dobre imię dachowca w tym momencie cierpiało. Miał zuchwałą ochotę dobyć broni i nafaszerować pirata zza pięciu pierdyliardów mórz wód węglowodorowych pierdolon- a czy to ważne? Akihiko w owej chwili miał tak potężną nerwicę, irytację i kurwicę, że dosłownie na kilka sekund stanął prawie w płomieniach zanim się opamiętał. Buchnęło żarem tak nagle, że omal pobliski bufet nie zajął się ogniem, a pobliska gwardia bardziej stała się zaalarmowana. Wykazywali się niemałą czujnością, to trzeba im przyznać. W dodatku szepty... nie zrozumiał praktycznie nic, ale nie trzeba było eksperta, aby wywnioskować cóż stało się dla nich tematem przewodnim. Żenada na całej linii.
- Jaki eliksir, kochany? Masz mnie za pijaka? A zresztą i tak macie w poważaniu moje zdanie, pociechy wy mo-
Dosłownie ugryzł się w język, co poskutkowało niemałym bólem. Przynajmniej na chwilę zamknął się i nie prowadził dziwnych monologów. Siłą rzeczy został wywleczony do pobliskiego pokoju, gdzie czterech strażników go pilnowało. Na szczęście nie przeszukiwano go, choć dwóch trzymało go za ramię, podczas gdy pozostała dwójka trzymała za bronie w pogotowiu, tak na wszelki wypadek.
- Kochasiu, ja tak mam tylko gdy wpadam w gniew. Pierniczony buc zza oceanów, kradziej zapluty marmoladowy. Nie godzę się na takie traktowanie ze strony tego amanta.
Szczerze nie wiedział czemu próbował im to wytłumaczyć. Tak naprawdę miał po dziurki w nosie jaką opinię o nim wyrobią. Oby tylko nie wzięli go za geja. Cóż, pozostało mu czekać. Czymkolwiek ten eliksir nie był tak miał szczerą nadzieję, iż wyleczy go z tej kpiny co mu zaległa w głosie. Z drugiej strony nie wiedział jak bardzo się śpieszył. Miał spore obawy stanąć twarzą w twarz z Raven. Siedział z założonymi rękoma, na czole rosił się pot, a emocje sięgały zenitu. Szczerze nie miał już pojęcia co w tej chwili czuł. Najbardziej to wstyd i zakłopotanie. Rozważał czy aby na pewno słusznie postąpił pojawiając się na tym balu.

[Klątwa: Słodkie słówka (2/7)]

Powrót do góry Go down





Mefisto
Gif :
Zimowa Świątynia  - Page 4 5PUjt0u
Godność :
Mefisto Weles
Wiek :
490
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
196/95
Znaki szczególne :
prawe oko srebrne z czarną twardówką i blizna pod nim, kolczyki w obu uszach, wąskie, smocze źrenice, ostre kły, wypalony znak na prawej piersi oraz ręce, blizny po pazurach na torsie
Pod ręką :
broń, pieniądze
Broń :
włócznia
Zawód :
Jubiler, Barman, Kowal
Stan zdrowia :
Fabuła: Złamana lewa ręka, naderwane ucho, nie do końca wyleczone żebra
https://spectrofobia.forumpolish.com/t421-mefisto-weles https://spectrofobia.forumpolish.com/t1101-mefisto
MefistoNieaktywny
Re: Zimowa Świątynia
Pon 9 Mar - 21:23
Pokręciłem głową - wątpię, więc nie obawiać się. Dziadzia jeszcze nie poznasz - pokazałem jej lekko język i przymknąłem dziwne oko. W sumie to miałem nadzieje, że się nie zjawią. Nie byłem jeszcze gotowy na takie spotkanie a tym bardziej by przedstawiać im Azusę - na pewno jednak jest ktoś z ich znajomych lub klientów, a Ci im przekażą, że mnie widzieli - dodałem jeszcze, jakby konspiracyjnie.
Zaśmiałem się, prowadząc ją do bardziej skomplikowanej figury - i zepsułabyś niespodziankę. Oj nie dałbym Ci wtedy spokoju - wyszczerzyłem się wrednie.
Prychnąłem oburzony - ja i coś kupować? Wiadomo, że sam coś zrobię. Nie po to jestem jubilerem, żeby dawać zarobić konkurencji albo swojej rodzince czyż nie? - zapytałem, patrząc jej prosto w oczy - jednak na razie nie mam jeszcze na to pomysłu - westchnąłem ciężko i spuściłem wzrok ale szybko wróciłem nim do swojej partnerki w tańcu. Lepiej nie pokazywać osobom na około, że coś jest nie tak.
Uniosłem brew i uśmiechnąłem się - daj mi jeszcze trochę czasu, ale obiecuję, że nie będziecie czekać za długo - dodałem spokojnie, kończąc nasz pierwszy taniec i całując córkę w dłoń.

Powrót do góry Go down





Diana
Gif :
Zimowa Świątynia  - Page 4 4a8fd4f9cf6e221328ca4d9a6518b2cc
Godność :
Diana Candran
Wiek :
Wizualnie ma 25 lat
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
170 cm / 63 kg
Znaki szczególne :
Tatuaż = dwa karpie koi: czarny i biały, Proteza wykonana na Wyspach Księżycowych zamiast lewej ręki, fioletowe oczy, broń o delikatnej, srebrzystej poświacie
Pod ręką :
Katana i czemu Tyk nie zmienia opisów
Broń :
Daishō
Zawód :
Liderka Bractwa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t603-diana#5487 https://spectrofobia.forumpolish.com/t913-skarbic-diany https://spectrofobia.forumpolish.com/t1016-skladzik-diamentow https://spectrofobia.forumpolish.com/t1079-diana
DianaSiedem Nieszczęść: Chciwość
Re: Zimowa Świątynia
Wto 10 Mar - 21:12
Nim przejdzie się do rzeczy należało zaczekać na odpowiednią chwilę. Nie wypadało opuszczać sali balowej nim nie zakończy się przemówienie, a zebrane u stóp schodów błazny nie zaczną się kręcić na parkiecie. Musiała więc przystanąć gdzieś z boku i zaczekać na stosowność do opuszczenia cyrku i udania się do pradawnych ruin, które pragnęła zwiedzić - a może zależało jej jedynie na tym co czeka w tych prastarych czeluściach?
Racząc się wziętym od służącego mimochodem winem pogrążyła się w myślach o tym jak trudny będzie to przeciwnik a także jak wspaniała nagroda. I nie chodziło tutaj tylko o potężną esencję, którą spodziewała się uzyskać zabijając poczwarę. Jedno spojrzenie na ogrom tego miejsca i setki kroków stawianych by przebyć ten przeklęty - odrobinę za duży - ogród, który Diana musiała minąć, by dostać się na bal, dawały jej do zrozumienia, że ktokolwiek stoi za tą całą szopką będzie w stanie ją godnie wynagrodzić.
Wizja kilku butelek wina i może jakiegoś przytulnego pałacyku gdzieś z dala od ludzi rozpalała wyobraźnię białowłosej. Na tyle, że kobieta pozwoliła sobie nawet wykonać kilka obrotów, gdy upiwszy kolejny łyk trunku spostrzegła, że jej kieliszek jest pusty i dostrzegła jakiegoś służącego, który mógł ściągnąć z niej ciężar niepotrzebnego kawałka szkła. Nawet jednak pomimo, że żwawo zbliżył się do niego z jedną ręką przytrzymującą czarną sukienkę, to jej twarz pozostawała obojętna, nieskażona radosnym uśmiechem, który tak pasowałby do jej zachowania.
Następnie skierowała swoje kroki w stronę przejścia do podziemnego labiryntu, lecz zatrzymała się w pół drogi. Kilka obrotów wystarczyło by wzbudzić u niej uczucia, których się nie spodziewała kierując się na bal. Chociaż pannie Candran trudno było to przyznać w tym miejscu - monumentalnym i chłodnym - tkwił pewien przedziwny urok potęgowany tylko przez wolno spadające, lśniące płatki śniegu i muzykę. Nie widziała orkiestry, lecz pogratulowałaby każdemu dachowcowi, czy komukolwiek w niej grał umiejętności.
Puściła palcami przyjemny materiał unosząc dłoń w górę i dotykając delikatnie palcami podbródka. Zastanawiała się, czy ta nieoczekiwanie rozpalona fascynacja jest na tyle silna, by zechciała zostać tu jeszcze chwilę. Zamknąć oczy i wsłuchać się w przyjemnie dźwięki, bądź nawet wystąpić na parkiet i pokręcić się wśród klaunów, czy też od razu ruszać tam, gdzie czekał jej cel - do równie urokliwych podziemi. Nie mogły być inne skoro, jak słyszała, zostały wzniesione przez tajemniczą, pradawną cywilizację, której dziedziców próżno dziś szukać.
Na razie jednak Diana mogła wyglądać jak jedna z tych nudnych panien czekających gdzieś z boku aż jakiś mężczyzna do niej podejdzie i zacznie rozmowę, zaprosi do tańca. Spięte włosy i czerwona wstążka na głowę oraz łagodne rysy twarzy mogły tylko wzmocnić to mylne wrażenie w kimś, kto obserwowałby stojącą z splecionymi za plecami dłońmi kobietę. I tylko dwa miecze, z których ten krótszy miał czarną rękojeść, a drugi białą, lecz wykonane były w podobnym stylu, który w Świecie Ludzi nazwany zostałby wschodnim.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Zimowa Świątynia
Czw 12 Mar - 14:01
Stojąc przed wejściem do sali, w której trwało już przyjęcie, Velnar ostatni raz poprawiał swoje ubrania. Kto by pomyślał, że ten Opętaniec się tutaj zjawi? Na pewno nie on sam, ale cóż, finalnie się pojawił.
Pogładził jeszcze kilka razy swój czarny płaszcz sięgający do połowy ud chłopaka, pod którym można było dostrzec białą koszulę z krawatem zawiązanym na szyi. na nogach miał proste, materiałowe, czarne spodnie oraz eleganckie, również czarne spodnie. Trzeba przyznać, że czerń jest zdecydowanie jego ulubionym kolorem, a do tego bardzo dobrze współgra z jego śnieżnobiałymi włosami, które i tym razem nie były specjalnie układane. Z racji na to, że bal był większym wydarzeniem, a sam Velnar był na co dzień strażnikiem, toteż postanowił zabrać ze sobą swoją katanę, która spoczywała w pochwie przyczepionej do pasa.
Dyskretne wejście by nie zwracać na siebie zbyt wielkiej uwagi, w końcu był już trochę spóźniony, to jedyna rzecz jakiej teraz potrzebował. Chłopak wyczuł doskonały moment i wszedł na sale w momencie gdy muzyka zaczęła grać co lekko ukryło jego wejście, oczywiście pewna ilość osób i tak zauważyła jego wejście, ale czy jakoś na to zareagują? Nawet jeśli to i tak nic z tym nie zrobi, bo przecież co miałby z tym zrobić? Młody Opętaniec postanowił jednak nie zawracać sobie teraz tym głowy.
Wchodząc głębiej w tłum gości rozglądał się za kimś znajomym. Wiedział, że Violet jest na balu, ale nigdzie nie mógł jej dostrzec. Zamiast blondynki zauważył jednak pewną białowłosą kobietę, która po kilku obrotach oddała jednemu z usługujących na balu pusty kieliszek oraz ruszyła przed siebie. Velnar ciągle przyglądał się kobiecie, można powiedzieć, że zapomniał na chwile o miejscu w jakim się znajduje. Szybko jednak otrząsnął się zauważając jak białowłosa zatrzymała się nagle i wyglądała jakby nie wiedziała do końca co chce zrobić. Nie tracąc czasu, postanowił wykorzystać okazje i spróbować zapoznać się z nieznajomą. Zabrał od jednego z przechodzących obok sługi butelkę wina i dwa kieliszki oraz udał się w jej stronę.
- Witam, nazywam się Velnar - powiedział do kobiety będąc już obok niej, a gdy popatrzyła na niego dodał: Może się napijemy? - uśmiechając się tak lekko, że można by się zastanowić czy na pewno na jego twarzy widnieje uśmiech.

Powrót do góry Go down





Erishi
Gif :
Zimowa Świątynia  - Page 4 40ec629ee85918fd216992be0bd32b08
Godność :
Erishi (czyt. Er'shii)
Wiek :
Wygląda na kogoś przed trzydziestką
Rasa :
Gwiezdny/Marzenie Senne
Wzrost / Waga :
Względne
Znaki szczególne :
Coś na wzór tatuażu w kształcie smoka
Pod ręką :
Loth, wachlarz-sztylet, rapier, bezdenna sakiewka
Broń :
Pazury, wachlarz-sztylet, rapier
Stan zdrowia :
Perfekcyjny
https://spectrofobia.forumpolish.com/t614-erishi#5981 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1169-erishi
ErishiGwiezdny Marzyciel
Re: Zimowa Świątynia
Czw 12 Mar - 18:33
Bal był idealną okazją by nawiązać nowe znajomości. Pozwalał również zacieśnić te stare – można było wspólnie spędzić czas na miłych rozmowach, bajecznych tańcach oraz niesamowicie smacznych ciastach i innych potrawach. Kolejnym pozytywnym aspektem tej uroczystości był fakt, że można było podziwiać wspaniałą architekturę. Zarówno droga, jak i wnętrze, były przewspaniałe. Zapierały dech w piersiach oraz uświadamiały Smoka, że istoty z Krainy Luster posiadają większe możliwości niż zwykli ludzie: nie posiadali oni magicznych zdolności, więc ich budowle (chociaż wspaniałe, pomysłowe, niekiedy bardzo podobne do tych, które znał z Esteru), obrazy czy rzeźby nie miały w sobie tego czegoś, czego Szkarłatny Szpon szukał. W miejscu przepełnionym magią było jednak inaczej. Postokroć bardziej przypominały mu dom, zwłaszcza niby to sufit, a noce niebo, które znajdowało się w Sali balowej.  Jego sprawne oczy od razu wychwyciły, że układ lśniących gwiazd jest inny, nieprawdziwy. Nie odbierało to jednakże w żaden sposób urokliwości i kunsztu magicznego temu zjawisku. Z bezchmurnego niby-nieba opadały śnieżne płatki, które znikały nim tylko zdolne były dotknąć podłoża. Ladon obserwował je przez chwile w wejściu, jednak zaraz jego spokój został zakłócony przez sługę.
Elegancko ubrana kobieta poprosiła o jego wierzchnie odzienie: a zatem grube niebieskie futro z puchatym kapturem, które Marzenie Senne oddało i podziękowało za jej usługę. Dachówka skłoniła się przed nim i odeszła, wcześniej życząc mu udanego balu. Gwiezdny odprowadził ją wzrokiem oraz udał się w głąb Sali.
Ubrany był w tradycyjne Chiński ubrania, bardziej podobne możnym władcą, którzy miel wyruszać w bój. Miał czarne, aksamitne spodnie, na to ubrane białe buty do połowy łydki na lekkim obcasie, dzięki czemu miło stukały, gdy stawiał kolejne kroki. Na prawym udzie przywiązany miał biały pas ozdobny. Górna część stroju składała się z kilku warstw hanfu (tradycyjnie hanfu nie powinno mieć spodni, lecz w przypadku Erishi tylko górna nim była – dół to zwykła część odzienia, powszechnie znanego we wszystkich światach): najpierw nałożone miał białą szatę, na to ciemnoniebieska tunikę z wyhaftowanymi srebrnymi ptakami. Tunika długością sięgała z tyłu połowy łydki, a z przodu trochę przed kolano. Szaty spięte ma czarnym, ozdobnym pasem z błyszczącą klingą. By dodać klasy i większej ozdobności, Ladon miał jeszcze czarny jedwabny szal z wyszytym na nim chińskim smokiem. Ciągnie się on przez całą długość tkaniny, która przełożona jest przez zgięcia między łokciami i poprowadzona z tyłu.
Przy pasie zawieszony ma swój rapier, który dla żartu oraz dodania estetyki ukrył w białym, zdobionym pokrowcu na japoński miecz – katanę. Przy pasie również ma biały, kwieciście zdobiony wachlarz, który zakończony jest małymi, niby to ozdobnymi i cienkimi wypustkami. Te wystające poza materiał wypustki są niczym innym jak ostrzami, zdolnymi na gładkie i szybkie przecięcie skóry. Broń ma służyć szybkim atakom, głownie z zaskoczenia, które polegają na niezauważalnych wręcz cięciach szyi, zwłaszcza tętnic.
Oczy podkreślone ma ciemnofioletowym eyelinerem. Dwa pasma włosów ma związane czarną wstążką. Kolejne dwa kosmyki puszczone ma z przodu. Na dłoniach nosi czarne rękawiczki, które zakrywają tylko środkowe palce – reszta jest wolna. Na paliczkach założone ma pierścionki w kształcie księżyca i gwiazd. Na szyi nie nosi żadnej biżuterii, aczkolwiek ktoś spostrzegawczy mógłby zauważyć iż posiada tam „tatuaż” przedstawiający smoka. Jeszcze bardziej uważni zwrócą uwagę na to, że niby-tatuaż czasem się porusza i nie jest w jednej linii (łeb ma wyżej niż ogon lub odwrotnie, zależy od kaprysu „tatuażu”). W uszach ma długie, wiszące srebrne kolczyki.
Niebieskowłosy odetchnął z lekkim uśmiechem na ustach i przystanął przy jednej z płaskorzeźb. Całym sobą czuł ile życia znajduje się w pomieszczeniu – było gwarno, pomimo grającej muzyki, wesoło i kłótliwie (zauważył, że jakieś koty kłócą się przy ścianie, a raczej jednym z bufetowych stołów). Pary tańczyły do przygrywanej muzyki, wyjątkowo przyjemniej dla ucha. Spoglądał na kunszt architektury, zastanawiając się czyj pradawny ród ona przedstawia? Zachowana była naprawdę dobrze: kwiaty i węże oplatały miecz znajdujący się na herbie. Kolorystyka była barwna i żywa: kwiaty miały czarne płatki, idealnie kontrastujące z jasnym ostrzem. Węże z kolei były czerwone, niby to strugi krwi po nim płynące. Tło było mieszanką błękitu i czerwieni, czymś na kształt zdeformowanego fioletu, o ile tak można by nazwać te barwę.
Astralis na ramieniu Gwiezdnego zaświergotał cicho. Był w swojej mniejszej formie (był teraz wielkości przeciętnej papugi) i chociaż przykuwał wzrok swoimi niezwykłymi barwami i błyszczącą zbroją, to jako maleńka ptaszyna nie robił prawidłowego wrażenia. Tak było lepiej. Nie chcieli przecież by ktoś aż zanadto zaciekawił się Aterlothem.
Niebiański pogładził go po łebku. Uśmiechnął się pod nosem do bestii.
- Czuję, że to będzie udany bal.
Powiedział do Lotha i zwrócił się przodem do większości gości, którzy wirowali teraz w tańcu bądź też zajadali się magicznym, latającym deserem. Wpadł on też w ręce Sennego, który z wielką rozkoszą zabrał się za próbowanie.


Zimowa Świątynia  - Page 4 Gbsms8o
#fba0e3 | #00cccc | Saga #ffb437 | Tydius #ff7098
najciekawsza postać pozytywna
x x x x x x

Powrót do góry Go down





Diana
Gif :
Zimowa Świątynia  - Page 4 4a8fd4f9cf6e221328ca4d9a6518b2cc
Godność :
Diana Candran
Wiek :
Wizualnie ma 25 lat
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
170 cm / 63 kg
Znaki szczególne :
Tatuaż = dwa karpie koi: czarny i biały, Proteza wykonana na Wyspach Księżycowych zamiast lewej ręki, fioletowe oczy, broń o delikatnej, srebrzystej poświacie
Pod ręką :
Katana i czemu Tyk nie zmienia opisów
Broń :
Daishō
Zawód :
Liderka Bractwa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t603-diana#5487 https://spectrofobia.forumpolish.com/t913-skarbic-diany https://spectrofobia.forumpolish.com/t1016-skladzik-diamentow https://spectrofobia.forumpolish.com/t1079-diana
DianaSiedem Nieszczęść: Chciwość
Re: Zimowa Świątynia
Czw 12 Mar - 20:21
Głos, który dobiegł do uszu Diany nie wydał jej się niczym innym jak tylko westchnięcia pobliskich dam, zakłócające tą jakże słodką melodię płynącą z miejsca gdzie usytuowano orkiestrę. Dopiero z kolejnymi słowami kobieta zdała sobie sprawę, że słowa układające się w zdaje się zdanie "witam, nazywam się Venar" było skierowane do niej.
Przekręciła lekko głowę, by móc widzieć źródło - zakłócającego jej spokój mężczyznę. Nie chciała go znać, nie obchodziło jej jak brzmi jego imię. Był jej równie obojętny co banda błaznów kręcących się na parkiecie w kolorowych wdziankach. Byli tutaj i na ich obecność Diana nie mogła i niespecjalnie chciała cokolwiek poradzić, lecz jednocześnie stanowili dla niej figury nie bardziej interesujące niż te rozstawione przy wyjściu.
Uniosła nieco brew zastanawiając się czego od niej może chcieć. Wyrwana z rozkosznego zamyślenia, wyciągnięta z otchłani marzeń, mogło wydawać się, że błysk w oku został wywołany słowami Velnara, czy jak on tam miał. Szybko jednak brak uśmiechu na bladej twarzy i chłodne spojrzenie mogło zgasić zapał Opętańca.
Pozostała zimna także gdy zostało zaproponowane jej wino. Na chwilę zmrużyła oczy patrząc najpierw na butelkę a później kierując spojrzenie przed siebie. Czy dostrzegł jak oczarowana spadającymi płatkami kwiatów Diana piła wino? Nie przeszkadzało jej spełnianie jej zachcianek. Można więc powiedzieć, że nie odczuwała pogardy na samo pytanie. Była jednak zniechęcona domysłami. Idioci kręcący się wokół niej pod jakimś durnym pozorem bywali najgorsi - trudno było się ich pozbyć.
Z drugiej strony żywa tarcza mogła się jej przydać. Nie wiedziała jak bardzo niebezpieczne są istoty, które przyjdzie jej napotkać w drodze do Koszmaru ukrytego pod Świątynią. Jeżeli Valar, Velar... Venar... No jak mu tam było... Nieistotne. Jeżeli ten osobnik przyjmie na siebie kilka ciosów, to może uda się nie zniszczyć sukienki.
Wraz z tymi myślami Candran uniosła prawą ręką materiał, puszczając go niemal natychmiast. Ubranie, w którym tu przyszło nie było najbardziej praktyczne. Czułaby się nieco pewniej mając solidny, choć lekki pancerz, a nie cienki materiał. Z drugiej strony była całkiem ładna - wybrana przez Ah. Dlatego białowłosa nie chciała niepotrzebnie niszczyć swojej kreacji.
- Jasne. - Odpowiedziała tylko krótko unosząc tym razem lewą dłoń, gdyż ta była bliżej mężczyzny wewnętrzną częścią ku górze z wyprostowanymi palcami oczekując, że Velnar nie tylko umieści pomiędzy jej palcami kieliszek, lecz również napełni go trunkiem.
Nie zastanawiała się jednak nad tym, czy na twarzy mężczyzny pojawił się uśmiech, czy też nie. Po krótkim zerknięciu, którym obdarzyła go na początku teraz przyglądała się raczej sypiącym, świetlistym płatkom śniegu i parom tańczącym na parkiecie oczekując, aż Venir wykona niewypowiedziane polecenie.
Co jeżeli go odstraszy? W takiej sytuacji Diana również okaże się zwycięska. Może utraci możliwość uzyskania żywej tarczy, lecz jednocześnie zyska spokój.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Zimowa Świątynia
Pią 13 Mar - 20:03
Chłopak ucieszył się wewnętrznie, że nie został wyśmiany i zostawiony samemu sobie. Przynajmniej tyle dobrego na ten moment spotkało go na balu, więc już nieco mniej żałował, że się na nim zjawił.
Reakcja kobiety była dość, hmmm... nietypowa! Tak, nietypowa to dobre słowo. Inne raczej chociaż by się uśmiechnęły lub po prostu zostawiły Velnara uznając go za nie wiadomo jakiego mrocznego typka, który chce je upić lub kto wie co jeszcze zrobić? Dlatego chłopakowi niespecjalnie to przeszkadzało.
Gest, który wykonała kobieta dał do zrozumienia Opętańcowi, że ma obsłużyć damę. Tak też zrobił. Umieścił kieliszek między palcami kobiety, po czym zabrał się za otwieranie win. Nie zajęło mu to zbyt dużo czasu, a sama kobieta chyba nie do końca była tym zainteresowana. Gdy w końcu butelka była już otwarta Velnar napełnił gustowne kieliszki winem, zaczynając rzecz jasna od białowłosej i odłożył wino na stół, obok nich. Patrząc na kobietę lekko uniósł szklane naczynie (jakby chciał wznieść toast) i upił trochę trunku.
- Proszę wybaczyć pytanie, ale czy mógłbym poznać Twe imię? - zapytał, zerkając na nią na krótką chwilę, po czym odwrócił wzrok w kierunku tańczących gości, oczekując na odpowiedź kobiety. Szukał wzrokiem nadal kogoś znajomego, ale czy Velnar ma w ogóle jakichś znajomych lub chociaż osoby, z którymi mógłby zamienić słowo bo gdzieś się widzieli? Poza Violet ciężko sobie jakąś przypomnieć. Możliwe, że właśnie to blokowało go przed wybraniem się na bal, no ale cóż, skoro finalnie i tak się pojawił, to przynajmniej postara się z kimś zapoznać.

Powrót do góry Go down





Erishi
Gif :
Zimowa Świątynia  - Page 4 40ec629ee85918fd216992be0bd32b08
Godność :
Erishi (czyt. Er'shii)
Wiek :
Wygląda na kogoś przed trzydziestką
Rasa :
Gwiezdny/Marzenie Senne
Wzrost / Waga :
Względne
Znaki szczególne :
Coś na wzór tatuażu w kształcie smoka
Pod ręką :
Loth, wachlarz-sztylet, rapier, bezdenna sakiewka
Broń :
Pazury, wachlarz-sztylet, rapier
Stan zdrowia :
Perfekcyjny
https://spectrofobia.forumpolish.com/t614-erishi#5981 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1169-erishi
ErishiGwiezdny Marzyciel
Re: Zimowa Świątynia
Sob 14 Mar - 15:06
Rozkosz jaka eksplodowała w jego ustach była nie do opisania. Intensywność żywych smaków, palących wręcz język i dusze Gwiezdnego była jakby ulotnym marzeniem i zawiłym wspomnieniem. Najpierw poczuł delikatne cytrusy - lekko kwaśne, może nawet i cierpkie. Przeszły one w smak orveru, jednego z owoców z jego krainy: smakował jak połączenie śmietanki i nieznanej owocowej nuty. Ów owocowy smak był bardzo intensywny, żywy, aczkolwiek nie do zidentyfikowania. Później pojawił się posmak czekoladowego wina. Był lekki, odrobinę parzący. Na końcu, a może gdzieś pomiędzy tym wszystkim, odnalazł się i smak który opisać by można jako eksplozja, tworząca niesamowite fale światła i energii. Jakby sama materia posiadła smak, a światło stało się jadalnym elementem.
Erishi przeszły dreszcze rozkoszy. Najprawdziwsza ambrozja. Przez chwilę stał tam z łyżeczką w ustach, z zamkniętymi oczami, całkiem ignorując pozostałych gości. Przez jedno uderzenie serca, niewinny oraz niewielki ruch skrzydeł motyli - był tylko ten smak. Sama kwintesencja smoka również przepadła: zmieszała się z kompozycją kwiatów, barw, pośród których przeważały jasne kolory. Te ciemne, głębokie i mroczne również się tam znalazły: były jakoby cichy grzechami, uporczywymi pragnieniami, których nawet nocą, kierując swe modły do gwiazd, nie można wyrzekać. Nie dzieli się nimi z kochankami - są tak ciche, intymne, poufne.
Chwila przyjemności i bezruchu Sennego nie obeszła nikogo. Nawet Aterloth zdawał się nie zauważyć jego zamknięcia w sobie na ten krótki okres czasowy. Czerwonooki odsunął w końcu pustą łyżeczkę od jasnych ust i drżącą dłonią nabrał kolejnej porcji. Poczęstował Astralisa, żywo wyczekującego słodyczy.
Stworzenie zalśniło złotym blaskiem, niby to używając swojej leczniczej mocy. Nie było jednak ran, które mogłaby uleczyć: błyszczała więc tylko przez chwilę, będąc niby to migająca gwiazdą na bezchmurnym niebie. Bystre spojrzenie Lotha przeniosło się na Szkarłatnego Szpona. Dzikie pragnienie by zjeść więcej wręcz tańczyło w jego oczach. Ladon niewiele myśląc, złapał jeden z fruwających deserów i postawił go na ziemi. Nie sądził, by zabrakło takich smakołyków - z resztą, niektórzy odganiali te cuda smakowe od siebie, jakby były natrętnymi muchami. Głupcy.
Ptak niema rzucił się na przysmak, a Marzyciel sam zabrał się za kontynuację posiłku.
Po skończeniu przez nich deseru, pucharki magicznie odleciały. Bardzo przemyślane zagranie. Smok i Fioletowy ptak jeszcze przez chwilę przeżywali ekstazę po posiłku.
- Nie wiem jak oni to zrobili, ani kto wpadł na pomysł, by coś mogło tak smakować, ale należą mu/jej się wielkie pochwały i ukłony. Myślisz, że kucharz zdradzi nam przepis, jak pójdziemy do kuchni i o niego poprosimy?
Aterloth podleciał, siadając ponownie na ramieniu Niebiańskiego. Połasił się do jego policzka, a potem energicznie pokręcił łbem.
- Też tak sądziłem.
Sekretny przepis raczej już na zawsze zostanie sekretnym przepisem. Szkoda.
Byty Esteru ruszyły z miejsca. Loth poleciał gdzieś w górę, możliwe, że sprawdzać czy uda mu się przefrunąć przez magicznie stworzone niebo. Eri z kolei ruszył przed siebie.
Poprosił jedną z dam do tańca. Ujął jej dłoń delikatnie, a potem ucałował na znak szacunku. Zaprosił, prowadząc na parkiet. Muzyka rozbrzmiewała i niektórzy już wirowali w jej rytm.


Zimowa Świątynia  - Page 4 Gbsms8o
#fba0e3 | #00cccc | Saga #ffb437 | Tydius #ff7098
najciekawsza postać pozytywna
x x x x x x

Powrót do góry Go down





15
Gif :
Zimowa Świątynia  - Page 4 5PUjt0u
Godność :
Alice Murphy
Wiek :
19 lat
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
158/49
Znaki szczególne :
Bordowe oczy i rogi?
Pod ręką :
Czarna Karta, papierosy, krucza papierośnica, krucza zapalniczka, zapalniczka zippo.
Broń :
Kastet, rewolwer, sztylet, dwa magazynki.
Zawód :
Wszystkim za co zapłacisz.
Stan zdrowia :
Jeszcze zdrowa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t275-policz-do-15
15Nieaktywny
Re: Zimowa Świątynia
Nie 15 Mar - 9:59
W sumie odkąd odłączyła się od swojego opiekuna nie wiedziała co ze sobą począć. Przyglądała się ludziom zebranym w sali, czasami przysłuchiwała się ich rozmową. Jednak nic jej nie interesowało, porywała kolejne lampki wina licząc na to, że nastrój po alkoholu się jej poprawi. Jednak nic takiego nie miało miejsca. Jednak w końcu zauważyła na sali jakąś ciekawą osobę, albo raczej zwierzę.
Z ramienia mężczyzny wzleciał piękny ptak pokryty złotem. Przypominał jej trochę legendarnego feniksa, a jeśli faktycznie mógł nim być, to powinien pomóc jej wyleczyć chorą rękę, która dalej bardzo niedomagała.
15 rozejrzała się za właścicielem zwierzaczka. Mężczyzna z kimś tańczył, oby nie okazało się jednak, że jest fanem parkietu i nie ma zamiaru z niego zejść, bo wtedy by musiała jakość inaczej zwabić zwierzątko.
Na tą myśl moc dziewczyny zadziałała i lampkę wina pokrył gruby szron, zdecydowanie ochładzając jego zawartość. Wielkie, szkarłatne oczęta śledziły mężczyznę uważnie, kiedy tańczył. Jednocześnie zastanawiając się jak wymusi na nim uleczenie. Na raz wypiła zawartość lampki i odłożyła ją na stół, jednocześnie i oczywiście niechcący zamrażając kawałek obrusu.
Spojrzała na swoją dłoń i wzięła głęboki oddech by przypadkiem nie zamrozić swojego nowego towarzysza na dalszą część balu.

Powrót do góry Go down





Erishi
Gif :
Zimowa Świątynia  - Page 4 40ec629ee85918fd216992be0bd32b08
Godność :
Erishi (czyt. Er'shii)
Wiek :
Wygląda na kogoś przed trzydziestką
Rasa :
Gwiezdny/Marzenie Senne
Wzrost / Waga :
Względne
Znaki szczególne :
Coś na wzór tatuażu w kształcie smoka
Pod ręką :
Loth, wachlarz-sztylet, rapier, bezdenna sakiewka
Broń :
Pazury, wachlarz-sztylet, rapier
Stan zdrowia :
Perfekcyjny
https://spectrofobia.forumpolish.com/t614-erishi#5981 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1169-erishi
ErishiGwiezdny Marzyciel
Re: Zimowa Świątynia
Nie 15 Mar - 13:20
Jego partnerką w tańcu była młoda kobieta. Miała średniej długości różowe włosy, które upięła błyszczącą spinką. Na twarzy miała ozdobną maskę, która niby to miała służyć temu, by nikt jej nie rozpoznał. Charakterystyczne rogi o przyjemnym czekoladowym odcieniu powiedziały jednak Eri, że najprawdopodobniej jest Arystokratką. Jej długa jedwabna, fenomenalnie zdobiona suknia  w kolorze zachodzącego słońca, pulsującego gdzieś na powoli ciemniejącym niebie również wskazywała na spory majątek. Gładkie dłonie oraz  wystawna biżuteria tylko utwierdzały smoka w tym przekonaniu.
Również jej gesty, niewinna mowa ciała, która krzyczała wręcz iż daleko jej do trudów pracy czy chociażby zaprzątania sobie głowy czymś innym niż rozmowami oraz rozkazywaniem innym i próbami zdecydowania się jaką kreacje dziś założyć bądź też co ma ochotę zjeść na śniadanie.
Poruszała się z wielką gracją, prowadzona przez smoka. Pozwalała mu na ten rodzaj kontroli: najpewniej jedyny, jaki dawała w ręce kogokolwiek.
Niebieskowłosy obrócił nią po raz ostatni. Później odsunął się, skłonił dostojnie, by następnie ponownie ucałować jej dłoń w ramach podzięki za obdarzenie go tym zaszczytem, wspólnym tańcem.
Ujął swoje dłonie za plecami i odszedł od arystokratki, posyłając jej przyjemny uśmiech. Od początku tańca czuł czyiś wzrok na sobie. Dobiegał on mniej więcej z miejsca, w którym stali znajomi różowowłosej, więc ignorował to uczucie. Przyglądali się mu, oceniali i najpewniej żywo dyskutowali. Może nawet zastanawiali się kim jest? Z jasną cerą bez żadnej widocznej skazy, z długimi włosami w kolorze trudnym do określenia: niby to oceanem podczas sztormu lub też bezkresem nieba w jaśniejący poranek. Może zastanawiali się nad jego ubiorem? Cóż go skłoniło do wybrania czegoś takiego? Trudno było powiedzieć.
Niepokojące uczucie przyglądania się nie zniknęło, nawet gdy kobieta wróciła do swoich. Czyjeś oczy uważnie go śledziły, podążały za nim. Marzenie przymknęło powieki, by skupić się dokładniej. Jego zmysły pomogły mu zlokalizować kierunek, z którego uporczywe spojrzenie przybywało. Znajdowało się blisko stołów z winem. Otworzył oczęta i spotkał się z równie czerwonymi tęczówkami, co jego. Szkarłatnookie dziewczę miało jasną cerę, czarne niczym najciemniejsza noc bez żadnej gwiazdy na niebie, włosy. Ubrana była również w czarną suknię. W jego guście trochę gotycką, chociaż mógł się mylić – nigdy nie był dobry w stylach architektonicznych bądź też tych związanych z garderobą. Zwłaszcza, że często przebywał w towarzystwie osób, które przyodziane są w style znane od wielu długich lat smokowi: Chińska garderoba nie stanowi dla niego wzywania.
Zbliżył się do niej. Zakładał, iż pragnie z nim zatańczyć lub też uciąć sobie krótką pogawędkę.
- Witaj – jego jasne usta ułożyły się w delikatny i grzeczny uśmiech – Me imię brzmi Erishi – powiedział gładko, następnie lekko kłaniając się przed młodą damą. – Nie mogłem nie zauważyć, iż podążasz za mną swym urokliwym spojrzeniem – stał w otwartej postawie, ręce miał luźno wzdłuż ciała, a ton głosu był spokojny, słodki w odbiorze.
- Może zechciałabyś mi, panienko, zdradzić swe imię? – zapytał przyjacielsko – a następnie wybrać się na przechadzkę po tym wspaniałym miejscu? Sala balowa jest doprawdy zachwycająca, aczkolwiek chciałbym zwiedzić wszystkie możliwe lokacje. Twoje towarzystwo niewątpliwie dodałoby tylko pogody ducha i przyjemności, jaką można czerpać ze zwiedzania.
Jeśli 15 się zgodziła, Eri zaproponował jej ramię. Udali się w stronę wyjścia, gdzie służba podała im odzienie wierzchnie. Następnie wyszli z Sali, podążając w nieznane.
Jeżeli doszło do sytuacji, w której czarnowłosa mu odmówiła tej przyjemności – smok przeprosił za swoje nachalne, zbyt butne nawet zachowanie i odszedł, samemu przechodząc do inne lokacji.
W obu przypadkach Astralis podążył jego śladem i wyleciał z pomieszczenia.


Zimowa Świątynia  - Page 4 Gbsms8o
#fba0e3 | #00cccc | Saga #ffb437 | Tydius #ff7098
najciekawsza postać pozytywna
x x x x x x

Powrót do góry Go down





15
Gif :
Zimowa Świątynia  - Page 4 5PUjt0u
Godność :
Alice Murphy
Wiek :
19 lat
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
158/49
Znaki szczególne :
Bordowe oczy i rogi?
Pod ręką :
Czarna Karta, papierosy, krucza papierośnica, krucza zapalniczka, zapalniczka zippo.
Broń :
Kastet, rewolwer, sztylet, dwa magazynki.
Zawód :
Wszystkim za co zapłacisz.
Stan zdrowia :
Jeszcze zdrowa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t275-policz-do-15
15Nieaktywny
Re: Zimowa Świątynia
Pon 16 Mar - 18:55
Widziała jak mężczyzna rozgląda się w tłumie szukając jej. Uczucie, kiedy ktoś wgapia w ciebie spojrzenie jest dość irytujące i nawet debil by się zorientował, że coś jest nie tak. Oczywiście pozwoliła się ujrzeć, chciała dowiedzieć się co to za ptak, ewentualnie go ukraść. Na pewno na czarnym rynku dostanie za niego wiele już za sam wygląd, a jeśli będzie miało jakieś specjalne umiejętności to przy okazji z nich skorzysta.
Uśmiechnęła się do mężczyzny i skinęła głową na przywitanie. Co prawda zdjęła soczewki i nie wyglądała przez to jak zwykły człowiek, jednak nie znała się aż tak dobrze na innych rasach, by którąś z nich udawać.
"Urokliwym spojrzeniem"? Serio? No to jakbym chciała się zabić to byś sikał w majtki ze szczęścia?
-Zauważyłam, że towarzyszy ci bardzo piękny ptak.
15 uśmiechnęła się szerzej na chwilę słysząc komplement. Może i nie miała serca, jednak znała była obeznana z czymś, co nazywają kulturą osobistą. I oczywiście usłyszała pytanie o imię, no jakże mogło być inaczej, przecież każdy w tym świecie nie chce być anonimowy i powinien podawać dane osobiste jak imię, może jeszcze pin do karty?!
Grzecznie pozwoliła skończyć mężczyźnie, jednocześnie uśmiechając się równie przyjaźnie co on. No cóż, nie zmienia to faktu, że chętniej rozpłatała by mu gardło przez tą ohydnie przesłodzoną gadkę, ale nie powinna.
-Mam na imię Alice.-odpowiedziała słodkim głosem i lekko się skłoniła.-Istotnie, słyszałam, że można skorzystać z wielu atrakcji. Proponuję więc ruszać od razu.
15 uprzejmie odmówiła ramienia mężczyzny, jednak nie dlatego, że obawiała się, zarazy z tego świata, tylko z bardziej praktycznego powodu, którym był jej wzrost, a dokładniej jego bardzo bolący brak.

2 x z/t

Powrót do góry Go down





Diana
Gif :
Zimowa Świątynia  - Page 4 4a8fd4f9cf6e221328ca4d9a6518b2cc
Godność :
Diana Candran
Wiek :
Wizualnie ma 25 lat
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
170 cm / 63 kg
Znaki szczególne :
Tatuaż = dwa karpie koi: czarny i biały, Proteza wykonana na Wyspach Księżycowych zamiast lewej ręki, fioletowe oczy, broń o delikatnej, srebrzystej poświacie
Pod ręką :
Katana i czemu Tyk nie zmienia opisów
Broń :
Daishō
Zawód :
Liderka Bractwa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t603-diana#5487 https://spectrofobia.forumpolish.com/t913-skarbic-diany https://spectrofobia.forumpolish.com/t1016-skladzik-diamentow https://spectrofobia.forumpolish.com/t1079-diana
DianaSiedem Nieszczęść: Chciwość
Re: Zimowa Świątynia
Pon 16 Mar - 19:32
Pytanie o imię nie było czymś, co można by wybaczyć. Bynajmniej nie dlatego, że była to błahostka. Candran była znużona faktem, że przypadkowe osoby, których znać nie chciała najpierw zaprzątają jej myśli swoim własnym imieniem - którego i tak nie potrafiłaby teraz poprawnie przytoczyć - a później pragną jeszcze poznać to krótkie, banalne słowo "Diana".
Gdyby nie fakt, że przyszedł z darami i oferował kobiecie wino to po prostu by zignorowała jego obecność nie racząc go nawet spojrzeniem. Skoro jednak otrzymała ofiarę musiała sprawdzić, czy dary były godne jej podniebienia.
Pewnym ruchem zbliżyła kieliszek do ust, opierając jedną jego krawędź na dolnej wardze i przechylając nieśpiesznym ruchem dłoni, tak że wino zatrzymało się na jej zamkniętych ustach. Czując smak na wargach przymknęła na chwilę powieki i trwała tak przez może dwie sekundy kontynuując rozważanie, które zaprzątało jej głowę od jakiegoś czasu.
Zostać tutaj jeszcze chwilę, skorzystać z atrakcji, czy też ruszyć tam gdzie był jej cel - do labiryntu korytarzy wzniesionego przez wymarłą już, antyczną cywilizację. Im dłużej się nad tym zastanawiała tym druga opcja wydawała się ciekawsza. Z kręcenia się po parkiecie nie mogła zyskać niczego specjalnego, a w starych komnatach czekały łupy i wątpiła, by każdy zakamarek został dokładnie zbadany. Liczyła że uda jej się znaleźć coś, czego sługusy Arcyksięcia nie zauważyli. Jakąś pamiątkę po wymarłym świecie. Był też Koszmar, który Diana chciała zabić i wiedziała, że w takim wypadku musi być na miejscu pierwsza - to ostatecznie przesądziło.
Candran otworzyła usta, biorąc niezbyt duży łyk nalanego przez Vornara wina, jednocześnie spoglądając kątem oka w miejsce, gdzie ten uprzednio stał. Stwierdziła z żalem, że wciąż tam stoi i nie był tylko służącym, który pójdzie sobie skoro skończy częstować gości. Opuściła dłoń, trzymając teraz kieliszek w zgiętej ręce i powiedziała chłodno:
- Diana. - Po czym świadoma, że ten nie pójdzie sam z siebie, dodała jeszcze: - Mam do pokonania Koszmar. - W ostatniej chwili powstrzymała się, by jej słowa nie brzmiały "czemu w ogóle zawracasz mi głowę?", uznała jednak że skoro znalazła się na salonach to powinna skusić się na nieco kurtuazji. Tylko nie za dużo. Nie chciała doprowadzić do sytuacji, że jej intencje owinięte w grubą tkaninę metafor staną się nieodgadnione nawet dla niej samej. Poza tym zawsze przyda się głupiec, który zasłoni ją swoim ciałem, gdyby zaistniała taka konieczność. Dlatego też Diana zrezygnowała ze słów, które chciała uprzednio wypowiedzieć i uśmiechnęła się w stronę Vortara łagodnie, wręcz urzekająco oraz rzekła:
- Widzę, że brak Ci zajęcia, a mnie przydałby się ktoś, kto mógłby mnie strzec w podziemiach. - Upiła później jeszcze jeden łyk i wolnym krokiem ruszyła w stronę wejścia do ruin rozciągających się pod ich stopami. Nie dawała znać Vinarowi, żeby poszedł za nią. Uznała, że jeżeli jest na tyle naiwny, że postanowi tarczą Diany zdobioną błazeńskim rycerzykiem na białym koniu, to zysk dla niej. Podobnie, gdy da jej spokój i przestanie zawracać głowę, a ona zamiast odpowiadaniem na głupie pytania będzie mogła się zająć Koszmarem.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Zimowa Świątynia
Sro 18 Mar - 17:14
Diana, Diana, Diana... próbował sobie przypomnieć czy czasem nie spotkał wcześniej kogoś o takim imieniu. Jak można było się spodziewać, nie miał takiej przyjemności.
- Bardzo ładne imię! - powiedział głośniej niż do tej pory, po czym lekko zakaszlał i dodał: W każdym razie miło poznać - uśmiechnął się do kobiety. Pewnie i tak ma mnie już dość pomyślał jeszcze i nic w tym dziwnego! W końcu po jej zachowaniu można wywnioskować, że nie zbyt przepada za towarzystwem młodego Opętańca, a może taka po prostu jest i to nie z Velnarem jest problem? Może później się dowiem powiedział sam do siebie w myślach.
Kobieta wspomniała jeszcze coś o koszmarze do pokonania. To mogło być przyczyną jej zachowania. Pewnie chciała się pozbyć Velnara, który odwlekał jej cel. Ale koszmar i ona sama? Z tego co wiedział białowłosy, koszmary były dość silnymi istotami, więc gdy Diana zapytała czy Velnar pomoże jej w pokonaniu stwora, ten nie mógł jej odmówić. - Cóż, nigdy z nimi nie walczyłem, a faktycznie nie mam nic do zrobienia... - mówił, po czym upił trochę wcześniej nalanego przez siebie wina i kontynuował - W takim razie z chęcią Ci pomogę - skończył mówić i wypił resztę trunku ze swojego kieliszka, po czym odłożył go na stół.
- Walczyłaś już kiedyś z Koszmarem Diano? - zapytał, idąc zaraz za białowłosą. Sam nie wiedział czy walka z Koszmarami różni się nieco od tych zwykłych walk, więc jeśli tak by było, a kobieta mogła mieć już jakieś doświadczenie w walkach z tymi bytami, to mogłaby się podzielić posiadaną wiedzą z Velnarem.

Powrót do góry Go down





Francesca
Gif :
Zimowa Świątynia  - Page 4 5PUjt0u
Godność :
Sybilla Francesca z Cournard
Wiek :
498 | 28/29
Rasa :
Upiorna Arystokracja
Wzrost / Waga :
172 | 64kg
Znaki szczególne :
Długie, białe włosy. Złote oczy . Niewielkie, dwa białe różki pod czupryną włosów.
Pod ręką :
parasolkę, torebeczkę z drobnymi rzeczami, wachlarz
Broń :
parasolka ze schowanym ostrzem, Kosa, Torebka z drobiazgami
Zawód :
Arystokratka | Bezrobotna
Stan zdrowia :
Obolała w niektórych miejscach, po ostatniej napaści.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t375-sybilla
FrancescaNieaktywny
Re: Zimowa Świątynia
Sro 18 Mar - 21:26
Po skończonej pracy w firmie, szybko tam się przebrała w strój i została odebrana przez swojego brata Alistaira, który stał się towarzyszem na bal. Ona wiedziała że jeśli nie pojawi się to reputacja rodu Renardów może być nadszarpnięta przez Arcyksięcia i innych tam osobistości. Na dodatek nie chciała martwić swojej kochanej kuzynki Rozaliny. Gdy dojechali wysiedli i zaczęli powolnym krokiem iść aż do wejścia Różanego Pałacu. Po przekroczeniu szli w kierunku zimowej świątyni gdzie odbywało się przyjęcie wtedy zaczynali rozglądać za znajomymi twarzami. Sybilla z bratem przeszli dalej wchodząc w tłum rozmawiając cały czas ze sobą. Arystokratka będzie musiała poszukać z osobą towarzyszącą, Mefista w tym zatłoczonym miejscu. W takim momencie poczuła oczy na swoich plecach jakby inni goście szukali podobieństw pomiędzy tamtą arcyksiężną, a nią. Z drugiej strony gdyby nie kolor oczu i pewne niektóre szczegóły z wyglądu by pomyśleli sobie, że to bliźniaczki. Wtedy kątem oka zaczęła obserwować poniektóre twarze i naturalnie odwróciła głowę witając się skinięciem.



grande iconepetite icone
I love flowers
LADY SUR EPICODE

Powrót do góry Go down





avatar
Gif :
Zimowa Świątynia  - Page 4 5PUjt0u
Godność :
Przyszła Arcyksiężna Marceille Lisette Rosarium {Sublinas}
Wiek :
Wizualnie osiemnaście lat.
Rasa :
Lunatyk
Wzrost / Waga :
158 cm / 42kg
Znaki szczególne :
Albinizm, jasne różowe oczy, zapach lilii.
Pod ręką :
Drewniana laska z króliczymi zdobieniami.
Broń :
Kwiatki
Zawód :
Wytwarzanie pefrum, a także zawodowa intrygantka.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t573-lapin#4771 https://spectrofobia.forumpolish.com/ https://spectrofobia.forumpolish.com/
LapinNieaktywny
Re: Zimowa Świątynia
Sro 18 Mar - 23:25
  Zacisnęła palce dłoni pochwyconej przez Tyka, po czym przekręciła swoją głowę na bok tak, by móc na niego spojrzeć, ale na tyle wolno, aby przypadkiem nie dotknąć w sposób niewłaściwy jego ust. W końcu był na tyle blisko, do tego pochylony, iż jakikolwiek gwałtowny obrót głowy mógł się skończyć właśnie takim nieprzyzwoitym aktem pocałunku. Nieprzyzwoitym, bo prócz fantazji białowłosej, nie łączyło ich nic, co mogłoby wytłumaczyć taki zuchwały występek z jej strony. Zwłaszcza, że odczuwała nieodparte wrażenie, jakoby Książę wcale nie uwierzył w przypadkowość tejże sytuacji.
  – Nie lubi Lord, gdy się o nim mówi? – odpowiedziała pytaniem na jego komentarz, uśmiechając się kącikiem ust, bowiem sama z niezwykłą lubością rozkoszowała się momentami, kiedy tematem przewodnim na dworze była ona. Nie miało dla niej wtedy znaczenia, czy są to negatywne komentarze, liczyło się wyłącznie poczucie bycia w centrum uwagi. Oczywiście obelgi nie pozostawały dla niej obojętne, cieszyła się z atencji, ale jednocześnie traktowała wszystkich jak wrogów. Z tego też powodu myśli Lapin napędzane były wiecznym obmyślaniem intryg, nawet, jeżeli tylko na planowaniu się kończyło. Również przechodząca przez jej głowę myśl ich wspólnego ślubu, czy też zwykłych plotek sugerujących taki, sprawiały, że policzki Panny Sublinas przybrały barwę liliowego rumieńca, zdecydowanie intensywniejszą niż nałożony wcześniej na skórę lekki makijaż.
  Odpowiedź na pytanie Lorda okazało się zająć jej dłuższą chwilę, starała się sięgnąć pamięcią uroczystości, na których miała przyjemność gościć. I chociaż wiedziała, iż zapewnię mężczyzna nie pytał o dokładną ilość, tak próbowała dotrzeć chociażby do nazwisk organizatorów. Spotkała się jednak z niemałym zaskoczeniem, dochodząc do wniosku, iż niewiele pamiętała z okresu zanim trafiła na dwór Tyka, jak gdyby traumatyczne przeżycia wymazały się z jej głowy na dobre. Tak naprawdę jednak Marceille nigdy nie wykazywała się aktywną obecnością na balach, oprócz pozyskiwania informacji na temat majątku niektórych rodów, niewiele interesowała się samymi przedstawicielami. Za to doskonale pamiętała przyjęcie zaręczynowe pewnego mniej istotnego Upiornego, na którym pierwszy raz dane jej było poznać (choć nie osobiście) samego Agasharra. Wtedy jeszcze nie była w nim zauroczona, choć nie ukrywała swojego zainteresowania jego osobą. Któż nie chciał poznać sławnego w Krainie Luster, Arcyksięcia Rosarium? Zwłaszcza w tamtym okresie, kiedy jej głównym priorytetem było zdobycie jak największych zysków w Lustrzanym świecie. Co prawda teraz niewiele się zmieniło, poza kolejnością – zaraz po poślubieniu Tyka, planowała być rozpoznawalna, bo choć nie można było powiedzieć, że jej rodzina była okryta złą sławą (pomijając plotki w samym pałacu), nie byli znani w arystokratycznym świecie. Również pierwsze odwiedziny Księcia na jej rodzinnym dworze o niczym nie świadczyły. Na szczęście zarówno sława, jak i poślubienie głowy rodu Rosarium szło w parze. A skoro o parach mowa – obydwoje stworzyli właśnie przyjemny dla oka obraz, kiedy ich powolne, acz pewne siebie kroki tworzyły ścieżkę usłaną różami, czy też w przypadku sukni Lapin – ich płatkami.
  – Oczywiście. – odpowiedziała w końcu, kiedy juz znaleźli się na środku sali. – Chociaż nigdy na tak widowiskowym. – dodała, rozglądając się po pomieszczeniu i przyjmując odpowiednią do tańca pozycje.
  – Zapadło mi natomiast w pamięci jedno przyjęcie zaręczynowe, w żadnym wypadku huczne, czy zjawiskowe, aczkolwiek przyjemne, gdyby nie ilość osób, można wręcz powiedzieć, że bardzo kameralne jak na tutejsze standardy. Niejakiego Lorda z rodu Haryntesów. – wstawka choć niepotrzebna była celowym zabiegiem, którego Biały Królik użył po to, aby przekonać się, czy arystokrata również kojarzył ją z owej uroczystości.
  Taniec tak jak przypuszczała, okazał się niezwykle rozkoszną czynnością, wszakże mgła dzięki temu przyjrzeć się jego urodzie dokładniej, a przy okazji namacalnie badała niewielki teren jego ramienia, na którym delikatnie zaciskała raz po raz place. Niemniej był również niezwykle monotonny. Dodatkowo wirujące obok pary, zaabsorbowane sobą, a tym samym nie dające jej odpowiedniej uwagi (przecież tańczyła właśnie z samym Arcyksięciem), zaczynały ją drażnić. Dlatego też z niezwykłą radością zareagowała na propozycję Księcia i niemalże od razu odpowiedziała na nie potwierdzającym kiwnięciem głowy. Kiedy zatrzymali się, tym samym kończąc taniec, Marcelina odsunęła się o krok od swojego partnera, podziękowała za taniec ukłonem i bez wcześniejszej zgody, ale za to z subtelnym wyrafinowaniem, wsunęła swoją dłoń w zgięcie łokcia Lorda, pozwalając siebie zaprowadzić w stronę wyjścia z Zimowej Świątyni.

  zt {Lapin + Tyk}

Powrót do góry Go down





Diana
Gif :
Zimowa Świątynia  - Page 4 4a8fd4f9cf6e221328ca4d9a6518b2cc
Godność :
Diana Candran
Wiek :
Wizualnie ma 25 lat
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
170 cm / 63 kg
Znaki szczególne :
Tatuaż = dwa karpie koi: czarny i biały, Proteza wykonana na Wyspach Księżycowych zamiast lewej ręki, fioletowe oczy, broń o delikatnej, srebrzystej poświacie
Pod ręką :
Katana i czemu Tyk nie zmienia opisów
Broń :
Daishō
Zawód :
Liderka Bractwa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t603-diana#5487 https://spectrofobia.forumpolish.com/t913-skarbic-diany https://spectrofobia.forumpolish.com/t1016-skladzik-diamentow https://spectrofobia.forumpolish.com/t1079-diana
DianaSiedem Nieszczęść: Chciwość
Re: Zimowa Świątynia
Sob 21 Mar - 13:11
Pochwały pod względem jej imienia z us Vonara nie były dla Diany niczym pożądanym. Poczuła raczej zażenowanie, że ten wykrzykuje swoje słowa tak głośno. W tej chwili mężczyzna wydał się jej być podobny do szczeniaczka. Takiego małego, który kręci się wokół nogi i piszczy, bo nie potrafi jeszcze zaszczekać. Z tym, że szczeniaczki są jeszcze urocze. No i o wiele łatwiej jest zamknąć je w jakimś pomieszczeniu, po prostu przesuwając nogą za drzwi.
Tak właśnie by uczyniła z Vernirem, gdyby jego chciała uratować jego życie przed ewentualnym rychłym końcem związanym z tym, że nieprzygotowany rzucił się na koszmar. Dla Candran ważniejsze było jednak posiadanie żywej tarczy, która mogła przyjąć na siebie kilka ciosów niż życie przypadkowo spotkanego Opętańca.
- Walczyłam. - Odpowiedziała tylko krótko. Nie przepadała opowiadać o sobie i chociaż w tym miejscu mogłaby się chwalić, że zabiła już niejednego przedstawiciela tej przeklętej "rasy", czy wykorzystać to by pokazać swoją wyższość nad żółtodziobem Velnarem, to postąpiłaby wtedy wbrew sobie. Może gdyby była pychą, lecz los chciał, że Candran została Chciwością. Bardziej zależało jej na winie, niż na budzeniu podziwu. Szczególnie, że w tym drugim przypadku do jej nogawek - których aktualnie de facto nawet nie miała - przyczepiały się swoimi małymi ząbkami jakieś irytujące szczeniaczki. O dziwo zbyt często mające skrzydła.
- Jeśli masz broń, to jesteśmy na dobrej drodze. - Powiedziała, gdy byli już w połowie drogi, którą musieli przebyć przy dźwiękach muzyki. Krok Diany mimowolnie dopasował się więc do wygrywanej melodii.
Mówiąc o broni oczywiście nawiązywała do sytuacji, gdy ktoś rzucał się na koszmar nieuzbrojony. To nie tak, że Diana przejmowała się jego losem. Po prostu doceniła, że jej żywa tarcza chociaż ma jakieś ostrze, którym może machnąć przed siebie w nadziei, że coś trafi. Choć może ten szczeniaczek, wbrew pozorom, miał ostre kły? Candran nie wiedziała nic o jego umiejętnościach bojowych. Nie miała jednak zamiaru na nich polegać. Miał tylko odwracać od niej uwagę. To był jego cel, do którego nie potrzebował żadnego przeszkolenia. W gruncie rzeczy sprawdziłby się nawet wtedy, gdyby po prostu biegał machając rękoma i krzycząc "ratunku". Wtedy na pewno ewentualne Koszmary zechciałby zabić najpierw jego niż Dianę.
Droga, którą musieli przebyć była jednak zbyt długa, a Diana nauczona doświadczeniem wiedziała, że nie będzie jej dane przebyć jej w milczeniu. Żeby uprzedzić bzdurne pytania, które nie miały żadnego znaczenia jak "ile już walczysz z Koszmarami", "ile masz lat" czy "lubisz szczeniaczki", postanowiła sama coś powiedzieć.
- Dowodzę. Możesz więc opowiedzieć co tam potrafisz. - Pierwsze słowo nie było pytaniem. Ton w jakim zostało wypowiedziane jasno wskazywał, że wszelka dyskusja będzie równie owocna co wrzucanie nasionek do słoika i liczenie, że wyrośnie z nich drzewo.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Zimowa Świątynia
Nie 22 Mar - 15:28
Pink nie uczestniczył w wymianie zdań przez cały czas trwania rozmowy Rozaliny i Violet, początkowo zajęty kończeniem magicznego koktajlu, następnie, kiedy już ruchem ręki odesłał lewitujący pucharek - milczał z czystej uprzejmości, przysłuchując się wymianie zdań z neutralnym uśmiechem. Marwolaeth wsunął się pod jego rękaw i po ramieniu wspiął aż na czubek głowy Marionetki, by tam usadowić się pod jego króliczym uchem.
Był nieco zaskoczony, gdy Violet się doń odezwała, pytając go o zdanie w tej sprawie, zachowywał się bowiem przez cały czas mniej więcej jak część wystroju komnaty. Przez chwilę zastanowił się, co powiedzieć - sam wiedział coś niecoś o walce za swój honor, dumę i szczęście, chociaż z czasem nauczył się, że dobrze wykorzystanymi walorami intelektualnymi można osiągnąć więcej niż górą mięśni, a szukanie guza nikomu jeszcze nie wyszło na zdrowie (do dziś pamiętał twarze przyjemniaczków, którym musiał powiedzieć kilka ciepłych słów w zamian za obrazę jego Marionetkarki; całe szczęście, że zdołał dotrzeć do tego uprzejmego Parasolnika, bo inaczej tych kilka dźgnięć sztyletem w mostek i przedramię mogłyby się dla niego kiepsko skończyć). Odchrząknął, przywołując na pomoc całą swoją erudycję, i zaczął mówić.
- Kwiaty... piękne porównanie. To prawda, wśród zwierząt i roślin panuje zasada: jeść, albo zostać zjedzonym. O ile nie możemy niestety powiedzieć nic o intelekcie niedźwiedzi ani tulipanów, to uważam, że my, istoty rozwinięte, powinniśmy rozumieć, że wyjścia siłowe nie są dobrym sposobem na rozwiązywanie jakichkolwiek problemów. To wręcz tragiczne, że część z przedstawicieli tej rozumniejszej części świata nie zna innej drogi. Pióro jest silniejsze od miecza, ale mamy okazję się o tym przekonać dopiero w chwili, w której zostanie ono wykorzystane. - mówił niezbyt głośno, nieznacznie przy tym gestykulując; jego ton nie wyrażał nienawiści czy niechęci wobec nikogo; Pink starał się dobierać mowę ciała i słowa tak, by brzmiały dosyć uniwersalnie.- Każda przemoc wobec drugiej osoby kończy się czyimś cierpieniem. A zadawanie cierpienia według mnie nie jest chwalebne ani dobre - zakończył. Delikatnie uśmiechnął się na słowa towarzyszki. - Doprawdy, nie ma za co - odpowiedział.

Powrót do góry Go down





Gawain
Gif :
Zimowa Świątynia  - Page 4 5PUjt0u
Godność :
Gawain Keer
Wiek :
Wygląda na około 30 lat.
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
183 cm / 76 kg
Znaki szczególne :
Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki, cienka blizna na brodzie od lewego kącika ust
Pod ręką :
klucz do domu Yako (w KL) i mieszkania, pieniądze // Event:
Broń :
Nóż ceramiczny, sztylet, kusza
Zawód :
Najemnik do prac wszelakich, zielarz
Specjalne :
Administrator, Strażnik toku fabuły
https://spectrofobia.forumpolish.com/t225-gawain-keer https://spectrofobia.forumpolish.com/t226-nie-az-takie-tajne https://spectrofobia.forumpolish.com/t250-kontakt-z-keerem https://spectrofobia.forumpolish.com/t1085-gawain
GawainDręczyciel
Dręczyciel
Re: Zimowa Świątynia
Nie 29 Mar - 21:37
Seamair początkowo ciągnęła go ku parkietowi, ale w pewnym momencie to on zaczął ją ciągnąć. Wiedział gdzie znajduje się jego Żywicielka. Blaszka i jego ukryty zmysł bezbłędnie prowadziły go ku niej. Im bliżej się znajdował, tym bardziej pragnął wyrwać ją z lisich łap. Nie przejmował się szampanem. Odstawił kieliszki gdzieś po drodze,  zawsze mógł wziąć nowe, ale pilnowanie deseru już zlecił jakiejś biednej umęczonej i zabieganej duszy.
Przystanął na obrzeżach parkietu, gdzie niechętni lub oczekujący tańca goście obserwowali tańczące pary.
- Nie będę robił sceny. Odbijmy ją - zakomenderował cicho i porwał Drzazgę na parkiet. Prowadził ją przez morze barwnych postaci lekko i płynnie w wygrywanym rytmie. Oczywiście naprzykrzyli się kilku parom, bo wcisnęli się w kolejkę i musiano im zrobić miejsce, ale teraz był już bardzo blisko Luci.
- Typ skradł nam pierwszy taniec, ale jest coś, co mam nadzieję, że moja luba z niego wyciągnęła. - Zmienił kierunek razem z resztą tańczących. Jeszcze dwa, trzy obroty i przejmie partnerkę. Ten taniec tego nie przewidywał, ale stwarzał okazję do wykonania manewru. Czuł się trochę niezręcznie tańcząc z Seamair w zasięgu wzroku Yako, ale był przy tym dżentelmenem. Jeśli zerkał na boki, to żeby na nikogo nie wpaść. Trzymał dłonie przy sobie i trzymał odpowiedni odstęp. - Zaraz odbijam, więc proponuję spotkać się przy wyjściu nad jezioro. Mówiliśmy przy nim o błoniach i hazardzie, więc może zacznie swoje poszukiwania właśnie tam - podzielił się swoimi spostrzeżeniami. - Jeszcze zatańczymy... jeśli chcesz - dodał z uśmiechem, po czym odstąpił o krok, dwa. Zrównał się z nią bokiem - teraz mieli Yako i Yodium za swymi plecami. Powoli wykonał obrót pozwalając jej palcom wyślizgnąć się z jego własnych i stanął twarzą w twarz z obcym mężczyzną. Posłał mu szpetny uśmiech, by bezceremonialnie wciąć się w między niego a Luci. - Odbijam - szepnął tylko i przyciągnął Yako do siebie. Jeszcze przez chwilę wrogo zerkał w kierunku amanta, gdyby przyszło mu do głowy wykłócać się o Yako. Jej aura potrafiła zamącić w głowie niejednej istocie.
- Mam nadzieję, że Ci się nie naprzykrzał? -  wywarczał zły i uradowany jednocześnie. Nachylił się ku niej, by móc swobodnie rozmawiać i prawie westchnął z zachwytu, gdy owionął go zapach jej perfum. - Poznam Cię z kimś. Erin, moją koleżanką. Na lodowym jeziorze możecie pluć ogniem do woli i tam Cię zabieram zanim złapie nas pewien wściekły spirytusowy kocur. Plusy dla Ciebie: ja wiosłuję, dostaniesz ogromny koc ze wstęgi i wszystko wyjaśnię, jeśli się zgodzisz - zaśmiał się, gdyż wiedział jak niedorzecznie to wszystko brzmi. Zapragnął ją pocałować, ale opanował się, bo nie chciał dostać w pysk od wściekłego Lisa na środku sali. Przechylił ją do tyłu, delikatnie podtrzymując jej nogę. - Wybaczysz mi? - spojrzał głęboko w fioletowe oczy, po czym przyciągnął ją z powrotem do siebie. - Gdyby nie ten list, nigdy bym się nie zgodził... - dodał hardo i chłodno, lecz nie dał rady ukryć jak bardzo martwi go fakt, że ktoś znał ich adresy, może jakieś powiązania. Ktoś ich wytypował i teraz się to potwierdzało.
Wybrzmiały ostatnie nuty. Skłonił się przed Nią i ucałował w dłoń. Czekał na jej decyzję.


Zimowa Świątynia  - Page 4 PbcKfC9

Ekwipunek:

Aktualny ubiór:


Powrót do góry Go down





Yako
Gif :
Zimowa Świątynia  - Page 4 5PUjt0u
Godność :
Lusian/Luci Foxsoul
Wiek :
Wizualnie 25
Rasa :
Lisi demon
Wzrost / Waga :
190/85 //
Znaki szczególne :
Kuleje, Blizna na lewym oku
Pod ręką :
Laska
Broń :
Naginata
Zawód :
W Świecie Ludzi - Aktor/Aktorka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t230-kp-yako https://spectrofobia.forumpolish.com/t1126-yako
YakoNieaktywny
Re: Zimowa Świątynia
Nie 29 Mar - 23:13
Nie skupiała się już tak na swoim partnerze. Czuła, że Gawain wraca, że się do niej zbliża. Blaszka bardzo wyraźnie jej to pokazywała. Nie mogła się zbytnio rozglądać, bo nie wypadało się tak zachowywać, ale starała się go odnaleźć w trakcie obrotów, albo chociaż wysłyszeć jego kroki, które przecież tak doskonale znała. W końcu się ich doczekała. Ale nie brzmiały tak jak tego oczekiwała.
Zerknęła ukradkiem w stronę, z której nadchodził jej ukochany, ale nie spodobał jej się widok. On..z kimś tańczył! Yodium nie mógł nic zauważyć, jednak Cień na pewno poczuł, ukłucie zazdrości, smutku i gniewu w sercu Demonicy.
Po chwili też ją przejął. Słysząc pytanie wzruszyła tylko ramionami, nie przerywając tańca - może tak, a może nie - odpowiedziała tylko. Na pewno nie była w humorze na cokolwiek i chyba już jej się tak nie podobał ten Bal jak na początku, ale cóż miała począć....Chyba jednak życie nie da jej ani dnia spokoju, którym mogłaby się nacieszyć ze swoim ukochanym.
Słysząc jego słowa, jej źrenice zwęziły się, a naokoło nich, pojawiła się krwistoczerwona obwódka. Jakby fiolet miał zostać pochłonięty przez płomień, ale był to tylko moment. Keer mógł spokojnie pomyśleć, że mu się po prostu przewidziało - tę koleżankę? - zapytała, uśmiechając się słodko. To raczej nie wróżyło dobrze - spirytusowy kocur? - lekko wciągnęła zapach kochanka - możesz to wyjaśnić? - zapytała, ale widać, że wspomnienie o kocu pomogło trochę ją ugłaskać.
Odchyliła się w tył, a srebrne dzwoneczki zabrzmiały złowieszczo, zupełnie jak te przy jej ukochanej Naginacie. Czy mu wybaczy? Nie była tego pewna. Słysząc jednak jego kolejne słowa westchnęła ciężko - lepiej, żeby ten koc był mięciutki jak futerko Yukiego - powiedziała i gdy tylko taniec się skończył, sama skłoniła się przed rudzielcem.
- No to prowadzić do tej całej Kuz....Erin - powiedziała z nutą rezygnacji w głosie. W sumie mogła się tego spodziewać, skoro Gaw obracał się w różnych kręgach to miał też znajomości, ale cóż....i tak jej się to nie podobało. Ech....pewnie w Świecie Ludzi byłoby podobnie, tylko w drugą stronę...chyba będzie musiała to przeboleć....

Powrót do góry Go down





Seamair
Gif :
Zimowa Świątynia  - Page 4 Zero-two
Godność :
Erin Collins ale mów mi Seamair.
Wiek :
Już 19 lat gości mnie ten Świat.
Rasa :
Cyrkowcem się stałam lecz wcale nie chciałam...
Wzrost / Waga :
166 cm /46kg
Znaki szczególne :
Urocze acz ostre rogi na czubku głowy, drapieżne spojrznie o barwie szkarlatu, ozdoby w kształcie czterolisnej koniczyny.
Pod ręką :
Zestaw noży do rzucania, magiczne akcesoria, bezdenna sakwa..
Broń :
Srebrny rapier oraz zestaw noży do rzucania.
Zawód :
Samozwańcza opiekunka wszelkich bestii (szczególnie tych zamieszkujących Malinowy Las).
https://spectrofobia.forumpolish.com/t269-seamair#413 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1114-seamair
SeamairPoskramiacz
Poskramiacz
Re: Zimowa Świątynia
Pon 30 Mar - 23:20
W trakcie naszej ucieczki, która z każdym krokiem była bliża, zmianie statusu na „misję ratunkową” (wszak mieliśmy odbić partnerkę Cienia z czyichś niecnych łap), zdarzyłam, wytłumaczyć co takiego przytrafiło się kocurowi. Trochę pyłku oraz odpowiednie akcesoria, tak niewiele było trzeba by zapewnić sobie nieco oddechu. Jedyny problem leżał w tym, iż ta metoda mogła się więcej nie sprawdzić na Dachowcu. Wszystko zależało jednak od tego, ile zdarzył spostrzec i skojarzyć, nim dopadło go słodkie zapomnienie. Jeśli Cień, wykazał zainteresowanie pyłkiem, wywczas obiecałam mu sprezentować kilka fiolek owej substancji, przy naszym kolejnym spotkaniu.

Rudzielec okazał się niezwykle niecierpliwy, przez chwilę przywodził mi na myśl wilka, który właśnie zwietrzył trop swej ofiary. Nim się obejrzałam, oboje znaleźliśmy się na parkiecie. Dominium równie bliskiemu mym sercom co leśne gęstwiny. Muzyka działała na mnie niczym narkotyk, który pozwalał ciału poruszać się z zupełnie nową energią i czarem. Nawet jeśli preferowałam taniec w pojedynkę, nie również w duecie dawałam sobie radę znakomicie. Tym bardziej, jeśli mogłam czuć się swobodnie u boku swego aktualnego partnera.
-To właśnie przez zaproszenie do tańca, wylądowaliśmy na arenie. Baron ośmielił się, zaprosić mnie na parkiet, co nie spodobało się mojemu Mruczkowi. Otwarcie obraził Barona, już chwilę po powitaniu. Zabawne, że stało się to dosłownie kilka minut po tym, jak zdarzył mi wygłosić kazanie, odnośnie do nierobienia głupot i pakowania się w kłopoty.
Muzyka, bliskość, oraz stukot dziesiątek par butów, pozwalała na to by rozmowa, mimo iż prowadzona w tłumie, nadal mogła cieszyć się rangą prywatności.
Było to ciekawe pole do obserwacji, taniec wbrew pozorom również mówił wiele, zastępował niewypowiedziane słowo, wszak był niczym innym niż mową ciała, lecz dodatkowo zaklętą dzięki muzyce. Czułam zdenerwowanie i napięcie, jakie targały Gawainem, bez trudu rozpoznałam też w tłumie tancerzy jego wybrankę. Nie miałam jednak sposobności przyjrzeć się jej dokładniej, na to jednak miał przyjść czas potem.
-Dobra myśl. W takim tłumie powinno mu to trochę zająć, a przynajmniej na to liczę.
Odwzajemniłam uśmiech, skupiając spojrzenie na ognistowłosym, który właśnie szykował się do odbicia swej lubej. Miłość, ileż dawała niezrozumiałej determinacji. Nie zdarzyłam zgłębiać jej zbyt długo, nim przyszło mi ją pochować i przekląć. Ale nie czułam się z tym faktem źle, tak żyło się zdecydowanie prościej. O wiele prościej...
-Dziękuję i do zobaczenia.
Mówiąc to, dygnęłam delikatnie, po czym szybkim krokiem oddaliłam się, aby uniknąć zostania porwaną do tańca. Zdarzyłam jeszcze przyjrzeć się porzuconemu już czarnowłosemu mężczyźnie o lisich atrybutach. Mimo iż zawsze lubiłam lisy, tak od czasu kiedy zmuszono mnie do odbywania swej kary w Lisim Zakątku... cóż odczuwałam ich przesyt.
Nie oglądając się za siebie, ruszyłam w umówione miejsce, przystanęłam na moment, czując jak, ozdoba w moich włosach właśnie zsuwa się w dół. Musiała poluzować się w trakcie tańca. Nie zdarzyłam jej pochwycić, nim ta została porwana przez skraj czyjejś sukni i rzucona w głąb parkietu. Przez moment z żalem zerknęłam w stronę tańczących, wyobrażając sobie, jak małe złote cudo ginie pod czyimś obcasem. Nie miałam jednak czasu, na poszukiwania zguby to też ruszyłam w dalszą drogę. Nie zwróciłam nawet uwagi na niewielki kwiat, którego pąk, właśnie otwierał się o moje łydki, uwalniając swą zawartość. Drobny pyłek, który łatwo zmieszał się z tym, którego magiczny efekt dawała suknia. Uczucie delikatnego łaskotania od razu zrzuciłam na pióra, które zdobiły moją kreację. Zajęta szukaniem najszybszej drogi nad jezioro i wypatrywaniem swych towarzyszy, nie spostrzegłam maleńkiego serduszka, które to snuło się w powietrzu tuż za moją osobą.

1/7 Miłość wisi w powietrzu

Wyzwanie - Kopciuszek – Zgub na terenie balu jakiś drobiazg. > złota spinka z łańcuszkami (ozdoba włosów)

Zt. x 3 > Jezioro księżycowe


~ Aktualny ubiór ~



Fabuła - Karczma Lalek
Spoiler:

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Zimowa Świątynia
Czw 2 Kwi - 18:15
Kobieta odpowiedziała jak zwykle, krótko i na temat. - Rozumiem. - odpowiedział na jej odpowiedź. Ona chyba nie zbyt chce ze mną rozmawiać, a może nawet nie chciała żebym z nią szedł? zastanawiał się w myślach. No ale cóż, skoro już zmierzają w kierunku pola bitwy to nie zrezygnuje, co by to o nim świadczyło, że jest tchórzem?
- Oczywiście, że mam broń - powiedział i położył rękę na płaszczu w miejscu, w którym spoczywała katana. - Nie zgodziłbym się Ci pomóc będąc nieuzbrojonym - dodał jeszcze, ciągle idąc za kobietą.
Velnar zapytany o jego umiejętności, nie wiedział na początku co ma powiedzieć. W końcu nie miał zbyt wielu możliwości do pokazania się z jakiejś niesamowitej strony. - Cóż... - zaczął, układając w głowie to, co mniej więcej co chce powiedzieć. - Umiem posługiwać się bronią białą, jak na strażnika przystało, a najlepiej idzie mi walka właśnie kataną. - powiedział krótko i w taki sposób, by nie wyglądało to na jakieś przechwałki bo, po pierwsze, nie miał czym się przechwalać, a po drugie, nie lubił tego robić. Postanowił też na razie nie ujawniać swoich mocy, a przynajmniej póki nie zostanie o nie zapytany, a wnioskując po dotychczasowym wyglądzie ich rozmowy, nie zanosiło się na dopytywanie ze strony kobiety.

Powrót do góry Go down





Azusa
Gif :
Zimowa Świątynia  - Page 4 5PUjt0u
Godność :
Azusa Weles
Wiek :
17 - wizualnie i mentalnie
Rasa :
Upiorna Arystokracja
Wzrost / Waga :
172 | 58
Znaki szczególne :
Znamię na karku, trzy kolczyki na lewym uchu
Pod ręką :
Kołczan [30 strzał], Mieszek [17 miedziaków]
Broń :
Nóż myśliwski i łuk kompozytowy
Zawód :
Aktualnie brak
https://spectrofobia.forumpolish.com/t586-azusa#5043 https://spectrofobia.forumpolish.com/t639-azusa#6249 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1070-azusa
AzusaDemoniczny Zawadiaka
Re: Zimowa Świątynia
Pią 3 Kwi - 0:29
- Jeżeli o mnie chodzi, wolałabym nigdy go nie spotkać.
O dziwo, w tych słowach było sporo prawdy. Tym razem nie stwarzała pozorów niechętnej do nawiązywania relacji. Z samego opisu wywnioskowała, że ten mężczyzna przysporzy im jedynie samych kłopotów. Za bardzo przypominał jej dziadka od strony matki. Czy każdy, męski szlachcic musiał być takim... nieprzyjemnym typem?
- Czy nie lepiej byłoby się od tego odciąć?
Właśnie zdała pytanie, które już od dłuższego czasu chodziło jej po głowie. Skoro oboje nie przepadali za arystokratycznym życiem, czy nie lepiej byłoby im od niego uciec, zamiast siedzieć w tej paskudnej klatce ciągłych ograniczeń? Zdawała sobie sprawę z ryzyka. Jak nieprzychylnie traktowani są tacy przedstawiciele Upiornych. Może powinni połączyć z nimi siły? Mała rewolucja, obalenie głupich zasad i wyzysku rodzinnego?
- Nie wiem od kogo oberwałoby mi się bardziej - zaśmiała się, zupełnie zapominając o tym, że tańczy.
Nie skupiała się na tym co robi, po prosu pozwalała Mefisto prowadzić. Lata spędzone w arystokratycznej rodzinie zrobiły swoje. Niezależnie od tego, jak bardzo Azusa by się przed tym broniła, nie było wątpliwości, skąd tak naprawdę pochodzi.
- Czyli decydujesz się na taki ruch tylko ze względu na konkurencję. Strasznie mało to romantyczne... - mruknęła, wyraźnie się z nim drocząc. - A co do pierścionka, spróbuj zrobić coś, co odzwierciedlałoby twoje uczucia do niej. Chociaż i tak większą wartość będzie miała twoja propozycja.
Uśmiechnęła się, gdy ten ucałował jej dłoń. Jednak to nie sam gest wywołał na jej twarzy uśmiech, a słowa które wypowiedział.
- Tylko nie każ mi czekać kolejnego wieku.

Powrót do góry Go down





Mefisto
Gif :
Zimowa Świątynia  - Page 4 5PUjt0u
Godność :
Mefisto Weles
Wiek :
490
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
196/95
Znaki szczególne :
prawe oko srebrne z czarną twardówką i blizna pod nim, kolczyki w obu uszach, wąskie, smocze źrenice, ostre kły, wypalony znak na prawej piersi oraz ręce, blizny po pazurach na torsie
Pod ręką :
broń, pieniądze
Broń :
włócznia
Zawód :
Jubiler, Barman, Kowal
Stan zdrowia :
Fabuła: Złamana lewa ręka, naderwane ucho, nie do końca wyleczone żebra
https://spectrofobia.forumpolish.com/t421-mefisto-weles https://spectrofobia.forumpolish.com/t1101-mefisto
MefistoNieaktywny
Re: Zimowa Świątynia
Pią 3 Kwi - 23:38
Zaśmiałem się - wiem, ale domyślam się, że nie ważne jakbyśmy go unikali i tak nas znajdzie, sknera jeden - powiedziałem i rozejrzałem się ukradkiem po sali. Zupełnie jakbym chciał się upewnić, że na pewno go z nami tutaj nie ma. Bo jednak wolałbym się spotkać z mniejszą widownią, ponieważ chętnie bym mu przyłożył za to wszystko co mnie spotkało, a teraz raczej nie byłem już takim wymoczkiem jak wtedy. Przez swoją pracę nabrałem masy i siły dlatego miałem pewność, że raczej nie podzieliłbym losu dziadka.
Westchnąłem ciężko - już to zrobiłem. Odkąd mnie wywalił z domu, a potem przekabacił moją siostrę na swoją stronę nie miałem z nimi żadnego kontaktu. Wiem jednak, że to nie jest rozwiązanie, ale może jeszcze nad tym pomyślę i faktycznie po prostu zacznę nowy rozdział, bez wracania do przeszłości? - zamyśliłem się na moment. Może tak faktycznie było by lepiej? Odciąć się i tyle? Ale z drugiej strony ostatnio jakoś nabrałem pewności, że chcę walczyć o to co moje. A to co powinno należeć do mnie... Ech...mam sporo czasu by się nad tym zastanowić.
Zaśmiałem się znów szczerze, nie zwracając uwagi na pary obok - a czy ja Ci wyglądam na romantycznego faceta? - zapytałem, patrząc jej prosto w oczy - oczywiście, że nie dlatego zrobię to sam - powiedziałem spokojnie - mam mały pomysł, choć nie wiem czy nie będzie zbyt....hmmm - zamyśliłem się na moment, szukając właściwego słowa - popisowe? Że nie uzna tego za popisówkę czy żart po prostu - miałem nadzieję, że zrozumie co mam dokładnie na myśli. W szczególności, że już dokładnie wiedziała jak działają moje moce. No cóż...trudno się zorientować jak na co dzień używam ich dość często. No...przynajmniej część z moich mocy, ale cóż.
- A co Ci się tak spieszy? - zapytałem lekko rozbawiony, prowadząc ją na bok. Nie tyle, że nie chciałem już tańczyć, po prostu jednak wolałem nie nadwyrężać biodra za bardzo, w szczególności, że rogata najbardziej cieszyła się na arenę i wiedziałem, że nie mogę jej odmówić walki. W końcu jej to obiecałem.
Porwałem dwa kieliszki wina i podałem jej jeden. Chwilę odpoczniemy i ruszamy dalej, pewnie na magiczną arenę.


Zimowa Świątynia  - Page 4 IK7sRNT
Mefisto - #6600FF
Ein Sof - #FFCC33
Fuoco - #EECFFF

Powrót do góry Go down





Azusa
Gif :
Zimowa Świątynia  - Page 4 5PUjt0u
Godność :
Azusa Weles
Wiek :
17 - wizualnie i mentalnie
Rasa :
Upiorna Arystokracja
Wzrost / Waga :
172 | 58
Znaki szczególne :
Znamię na karku, trzy kolczyki na lewym uchu
Pod ręką :
Kołczan [30 strzał], Mieszek [17 miedziaków]
Broń :
Nóż myśliwski i łuk kompozytowy
Zawód :
Aktualnie brak
https://spectrofobia.forumpolish.com/t586-azusa#5043 https://spectrofobia.forumpolish.com/t639-azusa#6249 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1070-azusa
AzusaDemoniczny Zawadiaka
Re: Zimowa Świątynia
Sob 4 Kwi - 0:25
- Ile bym dała za moc niewidzialności - wypaliła.
Gdyby Mefisto nie powiedział jej prawdy, zapewne teraz nie reagowałaby w taki sposób. Z drugiej strony, nie można było mieć do niego pretensji. Teraz przynajmniej wiedziała na czym stoi. Kolejny, wysoko postawiony burak, który myśli, że może decydować o losach innych tylko dlatego, że ma nieco kasy. Aż skrzywiła się z niesmakiem. Jedna taka osoba w rodzinie starczyła w zupełności. Teraz dochodził ktoś jeszcze.
- Co cię zmusiło do powrotu? - zapytała, wyraźnie zainteresowana.
Na jego miejscu darowałaby sobie rodzinę. I kto wie, może po tych niedoszłych zaręczynach, całkowicie zniknęłaby z życia Renardów, wybierając żywot wyrzutka. Teraz przynajmniej nie musiała być sama. Pytanie, co z jej matką. Była szlachcianką od zawsze i gwałtowna zmiana stylu życia raczej nie przypadłaby Upiornej do gustu. A może myliła się w tej kwestii?
- W sumie, czy takiej decyzji nie wypadałoby uzgodnić wraz z mamą? Ma duży wpływ także i na nią - podzieliła się swoimi przemyśleniami.
I tak, zrobiła to. W końcu nazwała Francescę mamą. I to na forum publicznym. Oby nikt z obecnych tu gości tego nie usłyszał.
Uśmiechnęła się szerzej, skupiając swoją uwagę na tym wyjątkowym oku.
- Biorąc pod uwagę fakt, że twoje oko wygląda jak pełnia księżyca w piękną, bezchmurną noc, to tak - rzuciła w odpowiedzi, ale całkowicie spoważniała. - Jeżeli myślimy o tym samym to wątpię, aby tak pomyślała. Z resztą, powinna być dumna, że ma tak utalentowanego faceta. Ja tam bym nie narzekała.
Jedno pytanie wystarczyło, aby przywrócić Azusę w lekkie zakłopotanie. No tak, nie przypilnowała swoich emocji i cała prawda ujrzała światło dzienne - zależy jej.
- Po prostu strasznie się z tym guzdracie - rzuciła w odpowiedzi. - Jaki jest sens, aby dłużej to przeciągać? Albo wam na tym zależy, albo nie. Nie ma "może" czy "za chwilę"...
Upiła łyk otrzymanego od ojca wina. Słodki smak trunku nie potrafił jednak poprawić jej humoru. Postanowiła zadać to konkretne, męczące ją pytanie:
- Myślisz, że można to jeszcze nadrobić?

Powrót do góry Go down





Mefisto
Gif :
Zimowa Świątynia  - Page 4 5PUjt0u
Godność :
Mefisto Weles
Wiek :
490
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
196/95
Znaki szczególne :
prawe oko srebrne z czarną twardówką i blizna pod nim, kolczyki w obu uszach, wąskie, smocze źrenice, ostre kły, wypalony znak na prawej piersi oraz ręce, blizny po pazurach na torsie
Pod ręką :
broń, pieniądze
Broń :
włócznia
Zawód :
Jubiler, Barman, Kowal
Stan zdrowia :
Fabuła: Złamana lewa ręka, naderwane ucho, nie do końca wyleczone żebra
https://spectrofobia.forumpolish.com/t421-mefisto-weles https://spectrofobia.forumpolish.com/t1101-mefisto
MefistoNieaktywny
Re: Zimowa Świątynia
Sob 4 Kwi - 10:05
- Uwierz mi, ja też często marzę o Bolerku, albo w sumie Furbo też byłby przydatny - spojrzałem jej w oczy. No cóż...prawdę mówią to nawet przed nią i przed Sybillą chciałem się często schować. A jedynym takim miejscem były schody prowadzące z Karczmy do mieszkania. Bo nikt nie mógł ich zatrzymać jak chciały wejść do kuźni, a czasem nawet zamknięcie się od środka nie pomagało. No niestety.... ale o tym nie musiałem już na głos mówić.
Wzruszyłem ramionami - sam nie wiem. Możliwe, że wy. - powiedziałem wprost. Sam nie wiedziałem, czemu zacząłem się zastanawiać nad konfrontacją z moją rodziną - a może chce się dowiedzieć, co sprawiło, że moje kochana siostra się ode mnie odwróciła? - dodałem jeszcze. Naprawdę nie miałem pojęcia o co chodzi. Chyba powoli budził się we mnie Arystokrata, a nie tylko jakiś robol, za którego tak wiele osób mnie brało. Tych, które mnie nie znały i nie umiały docenić tego co robię. Bo w końcu...jaki Upiorny pała się taką robotą jak ja? I nie chodzi o jubilerstwo, bo tym mogą się zajmować, ale kowalstwo? Nawet artystyczne? To już nie to.
Uśmiechnąłem się łagodnie, gdy pierwszy raz usłyszałem, jak nazywa Francescę mamą. Ciekawe czy ja też kiedyś na to się doczekam, ale nie było pośpiechu. Cieszyłem się, że w ogóle mnie zaakceptowała - dobry pomysł, porozmawiam z nią. A co Ty o tym myślisz? Na Ciebie to też będzie miało wpływ - powiedziałem spokojnie.
Zaśmiałem się szczerze - Ty byś nie narzekała co? Widać, że nie jesteś jak inne Upiorne - powiedziałem, ale w moim głosie nie było żalu, jednak duma - a jaki masz pomysł, zdradzisz mi go? - zapytałem konspiracyjnie. Z tego co mówiła, to nie pokrywało się to z moim pomysłem, ale cóż.
Zamrugałem - strasznie się guzdrzemy? - zapytałem i podrapałem się zakłopotany po tyle głowy, opierając się o stół - dopiero niedawno Sybiś odeszła od Baala, wcześniej nie za bardzo miałem co do mówienia, szczerze, nawet myślałem, że nie jestem dla niej nikim niż przyjacielem, któremu może się wygadać i tyle - wzruszyłem ramionami i westchnąłem ciężko - nie będę się długo zastanawiać, obiecuję - pogładziłem ją po policzku i upiłem swoje wino.
Przekręciłem głowę w bok - nadrobić? Czas, którego nie spędziliśmy razem? - zapytałem i zamyśliłem się - samego dzieciństwa pewnie nie nadrobimy, ale na pewno będziemy mogli spędzić ze sobą czas. Nauczę cię co umiem, co tylko Cię zainteresuje, choć nie wiem czy do tego się nadaję...jakoś nigdy nie myślałem nad tym by kogoś wychowywać, dlatego będziesz musiała mi pomóc.
Przeciągnąłem się lekko - dobra dosyć tego gadania. Co robimy? Chcesz coś zjeść czy idziemy posprawdzać, czy ten kaleka ma w sobie jeszcze tę iskrę? - uśmiechnąłem się do niej tajemniczo, odstawiając pusty już kieliszek. Czekałem na jej decyzję.


Zimowa Świątynia  - Page 4 IK7sRNT
Mefisto - #6600FF
Ein Sof - #FFCC33
Fuoco - #EECFFF

Powrót do góry Go down





Sponsored content

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach